Od września nauczyciele i uczniowie klas pierwszych szkół podstawowych pracują z nowym, ministerialnym podręcznikiem. Zdania na jego temat wśród pedagogów są podzielone. Jedni mówią o wielu zaletach "Naszego Elementarza", inni zauważają dużo wad i niedoskonałości.
Czy rząd powiniein zajmować się układaniem i drukowaniem podręczników szkolnych?
dlaczego nie, jeśli dzięki temu jest taniej i lepiej, to nie widzę przeciwwskazań
37%
raczej nie - myślę, że od tego są wydawnictwa
12%
zdecydowanie nie - przede wszystkim powinien dać szkole dowolność w wyborze podręcznika
51%
zakończona
łącznie głosów: 266
Większość trójmiejskich szkół podstawowych zdecydowała się na korzystanie z darmowego, ministerialnego podręcznika. W Trójmieście nie zamówiło go jedynie 28 ze 138 placówek, w tym głównie szkoły niepubliczne i specjalne.
Po dwóch tygodniach pracy z "Naszym Elementarzem" pytamy nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej o odczucia i wrażenia dotyczące pierwszej części podręcznika MEN. Wielu z nich jest z niego zadowolonych.
- Podoba mi się to, że w podręczniku znaleźć można dużo informacji o bezpieczeństwie - mówi Kamila Borkowska, nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej Szkoły Podstawowej nr 12 w Gdańsku. - Na początku roku szkolnego przerabiamy tematy związane z bezpieczeństwem, wychodzimy z dziećmi na dwór, pokazujemy znaki drogowe - takie materiały zdecydowanie się przydają i ułatwiają nam pracę.
- Niewątpliwą zaletą podręcznika jest to, że wydany został w czterech częściach, jest lekki, a rodzice nie ponieśli żadnych kosztów w związku z jego zakupem - dodaje Ewa Grzymała, nauczyciel SP nr 12 w Gdańsku. - To dopiero początek naszej pracy z elementarzem, ale już widać, że pierwsze strony zawierają dużo barwnych ilustracji, które przykuwają uwagę dzieci, a także że uczniowie są z nich bardzo zadowoleni.
Wszystkie cztery części "Naszego Elementarza" dostępne są na stronie ministerstwa..
Wśród ogromnych plusów nauczyciele wymieniają też bogatą ofertę materiałów pomocniczych, z których mogą korzystać podczas swoich zajęć. - Podręcznik i ćwiczenia to jedynie dodatek dla nauczyciela. Najważniejsza w jego pracy jest podstawa programowa, którą musi realizować ciekawie i w sposób dostosowany do potrzeb każdego ucznia z osobna. Teraz, poza własnymi materiałami dydaktycznymi nauczyciel będzie mógł korzystać też z tych udostępnionych na stronie MEN - dodaje Ewa Grzymała.
A co można tam znaleźć? Między innymi wiele kolorowych plansz, gotowych do wydrukowania, album z literkami, który umożliwia wodzenie palcem po zaznaczonym śladzie litery, zestawy kart matematycznych, plansze, które wymagają od ucznia dopisania lub dorysowania brakującej części - blisko 100 stron materiałów do druku.
Nie wszyscy nauczyciele są jednak zadowoleni z podręcznika wydanego przez ministerstwo. Ich zdaniem w "Naszym Elementarzu" znalazło się sporo błędów.
- Moim największym zastrzeżeniem jest stopień trudności - nie do końca dobrze przemyślany pod kątem rozwoju dzieci na etapie 6-go roku życia - mówi Małgorzata Wróblewska ze Szkoły nr 57 w Gdańsku. - Weźmy na przykład treści polonistyczne wrzucone do jednego worka z edukacją matematyczną. Dodatkowym utrudnieniem jest też to, że dzieci nie mogą nic w podręczniku zaznaczać. Wcześniej, przy wprowadzaniu jakiejś literki, w ramach pracy dodatkowej, szukały one i zakreślały ołówkiem w tekście poznaną literkę. Teraz będą to robiły na rozdanych kserówkach.
Brak ważnych elementów metodyki ułatwiającej opanowywanie umiejętności czytania i pisania to kolejny zarzut w stronę pierwszej części podręcznika MEN-owskiego.
- W podręcznikach do nauczania początkowego zawsze, przy poznawaniu kolejnych liter alfabetu, widoczny był podział wyrazów głównych na sylaby, a spółgłoski i samogłoski zaznaczone były kolorem niebieskim i czerwonym. Teraz tego nie ma, choć zawsze nas na to uczulano - dodaje pani Anna, nauczycielka jednej ze szkół niepublicznych w Gdańsku. - Mało tego, już widać, że przy tematach dalszych będziemy musieli posiłkować się własnymi materiałami, bo grafika zaproponowana przez ministerstwo nie zawsze jest przemyślana, chwilami wręcz przytłaczająca - jak w przypadku komiksów. Trudno skupić uwagę dziecka, nie mówiąc już o dzieciach dyslektycznych, które mają większe trudności ze skoncentrowaniem się.
Wiele uwag dotyczy też podziału i rozmieszczenia treści edukacyjnych w podręczniku. - Nie podoba mi się przeplatanie treści polonistycznych z matematycznymi, a co za tym idzie brak dodatkowej książki z matematyki - mówi Małgorzata Wróblewska. - Do tej pory do edukacji matematycznej mieliśmy osobną książkę i osobne ćwiczenia. Poza tym, proszę zwrócić uwagę, że w tej chwili właściwie pracować musimy na własnych materiałach dydaktycznych, bo ministerstwo nam ich nie daje. Dawniej otrzymywaliśmy do zakupionego przez rodzica pakietu (ćwiczenia i książka) plansze dydaktyczne, liczby, litery, wszystko pięknie przygotowane przez wydawnictwo. W tej chwili musimy ściągać to ze strony ministerstwa i kserować.
Z racji tego, że podręcznik ma być przechodni i służyć kolejnym uczniom przez następne trzy lata, na szkołę i rodziców spadł obowiązek dbania o jego wygląd i chronienia go przed ewentualnymi uszkodzeniami. Dla jednych to dobra nauka szacunku do książki i dbania o przedmioty, dla innych niepotrzebne utrudnienie i narażanie dziecka na stres.
- Zawsze uczyliśmy szacunku do książki, ale proszę pamiętać, że pracujemy w szkole z małymi dziećmi. Już zdarzyło się tak, że uczeń zupełnie niechcący rozdarł jedną stronę podręcznika. Bardzo się tym przejął i od razu zaczęły mu lecieć łzy. Nie dość, że naraża to dzieci na stres, to jednocześnie może być przyczyną poczucia niezadowolenia u ucznia, który za rok dostanie książkę po koledze. Jedne będą przecież w lepszym, a inne w gorszym stanie - dodaje pani Anna.
Wśród głosów krytyki pojawia się też sam pomysł opracowywania treści edukacyjnych przez MEN i narzucanie nauczycielom jednego, konkretnego podręcznika. - Zawsze mieliśmy wybór, mogliśmy sami zdecydować, z jakim podręcznikiem będziemy pracować. A tu nagle postawiono nas przed faktem dokonanym. Mam chociaż nadzieję, że za rok ministerstwo zainteresuje się tematem i zdecyduje się wprowadzić niezbędne poprawki - dodaje pani Dorota, nauczycielka jednej z gdyńskich szkół podstawowych, która prosi o anonimowość.
Jak widać opinie na temat podręcznika ministerialnego są w gronie nauczycielskim bardzo podzielone. A jakie zdanie na temat darmowego, MEN-owskiego elementarza macie wy? A może spotkaliście się z jakimiś głosami oceniającymi?
Czytaj więcej na:
http://nauka.trojmiasto.pl/Nauczyciele-podzieleni-w-sprawie-Naszego-Elementarza-n83455.html#tri
Nasze uwagi do rządowego elementarza. Strona po stronie - odcinek 1.
red
30.04.2014 , aktualizacja: 30.04.2014 09:47
Nowy elementarz (Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta)
Joanna Kluzik-Rostkowska zaapelowała, by zgłaszać jej uwagi do rządowego elementarza. Postanowiliśmy jej odpowiedzieć bardzo poważnie.
Przedstawiona niżej ocena podręcznika do klasy I została wypracowana przez zespół roboczy, z udziałem kilkunastu nauczycielek, edukatorek i pedagożek, na spotkaniu w siedzibie "Gazety Wyborczej" 26 kwietnia i podczas kolejnych konsultacji*.
Uwaga. W tekście będziemy używali skrótów:
N - nauczyciel, nauczycielka, nauczyciele
U - uczennica, uczeń, uczniowie
R - rodzice
S - szkoła
E - "Elementarz"
Ocena ogólna
We wtorkowej "Gazecie Wyborczej" przedstawiliśmy ogólną ocenę podręcznika - jest ona krytyczna, podobnie jak ocena samego pomysłu, by rząd zajmował się drukowaniem podręczników. Nie podoba nam się wyłaniające się z Elementarza podejście do dzieci (infantylizacja treści), ubóstwo wiedzy, strona dydaktyczna i grafika.
Naszą ogólną rekomendacją było i jest: przynajmniej odłożenie projektu o rok. (Pisaliśmy: "Czy na pewno warto iść śladem Rosji czy Węgier, zastępując rynek edukacyjny państwowym monopolem? Czy nie lepiej rynek cywilizować narzucając wydawcom ograniczenia cenowe, tak jak zresztą rząd chce zrobić w starszych klasach?").
Gdyby rząd trwał przy pomyśle, apelujemy, by chociaż ograniczyć eksperyment do roku i potem "Elementarz" poprawić albo zmienić koncepcję. Jeżeli i to nie poskutkuje, prosimy, by MEN przynajmniej porzucił nierealne terminy i przygotował "Elementarz" w odcinkach (np. tylko połowę na wrzesień).
Po "Elementarzu" widać, że powstawał w szalonym tempie i nie był testowany na dzieciach. Dalsze prace - poprawianie pierwszej części, pisanie następnych, ich poprawianie oraz szykowanie materiałów dla U i N - będą odbywać się pod rosnącą presją czasu. Trudno uwierzyć, że w takich warunkach uda się wypracować spójny i udany podręcznik. Naszym zdaniem "Elementarz" w obecnym kształcie nie powinien zostać dopuszczony do użytku szkolnego i powinien co najmniej zostać odesłany do poprawek.
Ogólne braki
W E brakuje odniesień do edukacji artystycznej (wg podstawy programowej idzie tu kontakt ze sztuką - malarstwem, rzeźbą, architekturą), edukacji muzycznej (jedna wzmianka), informatycznej, a także wychowania fizycznego - w ogóle widać, że autorki nie czują WF, ruchu, gimnastyki etc. Pojawia się on tylko raz - w przykładzie z upadkiem na s. 14. Poza tym dzieci się nie ruszają, chyba że za ruch uznać podnoszenie nogi raz prawej, raz lewej na s. 12. To poważne niedopatrzenie, zwłaszcza w kontekście zarzutów, ze N w klasach I-III de facto nie prowadzą zajęć z WF, a jest to kluczowy wiek dla rozwoju fizycznego człowieka.
Rekomendacja ogólna: wyjaśnić te braki - w jaki sposób U mają się tego uczyć.
Nasze uwagi do "Naszego elementarza"
Strona po stronie
OKŁADKA. Tytuł: "nasz Elementarz" napisany jest z błędem (małe n, duże E, a powinno być odwrotnie). Poza tym zastosowano różne fonty i dwukrotnie użyto kursywy. Miało być chyba wesoło, ale wyszedł bałagan, co utrudnia przeczytanie nazwy, a przecież jest to książka do nauki czytania! Cztery istoty o zbyt wielkich głowach i wyłupiastych oczach zapowiadają dominującą w E estetykę dziecięcego kiczu. Najgorsza jest dziewczynka w chmurze liści, które wyrzuca w powietrze ze szczęścia. Rekomendacja: zmiana grafiki strony i "uspokojenie" napisu.
STRONA 1. Pierwszym tekstem E - jest list do dzieci. Został napisany suchym, oficjalnym stylem, bez jakiejś zachęty do nauki, deklaracji autorek itp. Sformułowanie "podręcznik powstał dzięki zaangażowaniu i pracy wielu osób" to okropny i w dodatku niezbyt logiczny żargon urzędniczy. Pierwsze słowa E są w formie męskoosobowej: "Kochani pierwszoklasiści", a można przecież "Drogie dzieci". Fakt, że ta sama książka będzie używana przez troje dzieci, został opisany w kategoriach obowiązku dbania o podręcznik i zakazu rysowania, a ponumerowana tabela brutalnie przypomina, że będzie jeszcze nr 2 i nr 3. Rekomendacja: całkowita zmiana treści i tonu listu. Może słowo od Autorek? Może adres mejlowy (tak jest w niektórych podręcznikach)? Może wspólny rysunek kolejnych trojga użytkowników - zaczyna dziecko pierwsze, drugie coś dorysowuje, trzecie kończy.
STRONA 3. To czysto techniczne objaśnienie dla N. Może być odpychające dla U, a R i tak nie skorzystają. Rekomendacja: przenieść tę stronę na koniec (choć w innych podręcznikach jest podobnie)?
STRONA 4-5. Takich szkół jak ta z ilustracji w Polsce nie ma: panele słoneczne, luksusowa sala gimnastyczna, otoczenie jak z najbogatszych krajów świata. Ta "grafika deweloperska dla wyższej klasy średniej" może przygnębiać zwłaszcza biedne dzieci i szkoły. Masa niejasności. Co to za budowla z tyłu? Czy i gdzie jest podjazd dla samochodów? Dlaczego w klasie na II piętrze jest tylko 12 miejsc? Czy plac zabaw ma bezpieczną wykładzinę, bo zwykle jest ona pomarańczowa? Dlaczego tuż obok drabinek stoi betonowy kosz na śmieci, przecież to niebezpieczne! Co to za dzień tygodnia i pora dnia? Chyba wcześnie rano - przed lekcjami, pierwsze dzieci docierają do szkoły, ale w takim razie kto wpuścił dzieci na salę gimnastyczną? Rysunek "naszej szkoły" pojawia się w E tylko raz. Rysunki wnętrz na kolejnych stronach nie są wnętrzem "naszej szkoły" (inne szprosy okien i meble). To jeden z wielu przykładów niekonsekwencji i źle pojmowanej umowności. Rekomendacja: "urealnienie budynku" i uzgodnienie jednego wyglądu "naszej szkoły" dla całej książki, tak by dzieci mogły się z nią identyfikować.
STRONA 6-7. Jedna z najlepszych ilustracji (merytorycznie). Zachęta do pracy w grupach, przy stolikach a nie w ławkach, dziecko na wózku w interakcji z innym dzieckiem. Dwóch chłopców bawi się z boku, co sugeruje, że możliwy jest i taki "luz". Zachęta do tworzenia kącików tematycznych. Zwraca jednak uwagę zestaw zabawek jak dla małych dzieci. Rekomendacja: uzupełnić zabawki np. o dźwig czy dinozaura.
Pytania pod rysunkami numerowane są osobno na s. 6 (1-3) i na s. 7 (1-3). To błąd, bo jedne i drugie dotyczą tego samego obrazka. Rekomendacja: na "widzących się" stronach z jedną ilustracją wprowadzić ciągłą numerację np.1-6.
Uwaga: ta rekomendacja dotyczy całego E, sytuacja się powtarza.
Polecenie 3 jest zbyt proste i niekonkretne, N zrobią to pewnie w bardziej pomysłowy sposób (co zresztą sugeruje polecenie 2 ze s. 7).
Polecenie 1 (ze s. 7): Jak dziecko ma podpisać swój portret, skoro nie umie pisać? Rekomendacja: usunąć polecenie podpisania rysunku
Polecenie 3. Wymyślanie znaczków na oznaczenie "nad, pod, obok, na, w" jest zadaniem zbyt trudnym i abstrakcyjnym. Rekomendacja Zmiana polecenia. Może należałoby znaczenie tych przyimków przećwiczyć w grupowej zabawie, w której U pokazywaliby co to znaczy, że jedno dziecko jest W (np. w kółku), obok (kółka) itp.
STRONY 8-9. Z tabel z rysunkami 24 pierwszaków widać, że zindywidualizowanie postaci jest pozorne. Wszystkie dzieci są z grubsza takie same, różnią się fryzurami i kolorem włosów (i skóry).
Polecenie 1 ze s. 9 (patrz wyżej - uwaga na temat numeracji): jak U mają sensownie wymyśleć nazwy dla grup? Czym się kierować, skoro kolory ramek się powtarzają, a o samych dzieciach niczego nie wiedzą? Czemu to ma służyć? Rekomendacja: wyrzucić to pytanie albo zaproponować, by dzieci same podzieliły się na zespoły (może to zrobić nauczyciel/ka) i dla nich wymyśliły nazwy.
Polecenie 2. Fatalny błąd językowy: "Kogo portret jest obok portretu Ali?". Rekomendacja: chyba oczywista, ale na wszelki wypadek - poprawić na "Czyj "
Polecenie 3. Podobieństwo bliźniaczek polega wyłącznie na identycznych fryzurach. Poza tym identyczne są tylko bliźnięta jednojajowe . Rekomendacja: Usunąć lub urealnić, dodając pytanie, czy zawsze bliźniaki są do siebie podobne? N może przekazać D podstawowe informacje o bliźniakach jedno- i dwujajowych, o tym skąd bierze się podobieństwo dzieci do rodziców itp., to by je zaciekawiło.
STRONA 10. Dobrze, że ilustracją wakacji są zdjęcia, ale niepotrzebnie urozmaicone "pamiątkami", które tworzą chaos. Polny kamień trudny do rozpoznania. Rekomendacja: usunąć lub "uspokoić" graficznie pamiątki.
Obraz wakacji jest zbyt idealistyczny i może być opresyjny dla dzieci biednych, a z badań (choćby CBOS 2013) wiemy, że nieco ponad połowa dzieci nigdzie nie wyjeżdża na wakacje, a wśród dzieci wiejskich ponad 70 proc.! Rekomendacja: uzupełnić zestaw zdjęć o dzieci bawiące się np. na podwórku i dopasować polecenia tak, by urealnić opis "wakacji". Pytanie 1 - wyrzucić i zastąpić takim np. "Nie wszystkie rodziny stać na to, by wysyłać dzieci na wakacje. Niektóre muszą pomagać rodzicom na przykład na wsi, inne dzieci spędzają lato w mieście. Znajdź je na zdjęciach".
Pytanie 3 - Druga część OK, pierwsza (Co się dzieje latem w przyrodzie) niezgrabna i zbyt ogólnikowa. Rekomendacja: wyrzucić albo doprecyzować pierwszą część.
STRONA 11. Niezgrabne rysunki, zwłaszcza leżącego chłopca. Dobrze, że dzieci są w parach, ale przydałaby się jedna trójka czy czwórka. Rekomendacja: poprawić rysunki (najlepiej w całym E). Dodać rysunek z grupką dzieci, która np. ćwiczy na WF (zajęć sportowych jest w E w ogóle bardzo mało!). Rysunek szkoły powinien nawiązywać do wyglądu "naszej szkoły" ze s. 4 i 5, dzieci powinny widzieć, że cały czas są w tym samym budynku.
Pytanie 3 - trudne, ale inspirujące (N musi być gotowy pomóc w odpowiedzi).
Pytanie 4 - bardzo dobre, skłania do myślenia i odreagowania pierwszych stresów szkolnych.
STRONA 12. Polecenie 1 - OK, ale brzmi zbyt serio. Rekomendacja: wprowadzić je w bardziej zabawowy sposób, przy okazji lansując praktycznie nieobecną w polskich szkołach zasadę przerwy na gimnastykę podczas zajęć.
Ilustracja dzieci z sercami i bransoletką na lewej ręce - wygląda jakby była do polecenia 1, a nie jest z nim związana Rekomendacja: Dodać polecenie do ilustracji z sercami. Odczytywanie "prawej" i "lewej" strony na tych zdjęciach jest za trudne, w dodatku dzieci są ukazane raz przodem, raz tyłem. Rekomendacja: zastąpić lub uzupełnić ćwiczeniem z własnym ciałem i z aktywnością grupową.
Polecenie 3 - Odgrywanie scenek powitania OK. Rekomendacja: Można dodać coś śmiesznego (E nie ma ani jednego kawałka "do śmiechu", bo nawet komik Makary nie mówi niczego zabawnego), np. Polecenie 4: A jakbyś przywitał/a się z groźnym smokiem (albo z potworem z lodu) itp.
STRONA 13. Nie wydaje się, by w ten sposób dzieci nauczyły się bezpiecznie przechodzić przez jezdnię. E powtarza takie podejście: zobaczcie coś na rysunku, opiszcie/zrozumcie i zapamiętajcie, jak to się robi. Za mało jest ćwiczeń praktycznych, w których U mają zapamiętywać własne zachowania, a nie ilustracje. Rekomendacja: wzbogacić lekcję na ćwiczenia praktyczne np. na szkolnym boisku albo nawet na szkolnym korytarzu - z narysowaną "zebrą". Można zrobić z tego fajną zabawę - jakieś dzieci będą samochodami, inne będą grały rolę rodzica, ktoś będzie udawał światła uliczne...
Na rysunku widać cudowne umiejętności (taty) kręcenia głową o 360 stopni.
Pytania 1 i 2. Napisane językiem jak z Kodeksu drogowego. Kto mówi: "sygnalizator świetlny"? Rekomendacja: zmienić pytania, dostosowując do nowego pomysłu na aktywną naukę. Rekomendacja (wciąż ta sama): wymienić rysunki.
STRONA 13 i 14. Rekomendacja: zamienić je miejscami, żeby tematy komunikacyjne były obok siebie.
STRONA 14. Temat zasad zachowania w szkole i klasie to ważne zagadnienie, które jest tu wprowadzone w sposób powierzchowny (w jednym z podręczników do I klasy punktem wyjścia do wprowadzania kodeksu klasowego była sytuacja, gdy dzieci wyśmiewały się z kolegi, który ma w uchu aparat słuchowy - odważny pomysł dydaktyczny ).
Pytania 1-3. OK, ale trochę bez pomysłu dydaktycznego.
STRONA 15. Rysunek nie służy objaśnianiu zasad ruchu drogowego, np. światła są za małe np., żeby zobaczyć różnicę między "sygnalizatorami" dla pieszych i pojazdów. Co ciekawe jedynym pojazdem, który stoi na zielonym świetle, jest straż pożarna! Cały tekst jest pisany żargonem kursu na prawo jazdy. Rekomendacja: zrezygnować z fachowych - żargonowych określeń "pojazd (uprzywilejowany)", "sygnalizator". Uczytelnić rysunek, a może zastąpić innym, tak by coś ilustrował - np. straż pożarna jedzie na czerwonym świetle, co dzieci może zaciekawić (dym w tle).
STRONA 16. Na liście znaków brakuje "przejazdu przez tory", ważny zwłaszcza dla dzieci na wsi. Rekomendacja: dodać lub wstawić zamiast "skrętu w lewo".
Pytanie 2. Jakie kształty mają te figury geometryczne - niewłaściwe. Bo nie mówi się, że to "figura o kształcie prostokątnym" tylko po prostu - prostokąt. Rekomendacja: Zmienić pytanie: "Czy znasz nazwy tych figur?". Lepiej też zrezygnować z kolorów, które odwracają uwagę od kształtów. Można też dodać polecenie: "Rozejrzyj się wokół siebie i znajdź przedmioty o podobnym kształcie" albo zaproponować jakąś grę zespołową - dziecko A każe dziecku B znaleźć w klasie kwadrat, a to kolejnej osobie - koło, lub dzieci ustawiają się w kwadrat, trójkąt czy koło
STRONA 17. Pytanie 2. Z czego U ma ułożyć układankę? Rekomendacja: wyjaśnić polecenie.
Pytanie 3: "Odgadnij wzór" - czyli co U ma zrobić? Rekomendacja: lepiej wg normalnej metody sprawdzania czy U rozumie wzór - "ułóż następne klocki według tej samej zasady (ew. tego samego wzoru)".
STRONA 18. W trzech przykładach słów z nowo wprowadzaną literą pojawia się ona tylko raz (ew. dwa) w nagłosie i zawsze w ostatnim z trzech słów. Niezrozumiała zasada, zwłaszcza, że w nagłosie jest najłatwiej rozpoznać głoskę. Ogólna rekomendacja: zwiększyć liczbę przykładów z literą w nagłosie, zaczynać od nich.
Problemem jest w jaki sposób N mają nauczać czytania: czy tylko metoda globalną? Bo jeżeli także np. sylabową, to należałoby dodać sylaby w E. Rekomendacja: rzecz do wyjaśnienia, uzgodnienia między E a materiałami dla U i N.
Do czego służy obrazek? Bo D nie oglądają nawet albumu. Rekomendacja: zmienić na coś użytecznego.
Z zestawu rzeczy zabieranych do szkoły anachroniczny jest Plastuś, nawet jeśli "Plastusiowy pamiętnik" jest wciąż czytany. Rekomendacja: Wymienić Plastusia na śniadanie, ew. inną maskotkę.
STRONA 19. Najlepsza. Widać, jaką siłę ma zdjęcie zamiast tych schematycznych dzieci-pacynek. Także bardzo dobry pomysł Albumu liter, szkoda, że nie kontynuowany. Dobre polecenie. Jedyna wątpliwość to przykłady: Aster (dla dzieci to będzie raczej Kwiat), niezbyt wyraźny Agrest i wieża Eiffla, która kojarzy się z A ze względu na kształt i zaczyna od głoski "a", ale pisze się inaczej. Rekomendacja: zmienić przedmioty, uczytelnić zdjęcie agrestu. Usunąć też guzik, który jest jedynym przedmiotem nie na A.
Rekomendacja ogólna: w dalszej części E wrócić jeszcze do Albumu liter.
STRONA 20. Wprowadzając literę "l" autorki używają słowa, krokodyl, który zawiera dwie labilne - trudne dla dzieci - spółgłoski "l" i "r". .Słowo "lala", choć poprawne i często używane w podręcznikach, oznacza dziś co innego niż "lalka". Na dole tej strony jest ciekawe - choć trochę za słabo wyeksponowane - polecenie: "sami robimy zabawki". Główny rysunek przedstawia zachowania dzieci młodszych niż sześcio- czy siedmiolatki. Dodatkowo "la - la - la" (wykorzystane do wprowadzenia litery "l") mogłoby, być wstępem do zajęć umuzykalniających, których tak bardzo w podręczniku brakuje. Bo poza tym rysunek pełni raczej rolę "dekoracyjną". Rekomendacje: zmiana "krokodyla" na inny wyraz; a jeśli jego obecność ma jakiś głębszy sens, to przynajmniej wymienienie zamieszczonej w elementarzu grafiki. Obecnie zamiast prawdziwego krokodyla, którym z pewnością zainteresowałyby się dzieci, na obrazku widzimy jakiś "gryzaczek dla niemowlęcia". Wymiana słowa "lala" na inne. Wymiana rysunku na ciekawszy.
STRONA 21. Ustawienie warcabów i latawca na półce w ten sposób jest po prostu niemożliwe ("Warcaby dawno by spadły z półki, a latawiec, by tak wyglądać, potrzebowałby sporego wiatru, który chyba nie wieje w klasie szkolnej"). Inne przedstawione przedmioty też są jakby wklejone nieudolnie w tło. Takie graficzne oszustwo budzi szczególne wątpliwości, ponieważ znajduje się zaraz przy poleceniach dotyczących edukacji artystycznej. Dajemy dzieciom zły przykład. Rekomendacja: poprawienie całej grafiki.
Inspirujące polecenie nr 1, dobre (i rzadkie w E) polecenie nr 2, by dzieci skorzystały z pamięci swoich rodziców i dziadków. Polecenie 4 zawiera wyłącznie formę męskoosobową i jest niejasne: kto jak i dla kogo ma urządzić wystawę. Rekomendacja: wprowadzić "same zrobiłyście" (w domyśle dzieci) i sprecyzować np., że "na wystawę zaproście inną klasę albo rodziców".
STRONA 22. Polecenia 1 i 2 - poprawne, choć dla dzieci w tym wieku wydają się zbyt łatwe, szczególnie 1. Bezsensowne wydaje się zadanie z porównywania liczebności bez możliwości manipulacji np. obrysowania figur (po książce nie można rysować). Lepiej byłoby wykonać to zadanie na prawdziwych klockach, tylko czy takie znajdą się w każdej szkole w odpowiedniej liczbie?
Polecenie 3. zilustrowane jest kiepską grafiką. Rekomendacja: Wymiana grafiki. Ogólna rekomendacja: Sugerujemy też wprowadzenie odgrywania scenek w grupach np. trzyosobowych - w tym przypadku i od czasu do czasu potem.
STRONA 23. W poleceniu 1 czytamy: "Co znajduje się w tornistrze", ale na zdjęciu jest plecak! Do tego kilka stron wcześniej dzieci już rozmawiały o jego zawartości (tylko wtedy brakowało w plecaku śniadania).
Rekomendacja: Zmiana słowa "tornister" na plecak w poleceniu, tornistry żyją już głównie w podręcznikach.
STRONA 24-25. Wprowadzając literę "o", wyjątkowo dwa razy używamy słowa w nagłosie (sugerowana przez wielu N forma). Plusem strony 24 jest grafika na dole strony - to pożądana w elementarzu estetyka oraz twórcze zadanie "w co można zmienić literę o". Wątpliwości budzi główna ilustracja: czy dzieci mogłyby zobaczyć motyla, a zwłaszcza osy przez firankę oraz czy owady i listki a nawet motyl za oknem rzeczywiście wzbudziłyby u nich aż taką ekscytację? Może lepiej/wiarygodniej/ciekawiej byłoby, gdyby osa czy motyl wleciały do klasy? To by się działo. Wyzwanie dla rysownika i autorek tekstów.
Polecenie 2 - zachęca do twórczej pracy plastycznej
Polecenie 3 - zachęca do wyjścia z klasy: cenna rzadkość w E.
Rekomendacja: zmiana historyjki i tym samym głównej ilustracji. Poszerzenie polecenia 3 o dodatkowe sugestie dla nauczyciela. Warto dodać polecenie, by dołożyć literę "o" do Albumu Liter.
STRONY 26-27. Niezrozumiałe jest wprowadzenie na grafice "lipy" skoro przy okazji tych stron dzieci mają poznawać literę "o". Wątpliwości budzi grafika - szczególnie zakryty szczelnie wózek dziecięcy "przypominający trumnę" i mnogość jaskrawych barw. Pytanie 1 sugeruje by szukać tych roślin zwierząt, a chodzi chyba o takie zwierzęta, poza tym można też szukać w internecie. Nie jest jasne, że huśtawka jest dla dziecka na wózku i cały efekt równościowy nie działa. W pytaniu 4 "skarby" przyniesione ze spaceru to język zbyt ckliwy, zwłaszcza w prostym rzeczowym poleceniu.
Rekomendacje: Poprawić rysunek kolorystycznie, odsłonić wózek, uwolnić dziecko. Wyrzucić "lipę" i "skarby".
STRONY 28-29. Tekst literacki nie zachęca do czytania. Okropny język i składania, do tego infantylizacja (same zdrobnienia: "stworek", "ludziki", "listek", "kołderka"). Sześcioletnie dzieci wiedzą, że liście, które opadają, umierają, bo nie mają wody. Fałszywa wiedza przyrodnicza o kołderce, która grzeje korzenie. Rekomendacja: Wymiana tekstu na inny. Tego nie da się uratować. Zwłaszcza że to jeden z dwóch tylko większych tekstów w całym E. Aż się prosi o dobrą literaturę!
STRONA 30. Zadania matematyczne - przeliczanie w zakresie 3-5 jest za łatwe dla sześciolatków "Niestaranne i nieudolne łączenia elementów: owoce w koszykach nie leżą w koszyku, lewitują tylko, udając, że w nim są". Razi tym bardziej, że to zły przykład dla dzieci, które w poleceniu 2 mają "przygotować prace według własnego pomysłu".
Rekomendacja: poprawa grafiki. Radykalna zmiana poleceń, tak, by matematyka nie była tak banalna.
STRONA 31. W zadaniu 1 niedostatecznie widać różnicę między kolorami liścia pomarańczowego i brązowego. W poleceniu 2. dzieci mają grupować owoce, co po raz kolejny wydaje się trudne bez rysowania po książce.
Rekomendacja: poprawa kolorów. Zadanie 2 zastąpić innym, które przewiduje możliwość manipulacji. W poleceniu 3 wyrzucić kolejne "skarby". Należałoby sprawdzić w pilotażu czy polecenie ze strzałeczkami nie jest zbyt trudne. Tylko na pilotaż nie ma czasu
STRONY 32-32. "Tam Maja i pies Molo" zaznaczone są kolorem zielonym, a więc dla dzieci potrafiących czytać, tymczasem tekst jest tak prosty (dzieci znają już wszystkie litery), że bez problemu mógłby być oznaczony na czarno. Dziwne imię dla psa "Molo"? Infantylny wierszyk, ckliwy, rymowany na siłę. Grafika przekłamuje rzeczywistość - jesienna trawa z pewnością nie jest tak zielona.
Udane ćwiczenie "W co można zmienić kolorowe plamy"?
Rekomendacje: Zmiana koloru "trudnego" tekstu na s. 32 oraz zmiana tekstu wiersza na s. 33. Przydałaby się też wskazówka dla nauczyciela na s. 33 np. by zachęcił dzieci do twórczego przerabiania swoich kolorowych plam. Zmiana koloru trawy na ilustracji
STRONY 34-35. Znów rozdzielenie tekstów na "łatwiejsze" i "trudniejsze" wydaje się bezzasadne - szczególnie zaznaczenie na zielono (trudniejsze teksty) prostych zdań "To Tola. Tola ma tablet" i następnych". Dzieci znają już wszystkie wykorzystane litery. Uczenie litery/głoski t w słowie kaktus to niedobry pomysł, bo prawie jej nie słychać.
Zastrzeżenia budzi grafika, wyjątkowo tym razem nieudana. Dziadek wygląda, jakby miał kłopoty z kręgosłupem w odcinku lędźwiowym i do tego podlewa kaktusy. Dziadek i babcia przedstawieni są jako siwe, starsze osoby, tymczasem dziadkowie przyszłych pierwszoklasistów zwykle tak nie wyglądają - większość to osoby wciąż czynne zawodowo i aktywne życiowo.
Rekomendacje: delikatne zadawanie pytań o tatę i dziadków (co trzecie dziecko w Polsce żyje bez taty, wielu nie ma też dziadków). W kolejnej części podręcznika podobno ma się pojawić samotna matka - może warto o takim problemie wspomnieć dzieciom wcześniej. Może warto posadzić babcię z Tolą i jej tabletem - to byłoby ciekawsze niż głaskanie kota.
STRONA 36. Na grafice wyraźnie zaznaczono ceny kwiatów - po co, jeśli ta strona nie uwzględnia edukacji matematycznej (nie ma takiego oznaczenia), nie przewidziano też w związku z tymi cyframi dodatkowych zadań, a z pewnością zainteresują one dzieci.
Ciekawe jest zadanie z szukaniem słów, które brzmią tak samo, ale znaczą co innego. Szkoda tylko, że zilustrowane jest to niespójnie - dwoma zdjęciami i jedną grafiką.
Rekomendacje: Dołożenie edukacji matematycznej i dodatkowego zadania lub usunięcie cyfr z grafiki. A na dole strony wymiana rysowanego zamku na zdjęcie np. Wawelu.
STRONA 37. Ciekawe wprowadzenie rebusów, choć jednej z ilustracji ("Tola ma kota") nie można uznać za rebus - nie ma tu ukrytego dodatkowego słowa, tylko dopisane "a" do "kota".
Po prawej stronie jedno z niewielu zadań związanych z muzyką, choć zapisane na grafice "ti, ti, ta, ta" wydaje się sztuczne - nie ma instrumentu, który wydawałby taki dźwięk. Czy to nawiązanie do ósemek i ćwierćnut? Z poleceń w podręczniku to nie wynika. Nie wiadomo też, czemu ma służyć ułożony z klocków napis: "Tama, lot, lato" - to przypadkowy tekst, w żaden sposób nie powiązany z pozostałymi elementami.
Polecenia 2, 3 i 4 - bardzo ciekawe.
Rekomendacje: usunąć "kota" z rebusu oraz "ti , ti, ta, ta" z grafiki", a także zbędne klocki oddzielające grafikę od poleceń (albo uwzględnić w poleceniu).
STRONY 38-39. Kolejna nieładna ilustracja - mężczyzna ma nienaturalny układ rąk (prawa znacznie dłuższa niż lewa), wszystkie postaci mają wytrzeszczone oczy i otwarte usta. Polecenia ciekawe, angażujące dzieci, szczególnie 4. zachęcające do zadawania pytań.
Rekomendacje: modyfikacja grafiki.
STRONA 40. W poleceniu 2 pytanie "ile ?" w odniesieniu do przedstawionego na rysunku niebieskiego misia trzymającego mniejszego misia turkusowego wprowadzi dziecko w błąd, bo logiczną odpowiedzią jest, że misie są dwa. To wygląda na pytanie podchwytliwe, ale chyba nie taki był zamiar. Kolejne niedopatrzenie wynikające z pośpiechu.
Rekomendacje: Zmiana rysunku: "podwójnego misia" na pojedynczego.
STRONA 41. Udane polecenie 3 na s. 41 - zachęca dzieci m.in. do rysowania na piasku i z zamkniętymi oczami.
Natomiast polecenie 1, by dzieci rysowały laurkę dla "kogoś kogo lubią", łatwo może się zamienić w test popularności - gwiazdy socjometryczne dostaną dużo laurek, a dzieci niepopularne, przeżyją rozczarowanie, bo okaże się, że nikt nie zrobi dla nich laurki.
Rekomendacja: zmienić polecenie 1 np. na "osobę, która siedzi najdalej ciebie w klasie", "z twojej lewej strony" (albo inna zasada, by każdy dostał tyle samo laurek).
* W pracach zespołu uczestniczyły:
Marta Staruch, nauczycielka SP 234 w Warszawie; Weronika Adamska, SP nr 11 w Wejherowie; Anna Dzierzgowska, nauczycielka, trenerka równościowa; Monika Chrzczonowicz, organizacje pozarządowe, mama trzech córek; Krystyna Bielenica; nauczycielka z Warszawy, Agnieszka Duszyńska, Zespół Szkół Społecznych w Warszawie; Sylwia Żmijewska-Kwiręg, autorka materiałów edukacyjnych dla uczniów i nauczycieli; Ewa Ulrich, psycholożka z Warszawy; Małgorzata Cackowska, pedagożka z Uniwersytetu Gdańskiego; Iwona Śliwerska, nauczycielka z Krakowa; Joanna Białobrzeska, autorka podręczników; Marzena Ćwik-Lipiec i Małgorzata Jopek, nauczycielki z Warszawy; Alicja Pacewicz, Centrum Edukacji Obywatelskiej; Agata Łuczyńska, dyrektor ogólnopolskiego programu "Szkoła z Klasą".
Po co tyle szukać?
Prenumerata cyfrowa Wyborczej dostępna przez internet, telefon, tablet i na czytniku e-booków, od 17,90 za miesiąc
Dołącz teraz
by dodatkowo otrzymać zniżki na zakup e-booków!
Zobacz więcej na temat:
22 Podziel się
27
Komentarze (27)
Początek formularza
Dół formularza
vorpal_saber
Oceniono 63 razy 37
Ponieważ mam wolne, oto szczegółowa analiza szczegółowej analizy:
"Najgorsza jest dziewczynka w chmurze liści, które wyrzuca w powietrze ze szczęścia."
Oczywiście wiemy, że szczęśliwe dziewczynki w Polsce nie istnieją, gnębione przez patriarchię i anty-gender.
Pokazywanie bawiącej się radośnie dziewczynki jest więc niepoprawne politycznie. Dziewczynka powinna zamiast
tego kontestować ciężkie życie które ją czeka i sztywną strukturę społeczną.
"Sformułowanie "podręcznik powstał dzięki zaangażowaniu i pracy wielu osób" to okropny i w dodatku niezbyt
logiczny żargon urzędniczy"
Oczywiście - lepiej porzucić formę męskoosobową i wspomnieć jedynie o Autorkach :P Po co ludzkie podziękowanie
wszystkim zaangażowanym i przypomnienie dzieciom, że sukces wymaga współpracy?
"a ponumerowana tabela brutalnie przypomina, że będzie jeszcze nr 2 i nr 3"
Brutalność darmowego podręcznika można rozpatrywać jedynie pod kątem brutalnego obniżenia zysków producentów
podręczników, którzy finansują tą akcję (bo Gazeta bardzo często omija podpisy "artykuł sponsorowany").
"Co to za budowla z tyłu? Czy i gdzie jest podjazd dla samochodów? Dlaczego w klasie na II piętrze jest tylko 12
miejsc?"
Wielka szkoda że podręcznik dla dzieci uczących się czytania nie uwzględnia szczegółowego planu kondygnacji
budynku, mapy wyjść przeciwpożarowych, planu lekcji i biznesplanu. Bez tego podręcznik naprawdę jest do niczego.
"Z tabel z rysunkami 24 pierwszaków widać, że zindywidualizowanie postaci jest pozorne. Wszystkie dzieci są z
grubsza takie same, różnią się fryzurami i kolorem włosów (i skóry)."
Dzieci powinny przejawiać widoczne mutacje: skrzydła, rogi, ogony, świecące oczy, łuskową skórę, macki,
dodatkowe oczy i głowy, etc. Dopiero wtedy osiągniemy pełne Social Individual Diversification.
"Poza tym identyczne są tylko bliźnięta jednojajowe . Rekomendacja: Usunąć lub urealnić, dodając pytanie, czy
zawsze bliźniaki są do siebie podobne?"
Brakuje również informacji o zrośniętych ze sobą bliźniętach syjamskich czy bliźniakach pożartych przez drugi
płód w łonie matki, gdzie czasem resztki jednego z nich zostają w ciele drugiego do późnej starości. Rysunek i
przekrój obowiązkowy!
"N może przekazać D podstawowe informacje o bliźniakach jedno- i dwujajowych, o tym skąd bierze się podobieństwo
dzieci do rodziców itp., to by je zaciekawiło"
Dodatkowo informacje o haploidalnych i diploidalnych zygotach, teorii genetycznej, teorii ewolucji, itp.
"Polny kamień trudny do rozpoznania. Rekomendacja: usunąć lub "uspokoić" graficznie pamiątki."
Epatowanie polnym kamieniem musi być bardzo brutalne dla wydawców podręczników - polny kamień jest "bezcenny" i
(gulp!) darmowy - to dobro nieopatrzone metką, niebezpieczne dla polskiej gospodarki. Polny kamień jest
niebezpieczny i groźny i musi natychmiast zniknąć!
"Pytanie 1 - wyrzucić i zastąpić takim np. "Nie wszystkie rodziny stać na to, by wysyłać dzieci na wakacje.
Niektóre muszą pomagać rodzicom na przykład na wsi, inne dzieci spędzają lato w mieście. Znajdź je na
zdjęciach"."
Nigdy nie jest za wcześnie na wciskanie dzieciom siłą ideologii do głowy! Znajdź Marxa i Lenina na zdjęciach.
"Pytanie 3 - Druga część OK, pierwsza (Co się dzieje latem w przyrodzie) niezgrabna i zbyt ogólnikowa"
Brak szczegółowego opisu rozwoju larwalnego knufli troglodyckich sprawia że podręcznik do nauki czytania nadaje
się jedynie do kosza.
"Rekomendacja: Można dodać coś śmiesznego (E nie ma ani jednego kawałka "do śmiechu", bo nawet komik Makary nie
mówi niczego zabawnego), np. Polecenie 4: A jakbyś przywitał/a się z groźnym smokiem (albo z potworem z lodu)
itp."
A to jest niby zabawne? Jako siedmiolatek wiem, co bym odpowiedział na takie pytanie: przywitałbym groźnego
smoka serią z działka maszynowego z helikoptera Super Huey (o nim jedynie rozmawiałem mając 7-8 lat!).
polkartm
Oceniono 35 razy 27
Dzień dobry,
Ponieważ nie widzę opinii odnośnie dalszych stron podręcznika, w tym z mapami, więc załączam recenzję tych map, którą przesłałem do MEN. Niektóre z uwag, przesłanych 2 tygodnie temu, zostały uwzględnione, większość - nie.
1. Mapa pogody:
- zawiera hipsometrię barwną. Pojęcie wprowadzane do edukacji w V kl. na Przyrodzie. Bardzo trudne do wyjaśnienia dzieciom
- rysunek mapy jest niezwykle szczegółowy, radykalnie odbiegając wyglądem od pozostałych rysunków. Jest więc nieprzyjazny i nieczytelny dla małego dziecka. To, że jest to tylko podkład, nie ma znaczenia
- zarysy Polski całkowicie odbiegają od zarysów na mapie drugiej. Fundamentalny błąd kartograficzny. Dziecko zapyta: która Polska jest prawdziwa
2. Mapa Polski na ostatniej stronie:
- nadal Obwód Kaliningradzki jest zwiększony o połowę kosztem Litwy. Protest dyplomatyczny pewny, a w obecnej sytuacji geopolitycznej - zachowanie nieodpowiedzialne
- Mierzeja Wiślana została dorysowana tak nieudolnie, że sięga aż na zachód od Gdańska
- na plaży leżą orzechy laskowe, a nie bursztyny. W dodatku większość z nich na obszarze, gdzie nie występują w rzeczywistości
- wyspy Uznam i Wolin zostały uzupełnione w nieudolny sposób
- dla miast posiadających winietki brak kółek lokalizujących. Skąd więc dziecko będzie wiedziało, gdzie jest Poznań, Warszawa, Kraków czy Wrocław
- opisy państw niewygięte w łuki, nazwa morza podobnie
- nadal największe góry na pd.-zach. są na Niz. Śląskiej
- nadal największe lasy w Polsce są na Suwalszczyźnie
- nadal największe jeziora w Polsce są na Suwalszczyźnie
- został dodany Bug, ale tylko do granicy, dalej na południe go nie ma (Odra na granicy jest narysowana)
- nazwy miast są nieprofesjonalnie opisane
- postać górala (harnasia?) ma cylinder kominiarza, a nie stosowny kapelusz.
- winietka łódki w miejscu Łodzi - nonsens
Nadal widać, że pracują przy tych mapach osoby nieprofesjonalne. Mapy nie nadają się do publikacji.
Michał Siwicki - kartograf
vaterunser
Oceniono 42 razy 16
Bardzo jestem ciekawa, czy "podreczniki z boksow" tez byly tak intensywnie oceniane. Osobiscie watpie.
(Sama jestem gruntownie wyksztalconym pedagogiem, wiec mam pojecie, co jest dla szescio-siedmiolatkow dobre.)
A zdanie: "W E brakuje odniesień do edukacji artystycznej (wg podstawy programowej idzie tu kontakt ze sztuką - malarstwem, rzeźbą, architekturą), edukacji muzycznej (jedna wzmianka), informatycznej, a także wychowania fizycznego - w ogóle widać, że autorki nie czują WF, ruchu, gimnastyki etc." - to po prostu czapialstwo.
Jesli uzyc Waszej miary, w elementarzu brakuje jeszcze calego mnostwa innych rzeczy.
Drogie Panie Nauczycielki, trudno mi uwierzyc, ze naprawde oczekujecie, ze Wasze wszystkie postulaty moglyby byc spelnione! Po prostu sie czepiacie.
Owszem pisownia tytulu z malej litery to blad, ale roznorodne kroje pisma (rozne fonty) to cala ozdoba okladki. Dzieci potrafia abstrahowac i poradza sobie z roznymi krojami pisma, szczegolnie na okladce to zaden problem.
Tak jest, Lodzi brakuje, to mozna uzupelnic. Dodam, ze brakuje jeszcze innych waznych miast, np. pieknego Cieszyna, z ktorego pochodze. No, po prostu nie zgadzam sie na taka dykryminacje geograficzna!!!
Dodam, ze moje dzieci chodzily do szkoly waldorfskiej, w ktorej w ogole nie ma podrecznikow. Zeszyty szkolne, pieknie prowadzone, to podreczniki. Nauczyciele w szkole waldorfskiej musza jednak o wiele intensywniej przygotowywac sie do lekcji i o wiele intensywniej pracowac z uczniami.
miroslove
Oceniono 22 razy 10
Ciekawy zabieg z tymi skrótami, piękny warsztat dziennikarski. Może R (skrót od redaktorzy) Gazety W (skrót od Wyborcza) ponformowaliby na wstępie o konflikcie interesów? Czyżby nie mieli żadnych związków z rynkiem wydawniczym w Polsce? A może artykuł sponsorowany? Wtedy - jako abonent - wolałbym aby wskazali jasno, że prawdziwym abonentem jest firma X czy stowrzyszenie Y. Jakoś drogie i wciąż zmieniające siępodręczniki nie podlegały tak pieczołowitemu recenzowaniu (choć sama recenzja dość słaba).
rozwodnik
Oceniono 7 razy 7
Tak w ogóle, to tytuł powinien być napisany w ten sposób: eleMENtarz
molica
Oceniono 8 razy 6
"Tola ma tablet" prowokuje do rozmów o statusie materialnym - kto co ma. Z podobnych względów nie powinno sie pytać dzieci o to, gdzie spędzały wakacje.
molica
Oceniono 8 razy 6
Podrecznik jest fatalny i moim zdaniem nie do odratowania, ale dodaję:
Ramka "ten podręcznik należy do: 1...2...3..." jest nie tylko napisana beznadziejnym językiem ale tez nielogiczna. Bo w końcu do kogo należy? Do trzech osób na raz?
korektor11
Oceniono 3 razy 1
Jeśli narysowane dzieciaki w elementarzu mają już mieć wygląd zbliżony do japońskiej mangi, to wolałabym jednak prace rysownika wyższej klasy, w charakterze np. niezapomnianego Grabiańskiego. Podstawowe przykazanie, że dla dzieci trzeba robić jak dla dorosłych, tylko lepiej, w tym przypadku zupełnie nie zostało wzięte pod uwagę. A to miał być „wiodący” podręcznik, na wiele lat wyznaczający standard elementarza.
Z recenzją GW można zgodzić się mniej więcej w 60 procentach. Mnie zdumiało co innego: skoro tekst dla uczniów jest drukowany dużą czcionką z szeryfami (w czarnym i zielonym kolorze), dla kogo są pisane teksty drukowane drobniejszą czcionką bezszeryfową (w punktach)? Adresowane są do dzieci (w drugiej osobie liczby mnogiej), ale chyba czytać je mogą swobodnie nauczyciele, bo przecież dzieciaki dopiero poznają literki. Jeśli to propozycje dla nauczycieli (zresztą dość fatalnie zredagowane), to po co umieszczać je w elementarzu – powinny się znaleźć w jakichś materiałach pomocniczych dla nauczycieli. Chyba że to trening dla dzieciarni, by od małego przyzwyczajać je do czytania „tego, co poniżej drobnym drukiem”.
Przejrzałam cały elementarz i zauważyłam, że tylko dziewczynki (nie wszystkie) i lalki są narysowane w sukienkach lub spódniczkach. Wszystkie kobiety – mamy, babcie, panie nauczycielki noszą spodnie. Czy to jakaś mania?
white_lake
Oceniono 3 razy 1
mnie rozwalił kompletnie rak Makary, tak, tak, tak, co za rak!
koszmarne rymoklecenie
poza tym kokarda to nie to samo co mucha, nieprawdaż?
free.woman
6 miesięcy temu
Oceniono 3 razy1
Nie chciałabym się zanadto czepiać, ale wśród autorów nie ma żadnego mężczyzny. To na pewno dobrze? Nie grozi jednostronnością ujęcia?
6 miesięcy temu
Oceniono 7 razy1
Zwykłe czepiactwo i złośliwość w wykonaniu gazety WYBORCZEJ (o czyżby dziennikarski chochlik(-czka)) Tylko ten kto nie robi nic nie popełnia błędów.
vorpal_saber
7 miesięcy temu
Oceniono 13 razy1
cd. (z lepszym formatowaniem)
"Na rysunku widać cudowne umiejętności (taty) kręcenia głową o 360 stopni."
A przecież wszyscy wiedzą, że tata nie ma żadnych umiejętności, bo byłoby to sprzeczne z ideologią gender.
"Rekomendacje: Poprawić rysunek kolorystycznie, odsłonić wózek, uwolnić dziecko. Wyrzucić "lipę" i "skarby""
Uwolnić biedne niemowlę spod opresji patriarachalnych rodziców! Zebrane "skarby" wyrzucić (bo przecież nic nie kosztują i psują nam gospodarkę)! Wprowadzić wszędzie "efekt równościowy" i "Gendertoleranzkampfen"!
"owoce w koszykach nie leżą w koszyku, lewitują tylko, udając, że w nim są"
Bo nasze dzieci są tak głupie, że po przeczytaniu podręcznika uwierzą w lewitujące owoce w realu. Proponuję powołać też komisję nadzwyczajną by sprawdzić, czy narysowane owoce w koszyku są prawdziwe czy z wosku. Inaczej może to spowodować samobójstwa wśród dzieci, zmasowany atak pedofili oraz zatrucia sztucznymi lewitującymi owocami (nadal pierwsza pozycja na liście przyczyn wypadków śmiertelnych wśród dzieci do lat 8).
"Dziwne imię dla psa "Molo"?"
Lepsze byłoby Genderparitat. Od razu "efekt równościowy" by skoczył.
Może warto posadzić babcię z Tolą i jej tabletem - to byłoby ciekawsze niż głaskanie kota."
Co złego jest w głaskaniu kota? Sam mam dwa. Kot jest high-tech, ma więcej RAMu i lepszy procesor niż tablet, napęd ekologiczny, świetne czujniki, nie zacina się, mniej się przegrzewa i ma całkiem przyzwoite AI. Lepszy też do głaskania niż szkło czy aluminium. Tylko do USB nie można podłączyć.
"Kolejna nieładna ilustracja - mężczyzna ma nienaturalny układ rąk (prawa znacznie dłuższa niż lewa), wszystkie postaci mają wytrzeszczone oczy i otwarte usta."
Proszę mi tu nie dyskryminować mężczyzn chorującym na Rękodługowitis oraz Wytrzeszczus Pospolitus! Najpierw nie podobają się ładne, identyczne dzieci, a potem ludzie z wytrzeszczem (a są tacy) już są be? Proszę się zdecydować, czy wasz "efekt równościowy" obejmuje również brzydkich i niefotogenicznych, czy tylko ładne, grzeczne dziewczynki na wózkach inwalidzkich. Ja rozumiem, że brzydcy nie są estetyczni, ale to są też ludzie.
2 miesiące temu
0
Moje dziecko teraz ma 6 lat, przez całą zerówkę ćwiczyło szlaczki i uczyło się liter, czytania i liczenia. Wychodząc z zerówki zna wszystkie litery pięknie czyta liczy do 100. A teraz dostało podręcznik, który go uwstecznia i robi z niego idiotę, analfabetę, po prostu nudzi się na zajęciach. Podręcznik jest napisany dla dziecka 5 letniego.
6 miesięcy temu
Oceniono 2 razy0
najbardziej boli ich utrata kasy ... bo za darmo, a tu trzeba splacac raty leasingowe za panamerę znam dwoch takich wydaffcoof
6 miesięcy temu
Oceniono 8 razy-2
Uwaga do uwag: jak to dziecko nie umie pisać w 1 klasie? Mój syn w tym roku idzie do szkoły, ma pełne 7 lat. We wrześniu 2013 zaczęli w przedszkolu naukę liter, średnio 1 litera na 1,5-2 tygodnie :))) Pytam syna, który umie czytać i pisać od 3 roku życia: czy u was w grupie ktoś nie umie czytać? - Wszyscy czytają i piszą, oprócz .... (wymienia jednego kolegę). - A co wy wtedy robicie na tych zajęciach? - Udajemy, że nic nie umiemy, żeby paniom nie było przykro.
Wedle mnie te słowa najlepiej obrazują poziom edukacji w Polsce. Najpierw rodzice muszą się natrudzić edukując swoje dziecko, a potem wszyscy udajemy, że to szkoła zrobiła.
krisw5
7 miesięcy temu
Oceniono 25 razy-15
Jestem nauczycielem.
W pełni popieram elementarz w jego obecnej formie. Wiadomo ile osób to i tyle odczuć co tego podręcznika. Nie wdając sie w szczegóły, mogę powiedzieć, że podręcznik jest porawnie zredagowany i napewno jak jego poprzednik Falskiego będzie służył wielu przyszłym pokoleniom uczniów. Moje gratulacje.
Edukacja. Zdaniem części nauczycieli nowy podręcznik do klas pierwszych niewiele dzieci nauczy, zwłaszcza z matematyki. Zakończyły się konsultacje w sprawie darmowego podręcznika dla klas pierwszych szkoły podstawowej, który ma zacząć obowiązywać od września. – Dostaliśmy 340 e-maili z uwagami. Połowa z nich nie dotyczyła oceny podręcznika: ich autorzy cieszyli się z tego, że w ogóle powstał darmowy elementarz – mówi Joanna Dębek, rzeczniczka Ministerstwa Edukacji Narodowej. Połowie osób, które wysłały e-maile do MEN, nowy podręcznik się jednak nie podoba. Mają zastrzeżenia do tego, że wybrana została nie najlepsza metoda nauki czytania, tzw. globalna, polegająca na uczeniu się czytania całych wyrazów. Części opiniujących nie przypadła do gustu także grafika: stwierdzili, że jest zbyt kolorowa, choć nie brakowało uznających ją za zaletę. Nowy podręcznik, który został zamieszczony na stronie naszelementarz.men.gov.pl obejrzało do tej pory około 60 tys. osób. Należy do nich Marzena Śmiecińska, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Krakowie. – To podręcznik prosty, dla uczniów przeciętnie zdolnych. Aby pracować z lepszymi, potrzebne są dodatkowe materiały i kreatywność nauczyciela – mówi. Jej zdaniem minusem podręcznika jest to, że nie ma w nim podziału wyrazów na sylaby, a samogłoski nie są wyróżnione kolorem czerwonym. – To jednak drobne zastrzeżenia, ponieważ podręcznik jest ładny i ciekawy – dodaje. Maciej Guzikowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 93 w Krakowie także pozytywnie ocenia nowy elementarz. – Jest co prawda infantylny, ale pamiętajmy, że przyjmujemy do szkoły 6-latki i musi być dostosowany do ich potrzeb – mówi. Iwona Śliwerska, nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 27 w Krakowie, ma zupełnie inne zdanie: jest rozczarowana. – Według mnie podręcznik nie spełnia podstawowych funkcji nowoczesnego elementarza. Przede wszystkim nie przekazuje uczniom żadnej wiedzy. Znajduje się tam na przykład tekst o liściu, który nadaje się dla dzieci w wieku 3-4 lat, a nie 6 – uważa Iwona Śliwerska. Nie podoba się jej część, która uczy czytania. – Współczesna pedagogika mówi, że najskuteczniej można nauczyć czytania sylabami, a tego w tym podręczniku brakuje – dodaje Iwona Śliwerska . Jej zdaniem zadania matematyczne są na żenująco niskim poziomie. – Gdyby mi nie powiedziano, że to podręcznik do pierwszej klasy, to obstawiałabym, że został przygotowany dla 4-latków. Jeżeli teraz miałabym korzystać z niego w mojej klasie, gdzie mam zarówno sześciolatki, jak i siedmiolatki, to padliby oni z nudów – podsumowuje. Zdaniem dr Bożeny Pawlak z Instytutu Pedagogiki Przedszkolnej i Szkolnej Uniwersytetu Pedagogicznego, wszelkie błędy graficzne czy merytoryczne, które zawiera podręcznik, da się jeszcze poprawić. Podkreśla jednak, że sam pomysł powrotu do jednego podręcznika jest błędem. – Przede wszystkim dlatego, że nie ma jednej metodyki nauczania czytania. Ta, która znajduje się w podręczniku, w przypadku jednego dziecka może okazać się skuteczna, w przypadku innego już nie – mówi. Przypomina, że do tej pory nauczyciel mógł wybierać podręcznik i metodę nauczania i brał za nią odpowiedzialność. – Obawiam się, że jeżeli teraz odbierzemy nauczycielom wybór, to zdejmiemy z nich odpowiedzialność za nauczanie – podkreśla Bożena Pawlak. Joanna Dębek z MEN wyjaśnia jednak, że „Nasz Elementarz” nie jest jedynym podręcznikiem, z którego szkoły mogą korzystać. – Rada pedagogiczna szkoły podstawowej, za zgodą organu prowadzącego, może wybrać inny podręcznik – mówi rzeczniczka resortu edukacji. Wtedy jednak koszt zakupu podręcznika pokrywa gmina. MEN opublikował pierwszą z czterech części podręcznika. Uczniowie będą się z niego uczyć przez trzy miesiące. – Ta część podręcznika zostanie wysłana do druku w maju. Przekażemy wszystkie uwagi autorce, część z nich zostanie uwzględniona – zapewnia Joanna Dębek.
Czytaj więcej: http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3425253,nowy-elementarz-dla-bardzo-malych-dzieci,id,t.html?cookie=1
Trwają konsultacje społeczne pierwszej części rządowego podręcznika. Resort czeka na recenzje i opinie nauczycieli oraz uczniów. Oceniać można również równościowe treści – resort powołał w tym zakresie osobnego recenzenta.
Nauka otwartości
W pierwszej części elementarza – „Jesieni” – dzieci zostaną zapoznane z podręcznikową klasą, do której chodzi m.in. dwoje dzieci innego koloru skóry oraz dziewczynka poruszająca się na wózku inwalidzkim. Jest także dwoje dzieci noszących okulary korekcyjne.
Podobnie jak zróżnicowano uczniów klasy, tak samo zaproponowano różne modele rodziny. Na jednej ze stron „Jesieni” pojawia się np. ilustracja przedstawiająca ojca czytającego synowi. W kolejnej części książki jedną z postaci będzie samotna matka. Nie wszystkie problemy mogą znaleźć się w pierwszej części, przewidzianej na trzy miesiące pracy. Będziemy wszystko robić stopniowo i dzieci będą poznawały różne rodziny – zapowiada Maria Lorek.
Podręcznik nie uczy tolerancji, a rasizmu
Mimo tego Wojciech Krysztofiak, kandydat do Parlamentu Europejskiego z listy wyborczej „Europa Plus-Twój Ruch”, zarzuca autorkom podręcznika kształtowanie postaw rasistowskich i sprzyjających wykluczaniu osób niepełnosprawnych z życia społecznego. „Elementarz” jedynie na trzech stronach (s. 7, 14, 68) prezentuje niepełnosprawne dzieci. Jedynie 5% stron z postaciami ludzkimi jest naznaczonych markerem semantycznym niepełnosprawności – jak wynika z analizy podręcznika, którą przeprowadził. Pyta, dlaczego autorki nie zaangażowały dzieci niepełnosprawnych do działań ze zdrowymi dziećmi w większym stopniu.
Jeszcze krytyczniej ocenia przedstawienie dwójki dzieci o innym kolorze skóry – Mulatki Żanety i Azjaty Hoana. Na okładce książki prezentują się wyłącznie dzieci białej rasy, w całym zaś elementarzu można znaleźć tylko jedną scenę, na której pokazano, jak Hoan bawi się z pozostałymi dziećmi.
Dużo poleceń – w tym pytania otwarte
Podręcznik zachęca nie tylko bogatą oprawą plastyczną (ilustracje malowane, fotografie, grafiki 3D), lecz także pytaniami, które pobudzają kreatywność i aktywizują do szukania rozwiązań w grupie. Polecania typu „pokoloruj” czy „uzupełnij” zamieniono na formuły otwarte, np. „przedyskutuj”, „poszukaj sposobu”.
Bożena Kubala, nauczycielka kształcenia zintegrowanego w Szkole Podstawowej Nr 18 w Tarnowie, docenia szatę graficzną elementarza. Walorem jest także duża pula pytań pomocniczych do tematów, co jest ważne zarówno dla nauczyciela, jak i ucznia, a także dobrze rozbudowana część przyrodnicza – dodaje. Natomiast jako wadę podaje brak kolorystycznego rozróżnienia spółgłosek i samogłosek w dziale dotyczącym nauki liter.
Za dużo liter, a za mało liczb
Zgodnie z programem podręcznika w ciągu trzech miesięcy nauki dzieci powinny poznać 18 liter alfabetu i 3 pierwsze cyfry, znak równości oraz podstawowe działania na liczbach – dodawanie i odejmowanie.
Zdaniem Barbary Stępień, jednej z autorek „Elementarza XXI wieku” – serii książek, którym przyznano nagrodę im. Filipa Kallimacha – na typ etapie nauki wprowadzono zbyt wiele liter, w tym głoski trudne typ „ś”, a wśród pierwszoklasistów mogą znaleźć się dzieci, które nie znają jeszcze liter. Nie można zapominać również o sześciolatkach.
Za szybko nauka czytania
Na podobną kwestię zwraca uwagę Małgorzata Lisiecka, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w Zespole Szkół Nr 2 w Bolesławcu. Jej zdaniem pierwsze teksty do samodzielnego czytania przez dzieci powinny zawierać ciągi liter i sylab, ponieważ w klasie zero dzieci nie uczą się jeszcze czytać. Wiem, na czym polega czytanie globalne, jednak współcześnie, wśród dzieci z wieloma deficytami, poszerzanie pola widzenia (zaczynanie od rozpoznawania litery, potem sylaby, potem wyrazu) jest skuteczniejsze niż wychodzenie z założenia, że dziecko ma tak rozwiniętą percepcję wzrokową, iż ogarnia całość. Przechodzenie zbyt szybko na etapie poznawania liter do czytania wieloliterowych wyrazów sprawia, że my sami – nauczyciele – jesteśmy czasem autorami niepowodzeń w czytaniu – tłumaczy, podkreślając, jak ważne jest opanowanie podstaw.
Recenzentka „Naszego elementarza” w zakresie edukacji polonistycznej i społecznej, prof. UW Małgorzata Żytko, przypomina, że zamysłem autorki było wprowadzenie puli liter, która posłuży pierwszoklasistom do tworzenia wyrazów i zachęci do podejmowania prób pisania. Nacisk położono więc na umiejętności komunikacyjne, nie techniczne. Uczniowie chcą się komunikować, a nie godzinami trenować kaligrafię w kartach pracy, których coraz większą ilość dostarczali im wydawcy – reaguje na zarzuty recenzentka.
Kreatywność, nie innowacyjność
Jeszcze przed zakończeniem prac nad pierwszą częścią podręcznika Lorek podkreślała, że zgodnie z jej koncepcją nowy elementarz ma uczyć przez zabawę, angażować dzieci na różne sposoby i zachęcać do twórczych działań. Zdaniem prof. Bogusława Śliwerskiego z Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN autorka wywiązała się ze swoich deklaracji.
Podręcznik powiela stare modele
Jednocześnie profesor zwraca uwagę na to, że „Nasz Elementarz” opiera się na klasycznej koncepcji podręcznika dla najmłodszych. Brak odesłania do treści i narzędzi interaktywnych, które dla współczesnych sześcio- i siedmiolatków są codziennością – dodaje i porównuje narzędzia i metody pracy w szkole podstawowej w Wielkiej Brytanii. Tam nauczyciele nie korzystają z tradycyjnych podręczników, a wirtualnych zasobów, co pozwala im na indywidualizowanie zajęć.
Mi też na pierwszy rzut oka szata graficzna przypomina Elementarz XXI, z którego korzysta starszy syn. Niestety moja Zuzia będzie pierwszym rocznikiem, na którym testowane będzie to dzieło MEN. Uczucia mam mieszane, książka jest kolorowa, wiec pewnie przypadnie do gustu dzieciom (dla mnie jest aż za kolorowa ). O metodyce (mieszanie matematyki, kolejność liter) nie umiem się wypowiedzieć. Niepokoję się tylko tymi ćwiczeniami, założę się, że wydawnictwa właśnie będą musiały zmodyfikować swoje podejście i będą wydawać ćwiczenia do tego darmowego podręcznika – ale to jeszcze nie w tym roku, przecież nie są w stanie jeszcze tego przygotować, skoro podręcznika nie ma. Karty pracy do drukowania z Internetu już pewnie takie atrakcyjne wizualnie nie będą, szczerze wątpię, żeby szkoły drukowały w masowej ilości takie karty pracy na kolorowych drukarkach, bo koszty wyjdą ogromne. Obawiam się, że tegoroczni pierwszoklasiści będą skazani na zeszyt, zresztą nie tylko w tym roku, bo w kolejnym dostaną książkę do 2 klasy, do której znów nie będzie ćwiczeń. Ech, chciałabym się mylić i być pozytywnie zaskoczoną . Ja osobiście zamierzam kupić jakiś obecnie funkcjonujący box do 1 klasy dla Zuzi, bo ona już teraz bardzo lubi „odrabiać” lekcje z Bartkiem i cieszy ja wypełnianie zadań w kolorowych książeczkach. edit: Tak się jeszcze przyglądam i nie rozumiem idei, podręcznik zakłada, że dzieci znają litery i umieją czytać, z tego co widzę, już po wprowadzeniu 3 litery teksty do czytania zawierają o wiele więcej liter (teksty oznaczone na zielono) No ja mam świadomość, że cześć dzieci już zwykle czyta na tym etapie (Zuzia 6-latka spokojnie sobie już w tymi tekstami poradzi), ale konfrontując to jeszcze z faktem, że do 1 klas idzie w tym roku znacznie więcej 6-latków, jakoś nie potrafię tego zrozumieć. Metodykiem nie jestem, ale na zdrowy rozsądek jakoś mi to nie pasuje. W Elementarzu XXI też są teksty „trudniejsze” dla czytających dzieci, ale zamieszczone na końcu podręcznika, i wg mnie to znacznie lepsze, wtedy dzieci, które faktycznie uczą się czytać od zera (a i takie w naszej klasie u starszego są) nie napotykają problemu nie do przeskoczenia dla siebie na tym etapie ale może niech nauczycielki się wypowiedzą co o tym myślą |
|
---|---|
Przepraszam, nie mogę już edytować, a jeszcze przemyślenie mnie dopadło – w pierwszej części podręcznika jest wprowadzone jak dobrze naliczyłam 17 liter I to dzieci powinny opanować mniej więcej do listopada, skoro mają być 4 części elementarza. Dla dzieci 6-letnich może to być tempo za duże. Za to cyferki zaledwie do 3, wg mnie proporcje są zupełnie nie takie. Osobiście mi bardzo pasuje układ podręcznika Bartka – większość literek była w I półroczu, na II półrocze zostały dwuznaki, zmiękczenia, „ó”. Z matematyki mieli wszystkie cyferki i dodawanie w zakresie 10 w I półroczu, teraz skończyli dodawanie do 20, ale bez przekraczania progu 10 – to jest chyba w ostatniej części matematyki. | |
02/11/2014
Redaktor wydania: Grzegorz Broński
Początek formularza
Dół formularza
Główna |
Wydarzenia dnia |
Gorące |
Opinie |
Mobile |
Nasze Blogi |
GPC |
Gazeta Polska |
Nowe Państwo |
Reklama |
Archiwa |
BOJKOT PRODUKTÓW
MEN uczy dzieci o zimie, choince, prezentach, ale o Bożym Narodzeniu ani słowa. OTO nowy elementarz
Dodano: 26.06.2014 [09:00]
foto: men.gov.pl
Ministerstwo Edukacji Narodowej przedstawiło drugą część „Naszego Elementarza" - darmowego podręcznika dla pierwszoklasistów. Jak zwrócił uwagę portal fronda.pl w elementarzu dzieci uczą się o zimie, ozdobach choinkowych, lecz wyrażenie „Boże Narodzenie” nie występuje. Specjalista od edukacji domowej dr hab. Marek Budajczak tłumaczy, że jest to kwestia wyboru autorek podręcznika, lub skutek sugestii ministerialnych.
- Temat „Bożego Narodzenia” może być unikany z uwagi na wymogi „europejskiej” poprawności politycznej – mówi w rozmowie z fronda.pl specjalista dodając, że tematy religijne są tematami drażliwymi, bo „różnią” wyznawców odmiennych religii.
Według statystyk nasz kraj jest krajem katolickim. Obok rzymskich katolików występuje u nas sporo innych wyznań chrześcijańskich. „Ich wyznawcom hasło „Boże Narodzenie” i związane z Nim tradycje oczywiście nie przeszkadzają. Komu zatem miałoby to przeszkadzać?” – pyta dr Budajczak.
W Polsce żyją od setek lat muzułmanie i nie zgłaszają interpelacji do władz w tej kwestii.
Spcjalista od edukacji domowej został zapytany, jakie pokolenie chce nam ukształtować ministerstwo, mówiąc o dawaniu prezentów, ubieraniu choinki, a nie wspominając, że są to rzeczy związane z Bożym Narodzeniem?
- Oni pewnie chcieliby to nazwać „otwartością” światopoglądową. Wspominając w pytaniu, kierowanym do dzieci, o „świętach” z małej litery, troszczy się MEN o „wszystkich”, czy aby „je” obchodzą i natychmiast dorzuca propozycję dowiadywania się przez dzieci, jak się mają sprawy ze „świętami” w innych krajach. Pisząc o „Mikołaju”, MEN pozbawia Go „świętości”, malując na zielono-niebiesko i zestawiając z „bajkowymi” co do proweniencji krasnoludkami, dżinem, kosmitami, ufoludkami, smokami i „starowinką”, latającą na miotle (a pomawianą o brzydkie czyny). Chodzi o rozerwanie skojarzeń „gwiazdki”, „prezentów” i „karpia w galarecie” z nieprawomyślnymi: „Gwiazdą Betlejemską”, „łaskami Bożej Dzieciny” i postną „Wigilią”. Co to za symbole? Ano jakieś tam bajkowe i niedzisiejsze przesądy! W ten sposób MEN służy, jak można domniemywać, „dobremu klimatowi społecznemu”, bez zadrażnień międzygrupowych. Jeśli jest inaczej, to ministerialni „dobroczyńcy” winni to wobec tzw. społeczeństwa wyznać. Ich trzeba o to pytać! – zaznacza Marek Budajczak.
(screen z drugiej części elementarza)
Ekspert zachęca rodziców do obywatelskiego działania. Ministerstwo podobnie jak w przypadku pierwszej części darmowego podręcznika, także i teraz czeka na opinie i uwagi.
Na stronie ministerstwa czytamy, że konsultacje społeczne w sprawie drugiej części potrwają 2 tygodnie - do 7 lipca 2014 r. TUTAJ można przedstawić swoje uwagi.
- Zachęcamy rodziców i nauczycieli, a także dzieci, które się przygotowują do pójścia do szkoły, aby spojrzały na podręcznik. Jesteśmy bardzo ciekawi Waszych opinii – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska, minister edukacji narodowej.
Drugą część podręcznika można zobaczyć i pobrać TUTAJ. Zachęcamy Czytelników do zapoznania się z elementarzem i wyrażenia swojej opinii w uwagach do resortu.
Przygotowywany na zlecenie MEN darmowy podręcznik będzie się składał z czterech części. Uczniowie będą z nich korzystać kolejno przez: z pierwszej części (jesień) – przez trzy pierwsze miesiące roku szkolnego, drugiej części (zima) – trzy kolejne miesiące, trzeciej (wiosna) – dwa miesiące, czwartej (lato) – dwa ostatnie miesiące roku szkolnego.
Wszystkie części zostaną opublikowane w trakcie wakacji. Pierwsza, wydrukowana część podręcznika dotrze do szkół przed początkiem roku szkolnego. Kolejne – trafiać będą sukcesywnie, odpowiednio wcześniej, przed rozpoczęciem pracy z kolejnymi częściami.
Na stronie 26 II cz. tego podręcznika występuje błąd językowy. Dziewczynka zadaje ojcu pytanie o to, co kupimy "dla mamy" a zwrot "dla mamy" nie jest poprawny. To rusycyzm. O ile dopuszczalny w mowie potocznej, o tyle w mowie pisanej, a zwłaszcza w podręczniku i to podręczniku kierowanym do dzieci początkujących jest niedopuszczalne. poprawnie jest "mamie". Moje dziecko będzie uczyło się z tego podręcznika i jestem przerażona, bo to nie jedyny błąd, jaki występuje w tych książkach. Ten, kto je przygotowywał ma zdolności graficzne może, ale i ma poważne braki w wykształceniu ogólnym, zwłaszcza w języku polskim. Błędy mogę robić ja (nie jestem polonistą i korzystam ze wspomagaczy komputerowych, co oducza ortografii np.), ale nie ktoś, kto trudni się pisaniem książek do nauczania dzieci i je naucza. To skandal, że ministerstwo tak szasta publicznymi pieniędzmi bez rozsądku.