Papathanasopulu Maira Judasz蔿owal wspaniale


Maira Papathanasopulu


Judasz ca艂owa艂 wspaniale


Prze艂o偶y艂a Ewa T. Szyler




Wst臋p


Ja uwa偶a艂am Hotel Kalifornia za najbardziej zmys艂ow膮 piosenk臋 ostatnich trzydziestu lat. On mia艂 j膮 za niecn膮 pr贸b臋 przemycenia niewinnym s艂uchaczom tre艣ci satanistycznych w wyrafinowanym i podniecaj膮cym utworze muzycznym.

Ja zamyka艂am oczy i raz jeszcze prze偶ywa艂am chwile, kt贸re mnie wzruszy艂y. On zamyka艂 oczy i po chwili chrapa艂.

Na pla偶y zbiera艂am du偶e kamienie i jaskrawymi farbami malowa艂am na nich obrazki. On bra艂 je i przytrzymywa艂 nimi drzwi, by si臋 nie zatrzasn臋艂y w razie przeci膮gu.

W dzie艅 艣w. Walentego wypatrywa艂am w sklepowych witrynach czekoladowych serduszek. On wola艂 dawk臋 cholesterolu gwarantowan膮 przez dwa kilogramy 偶eberek jagni臋cych w t艂usty czwartek.

Przeciwie艅stwa cechowa艂y nasz zwi膮zek od samego pocz膮tku.

Zakocha艂am si臋 w nim od pierwszego wejrzenia. On nie dostrzeg艂 mnie nawet podczas drugiego spotkania. Dopiero przy nast臋pnym mia艂am wi臋cej szcz臋艣cia.

Zacz臋li艣my ze sob膮 chodzi膰. A w艂a艣ciwie zacz臋li艣my si臋 ze sob膮 kocha膰.

Ja upiera艂am si臋 przy bezpiecznym seksie. On wzdraga艂 si臋 na widok prezerwatywy. Uwa偶a艂, 偶e nie nale偶y je艣膰 s艂odyczy w opakowaniu.

W wieku osiemnastu lat stwierdzi艂am, 偶e jestem w ci膮偶y. On w wieku dwudziestu trzech lat uzna艂, 偶e ma 偶ycie za sob膮.

Postanowi艂am utrzyma膰 t臋 ci膮偶臋. On naturalnie by艂 innego zdania. Zmieni艂 je pod wp艂ywem rodzic贸w, kt贸rzy dowiedzieli si臋, jaki spadek zapisa艂 mi ojciec.

I tak, przed siedemnastu laty, zwi膮zali艣my si臋 艣wi臋tym w臋z艂em ma艂偶e艅skim. Dla mnie by艂 on rzeczywi艣cie 艣wi臋ty. Dla niego by艂 to rzeczywi艣cie w臋ze艂. Podczas ka偶dej k艂贸tni przypomina艂 mi o tym, m贸wi膮c: 鈥炁籩by mi wtedy usech艂 i odpad艂".

Na szcz臋艣cie nie wszystkie 偶yczenia si臋 spe艂niaj膮.

Stara艂am si臋 by膰 dobr膮 偶on膮. Okre艣lenie 鈥瀢ierny pies" najtrafniej opisuje moj膮 postaw臋 w latach, kiedy wyciska艂am z siebie ostatnie poty, by widzie膰 go zadowolonym u mego boku.

Nie powiem, nawet mi si臋 to udawa艂o. Ilekro膰 mnie obejmowa艂, ilekro膰 wyd艂u偶a艂 si臋 okres bez k艂贸tni, ilekro膰 zabierali艣my dziecko i jechali艣my na wakacje jak wszystkie kochaj膮ce si臋 rodziny, dochodzi艂am do wniosku, 偶e odnios艂am kolejne zwyci臋stwo w walce o to, by go przy sobie zatrzyma膰. Mija艂 czas, a wraz z nim l臋k, 偶e zostawi mnie z dwu-, trzy-, czteroletnim synem. Faktem jest, 偶e wraz z up艂ywem czasu przesta艂am dostrzega膰 w jego oczach l臋k uwi臋zionego zwierz臋cia, kt贸re 偶yje wy艂膮cznie dzi臋ki temu, 偶e potrafi marzy膰 o klatce bez drzwi.

Niestety, przed rokiem zn贸w zacz臋艂am budzi膰 si臋 w nocy z uczuciem potwornego strachu, 偶e zostan臋 sama z... szesnastoletnim synem. Nie wiem, jaka by艂a tego przyczyna. Mo偶e nasze k艂贸tnie, kt贸rych liczba ros艂a w post臋pie geometrycznym, a mo偶e zdanie, kt贸rego od lat nie wypowiada艂 i kt贸re rzuci艂 mi w twarz pewnego styczniowego poranka: 鈥炁籩by mi wtedy usech艂 i odpad艂".




1


Tym razem posprzeczali艣my si臋 w samochodzie, w drodze do liceum naszego syna. Powodem by艂 Takis czy raczej jego zachowanie, kt贸re musia艂o mocno zbulwersowa膰 grono nauczycielskie, skoro dyrektor zadzwoni艂 do nas z samego rana, prosz膮c, by艣my przyjechali po lekcjach celem om贸wienia pewnej bardzo wa偶nej sprawy.

Widzia艂am, jak Aleksowi puszczaj膮 nerwy. Awantura wydawa艂a si臋 nieunikniona 鈥 jego policzki robi艂y si臋 coraz bardziej czerwone, w przeciwie艅stwie do zaci艣ni臋tych na kierownicy palc贸w, kt贸re by艂y trupioblade. Wyprzedzi艂 czarn膮 p贸艂ci臋偶ar贸wk臋, wpychaj膮c si臋 na si艂臋 mi臋dzy ni膮 a jad膮cy z przodu samoch贸d. Obra藕liwy gest kierowcy natychmiast wywo艂a艂 potok gorzkich oskar偶e艅. Naturalnie pod moim adresem.

Dr偶臋 na sam膮 my艣l, co takiego zrobi艂 tw贸j pieszczoszek, 偶e a偶 nas wzywaj膮 do szko艂y. Bo z pewno艣ci膮 nie zadaliby sobie tyle trudu, by nam pogratulowa膰 jego wzorowej uczniowskiej postawy. Je艣li go przy艂apali na 膰paniu w toalecie, zamorduj臋 bachora. I wiedz, 偶e nie kto inny, tylko ty jeste艣 odpowiedzialna za to, 偶e si臋 stacza. Ty, kt贸ra nigdy nic mu nie masz za z艂e, kt贸ra dostajesz histerii za ka偶dym razem, ilekro膰 chc臋 mu spu艣ci膰 lanie. Poka偶 teraz, co potrafisz, pedagogu z bo偶ej 艂aski!

呕e te偶 ci si臋 nie znudzi wypiera膰 si臋 ojcostwa w ka偶dej trudnej sytuacji! Mo偶e by艣 tak po艣wi臋ca艂 mu wi臋cej czasu, zamiast wykr臋ca膰 si臋 prac膮. Tymczasem sta膰 ci臋 jedynie na p贸藕ne powroty do domu i pretensje, gdy Takis zrobi co艣 nie tak. W ko艅cu razem go sp艂odzili艣my.

呕eby mi wtedy usech艂 i odpad艂!

Rzuci艂 mi wrogie spojrzenie, upajaj膮c si臋 smutkiem, kt贸ry wyziera艂 z moich oczu.

Czu艂am, 偶e 艣lina, kt贸ra zbiera mi si臋 w ustach, ma smak silnego kwasu i gdybym splun臋艂a, wypali艂aby dziur臋 w desce rozdzielczej naszego fiata. Opanowa艂am si臋 jednak, prze艂kn臋艂am nadmiar aktywno艣ci 艣linianek i otworzy艂am drzwi samochodu, bo w艂a艣nie zatrzymali艣my si臋 przed szko艂膮 Takisa.

Przed gabinetem dyrektora zawarli艣my chwilowe przymierze, by nie dawa膰 powod贸w do niepotrzebnych komentarzy. Dyrektor wskaza艂 nam krzes艂a.

Syn pa艅stwa, mimo swego m艂odego wieku, uczyni艂 co艣, co sk艂ania mnie do zastanowienia si臋, czy powinien kontynuowa膰 nauk臋 w naszej szkole.

Aleks przerwa艂 mu gwa艂townie.

Czy偶by szprycowa艂 si臋 po toaletach? Albo pobi艂 kt贸rego艣 z koleg贸w i powinni艣my spodziewa膰 si臋 pretensji ze strony rodzic贸w poszkodowanego?

Nie, nic takiego. Obrazi艂 nauczyciela w czasie lekcji.

Aleks odetchn膮艂 z ulg膮, 偶e jego syn nie jest ani narkomanem, ani chuliganem, i ze zdziwieniem spogl膮da艂 na dyrektora.

Wezwa艂 nas pan tylko dlatego, 偶e przem贸wi艂 si臋 z nauczycielem? Takie rzeczy zdarzaj膮 si臋 bardzo cz臋sto mi臋dzy uczniami i profesorami, bo przecie偶...

Dyrektor, wyra藕nie zdenerwowany, wszed艂 mu w s艂owo:

Nie przem贸wi艂 si臋, lecz obrazi艂 nauczyciela w wysoce naganny spos贸b.

Aleks odwr贸ci艂 si臋 w moj膮 stron臋 i patrzy艂 tak, jakbym to ja mia艂a mu wyja艣ni膰, co zasz艂o. Wzruszy艂am ramionami. Aleksowi, kt贸ry z obra偶ania innych uczyni艂 spos贸b na 偶ycie, nie przysz艂oby nawet przez my艣l karanie Takisa, gdyby ten nazwa艂 nauczyciela przy ca艂ej klasie kretynem. Zniecierpliwiony, 偶e dyrektor oderwa艂 go w 艣rodku dnia od pracy z tak b艂ahego powodu, rzek艂 z ironi膮 w g艂osie, 艣wiadcz膮c膮 dobitnie, co o tym my艣li:

Dowiedzmy si臋 zatem, jakiej偶e to obrazy dopu艣ci艂 si臋 nasz syn wobec profesora.

W dniu dzisiejszym syn pa艅stwa odm贸wi艂 wykonania 膰wicze艅 na flecie podczas lekcji muzyki prowadzonej przez profesora Sachurdiana...

Na d藕wi臋k nazwiska profesora spojrzenia ma艂偶onk贸w skrzy偶owa艂y si臋 konspiracyjnie.

Wszyscy wiedzieli, 偶e jeszcze w czasach, kiedy Aleks chodzi艂 do tej samej szko艂y, podstarza艂y teraz profesor muzyki gustowa艂 w przedstawicielach w艂asnej p艂ci.

Podczas spotka艅 dawnych wychowank贸w szko艂y dowcipy i pieprzne historyjki o Sachurdianie wiod艂y prym w艣r贸d nowinek o profesorach.

Takis, kt贸ry kontynuowa艂 szkoln膮 edukacj臋 zgodnie z tradycj膮 rodziny Barkas贸w, nie omieszka艂 poinformowa膰 nas, 偶e lekcje muzyki prowadzi 鈥瀟a sama ciota, kt贸ra uczy艂a i ciebie, tato".

Aleks za艣, zamiast zbeszta膰 Takisa za po偶a艂owania godne epitety, kt贸rymi ostatnio zbyt cz臋sto szafowa艂, kaza艂 sobie opowiedzie膰 najpikantniejsze plotki, kt贸re kr膮偶y艂y na temat Sachurdiana, 偶eby potem b艂ysn膮膰 nimi w艣r贸d dawnych koleg贸w. Ja z kolei niepokoi艂am si臋, czy aby profesor pozostawia swoje upodobania poza murami szko艂y. Takis tymczasem nie przejmowa艂 si臋 seksualnymi sk艂onno艣ciami Sachurdiana, lecz skupi艂 sw贸j gniew na ministrze edukacji, kt贸ry skazywa艂 na cierpienia zwi膮zane z nauk膮 gry na flecie dziesi膮tki tysi臋cy szesnastolatk贸w.

G艂os dyrektora wyrwa艂 mnie z rozmy艣la艅. By艂o prawie pewne, 偶e Takis nazwa艂 profesora pedziem, ciot膮, cwelem...

Przera偶ona spojrza艂am na Aleksa, kt贸ry z powag膮 zagryza艂 warg臋. Zapewne spodziewa艂 si臋 jeszcze wulgarniejszego okre艣lenia.

Niestety, w por贸wnaniu z tym, co wysz艂o z ust Takisa, nasze przypuszczenia okaza艂y si臋 uprzejmo艣ciami na miar臋 艣wiata dyplomacji.

Dyrektor przytoczy艂 nam s艂owo po s艂owie dialog pomi臋dzy naszym synem a Sachurdianem.

Omal nie padli艣my trupem.

Kiedy bowiem profesor strofowa艂 Takisa za beznami臋tne i fa艂szywe wykonanie Bolera Ravela, ten odparowa艂, 偶e z przyjemno艣ci膮 wsadzi艂by mu flet w pewne miejsce, 偶eby si臋 nad膮艂 i... sam zagra艂!

Zapad艂a cisza. Og艂uszaj膮ca cisza. Wlepi艂am wzrok w brudnaw膮 pod艂og臋, staraj膮c si臋 poj膮膰, jakim cudem owoc naszych seksualnych zbli偶e艅 potrafi艂 wykrzesa膰 z siebie tak dosadne sformu艂owania.

Niczym za dotkni臋ciem czarodziejskiej r贸偶d偶ki Aleks zmieni艂 ton. Z pocz膮tku nawet odj臋艂o mu mow臋. Ale gdy wreszcie przem贸wi艂, w jego g艂osie zabrzmia艂a s艂odka s艂u偶alczo艣膰. Mia艂am wra偶enie, 偶e je艣li podnios臋 wzrok, ujrz臋, jak wielkim j臋zorem oblizuje twarz dyrektora.

Niepodobna! Nie wierz臋 w艂asnym uszom! Czy aby na pewno m贸wi pan o naszym synu, Takisie Barkasie? Nasz syn wzrasta w kochaj膮cej si臋 i przyk艂adnej rodzinie, kultywuj膮cej najwy偶sze warto艣ci moralne, a zw艂aszcza szacunek wobec nauczycieli.

W istocie 鈥 pomy艣la艂am. Czy m贸wi膮c o kochaj膮cej si臋 i przyk艂adnej rodzinie, ma na my艣li naprawd臋 nas?

Starszy pan przerwa艂 aktorski popis mojego m臋偶a niecierpliwym skinieniem d艂oni.

Zajmowane stanowisko obliguje mnie do wydalenia pa艅skiego syna ze szko艂y. Po pierwsze dlatego, 偶e nale偶y da膰 przyk艂ad podobnym m膮dralom, po drugie za艣, by ratowa膰 co si臋 da z nadwer臋偶onej godno艣ci pana Sachurdiana, kt贸ry zreszt膮, i chwa艂a mu za to, prosi艂 mnie, bym nie posuwa艂 si臋 do ostateczno艣ci. Zaproponowa艂, by Takis Barkas zosta艂 ukarany trzydniowym wydaleniem ze szko艂y i, naturalnie, by przeprosi艂 profesora w obecno艣ci ca艂ej klasy. Uwa偶am za stosowne przysta膰 na t臋 sugesti臋, s膮dz臋 bowiem, 偶e definitywne wydalenie ch艂opca ze szko艂y mog艂oby wywo艂a膰 niepo偶膮dane skutki w艣r贸d jego koleg贸w i kole偶anek. Prosz臋 jednak pami臋ta膰, 偶e tylko ten jeden raz oka偶臋 wyrozumia艂o艣膰. Zachowam czujno艣膰 i w przypadku najmniejszego przewinienia Takisa Barkasa, nie b臋d臋 si臋 liczy艂 z nast臋pstwami. Zostanie wyrzucony ze szko艂y. Nie wiem, jak zamierzaj膮 pa艅stwo poradzi膰 sobie z t膮 spraw膮, ale podpowiem spos贸b, kt贸ry zazwyczaj okazuje si臋 skuteczny: 鈥濭dzie nie starcza s艂贸w, trzeba bata".

Wyszli艣my jak niepyszni. Aleks da艂 upust z艂o艣ci, ledwie znale藕li艣my si臋 w bezpiecznym zaciszu samochodu.

Udusz臋 fiuta!

Nie masz chyba na my艣li Sachurdiana?

Zerkn膮艂 na mnie z ukosa.

呕art贸w ci si臋 zachciewa? Na my艣li mam Takisa. Jak on m贸g艂 odezwa膰 si臋 w ten spos贸b do profesora?

Z t膮 sam膮 艂atwo艣ci膮, z jak膮 ty pow膮tpiewasz w cnot臋 matki ka偶dego kierowcy, kt贸ry ci臋 wyprzedza. Nasz syn mia艂 do艣膰 okazji, by poznawa膰 j臋zyk lumpenproletariatu, siedz膮c na tylnym siedzeniu tego samochodu.

Zabrak艂o mu porz膮dnego lania od czasu do czasu, kt贸rego ty zawsze zabrania艂a艣. Gdybym ja, w jego wieku, o艣mieli艂 si臋 pyskowa膰 starszym, kazaliby mi spa膰 na brzuchu przez dwa tygodnie!

I tamte t艂umione uczucia daj膮 o sobie zna膰 teraz, ilekro膰 siadasz za kierownic膮.

Ja mam czterdzie艣ci lat, a nie szesna艣cie. Skoro zachowuje si臋 w ten spos贸b teraz, co b臋dzie p贸藕niej? I 偶eby by艂o jasne. Sam teraz si臋 nim zajm臋. Wystarcz膮 trzy dni, kiedy b臋dzie siedzia艂 w domu, nie chodz膮c do szko艂y, a poprosi o lito艣膰. Zanim p贸jdzie do wojska, niech zapomni o smaku wieczornego posi艂ku, o telewizorze i wygl膮dzie st贸wki.

Doda艂 gazu i wyprzedzi艂 jak膮艣 kiepsko prowadz膮c膮 kobiet臋, uw艂aczaj膮c przy okazji pewnej cz臋艣ci jej cia艂a. Zamkn臋艂am oczy i nie otworzy艂am ich, p贸ki nie zahamowa艂 pod domem.

Nasz winowajca wr贸ci艂 z lekcji angielskiego dwie godziny p贸藕niej. Byli艣my pewni, 偶e nie urwa艂 si臋 z niej tym razem, 偶eby nie pogorszy膰 swego, i tak trudnego, po艂o偶enia. Stan膮艂 w drzwiach salonu, gdzie siedzieli艣my, skulony ze strachu i oczekuj膮cy zas艂u偶onej ^ary 鈥 Aleks wsta艂 i ruszy艂 gro藕nie w jego stron臋, ale nim zd膮偶y艂 przej艣膰 do czyn贸w, Takis uraczy艂 go wznios艂ym staro偶ytnym cytatem: 鈥濽derz, ale wys艂uchaj". Najwyra藕niej zaczyna艂 si臋 nam zwraca膰 kapita艂, kt贸ry ulokowali艣my w korepetycjach ze staro偶ytnej greki.

Aleks, zaskoczony, znieruchomia艂, jakby przem贸wi艂 do niego sam Temistokles. Nasz synek wykorzysta艂 t臋 chwil臋 i zacz膮艂 si臋 usprawiedliwia膰.

Wiem, 偶e przesadzi艂em, ale mia艂em po temu istotne powody. Sachurdian krzywo na mnie patrzy od pocz膮tku roku szkolnego, bo mu powiedzia艂em, 偶e wol臋 zajmowa膰 si臋 czym innym, ni偶 dmucha膰 w otw贸r fletu. Powiedzia艂em, 偶e zamierzam studiowa膰 re偶yseri臋, a nie pasa膰 owce, maj膮c za jedynego towarzysza ten dziwny instrument. Od tamtej pory ci膮gle sprawdza, co umiem, i dr臋czy mnie najgorszymi stopniami 鈥 dojdzie do tego, 偶e zostan臋 na drugi rok z powodu muzyki. Dzi艣 znowu mnie zgnoi艂 i miarka si臋 przebra艂a. Zwyczajnie si臋 na mnie uwzi膮艂.

Aleks tymczasem odzyska艂 wigor i zacz膮艂 krzycze膰.

Czy tak nale偶y si臋 zwraca膰 do nauczyciela? Jakich ty s艂贸w u偶ywasz? Od kogo si臋 ich uczysz, od kole偶k贸w?

Nie musz臋 si臋 niczego uczy膰 od kole偶k贸w, ty jeste艣 mi wzorem 鈥 patrzy艂 na nas z bezczelno艣ci膮 w艂a艣ciw膮 cz艂owiekowi, kt贸ry wie, 偶e przekroczy艂 wszelkie granice i jest mu wszystko jedno. 鈥 Pewnie, mog艂em m贸wi膰 do niego w spos贸b wyrafinowany, jak to czyni mama, i powiedzie膰 mu, by umie艣ci艂 flet, dobrze wie gdzie, i wykona艂 Bolero na sw贸j spos贸b.

Nagle zmieni艂 taktyk臋 i przyj膮艂 przepraszaj膮cy ton, najwyra藕niej u艣wiadomiwszy sobie, i偶 on jest dzieckiem, a my jego rodzicami, 偶e on jest jeden, a nas dwoje.

Wiem, 偶e to nie powinno by艂o si臋 zdarzy膰, ale jak si臋 cz艂owiek w艣cieknie...

... to nie wie, co robi! 鈥 krzycza艂 Aleks bliski atakowi serca. 鈥 Jeste艣 za smarkaty na tak膮 zuchwa艂o艣膰 i na nieszcz臋艣cie za du偶y, 偶eby ci spu艣ci膰 porz膮dne manto. Wszystkiemu winna twoja matka.

I tak w k贸艂ko Macieju... 偶e te偶 nie znudzi mu si臋 oskar偶a膰 mnie o to, i偶 nie bili艣my Takisa. Patrzy艂am przestraszona kolorem, jaki przybiera艂a jego twarz. Jeden raz zaj膮艂 si臋 powa偶nie zachowaniem swego syna i, jak si臋 okazuje, nawet to przeros艂o jego si艂y. Nie przestawa艂 krzycze膰:

Do ko艅ca roku szkolnego nie b臋dziesz wychodzi艂 z domu ani w soboty, ani w niedziele. Ani do kina, ani z panienkami. I 偶adnego kieszonkowego. B臋dziesz mia艂 odciski na palcach od gry na flecie. I o kamerze wideo na urodziny te偶 mo偶esz zapomnie膰. Jak zas艂u偶ysz, co najwy偶ej ci powinszujemy. I uwa偶aj, 偶ebym ci臋 nie zacz膮艂 ci膮ga膰 do filharmonii na recitale flecist贸w.

To by艂a deklaracja wszech czas贸w. Aleks mia艂 tyle wsp贸lnego z koncertami, co ja z meczami pi艂karskimi. Czyli nic. Takiej gro藕by Takis ba膰 si臋 nie m贸g艂. Odwr贸ci艂 si臋 wi臋c i poszed艂 do swojego pokoju, licz膮c zapewne, ile weekend贸w zosta艂o do ko艅ca roku szkolnego. Najbardziej jednak musia艂 偶a艂owa膰 kamery.

Pi臋膰 minut p贸藕niej zacz膮艂 gra膰 na flecie z ca艂膮 si艂膮 swych szesnastoletnich p艂uc. Aleks zakl膮艂 z cicha.

Podesz艂am do niego, przysiad艂am na oparciu fotela i powiedzia艂am:

A ty co zrobi艂e艣 ze swoim fletem?

Wyry艂em dedykacj臋 i podarowa艂em go pewnej umuzykalnionej kole偶ance, kt贸ra mi si臋 podoba艂a 鈥 wymamrota艂, nie unosz膮c wzroku znad gazety.

To dlatego koledzy m贸wi膮 o tobie, 偶e w dawnych czasach musia艂e艣 mie膰 dwa instrumenty, 偶eby poderwa膰 dziewczyn臋? 鈥 za偶artowa艂am, by roz艂adowa膰 atmosfer臋.

Mmm 鈥 mrukn膮艂, chowaj膮c si臋 jeszcze g艂臋biej za gazet臋.

Wsta艂am, 偶eby nie zobaczy艂, jak markotniej臋. Nie dlatego, 偶e nawet na mnie nie spojrza艂. Ale dlatego, 偶e po prostu uci膮艂 rozmow臋. Przypomni sobie o mnie, jak zg艂odnieje.

I rzeczywi艣cie, nie min臋艂o p贸艂 godziny, gdy zapyta艂:

Eleni, co zrobi艂a艣 do jedzenia?

Tak dobrze go zna艂am po siedemnastu latach ma艂偶e艅stwa i kocha艂am tak samo jak w dniu, gdy si臋 poznali艣my. W bardzo wczesnej m艂odo艣ci.




2


Jako szesnastoletnia dziewczyna nie by艂am zbyt atrakcyjna. Grubawa i 藕le ubrana, z w艂osami przypominaj膮cymi szczotk臋. Do tego przez trzy lata nosi艂am aparat ortodontyczny. Tymczasem moja najlepsza przyjaci贸艂ka, Krystyna, z kt贸r膮 przez osiem lat siedzia艂y艣my w jednej 艂awce, wygl膮da艂a zupe艂nie inaczej. By艂a 艣liczna, jej cera nie wiedzia艂a, co to pryszcze, a cia艂o budzi艂o pierwsze grzeszne my艣li u naszych koleg贸w. 艢licznotka i brzydkie kacz膮tko nie rozstawa艂y si臋 ani na chwil臋. Dzieli艂y艣my si臋 wszystkim. Mia艂y艣my cich膮 umow臋, na podstawie kt贸rej Krystyna zabiera艂a mnie na swoje randki z ch艂opakami, a ja pozwala艂am jej 艣ci膮ga膰 od siebie podczas klas贸wek.

Nie mia艂am z艂udze艅 co do swojego wygl膮du. Propozycje ch艂opc贸w, by i艣膰 do kina czy na ta艅ce, zdarza艂y si臋 r贸wnie rzadko jak deszcz w Sudanie. Tylko dzi臋ki Krystynie nie mog艂am narzeka膰 na nud臋 w soboty i niedziele. Co艣 ze z艂otego deszczu jej powodzenia skapywa艂o i na moje ramiona pokryte m艂odzie艅czym 艂upie偶em.

Mojej najdro偶szej przyjaci贸艂ce nie podobali si臋 nasi r贸wie艣nicy. Szuka艂a towarzystwa starszych ch艂opak贸w, najch臋tniej student贸w obiecuj膮cych kierunk贸w, takich jak medycyna czy prawo. I rzeczywi艣cie bez najmniejszego trudu nawi膮zywa艂a przyjacielskie kontakty z przysz艂ymi kardiologami i adwokatami. Tej偶e pasji Krystyny zawdzi臋czam znajomo艣膰 z Aleksem.

Gdy sko艅czyli艣my drug膮 klas臋 licealn膮, Krystyna zaprosi艂a mnie na zabaw臋 organizowan膮 przez student贸w trzeciego roku prawa. Jednemu z nich, Lukasowi, postanowi艂a odda膰 swe wdzi臋ki. Jak zwykle zabra艂a ze sob膮 i mnie. W poniedzia艂ek mia艂y艣my wa偶n膮 klas贸wk臋 z historii.

Lukas przyszed艂 ze swoim przyjacielem, Aleksem. Szybko okaza艂o si臋, 偶e tworzymy zgran膮 paczk臋. Bawili艣my si臋 艣wietnie.

Pod koniec zabawy Krystyna da艂a mi do zrozumienia, 偶e nie b臋dziemy wraca膰 do dom贸w jedn膮 taks贸wk膮. Skoro wi臋c wykluczy艂a mnie ze swoich plan贸w, postanowi艂am spyta膰 Aleksa, czy by艂by tak dobry i wsadzi艂 mnie do taks贸wki. Nie o艣mieli艂am si臋 poprosi膰 go, by zapisa艂 numery rejestracyjne pojazdu, czego wymagali moi rodzice. Wola艂am zaryzykowa膰 jazd臋 z centrum do Chalandri z nieznajomym taks贸wkarzem, ni偶 uchodzi膰 w oczach Aleksa za dzieciaka. Jego odpowied藕 przesz艂a wszak偶e moje naj艣mielsze oczekiwania. Zaproponowa艂, 偶e odprowadzi mnie do domu 鈥 by艂o mu podobno po drodze. Mieszka艂 wprawdzie w Marusi, ale dzieci艅stwo sp臋dzi艂 w Chalandri.

Szli艣my w milczeniu i do tego bardzo szybko. Rado艣膰 z faktu, 偶e mnie odprowadzi, przerodzi艂a si臋 w rozczarowanie, bo nie uczyni艂 偶adnego gestu 艣wiadcz膮cego o mi艂osnym zainteresowaniu. Chcia艂am go jednak jeszcze zobaczy膰. Mo偶liwie najbardziej oboj臋tnym tonem, na jaki potrafi艂am si臋 zdoby膰, zaprosi艂am go na przyj臋cie do siebie w nast臋pn膮 sobot臋.

Przyj膮艂 zaproszenie i zapyta艂, czy jego przyjaciel oraz Krystyna te偶 b臋d膮 obecni. Odpowiedzia艂am: 鈥濨贸g raczy wiedzie膰" i po偶egna艂am si臋.

W tej konkretnej sytuacji bogiem by艂 m贸j ojciec, kt贸ry nie mia艂 poj臋cia o 偶adnym przyj臋ciu. Ja zreszt膮 te偶 nie wiedzia艂am, i偶 organizuj臋 przyj臋cie. Po prostu uzna艂am, 偶e to jedyny spos贸b, by zobaczy膰 si臋 z Aleksem i ze wszystkich si艂 przekonywa艂am rodzic贸w do swojego pomys艂u. Nie musia艂am zreszt膮 prosi膰 zbyt d艂ugo.

Na mocy niepisanej regu艂y o szczeg贸lnym zwi膮zku mi臋dzy ojcem a c贸rk膮 uzyska艂am nie tylko przyzwolenie ojca, ale i zobowi膮zanie, 偶e nam贸wi mam臋, by przygotowa艂a przek膮ski dla moich go艣ci.

Liczy艂am dni z niecierpliwo艣ci膮 偶o艂nierza wyczekuj膮cego ko艅ca s艂u偶by. Podj臋艂am te偶 odwa偶n膮 decyzj臋 i obci臋艂am w艂osy, chc膮c pozby膰 si臋 raz na zawsze dziecinnego ko艅skiego ogona. Efekt by艂 wyj膮tkowo zadowalaj膮cy. Je艣li doda膰 do tego stracone w nerwowym oczekiwaniu dwa kilogramy, w sobot臋 by艂am nie t膮 sam膮 osob膮.

O dziesi膮tej koledzy i kole偶anki bawili si臋 w najlepsze, a ja czeka艂am ze wzrokiem wbitym w p艂aszczyzn臋 drzwi, poniewa偶 nie zjawi艂a si臋 ani Krystyna, ani Lukas, ani Aleks. O jedenastej, gdy nieub艂aganie zacz臋艂a zbli偶a膰 si臋 godzina powrotu moich rodzic贸w, zadzwoni艂 dzwonek. Pu艣ci艂am si臋 p臋dem do drzwi, otworzy艂am i pretensjonalnym tonem rzuci艂am: 鈥濧 to wy?! My艣la艂am, 偶e ju偶 nie przyjdziecie".

Krystyna i Lukas wpadli do salonu, bo akurat lecia艂a ich ulubiona piosenka. Aleks sta艂 przy drzwiach, trzymaj膮c w r臋kach doniczk臋 z kaktusem. Wzi臋艂am j膮 z szacunkiem nale偶nym bukietowi najrzadszych orchidei. Nie odrywa艂 ode mnie wzroku.

Jako艣 si臋 zmieni艂a艣. Mo偶e w艂osy...

Unios艂am d艂o艅 ku g艂owie, jakbym chcia艂a dotkn膮膰 nie istniej膮cego ko艅skiego ogona.

Tak, skr贸ci艂am je troch臋... Dobrze mi? 鈥 spyta艂am z lekko przesadnym niepokojem.

艢wietnie. Uwa偶am, 偶e kobiety z kr贸tkimi w艂osami s膮 bardzo atrakcyjne.

Pochyli艂 si臋 i wyszepta艂 mi do ucha:

Z jakiej okazji to przyj臋cie? Obchodzisz jakie艣 艣wi臋to?

Z twojej okazji...

Nie, tak sobie. Bez okazji.

Wzi臋艂am go za r臋k臋, szcz臋艣liwa, 偶e za spraw膮 zwyk艂ego strzy偶enia z bezbarwnego podlotka przeistoczy艂am si臋 w interesuj膮c膮 kobiet臋. Zaprowadzi艂am go do sto艂u z napojami i pobieg艂am do magnetofonu. By艂a jedenasta, a wi臋c je艣li co艣 mia艂o si臋 zdarzy膰, to musia艂o si臋 zdarzy膰 przed dwunast膮, nim wr贸c膮 rodzice.

Zmieni艂am szybki kawa艂ek na wolnego bluesa. Wyb贸r nie by艂 przypadkowy. Poprzedniego dnia po艣wi臋ci艂am wiele godzin, by wybra膰 najd艂u偶szy utw贸r i zdecydowa艂am si臋 na zesp贸艂 Pink Floyd. Znali si臋 na m艂odzie艅czej, nie odwzajemnionej mi艂o艣ci i pisali piosenki zajmuj膮ce ca艂膮 stron臋 p艂yty.

Zgas艂y 艣wiat艂a. Gdy zabrzmia艂y pierwsze d藕wi臋ki, wzrokiem zaprosi艂am Aleksa do ta艅ca.

Patrzy艂 na mnie z u艣miechem. Wyci膮gn膮艂 r臋k臋, a ja uj臋艂am j膮, pr贸buj膮c ukry膰 dr偶enie ogarniaj膮ce ca艂e moje cia艂o. Mia艂am nadziej臋, 偶e nie zaprosi innej z pierwszym westchnieniem Dawida Gilmoura. Moje marzenia urzeczywistni艂y si臋. Gdy p艂yta si臋 sko艅czy艂a, stali艣my obj臋ci. Pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 mnie w usta. Si艂膮 woli panowa艂am nad uginaj膮cymi si臋 pode mn膮 kolanami. Dzi臋kowa艂am w duchu ortodoncie, 偶e przed paroma miesi膮cami uwolni艂 mnie od aparatu, dzi臋ki czemu mog艂am bezkarnie cieszy膰 si臋 wzgl臋dami Aleksa.

Tu偶 przed dwunast膮 w艂膮czyli艣my 艣wiat艂o, a moi go艣cie przestali ob艣ciskiwa膰 si臋 po k膮tach. Przyszed艂 czas na pami膮tkowe fotografie 鈥 uczestnik贸w przyj臋cia mia艂a uwieczni膰 swoim aparatem Krystyna. Uprzedzi艂am j膮, by z trzydziestu sze艣ciu fotografii zmarnowa艂a na innych co najwy偶ej dziesi臋膰. Pozosta艂e mia艂a zrobi膰 Aleksowi 鈥 samemu lub ze mn膮. Flesz b艂yska艂, a ja, ca艂a szcz臋艣liwa, pozowa艂am obok cz艂owieka, kt贸rego w duchu pragn臋艂am na ojca moich dzieci.

Akurat wtedy, gdy o tym my艣la艂am, Aleks z艂apa艂 mnie za szyj臋 i udawa艂, 偶e chce mnie udusi膰. Gdybym g艂o艣no wyrazi艂a swoje pragnienia, z pewno艣ci膮 zacisn膮艂by palce o wiele mocniej. Zachowa艂am jednak moje my艣li dla siebie i chyba nie czu艂am si臋 zagro偶ona, skoro u艣miecha艂am si臋 do obiektywu jak szcz臋艣liwa owca na zalanym s艂o艅cem pastwisku.

Przyj臋cie by艂o udane, fotografie wspania艂e, a rodzice bardzo si臋 smucili, 偶e film si臋 prze艣wietli艂 i wysz艂o tylko dziesi臋膰 zdj臋膰.

Nie podziela艂am ich zmartwie艅, gdy偶 pozosta艂e dwadzie艣cia sze艣膰 sztuk, przedstawiaj膮cych bohater贸w wieczoru, spoczywa艂y grzecznie w zamkni臋tej na klucz szufladzie mojego biurka i ogl膮da艂y 艣wiat艂o dzienne, czy raczej nocne, tylko wtedy, gdy z s膮siedniej sypialni dochodzi艂o chrapanie.




3


Zaj艣cie z Sachurdianem kosztowa艂o nas trzy doby nerw贸w i szcz臋艣liwie nale偶a艂o do przesz艂o艣ci. Niestety nie mog臋 powiedzie膰 tego samego o k艂贸tniach z Aleksem, kt贸re sta艂y si臋 nasz膮 codzienno艣ci膮.

Gdy si臋 pobrali艣my, obieca艂am sobie, 偶e b臋d臋 walczy艂a o trwa艂o艣膰 naszego zwi膮zku. Usi艂owa艂am odepchn膮膰 od siebie koszmary senne, kt贸re budzi艂y mnie nocami przez pierwsze lata wsp贸艂偶ycia z Aleksem; Aleks oskar偶a艂 mnie, 偶e ukrad艂am mu najlepsze lata, wik艂aj膮c w ojcostwo, kt贸rego wcale nie chcia艂, i zostawia艂 mnie sam膮 z Takisem, kt贸ry wrzeszcza艂 jak zarzynana owca: 鈥濼atusiu, nie odchod藕!". Szalona mi艂o艣膰 do Aleksa w po艂膮czeniu z pragnieniem, by go zatrzyma膰 w domu, uczyni艂y ze mnie przyk艂adn膮 ma艂偶onk臋: wzorow膮 gospodyni臋, czu艂膮 kochank臋, s艂u偶k臋 gotow膮 w ka偶dej chwili zaspokaja膰 jego kaprysy. Wykorzystywa艂 to ochoczo. Cho膰 najpierw s膮dzi艂, i偶 da艂 si臋 z艂apa膰 w pu艂apk臋 偶ycia, jakiego sobie nie 偶yczy艂, 偶e stal si臋 ofiar膮 odwiecznych kobiecych intryg, w ostateczno艣ci poczu艂 si臋 udzielnym ksi臋ciem. Rol臋 popychad艂a zostawi艂 偶onie, a sam zbiera艂 oklaski nale偶ne g艂贸wnemu bohaterowi. 艢wiadomo艣膰 takiego podzia艂u r贸l da艂a mu wy偶szo艣膰, kt贸r膮 stara艂 si臋 demonstrowa膰 za ka偶dym razem, ilekro膰 przechodzi艂am sam膮 siebie, by go zadowoli膰. Gest, kt贸rym zaprasza艂 mnie w swe ramiona, gdy odpoczywa艂 po pracy na kanapie, sprawia艂, i偶 czu艂am si臋 jak szcz臋艣liwy szczeniaczek nagradzany pieszczot膮 przez swego pana. Tak偶e kontakty seksualne sta艂y si臋 czym艣 w rodzaju nagrody za us艂ugi, kt贸re 艣wiadczy艂am, czym艣 w rodzaju bonusa. Nigdy nie by艂am ura偶ona. Wystarczy艂o, 偶e wraca艂 do domu, do mnie i do syna. Z biegiem lat odzyska艂am nawet poczucie spokoju i rozkoszowa艂am si臋 ciep艂em domowego ogniska. Do czasu.

W zesz艂ym roku zacz膮艂 nagle narzeka膰 na nadmiar pracy. Wraca艂 p贸藕no, Takis go irytowa艂, ja prawie dla niego nie istnia艂am. Seks stawa艂 si臋 powoli jedynie mi艂ym wspomnieniem. Nie mog艂am pogodzi膰 si臋 z faktem, 偶e co艣 zacz臋艂o si臋 psu膰 po siedemnastu latach ma艂偶e艅stwa. Czy to mo偶liwe, by mnie zdradza艂 w zwi膮zku z klimakterium, kt贸re m臋偶czy藕ni przechodz膮 w okolicach czterdziestki?

Widzia艂am kiedy艣 film z Meril Streep, kt贸ra odkry艂a, 偶e Nicholson j膮 zdradza, znalaz艂szy w jego szufladzie skarpetki nie od pary. Ka偶da kobieta na sw贸j spos贸b odkrywa, 偶e m膮偶 sypia gdzie indziej. Ja na przyk艂ad, gdybym znalaz艂a skarpetki nie od pary w szufladzie Aleksa, z艂o偶y艂abym to na karb jego roztargnienia.

Krystyna odkry艂a, 偶e jej m膮偶 ma kogo艣 na boku, gdy przez ca艂y miesi膮c nosi艂 golf. Nie by艂oby w tym mo偶e nic nagannego, gdyby nie fakt, i偶 rzecz dzia艂a si臋 w sierpniu.

Wszystk膮 krew z niego wyssa艂a, wampirzyca 鈥 opowiada艂a mi Krystyna przez telefon 鈥 szyj臋 ma ca艂膮 czarn膮 od tego ssania.

Dla Krystyny to ju偶 by艂a przesz艂o艣膰. Rozesz艂a si臋 przed rokiem i mia艂a 艣wi臋ty spok贸j.

Ona nie wysz艂a za sympati臋 ze szkolnych lat, ale za matematyka, kt贸ry jej przyprawia艂 rogi z matematyczn膮 skrupulatno艣ci膮. Ja, maj膮c m臋偶a prawnika, musia艂am si臋 wysili膰, by znale藕膰 dowody na to, 偶e si臋 puszcza. Samo przeczucie nie ma mocy dowodowej. Nie dowierzano by mi, gdybym powiedzia艂a, i偶 m膮偶 mnie zdradza, bo od jakiego艣 czasu przesta艂 pie艣ci膰 mi uda za ka偶dym razem, gdy zmienia w samochodzie biegi. Jednak tre艣膰 naszych rzadkich rozm贸w nie pozwala艂a mi spa膰 spokojnie.

Cztery dni po aferze z Sachurdianem jedli艣my z Aleksem kolacj臋 w kuchni. Mia艂am 艣wietny nastr贸j, bo by艂 to jeden z nielicznych przypadk贸w, kiedy wr贸ci艂 wcze艣niej z pracy. Zacz臋li艣my rozmawia膰 o Takisie. Zastanawia艂am si臋, kiedy w艂a艣ciwie zamieni艂 鈥濸laymobila" na 鈥濸layboya". Zastanawia艂am si臋 te偶, kiedy m贸j m膮偶 zmieni艂 si臋 z wiernego ma艂偶onka w... sama nie wiem w co. Ten drugi problem rozpatrywa艂am w milczeniu, nie chc膮c zepsu膰 mi艂ej atmosfery.

Aleks przyzna艂, 偶e i on nie ma poj臋cia, kiedy nasz ch艂opczyk sta艂 si臋 zbuntowanym m艂odzie艅cem.

Nied艂ugo zacznie si臋 goli膰 鈥 powiedzia艂am z u艣miechem.

Mi艂y nastr贸j prys艂 wraz z szydercz膮 odpowiedzi膮:

Goli si臋 od sze艣ciu miesi臋cy. Nie czujesz wody po goleniu, gdy go ca艂ujesz, zanim p贸jdzie do szko艂y?

Nie ca艂uj臋 go w艂a艣nie od sze艣ciu miesi臋cy, bo uwa偶a, 偶e to dziecinada. To tak偶e objaw m艂odzie艅czego buntu, jak s膮dz臋 鈥 odpar艂am ura偶ona i doda艂am z gorycz膮: 鈥 A ty, skoro mnie nie poca艂owa艂e艣 od roku, prze偶ywasz pewnie bunt kryzysu klimakterycznego.

Prowadzisz dziennik naszego 偶ycia ma艂偶e艅skiego, Elenko? 鈥 zmru偶y艂 z ironi膮 oczy.

Nie prowokuj, bo ci zrelacjonuj臋 w szczeg贸艂ach nasze ma艂偶e艅skie zbli偶enia w ci膮gu ostatniego roku... nie zajmie mi to wi臋cej ni偶 cztery minuty. Czy偶by艣 mia艂 kochank臋? 鈥 rozz艂o艣ci艂am si臋 na dobre.

Przesta艅, jak s艂owo daj臋... 鈥 i wyszed艂 z kuchni.

Ma kochank臋.

Nast臋pnego dnia zatelefonowa艂 i powiedzia艂, 偶e musi zosta膰 d艂u偶ej w biurze. Z w艣ciek艂o艣ci膮 rzuci艂am s艂uchawk臋. Telefon zadzwoni艂 znowu. Podnios艂am s艂uchawk臋 z g艂upi膮 nadziej膮, i偶 zmieni艂 zdanie. Ale to by艂 Takis. Pyta艂, czy ma co艣 kupi膰, wracaj膮c ze szko艂y. Po karze trzydniowego wydalenia demonstracyjnie nas ignorowa艂 i z rzadka si臋 odzywa艂. Dlatego bardzo mnie zaskoczy艂o nagle zainteresowanie zakupami. Z艂o偶y艂am je na karb stara艅 o zniesienie ogranicze艅 zwi膮zanych z weekendami. Tylko patrze膰 jak zacznie pra膰, 艣ciera膰 kurze i gotowa膰. Aleks by艂 wszak偶e nieugi臋ty. Ja cieszy艂am si臋, 偶e mam Takisa w domu w soboty i w niedziele, ale i tak prawie go nie widywa艂am, bo siedzia艂 zamkni臋ty w pokoju ca艂y czas, a偶 do poniedzia艂ku, kiedy szed艂 do szko艂y.

Na pewno niczego nie trzeba przynie艣膰? 鈥 dopytywa艂 si臋.

Niczego, drogi ch艂opcze. Czy偶by ci si臋 przy艣ni艂o, 偶e umar艂am i zacz臋艂y ci臋 dr臋czy膰 wyrzuty sumienia za te numery, kt贸re mi ostatnio wykr臋casz?

Daj spok贸j, mamo, z tymi histeriami 鈥 powiedzia艂 i od艂o偶y艂 s艂uchawk臋.

Westchn臋艂am. Nawet rozmowy telefonicznej nie potrafi spokojnie zako艅czy膰.

Tajemnica nag艂ej ofiarno艣ci Takisa wyja艣ni艂a si臋 natychmiast po jego powrocie. Przyni贸s艂 mianowicie do domu wymizerowanego szczeniaka, a w艂a艣ciwie wymizerowanego i wylinia艂ego szczeniaka, kt贸ry najpewniej pad艂 ofiar膮 okrutnych ludzi albo bezwzgl臋dnych paso偶yt贸w.

Kiedy ci m贸wi艂am przez telefon, 偶e masz niczego nie przynosi膰, w艂a艣nie to mia艂am na my艣li. Zabieraj psa i odnie艣 tam. sk膮d go wzi膮艂e艣.

Je艣li zanios臋 go tam, sk膮d go wzi膮艂em, b臋d臋 mia艂 wyrzuty sumienia, 偶e zostawi艂em bezradne stworzenie na pastw臋 losu, by umar艂o ze strachu, g艂odu i pragnienia...

Dobrze, ju偶 dobrze... 鈥 przeszed艂 mnie dreszcz. 鈥 Wykurujemy go, a potem zastanowimy si臋, komu go odda膰.

Rozpromieni艂 si臋 i przem贸wi艂 s艂odko:

Mamusie艅ku, dlaczego nie mo偶e zosta膰 u nas? B臋dzie ci dotrzymywa艂 towarzystwa przez ca艂y dzie艅, kiedy nie ma taty ani mnie, i kiedy...

Przerwa艂am mu, nim sko艅czy艂 swoje wywody.

Wzrusza mnie twoja troska, ale sama potrafi臋 zorganizowa膰 sobie czas mi臋dzy gotowaniem i sprz膮taniem. Nie my艣l, 偶e chce mi si臋 nia艅czy膰 chore psy.

Mamo, prosz臋... Przysi臋gam, 偶e sam b臋d臋 si臋 nim opiekowa艂. Zw艂aszcza 鈥 艣ciszy艂 g艂os 鈥 偶e w te soboty i niedziele, kiedy siedz臋 zamkni臋ty w pokoju, czuj臋 si臋 okropnie. Je艣li mnie kochasz, pozwolisz mi sp臋dza膰 mi艂o czas na zabawie z Gusgunisem.

Z kim? 鈥 j臋kn臋艂am.

Przecie偶 to piesek, a poniewa偶 jest wylinia艂y, nazwa艂em go Gusgunis 鈥 usprawiedliwi艂 dumnie wyb贸r imienia.

Przede wszystkim, sk膮d ty wiesz o Gusgunisie? 鈥 by艂am przera偶ona.

Spojrza艂 filuternie.

Czy cz艂owiek, kt贸ry zamierza studiowa膰 re偶yseri臋, mo偶e nie wiedzie膰, kto to jest Gusgunis?

Komu on wciska te g艂upoty? Chce mi wm贸wi膰, 偶e ogl膮da pornosy z Gusgunisem w roli g艂贸wnej, aby zobaczy膰, jak s膮 re偶yserowane? Sk膮d bierze takie kasety? A mo偶e urywa si臋 ze szko艂y i sp臋dza poranki na seansach typu 鈥濪wa filmy erotyczne 鈥 sala klimatyzowana"?

U艣miecha艂 si臋 przymilnie, podsuwaj膮c mi szczeniaka pod oczy.

Popatrz na niego. Czy tego 艂ysielca mo偶na nazwa膰 inaczej? 鈥 spyta艂 z rozbrajaj膮c膮 niewinno艣ci膮.

Sawalas. Gusgunis nie zdoby艂 s艂awy z powodu 艂ysiny.

Je艣li go nazwiemy Sawalas, b臋dzie m贸g艂 zosta膰?

Odetchn臋艂am z ulg膮.

Nie wiem... nie s膮dz臋, by ojciec da艂 si臋 przekona膰. Zw艂aszcza po tej historii z profesorem...

Takis rzuci艂 mi chytre spojrzenie.

Jak mawia twoja przyjaci贸艂ka, Krystyna, kobiecie wystarczy kiwn膮膰 palcem, a ju偶 m臋偶czy藕ni robi膮 to, co ona zechce.

Twojego ojca to nie dotyczy. A na drugi raz nie pods艂uchuj naszych rozm贸w z Krystyn膮.

Nie pods艂uchuj臋. Powiedzia艂a to w mojej obecno艣ci 鈥 broni艂 si臋.

Posadzi艂 szczeniaka na pod艂odze, a ten zapiszcza艂 cichutko.

Dam mu co艣 zje艣膰 i wyczesz臋 mu sier艣膰 na tarasie. Porozmawiaj, prosz臋, wieczorem z ojcem.

Jakim wieczorem? Aleks telefonowa艂, 偶e narada zatrzyma go do p贸藕na w biurze, wi臋c mam na niego nie czeka膰, tylko k艂a艣膰 si臋 spa膰.

Po raz kolejny s艂owo 鈥瀗arada" rodzi艂o szczeg贸lne skojarzenia w mojej g艂owie. Wielkie 艂o偶e, na kt贸rym dyrektorzy kochaj膮 si臋 z sekretarkami 鈥 kadra wyprawia r贸偶ne brewerie mi臋dzy sob膮, a personel na to wszystko patrzy.

Usiad艂am na kanapie z zamiarem ukojenia nerw贸w przy jakim艣 serialu. Pokazywali w艂a艣nie Trudne zwi膮zki. Ogl膮da艂am z zainteresowaniem, my艣l膮c, jaki pomys艂 podsunie mi szalona bohaterka.

Niech no si臋 tylko upewni臋, 偶e mnie zdradza, a Trudne zwi膮zki b臋d膮 bajk膮 Disneya wobec tego, co ja mu poka偶臋.

Za wyobra藕ni臋 mog艂abym dosta膰 celuj膮cy. Za prawdziwe 偶ycie chyba nawet nie mierny. Czy potrafi艂abym podj膮膰 powa偶n膮 dyskusj臋 bez l臋ku, 偶e mog艂abym zniszczy膰 moje ma艂偶e艅stwo?

W oczach Aleksa rozpoznawa艂am milcz膮ce wyzwanie. Dlaczego nie powie mi wprost, 偶e ma do艣膰? Pewnie z tych samych powod贸w, dla kt贸rych nie 偶膮da艂 rozwodu w pierwszych trudnych latach naszego ma艂偶e艅stwa.

Og贸lnie bior膮c, sytuacja mu dogadza艂a. Dach nad g艂ow膮, wy偶ywienie, wyprane ubrania, 偶ona 鈥 艣wi臋ta m臋czennica, toleruj膮ca bez szemrania wybuchy z艂o艣ci, i zaj臋ty swoimi sprawami, a wi臋c nie wymagaj膮cy, syn.

Jedynie duma powstrzymywa艂a mnie przed sprawdzeniem, czy rzeczywi艣cie ma narad臋 鈥 wystarczy艂o zadzwoni膰 do kancelarii. Ale uwa偶a艂am, 偶e je艣li dosz艂oby do tego, i偶 zaczn臋 go sprawdza膰, rozejd臋 si臋 z nim natychmiast.

Szcz臋艣cie, 偶e nie roztr膮bi艂am swoich podejrze艅, bo skompromitowa艂abym si臋 raz na zawsze w oczach bliskich i przyjaci贸艂. Zreszt膮 my艣l o rozwodzie i to w trzydziestym sz贸stym roku 偶ycia napawa艂a mnie przera偶eniem.

Je艣li rozwiod臋 si臋 z Aleksem, a Takis za dwa lata wyjedzie z domu na studia, b臋d臋 samotnie snu膰 si臋 po domu jak pot臋piona dusza.

W tej偶e chwili powzi臋艂am decyzj臋, 偶e piesek zostanie sta艂ym mieszka艅cem Chalandri.

Co to za czarne my艣li zn贸w mnie dopadaj膮? Musz臋 si臋 stara膰, by my艣le膰 pozytywnie.

Doznaj膮 cudu, gdy mnie opuszcz膮. Przez szesna艣cie lat wszystko mieli podsuwane pod nos. Nie wiedzieli, co to nie wyprasowana koszula ani poobrywane guziki. Ciekawe, czy po szalonym akcie seksualnym Aleks zaproponowa艂by kochance, 偶eby mu przyszy艂a guzik do spodni, kt贸ry w mi艂osnym uniesieniu urwa艂a w艂asnymi z臋bami. Takis, skoro pragnie studiowa膰 w Anglii, zazna piekl膮 posi艂k贸w z konserwy. Zak艂adaj膮c, rzecz jasna, 偶e nauczy sieje otwiera膰.

Przypomnia艂 mi si臋 pewien japo艅ski film. 呕ona, przez wiele lat us艂uguj膮ca wiernie m臋偶owi i dzieciom, zmar艂a nagle pewnego dnia podczas gotowania obiadu. M膮偶, wr贸ciwszy do domu, zobaczy艂 dzieci brudne i g艂odne, rozpaczaj膮ce nad zw艂okami matki. Wszyscy razem zacz臋li trz膮艣膰 truch艂em, wo艂aj膮c, by nie umiera艂a i nie zostawia艂a ich g艂odnych. Wtedy nieboszczka wsta艂a, nakry艂a do sto艂u, nakarmi艂a m臋偶a oraz dzieci i dopiero potem uda艂a si臋 do czy艣膰ca.

Z zadumy wyrwa艂 mnie szczeniak, kt贸ry wymkn膮艂 si臋 niepostrze偶enie z pokoju Takisa i rozpocz膮艂 zwiedzanie domu. Gdy pr贸bowa艂 wspi膮膰 si臋 na kanap臋, gdzie siedzia艂am, spostrzeg艂am, 偶e jego futro mog艂oby by膰 istnym rajem dla entomolog贸w.

Z艂apa艂am go za sk贸r臋 na karku i wynios艂am na taras. Obla艂am betadinem i z ch艂odnym zainteresowaniem obserwowa艂am, jak paso偶yty niech臋tnie opuszczaj膮 ekosystem jego sk贸ry. Wszystkie bez wyj膮tku znalaz艂y tragiczn膮 艣mier膰 pod moim pantoflem. Godzin臋 p贸藕niej, uwolniony od 艣wi膮du i b贸lu, z wdzi臋czno艣ci膮 podrepta艂 za mn膮 do kuchni.

Zadomowi艂 si臋 na dobre, gdy do starej miseczki wrzuci艂am par臋 kulek z mi臋sa i przygotowa艂am mu legowisko, po艣wi臋caj膮c na ten cel stary sweter Aleksa. M贸j m膮偶, kt贸ry nie tolerowa艂 nawet z艂otych rybek, dozna szoku na widok psa w domu. Awantury nie unikniemy. Ale by艂am gotowa broni膰 szczeniaka 鈥 podejrzenie zdrady zdopinguje mnie do zaci臋tej walki. W ten spos贸b nie tylko si臋 roz艂aduj臋, ale i zdob臋d臋 punkty w oczach Takisa. Kiedy tak my艣la艂am, wszed艂 do kuchni.

No prosz臋, jak wam dobrze idzie 鈥 pochyli艂 si臋 i pog艂aska艂 艂ysy 艂epek. 鈥 To jak w ko艅cu b臋dzie, Gusgunis, zostaniesz z nami?

Pies zostanie pod warunkiem, 偶e mu zmienisz imi臋. Nie mog臋 wo艂a膰 na niego Gusgunis na ulicy i wystawia膰 si臋 na po艣miewisko. Nie m贸wi膮c ju偶 o tym, 偶e lokatorzy zbior膮 podpisy, by nas wyrzuci膰 z kamienicy.

Przecie偶 kamienica jest twoja, mamusiu 鈥 podkre艣la艂 m贸j stan posiadania. 鈥 Je艣li co艣 im si臋 nie spodoba, to ty ich wyrzucisz.

呕artujesz chyba. Jak stracimy lokator贸w, mo偶esz si臋 po偶egna膰 z kieszonkowym.

Od razu zmieni艂 ton. Lepszy rydz ni偶 nic.

To jak go nazwiemy? 鈥 spyta艂.

Mo偶e D偶ek?

Brawo, mamusiu! Nagroda za oryginalny pomys艂 鈥 drwi膮co klaska艂 w d艂onie. 鈥 Niech b臋dzie Gusgunis. Mam wra偶enie, 偶e bardzo mu si臋 podoba to imi臋 鈥 pr贸bowa艂 dalej przymilnym tonem. Pochyli艂 si臋 do pieska. 鈥 Jak nie chcesz by膰 Gusgunisem, to zaszczekaj!

Ca艂kiem przypadkiem pies zawarcza艂 przeci膮gle. Wybuchn臋艂am 艣miechem. Takis nie wierzy艂 w艂asnym uszom. Odwr贸ci艂 si臋 w moj膮 stron臋.

Jest za ma艂y, 偶eby mie膰 w艂asne zdanie 鈥 rzek艂 z chytrym u艣mieszkiem. 鈥 Gdyby艣 spyta艂a swoj膮 przyjaci贸艂k臋, Krystyn臋, na pewno przyzna艂aby, 偶e to dobry wyb贸r. Podobaj膮 si臋 jej dziwol膮gi rodzaju Gusgunisa. Nie jest taka konserwatywna jak ty.

Spojrza艂am surowo.

Nie podobaj膮 mi si臋 te komentarze dotycz膮ce Krystyny 鈥 spostrzeg艂szy obra偶on膮 min臋 Takisa, spu艣ci艂am z tonu. 鈥 Poza tym takie imi臋 na pewno nie spodoba si臋 ojcu.

Ojcu nie spodoba si臋 przede wszystkim pies, bo nie jest rasowy 鈥 rzek艂.

Nie myli艂 si臋. Aleks zgodzi艂by si臋 na zwierz臋 w domu tylko pod warunkiem czysto艣ci krwi od czterech pokole艅.

Dobrze, za艂atwi臋 to z ojcem.

Nim sko艅czy艂am m贸wi膰, poca艂owa艂 mnie w policzek. Potem znikn膮艂 w swoim pokoju razem ze szczeniakiem. Skoro jednemu kundlowi uda艂o si臋 poprawi膰 moje kontakty z Takisem, by艂am sk艂onna przyj膮膰 pod sw贸j dach 101 dalmaty艅czyk贸w...




4


Po艂o偶y艂am si臋 oko艂o p贸艂 do dwunastej. Min臋艂a jeszcze chyba godzina, gdy poczu艂am, 偶e Aleks k艂adzie si臋 obok mnie. By艂am zbyt 艣pi膮ca, by zadawa膰 jakiekolwiek pytania.

Odwr贸ci艂am si臋 na drugi bok i pogr膮偶y艂am w p贸艂艣nie. Nagle poczu艂am, 偶e mnie szturcha.

Eleni, obud藕 si臋, z艂odzieje s膮 w domu. Chyba pr贸buj膮 dosta膰 si臋 przez schowek.

艢pij, Aleks, to Gusgunis 鈥 odpowiedzia艂am nieprzytomna.

Gus... Kto? Eleni, przesta艅 艣ni膰 erotyczne kawa艂ki i pos艂uchaj, co do ciebie m贸wi臋.

Usiad艂am na 艂贸偶ku i zapali艂am lampk臋. Aleks zerwa艂 si臋 jak oparzony i wy艂膮czy艂 艣wiat艂o.

Zwariowa艂a艣? Chcesz, 偶eby nas zaciukali?

Uspok贸j si臋 wreszcie! To tylko ma艂y piesek, kt贸ry poznaje nowe otoczenie. Zapewniam ci臋, 偶e nic nie zagra偶a ani naszej nietykalno艣ci cielesnej, ani naszemu mieniu.

Tym razem to on zapali艂 lampk臋.

Wzi臋艂a艣 do domu psa? Zapyta艂a艣 mnie, czy zgadzam si臋 zarywa膰 noce z powodu psiego drapania i wycia?

Pomy艣le膰 tylko, 偶e gotowo艣膰 do k艂贸tni nie liczy si臋 nawet z rytmem dnia i nocy!

Po pierwsze, psa przyni贸s艂 Takis. Po drugie, zadzwoni艂am oko艂o dziesi膮tej, by ci臋 spyta膰 o zdanie, ale w twoim biurze nikt nic odpowiada艂 鈥 powiedzia艂am spokojnie.

Faktem jest, 偶e pies stanowi艂 idealne usprawiedliwienie, bym p贸藕nym wieczorem telefonowa艂a do biura Aleksa. Rzadko nadarza si臋 taka okazja. Mog艂am przekona膰 i siebie, i Aleksa, 偶e dzwoni臋 nie po to, by go sprawdzi膰, ale dlatego, i偶 mam mu co艣 wa偶nego do powiedzenia.

Poza tym we藕 pod uwag臋 i to, 偶e kiedy Takis by艂 ma艂y i budzi艂 ci臋 w nocy wiele razy, nie przysz艂o ci do g艂owy, by go wyrzuci膰 z domu.

Eleni, Takis jest moim synem i...

A to jest nasz pies! K艂ad藕my si臋 spa膰. Jutro porozmawiamy i o psie, i o innych sprawach 鈥 uci臋艂am kr贸tko. Wy艂膮czy艂am lampk臋 i przykry艂am si臋 po nos. Aleks odwr贸ci艂 si臋 do mnie ty艂em bez s艂owa. To, 偶e powstrzyma艂 si臋 od komentarzy, 艣wiadczy艂o dobitnie o stanie jego umys艂u. Jak wyt艂umaczy nieobecno艣膰 w biurze? Usprawiedliwie艅 by艂o ca艂e mn贸stwo. Brzuch go bola艂 i siedzia艂 w toalecie. Robi艂 kserokopie i nie zd膮偶y艂 podej艣膰 do telefonu. Rano dowiem si臋, kt贸r膮 z tych wersji uzna za najbezpieczniejsz膮. Niewykluczone, 偶e sam rozpocznie rozmow臋 w my艣l zasady: morderca zawsze wraca na miejsce zbrodni.

Ko艂o p贸艂 do drugiej ju偶 s艂ysza艂am jego miarowy oddech. Do艣膰 si臋 natrudzi艂, biedaczek, by wymy艣li膰, co mi powiedzie膰. Zasn臋艂am o wiele p贸藕niej. 艢ni艂o mi si臋, 偶e jestem w muzeum tortur w Amsterdamie. Moj膮 uwag臋 zwr贸ci艂o dziwaczne urz膮dzenie sk艂adaj膮ce si臋 z dw贸ch pionowych belek po艂膮czonych u g贸ry belk膮 poprzeczn膮. Z poprzecznej belki wychodzi艂a ogromna pi艂a, a w g贸rnych rogach ka偶dej z belek pionowych znajdowa艂y si臋 sk贸rzane pasy. Tabliczka informowa艂a zwiedzaj膮cego, i偶 za pomoc膮 tego narz臋dzia karano w 艣redniowieczu wiaro艂omnych ma艂偶onk贸w i homoseksualist贸w. Obok widnia艂 obrazek wiaro艂omcy, kt贸ry przywi膮zany za kostki u n贸g do obu pionowych belek wisia艂 nagi do g贸ry nogami tu偶 przed zabiegiem przeci臋cia go pi艂膮 na po艂owy. Pi艂a najpierw przecina艂a genitalia a potem ca艂膮 reszt臋. I trzeba trafu, 偶e w moim 艣nie wiaro艂omca mia艂 na imi臋 Aleks, a ja obs艂ugiwa艂am pi艂臋.

Obudzi艂 mnie d藕wi臋k lej膮cej si臋 do wanny wody. Aleks 鈥 偶ywy, z nietkni臋tym przyrodzeniem 鈥 przygotowywa艂 si臋 do pracy.

Wsta艂am, by zaparzy膰 kaw臋 i sprawdzi膰, w jakiej kondycji jest pies. Wypad艂 ze schowka, ci膮gn膮c za sob膮 sweter mego m臋偶a. Aleks^ kt贸ry sta艂 w艂a艣nie w kuchni i pi艂 kaw臋, omal si臋 nie ud艂awi艂 na jego widok.

To m贸j sweter! 鈥 wrzasn膮艂. 鈥 Psisko grzeba艂o w mojej szafie!

I wyci膮gn臋艂o ci pieni膮dze z portfela. Gdybym wiedzia艂a, 偶e wpadniesz w rozpacz z powodu starego podartego swetra, o kt贸rym ju偶 dawno zapomnia艂e艣, znalaz艂abym mu inn膮 szmat臋 do spania 鈥 odpar艂am z wyrzutem.

Naburmuszy艂 si臋. Nie przywyk艂, bym wyg艂asza艂a ironiczne komentarze o tak wczesnej porze.

Zdaje si臋, 偶e mama i synek stworzyli wsp贸lny front w walce o pieska, wi臋c powiem tylko jedno. Je偶eli nie b臋dzie mi si臋 pl膮ta艂 pod nogami i nie b臋dzie zabiera艂 moich osobistych rzeczy, jako艣 go 艣cierpi臋. Ale je艣li zechce ze mn膮 bli偶szych kontakt贸w, pozwol臋 na to jeden jedyny raz. Oberwie ode mnie po 艂bie, a potem ode艣l臋 go tam, sk膮d przyszed艂. Czy wyra偶am si臋 jasno, siostro Tereso?

Czeka艂, a偶 pokornie spuszcz臋 g艂ow臋.

Brawo, Aleksie, przyj膮艂e艣 taktyk臋 鈥瀉tak najlepsz膮 obron膮". Najpierw kalasz w艂asne gniazdo, a potem robisz mi wyk艂ad na temat psa, zamiast ze skruch膮 go pog艂aska膰. Dobrze wi臋c, atak jest najlepsz膮 obron膮, ale zaskoczenie to tylko po艂owa drogi do zwyci臋stwa.

Gdzie by艂e艣 wczoraj, gdy telefonowa艂am do biura? 鈥 powiedzia艂am prowokacyjnie, by nacieszy膰 si臋 widokiem paniki, jaka go ogarnie. Ale c贸偶, prawnicze do艣wiadczenie pomog艂o mu zapanowa膰 nad nerwami.

To ty dzwoni艂a艣? Robi艂em fotokopie i nie zd膮偶y艂em podej艣膰 do telefonu.

M贸j ty Bo偶e, jak ona ma na imi臋? Pracuje z nim? M艂odsza ode mnie? Jak d艂ugo to trwa? Zabi膰 go, a potem pope艂ni膰 samob贸jstwo?

O艣mieli艂am si臋 zada膰 pytanie, kt贸re dr臋czy艂o mnie od miesi臋cy:

Masz inn膮? Je艣li tak, powiedz. Przysi臋gam, b臋dziemy rozmawia膰 kulturalnie... 鈥 skoro i tak mam ci臋 przywi膮zanego do narz臋dzia tortur... 鈥 Twoja oboj臋tno艣膰 wobec naszego ma艂偶e艅stwa mnie dobija. Nigdy ci臋 nie ma, jakby艣 nie m贸g艂 z nami wytrzyma膰 ani chwili. Denerwujemy ci臋, wykrzykujesz na nas, je艣li, rzecz jasna, w og贸le nas dostrzegasz. Wol臋, 偶eby艣 mi powiedzia艂 otwarcie: 鈥濵am inn膮". Nie mog臋 znie艣膰 tego twojego milczenia.

G艂os mi si臋 艂ama艂, ale suche oczy ratowa艂y resztki godno艣ci.

Z rozmys艂em dobiera艂 s艂owa. Nie przekona艂am go, zdaje si臋, by艣my porozmawiali otwarcie i kulturalnie.

Ju偶 raz mnie o to pyta艂a艣, Eleni. I jeszcze raz powtarzam 鈥 nie mam innej. Z tob膮 jedn膮 poradzi膰 sobie nie mog臋, a inn膮 mia艂bym jeszcze bra膰 na g艂ow臋?

Co ja takiego robi臋, 偶e ci膮gle si臋 na mnie denerwujesz? 鈥 by艂am gotowa si臋 rozp艂aka膰.

Parskn膮艂 zniecierpliwiony.

Pos艂uchaj, mam naprawd臋 du偶o roboty, teraz nie pora na powa偶ne rozmowy. Pogadamy wieczorem.

Wzi膮艂 teczk臋 i ruszy艂 do holu, jakbym mog艂a wykorzysta膰 nawet minimaln膮 zw艂ok臋, by zmusi膰 go do dyskusji, kt贸rej pragn膮艂 unikn膮膰. Sz艂am za nim a偶 do drzwi. Pod nogami pl膮ta艂 mi si臋 pies.

Czy chocia偶 do mnie zadzwonisz? 鈥 b艂aga艂am, nienawidz膮c jednocze艣nie siebie za to, co m贸wi臋.

Je艣li znajd臋 woln膮 chwil臋... 鈥 spojrza艂 oboj臋tnie na szczeniaka, a mnie uraczy艂 jeszcze bardziej oboj臋tnym poca艂unkiem w usta. I tak dobrze, 偶e mnie nie ca艂uje w czo艂o.

Ledwie zamkn膮艂 za sob膮 drzwi, zala艂am si臋 艂zami. Ile jeszcze czasu b臋d臋 p艂aci艂a za to, 偶e urodzi艂am dziecko wbrew jego woli? Po co si臋 ze mn膮 偶eni艂? Dlaczego zn贸w wracaj膮 l臋ki z pierwszych lat ma艂偶e艅stwa? Co znowu, po tylu latach, robi臋 nie tak?

Pomy艣la艂am, 偶e zadzwoni臋 do Krystyny, aby podnios艂a mnie na duchu. Moja rozwiedziona przyjaci贸艂ka, kt贸ra czerpie z 偶ycia same rado艣ci, mog艂a mnie pocieszy膰. Po pi膮tym sygnale odezwa艂a si臋 zaspanym g艂osem.

Kto m贸wi?

To ja. Eleni. Przepraszam, 偶e dzwoni臋 tak rano, ale Aleks doprowadza mnie do szale艅stwa. Zn贸w mi si臋 wydaje, 偶e mnie zdradza.

S艂ysza艂am, jak czego艣 szuka, a po paru sekundach g艂o艣no wypuszcza艂a papierosowy dym.

Zostaw kretyna. Niech si臋 boryka z ch艂opakiem, kt贸ry jest chyba teraz w trudnym wieku. Zobaczysz, jak mu szybko odejdzie ochota na romanse.

Wyobrazi艂am sobie Aleksa nie ogolonego i brudnego, jak b艂aga na kl臋czkach, bym wr贸ci艂a do domu, zostawi艂a niewiarygodnie przystojnego kochanka 鈥 W艂ocha 鈥 kt贸ry patrzy mi w oczy i si臋 mn膮 zachwyca.

Ba艅ka mydlana p臋k艂a za spraw膮 g艂osu Krystyny.

Eleni? S艂yszysz mnie? Czy co艣 si臋 w艂a艣ciwie sta艂o?

Nic, ale czuj臋 ten ucisk w 偶o艂膮dku...

Zjedz jogurt i popij wod膮 mineraln膮, ale gazowan膮. Ty si臋 wreszcie rozchorujesz od tych swoich obsesji. 鈥 A potem, jakby po zastanowieniu, doda艂a: 鈥 S艂uchaj, czy on te偶 nosi golf ca艂ymi tygodniami, jak m贸j by艂y?

Nie, ale jest zimny, usprawiedliwia si臋 nadmiarem pracy, a jak dzwoni臋 do biura, to go nie ma. Wiesz, jak to jest, ju偶 ci to kiedy艣 m贸wi艂am. Mam naprawd臋 z艂e dni.

Rozmawia艂a艣 z nim?

Zapewnia mnie, 偶e jestem jedyn膮 kobiet膮...

... kt贸ra mu robi pranie 鈥 przerwa艂a ze zniecierpliwieniem w艂a艣ciwym kobiecie, maj膮cej za sob膮 tego rodzaju patent na wy艂膮czno艣膰. 鈥 Ci膮gle s艂ysza艂am, 偶e jestem jedyna. Wiesz co, zaparz kaw臋, wpadn臋 do ciebie i pogadamy w cztery oczy. Jeste艣 sama?

Aleks ju偶 wyszed艂, Takis zaraz p贸jdzie do szko艂y. B臋dziemy same z Gusgunisem.

Bardzo dobrze. Jaki pornosik, taki dzie艅 鈥 o偶ywi艂a si臋.

Gusgunis to pies. Takis przyni贸s艂 mi szczeniaka do domu.

Nie chcesz chyba powiedzie膰, 偶e ma metrowego tego no... jak prawdziwy Gusgunis? 鈥 spyta艂a ze zdziwieniem.

Jest 艂ysy... 鈥 powiedzia艂am ze 艣rednim entuzjazmem. Wiedzia艂am, 偶e to imi臋 b臋dzie nam sprawia艂o k艂opoty.

Dlaczego nie nazwali艣cie go Sawalas? Gusgunis! Biedne psisko, ale wybrali艣cie!

A Takis by艂 taki pewny, 偶e Krystyna b臋dzie zachwycona, gdy us艂yszy imi臋 psa.

Zapuka艂am do niego, wo艂aj膮c, 偶e sp贸藕ni si臋 do szko艂y. Wyszed艂 ubrany w spodnie tak ciasne w kroku, 偶e gdyby go chwyci艂a czkawka, z pewno艣ci膮 mia艂by wytrysk. Koszula z obrazkiem zblazowanych typ贸w z gitarami elektrycznymi, uzupe艂nia艂a 偶a艂osn膮 ca艂o艣膰. Ogarn臋艂a mnie w艣ciek艂o艣膰, ale uda艂o mi si臋 wyrazi膰 dezaprobat臋 艂agodnie. Jedna k艂贸tnia ju偶 mi wystarczy艂a.

Synu, to nie jest ubranie stosowne do szko艂y. W艂a艣ciwie w og贸le niestosowne, ale ju偶 na pewno nie do szko艂y. Po ostatnich przygodach powiniene艣 chodzi膰 do szko艂y w garniturze.

Moje s艂owa niewiele go obesz艂y.

Ciesz si臋, 偶e nie id臋 w stroju do nurkowania. Ubieram si臋 tak, jak mi si臋 podoba i jak si臋 ubieraj膮 moi przyjaciele. Nie b臋d臋 si臋 przejmowa艂 ani nauczycielami, ani tob膮! Jeste艣 zreszt膮 okropnie zacofana.

Powiedz mi jeszcze, 偶e Krystyna by艂aby zachwycona twoimi garderobianymi pomys艂ami, to ja ci powiem, co s膮dzi o imieniu dla psa.

Wzruszy艂 ramionami i znikn膮艂 w kuchni. Z艂apa艂am go na piciu wody z butelki. Ju偶 chcia艂am zrobi膰 stosown膮 uwag臋, ale powstrzyma艂am si臋, uznaj膮c, 偶e zachowanie jest w du偶ej mierze spraw膮 dziedziczn膮. Aleks lekcewa偶y艂 mnie demonstracyjnie. Takis najwyra藕niej odziedziczy艂 po nim geny, kt贸re nakazywa艂y mu podobn膮 postaw臋. Pog艂aska艂 psa i b膮kn膮wszy: 鈥濩ze艣膰", wyszed艂 z domu.




5


Takis by艂 trudnym dzieckiem od najm艂odszych lat. Trudnym i zamkni臋tym w sobie. Gdy mia艂 trzy lata, zaproponowa艂am Aleksowi, by艣my mieli drugie dziecko, kt贸re wychowywa艂oby si臋 razem z Takisem. W odpowiedzi kupi艂 dwie wielkie torby prezerwatyw. Synek by艂 jego naturalnym sprzymierze艅cem. Nie chcia艂 nawet s艂ysze膰 o konkurencji. Z oboma nie da艂am sobie rady, zapomnieli艣my wi臋c o sprawie do czasu, gdy Takis sko艅czy艂 pi臋膰 lat i poszed艂 do przedszkola. Pewnego dnia, gdy siedzieli艣my przy stole, stwierdzi艂, 偶e chcia艂by mie膰 braciszka. Spojrzeli艣my na niego zdumieni i jednocze艣nie powiedzieli艣my:

Takis?!

Nieco p贸藕niej przyzna艂, i偶 tak naprawd臋 to chcia艂by rower. Koledzy z przedszkola powiedzieli mu, 偶e dostawali rowery, gdy w domu pojawia艂o si臋 nast臋pne dziecko. Aleks z wyra藕n膮 ulg膮 przyprowadzi艂 nast臋pnego dnia najdro偶szy z dost臋pnych na rynku rower贸w.

Podoba艂 mi si臋 spos贸b, w jaki Takis postrzega艂 otaczaj膮cy go 艣wiat. Nieustannie 偶膮da艂 wyja艣nie艅, tak偶e takich, kt贸rych nie byli艣my w stanie mu udzieli膰. Swoimi pytaniami stawia艂 nas cz臋sto w trudnej sytuacji, a Aleksowi rzadko starcza艂o cierpliwo艣ci, by z nim dyskutowa膰. W zasadzie rzadko mia艂 cierpliwo艣膰, by si臋 nim zajmowa膰 w jakikolwiek spos贸b. Dlatego stara艂am si臋 go zast臋powa膰, nawet wtedy, gdy na pytania powinien raczej odpowiada膰 m臋偶czyzna. Podziwia艂am wszak偶e logiczny ci膮g dzieci臋cych my艣li, gdzie granica mi臋dzy rzeczywisto艣ci膮 a fantazj膮 by艂a do艣膰 p艂ynna.

Pewnego razu 鈥 mia艂 w贸wczas cztery lata 鈥 poszli艣my do ko艣cio艂a, do komunii. Takis zapyta艂 mnie, dlaczego wiernym podaje si臋 kawa艂ek chleba umoczony w winie. Odpowiedzia艂am, 偶e to cia艂o i krew Chrystusa. Wtedy Takis zacz膮艂 wrzeszcze膰, 偶e nie b臋dzie jad艂 Chrystuska, bo go B贸g Ojciec ukarze.

Z艂apa艂am Takisa i uciek艂am w pop艂ochu, zostawiaj膮c w ko艣ciele dziesi膮tki podnieconych maluch贸w, kt贸re, po tym co us艂ysza艂y z ust Takisa, za nic nie chcia艂y przyj膮膰 komunii.

W miar臋 jak dorasta艂, r贸偶ne dobre cechy, takie jak zami艂owanie do porz膮dku, dzieci臋ca uprzejmo艣膰 czy pos艂usze艅stwo, zacz臋艂y zanika膰. Z wyj膮tkiem jednej, kt贸ra z roku na rok si臋 pog艂臋bia艂a 鈥 bujna wyobra藕nia. Samotnik z natury, zamyka艂 si臋 na ca艂e godziny w swoim pokoju i ogl膮da艂 swoje kolekcje. Zbiera艂, co si臋 tylko da艂o. Kamyki, pude艂ka po zapa艂kach, suche li艣cie 鈥 i robi艂 z nich kola偶e, kt贸rymi ozdabia艂 艣ciany sypialni. Aleks denerwowa艂 si臋, ilekro膰 Takis pokazywa艂 mu swoje nowe dzie艂o. Bral mnie na stron臋 i pyta艂:

Ca艂ymi dniami siedzisz w domu, wi臋c powiedz: zauwa偶y艂a艣 co艣 podejrzanego w zachowaniu Takisa?

Na przyk艂ad, co?

Bo ja wiem, zamiast wiesza膰 na 艣cianach plakaty z gwiazdami filmowymi, jak wszystkie normalne dzieci w jego wieku, nic tylko zbiera te kamienie i muszle.

Przecie偶 powiesi艂 sobie Humphreya Bogarta i Jamesa Deana.

Czyli m臋偶czyzn. Nie widz臋 偶adnej pon臋tnej blondynki spogl膮daj膮cej znad jego 艂贸偶ka 鈥 sapa艂 pe艂en niepokoju.

Takie panienki zadowalaj膮 gusta kierowc贸w ci臋偶ar贸wek, a nie kogo艣, kto chce studiowa膰 re偶yseri臋... Takis dobrze wie, czego chce 鈥 broni艂am go przed prymitywnymi upodobaniami jego ojca.

Oby nie chcia艂 p艂atnych dziwek. Dzwoni膮 do niego jakie艣 dziewczyny? 鈥 pyta艂 z nadziej膮 w g艂osie.

Jest chyba za m艂ody na dziewczyny.

Lekcewa偶膮ce spojrzenie poprzedzi艂o idiotyczn膮 odpowied藕.

Eleni, ja w jego wieku zd膮偶y艂em ju偶 odkry膰, 偶e organowi, kt贸ry mam mi臋dzy nogami, nie wystarczy wy艂膮czne towarzystwo mojej d艂oni, 偶e trzeba mu nowych przyjaci贸艂.

Wysz艂am z pokoju, nie mog膮c znie艣膰 g艂upot dotycz膮cych seksualno艣ci m艂odzie艅czych lat mojego m臋偶a.

Takis wariowa艂 na punkcie starych film贸w. Powtarza艂 z pami臋ci dialogi, zna艂 szczeg贸艂y ubioru bohater贸w, zbiera艂 informacje o sposobie kr臋cenia film贸w, kt贸re go zainteresowa艂y.

Cz臋sto 艂apa艂am go, jak siedzi zamy艣lony z zamkni臋tymi oczami. Gdy pyta艂am, o czym my艣li, odpowiada艂: 鈥濷 moim filmie". Przed dwoma laty jego bujna wyobra藕nia wp臋dzi艂a nas nawet w du偶e k艂opoty. Podczas 艣wi膮t Bo偶ego Narodzenia zaprosili艣my krewnych. Po kolacji, w艣r贸d okrzyk贸w zachwytu wymienili艣my prezenty i poszli艣my do salonu na kaw臋. Gaw臋dzili艣my przyjemnie w kilkuosobowych grupkach. Ja siedzia艂am z Sisi, narzeczon膮 brata Aleksa, i z Takisem.

Sisi, rodzinna plotkarka, pogn臋bia艂a przysz艂膮 te艣ciow膮, kt贸ra mimo podesz艂ego wieku chcia艂a zrobi膰 sobie operacj臋 plastyczn膮 piersi.

Zamiast si臋 zaj膮膰 twarz膮, my艣li o biu艣cie, jakby te艣膰 mia艂 jeszcze ochot臋 go dotyka膰 鈥 komentowa艂a z艂o艣liwie.

Takis s艂ucha艂, o czym m贸wimy z u艣miechem, a偶 w pewnym momencie powiedzia艂, 偶e odejdzie na chwil臋, ale zaraz wr贸ci.

Po pewnym czasie przyni贸s艂 dwa... znaki drogowe. Jeden z nich poda艂 Sisi, m贸wi膮c:

To dla ciebie, 偶eby艣 mog艂a uprzedza膰 tych, kt贸rych chcesz pogrzeba膰.

Oniemia艂a Sisi wypu艣ci艂a z r膮k tablic臋, ta upad艂a na pod艂og臋, ukazuj膮c nam wszystkim znany obrazek robotnika z 艂opat膮 鈥 znak informuj膮cy o robotach drogowych.

Zanim zdali艣my sobie spraw臋, jaka scena rozegra si臋 w naszym salonie, Takis wsadzi艂 w r臋ce mojej te艣ciowej znak drogowy ostrzegaj膮cy przed osuwiskami i 偶yczy艂 jej udanej operacji podniesienia biustu. Atmosfera przyj臋cia zmieni艂a si臋 natychmiast na zdecydowanie mniej przyjemn膮 ni偶 ta, kt贸ra zwykle towarzyszy 艣wi臋tom Bo偶ego Narodzenia. Gdy go艣cie wyszli, Aleks wszcz膮艂 awantur臋, okazuj膮c gniew godny Heroda, co naturalnie pasowa艂o do okoliczno艣ci. Takis pr贸bowa艂 si臋 broni膰, m贸wi膮c, i偶 nikt w rodzinie, z wyj膮tkiem wujka, nie lubi Sisi i 偶e w艂a艣ciwie powinni艣my by膰 mu wdzi臋czni za to, co zrobi艂. Je艣li za艣 chodzi o babci臋, to babcia ma poczucie humoru i wcale si臋 na niego nie gniewa. Wsiadaj膮c do windy, pu艣ci艂a do niego nawet perskie oko. Ojciec kaza艂 mu natychmiast zamilkn膮膰 i rzuci艂 czcz膮 gro藕b臋, i偶 doniesie na niego na policj臋, je艣li nie umie艣ci znak贸w drogowych tam, sk膮d je zabra艂. Takis odpowiedzia艂, 偶e gdyby ojciec zosta艂 aktorem, dostawa艂by pewnie role donosicieli z okresu okupacji. Tylko dzi臋ki mojej interwencji nie dosz艂o do r臋koczyn贸w.

Wydarzenie to nasza rodzina przyp艂aci艂a kilkoma miesi膮cami zamro偶enia stosunk贸w z bratem Aleksa. Zerwa艂 wprawdzie zar臋czyny z Sisi zaraz po Nowym Roku, ale odezwa艂 si臋 dopiero latem, 艣ci艣lej m贸wi膮c, napisa艂 ze Szwajcarii. Znalaz艂 mi艂o艣膰 swego 偶ycia w osobie pewnej mieszkanki Verbien, kt贸rej ojciec hodowa艂 byd艂o i wytwarza艂 sery. Nast臋pnej zimy mieli przyjecha膰 do Grecji i wzi膮膰 艣lub. Aleks uprzedzi艂 Takisa, by nie o艣mieli艂 si臋 wyci膮膰 kolejnego g艂upiego numeru, bo mu obije jego 鈥瀝e偶yserski" ty艂ek.

Z pocz膮tkiem roku nasz syn zacz膮艂 przyprowadza膰 do domu dziewczyn臋 imieniem Nora. Pomaga艂 jej w matematyce. Aleks, grubosk贸rny jak zwykle, zamiast dzi臋kowa膰 Bogu, 偶e syn spe艂nia wreszcie jego oczekiwania, wyg艂asza艂 z艂o艣liwe uwagi, kt贸re denerwowa艂y Takisa. Dziewczyna przesta艂a przychodzi膰, a gdy spyta艂am, co si臋 sta艂o, odpowiedzia艂 rozdra偶niony: 鈥濿kurzaj膮 mnie teksty niekt贸rych domownik贸w".

Zastanawia艂am si臋, czy nasz syn zauwa偶y艂, 偶e w ci膮gu ostatniego roku stosunki mi臋dzy rodzicami zmieni艂y si臋 ze z艂ych na jeszcze gorsze. Zamkni臋ty w czterech 艣cianach swojego pokoju nie dawa艂 mi szans na nawi膮zanie ze sob膮 jakiegokolwiek kontaktu. Znak drogowy 鈥濻top" na drzwiach, o kt贸ry stoczy艂 z nami ci臋偶ki b贸j, wskazywa艂 niezbicie na niedost臋pno艣膰 jego duszy.




6


By艂a dziewi膮ta, gdy Krystyna zadzwoni艂a do drzwi. Otworzy艂am, usi艂uj膮c panowa膰 nad nerwami. Pies wpad艂 jej pod nogi, a ona wzi臋艂a go na r臋ce i przytuli艂a.

A co Aleks na to zwierz膮tko?

Toleruje je w ramach og贸lnoprzyj臋tych zasad po偶ycia pod wsp贸lnym dachem. Podobn膮 postaw臋 przyj膮艂 tak偶e wobec nas.

Nim zd膮偶y艂am si臋 rozp艂aka膰, Krystyna zauwa偶y艂a:

Przyda艂aby si臋 nam dawka kofeiny. A potem odpoczynek na kanapie i odrobina solidarnej krytyki rodzaju m臋skiego.

Wzi臋艂a mnie za r臋k臋 i poci膮gn臋艂a w stron臋 kuchni. Gusgunis ju偶 tam by艂 i pozbywa艂 si臋 pod sto艂em zb臋dnych produkt贸w przemiany materii. My艣la艂am, 偶e go wyrzuc臋 przez okno. Ale opanowa艂am si臋 i sprz膮tn臋艂am pod艂og臋. Krystyna tymczasem, pogwizduj膮c cicho, zabra艂a si臋 do przyrz膮dzania kawy. Nieco p贸藕niej, gdy siedzia艂y艣my na kanapie w salonie z Gusgunisem, kt贸ry pod naszymi nogami targa艂 wojowniczo sweter Aleksa, zn贸w ogarn臋艂a mnie nieokie艂znana w艣ciek艂o艣膰.

Do艣膰 mam przebywania w艣r贸d ludzi, kt贸rzy patrz膮 na mnie, ale mnie nie widz膮. Kiedy艣 wystarczy艂o jedno spojrzenie, a 艂贸偶ko nie przestawa艂o trzeszcze膰 przez trzy dni.

Unios艂a brwi, jakby nie dowierza艂a.

Co si臋 tak patrzysz? Mia艂am i ja swoje pi臋膰 minut. Teraz jedyna rzecz, kt贸ra mi przypomina, 偶e jeste艣my ma艂偶e艅stwem, to wsp贸lne zeznanie podatkowe. Nie m贸wi膮c ju偶 o Takisie. Spogl膮da p贸艂przymkni臋tymi oczami jak James Dean i wszystko ma wszystkim za z艂e.

Wyja艣nij mu, 偶e zblazowane spojrzenie Jamesa Deana by艂o wynikiem kr贸tkowzroczno艣ci, a nie zamierzonego sprzeciwu wobec obowi膮zuj膮cych zasad.

Sama mu to wyja艣nij. Jeste艣 jedn膮 z nielicznych os贸b, kt贸rych pogl膮dy aprobuje. Ja jestem zacofana, a ty podobno 鈥瀕ubisz dziwol膮gi", jak si臋 wyra偶a.

Zadowolona z siebie bawi艂a si臋 naszyjnikiem.

No prosz臋, jakim uznaniem obdarza mnie Barkas junior. Powiedz mu, 偶e dam si臋 zamrozi膰 i poczekam na niego z dziesi臋膰 lat, 偶eby nie zba艂amuci艂a go nam jaka艣 obca.

Poczu艂am si臋 ura偶ona w ten szczeg贸lny spos贸b, w jaki czuje si臋 ura偶ona matka, gdy jej przyjaci贸艂ka pozwala sobie na seksualne przytyki pod adresem jej syna.

No wiesz, przesta艅. Czy m臋偶czy藕ni mog膮 ci臋 powa偶nie traktowa膰, skoro pleciesz takie bzdury.

A jak my mamy traktowa膰 m臋偶czyzn, skoro wyrz膮dzaj膮 nam tyle szk贸d? Ty te偶 powinna艣 traktowa膰 ich tak jak ja. Jak z艂y nawyk, jak papierosy.

To co mam zrobi膰? Zacz膮膰 ogranicza膰 Aleksa i potem go rzuci膰?

Skoro uwa偶asz, 偶e to ma艂偶e艅stwo nie ma... 鈥 zawiesi艂a g艂os, pozostawiaj膮c reszt臋 w domy艣le.

Gdyby to zale偶a艂o ode mnie... Zrobi艂abym wszystko, 偶eby okaza艂 mi troch臋 zainteresowania. Ale wymyka mi si臋 z r膮k, przelatuje mi臋dzy palcami jak piasek. Chc臋 ratowa膰 to ma艂偶e艅stwo i czuj臋, 偶e nic z tego nie wychodzi.

Oczy zasz艂y mi 艂zami, ale nie na tyle, abym nie dostrzeg艂a zmiany w jej nastroju.

Zagryz艂a wargi, kt贸rymi jeszcze niedawno tak pi臋knie si臋 u艣miecha艂a. Po co obci膮偶am j膮 swoimi k艂opotami, m贸wi膮c o sytuacjach, z kt贸rymi sama mia艂a do czynienia, i to ca艂kiem niedawno.

Dlaczego jej beztroska mia艂aby dawa膰 mi prawo, by wylewa膰 przed ni膮 swoje 偶ale. Mo偶e nie otrz膮sn臋艂a si臋 jeszcze po wydarzeniach z Filipem. Pomijaj膮c fakt, 偶e mog艂a nie chcie膰 okazywa膰 swych uczu膰 ca艂emu 艣wiatu. Z drugiej strony by艂am przecie偶 jej najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮. Gdybym sprawia艂a jej przykro艣膰, czyby mi tego nie powiedzia艂a? Ten tok rozumowania doda艂 mi tyle odwagi, 偶e si臋 rozp艂aka艂am. Otar艂a mi 艂zy, a jej odpowied藕 sprawi艂a, i偶 pozby艂am si臋 poczucia winy, kt贸re odczuwa艂am za ka偶dym razem, gdy opowiada艂am jej o niestosownym zachowaniu Aleksa. By艂a tward膮 kobiet膮. Mog艂am bez l臋ku wyp艂aka膰 si臋 jej w mankiet.

Nie taka to znowu tragedia, jak my艣lisz. Sama przez to przesz艂am i nie podda艂am si臋. Poza tym, nawet je艣li rozejdziesz si臋 z Aleksem, nie zostaniesz na lodzie. Jeste艣 niezale偶na finansowo, dom nale偶y do ciebie. A 偶e urody ci nie brakuje, znajdziesz sobie faceta. Wy艂膮cznie dla przyjemno艣ci.

U艣miechn臋艂a si臋 chytrze. Przykre my艣li, je艣li nawet w艂ada艂y ni膮 przed paroma minutami, ju偶 znikn臋艂y w labiryncie lewej p贸艂kuli m贸zgu. Zapali艂a chesterfielda i pocz臋stowa艂a mnie.

Bierz, dobrze ci zrobi.

Podzi臋kowa艂am. Wola艂am drug膮 fili偶ank臋 kawy. Krystyna z rozkosz膮 zaci膮ga艂a si臋 dymem.

Czy z m臋偶czyznami sko艅czy艂a艣 tak samo jak z papierosami?

Nie powiedzia艂am, 偶e sko艅czy艂am z m臋偶czyznami. Uwa偶am jedynie, i偶 szkodz膮 zdrowiu.

Krystyna by艂a wprawdzie moj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮, ale rzadko zwierza艂a mi si臋 ze swych k艂opot贸w. Tak by艂o jeszcze za szkolnych lat. Ja si臋 wywn臋trza艂am, a ona s艂ucha艂a. Nigdy jednak nie dzieli艂a si臋 ze mn膮 swoimi problemami. Nie martwi艂am si臋, bo wiedzia艂am, 偶e by艂a zamkni臋ta w sobie 鈥 zawsze i wobec wszystkich. Matka Krystyny, kt贸ra wyj膮tkowo mnie lubi艂a, u偶ala艂a si臋, 偶e nigdy nie wie, co naprawd臋 czuje jej c贸rka, i dlatego tak bardzo si臋 cieszy, i偶 ma przynajmniej dobr膮 przyjaci贸艂k臋.

O艣mielona dobrym nastrojem Krystyny, zada艂am pytanie, kt贸rego nie zada艂am jej nigdy od czasu rozwodu.

Z nikim nie spa艂a艣 po rozwodzie?

Pierwsza by艣 o tym wiedzia艂a. Kimkolwiek b臋dzie ten nast臋pny, 偶ycz臋 mu du偶o si艂, bo b臋dzie musia艂 si臋 przebija膰 z si艂膮 m艂ota pneumatycznego.

Mnie trzeba 艣widra do dr膮偶enia tunelu 鈥 westchn臋艂am.

Nie! 鈥 wykrzykn臋艂a ze 艣miechem. 鈥 Od tak dawna nie mieli艣cie okoliczno艣ci... ?

Ca艂e dziesi臋膰 miesi臋cy. Na nic si臋 nie zda艂a nasza wyprawa do sklepu z bielizn膮.

Spojrza艂a na zegarek.

Musz臋 i艣膰, moja droga. Jestem um贸wiona u fryzjera. Zadzwoni臋 jutro.

Wsta艂a, wyprostowa艂a zagniecenia na sp贸dnicy 鈥 je艣li za艂o偶ymy, 偶e ta sk膮pa ilo艣膰 materia艂u, kt贸ra zosta艂a na t臋 sp贸dnic臋 u偶yta, mia艂a w og贸le szans臋 si臋 wygnie艣膰. Zaproponowa艂am, by艣my posz艂y wieczorem do kina, skoro m贸j codzienny film zna艂am na pami臋膰: Aleks wr贸ci z biura p贸藕nym wieczorem.

Chc臋 zabra膰 mam臋 na kolacj臋. Obiecuj臋 jej to od dnia rozwodu. Ale mo偶emy um贸wi膰 si臋 w niedziel臋.

Przyj臋艂am propozycj臋, poca艂owa艂y艣my si臋 i zamkn臋艂am za ni膮 drzwi. W powietrzu unosi艂 si臋 ci膮gle zapach jej perfum. Zazdro艣ci艂am Krystynie, 偶e wysz艂a z rozwodu bez szwanku. Tak jakby sama popchn臋艂a Filipa do zdrady, by go nast臋pnie zostawi膰 z wyrzutami sumienia i niema艂ym comiesi臋cznym zobowi膮zaniem finansowym.

Zn贸w przypomnia艂 mi si臋 tamten dzie艅, kiedy posz艂y艣my kupowa膰 seksown膮 bielizn臋. W tamtym okresie jej ma艂偶e艅stwo wydawa艂o ostatnie tchnienie, a moje stawa艂o w艂a艣nie u progu wielkiego kryzysu. Krystyna robi艂a zakupy dla czystej przyjemno艣ci, bo przecie偶 podj臋艂a ju偶 decyzj臋, 偶e rozwiedzie si臋 z Filipem. Ja by艂am gotowa wcisn膮膰 swe cia艂o w gorsety i pasy z podwi膮zkami, byleby ratowa膰 s艂abn膮ce libido Aleksa. Powoli u艣wiadamia艂am sobie, i偶 艂atwiej znale藕膰 艣lady 偶ycia na Marsie ni偶 艣lad 偶膮dzy u Aleksa w naszym 艂贸偶ku.

Patrzy艂am, jak Krystyna przymierza jeden przezroczysty komplet za drugim, pod艣piewuj膮c ochryp艂ym g艂osem: It艣 a man's world but it would be nothing without a woman. Cho膰 by艂y艣my r贸wie艣niczkami, ubrana w ten spos贸b, czy raczej rozebrana w ten spos贸b, wygl膮da艂a na moj膮 m艂odsz膮 siostr臋. Bajo艅skimi sumami na klub tenisowy i k膮piele b艂otne 偶ony op艂aca艂 Filip swoje seksualne ekscesy 鈥 zanim Krystyna postanowi艂a kontynuowa膰 luksusowe 偶ycie za zas膮dzone na jej rzecz alimenty. Patrzy艂am, jak ogl膮da si臋 ze wszystkich stron w lustrze, i nie mog艂am zrozumie膰, dlaczego Filip zdradza j膮 z kim艣, kto ma po prostu dwie nogi i nosi sukni臋.

Ale tak ju偶 jest, m臋偶czy藕ni 藕le toleruj膮 obaw臋, 偶e po 艣lubie nie b臋dzie im dane sypia膰 z innymi kobietami. Nic si臋 w tym wzgl臋dzie nie zmieni艂o od wiek贸w. M臋偶czyzna jest poligamiczny od stworzenia 艣wiata. Wed艂ug Starego Testamentu Adam pozostawa艂 wierny Ewie, ale czy mia艂 wyb贸r? Gdyby nie historia z jab艂kiem, pewnie zacz膮艂by podrywa膰 w臋偶a.

Wyprawa do sklep贸w zako艅czy艂a si臋 nast臋puj膮co: Krystyna kupi艂a wi艣niowy komplet w艂oskiego projektanta, komplet, kt贸rego cena usprawiedliwia艂a decyzj臋 w艂a艣ciciela sklepu, by sprowadzi膰 tylko jeden egzemplarz. Ja ograniczy艂am si臋 do czarnego koronkowego body, kt贸rego Aleks nawet nie zauwa偶y艂, gdy w艂o偶y艂am je tego samego wieczoru. Sko艅czy艂o si臋 na tym, 偶e nosi艂am body pod we艂niany sweter, kt贸ry mnie gryz艂, 偶eby w jakikolwiek spos贸b usprawiedliwi膰 niebagatelny wydatek trzydziestu tysi臋cy drachm.

Czeka艂am na wieczorne wiadomo艣ci, le偶膮c w 艂贸偶ku. Po po艂udniu podano informacj臋 o wypadku samochodowym z kilkoma ofiarami 艣miertelnymi i wydawa艂o mi si臋, 偶e w艣r贸d zabitych jest m贸j dawny kolega szkolny. Ale poniewa偶 bra艂am akurat k膮piel, niedok艂adnie s艂ysza艂am nazwiska. Aleks wr贸ci艂 za pi臋膰 dwunasta. Wy艂膮czy艂am telewizor, s膮dz膮c, i偶 niebawem pojawi si臋 w sypialni. 呕aden ruch ani odg艂os nie 艣wiadczy艂 wszak偶e o takim zamiarze, wsta艂am wi臋c i posz艂am go szuka膰. Siedzia艂 na kanapie w salonie ze wzrokiem wbitym w sufit. Odruchowo pomy艣la艂am, 偶e przeoczy艂am jak膮艣 paj臋czyn臋, gdy ostatni raz omiata艂am 艣ciany. Spojrza艂 na mnie w 贸w znany mi spos贸b: to znowu ty...

Poczu艂am potrzeb臋 porozmawiania z nim o naszym ma艂偶e艅stwie, ale uda艂o mi si臋 jedynie zapyta膰, czy co艣 jad艂. Jad艂.

Gdzie Takis?

W swoim pokoju. Z psem 鈥 wola艂am nie przypomina膰, jak pies si臋 wabi.

To dobrze. Id臋 si臋 po艂o偶y膰. Jutro czeka mnie ci臋偶ki dzie艅.

Posz艂am za nim do sypialni i obserwowa艂am, jak si臋 rozbiera. Zapomnia艂am ju偶, jak wygl膮da, gdy jest nagi. Odwr贸ci艂 si臋 i spojrza艂 ura偶ony.

Czego si臋 patrzysz? Co艣 nie tak?

No i prosz臋! Denerwowa艂o go nawet to, 偶e patrz臋. Nale偶y po艂o偶y膰 kres tej sytuacji. Zebra艂am si臋 na odwag臋.

Co艣 nie tak? Pewnie, 偶e nie tak! Te twoje wieczne nerwy! Czym zawini艂am, 偶e ci膮gle obrywam ostatnimi czasy? 呕eby nie powiedzie膰 ostatnimi laty? Lekcewa偶ysz mnie ostentacyjnie, rzadko pytasz syna, co u niego s艂ycha膰, w艂a艣ciwie wracasz do domu przespa膰 si臋 i zmieni膰 ubranie. Mam tego do艣膰. Albo usi膮dziemy i porozmawiamy, albo wyno艣 si臋 st膮d. Nikomu nie zrobi r贸偶nicy twoja nieobecno艣膰.

Dr偶a艂am na ca艂ym ciele. Nie tyle ze z艂o艣ci czy 偶alu, ile z l臋ku przed tym, co mi odpowie.

Dobrze 鈥 rzek艂 lodowatym tonem.

W milczeniu w艂o偶y艂 spodnie, kt贸re przed sekund膮 zdj膮艂, i skierowa艂 si臋 w stron臋 drzwi. Zabieg艂am mu drog臋.

Dok膮d idziesz?

Powiem ci w swoim czasie. Wyszed艂, trzaskaj膮c drzwiami.

Poszed艂, kretyn! Nie zd膮偶y艂am nawet powiedzie膰 wszystkiego, co chcia艂am, a ju偶 go nie ma. Mo偶na pomy艣le膰, 偶e sprowokowa艂 ca艂膮 t臋 sytuacj臋, by nie wysz艂o na jaw, i偶 sam tego chce. Ale czy poszed艂 na dobre, czy tylko po to, by odreagowa膰?

Pobieg艂am do 艂azienki i odkr臋ci艂am prysznic. Chcia艂o mi si臋 wy膰, ale ba艂am si臋, 偶e Takis us艂yszy. Ogarn臋艂a mnie pokusa, by zakr臋ci膰 kurki i szlocha膰 otwarcie, ale podejrzewa艂am, 偶e mojemu synkowi nawet nie przejdzie przez my艣l, by pofatygowa膰 si臋 i zapyta膰, co mi jest. A tego bym ju偶 nie znios艂a. Nape艂ni艂am wann臋. Po godzinie moje 艂zy znacznie podnios艂y poziom wody, sk贸ra na palcach pomarszczy艂a si臋 od nadmiernego moczenia, a spuchni臋te od p艂aczu wargi mog艂y konkurowa膰 z wargami murzy艅skiego tr臋bacza. Przez ca艂y czas nas艂uchiwa艂am, czy nie otwieraj膮 si臋 drzwi do mieszkania. Wk艂adaj膮c szlafrok, wmawia艂am sobie, i偶 Aleks m贸g艂 wr贸ci膰, gdy woda lecia艂a do wanny, wi臋c nie mog艂am tego us艂ysze膰. Pusta sypialnia pozbawi艂a mnie z艂udze艅.

Po艂o偶y艂am si臋, w chwil臋 p贸藕niej wsta艂am. By艂o ju偶 p贸艂 do drugiej, ale pomy艣la艂am, 偶e trzeba sprawdzi膰, czy Takis wie, co si臋 sta艂o. Stan臋艂am pod drzwiami jego pokoju. Waha艂am si臋, czy zapuka膰. Znak 鈥瀞top", wisz膮cy na drzwiach, po raz kolejny odebra艂 mi odwag臋.




7


Dnia艂o, a Aleks nie wraca艂 do domu. Powita艂am dzie艅, siedz膮c w fotelu w salonie i obserwuj膮c drzwi. Takis, uznawszy za rzecz ca艂kowicie naturaln膮, i偶 matka siedzi zwini臋ta w k艂臋bek w fotelu o p贸艂 do 贸smej rano, rzuci艂 jedynie: 鈥濵amo, wychodz臋. Gusgunis 艣pi w moim 艂贸偶ku". Nie ruszy艂am si臋 z miejsca. Przypomina艂am sobie, jak bardzo pragn臋艂am kiedy艣 czu膰 cia艂o Aleksa na moim ciele. Nigdy nie by艂o nam do艣膰 przytulania. M贸wili艣my sobie, 偶e gdyby艣my byli bli藕niakami syjamskimi, nie chcieliby艣my, by nas rozdzielono. Mia艂am wtedy szesna艣cie lat. Teraz po dwudziestu latach, nie mog臋 powiedzie膰 nic dobrego o moim 偶yciu.

Ma艂偶e艅stwo by艂o dla mnie jednym wielkim wysi艂kiem na rzecz zadowolenia Aleksa. Ale si艂y zaczyna艂y mnie opuszcza膰. Od kiedy? Umiejscawia艂am ten moment w okresie, gdy kupi艂am czarne body, by rozpali膰 w Aleksie gasn膮c膮 nami臋tno艣膰.

Jakie to niesprawiedliwe! Pokona艂am tyle przeszk贸d i teraz nagle, po siedemnastu latach, nadszed艂 kryzys, kt贸rego obawia艂am si臋 na pocz膮tku naszego ma艂偶e艅stwa. Z gorycz膮 my艣la艂am o Aleksie. Kiedy przesta艂 mnie dotyka膰? Kiedy po raz ostatni by艂 w 艂贸偶ku rozpalony 鈥 wy艂膮czaj膮c przypadek, gdy mia艂 wysok膮 temperatur臋 i lekarz kaza艂 mu le偶e膰 ca艂y tydzie艅.

Moje rozmy艣lania przerwa艂 d藕wi臋k klucza obracanego w zamku. Zdziwi艂am si臋, widz膮c Aleksa wkraczaj膮cego do domu o dziesi膮tej rano, cho膰 o tej porze powinien by膰 w biurze i ob艂apia膰 sekretark臋. On tak偶e by艂 zaskoczony, 偶e siedz臋 w fotelu blada jak 艣mier膰.

Po tylu godzinach rozwa偶a艅 i pr贸b zapanowania nad nerwami uda艂o mi si臋 zachowa膰 spok贸j ducha godny neurochirurga. Nie mrugn膮wszy powiek膮, pozwoli艂am mu uczyni膰 pierwszy ruch. Uczyni艂 go 鈥 poszed艂 do sypialni. S艂ysza艂am, jak otwiera i zamyka szuflady, przesuwa wieszaki w szafie, i wreszcie, wykrzykuje: 鈥濿str臋tne psisko, uciekaj spod moich n贸g!" Zastanawia艂am si臋, czy wyprowadza si臋 na dobre po siedemnastu latach ma艂偶e艅stwa, czy jedynie na pewien czas opuszcza ognisko domowe. Wszed艂 do salonu z dwiema p臋katymi torbami podr贸偶nymi i walizk膮. Chyba jednak zamierza艂 odej艣膰 na zawsze. Stan膮艂 naprzeciw mnie.

Po tym, co si臋 wczoraj sta艂o, doszed艂em do wniosku, 偶e dla wszystkich b臋dzie najlepiej, je艣li na pewien czas si臋 wyprowadz臋, aby艣my mogli w spokoju zastanowi膰 si臋 nad przysz艂o艣ci膮. Nieustanne k艂贸tnie szkodz膮 i nam, i dziecku...

Przesta艂am s艂ucha膰. Wpada艂y mi w ucho tylko pojedyncze zdania i s艂owa: 鈥瀞ytuacja bez wyj艣cia"... 鈥瀐isteryczka"... 鈥濼akis"... 鈥瀓estem zm臋czony"...

A偶 wreszcie niezm膮cony spok贸j neurochirurga zamieni艂 si臋 w mroczn膮 pasj臋 irakijskiego 偶o艂nierza pragn膮cego wyko艅czy膰 kurdyjskiego partyzanta. Skoczy艂am na r贸wne nogi, wrzeszcz膮c:

Wyno艣 si臋! Chcia艂e艣 tego od dawna. I nie zrzucaj winy na mnie. Mo偶e i jestem histeryczka, ale ty jeste艣 podst臋pnym oszustem od dawna szukaj膮cym powodu, by si臋 wynie艣膰.

Z艂apa艂am go za ramiona.

Powiedz, skoro ju偶 do tego dosz艂o, rozwalasz rodzin臋 dla innej?

Nie, Eleni, zrozum. Nie mam kochanki, nie mam 偶ony w innym mie艣cie, Takis jest moim jedynym dzieckiem. Wyprowadzam si臋, bo nie wytrzymuj臋 w tym domu.

I co? Jedziesz na drugi koniec 艣wiata, 偶e s膮 ci potrzebne wszystkie te rzeczy?

Zdj膮艂 moje d艂onie ze swych ramion. Wzi膮艂 torby i skierowa艂 si臋 do drzwi. Zast膮pi艂am mu drog臋.

Nie powiesz nawet dziecku?

By艂em w szkole, poprosi艂em, by go zwolnili z pierwszej lekcji, 偶eby艣my mogli porozmawia膰. Poszli艣my do pobliskiej kawiarni i rozmawiali艣my. Zaskoczy艂a mnie dojrza艂o艣膰 jego rozumowania. Powiedzia艂, 偶e skoro uwa偶am, 偶e czasowa wyprowadzka przyczyni si臋 do rozwi膮zania rodzinnych problem贸w, to dobrze robi臋, 偶e si臋 wyprowadzam.

O ma艂o krew mnie nie zala艂a. Odchodzi艂 z b艂ogos艂awie艅stwem Takisa!

Ach, tak! Nie zdajesz sobie sprawy, 偶e chce si臋 ciebie pozby膰, by robi膰, co mu si臋 podoba! Zapomnia艂e艣 ju偶, 偶e zabroni艂e艣 mu wychodzi膰 w soboty i niedziele i 偶e szuka okazji, by si臋 zbuntowa膰! Zrozumia艂e艣 nagle, 偶e dojrza艂, bo nie sprzeciwi艂 si臋 twemu odej艣ciu! Co ci mam powiedzie膰, Aleks? Sama jedna pr贸buj臋 utrzyma膰 w kupie ten dom. To ja powinnam odej艣膰, by odreagowa膰, nie ty.

Odsun臋艂am si臋. Ka偶da pr贸ba zatrzymania go wzmog艂aby jedynie pragnienie ucieczki. Spyta艂am, czy mog臋 kontaktowa膰 si臋 z nim, dzwoni膮c do biura. Odpowiedzia艂 tak, jak si臋 spodziewa艂am. Lepiej b臋dzie nie kontaktowa膰 si臋 wcale przez pewien czas. Co najwy偶ej w wyj膮tkowych sytuacjach.

Zale偶y, co rozumiesz przez wyj膮tkow膮 sytuacj臋. Mog臋 spa艣膰 ze schod贸w i si臋 po艂ama膰, a ty nie uznasz tego za co艣 wyj膮tkowego. Mo偶esz to nawet potraktowa膰 jako histeryczny pomys艂 na sprowadzenie ci臋 z powrotem do domu.

Odwr贸ci艂am si臋 i posz艂am do kuchni. S艂ysza艂am, 偶e zamyka drzwi i wybuchn臋艂am p艂aczem. Wsparta o zlewozmywak p艂aka艂am wiele godzin i nawet usilne zabiegi Gusgunisa, kt贸ry pr贸bowa艂 zwr贸ci膰 na siebie moj膮 uwag臋, nie pomog艂y mi si臋 otrz膮sn膮膰. W tej偶e pozie zasta艂 mnie Takis po powrocie ze szko艂y.

Wszystko wiem, mamo. Przyszed艂 do szko艂y, zanim weszli艣my do klasy.

Odci膮gn膮艂 mnie od zlewozmywaka i posadzi艂 na krze艣le. Usiad艂 naprzeciw, a Gusgunis wskoczy艂 mu na kolana.

Rozejdziesz si臋 z nim?

Zabij臋 go.

Moim zdaniem, nale偶y unikn膮膰 rozlewu krwi i pozwoli膰 mu robi膰 to, co chce. Jestem pewien, 偶e szybko wr贸ci. Spojrzyj na to z praktycznej strony. Wr贸ci po czyste rzeczy.

Zabra艂 prawie wszystkie ubrania. My艣l臋, 偶e odszed艂 na zawsze. Chce, 偶eby艣my sami to zrozumieli. I w dodatku mnie obarcza odpowiedzialno艣ci膮 za swoje odej艣cie. 呕e niby robi臋 mu sceny za ka偶dym razem, gdy sp贸藕nia si臋 do domu.

Patrzy艂am na Takisa. Brzydzi艂am si臋 sam膮 sob膮, 偶e widzi mnie w takim stanie. Musia艂am wygl膮da膰 jak iguana z opuchni臋tymi powiekami.

Nie powiedzia艂 ci przypadkiem, 偶e ma inn膮? 鈥 spyta艂am cicho.

U艣miechn膮艂 si臋.

Powiedzia艂 mi, 偶e go o to pyta艂a艣. Twierdzi, 偶e ogarn臋艂a ci臋 jaka艣 obsesja, 偶e on ma inn膮, i 偶e jest to jeden z powod贸w, dla kt贸rych chce przez pewien czas by膰 sam.

Sam z kochank膮? 鈥 j臋kn臋艂am.

Wsta艂 i obj膮艂 mnie.

Mamo, prosz臋. Nie daj si臋 zwariowa膰. Nawet je艣li ma inn膮. szybko mu przejdzie. Niech si臋 wyszaleje, a zobaczysz, 偶e wszystko wr贸ci do normy.

O czym ty m贸wisz, moje dziecko? On mi robi takie rzeczy, a ja mam go potem przyj膮膰 z otwartymi ramionami. A偶 taka g艂upia nie jestem. Je艣li ma inn膮, niech z ni膮 zostanie. A je艣li i tobie si臋 tu nie podoba, powiedz, 偶eby ci wynaj膮艂 pok贸j w hotelu, w kt贸rym podobno mieszka. I nie my艣l sobie, 偶e teraz, kiedy go nie ma, w soboty i w niedziele wytkniesz nos za drzwi. Kara ci si臋 nale偶y.

Takis uni贸s艂 d艂onie do twarzy, jakby si臋 broni艂 przed w艣ciek艂ymi razami.

Dobra, dobra... uspok贸j si臋! My艣lisz, 偶e wszyscy m臋偶czy藕ni w tym domu naraz zwariowali? Gusgunis i ja nie zostawimy ci臋 samej ani na chwil臋. Wieczorem p贸jdziemy we troje na szasz艂yki. Ja stawiam. Za kieszonkowe, kt贸re dostaj臋 od ciebie. I masz moje s艂owo co do sob贸t i niedziel. Niech sobie nie my艣li, 偶e skoro odszed艂, w domu zapanuje chaos.

Nie do wiary, jak szybko mo偶e si臋 cz艂owiekowi zmieni膰 nastr贸j! Ju偶 s膮dzi艂am, 偶e z mojego 偶ycia czerpa艂 natchnienie autor ksi膮偶ki Bez rodziny, a tu nagle odkrywam, 偶e wbrew temu, co my艣la艂am, nie jestem oboj臋tna mojemu synowi. W jednej chwili u艣wiadomi艂am sobie, 偶e cho膰 straci艂am m臋偶a, zyska艂am syna. Podniesiona na duchu upichci艂am szybko prosty obiad i po raz pierwszy od dawna zjedli艣my go razem z Takisem. Wypili艣my po dwa piwa, po czym Takis oznajmi艂, 偶e musi si臋 przespa膰 przed wieczorn膮 wypraw膮 na szasz艂yki.

By艂a pi膮ta, gdy zadzwoni艂 telefon. Odskoczy艂am od zlewu i pu艣ci艂am si臋 biegiem do telefonu z nadziej膮, i偶 Aleks zmieni艂 zdanie i chce wr贸ci膰. Us艂ysza艂am jednak damski g艂os i to zupe艂nie nieznany. Mo偶e to kochanka, kt贸ra chce sprawdzi膰, czy wyprowadzi艂 si臋 z domu? 鈥 pomy艣la艂am. Na szcz臋艣cie kobieta natychmiast si臋 przedstawi艂a:

Przepraszam, 偶e telefonuj臋 o takiej porze. Nazywam si臋 Katedra Riga. Chcia艂am zapyta膰, czy Eleni Spinu nadal mieszka w tym domu?

Fakt, 偶e jaka艣 Katerina Riga zna moje panie艅skie nazwisko uspokoi艂 mnie.

Jestem przy telefonie. Nazywam si臋 obecnie Eleni Barkas 鈥 powiedzia艂am, zadaj膮c sobie w duchu pytanie, jak d艂ugo jeszcze b臋d臋 pos艂ugiwa艂a si臋 tym nazwiskiem. 鈥 S艂ucham pani膮.

Rozm贸wczyni natychmiast zrezygnowa艂a z oficjalnego tonu, co przyj臋艂am z du偶膮 ulg膮.

Eleni, m贸wi Katerina Aleksiadu, twoja kole偶anka z gimnazjum. Z rozp臋du u偶y艂am nazwiska mojego m臋偶a. Postanowi艂am zadzwoni膰 pod telefon twojego rodzinnego domu, bo nie mia艂am innego. Niestety, mam ci do przekazania nieprzyjemn膮 wiadomo艣膰.

Zamilk艂a na chwil臋, jakby chcia艂a doda膰 wagi temu, co mia艂a powiedzie膰. Zaciekawi艂o mnie, jaka nieprzyjemna rzecz mia艂aby mnie 艂膮czy膰 z moja dawn膮 kole偶ank膮.

Pami臋tasz Michalisa Wasiliju? Siedzia艂 w pierwszej 艂awce, dok艂adnie przed tob膮.

Wtedy zrozumia艂am, o co chodzi. Nie myli艂am si臋, s膮dz膮c, 偶e s艂ysza艂am jego nazwisko w informacji o wypadku. Cho膰 nie widzia艂am Michalisa od pi臋tnastu lat, kolana si臋 pode mn膮 ugi臋艂y. Osun臋艂am si臋 na krzes艂o, a Katerina m贸wi艂a dalej:

... przywie藕li go dzisiaj z Kalambaki, gdzie dosz艂o do wypadku, pogrzeb b臋dzie jutro. Pomy艣la艂am, 偶e zawiadomi臋 jak najwi臋cej kole偶anek i koleg贸w, 偶eby艣my go wsp贸lnie po偶egnali. Je艣li mo偶esz przyj艣膰...

Naturalnie, 偶e przyjd臋. Czy uda艂o ci si臋 skontaktowa膰 tak偶e z innymi osobami? 鈥 stara艂am si臋 opanowa膰 zdenerwowanie, bo by艂 to jednak szok.

Pr贸bowa艂am, ale z niewielkim powodzeniem. Ty nale偶ysz do nielicznych, kt贸rzy nadal mieszkaj膮 tam, gdzie mieszkali kiedy艣. Jedna osoba nie mog艂a sobie przypomnie膰 Michalisa. Inni wymawiali si臋 r贸偶nymi zobowi膮zaniami. Nie mam im za z艂e. Min臋艂o tyle lat.

Ja przyjd臋 na pewno. Zadzwoni臋 te偶 do Krystyny Kubari. Pami臋tasz j膮? Nadal si臋 przyja藕nimy. Ona na pewno zechce przyj艣膰.

Ustali艂y艣my godzin臋 i po偶egna艂y艣my si臋. Natychmiast wykr臋ci艂am numer Krystyny. Po trzecim sygnale w艂膮czy艂a si臋 automatyczna sekretarka. Zostawi艂am wiadomo艣膰, by oddzwoni艂a jak najpr臋dzej. Posz艂am do sypialni i otworzy艂am szaf臋. W g艂臋bi le偶a艂o pude艂ko po butach, w kt贸rym trzyma艂am zdj臋cia. Wyj臋艂am je i posz艂am do salonu, bior膮c po drodze piwo z kuchni. Siad艂am na kanapie, otworzy艂am pude艂ko, wypi艂am spory 艂yk piwa i zacz臋艂am wspomina膰. Aleks karmi膮cy mnie ciastkiem podczas jakiego艣 przyj臋cia. Krystyna z dwoma rozczapierzonymi palcami nad g艂owami Aleksa i Lukasa na mojej prywatce. Krystyna w stroju Myszki Miki ta艅czy z Aleksem przebranym za zakonnic臋 na jakim艣 balu przebiera艅c贸w. Takis w roli m臋czennika 偶egna si臋 z 偶yciem doczesnym podczas szkolnego przedstawienia. Filip z tortem urodzinowym w r臋ku u艣miecha si臋 do obiektywu, robi膮c przy tym zeza i pokazuj膮c j臋zyk. Nagle dostrzeg艂am zapomnian膮 fotografi臋 z mojej pami臋tnej pierwszej prywatki. Kilka os贸b siedzia艂o rz臋dem na kanapie i patrzy艂o prosto w obiektyw. Pierwszy z prawej by艂 Michalis Wasiliju. Przygl膮da艂am si臋 tej fotografii z bliska d艂ug膮 chwil臋. Po czym jednym haustem wypi艂am reszt臋 piwa.

Min臋艂a 贸sma. Raz jeszcze zadzwoni艂am do Krystyny, ale i tym razem odezwa艂a si臋 sekretarka. Zadzwoni艂am wi臋c do jej matki. Od wczoraj nie rozmawia艂a z Krystyn膮 i gdy powiedzia艂am, 偶e szukam jej, by j膮 powiadomi膰 o pogrzebie Michalisa, bardzo si臋 zdenerwowa艂a. Zapomnia艂am, 偶e w pierwszej klasie gimnazjum mama Krystyny udziela艂a Michalisowi korepetycji. Zapragn臋艂a i艣膰 ze mn膮 na cmentarz i zapewni艂a, 偶e spr贸buje skontaktowa膰 si臋 z Krystyn膮.

Ledwie sko艅czy艂am rozmow臋, pojawi艂 si臋 zaspany Takis, a za nim r贸wnie zaspany Gusgunis. Przepraszaj膮cym tonem odwo艂a艂 nasze wieczorne wyj艣cie, bo nast臋pnego dnia mia艂 wa偶n膮 klas贸wk臋, o kt贸rej dopiero teraz sobie przypomnia艂. Uda艂am, 偶e ziewam, by ukry膰 艂zy rozczarowania, kt贸re nap艂yn臋艂y mi do oczu. Wiele sobie obiecywa艂am po tym wyj艣ciu. Z jednej strony moje kontakty z Takisem mog艂yby sta膰 si臋 serdeczniejsze, z drugiej 鈥 zapomnia艂abym cho膰 na chwil臋, i偶 teraz, B贸g jeden wie jak d艂ugo, b臋d臋 spa艂a sama w podw贸jnym 艂o偶u.

Nie szkodzi, synku, spa膰 mi si臋 zachcia艂o po tych wszystkich piwach, wi臋c wcze艣niej si臋 po艂o偶臋.

Mam nadziej臋, 偶e z powodu ojca nie popadniesz w alkoholizm.

Trzy piwa nie zrobi膮 ze mnie alkoholiczki. Staro偶ytni Spartanie dawali dzieciom w szkole piwo do posi艂k贸w.

A dzieci niepe艂nosprawne zrzucali do przepa艣ci. Nie chc臋 ci臋 poucza膰, po prostu wola艂bym, 偶eby艣 nie przejmowa艂a si臋 a偶 tak bardzo tym, co si臋 sta艂o.

Wiem, kochanie, pierwsze pi臋膰dziesi膮t lat jest zawsze trudne.

U艣miechn膮艂 si臋, powiedzia艂 dobranoc i poszed艂 do siebie. Mia艂am md艂o艣ci. Piwo odbija艂o mi si臋 i czu艂am, 偶e musz臋 umy膰 z臋by. Posz艂am do 艂azienki. Na widok podw贸jnej umywalki przesz艂a mi ochota na p艂ukanie ust i podda艂am si臋 wszechogarniaj膮cej fali przygn臋bienia. W czasach, gdy remontowali艣my z Aleksem mieszkanie, podw贸jne umywalki by艂y bardzo modne. Szale艅czo zakochani u艣miechali艣my si臋 do siebie z ustami pe艂nymi spienionej pasty do z臋b贸w 鈥 nie podejrzewa艂am wtedy, i偶 w przysz艂o艣ci tak bole艣nie odczuj臋 bezsens parzysto艣ci tego urz膮dzenia. Zbli偶y艂am si臋 do swojej miski i odkr臋ci艂am kurek. Pi艂am d艂o艅mi, a偶 mnie z艂apa艂a czkawka. Wyczerpana, pad艂am na 艂贸偶ko 鈥 jakie by艂o ogromne w stosunku do rozmiar贸w pokoju! Przesun臋艂am si臋 na swoj膮 cz臋艣膰 i okry艂am po uszy, pr贸buj膮c za wszelk膮 cen臋 nie czu膰 zapachu poduszki le偶膮cej po lewej stronie.

Wreszcie zasn臋艂am. Naturalnie mia艂am okropne sny. Obudzi艂am si臋, przekonana, 偶e krzycz臋 鈥瀙i艂a". Nas艂uchiwa艂am przez chwil臋, ale dom pogr膮偶ony by艂 w ciszy, jak膮 nios膮 z sob膮 godziny przed 艣witem. O p贸艂 do si贸dmej wsta艂am, aby zrobi膰 sobie kaw臋. Gdy si臋 parzy艂a, przejrza艂am szafy Aleksa. Wyci膮ga艂am szuflady, szpera艂am po p贸艂kach, przesuwa艂am wieszaki. Nawet Napoleon nie bada艂 tak drobiazgowo cios贸w zadanych przez genera艂a Bluchera pod Waterloo. Wynik by艂 fatalny: dwie pary skarpetek, kilka staromodnych koszul i marynarek oraz sportowe buty stanowi艂y jedyny 艣lad po obecno艣ci m臋偶czyzny.

Pobieg艂am do telefonu. By艂a si贸dma, ale Krystyna na pewno oka偶e zrozumienie dla niestosowno艣ci dzwonienia o tej porze, kiedy jej powiem o pogrzebie Michalisa i wyprowadzce Aleksa. Ona jednak po prostu... nie odpowiada艂a. Albo prze偶ywa艂a wielk膮 a tajemnicz膮 mi艂o艣膰, albo by艂a w niebezpiecze艅stwie, albo 鈥 nie daj Bo偶e! 鈥 ju偶 nie 偶y艂a. Szybko odrzuci艂am trzeci膮 mo偶liwo艣膰, wykluczy艂am te偶 drug膮, bo gdybym rzeczywi艣cie s膮dzi艂a, 偶e co艣 jej grozi, najpewniej zawiadomi艂abym od razu policj臋. A to z kolei mog艂oby po艂o偶y膰 si臋 cieniem na naszej przyja藕ni, zak艂adaj膮c, i偶 jacy艣 sumienni policjanci naszliby jej dom, znale藕li wy艂膮czony telefon, a j膮, nag膮, w obj臋ciach pierwszej mo偶liwo艣ci. Postanowi艂am si臋 do niej wybra膰. Najpierw jednak musia艂am wypi膰 kaw臋 i uporz膮dkowa膰 my艣li.

Czy by艂am chwilow膮 ofiar膮 klimakterium Aleksa, czy ten 艂ajdak po prostu mnie zostawi艂? Ale od kiedy m臋偶czy藕ni prze偶ywaj膮 klimakterium w wieku czterdziestu lat? I na co w艂a艣ciwie czekam? Na to, 偶e do mnie wr贸ci, czy na to, 偶e zadzwoni i za偶膮da rozwodu?

Przypomnia艂am sobie puste szuflady. Szanse na jego powr贸t do ma艂偶e艅skiego 艂o偶a by艂y 偶a艂o艣nie ma艂e. S膮dz膮c po sposobie, w jaki wczoraj na mnie patrzy艂, wola艂by po艂o偶y膰 si臋 na 艂o偶e prokrustowe ni偶 nasze. Rozp艂aka艂am si臋. S艂owem, kt贸rego znaczenie by艂o najbli偶sze mojemu imieniu, by艂o teraz s艂owo 鈥瀞amotno艣膰". Takis og艂asza艂 wszem i wobec, 偶e ledwie sko艅czy szko艂臋, wyjedzie za granic臋. Co b臋d臋 robi艂a sama z wylinia艂ym psem w stuczterdziestometrowym mieszkaniu? Nie le偶a艂o w moim charakterze uczestniczy膰 w zaj臋ciach k贸艂ek zainteresowa艅 i uczy膰 si臋 haftu w trzydziestym sz贸stym roku 偶ycia. Mog艂abym zatrudni膰 jak膮艣 Filipink臋 i ca艂ymi godzinami opowiada膰 jej o niestosownym zachowaniu mojego m臋偶a. Mog艂yby nawet obudzi膰 si臋 w nas uczucia silnej przyja藕ni, takie same jak pomi臋dzy pani膮 Daisy i jej szoferem. A gdyby kiedy艣 Aleks zechcia艂 do nas zadzwoni膰, wys艂a艂aby go do wszystkich diab艂贸w swoj膮 艂aman膮 greczyzn膮.

Telefon istotnie zadzwoni艂, ale nie by艂 to Aleks. Matka Krystyny przeprasza艂a, 偶e jednak nie p贸jdzie ze mn膮 na pogrzeb. Powiedzia艂am, i偶 zamierzam odwiedzi膰 Krystyn臋. Wysz艂am z domu, wiedz膮c z g贸ry, 偶e i tak jej nie zastan臋.




8


Gdy dotar艂am do starej willi z ogromn膮 bugenwill膮 na froncie, upewni艂am si臋 jedynie, 偶e nie warto nawet puka膰 do drzwi. Rachunek za elektryczno艣膰 i dwie reklamy 鈥 jedna zachwalaj膮ca kurczaka z ro偶na, druga obiecuj膮ca bogactwo w ci膮gu sze艣ciu miesi臋cy 鈥 zatkni臋te za klamk臋 drzwi wej艣ciowych 艣wiadczy艂y dobitnie o nieobecno艣ci gospodyni. Zadzwoni艂am, ale nikt nie otwiera艂. Nasz艂y mnie czarne my艣li, odesz艂am wi臋c szybko, nie chc膮c poczu膰 zapachu ptomainy. Postanowi艂am spr贸bowa膰 jeszcze raz po pogrzebie.

Spojrza艂am na zegarek, mia艂am jeszcze co najmniej pi臋膰 godzin. Wesz艂am do sklepu i spyta艂am sprzedawczyni臋, czy znajdzie si臋 co艣, co by pasowa艂o do czarnego. Spyta艂a, 鈥瀌o czego czarnego". Odpowiedzia艂am 鈥瀌o nastroju". Wysz艂am z eleganckim szarym kostiumem.

Wr贸ci艂am do domu, nakarmi艂am psa i napisa艂am kartk臋 do Takisa, informuj膮c go, dok膮d si臋 wybieram. Przebra艂am si臋 w nowy kostium i wysz艂am w 偶a艂obnym nastroju na pogrzeb. Zatrzyma艂am taks贸wk臋, wsiad艂am i podawszy cel podr贸偶y, rozp艂aka艂am si臋. Taks贸wkarz b膮kn膮艂 co艣, by mnie pocieszy膰 i ostro偶nie zapyta艂, kto umar艂. Moje ma艂偶e艅stwo! 鈥 za艂ka艂am. Przez ca艂膮 dalsz膮 drog臋 nie powiedzia艂, palant, ani s艂owa, tylko ukradkiem spogl膮da艂 na mnie przez wsteczne lusterko.

Ukry艂am zapuchni臋te oczy pod czarnymi okularami i wesz艂am do kaplicy. Usi艂owa艂am odnale藕膰 starych znajomych, ale nadwer臋偶one p艂aczem oczy w po艂膮czeniu z up艂ywem czasu, kt贸ry bezlito艣nie zmienia ludzki wygl膮d, sprawi艂y, 偶e moje usi艂owania spe艂z艂y na niczym. Stan臋艂am za dwoma m臋偶czyznami, kt贸rzy nie mogli poszczyci膰 si臋 bujnymi fryzurami. Niewykluczone, i偶 te 艂yse g艂owy nale偶a艂y kiedy艣 do moich koleg贸w z 艂awy szkolnej. Nadal szuka艂am wzrokiem kogo艣 znajomego i wreszcie zobaczy艂am Katerin臋, kt贸ra zawiadomi艂a mnie o 艣mierci Michalisa. Nie myli艂am si臋, ow艂osione znami臋, mimo up艂ywu osiemnastu lat, wci膮偶 kr贸lowa艂o na jej policzku niczym latarnia morska na skalistym brzegu. Zastanawia艂am si臋, jak ona znalaz艂a m臋偶a z czym艣 takim na buzi. Chyba 偶e wysz艂a za 艣lepego. Ale w ko艅cu i taki musia艂by j膮 dotyka膰. Mo偶e by艂 nie tylko 艣lepy, ale i bezr臋ki.

Nerwowy 艣miech wydobyty z mego gard艂a przerodzi艂 si臋 w szloch. Stoj膮cy obok m臋偶czyzna dotkn膮艂 delikatnie mego ramienia i powiedzia艂: 鈥濿szystkich nas to czeka".

Odwr贸ci艂am si臋 i spojrza艂am na niego, rozpoznaj膮c jednego z moich koleg贸w.

Kostek, pami臋tasz mnie? Jestem Eleni Spinu 鈥 wymrucza艂am.

Nie pami臋tam pani, bo nie mam na imi臋 Kostek tylko Nikita 鈥 odpowiedzia艂 podobnym tonem.

Zawstydzona przeprosi艂am, powiedzia艂am, 偶e go z kim艣 pomyli艂am i przesun臋艂am si臋 troch臋 dalej.

Jest pani szkoln膮 kole偶ank膮 Michalisa? 鈥 us艂ysza艂am jego szept, dochodz膮cy zza mojego ramienia.

Masz ci los, pogaduszek mu si臋 zachciewa podczas pogrzebu!

Ura偶ona rzuci艂am kr贸tkie: 鈥濼ak", i jeszcze bardziej przysun臋艂am si臋 do dw贸ch 艂ysych. Jeden z nich odwr贸ci艂 si臋, spojrza艂 na mnie i wyszepta艂 zdziwiony: 鈥瀂osiunia! I ty tutaj?". Wyja艣ni艂am, 偶e nie jestem Zosiunia. Dobre sobie! Tak to jest, jak si臋 ludzie nie spotykaj膮 ze sob膮 przez osiemna艣cie lat.

Wreszcie przysz艂a chwila, gdy trzeba by艂o przej艣膰 za trumn膮 do grobu. Zbli偶y艂am si臋 do grona os贸b ubranych na czarno, prawdopodobnie krewnych zmar艂ego. Nastr贸j wydawa艂 mi si臋 wyj膮tkowo przygn臋biaj膮cy, na co bez w膮tpienia mia艂 wp艂yw stan mojego ducha. W momencie gdy spuszczali trumn臋 do grobu, wybuchn臋艂am gromkim p艂aczem. Par臋 os贸b spojrza艂o na mnie ze zdumieniem. 呕ona zmar艂ego, kt贸ra dotychczas wykrzykiwa艂a raz po raz: 鈥濵ichali, wr贸膰 do mnie", zamilk艂a I utkwi艂a we mnie wzrok pe艂en gniewu. Mo偶e dosz艂a do wniosku, 偶e ostatecznie nie zna艂a m臋偶a tak dobrze, jak s膮dzi艂a. Oddali艂am si臋, by przypadkiem nie zamieni艂a: 鈥濵ichali, wr贸膰 do mnie" na 鈥濪ziwko, przy nim twoje miejsce, ju偶 ja si臋 o to postaram". I jak tu wyja艣ni膰 im wszystkim, i偶 prze偶ywam osobisty dramat i przyw艂aszczam sobie og贸lne lamenty jako alibi dla utraty panowania nad sob膮. Mo偶e jednak nies艂usznie pos膮dzam Aleksa? Mo偶e rzeczywi艣cie ci臋偶ko pracuje i nie ma ochoty na dyskusje? Mo偶e moje wieloletnie wysi艂ki na rzecz zatrzymania go przy sobie po prostu go zm臋czy艂y i chce si臋 odpr臋偶y膰?

Takie to my艣li kr膮偶y艂y mi po g艂owie, gdy siedzia艂am przy stoliku w rogu sali, gdzie cz臋stowano 偶a艂obnik贸w koniakiem i kaw膮. Siedzia艂am i robi艂am palcem dziury w ciastku, gdy zobaczy艂am, 偶e m臋偶czyzna, kt贸rego wzi臋艂am za szkolnego koleg臋, zmierza w moj膮 stron臋. W odruchu spontanicznej kokieterii na艂o偶y艂am czarne okulary 鈥 ruchem tak szybkim, jakim w szkole wyjmowa艂am aparat ortodontyczny, gdy zbli偶ali si臋 ch艂opcy, kt贸rzy mi si臋 podobali. Spyta艂, czy mo偶e si臋 przysi膮艣膰. Pozwoli艂am. Gdy kelner stawia艂 przed nim koniak, kaw臋 i porcj臋 ciasta, ja obserwowa艂am nieznajomego.

Fakt, 偶e by艂am m臋偶atk膮 鈥 je艣li mia艂o to teraz jakiekolwiek znaczenie 鈥 nigdy nie przeszkadza艂 mi zachwyca膰 si臋 w cicho艣ci ducha m臋skimi powabami. A mia艂am teraz przed sob膮 wyj膮tkowo wdzi臋czny egzemplarz. Dostrzeg艂, i偶 mu si臋 przygl膮dam i wyci膮gn膮艂 r臋k臋.

Pozwoli pani, 偶e si臋 przedstawi臋. Jestem Nikita Wdowiec. U艣cisn臋艂am mu d艂o艅.

Wdowiec, powiada pan?

Tak, Wdowiec. Jedyne takie nazwisko w ksi膮偶ce telefonicznej i jedno z tych, kt贸re prowokuj膮 r贸偶ne dowcipy. Ci膮gle m贸wi臋, 偶e trzeba je zmieni膰, ale jako艣 nie wychodzi.

A jak przedstawia si臋 pa艅ska 偶ona? Wdowa? A gdyby mieli pa艅stwo pi膮tk臋 dzieci? Wdowa z pi膮tk膮 potomstwa?

Dosz艂am do wniosku, 偶e ma wyj膮tkowo uroczy u艣miech.

Teraz moja 偶ona m贸wi pewnie o sobie 鈥瀢dowa po 偶ywym". Jeste艣my rozwiedzeni. Ale gdy byli艣my ma艂偶e艅stwem, przedstawia艂a si臋 Wdowiec. Dobrze si臋 te偶 sta艂o, 偶e nie mamy dzieci 鈥 i to z wielu r贸偶nych powod贸w. Pani jednak nie powiedzia艂a mi jeszcze swego nazwiska.

Przepraszam... Jestem... Eleni Spinu.

Zaraz, zarazi Spinu? Dlaczego nie Barkas?

Wobec tego i pani m膮偶 鈥 makol膮gwa 鈥 pewnie niejedno przeszed艂... z powodu takiego nazwiska.

Roze艣mia艂am si臋. Ludzie z poczuciem humoru zawsze mieli na mnie zbawienny wp艂yw.

A wi臋c jest pani m臋偶atk膮?

Czy偶bym us艂ysza艂a w jego g艂osie nut臋 rozczarowania?

Jeste艣my w separacji.

Co ja plot臋! Aleks odszed艂 dopiero wczoraj, a ja ju偶 udaj臋 pann臋 do wzi臋cia, i to na pogrzebie! Dopiero wyp艂akiwa艂am oczy, a ju偶 si臋 rozgl膮dam, gdzie tu jest toaleta, 偶eby i艣膰 i popudrowa膰 nos. Wypatrzy艂am j膮 nawet i przeprosi艂am na chwil臋 mojego rozm贸wc臋.

Lustro pokazywa艂o zapuchni臋te oczy i niemo偶liwie czerwony nos.

Umy艂am twarz wod膮 i na艂o偶y艂am ton臋 pudru. Wr贸ci艂am do stolika, u艣miechaj膮c si臋 rado艣nie. Patrzy艂 na mnie tak nachalnie, 偶e a偶 poczu艂am si臋 nieswojo. Wreszcie przerwa艂 milczenie.

Czy to Michalis jest powodem, czy raczej by艂 powodem, 偶e jest pani w separacji z m臋偶em?

S艂ucham?

Moje szczere zdziwienie sprawi艂o, 偶e doda艂 przepraszaj膮co:

Mo偶e mnie pani bra膰 za g艂upca, ale gdy widzia艂em, jak pani szlocha, stoj膮c tu偶 za rodzin膮 zmar艂ego, i jak jego 偶ona na pani膮 patrzy...

Przerwa艂am mu rozw艣cieczona.

Za kogo pan mnie ma? S膮dzi pan, 偶e gdyby 艂膮czy艂o mnie co艣 z Michalisem, mia艂abym odwag臋 przyj艣膰 na pogrzeb i tak otwarcie rozpacza膰?

Wsta艂am i ruszy艂am do wyj艣cia. Z艂apa艂 mnie za r臋k臋 i poprosi艂, bym usiad艂a. Pos艂ucha艂am.

Niezr臋cznie si臋 wyrazi艂em. Prosz臋 mi wybaczy膰 i pozwoli膰 wyja艣ni膰...

Upi艂 艂yk koniaku. Posz艂am za jego przyk艂adem. Nagle zat臋skni艂am za Aleksem, ale nim sta艂am si臋 ofiar膮 moich gruczo艂贸w 艂zowych, uda艂o mi si臋 da膰 mu znak, by m贸wi艂 dalej.

Moja 偶ona opu艣ci艂a mnie przed dwoma laty w艂a艣nie dla Michalisa Wasiliju.

Spok贸j, z jakim to m贸wi艂, zrobi艂 na mnie du偶e wra偶enie.

Ale偶 on by艂 偶onaty!

Spojrza艂 na mnie ze zdziwieniem.

I co z tego?

Westchn臋艂am.

Co z tego?

Poczu艂am, 偶e musz臋 zapali膰. Poprosi艂am o papierosa.

Przykro mi, nie pal臋. Ale kto艣 chyba ma tu papierosy... 鈥 rozejrza艂 si臋 woko艂o.

Niech pan da spok贸j. Ja te偶 nie pal臋. Tak mnie jako艣 nasz艂o. Prosz臋 m贸wi膰 dalej 鈥 zach臋ca艂am.

Pewnie si臋 pani dziwi, dlaczego przyszed艂em na pogrzeb Wasiliju, skoro w贸wczas, gdy Liza poprosi艂a mnie o rozw贸d, przysi臋ga艂em, 偶e go zabij臋.

Zrobi艂 to za pana kto inny w Kalambace 鈥 powiedzia艂am sucho.

Podni贸s艂 r臋ce do g贸ry w ge艣cie: 鈥濴os tak chcia艂".

Z dwuletnim op贸藕nieniem. Tymczasem jednak m贸j gniew min膮艂, a nawet dosz艂o do tego, 偶e b艂ogos艂awi艂em Wasiliju. Dzi臋ki niemu u艣wiadomi艂em sobie, z jak膮 kobiet膮 si臋 o偶eni艂em.

Prosz臋 powiedzie膰, jak pan to zrobi艂. Mo偶e i mnie si臋 to przyda.

Opu艣ci艂 pani膮 dla innej kobiety? 鈥 powiedzia艂 to z tak wielkim zdziwieniem, 偶e a偶 mi by艂o mi艂o.

Oka偶e si臋. Wszystko sta艂o si臋 ca艂kiem niedawno 鈥 bardziej niedawno, ni偶 s膮dzisz 鈥 ale nadal nie rozumiem, co pan robi na jego pogrzebie.

Sam nie wiem, co mi kaza艂o tu przyj艣膰.

Mo偶e chcia艂 pan zobaczy膰 by艂膮 偶on臋?

Wykluczone. Gdy Wasiliju o艣wiadczy艂 jej, 偶e nie zamierza rozbi膰 ma艂偶e艅stwa dla chwilowej chuci 鈥 prosz臋 wybaczy膰 to sformu艂owanie 鈥 obrzuci艂a go najgorszymi obelgami i postraszy艂a, 偶e powie o wszystkim 偶onie.

I powiedzia艂a?

Tak.

A co na to 偶ona? Wyst膮pi艂a o rozw贸d?

Wr臋cz przeciwnie. Rozgrzeszy艂a m臋偶a. Liza naturalnie nie spodziewa艂a si臋 takiego obrotu sprawy. Wr贸ci艂a do mnie, niczym c贸ra marnotrawna, oczekuj膮c ode mnie wielkoduszno艣ci, jak膮 okaza艂a pani Wasiliju swemu m臋偶owi.

I okaza艂 j膮 pan?

Nie, bo zachowania pani Wasiliju nie uwa偶a艂em za wielkoduszno艣膰, ale za s艂abo艣膰 鈥 nie potrafi艂a wyrzuci膰 m臋偶a, kt贸ry j膮 upokorzy艂. Przeszed艂em koszmarne chwile, patrz膮c, jak moja 偶ona poni偶a si臋 i b艂aga, by艣my zacz臋li wszystko od pocz膮tku.

Upi艂 艂yk koniaku i zamilk艂, przygl膮daj膮c si臋 kieliszkowi z bursztynowym trunkiem.

Rozumiem, 偶e rozw贸d, kt贸rego najpierw sama chcia艂a, da艂 jej pan poniek膮d na si艂臋.

Dobrze pani rozumie. Chocia偶 musz臋 przyzna膰, 偶e czasami, gdy czu艂em si臋 bardzo samotny, by艂em got贸w do niej zatelefonowa膰. W ko艅cu jednak dobrze si臋 sta艂o, 偶e tego nie zrobi艂em. Dowiedzia艂em si臋 od wsp贸lnych znajomych, 偶e przed paroma miesi膮cami znowu zwi膮za艂a si臋 z jakim艣 偶onatym. Zdaje si臋, 偶e z prawnikiem.

Poczu艂am zawr贸t g艂owy. Aleks by艂 偶onatym prawnikiem i od roku mniej wi臋cej wpada艂 do domu jak do hotelu. Nikita natychmiast dostrzeg艂 zmian臋 mojego nastroju.

殴le si臋 pani czuje, pani Spinu?

Nie wiem... Mo偶e tylko zbyt bujna wyobra藕nia stroi sobie ze mnie 偶arty. Zna pan nazwisko tego prawnika? 鈥 spyta艂am z l臋kiem.

Wydawa艂o mi si臋, 偶e jeszcze chwila, a zemdlej臋 i osun臋 si臋 na pod艂og臋. Wytrzeszczy艂 oczy.

Niemo偶liwe... 偶eby spo艣r贸d tylu 偶onatych prawnik贸w wypad艂o akurat na pani m臋偶a. Nie s膮dz臋. Ale mog臋 si臋 dowiedzie膰, 偶eby pani膮 uspokoi膰. Czy mo偶emy spotka膰 si臋 jutro w po艂udnie i przy okazji co艣 zje艣膰? Powiem pani, czego si臋 dowiedzia艂em, a jednocze艣nie b臋dzie to wspania艂a okazja, by jeszcze raz pani膮 zobaczy膰 鈥 zaproponowa艂 z tak膮 艂atwo艣ci膮, jakby艣my znali si臋 od lat.

Gdyby nie w膮tek dotycz膮cy by艂ej 偶ony i jej prawnika poczu艂abym si臋 niezmiernie dowarto艣ciowana faktem, i偶 chce mnie znowu zobaczy膰, zw艂aszcza 偶e Aleks szlaja艂 si臋 nie wiadomo gdzie i z kim. Ale upiory, kt贸re zaw艂adn臋艂y mn膮 bez reszty, nie pozwala艂y mi odczuwa膰 偶adnej przyjemno艣ci. Interesowa艂o mnie tylko to, czy jego by艂a 偶ona sypia z moim m臋偶em. Um贸wili艣my si臋 wi臋c na nast臋pny dzie艅 o drugiej w Intercontinentalu.

Wr贸ci艂am do domu jak w hipnozie. Wydawa艂o mi si臋, 偶e dzwoni telefon, ale nie odbiera艂am.

Ockn臋艂am si臋 dopiero wtedy, gdy w艂膮czy艂a si臋 sekretarka i us艂ysza艂am Krystyn臋, pytaj膮c膮, gdzie ja si臋 podziewam. Podbieg艂am i podnios艂am s艂uchawk臋, zanim sko艅czy艂a przekazywanie wiadomo艣ci.

Co robisz, 偶e nie s艂ysza艂a艣 telefonu?

Krystyno, musisz do mnie przyj艣膰, i to pr臋dko, bo wydarzy艂o si臋 mn贸stwo rzeczy 鈥 wysapa艂am.

Co艣 nie tak ze zdrowiem?

Tylko patrze膰, jak dostan臋 zawa艂u. Przyjd藕, bardzo ci臋 prosz臋, musimy porozmawia膰.




9


By艂o p贸艂 do si贸dmej. Takis mia艂 wieczorem korepetycje, wi臋c nie spodziewa艂am si臋 go przed dziesi膮t膮. Panuj膮ca w domu cisza wydawa艂a mi si臋 nie do zniesienia. Nawet Gusgunis spa艂 na kanapie. Czekaj膮c na Krystyn臋, w艂膮czy艂am radio. Odchodz膮, spal膮 mosty, zapomn膮... 鈥 艣piewa艂a znana piosenkarka. Zmieni艂am stacj臋, 偶eby nie us艂ysze膰 przypadkiem: Od Aleksa dla Eleni. Po Spalonych mostach przysz艂a kolej na Niechciane obr膮czki, a jeszcze p贸藕niej, kolejna gwiazda greckiej piosenki zapewnia艂a, 偶e Nie ma ci臋, nie ma ci臋 w moim 偶yciu. Wy艂膮czy艂am radio. Ogarn臋艂a mnie niepohamowana ch臋膰 na papierosa. Szuka艂am po szufladach i p贸艂kach, ale Aleks zabra艂 wszystkie zapasy ze sob膮. Pewnym krokiem ruszy艂am do pokoju Takisa. Licz膮c na szcz臋艣cie i prawid艂owo艣膰 danych statystycznych, wed艂ug kt贸rych dziewi臋膰dziesi膮t procent m艂odzie偶y pali po kryjomu, zacz臋艂am szpera膰. Znalaz艂am par臋 numer贸w 鈥濸enthause'a" na dnie szafy, pude艂ko prezerwatyw 鈥 to by艂 szok! 鈥 i wreszcie pod 艂贸偶kiem, w prawej kieszonce szkolnego plecaka, odkry艂am paczk臋 cameli. Moje s艂oneczko zaczyna艂o od najmocniejszych. Zastanawia艂am si臋, czy powinnam go zbeszta膰 za to, 偶e pali. Musia艂abym jednak wyt艂umaczy膰, w jaki spos贸b si臋 o tym dowiedzia艂am.

Wzi臋艂am jednego papierosa, maj膮c nadziej臋, i偶 ich nie liczy. Nawet gdyby liczy艂, nie przesz艂oby mu przez my艣l, 偶e mamusia wdziera si臋 do jego kr贸lestwa i kradnie papierosy pod jego nieobecno艣膰. Przy pierwszym machu omal nie wyzion臋艂am ducha. Krztusz膮c si臋, pad艂am na kanap臋 w salonie. Gusgunis cudem unikn膮艂 zag艂ady. Warkn膮艂 obra偶ony i uciek艂 do kuchni. Dzielnie doko艅czy艂am papierosa, ale moje samopoczucie pogarsza艂o si臋 z minuty na minut臋.

Gdy otwiera艂am drzwi Krystynie, oczy mia艂am czerwone 鈥 jak zwykle ostatnimi czasy.

Co si臋 z tob膮 dzieje, Eleni? 鈥 spyta艂a z niepokojem.

Zaraz ci wszystko opowiem. Ale lepiej b臋dzie jak najpierw usi膮dziesz.

Wesz艂y艣my do salonu. Usiad艂a i czeka艂a, patrz膮c mi w oczy.

Po pierwsze, gdzie si臋 podziewa艂a艣 przez te dwa dni, kiedy ci臋 szuka艂am? 鈥 powiedzia艂am z pretensj膮, 偶e jej nie by艂o, gdy ja cierpia艂am.

Mia艂am co艣 do za艂atwienia poza Atenami. M贸w lepiej, co si臋 sta艂o 鈥 rzuci艂a okiem na wypalonego do po艂owy papierosa, unios艂a brwi i powt贸rzy艂a pytanie. 鈥 Co si臋 sta艂o?

Aleks ma kochank臋.

Spojrza艂a, jakby nie wierzy艂a w艂asnym uszom.

Sk膮d wiesz?

Opowiedzia艂am jej wszystko, co si臋 wydarzy艂o w ci膮gu ostatnich dw贸ch dni. Od odej艣cia Aleksa do mojej rozmowy z Nikit膮 podczas stypy na cmentarzu. Kiedy m贸wi艂am, Krystyna wykazywa艂a dziwne zdenerwowanie i pali艂a jednego chesterfielda za drugim. Sko艅czy艂am i czeka艂am na komentarz. Ale nie by艂 on taki, jakiego si臋 spodziewa艂am. Oczekiwa艂am steku wyzwisk pod adresem Aleksa, a ona tymczasem zacz臋艂a p艂aka膰. Zg艂upia艂am. Przecie偶 mia艂a mnie pociesza膰!

A to co znowu? Czego beczysz? 鈥 A偶 si臋 prze偶egna艂am.

Nie mog臋 w to uwierzy膰 鈥 wyrzuci艂a z siebie, szlochaj膮c. Patrzy艂am i doprawdy nie wiedzia艂am, co robi膰.

Skoro ty, taka silna kobieta, reagujesz w ten spos贸b, to co ja mam robi膰? Dokona膰 samospalenia?

Otar艂a 艂zy i chwyci艂a mnie za ramiona.

Eleni, pos艂uchaj! Rzu膰 go natychmiast. Wysz艂a艣 za m膮偶 za drania.

Na to wygl膮da. Ale dlaczego tak to sobie wzi臋艂a艣 do serca? 鈥 wyj膮ka艂am, szukaj膮c jakiego艣 logicznego wyt艂umaczenia dla jej zachowania.

Dlatego 偶e od jakiego艣 roku mam z Aleksem romans.

Co to znaczy 鈥瀘d jakiego艣 roku mam z Aleksem romans"? 鈥 powt贸rzy艂am jak kretynka, wierz膮c 艣wi臋cie, i偶 to zmieni sens jej s艂贸w.

To znaczy, 偶e sypiamy ze sob膮.

Zdj臋艂a r臋ce z moich ramion i odwr贸ci艂a wzrok.

To ju偶 by艂a przesada. 呕arty sobie stroi膰 w momencie, kiedy moje podejrzenia okaza艂y si臋 rzeczywiste. Wymuszonym u艣miechem skwitowa艂am niezr臋czn膮 pr贸b臋 popchni臋cia mnie do ryzykownych decyzji.

Daj偶e spok贸j! Nie my艣l sobie, i偶 w ten spos贸b wzbudzisz we mnie a偶 tak膮 w艣ciek艂o艣膰, 偶e go po艣l臋 do wszystkich diab艂贸w.

J臋kn臋艂a, jakby opu艣ci艂a j膮 wszelka nadzieja.

Ja nie 偶artuj臋.

Nagle w mojej sko艂atanej g艂owie nast膮pi艂o co艣 w rodzaju kr贸tkiego spi臋cia. Zacz臋艂am oddycha膰 p艂ytko i szybko, wci膮gaj膮c tyle powietrza, ile tylko si臋 da. Czy ja 艣ni臋? L臋k, kt贸ry odczuwa艂am przez te wszystkie lata, najwyra藕niej poczyni艂 szkody w mojej psychice. To tylko moja chora wyobra藕nia ka偶e mojej najlepszej przyjaci贸艂ce wypowiada膰 s艂owa, kt贸rych w rzeczywisto艣ci przenigdy by nie powiedzia艂a. Po prostu 艣ni艂am. Tylko patrze膰 jak zjawi si臋 Takis i obwie艣ci mi, 偶e jedzie na Casablank臋, gdzie zmieni p艂e膰, bo chce si臋 o偶eni膰 ze swoim przyjacielem.

U艣miecha艂am si臋 g艂upawo. Skupi艂am uwag臋 na 艂a艅cuszku ze z艂otym pierwiosnkiem wisz膮cym na szyi Krystyny. Ja te偶 mia艂am taki 艂a艅cuszek. Dosta艂y艣my je od matki Krystyny z okazji kt贸rej艣 Wielkanocy.

Nabra艂am otuchy. Fakt, 偶e dostrzegam takie drobiazgi, 艣wiadczy niezbicie, i偶 poprzednia rozmowa nie mia艂a miejsca. Gdyby by艂o inaczej, nie zachowywa艂abym si臋 tak spokojnie. Zamiast zajmowa膰 si臋 pierwiosnkami na z艂otych 艂a艅cuszkach, wyrzuci艂abym Krystyn臋 za drzwi.

A wi臋c, jak ju偶 m贸wi艂am, odkry艂am niespodziewanie, 偶e Aleks mnie zdradza 鈥 wr贸ci艂am do tematu w punkcie, gdzie sko艅czy艂am, nim wpad艂am w pu艂apk臋 w艂asnych fantazji.

Krystyna kr臋ci艂a g艂ow膮 鈥 raz w prawo, raz w lewo.

Przesta艅, Eleni. Nie udawaj, 偶e nie rozumiesz 鈥 zawo艂a艂a.

Wyjd藕 鈥 sykn臋艂am.

Poczu艂am si臋 zm臋czona. Bardzo zm臋czona. Nie mog艂am utrzyma膰 si臋 na nogach. Zdrad臋 Aleksa z nieznajom膮 jeszcze jako艣 bym znios艂a. W ko艅cu by艂am z tym uczuciem za pan brat w ka偶dym 艣nie przez d艂ugie lata. Jednak w kobietach, kt贸re zawraca艂y w g艂owie mojemu m臋偶owi, nigdy nie rozpoznawa艂am Krystyny! Jak mia艂am prze偶y膰 zdrad臋 najlepszej przyjaci贸艂ki?

Jak mog艂a艣? Jest ty艂u wolnych m臋偶czyzn. Mojego musia艂a艣 omota膰?

Rzuci艂am jej spojrzenie pe艂ne z艂o艣ci i rozkaza艂am, by wysz艂a.

Wys艂uchaj mnie najpierw. Potem wyjd臋 鈥 prosi艂a.

Nie interesuje mnie, co chcesz powiedzie膰 鈥 zaczyna艂am traci膰 panowanie nad sob膮.

Wiedzia艂am, 偶e pr臋dzej czy p贸藕niej wszystko wyjdzie na jaw. Nie chcia艂am sprzeniewierzy膰 si臋 naszej wieloletniej przyja藕ni, ale Aleks zacz膮艂 zaleca膰 si臋 do mnie wkr贸tce po moim rozwodzie, kiedy by艂am zbyt s艂aba, by si臋 skutecznie sprzeciwia膰. Podkre艣la艂 m贸j egoizm, m贸wi膮c, 偶e pragn膮艂 mnie od momentu, kiedy mnie pozna艂, ale poniewa偶 chodzi艂am z jego najlepszym koleg膮, nie chcia艂 mu przeszkadza膰.

Bo偶e m贸j, o czym ona m贸wi? Aleks pragn膮艂 jej od tylu lat, a ja nigdy niczego nie zauwa偶y艂am?

Ty nie wzi臋艂a艣 pod uwag臋 naszej przyja藕ni, gdy si臋 z nim zada艂a艣...

Wierz mi, d艂ugo si臋 opiera艂am. Ale by艂am za艂amana zdrad膮 Filipa. Aleks zasypywa艂 mnie kwiatami, listami, prezentami, i to w okresie, kiedy 偶y艂am pod presj膮 takich uczu膰 jak odrzucenie i zdrada.

A mnie si臋 wydawa艂o, 偶e jeste艣 w si贸dmym niebie, gdy si臋 rozwodzi艂a艣. Gdzie偶bym pomy艣la艂a, 偶e to zas艂uga Aleksa...

Poczu艂am, 偶e zaraz zemdlej臋.

Gdy si臋 rozwodzi艂am, nic mi臋dzy nami nie by艂o. Udawa艂am zadowolon膮 przed ca艂ym 艣wiatem, bo tego uczono mnie od ma艂ego. Uczono mnie gry, 偶ebym potrafi艂a broni膰 si臋 przed m臋偶czyznami. Filip chcia艂 to we mnie zmieni膰, ale nie da艂am si臋. D艂ugo rozpacza艂am w samotno艣ci i odpiera艂am ataki Aleksa. Brzydzi艂am si臋 nim za to, co robi艂...

Pomy艣le膰, 偶e mog艂aby艣 si臋 nie brzydzi膰...

Pok贸j ta艅czy艂 wraz ze mn膮. Cudem utrzymywa艂am pozycj臋 pionow膮.

I te bajki, 偶e nikogo nie mia艂a... 呕e by艂abym pierwsza, kt贸ra by si臋 o tym dowiedzia艂a...

Powtarza艂, 偶e wszystko przez to, 偶e zasz艂a艣 w ci膮偶臋 tu偶 po sko艅czeniu szko艂y i zaraz si臋 pobrali艣cie. 呕e wszystko potoczy艂oby si臋 inaczej, gdyby m贸g艂 偶y膰 w艂asnym 偶yciem. Pewnego wieczoru, gdy rozmawiali艣my u mnie w domu, upili艣my si臋 鈥 tak to si臋 zacz臋艂o. Ju偶 dawno mu m贸wi艂am, 偶e powinni艣my sko艅czy膰, zanim powstanie prawdziwy problem. Widzia艂am, jak cierpisz, i nie mog艂am znie艣膰 my艣li, 偶e prowadzimy t臋 gr臋. W ko艅cu zacz膮艂 mnie straszy膰, 偶e jak z nim zerw臋, o wszystkim ci opowie. Znalaz艂am si臋 w sytuacji bez wyj艣cia. M贸wi艂a艣 mi o swoich podejrzeniach, a ja pr贸bowa艂am nam贸wi膰 ci臋, aby艣 go rzuci艂a i 偶eby艣my uwolni艂y si臋 od niego obie.

Jaka ja by艂am g艂upia! Opowiada艂am o kochance mojego m臋偶a mojej najlepszej przyjaci贸艂ce, kt贸ra by艂a jego kochank膮!

Skuli艂am si臋 na kanapie i zakry艂am twarz d艂o艅mi. Nie mog艂am znie艣膰 jej obecno艣ci. Chcia艂am by膰 sama.

Prosz臋 ci臋, id藕 ju偶, zanim w pe艂ni sobie u艣wiadomi臋, czego si臋 dopu艣ci艂a艣.

P贸jd臋, ale pomy艣l o tym, 偶e mog艂am niczego ci nie powiedzie膰. Po艣wi臋ci艂am nasz膮 przyja藕艅, aby艣 si臋 dowiedzia艂a, 偶e Aleks jest taki sam jak Filip i wszyscy inni m臋偶czy藕ni. My艣li czym innym, nie g艂ow膮, i nie obchodzi go z艂o, kt贸re funduje najbli偶szym. Kiedy艣 powinna艣 wreszcie przejrze膰 na oczy.

Postanowi艂a艣 mi te oczy otworzy膰, robi膮c to, co robi艂a艣 z moim m臋偶em! 鈥 m贸wi艂am przesadnie g艂o艣no. 鈥 Wyno艣 si臋 st膮d! Nie chc臋 ci臋 wi臋cej widzie膰! 鈥 wrzeszcza艂am. 鈥 呕eby si臋 tak teraz pieprzy艂 z inn膮. Nie spodziewa艂am si臋, 偶e to powiem, ale w tej chwili 偶ycz臋 sobie tego z ca艂ej duszy!

Ruszy艂a w stron臋 wyj艣cia. Gdy otwiera艂a drzwi, zatrzyma艂am j膮.

Zaczekaj chwil臋.

Posz艂am do sypialni i otworzy艂am szaf臋 z kapeluszami. Od razu znalaz艂am to, czego szuka艂am. Podesz艂am do Krystyny, kt贸ra sta艂a nieruchomo przy drzwiach.

Masz.

Da艂am jej czapk臋 bejsbol贸wk臋, kt贸r膮 przed wielu laty przywioz艂a mi z Ameryki. Mia艂a wyhaftowane s艂owa: M膮偶 odszed艂 z moj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮. Bardzo mi jej, niewdzi臋cznicy, brak.

Jest w tym co艣 z przepowiedni, ale tylko do pewnego momentu. Ciebie nigdy nie b臋dzie mi brakowa艂o.

Odwr贸ci艂am si臋 do niej plecami. Us艂ysza艂am, jak zamykaj膮 si臋 drzwi windy, i wybuchn臋艂am gorzkim p艂aczem. Nie wiem, jak znalaz艂am si臋 w 艂贸偶ku ani ile godzin p艂aka艂am. Pami臋tam jedynie poszturchiwanie Takisa i p艂yn膮cy gdzie艣 ze 艣rodka mojego m贸zgu jego spanikowany g艂os:

Mamo, co ci jest? Co si臋 sta艂o? Czy znowu co艣 z ojcem?

Chcia艂am na niego spojrze膰, ale zapuchni臋te powieki za nic nie chcia艂y si臋 otworzy膰. Niepowodzeniem zako艅czy艂a si臋 tak偶e pr贸ba powiedzenia czegokolwiek. Wyda艂am z siebie j臋k, kt贸ry omal nie przyprawi艂 mojego syna o atak serca.

Mamo, zadzwoni臋 po Krystyn臋. Zaraz wracam.

Jej imi臋 podzia艂a艂o na mnie jak sole trze藕wi膮ce. Zerwa艂am si臋 z 艂贸偶ka i z艂apa艂am go za r臋k臋.

Tylko nie to! Ju偶 wstaj臋.

Wzrok Takisa zdradza艂 mieszanin臋 uczu膰: ulg臋, 偶e ockn臋艂am si臋 i wsta艂am z martwych, oraz zdziwienie, i偶 tak ostro sprzeciwi艂am si臋 jego propozycji.

Pok艂贸ci艂a艣 si臋 tak偶e z Krystyn膮?

Zn贸w opad艂am na 艂贸偶ko, nie mog膮c si臋 zdecydowa膰, co mu odpowiedzie膰. Czy zdradzi膰 haniebne czyny ojca i modli膰 si臋 o wywa偶on膮 reakcj臋, czy za艂atwi膰 spraw臋 jako艣 inaczej.

Przepraszam ci臋, kochanie, 偶e si臋 przeze mnie zdenerwowa艂e艣, ale siedz臋 tu sama tyle godzin i my艣l臋 o wszystkim...

Dlatego w艂a艣nie powiedzia艂em, 偶e zadzwoni臋 do twojej przyjaci贸艂ki, 偶eby艣 si臋 troch臋 rozerwa艂a...

U艣miechn臋艂am si臋 smutno. Dostarczy艂a mi rozrywki a偶 nadto. Wsta艂am z 艂贸偶ka i obj臋艂am go. U艣cisn膮艂 mnie jako艣 dr臋two, wszelkie pieszczoty wprawia艂y go w zak艂opotanie. Odsun臋艂am si臋 nieco i zaproponowa艂am, 偶e zrobi臋 co艣 do jedzenia.

Nie trzeba, zjad艂em po drodze. Ale ty na pewno powinna艣 co艣 przek膮si膰.

Kt贸ra to godzina?

Zdziwi艂am si臋, 偶e ju偶 po jedenastej. Powiedzia艂am, by si臋 nie martwi艂, i 偶e rzeczywi艣cie powinnam wzi膮膰 co艣 do ust.

Mam nadziej臋, 偶e nie luf臋 pistoletu 鈥 powiedzia艂 p贸艂 偶artem, p贸艂 serio.

Tym samym tonem odpowiedzia艂am, 偶e gdyby mi brakowa艂o 偶elaza, wola艂abym soczewic臋. 呕yczy艂 mi dobrej nocy i poszed艂 do swojego pokoju. Czeka艂am na charakterystyczny odg艂os zamykanych drzwi, lecz po raz pierwszy od wielu lat wrota twierdzy mojego syna pozosta艂y otwarte.

Zamierza艂am wzi膮膰 szybki prysznic, ale ciep艂a woda, otulaj膮ca moje cia艂o wzbudzi艂a we mnie pokus臋 k膮pieli. Zaraz jednak przesz艂o mi przez my艣l, 偶e je艣li zabawi臋 w 艂azience d艂u偶ej, Takis pomy艣li, i偶 za偶y艂am barbiturany i le偶臋 martwa na pod艂odze.

Zegar w kuchni wskazywa艂 drug膮, gdy wyrzuci艂am nietkni臋tego omleta do 艣mieci. Przykry艂am go dla niepoznaki trzema serwetkami, by Takis nie zobaczy艂 rano, 偶e w ko艅cu nic nie przesz艂o mi przez gard艂o. W ca艂ym tym moim nieszcz臋艣ciu radosne by艂o jedynie to, i偶 przynajmniej on nie odwr贸ci艂 si臋 do mnie plecami, ale na sw贸j spos贸b okazywa艂, 偶e trzyma moj膮 stron臋. W 艂贸偶ku znowu przywo艂ywa艂am na pami臋膰 wydarzenia ostatnich dwudziestu czterech godzin. Wskutek czyjego przekle艅stwa prze偶ywam ten koszmar? Je艣li jest tak, jak m贸wi膮, 偶e za wszystko trzeba zap艂aci膰, jaki grzech pope艂ni艂am poza zatajeniem dw贸ch czynsz贸w przed urz臋dem skarbowym?

Zacisn臋艂am powieki i pr贸bowa艂am my艣le膰 o czym艣 przyjemniejszym. W muzeum tortur w Amsterdamie znajduje si臋 tak zwana drewniana peleryna 鈥 zrobiona z pnia drzewa 鈥 kt贸r膮 ku uciesze gawiedzi wsadzano na plecy prostytutkom, wystawianym na po艣miewisko na rynku miasta. Tego brakowa艂o w garderobie Krystyny. Z tym garderobianym skojarzeniem zapad艂am w sen.




10


Obudzi艂am si臋 nagle o pi膮tej. Najpierw zdziwi艂o mnie, 偶e poduszka Aleksa jest pusta, ale komputer w mojej czaszce natychmiast wydoby艂 niezb臋dne informacje. Pi臋膰 po pi膮tej rano by艂am 偶on膮 faceta, kt贸ry zdradza艂 mnie z moj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮, a i niewykluczone, 偶e tak偶e z by艂膮 kochank膮 mojego zmar艂ego kolegi z gimnazjum...

Od razu przypomnia艂am te偶 sobie o spotkaniu z Nikit膮 w Intercontinentalu. Nie mia艂am si艂y tam p贸j艣膰, ale nie wiedzia艂am, jak go o tym zawiadomi膰. Co ja mu w艂a艣ciwie powiem? Niepotrzebnie pan si臋 trudzi艂, wiem ju偶, z kim sypia m贸j m膮偶. Postanowi艂am i艣膰 na spotkanie tylko po to, by je odwo艂a膰.

Punktualnie o drugiej podjecha艂am taks贸wk膮 do hotelu. Zanim wesz艂am do restauracji, uda艂am si臋 do toalety, by si臋 upewni膰, 偶e gruba warstwa makija偶u dobrze maskuje podkr膮偶one oczy. Zastanawia艂am si臋, czy Nikita b臋dzie mia艂 kiedykolwiek szans臋, by zobaczy膰 moj膮 twarz pozbawion膮 wyrazu smutku.

Ledwie mnie zobaczy艂, wsta艂 od stolika i skierowa艂 si臋 w moj膮 stron臋.

Mia艂em przeczucie, 偶e pani nie przyjdzie. Na szcz臋艣cie nieuzasadnione. Naprawd臋 si臋 ciesz臋, 偶e pani膮 widz臋 鈥 poprowadzi艂 mnie do stolika i skin膮艂 na kelnera. Ten przyni贸s艂 kart臋 i czeka艂 dyskretnie w pewnej odleg艂o艣ci, p贸ki nie wybierzemy potraw.

Przepraszam, ale nie zd膮偶y艂am powiedzie膰 panu od razu, 偶e przysz艂am w艂a艣ciwie tylko po to, 偶eby potwierdzi膰 pana przeczucia. Nie mog臋 zosta膰...

Ale偶 dlaczego? Mam wiadomo艣膰, kt贸ra pani膮 ucieszy, a butelka dobrego wina rozproszy pani wahanie, niezale偶nie od jego przyczyn.

Nim zd膮偶y艂am zaprotestowa膰, zawo艂a艂 kelnera i zam贸wi艂 bia艂e wino.

Obdarzy艂 mnie niezwykle czaruj膮cym u艣miechem i spyta艂, czy mogliby艣my m贸wi膰 sobie po imieniu. Nala艂 wino i uni贸s艂 kieliszek w g贸r臋.

Wypijmy za radosny u艣miech, kt贸ry zaraz pojawi si臋 na twoich ustach. Tw贸j m膮偶 nie wpad艂 w sid艂a mojej by艂ej 偶ony. Rozmawia艂em wczoraj z przyjacielem i dowiedzia艂em si臋, 偶e Liza kr臋ci z jakim艣 adwokatem, kt贸ry nazywa si臋 Barkas.

U艣miechn臋艂am si臋 blado. A zatem Aleks kiwa艂 nie tylko mnie, ale i kochank臋.

Bujaj si臋, Krysiu! Wypi艂am wino trzema haustami i poczu艂am, jak ogarnia mnie histeryczna weso艂o艣膰. Skoro Aleks rozbi艂 nasz膮 rodzin臋 i zniszczy艂 moj膮 przyja藕艅 z Krystyn膮, co mnie obchodzi, z kim kr臋ci? Im d艂u偶ej my艣la艂am o tej tragikomicznej sytuacji, tym g艂o艣niej si臋 艣mia艂am. Z pocz膮tku Nikita dzieli艂 m贸j dobry nastr贸j, prze艣wiadczony, 偶e zawdzi臋czam go jego nowinie. Gdy wszak偶e zda艂 sobie spraw臋 z przesady mojej reakcji i dostrzeg艂 niebezpieczne b艂yski w moich oczach, 艣miech zamar艂 mu na ustach.

Spogl膮da艂 niespokojnie w prawo i w lewo. Podejrzewa艂am, 偶e zaczyna 偶a艂owa膰 podj臋tej zbyt pochopnie decyzji o naszym spotkaniu. Powinnam mu wyja艣ni膰, i偶 nie uciek艂am z domu wariat贸w, ale zdolna by艂am jedynie da膰 mu znak, by nala艂 wina. Nape艂ni艂 kieliszek z pewnym wahaniem, maj膮c w pami臋ci, jak ochoczo opr贸偶ni艂am pierwszy.

Wyobra藕 sobie, 偶e m贸j m膮偶 sypia jednak z twoj膮 by艂膮 偶on膮.

Patrzy艂 na mnie oniemia艂y.

Ale ona zapl膮ta艂a si臋 z jakim艣 Barkasem, a ty nazywasz si臋 Spinu 鈥 wyszepta艂.

To moje nazwisko panie艅skie. Zdaje si臋, 偶e nie wymienia艂am nazwiska m臋偶a.

Zbarania艂. Butelka wina 鈥 prawie pusta po trzech pierwszych minutach rozmowy 鈥 okaza艂a si臋 znakomitym dodatkiem do dyskusji na powa偶ne tematy. Zam贸wili艣my drug膮 butelk臋 i kotlety, 偶eby艣my byli w stanie z godno艣ci膮 opu艣ci膰 Intercontinental. Pragnienie natychmiastowej ucieczki na widok Nikity przerodzi艂o si臋 w potrzeb臋 uczynienia go wsp贸lnikiem mojej tragedii.

Mo偶esz nie uwierzy膰 w to, co ci powiem, bo takie przypadki zdarzaj膮 si臋 raz na milion, ale ca艂a ta historia powa偶nie nadwer臋偶y艂a moj膮 r贸wnowag臋 psychiczn膮 i chyba zwariuj臋, je艣li jej komu艣 nie opowiem. A w tej chwili wydajesz si臋 jedyn膮 odpowiedni膮 osob膮. Wczoraj mia艂am najtrudniejszy dzie艅 mojego 偶ycia. P艂aka艂am, szala艂am, kl臋艂am, omal nie wyzion臋艂am ducha. Pomy艣la艂am, 偶e nie ma sensu spotyka膰 si臋 z tob膮, bo i tak nie powiesz mi nic, co mog艂oby zrobi膰 na mnie wra偶enie. Ale myli艂am si臋. Marks bardzo trafnie uzupe艂ni艂 wypowied藕 Hegla: 鈥濰istoria si臋 powtarza 鈥 pierwszy raz jest tragedi膮, drugi raz fars膮".

Patrzy艂 na mnie w milczeniu, przeczuwaj膮c, jak wa偶ne b臋d膮 moje wyznania. W przeciwie艅stwie do wina kotlety czeka艂y nietkni臋te na talerzach. Zacz臋艂am opowiada膰 o Aleksie, o tym, jak si臋 stara艂am, by utrzyma膰 moje ma艂偶e艅stwo, o Takisie, o przyja藕ni z Krystyn膮 i o tym, jak mnie zdradzi艂a. S艂ucha艂 z prawdziwym zainteresowaniem. Gdy sko艅czy艂am m贸wi膰, zaleg艂a cisza. Kelner podszed艂 do nas i zapyta艂, czy kotlety nam nie smakuj膮. Nikita zapewni艂 go, 偶e wygl膮daj膮 bardzo apetycznie, ale zosta艂y z艂o偶one w ofierze na o艂tarzu pewnej bardzo interesuj膮cej rozmowy. Poprosi艂am o rachunek.

Zap艂aci艂 Nikita, cho膰 w ramach emancypacji zg艂osi艂am ostry sprzeciw.

Wsta艂am, ale zaraz z powrotem usiad艂am. Mia艂am wra偶enie, 偶e sufit restauracji wali mi si臋 pod nogi. Pom贸g艂 mi wsta膰 I podtrzymywa艂 mnie mocno za rami臋, gdy wychodzili艣my z restauracji. Nawet najlepszy aktor zazdro艣ci艂by mi mojego pijackiego chodu. Nikita zaprowadzi艂 mnie do samochodu. Wcisn臋艂am si臋 w fotel obok kierowcy i zamkn臋艂am oczy. Usiad艂 za kierownic膮, ale nie uruchomi艂 silnika.

Pewnie zasn臋艂am, bo gdy odzyska艂am przytomno艣膰, by艂o ju偶 ciemno, a ja nie siedzia艂am w samochodzie, tylko le偶a艂am na kanapie w jakim艣 nieznanym domu. Podnios艂am si臋 gwa艂townie, a w uszach zagrzmia艂o mi tysi膮c tr膮b.

Zanim zd膮偶y艂am cokolwiek powiedzie膰, pojawi艂 si臋 Nikita z dwiema fili偶ankami kawy i opakowaniem aspiryn.

Przywioz艂e艣 mnie do siebie? Dlaczego nie do mojego mieszkania? 鈥 skar偶y艂am si臋 ch艂odno.

Po pierwsze, nie wiem, gdzie mieszkasz, po drugie, zacz臋艂a艣 chrapa膰, zanim zd膮偶y艂em zapyta膰.

U艣miechn膮艂 si臋, jakby dobrze si臋 bawi艂.

Zaczerwieni艂am si臋.

Nigdy nie chrapi臋.

To b臋d臋 m贸g艂 stwierdzi膰, je艣li przez jaki艣 czas b臋d臋 z tob膮 sypia艂.

Zerwa艂am si臋 na r贸wne nogi, lekcewa偶膮c zawroty g艂owy i niezno艣ne nudno艣ci.

Za kogo ty mnie masz? Zamierzasz wykorzysta膰 fakt, 偶e by艂am z tob膮 szczera?

Rozbawi艂 go wybuch z艂o艣ci niewiasty nieszcz臋snej, lecz cnotliwej.

Eleni, ju偶 drugi raz 藕le interpretujesz moje s艂owa. Obawiam si臋, 偶e tracisz poczucie humoru, kt贸rego, jestem pewien, ci nie brakuje.

Straci艂am ostatnio tak wiele, 偶e poczucie humoru jest ostatni膮 rzecz膮, kt贸r膮 pragn臋 odzyska膰 鈥 odpar艂am zaczepnie.

Nie masz racji. Poczucie humoru pomaga w ka偶dej sytuacji. Nawet najtragiczniejszej. Spytaj cho膰by mnie 鈥 jestem przecie偶 twoj膮 bratni膮 dusz膮. Dalej, we藕 aspiryn臋 i napij si臋 kawy. Gdyby ci kazali dmucha膰 w alkomat, dosta艂aby艣 do偶ywocie.

Kt贸ra godzina?

P贸艂 do 贸smej.

Co? 鈥 j臋kn臋艂am. 鈥 Takis poruszy ca艂e miasto, 偶e mnie nie ma w domu. Musz臋 natychmiast i艣膰. Gdzie znajd臋 taks贸wk臋?

Sama m贸wi艂a艣, 偶e Takisa niewiele obchodz膮 wydarzenia w waszym domu.

Zmieni艂 si臋, gdy Aleks odszed艂. Teraz zacz膮艂 mnie pilnowa膰, 偶ebym nie pope艂ni艂a jakiego艣 g艂upstwa.

Usi艂owa艂am znale藕膰 torebk臋. Zauwa偶y艂 to. Znikn膮艂 w jednym z pokoi, po czym wr贸ci艂 ze s艂uchawk膮 bezprzewodowego telefonu.

Pan Graham Bell pomo偶e ci uspokoi膰 swego opiekuna pr臋dzej ni偶 jakikolwiek taks贸wkarz.

Daj spok贸j, chc臋 po prostu doj艣膰 do siebie w moim w艂asnym domu.

Z艂apa艂 mnie za r臋ce i posadzi艂 na kanapie.

B臋d臋 nalega艂 w dw贸ch sprawach. Je艣li si臋 zgodzisz, sam ci臋 odwioz臋 do twojego w艂asnego domu. Po pierwsze, powiadomisz Takisa, 偶e jeste艣 ca艂a i zdrowa i sp贸藕nisz si臋 nieco, bo pijesz z przyjaci贸艂k膮 kaw臋. I po drugie, wypijesz t臋 kaw臋 w moim domu.

Wystuka艂am numer, zg艂osi艂a si臋 automatyczna sekretarka. Zostawi艂am Takisowi wiadomo艣膰, 偶e jestem u przyjaci贸艂ki, 偶eby si臋 nie niepokoi艂. Nikita trzyma艂 w d艂oniach fili偶ank臋 i bacznie mi si臋 przygl膮da艂. Ledwie od艂o偶y艂am s艂uchawk臋, poda艂 mi kaw臋 i usiad艂 w fotelu naprzeciwko.

Pierwszy krok do prawdziwej przyja藕ni to dowiedzie膰 si臋, jak kto艣 pije kaw臋. Tu jest cukier i mleko, gdyby艣 potrzebowa艂a. Osobi艣cie pij臋 kaw臋 bez dodatk贸w, bo tylko wtedy czuj臋 jej prawdziwy smak.

Co za zbieg okoliczno艣ci. I ja pij臋 kaw臋 bez dodatk贸w. Z tego samego powodu 鈥 u艣miechn臋艂am si臋, on tak偶e.

Wspaniale. A wi臋c, skoro jeste艣my przyjaci贸艂mi, poszukajmy innych wsp贸lnych cech.

Wydawa艂o mi si臋, 偶e chcesz ode mnie tylko dw贸ch rzeczy 鈥 偶ebym zatelefonowa艂a i wypi艂a kaw臋. Poza tym sko艅czyli艣my rozmow臋 w Intercontinentalu 鈥 rzuci艂am oschle.

Kofeina, kt贸ra dosta艂a si臋 do mojego krwiobiegu, wypar艂a, zdaje si臋, nie tylko resztki alkoholu, ale i resztki moich dobrych manier. Zasmucony spu艣ci艂 g艂ow臋. Po偶a艂owa艂am swoich s艂贸w.

Co biedaczek zawini艂, 偶e si臋 na nim wy偶ywam! Sprawi艂am mu przykro艣膰, zamiast podzi臋kowa膰, 偶e si臋 mn膮 zaopiekowa艂. Postanowi艂am szybko naprawi膰 ten b艂膮d.

A zatem pierwsza wsp贸lna rzecz to: 鈥 wylicza艂am na palcach 鈥 twoja by艂a 偶ona sypia z moim by艂ym m臋偶em.

Spojrza艂 ze zdziwieniem, jakby spodziewa艂 si臋, 偶e pod nag艂膮 zmian膮 mojego nastroju, kryje si臋 jaka艣 pu艂apka. U艣miechn臋艂am si臋 zach臋caj膮co.

Jestem rozwiedziony i ty te偶 si臋 pewnie rozwiedziesz 鈥 powiedzia艂 nie艣mia艂o, nie b臋d膮c pewien, czy mam ochot臋 bawi膰 si臋 dalej w wyliczanie wsp贸lnych cech.

Niczego takiego nie powiedzia艂am 鈥 u艣miecha艂am si臋 nadal.

By艂 wyra藕nie zadowolony:

Przecie偶 przed sekund膮 nazwa艂a艣 go 鈥瀊y艂ym" m臋偶em. Jak ma by膰 鈥瀊y艂y" bez rozdzia艂u od sto艂u i 艂o偶a?

Zagryza艂am wargi i wbi艂am wzrok w zawarto艣膰 fili偶anki, jakbym tam mog艂a znale藕膰 odpowied藕 na to pytanie.

Wszystko potoczy艂o si臋 tak szybko, 偶e nie wiem, co robi膰. My艣l臋, 偶e los p艂ata mi niemi艂ego figla. Spo艣r贸d milion贸w ludzi spotka艂am w艂a艣nie ciebie, a ty mi ujawni艂e艣 zwi膮zki mojego m臋偶a z twoj膮 by艂膮 偶on膮. Spo艣r贸d tylu milion贸w ludzi m贸j m膮偶 wybra艂 sobie moj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k臋 na kochank臋. I tak si臋 sk艂ada, 偶e b臋d臋 mog艂a jej udowodni膰, 偶e Aleks j膮 oszukuje. Po tylu latach ma艂偶e艅stwa odkrywam, 偶e wysz艂am za drania, ale nadal cala ta sytuacja nie dociera w pe艂ni do mojej 艣wiadomo艣ci. Jakie to skomplikowane! Czasami wydaje mi si臋, 偶e 艣ni臋.

Kr臋ci艂 g艂ow膮, nie mog膮c uwierzy膰 w tak niezwyk艂y zbieg okoliczno艣ci.

Czy uwierzysz, 偶e staram si臋 znale藕膰 usprawiedliwienie dla ich post臋powania?

Nie r贸b tego, Eleni. Tylko patrze膰, jak zaczniesz wini膰 siebie za rozw贸j wypadk贸w. Przeszed艂em przez to z Liz膮. Wykre艣l go ze swego 偶ycia i zacznij wszystko od pocz膮tku.

A Takis? Jak mu wyja艣ni膰 to, co zasz艂o? Niby jest po mojej stronie, ale w g艂臋bi duszy wierzy, 偶e ojciec prze偶ywa jaki艣 dziwny, ale przej艣ciowy okres. My艣li, 偶e po pewnym czasie zn贸w b臋dziemy rodzin膮 jak dawniej.

On nie jest ju偶 ma艂ym dzieckiem, Eleni. Rozumie wi臋cej, ni偶 ci si臋 wydaje, i ma wi臋cej do艣wiadcze艅 偶yciowych, ni偶 sobie wyobra偶asz.

Wiem. Nie dalej jak wczoraj znalaz艂am w jego pokoju prezerwatywy i papierosy. Ale przez my艣l mu nie przejdzie, 偶e mog艂abym za偶膮da膰 rozwodu od jego ojca.

Tak偶e wtedy, gdy mu wyt艂umaczysz, co si臋 sta艂o?

Boj臋 si臋 jego reakcji. Bardzo cz臋sto wydaje mi si臋, 偶e go nie znam.

To charakterystyczne dla wieku m艂odzie艅czego. Podobnie czu艂a moja mama, 艣wi臋tej pami臋ci, przed dwudziestu sze艣ciu laty.

Liczy艂am w duchu, ile ma lat. Pewnie jakie艣 czterdzie艣ci dwa, czterdzie艣ci cztery. Odwa偶y艂am si臋 zerkn膮膰 na niego. Mo偶na si臋 by艂o w nim zakocha膰. Gdybym nie by艂a m臋偶atk膮, ch臋tnie odda艂abym mu dusz臋 i cia艂o. Cia艂o zw艂aszcza, od przesz艂o roku skazane wy艂膮cznie na kontakt z ko艂dr膮 i spragnione ludzkiego dotyku. Pokr臋ci艂am g艂ow膮 z g艂臋bokim westchnieniem.

O czym my艣lisz, Eleni?

Nawet spos贸b, w jaki wymawia moje imi臋...

My艣l臋, jaka jestem g艂upia. Z rogami, kt贸re mi Aleks przyprawi艂, musz臋 udawa膰 renifera i ci膮gn膮膰 sanie 艣wi臋tego Miko艂aja, a mimo to nie o艣mieli艂abym si臋 odp艂aci膰 mu pi臋knym za nadobne.

Odczuwasz tak膮 pokus臋? Ch臋tnie ci w tym pomog臋 鈥 pochyli艂 si臋 ku mnie z u艣miechem.

Nie, nie, ja tak tylko teoretyzuj臋. 鈥 K艂amczucha! 鈥 W poprzednim 偶yciu by艂am pewnie 艂ab臋dziem. Jedynie 艣mier膰 mog艂a roz艂膮czy膰 mnie z moim partnerem.

Przykro mi, ale gdy ty by艂a艣 艂ab臋dziem, Aleks by艂 kocurem w stanie permanentnej burzy hormonalnej. Skoro jednak tylko 艣mier膰 mo偶e by膰 kresem twoich monogamicznych sk艂onno艣ci, b臋dziesz musia艂a wys艂a膰 Aleksa na tamten 艣wiat.

Czy to aby nie ty kierowa艂e艣 ci臋偶ar贸wk膮, kt贸ra skasowa艂a samoch贸d Wasiliju? 鈥 spojrza艂am na Nikit臋 z ukosa.

Chc臋 tylko, 偶eby艣 zrozumia艂a, 偶e 偶ywisz g艂臋bokie uczucia do kogo艣, kto na to nie zas艂uguje. Lepiej przelej je na kogo艣, kto je doceni. Czy m贸wi艂em ci ju偶, 偶e i ja by艂em 艂ab臋dziem w poprzednim 偶yciu?

Roze艣mia艂am si臋. Zapomniany d藕wi臋k w艂asnego 艣miechu zabrzmia艂 mi w uszach jako艣 dziwacznie. W moim nieszcz臋艣ciu znalaz艂 si臋 nagle m臋偶czyzna, kt贸ry sprawia, 偶e czuj臋 si臋 pi臋kna i po偶膮dana. Gdybym tylko pozwoli艂a sobie, by to doceni/...

Wsta艂am. Sprawy zacz臋艂y przybiera膰 dziwny obr贸t i nie bardzo wiedzia艂am, co z tym fantem pocz膮膰. Poda艂am mu r臋k臋. Przytrzyma艂 j膮, spogl膮daj膮c pytaj膮co.

Je艣li wychodzisz, bo s膮dzisz, 偶e ci臋 podrywam, to robisz b艂膮d.

Podrywasz mnie?

Tu nie ma b艂臋du. B艂臋dem jest, 偶e wychodzisz, skoro tu czujesz si臋 troch臋 mniej samotna i smutna. Je艣li przeszkadza ci m贸j podziw dla ciebie, mog臋 przesta膰 go okazywa膰. Zosta艅. Twoja obecno艣膰 potrzebna jest tak偶e mnie 鈥 powiedzia艂 prawie prosz膮co.

Omal nie uleg艂am.

Nie mog艂o mnie spotka膰 nic r贸wnie pi臋knego, ale jestem zbyt sko艂owana, 偶ebym wprowadzi艂a ci臋 teraz do mojego 偶ycia.

Potrzebny ci przyjaciel, kt贸ry...

Wybacz, Nikita. Nazywasz przyjacielem tego, kto wie, jak pijesz kaw臋. Mnie zdradzi艂a moja najlepsza przyjaci贸艂ka. Nikomu nie wierz臋. Pomog艂e艣 mi zrozumie膰 par臋 rzeczy zwi膮zanych z Aleksem. Chc臋 jednak zamkn膮膰 si臋 we w艂asnych czterech 艣cianach i zastanowi膰 si臋, co mam robi膰. Zainteresowanie, kt贸re mi okazujesz, mo偶e mnie doprowadzi膰 do zbyt pochopnych decyzji.

Pu艣ci艂 moj膮 d艂o艅 niech臋tnie.

Nie b臋d臋 nalega艂. Je艣li zechcesz si臋 ze mn膮 spotka膰, 偶eby pogada膰 鈥 bo wierz mi, nie艂atwo przychodzi mi podawanie kawy 鈥 lub gdyby艣 potrzebowa艂a czegokolwiek, co ci臋 wzmocni psychicznie, po prostu zadzwo艅.

Wyci膮gn膮艂 z portfela wizyt贸wk臋. W艂o偶y艂am j膮 do torby, nie spojrzawszy nawet na tre艣膰.

Nie czu艂by艣 si臋 ura偶ony, gdybym przespa艂a si臋 z tob膮, 偶eby odreagowa膰 zdrad臋 Aleksa?

Wiem, 偶e gdyby艣 si臋 ze mn膮 przespa艂a, to nie z tego powodu. S膮 o wiele wa偶niejsze powody ni偶 zemsta, dla kt贸rych chce si臋 dzieli膰 z kim艣 dusz臋 i cia艂o. Poza tym jestem przekonany, 偶e nikomu by艣 o tym nic powiedzia艂a.

Zamilk艂am. Chcia艂am zosta膰 sama i wszystko przemy艣le膰. Gwa艂towna potrzeba zakrycia si臋 ko艂dr膮 po uszy wskazywa艂a niezbicie, 偶e s艂uszne jest por贸wnanie 艂贸偶ka z macic膮, do kt贸rej pod艣wiadomie pragn膮 wr贸ci膰 ludzie znajduj膮cy si臋 w sytuacji bez wyj艣cia. Nadesz艂a pora, by po偶egna膰 si臋 z Nikit膮.

Dzi臋kuj臋 ci za czas, kt贸ry mi po艣wi臋ci艂e艣 i przepraszam za uszczypliwe uwagi. Rozumiesz, mam nadziej臋, 偶e ich przyczyn膮 jest tragiczna sytuacja, w kt贸rej si臋 znalaz艂am, i 偶e nie chcia艂am ci臋 zrani膰. Teraz czuj臋, 偶e jeste艣 mi bli偶szy ni偶 ktokolwiek inny, chocia偶 znam ci臋 tylko dwa dni.

Powiedzieli艣my ju偶, 偶e w tym 偶yciu znasz mnie tylko dwa dni, ale w poprzednim p艂ywali艣my po tym samym jeziorze.

Zamkn臋艂am za sob膮 drzwi. Zanim dosz艂am do windy, Nikita znowu je otworzy艂.

Eleni...

U艣miechn臋艂am si臋, bo wiedzia艂am, 偶e to ostatnia pr贸ba zatrzymania mnie. Patrzy艂am na niego wzrokiem pe艂nym dramatyzmu, jak Ingrid Bergman na Humphreya Bogarta, gdy 偶egna艂a go na zawsze na lotnisku w Casablance.

Jeste艣my w Kastri. M贸wi臋 ci to, bo gdy przyjechali艣my, nie by艂a艣 zdolna rozpozna膰 miejsca. Trzecia przecznica to g艂贸wna ulica, kt贸r膮 je藕dzi mn贸stwo taks贸wek.

Kiwn臋艂am g艂ow膮 i znikn臋艂am w windzie wzruszona scen膮 po偶egnania. Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e nie wybuchn臋艂am melodramatycznym szlochem.

Gdy wesz艂am do domu by艂o po dziesi膮tej, Takis ogl膮da艂 telewizj臋 w salonie, a Gusgunis chrapa艂 u jego st贸p. Oto co mi zosta艂o z rodziny. A偶 si臋 zdziwi艂am, bo na t臋 my艣l nie odczu艂am specjalnego smutku. Koniec ko艅c贸w spotkanie z Nikit膮 wysz艂o mi na dobre. Przypomnia艂am sobie, 偶e da艂 mi wizyt贸wk臋 i postanowi艂am obejrze膰 j膮 p贸藕niej, w spokoju. Z rado艣ci膮 przyj臋艂am przes艂uchanie Takisa. Nigdy przedtem nie pyta艂 mnie, gdzie by艂am i co robi艂am. Chc膮c nie chc膮c, musia艂am pos艂u偶y膰 si臋 drobnym k艂amstwem.

By艂am u przyjaci贸艂ki na kawie. Przecie偶 zostawi艂am ci wiadomo艣膰. A ty gdzie by艂e艣?

U przyjaci贸艂ki na kawie 鈥 rzek艂, na艣laduj膮c m贸j g艂os.

Znakomicie, zobaczymy, jak b臋dziemy spa膰 po tych kawach. U kt贸rej przyjaci贸艂ki? Znam j膮? 鈥 rzuci艂am niby mimochodem.

U 鈥瀟rygonometrii", jak mawia艂 ojciec. Mia艂a艣 z nim jaki艣 kontakt?

Nie. Da艂 mi do zrozumienia, 偶e to on zadzwoni pierwszy 鈥 powiedzia艂am ostro偶nie.

Mam ochot臋 i艣膰 do niego do biura i...

Przerwa艂am mu co pr臋dzej:

Nie r贸b tego. Pomy艣li, 偶e to ja ci臋 wys艂a艂am i b臋dzie jeszcze gorzej.

Wydawa艂o mi si臋, 偶e chcesz, by wr贸ci艂 jak najpr臋dzej. Nic by nie zaszkodzi艂o, gdyby poczu艂 wyrzuty sumienia, 偶e zostawi艂 syna w 艂apach... histerycznej, jak powiada... 偶ony.

Dlatego w艂a艣nie nie chc臋, 偶eby wraca艂 teraz. Pos艂uchaj, dziej膮 si臋 r贸偶ne rzeczy, o kt贸rych powiem ci w swoim czasie. B臋dzie lepiej dla nas wszystkich, je艣li ojciec zostanie tam, gdzie jest, jeszcze przez pewien czas. Jak zadzwoni, zobaczymy, co da si臋 zrobi膰. Na razie nie chc臋, 偶eby艣 si臋 do tego miesza艂.

Podni贸s艂 si臋 rozdra偶niony.

Nie rozumiem ci臋. To ty pragn臋艂a艣, 偶eby wr贸ci艂. A偶 tyle si臋 zmieni艂o przez te dwa dni?

Du偶o si臋 zmieni艂o. Porozmawiamy o tym innym razem. Teraz chod藕my co艣 zje艣膰.

Tak jak ten omlet, kt贸ry wyrzuci艂a艣 do 艣mieci! My艣lisz, 偶e jestem taki g艂upi?

Nie masz nic lepszego do roboty ni偶 grzebanie w 艣mieciach?

Zaczerwieni艂am si臋 jak dziecko, kt贸re przy艂apano na niepos艂usze艅stwie.

Ja mam, ale Gusgunis uwielbia myszkowa膰, zw艂aszcza jak zostawia mu si臋 艂atwe 艂upy. Chcia艂em co艣 wyrzuci膰, a on w okamgnieniu wsadzi艂 nos do kub艂a i wyci膮gn膮艂 omlet, kt贸rego nie zjad艂a艣. Zreszt膮, co mnie to obchodzi. Chcesz umrze膰 z g艂odu, twoja sprawa.

Uszczypn臋艂am go delikatnie w nos, wzi臋艂am za r臋k臋 i poci膮gn臋艂am do kuchni.

Za nami pod膮偶a艂 w podskokach m贸j zdrajca. Szybko przygotowa艂am makaron i dziwi艂am si臋 swojemu apetytowi. Takis obserwowa艂 ka偶dy k臋s, kt贸ry wk艂ada艂am do ust. Jak si臋 troszczy艂, bym nie umar艂a z g艂odu! Specjalnie odk艂ada艂am widelec i czeka艂am na karc膮ce pytanie, dlaczego nie jem. P贸ki mam syna blisko siebie, niech wali si臋 ca艂y 艣wiat.

O drugiej w nocy przesta艂am udawa膰, 偶e 艣pi臋... Zapali艂am lampk臋 nocn膮 i wyj臋艂am z komody torebk臋. Znalaz艂am wizyt贸wk臋 Nikity. By艂 dentyst膮.

No i prosz臋, dyskutowali艣my, czy b臋dziemy si臋 kocha膰, czy nie, nie wiedz膮c nawet, czym si臋 zajmujemy. Zreszt膮 nie mia艂o to 偶adnego znaczenia. Jad膮c taks贸wk膮, podj臋艂am decyzj臋, 偶e wi臋cej si臋 z nim nie zobacz臋.

Niebezpiecznie zaw艂adn膮艂 moim umys艂em i przeszkadza艂 mi logicznie my艣le膰. A ja powinnam zmierzy膰 si臋 z sytuacj膮 bez wp艂yw贸w z zewn膮trz. Tymczasem zamiast zasn膮膰, tylko my艣la艂am, 偶e mnie ca艂uje i szepcze czu艂e s艂贸wka, kt贸rych tak dawno nie s艂ysza艂am. Nieszcz臋sny Aleksie... gdyby艣 wiedzia艂, 偶e wtedy gdy ty obejmujesz Liz臋, ja znajduj臋 pocieszenie w domu jej by艂ego m臋偶a! Po raz pierwszy od wielu godzin pomy艣la艂am o Aleksie. Ogarn臋艂a mnie ochota, by do niego zadzwoni膰 i opowiedzie膰 o cz艂owieku, kt贸ry otworzy艂 mi oczy na jego niegodziwo艣ci. Nie chcia艂am jednak zawie艣膰 Nikity 鈥 wed艂ug niego nie zni偶y艂abym si臋 do czego艣 takiego.

Nikita...

Przywo艂a艂am na pami臋膰 nasze spotkanie na cmentarzu. W ko艅cu najlepsze scenariusze uk艂ada samo 偶ycie. Co mi tam Dynastia, skoro w ci膮gu dw贸ch dni moje w艂asne 偶ycie przynios艂o mi tak膮 moc intryg, nienawi艣ci, zdrady, cierpienia, a przecie偶 to dopiero pocz膮tek... 艢ciska艂am w r臋ce pogniecion膮 wizyt贸wk臋 Nikity, gdy zmorzy艂 mnie sen.




11


Obudzi艂o mnie s艂o艅ce, 艣wiec膮ce bezlito艣nie w oczy. By艂o po jedenastej. Po raz pierwszy od tylu lat nie zerwa艂am si臋 z 艂贸偶ka wczesnym rankiem. Bo niby po co?

Aleks pil pierwsz膮 kaw臋 zupe艂nie gdzie indziej, a Takis od pewnego czasu wola艂 poranne mleko w szkolnym barku. Posz艂am do kuchni, gdzie Gusgunis trzyma艂 stra偶 przy pustej misce.

Ty 艂akomy zdrajco, powinnam ci臋 przetrzyma膰 ze dwa dni na twoim omlecie, ale wiedz, 偶e mam do ciebie s艂abo艣膰.

Pomacha艂 niecierpliwie ogonem i popchn膮艂 misk臋 艂ap膮. By艂 wi臋c jednak jaki艣 pow贸d, by wstawa膰 wcze艣niej.

Postanowi艂am posprz膮ta膰 mieszkanie. To najlepszy spos贸b na wy艂膮czenie sko艂atanego umys艂u. Dziwne, lecz o ile wczoraj pragn臋艂am by膰 sama i docieka膰, co si臋 stanie z moim ma艂偶e艅stwem, dzi艣 nie mog艂am jako艣 sformu艂owa膰 przedmiotu ewentualnych rozwa偶a艅. W moich my艣lach kr贸lowa艂 niepodzielnie Nikita. Jak to si臋 sta艂o, 偶e potrafi艂am wyrzuci膰 z g艂owy ca艂e z艂o, kt贸re mnie spotka艂o, i marzy膰 jak uczennica. Cieszy艂o mnie, rzecz jasna, 偶e inicjatywa pierwszego kontaktu mia艂a w my艣l umowy nale偶e膰 do Aleksa, bo ja nie by艂abym zdolna zatelefonowa膰 do niego pierwsza.

Nagle u艣wiadomi艂am sobie, 偶e nie chc臋, by wraca艂 do mojego 偶ycia. Dosz艂am do tego wniosku ca艂kiem po prostu, odkurzaj膮c srebra w salonie. A wszystko dzi臋ki Nikicie. Gdyby nie on, chodzi艂abym jak struta.

B贸g jest wielki. Spadaj膮c w przepa艣膰, chwyci艂am si臋 mocnej ga艂臋zi, dzi臋ki czemu nie spad艂am na samo dno. Poczu艂am, 偶e optymizm, niczym moherowy koc, otula mnie swym ciep艂em. Poczu艂am przyp艂yw wielkoduszno艣ci. Je艣li Krystyna poprosi mnie o przebaczenie, mo偶liwe, i偶 jej wybacz臋.

Zdradzi艂a mnie, ale i ona nie mia艂a weso艂ego 偶ycia. Mo偶e zazdro艣ci艂a mi nawet w g艂臋bi duszy, 偶e mimo trudnej sytuacji uda艂o mi si臋 utrzyma膰 przy sobie m臋偶a, podczas gdy Filip przyprawia艂 jej rogi jawnie i nieustannie. W艂asny m膮偶 j膮 opu艣ci艂, m贸j j膮 zdradzi艂, a w dodatku straci艂a jedyn膮 przyjaci贸艂k臋. Patrzcie tylko, jest kto艣, komu wiedzie si臋 jeszcze gorzej ni偶 mnie... Mo偶e i zosta艂am podw贸jnie zdradzona, ale los obdarzy艂 mnie rado艣ci膮 flirtu, cho膰 ju偶 zapomnia艂am, 偶e co艣 takiego w og贸le istnieje. W ci膮gu kilku godzin nas艂ucha艂am si臋 komplement贸w za dziesi臋膰 lat. Los z jednej strony wymierza艂 mi razy, z drugiej za艣 mnie ca艂owa艂. Czy rzeczywi艣cie mnie ca艂owa艂, czy zwyczajnie pr贸bowa艂 popchn膮膰 do cudzego 艂贸偶ka, a potem... bujaj si臋, Fela... I wszystko z powodu 艂ab臋dzi i p艂ywania po tym samym jeziorku? Moherowy koc optymizmu znikn膮艂, a ja zosta艂am naga w szponach zw膮tpienia. Rzuci艂am z w艣ciek艂o艣ci膮 szmat臋 od kurzu. Niewierno艣膰, zdrada... tyle z艂a spad艂o na mnie nieszcz臋sn膮. Jak to si臋 sta艂o, 偶e moje 偶ycie uleg艂o takiej destrukcji? Teraz nie b臋d臋 mog艂a ufa膰 nawet samej sobie. Rozp艂aka艂am si臋. Nie chc臋 ani kochank贸w, ani przyg贸d. Chc臋 udanego ma艂偶e艅stwa, przyjaci贸艂ki, 偶ycia takiego, jakie wiod艂am przedtem.

Teraz, w wieku trzydziestu pi臋ciu lat, nie mia艂am si艂 na nowe wyzwania. Nie chcia艂am poznawa膰 偶adnego Nikity, cho膰 zastanawia艂am si臋, czy rzeczywi艣cie my艣li tak, jak m贸wi. Nie chcia艂am by膰 sama w domu, nie wiedz膮c, co przyniesie jutrzejszy poranek. Nie chcia艂am podejmowa膰 kolejnych 偶yciowych decyzji.

Zostawi艂am srebrne bibeloty i pobieg艂am do sypialni. Upad艂am na 艂贸偶ko i schowa艂am twarz w poduszk臋. P艂aka艂am do kompletnego wyczerpania. Zasn臋艂am. Obudzi艂 mnie d藕wi臋k telefonu. Zanim dotar艂am do salonu, przesta艂 dzwoni膰. Zn贸w ogarn臋艂a mnie czarna rozpacz. To fatalne, gdy cz艂owiek jest a偶 tak roztrz臋siony i nie jest w stanie odebra膰 na czas telefonu.

Stercza艂am przy aparacie z g艂upi膮 nadziej膮, 偶e zadzwoni znowu. Zadzwoni艂. Podnios艂am s艂uchawk臋, nie wiedz膮c, czyj g艂os w艂a艣ciwie chcia艂am us艂ysze膰. Aleksa, kt贸rym si臋 brzydzi艂am, Krystyny, kt贸rej nienawidzi艂am, Nikity, kt贸ry nie mia艂 mojego numeru telefonu?

S艂ucham?

Jakiego koloru majteczki masz dzisiaj, najdro偶sza?

Takiego samego jak ty, fiucie!

Rzuci艂am z hukiem s艂uchawk臋. Ci zbocze艅cy wydzwaniaj膮 do ludzi nawet rano?!

Zdenerwowana zacz臋艂am sma偶y膰 bak艂a偶any. Telefon zadzwoni艂 ponownie. Tym razem pozwoli艂am automatycznej sekretarce zbi膰 kretyna z tropu. Tyle 偶e doszed艂 mnie g艂os Nikity. Czy dobrze s艂ysz臋, czy a偶 tak bardzo pragn臋, by to on telefonowa艂? Posz艂am lub raczej pobieg艂am, by odebra膰.

Od czego ci臋 odrywam, 偶e jeste艣 taka zasapana? 鈥 jego g艂os pie艣ci艂 moje tr膮bki s艂uchowe.

Sma偶臋 bak艂a偶any...

Rozumiem, 偶e skupiasz na nich ca艂膮 uwag臋, skoro nie odbierasz telefon贸w 鈥 przekomarza艂 si臋 ze mn膮.

Sk膮d wzi膮艂e艣 numer mojego telefonu? Czy jeste艣 nie tylko dentyst膮, ale i jasnowidzem?

M贸j aparat zachowuje w pami臋ci ostatni wybrany numer. Wczoraj dzwoni艂a艣 st膮d do domu, zapisa艂em go wi臋c co pr臋dzej, bo jestem 艣wi臋cie przekonany, 偶e kobieta, kt贸ra w ka偶dy czwartek sprz膮ta mi mieszkanie, dzwoni do swoich krewnych za granic膮.

I nie obruga艂e艣 jej za to?

Jestem uczynny i...

... niecierpliwy. My艣la艂am, 偶e nie b臋dziesz nalega艂, 偶e pozostawisz inicjatyw臋 mnie.

Ciesz臋 si臋, 偶e przynajmniej obejrza艂a艣 moj膮 wizyt贸wk臋. Mo偶e jednak chcia艂a艣 do mnie zadzwoni膰?

Czy chcia艂am zadzwoni膰? O niczym innym nie marzy艂am przez ca艂y wiecz贸r!

To, 偶e obejrza艂am z czystej ciekawo艣ci twoj膮 wizyt贸wk臋, nie ma nic wsp贸lnego z ch臋ci膮 telefonowania.

Takie teksty puszcza艂am z 艂atwo艣ci膮. To w ko艅cu on wykona艂 pierwszy ruch, mia艂am wi臋c czym si臋 cieszy膰.

Czu艂am fal臋 gor膮ca rozlewaj膮c膮 si臋 po moim ciele, a uczucie to by艂o tak intensywne, 偶e a偶 poczu艂am sw膮d... Bak艂a偶any!

Nikita, bak艂a偶any mi si臋 spal膮! Zadzwoni臋 do ciebie.

Mamy przerwa膰 rozmow臋 z powodu jarzyn?

Przysi臋gam, za par臋 minut znowu mnie us艂yszysz.

A mo偶e i zobaczysz.

Czy to mo偶liwe, 偶eby wymy艣la艂 takie chytre sztuczki, jak z tym numerem telefonu, tylko po to, by mnie przelecie膰? A je艣li nawet, to i co! Niech si臋 naciesz臋, potem b臋d臋 analizowa膰 skutki.

Jak mawia艂a moja babcia: 鈥濵arynowane mi臋so soli si臋 nie boi". Wytrzymam jeszcze jeden cios.

Pobieg艂am do kuchni. Bak艂a偶any po prostu si臋 zdematerializowa艂y, ale niewiele mnie to obesz艂o.

Wr贸ci艂am do salonu i... zawaha艂am si臋. Dlaczego nie da膰 mu troch臋 poczeka膰. Nala艂am sobie kieliszek wina i podesz艂am do magnetofonu.

Gdy zastanawia艂am si臋, czy wybra膰 Barbr臋 Streisand czy gwiazd臋 greckiej piosenki, znowu zadzwoni艂 telefon.

Zanim uznasz mnie za niezno艣nie nachalnego, chc臋 ci tylko powiedzie膰, 偶e jestem w gabinecie, a nie w domu. Tak na wszelki wypadek, gdyby szok wywo艂any spalonymi bak艂a偶anami zaburzy艂 ci jasno艣膰 my艣lenia.

Zanim zd膮偶y艂am otworzy膰 usta, wy艂膮czy艂 si臋. Wybra艂am Streisand. I am a woman in love nastraja艂o mnie jak nale偶y. Pi艂am wino ma艂ymi 艂yczkami, zachwycaj膮c si臋 piosenk膮.

Tak, mo偶e i by艂am zakochana. Mia艂am prawo si臋 zakocha膰. Nie szkodzi, 偶e min臋艂y tylko trzy dni od czasu, gdy Aleks mnie opu艣ci艂. Mi艂o艣膰 nie liczy si臋 z czasem. Mo偶e przyj艣膰 dzi艣, mo偶e nie przyj艣膰 nigdy. Ach, Michalisie Wasiliju, niech ci ziemia lekk膮 b臋dzie!

Wy艂膮czy艂am magnetofon i wybra艂am numer gabinetu Nikity. Odebra艂 po czwartym sygnale.

W艂a艣nie wesz艂a pacjentka, kt贸rej mia艂 za艂o偶y膰 plomb臋.

Tym razem przeszkadza nam jaka艣... dziura 鈥 za偶artowa艂am.

Jego 艣miech by艂 jak balsam.

I to nie jedna. A偶 cztery z臋by musz臋 jej za艂ata膰. Mo偶e 偶yje samymi s艂odyczami, nie wiem. B臋dziesz w domu?

Wedle wszelkiego prawdopodobie艅stwa. Zadzwo艅, jak tylko sko艅czysz.

Nastawi艂am sobie Nieoczekiwan膮 mi艂o艣膰.




12


W taks贸wce analizowa艂am reakcj臋 Takisa, gdy mu powiedzia艂am, 偶e id臋 z przyjaci贸艂k膮 do kina. Mia艂am wyrzuty sumienia, 偶e opowiadam mu takie bajki, ja, kt贸ra uczy艂am go, by nie k艂ama艂. Nie usprawiedliwia艂o mnie nawet to, i偶 k艂ama艂am jedynie po艂owicznie, bo istotnie wybiera艂am si臋 do kina, tyle 偶e Nikita nie mia艂 w sobie nic z kobiety. Z g艂osu Takisa wywnioskowa艂am, 偶e mi nie wierzy艂. Nigdy przecie偶 nie wspomina艂am o 偶adnej przyjaci贸艂ce poza Krystyn膮. Zacz膮艂 wi臋c co艣 podejrzewa膰.

Z kt贸r膮 przyjaci贸艂k膮? Z t膮, do kt贸rej posz艂a艣 wczoraj na kaw臋?

Czuj臋 si臋 jak na przes艂uchaniu. Daj mi jeszcze 艣wiat艂em po oczach. Czyja ci臋 tak wypytuj臋, gdy wychodzisz?

Jasne. Poza tym nie wychodz臋 w soboty i niedziele.

Ja mam prawo ci臋 pyta膰. Jestem twoj膮 matk膮 i powinnam wiedzie膰, w jakim towarzystwie si臋 obracasz.

I ja, jako tw贸j syn, powinienem wiedzie膰, w jakim towarzystwie si臋 obracasz, zw艂aszcza 偶e ostatnio zmieni艂a艣 towarzystwo. Dlaczego od tak dawna nic nie m贸wisz o Krystynie?

Pok艂贸ci艂y艣my si臋. Zreszt膮 nie spos贸b, 偶eby艣 zna艂 ca艂y kr膮g moich znajomych.

Mylisz si臋. Sporo przebywam w domu i wiem, jak cz臋sto dzwoni telefon i kiedy dzwoni do ciebie.

Nie rozumiem. Powiniene艣 wr臋cz nalega膰, 偶ebym wychodzi艂a i troch臋 si臋 rozerwa艂a, zamiast kaza膰 mi si臋 spowiada膰 z tego, co robi臋. Czy sam nie m贸wi艂e艣, 偶e razem jako艣 przebrniemy przez ten trudny okres?

Racja, ale mnie jako艣 nie potrzebujesz, tylko t臋 swoj膮... przyjaci贸艂k臋.

Tu nast膮pi艂 koniec dyskusji, albowiem Takis uda艂 si臋 do swego pokoju i trzasn膮艂 za sob膮 drzwiami.

Przesta艂am o nim my艣le膰 i rozejrza艂am si臋, gdzie jeste艣my. U艣miechn臋艂am si臋 na my艣l, 偶e oto id臋 na randk臋 do kina. Wyda艂o mi si臋 艣mieszne, gdy Nikita zaproponowa艂 mi premier臋 przer贸bki jakiego艣 starego filmu. A zarazem romantyczne i do艣膰 oryginalne. Dobra, przyznaj臋, 偶e ka偶d膮 propozycj臋 Nikity odbiera艂am jako romantyczn膮 i oryginaln膮. Nawet gdyby mnie zaprosi艂 na ruskie pierogi w barze, a potem na lody na patyku z pobliskiego spo偶ywczego. Zachowanie Takisa troch臋 popsu艂o mi nastr贸j, postanowi艂am z nim porozmawia膰 po powrocie. Zapytam te偶 Nikit臋 o zdanie. Zna艂am go jeszcze bardzo ma艂o, ale liczy艂am si臋 z jego opiniami. Obecno艣膰 Nikity dawa艂a mi poczucie bezpiecze艅stwa, kt贸re zrujnowali Aleks i Krystyna. Cho膰by to, 偶e mog艂am o nich my艣le膰, nie popadaj膮c w histeri臋, by艂o ju偶 wielkim osi膮gni臋ciem.

Nikita czeka艂 pod kinem z biletami w r臋ce. Mrok kinowej sali dzia艂a艂 na mnie odpr臋偶aj膮co, rozkoszowa艂am si臋 zapomnianymi odg艂osami chrupania chips贸w, szeptami i urywanymi 艣miechami oraz zrz臋dzeniem kinoman贸w, kt贸rym przeszkadzano.

W po艂owie projekcji silne zdenerwowanie zacz臋艂o uniemo偶liwia膰 mi w艂a艣ciwy odbi贸r filmu. Wbi艂am wzrok w lew膮 r臋k臋 Nikity, spoczywaj膮c膮 lekko na oparciu fotela. Dlaczego uwa偶a艂am, niem膮dra, 偶e kino to mrok i trzymanie si臋 za r臋k臋, tak jak to bywa, a przynajmniej bywa艂o kiedy艣, podczas tego rodzaju randek. Nie byli艣my ju偶 naturalnie pi臋tnastolatkami, kt贸rzy chodz膮 do kina, by si臋 obejmowa膰, ale c贸偶... g艂odnemu chleb na my艣li.

Nikita nie traci艂 ani jednego uj臋cia, a ja nie wiedzia艂am nawet, kto w tym filmie gra. W przerwie zapyta艂 mnie, czy podoba mi si臋 rozw贸j akcji. Odpowiedzia艂am, 偶e jest zbyt wolna. Nie zgodzi艂 si臋 ze mn膮, ale ja nie m贸wi艂am przecie偶 o filmie. Sala zn贸w pogr膮偶y艂a si臋 w mroku. Postanowi艂am troch臋 si臋 skupi膰, aby przynajmniej wiedzie膰, jaki film ogl膮da艂am. Dla 艣cis艂o艣ci siad艂am wygodnie i bawi艂am si臋 艣wietnie sentymentaln膮 komedi膮. Wszystko dzi臋ki Nikicie, kt贸ry, gdy tylko zgas艂o 艣wiat艂o, obj膮艂 mnie ramieniem.

Odm贸wi艂am p贸j艣cia na kolacj臋, ale zaraz po seansie opowiedzia艂am mu o zaj艣ciu z Takisem. Przyzna艂 mi racj臋, 偶e powinnam z nim porozmawia膰, zanim wysnuje w艂asne wnioski. Zaproponowa艂, i偶 odwiezie mnie do domu, ale wola艂am wzi膮膰 taks贸wk臋, aby przypadkiem jakim艣 diabelskim zbiegiem okoliczno艣ci Takis nie zobaczy艂 mojej... przyjaci贸艂ki. Prosi艂, 偶ebym zadzwoni艂a nast臋pnego dnia i opowiedzia艂a o rozmowie z synem.

Dobrze, zadzwoni臋. B臋dziesz w domu, czy pracujesz w weekendy?

Kogo jutro rozboli z膮b, niech si臋 ratuje mocnymi trunkami. Czekam na telefon.

Pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 mnie gdzie艣 mi臋dzy policzkiem a ustami.

W taks贸wce rozmy艣la艂am, jak poprowadzi膰 rozmow臋 z Takisem. Jak mu opowiedzie膰 o wydarzeniach ostatnich dni? Dozna szoku, gdy dowie si臋 o poczynaniach ojca. Nie m贸wi膮c ju偶 o Krystynie, kt贸r膮 szczeg贸lnie lubi艂. I jak z nim rozmawia膰 o Nikicie, jego by艂ej 偶onie, a obecnej kochance Aleksa. Nagle zada艂am sobie pytanie, czy Aleks nadal ma co艣 wsp贸lnego z Krystyn膮, czy postanowi艂 dochowa膰 wierno艣ci Lizie. Ja naturalnie ju偶 si臋 nie liczy艂am. Ja by艂am nikim. Swoje zrobi艂am. Ukrad艂am mu najlepsze lata i mia艂am za to zap艂aci膰. Zasmuci艂a mnie my艣l, 偶e w ko艅cu mi si臋 nie uda艂o. Ale przecie偶 m贸g艂 ze mn膮 zerwa膰, zanim urodzi艂 si臋 Takis. Chcia艂am wtedy dziecka, a nie jego. Czym zawini艂am, 偶e jego rodzice naciskali, by si臋 ze mn膮 o偶eni艂? Krystyna wiedzia艂a o tym wszystkim, a jednak niczego mi nie powiedzia艂a, utwierdzaj膮c mnie w przekonaniu, 偶e moje ma艂偶e艅stwo przechodzi powierzchowny kryzys. Wesz艂am do domu i skierowa艂am si臋 do pokoju Takisa. Drzwi by艂y zamkni臋te, a ze 艣rodka dochodzi艂a cicha muzyka. Zanim zd膮偶y艂am zapuka膰, us艂ysza艂am jego 鈥瀋hod藕". To si臋 nazywa mie膰 wyczucie! Otworzy艂am i stan臋艂am jak wryta na widok p贸艂nagiej pl膮taniny cia艂 na 艂贸偶ku. Zamkn臋艂am drzwi, a przed oczami stan膮艂 mi obraz Takisa w wieku dziesi臋ciu miesi臋cy raczkuj膮cego po trawie w parku i pokrzykuj膮cego 鈥瀗ia-nia-nia".

Posz艂am do salonu i nala艂am sobie whisky. Wypi艂am trunek jednym haustem i poczu艂am, jak wracaj膮 mi si艂y. Pi臋膰 minut p贸藕niej pojawi艂 si臋 Takis, ubrany i oboj臋tny. Zacz膮艂 m贸wi膰 pierwszy, w jego g艂osie s艂ysza艂am gniewne zdumienie.

My艣la艂em, 偶e posz艂a艣 do kina. Co tu robisz tak wcze艣nie?

Nie posz艂am na Ben Chura. Trwa艂o p贸艂torej godziny, sko艅czy艂o si臋, wi臋c wr贸ci艂am. Chcia艂am zapuka膰, ale us艂ysza艂am, 偶e m贸wisz 鈥瀋hod藕", wi臋c... Sk膮d mog艂am wiedzie膰, 偶e m贸wi艂e艣 do kogo innego?

Trwa艂 w milczeniu. Po偶a艂owa艂am go, bo sta艂 i patrzy艂 na czubki but贸w.

Nora ci膮gle tu jest?

Jest. Chyba 偶e wyskoczy艂a przez okno. Wstydzi si臋, 偶e nas tak zasta艂a艣...

Mo偶liwie naj艂agodniejszym tonem powiedzia艂am:

Eee, niech przyjdzie... Co najwy偶ej powiem: 鈥濻yna mi ba艂amucisz?"

Takis roze艣mia艂 si臋 i obj膮艂 mnie czule.

Ani si臋 wa偶! Bo jeszcze ataku serca nam tu dostanie. Chcesz mi popsu膰 taki cudny uk艂ad?

I ja go obj臋艂am. Poczu艂am zapach mi艂o艣ci. Pog艂aska艂am spocone czo艂o.

Chc臋 z tob膮 porozmawia膰, Takisie. Zgoda?

Je艣li chcesz rozmawia膰 o bezpiecze艅stwie i takich tam... 鈥 zacz膮艂 zniecierpliwiony.

Przerwa艂am mu natychmiast.

Jestem pewna, 偶e uwa偶asz 鈥 widzia艂am przecie偶 prezerwatywy w jego pokoju. 鈥 Musimy porozmawia膰 o innych sprawach, bardzo wa偶nych. Ale teraz zawo艂aj Nor臋, zanim ze strachu ogarnie j膮 trupia sztywno艣膰. Mo偶e zam贸wimy co艣 do jedzenia dla nas wszystkich?

Jeste艣 wspania艂a i wcale nie zacofana, jak s膮dzi艂em.

Podbieg艂 do siebie. Jak si臋 dowiesz o Nikicie...

Zam贸wi艂am pizz臋 i nakry艂am do sto艂u w kuchni. Grzeszna para stan臋艂a w drzwiach. Takis mia艂 min臋 zdobywcy, Nora 鈥 skaza艅ca stoj膮cego przed obliczem Cezara. Wyci膮gn臋艂am do niej r臋k臋, kt贸rej bacznie si臋 przyjrza艂a, nim poda艂a swoj膮. Jakby si臋 obawia艂a, 偶e j膮 pr膮d porazi.

Co s艂ycha膰, Noro? Bardzo dawno ci臋 nie widzia艂am. Du偶o si臋 uczysz?

G艂upio zabrzmia艂o, ale niby o co mia艂am pyta膰? Czy sko艅czyli艣cie trygonometri臋 i zacz臋li艣cie anatomi臋? Mia艂 racj臋 Aleks, gdy to przeczuwa艂. On, rzecz jasna, dobrze si臋 na tym zna艂.

Wyb膮ka艂a jakie艣 鈥瀢艂a艣nie" i utkwi艂a wzrok w pod艂odze. Takis obj膮艂 j膮 opieku艅czo ramieniem.

Mama, jak nas zobaczy艂a, uzna艂a, 偶e jeste艣my okropnie chudzi i postanowi艂a nas podtuczy膰.

Dziewczyna zachowa艂a podziwu godny spok贸j. M贸j syn miewa szczeg贸lne poczucie humoru. Ale czy musia艂 jej przypomina膰, 偶e widzia艂am ich nagich? Postanowi艂am interweniowa膰, tylko co w艂a艣ciwie mia艂am zrobi膰? Sp艂oszona sytuacj膮, zamiast zapyta膰, z czym zje pizz臋, przej臋zyczy艂am si臋 i wysz艂o co艣 takiego, 偶e znieruchomieli艣my i zaniem贸wili艣my wszyscy troje. Biedna dziewczyna nie zapomni tego wieczoru do ko艅ca 偶ycia. Mia艂am nadziej臋, 偶e nie odbije si臋 to niekorzystnie na relacji z Takisem. Wyszepta艂a, i偶 czekaj膮 na ni膮 z kolacj膮 w domu i prawie biegiem pu艣ci艂a si臋 do drzwi. Spojrzenie, jakie rzuci艂 w moj膮 stron臋 m贸j syn, zanim pogna艂 za Nor膮, mog艂oby by膰 interpretowane na wiele sposob贸w. Ale chyba rozumia艂, 偶e nie pomyli艂am si臋 celowo.

Wr贸ci艂 niebawem. Ku mojemu zaskoczeniu, zamiast wybuchn膮膰 gniewem, zgi臋ty we dwoje, trz膮s艂 si臋 ze 艣miechu, a ja nie wiedzia艂am, czy mam dzieli膰 z nim t臋 histeryczn膮 weso艂o艣膰, czy zacz膮膰 go przeprasza膰. Wreszcie si臋 uspokoi艂.

Takis, bardzo ci臋 przepraszam. Jak ja jej teraz spojrz臋 w oczy? Co ona sobie o mnie pomy艣li? Chcia艂am naprawi膰 twoje grubia艅stwo i zrobi艂am co艣 jeszcze gorszego. Po co ja zamawia艂am t臋 pizz臋? Nie lepiej by艂o zam贸wi膰 szasz艂yki?

Mamo, przesta艅. Wyja艣ni艂em jej, 偶e moja matka nawet pod gro藕b膮 艣mierci nie wypowiedzia艂aby umy艣lnie takiego s艂owa. Uda艂o mi si臋 j膮 przekona膰 do pewnego stopnia, ale obawiam si臋, i偶 minie sporo czasu, zanim zechce zn贸w przyj艣膰 do tego domu.

Oczy mia艂 pe艂ne 艂ez od 艣miechu, co wcale nie poprawi艂o mojego samopoczucia.

Pos艂uchaj, naprawd臋 bardzo mi przykro. Jedyne co mog臋 dla ciebie zrobi膰, to pozwoli膰 ci wychodzi膰 w soboty i niedziele. Kara ojca, kt贸rego tu i tak nie ma, przestaje mie膰 jakikolwiek sens. Nast臋pnej soboty zaprosisz Nor臋 do dobrej restauracji na m贸j rachunek.

Mo偶e chcesz, by艣my poszli do 鈥濴ali", tej niedaleko st膮d?

Sama nazwa restauracji, gdzie dania maj膮 nazwy p贸z z Kamasutry, a serwowany chleb 鈥 kszta艂t m臋skiego cz艂onka, wywo艂a艂a u nas obojga spazmy 艣miechu. Sytuacja wymkn臋艂a si臋 ju偶 zupe艂nie spod kontroli, gdy zjawi艂 si臋 Gusgunis, zwabiony harmidrem w kuchni.

Zapyta艂a ci臋, jak wabi si臋 nasz pies? 鈥 uda艂o mi si臋 wykrztusi膰 mi臋dzy jednym a drugim wybuchem 艣miechu.

To by艂 pierwszy szok, kt贸rego dzisiaj dozna艂a. Ale nie martw si臋, mamo. Silna z niej kobieta, wszystko wytrzyma. I... dzi臋ki za sobot臋. Jak jej powiem, zrozumie, 偶e nie odnosisz si臋 do niej jak do Messaliny.

Przysi臋gnij, 偶e nie zabierzesz jej do 鈥濴ali".

Przysi臋gam.

Spojrza艂 na zegarek.

I co si臋 dzieje z t膮 piz...

Pizza wreszcie zosta艂a przywieziona i nieco po dwunastej siedli艣my w salonie, by odby膰 rozmow臋, o kt贸r膮 go prosi艂am. Czu艂am si臋 nadal bardzo niezr臋cznie, mimo zapewnie艅, 偶e ich stosunki w niczym nie ucierpia艂y. Nie by艂am pewna, czy moment sprzyja艂 powa偶nej rozmowie. Zacz臋艂am wi臋c do艣膰 dziwacznie:

Od dawna jeste艣 z Nor膮?

Od pocz膮tku roku. W ka偶dym razie, gdy przysz艂a tu pierwszy raz, naprawd臋 uczyli艣my si臋 trygonometrii, cho膰 ojciec robi艂 sobie dowcipy.

Dlatego przesta艂e艣 j膮 zaprasza膰? Przeszkadza艂y ci jego komentarze?

Tak. Postanowi艂em zaprosi膰 j膮 znowu, gdy si臋 wyni贸s艂. Sk膮d mog艂em wiedzie膰... 鈥 tr膮ci艂 mnie 艂okciem, u艣miechaj膮c si臋 porozumiewawczo.

Prosz臋 ci臋, naprawd臋 jest mi przykro. Nie chc臋 popsu膰 tego, co jest mi臋dzy wami. Ciesz臋 si臋, 偶e spotykasz si臋 z t膮 dziewczyn膮. Niepokoili艣my si臋 z ojcem, 偶e nie masz wielu przyjaci贸艂, a potem jeszcze ta kara...

Mam przyjaci贸艂, cho膰 nie tak bardzo bliskich. Nora wystarcza mi za wszystkich. Sama si臋 przekonasz, gdy poznasz j膮 bli偶ej.

Kochasz j膮?

Zagryz艂 wargi.

Niewykluczone. 呕adna inna dziewczyna nie poci膮ga mnie tak jak ona.

Tylko nie zr贸b jakiego艣 g艂upstwa i nie 偶e艅 si臋 zbyt wcze艣nie.

Spojrza艂, jakbym m贸wi艂a do niego po chi艅sku.

Kto m贸wi o ma艂偶e艅stwie? Jest nam ze sob膮 dobrze, ale oboje mamy plany na przysz艂o艣膰, kt贸re z pewno艣ci膮 nie obejmuj膮 takich zobowi膮za艅. Sk膮d ci to przysz艂o do g艂owy?

Mo偶e wy, m艂odzi, my艣licie rozs膮dniej ni偶 wasi rodzice. Tw贸j ojciec i ja spieszyli艣my si臋 do 艣lubu, a p贸藕niej okaza艂o si臋, 偶e to by艂 pow贸d roz艂amu w naszym zwi膮zku.

S膮dzisz, 偶e to, co robi ojciec, nie jest tylko chwilowym kryzysem? 鈥 kr臋ci艂 si臋 w fotelu, jakby rozmowa by艂a mu niewygodna pod ka偶dym wzgl臋dem.

Kryzys trwa od wielu lat. Teraz ujawni艂 si臋 w pe艂ni. Je艣li mam by膰 szczera, nie wierz臋, by szybko wr贸ci艂 do domu 鈥 spu艣ci艂am g艂ow臋, czekaj膮c na wybuch.

A wi臋c jednak mia艂a艣 racj臋, tak? Kr臋ci z inn膮 鈥 powiedzia艂 z paradoksalnym spokojem. Moje milczenie by艂o jasn膮 odpowiedzi膮. Zakry艂 twarz d艂o艅mi. Gdy zn贸w zacz膮艂 m贸wi膰, ledwie s艂ysza艂am jego g艂os.

A my? Skre艣li艂 nas tak po prostu? Mo偶e i ty by艂a艣 winna, 偶e odszed艂? Widzia艂em, 偶e si臋 czasami k艂贸cicie, ale nie s膮dzi艂em...

Przerwa艂am mu wzburzona. Nie pozwol臋 si臋 atakowa膰, i to w sprawie, w kt贸rej jestem skazana na samotn膮 walk臋. Na jakim on 艣wiecie 偶yje! Nie widzi niedopuszczalnego zachowania Aleksa?! Ile偶 to razy sam pada艂 jego ofiar膮!

Nie m贸w tak, moje dziecko. Uwierz, wiele robi艂am dla ratowania tego ma艂偶e艅stwa. Je艣li jestem czemu艣 winna, to tylko temu, 偶e wysz艂am za niego w tak m艂odym wieku. Ale nie mog艂am inaczej. Powiedzmy, i偶 m贸j wygl膮d sprawi艂, 偶e zacz臋li艣my my艣le膰 o 艣lubie wcze艣niej, ni偶 planowali艣my.

Innymi s艂owy zasz艂a艣 w ci膮偶臋 i dlatego si臋 pobrali艣cie? 鈥 Jego g艂os zabarwi艂 si臋 zdziwieniem, w kt贸rym, gdybym poszuka艂a g艂臋biej, odnalaz艂abym oskar偶enie o pospolite 艂apanie m臋偶a. Typowo m臋ski i niezale偶ny od wieku strach przed 鈥瀔obiecymi sztuczkami", przed 鈥瀘motaniem".

Kochali艣my si臋, m贸j drogi. Kiedy艣 i tak by艣my si臋 pobrali, ty jedynie przyspieszy艂e艣 ten moment. Nie mam mu niczego za z艂e. M臋偶czyzna, kt贸ry 偶eni si臋 w wieku dwudziestu trzech lat i natychmiast zostaje ojcem, traci wiele do艣wiadcze艅, b臋d膮cych udzia艂em jego r贸wie艣nik贸w. Poznaje natomiast smak ojcostwa i Aleks nigdy tego nie 偶a艂owa艂. Zawsze by艂e艣 jego...

Z g艂臋bi pami臋ci doszed艂 mnie g艂os Aleksa: 鈥炁籩by mi wtedy usech艂 i odpad艂!"

呕eby! 鈥 powiedzia艂am z zapa艂em, nie u艣wiadamiaj膮c sobie nawet, 偶e uzewn臋trzniam swoje my艣li.

Co 鈥炁糴by"? 鈥 zdziwi艂 si臋 Takis.

Powiedzia艂am 鈥炁糴by"? Chlub膮, chcia艂am powiedzie膰. Przej臋zyczy艂am si臋 鈥 rzuci艂am mu przelotne spojrzenie i powt贸rzy艂am: 鈥 By艂e艣 jego chlub膮 przez te wszystkie lata.

No dobra, a ty? Kiedy przesta艂o si臋 uk艂ada膰?

Na to pytanie nie potrafi臋 odpowiedzie膰. Zawsze my艣la艂am, 偶e wszystko jest w porz膮dku. K艂贸cili艣my si臋 od czasu do czasu jak ka偶de ma艂偶e艅stwo. Ale mniej wi臋cej przed rokiem zrozumia艂am, 偶e sprawy maj膮 si臋 o wiele gorzej.

Pokr臋ci艂 g艂ow膮 z niedowierzaniem.

I co? Nie pr贸bowa艂 ci wyt艂umaczy膰, co mu przeszkadza? Mo偶e to, o czym m贸wisz, to tylko twoje podejrzenia.

Walczy艂am ze sob膮, co mam mu odpowiedzie膰. Opowiedzie膰 mu o wyznaniach Krystyny?

Fakt pozostaje faktem: ojciec mo偶e nie wr贸ci膰 do domu. M贸wi臋 ci to bez ogr贸dek, 偶eby艣 nie dozna艂 rozczarowania, czekaj膮c daremnie. I 偶eby艣 wiedzia艂, 偶e nie ty jeste艣 winien.

Zerwa艂 si臋 z miejsca i zacz膮艂 krzycze膰. I to w momencie, kiedy by艂am przekonana, i偶 zachowa spok贸j.

Czyli teraz, na stare lata, b臋dziecie si臋 rozwodzi膰! Nagle nowego 偶ycia mu si臋 zachcia艂o! Mo偶e jeszcze ma zamiar zmacha膰 mi braciszka, kt贸rego b臋d臋 musia艂 ko艂ysa膰?

Na jakie stare lata, Takisie. Nie mam jeszcze czterdziestki. Inni w tym wieku 偶eni膮 si臋 po raz pierwszy.

Usprawiedliwiasz go, czy tylko mi si臋 zdaje? Mo偶e i ty marzysz o nowej przygodzie? 鈥 jego oczy miota艂y b艂yskawice.

Nie by艂 to stosowny moment, by opowiada膰 o Nikicie. Wsta艂am i obj臋艂am go.

Chod藕my spa膰. Jak m贸wi twoja ulubiona Scarlet O鈥橦ara: 鈥濲utro b臋dzie nowy dzie艅".

Szczerze m贸wi膮c, kochana mamusiu, wszystko mi jedno.

Zamkn膮艂 si臋 w pokoju. Wyko艅czona powlek艂am si臋 do sypialni. Wesz艂am do 艂贸偶ka i natychmiast zapad艂am w g艂臋boki sen. Mia艂am koszmarne majaki i w pewnym momencie obudzi艂am si臋 przera偶ona, 偶e Takis p贸jdzie do kancelarii i zrobi ojcu scen臋.

O 贸smej rano uchyli艂am drzwi jego pokoju i z ulg膮 stwierdzi艂am, 偶e zwini臋ty w k艂臋bek, smacznie 艣pi. Jak tylko si臋 obudzi, b臋dzie musia艂 przysi膮c na moje 偶ycie, i偶 nie p贸jdzie do ojca. Zaparzy艂am kaw臋 i czeka艂am, a偶 minie troch臋 czasu i b臋d臋 mog艂a zatelefonowa膰 do Nikity. Jak kania d偶d偶u wygl膮da艂am chwili, kiedy opowiem mu o zdarzeniach poprzedniego wieczoru. Gdy wreszcie zadzwoni艂am, w艂a艣nie si臋 obudzi艂 i pi艂 pierwsz膮 kaw臋. Wzi臋艂am swoj膮 fili偶ank臋 i usadowi艂am si臋 na kanapie w salonie. Opowiedzia艂am mu o przygodzie z dziewczyn膮 Takisa 鈥 omal nie udusi艂 si臋 ze 艣miechu. Spowa偶nia艂 natychmiast, gdy zacz臋艂am m贸wi膰 o rozmowie z moim synem.

My艣lisz, 偶e p贸jdzie do niego i za偶膮da wyja艣nie艅? Bardzo mnie ta sprawa niepokoi. A je艣li Aleks powie mu, 偶e ma inn膮! Je艣li opowie o zwi膮zku z Krystyn膮!

Daj mu troch臋 czasu, niech przywyknie do my艣li, 偶e ojciec tyle napsu艂. Niema艂o si臋 wczoraj dowiedzia艂. Zareagowa艂 logicznie. Spodziewa艂a艣 si臋, 偶e powie: 鈥濨rawo, tatusiu, nie藕le ci si臋 ta rozwa艂ka uda艂a"?

Nie wiem, co robi膰...

Ja wiem. Pomo偶esz mu si臋 z tym pogodzi膰 i przyjmiesz moje zaproszenie na dzisiejsz膮 kolacj臋.

Bardzo bym chcia艂a, ale musimy to od艂o偶y膰 na inny termin. Zostan臋 z Takisem. Mo偶e b臋dzie chcia艂 ze mn膮 porozmawia膰. Zdzwonimy si臋.

Zgoda. Chcesz, 偶eby艣my od艂o偶yli spotkanie do nast臋pnej soboty?

Zobaczymy. B臋dziemy w kontakcie.

Siedzia艂am nadal na kanapie i gapi艂am si臋 w sw贸j kubek, gdy pojawi艂 si臋 zaspany Takis z Gusgunisem.

Jak si臋 czujesz, kochanie 鈥 spyta艂am z trosk膮 w g艂osie.

Jak na dziecko rozwiedzionych rodzic贸w ca艂kiem nie藕le.

Ziewn膮艂 i przeci膮gn膮艂 si臋. Poczu艂am ulg臋. Najwyra藕niej dobrze si臋 wyspa艂. Tak偶e dowcipna odpowied藕 wskazywa艂a, 偶e wszystko jest tak jak zwykle. Wsta艂am i obj臋艂am go. Skrzywi艂 si臋. A zatem rzeczywi艣cie wszystko w porz膮dku. Zaniepokoi艂abym si臋, gdyby wtuli艂 si臋 w moje ramiona.

Ee, jeszcze si臋 nie rozwiedli艣my. I wcale nie jest pewne, czy do tego dojdzie.

B臋dziesz mu mog艂a wybaczy膰, gdy wr贸ci?

Nie wiem, czy wr贸ci. Chcia艂by艣, 偶eby wr贸ci艂? 鈥 odbi艂am pi艂eczk臋.

Nie chc臋 go widzie膰 na oczy 鈥 odpowiedzia艂 bezbarwnym tonem i skin膮艂 na Gusgunisa, kt贸ry natychmiast skoczy艂 mu na kolana.

Odetchn臋艂am z ulg膮.

A wi臋c mog臋 by膰 spokojna, 偶e nie p贸jdziesz do niego i nie zrobisz mu awantury. Przyrzeknij mi, 偶e zostawisz sprawy swojemu biegowi.

Skoro tak chcesz... 鈥 nagle jakby co艣 sobie przypomnia艂. 鈥 A z Krystyn膮 o co posz艂o?

O to, 偶e po tylu latach przyja藕ni uwa偶a艂a za stosowne i艣膰 do 艂贸偶ka z m臋偶em przyjaci贸艂ki i jeszcze to przed ni膮 ukrywa艂a.

O drobiazgi, m贸j synu.

I nie zamierzacie wypali膰 fajki pokoju?

Zad艂awi艂aby si臋 dymem.

Nie wiem, kochanie. Obie jeste艣my zbyt dumne, 偶eby zrobi膰 pierwszy krok.

Spojrza艂 z niedowierzaniem.

Wykluczone, 偶e ot tak zerwa艂y艣cie tyluletni膮 przyja藕艅. Co艣 innego si臋 sta艂o i nie rozumiem, dlaczego nie chcesz mi tego powiedzie膰.

Dlaczego tak ci臋 ciekawi, co robi臋 z moimi przyjaci贸艂kami?

Najzwyczajniej. Nie masz a偶 tylu przyjaci贸艂ek, by zrywa膰 z jedn膮 z nich z powodu jakiego艣 g艂upstwa.

Ca艂kiem nie藕le radz臋 sobie sama. A teraz przesta艅 gada膰, tylko id藕 i po艣ciel 艂贸偶ko. Dzi艣 przecie偶 niedziela.

Nigdy w niedziel膮... 鈥 zanuci艂, poca艂owa艂 mnie w czo艂o i znikn膮艂 w swojej sypialni z nieod艂膮cznym psem przy nodze.

S艂owa Takisa kr膮偶y艂y mi po g艂owie przez ca艂y dzie艅. Prawd膮 jest, 偶e moje przyjaci贸艂ki mo偶na by艂o policzy膰 na palcach jednej r臋ki. A tak naprawd臋 wystarczy艂oby kciuka i palca wskazuj膮cego. Jedna to Krystyna, a druga 鈥 Anta, kt贸ra wysz艂a za m膮偶 za W艂ocha i od dwunastu lat mieszka艂a w Weronie. Pisa艂y艣my do siebie, czasami dzwoni艂y艣my, ale dziel膮ca nas odleg艂o艣膰 robi艂a swoje. Mia艂am te偶 r贸偶ne znajome, 偶ony koleg贸w Aleksa, z kt贸rymi utrzymywa艂am lu藕ne kontakty.

Je艣li idzie o Krystyn臋, moja odczucia by艂y wr臋cz dziwaczne. Z jednej strony nienawidzi艂am jej za to, 偶e mnie oszukiwa艂a. Z drugiej, w ramach przyja藕ni, kt贸ra 艂膮czy艂a nas przez tyle lat, wyrzuca艂am z pami臋ci fakt, i偶 nie potrafi艂a oprze膰 si臋 Aleksowi, i chcia艂am j膮 pocieszy膰, bo i ona zosta艂a oszukana. Tak samo pocieszy艂abym j膮, gdyby zdradzi艂 j膮 jakikolwiek inny m臋偶czyzna. Zda艂am sobie po prostu spraw臋, 偶e nagle zosta艂am bez przyjaci贸艂ki, kt贸rej mog艂abym zawierzy膰 swoje k艂opoty. Na szcz臋艣cie dla r贸wnowagi psychicznej nie zd膮偶y艂am posmakowa膰 do g艂臋bi uczucia samotno艣ci. Nikita z powodzeniem zast臋powa艂 Krystyn臋. W ten spos贸b usprawiedliwia艂am gotowo艣膰 do zwierze艅, ilekro膰 rozmawia艂am z Nikit膮. Odnajdywa艂am w nim dwa bieguny wyznaczaj膮ce o艣 mojego istnienia, kt贸re tak nagle znikn臋艂y: m膮偶 i przyjaci贸艂ka. Dla 艣cis艂o艣ci gra艂 t臋 podw贸jn膮 rol臋 znacznie lepiej ni偶 jego poprzednicy. Sprawia艂, 偶e czu艂am si臋 po偶膮dana, czego od tylu lat nie dawa艂 mi Aleks, i s艂ucha艂 z prawdziwym zainteresowaniem opowie艣ci o moich problemach, nie czerpi膮c z tego osobistych korzy艣ci, tak jak Krystyna. W jednym tylko Krystyna bi艂a go na g艂ow臋. Nie mia艂am z kim podzieli膰 si臋 entuzjazmem towarzysz膮cym nowej znajomo艣ci. I tu dotkliwie odczuwa艂am brak przyjaci贸艂ki. Nie mog艂am przecie偶 opowiedzie膰 Nikicie, 偶e go pozna艂am. Gdybym si臋 nie ba艂a, i偶 wyjd臋 na idiotk臋, zatelefonowa艂abym do Krystyny. Ale kto si臋 raz sparzy, woli dmucha膰 na zimne.

Dzi臋ki Nikicie, kt贸ry dzia艂a艂 jak zbawienne lekarstwo, zmieni艂y si臋 moje odczucia. Przez pierwsze dni dr臋czy艂a mnie potrzeba dowiedzenia si臋, czy Aleks nadal spotyka si臋 z Krystyn膮, czy te偶 zerwali ze sob膮 na jej 偶yczenie, gdy si臋 dowiedzia艂a, 偶e j膮 zdradzi艂 i zakocha艂 si臋 w Lizie. Interesowa艂o mnie to nadal, ale raczej z pospolitej ciekawo艣ci, jak te偶 wygl膮da ich 偶ycie beze mnie. Nie potrzebowa艂am ju偶 tej informacji, by budowa膰 na niej nadziej臋 na powr贸t Aleksa, gdyby na przyk艂ad rozsta艂 si臋 z innymi kobietami. Ka偶dy mijaj膮cy dzie艅 utwierdza艂 mnie w przekonaniu, 偶e musz臋 wzmocni膰 sam膮 siebie. Nikita by艂 najlepsz膮 broni膮 przeciw Aleksowi na wypadek jego powrotu 鈥 co nie nast膮pi. Ale i moja twierdza warowna mia艂a s艂abe punkty. Gdyby Aleks stan膮艂 niespodziewanie przede mn膮, chyba raczej podda艂abym si臋 bez walki.




13


Tydzie艅 min膮艂 spokojnie. Takis chodzi艂 do szko艂y i na korepetycje, uczy艂 si臋 tak偶e wieczorami, bo ko艅cowe egzaminy by艂y tu偶-tu偶. Ja zrobi艂am kilka wypraw na zakupy, by odnowi膰 zapasy ubra艅, a po sporej porcji whisky posz艂am do fryzjera. W sobot臋 mieli艣my i艣膰 z Nikit膮 do w艂oskiej restauracji i bardzo mi zale偶a艂o, by dobrze wygl膮da膰. Zachwyt, kt贸ry dostrzeg艂am w jego oczach, sprawi艂, 偶e b艂ogos艂awi艂am w duchu determinacj臋 mojej fryzjerki, od dawna namawiaj膮cej mnie na obci臋cie w艂os贸w.

Czy mog臋 ci powiedzie膰, 偶e wygl膮dasz wspaniale, czy zn贸w b臋dziesz mnie oskar偶a膰 o szastanie pochlebstwami w celu zwabienia ci臋 do 艂贸偶ka?

Czy mo偶emy przedtem co艣 zje艣膰? 鈥 u艣miechn臋艂am si臋.

Obj膮艂 mnie i wyszepta艂 do ucha, i偶 bardzo si臋 cieszy, bo widzi, 偶e zaczynam powoli odpr臋偶a膰 si臋 w jego towarzystwie. Jego woda kolo艅ska rozkosznie dra偶ni艂a moje nozdrza.

Siedli艣my przy zarezerwowanym przez Nikit臋 zacisznym stoliku i z艂o偶yli艣my zam贸wienie. Wzi臋艂am eskalopki w bia艂ym winie 鈥 ulubione danie i moje, i Nikity. Nikita lubi艂 w艂osk膮 kuchni臋. Ja te偶. Czuj臋 wstr臋t do japo艅skiego jedzenia, bo prawie wszystko jest surowe. W Nikicie tak偶e budzi obrzydzenie. Poci膮ga go jednak kultura japo艅ska, jej zagadkowo艣膰. Zgadza艂am si臋 ca艂kowicie. Uwa偶a艂am natomiast, 偶e najbardziej czaruj膮cym narodem s膮 Hiszpanie, z uwagi na ich temperament. Nikita te偶 tak uwa偶a艂. Bardzo mi艂o wspomina艂 podr贸偶 do Hiszpanii, ale wstrz膮sn臋艂a nim brutalno艣膰 corridy. Mn膮 te偶. Nic znosi艂 mrukowatych Francuz贸w. Ja te偶. W przeciwie艅stwie do literatury francuskiej, a zw艂aszcza francuskich pisarek, kt贸re po prostu uwielbia艂. Jak ja. Nie podoba艂y mi si臋 francuskie piosenki, kt贸re uwa偶a艂am za okropnie ckliwe. Co za zbie偶no艣膰 gust贸w! Z wyj膮tkiem kompozycji Renego Aubry'ego, kt贸rego muzyk臋 uwa偶a艂 za wspania艂膮. Tu musia艂am si臋 podda膰:

Nie s艂ysza艂am o nim. Czy pisze znane piosenki?

Sprezentuj臋 ci jak膮艣 kaset臋. Jestem pewien, 偶e przy tej muzyce b臋dziesz mog艂a marzy膰.

Nie masz poj臋cia, jak bardzo chcia艂abym pomarzy膰. Ostatnio prze艣laduj膮 mnie czarne my艣li. Ale bardzo si臋 ciesz臋, 偶e pozna艂am ciebie. Jeste艣 jak oaza na pustyni mojej samotno艣ci.

Pisujesz co艣?

Nie, nawet pami臋tnika. Dlaczego pytasz?

Bo potrafisz pi臋knie formu艂owa膰 my艣li.

Nie my艣la艂am pi臋knie od bardzo dawna. Po odej艣ciu Aleksa z moich my艣li m贸g艂by powsta膰 jedynie horror. Ale wci膮偶 powtarzam, 偶e najpi臋kniejsze scenariusze pisze samo 偶ycie. Moje jest teraz prawdziwym bestsellerem.

Zapyta艂, jak sobie radz臋 z pieni臋dzmi. Odpowiedzia艂am, 偶e na szcz臋艣cie jestem niezale偶na finansowo. Potem opowiada艂am mu w szczeg贸艂ach, jak pozna艂am Aleksa, o jego rodzicach, kt贸rzy nam贸wili go, by si臋 ze mn膮 o偶eni艂, kiedy by艂am w ci膮偶y, o moich staraniach, by utrzyma膰 nasze ma艂偶e艅stwo. Poczu艂am, jak s艂owa wi臋zn膮 mi w gardle i spu艣ci艂am wzrok, gapi膮c si臋 w talerz.

By艂a艣 kiedy艣 w Mani? 鈥 zmieni艂 taktownie temat rozmowy. Ale niestety tylko pogorszy艂 sytuacj臋, bo od razu przypomnia艂am sobie beztroskie wakacje z Aleksem i Takisem. Pokiwa艂am potakuj膮co g艂ow膮, bo nie mog艂am wydoby膰 g艂osu. Do艣膰, 偶e si臋 nie rozp艂aka艂am.

Odwiedzili艣cie te偶 Star膮 Kardamili?

Zmarszczy艂am brwi, usi艂uj膮c sobie przypomnie膰.

Nie trud藕 si臋. Gdyby艣 tam by艂a, nie mog艂aby艣 zapomnie膰.

My艣l臋, 偶e przeje偶d偶ali艣my przez Now膮 Kardamili w drodze do Kalamaty. Dlaczego pytasz?

Dlatego 偶e zbli偶a si臋 lato i na pewno pojad臋 do domu mojego ojca do Starej Kardamili. Konkretnie m贸wi膮c, wyje偶d偶am za miesi膮c. Wstrzymam zapisy pacjent贸w na pewien czas i pojad臋 odpocz膮膰 po trudach zimy. Lubi臋 wyje偶d偶a膰 z Aten w czerwcu. Nie mog臋 wytrzyma膰 do sierpnia, kiedy to wyje偶d偶aj膮 wszyscy inni.

Niestety i ja nale偶臋 do wszystkich innych, bo kancelaria Aleksa jest zamkni臋ta w艂a艣nie w sierpniu.

Uni贸s艂 brwi.

Czy to ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie?! S膮dzisz, 偶e wr贸ci i pojedziecie na wakacje jak gdyby nigdy nic.

U艣miechn臋艂am si臋 gorzko.

Powiedzia艂am to z rozp臋du. Nie s膮dz臋, by wr贸ci艂. Nie wiem nawet, czy chc臋, by wr贸ci艂.

Biedny Nikita! Planowa艂 romantyczn膮 kolacj臋 we dwoje, a tymczasem wys艂uchuje 偶a艂obnych tekst贸w o moim ma艂偶e艅stwie. Nie mia艂abym mu za z艂e, gdyby poprosi艂 o rachunek. Zamiast tego z艂o偶y艂 mi nieoczekiwan膮 propozycj臋.

Chcia艂em ci zaproponowa膰, 偶eby艣 towarzyszy艂a mi w tej podr贸偶y, ale nie wiem, czy by艂oby mi mi艂o us艂ysze膰 odpowied藕 negatywn膮. Cho膰 si臋 starasz, nie wyrzuci艂a艣 jeszcze Aleksa ze swych my艣li. Podr贸偶, do kt贸rej ci臋 zach臋cam, mog艂aby by膰 dla ciebie dobr膮 odtrutk膮. Zanim wi臋c odm贸wisz, obiecaj, 偶e si臋 nad tym zastanowisz. Masz jeszcze du偶o czasu.

W milczeniu odda艂am si臋 rozkosznym marzeniom o porannym przebudzeniu w Mani, obok m臋偶czyzny, kt贸ry tak niespodziewanie pojawi艂 si臋 w moim 偶yciu. Tego samego wieczoru, sama w podw贸jnym 艂o偶u, po raz pierwszy od wielu nocy zasn臋艂am spokojnie.




14


Zacz臋艂am o siebie dba膰. Zmieni艂am mark臋 kosmetyk贸w, dobra艂am makija偶 podkre艣laj膮cy nowe uczesanie, rozsta艂am si臋 z perfumami, kt贸rych u偶ywa艂am od o艣miu lat, i zacz臋艂am stosowa膰 艣wie偶szy zapach. Uwolni艂am si臋 od strachu przed samotno艣ci膮 i odrzuceniem. Postanowi艂am nawet kupi膰 samoch贸d. Mog艂abym w贸wczas przypomnie膰 sobie, jak si臋 prowadzi, bo od wielu lat nie siedzia艂am za kierownic膮. Sporz膮dzi艂am list臋 spraw, kt贸re nale偶a艂o za艂atwi膰.

Po pierwsze, powinnam przeprowadzi膰 powa偶n膮 rozmow臋 z Nikit膮. Chcia艂am wiedzie膰, czego ode mnie oczekuje. Naturalnie nigdy nie powiedzia艂by mi wprost: 鈥濩hc臋 z tob膮 sypia膰, a potem zobaczymy", ale z jego odpowiedzi mog艂abym wyci膮gn膮膰 jakie艣 wnioski. Nie spodziewa艂am si臋 te偶 propozycji ma艂偶e艅stwa. O tym, jak s膮dz臋, nie my艣la艂o 偶adne z nas. Poza tym ja nadal by艂am m臋偶atk膮. A zreszt膮... nie przeszkadza艂oby mi, gdyby powiedzia艂: 鈥濩hc臋 z tob膮 sypia膰, a potem zobaczymy".

Od jego odpowiedzi zale偶a艂a druga sprawa na mojej li艣cie: porozmawia膰 o nim z Takisem. Gdyby zareagowa艂 spokojnie, powinni si臋 pozna膰. Zdanie Takisa mia艂o dla mnie wielkie znaczenie. Gdyby co艣 posz艂o nie tak, musia艂abym wycofa膰 si臋 z rodz膮cego si臋 dopiero zwi膮zku. Ale sama my艣l o czym艣 takim wr臋cz mnie przera偶a艂a. Ewentualne w膮tpliwo艣ci dotyczy艂y wy艂膮cznie reakcji mojego syna. W moim sercu Nikita zdobywa艂 coraz wi臋cej miejsca, a Aleks je traci艂. Nie wierzy艂am, 偶e wr贸ci. Chcia艂 zacz膮膰 wszystko od pocz膮tku. Dlaczego wi臋c i ja nic mia艂abym zacz膮膰 偶y膰 inaczej?

Gdyby dwie pierwsze sprawy potoczy艂y si臋 pomy艣lnie, przesz艂abym do trzeciej. Spotka艂abym si臋 z Krystyn膮. Zastanawia艂am si臋 nad tym i zastanawia艂am. I zawsze dochodzi艂am do jednego wniosku. Chcia艂am si臋 z ni膮 zobaczy膰 i spokojnie porozmawia膰. Wstrz膮s po tym, co mi powiedzia艂a, przy膰mi艂 mi umys艂. W miar臋 up艂ywu czasu czu艂am jednak, 偶e gniew s艂abnie. Postrzega艂am j膮 raczej jako ofiar臋 Aleksa, a nie jako osob臋, kt贸rej zale偶y na niszczeniu zwi膮zk贸w innych ludzi. W ko艅cu powinnam si臋 dowiedzie膰, czy nadal si臋 spotykaj膮, zanim wydam werdykt.

Podczas kolejnego, czwartego spotkania z Nikit膮 postanowi艂am zrealizowa膰 pierwszy punkt mojej listy i porozmawia膰 z nim powa偶nie. Um贸wili艣my si臋, 偶e p贸jdziemy do kina, a potem na kolacj臋. By艂a sobota. Takis mia艂 zaprosi膰 na kolacj臋 Nor臋. Da艂am mu do zrozumienia, 偶e nie b臋d臋 mia艂a nic przeciwko temu, by przysz艂a potem do nas do domu, je艣li naturalnie zechce. Takis, szcz臋艣liwy, i偶 odzyska艂 wolno艣膰, nie s艂ysza艂, 偶e ja tak偶e wychodz臋.

Nikita sta艂 przed wej艣ciem do kina, ogl膮daj膮c afisze. Podesz艂am do niego od ty艂u i zakry艂am mu oczy.

Lola? Jak dobrze, 偶e przysz艂a艣! Przynios艂em bielizn臋, kt贸r膮 wczoraj u mnie zostawi艂a艣.

Gwiazdy mi si臋 pokaza艂y w oczach. Cofn臋艂am d艂onie i odwr贸ci艂am si臋, chc膮c odej艣膰. Z艂apa艂 mnie za 艂okie膰.

Kiedy wreszcie zrozumiesz, 偶e facet, z kt贸rym si臋 spotykasz i kt贸ry wariuje na twoim punkcie, lubi si臋 z tob膮 droczy膰?

Rozp艂ywa艂 si臋 w u艣miechach. Ale nie usz艂o mu to na sucho.

Nie znosz臋 偶art贸w, kt贸re maj膮 cokolwiek wsp贸lnego z innymi kobietami. Wystarczy, 偶e cierpi臋 przez nie w rzeczywisto艣ci. Tak si臋 cieszy艂am, 偶e ci sp艂atam figla, a ty wszystko popsu艂e艣...

Moja kochana, czy to mo偶liwe, 偶eby szanowany dentysta mia艂 co艣 wsp贸lnego z kobiet膮 o imieniu Lola? Takie imi臋 pasuje co najwy偶ej do spro艣nej piosenki.

Imienia kobiety, kt贸r膮 po艣lubi艂e艣, te偶 nie brakuje w piosenkach...

Obj膮艂 mnie ze 艣miechem.

Jeste艣 wspania艂a. Jeste艣 po艂ow膮, kt贸rej tak bardzo mi brakowa艂o. Przepadam za kobietami z poczuciem humoru. Dziwi臋 si臋 nawet, 偶e o偶eni艂em si臋 z Liz膮, bo ona nie mia艂a go ani odrobiny.

Mylisz si臋. Fakt, 偶e zwi膮za艂a si臋 z moim m臋偶em, to naprawd臋 dobry 偶art.

Chwyci艂 mnie i poca艂owa艂 w usta. Mimo zaskoczenia, odwzajemni艂am poca艂unek. Szcz臋艣cie, 偶e mocno mnie trzyma艂, bo nogi si臋 pode mn膮 ugina艂y. I omal si臋 nie rozp艂aka艂am. Wchodz膮cy do kina ludzie spogl膮dali na nas. Szybko otrze藕wieli艣my.

Nikita si臋gn膮艂 do kieszeni marynarki i wr臋czy艂 mi pakiecik. Przyj臋艂am, patrz膮c pytaj膮co.

Nie otwieraj teraz. W domu zobaczysz, co to takiego. A teraz wybacz mi i... mo偶e wejdziemy do kina?

Obj膮艂 mnie wp贸艂 i nim zd膮偶y艂am si臋 odezwa膰, poprowadzi艂 na widowni臋. Jak mog艂am mie膰 mu cokolwiek za z艂e, skoro przez ca艂y seans trzyma艂 mnie za r臋k臋.

Na kolacj臋 wybrali艣my restauracj臋 w pobli偶u mojego domu. Nie przestawa艂am my艣le膰 o pude艂eczku w mojej torbie. Mia艂am wr臋cz ochot臋 szybko wr贸ci膰 do domu, by jak najpr臋dzej zaspokoi膰 ciekawo艣膰. Prze艂o偶y艂am zaplanowan膮 rozmow臋 na inny termin. Bardzo chcia艂am zobaczy膰, co mi podarowa艂. Pozwoli艂am, by odprowadzi艂 mnie do domu, nara偶aj膮c si臋 na niebezpiecze艅stwo spotkania z Takisem przy wej艣ciu do kamienicy. Poca艂unek na do widzenia trwa艂 kr贸tko, ale by艂 bardzo nami臋tny. Um贸wili艣my si臋, 偶e zadzwoni臋 nast臋pnego dnia i wesz艂am do bramy. Zatrzyma艂 mnie jego g艂os:

Eleni, nie spiesz si臋 z odpowiedzi膮. Chyba 偶e powiesz 鈥瀟ak".

Ruszy艂 przed siebie i znikn膮艂 w ciemno艣ci. Czy poprosi mnie o r臋k臋? Odrzuci艂am t臋 my艣l, 艣miej膮c si臋 sama do siebie. Otworzy艂am drzwi do mieszkania i zapali艂am 艣wiat艂o w holu. S艂ysza艂 to kto? Lola!

Tym razem zasta艂am Takisa i Nor臋 w o wiele przyzwoitszej pozie. Siedzieli w salonie i ogl膮dali film wideo. Przysiad艂am na chwil臋 obok nich. Takis nie komentowa艂 faktu, 偶e wr贸ci艂am do domu o pierwszej w nocy. Mo偶e nic chcia艂 o nic pyta膰 przy swojej dziewczynie. Zaproponowa艂am, 偶e zrobi臋 herbat臋. Podzi臋kowali. Po偶egna艂am si臋 wi臋c i pobieg艂am do sypialni. Usiad艂am na 艂贸偶ku i niecierpliwie rozdar艂am opakowanie. W paczuszce by艂a kaseta, z艂o偶ona na p贸艂 karteczka i zdj臋cie ukazuj膮ce Nikit臋 na werandzie domu, najprawdopodobniej rodzinnego, w Kardamili. U艣miecha艂 si臋, wygl膮da艂 czaruj膮co. Opalenizna podkre艣la艂a ziele艅 jego oczu, a bawe艂niana koszulka z nadrukiem colgate sprawia艂a, 偶e wygl膮da艂 jak ch艂opaczek. Roz艂o偶y艂am kartk臋. By艂o na niej napisane tylko jedno zdanie: Chcia艂bym, 偶eby艣 nast臋pnym razem s艂ucha艂a Renego Aubry'ego w moich ramionach na tej werandzie.

Z艂apa艂am kaset臋 i po kr贸tkim namy艣le posz艂am do salonu. Zatrzyma艂am si臋 w sam膮 por臋, spostrzeg艂szy, 偶e si臋 ca艂uj膮. Gdyby i tym razem zorientowali si臋, i偶 ich widz臋, w poniedzia艂ek dziewczyna posz艂aby chyba do psychologa. Na palcach zrobi艂am kilka krok贸w do ty艂u, po czym, ha艂asuj膮c umy艣lnie, da艂am im do zrozumienia, 偶e si臋 zbli偶am. Gdy wesz艂am do salonu, ogl膮dali wideo. Za艂o偶臋 si臋, 偶e gdybym spyta艂a, na jaki film patrz膮, nie potrafiliby odpowiedzie膰.

Takisie, czy m贸g艂by艣 po偶yczy膰 mi swojego walkmana?

A co chcesz z nim robi膰 w 艣rodku nocy?

A jak my艣lisz? Dosta艂am w prezencie kaset臋 i chc臋 jej pos艂ucha膰.

Tak? Od kogo?

Masz ci los! Kolejne przes艂uchanie! Czy znowu mia艂am powiedzie膰 co艣 o przyjaci贸艂ce? Nie chcia艂am brn膮膰 w to dalej. Przesz艂am wi臋c do ataku.

Przesta艅 zadawa膰 pytania, tylko przynie艣 walkmana. A jak film si臋 sko艅czy, po偶egnajcie si臋, bo jutro musicie si臋 troch臋 pouczy膰. Egzaminy coraz bli偶ej, a jako艣 nie widz臋 by艣cie si臋... przejmowali.

Dobra ju偶, dobra.

Znikn膮艂 w swoim pokoju. U艣miechn臋艂am si臋 do Nory, a ona zblad艂a jak 艣ciana. Na szcz臋艣cie Takis szybko wr贸ci艂 z walkmanem. Wzi臋艂am go i wr贸ci艂am do sypialni. W艂膮czy艂am kaset臋, zgasi艂am 艣wiat艂o i po艂o偶y艂am si臋 do 艂贸偶ka. Pop艂yn臋艂a pi臋kna melodia. Bujna wyobra藕nia, nagradzana w szkole przy okazji wszystkich wypracowa艅, zawiod艂a mnie do Mani u boku Nikity. Podk艂ad muzyczny by艂 idealny do rozmy艣la艅 o pikantnych szczeg贸艂ach. Dwukrotnie przes艂ucha艂am kaset臋. A gdy wy艂膮czy艂am wreszcie magnetofon, muzyka nadal d藕wi臋cza艂a w moich uszach.

Zasn臋艂am z u艣miechem na ustach i obudzi艂am si臋 z u艣miechem na ustach. Robi艂am porann膮 toalet臋 z u艣miechem na ustach. A 艣ci艣lej powiedziawszy, u艣miechaj膮c si臋 i pogwizduj膮c jeden z zas艂yszanych wczoraj utwor贸w. U艣miech zdobi艂 moj膮 twarz przez ca艂y dzie艅. Z Takisem rozmawia艂am niewiele, bo wi臋kszo艣膰 czasu sp臋dzi艂 na nauce w swoim pokoju. Sko艅czy艂am ksi膮偶k臋, kt贸r膮 zacz臋艂am czyta膰 dawno, dawno temu. Czu艂am si臋 wspaniale.

Po po艂udniu pouk艂ada艂am swoje ubrania tak偶e w tej cz臋艣ci szafy, kt贸ra nale偶a艂a do Aleksa. Jego rzeczy mia艂y teraz swoje miejsce gdzie indziej, co zreszt膮 przesta艂o mnie ju偶 wprowadza膰 w stan histerii. W g艂臋bi jednej z szuflad znalaz艂am koronkowe body, kt贸re kupi艂y艣my kiedy艣 z Krystyn膮. Pachnia艂o zaniedbaniem. Podobnie jak i moje 偶ycie erotyczne. Ale to si臋 zmieni 鈥 stwierdzi艂am i wsadzi艂am body do miski z p艂ynem do prania. Wyjmuj膮c je, obieca艂am sobie, 偶e teraz nastan膮 lepsze dni czy raczej noce.

Porz膮dkuj膮c bielizn臋 w szufladach, u艣wiadomi艂am sobie z niezadowoleniem, 偶e tylko jedno okre艣lenie dobrze do niej pasuje: stare 艂achy. Zupe艂nie jakbym by艂a najlepsz膮 klientk膮 sklepu 鈥濵ajtki dla cnotliwych". My艣la艂am o Krystynie, kt贸ra trafnie zmieni艂a slogan reklamowy: 鈥濱 dobrze wygl膮dasz, i dobrze si臋 czujesz", na: 鈥濱 dobrze wygl膮dasz, i niczego nie czujesz". Z jednego mojego biustonosza ona zrobi艂aby trzy. Nie dziwi臋 si臋 Aleksowi, 偶e wola艂 jej czarne stringi od moich bia艂ych bawe艂nianych majtek do pasa. Jutro uzupe艂ni臋 braki w tym zakresie. I niech no jeszcze raz us艂ysz臋 o jakiej艣 Loli!

Zadzwoni艂am do Nikity p贸藕nym wieczorem.

Kaseta jest wspania艂a. Podobnie jak zdj臋cie i karteczka.

Czy mog臋 mie膰 nadziej臋, 偶e powoli si臋 we mnie zakochujesz?

Czy mog臋 mie膰 nadziej臋, 偶e mnie nie zwodzisz?

Nie zaprasza艂bym ci臋 do domu w Mani. My艣lisz, 偶e zada艂bym sobie tyle trudu i wi贸z艂 ci臋 trzysta osiemdziesi膮t kilometr贸w, tylko po to, aby uwie艣膰?

Czy chcesz powiedzie膰, 偶e b臋dziesz czeka艂 ca艂y miesi膮c? A je艣li nie zechc臋 ci towarzyszy膰, plany romantycznego uwiedzenia spal膮 na panewce?

Jestem przekonany, 偶e i ty nie b臋dziesz chcia艂a wcze艣niej. Aleks odszed艂 tak niedawno. W ci膮gu miesi膮ca, kt贸ry dzieli nas od wyjazdu do Kardamili, lepiej si臋 poznamy i dzi臋ki temu unikniemy pospiesznych decyzji. My艣l臋, 偶e b臋dziesz ju偶 wtedy wiedzia艂a na pewno, czy chcesz, by to, co jest mi臋dzy nami, trwa艂o nadal. Poza tym otoczenie Starej Kardamili b臋dzie moim najlepszym sprzymierze艅cem w walce o ciebie.

No prosz臋, czy偶by艣 mia艂 przeciwnika?

Wielu. Przede wszystkim ciebie. Nag艂a zmiana w twoim 偶yciu wymusza podejmowanie r贸偶nych decyzji. Mnie mo偶e w nich w og贸le nie by膰. Ponadto istnieje prawdopodobie艅stwo, 偶e tw贸j m膮偶, niczym syn marnotrawny, powr贸ci, a ty zar偶niesz najt艂ustszego prosiaka, by go przyj膮膰 najlepiej, jak potrafisz. I wreszcie mo偶esz wzi膮膰 sobie do serca opinie twojego syna. Tych trzech przeciwnik贸w potrafi臋 nazwa膰. Mo偶liwe, 偶e s膮 i inni.

A je艣li ju偶 podj臋艂am decyzj臋?

Pojedziesz ze mn膮?

Powiem ci za miesi膮c.

Zgoda, nie b臋d臋 ci臋 pogania艂. Co najwy偶ej porw臋 ci臋, je艣li odm贸wisz.

Rozmowa toczy艂a si臋 dalej w weso艂ym tonie. Um贸wili艣my si臋 na spotkanie za dwa dni. Nazajutrz chcia艂am porozmawia膰 z Takisem.

Decyzj臋 o powa偶nej rozmowie podejmuje si臋 zwykle w niedziel臋, planuj膮c jej przeprowadzenie na poniedzia艂ek. W poniedzia艂ek, wskutek l臋ku o rezultat, odk艂ada si臋 j膮 na wtorek lub 艣rod臋 鈥 zale偶nie od uci膮偶liwo艣ci i wagi tematu. W czwartek zdenerwowanie wynikaj膮ce z zaniedbania terminu popycha nas do ustalenia nieodwo艂alnej daty: pi膮tek. W pi膮tek dochodzimy do wniosku, 偶e skutki rozmowy mog膮 zak艂贸ci膰 sobotnio-niedzielny nastr贸j, wi臋c odk艂adamy j膮 na poniedzia艂ek.

W ten oto spos贸b min膮艂 kolejny tydzie艅, a ja nie odwa偶y艂am si臋 porozmawia膰 z Takisem o Nikicie. Zbli偶a艂y si臋 egzaminy ko艅cz膮ce rok szkolny i ba艂am si臋, 偶e takie nowiny pog艂臋bi膮 jego rozterki zwi膮zane z odej艣ciem ojca. Z drugiej strony czu艂am, 偶e nie jestem wobec niego w porz膮dku. Wychodzi艂am z Nikit膮 prawie ka偶dego wieczoru i g艂upio mi by艂o, gdy obwieszcza艂am sucho: 鈥濿ychodz臋, jedzenie masz w piecyku, jak zjesz, siadaj do nauki". Po pewnym czasie Takis przesta艂 zreszt膮 o cokolwiek pyta膰. Mo偶e wyczuwa艂, 偶e co艣 si臋 zmieni艂o w moim zachowaniu, 偶e nie by艂am ju偶 tak nieszcz臋艣liwa jak poprzednio. Tak偶e zmiany w moim wygl膮dzie by艂y dla niego sygna艂em, i偶 ostatnimi czasy co艣 musia艂o wydarzy膰 si臋 w 偶yciu jego matki.

Mia艂am jeszcze trzy tygodnie na udzielenie Nikicie odpowiedzi. Za trzy tygodnie ko艅czy艂a si臋 te偶 szko艂a. Postanowi艂am od艂o偶y膰 rozmow臋 z Takisem do zako艅czenia egzamin贸w. Aleks nie da艂 znaku 偶ycia od chwili, gdy si臋 wyprowadzi艂, czyli od dwudziestu siedmiu dni. A przed dwudziestu sze艣ciu dniami, zupe艂nie nieoczekiwanie, rozpocz膮艂 si臋 nowy rozdzia艂 mojego 偶ycia. Moja samotno艣膰 trwa艂a w gruncie rzeczy nied艂ugo. Zastanawia艂am si臋, w jakiej by艂abym teraz formie, gdyby nie Nikita. Pewnie zamkn臋liby mnie ju偶 w wariatkowie. M贸j m膮偶 natomiast okaza艂 si臋 wielkim g艂upcem. Nie chodzi o mnie. Powiedzmy, i偶 nie chcia艂 mie膰 ze mn膮 nic wsp贸lnego. Ale czym zawini艂 mu syn? Zw艂aszcza 偶e Takis by艂 w tak szczeg贸lnym okresie swego 偶ycia. Mija艂 miesi膮c, a Aleks nie zainteresowa艂 si臋 nawet, jak Takis sobie radzi i co si臋 z nami dzieje. Wiedzia艂 naturalnie, 偶e je艣li chodzi o finanse, mamy si臋 dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ale to w 偶adnym stopniu nie rozgrzesza艂o jego zachowania.

Przez pierwsze lata naszego ma艂偶e艅stwa 偶yli艣my z czynsz贸w w mojej kamienicy, czyli z moich dochod贸w. Aleks podejmowa艂 si臋 prowadzenia drobnych spraw, kt贸re nie przynosi艂y wielkich zysk贸w. Faktem jest, 偶e pracowa艂 w贸wczas w cudzej kancelarii. Postanowi艂am otworzy膰 wsp贸lne konto, by nie odczuwa艂, 偶e to ja nas utrzymuj臋. Dr臋czy艂o go, i偶 pozwala si臋... kupowa膰. Wiedzia艂am, 偶e tak uwa偶a. Udawa艂am wi臋c, 偶e to ja jestem uzale偶niona ekonomicznie od niego. Pyta艂am, czy nasza sytuacja finansowa pozwala, 偶ebym sobie kupi艂a par臋 sk贸rzanych sanda艂贸w, kt贸re mi si臋 podobaj膮, wiedz膮c doskonale, 偶e z moim maj膮tkiem mog臋 sobie kupi膰 ca艂ego krokodyla, kaza膰 obedrze膰 go ze sk贸ry i zrobi膰 pantofle, jakie tylko chc臋. Czasami zadawa艂am sobie pytanie, czy nie walcz臋 o cz艂owieka, kt贸ry nie jest dla mnie stworzony. R贸偶nili艣my si臋 tak bardzo! To nas zreszt膮 na pocz膮tku wzajemnie poci膮ga艂o. Ale nie by艂a to najlepsza recepta na trwa艂y zwi膮zek. Przeciwie艅stwa, cho膰 si臋 przyci膮gaj膮, nie powinny si臋 ze sob膮 艂膮czy膰. Nikita i ja byli艣my bratnimi duszami. Dlaczego nie pozna艂am go wcze艣niej? Ale kiedy wcze艣niej? W pi臋tnastym roku 偶ycia?




15


W poniedzia艂kowy ranek zobaczy艂am na targu matk臋 Krystyny. Usi艂uj膮c przed ni膮 uciec, wpad艂am na le偶膮cy na ziemi worek ziemniak贸w. I to ona podtrzyma艂a mnie, 偶ebym nie upad艂a. Trudno wi臋c by艂o d艂u偶ej udawa膰, 偶e jej nie widz臋.

Co za niespodzianka! Jak si臋 pani miewa?

Dobrze, moje dziecko. Ale Krystyna! Czy opowiedzia艂a ci o wypadku?

By艂am zaskoczona. Ostatni膮 rzecz膮, jakiej bym oczekiwa艂a w sprawie Krystyny, to informacja, 偶e sta艂o si臋 jej co艣 z艂ego. I jak wyt艂umaczy膰 starszej pani, 偶e o niczym nie wiem?

Bardzo dawno z ni膮 nie rozmawia艂am. Mieli艣my ostatnio troch臋 k艂opot贸w... kt贸re poch艂ania艂y ca艂y m贸j czas, wi臋c... 鈥 b膮ka艂am.

Mam nadziej臋, 偶e nie k艂opoty ze zdrowiem. Bo od czasu tego wypadku 鈥 spochmurnia艂a i 艣ciszy艂a g艂os 鈥 ci膮gle si臋 modl臋, aby B贸g mia艂 nas w swojej opiece 鈥 postawi艂a torby na ziemi i zrobi艂a znak krzy偶a.

Przestraszy艂am si臋. Nawet je艣li Krystyna wyrz膮dzi艂a mi wielk膮 krzywd臋, to jednak od tylu lat 艂膮czy艂a nas przyja藕艅. Poza tym mnie nadarzy艂a si臋 okazja, by u艂o偶y膰 sobie 偶ycie na nowo. A ona?

Co si臋 w艂a艣ciwie sta艂o?

Jecha艂a samochodem i spad艂a do wyschni臋tego koryta rzeki, a poniewa偶 nie mia艂a zapi臋tego pasa, dozna艂a urazu kr臋gos艂upa, z艂ama艂a praw膮 nog臋 i lew膮 r臋k臋.

Kiedy to si臋 sta艂o?

Serce bi艂o mi jak szalone.

Z miesi膮c temu. Mia艂a jakie艣 k艂opoty 鈥 mnie niewiele o tym m贸wi艂a, ale ty, jako przyjaci贸艂ka, pewnie wiesz wi臋cej 鈥 I postanowi艂a pojecha膰 na par臋 dni do mojej siostry do Temeni. Chcia艂a odpocz膮膰 i wszystko przemy艣le膰. Co przemy艣le膰, moja Eleni? Jeden B贸g wie.

I ja wiem. Jak nic rozsta艂a si臋 z Aleksem. Spyta艂am, czy Krystyna ma si臋 ju偶 lepiej i co si臋 z ni膮 teraz dzieje. Na szcz臋艣cie, najgorsze mia艂a ju偶 za sob膮. Po kilkudniowym pobycie w szpitalu przewieziono j膮 do rodzinnego domu pod opiek臋 matki.

I pomy艣l tylko, Eleni! Gdyby mia艂a zapi臋ty pas, nic z艂ego by si臋 nie sta艂o!

W istocie, nic z艂ego by si臋 nie sta艂o, gdyby mia艂a zapi臋ty pas cnoty, kt贸ry strzeg艂by j膮 przed mi艂osnymi przygodami z moim m臋偶em.

Zawsze jej to powtarza艂am. Jak b臋dziesz tak je藕dzi膰, to sobie co艣 zrobisz! Ale c贸偶. I tak mia艂a szcz臋艣cie w nieszcz臋艣ciu. Wpadn臋 j膮 odwiedzi膰...

Jak powiedzia艂am, tak zrobi艂am. Przerwa艂am zakupy i od razu posz艂am do Krystyny. Drzwi otworzy艂a gosposia. Z wn臋trza mieszkania us艂ysza艂am g艂os pytaj膮cy, kto przyszed艂. Wzi臋艂am g艂臋boki oddech i wesz艂am do salonu. Widok, kt贸ry ukaza艂 si臋 moim oczom, by艂 wstrz膮saj膮cy. 艢licznotka zamieni艂a si臋 w obraz n臋dzy i rozpaczy pokryty tonami gipsu. Stara艂am si臋 nada膰 tej wizycie najzwyklejszy charakter.

Co si臋 sta艂o, Krystyno? Wygl膮dasz jak fundament pod kilkupi臋trowy dom.

Wytrzeszczy艂a oczy. Zacz臋艂am kr臋ci膰 w palcach pasemko w艂os贸w i przygl膮da艂am si臋 jej z u艣miechem. Zachowa艂a spok贸j ducha.

Bardzo ci dobrze w kr贸tkiej fryzurze. W przeciwie艅stwie do mnie, zmieni艂a艣 si臋 na lepsze.

Powiedzmy, 偶e w przeciwie艅stwie do ciebie, nie zamierza艂am si臋 zabi膰. Co si臋 w艂a艣ciwie sta艂o?

Zbli偶y艂am si臋 do niej niepewnie, bo wydawa艂o mi si臋, i偶 nawet ruch powietrza spowodowany moimi krokami sprawi b贸l jej obanda偶owanym cz艂onkom.

Zamy艣li艂am si臋 i nie spostrzeg艂am, jak idzie droga. W dodatku nie mia艂am zapi臋tych pas贸w...

Zawsze ci to m贸wi艂am. Lusterek w samochodzie nie ustawiamy tak, by ogl膮da膰 siebie, ale tak, by widzie膰 inne samochody. Co za zrz膮dzenie losu! Jeszcze troch臋 i ca艂a nasza klasa wyginie w wypadkach samochodowych.

Wzi臋艂am krzes艂o i usiad艂am obok niej. Praw膮 r臋k膮 chwyci艂a moj膮 d艂o艅 i si臋 rozp艂aka艂a.

Wybacz mi, prosz臋. Nie chc臋 si臋 d艂u偶ej dr臋czy膰 tym, co ci zrobi艂am. Brzydz臋 si臋 sam膮 sob膮 i a偶 czasem 偶a艂uj臋, 偶e nie zgin臋艂am w tym wypadku. Nawet nie wiesz, jakie mam wyrzuty sumienia, 偶e rozbi艂am wasz膮 rodzin臋.

Obj臋艂am gips, w kt贸ry by艂a owini臋ta. Dostrzeg艂am pi贸ro le偶膮ce na stole, wzi臋艂am je i napisa艂am na zagipsowanej nodze: 鈥濸rzyjaci贸艂ki".

Zrobi艂am to ze szczerego serca, nie zastanawiaj膮c si臋 nad nast臋pstwami mojej wielkoduszno艣ci. Roze艣mia艂a si臋, ja tak偶e.

To najpi臋kniejsza dedykacja, jak膮 kiedykolwiek dosta艂am.

艁adniejsza od piosenki, kt贸r膮 ci zadedykowa艂 Filip, gdy zacz臋li艣cie si臋 mie膰 ku sobie?

Pami臋tasz takie drobiazgi? 鈥 u艣miechn臋艂a si臋 smutno.

Pami臋tam, bo okropnie ci zazdro艣ci艂am. Mnie nikt nigdy nie zadedykowa艂 piosenki przez radio.

Do tej pory. Jeste艣 wspania艂ym cz艂owiekiem, Eleni, bo potrafisz przebacza膰. Kiedy艣 ci to zaprocentuje, przekonasz si臋. Mo偶e nawet to wszystko zdarzy艂o si臋 po to, by ci臋 ustrzec przed czym艣 gorszym.

Mo偶liwe. Wiele razy my艣la艂am, 偶eby do ciebie zadzwoni膰, ale duma mi nie pozwala艂a. Rozumiesz chyba, 偶e czu艂am si臋 zdradzona. Zw艂aszcza przez ciebie 鈥 podkre艣li艂am.

Westchn臋艂a ze smutkiem.

Nawet je艣li mi wybaczysz, wiem, 偶e mi臋dzy nami nigdy nie b臋dzie ju偶 tak jak kiedy艣. Nie wiem natomiast, co mog艂abym zrobi膰, aby odzyska膰 twoje zaufanie. Mo偶e przysz艂a艣 tu tylko dlatego, 偶e wsp贸艂czujesz mi w mojej obecnej sytuacji.

Poczu艂am si臋 nieswojo. Czy偶bym nie by艂a jeszcze przygotowana na to spotkanie?

Pos艂uchaj, Krystyno, nie twierdz臋, 偶e wszystko jest tak jak kiedy艣. Ale nie czuj臋 te偶 gniewu z tamtych, pierwszych dni. Tak偶e w stosunku do Aleksa. Naprawd臋 chcia艂am si臋 z tob膮 spotka膰 i porozmawia膰. Wypadek przyspieszy艂 moj膮 decyzj臋. Poza tym jest takie powiedzonko, kt贸re pewnie znasz: 鈥濩i, co przestaj膮 by膰 przyjaci贸艂mi, nigdy nimi nie byli". A nas 艂膮czy tak wiele. Chocia偶 ty o tym zapomnia艂a艣.

Chc臋, aby艣 wiedzia艂a, 偶e od czasu, gdy Aleks wyprowadzi艂 si臋 od was, ani razu z nim nie rozmawia艂am. Nie pr贸bowa艂am si臋 z nim zobaczy膰, ale i on unika jakichkolwiek kontakt贸w. Nie wie, 偶e si臋 o nas dowiedzia艂a艣 鈥 spojrza艂a mi w oczy i doda艂a 鈥 przynajmniej ode mnie.

Ani ode mnie. Od miesi膮ca nie daje znaku 偶ycia, jakby ziemia si臋 pod nim otworzy艂a i go poch艂on臋艂a. Tak naprawd臋 poch艂on臋艂o go co innego, ale nie chc臋 trywializowa膰 tej rozmowy.

Patrzy艂a na mnie pytaj膮co. Postanowi艂am powiedzie膰 jej o seksualnych podbojach Aleksa.

Dowiedzia艂am si臋, 偶e ma romans z inn膮 鈥 u艣miechn臋艂am si臋 gorzko. 鈥 Poza tob膮... czy po tobie... nie wiem.

Eleni, przysi臋gam ci, nie mam ju偶 z nim nic wsp贸lnego 鈥 zdrow膮 r臋k膮 wskaza艂a swe zagipsowane cia艂o. 鈥 Cho膰by z tego powodu. Z tym gipsem by艂abym zbyt ch艂odna jak na jego gusta.

Podobnie jak ja, cho膰 cz艂onki mia艂am zdrowe...

Zawaha艂a si臋 przed odpowiedzi膮. Bo偶e drogi, czego ja si臋 jeszcze dowiem.

Powiem ci to, cho膰 mnie znienawidzisz. Zreszt膮 i tak nie mo偶e ju偶 by膰 gorzej. Aleks i ja poszli艣my do 艂贸偶ka z powodu niezaspokojonych potrzeb seksualnych. 呕adne inne uczucia nas nie 艂膮czy艂y. Aleks uwa偶a艂 鈥 musz臋 ci to wreszcie powiedzie膰 鈥 偶e wasze 偶ycie seksualne umar艂o 艣mierci膮 naturaln膮, niezale偶nie od twoich usilnych stara艅, by by艂o inaczej.

Nadmiar tych stara艅 mnie zniszczy艂 鈥 wyzna艂am z gorycz膮.

Chcia艂a poruszy膰 g艂ow膮, ale tylko skrzywi艂a si臋 z b贸lu.

Aleks m贸wi艂, 偶e pragnie nowych dozna艅. Pewnie zapytasz, dlaczego akurat ze mn膮. Ale wiedz, 偶e zarzuca艂 sieci I gdzie indziej. Jak dziecko, kt贸re, gdy jest g艂odne, si臋ga r膮czk膮 do torby z cukierkami i chwyta ich tyle, ile tylko zmie艣ci si臋 w gar艣ci. Ja te偶 czu艂am si臋 tak, jak wyg艂odnia艂e dziecko, gdy Filip wystawi艂 mnie do wiatru. 艁atwo wtedy przekroczy膰 granice. Czujesz si臋 odrzucona i niepotrzebna, a tu nagle kto艣 ci臋 pragnie i walczy o swoje, p贸ki nie ulegniesz. A gdy ulegasz, nie my艣lisz o skutkach. Uleg艂am raz, a kiedy zda艂am sobie spraw臋, co si臋 dzieje, by艂o za p贸藕no, by si臋 wycofa膰. Straszy艂, 偶e o wszystkim ci powie. A ja, g艂upia, ba艂am si臋 tego. Gdybym od pocz膮tku by艂a z tob膮 szczera, mo偶e teraz sprawy mia艂yby si臋 inaczej 鈥 spojrza艂a na mnie z b贸lem. 鈥 C贸偶... nie spodziewa艂a艣 si臋, 偶e co艣 takiego mo偶e si臋 wydarzy膰.

Patrzy艂am na ni膮 ch艂odno.

Nie, zw艂aszcza po osiemnastu latach i do tego z twoim udzia艂em.

Poczu艂am, 偶e gdyby mog艂a, spu艣ci艂aby g艂ow臋. Zamkn臋艂a oczy i milcza艂y艣my przez chwil臋. Znajomo艣膰 z Nikit膮 pomaga艂a mi zrozumie膰 jej po艂o偶enie. Ja tak偶e wiedzia艂am, jak nieokre艣lona jest granica mi臋dzy tym, co s艂uszne, a b艂臋dem. By艂am prawie gotowa rzuci膰 wszystko i i艣膰 za nim. Pod wp艂ywem chwili omal nie opowiedzia艂am jej, jak rozwija si臋 moja znajomo艣膰 z Nikit膮. Ale Krystyna mia艂a racj臋. Nie do艣膰 jej ufa艂am, by m贸wi膰 otwarcie o osobistych sprawach. Obieca艂am, 偶e odwiedz臋 j膮 nast臋pnego ranka, i wysz艂am.

Po po艂udniu Takis poprosi艂 mnie, bym pozwoli艂a mu nocowa膰 u Nory, bo chcieli si臋 razem pouczy膰.

A co na to jej rodzice?

Rodzice wyjechali wczoraj do Anglii. Matka b臋dzie tam mia艂a operacj臋. My艣l臋, 偶e to co艣 powa偶nego, ale Nora niewiele m贸wi. Mo偶e nawet niewiele wie.

Zmartwi艂am si臋. Co te偶 mo偶e jeszcze spotka膰 t臋 dziewczyn臋?

I tyle czasu b臋dzie sama? Powiedz jej, 偶eby zamieszka艂a z nami. Przygotuj臋 pok贸j go艣cinny. B臋dzie przynajmniej jad艂a przyzwoicie.

Nora zosta艂a w domu z najstarsz膮 siostr膮. Ale dzi臋kuj臋, 偶e to proponujesz. To co, pozwolisz mi tam dzisiaj zosta膰?

Pozwol臋, ale obiecaj, 偶e b臋dziecie si臋 uczy膰. Egzaminy s膮 tu偶-tu偶.

Obj膮艂 mnie i wyszepta艂 do ucha:

M贸wi艂em ci ostatnio, 偶e jeste艣 wspania艂a? Nie藕le nam si臋 偶yje we dw贸jk臋, prawda? We tr贸jk臋 raczej, bo jest jeszcze Gusgunis.

To dopiero co艣! Czy偶by Takis zmieni艂 zdanie i przesta艂 liczy膰 na powr贸t ojca? I czy to aby nie wyklucza moich znajomo艣ci z innymi m臋偶czyznami? Pragn臋艂am, by egzaminy sko艅czy艂y si臋 troch臋 wcze艣niej, co pozwoli艂oby mi porozmawia膰 wreszcie z Takisem o Nikicie. Wznowienie kontakt贸w z Krystyn膮 zwolni mnie przynajmniej z niekt贸rych nieprzyjemnych wyja艣nie艅. Jutro powiem mu, 偶e j膮 odwiedzi艂am i pogodzi艂y艣my si臋. Pasy bezpiecze艅stwa ratuj膮, jak wida膰, nie tylko 偶ycie, ale i zwi膮zki mi臋dzy lud藕mi.

Takis wyszed艂 o 贸smej. Minut臋 po 贸smej telefonowa艂am do Nikity:

Moja propozycja zabrzmi mo偶e troch臋 dziecinnie, ale... m贸j syn b臋dzie dzi艣 nocowa艂 poza domem. Chcesz przyj艣膰 do mnie na kolacj臋? Usma偶臋 nale艣niki.

Czy to nie b臋dzie niebezpieczne?

Dzi艣 na pewno nie wr贸ci.

Rozbawi艂 mnie strach, kt贸rym napawa艂 go m贸j syn.

Nie m贸wi臋 o Takisie. Chodzi o nale艣niki. Jeste艣 dobr膮 kuchark膮, czy chcesz mnie otru膰, 偶eby nie jecha膰 do Kardamili?

Roze艣mia艂am si臋.

Nie masz wyj艣cia. Dlaczego tylko ja mam ryzykowa膰?

Czy to znaczy, 偶e jeste艣 na dobrej drodze do podj臋cia s艂usznej decyzji?

Powiem ci, jak tylko prze艂kniesz ostatni k臋s nale艣nika.

Je艣li zamierzasz powiedzie膰 鈥瀟ak", jestem got贸w prze艂kn膮膰 kawa艂ek koksu. O kt贸rej mam przyj艣膰?

Przyszed艂 o dziesi膮tej. Z kieliszkiem wina w r臋ce, przy d藕wi臋kach romantycznej muzyki filmowej, ogl膮da艂 moje mieszkanie. Zatrzymali艣my si臋 przy bibliotece w salonie i d艂u偶szy czas przegl膮dali艣my tytu艂y ksi膮偶ek. Nast臋pnym przystankiem by艂a komoda, gdzie sta艂y fotografie.

A wi臋c to jest Aleks. Jasne, w typie Lizy. Zauwa偶y艂a艣, 偶e jest podobny do 艣wi臋tej pami臋ci Wasiliju?

Nawet mi to nie przesz艂o przez my艣l. Jedynym podobie艅stwem, jakie dostrzegam, jest to, 偶e obaj nosili obr膮czki na prawej r臋ce... Naturalnie, je艣li Aleks nadal j膮 nosi.

Zwr贸ci艂 si臋 ku mnie i zapyta艂 z naciskiem:

T臋sknisz za nim?

Unika艂am jego wzroku. Udawa艂am, 偶e poprawiam ustawienie stoj膮cych r贸wniutko fotografii.

Nie my艣l臋 o tym. Nie wiem, co poczuj臋, gdy go zobacz臋, ale wykluczam tak膮 ewentualno艣膰. Gdyby zamierza艂 wr贸ci膰, zadzwoni艂by przynajmniej. Cho膰by z uwagi na dziecko.

Na pewno kiedy艣 si臋 spotkacie. W艂a艣nie ze wzgl臋du na Takisa. Jakkolwiek b臋dzie, nie zrezygnuje z ojcostwa.

S膮dz臋, 偶e twoja by艂a 偶ona nie pozwala mu my艣le膰 o ojcostwie. By艂a dobra w 艂贸偶ku?

Bardzo dobra 鈥 odpar艂 kr贸tko, jakby cierpia艂 na wspomnienie jej umiej臋tno艣ci, kt贸re ju偶 nie jemu by艂y przeznaczone. 鈥 Ale nie tylko to si臋 liczy w udanym zwi膮zku.

Powiniene艣 to powiedzie膰 mojemu m臋偶owi. Zreszt膮, nie psujmy sobie apetytu 鈥 nale艣niki s膮 ju偶 prawie gotowe.

Wzi膮艂 w r臋ce jedn膮 z fotografii Takisa, zrobion膮 podczas zesz艂orocznych wakacji.

Tw贸j syn jest uroczy. Podobny do ciebie.

Przysun臋艂am si臋 bli偶ej niego, by zerkn膮膰 na fotografi臋, kt贸rej ka偶dy szczeg贸艂 zna艂am na pami臋膰.

Dlaczego nie mia艂e艣 dzieci z Liz膮? Czy nie do艣膰 d艂ugo byli艣cie ma艂偶e艅stwem?

Sze艣膰 lat. Ale najpierw nie chcieli艣my mie膰 dzieci, a potem, kiedy ja nabra艂em ochoty na ojcostwo, Liza nabra艂a ochoty na kochanka. Ostatecznie lepiej, 偶e tak si臋 sta艂o, bo musia艂yby teraz p艂aci膰 za g艂upot臋 rodzic贸w.

Wci膮偶 my艣l臋 o Takisie. Ile go b臋dzie kosztowa艂a ta historia. Niewiele m贸wi, aby mnie nie martwi膰, ale jestem pewna, 偶e gdy zamyka si臋 w swoim pokoju, cierpi. Dobrze, i偶 ma chocia偶 t臋 dziewczyn臋, w kt贸rej towarzystwie dobrze si臋 czuje.

Ile Takis ma lat?

Prawie siedemna艣cie. Urodzi艂am go, maj膮c osiemna艣cie lat. Oszcz臋dz臋 ci trudu dodawania 鈥 mam ju偶 trzydzie艣ci pi臋膰. A ty ile masz lat? Czterdzie艣ci?

Jakie czterdzie艣ci! 鈥 odpar艂 i doda艂 niby to z przera偶eniem: 鈥 Czterdzie艣ci trzy! Wydaj臋 ci si臋 bardzo m艂ody, czy bardzo stary?

Jak m贸wi艂 Carney: 鈥濿arto艣ci cz艂owieka nie mierzy si臋 jego wiekiem". Jeste艣 wspania艂y, wi臋c po co m贸wi膰 o wieku.

Gdybym by艂 wspania艂y i mia艂 osiemdziesi膮t lat, zaprosi艂aby艣 mnie na nale艣niki?

Mia艂by艣 je czym pogry藕膰... ?

Kochanie, rozmawiasz z dentyst膮. Na marginesie, masz pi臋kne z臋by. U艣miechaj si臋 cz臋艣ciej.

Musn膮艂 kciukiem moje wargi.

呕eby mie膰 pi臋kne z臋by, musia艂am nosi膰 aparat ortodontyczny przez trzy lata. Gdy otwiera艂am usta, wygl膮da艂am jak Szcz臋ka z Jamesa Bonda. Koszmarne do艣wiadczenie dla m艂odej dziewczyny, jak膮 wtedy by艂am.

Nadal jeste艣 m艂od膮 dziewczyn膮. Gdyby艣 nie powiedzia艂a, ile masz lat, uwa偶a艂bym, 偶e jeste艣 m艂odsza.

Wydaj臋 ci si臋 wi臋c bardzo m艂oda czy bardzo stara?

Zakocha艂bym si臋 w tobie nawet w domu starc贸w. Ju偶 ci m贸wi艂em: w towarzystwie 偶adnej kobiety nie by艂o mi tak dobrze. Prawie si臋 nie znamy, a ja czuj臋 ci臋 wszystkimi porami mojego cia艂a.

U艣miechn臋艂am si臋 zadowolona. Zapomnia艂am ju偶, co to s膮 komplementy. Odwa偶y艂am si臋 zapyta膰:

Od czasu, gdy rozsta艂e艣 si臋 z Liz膮, nie mia艂e艣 innych kobiet?

Mia艂em. Przez p贸艂tora roku po rozwodzie ka偶dego wieczoru spotyka艂em si臋 z inn膮. Ale to by艂a histeryczna reakcja upokorzonego ego. Kiedy rano otwiera艂em oczy i widzia艂em jakie艣 obce cia艂o le偶膮ce obok mnie, ogarnia艂a mnie g艂臋boka depresja. W ko艅cu spr贸bowa艂em samotno艣ci i dopiero wtedy si臋 uspokoi艂em. P贸ki nie pozna艂em ciebie.

A je艣li i ja stan臋 si臋 przyczyn膮 twojej depresji?

B臋dziesz przyczyn膮 depresji, je艣li nie b臋d臋 m贸g艂 ci臋 widywa膰.

Roze艣mia艂am si臋.

M贸wisz jak wytrawny kochanek. Prawie si臋 nie znamy, a ju偶 jestem dla ciebie wszystkim... Czasami boj臋 si臋 tego, co m贸wisz.

Chwyci艂 mnie za r臋ce.

Wiem, 偶e podobaj膮 ci si臋 z艂ote my艣li, wi臋c pos艂uchaj tego, co m贸wi艂 Herodot: 鈥濽szom trudniej wierzy膰 ni偶 oczom". Je艣li nawet nie wierzysz w to, co m贸wi臋, powoli zrozumiesz, 偶e tak w艂a艣nie my艣l臋 鈥 艣cisn膮艂 mi r臋ce w nadgarstkach. 鈥 Eleni, w stosunkach mi臋dzy lud藕mi niezb臋dne jest zaufanie. Cz臋sto si臋 zdarza, 偶e bardziej dr臋cz膮 nas w艂asne podejrzenia ni偶 zdrady innych 鈥 pu艣ci艂 moje r臋ce i poszed艂 w stron臋 kuchni. 鈥 Chod藕my je艣膰, bo zg艂odnia艂em od tego filozofowania.

Jedli艣my na tarasie. Majowe noce nada艂y naszej, zwykle bezbarwnej, dzielnicy romantyczny charakter. Tu w艂a艣nie, na poddaszu, przy ulicy Artemidy, wraz z p膮kami geranium, zacz臋艂a rozwija膰 si臋 nasza szalona mi艂o艣膰. Niech臋tnie poca艂owali艣my si臋 na dobranoc, bo nie chcieli艣my, by ten wiecz贸r si臋 sko艅czy艂. Ale wiedzieli艣my te偶, 偶e w naszym zwi膮zku niepotrzebny jest po艣piech. Ten poca艂unek zawiera艂 ca艂y b贸l niespe艂nionego po偶膮dania, b贸l oczekiwania. Sta艂 si臋 obietnic膮 tego, co mia艂o nast膮pi膰. Ka偶da minuta sp臋dzona z Nikit膮 utwierdza艂a mnie w przekonaniu, i偶 pojad臋 z nim do Mani. Wystarczy, 偶e mnie obejmie i przytuli, a spakuj臋 rzeczy bez chwili wahania.

Wyszed艂, zanim stracili艣my kontrol臋 nad sytuacj膮. Zreszt膮, czy mo偶na m贸wi膰 o jakiejkolwiek kontroli? Ja straci艂am kontrol臋, przedstawiaj膮c mu si臋 panie艅skim nazwiskiem.

Zgasi艂am 艣wiat艂a. Ciemno艣膰, kt贸ra spowi艂a dom, po raz pierwszy nie by艂a mi straszna. Nastawi艂am kaset臋, kt贸r膮 dosta艂am od Nikity. Skulona na kanapie, w salonie o艣wietlonym jedynie lampami ulicznymi, s艂ysza艂am g艂osy cykad w Starej Kardamili.

D藕wi臋k telefonu, tak obcego w tej scenerii, wyrwa艂 mnie z rozmy艣la艅. Spojrza艂am na zegarek. By艂a pierwsza czterdzie艣ci. Spodziewa艂am si臋 g艂osu Nikity, ale to by艂a Krystyna.

Przepraszam, 偶e ci臋 niepokoj臋 o tak p贸藕nej porze, ale to co艣 bardzo wa偶nego. W艂膮cz radio na fali 100,9.

Od艂o偶y艂a s艂uchawk臋, zanim zd膮偶y艂am cokolwiek powiedzie膰. Pi臋膰 minut p贸藕niej znana piosenkarka 艣piewa艂a dedykowan膮 mi przez Krystyn臋 piosenk臋 o przyja藕ni. Nastawi艂am radio g艂o艣niej ni偶 zwykle, nie przejmuj膮c si臋 p贸藕n膮 por膮. Co mi tam! Pierwszy raz w 偶yciu kto艣 dedykowa艂 mi piosenk臋!

Nast臋pnego dnia zn贸w odwiedzi艂am Krystyn臋. Wygl膮da艂a nieco lepiej. Gdy podzi臋kowa艂am jej za wczorajszy gest, odrzek艂a, 偶e to niewiele, lecz tyle tylko mo偶e dla mnie zrobi膰. Przy drugiej fili偶ance kawy obie czu艂y艣my si臋 nieco swobodniej.

Kiedy przestaniesz pi膰 przez s艂omk臋?

Jutro lekarz ma mi powiedzie膰, kiedy zdejm膮 mi gips. Noga zostanie w gipsie dwa dni d艂u偶ej, a potem rozpoczn臋 kinezyterapi臋. A jeszcze p贸藕niej s艂u偶by meteorologiczne mog膮 korzysta膰 ze mnie jako informatorki o zmianach pogody. Lekarz m贸wi, 偶e z艂amania d艂ugo jeszcze b臋d臋 czu艂a w ko艣ciach.

Ciesz si臋, 偶e nie posz艂a艣 do ziemi w 艣lad za Wasiliju...

Pewnie przypomnia艂a sobie, co jej opowiada艂am o wydarzeniach na cmentarzu, i chcia艂a o co艣 spyta膰, ale zawaha艂a si臋, nie chc膮c zapewne wywo艂ywa膰 tematu Aleksa. Sama nie wiem, dlaczego postanowi艂am wybawi膰 j膮 z trudnej sytuacji. Wprawdzie niedawno dosz艂am do wniosku, 偶e nie b臋d臋 rozmawia膰 z ni膮 o sprawach osobistych, ale ogarn臋艂o mnie pragnienie opowiedzenia jej o Nikicie. Nie wszystko i bez zb臋dnych szczeg贸艂贸w. Tyle tylko, by si臋 nam przyjemnej pi艂o kaw臋.

Mo偶e chcesz mnie zapyta膰, czy spotka艂am jeszcze tego faceta... kt贸ry otworzy艂 nam oczy na charakterek Aleksa?

A w艂a艣nie, jak ten facet... przyj膮艂 fakt, 偶e 偶ona opu艣ci艂a go dla innego? 鈥 zepchn臋艂a temat rozmowy daleko od zakazanego imienia.

Prze偶ywa艂 golgot臋, gdy przed dwoma laty brali rozw贸d. Ale teraz jest ju偶 got贸w normalnie 偶y膰.

Ze mn膮. Opowiedzia艂am jej o zbiegu okoliczno艣ci, kt贸re doprowadzi艂y do zdemaskowania Aleksa. Patrzy艂a na mnie, jakby nie wierzy艂a w艂asnym uszom. W ko艅cu spyta艂a o to, czego si臋 spodziewa艂am.

A co na to ten Nikita? Gdyby si臋 tob膮 zainteresowa艂, mia艂aby艣 niez艂膮 okazj臋 odp艂aci膰 m臋偶ulkowi pi臋knym za nadobne.

No prosz臋, mia艂am wi臋c b艂ogos艂awie艅stwo Krystyny. Tyle 偶e ona traktowa艂a t臋 spraw臋 w kategoriach zemsty.

Nikita jest czaruj膮cy. Ale ja nie my艣l臋 teraz o mi艂ostkach, zw艂aszcza by si臋 na kimkolwiek m艣ci膰. Jest przecie偶 jeszcze Takis 鈥 odpowiedzia艂am ostro偶nie. Na d藕wi臋k jego imienia skuli艂a si臋 w sobie. I zn贸w pr贸bowa艂am wybawi膰 j膮 z niezr臋cznej sytuacji.

Takis nie wie nic o tobie i Aleksie. Wie tylko, 偶e ojciec zwi膮za艂 si臋 z inn膮 kobiet膮. Podejrzewa艂 naturalnie, i偶 zasz艂o co艣 mi臋dzy tob膮 a mn膮, skoro przesta艂y艣my si臋 kontaktowa膰, ale powiedzia艂am mu, 偶e si臋 posprzecza艂y艣my. Teraz powinien si臋 dowiedzie膰, i偶 mi臋dzy nami jest wszystko w porz膮dku. Ja w ka偶dym razie nigdy nie powiem mu o twoim zwi膮zku z Aleksem. Bo m贸g艂by go 艣miertelnie znienawidzi膰.

Skoro ty mnie nie znienawidzi艂a艣...

Rzeczywi艣cie, nie znienawidzi艂am ci臋 a偶 tak, jak z pocz膮tku s膮dzi艂am.

Do Aleksa te偶 nie czujesz nienawi艣ci? 鈥 spyta艂a nie艣mia艂o, jakby si臋 ba艂a, 偶e z艂ami臋 jej zdrow膮 r臋k臋.

Na obecnym etapie po prostu si臋 nim brzydz臋. Straci艂am zaufanie do ludzi i tylko jaki艣 cud mo偶e mi je przywr贸ci膰.

Wierzysz w cuda?

Naturalnie 鈥 zw艂aszcza 偶e niekt贸re nosz膮 m臋skie imiona. 鈥 Pr贸buj臋 my艣le膰 pozytywnie, bo czy偶 w ko艅cu nie ma tego z艂ego, co by na dobre nie wysz艂o... ? Mo偶e gdybym by艂a starsza, nie znios艂abym takich prze偶y膰. Teraz mam jeszcze do艣膰 si艂, by stawi膰 im czo艂o.

Patrzy艂a na mnie z podziwem.

Nie zrozum mnie 藕le, Eleni, ale mam wra偶enie, 偶e te prze偶ycia wysz艂y ci na dobre. Jeste艣 jak nowo narodzona. Sp贸jrz w lustro, a zobaczysz inn膮 kobiet臋. Zupe艂nie jakby艣 by艂a zakochana...

Powiedzia艂abym 鈥 zakochana bez pami臋ci. Ale i bardzo podejrzliwa wobec Krystyny. Odpowiedzia艂am wi臋c tylko, 偶e minione wydarzenia sprawi艂y, i偶 sta艂am si臋 bardziej twarda i nie zamierzam by膰 ofiar膮 chorej sytuacji. Czy偶 nie to w艂a艣nie powiedzia艂am:

Wyobra藕 sobie, Krystyno, 偶e w przyp艂ywie kobiecej pr贸偶no艣ci wyrzuci艂am star膮 bielizn臋 i kupi艂am now膮, bardziej stosown膮 na zmys艂owe noce.

W jej g艂osie zabrzmia艂 podziw z pewn膮 doz膮 zazdro艣ci.

I ty m贸wisz, 偶e w twoim 偶yciu nie ma m臋偶czyzny? A wi臋c jednak Nikita, czy tak?

Zamiast odpowiedzie膰, nala艂am sobie z dzbanka kawy. Zrozumia艂a, i偶 nie chc臋 o tym rozmawia膰. Wycofa艂a si臋.

Wybacz. Zapominam, 偶e wszystko si臋 mi臋dzy nami zmieni艂o. Czasami, zamiast do艣wiadcza膰 twojej pow艣ci膮gliwo艣ci, wola艂abym, 偶eby艣 mnie nienawidzi艂a i nie chcia艂a si臋 ze mn膮 widywa膰. Ale c贸偶, powinnam si臋 cieszy膰, 偶e przynajmniej formalnie pozosta艂a艣 moj膮 przyjaci贸艂k膮.

Rozz艂o艣ci艂am si臋, bo oskar偶a艂a mnie bez ma艂a o to, 偶e stosunki mi臋dzy nami uleg艂y zmianie.

Pos艂uchaj, Krystyno, tego, co mi zrobi艂a艣, nie da si臋 zapomnie膰. To po prostu tkwi gdzie艣 w zakamarkach mojego umys艂u. Mam nadziej臋, 偶e z biegiem czasu b臋d臋 czu艂a si臋 coraz lepiej w twoim towarzystwie. Ale nie przyspieszajmy historii. Nie jestem gotowa do rozm贸w na tematy osobiste.

Atmosfera sta艂a si臋 do艣膰 ci臋偶ka. Trzeba by艂o i艣膰. Poca艂owa艂am j膮 鈥 mimo wszystko 鈥 w policzek i obieca艂am, 偶e wkr贸tce zadzwoni臋. Wysz艂am od niej z ko艂ataniem serca. Jak trudno jest wybacza膰 ludziom. Co mia艂 powiedzie膰 Chrystus, kt贸ry wszystkim swoim wrogom wybaczy艂, a nieprzyjaci贸艂 mi艂owa艂.

W kuchni zasta艂am Takisa. Gdy spyta艂, sk膮d wracam, natychmiast wykorzysta艂am okazj臋.

Od Krystyny. Mia艂a wypadek, posz艂am wi臋c j膮 odwiedzi膰 鈥 le偶y w domu matki.

Mam nadziej臋, 偶e nic strasznego si臋 nie sta艂o? 呕ycz jej ode mnie zdrowia. No i dobrze, 偶e si臋 pogodzi艂y艣cie.

Ja te偶 si臋 ciesz臋, kochanie. Nikt nie dzwoni艂? 鈥 spyta艂am oboj臋tnie.

Jaki艣 Nikita.

Takis spokojnie smarowa艂 grzanki mas艂em. Zmartwia艂am. Od samego pocz膮tku prosi艂am Nikit臋, by do nas nie telefonowa艂 i nic prowokowa艂 niepotrzebnych pyta艅. Nikita dobrze to rozumia艂. Przestraszy艂am si臋 wi臋c nie na 偶arty. Bo skoro zadzwoni艂, to w jakiej艣 bardzo wa偶nej sprawie. Teraz jednak interesowa艂a mnie wy艂膮cznie reakcja Takisa.

Mamo, czy mog臋 ci臋 o co艣 zapyta膰?

Jasne, kochanie 鈥 powiedzia艂am, usi艂uj膮c opanowa膰 dr偶enie g艂osu.

Kiedy zamierzasz zrobi膰 zakupy? Znudzi艂 mi si臋 ju偶 widok samego mas艂a i jajek w lod贸wce. Dawniej robi艂a艣 takie zapasy, jakby nam zagra偶a艂 wybuch j膮drowy.

Os艂upia艂am.

Masz racj臋, moje dziecko. Przez to ca艂e zamieszanie okropnie ci臋 zaniedbuj臋. Ale zaraz mog臋 wyj艣膰 i kupi膰, co tylko chcesz.

Pogwizduj膮c, przygotowa艂am torb臋 na zakupy i skierowa艂am si臋 ku wyj艣ciu. W drzwiach zatrzyma艂 mnie g艂os Takisa:

Kto to jest ten Nikita?

Mia艂am ju偶 kiedy艣 w 偶yciu taki przypadek, 偶e sta艂am z otwartymi ustami, niezdolna wydusi膰 z siebie s艂owa: gdy zbi艂am niechc膮cy szyb臋 w klasie i nie mia艂am odwagi si臋 do tego przyzna膰. Nauczycielka pyta艂a wszystkich po kolei, kto to zrobi艂. Gdy przysz艂a moja kolej, otwiera艂am i zamyka艂am usta jak ryba. W ko艅cu wyszepta艂am: 鈥濶ie wiem". Teraz nie mog艂am wykpi膰 si臋 tak膮 odpowiedzi膮. Nie mog艂am powiedzie膰: 鈥濶ie wiem", skoro zadzwoni艂 i o mnie pyta艂. Musia艂am znale藕膰 jaki艣 wykr臋t, unikaj膮c zarazem k艂amstwa. Odwr贸ci艂am si臋 i spojrza艂am na Takisa zdziwionym wzrokiem.

Nikita? M贸j dentysta. Wspomnia艂 co艣 o zmianie terminu wizyty? Musz臋 do niego zadzwoni膰.

Cieszy艂am si臋 w skryto艣ci ducha, 偶e wybra艂 taki zaw贸d, a nie inny. Co bym powiedzia艂a, gdyby by艂 archeologiem: 鈥濶ikita? M贸j archeolog. Czy偶by odnalaz艂 zaginion膮 r臋k臋 Wenus z Milo? Musz臋 do niego zadzwoni膰".

Zam贸w przy okazji wizyt臋 dla mnie, bo chyba mam dziur臋 w z臋bie.

Nigdy bym si臋 nie spodziewa艂a, 偶e Takis pozna Nikit臋, siedz膮c na fotelu dentystycznym w jego gabinecie. Nale偶a艂o jednak skorzysta膰 z okazji. By艂am 艣wi臋cie przekonana, 偶e los zn贸w si臋 do mnie u艣miecha.

Z uczuciem ulgi wybiera艂am numer gabinetu Nikity. Zg艂osi艂a si臋 sekretarka.

Pan doktor ma w tej chwili pacjenta. Czy co艣 przekaza膰?

Prosz臋 powiedzie膰, 偶eby zadzwoni艂 do Eleni. Sprawa jest pilna.

Siedzia艂am jak na roz偶arzonych w臋glach. Co si臋 mog艂o wydarzy膰, 偶e zaryzykowa艂 i sam do mnie zadzwoni艂? Zmieni艂 zdanie co do nas? Ale czy a偶 tak by si臋 spieszy艂, by mnie o tym powiadomi膰? Skulona w fotelu trzyma艂am aparat telefoniczny na kolanach. Podnios艂am s艂uchawk臋 przy pierwszym dzwonku. Jego g艂os pozbawiony znajomego ciep艂a, upewni艂 mnie w przekonaniu, i偶 sta艂o si臋 co艣 powa偶nego.

Eleni, bardzo mo偶liwe, 偶e tw贸j m膮偶 wr贸ci do domu. Najprawdopodobniej w tej chwili ju偶 pakuje rzeczy i szuka kluczy do mieszkania.

Pochyli艂am si臋 do przodu, jakby Nikita siedzia艂 naprzeciw mnie, 偶eby lepiej s艂ysze膰, co m贸wi.

Sk膮d ci to przysz艂o do g艂owy? Czy to nie obsesja twojego...

Przerwa艂 mi zdenerwowany:

Nie dzwoni艂bym do ciebie z powodu obsesji. Znajomi, od kt贸rych wiem o zwi膮zku Lizy z twoim m臋偶em, opowiedzieli mi, jak si臋 maj膮 sprawy.

Zmartwia艂am.

Wi臋c jak si臋 maj膮 sprawy?

Nie mog臋 ci tego powiedzie膰 przez telefon. Musimy si臋 spotka膰. Przyjdziesz do mnie po po艂udniu? Mam nadziej臋, 偶e nie b臋dzie za p贸藕no.

O czym ty m贸wisz, Nikita? Aleks nie da艂 znaku 偶ycia od miesi膮ca. Gdybym nie wiedzia艂a, 偶e jest z twoj膮 by艂膮 偶on膮, szuka艂abym go przez Czerwony Krzy偶. Co go niby sk艂oni do nag艂ego odej艣cia i powrotu do domu?

Ci膮偶a.

Znieruchomia艂am, i to tak, 偶e nawet 偶ona Lota mia艂aby mi czego zazdro艣ci膰. Gapi艂am si臋 w s艂uchawk臋 telefonu jak sroka w gnat.

Aleks zamierza opu艣ci膰 Liz臋 w chwili, gdy ona spodziewa si臋 dziecka? 鈥 spyta艂am na bezdechu.

Opowiem ci, jak si臋 spotkamy. W艂a艣nie wszed艂 pacjent. Czekam o sz贸stej. Nie sp贸藕nij si臋.

Ogarn臋艂a mnie w艣ciek艂o艣膰. 呕yczy艂am nieszcz臋snemu pacjentowi najokropniejszych m膮k podczas borowania. By艂a dopiero pierwsza w po艂udnie. Przez kolejnych pi臋膰 godzin b臋d臋 snu艂a dziesi膮tki scenariuszy na podstawie tego, czego si臋 dowiedzia艂am. Takis pojawi艂 si臋 w salonie ze szkolnym plecakiem w r臋ce.

Wychodz臋. Sko艅cz臋 ko艂o 贸smej, a potem wpadn臋 do Nory i troch臋 si臋 pouczymy. Wr贸c臋 ko艂o jedenastej. Zam贸wi艂a艣 dla mnie wizyt臋 u dentysty?

Patrzy艂am na niego nieprzytomnym wzrokiem. Pomacha艂 mi r臋k膮 przed oczami.

Hop, hop! Wracaj na ziemi臋! Rozmawia艂a艣 z dentyst膮? Nie chc臋 niespodzianek w trakcie egzamin贸w.

Nie zasta艂am go. Zadzwoni臋 p贸藕niej.

A z kim rozmawia艂a艣 przez telefon, 偶e tak dziwnie wygl膮dasz?

Z Krystyn膮.

Zmarszczy艂 brwi.

Jakie艣 komplikacje?

Troch臋 cierpi. Odwiedz臋 j膮 po po艂udniu. Nie martw si臋, jak mnie nie zastaniesz w domu.

I znowu nie uda艂o si臋 unikn膮膰 k艂amstwa. Staraj膮c si臋 ukry膰 wyrzuty sumienia, poca艂owa艂am go i powiedzia艂am, by nie siedzia艂 za d艂ugo u Nory. Potem wyprowadzi艂am Gusgunisa na spacer do pobliskiego parczku. Nie mog艂am zosta膰 sama w domu. Mo偶e ba艂am si臋 powrotu Aleksa?

Ilekro膰 pies zostawia艂 mokry 艣lad pod kolejnym drzewem, tylekro膰 pr贸bowa艂am wymy艣li膰, jak przyj膮膰 Aleksa, gdy wr贸ci. Mo偶e w og贸le nie powinnam go przyj膮膰, tylko wyst膮pi膰 o rozw贸d. A Takis? Wystawi膰 go na tak膮 pr贸b臋 ogniow膮 par臋 dni przed egzaminami? Pr贸bowa艂am uspokaja膰 sam膮 siebie, my艣l膮c, 偶e przecie偶 wcale nie jest pewne, czy wr贸ci. Mo偶e w tej chwili jest w 艂贸偶ku z jeszcze inn膮 kobiet膮. Tak my艣la艂am, ale wcale w to nie wierzy艂am. Co艣 mi m贸wi艂o, 偶e los, kt贸ry tak niedawno u艣miecha艂 si臋 do mnie, teraz pokazuje mi j臋zyk.

O sz贸stej po po艂udniu zadzwoni艂am do drzwi Nikity. Otworzy艂 z powa偶n膮 min膮.

Czego si臋 napijesz?

Kwasu pruskiego. Chyba 偶e masz kaw臋.

Przyni贸s艂 fili偶anki i usiedli艣my na kanapie. Wreszcie si臋 u艣miechn膮艂.

Jak samopoczucie?

Zale偶y, co mi powiesz 鈥 upi艂am 艂yk kawy i czeka艂am.

Ginekolo偶ka Lizy jest 偶on膮 mojego przyjaciela, tak偶e lekarza, nie wie jednak, 偶e utrzymujemy z jej m臋偶em kole偶e艅skie kontakty. W ten spos贸b dowiedzia艂em si臋 o Aleksie 鈥 m贸j przyjaciel wyci膮gn膮艂 od swojej 偶ony pewne informacje. Dzi艣 rano zadzwoni艂 do mnie i powiedzia艂, 偶e Liza przysz艂a niedawno do gabinetu jego 偶ony, by wyj膮膰 spiral臋. A to mo偶e oznacza膰 tylko jedno: zdecydowali si臋 na dziecko.

Mo偶e musia艂a wyj膮膰 spiral臋 z powodu jakiej艣 dolegliwo艣ci.

Nie mog艂am pogodzi膰 si臋 z faktem, 偶e Aleks zdecydowa艂 si臋 na dziecko, i to w momencie, gdy nie wywi膮zywa艂 si臋 z ojcowskich powinno艣ci wobec Takisa. Nawet je艣li by艂 艣miertelnie zakochany, czy nie powinien powiadomi膰 mnie o takim zamiarze? Zwierzy艂am si臋 Nikicie z moich rozterek.

M贸j przyjaciel nie zrozumia艂 wszystkiego dok艂adnie, ale z jego opowiada艅 wynika, 偶e Liza postanowi艂a wyj膮膰 spiral臋 bez wiedzy Aleksa. Kiedy wreszcie mu o tym powiedzia艂a, dosz艂o do awantury. Aleks zagrozi艂, 偶e j膮 zostawi, je艣li nie w艂o偶y spirali ponownie. Liza ca艂a we 艂zach przysz艂a do ginekolo偶ki, ale ostatecznie zmieni艂a zdanie i zdecydowa艂a si臋 postawi膰 na swoim. Wr贸ci艂a do domu i o艣wiadczy艂a Aleksowi, 偶e nie zamierza liczy膰 si臋 ze zdaniem byle kochanka.

Byle kochanka? Wybra艂a na ojca swojego dziecka byle kochanka? 鈥 wykrzykn臋艂am ze z艂o艣ci膮.

Na to wygl膮da. Ginekolo偶ka powiedzia艂a jej, i偶 zosta艂o niewiele czasu na podj臋cie decyzji o macierzy艅stwie i 偶e powinna dobrze przyjrze膰 si臋 swojemu zwi膮zkowi z Aleksem. Liza postanowi艂a wi臋c i艣膰 na ca艂o艣膰. Wczoraj m贸j kolega by艂 niechc膮cy 艣wiadkiem rozmowy telefonicznej pomi臋dzy swoj膮 偶on膮 a Liz膮. Z rozmowy wynika艂o, 偶e Liza podj臋艂a gr臋 i przegra艂a. Aleks obwie艣ci艂 jej, 偶e ju偶 raz przez to przeszed艂, 偶e rodzina, kt贸r膮 ma, w zupe艂no艣ci mu wystarcza i 偶e jego 偶ona jest przynajmniej potulnym jagni膮tkiem bez wymaga艅.

Nikita spojrza艂 na mnie z bladym u艣miechem. Wpad艂am w sza艂.

Jagni膮tkiem? Wyprowadzi艂 si臋 z domu, twierdz膮c, 偶e go gn臋bi臋, a teraz m贸wi o potulnym jagni膮tku bez wymaga艅! Niech no tylko wr贸ci, to zobaczy, jak jagni膮tko zamienia si臋 w wilczyc臋.

Dlatego w艂a艣nie do ciebie zadzwoni艂em, moja wilczyco. 呕eby艣 mi powiedzia艂a, co zrobisz, gdy Aleks pojawi si臋 w domu jak gdyby nigdy nic.

Liza zostaje na lodzie ju偶 drugi raz. Nie ma szcz臋艣cia do 偶onatych, bo przecie偶 w ten sam spos贸b zostawi艂 j膮 Wasiliju. Ciekawe, czy b臋dzie chcia艂a wr贸ci膰 do ciebie.

Wsadzi艂am palec do ust i zagryz艂am paznokie膰, pr贸buj膮c tym zabawnym gestem zamaskowa膰 ogarniaj膮cy mnie niepok贸j. Zawis艂am wzrokiem na ustach Nikity.

Po pierwsze, nie wydaje mi si臋 to mo偶liwe, skoro od dw贸ch lat jeste艣my rozwiedzeni i nie sk艂adali艣my sobie nawet okoliczno艣ciowych 偶ycze艅. Podejrzewam, 偶e Liza zn贸w zajmie si臋 jakim艣 偶onatym. Mojego przyjaciela w ka偶dym razie zd膮偶y艂em ostrzec. Po drugie, nie odpowiedzia艂a艣 mi na moje pytanie: przyjmiesz Aleksa, je艣li wr贸ci, czy powiesz mu, 偶e wyst臋pujesz o rozw贸d i pojedziesz ze mn膮 do Kardamili?

Czy to pora na taki temat? Aleks czy Nikita? 鈥 odpar艂am, zapominaj膮c, 偶e przed u艂amkiem sekundy dr偶a艂am na my艣l, 偶e Nikita mo偶e zwi膮za膰 si臋 na powr贸t z by艂膮 偶on膮.

Nie s膮dz臋, 偶eby艣 chcia艂a mie膰 naraz dw贸ch m臋偶贸w. Nie m贸wi膮c o tym, 偶e ja si臋 na to nie zgodz臋.

Westchn臋艂am zamy艣lona.

My艣l臋 tylko o Takisie. Je艣li ucieszy si臋 z powrotu ojca, nie mog臋 przeszkadza膰 w odbudowaniu wi臋zi mi臋dzy nimi. Wyobra藕 sobie, 偶e Aleks powie: 鈥濻ynu, wr贸ci艂em", a matka doda pospiesznie: 鈥濻ynu, skoro ojciec wr贸ci艂, to ja odchodz臋 z Nikit膮". Jeste艣my rodzin膮, a nie dru偶yn膮 sztafety.

Spu艣ci艂 g艂ow臋 i wyszepta艂:

Rozumiem.

Pr贸bowa艂am go uspokoi膰:

Gdyby艣 s艂ysza艂, jak Takis wyra偶a si臋 o ojcu, zrozumia艂by艣, 偶e nie艂atwo b臋dzie im si臋 pogodzi膰. Chc臋 ci natomiast powiedzie膰, 偶e Takis chce ci臋 pozna膰.

Uni贸s艂 g艂ow臋 pe艂en nadziei.

Rozmawia艂a艣 z nim o nas i nic nie m贸wisz?

Nie rozmawiali艣my o naszej za偶y艂o艣ci. Takis chce po prostu, 偶eby艣 mu skontrolowa艂 z臋by. Twierdzi, 偶e ma dziur臋.

Opowiedzia艂am, jak dosz艂o do tej rozmowy. Nikita posmutnia艂 znowu.

Jestem zdania, 偶e powinna艣 porozmawia膰 z nim o nas przed powrotem Aleksa. Tak czy owak zrobi艂aby艣 to po egzaminach. Co ci szkodzi przyspieszy膰 t臋 rozmow臋?

Teraz mam jeszcze jeden pow贸d, by zaczeka膰. Je艣li pogodzi si臋 z ojcem, niewiele b臋d臋 mog艂a zdzia艂a膰 鈥 broni艂am swoich racji.

Widzia艂am, jak Nikita zamyka si臋 w sobie.

A o sobie nie my艣lisz? Rozgrzeszysz m臋偶a 艂ajdaka tylko dlatego, by tw贸j syn wychowywa艂 si臋 blisko ojca? 艁adny b臋dzie mia艂 przyk艂ad. Zw艂aszcza gdy si臋 dowie o jego wybrykach. Kr贸tk膮 m贸wi膮c, mog臋 jedynie liczy膰 na rozs膮dek twojego syna. Ty mnie rozczarowa艂a艣. Chcesz zrobi膰 z siebie podn贸偶ek, na kt贸rym zwyci臋ski Aleks wesprze swoje stopy. P贸ki, rzecz jasna, znowu nie odejdzie. Za nast臋pnym razem los mo偶e nie by膰 dla ciebie a偶 tak 艂askawy. Zostaniesz sama, bo i Takis, pr臋dzej czy p贸藕niej, wyfrunie z domu.

Zacz膮艂 kr膮偶y膰 po pokoju. Odstawi艂am g艂o艣no fili偶ank臋 i zerwa艂am si臋 z miejsca.

Co ty sobie my艣lisz? 呕e nie przewiduj臋 skutk贸w? Ty nie masz dziecka, wi臋c nie mo偶esz tego zrozumie膰. Nie chc臋, by Takis oskar偶y艂 mnie, 偶e rozbi艂am rodzin臋.

Zatrzyma艂 si臋.

呕e TY rozbi艂a艣 rodzin臋? Jak z tob膮 rozmawia膰, kobieto! Zas艂ugujesz na sw贸j los. Wida膰 lubisz by膰 traktowana jak 艣mie膰 鈥 wykrzykn膮艂 ze z艂o艣ci膮.

Przerwa艂am mu, podnosz膮c g艂os:

Ciebie boli tylko to, 偶e nie mo偶esz pokona膰 rywala, jak mi kiedy艣 powiedzia艂e艣. To czysta forma egoizmu, a nie wsp贸艂czucia dla drugiego cz艂owieka. Nie obchodzi ci臋, 偶e zmarnuj臋 sobie 偶ycie. Wa偶ne jest, 偶eby nic marnowa膰 偶ycia tobie.

U艣miechn膮艂 si臋 smutno.

Przykro mi, 偶e odnios艂a艣 takie wra偶enie. 呕a艂uj臋 g艂贸wnie tego, i偶 po raz pierwszy od tak dawna pozwoli艂em sobie na marzenia i 偶e pr贸bowa艂em wci膮gn膮膰 w nie tak偶e ciebie. Kardamili to mrzonka. Zapomnij o dylemacie: jecha膰 czy nie. Zreszt膮... jak nasza znajomo艣膰, trwaj膮ca niewiele ponad miesi膮c, mo偶e r贸wna膰 si臋 z wieloma latami ma艂偶e艅stwa? By艂em g艂upi, wierz膮c w co艣 takiego 鈥 chwyci艂 moj膮 torebk臋 i poda艂 mi j膮. 鈥 Lepiej b臋dzie, jak ju偶 sobie p贸jdziesz. Mo偶e tw贸j m膮偶 w艂a艣nie wr贸ci艂 do domu.

Bo偶e m贸j, trac臋 go. Cisn臋艂am torb臋 na pod艂og臋. Z艂apa艂am go za ramiona i przyci膮gn臋艂am do siebie. Zacz臋艂am ca艂owa膰 go z nami臋tno艣ci膮, kt贸ra mie艣ci艂a w sobie i mi艂o艣膰, i pro艣b臋 o wybaczenie.

Zaskoczony nag艂ym zwrotem wydarze艅, odwzajemni艂 jednak poca艂unek. Zacz臋艂am niecierpliwie rozpina膰 guziki jego koszuli. Pr贸bowa艂 si臋 odsun膮膰.

Nie r贸b tego, Eleni, je艣li masz mi potem sypn膮膰 piaskiem w oczy 鈥 opiera艂 si臋 niepewnie.

Przesta艅, Nikita. Nie zachowuj si臋 jak panienka. Mam 艣wiadomo艣膰 tego, co robi臋. Nie trzeba by艂o tyle czeka膰. Nie powinnam skrywa膰 moich uczu膰 do ciebie tylko dlatego, 偶e znali艣my si臋 tak kr贸tko.

Wzi膮艂 mnie na r臋ce i zani贸s艂 do sypialni. Kochali艣my si臋 wiele razy. P艂aka艂am w jego obj臋ciach, a on szepta艂 mi do ucha, i偶 wszystko dobrze si臋 u艂o偶y. Zapad艂am w sen, maj膮c w uszach d藕wi臋k cykad w Kardamili.

Obudzi艂am si臋, bo kto艣 dotyka艂 moich powiek. Otworzy艂am oczy i zobaczy艂am u艣miechni臋t膮 twarz Nikity tu偶 obok mojej. Pok贸j o艣wietla艂y jedynie lampy uliczne. Ogarn臋艂a mnie panika.

Kt贸ra godzina?

Roze艣mia艂 si臋.

Drugi raz budzisz si臋 w moim domu i zn贸w przypuszczasz ten sam atak. Nast臋pnym razem spr贸buj powiedzie膰: 鈥濶ajdro偶szy, pokochajmy si臋 jeszcze raz".

Zrzuci艂am ko艂dr臋, szukaj膮c wzrokiem aparatu telefonicznego.

Gdzie telefon? 鈥 spyta艂am.

Znowu b臋dziesz telefonowa膰? 鈥 pokpiwa艂.

Nie, najpierw umyj臋 g艂ow臋! 鈥 odparowa艂am, zdenerwowana troch臋 na wyrost scen膮, jaka rozegra si臋 zapewne w domu: ironiczny spok贸j Takisa.

Otworzy艂 usta w niemym zdziwieniu. M贸wi艂am wi臋c dalej nieco 艂agodniejszym tonem.

Takis b臋dzie si臋 niepokoi艂. Powiedzia艂am mu, 偶e id臋 do Krystyny.

Przecie偶 s膮dzi, 偶e si臋 pogniewa艂y艣cie.

Przeciwnie. Wie, 偶e si臋 pogodzi艂y艣my. Opowiem ci innym razem. Teraz musz臋 zadzwoni膰 鈥 spojrza艂am na zegarek. 鈥 Albo nie, zd膮偶臋 wr贸ci膰 bez telefonowania.

A wi臋c taki b臋dzie nasz zwi膮zek? Podchody i wy艣cig z czasem?

Na razie lepsze podchody ni偶 ciuciubabka. Cierpliwo艣ci, na pewno z nim porozmawiam.

Wsta艂am, owijaj膮c si臋 kokieteryjnie w prze艣cierad艂o. B艂yskawicznie w艂o偶y艂am ubranie, dbaj膮c o to, by nie zobaczy艂 ani milimetra mojego nagiego cia艂a. Dopiero teraz poczu艂am wstyd.

A gdy Aleks wr贸ci?! Nadal obstajesz przy swoim? 鈥 nalega艂.

Rozz艂o艣ci艂 mnie. Jego nachalno艣膰 burzy艂a obraz czu艂ych chwil, kt贸re prze偶yli艣my.

Przesta艅, Nikita! Uczepi艂e艣 si臋 tego powrotu. Zak艂adamy si臋, 偶e zostanie tam, gdzie jest?

Zgoda. Kto przegra, ten zaprasza na kolacj臋 do najdro偶szej restauracji w Atenach.

W porz膮dku. Przygotuj si臋 na wydatek. A teraz id臋. Zadzwoni臋 jutro.




16


W taks贸wce bez przerwy si臋 u艣miecha艂am, spostrzeg艂szy jednak, 偶e taks贸wkarz zerka raz po raz w lusterko i dziwnie mi si臋 przygl膮da, spowa偶nia艂am. Par臋 minut po dziesi膮tej wesz艂am do pustego domu. Z ulg膮 stwierdzi艂am, 偶e nie musz臋 ukrywa膰 pi臋knych uczu膰, kt贸re mn膮 ow艂adn臋艂y. Wesz艂am do 艂azienki. Na pewno zd膮偶臋 wzi膮膰 prysznic, nim przyjdzie Takis. Odkr臋ci艂am kurek 鈥 na wspomnienie wieczoru poczu艂am dreszcz rozkoszy. I pomy艣le膰, 偶e omal go nie straci艂am z powodu jakiego艣 g艂upstwa... A je艣li Aleks naprawd臋 zamierza wr贸ci膰? Chcia艂am pozby膰 si臋 tej my艣li jak piany zmywanej strumieniem wody.

Owini臋ta w p艂aszcz k膮pielowy wysz艂am z 艂azienki. Zobaczy艂am 艣wiat艂o w salonie. Nie s艂ysza艂am, 偶e Takis wr贸ci艂. Zawo艂a艂am do niego, 偶e jestem w sypialni i zaraz przychodz臋. Zrzuci艂am szlafrok i zacz臋艂am szuka膰 w szafie letniej podomki. Wtedy poczu艂am czyj膮艣 obecno艣膰 za swoimi plecami. Odwr贸ci艂am si臋 i omal nie krzykn臋艂am z przera偶enia. Zobaczy艂am Aleksa. Odepchn臋艂am go i chwyci艂am szlafrok le偶膮cy na pod艂odze. 艢mia艂 si臋, widz膮c, w jakim po艣piechu go nak艂adam.

Eleni, kochanie, nie b膮d藕 taka wstydliwa. Widzia艂em ci臋 nag膮 tysi膮ce razy 鈥 ironizowa艂.

Niemy szok przerodzi艂 si臋 w furi臋. Moje oczy miota艂y b艂yskawice.

Czego tu szukasz? Jak 艣miesz wchodzi膰 niczym z艂odziej do mojej sypialni? 鈥 triumfalny u艣mieszek, kt贸ry pojawi艂 si臋 na jego twarzy, rozz艂o艣ci艂 mnie jeszcze bardziej. 鈥 Wyjd藕 st膮d natychmiast, bo...

... bo zawo艂asz policj臋, 偶eby aresztowa艂a ma艂偶onka, kt贸ry wr贸ci艂 do domu.

Da艂 krok do przodu 鈥 ja krok do ty艂u.

Mo偶e spodziewa艂e艣 si臋 szampana i czerwonego dywanu po tym, co zrobi艂e艣? Ale taka g艂upia nie jestem 鈥 wysycza艂am przez z臋by.

Spodziewa艂em si臋, 偶e b臋dziesz bardziej otwarta na rozmow臋. W ko艅cu nie widzieli艣my si臋 ca艂y miesi膮c.

Nie z mojej winy. Nie da艂e艣 mi 偶adnej szansy skontaktowania si臋 z tob膮. O synu tak偶e nie pomy艣la艂e艣, szlajaj膮c si臋 nie wiadomo gdzie przez ca艂y ten czas.

Nie szlaja艂em si臋, tylko usi艂owa艂em przemy艣le膰 w samotno艣ci pewne sprawy. Doszed艂em do wniosku, 偶e nie mog臋 偶y膰 z dala od rodziny.

O ma艂o szlag mnie nie trafi艂. Nie przysz艂o g艂upcowi do g艂owy, i偶 jego absolutne milczenie da mi do my艣lenia? S膮dzi艂, 偶e przyjm臋 za dobr膮 monet臋 te bzdury o potrzebie skoncentrowania uwagi na 偶yciowych problemach w ca艂kowitym odosobnieniu! Mia艂am ochot臋 zdzieli膰 go porz膮dnie, ale ograniczy艂am si臋 do ironii:

Skoro nie dawa艂e艣 znaku 偶ycia, rozumiem, 偶e odbywa艂e艣 te przemy艣lenia w Tybecie. Do艣膰, 偶e nie wr贸ci艂e艣 w pomara艅czowych sukniach.

Zaskoczony atakiem wyj膮ka艂 po cichu:

Mieszka艂em w hotelu... wiesz przecie偶. Ale skoro ju偶 o tym m贸wimy, s膮dzi艂em, 偶e mimo wszystko zadzwonisz do kancelarii. Sam nie dzwoni艂em, 偶eby sprawdzi膰, jak d艂ugo wytrzymasz.

Prawnicze sztuczki 鈥 niez艂e usprawiedliwienie dla swoich 艂ajdactw. Po kim艣 takim wszystkiego mo偶na si臋 spodziewa膰. Ju偶 mia艂am mu powiedzie膰, 偶e wiem o kochance, ale d藕wi臋k klucza przekr臋canego w zamku zako艅czy艂 rozmow臋. Zostawi艂am go i ruszy艂am do przedpokoju. Polecia艂 za mn膮.

Synu, wr贸ci艂em.

Chwyci艂 Takisa w ramiona. Takis sta艂 jak wryty, p贸ki jego umys艂 nie przetworzy艂 odebranej informacji. W ko艅cu obj膮艂 ojca oboj臋tnie, patrz膮c na mnie pytaj膮cym wzrokiem zza jego plec贸w. Wzruszy艂am ramionami.

I zn贸w nic kto inny tylko Aleks przerwa艂 cisz臋.

Przynajmniej ty witasz mnie serdeczniej ni偶 matka. T臋skni艂em do ciebie, niewdzi臋czniku.

Niez艂y wybra艂e艣 spos贸b na okazywanie t臋sknoty. Dlaczego wr贸ci艂e艣? Sko艅czy艂y ci si臋 czyste skarpetki? 鈥 rzuci艂 oschle.

Ros艂am z dumy. Oto syn wart matki. Umar艂abym, gdyby go wylewnie przywita艂. Patrzy艂am wyzywaj膮co na Aleksa. Uda艂, 偶e nie zrozumia艂 uszczypliwo艣ci, i m贸wi艂 dalej weso艂ym tonem:

Otw贸rz moj膮 walizk臋. Jest tam co艣, z czego bardzo si臋 ucieszysz.

Nie mam ochoty. Jestem zm臋czony, a jutro czeka mnie mn贸stwo pracy.

Ruszy艂 w stron臋 swego pokoju. Zatrzyma艂 go podenerwowany g艂os Aleksa:

Zaczekaj chwil臋. Rozumiem, 偶e moje nag艂e pojawienie si臋 wyprowadzi艂o was z r贸wnowagi. Ale wyja艣nia艂em wam obojgu, 偶e potrzebowa艂em troch臋 samotno艣ci. Mo偶e to 藕le, 偶e nie zadzwoni艂em przez ca艂y ten czas. Wiedzia艂em od znajomych, 偶e wszystko u was w porz膮dku.

Z niech臋ci膮 my艣la艂am o Krystynie. Na pewno opowiada艂a mu, przynajmniej w ci膮gu pierwszych dw贸ch dni, 偶e jestem bliska ob艂臋du.

Pewnie, gdyby nam si臋 co艣 sta艂o, dowiedzia艂by艣 si臋 o tym z telewizji. Dobrze m贸wi臋, tatusiu?!

Trac膮c powoli dobry humor, kt贸ry towarzyszy艂 mu przy wej艣ciu, Aleks wykona艂 gest, jakby chcia艂 si臋 podda膰.

Rozumiem tw贸j gniew i jestem got贸w stawi膰 mu czo艂o. Teraz, po moim powrocie, nasze stosunki nabior膮 innego charakteru. Czas, kt贸ry sp臋dzili艣my osobno, uzmys艂owi艂 mi, jak wielk膮 przedstawiacie dla mnie warto艣膰. Nie chc臋 was straci膰 za nic na 艣wiecie.

G艂os mu si臋 za艂ama艂. No 艂adnie 鈥 pomy艣la艂am, zafundowa艂 nam i spektakl teatralny. Powinien jeszcze osun膮膰 si臋 bez czucia na pod艂og臋, by przyda膰 dramatyzmu swoim s艂owom. Wszystkiego mo偶na si臋 by艂o po nim spodziewa膰. Ciesz si臋, 偶e nie chc臋 ci臋 zdemaskowa膰 w obecno艣ci dziecka. Poczekam, a偶 zostaniemy sami nast臋pnego dnia, gdy Takis p贸jdzie do szko艂y. Postanowi艂am zako艅czy膰 to przedstawienie.

Jest ju偶 p贸藕no. Jutro mo偶emy rozmawia膰 dalej, gdy b臋dziemy bardziej wypocz臋ci i spokojniejsi.

Poca艂owa艂am Takisa i prosz膮cym tonem da艂am do zrozumienia, 偶e nie ma sensu dolewa膰 oliwy do ognia. Wymamrota艂 suche: 鈥濪obranoc" i znikn膮艂 w swoim pokoju, zamykaj膮c za sob膮 drzwi na klucz.

Stali艣my z Aleksem w holu sami mi臋dzy baga偶ami, kt贸re z sob膮 przyni贸s艂. Ta scena mog艂a r贸wnie dobrze oznacza膰 po偶egnanie. Tak jak przed miesi膮cem, gdy stali艣my w tym samym miejscu, mi臋dzy walizkami i torbami podr贸偶nymi. Tyle 偶e wtedy mnie ziemia usuwa艂a si臋 spod n贸g, a Aleksowi spieszno by艂o zrobi膰 krok ku wolno艣ci.

Chwyci艂 walizki i ruszy艂 w stron臋 sypialni. A wi臋c tym razem w przeciwnym kierunku. Zupe艂nie jakby艣my przewijali kaset臋 wstecz. Rzuci艂 wszystko byle jak w k膮cie pokoju, bior膮c tylko torb臋 z przyrz膮dami do golenia. Odsun臋艂am si臋 w milczeniu, robi膮c mu przej艣cie. Posz艂am za nim do 艂azienki, gdzie, pogwizduj膮c, uk艂ada艂 swoje rzeczy na dawnych miejscach: po lewej stronie p贸艂ki. Mia艂am takie uczucie, o jakim czasami opowiadaj膮 pacjenci, kt贸rzy mimo narkozy 艣ledz膮 bieg operacji, a po przebudzeniu opowiadaj膮 o tym ze szczeg贸艂ami: by艂am i nie by艂am obecna w miejscu, gdzie si臋 znajdowa艂am. Przyszed艂 mi na my艣l Nikita. Gard艂o mi si臋 艣cisn臋艂o. Na szcz臋艣cie Aleks by艂 zaj臋ty rozk艂adaniem swoich rzeczy i nie zwraca艂 na mnie uwagi. Mia艂am ochot臋 p艂aka膰, ale odm贸wi艂am sobie tego luksusu. Jeszcze by pomy艣la艂, 偶e p艂acz臋 ze szcz臋艣cia, bo tak si臋 ciesz臋 z jego powrotu. Nie zrobi臋 mu tej przyjemno艣ci.

Posz艂am do salonu i nala艂am sobie whisky. Nie zamierza艂am k艂a艣膰 si臋 z nim do jednego 艂贸偶ka, nie chcia艂am widzie膰 jego triumfalnego u艣mieszku. Po艂o偶y艂am si臋 na kanapie i zamkn臋艂am oczy... S艂ysza艂am, jak otwiera i zamyka szuflady. Pewnie zauwa偶y艂 moj膮 now膮 bielizn臋. I co mnie to obchodzi? Kupowa艂am j膮 z my艣l膮 o kim innym. Ale czy on, z tym swoim wybuja艂ym ponad miar臋 egoizmem, m贸g艂 to sobie wyobrazi膰? Przed miesi膮cem si臋ga艂 do tych samych szuflad, opr贸偶nia艂 je, jakby nie chcia艂 zostawi膰 po sobie 偶adnego 艣ladu. Odczuwa艂am swoist膮 satysfakcj臋, 偶e wr贸ci艂. Korci艂o mnie, by mu powiedzie膰, i偶 nie gniewam si臋 na niego, bo pom贸g艂 mi zrozumie膰, czym jest prawdziwa mi艂o艣膰. Zwi膮zek z Nikit膮 traktowa艂am jednak zbyt powa偶nie, by szarga膰 go bezsensown膮 zemst膮. Nikita nie m贸g艂 by膰 igraszk膮 mojego rozpadaj膮cego si臋 ma艂偶e艅stwa. Niech Aleks my艣li, 偶e jeste艣my w tym samym punkcie, w kt贸rym si臋 rozstali艣my.

Gusgunis wybieg艂 z kuchni. Skoczy艂 na kanap臋. U艣miechaj膮c si臋 z艂o艣liwie, zsadzi艂am go na pod艂og臋 i zach臋caj膮cym gestem da艂am do zrozumienia, 偶e dzi艣 mo偶e spa膰 w moim 艂贸偶ku. Zobaczy艂am, jak w艣lizguje si臋 do sypialni. Czeka艂am z zapartym tchem. Minut臋 p贸藕niej rozleg艂 si臋 pe艂en dezaprobaty i zniecierpliwienia g艂os Aleksa:

Zapomnia艂em o tobie... No, chod藕... Ale nie do 艂贸偶ka! Eleni!

Zakry艂am usta, 偶eby Aleks nie us艂ysza艂 mojego chichotu. A wi臋c zamierza艂 gra膰 do ko艅ca. Tak bardzo chcia艂 zosta膰 w domu, 偶e nie odwa偶y艂 si臋 nawet podnie艣膰 g艂osu na psa. W innej sytuacji Gusgunis zosta艂by odes艂any do wszystkich diab艂贸w. Dzisiaj m贸g艂 po艂o偶y膰 si臋 na poduszce Aleksa, a rano powita膰 pana radosnym lizaniem po twarzy.

Zlekcewa偶y艂am prosz膮ce nawo艂ywania Aleksa, by zabra膰 psa, i wy艂膮czy艂am lampk臋. Salon pogr膮偶y艂 si臋 w ciemno艣ciach. Oszo艂omiona drinkiem prawie zasypia艂am, gdy m贸j niedawno przyby艂y ma艂偶onek wci膮偶 podejmowa艂 rozpaczliwe pr贸by okie艂znania nocnej gotowo艣ci Gusgunisa do zabaw na mi臋kkim pos艂aniu.

Obudzi艂 mnie pierwszy poranny autobus. Otworzy艂am oczy dziwi膮c si臋, 偶e le偶臋 na kanapie w salonie. Potrzebowa艂am paru sekund, by u艣wiadomi膰 sobie, i偶 w naszym ma艂偶e艅skim 艂o偶u 艣pi Aleks. By艂o p贸艂 do sz贸stej, ale letnie s艂o艅ce ju偶 zagl膮da艂o do pokoju. Posmutnia艂am na my艣l o Nikicie 鈥 nasza sytuacja by艂a teraz o wiele trudniejsza. Musia艂am si臋 z nim widywa膰, bo bardzo go potrzebowa艂am. Zreszt膮, kto wie, czy nasz zwi膮zek ma jak膮kolwiek przysz艂o艣膰. Mo偶e Takis, pokonawszy pierwszy gniew, zaakceptuje Aleksa w swoim 偶yciu. Ale ja? Nie chcia艂am go nawet widzie膰. A gdybym nie zna艂a Nikity? Wola艂am o tym nie my艣le膰. Co mi przyjdzie z gdybania. Wa偶ne jest to, 偶e Aleks wr贸ci艂, kiedy zacz臋艂am my艣le膰 o zmianach w moim 偶yciu 鈥 ja, kt贸ra omal nie umar艂am z rozpaczy, gdy przed miesi膮cem zatrzasn膮艂 za sob膮 drzwi.

Wsta艂am i posz艂am do 艂azienki. Przechodz膮c przez sypialni臋, zobaczy艂am, 偶e 艣pi po swojej stronie 艂贸偶ka, z Gusgunisem skulonym u n贸g. St艂umi艂am 艣miech i zamkn臋艂am si臋 w 艂azience na klucz. Nie mia艂am ochoty na 偶adne scysje od rana. A w jednej sprawie Aleks na pewno mia艂 racj臋. Nie znios艂abym, gdyby zobaczy艂 mnie nag膮. Czu艂am w sobie taki sprzeciw i wstyd, jak wobec kogo艣 obcego. Nie mog艂abym pokaza膰 mu swego cia艂a, kt贸re zna艂 przecie偶 tak dobrze. Jak wi臋c mieliby艣my si臋 kocha膰... Zastanawia艂am si臋, czy b臋dzie d膮偶y艂 do zbli偶enia. Jeszcze pewnie nie och艂on膮艂 po innych kochankach, wi臋c teraz ja b臋d臋 celem jego chuci. Czemu nie? Przecie偶 wr贸ci艂, by zosta膰. Cho膰by nawet musia艂 si臋 wysili膰, by mnie przekona膰, 偶e zn贸w czuje do swej 偶ony cielesny poci膮g. Zadr偶a艂am z przera偶enia.

Wysz艂am z 艂azienki i skierowa艂am si臋 do kuchni. Musia艂am szybko wypi膰 mocn膮 kaw臋. Bez mleka i cukru, tak膮 jak膮 pi艂 Nikita. Nie martwi艂o mnie a偶 tak bardzo, 偶e mog臋 wi臋cej nie kocha膰 si臋 z Nikit膮, ale to, i偶 mog臋 go wi臋cej nie zobaczy膰. Nie spotyka膰 si臋 z nim nawet jak z przyjacielem. By艂am przekonana, 偶e postawi mi warunek: albo ja, albo on. A ja nie b臋d臋 wiedzia艂a, co odpowiedzie膰. Do czego innego popycha艂y mnie uczucia, do czego innego rozs膮dek. Chcia艂am przecie偶 spokoju dla Takisa. Je艣li Takis zaakceptuje powr贸t ojca, w moim 偶yciu nie b臋dzie miejsca dla Nikity. I cho膰 nie mog艂am znie艣膰 samej siebie za t臋 postaw臋, tak by艂o, i ju偶. Albo czarne, albo bia艂e. Jakie czarne! Czarne, marne i ponure! Dlaczego w艂a艣ciwie nie 偶y膰 w k艂amstwie i hipokryzji, pr贸buj膮c zachowa膰 jak膮艣 r贸wnowag臋 w tym pustym od uczu膰 domu?

Otar艂am oczy i wypi艂am kaw臋 do dna. Ach, te moje nieustanne zabiegi o utrzymanie rodziny. Siedemna艣cie lat pr贸bowa艂am podtrzyma膰 ma艂偶e艅stwo, my艣l膮c o sobie, teraz b臋d臋 to robi膰, my艣l膮c o Takisie.

Je艣li przez ostatni miesi膮c Aleks nie zmieni艂 swoich przyzwyczaje艅, to za jak膮艣 godzin臋 zobacz臋 jego bu藕k臋 w kuchni. Bez entuzjazmu otworzy艂am ksi膮偶k臋 i gapi艂am si臋 bezmy艣lnie na jedn膮 i t臋 sam膮 stron臋. Wszystko na nic. Ja umiera艂am z niepokoju, czekaj膮c, a偶 pan domu si臋 obudzi i b臋dziemy mogli porozmawia膰, a on tymczasem smacznie chrapa艂. Przysz艂a wreszcie b艂ogos艂awiona pora, gdy w sypialni zadzwoni艂 budzik. Elektronicznym d藕wi臋kom towarzyszy艂 poirytowany g艂os Aleksa przep臋dzaj膮cego psa z 艂贸偶ka.

Z艂a藕, no ju偶! Spiesz si臋, bo ci pomog臋!

Ostatnie zdanie zosta艂o wypowiedziane znacznie g艂o艣niej, pewnie po to, 偶ebym i ja s艂ysza艂a. Patrzcie tylko! Po wczorajszym gwa艂cie, kt贸rego dokona艂 na w艂asnej m臋skiej dumie, pr贸bowa艂 ratowa膰 co si臋 da pogr贸偶kami bez pokrycia.

Posz艂am do kuchni i w艂膮czy艂am ekspres do kawy. T臋 czynno艣膰 wykonywa艂am mechanicznie przez wszystkie lata ma艂偶e艅stwa. Cztery miarki kawy na dwie pe艂ne fili偶anki. Po chwili jednak wyci膮gn臋艂am wtyczk臋 z gniazdka, wyla艂am wod臋 i wyrzuci艂am filtr do 艣mieci. Jak chce pi膰 kaw臋, niech mu j膮 zrobi膮 w kancelarii. Mo偶e i wr贸ci艂, bo tak mu si臋 zachcia艂o, ale musi zrozumie膰, 偶e podczas jego nieobecno艣ci wiele si臋 zmieni艂o. Wojn臋 wygrywa si臋 drobiazgami. I biada pokonanym! Kaw臋 mam mu parzy膰? Niedoczekanie...

S艂ysza艂am, jak idzie do 艂azienki. Wkr贸tce potem wsta艂 tak偶e Takis. Prawie jednocze艣nie pojawili si臋 w kuchni. Aleks szuka艂 wzrokiem kawy. Zobaczy艂, 偶e ekspres nie jest w艂膮czony, ale nie skomentowa艂 tego faktu. Przeciwnie, zaproponowa艂, i偶 zrobi kaw臋 dla nas wszystkich. Takis przyj膮艂 propozycj臋, ja odpar艂am, 偶e ju偶 swoj膮 kaw臋 wypi艂am.

Usiedli nad fili偶ankami, a ja udawa艂am, 偶e szukam czego艣 w szafce, by ukry膰 艂zy w艣ciek艂o艣ci. Nie mog艂am znie艣膰 triumfalnego spojrzenia, kt贸re rzuci艂 mi Aleks, wr臋czaj膮c Takisowi dymi膮cy kubek. A wi臋c tak b臋dzie wygl膮da艂o teraz nasze 偶ycie? Walka o wzgl臋dy syna?

Zacz臋li rozmawia膰 o szkole, kt贸ra ko艅czy艂a si臋 nast臋pnego dnia, i o egzaminach. Pierwszy raz tak bardzo interesowa艂 si臋 post臋pami syna. Dobre i to. Poprzednia rozmowa o szkole dotyczy艂a kary za post臋pek z Sachurdianem. Nie zd膮偶y艂am doko艅czy膰 my艣li, gdy s艂ysza艂am, 偶e Aleks pyta Takisa, jak si臋 uk艂adaj膮 jego stosunki z profesorem. Takis odpowiedzia艂, 偶e wszelkie problemy si臋 sko艅czy艂y. Z pewnym wahaniem zdradzi艂 te偶, i偶 zwolni艂am go z kary niewychodzenia w soboty i niedziele przed dwoma tygodniami. Aleks przyj膮艂 to ze zrozumieniem.

W porz膮dku. Skoro mama uzna艂a, 偶e mo偶na ci t臋 kar臋 darowa膰, zgadzam si臋 i ja.

Zrobi艂o mi si臋 niedobrze. Bawi艂 w domu zaledwie jedn膮 noc, a ju偶 ocenia艂 moje decyzje wychowawcze. Ale czy m贸g艂 post膮pi膰 inaczej? Gdybym za偶yczy艂a sobie teraz futra z norek, pewnie ju偶 po po艂udniu bym je mia艂a.

Aleks tymczasem kontynuowa艂 swoje pokojowe zabiegi.

Wczoraj powiedzia艂em ci, 偶e mam dla ciebie niespodziank臋. Dzi艣, kiedy jeste艣 ju偶 wypocz臋ty, chcesz si臋 pewnie dowiedzie膰, co to takiego.

M贸w 鈥 rzuci艂 Takis od niechcenia.

W walizce mam dla ciebie wideokamer臋, o kt贸rej marzy艂e艣 od roku.

Naturalnie... przekupstwo w s艂u偶bie poprawy stosunk贸w mi臋dzy ojcem a synem! Je艣li Takis jest cho膰 troch臋 inteligentny, zrozumie, w jakim celu ofiarowywany jest ten dar.

Nie trzeba by艂o.

Brawo, synu!

Ale dzi臋kuj臋. Rzeczywi艣cie bardzo chcia艂em mie膰 wideokamer臋. Musz臋 ju偶 i艣膰.

A to chciwiec!

Wzi膮艂 torb臋 i rzucaj膮c pospieszne: 鈥濩ze艣膰!", wyszed艂. Zd膮偶y艂am dostrzec u艣miech szcz臋艣cia na jego ustach. Rozgniewa艂am si臋 nie na 偶arty.

A wi臋c to tak! Odchodzisz ni st膮d, ni zow膮d, wracasz ni st膮d, ni zow膮d, rujnujesz 偶ycie dw贸m osobom, a na ostatek jeszcze wideokamera w przeddzie艅 egzamin贸w. Kiedy zajmie si臋 matematyk膮, skoro od rana do wieczora b臋dzie kr臋ci艂 filmy?

Nie martw si臋, nie dam mu jej przed ko艅cem egzamin贸w.

Naturalnie, ty b臋dziesz decydowa艂 o sprawach tego domu. Masz nadzwyczajny talent niszczenia wszystkiego, czego si臋 dotkniesz.

Chcesz powiedzie膰, 偶e kiedy mnie nie by艂o, zbli偶yli艣cie si臋 do siebie? W艂a艣nie widzia艂em, jak wychodzi艂: nawet nie spojrza艂 w twoj膮 stron臋 鈥 rzuci艂 ze z艂o艣ci膮.

Cho膰 ci si臋 to wyda nieprawdopodobne, doszed艂 niedawno do wniosku, 偶e znakomicie nam si臋 偶yje we dw贸jk臋. A w pierwszych dniach twojej nieobecno艣ci chcia艂 odwiedzi膰 ci臋 w biurze i powiedzie膰 ci, co o tym wszystkim my艣li. Zaklina艂am go, by tego nie robi艂.

Bo偶e, strze偶, bo si臋 na niego rzuc臋 z pi臋艣ciami!

I to w艂a艣nie wskazuje na fakt, 偶e bardzo mnie potrzebowa艂 鈥 podni贸s艂 kubek w ge艣cie ironicznego toastu. 鈥 Nasze zdrowie!

Chwyci艂am naczynie, nim zd膮偶y艂 podnie艣膰 je do ust i cisn臋艂am nim w nieoznaczonym kierunku. Rozbi艂o si臋 na 艣cianie, a kawa zacz臋艂a sp艂ywa膰 cienkimi stru偶kami ku pod艂odze.

Ty padalcze! Zbieraj manatki i wracaj do ukochanej. A skoro chce dziecka, b臋dziesz mia艂 kolejn膮 okazj臋 udowodni膰, jakim jeste艣 dobrym ojcem!

Zbarania艂. Owszem, ucieszy艂am si臋. Nie mia艂 prawa kwestionowa膰 moich serdecznych stosunk贸w z Takisem. A je艣li nawet wyszed艂 do szko艂y, b膮kn膮wszy jedynie suche 鈥瀋ze艣膰!", to winne temu by艂y ohydne poczynania Aleksa. Po chwili odzyska艂 mow臋:

Sk膮d to wiesz? Wynaj臋艂a艣 detektywa, by mnie 艣ledzi艂?

Jasne, porucznika Columbo. Mo偶e i cierpia艂am, gdy odszed艂e艣, ale B贸g wszystkich obdarza swymi 艂askami. My艣la艂e艣, 偶e kupi臋 te g艂upoty o m臋skim klimakterium i medytacjach w samotno艣ci. Przed miesi膮cem medytowa艂e艣 co najwy偶ej mi臋dzy kobiecymi nogami. Wi臋c mi tu nie zgrywaj wzorowego ma艂偶onka. Dobrze wiem, dlaczego wr贸ci艂e艣 do swojego... jagni膮tka.

Omal nie dosta艂 zawa艂u. Nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e znam nawet okre艣lenia, kt贸rymi mnie nazywa艂.

Sk膮d to wszystko wiesz? 鈥 j臋kn膮艂.

Nie powinno ci臋 raczej interesowa膰, jak to si臋 dzieje, 偶e gdziekolwiek si臋 zjawisz, siejesz nieszcz臋艣cie! Znudzi艂a ci si臋 kochanka, ledwie za偶膮da艂a powa偶niejszego zwi膮zku, tak?! Mo偶esz nie wierzy膰, ale mi jej 偶al. Siebie te偶 mi 偶al, 偶e musz臋 ci臋 tolerowa膰 ze wzgl臋du na dziecko. No c贸偶, sama jestem sobie winna, 偶e nie mia艂am do艣膰 si艂, by ci臋 zostawi膰, gdy zasz艂am w ci膮偶臋. Tak ci臋 kocha艂am, 偶e mog艂e艣 sobie pozwoli膰 i na to, by mnie obra偶a膰, i na to, by wymaga膰 ode mnie ponad miar臋, i na to, by mn膮 pomiata膰. Ale we藕 uprzejmie pod uwag臋, 偶e wszystko si臋 zmieni艂o. Jagni膮tko zamieni艂o si臋 w wilka. Je艣li chcesz zosta膰, musisz bardzo uwa偶a膰 na swoje zachowanie. Nie znios臋 ani zastraszania, ani przytyk贸w do moich relacji z Takisem, ani 偶adnych pr贸b ustawiania go przeciwko mnie.

Pochyli艂 g艂ow臋. By艂am zachwycona.

Masz prawo m贸wi膰 w ten spos贸b, Eleni. Zawini艂em, ale te偶 zrozumia艂em, 偶e nie chc臋 偶adnych przyg贸d. W moim 偶yciu nie ma miejsca dla innych kobiet. Przysi臋gam ci. To by艂a jedyna przygoda na tyle lat ma艂偶e艅stwa. Nie mo偶esz okaza膰 odrobiny tolerancji! Nie ja jeden w ko艅cu zdradzi艂em 偶on臋... Zrozum, do licha, 偶e od dwudziestego trzeciego roku 偶ycia nie spa艂em z nikim poza tob膮.

Ucich艂 i patrzy艂 na mnie b艂agalnie. Zacz膮艂 m贸wi膰 znowu. Tak i偶 ledwie go by艂o s艂ycha膰.

Mog艂em si臋 z tob膮 nie 偶eni膰. Moi rodzice nie nalegali, 偶ebym si臋 偶eni艂. W gruncie rzeczy to by艂a moja decyzja. Kocham ci臋, ale czasami, w niekt贸rych okresach naszego po偶ycia, czu艂em si臋 bardzo ograniczony i zawsze to t艂umi艂em. Wreszcie wylaz艂o to ze mnie 鈥 po siedemnastu latach. I sko艅czy艂o si臋. Zrozumia艂em, 偶e 偶adna inna dla mnie nie istnieje. Ty i Takis jeste艣cie moj膮 rodzin膮. Nie b臋d臋 wi臋cej eksperymentowa艂. Raz wystarczy.

Nie wspomnia艂am o Krystynie. Powiedzmy, 偶e chcia艂am mie膰 tego asa w r臋kawie.

Twoje wieszaki s膮 na pawlaczu 鈥 rzek艂am sucho.

Spojrza艂am na zegar, zastanawiaj膮c si臋, czy zostanie w domu, czy te偶 p贸jdzie do pracy. Moja ciekawo艣膰 zosta艂a wkr贸tce zaspokojona. Poszed艂 do sypialni i wr贸ci艂 z teczk膮 w r臋ce.

Id臋 do biura. Wr贸c臋 wcze艣nie. Chcia艂aby艣, 偶eby艣my poszli co艣 zje艣膰 poza domem?

Jutro zaczynaj膮 si臋 egzaminy. Zostan臋 w domu i przyrz膮dz臋 jedzenie Takisowi.

Wobec tego zjemy wszyscy w domu. Wr贸c臋 ko艂o trzeciej.

By艂am zaskoczona, gdy poca艂owa艂 mnie w usta. Znikn膮艂 w drzwiach, pogwizduj膮c z cicha.

Upewniwszy si臋, 偶e wyszed艂 na dobre, pobieg艂am do telefonu. Wybra艂am numer gabinetu Nikity. S艂uchawk臋 podnios艂a sekretarka.

Pan doktor ma pacjenta na fotelu. Prosz臋...

To pilna sprawa. Musz臋 rozmawia膰 teraz.

Doktor prosi艂, 偶eby mu nie przeszkadza膰... 鈥 upiera艂a si臋, ura偶ona moim rozkazuj膮cym tonem.

Jego 偶ona rodzi!

Us艂ysza艂am trzask s艂uchawki rzucanej na blat, a po chwili zdziwiony g艂os Nikity.

S艂ucham?

Nikita? M贸wi Eleni.

Roze艣mia艂 si臋.

M贸wisz mojej sekretarce, kt贸ra wie, 偶e rozwiod艂em si臋 przed dwoma laty, 偶e zostan臋 ojcem? Ju偶 mnie zmiesza艂a z b艂otem, 偶e jej nie powiedzia艂em o powt贸rnym o偶enku...

Nikita, on wr贸ci艂.

Zapad艂a tak lodowata cisza, 偶e poczu艂am, jak przew贸d telefoniczny sztywnieje.

Kiedy?

Wczoraj wieczorem. Wkr贸tce po moim powrocie od ciebie.

Umilk艂am, bo nie wiedzia艂am, co powiedzie膰 dalej. Us艂ysza艂am:

No i?

I zamierza zosta膰.

Nagle ogarn臋艂o mnie potworne zm臋czenie. Zacisn臋艂am powieki i powiedzia艂am:

Nie wiem, co robi膰.

Nie zamierzasz porozmawia膰 z Takisem?

Jutro zaczynaj膮 si臋 egzaminy i potrwaj膮 dwa i p贸l tygodnia. Nie mog臋 zak艂贸ca膰 mu spokoju takimi dyskusjami.

Czy jego spok贸j nie zosta艂 ju偶 zak艂贸cony niespodziewanym powrotem ojca? 鈥 spyta艂 Nikita lekko poirytowanym g艂osem.

Nie wiem. Wczoraj wieczorem przyj膮艂 go do艣膰 ch艂odno, a dzi艣 rano wydawa艂 si臋 ju偶 bardziej przychylny. Aleks podarowa艂 mu wideokamer臋, o kt贸rej Takis marzy艂, i zdaje si臋, 偶e tym go pozyska艂.

Westchn臋艂am.

Powiedz Takisowi, 偶e b臋d臋 mu za darmo leczy艂 z臋by a偶 do czasu, gdy przejd臋 na emerytur臋.

Bo偶e, Nikita, 偶art贸w ci si臋 zachciewa...

Przerwa艂 mi wyra藕nie zdenerwowany.

Nie, nie mam ochoty na 偶arty. W艂a艣ciwie na nic nie mam ochoty. Albo i mam, ale na co艣 brzydkiego. Teraz jednak musz臋 sko艅czy膰 zabieg. Zadzwo艅 do mnie wieczorem, do domu.

Od艂o偶y艂 s艂uchawk臋, nim zd膮偶y艂am cokolwiek powiedzie膰. Powlok艂am si臋 do sypialni. Aleks po艣cieli艂 艂贸偶ko. Wida膰, wszystko mo偶e si臋 zdarzy膰.

O trzeciej us艂ysza艂am zgrzyt klucza w zamku. Spodziewa艂am si臋 Takisa, ale to by艂 Aleks. Zamurowa艂o mnie.

A ty co tu robisz o takiej porze?

M贸wi艂em ci rano, kochanie, 偶e wr贸c臋 wcze艣nie. O czym wtedy my艣la艂a艣?

Lepiej, 偶eby艣 nie wiedzia艂.

Istotnie o czym艣 zupe艂nie innym. Nie ma niczego szczeg贸lnego do jedzenia. Spaghetti po neapolita艅sku, kt贸re lubi Takis.

Zacz臋艂am nakrywa膰 do sto艂u. Podszed艂 od ty艂u i mnie obj膮艂. Nie protestowa艂am. Odszed艂 jednak, widz膮c brak entuzjazmu z mojej strony.

Wychodz臋 na chwil臋. Zaraz wracam 鈥 rzek艂 i zostawi艂 mnie w kuchni sam膮.

A id藕 do diab艂a! 鈥濳ochanie!" 鈥 powie taki. Jak nic przypomni sobie par臋 czu艂ych s艂贸wek z czas贸w najwi臋kszych mi艂osnych uniesie艅.

Wr贸ci艂 niebawem z ogromnym pud艂em czekoladek. Postawi艂am pud艂o na stole.

A bileciku nie przeczytasz?

Otworzy艂am kopertk臋 oboj臋tnie, jakby to by艂 rachunek za gaz i przeczyta艂am: 鈥濩zy mi wybaczysz, droga jask贸艂eczko?" Oczekiwa艂 mojej reakcji. Wskaza艂am wzrokiem na pud艂o.

Co to za czekoladki?

Praliny w kszta艂cie serc. Pami臋tasz, jak je lubi艂a艣? 鈥 u艣miechn膮艂 si臋 s艂odko.

Pami臋tam. Ale ty nie pami臋ta艂e艣 o tym przez wiele lat. Podobnie jak o 鈥瀓ask贸艂eczce" 鈥 rzek艂am ch艂odno.

Podszed艂 i obj膮艂 mnie. Nie protestowa艂am, gdy pochyli艂 si臋 i zacz膮艂 szepta膰 mi do ucha:

Od tej chwili b臋d臋 pami臋ta艂 o wszystkim. Pom贸偶 mi, cho膰by ze wzgl臋du na Takisa.

Otworzy艂 pude艂ko i wyj膮艂 pralinowe serduszko. Chcia艂 mi je w艂o偶y膰 do ust, ale odwr贸ci艂am g艂ow臋. Jego r臋ka zawis艂a w powietrzu. Ostatecznie zjad艂 czekoladk臋 sam.

Ju偶 ich nie lubisz? 鈥 spyta艂, zlizawszy uprzednio 艣lady czekolady z palca wskazuj膮cego i kciuka.

Nie. Od czasu, gdy zrozumia艂am, 偶e to jedynie substytut mi艂o艣ci 鈥 spojrza艂am na艅 z ukosa. 鈥 Mo偶e to wyja艣nia, dlaczego tak przepada艂am za czekoladkami.

I kto m贸wi takie g艂upoty? 鈥 roze艣mia艂 si臋.

M贸j dentysta. To nie g艂upoty 鈥 broni艂am Nikity.

Wobec tego tw贸j dentysta jest g艂upcem. Powinien zaciera膰 r臋ce na sam膮 my艣l, 偶e substytuty mi艂o艣ci naganiaj膮 mu klientel臋. Nie powinien o tym m贸wi膰.

Ogarn臋艂a mnie z艂o艣膰.

Nie wszyscy s膮 takimi chciwcami jak ty, kt贸ry cieszysz si臋, gdy statystyki wskazuj膮 wzrost liczby rozwod贸w. Nie obchodzi ci臋, 偶e rodziny si臋 rozpadaj膮, wystarczy, by艣 dostawa艂 nowe sprawy.

Z艂apa艂am pude艂ko i wysypa艂am czekoladki do 艣mieci. Patrzy艂am na niego triumfuj膮cym wzrokiem, przygotowuj膮c si臋 na k艂贸tni臋. Nie podj膮艂 wyzwania, lecz odpowiedzia艂 weso艂o:

Wobec tego dobrze zrobi艂a艣, 偶e je wyrzuci艂a艣. Koniec z substytutami, skoro ja tu jestem... 鈥 uk艂oni艂 si臋 nisko 鈥 ... do twojej dyspozycji.

Si臋gn臋艂am do kub艂a na 艣mieci, wzi臋艂am czekoladk臋 le偶膮c膮 na wierzchu i po艂kn臋艂am j膮, patrz膮c na niego bu艅czucznie.

Przepyszna!

Wysz艂am z kuchni.

W tej偶e chwili wszed艂 Takis.

Jak si臋 masz? 鈥 spyta艂 i zanim zd膮偶y艂am odpowiedzie膰, jego wzrok pow臋drowa艂 nad moimi ramionami. 鈥 Co si臋 sta艂o, 偶e wr贸ci艂e艣 tak wcze艣nie?

Aleks rozp艂ywa艂 si臋 w u艣miechach. Cokolwiek czu艂 przed chwil膮 w kuchni, teraz skrz臋tnie to ukrywa艂.

Zjemy dzi艣 wszyscy razem. A potem zabior臋 mam臋 na spacer, 偶eby艣 m贸g艂 si臋 skupi膰 na nauce.

Rzuci艂 mi ostrzegawcze spojrzenie. Tak czy owak nie robi艂abym scen przy dziecku. Spyta艂am Takisa, co jutro zdaje.

Chemi臋. Musz臋 si臋 pouczy膰. Ale najpierw niech zerkn臋 na kamer臋. Dasz mi j膮?

Kamer臋 dostaniesz po egzaminach. Je艣li dam ci j膮 teraz, odejdzie ci ochota do nauki i...

Daj, spok贸j, tato... Mog艂e艣 mi o niej w og贸le nie m贸wi膰, skoro s膮dzi艂e艣, 偶e b臋d臋 si臋 ni膮 bawi艂 ca艂ymi dniami 鈥 zwr贸ci艂 si臋 do mnie i rzek艂 prosz膮co: 鈥 Mamo, powiedz, mu...

Ojciec ma racj臋. Lepiej b臋dzie, jak j膮 dostaniesz, gdy szko艂a si臋 sko艅czy.

Zacisn膮艂 pi臋艣ci i zacz膮艂 krzycze膰:

Te偶 jeste艣 niez艂a. Jeszcze na dobre nie wr贸ci艂, a ju偶 trzymasz jego stron臋. Jeszcze wczoraj nie chcia艂a艣 go widzie膰 na oczy, a dzi艣 ju偶 przyznajesz mu racj臋.

Spojrza艂 na nas, pokr臋ci艂 g艂ow膮 i znikn膮艂 w swoim pokoju, zamykaj膮c g艂o艣no drzwi. Zostali艣my w salonie we dwoje.

Mia艂a艣 racj臋. Nie powinienem wspomina膰 o kamerze 鈥 rzek艂 Aleks.

Usiad艂 w fotelu, pocieraj膮c palcami skronie. Prawie go po偶a艂owa艂am. Dostrzeg艂 sw贸j b艂膮d 鈥 a to ju偶 co艣. Podesz艂am i dotkn臋艂am jego ramienia. Wygl膮dali艣my jak na fotografii z pocz膮tku wieku. Odwr贸ci艂 g艂ow臋 i popatrzy艂 na mnie.

Pos艂uchaj, Aleksie. Mnie ju偶 straci艂e艣, ale z Takisem powinni艣cie doj艣膰 do porozumienia. Jest jeszcze na to czas. Id藕 i porozmawiaj z nim spokojnie. Jeste艣 adwokatem, na pewno potrafisz go przekona膰, by zapomnia艂 na par臋 dni o prezencie.

Uj膮艂 moj膮 d艂o艅.

Straci艂em ci臋, Eleni? Czy nie zas艂uguj臋 na to, 偶eby艣 da艂a mi szans臋? Przynajmniej na czas egzamin贸w Takisa!

Zabra艂am r臋k臋 i usiad艂am naprzeciwko.

Zgoda, w imi臋 spokoju Takisa, tylko i wy艂膮cznie, spr贸buj臋 nie przeszkadza膰 ci w twoich wysi艂kach na rzecz odkupienia winy. Ale nie wymagaj ode mnie wsp贸艂pracy. Nie wiem, co si臋 stanie po tych dwudziestu dniach.

B臋d臋 walczy艂, by ci臋 odzyska膰. Nie zamierzam podwa偶a膰 twoich dobrych relacji z Takisem. Przysi臋gam, zrobi臋 wszystko, 偶eby艣 mnie przyj臋艂a z powrotem.

Zacznij od syna.

Wsta艂am i wysz艂am do kuchni. Poszed艂 w 艣lad za mn膮.

Lepiej ty z nim porozmawiaj. Mo偶e to za wcze艣nie, 偶ebym narzuca艂 mu swoj膮 wol臋.

Patrzy艂am z najwy偶szym zdumieniem. Jak jeszcze ze dwa razy powie co艣 takiego, poprosz臋, by pokaza艂 mi dow贸d to偶samo艣ci. To nie Aleks, kt贸rego zna艂am, lecz Aleks, o jakim marzy艂am.

Zatrzyma艂am si臋 pod drzwiami pokoju Takisa, wahaj膮c si臋, jak zwykle, przed znakiem: 鈥濻top". Zapuka艂am. Us艂ysza艂am kr贸tkie 鈥瀟ak" i wesz艂am. Le偶a艂 na 艂贸偶ku z ksi膮偶k膮 i mn贸stwem kartek z notatkami. Nie odwracaj膮c si臋 nawet, rzuci艂 kr贸tkie:

Co tam?

Usiad艂am obok niego.

Zamierzasz da膰 mu nauczk臋?

Nie zmieniaj膮c pozycji, kartkowa艂 ksi膮偶k臋.

Kto艣 to musi zrobi膰, skoro ty poddajesz si臋 tak 艂atwo.

Pomy艣la艂am o czekoladce, kt贸r膮 wygrzeba艂am ze 艣mietnika.

Nie poddaj臋 si臋 艂atwo. Ale co do kamery ma racj臋. Chyba nic si臋 nie stanie, je艣li dostaniesz j膮 dopiero po egzaminach. Wa偶ne, 偶e j膮 w og贸le kupi艂.

Odwr贸ci艂 si臋 i spojrza艂 na mnie.

A je艣li znowu odejdzie? Masz do niego zaufanie?

Unios艂am brwi. Nie mia艂am zaufania. Ale musia艂am przyzna膰, 偶e stara艂 si臋, bym je odzyska艂a.

Za wcze艣nie o tym m贸wi膰. Nie wiem, jak si臋 sprawy potocz膮. Mo偶e rzeczywi艣cie prze偶ywa艂 trudny okres i teraz 偶a艂uje. Ty w ka偶dym razie powiniene艣 da膰 mu szans臋. Mo偶liwe, 偶e on i ja ju偶 si臋 nie odnajdziemy, ale ani on nigdy nie przestanie by膰 twoim ojcem, ani ty jego synem. Tu nic si臋 nie zmieni 鈥 g艂aska艂am go po plecach. 鈥 Chod藕, zjemy co艣 wszyscy razem. Dawno tego nie robili艣my.

Podnios艂am si臋. Takis wsta艂 z 艂贸偶ka, obj膮艂 mnie wp贸艂 i tak weszli艣my do kuchni. Aleks ko艅czy艂 nakrywa膰 do sto艂u.

呕ycie jest pe艂ne niespodzianek...




17


Nastr贸j przy stole nie odbiega艂 od normy. S艂ycha膰 by艂o dzwonienie sztu膰c贸w o talerze, bulgotanie wody nalewanej z karafki do szklanek i... drapanie w drzwi 鈥 to Gusgunis domaga艂 si臋, by go wpu艣ci膰 do 艣rodka. Takis wsta艂 i otworzy艂 drzwi. Pies podbieg艂 do Aleksa. Opar艂 pysk o jego udo. Spojrzeli艣my z Takisem po sobie, ciekawi reakcji Aleksa. On tymczasem wzi膮艂 kawa艂ek chleba, wybra艂 nim sos z talerza i da艂 go Gusgunisowi, kt贸ry z uwielbieniem przygl膮da艂 si臋 panu, nim po艂kn膮艂 zak膮sk臋. Potem obliza艂 pysk j臋zykiem i czeka艂 na drug膮 porcj臋.

Wystarczy, wystarczy. 鈥 Aleks roze艣mia艂 si臋 i poklepa艂 psa po karku.

Potem podni贸s艂 wzrok i patrzy艂 na nas.

Jak go nazwali艣cie?

Gusgunis 鈥 rzek艂 prowokacyjnie Takis.

Rzeczywi艣cie. Jak mog艂em zapomnie膰 o takim imieniu? 鈥 popatrzy艂 na nas z dezaprobat膮. 鈥 Co was do tego wyboru sk艂oni艂o?

艁ysina.

Kutas.

Nasze g艂osy zabrzmia艂y jednocze艣nie.

Takis! 鈥 wykrzykn臋艂am przera偶ona i zdumiona.

Daj spok贸j, Eleni. To punkt widzenia przysz艂ego re偶ysera 鈥 powiedzia艂 Aleks. Od艂o偶y艂 serwetk臋 i wsta艂 od sto艂u. 鈥 Chod藕my, je艣li jeste艣 gotowa. Niech Takis pouczy si臋 w spokoju. Nie wr贸cimy zbyt p贸藕no 鈥 doda艂 lekko zm臋czonym g艂osem, zwracaj膮c si臋 do syna.

Takis wzruszy艂 ramionami. Aleks wyszed艂 z kuchni, zostawiaj膮c nas samych. Wsta艂am i patrzy艂am na Takisa z wyrzutem. Wbi艂 wzrok w talerz.

Dobra, przepraszam. Powiedzmy, 偶e to przez egzaminacyjny stres.

Patrzy艂 nadal w resztki po makaronie.

Aleks czeka艂 na mnie na ulicy przed bram膮. Wsiedli艣my do samochodu i Aleks uruchomi艂 silnik.

Dok膮d jedziemy? 鈥 spyta艂 weso艂o.

Do wszystkich diab艂贸w! 鈥 rzuci艂am i zaraz po偶a艂owa艂am swoich s艂贸w. Zachowanie Takisa wyprowadzi艂o mnie z r贸wnowagi.

Silnik zamilk艂. Aleks siedzia艂 nieruchomo, patrz膮c przed siebie. 艢ciska艂 kierownic臋 z tak膮 si艂膮, 偶e kostki palc贸w zupe艂nie mu zbiela艂y. Spu艣ci艂am g艂ow臋 i wyszepta艂am:

Jestem ci winna podw贸jne przeprosiny. Takis prosi艂, 偶ebym ci powiedzia艂a, 偶e... to stres przed egzaminami.

A twoje przeprosiny? 鈥 spyta艂 ch艂odno, nie odrywaj膮c wzroku od deski rozdzielczej.

Spojrza艂am na niego i powiedzia艂am g艂o艣no:

Moje? Ja przepraszam, bo ci obieca艂am, 偶e do艂o偶臋 stara艅, by przez par臋 dni zachowywa膰 si臋 poprawnie, ale nie bardzo mi si臋 to udaje. Mo偶e dlatego, 偶e mnie oszuka艂e艣.

Umilk艂am i uparcie patrzy艂am w okno, by ukry膰 艂zy bezradnej w艣ciek艂o艣ci, kt贸re nap艂yn臋艂y mi do oczu. Przez kilka chwil milczeli艣my. Cisz臋 przerwa艂 Aleks.

To co mam zrobi膰? Chcesz, 偶ebym odszed艂? Chcesz rozwodu?

Westchn臋艂am.

I ja nie wiem. Niech minie okres egzamin贸w Takisa, wtedy zobaczymy. Jed藕my ju偶 鈥 na kaw臋.

W milczeniu w艂膮czy艂 silnik. Zorientowa艂am si臋, 偶e jedziemy w stron臋 Kifisji. Otworzy艂am okno i poczu艂am rze艣ki powiew wiatru. Jeszcze nie zacz臋艂y si臋 najwi臋ksze upa艂y.

Zaj臋li艣my stolik w kawiarnianym ogr贸dku jednego z neoklasycystycznych dom贸w. Zam贸wili艣my kaw臋 mro偶on膮. Aleks rzuca艂 mi ukradkowe spojrzenia, a ja podziwia艂am otoczenie.

Musi tu gdzie艣 by膰 藕r贸d艂o. Popatrz, ile pi臋knych platan贸w.

W istocie 鈥 przyzna艂 oboj臋tnie, rozejrzawszy si臋 doko艂a.

Po komentarzu dotycz膮cym drzewostanu Kifisji znowu zapad艂a cisza. Kelner przyni贸s艂 kaw臋 i ka偶de z nas zaj臋艂o si臋 swoj膮 s艂omk膮. My艣la艂am o Nikicie. Co mia艂am mu powiedzie膰 wieczorem? I to przez telefon! Spojrza艂am na zegarek. By艂o p贸藕ne popo艂udnie. Ciekawe, jaki kolor ma o tej porze niebo w Kardamili?

Niebieski 鈥 us艂ysza艂am, dochodz膮cy jakby z g艂臋bi mojego m贸zgu, g艂os Aleksa.

Niebieski? 鈥 spyta艂am, nie mog膮c uwierzy膰, 偶e czyta w moich my艣lach.

M贸wi臋, 偶e ci dobrze w niebieskim. To nowa bluzka? Chyba jeszcze jej nie widzia艂em.

Odruchowo spojrza艂am na bluzk臋.

Tak, kupi艂am j膮 niedawno. I jeszcze par臋 innych.

Pomy艣la艂am o seksownej bieli藕nie, kt贸r膮 zast膮pi艂am star膮 i niemodn膮.

Masz 艣wietnie obci臋te w艂osy. Tak jak wtedy, kiedy si臋 poznali艣my. Pami臋tasz?

Pami臋tam. Kiedy mia艂am ko艅ski ogon, nie zwraca艂e艣 na mnie uwagi. Dopiero gdy obci臋艂am w艂osy, raczy艂e艣 mnie dostrzec.

Patrzy艂 na mnie u艣miechni臋ty. Wyci膮gn膮艂 do mnie r臋k臋.

Zawieszenie broni?

Uj臋艂am jego d艂o艅 i u艣cisn臋艂am j膮.

Przynajmniej na najbli偶sze dwadzie艣cia dni.

Nadal trzyma艂 w swojej moj膮 d艂o艅. Cofn臋艂am j膮 po chwili, by przytrzyma膰 s艂omk臋. Miesza艂am pian臋 na dnie szklanki.

Co powiedzia艂a艣 Takisowi o kamerze? 鈥 spyta艂.

呕e nadchodz膮ce dwa i p贸艂 tygodnia nie b臋d膮 艂atwe 鈥 spojrza艂am na Aleksa znacz膮co i doda艂am 鈥 dla nas wszystkich. Ale w ko艅cu min膮 i wtedy zajmiemy si臋 sprawami, kt贸re rzeczywi艣cie s膮 dla nas wa偶ne.

Co jest dla ciebie naprawd臋 wa偶ne, Eleni?

Spok贸j! M贸j i Takisa 鈥 rzek艂am zdecydowanie.

Zawaha艂 si臋, nim zada艂 nast臋pne pytanie.

Czy dzisiaj te偶 b臋dziesz spa艂a na kanapie? Je艣li mamy zrobi膰 jaki艣 wysi艂ek na rzecz Takisa... Obiecuj臋, 偶e nie wykorzystam sytuacji. Inicjatywa b臋dzie nale偶a艂a do ciebie.

Zgoda 鈥 powiedzia艂am i kiwn臋艂am na kelnera.

Poda艂 rachunek. Aleks zap艂aci艂 i wstali艣my. Min臋艂a si贸dma.

Zawioz臋 ci臋 do domu i na jak膮艣 godzin臋 pojad臋 do biura 鈥 powiedzia艂, otwieraj膮c drzwiczki samochodu.

Pomy艣la艂am, 偶e pojedzie do kochanki... Mo偶e do Lizy, na po偶egnalne bara-bara...

Nie wracam do domu. P贸jd臋 do dentysty. W powrotnej drodze wezm臋 taks贸wk臋.

Zdziwi艂 si臋, ale nie komentowa艂. Zaofiarowa艂 si臋 mnie podrzuci膰. Odm贸wi艂am.

Nie fatyguj si臋. To pi臋膰 minut st膮d.

Patrzy艂 na mnie, jakby si臋 zastanawia艂, czy powinien mi wierzy膰. Spogl膮da艂 wr臋cz z pewn膮 podejrzliwo艣ci膮 鈥 co mog艂am robi膰 pod jego nieobecno艣膰? Spa膰 z facetem, kt贸ry mi 艂ata z臋by? Spr贸bowa艂 delikatnie jeszcze raz:

Przyjmie ci臋 bez um贸wionej wizyty? Mo偶e mie膰 wielu pacjent贸w.

Nie s膮dz臋. Poniewa偶 informuje swoich pacjent贸w o zgubnym wp艂ywie jedzenia czekolady, nie potrzebuj膮 go a偶 tak cz臋sto.

U艣miechn臋艂am si臋 i pu艣ci艂am perskie oko. Rozpogodzi艂 si臋.

W porz膮dku. Powodzenia.

Poca艂owa艂 mnie przelotnie w policzek. Otworzy艂 drzwiczki i wsiad艂 do 艣rodka. Gdy znikn膮艂 za zakr臋tem, z艂apa艂am taks贸wk臋.

Kastri, prosz臋.

Kawiarnia w Kifisji nie by艂a, rzecz jasna, oddalona od domu Nikity o pi臋膰 minut drogi. Co wi臋cej, odleg艂o艣膰 mi臋dzy Kifisj膮 a Kastri trudno by艂oby pokona膰 na piechot臋. Ale k艂amstwo dotycz膮ce dystansu nie by艂o a偶 takie z艂e. Najwa偶niejsze, 偶e naprawd臋 sz艂am do dentysty.

Zap艂aci艂am taks贸wkarzowi i stan臋艂am przed wej艣ciem do domu Nikity. Najpierw nacisn臋艂am dzwonek do gabinetu. 呕adnej odpowiedzi. Spr贸bowa艂am zadzwoni膰 do mieszkania. W chwil臋 p贸藕niej us艂ysza艂am jego g艂os:

Kto tam?

Zrobi艂am krok do ty艂u, 偶eby m贸g艂 mnie zobaczy膰 na ekranie. Us艂ysza艂am brz臋czyk. Pchn臋艂am drzwi, wesz艂am do windy i nacisn臋艂am przycisk drugiego pi臋tra. Czeka艂 na mnie w drzwiach, a na jego twarzy malowa艂o si臋 zdumienie.

A ty co? Spodziewa艂em si臋 jedynie twojego telefonu.

Podesz艂am bli偶ej, ale poniewa偶 nie zrobi艂 偶adnego zapraszaj膮cego gestu, spyta艂am:

Przeszkadzam w czym艣? Przysz艂a mo偶e Lola po bielizn臋, kt贸rej zapomnia艂a wzi膮膰 ostatnim razem?

Odsun膮艂 si臋 ze 艣miechem i zamkn膮艂 za mn膮 drzwi. Nie pr贸bowa艂 mnie obj膮膰. Sta艂, czekaj膮c, a偶 powiem co艣 pierwsza.

By艂am niedaleko, wi臋c pomy艣la艂am, 偶e zajd臋. Chyba nie masz mi za z艂e, 偶e ci臋 nie uprzedzi艂am.

Dlaczego mia艂bym mie膰 ci za z艂e? Jakim k艂amstwem si臋 pos艂u偶y艂a艣, 偶eby mnie zobaczy膰? Co powiedzia艂a艣 m臋偶owi? 鈥 spyta艂 swobodniej, ale nie zbli偶a艂 si臋 do mnie.

Wie, 偶e przysz艂am do ciebie z wizyt膮.

Skoczy艂 ku mnie i uj膮艂 mnie za r臋ce.

Powiedzia艂a艣 mu o nas? 鈥 nie ukrywa艂 zadowolenia.

Powiedzia艂am, 偶e id臋 do dentysty.

Pu艣ci艂 moje d艂onie. U艣miech znikn膮艂 mu z twarzy. Pokiwa艂 g艂ow膮.

Znowu to samo. Ojciec i syn znaj膮 ze s艂yszenia twojego dentyst臋, nie podejrzewaj膮c, co ci臋 z nim 艂膮czy. A gdybym by艂 m臋skim fryzjerem. Co by艣 wtedy m贸wi艂a?

Na pewno nie powiedzia艂abym Aleksowi, 偶e id臋 si臋 przespa膰 z by艂ym m臋偶em kobiety, dla kt贸rej ca艂kiem niedawno mnie zostawi艂 鈥 odpowiedzia艂am zirytowana.

Przysz艂a艣 si臋 ze mn膮 przespa膰? 鈥 spyta艂 lodowatym tonem.

Wcisn臋艂am si臋 w r贸g kanapy.

Masz racj臋. Nie wulgaryzujmy tej rozmowy. Chcia艂am ci臋 zobaczy膰. Aleks wr贸ci艂 i odebra艂 mi spok贸j ducha. 艢mieszne, 偶e odebra艂 mi go tak偶e wtedy, gdy odszed艂. Tylko dzi臋ki tobie potrafi艂am my艣le膰 rozs膮dnie.

Gestem zaprosi艂am Nikit臋, by usiad艂 bli偶ej mnie. Zrobi艂 to. G艂adzi艂am go po policzku.

Teraz my艣l臋 o tobie jeszcze cz臋艣ciej ni偶 przedtem. Ale zrozum, zanim nie sko艅cz膮 si臋 egzaminy Takisa, nie mog臋 podj膮膰 偶adnych rozm贸w. Ani z nim, ani z Aleksem.

Nikita rozpogodzi艂 si臋. Obj膮艂 mnie w pasie.

Wariuj臋 na sam膮 my艣l, 偶e Aleks b臋dzie usi艂owa艂 zdoby膰 ci臋 na nowo, i to na wszelkie sposoby. Tak偶e ciele艣nie. 呕e u偶yje wszelkich 艣rodk贸w, by ci臋 przekabaci膰, i zamiast na kanapie, na kt贸rej spa艂a艣 wczoraj, dzi艣 b臋dziesz spa艂a w waszym ma艂偶e艅skim 艂o偶u.

Nie komentowa艂am. Gdybym si臋 przyzna艂a, 偶e ju偶 podj臋艂am decyzj臋 o powrocie do ma艂偶e艅skiego 艂o偶a, wykluczy艂by mnie ze swego 偶ycia. Poza tym 鈥 usprawiedliwia艂am sam膮 siebie 鈥 wracam do wsp贸lnego 艂贸偶ka, ale nie w obj臋cia Aleksa. Milcza艂am wi臋c.

Spyta艂, czy napij臋 si臋 jeszcze kawy. Odpowiedzia艂am, 偶e m贸j system nerwowy, kt贸ry i tak by艂 solidnie nadwer臋偶ony, nie wytrzyma dw贸ch kaw w ci膮gu godziny.

A czy tw贸j system nerwowy wytrzyma wymian臋 przeciwcia艂 za po艣rednictwem ust?

My艣l臋, 偶e mog臋 zaryzykowa膰 wizyt臋 twoich przeciwcia艂.

Rozchyli艂am usta, oczekuj膮c poca艂unku. Ale apetyt Nikity r贸s艂 w miar臋 jedzenia. Odsun臋艂am si臋 pospiesznie, zapinaj膮c bluzk臋, kt贸ra tak bardzo podoba艂a si臋 Aleksowi.

Nie. Nie mam ochoty na nic wi臋cej. Czuj臋, 偶e chcesz tego, bo boisz si臋 mnie straci膰, a nie dlatego, 偶e mnie po偶膮dasz.

Skuli艂 si臋 w sobie jak dziecko przy艂apane na wyci膮ganiu monet z portmonetki ojca.

Mo偶e masz racj臋. Od powrotu twojego m臋偶a m贸j umys艂 nie pracuje normalnie 鈥 pokr臋ci艂 g艂ow膮 i westchn膮艂. 鈥 Ach, Lizo! 呕e te偶 nie potrafisz utrzyma膰 przy sobie 偶adnego faceta.

U艣miechn臋艂am si臋. By艂 taki kochany.

P贸jd臋 ju偶. Zadzwoni臋 do ciebie.

Chcia艂am wsta膰. Chwyci艂 mnie za r臋ce, przytrzymuj膮c na miejscu.

Nie dzwo艅. Nie chc臋 wysiadywa膰 przy telefonie, by ci臋 us艂ysze膰, czeka膰 na moment, kiedy b臋dziesz w domu sama i znajdziesz chwil臋 na pospieszn膮 rozmow臋. Zreszt膮, co mi powiesz? Cierpliwo艣ci, dni mijaj膮... ?!

Pr贸bowa艂am protestowa膰, ale mi przerwa艂.

Mo偶ecie przecie偶 doj艣膰 do wniosku, 偶e znowu b臋dziecie razem. I co wtedy? Pewnego ranka powiesz mi to przez telefon! Wol臋, 偶eby艣 zadzwoni艂a, gdy Takis b臋dzie po egzaminach. W ten spos贸b ja nie b臋d臋 mia艂 偶adnego wp艂ywu na twoj膮 decyzj臋, a ty wykorzystasz ca艂y ten czas na zrozumienie, czego w艂a艣ciwie chcesz. Aleksa, mnie czy 偶adnego z nas.

Wsta艂 i poda艂 mi torb臋 le偶膮c膮 na pod艂odze. Wzi臋艂am j膮, patrz膮c mu w oczy.

Poprzednim razem, kiedy poda艂em ci torb臋, rzuci艂a艣 j膮 w k膮t i chcia艂a艣 si臋 ze mn膮 kocha膰. Gdyby艣 zrobi艂a to tak偶e teraz... Ale wiem, 偶e tego nie zrobisz.

Za艂o偶y艂am torb臋 na rami臋, patrz膮c mu ca艂y czas w oczy. Odprowadzi艂 mnie do drzwi. Spyta艂, kiedy ko艅cz膮 si臋 egzaminy.

Pi臋tnastego czerwca. Trzy dni po urodzinach Takisa.

Nast臋pnego dnia spakuj臋 rzeczy. Zanim wyjad臋 do Mani, zatrzymam si臋 przed twoim domem. Zadzwoni臋 do ciebie i dowiem si臋, czy mam jecha膰 sam 鈥 powiedzia艂 z u艣miechem. 鈥 Trzymaj si臋...

Dobrze.

Wysz艂am, nie ogl膮daj膮c si臋 za siebie. Oczy mia艂am pe艂ne 艂ez.

Wr贸ci艂am do domu wyko艅czona psychicznie. W taks贸wce 艂ka艂am bez opami臋tania, a taks贸wkarz by艂 niepocieszony, 偶e nie mo偶e mi pom贸c. Zasta艂am ich siedz膮cych na werandzie, pili napoje ch艂odz膮ce i jedli owoce. Gusgunis spa艂 w drzwiach balkonu, poruszaj膮c od czasu do czasu bezwiednie ogonem... Posz艂am wprost do 艂azienki, 偶eby sprawdzi膰, jak wygl膮dam 鈥 niestety widok by艂 tragiczny. Umy艂am oczy zimn膮 wod膮, wybra艂am najpi臋kniejszy z u艣miech贸w i ruszy艂am na taras. Na szcz臋艣cie by艂o ju偶 ca艂kiem ciemno i nik艂e 艣wiat艂o tarasu nie mog艂o mnie zdradzi膰. Chocia偶... Nagle odnios艂am wra偶enie, 偶e taras tonie w o艣lepiaj膮cym blasku 鈥 po raz pierwszy od czasu, gdy zamieszka艂am w tym domu.

Stan臋艂am w bezpiecznej ciemno艣ci salonu. Ale g艂os Takisa zmusi艂 mnie do wyj艣cia z kryj贸wki.

Chod藕 tu, mamo. Ojciec wymieni艂 stare lampy na nowe. Nareszcie jest jasno. Nie musimy b艂膮dzi膰 po omacku. Zamierzam uczy膰 si臋 tu wieczorami, tu jest ch艂odniej.

No prosz臋. 艁askawca wymieni艂 nam nawet lampy. I to na /akie!

Wesz艂am na taras, prosz膮c, by nie przygl膮dali si臋 moim zaczerwienionym oczom.

P艂aka艂a艣? 鈥 spytali ch贸rem.

Musia艂am uciec si臋 do k艂amstwa.

Nie. Mam uczulenie na tusz, kt贸rego u偶y艂am po po艂udniu. Kupi艂am krople w aptece, zapu艣ci艂am je do oczu 鈥 i tak mi si臋 jako艣 zaczerwieni艂y.

Patrzyli na mnie w milczeniu. Aleks 鈥 d艂ugo i uwa偶nie. Wreszcie Takis powiedzia艂:

Zam贸wili艣my szasz艂yki. Dla ciebie dwa z r贸偶nymi dodatkami. Sos z czosnkiem chyba ci nie przeszkadza?

Nie zamierzam si臋 z nikim ca艂owa膰. Jak ci idzie nauka?

Jak po grudzie. Ale prze偶yj臋.

Co powiedzia艂 dentysta? 鈥 spyta艂 Aleks, ura偶ony uwag膮 o ca艂owaniu.

呕ebym si臋 mia艂a na baczno艣ci.

W zwi膮zku z czym?

W zwi膮zku z twoimi niecnymi pr贸bami pozyskania moich wzgl臋d贸w.

Z z臋bami, naturalnie. S膮 w krytycznym stanie.

Mimo ostrze偶e艅 dotycz膮cych czekolady? 鈥 spyta艂 ironicznie.

Tak. Mimo ostrze偶e艅.

Wsta艂am, ko艅cz膮c rozmow臋.

Zrobi臋 sa艂atk臋. Zam贸wili艣cie ziemniaki, czy mam je przygotowa膰?

Przygotuj 鈥 powiedzia艂 Takis i pochyli艂 si臋 nad ksi膮偶k膮.

Wysz艂am, czuj膮c wzrok Aleksa na plecach.

Jedli艣my na tarasie w o艣lepiaj膮cym 艣wietle. P贸艂 do dwunastej Takis powiedzia艂 nam dobranoc. Aleks ziewn膮艂 i wsta艂.

Idziesz spa膰?

Nied艂ugo.

Usi艂owa艂am zebra膰 my艣li. Ale wkr贸tce dosz艂am do wniosku, 偶e i tak niczego nie wymy艣l臋. Zupe艂nie jakbym zepchn臋艂a swoje problemy w najodleglejsze zak膮tki m贸zgu. M贸j umys艂 by艂 zaj臋ty czym innym. Co jutro ugotuj臋, kiedy up艂ywa termin op艂at za wod臋 i naw贸z do r贸偶. Jutro 鈥 my艣la艂am, jutro zastanowi臋 si臋, co powinnam zrobi膰.

Wesz艂am do salonu i nacisn臋艂am wy艂膮cznik, uwalniaj膮c noc od bezlitosnych 艣wiate艂 tarasu. Przez chwil臋 sta艂am w ciemno艣ci. Zreszt膮 o czym tu my艣le膰? Skoro ju偶 postanowi艂am, i偶 opuszcz臋 Aleksa dla Nikity. Przecie偶 podj臋艂am t臋 decyzj臋, zanim Aleks wr贸ci艂. Czy偶by jego powr贸t zaczyna艂 mie膰 na mnie taki wp艂yw, 偶e mog艂abym zmieni膰 powzi臋te postanowienie? Stan膮艂 mi przed oczami widok Aleksa i Takisa jedz膮cych owoce na tarasie. Przed dwoma dniami zn贸w stali艣my si臋 rodzin膮. To nie艂atwe, ale obiecali艣my sobie, i偶 spr贸bujemy. Takis i Aleks nie wiedzieli naturalnie, 偶e przez dwadzie艣cia dni b臋d臋 ich oszukiwa膰, a potem zn贸w wszystko obr贸ci si臋 w ruin臋, tym razem z mojego powodu. Przypomnia艂am sobie Krystyn臋 w chwili, gdy mi wyzna艂a, 偶e Aleks z ni膮 kr臋ci艂. Zrobi艂o mi si臋 l偶ej na sercu, cho膰 nie potrafi艂am sobie wyt艂umaczy膰 dlaczego. Jakbym walczy艂a sama ze sob膮 鈥 dla Nikity. Dlaczego jednak nie wspomina艂am chwil, kiedy si臋 z nim kocha艂am? Dlaczego moja decyzja, by odej艣膰 do Nikity, wydawa艂a mi si臋 bardziej uzasadniona ch臋ci膮 zemsty ni偶 chwilami rozkoszy, kt贸re ofiarowa艂 mi czaruj膮cy dentysta, a zarazem by艂y m膮偶 kochanki mojego m臋偶a. Jutro, obiecywa艂am sobie, jutro, gdy wstanie nowy dzie艅, ze 艣wie偶ym umys艂em przemy艣lisz wszystko jeszcze raz. Decyzja nale偶y do ciebie.

Zatrzyma艂am si臋 na chwil臋 pod drzwiami 艂azienki, nas艂uchuj膮c, jak Aleks p艂ucze usta 鈥 najpewniej po to, by pozby膰 si臋 zapachu sosu czosnkowego. Otworzy艂am drzwi w momencie, gdy wypluwa艂 wod臋 do umywalki usytuowanej po lewej stronie, kt贸ra przez siedemna艣cie lat by艂a jego umywalk膮. Lewa strona p贸艂ki zn贸w wype艂ni艂a si臋 jego kosmetykami, a jego ubrania wype艂ni艂y lew膮 stron臋 szafy, on sam za艣 spa艂 znowu po lewej stronie naszego 艂贸偶ka. Odwr贸ci艂 si臋 i obdarzy艂 mnie szerokim u艣miechem 鈥 pachn膮cym mi臋t膮 i o艣lepiaj膮cym jak 艣wiat艂o, kt贸re zainstalowa艂 na tarasie. Spogl膮da艂am na jego odbicie w lustrze, nie wchodz膮c do 艣rodka. Zaprosi艂 mnie gestem.

Wejd藕. Co tak stoisz w drzwiach?

Chc臋 siku.

Skwitowa艂 艣miechem tak konkretn膮 odpowied藕.

Kiedy艣 moja obecno艣膰 nie przeszkadza艂a ci w wykonywaniu najintymniejszych czynno艣ci.

Kiedy艣 mia艂am ochot臋 ci臋 zamordowa膰 鈥 odpar艂am. 鈥 A teraz wyjd藕, bo nie wytrzymam d艂ugo.

Wyszed艂 bez s艂owa. Opr贸偶ni艂am p臋cherz i si臋gn臋艂am po szczoteczk臋 do z臋b贸w. Od艂o偶y艂am j膮 nast臋pnie do szklaneczki i wysz艂am z 艂azienki. Wkroczy艂am do sypialni, rozsiewaj膮c wo艅 czosnku. Aleks le偶a艂 i czyta艂 gazet臋. Otworzy艂am szaf臋 i wyj臋艂am z szuflady str贸j nocny. Czy raczej co艣, co przypomina艂o str贸j nocny. Grzeba艂am nerwowo w bieli藕nie, usi艂uj膮c znale藕膰 jak膮艣 star膮 bawe艂nian膮 pi偶am臋. Daremnie. Pozby艂am si臋 ich wszystkich w ramach bieli藕nianego remanentu. Czy mog艂am powstrzyma膰 偶膮dze Aleksa czosnkowym zapachem z ust, wk艂adaj膮c jednocze艣nie cienki jak mgie艂ka nocny ubi贸r? To tak jakbym zdecydowa艂a si臋 na 艣cis艂膮 diet臋 sk艂adaj膮c膮 si臋 tylko z jogurtu, a na deser zafundowa艂a sobie dwa prosi臋ta. W艂o偶y艂am str贸j z powrotem do szuflady.

Wysz艂am z sypialni i posz艂am do Takisa. Drzwi by艂y zamkni臋te, ale 艣wiat艂o s膮cz膮ce si臋 przez szpar臋 艣wiadczy艂o o tym, 偶e m贸j syn jeszcze nie 艣pi. Zapuka艂am cichutko. Otworzy艂am drzwi i zobaczy艂am go na pod艂odze ob艂o偶onego notatkami z chemii.

Dobrze ci tak na pod艂odze? Dlaczego nie si膮dziesz przy biurku?

Czy to w艂a艣nie chcia艂a艣 mi powiedzie膰 na dobranoc? 鈥 spyta艂 oboj臋tnie poch艂oni臋ty nauk膮.

Mo偶esz mi da膰 jak膮艣 swoj膮 koszulk臋? Z tych szerokich, co to teraz nosicie.

Odwr贸ci艂 si臋 i spojrza艂 na mnie zdziwiony. Spu艣ci艂am wzrok. Nie zapyta艂 o nic. Wsta艂 i otworzy艂 szaf臋. Da艂 mi znak, 偶ebym podesz艂a do szuflady.

Wybierz sobie.

Stan臋艂am obok niego. Wzi臋艂am pierwsz膮 z brzegu ze 艣miesznym rysunkiem 艣winki. Oszacowa艂am rozmiar wzrokiem, szcz臋艣liwa, 偶e zakryje a偶 tyle. Poca艂owa艂am Takisa i wysz艂am z pokoju, zamykaj膮c za sob膮 drzwi.

W 艂azience zdj臋艂am ubranie i w艂o偶y艂am koszulk臋 Takisa 鈥 si臋ga艂a mi do kolan, je艣li za艣 chodzi o szeroko艣膰, z 艂atwo艣ci膮 okry艂aby Demisa Russosa, jeszcze zanim odby艂 diet臋 odchudzaj膮c膮. Wr贸ci艂am do sypialni na palcach. Aleks ju偶 zgasi艂 艣wiat艂o. Wsun臋艂am si臋 do 艂贸偶ka po swojej stronie z nerwami napi臋tymi jak postronki. Niechby kichn膮艂, a ju偶 bym ucieka艂a. Nas艂uchiwa艂am, czy szykuje si臋 do... ataku. Po pi臋ciu minutach kompletnego bezruchu po drugiej stronie 艂贸偶ka dosz艂am do wniosku, 偶e musia艂 ju偶 zasn膮膰. Zaryzykowa艂am spojrzenie w jego stron臋. Rytmiczny oddech w po艂膮czeniu z leciutkim sapaniem 艣wiadczy艂 niezbicie o tym, i偶 艣pi. U艣miechn臋艂am si臋 w ciemno艣ci. Moje mi臋艣nie rozlu藕nia艂y si臋 powoli, na samym ko艅cu 鈥 powieki.

Obudzi艂am si臋 nagle w 艣rodku nocy z uczuciem ucisku na piersiach. Przerazi艂am si臋. Czy to mo偶liwe, 偶ebym w trzydziestym sz贸stym roku 偶ycia mia艂a zawa艂? Podj臋艂am dramatyczn膮 pr贸b臋 z艂apania oddechu, ale co艣 mi przeszkadza艂o. Jakby jaka艣 niewidzialna r臋ka 艣ciska艂a mi p艂uca. Zebra艂am wszystkie si艂y i unios艂am plecy. Prawa r臋ka Aleksa zsun臋艂a si臋 na m贸j brzuch. Zastyg艂am w bezruchu, czekaj膮c, co b臋dzie dalej. R臋ka ani drgn臋艂a. Odwr贸ci艂am g艂ow臋 i spojrza艂am w jego stron臋. Spal w najlepsze. Podejrzewa艂am, 偶e 艣pi膮c przesun膮艂 si臋 na moj膮 stron臋 bardziej, ni偶 powinien. Unios艂am Aleksowe rami臋 i trzymaj膮c je delikatnie w g贸rze, wy艣lizn臋艂am si臋 z 艂贸偶ka. U艂o偶y艂am je nast臋pnie na prze艣cieradle. Spojrza艂am na zegarek 鈥 by艂a czwarta. W艂o偶y艂am bambosze i wysz艂am z sypialni. Odechcia艂o mi si臋 spa膰, i to wcale nie dlatego, 偶e ju偶 si臋 wyspa艂am.

Posz艂am do kuchni, otworzy艂am lod贸wk臋 鈥 wewn臋trzna lampka dawa艂a niewiele 艣wiat艂a. Wyj臋艂am dietetyczn膮 coca-col臋, zamkn臋艂am drzwiczki i posz艂am do salonu. Przeje偶d偶aj膮ce od czasu do czasu samochody g艂aska艂y meble 艣wiat艂ami reflektor贸w. Usiad艂am na kanapie, popijaj膮c col臋. Niebawem us艂ysza艂am stukot pazur贸w Gusgunisa. Stan膮艂 obok mnie i ziewn膮艂 szeroko. Poniewa偶 ziewanie jest zara藕liwe, ziewn臋艂am i ja. Jednym susem wskoczy艂 na kanap臋 i zwin膮艂 si臋 w k艂臋bek, tul膮c 艂ysy 艂epek do moich st贸p. Zasn膮艂 prawie natychmiast. / co ma niby znaczy膰 鈥瀙ieskie 偶ycie"? To ja nie mam si臋 gdzie podzia膰. R臋ka Aleksa w sypialni, g艂owa Gusgunisa w salonie...

Patrzy艂am ze wzruszeniem na oddychaj膮c膮 rytmicznie w艂ochat膮 kulk臋. Przynajmniej ty nie przysparzasz mi rozczarowa艅 鈥 powiedzia艂am cicho.

Mamo, dobrze si臋 czujesz? 鈥 us艂ysza艂am cichy g艂os Takisa, kt贸rego sylwetka zarysowa艂a si臋 w ciemno艣ciach.

Nie 艣pisz? 鈥 spyta艂am zdziwiona.

W艂a艣nie chc臋 si臋 po艂o偶y膰. Dopiero sko艅czy艂em. Mam nadziej臋, 偶e niczego nie pomin膮艂em 鈥 stan膮艂 obok mnie. 鈥 Zapali膰 艣wiat艂o? Co艣 nie tak z ojcem?

Nie zapalaj. Wszystko w porz膮dku. Tylko by艂o mi okropnie gor膮co, wi臋c chcia艂am si臋 napi膰 coli.

Podnios艂am do g贸ry puszk臋 na potwierdzenie swoich s艂贸w.

Id藕 spa膰. Masz przed sob膮 trudny dzie艅. Jeszcze za艣niesz na egzaminie.

Cmokn膮艂 mnie w czo艂o i poszed艂 do siebie. Sko艅czy艂am col臋. Kofeina kr膮偶膮ca w moich 偶y艂ach zrobi艂a swoje 鈥 zapomnia艂am o senno艣ci.

Usi艂owa艂am wyobrazi膰 sobie dom Nikity w Kardamili. Powiedzia艂, 偶e jest jednym z najstarszych w tym rejonie. Pradziadek Nikity, tak偶e lekarz, cieszy艂 si臋 w okolicy wielkim szacunkiem. By艂 lekarzem og贸lnym, a nie dentyst膮 鈥 w tamtych czasach nikt nie s艂ysza艂 jeszcze o specjalizacjach 鈥 ale, jak twierdzi艂 Nikita, wyrwa艂 kilka z臋b贸w, i to z powodzeniem. W tamtych czasach by膰 lekarzem porywczych mieszka艅c贸w Mani oznacza艂o igranie z rozsierdzonym lwem. My艣la艂am o miejscach, o kt贸rych Nikita opowiada艂 mi z tak膮 czu艂o艣ci膮. Rozlu藕ni艂am si臋 i zamkn臋艂am oczy. W ko艅cu zasn臋艂am, s艂ysz膮c 艣piew s艂ynnych kardamilskich cykad.




18


Z zamkni臋tymi oczami nas艂uchiwa艂am odg艂os贸w porannego 偶ycia w moim domu. Musia艂o by膰 oko艂o 贸smej, bo Aleks by艂 w 艂azience. Nieco p贸藕niej Gusgunis opu艣ci艂 kanap臋 pos艂uszny nawo艂ywaniom Takisa.

Wsta艂am z trudem, rozci膮gn臋艂am skurczone cz艂onki, wyg艂adzi艂am bluzk臋 z rysunkiem prosi臋cia i ruszy艂am w stron臋 sypialni. Aleks i tym razem pos艂a艂 艂贸偶ko, ale ju偶 z mniejsz膮 staranno艣ci膮. Ot, po prostu naci膮gn膮艂 ko艂dr臋 na poduszki. Nagle ogarn臋艂a mnie panika, jak mu usprawiedliwi臋 drug膮 noc na kanapie w salonie: Po艂o偶y艂e艣 bezwiednie r臋k臋 na moich piersiach, a ja my艣la艂am, 偶e mnie gwa艂cisz?

P臋dem wr贸ci艂am do salonu, da艂am susa na kanap臋, zamkn臋艂am oczy i udawa艂am, 偶e 艣pi臋. W sekund臋 p贸藕niej us艂ysza艂am, jak Aleks otwiera szaf臋 w sypialni. Udawa艂am, 偶e 艣pi臋 tak偶e wtedy, gdy pochyli艂 si臋 nade mn膮, zawaha艂 przed nast臋pnym ruchem, a偶 wreszcie poca艂owa艂 mnie w policzek i poszed艂. Otworzy艂am oczy i zamar艂am, widz膮c nad sob膮 Takisa. Poda艂 mi fili偶ank臋 kawy i powiedzia艂 ze 艣miechem:

Wstawaj... ju偶 sobie poszed艂 鈥 i jakby go to bawi艂o, doda艂 鈥 nie wysilaj si臋, nie przeci膮gaj si臋 i nie ziewaj. Widzia艂em z kuchni, z jakim impetem wskakiwa艂a艣 na kanap臋.

Zaczerwieni艂am si臋 po czubki w艂os贸w. Wzi臋艂am kaw臋, mrucz膮c: 鈥濪zi臋kuj臋". Usiad艂 obok mnie i przygl膮da艂 mi si臋, jak pij臋. Spyta艂am, o kt贸rej ma egzamin.

O dziesi膮tej 鈥 odpowiedzia艂 i zacz膮艂 si臋 bawi膰 zaszewk膮 koszuli.

Jak ci idzie, synu? 鈥 g艂aska艂am go po kolanie.

W zwi膮zku z czym? 鈥 zostawi艂 w spokoju koszul臋 i przygl膮da艂 mi si臋 uwa偶nie.

Z nauk膮... z ojcem... z Nor膮...

Jako艣 idzie... z pewnym trudem... z Nor膮 jak najlepiej 鈥 jego g艂os znacznie si臋 o偶ywi艂.

Co znaczy 鈥瀦 pewnym trudem" 鈥 bo to dotyczy ojca. prawda? Nie cieszysz si臋, 偶e wr贸ci艂?

Bo ja wiem? Dra偶ni mnie, 偶e to dla niego takie proste. Odchodzi... wraca... Wiem, 偶e to g艂upio brzmi, ale 艂atwiej by艂oby mi zaakceptowa膰 fakt, 偶e zostaje z tamt膮. A tak: znudzi艂o mu si臋 tutaj, wi臋c poszed艂 zabawi膰 si臋 gdzie indziej, znudzi艂o mu si臋 gdzie indziej, wr贸ci艂 tutaj. Kto wie, co mu jeszcze przyjdzie do g艂owy. Mo偶e znowu odejdzie i znowu wr贸ci, wiedz膮c, 偶e rodzinka przyjmie go z otwartymi ramionami 鈥 podni贸s艂 si臋 z kanapy i stan膮艂 naprzeciw mnie. 鈥 Bardzo mu wszystko u艂atwiasz. A to, co robisz z t膮 kanap膮, jest po prostu 艣mieszne. 艢pij normalnie w 艂贸偶ku i nie zwracaj na niego uwagi, je艣li chcesz go ukara膰.

Nie zamierzam go kara膰. Po prostu nie mog艂am spa膰. I nie chcia艂am go obudzi膰 鈥 broni艂am swoich racji. 鈥 A ty nie spiesz si臋 z ocenianiem go za to, co zrobi艂. Wa偶ne jest, 偶e do nas wr贸ci艂.

Na jak d艂ugo?

Nigdy nic nie wiadomo. Jutro ty mo偶esz mi powiedzie膰, 偶e chcesz zamieszka膰 z Nor膮. Albo ja mog臋 mie膰 ochot臋 wyjecha膰 na jaki艣 czas... 鈥 zerkn臋艂am na niego z ukosa, by zobaczy膰, jak zareaguje.

U艣miecha艂 si臋 znacz膮co.

Ju偶 to widz臋, jak pozwalasz swemu najdro偶szemu jedynakowi zamieszka膰 z inn膮 kobiet膮 w tak m艂odym wieku. Niechbym si臋 tylko o艣mieli艂 zaproponowa膰 co艣 takiego... roze艣mia艂 si臋.

Nie powiedzia艂am, 偶e to zrobisz wkr贸tce. Ale kiedy艣 zapewne zechcesz si臋 wyprowadzi膰.

艢mia艂 si臋 nadal.

Dobra, dobra. Ale jak ty postanowisz si臋 wyprowadzi膰, we/ mnie za r膮czk臋 鈥 p贸jdziemy razem.

Teraz, i ja zacz臋艂am si臋 艣mia膰. Chichocz膮c, uk艂adali艣my scenariusze, jak to Aleks nagle i niespodziewanie zostanie w domu zupe艂nie sam.

Takis spojrza艂 na zegarek.

Musz臋 i艣膰 鈥 rzek艂.

Cmokn膮艂 mnie w policzek i znikn膮艂 w swoim pokoju. Pi臋膰 minut p贸藕niej wyszed艂, machaj膮c r臋k膮 na po偶egnanie. Zosta艂am sama na kanapie, u艣miecha艂am si臋 k膮cikami warg na wspomnienie mile sp臋dzonych chwil. Fili偶anka by艂a ju偶 pusta, wsta艂am wi臋c, by przygotowa膰 sobie now膮 dawk臋 kofeiny. Kawa po grecku gotowa艂a si臋 w dzbanuszku, a ja przemy艣liwa艂am rozmow臋 z Takisem: 鈥濿yobra偶asz sobie, jak kr膮偶y nie ogolony po domu i ogl膮da nasze fotografie, wzdychaj膮c ze smutkiem?" 鈥濵ia艂by jeszcze do towarzystwa Gusgunisa". 鈥濸rzyda艂oby mu si臋 takie do艣wiadczenie. Niechby si臋 znalaz艂 w takiej samej sytuacji, w jakiej ty by艂a艣 jeszcze niedawno. Teraz, skoro tu jeste艣my, popisuje si臋 przed nami. A my pochwalamy jego wysi艂ki. Ale ty, kochana mamusiu, nigdy nie opu艣cisz Chalandri".

Nie b膮d藕 taki pewien, synu" 鈥 m贸wi艂am do siebie, nalewaj膮c kaw臋 do fili偶anki, za dwadzie艣cia dni mog臋 wygrzewa膰 si臋 na s艂o艅cu w Kardamili...

Otworzy艂am drzwi balkonu i wysz艂am na taras. Usiad艂am na jednym fotelu, a na drugim opar艂am nogi. Gusgunis uplasowa艂 si臋 obok mnie. Ch艂odny wiatr pie艣ci艂 moje cia艂o. Zamkn臋艂am oczy i marzy艂am. Stare wysokie domy, twierdze w kszta艂cie wie偶 sk膮pane w ostrym 艣wietle s艂o艅ca. Cykady, mn贸stwo cykad, monotonnie, obezw艂adniaj膮co brz臋cz膮cych w艣r贸d ga艂臋zi. U艣miecha艂am si臋 do swoich my艣li. Ale u艣miech powoli zamiera艂 mi na ustach. Co艣 burzy艂o obraz z moich marze艅, co艣, czego nie potrafi艂am nazwa膰. Otworzy艂am oczy i usi艂owa艂am okre艣li膰 to co艣, co mi przeszkadza艂o.

W moim umy艣le wykreowa艂am sytuacj臋 idealn膮, w kt贸rej jednak nie uwzgl臋dni艂am jednego szczeg贸艂u. Gdyby ten szczeg贸艂 si臋 pojawi艂, zniszczy艂by wszystko. To tak, jakby艣 spotka艂a m臋偶czyzn臋 swoich marze艅: przystojnego, bystrego, grzecznego, wspania艂ego kochanka, ale... co艣 jest nie tak i nic wiesz, jak to nazwa膰. Pewnego dnia, gdy jedziecie samochodem 鈥 on prowadzi, ty siedzisz obok niego 鈥 贸w m臋偶czyzna naciska klakson i nagle, zamiast zwyk艂ego biiip, s艂yszysz Dzieci Pireusu. Ta przedziwna akustyczna niespodzianka jest tym szczeg贸艂em, kt贸ry urasta w twoim umy艣le do wielkich rozmiar贸w i odbr膮zawia m臋偶czyzn臋, kt贸ry wydawa艂 ci si臋 idealny. U艣wiadamiasz sobie, 偶e wyb贸r kiczowatego klaksonu to pierwszy klocek domina, kt贸ry poci膮gnie za sob膮 nast臋pne. Nagle zaczynasz dostrzega膰 wszystkie jego niedoskona艂o艣ci i zrywasz znajomo艣膰, oddychaj膮c z ulg膮.

W chwil臋 p贸藕niej wykr臋ca艂am numer gabinetu Nikity. Odebra艂 sam.

Nikita, wiem, 偶e zrywam umow臋, ale musz臋 ci臋 o co艣 spyta膰. Jaki d藕wi臋k ma klakson w twoim samochodzie?

Do艣膰 d艂ugo czeka艂am na odpowied藕. Prawdopodobnie denty艣ci nie s膮 przygotowani na pytania tego rodzaju o dziesi膮tej rano. Gdy zacz膮艂 m贸wi膰, jego g艂os brzmia艂 podejrzanie uspokajaj膮co. Tak jak m贸wi lekarz do pacjenta przera偶onego zbli偶aj膮c膮 si臋 operacj膮.

Czy wszystko w porz膮dku, Eleni? Chcesz si臋 ze mn膮 spotka膰 i pogada膰? Je艣li nie mo偶esz znie艣膰 sytuacji w domu, wyprowad藕 si臋, zanim zwariujesz...

Przerwa艂am niecierpliwie.

Ale偶 wszystko jest w jak najlepszym porz膮dku. Chc臋 jedynie uporz膮dkowa膰 pewne rzeczy w moich my艣lach. Zreszt膮 nie chc臋 m贸wi膰 o szczeg贸艂ach. Powiedz, jaki d藕wi臋k ma tw贸j klakson!

Wydawa艂o mi si臋, 偶e jest troch臋 zdenerwowany, gdy odpowiada艂, ale trudno, w ko艅cu wa偶y艂y si臋 losy naszego zwi膮zku.

Jakie艣 takie... biiip.

Odetchn臋艂am z ulg膮, a on m贸wi艂 dalej kompletnie zdezorientowany:

Nie rozumiem, czego ty chcesz. Czy chodzi o jaki艣 dowcip?

Nie, nie. Jeste艣 pewien, 偶e nie masz 偶adnej melodyjki nagrodzonej Oscarem?

Chcia艂am by膰 pewna, czy dobrze zrozumia艂 moje pytanie. Ale chyba wyczerpa艂a si臋 jego cierpliwo艣膰, bo zacz膮艂 krzycze膰:

Czy ty masz wszystkich w domu, moja droga? Ostatnim razem, gdy naciska艂em klakson, nie s艂ysza艂em 偶adnych dziwnych melodyjek. Ale nie wiem, czy jutro nie zacznie wygrywa膰 przedwojennych piosenek. Co ci臋 opanowa艂o, kobieto, 偶e przyprowadzasz do szale艅stwa tak偶e innych. Ju偶 si臋 ucieszy艂em, 偶e dzwonisz, bo my艣la艂em, 偶e mnie pragniesz...

Pragn臋 ci臋... 鈥 odpowiedzia艂am mechanicznie, poprawiaj膮c ksi膮偶ki telefoniczne stoj膮ce na p贸艂ce.

Znalaz艂a艣 ciekawy spos贸b na okazywanie tego uczucia... 鈥 marudzi艂, spu艣ciwszy jednak nieco z tonu.

Przeprosi艂am go za zak艂贸cenie spokoju poranka i obieca艂am, 偶e wi臋cej nie b臋d臋 mu przeszkadza膰. Spyta艂, czy my艣l臋 o Kardamili.

Nie my艣l臋 o niczym innym 鈥 odpowiedzia艂am ciep艂o. Uwierzy艂 mi i roz艂膮czyli艣my si臋. Czu艂am si臋 bardzo g艂upio. Co mia艂 powiedzie膰, skoro dzwoni臋 do niego wczesnym rankiem i wik艂am go w swoje psychozy. Pomy艣la艂am, 偶e zadzwoni臋 jeszcze raz i powiem: 鈥濶ikita, nic mnie nie obchodzi, zostawiam wszystko. Wyjed藕my natychmiast".

Podnios艂am s艂uchawk臋 i zacz臋艂am wybiera膰 numer. Przy czwartym sygnale us艂ysza艂am nieznajomy g艂os.

Poprosz臋 Krystyn臋 鈥 powiedzia艂am niepewnie, s膮dz膮c, 偶e si臋 pomyli艂am.

G艂os z drugiej strony prosi艂, 偶ebym czeka艂a, bo 鈥瀙ani Krystyna wypadek, noga niedobrze, powoli na telefon". Czeka艂am wi臋c cierpliwie, niezmiernie zdziwiona. Wkr贸tce us艂ysza艂am Krystyn臋:

S艂ucham?

Kto to odebra艂 telefon i z takim trudem opisywa艂 twoj膮 sytuacj臋?

Filipinka, kt贸r膮 mama naj臋艂a do pomocy w domu. Nasza dotychczasowa gosposia wr贸ci艂a do swojej wsi.

Czy mama uczy j膮 w wolnych chwilach greckiej gramatyki i sk艂adni, 偶eby przypomnie膰 sobie dawne nauczycielskie czasy? 鈥 powiedzia艂am weso艂o.

Nic wiem. Jutro przenosz臋 si臋 do siebie. B臋d臋 za偶ywa膰 spokoju i poddawa膰 si臋 rozmaitym zabiegom. Dzi艣 zdejmuj膮 mi gips z nogi i z r臋ki. Najpierw b臋d臋 musia艂a chodzi膰 o kulach, ale po paru dniach wszystko powinno wr贸ci膰 do normy. Je艣li chodzi o szyj臋, b臋d臋 mog艂a zdj膮膰 ko艂nierz za tydzie艅. Teraz dopiero rozumiem, ile przecierpia艂a艣 przez te trzy lata z aparatem ortodontycznym.

Nawet mi tego nie przypominaj. A wi臋c od jutra b臋dzie mo偶na ci臋 zasta膰 w twoim domu?

Tak. Dzi臋kuj臋, 偶e si臋 odezwa艂a艣. Ja nie o艣mielam si臋 do ciebie dzwoni膰, chocia偶 czasami mam wielk膮 ochot臋. Nadal si臋 wstydz臋 i pewnie b臋d臋 si臋 wstydzi膰 jeszcze d艂ugo. Dlatego zostawiam inicjatyw臋 tobie. Dzwo艅, kiedy tylko chcesz.

W porz膮dku 鈥 odpowiedzia艂am.

Ciekawe, co by si臋 sta艂o, gdyby Aleks odebra艂 telefon i us艂ysza艂 g艂os Krystyny. Jak nic by zbarania艂, a i ona nie wiedzia艂aby, co powiedzie膰. Rozmawia艂y艣my o wszystkim i o niczym a偶 do chwili, gdy nadszed艂 czas wizyty jej lekarza.

Dzie艅 mija艂 spokojnie. Telefon zadzwoni艂 dwa razy. Za pierwszym razem dzwoni艂 Takis i powiedzia艂, 偶e napisa艂 nie藕le i idzie do Nory uczy膰 si臋 historii. Za drugim razem dzwoni艂 Aleks, by poinformowa膰 mnie, 偶e ma du偶o pracy i wr贸ci dopiero wieczorem. Nie mog艂am pozby膰 si臋 my艣li, 偶e pr贸buje odbywa膰 tajemne randki w godzinach pracy, by wraca膰 wcze艣nie do domu i by wszyscy byli zadowoleni. Nawet gdyby 鈥瀖u usech艂 i odpad艂" 鈥 czego tak cz臋sto pragn膮艂 w przesz艂o艣ci 鈥 nie przesta艂abym podejrzewa膰 go o kontakty z kobietami. Ale te偶 bez przesady. Gdy zobaczy艂am byle jak pos艂ane 艂贸偶ko, zrozumia艂am, 偶e nie wyjdzie z biura w po艂udnie drugi raz z rz臋du. Zreszt膮, co mnie to obchodzi. Od dnia, kiedy wr贸ci艂, wiedzia艂am, i偶 moje jest na wierzchu, 偶e on uzale偶niony jest od mojego humoru. Podobnie jak Nikita. Ale Nikita tylko przez dwa nast臋pne tygodnie. Na my艣l o nim westchn臋艂am. 鈥濳ochany Nikito, z jak膮 szalon膮 osob膮 si臋 zadajesz!"

Usiad艂am przy stole w kuchni. Obiera艂am fasol臋, pogwizduj膮c pod nosem i ciesz膮c si臋 spokojem w domu. Nie przera偶a艂y mnie ju偶 puste pokoje. Nie czu艂am osamotnienia, wr臋cz przeciwnie, znalaz艂am si臋 w tak komfortowej sytuacji, 偶e mog艂am wybiera膰 鈥 pomi臋dzy m臋偶em a kochankiem, pomi臋dzy towarzystwem skruszonej Krystyny lub jego brakiem. Takis naturalnie by艂 poza konkurencj膮. Gusgunis te偶. Pies, jakby czytaj膮c w moich my艣lach, przybieg艂 do kuchni i ociera艂 si臋 przyja藕nie o moje nogi. No i prosz臋, jak mnie nagle wszyscy kochaj膮!

Wieczorem, le偶膮c po prawej stronie ma艂偶e艅skiego 艂o偶a i s艂uchaj膮c cichego pochrapywania Aleksa, pozwoli艂am moim my艣lom kr膮偶y膰 bez艂adnie wok贸艂 dziej膮cych si臋 spraw. Mimo moich obaw Aleks nie zapyta艂 mnie, dlaczego sp臋dzi艂am poprzedni膮 noc na kanapie. Nie dziwi艂 si臋 te偶 mojemu nag艂emu upodobaniu do koszulek Takisa. Nie skomentowa艂 faktu, 偶e znalaz艂 mnie tego wieczoru po prawej stronie 艂贸偶ka, jak gdyby nigdy nic czytaj膮c膮 ksi膮偶k臋. Nie dozna艂 szoku emocjonalnego, gdy na dobranoc dotkn臋艂am lekko jego policzka opuszkami palc贸w 鈥 a by艂 to z mojej strony pierwszy spontaniczny gest od czasu jego powrotu. Po naszej umowie o tymczasowym zawieszeniu broni akceptowa艂 wszystkie moje zachowania. Tak jakbym, w razie sprzeciwu, mog艂a zamkn膮膰 si臋 w sobie lub odst膮pi膰 od umowy. Zgadza艂 si臋 na wszystko, co robi艂am. Gdyby zbudzi艂 si臋 rano i zobaczy艂, 偶e siedz臋 po turecku na pod艂odze i tn臋 na paski dywan, nuc膮c s艂ynne pie艣ni 偶a艂obne z Mani, powiedzia艂by tylko: 鈥濪zie艅 dobry, kochanie, jak ci si臋 spa艂o?" Tak wyrozumia艂a postawa bardzo mi odpowiada艂a. Pomaga艂a mi prze偶y膰 dni, kt贸re dzieli艂y mnie od wyjazdu. Wyczuwa艂, 偶e tylko czekam, by si臋 z nim pok艂贸ci膰, i nie kusi艂 licha. We mnie tymczasem narasta艂a niewyt艂umaczalna ochota, by go prowokowa膰, lekcewa偶膮c przyrzeczenie dane i jemu, i sobie na okres dwudziestu dni. Kiedy dotkn臋艂am jego policzka, czu艂am, jak wstrzymuje oddech i czeka na nast臋pny ruch. A ja wy艂膮czy艂am lampk臋 i odwr贸ci艂am si臋 do niego plecami. Takie numery wyko艅czy艂yby ka偶dego. Najpierw zach臋ta, a potem kube艂 zimnej wody. Nie by艂oby z艂ym pomys艂em ubra膰 si臋 nast臋pnego wieczoru w cienki jak mgie艂ka str贸j nocny... tak tylko... by go podra偶ni膰.

Otworzy艂am oczy, by艂o zupe艂nie ciemno. Wbi艂am wzrok w sufit i z ca艂ych si艂 pr贸bowa艂am odepchn膮膰 my艣l, kt贸ra niczym b艂yskawica rozb艂ys艂a w moim umy艣le: A je艣li twoje pomys艂y nie s膮 tylko prowokowaniem jego 偶膮dzy, lecz s膮 testem na twoje odczucia? A je艣li mimo tego, co zrobi艂, nie mo偶esz zapomnie膰 pragnienia, kt贸re towarzyszy艂o ci przez ca艂y ostatni rok, by si臋 z nim kocha膰? A je艣li te wszystkie zagrywki to tylko zas艂ona dymna, 偶eby nie m贸wi艂, 偶e podda艂a艣 si臋 bez walki? Mo偶e nadal kochasz go tak bardzo, i偶 wybaczysz mu dla siebie samej, a nie z powodu Takisa? Mo偶e, zanim sko艅cz膮 si臋 egzaminy, odprawisz Nikit臋? WYKLUCZONE! Nikit臋 pokocha艂am mi艂o艣ci膮 nami臋tn膮. Nikita wydoby艂 mnie z rozpaczy. Rozja艣ni艂 najczarniejsze chwile, sprawi艂, 偶e nie straci艂am godno艣ci, obudzi艂 wra偶liwo艣膰, u艣pion膮 przez tak d艂ugi czas przy Aleksie. Kochali艣my si臋 wtedy, gdy trudno by m贸wi膰, 偶e zdradzam m臋偶a. I to z mojej inicjatywy. By艂o wspaniale... jak s膮dz臋. Szczerze m贸wi膮c, nie bardzo pami臋tam, bo oboje odczuwali艣my wtedy silne napi臋cie psychiczne. W ka偶dym razie wysz艂am z mieszkania Nikity roze艣miana i szcz臋艣liwa. To pami臋tam doskonale. I gdyby tamtego wieczoru Aleks nie wr贸ci艂, spa艂abym teraz w ramionach Nikity ubrana w cienk膮 jak mgie艂ka koszulk臋, a nie bawe艂nian膮 bluzk臋 Takisa z obrazkiem prosi臋cia. Gdyby Aleks nie wr贸ci艂... Gdyby Aleks nie wr贸ci艂, by艂abym z Nikit膮. Gdyby Aleks nie odszed艂, nie by艂abym z Nikit膮. 呕y艂abym szcz臋艣liwie z m臋偶em i synem, zapominaj膮c o l臋kach z przesz艂o艣ci, 偶e mnie zostawi, bo z艂apa艂am go na dziecko. Patrzy艂by mi w oczy i m贸wi艂, 偶e jestem jedyn膮 kobiet膮, kt贸r膮 kocha. Nie licz膮c oczywi艣cie Lizy i mojej najlepszej przyjaci贸艂ki... 鈥 my艣la艂am z gorycz膮, kt贸ra wkr贸tce przerodzi艂a si臋 w nieokie艂znany gniew.

Zerwa艂am si臋 z 艂贸偶ka, d艂awi膮c w sobie przemo偶n膮 ochot臋 zamordowania Aleksa budzikiem. Podczas gdy ja wali艂abym bez opami臋tania, on, cho膰 zalany krwi膮, zapyta艂by pewnie: 鈥濧ch, najdro偶sza, czy ten budzik b臋dzie jeszcze chodzi艂?" Budzik mo偶e b臋dzie chodzi艂, g艂upcze, ale ty na pewno nie 鈥 powiedzia艂abym, 艣miej膮c si臋 diabolicznie i realizuj膮c sw贸j zamys艂 a偶 do ko艅ca 鈥 za to, 偶e mi z艂ama艂 偶ycie.

I zn贸w, jak poprzedniej nocy, posz艂am szuka膰 ukojenia w lod贸wce. Otworzy艂am drzwiczki, wypatruj膮c coca-coli. Jak to by艂o w reklamie? Zawsze coca-cola? Przed, podczas i po kochaniu, do posi艂k贸w, podczas czytania i spaceru, coca-cola na bezsenno艣膰, na nadwer臋偶one nerwy i gdy musisz podj膮膰 decyzj臋, a nie mo偶esz... Zawsze coca-cola! Grzeba艂am na p贸艂ce z butelkami, ale znalaz艂am tylko wod臋 mineraln膮. Odsuwa艂am inne produkty w nadziei, 偶e jaka艣 puszeczka zapl膮ta艂a si臋 w innym miejscu. Daremnie. Spojrza艂am na zegarek. P贸艂 do pierwszej. Sklep zamkn臋li przed godzin膮. Ogarnia艂 mnie zwyczajny g艂贸d na艂ogowca. Jak mia艂am przetrwa膰 t臋 noc bez mi艂ego gulgotania coli w gardle? Niezdecydowana spogl膮da艂am w otwart膮 lod贸wk臋, zastanawiaj膮c si臋, z czym tu si臋 uda膰 na kanap臋 w salonie. Przypomnia艂o mi si臋, 偶e wczoraj otworzy艂am butelk臋 bia艂ego wina, kt贸rym doprawia艂am sos neapolita艅ski. Chwyci艂am j膮 triumfalnie i wysz艂am z kuchni. Jedna, dwie szklaneczki i zamiast bi膰 si臋 z my艣lami, b臋d臋 smacznie chrapa艂a.

Id膮c do salonu, dostrzeg艂am 艣wiat艂o w pokoju Takisa. Postawi艂am butelk臋 na niskim stoliczku i zapuka艂am do drzwi. Czeka艂am chwil臋, ale nie odpowiada艂, wi臋c odwr贸ci艂am si臋, gdy nagle us艂ysza艂am: 鈥濿ejd藕!"

Siedzia艂 przy biurku z ksi膮偶k膮 do historii otwart膮 na stronie przedstawiaj膮cej jakiego艣 bohatera powstania narodowego. Wskutek artystycznej inwencji Takisa bohater 贸w pali艂 cygaro i mia艂 na nosie przeciws艂oneczne okulary.

I dzi艣 kanapa w robocie?

Nie... Nie rozmawiali艣my, gdy wr贸ci艂e艣 do domu, wi臋c chcia艂am zobaczy膰, czy wszystko w porz膮dku i czy nie potrzebujesz czego艣 鈥 powiedzia艂am bez wi臋kszej nadziei, 偶e go przekona艂am. Nie przekona艂am go.

U mnie wszystko w porz膮dku z wyj膮tkiem tego, 偶e nie widz臋 ko艅ca roboty. K艂opot w tym, 偶e ty jako艣 okropnie si臋 m臋czysz 鈥 nie rozumiem dlaczego. Je艣li go nie chcesz, i dlatego katujesz si臋 noc w noc t膮 kanap膮, powiedz mu to. Je艣li to robisz dla mnie, to niepotrzebnie. Jestem du偶ym ch艂opcem i znios臋 bez trudu, cokolwiek postanowicie. Ale nie mog臋 patrze膰, jak si臋 m臋czysz. 鈥 Popatrzy艂 na mnie uwa偶nie i doda艂: 鈥 Po kilku pierwszych dniach, kiedy rzeczywi艣cie by艂a艣 w kiepskiej kondycji, co艣 si臋 w tobie zmieni艂o. I zewn臋trznie, i wewn臋trznie. Wydawa艂o si臋, 偶e jeste艣 wr臋cz szcz臋艣liwa. Jaka艣 wyzwolona, wyluzowana. Nie bardzo wiem, jak ci si臋 to uda艂o, ale podoba艂o mi si臋, 偶e przesta艂a艣 by膰 nieszcz臋艣nic膮 obskakuj膮c膮 ojca. A teraz znowu ta sama historia.

Nie jestem nieszcz臋艣nic膮 obskakuj膮c膮 ojca, Takisie! 鈥 broni艂am si臋. 鈥 Ale nie chc臋 te偶 wyrzuci膰 na 艣mietnik tylu lat ma艂偶e艅stwa. W ka偶dym razie nie bez zastanowienia. Wkr贸tce jednak co艣 postanowi臋.

Dobra, dobra. Nie dajmy si臋 zwariowa膰 鈥 wskaza艂 oczyma bluzk臋 z prosi臋ciem. 鈥 Dogadza ci?

Tak, bardzo ci dzi臋kuj臋. Ostatnio jest bardzo gor膮co i nie mam nic lekkiego do spania.

Wsta艂 i otworzy艂 szaf臋. Wyj膮艂 torebk臋 i wr臋czy艂 mi j膮.

Kupi艂em ci ma艂y prezencik. G艂贸wnie po to, 偶eby艣 zostawi艂a w spokoju moje ciuchy.

Otworzy艂am torb臋 i wyj臋艂am czarn膮 bawe艂nian膮 koszulk臋. Chcia艂am go poca艂owa膰, ale przeszkodzi艂 mi zniecierpliwiony.

Nie widzia艂a艣, co ma z przodu.

Z przodu widnia艂y dwie chmurki. W jednej by艂o napisane: 鈥濪laczego ta noc jest taka ciemna?" A w drugiej: 鈥濶ie wiem, ale nawet nie pr贸buj tego wykorzysta膰".

Jutro w艂o偶ysz t臋 bluzk臋, upewnisz si臋, 偶e przeczyta艂 napisy i b臋dziesz spa艂a w swoim 艂贸偶ku jak grzeczna dziewczynka 鈥 pu艣ci艂 do mnie perskie oko. 鈥 Najpierw chcia艂em ci kupi膰 bluzk臋 z napisem: 鈥濧 mo偶e jestem masochistk膮?", doszed艂em jednak do wniosku, 偶e jej nie w艂o偶ysz.

T臋 w艂o偶臋. Obiecuj臋 ci.

Uca艂owa艂am go i wysz艂am z prezentem w r臋kach.

W salonie panowa艂a ta sama sceneria co wczoraj. Spok贸j i ciemno艣膰 roz艣wietlana reflektorami samochod贸w, mi臋kka kanapa i Gusgunis, kt贸ry pojawi艂 si臋 natychmiast i bardzo zadowolony ociera艂 si臋 o moje nogi. Popija艂am ch艂odne wino. Czu艂am przyjemny zawr贸t g艂owy. Nagle przypomnia艂am sobie, jak rodzice wysy艂ali mnie na wakacje na obozy, z kt贸rych zawsze wraca艂am z wszami. Nie wiem, kiedy zasn臋艂am. Pewnie gdy opr贸偶ni艂am butelk臋 do dna, my艣l膮c o tym, jak popo艂udniami odbywali艣my drzemk臋 na 艂贸偶kach polowych pod sosnami rosn膮cymi na terenie obozowiska.

Obudzi艂am si臋 z przera偶aj膮cym b贸lem g艂owy. Dom by艂 pusty. Nie b臋d臋 udawa膰 鈥 spa艂am tak twardo, 偶e nie s艂ysza艂am, jak wychodzili. Po艂kn臋艂am dwie aspiryny i w艂膮czy艂am gaz, by przyrz膮dzi膰 sobie kaw臋. W g艂owic mi hucza艂o, wielokrotnie otwiera艂am i zamyka艂am oczy, by rozproszy膰 m臋tn膮 po艣wiat臋, kt贸ra spowija艂a wszystko wok贸艂 mnie. Usta mia艂am wyschni臋te na wi贸r. Kiedy wyrzuca艂am butelk臋 po winie do 艣mieci, przysi臋g艂am sobie, 偶e nast臋pny raz b臋d臋 pi艂a alkohol na weselu Takisa. Mam nadziej臋, 偶e niepr臋dko si臋 o偶eni 鈥 mrucza艂am pod nosem, bior膮c fili偶ank臋 z kaw膮 i wychodz膮c na balkon. By艂o bardzo gor膮co, wi臋c spu艣ci艂am markiz臋. Ubranie klei艂o si臋 do cia艂a. Wypi艂am kaw臋 i posz艂am do 艂azienki, by orze藕wi膰 si臋 prysznicem.

W艂o偶y艂am bluzk臋 od Takisa. Spojrza艂am w lustro i wybuchn臋艂am 艣miechem. Mog艂abym wydrukowa膰 sobie r贸偶ne rzeczy na r贸偶nych bluzkach i w og贸le nie odzywa膰 si臋 do Aleksa. Na przyk艂ad rano wk艂ada艂abym bluzk臋 z napisem: 鈥濶apijesz si臋 kawy, Aleksie?" W po艂udnie: 鈥濻iadaj do sto艂u, ju偶 nakryty". Ach, taka bluzka nie by艂aby potrzebna, zak艂adaj膮c, 偶e Aleks nie b臋dzie pojawia艂 si臋 w po艂udnie w domu. Wieczorem wita艂abym go nast臋puj膮cym napisem: 鈥濲ak min膮艂 dzie艅? Mia艂e艣 jak膮艣 randk臋 czy wystarczy艂o ci ob艂apianie sekretarki?" Na 艂贸偶ko zostawia艂abym prezent od Takisa. 艢ci膮gn臋艂am Takisowy dar 鈥 ze wzgl臋d贸w praktycznych, 偶eby mi si臋 nie ubrudzi艂 przed wieczorem. Nieco p贸藕niej zesz艂am do sklepu i kupi艂am skrzynk臋 coca-coli.

Po powrocie zasta艂am Takisa nad ksi膮偶kami i notatkami. Prosi艂, by mu nie przeszkadza膰 a偶 do wieczornego posi艂ku. Zjedli艣my go we dwoje 鈥 Aleks zadzwoni艂 i powiedzia艂, 偶e si臋 sp贸藕ni. By艂 um贸wiony z s臋dzi膮 S膮du Najwy偶szego, ale stan膮艂 mu zegarek i teraz musi lecie膰 na z艂amanie karku, bo tamten ju偶 na niego czeka i wszystko si臋 okropnie przeci膮gnie. Przyj臋艂am t臋 informacj臋 z ch艂odem kata, kt贸ry przyk艂ada top贸r do karku skazanego... Bez histerii, bez niepokoju. Mo偶liwe, 偶e mu stan膮艂 zegarek, wi臋c sp贸藕ni si臋 i na spotkanie, i do domu. Mo偶liwe, i偶 mu stan臋艂o co innego i musi co艣 z tym fantem zrobi膰, bo ja mu nie pomog臋. Nie dbam. Jest przecie偶 Nikita. Jeszcze. Tylko jak d艂ugo mam tolerowa膰 sp贸藕nienia Aleksa? Nikita nie b臋dzie na mnie czeka艂 wiecznie.

Ogarn膮艂 mnie gniew na sam膮 siebie. Mam si臋 teraz wycofa膰? Skoro ju偶 wybra艂am? No i prosz臋! Jeszcze na dobre nie wr贸ci艂, a ju偶 si臋 zaczyna. Nie wypada艂oby mu mnie zdradza膰 tak od razu, ale nigdy nie wiadomo... Zreszt膮 podejrzliwa ju偶 b臋d臋 zawsze. Nie mog艂am oczekiwa膰, by czo艂ga艂 mi si臋 u st贸p jak niewolnik. Ma przecie偶 poczucie w艂asnej godno艣ci. Przyjmuje cierpliwie moje racje, ale nie jest g艂upi.

Nagle przysz艂o mi do g艂owy, 偶e Aleks m贸g艂 dowiedzie膰 si臋 o istnieniu innego m臋偶czyzny w moim 偶yciu i b臋dzie udawa艂 艣wi臋tego, p贸ki nie ulegn臋 i nie padn臋 mu w ramiona, odrzucaj膮c tym samym raz na zawsze Nikit臋. A potem, pewien, 偶e pokona艂 rywala, zacznie na nowo swoje numery. Nie szkodzi, mam do艣膰 czasu na podj臋cie decyzji 鈥 uspokaja艂am sam膮 siebie.

Aleks przekr臋ca艂 klucz w zamku, gdy zegar wskazywa艂 dwunast膮. Usiad艂am na poduszkach w 艂贸偶ku, 偶eby dobrze zobaczy艂 napisy na bluzce. Wszed艂 do sypialni, rozwi膮zuj膮c krawat. Zdziwi艂 si臋, 偶e nie 艣pi臋 i na niego czekam. Powita艂am go z kontrolowan膮 ironi膮:

Witam kopciuszka. A nie m贸wi艂am, 偶e s臋dzia S膮du Najwy偶szego dostarczy ci zaj臋膰 na ca艂膮 noc.

Daj spok贸j, Eleni, szanowany prawnik, kt贸ry co dnia wymierza sprawiedliwo艣膰, ci膮gnie mnie do knajpy jakiego艣 mafiosa, kt贸rego kiedy艣 uniewinni艂. Musia艂em dobrze g艂贸wkowa膰, by si臋 wyrwa膰 z jego szpon贸w 鈥 gwizdn膮艂 i obdarzy艂 mnie szerokim u艣miechem w stylu: 鈥濼eraz jestem z moj膮 kochan膮 偶onk膮 i zaraz wskocz臋 do mi臋kkiego 艂贸偶eczka... "

呕eby si臋 wyrwa膰 z jego szpon贸w, powiadasz? Czy nie by艂y przypadkiem d艂ugie i pomalowane jaskrawoczerwonym lakierem? 鈥 rzuci艂am ze z艂o艣ci膮 przypominaj膮c膮 czasy k艂贸tni sprzed dw贸ch miesi臋cy.

U艣miech zamar艂 mu na ustach. Podszed艂 i usiad艂 obok mnie. Zacz膮艂 m贸wi膰 powa偶nym tonem, mo偶e nawet tonem pow艣ci膮gliwego ostrze偶enia 鈥 wzoruj膮c si臋 na wulkanie, kt贸ry dymi niewinnie, nim opr贸偶ni z furi膮 swe wn臋trze.

Uwa偶asz, 偶e m贸g艂bym ci臋 oszukiwa膰 teraz, gdy pr贸buj臋 naprawi膰 z艂o, kt贸re wam wyrz膮dzi艂em. Wiem, 偶e nie masz do mnie zaufania, ale, do diab艂a, robi臋 wszystko, by przywr贸ci膰 spok贸j w tym domu. Nie chodzi艂bym chyba na dziwki, skoro wr贸ci艂em i na kolanach prosz臋 o wybaczenie.

Chwyci艂 mnie za r臋ce i patrzy艂 prosto w oczy. Wytrzyma艂am dzielnie jego spojrzenie.

Jasne, zaczekasz, a偶 wszystko wr贸ci do normy, zanim zaczniesz swoje zagrywki. Masz racj臋, jest jeszcze za wcze艣nie. Zaci艣niesz z臋by, bo ja nie p贸jd臋 z tob膮 do 艂贸偶ka 鈥 zreszt膮 pewnie ci na tym nie zale偶y, skoro przez rok w og贸le dla ciebie nie istnia艂am. Ale gdy tylko zapewnisz sobie nale偶ne miejsce w rodzinie, pofolgujesz sobie z s臋dzi膮, barmanem, kt贸rego uniewinniono, i ca艂膮 reszt膮 ekipy, kt贸ra si臋 pl膮cze po jego knajpie.

Chcia艂am wsta膰, p贸ki potrafi艂am jeszcze kontrolowa膰 cisn膮ce si臋 do oczu 艂zy, ale chwyci艂 mnie jeszcze mocniej i przybli偶y艂 niebezpiecznie swoj膮 twarz do mojej. Bezwiednie wci膮gn臋艂am powietrze, by wytropi膰 zdradzieckie zapachy. Ani 艣ladu damskich perfum, tylko wo艅 zwietrza艂ej wody po goleniu i lekki zapach potu. Jednym rzutem oka oceni艂am, 偶e na koszuli nie widniej膮 艣lady szminki. Uspokoi艂am si臋 nieco. Zrozumia艂 to i zwolni艂 u艣cisk. A w艂a艣ciwie nie tyle zwolni艂 u艣cisk, ile przesun膮艂 r臋ce na m贸j kark, jakby chcia艂 przybli偶y膰 moj膮 g艂ow臋 do swoich ust. Wstrzyma艂am oddech. Jak mnie poca艂uje, odwzajemni臋 poca艂unek. By艂am tego pewna. Ale nie poca艂owa艂. Muska艂 przez chwil臋 moj膮 szyj臋 opuszkami palc贸w, a potem wsta艂 i poszed艂 do 艂azienki.

Dzia艂aj膮c spontanicznie, powinnam natychmiast zmieni膰 czarn膮 bluzk臋 na cienk膮 jak mgie艂ka koszulk臋. Dzia艂aj膮c logicznie, powinnam wy艂膮czy膰 lampk臋 i udawa膰, 偶e zasn臋艂am. Pstryk i sypialnia pogr膮偶y艂a si臋 w ciemno艣ci. Zakry艂am si臋 po uszy, zamkn臋艂am oczy. Us艂ysza艂am, jak idzie na palcach i k艂adzie si臋 do 艂贸偶ka, nie zapalaj膮c 艣wiat艂a. W ciemno艣ci rozleg艂o si臋 ciche: 鈥濪obranoc", na kt贸re odpowiedzia艂am mrukni臋ciem. Co dziwniejsze, zapad艂am w sen w u艂amku sekundy.




19


Min臋艂o dziesi臋膰 dni od rozpocz臋cia egzamin贸w. Takis siedzia艂 zamkni臋ty w swoim pokoju ca艂ymi godzinami, wychodzi艂 tylko na wieczorne posi艂ki. Z wyj膮tkiem wieczoru sp臋dzonego z s臋dzi膮 Aleks wraca艂 do domu stosunkowo wcze艣nie 鈥 jego powroty zacz臋艂am kojarzy膰 z zachodem s艂o艅ca. S艂ysza艂am, jak przekr臋ca klucz w zamku dok艂adnie wtedy, gdy promienie s艂o艅ca barwi艂y salon na fioletowo. Zagl膮da艂 na chwil臋 do pokoju Takisa, a potem przychodzi艂 do kuchni, by dotrzyma膰 mi towarzystwa, kiedy przygotowywa艂am kolacj臋. Przywyk艂 te偶 do Gusgunisa 鈥 cz臋sto widzia艂am, jak drapa艂 go za uchem, a z psiego gard艂a wydobywa艂y si臋 w贸wczas d藕wi臋ki 艣wiadcz膮ce o wielkim zadowoleniu. Poza poca艂unkami w policzek na przywitanie Aleks nie pr贸bowa艂 si臋 do mnie zbli偶y膰. Z偶era艂a mnie ciekawo艣膰, czy robi to umy艣lnie, czy te偶 nadal jestem mu oboj臋tna. Mog艂am to zreszt膮 艂atwo sprawdzi膰, ale co艣 mnie powstrzymywa艂o. Czy strach, 偶e zostan臋 odrzucona, czy decyzja, 偶e nale偶臋 wy艂膮cznie do Nikity?

O ile w pierwszych dw贸ch, trzech dniach zachowywa艂 si臋 odra偶aj膮co s艂u偶alczo, komplementuj膮c nawet spos贸b, w jaki sma偶臋 cebul臋, p贸藕niej zdecydowanie spu艣ci艂 z tonu. Zdawa艂 si臋 poznawa膰 na nowo 偶ycie domu, w kt贸rym sp臋dzi艂 siedemna艣cie lat. I sprawia艂 wra偶enie szcz臋艣liwego. Ja natomiast zyskiwa艂am pewno艣膰 siebie. Przesta艂am by膰 wrogo usposobiona, co wi臋cej, przesta艂am by膰 oboj臋tna. W moim g艂osie coraz cz臋艣ciej brzmia艂a serdeczno艣膰 i zainteresowanie, gdy pyta艂am go, jak min膮艂 dzie艅. Powoli pokonywa艂am l臋k, 偶e idzie do 艂贸偶ka z ka偶d膮 klientk膮, kt贸ra powierza mu swoj膮 spraw臋. Ledwie ko艅czyli艣my kolacj臋, Takis znika艂 w swoim pokoju, a my we dwoje zostawali艣my na tarasie. Nie m贸wili艣my wiele i unikali艣my przykrych temat贸w. Mia艂am ochot臋 zapyta膰 go o Liz臋, jak i kiedy j膮 pozna艂, o jego uczucia, gdy byli艣my razem i gdy nas opu艣ci艂. Chcia艂am zapyta膰 go o tak wiele rzeczy, ale ba艂am si臋 zak艂贸ci膰 spok贸j, jakiego zaznawali艣my na tarasie naszego domu.

Na tydzie艅 przed ko艅cem egzamin贸w spotka艂am niechc膮cy Nikit臋, czy raczej: ja spotka艂am go przypadkowo, on to spotkanie zaplanowa艂. Rzecz dzia艂a si臋 w sklepie z alkoholami przy mojej ulicy. Sta艂am obok p贸艂ki z szampanami, chc膮c wybra膰 jak膮艣 butelk臋 na urodziny Takisa, kt贸re wypada艂y za cztery dni.

We藕 ten. Francuski smak i grecka cena 鈥 us艂ysza艂am znajomy g艂os za plecami.

Odwr贸ci艂am si臋 gwa艂townie i prawie wpad艂am w obj臋cia Nikity.

A ty co tu robisz? 鈥 j臋kn臋艂am, spogl膮daj膮c w stron臋 kasy z nadziej膮, 偶e Manolis jest zaj臋ty swoimi sprawami. Manolis tymczasem utkwi艂 wzrok w nieznajomym, kt贸ry zagadywa艂 pani膮 Eleni: 鈥濶ajlepsz膮 klientk臋 w okolicy, je艣li chodzi o coca-col臋" 鈥 jak 偶artowa艂 na m贸j temat.

Sko艅czy艂o mi si臋 ulubione wino 鈥 odpowiedzia艂 lakonicznie.

I fatygowa艂e艣 si臋 z Kastri do Chalandri, 偶eby je kupi膰? 鈥 rzuci艂am wymuszony u艣miech Manolisowi, kt贸ry niebezpiecznie wychyla艂 si臋 zza kontuaru, by lepiej s艂ysze膰, o czym rozmawiamy.

W klipie reklamowym ludzie zabijaj膮 si臋, by je zdoby膰, ja odby艂em jedynie spacer.

Pu艣ci艂 do mnie perskie oko. Nie wiedzia艂am, czy si臋 cieszy膰, 偶e go widz臋, czy go zbeszta膰.

Nie mog艂e艣 przeczeka膰 tego tygodnia? Jak to zrobi艂e艣? Czeka艂e艣 godzinami, a偶 wyjd臋 z domu? Nigdy bym ci臋 o to nie podejrzewa艂a... 鈥 powiedzia艂am z wyrzutem.

Odpar艂 atak.

Ja te偶 nigdy bym ci臋 nie podejrzewa艂 o to, 偶e zadzwonisz bladym 艣witem, 偶eby spyta膰, jaki d藕wi臋k ma klakson w moim samochodzie.

Mia艂am swoje powody 鈥 powiedzia艂am ura偶ona. 鈥 Wyja艣ni臋 ci to w swoim czasie, tu nie mo偶emy d艂u偶ej rozmawia膰. W艂a艣ciciel zaraz fiknie koz艂a, tak si臋 wychyla zza kasy.

Nikita odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Manolisa, kt贸ry u艣wiadomiwszy sobie wreszcie, 偶e przekroczy艂 granice przyzwoito艣ci, schowa艂 si臋 za kontuar.

Jak tam w domu? 鈥 spyta艂 Nikita z wahaniem i trudnym do ukrycia l臋kiem.

Nie najgorzej. Prosz臋 ci臋, to nie pora na tak膮 rozmow臋. Zreszt膮 i tak nied艂ugo mieli艣my si臋 spotka膰 鈥 uspokaja艂am.

B臋dziemy rozmawia膰, Eleni? Czy rzucisz mi suche: 鈥濶ikita, wybieram siedemna艣cie lat ma艂偶e艅stwa. Baw si臋 dobrze w Kardamili... " 鈥 zbli偶y艂 si臋 do mnie niebezpiecznie blisko.

Nikita! Co b臋dzie, je艣li kto艣 nas zobaczy? Mo偶e wej艣膰 Takis! Jest w domu i si臋 uczy... 鈥 zrobi艂am krok do ty艂u, przywieraj膮c bez ma艂a do p贸艂ki z szampanami.

Powiesz, 偶e spotka艂a艣 przypadkowo swego dentyst臋, kt贸ry wykorzysta艂 t臋 okazj臋, by zbada膰 przykry zapach wydzielaj膮cy si臋 z twoich ust 鈥 rzek艂 ironicznie. 鈥 Niejeden raz robi艂a艣 u偶ytek z mojego zawodu.

Z moich ust nie wydziela si臋 przykry zapach 鈥 odpowiedzia艂am naburmuszona.

A ja nie jestem twoim dentyst膮. Z pewno艣ci膮 jestem dla ciebie kim艣, ale nie dentyst膮 鈥 rzek艂 艣ciszonym g艂osem.

Podszed艂 do kasy i oboj臋tnie si臋gn膮艂 po paczk臋 krakers贸w z metalowego stojaka. Zap艂aci艂 i wyszed艂 ze sklepu. Sta艂am i gapi艂am si臋 w drzwi, p贸ki nie wyrwa艂 mnie z os艂upienia g艂os Manolisa:

Eleni, pom贸c pani w czym艣?

Wypchaj si臋, stary g艂upcze...

Nie, dzi臋kuj臋. Wybieram szampana na urodziny Takisa.

Wzi臋艂am ten polecony przez Nikit臋 i podesz艂am do kasy.

Tego pana... nie widzia艂em nigdy w okolicy 鈥 rzuci艂 niby od niechcenia, wystukuj膮c cen臋 na klawiaturze kasy.

Ty stary plotkarzu, ani jednej butelki nie kupi臋 wi臋cej w twoim sklepie...

Ten pan to m贸j dentysta. Zaszed艂 tu przypadkowo 鈥 powiedzia艂am i spojrza艂am surowo, daj膮c do zrozumienia, 偶e rozmowa sko艅czona.

Manolis nie dawa艂 za wygran膮.

I co? Paczuszk臋 krakers贸w tylko kupi艂? Powinien kupi膰 skrzynk臋 any偶贸wki na dolegliwo艣ci swoich pacjent贸w 鈥 roze艣mia艂 si臋 g艂osem podobnym do o艣lego ryku.

Mia艂, jak si臋 zdaje, ochot臋 po偶artowa膰. Pozwoli艂am mu wy艣mia膰 si臋 do woli, po czym spyta艂am najs艂odszym tonem:

Niech mi pan powie, Manolisie, bo znamy si臋 ju偶 tyle lat, a nigdy o to nie pyta艂am. Czy jest pan 偶onaty?

Z twarzy mojego rozm贸wcy znikn臋艂a rado艣膰, pojawi艂o si臋 rozczarowanie.

Eeee, no nie, pani Eleni.

Tak te偶 my艣la艂am 鈥 powiedzia艂am sucho, zabra艂am torb臋 z szampanem i zostawi艂am go z otwart膮 ze zdziwienia g臋b膮.

W domu wstawi艂am szampana do lod贸wki i wysz艂am na taras podla膰 kwiaty. Przygl膮da艂am si臋 strumykowi wody, jak opalizuje w s艂o艅cu podczas kr贸tkiej w臋dr贸wki do doniczek, gdy zadzwoni艂 telefon. Od razu pomy艣la艂am, 偶e to Nikita. Przez chwil臋 sta艂am niezdecydowana, a gdy wesz艂am wreszcie do domu, by podnie艣膰 s艂uchawk臋, aparat zamilk艂. Czeka艂am, my艣l膮c, 偶e zn贸w si臋 odezwie. Daremnie.

Wesz艂am do sypialni i otworzy艂am ostatni膮 szuflad臋 szyfonierki. Wyj臋艂am pude艂ko z kartkami 艣wi膮tecznymi i wygrzeba艂am spo艣r贸d nich fotografi臋 Nikity, do kt贸rej przypi臋ta by艂a spinaczem notatka o Kardamili. Po艂o偶y艂am si臋 na 艂贸偶ku i przygl膮da艂am si臋 fotografii.

Kiedy siedz膮c na tym samym 艂贸偶ku, otwiera艂am paczuszk臋, kt贸r膮 podarowa艂 mi przed kinem, moje serce bi艂o jak szalone, a ja nie mia艂am w膮tpliwo艣ci, 偶e pod膮偶y艂abym za tym m臋偶czyzn膮 nie tylko do Kardamili, ale nawet na wzg贸rza Golan. A teraz, gdy spotka艂am go w sklepie tego starego g艂upca, zachowa艂am si臋 tak, jakbym go nie zna艂a. Dlaczego? Czy dlatego, i偶 w moim domu zapanowa艂 鈥 cho膰by pozorny 鈥 spok贸j, na kt贸ry czeka艂am tyle lat? Czy dlatego, 偶e Aleks sp臋dza艂 ze mn膮 wieczory i oboje podziwiali艣my nocne 艣wiat艂a Aten? Czy mo偶e uwierzy艂am, i偶 si臋 zmieni艂 i jest got贸w pozosta膰 blisko mnie na zawsze, odkrywaj膮c wci膮偶 na nowo swoj膮 mi艂o艣膰 do mnie i zabiegaj膮c o moj膮 mi艂o艣膰 wszystkimi sposobami? Ale skoro tak, to dlaczego, u licha, nie przyzna艂 si臋 do romansu z Krystyn膮, twierdz膮c jednocze艣nie, 偶e nasze 偶ycie b臋dzie oparte na wzajemnym szacunku i szczero艣ci uczu膰? Gdyby si臋 przyzna艂, 偶e spa艂 z moj膮 przyjaci贸艂k膮, mo偶e potrafi艂abym mu wybaczy膰. I nie my艣la艂abym o tym, by go porzuci膰 dla Nikity. Wybaczy艂abym mu. Zdaje si臋 jednak, 偶e nie zaryzykuje takiej spowiedzi teraz, gdy sytuacja zaczyna wraca膰 do normy. By艂am pewna, i偶 od chwili powrotu wiedzia艂, 偶e b臋dzie m贸g艂 zosta膰. Wiedzia艂, jak bardzo go kocha艂am i 偶e wszystkie moje posuni臋cia by艂y jedynie dramatyczn膮 pr贸b膮 wykurowania zranionej dumy. Wiedzia艂 to i po prostu czeka艂 na moment, gdy si臋 wreszcie poddam. W艂a艣nie teraz by艂am gotowa.

Westchn臋艂am i zn贸w spojrza艂am na zdj臋cie u艣miechni臋tego Nikity, kt贸ry zdawa艂 si臋 m贸wi膰: 鈥濫leni, jestem dla ciebie szans膮. Nie stra膰 jej z powodu osoby, kt贸ra ci臋 bajeruje".

Gdyby si臋 przyzna艂... 鈥 my艣la艂am ze smutkiem. Schowa艂am fotografi臋 do pude艂ka i zamkn臋艂am szuflad臋. Podnios艂am s艂uchawk臋 i wybra艂am numer Krystyny.

Tak? 鈥 zabrzmia艂 jej zdyszany g艂os.

Wyobrazi艂am j膮 sobie pod spoconym cia艂em Aleksa.

M贸wi Eleni. Dzwoni臋, 偶eby si臋 dowiedzie膰, jak ci id膮 膰wiczenia rehabilitacyjne.

Wspaniale 鈥 powiedzia艂a weso艂o. 鈥 Wychodz臋 ju偶 nawet z domu. Powoli, ale jest post臋p. Nie nosz臋 ko艂nierza. Moja szyja ma o艣lepiaj膮co bia艂y kolor. Dobrze, 偶e idzie lato, to si臋 opal臋.

Masz jakie艣 plany na lato? 鈥 spyta艂am prawie ch艂odno.

Pojedziemy z mam膮 i nasz膮 Filipink膮 do ciotki, do Temeni. Mam nadziej臋, 偶e tym razem dojad臋 鈥 roze艣mia艂a si臋. 鈥 A ty co b臋dziesz robi膰? Co u Takisa? Ma egzaminy?

Za tydzie艅 ko艅czy. W艂a艣nie dlatego dzwoni臋. Pami臋tasz, 偶e dwunastego wypadaj膮 jego urodziny?

Oczywi艣cie, 偶e pami臋tam 鈥 wykrzykn臋艂a z entuzjazmem, utwierdzaj膮c mnie w przekonaniu, i偶 nie pami臋ta艂a.

Mo偶e zjesz z nami kolacj臋 pi臋tnastego, gdy ju偶 b臋dzie po egzaminach. Wypijemy szampana z okazji siedemnastych urodzin.

Hmm... Bardzo ch臋tnie. Wieczorem? 鈥 spyta艂a niepewnie.

Tak. Rano ma ostatni egzamin. Wieczorem, ko艂o dziewi膮tej. Gdyby艣 nie mog艂a...

Przyjd臋 na pewno. Tyle tylko, 偶e ostatnim razem wychodzi艂am z twojego domu w niezbyt przyjemnych okoliczno艣ciach i nie jestem pewna, czy rzeczywi艣cie chcesz, 偶ebym przysz艂a 鈥 zamilk艂a, czekaj膮c, a偶 rozwiej臋 jej obawy.

Gdybym nie chcia艂a, nie zaprasza艂abym ci臋. Spr贸bujmy zako艅czy膰 ten przykry okres. A zatem, je艣li nic si臋 nie zmieni, czekamy na ciebie pi臋tnastego czerwca ko艂o dziewi膮tej.

Od艂o偶y艂y艣my s艂uchawki. U艣miechn臋艂am si臋 do lustra. Moje odbicie odpowiedzia艂o u艣miechem. Pokaza艂am mu j臋zyk. Ono mi te偶. Wysz艂am z sypialni, pogwizduj膮c. Jak nie Mahomet do g贸ry, to g贸ra do Mahometa 鈥 powiedzia艂am g艂o艣no i posz艂am na taras sko艅czy膰 podlewanie.

W chwil臋 p贸藕niej wyszed艂 ze swego pokoju Takis 鈥 zaczerwieniony na twarzy od upa艂u i nadmiaru intelektualnej pracy. Nast臋pnego dnia mia艂 pisemny egzamin z teorii muzyki.

Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e materia艂 nie obejmuje gry na flecie 鈥 powiedzia艂, si臋gaj膮c do lod贸wki po coca-col臋. 鈥 Dlaczego nie mo偶emy zdawa膰 z historii kina i re偶yserii? 鈥 ci膮gn膮艂, klikaj膮c otwieraczem do puszek. 鈥 Kiedy przyjdzie ojciec? 鈥 spyta艂 miedzy dwoma 艂ykami.

Jak zwykle 鈥 odpowiedzia艂am.

Jak zwykle przed, czy jak zwykle po powt贸rnym zakwaterowaniu! 鈥 rzek艂 i wyszed艂, nie czekaj膮c na odpowied藕.

A wi臋c nie wybaczy艂 mu? Tak wiele go to kosztowa艂o? Widzia艂am ich przecie偶 razem i s膮dzi艂am, 偶e 艂膮czy ich silne uczucie. Aleks stosowa艂 wobec Takisa t臋 sam膮 taktyk臋 co wobec mnie. Tolerowa艂 ironiczne i z艂o艣liwe komentarze, jakby go nie dotyka艂y. Dzi臋ki temu, w jego obecno艣ci, Takis powoli 艂agodnia艂. Coraz rzadziej robi艂 uszczypliwe uwagi, czasem prosi艂 o pomoc w nauce. Aleks dobrze wiedzia艂, co robi. Gdy walisz z w艣ciek艂o艣ci膮 w 艣cian臋, a 艣ciana nic reaguje, postanawiasz da膰 艣cianie spok贸j. W pojedynk臋 k艂贸ci膰 si臋 nie spos贸b. Do k艂贸tni trzeba dw贸ch uczestnik贸w. Podobnie jak do zdrady 鈥 my艣la艂am z gorycz膮. Bo偶e, co ja mam robi膰? 鈥 wyszepta艂am i czeka艂am w skupieniu, jakby B贸g za spraw膮 Ducha 艢wi臋tego mia艂 zes艂a膰 mi odpowied藕.

Ale nie pojawi艂y si臋 bia艂e go艂臋bie, nie zdarzy艂 si臋 cud, 偶aden krzak nie zap艂on膮艂 w kuchni mojego domu. Wszed艂 jedynie Takis i powiedzia艂, 偶e idzie do Nory troch臋 odpocz膮膰.

Zanim wyjdziesz, chcia艂abym ci co艣 powiedzie膰. Ostatniego dnia egzamin贸w nie umawiaj si臋 z Nor膮 ani z kolegami. P贸jd藕my w po艂udnie zje艣膰 co艣 we dwoje. Jest wiele spraw do om贸wienia, na co nie mamy teraz czasu z powodu twoich egzamin贸w. Zrobisz to dla mnie? 鈥 patrzy艂am prosz膮co.

Dobrze. Ja te偶 chcia艂em z tob膮 porozmawia膰 鈥 u艣miechn膮艂 si臋 i ju偶 mia艂 wyj艣膰, ale go zatrzyma艂am.

I jeszcze co艣. Poniewa偶 twoje urodziny wypadaj膮 w dniu, kiedy masz egzaminy, wyprawimy je pi臋tnastego czerwca wieczorem. Przyjdzie te偶 Krystyna.

Zdenerwowa艂 si臋.

No nie! W po艂udnie ludzie b臋d膮 艣wi臋towa膰 koniec egzamin贸w, a ja powiem: 鈥濻orry, ch艂opcy i dziewcz臋ta, id臋 je艣膰 z mamusi膮". No, dobra. Ale i wieczorem chcesz mnie upupi膰 w domu z tatusiem i twoj膮 przyjaci贸艂k膮. Chc臋 obchodzi膰 urodziny z przyjaci贸艂mi. Jestem ju偶 za du偶y na rodzinne uroczysto艣ci 鈥 skrzywi艂 si臋 z niesmakiem. 鈥 Zaprosisz wszystkich krewnych, 偶eby mi 艣piewali przy torcie? 鈥 w艂o偶y艂 palec do ust, jakby chcia艂 zwymiotowa膰.

Zr贸b to dla mnie, nie b臋dziesz 偶a艂owa艂.

Spojrza艂 na mnie zdezorientowany.

Wyczuwam ton paniki w twoim g艂osie.

To dla mnie bardzo wa偶ny dzie艅. Nie tylko dlatego, 偶e za rok osi膮gniesz pe艂noletnio艣膰. Wi臋c zr贸b to dla mnie. Od nast臋pnego dnia b臋dziesz mia艂 dla siebie ca艂y rok.

Sapn膮艂 g艂o艣no na znak 艂askawego przyzwolenia.

Zgoda. Byleby艣cie nie zacz臋li wspomina膰 historyjek z mojego dzieci艅stwa. Zjemy, zdmuchn臋 艣wieczki, a potem um贸wi臋 si臋 z Nor膮. I 偶eby艣my sko艅czyli do jedenastej. Umowa stoi? 鈥 rzuci艂 mi ostrzegawcze spojrzenie, kt贸remu nie mog艂am si臋 sprzeciwi膰.

Stoi.

U艣miechn膮艂 si臋 z zadowoleniem i wyszed艂 z kuchni. Spojrza艂am na zegar. Wskazywa艂 p贸艂 do czwartej. W domu by艂o okropnie gor膮co. Postanowi艂am wyj艣膰 na spacer.

Zam贸wi艂am taks贸wk臋. Wkr贸tce rozleg艂 si臋 dzwonek do drzwi. Zesz艂am na d贸艂, szukaj膮c wzrokiem 偶贸艂tego pojazdu. Na widok Nikity stoj膮cego przy domofonach zwyczajnie os艂upia艂am. Podesz艂am do niego, rozgl膮daj膮c si臋 nerwowo dooko艂a.

To ty dzwoni艂e艣?

Tak. I nie m贸w mi, 偶e Takis jest na g贸rze, bo widzia艂em, jak wychodzi艂. A je艣li chodzi o twojego m臋偶a... wykluczone, by by艂 w domu tak wcze艣nie.

Sk膮d ta pewno艣膰? 鈥 spyta艂am tonem zdradzaj膮cym prowokacj臋 i zdenerwowanie zarazem.

Odpowiedzia艂 spojrzeniem: 鈥濩o ty mi tu wciskasz", i spyta艂 dlaczego zesz艂am na d贸艂, zamiast odpowiedzie膰 na dzwonek.

Bo w艂a艣nie mia艂am wyj艣膰 i spodziewa艂am si臋, 偶e to taks贸wka.

Mog臋 ci臋 odwie藕膰... 鈥 zaproponowa艂 bez ma艂a b艂agalnie.

Rozz艂o艣ci艂am si臋, bo wyda艂 mi si臋 s艂aby, niepewny, nachalny i... Chryste Panie, co mu si臋 przyczepi艂o do przedniego z臋ba?

Powiedzia艂am ci, 偶e wezwa艂am taks贸wk臋 鈥 powiedzia艂am, krzywi膮c z niesmakiem usta.

Mog臋 was poholowa膰... 鈥 nalega艂 z humorem.

U艣miechn膮艂 si臋 do mnie, wiedz膮c, 偶e jego u艣miechowi trudno mi si臋 oprze膰. Nie wiedzia艂 naturalnie, 偶e do jego idealnego uz臋bienia, i to na samym przodzie, przywar艂 kawa艂ek pora, czy czego艣 w tym gu艣cie, i 偶e fakt ten upewnia mnie w przekonaniu, i偶 powinnam czeka膰 na taks贸wk臋. Ogarn臋艂a mnie sadystyczna ch臋膰 zawstydzenia go.

Co jad艂e艣, gdy ci przysz艂o do g艂owy przyj艣膰 tutaj?

Patrzy艂, nie rozumiej膮c, o co chodzi.

Czy偶by to by艂o kolejne pytanie z gatunku: 鈥濲aki d藕wi臋k ma tw贸j klakson"? 鈥 i zaraz doda艂: 鈥 Dlaczego mia艂bym co艣 je艣膰, gdy mi przysz艂o do g艂owy, by tutaj przyj艣膰?

Warzywo, kt贸re wype艂nia przerw臋 mi臋dzy twoimi przednimi z臋bami, a kt贸rego tam nie by艂o, gdy spotkali艣my si臋 w sklepie.

Zaczerwieni艂 si臋, odwr贸ci艂 g艂ow臋, by pozby膰 si臋 warzywa, mamrocz膮c jednocze艣nie co艣 w rodzaju 鈥瀙rzekl臋te krakersy ze szpinakiem". Pokaza艂 z臋by, przeci膮gaj膮c raz jeszcze j臋zykiem po g贸rnych jedynkach.

W porz膮dku 鈥 powiedzia艂am i u艣miechn臋艂am si臋 ciep艂o, ogarni臋ta wyrzutami sumienia, 偶e postawi艂am go w tak niezr臋cznej sytuacji.

Podjecha艂a taks贸wka. Otworzy艂am pospiesznie drzwi i wskoczy艂am na tylne siedzenie. Rzuci艂am Nikicie przepraszaj膮ce spojrzenie... No c贸偶, skoro przyjecha艂a... Zosta艂 na 艣rodku chodnika, z rozczarowaniem 艣ledz膮c znikaj膮c膮 na horyzoncie taks贸wk臋. Wygl膮da艂o to pewnie jak ko艅c贸wka filmu z mora艂em nast臋puj膮cej tre艣ci: 鈥濭艂upcy, nie wierzcie kobiecie, kt贸r膮 mi艂osny zaw贸d popchn膮艂 w wasze ramiona, bo zdepcze was, ledwie otrz膮艣nie si臋 z rozpaczy".

Usadowi艂am si臋 wygodnie. Daremnie pr贸bowa艂am pozby膰 si臋 powracaj膮cych uporczywie my艣li. A wi臋c i ja nale偶臋 do takich kobiet? Gdy grunt pali艂 mi si臋 pod nogami, potraktowa艂am Nikit臋 jak ko艂o ratunkowe. Ale gdy tylko wr贸ci艂 Aleks, zapomnia艂am o z艂ych chwilach, postanowi艂am mu wybaczy膰 i odepchn膮膰 Nikit臋. Czym r贸偶ni臋 si臋 od Aleksa? Taka sama ze mnie szkarada? Bawi臋 si臋 uczuciami innych, a gdy zraniona mi艂o艣膰 w艂asna dozna ukojenia, rzucam delikwenta jak wyci艣ni臋t膮 cytryn臋. Gdyby Aleks nie wr贸ci艂, my艣la艂aby艣 o 偶yciu bez Nikity'. ' Nie, droga Eleni. By艂aby艣 szcz臋艣liwa u boku dentysty, kt贸ry obudzi艂 w tobie zapomniane, jak sama twierdzi艂a艣, uczucia. Dzi臋ki Nikicie okaza艂a艣 wspania艂omy艣lno艣膰 Krystynie, dzi臋ki Nikicie odnowi艂a艣 si臋 wewn臋trznie i zewn臋trznie, dzi臋ki Nikicie unikn臋艂a艣 zaburze艅 psychicznych, do kt贸rych doprowadzi艂aby ci臋 niechybnie nieutulona rozpacz. I wreszcie, przy Nikicie pragn臋艂a艣, by Aleks nigdy nie wr贸ci艂.

Czu艂am obrzydzenie do samej siebie. Pochyli艂am si臋 do przodu i poprosi艂am taks贸wkarza, by pojecha艂 gdzie indziej. Nie wygl膮da艂 na zadowolonego.

Ale偶 艂askawa pani, kiedy pani wsiad艂a, pyta艂em, dok膮d jedziemy, a pani odpowiedzia艂a: 鈥濿uliagmeni, na kawk臋 przy brzegu morza". Teraz nagle m贸wi pani: 鈥濳astri". Przejechali艣my ju偶 po艂ow臋 drogi i co, mamy zawraca膰? Sk膮d mog臋 wiedzie膰, czy po drodze nie powie pani: 鈥濴ewadia, na szasz艂yczki". Jestem taks贸wkarzem, a nie... 鈥 zamilk艂, nie wiedz膮c, jak doko艅czy膰 zdanie, kt贸re zwykle zaczyna si臋 od czego innego, a ko艅czy: 鈥... nie jestem taks贸wkarzem".

I ja wiem, jaki jest pa艅ski zaw贸d, i dlatego prosz臋, 偶eby mnie pan zawi贸z艂 do Kastri. Je艣li sprawia to panu trudno艣膰, prosz臋 zatrzyma膰 si臋 przy pierwszym skrzy偶owaniu, a z pewno艣ci膮 obs艂u偶y mnie kt贸ry艣 z pa艅skich koleg贸w po fachu 鈥 odpowiedzia艂am karc膮cym tonem.

Nie wiem, czy przypominaj膮c mu, jaki zaw贸d wykonuje, wzi臋艂am go na ambit, czy te偶 stwierdzenie, 偶e skorzystam z us艂ug konkurencji, zdecydowa艂o o tym, i偶 postanowi艂 zawie藕膰 mnie do Kastri. Miel膮c w z臋bach przekle艅stwo, zawr贸ci艂 o sto osiemdziesi膮t stopni w miejscu, gdzie znak drogowy wyra藕nie wskazywa艂, 偶e tego typu manewr jest surowo zakazany, I ruszy艂 w stron臋 p贸艂nocnego przedmie艣cia. Zn贸w zatopi艂am si臋 w rozmy艣laniach. Z艂o艣liwe Erynie najwyra藕niej upodoba艂y sobie moje towarzystwo.

Daj spok贸j, Eleni. Sama nie wiesz, czego chcesz. Jak mo偶esz przewidywa膰, 偶e zostaniesz z Aleksem, skoro nie powiedzia艂 ci prawdy o Krystynie? Zw艂aszcza 偶e chcesz spr贸bowa膰 z Nikit膮, nim cokolwiek postanowisz. Poza tym, gdyby Nikita ci si臋 nie podoba艂, podj臋艂aby艣 decyzj臋 natychmiast po powrocie m臋偶a: 鈥濪rogi Nikito, czas min膮艂. Wr贸ci艂 m贸j luby, wi臋c id藕 do diab艂a ". Ronisz go, bo pierwszy raz w 偶yciu znalaz艂a艣 si臋 na mocnej pozycji, chcesz zazna膰 w艂adzy nad uczuciami zakochanego. To kompleksy d艂awione przez siedemna艣cie lat. Chcesz poczu膰 si艂臋 prze艣ladowcy, kt贸ry widzi, 偶e ofiara le偶y u jego st贸p. Dogadza ci jego s艂abo艣膰. Nikita to, Nikita tamto. Jaki d藕wi臋k ma tw贸j klakson? Co jad艂e艣, jak na mnie czeka艂e艣? A on, nieszcz臋艣nik, pr贸buj膮c zachowa膰 twarz, odpowiada dowcipnie i z u艣miechem na ustach 鈥 i to ci臋 rozgniewa艂o, gdy zobaczy艂a艣 warzywo na z臋bie 鈥 zamiast wys艂a膰 ci臋 do wszystkich diab艂贸w za twoje niecne zachowanie. Tyle 偶e gdyby ci臋 wys艂a艂 do wszystkich diab艂贸w, lecia艂aby艣 za nim na z艂amanie karku. Dlatego w艂a艣nie teraz jedziesz do Kastri. Boisz si臋, 偶e ci zamknie drzwi przed nosem, zanim podejmiesz decyzj臋, czy chcesz z nim sko艅czy膰. Bo w gruncie rzeczy ci si臋 podoba. Droga Eleni. Aleksa kochasz, cho膰by z przyzwyczajenia i nie chcesz go straci膰. Mog艂aby艣 powiedzie膰 mu 鈥 nie ", dodaj膮c, 偶e gdy odszed艂, pozna艂a艣 kogo艣 innego. Ale ty przyj臋艂a艣 go z powrotem, nic o tym nie m贸wi膮c, co wi臋cej 鈥 udaj膮c ofiar臋 ma艂偶e艅skiej zdrady. Dok艂adnie tak. Ale gdy on ci臋 oszukiwa艂, ty przyprawi艂a艣 mu rogi. W dodatku z kim艣, kto bardzo ci si臋 podoba. I to w艂a艣nie komplikuje spraw臋. Chcesz ich obydwu. A poniewa偶 zbli偶a si臋 termin, w kt贸rym musisz podj膮膰 decyzj臋, nerwy ci puszczaj膮 i raz zwracasz si臋 ku jednemu, a raz ku drugiemu. Przeszkadza艂 ci kawa艂ek szpinaku przyklejony do z臋ba Nikity. Wczoraj przeszkadza艂o ci, 偶e Aleks wyciska now膮 tubk臋 pasty do z臋b贸w, zaczynaj膮c od 艣rodka. Eleni, przypominasz pi艂eczk臋 do ping-ponga.

Westchn臋艂am ci臋偶ko, a偶 taks贸wkarz spojrza艂 na mnie ze z艂o艣ci膮.

Co? Zn贸w zmieni艂a pani zdanie? Bo w艂a艣nie zbli偶amy si臋 do celu.

Prosz臋 si臋 nie niepokoi膰. Na skrzy偶owaniu niech pan skr臋ci w lewo i dalej prosto. Przy trzeciej przecznicy wysi膮d臋 鈥 wyj臋艂am portfel i czeka艂am.

Dotarli艣my do ulicy, gdzie mieszka艂 Nikita. S艂ono mnie kosztowa艂a rezygnacja z morza na rzecz g贸r. Zadzwoni艂am do drzwi mieszkania. Nic. Zadzwoni艂am do gabinetu. Te偶 nic. O ma艂o nie rozp艂aka艂am si臋 ze z艂o艣ci. Czego oczekiwa艂am? 呕e otworzy mi nie ogolony i zrozpaczony, bo przed godzin膮 zostawi艂am go na 艣rodku ulicy przed moim domem?

Usiad艂am na schodkach i czeka艂am. Przypomnia艂a mi si臋 scena z Love story, kiedy to Ali MacGraw po k艂贸tni z Ryanem O鈥橬ealem wychodzi z domu, by ul偶y膰 nerwom, a potem wraca I spostrzega, 偶e nie ma kluczy. Puka, lecz nikt nie otwiera 鈥 m膮偶 poszed艂 jej szuka膰. Siedzi wi臋c zap艂akana i dr偶膮ca, bo tymczasem zacz臋艂o la膰 jak z cebra. Gdy m膮偶 wraca, obejmuj膮 si臋, on prosi j膮 o przebaczenie, a ona zamiast go zbeszta膰, 偶e musia艂a czeka膰 na dworze, m贸wi, 艂kaj膮c: 鈥濵i艂o艣膰 nie potrzebuje przeprosin". A potem zachorowa艂a na bia艂aczk臋 i umar艂a.

Nie wiem, dlaczego por贸wnywa艂am moj膮 sytuacj臋 z tym akurat filmem. Je艣li kto艣 mia艂by prosi膰 o przebaczenie to ja, a nie Nikita. A on z pewno艣ci膮 nie odpowiedzia艂by mi filozoficzn膮 maksym膮 jak MacGraw. Najprawdopodobniej powiedzia艂by, abym wsadzi艂a sobie gdzie艣 swoje 鈥瀙rzepraszam". Poza tym nie pada艂o jak z cebra, wi臋c nie zobaczy mnie przemokni臋tej do suchej nitki przed swoim domem i nie zmi臋knie. Wr臋cz przeciwnie, zrobi艂o si臋 okropnie gor膮co, s艂o艅ce pra偶y艂o niemi艂osiernie, chocia偶 po艂udnie dawno min臋艂o. Mo偶e dostan臋 udaru s艂onecznego, to mnie po偶a艂uje.

Wsta艂am i zacz臋艂am kr膮偶y膰 miedzy domem a rogiem ulicy, maj膮c nadziej臋, 偶e zobacz臋, jak nadje偶d偶a. Zrobi艂o si臋 pi臋tna艣cie po pi膮tej i co tu du偶o m贸wi膰: cierpliwo艣膰 ma swoje granice. Jednak Nikita powinien si臋 domy艣li膰, i偶 z艂o偶y艂am mu wizyt臋. Postanowi艂am zostawi膰 mu wiadomo艣膰. Otworzy艂am torebk臋, szukaj膮c kartki i o艂贸wka. Nie mia艂am ani jednego, ani drugiego. Tylko portfel, gum臋 do 偶ucia, lusterko, szmink臋 i grzebie艅. Jak mia艂am mu napisa膰, 偶e czeka艂am tak d艂ugo? Spojrza艂am na szmink臋. Otworzy艂am j膮 i podesz艂am do szybki w drzwiach wej艣ciowych. Napisa艂am ELENI. Odsun臋艂am si臋 nieco, by oceni膰 swoje dzie艂o. By艂o dyskretne, ale nie a偶 tak, by kto艣, kto otwiera drzwi, go nie dostrzeg艂. Oczywi艣cie mog艂o przyci膮gn膮膰 uwag臋 ka偶dego. I sekretarki, i pacjent贸w. Mia艂am jednak nadziej臋, i偶 on przyjdzie pierwszy.

Sta艂am z zu偶yt膮 do po艂owy szmink膮 w r臋ce. Zastanawia艂am si臋, czyby jeszcze czego艣 nie doda膰. Przyrz膮d, kt贸rym dysponowa艂am, nie dawa艂 zbyt wielkich mo偶liwo艣ci, ale te偶 wydawa艂o mi si臋, 偶e samo imi臋 to za ma艂o. Obok imienia dorysowa艂am wi臋c serce. I od razu po偶a艂owa艂am. To zbyt wi膮偶膮ce. W艂a艣ciwie, chcia艂am go tylko przeprosi膰 za to, i偶 by艂am taka obcesowa. A nie powiedzie膰 mu, 偶e go kocham. Bardzo mi si臋 podoba艂, ale go nie kocha艂am. A co si臋 rysuje komu艣, kto si臋 cz艂owiekowi jedynie podoba?

Przygl膮da艂am si臋 zamy艣lona swojej pracy, gdy us艂ysza艂am samoch贸d zatrzymuj膮cy si臋 przed wej艣ciem. Odwr贸ci艂am si臋. Wysiad艂 z samochodu i zamyka艂 drzwi. Ogarn臋艂a mnie panika. Zacz臋艂am zamazywa膰 rysunek r臋k膮, zaczynaj膮c od serca. Podszed艂 w chwili, gdy zmazywa艂am pierwsz膮 liter臋 imienia. Patrzy艂 na czerwon膮 plam臋 na szybie i na moj膮 d艂o艅 wygl膮daj膮c膮 jak po zaszlachtowaniu prosi臋cia. Nic 艣mia艂am spojrze膰 mu w oczy. Spu艣ci艂am g艂ow臋 i czeka艂am, a偶 zacznie krzycze膰 i ka偶e mi odej艣膰. Tymczasem w jego g艂osie zabrzmia艂o jedynie zdumienie:

Nie chcia艂a艣 jecha膰 ze mn膮, bo postanowi艂a艣 zrobi膰 mi niespodziank臋? Czy te偶 znalaz艂a艣 si臋 na skraju szale艅stwa, kt贸re demonstrujesz bazgraniem szmink膮 na drzwiach dom贸w!

Uj膮艂 moj膮 czerwon膮 d艂o艅 i przygl膮da艂 si臋 jej uwa偶nie. Zacz膮艂 m贸wi膰 znowu, daj膮c tym razem upust t艂umionej przez d艂u偶szy czas irytacji.

Nie wiem, czy wytrzymam d艂u偶ej. Je艣li wdam si臋 w te twoje gierki, zwariuj臋. To naprawd臋 za du偶o po tym wszystkim, co przeszed艂em w 偶yciu.

Pu艣ci艂 moj膮 r臋k臋 i przygl膮da艂 si臋 swojej. By艂a upaprana szmink膮. Pociera艂 jednym palcem o drugi, usi艂uj膮c pozby膰 si臋 czerwonej mazi, ale ta akurat pomadka cieszy艂a si臋 s艂aw膮 wyj膮tkowo trwa艂ej. Skutkiem pocierania by艂o wi臋c jedynie rozprzestrzenianie si臋 czerwieni. Patrzy艂am na niego kamiennym wzrokiem, niezdolna wypowiedzie膰 ani jednego s艂owa. Czu艂am si臋 idiotycznie ze zniszczon膮 szmink膮 w jednej r臋ce i rozmazan膮 szmink膮 na drugiej. Na dodatek nie mia艂am ani jednej chusteczki...

Ogarn膮艂 wzrokiem upapran膮 szyb臋 i otworzy艂 drzwi. Da艂 znak, 偶ebym wesz艂a do 艣rodka. Zrobi艂am to pos艂usznie i zadr偶a艂am z zimna, kt贸re panowa艂o w marmurowym wn臋trzu klatki schodowej. Weszli艣my do windy, bez s艂owa pojechali艣my na g贸r臋. Otworzy艂 i wszed艂 do salonu. Sprawdzi艂 automatyczn膮 sekretark臋. Spu艣ci艂 zas艂ony i otworzy艂 balkon. Nawet na mnie nie spojrza艂. Mo偶e nawet nie zaprosi艂 mnie do 艣rodka. Mo偶e 藕le zrozumia艂am tamten gest. Mo偶e ruch g艂owy nie oznacza艂: 鈥瀢ejd藕" tylko 鈥瀒d藕 sobie". Opar艂am si臋 o drzwi w holu. Widzia艂am, jak stoi w otwartych drzwiach balkonu odwr贸cony do mnie plecami. Postanowi艂am wyj艣膰. Czy powinnam powiedzie膰 mu, 偶e mam taki zamiar, czy oddali膰 si臋 bezszelestnie, pozwalaj膮c mu wpatrywa膰 si臋 w ulic臋? Odwr贸ci艂am si臋 i posz艂am do windy, zostawiaj膮c za sob膮 otwarte drzwi. Nagle znalaz艂 si臋 przy mnie i chwyci艂 mnie za ramiona. Krzykn臋艂am, bo nie s艂ysza艂am, jak si臋 zbli偶a艂. Odwr贸ci艂 mnie gwa艂townie do siebie.

Nie znudzi艂y ci si臋 jeszcze ucieczki z tego domu? 鈥 spyta艂 w艣ciek艂y.

Nie zwracasz na mnie uwagi, wi臋c my艣la艂am... 鈥 wyszepta艂am, gotowa si臋 rozp艂aka膰.

Za ka偶dym razem robisz to w arcydramatyczny spos贸b. I za ka偶dym razem biegn臋 za tob膮, nawet gdy stoj臋 odwr贸cony plecami. Dlaczego tak si臋 zachowujesz, Eleni? Dlaczego mnie ka偶esz p艂aci膰 za niepowodzenia twojego ma艂偶e艅stwa?

Przysz艂am, 偶eby ci臋 przeprosi膰 鈥 powiedzia艂am i 艂zy pop艂yn臋艂y mi z oczu.

Patrzy艂 na mnie, nie wiedz膮c, czy mnie przytuli膰, czy uderzy膰. Nie zrobi艂 ani jednego, ani drugiego. Zdj膮艂 d艂onie z moich ramion i wsadzi艂 je do kieszeni, ale natychmiast wyci膮gn膮艂 gwa艂townie, mrucz膮c przekle艅stwa z powodu zabrudzonych szmink膮 spodni. Przygl膮da艂am si臋 mu, poci膮gaj膮c nosem. W konkursie na najbardziej op艂akany widok roku zdoby艂abym wszystkie nagrody. Nikita z艂agodnia艂.

Chod藕 i nie dotykaj niczego, zanim nie wejdziemy do 艂azienki.

Sz艂am za nim. Odkr臋ci艂 kran i poda艂 mi myd艂o. Wsadzi艂am r臋ce pod wod臋 鈥 najpierw na porcelan臋 umywalki sp艂ywa艂 strumie艅 czerwony jak krew, potem barwa rozja艣nia艂a si臋 coraz bardziej, a偶 wreszcie sta艂a si臋 naturalnie przezroczysta. Zadowolona z rezultat贸w zakr臋ci艂am kran i obejrza艂am d艂onie. Lewa, kt贸r膮 wyciera艂am szmink臋 z szyby, by艂a nieco bardziej r贸偶owa ni偶 prawa. Mog艂am jednak dotyka膰 wszystkiego, nie zostawiaj膮c 艣lad贸w. Teraz Nikita umy艂 r臋ce. Poprosi艂am, 偶eby zostawi艂 mnie na chwil臋 sam膮. Patrzy艂 na mnie i nie rusza艂 si臋 z miejsca.

Czego si臋 boisz? 呕e ci ukradn臋 jaki艣 kosmetyk, czy 偶e uciekn臋 przez lufcik? 鈥 spyta艂am ze z艂o艣ci膮.

Nie jeste艣 a偶 taka chuda, 偶eby uciec przez lufcik 鈥 odparowa艂 lodowatym tonem i zamkn膮艂 drzwi 艂azienki, zostawiaj膮c mnie sam膮.

Wyci膮gn臋艂am chusteczk臋 z pude艂ka stoj膮cego na p贸艂ce i wytar艂am nos. Popatrzy艂am w lustro i ju偶 mia艂am wyj艣膰, gdy obok kosza na brudn膮 bielizn臋 dostrzeg艂am wag臋. Zerkn臋艂am w stron臋 zamkni臋tych drzwi 鈥 tak na wszelki wypadek 鈥 bo s艂ysza艂am, jak Nikita krz膮ta si臋 po s膮siaduj膮cej z 艂azienk膮 kuchni. Zdj臋艂am buty i stan臋艂am na wadze. Wskaz贸wka zatrzyma艂a si臋 na pi臋膰dziesi臋ciu kilogramach. A wi臋c by艂am szczup艂a jak na sw贸j wzrost. Patrzcie go, nie uciekn臋 przez lufcik!

Nacisn臋艂am ze z艂o艣ci膮 klamk臋 i wysz艂am z 艂azienki. Nikita sma偶y艂 w kuchni jajka. Rzuci艂 mi przelotne spojrzenie i skupi艂 uwag臋 na sma偶eniu. Chcia艂am wyj艣膰. Ale zamiast tego usiad艂am na krze艣le i czeka艂am, a偶 si臋 odezwie. Nie wiedzia艂am, co powiedzie膰. Wy艂o偶y艂 jajka na talerz i usiad艂 naprzeciw mnie.

Chcesz jajko? 鈥 spyta艂, wiedz膮c, 偶e odm贸wi臋.

Dzi臋kuj臋. Nie jestem g艂odna.

A ja jestem od rana na paczce krakers贸w ze szpinakiem 鈥 rzek艂. 鈥 Tym, co si臋 przylepia do z臋b贸w 鈥 doda艂 po chwili lodowatym tonem i podni贸s艂 widelec do ust.

Nie powiedzieli艣my ani s艂owa a偶 do chwili, gdy sko艅czy艂 je艣膰. On ca艂膮 uwag臋 skupi艂 na talerzu, ja wpatrywa艂am si臋 we wz贸r na kafelkach pokrywaj膮cych 艣cian臋. Do chwili, gdy zaproponowa艂 kaw臋, naliczy艂am pi臋膰dziesi膮t sze艣膰 margerytek. Przyj臋艂am propozycj臋 i przesta艂am liczy膰 kwiatki. Wyszli艣my na taras z fili偶ankami i siedli艣my w fotelach. Opuszczona markiza dawa艂a przyjemny cie艅.

Dlaczego przysz艂a艣 mnie przeprosi膰? 鈥 rozpocz膮艂.

Przede wszystkim dlatego, 偶e wpl膮ta艂am ci臋 w t臋 histori臋. A tak偶e dlatego, 偶e to, co do ciebie czuj臋, pozostaje w sprzeczno艣ci z moim dzisiejszym zachowaniem.

Daj偶e spok贸j! W sklepie udawa艂a艣, 偶e mnie nie znasz, szydzi艂a艣 z powodu szpinaku na z臋bach, zostawi艂a艣 mnie i odjecha艂a艣 taks贸wk膮 i w ko艅cu upapra艂a艣 mi szmink膮 drzwi. To naprawd臋 drobiazgi 鈥 patrzy艂 na mnie z wyrazem ch艂odnej ironii na twarzy.

Zerwa艂am si臋 z miejsca. Fili偶anki zadr偶a艂y na stoliku, ale zawarto艣膰 na szcz臋艣cie si臋 nie wyla艂a. Schyli艂am si臋 bez s艂owa po torebk臋 le偶膮c膮 pod fotelem. G艂os Nikity nie brzmia艂 ju偶 ironicznie, ale nadal by艂 arcyoboj臋tny.

Je偶eli teraz wyjdziesz, nie zatrzymam ci臋. Ani nie b臋d臋 ci臋 szuka艂. B臋dziesz mog艂a przywr贸ci膰 r贸wnowag臋 w swoim domu bez... potykania si臋 o mnie. A je艣li kiedy艣 pok艂贸cisz si臋 z Aleksem, wykorzystasz nasz膮 kr贸tk膮 histori臋, by go zrani膰.

Pokonana, usiad艂am z powrotem, nie o艣mielaj膮c si臋 odwzajemni膰 triumfuj膮cego spojrzenia. Zn贸w zacz膮艂 m贸wi膰. Pozycja pana sytuacji wyra藕nie sprawia艂a mu przyjemno艣膰.

O, w艂a艣nie. Teraz, skoro siedzisz jak grzeczna dziewczynka, mo偶esz mi powiedzie膰, dlaczego zrywasz si臋 i wychodzisz, gdy ci臋 przyciskaj膮 do muru albo gdy nie m贸wi膮 ci tego, co chcesz us艂ysze膰?

Ja przysz艂am tu pe艂na dobrej woli, by ci臋 przeprosi膰 za to wszystko, o czym m贸wi艂e艣, a ty si臋 mnie czepiasz. Co mam niby zrobi膰? 鈥 spyta艂am ura偶ona.

Nie podoba艂a mi si臋 ta odmiana: od komplement贸w do reprymendy.

Zgoda. Twoje nerwy nie s膮 w najlepszym stanie. Mo偶e jestem winien, i偶 nie powiedzia艂em, 偶eby艣my zerwali, ledwie pojawi艂 si臋 tw贸j m膮偶. Gdybym ci nie zawraca艂 g艂owy wyjazdem do Kardamili, mo偶e teraz organizowa艂aby艣 rodzinne wakacje.

Chcesz... zerwa膰, Nikita? 鈥 spyta艂am, czuj膮c, jak serce bije mi coraz mocniej.

Potar艂 skronie zamy艣lony. Gdy zacz膮艂 m贸wi膰, w jego g艂osie pojawi艂a si臋 niepewno艣膰.

Nie wiem. Zerwa膰, co? Oczekiwanie na twoj膮 odpowied藕? Chyba wytrzymam jeszcze ten tydzie艅, zanim mi powiesz, czy jedziesz ze mn膮, czy nie. Z pocz膮tku dostawa艂em ob艂臋du na sam膮 my艣l, 偶e odm贸wisz. Teraz przyjm臋 ka偶d膮 opcj臋. Je艣li ze mn膮 nie pojedziesz, uwolni臋 si臋 od twojej obecno艣ci, kt贸ra w tym stanie rzeczy stwarza mi wiele problem贸w. Je艣li powiesz, 偶e jedziesz, b臋d臋 umiera艂 z niepokoju, na jak d艂ugo ze mn膮 zostaniesz. I nie b臋d臋 wiedzia艂, czy wtedy, gdy mnie ca艂ujesz, my艣lisz o mnie, czy o Aleksie 鈥 u艣miechn膮艂 si臋 smutno i ci膮gn膮艂 dalej: 鈥 Z przodu przepa艣膰, z ty艂u rw膮cy nurt.

Chcia艂am co艣 powiedzie膰, ale nie mog艂am wydoby膰 g艂osu. Prze艂kn臋艂am 艣lin臋 i spyta艂am, czy to wszystko, co powiedzia艂, 艣wiadczy o tym, 偶e 偶a艂uje. Nie odpowiedzia艂. Patrzy艂 na fili偶ank臋, kt贸r膮 obraca艂 w d艂oniach.

Po to dzisiaj przyszed艂e艣? 呕eby mi powiedzie膰, 偶e nie wytrzymasz d艂u偶ej? 鈥 wyszepta艂am dr偶膮cym g艂osem, si艂膮 powstrzymuj膮c 艂zy.

Od pocz膮tku nie mog艂em wytrzyma膰 czekania. Ale podporz膮dkowa艂em si臋, bo widzia艂em, jak wa偶ne s膮 dla ciebie egzaminy syna. I je艣li mam by膰 szczery, nie s膮dzi艂em, by up艂yw czasu m贸g艂 mi w czymkolwiek zagra偶a膰. Do momentu, kiedy wr贸ci艂 tw贸j m膮偶. Wtedy omal nie zwariowa艂em. Twoje dziwaczne zachowanie podczas naszych rozm贸w dawa艂o mi do zrozumienia, 偶e Aleks zyskuje pole, kt贸re ja trac臋. Wspania艂y Nikita zamieni艂 si臋 w nieszcz臋snego cz艂owieczka, uci膮偶liwie pojawiaj膮cego si臋 tam, gdzie go nie chciano. W chwili gdy twoje 偶ycie, Eleni, zacz臋艂o toczy膰 si臋 tak, jak pragn臋艂a艣 przez tyle lat, z艂oty proszek, kt贸rym mnie obsypa艂a艣, zacz膮艂 blakn膮膰.

Zamilk艂. Si臋gn膮艂 do kieszeni, wyj膮艂 pude艂ko papieros贸w i zapalniczk臋. Patrzy艂am na niego szeroko otwartymi oczami.

Palisz?

Dziwisz si臋? Musia艂em jako艣 zapanowa膰 nad zdenerwowaniem, zanim straci艂bym wszystkich pacjent贸w. Przed paroma dniami omal nie skaleczy艂em wiert艂em j臋zyka jakiemu艣 nieszcz臋艣nikowi. Ma艂o brakowa艂o, a wyszed艂by ode mnie jak 偶mija z rozdwojonym j臋zorem. Moja sekretarka znienawidzi艂a ci臋, nie wiedz膮c nawet, jak wygl膮dasz.

Mo偶e si臋 w tobie kocha 鈥 pr贸bowa艂am rozlu藕ni膰 atmosfer臋.

Ona? 鈥 roze艣mia艂 si臋. 鈥 Mo偶e si臋 jedynie zakocha膰 w kierowniczce kobiecego wi臋zienia.

Patrzy艂am wstrz膮艣ni臋ta.

Co tak patrzysz? Je艣li dobrze pracuje, jej erotyczne gusta zupe艂nie mnie nie obchodz膮. Nie m贸wi膮c ju偶 o tym, 偶e unika m臋czar艅, na kt贸re ja jestem skazany.

Przykro mi 鈥 wymamrota艂am.

Mnie te偶. 艢miesznie b臋dzie, je艣li ty wr贸cisz do swojego m臋偶ulka, a ja umr臋 na raka p艂uc, trac膮c przedtem reputacj臋 dobrego dentysty. Jestem w艣ciek艂y, 偶e moja godno艣膰 cierpi przez ciebie. To mi przypomina sytuacj臋 z Liz膮.

Chcesz... 偶ebym sobie posz艂a?

Jego sarkastyczny 艣miech zrani艂 mnie bole艣nie.

Znowu to samo!

Wyci膮gn膮艂 r臋k臋 gestem 鈥瀌roga wolna". Nie ruszy艂am si臋 z miejsca, bo wiedzia艂am, 偶e mnie nie zatrzyma. Nie chcia艂am go straci膰. W ka偶dym razie nie wcze艣niej, ni偶 sama o tym zdecyduj臋.

Czego ty ode mnie chcesz, Nikita?

呕eby艣 mi odpowiedzia艂a. Teraz. Pojedziesz ze mn膮 czy nie? Co si臋 mo偶e wydarzy膰 w ci膮gu tego tygodnia? Co mo偶e zmieni膰 twoj膮 decyzj膮? Chyba ju偶 j膮 podj臋艂a艣. Nie s膮dz臋, aby艣 czeka艂a do ostatniej chwili.

Wsta艂 i zacz膮艂 kr膮偶y膰 nerwowo po tarasie, zaci膮gaj膮c si臋 papierosem. Patrzy艂am na niego. Wyrzuci艂 papierosa przez balkon. Oburzy艂am si臋, powiedzia艂am, 偶e jest lato i mo偶na w ten spos贸b wywo艂a膰 po偶ar.

I ty to m贸wisz? A to, 偶e ja jestem wypalony do cna, ci臋 nie obchodzi? 呕e nie mog臋 przez ciebie spa膰, 偶e ju偶 dawno powinienem zebra膰 si臋 i pojecha膰 do Kardamili?

Co艣 takiego, a ja tyle m贸wi臋 o moich nadszarpni臋tych nerwach! Zaczerwieni艂 si臋 i zacisn膮艂 szcz臋ki, a 偶y艂y uwypukli艂y si臋 mocno na jego szyi. Chcia艂am go obj膮膰, ale gdybym si臋 ruszy艂a, pomy艣la艂by, 偶e chc臋 wyj艣膰 i B贸g wie, jak by zareagowa艂. Nie widzia艂am go jeszcze w takim stanie. Mia艂am wyrzuty sumienia, 偶e to przeze mnie. Stan膮艂 naprzeciwko, oddychaj膮c szybko. Musia艂am wygl膮da膰 na przestraszon膮, bo czu艂am, 偶e pr贸buje si臋 uspokoi膰.

Przepraszam, 偶e ci臋 wystraszy艂em moimi krzykami. Niecz臋sto mi si臋 zdarza co艣 takiego. Zwykle pokonuj臋 trudno艣ci dowcipem. Ale to, co przez ciebie prze偶ywam, nie jest do 艣miechu.

Usiad艂 w fotelu i zapali艂 drugiego papierosa. Patrzy艂am, jak podnosi go do ust. Spojrza艂 na mnie i go zgasi艂.

Masz racj臋. Papierosy tylko szkodz膮 鈥 oznajmi艂 zm臋czonym g艂osem.

Nie przyjmujesz dzisiaj? Jest si贸dma.

Nie. Odwo艂a艂em wizyty, bo po spotkaniu z tob膮 ka偶de narz臋dzie, kt贸re wzi膮艂bym do r臋ki, by艂oby narz臋dziem zbrodni. Sekretarce te偶 da艂em wolne.

I gdzie sp臋dzi wolny czas? W wi臋zieniu? 鈥 za偶artowa艂am. Niestety niepotrzebnie, bo znowu podni贸s艂 g艂os.

Nie kpij sobie z ludzi, kt贸rych nie znasz. Informuj臋 ci臋, 偶e tylko moja sekretarka jest w stanie wydoby膰 mnie ze stanu, w jakim si臋 teraz znajduj臋. Tak jak wtedy, z Liz膮, kiedy pomog艂a mi upora膰 si臋 ze wszystkim, dzi臋ki czemu nie zamkn膮艂em gabinetu, tak i teraz, widz膮c, jak jestem udr臋czony, stoi murem przy moim boku. Straszy, 偶e ci nie przepu艣ci, jak ci臋 dostanie w swoje r臋ce.

Opowiedzia艂e艣 jej o nas? 鈥 spyta艂am, staraj膮c si臋 ukry膰 niezadowolenie.

Domowych brud贸w nie pierze si臋 publicznie. Jak m贸g艂 powiedzie膰 o nas swojej pracownicy?

Co nieco. Naturalna rzecz, 偶e pyta, skoro jednego dnia widzi mnie wniebowzi臋tego, a drugiego dnia milcz膮cego jak gr贸b. Nie mo偶esz sobie wyobrazi膰, jak si臋 odpr臋偶am, gdy po przyj臋ciach siadamy, pijemy drinka i m贸wimy: 鈥濧ch, te kobiety!" 鈥 spojrza艂 na mnie z ukosa. 鈥 Wi臋c jak? Czekam na odpowied藕. Nie wyjdziesz st膮d, dop贸ki mi nie powiesz, co postanowi艂a艣 w naszej sprawie. Jak nie powiesz, uznam, 偶e odpowied藕 jest negatywna i wi臋cej si臋 nie zobaczymy.

Dlaczego nalegasz? 鈥 westchn臋艂am.

Bo mnie dr臋czysz 鈥 odparowa艂.

Przygl膮dali艣my si臋 sobie w milczeniu do momentu, gdy nagle jednocze艣nie, jak na sygna艂, wstali艣my z miejsc. Stali艣my twarz膮 w twarz. 呕adne nic nie m贸wi艂o, 偶adne nie zrobi艂o pierwszego ruchu. Nikita czeka艂, 偶ebym przej臋艂a inicjatyw臋, kt贸ra usprawiedliwi oczekiwanie na moj膮 odpowied藕. Rzuci艂am mu si臋 w obj臋cia. Ca艂owa艂am go w szyj臋, dotyka艂am ustami jego policzka, poczu艂am gorzki smak wody kolo艅skiej na jego sk贸rze. Rozchyli艂 usta, szukaj膮c moich ust. Ca艂owali艣my si臋 do utraty tchu. Uj膮艂 w d艂o艅 moj膮 twarz, odsun膮艂 j膮 od swojej i patrzy艂 mi w oczy.

Mog臋 liczy膰 na to, 偶e za par臋 dni wyjedziemy razem?

Zrobi艂am kilka krok贸w w stron臋 偶elaznej balustrady. Opar艂am si臋 o ni膮 i patrzy艂am w d贸艂 na ulic臋. Poczu艂am, jak si臋 zbli偶a i obejmuje mnie opieku艅czo w pasie.

Nie wychylaj si臋, bo mi wypadniesz i nie poznam twojej odpowiedzi.

Wyprostowa艂am si臋 i odwr贸ci艂am do niego. Nadal mnie obejmowa艂.

Nie nalegaj, prosz臋. Za tydzie艅 wszystko si臋 wyja艣ni. Wiedz jednak, 偶e cz臋sto o tobie my艣l臋 i nie chc臋 ci臋 zrani膰. Je艣li to robi臋, to niechc膮cy.

Wypu艣ci艂 ze 艣wistem powietrze i wykona艂 ruch, jakby m贸wi艂: 鈥濪obra, poddaj臋 si臋".

Odszed艂 par臋 krok贸w i usiad艂 w fotelu. Si臋gn膮艂 po papierosy i po kr贸tkim wahaniu zapali艂. Przygl膮da艂 mi si臋, prowokuj膮co wypuszczaj膮c dym. Palenie do niego nie pasowa艂o. W przeciwie艅stwie do Aleksa, kt贸remu papieros przydawa艂 stylu. Ale jak tak dalej p贸jdzie, Nikita zacznie pali膰 na艂ogowo. Kolejne pytanie zaskoczy艂o mnie kompletnie.

Kochali艣cie si臋 po jego powrocie?

Cieszy艂am si臋, 偶e mog艂am powiedzie膰 prawd臋. Gorzej by艂oby, gdyby zapyta艂: 鈥濵y艣la艂a艣, by si臋 z nim kocha膰, jak wr贸ci艂?"

Nie. Nie zbli偶amy si臋 do siebie.

Patrzy艂 z niedowierzaniem. Spojrza艂am mu odwa偶nie w oczy.

Chcesz powiedzie膰, 偶e nie pr贸bowa艂 si臋 z tob膮 kocha膰? Powiedzmy, i偶 naprawd臋 chce zosta膰 i robi wszystko, by to osi膮gn膮膰. Id臋 o zak艂ad, 偶e wci膮偶 ci powtarza, jaki by艂 wierny przez te wszystkie lata, zanim nie pope艂ni艂 b艂臋du.

Tak wierny, 偶e nie kocha艂 si臋 nawet ze mn膮 鈥 powiedzia艂am z gorycz膮.

Rozmawiali艣cie na temat Lizy i twojej przyjaci贸艂ki?

Jeszcze nie. Je艣li dojdzie do tej rozmowy, nie obejdzie si臋 bez ofiar. Czekam na koniec egzamin贸w. Dlatego, prosz臋, 偶eby艣 nie nalega艂. Za par臋 dni sprawy si臋 uporz膮dkuj膮. Albo wszystko si臋 zawali. W ka偶dym razie sko艅czy si臋 stan zawieszenia.

Patrzy艂am na niego b艂agalnie. Da艂 znak, 偶e zgadza si臋, by czeka膰 i zgasi艂 papierosa. Czu艂am, i偶 nast臋pne pytanie wymaga pewnego wysi艂ku. Zacz膮艂 ostro偶nie i budowa艂 zdanie tak, jakby nie wierzy艂, 偶e nasza umowa obowi膮zuje, ale dla pewno艣ci powinien zapyta膰:

Mo偶e zwlekasz dlatego, 偶e tak naprawd臋 nie chcesz pozby膰 si臋 偶adnego z nas? Kochasz Aleksa i podziwiasz go, 偶e tak si臋 stara, by zdoby膰 twoj膮 przychylno艣膰, ale jednocze艣nie podoba艂o ci si臋 to, co by艂o ze mn膮, wi臋c trzymasz mnie w odwodzie, na wypadek, gdyby co艣 ci si臋 nie uda艂o z m臋偶em i zosta艂aby艣 sama...

Tak! Jakby to by艂o dobrze!

O czym ty m贸wisz? Uwa偶asz, 偶e by艂abym zdolna do czego艣 takiego? Czy czekanie a偶 tak bardzo ci臋 m臋czy, 偶e tw贸j umys艂 pracuje nie tak, jak powinien?

Ale niestety pracuje. Uwa偶a艂am, by nie przesadzi膰 z obra偶aniem si臋. Przesada mo偶e da膰 przeciwne efekty do zamierzonych.

Hmm.

Sprawia艂 wra偶enie zadowolonego. Spojrza艂am na zegarek. Powinnam wyj艣膰, zanim przyjd膮 mu do g艂owy inne z艂ote my艣li.

Musz臋 wraca膰.

Pokiwa艂 g艂ow膮 ze zrozumieniem i podni贸s艂 si臋 z fotela. Weszli艣my do mieszkania. Sz艂am za nim do drzwi.

Jeden tydzie艅, Eleni. Szesnastego czerwca wyje偶d偶am do Mani. Z tob膮 lub bez ciebie. Rozumiem, 偶e dasz mi odpowied藕 tego w艂a艣nie dnia.

Otworzy艂 drzwi i odsun膮艂 si臋, 偶ebym mog艂a przej艣膰. Nie zrobi艂 偶adnego ruchu, by mnie poca艂owa膰. Zn贸w wia艂o od niego ch艂odem. Wysz艂am. Zamkn膮艂 drzwi, nim stan臋艂am przy windzie.

Wr贸ci艂am do domu ko艂o dziewi膮tej. Wym贸wi艂am si臋 z艂ym samopoczuciem i zamkn臋艂am si臋 w sypialni z dala od zdziwionych spojrze艅 Takisa i Aleksa. Wzi臋艂am tabletk臋 nasenn膮 i zasn臋艂am jak niemowl臋, jak stru艣, kt贸ry skrywa g艂ow臋 w piasek, by umkn膮膰 przed dr臋czycielami.




20


W dniu siedemnastych urodzin Takisa rozwar艂y si臋 niebiosa i lun臋艂o jak z cebra. Wysz艂am z domu tu偶 przed nawa艂nic膮, nie podejrzewaj膮c, co mo偶e przynie艣膰 ciep艂y czerwcowy dzie艅. Metaliczny zapach unosz膮cy si臋 w powietrzu wzbudzi艂 moj膮 czujno艣膰. Podnios艂am oczy w g贸r臋 i zobaczy艂am o艂owiane chmury, p臋dz膮ce z wielk膮 pr臋dko艣ci膮. Jak na filmach Coppoli 鈥 powiedzia艂by m贸j syn. By艂am zbyt daleko od domu, by wr贸ci膰 po parasolk臋. Kln膮c pod nosem, przemyka艂am pod balkonami i markizami sklep贸w. Dotar艂am do celu przemoczona do suchej nitki. Petrula, w艂a艣cicielka biura podr贸偶y, za po艣rednictwem kt贸rego poznawali艣my r贸偶ne zak膮tki naszej planety przez wiele ostatnich lat, zaniepokoi艂a si臋 moim wygl膮dem.

Nie szkodzi, szybko wyschn臋, je艣li pocz臋stujesz mnie ciep艂膮 kaw膮 鈥 uspokaja艂am j膮.

Znikn臋艂a w s膮siednim pomieszczeniu, a ja usiad艂am w fotelu naprzeciw jej biurka i przegl膮da艂am foldery zapraszaj膮ce na Bo偶e Narodzenie do Laponii. Gdy wesz艂a z fili偶ank膮 kawy, patrzy艂am na afisz reklamuj膮cy Disneyland. Spojrza艂a na afisz i powiedzia艂a:

Nadal marzysz o tej podr贸偶y?

Zawsze o niej marzy艂am. Obiecywali艣my sobie, 偶e pojedziemy tam we dwoje, powiedzmy w podr贸偶 po艣lubn膮. Ale urodzi艂 si臋 Takis, jako艣 tak dziwnie to wypad艂o... Trudno... 鈥 westchn臋艂am i u艣miechn臋艂am si臋, dzi臋kuj膮c za kaw臋.

Myszka Miki i jej towarzysze wci膮偶 dobrze si臋 maj膮. Mo偶e kolory troch臋 zblak艂y, ale wdzi臋k tych postaci opiera si臋 czasowi 鈥 zauwa偶y艂a.

Disneyland! Jedna z niewielu rzeczy, kt贸re si臋 nie zmieniaj膮. Wszystkich innych dopadaj膮 jakie艣 burze 鈥 wskaza艂am na siebie i roze艣mia艂am si臋.

Jest te偶 Euro Disneyland, je艣li Ameryka wydaje ci si臋 zbyt odleg艂a i zbyt droga 鈥 ci膮gn臋艂a, nie rezygnuj膮c z zawodowej nachalno艣ci.

Nie chodzi o odleg艂o艣膰 i pieni膮dze. Po prostu Aleks nigdy nie wierzy艂 w bajkowy 艣wiat Disneya. Uwa偶a, 偶e Myszka Miki nie jest sympatyczn膮 istotk膮 w czerwonych szorcikach, lecz symbolem ameryka艅skiego imperializmu kulturalnego 鈥 u艣miechn臋艂am si臋 przepraszaj膮co. 鈥 Gdyby rzeczywi艣cie chcia艂, ju偶 dawno by艣my tam pojechali.

Jako wielki pan adwokat powinien z nale偶n膮 czci膮 podchodzi膰 do religii kapitalizmu, kt贸rej cz臋艣ci膮 jest przecie偶 Kaczor Donald i jego kuzyni.

呕eby艣 widzia艂a jego pok贸j w domu rodzic贸w! Prawdziwe gniazdo wywrotowc贸w. Gdyby si臋 nie ba艂, 偶e wystraszy klient贸w, powiesi艂by sobie portret Che Guevary w swoim eleganckim biurze. Tak czy siak, podczas sobotnich spotka艅 z kolegami z uczelni Aleks mo偶e wygadywa膰, 偶e plutokraci doprowadzili nasze spo艂ecze艅stwo do upadku, ale w poniedzia艂ek rano wk艂ada blezer od Armaniego, eleganckie buty od Pol Sarka i z arcykapitalistycznym u艣miechem przyjmuje bogatych klient贸w. Ideologia nie jest mo偶e z艂a, ale bardzo odleg艂a od jego sposobu 偶ycia.

Petrula roze艣mia艂a si臋 serdecznie, po czym zmieni艂a temat, pytaj膮c o zdrowie mojej rodziny.

W porz膮dku 鈥 odpowiedzia艂am pospiesznie, zastanawiaj膮c si臋, czy wie co艣 o sytuacji, jaka panowa艂a do niedawna w moim domu i tylko przez grzeczno艣膰 o tym nie wspomina. Potar艂am nerwowo policzek. Dra偶ni艂a mnie podejrzliwo艣膰, obecna w moim umy艣le podczas spotka艅 ze znajomymi. Ale niby sk膮d Petrula mia艂aby wiedzie膰 o naszych rodzinnych sprawach? Ja kontaktowa艂am si臋 z ni膮 bardzo rzadko. Aleks zleca艂 za艂atwienie bilet贸w czy wycieczek, kt贸re nas interesowa艂y, sekretarce. Oto i cena, jak膮 p艂aci zdradzana ma艂偶onka, gdy zdecyduje si臋 przyj膮膰 m臋偶a z powrotem: dr臋czy j膮 przekonanie, 偶e wszyscy wok贸艂 znaj膮 tajemnice jej sypialni.

Zdziwi艂 mnie tw贸j telefon, Eleni. Rzadko obie uzgadniamy podr贸偶e.

Chcia艂abym zrobi膰 niespodziank臋 Takisowi, kt贸ry obchodzi dzi艣 urodziny. Nawet Aleks o tym nie wie. Powiem mu wieczorem, jak tylko wr贸ci. Nie s膮dz臋, by si臋 sprzeciwi艂.

Takis ma urodziny? Kt贸re? 鈥 spyta艂a z o偶ywieniem.

Lepiej nie m贸wi膰. Siedemnaste! Gdy sobie u艣wiadomi臋, jak ten czas szybko leci, ogarnia mnie rozpacz. Czuj臋 si臋 jak staruszka 鈥 powiedzia艂am z gorycz膮.

No, tak... rzeczywi艣cie 鈥 zamy艣li艂a si臋 Petrula.

Nie s膮dzi艂am, 偶e tak pospiesznie przyznasz mi racj臋 鈥 roze艣mia艂am si臋, staraj膮c si臋 ukry膰, 偶e mnie urazi艂a.

Spojrza艂a, jakbym wyrwa艂a j膮 z g艂臋bokich rozmy艣la艅 i jakby nie do ko艅ca rozumia艂a sens wypowiedzianych zda艅. Sp艂oszona, zacz臋艂a si臋 t艂umaczy膰:

Nie ciebie mia艂am na my艣li, Eleni. Tylko siebie. Wydaje mi si臋, 偶e dopiero wczoraj wyj臋艂am spiral臋, a dzi艣 rano odkry艂am, 偶e moja c贸rka trzyma w szufladzie prezerwatywy. Ma dopiero szesna艣cie lat. Okropne!

To znaczy, 偶e post臋puje r贸wnie rozs膮dnie jak matka i uprawia seks bezpiecznie. Ciesz si臋, 偶e zdaje sobie spraw臋 z niebezpiecze艅stw zwi膮zanych z niechcian膮 ci膮偶膮 i chorobami.

Petrula przyj臋艂a moj膮 wypowied藕 ze stoickim spokojem, ale skrzywi艂a twarz na znak dezaprobaty.

No, tak... Niech B贸g strze偶e nasze dzieci przed niew艂a艣ciwymi wyborami 鈥 u艣miechn臋艂a si臋 i unios艂a pytaj膮co brwi, daj膮c mi do zrozumienia, 偶e nadszed艂 czas, by艣my porozmawia艂y o celu mojej wizyty.

Takis chce studiowa膰 re偶yseri臋. Ojciec podarowa艂 mu na urodziny kamer臋 wideo, a ja pomy艣la艂am, 偶e dobrze mu zrobi podr贸偶 za granic臋 鈥 powiedzmy na miesi膮c. W ten spos贸b odpocznie po trudnym okresie w szkole. 鈥 Iw domu, pomy艣la艂am. 鈥 Odwiedzaj膮c ciekawe miejsca wzbogaci wyobra藕ni臋, odpocznie od nas, bo dr臋czyli艣my go r贸偶nymi wymaganiami przez ca艂y rok, a przy tym po膰wiczy angielski. Chcia艂abym, 偶eby艣 przygotowa艂a tras臋 wycieczki, kt贸ra zaspokoi gust przysz艂ego re偶ysera 鈥 powiedzia艂am z u艣miechem.

Przymkn臋艂a oczy i zagryz艂a wargi, wspomagaj膮c w ten spos贸b proces my艣lenia. Patrzy艂am bez s艂owa, jak przegl膮da foldery, katalogi, broszury, dane w komputerze. Od czasu do czasu z jej gard艂a wydobywa艂y si臋 kr贸tkie okrzyki triumfu. Po dziesi臋ciu minutach poprawi艂a okulary na nosie i zacz臋艂a odczytywa膰 mi swoje notatki. Zarzuci艂a mnie gradem informacji o biletach lotniczych, rozk艂adach jazdy poci膮g贸w i autobus贸w, o zni偶kach dla m艂odzie偶y, o muzeach, kinach, terminach wycieczek do r贸偶nych miast. Przerwa艂am jej sko艂owana.

Wystarczy. Nie mog臋 za tym wszystkim nad膮偶y膰. Prosi艂am o dwa, trzy miasta, a nie o wypraw臋 dooko艂a 艣wiata w osiemdziesi膮t dni. Ogranicz si臋 do podstawowych informacji. Powiedzmy Londyn-Pary偶 鈥 zaproponowa艂am i od razu spostrzeg艂am wyraz rozczarowania na jej twarzy.

Jaka szkoda. Jest tyle wspania艂ych miejsc, kt贸re m贸g艂by sfilmowa膰... fioletowe zachody s艂o艅ca na fiordach, filmowane z pok艂adu statku p艂yn膮cego po Ba艂tyku. Zielone Highlands Szkocji, 偶贸艂te barwy Sardynii 鈥 marzy艂a.

Je艣li mia艂abym si臋 pozby膰 ca艂ego maj膮tku, 偶eby Takis m贸g艂 zarejestrowa膰 barwy Europy, to ju偶 niech lepiej filmuje czarn膮 rozpacz Aten z tarasu naszego domu.

Spojrza艂am na zegarek i podnios艂am si臋 z miejsca.

Najwy偶ej trzy europejskie miasta, Petrulo. Na reszt臋 ma jeszcze sporo czasu. Nie d艂u偶ej ni偶 miesi膮c. Zadzwo艅, gdy tylko co艣 ustalisz. I pami臋taj, 偶e ma wyjecha膰 szesnastego czerwca.

S艂ucham? 鈥 wykrzykn臋艂a. 鈥 Przecie偶 to za cztery dni! Zdj臋艂a okulary z wytrzeszczonych oczu. 鈥 Dlaczego nie zawiadomi艂a艣 mnie wcze艣niej? 鈥 spyta艂a z wyrzutem.

Bo wcze艣niej o tym nie pomy艣la艂am. Poza tym wierz臋 w twoj膮 operatywno艣膰. Potrafi艂aby艣 sprzeda膰 ksi臋dzu wycieczk臋 po dzielnicy czerwonych 艣wiate艂 w Amsterdamie z darmowym talonem na floor show w wykonaniu lesbijek i pami膮tkowym nagraniem wideo pod tytu艂em Schyl si臋, kochana. To nie przypadek, 偶e zawsze wybieramy twoje us艂ugi spo艣r贸d tylu istniej膮cych biur. Wiem, 偶e zadzwonisz do mnie po po艂udniu, by powiedzie膰, 偶e wszystko jest za艂atwione.

Pomarudzi艂a jeszcze troch臋, ale uszcz臋艣liwiona moimi komplementami, sama wyg艂osi艂a kilka ciep艂ych s艂贸w pod adresem swojej sprawno艣ci zawodowej.

Tego samego popo艂udnia zatelefonowa艂a, by mi obwie艣ci膰, 偶e Takis wyjedzie z Aten szesnastego czerwca o 贸smej trzydzie艣ci, a pierwszym miastem, gdzie si臋 zatrzyma, b臋dzie Rzym. Podzi臋kowa艂am jej serdecznie i um贸wi艂y艣my si臋, 偶e po zamkni臋ciu biura przyniesie mi szczeg贸艂owy program wycieczki. Wtedy ustalimy warunki finansowe.

Ledwie wesz艂a, spyta艂a, czy Takis ju偶 co艣 wie.

Przecie偶 to ma by膰 niespodzianka!

A je艣li to b臋dzie niemi艂a niespodzianka? Mo偶e um贸wi艂 si臋 z przyjaci贸艂mi na kt贸rej艣 z greckich wysp? Wyrzucisz tyle pieni臋dzy w b艂oto?

Znam mojego syna i jego pasje. Je艣li nie zemdleje z wra偶enia dowiedziawszy si臋, co mu ukochana mamusia przygotowa艂a, spakuje walizk臋 i b臋dzie czeka艂 przy drzwiach wyj艣ciowych, a偶 wstanie dzie艅 i odwioz臋 go na lotnisko.

Patrzy艂a na mnie z niedowierzaniem. Wyj臋艂am jej z r臋ki program oraz katalogi i doda艂am z u艣miechem:

Je艣li oka偶e si臋, 偶e pope艂ni艂am b艂膮d, sama wsi膮d臋 w samolot. A m贸j syn niech sobie p艂ywa po b艂臋kitach Morza Egejskiego.

A Aleks? Mog臋 zmieni膰 warunki, 偶eby i on m贸g艂 pojecha膰, je艣li Takisowi nie b臋dzie si臋 podoba艂o 鈥 powiedzia艂a, uspokajaj膮c w艂asne obawy co do powodzenia tego przedsi臋wzi臋cia.

Powiedzia艂y艣my ju偶, Petrula, 偶e wiele potrafisz, ale cudu nie dokonasz. Aleks jest jak makrela. Wszystko w swoim czasie 鈥 wakacje w sierpniu. Wcze艣niej kancelarii nie zamknie, cho膰by 艣wiat si臋 wali艂. Ale nie martw si臋, prosz臋. P贸jdzie jak z p艂atka. Powiem Takisowi, 偶eby przys艂a艂 ci kartk臋 z Cinecitt脿.

Urodzinowy wiecz贸r nie r贸偶ni艂 si臋 od innych i tylko 偶yczenia stu lat, kt贸re z艂o偶yli艣my synowi podczas wieczornego posi艂ku, 艣wiadczy艂y o tym, 偶e dzie艅 jest wyj膮tkowy. Zaraz po kolacji Takis zamkn膮艂 si臋 w pokoju i powtarza艂 staro偶ytn膮 grek臋. Zostali艣my z Aleksem sami i patrzyli艣my na siebie ponad resztkami jedzenia. Przerwa艂am cisz臋:

Da艂e艣 mu wideokamer臋?

Nie. Um贸wili艣my si臋, 偶e dostanie j膮 pi臋tnastego, w dniu, kiedy ko艅cz膮 si臋 egzaminy.

Ja te偶 mam dla niego prezent.

Wsta艂am i wesz艂am do salonu. Wr贸ci艂am z programem podr贸偶y Takisa. Poda艂am go Aleksowi. Wzi膮艂 pakiecik do r臋ki, rzucaj膮c mi pytaj膮ce spojrzenia. Przegl膮da艂 foldery, staraj膮c si臋 zrozumie膰, o co chodzi.

Zorganizowa艂am mu wycieczk臋 do Rzymu, Pary偶a i Londynu. Miesi臋czna podr贸偶 po Europie dostarczy mu wspania艂ego materia艂u do filmu 鈥 powiedzia艂am poruszona sam膮 my艣l膮, jakie obrazy b臋dzie mog艂o uwieczni膰 jego re偶yserskie oko. Patrzy艂am na Aleksa, oczekuj膮c odpowiedzi.

Pozwolisz naszemu synowi samotnie kr膮偶y膰 przez miesi膮c po Europie? Wystawisz go na w艂oskie, francuskie i brytyjskie niebezpiecze艅stwa? 鈥 odezwa艂 si臋 zdziwiony.

Roze艣mia艂am si臋.

Zachowujesz si臋 jak rozhisteryzowana mamusia. Czy to nie ty m贸wi艂e艣, 偶e jestem nadopieku艅cza, 偶e nie pozwalam mu oddali膰 si臋 od mojej sp贸dnicy, 偶e wtr膮cam si臋 w jego 偶ycie, 偶e torpeduj臋 ka偶d膮 jego inicjatyw臋? Pomy艣la艂am wi臋c, 偶e skoro bez przerwy mi to wmawiasz, to pewnie masz racj臋. Si艂膮 woli opanuj臋 obawy serca i dam mu miesi膮c ca艂kowitej wolno艣ci. Tak czy owak wyjedzie za granic臋, gdy sko艅czy szko艂臋. I to nie na miesi膮c, ale na par臋 lat. Chc臋 i ja przygotowa膰 si臋 do tego psychicznie.

Patrzy艂 na mnie podejrzliwie. Zdaje si臋, 偶e nie przekona艂a go moja argumentacja.

C贸偶 mam powiedzie膰, Eleni? Przez my艣l by mi nie przesz艂o, 偶e twoje pomys艂y na prezent dla syna wyjd膮 poza zakres zakupu zegarka albo czego艣 z ubrania. Nie chc臋 ci臋 obrazi膰, po prostu nie jestem przyzwyczajony do takiej postawy, zw艂aszcza je艣li chodzi o Takisa.

Nale偶y mu si臋 to, Aleksie 鈥 powiedzia艂am powa偶nie. 鈥 To by艂 dla niego trudny rok. Mo偶e nic o tym nie m贸wi艂, ale doskonale rozumia艂, co zasz艂o mi臋dzy nami. Jak my艣lisz, co sprawi艂o, 偶e w taki spos贸b odezwa艂 si臋 do profesora? Zdenerwowanie, kt贸rego 藕r贸d艂em by艂 dom. Fakt, 偶e jest zamkni臋ty w sobie i niewiele m贸wi, nie oznacza, 偶e nie wie, co si臋 dooko艂a dzieje. Chc臋, by kiedy艣 powiedzia艂, 偶e na siedemnaste urodziny rodzice dali mu najpi臋kniejsze prezenty, jakie kiedykolwiek otrzyma艂. A nie, 偶e by艂 to najgorszy rok w jego 偶yciu, sp臋dzony w rozbitej rodzinie, kt贸ra pr贸bowa艂a si臋 pojedna膰.

Patrzy艂 na mnie zamy艣lony. Odezwa艂 si臋 dopiero po chwili g艂osem, w kt贸rym s艂ycha膰 by艂o przyzwolenie.

Masz racj臋. To by艂 dla niego trudny rok. Ciesz臋 si臋, 偶e przynajmniej ciebie nie za艣lepi艂 egoizm. Ja nie widzia艂em niczego poza w艂asnymi problemami. Ta podr贸偶 dobrze wp艂ynie na jego psychik臋. Przemy艣li wiele spraw. Tak jak i my 鈥 g艂os Aleksa sta艂 si臋 cieplejszy. 鈥 My te偶, kiedy zostaniemy sami, b臋dziemy mieli okazj臋 przemy艣le膰 problemy naszego zwi膮zku. My tak偶e, je艣li zechcesz, mo偶emy wyjecha膰 pod nieobecno艣膰 Takisa 鈥 u艣miechn膮艂 si臋 z zadowoleniem, gdy偶 pomys艂 ju偶 urzeczywistnia艂 si臋 w jego prawniczym umy艣le. 鈥 Mo偶emy wybra膰 si臋 w podr贸偶. We dwoje. Dopiero w tej chwili dotar艂o do mnie, 偶e nigdy nie podr贸偶owali艣my sami. Zawsze brali艣my ze sob膮 dziecko. Teraz mieliby艣my szans臋 odkry膰 siebie na nowo.

Klasn膮艂 w d艂onie, nagradzaj膮c si臋 za wspania艂y pomys艂. Ale moja odpowied藕 ostudzi艂a jego zap臋dy.

S膮dzi艂am, 偶e odkry艂e艣 samego siebie, gdy opuszcza艂e艣 ten dom. Nie ma potrzeby, by艣 znowu go opuszcza艂, i to dla mnie. Ja nie straci艂am swojej to偶samo艣ci, bym musia艂a jej teraz szuka膰.

Wsta艂 i podszed艂 do mnie. Ukl臋kn膮艂 niby rycerz u moich st贸p i uj膮艂 moje d艂onie.

Nie wierz臋. Utraci艂a艣 sw膮 to偶samo艣膰 przeze mnie. Przez tyle lat by艂a艣 us艂u偶n膮, kochaj膮c膮 偶on膮 i nagle zosta艂a艣 sama, zdradzona, pe艂na w膮tpliwo艣ci, kto zawini艂, 偶e nasze ma艂偶e艅stwo prze偶ywa taki kryzys. Chc臋 ci臋 st膮d zabra膰 w takie miejsce, gdzie nic nie b臋dzie przypomina艂o z艂ych dni. Gdzie艣, gdzie o wszystkim zapomnisz, a czas zacznie si臋 liczy膰 od nowa.

Bez pami臋ci, Aleksie, czas nie mia艂by najmniejszego sensu. Nie mog臋 zapomnie膰 o latach, kiedy stara艂am si臋, 偶eby艣 by艂 szcz臋艣liwy, i boryka艂am si臋 z wyrzutami sumienia, 偶e ci zmarnowa艂am 偶ycie. Nawet na antypodach nie zapomn臋 wyrazu twojej twarzy w dniu, kiedy st膮d odszed艂e艣. Nie mog臋 wyrzuci膰 z pami臋ci fakt贸w. Twoja obecno艣膰 zawsze b臋dzie mi przypomina艂a przesz艂o艣膰.

Wsta艂am zap艂akana, uwalniaj膮c d艂onie z jego d艂oni. Wesz艂am do domu. Poszed艂 za mn膮 do sypialni.

Prosz臋, wybacz mi. Tak bardzo chcia艂bym naprawi膰 z艂o, kt贸re ci wyrz膮dzi艂em. B臋d臋 czeka艂 z cierpliwo艣ci膮 stalaktytu, a偶 uwierzysz, 偶e moje uczucia do ciebie s膮 prawdziwe. Przysi臋gam ci, k艂amstwa si臋 sko艅czy艂y. Od tej chwili b臋dziemy zawsze razem. Stworzymy nowy zwi膮zek 鈥 szczery i ufny.

Przesta艅, Aleksie 鈥 przerwa艂am mu zdenerwowana. 鈥 To, co m贸wisz, przypomina kampani臋 wyborcz膮.

Zanim wyszed艂 z sypialni, dostrzeg艂am b艂ysk gniewu w jego spojrzeniu. M贸j brak wiary w czysto艣膰 jego intencji niezwykle go denerwowa艂. Mnie natomiast dra偶ni艂 niezwykle fakt, 偶e zdradza艂 mnie z moj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮 i nie powiedzia艂 o tym wprost. Czy wiedzia艂abym, 偶e zdradza艂 mnie z Liz膮, gdyby nie to, 偶e 艣wiat jest tak ma艂y i 偶e pozna艂am jej by艂ego m臋偶a? To jest w艂a艣nie dow贸d na twierdzenie, 偶e ka偶de odkrycie jest dzie艂em przypadku. Od jab艂ka, kt贸re spad艂o na g艂ow臋 Newtona, po ceg艂臋, kt贸ra spad艂a na moj膮.

Napi臋ta atmosfera przenios艂a si臋 do 艂贸偶ka. Ja udawa艂am, 偶e czytam ksi膮偶k臋, on, wsparty na poduszkach po mojej lewej stronie, grzeba艂 w teczce. Wyj膮艂 jakie艣 zapiski i zacz膮艂 je przegl膮da膰. Nasze zdenerwowanie by艂o tak wielkie, 偶e gdyby nabra艂o materialnego wymiaru, przygniot艂oby nas swym ci臋偶arem. Po p贸艂godzinie sko艅czy艂am czyta膰 i zamierza艂am wy艂膮czy膰 lampk臋, nie m贸wi膮c nawet dobranoc. Uprzedzi艂 mnie, nim si臋gn臋艂am po wy艂膮cznik.

Gdzie s膮 wszystkie twoje koszule nocne, kt贸re kiedy艣 nosi艂a艣?

Ze sposobu, w jaki sformu艂owa艂 to pytanie, wnosi艂am, 偶e wcale go nie interesuje tre艣膰 odpowiedzi. Mog艂a to by膰 przelotna my艣l, kt贸ra zrodzi艂a si臋 w jego g艂owie. Chcia艂 powiedzie膰 cokolwiek, da膰 upust z艂o艣ci, kt贸rej nie potrafi艂 opanowa膰. Ton jego g艂osu przypomina艂 mi zwiastuny naszych dawnych sprzeczek.

Wyrzuci艂am je 鈥 powiedzia艂am kr贸tko, naciskaj膮c jednocze艣nie wy艂膮cznik i sypialnia pogr膮偶y艂a si臋 w ciemno艣ciach. Chc膮c mu pokaza膰, 偶e nie zamierzam si臋 k艂贸ci膰, ostentacyjnie odwr贸ci艂am si臋 do niego plecami. Niestety, rozz艂o艣ci艂o go to jeszcze bardziej. Ci膮gn膮艂 dalej z infantylnym sadyzmem.

Z jakiego powodu? Lepiej si臋 czujesz w m艂odzie偶owych koszulach z g艂upimi napisami?

Cho膰 ucieszy艂o mnie, 偶e zauwa偶y艂 napis na czarnej koszuli, kt贸r膮 dosta艂am od Takisa, westchn臋艂am ze smutkiem, bo najwyra藕niej d膮偶y艂 do tego, by mnie sprowokowa膰. Tylko dlatego, 偶e nie pad艂am mu w ramiona, gdy zaproponowa艂 wsp贸lny wyjazd. 鈥濳lik" wy艂膮cznika zn贸w zala艂 sypialni臋 艣wiat艂em. Ta noc nie sko艅czy si臋 dobrze. Chcia艂 k艂贸tni, by ukoi膰 zranion膮 dum臋. Ale nie zrobi臋 mu tej przyjemno艣ci.

Przykro mi, ale wida膰 mamy odmienny gust, je艣li chodzi o napisy na bluzkach. B膮d藕 tak dobry i nie dyskutuj o tym teraz. Jestem zm臋czona 鈥 powiedzia艂am z naciskiem i odwr贸ci艂am si臋, by zgasi膰 艣wiat艂o, tym razem ostatecznie. Z艂apa艂 mnie za rami臋.

Co si臋 dzieje, Eleni? Dlaczego jeste艣 dzi艣 tak wrogo usposobiona? Rozumiesz opacznie wszystko, co m贸wi臋. My艣la艂em, 偶e moja propozycja ci臋 ucieszy, a ty omal nie rozszarpa艂a艣 mnie na strz臋py. Usi艂uj臋 okaza膰 ci, 偶e ci臋 kocham, ale ty zmra偶asz mnie swoj膮 postaw膮.

I dobrze, b膮d藕 zmro偶ony. Kiedy wr贸ci艂e艣, um贸wili艣my si臋, 偶e nie b臋dziesz nalega艂. Nie mog臋 wyrzuci膰 ze 艣wiadomo艣ci, 偶e jeszcze niedawno obejmowa艂e艣 i ca艂owa艂e艣 inn膮, a teraz m贸wisz mi o romantycznych podr贸偶ach i odrodzeniu naszej mi艂o艣ci. Nie wiem, czy mnie kochasz. Mo偶e nigdy mnie nie kocha艂e艣...

O czym ty m贸wisz? 鈥 oburzy艂 si臋. 鈥 Por贸wnujesz przygod臋 trwaj膮c膮 jeden miesi膮c z siedemnastoletnim zwi膮zkiem? Nie jestem dumny z tego, co zrobi艂em, ale nie pr贸buj mnie za to ukrzy偶owa膰. Nie mo偶esz poj膮膰, 偶e cia艂o mo偶e czasami si臋 znudzi膰! Cia艂o, Eleni, nie serce 鈥 zmieni艂 ton na prosz膮cy. 鈥 Pozw贸l mi naprawi膰 b艂臋dy. Pozw贸l, 偶e ci poka偶臋, jak bardzo mi ciebie brakowa艂o. Jak bardzo pragn膮艂em kontaktu z tob膮.

Zwolni艂 u艣cisk, ale zamiast zostawi膰 moje rami臋 w spokoju, przysun膮艂 si臋 do mnie ca艂ym cia艂em. Si臋gn膮艂 woln膮 r臋k膮 nade mn膮 i wy艂膮czy艂 lampk臋. Jego ramiona znajdowa艂y si臋 teraz po obu stronach mojego cia艂a, po艂o偶y艂 si臋 na mnie r贸wnie naturalnie jak citroen sk艂ada ci臋偶ar karoserii na tylnych oponach. Trwa艂am w bezruchu, bij膮c si臋 z my艣lami, czy zepchn膮膰 go z siebie, czy pozwoli膰 mu...

Zga艣 swoj膮 lamp臋 鈥 wyszepta艂am i pok贸j pogr膮偶y艂 si臋 w ciemno艣ci.


Kocham ci臋 鈥 us艂ysza艂am w ciszy poranka. Wsparty na 艂okciach, patrzy艂 na mnie z u艣miechem. 鈥 Wybaczy艂a艣 mi, czy b臋dziesz mi to pami臋ta膰 zawsze?

W jego spojrzeniu dostrzeg艂am dawn膮 pewno艣膰 siebie. Uzna艂, 偶e skoro kochali艣my si臋 ze sob膮, twierdza zosta艂a zdobyta. Nadszed艂 wi臋c czas, by wyla膰 na niego troch臋 gor膮cej smo艂y:

Wybaczam ci powoli. Pr贸buj臋 uwierzy膰, 偶e naprawd臋 偶a艂ujesz i 偶e wr贸ci艂by艣 do mnie nawet wtedy, gdyby Liza nie chcia艂a mie膰 z tob膮 dziecka 鈥 powiedzia艂am oboj臋tnie, wiedz膮c, 偶e m贸j komentarz str膮ci go z niebia艅skich wy偶yn, na kt贸re wzni贸s艂 si臋 w chwili, gdy podda艂am si臋 jego pochlebstwom. Odsun膮艂 si臋, jakby uk膮si艂a go 偶mija zbudzona z zimowego snu.

W porz膮dku, Eleni. Przez chwil臋 wierzy艂em, 偶e sprawy wracaj膮 do normy. Ale zdaje si臋, 偶e nie dasz mi odetchn膮膰 spokojnie. Mimo tego, co prze偶yli艣my par臋 godzin temu.

I tu jest problem, Aleks. Kochali艣my si臋 po raz pierwszy od wielu miesi臋cy i przez ca艂y czas m臋czy艂am si臋, by odepchn膮膰 od siebie podejrzenie, czy nie my艣lisz przypadkiem o innej zamiast o mnie. Z niepokojem s艂ucha艂am, jak szepczesz moje imi臋, boj膮c si臋, 偶e w uniesieniu pomylisz si臋. Marzy艂am o chwili, w kt贸rej zbli偶ysz si臋 do mnie z w艂asnej inicjatywy, a kiedy to si臋 sta艂o, nie potrafi艂am si臋 t膮 chwil膮 cieszy膰. Skaza艂e艣 mnie na wieczn膮 podejrzliwo艣膰. Nie mog臋 by膰 ju偶 pewna czysto艣ci twoich intencji. Wr贸ci艂e艣 do mojego 偶ycia z t膮 swoj膮 nadzwyczajn膮 umiej臋tno艣ci膮 ukrywania uczu膰: idealnie udajesz skruszonego ma艂偶onka, czu艂ego kochanka, wyrozumia艂ego ojca, dobrego psiego pana. Ale wcale tak nie jest. Tworzysz fa艂szyw膮 sytuacj臋, 偶eby zapewni膰 sobie miejsce w tym domu.

Dlaczego mia艂bym ucieka膰 si臋 do takiego zak艂amania? My艣lisz, 偶e brakuje mi dachu nad g艂ow膮 albo pieni臋dzy? Albo kobiet?

Ostatnie s艂owa wypowiedzia艂 o wiele ciszej, boj膮c si臋, i偶 zn贸w wyci膮gn臋 miecz do walki. Upewniwszy si臋 jednak, 偶e na mojej twarzy nie drgn膮艂 ani jeden mi臋sie艅, nabra艂 艣mia艂o艣ci i kontynuowa艂 adwokack膮 przemow臋.

Nie, moja droga. Wr贸ci艂em, bo brakowa艂o mi rodziny. A nie dlatego, 偶e przerazi艂a mnie my艣l o ponownym ojcostwie. Nie wiem, jak dobrze jeste艣 poinformowana, ale m贸j zwi膮zek z Liz膮 mia艂 okre艣lony termin wa偶no艣ci.

Jak konserwa z du偶膮 ilo艣ci膮 艣rodk贸w konserwuj膮cych? Tak mog臋 mniema膰, skoro zabra艂e艣 wszystkie swoje rzeczy z domu. Nie by艂 to zwi膮zek pomy艣lany na jedn膮 zmian臋 bielizny i szczoteczk臋 do z臋b贸w. Zostawi艂e艣 w domu jedynie par臋 sztuk ubra艅, kt贸re wysz艂y z mody, i buty gimnastyczne. A mo偶e chcia艂e艣 mi zasugerowa膰, 偶e b臋dziesz wraca艂 do domu, by艣my si臋 razem gimnastykowali.

Wsta艂am z 艂贸偶ka, wk艂adaj膮c pospiesznie bluzk臋, kt贸r膮 tak niecierpliwie Aleks 艣ci膮ga艂 ze mnie przed paru godzinami. Czarowny nastr贸j, je艣li w og贸le taki panowa艂 w tym pokoju, prys艂. Wesz艂am do 艂azienki i odkr臋ci艂am kurek prysznica. K艂amstwo, k艂amstwo i jeszcze raz k艂amstwo. W tym domu od miesi臋cy nikt nie m贸wi艂 prawdy. Bajki opowiada艂a moja przyjaci贸艂ka, bajki opowiada艂 m贸j m膮偶, bajki opowiada艂am Takisowi, twierdz膮c, 偶e id臋 do znajomej, gdy spotyka艂am si臋 z Nikit膮. Zakr臋ci艂am kran i usiad艂am na brzegu wanny. Nikita. My艣la艂am o nim ca艂y dzie艅, ale ledwie zjawia艂 si臋 Aleks, zapomina艂am nawet o mi艂osnych spotkaniach w jego domu. W艂a艣ciwie zdradza艂am kochanka z w艂asnym m臋偶em. Jak mia艂am 偶膮da膰 karz膮cej sprawiedliwo艣ci dla Aleksa, skoro sama nie by艂am bez winy. Zamiast wyja艣ni膰 sytuacj臋, skomplikowa艂am j膮 jeszcze bardziej, id膮c do 艂贸偶ka z m臋偶em.

Delikatne pukanie do drzwi wyrwa艂o mnie z zamy艣lenia. G艂owa Aleksa ukaza艂a si臋 w p贸艂otwartych drzwiach.

Mog臋 wej艣膰? 鈥 spyta艂 nie艣mia艂o.

Wejd藕, p贸藕niej si臋 wyk膮pi臋.

Chcia艂am wsta膰, ale uprzedzi艂 mnie i usiad艂 obok. Szcz臋艣cie, 偶e Takis ma w艂asn膮 艂azienk臋. Co by sobie pomy艣la艂, gdyby zasta艂 rodzic贸w o sz贸stej rano siedz膮cych obok siebie na brzegu wanny niczym staruszkowie na 艂aweczce w parku? Aleks wzi膮艂 mnie za r臋k臋.

Skoro nie chcia艂a艣, 偶eby艣my si臋 kochali, dlaczego doda艂a艣 mi odwagi?

Nie wiem. Jako艣 odruchowo. Z po偶膮dania niezaspokajanego przez tyle miesi臋cy. Z pragnienia, by ci przebaczy膰 i zacz膮膰 nowe 偶ycie od punktu, w kt贸rym je zniszczy艂e艣.

Je艣li chcesz wiedzie膰, ja jestem szcz臋艣liwy. By艂em g艂upcem, 偶e poszed艂em z inn膮 kobiet膮, zamiast cieszy膰 si臋 w艂asn膮 鈥 patrzy艂 na mnie jak zbity pies. 鈥 Co mam zrobi膰, 偶eby艣 mi wybaczy艂a? Podci膮膰 sobie 偶y艂y, tu, na twoich oczach!

Zerwa艂 si臋 i chwyci艂 maszynk臋 do golenia. W艂膮czy艂 j膮 i zbli偶y艂 do nadgarstka, obrzucaj膮c mnie spojrzeniem bohatera pope艂niaj膮cego samob贸jstwo w ramionach martwej ju偶 kochanki. Bzzzzz.... warczenie maszynki Philipsa rozlega艂o si臋 w 艂azience, udaremniaj膮c dramaturgi臋 gry Aleksa. U艣miechn臋艂am si臋.

Je艣li uda ci si臋 pope艂ni膰 samob贸jstwo maszynk膮 do golenia, to mo偶e ci przebacz臋.

Wy艂膮czy艂 urz膮dzenie i od艂o偶y艂 je na p贸艂k臋. Zacz膮艂 otwiera膰 i zamyka膰 szuflady teatralnymi gestami, wykrzykuj膮c przy tym:

Gdzie s膮 偶yletki?! Dlaczego chowasz przede mn膮 偶yletki?!

Nie u偶ywam 偶yletek. U偶ywam wosku 鈥 odpowiedzia艂am ze 艣miechem.

Zamar艂 w bezruchu, udaj膮c, 偶e si臋 zastanawia, po czym wykrzykn膮艂:

Udusz臋 si臋 woskiem. Wypij臋 ciek艂y wosk, niech mi zastygnie w gardle... 鈥 pu艣ci艂 perskie oko. 鈥 No i... ? Przebaczysz mi, jak si臋 udusz臋 woskiem?

Co ci臋 to obchodzi, skoro b臋dziesz martwy? 鈥 odpowiedzia艂am, daj膮c si臋 wci膮gn膮膰 w nastr贸j zabawy.

Stan膮艂 przede mn膮 i rzek艂 powa偶nie:

Obchodzi mnie wszystko, co ma zwi膮zek z tob膮.

Wyszed艂 z 艂azienki, zostawiaj膮c mnie tak, jak mnie zasta艂. Wzi臋艂am szybko prysznic, na艂o偶y艂am podomk臋 i posz艂am do kuchni. Sta艂 zapatrzony w wod臋 przep艂ywaj膮c膮 przez filtr z kaw膮. Bez s艂owa wyj膮艂 z szafki dwie fili偶anki. Obserwowa艂am jego ruchy, kt贸re zn贸w odzyska艂y m臋偶owsk膮 pewno艣膰. Tu偶 po powrocie nie 艣mia艂 nawet dotkn膮膰 wtyczki ekspresu bez mojego przyzwolenia. Odwr贸ci艂 si臋 i spojrza艂 na mnie.

Gdzie wypijemy: tu czy na tarasie?

Na tarasie. Nie jest jeszcze zbyt gor膮co.

Wyszli艣my z fili偶ankami w d艂oniach i usadowili艣my si臋 w fotelach. Odruchowo wyci膮gn臋艂am nogi i po艂o偶y艂am je na jego udach, jak to czyni艂am w dawnych, dobrych czasach. Spojrzeli艣my na siebie zdumieni. Ju偶 chcia艂am zdj膮膰 stopy, ale je przytrzyma艂.

Zostaw! 鈥 rozkaza艂, patrz膮c mi w oczy.

Nie znosz膮cy sprzeciwu ton sprawi艂, 偶e krew zawrza艂a we mnie z po偶膮dania. Wyci膮gn臋艂am powoli podeszwy st贸p ku miejscu zwanemu podbrzuszem. Skutek by艂 imponuj膮cy. W milczeniu odstawi艂 fili偶ank臋 na stolik i ostro偶nie zdj膮艂 moje stopy ze swoich ud. Trzymaj膮c si臋 za r臋ce, poszli艣my do sypialni.

Kochali艣my si臋 na nie po艣cielonym 艂贸偶ku. Tym razem cieszy艂am si臋 ka偶d膮 chwil膮 naszego zbli偶enia. Zapomnia艂am o bo偶ym 艣wiecie, 偶aden cie艅 nie burzy艂 moich dozna艅. Zapomnia艂am o l臋kach i bez reszty oddawa艂am si臋 prze偶yciu. By艂am jak wyschni臋ta studnia, kt贸ra 艂apczywie ch艂onie strugi ulewy.

Kocham ci臋 鈥 szepta艂am, uwolniona od l臋ku, 偶e otwieram przed nim serce, a on podepcze moje uczucia przy pierwszej nadarzaj膮cej si臋 okazji.

Wreszcie znieruchomieli艣my na poduszkach, wyczerpani, ze splecionymi d艂o艅mi. Zasn臋艂am i nawet nie s艂ysza艂am, jak wyszed艂 do pracy.

Obud藕 si臋, leniuchu!

Uchyli艂am powieki i zobaczy艂am roze艣mian膮 twarz Takisa. Odruchowo naci膮gn臋艂am prze艣cierad艂o a偶 po nos, ale zaraz sobie u艣wiadomi艂am, 偶e gdy kochali艣my si臋 po raz drugi, z po艣piechu nawet si臋 nic rozebrali艣my.

Kt贸ra godzina, kochanie? 鈥 spyta艂am, staraj膮c si臋 opanowa膰 ziewanie.

Na tyle p贸藕na, 偶e mo偶esz porozmawia膰 z tym panem, kt贸ry w艂a艣nie do ciebie dzwoni 鈥 odpowiedzia艂 i wychodz膮c z pokoju doda艂, 偶e idzie uczy膰 si臋 do Nory.

Wyskoczy艂am z 艂贸偶ka ze z艂ymi przeczuciami. Nim pokona艂am odleg艂o艣膰 do salonu, gdzie sta艂 telefon, zd膮偶y艂am wyobrazi膰 sobie, 偶e po pierwsze: dzwoni Nikita, by mi powiedzie膰, 偶e wyjawi wszystko Aleksowi, po drugie: dzwoni Nikita, by mi powiedzie膰, 偶e skoro wyjawi艂 wszystko Aleksowi, p贸jd膮 razem na w贸dk臋 i uzgodni膮 spos贸b, w jaki mog膮 si臋 na mnie zem艣ci膰, i po trzecie: dzwoni Nikita, by mi powiedzie膰, co o mnie my艣li, bo ma przeczucie, 偶e spa艂am z m臋偶em. Wzi臋艂am s艂uchawk臋 dr偶膮cymi r臋koma.

Ni... 鈥 na szcz臋艣cie w por臋 si臋 opanowa艂am. W ko艅cu pierwsza sylaba imienia Nikity mog艂a zabrzmie膰 jak jaki艣 szczeg贸lny spos贸b rozpoczynania rozmowy telefonicznej.

Czy mam przyjemno艣膰 z pani膮 Barkas? 鈥 us艂ysza艂am nie艣mia艂y g艂os, kt贸rego nie potrafi艂am z nikim skojarzy膰.

Uspokoi艂am si臋. Miejsce strachu zaj臋艂a ciekawo艣膰.

Tak. Kto m贸wi?

Nazywam si臋 Korkowesis Hipokrates i dzwoni臋 z hotelu dla ps贸w. Prosi艂a pani, 偶eby艣my zarezerwowali miejsce dla pieska od pi臋tnastego czerwca do dwudziestego lipca, je艣li si臋 nie myl臋. Chcia艂em zapyta膰, czy te daty s膮 nadal aktualne.

Tak, aktualne. Czy mo偶ecie przyjecha膰 po psa pi臋tnastego po po艂udniu? Chcia艂abym, 偶eby m贸j syn zd膮偶y艂 si臋 z nim po偶egna膰. Prosz臋 zadzwoni膰 domofonem 鈥 sprowadzimy psa na d贸艂.

Uzgodnili艣my szczeg贸艂y i sko艅czyli艣my rozmow臋. Siedzia艂am przez chwil臋 niezdolna si臋 poruszy膰, a偶 wreszcie nieodparta potrzeba zapalenia papierosa pchn臋艂a mnie w stron臋 pokoju Takisa. Przeszuka艂am wszystkie potencjalne skrytki, ale niestety nie znalaz艂am niczego, co da艂oby si臋 zapali膰.

Posz艂am do salonu i wyci膮gn臋艂am si臋 na kanapie. Prawie natychmiast m贸j wzrok pad艂 na zapomnian膮 paczk臋 salem贸w Aleksa. By艂am uszcz臋艣liwiona. Powr贸t m臋偶a mia艂 jednak swoje dobre strony. Seks, kt贸rego si臋 nie spodziewa艂am, papierosy, tam gdzie ich jeszcze niedawno nie by艂o. Zaci膮gn臋艂am si臋 i wydmuchn臋艂am dym z rozkosz膮, jak膮 mo偶e odczuwa膰 amator, kt贸remu nagle, po d艂ugim czasie, zachcia艂o si臋 papierosa. Wkr贸tce jednak ogarn臋艂o mnie obrzydzenie. Jak mo偶na pali膰 to mentolowe 艣wi艅stwo! Po tylu latach wsp贸lnego 偶ycia pierwszy raz posmakowa艂am marki, kt贸r膮 preferowa艂 m贸j m膮偶. Odsun臋艂am papierosa na pewn膮 odleg艂o艣膰 od oczu i patrzy艂am, jak si臋 spala bez mojego udzia艂u. Roz偶arzona obr膮czka schodzi艂a powoli spiralnymi ruchami a偶 do filtra, zostawiaj膮c po sobie cylindryczny s艂upek popio艂u. Niczym 偶ongler nios艂am w stron臋 popielniczki szary pr臋t chwiej膮cy si臋 niebezpiecznie nad bia艂膮 podstaw膮. Nigdy w艂a艣ciwie nie odczuwa艂am potrzeby palenia. Czasem tylko, z powod贸w psychicznych, chcia艂o mi si臋 zapali膰. Z tych samych powod贸w czu艂am potrzeb臋 robienia innych rzeczy, kt贸rych normalnie nigdy bym si臋 nie dopu艣ci艂a: na przyk艂ad potrzeba zdradzenia m臋偶a z prawie nieznajomym m臋偶czyzn膮.

Nikita wtargn膮艂 do moich my艣li z si艂膮 fali przyp艂ywu, kt贸ra zalewa wszystko, co napotka na swej drodze. Cokolwiek b臋d臋 robi艂a w ci膮gu najbli偶szych godzin, nie unikn臋 rozmy艣la艅 o stworzonym przez siebie tr贸jk膮cie. Ogarn臋艂a mnie z艂o艣膰. Prze偶y艂am jeden z najpi臋kniejszych porank贸w w moim 偶yciu z m臋偶em, kt贸rego uwielbia艂am przez tyle lat, ale jako艣 nie mog艂am przywo艂a膰 erotycznych wspomnie艅 bez my艣li o Nikicie jako cenzorze mojego post臋powania. Aleks i Nikita stali si臋 naczyniami po艂膮czonymi, a ja przep艂ywaj膮c膮 mi臋dzy nimi ciecz膮. Pi臋kne chwile prze偶ywane z kt贸rymkolwiek z nich musia艂y by膰 zatrute wyrzutami sumienia wobec drugiego. W ko艅cu rozz艂o艣cili mnie obaj.

Ubra艂am si臋 pospiesznie i wysz艂am z Gusgunisem na spacer. B臋dzie musia艂, biedak, wyprowadzi膰 si臋 z domu na pewien czas, ale tylko to mog艂am zrobi膰, 偶eby mi nie przeszkadza艂 podczas nadchodz膮cych, i maj膮cych decyduj膮ce znaczenie, dni.

Poszli艣my do pobliskiego parku. Usiad艂am na drewnianej hu艣tawce i zacz臋艂am si臋 ko艂ysa膰. Najpierw nogi, potem reszta cia艂a, a偶 wreszcie p艂yn臋艂am w g贸r臋 i w d贸艂 jak rozbawione dziecko. Dwie dziewczynki siedz膮ce na s膮siednich hu艣tawkach popatrywa艂y na mnie ze zdziwieniem. Postawi艂am sobie za cel dotkn膮膰 czubkiem buta ga艂臋zi pobliskiej sosny. Je艣li mi si臋 uda 鈥 my艣la艂am, sprawy potocz膮 si臋 g艂adko, a ja b臋d臋 najszcz臋艣liwsz膮 kobiet膮 na 艣wiecie.

Z rozmachem wychyla艂am cia艂o. Za ka偶dym wyj艣ciem w g贸r臋 si臋ga艂am nog膮 coraz bli偶ej i bli偶ej ga艂臋zi, i ogarnia艂 mnie coraz wi臋kszy optymizm. Ile to ju偶 lat zabawia艂am si臋 w ten spos贸b.... Je艣li b臋d臋 st膮pa膰 tylko po spoinach, a nie po p艂ytach chodnika... unikn臋 operacji usuni臋cia migda艂k贸w. Je艣li trafi臋 papierow膮 kulk膮 do kosza na 艣mieci, nie b臋dzie klas贸wki z fizyki. Usuni臋to mi migda艂ki i trzeba by艂o pisa膰 klas贸wk臋 z fizyki, ale zabawa w kierowanie zdarzeniami nie straci艂a uroku. Ilekro膰 pi臋trzy艂y si臋 przede mn膮 trudno艣ci, stara艂am si臋 odczarowa膰 je wyzwaniem rzucanym losowi.

Nara偶aj膮c si臋 na upadek albo na zawi艣ni臋cie na drzewie, dopi臋艂am swego i si臋gn臋艂am czubkiem buta upatrzonej ga艂膮zki. Przesta艂am si臋 buja膰 i powoli hamowa艂am. Dziewczynki nagrodzi艂y mnie gromkimi brawami, a ja uk艂oni艂am si臋 zadowolona. Zawo艂a艂am Gusgunisa 鈥 niech臋tnie rozstawa艂 si臋 z wszelkiego rodzaju nieczysto艣ciami, kt贸rym podczas ka偶dego spaceru po parku okazywa艂 niezmienne zainteresowanie.

Dom by艂 pusty. Wysz艂am na taras i spu艣ci艂am markiz臋 a偶 po metalow膮 balustrad臋. Od jedenastej w po艂udnie ate艅skie s艂o艅ce by艂o nie do wytrzymania. Gdy Takis wyjedzie na wakacje, wyjad臋 i ja. Albo z Nikit膮 do Kardamili, albo z Aleksem 鈥 dok膮dkolwiek zechce. Albo sama. Wtedy mog艂abym si臋 zastanowi膰, kt贸rego z nich chc臋, je艣li w og贸le kt贸rego艣 z nich chc臋. Ich blisko艣膰 przeszkadza mi w podj臋ciu w艂a艣ciwej decyzji. 呕e te偶 nie przysz艂o mi to do g艂owy wcze艣niej! Je艣li kochaj膮 mnie szczerze, poczekaj膮. Roze艣mia艂am si臋, zadowolona z pomys艂u. Mieliby nareszcie r贸wne szanse. Ten, do kt贸rego zacz臋艂abym t臋skni膰, zyska艂by moje serce. Nie jestem stworzona do menage a trois, jak nazywaj膮 Francuzi zwi膮zki we troje.

Posz艂am na strych i wygrzeba艂am ze stosu r贸偶nych niepotrzebnych rzeczy walizk臋. Przygotowa艂am j膮, zak艂adaj膮c, 偶e wyje偶d偶am na miesi膮c. Na tyle, ile ma trwa膰 podr贸偶 Takisa. Wystarczy, by powzi膮膰 decyzj臋. Przez ca艂y czas, kiedy wk艂ada艂am ubrania do walizki, pr贸bowa艂am pozby膰 si臋 my艣li, 偶e celem tej podr贸偶y jest czyste sumienie wobec Nikity. J臋zyczek wagi przechyla艂 si臋 w stron臋 Aleksa, niezale偶nie od tego, co mi zrobi艂. Niezale偶nie od tego, co przede mn膮 ukrywa艂. Stara艂 si臋 mnie przejedna膰, a to dawa艂o mi nadziej臋, 偶e w jakim艣 momencie, upewniwszy si臋, i偶 mu przebaczy艂am, powie wreszcie, co go 艂膮czy艂o z Krystyn膮. Daj mu na razie spok贸j. Boi si臋 powiedzie膰 wszystko naraz. Mamy mn贸stwo czasu, by na nowo uporz膮dkowa膰 nasze 偶ycie. Kto wie? Mo偶e nawet pojedziemy do Disneylandu? 鈥 my艣la艂am, zamykaj膮c walizk臋.

Usiad艂am przy sekretarzyku w salonie i otworzy艂am szufladk臋. Wyj臋艂am dwie koperty i dwa papiery listowe. Na pierwszej kopercie napisa艂am: 鈥濶ikita". U艣miechn臋艂am si臋 smutno do swoich my艣li.

Drogi Nikito! Mo偶e zna艂am Ci臋 w innym 偶yciu. Mo偶e, jako 艂ab臋dzie, p艂ywali艣my po tym samym jeziorze. Jeste艣 za dobry, bym chcia艂a Ci臋 zrani膰. Ale walczy艂am o Aleksa wiele lat. I kiedy wr贸ci艂 do mnie na kolanach, dostrzeg艂am jedyn膮 szans臋, by poczu膰 si臋 pani膮 sytuacji. Nie mog臋 trzyma膰 Ci臋 w odwodzie tylko dlatego, 偶e czuj臋 si臋 niepewnie. Gdy Aleks zjawi艂 si臋 znowu na progu mojego domu, zrozumia艂am, 偶e nie chc臋 nikogo poza nim. Nienawi艣膰, kt贸r膮 czu艂am wszystkimi porami w pierwszych dniach po jego odej艣ciu, by艂a w gruncie rzeczy tylko zranion膮 dum膮. Ja tak偶e chcia艂am si臋 zakocha膰, odrodzi膰 鈥 ty sta艂e艣 si臋 znakomitym pretekstem. Ale chyba nie zakocha艂am si臋 w Tobie, ale w poczuciu, 偶e jest mi dobrze. A by艂o mi tak dobrze, i偶 nie potrafi艂am powiedzie膰 po prostu 鈥 teraz musimy si臋 rozsta膰 ". Czu艂am te偶 absurdalny l臋k, 偶e je艣li znikniesz z mojego 偶ycia, zn贸w stan臋 si臋 nudn膮 kobiet膮, kt贸r膮 Aleks opu艣ci艂. 艢wiadomo艣膰, i偶 kto艣 si臋 we mnie zakocha艂, uczyni艂a ze mnie, skromnej gospodyni domowej, wspania艂膮 kobiet臋, kt贸ra zdoby艂a zaufanie w艂asnego syna, obudzi艂a w m臋偶u dawno u艣pione uczucia i sw膮 przemian膮 wprawi艂a w zdumienie przyjaci贸艂k臋. Teraz przyszed艂 czas, bym samodzielnie stan臋艂a na nogi. Nie mo偶esz by膰 przecie偶 kulami, na kt贸rych si臋 wspieram.

Zamy艣lona bawi艂am si臋 o艂贸wkiem. Powinnam napisa膰 tak, by nie go zrani膰. By zrozumia艂, 偶e macham mu na po偶egnanie, ale to nie Aleks porusza moj膮 d艂oni膮.

Wyjad臋 sama, m贸j drogi. Jestem ci to winna 鈥 szepta艂am, patrz膮c na kartk臋 papieru. Zacz臋艂am pisa膰:

Drogi Nikito!

Chyba nie najlepiej daj臋 sobie rad臋 z terminami. Ale przecie偶 pierwszy raz mam powzi膮膰 decyzj臋, kt贸ra zmieni 偶ycie tylu os贸b. Nie mog臋 zostawi膰 wszystkiego i nagle wyjecha膰 z Tob膮, cho膰 zrobi艂abym to 鈥 przyznaj臋 鈥 gdyby Aleks nie wr贸ci艂. Zawsze jednak jawi艂by mi si臋 jego obraz i zatruwa艂 nasze pi臋kne chwile. Zrobi艂e艣 dla mnie tyle dobrego w tak kr贸tkim czasie. Podarowa艂e艣 mi now膮 to偶samo艣膰 i nigdy Ci tego nie zapomn臋. My艣l臋, 偶e je艣li pob臋d臋 przez pewien czas sama 鈥 miesi膮c, jak s膮dz臋 鈥 uda mi si臋 przekona膰, na kt贸r膮 ze stron przechyla si臋 szala wagi. Aleks robi co mo偶e, by mnie odzyska膰. I przyznaj臋, 偶e mu si臋 to udaje. Ale stale co艣 pcha mnie ku tobie, i biegn臋, by sprawdzi膰, czy naprawd臋 istniejesz. Jestem egoistk膮. Czas p艂ynie, a ja trzymam Ci臋 w niepewno艣ci i coraz cz臋艣ciej my艣l臋, 偶e Ci臋 wykorzystuj臋. Je艣li wyjad臋 sama, zrozumiem, do kt贸rego z was chc臋 wr贸ci膰. Samotno艣膰 pomo偶e mi znale藕膰 odpowied藕. Bez wzgl臋du na tre艣膰, odpowied藕 ta b臋dzie wolna od poczucia winy, wyrzut贸w sumienia i w膮tpliwo艣ci. Nie b臋d臋 Ci mia艂a za z艂e, je艣li nie zechcesz czeka膰. Czeka艂e艣 dostatecznie d艂ugo. 呕ycz臋 Ci, by艣 sp臋dzi艂 mi艂o czas w Kardamili. Zadzwoni臋, jak wr贸c臋. Mam nadziej臋, 偶e nie odbierze twoja sekretarka.

Przeczyta艂am wszystko jeszcze raz. Usi艂owa艂am wej艣膰 w jego sk贸r臋, gdy we藕mie ten list do r膮k. Nie zach臋ca艂am go, by planowa艂 nasz膮 wsp贸ln膮 przysz艂o艣膰, ale z drugiej strony, dawa艂am mu pewne nadzieje.

Na drugiej kopercie skre艣li艂am imi臋 Aleksa. Nie zastanawia艂am si臋 d艂ugo, co napisa膰. Troch臋 go przestrasz臋. Nie za bardzo, 偶eby nie uciek艂. Dam mu do zrozumienia, 偶e je艣li o mnie chodzi, nie powinien by膰 zbyt pewien swego. 呕e je艣li mi dokuczy, b臋d臋 mia艂a si艂臋 odej艣膰. Jednocze艣nie niech zrozumie, i偶 jestem u jego boku.

Kochany Aleksie!

M贸wi si臋, 偶e roz艂膮ka wycisza ma艂e uczucia, a rozwija wielkie. Tak jak wiatr, kt贸ry mo偶e zgasi膰 艣wiec臋, lecz potrafi te偶 roznieci膰 po偶ar. Odszed艂e艣, a potem wr贸ci艂e艣 odmieniony. Roz艂膮ka okaza艂a si臋 korzystna dla naszego ma艂偶e艅stwa, cho膰 przebiega艂a w przykrych okoliczno艣ciach. Postanowi艂am wzi膮膰 z Ciebie przyk艂ad, z t膮 r贸偶nic膮, 偶e ja naprawd臋 b臋d臋 sama. Tylko w ten spos贸b uda mi si臋 uporz膮dkowa膰 my艣li, zapanowa膰 nad l臋kiem, 偶e mnie zdradzasz pod moj膮 nieobecno艣膰, 偶e potrafisz podtrzyma膰 p艂omie艅, kt贸ry, jak twierdzisz, rozpali艂am w Tobie. Po powrocie chc臋 zasta膰 Ci臋 takiego, jakiego Ci臋 zostawi艂am, chc臋, by艣 by艂 鈥 innym cz艂owiekiem ". Zas艂uguj臋 na takie do艣wiadczenie. Kiedy odszed艂e艣, zrozumia艂am, i偶 samotno艣膰 jest dla mnie nieszcz臋艣ciem. Teraz poznam samotno艣膰 z innej strony. Bo samotno艣膰 mo偶e by膰 dobr膮 towarzyszk膮. A ja odczuwam obecnie jej potrzeb臋. A wi臋c i ja w pewien spos贸b Ci臋 opuszczam. Teraz, kiedy mnie pragniesz, kiedy marzysz o naszej wsp贸lnej przysz艂o艣ci. B臋d膮c sam, wszystko dobrze przemy艣lisz. Ja zrobi臋 to samo. Gdy wr贸c臋, b臋dziemy mieli r贸wne szanse. Chc臋, by moja nieobecno艣膰 zmieni艂a tak偶e Twoje 偶ycie. By uczyni艂a Ci臋 podejrzliwym, zazdrosnym, niecierpliwym. By艣 zrozumia艂, 偶e mo偶esz mnie straci膰. Gdy wr贸c臋, mo偶e powiem Ci, 偶e ci臋 kocham, nie l臋kaj膮c si臋, i偶 mnie oszukujesz. Nast臋pnym razem ju偶 nie doznam rozczarowania. I nie b臋d臋 mia艂a do艣膰 si艂, by Ci przebaczy膰.

W艂o偶y艂am kartk臋 pospiesznie do koperty i wrzuci艂am j膮 mi臋dzy inne papiery w szufladzie. Wzi臋艂am list do Nikity. Zwleka艂am z w艂o偶eniem go do koperty. Napisa艂am przecie偶 bzdury. Powinnam mu powiedzie膰, 偶e wszystkie nast臋pne podr贸偶e b臋d膮 nale偶a艂y do Aleksa. Co za g艂upoty z t膮 wag膮! Ale jak mam mu powiedzie膰 鈥瀔o艣ci rzucone" po tylu pro艣bach, by czeka艂? Dlaczego w艂a艣ciwie ci膮gn臋 z nim t臋 spraw臋, skoro ju偶 podj臋艂am decyzj臋? Najwyra藕niej dotychczas nie by艂am do艣膰 silna, by samotnie zmierzy膰 si臋 z Aleksem. Ale kiedy艣 musz臋 to zrobi膰.

Biedny Nikita... Pogr膮偶y艂o ci臋 moje mi艂osne zbli偶enie z m臋偶em 鈥 pomy艣la艂am i zaklei艂am kopert臋 z jego imieniem.

Listy zostan膮 dor臋czone adresatom szesnastego czerwca. Gdy Aleks pojedzie odwie藕膰 Takisa na lotnisko, ja podjad臋 do Nikity i wsun臋 list pod drzwi. Potem udam si臋 do Pireusu i wsi膮d臋 na pierwszy lepszy statek. Gdy Aleks wr贸ci z biura, znajdzie list obok telefonu. Ja b臋d臋 ju偶 wtedy w drodze na kt贸r膮艣 z wysp.




21


Tego samego popo艂udnia, oko艂o pi膮tej, spotka艂a mnie mi艂a niespodzianka. Zadzwoni艂 dzwonek do drzwi, spyta艂am, kto tam, i okaza艂o si臋, 偶e to moja ukochana przyjaci贸艂ka, Anta, przyjecha艂a na wakacje do ojczyzny. Gdy j膮 zobaczy艂am, nie mog艂am ukry膰 wzruszenia. Odleg艂o艣膰 uniemo偶liwia艂a nam cz臋ste kontakty, poza tym Anta nigdy mnie nie zawiod艂a tak jak Krystyna, dlatego z p艂aczem rzuci艂am si臋 w jej ramiona.

Moja kochana! Kiedy przyjecha艂a艣 z Werony?

Przyjechali艣my z m臋偶em wczoraj wieczorem. Dzieci s膮 u babci od tygodnia. A jutro jedziemy wszyscy razem na Ikari臋.

Patrzy艂y艣my na siebie i obejmowa艂y艣my si臋 czule. Potem wysz艂y艣my na taras napi膰 si臋 kawy. Anta nabra艂a w艂oskiego sposobu prowadzenia rozmowy. Ka偶demu zdaniu towarzyszy艂y o偶ywione ruchy r膮k. Nie mog艂am si臋 na ni膮 napatrzy膰.

Nic si臋 w tym domu nie zmieni艂o od czasu, gdy by艂am tu ostatni raz. Ale o tobie tego samego powiedzie膰 nie mog臋, cara. Sei cambiata, amica mia.

Przet艂umacz prosz臋, bo ja nie wysz艂am za W艂ocha, tylko za ate艅czyka.

Bardzo si臋 zmieni艂a艣. Obci臋艂a艣 w艂osy, w og贸le jeste艣 jaka艣 odm艂odzona. Pewnie druga wielka mi艂o艣膰 do Aleksa.

Szturchn臋艂a mnie, 艣miej膮c si臋 znacz膮co.

Moje ostatnie prze偶ycia to d艂uga historia. Spieszysz si臋, czy troch臋 posiedzisz? 鈥 spyta艂am z nadziej膮, 偶e po艣wi臋ci mi do艣膰 czasu, bym jej opowiedzia艂a wydarzenia ostatniego roku.

Nie wyjd臋, p贸ki mi wszystkiego nie opowiesz. Musimy uzupe艂ni膰 braki.

Wspaniale 鈥 u艣miechn臋艂am si臋 z ulg膮, jakiej doznaje kto艣, kto mo偶e wreszcie pozby膰 si臋 baga偶u skrywanych my艣li. 鈥 Zaczn臋 od dowcipu, sk艂adaj膮cego si臋 z dw贸ch s艂贸w: ma艂偶e艅ska wierno艣膰...

Opowiedzia艂am jej wszystko po kolei. Trwa艂o to dwie godziny pe艂ne w艂oskich okrzyk贸w zdziwienia i niesko艅czonej liczby kaw. Wreszcie sko艅czy艂am i niecierpliwie czeka艂am na komentarz.

Co ci mam powiedzie膰? 呕al mi Nikity, bo wydaje si臋, 偶e szczerze ci臋 kocha. Ale skoro postanowi艂a艣 zosta膰 z Aleksem, dlaczego dajesz Nikicie nadziej臋 i ka偶esz mu nadal trwa膰 w niepewno艣ci? Nazywaj膮c jednocze艣nie zachowanie swojego m臋偶a niew艂a艣ciwym i niszcz膮cym. Nie rozumiem twojego post臋powania.

Nie wyobra偶asz sobie, jak jestem sko艂owana. W ci膮gu jednego dnia pi臋膰dziesi膮t razy postanawiam, 偶e b臋d臋 z jednym i pi臋膰dziesi膮t razy, 偶e z drugim. Chodzi przecie偶 o wa偶n膮 decyzj臋, kt贸ra zmieni 偶ycie nas wszystkich. Obawiam si臋, 偶e cokolwiek zrobi臋, moje poczynania jak bumerang uderz膮 we mnie. Uwielbiam Aleksa niezale偶nie od tego, co zrobi艂, ale przy nim zawsze b臋d臋 odczuwa艂a niepok贸j. Mo偶e taki m贸j los, 偶e musz臋 walczy膰 o szcz臋艣cie, cho膰 p艂ac臋 za to cen臋 wy偶sz膮 ni偶 powinnam. Gdy m贸wi臋 Aleksowi: 鈥濳ocham ci臋" , naprawd臋 to czuj臋. Nikita znalaz艂 si臋 obok mnie, kiedy by艂am bezbronnym, przera偶onym stworzeniem. Uczepi艂am si臋 go, ale nigdy nie by艂am pewna, czy kocham jego samego, czy nazywam mi艂o艣ci膮 strach przed samotno艣ci膮. Prawdopodobnie, gdyby moje uczucia do niego by艂y bardzo silne, zostawi艂abym wszystko i posz艂a za nim, a postawa Aleksa nie mia艂aby na to 偶adnego wp艂ywu 鈥 odpar艂am, 艣ci膮gaj膮c brwi.

Znam ci臋 od wielu lat. Nic nale偶ysz do os贸b, kt贸re zdradzaj膮 ma艂偶onka przy pierwszej okazji. Ale uwa偶am, 偶e cz臋sto uto偶samiamy moralno艣膰 z po偶膮daniem. Gdyby艣 trafi艂a na kogo艣, kto ci si臋 nie podoba, powiedzia艂aby艣, 偶e nigdy nie zdradzisz m臋偶a. Jednak Nikita ci si臋 podoba艂. Chcia艂a艣 nawet ukry膰 przed nim, 偶e jeste艣 m臋偶atk膮. A wi臋c nie jest to a偶 tak powierzchowne uczucie, jak m贸wisz.

Powiedzia艂am mu, 偶e jestem m臋偶atk膮, tylko nazwisko wymieni艂am na nast臋pnym spotkaniu 鈥 broni艂am si臋.

A na jeszcze nast臋pnym o ma艂o nie poszli艣cie do 艂贸偶ka. Nie m贸wi臋 tego po to, by ci臋 krytykowa膰. Po prostu uwa偶am, 偶e ten cz艂owiek w tym konkretnym momencie twojego 偶ycia sprawi艂, 偶e nie posz艂a艣 na dno. Zas艂u偶y艂, by traktowa膰 go z szacunkiem, bo on jedyny zachowa艂 si臋 wobec ciebie jak nale偶y. Daj spok贸j listom i powiedz mu otwarcie, 偶e zostajesz z m臋偶em. Nie rozumiem, co si臋 mo偶e zmieni膰 podczas tego miesi膮ca.

Je艣li mu powiem: 鈥濳oniec", po przyje藕dzie, b臋dzie wiedzia艂, 偶e podj臋艂am decyzj臋 samodzielnie, bez 偶adnego wp艂ywu Aleksa. My艣l臋, 偶e wtedy 艂atwiej si臋 z tym pogodzi.

Ooo, na pewno! Doceni tw贸j spos贸b my艣lenia i wspania艂omy艣lnie zaproponuje, 偶e b臋dzie waszym rodzinnym dentyst膮 鈥 zakpi艂a.

Drwij sobie ze mnie, drwij... Nie wiesz, jak膮 autopsychoanaliz臋 prowadzi艂am przez ostatnie tygodnie 鈥 powiedzia艂am ura偶ona.

Wzi臋艂a mnie za r臋ce.

W艂osi m贸wi膮: Una volta cornuta, per sempre cornuta. Raz zdradzona, zdradzona na zawsze. Gdy Aleks nabierze pewno艣ci, 偶e mu przebaczy艂a艣, zacznie zachowywa膰 si臋 swobodniej i wtedy zn贸w zaczn膮 dr臋czy膰 ci臋 podejrzenia. Teraz jest 艂atwo, bo Aleks nie daje ci powod贸w do niepokoju, a Nikit臋 trzymasz w odwodzie. Mo偶e powinna艣 mie膰 ich obu? Dlaczego nie zafundujesz sobie po tym wszystkim takiego luksusu 鈥 przymkn臋艂a filuternie oko.

Masz dobrze w g艂owie? 呕y膰 z dwoma facetami? Ja si臋 do czego艣 takiego nie nadaj臋. Zdradza膰 m臋偶a z kochankiem, a kochanka z m臋偶em? 鈥 rzuci艂am jej niewinne spojrzenie. 鈥 Nie powiem, 偶e i ja nie wpad艂am na ten pomys艂. Ale nie wytrzyma艂abym strachu, 偶e si臋 wyda. Serce chce mi wyskoczy膰 z piersi za ka偶dym razem, gdy dzwoni telefon, bo my艣l臋, 偶e to Nikita. Kiedy艣 zadzwoni艂 i odebra艂 m贸j syn. Prze偶ywa艂am katusze. Nie mog艂abym 偶y膰 w ten spos贸b przez d艂u偶szy czas. Ani nie znam sposobu, by nauczy膰 si臋 niewierno艣ci, ani nauczyciela, u kt贸rego mog艂abym pobiera膰 lekcje.

Jak to? Popro艣 Aleksa, 偶eby ci臋 poduczy艂. Sam przecie偶 robi艂 to z powodzeniem przez rok. I 偶ona, i dwie kochanki, z kt贸rych jedna by艂a oddan膮 przyjaci贸艂k膮 偶ony 鈥 drwi艂a.

Nie u偶ywaj s艂owa 鈥瀘ddana", gdy m贸wisz o Krystynie, bo przywodzi mi na my艣l niedobre skojarzenia 鈥 przekomarza艂am si臋.

Scusa, cara. Ale skoro jedno s艂owo potrafi ci臋 rozdra偶ni膰, to zastan贸w si臋 dobrze, czy 艂atwo b臋dzie ci przej艣膰 do porz膮dku dziennego nad romansem Krystyny i Aleksa. To, 偶e raz dobrze wam by艂o w 艂贸偶ku, nie oznacza, 偶e masz zapomnie膰 o najwa偶niejszym 鈥 o dok艂adnym sprawdzeniu i jego, i jej.

Popatrzy艂am na ni膮 z ukosa. Poniewa偶 nie odpowiada艂am, nabra艂a 艣mia艂o艣ci i m贸wi艂a dalej:

Skoro urz膮dzasz kolacj臋, 偶eby zobaczy膰, jak na siebie zareaguj膮, zostaw swoje decyzje na p贸藕niej. Prawda wychodzi na jaw w chwilach zagro偶enia. Je艣li postawisz go twarz膮 w twarz z 鈥瀙rawd膮", z kt贸r膮 kocha艂 si臋 przez rok, a on si臋 do tego nie przyzna, wtedy miej si臋 na baczno艣ci.

Zagryz艂am wargi i patrzy艂am na ni膮 pe艂na niepokoju.

Chc臋 wierzy膰, 偶e nie zdradzi mnie jeszcze raz. Je艣li co艣 dla niego znacz臋, przyzna si臋. Mo偶e nie w jej obecno艣ci, ale gdy zostaniemy sami. Je艣li to zrobi, wybacz臋 mu.

Anta roze艣mia艂a si臋. Czeka艂am cierpliwie, a偶 przejdzie jej atak 艣miechu, podczas gdy ona pochyla艂a si臋 do przodu i do ty艂u, wzywaj膮c po w艂osku Pana Boga i r贸偶nych 艣wi臋tych, kt贸rych nie ma w greckim kalendarzu.

Santa Francesca! 鈥 powiedzia艂a wreszcie, przytrzymuj膮c sobie brzuch obola艂y od nadmiaru weso艂o艣ci. 鈥 Tyle czasu 艂amiesz sobie g艂ow臋, czy Aleks przyzna si臋 do zdrady, a tobie samej nawet przez my艣l nie przesz艂o wyjawi膰 mu romans z Nikit膮.

Dotkn臋艂a mnie do 偶ywego.

Zaraz, zaraz. Czyj膮 ty w艂a艣ciwie stron臋 trzymasz? Czy moj膮 sytuacj臋 mo偶na por贸wna膰 z jego sytuacj膮? Przede wszystkim wynik jest dwa do jednego. Po drugie, gdyby nie zachowa艂 si臋 niegodziwie, ja nie spojrza艂abym nawet na innego m臋偶czyzn臋. Przez tyle lat tego nie robi艂am. I po trzecie, pomy艣l logicznie. Mia艂 to nieszcz臋艣cie, 偶e dowiedzia艂am si臋 o jego pozama艂偶e艅skich zwi膮zkach. Moja zdrada jest jak kradzie偶 w staro偶ytnej Sparcie. Nie wykryta 鈥 dozwolona.

Nie boisz si臋, 偶e Nikita powie Aleksowi o wszystkim w przyp艂ywie rozpaczy?

Tak膮 mo偶liwo艣膰 dopuszczam jako ostatni膮 i ma艂o prawdopodobn膮. My艣l臋, 偶e nie by艂by do tego zdolny. Ale gdyby Aleks dowiedzia艂 si臋, 偶e kiedy on podrywa艂 Liz臋, ja mia艂am bliski zwi膮zek z jej by艂ym m臋偶em, nawet Niagara nie zmy艂aby mojej winy. Daj spok贸j, nie wywo艂ujmy wilka z lasu 鈥 powiedzia艂am g艂osem pe艂nym paniki. 鈥 Mo偶e nawet dlatego nie podejmuj臋 tematu Krystyny. Trzymam to na wypadek, gdyby oskar偶y艂 mnie, 偶e i ja nie traci艂am czasu. Wtedy zn贸w moje b臋dzie na wierzchu.

Wiesz, co m贸wi Kafka? 艢cie偶ka prawdy to lina, kt贸ra wcale nie jest rozpi臋ta na wielkiej wysoko艣ci, lecz tu偶 nad ziemi膮. 艁atwiej wi臋c si臋 o ni膮 potkn膮膰, ni偶 po niej przej艣膰 鈥 uj臋艂a literacko sw贸j pogl膮d.

Wsta艂am z krzes艂a i stan臋艂am tu偶 za ni膮. Opar艂am d艂onie na jej barkach i zacz臋艂am je masowa膰.

Je艣li jest tak, jak m贸wi Kafka, to wszyscy jeste艣my bez szans.

Mmm 鈥 mrukn臋艂a, czuj膮c, jak mi臋艣nie si臋 rozlu藕niaj膮. 鈥 Zostawmy literatur臋 i przejd藕my do konkret贸w. Jak si臋 dowiesz, o czym Aleks rozmawia z Krystyn膮, skoro b臋dziesz w kuchni?

Od Takisa. Poprosz臋 go, by nie ruszy艂 si臋 z miejsca, p贸ki Krystyna nie wyjdzie. A ja ogranicz臋 do minimum odchodzenie od sto艂u. Wszystko b臋d臋 mia艂a przygotowane na tarasie.

Szkoda, 偶e nie mog臋 by膰 艣wiadkiem tego zdarzenia. A proposito, czy Takis nie m贸g艂by uwieczni膰 tego swoj膮 kamer膮? 呕ebym i ja mog艂a podziwia膰 moment ich spotkania, gdy wr贸c臋 z Ikarii 鈥 u艣miechn臋艂a si臋 s艂odko, maj膮c nadziej臋, 偶e zrobi臋 jej t臋 przyjemno艣膰.

Aleja spojrza艂am surowo.

Jeszcze czego! Nie zamierzam uwiecznia膰 tego upokorzenia 鈥 powiedzia艂am z zapa艂em, a moje oczy miota艂y b艂yskawice. Pochyli艂am si臋 i poca艂owa艂am j膮 w policzek. 鈥 Dzi臋kuj臋 ci za rozmow臋. Gdyby艣 mi nie otworzy艂a oczu na pewne sprawy, znowu pad艂abym ofiar膮 w艂asnej 艂atwowierno艣ci. A wi臋c, drogi Aleksie, musisz si臋 jeszcze troch臋 natrudzi膰, nim pozyskasz moje wzgl臋dy.

Po to w艂a艣nie ma si臋 przyjaci贸艂ki 鈥 przyj臋艂a z zadowoleniem moj膮 stanowcz膮 postaw臋.

Nie wszystkie, moja droga, nie wszystkie.




22


Nadszed艂 wreszcie dzie艅 s膮du ostatecznego. By艂 bardzo s艂oneczny. Taki dzie艅 wprawia zwykle ludzi w dobry nastr贸j. Ja nale偶a艂am do wyj膮tk贸w. Obudzi艂am si臋 w kiepskim humorze. Czu艂am si臋 zm臋czona i chcia艂o mi si臋 wymiotowa膰. Kawa pogorszy艂a jeszcze sytuacj臋, zmieniaj膮c zdenerwowanie w stan dr偶膮czki.

Zamkn臋艂am si臋 w 艂azience i wykona艂am par臋 rozlu藕niaj膮cych 膰wicze艅, kt贸re widzia艂am kiedy艣 w telewizji w programie Joga dobroczy艅ca. Mimo 偶e tytu艂 艣mieszy艂 mnie do 艂ez, z niezmiennym zainteresowaniem 艣ledzi艂am gimnastykuj膮c膮 si臋 instruktork臋, kt贸ra, by si臋 rozlu藕ni膰, wi膮za艂a cia艂o w supe艂. Po pewnym czasie sama potrafi艂am zrelaksowa膰 si臋 w pozycji kwiatu lotosu, nie doznaj膮c skurczy.

Ale pi臋tnastego czerwca ani kwiat lotosu, ani 偶aden inny kwiat nie u艣mierzy艂by mojego niepokoju.

Czeka艂am na Takisa pod szko艂膮. Usi艂owa艂am dostrzec go w艣r贸d setek rozkrzyczanych uczni贸w, kt贸rzy wychodz膮c z klas ciskali ksi膮偶kami w drugi koniec boiska. Zobaczy艂am go wreszcie. Szed艂, patrz膮c ponuro na zabaw臋, kt贸rej oddaj膮 si臋 z zapa艂em koledzy i kole偶anki. Pomacha艂am do niego. Zbli偶y艂 si臋 oci臋偶a艂ym krokiem.

Jak posz艂o, m贸j ch艂opcze? 鈥 spyta艂am najweselej, jak umia艂am.

Dobrze 鈥 odpowiedzia艂 kr贸tko. 鈥 Nam贸wi艂a艣 mnie, 偶eby艣my poszli razem co艣 zje艣膰, a ja wola艂bym zosta膰 z kolegami 鈥 rzuci艂 niezadowolony, gdy oddalili艣my si臋 nieco od szko艂y.

Brakuje ci silnych wra偶e艅... 鈥 wyszepta艂am, niestety nie tak cicho, by nie us艂ysza艂.

Rozumiem, 偶e znowu si臋 pok艂贸cili艣cie i chcesz mnie w to wpl膮ta膰. Rozejd藕 si臋 z nim wreszcie, 偶eby艣my wszyscy zaznali spokoju. Nie m臋cz mnie teraz, kiedy zaczynaj膮 si臋 wakacje 鈥 powiedzia艂 oburzony.

Przyspieszy艂 kroku, zmuszaj膮c mnie do nadmiernego wyci膮gania n贸g, by za nim nad膮偶y膰. Chwyci艂am go za r臋k臋.

W艂a艣nie o wakacjach chc臋 z tob膮 porozmawia膰. Chod藕, z艂apiemy taks贸wk臋 i pojedziemy do tawerny nad morze 鈥 powiedzia艂am prosz膮cym tonem.

Zmi臋k艂. Pomacha艂 na taks贸wk臋 stoj膮c膮 na 艣wiat艂ach. O drugiej siedli艣my w cieniu markizy nadbrze偶nej tawerny w Rafinie.

Ach, morze... 鈥 rzek艂 rozmarzony, odchylaj膮c si臋 do ty艂u razem z krzes艂em. 鈥 Nie mog臋 si臋 doczeka膰, kiedy pojedziemy ca艂膮 paczk膮 na wakacje. Chcemy pop艂yn膮膰 na Kos na jakie艣 dziesi臋膰 dni. Pod namioty.

Przeszed艂 mnie dreszcz. Je艣li odm贸wi wyjazdu za granic臋? Je艣li porwie go wir domowych wydarze艅? Mia艂by w贸wczas, biedaczek, okropne wakacje. Dr偶膮c膮 r臋k膮 wyci膮gn臋艂am kopert臋 z 鈥瀙rezentem dla Takisa", jak nazwala Petrula pakiet z biletami, kieszonkowym, programem pobytu w r贸偶nych miejscach. Poda艂am mu j膮 bez s艂owa. Otworzy艂 zdziwiony. Patrzy艂am, jak przegl膮da broszury i obja艣niaj膮ce prospekty. Rzuci艂 mi pytaj膮ce spojrzenie, nie 艣mi膮c zapyta膰 o to, o czym my艣la艂.

To m贸j prezent na twoje urodziny. Miesi膮c za granic膮. Wszystko za艂atwione. Ale je艣li nie chcesz jecha膰, nie szkodzi. Ka偶da niespodzianka ma swoj膮 cen臋. Nie chcia艂am powiedzie膰 ci o tym wcze艣niej 鈥 patrzy艂am wyczekuj膮co. 鈥 Ob臋dziesz si臋 bez koleg贸w i kole偶anek do pi臋tnastego lipca?

Przelotny u艣miech poprzedzi艂 przytakuj膮c膮 odpowied藕.

Musia艂bym zwariowa膰, 偶eby nie chcie膰 takiej podr贸偶y! 鈥 zerwa艂 si臋 z krzes艂a i obj膮艂 mnie. 鈥 Jak wpad艂a艣 na ten pomys艂? Nie m贸w, 偶e waha艂a艣 si臋 mi臋dzy podr贸偶膮 a glanami, kt贸re tak bardzo chcia艂em?

Uca艂owa艂 mnie czule w policzek i usiad艂 z powrotem. Udzieli艂 mi si臋 jego dobry nastr贸j. Jeden u艣miech syna wystarczy艂, bym pozby艂a si臋 l臋ku i melancholijnych my艣li. B臋d臋 mog艂a przynajmniej robi膰 swoje, nie martwi膮c si臋 o niego.

Masz za sob膮 trudny rok i my jeste艣my temu winni. Rozmawiali艣my z ojcem i doszli艣my do wniosku, 偶e to dobra okazja, 偶eby艣 zrobi艂 u偶ytek ze swojej kamery w miejscach, kt贸re niepr臋dko zobaczysz. A na wakacje z Nor膮 i przyjaci贸艂mi zostaje ci jeszcze ca艂y sierpie艅.

Na d藕wi臋k jej imienia spochmurnia艂. Zaryzykowa艂am pytanie:

Pok艂贸cili艣cie si臋?

Co艣 takiego... Mo偶e to stres egzamin贸w, mo偶e winna jest choroba jej matki. Ustalili艣my wczoraj, 偶e nie b臋dziemy si臋 widywa膰 podczas wakacji. Gdy spotkamy si臋 we wrze艣niu, postanowimy, czy nadal b臋dziemy ze sob膮 chodzi膰 鈥 odpowiedzia艂 z udawan膮 oboj臋tno艣ci膮. Ale na jego twarzy pojawi艂 si臋 u艣miech, gdy jeszcze raz dzi臋kowa艂 mi za podr贸偶. 鈥 Nie sied藕my tu za d艂ugo, bo musz臋 si臋 spakowa膰 i pozna膰 szczeg贸艂y programu. Zw艂aszcza 偶e wieczorem, z powodu tej kolacji, nie b臋d臋 mia艂 du偶o czasu dla siebie.

Wykorzysta艂am okazj臋, i偶 zacz膮艂 m贸wi膰 o wieczorze, i poprosi艂am, by zosta艂 w domu przez ca艂y wiecz贸r, zamiast wyj艣膰 z kolegami, jak to wcze艣niej planowa艂.

Zgoda. W ko艅cu jutro wczesnym rankiem odlatuj臋. Nie mog臋 balowa膰 po nocy. O kt贸rej ojciec odwiezie mnie na lotnisko?

O si贸dmej wyjdziecie z domu. My艣l臋, 偶e trzeba b臋dzie wsta膰 ko艂o sz贸stej.

Ty te偶 pojedziesz?

Nie. Za bardzo si臋 wzruszam. Nie chcesz chyba zobaczy膰 matki rw膮cej w艂osy z g艂owy przed stanowiskiem odpraw Alitalia 鈥 u艣miechn臋艂am si臋 weso艂o, szukaj膮c wzrokiem kelnera, by nam poda艂 rachunek.

Takis spowa偶nia艂 nagle i wyczu艂am, 偶e chce mi powiedzie膰 co艣 wa偶nego. Uj臋艂am go za r臋k臋, by mu doda膰 otuchy. Zacz膮艂 powoli:

Chc臋, 偶eby艣 wiedzia艂a, 偶e bardzo ci臋 kocham. M贸wi臋 to, bo czasami wydaje mi si臋, 偶e my艣lisz, i偶 jest inaczej. Nieporadnie okazuj臋 uczucia, pewnie z powodu m艂odzie艅czego wieku, i tobie, i ojcu. Bo ojca te偶 kocham, cho膰 denerwuje mnie jego zachowanie. Chc臋 was widzie膰 szcz臋艣liwych... 鈥 waha艂 si臋 przez chwil臋, lecz wreszcie doda艂: 鈥 ... nawet je艣li mieliby艣cie si臋 rozej艣膰 鈥 u艣cisn膮艂 moj膮 r臋k臋. 鈥 Rozumiem, 偶e chcecie si臋 mnie pozby膰 na jaki艣 czas i sprawdzi膰, jak si臋 mi臋dzy wami u艂o偶y. Zaakceptuj臋 wszystko, co zdecydujecie. Byleby艣cie si臋 nie k艂贸cili, zw艂aszcza z mojego powodu 鈥 podkre艣li艂.

Pokiwa艂am g艂ow膮 w milczeniu.

Atmosfera stawa艂a si臋 niebezpiecznie ci臋偶ka. Posmutnia艂am, i, pr贸buj膮c to ukry膰, tak si臋 spi臋艂am wewn臋trznie, 偶e wybuchn臋艂am p艂aczem 鈥 akurat w momencie, gdy kelner po艂o偶y艂 przede mn膮 rachunek.

Wcale nie jest tak drogo, prosz臋 pani... 鈥 powiedzia艂, oddalaj膮c si臋 pospiesznie. Spojrzeli艣my na siebie z Takisem i wybuchn臋li艣my 艣miechem. Zostawi艂am spory napiwek kelnerowi, kt贸ry ca艂kiem niechc膮cy roz艂adowa艂 atmosfer臋. Trzymaj膮c si臋 za r臋ce, skierowali艣my si臋 ku wyj艣ciu. Uszcz臋艣liwiony kelner rzuci艂 si臋, by otworzy膰 nam drzwi, a jego us艂u偶no艣膰 zn贸w szczerze nas rozbawi艂a.

W taks贸wce, w drodze do domu, Takis spyta艂, czy ju偶 podj臋艂am decyzj臋 w sprawie Aleksa. Odpowiedzia艂am, 偶e jeszcze nie. 呕e potrzebuj臋 troch臋 czasu w samotno艣ci, by si臋 zastanowi膰.

Kiedy wyjedziesz, wyjad臋 i ja, 偶eby uporz膮dkowa膰 my艣li. Pami臋tasz, jak wyobra偶ali艣my sobie ojca kr膮偶膮cego samotnie po domu, skazanego na wy艂膮czne towarzystwo Gusgunisa?

U艣miechn膮艂 si臋 na wspomnienie szalonego scenariusza.

Tyle tylko, 偶e na czas twojej nieobecno艣ci zamierzam odda膰 psa do hotelu dla zwierz膮t. Nie chc臋 czu膰 si臋 skr臋powana Gusgunisem. Masz co艣 przeciw temu? Nic lepszego nie przysz艂o mi do g艂owy. Ojcu te偶 nie podoba艂by si臋 pomys艂, 偶e zostaje sam z psem.

Masz racj臋 鈥 pokiwa艂 przytakuj膮co g艂ow膮. 鈥 Widz臋, 偶e ta historia z ojcem uczyni艂a ci臋 innym cz艂owiekiem. Mnie dajesz w prezencie dalek膮 podr贸偶, cho膰 do niedawna trz臋s艂a艣 si臋 ze strachu, gdy wychodzi艂em do baru na najbli偶szym rogu. Decydujesz si臋 wyjecha膰, teraz, gdy wr贸ci艂 i prosi o przebaczenie. Nie zrobi na mnie 偶adnego wra偶enia, gdy powiesz, 偶e zostawiasz go dla kogo艣 innego 鈥 powiedzia艂 weso艂o.

Przez chwil臋 mia艂am wra偶enie, 偶e skusz臋 si臋 na spontaniczne wyznanie. Ale powstrzyma艂am si臋 raz jeszcze i nie powiedzia艂am nic o Nikicie. Po pierwsze dlatego, 偶e miejsce by艂o niestosowne, a czasu niewiele. Po drugie dlatego, 偶e nie by艂am pewna, czy Nikita nadal b臋dzie obecny w moim 偶yciu. A po trzecie 鈥 Takis snu艂 jedynie przypuszczenia. Nie mog艂am przewidzie膰, czy ich potwierdzenie nie zgasi weso艂ego u艣miechu na jego twarzy. Przyjmuj膮c uszczypliwy ton mojego syna, powiedzia艂am:

Do艂o偶臋 stara艅, by tw贸j ojczym by艂 bogaty i kocha艂 kino. Mo偶e da si臋 nam贸wi膰 na sfinansowanie twojego pierwszego filmu.

Nikita jest dobrze sytuowany i lubi kino. Nied艂ugo wyja艣ni si臋, czy jest szansa, by zosta艂 twoim ojczymem.

Ledwie wstawi艂am jedzenie do piekarnika, zadzwoni艂 telefon. Zawo艂a艂am do Takisa, by odebra艂, ale odm贸wi艂, usprawiedliwiaj膮c si臋 pakowaniem walizki. Pobieg艂am do salonu i zdyszana podnios艂am s艂uchawk臋. Dzwoni艂 Aleks. Powiedzia艂, 偶e sp贸藕ni si臋 jak膮艣 godzink臋, bo musi jeszcze zrobi膰 co艣 wa偶nego. Po ostatnich s艂owach za艣mia艂 si臋 zagadkowo. Ten demonstracyjny 艣miech sprawi艂, 偶e nie poczu艂am znajomego uk艂ucia zazdro艣ci. Pewnie zatrzyma si臋 w jakim艣 sklepie, by wyda膰 na prezenty to, czego nam sk膮pi艂 przez tyle lat. Od艂o偶y艂am s艂uchawk臋 i usiad艂am na krze艣le przy telefonie. Dlaczego ba艂 si臋 powiedzie膰 mi, 偶e sypia艂 z Krystyn膮? Pewnie dlatego, 偶e by艂a moj膮 przyjaci贸艂k膮. Wrodzona inteligencja pozwala艂a mu przypuszcza膰, i偶 艂atwiej wybacz臋 mu romans z Liz膮. Ale dlaczego nie niepokoi艂 go fakt, 偶e nie wspomina艂am ani s艂贸wkiem o mojej najbli偶szej przyjaci贸艂ce? To, 偶e rozmowa o Krystynie nie by艂a mu na r臋k臋, uwa偶a艂am za oczywiste. Ale czy nie podejrzewa艂, 偶e co艣 tu jest nie tak? Skoro przypadek sprawi艂, i偶 dowiedzia艂am si臋 o Lizie, r贸wnie dobrze mog艂am dowiedzie膰 si臋 o Krystynie.

Wsta艂am z westchnieniem. Cierpliwo艣ci, jeszcze tylko par臋 godzin 鈥 my艣la艂am i wr贸ci艂am do gotowania. Po艂o偶y艂am lniany obrus na stole na tarasie i przestrzegaj膮c wszystkich zasad savoir-vivre'u roz艂o偶y艂am porcelanowe talerze, sztu膰ce, szklanki do wody oraz kieliszki do wina dla czterech os贸b. Postawi艂am pomocnik, 偶ebym nie musia艂a stale biega膰 do kuchni, trac膮c szans臋 pods艂uchania cichych wym贸wek by艂ych kochank贸w. Poprosi艂am Takisa, by nie rusza艂 si臋 od sto艂u, p贸ki Aleks i Krystyna b臋d膮 na tarasie. Wiedzia艂am, 偶e moje 偶yczenie poprowadzi jego my艣li dziwnymi 艣cie偶kami. Ale uzna艂am, 偶e tak trzeba. Pr臋dzej czy p贸藕niej wszystkiego si臋 dowie, wi臋c lepiej go przygotowa膰.

A jak b臋d臋 chcia艂 si臋 wysiusia膰, to te偶 mam czeka膰, a偶 mnie zast膮pisz w tej triadzie? Czego si臋 boisz? 呕e ojciec z rozp臋du i Krystyn臋 poderwie? 鈥 艣mia艂 si臋 z w艂asnych s艂贸w, uwa偶aj膮c je za absurdalne.

Podobnie 艣mia艂by si臋 pewnie, gdyby mu kto艣 powiedzia艂, 偶e matka romansuje z dentyst膮. Na mojej twarzy pojawi艂 si臋 grymas, kt贸ry bez powodzenia stara艂am si臋 ukry膰. Zamiast zapewni膰 go, 偶e ojciec nie posun膮艂by si臋 do czego艣 takiego, powiedzia艂am: 鈥濻trze偶onego Pan B贸g strze偶e", wzbudzaj膮c jego du偶e zdziwienie. Spowa偶nia艂. Zrozumia艂am, 偶e zacz膮艂 kojarzy膰 r贸偶ne fakty. K艂贸tni臋 z Krystyn膮, fakt, i偶 nagle przesta艂a przychodzi膰, a ja przesta艂am o niej m贸wi膰, tak偶e to, 偶e nigdy nie wspomina艂am jej imienia w obecno艣ci Aleksa. Rzuci艂 mi podejrzliwe spojrzenie, nie maj膮c odwagi uj膮膰 s艂owami my艣li, kt贸re zacz臋艂y kr膮偶y膰 w zakamarkach jego umys艂u. W ko艅cu za艣mia艂 si臋 jako艣 niezr臋cznie i zapyta艂 tylko: 鈥濵amo?" Nie odezwa艂am si臋. Patrzy艂 wstrz膮艣ni臋ty. Po偶a艂owa艂am tego, co zrobi艂am. Co mnie napad艂o, 偶eby sugerowa膰 takie rzeczy pi臋膰 minut przed jego wyjazdem? Dlaczego ma p艂aci膰 za moje zszarpane nerwy? Tonem, kt贸rego u偶ywa艂am zwykle, by go zbeszta膰, kiedy zachowywa艂 si臋 nieodpowiednio w szkole podstawowej, powiedzia艂am:

Dobra, dobra. Tylko nie gadaj g艂upstw. Tyle lat znamy Krystyn臋. 鈥 呕artowa艂am. Niech to licho!

To dlaczego si臋 nie 艣mia艂em? 鈥 spyta艂 ch艂odno. 鈥 Chyba jednak co艣 podejrzewasz.

I by艂abym tak nierozs膮dna, by j膮 zaprasza膰 do domu? 鈥 ci膮gn臋艂am 偶artobliwie.

Najwyra藕niej da艂 si臋 przekona膰.

Rzeczywi艣cie, 偶ywi膰 przy w艂asnym stole kogo艣, kto ci przyprawia rogi? Nie trzyma si臋 kupy 鈥 roze艣mia艂 si臋 g艂o艣no, jakby w odpowiedzi na poprzedni 偶art, kt贸rego z pocz膮tku nie rozumia艂. 鈥 Nie obwiniam ci臋, 偶e ka偶da kobieta, z kt贸r膮 ojciec ma do czynienia, budzi twoje podejrzenia. Nawet Krystyna. Jak sobie po艣cieli艂, tak si臋 wy艣pi... 鈥 uni贸s艂 brwi z dezaprobat膮. Jak sobie po艣cielisz... lepszego przys艂owia nie mog艂e艣 synu znale藕膰.

Tylko nie powiedz czego艣 niestosownego w ich obecno艣ci 鈥 ostrzeg艂am, ogarni臋ta nag艂膮 panik膮. 鈥 Bo jak palniesz co艣 przeciwko ojcu, b臋dziesz musia艂 si臋 po偶egna膰 i z zagranic膮, i z wakacjami na wyspach. Przez ca艂e lato b臋dziesz kr臋ci艂 film na planie naszego mieszkania. Je艣li w og贸le dam ci kamer臋 do r臋ki.

Podni贸s艂 praw膮 r臋k臋 w ge艣cie przysi臋gi.

Przyrzekam. B臋d臋 ich tylko obserwowa艂 i donios臋 ci o ka偶dym podejrzanym ruchu 鈥 pozdrowi艂 mnie po 偶o艂niersku I pompatycznym tonem doda艂: 鈥 Melduj臋 pos艂usznie, 偶e ty mieszasz sos, Krystyna gryzie marchewk臋, a ojciec powolnymi ruchami smaruje mas艂em kawa艂ek chleba, pogwizduj膮c temat z Ostatniego tanga w Pary偶u.

Rozwar艂am ramiona gestem m贸wi膮cym: 鈥濱 o to chodzi".

Zadzwoni艂 dzwonek. Ze strachem spojrza艂am na zegarek.

Przyszli po psa. We藕 smycz i sprowad藕 go na d贸艂.

Na widok smyczy Gusgunis pojawi艂 si臋 b艂yskawicznie i zaj膮艂 pozycj臋 przy drzwiach wyj艣ciowych. My艣la艂, biedak, 偶e idzie na spacer. Podrapa艂am go za uszami.

Mo偶e zakochasz si臋 w jakiej艣 suczce i nie b臋dziesz chcia艂 wraca膰 do domu.

Zwr贸ci艂am si臋 do Takisa.

Tylko si臋 pospiesz. Ojciec i Krystyna zjawi膮 si臋 lada chwila.

Razem? 鈥 spyta艂 i pu艣ci艂 do mnie oko.

Podnios艂am r臋k臋, jakbym chcia艂a wymierzy膰 mu klapsa.

Oj, sp臋dzisz wakacje w Atenach.

Ju偶 dobrze, dobrze 鈥 uda艂 przestraszonego i zagwizda艂 na psa.

Wzi臋艂am si臋 za przygotowania, my艣l膮c bez przerwy, czy dobrze zrobi艂am, 偶e najpierw pozwoli艂am mu zbli偶y膰 si臋 do prawdy, a potem nagle si臋 wycofa艂am. Westchn臋艂am. Nie wytrzymam d艂u偶ej kontrolowania ka偶dego ruchu, my艣lenia o tym, jakie skutki b臋dzie mia艂o ka偶de moje s艂owo. Chcia艂am zachowywa膰 si臋 spontanicznie. Otworzy膰 ramiona, by obj膮膰 Aleksa, i 偶eby ten gest nie znaczy艂 dla niego: 鈥瀢padniesz w moje 艂apy", tylko 鈥瀋hod藕 w me ramiona". Je艣li w og贸le obejm臋 go jeszcze tego wieczoru...

Z艂o偶y艂am r臋ce i prosi艂am po cichu Boga, by wszystko dobrze posz艂o. Dlaczego mia艂oby nie p贸j艣膰? Skoro dotkn臋艂am czubkiem buta ga艂臋zi sosny?




23


Aleks wr贸ci艂 do domu za pi臋tna艣cie dziewi膮ta. Pi臋tna艣cie minut przed przyj艣ciem Krystyny. On naturalnie tego nie wiedzia艂. Pilnowa艂am, by drzwi na taras by艂y zamkni臋te, poniewa偶 mog艂o go zdziwi膰 czwarte nakrycie na stole. Uca艂owa艂 mnie zadowolony i nie omieszka艂 pochwali膰 zapach贸w wydobywaj膮cych si臋 z kuchni.

Umieram z g艂odu. Gdzie Takis?

K膮pie si臋. We藕 i ty szybki prysznic, zanim sko艅cz臋 przygotowania.

Popchn臋艂am go ze 艣miechem w stron臋 艂azienki. W drzwiach chwyci艂 mnie i poca艂owa艂 nami臋tnie. Odda艂am poca艂unek, by niczego nie podejrzewa艂. A tak偶e dlatego, 偶e jego usta by艂y dla mnie jak magnes. Pomy艣la艂am z gorycz膮, 偶e mo偶e ca艂ujemy si臋 ostatni raz, nim ci臋偶ar zdrady spadnie na nasze g艂owy. Poca艂unek Judasza. Co tu du偶o m贸wi膰, Judasz ca艂owa艂 wspaniale.

O ma艂o nie zosta艂am z nim w 艂azience i to nie po to, by mu umy膰 plecy. Wysz艂am jednak i zamkn臋艂am za sob膮 drzwi. Posz艂am do sypialni, zrobi艂am makija偶 i przebra艂am si臋. Woda la艂a si臋 w obu 艂azienkach, gdy pi臋膰 po dziewi膮tej zadzwoni艂 dzwonek. Tylko ja go s艂ysza艂am i pobieg艂am otworzy膰 Krystynie, kt贸ra trzyma艂a w r臋ce pi臋knie opakowan膮 paczuszk臋. U艣miechn臋艂a si臋 do mnie i czeka艂a, a偶 j膮 zaprosz臋 do 艣rodka.

Wesz艂a niepewnym krokiem, co z pewno艣ci膮 wynika艂o z faktu, 偶e przed dwoma miesi膮cami z艂ama艂a nog臋.

Przepraszam za sp贸藕nienie.

Znudzi艂o mi si臋 wys艂uchiwanie jej przeprosin z byle powodu, co czyni艂a od chwili, gdy przyzna艂a si臋 do zwi膮zku z moim m臋偶em. Nagle zapragn臋艂am Krystyny takiej, jak膮 by艂a kiedy艣: weso艂ej, otwartej, bez cienia s艂u偶alczo艣ci. Wchodzi艂a do domu i zara偶a艂a wszystkich sw膮 偶ywotno艣ci膮. Wr臋cz si臋 zdziwi艂am, widz膮c, jak siada ostro偶nie na brze偶ku kanapy. Tej samej kanapy, na kt贸rej jeszcze par臋 miesi臋cy temu rozsiada艂a si臋 wygodnie, zrzucaj膮c buty. Nic nie by艂o ju偶 takie jak kiedy艣. Nawet gdyby Aleks otworzy艂 przede mn膮 swoje serce, a ja okaza艂abym mu wspania艂omy艣lno艣膰, spotkanie z Krystyn膮 wywo艂ywa艂oby problemy.

Gdzie Takis? 鈥 rozgl膮da艂a si臋 w prawo i w lewo, szukaj膮c go wzrokiem.

K膮pie si臋. Odstawili艣my psa na wakacje i troch臋 d艂ugo trwa艂y po偶egnania. Wypijesz co艣, zanim zaczniemy je艣膰?

Podzi臋kowa艂a.

Dok膮d wys艂ali艣cie Gusgunisa? Na ob贸z pod namioty? 鈥 spyta艂a ze 艣miechem.

Tak. Wyjdziemy na taras? 鈥 zaproponowa艂am, 偶eby w sypialni nie by艂o s艂ycha膰 naszych g艂os贸w i 偶eby Aleks nie mia艂 czasu przygotowa膰 si臋 na to spotkanie psychicznie. Popchn臋艂am j膮 delikatnie na taras i wskaza艂am miejsce przy stole. Siad艂a plecami do salonu.

Oczekujesz te偶 innych go艣ci? 鈥 spyta艂a.

Zaczyna艂am si臋 nie藕le bawi膰.

Tak 鈥 powiedzia艂am kr贸tko, obserwuj膮c k膮tem oka, jak tryskaj膮cy rado艣ci膮 Aleks przemierza salon i pod膮偶a w naszym kierunku. Nie dostrzeg艂 siedz膮cej ty艂em Krystyny.

Ona tymczasem, 艣ledz膮c m贸j wzrok, bardziej z ciekawo艣ci ni偶 z podejrzliwo艣ci, odwr贸ci艂a nieco g艂ow臋 i spojrzenia ich si臋 spotka艂y. Ledwie receptory wzrokowe przekaza艂y do m贸zg贸w w艂a艣ciwe obrazy 鈥 zamarli. Szok wywo艂any niespodziewanym spotkaniem po dw贸ch miesi膮cach odj膮艂 im mow臋. Obserwowa艂am t臋 scen臋 z pobo偶nym skupieniem naukowca 艣ledz膮cego arcyciekawy eksperyment. Macie za swoje, go艂膮beczki!

Przerwa艂am cisz臋 pe艂nym zdumienia g艂osem:

Co wam si臋 sta艂o? Widzicie duchy, czy jak? 鈥 odwr贸ci艂am si臋 do Aleksa i tonem pretensji spyta艂am: 鈥 Nie przywitasz si臋 z moj膮 przyjaci贸艂k膮? Dobrze, 偶e czuje si臋 tu jak domownik, bo inaczej mog艂aby ci mie膰 za z艂e.

Nie daj膮c mu szansy na odpowied藕, zwr贸ci艂am si臋 do Krystyny, kt贸ra blad艂a tymczasem coraz bardziej.

Wr贸ci艂 syn marnotrawny, Krystynko. Nie m贸g艂 wytrzyma膰 bez 偶ony i syna.

M贸wi膮c o Takisie, spojrza艂am niecierpliwie w g艂膮b domu i daj膮c wyraz niezadowoleniu, 偶e si臋 sp贸藕nia, wys艂a艂am Aleksa, by go zawo艂a艂. Chcia艂am zosta膰 z Krystyn膮 sama. Aleks wyszed艂 bez s艂owa. Spojrza艂am na Krystyn臋 hardym wzrokiem.

Dlaczego to zrobi艂a艣, Eleni? Chcesz sprawdzi膰, czy jeszcze utrzymujemy kontakty? Przecie偶 powiedzia艂am ci, 偶e wszystko mi臋dzy nami sko艅czone. Jest tw贸j, skoro wr贸ci艂. Ja natomiast nie chc臋 go widzie膰 na oczy 鈥 powiedzia艂a z gorycz膮.

Zrobi艂am to, by si臋 przekona膰, czy JA chc臋 go widzie膰 na oczy. Od chwili powrotu jest innym cz艂owiekiem. Czu艂ym, wspania艂omy艣lnym... Mo偶e jest taki dlatego, 偶e wiem o Lizie. Zaraz po powrocie by艂 ironiczny i arogancki. Dok艂adnie taki, jak dawniej. Ale spu艣ci艂 z tonu, ledwie mu u艣wiadomi艂am, 偶e dowiedzia艂am si臋 o zdradzie. Co艣 jednak powstrzyma艂o mnie przed powiedzeniem mu, 偶e wiem tak偶e o tobie. B贸g mnie o艣wieci艂. Ale teraz przyszed艂 czas, by si臋 przekona膰, czy jest wart przebaczenia.

Jak niby chcesz to zrobi膰? 鈥 spyta艂a.

Od chwili, gdy przekroczy艂 pr贸g tego domu, twoje imi臋 nie pad艂o ani razu. Jakby艣 nigdy nie by艂a moj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮. Jakby ziemia si臋 otwar艂a i ci臋 poch艂on臋艂a. Aleks nie wie te偶 o twoim wypadku, je艣li rzeczywi艣cie nie kontaktowali艣cie si臋 od tamtego czasu 鈥 spojrza艂am na ni膮 z ukosa, a ona po艣piesznie przytakn臋艂a.

Przysi臋gam ci. Nie widzia艂a艣, jakie to by艂o dla nas zaskoczenie?

Ty mog艂a艣 si臋 zdziwi膰, 偶e ostatecznie wr贸ci艂, a on, 偶e ci臋 tu zobaczy艂. G艂upio to brzmi, skoro zak艂adamy, 偶e nadal jeste艣 moj膮 najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮. I tak to rozegramy. Jakbym o niczym nie wiedzia艂a. Jakby to by艂a wasza tajemnica 鈥 patrzy艂am na ni膮 wymownie. 鈥 By艂abym ci wdzi臋czna, gdyby艣 mi pomog艂a. Mo偶esz by膰 pewna, 偶e to, jak zareaguje, dotyczy w istotny spos贸b tak偶e ciebie.

Westchn臋艂a pokonana.

Nie ma sensu, bym odm贸wi艂a. Zrobi臋, co zechcesz.

To dobrze. Zachowuj si臋 naturalnie. B膮d藕 po swojemu z艂o艣liwa, dogaduj Takisowi, nic okazuj niepokoju. B膮d藕 taka, jak膮 ci臋 znali艣my przez lata. Nie chc臋, by cokolwiek podejrzewa艂. To dla mnie bardzo wa偶ne, by wiecz贸r przebiega艂 jak gdyby nigdy nic. Kiedy p贸jdziemy wieczorem do 艂贸偶ka, niech my艣li, 偶e niebezpiecze艅stwo min臋艂o. I zobaczymy, czy wyzna mi prawd臋.

A je艣li tego nie zrobi? Sama mu powiesz?

Mam nadziej臋, 偶e nie sprawi mi zawodu. B臋d臋 czeka艂a ca艂y wiecz贸r 鈥 przerwa艂am gwa艂townie, bo w艂a艣nie wraca艂 na taras. Straci艂 pewno艣膰 siebie, ale najtrudniejsze by艂o wci膮偶 przed nami.

Powiedzia艂em mu. Zaraz przyjdzie 鈥 obwie艣ci艂 ch艂odno.

Podszed艂 do sto艂u z alkoholami i nala艂 sobie podw贸jn膮 whisky.

Nie spytasz Krystyny, czy si臋 czego艣 napije? 鈥 zwr贸ci艂am mu uwag臋.

Wypijesz co艣? 鈥 spyta艂 sucho, jakby chcia艂 zapyta膰: 鈥濶apijesz si臋 witriolu, czy ci臋 wyrzuci膰 przez balkon?"

Nie, dzi臋kuj臋 鈥 odpowiedzia艂a lodowatym tonem.

Niech si臋 naciesz臋 widokiem kochank贸w! Jeszcze niedawno zabawiali si臋 w jej 艂贸偶ku, szepcz膮c czu艂e s艂贸wka, a teraz niemal dostaj膮 odmro偶e艅 od ch艂odu, kt贸rym od nich wieje. I to gorzkie 鈥瀓est tw贸j". Boli j膮, 偶e do mnie wr贸ci艂. Niezale偶nie od tego, co jej naopowiada艂. Udajesz weso艂膮, ale boli ci臋, Krysiuniu, 偶e to ja mam Aleksa. I dentyst臋!

Podesz艂am do m臋偶a i obj臋艂am go w pasie. Zrobi艂am niewinn膮 mink臋, jakbym chcia艂a go udobrucha膰, nim powiem co艣, co go zdenerwuje.

Krystyna wie, 偶e przed dwoma miesi膮cami zostawi艂e艣 mnie dla innej. Naturalnie powiedzia艂am jej, 偶e romans z Liz膮 trwa艂 znacznie d艂u偶ej.

呕a艂uj臋, 偶e nic mog艂am roze艣mia膰 si臋 g艂o艣no, patrz膮c jak blednie. Nic powiedzia艂 jej. Judasz, 偶e j膮 zdradza. Co za scena: zdradzona kochanka dowiaduje si臋 niespodziewanie prawdy od zdradzanej 偶ony. Zdradzanej, ale nie艣wiadomej zwi膮zku tych dwojga.

Z sadystycznym u艣miechem patrzy艂am, jak Aleks spogl膮da na ni膮 sp艂oszonym wzrokiem. Pot wydostawa艂 si臋 wszystkimi porami jego sk贸ry, czyni膮c go podobnym do maszyny nawadniaj膮cej pola na tesalskiej r贸wninie.

Widzisz, Aleksie, Krystyna jest dla mnie jak siostra. Niemo偶liwe, bym jej nie powiedzia艂a o tym, co mnie boli. Przywyk艂y艣my dzieli膰 si臋 wszystkim 鈥 powiedzia艂am i spojrza艂am na niego znacz膮co. Dostrzeg艂am w jego oczach b艂ysk, jakby nagle zrozumia艂, 偶e ten wiecz贸r to maskarada stulecia. Szybko naprawi艂am nie przemy艣lan膮 insynuacj臋.

Przeklina艂y艣my ci臋 obie w zwi膮zku z Liz膮. Ale dzi臋ki Krystynie nie zwariowa艂am. By艂a pewna, 偶e to tylko przej艣ciowy kryzys. I mia艂a racj臋 鈥 na potwierdzenie moich s艂贸w rzuci艂am jej spojrzenie pe艂ne wdzi臋czno艣ci.

Zn贸w zdj膮艂 go strach. W tej偶e chwili na tarasie pojawi艂 si臋 Takis.

Co dobrego, Krysiuniu? 鈥 spyta艂 weso艂o.

Wsta艂a i wr臋czy艂a mu prezent. Odwin膮艂 go i a偶 krzykn膮艂 z rado艣ci.

Cudowna. Marzy艂em o tej ksi膮偶ce. Najlepsze filmy XX wieku!

Usiad艂 obok niej i zacz臋li razem przegl膮da膰 ksi膮偶k臋.

Przeprosz臋 was na chwil臋 i p贸jd臋 po jedzenie.

Pomog臋 ci 鈥 zaproponowa艂 pospiesznie Aleks i poszed艂 za mn膮 do kuchni. By艂am pewna, 偶e spyta, dlaczego mu nie powiedzia艂am, 偶e zaprosi艂am Krystyn臋.

Dlaczego mi nie powiedzia艂a艣, 偶e j膮 zaprosi艂a艣? 鈥 rzuci艂, ledwie przekroczyli艣my pr贸g kuchni.

Spojrza艂am z najwy偶szym zdumieniem.

Dlaczego robisz z tego problem? Najwidoczniej zapomnia艂am. Tak si臋 zachowujesz, jakby艣cie si臋 posprzeczali. Gdyby艣 wiedzia艂, jakim mi by艂a oparciem pod twoj膮 nieobecno艣膰, nie by艂by艣 tak surowy 鈥 odwr贸ci艂am si臋 i spojrza艂am pytaj膮co. 鈥 A mo偶e pok艂贸cili艣cie si臋 i nikt mi o tym nie powiedzia艂?

Widzia艂am, jak si臋 rozlu藕nia. Wyj膮艂 mi z r膮k brytfann臋 i powiedzia艂 swobodnie:

O czym ty m贸wisz? Co mia艂oby nas dzieli膰 z Krystyn膮?

Prosz臋, prosz臋! Co mia艂oby was dzieli膰? Przez prawie rok byli艣cie ze sob膮 bli偶ej ni偶 sk贸ra z ba艅k膮 stawian膮 na plecach w stanach przezi臋bienia...

Poca艂owa艂 mnie przelotnie w policzek i wyszed艂 z kuchni, pogwizduj膮c. Ogarn臋艂o mnie rozczarowanie. Im bardziej ja udawa艂am naiwn膮, tym bardziej on udawa艂 greka.

Wzi臋艂am naczynie z okr膮 i posz艂am za nim. Gdy stawia艂am jedzenie na pomocniku, Takis i Krystyna omawiali szczeg贸艂y zagranicznej podr贸偶y, a Aleks s艂ucha艂 w milczeniu, odzywaj膮c si臋 tylko wtedy, gdy go o co艣 pytali. Spogl膮da艂am na niego ukradkiem i widzia艂am, jak zerka na by艂膮 kochank臋, usi艂uj膮c zorientowa膰 si臋, czy spotkanie jest przypadkowe, czy zaplanowane. Czy znam prawd臋 i dr臋cz臋 go umy艣lnie, czy nie mam o niczym poj臋cia i zaprosi艂am Krystyn臋, jak to zwykle czyni艂am. Czy Krystyna jest ofiar膮 czy wsp贸艂winowajczyni膮?

Na m贸j znak wstali z talerzami w d艂oniach, i podeszli do pomocnika, by na艂o偶y膰 potrawy. Menu sk艂ada艂o si臋 z przek膮sek, okry z kawa艂kami ciel臋ciny oraz sa艂atki z czarnej fasoli z cebul膮. Siedli艣my do sto艂u z pe艂nymi talerzami. Aleks zachwala艂 moj膮 kuchni臋.

Mmm, Eleni... Same wspania艂o艣ci przygotowa艂a艣. Niebo w g臋bie... 鈥 wsta艂 i poca艂owa艂 mnie demonstracyjnie. 鈥 Dzi臋kuj臋, 偶e przyrz膮dzi艂a艣 moje ulubione dania... te na oliwie 鈥 rzek艂 I usiad艂 na swoim miejscu, zerkaj膮c na Krystyn臋 z ukosa. Nie podarowa艂a mu i rzuci艂a zaczepnie:

Moja babcia mawia艂a: prawda i oliwa zawsze na wierzch wyp艂ywa 鈥 u艣miechn臋艂a si臋 s艂odko, niczym wyg艂odnia艂y kot z dzieci臋cych komiks贸w, kt贸ry zamierza rozszarpa膰 z艂apan膮 mysz. Aleks o ma艂o si臋 nie ud艂awi艂. Postanowi艂am zmieni膰 temat, by roz艂adowa膰 atmosfer臋.

Aleks, wiesz, 偶e Krystyna mia艂a wypadek samochodowy przed dwoma miesi膮cami? Spad艂a do suchego koryta rzeczki.

Takis nie reagowa艂, bo o wszystkim wiedzia艂. Jad艂, my艣l膮c o czym艣 zupe艂nie innym. Krystyna i ja utkwi艂y艣my wzrok w twarzy Aleksa, by zobaczy膰, co zrobi. Ona szuka艂a znanego wyrazu mi艂o艣ci, wspomnienia nami臋tnych chwil, kt贸re razem sp臋dzili. Ja szuka艂am dok艂adnie tego samego, z t膮 r贸偶nic膮, 偶e gdybym dostrzeg艂a na jego twarzy cho膰by cie艅 wsp贸艂czucia, dania, kt贸re tak mu smakowa艂y, te na oliwie, wyl膮dowa艂yby na jego g艂owie. Spisa艂 si臋 na medal. Rzuci艂 Krystynie oboj臋tne spojrzenie, jakby go poinformowa艂a o cenach na gie艂dzie. Z pewnym trudem zabarwi艂 g艂os nut膮 zainteresowania:

Tak? Ale skoro ci臋 tutaj widz臋, to uda艂o ci si臋 wyj艣膰 z tego wypadku ca艂o.

Pochyli艂 g艂ow臋 i obdarowa艂 k臋s, kt贸ry wk艂ada艂 do ust, spojrzeniem pe艂nym uwielbienia.

Poczu艂am si臋 niezr臋cznie. Krystyna wprawdzie mnie oszuka艂a, a nasza przyja藕艅 dozna艂a uszczerbku, ale nie chcia艂am, by by艂a a偶 tak poni偶ana. Zachowanie Aleksa najwyra藕niej bardzo j膮 zabola艂o, bo wsta艂a i, przepraszaj膮c, ruszy艂a w stron臋 艂azienki. Zdo艂a艂am dostrzec chmurny wyraz na jej twarzy. Rzuci艂am ze z艂o艣ci膮 serwetk臋 na st贸艂, spojrza艂am na Aleksa wzrokiem zdolnym zabi膰 i pobieg艂am za ni膮. Trzymaj膮c si臋 umywalki pr贸bowa艂a wyciszy膰 艂kanie, kt贸re wstrz膮sa艂o jej cia艂em. Zamkn臋艂am drzwi i obj臋艂am j膮.

M艣cisz si臋, patrz膮c jak jestem poni偶ana 鈥 powiedzia艂a, zalewaj膮c si臋 na nowo 艂zami.

Westchn臋艂am ze smutkiem.

Wcale nie. Ale偶 z niego g艂upiec! Usi艂uje zamydli膰 mi oczy i robi wszystko, by ci dokuczy膰. My艣li, 偶e wygra t臋 potyczk臋, okazuj膮c ci skrajn膮 niech臋膰. Czuje oddech niebezpiecze艅stwa na karku i wydaje mu si臋, 偶e w ten spos贸b nie wzbudzi we mnie podejrze艅.

Zmoczy艂am r臋cznik i obmy艂am jej twarz.

Przykro mi, Krystyno. Nie s膮dzi艂am, 偶e zachowa si臋 w taki spos贸b. Przyznaj臋, ba艂am si臋 czego innego. 呕e gdy ci臋 zobaczy, znowu spakuje walizki. Nie m贸wi臋 tego, by ci sprawi膰 przykro艣膰, bo tego nie zrobi艂. Ale czy uwierzysz, 偶e by艂 moment, gdy przyznawa艂am mu w duchu racj臋, 偶e wola艂 ciebie, a nie mnie? Je艣li chcesz wiedzie膰, wyrzuci艂am wtedy star膮 bielizn臋 i kupi艂am now膮, wyzywaj膮c膮, by si臋 do ciebie upodobni膰.

Podnios艂a g艂ow臋 i patrzy艂a z niedowierzaniem. U艣miechn臋艂a si臋 s艂abo. Krystyna traci艂a grunt pod nogami, gdy kto艣 podawa艂 w w膮tpliwo艣膰 jej wdzi臋ki, i zyskiwa艂a pewno艣膰, dzi臋ki komplementom pod swoim adresem.

Nie mog臋 wr贸ci膰 do sto艂u. Mam wra偶enie, 偶e je艣li tylko otworz臋 usta, przeszyje mnie widelcem. Znajd藕 jak膮艣 wym贸wk臋. Powiedz mu, 偶e wysz艂am pospiesznie, by podci膮膰 sobie 偶y艂y. W og贸le si臋 tym nie przejmie 鈥 powiedzia艂a gorzko.

Zr贸b mi t臋 uprzejmo艣膰 i zosta艅 jeszcze troch臋. Najgorsze mamy ju偶 za sob膮. Jutro musimy wcze艣nie wsta膰, wi臋c nie b臋dziemy d艂ugo siedzie膰. Je艣li teraz wyjdziesz, wzbudzisz jego podejrzenia. Nie chc臋, by si臋 przyzna艂 w obliczu zagro偶enia 鈥 patrzy艂am prosz膮co. 鈥 Je艣li jeste艣 moj膮 przyjaci贸艂k膮...

Westchn臋艂a i unios艂a w g贸r臋 ramiona w ge艣cie rezygnacji.

Dobrze. I tak niewiele mog臋 dla ciebie zrobi膰.

Patrzy艂a na mnie niezdecydowana i wa偶y艂a s艂owa, jakby chcia艂a wyjawi膰 mi co艣 wa偶nego. Aleja to ju偶 wiedzia艂am...

Wiesz... 鈥 wyj膮ka艂a 鈥 nie by艂am z tob膮 szczera. Kocha艂am go, cho膰 wiedzia艂am, 偶e jemu zale偶y tylko na chwilowej przyjemno艣ci. Niezale偶nie od tego, co o tobie m贸wi艂, w g艂臋bi serca wiedzia艂am, 偶e do ciebie wr贸ci.

U艣miechn臋艂am si臋 smutno.

Tyle 偶e nie zostawi艂 ci臋 z mojego powodu, ale z powodu innej kobiety. Obie sta艂y艣my si臋 ofiarami tej zabawy. Czas wyr贸wna膰 rachunki.

Nie z艂o艣ci ci臋, 偶e powiedzia艂am, co do niego czu艂am? Teraz rozumiesz, jak mi jest trudno.

Nie z艂o艣ci mnie, bo wiedzia艂am, 偶e tak by艂o. Aleks potrafi wzbudzi膰 mi艂o艣膰. Sp贸jrz na mnie. Wyrz膮dzi艂 mi tak膮 krzywd臋, a mimo to nie odes艂a艂am go do wszystkich diab艂贸w. Je艣li chcesz wiedzie膰 i ja go kocham. Chocia偶 widz臋, jak si臋 zachowuje. Powinny艣my spyta膰 o to samo Liz臋.

Wybuchn臋艂y艣my 艣miechem. Widzia艂am, 偶e nastr贸j Krystyny poprawia si臋 i poczu艂am przyp艂yw czu艂o艣ci, a tak偶e ch臋膰 bronienia jej przed atakami Aleksa. Mo偶e i jestem g艂upia... Ja, zdradzona 偶ona, kt贸ra ledwie dowiaduje si臋 o prawdziwych uczuciach kochanki swego m臋偶a, spieszy j膮 uspokaja膰. Zastanawia艂am si臋 nawet, czy bardziej brakowa艂o mi m臋偶a, czy przyjaci贸艂ki. Tekst na czapeczce bejsbolowcj by艂 jednak proroczy...

Czule obj臋te, wysz艂y艣my z 艂azienki. Zanim dotar艂y艣my na taras, uzgodni艂y艣my usprawiedliwienie dla wsp贸lnej nieobecno艣ci 鈥 jak przysta艂o na przyjaci贸艂ki.

Dlaczego mi nie powiedzia艂a艣, 偶e jeste艣 uczulona na okr臋? Twoja twarz jest teraz ca艂a czerwona 鈥 m贸wi艂am z niepokojem. 鈥 Mo偶e chcesz si臋 po艂o偶y膰? Po艣l臋 Aleksa do apteki po lekarstwo.

Aleks spojrza艂 na Krystyn臋 i zauwa偶y艂, 偶e rzeczywi艣cie ma zaczerwienion膮 twarz. Pierwszy raz tego wieczoru zwr贸ci艂 si臋 do niej z u艣miechem.

Mo偶e powinna艣 wr贸ci膰 do domu? Zawo艂am taks贸wk臋, je艣li nie czujesz si臋 dobrze 鈥 zaofiarowa艂 si臋.

Nie mog艂am patrze膰, jak Krystyna cierpi, chocia偶 kiedy艣 marzy艂am o takiej zem艣cie.

Chod藕, Krysiu, zejd臋 z tob膮 na d贸艂 i z艂apiemy taks贸wk臋. Nie ma sensu, 偶eby艣 si臋 tu z nami m臋czy艂a. Nie wiedzia艂am, 偶e jeste艣 uczulona na okr臋 鈥 powiedzia艂am w poczuciu winy.

Tak, mam uczulenie na te rzeczy... na oliwie... 鈥 patrzy艂a zjadliwie na Aleksa 鈥 a zw艂aszcza na oliwiarzy...

Odwr贸ci艂a si臋 do niego plecami, cmokn臋艂a Takisa, kt贸ry znowu wsadzi艂 nos w ksi膮偶k臋 o filmach, wi臋c nie s艂ysza艂 komentarza skierowanego pod adresem ojca, i da艂a mi znak, 偶e jest gotowa.

Zesz艂y艣my na d贸艂. Patrzy艂y艣my na siebie bez s艂owa. Wreszcie powiedzia艂am:

Przykro mi. Dostrzeg艂am dzi艣 u Aleksa pewne cechy, kt贸rych si臋 nie spodziewa艂am. Nie bierze pod uwag臋 uczu膰, specyfiki sytuacji, je艣li te stoj膮 mu na przeszkodzie. Nie rozumia艂am tego, b臋d膮c z nim przez tyle lat. M贸wi艂am, 偶e sama jestem sobie winna, bo zasz艂am w ci膮偶臋 i zmusi艂am go do 偶ycia, kt贸rego nie chcia艂. Dzi艣 zobaczy艂am, i偶 w ten sam spos贸b odnosi si臋 do ciebie. Tyle tylko, 偶e w twoim przypadku nie ma usprawiedliwienia. Sam o ciebie zabiega艂. C贸偶, wstyd mi za niego.

A kto b臋dzie si臋 za niego wstydzi艂 przed Liz膮? 鈥 zapyta艂a Krystyna.

Nie wiem. Nie jest moj膮 przyjaci贸艂k膮.

Obj臋艂y艣my si臋. Zacz臋艂a mrucze膰 mi do ucha, a偶 j膮 zruga艂am:

Przesta艅 wreszcie. Przepraszam i przepraszam. Zrobi艂a艣 si臋 nudna. Ju偶 dawno ci przebaczy艂am. Czym w ko艅cu zawini艂a艣? Pad艂a艣 jego ofiar膮... i to w 艂贸偶ku 鈥 doda艂am.

Skuli艂a si臋.

Sorry. Nie powiedzia艂am tego z艂o艣liwie. Tw贸j romans z Aleksem nie jest dla mnie bolesny. Po prostu lubi臋 ci臋 dr臋czy膰. Nie miej mi tego za z艂e. Jeszcze przez wiele lat b臋d臋 atakowa膰 ci臋 takimi przytykami.

B臋dzie nam trudno by膰 ze sob膮 tak jak przedtem. Nie chc臋 go wi臋cej widzie膰, nawet na fotografii, je艣li nie zostaniecie ze sob膮.

Po namy艣le spyta艂a:

Zostaniecie ze sob膮?

Westchn臋艂am, nie wiedz膮c, co powiedzie膰. Gdyby spyta艂a mnie o to przed kolacj膮, powiedzia艂abym, 偶e wszystko zale偶y od tego, czy przyzna si臋 do zdrady. Teraz sprawa zdrady spad艂a na dalszy plan. Bardziej martwi艂o mnie jego okrutne post臋powanie, kt贸re, jak zrozumia艂am po latach, nie by艂o zarezerwowane tylko do mnie. Nie chcia艂am odpowiedzie膰 na pytanie Krystyny. By艂am ciekawa, jak Aleks post膮pi. Czy przyzna si臋 do romansu? Jego zachowanie nie wr贸偶y艂o czego艣 takiego, ale poczekam do ko艅ca wieczoru. Jutro jednak...

Wesz艂am do mieszkania i g艂o艣no zatrzasn臋艂am za sob膮 drzwi. Takis zanosi艂 talerze do kuchni, jako wyraz wdzi臋czno艣ci za zagraniczne wakacje. Aleks szed艂 za nim z innymi naczyniami. Przestraszony rozwojem wypadk贸w, chcia艂 odepchn膮膰 dr臋cz膮ce go my艣li, wi臋c postanowi艂 czym艣 si臋 zaj膮膰. A mo偶e chcia艂 w ten spos贸b unikn膮膰 rozmowy ze mn膮.

Zasta艂am ich w kuchni. Ustawiali s艂upy brudnych naczy艅 obok zlewu. M贸j g艂os zabrzmia艂 jak dzwon obwieszczaj膮cy nieszcz臋艣cie:

Takisie, p贸jd藕 na taras i zbierz pozosta艂e naczynia. Chc臋 zamieni膰 z ojcem par臋 s艂贸w.

Wyszed艂 szybciej, ni偶 trzeba, wyczuwaj膮c napi臋t膮 atmosfer臋. Wzi臋艂am si臋 pod boki, gotowa do k艂贸tni. Aleks obwarowa艂 si臋 przy kuchennym barku, rzucaj膮c mi nerwowe spojrzenia, niczym wyl臋kniony zaj膮c, kt贸ry wie, 偶e nied艂ugo po偶egna si臋 z tym 艣wiatem. Moje p贸艂przymkni臋te oczy miota艂y b艂yskawice gniewu.

呕膮dam wyja艣nie艅 鈥 powiedzia艂am kr贸tko. I nie daj膮c mu czasu na odpowied藕, doda艂am: 鈥 Dotycz膮cych twojej wrogo艣ci wobec Krystyny.

Chcia艂am go zobaczy膰 zal臋knionego, chcia艂am zobaczy膰, jak strach go parali偶uje, jak wypada mu wszystko, cokolwiek we藕mie w r臋ce. Widzia艂am bez ma艂a, jak jego nerwy napinaj膮 si臋 niczym ci臋ciwa 艂uku wyrzucaj膮cego strza艂臋. W jego umy艣le kr贸lowa艂 strach, 偶e dowiedzia艂am si臋 o jego niewierno艣ci. W sercu k艂amcy 艂atwo rodzi si臋 niepok贸j. Wiedzia艂am to po sobie. Je艣li obrzuci mnie lodowatym spojrzeniem, moje my艣li pod膮偶膮 do Nikity. Sprawno艣膰 zawodowa kaza艂a mu u艣ci艣li膰 temat.

Wyja艣nie艅 w zwi膮zku z czym? 鈥 spyta艂 ostro偶nie.

W zwi膮zku z mi艂o艣ci膮 i nienawi艣ci膮 do Krystyny.

W zwi膮zku z nieodpowiednim zachowaniem wobec Krystyny. Prawie wyrzuci艂e艣 j膮 z naszego domu! Co艣 si臋 mi臋dzy wami wydarzy艂o? Pok艂贸cili艣cie si臋?

O czym ty m贸wisz, Eleni...

O czym ty m贸wisz, Eleni? To jest ostatni wiecz贸r przed wyjazdem Takisa i chcia艂em, 偶eby艣my byli tylko we troje. Z Krystyn膮 mo偶emy um贸wi膰 si臋 na kolacj臋 innym razem 鈥 u艣miechn膮艂 si臋 z ulg膮, i偶 jeszcze raz uda艂o mu si臋 wyj艣膰 ca艂o z opresji. 鈥 Jak b臋dziesz z ni膮 rozmawia膰, przepro艣 j膮 ode mnie. Nie zdawa艂em sobie sprawy, 偶e tak to odebra艂y艣cie.

Wytar艂 r臋k臋 w 艣cierk臋 i rozpostar艂 ramiona. Da艂 mi znak, 偶ebym si臋 zbli偶y艂a. Zrobi艂am par臋 nie艣mia艂ych krok贸w. Przyci膮gn膮艂 mnie do siebie i zacz膮艂 ca艂owa膰 w szyj臋. Chcia艂 odwr贸ci膰 moj膮 uwag臋. Odsun臋艂am si臋, obrzucaj膮c go anemicznym u艣miechem.

Niech i tak b臋dzie 鈥 na razie. Cho膰 nie przekona艂e艣 mnie ca艂kowicie. Id臋 zawo艂a膰 Takisa. Odlatuje przecie偶 wcze艣nie rano.

Wysz艂am na taras, gdzie m贸j syn sk艂ada艂 podr臋czny stolik. Podesz艂am do niego, u艣miechaj膮c si臋 zaczepnie.

Jak tam, m贸j szpiegu. Dostrzeg艂e艣 jakie艣 podejrzane ruchy mi臋dzy moj膮 przyjaci贸艂k膮 a ojcem?

Czepiasz si臋. Sama widzia艂a艣, 偶e nie ma takiego niebezpiecze艅stwa. Omal jej st膮d nie wyrzuci艂. Spoko! Tylko za tob膮 si臋 ogl膮da.

Tak, za mn膮 si臋 ogl膮da, a z innymi idzie do 艂贸偶ka.

M贸j ma艂y, niewinny ch艂opczyk... My艣li, 偶e dojrza艂 na tyle, by dostrzega膰 hipokryzj臋 innych. Wyra偶enie: 鈥濸ozory myl膮", nic dla niego nie znaczy. I jak wyt艂umaczy膰 takiemu, 偶e ojciec, kt贸ry omal nie wyrzuci艂 st膮d Krystyny, jeszcze niedawno z ni膮 sypia艂. Patrzy艂am na Takisa z mi艂o艣ci膮. Jak bardzo b臋dzie mi go brakowa艂o... Jak bardzo b臋d臋 si臋 martwi膰, 偶e jest nara偶ony na tyle niebezpiecze艅stw. Obj臋艂am go i uca艂owa艂am.

Kocham ci臋. Wszystkich innych mog臋 nienawidzi膰, ale do ciebie zawsze b臋d臋 偶ywi艂a najpi臋kniejsze uczucia.

Dobra, dobra. Chod藕, idziemy spa膰, zanim si臋 ca艂kiem rozkleisz 鈥 rzek艂, niezdarnie pr贸buj膮c ukry膰 wzruszenie. Ale jego d艂o艅 ujmuj膮ca delikatnie moj膮, gdy szli艣my do salonu, zdradza艂a prawdziwe uczucia. Powiedzieli艣my sobie dobranoc i ka偶de z nas posz艂o do siebie.

Aleks p艂uka艂 w 艂azience usta p艂ynem do z臋b贸w. Jak偶ebym chcia艂a wedrze膰 si臋 do jego m贸zgu, dowiedzie膰 si臋, o czym my艣li, usuwaj膮c z z臋b贸w resztki kolacji. I to jakiej kolacji! Pe艂nej ob艂udy. K艂amstwo za k艂amstwem, hipokryzja w najczystszej postaci. Nie zdradzi艂am si臋 z tym, co wiem. Jego nazywa艂am Judaszem, ale i sama nie by艂am lepsza. A je艣li ju偶 mowa o Nowym Testamencie, to idealnie pasowa艂o mi: 鈥濶im kur zapieje... " Dlaczego nie mia艂abym wej艣膰 do 艂azienki i powiedzie膰: 鈥濸rzerwij to p艂ukanie, Aleks, bo si臋 ud艂awisz. Wiem wszystko o tobie i o Krystynie. Poza tym mam kochanka". Nie o艣mieli艂am si臋. Ba艂am si臋 nast臋pstw. Oskar偶a艂am Aleksa, 偶e woli spacerowa膰 po linie, byleby osi膮gn膮膰 sw贸j cel. A ja? Ja by艂am tyczk膮, kt贸r膮 dzier偶y艂 w d艂oniach dla utrzymania r贸wnowagi. Je艣li wychyl臋 si臋 za bardzo w swoim pragnieniu wydobycia z niego prawdy, spadnie i poci膮gnie mnie za sob膮. Trwa艂am wi臋c cicha i niez艂omna, by nie zaburzy膰 r贸wnowagi domu. Ale jak d艂ugo jeszcze nie b臋d膮 mi przeszkadza膰 jego r臋ce spocone z nerw贸w?

W tej chwili u艣wiadomi艂am sobie, 偶e on nie przyzna si臋 nigdy, nawet je艣li podejrzewa, i偶 znam prawd臋. B臋dzie to trzyma艂 w tajemnicy, uprawniony do tego moj膮 win膮. Je艣li kiedykolwiek albo on, albo ja wspomnimy o tym... nasze ma艂偶e艅stwo si臋 sko艅czy. Gdy znowu si臋 mn膮 znudzi, gdy przestanie odgrywa膰 rol臋 wiernego m臋偶a i skruszonego ojca, zabiegaj膮cego o moje wzgl臋dy, gdy zn贸w poczuj臋 zapach zdrady 鈥 wtedy mu to wykrzycz臋. Mo偶e troch臋 p贸藕no i bez sensu, ale chocia偶 naciesz臋 si臋 przelotnym zdziwieniem w jego spojrzeniu. 呕eby zrozumia艂, 偶e godzi艂am si臋 bez grymaszenia na jego wady dla dobra rodziny. Tak wi臋c wyobra偶a艂am sobie moje dalsze 偶ycie?

Gdy wyszed艂 z 艂azienki, sta艂am obok 艂贸偶ka w koronkowym body, na kt贸re kiedy艣 nie zwr贸ci艂 uwagi. Rozszerzone 藕renice zdradza艂y zachwyt 鈥 powinien go okaza膰 przed rokiem. C贸偶, lepiej p贸藕no ni偶 wcale.

Eleni... jeste艣... to jest... 鈥 piszcza艂 jak m艂odzieniaszek w okresie mutacji w obliczu szansy na p艂atny seks.

To jest body 鈥 pomog艂am mu znale藕膰 s艂owo. Nie dlatego, 偶e go nie zna艂. W chwilach podniecenia potrafi艂by, id臋 o zak艂ad, znale藕膰 wiele nazw nawet dla mojej zaniedbanej bielizny.

艢wietnie ci w tym... naprawd臋... 鈥 prze艂kn膮艂 艣lin臋, jak spragniony na widok wody.

Dzi臋kuj臋 鈥 powiedzia艂am s艂odko.

Nagle zbystrza艂. Spodziewa艂 si臋, 偶e na niego naskocz臋 z wym贸wkami za nieodpowiednie zachowanie, a tymczasem zasta艂 mnie ubran膮 jak z najskrytszych marze艅.

Jak to si臋 sta艂o? 鈥 spyta艂 powoli, rozbieraj膮c mnie wzrokiem. By艂 tak zmieszany, 偶e si臋 roze艣mia艂am.

Chcesz zapyta膰, dlaczego to w艂o偶y艂am? 鈥 podesz艂am do niego wolnym krokiem i uj臋艂am go za r臋k臋. 鈥 呕eby nie zniszczy膰 tego wieczoru do reszty 鈥 wyszepta艂am mu do ucha.

Wobec tego nie tra膰my czasu 鈥 rzek艂 zd艂awionym g艂osem i poci膮gn膮艂 mnie do 艂贸偶ka.

Wiedzia艂am z g贸ry, 偶e to, co teraz nast膮pi, b臋dzie mo偶na nazwa膰 seksem wszech czas贸w. Ani nieokie艂znane po偶膮danie naszych m艂odzie艅czych lat, ani pi臋kne, cho膰 rzadkie chwile w czasie trwania ma艂偶e艅skiego po偶ycia, nie mog艂y r贸wna膰 si臋 z tym, co si臋 zdarzy艂o. Dysponowa艂am najwspanialszym afrodyzjakiem. Aleks, unikn膮wszy cudem scen z Apokalipsy, odpr臋偶y艂 si臋. Ju偶 my艣la艂, 偶e lada chwila zdrada wyjdzie na jaw, a tu ma przed sob膮 nie podejrzewaj膮c膮 niczego (Chwa艂a Bogu, spotkanie z Krystyn膮 nie by艂o ukartowane!) i arcykusz膮c膮 ma艂偶onk臋 鈥 co za niespodzianka! Co za mi艂e rozczarowanie! Postara si臋 wi臋c, by j膮 zadowoli膰, dzi臋kuj膮c w ten spos贸b Bogu, 偶e go wys艂ucha艂. I mydl膮c oczy wszystkim pow膮tpiewaj膮cym w jego bezbrze偶n膮 mi艂o艣膰 do kobiety, kt贸r膮 po艣lubi艂. Nie wykluczaj膮c jej samej.

By艂am pewna, i偶 w chwili, gdy dotknie koronkowej materii, zaczn臋 prze偶ywa膰 erotyczn膮 uczt臋, z rodzaju tych, jakie opisuj膮 powie艣ci mi艂osne. Zmobilizowa艂 wszystkie swoje hormony, by pobudzi膰 moje. I uda艂o si臋. Po godzinie, wtulona w jego ramiona, my艣la艂am, 偶e to w艂a艣nie zbli偶enie zachowam w pami臋ci jako wspomnienie naszych mi艂osnych uniesie艅. Potem czar pry艣nie. A po pewnym czasie, gdy nasze zbli偶enia stan膮 si臋 rutyn膮, po偶膮danie wypali si臋 do cna. Tak jak w przys艂owiu: Przesyt, a nie g艂贸d zabija mi艂o艣膰. Gdy Aleks si臋 znudzi, zacznie szuka膰 mi艂o艣ci gdzie indziej. By艂am tego pewna. Zm臋czona psychicznie i fizycznie poczu艂am, jak powieki robi膮 si臋 coraz ci臋偶sze. Ile razy marzy艂am o tej chwili. I o podr贸偶y do Disneylandu 鈥 wymrucza艂am i zapad艂am w g艂臋boki sen, w kt贸rym rozp艂yn臋艂a si臋 odpowied藕 Aleksa.

Obudzi艂am si臋 z powodu nag艂ego pragnienia. Spojrza艂am na zegarek, by艂o p贸艂 do sz贸stej. Za p贸艂 godziny domownicy si臋 obudz膮. Szybkie 艣niadanie i pe艂ne 艂ez po偶egnanie z Takisem. Na sam膮 my艣l o nim mocniej zabi艂o mi serce. Oby艣 wyszed艂 bez szwanku z ca艂ej tej historii, synku. Niezale偶nie, jaki b臋dzie jej koniec.

Ostro偶nie, by nie obudzi膰 Aleksa, w艂o偶y艂am podomk臋 i na palcach wysz艂am z sypialni. W kuchni wypi艂am dwie szklanki wody i w艂膮czy艂am ekspres do kawy. Nie warto by艂o k艂a艣膰 si臋 ju偶 na te p贸艂 godziny.

Z kaw膮 wesz艂am do salonu. Wyj臋艂am oba listy z szuflady i pod wp艂ywem chwilowego kaprysu 鈥 mentolowego papierosa z paczki Aleksa. Posz艂am na taras, by nacieszy膰 oczy wschodem s艂o艅ca. Zapali艂am papierosa. Teraz zna艂am ju偶 jego smak i nie czu艂am obrzydzenia. Zna艂am te偶 spos贸b my艣lenia Aleksa. By艂am 艣wiadoma u艂udy czarownej tera藕niejszo艣ci, 艣wiadoma tego, co mi gotuje przysz艂o艣膰 u jego boku: powr贸t do histerycznej niepewno艣ci i m臋ki podejrze艅.

Zapali艂am zapalniczk臋 i zbli偶y艂am p艂omie艅 do list贸w. Natychmiast zaj臋艂y si臋 ogniem i zacz臋艂y si臋 kurczy膰. Rzuci艂am je do popielniczki i patrzy艂am, jak zamieniaj膮 si臋 w nico艣膰, w szary popi贸艂, kt贸ry kiedy艣 by艂 moimi my艣lami i odczuciami wobec dw贸ch m臋偶czyzn tak wiele znacz膮cych w moim 偶yciu. Us艂ysza艂am d藕wi臋k budzika w g艂臋bi mieszkania, a potem szum wody w obu 艂azienkach. U艣miechn臋艂am si臋, Takis po raz pierwszy w 偶yciu wsta艂 bez k艂opotu. Je艣li w og贸le spa艂 tej nocy. Zazdro艣ci艂am mu oczekiwania na pi臋kne chwile stworzone w jego wyobra藕ni. 呕yczy艂am mu, by je prze偶y艂 tak, jak to sobie wymarzy艂.

Wyrzuci艂am popi贸艂 przez balkon i wesz艂am do salonu. Takis na si艂臋 wypi艂 szklank臋 mleka. Upiera艂 si臋, 偶e musi jeszcze sprawdzi膰 baga偶 i poszed艂 do holu. Zosta艂am sama z Aleksem. Zbli偶y艂 si臋 z czu艂o艣ci膮, w kt贸rej mie艣ci艂a si臋 ca艂a moc wczorajszego po偶膮dania. Wiedzia艂am, i偶 w tej chwili, w tej jedynej chwili, spojrzenie, kt贸rym mnie obdarzy艂, by艂o czym艣 najszczerszym, czego mog艂am si臋 po nim spodziewa膰. Bez krzty zak艂amania wczorajszego wieczoru. Doceni艂 i on t臋 chwil臋. Obj膮艂 mnie i wyszepta艂: 鈥濳ocham ci臋". Ciep艂o jego g艂osu zniweczy艂o ch臋膰 obrony, kt贸r膮 pr贸bowa艂am w sobie wzbudzi膰, by ocali膰 si臋 przed mi艂o艣ci膮 do niego. A mo偶e rzeczywi艣cie si臋 zmieni艂? Mo偶e naprawd臋 mnie pragn膮艂? Mo偶e zawsze b臋dzie mnie kocha艂 ze szczero艣ci膮 tej chwili?

Napijesz si臋 kawy? 鈥 wyszepta艂am, staraj膮c si臋 opanowa膰 dr偶enie g艂osu.

Tak, tylko szybko. Nie chc臋 sta膰 w porannych korkach. Nie chc臋, 偶eby Takis sp贸藕ni艂 si臋 na samolot, bo kto by p贸藕niej wys艂uchiwa艂 jego pretensji?

Wzi膮艂 fili偶ank臋 i spogl膮daj膮c na moj膮 podomk臋, spyta艂:

Nie pojedziesz z nami? Mog臋 ci臋 potem odwie藕膰 do domu i p贸j艣膰 do biura troch臋 p贸藕niej.

Nie znosz臋 po偶egna艅. Poza tym mam to i owo do zrobienia.

Dobrze, porozmawiamy wieczorem.

Wyszed艂 z kuchni. S艂ysza艂am, jak rozmawiaj膮 z Takisem. Wysz艂am i ja, gdy Takis zawo艂a艂 mnie zniecierpliwionym g艂osem. Obj臋li艣my si臋 mocno. Zacz臋艂am p艂aka膰, ale nie mia艂 mi tego za z艂e. Przytuli艂 mnie i obieca艂, 偶e b臋dzie na siebie uwa偶a艂. Aleks zakaszla艂 sucho.

Znosz臋 rzeczy do samochodu. Przychod藕 zaraz, synu.

Poca艂owa艂 mnie w policzek.

Do wieczora.

Zostali艣my sami z Takisem. U艣miechn臋艂am si臋.

Zazdroszcz臋 ci. Musisz mi wszystko opowiedzie膰 po powrocie. Nie ma sensu prosi膰, 偶eby艣 pisa艂. Miesi膮c minie ani si臋 obejrzymy.

Zrobi臋 co艣 lepszego. Nakr臋c臋 taki film, 偶e jak obejrzycie kaset臋, b臋dziecie my艣leli, i偶 byli艣cie razem ze mn膮.

G艂aska艂 mnie po w艂osach. Nie dziwi艂y mnie ju偶 czu艂e gesty mojego syna. Je艣li odej艣cie Aleksa wnios艂o co艣 dobrego, to w艂a艣nie t臋 cudown膮 wi臋藕, jaka nawi膮za艂a si臋 mi臋dzy mn膮 a Takisem.

A co ty b臋dziesz robi膰? Wyjedziesz, tak jak planowa艂a艣?

Najwa偶niejsze jest to, 偶e gdy wr贸cisz, zastaniesz mnie w domu 鈥 unika艂am odpowiedzi wprost, a on zrozumia艂 ten zabieg.

Zastan臋 wi臋c ciebie. Czy ojca te偶 zastan臋?

Je艣li chcesz, by艣my to przedyskutowali w szczeg贸艂ach, to sp贸藕nisz si臋 na samolot 鈥 u艣miechn臋艂am si臋 pe艂na nadziei, 偶e nie b臋dzie si臋 upiera艂.

Zrobi艂 przera偶on膮 min臋 i rzek艂:

My w ka偶dym razie pogadamy za miesi膮c.

Zamkn臋艂am drzwi, ledwie znikn膮艂 w windzie.




Epilog


Aleks przygl膮da艂 si臋 z u艣miechem kopercie, kt贸r膮 wr臋czy艂a mu sekretarka, gdy wszed艂 do biura po powrocie z lotniska. Przeczyta艂 wielkie litery skre艣lone r臋k膮 Petruli: DISNEYLAND. Wy艂o偶y艂 zawarto艣膰 na st贸艂. Dwa bilety do Los Angeles na dwudziestego czerwca. Pi臋ciogwiazdkowy hotel, przewodniki, mapy... brawo, Petrula, dobra robota 鈥 mrucza艂 zadowolony. Rozpar艂 si臋 w fotelu i pogwizdywa艂. Mia艂 艣wietny nastr贸j. Dlaczego mia艂by nie mie膰? Wszystko posz艂o g艂adko, lepiej ni偶 przypuszcza艂. Przed miesi膮cem wr贸ci艂 do domu jak zbity pies. Dosta艂o mu si臋 za swoje, ale by艂 przygotowany na najgorsze. Nawet na to, 偶e 偶ona zmieni zamki w drzwiach, aby nie m贸g艂 si臋 dosta膰 do mieszkania. Przetrzyma艂 prowokacje, oboj臋tno艣膰, krzyki, g艂upiego kundla, kt贸ry liza艂 go z uwielbieniem. I to bez szemrania. Ale cierpliwo艣膰 si臋 op艂aca艂a. Takisa ob艂askawi艂 wideokamer膮 鈥 k膮艣liwe komentarze stawa艂y si臋 rzadsze z ka偶dym dniem, uda艂o mu si臋 nawet z艂apa膰 z synem niez艂y kontakt. Jeszcze troch臋 i ca艂kiem zmi臋knie, a z jego oczu przestanie wyziera膰 brak zaufania. Je艣li chodzi o Eleni, w naj艣mielszych snach nie spodziewa艂by si臋 takiej zmiany. Przypomnia艂 j膮 sobie stoj膮c膮 obok 艂贸偶ka w koronkowym ciuszku, poci膮gaj膮c膮 i grzeszn膮. Body, czaruj膮ce ruchy... to by艂a nowa Eleni. Nie ta, kt贸r膮 po艣lubi艂 i kt贸r膮 si臋 znudzi艂. By艂 przekonany, 偶e ta niezwyk艂a odmiana spowodowana by艂a strachem, by nie utraci膰 go ponownie. Przywo艂a艂 na pami臋膰 chwile, gdy si臋 kochali. To nie by艂 zwyk艂y seks, lecz gra godna najbardziej wyrafinowanych kochank贸w. Nigdy przedtem nie by艂a tak nami臋tna. Jakby obejmowali si臋 po raz ostatni, jakby nie chcia艂a straci膰 ani jednej sekundy. U艣miecha艂 si臋 dumny z siebie. Kupi sobie jeszcze, by mu sprawi膰 przyjemno艣膰, ze dwa, trzy takie ciuszki i b臋d膮 si臋 kocha膰 do p贸藕nej staro艣ci. Po co szuka膰 innych kobiet? Mia艂 z nimi same k艂opoty. Jedna chcia艂a dziecka, druga straszy艂a, 偶e powie o wszystkim 偶onie. Na my艣l o Krystynie jego twarz przybra艂a kamienny wyraz. Usta wygi臋te w 艂uk rozmarzonego u艣miechu sta艂y si臋 dwiema prostymi kreskami. Kretynka 鈥 wyszepta艂. On, rzecz jasna, tak偶e by艂 winien. Po co si臋 pl膮ta艂 z najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮 偶ony? Mo偶na by艂o przewidzie膰, 偶e ledwo wyga艣nie nami臋tno艣膰, pojawi si臋 niebezpiecze艅stwo. Dobrze, 偶e i ona boi si臋 do tego przyzna膰. Przyja藕艅 z Eleni du偶o dla niej znaczy. Jednak omal nie dosta艂 zawa艂u serca, gdy j膮 wczoraj zobaczy艂. By艂 tak zdenerwowany, i偶 okra z trudem przechodzi艂a mu przez gard艂o. Jak nic, teraz wszystko jej powie i b臋dzie piek艂o 鈥 my艣la艂, gdy znikn臋艂y obie w 艂azience... Strach! Szcz臋艣cie, 偶e co艣 jej zaszkodzi艂o i si臋 wynios艂a. W pewnej chwili o ma艂o si臋 nie przyzna艂. Ale l臋k przed skutkami powstrzyma艂 go. I dobrze, bo jak si臋 okaza艂o, Eleni o niczym nie wie. Gdyby wiedzia艂a, wykrzycza艂aby mu to prosto w twarz, tak jak w przypadku Lizy. I nie tylko do sto艂u by go nie dopu艣ci艂a, ale nawet przez pr贸g domu by nie przeszed艂. A tak, mia艂a mu jedynie za z艂e, i偶 nie zachowa艂 si臋 wobec przyjaci贸艂ki w艂a艣ciwie. Gdyby wiedzia艂a, co to za przyjaci贸艂ka... Tak czy owak ze spotkaniami z Krystyn膮 trzeba sko艅czy膰. Da to 偶onie do zrozumienia w stosownej chwili, gdy ju偶 b臋dzie ca艂kiem pewien, 偶e j膮 odzyska艂 na dobre. Ilekro膰 przyjdzie jej do g艂owy zaprosi膰 Krystyn臋 w jego obecno艣ci, b臋dzie udawa艂 romantyczny nastr贸j: 鈥濧ch, kochanie, niepotrzebny nam nikt trzeci", albo nastr贸j rodzinny: 鈥濸rzesta艅 zaprasza膰 go艣ci, Eleni, zjedzmy z synem, w rodzinnym gronie". Takie tam r贸偶ne. Je艣li o wym贸wki chodzi, jest naprawd臋 dobry. Przypomnia艂 sobie ubieg艂y rok. Jakie bajki jej wciska艂, biedaczce... A to spotkanie w biurze, a to zepsuty samoch贸d. A ona kupowa艂a wszystko bez wyj膮tku. Albo udawa艂a, 偶e kupuje. Nic to, wynagrodzi jej ten rok sowicie. Disneyland na pocz膮tek. 呕ona ma pi臋kny u艣miech. Postara si臋, by u艣miecha艂a si臋 jak najcz臋艣ciej. Rozleg艂o si臋 ciche pukanie do drzwi. Wesz艂a sekretarka.

Koperta od pana Georgiadisa 鈥 powiedzia艂a i wysz艂a, zamykaj膮c za sob膮 drzwi.

Ona te偶 niebrzydko si臋 u艣miecha. Wyzywaj膮co, rzec by mo偶na. A jak ma bluzk臋 z dekoltem... 鈥 pu艣ci艂 wodze fantazji. Parskn膮艂, z艂y na samego siebie. Opanuj si臋, bracie, nast臋pnym razem Eleni nie przyjmie ci臋 z otwartymi ramionami 鈥 powiedzia艂 g艂o艣no. 鈥 Gdyby mi si臋 to mia艂o zdarzy膰 jeszcze raz, to z cudzoziemk膮, kt贸r膮 mo偶na deportowa膰 z dnia na dzie艅 鈥 doda艂 na pocieszenie. Nagle poczu艂 wyrzuty sumienia. Wyrzuty sumienia, z powodu kt贸rych zapragn膮艂 wcze艣niej wr贸ci膰 do domu. 艢ci艣lej m贸wi膮c, ogarn臋艂a go dziecinna ochota, by biec do 偶ony i pomacha膰 jej przed oczyma biletami do Ameryki. Postanowi艂 zadzwoni膰 i powiedzie膰 jej, 偶e wr贸ci wcze艣niej. Mo偶e zn贸w b臋dzie na niego czeka艂a w jakim艣 podniecaj膮cym ubranku. Dreszcz rozkoszy przebieg艂 mu po plecach, gdy wybiera艂 numer domowego telefonu.


Eleni podnios艂a s艂uchawk臋 przy czwartym sygnale. Powiedzia艂a 鈥瀌obrze" i wy艂膮czy艂a si臋. Patrzy艂a przez chwil臋 na wiadomo艣膰, kt贸r膮 napisa艂a Aleksowi. Tym razem by艂a bardzo kr贸tka:


Nie b臋dzie mnie w domu przez miesi膮c. Gdy wr贸c臋, porozmawiamy, zrzuciwszy uprzednio maski.


Ustawi艂a kartk臋 obok lustra w holu i wzi臋艂a walizk臋. Zamkn臋艂a drzwi na klucz i zesz艂a na d贸艂.

Nikita w艂o偶y艂 rzeczy do baga偶nika i otworzy艂 drzwi obok kierowcy. Eleni sta艂a przez chwil臋 bez ruchu. W jej spojrzeniu zauwa偶y艂 wahanie.

呕a艂ujesz? 鈥 wyszepta艂.

Nie 鈥 odpowiedzia艂a i wsiad艂a do samochodu. Patrzy艂a zdumiona, 偶e Nikita nie zamyka drzwi. 鈥 Na co czekasz? 鈥 spyta艂a.

Czy nie zmieni艂a艣 zdania.

U艣miechn臋艂a si臋 i pewnym ruchem zatrzasn臋艂a drzwi. Patrzy艂a, jak obchodzi samoch贸d i siada za kierownic膮.

Wszystko b臋dzie dobrze 鈥 wyszepta艂a, przypominaj膮c sobie, jak dotkn臋艂a czubkiem buta ga艂膮zk臋 sosny.

Niech to szlag, mog艂em si臋 domy艣li膰, 偶e wyjdzie po zakupy 鈥 pomy艣la艂 Aleks, s艂ysz膮c automatyczn膮 sekretark臋. W ko艅cu nic takiego. Zostawi jej jak膮艣 intryguj膮c膮 wiadomo艣膰...

... prosz臋 zostawi膰 wiadomo艣膰 po us艂yszeniu sygna艂u...

Kochanie, nie wyobra偶asz sobie nawet, jak膮 mam dla ciebie niespodziank臋...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
cos wspanialego porcja bzdur
1Kor 12 w 31 WSPANIALSZA DROGA
Ewangelia Judasza
Judasz z Kariothu akt V (2)
Burak - wspanialy lek, Cz艂owiekuLeczSi臋Sam
problem judasza jest problemem wiecznym EDUNZO4BTRJRHO7TZZT5HZEDFFRRAL4DYTUJ55Y
Ewangelia Judasza, Apokryfy
Nasz nowy wspania艂y 艣wiat, RODZINA
10 CHRESTOMATIA STAROPOLSKA Jezusa Judasz przeda艂 , Ju偶 si臋 anjeli wiesiel膮 ,? nativitate Dom
7 WSPANIA艁A MATKO ELIS D
Wspania艂e paradoksy biblijne
Sulejman Wspania艂y tekst do prezentacji
Jezusa Judasz przeda艂 呕o艂tarz Jezus贸w
Jak by膰 wspania艂ym ch艂opakiem
Wspania艂ym Panem Ty艣
Jezusa Judasz przeda艂 za pieni膮dze n臋dzne