Istnienie Boga w świetle rozważań filozoficznych
na podstawie książki Leszka Kołakowskiego p.t.”Jeśli Boga nie ma…”
Bóg i Jego istnienie od zawsze było przedmiotem wielu dywagacji religijnych, moralnych i filozoficznych. Znani myśliciele, tacy jak Kartezjusz, wybitni literaci, jak Fiodor Dostojewski czy wreszcie przedstawiciel polskich filozofów, Leszek Kołakowski w różny sposób ustosunkowywali się do problemu istnienia Boga. Poglądy tego ostatniego można prześledzić na podstawie jego rozważań w książce „Jeśli Boga nie ma”.
Autor próbuje filozoficznie uprawomocnić dramatyczną wypowiedź Dostojewskiego : „jeśli nie ma Boga, to wszystko wolno”, zawartą w dziele p.t. „Bracia Karamazow”. Leszek Kołakowski stara się wykazać „podwójne” znaczenie tego stwierdzenia, mianowicie etyczne oraz epistemologiczne /epistemologia to teoria poznania = poznawania relacji między poznaniem a rzeczywistością; rozważa naturę pojęć : prawda, przekonanie, sąd, spostrzeganie, wiedza, uzasadnienie/. Krótko mówiąc – jeśli nie ma Boga, to nie istnieje prawda; jeśli Boga nie ma, to nie istnieją także normy moralne, tzn. niepodważalne reguły etycznego postępowania. A zatem albo Bóg, albo chaos moralny; albo Bóg albo relatywizm epistemologiczny /w teorii poznania –relatywizm epistemologiczny-poznanie ludzkie jest względne i subiektywne, ze względu na niemożność poznania prawdy lub niemożność dotarcia do istoty rzeczy/.
Autor stara się wykazać, że kartezjańska teza zawarta u Dostojewskiego „jeśli Boga nie ma to wszystko wolno”, zachowuje ważność zarówno jako reguła moralna, jak również jako zasada epistemologiczna. Oznacza to, że tylko przy założeniu absolutnego Umysłu prawomocne jest używanie pojęcia „prawda” i przekonanie , że „prawda” może być orzekana o naszej wiedzy.
Jednym z głównych wątków książki Kołakowskiego jest teza, że wiara w istnienie Boga nie da się ani rozumowo, ani doświadczalnie uprawomocnić. Żadne też rozumowanie ani też empiria /=doświadczenie/ nie prowadzą do tezy odwrotnej, czyli do wniosku, że Bóg nie istnieje. Istotę wiary uprawomocnia zaufanie do Boga, a brak tej ufności wyklucza jakąkolwiek religijność. „Zaufanie jest aktem moralnego, nie zaś intelektualnego zaangażowania”. A jeśli tak, to wiary nie da się rozumowo uzasadnić. Wręcz odwrotnie – wiara pojęta jako ufność musi poprzedzać wszelkie rozumowanie. Kołakowski pisze, że „wierzący i sceptycy nie mają sposobów, aby się wzajemnie przekonać, a ta niemożność w połączeniu z ich uporem ujawnia, że wyznawane przez nich rozwiązania poznawcze są niesprowadzalne do wspólnego mianownika, oraz, że brak w tym sporze jakiegoś superarbitra /sędziego/.
Podobnie, analizując problem na poziomie empirycznym, brak kryteriów umożliwiających przyjęcie lub odrzucenie Boga. Autor stwierdza, że „Bóg jest bezsilny, jeśli chodzi o przedłożenie empirycznego świadectwa swego istnienia, które byłoby niepodważalne lub choćby wysoce przekonujące wg naukowych standardów”. W wydarzeniach obecność Boga widzi ten, kto Jego istnienie wcześniej założył. „Akt wiary i zaufania do Boga musi poprzedzić zdolność dostrzegania Jego zamysłu w biegu zdarzeń. Krótko mówiąc, badanie filozoficzne nie może wytworzyć lub zastąpić aktu wiary”.
Kołakowski analizuje najbardziej znane dowody na istnienie Boga – „pięć dróg św. Tomasza”, dowód Kartezjusza i dowód św. Anzelma – ukazując ich wady. Stwierdza on, że istnienia Boga dowieść nie sposób – co do tego nie ma żadnych wątpliwości, ale istnienie Boga trzeba założyć, jeśli chce się mówić o istnieniu prawdy. Inaczej mówiąc, Bóg jest warunkiem prawdy – prawda może istnieć tylko wtedy, gdy istnieje Bóg, i na odwrót – odrzucenie Boga musi oznaczać rezygnację z prawdy. A zatem ten, kto uważa, że prawda jest lepsza od jej braku, musi uznać istnienie Boga i stać się człowiekiem wierzącym. Kołakowski tworzy w ten sposób nowy typ wiary – wiary opartej na zaufaniu do prawdy. Dla Kartezjusza Bóg stanowił gwarancję i źródło prawdy, dla Kołakowskiego prawda jest przyczyną akceptacji Boga. Tak więc Kołakowski zakłada, że „aby coś było prawdziwe, musi istnieć podmiot nieomylny i wszechwiedzący. Żadna bowiem prawda częściowa nie może nieść doskonałej pewności, jeśli nie odwołuje się do całej prawdy. Nie ma więc prawdy fragmentarycznej bez prawdy wszechobejmującej – ta natomiast zakłada nieskończony, wszechwiedzący intelekt”. Inaczej mówiąc – zakłada istnienie Boga. Autor swoje stanowisko opiera na przekonaniu, że „doskonałość Bytu Absolutnego jest warunkiem prawdy”.
Dla Kartezjusza – prawda podobnie jak fałsz – są przymiotem ludzkiego poznania, zaś dla Kołakowskiego – atrybutem boskim, nadprzyrodzonym. U Kartezjusza Bóg jest przyczyną prawdy ludzkiej, zdobywanej przez człowieka. U Kołakowskiego przeciwnie – jest utożsamiany z prawdą w nim zawartą.
Odrzucenie Boga prowadzi wg Kołakowskiego zarówno do nihilizmu epistemologicznego jak i etycznego. Bóg łączy w sobie dwie cechy: nadprzyrodzonego prawodawcy i intelektu wszechwiedzącego. A zatem tylko normom ustanowionym religijnie może przysługiwać wartość prawdy. Tak więc ocena tego co słuszne i niesłuszne, dobre i złe, zyskują prawomocność jedynie w kategoriach języka „świętości, t.j. sacrum”, to zaś sprowadza się do powtórzenia, że „jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno”.
Kołakowski sądzi, że kryteria moralne nie mogą być ostatecznie uprawomocnione bez odwołania się do nieskończonego i wszechobejmującego intelektu. Uzasadnienie ich może się odbyć przez ukazanie ich jako reguł absolutnych czyli boskich. Tak więc próba uprawomocnienia norm moralnych wymusza założenie o istnieniu Boga.
Wszystko to sprawia, że stoimy przed alternatywą : albo Bóg i świat pełen sensu, albo pustka i przypadek – i świat zmierzający donikąd.
Kołakowski zauważa, że „Bóg nadaje światu sens, czyni go zrozumiałym, lecz nie wyjaśnia go w moralnym sensie”. Autor przejął od Dostojewskiego nie tylko przekonanie, że istnienie Boga jest gwarantem moralnego ładu świata, lecz również tezę, że religia stanowi fundament wszelkiej kultury.
Reasumując, stwierdzić należy, że Boga w żaden racjonalny sposób nie da się uprawomocnić. Niezmiennie i niewzruszenie, na dobre i na złe, Bóg pozostaje przedmiotem zaufania, przedmiotem wiary i zawierzenia, którego rozum w żaden sposób nie wyjaśnia, choćby nawet operował w trybie warunkowym.