wieczora nie zjawiał się na kolację. A potem dzwonił telefon. Rozumiem, mówiła mama lodowatym tonem. W jakimś momencie nie wytrzymywała jednak. Rzucała mu „wiązkę" i odkładała słuchawkę. Niech sobie pani tylko wyobrazi. Siedzimy z Beth przy stole, poubierane w najładniejsze sukienki, bo przecież tatuś miał być na kolacji. Stół uroczyście nakryty, tak jak kazała mama, świece, kwiaty, bo przecież tatuś miał być na kolacji. A mama miota się po kuchni. Wali garnkami, ryczy, przeklina ojca. Wreszcie się uspokaja. Wraca do nas i lodowatym tonem oznajmia, że będziemu jeść same. To było jeszcze gorsze od wrzasków. Nakłada nam jedzenie bez słowa, na nikogo nie patrząc. Żadna nie śmie nic pisnąć. Żadna nie śmie jeść... Chcemy matkę jakoś pocieszyć. Ale co właściwie możemy dla niej zrobić? Po tych kolacjach budziłam się w nocy ze strasznymi nudnościami albo wymiotami — tu Trudi refleksyjnie pokiwała głową — z pewnością nie wychodziły mi na zdrowie.
Także
psychicznie — dodałam, mając już jasny obraz
atmosfery
rodzinnej,
w jakiej Trudi uczyła się stosunków międzyludzkich.
I
spytałam:
A co pani wówczas czuła?
Trudi zamyśliła się przez chwilę, a następnie wypaliła bez ogródek, jak człowiek, który wie, o czym mówi:
— W
trakcie scen oczywiście lęk, ale poza tym głównie
samotność.
Nikt
o mnie nie dbał. Nikt nie interesował się tym, co
porabiam.
Siostra
była szalenie nieśmiała i niewiele z sobą rozmawiałyśmy.
Po
powrocie
z lekcji muzyki chowała się w swoim pokoju. Grała tam
w
kółko na flecie. Pewnie po to, żeby zagłuszyć awantury, no i
żeby
mieć
usprawiedliwienie, że schodzi wszystkim z drogi. Ja też
nie
sprawiałam
nikomu kłopotu. Siedziałam jak mysz pod miotłą. Uda
wałam,
że nie zauważam tego, co dzieje się między rodzicami. A
własne
myśli
chowałam dla siebie. Starałam się dobrze uczyć, bo tata
tylko
przy
takich okazjach dostrzegał, że ja w ogóle istnieję. Pokaż
cenzurę,
żądał,
i zamieniał ze mną kilka słów. Osiągnięcia zawsze wzbudzały
w
nim podziw, więc starałam się, jak mogłam.
Trudi potarła czoło i ciągnęła dalej w zadumie:
—Był jeszcze smutek. Ciągły smutek. Ale nikomu o tym nie mówiłam. Gdyby ktoś zapytał, jak się czuję, to odpowiedziałabym, że znakomicie. Bo jak mogłabym to komuś wytłumaczyć? Przecież nie cierpiałam... Niczego nie brakowało. Nie byłyśmy głodne. Kupowano nam wszystko...
Trudi nie potrafiła na razie ogarnąć całej głębi swej izolacji w dzieciństwie. W istocie cierpiała bardzo. Brakowało jej tego, co najważniejsze: opieki, czułości, zainteresowania, oparcia. Ojciec trzymał się od córek z daleka, matkę zaś' zżerał gniew i frustracja. Trudi i Beth umierały z głodu emocjonalnego.
Gdyby Trudi wychowała się w normalnej rodzinie, obdarzałaby sobą rodziców, którzy odpłacaliby miłością i zrozumieniem. Ale rodzice Trudi zbyt byli pochłonięci własną wojną. Dorósłszy więc zaczęła obdarzać sobą i swymi uczuciami (pod maską seksu) innych ludzi. Prawda, że równie opornych i nieprzystępnych. Co jednak miała zrobić? Ludzie reagujący ochoczo na taki dar nie mieścili się w schemacie, do którego przywykła.
Tymczasem wojna między rodzicami przeniosła się na teren sądu. Siostra Trudi uciekła z domu ze swym nauczycielem muzyki. Ojciec i matka nie przerwali bitwy. Jakoś nie dotarł do nich fakt, że jedna z córek wyjechała gdzieś daleko z mężczyzną dwukrotnie od niej starszym i najwyraźniej bez środków do życia. Trudi też szukała miłości. Zaczęła kłaść się do łóżka z kim popadło. W głębi ducha uważała, że wszystkiemu winna jest matka. Bo wypychała ojca z domu wiecznymi swarami, żądaniami i pogróżkami. Przysięgła sobie wówczas, że nigdy nie będzie kobietą, która stawia wymagania, kłóci się i straszy. O, nie! Ona podbije swego mężczyznę wyłącznie miłością, wyrozumiałością i oddaniem. Całkowitym oddaniem. Próbowała już tego ze szkolnym sportowcem i poniosła porażkę,'Lecz nie przyszło jej do głowy, że być może dokonała niewłaściwego- wyboru albo zastosowała niewłaściwą strategię. Widocznie nie dość się starała. Szybko podjęła kolejne próby. Jednak żaden z chłopców, z którymi tak zapamiętale sypiała tego lata, nie wytrwał przy niej na dłużej.
Rozpoczęła więc studia i wkrótce poznała Jima. Był policjantem i uczęszczał w tej samej uczelni na zajęcia z teorii egzekwowania prawa, ponieważ zależało mu na służbowym awansie. Miał trzydziestkę, dwoje dzieci i żonę w ciąży. Pewnego popołudnia zwierzył się Trudi przy kawie, że ożenił się wcześnie i niezbyt szczęśliwie, a następnie przestrzegł ją po ojcowsku, by nie śpieszyła się z zamążpójściem. Po co zakładać sobie pętlę na szyję? Trudi ogromnie pochlebiło, że ktoś roziBawia z nią o tak intymnych sprawach, jak rozczarowanie do małżeństwa. Jim sprawiał wrażenie człowieka łagodnego, delikatnego i nieco zagubionego. No i oczywiście osamotnionego. Powiedział od razu, że nigdy dotąd nie rozmawiało mu się z kimś tak dobrze, i zapytał,
36
37