Ukraińcy w Polsce są coraz bardziej bezczelni
„Nasze Słowo” nr 23(2965) z 8 czerwca 2014 roku zamieściło dwa artykułu, które zwróciły moją uwagę jako stałego czytelnika tego pisma i jako tego, który ponosi również w części koszty wydawnictwa tygodnika. Postaram się je z grubsza omówić. Oto interesujące mnie fragmenty:„Pomorska Akademia w Słupsku jest jako kolejna wyższa szkoła, w której studiują cudzoziemcy, z poza Ukrainy. Jak mówi rektor Akademii prof. Roman Drozd [Ukrainiec, jawnie probanderowski historyk – przyp. AM], Akademia coraz bardziej wychodzi naprzeciw współpracy ze wschodnimi partnerami – wyższych szkół na Ukrainie, Białorusi i Rosji. Jednak najbardziej dynamicznie rozwija się współpraca z Ukrainą. W minionym semestrze w Pomorskiej Akademii uczyło się 6 ukraińskich studentów, tego roku – 33, a od października będzie aż ponad 100. Studentom zagwarantowane jest bezpłatne nauczanie i utrzymanie – wszystkie koszty bierze na siebie strona polska”.
Mam jednak zastrzeżenia. Czy nie należałoby w pierwszej kolejności zaspokoić potrzeby własne? Tyle dzieci głodnych. Dorośli po studiach uciekają za granicę, mimo że „strona polska” poniosła wysokie koszty ich edukacji. Moje wnuczęta w 50 punktach procentowych (przepraszam, że używam słownictwa PAP) uczyły się w szkole prywatnej. Kosztowało to wiemy ile. Dla nich miejsca zabrakło w akademii państwowej. Dopiero gdy podjęły pracę znalazło się państwo, które wyciągnęło łapę po pieniądze. Naliczyło tego ponad 50 punktów procentowych wynagrodzenia. Konsekwentnie je zabiera.
Na utrzymanie studentów zagranicznych, nie koniecznie Ukraińców, pieniądze są. Czy w rewanżu Polska może na tych samych zasadach wysyłać na studia zagraniczne studentów polskich? Albo przeznaczać środki na studia Polaków ze Wschodu Tych zwykłych, nie dzieci dygnitarzy? Ja idąc do lekarza muszę najpierw sprawdzić zawartość portfela, mimo gwarancji konstytucyjnej o bezpłatnym lecznictwie. Mimo tego głośno będę krzyczał: wymiana studentów na studia zagraniczne jest konieczna!
Sprawa druga, która wzbudza emocje już w czasie czytania „Naszego Słowa”. Ukraińska mniejszość narodowa wystąpiła z wnioskiem, aby w Dobrym Mieście w pobliżu Olsztyna którejś z ulic lub placów dać imię „Bohaterów Kijowskiego Majdanu”.
„Dobre Miasto – pisze „Nasze Słowo” – utraciło swoją szansę być pierwszym w Europie miastem, które by upamiętniło poległych bohaterów kijowskiego Majdanu. Tego roku w maju olsztyński Oddział Ukraińskiej Mniejszości Narodowej w Polsce zwrócił się do Rady Miasta z propozycją nazwania jednej z ulic (albo placów) imieniem Bohaterów Kijowskiego Majdanu…”. Inicjatywę odrzucono. Pachnie to trochę Związkiem Sowieckim. Wszędzie i zawsze musiał być pierwszym. Aż przykro, że to się już skończyło, a było z tym dość wesoło, jednak nie wszędzie. W ukraińskiej mniejszości w Polsce jeszcze ta pamięć jest żywą. Miało by to być „ukłonem w stronę mniejszości ukraińskiej” – pisze „Nasze Słowo”.
Nie wiem, ubolewać czy się śmiać? Słusznie odpowiedział jeden z radnych miasta, trzeba najpierw ustalić – kto do tych bohaterów należy i z czyich rąk zginął? Ponadto trzeba najpierw rozliczyć ludobójstwo dokonane na ludności polskiej na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej przez OUN-UPA. Trzeba najpierw uhonorować 100 tys. zamordowanych Polaków. Wypowiedź ta wywołała burzę w umyśle sprawozdawcy. Zapomniał bowiem, jak tę sprawę traktował jeszcze w ubiegłym roku. Zapomniał o tym, jak potraktował Sejm polski za to, że nie potępił operacji „Wisła”, za to, że Sejm polski ludobójstwo chciał nazwać ludobójstwem. Pouczanie, że tylko Putin może zmienić lub prawidłowo nazwać wydarzenia na Majdanie kijowskim, to chyba tylko niesmaczny żart.
Nadanie imienia polskiej ulicy Bohaterów Kijowskiego Majdanu miałoby stanowić „ukłon w stronę mniejszości ukraińskiej”. Ile to już było ze strony polskiej takich ukłonów? Każdy z nich był wykorzystywany przeciwko Polsce. Dzisiaj, kiedy na Ukrainie trwa wojna o byt państwowy Polska wspomaga Ukrainę i moralnie i finansowo. I co? Zmian nie widzę. Najlepiej by było gdyby ten ukłon uczyniło „Nasze Słowo”. Byłby to pierwszy krok do prawdziwego pojednania. Zresztą bo ja wiem? Ja czuję się pojednany z Ukraińcami. Rozmawiam z nimi, składałem im wizyty, oni bywali u mnie. Teraz już nie mogę ich wizytować. Wiek i zdrowie mi na to nie pozwalają. Sądzę jednak że to niewielka grupa na czele z „Naszym Słowem” dąży do jątrzenia, bo im z tym jest dobrze. Na zakończenie dodam tylko: każdy stłumiony protest był niesłuszny. Tak, niesłuszny protest.
Ze swojej strony mam propozycję dla inicjatorów nadania jednej z ulic Dobrego Miasta imienia „Bohaterów Kijowskiego Majdanu”: W Przemyślu odbudowuje się Narodowy Dom. Wzorem innych miast polskich, gdzie jest np. Dom Nauczyciela, Dom Chłopa, kiedyś w Lublinie był Dom Żołnierza, (może i dzisiaj jest) – Narodowemu Domowi w Przemyślu nadać imię: DOM DOBREGO CZŁOWIEKA. W skrócie DeDeCe. Będzie to na pewno pierwszy przypadek w świecie, nie w Europie, jak wspominają ukraińscy mieszkańcy Dobrego Miasta. Każdy może czuć się zaszczyconym. Nie ma w tej nazwie ani bohaterów, ani ludobójców, ani ich ofiar. Jest tylko dobry człowiek, zastępujący wszystko. Warto pomyśleć! Jakie to proste, aż trudne do zrozumienia, a jeszcze trudniejsze do wykonania.
Czytając „Nasze Słowo” czuję się jako osoba z mniejszości narodowej, dyskryminowana przez większość rządzącą. Smutne to lecz prawdziwe.
Antoni Mariański
http://mysl-polska.pl/node/107