Kochowski Lata Potopu

WESPAZJAN KOCHOWSKI

LATA POTOPU

EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL

MAIŁ: HISTORIAN@Z.PL

MMII

ANNAL IUM

POLONIA CLIMACTERIS

SEC V N D I,

REGNANTE

IOANNE CASIM IR O

LIBER PRIMYS.

AnCŁ Mdc.LV.

'zwędzi, zamieszkujący północną część świata, zawdzięczają swoje nazwisko i swoje początki Gotom (w każdym razie sami tak utrzymują), pod względem zaś obyczajów, języka, i trybu życia zbliżają się najbardziej do Niemców. Do jednych i do drugich upodabnia ich gorliwość o wojsko i o sławą, a swoje męstwo wypróbowali, tocząc ze zmiennym szczęściem sąsiedzkie wojny, przy czym prawem zwycięzcy lub dzięki łaskawości losu znacznie rozszerzyli granice szwedzkiego królestwa. Zajmuje ono .północną połać Europy: na południu opiera się o Danię i kilka obwodów Cesarstwa, na wschodzie ma naprzeciw siebie państwo moskiewskie, od czoła zaś oblewa je Morze Bałtyckie. To były jego granice od najdawniejszych czasów i dopiero za pamięci naszych dziadów Szwedzi zaczęli wypuszczać się za morze, zdobywając z bronią w ręku albo przez układy, a także dzięki testamentowym zapisom, Estonię na Polakach, a Bremę i Wismar z przyległościami na Niemcach i Pomorzanach. Rządzili nimi zawsze władcy dziedziczni, jednakże odsądziwszy od korony Zygmunta III, prawowitego króla i dziedzica, odważyli się zastosować coś w rodzaju elekcji, nigdy przedtem nie praktykowanej, i wynieśli na tron Karola, księcia Sudermanii, stryja Zygmuntowego; Stało się to przyczyną niezgody, a wnet potem i wojny polsko-szwedzkiej, Polacy bowiem stanęli w obronie króla Zygmunta i praw, których go Szwedzi pozbawili.

Prawdziwi dziedzice, utraciwszy królestwo swoich przodków, nie zrezygnowali jednak z królewskiej tytulatury i królewskiego herbu, broniąc gdzie tylko można swojej racji. W miarę jak pergaminy pęczniały od próżnych tytułów, a pałacowe podwoje od herbowych płaskorzeźb, wzbierał też wzajemny gniew obu narodów, współzawodniczących o te zaszczyty: podczas gdy synowie Zygmunta używali tytułu dziedziców, władca szwedzkiego królestwa utrzymywał nie tylko, że jedynym dziedzicem jest on sam, ale także, iż nikt inny nawet zwać się tak nie może. Wielu autorów w naszym stuleciu roztrząsało kwestię, czyje prawo jest lepsze, linii Zygmunta, dziedzicznej, czy też linii Karola Sudermańskiego, przysposobionej przez naród (bo nie była to prawdziwa elekcja). Sąd w tej mierze pozostawiam owym autorom i czytelnikowi; sam spieszę do spraw polskich i do nowszych czasów. Nie powoduje mną ani nieprzyjaźń, ani powolność dla kogokolwiek, a piórem moim chcę słu-

żyć jedynie prawdzie i potomnym pokoleniom, to bowiem postawiłem sobie za cel.

Syn Karola, król szwedzki Gustaw Adolf, wojował z nami w Prusiech ze zmiennym szczęściem; kilkakrotnie w starciach ponosił porażki, dwa razy kulą został postrzelony, dwakroć też o mało nie dostał się do niewoli (bohaterowie bowiem zdobywają sławę tym, że śmiało wystawiają się na niebezpieczeństwa), aż wreszcie zbrzydła mu nieprzyjaźń i położył kres wojnie, zawierając z Polską pięcioletni rozejm — podobno dlatego, że wojna w Niemczech łatwiejsze mu obiecywała zwycięstwa. Świat cały grozą, a Cesarstwo wojskiem swym poraziwszy, poległ w bitwie pod Lutzen w Saksonii; był to król-wojownik, dorównujący starożytnym wodzom. Rządy po nim objęła jego córka, Krystyna. Choć małoletnia, nie ustępowała ona ojcu: nie lękała się szczęku oręża, ale i pokój umiała sobie cenić. Zawarła z nami w Sztumdorfie rozejm na lat dwadzieścia jeden. [...]

Dopóki Krystyna sprawowała władzę, pokój, ugruntowany rozejmem, trwał niewzruszenie — może wskutek niewieściej słabości królowej, a może dzięki przezorności jej doradców; zmieniło się to jednak, gdy przekazała rządy swemu następcy, a naszemu wrogowi, Karolowi Gustawowi. Był on synem Jana Kazimierza, księcia Dwu Mostów z rodu palatynów Renu, i Katarzyny, córki Karola Sudermańskiego; pragnąc przywrócić świetność Domowi Reńskiemu, a także idąc za popędem krwi i kierując się żądzą sławy, walczył od najwcześniejszej młodości pod szwedzkimi sztandarami,

aż wreszcie na życzenie Krystyny, która zrzekła się tronu, objął po niej panowanie i ukoronował się w Uppsali w roku Pańskim 1654. Nowy władca zajął się zrazu swymi prywatnymi sprawami, pojął za żonę księżniczkę szlezwicką Jadwigę Eleonorę, a na ślub, pozorując szacunek, zaprosił sąsiednich panujących. Ale cisza na morzu zawsze jest podejrzana, nagłe uspokojenie powietrza grozi nadejściem chmur i burzą. Wkrótce zaprzątnęły Karola większe troski, szczególnie zaś dokuczała mu myśl, że Kazimierz, przywłaszczając sobie tytuł króla szwedzkiego, obraża jego majestat. Zaczął przemyśliwać nad tym, jak osiągnąć orężem, czego przez żadne układy uzyskać się nie spodziewał. Po raz pierwszy rozgniewał go poseł Canasilles, wyprawiony przez Kazimierza do Szwecji; tuż przed koronacją wystąpił on z protestem, odmawiając nowemu władcy praw do tronu, który powinien przypaść prawowitemu dziedzicowi. Protest oburzył Karola i stał się zarzewiem wojny. Nowy władca, równie porywczy w działaniu jak

który stanowi jego własność i który wraz z nim obowiązany jest odbywać wojskową służbę. Szwed zbywa grzeczną prośbę jakimś zuchwalstwem i odmawia zwrotu konia, którego nabył niedawno za wysoką cenę. Na to Wil-koszewski, oburzony odmową, rzecze:

Skoro odmawiasz mojej prośbie, będziesz musiał zwrócić konia po niewoli.

Zarazem porwawszy za kołnierz Szweda, człowieka skądinąd wielkiego i grubego, zamachem krzepkiego ramienia zrzuca go na ziemię, konia zaś uprowadza ze sobą. A że zwierzę miało na grzbiecie szwedzkie siodło, ściąga je i porzuca przed szeregami, powtarzając, że bierze tylko to, co stanowi jego własność. Śmiały postępek szlachcica, któremu towarzyszyło tylko trzech pachołków, wprawił wszystkich w zdumienie — ale przecież zawsze odważniejszy jest ten, kto odbiera swoje, niż kto przywłaszcza sobie cudze. Szwedzi stali jak wryci, wśród cesarskich nie ibrakło jednak takich, którzy domagali się kary i ofiarowywali wstawić u króla, żeby polecił konia oddać. Dopiero później dowiedziano się, dlaczego Wirtz nie nalegał na to, żeby szkoda została nagrodzona: obawiał się mianowicie, żeby zła krew, której by narobiło wyrównanie straty, nie wywołała tumultu, i żeby hałastra nie rzuciła się na wozy i tłumoki, w których ukrył łupy z Polski. I nie bez racji bał się Czarnieckiego, którego rzeczy, złożone na przechowaniu w Krakowie, splądrował, albowiem ludzie z natury zwykli lękać się tych, którym wyrządzili szkodę. Gwarancje aktu kapitulacji pozwoliły Wirtzowi odejść bezpiecznie, a jako asystę przydzielono mu pułkownika austriackiego Garnie-ra i siedem polskich chorągwi. Konwojowani przez tę eskortę, Szwedzi szli prostą drogą do Szczecina. Mieszkańcy okolic, przez które wypadło im przechodzić, ponieśli znaczne szkody, ale pocieszali się tym, że Szwedzi odchodzą, żeby już więcej nie powrócić.

Kiedy w odzyskanym Krakowie zapanował jaki taki porządek, król przeniósł swoją kwaterę z obozu do podmiejskiej wsi Bronowice. Wkrótce przybyli tam do niego z pokłonem przedstawiciele rady miejskiej, doktor medycyny Jacek Łopacki, Marcin Lechman i Kasper Celesta; mówili o zachowanej w najtrudniejszych chwilach wierności i opisywali żałosny skutkiem długotrwałego oblężenia stan miasta. Kazimierz przyjął ich nader łaskawie i nie szczędził słów pociechy. Na koniec dnia czwartego września król wkroczył do miasta bez uroczystej okazałości, ponieważ nie chciał sprawiać radzie miejskiej kłopotu i stanowczo zabronił wszelkiej pompy, pozwalając tylko na to, żeby kilku zna-komitszych mieszczan prywatnie złożyło mu pokłon. Smętnego oblicza miasta nie mógł od razu zmienić nagły triumf: po ulicach leżało pełno chorych, nie

uprzątnięto jeszcze ciał tych, którzy poumierali i których pozabijały pociski. Ból ogarniał na widok spustoszenia miasta, niedawno jeszcze kwitnącego: domy stały w ruinie, zostały zrównane z ziemią albo strawione przez ogień, rynek pozagradzany był umocnieniami i palisadami, a zaułki pełne gnoju i plugastwa. Z kościołów prawie że wyrugowany został starodawny obrządek religijny i gdyby nie zdobycie miasta, wprowadzono by do nich luterskie praktyki. Król udał się do zamkowej katedry, gdzie zwycięskiemu Bogu złożył dzięki, śpiewając Te Deum laudamus. [...]

W mieście stanął załogą oddział austriackiej piechoty w sile dwóch tysięcy czterystu ludzi pod dowództwem barona Jana Franciszka Keisersteina, pułkownika Jego Cesarskiej Mości, który na życzenie króla przyjął na siebie obowiązki gubernatora Krakowa. Na utrzymanie tego wojska (czyli na lemingi) szedł dochód z wielickich i bocheńskich żup solnych, oddanych pod zarząd barona z Jaro-szyna, Ślązaka, który niemałe zyski ze sprzedaży soli przekazywał załodze. Zamek, królewskie gniazdo i miejsce koronacji monarchów, powrócił pod władzę swego starosty, marszałka Lubomirskiego; prócz zwykłej załogi w sile trzystu ludzi stanął w nim jeszcze i regiment pieszy pod dowództwem Pawła Celarego oraz oddział jazdy z podkomorzym kijowskim Stefanem Niemiryczem, żeby w razie potrzeby miał kto Zamku bronić.

KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
dach na lata
Historia Polski Lata PRL u
045 Wojny Łowców Nagród III, POLOWANIE NA ŁOWCĘ (K W Jeter) 4 lata po Era Rebelii
6 Bioakustyka, BIOLOGIA UJ LATA I-III, ROK III, semestr I, biofizyka, sprawozdania
kontrola cyklu komorkowego i smierc komorki, BIOLOGIA UJ LATA I-III, ROK II, semestr I, biologia kom
cwiczenia 1 instrukcja 2010, BIOLOGIA UJ LATA I-III, ROK III, semestr I, Mikrobiologia, Cwiczenia
2007 10 24 Koniec świata za" lata
kolory lata
Kr 010 Przyczyna Potopu
plik,382,465,przewodnik po funduszach strukturalnych dla msp na lata 2007 2013
och srod wykl 5 lata 80 pl, polit ekol panstwa
25 Kolory lata
lata ubiegle pyt gimn
mikra 2 lata temu
Historia Polski Lata 1921 26