Wczoraj w nocy wpadł do mnie Bóg.
- Puszczę ci zajebisty kawałek - usiadł przy komputerze i zaczął szybko wbijać znaki na klawiaturze. I wiedział, chuj dobrze wiedział, że przed chwilą mi się wykrzaczył program z niezapisanym plikiem w którym notowałem wszystko co mi dyktował od trzech albo i lepiej godzin. Ale nie mam mu za złe, to była moja największa lekcja pokory jakiej kiedykolwiek doświadczyłem. Fajny z niego gość jest. Polubisz go.
http://www.youtube.com/watch?v=Ms4BzTrQWc8
Popłynęły kołyszące dźwięki.
- Co się dziwisz? - uśmiechnął się - Przecież większość pamiętasz. Zresztą... - wskazał na serce, potem na głowę, a na koniec na brzuch - ...ja zawsze tu jestem. Wystarczy słuchać, nie?
Miał na sobie czarny tshirt z jakimś zmodyfikowanym logiem supermana, szorty, które kupował „na treningi” jak jeszcze udawał, że trenuje i słuchawki Technics.
- To na czym stanęliśmy? - Miał w ręku diament harkimer, który trzymał w taki sposób jakby to był joint. Obaj żałowaliśmy, że nie był.
- No - sztach - To lecimy od początku... - spojrzał mi w oczy i obaj wiedzieliśmy.
- Dwie sprawy - uniósł dwa palce. Gest, który będzie dość często użyty - Pierwsza - jeden palec - Wy tutaj, to wszystko co was otacza i jeszcze trochę... - zmrużył oczy, wykonał gest znaczący mniej więcej „mniej więcej” - ...Z... Powiedzmy... wystarczająco odległej aby nie miało to znaczenia i abyś dobrze to zrozumiał perspektywy nie znaczycie nic. Ot pryszcz, którzy można wydusić i rozetrzeć na skórze - wykonał gest, który będzie się pojawiać dość często w czasie spotkania. Ponieważ piszę drugą wersję chciałem nieco uplastycznić przekaz, ale mi zabronił. Ma iść jak szło. A ty - w sensie ja, piszący te słowa - masz to pisać, to część lekcji.
Muzyka. Kołysanie. Myślę, że zrobiłeś to co odruchowo robi każdy człek, któremu podeśle się linka.
- No - sztach. On bardzo lubi rozpływać się w muzyce. Często gubi mnie podczas rozmowy, robi niesamowite pauzy, rozciągnięte do nieskończoności momenty, w które porywa mnie ze sobą i pozwala się nieść Harmonii. Pauza, krótka przerwa, wielokropki, to właśnie te momenty. - No. To jak już sobie poukładałeś co miałeś poukładać możemy lecieć z przekazem? Chciałeś jeszcze napisać o tym, że będę zadawał sobie twoje pytania bo tak będzie wygodniej, dla ciebie i dla czytelnika. Git? - spojrzał na mnie z szelmowskim uśmiechem - To lecimy.
Muzyka. Kołysanie.
- To była pierwsza zasada. Druga - sztach - Lubie was.
Muzyka. Kołysanie.
- Za co? - zapatrzył się w przestrzeń - Za możliwości. Za to jak pięknie potraficie rozkwitać, jak pięknie eksplodujecie na... - poruszał brwiami, skrzywił się, wykonał gest „mniej więcej” - ...sięciu płaszczyznach. Mniej więcej... - sztach - Wyobraź sobie pomieszczenie... - gest wskazujący na wielkopomny moment, będzie ich więcej -...w którym po przeciwnych stronach umieszczono lustra. Wiesz, jak w PKP. Taki fajny efekt, łapiesz jaki. - sztach - Nieskończoność. W chuj lecąca w każdą stronę, jak to nieskończoność. Tyle że w jednym miejscu jest punkt, w którym się zaczyna i na którym się kończy, ty. - pauza - Twoja jaźń czy jak tam chcesz sobie to nazwać. - machnął ręką, nieważne.
Muzyka, kołysanie.
- Kiedy ruszysz ręką to tworzy się taka fala, bo każde odbicie jest odrobinę późniejsze od poprzedniego. Ta fala wydaje się znikać, ale ona leci w obie strony nieskończoności - sztach - Teraz chwila wyjaśnienia. Ty w tej metaforze to ty, ale odbicia to to co cie otacza, cała rzeczywistość, twoja codzienność, prawa fizyki i co tam tylko chcesz wrzucić do wora... - sztach - No. I każdy twój ruch powoduje, że w... - heh, wiem, że wtedy myślał o tym momencie - ...sięciu płaszczyznach rozchodzi się fala. - sztach - Wracamy do luster. Każdy ruch wywołuje falę w obie strony nieskończoności. I teraz sobie pomyśl jaki hałas generuje pojedynczy człowiek. - sztach - Chwytasz?
Kołysanie. Muzyka. Chce mi się spać, ale wiem, że jeszcze nie teraz. Kurde mam jeszcze tyle do zrobienia... Hałas istnienia, co?
- No - sztach - Teraz się skup. TEN moment, TEN moment to TEN moment bo inaczej go opisać się nie da niż TEN moment, to moment, w którym wszystkie dobicia w lustrach oraz jeszcze kilka innych, to tak dla przypomnienia z kim rozmawiasz, łapią wspólny stały punkt. - pauza - Stały punkt czyli chwila, tysięczna nanosekundy, w której wszystkie... powiedzmy wersje ciebie... doświadczały tylko swojego istnienia. - sztach - No w skrócie. Wcześniej było tego nieco więcej, ale już ci odpuszczę. - pauza - To moja teoria naturalnie - puścił do mnie oko.
Muzyka. Kołysanie.
- Ci, którzy łapią TEN moment zaczynają go szukać. - sztach - O widzisz? Tym razem będzie to miało więcej składu. Mimo to rozumiem twój żal, ale to część lekcji... - sztach - OK. Ludzie szukają TEGO momentu, szukają go różnie... Jedni w jodze, inni w medytacji, jeszcze inni w sztukach walki, w treningach, mandalach, seksie, oparach różnych kadzideł, sradzideł i tak dalej... - machnął rękami w geście „wszystko to jedno i to samo” oraz „nieważne” - Ważne, że szukają. I to pewnie dlatego mistrzowie mówili, że medytacja to nie coś co się praktykuje, ale to stan, który się czasem wydarza. No. - sztach - Poprzednio ten fragment był lepszy, ale wiem, że próbujesz kondensować przekaz. Żal, żal, ale ucz się. - puścił oko i uśmiechnął się do mnie.
Muzyka. Kołysanie.
- Ludzie szukający TEGO momentu częściej go znajdują. Tak uprzedzając TEN moment to właśnie moment rozmowy... - wykrzywił się i pokazał gest cudzysłowia -...”człowieka z bogiem” - sztach - No... Teraz próbowałeś mi tutaj nieładnie za dużo przeskoczyć. - pauza - Inaczej. Osoby, które w życiu łapią TEN moment rozkwitają, wtedy ich fale na nieskończoności eksplodują pięknem... - wiedziałem, że teraz miał na myśli wszystkich artystów jakich nosiła ziemia, ale nie tylko tych ze sławnych galerii, ale i tych z lodówkowych, ściennych, piecykowych i jakichkolwiek sztalug. - Nawet jeśli wiele talentów wykorzystywanych jest w niefajny sposób. - sztach - Niefajny bo po pierwsze obrobieni w taki sposób aby żerować na innych i wyciskać z nich kasę, a po drugie niszczeni przy tym niemal doszczętnie. - i wiem, że miał w tym momencie na myśli wszystkie gwiazdki, które przemieliła machina przemysłu - Moje wy kochane gwiazdeczki... - uśmiechnął się ciepło.
- No - sztach - W skrócie, i z tymi co kręcą maniany i z ich ofiarami to sprawa między nimi a mną, ty masz inne zadanie. - pauza - Ale właśnie za to was lubię. I za to jacy jesteście w seksie. O! To jest dopiero niesamowite do jakich wygibasów jesteście zdolni, a w większości tylko po to aby podtrzymać swoje własne wydumane mniemanie o swoich możliwościach - popatrzył na mnie, skrzywił się lekko, gest „ujdzie” - Ty już taki kozak nie jesteś, ale nadrabiasz techniką. O ten fragment ci się spodoba, poprzednim razem był niezły. - sztach - Oszczędzaj siły. Już niedługo spotkasz tę twoją jedyną, fajna z niej bestyjka. - puścił do mnie oko i uśmiechnął się. Wie, że poprzednim razem ten fragment był lepiej skomponowany. Kurde... To pozostanie za zawsze między mną a Nim... Ech... Lubię gościa. - Już? To styknie tych wycieczek osobistych. Przekaz się liczy.
Muzyka.
- Lubię takie pary. - sztach - Czasem to więcej niż pary i nie mam tu na myśli trójkątów czy innych figur geosextryjnych, a rodziny, ale takie figury też się trafiają. - pauza - Dobrze, że tacy ludzie jeszcze są, że rozumieją czym jest celebrowanie życia... Kilka porad. Pierwsza, seks to nie wszystko. Jest wielu pośród was takich co „dobre jebanie zrobi i za śniadanie” ale na dłuższą metę tak się nie da. Druga, jeśli myślisz, że ze wszystkim jest ok, tylko z seksem nie, to znaczy, że nie jest ok. Jest całkiem daleko od ok. W jednym i drugim przypadku takie osoby są po prostu w toksycznych relacjach. - sztach - Toksycznych czyli zatruwających siebie. Po prostu nie każdy ma być z każdym, dlatego jest takie zróżnicowanie, trzeba szukać i wierzyć, że znajdziesz, a jak znajdziesz, będziesz wiedzieć bez najmniejszych wątpliwości. Bo tak jest. - sztach - No.
Muzyka. Kołysanie.
- Za to was lubię. Dokładnie za to jaki macie w sobie potencjał i jak możecie pięknie eksplodować. - sztach - No jest wiele takich rzeczy, za jakie można was nie lubić, ale... - pauza, chwila namysłu - Dobra... OK, spróbujmy, kolejny raz. Ty jako ty jesteś częścią większej świadomości. Ta większa świadomość jest częścią jeszcze większej świadomości, która z kolei jest Świadomością przez Ś, a ta z kolei jest częścią już największej świadomości, która to tak naprawdę jest częścią świadomości ostatecznej, a ta jest fragmentem całkiem małej... - puścił do mnie oko - Mogę tak w nieskończoność. - sztach - Ty jako człowiek jesteś jednym z elementów tej świadomości, którą jestem ja, czyli powiedzmy dla uproszczenia, Bóg. Czy ważnym? - gest wyciskania pryszcza - Ale was lubię. I pasujecie mi do Harmonii.
Kołysanie. Muzyka.
- No - pauza - To już mamy jasne kim jesteś? Bo chyba zbyt wielu z was zapomniało i się za bardzo pogubiło. - sztach - Dobra... O eksplozji piękna było... dwie zasady były... o tym później... O - sztach - Burdel. To co macie wokół siebie to burdel. Nie taki fajny, z dziewczynami lubiącymi swoją pracę i swych „klyentów” - puścił do mnie oko. Wie, że ja wiem. Obaj myślimy o tym, że to słowo powiedział tak jak mawiali cwaniaki lwowskie. Obaj wiemy, że we wcześniejszej wersji w innym miejscu było to wrzucone. I obaj wiemy, że wszyscy nie do końca chwytają jaki to jest lwowski cwaniacki, ale wszyscy go słyszą. - Burdel taki z ostatnich. Ale po kolei, OK?
Muzyka. Sztach.
- Jak się mnie spotka to w sumie... - popatrzył na mnie, pokiwał głową - ...no dość duże wydarzenie jest. Biorąc pod uwagę okoliczności można rzecz, że nawet ogromne. Łapię. I rozumiem, że po czymś takim jest potrzeba podzielenia się doświadczeniem. Spoko, ale jest różnica, między dzieleniem się a narzucaniem, nie? - popatrzył na mnie - No właśnie, nie jesteście tacy kumaci jak myślisz, że jesteście. Macie kilka religii, każda z nich ma w chuj odłamów, od których powstało pierdyliard sekt, modyfikacji i jeszcze chuj tam wie czego. - machnął rękami - I każdy z tych ludzi normalnie wie jaki to ja jestem i każdy z tych ludzi jest gotów poszatkować każdego kto się z nim nie zgodzi. A do tego, że jeszcze taki czy owaki do piekła pójdzie, że ten Zenek żul to zły bo bełkota i rzyga, a ta Hania z drugiego to na pewno do nieba bo una kaleka, a ten z poluzowanym zwieraczem na pewno się będzie kisił w smole, no kurwa ja pierdole! - trochę się uniósł, sztach, pauza - To co jest między mną a nimi to moja i ich sprawa, nie twoja. Twoja sprawa jest między mną i tobą. I kropka. Ja nie rozmawiam przez pośredników. - sztach - Wyobraź sobie, że mam taki kurwa papierowy kubek z wjebanym sznurkiem i jak chcę pogadać z kimś to używam sobie właśnie tego urządzenia. A wiesz dlaczego? Bo kurwa mogę. - uśmiechnął się - I to robię. Więc jak ktoś przychodzi do ciebie i mówi, że... - zaczął udawać telewizyjnego kaznodzieję - ...ja mam słowo pana, płaćta mi pinondze, pinondze Pana pinondze, allelujah! - sztach - To znaczy, że jest jakaś ściema. Zwłaszcza jak idzie o pieniądz, ale to trochę później...
Muzyka. Kołysanie.
- No - pauza - Jak chcę z kimś pogadać to gadam z nim osobiście. Wiesz, tak naprawdę to nie przestajemy gadać. Jestem w każdym z was, w głębi was, ukryty pod wszelkiej maści lękami, strachami, przekonaniami, wyobrażeniami na własny temat, śmieciami, które sami sobie grabicie do własnego życia. Macie tyle maszynek produkujących gówno, że to przechodzi wszelkie pojęcie. I co najlepsze sami sobie to gówno nakładacie w głowy, w serca i w talerze. - sztach - I pod tym wszystkim, głęboko, w każdym, jestem ja. I to jest jedyna droga jaką nawiązuję kontakt z ludzkością.
Pauza wypełniona kołysaniem i muzyką.
- To tyle jeśli idzie o... - kaznodzieja - ...posłańców pana, allechuja! - sztach - Czasem niektórzy mogą coś wartościowego mówić, ale aby to wyłapać musisz słuchać, a nie bałwochwalczo lecieć i piniondze piniondze bo telewizja bo Jezusek bo Maryjka bo pinondze! Słuchać i weryfikować. Ha!
Wiedział.
- Jak to jak. - sztach - Każdy z was jest częścią mnie, każdy z was ma w sobie mnie więc każdy z was sam może sprawdzić to w sobie. Ale trzeba nauczyć się słuchać siebie. - gest zaznaczający wielkopomny moment - ALE to ważne, nie słuchać swojego ego, które wam w ogóle rośnie do w chujrozmiarów... A temu co pisze te słowa to w ogóle próbowało, dlatego ma lekcję pokory - puszcza do mnie oko - Nie swojego ego, nie swoich wydumanych „chce chce” tylko prawdziwie siebie. Czyli gdzie? W TYCH momentach. - sztach - Właśnie po to są. Między innymi... Bo w sumie to też jest forma naszej komunikacji, znaczy mojej z każdym z was... No - sztach - Po coś dostałeś zestaw gruczołów w swoim ciele, z szyszynką na czele... dosłownie i w przenośni... - puszcza do mnie oko - A Zenka to ja dobrze znam, często się widujemy. Swoją drogą, żyjecie na cudzym wysypisku śmieci i dziwicie się, że wasi szamani mieszkają w śmietnikach?
Muzyka. Kołysanie.
- No - sztach jointem, którego obaj nie mieliśmy - Wskazówki. Niosący wskazówki jak mnie znaleźć są tymi, którzy mają coś wartościowego do powiedzenia. To jest jedyne co możecie mi dać, jedyne co chciałbym od was otrzymać. Jak ktoś cię o mnie zapyta powiedz jak może mnie znaleźć, ale nie mów mu jaki jestem. Zresztą... - sztach - ...sam wiesz. Tobie to zajęło kilkanaście intensywnych miesięcy, wielu będzie potrzebować więcej czasu, ale i są tacy, którym zajmie to mniej. Innymi się nie przejmuj, skup się na ja ty, to jest ważne. Za dużo poświęcacie innym, za mało sobie, ale to wynik gówna jakie sobie nakładacie... - wskazał głowę, serce i brzuch - No... Wiele osób jak sobie ze mną pogada zaczyna coś z tym robić. Popatrz na takiego Picasso... Gość malował obrazy. Całkiem fajne... - sztach - ...niektóre mu wyszły. Koleś ma powiedzmy kilka okresów... Okresy... Też wymysł, ale dobra. I się analizujący skupiają nad machnięciem pędzlami, nad liczbą wąsów u kurzofterki, nad odcieniem orzecha w orzechu na orzechu i cały ten tam chuj. - sztach - A tymczasem w tym wszystkim chodzi o coś innego. On się natknął na mnie, a ja generalnie jestem powiedzmy nieopisywalny... - puścił do mnie oko. Wiem. Wiem, że on wie i on wie, że ja wiem, że wiem i że on wie i tak w nieskończoność - Pogadaliśmy sobie, o czym to nasza prywatna sprawa, a on później szukał metody na opisanie nieopisanego. Eksplorował formę ekspresji jaką jest malarstwo. I po tym poznasz sztukę, tę prawdziwą, tę wartościową i największą. Reszta to gówno w słoiku. - puścił do mnie oko - No to żebyś załapał, sztuka, ta prawdziwa, jakakolwiek to ta, która próbuje opisać to co nieopisane. I są naprawdę niesamowici eksperymentatorzy w wyrażaniu swego doświadczenia. Jest też dużo takich co wyraża siebie, a że „ja” to najczęściej gówno to i efekt końcowy się zbyt mocno nie różni... - sztach, pauza, kołysanie - Pomyśl... jak wydobyć dźwięk niewydobywalny? Z czego? Na czym? Jak? O! To jest ciekawe, to też w was lubię.
Kołysanie. Muzyka.
- Można powiedzieć tak. - przybrał pozę komika, żartownisia, w sumie chuj wie czego, ale czegoś co ma być śmieszne - Wyskoczył Pikaso i krzyczy „Patrzajata! Ksienżyc penkł!” A ludzie zamiast się gapić na pęknięty księżyc to się gapią na palec i „Ooooo jaki ładny palenc, o kurka kurka!” A księżyc? - sztach - To wy. Praktycznie w każdej dziedzinie. - pauza - Trafiacie na coś nieopisywalnego i mnożycie byty ponad potrzebę. Znasz Ockhama? Jakby wam wpadł ze swoją brzytwą teraz do tego śmietnika jaki sobie urządziliście to by tylko jucha ciekła z żył waszej „cywilizacji”. Ale to zaraz. - pauza - Po jednym takim spotkaniu komuś odjebało... Inaczej się tego nazwać nie da, po prostu. Spotkaliśmy się, pogadaliśmy, kumaci byli to podrzuciłem im kilka pomysłów. - sztach - Powiedzmy dałem im grabki i kilka foremek. No i zaczęli się bawić. Spoko, nie mam nic przeciwko temu, ale nieco się rozbestwili, więc lekcja pokory, nie? - puścił oko - Posłałem im mały kataklizm, taki nieduży, lokalny. Ale tym co przyszli po nich to dopiero się baniach popierdoliło. Syjoniści teraz ich nazywacie... No... Niektórzy z was, przynajmniej. Natknęli się na grabki, fragmenty foremek i zaczęli się bawić we mnie. - sztach - A właściwie to sobie ubzdurali, że mogą mnie zamknąć w swoich „wzorach”. Zaczęli produkować geometrie, symbole, jakieś „Drzewa Życia”, imiona moje, świątynie itd. Wyobraź sobie, że sobie wymyślili, że mnie zamkną w tych swoich konstruktach i przejmą moją moc. He... - sztach - W sumie to nawet nie wiem po to by wam była taka moc w miejscu, w którym jesteście. Możesz mi wierzyć lub nie, ale nie skończyło by się to dobrze, ale chuj... No to jebłem im potop. Wiesz, kolejna lekcja. Takie subtelne „oragnijcie się kurwa bo ze mną nie wygracie”. No ale to co po potopie przyszło dopiero osiągnęło pojebane rozmiary. - machnął rękami w geście „przechodzi ludzkie pojęcie - I to jest przyczyna waszej obecnej sytuacji.
Muzyka. Kołysanie. Opary.
- No. - pauza - Jak się czepili tego pomysłu to za chuja nie chcą odpuścić. Myślą, że zrozumieli tajemnicę. He... No i w sumie trochę zrozumieli, wystarczająco aby większość z was oszukać. I tak powstał ten burdel, który nazywacie „cywilizacją”, a ja nazywam więzieniem. - sztach - Ale... Jeszcze jedna uwaga. Bo się trochę zapędziłem.
Pauza wypełniona muzyką i kołysaniem.
- Ok - sztach - Czas abyś zaczął używać całego potencjału jak w tobie jest. Ten co to pisze już jako tako sobie to uporządkował... - popatrzył na mnie - ...no, powiedzmy, że styknie. Popatrz na niego... - puścił do mnie oko - „Leniwy ale zdolny” typ, na pewno znasz. Z polaka niezły, ale Mickiewicz to to nie jest. Z matmy łapał do póki się skupiał, ale jak zaczęły się wykresy to się pogubił, jak sam myśli to dla bardziej ściśniętych umysłów niż jego. - miał rację - Ale... Dodać dwa do dwóch potrafi, obserwować rzeczywistość też. Poskładał sobie to w jako tako działającą całość i zaczął żyć... Powiedzmy. - sztach - No... Tyle, że w pewnym momencie zorientował się, że coś nie halo. Więc zaczął szukać odpowiedzi i mu wyszło, że te podtykane pod nos są miałkie. Bo są. Ale wielu łyka jak pelikany. - pauza - Za dużo gówna w głowach, sercach i brzuchach. Nic to. - sztach - Fajna mi roślina wyszła, nie? - puścił do mnie oko - No... I ten gości, w sumie przeciętniak, prawdopodobnie podobny do czytającego te słowa zaczął szukać. I zaczął dostrzegać, że ktoś tu w podstępny sposób jebie wszystkich w dupę, na sucho i z pięknym uśmiechem na ryju. Ale wiesz co było w tym wszystkim najgorsze? - sztach - Inni z jego otoczenia tego nie widzieli, a nawet jak widzieli to chuja z tym robili. On też, ale nic to. To nasza sprawa. I wiesz, jeśli taki ktoś potrafił to w sumie każdy potrafi, ale pozwalacie zbyt wielkiej ilości rzeczy na rozpraszanie. Za dużo gówna.
Muzyka. Kołysanie.
- No... - sztach - ...i tak skończyliście w więzieniu dla świadomości. Wiesz, w sumie to... - gest wyciskania i rozcierania pryszcza - Ale lubię was. Dlatego tu jestem. - pauza - Bo tak wybrałem, a przekaz trzeba dostosować do odbiorcy. Hej, każda metoda dobra o ile zadziała. - sztach - Czemu nie bezpośrednio do wszystkich? Bo wszyscy nie chcą słuchać. Słuchają nieliczni, reszta ma „ważniejsze sprawy na głowie”. - pauza - Chuja są ważne, ale na tym polega przekręt, nie? - sztach - Dobra... Wiesz co najbardziej blokuje ludzi? Strach. - pauza wypełniona kołysaniem - Strach przed spotkaniem. Wielu z was w głębi siebie nie myśli o sobie dobrze. Bo każdy w gruncie rzeczy wie czym są „dobro” i „zło”, „słuszne” i „niesłuszne” czy „właściwie” i „niewłaściwe” czy jak tam sobie to zechcesz nazwać. Każdy wie, bo ja zadbałem o to aby każdy wiedział. Tyle, że... i to też jest część mechanizmu zniewolenia... udajecie, że tego nie wiecie. Tak samo jak udajecie, że mnie nie ma. To jest niezły myk. - sztach - Kombinujecie jak się tylko da aby nie przyznać przed tego przed sobą. I wymyślacie różne pierdoły, łapiecie się na religie i całą resztę syfu. Latający potwór spaghetti jest zajebisty. Kurwa kocham gościa, który to wymyślił. Sam fakt, że coś takiego powstało i że zaczyna być brane pod uwagę jako „poważna religia” chyba najlepiej świadczy o stopniu zagubienia w jakim przyszło wam tkwić. No kurwa, trochę pomyślunku! - sztach - Ale... Strach. Ludzie nie myślą o sobie dobrze i wiesz w świecie, w którym mnie nie ma da się jakoś żyć... - skrzywił się, wykonał gest „mniej więcej” - ...powiedzmy. A teraz wyobraź sobie, że taki człowiek, w pewnym sensie świadom swej miałkości, ma stanąć ze mną twarzą w twarz. Łapiesz już? Tego momentu ludzie się boją najbardziej, bo wiedzą jacy są, w głębi siebie wiedzą, że ich codzienność ma mało wspólnego z dobrem, mimo, że większość myśli o sobie, że przecież taka zła nie jest. Boją się tego momentu w chuj, paraliżuje ich strach na myśl o spotkaniu ze mną. Bo wiedzą i ja wiem, wiedzą, że ja wiem o nich wszystko. Wszystko. Kurde, są częścią mnie, jak mam nie wiedzieć? I boją się, boją się swojej miałkości, więc robią co tylko mogą aby unikać tego spotkania. Tyle, że ja czekam. Na każdego, w każdym. Bo ja tam jestem, w każdej istocie ludzkiej i nieludzkiej. - pauza - Tak, nie jesteście sami, ale o tym później. Boją się, więc spierdalają jak się da przed tym spotkaniem. I w sumie po to jest karma. - sztach - To istnieje, ale nie ma trafnego opisu tego mechanizmu. Za dużo śmieci naprodukowaliście, ale chuj z tym. - pauza - Mechanizm jest w gruncie rzeczy prosty. Jak twoja świadomość jest gotowa na spotkanie ze mną, to się widzimy, pogadamy i dalej jest lepiej. Ja cierpliwie czekam na każdego. Ale jak ktoś unika spotkania to po „śmierci” ląduje w maszynce do mielenia mięsa, jaką są Koła Karmy i wraca z nową szansą. To jedno z naturalnych praw jakie ustaliłem i jakimi rządzi się wszystko. Nieliczni pośród was wiedzą o tym, reszta jest nabita w butlę. Ale chuj z tym. - sztach - No i dodatkowo karma mele świadomość w warunkach na jakie każda z nich sobie sama zapracowała. Teraz, ważne - pauza - żaden człowiek nie wie za co i na jakich warunkach karma działa. To obowiązuje wszystkich, ale żaden nie zna mechanizmów. Nie i chuj. Jak ktoś ci mówi, że spotka cię to czy tamto bo karma to suka, chuja wie. Jak ktoś mówi, że jak go pokarzę, chuja wie. Jak ktoś kogoś w moim imieniu skazuje na „piekło”, chuja wie. Po prostu. Chuja wiesz i tyle. Zwłaszcza na temat tego co ja zrobię z innymi. Każdego człowieka powinno obchodzić tylko to co jest między mną a nim. Tyle. Kropka. Finito. - sztach - No.
Muzyka. Kołysanie.
- To kwestia kontaktu w sumie. To samo. - sztach - Możesz się dzielić doświadczeniem, ale nie narzucaj go. Pozwól innym mieć własne. I możesz mi wierzyć lub nie, ale z każdym w końcu sobie pogadam. No ale mnie znasz, nie pierwszy raz wpadam. - puścił do mnie oko - Pierwszy raz sobie pogadaliśmy co prawda, ale pogadamy jeszcze. No. - pauza - Jestem w każdym z was i z każdym z was mam kontakt. To czy mnie słyszy czy nie to sprawa indywidualna. Większość nie, dlatego powstaje to co powstaje. No. - sztach - Ale ja sobie pogadam ze wszystkimi.
Pauza, muzyka. Sztach.
- Nadążasz? - popatrzył na mnie - Luz. OK. Lecimy dalej... Wszyscy jesteście równi. Tak po prostu. Każdy z was ma tak samo zaprojektowane ciało. Przeze mnie osobiście czy nie to mało istotne. Napakowałem wam wystarczająco dużo narzędzi, czas zacząć z nich korzystać. Cały zestaw gruczołów, wszelkiej maści, naczyń, nerwów i reszty. Przyjrzyj się temu, jesteście unikatowi. - sztach - Każdy ma swoje ciało, fajna sprawa więc zacznijcie z niego korzystać odpowiedzialnie. Bo to stan waszego umysłu projektuje to co was otacza. Jesteście w wiezieniu bo pozwoliliście się w nim zamknąć. OK... - chwilę nad czymś myślał - Dobra. Twoja świadomość jest częścią większej świadomości, powiedzmy.... takiej lokalnej, obejmującej waszą planetę... - trochę pogrymasił, mniej więcej - ...styknie. I każdy pojedynczy element tej większej decyduje o tym co się dzieje wokół was. A teraz większość ma świadomość zaszczutego szczura. - sztach - Łapiesz? Dobra... - pauza - Spróbujmy tak. Codzienność, hałas codzienności, nie? Każdy by chciał worek pieniędzy, więc dajecie się wmanewrować w różne układy i układziki, które jeszcze tylko potęgują hałas. Popatrzmy na... - chwila namysłu - ...typowego człeka. No... w sumie nie ma czegoś takiego, ale dla uproszczenia, aby się dało ogarnąć. - Kupuje los, ale znowu nie wygrał. Kasa się kończy, chuj, może następnym razem, a tu jeszcze tyle rachunków, szef znowu mnie wkurwił, nie wiadomo o co się czepia, dzieciak w szkole nabroił, cholera, trzeba będzie tam pójść, a tu kurde meczyk w telewizji, Helka na pewno nie zechce pomóc bo znowu ma focha, suka jedna, kurwa o co się ta baba obraża? a jebać to, piwko se strzelę, tylko co z tą jebaną szkołą, kurwa trzeba będzie wjebać gówniarzowi, że mi się taki idiota urodził, kurwa ja chyba taki głupi nie byłem... Łapiesz? TO właśnie jest stan umysłu zaszczutego szczura. Takich jak ten są na świecie miliardy i dziwisz się, że otaczająca cię rzeczywistość wygląda tak jak wygląda? Żyjecie w klatkach, oszukiwani i ogłupiani do tego stopnia, że nawet tego nie dostrzegacie. - sztach - No ale kurwa, przecież jestem wolny, mogę se piwko strzelić, mecz obejrzeć, z kumplami wyjść, wiodę niezależne życie bo mam tonę kosmetyków i ruinę w głowie, sercu, brzuchu i między nogami...
Kołysanie. Muzyka.
- Ostre słowa? No kurwa, przekaz dopasowany do odbiorcy. - sztach - Najlepsze jest w tym wszystkim to, że każdy myśli, że inni tacy dokładnie są, ale ja nie, no bo gdzież! - pauza - Myślicie jedno, mówicie drugie a robicie jeszcze coś innego, a potem każdy myśli, że jest bohaterem narodowym. Tak was zrobili na cacy. - sztach - Szczerość boli, nie? Bo trafia boleśnie w ego. Ale chuj z tym. - pauza - To w sumie nieważne. Ważne jest coś innego. Przyczyna takiego stanu rzeczy jest w każdym człowieku, ale dla wielu to powód do usprawiedliwienia się, bo jak inni kradną to ja też. I dla wielu to inni są problemem, tylko nie ja. Łapiesz? - sztach - Ja z piszącym te słowa odbyłem uczciwą rozmowę, on kiedyś o tym opowie, teraz mówię do ciebie, czytelniku. Czas przestać wskazywać paluchem na innych i zacząć szukać w sobie. Ale coś ci powiem... - pauza - ...i piszący o tym wie, bardzo dobrze. Nie jestem takich chujem jak ci się wydaje, że jestem - puszcza do mnie oko. - No i czas przestać obwiniać mnie za rzeczy, które robicie sami. Wolna wola, wiesz? - sztach - Tylko, że to działa trochę inaczej niż się wydaje. Znowu, śmietnik w głowach, serach i w brzuchu. Pogubiliście się. Zamiast słuchać siebie, słuchacie innych. No ale siebie nie znaczy ego, kurwa... Dobra, styknie. Kto miał załapać, załapał.
Pauza. Kołysanie w rytm muzyki.
No - sztach - Dobra... Trochę chaotycznie, ale jakoś sobie poskładasz do kupy. Wierzę w ciebie. - puszcza do mnie oko. Fajny z niego gość, jak pisałem, lubię go. Jest czasem szorstki, ale tylko wtedy, kiedy to naprawdę potrzebne - Karma. Ja na każdego czekam aż będzie gotowy na spotkanie ze mną i na szczerą rozmowę. A jak nie jest, wraca w młynek karmy, zbiera sobie bagaż i odrabia co sobie nagrabił. Pamiętaj, nic nie dzieje się przypadkiem. A i jeszcze jedno, ilość kasy i coś co nazywacie statusem społecznym nie ma znaczenia w mechanizmie karmy. To nie jest nagroda ani kara. - sztach - Jak ktoś ci wciska kit, że może w przyszłym życiu będziesz bogaty, nie wierz mu. Kasa w waszym więzieniu płynie zawsze z tego samego źródła i jest w łapach tych samych ludzi. Tych co bawią się w geometrię, konstrukty i chcą się ze mną „pobawić” w pułapkę. Chuj im z tego wyjdzie, ale jak chcą to dostaną. - pauza - Powiedzmy... mniej więcej... że teraz rozstrzyga się czy ten pryszcz będzie małą zmianą na skórze czy stanie się większym czyrakiem. W sumie to nie ma znaczenia, ja sobie poradzę tak czy inaczej... - gest rozcierania na skórze - ...to kwestia perspektywy, ale dla was nie jest to takie obojętne. A jak już mówiłem, lubię was. Wolałbym abyście nie doświadczyli tego co sobie szykujecie, dlatego tu jestem i dlatego, po raz kolejny próbuję, ale wiesz... Wolna wola, nie? - sztach - Tego też nie chwytacie. Coś tam niby wiecie, ale śmieci, śmieci, śmieci, w głowie, w sercu i w brzuchu. Ile bzdur na ten temat powstało, o kurwa ja pierdole! - machnął rękoma, nieważne - Ale luzik.
Muzyka. Kołysanie.
- O karmie styknie. - sztach - W końcu załapiesz o czym mówiłem. Wszystkich obowiązują te same prawa. Czy tego chcesz czy nie, tak po prostu jest. I chuj. - sztach - Jest ich... - skrzywił się, gest mniej więcej - ...osiem... styknie. - pauza - Nie są takie trudne do ogarnięcia, ale wielu z was to zaboli. Niektórych bardziej, innych mniej. Poszukaj, poznaj, zastosuj. - sztach - A jak nie to wrócisz do maszynki, przemieli cię i będzie miał kolejne podejście. Mniej lub bardziej fajne, cokolwiek to słowo znaczy. - pauza - Bo jak mówiłem nic nie dzieje się przypadkiem. Niektórzy z was już to załapali. I tak, karma jest jednym z praw... powiedzmy. - sztach - No... bedzie... - skinął głową, wiem, że pomyślał „styknie” - Prawa. Obowiązują wszystkich i wszystko. Bez wyjątki. Co co wam zbudowali więzienie znają je i wykorzystują przeciwko wam. W pewnym sensie też przeciwko sobie, ale to sprawa między nimi a mną. - sztach - Dobra. Ważne to poznać te prawa i żyć w Harmonii z nimi. Obowiązują wszystkich i wszystko w jednakowym stopniu. I już. Tak po prostu jest.
Kołysanie. Muzyka.
- No. Wolna wola... - sztach - ...jak mawiają to suka, nie? - skrzywienie - Niezupełnie. Przede wszystkim źle łapiecie koncept. Może nie tyle źle co w niewłaściwy sposób. No, mniej więcej... - pauza - Wolna wola wynika z tego czym i kim jesteście, a jak mówiłem jesteście świadomością, która jest częścią mnie. I dlatego ją macie. Ale wybór, jakiego każdy z was musi dokonać, odbywa się na innym poziomie niż się większości wydaje. - chwila namysłu - Jakby to wyjaśnić w zrozumiały sposób... O. Wyobraź sobie, że jedziecie na tym swoim kurwidołku w jakiejś karuzeli, którą sobie przygotowaliście. Bo to, że jesteście gdzie jesteście to wasza zasługa, tamci tylko wykorzystali sytuację. Macie swoją karuzelę, pordzewiałą, zgrzytającą, bez pasów, z odpadającymi elementami. I wszyscy udają, że jest zajebiście i fajnie i jest wolność i cała reszta kłamstw. Ja oferuję alternatywę, coś zupełnie innego, coś, czego nie chcecie zobaczyć. Ale próbuję i namawiam, ustami różnych ludzi mówię: Patrzcie na to, to przygotowałem, tak się kręci wszystko. Nie mówię, że musisz, że jak nie skorzystasz to cię zatłukę i wrzucę do kotła ze smołą. Swoją drogą ktoś miał nieźle zryty beret, że uwierzył w te bzdury, ale chuj z tym. Nieważne. Ja oferuję alternatywę, namawiam aby spróbować, a jak poznasz różnicę między tym co macie a tym co oferuję, wybierzesz sam co wolisz. - gest oznaczający wielkopomny moment - I to można powiedzieć jest wolna wola. Masz wybór. Każdy z was wybiera czy chce iść ze mną czy beze mnie. Reszta to tylko konsekwencja wyboru. Nic więcej. - sztach - Ale wielu z was się boi. Strach ogranicza najbardziej. Śmieszne jest to, że nawet do końca nie wiecie czego się boicie. Ja wiem... - uśmiechnął się - No kurwa, w końcu to ja, nie? - puścił do mnie oko - Ty też się bałeś. - ma rację - Ale jednocześnie szukałeś, długo i w sumie wytrwale. No - sztach - To o karuzeli styknie, teraz moment prawdy.
Muzyka, kołysanie.
- Tego momentu boicie się najbardziej. - sztach - Mało ludzi myśli o sobie dobrze. Robicie różne rzeczy, usprawiedliwiacie się sami przed sobą i wmawiacie sobie, że istnienie wszystkiego to przypadek. Bo to jedyna możliwość, która pozwala wam żyć ze sobą, z tym kim jesteście i jacy jesteście. I boicie się, że okaże się, iż mogę jednak być. - puścił do mnie oko - Wiesz dlaczego? Właśnie z powodu tej miałkości, która sprawia, że myślicie o sobie co myślicie i robicie to co robicie. Bo kurde, mało kto ma odwagę, mało kto dojrzewa do momentu, w którym jest gotowy stanąć ze mną oko w oko i powiedzieć „no... jestem taki jaki jestem, niezbyt specjalny i nawet nie starałem się być lepszy”. Bo TEN moment zmienia wszystko, prawda? - prawda, miał rację, jak cholera wiedział, że ma rację - No. I tego momentu większość się boi jak skurwesyn. I robi co może aby przed nim uciekać. Oszukuje siebie i innych, kłamie, zapycha życie syfem, non stop szuka wymówek. Wszystko tylko po to aby nie spojrzeć mi w twarz. - sztach - Ale ja czekam. Na każdego. Aż będzie gotowy. A póki nie jest to maszynka do mielenia mięcha, czyli koła karmy, czekają. Jesteś, tak jak ty, przykładowo, to siadamy i rozmawiamy. Szczerze i bez ogródek, o wszystkim, nie? - uśmiechnął się do mnie - A jak nie, bam w maszynę... - wykonał gest wrzucania czegoś do maszynki, potem zakręcił korbą kilka razy - ...i czekam aż będzie gotów. Tylko ważna rzecz... - sztach - ...z każdym obrotem lądujesz ze wszystkim co sobie nagrabiłeś. I musisz wszystko przerobić, więc nie zdziw się jak w przyszłym wcieleniu wylądujesz w ciele zdeformowanego człowieka, o którym ktoś pomyśli „lepiej takiego zabić niż ma się męczyć”. I wiesz co się stanie? - mielenie - Wszyscy sobie zbierają, a niektórzy przez narzucanie czegokolwiek przegapiają swój moment i dla nich potrwa to jeszcze dłużej. - pauza - No... Styknie. - sztach - Bedzie.
Muzyka. Kołysanie.
- To jest poważny problem, wiesz? - sztach - Narzucanie swoich przekonań innym. Nieważne jakich, nieważne czy tego jaki jestem, tego co chcę, tego kto może a kto nie może żyć i tak dalej. Jak ktoś twierdzi, że wie za kogoś co dla niego lepsze, ściemnia. I tyle. - sztach - Zwłaszcza jak twierdzi, że ja tak mówiłem. A chuja, tyle ci powiem. - pauza - No. To chyba już przerabialiśmy, nie?
Muzyka. Kołysanie.
- Wy wszyscy jesteście częścią mnie, a ja... - sztach - ...jestem w każdym z was. Tak po prostu jest. I już. Sztuka, rozumiesz... - puścił do mnie oko - ...to umieć dostrzec to w sobie i w innych. Stare porzekadła o traktowaniu bliźniego jak siebie samego, nie czynieniu drugiemu co tobie niemiłe, przykazania miłości i cała reszta mówią właśnie o tym. Dokładnie o tym. I ludzie niby wiedzą, ale kurde... Tak się pogubili, że każdy kto im przypomina zaraz ląduje z etykietką „nawiedzony”. - sztach - I to jest prawda, bo ci co przypominają o tym zostali nawiedzeni. Tak jak ten piszący te słowa. On teraz się gubi, ma w głowie kilka historii, które bardzo chce opowiedzieć, historii o tym czego doświadczył, o naszym spotkaniu. Niezłych historii, ale się gubi. - puszcza do mnie oko - Rzeczywistość zaczyna go na nowo przytłaczać, łapie się na pułapki, zastawione na wszystkich ludzi, ograniczające go i was wszystkich. - sztach - Ale luzik, on już widzi. Teraz próbuje to pozbierać do kupy. I opowie swoją historię, na pewno. Musi, bo... Wyjaśni, kiedy przyjdzie czas. Teraz musi się skupić, a właściwie nie tyle skupić co pozwolić słowom płynąć. - sztach - On pamięta to uniesienie, pamięta tamten stan, pamięta niesamowity natłok informacji do przekazania, ale gubi się. - popatrzył na mnie - Spokojnie, to wróci. Nie bój się. Nie masz czego, jestem z tobą i w tobie. Jestem w każdym z was.
Kołysanie w rytm muzyki, sztach.
- No.