Dekonstrukcja to pewien styl rozprawienia się z tekstem, styl analizy tekstu i jego krytyki. To zespół metodologicznych teoretycznoliterackich poglądów na dzieło literackie, a co za tym idzie także na właściwosci obieków semiotycznych oraz tekstów kultury. Chodzi tu o 2 – aspektową analizę tekstualną. Celem jest rozwarstwienie semiotyczno – językowe tekstu ( by zlokalizować czynniki tekst dezorganizujące). Ważne jest też , by ukazać prawdziwą budowę tekstu – wychwycenie kluczowych elementów, które znaczą tekst od wewnątrz za pom. Dyskursywnych opozycji. D. nie zawiera w sobie negacji tekstu, nie dokonuje też jego destrukcji – chodzi tutaj o meritum tekstu, jego istotę i analizę schematu wewnętrznego i zewnętrznego. Wazne sa opozycje w tekscie oraz aby dotrzeć do tego, co z niego”przeswieca” – do historii, budowy i znaczen w sposobnie do konca bezpośredni. Ważne też, by podczas lektury danego tekstu odsłonić poziomy systemu filozoficznego, na którym się on zasadza oraz by ukazać słabości tegoż systemu. Jak sam derrida podkreśla , dekonst. To „napiecie gestu i zmyslu” rozbieznosc dajacego sie zdekonstruowac projektu konceptualnego tekstu i jego ostatecznej realizacji. Dekonstrukcji moze ulec wszystko – mozna zmienic znaczenie slowa, zdania. To rygorystyczna w założeniu analityka tekstualności. Ważne jest tu też pojęcie de – sedymentacji ( od Husserla – i jego sedymentacji – osadzenia). W tym kontekście, d. ma odkrywać ukryte znaczenia tekstu, które w nim zalegają – to też rozłożenie tekstu po to, aby wydobyć to, co było pierwotnie wpisane w jego teksturę.
Pisarz zawsze pisze w obrębie dyskursu, w którym się znajduje – nie może więc od niego uciec, daje się temu systemowi we władanie. W tym znaczeniu lektura tekstu to rozsądzanie tego, co jest wstanie kontrolować autor, a jakiego znaczenia skontrolować nie może. D. nie odrzuca, ani nie stara się zburzyć dominującego stylu myślenia w kategoriach binarnych opozycij. Reinterpretuje je jednak wg logiki sygnifikacji w poszcz. tekstach. Nie chodzi tu o całkowita swobodę w odczytywaniu tekstów i przypisywaniu im dowolnych znaczeń, ale kwestionowane jest istnienie jednego przypisanego znaczenia i opisania go. Odniesieniem dla dekonstrukcjonizmu jest strukturalizm, hermeneutyka i estetyka recepcji, psychoanaliza, teoria aktów mowy oraz poststrukturalistyczne badania literackie.
Dekonstrukcjonizm nie chce być jedyną niepodważalną wiedzą, jest antydogmatyczny.
D. Jest pantekstualny – bo wszystko jest tekstem. tekst jest bezgraniczny, to jedyna podstawa, to fragment UNIWERSALNEJ TEKSTUALNOŚCI. 3 najważniejsze procesy to : RÓŻNIA (differance), DYSEMINACJA ( kóra prowadzi do intertekstualności) I SUPLEMENTACJA ( zjaw. Zamiany znaków i znaczeń w tekście).
Z pojęciem dyseminacji wiąże się rozpraszanie sensu, rozplenienie znaczeń,tworzących się i ginących w zal. Od kontekstów. Dek. Nie wypracował teorii intertekstualności, ale przyjmuje jej gł. Idee. Tekst jest tutaj osadzony w intertekstualnej przestrzeni.
Kategorie suplementacji i dyseminacji służą char. Tekstu w jego nowej postaci. Dokonują dekonstrukcji opozycji dzieło / tekst oraz tekst / interpretacja.
Dzieło – tekst : dzieło jako duchowa całość, spójna, harmonijna, wyrażająca intenc je autora i kształt świata przedstawionego oraz tekst jako niedoskonały zapis dekonstrukcja to podważa. Dzieło jako coś autonomicznego nie istnieje, bo wszystko jest tutaj reprodukcją. Nie ma czegoś takiego jak stadium przedinterpretacyjne.
Ważna jest Zasada precyzyjności i analityczności ma doprowadzić do przemówienia samego tekstu, tutaj ukazane jest przeciwstawianie się uproszczeniom zachowującym integralność tekstu.
Dek. To teza, że każde odczytanie jest niedoczytaniem (misreading – H..Bloom), ale to nie odczytanie niepoprawne, lecz dewiacyjne. Tekst jest niewyczerpywany, dlatego nie ma 1 poprawnego odczytania. Dzieje odczytań to dzieje odczytań błędnych wg Cullera. Jednak sprzecznością tutaj występującą jest to, iż założenie sama możliwość błednego odczytania zakłada możliwość odczytania poprawnego ( ta nieścisłość była zarzucana dekonstrukcjonizmowi). Prawdziwe odczytanie –to to, które uniknęło krytyki! To krytyczne nastawienie wobec tradycji interpretowania. De. Podkreśla często brak nadrzędnego znaczenia . należy też wspomnieć o rekonstrukcyjnych praktykach – chodzi tu o przeobrażenie tradycyjnych poglądów n.t. relacji m. Tekstem a interpretacją. Zanegowane jest istnienie stałego i obiektywnego znaczenia tekstu. Nie można też uzyskać jedynej poprawnej interpretacji.
Na samym końcu nadmienić należy, iż dekonstrukcjonizm podkreśla wzajemne relacje literatury i filozofii. Uznaje cechy literackie za właściwe dla wszelkich tekstów. W tym związku z filozofią ujawnia utajone opcje światopoglądowe w pewnych tekstach
D. Kwestionuje przyczynowość (Nicze) metonimia: zastąpienie skutku przyczyną
D. Zachęca do literackiego odczytywania tekstów literackich i na odwrót
Mimesis rozróznienie „naśladowanego od naśladowania”, reprezentacja/reprezentowane
D. Traktuje język jako system znaków. SIGNIFIE treść, SIGNIFIANT przedstawienie treści (transcendentalne signifie, ktore nie odnosi sie do zadnego signifiant, a potem samo sie nim staje). Znaki onomatopeiczne –Nie!
RAMA nieokreślona,ale to co jest w jej ramach jest przedm. Sztuki. Parergon – rama, ktora znika w dziele, ktore sluzy jej za tlo, przeradza sie w KONTEKST.
D. Podkreśla autoreferencyjność tekstu tekst tłumaczy sam siebie.
Nieufność wobec pojęcia TEMATU
Zainteresowanie tym wszystkim, co pozostaje w sprzeczności z autorytatywną interpretacją. Ważne to, co marginalne, nieistotne, polemizuje sie z poprzednimi odczytaniami. KONTEKST decyduje o znaczeniu. Jest rozszerzalny w nieskonczonosc. Tekst zawsze wykracza poza INTENCJĘ. Postulat powrotu do UWAŻNEGO CZYTANIA!
KRZTZKA DEKONSTRUKCJONIZMU: monotonia, małe poszanowanie dla integralności dzieł, nie dążenie do zreinterpretowania czy zreformowania KANONU (kwestia doboru dzieł),zbytnia teoretyczność.
D. Interesuje się konfliktami m. Róznymi płaszczyznami tekstu, np. dołownosci i figuratywnosci
HERMENEUTYKA DEKONSTRUKCYJNA : badanie tekstów, problemów czytania,rozumienia znaczeń
SEMIOTYKA DEKONSTRUKCYJNA: tworzenie znaczeń tekstów przez nadawcę/odbiorcę.
Tylko antropolog ma dostęp do znaczeń/struktury
D. To tropienie METAFIZYKI I ZABIEGÓW RETORYCZNOŚCI w konkretnych tekstach.traktowanie tekstów naukowych jako literackich.
Tekst, w którym Derrida poddaje krytyce Lévi-Strauss'a można by nazwać „dekonstrukcyjnym". Nas szczególnie interesuje ten moment, w którym pojawia się krytyczna analiza jednej z koncepcji Lévi-Strauss'a — właśnie koncepcji bricolagu. Ale też jest to tylko jeden z przykładów, reprezentacyjna próbka stosunku poststrukturalizmu „w ogóle" (Derrida) do swego poprzednika - strukturalizmu (Lévi-Strauss).
O co zatem chodzi w krytyce Derridy? Poddaje on w wątpliwość zasadność wyróżnianych przez Lévi-Strauss'a opozycji, nawet jeśli on sam miał wobec nich wątpliwości i, by tak rzec, przesuwał przynajmniej niektóre z nich z planu „obiektywności" na plan metodologii. W tekście Struktura, znak i gra w dyskursie nauk humanistycznych [_8_] Derrida przywołuje takie zestawienia-opozycje, których przykłady podał już zresztą choćby w przytoczonym wywiadzie, odpowiadając na pytanie czym jest dekonstrukcja: struktura/wydarzenie, centrum/peryferie, to co zmysłowe/to co rozumowe, signifie/signifiant itd. („rozprawia się" zatem z koncepcją znaku). I rzecz jasna: natura/kultura oraz postać bricoleura versus inżyniera. Zanim jednak przejdziemy do tego ostatniego, warto spojrzeć na plan ogólniejszy. Derrida bowiem wskazuje na początku swego tekstu na sytuację, o której powiadają wszyscy postmoderniści — na kondycję współczesnej kultury europejskiej. Koreluje jej sytuację polityczną z filozoficzną. Pisze: „można stwierdzić z całkowitą pewnością, że nie ma nic przypadkowego, że krytyka etnocentryzmu, jest systemowo i historycznie współczesna destrukcji historii metafizyki" [_9_]. Nastąpiło coś, co Derrida nazwał „decentracją", kultura europejska została oto pozbawiona swego lokus, przestała być tą kulturą, do której odnoszono wszystkie inne. W ślad za tym poszła erozja fundamentalnych dla filozofii i nauki europejskiej pojęć. Zaś z krytyką etnocentryzmu łączy Derrida właśnie etnologię. Jest ona jednak uwikłana w sieci pojęć, wypracowanych w tradycji europejskiej nauki, tak samo jak np. filozofia, i posługuje się nimi (bo nie może inaczej), nawet jeśli je zwalcza. Tym właśnie pojęciom (aczkolwiek świadom konieczności ich stosowania) przygląda się podejrzliwie Derrida. Na przykład u Lévi-Strauss'a... Ale, choć to pewnie oczywistość, krytyka wobec jego dokonań nie oznacza „krytykanctwa". Przeciwnie. Znamionujący poststrukturalizm i samego Derridę krytyczny, uważny stosunek do języka nauki i wypracowywanych przez nią pojęć nie jest obcy Lévi-Strauss'owi. Może nawet ten ostatni antycypował sposoby, które za swoje uznał dekonstrukcjonizm. Właśnie on wszak wskazywał na zaledwie metodologiczny status pewnych pojęć. Traktował je jak narzędzia badawcze, nie „byty", nie przypisywał im wartości „prawdy obiektywnej". Zapewne poststrukturalizm idzie dalej w swym krytycznym podejściu, wykazując obecne, dające się wyczytać w badanym tekście jakieś „metazałożenia" ideologiczne czy metafizyczne, oprócz tych, które autor sam dostrzega. Tropi więc wewnątrz dyskursu implicite tkwiące przedsądy (jak powiedzieliby hermeneuci). Ale nie twierdzą dekonstrukcjoniści, że dzięki swym procedurom dotarli do jakiejś prawdy „zewnętrznej", badają tekst, nie świat, do którego ten się odnosi (jak strukturaliści). Reaktualizują czy też rekontekstualizują go (inna kwestia czy ten typ działań z tekstem można przypisać wyłącznie dekonstrukcjonistom). Pozostają „wewnątrz" dyskursu.
Z jednej zatem strony Derrida wskazuje na ten obecny u Lévi-Strauss'a krytyczny stosunek wobec tego, o czym pisze. Dostrzega, że ten stara się oddzielać prawdę od metody, i choć krytykuje wartość „absolutną" jakiegoś pojęcia czy opozycji, którą się posługuje, to zachowuje je jako narzędzia badawcze. Inna sprawa, na którą zdaje się naprowadzać Derrida, to kwestia czy nawet traktując „rzeczy" tylko w kategoriach narzędzi nie zaciemniamy opisu, czy te przyjęte schematy nie warunkują od razu sposobu koncypowania znaczeń.
Z drugiej, przywołując właśnie tę najbardziej nas zajmującą koncepcję bricolagu Derrida nazywa ją dyskursem metody Lévi-Strauss'a. Właśnie w formie bricolagu zawiera się krytyka języka i "można nawet powiedzieć, że samo bricolage jest językiem krytycznym" [_10_]. Więcej — każdy dyskurs jest bricolagem, bo korzysta czy raczej „zapożycza" własne pojęcia z wielkiego istniejącego dziedzictwa (w tym własnego, jeśli poddaje je krytyce). I to sam Lévi-Strauss, jak wywodzi Derrida, stosuje „poetykę" bricolagu analizując mity i (zgodnie z metodą strukturalistyczną) poprzez transformacje poszukując mitu referencyjnego, punktu odniesienie, owego centrum - lecz bezskutecznie. Dyskurs mityczny okazuje się acentryczny. Lévi-Strauss zaś stwierdza w pewnym momencie, co skrupulatnie wychwycił Derrida, że "ta książka (Le cru t le cruit) o mitach na swój sposób sama jest mitem". Sam zatem etnograficzny opis jest bricolagem...
A inżynier? Byłby tym, który konstruuje całość języka. I tu wyraźnie tkwi sedno niezgody Derridy na tę Lévi-Strauss'owską opozycję bricoleura i inżyniera. Nie jest bowiem możliwy (już niemożliwy?) podmiot, który rzekomo byłby absolutnym źródłem własnego dyskursu i rzekomo konstruowałby go z niczego, z całego materiału. Ideę inżyniera Derrida nazywa wprost teologiczną i lokuje także po stronie mitu, jak bricoleura. Więcej — inżynier to mit stworzony właśnie przez bricoleura! A przecież "z chwilą, gdy przestaniemy wierzyć w takiego inżyniera, (...) gdy tylko przyznamy, że każdy skończony dyskurs jest związany jakimś bricolage, wtedy sama idea bricolage będzie zagrożona, a różnica, w której przyjęła swe znaczenie, ulegnie rozkładowi"10.
Derrida zatem w myśl postrukturalistycznej orientacji poddaje namysłowi takie kategorie jak struktura, centrum, znak. W postaci inżyniera widzi wszechwiedzącego narratora, by posłużyć się terminem literaturoznawczym, czy inaczej podmiot absolutny, zdolny tworzyć całość systemu, a jednocześnie stojący poza czy ponad nim — i temu właśnie się przeciwstawia. Można by powiedzieć, że wątpliwości czy też niekonsekwencje Lévi-Strauss'a doprowadza do końca. „Nie wierzy" już w inżyniera. Wszyscy są tylko bricoleurami...