relacje polsko żydowskie

VIII LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE IM. ZOFII NAŁKOWSKIEJ

W LUBLINIE

Paulina Niezgoda

O (dobrych) Polakach i (złej) historii – uwagi na marginesach książek Jana Tomasza Grossa

Ostatnia wojna w dziejach naszego kraju odgrała niezwykle ważną rolę. Przede wszystkim przyczyniła się do głębokich zmian społecznych, terytorialnych, etnicznych
i gospodarczych Polski. Współcześnie jest to okres szczególnie mitologizowany, a jego obraz kreuje się jako czystą, heroiczną walkę młodych ludzi, którzy w imię wyższego dobra (niezależności terytorialnej i politycznej) skłonni byli do największych ofiar. Nasze wyobrażenie na temat II wojny światowej jest zbyt idealne, aby mogło być prawdziwe. Traktowanie w sposób jednostronny tej części historii może wynikać z chęci zrekompensowania sobie krzywd, które przyniosł okres powojenny, być może nadal w naszej świadomości istnieją rany, które staramy się ukryć. Uważam, ze kwestia stosunków polsko – żydowkich jest jednym z tych tematów, które trudno jest nam obiektywnie ocenić. Wciąż powielamy jednolite sformułowania wykształcone w powojennym okresie: „to Niemcy zabijali”, „wszystko, co się działo, to ich wina”. Nawet w XXI wieku młodzi ludzie, wychowani w polskim przeświadczeniu niezwykłej roli naszego narodu w historii świata,
nie mogą uwierzyć, że my też nie byliśmy bez winy. Wprawdzie nie staliśmy na wieżach wartowniczych, otaczających obóz,ale również byliśmy więźniami i to nie z rozkazów Polaków miliony Żydów trafiło do kamór gazowych. Nie można jednak zaprzeczyć, że część naszego społeczeństwa wykorzystała trudną sytuacje żydowskich sąsiadów, zarobiła na ich nieszczęściu lub próbowała zdobyć przychylność okupanta współpracując z nim. Wydaje mi się, że powinniśmy o tym zacząć mówić głośno, bo nasza historia będzie prawdziwa tylko wtedy, gdy obok „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” powiemy też o tych,
którym zabrakło człowieczeństwa, którym wojna zagłuszyła sumienie, pozwalając
bez skrupułów wykorzystywać sytuację żydowskich sąsiadów

II Wojna Światowa uderzyła przede wszystkim w europejskich Żydów. Rozbudowana i „naukowo” uzasadniona ideologia rasistowska sprawiła, że tysiące Niemców bez poczucia winy podążyła za Hitlerem dopuszczając się strasznych zbrodni. Ich poczynania nie mogły pozostać obojętne dla Polaków, ponieważ spośród państw europejskich, to właśnie ziemie Rzeczpospolitej zamieszkiwała największa liczba Żydów. Można by powiedzieć,
że okres okupacji był dla naszych przodków pewnym sprawdzianem z wrażliwości czy poczucia jedności z żydowskimi współbraćmi. Jak się później okazało wiele Polaków było gotowych ryzykować własne życie ratując Żydów i tym samym przeciwstawić się nazistowskim przekonaniom, ale byli też tacy, którym zabrakło zwyczajnie odwagi na takie poświęcenie. Tych ostatnich trudno jest osądzać, nie możemy przecież mieć pretensji
o bierność wobec hitlerowskiego terroru, podczas gdy najważniejszym celem było przetrwanie. Zupełnie inaczej jednak należy postrzegać tych Polaków, którzy współpracowali z Niemcami. Choć na tle nazistowskiej eksterminacji, polskie akty przemocy wobec Żydów odgrywały marginalną rolę to nie należy o nich zapominać. Szczególnie teraz, gdy po latach milczenia lub zdawkowych informacji zaczyna docierać do nas prawda o wydarzeniach lat czterdziestych ubiegłego wieku. Nie zawsze jest ona łaskawa dla Polaków, którzy żyli
w przeświadczeniu o zasługach dla żydowskich współbraci. Wystarczy przyjrzeć się sytuacji, jaka miała miejsce po kolejnych publikacjach Jana Tomasza Grossa, który z rozbrajającą szczerością popartą niepodwarzalnymi faktami opowiedział, co się naprawdę działo w czasie
i po wojnie. „Strach” czy „Złote żniwa” bardzo szybko zostały ogłoszone antypolską propagandą, nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. Internauci oburzyli się, że książki powinny być wycofane ze sprzedaży, a sam autor ukarany. I tutaj należy na chwilę zatrzymać się i zastanowić dlaczego jeden z wielu tekstów o tej tematyce wywołał taką falę oburzenia. Dlatego, że mówi o nas prawdę, czy dlatego, że to godzi w wizerunek Polaka – męczennika gotowego na wszelkie cierpienie, broniącego bezintersownie przed nazistowskim terrorem, swoich żydowskich sąsiadów? Sądzę, że oba te warianty są dobrą odpowiedzią. Wojna przyniosła tyle cierpania, że większość społeczeństwa, nie chciała zwracać uwagi
na położenie Żydów. Lata PRL - u podkreślały jedynie niemieckie zbrodnie i winy, uwypuklając ich odpowiedzialność za nie. Dopiero teraz, po transformacji ustrojowej wracamy do wydarzeń powojennych sprytnie tuszowanych i w większości bezkarnych,
aby oddać sprawiedliwość ofiarom. Teraz potrzeba kolejnych kilkudziesięciu lat, aby dzisiejsi ludzie dojrzeli do poznania prawdy, przyjęli ją i przekazali dalej wyciągając pouczające wnioski.

Obecnie możemy obserwować rosnące wśród społeczeństwa zainteresowanie swoją przeszłością zarówno w sferze prywatnej jak, i narodowej. Szukamy swoich przodków, poznajemy historię miejscowości, z których pochodzimy. Publikacje historyczne pojawiają się już nie tylko w domach historyków, ale także amatorów próbujących, dociec swoich korzeni. Niejednokrotnie natrafiamy tam na ślady żydowskiej obecności, kontynuujemy poszukiwania i zawsze docieramy do momentu, w którym próbujemy odpowiedzieć sobie
na pytanie: Jak to się mogło stać, że po milinach Żydów w Polsce pozostały już tylko jednostki?

„Zostań lepiej tam, gdzie jesteś. To nie jest dobry kraj dla Żydów”1

Stosunki polsko – żydowskie nigdy nie były jednoznaczne. Polacy i Żydzi żyli przez wiele lat na tej samej ziemi, ale zarazem obok siebie, w zupełnej obojętności, a nawet wrogości. Żydzi polscy w swojej przygniatającej większości odrzucali tendencje asymilacyjne, zachowując konsekwentnie wierność swojej tradycji, jako wartości nadrzędnej, a niemała grupa ludzi konsekwentnie ortodoksyjnych preferowała wręcz izolację
od nieżydowskiego otoczenia. Również Polacy, mając z Żydami liczne związki, wynikające
z praktycznego życia - nie kwapili się do przełamywania bariery obcości. Każda ze stron miała też skłonność do poczucia wyższości wobec drugiej. 2

W przededniu wojny Żydzi stanowili około 8% ludności i byli drugą pod względem liczebności mniejszością narodową na ziemiach polskich. Jedna trzecia z nich była czynna zawodowo. Trudnili się głównie handlem i rzemiosłem. Opanowali przemysł włokienniczy, skórzany , odzieżowy i spożywczy. Do drobnomieszczaństwa, które stanowiło dwie trzecie ogółu Żydów, należeli głównie sklepikarze, straganiarze, domokrążcy i personel placówek społeczno-kulturalnych. Warto wspomnieć o żydowskiej inteligencji, której odsetek był najwyższy w porównaniu z innymi grupami narodowościowymi na ziemiach polskich.

Wszystkim obywatelom równość wobec prawa gwarantowała konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej uchwalona 17 marca 1921 roku. Dawała ona zarazem możliwość mniejszościom narodowym swobodnego kultu religijnego oraz używania ojczystego języka. Rzeczywistość jednak znacznie odbiegała od teorii a stosunki polsko – żydowskie były niejednolite i bardzo skomplikowane.

W dwudziestoleciu międzywojennym powszechnie uważano, że przyczyną wszelkich niepowodzeń ekonomicznych kraju jest żydowska dominacja nad wszystkimi dochodowymi zajęciami. Ludność polska miała żal, że w swoim kraju musi usługiwać niesympatycznym „żydowskim przybyszom”, którzy bogacili się na wyzysku Polaków. Kobiety były zazdrosne o swe żydowskie sąsiadki, które stanowiły konkurencję. Nawet
po wojnie jedna z nich opisywała je słowami: „Nic nie robiły, aby myślały jak pięknie wyglądać, a Polki musiały pracować”.3 Nastroje antyżydowskie propagowali ze szczególna siłą endecy, którzy dążyli do wprowadzenia numerus clausus (zasada ograniczania liczby studentów uniwersytetów, motywowana przyczynami politycznymi) i numerus nullus (zakaz dostępu kandydatów narodowości żydowskiej na studia wyższe) oraz gett ławkowych, które to nakazywały Żydom, studiującym na polskich uczelniach zajmować odgórnie określone miejsca na salach wykładowych.

Choć z czasem zaczęły powstawać organizacje broniące konstytucyjnych praw polskich Żydów, to jednak głosy antysemickie nasilały się. Większość rasistów uważała, że najlepszym wyjściem byłaby emigracja całego żydowskiego społeczeństwa, niejednokrotnie połączona z przejęciem majątków. Jednakże Żydzi dobrowolnie nie chcieli opuszczać dobrze prosperujących warsztatów oraz miejsc zamieszkania przekazywanych niekiedy z pokolenia na pokolenie. Dodatkowo do Polski docierały echa niemieckich działań skierowanych przeciwko ludności żydowskiej, co niewątpliwie wpływało na poczynania Polaków w kraju. W latach 1935 – 1937 nastąpiła eskalacja wrogości, uwidaczniająca się między innymi w hasłach Stronnictwa Narodowego: „Chłopi i robotnicy do handlu – Żydzi do Palestyny i na Madagaskar”, „Grosz obcemu – krzywda narodu”, „Oczyszczamy Polskę
z Żydów”4 oraz w licznych piosenkach śpiewanych przez ludność polską:

Ach, Polsko kochana,

masz ludu miliony,

jeszcze Żydami

kraj twój zapełniony.

Powstań, orle biały,

bij Żydów szponami,

żeby nie były

naszymi panami5

Nie trudno jest zauważyć, że miały one negatywną wymowę, a zarazem rolę. Wyobraźmy sobie małe dziecko dorastające w duchu zaprezentowanej wyżej nienawiści.
Czy będzie ono zdolne kilka lat później ryzykować własne życie, ratując drugiego człowieka? Czy będzie miało w sobie tyle empatii by pomóc?

Jeszcze przed wojną Polska stała się terenem ideologicznych potyczek, które
z czasem przekształciły się w fizyczne walki polsko – żydowskie. Liczne pogromy
i wszechobecne manifestacje antyżydowskie sprawiły, że społeczność żydowska zaczęła się czuć coraz mniej pewnie. Na domiar złego duchowieństwo, które jako jedyne mogło wpłynąć na nieetyczne postępownie Polaków, popierało obóz radykalno–narodowy. Choć pod koniec dwudzistolecia międzywojennego „kościelny” antysemityzm zmalał, to na uzdrowienie wzajemnych relacji było już za późno. Co prawda atak niemiecki na Polskę we wrześniu 1939 roku na chwile zjednoczył w walce obie narodowości, ale tak naprawdę stał się punktem zapalnym w rozognionym już społecznym konflikcie.Można stwierdzić, że czasem Polacy fakt okupacji przez Hitlera potraktowali jako pozwolenie na grabież, mordowanie Żydów
i donoszenie na nich nazistowskim funkcjonariuszom.

Po pierwszym chaosie kwestia polsko – żydowska wyraźnie zaczęła się rozgrywać dwubiegunowo. Wszyscy w Polsce wiedzieli, jaki stosunek ma Hitler do Żydów. Choć trudno było uwierzyć w pogłoski o licznych, bestialskich mordach na nich, to bez wątpienia zdawano sobie sprawę, że sytuacja Żydów stała się dramatyczna. Wśród niektórych kręgów zaczęto podejmować działania, mające na celu ratowanie przed zagłada swoich współbraci. Do działań czynnie włączył się Kościół, który od samego początku wojny zaczął wydawać fałszywe metryki chrztu. W zakonach schronienie znajdywały setki żydowskich dzieci. Szczególnymi bohaterami są oczywiście „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata,” którzy w swoich majątkach, domach przechowywali Żydów. Wszystkie działania
nie ochroniły jednak tych milionów, którzy za swoje pochodzenie zapłacili życiem.

Trudno jest współczesnym ludziom, żyjącym w „normalnych” czasach, ocaniać wybory i postępowanie tych, którzy żyli w wojennej rzeczywistości. Jednak na usta ciśnie się przede wszystkim pytanie, czy to możliwe, że ówczesne wydarzenia mogły odrzeć ludzi z wszelkiej godności, dobroci i człowieczeństwa? Dla mnie, jako osoby młodej, ciężko jest znaleźć odpowiednią odpowiedź. Być może logiczne wytłumaczenie po prostu
nie istnieje.

Polska kontra reszta świata

Obserwując fora internetowe, doszłam do wniosku, że tak zwani Polacy - patrioci posiadają podświadomy, zakrawający na społeczną chorobę uraz w stosunku
do Niemców i Żydów. Niemal w każdą wirtualną dyskusję włączają się obrońcy czci i wiary naszego narodu. Kult naszej martyrologicznej historii obecny jest wszędzie, przy czym najchętniej udzielający się w dyskusjach zatrzymali swoją historyczną świadomość, gdzieś
na średniowiecznym Grunwaldzie

Choć nasze społeczeństwo często nazywa siebie postępowym, to ciężko jest
to dojrzeć w momencie, gdy brak argumentów przysłaniają, trudne do przytoczenia wyzwiska, zawierające słowo „Żyd” lub „Niemiec”. Relacje, z tymi narodami komplikuje też nadzwyczajna polska duma, którą można urazić szczególnie, słysząc krytykę. Ponadto łączy nas temat II wojny światowej, który choć jest dla nas delikatną kwestią, to nadal bardzo często poruszaną. Nie pomaga nam fakt pewnej tendencyjności wśród współczesnego niemieckiego społeczeństwa, próbującego czyny swoich przodków zepchnąć na drugi plan uwypuklając krzywdy, jakich oni sami doznali w wyniku wojny lub wytykając hańbiące czyny innych narodów. Nie wysuwam swojego stwierdzenia bezpodstawnie. Kilka lat temu, mając okazję przebywania z niemieckimi rówieśnikami spotkałam się z dosyć wymownym poglądem na temat udziału Polaków w eksterminacji Żydów. I choć dziś mogę powiedzieć,
że nie wszystko, co usłyszałam pokrywa się z prawdą, to wtedy coś, co odebrałam jako atak na moją polskość i sprawiedliwość dziś jest tematem tej pracy. Dopiero teraz, pisząc
o postawach Polaków podczas II wojny światowej uświadomiłam sobie, że nasi niemieccy rówieśnicy, niestety naciągając na swoją korzyść prawdę, chcieli uświadomić mi, że Polacy nie są bez winy. Co prawda wiedziałam coś niecoś, ale zawsze to przysłaniała chwała tych, którzy potrafili ryzykować własne życie. Żaden z podręczników do historii, z których korzystałam na lekcjach nie posiadał nawet wzmianki o mordzie w Jedwabnem. Wszystko,
co wiem zostało zaczerpnięte z literatury, którą sama znalazłam w bibliotece czy Internecie, ale trzeba przyznać, że nie wszyscy mają naturę badacza. Wiedza historyczna zdobyta
w szkole jest niejednokrotnie jedyną, jaką posiadają jej absolwenci. Dlatego trudno jest wprowadzać fakty niewygodne dla naszego narodu, który posiada wyłącznie przeświadczenie o jego nieskazitelności, i nadal żyje popularnym hasłem „co złego to nie my”. Ktoś może
mi zarzucić zbyt duże uogólnienia. Zgadzam się z tym, ale powiedzmy sobie szczerze, czym żyje dzisiejszy świat jak nie ogólnikami, półsłówkami. Ktoś jest albo dobry, albo zły. Podciągając pod kontekst wojenny widzimy to na zasadzie: Niemiec – zły, Polak – jak zwykle dobry, a gdzieś pośród znajdują się Żydzi, którzy często ani przez jednych, ani przez drugich nie byli akceptowani. Warto się zastanowić, czy tak powinno być, bo jeśli ktoś się
z tym zgadza, to po przeczytaniu niniejszej pracy proporcje mogą nam się całkowicie odwrócić, a nie o to mi chodzi. Od samego początku moim założeniem było pokazanie własnego zdania na tle tych wydarzeń ubiegłego wieku, które nadal budzą emocje. Nie jest to zadanie proste ze względu na konieczność patrzenia z wielu perspektyw na omawiany temat. Dla mnie natomiast podwójnie trudne, bo muszę się zmierzyć sama ze swoją polskością.

Po raz pierwszy z mocną oceną stosunków polsko – żydowskich natknęłam się w książce Jana Tomasza Grossa „Strach”, która tak jak poprzedni tytuł tego samego autora, wywołała falę oburzenia. Czytelnicy podzielili się na dwa obozy. Jedni ją otwarcie krytykowali przyczepiając Grossowi łatkę antypolskiego demagoga, sprytnie dopasowującego do swojej wcześniej określonej ideologii fakty. Drudzy okrzyknęli go cudotwórcą historycznej literatury uwalniającej Polskę spod jarzma czysto katolickiego kłamstwa.
Nie jest łatwo dopasować się do którejś z tych grup, bo według mnie żadna z nich tak naprawdę nie spojrzała z boku na to, co próbował nam przekazać autor „Strachu”. Nazywamy go pseudohistorykiem, którego treści szersza masa Polaków nie jest w stanie pojąć
bez gruntownej wiedzy. Proszę bardzo, właśnie znaleźliśmy się w punkcie wyjścia, w którym traktujemy samych siebie jako niezdolne do rozumowania istoty. Tej książki nie trzeba chwalić, ani krytykować. Ją trzeba przyjąć z całym zapleczem prawdy i zastanowić się, co to dla nas znaczy.

Naprzeciw

W wyniku wojny zginęło około trzy miliony polskich Żydów, a na naszych okupowanych przez hitlerowców ziemiach, zamordowano około 90% z nich. Już od września 1939 roku żołnierze niemieccy ze szczególnym okrucieństwem prześladowali polskich obywateli żydowskiego pochodzenia. Zaczęło się od „zwykłych” aktów przemocy rabunków, ale już od stycznia 1940 roku zaczął się proces wywłaszczania Żydów, znany jako „komisarszczyzna”. Latem 1941 roku we wschodniej części Polski, do której wkroczyli
po rozpoczętej wojnie z ZSRR, zaczęły się masowe mordy na żydowskim społeczeństwie.
Od października tego samego roku nie wolno już im było pod karą śmierci opuszczać gett
bez opaski i specjalnego pozwolenia. 6 Gross pisze, że „w praktyce Żydzi od razu zostali pozbawieni jakichkolwiek praw, co w pierwszym okresie okupacji manifestowało się nasileniem grabieży ich własności i wykorzystaniem siły roboczej do niewolniczej pracy,
a skończyło zupełnym unicestwieniem. Ten proces, trwający niekiedy etapami trzy i pół roku, a niekiedy tylko kilka dni, przebiegł zupełnie otwarcie, pośród całej reszty polskiego społeczeństwa, które - należy to stwierdzić ze smutkiem – na różne sposoby włączyło się
w eksploatację swych współobywateli Żydów.7”. Nie oznacza to jednak, że Polacy po zajęciu kraju przez okupanta byli pozostawieni w całkowitym spokoju i bezpieczni od wszelkiego wojennego zamętu, ale polityka hitlerowska i działania wojenne w stosunku do Polaków
nie zawsze i wszędzie były jednakowe. Natomiast, jeśli chodzi o Żydów, cel Hitlera był jasny – ostateczna eksterminacja. Niestety część Polaków była skłonna temu przyklasnąć świadczą o tym meldunki przesyłane przez Armię Krajową do Londynu, w których znajdują się informacje, „że przygniatająca większość kraju jest nastawiona antysemicko”8. Można
to tłumaczyć prostotą myślenia mieszkańców wschodnich wsi, w których najczęściej odbywały się antyżydowskie pogromy. Dla chłopów bez wykształcenia logiczne mogło się wydawać rozumowanie, że Hitler „przyszedł” do Polski po znienawidzonych Żydów – komunistów (według większości niższych warstw jedno wynika z drugiego), z którymi mówiąc kolokwialnie zrobi porządek i sobie pójdzie, więc dlaczego mu nie pomóc skoro oni zabierają naszą ziemie, nasze pieniądze i tak dalej? To oczywiście jest jedno z możliwych wyjaśnień w próbie dotarcia do powodów nienawiści i antysemityzmu polskiego społeczeństwa. Takie postawy były wygodne dla okupanta, ponieważ ułatwiały skuteczne zastraszanie i dalsze podziały wśród społeczeństwa, które z kolei nie pozwalały na ruch oporu lub utrudniały jego działalność. W tej sytuacji niemieckie oddziały bez przeszkód dokonywały masowych rozstrzeliwań Żydów, na które reakcje Polaków były różne – zastraszenie, czasem płacz, ale był i młody grandziarz, który podśpiewywał: Hojdy Dydy, wyzdychały wszystkie Żydy. Kilka dni po niedzieli Zagłady rozpoczęły się licytacje mienia pożydowskiego. Od domu do domu chodziła komisja licytacyjna ze stołem, ustawionym
na ulicy przed drzwiami, na którym licytowano dosłownie wszystko. Do opuszczonych przez Żydów lokali stopniowo zaczęli wprowadzać się nowi lokatorzy…”
9 Takie zachowania były wręcz szablonowe i powtarzały się w większości miejscowości, w których odbywały się egzekucje. Czasem Polacy oprócz przyglądania się brali również udział w „zabawie”. Opisuje to w swoim dzienniku Zygmunt Klukowski :

(23 X) „w Szczebrzeszynie działało gestapo przy pomocy miejscowych żandarmów, granatowych policjantów i przy czynnym udziale niektórych obywateli miasta. Popisywał się też młody policjant z Sułowa, Matysiak. Woźny Skórzak, nie mając karabinu ani rewolweru, siekierą rąbał głowy wyciąganych z kryjówek Żydów. Inni cywile z amatorstwa też gorliwie pomagali, wyszukiwali Żydów, pędzili ich do magistratu lub na posterunek. bili, kopali itp.

(26 XI) „ Chłopi w obawie przed represjami wyłapują Żydów po wsiach i przywożą
do miasta albo nieraz wprost na miejscu zabijają. W ogóle w stosunku do Żydów zapanowało jakieś dziwne zezwierzęcenie. Jakaś psychoza ogarnęła większość ludzi, którzy za przykładem Niemców często nie widzą w Żydzie człowieka, lecz uważają go za jakieś szkodliwe zwierzę, które należy tępić wszelkimi sposobami, podobnie jak wściekłe psy, szczury itd.”
10

Pomimo licznych faktów ujawnionych tuż po wojnie przez świadków i ofiary, niewielu z uczestników bestialskich mordów dosięgną wymiar sprawiedliwości. Wiele pogromów miało swój finał w sprawach sądowych na podstawie dekretu z 31 sierpnia 1944 roku, tak zwanych sierpniówek, które decydowały o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego. Z perspektywy czasu i nowo ujawnianych faktów trudno jest jednak powiedzieć, że były one zgodne z prawem W czasie śledztw zeznania były niejednokrotnie fałszowane, a z całego tłumu odpowiedzialnego za zbrodnię nierzadko sądzonych było tylko kilkoro przypadkowych uczestników. Miała na to wpływ bez wątpienia dziwna solidarność pomiędzy Polakami, która nie pozwalała wyjawiać wszystkich faktów.
Ci, którzy się odważyli powiedzieć prawdę nierzadko skazywali się na potępienie w polskim społeczeństwie. Myślenie, że wszystkie czyny były w porządku przetrwało w świadomości jeszcze żyjących świadków, czy uczestników mordów. Dziś możemy się tylko zastanawiać, czy traktowanie tych zbrodni, jako reakcji na obecność ówczesnej sytuacji było cichym usprawiedliwieniem i zagłuszaniem własnego sumienia, czy też kontynuacją przekonań
z ubiegłego wieku. Dla nas wygodnie byłoby zaprzeczać tym wszystkim doniesieniom niż się z nich tłumaczyć. Na szczęście zwolennikom tego postępowania naprzeciw wychodzą osoby zdeterminowane do poznania prawdy bez względu na to jakie niesie ona skutki. Nie bez przeszkód ustalają ciąg wydarzeń wydobywając z przeszłości elementy niezwykłej układanki, które nie miały okazji ujrzeć światła dziennego.

Pomimo upływającego czasu nadal dużo łatwiej dotrzeć jest do świadków wojennych zbrodni, aniżeli ustalić ich przyczyny. Możemy tworzyć odważne tezy, prowadzić polemiki na ten temat, jednak nigdy nie odkryjemy całego sedna sprawy. Przytłaczająca większość nadal żyjący uczestników pogromów na żydowskich sąsiadach twierdzi, że Polacy wykonywali rozkazy Niemców, jeszcze inni, że pogromy były dobrze skonstruowanym kłamstwem. Dotyczy to także wydarzeń w Jedwabnym, które mimo, że są dość dobrze znane ciągle wywołują spory czy też budzą kontrowersje. Punktem wyjścia dla dyskusji było wydanie „Sąsiadów” Jana Tomasza Grossa. Książka ta wywołała u czytelników wychowanym na opowieściach „jak to bohatersko Polacy ratowali Żydów”, skrajne emocje. Fora internetowe zawrzały od debat, choć mało kto zaprzeczał samemu faktowi mordu
na żydowskich mieszkańcach Jedwabnego.

Według dokumentów NKWD w latach 40.XX wieku Jedwabne zamieszkiwało około 600 Żydów, co kłóci się z oszacowaną tuż po wojnie, wyrytą na pomniku upamiętniającym i powtórzoną później w „Sąsiadach”, liczbą ofiar pogromu z 10 lipca 1941 roku. Był to jeden z zarzutów na wiarygodność treści podanych przez Grossa. Ponadto
w śledztwie prowadzonym w latach 2000 – 2004 przez Instytut Pamięci Narodowej,
na podstawie ekshumacji zwłok oceniono liczbę ofiar na nie mniej niż 340 osób. Nie mniej, czyli ofiar mogło być w rzeczywistości więcej. Sporny jest również fakt, czy Polacy z własnej nieprzymuszonej woli dokonali zamachu na Żydów, czy były to, jak stwierdził IPN, działania z niemieckiej inspiracji, w której Polacy odegrali rolę wykonawców planu. Jest to bardzo możliwa hipoteza, ponieważ naziści od samego początku wojny prowadzili antyżydowską agitację, wykorzystując rasistowskie uprzedzenia Polaków. Oskarżając Żydów o spiski
z radzieckimi władzami mogli rozbudzić i powiększyć skalę istniejącego już antysemityzmu, celowo doprowadzając do stopniowego, wewnętrznego niszczenia polsko – żydowskiego społeczeństwa

Śledztwo IPN było drugim w sprawie Jedwabnego. Po raz pierwszy sprawa mordu trafiła na wokandę polskich sądów w latach 1949 – 1950. Skazano wtedy jednego mieszkańca na karę śmierci zamienioną w drodze łaski na pozbawienie wolności,
za bezpośredni udział w mordowaniu. Dziewięciu innych ludzi skazano na kary więzienia
za pomoc w zabójstwie, a kolejnych dwunastu oskarżonych uniewinniono od zarzucanych
im czynów.

Według Grossa prowodyrami zajścia była grupa czterech byłych członków NKWD, liczących na wymazanie swojej przeszłości wobec nowego okupanta. Podał tożsamość dwóch z nich, o których jest mowa również książce Anny Bikont „My
z Jedwabnego”. Byli to Jerzy Laudański i Karol Bardoń – późniejsi członkowie niemieckiej żandarmerii. Głównym powodem wznowienia śledztwa była nierzetelność poprzedniego,
w którym niedokładnie sprawdzono wszystkie pojawiające się w materiale dowodowym informacje. Ponadto nie ustalono przebiegu zdarzeń, liczby ofiar oraz stopnia zaangażowanie Polaków w pogromie i rabowaniu mienia pomordowanych. Postępowanie zakończono decyzją z dnia 30 czerwca 2003 roku, po przesłuchaniu ponad setki żyjących świadków
z powodu niewykrycia sprawców czynu”, którzy brali udział „w dokonaniu masowego zabójstwa nie mniej niż 340 obywateli polskich narodowości żydowskiej, których
po uprzednim zgromadzeniu na rynku miejskim, dozorowaniu, doprowadzono następnie
w okolice wiejskiej stodoły, gdzie grupę co najmniej 40 osób zabito w nieustalony sposób,
a grupę co najmniej 300 osób płci obojga w różnym wieku, po zamknięciu we wnętrzu wzmiankowanej stodoły, spalono żywcem, przy czym dokonano uprzednio także pojedynczych zabójstw w bliżej nieustalonych okolicznościach, a sprawcy dokonali czynu, idąc na rękę władzy państwa niemieckiego”
11

Zbrodni o podobnym charakterze dokonano także w nieodległym
od Jedwabnego Radziłowie. Jak już wcześniej wspomniałam trudno jest ustalić motywację takiego działania, ale za to wiadomo, że całe „pożydowskie” mienie trafiło w ręce osób prywatnych. Mieszkania, ubrania, biżuteria, słowem wszystko, co cenne niegdyś należące
do Żydów, zamordowanych przez Niemców czy też Polaków trafiało najczęściej do polskiej ludności. To ostatnie wydaje się paradoksalnie najbardziej przykre, ponieważ Żydzi powracający do swoich dawnych gospodarstw, umęczeni losami wojny, najzwyczajniej
w świecie nie mieli już tam czego szukać. Trudno było im nawet odzyskać te majątki,
które zostały oddane pod opiekę polskim sąsiadom. Ludzie niejednokrotnie wyrażali złość
z powodu powrotu właścicieli mienia, które zdążyli sobie przywłaszczyć w nadziei, że ich prawowity posiadacz już nigdy o nie się nie upomni.12 W efekcie tego nieliczni ocaleni
z Zagłady musieli walczyć na drodze sądowej o zwrot utraconych dóbr materialnych
ku niezadowoleniu Polaków, podanych, jako sprawcy przestępstwa, którzy uważali za wysoce niesprawiedliwe, że akurat „ich Żyd” wrócił. Dodatkowo w ślad za osobami prywatnymi poszła lokalna administracja, która wszelkie dobra żydowskich gmin, stowarzyszeń
czy fundacji uznała za opuszczone i w ramach obowiązującego prawa przejęła na własność państwa. Problemu związanego z przejęciem własności żydowskich nie mieli tylko ich prawowici właściciele, ale także Polacy, którzy wręcz walczyli o te dobra. Wzajemne oskarżenia, kto i jak bardziej się na tym wzbogacił były głównymi powodami konfliktów jeszcze podczas wojny. Sam fakt szybkiego polepszenia bytu mógł być powodem denuncjacji na niemieckiej policji, ponieważ powszechnie uważano, że ci, którzy ukrywali Żydów zdobywali na tym ogromny majątek. Z tego wynika, że niechęć do lokalnych mieszkańców żydowskiego pochodzenia mogła wynikać również ze stereotypowego myślenia. Bogactwa przez nich posiadane budziły zazdrość tym większą, im większy posłuch znalazły hasła zarzucające Żydom bogacenie na „krzywdzie Polaków”. Nic więc dziwnego, że prości ludzie przyzwyczajeni do wrogości wobec obywateli żydowskiego pochodzenia, kontynuowali ją również po wojnie, co może ilustrować sytuacja w Międzyrzecu z 1945 roku, gdzie „by nie zaostrzać stosunków, komitet miejscowy wstrzymał Żydów od upominania się o swoje rzeczy zrabowane im przez część ludności chrześcijańskiej […]. Z początku burmistrz
m. Międzyrzecza nieprzychylnie odnosił się do ludności żydowskiej. Nie dopuścił, by Żyd lekarz urządził się w mieście. Milicja tolerowała dewastacje domów żydowskich. Na skutek interwencji przyjechał delegat Bezpieczeństwa i pogodził Żydów z Polakami
13

Choć takich sytuacji jak ta opisana powyżej mogło być dużo, to stanowiły one tylko kroplę w morzu powojennego antysemityzmu. Początkowo miał on miejsce głównie wśród społeczności, która co dzień miała do czynienia z ocalałymi z Holokausty Żydami.
Z biegiem czasu coraz wyraźniej nastroje antyżydowskie można było dostrzec wśród komunistycznej władzy. Już w 1946 roku wykorzystała ona kielecki napad Polaków
na ludność żydowską do celów propagandowych obarczając za nie winą antykomunistyczne podziemie. Choć antysemickie zachowania zostały potępione, to nie wykonano żadnych działań mających na celu przeciwdziałanie podobnym zdarzeniom w przyszłości.

W kolejnych latach władze potęgowała nienajlepsze już stosunki polsko - żydowskie. Kiedy po wybuchu w 1967 roku tak zwanej „wojny sześciodniowej” władze polskie w ślad za ZSRR potępiły izraelskie działania określane, jako imperialistyczne, nastroje wrogie Żydom dosięgnęły struktur PZPR, wojska, milicji oraz innych instytucji państwowych. Ludzi pochodzenia żydowskiego lub tych, którzy głośno wypowiadali się
o swoich prożydowskich sympatiach zwalniano z pracy. W żydowskim pochodzeniu komuniści upatrywali źródło sprzeciwów wobec władzy. Także przy okazji wystąpień studenckich z marca 1968 roku, ówczesny I sekretarz KC PZPR, Władysław Gomułka
nie omieszkał podkreślić znaczącej roli studentów żydowskiego pochodzenia, uznanych
za inicjatorów rozruchów. Po „wydarzeniach marcowych” z PZPR wyrzucono kolejnych kilka tysięcy członków u których upatrywano żydowskie pochodzenie, poczyniono także zwolnienia w aparacie bezpieczeństwa i w MO. Stosunek polskich władz komunistycznych sprawił, że Żydzi nie chcieli lub nie mogli dłużej mieszkać na terenie naszego kraju, dlatego zaczęli emigrowac do Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych lub Izraela.

Źródła antysemityzmu oraz rola jaką odegrał w polsko – żydowskich relacjach to obszerny temat, w którym nie powinniśmy używać ogólników. Mówiąc o nim jako
o jedynej przyczynie „zniknięcia” Żydów z powojennej Polski, to zbyt duże naciągnięcie. Zrzucanie winy, za ich emigrację, na najniższe klasy jest niesprawiedliwym posunięciem. Trzeba pamiętać, że każde państwo, a więc i społeczeństwo, które je tworzy składa się
z oddziałujących na siebie elementów. W całokształcie stosunków polsko – żydowskich
w poszczególnych okresach historycznych zawodził któryś z nich. O ile w czasie wojny tylko społeczeństwo mogło uratować od zagłady chociażby garstkę Żydów, o tyle po niej, władze komunistyczne, zamiast pomóc w powrocie do normalnego życia, wolały wykorzystać „niedobitków” do swoich politycznych zagrywek. Oczywiście nie należy zapominać
o negatywnych nastrojach wśród Polaków, które doprowadziły między innymi do pogromu kieleckiego, ale stawianie naszych przodków niemalże na równi z hitlerowcami jest dużym nadużyciem. Czasem nie potrafiliśmy się zachować szlachetnie, popełnialiśmy błędy. Nie możemy pomijać niewygodnych dla nas kwestii w stosunkach polsko – żydowskich, traktując chociażby książki Grossa jako demagogię. Choć z samym autorem „Strachu”,
na który wiele razy powoływałam się w tej pracy, w wielu kwestiach nie zgadzam się, to nie traktuję go jako kłamcę. Można mu zarzucić, że jego poglądy, pomimo całego zaplecza faktów, idą zbyt daleko, ale nie należy mieć pretensji o opisanie niechęci Polaków
do Żydów, która istaniała kiedyś i niestety nie jest nam obca dzisiaj.

Polscy Sprawiedliwi

Od 1963 roku tych, którzy pomagali przetrwać Żydom wojnę określa się mianem „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”. Wtedy to pojawiła się idea uhonorowywania tym tytułem osób, czynnie sprzeciwiających się hitlerowskim planom eksterminacji Żydów, ratując, chociaż jednego obywatela tej narodowości. Odznaczenie dostało 626614 Polaków, którzy narażając siebie i swoje rodziny chroniło żydowskich współbraci. Jest to wyraz nadzwyczajnego heroizmu, którym musieli wykazać się ludzie, wnosząc cichy sprzeciw hitlerowskim władzom. Polscy Sprawiedliwi bezwątpienia wyróżniają się na tle osób innych narodowości. Należy pamiętać, że tylko u nas za ratowanie Żydów groziła śmierć. Niejednokrotnie hitlerowcy palili żywcem całe rodziny,15 a nawet wioski, podczas gdy w Europie Zachodniej groziły za to znacznie mniejsze sankcje.
To sprawia, że postacie takie jak Irena Sendler czy Franciszka Hamalajowa16 traktujemy
z podziwem i dumą stawiając je naprzeciw oczerniającym nas publikacjom Jana Tomasza Grossa.

Cały świat wie, czym przyczynili się dla ludzkości „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”. To, że większość istniejących filmów o polskich bohaterach była reżyserowana przez Amerykanów, świadczy, o tym, że nie tylko Polacy mają potrzebę mówienia o ludzkiej stronie wojny. Niestety, podczas gdy Niemcy zostali już dawno „usprawiedliwieni” za swoje czyny, my dalej jesteśmy pozostawieni w historii obozów, wspomnień i ciągłego poczucia, że za mało gotowi byliśmy dać z siebie. Choć minęło tylko lat, to ciągle możemy usłyszeć o „polskich obozach koncentracyjnych”, czy udziale Niemców w Holokauście i wydawać by się mogło, że tylko my przywiązujemy do tych „szczegółów” dużą wagę. Nie tak dawno pod artykułem o Holokauście internauta zastanawiał się czy Polacy powinni przepraszać Żydów za czyny wymierzone przeciwko nim. Pytanie jest bez wątpienia trudne, odpowiedź jednak jeszcze bardziej, bo o ile Polacy rzeczywiście uratowali tysiące Żydów, to bezspornie istniały zdarzenia, w których przyczynili się do ich śmierci. Z drugiej jednak strony współcześnie nie możemy odpowiadać za czyny naszych przodków. Co prawda podczas ostatnich obchodów Dnia Pamięci o Holokauście, premier Norwegii
Jens Stoltenberg, przemawiając w Oslo przeprosił Żydów za „rolę, którą odegrali Norwegowie w deportacji Żydów do niemieckich obozów koncentracyjnych”17, ale według mnie lepszy od słów byłby czyn zaprzestania stosowania słowa „Żyd”, jako obraźliwego
czy negowania obecności mordów na ziemiach polskich. Musimy wreszcie dać błyszczeć chwałą tym, którzy ratowali nie bacząc na żadne konsekwencje ze strony nazistowskiego terroru.

2012

Każda wojna to czas, który przynosi jej ofiarom niedające spokoju wspomnienia, a następnym pokoleniom wiele powodów do zastanowienia. To właśnie ona poddaje człowieka największej próbie. Uczy przetrwania, akceptacji i odporności
na cierpienie. Potrzeba cierpliwości i długich lat, aby otrząsnąć się z pod jej wpływy. Wrzesień 1939 roku nadal trwa w nas, jako szczególny moment w historii, gdy wykazaliśmy się bohaterskością i doznaliśmy wielkiego cierpienia – większego nawet niż sami Żydzi. Polacy kochają takie typowe dla naszego narodu mity, stawiające nas na piedestale chwały
i wielkości. Czekamy ciągle na oklaski za wolę walki, a najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to MY czekamy – osoby, które o tym słyszą tylko i wyłącznie z opowieści. Podczas naszego oczekiwania świat poszedł o krok dalej. Żyje już inną rzeczywistością opartą tylko
na próbie dokumentowania tego, co ważne i bezinteresownej pamięci. Przegapiliśmy moment, w którym trzeba było porzucić narodowościowe niesnaski i zacząć przeżywać
w spokoju wojenne historie, bez nienawiści i przerzucania winy przez barykadę wspólnych oskarżeń. Jako naród nie posiadamy dystansu do własnej historii. Wciąż jesteśmy zdolni przeczyć potwierdzonym faktom, a burzyć się na „ataki” prawdy. Nie przyjmujemy
do wiadomości, że jak wszystko, posiadamy zarówno dobre jak i złe strony, a nasza karta nie posiada tylko chwalebnych elementów. Potrafimy krytykować innych nie akceptując
przy tym swoich błędów. Taki jest ogólny obraz dzisiejszego społeczeństwa polskiego wyłaniający się z internetu. Nie można go traktować osobiście, ale jako przestrogę przed opisanym wcześniej zachowaniem. Chcemy szacunku ze strony innych narodowości, podczas gdy my sami nie szanujemy swojej. W przytłaczającej większości Polacy szukają tylko „dobrej” prawdy niekalającej martyrologicznego wizerunku Polski na przestrzeni wieków. Pośród tego całego chaosu znajdują się oczywiście osoby myślące poprzez wszystkie perspektywy wojennego dnia codziennego, szybko jednak otrzymują lekcję przykładnego patriotyzmu na miarę XXI wieku, z całym wachlarzem obelg skierowanych przeciwko Niemcom, tudzież Żydom, tak na wszelki wypadek, by nikt nie miał wątpliwości, co do naszego ogromnego poświęcenia.

Z niniejszej pracy, bez wątpienia, wyłania się negatywny obraz Polaków. Często podkreślałam, że nie jest on jedynym, ale za to najczęściej pomijanym w całej tej historii. Uważam, że bardzo niesłusznie nie mówi się o nim na równi z tą dobrą częścią opowieści. Nie ma powodów, by chronić Polaków przed prawdą karmiąc nas jedynie szczęściem, jakie niosło pomaganie Żydom. Wystarczające dużo czasu minęło na ciszy otaczającej pogromy dokonane przez polskie społeczeństwo. Nie ma tu znaczenia, czy były one wykonywane z inicjatywy Niemców, czy samych Polaków. Istotne jest to, że miały one miejsce a my nie mamy prawa tego ukrywać tylko ze względu na nasz wrodzony honor.
Nie mogąc cofnąć czasu powinniśmy chociaż mieć odwagę oddać hołd tym wszystkim, którzy nie doczekali się życzliwości od naszych przodków i nie szukać kłamstw tam,
gdzie ich nie ma. Nie jest to, bowiem, godne Polaka. Nie jest to godne przede wszystkim człowieka.


  1. A. Bikont, My z Jedwabnego, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2004, s. 31.

  2. Kanadyjska Fundacja Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego, http://polish-jewish-heritage.org, Polacy - Żydzi - wojna – okupacja, inf. z dnia 8 stycznia 2012.

  3. Shoah”, reż. Claude Lanzmann, Francja 1985.

  4. A. Bikont, dz.cyt., s. 30.

  5. Tamże.

  6. J. T. Gross, „Strach”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008, str.21.

  7. Tamże.

  8. Tamże.

  9. W. Skrodzki, Żydzi z Wodzisławia, „Tygodnik Powszechny”, 24 lipca 2006, nr.30.

  10. Z. Klukowski, ''Dziennik z lat okupacji Zamojszczyzny 1939 - 1944'', Lubelska Spółdzielnia Wydawnicza, Lublin 1959.

  11. Instytut Pamięci Narodowej, http://www.ipn.gov.pl, Tekst postanowienia o umorzeniu śledztwa w sprawie zabójstwa obywateli polskich narodowości żydowskiej w Jedwabnem w dniu 10 lipca 1941 r., inf. z dnia
    15 stycznia 2012.

  12. Te obawy do dziś funkcjonują w polskim społeczeństwie. zob. A. Tuszyńska, "Rodzinna historia lęku", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005.

  13. ŻIH, CKŻP, Wydział Organizacyjny, 15 kwietnia 1945.

  14. Stan na dzień 1 stycznia 2011

  15. zob. “Historia Kowalskich”, reż. M. Pawlicki, A. Gołębiewski, Polska 2009.

  16. zob. “No.4 Street of our Lady” reż. J. Maltz, R. Scherman, USA 2009.

  17. Bibuła pismo niezależne, http://www.bibula.com, Obama zapowiada nasilenie walki z “negacjonizmem” holocaustu, inf. z dnia 18 stycznia 2012.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sąsiedzi o przedwojennych relacjach polsko żydowskich na terenie Krakowa Stanisław Dziwisz
jezyk polski, Obraz Żyda i motywy żydowskie w literaturze, Żydzi i stosunki polsko - żydowskie od oś
Polsko żydowski świat niepr
Austria i relacje polsko austriackie w XX i XXI wieku Polityka kultura gospodarka
Duda Henryk Kotlica, kocica czy kocudza Przyczynek do badań polsko żydowskich kontaktów językowych
Sławomir Żurek, Na granicy swiatow W kręgu pisarzy polsko żydowskich XX w [nadbitka z Obyczaje 2002
SERNIK POLSKO ŻYDOWSKI
16 Postulatów pojednania Polsko żydowskiego
Henryk Gmiterek PROBLEMY CZASÓW WCZESNONOWOŻYTNYCH W POLSKICH BADANIACH NAD DZIEJAMI CZECH I RELACJI
16 Postulatów pojednania polsko żydowskiego Żydzi Polska
Leszek Bubel POLSKO ŻYDOWSKA WOJNA O KRZYŻE i nie tylko
Szpakowski Stereotypy, a polityka zagraniczna na przykładzie relacji polskoukraińskich
Piotr Gulbicki Mosty polsko żydowskie
Oktawian Jeleński – Polak w carskim mundurze O Rosjanach i relacjach polsko rosyjskich w XIX wieku W
Nowak J R Rozbić fałszywe mity o historii stosunków polsko żydowskicj
literatura polsko żydowska

więcej podobnych podstron