Krzysztof Kolumb (1451-1506)
Ziemia jest kulą - to wiedziano już wcześniej. Jednakże do wieku XV nie stwierdzono tego empirycznie. Kiedy w 1483 roku do króla portugalskiego Jana II zgłosił się przybysz z włoskiego miasta Genui z propozycją osiągnięcia Indii krótszą drogą płynąc na zachód, ten odprawił go z kwitkiem. Jednym z argumentów, oprócz podjętych już starań opłynięcia Afryki, był ogrom drogi do przebycia. Śmiałek ów, znany nam jako Krzysztof Kolumb, nie zrezygnował. Pukał do różnych drzwi, aż wreszcie królewska para hiszpańska uległa jego sugestiom.
Nasz odkrywca otrzymał trzy statki, w dzisiejszym rozumieniu łupinki, zbieraninę różnych zabijaków jako ich załogi i 3 sierpnia 1492 roku udał się w nieznane. Śmiałym szczęście sprzyja. W kwietniu 1493 roku przez Barcelonę przeciągnął kolorowy pochód, w skład którego wchodziło kilku mieszkańców owych niby Indii, a więc Indian, zaś całość zamykał kroczący w admiralskim mundurze Kolumb. W tej pierwszej podróży odkryto kilka wysp Ameryki środkowej, w tym Kubę i Haiti. Co prawda, nie przywieziono korzennych przypraw, ale w tym samym jeszcze roku Kolumb wyruszył na zachód po raz kolejny. Prowadził teraz 17 statków z załogą liczącą ok. 1200 osób. W podróży tej odkryto następne wyspy, w tym Jamajkę, sam zaś Kolumb utwierdził się w przekonaniu, że odkrył nową drogę do Indii. Poglądów tych nie zmieniła nawet trzecia wyprawa naszego bohatera.
Szczęście, które towarzyszyło mu na morzu nie wstępowało wraz z nim na ląd. Zmarł w Hiszpanii w 1506 roku, nie zaznając bogactwa. Nasz odkrywca nie znalazł szerokiego uznania. Nawet nazwę dla nowo odkrytych lądów ukradł mu jeden z uczestników drugiej wyprawy Kolumba, niejaki Amerigo Vespucci.
Ale to już inna opowieść.