Drozdowski Impresje nad czasem dokonania likwidacji I RP

Marian Drozdowski

Impresje nad czasem dokonania likwidacji I Rzeczypospolitej

Wypadki, które doprowadziły w końcu do ostatecznej likwidacji I Rzeczypospolitej, były już

oświetlane z wielu płaszczyzn. W efekcie dało to obszerną, tak polską, jak i obcojęzyczną

literaturę, stworzoną najpierw przez publicystów politycznych, a później przez zawodowych

historyków. Wydawać się zatem może, że o rozbiorach powiedziano już wszystko i następne

studia mogą jedynie pogłębiać te kwestie w skali lokalnej, bądź uszczegółowiać znany już

podstawowy zrąb faktów. Szeroko dyskutowane w swoim czasie studium Bogusława

Leśnodorskiego mogło dowodzić, że zakończyła się trwająca w historiografii polskiej przez

co najmniej półtora wieku dyskusja o przyczynach rozbiorów. W ostatnich latach

obserwować można próby jej wznowienia. Jerzy Topolski zaproponował nowe ujęcie

metodologiczne badań nad przyczynami rozbiorów, zaś Andrzej Feliks Grabski - nowe

interpretacje historiograficzne, zwłaszcza w odniesieniu do ustaleń historycznej szkoły

krakowskiej. Nie stworzono jednak dotąd ani monografii całej akcji cesyjnej, ani też

wyczerpujących opracowań poszczególnych rozbiorów. Polskiej historiografii nie może już

zadowalać ani obszerne dzieło Józefa Ignacego Kraszewskiego, ani też tłumaczenie cennej do

dziś książki Roberta Howarda Lorda. W ostatnim czasie doczekaliśmy się wprawdzie

zebrania podstawowych informacji o poszczególnych rozbiorach w przystępnie napisanej i

bogatej w faktografię książce Tadeusza Cegielskiego i Łukasza Kądzieli, ale można ją uznać

za wstępny etap prac nad naukową monografią. Do takiej obaj autorzy oraz zajmujący się

dziejami dyplomacji i pierwszym rozbiorem Jerzy Michalski wydawali się być najlepiej

przygotowani. Jednak przedwczesna śmierć Łukasza Kądzieli jeszcze bardziej ograniczyła te

możliwości.

Wypada teraz postawić kwestię niedocenianych dotąd elementów, które winny dodatkowo

wzbogacić problematykę rozbiorów. Należy do nich zaliczyć czas ich przeprowadzenia, który

naszym zdaniem był jednym z zasadniczych czynników powodzenia w każdym z trzech

przypadków. Chcemy tu wyrazić opinię, że rozbiory były nieuniknione nawet w sytuacji,

gdyby Rzeczpospolita przeprowadziła znacznie głębsze reformy ustrojowe, dokonała

skutecznej aukcji wojska i systemu skarbowego oraz zmobilizowała do obrony zagrożonej

niepodległości znacznie szersze kręgi ówczesnego społeczeństwa. Nie zapobiegłaby

rozbiorom także sprawniejsza działalność dyplomatyczna na arenie międzynarodowej, a

odpowiedzialni za politykę zagraniczną mieliby właściwe rozeznanie tak w zamierzeniach,

jak i faktycznych działaniach głównych państw europejskich. Dysproporcja sił między

państwami zaborczymi, a nawet rzeczywiście wzmocnioną Rzeczpospolitą nadal byłaby tak

duża, że można by prognozować jedynie dłuższy opór wobec przemocy, przyjmując zarazem,

że znikąd nie nadejdzie wsparcie dla zagrożonego likwidacją państwa. Innymi słowy,

rozbiorów dokonano w najwłaściwszym dla zaborców momencie i trudno państwom w nich

uczestniczącym odmówić talentu skrupulatnego wykorzystania do tego celu wszystkich

sprzyjających okoliczności.

Niemal przez całe XVIII stulecie Rzeczpospolita znajdowała się pod nieustanną kontrolą

rosyjską i w praktyce była protektoratem wschodniego imperium. Wykorzystując uwikłanie

Rosji w konflikty zewnętrzne i niepewną sytuację wewnętrzną, zwłaszcza po obaleniu Piotra

III i w czasie powstania Pugaczowa, Prusy i w mniejszym stopniu Austria zdołały wymusić

na niej częściową rezygnację z kontroli nad Polską. Porzucenie przez Katarzynę II koncepcji

utrzymania w swym ręku całej Rzeczypospolitej należy uznać za największe osiągnięcie

dyplomacji pruskiej czasów Fryderyka II i jego następcy w tej części Europy. W dodatku

czyniono to za każdym razem w tak dogodnym dla inicjatorów czasie, że innym państwom

pozostawało jedynie bierne przyglądanie się rozbiorom.

W czasie pierwszego rozbioru dążono do uniknięcia nowego konfliktu po wyniszczającej

wszystkich uczestników wojnie siedmioletniej. Austria i Prusy rozglądały się za możliwością

wyrównania sobie strat materialnych i ludzkich. Targana wewnętrznymi konfliktami

Rzeczpospolita nie była już przedtem postrzegana jako wiarygodny partner dla żadnego z

organizujących się na nowo bloków państw, a transakcje częściami jej terytorium w zgodnej

opinii mogły stanowić atut dla utrzymania tak pożądanej równowagi między mocarstwami.

Walczące ze sobą frakcje i koterie nie gwarantowały na zewnątrz politycznej stabilności

państwa, a dla potencjalnych sojuszników Rzeczpospolita nie reprezentowała godnej uwagi

siły politycznej i wojskowej. Nie mając nawet przepisanych prawem z 1717 roku 24000

żołnierzy, wśród których przeważała w dodatku przestarzała kawaleria, nie liczyła się

militarnie i nie była w stanie zbrojnie przeciwstawić się gwałtom. Brak powodzenia we

wspieraniu konfederatów barskich zniechęcił Francję do zabiegania o umocnienie wpływów,

tym bardziej, że w tej dobie zależało jej na umocnieniu związków z Austrią, pretendującą z

kolei do polskich nabytków. Podobne roszczenia wysunął Fryderyk II, pewny poparcia tak

angielskiego, jak i rosyjskiego w miarę wchodzenia od 1764 roku w coraz ściślejsze związki z

dworem petersburskim. Penetrację dworów cesarskich w Polsce próbowała ograniczać Turcja,

lecz po klęskach z Rosją nie mogła podjąć konkretnych działań. Utrzymywała się tu niechęć

do tradycyjnego współdziałania z Francją z powodu sojuszu monarchii Ludwika XV z Austrią

w dobie siedmioletniej. Turcji czyniły też awanse Prusy, co z kolei paraliżowało jej działania

w Polsce, nawet gdyby zdolna była do skutecznych działań w jej obronie, także ze względu na

własny interes, jakim byłoby odzyskanie Kamieńca Podolskiego.

Inne państwa odgrywały jeszcze podrzędniejszą rolę, nawet jeśli wobec Rzeczypospolitej

zachowywały postawę życzliwą, jak Saksonia czy Szwecja. Stan kompletnej bezsilności, w

jakiej znalazła się ona w początkach lat siedemdziesiątych, był obojętnie przyjmowany w

Europie Zachodniej. W polityce międzynarodowej dominowało wówczas pragnienie

zachowania pokoju i zaleczenia ran po kosztownej wojnie z lat 1756-1763. Prusy i Austria

wysunęły żądania zrekompensowania swych strat materialnych poprzez rozbiór Polski i nie

napotkały dla tej idei znaczącego sprzeciwu. Toteż powodzenie akcji rozbiorowej zależało

wyłącznie od zgodnego działania jej uczestników. Jak wiadomo szansa ta nie została

zmarnowana i w rezultacie zagarnięto nawet więcej niż przewidywała konwencja

petersburska z 5 sierpnia 1772 roku. Pruskie i austriackie uzurpacje graniczne nie wzbudziły

protestu innych państw, nawet współuczestniczącej w aneksjach Rosji, choć w chwili

podpisywania aktu rozbiorowego starano się przestrzegać zasady równości działów.

Zaskoczone rozbiorem były nie tylko inne państwa, ale i nieliczni polscy rezydenci na obcych

dworach.

Wymuszona na sejmie warszawskim "dobrowolna" zgoda na odstąpienie terytoriów

oznaczała zarazem dalsze ograniczenie niezależności i trwałe odtąd narzucenie rosyjskiego

protektoratu. Prowadzona dzięki politycznej zręczności Stanisława Augusta akcja

reformowania struktur państwowych i unowocześniania gospodarki nie zmniejszyła

dysproporcji w potencjale Rzeczypospolitej i mocarstw zaborczych. Wiele wskazuje na to, że

wewnętrzny rozwój zwłaszcza Prus i Austrii postępował znacznie szybciej. Mimo wysiłków

strony polskiej nasilała się też jej polityczna izolacja, a świadomość tego stawała się

powszechna. Nikt nie kwapił się z poważnym i obliczonym na dłuższą metę popieraniem

polskich interesów. Propruskiej polityce i wyrywaniu się z objęć Rosji w okresie Sejmu

Wielkiego bystrzejsi obserwatorzy polityczni nie wróżyli powodzenia. Narastającego

zagrożenia nie dostrzegali też w większości nowi, mianowani przez Sejm reprezentanci Polski

w stolicach europejskich. Nie potrafili oni zorientować się zwłaszcza w meandrach polityki

rosyjskiej i pruskiej, co dla ocalenia niepodległości miało rychło przynieść katastrofalne

rezultaty. Uszczęśliwiany na siłę dziedzicznym tronem Rzeczypospolitej elektor saski,

Fryderyk August III, zręcznie uchylał się od oficjalnego przyjęcia tego zaszczytu, gdyż mogło

to w przyszłości zaszkodzić także jego krajowi. O trafności tych przewidywań niebawem

przekonała wojna polsko-rosyjska 1792 roku, którą Rosja przeprowadziła nie tylko bez

dyplomatycznych komplikacji, ale i z poparciem Prus, dotąd "oficjalnego" sprzymierzeńca

Rzeczypospolitej. Wnet po jej zakończeniu Fryderyk Wilhelm II i jego ministrowie zażądali

od Rosji kolejnych nabytków w Polsce. Miała to być cena za udział w przygotowywanej

wówczas wojnie przeciwko rewolucyjnej Francji, a obietnica zgodnego współdziałania z

Austrią skłoniła tę ostatnią do poparcia pruskich pretensji. Solidarność obu państw zmuszała z

kolei Rosję do zrezygnowania z planów zachowania całej Rzeczypospolitej w obrębie swoich

wpływów i kontynuowania polityki protektoratu. Owocami własnego militarnego zwycięstwa

należało podzielić się z Prusami. Kolejny rozbiór Polski, przygotowany przez dyplomację obu

państw przy czynnym współudziale Austrii latem i jesienią 1792 roku, miał więc

scementować antyfrancuską koalicję. Klęski sprzymierzonych, poniesione rychło nad Renem

i w Belgii, przyspieszyły pertraktacje rozbiorowe i zadecydowały o ich powodzeniu, mimo że

Rosja niebawem ujawniła zamiar znacznego rozszerzenia swych żądań terytorialnych. Brak

Austrii przy podpisywaniu 23 stycznia 1793 roku kolejnej petersburskiej konwencji

rozbiorowej miał zostać wyrównany solidarnym poparciem pozostałych zaborców przy

staraniach o przejęcie Bawarii. Ponieważ nadzieje na realizację tej wymiany rychło okazały

się płonne, a zasięg nabytków Prus i Rosji w Polsce nieoczekiwanie duży w stosunku do

pierwotnych ustaleń, Austria ze szczególnym wyrachowaniem wyrównywała sobie te straty w

ostatnim rozbiorze. Zachłanność pruska i rosyjska także nie napotkały sprzeciwu, co

dodatkowo potwierdza fakt wybrania najwłaściwszej pory na przeprowadzenie drugiego

rozbioru.

Wydarzenia z lat 1792-1793 postawiły pod znakiem zapytania zdolność Polski do dalszego

istnienia. Zredukowanie państwa do jednej trzeciej przedrozbiorowego obszaru i liczby

ludności, pozbawienie go przy tym terenów niezbędnych do utrzymania względnej

gospodarczej samodzielności, zrodziły skrajne projekty co do jego dalszych losów. Elementy

radykalne parły do wzniecenia powstania i wywalczenia niepodległości bez oglądania się na

koszty, łudząc się, że plan ten zostanie poparty przez Francję, Szwecję i Turcję. Państwa te

miałyby wspólnie wywrzeć nacisk na Rosję z chwilą wybuchu insurekcji. Oczekiwano, że

będą to skuteczne działania, zapewniające powodzenie powstania. Natomiast obóz

zachowawczy i niektórzy z byłych przywódców obozu patriotycznego na Sejmie Wielkim

stali teraz na stanowisku zacieśnienia związków z Rosją do tego stopnia, że Stanisława

Augusta zastąpić miał na tronie wnuk Katarzyny II, wielki książę Konstanty. Rychło górę

wzięło przekonanie o konieczności podjęcia walki zbrojnej, lecz zamiast spodziewanego

powodzenia i międzynarodowego poparcia przyszły klęski militarne i brak akceptacji działań

insurekcyjnych na zewnątrz, a w ich wyniku ostateczny rozbiór państwa.

Wybuch powstania nastąpił w nader niesprzyjającym dla spiskowców czasie. W praktyce

został wymuszony działaniami ambasady rosyjskiej i Rady Nieustającej. Z obawy przed

rozproszeniem większości oddziałów musiano rozpocząć walkę, gdy potencjalni zagraniczni

sprzymierzeńcy nie tylko nie byli w stanie czynnie wesprzeć Polaków, ale i do udzielania

jakiejkolwiek pomocy bynajmniej się nie kwapili. Jednym z powodów takiej sytuacji była

radykalizacja powstania, zwłaszcza gdy udało się opanować stolicę i powołać władze

postrzegane za granicą jako republikańskie. Swoją rolę odegrało tu również pozbawienie

realnej władzy króla i powołanie Sądu Kryminalnego, celem osądzenia i ukarania liderów

konfederacji targowickiej. Nowe władze bezzwłocznie odwołały z placówek zagranicznych

większość przedstawicieli dyplomatycznych. Natomiast nieliczni wysłani reprezentanci

insurgentów znaleźli przyjęcie tylko w stolicach, gdzie nie zapadały znaczące w skali

kontynentu decyzje. Spowodowało to w praktyce niemożność reprezentowania Polski na

zewnątrz, co tym bardziej pogłębiło izolację. W takiej sytuacji już w pierwszych tygodniach

powstania Rosja, Prusy i Austria zgodziły się, że najlepszym środkiem pacyfikacji będzie

ostateczna likwidacja krnąbrnego państwa. Rozwiązaniu temu biernie przypatrywała się

reszta Europy.

Po unicestwieniu powstania w Małopolsce i na Litwie w czerwcu i lipcu 1794 roku jego

zasięg ograniczony został do Warszawy i jej przedpola. Rozpoczęte wówczas negocjacje

rozbiorowe ujawniły nieokiełznaną chęć Austrii powetowania sobie swoistej pasywności w

końcu 1792 i na początku 1793 roku. Na wypadek, gdyby pretensje austriackie miały zostać

zaspokojone w całości, Prusy zażądały dla siebie reszty Mazowsza, Żmudzi i Kurlandii.

Skłoniło to z kolei Austrię do zacieśnienia współpracy z Rosją, czego efektem stał się traktat

z 3 stycznia 1795 roku, regulujący zasięg nabytków obu państw na ziemiach polskich. Prusy

odpowiedziały niebawem zawarciem separatystycznego pokoju z Francją w Bazylei (5

kwietnia 1795 roku) i groźbą antyrosyjskiego i antyaustriackiego sojuszu ze Szwecją i Turcją,

a nawet z Francją. Działania te wywarły spodziewany dla Fryderyka Wilhelma II skutek i oba

dwory cesarskie zgodziły się 24 października 1795 roku na dopuszczenie Prus do

ostatecznego podziału. Kurlandia i Żmudź weszły wprawdzie do zaboru rosyjskiego, Kraków

musiano oddać Austriakom, lecz Prusom udało się włączyć do swej części zdobytą przez

Rosjan Warszawę. Groźba rozpoczęcia wojny o łupy w Polsce została w ten sposób

zażegnana. Dziś wiadomo też, że ani Turcja ani Szwecja nie miały możliwości wystąpienia u

boku Prus przeciw Rosji i Austrii po klęskach doznanych na początku lat dziewięćdziesiątych.

Groźba stworzenia takiej koalicji była politycznym blefem ze strony Prus, niemniej jednak

nader skutecznym. Tak więc również trzeci rozbiór zdarzył się w chwili najodpowiedniejszej

dla jego uczestników, a najgorszej dla Polski. Także wtedy działania na rzecz jego

przeprowadzenia stały się wewnętrzną sprawą państw zaborczych, gdyż nadrzędnym celem

polityki międzynarodowej było utrzymanie antyfrancuskiej koalicji.

Możliwość uzyskania łatwych nabytków z reszty państwa polskiego skłoniła Austrię do

wycofania części wojsk z Belgii i skierowania ich do Galicji. Stamtąd wyruszyły one

zajmować upatrzone terytoria między Pilicą, Wisłą, Narwią i Bugiem, a nawet posuwały się

jeszcze dalej na północ. Osłabione garnizony w Belgii nie były w stanie oprzeć się naciskowi

francuskiemu, dzięki czemu znaczna część jej terytorium z Brukselą znalazła się w granicach

Francji. Zajmowanie ziem polskich wyłączyło rychło Prusy z wojny koalicyjnej i wydatnie

zmniejszyło aktywność działań armii austriackiej. Potrzebująca koalicji Anglia mogła tylko

przypatrywać się zaistniałej sytuacji i oczekiwać korzystniejszej dla własnych interesów

koniunktury. Francja natomiast zyskiwała czas na wzmocnienie państwa i skuteczniejsze

przeciwstawianie się kolejnym koalicjom. Tłumienie powstania kościuszkowskiego i zabiegi

państw zaborczych o uzyskanie odpowiednich działów nie spotkały się ze sprzeciwami

państw postronnych. Tak, jak po wojnie siedmioletniej Rzeczpospolita nie funkcjonowała

jako pożądany partner i podmiot międzynarodowej polityki, tak na pięć lat przed końcem

wieku światła i rozumu przechodziła na ponad stulecie pod obce panowanie w sytuacji niemal

nie postrzegania tego faktu przez państwa nie uczestniczące w akcji rozbiorowej.

W ten sposób z politycznej mapy Europy zniknęło państwo o anachronicznym ustroju,

wewnętrznej organizacji zasadniczo odmiennej od obowiązujących w Europie standardów. W

zgodnej opinii zwolenników rozwiązań absolutystycznych była to wylęgarnia anarchii, gdzie

nieposłuszeństwo wobec państwa i jego urzędników z królem na czele podnoszono do rangi

podstawowych wolności i obywatelskich prerogatyw. Przeprowadzone po pierwszym

rozbiorze i na Sejmie Czteroletnim reformy zasadniczo nie naruszyły tradycyjnego ładu

ustrojowego, ukształtowanego przez poprzednie wieki systemu zależności władz i

społecznych porządków. Jeśli nawet w zamiarach reformatorów miało stać się inaczej, to

praktyka wprowadzania reform w życie dowodziła, że potrwa to długie lata, a proces ten

będzie podlegał stałej kontroli Sejmu, a nie zaś organów władzy wykonawczej. Model

państwa, tworzony z dużymi trudnościami w ostatnich dwóch dziesięcioleciach XVIII

stulecia, tylko w skromnej części uwzględniał wzory oświeceniowe, powszechnie w Europie

akceptowane. Wypada więc poprzeć wyrażone ostatnio przekonanie Jacka Staszewskiego, że

reformy były w zasadzie tylko próbami przystosowania sarmackich rozwiązań politycznych,

ustrojowych i społecznych do potrzeb państwa nowoczesnego. Działania te nie przyniosły

oczekiwanych rezultatów w żadnej dziedzinie, gdyż taki model państwa nikomu w ówczesnej

Europie nie odpowiadał. Toteż likwidacja tak reformującej się Rzeczypospolitej nie wywołała

odczuwalnych dla sprawców sprzeciwów, w dodatku nastąpiła w czasie gdy z punktu

widzenia doraźnych interesów zdecydowanej większości państw europejskich nie mogły one

zostać oficjalnie zgłoszone.

Prace ofiarowane Profesorowi Jerzemu Wisłockiemu

pod red. Adama Bieniaszewskiego i Rafała T. Prinke



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
raport sekrety panowania nad czasem
Time Master zyskaj wladze nad czasem Michal Ksiadzyna
Zapanowac nad czasem Jak efektywnie pracowac by miec czas na wszystko zawcza
Rola, miejsce i funkcjonowanie sił zbrojnych w demokratycznym państwie. Istota i zasady sprawowania
Zwierzchnictwo Prezydenta nad SZ RP
Postarajmy się zebrać wszelkie znaki zapytania, , niejasności związane z tragedią, która dokonała si
Czasem zastanawiam sie nad technicznymi
Zastanawiając się nad właściwą diagnozą przepisz tym czasem witaminę C
Strzały nad Niemnem Najgłośniejszy akt terroryzmu politycznego w II RP
OŚWIADCZENIE RZĄDOWE ws przystąpienia RP do konwencji dot opieki nad małoletnimi
opieka nad dawcą pełna wersja