Mesjasze, Spiró, György
Juliusz Kurkiewicz
Co powstanie, jeśli zmieszamy Dostojewskiego i Sterne'a? Powieściowa tragikomedia Węgra o towiańczykach
Wielokształtna i nowatorska książka Györgya Spiró o towiańczykach na 800 stronach wydobywa wstydliwy, marginalizowany epizod polskiej kultury, nadając mu uniwersalny wymiar. Słowacki napisał o XIX wieku, że cieszy tylko szatana. Spiró, jak Dostojewski w "Biesach", opowiada historię fanatyzacji sekty i pokazuje ją jako znaczący odprysk wykluwającej się nowoczesności. Różnica polega na tym, że jego sekta jest "dobra", a sam Spiró, w przeciwieństwie do Dostojewskiego, to ironiczny racjonalista.
Urodzony w 1946 r. dramaturg i powieściopisarz nauczył się polskiego na początku lat 70., gdy Węgry były odcięte od Zachodu. Przekładał Wyspiańskiego, a w 1981 r. opublikował pierwszą "polską" powieść - opowiadających o Wojciechu Bogusławskim "Iksów". Książka została oszkalowana w polskiej prasie (jako antypolska), prace nad przekładem wstrzymano, autorowi zabroniono badań w polskich bibliotekach. Aberracyjne zarzuty z dzisiejszej perspektywy są jedynie świadectwem zbiorowych emocji tamtego czasu, co potwierdza obszerny fragment "Iksów" opublikowany w 2006 r. w "Literaturze na Świecie".
Empatia i zgryźliwość
Spiró jest odnowicielem powieści biograficznej. Gatunek staroświecki, ale wrażenia z lektury są zaskakujące. W przypadku "Mesjaszy" (2007) nie bardzo wiadomo, czy mamy do czynienia z quasi-naukową monografią, montażem źródeł, historyczną rozprawą czy literackim apokryfem. Erudycja pisarza jest zniewalająca, jego pisarska metoda - skuteczna.
Prawie kronikarski zapis wydarzeń oparty na cytatach z korespondencji Mickiewicza, pism Towiańskiego, dziennika Seweryna Goszczyńskiego (który spełnił rolę dziejopisa towiańczyków), pozwala zbliżyć się do bohaterów, ale przeplatają go zgryźliwe uwagi i odautorskie dygresje, niemal w stylu Laurence'a Sterne'a. Przybliżenie i oddalenie, empatia i dystans - między tymi biegunami oscyluje narracja powieści.
Autor nie waha się wprowadzić na scenę głównego bohatera na 130. stronie, oznajmiając, że "taka teraz moda, a komu się nie podoba, niech nie czyta dalej". W książce pojawiają się aluzje m.in. do Holocaustu, archipelagu Gułag i konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Nie pozwalają się zadomowić w świecie Spiró, przypominają, że mamy do czynienia z archeologiczną rekonstrukcją, niepozbawioną uogólniających ambicji.
Książkę czyta się bez zażenowania, jakie towarzyszy czasem czytaniu "polskich" książek napisanych przez obcokrajowców, pełnych nie zawsze zabawnych anachronizmów (np. "W Ameryce" Susan Sontag). "Całą akcję powieści przeżywali ludzie, którzy naprawdę istnieli, moja rola ograniczyła się do tego, by możliwie najgłębiej ich zrozumieć; chylę przed nimi czoła w przekonaniu, że potraktowałem ich wyrozumiale, serdecznie i bez uprzedzeń". Wolne żarty... Oprócz wymienionych wyżej pojawiają się m.in. żona Mickiewicza Celina Szymanowska, Słowacki, Adam Czartoryski, femme fatale koła Ksawera Deybel, wydawca romantyków Eustachy Januszkiewicz i dziesiątki innych autentycznych postaci Wielkiej Emigracji. W ich portretach nie ma serdeczności. Jest za to empatia pomieszana z ironią.
Nerwice, samobójstwa, seksualne frustracje
Spiró nie rozstrzyga, czy Towiański, który pojawił się w Paryżu na początku lat 40. XIX w., był autentycznym mistykiem, czy sprytnym manipulatorem (niewykluczone, że jednym i drugim). Pokazuje natomiast grunt, na który padły jego nauki. Pochód polskich powstańców przez Europę po upadku powstania listopadowego, częściowo triumfalny, skończył się rozczarowaniem. We Francji wyizolowani emigranci szybko okazali się zbędnymi ludźmi pozbawionymi praw obywatelskich, środków do życia i dostępu do edukacji. Nerwice, depresje, samobójstwa, seksualne frustracje eksżołnierzy były codziennością. A ich sytuacja - świetną pożywką dla sarmackich wad - manii wielkości, pogardy dla Zachodu, antysemityzmu.
Eklektyczna doktryna Towiańskiego czerpiąca m.in. z żydowskiego mistycyzmu stała się zapalną iskrą i zawładnęła grupką emigrantów, w tym najwybitniejszym polskim poetą. Nikt jeszcze chyba tak dobitnie jak Spiró nie pokazał, że towianizm nie był dla Mickiewicza mało znaczącym epizodem, ale centralnym wydarzeniem ostatnich kilkunastu lat jego życia (nawet po zerwaniu z Towiańskim).
Mickiewicz według Spiró nie jest uwiedzionym przez szarlatana geniuszem, ale spiritus movens towianizmu - to on dążył do przekształcenia luźnego, chrześcijańskiego ruchu w zinstytucjonalizowany Kościół z własnymi sakramentami, był zwolennikiem hierarchicznej wewnętrznej organizacji, w końcu również poglądu, że Towiański jest nowym Mesjaszem. Do klęski towianizmu przyczyniła się degrengolada moralna ruchu, w którym górę wziął syndrom oblężonej twierdzy - pogarda dla odszczepieńców, podejrzliwość wobec świata zewnętrznego i wewnętrzne rozgrywki. Ale przede wszystkim - słowianofilska ideologia nakazująca zbliżenie z Rosją. Towiańskiego, autora wiernopoddańczego listu do cara Mikołaja I, podejrzewano (niesłusznie) o szpiegostwo.
Jak się modlić?
Naucz się modlić i dowiedz się, na które modlitwy Bóg odpowiada.
kazdystudent.pl
Praca opiekunki - Niemcy
Duży wybór ofert pracy. Opieka z zamieszkaniem i wyżywieniem.
www.pomocWdomu.pl
Mitsubishi Bydgoszcz
Kompleksowa oferta: nowe i używane auta, serwis, akcesoria, komis.
moto-champ.bydgoszcz.pl
Polsko-żydowskie braterstwo pod przymusem
Głównym bohaterem Spiró nie jest jednak ani Mickiewicz, ani Towiański, ale Gerszon Ram, postać obrosła czarną legendą. Ten pochodzący z Wilna Żyd, syn wydawniczego potentata i wielbiciel Mickiewicza, poznał Towiańskiego jeszcze na Litwie. Po przybyciu do Paryża został ochrzczony przez towiańczyków. W sekcie wyznaczono mu rolę misjonarza - próbował bezskutecznie pozyskać dla sprawy Rothschildów, papieża Grzegorza XVI (tego, który w encyklice "Cum primum" potępił powstanie listopadowe), Żydów z Jerozolimy, Holandii, Niemiec i Anglii. Po rozstaniu z sektą znikł z horyzontu, by objawić się ponownie jako zamożny angielski przemysłowiec.
W obrazie Rama pozostawionym przez członków ruchu jest sporo antysemickich uprzedzeń skrupulatnie wyliczonych przez Spiró. Ramowi przypisuje się "bojaźń i drżączkę prawdziwie żydowską", z mieszaniną zawiści i wstrętu odnotowuje się jego finansowe sukcesy, wreszcie - ponowną konwersję na judaizm. Negatywny obraz Rama utrwalił Stanisław Pigoń. Maria Janion w wydanej niedawno książce "Bohater, spisek, śmierć" podkreśla, że nie ma dowodów na powtórną konwersję Rama, a na jego negatywnym obrazie zaciążył stereotyp żydowskiej chciwości. Pokazuje też, że Mickiewicz był nie tyle zwolennikiem nawracania Żydów, ile chrześcijańsko-żydowskiego synkretyzmu religijnego.
Inaczej pokazuje sprawę Spiró. Chrzest Rama nie jest dla niego wynikiem mistycznego przeczucia bohatera, ale wyłącznie presji koła, niemal przemocą realizującego ideę polsko-żydowskiego braterstwa i chrystianizacji Żydów. Dla Spiró Ram jest bohaterem poszukującym. Syn żydowskiego biznesmena, który utracił wiarę, sam zbliża się do chasydów i obwinia się za spowodowany przez nich pożar, który doprowadził do śmierci znienawidzonego ojca. Mimo bałwochwalczego początkowo stosunku do Towiańskiego na koniec okazuje się jedynym, który zachował dystans.
Zły papież, z sympatią
Za pośrednictwem Rama Spiró pokazuje dylematy epoki, w której zdezaktulizowała się idea uniwersalności, narodziło się państwo narodowe, zwyciężyła idea ekonomicznej ekspansji, pączkował imperializm. Dla przedstawionego z sympatią papieża Grzegorza XVI, który przyjmuje Rama na audiencji, sekta Towiańskiego to tylko marginalny przypis do współczesności, niemądra, sprzeczna w sobie próba ocalenia uniwersalności. Sam Towiański z kolei budzi jednak jego sympatię jako "oderwany od życia idealista, który nie dostrzega, że nie można służyć kilku ideom narodowym jednocześnie".
W 1845 r. powieściowy Ram bierze udział w Reformverein, konferencji rabinów we Frankfurcie nad Menem, która miała przedyskutować zasady zmian w łonie judaizmu. Spór między żydowskimi reformatorami pragnącymi rozpłynięcia się Żydów w narodowych żywiołach a ortodoksami marzącymi o żydowskim państwie w Palestynie i niedostrzegającymi, że są zakładnikami imperialnych interesów europejskich mocarstw (gotowych dla własnych interesów podsycać żydowsko-arabską niechęć) jest ponurym zwiastunem XX-wiecznego piekła.
Ram (którego głos jest być może tożsamy z głosem autora) decyduje się ostatecznie na "straszliwą wolność i potworną samotność". Jako kapitalista odrzuca fałszywe ciepło wspólnoty, przechodzi na stronę wroga, podejmuje drogę, która uwierała go w ojcu, choć nie wierzy, by postęp i racjonalizm kogokolwiek zbawiły. Zyskuje wyostrzoną świadomość i ostrożność wobec utopijnych pomysłów, także głoszonych przez spotkanego w londyńskiej bibliotece Marksa, jeszcze jednego mesjasza w przebraniu. Ram, z którym się rozstajemy, przypomina sceptycznego, środkowoeuropejskiego inteligenta.
Heroiczny gwałt
Jeśli w powieści Spiró coś bulwersuje, to na pewno nie pozbawione złudzeń przedstawienie rozwoju i dezintegracji sekty - w ogromnej mierze po prostu wierne historycznej prawdzie - ale ironiczny ton. Sekta, której członkowie mieli "rozbiec się po świecie, aby heroicznie go zgwałcić", od początku pozostawała przedsięwzięciem bez znaczenia, jednym z wielu pleniących się w romantyzmie religijnych ruchów, co w uderzający sposób kontrastowało z przekonaniem jej członków o światowej misji. Z dzisiejszej perspektywy wyznawcy Towiańskiego wydają się grupą irytujących kiczowatymi rytuałami nieudaczników, którym nie udało się dokonać dosłownie niczego, poza ściągnięciem na siebie nienawiści otoczenia i własnym skłóceniem.
Jednak Spiró opowiada o towiańczykach w komediowym tonie nie dlatego, by właśnie oni byli szczególnie śmieszni, ale dlatego, że "w końcu z każdego życia zostaje zero". Komediowy ton - jak to często bywa - jest tu przykrywką dla egzystencjalnego nihilizmu. W trakcie Wiosny Ludów Mickiewicz stworzył we Włoszech Legion, po czym wezwał Włochów i Francuzów, by uznali wielonarodowościową Austrię za nieistniejącą. "Okazało się, że miał rację, tylko siedemdziesiąt lat później". Bilansem Legionu było zaś "wiele tuzinów martwych i jedno niemowlę" (chodzi o nieślubne dziecko Mickiewicza i Ksawery Deybel).
Życie przepędzone w nudzie
W nihilistycznej postawie Spiró nie wolno jednak przegapić pokaźnej domieszki autoironii. Gdy pod koniec książki Żyd Ram, ekstowiańczyk, a obecnie milioner, dowiaduje się o śmierci Mickiewicza, przypomina sobie fragment "Konrada Wallenroda", w którym wspólnie przeżyta "znikoma chwila", która dawno minęła, wydaje się bardziej pociągająca niż "ciche życie, przepędzone w nudzie". Świadkiem tej niecodziennej recytacji jest nic nierozumiejąca angielska służąca (a przy okazji kochanka bohatera), coraz bardziej zniecierpliwiona przedłużającym się obcowaniem z wierszem egzotycznego poety. "Jej czułość wyschła, a w jej miejsce pojawiła się nuda".
Autor i jego czytelnicy mają świadomość, że stoją właśnie po stronie tej służącej, a to, że - poza ironicznymi chwytami - nie mają dostępu do historii towiańczyków, niekoniecznie świadczy na ich korzyść. Na dnie nudy jest bowiem odrobina nostalgii za światem nie tak rozpaczliwie płaskim, którego już nie ma i nie będzie.
''Mesjasze'', György Spiró, przeł. Elżbieta Cygielska, W.A.B., Warszawa