Emocje-lustrem wnętrza
1. Emocje (uczucia) nie są „czymś złym”. Nawet Katechizm Kościoła Katolickiego poświęca im kilka punktów (1762-1775), precyzując tak oto w interesującej nas kwestii: „Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli”. Znaczy to, że można z nimi zrobić dobry lub zły użytek, jak to dalej precyzuje Katechizm: „Wzniosłe uczucia nie decydują ani o moralności, ani o świętości osób; stanowią niewyczerpany zasób wyobrażeń i odczuć, w których wyraża się życie moralne. Uczucia są moralnie dobre, gdy przyczyniają się do dobrego działania; w przeciwnym razie - są moralnie złe. Prawa wola podporządkowuje dobru i szczęściu poruszenia zmysłowe, które uznaje za swoje. Zła wola ulega nieuporządkowanym uczuciom i potęguje je. Emocje i doznania mogą być przekształcone w cnoty lub zniekształcone w wady”.
Nieco dalej Kościół posuwa się nawet do tego, że nazywa emocje „elementem dziedzictwa chrześcijańskiego”.
2. W tej perspektywie oczywistym wydaje się, że nie trzeba ich ukrywać, bowiem spychanie własnych emocji w sferę podświadomości prowadzi do ich kumulacji, a z czasem do ogromnych napięć, czy nawet stanów chorobowych. Emocje muszą być jednak poddawane kontroli naszej woli. Przypominają one w pewien sposób płomień, palący się stale, niegasnący od naszego urodzenia, ale poddany jednak naszej kontroli. Od nas, od naszego (czasem ogromnego) wysiłku, zależy jego intensywność, przeznaczenie (albo oświetla, albo parzy) czy barwy.
3. Emocje, uczucia są zwierciadłem naszego wnętrza. Opisują, oddają one nasze stany. Stąd jak najbardziej trzeba się w nie wczytywać, poddawać je analizie. Jeśli są to emocje prowadzące do złych wyborów, destruktywne, trzeba zapytywać o przyczynę. Gdy w grę wchodzą poważne, długotrwale i negatywne stany emocjonalne, trzeba szukać pomocy – u psychologa i u samego Pana Boga, proszą Ducha Świętego o dar uzdrowienia i oczyszczenia nagromadzonego bagażu złych uczuć (w tej perspektywie polecam artykuły o. J. Augustyna: http://mateusz.pl/ksiazki/ja-bkrp/ja-bkrp_09.htm ; http://www.jezuici.pl/~jaugustyn/oa_o_6.html ). Gdy idzie o dobre, konstruktywne uczucia, to trzeba się nimi cieszyć, dzielić się nimi z innymi i dziękować za nie Bogu. Pismo św. dostarcza nam pięknych przykładów emocjonalności, jak choćby momenty wzruszenia Jezusa czy entuzjazmu apostołów. Pan Jezus, będąc w pełni człowiekiem, nie ukrywa też emocji wzburzenia, które jednak zawsze przyporządkowuje dobrym intencjom (np. gdy poprzez „biada” napomina Żydów, gdy w świątyni przewraca stoły kupczących). Podobnie apostoł Paweł, wielokrotnie, w bardzo mocnych słowach, udziela braterskiej nagany. Te jednak emocje zawsze płyną z miłości i zawsze mają prowadzić ku jej zbudowaniu. Gdy jesteśmy już przy Pawle, to odpowiem, iż jego sławny hymn odnosi się oczywiście do miłości ludzkiej, mając jednak tę Boską jako wzór zawsze przed oczyma. Czasem proponuje się nawet duchową lekturę 1 Kor 13, sugerując zamianę słowa „miłość” na „Chrystus”.
[...]
6. Zaznaczam, że nie jestem psychologiem, choć w seminarium, każdy z nas, przez kilka semestrów oswaja się z tą dziedziną. Te kilka zdań wypływa ze skromnego, kapłańskiego doświadczenia i nie spełnia rygorów naukowego rozprawiania o ludzkiej emocjonalności.
Bardzo ciepło pozdrawiam.
ks. Wojtek W.
http://www.mlodzi.koszalin.opoka.org.pl/modules/smartfaq/faq.php?faqid=14