Konflikt pokoleń na podstawie rozmowy Benedykta i Witolda Korczyńskich, bohaterów „Nad Niemnem”
Benedykt jest ojcem Witolda, obaj mieszkają w Korczynie. Witold jest wykształcony i uczy mieszkańców zaścianka jak posługiwać się narzędziami, należy on do pokolenia młodych. Benedykt należy do pokolenia, które zostało doświadczone zaborami. Benedykt jest właścicielem ziemi i gospodarstwa w Krojczynie. Zatrudnia on parobków do pracy na roli. Jest on osobą poważną. Witold prawdopodobnie kształci się w kierunkach rolniczych. Wykształcenie ma go przygotować do pracy na roli, jak zarządzać mądrze gospodarstwem i ludźmi, którzy w nim pracują.
Witold wtrąca się w rozmowę miedzy swym ojcem, a parobkiem na którego Benedykt jest zły za zniszczenie maszyny rolniczej. Sytuacja ta ma wpływ na przebieg ich dalszej rozmowy, gdyż Benedykt czuje się obrażony i jest zły na syna za podważanie jego autorytetu przy pracowniku. Benedykt ironicznie stwierdza , że nadeszły takie czasy w których to młodzi, bez doświadczenia, tylko z suchą teorią po szkole tacy jak Witold, pouczają starych, doświadczonych przez życie ludzi takich jak Benedykt: „Dałeś mi lekcje obchodzenia się z ludźmi. Teraz widać jakie czasy przyszły, że jaja kury uczą”.
Benedykt zarzuca synowi, że nie ma doświadczenia, chce żyć zgodnie z wyuczoną teorią. Gdy Witold będzie musiał poradzić sobie z problemami jakie mu życie przyniesie, wtedy nabierze doświadczenia i zrozumie, że nie można być teoretykiem: „Kiedy już sam poturbujesz się dobrze nad gospodarstwem i interesami, będziesz wiedział, jakie różnice zachodzą pomiędzy teorią, a praktyką, rzeczywistością a sielanką”. Ojciec mówi Witoldowi, że jest jeszcze młody i myśli jak młody, który nie osiągnąwszy założonego sobie celu strzeli sobie w łeb z rozpaczy. Jednak i tak z biegiem lat zauważy, że nie zawsze się udaje w życiu to co sobie człowiek zaplanuje. Mówi, że Witold jest idealistą.
Witold pamięta ojca jako osobę mającą szacunek do każdego bez względu na stanowisko społeczne. Aktualnie jego ojciec się wywyższa i nie ma szacunku do ludzi, traktuje ich z pogardą. Oskarża Benedykta, że traktuje ludzi przedmiotowo. Nie może zaakceptować, że traktuje ludzi gorzej niż bydło.
Benedyktem kieruje złość wynikająca z podważenia jego autorytetu. Chce za wszelką cenę obronić wąsie stanowisko i pokazać, że ma rację. Czuję się nierozumiany przez syna. Witold w przeciwieństwie do ojca potrafi współpracować z innymi ludźmi. W jego wypowiedziach słychać sarkazm i gorzką ironię. Nie zgadza się ze zdaniem ojca i tym co robi, broni swoje stanowisko. Nie rozumieją się wzajemnie.
Benedykt jest realistą i mówi, że nawet gdyby iść ludziom na rękę , być dobrym to i tak się nie odwdzięczą: „A tych ludzi gdybyś i miodem smarował, będą oni zawsze leniwi, niedbali i nieżyczliwi…” Witold sądzi, że ludzie są niegodnie traktowani przez jego ojca i dlatego też nie będą pracować tak jak on chce: „Wszak nie myślisz pewnie, ojcze, że ludzkie energie i uczucia rozwijać się mogą w tych okopconych i przeludnionych izbach?” Witold zapewnia ojca, że„patrzy na rzeczy bardzo trzeźwo” i nie jest trudnym do zrealizowania by ludzie mieli wzajemny szacunek do siebie. Benedykt jest sceptycznie nastawiony do poglądów Witolda. Uważa, że w głowie jego syna pozostaje nadal obraz życia idealnego powstały w dzieciństwie, że idealizuje świat.
Benedykt boi się mówić o powstaniu. Świadczy o tym wspomnienie przez Witolda powstańca Andrzeja. Jest on bratem Benedykta, który walczył w powstaniu styczniowym i poległ. Andrzej jest wzorem naśladowania dla Witolda, który reprezentuje młode pokolenie i jest zafascynowany ludem prostym, chłopską kulturą, tradycją oraz siłą. Chciałby w majątku ojca wpłynąć na poprawę sytuacji chłopstwa wykorzystując w praktyce to, czego nauczył się w szkołach.
Benedykt reprezentuje pokolenie starych, pamiętające najgorsze represje powstańcze. Wpływ na jego zachowanie mają ograniczenia ze strony władzy i walczy on o własne dobro, uważa, że zna się na gospodarce najlepiej. Benedykt czuje się rozżalony, chce, aby gdy jego syn ukończy szkołę wrócił i już go nie zastał, chce umrzeć jak Andrzej. Sądzi, że lepiej by było i jemu i Witoldowi.
Moim zdaniem istnieje małą szansa, że Witold porozumie się z ojcem. Młodzi nie godzą się na świat starych, nie godzą się z ich wyborami, krytykują ich postawy wobec życia. Uważają, że starzy zapominają o powstaniu styczniowym. Starzy nie potrafią zrozumieć teoretyzowania świata przez młodych. Ukazanie konfliktu pokoleń jest powiązane z propagowaniem przez autorkę patriotyzmu. Jednak kultura szlachecka nie jest jedyną ostoją patriotyzmu, ponieważ pamięć powstania jest żywa przede wszystkim w zaścianku. Konflikt nawiązuje również do założeń epoki patriotyzmu takich jak praca organiczna czy praca u podstaw. Witold i Benedykt, są do siebie podobni. Młodzieniec wyznaje ideały na których ojciec zawiódł się w młodości, obu zależy na tym samym.
Benedykt Korczyński wywodził się ze średniozamożnej rodziny szlacheckiej, w której niezwykle ważną rolę odgrywały tradycje napoleońskie (jego dziadek był legionistą). Ukończył on wyższe studia, po czym ojciec upoważnił go do prowadzenia posiadłości w Korczynie. Dwóch braci – Andrzeja i Dominika – stracił Benedykt w powstaniu styczniowym. Pierwszy z nich zginął, a drugi przeszedł na stronę Rosjan, niemal zupełnie separując się od rodziny.
Żoną Benedykta była Emilia – hipochondryczka, której ciągle doskwierał „globus”, nie dbająca o ich wspólny majątek. Para doczekała się dwójki dzieci: Witolda i Leonii. Syn Benedykta i Emilii byłmłodzieńcem gruntownie wykształconym – już w wieku 20 lat kończył drugi kurs agronomiki, dzięki czemu doskonale orientował się w zagadnieniach związanych z rolnictwem.
Benedykt był dobrym gospodarzem – swoją ciężką pracą potrafił urzymać majątek oraz zdobyć środki na edukację dzieci. Witoldowi nie podobało się jednak jego postępowanie, zwłaszcza stosunek ojca do chłopów oraz zaognianie sporu z Bohatyrowiczami, których posiadłość znajdowała się nieopodal. Wychowany w zgodzie z myślą pozytywistyczną młodzieniec nie potrafił zrozumieć i zaakceptować decyzji ojca,który zamiast starać się zjednoczyć ludzi, jeszcze bardziej pogłębiał wewnętrzne konflikty. W odbywającej się między nimi rozmowie obaj bohaterowie przedstawiają swoje racje.
Ojciec Witolda był osobą zamkniętą w sobie, coraz mniej wierzącą w pozytywny obrót spraw zarówno osobistych, jak i narodowych. Jego życie pełne było smutku oraz cierpienia, ze szponów których nie potrafił się wyrwać. Cały swój czas poświęcał pracy, nabierając przy tym przekonania, że może liczyć tylko na siebie. Wobec syna początkowo był nieustępliwy i niechętny głoszonym przez niego hasłom. Nie miał zamiaru zmieniać swojego podejścia do życia i starał się konsekwentnie realizować założone plany. Gdy Witold wygłaszał swoje kolejne opinie, Benedykt nie wahał się nawet gp obrażać: „Milcz! Milcz, błaźnie!”. Z czasem zaczął jednak dostrzegać pewne wspólne im cechy, które ostatecznie przysparzały obu zmartwień i cierpienia. Benedykt widział szlachetne i niepozbawione sensu demokratyczne ideały Witolda – wszak młodzieniec nie działał na swoją korzyść i nie chciał wyprosić u niego kolejnych przywilejów, lecz tylko (i aż!) starał się dążyć do poprawy losu prostego ludu.
Syn Emilii i Benedykta wielokrotnie starał się zmienić podejście ojca do chłopów i ubogiego rodu Bohatyrowiczów. Miał świadomość, iż ich złe relacje w dużej mierze spowodowane są właśnie postawą ojca, który z kolei zupełnie tego nie dostrzegał. Witold nie odnosi się do Benedykta z niechęcią, okazując mu należyty szacunek, jednak zaznacza, że:
(…) Ciężko... straszno... straszno mi tak mówić do ciebie, ojcze! Rozdarty jestem pomiędzy tobą a tym, co mi nad ciebie, siebie, nad wszystko droższe... Nie jam jeden taki! Co sprawiło, że pełni jesteśmy bezbrzeżnej litości nad maluczkimi mrówkami i kretami ziemi, że w ciemne i ciasne ich podziemia iść pragniemy i idziemy, choćby śród nich oczekiwało nas całopalenie własnego ciała i serca? (...).
W postawie Witolda widoczne są idealizm i przekonanie o słuszności swojego postępowania. Postawa ojca sprawia mu wiele bólu, a brak szans na jakiekolwiek porozumienie napawa go cierpieniem. W końcu bohater nie wytrzymuje i jego oczy zalewają się łzami. Pragnie nawet sięgnąć po jedną ze strzelb, lecz także w Benedykcie coś pęka – mężczyzna postanawia pogodzić się z synem i przyjąć jego racje. Ostatecznie Benedykt zrozumiał, że chociaż jego pokolenie poniosło klęskę, ostateczne zwycięstwo jest możliwe wtedy, gdy zawierzy się ludziom młodym i podejmie się próbę zrozumienia ich ideałów i wartości.
Rozmowa Benedykta z Witoldem jest jednym z najważniejszych fragmentów powieści Elizy Orzeszkowej. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż syn wielokrotnie dziękuje ojcu za to, że ten nie oddzielał go od prostego ludu, dzięki czemu nie stał się kimś takim jak:
(…) ten nieszczęsny Zygmuś, lalką z żurnalu mód wyciętą i niedoszłym jakim artystą, albo jak Różyc, kartką welinu w roztworze morfiny umoczoną (…).
Młodzieniec docenia starania Benedykta, uważa ojca za dobrego gospodarza, ale również widzi w nim człowieka konfliktowego i pogrążonego w smutku. Praca przynosząca zyski wyłącznie własnej rodzinie, okazuje się niewystarczająca, by załagodzić ból. Dopiero poświęcenie się dla dobra ogółu umożliwi bohaterowi odnalezienie szczęścia i sensu życia.
Ostateczne pojednanie się mężczyzn pokazuje, iż przezwyciężenie konfliktów, chociaż trudne, jest możliwe. Jednym z najważniejszych haseł polskiego pozytywizmu była idea pracy organicznej. Jej realizacja możliwa było tylko wtedy, gdy wśród ludzi panowała jedność i wszyscy mieli świadomość, ze działają dla dobra jednego organizmu – całego społeczeństwa polskiego.