Recenzja:
Jako wielki fan serii z wielkim entuzjazmem podeszłem do dwójki MGS. Gra została wydana jedynie na nośniku DVD teraz w sumie nie to żadne novum, ale w czasie, gdy gra ukazała się w Polsce czytniki DVD nie były tak szeroko dostępne, więc niestety spora część graczy nie mogła pozwolić sobie na zakup najnowszego Metal Gear’a. Nie zależnie od mocy sprzętu instalacja gry wydaje się ciągnąć wieczność. W czasie, gdy na moim (obecnym) PC (3Ghz 1G RAM, Radon 9600) instalowała się gierka zdążyłem zrobić sobie i zjeść kolację oraz wypić herbatkę. Gdy tylko gra znalazła się na dysku od razu nacisnąłem ikonę MGS’a by zacząć grę.
MGS2 przywitał mnie ładnie wykonanym menu, znanym zresztą z PS2. Oczywiście nie myśląc za wiele chciałem od razu kliknąć New Game niestety było to nie możliwe gdyż myszki w tej grze (nawet w main menu) po prostu się nie używa –wynika to z konsolowego rodowodu gry. No cóż mówi się trudno. Wybieram, więc kursorami New Game i klikam Enter iii… bum wróciłem do poprzedniego menu! Tak w Metal Gear Solid 2 by zatwierdzić jakąś operację zamiast Entera używamy… tabulatora. I tu wyłania się chyba największa wada MGS2 na PC. Strasznie pogibane (delikatnie mówiąc) sterowanie. Akcja to przycisk „D”, kucnij „Z”, komunikator „enter”. W akcie desperacji po raz pierwszy od wielu wiosen zajrzałem do instrukcji by zaznajomić się ze sterowaniem. Niestety ta okazała się zupełnie zbędna, gdyż przedstawiona tam klawiszologia była do PlayStation 2! Są w niej takie kwiatki jak "naciśnij R2 i L2 jednocześnie by przełączyć się na tryb First Person". Możliwe, że do tej pory wszystko zostało poprawione. Tak wielkie zaniedbanie to nie tyle minus dla gry, lecz denerwująca frustrująca pomyłka. Wiem, że nawet do najbardziej dziwnego sterownia można się przyzwyczaić, ale od razu na wstępie zalecam grać jednak na padzie oszczędzając sobie nerwów i gardła na wszelkie przekleństwa.
Gra podzielona jest właściwie jedynie na dwa levele, po których możemy swobodnie się poruszać. Co ciekawe na początku gry oba z nich mamy odblokowane. Zacząłem, więc od levelu „tanker” będącego właściwie wstępem do właściwej akcji drugiej części Metal Gear Solid. Wreszcie po przedostaniu się przez menusy rozpocząłem grę –no dobra nie poszło tak łatwo. Przed rozpoczęciem misji do obejrzenia dane mi były nie tyle co filmiki, lecz całe filmy. cutscenki w MGS mogą trwać nawet po 20min –warto dodać, że tych w grze nie brakuje, więc niektórzy gracze mogą stracić cierpliwość i po prostu rezygnować z oglądania tych filmów nie poznając tym samym istotnych dla fabuły momentów i zwrotów akcji. Efektem tego jest ukończenie gry z myślą: „O co tu w ogóle chodziło”. Filmy i liczne rozmowy przez komunikator dla najwierniejszych fanów serii na pewno są nie lada gratką, lecz dla innych gracz przyzwyczajonych do -powiedzmy „normalnej” długości cutscenek może być poważną wadą.
Graficznie gra prezentuje się ździebko lepiej niż na PS2. Nawet jak na swoje czasy MGS2 z pewnością nie był wyznacznikiem poziomu graficznego. Ogółem rzecz biorąc jest OK., ale można były znacznie podrasować silnik graficzny do możliwości PC (oczywiście ówczesnej generacji). Jednak w przypadku serii Metal Gear Solid nie grafika jest wyznacznikiem jakości, lecz ogromna grywalność, rozbudowana fabuła oraz nie przeciętny game-play. Dla PC’towców również dziwne może wydawać się ułożenie kamery. Nie mamy tu widoku FPP czy zza pleców bohatera. Jak i w poprzednim MGS ustawienie kamery klasyfikuje się gdzieś między "widokiem z trzeciej osoby" a widokiem "z góry". Niestety nie mamy możliwości ustawienia i manipulacji kamery. Niestety czasem zdarza się, że widok ustawia się w dość niewygodny sposób. Tak chwil nie ma za wiele, ale mimo wszystko zdarzają się w najmniej odpowiednim momencie. Celowanie z takiego widoku jest dość trudne i niewygodne. Na szczęście w każdej chwili przy każdej broni za pomocą "spacji" możemy przejść w widok First Person View i z takiego widoku oddać celny strzał.
Ilość ruchów, sprzętu oraz możliwości, jakie oddano w nasze ręce jest naprawdę imponująca i przewyższa nawet późniejsze Sprinter Celly. Mamy tradycyjne przylegania do ściany, czołganie, wychylanie zza rogu -ogółem to co znamy z większości skradanek. Snake nie jest może takim akrobatą jak Sam Fisher, nie wynika to jednak z zaniedbania twórców, lecz z samej mechaniki gry. MGS nie stawia na ukrywanie się w cieniu, lecz na infiltracji i eliminacji przeciwników. Nie bawimy się tu w godzinne podchody z przeciwnikami. Tu po prostu wyczekujemy odpowiedni moment by z broni zlikwidować wroga. Jeśli zaś brakuje nam amunicji zawsze możemy zafundować jegomościowi kilka lewych sierpowych oraz kopniaków skutecznie nokautując przeciwnika. –co nie znaczy, że sami możemy nie oberwać po głowie. Jeśli jednak lubisz bawić się w tajnego agenta, którego mottem jest "być jak letni wietrzyk" możemy użyć szereg sztuczek takich jak wabienie przeciwnika odgłosami, rzucaniem pustych magazynków itp. by uniknąć bezpośredniego starcia z przeciwnikiem. Przeciwnicy zachowują się naprawdę bardzo realistycznie. Jakież było moje zdziwienie gdy wymierzając broń w plecy najemnika krzycząc „freeze” on podniósł ręce do góry i błagał nas o łaskę. Jakby tego było mało mamy możliwość ukrywania ciał w szafkach (sami również możemy się schować), brania zakładników i wiele więcej. Taki rodzaj taktyki „stay quiet” jest często bardzo efektywny i bezpieczniejszy i bardziej satysfakjonujący od parcia przed siebie i robieniem zadymy. Przeciwnicy są naprawdę inteligentni –potrafią się ukrywać, skutecznie przeszukiwać teren a nawet flankować zapędzając w zastawioną pułapkę.
Jak już pisałem ilość gadżetów jest naprawdę imponująca mamy tu wykrywacze min, karabiny snajperskie, AK-47, pistolet na strzałki z środkiem usypiającym, bandaże a nawet takie freaki jak papierosy, spryskiwacz z ciekłym azotem czy katana!
Przejście levelu „Tanker” sprawiło, że zakochałem się w tej grze. Ze ślinotokiem podeszłem do drugiego etapu gry nazwanego „Big Shell”.. wszystko było cacyk do momentu, gdy ujrzałem postać w jaką przyjdzie mi się wcielić już do końca gry. Był to długowłosy nijaki Raiden. Wiem, że twórcy chcieli pewnie wprowadzić jakiś powiew świeżości do serii, ale kosztem usunięcia Snake’a!! Po co zmieniać coś co było doskonałe!
Metal Gear Solid mimo, że graficznie odstaje za konkurencją posiada swój własny niesamowity klimat, którego żadnej innej grze nie udało się choćby w najmniejszym stopniu skopiować. Ogromne levele, po których może swobodnie się poruszać, niezapomniane walki z Bossami tak charakterystyczne dla japońskich produkcji czy słynny pojedynek na katany na dachach Nowego Jorku. Dziesiątki easter ergów, wiele ciekawych bajerów i minigierek (jak poszukiwanie agenta USA po rytmie bicia jego serca!) Tak, ta gra jest naprawdę wielka.
Główny wątek zapewni nam około 20 godzin grania (w zależności od stopnia trudności jaki wybraliśmy na początku gry). Przejście "kampanii" nie oznacza końca zabawy z MGS. Twórcy oddali nam znane już z pierwszej części misje VR będące zarazem swojego rodzaju treningiem, Snake Tales, oraz pojedynki z Bossami czy zwykły survival VR. Jak sami widzicie jest tego sporo więc nic dziwnego, że MGS2 zajmuje nam aż 8 giga na dysku.
Ogółem gra jest dobra posiada: długą, wielowątkową fabułę, której przetoczenie tutaj zajęłoby naprawdeee sporo miejsca. Niestety w dwójka brakuje tej iskry, którą posiadała pierwsza część. Nie wiem czy wynika to ze zmiany głównego bohatera czy faktu, że na PC mimo wszystko gra się MGS gorzej niż na PS2-zapewne oba z tych czynników mają spory wpływ na to odczucie. Jednym zdaniem Metal Gear Solid 2 można opisać jako naprawdę dobrą grę wymierzoną jednak w określone grono graczy.