Tak, 20-latkowie są roszczeniowi i źle wykształceni. I niech już wyjdą z roli ofiary [POKOLENIE 2 TYS. BRUTTO]
Marta K-K 04.11.2014
Co mają zrobić 20-latkowie? Po pierwsze, wyjść z pozycji ofiary, wyjść z pozycji "młodego, wściekłego, roszczeniowego", próbować wejść w pozycję kreatywnego, elastycznego młodego człowieka - pisze psycholog i coach.
Większość absolwentów wyższych uczelni w pierwszej pracy dostanie około 1,6 tys. zł na rękę, o ile w ogóle znajdzie zatrudnienie - napisała o "pokoleniu 2 tys. brutto" Marta Piątkowska z "Wyborczej" Głos zabrali młodzi: Lenie z pretensjami czy ofiary rynku? Swoje opinie wyrazili też ci, których ten problem dotyka: Kocham mój kraj, mój dom i moje koty, ale wyjadę
Poniżej publikujemy list, który z całkiem innej perspektywy analizuje problem młodych absolwentów próbujących wejść na rynek pracy:
Mam lat 49, jestem psychologiem, trenerem i coachem z międzynarodową akredytacją. Prowadzę własną działalność gospodarczą, to znaczy, że jestem skazana jedynie na własne kontakty, na okresy "bez zleceń", ale i okresy z tak dużą ich ilością, że tygodniami przemieszczam się między hotelami z dala od domu, z realnym byciem w pracy 24/godz. na dobę.
I myślę tak:
** Tak, 20-latkowie się roszczeniowi, ale jeszcze bardziej mają przerażająco nikłą wiedzę o świecie. To wina rodziców niedostarczających im wielowymiarowych informacji o świecie, w tym również o realnym rynku pracy.
Rodzice 20-latków nie powiedzieli im, że: skończenie studiów stanowi punkt wyjścia, a nie dojścia (w moim przykładowym wypadku i wielu innych "stanie się trenerem i coachem" oznaczało kilkuletnie kursy dające takie kwalifikacje, godziny sesji "pro bono" pod płatną superwizją i mentoringiem), a wszystko po pięcioletnich uniwersyteckich, niełatwych studiach)
** Tak, 20-latkowie są roszczeniowi, gdyż mało wiedzą o świecie - nie wiedzą np. tego, że większość ludzi w Polsce, po wyższych studiach, pracujących powyżej 10 lat, a czasem również powyżej 20 lat w budżetowych instytucjach i placówkach, nadal może marzyć o pensji powyżej 2500 brutto. Ich sytuacja jest nienormalna, deprecjonująca ich, ale jest. I nie da się jej tak po prostu odczarować, tak jak na nic się zdadzą utyskiwania 20-latków o rzekomej niesprawiedliwości ekonomicznej ich sytuacji na rynku pracy.
** Tak, 20-latkowie są gorzej wykształceni, dlatego że dali się oszukać (a właściwie ich rodzice, którzy ich motywowali lub zachęcali), że trzeba studiować (byle co i byle gdzie, np. zarządzanie i marketing lub kognitywistykę - pierwsze jakby wyjęte z dziecięcej narracji: "jak będę duży, będę strażakiem" zamienione na "jak skończę zarządzanie, to będę zarządzać", drugie odrealnione, wytworzone w sposób sztuczny na użytek akademickiego światka pracowników naukowych szukających miejsca dla pensum godzinowego.)
** Tak, jeszcze raz - 20-latkowie są gorzej wykształceni - bo są ofiarą reform szkolnictwa na różnych szczeblach, które pozwalały prezentację maturalną z języka polskiego przygotowywać ("kopiuj/wklej") na kilka miesięcy przed samym egzaminem, bo zmusiły nauczycieli do oceniania według sztywnych kluczy, najlepiej tekstów (wypracowań, rozprawek, esejów), do jakieś liczby słów (wzorzec anglosaski) lub testowych.
W swym życiu 49-letniego zgreda mam też niemal dziesięcioletnie doświadczenie w pracy na państwowej uczelni i obserwację, która się nazywa: systematyczny regres myślenia twórczego i wszelkich przejawów kreatywności, bezradność wobec problemów i trudności w populacji studentów. Nie będzie im to teraz pomagało i jedyne, co zostanie, to frustracja i roszczenia.
Co mają zrobić 20-latkowie? Wyjść z pozycji ofiary, wyjść z pozycji "młodego, wściekłego, roszczeniowego", próbować wejść w pozycję kreatywnego, elastycznego młodego człowieka, który raczej będzie definiował cele i zadania (jakie? - to pierwsze zadanie dla 20-latka - wymyślić!), które będą go przybliżały do wymarzonych stanowisk i zarobków, aniżeli budował swoją narrację życiową za pomocą słowa klucza "problem".