kłoczowski Europa słowiańska 15 wieku


Jerzy Kłoczowski

Europa słowiańska w XIV-XV wieku

Warszawa : Państ. Instytut Wydawniczy, 1984

ISBN 8306009746



WPROWADZENIE


Praca obecna, poświęcona rozwojowi Europy słowiańskiej w XIV-XV

stuleciu, stanowi próbę przedstawienia w syntetycznym, zwięzłym zary-

sie procesów bardzo wielkiej wagi, tak dla historii Europy czy też Sło-

wiańszczyzny i ludów blisko ze Słowianami związanych, jak i dla po-

szczególnych krajów wchodzących w skład szeroko pojętej wspólnoty

słowiańskiej. Przyzwyczajeni jesteśmy dotąd patrzeć na historię przez

pryzmat jednego, własnego narodu, czasem tylko porównując go z kra-

jami przodującymi długo w tysiącletniej historii europejskiej, np. z Fran-

cją. Dziś w malejącym świecie coraz bardziej musimy przyzwyczajać się

do szerokiej, europejskiej perspektywy i w jej dopiero ramach przyglądać

się bliżej zarówno wielkim regionom i wspólnotom krajów składających

się na europejski krąg cywilizacyjny, jak i pojedynczym krajom. Dla

historyków konieczność porównawczego badania społeczności europej-

skich jest dziś rzeczą oczywistą i pierwszorzędnym celem badawczym,

realizowanym chociażby drogą częstych wspólnych prac i zjazdów mię-

dzynarodowych; z opasłych tomów samych tylko zjazdów ostatnich dzie-

sięcioleci skompletować dziś można wcale dobrą bibliotekę. Wielokrotnie

w ostatnich latach miałem możliwość na różnych spotkaniach naukowych

w kraju i za granicą, na uniwersytetach i sympozjach europejskich oraz

amerykańskich przedstawiać tezy zawarte w obecnej książce, co też za-

chęciło mnie do jej zredagowania, mimo oczywistych niebezpieczeństw

syntezy.

Państwa słowiańskie uformowały się w ciągu IX-XI stulecia w sto-

sunkowo silne i zwarte organizmy państwowe, kierowane przez centralne

władze. Wtedy też zarysowały się wyraźniej granice naszego europejskie-

go kręgu cywilizacyjnego, w tamtej epoce wyznaczone przede wszystkim

przez ludy, które oficjalnie przyjęły chrześcijaństwo. Doniosłość tego

okresu formowania się nowych państw i zarazem ustalania się zasięgu

nowej Europy nie może budzić wątpliwości, jest też powszechnie uzna-

wana. Kolejne "millenia" od XIX już wieku umacniają w najszerszej




€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€Wprowadzenie


świadomości społecznej symboliczną wagę chociażby takich dat jak rok

864, 966 czy 988. Pamiętać jednak trzeba, że był to dopiero niejako

punkt wyjścia do rozwoju i znalezienia dla siebie w pełni miejsca we wspól-

nocie europejskiej. Rezultaty wielostronnych procesów rozwojowych, w

tym także ogromnego skoku w XIV'-XV w., na którym specjalnie się

skupimy, doprowadziły do pełnej europeizacji dopiero po kilku stuleciach,

właśnie gdzieś u schyłku okresu nazywanego równie trwale co niezbyt

szczęśliwie średniowieczem. Tamtych też czasów przede wszystkim, wła-

śnie - generalnie biorąc - XIV-XV stulecia, sięgają żywe dotąd ko-

rzenie narodowych kultur w naszej części kontynentu. Nie przypadkiem,

chociaż z innych nieraz zupełnie powodów, są to stulecia wielkie

zwłaszcza dla Rosjan, Polaków, Czechów. Serbów, Bułgarów, a także Węgrów,

Rumunów czy Litwinów. Otacza je od dawna legenda, symbolizowana

imionami wielkich królów czy miejscami wielkich zwycięstw, czasem

zresztą - szczególnie na Bałkanach - i klęsk, decydujących o,następ-

nych stuleciach.

Określenie Europa słowiańska budzić może niemałe wątpliwości i za-

strzeżenia. Sam próbowałem początkowo mówie raczej o Europie środko-

wo-wschodniej, przeciwstawianej w ten sposób Europie środkowo-zachod-

niej, jednak i ta propozycja ma swoje wyraźne strony ujemne. W Europie

Zachodniej mówi się dziś powszechnie o Europie Wschodniej, poczynając

od Łaby, od granicy - przypominają to chętnie historycy - jeszcze

karolińskiej, ale takie wrzucenie do jednego worka krajów i tradycji

bardzo różnorodnych zdaje się wskazywać przede wszystkim na brak

dobrej orientacji w złożonej historii tego, co zbyt łatwo określa się jed-

nym, wspólnym mianem.

Mówiąc o Europie słowiańskiej, bezwzględnie trzeba pamiętać o ludach

wprawdzie niesłowiańskich. jednak tak mocno związanych z naszym re-

jonem, że nie możemy ich w żaden sposób pomijać. Ze świeżych, napły-

wających tu od XIII w. gości będą to przede wszystkim Niemcy i Żydzi.

Nawet utworzone przez Zakon Niemiecki państwo nad Bałtykiem tak

jest wplecione w nasz rejon. że musimy się nim bliżej zająć; od XV w.

wchodzi ono zresztą, pamiętamy dobrze, w znacznej części w skład pań-

stwa polskiego, a i wcześniej niemałą część jego ludności stanowiła lud-

ność słowiańska czy też bałtycka. Litwini, jak i podbici przez Krzyżaków

Prusowie, należą do ludów bałtyckich - rozłączyły się one ze Słowianami

później od innych - ale też w Wielkim Księstwie Litewskim ogromną

większość ludności stanowią Słowianie, zaś późniejszy język białoruski

będzie aż do XVI-XVII w. stanowił oficjalny język państwa. Język

słowiański jest też w średniowieczu jedynym językiem używanym ofi-

cjalnie w państwach i kościołach rumuńskich i dopiero później zacznie

go powoli zastępować własny jezyk o romańskiej genezie. W skład Wę-

€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 9

gier średniowiecznych wchodzą duże grupy i całe terytoria słowiańskie,

przede wszystkim królestwo chorwackie czy też ziemie słowackie; sami

Węgrzy tak się w tej części Europy zresztą zadomowili, że wielu średnio-

w,iecznych pisarzy - będziemy jeszcze o tym mówili - uznaje ich bądź

za Słowian, bądź też przynajmniej za ich bliskich krewnych.

Widzimy więc Słowian wszędzie w interesujących nas krajach. Mieli

oni wszyscy poczucie pewnej wspólnoty, wynikające, jak powszechnie

przyjmowano, z pochodzenia od wspólnego przodka. Rzecz ważna, że

i Europa Zachodnia zaczyna powoli od XIII-XIV stulecia odkrywać.

Słowian. Mówi się o ich dużej liczebności i wielkich obszarach, na jakich

żyją, obfitujących zwłaszcza w płody rolne i leśne. Nie ulega wątpliwości,

że wspólna w pewnym sensie historia państw słowiańskich z Węgrami

łącznie (inaczej to wygląda u Litwinów i Rumunów), uformowanie państw-

i zarazem chrystianizacja dopiero w IX-XI w. odróżniały wyraźnie tę

grupę w każdym razie od pokarolińskich obszarów Europy Zachodniej

czy też ziem greckich Bizancjum.

Łatwo wyróżnić możemy w tak pojętej Europie słowiańskiej XIV-XV

stulecia trzy większe rejony, jakby trzy grupy państw. Pierwszą stano-

wią Czechy, Węgry, Polska i państwo krzyżaekie nad Bałtykiem, jest to

Europa środkowo-wschodnia w ścisłym tego słowa znaczeniu, związana

mocno z Zachodem różnego rodzaju więzami, wpływami, konfliktami.

Serbia, Bułgaria i oba księstwa rumuńskie, Mołdawia i Wołoszczyzna,

należą do kręgu bizantyjskiego i właśnie w XIV w. więź ta ulega jeszcze

poważnemu wzmocnieniu. W tej części kontynentu wspomnieć też mo-

żemy niesłowiańskich Albańczyków, dla których wieki XIV i XV mieć.

będą prawdopodobnie decydujące znaczenie z punktu widzenia formowa-

rnia się ich świadomości i własnej tradycji narodowej. Ziemie ruskie daw-

nej Rusi Kijowskiej tworzą wyraźnie rejon trzeci, też kulturalnie łączący

się z Bizancjum. Najazdy tatarskie złamały świetność tego państwa, naj-

większego i najbardziej zaawansowanego cywilizacyjnie wśród Słowian

w XI-XII stuleciu. Co więcej, uzależnienie od Tatarów, ciągnące się na

niektórych obszarach aż po schyłek XV w., zaciąży bardzo poważnie nad

całym rozwojem i przekształceniami tych ziem. Faktem o przemożnym

znaczeniu stanie się tu utworzenie dwóch ważnych państw: Wielkiego

Księstwa Litewskiego i Moskwy. Przyjęcie przez Litwinów katolicyzmu

i unia ich z Polską powoduje ostateczne włączenie Rusi południowej i za-

chodniej w orbitę wpływów zachodnich, choć zarazem masa ludności po=

zostaje w Kościele Wschodnim i tym samym w ramach kręgu religijno=

-kulturalnego Bizancjum.

Jeżeli bez większych trudności można wydzielić z grubsza trzy wielkie

rejony naszego kontynentu, to bardziej szczegółowe określenie ich granic.

jest już bardzo problematyczne. Brak dotąd wystarczająco poważnych

wprowadzenie 10

_

1 1 1 ff 0 1 1

studiów z geografii gospodarczej, społecznej, kulturalnej Europy późno-

.średniowiecznej i dopiero po ich przeprowadzeniu w sposób jednolity

i pogłębiony uzyskamy w ogóle podstawy do bardziej uzasadnionych prób

szczegółowej rejonizacji naszego kontynentu. Granice polityczne nie

zawsze muszą mieć największe znaczenie, czego przykładem może być

chociażby wschodnia granica Cesarstwa w zajmującym nas okresie. Nie

wzbudzi wątpliwości zaliczanie Czech do naszej grupy państw; poza sło-

wiańskością przemawiają za tym rozliczne silne więzy, łączące Czechy

z Polską czy VCWęgrami. A przecież Czechy są częścią, a w XIV w. stają

się nawet ośrodkiem całego Cesarstwa. Przy tym wcale nie ma pewności,

czy także cała ewolucja wschodnich ziem niemieckich już w XIV-XV

stuleciu - ziem, na których często element słowiański zmieszał się

wcześniej z germańskim - ewolucja owej Germanii słowiańskiej, jak

to określił ostatnio jeden z historyków niemieckich (W. Schlesinger), nie

była podobniejsza do tego, co działo się w Europie środkowo-wschodniej,

aniżeli na ziemiach nadreńskich o starej metryce tak rzymskiej, jak

i chrześcijańskiej. Granica była tu w każdym razie bardzo otwarta na

wszelkie przenikania, podobnie jak była otwarta granica wpływów sło-

wiańskich i bizantyjskich na Bałkanach czy też, w zupełnie innym kon-

tekście i sytuacji, wschodnia i północna granica osadnictwa i kultury

ruskiej. Trzeba się też bardzo liczyć ze zmiennością sytuacji, z wynikami

trwałych ekspansji w rodzaju podbojów tureckich, ale także i kolonizacji

słowiańskiej na północo-wschodzie.

Podkreślając więc jak najmocniej niebezpieczeństwa zbyt jasnego, w

:obecnym stanie badań, rysowania konturów naszej części kontynentu,

Europy słowiańskiej, chcemy zarazem wydobyć cechę dominującą jej

historii właśnie w XIV-XV w. Jest to mianowicie proces rozwoju naszej

"młodej" - w porównaniu do kręgu pokarolińskiego czy bizantyjskie-

:go - Europy, a zarazem przyśpieszony i pogłębiony proces włączania się

jej w ogólnoeuropejską ekonomię i kulturę. W rzeczywistości dopiero

w tych czasach pojęcie Europy w sensie używanym w zasadzie do dziś

nabiera treści, staje się w bez porównania większym stopniu, aniżeli

to było możliwe wcześniej, pewną jednością ekonomiczną, kulturalną,

religijną.

Olbrzymi śkok rozwojowy Europy Zachodniej w ciągu XI-XIII w.

unaocznił jeszcze wyraźniej niewątpliwą cechę wielkich połaci konty-

nentu między Adriatykiem, Morzem Czarnym i Bałtykiem, łącznie z całą

Skandynawią: peryferyjność tego obszaru jako całości w stosunku

zwłaszcza do terenów najbardziej rozwiniętych, jak Francja, Nadrenia,

Włochy północne. Zapewne, wyznaczanie dokładniejsze obszarów "cen-

tralnych" i "peryferyjnych" musi budzić szczególnie wiele wątpliwości

i dyskusji.chociażby wobec istnienia szerokich stref pośrednich i wobec

€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 11

przemian zachodzących w czasie. Nie zmienia to jednak zasadniczego

faktu, że rozwój "peryferii" był w ciągu XIV-XV w. w niemałym

stopniu jakby udanym "doganianiem" tego wyprzedzenia, jakiego na

wielu polach dokonały kraje najbardziej rozwinięte, zwłaszcza może w

XII-XIII stuleciu. "Doganiania" tego nigdy nie można zresztą rozumieć

mechanicznie, w gruncie rzeczy chodziło bowiem zawsze o złożone, bardzo

wieloaspektowe procesy i przemiany, o bardzo nieraz swoistych cechach.

W kolejnych rozdziałach książki chciałbym przedstawić główne czyn-

niki i aspekty zachodzących procesów rozwojowych i integracyjnych.

Przegląd taki wypada rozpocząć od przedstawienia zwięzłej panoramy

dziejów politycznych, tworzących ramy niezbędne do zrozumienia tego,

o czym będzie mowa w dalszym ciągu. Rzecz jest nadzwyczaj ważna jesz-

cze z jednego punktu widzenia. Nie możemy zapominać, że po stuleciach

wspaniałej, pełnej często heroicznego blasku historii wszystkie prawie

państwa naszej części kontynentu utraciły swą niepodległość. Ten tra-

giczny w sumie proces zaczął się już u schyłku XIV w. podbiciem Buł-

garii i Serbii przez Turków, a skończył ostatecznie w czterysta lat później

rozbiorami państwa polsko-litewskiego. Węgry wprawdzie nie utraciły

całkowicie niezależności, ale skurczyły się bardzo i podlegały obcej dy-

nastii. Stąd wyjątkowa waga okresu niepodległego bytu dla wszystkich

ludów zachowujących pamięć o nim, pamięć rozwiniętą zresztą w latach

nieszczęść do rozmiarów mitologii, niesłychanie doniosłej dla przetrwa-

nia i umocnienia narodowej świadomości. Jedna Rosja, dziedziczka Rusi

Moskiewskiej, wyzwolonej ostatecznie spod jarzma tatarskiego u schyłku

XV stulecia, nigdy odtąd nie miała utracić swej niezależności. Ale dla

niej też wieki XIV i XV, wieki formowania się państwa i walki z Tata-

rami, stanowiły okres heroiczny, o olbrzymim znaczeniu dla narodowej

świadomości rosyjskiej.

Panorama politycznych przemian i ekspansji stanie się bardziej zrozu-

miała w świetle następnych rozdziałów. Rozdział drugi zbiera różnorodne

dane o rozwojLu społeczeństw, przemianach gospodarczych i społecznych

zachodzących na interesujących nas obszarach. Rozdziały trzeci i czwarty

poświęcone są kolejno prawu i dwom wielkim fundamentalnym insty-

tucjom i strukturom, najbliżej - jak to zobaczymy - współpracującym

ze sobą, a mianowicie państwu i Kościołowi. Właśnie w zajmującym nas

okresie dojrzewa i krystalizuje się ustrój państwowy i kościelny odpo-

wiadający potrzebom rozwiniętego, można iuż powiedzieć: europejskiego

społeczeństwa stanowego - ustrój, ww, którym chrześcijaństwo przenika

już autentycznie najszersze kręgi społeczeństwa. Problem kulturalnej

europeizacji, procesy przemian samych fundamentów kulturalnych, okreś-

lane dziś jako akulturacja, stanowią temat rozdziału piątego; mowa jeśt

w nim tak o zjawiskach okcydentalizacji, czyli integrowania się z krę-



€€€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 12

giem zachodnioeuropejskim, jak i bizantynizacji, a więc podobnego pro=

cesu zachodzącego w kręgu wschodnioeuropejskim. Na wspólnym gruncie

e,uropejskim krystalizują się jednak zarazem podstawy odrębnych kultur

rodzimych, narodowych, o dużym nieraz poczuciu odrębności i rozwinię-

tej świadomości więzi narodowej. Tym to ważnym procesom poświęcony

jest ostatni, szósty rozdział naszej pracy.

Globalne, możliwie całościowe studium Europy słowiańskiej, środkowo-

-wschodniej, południowo-wschodniej i wschodniej wydaje się stanowicć

zadanie w pełni usprawiedliwione, a nawet konieczne. Jednocześnie jed=

nak nasuwa ono poważne wątpliwości i zmusza do dyskusji w wielu

istotnych sprawach. Cały czas trzeba migć w pamięci ogromną w gruncie.

rzećzy niejednolitość stosunków na tym obszarze, do której wypadnie

też wracać na każdym kroku w obecnej książce. Występuje ona tak w

punkcie wyjścia, gdzieś na przełomie XIII i XIV stulecia, jak i - na

inny sposób - w dwieście lat później. Można wręcz postawić pytanie

o słuszność łącznego traktowania w XIV w. Czech, jednego z najbar-

dziej rozwiniętych krajów europejskich tamtej epoki, i Litwy, kraju

pogańskiego o strukturach i kulturze tak bardzo od czeskich odmien-

nych. Czy można porównywać ewolucję społeczeństwa ruskiego, zwłasz-

cza na dalszych obszarach północno-wschodnich, do tego, co działo się

w Europie centralnej? A dalej, czy swoistość całej sytuacji Słowian bał-

kańskich i ich losów, łącznie z podbojami tureckimi już u schyłku XIV w.,

nie jest tak wielka, że trzeba ich traktować jako odrębny rejon w ra-

mach historii Europy południowo-wschodniej, nie mieszając ani z Europą

środkowo-wschodnią, ani z resztą Słowiańszczyzny? Tu przecież od schył-

ku XIV w. nie można mówić o rozwoju, lecz o powszeehnej i trwałej ka-

tastrofie generalnej, i to niezależnie od przejawów pewnego ożywienia na

tym czy innym odcinku życia społeczno-gospodarczego.

Na każdym kroku natrafiamy więc na dyskusję, mającą już nieraz za

sobą długą tradycję, jak chociażby wielki spór o miejsce Rosji w historii

Europy. W dotychczasowych ujęciach historii europejskiej czy powszech-

nej nie traktuje się też, generalnie biorąc, naszego reionu jako wyodręb-

nionej całości. Z kolei w pojawiających się niekiedy historiach Słowian

pomija się z reguły kraje niesłowiańskie, np. tak zasadniczo ważne dla

historii całego rejonu Węgry, co poważnie zniekształca całość obrazu.

Zwracając uwagę w różnych płaszczyznach na nowość proponowanego

w obecnej książce ujęcia, musimy zarazem dobrze pamiętać o jego dysku-

syjności.

To, co stanowi wyraźnie wspólną cechę naszego rejonu to niewątpliwie

powszechne zjawisko rozwoju i promocii w obrębie europejskiego, chrze-

ścijańskiego, łacińsko-bizantyjskiego kręgu cywilizacyjnego. Bardzo ela-

stycznie powinniśmy tylko traktować chronologię tego zjawiska, nawet

€€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 13

proponowany w tytule pracy okres XIV-XV wieku. W rzeczywistości

.w Czechach, na Węgrzech czy w Polsce procesy przebudowy i rozwoju

na wielką skalę zachodzą już w pełni w XIII w., tak że stulecia następne

stanowią w zasadzie ich kontynuację. Najprawdopodobniej w podobny

sposób należałoby rozpoczynać od XIII w. nowy etap rozwojowy w dzie-

jach Słowian bałkańskich, związany w szczególności z uformowaniem się

ich niezależnych państw, Bułgarii i Serbii. Dla Rusi natomiast wiek XIII

przynosi wyraźną i trwałą w skutkach katastrofę i o powolnych przeja-

-wach odrodzenia można tam mówić na dobrą sprawę dopiero od w. XIV.

Co nie ulega wątpliwości, to w każdym razie powszechność różnorod-

nych procesów rozwojowych w całej Europie słowiańskiej w ciągu

w. XIV, w całości bodajże decydującego dla prawdziwego skoku, jaki się

-w tych procesach dokonał; uderza też kontrast rozwoju naszej części

Europy w zestawieniu z głębokim kryzysem zarówno kręgu ściślej za-

chodniego, jak i bizantyjskiego, tak dobrze widocznym na wielu polach.

Otwarta jest nie tylko sprawa punktu wyjścia, ale i kwestia dalszych

.etapów owych procesów rozwojowych. W jakiejś istotnej mierze, zwłasz-

.cza w sferze politycznej i kulturalno-religijnej, prawdziwą katastrofą stały

się dla Słowian bałkańskich podboje tureckie. Nie oznacza to jednak

wcale, by ustała na Bałkanach dobra koniunktura ekonomiczna. Ostatnie

badania, oparte na bogatych źródłach tureckich, zdają się wskazywać

.coraz wyraźniej, że Turcja umiała wykorzystać tę koniunkturę w XV

i jeszcze w niemałej mierze w XVI w. Nie można np. mówić na Bałka-

nach w tym czasie o regresji demograficznej, z reguły zawsze towarzy-

:szącej ciężkim kryzysom tamtej epoki. Inna rzecz, że zachować trzeba

znaczną ostrożność przy wyciąganiu wniosków z takiego stanu rzeczy.

Tak np. utrata własnych elit kulturalnych przez Bułgarów czy Serbów

mogła się nawet nie odbić na ogólnym bilansie demograficznym, miała

jednak na dalszą metę tak kolosalne znaczenie dla rozwoju kulturalnego

kraju, iż trudno jej nie uznać za zjawisko wyjątkowej wręcz wagi. Na

Węgrzech czy w Czechach wyraźne objawy stagnacji czy nawet poważ-

niejszego kryzysu zaczynają się pojawiać zwłaszcza od drugiej połowy

XV w. Mohacz - rok 1526 - słusznie też symbolizuje w oczach Węgrów

ich katastrofę narodową.

Inny, wolniejszy jest rytm rozwojowy na ziemiach polsko-litewsko-

-ruskich, tu procesy rozwojowe trzeba też z reguły przeciągać daleko

nawet w głąb XVI w. W Polsce zbyt często jakby izoluje się "zloty wiek"

X VI od całego poprzedniego okresu, bez którego nie byłby on po prostu

wieczu i tzw. renesansie, przedzielanych magiczną wręcz datą bliską

1500 r., leżało często u podstaw takiego stanowiska. Dziś wszędzie wi-

dzimy coraz lepiej łączność w. XVI z poprzednimi, nie przywiązując,

__

do pomyślenia. Schematyczne, niehistoryczne myślenie o tzw. średnio-



14 wprowadzenie

także i w Polsce, przesadnego znaczenia do owej magicznej cezury. Na

niektórych, ważnych odcinkach, np. życia uniwersyteckiego, polski szczyt

rozwoju przypada już na wiek XV, później następuje stagnacja, jeśli

wręcz nie regresja.

Mówiąc o chronologii interestujących nas procesów, musimy mieć w

pamięci ich długotrwałość. Jesteśmy tu w epoce powolnych zmian

o ogromnej trwałości, których znaczenie - i w samej historii, i dla nauk

historycznych - tak mocno zaczynamy w ostatnich latach podnosić. W

szeroko pojętej kulturze społecznej naszych kraiów krystalizują się właś-

nie w XIV-XV w. postawy i wartości, które przetrwać miały w swych

zasadniczych treściach przez szereg następnych stuleci. Ważne jest też

pamiętanie o wieloaspektowości i różnorodności procesów rozwojowych,

o konieczności integralnego, całościowego ich traktowania. Nie można

patrzeć na nie z jednego punktu widzenia, nie można wyolbrzymiać jed-

nego, jakiegokolwiek czynnika. Łatwo mogłoby to prowadzić do zupełnie

błędnych wniosków ogólnych, jak to widzieliśmy na przykładzie demo-

grafii bałkańskiej. Z tym wszystkim przy obecnym stanie badań chrono-

logia rzeczywiście wielostronnie potraktowanych procesów rozwojowych

w całej Europie słowiańskiej musi pozostać w dużej mierze postulatem

badawczym.

Zarys obecny, rzecz jasna, możliwy jest tylko dzięki poważnym wy-

nikom osiągniętym dotąd przede wszystkim przez historyków pracują-

cych nad dziejami własnych krajów. Ostatnie dziesiątki lat przyniosły

tu nowy postęp, zwłaszcza w dziedzinach, dla których udało się zorgani-

zować szeroko zakrojone prace zespołowe. Osiągnięto ważne rezultaty,

bardzo rozszerzające tradycyjne poglądy i zmierzające w wielu sprawach

do ich zasadniczej rewizji. Nie w pełni jednak, oczywiście, rezultaty te

mogą nas zadowolić. Wiele, i to bardzo ważnych prac jest jednak jeszcze

w toku, otwierając stale coraz to nowe perspektywy. Czasem zbyt jedno-

stronnie rozwinięto jakiś kierunek badań, nie uwzględniając dostatecznie

innych. Rozwijając intensywnie historię społeczno-gospodarczą, zostawia-

no na uboczu właściwą, nowocześnie uprawianą historię społeczną; w

Polsce np. dziś dopiero staje się ona wręcz węzłowym tematem badaw-

czym. Historia kultury zbyt często ograniczała się do tradycyjnie pojętej

historii sztuki czy literaturv - gdzie zresztą, zwłaszcza w tej pierwszej,

wniesiono w ostatnich dziesiątkach lat wiele nowych elementów - z za-

niedbaniem historii społeczno-kulturalnej, historii świadomości, postaw,

wartości. Otwarcie w tym kierunku ostatnio znów jest dobrze widoczne,

zwłaszcza w Polsce. Bezsprzecznie wielkie zasługi historii kultury mate-

rialnej, jednej z dziedzin szczególnie zaniedbywanych dotąd w historio-

grafii światowej, ogranicza na ogół zbyt małe zainteresowanie nowocześnie

pojętą problematyką antropnlogii kulturalnej, etnografii, czy też historii

€€€€€€€€€€€€€€€€€wprowadzenie 15

społecznej. Nie we wszystkich dziedzinach stosujemy dostatecznie me-

tody statystyczne czy kartograficzne, tak ważne potem przy przedsię-

wzięciach porównawczych. Zbyt mało, niestety. na ogół tej szerokiej

perspektywy porównawczej w wielu - nie wszystkich na szczęście-

pracach, zbyt często zacieśniają się one do ważnych skądinąd ustaleń

faktograficznych, łatwo wtłaczanych w taki czy inny model interpre-

tacyjny. Stąd wielka potrzeba syntez, bardzo nawet dyskusyjnych, ale

pobudzających do rewizji utartych schematów i pokazujących zarazem

istotne luki wv naszej dotychczasowvej wiedzy i obrazie ogólnym, zwłasz-

cza - powtórzmy raz jeszcze - w szerokiej perspektywie komparaty=

stycznej.

Dodać trzeba jeszcze kilka słów o rzeczy szczególnie ważnej dla każdej

historii i każdego historyka, o podstawie źródłowej. Biorąc najogólniej,

rośnie ona bardzo poważnie w Europie słowiańskiej właśnie w XIV-XV

stuleciu. Stwarza to nam w gruncie rzeczy po raz pierwszy możliwość

rzeczywiście porównawczego badania społeczeństw i krajów na podstawie

obserwacji bez porównania dokładniejszych aniżeli w wypadku stuleci

poprzednich. Dokumentacja ta ma jednak swoje poważne luki, co widać

najostrzej w zestawieniu z niektórymi zwłaszcza krajami Zachodu, jak

Włochy północne czy Katalonia; w Wenecji czy Barcelonie odszukać mo-

żemy dla XIV-XV w. takie mnóstwo szczegółowych informacji o drob-

nych nawet sprawach codziennych, że trzeba by tam przez wieie lat za-

trudniać dosłownie setki ludzi dla wstępnego zorientowania się w za-

wartości materiałów. W krajach naszej części Europy to nie grozi, stąd

z tynz większym uporem czy przemyślnością staramy się szukać nowych

typów źródeł, porównywać je z sobą, rozwijać współdziałanie różnych

metod i różnych dyscyplin, czy też stawiać znanym już źródłom coraz to

nowe pytania, by wydobyć z nich możliwie najwięcej. Wszystko to ma

bardzo istotne znaczenie dla rozwoju.samej nauki historycznej i rzeczy-

wistego pogłębiania uzyskiwanego przez nią obrazu, niemniej faktem

jest, że istotnych luk w źródłach niczym nie możemy zastąpić.

W naszej próbie syntezy, skoncentrowanej wyraźnie na społeczeństwie,

szczególne znaczenie mają nadto źródła odnoszące się do zjawisk maso-

wych i zachowane w tysiącach egzemplarzy. Będą to np. tysiące w sumie

przedstawień ikonograficznych - obrazów, czy też tysiące egzemplarzy

rękopisów i druków kazań, jakie powszechnie znajdujemy w pozosta-

łościach bibliotek tamtych czasów. Tymczasem stan opracowania, a nawet

wstępnej inwentaryzacji tych wszystkich źródeł jest jeszcze bardzo da-

leki od jako tako zadowalającego. Stąd też dotkliwe luki w opracowaniach

wielu tematów o podstawowym wręcz znaczeniu właśnie w aspekcie

obecnej próby syntezy. Sytuacja jest nadto dużo gorsza pod każdym

prawie względem w krajach chrześcijaństwa wschodniego, zwłaszcza na



€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€16 wprowadzenie

najbardziej pod tym względem zniszczonych już od schyłku XIV w. te-

renach Europy południowo-wschodniej.

Wszystko to ogranicza bardzo poważnie możliwości syntezy, tak skąd-

inąd - powtarzamy to raz jeszcze - koniecznej. Niech mi wolno będzie

wyrazić nadzieję, że książka ta, chociaż pisana z myślą o szerszej, nie

.fachowej publiczności, zainteresowanej historią, vw.ywoła także i wśród

historyków dyskusję i stanie się, być może, jakimś etapem na drodze do

syntezy już nie siłą rzeczy prowizorycznej, ale zdecydowanie bardziej

.dojrzałej.



Przy pisaniu tej pracy ogromne znaczenie miała dla mnie pomoc dłu-

giego szeregu instytucji i osób oraz dyskusje z wieloma historykami euro-

pejskimi i amerykańskimi. Ńie sposób ich wszystkich wymienić. Sama

inicjatywa opracowania syntezy poświęconej naszej części Europy wyszła

od Bernarda Guillemaina z Bordeaux, który w 1971 r. zaprosił mnie do

współudziału w znanej serii "Peuples et Civilisations" (PUF). Długie

miesiące pracy w znakomitych bibliotekach Paryża, Louvain, Oxfordu,

Cambridge i Chicago umożliwiła mi prawdziwie przyjacielska pomoc

zwłaszcza Jacquesa Le Goffa i Ecole des Hautes Etudes en Sciences

Sociales w Paryżu, Josepha De Smeta, Leopolda Genicota i Jeana Fran-

cois Gilmonta z obu uniwersytetów w Louvain, Rogera Highfielda i ca-

³ego Merton College z Oxfordu, Christophera Brooke'a z Cambridge,

Piotra Dembowskiego z Chicago. Słowa specjalnie ciepłej podzięki na-

leżą się personelowi i kolejnym dyrektorom Biblioteki Głównej KUL,

śp. Romualdowi Gustawowi OFM i Andrzejowi Paluchowskiemu.

Bardzo użyteczne były dyskusje nad mymi przedstawieniami - w

części czy w całości - tez książki, brali w nich udział liczni historycy

m.in. w Rzymie, Paryżu, Louvain, Cambridge, Chicago, Harvardzie, No-

wym Jorku; wiele wniosły dyskusje po mych referatach na międzynaro-

dowych zjazdach historyków w Warszawie, Bukareszcie, Berlinie,San

Francisco i innych miastach. Bardzo istotne.znaczenie miały kilkakrotne

d.ługie spotkania w dużych gremiach polskich mediewistów różnych

specjalności, m.in. w Komisji Mediewistycznej Polskiego Towarzystwa

Historycznego i w Komitecie Nauk o Sztuce PAN, a także przyjacielskie

rozmowy z historykami bułgarskimi, czeskimi, rosyjskimi, rumuńskimi,

słowackimi, ukraińskimi czy węgierskimi. Uwagi Aleksandra Gieysztora,

który przeczytał cały tekst w maszynopisie, były bardzo ważne, pozwoliły

mi na wiele uściśleń.

Państwowemu Instytutowi Wy daw niczemu pragnę złożyć wyrazy szcze-

rej wdzięczności za trud włożony- w wvdanie dzieła, dziękuję zwłaszcza

Paniom Zofii Bartoszewwskiej i Antoninie Jelicz oraz Panu Grzegorzowi

Żurkowi.ROZDZIAŁ I


PANORAMA DZIEJÓW POLITYCZNYCH


Uderzający rozwój państw, ich umacnianie się wewnątrz i zarazem

wzrost znaczenia i ekspansji zewnętrznej stanowi jedno z rzeczywiście

frapujących zjawisk historii Europy słowiańskiej vw. zaimujących nas

czasach, w szczególności zaś - w wieku XIV. Z lotu ptaka, w szerokiej

perspektywie, w której gubią się szczegóły, ale zosta,ie jakże ważny

obraz ogólny, przedstawimy kolejno grupę czterech państw najbardziej

,zachodnich", Czechy, Węgry, Polskę, państwo krzyżackie, a dalej pań-

stwa Europy południowo-wschodniej z Serbią na czele oraz przemiany

występujące na obszarach Rusi i Litwy.

U schyłku XIV i w pierwszych dziesiątkach XV w. na mapie politycz-

nej naszej części Europy zachodzą bardzo doniosłe i dalekosiężne w skut-

kach zmiany. Łączą się one z postępującą ekspansją turecką, kryzysami

w Czechach i na Węgrzech, z niespodziewaną, ale trwałą unią Polski

i Litwy. W ciągu XV w. dynastia Jagiellonów gra często rolę pierwszo-

planową w Europie środkowo-wschodniej, chwilami wręcz, wydawałoby

się, jagiellońskiej. Przewaga mających oparcie w Polsce i Litwie Jagiello-

nów natrafia jednak na bardzo istotne przeszkody. Zwraca się przeciw

nim w niemałym stopniu tradycja i opór narodowej monarchii w Cze-

chach i na Węgrzech, a na dalszym planie decydująca w końcu opozycja

Habsburgów austriackich i rosnącej niezmiernie w siłę w drugiej poło-

wie XV w. Moskwy. W ciągu pierwszej połowy XVI w. Habsburgowie

podzielą się z Turkami jagiellońską spuścizną w Czechach i na Węgrzech,

Litwa zaś tylko dzięki pomocy Polski zdoła przeciwstawić się, nie bez

wielkich strat, coraz bardziej zdecydowanej presji moskiewskiej.

Na zajmującą nas grupę państw szeroko pojętego międzyrrorza - mię-

dzy Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem - musimy też patrzeć

w kontekście jeszcze szerszym: zmieniającego się układu sił na obsza-

rach z nim sąsiadujących. Trwałym, doniosłym czynnikiem było tu osła-

bienie Niemiec i ich rozbicie polityczne, doskonale widoczne już od dru-

giej połowy XIII stulecia. Państwem niemieckim rosnącym stopniowo

€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€18 Panorama dziejów politycznych


w siłę i znaczenie w ciągu XIV-XV w. była przede wszystkim Austria

pod rządami Habsburgów, wykazujących zresztą ambicje polityczne wy-

kraczające poza obszary nie tylko etnicznych Niemiec, ale i Cesarstwa;

związki Austrii, i to bardzo wielostronne, zwłaszcza z Węgrami i Cze-

chami są bliskie do tego stopnia, iż należałoby prawdopodobnie sytuować

historię tego kraju w naszym okresie bardziej w ramach historii Europy

środkowo-wschodniej aniżeli środkowo-zachodniej. Nasz okres przygoto-

wuje w każdym razie Austrię do odegrania tej roli, jaką miała następnie

odegrać właśnie w Europie środkowo-wschodniej w ciągu kilku następ-

nych stuleci.

Od wschodu stałym elementem sytuacji politycznej staje się stopniowy

rozpad i słabnięcie imperium mongolskiego, jeszcze w XIII w. - w dobie

rozkwitu - sięgającego przecież od Bugu po Pacyfik. Ostateczne jednak

uwolnienie państw chrześcijańskieh od zwierzchnictwa mongolskiego na-

stąpić miało u samego schyłku XV w. wraz ze zrzuceniem jarzma, narzu-

conego jeszcze w XIII w., przez Moskwę; zaczyna się zarazem ekspansja

chrześcijan-Europejczyków, reprezentowanych przez Rosjan, ku azja-

tyckiej Syberii.

Od południa wyrasta w ciągu XIV w. niespodziewane w pewnym sensie

niebezpieczeństwo tureckie: w każdym razie w XIV i XV w. Turcja

umacnia się na kilka następnych stuleci na Bałkanach i w rejonie Morza

Czarnego, a od początku XVI w. także na Węgrzech.



PAŃSTWA "ZACHODnIE": CZECHY, WĘGRY, POLSKA, PAŃSTWO

KRZYŻACKiE



Historia tych czterech państw jest blisko związana ze sobą, nie można

jej - jak to zwykle dotąd próbowaliśmy - dostatecznie zrozumieć właś-

nie bez ukazania tych wielostronnych powiązań. Śmiało można przyjąć,

że podstawowe interesy i problemy polityki zagranicznej każdego z czte-

rech państw dotykały właśnie ich wzajemnych stosunków. Tak było też

w wypadku Czech, jedynego z tej czwórki państwa należącego do Ce-

sarstwa, dla którego jednak już od schyłku XIII w. sprawa Polski, sprawa

starej polskiej dzielnicy śląskiej stawała się wręcz zasadniczym zagadnie-

niem polityki zagranicznej.

Inicjatywy międzynarodowe i ekspansja Czech przedstawiają zresztą

już w ostatnich dziesięcioleciach XIII stulecia jeden z bardziej spekta-

kularnych obrazów na scenie politycznych przetasowań w zachodniej

części interesującej nas Europy. Zjednoczone i silne Czechy uzyskują

wtedy wyraźną przewagę nie tylko nad Polską wchodzącą w szczytowy

okres swego dzielnicowego rozbicia: sam Śląsk rozbity jest na kilkanaście


Czechy, W'ęgry, Polska, państwo krzyżackie 19


małych księstw-państewek. Również Węgry, pozornie zjednoczone, w

rzeczywistości targane są głębokimi sprzecznościami wewnętrznymi. Za

ostatniego przedstawiciela dynastii Arpadów, króla Andrzeja III (1290-

1301), potężni magnaci podzielili praktycznie państwo między siebie.

Czeska ekspansja skierowała się najpierw ku południowi, ku Austrii

i Adriatykowi, stanowiąc jak gdyby zapowiedź późniejszej, nowożytnej

już wspólnoty austriacko-czeskiej pod berłem Habsburgów. Ale klęska

pod Suchymi Krutami (Durnkrut) w 1278 r. = ważna data dla całej

Europy środkowej - przypieczętowała niejako upadek tej południowej

polityki dworu praskiego, leżąc zarazem u podstaw powolnego nabierania

znaczenia przez przybyłych do Wiednia Habsburgów. Z Wacławem II

(1283-1305) zwracają się Czesi ku północy, ku podzielonej i bezsilnej

Polsce, umacniając rychło swą pozycję zwłaszcza w najbardziej rozwi-

niętej dzielnicy i, rzecz oczywista, najsilniej ich interesującej, to znaczy

na Śląsku. W 1300 r. Wacław II zostaje nawet w katedrze gnieźnieńskiej

koronowany na króla Polski, i to przez wielkiego zwolennika zjednocze-

nia kraju, arcybiskupa Jakuba Świnkę. Nie ulega wątpliwości, że był to

ważny rzeczywiście krok na drodze do ponownego złączenia w całość

ziem dawnego, świetnego Królestwa Polskiego, choć sama formuła unii

personalnej - w osobie króla - czesko-polskiej nie miała, jak wszystko

na to wskazuje, głębszych podstaw i nie przetrwała też długo. W Polsce

miał król Wacław zdecydowanych przeciwników, a wśród nich zwłaszcza

księcia Władysława Łokietka, pochodzącego ze starej polskiej dynastii

Piastów, uważających się przecież za przyrodzonych panów kraju.

Wacław nie myślał zresztą ograniczać swych ambicji do Polski, ale po

śmierci w 1301 r. ostatniego przedstawiciela dynastii Arpadów na Węg-

rzech podjął próbę rozciągnięcia swej władzy także i na to królestwo:

syn jego, również Wacław, istotnie koronowany został w Budzie na króla

Węgier. Tym razem przeciwko perspektywie Przemyślidów w Czechach,

w Polsce i na Węgrzech zarysowała się nie tylko silna opozycja miejsco-

wva, węgierska, ale także ze strony cesarza, Albrechta I Habsburga, i nawet

papieża. Na próżno szukał Wacław poparcia dla swych planów u potężne-

go, dalekiego króla Francji, rozprawiającego się właśnie z papiestwem

Filipa Pięknego. W 1305 r. Przemyślidzi zmuszeni zostali do wyrzeczenia

się korony węgierskiej, a w następnym roku syn i następca Wacława II,

Wacław III, został zamordowany w trakcie przygotowań do wyprawy

przeciwko swym przeciwnikom w Polsce.

W ten sposób wymarła stara, jakże zasłużona dla Czech dynastia Prze-

myślidów, i to dziwnym zbiegiem okoliczności w kilka lat po równie za-

służonej dla Węgier dynastii Arpadów. Ze starych, rodzimych dynastii

tej części kontynentu pozostali na placu jedynie Piastowie, byli jednak

tak rozbici i słabi, że nawet nie stanęli do ostrego współzawodnictwa


20 Panlorama dziejów politycznnych



o spadek po Przemyślidach czy Arpadach, przejmowany przez rody obce

na tych ziemiach, zachodnie. W Czechach po kilkuletnich walkach objął

władzę syn aktualnego cesarza Henryka Luksemburga, Jan (1310-1346);

w ten sposób Luksemburgowie wzięli w swe ręce Królestwo Czeskie na

ponad 100 lat. Dwa lata wcześniej francuscy z pochodzenia, ale od kilku-

dziesięciu lat zasiadający na tronie neapolitańskim Andegaweni objęli

Węgry: koronę węgierską uzyskał energiczny władca, Karol Robert

(1308-1342). Tym razem nie cesarz, ale pomoc tradycyjnie zaprzyjaźnio-

nych z domem neapolitańskim papieży miała pewne znaczenie dla suk-

cesu tej równie u nas znanej co i Luksemburgowie dynastii.

W Polsce tymczasem umacniała się powoli pozycja niezłomnego w

swych staraniach Władysława Łokietka, wspieranego także właśnie przez

Karola Roberta, który miał nawet w przyszłości wziąć jego córkę za

żonę. Dopiero jednak w 1320 r. udało się Władysławowi doprowadzić do

koronacji w stołecznym swym mieście Krakowie; data ta uznana została

następnie w narodowej tradycji polskiej za szczególnie ważną, kończącą

epokę rozbicia na dzielnice. W rzeczywistości jednak Łokietek miał w

1320 r. w swych rękach tylko dwie spośród dawnych pięciu wielkich

dzielnic Polski, Małopolskę i Wielkopolskę, a nadto miał przeciw sobie

pretensje Luksemburgów, przejęte po Przemyślidach, do całego Króle-

stwa Polskiego oraz nową, niemałą siłę państwa zakonu krzyżackiego,

świeżo wyrosłą nad Bałtykiem.

Zakon krzyżacki, o oficjalnej nazwie Zakonu Szpitala NMP Domu

Niemieckiego w Jerozolimie, przywołany został w latach 1226-1230

przez książąt polskich celem walki z pogańskimi Prusami. W ciągu XIII w.

wytrwałym wysiłkiem zdołał Zakon podbić kraj Prusów i stworzyć silny,

faktycznie od niego tylko zależny organizm państwowy. Zajęcie Gdańska

i Pomorza Wschodniego przez Krzyżaków w 1308 r. rozpoczyna okres

długotrwałych walk i napięć między Zakonem a Polską. W ostatnich

latach panowania zmarłego w 1333 r. Władysława Łokietka sprzężone

najazdy czesko-krzyżackie zagroziły wyraźnie samej egzystencji jego kró-

lestwa, nazywanego pogardliwie przez wrogów krakowskim, nie polskim.

Jan Luksemburski wtedy właśnie przyłączył do Czech najbogatszą i naj-

ludniejszą dzielnicę polską, Śląsk.

Syn i następca Władysława, Kazimierz Wielki (1333-1370), zmuszony

był w niesłychanie trudnych warunkach do rezygnacji ze Śląska, a także

do wypłacenia Luksemburgom pieniężnego odszkodowania w zamian za

zrzeczenie się przez nich pretensji do tronu polskiego (1335, 1339). Ka-

zimierz zawiera również pokój z zakonem krzyżackim (1343), uznając za-

jęcie Pomorza. Odrzucony od Bałtyku i Odry, król polski umacnia jednak,

i to poważnie, swe państwo na wschodzie. W ostrych walkach z Tata-

rami, sprawującymi zwierzchnią władzę nad księstwami ruskimi, a także


Czechy, Węgry, Polska, państwo krzyżackie 21


z Litwinami, Kazimierz w imię swych praw dziedzicznych (zmarły w

1340 r. książę halicki Jerzy, z mazowieckich Piastów, najprawdopodobniej

wyznaczył Kazimierza swoim następcą) przyłącza do Polski Ruś połud-

niowo-zachodnią, Czerwoną, jak miano ją długo nazywać, z młodym,

ale już silnie rozwiniętym miastem Lwowem. W połowie stulecia lennem

króla polskiego staje się duża dzielnica mazowiecka. Mimo powtarzają-

cych się jeszcze walk i trudności na wschodnim pograniczu zaznacza się

od tego czasu bardzo wyraźnie atmosfera stabilizacji i tak potrzebnego

pokoju wewnętrznego, dobrze i skutecznie wykorzystanego dla całego

mnóstwa reform i nowości stanowiących w oczach następnych pokoleń

wielką chwałę Kazimierzowej epoki.

W tym samym mniej więcej czasie co i w Polsce nastąpiła także więk-

sza niż przedtem stabilizacja wewnętrzna w Czechach i na Węgrzech.

W Czechach Jan Luksemburski nigdy właściwie nie zdołał utwierdzić

swej osobistej władzy i pozycji wewnątrz kraju. "Król-cudzoziemiec", jak

go nazywano, podróżował czy walczył stale poza Czechami aż do swej

rycerskiej, chwalebnej śmierci na polu bitwy pod Crecy, we Francji w

1346 r. Rządy w jego imieniu sprawowało od 1318 r. kilku wielkich

panów. Przyłączenie Śląska było jednak w niemałej mierze sukcesem

własnym Jana.

Syn Jana, Karol, był człowiekiem zupełnie innym, był władcą sprawu-

jącym rzeczywiste rządy królewskie w kraju. Jego panowanie można

śmiało zaliczyć do szczytowego okresu pomyślności monarchii czeskiej

w średniowieczu. Matka Karola pochodziła z rodu Przemyślidów. Sam

Karol mimo wychowania, bardzo starannego, na dworze francuskim,

mimo uzyskania w 1346 r. w wieku 30 lat tytułu króla Rzymu i później-

szej koronacji na cesarza, pozostał całe życie przede wszystkim królem

Czech, przywiązanym osobiście do tradycji czeskiego królestwa. Widział

to dobrze współczesny Karolowi i znający go Petrarka. Praga stała się

ulubionym miastem Karola, zrobił też wiele dla jej powiększenia i uczy-

nienia pierwszym miastem całej Europy środkowej. Z Karolem, jeszcze

jako współpracownikiem swego ojca, łączy się utworzenie w 1344 r. arcy-

biskupstwa praskiego, własnej prowincji kościelnej Czech, później zaś-

od 1348 r. - powołanie do życia uniwersytetu praskiego, pierwszego

uniwersytetu na północ od Alp i na wschód od Renu. Długie rządy kró-

lewskie Karola (1346-1378) były dla Czech okresem pokoju i

__

pomyślności

na wielu polach. W pokojowy sposób, zwłaszcza skutkiem inkorporacji

Brandenburgii w 1373 r., granice Królestwa Czeskiego na tyle się po-

większyły, że leżały blisko już Bałtyku i Morza Północnego.

Na Węgrzech rządy Karola Roberta wypełnione są w niemałej mierze

uporczywą walką z własnymi, silnymi magnatami, a jednocześnie umac-

nianiem całego organizmu państwowego. finansów, armii. Stworzone zo-




22 Panorama dziejbw politycznych


stały w ten sposób podstawy do wręcz spektakularnej polityki ekspansji,

jaką rozwinął jego syn i następca Ludwik Wielki, u nas znany jako

Ludwik Węgierski (król Węgier w latach 1342-1382). Nie dały trwałego

wyniku wyprawy włoskie Ludwika podejmowane już od 1347 r. przeciw

królowej Neapolu Joannie, oskarżonej o zamordowanie męża, Ludwiko-

wego brata, króla neapolitańskiego Andrzeja. Ale w wojnach z potężnym

mocarstwem, jakim była ówczesna Wenecja, zdołał Ludwik znacznie

umocnić pozycję Węgier nad Adriatykiem na całym należącym do niego

wybrzeżu dalmatyńskim. Duże sukcesy odnosił też na Bałkanach i w

księstwach rumuńskich Mołdawii i Wołoszczyzny; część Bułgarii została

nawet przyłączona do Węgier. Blisko związany z Kazimierzem Wielkim,

Ludwik udzielał mu też często pomocy - nie bez własnych widoków

oczywiście - przeciwko Tatarom i Litwinom. Z tym wszystkim Węgry

nie znały wojen wewnątrz kraju, panował tam pokój. Historycy węgierscy

nie są zgodni w ocenie prowadzonej z takim rozmachem polityki Lud-

wika, wielu z nich uważa, że na dalszą zwłaszcza metę prowadziła ona

do wyczerpywania zasobów krajowych. Sukcesy zewnętrzne Ludwika po-

zostają jednak wymownym śladem wielkich możliwości i sił jego mo-

narchii.

Także i dla państwa krzyżackiego wiek XIV stanowi wyraźnie szczyt

jego rozwoju. Symbolizować go mogą zwłaszcza lata rządów wielkiego

mistrza Winricha von Kniprode {1351-1382), współczesnego Kazimie-

rzowi Wielkiemu, Karolowi IV i Ludwikowi Wielkiemu. Prusy i Inflanty

(Liwonia) - to znaczy przede wszystkim Łotwa z dużym miastem Rygą-

są wówczas w okresie szczególnie intensywnego rozwoju wewnętrznego.

Corocznie organizowane są wyprawy zbrojne przeciwko pogańskim Lit-

winom przy dużej pomocy rycerstwa krajów zachodnich, chętnie tu przy-

bywającego. Panowie kraju, rycerze krzyżaccy, są prawie wyłącznie Niem-

cami, i to nie miejscowymi, ale pochodzącymi najczęściej gdzieś z pro-

wincji nadreńskich. Znakomita, zupełnie na owe czasy wyjątkowa orga-

nizacja państwa przez Zakon prowadzi je, wolno powiedzieć, od sukcesu

do sukcesu i na razie nie widać jeszcze pęknięć, które w następnym

stuleciu przyniosą katastrofę całego, tak bardzo jednak kolonialnego or-

ganizmu. Ludność miejscowa, bałtycka, Łotysze, w pewnych momentach

przynależności do tego państwa Żmudzini czy fińscy Estowie, żyje na

marginesie, zepchnięta na pozycję zupełnie drugorzędnych mieszkańców

własnego kraju. Wydaje się, że jeszcze w XIV a nawet XV w. mogły

wśród niej trwać elementy pogańskie, podtrzymywane - przed chrztem-

przez pobratymczą Litwę; wysiłek chrystianizacyjny Zakonu wobec tej

ludności nie był bowiem, wiele na to wskazuje, zbyt wielki.

W sumie rysuje się nam jasno przede wszystkim obraz znacznego roz-

woju wspomnianych czterech państw; zobaczymy później, że był to rze-


Czechy, Węgry, Polska, państwo krzyżackie 23



czywiście pełny rozwój na bardzo wielu polach ludzkiej działalności.

Obserwujemy również pewnego rodzaju równowagę sił między tymi

państwami, osiągniętą w drugiej połowie stulecia. Uderzać tu musi wielki

awans Polski, w dwudziestych, trzydziestych latach XIV w. zagrożonej

wręcz w swej egzystencji, a w trzydzieści lat później zdolnej już w

osobie swego króla Kazimierza do wystąpienia w roli arbitra w wielkich

sporach dzielących państwa naszej części kontynentu. Taką ma przecież

wymowę zjazd królów w Krakowie w 1364 r., ówczesne spotkanie na

szczycie z udziałem między innymi cesarza Karola IV i Ludwika Wiel-

kiego, gdzie gospodarz, zachęcony przez papieża, grał rolę głównego roz-

jemcy. Nowe w tym rejonie państwo krzyżackie urasta w XIV w. do

roli pełnego partnera starych, miejscowych monarchii. Łączą je tradycyj-

nie więzy przyjaźni z Czechami, ale także z dworem węgierskim Ande-

gawenów, zwłaszcza za Ludwika; nie na próżno wiązać będą potem Krzy-

żacy wiele nadziei z Ludwikową córką na polskim tronie, Jadwigą. Pa-

miętać też trzeba, że i między Winrichem a Kazimierzem stosunki wcale

nie były najgorsze; bez tego nie byłaby przecież do pomyślenia chociażby

vizyta Kazimierza w stołecznym mieście Krzyżaków, w ich potężnym

zamku malborskim.

Legenda nie bez racji związała ten okres wyjątkowej wręcz w tej części

Europy prosperity i pokoju z imionami wielkich władców: Karola, Ka-

zimierza, Ludwika, Winricha. Nie dziw też, że daty śmierci owych wład-

ców stanowią momenty szczególnego znaczenia dla każdego prawie z ich

państw z osobna, i co więcej, dla nich wszystkich jako pewnej swoistej

całości, splecionej tak silnie, że zmiana w jednym z państw musiała w

najwyższym stopniu interesować pozostałe i bezpośrednio dotyczyć ich

sytuacji. Najwcześniej, w 1370 r., umiera Kazimierz Wielki, w 1378 -

Karol IV, wreszcie w 1382 - Ludwik Wielki i Winrich von Kniprode.

Śmierć Kazimierza oznacza zarazem wygaśnięcie dynastii Piastów jako

królów Polski; znikła w ten sposób, po Luksemburgach i Arpadach, ostat-

nia z wielkich dynastii miejscowych w naszej grupie krajów. Zgodnie

z wcześniej przygotowanymi umowami tron polski przejął siostrzeniec

Kazimierzowy, Ludwik Wielki. Skupił on więc w swych rękach olbrzymie

terytoria między Adriatykiem, Bałtykiem (zresztą bez bezpośredniego do-

stępu do tego morza) a Morzem Czarnym. Nie oznaczało to jednak wcale

mocnej pozycji Andegawenów. Ludwik nie miał syna, i stąd jego poli-

tyka w ostatnich latach zwracała się przede wszystkim ku zabezpieczeniu

przyszłości dwóch córek, którym chciał przekazać oba swe wielkie kró-

lestwa. Na placu pozostawali Luksemburgowie: Karol IV bacznie obserwował sytuację, myśląc o osadzeniu swych synów- nie tylko w Pradze, ale

także w Budzie i Krakowie. W końcu udało się to jednak poza Pragą

tylko w Budzie.24 Panorama dziejów politycznych



2. PAŃSTWA BAŁKAŃSKIE I KSIęSTWA RUMUŃSKIE PRZED WIELKĄ

KATASTROFĄ



Dwa państwa słowiańskie na Bałkanach poddane Cesarstwu Wschod=

niemu, Bułgaria i Serbia, wykorzystały znaczne osłabienie Bizancjum od

końca XII w. dla umocnienia swej niezależności. U schyłku XIII w. Buł-

garia znalazła się pod podwójną presją, swych sąsiadów tatarskich od

północy i Bizancjum, odnowionego pod władzą nowej dynastii Paleolo-

gów, od południa. Jerzy I Terter (1280-1292), twórca nowej dynastii buł-

garskiej pochodzenia kumańskiego, został nawet zmuszony do uznania

zwierzchnictwa Mongołów. W początkach XIV w. zależność Bułgarii od

słabnących Mongołów wyraźnie zmniejsza się, na czoło wysuwa się na-

tomiast rywalizacja z gwałtownie rosnącą Serbią. Rywalizacja ta zresztą

została bardzo szybko rozstrzygnięta. 28 lipca 1330 r. w wielkiej bitwie

pod Welbużdem Bułgarzy wraz z ich sojusznikami tatarsko-wołoskimi

zostali rozgromieni przez armię serbską Stefana Deczańkiego i jego syna,

Stefana Duszana. Ciężka kawaleria zachodniego rycerstwa w służbie serb-

skiej zadecydowała bezpośrednio o wyniku bitwy.

Po śmierci cara bułgarskiego Michała Szyszmana możnowładcy obrali

następcą jego bratanka, Iwana Aleksandra (1331-1371), który w nie-

zwykle trudnej sytuacji dokonał zasadniczego zwrotu, uznając hegemonię

Serbii. Zawarł z nią sojusz, oddając za żonę Stefanowi Duszanowi swą

siostrę Helenę. Próbowała potem Bułgaria wykorzystać nieco zwycięstwa

serbskie nad Bizancjum, była jednak państwem słabym i wewnętrznie

rozbitym na szereg prawie że niezależnych państewek. Po.śmierci Iwana

Aleksandra dwaj jego synowie podzielili się nawet tytułem carskim;

jeden z nich proklamował swe cesarstwo w starej stolicy Tyrnowie, dru-

gi - w Widyniu. Osłabienie było tym bardziej niebezpieczne, że groziła

przecież właśnie w tych latach coraz gwałtowniejsza agresja turecka.

Ekspansja Serbii pod panowaniem dynastii Nemanjiciów była jednym

z najbardziej znaczących zjawisk w skali całego Półwyspu Bałkańskiego.

Była ona dla wyraźnych powodów skierowana na wschód, przede wszy-

stkim zaś na południe. Na północy leżały silne Węgry, wywierające mocną

presję na Serbię. Pan sąsiadującej bezpośrednio z Serbią Bośni był wa-

salem króla węgierskiego. Naturalnym sojusznikiem Serbii przeciw

Węgrom była Wenecja, ale ta z kolei strzegła szczególnie pilnie swych

interesów na Adriatyku, zmuszając niejako Serbów do zrezygnowania

z tak ważnego także dla nich rejonu. W tej sytuacji słaba Bułgaria i prze-

de wszystkim słabe Bizancjum stanowiły najdogodniejszy teren ekspansji

dla rosnącej szybko - będziemy jeszcze o tym mówili - monarchii

serbskiej i jej dynamicznej szlachty.


Państwa bałkańskie i księstwa rumuńskie 25



Już w 1282 r. król Stefan Urosz II Milutin (1282-1321), syn Francuzki

Heleny, zajął Skopje i myślał o zjednoczeniu Serbii z Bizancjum. Za-

inaugurował on wyraźnie bizantyjski kierunek serbskiej polityki, co miało

też istotny wpływ na wzmożenie w kraju wpływów bizantyjskich w sto-

sunku do dość silnych dotąd zachodnich. Stefan Urosz III (1321-1331),

zwany Deczańskim, kontynuował politykę swego oica; odnosząc między

innymi znane już nam zwycięstwo nad Bułgarami w 1330 r. Ale właśnie

to zwycięstwo zaprowadziło go wprost do grobu. Armia i szlachta wy-

sunęła przeciw władcy jego syna, bohatera bitwy bułgarskiej, dowodzą-

cego tam ową ciężką jazdą, która zadecydowała o sukcesie. Król został

zabity, i to być może na polecenie własnego syna.

Wraz ze Stefanem Uroszem IV (1331-1355), zwanym Duszanem,

wchodzi Serbia w swój najwspanialszy w ciągu całego średniowiecza

okres sukcesów. Utrzymując w sojuszu z Wenecją granicę z Węgrami na

Dunaju, Stefan koncentruje wszystkie swe siły i aspiracje na południu.

Do 1345 r. zajęta zostaje cała Macedonia i Albania, do 1348 - prawie

cała Tesalia, i Serbia wchodzi w bezpośredni kontakt z księstwami łaciń=

skimi istniejącymi jeszcze w Grecji. Wiosną 1346 r. Stefan Duszan ogła-

sza się cesarzem Serbów i Greków ("Romaioi"), powołując zarazem, za

zgodą patriarchy bułgarskiego i mnichów z Athos, osobny patriarchat

kościelny serbski. Podjęty został jednocześnie duży wysiłek zorganizo-

wania dworu i całego państwa według wzoru Bizancjum; znakomitym

rezultatem był tu zwłaszcza sławny Kodeks {Zakonik) Stefana Duszana

ogłoszony w Skopje w 1349 r. Stanowi on dziś dla nas bezcenne źródło

wiedzy o sytuacji społecznej i całej kulturze serbskiej i serbsko-greckiej

w tym niezwykłym, acz bardzo krótkim momencie dziejowym.

Śmierć Duszana W 1355 r., w momencie przygotowań do decydującego

uderzenia na sam Konstantynopol, stała się straszną katastrofą dla no-

wego cesarstwa, najwidoczniej nie opartego na trwałych i solidnych pod-

stawach. Za rządów jego słabego syna, Stefana Urosza V, cesarstwo zo-

stało podzielone do tego stopnia, że u schyłku życia w rękach cesarza

pozostała w gruncie rzeczy tylko dolina rzeki Morawy. Wielcy panowie,

trzymający w swych rękach prowincje, usiłują je uniezależnić w możliwie

największym stopniu od władzy centralnej. Niektórzy ogłaszają się nawet

królami, jak niewiele w końcu znaczący despota z Prizren w 1366i r.

Dezintegracja idzie tak daleko, że możnowładcy dawnei Serbii, zwycię-

skiej przed kilkoma dziesiątkami lat, podobnie zresztą iak i wielcy pa-

nowie bułgarscy, nie są zdolni do zjednoczenia swych wysiłków nawet

w obliczu śmiertelnego zagrożenia tureckiego. W tej sytuacji w 1371 r.

Stefan został pobity nad rzeką Maricą i Macedonia wpadła w ręce tu-

reckie. Po śmierci Stefana w tymże samym roku wielki magnat Lazar

został jego następcą z tytułem jednak tylko księcia, już nie cesarza.




26 Panorama dziejów politycznych



Klęska i śmierć Lazara w wielkiej bitwie na Kosowym Polu w 1389 r.

oznacza w gruncie rzeczy koniec niezależnej Serbii.

Dla historii Rumunii waga XIV' wv. jest wręcz wyjątkowa: jest to okres

definitywnego,.dobrze poświadczonego w źródłach formowania się dwóch

księstw rumuńskich, Mołdawii i Wołoszczyzny. Ich sytuacja nie była

łatwa. Z jednej strony powoli uwalniały się od słabnącego wyraźnie

zwierzchnictwa mongolskiego, z drugiej - były przedmiotem zaintereso-

wań i polityki ekspansji Węgier. Przeciwko Węgrom i przeciw reprezen-

towanym przez nie wpływom cywiłizacji zachodniej będą Rumuni szukać

oparcia w krajach chrześcijaństwa wschodniego; stosunki z Bułgarią i Ser-

bią będą też miały pierwszorzędne znaczenie dla formowania się rumuń-

skiej kultury średniowiecznej.

Zmarły w 1352 r. Basarab jest pierwszym, lepiej znanym księciem Wo-

łoszczyzny. Zwyciężywszy Węgrów w 1330 r., umiał następnie, w 1344 r.,

uznać zwierzchnictwo Ludwika Wielkiego, wykorzystując pomoc węgier-

ską przeciw Tatarom. Samo istnienie małego państwa wołoskiego zostało

niejako utwierdzone w kilka lat po śmierci Basaraba, w 1359 r., poprzez

utworzenie w Curtea de Arges odrębnej prowincji kościelnej wołoskiej;

podlegała ona, rzecz znamienna, bezpośrednio patriarsze w Konstantyno-

polu. Położone bardziej na północy księstwo mołdawskie tworzy się powoli,

z pewnym opóźnieniem w stosunku do Wołoszczyzny, w ciągłych wal-

kach z Węgrami. I tu utworzenie własnej prowincji kościelnej, prawdo-

podobnie u schyłku XIV w., było zapewne czynnikiem o decydującym

znaczeniu dla stabilizacji młodego państwa.




3. RUŚ I LITWA



Liczne księstwa ruskie, całej Rusi, znajdowały się u schyłku XIII w.

od kilku już dziesięcioleci pod zwierzchnią władzą tatarskiej Złotej Ordy

(Kipczaku; w źródłach ruskich występuje przede wszystkim nazwa Złota

Orda). Każde z tych księstw zachowywało zresztą dość duży stopień

autonomii. Warunkiem objęcia w nich władzy było w każdym razie

uzyskanie specjalnego pozwolenia Ordy, jarłyku; każdy książę był też

zobowiązany do pomocy wojskowej Tatarom na ich wezwanie i do opła-

cania określonego trybutu.

W rzeczywistości sytuacja na wielkich obszarach dawnej Rusi Kijow-

skiej była bardzo różna. Sam szeroko pojęty rejon Kijowa uległ szczegól-

nemu spustoszeniu i pozostawał w głębokim upadku. Niezależność książąt

Rusi południowo-zachodniej, Włodzimiersko-Halickiej, była stosunkowo

dużo większa; książęta ci wchodzili w bliskie często związki z sąsiadują-

cymi z nimi księstwami polskimi, co przygotowywało w istotny sposób


Ruś i Litwa



późniejsze, od połowy XIV w., wejście ich w obręb Królestwa PoIskiego.

Na północy wyjątkowego znaczenia nabrał Nowogród Wielki, stanowiący

zarazem ośrodek dużego państwa. Jako miasto Nowogród stanowił wielki

ośrodek międzynarodowego handlu między Wschodem a Zachodem, z jed-

nej strony oparty o strefę bałtycką handlu hanzeatyckiego, z drugiej się-

gający górnego Nadwołża. Nowogród zobowiązał się do płacenia niewiel-

kiego trybutu Tatarom, w rzeczywistości jednak utrzymywał niezależność

i potrafił nawet rozszerzyć granice swego terytorium w walkach z Krzy-

żakami, Szwedami, Litwinami, a także innymi księstwami ruskimi. Bardzo

interesująco wyglądał ustrój tej oligarchicznej republiki miejskiej. Prawo

wyboru głowy miasta i państwa, "posadnika", miał wiec, czyli zgromadze-

nie wszystkich wolnych mieszkańców-obywateli. Pomocnikiem "posad-

nika" do spraw przede wszystkim wojskowych był tzw. tysiącznik. Rze-

czywista władza należała w gruncie rzeczy do rady wiełkich panów-

bojarów.

Ruś północno-wschodnia objęta została kolonizacją słowiańską później

niż południowa. Jeszcze jednak przed najazdami tata rskimi ta właśnie

część Rusi zaczęła odgrywać rolę coraz większą, i to w skali ogólnoruskiej.

Największy tam ośrodek, Włodzimierz nad Klaźmą, stał się nawet sie-

dzibą wielkiego księcia, zwierzchnika całej Rusi. Tatarzy dawali różnym

książętom prawo do używania tego tytułu; zdarzało się nierzadko, że

obdarowani nim władcy łączyli księstwo włodzimierskie ze swą dziedzicz-

ną domeną. Niezwykle ważnym wydarzeniem było przeniesienie u sa-

nmego schyłku XIII w. siedziby metropolity ogóInoruskiego z Kijowa do

Włodzimierza. W tym okresie dwa zwłaszcza księstwa Rusi północno-

-wschodniej rosły wyraźnie w siłę i znaczenie: Moskwa z księciem Da-

nielem (1283-1303), synem bohatera narodowo-religijnego XIII w., Alek-

sandra Newskiego, i Twer z księciem Michałem (ok. 1285-1318).

Litwa była jedynym w XIII w. krajem ludów bałtyckich zachowują-

cym całkowitą niezależność. Otoczona przez księstwa ruskie podległe Ta-

tarom, zakon krzyżacki walczący z Prusami oraz PoIskę, zachowywała

przy tym pogaństwo, jako ostatni już w Europie - nie licząc Ordy-

kraj oficjalnie pogański. Przyjęcie chrześcijaństwa i koronacja księcia

Mendoga (Mindaugas) w 1253 r. okazały się epizodem bez większego zna-

czenia. Od końca XIII w. narastać zaczyna wyraźnie presja krzyżacka na

Litwę, przybierająca postać systematycznych ekspedycji zbrojnych ze

wszystkimi ich skutkami. Mimo to Litwini zdolni są zarówno do odpie-

rania najazdów, jak i do rozpoczęcia na wielką skalę swojej własnej

ekspansji na ziemie ruskie.


Dwa niezwykle doniosłe zjawiska rzucają się przede.wszystkim w oczy

w historii starych ziem ruskich XIV w. w związku z wyraźnym słabnię-

ciem tam panowania tatarskiego: rozwój Moskwy i rozwój Litwy. Oba




28

Panorama dziejóu, politycznych


państwa rozrastają się do takich rozmiarów, że każde z nich już w XIV w.

zaczyna formułować program zajęcia całości ziem staroruskich.

Książęta małej jeszcze w początkach XIV w. Moskwy dążą konsekwent-

nie do uzyskiwania dla siebie od Mongołów tytułu wielkoksiążęcego. Od

czasów Iwana I Kality (1325-1340) udało im się to w pełni i na zawsze

osiągnąć. Iwan wiernie służył 'Tatarom, uzyskując w zamian cenny przy-

wilej pobierania za jego pośrednictwem trybutu należnego tatarskim pa-

nom ze wszystkich księstw ruskich. Wykonywał to zadanie z pilnością

tak wielką, że aż zasłużył sobie na przydomek Kalita ("kaleta" - worek

z pieniędzmi). Dla księcia Moskwy była to także forma okazania swej

zwierzchności nad innymi księstwami, z Nowogrodem włącznie. Regu-

larne płacenie Tatarom należności przez Kalitę zapewniało zresztą zie-

miom ruskim pokój, chroniło przed tatarskimi represjami. Innym wiel-

kim sukcesem książąt moskiewskich było przeniesienie - ostatecznie

właśnie za Kality - siedziby metropolity z Włodzimierza do Moskwy.

Za wzorem metropolity noszącego tytuł metropolity całej Rusi także

i książę moskiewski zaczął się tytułować księciem całej Rusi. Współpraca

obu władz miała niezwykle doniosłe znaczenie tak w dłuższej perspek-

tywie historycznej, jak i na bliższą metę. Widać to było dobrze po śmierci

Kality, gdy metropolita Aleksy, z pochodzenia bojar moskiewski, czynił

wszystko dla utrzymania pozycji księstwa.

Wraz z księciem Dymitrem Dońskim (1359-1389) staje się Moskwa

wielkim państwem z jasno rysującym się planem ekspansji. Chodziło

przede wszystkim o powiększenie własnego terytorium w walkach z blis-

kim i silnym sąsiadem, Twerem. Książęta twerscy liczyli.w walkach

z Moskwą na pomoc Litwy i rzeczywiście wojska litewskie podchodziły

pod samą Moskwę już w 1368 i 1370 r. Jednak w 1375 r. Dymitr zwy-

ciężył zdecydowanie Twer i zmusił książąt twerskich do uznania jego

zwierzchności. Wzmocniło go to tak bardzo, że pokusił się wreszcie o zrzu-

cenie jarzma tatarskiego. Wielką datą w historii ruskiej stał się też rok

1380: w tym to roku, 8 września, oddziały Dymitra rozbiły na Kuliko-

wym Polu nad Donem wojska Mamaja, samego chana Złotej Ordy.

Wprawdzie następca Mamaja, Tochtamysz, zdołał pomścić klęskę, paląc

Moskwę w 1382 r. i zmuszając ją ponownie do płacenia trybutu, jednak

prestiż państwa Dymitra po 1380 r. wzmocnił się niezmiernie.

Ekspansja litewska i utworzenie w ciągu XIV w. olbrzymiego państwa

między Bałtykiem a morzem Czarnym jest niewątpliwie jednym z naj-

bardziej fascynujących i zarazem najważniejszych zjawisk w historii

europejskiej tego czasu. Mały obszar macierzysty Litwinów, około

80 000 km2 z 300 tys. mieszkańców, najeżdżany był, jak pamiętamy, i sys-

tematycznie niszczony prawie że rok po roku, i to mimo wytrwałej obro-

ny. W tym samym czasie potrafili jednak Litwini stworzyć wielkie pań--

Opór i upadek państcv południowo-ccschodnich 29



stwo z olbrzymią, dochodzącą ostatecznie gdzieś do 80% ogółu, przewagą

ludności ruskiej. Czasy wielkiego księcia Giedymina (1316-1341) miały

decydujące znaczenie w tym procesie tak dzięki sile militarnej kraju, jak

i nadzwyczajnym talentom politycznym władcy. Umiał on doskonale wy-

korzystywać trudności swych sąsiadów i zatargi między nimi, np. silne

napięcia i konflikty między arcybiskupami ryskimi i zakonem krzy-

żackim. Także i papiestwo okazywało nierzadko przychylność księciu,

tolerancyjnemu wobec chrześcijan i obiecującemu przyjęcie chrztu. Mał-

żeństwa licznych synów i córek były ulubionym niejako narzędziem poli-

tyki Giedymina. W ten sposób potrafił on związać z Litwą cały szereg

księstw ruskich, pozostawiając im dużą autonomię i zapewniając zara-

:zem skuteczną obronę przeciwko Tatarom. W rękach Giedymina znalazły

się w ten sposób między innymi Pińsk, Wołyń, Witebsk, część rejonu

Smoleńska.

Po śmierci Giedymina jedność państwa została utrzymana mimo po-

dzielenia go w pewien sposób między siedmiu synów, których pozostawił

zmarły władca. Wielkim księciem został Olgierd (1345-1377), podczas

gdy jego brat Kiejstut wziął na siebie i z uporem realizował zadanie

obrony kraju przed Krzyżakami. Olgierd kontynuował politykę ojca, gro-

madząc ziemie dawnej, wielkiej Rusi; w 1361 r. zajęta została stara

ruska stolica, Kijów. Napięcie między Litwą a Moskwą, widoczne już

za czasów Giedymina i Iwana Kality, przekształciło się za Olgierda w

otwartą wojnę. W latach 1368, 1370, jak już wiemy, i 1372 Litwini ude-

rzają na Moskwę, sprzymierzając się przeciw niej przede wszystkim

ż Twerem, a także z innymi księstwami, nie wyłączając prawdopodobnie

Nowogrodu. Przeciwnicy Moskwy nie osiągnęli jednak w walce z nią

wielkich sukcesów. Sytuacja Litwy po śmierci Olgierda w 1377 r. i po

zwycięstwie moskiewskim nad Tatarami na Kulikowym Polu stała się

też niełatwa. Syn i następca Olgierda, Jagiełło, stał się nawet na pewien

czas sojusznikiem Tatarów przeciwko Moskwie. Ale ten prowizoryczny

sojusz nie miał w gruncie rzeczy perspektyw i trzeba było szukać rozwią-

zań lepszych, bardziej zasadniczych.




4. WIELKIE ZMIANY WOKbŁ ROKU 1400: OPÓR I UPADEK

PAŃSTW POŁUDNIOWO-WSCHODNICH



Dla wszystkich prawie dotąd przedstawionych państw wiek XIV sta-

nowił, generalnie biorąć, okres pomyślności i ekspansji terytorialnej.

Odnosi się to w pełni do Czech, Węgier, Polski, zakonu krzyżackiego,

;Serbii, Litwy, Rusi Moskiewskiej; także i Bułgaria czy księstwva rumuń-

skie mają do odnotowania pewne sukcesy na swym koncie. Mapa poli-




30 Panorama dziejów politycznych



tyczna Europy środkowej i wschodniej uległa w ciągu dwóch, trzech

pokoleń znacznym przekształceniom.

U schyłku XIV i w początkach XV stulecia zachodzą jednak nowe

zmiany na tej mapie, prowadząc do przesunięć w pewnego rodzaju rów-

nowadze sił, jaka zaczęła się zarysowywać w wyniku XIV-wiecznej ewo-

lucji. Opanowanie Półwyspu Bałkańskiego przez Turcję zmieniło w spo-

sób zasadniczy sytuaeję nie tylko tam, ale w nieco dalszej perspektywie

także w Rumunii i na Węgrzech. Podbój ciągnął się przez cały wiek XV,

ale decydujące wydarzenia nastąpiły u schyłku XIV w. Inne, również

niezwykle doniosłe przemiany wokół r. 1400 to przejawy kryzysu na

Węgrzech i w Czechach oraz unia polsko-litewska. W rezultacie w ciągu

XV w. zaznacza się bardzo wyraźnie rosnące znaczenie Polski złączonej

z Litwą pod wspólną dla obu państw dynastią Jagiellonów.

Nie ulega wątpliwości, że jedną z zasadniczych przyczyn wielkich

sukcesów tureckich na Bałkanach w XIV w. było panujące tam rozbicie

polityczne. Jak pamiętamy, już w latach 1360-1370 Serbia i Bułgaria

podzielone są na szereg księstw niezdolnych do współdziałania przeciw

wspólnemu nieprzyjacielowi. Rywalizacja możnowładców, mających wła-

dzę w swym ręku, rzuca się w oczy na każdym kroku i decyduje o ich

postępowaniu. Dodajmy do tego, dla lepszego zrozumienia ogólnej sy-

tuacji, głęboką nieufność, zarazem polityczną i religijną, krajów prawo-.

sławnych wobec Węgier, a także ostrą rywalizację Węgier i Wenecji

z daleko idącymi skutkami także dla stosunków bałkańskich. Turcy,

dobrze zorganizowani wojskowo, bardziej zwarci, umieli znakomicie wy-

korzystywać wszystkie te konflikty i napięcia dla własnych celów.

Po decydującym zwycięstwie nad Serbią w 1389 r. Turcja skoncentro-

wała swe wysiłki na podporządkowaniu sobie Bułgarii, z którą walki

trwały już zresztą od pewnego czasu. Po trzymiesięcznym oblężeniu

główne miasto stołeczne kraju, Tyrnowo, zostało zmuszone w 1393 r. do

kapitulacji i następnie zupełnie zniszczone. Groźba turecka zaczęła teraz

bezpośrednio ciążyć nad Rumunią i nawet nad Węgrami. Nowy król wę-

gierski, Zygmunt Luksemburski, próbował zorganizować wielką krucjatę

rycerstwa europejskiego przeciwko Turkom, ale armia jego została pobita

na głowę przez Turków pod Nikopolis nad Dunajem w Bułgarii, w 1396 r.

W tymże roku upadła ostatnia część niezależnej Bułgarii tzw. cesarstwo

widyńskie. Lata 1389-1396 miały więc, jak to wyraźnie widać, znacze-

nie decydujące dla upadku bałkańskich państw słowiańskich. Zagroże-

nie tureckie pozostanie odtąd na setki lat stałym elementem życia krajów

i ludów na północ od Dunaju.

Z różnych przyczyn, związanych przede wszystkim z całą wewnętrzną

sytuacją państwa tureckiego, późniejsza agresja turecka przeciwko kra-

jom chrześcijańskim na Bałkanach nie przyjęła - pomijając oczywiście


Opór i u.padek państw. południowo-wschodnich 32



Bizancjum - form tak spektakularnych jak u schyłku XIV w. Trwał

jednak przez cały wiek XV nasilający się co pewien czas opór ludów bał-

kańskich i rumuńskich przeciw rządom tureckim. W całej tradycji na-

rodowej Serbów, Albańczyków, Rumunów legenda tego oporu miała

mieć następnie niezwykle doniosłe znaczenie dla świadomości narodowej

i kultury tych ludów, i to aż po czasy najnowsze.

Serbia nie została tak doszczętnie zniszczona i tak całkowicie poddana

Turkom jak Bułgaria, zachowała też po 1389 r. pewien stopień autonomii,

oczywiście jako lenno tureckie. Syn księcia Lazara, Stefan Lazarewić

(1389-1427), był wiernym lennikiem Turcji, wykorzystując to zresztą

dla umocnienia, w dozwolonych ramach, swego kraju i zapewnienia mu

wewnętrznego pokoju. Następca i bratanek Stefana, Jerzy Brankowić

(1427-1456), kontynuował w zasadzie tę politykę, ale jego związki i roz-

mowy z Węgrami w okresach organizowania koalicji antytureckiej państw

chrześcijańskich powodowały nieufność Turków. Po śmierci Brankowicia

zlikwidowali też Turcy resztki serbskiej autonomii, zwłaszcza zdoby=

w,ając w 1459 r. wielką fortecę serbską Smederewo u ujścia Morawy do

Dunaju.

W ślad za Serbią poszła szybko aneksja sąsiedniej Bośni. Ta ostatnia

stanowiła w XIV-XV w. część Węgier, zachowując jednak dużą nieza-

leżność pod władzą własnych książąt, zwanych banami. Jeden z tych

banów, Tyrtko.(1353-1391), okazał się osobistością o niemałych ambicjach

politycznych. Korzystając z trudności Węgier, ogłosił się w 1377 r. królem

Serbii i Bośni i prawym sukcesorem pełnej chwały dynastii serbskich

Nemanjiciów. Rozszerzając potem obszar swego państwa, dorzucił do

tych tytułów jeszcze dwa królestwa, Chorwacji i Dalmacji. Lekko zary-

sowująca się jedność Słowian Południowych, jakby późniejszej Jugosławii,

trwała jednak bardzo krótko; zaraz po śmierci Tvrtki napięcia religijne-

o zupełnie specjalnym miejscu Bośni w tym zakresie będziemy jeszcze

potem mówili - oraz antagonizmy możnych daprowadziły do szyhkiego

rozpadu państwa. Osłabiona Bośnia z łatwością wpadła w 1463 r. w ręce

tureckie. Sąsiadująca z nią Hercegowina została z kolei zajęta przez Tur-

ków gdzieś do r. 1482, a jej mała kraina Zeta (Czarnogóra), leżąca bliżej

Adriatyku - do 1499.

Najbardziej heroiczne i długotrwałe walki toczyli z Turkami w ciągu

XV stulecia górale albańscy. Ich kraj, podzielony u schyłku XIV w. na

szereg drobnych ksiąstewek, został zrazu bar.dzo łatwo opanowany. Opór

rodził się dopiero powoli wraz z rosnącą presją najeźdźców, by wybuchnąć

wreszcie w 1443 r. w związku z wojną przygotowywaną przeciw Turcji

przez Węgry króla Władysława Jagiellończyka. Wodzem powstania został

możny Albańczyk Jerzy Kastriota, zwany Skanderbegiem. Przeciągnęło

się ono na dwa pokolenia, aż do schyłku XV w. Sam legendarny Skan-




32 Panzorama dziejów politycznych



derbeg zmarł nie zwyciężony wv 1468 r. Powtarzane uderzenia wojsk tu-

reckich, czasem wcale niemałych rozmiarów, nie przynosiły decydują-

cych rezultatów. Mimo licznych oblężeń albańska forteca w górach zo-

stała zdobyta dopiero w 1478 r. po trzech latach bezustannych ataków.

Heroizm Skanderbega i jego rodaków odbijał się bardzo szerokim echem

w całym chrześcijaństwie, spajając zarazem, chyba po raz pierwszy w

takim stopniu, świadomość narodową Albańczyków.

Presja turecka skierowała się również od schyłku XIV w. bezpośrednio

przeciwko obu księstwcm rumuńskim, Wołoszczyźnie i Mołdawii. Dz:eliły

one w ten sposób konsekwentnie losy swoich prawosławnych pob,ratym-

ców bałkańskich, z tym że sytuacja ich była jednak inna, w sumie o wiele

lepsza niż w Serbii czy Albanii, nie mówiąc o Bułgarii. Już w 1391 r.

hospodar wołoski Mircza Stary (1386-1418) zmuszony został do ostrej

walki z Turkami. Mircza, najwybitniejśza chyba postać wśród średnio-

wiecznych władców wołoskich, wielokrotnie toczył następnie wojny z ni-

mi, odniósł między innymi poważne zwycięstwo w bitwie na Rowinie w

1394 r., uwalniając na lata swój kraj od grożącego mu ich zwierzchnictwa.

W początkach XV w. Mircza oparł przejściowo granicę Wołoszczyzny aż

4 Morze Czarne. Dopiero u schyłku życia hospodar zmuszony został do

płacenia Turkom trybutu, odtąd też zależność Wołoszczyzny od Turcji

będzie się już stale pogłębiała w ciągu XV stulecia. Walki możnych oraz

pretendentów do władzy hospodarskiej osłabiały poważnie siły państwa.

W trzeciej ćwierci XV w. hospcdar Wład Palownik próbował np. walczyć

i z Turkami, i z własną arystokracją lokalną, nie osiągając większych re-

zultatów.

Opór rumuński przeciw dominacji tureckiej w drugiej połowie XV w.

łączy się ze sławnym imieniem wielkiego bohatera narodowego, hospo-

dara mołdawskiego Stefana Wielkiego (1457-1504). Formalnie biorąc, od

:schyłku XIV w. Mołdawia była lennem Polski. Tradycyjnie w wysokim

stopniu zainteresowane też były Mołdawią Węgry, przy czym rywali-

zacja polsko-węgierska mogła być wykorzystywana na korzyść samej

Mołdawii. Niebezpieczeństwo tureckie było jednak niewątpliwie zagad-

nieniem naczelnym. Dziełem Stefana była gruntowna reforma państwa

i armii, opartej na licznych w kraju wolnych chłopach. Pozwoliło mu

to odnieść nad Turkami w czasie ciężkich wojen w latach 1475-1487

wiele wspaniałych zwycięstw, głośnych w całym chrześcijaństwie. Chwałę

Stefana głosił między innymi na kartach swych dziejów Polski stary ka-

nonik krakowski Jan Długosz, obserwujący z pilną uwagą zmagania

chrześcijan z Turkami.

JedS,nie mobilizacja wielkich sił potężnego przecież państwa, utwier-

dzającego właśnie zdecydowanie swą władzę na wszystkich wybrzeżach

Morza Czarnego łącznie z tatarskim Krymem, zmusiła w końcu Mołdawię


Kryzysy w Czechach i na Węgrzech za ostatnich Luksemburgów 33


wv pewnym stopniu do uznania tureckiego zwierzchnictwa. Stefan był

jednak w dalszym ciągu lennikiem Polski, szukał nadto skutecznego po-

parcia ze strony Węgier, a nawet Moskwy. Córkę swą wydał w 1483 r.

za mąż za syna cara Iwana III. Starania te nie przyniosły wyników,

a zbrojna wyprawa króla polskiego Jana Olbrachta podjęta pod hasłem

wvspólnej walki z Turkami, zakończyła się w 1497 r. tragiczną walką,

wvolno powiedzieć domową, polsko-mołdawską i klęską strony polskiej.

Zasługą Stefana było w każdym razie opóźnienie o prawie sto lat osta-

tecznego podporządkowania Mołdawii Turkom, nastąpiło ono dopiero w

1538 r., a więc już po rozbiciu Węgier.

Tam, gdzie Turcy usadowili się na dobre i włączyli zajęte obszary do

swego państwa, przede wszystkim w Bułgarii, w mniejszym stopniu w

Serbii, doszło - rzecz jasna - do daleko idących zmian w ogólnej sy-

tuacji ludności słowiańskiej, czy szerzej, chrześcijańskiej. Turcja była

państwem teokratycznym z sułtanem-kalifem, władcą wiernych, na czele.

Tylko więc wyznawcy islamu byli w nim obdarzonymi pełnią praw, wol-

nymi ludźmi. Prawo zakazywało np. chrześcijanom noszenia oręża, jazdy

na dobrym koniu, posiadania okazałych domów itd. Po początkowym

okresie zniszczeń, emigracji czy też przymusowych przesiedleń następo-

wać zaczęła powoli stabilizacja; ułatwiała ją dobra w dalszym ciągu w

XV w. ogólna koniunktura gospodarcza i sprawniejszy niż przedtem za-

rząd państwa, oparty zresztą w niemałej mierze na żywym jeszcze przy-

kładzie Cesarstwa Bizantyjskiego. Turcy opanowali przede wszystkim

miasta, na wsi tylko w niektórych rejonach - zwłaszcza w Bośni, do

której jeszcze wrócimy w kontekście tamtejszych swoistych stosunków

religijnych - doszło do masowej islamizacji ludności. Tendencja do prze-

chodzenia na islam zaczęła się zaznaczać wyraźniej wśród bojarów, tym

sposobem ratujących swą pozycję. Natomiast chłopstwo trwało na ogół

vvokół swych cerkwi, nierzadko zresztą niszczonych czy zamienianych

na meczety. Jedną z najczęstszych kontrybucji, które ściągano od chrześci-

jan jako obywateli drugiej kategorii, był obowiązek oddawania pewnej

ilości chłopcówv niejako na własność państwu: z nich to, odpowiednio

wychowanych i wyćwiczonych, tworzyli Turcy wyborowe oddziały swej

armii - sławnych janczarów.




5. WIELKIE ZMIANY WOKbŁ ROKU 1400: KRYZYSY W CZECHACH

I NA WĘGRZEĆH ZA OSTATNICH LUKSEMBURGbW



Po śmierci Karola IV (1378) i Ludwika Wielkiego (1382) i po małżeń-

stwie syna Karola, Zygmunta, z najstarszą córką Ludwika, Marią (1378),

Czechy i Węgry stały się państwami o wiele sobie bliższymi niż w okresie


3 - Europa słowviańska




34 Panorama dziejów politycznych



wcześniejszym. Najstarszy syn Karola, Wacław, koronowany jeszcze za

życia ojca w 1376 r. na króla rzymskiego, co zapewniało mu tron cesurski,

objął władzę w Pradze w 1378 r. Jego brat, Zygmunt, został królem

Węgier (1387), a po śmierci Wacława w 1419 r. objął również tron praski,

choć wybuchłe właśnie wtedy powstanie husyckie uniemożliwiło mu pra-

wie do końca życia faktyczne wykonywanie tam rządów. Ze śmiercią

Zygmunta w 1437 r. wymiera dynastia Luksemburgów, tak wiele zna-

cząca - obok wygasłych w 1382 r. Andegawenów i w 1370 r. Piastów-

w XIV-wiecznych zwłaszcza dziejach Europy środkowo-wschodniej.

W perspektywie historii politycznej, politycznych stosunków między-

narodowych, rządy obu synów wielkiego Karola, Wacława i Zygmunta,

oznaczają wyraźne osłabienie pozycji międzynarodowej Czech i Węgier,

a zarazem osłabienie umacnianych w latach poprzednich struktur pań-

stwowych obu krajów. Napięcia, nieuniknione w społeczeństwach w peł-

nym rozwoju, dały o sobie znać zwłaszcza w Czechach, ale także i na

Węgrzech. Nowi władcy nie mieli prestiżu Karola czy Ludwika u schyłku

ich życia, stąd możni panowie zdolni byli nawet do wtrącenia na pewien

czas do więzienia Wacława czy Zygmunta, gdy ci próbowali się przeciw-

stawiać ich linii postępowania.

Na Węgrzech silna opozycja przeciwko Zygmuntowi skupiła się zwłasz-

cza wokół Andegawenów neapolitańskich, wysuwających pretensje do

tronu. Przez dwadzieścia lat trwała walka z przeciwnikami, której ceną

były między innymi poważne ustępstwa czynione przez Zygmunta na

rzecz popierających go magnatów. Wojna domowa na Węgrzech ogrom-

nie ułatwiała Turkom ich sukcesy bałkańskie, przypadające właśnie na

te lata. Jedyną większą inicjatywą zaczepną Zygmunta była wojna

1396 r., zakończona, jak pamiętamy, tragiczną klęską króla i jego między-

narodowej armii. Później była to już tylko obrona pasywna, i to wcale

nie zawsze skuteczna. Nie wykorzystano wielkich trudności wewnętrz-

nych państwa tureckiego w początkach XV w., które na kilka dziesiątków

lat dość skutecznie zahamowały jego europejską ofensywę. Objęcie przez

Zygmunta tronu niemieckiego w 1410 r. w niczym właściwie nie zmie-

niło sytuacji węgierskiej. Sprawy Cesarstwa i całego chrześcijaństwa,

a od 1419/1420 r. wojna z husytami wciągały cesarza do tego stopnia, iż

rządy na Węgrzech pozostawiał w rękach bliskich mu magnatów, myślą-

cych w głównej mierze o własnych interesach. W rezultacie utraciły

Węgry wielkie zdobycze wcześniejsze, zwłaszcza uzyskane za Ludwika

Wielkiego. Nad Adriatykiem, w Dalmacji, Wenecja bardzo silnie wzmoc-

niła swoją pozycję kosztem właśnie Węgier. Wołoszczyzna stała się len-

nem tureckim, Mołdawia - polskim. Poważnie pogorszyły się tradycyjnie

przyjazne stosunki węgiersko-polskie, między innymi skutkiem umocnie-

Kzryzysy wv Czechach i na Węgrzech za ostatnich Luksemburgów 3



nia się Polaków na Rusi Czerwonej i w Mołdawii, które to krainy Węgrzy

chcieli traktować jako wvłasne lenna.

W Czechach Wacław spotkał się również z silną opozycją możnych

i wyższego duchowieństwa. W 1393 r. arcybiskup Pragi, Jan z Jenśtejna,

został nawet zmuszony przez króla do ucieczki, zaś jego wikariusz, Jan

z Pomuka (z Nepomuka), zwany Nepomucenem - później kanonizowany,

święty popularny nie tylko w Czechach - został na rozkaz królewski

skazany na śmierć i rzucony w Pradze w odmęty Wełtawy. Ale z kolei

w roku następnym opozycja doprowadziła do uwięzienia Wacława, z po-

mocą zresztą, dodajmy od razu, rodziny królewskiej, i to łącznie z kró-

lem węgierskim Zygmuntem, bratem Wacława. Uwolniony został dopiero

za cenę ograniczenia w poważny sposób swej władzy królewskiej. Do

zmniejszenia się prestiżu Wacława przyczyniło się też istotnie pozbawie-

nie go przez elektorów w 1400 r. korony niemieckiej.

Zasadnicze znaczenie dla Czech miał jednak przede wszystkim silny

ruch reformatorski, narastający od drugiej połowy XIV w., który dopro-

wadził w r. 1419/1420 do wybuchu powstania nazwanego husyckim.

Nazwę tę wzięto od głośnego reformatora, profesora uniwersytetu pra-

skiego Jana Husa, skazanego na śmierć w 1415 r: przez sobór w Kon-

stancji. Ruch husycki był ruchem głęboko religijnym, a zarazem społecz-

nym, narodowym, politycznym. Jego znaczenie w długiej perspektywie

historii Czech, ale także Europy, jest olbrzymie; nawiążemy jeszcze wie-

lokrotnie do niego w dalszych rozważaniach. W tym miejscu skupimy

się wyłącznie na zajmującym nas obecnie aspekcie politycznym, na bez-

pośrednich skutkach wydarzeń politycznych związanych z ruchem hu-

syckim, i to w płaszczyźnie międzynarodowej.

Król Wacław zmarł latem 1419 r. zaraz po wybuchu powstania hu-

syckiego w samej Pradze, popartego w całych Czechach. Latem 1420 r.

oddziały husyckie pod wodzą Jana Ziźki rozbiły pod Pragą silną armię

krzyżowców, dowodzoną przez Zygmunta Luksemburskiego. W 1421 r.

Zygmunt został zdetronizowany. Wojska husyckie z niebywałym heroiz-

mem stawiły zwycięsko czoła kolejnym wyprawom kierowanym do Czech

ze strony czy to Niemiec, czy Węgier, a po 1428 r. przeszły nawet do

kontrataków. Niszczące najazdy husyckie dotknęły między innymi W'Vęgry,

Bawarię, Saksonię, Sląsk, Pomorze. Długa seria zwycięstw i wieloletni

wysiłek zbrojny husytów zasługują tym bardziej na uwagę, że ruch znaj-

dował powszechne, entuzjastyczne wręcz poparcie wszystkich warstw spo-

łeczeństwa tylko w samych Czechach. Morawy ruszyły się tylko ćzęścio-

wo, a związany z Królestwem Czeskim od stu lat Śląsk zajmował raczej

stanowisko wręcz nieprzyjazne. Husyci oczekiwali pomocy ze strony

przede wszystkim Polski i Litwy, rzucając hasła wspólnej walki z Niem-

cami, ale nadzieje te nie miały silniejszych podstaw i nie mogły: też dać









g Panorama dziejów politycznych



rezultatów poza - cenną zresztą bardzo - neutralnością faktyczną pań-

stwa polsko-litew skiego.

Ponad dziesięcioletnie pełne sukcesów walki ujawniły jednak w końcu

istniejące od początku, ale teraz dopiero dochodzące do stanu krytycz-

nego napięcia wewnętrzne w ruchu husyckim; później omówimy je bli-

żej. W każdym razie w maju 1434 r. doszło do bratobójczej, strasznej

bitwy pod miejscowością Lipany, w której umiarkowane skrzydło ka-

likstynów-utrakwistów (od symbolu całego ruchu, kielicha - łac. calix,

i komunii pod dwiema postaciami - łac. utraque) rozgromiło radykalny

odłam taborytów. Po długich rokowaniach sobór powszechny zebrany

w Bazylei podpisał pokój z utrakwistami w 1436 r. Utrakwiści otrzymali

szereg gwarancji w formie tzw. Czterech Artykułów - kompaktów;

zgodzono się m.in. na komunię pod dwiema postaciami. W tymże samym

1436 r. Zygmunt Luksemburski został ponownie uznany królem i mógł

wreszcie przybyć do Pragi. Kraj był jednak zniszczony i przez długi jesz-

cze czas głęboko podzielony. Nie można też mówić o jakimś prawdziwym

zwycięstwie Zygmunta, który zmarł w 1437 r. W ciągu XV w. Czechy

pozostaną w dużej mierze krajem izolowanym, nie mającym możliwości

odgrywania bardziej czynnej roli politycznej w tej części Europy. Jasno

trzeba też stwierdzić, że mimo całego znaczenia ruchu husyckiego na róż-

nych płaszczyznach była to dla Czech sytuacja oznaczająca zmianę na

niekorzyść w porównaniu z w. XIV.




6. WIELKIE ZMIANY WOKóŁ ROKU 1400: UNIA POLSKI Z LITWĄ

I KATASTROFA PAŃSTWA KRZYŻACKIEGO



Dokładnie w latach podboju Bałkanów przez Turków i w latach sil-

nych kryzysów na Węgrzech i w Czechach niezwykle ważne zmiany

zaszły wv krajach na północ od Karpat. Była to przede wszystkim nie-

spodziewana w pewnym sensie, choć głęboko uzasadniona i, jak się miało

okazać później, trwała unia polsko-litewska. Wielki książę litewski Ja-

giełło został królem Polski, rozpoczynając dynastię, która w ciągu prawie

dwustu lat miała mądrze przewodzić świetnym losom państwa polsko-li-

tewskiego. Unia zmieniała niejako z miejsca równowagę sił w całej Euro-

pie środkowej i wschodniej.

W Polsce po śmierci Ludwika Węgierskiego w 1382 r. i po dłuższych

pertraktacjach tron objęła młodsza jego córka Jadwiga, koronowana na

królową w 1384 r. Bardzo młoda, od dzieciństwa zaręczona była z Wil-

helmem Habsburgiem, który też gotował się do objęcia tronu królew-

skiego w Polsce. Ale faktyczną władzę w Polsce sprawowała mała grupa

wielkich panów małopol,kich, -świeckich i duchownych, wychowanych


Unia Polski z Litwą i katastrofa państwa krzyżackiego 37



jeszcze w dobrej szkole politycznej Kazimierza Wielkiego; młoda, nie-

zamężna Jadwiga mogła stać się dobrym narzędziem ieh bardzo szeroko

i dalekosiężnie pomyślanej polityki. Prawdopodobnie ze strony tyeh pa-

nów wysunięto pierwsze sugestie małżeństwa Jadwigi z dużo starszym

od niej wielkim księciem litewskim. Warunkiem było tu oczywiście unie-

możliwienie małżer';twa Jadwigi z Wilhelmem, nie mającym zresztą w-

Polsce żadnego poparcia. Zasadniczy akt ugody Polski i Litwy podpisany

został w litewskim Krewie 14 sierpnia 1385 r. Jagiełło został uznany za

męża Jadwigi i króla Polski, obiecując w zamian chrzest swój własny-.

swej rodziny i swego ludu litewskiego, a dalej odzyskanie wszystkich

ziem utraconych przez Litwę i Polskę oraz włączenie Litwy do Polski.

Ostatni punkt, dodajmy od razu, nigdy nie został dokładnie wykonany,

co wywoływać miało w ciągu kilku pokoleń długie zatargi i nie kończące

się dyskusje z obu stron. Natomiast już w pierwszych tygodniach 1386 r.

po przybyciu Jagiełły do Polski nastąpił chrzest, ślub i koronacja kró-

lewska. Nowy władca przyjął imię Władysław i w 1387 r. udał się na

Litwę, by tu osobiście kierować wielką akcją chrztu litewskiego ludu.

Powody unii ze strony polskiej wydają się proste i oczywiste. Likwi-

dowano stałe w ostatnich dziesięcioleciach zatargi i wojny z Litwinami

o ziemie ruskie, umacniano tam bardzo poważnie pozycję polską i pro-

wadzono zarazem do stworzenia dużego i silnego państwa, zdolnego

wreszcie do walki z zakonem krzyżackim, uważanym prawdopodobnie

na dalszą metę za głównego wroga kraju. Sytuacje i racje litewskie były

bardziej złożone, one jednak w końcu najprawdopodobniej zadecydowały

o całym obrocie sprawy. Jak dobrze pamiętamy, mimo olbrzymich suk-

cesów sytuacja Litwy około 1380 r. wcale nie była łatwa. Wielki książę,

stojący na czele olbrzymiego państwa, miał w teorii władzę prawie nie-

ograniczoną, praktycznie jednak musiał się liczyć nie tylko ze swą przy-

boczną radą książęcą, ale i z całą warstwą społeczną małych bojarów.

Utrzymanie władzy księcia i dotychczasowej polityki podbojów leżało

całkowicie w interesie tej właśnie warstwy, stanowiącej trzon armii litew-

skiej. Był to w sumie bardzo czynny ustrój militarny, stale gotów do

nowych podbojów. Ale właśnie około 1380 r. po dwóch, trzech pokole-

niach zarysowały się ostro granice tych podbojów. Litwa miała teraz

przeciw sobie nie tylko Tatarów, ale także rosnącą potęgę Moskwy.

Jednocześnie z całą siłą wystąpiło inne niebezpieczeństwo: niebezpie-

czeństwo opuszczenia przez bojarów litewskich ich własnych, rodzimych

obszarów, stale zagrożonych przez Krzyżaków. W latach 1342-1382 no-

towano 96 wypraw krzyżackich na Litwę etnograficzną. Olbrzymie te-

rytoria stwarzały łatwą możliwość przeniesienia się gdzie indziej, co nę-

ciło Litwinów tym bardziej, że byli wszak na ziemiach ruskich grupą

panującą. Coraz bardziej dawały też o sobie znać partykularne interesy




3g Panorama dziejów politycznych


poszczególnych księstw i rejonów, z którymi zaczęli się też solidaryzować

przebywający tam - od paru nieraz dziesiątków lat - litewscy bojarzy.

Samo wykonywanie władzy wielkoksiążęcej stawało się wv tych warun-

kach coraz trudniejsze. Poziom kulturalny ogółu ludności ruskiei, chrze-

ścijańskiej od wieków, był też dużo wyższy od litewskiej. Stąd też kul-

turalna rutenizacja Litwinów była rzeczą jak najbardziej prawdopodobną.

Język ruski, ściślej białoruski, stał się też aż do XVI, a nawet XVII w.

oficjalnym językiem litewskiej kancelarii.

Około 1380 r. Litwa stanęła więc w abliczu prawdziwie dramatycz-

nego wyboru: zrezygnować z dalszych podbojów i skoncentrować siły

na walce z Krzyżakami lub też dalej rozszerzać granice państwa - co

przez udział w korzyściach płynących z ekspansji mogło dawać na pewien

czas szan,ę zachowania jakiejś zwartości bojarówv - ryzykuzjąc ut,ratę

własnego obszaru etnograficznego. Jagiełło próbował wyjść z tego impasu

najpierw, jak się wydaje, przez małżeństwo z córką księcia moskiewskiego

Dymitra Dońskiego, potem zaś przez unię z Polską. Dawała ona szansę

pobicia Krzyżaków, a zarazem i kontynuowania przy polskiej pomocy

polityki zdobyczy na wschodzie. Katolicyzm stawał się nadto doniosłym

czynnikiem integrującym bojarstwo litewskie, podstawowvą siłę państwa,

oddzielając je zarazem dużo wyraźniej od prawosławnych bojarów ru-

skich. Jednocześnie wiara przyjęta z Rzymu była zasadniczym argumen-

tem przeciwko Krzyżakom, ich ideologii i samej racji bytu.

W ciągu kilku lat po wydarzeniach 1385-1387 r. sytuacja na Litwie

ustabilizowała się w ten sposób, że władzę przejął tam, z ramienia jednak

Jagiełł.y, jego brat stryjeczny Witold (1392-1430). Był. on niewątpliwie

jednym z najwybitniejśzych władców w znakomitej przecież galerii śred-

niowiecznych książąt litewskich. Umocnił poważnie władzę wielkoksią-

żęcą. Usiłował kontynuować wschodnią politykę ekspansji nawet za cenę

pewnych ustępstw wobec Krzyżaków i wbrew woli swego suwerena,

VVła:dysława Jagiełły. Klęska w bitwie z Tatarami nad Worsklą w 1399 r.

zahamowała na pewien czas rozmach polityki Witolda, ale u schyłku

życia jego prestiż i pozycja na europejskim Wschodzie były wręcz wy-

jątkowe: jemu to książę Moskwy, umierając w 1425 r., zlecił opiekę nad

swym synem, jemu płacił trybut Nowogród Wielki, miał nadto wcale

realne wpływy w świecie tatarskim. Niewątpliwie Witoldowe czasy sta-

nowią szczyt powodzenia państwa litewskiego. Chciał Witold utrzymać

je jako państwo od Polski oddzielone, myślał nawet w pewnym mo-

mencie o królewskiej koronacji z ramienia cesarza Zygmunta Luksem-

burskiego, zarazem jednak koordynacja polityki litew,skiei i polskiej oraz

utrzymywanie dobrych stosunków z Jagiełłą stanowiły cały czas zasad-

nicza; linię jego postępowania.

Koordynacja ta była zwłaszcza koniećzna wobec potężnych sił państwa


Unia Polski z Litwą i katastrofa państwa krzyżackiego 39



lkrzyżackiego. Chrzest Litwy, którego Krzyżacy nie chcieli niejako przy-

jąć do wviadomości, spowodował nową falę ich najazdów, zwłaszcza w la-

tach 1392-1394. W roku 1398 Witold zrzekł się na rzecz Krzyżaków

Żmudzi, ale właśnie wybuch żmudzkiego powstania w 1409 r. stał się

pretekstem do wielkiej wojny, w gruncie rzeczy nieuniknionej i wiszącej

w, powietrzu od wydarzeń lat 1385-1387.

Wojna przygotowana została przez obie strony z największym nakła-

dem sił. Wczesnym latem 1410 r. oddziały polsko-litewskie zaczęły marsz

od Wisły środkowej wprost ku stołecznemu Malborkowi. Do wielkiej

bitwy doszło 15 lipca 1410 r. na polach między wsiami Grunwald i Tan-

nenberg, skąd też poszła inna tradycja nazwy tej bitwy w Polsce i w

Niemczech. Armia krzyżacka z 12-15 tys. rycerzy, w tym wielu przy-

byłych z Zachodu, została rozgromiona w wyniku całodniowego, bardzo

zażartego z obuu stron starcia. Bezpośrednie rezultaty polityczne bitwy,

poza zwrotem Żmudzi, nie były zbyt wielkie, zapoczątkowała ona w

każdym razie katastrofę państwa krzyżackiego. Przyśpieszyły ją dalsze

wojny trwające aż do 1435 r., a zwłaszcza klęska inflanckiej gałęzi Za-

konu w tymże roku. Pewien sukces w opinii międzynarodowej, na ogół

przychylnej Krzyżakom, przyniosły też Polsce tezy formułowane przez

polskich uczonych podczas soboru w Konstancji (1414-1418), skierowa-

ne przeciwko ideologii i wręcz typowi chrześcijaństwa reprezentowanemu

przez Zakon Niemiecki.

Zasadniczym jednak czynnikiem, który zadecydował o katastrofie krzy-

żackiego państwa, stały się wewnętrzne tarcia i napięcia, zwłaszcza w

Prusach i na Pomorzu, ostro ujawniające słabe punkty całego systemu.

Trzeba tu pamiętać o bardzo swoistym charakterze właśnie owego syste-

mu państwowego Krzyżaków, i to przede wszystkim w Prusach, stano-

wiących bazę państwa i europejskiego bądź co bądź Zakonu, posiadają-

cego liczne swe placówki szczególnie w Niemczech. Państwo to było

przede wszystkim rygorystycznie podporządkowane organizacji religijno-

-militarnej, jaką stanowił Zakon. Stąd też umiało ono znakomicie wy-

korzystywać świetną koniunkturę gospodarczą XIV-wiecznej Europy

środkowo-wschodniej. Przy tym w sensie gospodarczym nie miał Zakon

wv ówczesnych Prusach poważniejszego konkurenta. Należało do niego

ponad 50%/o ziem uprawnych, nie licząc jakże rozległych lasów i pustkowi,

także stanowiących bezpośrednio własność zakonną. W początkach XV w.

należało wprost do Zakonu 70 miast pruskich; pozostałych 25 znajdowało

się w ręku biskupów, pośrednio więc podlegało również Zakonowi, gdyż

Kościół w Prusach w bardzo wysokim stopniu podlegał Krzyżakom.

Władza w państwvie należała tylko do członków Zakonu, braci-rycerzy,

których w początkach XV w. liczono około tysiąca rozmieszczonych w

120 zamkach-klasztorach. Rycerze ci nie pochodzili z miejscowej lud-




40 Panorama dziejów politycznychz



ności, ale przybywali z głębi Niemiec; zasadą było przyjmowvanie ludzi

pochodzenia rycerskiego. Dla licznych młodszych synów uzbożeiących ro-

dzin szlachty niemieckiej stanowiło to doskonałą możliwość kariery i wvca-

le obiecującej, także i rycersko, sytuacji życiowej.

Sukces Zakonu w Prusach w XIV w. był olbrzymi. Ale wraz z postę-

pem społecznym i ekonomicznym, który zostanie omówwiony późniei, zro-

dzić się też musiało w sposób nieunikniony niezadowolenie ludności,

zwłaszcza mieszczan i szlachty, pozbawionej przywilejów, z których

warstwy te korzystały gdzie indziej. Niezadowolenie to rosło w ciągu

XV w. w miarę formowania się odrębnego społeczeństwva pruskiego,

świadomego coraz bardziej swej odrębności, a także - rzecz oczywista-

w związku z militarnymi klęskami Zakonu. W pięć lat po pokoju zawar-

tym między Krzyżakami a Polską i Litwą doszło do puwstania w 1440 r.

Związku Pruskiego, stanowiącego rodzaj konfederacji tamtejszej szlachty

i miast, skierowanej przeciw arbitralnym rządom Zakonu. Podstawę te-

rytorialną Związku stanowiły najbogatsze, najgęściej zaludnione obszary

nadwiślańskie. Rosnąca opozycja doprowadziła wreszcie w lutym 1454 r.

do wybuchu powstania, znakomicie przygotowanego i przeprowadzonego,

które dosłownie zmiotło władzę Krzyżaków w Prusach; zostały im w rę-

kach zaledwie dwa, trzy zamki. Związek Pruski poddał jednocześnie cały

kraj władzy króla polskiego, który też dokumentem z 6 marca 1454 r.

włączył Prusy do Polski. Ale Zakon zachował jeszcze silną pozycję w

Inflantach i przede wszystkim w Niemczech, szukał też, i to nieraz wcale

skutecznie, poparcia u papieża i cesarza. Wynikła stąd przewlekła, trzy-

nastoletnia wojna Zakonu z Polską i Prusami, z Gdańskiem na czele,

zakończona dopiero traktatem zawartym w Toruniu w 1466 r. Ostatecz-

nie był to kompromis. Część dawnych ziem krzyżackich, .m.in. Pomo-

rze z Gdańskiem, zostały bezpośrednio przyłączone do Polski; resztę za-

trzymał jednak Zakon pod warunkiem, że jego wielki mistrz stanie się

wasalem króla Polski.

Ogromny w końcu sukces polsko-litewski w postaci rozbicia w ciągu

półwiecza państwa krzyżackiego nie był więc zwycięstwem zupełnym.

Lennicza podległość wielkiego mistrza pozostała raczej teorią, zachował

on w gruncie rzeczy dużą niezależność i potrafił sprzymierzać się z wro-

gami Polski, bądź nawet bezpośrednio prowadzić z nią wojnę. Ale dezin-

tegracja i zeświecczenie Zakonu, widoczne już dobrze w jego wewnętrz-

rnym życiu w XIV w., postępowało stale naprzód. Wreszcie w 1525 r.

wielki mistrz Albrecht Hohenzollern, sprawujący to stanowisko od 1511 r.,

sekularyzował ostatecznie Zakon, przechodząc wraz ze swymi mnichami-

-rycerzami i poddaną ludnością na luteranizm. Powstało wv ten sposób

pierwsze państwo protestanckie w Europie. Prusy zaś, zwane odtąd Ksią-

żęcymi, uznały nad sobą zwierzchnictwo Polski.


Ograniczonza przewaga Jagiellonów. Czechy i Węgry w XV w. 41



7. OGRANICZONA PRZEWAGA JAGIELLONÓW. CZECHY I WĘGRY

W XV WIEKU



Objęcie tronu polskiego przez Władysława Jagiełłę rozpoczyna dla

Po1ski wielki okres świetności jagiellońskiej, a rządy założonej przez nie-

go dynastii w Polsce i na Litwie trwać będą aż do śmierci Jagiełłowego

prawnuka, Zygmunta Augusta, w 1572 r.

W początkach panowania Władysław dzielił władzę ze swą żoną Jad-

wigą, koronowaną już wcześniej. Jadwiga też już wcześniej definityw-

nie włączyła do Królestwa Polskiego Ruś Czerwoną, a następnie jako

lenno Mołdawię, a nawet na kilka lat Wołoszczyznę. Pod wspólnym

berłem Jadwigi i Jagiełły znalazło się ogromne terytorium państwowe,

bardzo zresztą niejednolite.

Jadwiga, bardzo w Polsce popularna, otoczona wręcz kultem religij=

nym (ostatnio oficjalnie przez Kościół uznanym), zmarła w 1399 r., leez

Jagiełło mimo to utrzymał władzę królewską bez większych trudności

aż do końca swego stosunkowo długiego życia. Sam związek państwowy

Polski i Litwy rodził od początku, jak pamiętamy, problemy prawne.

Zasada inkorporacji Litwy do Polski została ww każdym razie odrzucona

i faktycznie Witold, w zgodzie z Jagiełłą, pełnił funkcje wielkoksiążęce.

Od połowy XV w. wraz z Kazimierzem Jagiellończykiem ustalać się za-

częła zasada unii personalnej: król Polski miał być odtąd, z pewnymi

przerwami zresztą na przełomie XV i XVI w., zarazem wielkim księciem

litewskim. Jagiellonowie mieli istotny interes dynastyczny w podtrzy-

mywaniu takiego stanu rzeczy. Na Litwie władza ich była dziedziczna

i, w teorii przynajmniej, niczym nie ograniczona, podczas gdy w Polsce

właśnie od czasów Jagiełły zaczęła w praktyce obowiązywać zasada wy-

boru króla po śmierci jego poprzednika. Władza królewska była też tu

poważnie ograniczana przez cały system praw i przywilejów szlachty.

Rozważając stosunki polsko-litewskie od schyłku XIV w., nie można

się ograniczyć tylko do aspektów natury publiczno-prawnej, ale trzeba

uwzględniać całokształt pogłębiających się stale związków i wpływów

wzajemnych obu społeczeństw, a ściślej szeregu społeczeństw składają-

cych się na rzeczywistą wspólnotę narodów pod jagiellońskim berłem.

Wielkim sukcesem wspólnoty był pokój wewnętrzny. Wojny z Krzyża-

kami toczyły się na ziemiach krzyżackich. Jedynie u schyłku XV w. za-

grożenie ze strony Rusi Moskiewskiej i najazdy Tatarów krymskich zro-

dziły, żywą przede wszystkim na wschodzie, atmosferę większego zagro-

żenia zewnętrznego. W warunkach pokoju i współpracy ludów zaczęły

zachodzić na obszarach litewsko-ruskich bardzo daleko idące przemiany

społeczne, zmierzające także w kierunku upodabniania tamtejszych sto=

sunków do sytuacji w Polsce. Zaczęła się zarysowywać pewna unifikacja




42


Panorama dziejów politycznych


struktur i kultur. Wystarezy porównać olbrzymie różnice między społe-

czeństwami Polski i Wielkiego Ksiestwa w r. 1385/1386 i jakże inny stan

rzeczy w momencie unii lubelskiej 1569 r., by ocenić drogę, jaką przeszły

kraje pozostające pod rządami jagiellońskimi w ciągu niespełna dwustu

lat. W szezególności przywileje szlachty polskiej stanowiły wielką atrakeję

dla bojarów litewsko-ruskich i nie przypadkiem też wwłaśnie szlachta li-

tewska opowiadała się w XVI w. za możliwie ścisłą unią z Polską. Pra-

wosławni bojarzy ruscy uzyskiwali stopniowo takie same uprawnienia,

jakie mieli bojarzy katoliccy i litewscy, co także w sposób bardzo istotny

podtrzymywało pewną jedność i atrakcyjność jagiellońskiej wspólnoty.

Wiele czynników, a wrócimy jeszeze do nich w dalszych rozważaniach,

dawało jagiellońskiej wspólnocie narodów pozycję wyjątkowo ważną w

całej Europie środkowej i wschodniej. Także i w opinii elit zachodnio-

europejskich, na ogół do schyłku XIV w. niewiele co wiedzących o odleg-

łej Polsce, zainteresowanie nią i Jagiellonami rosło w ciągu XV w. w

sposób wyraźny. W oczach wielu właśnie z Jagiellonami można było

wiązać nadzieję na skuteczną walkę z Turkami. Szezególnyzn jednak

miernikiem prestiżu dynastii były stosunki z sąsiadami. Jakąż wymowę

ma chociażby znany już nam fakt prośby o przyłączenie do Polski ze

strony Związku Pruskiego, narodowościowo niemieckiego przecież w

większości. W Czechach husyckich raz po raz dają o sobie znać nadzieje

związane z Jagiellonami, i to nie tylko, jak zwłaszeza w pierwszych la-

tach powstania, w aspekcie wspólnej walki z Niemcami, ale może przede

wszystkim ze względu na toleraneję wspólnoty, składającej się z katoli-

ków i prawosławnych, nie licząc innych, mniejszych, ale ważnych grup

wyznaniowych. Ze strony Jagiellonów świadomą politykę dynastyczną

prowadził zwłaszeza młodszy syn Jagiełły, Kazimierz Jagiellońezyk, król

Polski w latach 1447-1492. Ojciec licznych synów i córek zrodzonych

z Elżbiety z Habsburgów, Kazimierz szukał możliwości umieszezenia ich

na różnych tronach, zwracając szezególną uwagę - naturalnie poza

Polską i Litwwą - na Czechy i Węgry.

Czesi po raz pierwśzy zwrócili się o objęcie tronu w Pradze wprost do

Władysława Jagiełły w 1421 r., po detronizacji Zygmunta Luksembur-

skiego. Jagiełło ostrożnie wysłał swego bratanka, Zygmunta Korybuto-

wicza, ale niezadługo zerwał swe związki z husytami, a wewnątrz kraju

ogłosił przeciw nim surowe rozporządzenia. Po wygaśnięciu Luksembur-

gów (śmierć Zygmunta w 1437 r.) zaczęła się prawie stuletnia rywaliza-

cja Jagiellonów z Habsburgami właśnie o Czechy i Węgry. Pierwsza run-

da tej walki zakońezyła się, nie bez trudności, zwycięstwem Habsbur-

gów. Oba trony objął na krótko zięć Zygmunta, Albrecht Habsbturg, który

zmarł już w 1439 r. Po jego śmierci silne na Węgrzech stronnictwo anty-

tureckie wybrało królem młodego króla polskiego Władysława (w Polsce


Ograniczona przewaga Jagiellonów. Czechy i Węgry w XV w. 4Z



1434-1444, na Węgrzech 1440-1444). Rządzący tedy w znacznej mierze

za Władysława biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, postać pod wielu

względami nieprzeciętna, poparł zdecydowanie tę kandydaturę, licząc na

siłę połączonych państw polskiego i węgierskiego, zdolnych, jak mnie-

mał, do ostatecznego rozbicia Turków i w następstwie do odegrania roli

pierwszego arbitra w ważkich, aktualnych sprawach chrześcijaństwa.

1M'limo zbrojnej opozycji Habsburgów i ich węgierskich zwolenników

przeciwko nowemu władcy potrafiono rzeczywiście zzmobilizować wielką

armię i rozpocząć działania ofensywne przeciwko Turkom na skalę istot-

nie wyjątkową. VC.ielki magnat węgierski Janos H_ unyadi okazał się znako-

n,itym organizatorem i wodzem. W latach 1442-1443 odniósł szereg

zwycięstw, wzz.ţiecając na całych Bałkanach chrześcijaźńskich nie tylko

wielkie nadzieje, ale i ruchy powstańeze; wtedy to właśnie zaczęli swą

długotrwałą walkę zbrojną i Albańezycy. Jednak późną jesienią 1444 r.

armia dowodzona osobiście przez Władysława została przez Turków roz-

bita, sam zaś król poległ, atakując na czele konnicy doskonałą piechotę

turecką. Klęska ta ułatwiła następnie zajęcie przez Turków Konstanty-

nopola w 1453 r. i ich ostateczne umocnienie się na Bałkanach. Rozpadła

się też unia polsko-węgierska, nie sprawdziły się łączone z nią z wielu

stron nadzieje.

Hunyadi odgrywał w dalszym ciągu pierwszoplanową rolę na Węgrzech,

nawet w latach, gdy młody syn Albrechta Habsburga, Władysław Pogro-

bowiec, uznany został za króla Węgier (1446-1457). Hunyadi z uporem

kontynuował też wojnę z Turcią. Poniósł wprawdzie klęskę na Koso-

wym Polu w 1448 r., jednak w 1456 pobił Turków pod Belgradem, odn:o--

sząc swe największe chyba zwycięstwo. Zmarł zresztą zaraz potem,

prestiż jego był jednak tak wielki, że w 1458 r. jego piętnastoletni syn

Maciej, zwany Korwinezn, obrany został królem Węgier. Jego długolet-

nie rządy (1458-1490) stanowią okres szezególnej wagi w całej historii

węgierskiej XV w.

W trudnej, cały czas niezbyt jasnej sytuacji czeskiej u schyłku lat

czterdziestych XV w. na czoło autentycznych przywódców kraju zaczął

się wysuwać energiczny wielki pan, Jerzy z Podiebradów. Oblął on fak-

tyczną władze w 1448 r., umocnił ją jeszeze od 1452 i utrzymał nawet w

czasie krótkotrwałego panowania Władysława Pogrobowvca (1453-1458).

VVreszcie w 1458 r. wybrany został królem Czech (14a8-1471). W ten

sposób w tym samym czasie i Węgry, i Czechy uzyskały rodzimych mo-

narchów, w czym znalazźa oczywiście wyraz niechęć i obawy wobec dy-

nastycznyclhţ kombinacji obcych rodów.

Jerzy był władcą energicznym, ale jako utrakwista - umiarkowany

zresztą - natrafił na rosnący opór katolików rzyznskich, zwłaszeza na

Morawach i zna Śląsku. Papiestwo po ostatecznym zwycięstwie nad so-




44 Panorama dziejbw politycznych



borem nie uznało sławnych Czterech Artykułów bazylejskich z 1436 r.,

stanowiących podstawę utrakwizmu katolickiego, i wystąpiło przeciwko

Jerzemu. Ten usiłował nie dopuścić do grożącej Czechom izolacji, pró-

bował nawet organizować coś w rodzaju konfederacji władców pod prze-

wodnictwem króla franćuskiego, co stanowiłoby w owych czasach jakby

odpowiednik dzisiejszych Narodów Zjednoczonych. W końcu jednak pa-

pież rzucił hasło krucjaty przeciw Jerzemu, znajdując chętnego wyko-

nawcę w osobie Macieja Korwina. Wojna zaczęła się w r. 1468, w rok

potem Maciej został przez swych zwolenników obwołany królem Czech.

Udało mu się zająć Morawy i Śląsk, a więc dzielnice w zasadzie kato-

lickie. Jerzy stawiał jednak bardzo energiczny i skuteczn5y opór, znaj-

dując mocne oparcie w Czechach właściwych.

Jedynym sojusznikiem Jerzego był Kazimierz Jagiellończyk, nic też

dziwnego, że król czeski w jego najstarszym synu, Władysławie, widział

z całym przekonaniem swego następcę. Istotnie, zaraz po śmierci Jerzego

w 1471 r. Władysław objął władzę w Pradze, kontynuując zarazem z po-

mocą ojca wojnę z Maciejem Korwinem. Podjęta została przy współ-

udziale poważnej frakcji węgierskiej, obejmującej nawet ludzi z najbliż-

szego otoczenia Korwina, próba usunięcia króla węgierskiego z tronu

i zastąpienie go młodszym bratem Władysława Jagiellończyka, Kazimie-

rzem. Ekspedycja polska, prowadzona osobiście przez Kazimierza, jak

i cały spisek nie dały jednak rezultatów; nasz kandydat do tronu w

Budzie, Kazimierz, zmarł w kilka lat później (1484) w sławie świętości,

został też po latach kanonizowany. Traktat pokojowy 1478 r. dzielił Kró-

lestwo Czeskie: przy Korwinie pozostał Sląsk i Morawy. .

Wielkie linie polityki Macieja Korwina były przedmiotem kontrowersji

na Węgrzech jeszcze za życia króla. Niewątpliwie na daleką metę cho.

dziło mu o wzmocnienie kraju i przygotowanie go do ofensywnej wojny

z Turkami. Wewnątrz prowadził politykę energicznych reform, reorga-

nizował finanse, organizował świetne oddziały najemników nazywanych

"czarną armią". Umacniając władzę centralną, zmierzał utartą drogą

swych największych poprzedników do osłabienia pozycji i wpływów ma-

gnackich. Ze strony tychże magnatów, z których i sam się wywodził, ale

także i ze strony szerszych rzesz szlacheckich zarzucano mu jednak zbyt-

nią skłonność do rządów absolutnych. W polityce zagranicznej zmierzał

do stworzenia dużego i silnego państwa w Europie środkowej. Stąd też

wojna z Czechami, zakończona częściowym poważnym sukcesem. Po

1478 r. koncentruje Korwin swą uwagę na Austrii Habsburgów, myśląc

nawet chwilami, bez większych podstaw, o tytule cesarskim. W każdym

razie zajmuje w 1485 r. Wiedeń i przenosi tu stolicę swego wielkiego pań-

stwa. Zmarł w 1490 r. W sumie Maciej Korwin wyczerpywvał ogromne

siły swego państwa w stałej wojnie z Czechami, Polską czy Austrią, nie


Ogra,::iczonna przewaga Jagiellonbw. Czechy i Węgry w XV w. 45



atakując w ogóle Turków właśnie umacniających się na Bałkanach i za-

mieniających Morze Czarne, tradycyjnie rejon zainteresowań polityki wę-

gierskiej, w wewnętrzne jezioro tureckie.

Reakcją na zbyt arbitralną politykę Korwina był też wybór po jego

śmierci na króla Węgier króla czeskiego Władysława Jagiellończyka.

Dokonała się w ten sposób pokojowa unia węgiersko-czeska, rozwiązu-

jąea niejako automatycznie mnóstwo problemów z tego właśnie zakresu

pozostawionych przez Korwina. Powołanie Władysława na tron węgierski

nie było tym razem zgodne z polityką Kazimierza Jagiellończyka. Stary

król polski chciał ze swej strony narzucić Węgrom swego energicznego

syna Jana Olbrachta, doszło nawet w związku z tym do wojny Władysła-

wa z Olbrachtem, tym niebezpieczniejszej, że Władysławowi zagrażał

jednocześnie inny kandydat do tronu węgierskiego, Maksymilian Habs-

burg. W oczach historyków czeskich czy węgierskich Władysław Jagiel-

lończyk nie przedstawia się zbyt dobrze jako polityk. Uchodzi za czło-

wieka o słabej raczej osobowości, "króla dobrze", jak go nazywano, zbyt

bowiem często zgadzał się z tym, co mu podsuwali doradcy. Rosnącej

w siłę w obu krajach magnaterii i szlachcie dawało to większe możliwości

utrzymywania i powiększania własnych prerogatyw, w teorii i praktyce.

Na Węgrzech wybuchają zresztą nabrzmiałe od dłuższego czasu - bę-

dziemy jeszcze o tym mówili - konflikty społeczne, dobrze widoczne też

i w Czechach, mimo wyraźnych tam przejawów uspokojenia i normali-

zacji życia po tak burzliwym wieku XV. Z wielkich wysiłków epoki Kor-

wvina, zmierzających do umocnienia państwa i armii, niewiele zostało, choć

zrzucanie za to winy - jak to dawniej zwłaszcza czyniono - wyłącznie

na Władysława Jagiellończyka nie ma oczywiście uzasadnienia.

U schyłku XV w. bracia Jagiellonowie, synowie Kazimierza, rządzili

więc w czterech państwach naszej części kontynentu. Po śmierci Kazi-

mierza Jagiellończyka w 1492 r. wspominany już wyżej Jan Olbracht

objął rządy w Polsce (1492-1501), zaś Aleksander na Litwie (1492-1506),

a od 1501 r. także w Polsce. W 1506 r., po śmierci Aleksandra, Zygmunt,

zwany Starym, jeszcze jeden z Kazimierzowych synów, został zarazem

królem Polski i wielkim księciem Litwy (1506-1548). O bliskiej współ-

pracy braci w ich jagiellońskiej Europie, mimo różnych prób i zjazdów

.na szczycie", nie mogło jednak być mowy. Zbyt wielkie były po prostu

,.

różnice w sytuacjach i interesach poszczególnych krajów, a nawet ich

mniejszych rejonów, by można tu było myśleć o rzeczywistej współpracy.

Widać to było dobrze chociażby w momencie samego wyboru Władysła-

wa na króla Węgier w 1490 r., a w kilka lat później w czasie przygoto-

wywanej rzeczywiście z ogromnym wysiłkiem wyprawy mołdawskiej Ja-

na Olbrachta w 1497 r. Dynastyczne zapędy młodych Jagiellonów, źle

przygotowane, nie skoordynowane, były jedną z przyczyn zmiany cha-




Panorama dziejów politycznych


rakteru tej wyprawy, przygotowywanej pod wielkim hasłem wojny

z Turcją. Jan Olbracht mvślał między innymi o oddaniu Mołdawii jako

lenna najmłodszemu z braci Zygmuntowi, późniejszemu królowi Polski, na

co oczywiście nie mógł się zgodzić sławny, stary hospodar Stefan Wielki.


WV ostatecznym rezultacie rosnąca stale potęga turecka przyniosła koniec

rządom Jagiellonów na Węgrzech i w Czechach. Tym końcem była tra-

giczna klęska Węgrów pod Mohaczem w 1526 r. i śmierć młodego króla

Ludwika Jagiellończyka, syna i następcy Władysława w Budzie i Pra-

dze. W ciągu następnych lat Węgry utraciły swą niezależność i zostały

podzielone między Turcję i Habsburgów; tylko część krajlu, Siedmiogród,

zachowała pewną autonomię, pod ścisłą zresztą kontrolą turecką. Czechy

przeszły, zgodnie z wcześniejszymi umowami Jagiellonów z Habsburgami,

pod panowanie Habsburgów, tracąc przy tym stopniowo w coraz więk-

szej mierze swoją niezależność. W gruncie rzeczy upadek Jagiellonów

był więc zarazem katastrofą obu monarchii, tak ważnych w życiu całej

naszej części kontynentu europejskiego w wiekach średnich.


Koncentrując swe wysiłki, swą dynastyczną politykę na południu, Ja-

" g y,

giellonowie, zwłaśzcza zaś "ojciec królów Kazimierz Ja iellończ k stra-

cili praktycznie ze swego pola widzenia to wszystko, co działo się na

wschód od ich macierzystego przecież Wielkiego Księstwa Litewskiego.

W ten sposób stanęli szybko nie tylko wobec groźby utraty dla swego

domu Czech i Węgier, ale zostali też zaatakowani z ogromną siłą, nie-

bezpieczną dla samej egzystencji Litwy - przez Ruś Moskiewską.




8, WZROST MOSKWY


Druga połowa XV w. miała decydujące znaczenie dla ostatecznego ufor-

mowania się wielkiego państwa rosyjskiego, państwa moskiewskiej Rusi.

Oczywiście jednak tak ważne rządy Iwana III Srogiego (1462-1505) były

dobrze przygotowane przez całą dotychczasową historię MZoskwy w XIV-

XV stuleciu. Nawet za panowania słabszych stosunkowo książąt, Wasy-

la I (1389-1425) i Wasyla II (1425-1462), państwo moskiewskie uległo

powiększeniu, zwłaszcza na wschodzie, władza centralna zaś dalszemu

umocnieniu; stało się to zaś pomimo trudności wewnętrznych w warun-

kach zewnętrznych wcale nie sprzyjających, w obliczu przewagi W'Vitoldo-

wej Litwy i ciągle jeszcze silnych Tatarów. Istotne znaczenie miało tutaj

przyjęcie u schyłku XIV w. zasady primogenitury, dziedziczenia wielkie-

go księstwa przez najstarszego syna.


Iwan III kontunuował więc linię polityczną, przyjętą już przez swych

poprzedników, czyniąc to jednak ze szczególną umiejętnością, cierpliwo-

ścią, energią, a zarazem z niezwyczajną surowością. Znakomicie umiał


Wzrost Moskwy



wykorzystywać słabe punkty swych przeciwników, używając na przemian

siły i podstępu. Miał w tym poparcie mieszkańców Moskwy, bojarów,

cnoże przede wszystkim Kościoła. Pierwszym celem Iwana stała się likwi-

dacja odrębnych dzielnic jego braci oraz autonomii wielu jeszcze księstw

ruskich. WV 1463 r. poddany został w ten sposób Moskwie definitywnie

Jarosław, w 1473 Rostów, w 1485 tak potężny ongiś Twer.

Największą zdobyczą Iwana było jednak niewątpliwie poddanie sobie,

a następnie gruntowne zniszczenie wielkiej republiki Nowogrodu. Poko-

nana w 1471 r.i zmuszona do płacenia trybutu, zachowała jednak pewną

niezależność aż do klęski w 1477 r., będącej ostateczną katastrofą. Cały

obszar państwa nowogrodzkiego został wówczas po prostu włączony do

Rusi Moskiewskiej i w ciągu najbliższych lat nawet na płaszczyźnie eko-

nomicznej Moskwa zajęła miejsce dawnej metropolii handlowej, jaką

stanowiło miasto Nowogród. Aby z góry uniemożliwić powstanie jakie-

goś oporu w podbitym kraju, skonfiskowano w nim prawie całą własność,

przeniesiono ludność - zwłaszcza bojarów i bflgatych mieszczan - do

innych rejonów państwa moskiewskiego, osadzając na ich miejsce swoich

ludzi, i to na warunkach znacznej zależności od wielkiego księcia Moskwy.

Drobiazgowe badania historyków radzieckich z Leningradu, prowadzo-

ne w ostatnich latach, pozwalają dziś precyzyjnie przedstawić zakres tej

olbrzymiej, można powiedzieć, reformy rolnej w skali całego kraju. Przed

wydarzeniami lat 1471-1477 państwo nowogrodzkie liczyło nieco ponad

300 000 km2, na których żyło około 520 tys. mieszkańców. 65,9o/o ziemi

o/ do

należeć miało do ludzi świeckich, 25 /o do kościołów, wreszcie 9,1 o

różnych grup urzędników nowogrodzkich. Iwan III zmienił 87% włas-

ności. Ponad 50o/o ziemi stało się własnością, mniej czy bardziej bezpo-

średnią, księcia moskiewskiego, 36% oddane zostało rodzinom bojarów

moskiewskich jako rodzaj wojskowego beneficjum ("pomiestje"), Kościół

utrzymał zaledwie 5% ziemi. Nowa warstwa społeczna bojarów-wasali

("pomieszcziki") zobowiązana została do całego szeregu świadczeń admi-

nistracyjnych i wojskowych na rzecz wielkiego księcia. WV ten sposób

powiększanie terytorium państwowego łączyło się od razu z realizacją

wielkiego celu władców Moskwy, mianowicie z umocnieniem ich władzy,

i tak już na owe czasy wyjątkowo dużej w porównaniu z innymi pań-

stwami europejskimi.

Polityka ekspansji kontynuowana też była tradycyjnie w kierunku

wschodnim. Jeszcze przed końcem stulecia oddziały ruskie weszły przez

Ural na Syberię; stało się to, zanotujmy na marginesie, prawie w tym

samym momencie, gdy zaczynała się również wielka ekspansja europej-

ska w Anmeryce. Ale nie Syberia była dla Iwana III głównym problemem

zewnętrznym w tym momencie, leez Litwa i Tatarzy. Litwa Kazimierza

Jagiellończyka była tradycyjnie sojusznikiem ruskich przeciwników Mo-




4g Panzorama dziejów polityczinych


sltwy, zwłaszcza Nowegrodu, nigdy jednak, mimo deklarac?i i podpisy-

v;Gnych traktatów, nie dała im prawdziwie skutecznei pomocy. Tatarzy,

natomiast w dalszym ciagu słabli i ulegali pcdziałom. Utworzenie w

ciagu XV w. odrębnego chanat,u krymskiego. skierowanego przeciw sta-

rei Złotej Ordzie, miało tu istotne znaczenie. Iwan świetnie wykorzystał

sytuacię zawierając w 1474 r. przymierze z Krymem i rzucając ordę

ikrvmską nie tylko przeciw Złotej Ordzie, ale też przeciw Litwie i Polsce.

Od tego czasu najazdy krymskich Tatarów stanowić będą przez dłługi

szereg pckoleń stałe zagrożenie południowo-wschodnich rubieży państwa

polsko-litewskiego. Ostatni najazd Złotej Ord.y na Moskwę został w

1480 r. zatrzymany bez większych trudności, Ruś Moskiewwska stała się

też wreszcie od tego roku państwem zupełnie niezależnym. Teraz zresztą

z kolei Rosjanie zaczęli poddawać sobie kolejne ordy, poczynając od ordy

ww, Kazaniu nad Wołgą w 1487 r. Złota Orda została ostateczni.e zlikwido-

w-ana w 1502 r.; resztki jej utrzymały się jako słaby chanat astrachański.

Zarazem myślał też Iwan o programie gromadzenia w swych rękach

całości ziem ruskich. Co najmniej od 1470 r. trwało urywanie małych

skrawków ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Seria wielkich wojen

nastąpiła jednak dopiero po śmierci Kazimierza Jagiellończyka, po

r. 1492. Moskwa odniosła wówczas w walkach z Litwą szereg sukcesów.

Znaczne obszary na wschód od Dniepru zostały włączone do Rusi Mo-

skiewskiej. Szczególne osiągnięcie stanowiło zajęcie w 1514 r. Smoleń-

ska, miasta o dużym znaczeniu także i strategicznym. Przewaga Moskwy

nad Litwą nabrała od schyłku XV w. znamion oczywistości. Jedynie

dzięki pomocy polskiej stać było później Litwę na skuteczne przeciwsta-

wianie się ogromnemu naciskowi wschodniego sąsiada. W ten sposób pre-

sja moskiewska stała się od tego czasu czynnikiem może najważniejszym

dla zbliżania się Polski i Litwy ku jak najściślejszej unii obu krajów.


Od czasów Iwana III Ruś Moskiewska wkracza również wyraźniej na

wvielką arenę polityki europejskiej. Przez pewien czas jego sprzymie-

rzeńcami przeciw Jagiellonom są Maciej Korwin, Habsburgowie, nawet

zakon krzyżacki. Interesuje się Moskwą papiestuwo, popierając zwłaszcza

małżeństwo Zofii Paleolog, z rodziny ostatniego cesarza Bizancjum, z Iwa-

nem. Iwan wykorzystał tę okazję dla umocnienia prestiżu swej władzy,

wprowadził m.in. na dwór moskiewski ceremoniał bizantyjski, a czasem

nawet używał tytułu cara - cesarza. Intelektualiści w iego otoczeniu

rzucili nawet nęcące hasło kontynuowania przez Moskwę cesarstwa, trze-

ciego po Rzymie i Konstantynopolu. W każdym razie państwo moskiew-

skie uzyskało potężną bazę terytorialną, powiększając swój obszar

z 750 000 km2 w 1462 r. aż do 2 800 000 km2 w pierwszej połowie XVI w.,

rozgramiając zarazem swych największych dziedzicznych wrogów i umac-

niając swe państwowe struktury.


ROZDZIAŁ II


SPOŁECZEŃSTWA MIAST I WSI




Rozwój Europy słowiańskiej w XIV-XV w., który staramy się dziś

w nauce historycznej oświetlić ze wszystkich możliwie stron, jest dos-

konale widoczny i wcale konkretnie uchwytny, gdy obserwujemy tak

ważne jego czynniki jak zjawiska demograficzne, stosunki ekonomiczne

czy społeczne. We wszystkich społeczeństwach przedprzemysłowych wi-

doczny wzrost liczby ludności jest szczególnie cennym wskaźnikiem ogól-

nego rozwoju, tak jest też dowodnie w naszej części kontynentu w zaj-

mującej nas epoce. Jednocześnie zachodzą głębokie przemiany w ukła-

dach, uwarstwieniach społeczeństwa - jak chętnie dziś mówimy - glo-

balnego, dla podkreślenia, iż interesuje nas ono jako całość. Rozwój

miast i miasteczek, daleko posunięta reorganizacja życia wiejskiego-

to procesy o niezwykle doniosłym i dalekosiężnym znaczeniu dla całej

historii interesującej nas tu części Europy. U samych podstaw doniosłych

przemian społeczno-gospodarczych leży, w krajach żyjących przede wszy-

stkim z rolnictwa, wyraźny wzrost produkcji rolnej umożliwiający wy-

żywienie wielkiej liczby ludzi i stymulujący rozwój rynku lokalnego.

Wraz z tym rynkiem razwija się gospodarka pieniężna, rzemiosło, handel

lokalny i regionalny. Nie trzeba podkreślać, że cały kontekst najszerzej

pojętych przemian gospodarczych i społecznych jest absolutnie niezbędny

także i dla lepszego zrozumienia historii politycznej, którą dotąd obszer-

niej się zajmowaliśmy. Dopiero w takim świetle sens wielu wydarzeń

naszego barwnego filmu panowań, wojen, bitew i pokojów stanie się

jaśniejszy, bardziej wytłumaczalny. Jest to też tło niezwykle ważne dla

zrozumienia historii społecznej i kulturalnej, którymi zajmiemy się w

dalszych rozdziałach pracy.

Przedstawimy kolejno, w wielkich liniach rozwojowych, zjawisko wzra-

stania liczby ludności z uwzględnieniem podziału na ludność miejską

i wiejską, dalej rozwój społeczno-ekonomiczny miast i wsi i wreszcie

jeszcze jeden doniosły proces - promocji, zarazem społecznej, ekono-

micznej i politycznej, dynamicznie rozwijającej się szlachty.



ů uropa aowlańska




a0


Społeczeństwa miast i wsi



1. ROZWÓJ DEMOGHAFICZNY



Przyzwyczajeni dziś jesteśmy, i słusznie, do rozpoczynania analizy hi-

storycznej każdego kraju i rejonu od przedstawienia go na mapie oraz

.podania liczby i rozmieszezenia ludzi, zajmujących jego obszar. Są to

po prostu niezbędne informacje wstępne, które pozwalają nam później

pogłębić sobie pogląd na takie lub inne wydarzenie czy zjawisko, odnieść

je od razu do uchwytnej w liczbach ogólnej sytuacji ludnościowej. Kon-

sekwentnie rzecz biorąc, powinniśmy i naszą książkę zacząć nie od pa-

noramy wydarzeń politycznych, ale właśnie od takiej. nowocześnie poję-

tej informacji wstępnej. Sprawa nie jest jednak prosta, gdyż - przede

wszystkim - nie posiadamy pewnych informacji dotyczących tej dzie-

dziny, na których moglibyśmy się z całym zaufaniem oprzeć. To, co

niżej powiemy o liczbie i rozmieszezeniu ówezesnej ludności, jest próbą

szacunku historyków XX-wiecznych, mocno nieraz dyskutowaną i nasu-

wającą wątpliwości, względną na każdym kroku. Z tym wszystkim jednak

właśnie od XIV-XV stulecia uzyskujemy po raz pierwszy możliwość

uzasadnionego źródłami, i to czasem wcale wiarygodnymi, zastanawiania

się nad sytuacją demograficzną całej prawie Europy i poddaţwania pod




dyskusję specjalistów hipotez opartych na bez porównania solidniejszych

podstawach niż w wypadku epok weześniejszych.

Zestawiając w generalnym obrazie szezegółowe wyniki dociekań hi-

storyków różnych krajów stosujących różne metody uzyskujemy cenną

możliwość porównań, dostrzeżenia frapujących różnic między krajami

i rejonami, wiele tłumaczących, a zarazem stają się uchWytne procesy

rozwojowe. Szacunki demograficzne, wymagające traktowania - raz

jeszcze trzeba się tu zastrzec - z całą ostrożnością, zdają się jednak sta-

nowić dla średniowiecza szezególnie cenny wskaźnik ogólnego rozwoju.

Przyjmuje się (J. C. Russel), że ludność kontynentu europejskiego, w

zasadzie w jego dzisiejszych granicach geograficznych, liczyła około

1340 r. - data to, jak zobaczymy zaraz, wcale nie przypadkowa - mniej

więcej 75 milionów mieszkańców. Zasadniczy trzon tej masy ludności

ulokowany był na terytorium Franeji, szeroko pojętej Nadrenii i Włoch

północnych, gdzie gęstość zaludnienia doszła, jak się wydaje, do maksi-

mum tego, co w ówezesnych warunkach można było po prostu wyżywić.

Cała nasza Europa środkowo-wschodnio i wschodnia, jak i Skandynawia,

należała z takiego punktu widzenia do obszarów peryferyjnych, dużo

słabiej - jako całość - zaludnionych i zdolnych w zasadzie do zasiedle-

nia przez znacznie większą liczbę ludzi. Około 1340 r. Czechy, Węgry,

Polska i państwo krzyżackie liczyły w sumie prawdopodobnie 6-8 milio-

nów mieszkańców, szeroko pojęta Serbia, Bułgaria i księstwa rumuńskie


Rozwbj demograficzny al



mniej więcej 3-4 milionów (pierwsze dane, bardzo interesujące, doty-

czące liczby "dymów" na tych obszarach pochodzą dopiero z około 1500 r.

ze spisów tureckich) i wreszcie całe ziemie ruskie z Litwą, być może,

3-6 milionów, chociaż niektóre szacunki (G. Vernadsky) sięgają nawet

9-10 milionów. Rozbieżności są tu więc szezególnie duże i długo jeszeze

wobec.braku źródeł wszelkie ustalanie liczby ludności będzie w tym

wypadku wyjątkowo trudne, a efekty będą mieć charakter hipotetyczny.

W sumie uzyskujemy dla naszej części kontynentu jakieś 12, 15, może

20 milionów ludzi, chociaż raz jeszeze trzeba z naciskiem podkreślić

całą dowolność i tymezasowość takiej próby obliczeń. W stosunku do

podanej przez J. C. Russela, i też przecież bardzo hipotetycznej. ogólnej

liczby mieszkańców Europy byłaby to mniej więcej piąta część ludności

całego kontynentu. Dla porównania, Franeję szacuje się w tym czasie

na około 19 milionów ludzi. Liczył więc ten kraj prawdopodobnie tyle

samo czy nawet więcej mieszkańców aniżeli wszystkie nasze kraje razem

wzięte. Można dyskutować podane liczby w szezegółach, nie ma jednak

wątpliwości, że oddają one nieźle zasadnicze proporeje ówezesnej sy-

tuacji demograficznej, tak bardzo odbiegającej od tego, co obserwujemy

dzisiaj.

Niewątpliwie proporeje te uległy pewnej zmianie w drugiej połowie

XIV w. na korzyść wschodniej części kontynentu w wyniku straszliwej

katastrofy epidemii, która od 1348/1349 r. zaatakowała głównie Europę

Zachodnią. Brak tutaj dokładnych danych, niektórzy przyjmują jednak,

że w następstwie głównego, pierwszego ataku zarazy zmarła co najmniej

trzecia część ludności. Była to przy tym w dużej mierze katastrofa trwa-

ła, bo powtarzająca się. Ten sam badacz, który szacował ludność Europy

w 1340 r. na 75 milionów, przyjmuje, iż w 1450 r. było jej tylko 50 mi-

lionów. Według innych, bardziej optymistycznych szacunków (R. Mols)

można się doliczyć w 1500 r. około 80 milionów. W interesujących nas

krajach mamy ślady epidemii, czasem nawet poważnych w skali lokal-

nej, w sumie jednak historycy są dziś praktycznie zgodni co do tego, że

nie doszło tu do katastrofy porównywalnej z tym, co nastąpiło na Za-

chodzie. Ogromne obszary, brak naprawdę wielkich miast, o wiele mniej-

sza ogólnie gęstość zaludnienia grały tu swoją istotną rolę, choć cało-

kształt tego zjawiska o kapitalnym dla tej części kontynentu znaczeniu

domaga się jeszeze dalszych studiów i generalnego ujęcia. Wszystko wska-

zuje w każdym razie na to, że owe 15 milionów ludzi stanowiło po 1350 r.

mniej więcej czwartą, a nie piątą, jak kilka lat weześniej, część ogółu

ludności kontynentu.

Różne wskaźniki mówią też zgodnie o trwałym procesie przyrostu lud-

ności w tej cześci kontynentu w ciągu całego XIV i XV stulecia. W ostat-

nich latach, szezególnie na W Vęgrzech i w Polsce, próbowano wyrazić ten




;2 Społećzetiśtwe ińiast i wsi



proces w dokładnych liczbach. Na Węgrzech przyjmuje się więc, że lud-

ność tamtejsza wzrosła między r. 2000 a I200 z jednego do dwóch milio-

nów. Inwazja tatarska w latach cżterdziestych XIII w. stanowiła dla

Węgier szczególną katastrofę, także demograficzną. W jej wyniku dopiero

w 1300 r. kraj osiągnął z powrotem owe dwa miliony sprzed stu lat. Dal-

szy istotny wzrost następuje w XIV-XV w., tak że w początkach,XVI w.

łiczyły już Węgry 3,5-4 milionów mieszkańców. Wzrost ten był praw-

doţpodobnie jeszcze szybszy na północ od Ka'rpat i Sudetów. Na Śląsku

w 1340 r., według szacunku polskich badaczy; mieszkało 475 tys. ludzi,

w 1577 - już 1250 tys. Wielkopolska, Małopolska i Mazowsze razem

wzięte miały w połowie XIV w. prawdopodobnie 1,25 miliona mieszkań-

ców, w sto lat później 2 miliony i około 1580 r. - już 3,1 miliona. W Pru-

sach krzyżackich liczbę ludności w 1300 r. szacuje się na 250 tys. ludzi,

w 1400 - na 400 tys. Nawet na Litwie etnograficznej, dewastowanej w

XIV w. przez Krzyżaków, próbuje współczesny historyk (J. Ochmański)

dostrzec duży przyrost demograficzny, przyjmując 300 tys. Litwinów w

1300 r., 500 tys. w 1450 i co najmniej 750 tys. w 1528 r. Nie ma możli-

wości weryfikacji tego przypuszczenia, hipotetycznego z braku źródeł

bardziej od innych, ale właśnie taka hipoteza pozwala lepiej zrozumieć

frapujący dynamizm polityczny litewskiej społeczności w tamtych stu-

leciach.

W innych krajach niełatwo przychodzi sformułowanie w liczbach na-

wet propozycji hipotetycznej, ale wiele pośrednich wskazówek wyraźnie

pozwala mówić o wzroście liczby ludności. Wielka kolonizacja na Rusi

północno-wschodniej byłaby bez takiego wzrostu po prostu niemożliwa.

W Serbii przejawami dynamizmu demograficznego były między innymi

migracje ku Adriatykowi i na południe; właśnie w interesujących nas

stuleciach następuje, według wielu danych, decydująca slawizacja wy-

brzeża dalmatyńskiego. W Karpatach pasterze wołoscy zajmują coraz to

nowe obszary pod swoje pastwiska. Rozwijające się kraje potrzebują

zresztą ludzi i przyciągają ich zewsząd. Rozpoczęta jeszcze w XIII w. od

zachodu kolonizacja niemiecka rozwija się w dalszym ciągu na niektó-

rych obszarach jeszcze i w XIV w., do miast napływa ludność żydowska

i, od wschodu tym razem, ormiańska.

Ogólny obraz rozwoju nie może jednak przesłaniać nam olbrzymich

różnic w rzeczywistej gęstości zaludnienia, i to tak w skali lokalnej, jak

regionalnej i międzynarodowej. Biorąc najogólniej, grupa państw za-

chodnich i bałkańskich naszej części Europy miała sytuację lepszą niż

kraje ruskie: średnia w skali kraju nie spadała tu prawdopodobnie nigdzie

poniżej 7-8 osób na 1 km2, podczas gdy na ziemiach ruskich była o wiele

niższa. Na całym Półwyspie Bałkańskim żnajdowało się w latach 1520-

1535 według bezcennych rejestrów tureckich 1112 tys. "dymów", z czego


Rozwój,demograficzny



2200 tys. przypadało na wyznawców islamu, a więc w dużej prawdopo-

dobnie części ludność napływową. Przyjmując ostrożnie, co zawsze zresztą

jest zagadnieniem dyskusyjnym, przeciętnie 5 osób na jeden "dym"-

dom, uzyskujemy 5,5 miliona, mieszkańców, a więc 8 osób na 1 km=. Moż-

liwe, że sytuacja sto kilkadziesiąt lat wcześniej niewiele się różniła.

Straty demograficzne wynikłe z wojen i okupacji były duże, ale zarazem

dobra koniunktura gospodarcza w imperium tureckim sprzyjała ich nad-

rabianiu. Na Węgrzech i w Polsţce sytuacja około 1300 r. była w ogól-

nych zarysach bliska tej, jaką dowodnie mamy na Bałkanach w począt-

kach XVI w.: tzn. około 7-10 osób na 1 km2. Prusy krzyżackie osiągną

ten poziom u schyłku XIV w. Wyjątkowa była tylko sytuacja w naj-

gęściej zaludnionych Czechach: na terytorium 75 000 kmz mieszkało tam

prawdopodobnie około miliona ludzi, to znaczy na 1 kmz wypadało ich 14.

Wszystkie te tak charakterystyczne średnie podnosiły się oczywiście

później wraz z ogólnym wzrostem liczby ludności. Na Węgrzech w po-

czątkach XVI w. można już przyjąć 14 osób na 1 km2 na terytorium fak-

tycznie nieco większym niż dwieście lat wcześniej dzięki wielkim zdo-

byczom kolonizaeji wiejskiej, zwłaszcza w Karpatach. W Polsce, w trzech

starych dzielnicach, w Małopolsce, Wielkopolsce i na Mazowszu, mamy

uu schyłku XVI w. 21 osób na 1 kmz. W Czechach natomiast łącznie z Mo-

rawami mieszkało wówczas już 2 miliony ludzi; dawało to więc 28 osób

na 1 kmz. Warto zwrócić uwagę, że na Śląsku złączonym z Czechami

gęstość zaludnienia była od XIV w. dowodnie wyższa aniżeli w innych

dzielnicach staropolskich: wynosiła tam co najmniej 10 osób na 1 km2

w 1340 r. i prawie 30 - jak sądzą współcześni historycy - u schyłku

XVI w. Zjednoczenie w ramach jednego, zwartego terytorium Królestwa

Czeskiego Czech właściwych; Moraw i Śląska, wyróżniających się zdecy-

dowanie gęstością zaludnienia i, dodajmy od razu, zaawansowaniem na

bardzo różnych polach, tłumaczy nam o wiele lepiej wyjątkowo dużą rolę

Czech w historii naszej części Europy i w XIV, i w XV stuleciu; siła

oporu husyckiego nie mogłaby być tak skuteczna bez, między innymi,

odpowiedniego zaplecza demograficznego.

Operowanie średnimi w skali wielkich krajów jest wygodne dla po-

równań generalnych, ale nigdy nie można zapominać o ogromnych kon-

trastach istniejących w rzeczywistości w ramach ogólnego stanu osad-

nictwa. Nierzadko rejony dobrze zaludnione blisko sąsiadowały z obsza-

rami lasów i pustkowi. Właściwie dopiero szczegółowa mapa osadnictwa

w danym rejonie może dać nieco bliższy rzeczywistości obraz rozmiesz-

czenia ludności. Taka mapka dla MałopoIski w drugiej ćwierci XIV w.

ukazuje nam dość dobrze wspomniane różnice: są tam okolice mające na-

wet więcej niż 35 osób na 1 km2, a także duże obszary prawie puste ze

średnią 1-3 ludzi. Tak np. było w tych latach w Lubelskiem. Również




Społeczeństwa miast i wsi



w Prusach krzyżackich różnice rzucają się od razu w oczy: najgęściej


jest nad Wisłą, dochodzi tam do 20 osób na 1 km2, gdy na wschodzie roz-

ciągają się duże obszary lasów i jezior o bardzo słabym zaludnieniu.


Generalnie biorąc, gęstość zaludnienia była dużo mniejsza na olbrzy-

. mich obszarach ruskich i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Lasy i bagna


pokrywwały tam rzeczywiście obszary nieporównywalnie większe niż na

ziemiach krajów zachodnich. Zachowały się relacje podróżników z XV w..

stwierdzających, że w ciągu tygodni prawie że nie spotykali stałych

mieszkańców. Według znanych już nam cennych obliczeń współezesnych

historyków w państwie nowogrodzkim na 300000 km2 mieszkało w

1470 r. około 520 tys. ludzi, co średnio nie daje nawet 2 osób na 1 kmż;

znów, rzeez oczywista, trzeba się tu liczyć z olbrzymimi kontrastami

zniędzy np. samym Nowogrodem i jego okolicami a pustkami dalej ku

północy i wschodowi.

Historycy skłonni są przyjąć, że w początkach XIV w. gęstość zalud-

nienia była większa na dwóch zwłaszeza obszarach tej strefy, które w

niedługim czasie miały się okazać szezególnie ważne. Chodzi o Litwę

etnograficzną z jej około 100 000 km2 i macierzysty niejako obszar księ-

stwa moskiewskiego z około 230000 kmz. Srednia mogła tam wóweza5

dochodzić do 4-5 osób na 1 km2. Tylko przy przyjęciu takiej hipotezy

można wytłumaczyć sobie dynamizm obu ludów i rezerwy ludzkie, ja-

kimi musiały dysponować. Chodzi zaś nie tylko o sukcesy polityczno-

-militarne, ale też np. o jakże ważną akeję ruskiej kolonizacji wiejskiej,

postępującej ku północy i wschodowi, intensywnie rozwijaną właśnie w

zajmujących nas tu sttuleciach. Wszystko wskazuje na to, żze przyrost

ludności na obszarach rusko-litewskich występował nieprzerwanie i in-

tensywnie w XIV, XV i XVI stuleciu. Możliwe, że w połowie XVI w.

wielka już terytorialnie Ruś Moskiewska - ponad 3 miliony km2 - liczy-

ła 10-12 milionów mieszkańców, co dawałoby średnią 3-4 ludzi na

1 km2; oczywiście, obszary wschodnie i północne były bez porównania

mniej zaludnione od starych ziem ruskich. Na Litwie etnograficznej

średnia gęstość zaludnienia podniośła się w tym czasie do 15 osób na

1 km2, chociaż cała ludność Wielkiego Księstwa nie przekraczała jeszeze

u schyłku XVI w. 4 milionów. Widać z tego zestawienia oczywistą w

XVI w. dysproporeję sił Rosji i Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Raz jeszeze podnieśmy całą hipotetyczność i, chętnie powiedziałbym,

prowizoryczność przytoczonych dotąd danych i stwierdzeń. Wolno mnie-

mać, iż dalsze, szezegółowe badania pozwolą na znaczne doprecyzowanie

tego, co dotąd wiemy. Chodzi jednak o rzeczy niezmiernie ważne i dlatego

nawet brak źródeł nie może nas w żadnym wypadku zwalniać od trudu

możliwie wwyraźnej oceny sytuacji i następujących w niej zmian. Bardziej

dyskusyjne sa jednak znów szezegóły, a nie ogólny obraz rozwoju demo-

Ludność miast. Urbanizacja 55


graficznego, który w dzisiejszym stanie wiedzy nie budzi już wątpliwości.

Jest rzeczą wysoce prawdopodobną, że na całym uwzględnianym przez

nas obszarze nastąpiło między początkiem XIV a pierwszą połową XVI w.

podwojenie liczby ludności. Wzrosła ona, wolno przyjąć, od około 12-17

milionów do jakichś 30-32. Była to w sumie zmiana niezwykle doniosła,

jeden z najbardziej dobitnych przejawów i zarazem wskaźników ogól-

nego rozwoju naszej części Europy. Jednocześnie wszystko zdaje się

wskazywać, że w stuleciach XIV-XVI przyrost demograficzny był wyż-

szy na północy. Można wręcz zaryzykować twierdzenie, że ludność na

północ od Karpat i Sudetów w początkach XIV w. nie przekraczała po-

łowv ogólnej liczby mieszkańców naszej części Europy, natomiast w

XVI w. stanowi już jakieś dwie trzecie. W grę wchodzi tu zwłaszeza

duży potenejał demograficzny Rusi Moskiewskiej z 10-12 milionami

mieszkańców i państwa polsko-litewskiego z jakimiś co najmniej 8 milio-

nami. Był to czynnik bardzo wielkiej wagi znów dla zrozumienia rosną-

cej wyraźnie od XV w. roli obu tych państw także w szerokiej skali

międzynarodowe.jj.





2?. I,UDNOŚĆ MIAST. URBANIZACJA


Szezegółowe badania demograficzne dają również bardzo interesujący

wgląd w wewnętrzną sytuację społeczeństw, w ich rozwarstwienie, po-

czynając od bardzo zasadniczego podziału na mieszkańców wsi i miast.

Dotykamy tu niezwykle ważnych procesów urbanizacyjnych, stanowią-

cych - nie ulega wątpliwości - jeden z kapitalnych wskaźników ogól-

nego rozwoju. W następnych partiach książki zajmiemy się bliżej tymi

procesami i samymi miastami, tu jednak warto zestawić podstawowe dane

demograficzne i wyrazić niejako z tego punktu widzenia pogląd na re-

zultaty zachodzących przemian. Będzie to zarazem istotne uzupełnienie

tych wszystkich zjawisk, które dotąd przedstawiliśmy jako proces demo-

graficznego wzrostu.

W XIV-XV w. mało jest na zajmującym nas terytorium miast rze-

czywiście dużych w skali ówezesnej Europy. Największy w Europie Paryż

przekraczał najprawdopodobniej w początkach XIV w. 200 tys. miesz-

kańców, stanowił jednak zupełny wyjątek. Kilka wielkich miast północno-

włoskich, Wenecja, Floreneja, Mediolan, Genua, wyróżniało się też wy-

raźnie, dochodząc, chwilami przynajmniej, może do 100 tys. mieszkań-

eów. Ale miasta liczące 30-40 tys. zaliczały się już do kategorii naj-

większych. W naszej części Europy prym dzierżyła Praga z 35-40 tys.

ludzi u schyłku XIV w. Niedaleko za Pragą szedł jednak potężny, bez-




58


Społeczeństwa miast i wsi



konkurencyjny w pewnyrn sensie na północy, Nowugród Wielki, liczący

może około 30 tys.

Po zniszczeniu Nowogrodu wyrasta, niejako na jego miejsce, iVloskwa.

osiągając już być może - nie mamy tu żadnych możliwości szczegóło-

wych ustaleń - owe 30 tys. u schyłku XV w., by je szybko przekroczyć

w stuleciu następnym. Niektórzy badacze sądzą nawet, że już w 1500 r.

można mówić o około 50-100 tys. mieszkańców Moskwy, co dawałob5-

miastu w tym momencie zdecydowany prymat w całej Europie na północ

od Alp i na wschód od Renu. Ivloskwa była jednak, po zniszczeniu Nowo-

grodu, miastem wyjątkowym na ziemiach ruskich. Z pewnością nato-

miast wyjątkowość Moskwy, tym razem w najszerszej skali europejskiej,

występuje przy uwzględnieniu obszaru miasta: miała ona już o schyłku

XV w. 1900 ha powierzchni, to znaczy kilkakrotnie więcej aniżeli naj-

większe terytorialnie miasta typu zachodnioeuropejskiego; taka np. Gan-

dawa miała 600 ha, a nawet ruski, zagęszczony w obrębie wałów No-

wogród - około 400 ha. Zabudowa Moskwy była jednak bardzo luźna,

nieporównywalna wręcz z tym, co miało miejsce w miastach zachodnich,

włoskich zwłaszcza, z ich kilkupiętrowymi, stojąc,ymi zwarcie obok siebie

budowlami. Z innych miast ruskich schyłku XV w. zapewne tylko Twer

i Niżny Nowogród doszły do około 10 tys. mieszkańców.

Wielkie wątpliwości budzi rzeczywista liczba mieszkańców kilku miast,

rozbudowanych zwłaszcza przez Genueńczyków, na północnych wybrze-

żach Morza Czarnego; stanowiły one punkt oparcia dla wielkiego handlu

międzynarodowego prowadzonego w tym rejonie. Były to miasta o bardzo

złożonym składzie ludności, przeróżnych narodowości i wyznań. Nale-

żała do nich m.in. Kilia, związana bliżej z całym zapleczem państwa

polsko-litewskiego, zdobyta przez Turków u schyłku XV w. Miasta były

niewątpliwie duże, nie ma jednak przy dzisiejszym stanie badań podstaw

do stwierdzenia, czy rzeczywiście dochodziły do 20, 30, nawet 40 tys.

mieszkańców, jak czasami twierdzą zajmujący się nimi historycy.

Na wybrzeżu bałtyckim, w Prusach czy w Inflantach między innymi,

rozwija się od XIII w. i coraz lepiej prosperuje szereg ważnych ośrod-

ków miejskich o dalekich, międzynarodowych powiązaniach. Wybija się

tu stopniowo coraz bardziej Gdańsk, który umocnił swą pozycję zwłaszcza

po klęsce krzyżackiej i traktacie 1466 r.; u schyłku XV w. przekracza on

20, a zdaniem niektórych historyków dochodzi nawet do 30 tys. miesz-

kańców. Ale i kilka innych miast w tym rejonie, jak Toruń, Elbląg, Kró-

lewiec, Ryga, osiąga w tym czasie liczbę około 10 tys. ludzi - możemy

je więc śmiało zaliczyć w naszej części Europy do miast dużych.

Inną wyraźną grupę miast stanowią stare ośrodki dalmatyńskie na

wybrzeżu adriatyckim, też w pełni rozwoju w interesującej nas epoce;

utrzymują one zwłaszcza bliskie związki z szeroko pojętym wnętrzem


Ludność miast. Urbanizacja



półwyspu. Są jednak mniejsze na ogół od miast nadbałtyckich: najwięk-

szy z nich Zadar miał 7500 mieszkańców, a Dubrownik (Raguza) - jakieś

4-5 tys.

Jak widać, szczególnie ważne grupy największych miast naszej części

kontynentu związane są z trzema morzami, jakże ważnymi dla całe.j te.j

strefy: Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Nowogród, rzecz

oczywista, był bardzo blisko związany z rejonem bałtyckim. Wewnątrz

lądu bardzo mało miast przekroczyło 10 tys. mieszkańców. Do najwięk-

szych - oczywiście poza Pragą - należały Kraków i Wrocław. Buda

miała 8 tys., tyle samo Peszt z drugiej strony Dunaju. Dopiero więc

razem aglomeracja budapeszteńska liczyła u schyłku XV ww. około 16 tys.

mieszkańców, tyle mniej więcej, ile Kraków czy Wrocław.

Najbardziej charakterystyczną cechą stosunków miejskich w zajmują-

cych nas krajach, zwłaszcza w ich zachodniej grupie, była stosunkowo du-

ża liczba małych miasteczek, będących ośrodkami lokalnego rzemiosła

i handlu, co nie wykluczało zresztą obecności, czasem wcale znaczącej,

także i rolnictwa. Wzrasta ona bardzo poważnie od XIII w., chociaż

często te prawnie nowe miasteczka kontynuują tradycje ośrodków speł-

niających już wcześniej funkcje ekonomiczne podobnego w istocie ro-

dzaju. Najgęstszą sieć takich miasteczek miały Czechy: w XIV w. było

ich tam co najmniej 150 na obszarze, jak pamiętamy, 75000 km2; w

samych Czechach, nie licząc Moraw, co najmniej 30 miasteczek, czy już

w owych czasach właściwie miast, miało więcej niż 2 tys. mieszkańców.

Nie można wykluczyć, że ogólny procent mieszkańców miast i miasteczek

w Czechach i na Morawach już u schyłku XIV w. nie odbiegał daleko od

znanej nam dokładnie sytuacji w dwieście lat potem: wynosił on wów-

czas 34 dla obu dzielnic, 36 dla Czech i 33 dla Moraw. W każdym razie

sytuację czesko-morawską wolno nam uznać za absolutnie w naszej części

Europy wyjątkową, porównywalną tylko z najbardziej zurbanizowanymi

rejonami kontynentu. Na Śląsku około 1340 r. próbuje się szacować liczbę

mieszkańców miast na 23%., w 1580 r. - 20,5%/o. Na Węgrzech w ciągu

XIV-XV w. 800 miejscowości otrzymało prawa miejskie; szacuje się, że

przeciętnie każda z nich miała około 400 mieszkańców. W sumie historycy

węgierscy przyjmują, że w początkach XVI w. około 16-20% całej lud-

ności mieszkało w tych małych miasteczkach, a tylko 2%/a w miastach

największych.

W Polsce sytuacja przypominała zasadniczo stosunki węgierskie. Licz-

ne miejscowości otrzymują w XIV i XV w. prawa miejskie: odpowied-

nio 55 i 60 w Wielkopolsce, 36 i 43 na Mazowszu, trochę w tym zakresiEe

opóźnionym, ale w XV zwłaszcza wieku już w pełnym rozwoju. W pań-

stwie polskim, bez Litwy, istniało w połowie XV w. 400 miejscowości

o charakterze miejskim, w przygniatającej większości - małych miaste-




58 Społeczeństwa miast i wsi



czek. Szacuje się, że 15o/o ludności mieszkało w tych miastach i mia-

steczkach. Procent ten wzrastał stale wraz z ogólnym rozwojem kraju,

dobrze widocznym jeszcze i w XVI w., osiągając u schyłku tego stulecia

liczbę 26 w Małopolsce, a być może nawet 30 w Wielkopolsce; na Ma-

zowszu, jak się ocenia, wynosił on 18. W Prusach krzyżackich w pierw-

szej połowie XV w. procent ludności miejskiej był prawdopodobnie wyż-

.szy niż w ówczesnej Polsce - dochodził może do 23 w 1400 r. - alE,

już w Inflantach sytuacja była bliska polskiej.

Stale pamiętając o tyle razy już podkreślanej dyskusyjności tak dokład-

ńie, wydawałoby się, znanej przez nas sytuacji, widzimy zarazem nie-

-zmierny pożytek proponowanych wskaźników liczbowych dla uchwyce-

nia zasadniczych trendów rozwojowych i regionalnych różnic. W przy-

padku urbanizacji istotne znaczenie ma też wyraźne wyodrębnienie grupy

państw zachodnich naszej części Europy, wyraźnie, wszystko na to wska-

zuje, przodujących w tym procesie. W dzisiejszym stanie badań znaj-

duje mocne podstawy pogląd następujący: żaden z krajów bałkańskich,

rumuńskich, litewsko-ruskich, także zresztą i skandynawskich, u schyłku

XV w. nie przekroczył 5-7o/o ludności miejskiej w najszerszym tego

słowa znaczeniu; bardzo często procent ten był jeszcze o wiele niższy.

Na olbrzymich obszarach Rusi Kijowskiej spotykamy w okresie najazdów

tatarskich tylko około 300 miast; liczba ich wzrasta w początkach XV w.

do 358, z czego większość, około 230, leży na ziemiach wchodzących w

skład państwa polskiego i litewskiego. Na północno-wschodnich obszarach

Rusi, będących w XV w. głównym terenem ekspansji Moskwy, było za-

ledwie 75 miast, z czego 29 istotnie ważnych. W państwie moskiewskim

w połowie XVI w. były łącznie 232 miasta różnej wielkości, żyło w nich

prawdopodobnie około 3-4o/o ogółu ludności. Biorąc pod uwagę całość

obszaru państwa, jedno miasto wypadało na 12 000 km=. Jakiż to ostry

kontrast z Czechami, gdzie taka przeciętna wynosiła 500 km=.




3. ROZW6J SPOŁECZNO-GOSPODARCZF



Cały kontekst wielkiego rozwoju społeczno-ekonomicznego Europy

środkowo-wschodniej ma, rzecz oczywista, zasadnicze znaczenie dla zro-

zumienia tak samego zjawiska rozwoju tej części kontynentu, jak i cało-

kształtu zachodzących tu wydarzeń i przemian. Kontekst ten rzuca też

jaśniejsze światło na statystykę demograficzną, którą się dotąd zajmo-

waliśmy. Badania ostatnich lat w spnsób szczególnie doniosły powiekszy-

ły naszą znajomość życia ekonomicznego zajmującej nas tu epoki, chociaż

szereg ważnych kwestii, i to nawet najważniejszych. domaga się jeszczce

bardziej pogłębionvch i precyzyjniejszych odpowiedzi. złaszcza na polu


Rozwój społeczno-gospodarczy



historii porównawczej. Niedawno opublikowana znakomita synteza M. Ma-

łowista, pisana w perspektywie bardzo bliskiej tej, którą przedstawia

niniejsza książka, okazała się tu przydatna w stopniu szczególnym, czerpię

też z niej pełną garścią szereg istotnych ustaleń czy powtarzam wiele

r proponowanych przez tego znakomitego specjalistę interpretacji.

Rolnictwo stanowiło wszędzie zasadniczą bazę ekonomiczną Europy

słowiańskiej, zmiany w nim zdają się tam mieć na daleką metę szcze-

gólne znaczenie. Od XII, szczególnie zaś od XIII w. wiele rejonów, zwłasz-

cza zachodnich, wchodzi w okres intensywnych przeobrażeń i rozwoju

rolnictwa, od dawna tak charakterystycznego dla ludności słowiańskiej,

gdziekolwiek się ona znalazła. Postęp obejmuje stopniowo coraz to nowe

obszary, cały też proces rozwoju trwać będzie co najmniej do drugiej po-

towy XV w., zanim nie ulegnie zahamowaniu, a potem nawet coraz bar-

dziej widocznej regresji. Nie wolno patrzeć na te zjawiska wyłącznie przez

dobrze utrwalony w naszej świadomości obraz biednego i eiężko ekśploa-

towanego chłopa pańszczyźnianego Europy wschodniej w ostatnich stu-

leciach, którego los stale - jak mamy czasami wrażenie - pogarszał

się w kolejnych pokoleniach.

W związku z rolnictwem wspomnijmy też dające się zaobserwować w

owej epoce średniowiecznego rozwoju postępy w hodowli i skuteczniej-

szą, bardziej metodyczną eksploatację lasów. Od końca XIII w. w gór-

skich i podgórskich okolicach Karpat i na Półwyspie Bałkańskim zaczyna

się rozwijać na dużą skalę eksploatacja różnych minerałów, która mieć

też będzie bardzo istotne znaczenie, zwłaszcza dla Czech, Węgier, Polski

i Serbii, w XIV-XV stuleciu.

Wraz z bogaceniem się ludności i rosnącą szybko rolą pieniądza roz-

kwita bujnie handel. Jest to handel lokalny, koncentrujący się w miej-

,cach targowych w licznych zrałych miasteczkach, będących w pełnym,

.jak pamiętamy, rozwoju w krajach zachodnich naszej części Europy-

ale zarazem też wielki handel międzynarodowy. Europa Zachodnia pod

koniec XIII w., u szczytu niejako swego wielkiego, nieprzerwanego od

dwustu, trzystu lat rozwoju, odczuwać zaczyna bardzo silnie brak róż-

nych produktów pochodzących z Europy środkowej i wschodniej, z kra-

jów mniej wyeksploatowanych i przedstawiających ogromne, różnorodne

możliwości. Zaczyna się też od tego czasu wymiana na wielką skalę, któ-

rej natężenie rośnie zresztą stale w XIV-XV stuleciu. Jak zawsze prawie,

rnorza okazały się szczególnie ważnymi szlakami tej wymiany, i to tak

Bałtyk, jak Adriatyk i Morze Czarne.

Wielki handel bałtycki opanował już w XIII w. dynamicznie się roz-

wwijający związek miast hanzeatyckich, w którym wielkie miasta północ-

noniemieckie. jak Hamburg czy Lubeka, a generalnie biorąc mieszczań-

stwc.co niemieckie. zdobyły zdecydowaną przewagę. Hanza stała się mono-




60 Społeezeństwa miast i wsi


polistą tym bardziej, iż popierający ją wierny sojusżnik, zakon krzyżacki,

nie prowadził bezpośredniego handlu morskiego, oddając go właśnie han-

zeatyckim kupcom. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w ciągu XV w.,

gdy z jednej strony pojawili się na Bałtyku jako konkurenci Anglicy

i Holendrzy, z drugiej zaś wystąpiła mocna reakcja przeciwwko monopo-

lowi Hanzy i Zakonu ze strony państw leżących w głębi lądu.

W strefie adriatyckiej miasta dalmatyńskie z Dubrownikiem na czele

miały w praktyce monopol na wielki handel z szeroko pojętym wnętrzem

Półwyspu Bałkańskiego, przede wszystkim z Serbią i Bośnią. Musiały

się jednak bardzo poważnie liczyć z potężną na Adriatyku Wenecją, trak-

tującą zazdrośnie to morze jako swe wewnętrzne jezioro. Niezależnie od

takiego czy innego układu stosunków politycznych z wyjątkową pozycją

Wenecji kupcy dalmatyńscy musieli się liczyć dosłownie na każdym

kroku.

Włosi, a przede wszystkim właśnie Wenecjanie i Genueńczycy, osiągnęli

też w gruncie rzeczy monopol na wielki handel czarnomorski, i to co

najmniej od schyłku XIII w. Oparciem stały się dla nich wielkie miasta-

-kolonie na wybrzeżach północnych, o których już wyżej wspominaliśmy,

oraz, rzecz oczywista, bardzo silna pozycja w samym Bizancjum i w

gruncie rzeczy na całej drodze morskiej między Italią a Morzem Czar-

nym. Jeszcze w XIII w. miastom włoskim, rozwijającym tak niezwykle

energiczną ekspansję gospodarczą w kierunku Morza Czarnego, przyświe-

cała myśl wykorzystania dla handlu na wielką skalę możliwości stwarza-

nych przez imperium mongolskie. Azja aż po Chiny.w ramach tego

dobrze zorganizowanego państwa stanęła otworem przed przedsiębiorczy-

mi Europejczykami, kupcami i misjonarzami, a była to perspektywa tak

wręcz oszałamiająca, iż największe potęgi ówczesnej Europy śródziemno-

morskiej, właśnie Wenecja i Genua, zdecydowały się w pełni zaangażo-

wać się w tym kierunku. Załamanie się imperium mongoIskiego zmieniło

tę perspektywę i najpewniej od połowy XIV stulecia handel czarno-

morski skoncentrował się już prawie wyłącznie na Europie wschodniej.

Miało to znów swe istotne konsekwencje właśnie dla całej zajmującej nas

części kontynentu.

Podnosząc znaczenie wielkich dróg morskich i handlu bałtyckiego;

adriatyckiego i czarnomorskiego wraz z całym, rozbudowującym się coraz

bardziej, ogromnym nieraz jego zapleczem, nie można jednak w żaden

sposób zapomnieć i nie doceniać wielkich szlaków lądowych. Ich rola

właśnie w ciągu XIV i XV stulecia zdaje się ogromnie wzrastać, chocć

one też, podobnie jak i drogi morskie, nie mają bardzo starych tradycji.

Szereg wielkich miast niemieckich, z największych Norymberga czy Wie-

deń, rozrasta się właśnie w owej epoce, wykorzystując w wielkim stapniu

i organizując lądową wymianę ze wschodnimi sąsiadami. Liczne, wielkie.


Rolnictwo 61


;zlaki handlowe idące od zachodu na wschód przecinają się na północ

:od Karpat ze szlakami północ-południe, także z wielkim drogami między

rejonem bałtyckim a czarnomorskim. Tak wyrasta w tych dokładnie stu-

leciach Lwów, odtąd na długo jeden z głównych ośrodków także i han-

dlowych Królestwa Polskiego.

Jest rzeczą jasną, że w całości tak bardzo rozwijająca się wymiana mię-

dzy Zachodem i Wschodem europejskim stanowiła zarazem niezwykle do-

niosły czynnik integracji, i to nie tylko ekonomicznej, kontynentu, a w

każdym razie pierwszego w takiej skali zbliżenia, związania się obu tych

jego stref. Towarzyszący temu ogólny postęp łączył się zarazem z bardzo

nieraz głębokimi zmianami w fundamentalnych strukturach życia i pra-

cy ludzi wsi i miast w całej Europie słowiańskiej.




4. ROLNICTWO


Wiele czynników, nad którymi od dawna na ogół trwają prace i dy-

skusje historyków, wpłynęło na wspomniane już zmiany w rolnic.twie

interesujących nas krajów. Wchodzi tu w grę stałe zwiększanie się obsza-

rów ziemi uprawnej, ulepszenia w zakresie technik prac rolnych, prze-

miany w prawno-gospodarczych warunkach życia mas ludności wiejskiej.

Jeżeli chodzi o kwestię ostatnią, w krajach zachodnich naszej części kon-

tynentu będzie to przede wszystkim rozpowszechnianie się ustroju senio-

ralnego typu zachodniego, z prawnie ograniczoną władzą pana-seniora nad

podporządkowanymi mu ludźmi.

Ramy zachodzących zmian stanowi wszędzie przede wszystkim wielka

własność ziemska, majątki władców, Kościoła, panów świeckich. Interesy

i inicjatywy tych różnych kategorii właścicieli zdają się od XII-XIII

stulecia odgrywać w tych procesach rolę szczególnie ważną, widać to w

każdym razie w zachowanych rozmaitego rodzaju źródłach, tei własności

prawie wyłącznie dotyczących. Panowie starają się ściągać ludzi do swych

majątków - sama ziemia bez ludzi nie rma przecież wartości - i to ludzi

tak pochodzenia miejscowego, jak i z dalszych stron, nawet z zagranicy.

Aby rzecz stała się istotnie atrakcyjna, trzeba było stworzyć im warunki

lepsze, niż mieli gdzie indziej, opłacalne zarazem i dla nich, i rzecz jas-

na - dla samego pana.

W takich to przede wszystkim, choć niewyłącznie, ramach rozwija

się wielki ruch kolonizacyjny. W Polsce współczesny historyk (J. Topol-

ski) szacuie, iż w 1000 r. ziemie uprawne obejmowały 16a/o całości obsza-

ru, w XVI w. - już 30; to podwojenie było właśnie wielkim dziełem

szeregu pokoleń XII-XV-wiecznych. W rejonach najbardziej zaawanso-

wanych, zwłaszcza w Czechach, cały ten proces był szczególnie intensyw-




62 Społeczeństwa miast i wsi


ny w ciągu XIII w. i już w początkach stulecia nastepnego dobiegł nie-

jako swego kresu. Gdzie indziej jednak, zwłaszcza na wschodzie, właśnie

XIV i XV wiek były okresem najintensywniejszej kolonizacji. Tak było

wyraźnie na Rusi Moskiewskiej, ale także na obszarach północno-wschod-

nich Polski czy np. w Karpatach.

Napływ cudzoziemców - dodajmy tu nawiasem: zwłaszcza bodaj ma-

sowy napływ Niemców do niektórych rejonów Czech czy Pol,ki - powo-

dował, rzecz oezywista, istotne problemy i trudności już w wiekach śred-

nich, później zaś spory i dyskusje historyków XIX i XX stulecia. Wcześ-

niej przesadnie oceniano znaczenie kolonizacji niemieckiej skierowanej ku

wschodowi, izolując ją od całego kontekstu krajów, do których ci kolo-

niści przybywali, jakby nie dostrzegając całej tych krajów ewolucji. Dziś

dochodzimy, jak się wydaje, do sprawiedliwszego, bardziej wyważonego

śpojrzenia na całokształt tych spraw. Jest rzeczą jasną, że to dobra ko-

niunktura krajów w pełnym rozwoju ściągała do nich cudzoziemców,

Niemców przede wszystkim, ale także Żydów, u schyłku średniowiecza

często Włochów. To, co się liczy, to nie tyle liczba Niemców, dawniej

wyolbrzymiana, ile przede wszystkim ich bardzo silna pozycja ekono-

miczna, społeczna, także polityczna, ich twórczy wkład w różne dziedziny

życia, dobrze i długo widoczny w różnych rejonach. Język niemiecki,

jako międzynarodowy, ułatwiał niezmiernie porozumiewanie się, tak

ważne w dobie gwałtownie nasilających się kontaktów, zwłaszcza handlo-

wych.

Postęp rolnictwa zasadzał się również na coraz szerszym stosowaniu

nowych technik uprawy, czasem znanych już dawniej, ale z różnych po-

wodów nie stosowanych. W ten sposób na zachodnich właśnie obszarach

naszej części Europy wszędzie przyjmuje się trójpolówka czy pług żelaz-

ny, pozwalający w szczególności wziąć pod uprawę gleby cięższe. Roz-

powszechniony od XIII w. młyn zbożowy dawał po 10 godzinach pracy

mąkę z 600 kg zboża, gdy wcześniej, na żarnach, można było w tym czasie

zemleć tylko 60 kg. Ale kontrasty pozostają bardzo silne. Koloniści ruscy

nad górną Wołgą czy Oką trzebią lasy, wypalają je i potem - po wyko-

rzystaniu - idą dalej, a więc czynią tak, jak od długich setek lat postę-

powali rolnicy słowiańscy w podobnych sytuacjach. Nie ma wątpliwości,

że i na innych obszarach o niezmierzonych lasach system ich rolniczej

eksploatacji bliższy był metodom stosowanym nad Wołgą aniżeli np. w

Czechach. Zresztą i lasy, i ich bogactwa eksploatowano wszędzie coraz

systematyczniej, tak w celach niejako lokalnych, dla budulca czy ho-

dowli, jak i ze względu na rosnące bardzo silne potrzeby handlu między-

narodowego.

Prawa senioralne, wypracowane i dobrze znane na Zachodzie, zostały

wprowadzone w ciągu zwłaszcza XIII w. w Czechach, na Węgrzech i w


Rolnictwo 63


Polsce, w ciągu najbliższych stuleci docierając w dwóch ostatnich kra-

jach już wszędzie. Przejmowano je bezpośrednio od sąsiadów niemieckich,

stąd też poszła ogólna nazwa prawa niemieckiego. Oczywiście, trzeba pa-

miętać o zasadniczej różnicy między tzw. kolonizacją na prawie nie-

mieckim (ogólniej można by powiedzieć: zachodnim), a kolonizacją etnicz-

nie niemiecką. Nowe prawa stabilizowały na długo sytuację prawną i eko-

nomiczną poddanych chłopów. Dużą rolę grały czynsze, ściągane w pie-

niądzach, a nie jak dawniej w robociznach i naturze, co zachęcało oczy-

wiście do rozwijania produkcji i sprzedaży jej wytworów. Chłopi otrzy-

mali też wolność osobistą większą aniżeli w dawnych ramach wielkiej

własności. Ich sytuacja w dobrze zagospodarowanych i zorganizowanych

wsiach poprawiła się bardzo wyraźnie.

Jeszcze w XV w. kmiecie w wielu rejonach zachowywali wcale wy-

soką pozycję, społeczną i materialną, gospodarzy w dużym stopniu peł-

noprawnych. W Wielkopolsc,e np. często kmieć posiadał kilka, jeśli nie

kilkanaście sztuk bydła, konie, kilkadziesiąt owiec, miał przy tym oso-

bistą wolność łącznie z prawem do opuszczania łanu pańskiego, na któ-

rym już dziedzicznie siedział. Mogły też opuszczać wieś kmiece dzieci,

nie brak też ich w miastach czy np. na uniwersytecie krakowskim, i to

nie wyłączając nawet stanowisk profesorskich. Powoli narastające w

ciągu XV w. tendencje szlachty do ograniczania i kontroli przede wszy-

stkim swobodnego opuszczania ziemi przez kmieci-gospodarzy nie dopro-

wadziły jeszcze do poważniejszych zmian w ogólnie pomyślnym położe-

niu chłopów.

Znamiennym przejawem zwiększania się roli pieniądza było także prze-

chodzenie na czynsze tam, gdzie panowało prawo bizantyjskie i gdzie

prawo niemieckie, zachodnioeuropejskie, w ogóle nie sięgało. Zdaje się,.

że nierzadko mamy do czynienia z zamianą dawnej renty w naturze czy

w postaci robocizny na rentę pieniężną w Bułgarii w XIII-XIV w., gdzie

w praktyce cała ziemia należała do panów-seniorów, ślady pańszczyzny

u chłopów przywiązanych do ziemi są tam jednak w tych stuleciach

również dobrze widoczne. Na Rusi Moskiewskiej i na Litwie od XV w.

zaczynają się częściej pojawiać ślady renty pieniężnej.

Mimo olbrzymiego znaczenia prawie wszędzie rozrastającej się wielkiej

własności ziemskiej w pewnych rejonach drobna własność zachowuje-

jednak wcale mocną pozycję. Na południu jest tak przede wszystkim w

Serbii i księstwach rumuńskich, w krajach górzystych, względnie opóź-

nionych w stosunku do sąsiadów, może zresztą - w pewnym sensie-

na swoje szczęście. Albowiem w niemałej mierze właśnie dzięki wolnym

chłopom swoich krajów książęta serbscy w XIV czy mołdawscy w XV w.

mogli odnosić tak wielkie sukcesy militarne. Litwini w dobie swej naj-

większej ekspansji w XIV w. w ogóle nie znali wielkiej własności; do-




,g4 Społeczeństwa miast i wsi



piero po chrzcie 1387 r. bojarzy katolicy otrzymali w ogóle prawo do

własności dziedzicznej. Wcześniej ci bojarzy-wojownicy wraz z pewną

liczbą niewolnych z własnego otoczenia mieli udział w dochodach wiel-

kiego księcia, byli niejako na jego utrzymaniu; zrozumiałe stąd, jak bar-

.dzo byli zainteresowani podbojami i całą polityką ekspansji. Ale od schył-

ku XIV w. sytuacja szybko się zmienia. W bezpośredniej zależności od

wielkiego księcia pozostawało wcześniej co najmniej 80o/o Litwinów, zaś

pod koniec XV w. najwyżej 30%. Większość ziemi przechodzi w ręce bo-

jarów - szlachty. Na ziemiach ruskich wielkie domeny są, wydaje się,


-w XIV-XV w. w fazie rozwoju tak silnego, że można proces ten po-

równywać z tym, co działo się na Litwie. Na północy i zwłaszcza północo-

-wschodzie większość ziemi należała jeszcze, być może, do ludzi zwanych

"czarnymi", zależnych wprost od księcia. Ale w ciągu XV-XVI w. na-

.stępuje radykalna zmiana na korzyść wielkich panów, świeckich lub du-

chownych.

W Polsce, zwłaszcza na jej obszarach północno-wschodnich, na Ma-

.zowszu (jak i na Podlasiu, wchodzącym jednak w XIV-XV w. w skład

Wielkiego Księstwa Litewskiego), duża część ziemi pozostaje w rękach

ludzi pracujących na niej własnymi rękoma, ale zachowujących jedno-

cześnie przywileje szlacheckie. Jest to drobna szlachta, jakże trwała i ży-

wotna po wiek XX w wielu okolicach.




5. WIELKI HANDEL I JEGO KONSEKWENCJE



Najogólniej biorąc, wielki handel poszukiwał w Europie środkowo-

-wschodniej produktów rolnych, leśnych oraz wydobywanych tu mine-

rałów. Popyt ten był z pewnością potężnym bodźcem całego rozwoju

ekonomicznego i dokonujących się w gospodarce przeobrażeń. Strefy eko-

nomiczne wielkiego handlu rozrastały się nieustannie w XIV-XV w.,

zmieniając zarazem nierzadko swój oharakter. W strefie bałtyckiej po-

szukiwano najpierw drewna (do budowy między innymi statków), pro-

duktów leśnych, skór, wosku. Ziemie ruskie dostarczały za pośrednictwem

Nowogrodu, zachowującego swą uprzywilejowaną pozycję pośrednika aż

do drugiej połowy XV w., przede wszystkim skór i wosku. Skórki groma-

dzone przez chłopów na całej ruskiej północy i północo-wschodzie i od-

dawane jako podatek, były przede wszystkim stosunkowo tanimi skórami

wiewiórek. Zdaje się, że różnego rodzaju renty w postaci właśnie skórek

wiewiórczych przeważały także i na ziemiach Wielkiego Księstwa Litew-

skiego jeszcze w połowie XV w. Eksport skórek przez sam tylko Nowogród

dochodził do 500 tys. sztuk rocznie; obok skórek wiewiórczych obejmował

też skórki kun, łasic, gronostajów i soboli. Od XIV w. najważniejszyWielki handel i jego konsekwencje 65



może stał się eksport wosku: tylko w Nowogrodzie dochodził do 300 ton

rocznie. Wosk szedł też na zachód drogą lądową, zwłaszcza z ziem Wiel-

kiego Księstwa Litewskiego.

Polska środkowa została wyraźniej włączona w orbitę wielkiego handlu

europejskiego w XV w., pośrednicząc niejako w lądowym transporcie na

zachód skórek i wosku z ziem litewskich oraz wołów hodowanych na

stepach Ukrainy. W tym też dopiero czasie wzrasta eksport zboża drogą

wodną, Wisłą przede wszystkim, do Gdańska, eksport tak ważny dla

polskiej gospodarki w ciągu kilku najbliższych stuleci. Ale eksport bał-

tycki Polski obejmuje też drewno na budowę czy produkty leśne w ro-

dzaju popiołu.

W świetle tak silnych w XV w. związków polskich, litewskich i ruskich

z handlem bałtyckim lepiej można uchwycić znaczenie dwóch bardzo

ważnych wydarzeń politycznych: powrotu do Polski Pomorza z Gdań-

skiem po pokonaniu zakonu krzyżackiego w 1466 r. i w kilka lat potem

podboju Nowogrodu przez Moskwę. Ale Gdańsk i miasta pruskie uzy-

skały w Polsce pozycję wyraźnie uprzywilejowaną, monopolizując w

praktyce handel, w gwałtownym rozwoju po 1466 r., podczas gdy Moskwa

w pełnym rozkwicie ekonomicznym zastąpiła po prostu Nowogród. Mo-

skwa miała zresztą swe interesy nie tylko na Bałtyku: w XV w. jej kupcy

utrzymują już żywe stosunki z koloniami włoskimi nad Morzem Czar-

nym i dalej, ze Wschodem mongolskim i azjatyckim.

Południowa strefa wielkiego handlu i ekonomii obejmowała, jak przyj-

muje M. Małowist, Czechy, szeroko pojęty rejon Sudetów i Karpat oraz

Serbię. Jest rzeczą prawdopodobną, że w XIII-XIV w. była to strefa

bardziej dynamiczna od bałtyckiej. Można tam zaobserwować duże po-

stępy w rolnictwie, w hodowli owiec na obszarach górzystych, bydła na

stepach Węgier, Mołdawii czy Ukrainy, a od schyłku XIII w. ogromną

eksploatację rud metali i minerałów różnego rodzaju, żelaza, soli, miedzi,

ołowiu, srebra, złota.

Żelazo jest oczywiście najpowszechniejsze, próbuje się je uzyskiwać

także na północy. Według szacunków współcześnego historyka w Polsce

w 1340 r. wypadało na głowę mieszkańca 0,7 kg żelaza wyprodukowanego

w ciągu roku, w 1580 zaś - już 1,6 kg. Postęp w tym zakresie nie może

w każdym razie ulegać wątpliwości, tak jak i jego znaczenie dla bardzo

różnych dziedzin życia, w których wyroby żelazne były jakże przydatne

i cenione. Najważniejsze kopalnie soli znajdowały się w Wieliczce i Bo-

chni. Zreorganizowano je u schyłku XIII w. w postaci wielkiego przed-

siębiorstwa królewskiego, którego produkcja około 1370 r. dochodziła do

12 tys. ton rocznie. Była to ilość nie tylko wystarczająca na pokrycie po-

trzeb krajowych, ale pozwalająca także na bardzo poważny eksport do

Czech i W'Vęgier. Być może, właśnie sprzedaż soli zadecydowała o pozy-



a -- Euiupa c;ow'iańsk:


9. Iwan III, drzeworyt z początkbw XVI w.




66 Społeczeńslwa miast i wsi



tywnym, jak się przyjmuje, bilansie handlu zagranicznego Polski, zwłasz-

cza w XIV w.

Kopalnie srebra w Jihlawie, zwłaszeza zaś w Kutnej Horze stanoww-iły

wielkie bogactwo Czech. Ich produkeja około 10 ton rocznie stanowiła

w XIV w. prawdopodobnie trzecią część ogólnej produkeji w Europie

łacińskiej. Na Węgrzech z kolei, specjalnie w Siedmiogrodzie, produkeja

złota osiąga, być może, trzecią część znanej wówezas produkeji świato-

wej (B. Homan). Obok złota wydobywa się tam też w dużej ilości srebro

i miedź. W Serbii i Bośni znamy od końca XIII aż do połowy XV w. co

najmniej 30 kopalń srebra, często występującego tam zresztą razem ze

złotem, ołowiem lub miedzią.

Popyt na złoto i srebro był na Zachodzie tak wielki, iż z łatwością.

można bylo tam sprzedawać całość produkeji. W rzeczywistości eksport

był też bardzo duży. Na Bałkanach stał się w tym zakresie monopolistą

Dubrownik, choć dalej na zachód złoto i srebro bałkańskie szło, jak się

wydaje, za pośrednictwem Wenecji. Ale Serbia miała np. możność opła-

cenia w ten sposób wojsk zaciężnych, tak jej przydatnych w polityce

ekspansji. Eksport złota i srebra mial także zasadnicze, jak wszystko

wskazuje, znaczenie dla Czech i Węgier w XIV w., tak pomyślnym-

jak pamiętamy - dla obu tych krajów. Moneta czeska i węgierska, opar-

te na własnym złocie i srebrze, miały mocną pozycję międzynarodową.

Sytuacja zmienia się w XV w. z powodów do końca jeszeze nie wyjaśnio-

nych. W każdym razie już u schyłku XIV w. zauważa się ślady pewnego

wyczerpania możliwości kopalń czeskich i węgierskich, pojawiają się też

trudności techniczne z eksploatacją głębiej leżących warstw. Izolacja

polityczna Czech husyckich i trudności polityczne na Węgrzech miały też

swoje znaczenie. Część górników niemieckich opuściła Czeehy w okresie

husyckiej niechęci do Niemców. Ci chyba najlepsi specjaliści w zakresie

kopalnictwa w ówezesnej Europie odgrywali w kopalniach Czech, Węgier

czy Serbii rolę pierwszoplanową. Załamanie się rozwiniętego w XIV w.

cześkiego kopalnictwa srebra i złota stało się w każdym razie w XV w.

faktem trwałym. Także Węgry np. eksploatują u schyłku XV w. swe

bydło, mięso, wino czy miedź, a nie ma wśród wywożonych produktów

poważniejszych śladów złota czy srebra.

Trzecią z wielkich stref handlowych związanych z obszarem naszej

części Europy, strefę czarnomorską, opanowali - jak już wiemy - Włosi.

Bardzo czynni byli w niej także kupcy wschodni, przede wszystkim

Ormianie. Strefa ta w zakresie nas interesującym obejmowała w

XIV-XV w. Mołdawię, ziemie ruskie Polski i Litwy, księstwa ruskie

z Moskwą na czele. Ze strony polskiej Lwów stał się tutaj głównym

ośrodkiem handlu i wymiany od XIV już wieku. Historycy rosyjscy

bardzo moeno podkreślają wagę związków handlowych Moskwy z rejo-

Wielki hanndel i jego konsekweneje



nami Morza Czarnego i Kaspijskiego, ich zdaniem ważniejszych nawet

w XV w. od związków bałtyckich. Eksportowano różne produkty, oczy-

wiście także skórki i wosk, nie znamy jednak rozmiarów tego handlu.

Zdaje się w każdym razie nie ulegać wątpliwości, że najpoważniejszą

gałęzią handlu czarnomorskiego stali się niewolnicy, w tym i chrześcija-

nie, sprzedawani następnie przez Włochów do Egiptu, Syrii, a także, bar-

dziej potajemnie i z zachowaniem różnych pozorów, w samej Italii. Na-

silające się zwłaszeza w XV w. najazdy Tatarów krymskich na ziemiEe

ruskie Polski, Litwy czy ezasem i Moskwy przynosiły dzięki sprzedaży

ludzi wziętych w jasyr znaczne dochody tak samym Tatarom, jak i bio-

rąeym od nich gotem ten "towar" kupcom. Jest rzeczą jasną, iż na dalszą

metę taki rodzaj handlu osłabiał także i w płaszezyźnie czysto ekono-

micznej obszary w ten sposób eksploatowane. Możliwe też, że rola i roz-

miary handlu w całej strefie malały w ciągu XV w. Można też zrozumieć,

dlaczego wielki historyk polski Jan Długosz, opisując wzięcie Kaffy na

Krymie przez Turków w 1475 r. i ich okrucieństwa w stosunku do tam-

tejszych Włochów, widział w tym przede wszystkim karę zesłaną przez

Boga na grzeszników.

W calości wymiany Europy słowiańskiej z Europą Zachodnią uderzają

pewne bardzo charakterystyczne cechy o ogromnych dla naszych krajów

konsekwenejach. Eksportuje się więc przede wszystkim surowe produkty

ziemi i lasu, kopaliny, produţkty rolnictwa czy hodowli; importując w za-

mian głównie towary luksusowe - łącznie z niezwykle poszukiwanymi

i drogimi korzeniami wschodnimi - oraz wyroby zachodniego przemysłu,

przede wszystkim tekstylia. Są to tekstylia średniej i niskiej jakości, i to

tak w strefie bałtyckiej, jak i południowej. Hanza sprowadzała nad Bał-

tyk przede wszystkim tekstylia z Flandrii, obok tego pojawiają się od

XV' w. w poważnych ilościach sukna angielskie i holenderskie. W'Vedług

najnowszych szacunków importowano tylko do Inflant u schyłku XIV w.

120-150 tys. metrów sukna rocznie; duża część tego szła zresztą dalej

do Nowogrodu. Na komorze celnej w Preszburgu (dzisiejszej Bratyslawie,

wówezas na Węgrzech) w 1457/1458 r. tekstylia przedstawiają 70-75o/o

ogólnej wartości importu. W całej strefie południowej, tak bogatej w że-

lazo i miedź, uderza rosnący, przybierający w końcu wręcz masowy

charakter import przedmiotów wyrabianych właśnie z żelaza i miedzi

w miastach Niemiec południowych, zwłaszeza w Norymberdze.

W związku z takim charakterem calego wielkiego handlu powstaje

zasadnicze pytanie, jaki miał on wplyw w dalekiej zwłaszeza perspekty-

wie na cały rozwój miast i charakter miejskiej gospodarki we wschodniej

części kontynentu. Chodzi zwłaszeza o rozwój własnego rzemiosła, wła-

snej wytwórezości przemysłowej w ówezesnym tego słowa znaczeniu-

rozwiniętych o wiele bardziej w Europie Zachodniej. Wszędzie w wielkich




5'




s Społeczeństwa miast i wsi



miastach Europy środkowo-wschodniej władzę przejęli przede wszystkim

bogaci kupcy, często Niemcy, dysponujący większymi kapitałami, kontak-

tami i horyzontami międzynarodowymi. Nie mieli oni wcale wielkiej

ochoty na popieranie rzemiosła we własnych miastach, dla wielkiego

handlu bardziej opłacała się wymiana i sprowadzanie wyrobów z za-

granicy.

Oczywiście, nie można tu przesadzać, gdyż wszędzie jednak rozwój

rzemiosł organizowanych w cechy był jednak dobrze widoczny. Czasem

mogły mu sprzyjać okoliczności zewnętrzne. Czechy, które z iatwością

opłacały w XIV w. cały swój import własną monetą, zostały niejako

zmuszone w warunkach daleko idącej izolacji ekonomicznej do dużo

większej troski o rzemiosło we własnych miastach. Tanie sukna polskie.

wielkopolskie przede wszystkim, stają do konkurerncji, czasem zwycię-

skiej, w całej Europie środkowej. dest zresztą rzeczą możliwą, że polskie

rzemiosło rozwijało się w XIV-XV w. wprawdzie wolniej, ale zarazem

na mocniejszych bodajże podstawach niż na południe od Karpat. Sy-

tuacja węgierska z tego punktu widzenia wydaje się szczególnie nieko-

rzystna, przynajmniej w XV w.: w drugiej połowie tego stulecia o wiele

większy niż dawniej napływ zagranicznych towarów zaczął się tam łączyć

z wyraźną stagnacją miast węgierskich. Można i z tego punktu widzenia

spojrzeć na wysiłki króla Macieja Korwina w kierunku zdobycia Czech

i zwłaszcza Wiednia, kontrolującego w coraz większej mierze handel

węgierski.

Trudności, pewien niedorozwój życia miejskiego, brak wielu rzeczy-

wiście silnych i mających oparcie we własnej produkcji organizmów miej-

skich wystąpiły jednak przede wszystkim w późniejszym czasie, gdy

już załamała się w Europie środkowo-wschodniej wielka koniunktura

rozwojowa XIII-XV stulecia. W tych stuleciach bowiem postępy urba-

nizacji, zwłaszcza w krajach wyodrębnionych przez nas jako zachodnie,

były, jak wiemy - bardzo poważne. Nie może też ulegać wątpliwości,

że wielki handel stanowił jeden z kapitalnych bodźców tego rozwoju

miast i całokształtu przemian społeczno=ekonomicznych. Innym kapital-

nym czynnikiem był rozwój własnego rolnictwa i gospodarki pieniężnej,

leżący u podstaw zwłaszcza powstawania setek małych miasteczek, ośrod-

ków rzemiosła i wymiany lokalnej, powiązanych jednak w pewien sposób

z szerszym rynkiem kraju czy nawet całej wielkiej strefy handlowej.

Doniosłe znaczenie miało też uzyskiwanie przez miasta od XIII w.

własnych praw miejskich pod nazwą, jak i na wsi, prawa niemieckiego.

Powstawały w ten sposób autono.miczne wspólnoty obywateli miejskich,

kupców i rzemieślników. Ci pierwsi wraz z najbogatszymi rzemieślnikami

mieli w miastach z reguły najwięcej do powiedzenia, tak że w XV w.

wystąpia powszechnie przeciw bogatym patrycjuszom szerokie kręgi


Wielki handel i jego konsekwencje 69



miejskiego pospólstwa, dobijając się o większe prawa dla siebie. Miasta

rzeczywiście wielkie, przekraczające 10 tys. mieszkańców, były - jak

pamiętamy - w naszej części kontynentu bardzo rzadkie, ich rola jako

niesłychanie z reguły żywych, dynamicznych ośrodków życia gospodar-

czego, politycznego, kulturalnego, religijnego itd. wykraczała poza gra-

nice jednego państwa. W żaden jednak sposób nie można nie docenić

wspominanej już często całej sieci miast średnich i małych, będących w

pełnym rozwoju aż - w zasadzie - do końca interesującego nas okresu,

a niekiedy również i dłużej.

Sytuacja miast, zwłaszcza prawna, w krajach wyraźnie wschodnich,

kulturalnie bizantyjskich, była bardzo odmienna. Nie miały one auto-

nomii typu zachodniego, choć stanowiły nieraz duże i ważne ośrodki ży-

cia i funkcji miejskich różnego typu. W szczególności Nowogród do końca

XV w., później Moskwa miały wyjątkowe wręcz znaczenie, bez analogii

właściwie w Europie wschodniej, poza Konstantynopolem i Grecją oczy-

wiście, a także, być może, przez pewien czas poza dwoma, trzema mia-

stami "włoskimi" nad Morzem Czarnym. Miasta wschodnioeuropejskie

były uderzająco rozległe, o zabudowie rozrzuconej w porównaniu ze

zwartymi, skupionymi, racjonalnie planowanymi gotyckimi miastami Za-

chodu. Na ogół rezydowała w nich arystokracia ziemska, sprawując za-

razem rządy. Tak było np. w Nowogrodzie czy w rozwijających się w

XIII-XIV w. miastach bułgarskich. Istnienie daleko posuniętej "specja-

lizacji" dzielnic jest cechą bardzo charakterystyczną tych ostatnich. Osob-

no, w wyraźnie wyodrębnionych jakby małych miasteczkach, siedzieli

więc tam bojarzy, mnisi, rzemieślnicy, cudzoziemcy, m.in. Żydzi w ich

getcie itd.

Spójrzmy jeszcze raz na całość przemian społeczno-gospodarczych wsi

i miast w interesującym nas rejonie Europy późnośredniowiecznej, w epo-

ce generalnego, coraz lepiej i precyzyjniej przez nas dostrzeganego i do-

cenianego rozwoju. Liczba ludności zapewne się podwoiła. Produkcja

rolna wyraźnie wzrosła. Ocenia się, że w Polsce wzrost ten był nawet

większy od wymagań rosnącej liczby ludności i rosnących zarazem po-

trzeb, co umożliwiło masowy eksport zboża na zachód. W końcu urbani-

zacja zmieniła w dużej mierze oblicze interesujących nas krajów, i to

nie tylko w sensie ekonomicznym. Faktem społecznym wielkiej donio-

słości - wrócimy zresztą jeszcze niejednokrotnie do niego - była pro-

mocja szerokich kręgów ludności miejskiej i wiejskiej na różnych polach.

Łączyła się ona w sposób nieunikniony z postępującym rozwarstwieniem,

tak w mieście jak i na wsi, prowadzącym prostą drogą do silnych nie-

kiedy, zwłaszcza w XV i początkach XVI w., napięć i walk społecznych.

Dobrze są one między innymi widoczne w czeskim ruchu husyckim,

później zaś, w początkach XVI w., w wielkich powstaniach chłopskich na




Społeczeństwa miast i wsi



Węgrzech. Mimo to i mimo koniecznych zastrzeżeń przeciwko zbvt

łatwemtu idealizowaniu ówczesnych sytuacji można jednak mówić o pew-

nego r-odzaju swoistej równowadze głównych stanów ówczesnego społe-

czeństwa, chłopów, mieszczan, także szlachty i kleru, o których bliżej

będziemy jeszcze mówili. Stany te były zresztą dalekie od szczelnego

zamknięcia, które nastąpiło w dalszych stuleciach, co niezmiernie ułat-

wviało różne formy społecznej promocji jednostek.

Obraz powyższy odnosi się, rzecz jasna, do najbardziej zaawansowanych

krajów zachodnich naszej części kontynentu, choć niektóre jego cechy

i generalny trend rozwoju, jak to stale podkreślamy, znamienny jest dla

całości. Wszędzie też w bardzo relatywnej i chwiejnej równowadze spo-

łecznej zaczynają wyraźnie pojawiać się, zwłaszcza w ciągu XV w., bar-

dzo istotne zmiany na korzyść jednej przede wszystkim warstwy, to

znaczy szlachty. Musimy więc obraz promocji społecznej miast i wsi

uzupełnić jeszcze o obraz promocji szlachty. W długiej perspektywie był

to fakt szczególnie wielkiej doniosłości.




6. PROMOCJA SZLACHTY I JEJ ROSNĄCA PRZEWAGA W PAŃSTWIE

I SPOŁECZEŃSTWIE



Mimo opinii przeciwnych, często dawniej wypowiadanych, zjawisko

wydaje się nam dziś ogólnoeuropejskie: "na całym prawie Zachodzie

między 1300 a 1500 szlachta podtrzymuje i rozwija swoją przewagę"

(B. Guenee). Dodać można od razu, że zdanie to odnosi się nie tylko do

Polski, Czech czy Węgier, ale również do krajów chrześcijaństwa wschod-

niego, łącznie z Rusią Moskiewską, gdzie miejsce szlachty-bojarów w pań-

stwie było bardzo swoiste. Tylko na Bałkanach podbój turecki był wielką

katastrofą specjalnie dla tamtejszej szlachty; jedynie w Bośni część moż-

nych zdołała utrzymać swe stanowisko za cenę przyjęcia islamu.

Wszędzie arystokracja-możnowładztwo wraz ze szlachtą gra rolę nad-

zwyczaj ważną w państwach, w różnych strukturach władzy. Właśnie

na stulecia nas tu zajmujące przypada ostateczne niejako kształtowanie

się stanu szlacheckiego, którego rodowód sięgał jednak, nigdy nie można

o tym zapominać, dużo starszych i ciągle żywych tradycji rycerskich.

Mimo różnych przeciwności, mimo procesów szerokiej promocji całego

społeczeństwa, szlachta dąży zarazem uporczywie do utrzymania swej

uprzywilejowanej pozycji w stosunku do wszystkich innych stanów łącz-

nie z duchowieństwem. Aspiracje te uwieńczone zostaną niekiedy, jak

zwłaszcza na Węgrzech i w Polsce, tak ogromnym sukcesem szlachty, że

zarysuje się tam w następnych okresach wręcz jakby identyfikacja

szlachty i państwa. Wypada bliżej zająć się tym, jakże doniosłym w skut-


Promocja szlachty



kach procesem, w,łaśnie w szerokim kontekście przemian zachodzących

w całym społeczeństwie i ze specjalnym uwzględnieniem stosunku szlach-

ty do innych stanów. Niestety, w ostatnich dziesięcioleciach badania nad

szlachtą zostały w zajmujących nas krajach zaniedbane na rzecz za-

niedbywanych z kolei wcześniej chłopów i mieszczan, co nie ułatwia

naszego zadania w tym rozdziale.

Biorąc najogólniej, dwie grupy czy też warstwy ludzi znajdujemy w

Europie środkowo-wschodniej u podstaw stanu szlacheckiego, nabierają-

cego jako właśnie stan swego definitywnego kształtu dopiero właściwie

na samym końcu zajmującej nas epoki. Była to więc najpierw arysto-

kracja, inaczej możni czy "wielcy" - źródła łacińskie określają ich jako

primates, maiores terrae, seniores, nobiles. Należało do nich niewiele

najpotężniejszych, najbogatszych rodzin, których członkowie zasiadali

nieraz obok biskupów w stałych radach książęcych czy królewskich. Ich

rola rośnie na ogół we wszystkich państwach Europy słowiańskiej już

w ciągu XII, XIII stulecia, będzie jednak również niezwykle ważna, na

inny nieraz sposób, w XIV i XV w.

Ale obok tej grupy ludzi istnieją również całe warstwy ludzi wolnych

i zobowiązanych do wojskowej służby rycerskiej. Przysługuje im z tej

racji wiele przywilejów i otaczani są ze zrozumiałych względów specjalną

protekcją książąt i królów. Oczywiście, i oni nie tylko bronią swych przy-

wilejów, ale wykorzystują każdą okazję do ich powiększenia. Istotne zna-

czenie miała w wielu krajach naszej części kontynentu potrzeba lekkiej

i taniej kawalerii, zdolnej chociażby do walki z Tatarami, z którymi

utarczki były od XIII w. stałym tu problemem. Uzbrojenie i utrzymanie

rycerza według zwyczajów zachodnioeuropejskich było niezwykle drogie.

Szacuje się, że na Węgzzech w 1400 r. musiało pracować 200 mężczyzn,

aby utrzymać takiego rycerza. I tak jednak ciężkozbrojne rycerstwo nie

było użyteczne na wschodzie. Sukcesy odnosiła tam np. lekka kawaleria

litewska, składająca się z bojarów-wojów książęcych. Już w XIII w. po-

zycja tych różnych kategorii ludzi wolnych, którzy później staną się

szlachtą średnią czy drobną, na Węgrzech, w Czechach, w Polsce zazna-

czyła się dość wyraźnie; mieli już szereg przywilejów i osobne prawa dla

siebie. Dopiero jednak w ciągu XIV-XV w. wywalczyli sobie w tej

dziedzinie rezultaty, można powiedzieć definitywne, łamiąc przede wszyst-

kim opory arystokracji, zazdrośnie strzegącej, rzecz oczywista, swego

uprzywilejowanego stanowiska.

W ostatecznym wyniku nastąpiło uformowanie się stanu szlacheckiego

jako wspólnoty równych "braci" w Polsce i na Węgrzech, gdy w Czechach

pozostał podział na dwa stany, panów i rycerzy. Tak pojęta szlachta wła-

śnie w Polsce i na Węgrzech była niezwykle, jak na stosunki europejskie,

liczna. W Polsce mogła dochodzić do l0o/o ogółu ludności, na Mazowszu72 Społeczeństwa miast i wsi



nawet dużo więcej, gdy "norma" europejska była bliska 1-2o/o tylko.

Znaczna część tej drobnej szlachty siedziała na swoich zagrodach i upra-

wiała ziemię, ale zarazem wzywana była do służby wojennej w razie

potrzeby i miała oczywiście poczucie dumy z przynależności do rycer-

stwa-szlachty. Zwyczaj herbów rozpowszechnia się od schyłku XIII w.

Nie znano w zasadzie zachodniej instytucji wasalstwa, szlachta wystę-

puje w grupach z danego terytorium lub przynależy do grupy rodowej,

stanowiącej ród heraldyczny, zgrupowany wokół własnego herbu i za-

wołania; ród heraldyczny nie równał się rodowi faktycznemu, genealo-

gicznemu, obejmował bowiem długi szereg jednostek i rodzin przyjętych

do tak pojętej wspólnoty rodowej. W grupach-wspólnotach szlacheckich.

terytorialnych czy rodowych, umacniają solidarność wspólne wystąpie-

nia, wspólne walki i wspólnota interesów. Nawet podstawą organizacji

armii na Węgrzech czy w Polsce w XIV w. .są te właśnie grupy szla-

checkie; wielkie rody zdobywają się nawet na własne chorągwie.

W wysiłkach zmierzających ku umacnianiu państwa, a więc wówczas

władzy zwierzchniej króla, monarchowie opierają się bardzo często wła-

śnie na szlachcie średniej i drobnej, w niektórych krajach także na

mieszczaństwie, przeciwko małej, ale najpotężniejszej grupie arystokra-

tycznej wielkich panów. Ten właśnie sojusz miał bardzo duże znaczenie

dla sukcesów owej szlachty. Z całą siłą wystąpiły te zjawiska w XIV-

-wiecznej Pol,ce, Czechach czy na Węgrzech. Ale w tym samym wieku

w Serbii czy na Litwie intereśy wolnych bojarów książęcych - powie-

dzielibyśmy więc: drobnej szlachty - jeszcze tego zresztą nieświado-

mych, leżą u podstaw wielkiej ekspansji obu tych państw. Arystokracja

jednak ma ciągle wielką moc przyciągającą, nawet likwidacja całych ro-

dów i rodzin nie oznacza, by nowe natychmiast nie były gotowe wejść

na ich miejsce; jest też w dalszym ciągu ogromną siłą. Właśnie na Bał-

kanach, w Serbii czy Bułgarii, możemy dobrze obserwować w drugiej

połowie XIV w. to charakterystyczne zjawisko rozbicia przede wszystkim

przez możnowładców organizmów państwowych z tak wielkim trudem

wcześniej tworzonych; w tym wypadku przyniosło to szczególnie tra-

giczne skutki wobec najazdu tureckiego. Także w Gzechach, a zwłaszcza

na Węgrzech i w Polsce nowa arystokracja, uformowana w ciągu XIV w.

niejako z poparcia umacniających się tak bardzo monarchii, wstępuje

w ostatnim ćwierćwieczu na widownię dziejową. Umie też znakomicie

ciągnąć korzyści z kryzysów dynastycznych i osłabienia władzy monar-

szej. Historycy węgierscy próbowali nawet dokładniej uchwycić ten pro-

ces za panowania Zygmunta Luksemburskiego, w okresie bardzo, jak

pamiętamy, korzystnym dla popierających króla możnowładców.


Promocja szlachty















Wymowa zestawienia jest niedwuznaczna. W ciągu półwiecza wielcy

panowie węgierscy - około 60 wielkich rodzin w 1437 r. - powiększają

w dwójnasób swój stan posiadania i dzięki temu prawie połowa miejsco-

wości na Węgrzech znalazła się w ich ręku. Odbyło się to wyraźnym

kosztem własności królewskiej, w rezultacie bardzo zredukowanej, a także

własności szlaeheckiej. Możnowładcy przejęli własność łącznie około

4000 miejscowości, a więc ich piątej części w kraju. Był to zatem proces

bardzo szybki, chyba jednak ilustrujący szersze zjawisko, a mianowicie

zdolność warstwy do regeneracji niejako, choć o ciągłości genealogicznej

nie ma tu na ogół mowy. W Polsce wielkie rodziny, przede wszystkim

małopolskie, jak z najbardziej znanych Tarnowscy czy Oleśniccy, wyko=

rzystały między innymi zdobycie Rusi dla stworzenia bardzo czasem

potężnych fortun. Nie mamy tu podstaw źródłowych do zestawień tego

typu co na Węgrzech, w każdym razie chociażby wyjątkowo duża i, do-

dajmy, wcale na ogół rozważna i odpowiedzialna rola polityczna tej

właśnie grupy małopolskiej od 1370 r. do połowy XV w. wskazuje nam

dobitnie na jej pozycję w kraju.

Reakcja, można powiedzieć, możnowładcza u schyłku XIV w. zastała

jednak szlachtę dużo silniejszą aniżeli przed stu laty. Właśnie od drugiej

połowy XIV, jak i potem w ciągu całego XV w. szlachta węgierska i pol-

ska otrzymywać będzie od władców cały szereg ulg i przywilejów wiel--

kiego znaczenia politycznego, ekonomicznego, prawnego, społecznego.

W Czechach ta sama szlachta zaangażuje się bardzo silnie w ruch hu-

sycki i wyjdzie z niego zwycięsko, zwłaszcza na polu ekonomicznym:

w wielkiej mierze właśnie w jej ręce przejdą ogromne w Czechach dobra

kościelne. W walce dwóch skrzydeł ruchu husyckiego wygra skrzydło

szlacheckie i będzie ono tylko w części dzielić ten sukces z mieszczań-

stwem.

Wydaje się, że u schyłku XIV w. siła szlachty Węgier, Czech, Polski

miała już mocne podstawy organizacyjne w postaci sejmików, zjazdów

lokalnych w obrębie powiatu czy węgierskiego komitatu ("congregatio


Podział własności na Węgrzech około 1382 i około 1437 roku




74 Społeczeństwa miast i wsi



nobilium", jak zwą się zjazdy na Węgrzech), na których szersze koła

szlacheckie wyraźnie dominują. Pozycja sejmików jako rodzaju lokal-

nego samorządu ulega umocnieniu, jednocześnie szuka się w ciągu XVwv.

formuł udziału tych sejmików we władzy centralnej i wpływu na de-

cyzje podejmowane w skali państwa. Znany jest system wysyłania po-

.słów przez sejmiki, ale żywa jest też zasada udziału w debatach całej

szlachty. Takie zjazdy "viritim" w początkach XVI uw. gromadziły wokół

Pesztu na W Vęgrzech tysiące szlachciców węgierskich. Wcześniej niż gdzie

indziej z tych poszukiwań ustrojowych wykształcił się w dojrzałej formie

sejm czeski, złożony z trzech stanów: panów, rycerzy i, rzecz dla Czech

charakterystyczna, mieszczaństwa. Panowie i rycerze mają jednak prawo

osobistego uczestniczenia w debatach, gdy mieszczan mogą reprezentować

tylko posłowie. Głosuje się przez stany-kurie i w zasadzie dla waźności

uchwały potrzebna jest zgoda wszystkich trzech stanów.

W Polsce i na Węgrzech długie rządy Kazimierza Jagiellończyka i Ma-

cieja Korwina, królów ostro przeciwstawiających się możnowładztwu,

ułatwiły ostateczne uformowanie się sejmu jako przede wszystkim kra-

jowej reprezentacji szlacheckiej. Składał się on z dwóch izb. Dawna rada

królewska, raczej arystokratyczna, przekształciła się w izbę wyższą, pol-

ski senat, zaś przedstawiciele wysyłani przez sejmiki - na Węgrzech

.jeszcze często ogół szlachty - ukształtowali izbę niższą. Biskupi pozostali

w senacie, szlachta wyeliminowała jednak kler, a praktycznie i miesz-

czaństwo z izby poselskiej. Konstytucja Nih,i1 novi potwierdziła uroczy-

ście rolę dwuizbowego parlamentu polskiego, zakazując królowi wyda-

wania ustaw bez zgody obu izb. Rychło też wystąpi szlachta polska

z projektami poważnych reform państwowych w kierunku pewnej unifi-

kacji i centralizacji władzy, skierowanych między innymi przeciw możno-

władztwu. Ustrój demokracji szlacheckiej miał wycisnąć niesłychanie

mocne piętno na całej historii nowożytnej Polski. W pierwszych pokole-

niach przyznać mu trzeba dużą dynamikę i żywotność oraz niemało oby-

watelskiego ducha w myśleniu o sprawach kraju.

Na Węgrzech walka szlachty i możnowładztwa na przełomie XV

i XVI w. była ostrzejsza niż w Polsce. Egalitarny program szlachecki

przedstawiony był w dojrzałej formie zwłaszcza w projekcie praw zre-

dagowanym przez Stefana Werboczi i wydrukowanym w 1517 r. pod

hasłem naczelnym: "una et eadem libertas" - jedna i ta sama wolność

.dla całej szlachty. W całym ruchu ku wytworzeniu form parlamentarnej

reprezentacji dużą rolę odegrał silny w naszej części kontynentu ruch

.soborowy, koncyliaryzm, którym jeszcze zajmiemy się dokładniej.

W kościelnym, autorytatywnym państwie zakonu krzyżackiego opozy-

cja polityczna, jak dobrze pamiętamy, przybrała interesującą formę so-

lidarnego związku miast i szlachty, utworzonego w 1440 r. Zakon uzyskał


Promocja szlachty ?5



wprawdzie pod koniec 1453 r. decyzję cesarza, nakazującą rozwiązanie

Związku Pruskiego, ale siła konfederacji była tak wielka, iż podjęto

decyzję o natychmiastowym powstaniu i złączeniu z Polską, gdzie wła-

śnie ustrój reprezentacyjny był już mocno zakorzeniony. W ramach Kró-

lestwa Polskiego Prusy zwane Królewskimi miały w XV-XVI stuleciu

daleko posuniętą autonomię z ustrojem znamiennym ze względu na zro-

zumiałą w nim zresztą rolę wielkich miast. Pruska rada królewska, naj-

wyższa tam władza, składała się z wielkich panów miejscowych, bisku-

pów i właśnie przedstawicieli największych miast z Gdańskiem na czele.

Dopiero w ciągu XVI w. rada ta przekształciła się w rodzaj wyższej izby,

gdy szlachta i reprezentanci małych miast zdołali wywalczyć dla siebie

izbę niższą. Podobnie jak Prusy, także i związana bardzo blisko z Węgra-

mi Chorwacja miała znaczną autonomię, której wyrazem stał się między

innymi właśnie odrębny sejm z dużą, przyznaną mu już w XV w. władzą.

Przy podnoszeniu problemów antagonizmów i walk między możno-

władztwem a ogółem szlacheckim nie można jednak zapominać, że nieraz

występowały one solidarnie przeciwko innym stanom, klerowi, miesz-

czaństwu, chłopom. Wszędzie w zajmujących nas krajach, jak prawie w

całej Europie, sytuacja szlachty wcale nie była taka łatwa w XIV czy

XV stuleciu. Nie mówimy tu o biednej szlachcie zaściankowej, często

uboższej od dobrze się mających kmieci, dla której problemem było sta-

wienie się na popis wojskowy w byle jakim chociażby uzbrojeniu. Mu-

.siała ona silnie odczuwać różnicę sytuacji ekonomicznej i statusu spo-

łecznego; wiele dobrze i długo jeszcze potem znanych zachowań ludzi

z tej warstwy lepiej. można zrozumieć dopiero w świetle tego napięcia.

5zlachta średnia, szczególnie mocno dobijająca się u schyłku średnio-

wiecza o swe prawa, żyła w wielkiej mierze z czynszów płaconych jej

w pieniądzach przez poddańych chłopów. Wielka reforma agrarna była

w początkach z pewnością korzystna i dla panów, i dla chłopów, z cza-

:sem jednak stałe zmniejszanie się wartości pieniądza zmuszało panów

do szukania innych środków dochodu lub zmiany warunków czynszu

ustalonych od pokoleń z chłopami. Z punktu widzenia panów-szlachty

była to konieczność tym bardziej paląca, iż zależało jej, aby za wszelką

eenę utrzymać status społeczny szlachcica-rycerza, tradycyjnie najwyższy

w społeczeństwie. Stawało się to coraz trudniejsze przy znanej nam pro-

mocji wszystkich innych stanów, przy znacznej nieraz, dobrze w źródłach

poświadczonej, zamożności pewnych przynajmniej grup mieszczan, du-

chownych, chłopów nawet.

Wszystko to lepiej pozwala zrozumieć rosnącą, zwłaszcza w XV w.,

wręcz agresywność szlachty tak w polityce, jak i w wielu innych dzie-

.dzinach życia. Antyklerykalizm szlachty stał się wszędzie stanem nie-

ledwie chronicznym, a zatargi o dziesięciny czy używanie dóbr kościel-




76 Społeczeństwa miast i wsi



nych ciągną się bez końca. Od XIV w. nie mamy już prawie śladów

tworzenia bogato uposażonych w ziemię instytucji kościelnych, odwrotnie,

właśnie szlachta chce przejąć pod swą kontrolę dobra i dochody kościel-

ne. W Polsce, w Czechach, na Węgrzech szlachta zachowała patronat nad

większością na ogół, czasem nawet przytłaczającą, kościołów parafialnych,

teraz próbuje też, rzecz oczywista, wykorzystać to uprzywilejowane sta-

nowisko dla swoich celów. Podejmowane są wysiłki w kierunku zapew-

nienia najlepszych przynajmniej beneficjów synom szlacheckim. W Pol-

sce np. w ciągu XV w. miejsca w bogatych kapitułach katedralnych za-

rezerwowano teoretycznie i praktycznie dla szlachty. W Czechach, jak

pamiętamy, w pierwszym rzędzie szlachta przejęła i trwale zachowała

dla siebie skonfiskowane dobra kościelne.

W stosunku do miast szlachta dąży przede wszystkim do ograniczenia

prawa mieszezan do zakupu ziemi. Nie jest to łatwe ze względu na bo-

gactwo oraz całą pozycję społeczno-ekonomiczną przede wszystkim pa-

trycjatu wielkich miast. A ten właśnie patrycjat jakże często chciał

właśnie utwierdzać swą pozycję, kupując ziemię i wchodząc w związki

rodzinne z arystokracją czy bogatą szlachtą; najlepszy to ślad ogromnego

prestiżu społecznego tej właśnie grupy ludzi. Dość duża część małych

miast i miasteczek stanowiła zresztą bezpośrednią własność wielkich pa-

nów, dążono też do zakładania w obrębie wielkich domen nowych miast,

wyraźnie przynoszących znaczne dochody. W samych Czechach, tak już

zurbanizowanych, tworzą wielcy właściciele w latach 1434-1620 około

200 miast i miasteczek prywatnych, do nich należących. Często stara się

też szlachta, jak np. w Polsce, o uzyskanie pełnej wolności w handlu

produktami rolno-leśnymi czy też towarami zagranicznymi, co uderzało

w najbardziej bezpośrednie interesy tak kupców jak i rzemieślników

miejscowych. .

Przy wszystkich tego typu tendenejach przejęcie władzy przez szlachtę

na szezeblu lokalnym i potem ćentralnym prowadziło, zwłaszeza na dal-

szą metę, do konsekweneji bardzo dla miast i mieszezaństwa niekorzyst-

nych. W tym kontekście zrozumiała jest też wyraźna dążność szlaehty

do eliminowania mieszezan z sejmów. Nawet w Czechach, gdzie pozycja

miast właśnie w sejmie została już tak umocniona w ciągu XV w., pano-

wie i rycerze podjęli około 1500 r. próbę usunięcia mieszezan z sejmu.

Akeja spowodowała jednak kontrakeję w postaci przede wszystkim kon-

federacji 32 największyćh miast królewskich z własną radą na czele. Po

długich walkach szlachta zmuszona została do zaakceptowania w 1517 r.

rozwiązania kompro_isowego. W Polsce i na Węgrzech zwycięstwo szlach-

ty, poza Prusami Królewskimi, było o wiele pełniejsze i przyszło też,

rzecz jasna, dużo łatwiej niż w Czechach.

Najbardziej jednak zasadniczym pozostawał dla szlachty problem ziemi


Promocja szlachty 77



! chłopów. Zawsze sytuacja chłopów w obrębie wielkiej własności oscy-

lowała między protekeją a opresją ze strony panów, w XV w. jednak ta

nstatnia zdaje się przeważać, choć - podnieśmy to raz jeszeze - bardzo

daleko tu do tego typu zależności, jaki znamy z późniejszych stuleci.

Wzrost dochodów pańskich zależał przede wszystkim od samych ludzi

pozostających do dyspozycji pana, czy to na ziemi bezpośrednio pańskiej,

na rezerwie senioralnej, czyli folwarku, czy to na działkach ziemi eks-

ploatowanych bezpośrednio przez poddanych chłopów. Jest też rzeczą

niezmiernie charakterystyczną, że prawie w tym samym czasie, na prze-

łomie XV i XVI stulecia, opanowane przez szlachtę sejmy w Czechach,

na Węgrzech i w Polsce wydały cały szereg postanowień ograniczają-

.cych tradycyjną wolność poddanych chłopów i przywiązujących ich w

stopniu dużo większym niż dotąd do ziemi i osoby pana. Na Węgrzech

możni i szlachta, tym razem bardzo solidarnie, łamią zbrojnie w 1514 r.

wielkie powstanie chłopskie skierowane przeciwko tym właśnie formom

rosnącej opresji.

Pojawia się również w XV w. ponownie dawna renta w postaci robo-

cizny, obowiązkowej pracy na rzecz i na ziemi pana, pańszezyzny. Jest

to na razie pańszezyzna mała, najwyżej jeden, dwa dni w tygodniu,

w każdym razie jednak zaczyna się z nią bardzo niebezpieczna ewolucja,

która po kilku wiekach przynieść miała tragiczne rezultaty. Rzecz wy-

nikała ze zrozumiałego zainteresowania panów dla rentowniejszej eks-

ploatacji ich folwarków, co prowadziło zresztą szybko do chęci powięk-

szania ich kosztem nawet ziem dzierżawionych przez chłopów. W Cze-

chach tworzono często tą drogą gospodarstwa rybne, sprzedając następnie

z korzyścią ryby w Niemezech i w Austrii. W Polsce na folwarkach opie-

rał się rosnący gwałtownie od XV w. eksport zboża przez Bałtyk. Szlach-

ta ciągnęła z tego duże zyski, dzieląc je niejako z kupcami gdańskimi,

zazdrośnie i skutecznie strzegącymi monopolu transakeji w samym mie-

ście. Powoli pańszezyzna stała się zasadniczym elementem produkeji w

obrębie folwarku. Rodził się w ten sposób po trochu wszędzie na wschód

oid Łaby ustrój folwarezno-pańszezyźniany, choć zdominować miał on te

Epołaeie kontynentu dopiero w stuleciach XVII i XVIII.

Zwycięstwo szlachty, tak wielkie w różnych dziedzinach u schyłku

XV w,., nie było jednak jeszeze zwycięstwem zupełnym. Jego konsekwen-

cje o kapitalnym znaczeniu dla całej historii nowożytnej tej części Euro-

ppy ujawnią się w pełni dopiero w następnych stuleciach.

Na Rusi Moskiewskiej ewolucja szlachty w XIV-XV w. ma niektóre

eechy odmienne, zarazem jednak swoiście określona rola szlachty, po-

wviedzielibyśmy chętnie: drobnej i średniej, okazała się również niezwykle

doniosła. Znano w Moskwie dwa rodzaje własności senioralnej, pańskiej:

wvłasność pełną dziedziczną, zwaną.,otezina" czy "wotezina", oraz wła-




i8 Spoleezeństwa miast i wśi



sność zależną bezpośrednio od obowiązkowej służby na rzecz kslęcia ezy

innego seniora. Ten drugi rodzaj przypominał beneficja dobrze znane

w systemie wasalnym zachodniego feudalizmu. Autorytatywna, prawie

że wojskowa władza książąt moskiewskich, sprawowana wśród nieustan-

nych walk toczonych w XIV-XV stuleciu, opierała się w wielkiej mie-

rze - jak to czyniły i inne silne monarchie - na szlachcie, bojarach

małych i średnich, usiłując ograniczyć zarazem pozycję wielkich boja-

rów - arystokracji. W tych ogólnych ramach władcy Moskwy z najwięk-

szą konsekweneją popierali i otaczali protekeją kategorię szlachty słu-

żebnej, właśnie trzymającej ziemię w zamian za ściśle egzekwowany obo-

wviązek służby w wojsku czy w książęcej administracji. Był to znany nam

już system zwany "pomiestje", od "miesto" - miejsce, skąd także "po-

mieszezik", człowiek niejako umiejscowiony. Częściowo szlachta ta obdzie-

lana była ziemią z posiadłości książąt moskiewskich, otrzymując ją, rzecz

oczywista, wwraz z książęcymi chłopami, "ludźmi czarnymi", dotąd fak-

tycznie wolnymi, bo zależnymi tylko od księcia. Najchętniej jednak

konfiskowano ziemię w księstwach zdobytych i w ten sposób uposażano

wierne rycerstwo - bojarów. Znamy już rozmiary tej akeji po klęsce

Nowogrodu. Ale też w swej szlachcie służebnej autokratyzm carski zna-

lazł jedną ze swych podpór najbardziej zasadniczych.


I2OZDZIAł. I1I



PAŃSTWA I PRAWA




Jednyn m z fundamentalnych czynników przekształceń dokonywających

się w społeczeństwach i państwach były trwałe zmiany w podstawach

prawnyeh i instytucjach prawnych wszelkiego typu, od najbardziej lo-

kalnych, miejscowych do ogólnopaństwowych i szerszych, obejmujących

cały interesujący nas obszar Europy słowiańskiej. Do starych praw zwy-

czajowych, w których można się było doszukiwać między innymi pew-

nych elementów wspólnych wszystkim Słowianom, doszły teraz prawa

i instytucje nowe, wzięte przede wszystkim z Zachodu czy też, w krajach

prawosławnych, z Bizanejum. Proces ich przejmowania i adaptowania

rozciągał się oczywiście na setki lat, od początków danego państwa

i chrześcijaństwa w nim zaczynając. W kręgu zachodnim, na ziemiach

czeskich, polskich czy węgierskich, decydujące bodajże znaczenie miał tu

wiek XIII, choć rozpowszechnienie i utrwalenie wprowadzanych wów-

czas praw przeciągało się, na niektórych zwłaszeza obszarach, i na stu-

lecia następne. W grę wchodziło przede wszystkim prawo kanoniczne

Kościoła Zachodniego, skodyfikowane i ujęte w rozbudowany system

w wiekach XII-XIII, a dalej zwane tak przez wschodnich sąsiadów

Niemiec prawo niemieckie; to ostatnie stanowiło system praw uzyskanych

przez miasta i wsie zachodnioeuropejskie w toku wielkiego rozwoju

Europy Zachodniej w XI-XII stuleciu, skodyfikowanych jednak w róż-

nych wariantach i dobrze przystosowanych do potrzeb naszej części

Europy we wschodnich Niemezech. Mniejsze, ale stale rosnące znaczenie

miało też stare prawo rzymskie, coraz lepiej poznawane i studiowane od

XII-XIII w. na uniwersytetach, włoskich zwłaszeza.

Do krajów pozostających w kręgu wpływów bizantyjskich weześnie

docierało bardzo rozbudowane przecież prawo Cesarstwa Wschodniego,

tym bardziej że tłumaczono czy też adaptowano do potrzeb słowiańskich

teksty greckie już od IX w. Najgłębiej przenikało prawo i instytucje

bizantyjskie w Bułgarii, w XI-XII w. stanowiąeej przecież integralną

ezęść Cesarstwa.




g0 Państwa i prawa



Prawo bizantyjskie opierało się w swym zasadniczym trzonie na usta-

wodawstwie cesarza Justyniana z VI w., było też w tym sensie prawem

rzymskim; ciągłość jest też w tym kręgu zjawiskiem wyraźnym. Dla

krajów słowiańskich pozostających w sferze wpływów Bizancjum zasad-

nicze znaczenie miały w średniowieczu przede wszystkim tzw. nomo-

kanony, zbiory prawa kanonicznego Abowiązującego w Kościele Wschod-

nim. W językach słowiańskich określano je mianem "kormczaja". "Korm-

czaja kniga" znaczy po prostu księga sternicza, przewodnik. Sprawy ko-

ścielne i świeckie były w tych zbiorach w dużym stopniu wymieszane.

nadto całe ustawodawstwo kościelne - na Wschodzie, jak i na Zacho-

dzie - uległo już od starożytności daleko idącym wpływom prawa rzym-

skiego. W dużym stopniu słuszne było znane powiedzenie, iż "Ecclesia

vivit sub iure Romano" - Kościół żyje pod prawem rzymskim - cho-

.ciaż nie można tracić z oczu i silnych oddziaływań chrześcijańskich oraz

wynikających stąd różnic w stosunku do prawnej tradycji starożytnej.

Pierwsze tłumaczenia słowiańskie nomokanonów sięgają IX w. i czasów,

a nawet osoby św. Metodego jako tłumacza. Szczególny autorytet uzyskał

żbiór przygotowany w Serbii przez św. Sawę w początkach XIII w., za-

wierający m.in. obszerne partie prawa świeckiego. Leży on u podstaw

późniejszego ustawodawstwa Kościoła serbskiego, bułgarskiego i ruskiego.

Od XIV w. duże znaczenie w całym kręgu słowiańsko-bizantyjskim uzy-

skał zbiór powstały w tym czasie w Tesalonice i nazywany Syntagmn;

stanowił on rodzaj podręcznika na użytek duchownych, wykorzystującego

szeroko świeckie zbiory.

Słabiej znacznie znamy bezpośrednią penetrację świeckiego prawa bi-

zantyjskiego poza Bułgarią. Najbardziej rozpowszechnionym w tym za-

kresie dziełem był powstały w VIII w. zbiór zwany Ekloga, stanowiący

skrócony i uproszczony wykład prawa prywatnego. W X w. mamy już

dwie wersje słowiańskie tego zbioru, na Rusi jest on przyjęty od schyłku

XIII w. jako część nomokanonu używanego w ruskim Kościele. Przy

kolejnych tłumaczeniach dostosowywano w pewnym stopnitu treść do

istniejących potrzeb i sytuacji.

Długo i w szerokim zakresie przetrwało, zwłaszcza w Serbii czy kra-

jach ruskich, prawo zwyczajowe. Na Rusi jego znakomitym pomnikiern

jest XI-wieczna kodyfikacja zwana Prawdą ruską; dziesiątki rękopisów

tego dzieła zachowanych z drugiej połowy XIV i z XV'I w. (z tego okresu

pochodzi 71 kopii, co stanowi 75a/o całości zachowanych rękopisów) świad-

czą najlepiej, że wtedy było ono jeszcze szeroko używane. Zapewne, inte-

res władców stawiających sobie ambitne cele zbudowania możliwie zwar-

tych i scentralizowanych - na miarę owych czasów -- organizmów

państwowych leżał raczej w sięganitu do wzorów prawa rzynzskiego, pra-

Państwa i prawa



wa jakże rozwiniętego państwa, ale siła oporu tradycji była też nie-

zwykła.

Jest rzeczą jasną, że przyjmowane z zewnątrz prawa nabierały mocy

dopiero po zatwierdzeniu ich przez władców danego kraju, dzierżących

wv swych rękach władzę ustawodawczą. Warunkiem wstępnym był tu

immunitet, uwolnienie przez władcę określonych grup ludności starej

czy też napływowej od obowiązujących dotychczas praw i obowiązków

różnego rodzaju. Później dopiero można było za zgodą władcy przyjmo-

wać nowe prawa, dostosowywać je do konkretnych sytuacji, zmieniać

w razie potrzeby. Różnorodność praw na obszarze jednego kraju, pó-

wszechnie występująca w dobie poimmunitetowej, dobie współistnienia

starych praw zwyczajowych z nowymi prawami przyniesionymi z ze-

wnątrz, prowadziła niekiedy co energiczniejszych władców do prób po-

rządkowania stosunków prawnych, do kodyfikacji mniej czy bardziej

ambitnych. Taki charakter miały w XIV w., w tym samym pokoleniu

władców, statuty Kazimierza Wielkiego dla Małopolski i Wielkopolski,

Mażestas Carolin,a - ambitna próba Karola IV ustalenia czeskiego ko-

deksu praw podstawowych, odrzucona z powodu pewnych nowości przez

szlachtę czeską, Zakonżk - kodeks cara Stefana Duszana, równie ambitny

i daleko sięgający jako próba wykorzystania wzorów prawnych Bizan-

cjum dla nowego cesarstwa grecko-słowiańskiego. U schyłku XV w. dla

Rusi Moskiewskiej Sudiebnżk Iwana III stać się miał właściwą ustawą

konstytucyjną państwa w pełnym rozwoju.

W toku tych wszystkich procesów kształtowały się prawa poszczegól-

nych stanów, tworzyło się społeczeństwo stanowe tak bardzo charakte-

rystyczne dla europejskiego kręgu cywilizacyjnego doby średniowiecza

i epoki nowożytnej. Właśnie prawo, któremu człowiek podlegał, decydo-

wvało o jego przynależności do określonego stanu. Rzecz jasna, w społe-

czeństwie stanowym ulegały też zasadniczym przeobrażeniom struktury

państwowe. Tworzyła się, jak to chętnie czasem nazywamy, monarchia

stanowa. Z całą ostrością rysował się w tej monarchii problem udziału

społeczeństwa w rządach, problem doboru właściwej reprezentacji tego

społeczeństwa, zdolnej na różnych szczeblach - z najwyższym włącz-

nie - do współrządzenia. Kolejno zajmiemy się tymi zagadnieniami,

przedstawiając je najpierw w obrębie krajów zachodnich zajmującej nas

części kontynentu. Odrębność stosunków w krajach wpływów bizantyj-

skich jest na tyle istotna, że wypadnie je omówić w osobnym rozdziale.












6 - Europa słowiańska




g2 Państwa i prawa



1. SPOŁECZEŃSTWA STANOWE: DUCHOWIEŃSTWO



U samych podstaw podziałów społecznych leżała przypomniana z pra-

starych tradycji, ale sformułowana na nowo przez intelektualistów na

Zachodzie około 1000 r., a w następnych stuleciach utrwalona głęboko

i powszechnie w świadomości społecznej, zasada trzech zasadniczy-ch ka-

tegorii ludzi, powołanych do spełniania trzech podstawvowych funkcji.

Tak więc do duchowieństwa należeć miało pośrednictwo między tym

światem a tamtym, funkcja - wierzono głęboko - absolutnie nieodzowna

dla powodzenia jakiegokolwiek działania. Zadaniem rycerstwa była obro-

na pokoju, walka z nieprzyjacielem i zapewnienie warunków bezpieczeń-

stwa i stabilizacji ogółowi mieszkańców kraju. Wreszcie dla wszy-stkich

pozostałych ludzi pozostawał obowiązek pracy i utrzymywania tym sa-

mym całego społeczeństwa. Mimo szczególnie wielkiego zróżnicowania

tej właśnie kategorii ludzi w toku procesów rozwojowych, mimo wy-

rośnięcia potężnych niekiedy miast i mieszczaństwa długo utrzymywać

się miała w tradycji europejskiej tendencja do łącznego traktowania

"ludzi pracy" jako jednego, wielkiego stanu, wyraźnie odmiennego od

duchowieństwa czy rycerstwa-szlachty. Od XV w. na Zachodzie zaczęto

też ten stan określać po prostu jako stan trzeci. Trzeba jednak tak ze

względu na prawną jak i na ogólną sytuację jego członków mówić od-

rębnie co najmniej o stanie mieszczańskim oraz chłopskim.

Duchowieństwo było stanem niejako najlepiej prawnie określonym,

stanem - honorowo przynajmniej - pierwszym, czego w zasadzie nie

kwestionowano. Podczas gdy przynależność do wszystkich innych stanów

była dziedziczna, przechodziła na dzieci przez samo urodzenie, to stan

duchowny w Kościele łacińskim składał się z ludzi pochodzących z in-

nych stanów, którzy wchodzili do niego - w założeniu było to w każdym

razie jasno określone - drogą własnego wyboru i decyzji. Uprzywilejo-

wanie i pozycja społeczna duchowieństwa były tak wielkie, że nie istniał

problem braku księży czy też kandydatów do klasztorów męskich czy

żeńskich; przeciwnie, regułą był właśnie nadmiar chętnych, powodujący

ogromne kłopoty zwłaszcza z obsadzaniem stanowisk kościelnych, dobrze

wyposażonych i materialnie zabezpieczonych. Powstawały tu wszędzie

napięcia i zatargi. bo ze wszystkich stron starano się obsadzać te miejsca

swoimi ludźm'

W ciągu XIII stulecia, od decydujących dla tych spraw pierwszych

dziesięcioleci poczynając, Kościół w Czechach, Polsce czy na Węgrzech

uzyskał immunitety, zwolnienia swych dóbr od ciężarów na rzecz pań-

stwa; duchowni mieli odtąd podlegać prawu własnemu Kościoła, prawu

kanonicznemu (tzw. privilegium fori), według tego prawa żyć miały


Społeczeństwa stanowe: duchowlenstwo g3



i funkcjonować wszystkie, gwałtownie właśnie w XIII w. rozbudowywane

w zajmujących nas krajach instytucje kościelne (niżej przedstawiamy-

dokładniej cały proces rozwoju tych instytucji). Ze strony Kościoła ka-

tolickiego, zwłaszcza po wielkim soborze laterańskim w 1215 r., w któryn:

uczestniczyli po raz pierwszy prawie wszyscy biskupi także i z naszej

części Europy, podjęty został wielki, systematyczny wysiłek rzeczywi-

stego wprowadzenia ogólnokościelnych norm kanonicznych także i na

obszarach dotąd niejako peryferyjnych dla chrześcijańśtwa zachodniego.

Wielka reforma kościelna XI-XII stulecia rozgrywała się wszak we

Włoszech, Francji, krajach nadreńskich, wywalczyła tam dla Kościoła

nowy status i ułożyła na nowych zasadach stosunki między Kościołen:

i państwem. Teraz, w XIII w., sytuacja najwyraźniej dojrzała na tyle,

że można było i na peryferiach podjąć program wielkiej odnowy.

Silny, stale rozbudowywany ośrodek centralnej władzy wokół papieża

był ważkim czynnikiem tych przemian. Specjalni delegaci papiescy, le-

gaci, przybywać też będą szczególnie często właśnie w XIII w. do krajóv;

naszego rejonu, by wprowadzać kościelne prawa i wolności i kontrolowae

na miejscu stopień ich realizacji. Wymagania prawa kanonicznego szły

bardzo daleko, bo obok szczegółowego regulowania skomplikowan5eh

spraw duchowieństwa diecezjalnego czy zakonnego, wyłączonego z re,-

guły spod władzy biskupów i poddanego wprost papieżowi, obejmowałv

również w szerokim zakresie sprawy ogółu ludności, dotyczące np. wiary,

herezji, praktyk religijnych, małżeństwa, obowiązków materialnych wo-

bec kościołów itd. Co więcej, próbowano również regulować problem

ludności niekatolickiej, np. Żydów, w stosunku do których właśnie wspo-

mniany już, sławny IV sobór laterański sformułował szereg istotnych

restrykcji.

Jest rzeczą jasną, że wprowadzenie tak rozbudowanego systemu praw-

nego do któregokolwiek z naszych krajów nie było rzeczą łatwą ani bez-

konfliktową. Chodziło o stawkę wyjątkowej wagi, bo przecież za Ko-

ściołem i duchowieństwem stał nie tylko olbrzymi prestiż pośrednictwa

między Bogiem a światem, ale także prestiż środowisk kulturalnej elity

czy też ogromna potęga czysto ziemska, materialna. W ciągu XI, XII,

częściowo jeszcze i XIII w. znalazły się w rękach instytucji kościelnych

w Polsce, w Czechach i na Węgrzech, z nadań przede wszystkim wład-

ców, wielkie obszary ziemi, zaś ogół ludności wsi zobowiązany został do

oddawania na rzecz określonych kościołów dziesiątej części swych plo-

nów. Niektóre, największe i najważniejsze biskupstwa, jak Praga, Ostrzy-

hom, Gniezno czy Kraków, miały ogromne posiadłości, liczące setki wsi.

Znacznie więcej było posiadłości obejmujących kilkadziesiąt wsi, nale-

żących w szczególności do opactw mniszych czy kanonickich; na polu

gospodarczym wyróżniały się tu często opactwa cysterskie.






g:4 Państwa i prawa



Przyjmuje się, że w XIV-wiecznych Czechach własność kościelna była

w sposób szczególny rozbudowana, obejmując około trzeciej ezęści całej

w-łasności ziemskiej. Do arcybiskupstwa praskiego należało około 400 wsi

i miast, ujętych w siedemnaście dobrze zorganizowanych kluczy; centrum

każdego klucza stanowiło miasteczko, skąd zarządzał nim biskupi bur-

grabia. Na Węgrzech i w Polsce w skali ogólnej obu krajów własność

kościelna nie była tak rozbudowana, dochodziła, być może, do dziewiątej

części ziemi. Zupełnie wyjątkowa była oczywiście, jak już wyżej wspo-

minaliśmy, sytuacja w państwie krzyżackim, w państwie - wolno po-

cwiedzieć - kościelnym, gdzie większość miast i wsi należała wprost do

Zakonu. Na własność kościelną składały się także tysiące drobniejszych

beneficjów kanonickich czy parafialnych, dochody i renty różnego ro-

dzaju, dobrowolne ofiary ludności, opłaty za takie czy inne czynności

religijno-kościelne itd.

Za prawem kanonicznym stała więc potężna instytucja o wielkim,

wielostronnym autorytecie, krajowym i międzynarodowym. Mimo to jed-

na.k i mimo uzyskania przez duchowieństwo na bardzo wielu polach sta-

nowiska uprzywilejowanego i znacznej autonomii samorządu, zgodnej

z normami kanonicznymi, długi szereg norm kanonicznych natrafiał

z różnych stron na silny i często w pełni skuteczny opór. Płaszczyzn tego

oporu było wiele, szczególne znaczenie jednak w zajmującej nas grupie

krajów miała opozycja rycerstwa-szlaehty wraz z możnowładztwem oraz

cały, zło.żony kompleks problemów kościelno-państwawych.

Do najbardziej drażliwych należały sprawy związane z posiadaniem

ziemi, stanowiącej podstawę egzystencji szlachty i jakże ważną część

dochodów państwa. Stąd powszechny i coraz bardziej zdecydowany od

XIII już wieku opór przeciwko przechodzeniu ziemi w posiadanie Kościoła;

ziemia stawała się wówczas, mówiono, dobrem "martwej ręki", w zasa-

dzie nie wychodziła już dalej z rąk jej kościelnego właśeiciela. Sprzeci-

wviano się też oddawaniu sporów o własność ziemską w gestię sądów ko-

ścielnych; w Polsce, np. wyraźnie zastrźeżone one były dla sądów ogól-

nych. Sprawy dziesięcin, obciążenia dużego i dotkliwie odczuwanego

(wtedy zwłaszcza, gdy wypadało czekać na polu pQ żniwach aż do wy-

brania owej dziesiątej części plonów), wywoływały nieustanne zatargi,

które trzeba było kompromisowo rożwiązywać. W Polsce np. szlachta

v.zyskała w ten sposób rzadki w skali europejskiej przywilej tzw. dzie-

sięciny swobodnej, czyli oddawanej kościołowi wybranemu przez danego

rycerza-szlachcica.

W zasadniczej dla Kościoła kwestii wolności obsadzania stanowisk ko-

ścielnych też trzeba było szukać kompromisowych rozwiązań wobec wagi

sprawy dIa książąt i szlachty. Jednym z wielkich sukcesów zachodniej

reformy kościelnej XI-XII stulecia było przekazanie patronatu nad


Społeczeństwa stanowve: duchowieństwo



wielką, czasem bardzo wielką liczbą kościołów i beneficjów kościelnych

w ręce instytucji kościelnych, biskupstw, kapituł, często klasztorów. Tym-

czasem w Czechach, Polsce i na Węgrzech patronat nad ogromną więk-

szością kościołów parafialnych pozostawał w rękach szlachty, a zara-

zem - jak niżej to jeszcze omówimy - prawo nominacji na wyższe

stanowiska kościelne stanowiło nie tylko przedmiot dążeń szlachty, ale

podstawowy interes i cel władcy. Biskup miał w ten sposób bardzo ogra-

niczone możliwości wyboru odpowiednich - z kościelnego punktu wi-

dzenia - kandydatów na stanowiska w swej diecezji, przede wszystkim

na plebanów stojących na czele parafii. Szlachcic-patron przec1stawiał

swoich kandydatów i co najwyżej przez pertraktacje szukano tu polu-

bownego rozwiązania.

Generalnie biorąc, miejscowe hierarchie i kler, mocno i wielorako po-

wiązane ze swym społeczeństwem i państwem, miały dużo lepsze zrozu-

mienie sytuacji miejscowych od ludzi Kościoła patrzących na nie z per-

spektywy Rzymu. Lokalne Kościoły podejmowały też wysiłek dostoso-

wania uniwersalnego prawa kanonicznego do własnych stosunków i moż-

liwości. W Polsce zwraca np. uwagę w XIII w. pewna odmienność ustaw

wydawanych przez legatów papieskich i miejscowych biskupów na sy-

nodach, zjazdach duchownych w skali całej prowincji kościelnej czy też

diecezji. Ustawodawstwo miejscowe jest bardziej, wolno powiedzieć, ła-

godne, kompromisowe w wielu punktach, właśnie dostosowane do sy-

tuacji. Nie trzeba nigdy zapominać, że biskupi byli zarazem z reguły

najbliższymi doradcami władców, i to niezależnie nawet od ciągnących

się czasem całymi latami zatargów z nimi; mieli też nierzadko, obok

oczywistego względu na własne przecież prawa kanoniczne, zrozu-

mienie dla interesów swojego państwa. Ciekawe, że kiedy w XIV i po-

czątkach XV w. podjęto w Czechach i w Polsce próbę kodyfikacji miej-

scowego ustawodawstwa kanonicznego, to patronujący temu arcybiskupi

należeli rzeczywiście do grona najbardziej zaufanych współpracowników

swych królów. Tak było w Pradze ze zbiorem ustaw pierwszego tamtej-

szego arcybiskupa, Ernesta z Pardubic, współpracownika Karola IV,

i w tym samym czasie w Polsce z kodyfikacją arcybiskupa Jarosława

Bogorii Skotnickiego (1357), szczególnie wiernego pomocnika Kazimierza

Wielkiego. Ogromne znaczenie dla arcybiskupstwa gnieźnieńskiego ze

Śląskiem i całego państwa polsko-litewskiego miała gruntowrna kodyfi-

kacja arcybiskupa Mikołaja Trąby, ogłoszona na synodzie prowincjonal-

nym w 1420 r.; a Mikołaj był przecież "człowiekiem" Władysława Ja-

giełły.

Do swoistości stosunków kościelnych w naszej części Europy wypadnie

nam jeszcze wielokrotnie powracać. Ukonstytuowanie się potężnego, choć




gh Państwa i prawa



aakże zarazem zróżnicowanego stanu duchownego zaważyło bowiem nie-

zwvykle silnie na losach leżących tu krajów i to w bardzo różnych aspek-

; ach.




2. SPOŁECZEŃSTWA STANOWE: SZLACHTA



Drugim obok duchowieństwa stanem szczególnie uprzywilejowanym

stała się szlachta. O jej rozwoju i promocji w ciągu XIV-XV stulecia

ibyła już mowa, teraz wypadnie uzupełnić ten obraz przez ukazanie praw-

nej strony zagadnienia, omówienie praw szlachty i jej miejsca w stano-

wej strukturze społeczeń,twa.

Kształtuje się więc ostatecznie w XIV-XV stuleciu stan szlachecki,

=badź to, jak w Polsce i na Węgrzech, rozrośnięty i w założeniu posiada-

j;acy jedno wspólne prawo, bądź też, jak w Czechach, faktycznie i praw-

:::e rozbity na dwie kategorie: panów i szlacheckiego ogółu. Powoli wy-

'k;ztałcały się w każdym kraju prawa i zwyczaje szlacheckie, wyrastające

tak z tradycyjnego uprzywilejowania wojowników-rycerzy, wszędzie zaj-

m:ujących szczególną pozycję spoleczną, jak i z przejmowania zwyczajów

: praw od obcych. W całej Europie narastała przecież, także wśród walk

wc-ewvnątrz grupy, świadomość i duma z przynależności do niej, wyko-

rzvstywano też każdą okazję - jak zwłaszcza osłabienie czy pilne po-

trzeby królewskiej władzy - by rozszerzać zakres przysługujących gru-

pie uprawnień. Do Polski sama nazwa szlachta przyszła z Czech, z cze-

sk:ego "ślechta", które znów wywodzi się z niemieckiego określenia rodu

"Geschlecht". Podobnie za czeskim pośrednictwem przejęli Polacy słowo

:h.erb, z niemieckiego "Erbe" - dziedzictwo; na Węgrzech przyjęło się

oikreślenie cimer" od francuskiego "cimier". Te określenia, rozpowszech-

,

n:one w XIV w., jasno wskazują też na bardzo znamienną i powszechną

j u ż wówczas w calej Europie zasadę wchodzenia do stanu ryeersko-szla-

checkiego nie, jak dawniej, drogą pasowania na rycerza, ale po prostu

nrzez urodzenie z rodziców należących do stanu. Jedynie władcy zacho-

tvvwali prawo nadawania w wyjątkowych okolicznościach, w szczegól-

zlości za wybitne zasługi wojenne, praw szlacheckich.

Posiadanie ziemi na prawie rycerskim stanowiło dla całej szlachty

podstawowe niejako uprawnienie; z tym posiadaniem łączył się wszak

obo=.viązek stawania, bądź to tylko osobiście, bądź nawet w otoczeniu

zzbrojnego orszaku, na wyprawę wojenną zarządzoną przez władcę. Zwią-

zek posiadania ziemi z obowiązkiem służby wojennej uchodził za tak

ścisły, że dawal nieraz szlachcie tytuł do żądań ograniczenia prawa wła-

sności ziemskiej tylko dla niej, z wykluczeniem Kościoła czy mieszczan.

Pamiętamy, z jaką konsekwencją husycka szlachta czeska przejęła wv po-

Społeczeństwa stanowe: szlachta g7



czątkach XV stulecia olbrzymie dobra kościelne, nie wypuszczając ich

potem z rąk mimo rozlicznych presji; w Polsce u schyłku tegoż stulecia

szlachta zabroniła zakupu ziemi mieszczanom. Immunitet, czyli prawo

władzy sądowniczej we własnych dobrach, stwarzał daleko idące możli-

wości uniezależnienia posiadłości szlacheckich i związanych z nimi ludzi,

oczywiście wv granicach obowiązujących praw i zwyczajów. Rozpowszech-

nił się też stopniowo do tego stopnia, że zaczął być przestrzegany zwy-

czajowo tam także, gdzie władca nie wydał specjalnego przywileju.

Uzyskiwała jednak szlachta nie tylko sądownictwo patrymonialne nad

swymi poddanymi. Dalszym etapem stało się z biegiem czasu wywalcze-

nie własnego sądownictwa do spraw samej szlachty i w ogólności ziemi,

własności ziemskiej, maksymalnie zależnego właśnie od niej samej. W

skład sądzącego trybunału wchodzili z reguły możni panowie i przedsta-

wiciele szlachty danego rejonu sądowego, w Polsce okreśionego jako po-

wiat.

Aspiracje szlacheckie do różnych wolności i przywilejów stanowych

szły daleko, powtarza się przy tym kompleks spraw szczególnej wagi,

wszędzie - w różnym tylko czasie - występujących. Były to więc stałe

zwolnienia od podatków i różnych ciężarów państwowych, wyraźne ogra-

niczenia czy dodatkowe gwarancje w przypadku służby wojennej poza

granicami kraju, w rodzaju np. obowiązku wykupienia z niewoli, dalej

zasada osobistej nietykalności szlachty - chodziło zwłaszcza o niemoż-

ność uwięzienia bez prawomocnego wyroku sądowego. Waga problemu

samorządu lokalnego szlachty wyrażała się między innymi w zastrzega-

niu obsady miejscowych urzędów przez ludzi miejscowych. Można by

wymienić w każdym z krajów długą listę aktów ustawodawczych wład-

ców, przyznających śzlachcie określone przywileje. Niekiedy akty te ura-

stały do rangi wydarzeń pierwszorzędnej wagi, obejmujących swymi

skutkami cały kraj i jego państwową organizację.

Na Węgrzech, gdzie potężna szlachta wcześniej niż gdzie indziej, już

w XIII w., uzyskała bardzo mocną pozycję, niejako punktem wyjścia

całej serii przywilejów stała się słynna Złota Bulla króla Andrzeja II

z 1222 r. W Czechach taki punkt wyjścia stworzony zostal bodajże jesz-

cze wcześniej, przez statuty księcia Konrada Ottona z 1189 r. Wielki przy-

wvilej króla Jana Luksemburskiego w samych początkach rządów Luk-

semburgów w- Czechach w 1311 r. potwierdzał uroczyście dotychcza-

sowe przywileje szlacheckie i rozszerzał ich zakres. Szlachta zwolniona

została np. z obowiązku brania udziału w wyprawach wojennych poza

granice Czech i Moraw, podatki zaś płacić miała jedynie z okazji koro-

nacji. Serię wielkich, ogólnopaństwowych przywilejów szlacheckich w

Polsce otwiera Ludwik Węgierski, zapewniając w ten sposób - aktami w

Budzie w 1355 r. czy w Koszycach w 1374 r. - tron polski sobie i swoim




gg Państwa i prawa



córkom. Ale zwolnienie szlachty polskiej od podatków - poza dwoma

groszami z łanu chłopskiego - było w pełni logiczną i powszechną kon-

sekweneją rozwoju szlacheckich przywilejów. Owe uw,olnienia oa podat-

ków w spo.sób szezególny zmuszały wszędzie władców do szukania dróg

porozumienia ze szlachtą i jej reprezentantami wtedy, gdy konieczności

.państwowe wymagały - zdaniem władcy - dodatkowego wysiłku skar-

bowo-wojennego. Wchodzimy tu już z naszym zagadnieniem przywile-

jów szlacheckich w samo sedno problemu państwowego lustroju i społecz-

nej reprezentacji, który obszernie omawiany jest w innych miejscach

obecnej pracy.

Prawa rycersko-szlacheckie dawały szezególnie uprzywilejowaną po-

zycję w śpołeczeństwie, nic też dziwnego, że zarówno iednostki, jak

i całe, duże warstwy społeczne ludzi wolnych dążyły do ich uzyskania,

tak drogą legalną jak i, w pojedynezych przypadkach, niejako tylnymi

drzw,iami, tyrn czy innym sposobem. Polska ze swą liczną i prawnie cał-

kiem jednolitą warstwą szlachecką stanowiła wręcz wyjątek w całej skali

europejskiej, rzecz zaważyła też w sposób szezególny na całej historii

kraju w ciągu długich stuleci. Z krajów naszej części Europy stosunki

węgierskie najbardziej przypominały pod tym względem polskie, na Za-

chodzie liczebnością szlachty, bliską być może w niektórych rejonach

polskiej, wyróżniała się zwłaszeza Hiszpania.

I w Polsce, i na Węgrzech; i w Czechach wśród cech charakterystyez-

nych dla szlachty nie zaznacza się silnie system wasalno-senioralnv, t.:ak

znamienny dla rycerstwa zachodnioeuropejskiego we weześniejszym

okresie; teraz, w XIV-XV stuleciu, i na Zachodzie przechodził on po-

ważny kryzys. W naszej grupie krajów mamy z tym systemem do czynie-

nia przede wszystkim ra samych szezytach społecznej hierarchii, np.

wśród książąt śląskich składających hołd królowi czeskiemu czy mazo-

wieckich - polskiemu. Podobnie i bardzo rozwinięty na Zachodzie ko-

deks postępowania rycerskiego w walce czy na dworze znajdował u nas

odbicie w wyższych, można powiedzieć elitarnych kręgach rycerskich,

głównie wśród najbogatszych panów-rycerzy, mających możność dłuższe-

go przebywania na dworach królewskich i nabywania tam kultury ry-

cerskiej.

Wśród tych dworów szezególne znaczenie miały rezydeneje nowych dy-

nastii przybyłych z Zachodu: dwór królewsko-cesarski Luksemburgów

oraz dwór andegaweński, spokrewniony wszak tak blisko z domem fran-

cuskim i neapolitańskim. Tu próbowano nawet, jak na wielu dworach

zachodnich XlV-XV stulecia, organizować elitę rycerską w ramy ry-

cerskich zakonów, oddanych - takie były głębsze inteneje władców-

w sposób szezególnie wierny dynastii. Jeden z pierwszych w Europie za-

konów, rycerskich powstał właśnie na węgierskim dworze Karola Ro-

Społeczexistwwa stanowe: mieszezanie i chłopi 89



berta w 1318 r. jako Braterskie Towarzystwo Rycerzy św. Jerzego. Po-

dobne próby miały miejsce i później: np. Zygmunt Luksenzburski tworzy

Zakon Smoka, a Maciej Korwin w 1472 r. - Zakon na pamiątkę straszli-

wych tortur Pana naszego Jezusa Chrystusa, w którym szezególne zna-

czenie miała idea walki z Turkami. Osobne niejako miejsce pod tym

względem zajmował w XIV w. malborski dwór wielkiego mistrza Krzy-

żaków, ściągający licznych rycerzy zachodnich pod cieszącym się dużą

popularnością hasłem krucjaty przeciwko litewskim poganom.

Mimo wszystkich różnic między polskim panem-rycerzem Zawisz2,

Czarnym z Garbowa, bywałym na wielu najprzedniejszych dworach

europejskich, a szaraczkowym szlachcicem mazowieckinz, co ledwo zdo-

bywał się na jakie takie uzbrojenie, by stanąć na wezwanie królewskie,

ludzie prawa rycerskiego, szlachta, w swych środowiskach i ckolicach,

w których żyli, w coraz większym stopniu zaznaczali na każdym kroku

swą odrębność strojem, obyczajem, trybem życia. Starali się na różne

sposoby podnosić swój prestiż w oczach własnych i w oczach ludzi in-

nych stanów, rozwijających się przecież - dobrze to pamiętamy-

wcale intensywnie w owym XIV-XV stuleciu. Jak istotnie wielki był

to prestiż i jaką wartość w oczach ludzi miały szlacheckie przywileje,

świadezy najlepiej parcie ze strony różnych grup i jednostek do uzyska-

nia tych praw i wejścia do stanu szlacheckiego; wydaje się, że był to

niejako szezyt marzeń najbogatszych nawet mieszezan, fortuną co naj-

mniej równających się możnym, a na wsi np. bogatych sołtysów, sta-

nowiących coś w rodzaju chłopskiej arystokracji.




3. SPOŁECZEŃSTWA STANOWE: MIESZCZANIE I CHŁOPI



Podstawową masę ludności w każzdym kraju stanowiła jednak, rzecz

jasna, nie szlachta czy duchowieństwo, ale chłopi i mieszezanie, ów


"trzeci stan" pracujący, o którym wiele zasadniczych rzeczy powiedziane

już zostało w poprzednim rozdziale.

W'Vraz z rozpowszechnianiem się w ciągu XIII, ale w niektórych zwłasz-

cza okolicach także XIV i XV stulecia zasad kolonizacji na tzw. prawie

niemieckim następowało w pewnym stopniu ujednolicenie stosunków

prawnych, w ramach których "siedzieli" mieszkańcy poszezególnych

miast czy wsi. W każdej miejscowości trzeba było inadywidualnie uzyskać

prawo dla siebie i swojej rodziny; by stać się obywatelem, pełnopraw-

nym członkiem danej wspólnoty. Dłuższy, roczny pobyt w mieście stwa-

rzał w zasadzie podstawę do uzyskania w nim praw miejskich, mówiono

też dlatego powszechnie, iż "powietrze miejskie czyni człowieka wol-

nym". Wejście do wspólnoty posiadającej określone, pisane prawa da-




90 Państwa i prawa



wvało ówezesnemu człowiekowi ważne poczucie bezpieczeństwa i stabili-

zacji życiowej, tym bardziej że nabyte prawa automatycznie przechodziły

na całe potomstwo. Pamiętać trzeba, że prawo niemieckie nie stanowiło

jakiegoś jednego, wspólnego kodeksu, ale oznaczało praktycznie cały

zespół praw i zwyczajów obowiązujących tylko w danej miejscowości,

danym mieście, wsi czy kluczu wsi w obrębie wiellkiej własności. Do

przejętych w początkach wzorów, zwykle bezpośrednio czy pośrednio

branych z miejsc sławnych ze swego prawa, jak np. z Magdeburga, do-

chodziły następnie uchwały własnych sądów, rady prawvne nadsyłane

z macierzystego miasta, czyli tzw. ortyle, takie czy inne decyzje panów-

-wvłaścicieli, oczywiście także cały kompleks starych i nowych praw-sta-

tutów oraz zwyczajów funkejonujących w danym kraju, dzielnicy, re-

j onie.

Zależności i różnorodne zobowiązania ludzi nowego prawa łączyli oni

z wolnością osobistą oraz z pewnym - w praktyce bardzo, zdaje się,

różnym - stopniem samorządu. Na wsi podstawę tego samorządu sta-

nowiło zgromadzenie kmieci, pełnoprawnych obywateli wiejskiej wspól-

noty, regulujące w pierwszym rzędzie cały tok gospodarki trójpolowej

i eksploatacji wspólnych gruntów. Ze słowem kmieć, szeroko rozpowszech-

nionym w językach słowiańskich, łączył sie wcale duży prestiż społecz-

ny; był to wręcz słowiański odpowiednik zachodnioeuropejskiego wasala,

lennika. W Bogurodzicy Adam określony jest wszak jako "Boży kmieć,

siedzący u Bogu w wiecu", a więc radzący czy sądzący w gronie rów-

nych sobie ludzi. Każda wieś lokowana na prawie niemieekim stanowiła

zarazem okręg sądowy, w którym sąd pierwszej iństaneji stanowił sołtys

wsi wraz z ławnikami wybranymi spośród kmieci; następną instaneję

stanowił już sąd pana wsi, niekiedy zresztą rezerwującego od razu dla

siebie sprawy najpoważniejsze. Stanowisko sołtysa-wójta, potomka za-

sadźcy, właściwego organizatora całego procesu lokacji, było pod każdym

względem bardzo poważne, nieraz stanowił on wprost konkurenta dla

pana wsi. Często też ofensywna polityka szlachty szukającej w XV w.

wzmocnienia swej pozycji kierowała się w pierwszym rzędzie przeciwko

sołtysom, przybierając np. forznę wykupywania sołectw i przejmowania

ich ziemi; funkeję sołtysa mogła wtedy objąć osoba mianowana przez

pana, o wiele bardziej od niego zależna aniżeli "prawdziwy" sołtys polo-

kacyjny.

O atrakcyjności i obopólnej korzyści, i dla panów, i dla chłopów, wiej-

skiego samorządu świadezy najlepiej przyswajanie sobie pewnych przy-

najmniej jego form przez ludność i panów, przestrzegających weześniej

bardzo różnych praw miejscowych. Dobrym tego przykładem może być

chociażby tzw. kolonizacja wołoska w Karpatach, w początkach etnicz-

nie istotnie wołoska, później jednak, w każdym razie od XIV w., obej-

Społeczeństwa stanowe: mieszezanie i chłopi


mująca, w miarę posuwania się na zachód po obu stronach Karpat, także

górali ruskich, polskich czy słowackich. I tu zaczyna ta hodowlana, pa-

sterska kolonizacja tworzyć wsie samorządowe, podobne do tych, które

przestrzegały prawa niemieckiego; w części wschodniej funkeje zbliżone

do sołtysów spełniali tzw. kniaziowie, bardziej na zachód używano także

nazwy sołtys.

Mimo zawsze możliwych arbitralnych rozstrzygnięć czy gwałtów ze

strony pana i jego urzędników, częstszych - jak się wydaje - w w. XV

niż weześniej, nie można w żaden sposób lekceważyć w zajmującej nas

epoce siły wiejskiego samorządu. Silna nierzadko pozycja ekonomiczna

kmieci i ich solidarność w obronie jasno określonych praw stanowiła tu

ważki czynnik całej sytuacji. Kmiecie i ich rodziny stanowili na ogół

znakomitą większość mieszkańców lokowanych wsi, niewielu tam jeszeze

było ludzi bezrolnych czy małorolnych. To także, rzecz oczywista, ułat-

wiało integrację wiejskiej wspólnoty. Szlachta musiała sobie weześniej

wywalezyć wyjątkowo mocną pozycję w państwie, by dopiero zyskaw-

szy ją, przejść na przełomie XV i XVI stulecia do poważniejszego ogra-

niczania kmiecych wolności.

Ludność miast i miasteczek była niewątpliwie dużo bardziej, i to pod

wieloma względami, zróżnicowana niż społeczności wiejskie. Nie wszyscy

mieszkańcy posiadali w pełni prawa miejskie, z biegiem czasu rosły

raczej czynione przez władze miast trudności z uzyskaniem pełnego oby-

wvatelstwa i rosła liczba biedoty, ludzi marginesu, ściąganych jednak przez

możliwości, jakie dawało miasto. Prawo miejskie obowiązywało mimo

to wszystkich mieszkańców i problemy rodziły się tylko, i to nierzadko,

wv wypadku duchowieństwa czy szlachty, przebywających w mieście, ale

trzymających się swoich praw. Wiele istotnych spraw załatwiano w

miastach w obrębie małych samorządowych grup korporacyjnych, jak

cechy rzemieślzzicze, powoływane dla organizacji daleko posuniętego

współdziałania na różnych polach w obrębie określonego zawodu. Naj-

wviększe miasta liczyły po kilkadziesiąt takich cechów, z których każdy

iniał swoją kaplicę, gospodę, zbrojownię oraz przydzielony do obrony

odcinek murów miejskich czy bramę. Niezależnie od nieuniknionych

nzapięć wewnątrzcechowych, np. między mistrzami a czeladnikami, cechy

umiały niekiedy z wielką solidarnością występować na zewnątrz dla

obrony swych interesów czy też zaakcentowania jakże istotnego prestiżu

korporacji. Szezególnie mocną pozycję w miastach zajmującej nas części

Europy zdobyli jednak kupcy, oni też często przechwytywali w swe ręce

rządy nad miastem, nie bez oporów zresztą, nawet czynnych, ze strony

ogółu obywateli.


Instytucjonalnym wvyrazem samorządu miast stały się przede wszyst-

kim rady miejskie, nabierające stopniowo znaczenia, zajmujące niejako




g2 Państwa i prawa



miejsce dawnych, potężnych wójtów doby XIII-wiecznych lokacji. Rady

nierzadko po prostu wykupywały wójtostwa. W zasadzie były one odpo-

wiedzialne przed ogólnym zgromadzeniem ludzi posiadających miejskie

obywatelstwo czy nawet wybierane przez nie. W praktyce jednak funk-

cjonowanie tych ogólnych zgromadzeń bardzo często bądź było mało

.efektywne, ograniczone, bądź wręcz zawieszone. Ni.erzadko rady opano-

wane były przez najbardziej wpływowe rodziny kupieckie, patrycjat;

odnawiały się one wtedy np. drogą kooptacji i wyznaczania przez ustę-

pujących radnych nowych członków. Zasada kontroli władz miejskich

przez ogół obywateli tkwiła jednak bardzo silnie w św,iadćmości ogółu

i prowadziła nieraz, wśród sporów i walk, do szukania rozw,iązań kom-

promisowych, np. do przyjmowania wx skład dotychczasowej rady przed-

stawicieli szerszych kół ludności, powoływania nowych rad, komisji kon-

trolnych itd. Czasem ogół obywateli, tzw. pospólstwo, reprezentowvali

wobec władz starsi cechowi. Istotną rolę, zwłaszcza w miasteczkach

małych i słabych, grał przy doborze władz pan miasta czy jego rcprezen-

tant. Do samorządu miejskiego należało oczywiście własne sądow-nictwo,

przynajmniej w pierwszych instancjach;,często właśnie rada powoływała

wójta sądowego z ławnikami do wykonywania tych zadań.

Stopień autonomii miejskiej był w praktyce bardzo różny. Niewiele

miast w naszej części Europy osiągnęło np. tak niezależną pozycję, jak

Gdańsk po wojnie trzynastoletniej w Prusach Królewskielz i całej Polsce;

był to przy tym sukces trwały i związany na wieki z uderzającą wier-

nością patrycjatu gdańskiego dla króla polskiego. Zresztą i ogół miast

w ramach autonomii Prus Królewskich miał pozycję o wwiele silniejszą

aniżeli miasta innych dzielnic państwa pol,ko-litewskiego. MIiasta czeskie

utrzymały swe wielkie przywileje i wolności w szczególności wobec za-

órożenia ze strony panów-szlachty na przełomie XV i XVI w. tylko

dzięki jednolitemu wystąpieniu razem, co było raczej rzeczą wyjątkową.

Regułę stanowiły indywidualne wystąpienia w obronie w,łasnych tylko

praw jednego miasta, przy czym nieraz wręcz chętnie widziano pozba-

wianie innych, konkurencyjnych miast ich praw i przyw,ilejów. Duży

zakres swobody miały miasta wybrzeża dalmatyńskiego, szczególnie wiele

korzystające z doświadczeń i wielkiego dorobku municypalnego miast

włoskich; miały one zresztą za sobą bogatą tradycję własną, sięgającą

swymi korzeniami niekiedy i epoki starożytnej.

Mieszczanin miał silne poczucie przynależności nie tyle, jak duchowny

czy szlachcic, do swego stanu mieszczańskiego, ile do konkretnego miasta.

Mimo znacznych niekiedy zróżnicowań w obrębie iednej społeczności

miejskiej, od potężnych patrycjuszy wchodzących w alianse i rodzinne

parantele z książętami i magnatami aż po biedotę i wszelkiego rodzaju

margines społeczny, społeczność ta nieraz umiała się zdobyć na solidar-

Korona Krblestwa. Krbl a stany 93



ny wysiłek i wspólną walkę w interesie własnego miasta. Olbrzymi wy-

siłek budowy murów, ratusza, kościoła parafialnego, a często i kościoła

zakonów żebrzących znajdował z reguły poparcie ogółu ludności nie tylko

ze względu na bezpośredni pożytek, ale także z powodów prestiżowych.

Wszystko bowiem, co podnosiło prestiż miasta, miało zarazem istotne

znaczenie dla prestiżu i pozycji każdego jego mieszkańca i obywatela w

szerszej skali społecznej; czasem była to skala dzielnicowa czy krajowa,

czasem - dla największych miast - międzynarodowa.

Prawa miejskie; formułowane w kręgu chrześcijańskiej cywilizacji za-

chodnioeuropejskiego średniowiecza, przeznaczone były wxyraźnie tylko

dla chrześcijan katolików. Dla innych grup wyznaniowych trzeba więc

było tworzyć specjalne prawa. W obrębie zajmującej nas grupy krajów

wchodzili tu w grę przede wszystkim Żydzi, których liczba rosła stop-

niowo w miastach przez cały czas. Wiele przywilejów, wydanych w po-

łowie XIII w. w Czechach, na Węgrzech, w Polsce, także w Austrii, stwo-

rzyło podstawy prawne autonomii ludności żydowskiej w miastach.

Żydzi, chętnie widziani przez władców, byli ludźmi książęcymi czy kró-

lewskimi, ale rządzili się własnymi prawami, zachowywali swobodę wy-

znania i daleko posunięty samorząd wokół własnych świątyń - synagog.

Mieli szerokie uprawnienia do prowadzenia handlu, łącznie z lichwą, za-

kazaną chrześcijanom. W pewnym sensie można o nich mówić jako

o osobnym stanie miejskim. Z oporami, niechętnie i nigdy w pełni wpro-

wadzano w zajmujących nas krajach restrykcje prawa ogólnokościelne-

go wobec Żydów. Rosła jednak powoli niechęć mieszczaństwa w stosunku

zwłaszcza do ich konkurencji bankierskiej, lichwiarskiej, zarazem zaś za-

puszczał powoli korzenie kościelny antysemityzm, coraz to silniejszy na

Zachodzie. Tumulty antyżydowskie, nawet krwawe, wybuchające co pe-

wien czas, zwłaszcza od schyłku XIV w., w wielkich miastach, jak Praga,

Kraków czy V Vrocław, nie zmieniły jednak w sposób zasadniczy, na razie

przynajmniej, prawnych warunków egzystencji Żydów, nie pozbawiły ich

królewskich protekcji i autonomii.




4. KORONA KRbLESTWA. KRbL A STANY



Gruntowne, fundamentalne przeobrażenia społeczeństw musiały oczy-

wiście odbić się na całej organizacji i funkcjonowaniu państw, na pojmo-

waniu ich roli społecznej. Kształtują się nowe formy życia państwowego,

które określamy często ogólnym mianem monarchii stanowej. Przy nie-

rzadko bardzo szerokim samorządzie stanowym czy regionalnym, przy

poszanowaniu ogromnego zróżnicowania praw i obyczajów monarchowie

zachowują cały kompleks niesłychanie istotnych uprawnień i odgrywa-




ją, rzecz oczywista, pierwszoplanową rolę w całokształcie zachodzących

przemian. Rola ta ulega zresztą zmianom zależnie od całego szeregu czyn-

ników, gry sił, układu stosunków krajowych i międzynarodowych, świa-

domości społecznej, osobowości władców. Na działanie sił prowadzących

. do zmniejszenia znaczenia państwa odpowiadały inne siły, państwo

wzmacniające. W sferze świadomości istotne znaczenie miało podnoszenie

na różny sposób publicznego charakteru władzy królewskiej i państwa.

Rozwijająca się znajomość prawa, zwłaszcza prawa rzymskiego, była tu

istotnym czynnikiem. Wszędzie rosła od XIII-XIV stulecia rola praw-

ników, czy to w bezpośrednim otoczeniu władców, czy to w rozbudowy-

wanej powoli administracji państwowej. Prawnicy formułowali prawa

królewskie, iura maiestatis, regalia, czasem nawet wyprzedzając istnie-

jącą sytuację w podkreślaniu jakby na wyrost prerogatyw władzy.

Korona, główny symbol władzy królewskiej, staje się w wielu kra-

jach europejskich od XIV zwłaszcza wieku bardziej symbolem królestwa,

państwa; odrywa się więc jak gdyby od wyłącznego związku z osobą

króla. Rzecz znamienna, nie dzieje się tak wszędzie. We Francji Ko-

rona długo oznaczać będzie przede wszystkim królewską domenę, czyli

własność, wokół której formuje się Królestwo Francuskie, a także całość

królewskich dochodów. Tymczasem w Anglii, gdzie wcześniej rozwinął

się parlamentaryzm, a także na Węgrzech, w Czechach, w Polsce, już od

XII w. istnieją ślady wiązania korony z królestwem. Dla pierwszego hi-

storyka Polaka, Mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, piszącego swe

dzieje książąt polskich u schyłku XII stulecia, pań;two jest już w wiel-

kiej mierze "rzeczą pospolitą" z władzą ograniczoną prawami; ich nie-

przestrzeganie daje poddanym wręcz prawo do zmiany władcy. Na Wę-

grzech równolegle niejako do potwierdzania w XIII w. na dużą skalę przy-

wilejówv szlacheckich ustala się określenie "święta Korona" jako symbol

państwa; blasku świętości dodaje jej oczywiście osoba pierwszego króla,

teraz też religijnego patrona kraju, św. Stefana. Odnowiona w XIV w.

monarchia polska, a także monarchia czeska Luksemburgów określane są

jednoznacznie jako Korona Królestwa Polskiego, bądź też Czeskiegc; za

Karola IV mówi się np.: "Królestwo Czeskie czyli Korona tego Króle-

stwa". W zasadzie pojęcie monarchii jako korony nie wyszło poza krąg

cywilizacyjny zachodnioeuropejski, nie przyjęto go w kręgu bizantyjskim;

pojawia się tam ono tylko sporadycznie, np. w Serbii za Stefana Duszana.

Państwo - Korona Królestwa - u schyłku średniowiecza akcentuje

coraz silniej swą niezależność i suwerenność w myśl zasady sformuło-

wanej przez prawników w drugiej połowie XIII w.: król jest cesarzem

w swoim królestwie ("rex in regno suo est imperator"). Cesarstwo czy

papiestwo tracą stopniowo swe znaczenie jako ośrodki pretendujące do

uniwersalnej władzy w obrębie całego chrześcijaństwa, choć nie można


nie doceniać tak ich niezwykle ważnej pozycji, jak i ogromnego prestiżu

międzynarodowego.

Dla Czech przynależność do Cesarstwa, mimo wyjątkowo wręcz dużej

autonomii uzyskanej przez Królestwo już od przełomu XII i XIII stule-

cia, posiada tym większe znaczenie, że przecież od połowy XIV w. przez

kilkadziesiąt lat królowie czescy z dynastii Luksemburgów są zarazen2

cesarzami. Pierwszy z nich, Karol IV, jest jednak przede wszystkim kró-

lem czeskim, niezwykle dbałym o swoje Czechy, swoją Pragę, o tradycję

i kontynuację miejscowej dynastii Przemyślidów. Złota Bulla Karola

z 1356 r. przypieczętowuje niejako ewolucję Cesarstwa, przekazując ksią-

żętom-elektorom prawie wszystkie regalia, uprawnienia monarsze; umac-

nia to bardzo państwa terytorialne w Niemczech, a także i same Czechy

jako odrębne królestwo. Polska w pierwszej połowie XIV w. ma wyraźny

interes w podkreślaniu swej starej zależności formalnoprawnej od pa-

piestwa, co umacnia kruchą monarchię Łokietka i pierwszych lat Kazi-

mierza, a zarazem pozwala lepiej podtrzymywać pretensje do Śląska

i Pomorza; później jednak formuła ta ulega zapomnieniu. Państwo Za-

konu Niemieckiego znajduje się poza Cesarstwem, wielcy mistrzowie

umieją jednak we własnym interesie państwowym dobrze wykorzysty-

wać przy różnych okazjach protekcję tak cesarską, jak i papieską; bar-

dzo też dbają Krzyżacy o stałą reprezentację na dworze cesarskim czy

papieskim, zdolną do możliwie skutecznego działania w myśl aktualnych

potrzeb Zakonu.

Z perspektywy papiestwa tak w XIV-wiecznym Awinionie, jak i po

1378 r. w Rzymie - wszystkie kraje naszego rejonu uznały papieża

rzymskiego! = państwa Europy środkowo-wschodniej dowodnie nabie-

rają znacznie większego niż dawniej znaczenia, liczą się dużo bardziej

chociażby w stale ponawianych, przeważnie pozostających zresztą na pa-

pierze, planach krucjat i wypraw przeciwko Turkom. Cesarstwo zaś właś-

nie od XIV w. poniekąd zadomawia się trwale właśnie w naszej części

kontynentu, przechodząc w ręce Luksemburgów, później zaś Habsbur-

gów, przez Austrię najmocniej wplątanych w cały kompleks spraw naj-

bardziej żywotnych dla Węgier, Czech, w nieco mniejszym stopniu także

dla Polski. Cesarz-król staje się dla naszych władców sąsiadem, partne-

rem, wrogiem bądź przyjacielem w codziennych niejako stosunkach mię-

dzynarodowych, staje się jakby jednym z nich. Kazimierz Wielki odwie-

dzać będzie np. Karola IV w Pradze czy przyjmować go w Krakowie, ba,

cesarz będzie nawet szukał żony wśród krewnych polskiego króla. W sto

lat później małżeństwo króla polskiego Kazimierza Jagiellończyka z Elż-

bietą, "matką królów", z cesarskiego rodu Habsburgów stanowić będzie

nie lada atut w dynastycznej polityce królewskiej. Ta bliskość Cesarstwa

zdaje się jednak prowadzić nie tylko Węgry i Polskę, ale także Czechy




gg Państwa i prawa



do tym silniejszego akcentowania własnej suwerenności. Ciekawe, że

właśnie te trzy państwa znalazły się vw. gronie pierwszych państw euro-

pejskich, których władcy przejęli symbole pełnei niezależności, wcześniej

zarezerwowane tylko dla cesarzy. Była to korona tzw. zamknięta, roz-

budowana bardziej od zwykłej, oraz jabłko - kula z krzyżem trzymana

w ręku; już w XIII w. występuje ono na Węgrzech i w Czeehach, w

XIV - w odnowionym Królestwie Polskim.

Suwerenny monarcha był jednak w powszechnym odczuciu ludzi póź-

nego średniowiecza ograniczony, i to nie tylko przez różne, zewnętrzne

i wewnętrzne, siły zdolne mu się przeciwstawić. Zapewnienie pokoju,

cel i wręcz ideologiczna racja egzystencji rycerstwa, było też w ogólnej

świadomości, wzmacnianej refleksją naukową i kościelnyrri nauczaniem,

fundamentalnym zadaniem każdego państwa i króla. Pokój zaś zakładał

sprawiedliwość, trzymanie się prawa. Cytowano tu, i to nie tylko w

kręgach elit, znane powiedzenie św. Augustyna, wielkiego autorytetu

tych czasów: "Jeżeli wykluczy się sprawiedliwość, czym staną się kró-

lestwa, jeśli nie wielkimi iaskiniami zbójców?" Stąd też prawo znalazło

się w centrum myśli politycznej epoki, jemu poświęcały się coraz licz-

niejsze od XII-XIII w. rzesze studiujących na wydziałach prawvnych

uniwersytetów, którzy obejmowali potem rezerwowane dla nich szczegól-

nie odpowiedzialne funkcje w państwie i w Kościele.

Rozróżniano trzy rodzaje praw: prawo boskie wieczne, prawo natural-

ne i prawo ludzkie, czyli pozytywne. 1'rawo wieczne mówiło o zasad-

niczych cechach wszelkiego typu bytów, co uniwersytecki humor śred-

niowiecznego Oxfordu ilustrował przykładem: Rzeczą przeciwną temu

prawu będzie oczekiwanie, że krowa da nam nie mleko, ale whisky.

Prawo naturalne obeimowało zespół twierdzeń i przykazań dotyczących

stosunków międzyludzkich, w rodzaju np.: Nie czyń drugiemu, co tobie

niemiło. W stosunku do niezmiennego prawa boskiego i praw natury

prawo i zwyczaje ludzkie, regulująee życie społeczności, ulegały prze-

kształceniom i powinny być - jak uważano - stale poprawiane i dosko-

nalone.

Obowiązkiem króla było dbanie o calokształt praw w kraju, zawsze

jednak trzeba też było pamiętać - podkreślała to myśl polityczno-prawv-

na na każdym kroku - o zasadzie podporządkowania wszelkich norm

prawa pozytywnego prawu boskiemu i naturalnemu, a dalej o podsta-

wowym celu wszelkiej działalności prawodawczej. Celem tym było dobro

wspólne (bonum commune), wspólny interes, rzecz publiczna, czyli pospo-

lita, po prostu nasza rzeczpospolita. (res publica), która dotąd przetrwała

w żywej nazwie i w świadomości ludzkiej; wspomniany iuż Wincenty

Kadłubek, człowiek głęboko wykształcony i przepojony ideami utrwala-

jącymi się w XII w. w elitach zachodnioeuropejskich, wcześnie wpro-

Koronza Królestw-a. Król a stany 97

wadza na grunt polski to tak ważne pojęcie. W praktyce określenie w

danym przypadku dobra wspólnego pozostawało często sprawą dysku-

syjną, tym bardziej że i wśród elit powołujących się na wielkie autory-

tety z Augustynem czy Arystotelesem na czele zachodziły istotne różnice

zdań nawet w szukaniu teoretycznych określeń. Odkrywany w XIII w.

Arystoteles podkreślał raczej konieczność podporządkowania jednostki

państwu jako dobru tak wielkiemu. że bez niego jednostka ta nie mogłaby

' żyć. Tymczasem dla Augustyna i chrześcijańskiej tradycji patrystycz-

nej, silnej w średniowieczu, państwo było konsekwencją grzechu, zepsu-

cia natury. W raju nie było wcale potrzebne, teraz zaś jego rolę można

porównać do szpitala, który wprawdzie jest konieczny, ale w żaden sposób

nie powinien ludzi przygniatać.

Niezależnie od interpretacji samo podnoszenie w refleksji nad pań-

stwem zagadnienia praw i dobra wspólnego, rzeczy pospolitej, miało

oczywiście w szerszej perspektywie daleko idące konsekwencie. Właśnie

pojęcie Korony Królestwa jeśt tu jednym z rezultatów tego sposobu

myślenia, prowadzącego wszak do uwypuklenia roli wspólnoty ludzkiej,

roli obywateli kraju. Król - mówiono - jest panem kraju, ale to pano-

wanie - dominium - daje mu prawo nie do własności, lecz do ochra-

niania poddanych (non quoad proprietatem, sed quoad protectionem).

Władza królewska pochodzi od Boga, ale nie uwprost, a za pośrednictwem

ludu, który staje się w ten sposób narzędziem woli boskiej (vox populi

vox Dei). Znów, rzecz jasna, pod ogólnym pojęciem ludu można było ro-

zumieć w praktyce bardzo różne grupy, niemniej sprawa miała ka-

pitalne znaczenie dla całokształtu stosunków łączących władzę królewską

z poddanymi. Jednym z obowiązków króla jest zasięganie rady poddanych

z wielkim - podkreślają w swych traktatach ludzie zajmujący się tym

tematem - pożytkiem dla samej sprawy i zainteresowanych stron.

Panowała zgoda co do tego, że przekraczanie praw i nieuwzględnianie

dobra wspólnego, czyli tyrania, dawały poddanym prawo do oporu aż

po konieczność zabicia tyrana. Znany profesor paryski Gerson, wielki

autorytet swoich czasów, głosił w I405 r. w swym kazaniu, iż "nie ma

ofiary tak podobającej się Bogu jak krew tyrana". Inni byli bardziej

ostrożni w tym nawoływaniu do zabijania, chociażby przez pamięć na

przykazanie "nie zabijaj"; pamiętano też zdanie Tomasza z Akwinu

ostrzegającego, iż czasem tyranobójstwo może się stać lekarstwem gor-

szym od samej choroby. Przy akceptacji zasady, że lud ma prawo tak

wybierać władcę, jak i go usuwać w wypadku nadużycia władzy, sprawą

otwartą pozostawało najczęściej znów samo określenie tego ludu, a czasem

i jasne stwierdzenie samego faktu tyranii. Monarchiom późnośrednio-

wiecznej Europy brakowało jednak instytucji, które by mogły wv pPłni



i - Europa s3owviańska




gg Państwa i prawa



legalnie, prawnie stwierdzić wystąpienie tyranii i wskazać sposoby jej

usunięcia.

Król - powtórzmy to raz jeszeze - w monarchiaeh stanowych póź-

nośredniowiecznej Europy zachowuje w sumie bardzo moeną pozycję.

Nikt właściwie nie kwestionuje samej instytucji monarszej, niezbędnej-

sądzono powszechnie - w każdym nieco większym kraju. Wyobrażano

sobie jeszeze niemonarchiczne rządy w skali włoskiego państwa-miasta,

ale nie gdzie indziej. Powszechnie używa się wprawdzie słowa republika,

rzeczpospolita, ale w sensie dobra wvspólnego, wręcz królestwa jako tego

dobra. Bardziej od abstrakcyjnych formuł przemawiać musiał, i to do

wszystkich, obraz królestwa jako organizmu, ciała ludzkiego, wprost ba-

nalny przez stałe powtarzanie, ale zarazem noszący wv sobie bardzo waż-

kie i precyzyjne treści polityczne. Oczywista była niezbędność, a zara-

zem nierówność poszezególnych ezłonków tego ciała, odpowiadająca hie-

rarchicznemu społeczeństwu, starającemu się z góry określić nmiejsce

i funkeje każdego stanu i każdej wspólnoty w społeczeństwie jako ca-

łości. Oczywista także była w tym obrazie konieczność jednej głowy, kie-

rującej ciałem, a więc - sądzono wówezas - tylko króla; do dzisiaj po-

zostało w użyciu od tamtych czasów określenie: głowa państwa, od daw-

na zresztą wcale niekoniecznie utożsamiane z osobą władcy. Porównanie

z ciałem narzucało także myśl o wewnętrznej spoistości królestwa i mogło

prowadzić aż do nadawania jego jedności charakteru mistycznego; było

przecież takie królestwo, jak i ciało, czymś dużo większym od prostej

sumy składających się nań czynników.

W królewskim autorytecie i prestiżu tkwił też tradycyjnie ogromny

ładunek czci religijnej wobec pomazańca z bożej łaski, namaszczonego

przecież przez pierwszych biskupów królestwa w uroczystym akci:e ko-

ronacyjnym, niezbędnym przy obejmowaniu tronu przez każdego władcę;

w Polsce np. akt koronacji, a nie elekeji czy też, jak we Franeji, zgon

poprzednika, stanowił właściwy moment objęcia władzy. Z samą korona

jako materialnym przedmiotem łączyła się atmosfera świętości, jak to

ujmuje w Polsce XV-wieczne Rozmyślanże przemyskże: "korona złota na

głowie jego wyobrażona znamieniem świętości". Wyjątkowy też był na

Węgrzech prestiż korony św. Stefana, w Czechach - św. Wacława. Polska

nie miała świętego króla. poprzednika aktualnych władców, pewnie też

dlatego korona uznana najpóźniej w początkach XVI w. za należącą do

Bolesława Chrobrego nie równała się mimo wszystko znaczeniem z obie-

ma koronami południowych sąsiadów. Na Węgrzech rodzaj szezególnej

mistyki otaczającej koronę św. Stefana sprawił, źe nie uznawano właści-

wie ważności ukoronowania inną koroną. Karol Robert Andegaweński

koronowany był prowizorycznie w 1301 r., uroczyście w 1308, ale dopiero

w 1310 r. trzecia z rzędu koronacja właśnie koroną św. Stefana przyniosła


Koronza Królestw,a. Król a stany 99



mu ogólne uznanie. Później Zygmunt Luksemburski mógł na dobre

ośiąść na tronie węgierskim dopiero po kilkunastu latach od objęcia wła-

dzy, gdy mógł użyć do koronacji w 1403 r. sświętej korony. Przeciw

Władysławowi Warneńezykowi Habsburgowie szerzyli od 1440 r. wieści,

że nie był. koronowany prawdziwą koroną. Maciej Korwin, wybrany kró-

lem w 1458 r., nie doceniał w początkach wagi tej korony, ale opinia

kraju zmusiła go do dużego wysiłku dla jej odzyskania i uroczystej ko-

ronacji w 1463 r.

Sakralność korony i władzy królewskiej niekiedy nawet, jak we Fran-

eji czy Anglii, łączyła się z wiarą w moc cudotwórezą króla, zwłaszeza

w leczeniu skrofułów, czyli gruźlicy węzłów chłonnych. Oblegały też

królów tłumy chorych, błagając o dotknięcie i uzdrowienie. W naszej

części Europy nie ma wyraźnych śladów tego rodzaju wiary, stanowiąeej

raezej relikt dawnej, karolińskiej, wybitnie sakralnej koncepeji mo-

narchii. Od czasów wielkich reform XI-wiecznych Kościół pogregoriański

zdołał poważnie przyczynić się do desakralizacji władzy monarszej, mo-

narchie stabilizujące się na dobre w późniejszych czasach, jak właśnie

w wypadku zajmującyeh nas krajów, nosiły też na sobie silniejsze piętno

nowych czasów. Toteż Zygmunt Stary, sam przecież król, prosić musiał

króla francuskiego Franciszka I, by uleczył biskupa żmudzkiego Mikołaja

Radziwiłła. Choć stopień sakralności monarchii mógł być różny w kręgu

chrześcijaństwa zachodniego, to jednak wszędzie był on wysoki i dobrze

widoczny. O ile prawa boskie i ich konsekweneje ograniczały królewską

samowolę, to z drugiej strony właśnie powszeehna wiara chrześcijańska

i uznane szezególne w niej miejsce króla stanowiły w rzeczywistośei

jeden z fundamentów instytucji monarszej.

Na prestiż królewski składało się wiele ćzynników, różne grupy ludzi

łączyły zresztą z idealnym wizerunkiem władcy różne nadzieje i inaczej

rozkładały w nim akcenty. Krew, królewskie pochodzenie, była prawie

że koniecznym elementem tego ideału. Za najlepszą sytuację uważano

dziedziczne rządy starej, rodzimej dynastii "panów naturalnych" kraju,

jak Piastów w Polsce, Przemyślidów w Czechach czy Arpadów na Węg-

rzeeh. Wygaśnięcie dynastii stawało się dla kraju prawdziwym wstrzą-

sem; tak było też w naszej grupie państw w XIV w., gdy skońezyły się

rodzime dynastie. Na bliższą i nieco dalszą metę fakt ten niezmiernie

ułatwił zwycięstwo zasadzie elekeji króla, łącznie ze spektakularnym od-

rzuceniem władzy Luksemburgów w Pradze po ponad stuletnich rządach

ezy też z wyborem na króla szlachcica czeskiego lub też pana węgier-

skiego - bez powoływania się na krew królewską, która w ich żyłach

nie płynęła, ale ze względu na osobiste wartości kandydatów i związane

z nimi nadzieje. Te osobiste wartości stanowiły zresztą zawsze ważny

składnik idealnego modelu dobrego króla. Kościół przypominał szezegól-




100 Państw-a i praw1-a


nie konieczność wzorowego życia chrześcijańskiego i sprawiedliwości w

postępowaniu; w oczach np. Jana Długosza za grzechy króla płacił cały

kraj, rodziły się z nich różne nieszezęścia i katastrofy publiczne. Dla ry-

cerstwa ważne były cechy wojenne i wodzowskie króla, zawsze stającego

przecież na czele sił zbrojnych swego kraju.

Wszędzie coraz ważniejszą sprawą staje się u schyłku średniowiećza

przedstawianie króla ogółowi ludności w możliwie najkorzystniejszym

dla niego świetle i w możliwie wielkim splendorze królewskiego ma-

jestatu, w pełnej gali, zdolnego naprawdę wywierać trwałe i głębokie

wrażenie. Propaganda w tej dziedzinie, rozbudowane ceremoniały uro-

czystości, wjazdy królewskie do miast, zaślubiny, pogrzeby, stają się waż-

nymi elementami królewskiej polityki umacniania swego prestiżu i władzy.

Konsekweneją potraktowania Korony Królestwa jako wspólnego, pub-

licznego dobra obywateli kraju była jednak konieczność szukania roz-

wi'.ązań, które by zachowały ż jednej strony ów pre:,tiż i władzę króla,

z drugiej zaś - zapewniły jakiś udział w tej władzy królewskich podda-

nych i ich reprezentantów. Poszukiwania praktycznych kompromisów w

tym zakresie stanowią jeden ze śzezególnie ważnych rozdziałów historii

państw i społeczeństw XIV-XV w. w całym kręgu zachodnioeuropej-

skim, nie wyłączająe, rzecz oczywista, grupy państw środkowo-wschod-

niej Europy należących do tego kręgu.

Bardzo różnorodne mogły być podstawy nasilających się zewsząd ten-

deneji do współrządzenia. W zachodnioeuropejskim ustroju senioralno-

-wasalnym tkwiła bardzo głęboko zasada zwoływania przez seniora na

każdym szezeblu, z królem włącznie, swych wasali na narady przy podej-

mowaniu ważnych decyzji. W tradycji słowiańskiej mocno zaznaczała się

tradycja wieców, zgromadzeń ludzi wolnych, o bardzo różnym zresztą

składzie i charakterze. Sama ich nazwa, od prasłowiańskiego "wietiti"-

mówić, miała ten sam źródłosłów co zachodnioeuropejski parlament. W

rozbudowanym społeczeństwie stanowym o tak silnie zaakcentowanej roli

samorządu sprawa stawała na porządku dziennym niejako automatycz-

nie w szerokiej skali państwowej. Krzyżowały się zresztą wpływy i wzory

w skali całego kręgu cywilizacyjnego. Znakomitego, bo ujętego w ścisłe

ramy prawne i zarazem rzeczywiście funkejonującego w tej właśnie skali

pz-zykładu samorządu dostarezały instytucje kościelne, wielkie zakony

wszędzie obecne, z cystersami, dominikanami i fraciszkanami na czele,

synody diecezjalne i prowinejonalne, sobory powszechne. Sobory w Kon-

staneji i Bazylei oraz potężny, ogólnokościelny ruch soborowy z nimi

związany miały wyjątkowo duże znaczenie także w płaszezyźnie politycz-

no-ustrojowej.

Prawnicy, i.to zarówno kanoniści, jak i romaniści, przejęli regułę, która

znalazła się w kodyfikacji Justyniana z 531 r.: to, co dotyczy wszystkich,


Korona Królestw-a. Król a stany 101



powinno być przez wszystkich zaaprobowane. Stąd powszechne w refleksji

polityezno-prawnej przyjęcie zasady zgody zainteresowanych na decyzje

ich dotyczące. Jak jednak praktycznie taką zgodę osiągnąć? Trzeba było

w tym eelu rozrrawiać nie tyle przecież ze wszystkimi członkami wcho-

dzącej w grę społeczności, co najezęściej nie było po prostu możliwe, ale

z ich właściwymi przedstawicielami. Średniowieczna teoria przedstawi-

cielstwa znała dwie jego zasadnicze formy. Starsza, tradycyjna, to repre-

zentowanie wspólnoty przez jej nie kwestionowaną głowę - a więe ojca

rodziny, biskupa dla diecezji, pana dla poddanyeh. Bardzo długo w spo-

łecznościach europejskich ta forma grać będzie niesłychanie ważną rolę.

Powoli jednak wykształca się i współistnieje z pierwszą druga forma

reprezentacji, a mianowicie wybory delegatów i udzielanie im pełno-

mocnictw do podejmowania decyzji w imieniu swych społeczności. Ta

właśnie druga forma stanowiła istotny punkt organizacji na różnych

szezeblach zakonów żebrzących, które - jak zobaczymy - już w XIII w.

zdobyły sobie szezególnie mocną pozycję w krajach katolickich Europy

środkowo-wschodniej.

Od XIII w. rola zgrorradzeń przedstawicielskich w życiu politycznym

krajów chrześeijaństwa zachodniego rośnie zdecydowanie. Różny jest ich

charakter, nazwy, skład. Wszędzie dwie przede wszystkim zasadnicze

sprawy natury ogólnopaństwowej zmuszają władców w warunkach spo-

łeczeństwa stanowego do konsultowania się ze stanami i ulzyskiwaria ich

zgody, sprawy łączące się zresztą nierzadko: chodzi o wojnę, wyprawę

wojenną, oraz podatki, skarb państwa, wymagający wzmocnienia w razie

jakichkolwiek nowych obciążeń. Trzeba więe było pertraktować z wśzy-

stkimi trzema stanami, duchowieństwem; szlachtą, a w wypadku stanu

trzeciego z miastami, bo chłopi rzadko gdzie mogli się na takim szezeblu

wypowiadać inaczej niż za pośrednictwem swych "naturalnych panów".

W obradach zgromadzeń przedstawieielskich wszędzie przeważała raczej

stara, tradycyjna zasada jednomyślności; w ostateczności tworzono jej

fikeję, nawet za eenę przekrzyczenia mniejszości czy zmuszenia jej do

milezenia. Ta ogólnoeuropejska tradycja utrzymała się, jak.wiadomo,

szezególnie długo w polskiej izbie poselskiej, choć w rzeczywistości zbyt

poważne od XVII w. traktowanie "liberum veto" wcale do ducha tej

tradycji nie.należało. Mniejsze znaczenie miała znana w prawie rzym-

skim; przejęta w Xllw. przez prawo kanoniczne, zasada większości, for-

mułowana przez kanonistów jako "maior et sanior pars": strona liczniej-

sza, zarazem słuszna. Oczywiście, słuśzność była często powodem kontro-

wersji, dlatego już na IV soborze laterańskim przyjęto za zasadę roz-

strzygającą zwykłą większoścć głosów; poszły później za tym ustawy

wielu instytucji. kośeielnych, między innymi zakonów żebrzących.

W zgromadzeniach przedstawicielskich najezęściej najważnie-jszy jest




102 Państwa i prawa



głos szlachty, choć ta przewaga szlachecka bodaj nigdzie w Europie nie

zaznacza się tak wyraźnie jak w ukształtowanych ostatecznie w XV w.

izbach poselskich Polski i Węgier; stanowią one, iak już mówiliśmy,

właściwie tylko stanowe przedstawicielstwo szlachty. W sprawach po-

datków król osobno pertraktuje z duchowieństwem, w Polsce uchwalają-

cym w takiej sytuacji tzw. dobrowolną pomoc (subsidium charitativum).

W Polsce też miasta wolały raczej omawiać istotne dla siebie sprawy

bezpośrednio z królem, za późno też zorientowały się w wadze swej

obecno.ści w izbie; szlachta, poza wyjątkami dla kilku największych miast,

nie wyraziła już wtedy zgody na pełniejszą reprezentację w niej stanu

miejskiego. Przewaga szlachty, niezwykle zresztą - jak pamiętamy-

licznej, zaznacza się też od XVI w. do tego stopnia, że zaczyna się ona

utożsamiać z państwem; sama zresztą nazwa państwo, używana od tego

czasu, pochodzi od słów pan, panowie, określających wówczas szlachtę.

Polska monarchia stanowa przekształca się w rzeczpospolitą szlachecką,

crhoć mimo wszystko nie można w żaden sposób nie doceniać przetrwania

w niej ważnych elementów ustrojowych i wartości znamiennych dla

europejskiego kraju późnośredniowiecznego o systemie stanowym. Sy-

tuacja w autonomicznych Prusach Królewskich i w Czechach, z dużym

udziałem miast w zgromadzeniach przedstawicielskich, przypominała bar-

dziej stosunki w wielu krajach zachodnioeuropejskich. Ale i w Czechach

stany panów i rycerzy osiągają przewagę na tyle wyraźną, że miasta w

początkach XVI w. tylko za wysoką cenę długotrwałej walki i rzadkiej

wówczas solidarności utrzymały się w ogóle w zgromadzeniu.

Szerokie, abstrakcyjne założenie konieczności zgody wszystkich na

uchwały ich dotyczące realizowane było w praktyce życia - jasno to

widać - tylko w jakiejś ograniczonej, czasem bardzo nawet ograniczonej

formie. W rzeczywistości masy ludności miast i wsi nie były bezpośred-

nio pytane o opinię, a uprzywilejowane kręgi ludzi dopuszczonych do

współrządów w skali państw pozostały, z różnych powodów, dosyć wąskie.

Od drugiej połowy XV w. w Europie zaznacza się wyraźnie spadek zna-

czenia instytucji przedstawicielskich, a jednym z licznych powodów tego

złoźonego zjawiska jest także brak zainteresowania ze strony stanów dla

podtrzymywania żywotności tych instytucji.

Stwierdzenie to nie odnosi się jednak do Czech, Węgier czy Polski,

gdzie w tym samym czasie instytucje owe wchodzą w stadium ostatecz-

nej krystalizacji i pełnego rozwoju, a zarazem zostają definitywnie opa-

nowane przez dynamiczną i ekspansywną warstwę szlachecką. Zresztą

właśnie w XV stuleciu w tej grupie państw autentycznie oddolne aspi-

racje do lepszych praw i większej wolności ogarniają chwilami rzeczy-

wiście duże grupy społeczeństwa, nie cofające się nawet przed rewoltami.

Taką rewoltą, przy całej wielostronności i złożoności ruchu, był przecież


Struktury i funkcje państwowe



w latach dwudziestych potężny w Czechach ruch husycki, w którym,

jak nigdzie chyba w XV-wiecznej Europie, przemówiły także masy miast

i wsi, przepojone chęcią stworzenia lepszego świata i lepszego - jak

wierzono - chrześcijaństwa. Innego typu rewoltą, rewoltą przede wszy-

stkim bogatych, było doskonale zorganizowane powstanie stanów pru-

skich przeciwko uciskow.i ze strony państwa krzyżackiego w 1454 r.; ta

rewolta przyniosła po długiej wojnie ostateczne zwycięstwo zbuntowa-

nym, utrwalając stanowe wolności przynajmniej mieszczan i szlachty w

Prusach zwanych odtąd Królewskimi. Ale kilkakrotnie potężne, zwłaszcza

w początkach XVI w., ruchy chłopskie w Królestwie Węgierskim zdła-

wione zostały siłą, nie dając bezpośrednio żadnych rezultatów.

W rozdziale niniejszym mówiliśmy przede wszystkim o nowych kon-

cepcjach, modelach państwa i stosunkach król - poddani. Nie można

jednak nigdy zapominać, że codzienna twarda rzeczywistość z jej skompli-

kowanymi napięciami na wielu płaszczyznach mogła i musiała, często

daleko nawet, adbiegać od obrazu, jaki rysuje się nam na podstawie

prawa i państwowo-prawnych refleksji tamtych czasów. Nie lekceważąc

więc w niczym tych teoretycznych sformułowań, w sumie niezwykle

przecież doniośłych i wiele znaczących na daleką metę w kulturze i ży-

ciu politycznym czy prawnym zajmujących nas krajów, musimy mieć

stale w pamięei i drugą, tę codzienną niejako stronę medalu. Właśnie zaś

wszelkiego typu rewolty zdają się nam odsłaniać ją, na moment przy-

najmniej, z całą jaskrawością.




5. STRUKTURY I FUNKCJE PAŃSTWOWE



Spróbujmy teraz nieco bliżej zająć się zmianami zachodzącymi w struk-

turach i szeroko pojętych funkcjach organizmów państwowych Czech,

Węgier i Polski w interesujących nas stuleciach XIV i XV. Rozbudowa

tych struktur i funkcji, wielki wysiłek dostosowywańia ich do nowych

sytuacji i potrzeb jest, generalnie biorąc, zjawiskiem dominującym, rzu-

cającym się w oczy. Proces ten nie przebiega zresztą łatwn, przeciwnie,

natrafia często na potężne opory i trudności różnego rodzaju; ulega też

zahamowaniu, cofa się niekiedy bardzo daleko. Wiek XIV, czasy Ande-

gawenów na Węgrzech, Karola IV w Czechach czy Kazimierza Wielkiego

w Polsce, przynasi w szczególności spektakularne wręcz umocnienie mo-

narchii, co nie uchroni ich zresztą, zwłaszcza na Węgrzech i w Czechach,

od głębokich kryzysów w stuleciu następnym. W tymże w. XV najgłębsze

i najtrwalsze zmiany. zajdą oczywiście w husyckich Czechach, zaś szcze-

gólnie ambitną, ale bardzo krótkotrwałą próbę wzmocnienia monarchii

podejmie w ostatnich dziesięcioleciach stulecia Maciej Korwin na Wę-




104 Państwa i prawa



grzech. Umiarkowana, ostrożna linia postępowania Jagiellonów zgodna

była w szczególności z aspiracjami ruchu stanowego, co przyniesie tej

dynastii szereg poważnych sukcesów tak w państwie polsko-litewskim,

jak i w Czechach czy na Węgrzech. Trwałym dziełem mocno związanym

z imieniem tej dynastii pozostanie jednak w pierwszym rzędzie państwo

polsko-litewskie i jego swoista.,w,spólnota narodów", po prawie dwustu-

letnich doświadczeniach mocno ugruntowana w Lublinie w 1569 r., jesz-

cze pod auspicjami ostatniego Jagiellona na tronie, prawnuka Jagiełły,

Zygmunta Auguśta.

Trudno przecenić wielostronne znaczenie dworu królewskiego nie tylko

jako ośrodka władzy w każdej monarchii, ale w znaćznym stopniu - by

użyć tu przytoćzonego wyżej porównania z ciałem ludzkim - serca

kraju. W wielkim środowisku dworskim znajdowali się nie tylko ludzie

w ten czy inny sposób na śtałe z nim związani. Stałym elementem życia

dworu były krótsze czy dłuższe pobyty ważnych osobistości z całego

kraju, przyjazdy wybitnych gości zagranicznych, zjazdy o różnym cha-

rakterze. Niezwykle ważnym czynnikiem rządzenia były osobiste sto-

sunki. króla i grona jego najbliższych doradców z ludźmi i rodzinami

naprawdę ważnymi w kraju, o decydującej pozycji formalnej czy nie-

formalnej. Dwór stwarzał tu dobre okazje do spotkań wszelkiego rodzaju.

Starą tradycją i ambićją pierwszych rodzin w kraju było wysyłanie sy-

nów na dwór władcy, co dawało im nie tylko dośkonałą szkołę życiową,

ale stanowiło niejako gwarancję przyszłej kariery. Spotykali się zresztą

na dworze ludzie różnych stanów: duchowni, którzy mieli tam zawsze

mocną pozycję, zajmując szereg ważnych stanowisk, możni i szlachta,

także i mieszczanie, zwłaszcza z rodzin patrycjuszowskich, jakże często

wspomagających władców w tarapatach finanśowych.

Rozbudowa dworów monarszych w zajmującej nas grupie krajów w

XIV w. jest też jednym z wyraźnych śladów umacniania się monarchii.

Szczególna jeśt oczywiście pozycja dworu praskaego, od Karola IV rów-

nież cesarskiego; ale i na Węgry Andegaweni wnoszą tradycje włosko-

-francuskie swej starej rodziny królewskiej; łącząc je z miejscowymi

tradycjami Arpadów. Dwie stare instytucje szeroko pojętego dworu mają

szczególne znaczenie polityczne i ulegają dużej rozbudowie: rada królew-

ska i kancelaria. Rada stanowiła organ doradczy króla. Tradycyjnie wład-

cy mieli swobodę w dobieraniu swych najbliższych współpracowników,

w ciągu XIV-XV w. zaznacza się jednak bardzo wyraźna tendencja do

jasnego określenia listy najwyższych stanowisk w państwie, z którymi

łączy się prawo do udziału w radzie - tendencja do jej sformalizowania;

król jednak na ogół wszędzie zachowzuje prawo wprowadzania do rady,

przynajmniej okazjonalnie, osób przez siebie wybranych. Zrozumiałą

regzzłą staje się udział w niej ministrów, kilkuosobowego grona osób po-

Struktury i funlkcje państwzowe 105



noszących odpowiedzialność za kluczowe resorty dworsko-państwowe, jak

skarb czy kancelaria; rozróżnienie dworu i państwa, znane iuż w rozbu-

dowujących się biurokracjach niektórych krajów zachodnich, w naszej

części kontynentu nie znajduje jeszcze większego zastosowania. Poza

tym wchodzą do rady pierwsi panowie królestwa. duchowni i świeccy,

dobierani według różnych zasad. Wszędzie wchodzą do rady biskupi,

oczywiście katoliccy.

Na Węgrzech za Arpadów wąska rada królewska składała się tylko

z panów świeckich, za Andegawenów skład ulega znacznemu rozszerzeniu,

między innymi o biskupów. W radzie Karola IV zwraca uwagę spora

liczba książąt piastowskich ze Śląska oraz Przemyślidów z Opawy; jest

to oczywiście jeden z dobrych sposobów wiązania książąt-lenników z Kró-

lestwem. W Polsce w skład rady królewskiej tworzącej się w połowie

XIV w. wchodzą obok ministrów i biskupów wojewodowie i kasztelani,

a więc zasadniczo pierwsi panowie dawnych księstw przekształconych

w odnowionym Królestwie w województwa. Taka rada staie się rzeczy-

wistym miejścem dialogu władcy z poddanymi, przynajmniej w obrębie

elit politycznych pretendujących do rządzenia krajem. Dopiero gdy w

ciągu XV stulecia silny ruch polityczny szerokich rzesz szlacheckich do-

prowadził do utworzenia własnego przedstawicielstwa na szczeblu ogólno-

krajowym, charakter elitarno-arystokratyczny rady królewskiej. uwy-

puklił się z całą oczywistością.

Wielka rada w pełnym śkładzie nie mogła działać ani ciągle, ani zbyt

regularnie. Bieżące śprawy załatwiała przede wszystkim kancelaria, stale

w owym okresie rozbudowywana; jej aktywność można poznać chociażby

po ogromnym rozroście akt wszelkiego typu, przygotowywanych i wy-

dawanych w zespole kancelaryjnym. Niezwykle rozwinięta w XIV w.

działalność kancelarii papieskiej w Awinionie, z którą zajmujące nas pań-

stwa utrzymywały codzienny niejako kontakt, stanowiła pod tym wzglę-

dem niedościgły wzór. Karol IV stworzył w Pradze kancelarię zarazem

cesarśką i królewską czeską na takim poziomie, iż dzisiejszy historyk

widzi w niej wręcz śzczytowe osiągnięcie w tym zakresie późnośrednio-

wiecznego Cesarstwa. Rola kanclerzy w polityce zagranicznej i zarządza-

niu państwami miała wszędzie kluczowe znaczenie. W Polsce, gdzie po

1320 r. z trudem trzeba było tworzyć aparat ogólnopaństwowy, właśnie

kierujący faktycznie kancelarią urzędnik-minister był pierwszym, który

przybrał tytuł podkanclerzego króla lub dworu, później podkanclerzego

Królestwa Polskiego. Po uśtaleniu się stosunków podkanclerzy dzielił

kierownictwo kancelarii z kanclerzem Królestwa. W kierownictwie i skła-

dzie kancelarii rola duchownych, wśród których przede wszystkim znaj-

dowali się ludzie o wyższym, a przynajmniej nieco wyższym wykształ-

ceniu, była szczególnie duża. Stanowiła też kancelaria znakomitą szkołę




106 Państwa i prawva



służby państwowej niejako bezpośrednio pod okiem króla. Nic też dziw-

nego, że z tej szkoły wychodzili nierzadko biskupi i w ogólności wyżsi

duchowni. Łączyło to praktycznie szczególnie mocno Kościół i państwo,

królestwo, w całość splecioną wyjątkowo silnymi więzami.

Zarządzanie krajem było w gruncie rzeczy sprawą bardzo skompliko-

waną w warunkach nie tylko rozbudowanych i jakże żywotnych wolności

i przywilejów stanowych, ale także niezwykle silnych tendencji do auto-

nomii lokalnych, regionalnych różnego stopnia. Królestwo stanowiło coś

w rodzaju federacji, związku, z jednej strony grup ludzkich posiadają-

cych swe własne prawa, z drugiej dzielnic czy nawet księstw-państw

o daleko posuniętej samodzielności. Taką samodzielność miała np. Chor-

wacja, od 1102 r. związana trwałą unią personalną z Węgrami. Każdo-

razowy król węgierski przyjmował tytuł króla Chorwacji, z jego też ra-

mienia pełnomocny dux, książę, czy też ban sprawował rządy w kraju.

Nie miała takiej autonomii włączona w XI w. wprost do Królestwa Wę-

gierskiego Słowacja. Istniały natomiast grupy ludności na określonych

terenach wyłączone całkowicie z węgierskiej terytorialnej organizacji

państwowej okręgów-komitatów i podporządkowane wprost z ich pra-

wami i przywilejami Koronie. Taką pełną autonomię mieli Sasi siedmio-

grodzcy, potomkowie niemieckich kolonistów; objęte nią były liczne

i bogate miasta wraz z okolicznymi wsiami. W tymże Siedmiogrodzie

istniała jednak długo odrębna organizacja o charakterze wybitnie woj-

skowym tzw. Szeklerów; potomków dawnych plemion prawdopodobnie

pochodzenia turko-bułgarskiego, stapniowo przekształcających się w wol-

nych chłopów; podobny charakter miała autonomia Jazygów, którzy ongiś

przybyli tu z Kaukazu wraz z Kumanami, osiedlili się jednak w grani-

each Królestwa Węgierskiego. Pograniczny Siedmiogród ze złożoną sy-

tuacją ludnościową - obok wyżej wymienionych ludów i Węgrów także

Wołosi-Rumuni, trochę Rusinów - miał zresztą w pewnym stopniu

odrębną pozycję w monarchii; na nim też opierał się w niemałej mierze

.jej wysiłek zbrojny.

W Królestwie Czeskim od dawna rysowała się odrębność MIoraw,

w XIV w. doszedł Sląsk z jakże skomplikowanymi problemami około

dwudziestu księstw, z których każde chciało zachować przecież w możli-

wie największym stopniu swą autonomię.

W Polsce zjednoczonej w XIV w. silnie zaznacza się przez cały wiek

XIV i XV odrębność Małopolski i Wielkopolski, a tym bardziej ziem

ruskich, włączonych do Korony po przejęciu praw tamtejszych książąt

przez króla polskiego, czy też księstw mazowieckich, inkorporowanych

ostatecznie dopiero w 1529 r. po wygaśnięciu tamtejszych Piastów. Na

innych prawach weszły do Korony po 1466 r. Prusy Królewskie z wła-

snym samorządem oraz Prusy krzyżackie jako lenno. Zasadnicze znacze-


Struktury i funkcje państwowve l0i



nie miał wzajemny stosunek Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego,

stanowiącego i tak konglomerat terytoriów o różnych tradycjach histo-

rycznych. Plan inkorporacji Litwy, przy którym przez kilka dalszych

dziesięcioleci po 1385/1386 r. obstawali panowie małopolscy, natrafiał na

zdecydowany opór tak panującej dynastii, jak i panów litewskich. Dla

.samych Jagiellonów utrzymanie odrębności Litwy, której byli dziedzicz-

nymi władcami, oznaczało także umocnienie ich pozycji na tronie pol-

skim, od wygaśnięcia Piastów obsadzanym już drogą elekcji. W tych

warunkach przetrwanie i stałe pogłębianie się związku obu państw na

ustalonych od połowy XV w. zasadach unii personalnej - król polski

był zarazem wielkim księciem litewskim - uznać trzeba w sumie za

:olbrzymi sukces polityczny.

Zarząd centralny Królestwa musiał przede wszystkim mieć doskonałą

orientację w tej istnej mozaice sytuacji i ich uwarunkowań prawnych,

przedstawianych tutaj tylko w najogólniejszym zarysie, dalekim od peł-

nego obrazu. Był to oczywisty warunek skutecznego rządzenia a zarazem

-wykorzystywania licznych prerogatyw i możliwości królewskich dla po-

pierania sił bliższych monarchii i przeciwstawiania ich czynnikom wro-

gim czy też po prostu działającym w kierunku dezintegracji państwa.

Poważne pozostały np. uprawnienia ustawodawcze i sądowe króla, te

ostatnie przynajmniej dla spraw szczególnej wagi, w sporach o zakres

praw między stanami, w niemałym stopniu także jako instancja odwo-

ławcza od wyroków sądów różnych szczebli i stanów. Wprawdzie szlachta

zmierza energicznie, zwłaszcza w XV w., do podporządkowania swym

-przedstawicielom sądownictwa we wszystkich sprawach jej dotyczących,

.chociażby miało to być sądownictwo pod imieniem królewskim, ale i tu

król ma zastrzeżony zakres spraw, które miały rozstrzygać wprost sądy

.królewskie. W Polsce np. sądom grodzkim, działającym z ramienia króla

od schyłku XIV w., podlegać ma takźe szlachta osiadła - posiadająca

żiemię - w zakresie spraw określanych w tzw. czterech artykułach

.grodzkieh: podpalenie, napad na dom szlachcica, rabunek na drodze pu-

blicznej, zgwałcenie. Nadto sądy królewskie rozpatrują wszystkie sprawy

dotyczące zdrady, zbrodni obrazy majestatu, a także takie, w których

groziła szlachcicowi utrata życia, czci czy majątku.

Wykonywanie władzy na obszarze kraju, właściwe realizowanie we

-wszystkich zakresach prerogatyw królewskich wymagało istnienia władz

lokalnyeh zależnych bezpośrednio od króla. Dawne urzędy z XI-XII stu-

lecia zamieniły się prawie zupełnie w godności raczej reprezentacyjne

ůdla danego obszaru, w tzw. urzędy ziemmskie. tak że w gruncie rzeczy

trzeba było w warunkach monarchii stanowej tworzyć od nowa rzeczy-

wiście "dyspozycyjny" aparat władzy terenowej. Stanowili go przede

wszystkim s.tarostowie, wprowadzeni w Czechach u schyłku XIII w.




108 Państw-a i prawa



i stąd szybko i trwale przejęci także w państwie piastowskim. Początko-

wo jako namiestnicy królewscy skupiali często w swych rękach na da-

nym terenie prawie że pełną władzę przysługującą władcy i zarządzali

jego dobrami, z czasem ich funkcje mogli przejmować inni funkcjona=

riusze o zadaniach bardziej, ograniczonych. Starostovw.wie, zaufani ludzie

krróla, mianowani i odwoływani przez niego, pozostali w każdym razie

głównymi urzędnikami królewskimi w danym okręgu. W Polsce zacho-

wali m.in. poważne kompetencje sądowe, zarząd dobrami, prawo zatwier-

dzania czy powoływania władz nmiejskich w miastach królewskich itd.

Na Węgrzech instytucji starostów nie wprowadzono, ale szukano innych

rozwiązań. Tak np. Karol Robert, reorganizując państwo ww początkach

XIV w., ustanowił wv komitatach kasztelanów zależnych wyłącznie od

króla, zlecając im administrac,ję domenami królewskimi. Mimo ogrom-

nych nacisków szlachty pragnącej zarezerwować dla siebie całość władzy

w poszczególnych komitatach kr'olowie węgierscy utrzymali do końca

prawo nominacji stojącego na czele. takiego okręgu żupana; w 1504 r.

zastrzeżono tylko, że żupan może sobie dobrać wiceżupana po uzgodnie-

niu kandydatury ze szlachtą komitatu.

Zupełny wyjątek stanowiła organizacja państwa zakonnego w Prusach.

Każdy zakonnik był zarazem, można powiedzieć, urzędnikiem państwo-

wym. Kraj dzielił się na komturie, komtur miał do swej dyspozycji w

zamku-konwencie wszystkich zakonników oraz całą plejadę niższych

funkcjonariuszy. Władzom centralnym w Malborku ułatwiała sprawowa-

nie rządów, prawie że = w ówćzesnych warunkach - nieograniczonych,

rozbudowana sprawozdawczość pisemna. Nic dziwnego, że później, w do-

bie nowożytnej, dumna z siebie biurokracja państwa pruskiego chętnie

widziała w tej biurokracji krzyżackiej swą poprzedniczkę. Mało rozwi-

nięte swobody stanowe i prawie zupełna kontrola nad Kościołem - poza

Warmią wszystkie biskupstwa pruskie były wprost włączone do Zakonu

i podlegały bezpośredniej władzy wielkiego mistrza - st.w.arzały pod

militarną biurokracją Zakonu możliwości stworzenia organizacji pań=

stwowej o stopniu centralizacji i zarazem w pewnej mierze funkcjonal-

ności nie mającym chyba analogii w XIV w. w całej Europie. Dobrą

ilustrację stopnia opanowania kraju stanowi fakt, iż w rękach Zakonu

znajdowało się w Prusach 88 zamków; poza tym 18 pozostałych zamków

należało do uzależnionych biskupstw i kapituł. Bardzo odmienna b.yła

już sytuacja w krzyżackich Inflantach, gdzie Zakon musiał praktycznie

dzielić władzę przede wszystkim z kilkoma potężnymi i stosunkowo nie-

zależnymi biskupami. Było też w Inflantach na 60 zamków krzyżackićh

40 biskupich i 40 szlacheckich.

W monarchiach. stanowych respektujących, w przeciwieństwie do Krzy-

żaków w Prusach, tendencje rozwojowe i. prawa stanów oraz samorządy


Struktury i funzkcje państww,oww-e 109



rejonów królowie dążyli do uzyskania w miarę możliwości maksymalnego

wpływu na obsadę ważniejszych stanowisk kościelnych, ziemskich ezy

miejskich. Obok posiadania własnych, zależnych urzędników, których

mogli odwoływać, uzyskiwali w ten sposób możność dobierania ludzi

bliższych sobie, czasem nawet całkowicie swoich. Rzecz miała olbrzymie

znaczenie zwłaszcza przy obsadzie stanowisk łączących się z wejściem

do rady królewskiej.

Wzmogły się więc wyraźnie od XIV w. wysiłki.zmierzające do obsa-

dzania przez ludzi królewskich kluczowych w Kościele stanowisk bisku-

pich. Król węgierski.powoływał się tu w szczególności na stare prawo

patronatu nad własnym kościołem jeszcze z czasów ustanowienia za

św. Stefana Korony i arcybiskupstwa. Ważną drogą prowadzącą w tym

kierunku - w warunkach szybko rosnącej od XIV w. centralizacji kurii

papieskiej, zastrzegającej sobie w coraz większym stopniu, kosztem wcze-

śnie,jszej autonomii kapituł katedralnych, prawo decydowania o wyborze

biskupa - było szukanie poprzez kompromisy i porozumienia ze Stolicą

Apostolską rozwiązań personalnych dogodnych dla strony królewskiej.

Duże znaczenie miał też skład kapituł wybierających biskupów, insty-

tucji bogatych, wiele znaczących na różnych polach, jako że były to wy-

raźnie środowwi.ska elit. intelektualnych kleru i, rzecz jasna, społeczeństwa.

Zdaje się, iż w ciągu XIV-XV stulecia rosła będzie rola dworów królew-

skich i kurii papieskiej przy wprowadzaniu ludzi do kapituł. Służba na

dworze królewskim czy papieskim staje się też najpewniejszym sposo-

bem otrzymania kanonickiego beneficjum, a nierzadko, w przypadkach

jednostek bardziej przedsiębiorczych czy zasłużonych dla króla, także

i łączenia w jednym ręku beneficjów-stanowisk w kilku nawet gronach

kapitulnych.

Wielu duchownym w służbie u panujących beneficja kanonickie, w ka-

tedrach czy kolegiach, rozwiązywały po prostu sprawę uposażenia.

Oparcie się na Kościele, z jego dobrami i dochodami, było też o tyle

ważne dla władców, że mogli w końcu o wiele swobodniej korzystać

z usług ludzi nowych, w jakiś sposo'b wyróżniających się w swym po-

koleniu, niezależnie nawet od pochodzenia. W Kościele chociażby liczyło

się o wiele bardziej niż gdzie indziej wykształcenie, czasem nawet wy-

magane prawnie, i dzięki temu stale pewna liczba ludzi nie pochodzących

z warstw uprzywile,jowanych dochodziła do wysokich stanowisk kościel-

nych czy też kościelno-państwowych. Ograniczenia przywilejami stano-

wymi były z reguły o wiele większe przy królewskich nominacjach na

stanowiska niekościelne. W Polsce np. od czasów Ludwika Węgierskiego

król mógł korzystać ze swego tradycyjnego uprawnienia do wyznaczania

dożywotniego vwojewodów i kasztelanów, członków własnej rady, jak110 Państw-a i prawa



i innych urzędników ziemskich niższej rangi tylko wobec szlachty osiadłej

we wchodzącej w grę ziemi.

Mimo wszystkich ograniczeń rozdawnictwo wszelkiego typu urzędów

stanowić mogło w rękach ww-ładców czynnik polityczny pierwszorzędnej

wagi. Wielu energicznych królów, jak chociażby Karol Robert Andega-

weński czy Kazimierz Wielki. próbowało w ten sposób z powodzeniem

tworzyć jakby nową elitę rządzącą, przeciwstawianą staremu możno-

władztwu, działająeemu zwykle - z punktu widzenia interesów króle-

stwa - dezintegrująco. Inna sprawa, że taka elita łatwo i szybko zamie-

niała się w następnych pokoleniach w arystokraeję równie zasiedziałą;

niezależną i pewną siebie jak stara. W drugiej połowie XV w. zaznacza

się wyraźnie w linii postępowania tak wybitnych władców jak Maciej

Korwin, Jerzy z Podiebradów czy Kazimierz Jagiellończyk próba oparcia

monarchii na dynamicznym ruehu szlacheckim, także z perspektywą

ograniczenia w ten sposób możnowładztwa.

Miasta stanowiły, generalnie biorąc, ważną i dobrą podstawę progra-

mów wzmacniania królestw; królowie mogli liczyć zwłaszcza na ich po-

moc finańsową, tak jak i na pomoc Żydów, w nagłych, trudnych sy-

tuacjach. Duży ciężar gatunkowy miała zwłaszcza postawa miast naj-

większych, najbogatszych; tak Gdańsk i inne miasta pruskie zdobyły się

rna olbrzymi wysiłek wspareia Kazimierza Jagiellończyka w wojnie trzy-

nastoletniej z Krzyżakami. Można zresztą spojrzeć na ten wysiłek z pun-

ktu widzenia państwa krzyżackiego jako na cios o decydującym znaczeniu

zadany temu państwu przez jego własne wielkie miasta. Wcześniej dla

Łokietka wrogość Krakowa i Wrocławia, popierających monarchię czeską,

stanowiła bardzo poważną trudność, długo pamiętaną w tradycji mo-

narchii polskiej. Nie można też zapominać o decydującej bodajże roli

Pragi w antyluksemburskim powstaniu husyckim.

Sprawą zasadniczą dla każdej monarchii, dla każdej próby umocnienia

struktur centralnych i zapewnienia skuteczności polityki państwowej

była oczywiście kwestia finansów. W powszechnym przekonaniu późno-

średniowiecznej Europy władca winien żyć ze swego majątku, to znaczy

z całokształtu dóbr i rozlicznych uprawnień tradycyjnie mu przysługu-

jących. Utrzymanie w ręku całości tych dabr i uprawnień było jednak

rzeczą nadzwyczaj trudną. Z reguły też każdy energiczny władca i każdy

program umocnienia monarchii zakładał u podstaw uporządkowanie tych

spraw, rewindykację utraconych dochodów i zobowiązań podatkowych,

usprawnienie personelu zarządzającego itd.

Tak czynili też w naszym rejonie Europy wielcy władcy XIV-wieczni,

z tym że nadto dane im było wykorzystać dobrą koniunkturę ogólno-

gospodarczą. Szczególnie ważną rzeczą stało się konsekwentne egzekwo-

wanie praw królewskich do kopalń, zwłaszcza srebra i złota w Czechach,


Struktury i funkcje państwowwe 111



na Węgrzech, także w Serbii - oraz soli w Polsce. Regalia te przyniosły,

w każdym razie w XIV stuleciu, bardzo poważne wzmocnienie budżetów

państwowych. W kilkadzie.siąt lat po pierwszej w kręgu zachodnim mc-

necie złotej - florenach florenckich i dukatach wweneckich - pojawia

się na Węgrzech własna, doskonale stojąca moneta złota, floren, której

król zapewnia wyłączność na obszarze kraju. Podobnie w Królestwie

Czeskim przyjmuje się mocna moneta srebrna, grosz, także oparta na

własnych zasobach.

Aktywna polityka ekonomiczna władców zmierzała do wykorzystywa-

nia wszystkich bezpośrednich możliwości zwiększenia dochodów. Waż-

nym jej elementem była między innymi próba pokierowania rozwijającym

się intensywnie wielkim handlem międzynarodowym, polegająca na

przyznawaniu przez króla prawa składu danemu miastu na te czy inne

towary oraz wprowadzaniu przymusu drogowego, splecionego z syste-

mem ceł, który zobowiązywał kupców do poruszania się określonymi

drogami, zabezpieczanymi zresztą specjalnie. Prawo składu oznaczało

obowiązek sprzedaży danego towaru w danym mieście jego kupcom, było

więc ogromnym uprzywilejowaniem takiego miasta na niekorzyść innych,

krajowych czy zagranicznych. Ostra konkurencja, zwłaszcza między wiel-

kimi miastami, miała tu zawsze także ważny aspekt międzynarodowy,

w najwyższym stopniu interesujący władców usiłujących skierować na

własny teren wielkie drogi handlowe i zapewnić swoim miastom możli-

wie dużo przywilejów. Gdy więc Habsburgowie próbowali uczynić z Wied-

nia ośrodek handlu Węgier z Zachodem, Karol IV zmierza wyraźnie do

uchwycenia tego handlu przez Pragę. Stołeczne miasta, jak Kraków czy

Praga, szczególnie umieją wykorzystać swą sytuację dla powiększenia

dochodów i roższerzenia przywilejów. Ale, rzecz jasna, dotyczy to rów-

nież innych, jak Lwowa, który w ciągu XV w. zapewnia sobie prawnie

i ostatecznie monopol na handel wschodni, czy Wrocławia, dobrze wy-

nagrodzonego za swą wierność dla królów czeskich.

Kryzys państwowości, wyżej już sygnalizowany w Czechach i na Wę-

grzech w początkach XV w., wyraził się między innymi w ogromnym

osłabieniu majątku królewskiego. W Czechach husytyzm doprowadził

właściwie do zupełnego rozebrania dóbr królewskich, jak i kościelnych,

między szlachtę i częściowo mieszczaństwo. Rzecz była przy tym trwała,

bo jeszcze w sto lat po rewolucji husyckiej, w 1529 r., należało tam do

szlachty 72,3o/o ziemi, a do miast 26,1%/o, podczas gdy do Kościoła 0,6olo

i do króla 0,9%/o. Widać wyraźnie, że sytuacja w Czechach XV-wiecznych

nie ma właściwie analogii w innych krajach, i to chyba w szerokiej skali

europejskiej. Można też w świetle tego frapującego wręcz zestawienia

spojrzeć na szczególnie daleko posuniętą zależność królów czeskich od

stanów.




112 Pańistwa i prawa



Ale i na Węgrzech, jak pamiętamy, stan posiadania króla spadł około

1437 r. - w crhwili śmierci Zygmunta Luksemburczyka - do zaledwie

około 5o/o liczby miejscowości. Nic też dziwnego, że w latach następnych

państwo zdaje się bardziej opierać na ogromnej fortunie rodowej Janosa

Hunyadiego niż na właściwych domenach królewskich. Hunyadi, w oczach

.współczesnych uchodzący za naturalnego syna cesarza-króla Zygmunta,

pan na 28 zamkach, 57 miastach i tysiącu wsi, wsławiony wódz w wal-

kach z Turkami, zdobył w opinii węgierskiej taką pozycję, że jego piętna-

stoletniego syna, Macieja, obrano królem. Niezwykle ambitny władca

potrafił dokonać rzeczy z punktu widzenia ekonomicznego imponującej,

zwiększając pięciokrotnie w ciągu swych rządów dochody państwa do

olbrzymiej sumy około miliona florenów rocznie. Rzadko kiedy poznaje-

my w średniowieczu dokładnie, w liczbach dochody państw, ale to, co

wiemy, plasuje budżet monarchii Macieja bardzo wysoko wśród państw

europejskich. Dochody królestwa Anglii w końcu XIV w. szacuje się na

77Q tys. florenów, Francji w 1418 r. - na 2678 tys. florenów, Branden-

.burgii między 1488 a 1497 r. - na 54 do 66 tys. florenów (B. Guenee).

Uwzględniając wielkość kraju, liczbę ludności oraz potencjał gospodar-

ezy, trudno będzie znaleźć w ówczesnej Europie rezultaty analogiczne

do tych, jakie osiągnął Maciej. Wielkie ambicje władcy zręcznie podsy-

cali jego włoscy doradcy, humaniści nowego stylu, podobni do Kallima-

cha w Polsce. Jeden z nich, Brundolinus, pisał kiedyś do Macieja, iż "król

nie jest osobą podlegającą prawu czy też narzędziem tegoż prawa; stoi

on ponad prawem i nim kieruje". Decydujące bodajże znaczenie dla eko-

nomicznego sukcesu króla węgierskiego miały podboje, dochody, jakie

umiał ciągnąć z Moraw, ze Śląska, ze zdobytego w ostatnich latach rzą-

dów Wiednia. Ale próbował też innych sposobów, także i podatków na-

kładanych za zgodą szlachty. W sumie jednak cała jego polityka wywo-

ływała narastające już za życia króla niezadowolenie, po śmierci zaś

została w szybkim czasie odrzucona; Węgry możnowładcze i szlacheckie

opowiedziały się wyraźnie za drogą jagiellońską i powołały na tron Ja-

giellończyka. Dla nieudania się planów Korwina ważne było z pewnością

i to, że Węgry weszły od połowy XV w. w okres gospodarczej stagnacji,

wyczerpały się też kopalnie złota i srebra, tak istotne dla Andegawenów

w XIV w.

Korona Polska, za Jagiellonów także w łączności z Litwą, nie prze-

żywała takich ekonomicznych wstrząsów jak Czechy czy Węgry w XV w.

Wprawdzie i tu królewszczyzny wymykały się zbyt często z rąk królów,

dzierżawione czy zastawiane, co wywołało w XVI w. ostrą reakcię i cały

program naprawy sytuacji, ale ten stan daleki był od praudziwej kata-

strofy ekonomiczne1, która spotkała południowych sąsiadów; polepsza-

jąca się wszędzie na ogół w państwie polsko-litewskim w ciągu XV stu-

10. Zamek Karlśtejn, Czechy, 1348-1370




Struktury i funkcje państwowe 113































Dziedziniec Collegium Maius uniwersytetu krakowskiego, 1492-1497


lecia koniunktura gospodarcza - wiele już na ten temat powiedzieliśmy

wcześniej - wpływała też korzystnie na gospodarcze położenie mo-

narchii.

Raz jeszcze, właśnie w kontekście państwowej polityki gospodarczej

i aspiracji ruchu stanowego, warto przyjrzeć się umiarkowanej linii Ja-

giellonów i osiągniętym przez nich sukcesom. Mimo znakomitej organi-

zacji, w pełni obejmującej również gospodarkę, państwo zakonu krzy-

żackiego w Prusach załamało się przede wszystkim z wewnętrznych

powodów; bardzo wyraźnie społeczeństwu, stanom pruskim, bardziej od-

powiadał model realizowany w polskim państwie jagiellońskim. Także

i ambitny, zaborczy w pewnej mierze, eksperyment Macieja Korwina

nie miał, wszystko na to wskazuje, mocnego paparcia ze strony społe-

czeństwa - rozumie się: "społeczeństwa politycznego", świadomego nieco

Iepiej spraw państwvowych - co obok oczywistych racji ekonomicznych

musiało prawdopodobnie doprowadzić do jego upadku. W kilkadziesiąt

iat po Prusach Węgrzy dokonali też świadomie wyboru modelu jagielloń-

skiego. W Czechach husyckich na kilkadziesiąt lat podjęto z państwowe-

go punktu widzenia eksperyment odwrotny niejako do pewnego rodzaju

absolutyzmu zakonnego Krzyżaków czy skąpanego w blaskach humanizmu

absolutyzmu Korwina. Wolno postawić pytanie, w jakiej mierze i tu-

obok oczywistych racji politycznych - wybór Jagiellończyka łączył się

z atrakcyjnością tego modelu społeczno-państwowego, jaki właśnie Ja-

giellonowie reprezentowali. Kilkakrotnie jeszcze będziemy mieli możli-

wość powrócenia do Czech Władysława Jagiellończyka, między inny-

mi - rzecz charakterystyczna - do jego prób wzmocnienia autorytetu

państwa w nawiązaniu do czeskiej.tradycji monarchicznej. Tradycyjny

pogląd historiografii czeskiej czy węgierskiej, podnoszących przede wszy-

stkim epokę "narodowych królów", Jerzego z Podiebradów i Macieja

Korwina, kosztem późniejszych czasów jagiellońskich, domaga się dziś

w każdym razie podjęcia na nowo i pewnej rewizji. Nie brak oznak roz-

poczęcia tej pracy, i to :w kilku naraz zainteresowanych krajach.

Jedna jeszcze, i to bardzo fundamentalna, funkcja państwa domaga się

choćby najzwięźlejszego zasygnalizowania. Chodzi o obronę przed wro-

gami, w założeniu o obronę bezpieczeństwa i pokoju obywateli, chociaż-

rzecz jasna - pod przykrywką takich nawet deklaracji kryć się mogła

bądź to ekspansywna, zaborcza polityka wojenna zagraniczna bądź też,

wewnątrz kraju, polityka umacniania własnych pozycji stanowych kosz-

tem króla czy nawet przeciw niemu.

Do króla, naczelnego wodza, należało kierowanie całym wysiłkiem

zbrojnym, ale wszędzie musiał się on zasadzać na olbrzymim w gruncie

rzeczy trudzie całego społeczeństwa. Na całe społeczeństwo rozkładał się

ciężar utrzymania na odpowiednim poziomie stałej gotowości zbrojnej.



8 - Europa słowiańska




i14 Państwa i prawa


W budżetach miast budowa i utrzymanie murów stanowiły wyjątkowo

duże obciążenie, trzeba też było nieraz dużych nacisków ze strony króla,

by tego obowiązku nie zaniedbywano. Wiele wsi musiało pracować, by

wyposażyć i utrzymać ciężkozbrojnego rycerza: historyk węgierski sza-

cuje, iż w tym kraju w 1400 r. musiało to być około 200 dorosłych męż-

czyzn, czyli - warto to sobie dobrze uświadomić - ponad 1000 miesz-

kańców. W zasadzie ogół ludności zobowiązany też był do obrony lokalnej

w razie wkroczenia nieprzyjaciela na dany teren; rzecz miała oczywiście

szczególne znaczenie w wypadku większych, otoczonych murami miast,

gdzie na dany sygnał - w Krakowie była nim np. melodia Bogurodzicy

grana z wieży Mariackiej - każdy zdolny do noszenia broni miał biec

w pełnym uzbrojeniu na wyznaczone z góry miejsce.

W kręgu cywilizacji zachodniej podstawową siłą zbrojną pozostawało

w XIV w., a w niemałej mierze jeszcze i w XV w. ciężkozbrojne ryeer-

stwo. Rycerz w otoczeniu kilku, czasem kilkunastu zbrojnych, konnych

i pieszych, stanowił najmniejszą jednostkę wojskową, tzw. kopię; kilka-

dziesiąt takich kopii, od dwudziestu do stu i więcej, tworzyło chorągiew.

Systematyczną, dostosowaną do miejscowych warunków organizację cho-

rągwianą wprowadzili na Węgrzech Andegaweni, a w ślad za nimi Ka-

zimierz Wielki w Polsce. Każdy komitat, w Polsce województwo, wysta-

wiał własną chorągiew; obok nich istniały odrębne chorągwie możno-

władcze i rodowe, skupiające zwykle przy osobie wielkiegd pana nie tylko

współrodowców, ale i szlachtę-sąsiadów, klientelę dworską, ludzi w ten

czy inny sposób zależnych. Te chorągwie wielkich panów stanowiły nie

tylko próbę wykorzystania istniejących sił, ale i podporządkowania ich

w większym stopniu monarsze.

Jednocześnie z organizacją armii rycerskich we wszystkich interesu-

jących nas tu bliżej państwach podjęto intensywne prace nad wzmocnie-

niem ich siły obronnej przez budowę zamków i umocnień miejskich

zgodnie z rosnącymi potrzebami, .,gotyckich" fortyfikacji. Było to zgodne

z zasadniczym wymaganiem strategii wojennej całego kręgu zachodńiego:

dobrze zorganizowana obrona, mająca oparcie w potężnych murach, mia-

ła wszędzie zdecydowaną przewagę nad atakiem. Za murami można się

było bronić bez końca aż do wyczerpania przeciwnika i zadania mu wte-

dy dopiero klęski. Krzyżacy w Prusach, kładąc tak wielki nacisk na

stworzenie w XIV w. jedynego wręcz w naszej części Europy o takich

rozmiarach i.zwartości systemu zamków - z niemożliwym wręcz do

zdobycia Malborkiem na czele. o murach wysokości 23 m i zapasach

żywności i wody na kilka lat - postępowali dokładnie według tej stra-

tegii, tym bardziej że zamki te ułatwiały i.m zarazem dominacię nad

własnym krajem. Ale i w królestwie Luksemburgów czy Andegawenów

nie zaniedbywano sprawy. IN'ajbardziej opóźnione było niewątpliwie


Struktury i funkcje państwowe 115



drewniane królestwo Piastów, zrozumiały jest też w tym kontekście

olbrzymi wręcz wysiłek Kazimierza Wielkiego w tym zakresie. Jego re-

zultatem było umocnienie i budowa około 80 miast i zamków, w dużej

części pod patronatem królewskim; z tych 80 przedsięwzięć tylko 13 przy-

padało na wielkich panów, duchownych i świeckich.

Kraje naszego rejonu, zwłaszcza zaś Węgry i Polska, spotykały się

zarazem na swych wschodnich rubieżach ze strategią i taktyką wojenną

bardzo różną od zachodniej. Podstawą doskonale zorganizowanych wojsk

tatarskich, a także ruskich czy litewskich, była lekka kawaleria, zdolna

do szybkich i dalekich ruchów, zaskakiwania przeciwnika, nieprzewi-

dzianych manewrów. Do walki z takimi siłami trzeba było używać rów-

nież lekkiej konnicy, tym bardziei że przecież celem powtarzających się

właściwie przez cały czas od połowy XIII w. najazdów tatarskich na

obszary Królestwa Polskiego czy Węgier było nie tyle zdobywanie ziemi,

co jej łupienie i branie ludności w jasyr. Armia pol;ka i węgierska mu-

siały się w tych warunkach zdobywać na dużo większą różnorodność od

typowej armii zachodnioeuropejskiej. Lekkozbrojni byli zresztą oczywi-

ście wojskiem o wiele tańszym od ciężkozbrojnych rycerzy, bez porów-

nania łatwiej też przychodziło formować z nich liczne nawet oddziały

z drobnej śzlachty czy wolnych chłopów.

Współpraca wojskowa Polski i Litwy, datująca się od momentu unii,

przynosiła w istniejących warunkach wielki pożytek obu stronom. Wiel-

ka wojna 1410 r. i zwycięstwo pod Grunwaldem stanowi szczególnie wy-

mowny przykład tej współpraey. Tak Krzyżacy, jak i strona polsko-li-

tewska zmobilizowali wszystkie siły i umiejętności. Liczba walczących

pozostaje sporna, była w każdym razie niezwykle wysoka jak na wielkie

bitwy późnośredniowiecznei Europy: wojska pod wodzą Jagiełły liczyły,

być może, 18 tys. jazdy, 3 tys. piechoty i 18 tys. zbrojnych pachołków

i czeladzi, zaś wojska krzyżackie - 16,5 tys. jeźdźców i 8 tys. piechoty

i giermków (S. M. Kuczyński). Z militarnego punktu widzenia podnosi

się wysokie walory operacyjne i bojowe obu stron. Zwraca uwagę zna-

komity plan polsko-litewskiego uderzenia całą siłą w kierunku centrum

kraju, na Malbork, przeprowadzony wręcz po mistrzowsku i z zaskocze-

niem przeciwnika. Krzyżacy zmuszeni zostali do bitwy w otwartyzn polu.

Dotąd nie jest rzeczą pewną, w jakim stopniu ucieczka Litwinów na

prawym skrzydle wojsk Władysława Jagiełły była klęską, a w jakim-

manewrem odciągającym spore siły krzyżackie od głównego miejsca

walki. Rozstrzygające znaczenie miała długa i zażarta walka ciężkiej

kawalerii polskiej.z rycerstwem krzyżackim i walczącymi tak licznie

w szeregach krzyżackich rycerzami krajów zachodnioeuropejskich.

Klęska znakomitej przecież armii krzyżackiej była w końcu zupełna:

zginąć miało 12 tys. zbrojnych, 14 tys. dostało się do niewoli (S. M, Ku-




116 Państwa i prawa



czyński). Nie wystarczyło to jednak do ostatecznej klęski państwa: ener-

giczna obrona Malborka i szybka mobilizacja rezerw krzyżackich w Niem-

czech, a także niezdolność wielkiej armii polsko-litewskiej do długich

działań w Prusach tłumaczą to całkowicie. Raz jeszcze jakże skuteczną

formą walki okazała się obrona, nawet prowadzona w tak trudnych wa-

runkach, jakie mieli Krzyżacy po 15 lipca 1410 r. Nie umniejsza to

zresztą w niczym wyjątkowego wręcz, w dalszej zwłaszcza perspektywie,

znaczenia bitwy grunwaldzkiej.

Dla rycerskiego pospolitego ruszenia polskiego Grunwald był jednym

z ostatnich wielkich sukcesów. Wszędzie w Europie rycerstwo zaczyna

już od XIV w. ponosić klęski w zetknięciu z nowymi, odbiegającymi od

"rycerskiej wojny" sposobami jej prowadzenia, np. w starciach z pie-

chotą uzbrojoną w łuki, jaką wprowadzają na polach bitew we Francji

wojska angielskie. W naszej części Europy tragicznie zakończyło się już

pierwsze poważne zetknięcie z Turkami kwiatu rycerstwa zachodniego-

w ramach krucjaty prowadzonej przez Zygmunta Luksemburczyka jako

króla Węgier - pod Nikopolis nad dolnym Dunajem 25 września 1396 r.

Jednym ze źródeł kolejnych tureckich sukcesów od XIV w. była znako-

mita armia zawodowa: piechota - janczarzy - składała się z dzieci po-

rywanych chrześcijanom i wychowywanych następnie w islamie w duchu

żelaznej dyscypliny wojskowej; współdziałały z nią oddziały jazdy-

spahisów. Szacuje się, że janczarów mogli mieć Turcy u schyłku XIV w.

do 5 tys.; mniej więcej tyle samo liczyła wyborowa jazda spahisów. Pod

Nikopolis kilkuset rycerzy francuskich, pewnych siebie i niezdyscypli-

nowanych, od razu uderzyło, wbrew ostrzeżeniom Zygmunta, na oddziały

tureckie. Niespodziewanie dla siebie - zadziwia zlekceważenie rozpo-

znania! - wpadli na janczarów i zostali przez nich, przy pomocy spahi-

sów, którzy uderzyli z boków, wybici lub zagarnięci do niewoli, co wy-

wołało po.płoch i zu.pełną klęskę wojsk Zygmunta.

Trochę podobnie wyglądało to w pół wieku później, 10 listopada 1444 r.,

pod Warną. Wprawdzie doświadczone już wojska chrześcijańskie trwały

na swych pozycjach przez kilka godzin, czekając na atak turecki, gdy

jednak ten nastąpił i gdy centrum i lewe skrzydło wojsk króla węgier-

sko-polskiego nie tylko znakomicie wytrzymało uderzenie, ale doprowa-

dziło do rozbicia prawego skrzydła tureckiego, młody król Władysław-

znany nam jako Warneńczyk - dał się ponieść zapałowi rycerskiemu.

Wbrew radom Hunyadiego, który właśnie rozbił skrzydło tureckie, król

na czele doborowego oddziału kilkuset rycerzy polskich uderzył w cen-

trum sił nieprzyjacielskich i wdarł się głęboko w nie naruszone dotąd

szeregi janczarów. Zginął, a śmierć wodza spowodowała popłoch w sze-

regach i długo pamiętną klęskę. Zabrakło Warneńczykowi spokoju i opa-

nowania jego ojca, który jako wódz okazał w kampanii i bitwie grun-


Struktury i funkcje państwowe 11?



waldzkiej znakomite uzdolnienia; zdaje się zresztą, że szedł bardziej za

tradycją wodzów tatarskich niż feudalnych. W kanonie rycerskim ce-

niony był bowiem wódz walczący osobiście na czele własnych sił i zdolny

do bohaterskiej śmierci na polu bitwy; tak zginął przecież dobrze znany

z kart tej książki król-rycerz Jan Luksemburski sto lat przed Warneń-

czykiem, gdy półślepy rzueił się na dalekim polu bitwy pod Crecy we

Francji do walki z Anglikami.

Jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem wojennym w skali euro-

pejskiej stały się wojny husyckie. Entuzjazm i zdecydowana wola walki

społeczeństwa, ujęte w ramy żelaznej dyscypliny i zarazem inteligentnej,

nowatorskiej taktyki i strategii, przyniosły serię zdumiewających - jak

się wydawało - klęsk wojsk rycerskich, mobilizowanych zewsząd przez

Zygmunta Luksemburskiego. Dodać trzeba, rzecz oczywista, że sukces

czeski - jak i wcześniejszy o kilka lat Grunwald - nie byłby do po-

myślenia bez uprzedniego skoku rozwojowego XIV stulecia. Było pa-

radoksem historii, że skok ten w Czechach dokonywał się w wielkiej

mierze pod auspicjami dynastii Luksemburgów, Karola IV zwłaszcza,

gdy teraz własny syn Karola miał zbierać wszystkie siły przeciwko umi-

łowanemu krajowi i umiłowanej Pradze ojca.

Genialnym wodzem powstania husyckiego okazał się Jan Źiźka, wcze-

śniej walczący pod Jagiełłą w bitwie grunwaldzkiej, a od 1426 r. jego

następca, Prokop Wielki. W taktyce walki istotnym punktem była orga-

nizacja obrony, mająca za podstawę tabor, wozy połączone łańcuchami

i ustawione w zwartą linię, możliwie w kwadrat; przed linią wozów

kopano często fosę. Na wozach i wewnątrz ich linii znajdowała się pie-

chota - "wóz" tworzył jednostkę bojową składającą się z kilkunastu

ludzi - uzbrojona w broń białą i palną. Nowością było użycie 'dział,

znanych w naszej części Europy już od kilkudziesięciu lat, leżących na

wozach i strzelających w chwili ataku wroga; niezależnie od skuteczności

robiło to w każdym razie duże wrażenie. Husyci wykorzystywali w pełni

tak doceniany w tym czasie atut obrony, tym bardziej że przygotowując

ją, mieli możność wyboru miejsca; nadawały się do niej szczególnie

wzgórża. Atakująca kawaleria musiała wtedy zejść z koni i podejmować

niełatwy szturm jako piechota. Dochodziło zwykle do zamieszania i wte-

dy wychodziła z taboru rezerwa, uderzając z boku na spieszonych i już

tym samym osłabionych rycerzy. Odpowiedni wybór momentu przeciw-

uderzenia miał w tej taktyce szczególne znaczenie, stąd m.in. rola wodza;

Jan Źiźka w ostatnich latach życia świetnie to robił już jako człowiek

ślepy. Gdy w tragicznej, bratobójczej bitwie pod Lipanami w 1434 r.

stanęły naprzeciwko siebie dwa tabory, szlachecki i taborytów (odłamu

husytów nazwanego tak od góry i osady Tabor), tylko podstęp szlachty




Państwa chrześcijańistwa wschodniego 119


118


Państwa i prawa



przyniósł rozwiązanie; symulowała ona ućieczkę i dopiero gdy taboryci

w pogoni za nią opuścili obóz, zostali doszczętnie wybici.

Doświadczenia husyckie miały wpływ na rozwói sztuki wojennej w

różnych krajach, także na Węgrzech i w Polsce, tym bardziej iż w na-

stępnych dziesięcioleciach Czesi chętnie wynajmowali się jako uwojskowi

profesjonaliści różnym stronom. Coraz bardziej bowiem także i w naszej

części kontynentu stawało się rzeczą jasną, że nie pospolite ruszenie,

lecz zawodowe, płatne oddziały najemne stanowić muszą właściwy trzon

armii. Tak było już we Włoszech co najmniej od XIV w. - armie "do

.wynajęcia" liczyły tam czasem do kilku tysięcy ludzi! - tak było też

w armii angielskiej prawie że od początku stuletnich zmagań z Francją.

W Polsce wojna trzynastoletnia; poczynaiąc od klęski pod Chojnicami

we wrześniu 1454 r., ujawniła w pełni kryzys pospolitego ruszenia w

zetknięciu z najemnymi wojskami Krzyżaków. Zaciężni pod Chojnićami,

dobry, doświadczony żzołnierz, rekrutowani byli w dużej części z obsza-

rów Królestwa Czeskiego, ze Śląska - z księciem Rudolfem żagańskim

na czele - oraz z Czech i Moraw; stąd pochodził dowodzący w pierw-

szych fazach bitwy Bernard Szumborski. Decydującym momentem bitwy

było załamanie się ataku jazdy polskiej na tabor przeciwnika. W następ=

nych okresach wojny Polacy odnosili sukcesy, bądź to wykupując twier-

dze z rąk nie opłaconych przez Krzyżaków najemników, jak to stało się

wiosną 1457 r. z samym Malborkiem, bądź też opłacając własne oddziały

zaciężne. Rosło stopniowo znaczenie wojska zaciężnego, przy czym w

ciągu XV w. w jego skład w Polsce wchodzili przede wszystkim cudzo-

ziemcy z Czechami i Morawianami na czele. Z Władysławem, obejmu-

jącym wśród wojny z Korwinem tron w Pradze, wysłano z Polski w

1471 r. 7 tys. jazdy i 2 tys. piechoty, w wyprawie węgierskiej Kazimierza

.uczestniczyć miało 12 tys. wojska. Były to chwilowe, bodajże największe

w XV w., wysiłki Korony Polskiej ku stworzeniu własnej najemnej siły

zbrojnej.

Wysiłek taki narzucał się z całą oczywistością Węgrom, coraz bardziej

zagrożonym przez Turcję, będącą w pełnej ekspansji na Bałkanach i w

rejonie Morza Czarnego w drugiej połowie XV w. Po Hunyadim podjął

go, jak można było oczekiwać, Maciei Korwin, osiągając imponujący

wynik. Jego najemna "czarna armia" w szczytowym momencie liczyć

miała 20 tys. jazdy, 8 tys. piechoty, 5 tys. wozów bojowych, artylerię;

mogły do tego dochodzić jeszcze chorągwie szlacheckie pospolitego ru-

szenia. W tej armii, która zajęła połowę Królestwa Czeskiego, służyło

najemnie wielu Czechów, a także Słowian południowych, zwłaszcza Ser-

bów uciekających spod okupacji tureckiej. Nie dane jednak było tej

armii, jak pamiętamy, zmierzyć się z Turkami. Jednym z większych jej

sukcesów było zdobycie Wiednia w lecie 1485 r. po półrocznym oblęże-

niu. Po śmierci Korwina została w dużej mierze zaprzepaszczona, za-

brakło też jej pod Mohaczem w 1526 r.

W Polsce ponawiane próby utworzenia stałego wojska przyniosły

wreszcie trwały wynik na przełomie XV i XVI stulecia w postaci tzw.

obrony potocznej. Obejmowała ona zwykle nieco ponad 3 tys. jazdy

j kilkuset piechurów na kresach południowo-wschodnich, przeznaczona

była do walki z Tatarami. Tworzy się też stanowiska hetmana wielkiego

ż hetmana polnego jako stałych dowódców wojskowych. Obok dawnych

doświadczeń, własnych, litewskich i tatarskich, iazda polska wykorzy-

stała w szczególności doświadczenia czeskiego taboru i lekkiej jazdy

serbskiej w służbie węgierskiej, od samego schyłku XV w. częściowo

i w pol,kiej. To właśnie od serbskiego słowa "guśsar" - rozbójnik, za

pośrednictwem węgierskiego "huszar", poszła nazwa nowego typu pol-

.skiej jazdy lekkiej, husarii, która w następnym okresie - już jako jazda

ciężka - miała odegrać tak wyjątkową rolę w armii polskiei. W ruchli-

wej armii polski.ej, której trzon stanowiła zdecydowanie jazda, przezna-

czeniem taboru wraz z piechotą i artylerią było stawianie oporu aż do

momentu szarży kawaleryjskiej, mającej przynieść rozstrzygnięcie bitwy.




6. PAŃSTWA CHRZEŚCIJAŃSTWl%A WSCHODNIEGO



W kręgu, który w tym miejscu z ośtrożnością i z niemałymi zastrze-

żeniami nazwać możemy kręgiem bizantyjskim (prawa i urządzenia pań-

stwowe Bizancjum przenikają tu bardzo nierównomiernie), wypadnie

uwypuklić przede wszystkim różnice w stosunku do zjawisk, które

spotykaliśmy dotąd w krajach chrześcijaństwa zachodniego. Nie można

.zresztą zapominać i o ważnych podobieństwach ogólnego rozwoju. De-

cydowało tu wiele procesów ulegających u schyłku średniowiecza duże-

mu przyspieszeniu w obrębie prawosławnych krajów Europy wschodniej.

Feudalizm pojęty jako ustrój senioralny, rozrastanie się wielkiej własno-

ści ziemskiej kosztem drobnej, w innym zakresie spraw procesy chry-

stianizacji - wszystko to wiele znaczyło w tych podobieństwach. Mo-

żemy tutaj też mówić o procesach kształtowania się społeczeństwa sta-

nowego, a nawet monarchii stanowej, różniących się zresztą w pewien,

wcale istotny sposób od społeczeństw i rronarchii zachodnich. Decydo-

wała o tym tak odmienność warunków i sytuacji, jak i inność praw i wzo-

rów, przejmowanych z zewnątrz - z Bizancjum przede wszystkim-

w stałej zresztą konfrontacji z własnymi tradycjami i potrzebami, w cią-

głym wysiłku zachowywania własnych starych nraw i dostosowywania

ich, jak i praw przyjmowanych od obcych, do nowych; ale własnych

sytuacji i potrzeb.




1zo


Państwa i prawa



Opór państw oficjalnie prawosławnych przeciwko łacinnikom i łaciń-

skim prawom zachodnim, wzrastający wszędzie od XIII w. wraz z nasi-

lającą się ekspansją Zachodu, był w sumie bardzo skuteczny i prowadził

na daleką zwłaszcza metę do głębokich różnic w pojmowaniu samych

podstaw prawa, władzy, państwa. Tam jedynie, gdzie duże masy lud-

ności prawosławnej znalazły się w obrębie państwa oficjalnie katolickie-

go, a więc przede wszystkim w Polsce i na Litwie, dojść musiało do

głębszej konfrontacji z prawami zachodnimi. Recepcja tych praw stano-

wiła jeden z podstawowych czynników odrębności Ukrainy czy Białorusi

w kręgu ludów ruskich, odrębności mocno zarysowanej w następnych

stuleciach, ale mającej swe fundamenty w całej ewolucji, która dokonała

się już w XIV-XV w.

Zdaje się, że wpływ praw zachodnich w krajach należących do kręgu

zachodniego miał charakter o wiele bardziej uniformizujący; w słowiań-

skich krajach prawosławnych ustawodawstwo bizantyjskie oddziaływało

w niejednakowym stopniu, w o wiele większej mierze współistniały tu

bardzo różne swym pochodzeniem prawa i konkretne sytuacje społeczne.

Więcej też, ogólnie biorąc, przetrwało dawnych form, zwyczajów, praw

zwyczajowych, i to zwłaszcza na obszarach leżących nieco na uboezu od

głównych centrów życia społeczno-państwowego. W rezultacie zróżnico-

wanie społeczne i prawne ludności było w XIV-XV stuleciu dużo więk-

sze we wschodniej Europie kręgu prawosławnego aniżeli w kręgu za-

chodnim, łacińskim.

Na wsi powszechnie, i na Bałkanach, i na ziemiach ruskich, masy lud-

ności wiejskiej wchodziły w ramy ustroju feudalno-senioralnego, z zasady

na warunkach niezbyt odbiegających od tych, jakie uzyskiwała wieś na

prawie niemieckim. Wielka własność wszędzie, zwłaszcza zaś na obsza-

rach świeżo kolonizowanych, rrriała interes w ściąganiu ludzi i stwarzaniu

im warunków zachęcających do pracy i osiedlenia się na stałe. Stąd

okresy wolnizny i umowy ustalające późniejsze obciążenia oraz cało-

kształt sytuacji prawnej osadników. Ale obok rosnącej liczby i procentu

poddanych istniały nadal, malejące zresztą liczebnie, kategorie zarówno

wolnych chłopów, jak i z drugiej strony - niewolnych. Ci ostatni, jak

otrocy czy roby na Bałkanach, chłopy i roby na ziemiach ruskich, nie

posiadali w ogóle osobowości prawnej, mogli być sprzedawani czy wy-

mieniani jako rzeczy swoich panów; nawet w miastach ruskich - jak

się szacuje - niewolnicy stanowili około IO-15%lo ogółu mieszkańców

(por. zdziwienie Gilberta de Lannoy, s. 388). Stałym źródłem dopływu

niewolników pozostawały wojny, a także zadłużenia; szli niekiedy ludzie

w niewolę aż do czasu oddania zaciągniętego długu. Rzeezywista sytuacja

niewolników była, rzecz oczywista, bardzo różna. Niewolni z dworskiej

czeladzi cieszący się zaufaniem panów mogli dochodzić do ważnych na-

Państwa chrześcijaństwa wschodniego 121:



wet funkcji. Warunki tych, którzy uprawiali ziemię, upodabniały się

powoli do reszty mieszkańców wsi - pańskich poddanych.

Na przeciwległym biegunie, gdy chodzi o położenie prawne, znajdowali

się ludzie wolni, to znaczy podlegli tylko zwierzchniemu prawu własności

księcia. Zdaje się, że wcześniej ta właśnie kategoria ludzi stanowiła trzon

ludności Słowiańszczyzny. W każdym razie w takiej np. Bułgarii, a w

dużo większym stopniu w Serbii jeszcze w XIV w. istniała tzw. basztina.

chłopska, oznaczająca dobra nieruchome należące do wolnych chłopów,

obok basztiny szlacheckiej. Duży stopień niezależności i własne prawa.

zachowali również na Bałkanach słowiańskich i w Karpatach Wołosi,.

potomkowie dawnej ludności zromanizowanej, często zajmujący się pa-

sterstwem i nierzadko, poza obszarami późniejszej Rumunii o bardziej

zwartym osadnictwie, ulegający slawizacji. Na obszaraeh ruskich ludzie

siedzący na tzw. ziemiach czarnych zależeli bezpośrednio tylko od księcia..

I na ziemiach ruskich, i w południowo-wschodniej Europie żywotne

były jeszcze w XIV-XV w. 'wspólnoty, czasem oparte - jak w serbskiej

zadrudze - na związkach krewniaczych wielkiej rodziny, przede wszyst-

kim jednak stanowiące wspólnoty terytorialne, jakby gminy, obej--

mujące na określonym obszarze gospodarstwa indywidualne. Na ziemiach

ruskich taka wspólnota, nazywana włością (wołost') miała bezpośrednie

prawo własności na obszarach wspólnie użytkowanych, lasach, wodach.,.

pastwiskach, a nadto sprawowała zwierzchnią niejako własność nad wy-

dzielonymi działami, źrebami, poszczególnych rolników. Na pytanie sądu

jeden z takich rolników odpowiadał w 1534 r.: "To jest, panie, ziemia

boża i hospodara wielkiego księcia, Jesiuninskiej włości, a grunta są na--

sze: orzemy, panie, te lasy my." Włość cieszyła się niemałym samorzą-

dem. Zgromadzenie gospodarzy wybierało własnego starostę - na Białej

Rusi "starca" - odpowiadało też za całość włości, porządek w niej, go-

spodarkę, wywiązywanie się z podatków. Niektóre włości dochodziły do

kilku tysięcy ludzi i setek dymów-gospodarstw, ludzie przemieszczali się.

często w obrębie dużych obszarów należących do wspólnoty, ale byli

z nią - wszystko na to wskazuje - mocno związani. Wszędzie jednak

dynamiczny rozwój wielkiej własności typu feudalno-senioralnego za--

grażał w najwyższym stopniu włościom "czarnych ludzi", ich stan po-

siadania zmniejszał się też gwałtownie w ciągu XIV-XV stulecia.

W obrębie tej własności ludzie poddani zachowywali jednak - trzeba

o tym pamiętać - osobistą wolność w stopniu bez porównania większym

od tego, jaki czekał ich w następnych stuleciach epoki pańszczyźnianej

i rosnącego przywiązania do ziemi. Bez tego trudno byłoby zresztą zro=

zumieć ogromne sukcesy zarówno samej kolonizacji, jak i właśnie wiel-

kiej własności jako formy jej organizacji. W długo utrzymujących się

różnych przejawach zależności sądowej poddanych od księcia wolno mię--




122 Państwa i praw,a



dzy innymi doszukiwać się śladów owych pierwotnych stosunków. Na-

wet w Bułgarii, gdżie penetracja prawa i instytucji biżantyjskich była

szezególnie rozległa i głęboka, ludność zależna, tzw. parikowie, zacho-

wała do XIV w. wolność osobistą i ograniczone prawo dysponowania

ziemią w stopniu. większym, niż to przewidywały zwyczaje bizantyjskie.

Przykręcanie śruby na nieco większą skalę zaczęło się po trochu wszę-

dzie od XV w. z myślą przede wszystkim o utrudnianiu swobodnego

opuszezania przez poddanych wielkiej własności.

Ludność w miastach zachowuje na ogół różne, tradycyjńie przysłu-

gujące jej prawa i wolności, czasem nawet daleko idące, nigdzie jednak

nie spotykamy przejawów ruchu komunalnego ani autonomii wspólńoty

miejskiej, analogicznej do tego, co działo się na Zachodzie. W Serbii

ślady istniejącej tam autonomii gmin miejśkich łączą się z rozszerrzeniem

praw przysługujących górnikom saskim czy miastom dalmatyńskim. Na

Rusi, gţdzie w okresie kijowskim miasta odgrywały wyjątkowo ważną

rolę i gdzie wtedy już wytwarzały się pewne śwoiste formy instytucjo-

nalne życia mie,jskiego, przetrwały owe formy, a nawet rozwinęły się

w XIV-XV w. w potężnym mieście-państwie Nowogrodzie Wielkim,

a częściowo i w Pskowie.

Nowogród sam sobie wybierał zwierzchniego księcia, z którym jednak

zawierał od XIII w. specjalną umowę ("dogowornyja gramota"), wyraźnie

określającą i bardzo poważńie ograniczającą jego rolę. Najwyższą władzę

w mieście stanowił wiec wolnych mieszkańeów, w rzeczywistości kiero-

wany jednak.przez potężną oligarchię mieszezan-bojarów, rezydujących

w mieśeie, ale posiadających olbrzymie dobra na wielkich przestrzeniach

państwa nowogrodzkiego. Z grona rodzin należących do tej arystokracji

feudalno-miejskiej wybierał wiec ludzi mających sprawować rządy: po-

sadnika, stojącego - obok książęcego namiestnika - na ezele miasta-

-państwa, tysiąeznika, do którego ńależały sprawy wojska i policji, także

i biskupa. Biskup właśnie stał na czele rady, nazywanej przez Niemców

hanzeatyckich, utrzymujących cały czas najlepsze stosunki z Nowogro-

dem, radą panów. Obok aktualnego namiestnika, posadnika i tysiącznika

wchodzili do rady wszyscy poprzedni posadnicy i tysiącznicy oraz przed-

stawiciele poszezególnych rejonów miasta posiadających własny samo-

rząd. Oligarchia nowogrodzka umiała podporządkować sobie mieszkań-

ców Nowogrodu i silniej niż gdzie indziej na ziemiach ruskich u.zależnić

od siebie ludność wiejską w rozległych domenach, zajmujących prawie

cały obszar państwa; "czarnych ziem" było tu dużo mniej niż np. na

Rusi Moskiewskiej. Uzewnętrzniające się na wiecach nowogrodzkich na-

pięcia miały też w niemałej mierze charakter walk między poszezegól-

nymi frakejami rządząeej grupy. W decydującym starciu z Moskwą

wielki książę, z reguły wybierany w XV w. na księcia nowogrodzkiego,


Państwa chrześcijaństwa wschodnZiego 123



potrafił jednak w pewnym stapniu wygrywać nastroje pospólstwa nowo-

.grodzkiego przeciw panującej warstwie. Ostateczną katastrofę przyniosła

też jej, przeprowadzona - jak pamiętamy - z niezwykłą konsekwencją

i całkowicie, konfiskata dóbr. '

Psków, zależny do połowy XV w. od Nowogrodu, miał ustrój dość

podobny, choć daleko było pskowskim bojarom do potęgi i stanowiska

ich nowogrodzkich kolegów. Poza tymi dwoma miastami wiece w zria-

stach ruskich powszechnie zanikły. Bardziej uprzywilejowani kupcy,

"gośćie" - bo byli to nierzadko i cudzoziemcy - kozzystali z szeregu

uprawnień przyznawanych im przez księcia, ogół zaś "czarnych ludzi"

miejskich, zobowiązanych do różnych świadezeń zależnie od tradycji

ż ziemi, na której siedzieli, tworzył małe, lokalne wspólnoty o charakte-

rze zbliżonym w gruncie rzeczy do znanych iuż nam wiejskich wspólnot

terytorialnych. Nie znano cechów, ale częsta bliskość zamieszkania ludzi

jednego zawadu prowadziła do tworzenia czegoś w rodzaiu zawodowej

wspólnoty przypominająeej nieco organizację cechową.

Wszędzie wraz z umacnianiem się wielkiej własności kościelnej czy

bojarskiej krzepł także faktyczny, nie zawsze potwierdzany na piśmio,

immunitet sądowy czy ekonomiczny. Powszechnie i przede wszystkim

odnosi się to do Kośeioła, który w ciągu XIII-XIV w. uzyskał we wszyst-

kich krajach prawosławnej Europy słowiańskiej wyjątkowo mocną po-

zycję także na polu prawnym czy ekonomicznym. Wielka własność ko-

ścielna, głównie zresztą klasztorna, rozwinęła się wszędzie do ogromnych

rozmiarów: VVłasne prawo i sądownictwo,Kościoła nie dotyczyły tylko

bezpośrednio duchownych, ale w coraz większej mierze i ogółu ludności

zamieszkującej dobra kościelne. Na Rusi Tatarzy nie tylko utrzymali,

ale jeszeze poważnie zwiększyli przywileje kościelne, potwierdzili nie-

tykalność dóbr i uznali w szerokim żakresie prawa i sądy kościelne.

W rozbitym politycznie i uzależnionym od Mongołów kraju miał też

silny i stosunkowo niezależny Kościół odegrać rolę wyjątkowo dużą, i to

na bardzo różnych płaszezyznach, z państwem i prawem włącznie. Wielo-

krotnie w obecnej książce wypadnie jeszeze do tego tematu powrócić.

Stwierdzić tylko trzeba zasadniczą różnicę w strukturze stanu duchow-

nego w kręgu zachodnim i wschodnim. W tym ostatnim kler był w wiel-

kiej mierze stanem dziedzicznym. Poza mnichami księża nie byli zobo-

wiązani do przestrzegania celibatu, skutkiem czego wielu ich synów szło,

rzecz zrozumiała, drogą ojców.

W'V zróżnicowanym stanie bojarskim uszędzie na plan pierwszy wysu-

wała się arystokracja, z reguły mająca lepsze od innych grup szanse

wybicia się i sprawowania władzy, czy to lokalnej, czy też przy zwierzch-

nim księciu. Bizanejum, stanowiące dla tej grupy państw główny wzór

ustrojowy, samo stało się od schyłku XIII w., za dynastii Paleologów,




124 Państwa i prawa



monarchią arystokratyczną. Z tym wszystkim wcale nie można lekce-

ważyć ważnych prób podporządkowania bojarstwa władzy k;iążęcej, któ-

re w pewnych okolicznościach, zwłaszcza w przypadku Moskwy, przy-

nieść miały istotne wyniki. Brak na większą skalę wśród bojarstwa

krajów prawosławnych ruchów w kierunku tworzenia stanowej repre-

zentacji ważył też wiele w stosunkach władca - szlachta; znamienne, że

najwyraźniejsze przejawy takiego właśnie ruchu ku przywilejom i samo-

rządowi ogółu szlacheckiego występują w krajach ruskich należących

do państwa polsko-litewskiego czy też w podległej zwierzchniej władzy

Węgrów Bośni, a więc cały czas w kręgu silnych oddziaływań wzorów

zachodnich.

W Bizancjum wykształciła się w XI-XII stuleciu bardzo charaktery-

styczna forma nadań ziemi w zamian za obowiązek służby, przede wszyst-

kim wojskowej, na rzecz władcy. Tzw. pronoia stanowiła majątek będący

własnością władcy, ale użytkowany całkowicie wraz z wszystkimi docho-

dami przez określony czas, zwykle dożywotnio, przez obdarzonego nim

pronoiara. Pronoiar miał znaczną władzę nad swymi poddanymi, sam zaś

stawał konno na czele mniejszego czy większego oddziału, zależnie od

wielkości nadania, na każde wezwanie władcy. Oparta na takim systemie

lennym armia stanowiła, oboknajemników, trzon wojska bizantyjskiego

w XII w. Sam system trwał zresztą dłużej, przejęli go później Turcy,

wcześniej zaś, bo już w XIII stuleciu, Bułgaria czy Serbia. Większego

znaczenia nabrała pronoia w Serbii, gdzie w ogólności immunitet szla-

checki był słabszy, władza zaś króla silniej podkreślana. W wwojskowych

sukcesach serbskich XIV w. właśnie pronoia, obok - rzecz jasna - licz-

nych najemników, miała swoje miejsce.

Szczególną jednak rolę odegrała pronoia w Wielkim Księstwie Mo-

skiewskim od XV w. jako wspominany już system tzw. pomiestja. Wpro-

wadzili go konkretnie władcy moskiewscy w stałej trosce o umocnienie

swej pozycji i osłabienie potężnych bojarów-arystokratów, po części

zresztą wywodzących się z zubożałyeh linii kśiążęcych narodowej dy-

nastii Rurykowiczów. W XV w. przeważała na Rusi, także Moskiewskiej,

pełna własność bojarska dziedziczna ("otczina" czy "wotczina"). W prze-

ciwstawieniu do tego typu własności książęta moskiewscy popierali wła-

ność zależną, lokując służebnych bojarów bądź to, czasami, na ziemiach

czarnych chłopów" książęcych (stawali się oni wtedy poddanymi), bądź

"

przede wszystkim na ziemiach księstw zdobytych. Pamiętamy, że tak

została wykorzystana na olbrzymią skalę konfiskata eałej prawie daw-

'nej własności ziemskiej Nowogrodzian.

Pronoia-pomiestje stanowiło tylko jedną, bardzo zresztą na ogół sku-

teczną drogę uzależniania bojarstwa-szlachty i podporządkowywania go

centralnej władzy państwowej. Rzecz jasna jednak, że trzeba było całego


Państwa chrześcijańistwa wschodniego 125



splotu okoliczności i warunków, by taka polityka zakończyła się

sukcesem. Tak stało się na Rusi Moskiewskiej w dobie nowożytnej,

w XVI-XVIII stuleciu, choć fundamenty tego sukcesu monarchii zostały

dobrze; przygotowane w stuleciach XIV-XV. Zagadnienie budowy silnej

i scentralizowanej monarchii moskiewskiej od kilku generacji stanowi

przedmiot pasjonujących dyskusji historyków. Dawniej przeważały po-

glądy łączące sprawę przede wszystkim z wzorcami mongolskimi, i dziś

czasem głoszone (np. G. Vernadsky). Tatarzy istotnie wykazali niemałą

sprawność w tworzeniu swych wielkich państw i zarządzaniu nimi przez

centralne władze; wykorzystali tu różne doświadczenia azjatyckie państw

Dalekiego czy Bli,kiego Wschodu. Na uwagę zasługuje chociażby system

podatkowy, organizacja wojska, poczty, centralnych urzędów zwanych

dywanami z rozbudowanymi kancelariami itd. Warto pamiętać, że Saraj,

od połowy XIII w. stołeczne miasto Złotej Ordy, której podlegały ziemie

ruskie, miał w początkach XIV w. co najmniej 100 tys. mieszkańców;

nie było też w całej środkowo-wsćhodniej Europie miasta, które mogłoby

się z nim równać.pod tym względem. Jednym z przykładów przejęcia

przez Ruś wzorów tatarskich może być chociażby organizacja wojska,

dzielonego na pułki: stałym elementem szyku i taktyki wojska był odtąd

podział na pięć pułków nazywanych: Wielkim (piechota i jazda), Lewej

Ręki, Prawej Ręki, Przednim i Zaskoczenia (odwód).

Nie lekceważąc związków mongolskich, trzeba jednak, zgodnie z now-

szymi badaniami, uwypuklić przede wszystkim ewolucję wewnętrzną

państwa i społeczeństwa moskiewskiego, jego rozwój oraz stan ustawicz-

nej, przez pokolenia, walki z Tatarami i rozszerzania różnymi drogami

terytorium państwa w walce z sąsiednimi księstwami i Litwą. Warstwa

bojarów była bardzo zainteresowana w tego rodzaju polityce i udzielała

jej poparcia; hojne wynagradzanie wiernych lenników zdobytymi zie-

miami jest tu jednym z dobitnych przykładów bli;kiego współdziałania

wielkich książąt z ich bojarami. Sytuacja wymagała niejako ustawicznej

mobilizacji i sprężystej władzy centralnej. Doniosłe znaczenie miało po-

parcie tego rodzaju polityki przez Kościół, przez ulokowaną w Moskwie

metropolię ruską, co niejako nadawało temu ośrodkowi sankcję wręcz

religijną.

Dotyamy tu zagadnienia niezwykle ważnego dla zrozumienia samych

podstaw władzy i prawa w kręgu bizantyjskim. Podstawowe pojęcia wy-

kształciły się w tym zakresie w średniowiecznym Bizancjum, ich noś-

nikiem w krajach słowiań,kich był zaś przede wszystkim Kościół, sta-

nowiący wszak wszędzie jeden z fundamentów państwa. Zasadnicze zna-

czenie miało pojmowanie władzy cesarza, basileusa, jako władzy w sensie

dosłownym pochodzącej od Boga i sprawowanej na co dzień, w każdym




126 Państwa i pratwa



akcie, wprost z ramienia Boga. Rozwinięta teologia Cesarstwa prowadzi

do daleko posuniętej sakralizacji władzy; przeciwstawienie się cesarzo-

wi staje się w takim ujęciu wręcz świętokradztwem, rewoltą wobec

Boga, i zasługuje nie tylko na kary świećkie, ale na wwyklęcie, wryklucze-

nie z Kościoła. Wola Boga, a więc i wola cesarza stoją wr gruncie rzeczy

ponad prawami i zwyczajami, cesarz może też w każdej chwili w.w imię.

wyższego dobra, które reprezentuje, podejmować decyzje sprzeczne z obo-

wiązującymi prawami; moźe np. pozbawić kogoś majątku czy stanowiska

zupełnie niezależnie od tego, że wcześniej mu ten majątek czy stano-

wwisko gwarantował. Oficjalna aklamacja głosiła wyraźnie o cesarzu: "Po=

tęga twoja błyszczy światłem pochodzącym rzeczywiście od Boga, a nie

od ludzi." Wobec takiej potęgi ludziom pozostaje tylko respekt i strach,

obowiązek posłuszeństwa w każdej sytuacji, świadomość, iż życie, wol-

ność, prawa obywatela zależą zawsze od woli cesarskiej.

Taka teokracja, pozornie nieograniczona, miała jednak w rzeczywistości

swe granice. Wypływały one przede wszystkim z tej samej woli bożej;

która mogła powoływać na tron cesarski ludzi jakiegokolwiek stanu

i stanowiska, ale która równie dobrze mogła odwołać w każdym momen=

cie jakby boskie pełnomocnictwo dane cesarzowi. Cesarz nieposłuszny

Bogu stawał się z miejsca tyranem, był w rękach szatana. Oezywiście,.

cała trudność polegała na braku śeiślejszej definicji i określenia momen-

tu, w którym można mówić o tyranii. Tradycyjnie było to stare, helleń-

skie j2szcze przebranie miary przez władcę. Wyraźnym znakiem opusz-

czenia przez Boga był klęska militarna czy udana rewolta. Władzę prze-

grywającą należało natychmiast opuścić i iść za silniejszym jako repre-

zentującym boską wolę. Takie pojęcie posłuszeństwa bożej woli bardzo,

rzecz jasna; odbiegało od pojęcia utrwalającego się w kręgu chrześcijań-

stwa zachodniego.

Granice tyranii stawiał jednak przede wwszystkim potężny Kościół.

Zapewne, Kościół popierał w pełni ideę boskiego, chrześcijańskiego Ce-

sarstwa, posuwał się nawet czasami aż do kładzenia jakby znaku rów-

ności między prawdziwym Cesarstwem i prawdziwym, ortodoksyjnym

Kościołem; solidarność Cesarstwa i Kościoła, cesarza i patriarchy, sta-

nowiła zasadniczy ideał, przejęty jeszcze z czasów patrystyeznych i na

każdym kroku przypominany. Uznawano daleko nawet sięgające inge-

rencje cesarza w sprawy kościelne, wybór biskupów, decyzje w spra-

wach dóbr, choć granice tych interwencji stawały się niekiedy przed-

miotem ostrych kontrowersji. Zarazem jednak każdy cesarz już w V w.

składał przysięgę, "iż nie uczyni szkody Kościołowi ani wierze", a Kościół,

w osobach zwłaszcza patriarchy czy mnichów, umiał często stawać w

obronie swych praw i wypowiadać z całą śmiałością sądy o koniecznej

zgodności postgpowania władzy z prawami boskimi i kościelnymi. Mnisi


Państwa chrześcijaństw-a wschodnziego 127


zwłaszcza, uznając się za ludzi inspirowanych bezpośrednio przez Boga,

wypowiadali nieraz niezwykle ostro swe zdanie w sprawach najróżniej-

szych, a czasem nawet przechodzili do czynów w oczach władzy całko-

wicie rebelianckich. Mieli jednak tak olbrzymi prestiż wx społeczeństwie,

że 'każdy cesarz musiał się z nimi - i z Kościołem - bardzo liczyć.

Z całej tradycji chrześcijańskiej wwyrastGła w społeczeństwie bizantyj-

skim krytyka, przede wszystkim moralna, władzy cesarza i jego repre-

zentantów i mialo to w sumie doniosłe znaczenie dla ograniczania w

praktyce arbitralności rządów teoretycznie nieograniczonych.

Bizantyjskie koncepcje władzy wywarły oczywiście ww,ielki wpływ na

kraje leżące w strefie wpływów Bizancjum. Już w X w. przy,jmuje się

w Bułgarii określenie władcy jako cara, eo stanowiło skrót wyrazu

cesarz. Mianem cara określali Słowianie basileusa, a przeięcie tego

tytułu oznaczało zawsze podkreślanie niezależności i uniwersalizmu pań-

stwa. Odnowione w XIII-XIV w. państwo bułgarskie miało znów na

czele własnego cara o władzy teoretycznie nieograniczonei, samowładcę.

Urzędnicy władz centralnych i lokalnych nosili nazwy bizantyiskkie. Ser-

bia, bardziej niezależna od wpływów Bizancjum, przyjęła dla swego

władcy nazwę króla, choć i tu Stefan Duszan przybrał w końcu w 1346 r.

tytuł cara; przetrwał on w Serbii do 1370 r., później powrócono znów

do tytułu królewskiego. Ale każdy król serbski nosił zarazem szereg ty-

ttzłów bizantyjskich, przede wsz5ystkim był "samodzierżcą" (autokra-

tor).

W rzeczywistości władca serbski miał pozycję silniejszą w swym kraju

aniżeli bułgarski tak dzięki większemu uzależnieniu szlachty, jak i dzięki

wyjątkowo wręcz bliskim stosunkom z Kościołem. Ich wyrazem była

chociażby kanonizacja wszystkich prawie kolejnych królów serbskich.

Już za życia zresztą i w Bułgarii, i w Serbii pewna aLureola świętości,

jako wyraźny odblask sakralnego charakteru władzy, otaczała władcę

i była podtrzymywana przez rozbudowany ceremoniał dworski. Kościół

serbski ze swymi arcybiskupami; wywodzącymi się zresztą w większości

z dynastii panującej, stanowił dla państwa jakby żywy model. Sam też,

jak to obrazowo ujął niedawno jeden z historyków greckich (L. Marro-

matis), do ostatniego mnicha i ostatniego popa wiejskiego popierał całą

siłą władców i bizantyjski charakter ich polityki i związków. Miało to

decydujące bodajże znaczenie w walce z potężną w skali krajowej ary-

stokracją. Początkowo poparła ona w pełni przeciwko Bizancjum dy-

nastię i państwo, później jednak coraz ostrzej zaczęła im się przeciw-

stawiać. Sam fakt utrzymania się przez kilka pokoleń silnego organizmu

państwowego, zdolnego do ekspansywnej polityki, wynikał przede wszy-

stkim z wyjątkowo wręcz ścisłej symbiozy państwowo-kościelnej.

Ruś średniowieczna, rzecz charakterystyczna, nie znała w zasadzie ani




Państwa i prawa



instytucji caratu, ani królestwa, długo też mistyka religijna, tak ważna

na Bałkanach, nie miała tu podobnego znaczenia, mimo wyraźnych-

od początku chrześcijaństwa - śladów wzorowania się duchownych ru-

skich na Bizancjum w ich stosunku do władzy. Rządzona była przez

książąt, przy czym ród Rurykowiczów, potomków legendarnego Ruryka,

uważał się za uprawnionego do posiadania całej Rusi. Od XII w. coraz

częściej spotykamy się z wyborem książąt, zawsze jednak - rzecz zna-

mienna - w obrębie domu Rurykowiczów. Władzę księcia ograniczały

wiece zwoływane w s.prawach szczególnie ważnych oraz rada książęca-

dużo później określano ją jako dumę - złożona z wielkich bojarów

i często wyższych duchownych. Wiec, faktycznie w pełni opanowany

przez oligarchię kilkuset rodzin, zwyciężył następnie wyraźnie - jak

;pamiętamy - w Nowogrodzie. Na Rusi południowo-zachodniej wzrastała

natomiast stopniowo rola bojarów - rzecz jasna, nie bez wpływów

idących od sąsiednich krajów, Polski i Węgier. Wybór księcia przez bo-

jarów był tu od schyłku XII w. regułą. Ta ewolucja była jednym ze

szczególnie ważnych czynników stosunkowo spokojnej, pokojowej inte-

.gracji tzw. Rusi Czerwonej z państwem polskim w ciągu drugiej połowy

XIViwXVw.

Zupełnie inne stosunki panowały na rzadko zaludnionej i najmniej

rozwiniętej Rusi północno-wschodniej. Tu władza książęca znaczyła

więcEj, w dużo większym stopniu była po prostu prawem. Ostatni wiec

sygnalizowany jest w tym rejonie w 1214 r., traci znaczenie rada boja-

rów. Ustala się od początków XIII w. zasada dziedziczenia władzy przez

linię wielkiego księcia włodzimierskiego, Wsiewołoda Wielkie Gniazdo

(1176-1212). Ziemie dzieli się między synów, co prowadzi do rozdrob-

nienia. Tytuł wielkiego księcia włodzimierskiego traci na znaczeniu, od

1263 r. nawet dziedziczący go książę nie przenosi się do samego Włodzi-

mierza. Dopiero związanie tytułu, i to dziedziczne, z książętami Moskwy

fld czasów Iwana Kality (1328-1340) przyczynia się do podniesienia auto-

rytetu stanowiska wielkoksiążęcego;. sam Włodzimierz włączony zostanie

w 1389 r. do państwa moskiewskiego, tracąc ostateczne znaczenie. Ksią-

żęta w swych dzielnicach-księstwach zachowują - pod ogólnym

zwierzchnictwem Mongołów - suwerenność, między innymi biją własną

monetę; co potężniejsi, ja:k twerscy czy riazańscy, wxw pewnych momen-

tach przyjmują nawet tytuł wielkoksiążęcy, równając się w ten sposób

.z księciem moskiewskim.

Ważnym czynnikiem pewnej jedności i zarazem odrębności tej części

Rusi jest świadomość pokrewieństwa książąt, ich pochodzenia od Wsie-

wołoda. Liczne traktaty między książętami - znamy ich ponad osiem-

..dziesiąt z lat 1341-1531 - są świadectwem istniejącej między nimi


Państwa chrześcijaństwa wschodniego 129



więzi, wspartej nadto o tak ważne czynniki jak wspólna wiara, język,

w dużym stopniu prawa i zwyczaje, a także swobodna wymiana handlo-

wa. Trudno jednak mówić o tej grupie księstw-państw jako o federacji,

i to tym bardziej, że jedno z nich, Moskwa, ze szczególną konsekwencją

dąży do złamania swoistej równowagi na swoją korzyść.

Już Iwan Kalita przyjął na wzór metropolity ruskiego, właśnie osiadłe-

go - jak się okazało, na stałe - w Moskwie, tytuł wielkiego księcia

całej Rusi. Od połowy XIV w. używają też książęta moskiewscy tytułu

"gosudar", pan, suweren, który Iwan III rozszerzył na "gosudar' wsiej

Rusi"; tenże Iwan III po odmówieniu płacenia trybutu Tatarom określa

się oficjalnie jako "samodzierżec", co jest tłumaczeniem greckiego "auto-

krator", władca w pełni suwerenny. Prawdziwym jednak władcą w

oczach ludności Rusi średniowiecznej był "święty car", basileus, a od

XIII w. też chan tatarski, określany również jako car. Władca odległego

Carogrodu był postacią otaczaną pzzez mnichów i wyższych duchow-

nych nimbem świętości, gdy potężny chan tatarski ciążył aż nadto bez-

pośrednio jako wzorzec najbliższy i bardzo konkretny. Oba też wzory

caratu zaważyć musiały na uśtalającej się władzy potężnego księcia mo-

skiewskiego. Sprawując od pierwszej połowy XIV w. zwierzchnią władzę

nad księstwami ruskimi z ramienia "cara" tatarskiego, władcy Moskwy

mieli możność szczególnie dokładnego zapoznania się niejako na co dzień

z funkcjonowaniem swej zwierzchności. Wasyl III (1505-1533) lapidar-

nie ujął pozycję chana wobec poddanych określeniem "wsie chołopy"-

wszystko niewolnicy. Pojęcie zaś władzy basileusa, świętego cara, łączyć

się musiało - jak już to wiemy - z pojęciem prawa boskiego i kościel-

nego, jednak go obowiązującego.

Kościół ruski z metropolią moskiewską uparcie i stopniowo upowszech-

niał swoje, czyli bizantyjskie, pojęcie władzy, podnosząc niezwykle sku-

tecznie prestiż władców moskiewskich. Upadek Konstantynopola-Caro-

grodu w 1453 r. i uwolnienie się od zwierzchnictwa Tatarów w 1480 r.

torowały niejako drogę do proklamowania własnego cesarstwa. Książęta

moskiewscy byli jednak tradycyjnie bardzo ostrożni, tak że do uroczystej

koronacji pierwszego cara-cesarza w osobie Iwana IV Groźnego doszło

dopiero w 1547 r.; patriarcha Konstantynopola uznał ją w 1561 r. Rzecz

była jednak dużo wcześniej przygotowana, zwłaszcza w liturgii, w pis-

mach kleru podnoszącego konieczność obrony ortodoksji. Nie może np.

dziwić określenie wielkiego księcia moskiewskiego przez metropolitę

tamtejszego w 1492 r. "panem i samowładcą wszystkiej Rusi, nowym ca-

rem Konstantym w nowym Konstantynogrodzie - Moskwie". Nie darmo

też przyjął książę moskiewski po zaślubinach w 1472 r. księżniczki bi-

zantyjskiej, Zofii Paleolog, bizantyjski herb państwowy w postaci dwu-

głowego orła. Rodzić się zaczęła w kołach kościelnych cała mistyka trze-



? - Europa słowiatiska




130 Państwa i prawa



ciego Rzymu, rychło ujęta przez jednego z mnichów ruskich w znanym

powiedzeniu: "Dwa Rzymy upadły, a trzeci stoi, a czwartego nie ma być."

Konsekwencje całej, z lekka tu tylko dotkniętej ewolucji uwidoczniły

się w całej pełni w państwie moskiewskim w stuleciach następnych. Jak

to ujął rosyjski historyk prawa T. Taranowski, "państwowość moskiew-

śką cechuje wręcz przewaga prawa politycznego nad prawem prywat-

nym, i to w takiej mierze, iż wobec potrzeby państwowej i konieczności

jej zadośćuczynienia nie uwzględniono żadnych potrzeb indywidualnych

i korporacyjnych ani też żadnych praw, które by usprawiedliwionych

potrzeb bronić miały." Nawet sądy musiały ustępować wobec wyższej

racji państwowej reprezentowanej przez władcę. Prawa poszczególnych

stanów w takim ujęciu miały w gruncie rzeczy charakter "obowiązków

politycznych" wobec państwa, cesarstwa, .jako dobra najwyższego. Ko-

ściół, jak w Bizancjum, stanowił samodzielny, niezwykle doniosły skład-

nik całego tego systemu, hamując nieraz, w imię wartości moralno-reli-

gijnych, daleko idąee zapędy samowładztwa ("samodierżawja") z bożej

łaski.


ROZDZIAŁ IV


KOŚCIOŁY




1. KOŚCIOŁY I PAŃSTWA: PROWINCJE KOSCIELNE W RAMAlCH PAŃSTW'



Wielokrotnie dotąd wspominaliśmy już, a będziemy również i dalej

mówili, o bliskich związkach łączących Kościoły z państwami, i to nie-

zależnie od głośnych czasem napięć i zatargów. Biskupi wszędzie nale-

żeli do najbliższych doradców królów, wszędzie też władcy wcale sku-

tecznie usiłują wprowadzać na stolice biskupie ludzi im oddanych, bez

względu nawet na taką czy inną wolę papieża lub patriarchy w Konstan-

tynopolu. Niezwykle charakterystycznym zjawiskiem, występującym za-

równo w Kościele Zachodnim jak i Wschodnim, jest tendeneja do iden-

tyfikacji granic wielkich jednostek kościelnych, metropolii czy patriar-

chatów, z granicami państwowymi. Zapewne, była to tendencja stara; na

naszym kontynencie możemy ją obserwować od wczesnego średniowie-

cza, od nawróceń władców i ich otoczenia, decydujących o zwycięstwie

chrześcijaństwa w danym kraju. Każdy z ambitnych władców chciał

mieć niejako swój Kościół z własną hierarchią, jeśli się tylko da-

z własną metropolią, która od czasów karolińskich zdobyła sobie w Koś-

ciele Zachodnim stosunkowo ważną, niezależną pozycję. Przykład Polski

i Węgier, uzyskujących w tym samym prawie czasie, około 1000 r.,

własne metropalie w Gnieżnie i Ostrzyłiomiu (Esztergom), jest tu nie-

zwykle znamienny; jakże taka własna metropolia wzmacniała stabilizację

wewnętrzną dopiero co uformowanych organizmów państwowych i ich

międzynarodową pozycję! Ale i w nowych warunkach XIV-XV stulecia

rzecz z bardzo wielu powodów zachowywała ogromne znaczenie.

Dla Czech więc uzyskanie wreszcie własnej metropolii wţ 1344.r. sta-

nowiło nieodzowny wręcz element dopełniający roli Królestwa w Euro-

pie środkowo-wschodniej i w Cesarstwie. Ograniczona była jednak ta

metropolia do trzech diecezji Czech i Moraw, wbrew staraniom Karola 1V,

zmierzającym do włączenia także diecezji wrocławskiej w ślad za przy-

łączeniem Śląska do jego państwa. Dla Polski natomiast i jej metropolii

gnieźnieńskiej kapitalne znaczenie miało właśnie pozostawanie w jej

obrębie Śląska, ziemi lubuskiej czy Pomorza, które znalazły się poza gra-






132


Kościoły



nicami odnowionej monarchii, wchodząc w skład Czech, Brandenburgii

i państwa krzyżackiego; Pomorze Wschodnie z Gdańskiem leżało zresztą

cały czas bezpośrednio w ważnej w Królestwie Polskim diecezji włoc-

ławskiej. Więzy metropolitarne odgrywały wszędzie, także i w prowincji

gnzieźnieńskiej, dużo większą rolę u schyłku średniowiecza aniżeli póź-

nziej, stwarzały też różnorodne płaszczyzny ważnych związków dawnych

dzielnic zachodnich z aktualnym obszarem Królestwa. Elitom kościelno-

-ipolitycznym Polski granice metropolii przypominały na każdym kroku

dawny teren Królestwa Polskiego; cały wykład historii Królestwa pióra

kanonika krakowskiego Jana Długosza stanowi tu wymowny przykład

ů:ego sposobu myślenia jeszcze daleko w głąb XV stulecia.

W 1375 r. doszło do utworzenia nowej metropolii na Rusi Czerwonej

ze stolicą w Haliczu, od początku XV w. już w głównym mieście całej

dzielnicy, Lwowie. Na tym prawosławnym w zasadzie obszarze kościoły

katolickie obsługiwały przede wszystkim ludność napływową, głównie

łpolską, czasem i niemiecką; więcej było jej w miastach i na zachodnich

terenach, silnie kolonizowanych. Spośród kilku diecezji tej prowincji

wcześniej też od innych mocne podstawy wraz z gęściejszą siecią kościo-

łów uzyskała diecezja przemyska. W hierarchii kościelno-politycznej Kró-

lestwa diecezje metropolii lwowskiej łącznie z samym arcybiskupstwem

bardzo długo jeszcze zajmowały dalekie miejsce po starych, bogatych

: obszernych diecezjach polskich, z rywalizującymi stale Gnieznem i Kra-

kowem na czele. Arcybiskup gnieźnieński zachowywał też nie zagro-

żone miejsce drugiej po królu osoby w kraju, przypieczętowane niejako

z początkiem XV w. uzyskaniem tak ważnego odtąd dla Polaków tytułu

prymasa. Sprawował też pewne zwierzchnictwo ogólne nad arcybiskup-

stwem Iwowskim. Po oficjalnym nawróceniu Litwy i utworzeniu tam

biskupstwa w Wilnie, a trzydzieści lat później także w Miednikach dla

Żmudzi, diecezje te włączone zostały do metropolii gnieźnieńskiej; sta-

zzowiło to jeszcze jeden ważki czynnik zbliżenia obu krajów.

Na Węgrzech wraz z Chorwacją i Siedmiogrodem - jednak bez obsza-

rów nad Adriatykiem - istniały co najmniej od XII stulecia dwie pro-

wincje kościelne że stolicami w Ostrzyhomiu i w Kalocsy; ta ostatnia,

dla wschodnich i południowych przede wszystkim obszarów, powstała

zdaniem niektórych historyków właśnie w początkach XII w. Arcybiskup

Ostrzyhomia, jak jego kolega gnieźnieński, zachowywał jednak wyraźnie

pierwsze miejsce w hierarchii kościelnej kraju, w państwie zaś był oczy-

w-iście drugą osobą. Na kilka lat przed Gnieznem uzyskał też tytuł pry-

rr asa W ęóier.

Państwvo krzyżackie odpowiadało w pewnym przybliżeniu granicom

mzzetropolii ryskiej, utworzonej w 1255 r. dla Prus i Inflant; tylko Po-

zr.orze Wschodnie przez W'Vłocławek podlegało Gnieznu, zaś diecezja w


Kościoły i państwa: prowincje kościelne w ramach pańistw 133



Rewelu, w Estonii, na północnych krańcach państwa, należała do skandy-

nawskiej prowincji kościelnej Lundu. Sytuacja diecezji pruskich i in-

flanckich wyglądała jednak odmiennie. W Prusach, jak pamiętamy, udało

się Krzyżakom włączyć trzy biskupstwa, poza Warmią, wprost do Za-

konu. Kapituły tych trzech diecezji składały się po prostu z kanoników-

członków Zakonu, Zakon też wyznaczał w praktyce biskupów, często wy-

bierając ich spośród kapelanów wielkiego mistrza. Większą niezależność

utrzymała tylko niekrzyżacka kapituła warmińska. Natomiast pięć die-

cezji inflanckich z Rygą na czele zachowało duży stopień niezależności,

arcybiskupi ryscy stanowią też w XIV stuleciu główny zapewne czyn-

nik opozycji wewnątrzkrajowej w stosunku do Malborka. Metropolii

jako całości nie można też w tym kościelnym państwie zakonnym trak-

tować jako jego podpory; decydował tu jednak cały układ stosunków ww-

Inflantach, gdzie nigdy Krzyżakom nie udało się osiągnąć nawet w części

takiego stopnia opanowania kraju jak w XIV w. w Prusach.

Wyjątkowego znaczenia nabrała od XIV w. sprawa podziałów metro-

politarnych na całym obszarze ziem ruskich, do XIII stulecia należących

do jednej, kijowskiej prowincji kościelnej, uznającej zwierzchnictwo Kon-

stantynopola. Około 1300 r. metropolita opuścił zniszczony Kijów i prze-

niósł się na północ do znacznie spokojniejszego Włodzimierza; pod koniec

1327 r. osiadł w Moskwie. Jednak cały czas metropolici z naciskiem pod-

kreślali jedność swej prowincji kościelnej, poważnie zagrożoną w warun-

kach pogłębiającego się rozbicia dawnego terytorium państwa kijow-

skiego. Właśnie w początkach XIV w. zarysowało się wyraźnie rozbicie

kościelne Rusi na trzy metropolie, odpowiadające niejako trzem coraz

wyraźniej wyodrębniającym się ośrodkom. Obok Rusi północno-wschod-

niej była to Ruś południowo-zachodnia, dużo bliższa od tamtej swym są-

siadom łacińskim, oraz Ruś litewska, którą pod auspicjami wielkich

książąt litewskich w uporczywej walce z Tatarami czekać miał w niedłu-

gim czasie tak wielki rozwój. W początkach XIV w. doszło do powsta-

nia nowej metropolii w Haliczu dla Rusi południowo-zachodniej, po

1340 r. włączonej do Polski; w tym samym czasie formuje się też metro-

polia w Nowogródku dla Rusi litewskiej.

Istnienie obu nowych metropolii natrafiało w dalszych dziesięcioleciach

na poważne trudności z różnych stron. Protestował z uporem metropolita

rezydujący we Włodzimierzu, później w Moskwie, niezzadko umiejący

znaleźć posłuch dla swych roszczeń u patriarchy w Konstantynopolu; ten

ostatni nie mógł przecież mieć podobnego zaufania do pogańskich książąt

litewskich czy od 1340 r. katolickich władców Halicza jak do prawosław-

nych książąt stojących za aspiracjami bezpośrednich dziedziców starej

metropolii ruskiej. Kazimierz Wielki w ostatnich latach swego życia

zwracał się z prośbą do patriarchy o mianowanie nowego metropolity,




134 Kościoły



argumentując, iż "cd wielu wieków Halicz słynął we wszystkżch krajach

jako metropolia i był stolicą metropolii". Przeciw Haliczowi występowali

jednak także metropolici litewscy, roszczący sobie, w ślad za litewskim

nrogramem państwowym, pretensje do zwierzchnictwa nad Rusią polską,

a także nierzadko katoliey. Utworzenie przez papieża na uniosek Ludwi-

ka Andegaweńskiego katolickiej metrapolii w Halicztu w 1375 r. miało

przecież, w myśl wyraźnie sformułowanych intenc.ji papieskich, oznaczać

po prostu przejęcie stare.i metropolii przez katolikóuw. Polityka kościelna

Andegawenówv w śtosunku do prawosławnych wszędzie zresztą była

o wiele bardziej bezwzględna niż linia postępowania starych dynastii

w tej części Europy, co właśnie postępowanie Kazimierza i Ludwika w

stosunku do Halicza ilustruje w sposób bardzo wymowny.

Istniała zresztą niewątpliwie żywa tradycja jedności kościelnej ziem

ruskich. Widać to wyraźnie za metropolity pochodzenia bułgarskiego,

Cypriana, wysuniętego na Litwie w 1375 r. przez wielkiego księcia Olgier-

da. Miał on spełniać funkcje zwierzchnie także wobec arcybiskupstwa ha-

lickiego, a po śmierci metropolity w Moskwie objął i tamtejsze stano-

wvisko, przyjmując w 1389 r. tytuł metropolity całej Rusi. Umiejętnie

lawirując między Moskwą, Wilnem i Krakowem, Cyprian umiał utrzy-

mać tę jedność aż do swej śmierci w 1407 r. W latach 1389-1391 prze-

bywał w Moskwie, choć głównie związany był raczej z Wielkim Księ-

stwem Litewskim, stanowiącym za Witolda wyraźnie główną siłę na

całym obszarze ziem ruskich. W 1415 r. metropolia litewska została jednak

raz jeszcze odnowiona, staraniem Witolda, a na jej czele stanął teraz

znów uczony Bułgar, Grzegorz Camblak; z myślą o ewentualnej unii

Kościołów udał się on nawet na sobór do Konstancji, zmarł jednak w

1419I1420 r., nie osiągnąwszy swego celu.

Ostatnia próba Lutrzymania jednośei łączy się z osobą metropolity Izy-

dora, Greka, uczestnika soboru we Florencji, na którym w 1439 r. podpi-

sany został akt unii kościelnej Kościoła Zachodniego i Wschodniego. Wy-

święcony na metropolitę z inicjatywy patriarchy w 1436 r., zrazu zdołał

Izydor uzyskać poparcie Moskwy. Później jednak, gdy powrócił tam

jako jeden z twórców unii, został w 1441 r. odrzucony tak przez księcia,

jak i Kościół tamtejszy jako zdrajca prawdziwej wiary. Był to tym razem

krok skierowany wyraźnie przeciwko patriarsze Konstantynopola. Jego

bezpośrednią konsekwencją był dokonany w Moskwie w 1448 r. wybór

nowego,metropolity, Jony, bez tradycyjnego oglądania się na Konstan-

tynopol; oznaczało to faktyczne ukonstytuowanie się autokefalicznego,

niezależnego Kościoła moskiewskiego, w którym automatycznie niejako

wzrastała również bardzo poważnie pozycja władców Moskwy. Jest rzeczą

bardzo interesującą, iż mimo pełnego poparcia i patriarchy,, i papieża

Izydor nie zdołał umocnić się nawet na obszarach litewsko-polskich me-


Kościoły i państwa: prowincje kościelne w ramach państw 135



tropolii, co więcej, w 1451 r. uznano chwilowo zwierzchność Jony nad

Kościołem prawosławnym w Wielkim Księstwie Litewskim. Dopiero no-

minacja następcy Izydora, Grzegorza, także Greka, dokonana znów

wspólnie przez papieża i patriarchę w 1457 r., przyjęta została na Litwie

i w Polsce; sam papież podzielił zresztą w 1458 r. metropolię na część

moskiewską i kijowską, przy czym Grzegorz otrzymał tylko tę ostatnią.

Mimo że i później wysuwano z obu stron, zwłaszcza zaś ze strony me-

tropolii moskiewskiej - od XVI w. podniesionej do rangi patriarchatu-

pretensje do całej Rusi, to rok 1458 możemy uznać za decydujący dla

trwałego i ważnego w skutkach podziału na dwie zupełnie adrębne pro-

wincje kościelne. Losy Kościoła moskiewskiego będą odtąd wiązały się

coraz silniej z dziejami państwa, rychło już cesarstwa ze stolicą w Mo-

skwie, podczas gdy Kościół kijowski ze swymi ośmioma diecezjami-

między innymi i halicką, która utraciła definitywnie prawa metropolitar-

ne - stanowił od XV w. największy w świecie terytorialnie zwarty obszar

Kościoła Wschodniego w obrębie państwa oficjalnie w pełni katolickiego.

Są wyraźne ślady, że co najmniej do początku XVI w. metropolici ki-

jowscy próbowali przestrzegać zasad florenckiej unii kościelnej, uznając

zarazem patriarchę w Konstantynopolu i papieża w Rzymie. Jeszcze w

'1500 r. nowy metropolita, poprzednio biskup smoleński, Józef Bułhary-

nowicz posłał do papieża pismo z wyrazami posłuszeństwa i uznaniem

wiary katolickiej według postanowień florenckich. Wiele przyczyn zło-

żyło się na to, że do rzeczywistej, choć tylko częściowej na razie unii

doszło na dobre dopiero. u schyłku XVI w., choć grunt do zbliżenia obu

Kościołów był dobrze przygotowany przez całe długie ich współżycie w

państwie polsko-litewskim. Do pewnych podstaw swoistości Kościoła mo-

skiewskiego i kijowskiego od XV w. wypadnie nam zresztą jeszcze kilka-

krotnie powrócić.

W pozostałych państwach kręgu bizantyjskiego bliżej nas tu interesu-

jących związek ich państwowości z Kościołami występuje, jak i na zie-

miach ruskich, z całą wyrazistością. Tak więc Wołoszczyzna i Mołdawia

uzyskują własne metropolie w ciągu drugiej połowy XIV w.: Wołosz-

czyzna w 1358 r. z siedzibą w Curtea de Arges, Mołdawia nieco później.

Dla obu znajdujących się cały czas w bardzo trudnym położeniu państw

rumuńskich stworzone zostały w ten sposób podstawy niezależności przy-

najmniej religijnej i kulturalnej; jak to świeżo określił wybitny historyk

rumuński M. Berza, powstanie obu metropolii określić można "jako prze-

łom w życiu duchowym obu krajów".

Bułgaria miała szczególnie dawne tradycje własnego, niezależnego

Kościoła, sięgające jeszcze IX-X stulecia; w 925 r. doszło nawet do po-

wstania osobnego patriarchatu. Do tych tradycji nawiązało też od schyłku

XII w. odnowione państwo bułgarskie. Tym razem siedzibą patriarchatu




136 Kościoły



stało się miasto Tyrnowo; istniał tam aż do 1393 r., roku narodowej ka-

tastrofy.

Serbia natomiast uzyskała własne arcybiskupstwo w 1219 r. w bliskim

związku z działalnością wielkiego bohatera zarazem narodowego i reli-

gijnego, św. Sawy. Siedzibą arcybiskupa od połowy XIII w. stała się

miejscowość Peć. Zakres władzy zwierzchnika Kościoła serbskiego cały

czas szedł bezpośrednio w parze z szybkimi zmianami w losach państwa

serbskiego w XIII-XV stuleciu. W szczytowym punkcie swych powo-

dzeń Stefan Duszan proklamował nawet na synodzie w Skopje w 1346 r.

patriarchat serbski, ustanawiając zarazem szereg arcybiskupstw od.niego

zależnych. Dawny kanclerz Duszana, a więc jego najbliższy współpra-

cownik, Joannikos, arcybiskup Peć, został pierwszym patriarchą. Prokla-

mowanie patriarchatu bez zgody Konstantynopola wywołało jego ostre

protesty, rzucono nawet ekskomunikę na Kościół serbski w 1352 r., co-

fając ją dopiero w 1375. Szybki rozkład państwa pociągnął jednak za

sobą stopniową utratę znaczenia przez tak ambitnie i wyraźnie na wyrost

pomyślaną organizację kościelną, aż do upadku w 1459 r. wraz z osta-

teczną klęskę resztek państwa serbskiego.

Organizacja kościelna dotąd omawianych obszarów, tak Kościoła Za-

chodniego jak i Wschodniego, różniła się w sposób zasadniczy, zwłaszcza

gdy chodzi o całą strukturę terytorialną, od organizacji kościelnej po-

wstałej w starożytności na wybrzeżach Morza Śródziemnego. Dla po-

równania warto uświadomić sobie, iż na wąskim wybrzeżu dalmatyńskim,

ciągnącym się kilkaset kilametraw nad Adriatykiem i zachowującym w

zasadzie struktury kościelne sięgające starożytności, spotykamy w XIV-

XV stuleciu aż sześć prowincji-metropolii - Akwileję, Split, Dubrownik,

Antivari, Bari i Zadar - z około czterdziestoma diecezjami łacińskimi.

Tymczasem dalej na północ na ogromnym terytorium około 1000 000 km2

istniało równieź sześć metropolii - dwie na Węgrzech, jedna w Czechach,

dwie w Polsce i jedna w państwie krzyżackim - z niespełna trzydziesto-

ma diecezjami; niektóre z nich w prowincji halicko-Iwowskiej ledwie za-

czynały dopiero funkcjonować. W chrześcijaństwie wschodnim, także na

zajmujących nas ziemiach, możemy mówić o kilku wielkich prowincjach-

metropoliach; liczba ich, jak pamiętamy, ulegała pewnym zmianom (nie

liczymy tu licznych arcybiskupstw o krótkim żywocie stworzonych przez

Stefana Duszana). I tu kontrast z Grecją o dziesiątkach metro,polii rzuca

się w oczy.

Różnice struktur między śródziemnomorskim Południem a Północą

przenieść można w niemałym stopniu na całą Europę, oddają one po

prostu odmienność procesów szerzenia się chrześcijaństwa w starożytności

i w średniowieczu. W starożytności powstawały gminy przede wszy-

stkim w miastach, szybko też każda taka gmina uzyskiwała własnego


Różnnorodność sytuacji. Ghrzest Litwy i ruch husycki 137



zwierzchnika - biskupa. Gęsta też była w takich warunkach sieć

biskupstw. Do dzisiaj we Włoszech mówi się, że gdy biskup tamtejszy

wejdzie na wieżę swej katedry, może widzieć stamtąd katedry innych

biskupów - sąsiadów. W średniowieczu miejsce oddolnych procesów

chrystianizacyjnych zajęła konwersja odgórna, decydowana przez wład-

ców i ich otoczenie, w ślad za tym również organizacja kościelna pod-

stawowych jednostek-biskupstw tworzona była odgórnie przez central-

ne władze państwowe w porozumieniu z Rzymem czy też Konstantyno-

polem. Status społeczno-kościelny i zarazem państwowy biskupa stawał

się od razu tak wysoki, iż domagał się automatycznie niejako od,powied-

niego zaplecza terytorialnego własnej diecezji i uposażenia. Z chwilą,

gdy ustalił się formalnoprawny skład rady królewskiej z udziałem w

niej biskupów, wprowadzenie do niej jeszcze jednego członka duchowne-

go stawało się zawsze pierwszoplanowym i nadzwyczaj trudnym zagad-

nieniem ogólnopaństwowym. Z wielu więc powodów utrzymywała się

przez stulecia stworzona w pierwszych wiekach struktura diecezjaIna

i zmiana jej, poza momentami jakichś wielkich katastrof, była prawie nie-

możliwa. Nie ulega jednak wątpliwości, że prestiż społeczny biskupów

był - generalnie biorąc - w krajach północnych dużo większy aniżeli

w krajach śródziemnomorskich.




2. RbŻNORODNOŚC SYTUACJI. CHRZEST LITWY I RUCH HUSYCKI



Obraz dobrze ustabilizowanych metropolii w opiekuńczych ramach

kościelno-państwowych, metropolii należących do wielkich Kościołów

chrześcijańskich Zachodu i Wschodu i powiązanych z własnymi mo-

narchiami, uzupełnić trzeba koniecznie obrazem sytuacji odbiegających,

i to czasem wcale daleko, od owego zbyt monolitycznego i statycznego

obrazu Kościoła zarazem państwowego i powszechnego. Wypada ukazać

różnorodność stosunków religijnych Europy słowiańskiej późnego średnio-

wiecza; poza fundamentalnym i pogłębiającym się w miarę stabilizacji

podziałem na chrześcijaństwo wschodnie i zachodnie zasadnicze różnice

i kontrasty wystąpią tu na wieIu różnych odrinkach. W tym miejscu nie

będziemy się zatrzymywać nad ewidentnymi różnicami sytuacji i ewo-

lucji krajów pozostających w obrębie uznanej ortodoksji, katolickiej czy

prawosławnej, ale pragniemy ukazać bądź to zwycięskie ruchy określane

ówcześnie jako heretyckie, bądź to spotkania chrześcijan w obrębie na-

szego rejonu czy to z przegrywającym, starym pogaństwem, czy to ze

zwycięskim islamem tureckim. W ten sposób lepiej można będzie zrozu-

mieć całą złożoność religijnej sytuacji w naszej części kontynentu w tak

bardzo ważnym okresie wzrostu i kulturalnego dojrzewania. Istniała za-




138 Kościoły



sadnicza różnica pod tym właśnie względem między zachodnioeuropejskim

kręgiem cywilizacyjnym, którego wielki skok rozwojowy XI-XIII stu-

lecia związany był najściślej z jednym Kościołem i jednym vw.yznaniem,

a szeroko pojętą Europą słowiańską, przekształcającą się w XIII-XV

stuleciu w warunkach daleko posuniętego rozbicia religijnego.

Nie chodzi przy tym o ruchy heretyckie pozostające mniej lub bardziej

na marginesie społeczności globalnych; ruchów takich nigdy od XI co

najmniej wieku nie brakło na Zachadzie, a i w zajmujących nas krajach

nabierają też lokalnie znaczenia tu i ówdzie w ciągu XIV-XV stulecia.

W Czechach, Polsce czy na Węgrzech będą to zwłaszcza echa ruchów za-

chodnich, jak np. waldensi. Na ziemiach ruskich Wielki Nowogród stał

się w XIV w. ośrod!kiem herezji tzw. strigolników ("postrzygaczy'); jej

twórca, niejaki Karp, miejscowy postrzygacz, odrzucał wszelką hierarchię

kościelną i negował potrzebę modlitwy za zmarłych. Większe nieco roz-

miary przybrała zrodzona również w Nowogrodzie około 1470 r. herezja

tzw. judaizantów. Nie ograniczano się tu do kwestionowania, jak to często

bywało, pozycji ekonomicznych Kościoła i hierarchii, ale wzorem Żydów

odrzucano boskość Chrystusa i szereg chrześcijańskich dogmatów. Józef

z Wołokołamska, świątobliwy mnich o surowych wymaganiach i skłonności

do wychowywania ludzi karami - będziemy jeszcze o nim obszerniej

mówili - pisał ciekawie, acz nie bez literackiej przesady, o sytuacji reli-

gijnej Rusi Moskiewskiej około 1500 r. w związku właśnie z judaizan-

tami: "Dziś w domach, na drogach, na targach mnisi i świeccy, wszyscy,

mają wątpliwości i starają się rozumieć wiarę nie według nauczania pro-

roków, apostołów i świętych ojców, ale według nauki heretyków i apo-

statów Chrystusa." Był też Józef jednym z tych, którzy spowodowali od

około 1504 r. całą serię ostrych represji państwowo-kościelnych wobec

sekty, co doprowadziło po latach do jej zupełnej likwidacji przynajmniej

w państwie moskiewskim; sekta znalazła bowiem pewien oddźwięk także

wśród ludności prawosławnej w Wielkim Księstwie Litewskim.

Charakter sekty judaizantów jest przedmiotem nie zakończonej dotąd

polemiki naukowej. Nic nie wśkazuje na to, b5 liczba ŻSdów na pół-

nocnych obszarach ruskich była wysoka. Powstaje pytanie, czyżby mogli

oni rzeczywiście tak oddziałać na ludność chrześcijańśką, by aż doszło

do powstania sekty czy wręcz ruchu religijnego przez nich rzeczywiście

inspirowanego? Istotnie, rzecz musi budzić poważne wątpliwości. Naj-

prawdopodobniej zarzut żydostwa został wysunięty w trakcie walki

z sektą w celu jej ostatecznego zdyskredytowania w oczach 1udności.

Gdyby tak było, wskazywałoby to jednak zarazem na istnienie v,: spo-

łeczności ruskomoskiewskiej wcale mocno ugruntowanej niechęci do Ży-

dów, co zresztą ani we wschodnim, ani w zachodnim chrześcijaństwie

nie było rzeczą wyjątkową.


Różnorodność sytuacji. Chrzest Litwy i ruch husycki 139



W kilku oficjalnie jak najbardziej chrześcijańskich państwach naszego

kręgu pojawił się na dużę skalę problem pogan jako dużych, zwartych

grup ludności w obrębie granic kraju. Węgrzy, świadomi swego koczow-

niczego pochodzenia z głębi Azji, tradycyjnie gotowi byli udzielać g:ości-

ny na swych wschodnich rubieżach temu czy innemu ludowi nomadów

w zamian za obietnicę późniejszej obrony przed innymi koczownikami.

Tak po najazdach tatarskich przyjęli w drugiej połowie XIII w. tysiące

Kumanów, licząc na nich jako na sojuszników przeciw Mongołom. W pew-

nych momentach dwór węgierski tak zdawał się faworyzować Kumanów,

iż niechętny Węgrom biskup Ołomuńca Bruno denuncjował ich wręcz

w przeddzień soboru powszechnego w Lyonie w 1274 r. jako monarchię

prawie że już pogańską. Dopiero u schyłku XIII w. podjęto masową,

przymusową akcję nawracania Kumanów. W XIV-XV stuleciu trzeba

się liczyć z bardzo swoistą sytuacją religijną Siedmiogrodu: obok ka-

tolików "starej daty" różnego pochodzenia etnicznego oraz prawo.;ław-

nych Wołochów osobny kompleks zagadnień łączył się z plemionami.ś'wie-

żo nawróconymi, niewątpliwie zachowującymi długo niemało cech swej

dawnej pogańskiej kultury i mentalności.

Ruś Moskiewska, wchłaniając w XIV-XV w. terytoria licznych plemion

pogańskich, w miarę roższerzania swych granic ku północy i północo-

-wschodowi, podjęła systematyczną akcję misyjną nawracania tych lu-

dów na chrześcijaństwo. Bohaterem tego procesu był w drugiej połowie

XIV w. święty mnich-apo.stoł Stefan Permski, bliski św. Sergiu.zszowi.

Uderza między innymi wysiłek włożony przez Stefana w danie nawra-

canym ludom niesłowiańskim pisma w ich własnych językach. Dla miej-

seowej ludności tłumaezono bowiem najpotrzebniejsze teksty kośćielne.

Było to postępowanie zgodne z tradycją cyrylo-metodiańską. Rusyfikacja

przyszła później wraz z utrwalaniem się atrakcyjności państwa i Kościoła

ruskomoskiewvskiego.

Najpoważniejszym jednak problemem w dziedzinie stosunków religij-

nych pozostawało w XIV w. istnienie ostatniego oficjalnego państva po-

gańskiego w Europie, Litwy; ściślej biorąc, chodzi tu o same plemiona

litewskie stojące na jego czele. Litwini od dawna, a w sposób szczegól-

nie już bezpośredni od XIII w. spotykali się z chrześcijaństwem zachod-

nim i wschodnim w jego różnych postaciach. Jest rzeczą wysoce możliwą,

że jeszcze przed oficjalnym chrztem pojęcia chrześcijańskie przenikały

w świat ich własnej religii i kultury, co musiało później ułatwić.sdm ten

akt. Domyślamy się, jak już wyżej powiedziano, poważnych racji poli-

tycznych w ostatecznej decyzji przyjęcia chrześcijaństwa z Zachodu

i związku z Polską, z odrzuceniem więc zarazem i kapitulacji wobec Yrzy-

żaków, i chrześcijaństwa wschodniego; a przecież właśnie z tym oststnim




140 Kościoły



Litwini od kilku pokoleń stale mieli do czynienia we własnym, stosun-

kowo bardzo tolerancyjnym państwie.

W samym akcie oficjalnego chrztu Litwy uderza systematy,ezność

i szybkość działania, nie wywołującego - o ile wiemy - żadnycil po-

ważniejszych oporów. Kierował nim osobiście w 1387 r. sam wielki książę

i król w jednej osobie, świeżo ochrzczony Władysław Jagiełło. Ludność

stawiać się miała w określonych miejscowościach zgodnie z trasą podróży

Jagiełły. Misja zaczynała się zawsze od zniszczenia widocznych śladów

dawnego kultu w okolicy, a więc świątyń, świętych gajów, otoczonych

religijną czcią wężów w domach. Potem przez kilka dni trwało nauczanie

elementów nowej wiary. Robili to księża polscy towarzyszący Jagielle,

z biskupem wileńskim, franciszkaninem Andrzejem, na czele. Sam Ja-

giełło był tu zresztą bardzo czynny, nauczając osobiście poddanych Wierzę.

w Boga i Ojcze nasz. Ryt chrztu obejmował wejście do wody i wyznanie

wiary. Osobno czyniły to grupy mężczyzn i kobiet. Na zakończenie każdy

nowo ochrzczony otrzymywał białą szatę przygotowaną wcześniej przez

misjonarzy.

Jakie były jednak trwałe rezultaty całej tej szybkiej akcji? Jalk jesz-

cze zobaczymy, dopiero powoli, w ciągu następnych pokoleń budowano

kościoły i tworzono parafie, na 'pokolenia też trzeba - jak wszędzie

gdzie indziej - rozciągać proces wstępnej nawet chrystianizacji ludlzości,

rozproszonej wszak w swych lasach i małych osiedlach, długo jeszcze

jakże oddalonych od kościołów i przygotowanych do nauczania lkapła-

nów. Ten stan rzeczy należy bezwzględnie mieć w pamięci, mówiąc o zło-

żonej sytuacji religijnej w państwie polsko-litewskim XV stulecia, sy-

tuacji, której w żadnym wypadku nie można sprowadzić tylko do współ-

istnienia ludności kat4lickiej i prawosławnej. Na Litwie trzeba się po

prostu liczyć w tym czasie z żywotnością wierzeń i praktyk pogańskich,

i to w szerokiej skali społecznej. Nie ma zresztą śladów, by zagrażało to

instytucji Kościoła, powoli umacniającego swój stan posiadania przy

konsekwentnym poparciu państwa i jego wcale jeszcze silnej władzy

wielkoksiążęcej.

Oparcie we własnym państwie utraciły natomiast Kościoły słowińskie

na Bałkanach pod władzą turećką. Obywatelami państwa tureckiego

mogli być zgodnie z Koranem tylko muzułmanie, nie patrzono przy tym

wtedy na takie czy inne pochodzenie etniczne. Chrześcijanie, także wielu

Słowian, którzy przyjęli islam, dochodzili później nierzadko nawet do

bardzo wysokich stanowisk w państwie. Byli to tzw. renegaci. W dużej

mierze z czasem opanowali oni wręcz administrację państwa, z nich też,

jak pamiętamy, składał się doborowy korpus sułtańskiej gwardii - jan-

czarzy. Choć pod względem gospodarczym czy demograficznym panowa-

nie tureckie nie przyniosło, zrazu przynajmniej, regresu, choć Kościoło-

Różnorodność sytuacji. Chrzest Litwy i ruch husycki 141



wi chrześcijańskiemu pozostawiono względną autonomię, to jednak nie

brakowało również ostrych prześladowań i represji. Były wybuchy gwał-

tu, ale były i niezwykle dokuczliwe forxny stałego ucisku, jak chcciażby

"danina krwi" w postaci bezpowrotnego zabierania małych chłopców do

korpusu janczarów. Ratowano się czasami wysyłaniem chłopców za gra-

nicę, niekiedy wykupem pieniężnym, ale haracz musiał być w końcu zło-

żony. Skutecznie utrudniano różnymi sposobami formowanie się wszel-

kiego typu elit chrześcijańskich, także np. tworzenie się wielkiej włas-

ności pozostającej w rękach instytucji chrześcijańskich czy osób wyzna-

jących chrześcijaństwo. Kościół utracił prawie wszystkie swe dobra,

księża musieli się też w zasadzie utrzymywać z własnej pracy.

Jednocześnie w oczach panujących muzułmanów duchowieństwo uzna-

wane było za naturalnych niejako przywódców ogółu ludności chrześci-

jańskiej, jemu też przypadała w zasadzie rola pośredniezenia międ.zy tą

ludnośc:ą a władzami. Patriarcha w Konstantynopolu po zatwierdzeniu

przez sułtana stawał się zwierzchnikiem wszystkich prawosław:,nych

shrześcijan na terenie państwa tureckiego. Pozycja i wyraźna przc=waga

Greków w patriarchacie powodowała z kolei rośnące z biegiem czasu

napięcia między chrześcijanami greckimi a słowiańskimi, którzy często

czuli się wyraźnie pokrzywdzeni. Tylko Serbowie mieli nieco więeej

szczęścia od innych, odzyskując w 1557 r. swój własny patriarchat dzięki

staraniom serbskiego renegata, Mehmeda Paszy Sokolowicia, księżego

syna, który został wielkim wezyrem na dworze stambulskim. Ogół kleru,

słabo wykształconego i uposażonego, zachowywał jednak bliskie związki

z ludnością oraz pewien prestiż społeczno-religijny. Chrześcijaństwwo lu-

dowe Słowian bałkańskich w swym trwaniu i ratowaniu podstaw naro-

dowej tożsamości i kultury okazało się w sumie ogromną siłą, choć pła-

ciło zarazem ogromną cenę za znalezienie się na marginesie tego wszy-

stkiego, co przeżywało tak intensywnie chrześcijaństwo powszechne.

W dwóch szczególnie ciekawych w kontekście europejskim przypad-

kach, daszło w ostatnich stuleciach średniawiecza do rodzaju symbiozy

państwa z tym, co Kościoły oficjalne uznały za herezję. Taki przypadek

stanowi w XIII-XV' w. Bośnia, a w XV - husyckie Czechy.

Bośnia, mały, odosobniony kraik, od XIII w. znajdowała się formalnie

w obrębie monarchii węgierskiej, faktycznie jednak cieszyła się dużą

autonomią z własnym banem na czele; miała nawet, u schyłku XIV w.,

okres wcale spektakularnego rozwoju i niezależności. Już przed 1200 r.

tzw. bogomilizm (od kapłana Bogumiła, żyjącego na południu Bułgarii w

X w.) przyjął się w Bośni jako rodzaj religii państwowej. Doktrynalnie

bogomilizm bliski był radykalnemu manicheizmowi, głosił rozdział ů?v.,óch

zasad, Ducha i Materii, Światła i Ciemności. Bóg Starego Testamnentu

był złym duchem, sam Chrystus nigdy nie był człowiekiem, nie mógł




142 Kościoły



przecież skalać się niejako złem Materii. Bogomilizm bliski był silnym

ruchom heretyckim w południowej Francji czy południowych Włoszech

w XII-XIII w. Prześladowany ostro i na Bałkanach, i na Zachcdzie,

zdołał utrzymać się jako panująca do XV w. religia jedynie właśnie w

Bośni. "Pravi krstjani" - prawdziwi chrześcijanie - mieli swą własną

hierarchię, na czele której stał "djed", dziad, jako "episkop crkve bo-

sanske". Sieć kościołów była rzadka, religia słabo - wszystko na to w.ska-

zuje - docierała do szerszych kręgów ludności;.jej oparciem była 1p^zede

wszystkim szlachta bośniacka, w odrębności kościelnej szukająca bodajże

afirmacji swej tożsamości i obrony przed zaku"ami węgierskiej cLy też

serbskiej centralizacji, za którymi stał katolicyzm lub prawosławie.

Ciekawe, że mimo ponawianych prób krucjat i wysiłków inkwizycji

odrębność religijna Bośni zdałała się tak względnie długo utrzymać. W

rzeczywistości religia ta stanowiła zresztą najprawdopodobniej radzaj

synkretyzmu chrześcijańsko-bogomilskiego ukrywanego pod zewnętrz-

nym płaszczem chrześcijaństwa, co bardzo utrudniało wówczas właściwe

rozpoznanie, z kim ma się do czynienia, a nam dzisiaj również utrudnia

zorientowanie się, ćzym naprawdę ta bośniacka religia była. Dotąd wy-

powiadane są poglądy, zwłaszcza w sanzej Jugosławii, iż nie była to żadna

herezja, ale autentyczna ortodoksja, tyle że z własną, niezależną hie-

rarchią. Długi czas z bogomiłami bośniackimi łączono swoistą sztLukę na-

grobków, tzw. stecci - bardzo charakterystycznych dla całego rejonu-

dziś jednak widzi się w niej raczej dużo jeszcze starszą tradycję. Fran-

ci,zkanie podjęli, zwłaszcza od XIV w., systematyczną akcję nawracania

Bośni na katolicyzm, osiągnęli przy tym niemałe sukcesy zwłaszcza w

przededniu zajęcia Bośni przez Turków. W 1443 r. banem Bośni ?ostał

katolik, Kościół rzymski został nawet proklamowany oficjalnym Kościo-

łem państwa.

W tureckiej już Bośni swoistość sytuacji religijnej, odbiegającej ad tego,

co działo się gdzie indziej na chrześcijańskich Bałkanach słowiańskich,

wyraziła się w masowym, stosunkowĄ szybkim, bo już w XV w., przejściu

na islam. Dokonała go tak szlachta, zachowując dzięki temu - a był to

wyjątek na Bałkanach - swą dawną pozyćję, jak i ogół ludno.ści. Istnieje

problem, w jakim stopniu islamizację społeczeństwa bośniackiegn, zja-

wisko tak różne od sytuacji np. w pobliskiej Serbii, przypisać można

tradycjom synkretyzmu chrześcijańsko-bogomilskiego, a także pozosta-

wieniu ogółu ludności samej sobie, nikłej penetracji szerszych kręgów

społeczeństwa przez religię oficjalną.

Zupełnie inaczej wygląda XV-wieczna historia religijna Czech, jedyna

zresztą w swoixn rodzaju w całej ówczesnej Europie. Czesto w obecnej

książce dotykamy przy różnych okazjach sytuacji tego kraju, najbardziej

rozwiniętego na bardzo wielu polach w grupie państw bliżej nas zajmu-


Różnorodnzość sytuacji. Chrzest Litwy i ruch husycki 143



jących. Pozycja Kościoła była tu w XIV w. wyjątkowo silna, a współ-

praca Kościoła i państwa w wielkiej niewątpliwie epoce króla-ce5arza

Karola IV wyjątkowo harxnonijna. Właśnie jednak szczególnie intensyw-

ny i wielostronny rozwój całego społeczeństwa zrodził długi szereg

problemów, postawił nowe pytania, a w dalszych konsekwencjach wy-

zwolił ogromne siły społeczne, uzewnętrzniające się w różnorod:zych,

czasem sprzecznych, -czasem integrujących różne odłamy, aspiracjach.

Rozmaite rewindykacje społeczne i ekonomiczne zmieszały się tu z na-

rodową reakcją przeciwko Niemcom i zarazem z głębokim reformizmem

religijnym, z programem powrotu do Kościoła pierwotnego sprzed cza-

sów Konstantyna, programem różnie w końcu rozumianym przez skrzydła

ruchu, ale uznanym przez wszystkich we wspólnym symbolu, jakirn był

kielich.

Cała plejada kaznodziejów, reformatorów, intelektualistów, kryt5kując

od drugiej połowy XIV w. bogactwa i nadużycia Kościoła, kleru, klasz-

torów, papiestwa, dobrze przygotowała wybuch rewolucji czy też refurmy

husyckiej w 1419 r. Spośród najbardziej znanych można tu wyrmz?enić

Austriaka, Konrada Waldhausera, a dalej Czechów, jak Jan Milić z Kro-

merriźe, Maciej z Janova, Tomasz Stitny czy Jan Hus, wielki bo'nater,

męczennik i patron ruchu nazwanego - najpierw zresztą przez prze-

ciwników - husyckim. Wpływy zagraniczne, zwłaszcza pisma i przykład

Jana Wiklefa z Anglii grały w ruchu pewną rolę. Najistotniejszą jednak

rzeczą było pełne pasji i zaangażowania poszukiwanie nowych rozwią-

zań, nowej formuły życia chrześcij.ańskiego prawdziwie biblijnego, ewan-

gelicznego. Rodzi się w Gzechach w drugiej połowie XIV w. cały ruch

nowej pobożności, nowej religijności - "devotio moderna"; trudno do

końca stwierdzić, w jakim zakresie podobny, choć o wiele w świecie

głośniejszy ruch w Holandii, symbolizowany przez nazwisko Gerarda

Groote, miał powiązania z Czechami. Wiadomo tylko, że sam Grootfe stu-

diował w Pradze w latach 1360-1365. Agitacja religijna, społeczna i poli-

tyczna dotknęła jednocześnie i głęboko bardzo duże i różne kręgi spo-

łeczne, i to tak elity, szlachtę, kler - bardzo liczny, łącznie z "hiedotą

księżowską" nie posiadającą żadnych beneficjów - jak i masy ?udzi,

bogatych i biednych, z miast i wsi. Biednych w tym społeczeńi5twie

względnie bogatym, ale tym bardziej zróżnicowanym i pełnym kontra-

stów, było bardzo wielu. W Pradze np. szacuje się 'tzw. biedotę miejską

na około 40o/o ogółu mieszkańców. To, co uderza, to rozmach i zasięg

ruchu tak w końcu mało jednolitego, który jed.nak potrafił zdobyć się-

zwłaszcza wobec zagrożenia zewnętrznego - na ogromną, niezvwykle

wręcz rzadką solidarność.

W Pradze, otoczonej w 1420 r. przez tysiące "krzyżowców" Zygmunta

Luksemburskiego, intelektualiści uniwersyteccy sformułowali słynne


I

ii




144 Kościoły



,.cztery artykuły", które stały się uznaną przez wszystkich bazą ruchu,

jakby jego ideową deklaracją. Pierwszy z nich żądał prawa do gło:;zenia

..słowa bożego... wolno i bez przeszkód", zgodnie ze starą tradycją euro-

pejskiego reformizmu nieortodoksyjnego; chodziło tu o padkreślen:e, że

to nie mandat odgórny hierarchii, ale autentyczne życie religijne chrześci-

jańina daje mu prawo do nauczania innych. Drugi artykuł precyzował,

iż "sakrament przenajświętszej eucharystii pod obydwwoma postaciami,

chleba i wina, ma być udzielany swobodnie wszystkim wiernym w Chry-

stusie". Mieściła się tu niezwykle charakterystyczna idea promocji ludzi

świeckich łącznie z kobietami i dziećmi, którzy uzyskiwali takie same

prawa dostępu do Eucharystii, jakie miał każdy kapłan. Trzeei z. kolei

artykuł znosił władzę świecką kleru. Ogłoszono w nim, iż "dominacja

świecka nad dobrami, posiadanymi przez kler wbrew przykazaniu Chrys-

tusa i na szkodę jego służby, zostaje zlikwidowana i kler ma się trzymać

reguły ewangelicznej i życia apostolśkiego, jakie prowadził Chrystus ze

swymi apostołami". Wynikała stąd sekularyzacja olbrzymich dóbr knściel-

nych na korzyść przede wszystkim, jak pamiętamy, szlachty. Na razie

jednak często łączyło się to z niszczeniem kklasztorów i kościołóN oraz

ich wnętrz. Ten ikonoklazm połączony był zarazem z surowym mora-

lizmem. Czwarty z praskich artykułów ogłaszał mianowicie surowe kary

za grzechy śmiertelne, zwłaszcza publiczne: "...ci, co to robią, zasługują

na śmierć..."

Dla husytów umiarkowanych, zwanych później kalikstynami, dla

śzlachty i bogatego mieszczaństwa, cztery artykuły praskie stanowiły

wyraźnie program maksimum. Tymczasem skrzydło radykalne zwane

taboryckim uważało je za program minimalny. Nazwa taborytów - jak

już wiemy - pochodzi od góry nazwanej, na wzór Bibl,ii, górą Tabor;

jeszcze przed 1419 r. przyjął się wśród husytów zwyczaj pielgrzymek na

szczyty górskie, by móc tam swohodnie praktykować kult. Gorące, pełne

idealizmu aspiracje taborytów do tworzenia już tu na ziemi społeczerstwa

doskonałego, wspólnot braterskich prawdziwie ewangelicznych i dalekich

od konformizmu parafialnego zwykłych chrześcijan, łączyły się u nich

z niezwykle silnym fanatyzmem wojennym. Jak dobrze pamiętamy, na-

pięcia w ruchu husyckim, bardzo silne od początku, doprowadziły w

końcu do tragicznej bitwy bratobójczej w 1434 r. pod miejscowośc:ą Li-

pany, gdzie poległo 10 tys. najwierniejszych taborytów; dnia tego w

ogóle nie brano jeńców. Zwycięscy kalikstyni zawarli następnie w 1436 r.

po długich rokowaniach pokój z obradującym akurat w Bazylei s,obo-

rem powszechnym. U podstaw umowy, tzw. kompaktów, Ieżały złago-

dzone nieco cztery artykuły praskie. Kalikstyni długo okazywali n2.stęp-

nie pełną wierność dla zasad stanowiących dla nich, w przeciwieństw-ie do

taborytów, zasadnicze elementy autentycznej tradycji husyckiej.


Rbżnorodność sytuacji. Chrzest Litwy i ruch husycki 145



Sobór bazylejski rozszedł się jednak, jak wiadomo, z papiestwem, ko-

lejni papieże nie chcieli też nigdy zatwierdzić kompaktów. Dzisiejszy

wybitny historyk czeski, katolik, ksiądz Francis Dvornik, uważa, iż

uporczywe nieuznawanie kompaktów było błędem ze strony papiestwa.

Czechom zależało przede wszystkim na liturgii narodowej i komunii pod

dwiema postaciami, można im byłn to przyznać bez żadnego uszczerbku

dla doktryny katolickiej. Kościół utrakwistów składał się, zdaniem Dvor-

nika, z "katolików w sercu", stąd mały krok uznania w ich kierunku

byłby zupełnie wystarczający. Zabrakło go, i stąd długie, nigdy nie roz-

wikłane napięcie między Kościołem katolickim a Kościołem utrakwistów-

-kalikstynów, w dużej mierze identyfikującym się zresztą w XV w.

z państwem czeskim. W Pradze nie było katolickiego arcybiskupa, gdy

Rzym odrzucił kandydaturę umiarkowanego, zrównoważonego uttrakwi-

sty, Jana Rokycany. Rychło jednak Rokycana stał się prawdziwym

zwierzchnikiem nowego Kościoła. Współpracował przy tym blisko 7 naro-

dawym królem Jerzym z Podiebradów, ekskomunikowanym definityw-

nie przez papieża w 1466 r. i zaatakowanym w imieniu Kościoła przez

y

"krz żowców Macieja Korwina.

Sam Kościół utrakwistyczny wracał powoli, w ramach swej wierrności

dla umiarkowanej tradycji husyckiej, w ramy życia parafialnego, z ka-

zaniami. mówionymi w kościele według liturgicżnych wymogów roku

kościelnego, z nawoływaniami do regularnych praktyk. Pozostał jednak

Kościołem biednym, nie było mowy o zwrocie zabranych majatków.

Były też poważne trudności z rekrutacją duchownych i z ich kształce-

niem. Dochodziło zmęczenie i wyraźne zobojętnienie po krótkim okresie

entuzjazmu doby samej rewolucji i wielkich zwycięstw. Wojowanie za-

mieniło się w rzemiosło i sam Rokycana wołał kiedyś w swym kazaniu:

"Ba, chociażby nawet czart z gorącego piekła na wojnę werbował, to

mówię wam, że znajdą się Czesi; którzy bić się pójdą, byleby tylko od-

powiednią zapłatę im obiecańo." lTtrakwiści mieli poza tym mocną po-

zycję tylko w samych Czechach. Morawy; jak i Śląsk, .pozostały w za-

sadzie katolickie, zresztą i w samych Czechach liczba katolików.wvcale

nie była mała. Wszystko to przygotowywało powoli rozwiązanie kompro-

misowe. Doszło do niego pod auspicjami katolickiego króla, ostrożnego

Władysława Jagiellończyka, kiedy to w 1485 r. podpisano pokój na 31

lat na zasadzie potwierdzenia istniejącego stanu posiadania dwóch orga-

nizacji kościelnych. Każda zachowała swoją odrębność z własnymi kon-

systorzami w Pradze. .

Protest przeciwko takiej ewolucji Kościoła utrakwistów wyraził się

najwyraźniej w postaci "jednoty brackiej", . ruchu "braci morawskich"

czy "czeskich", który w 1467 r. wyodrębnił się definitywnie za cenę

wcale ostrych prześladowań ze strony Kościoła panującego, Ruch sta-



10 - Europa sowiańska




146 Kościoiy



nowił w pewnym sensie przedłużenie tradycji taboryckiej, między in-

nymi jako protestu wobec wszelkich form parafialnej stabilizacji. Piotr

Chelćicky, zmarły w 1460 r. wybitny, oryginalny pisarz, można powie-

dzieć: wielki patron ruchu, głosił jednak, inaczej niż taboryci, hasło kon-

śekwentnego niesprzeciwiania się złu siłą. Za zło uważał zaś całą właści-

wie organizację kościelną i państwową, sądy, prawa, wojny itd., i stąd

kansekwentne odrzucanie wszelkich obowiązków narzucanych przez te

organizacje uważał za powinność swoich współwyznawców - prawdzi-

wych chrześcijan. Jednota zyskała nieco na pakoju 1485 r. i przybrała

u schyłku stulecia postać bardziej zorganizowanego, niekonformistyczne-

go Kościoła; przetrwać on też miał o wiele lepiej burzę reformacyjną

XVI w. od utrakwistów, którzy w większości przyjęli luteranizm, skoro

tylko pojawił się on na ziemiach czeskich.

Uwagi na temat hysytyzmu zamknąć wypada próbą oceny jego zna-

czenia, zwłaszcza w perspektywie całej obecnej książki poświęconej pro-

cesom rozwojowym, promocji naszej części Europy. Tendencje ruchu hu-

syckiego stawały tu nieraz w poprzek - tak się może w każdym razie

wydawać - wielu zjawi,kom omawianym przez nas jako przejawy owego

rozwoju i promocji. Likwidacja klasztorów i konfiskata dóbr doprowa-

dziły do daleko idących zmian w strukturach kościelnych. Kultura arty-

styczna, zwłaszcza plastyka gotyku, tak jak i kultura scholastyczna zo-

stały w zasadzie odrzucone jako służące nie prawdziwemu Kościołowi

chrześcijańskiemu, ale Antychrystowi. Straty, jakie poniosła tak wspa-

niale rozwijająca się w XIV w. sztuka czeska i uniwersytet - powróci-

my jeszcze do tego tematu później - były niepowetowane.

Z tym wszystkim nie można jednak zapominać, że czyniono to wszy-

stko w imię wizji nowego chrześcijaństwa, w entuzjazmie wiary w naj-

bardziej fundamentalne jego wartości - wartości, które w następnych

stuleciach Europa przyjęła jako jedne ze swych podstaw właśnie funda-

mentalnych. Zdumiewający wręcz, w pewnych zwłaszcza momentach

był wysiłek ku pewnej demokratyzacji kultury, wysiłek ku uczynieniu

z ewangelicznego chrześcijaństwa ludzi równych, braci, czegoś autentycz-

nie żywego i dostępnego każdemu, także ludziom świeckim, kobictom,

dzieciom. Ci sami taboryci, którzy niszczyli kościoły, rzucili wcześnie

hasło utworzenia szkół dla dziewczą,t i chłopców, aby mogli oni jak naj-

szybciej nauczyć się świętych prawd w ojczystym języku. Wielki prze-

ciwnik husyckich Czech, Eneasz Sylwiusz Piccolom.ini - późniejszy pa-

pież Pius II - twierdził nawet, że proste kobiety husyckie lepiej znają

Bib1ię od niejednego biskupa włoskiego. W opinii głośnego humanisty

"jedyną ozdobą tej złej rasy jest miłość do wykształcenia". Poezja w ję-

zyku czeskim, muzyka ściągały tłumy walczących i wiernych. Znakomity


Struktury podstawowe: parafie i kler parafialny 147



historyk czeski napisał nie darmo, iż "rewolucja husycka oznacza szczyt

gotyckiej tradycji poetyckiej" w Czechach (J. Macek).

Bez wchodzenia więc w szczegóły pasjonującej i złożonej debaty na

temat znaczenia ruchu husyckiego w historii Czech i Europy - debaty

zbyt nieraz upraszczanej w krótkich formułach ogólnych - trzeba po-

wiedzieć jasno, że aspiracje tak potężnego i ambitnego ruchu zajmują,

jak i cała historia tego-kraju w interesującej nas epoce, miejsce bardzo

ważne w procesie wzrostu Europy środkowo-wschodniej w XIV-XV

stuleciu. Z kolei zaś bez ogromnego skoku rozwojowego Czech w XIII-

XIV w., w którym kraj ten wyraźnie zdystansował sąsiadów, aspiracje

XV w. byłyby wręcz nie do pomyślenia. Inną sprawą jest też cena,

którą wypadło za całość tych aspiracji zapłacić w trudnej rzeczywistości

historycznej.



3. STRUKTURY PODSTAWOWE: PARAFIE I KLER PARAFIALNY


Mając w oczach cały czas wielką różnorodność stosunków kościelnych

i społeczno-religijnych na obszarze Europy słowiańskiej, nie możenmy za-

razem zapominać o w,ażkich elementach wspólnych dla całego wielkiego

kręgu cywilizacji chrześcijańskiej, obejmującej tak chrześcijaństwo za-

chodnie, jak i wschodnie. Chodzi przy tym nie tylko o głęboką wspólnotę

świata podstawowych wartości, wyobrażeń, symboli, ale także o p;,dsta-

wowe formy organizacji, struktury społeczności chrześcijańskich. Jeszcze

ze starożytności, z pierwszych swych wieków chrześcijaństwo przejęło

instytucje biskupów i biskupstw, diecezji, stanowiących w założeniu hie-

rarchicznej społeczności chrześcijańskiej prawdziwe zworniki; to wtłaśnie

wokół biskupów traktowanych jako bezpośredni następcy apostołów-

sprawa tzw. sukc.esji apostolskiej miała fundamentalne znaczenie tak w

Kościele Zachodnim, jak i Wschodnim! - skupiać się miała ludność i du-

chowieństwo danego okręgu biskupiego, danej diecezji lub, jak to trady-

cyjnie nazywano czasem jeszcze w początkach drugiego tysiąclecia, danej

parafii (tu równającej się więc diecezji).

Sprawa wspólnoty, gminy chrześcijańskiej wokół biskupa, rysowała

się jednak inaczej w starożytnym mieście i jego akolicy, inaczej zaś np. w

wielkiej diecezji średniowiecznej europejskiej Północy, obejmującej nie-

rzadko kilkadziesiąt tysięcy kilometrów kwadratowych i tysiące małych

osad rozrzuconych na tym wielkim obszarze. Wiemy już, jak wielkie były

diecezje także i Europy słowiańskiej, co budziło nieraz aż zdziwienie pra-

łatów przybywających z Włoch. Jedno z pódstawowych wymagań sta-

wianych tradycyjnie każdemu chrześcijaninowi: oddawania w niedzielę

czci Bogu w budynku kościelnym, domagało się w takiej sytuacji stwo-

rzenia całej sieci lokalnych kościołów podporządkowanych biskupowi,




148 Kościoły



umożliwiającej ludności okolicy odbywanie nakazanych praktyk. Wraz

z masową chrystianizacją wsi, która nawet w krajach dawnego Cesar-

stwa Rzymskiego dokonała się przede wszystkim we wczesnym średnio-

wieczu, dużo później niż w miastach, wraz z tworzeniem dużych diecezji

formowała się też powoli sieć takich kościołów, sieć lokalnej organizacji

kościelnej, dla której w ostatnich wiekach średniowiecza ustaliła się osta-

tecznie nazwa organizacji parafialnej. Przez przynależność do parafii, do

małej grupy parafialnej, człowiek wchodził do Kościoła i zarazem do ca-

łego kręgu cywilizacyjnego; zważywszy na bardzo bliskie związki Kościo-

ła i monarchii, w wielkiej mierze parafia grała również rolę najniższego

ogniwa organizacji państwowej, wprowadzając niejako parafian w ramy

państwa. W kręgu zachodnioeuropejskim obowiązywał od czasów karo-

lińskich wracający potem często wręcz przymus odbywania praktyk reli-

gijnych we własnym kościele parafialnym, co pociągało za sobą między

innymi konieczność ścisłego określenia granic każdej parafii.

Podstawy organizacji parafialnej stworzone zostały w krajach naszej

części kontynentu już po pierwszym okresie chrystianizacji przede wszy-

stkim przez książąt-królów wznoszących pierwsze świątynie w centrach

życia społeczno-politycznego, w grodach. W kilkaset lat później proces

ten powtórzył się niejako na Litwie: na 34 parafie katolickie utworzone

tam w latach 1387-1440 aż 28, czyli 82o/o całości, utworzył wielki książę

w najważniejszych ośrodkach kraju. Na późniejszych jednak etapach

chrystianizacji inicjatywę tworzenia parafii przejmują czynniki lokalne,

przede wszystkim wielka i średnia własność ziemska, coraz bardziej do-

minująca w stosunkach wiejs.kich i zdolna do dużego, jednorazowego wy-

siłku zbudowania kościoła i fldpowiedniego jego uposażenia. Wiele zale-

żało też od zdolności grupy parafialnej do utrzymania na odpowiednim

poziomie parafii i duchownego, na co szczególny nacisk kładło prawo

i tradycja Kościoła Zachodniego. Dużą, bogatą wieś stać było nieraz

na własny kościół, ale rzecz wyglądała inaczej w warunkach rozproszo-

nego, drobnego osadnictwa.

Dzięki dość dobrej podstawie źródłowej udało się zaobserwować ten

proces na przykładzie ziemi łukowskiej, gdzie ogólne warunki pozwoliły

na stworzenie pełnej sieci parafialnej właściwie dopiero w XV-XVI stu-

leciu. Parafie powstawały tam przede wszystkim w największych wsiach,

należących do króla. Drobnej własności licznie tam osiadłej szlachty za=

grodowej nigdzie nie stać było na stworzenie parafii chociażby wspólnym

wysiłkiem, stąd też jej osady dołączano do odległych czasem kościołów;

w ten sposób niektóre parafie w Łukowski.em liczyły po kilkadziesiąt

nawet miejscowości. Charakterystyczne jednak, że kiedy jakiemuś szlach-

cicowi udało.się dojść.do posiadania kil,ku chociażby wsi blisko położo-

nych, wówczas z reguły dążył do stworzenia dla tej grupy własnej pa-


Struktury podstawowe: parafie i kler parafialny 149


rafii; stanowiła ona wręcz jakby ukoronowanie jego dzieła. Nie ma wątpli-

wości, że sytuacja w Łukowskiem odzwierciedla dość dobrze stan rzeczy

w wielu innych rejonach naszej części kontynentu. Możliwe np., że po-

wolny w XV w. postęp w tworzeniu sieci parafialnej na Litwie (zob. ze-

stawienie nieco niżej) związany był ze słabym stosunkowo rozwojem

wielkiej i średniej własności, tworzących się na dobre dopiero w XV w.

Stąd jakby równoległość obu procesów. Po fazie wstępnej fundacji ksią-

żęcych dwie trzecie parafii tworzonych w diecezji wileńskiej w latach

1430-1500 było już dziełem szlachty.

Kształtowanie się sieci parafialnej w każdym rejonie było w sumie

bardzo złożonym i wielostronnie uwarunkowanym procesem. Miało ono

z jednej strony niezwykle doniosłe, nie do przecenienia zwłaszcza w dłu-

giej perspektywie historycznej, znaczenie społeczno-religijne i kultural-

ne, z drugiej zaś odzwierciedlało znakomicie ogólną sytuację na danym

terenie, liczbę ludności, jej stan majątkowy, strukturę społeczną itd. Brak

jeszcze dotąd odpowiedniej liczby pogłębionych studiów nad tym tema-

tem, specjalnie ważnym dla porównawczego ukazania w bardzo konkret-

ny, przekonywający sposób procesów rozwojowych Europy słowiańskiej;

rozwój sieci parafialnej w średniowieczu zdaje się bowiem stanowić szcze-

gólnie cenny wskaźnik tych procesów w śkali globalnej.

Raz jeszcze podnieść trzeba przodującą pozycję Czech także we wcześ-

niejszej niż w innych krajach naszego rejonu, bo w zasadzie ukończonej

już w początkach XIV w., rozbudowie sieci parafii, znacznie też gęściej-

szej. W XIV w. przeciętna parafia czesko-morawska liczyła - wcale

dokładnie da się to dziś wyliczyć - 21,4 km2; była to więc parafia mała

i sytuację czeską możemy porównać do sytuacji w najlepiej zaludnionych

i wyposażonych w parafie krajach Europy Zachodniej. W dwóch pro-

wincjach kościelnych Węgier znajdowało się w połowie XIV w. około

4600 parafii przy dużych dysproporcjach terytorialnych: statystyczna pa-

rafia arcybiśkupstwa ostrzyhomskiego miała 56 km2, Kalocsy zaś - aż

97. Liczba parafii wzrosła następnie. zwłaszcza w miarę kolonizacji obsza-

rów górskich, jednocześnie jednak zmniejszyła się w XV w. na południu

kraju skutkiem strat wynikłych z inwazji i okupacji tureckiej; stąd cgól-

na liczba parafii nie uległa, wydaje się, większym zmianom.

Wręcz spektakularny był natomiast wzrost liczby parafii w XIV-

XV w. na północ od Karpat. Przyjmuje się, że na dzisiejszym obszarze

państwa polskiego liczba parafii wzrasta między 1300 a 1500 r. z trzech

do sześciu tysięcy (nawet dziś liczba parafii na tym samym obszarze jest

tylko trochę wyższa!). Dla wielkiej diecezji krakowskiej mamy liczby:

467 parafii w 1325 r. i 900 w początkach XVI w. W Prusach krzyżackich

parafie, rzecz jasna, utworzone zostały głównie w okresie stabilizacji

kraju w XIV w.: tak np. na obszarze biskupiej Warmii na 97 parafii i ich150 Kościoły



filii istniejących w 1500 r. - 74 powstało w XIV w. Natomiast dla

Śląska czy Pomorza decydujące znaczenie dla umacniania sieci parafii

miał, jak i w Czechach, wiek XIII.

Na Litwie oczywiście dopiero oficjalny chrzest u schyłku XIV w. za-

początkował opóźniony proces tworzenia parafii. Na olbrzymim obszarze

diecezji wileńskiej - ja'kieś 130 tys. km= - z wielką liczbą prawosławnej

ludności ruskiej, powstało w latach 1387-1430 zaledwie 27 katolickich

parafii w najważniejśzych ośrodkach. W końcu stulecia było już tych

parafii 130, w 1550 r. - 260; proces ulegał bardzo wyraźnemu przyśpie-

;szeniu. Parafie były jednak bardzo wielkie. W połowie XVI w. na zie-

miach etnicznie litewskich, pogańskich przed 1387 r., parafia statystycz-

na miała 350 km= w diecezji wileńskiej i aż 600 km= w żmudzkiej; na

obszarach diecezji wileńskiej o ludności w większości prawosławnej pa-

rafia ta dochodziła do 900 km=. Widać dobrze, jak mogła się dłużej utrzy-

mywać przy tego typu strukturze parafialnej kultura i mentalność po-

gańska, zwłaszcza, rzecz jasna, u ludzi osiadłych z dala od kościołów, .w

małych, rozrzuconych, zapadłych osiedlach.

W zestawieniu z około 170-180 parafiami w dwóch diecezjach litew-

skich około 1500 r. dużo większa liczba parafii katolickich powstała na

Rusi południowo-zachodniej, głównie na obszarach włączonych do Kró-

lestwa Polskiego. W sumie powstało tam około 500 parafii, zwłaszcza w

diecezjach przemyskiej, Iwowskiej i łuckiej na zachodnich obrzeżach

obszaru. Parafie katolickie współistniały tu z wcale gęstą siecią parafii

prawosławnych.

Łącznie na omawianym obszarze sześciu metropolii katolickich - wraz

z wyłączoną z Gniezna i poddaną wprost papieżowi diecezją kamieńską

na Pomorzu - obejmujących około 1 OOOOCO km= znajdujemy jakieś

15 tys. parafii. Zestawmy raz jeszcze ich rozmieszczenie we wspólnej

tabeli:


Struktury podstawowe: parafie i kler parafialny 151



Jest rzeczą jasną, że przeciętna wielkość parafii w skali metropolii nie

oddaje rzeczywistości w całym jej skomplikowaniu. Kontrasty, widoczne

między metropoliami, istnieją również w całej pełni w skali mniejszej,

łącznie z najbardziej lo:kalną. Gdy uzyskamy wspólnym wysiłkiem uczo-

nych zainteresowanych krajów szczegółową mapę rozmieszczenia pa-

rafii - trwają w tym kierunku mozolne prace - kontrasty te ujawnią

się z całą jaskrawością, unaoczniając nam zarazem frapujące, nie zawsze

łatwe do wyjaśnienia różnice regionalne o najdonioślejszym znaczeniu

dla bardzo wielu spraw. W prowincji gnieźnieńskiej przeciętny obszar

parafii, porównywany dla różnych diecezji, wykazuje olbrzymią rozpię-

tość od 26 km= dla szczególnie rozwiniętego Śląska do setek kilometrów

kwadratowych na Litwie. Dla Małopolski i Wielkopolski wynosi on około

60 km=. Wszystkie te liczby wymagają zresztą dużej ostrożności przy

korzystaniu z nich. Obejmują przecież wielkie obszary leśne i nie zamiesz-

kane, co np. trzeba uwzględniać w sposób szczególny w Wielkim Księstwie

Litewskim. Ale i w Małopolsce po odliczeniu pustkowi wszelkiego typu

uzyskujemy dla parafii statystycznej około 38 km=. W samej Małopolsce

różnice były zresztą olbrzymie: w okolicach Krakowa parafia obejmo-

wała około 25 km=, a już w archidiakonacie radomskim dochodziła aż do

150 km=.

Bez porównania mniej wiemy o rozwoju sieci parafialnej i kościelnej

w Kościele Wschodnim, odczuwa się tu powszechnie dotkliwy brak za-

dowalających badań. Wydaje się w każdym razie rzeczą pewną, iż poza

obszarami zajętymi przez Turków struktury kcścielne ulegają w XIV-

XV w. powiększeniu i wzmocnieniu. Jak w wiekach poprzednich, uderza

zwłaszcza duża liczba kościołów i kaplic różnego rodzaju w miastach,

często przy rezydencjach wielkich panów. Bardzo wiele z nich to bu-

dynki wotywne, wznoszone w takiej czy innej intencji, z reguły małych

rozmiarów, rzadko też odbywała się w; nich liturgia. W każdym razie w

większym mieście ruskim czy bałkańskim znajdowały się z reguły dzie-

siątki mniejszych czy większych kościołów, z których część pełniła funk-

cje właściwych kościołów parafialnych. W Moskwie istniało w począt-

kach XVI w. ponad 100 kościołów różnego rodzaju, w tym dwadzieścia

kilka na samym Kremlu. Nawet w mieście o ludności w zasadzie kato-

lickiej, w Wilnie, znajdujemy w 1550 r. 14 kościołów katolickich i 15

prawosławnych. W prawosławnym Nowogródku na 1 kościół katolicki

przypadało 10 prawosławnych.

Wiele wskazuje na to, że na niektórych przynajmniej terenach w

okręgu wschodnim sieć parafialna była dobrze rozwinięta także i na wsi.

W'V XIV w. w Serbii na zaludnionych równinach na południu kraju jeden

pop wypadał na 20 domów, mniej natomiast była ich w górach. Na Rusi

Czerwonej gęstość sieci parafialnej Kościoła Wschodniego, którą pozna-




152 Kościoły



jemy w XVI stuleciu, przypomina wręcz rejony najgęściejszej sieci euro-

pejskiej w kręgu zachodnim. W okręgu przemyskim przeciętna parafia

wschodnia liczy około 30 km2, w Iwowskim - około 27, w sanockim-

zaledwie 20. Ekspansja kolonizacyjna Moskwy łączy się z rozbudową

kościołów także na nowo opanowanych czy nawróconych obszarach.

Wszędzie, także i na wsi, nie wszystkie kościoły chciały mieć prawa para-

fialne chociażby z tego względu, że związane z tym zwykle były pewnc

obowiązki podatkowe wobec biskupa. W państwie moskiewskim np.

często dwa, trzy kościoły tworzyły w tym celu jedną parafię, płacącą

ten podatek.

Niewątpliwie o wiele łatwiej było założyć czy też zlikwidować pa-

rafię w Kos'ciele Wschodnim aniżeli w Zachodnim, gdzie wypracowane

w tym zakresie normy prawne i ustalone reguły postępowania były-

w każdym razie u schyłku średniowiecza - o wiele bardziej rozbudo-

wane i przestrzegane. W kręgu wschodnim łatwiej było po prostu zreali-

zować inicjatywę, z którejkolwiek by strony wychodziła, od grupy miesz-

kańców, pana czy też kandydata na kapłana-popa. Tych ostatnich

nigdzie raczej, wydaje się, nie brakło, wielką rezerwę - której nie miał

w tym zakresie Kościół Zachodni - stanowili bowiem synowie lub zię-

ciowie popów. Często w Kościele w'schodnim syn, czasem i zięć, dziedzi-

czył po ojcu parafię, zwykle jednak kandydatów na popów było więcej

aniżeli miejsc do objęcia. W Moskwie, stolicy wielkiego państwa, ponoć

całe masy tych kandydatów na stanowiska kościelne, zwanych tam



"

kriestcowymi popami", szukało dla siebie pracy.

W Kościele Zachodnim w związku z tym kładziono szczególny nacisk

na wyświęcanie kapłanów z myślą o konkretnym beneficjum, konkret-

nym stanowisku kościelnym. Wielka jednakbyła, zwłaszcza w najwięk-

szych środowiskach miejskich, liczba osób przyjmujących najniższe świę-

cenia kapłańskie, dające w zasadzie prawo do korzystania z przywilejów

stanu duchownego, ale bez trwvałego wzięcia na siebie obowiązków ka-

płańskich z celibatem włącznie. Niezmiernie charakterystvczna jest pod

tym względem statystyka święceń w największym mieście naszego re-

jonu i jednocześnie wielkim ośrodku uniwersyteckim, Pradze, dla lat

1395-1415. Otóż udzielono tam w tym okresie aż 13261 (rocznie prze-

ciętnie 621) najniższych święceń akolity, natomiast tylko 2726 (rocznie

130) subdiakonatów, 2832 (rocznie 134) diakonatów i 2686 (rocznie 128)

właściwych, pełnych święceń kapłańskich. Z pewnością liezba około 130

święceń kapłańskich w wielkiej i bogatej diecezji praskiej odpowiadała

w przybliżeniu rzeczywistym potrzebom obsadzania istniejących stano-

wisk, zarazem zaś widać dobrze, jak wielką rezerwę - tysiące osób, jak

i w Moskwie! - stanowiła masa ludzi o najniższych święceniach, czeka-

jących okazji do objęcia takiego czy innego beneficjum.


Struktury podstawowe: parafie i kler parafialny 153.



Wielkim zagadnieniem było jednak nie tylko zbudowanie olbrzymiej;

wręcz na owe czasy gigantycznej organizacji, sięgającej - jak żadna

inna - w głąb społeczeństwa, dosłownie do każdego człowieka, każdej

rodziny, ale także jej trwałe funkcjonowanie w codziennym życiu, wy-

pełnianie podstawowych zadań przez ciągłe, stale odnawiane współdziała-

nie kleru parafialnego i ogółu ludności. Normy kościelne i państwowe-

by wspomnieć tu chociażby niezwykle rozbudowane ustawodawstwo pa-

rafialne doby karolińskiej czy na interesujących nas terenach kodyfikacje

królów węgierskich w XI stuleciu - regulowały w szczegółach całokształt.

życia parafialnego, ale wszędzie, rzecz jasna, rzeczywistość lokalna w

mniejszym czy większym stopniu odbiegała od modelu idealnego usta-

wodawców, teologów, moralizatorów. Wszędzie, w całym chrześcijań-

stwie, powtarzały się przez stulecia problemy o fundamentalnym znacze-

niu, jak odpowiedni dobór, przygotowanie i tryb życia duchownych w

parafiach, stosowne wyposażenie kościołów parafialnych, godnflść i po-

rządek sprawowanej w nich liturgii czy sakramentów.

W warunkach wiejskich, dotyczących ogromnej większości parafii,

wszędzie jednym z kluczowych zagadnień był stosunek panów wsi do

leżących w ich wsiach parafii. Wiemy juź, że panowie ci z reguły fun-

dowali parafie i z tego tytułu wysuwali daleko idące roszczenia do

zwierzchnictwa nad nimi, aż do prawa własności włącz. że. Taka właśnie-

własność feudalna stała się formułą prawie że dominującą w X-XI stu-

leciu w zachodnim kręgu cywilizacyjnym itrzeba było dopiero potężnej

reakcji na ten stan rzeczy reformy gregoriańskiej, zmierzającej bądź do

włączenia parafii wprost do własności kościelnej z jej przywilejami, bądź

do istotnego w sensie prawnym ograniczenia własności do patronatu. W

kręgu chrześcijaństwa wschodniego, w Bizancjum, znano instytucję tzw.

kitorstwa: fundator kościoła i jego spadkobiercy byli "kitorami" i z tej

racji sprawować mieli pełnoprawną opiekę nad kościołem, nabożeństwa-

mi, posiadłościami, doborem duchownych itd. Granica między takim opie-

kuństwem, jak i zachodnim patronatem, a własnością była w praktyce

oczywiście rzeczą płynną, zależną od wielu czynników i ogólnego układu

stosunków.

W każdym razie w całej Europie słowiańskiej w dobie - jak dobrze

pamiętamy - aspiracji i rosnącej pozycji szlachty był to w XIV-XV w.

jeden z bardzo trudnych problemów, który też np. w Czechach dopro-

wadził w końcu w ramach Kościoła utrakwistycznego w XV w. do bardzo

daleko posuniętego uzależnienia parafii od szlachty. Problem był równie

poważny dla Kościoła Zachodniego jak i dla Wschodniego. Tak np. w

metropolii kijowskiej w 1509 r. synod wileński wśród najważniejszych

postulatów reformatorskich umieszczał takie, jakże znamienne, żądania:

patron nie ma prawa odsyłania kapłana z jego kościoła bez porozumie-




Kościoły



nia się z biskupem; patron w ciągu trzech miesięcy od chwili zwolnienia

stanowiska popa powinien przedstawić nowego kandydata, bo inaczej

mianuje go sam biskup; nie wolno zatrudniać księży suspendowanych czy

.ekskomunikowanych; księża nie powinni sami zajmować beneficjów bez

zgody biskupa. Przykłady postanowień reformatorskich, narzekań, skarg

móżna by wszędzie mnożyć z łatwością, gdyż płaszczyzn do bardzo róż-

norakich napięć i konfliktów nie brakło.

Przy ogólnej ocenie czy to kleru parafialnego, czy to funkcjonowania

całego systemu parafialnego trzeba w każdym razie zachowywać znaczną

ostrożność w sądach uogólniających. Jak nie można patrzeć na rzeczy-

wistość wyłącznie przez pryzmat idealnych modeli, tak nie należy po-

przestawać na obrazie opartym tylko na skargach i narzekaniach, bo

łatwo tu znów nie o realne odzwierciedlenie rzeczywistości, lecz o jej

karykaturę. Brać przy tym trzeba pod uwagę zrozumiałą surowość i ten-

dencyjność wypowiedzi wszelkiej maści reformatorów, np. w skrajnym

wypadku czeskich taborytów, odrzucających wręcz organizację parafialną

jako dzieło szatana. Bardziej interesujące są wyniki szczegółowych wi-

zytacji, cenne np. dla małego skrawka Czech w XIV w.; słabe punkty

kleru dość dobrze tu występują, znów jednak trzeba zapytać, czy, przy-

kładowo, częste życie księdza wiejskiego w konkubinacie tak samo od-

bierane było przez wizytatora jak przez parafian.

Najważniejszy jest wniosek inny, który zdaje się nam coraz lepiej ry-

sować zwłaszcza dla Kościoła Zachodniego; trudności i brak badań w tej

perspektywie nad Kościołem Wschodnim każą tu zachowywać większą

rezerwę w sądach. Wiele wskazuje na to, że sytuacja w ciągu XIII-XV

stulecia ulegała ciągłej, systematycznej, choć niewątpliwie bardzo powol-

nej poprawie. Jej ważnynz elementem był ogólny wzrost wykształcenia,

któremu później poświęcimy osobne rozważania. Innym ważnym czynni-

kiem był niewątpliwie proces wzmacniania struktur i całego systemu

władzy kości.elnej w obrębie diecezii późnośredniowiecznej, polaterań-

skiej (w tym zakresie podnosiliśmy już znaczenie IV soboru laterańskie-

go z 1215 r.). Chodzi o system wizytacyjno-synodalny, nastawiony w

wielkiej mierze właśnie na realizację modelu życia, obowiązKów i upraw-

nień kleru, sprecyzowanych chociażby w ustalonym w XIII w. korpusie

prawa kanonicznego. Kler zwoływany był co pewien czas, czasem nawet

co roku, na synody, zaś cały aparat kontroli - żwłaszcza dziekani czy

archiprezbiterzy, którym podporządkowane były małe grupy parafii, or,az

archidiakoni, stojący na czele okręgów wizytacyjnychz, na które podzie-

lone były diecezje - pilnować miał następnie realizacji przyjętych na

tych synodach ustaleń i w ogólności przestrzegania norm prawnych.

Istotne znaczenie miało opracowywanie ustaw dostosowanych do potrzeb

danej diecezji, które nieraz stanowiły wręcz rodzaj podręcznego konz-


Struktury podstawvowe: parafie i kler parafialny 155



pendium prawno-duszpasterskiego; ksiądz znajdował tam dla siebie szcze-

gółowe instrukcje i rady na co dzień, tak co do sposobu życia, ubioru,

zachowania, jak i stosunku do patrona, własnych parafian, innych ludzi.

Podczas gdy w XIII w. wyjątkowo doniosłą rolę odegrały obszerne cza-

sem ustawy legatów papieskich, jak szczególnie ważn.e dla Polski i Wę-

gier statusy biskupa Filipa z Firmo z 1279 r., to w XIV-XV stuleciu

podstawowe żnaczenie mają właśnie statuty opracowywane na miejscu

=dla prowincji i poszczególnych diecezji. Tak właśnie uzyskują swoje sta-

tuty w ciągu mniej więcej stulecia od odnowienia Królestwa w 1320 r.

wszystkie prawie diecezje polskie.

Za pierwszy taki "podręcznik" w Polsce ułożony w sposób jasny, prosty,

wyraźnie dostosowany do potrzeb i mentalności zwykłych plebanów,

uważać trzeba ustawy biskupa Nankera wydane w 1320 r. dla diecezji

krakowskiej. Za najlepszy natomiast "podręcznik" duszpasterski tego

typu uznać można zbiory ustaw i wskazań wydanych przez biskupa-do-

minikanina Jana Biskupca, organizującego podstawy nowej, katolickiej

diecezji chełmskiej w latach 1434-1441. Kodyfikację praw w skali pro-

wincji gnieźnieńskiej przeprowadził w czasach Kazimierza Wielkiego

.arcybiskup Jarosław Bogoria Skotnicki (1357), ogromne i trwałe - na

stulecia - znaczenie miała jednak przede wszystkim wielka kodyfikacja

:arcybiskupa MIikołaja Trąby ogłoszona na synodzie prowincjonalnym w

1420 r. W kilka lat później przejęła ją również prowincja lwowska. W ten

sposób zbiór Trąby stał się tekstem obowiązującym w całym państwie

polsko-litewskim, a także poza jego granicami, na Śląsku i w ziemi lubu-

skiej. Zbiór stanowił podsumowanie całego dotychczasowego ustawodaw-

stwa partykularnego Kościoła polskiego. Całość ujęta została według po-

rządku przyjętego w powszechnym ustawodawstwie kanonicznym, w tzw.

Dekretałuch, papieża Grzegorza IX z XIII w., uwzględniała jednak, rzecz

oczywista, późniejsze teksty aż do soboru w Konstancji (1414-1418).

Nakazywano; aby zbiór znalazł się w każdym kościele. W końcu XIV

i w pierwszej połowie XV w. cały szereg diecezji polskich, jak Płock,

Poznań, Kraków, Przemyśl i inne, uzyskuje własne, obszerne i dobrze

opracowane ustawy, uwzględniające obok ustawodawstwa ogólnokościel-

nego i prowincjonalnego także swoiste problemy każdego rejonu.

W cało' i dorobek kilku pokoleń biskupów i kanonistów polskich w

.dziedzinie dostosowania uniwersalnego prawa kościelnego do potrzeb

miejscowych był bardzo poważny, miał też dla kleru polskiego pod wie-

loma względami wyjątkowe znaczenie. Poza przydatnością duszpasterską,

najbardziej praktyczną, chfldziło też o miejsce kleru jako stanu w spo-

łeczeństwie. W ustawicznych sporach ze szlachtą-patronami odwoływa-

nie się do jasno sformułowanych ustaw musiało mieć, rzecz jasna, po-

wNażne skutki. Pomijając naw.et nakazy i kontrole wizytatorów i względy




156


Kościoły



ogólniejsze, każdy ksiądz na jakimkolwiek stanowisku miał swój ele-

mentarny interes życiowy w tym, aby znać - choć najogólniej - swoje

własne prawo, tak jak mieszczanin zainteresowany był prawem swego

miasta, a szlachcic - prawem ziemskim.




4. STRUKTURY PODSTAWOWE: KLASZTORY I ZAKONY ŁACIŃSKIE



Obok struktury diecezjalno-parafialnej, drugą, równoległą niejako-

z religijnego punktu widzenia wolno, zarazem powiedzieć: elitarną - siłę

Kościołów chrześcijańskich stanowiły klasztory i zakony. Wyjęte na ogół

spod władzy biskupów, w Kościele Zachodnim podporządkowane wprost

papieżowi, stanowiły potężne często, międzynarodowe organizmy, o róż-

nej zresztą strukturze prawnej i organizacyjnej, różnej kulturze ducho-

wej i mentalności, różnych funkcjach społecznych. Najstarszy typ stano-

wiły domy mnichów opierających się na starożytnych jeszcze regułach

św. Benedykta na Zachodzie i św. Bazylego na Wschodzie. W zasadzie

każdy dom stanowić miał autonomiezną całość, choć na Zach.odzie zaczęły

się od X/XI stulecia formować całe kongregacje, niejako federacje do-

mów mniszych; były to właściwie jakby pierwsze zakony, których Kościół

Wschodni w średniowieczu w ogóle nie wytworzył. Bardziej zaawanso-

waną formę organizacyjną mieli nawiązujący też do reguły benedyktyń-

skiej, na nowo odczytanej, cystersi, pierwszy właściwie zakon, który już

w XII w. pokrył siecią swych kilkuset domów całe prawie ehrześcijaństwo

zachodnie. Od XI w. rozwinęło się też na Zachodzie wiele klasztorów

i całych kongregacji kanoników regularnych nawiązujących do reguły

św. Augustyna, zaś od XII w. - swoista, bardzo charakterystyczna dla

epoki i mentalności wypraw krżyżowych forma zakonów ryeerskich.

Ogromną nowość w całym ruchu stanowiły od XIII w. tzw. zakony

żebrzące, programowo rezygnujące z wszelkiej własności i nastawione na

intensywną działalność "słowem i przykładem" w większych zwłaszcza

skupiskach ludzkich, w szybko rozwijających się miastach. W zamysłach

Kościoła właśnie zakony żebrzące miały stanowić awangardową siłę rea-

lizującą ambitny program duszpasterski IV soboru laterańskiego 1215 r.,

miały być jakby wzorowym klerem, zdolnym odpowiedzieć na każdym

polu na nowe potrzeby religijne epoki. Zakony żebrzące, o strukturze

bez porównania bardziej scentralizowanej od dawnych formacji zakon-

nych, cechowała zarazem demokratyczność - wybory władz na każdym

szczeblu - a także duża sprężystość oraz skuteczność podejmowanych

akcji. Ważną jednostką organizacyjną każdego zakonu żebrzącego była

prowincja zakonna. Miała ona znaczną autonomię z własną kapitułą pro-

wincjonalną, grupującą przedstawicieli wszystkich konwentów, z włas-


Struktury podstawowe: klasztory i zakony łacińskie 157



nym, obieranym co kilka lat przełożonym, z własnym systemem studiów

,

urządzanych pod kątem potrzeb własnych domów. W obrębie prowincji

z łatwością przenoszono zakonników z domu do domu zgodnie z aktual-

nymi potrzebami, można też było łatwiej dostosować ogólną linię zakonu

do wymagań danego kraju. Zasadą w zakonach żebrzących była rekru-

tacja miejscowa, co - rzecz oczywista - niezmiernie ułatwiało wszel-

kiego typu adaptacje. Jednocześnie przynależność prowincji do potężne-

go organizmu zakonnego zapewniała jej prestiż, protekcję i konkretną po-

moc w bardzo różnej formie, łącznie z możliwością przysyłania ludzi

z innych prowincji do realizacji zadań, których nie można było prowa-

dzić tylko własnymi siłami.

Na zajmującym nas obszarze krajów przynależnych do chrześcijaństwa

zachodniego klasztory mnisze, benedyktynów i cystersów, a także kanoni-

ków regularnych z najliczniejszymi norbertanami-premonstratensami,

rozwinęły się w X-XIII stuleciu i wtedy też najwięcej znaczyły. Za-

kony rycerskie były zjawiskiem zlokalizowanym głównie w rejonie nad-

bałtyckim wraz z państwem Zakonu Niemieckiego czy pomorskimi po-

siadłościami templariuszy i joannitów. Od XIII w. wysuwa się jednak

na czoło dynamiczna grupa zakonów żebrzących z dominikanami i fran-

ciszkanami na czele; co więcej, grupa ta, wsparta nieco później przez

augustianów eremitów i karmelitów, w wielkiej mierze zachowa - jako

całość - dynamizm w XIV-XV stuleciu, odgrywając tym samym wy-

jątkowo wręcz ważną rolę w procesach pogłębionej chrystianizacji kra-

jów naszego rejonu. Dlatego też, po przedstawieniu ogólnego obrazu

kształtowania się sieci klasztorów, zajmiemy się szczegółowiej właśnie

zakonami żebrzącymi, mendykantami.

Generalnie biorąc, bez wchodzenia w rodzaje zakonów, decydujące zna-

ezenie dla powstania sieci klasztorów na obszarze Węgier, Czech i Pol-

ski - tej ostatniej ujętej w granicach państwa polsko-litewskiego, ale

wraz ze Śląskiem i całym Pomorzem- ż Prusaxni - miał wiek XIII, co

dobrze wykazuje następujące zestawienie:



Klasztory mnisze, kanonickie, mendykanckie i regularne klasztory żeńskie w latach

1200-1500

Kraj 1200 r. ţ 1300 r. ţ 1400 r. ţ 1500 r:

Czechy (30) 150 220 (165)

Węgry 60 260 350 390

Polska 60 330 440 470

Razem 150 740 1010 1025




I5g Kościoły



Dane, jakie udało się zestawić, domagają się jeszcze uściślenia, ich

dokładność jest iednak wystarczająca dla uwypuklenia uderzającej prze-

łomowości w. XIII; do liczby około 740 domów w 1300 r. - przy tym nie

liczymy tu małych jednostek, kilkuosobowych prepozytur, parafii klasz-

tornych itd. - można by jeszcze dodać dla całości obrazu około 35 ko-

mandorii zakonów rycerskich w Czechach i około 100 na północ od Kar-

pat-Sudetów, tu prawie wyłącznie w pasie nadbałtyckim. Daje to w sumie

imponującą liczbę prawie 900 domów obsadzonych przez tysiące ludzi-

po kilkanaście czy kilkadziesiąt osób w każdym - dobrze uposażonych

w ziemię lub żyjących z ofiarności społecznej i odgrywających jako ca=

łość niezwykle rozległą i różnorodną rolę w skali bądź to lokalnej, bądź

dzielnicowej, krajowej i nawet szerszej.

Stan w 1300 r. oznacza sześciokrotny wzrost w stosunku do stanu

sprzed wieku. Uderza pozycja, jaką już wtedy mają zakony żebrzące

z prawie 250 konwentami. Stanowią grupę niejako wszędzie obecną i zde-

cydowanie najliczniejszą, co odróżnia też - generalnie biorąc - zesta-

wione tu kraje od ziem dawniejszego chrześcijaństwa śródziemnomor-

skiego i pokarolińskiego, gdzie pozycja starych formacji, jak mnisi czy

kanonicy, jest, i to pod wieloma względami, stosunkowo dużo większa.

Nie znaczy to jednak, by można było umniejszać - zwłaszcza jeszcze w

1300 r. - pozycję w zajmujących nas krajach około 175 opactw bene-

dyktyńsko-cysterskich, 110 wielkich domów kanoników regularnych, 90

klasztorów kobiet czy około 135 komandorii zakonów rycerskich z Krzy-

żakami na czele. Każdy z tych setek domów stanowił wraz ze swymi

ziemiami i poddanymi jakby państwo w państwie - u Krzyżaków w

sensie już jak najbardziej dosłownym. Polityka tych "państw" na róż-

nych polach, np. polityka ekonomiczna, społeczna, narodowa, stosunek do

tych czy innych władców, łączy się aż nazbyt często z najbardziej klu-

czowymi zagadnieniami globalnej historii. Od dawna trwają też inten-

sywme badania uwypuklające coraz bardziej, wbrew dawniejszym sche-

matom i zbyt uogólniającym opiniom, różnorodność sytuacji, postaw, za-

angażowań konkretnych domów i zespołów ludzkich, wagę miejscowych

uwarunkowań.

Z wiekiem XIII kończy się w zasadzie okres wielkich fundacji klasztor-

nych, mających oparcie w dobrach ziemskich. Rosnąca w znaczenie

szlachta, a także doceniający coraz bardziej wartość własnej domeny

władcy nie myślą teraz o tworzeniu nowych klasztorów, ale o przejęciu

ziem kościelnych czy też partycypowaniu, w różnych formach, w docho-

dach klasztornych. Nieraz staje się to postępowanie tak skuteczne, ie

zespoły mnichów, pozornie bogate, nie mają środków na podstawowe

wydatki. Dochvdzi do tego ogólny kryzys życia wspólnego, dotkliwie od-

czuwany także i w naszej części kontynentu z pewnym opóźnieniem w


Struktury podstawowe: kłasztory i zakony lacińskie 159ů



stosunku do Zachodu, bo zwłaszcza w w. XV. Stąd tabelka poniżśza tylko

w części oddaje sytuację mnichów w XIV-XV stuleciu:



Klasztory mnisze w latach 1300-1500


Kraj ţ 1300 r. ţ 1400 r. 1500 r.

Czechy 25 40 (20)

Węgry 90 100 70

Polska 60 90 70

Razem 1 i5 210 160



W rzeczywistości w grę wchodziła nie tylko stabilizacja czy zniszcze-

nia - husyckie i tureckie; trzeba się liczyć prawie wszędzie z poważ-

nym zmniejszeniem stanu ilościowego ludzi i pogorszeniem atmosfery,

dyscypliny życia wewnątrzklasztornego. Podejmowane próby reform nie

dawały na ogół większych rezultatów. Z nowych fundacji podnieść trzeba

pojawienie się na początku XIV w. kartuzów, surowych mnichów-ere-

mitów cieszących się wszędzie w XlV-XV w. dużą popularnością i sza-

nowanych dla swego przykładnego, jakże trudnego życia na uboczu w-

pustelniczych wspólnotach. Pojawiają się najwcześniej zaraz po 1300 r.

w Królestwie Węgierskim, przy czym jednym z pierwszych jest dom

powstały u podnóża Pienin (dziś tzw. Czerwony Klasztor, choć nie ma tam

kartuzów od XVI w.). Kartuzje znajdowały często oparcie w większych

miastach, powstały też w pobliżu m.in. Pragi, Brna, Ołomuńca, Gdań;ka;

Legnicy.

Nieco inaczej przedstawiała się ewolucja kanonikatu regularnego:


Klasztory kanonikatu regu)arnego w łatach 1300-1500

Kraj ţ 1300r. ţ 1400r. ţ 1500r.

Czechy 15 35 (15)

Węgry 45 110 130

Polska 50 70 90

Razem 110 215 235



Widać tu wyraźnie ślady pewnego rozwoju, nie odnosi się to jednak do

klasztorów starego typu lokowanych z reguły na wsi i mających oparcie

w dużych dobrach ziemskich. Rozwijają się raczej kongregacje, zakony

kanonickie nowego typu wyraźnie wyspecjalizowane w duszpasterstwie,




1so Kościoły


przede wszystkim miejskim; parafie w miastach zdają się też stanowić

ich główną podstawę. Można w tym ruchu widzieć jak gdyby kanonicki

odpowiednik zakonów żebrzących. Prawie połowę nowych fundacji stano-

wią domy nowego zakonu kanonickiego reguły św. Augustyna, o bardzo

silnych jednak tradycjach eremickich, mianowicie paulinów. Zakon ten

wyrasta nie, jak inne, na Zachodzie, ale na Węgrzech, krystalizuje tu

swe formy prawne z początkiem XIV w. U schyłku tegoż stulecia przy-

chodzą paulini do Polski, tworząc tu w szczególności swój dom na Jasnej

Górze, gdzie bardzo wcześnie, bo już w XV w., formuje się główny odtąd

na ziemiach polskich ośrodek pielgrzymkowy wokół coraz sławniejszego,

pięknego obrazu NMP. Wśród czeskich elit kulturalnych drugiej połowy

XIV w. szczególnego znaczenia nabiera mała kongregacja kanonicka za-

początkowana fundacją Rudnic w 1334 r., która dotrze do Polski w po-

czątkach w. XV, zakładając tu swój główny klasztor Bożego Ciała w Kra-

kowie.

Kryzys w żakonach rycerskich szczególnie dobrze ilustrują znane już

nam dzieje państwa krzyżackiego; również i wewnętrzny kryzys samego

Zakonu narasta wyraźnie w ciągu XIV-XV stulecia aż do oficjalnej

sekularyzacji, w Prusach przynajmniej, w początkach XVI w. Nie mamy

też, z pewnymi jednak wyjątkami - jak chociażby zakon św. Brygidy

w Lublinie z silnym odłameżn żeńskim jako wotum po Grunwaldzie-

nowych, dużych fundacji żeńskich o bogatym uposażeniu. Coraz liczniej-

sze są jednak grupy kobiet podejmujących w miastach klasztorne życie

wspólne, zwykle ich oparciem był jakiś klasztor żebrzący i praca włas-

nych rąk.

W tak zarysowanym obrazie tym ostrzej rysuje się rosnąca pozycja

klasztorów mendykanckich :



Kłasztory rnendykanckie w łatach 1300-1500



Kraj 1300 r. 1400 r. 1500 r.



Czechy 50 70 (70)

Węgry, 110 150 200

Polska 80 150 210

Razem 240 370 480



Biorąc pod uwagę liczbę domów, udział mendykantów w całości ruchu

zakonnego rośnie od 33o/o.w 1300 r: i 37o/o.w 1400 do 45o/o około 1500 r.

Wszystko wskazuje na to, że udział ten, gdy chodzi o liczbę zakonni-

ków, był, szczególnie w 1500 r., bez porównania większy: Reprezentowali


Struktury podstawowe: klasztory i zakony łacińskie 161



też mendykanci nie tylko, generalnie biorąc, większy dynamizm, ale

i o wiele bardziej wyspecjalizowaną - wolno powiedzieć - funkcję spo-

łeczną w porównaniu z innymi grupanzi zakonnymi. Była nią pogłębiona

działalność chrystianizacyjna. Z tego też względu w tej właśnie działal-

ności szukać trzeba szczególnie ważnego klucza do zrozumienia charak-

teru i treści procesów chrystianizacyjnych zachodzących w zajmujących

nas krajach w XIII, XIV i XV stuleciu.

Pierwszym zakonem żebrzącym, który w sposób systematyczny objął

swą działalnością całe chrześcijaństwo zachodnie w ciągu dziesięciu lat

po soborze 1215 r., byli Bracia Kaznodzieje - dominikanie. Uznani za

szczególnie sprawne narzędzie realizacji programu soborowego, byli

wszędzie przyjmowani i zyskiwali poparcie w pierwszym rzędzie bisku-

pów i środowisk reformatorskich. W Polsce i na Węgrzech osiadają bracia,

Polacy i Węgrzy prześzkoleni w życiu zakonnym we Włoszech, już w

samych początkach lat dwudziestych XIII w. W Polsce głównym punk-

tem oparcia staje się dla nich stołeczny Kraków i biskup Iwo Odrowąż,

pierwszy wówczas człowiek reformy w Kościele polskim, na Węgrzech

zaś - arcybiskupstwo ostrzyhomskie z energicznym arcybiskupem Ro-

bertem na czele. Jeszcze w tychże dwudziestych latach powstaje po kilka

klasztorów w obu krajach i dochodzi do ostatecznego uformowania się

dwóch silnych prowincji zakonnych, polskiej i węgierskiej. Prowincja

polska objęła w XIII w. obok księstw polskich rozbitego wówczas na

szereg dzielnic kraju Czechy, Morawy, Pomorze Zachodnie i podbijane

właśnie przez zakon krzyżacki Prusy. W skład prowincji węgierskiej

weszła także związana z monarchią Chorwacja oraz nadadriatycka Dal-

macja. W ten sposób obie prowincje, liczące u schyłku XIII w. około

90 domów męskich, podzieliły między sobą cały obszar wschodni chrześci-

jaństwa zachodniego między Adriatykiem a Bałtykiem. W tym samym

czasie tworzyła swoje podstawy prow,incja niemiecka wraz z jej enkla-

wą łotewską na terytorium, które weszło w skład państwa krzyżackiego,

zaś na północy prowincja duńska dla Skandynawii i Estonii.

Dodać można, że prowincje Po1ski i Węgier utrzymały swe granice,

z tym że w XIV w. - w samych początkach stulecia - wyodrębniła się

z Polski osobna prowincja czeska, zaś z Węgier w drugiej połowie wie-

ku - prowincja Dalmacji. Próba podziału prowincji polskiej podjęta w

początkach XV w. przez braci konwentów Śląska, Pomorza i Prus, w

dużej części niemieckich, leżących poza granicami Polski, nie dała wy-

ników skutkiem energicznego przeciwdziałania ze strony polskiej.

Nieco później od dominikańskiej rozwinęła się na zajmujących nas te-

renach ekspansja franciszkańska, nie ustępując jej zresztą wcale rozma-

chem. Jeżeli jednak inicjatywy dominikańskie wynikały przede wszy-

stkim z bezpośrednich związków ludzi danego kraju z ośrodkami do-



11 - Europa słowiańska




162 Kościoły



minikańskimi we Włoszech i we Francji, głównie z Bolonią i Paryżem, to

u Braci Mniejszych szczególne znaczenie miał sukces i umocnienie się

braci w Niemczech w ciągu lat dwudziestych XIII w. Już w 1230 r.

doszło w związku z tym do podziału prowincji Germanii na prowincję

reńską i saską. Z dynamiczną prowincją saską łączyć też trzeba najpraw-

dopodobniej dalszą ekspansję braci na wschód i północ, zasadniczo już w

latach trzydziestych XIII w., i utworzenie aż pięciu nowych prowincji:

duńskiej dla Skandynawii, czesko-polskiej, austriackiej i węgierskiej,

z których najprawdopodobniej jeszcze w latach trzydziestyrh wydzieliła

się dalmatyńska prowincja Slawonii. Prowincja czesko-polska odpowia-

dała dość dokładnie, poza Pomorzem Zachodnim, prowincji polskiej do-

minikanów, jej ośrodkiem była jednak w o wiele większej mierze Praga

i w ogólności Czechy. Wiele wskazuje na to, iż w pierwszych dziesiątkach

lat była to prowincja stosunkowo mało ustabilizowana z niezbyt zresztą

jasnych powodów. Doszło też około 1270 r. do odłączenia od niej dużej

grupy konwentów śląskich i nadbałtyckieh na rzecz prowincji saskiej,

przeciw czemu protestować miał następnie energicznie, ale bezskutecz-

nie Kościół polski. Faktem jest, że silna prowincja saska przesunęła tym

samym bardzo poważnie swe granice na wschód, obejmując prawie po-

łowę dawnego terytorium Polski, tego z początków XI czy XII w.

W ustalonych ostatecznie w 1272 r.. i na długo, bo w zasadzie aż do

początków XVI w., granicach prowincji liczba domów kształtowała się

następująco:



Prowincje franciszkańskie Europy środkowvo-wschodniej v XIII/XIV wieku

Liczba domów

Prowincja

2 r. 1316 r. 1340 r.

Czesko-polska 31 40 43

Saska 75 100 87

Węgierska 54 43 45

Austriacka 18 20 20

Dalmatyńska (Slawonii) 18 22 23

Razem 196 2?a 218

I



W porównaniu z dominikanami i franciszkanami pozostałe zakony

żebrzące, a więc przede wszystkim augustianie eremici i karmelici, po-

jawiają się w naszej części Europy później i nigdy nie zdobywają po-

zycji, którą można by porównać z dwoma pierwszymi zakonami. Zakon

augustianów eremitów powstał ostatecznie i forrralnie z połączenia w

1256 r. różnych grup i kongregacji eremickich. Jedna z takich kongre-

Struktury podstawowe: klasztoxy i zakony łaeińskie 163



gacji, wilhelmici (od eremity Wilhelma zmarłego w Toskanii w połowie

XII w.), objęła swym zasięgiem już przed 1256 r. znaczną część chrześci-

jaństwa i dotarła nawet do Europy środkowo-wschodniej. Wilhelmici

stanowili też podstawę utworzonej w 1262 r. prowincji węgierskiej augu-

stianów, która rozrosnąć się miała następnie do liczby około 30 klaszto-

rów. Chociaż w Czechach czy nad Bałtykiem na Pomorzu doszło do po-

wstania kilkunastu domów augustiańskich, to nie było mowy o utworze-

niu osobnej prowincji czesko-polskiej, jak to miało miejsce u francisz-

kanów czy dominikanów.

Jak wszędzie, tak i w naszej ezęści kontynentu poważny w XIII w.

rozwój miast i reforma miejskich społeczności stwarzały zasadnicze wa-

rtlnki egzystencji zakonów żebrzących. Liczyć się zresztą trzeba z ogrom-

nymi różnicami w rozmiarach procesów urbanizacyjnych i w szerokiej

skali kontynentu, i w mniejszej skali rejonów. Mapa rozmieszczenia klasz-

torów żebrzących zdaje się bardzo dobrze oddawać stopień zaawansowa-

nia cywilizacyjnego poszczególnych krajów, zwłaszcza w zakresie życia

miejskiego. Najbardziej rozwinięte Czechy oraz Sląsk mają sieć klaszto-

rów kilkakrotnie gęstszą niż pozostałe tereny. W dużej dzielnicy histo-

rycznej Polski, na Mazowszu, znajdujemy tylko kilka klasztorów domi-

nikańskich, nie stać jej nawet na jeden klasztor franciszkański. Obok

miast wszędzie królowie i książęta otaczają braci swą pomocą i protekcją,

fundują klasztory, dopuszczają na swe dwory. Zwraca niejednokrotnie

uwagę zaufanie, jakiln władcy darzą mendykantów. Wiele księżniczek

czy księżnych wdów szuka specjalnej opieki religijnej w domach braci,

a nierzadko i wstępuje do utworzonych przez siebie czy dynastię domów

klasztornych. Generalnie biorąc, nie brak wskazówek, iż zakony żebrzące

szybko i skutecznie zakorzeniły się mocno w krajach swego osiedlenia,

w licznych miastach i księstwach, nawiązując bliskie więzy wielorakiego

typu z szerokimi kręgami ludności, i to nie tylko elit dworskich czy

miast, ale także wsi.

Wiek XIV umocnił zatem - generalnie biorąc - pozycję zakonów

żebrzących, choć przynajmniej gdzieniegdzie wzmocnił zarazem głosy

krytyczne wobec nich. Najwyraźniej zaznaczyły się one w ruchu refor-

matorskim nasilającym się w Czechach w ciągu drugiej połowy XIV w.,

by doprowadzić w końcu w dramatycznych latach dwudziestych XV w.

do likwidacji długiego szeregu klasztorów. Swoistej, niezwykle zresztą

interesującej sytuacji czeskiej nie można jednak przenosić na inne te-

reny, nawet na należące do Królestwa Morawy, nie mówiąc już o rów-

nież do niego należącym Sląsku. W samych Czechach zresztą w ciągu

XIV w. stan posiadania zakonów żebrzących zwiększył się w przybliżeniu

n 20 nowych domów (wliczając w to i Morawy) i osiągnął w początkach

XV w. znaczną liczbę około 70 klasztorów. Umocnili się dominikanie,




164 Kościoły



uzyskując w początkach XIV w. własną prowincję czeską. Rządy w pro-

wincji czesko-polskiej franciszkanów, sprawowane w dużej mierze od po-

czątku przez Czechów, utrzymali oni w swych rękach bez wielkich zmian

aż do przełomowych lat dwudziestych XV w. Zdecydowanie mocną po-

zycję zdobywają w Czechach w XIV w. augustianie eremici, przesuwając

się zresztą stąd stopniowo ku północ5-, na Śląsk, do Małopolski, nawet

na Mazowsze, gdzie tworzą m.in. pierwszy klasztor w późniejszej stolicy

Polski, Warszawie. Należą oni do wielkiei prowincji bawarskiej, ciągną-

cej się od Adriatyku aż po Niż Polski, a więc prawie po Bałtyk, z tym

że w ciągu XIV w. Czeehy Karola IV stają się bodaj wręcz ośrodkiem

tej wielkiej prowincji. Na północy, nad Bałtykiem wzmacnia się nato-

miast prowincja saska zakonu, tworząc wiele nowych klasztorów.

Wreszcie przybywają do Czech karmelici, czuwarty z wielkich zakonów

żebrzących, dotąd w gruncie rzeczy na tych obszarach nieobecny. Z Czech

pójdą też oni dalej na północ, na ziemie polskie, dochodząc aż do Gdań-

ska. W 1411 r., w przeddzień husyckiego wybuchu, wyodrębnia się z pro-

wincji górnośląskiej prowincja czeska dla wielkiego obszaru Czech, Polski,

Węgier (z bardzo małą liczbą klasztorów), Saksonii, Turyngii; po różnych

perypetiach utrzymuje się ta prowincja w drugiej połowie XV w. jakn

czesko-polska.

Ten krótki przegląd zmian zachodzących od początków XIV do po-

czątków XV w. w organizacji prowincjonalnej mendykantów, tak waż-

nej, jak stale pamiętamy, na terenach interesujących nas krajów, dobrze

oddaje rosnące znaczenie braci w Czechach i ich pozycję w całym ruchu

zakonnym na obszarach Europy środkowo-wschodniej. Praga w pierw-

szej połowie XIV w. stała się też pierwszym w tej części kontynentu

miastem, w którym znalazły się obok siebie cztery klasztory czterech

wielkich zakonów żebrzących.

Na Węgrzech wzrasta również liczba klasztorów mendykanckich o kil-

kadziesiąt domów - zwłaszcza franciszkanów, szczególnie bliskich nowej

dynastii andegaweńskiej. Łącznie przekroczyła ona poważnie setkę. Waż-

nym momentem było zlecenie franciszkanom specjalnych niejako zadań

opieki religijnej nad bardzo trudnym z tego punktu widzenia obszarem

Bośni, dalekim, jak pamiętamy, od ortodoksyjnego chrystianiznu, czy to

katolickiego, czy prawosławnego. Przed połową XIV w. doszło w każdym

razie do utworzenia osobnego wikariatu Bośni (wobec papieskiego zakazu

tw,orzenia nowych prowincji jednośtki w gruncie rzeczy mające charak-

ter prowincji otrzymywały nazwę wvikariatów) obejmującego stosunkowo

gęstą siecią domów - było ich około 30 - cały obszar kraju; na mapie

klasztorów franciszkańskich między Adriatykiem a Bałtykiem powstała w

ten sposób grupa domów wyraźnie wyróżniająca się zagęszczeniem,

bliskim temu, jakie istniało w Czechach i na Śląsku (por. mapę na końcu


Struktury pod,tawowe: islasztory i zakony łacińskie 165



książki). Wikariat Bośni - jak i placówki misyjne franciszkanów nad

,

Morzem Czarnym czy w Azji, powstające tam od drugiej połowy

XIII w. - opierał się w dużej mierze na braciach pochodzących z róż-

nych prowincji, był niejako dziełem całego zakonu. Istniał w każdym

razie ponad 100 lat i uległ likwidacji dopier4 z chwilą zajęcia Bośni

przez Turków i usunięcia stamtąd franciszkanów w latach siedemdzie-

siątych XV w.

Stosunkowo największy przyrost liczby klasztorów nastąpił w XIV w.

na historycznych obszarach Polski na północ od Karpat i Sudetów, łącz-

nie z nadbałtyckim Pomorzem i Prusami oraz z włączonymi do Polski od

1340 r. terenami Rusi południowo-zachodniej z Lwowem, a także Litwą,

związaną z Polską ścisłą unią od 1386/1387 r. Łącznie na tym terenie

liczba 80 istniejących dflmów mendykanckich wzrosła do 150; na 70 no-

wych fundacji około 25 nastąpiło na ziemiach rusko-litewskich. Stołecz-

ne miasto Polski, Kraków, uzyskuje u schyłku XIV w. domy wszystkich

czterech wielkich zakonów żebrzących. Po upadku "mendykanckiej"

Pragi "mendykancki" staje się też Kraków, nie bez związku z odnowio-

nym w 1400 r. uniwersytetem, głównym zapewne ośrodkiem zakonów

tego typu na zajmującym nas terenie.

Na Rusi polskiej od początku cieszyli się mendykanci zdecydowanym

poparciem tak ostatniego Piasta na tronie polskim, Kazimierza Wielkie-

go, pochodzącego z linii Piastów szczególnie z Braćmi Mniejszymi po-

wiązanej, jak i Ludwika Węgierskiego. Nie wiadomo, czy jeszcze za Ka-

zimierza (zmarły 1370), czy już za Ludwika, domy, jak i krótkotrwałe

nieraz, małe placówki misyjne franciszkanów wyodrębnione zostały w

osobny wikariat Rusi, analogicznie niejako do tego, co zaszło w Bośni.

Nigdy jednak ruski wikariat nie dorównał rangą i rozmachem bośniackie-

mu i został też w 1430 r., przy ogólnej likwidacji wikariatów franciszkań-

skich poza Bośnią, włączony do prowincji czesko-polskiej. Liczne na

Rusi domy dominikańskie związane były początkowo z prowincją polską

i dopiero w 1378 r. włączone do specjalnej organizacji misyjnej w obrębie

zakonu, Societas Fratrum Peregrinantium; do prowincji wróciły one do-

piero w 1456 r.

Na ziemiach litewsko-ruskich franciszkanie i dominikanie nie tylko

tworzą swe klasztory jako punkty oparcia dla stosunkowo małych w po-

czątkach grup katolików, ale z reguły zostają też biskupami zakładanych

tam diecezji i w tym charakterze tworzą wręcz podstawy funkcjonowa-

nia normalnej organizacji kościelnej.

Na Litwie wyjątkowo dużą rolę w pierwszych latach oficjalnej chry-

stianizacji kraju, od 1387 r., odegrali franciszkanie prowincji czesko-

-polskiej. Byli zarówno pierwszymi biskupami diecezji wileńskiej, jak

i utworzyli kilka własnych klasztorów.




166 Kościoły



Dynamizm, dobrze widoczny na wielu polach, cechuje klasztory żebrzą-

ce jako całość na obszarach interesujących nas krajów również w w. XV.

Ze stanowiska historii zakonów istotną katastrofę stanowią ruchy i woj-

ny husyckie w Czechach, przynosząc zasadniczą zmianę nie tylko w po-

staci likwidacji długiego szeregu klasztorów, ale i trwałej utraty spo-

łecznego znaczenia przez te domy, które zdołały przetrwać lub którym

udało się powoli, w ciągu XV w., ulokować na nowo gdzieś na przedmieś-

ciach miast, ledwo je tolerujących. Choć wvięc statystycznie biorąc, liczba

ogólna domów mendykanckich w Czechach i na Morawach nie odbiega

bardzo istotnie w początkach XVI w. od liczby sprzed lat stu, to oczy-

wiście ich prestiż i znaczenie krajowe czy międzynarodowe przedśtawiają

się, poza Morawami, zupełnie inaczej. Inne są powody katastrofy na po-

łudniu, gdzie systematyczny i rosnący napór Turków łączy się z niszćze-

niem dziesiątków klasztorów, w tym także - jak pamiętamy - całej

ich grupy bośniackiej.

Od tych widocznych katastrof gorszy był zapewne szerzej sięgający

kryzys wewnętrzny, przejawiający się w stagnacji czy wręcz rozkładzie

życia zakonnego. Lepiej na ogół widoczny w schodzących coraz bardziej

na margines starych klasztorach mniszych, kanonickich czy rycerskich-

nie ominął jednak zupełnie mendykantów. Ślady dezintegracji życia

wspólnego dają się wśród nich wcale wyraźnie obserwować już od XIV w.

lnna rzecz, że uzależnieni od ofiarności społeczeństwa i bardzo w związku

z ty-m czuli na opinię o sobie bracia byli niejako zmuszeni wv stopniu

o wiele większym niż klasztory mające oparcie w dobrach ziemskich do

utrzymania - choć w pewnym stopniu - modelu życia odpowiadają-

cego i własnym normom, i żywym oczekiwaniom ludzi. Warto byłoby.

poddać gruntownej analizie całokształt opinii na temat mendykantów

i ich krytyki, przeprowadzonej zwłaszcza przez ruch reformistyczny

związany z uniwersytetem praskim, a po r. 1400 także krakowskim,

biorąc tu zresztą pod uwagę całą złożoność problematyki i silną tradycję

walk kleru świeckiego z mendykantami.

Próby reformy klasztorów żebrzącyeh w duchu obserwanckim sięgają

drugiej połowy XIV w., silny ruch obejmujący już dużą część domów

datuje się jednak przede wszystkim od połowy XV w. Obserwantyzm

we wszystkich zakonach, jak i w całym Kościele, oznaczał chęć nawrotu

do źródeł, do pierwotnych reguł i obyczajów, do czasów i postaci świę-

tych założycieli i pierwszego pokolenia zakonników, otoczonego nimbem

legendy. W praktyce takie programowe nawiązywanie do przeszłości łą-

czyło się z bardzo współczesnymi aspiracjami do naprawienia tego, co

uznawano za złe, przez wyciąganie wniosków z dotychczasowych do-

świadczeń i szukanie rozwiązań na miarę aktualnych potrzeb. Tendencje

obserwanckie wystąpiły w vielu zakonach, najsilniej u franciszkanów.


Struktury podstawowe: klasztory i zakony łacińskie 1B7



Mogły prowadzić zarówno do odnowy życia zakonnego w starych do-

mach jak i do tworzenia nowych domów, ba, nawet całych zakonów.

W obrębie np. polskiej prowincji dominikańskiej czy saskiej prowincji

franciszkańskiej reforma prowadzona była wyraźnie w ramach prowincji

i bardzo niechętnie patrzono na w y odrębnianie się obserwantów z tych

ram. U dominikanów pewną autonomię uzyskał gruntownie zreformo-

wany w latach trzydziestych XV w. klasztor we Wrocławiu, na dużą jed-

nak skalę kierowali reformą w drugiej połowie XV w. i początkach XVI w.

trzej kolejni, wybitni prowincjałowie, długo sprawujący rządy. Nacisk

na studia w kraju i za granicą zdaje się stanowić jedną z cech szczególnie

charakterystycznych całego ruchu, w którym wykształcona elita otacza-

jąca prowincjała-profesora odgrywa rolę decydującą. W praktyce życia

reforma natrafiała niejednokrotnie na poważne przeszkody, zwłaszcza w

małych i biednych klasztorach. U franciszkanów prowincji saskiej usta-

nowiony został w ramach prowincji specjalny visitator regiminis z władzą

kustosza dla konwentów przyjmujących obserwancję; pierwszy taki wi-

zytator występuje w źródłach w 1481 r. Po kilkudziesięciu latach, w po-

czątkach XVI w., obserwancja przyjęta zo.stała - przynajmniej for-

malnie - przez wszystkie w zasadzie klasztory prowincji. W prowincji

czesko-polskiej franciszkanów, która po katastrofie czeskiej lat dwudzie-

stych XV w. nabierała zresztą w coraz większej mierze charakteru polsko-

-czeskiej, nie rra poważniejszych śladów ruchu obserwanckiego.

Najważniejszym przejawem już nie tylko ruchu obserwanckiego, ale

wręcz dynamizmu braci żebrzących w XV-wiecznej Europie między

Adriatykiem a Bałtykiem stał się imponujący sukces franciszkańskiego

ruchu obserwanckiego działającego poza ramami prowincji. Taką auto-

nomię i zupełną w,gruncie rzeczy niezależność nawet od władz zwierzch-

nich zakonu wywalczyli sobie po latach usiłowań obserwanci włoscy,

kierowani przez tak wybitne indywidualności jak Bernardyn ze Sieny

czy Jan Kapistran. W latach 1443-1446 papież utworzył dwie nieza-

leżne kongregacje franciszkanów obserwantów, z których cismontańska

objąć miała Włochy i wschodnie połacie chrześcijaństwa. Punktem wyjścia

sukcesu kongregacji w Polsce, na Węgrzech i częściowo w Czechach

stała się misja zlecona przez papieża stojącemu na czele kongregacji Ja-

nowi Kapistranowi, który w związku z tym przebywał w latach 1452-

1456 w tych krajach. W gruncie rzeczy niewiele mamy śladów francisz-

kańskiego obserwantyzmu na zajmujących nas terenach przed Kapistra-

nem. Na Węgrzech wikariat Bośni zachował, jak się wydaje, większą

surowość obserwancką, stąd też wyszli niezależni już od wikariatu obser-

wanci węgierscy, którzy w 1448 r. otrzymali prawo utworzenia odrębnej

jednostki organizacyjnej. Na Górnym Śląsku już v latach trzydziestych




168 Kościoły



pojawią się pierwsze domy obserwanckie, które później stanowić będą

punkt oparcia dla Kapistrana.

W tych warunkach misja Kapistrana, posiadającego prawo tworzenia

nowych klasztorów obserwanckich, stanowiła istotny przełom w rozwoju

franciszkańskiego obserwantyzmu w zajmujących nas krajach. Szereg

świadectw zgodnie mówi o niezwykłym wręcz wrażeniu, jakie wywie-

rał - poza właściwymi Czechami - sam Kapistran na słuchających go

całymi dniami tłumach. Jednym z rezultatów jego działalności było two-

rzenie wszędzie nowych klasztorów obserwanckich przynależnych do kon-

gregacji cismontańskiej. Poza Węgrami, gdzie można zanotować pewną

liczbę tego rodzaju przypadków, stare domy franciszkańskie rzadko przyj-

mowały propagowaną przez Kapistrana obserwancję, stąd można właści-

wie mówić o jego kongregacji jako o nowym zupełnie zakonie francisz-

kańsko-obserwanckim. W Polsce znalazło to swój dobitny wyraz w osob-

nej nazwie bernardynów - od Bernardyna ze Sieny, patrona domu kra-

kowskiego - do dziś używanej.

Sama tylko liczba nowo powstałych domów i ludzi, którzy się w nich

znaleźli, świadczy dowodnie, że powstanie nowego zakonu było odpo-

wiedzią na szersze i, jak widać, bardzo żywe potrzeby społeczne, na

które stare zakony żebrzące najwidoczniej nie były już zdolne w pełni

odpowiedzieć. W Polsce szczegółowe badania nad rekrutacją do klaszto-

rów obserwanckich w pierwszych dziesiątkach lat ich istnienia wykazują,

że znalazło się w nich zwłaszcza dużo ludzi ze średnich i małych mia-

steczek, intensywnie się wówczas rozwijających; było to zaplecze spo-

łeczne podobne do tego, jakie miał w tym samym czasie uniwersytet

krakowski, na który w coraz większej liczbie szli właśnie studenci z roz-

wijającej się "prowincji" małopolskiej, wielkopolskiej czy mazowieckiej.

Podobnie i na Węgrzech doszukuje się współczesny historyk bazy rekru-

tacyjnej ruchu w masie półrolniczych miasteczek i na samej wsi. Wszę-

dzie bracia osiadali, w przeciwieństwie do fali fundacyjnej mendykantów

XIII-wiecznych, poza murami miast, na rozwijających się szybko przed-

mieściach, co wyznaczało im także pewien ważny odcinek działania.

Na Węgrzech tamtejsza prowincja obserwancka doszła w początkaeh

XVI w. do dużej liczby 70 klasztorów z 1500-1700 zakonnikami. Obser-

wanci Austrii, Czech i PoIski tworzyli początkowo jedną prowincję w

obrębie kongregacji, lecz już w 1467 r. dokonano podziału na trzy odręb-

ne prowincje w ramach, oczywista, kongregacji cismontańskiej. W Cze-

chach, gdzie samemu Kapistranowi nie udało się przełamać głębokiej nie-

chęci ludności, zdołali obserwanci powoli i z uporem stworzyć całą sieć

klasztorów, tak że w początkach XVI w. było tam w sumie więcej do-

mów franciszkańskich aniżeli sto lat wcześniej. Z Czechami też złączona

była grupa kilkunastu klasztorów powstałych na tak mocno już obsadzo-

Struktury podstawowe: mnisi wv kręgu Kościoła WV;chodniego 169



nym przez mendykantów Śląsku. W Królestwie Polskim, w ciągu lat

1453-1467 powstaje aż 17 nowych fundacji obserwanckieh, w tym 5 w

głównych miastach kraju: Krakowie. Poznaniu, szybko awansującej War-

szawie, we Lwowie i w Wilnie. W początkach XVI w. liczy polska pro-

wincja bernardyńska 24 domy z 700 żakonnikami. Skupili też bernardyni

w pierwszych swych pokoleniach ludzi szczególnie gorliwych i oddanych

różnym formom apostolstwa dostosowanym do bardziej masowych po-

trzeb społeczeństwa.

W sumie stan posiadania zakonów żebrzących nie tylko nie uległ w

ciągu XV w. zmniejszeniu, ale mimo upadku dziesiątków klasztorów

w Czechach czy na pograniczu tureckim zwiększył się wcale poważnie.

Na Węgrzech, gdzie straty były szczególnie duże, widzimy w 1400 r.

około 150 konwentów żebrzących, w sto lat później zaś o kilka dziesiątków

więcej. Na ziemiach Polski i Litwy (liczonych zawsze w naszych sta-

tystykach razem ze Śląskiem, Prusami i Pomorzem) liczba ta zwiększyła

się od 150 do ponad 200. Razem uzyskujemy więc w początkach XVI w.

prawie 500 domów zakonów żebrzących. Najliczniejszą grupę, ponad po-

łowę całości domów, stanowili franciszkanie konwentualni i obserwanci,

ci ostatni wyróżniający się w XV w. szczególnym dynamizmem i ży-

wotnością.




5. STRUKTURY PODSTAWOWE: MNISI W KRĘGU KOŚCIOŁA WSCHODNIEGO



Rola mnichów zarówno w samym Bizancjum jak i w krajach słowiań-

skich związanych z Konstantynopolem była niezwykle doniosła, i to na

wielu polach. Można by wręcz zaryzykować twierdzenie, iż w krajach

kultury słowiańsko-bizantyjskiej epoki średniowiecza mnisi stanowili elitę

kościelno-intelektualną par excellence. Gdy w tym samym czasie w Ko-

ściele Zachodnim można mówić o dwóch elitach kościelnych, kanonickiej,

złożonej ze środowisk kanoników katedralnych i kolegiackich, oraz za-

konnej, to w słowiańskim Kościele Wschodnim elity kleru świeckiego

rysują się o wiele mniej wyraźnie. Regułą staje się zresztą wybór biskupa

spośród mnichów, co właśnie na Zachodzie było wyjątkiem. Inaczej też

niż na Zachodzie, dobra klasztorne w krajach bizantyjsko-słowiańskich,

zwłaszcza na Bałkanach, przewyższały na ogół swymi rozmiarami upo-

sażenie biskupstw. W Serbii klasztory stanowiły zresztą wyraźnie ośrodki

dyspozycyjne dla poszczególnych diecezji, w nich właśnie rezydowali

mnisi-biskupi. Niektóre z najpotężniejszych monasterów dochodziły do

znaczenia ogólnokrajowych ośrodków kościelnoreligijnych i zarazem po-

litycznych. Takim właśnie ośrodkiem stał się monaster Pieczerski w Ki-

jowie dla Rusi Kijowskiej przed najazdami mongolskimi. Powstał w po-




170 Kościoły



łowie XI w.; wyszło z riego około 50 biskupów. Troskliwie pielęgnowano

też w monasterze trad5cję kościelnej i politycznej jedności Rusi, co na-

bierało od XII w. szczególnego znaczenia wobec postępującego rozdrob-

nienia politycznego.

Porównu,jąc sytuację duchowieństwa świeckiego, mas popów żyjącycń

ze swynzi żcnami i rodzinami w warunkach bliskich tym, jakie miał ogół

).udności, z życiem w klasztorach, trzeba stale pamiętać o daleko posu-

niętej niezależności ekonomicznej dobrze wyposażonych wspólnot, ma-

jących do swej dyspozycji bogate biblioteki i nierzadko stanowiących

żywe ośrodki myśli i pracy religijno-intelektualnej. Zapewne, między

mona.sterami istniały olbrzymie różnice, stawianie jakichkolwiek znaków

równości byłoby tu szczególnie niebezpieczne, w całości jednak zjawiska

uderza wszędzie w średniowieczu w interesujących nas krajach w5raźnie

rosnący dynamizm i znaczenie ruchu zakonnego. Atrakcyjność wejścia

do monasteru była - wszystko na to wskazuje - tak duża, iż z reguły

trzeba było określać z góry liczbę mnichów, której nie można było prze-

kroczyć. W Serbii car Stefan Duszan próbował to nawet uregulować w

skali państwowej, zarządzając, by na 20 gospodarstw stanowiących wła-

sność monasteru wypadał jeden mnich. Dawało to i tak po kilkuset mni-

chów w największych domach i wiele ich tysięcy w całym kraju. Brak

źródeł i szczegółowych badań utrudnia wgląd w charakter tej zakonnej

rekrutacji, tak społeczny, jak i ideowo-religijny, niewątpliwie jednak

trzeba się bardzo poważnie liczyć z powszechnym w.tamtej epoce w całej

Europie parciem bardziej uprzywilejowanych warstw spcłeczeństwa do

rezerwowania dla swych dzieci miejsc w klasztorach. Nurt eremicki, cały

czas jakoś współistniejący ze zorganizowanymi formami wspólnot klasz-

tornych, stwarzał jednak szczególne możliwości zaangażowania się jed-

nostkom głębiej poruszanym ideami religijnymi niezależnie od pocho-

dzenia.

W przeciwieństwie do Zachod'u nie można mówić na Wschodzie chrze-

ścijańskim o zakonach, zwartych organizacjach obejmujących pod wspól-

ną władzą setki czy nawet tysiące domów i ludzi różnych krajów. Na

Wschodzie w zasadzie każdy klasztor, monaster, stanowił sam w sobie

odrębną całość, odrębną jednostkę organizacyjną o określonym statucie

w państwie i w Kościele. O jedności zjawiska stanowiły jednak jego

podstawy ideowo-prawne, sięgające jeszcze czasów starożytności chrze-

ścijańskiej, a skrystalizowane ostatecznie u schyłku pierwszego tysiącle-

cia naszej ery w Bizancium. Wielkim patronem monastycyzmu wschod-

niochrześcijańskiego stał się przede wszystkim św. Bazyli z Cezarei

(329-3?9), którego Reguły - tzw. Reguła większa i mniejsza - stano-

wviły rodzaj podstawowego kodeksu dla wspólnot. Właśnie wspólnot,

a nie indywvidualnego pustelnictwa na własną rękę, bo - powiada Ba-

Struktury podstawowe: mnisi w kręgu Kościoła VGschodniego 171



zyli w Regule większej - "Realizacja miłości Chrystusa, nie pozwala,

by każdy interesował się tylko sobą. Miłość nie szuka swego dobra.

A życie pustelnicze, zupełne oderwanie się od wszystkiego, ma ;,jako je-

dyny wynik to, że każdy zajmuje się tylko swymi potrzebami." Kon-

sekwentnie rozbudował też Bazyli wskazania dla życia wspólnego i za-

razem braterskiej służby bliźnim w różnych fornmach. Gościnność, otwar-

tość, opieka niejako szpitalna nad chorymi, przytułek dla ubogich, nie-

zdolnych do pracy - tkwią integralnie w modelu bazyliańskiego klaszto-

ru. Bazyli dopuszcza możliwość życia pustelniczego, ale ogranicza je do

sytuacji wyjątkowych i specjalnie uzasadnionych.

Do Reguł Bazylego dochodziły w następnych stuleciach ogólne normy

cesarskie i kościelne dotyczące klasztorów, których liczba w Bizancjum

już od wczesnego średniowiecza była bardzo wielka. W stołecznym Kon-

stantynopolu drobiazgowe badania doprowadziły do ustalenia liczby

325 monasterów istnieiących tam w różnych czasach, nieraz krótko, mię-

dzy IV a XV stuleciem. Od XI w. przyjmuje się w Bizancjum zwyczaj

posiadania przez klasztory tzw. typików. Był to rodzaj dokumentu fun-

dacyjnego dla każdego klasztoru, rozszerzonego jednak również o wska-

zania dotyczące obowiązków mnichów, ich trybu życia, liturgii, prac itd.

Typika określały też nieraz liczbę mnichów, sytuację prawną klasztoru

w stosunku do fundatora, Kościoła czy państwa, oczywiście także mają-

tek i dochody wspólnoty.

Najważniejszym ośrodkiem monastycyzmu bizantyjskiego stał się z bie-

giem czasu nie Konstantynopoł, ale górzysty półwysep Athos stanowiący

część Półwyspu Chalcydyckiego w północnej Grecji. Athos jest długim

na około 50 km półwyspem, wąskim - o szerokości przeciętnie pół kilo-

metra; na samym jego krańcu południowym leży góra Athos (1935 m).

Co najmniej od IX w. znajdowali się tam pojedynczy eremici. W 963 r.

powstał pierwszy, regularny monaster, tzw. Wielka Ławra, który przyjął

regułę św. Bazylego wraz z przestrzeganą w jednym z głównych klaszto-

rów Konstantynopola, Studionie, regułą św. Fiodora Studyty z IX w.

Ta ostatnia reguła ważna była o tyle, że reprezentowała nurt zakonny

kładący szczególny nacisk na pracę intelektualną. Właśnie ze skrypto-

rium Studionu łączy się skrystalizowanie form pisma w Bizancjum, mi-

nuskuły greckiej. W ciągu drugiej połowy X w. przy pomocy cesarzy

całość życia mniszego na Athosie ujęta została w dziesiątki regularnych

monasterów. W połowie XI w. cesarz ogłasił Athos "Świętą Górą", za-

mykając dostęp dla kobiet i zarząd oddając całkowicie mnichom. Rada

przełożonych klasztorów, igumenćw, śtanowi dotąd ieszcze naczelną wła-

dzę tej jedynej w swoim rodzaju "republiki mnichów", od schyłku X w.

stanowiącej nieprzerwanie główny w świecie ośrodek wschadniochrze-

ścijańskiego monastycyzmu.i 7z Kościoły


W historii krajów kręgu bizantyjsko-słowiańskiego wyjątkowo ważną

rolę odegrały tworzone przez nie na Athosie własne, narodowe - można

powiedzieć - klasztory. Według budzących wątpliwości informacji po-

czątki klasztoru bułgarskiego sięgać miały jeszcze pierwszej połowy X w.;

pewne jest istnienie jego w drugiej połowie X w. Monaster ruski powstał

niedługo po oficjalnym przyjęciu chrześcijaństwa przez Ruś; istniał już

w każdym razie w 1016 r. Wraz z przejęciem w 1169 r. klasztoru św. Pan-

telejmona uzyskał status jednego z wielkich monasterów Athosu. Zało-

żony w 1198 r. monaster serbski Hilandar był dziełem wielkiego żupana

Stefana Nemanji i jego syna, św. Sawy; Stefan umarł zresztą w swym

klasztorze jako mnich Symeon i został w nim pochowany. Rozbudowa

cerkwi i szeregu budynków klasztornych, dotąd zachowanych, nastąpiła

za króla Milutina; sam monaster stanowi jedną z najświetniejszych z licz-

nych przecież fundacji królów serbskich, nie można też przecenić jego

niezwykle ważnej roli w historii i kulturze średniowiecznej Serbii. Ru-

munia, zwłaszcza zaś Wołoszczyzna, miała dowodnie od XIV w. ważne

związki z Athosem; u schyłku XV w., po upadku Serbii, w jakiejś mierze

właśnie Wołoszczyźnie przypadł protektorat nad pozbawionym własnego

państwa monasterem Hilandar.

"Swięta Góra" wyraźnie stała się od XI w. wielkim centrum między-

narodowym, promieniującym daleko, zwłaszcza w krajach słowiańskich,

poza granice Cesarstwa. Tu kierowali się, także z Bałkanów i Rusi, piel-

grzymi, tu przybywali na dłuższy czy krótśzy pobyt mnisi. Na "Świętej

Górze" pracowano między innymi nad tłumaczeniami, kopiowano teksty,

stąd rozchodzili się potem ludzie, książki, idee, wzory w zakresie sztuki.

W biografiach długiego szeregu najważniejszych postaci życia mniszego,

intelektualnego, także i artystycznego zajmujących nas krajów.pobyt na

Athosie miał istotne znaczenie. W XI-XII stuleciu, gdy Bizancjum pod-

biło słowiańskie Bałkany, przyśpieszając procesy kulturalnej hellenizacji

kosztem kultury i języków słowiańskich, monasterowi ruskiemu - je-

dynemu wówczas dużemu klasztorowi słowiańskiemu na Athosie - wy-

padło grać szczególnie ważną rolę w spotkaniu kultur i języków słowiań-

skich z chrześcijaństwem wschodnim. Później, w XIII-XIV stuleciu,

taką pierwszorzędną rolę grały klasztory serbski i bułgarski, zwłaszcza

zaś niezwykle bogaty królewski monaster Hilandar. Monaster ruski

św. Pantelejmona chwilowo zeszedł trochę w cień. Ruś podbita przez

Mongołów nie mogła mu zresztą dawać takiego poparcia jak wcześniej

Ruś Kijowska. Związki z ziemiami ruskimi i tamtejszym Kościołem

trwały jednak cały czas, a w stuleciach XIV-XV wyraźnie zaczęły sta-

wać się coraz bardziej intensywne; widać je między innymi dobrze od

XIV w. i w Wielkim Księstwie Moskiewskim.

Krajem o najstarszych. nieprzerwanych od przyjęcia chrztu w IX w.


Struktury podstawowe: mnisi wv kręgu Ko;cioła Wschodniego 173



tradycjach monastycznych była Bułgaria. Przy tym liczba i pozycja mo-

nasterów rosła tam stopniowo, rozszerzały się ich posiadłości. Jeden z naj-

świetniejszych i najstarszych, monaster św. Pantelejmona w stołecznym

Presławiu, już na przełomie IX i X stulecia grał zasadniczą rolę w umac-

nianiu języka starosłowiańskiego w młodym Kościele bułgarskim i w do-

starczaniu temu Kościołowi niezbędnych tłumaczeń. Katastrofa pierw-

szego państwa bułgarskiego w niczym bodajże nie zahamowała rosnącego

znaczenia monasterów, przeciwnie, właśnie w ciągu XI-XII stulecia

przeszła w ich ręce duża część ziemi; zarazem dawały nieraz schronienie

słowiańskiej kulturze kościelnej. W nowym państwie bułgarskim nastąpił

w XIII-XIVw. dalszy etap rozwoju monasterów. Doszły nowe fundacje,

a także odnowione zostały niektóre dawniejsze. Tak między innymi od-

nowiony żostał i przeżył w XIV w. ponowny rozkwit jeden z najstarszych

klasztorów bułgarskich, monaster Rylski z początków X w., dziś stano-

wiący niezwykle cenny pomnik ciągłości życia monastycznego w Bułgarii,

tak mocno związanego z narodowym; ten właśnie monaster stał się w

XIX w. iednym z głównych ośrodków bułgarskiego odrodzenia narodo-

wego. Niestety, jak z reguły w Bułgarii po okresie tureckim, także i w

pięknie położonym u podnóża góry Riły monasterze niewiele ostało się

śladów materialnych po świetnej epoce średniowiecza.

W Serbii rozmach życia mniszego łączy się najściślej z królestwem

serbskim XIII-XV stulecia, i to poczynając od owianych legendą po-

staci jego twórców, wielkiego żupana św. Stefana Nemanji, zmarłego

w 1200 r., i jego syna Rastka, znanego i czczonego jako święty pod imie-

niem zakonnym Sawy. Jako kilkunastoletni chłopak Rastko zbiegł na

górę Athos, gdzie w kilka lat później dołączył do niego ojciec, by jako

mnich Symeon dokończyć tam życia po przekazaniu władzy średniemu

synowi. Wiełkim dziełem ojca i syna stał się wówczas, jak pamiętamy,

serbski klasztor Hilandar. W 1208 r. Sawa udał się wraz ze zwłokami

ojca do monasteru w Studenicy, dużej fundacji żupana. Tu złożono

zwłoki zmarłego, tu w 1209 r. ogłoszono jego kanonizację, tu wreszcie

osiadł Sawa, by kierować wraz z bratem nie tylko Kościołem serbskim,

ale i krajem. Sawa opracował typikon, postanowienia dla monasteru

Hilandar, przeniesione potem prawie dosłownie do Studenicy, które stały

się wzorem dla ogółu serbskich klasztorów. Liczba ich, wielkich i ma-

łych, mnożyła się nieustannie aż do końca istnienia resztek niepodległego

bytu Serbii. Klasztory serbskie wyróżniały się w świecie prawosławnym

lepszą organizacją prawdopodobnie w wyniku większego tu, widocznego

na wielu odcinkach oddziaływania wzorów zachodnich.

Szczególne znaczenie miały wielkie fundacje królewskie, wznoszone

z zasady przez kolejnych władców Serbii jako ich mauzolea, miejsca

pochowania, pamięci, a z reguły i kultu: prawie wszyscy kolejni królo-




174 Kościoły


wie doczekali się bowiem wv autokefalicznym, niezależnym Kościele serb-

skim kanonizacji wzorem swych wielkich przodków, mniehów-władców,

Stefana-Symeona i Rastki-Sawy. Wśród najwspanialszych, w dużej mie-

rze do dziś zachowanych pomników tego rodzaju można wymienić mo-

naster Sopoćani, mauzoleum Stefana Urosza I z około 1260 r., dalej mo-

naśter Graćanica z około 1315 r., jedna z fundacji króla Milutina, czy

też Dećani, gdzie pochowany został Stefan Urosz III Deczański (1331).

Klasztory królewskie wyłączone były spod władzy biskupów, podlegały

wprost królowi i arcybiskupowi. Posiadały one egzempcję w sensie czę-

ściowo tylko podobnym do stosunków w Kościele Zachodnim. Egzempcja

zachodnia prowadziła bowiem w zasadzie do uzależnienia od papieża

z wyłączeniem króla, gdy w Serbii, jak i w innych państwach prawo-

sławnych, właśnie do władcy należało zatwierdzanie wyboru przełożo-

nego monasteru - igumena; w największych klasztorach taki przełożony

nosił nazwę archimandryty. Typika w każdym wypadku określały status

monasteru, jego ustrói, także i formy zależności od wielkich patronów.

Istotne znaczenie miało wszędzie zgromadzenie mnichów całego mona-

steru, dokonujące między innymi wyboru przełożonych i dzielące głów-

ne funkcje między zakonną starszyznę. Jak i gdzie indziej, wielka wła-

sność klasztorna rozwijała się w Serbii do ogromnych rozmiarów. Szacuje

się, iż np. monaster Deczański doszedł do około 250 tys. ha żiemi z - i tu

dysponujemy dokładną liczbą - 2166 domami-gospodarstwami. Hilandar

miał około 100 wsi, przede wszystkim w Serbii i Macedonii.

Także w dwóch rumuńskich państwach prawosławnych, na Woło-

szczyźnie i w Mołdawii, obecność i doniosła rola monasterów zaznaczyła

się wyraźnie. Jak w Serbii, tak i na Wołoszczyźnie powstaje już w XIV w.

szereg klasztorów w,znoszonych przy poparciu kolejnych hospodarów.

Znana jest rola serbskiego mnicha z Hilandaru, Nikodema, przy ich

wzmocnieniu, co stanowi ślad chęci nawiązania zarówno do tradycji

"Świętej Góry", jak i dotychezasowego dorobku słowiańskiego, serbskie-

go monastycyzmu. Monaster w Cozia, najlepiej do dziś zachowany, zbu-

dowany został około 1380 r. jako mauzoleum-nekropola hospodarówv wo-

łoskich. Wiek XV mimo rosnącej zależności od Turcji przynosi na

1'Vołoszczyźnie wiele dalszych fundacji klasztornych. Na plan pierwszy

w,ysuwa się jednak w tym stuleciu, w jego drugiej połowie, działalność

budowlana hospodara Mołdawii, Stefana Wielkiego. I w Mołdawii od

XIV w. kolejni hospodarowie wznosili monastery, jednak dzieła epoki

Stefana znacznie przewyższyły wszystkie swym rozmachem i lepiej za-

chowały się do naszych czasów. Ufundowany w 1466 r. klasztor w Putna

stał się miejscem pochowania, a później kultu Stefana Wielkiego, a także

członków jego rodziny.

Na Rusi pierwsze monastery pojawiają się już za Włodzimierza Wiel-

Struktury podstawowe: mnisi w kręgu Kościoła W'schodniego 175.

kiego u schyłku X w., intensywny ich rozwvój zaczyna się jednak od po-

łowy stulecia XI. Powstała wtedy Wielka Ławra Pieczerska w Kijowie,.

zajmując, jak już wiemy, miejsce śzczególnie ważne w,śród około 200 (jak

przyjmuje A. Toppe) klasztorów Rusi przedmongolskiej. Monaster Pie-

czerski miał bardzo niezależną pozycję. iego przełożony - noszący od.

drugiej połowy XII w. tytuł archimandryty - w praktyce porozumiewał

się wprost z wielkim księciem czy metropolitą kijowskim. Klasztory sku--

piały się przede wszystkim w miastach, w Kijowie i Nowogrodzie po=

świadczonych mamy po 17 w każdym, bez pewności, że znamy wszystkie.

Z wielkich skupisk klasztornych Nowogród wyszedł z pewnością naj-

bardziej obronną ręką z katastrofy mongolskiej. U schyłku XIV w. ze

swymi 24 monasterami stdnowił niewątpliwie największą w tym czasie

aglomerację klasztorną na ziemiach rtuskich. Zaezęły jednak wyrastać

i nowe skupiska, jak Moskwa, gdzie około 1400 r. znajdujemy już 11 mo-

nasterów, Twer również z 11 monasterami, Psków z 12. W sto lat później

w Moskwie są już 23 klasztory, nie licząc Kremla. Naibardziej jednak

charakterystyczną cechą rozwoju klasztorów przede wszystkim na zie-

miach Rusi północno-wschodniej była wielka liczba fundacii wiejskich;

odpowiadaj;;,ca całemu ruchowi kolonizacji wiejskiej, tak zasadniczo waż-

nej dla całej przyszłości Rosji. Według zestawień uczonych rosyjskich

na 168 nowych fundacii klasztornych przypadających na wieki XIV-XV

aż 99, czyli znacznie więcej niż połowa, prżypada na wieś. Podczas gdy

w w. XIV mamy jeszcze do czynienia z wyraźną równowagą nowych do-

mów w mieście i na wsi - w naszej statystyce wypada tu po 42 klasztory

na każdą kategorię - to w w. XV przewaga domów wiejskich wydaje

się ogromna: jest ich już 57 wobec 27 miejskich. Ta przewaga fundacji

wiejskich - 51 domów wobec 35 - utrzyma się i w w. XVI.

Nierzadko punktem wyjścia do rozwoju monasteru wiejskiego stawał

się świątobliwy eremita, który skupiał jednak przy sobie uczniów i starał

się służyć swymi naukami, radami i przykładem życia okolicznej lud-

ności. Tak właśnie powstał w połowie XIV w. kilkadziesiąt kilometrów

od Moskwy monaster Św. Trójcy - dzisiejszy Zagorsk - związany

z imieniem św. Sergiusza, jednego z najbardziej czczonych świętych ro-

syjskich. Sergiusz pochodził z rodziny bojarów rostowskich, porwany

jednak przez ideał monastyczno-eremicki odegrał w końcu dla monasty=

eyzmu w państwie moskiewskim rolę podobną do tej, jaką w drugiej

połowie XI w. spełnił przez monaster Pieczerski św. Teodozjusz dla Rusi

Kijowskiej. Mógł się Sergiusz powoływać na kierunek eremicko-kontem-

placyjny, był bowiem rzeczywiście przez pewien czas eremitą, przede

wszystkim jednak zorganizowanej przez siebie wspólnocie nadał - jak

ongiś Teodozjusz - silne ramy organizacyjne regularnei obserwancji

i dyscypliny. Można powiedzieć, że Sergiusz wytyczył kierunek i dał




176 Kościołe



żywy przykład ruchowi tworzenia klasztorów wiejskich w początkach

ich wielkiego rozwoju, kłaţdąc szczególny nacisk - zgodnie z zasadniczą

ideą jeszcze bazyliańskiego klasztoru - na życie wspólne. Osobiście brał

zresztą Sergiusz udział w zakładaniu szeregu monasterów, m.in. w Mo-

skwie.

Wśród wielkich fundacji tych czasów wymieńmy obok wspomnianej

Św. Trójcy monaster Troicko-Siergiejewski utworzony u schyłku XIV w.

przez mnichów z Moskwy: z tego monasteru wyszła dalej, w latach

1420-1430, fundacja klasztoru Sołowieckiego nad Morzem Białym, na

dalekiej północy. Tak daleko doszła już wówczas ekspansja monasty-

cyzmu w parze, oczywiście, z ekspansją ruskiej kolonizacji i rozszerza-

niem się wpływów ruskich na nowe obszary. Ale też udział samych mo-

nasterów w dziele kolonizacji i organizacji tych obszarów był bardzo

istotny. Wyrazem tego był między innymi gwałtowny wręcz rozwój wiel-

kiej własności klasztornej, wynik tak własnych inicjatyw mnichów i ich

polityki gospodarczej, jak i różnego rodzaju darowizn i sprzyjających

okoliczności. Monaster Św. Trójcy - Św. Sergiusza (tak go nazwano od

czasu kanonizacji założyciela) doszedł w początkach XVI w. do niepraw-

dopodobnego wręcz terytorium około 200 tys. hektarów. Liczne mona-

stery miały po dziesiątki tysięcy hektarów. W opinii Anglika podróżu-

jącego po państwie moskiewskim u schyłku XVI w. aż trzecia. ćzęść ziemi

należała do mnichów.

Rzecz jasna, ogromne bogactwo monasterów miało doniosłe skutki

dla życia wspólnoty mniszej, dla jej najbardziej podstawowych ideałów.

Niebezpieczeństwa występowały oczywiście wszędzie, w całym kręgu mo-

nastycyzmu bizantyjskiego. i nie bez wyraźnych analogii do zjawisk,

które wystąpiły w życiu zakonnym Zachodu. Przejawem rozkładu wspól-

noty i odejścia od zasad obserwancji był przede wśzystkim daleko posu-

nięty indywidualizm, odejście od wspólnych praktyk i urządzanie sobie

życia przez mnicha na własną rękę, z własnym stołem, dochodami, try-

bem życia itd. Z tych tendencji zrodził się nawet u schyłku średniowiecza

cały program życia mniszego, tzw. idirrhythmia (z greckiego: idios rhy-

thmmos - indywidualny styl, rodzaj życia; z początku był to oczywiście

rodzaj grzechu wobec wspólnoty). llMlnisi w, klasztorze hołdującym takie-

m:u programowi mogli się spotykać przy wwspólnym posiłku tylko kilka

razy na rok, zachowywali własne dochody, bądź wniesione przy wstępo-

steru małe, kilkuosobowe grupki mnichów, urządzające się na własną

rękę.

Zjawiska tego rodzaju uwidoczniły się też wyraźnie w monastycyzmie

ruskim, dobrze widocznym w- XVV ww. tak na ziemiach związanych z Mo-


ń




















































































































:,





































































































































. n .

..




Struktury podstawowe: mnisi w kręgu Kościoła Wschodniego 177


skwą. jak i w monasterach państwa litewsko-polskiego. Co` najmniej od

schyłku XIV w. uświadamiano też sobie w Kościele ruskim niebezpie-

czeństwa związane z uprzywilejowanym prawnie i ekonomicznie statu-

sem klasztorów. Ostrzegał przed nim rretropolita Cyprian, zwracając

między innymi uwagę na konieczność zlecania ludziom świeckim, a nie

samym mnichom, wszelkich spraw związanych z zarządzaniem domena-

mi, z administracją. Ruch reformy wewnątrzklasztornej zaznaczył się

silniej zwłaszcza od drugiej połowy XV w., idąc w dwóch, w pewnym

sensie przeciwstawnych kierunkach. Symbolizują je imiona dwóch wy-

bitnych przedstawicieli mnichów na Rusi Moskiewskiej, św. Nila Sor-

skiego (1433-1508) i św. Józefa z Wołokołamska (1439-1515).

Nil reprezentuje silną cały czas w monastycyzmie wschodnim tradycję

eremicką, tradycję świętych, natchnionych "starców", skoncentrowanych

wewnętrznie na rzeczach najważniejszych i przemawiających do współ-

czesnych w imieniu Boga na podstawie całego bogactwa swych doświad-

czeń, przeżyć i przemyśleń wewnętrznych, swego wielkiego z reguły pre-

stiżu społecznego. Już jako mnich przebywał Nil przez lata na Athosie,

wynosząc stamtąd przede wszystkim zamiłowanie do życia eremickiego.

Obok wielkich klasztorów zawsze istniały na "Świętej Górze" możliwości

życia autentycznie pustelniczego, zwłaszcza w postaci tzw. skit, mało

sformalizowanych dwu- czy trzyosobowych wspólnot. Po powrocie na

Ruś Nil osiadł w lasach nad rzeczką Sorą, skąd nazwano go Sorskim,

w dorzeczu Górnej Wołgi. Napływali do niego adepci, chętni, jak to z re-

guły bywało, do tworzenia nowej wspólnoty. Nil jednak zdecydowanie

przeciwstawiał się utworzeniu regularnej instytucji, monasteru. Zgodził

się na zbudowanie kilku lepianek dla małych wspólnot typu "skit" wokół

skromnej, drewnianej kaplicy. Zasadą było daleko posunięte ubóstwo

i utrzymywanie się wyłącznie z pracy rąk. Z licznych pism, jakie pozo-

stawił po sobie, rysuje się nam Nil jako człowiek dużej refleksyjności.

inteligencji, intelektualista dążący do rozróżnienia rzeczy istotnych od

drugorzędnych, zarazem człowiek nastawiony przyjaźnie do ludzi, umiar-

kowany, pozostawiający każdemu dużo swobody w szukaniu osobistych

rozwiązań. Chciał jednak, by nic nie zakłócało w człowieku twórczego

sam na sam z Bogiem, twórczej ciszy wewnętrznej, niezbędnej do wsłu-

chiwania się w wolę bożą i jej realizowania z całym skupieniem, z całą

niezbędną koncentracją.

Józef z Wołokołamska, inaczej niż Nil, szukał przede wszystkim wyj-

ścia z kryzysu przez jak najściślejśze nawiązanie do idei wspólnoty, sta-

nowiących - jak pamiętamy - trzon tradycji bazyliańskiej także w wy-

daniu góry Athos ezy też, na ziemiach ruskich, Ławry Pieczerskiej i mo-

n.asteru Św. Trójcy - Św. Sergiusza. Józef odbył incognito wizyty w

ważniejszych klasztorach Rusi i na podstawie zebranych doświadczeń



12 - Europa słowiańska




Kościoły



założył w lesie koło Wołokołamska monaster zgodny z jego ideałem.

Autentyczna wspólnota miała być w nim oparta na zupełnym ubóstwie

indywidualnym i absolutnym posłuszeństwie wobec przełożonych. Bardzo

szczegółowe przepisy określały każdą czynność mnicha, znajdującego się

nadto stale pod ścisłą kontrolą zwierzchników. Praca i wspólna znodlitwa

w kościele, oficjum liturgiczne, stanowić miały treść życia każdego człon-

ka wspólnoty. W ujęciu Józefa ramy zewnętrzne były niezbędne dla

rozbudzenia w mnichach rzeczywistego życia wewnętrznego, a dalej i do

spełnienia przez klasztor jego misji w stosunku do świata, do innych

ludzi. Z klasztorem mają więc być związane szkoły, szpitale, przytułki,

ma on z całą świadomością przygotowywać do ich zadań, także irntelek-

tualnie, przyszłych biskupów, rekrutujących się wszak już powszechnie

z szeregów mnichów. Monaster ma dawać żywy przykład życia całemu

śpołeczeństwu w różnych dziedzinach. Takie postawienie sprawy zakłada

konsekwentnie prawo do posiadania przez klasztor dóbr, umożliwiających

mu po prostu spełnianie należnych funkcji w społeczeństwie.

Postawy, jakie symbolizują Nil i Józef, miały daleko idące konsekwen-

cje, i to znacznie wykraczające poza same tylko sprawy monasterów. Na

soborze Kościoła moskiewskiego w 1503 r. Nil postawił wniosek stano-

wiący niejako konkluzję jego życiowych doświadczeń: "Klasztory nie

powinny posiadać wsi, a mnisi winni żyć w samotności, żywviąc się pracą

własnych rąk." Józef, za nim sobór, a później i wielki książę odrzucili

jednak tak radykalnie sformułowaną propozycję, choć władca znógł w

niej widzieć jeszcze jedną możliwość ogromnego wzmocnienia skarbca

moskiewskiego. Zażarta dysputa między zwolennikami jednego i drugiego

poglądu ciągnęła się zresztą dalej jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Włą-

czył się w nią między innymi nieprzeciętny mnich humanista, Maksym

Grek (1480-1556), który w 1516 r. przybył z Athosu do Moskwy, by

spędzić tu resztę życia. Maksym miał za sobą dłuższy pobyt i studia we

Włoszech, przebywał nawet jakiś czas we wspólnocie dominikańskiej

św. Marka we Florencji w czasach Savonaroli, na Rusi zaś swymi licz-

nymi pismami i wystąpieniami reprezentował linię światłego, umiarko-

wanego reforxnizmu. Linia ta, jak i krytyka stosunków w Kościele ruskim

doprowadziły do zbliżenia Maksyma ze "starcami zawołżańskimi", jak

nazywano zwolenników Nila.

Autorytatywna linia Józefa z łatwością dała się przenosić z monasteru

na szersze pola życia kościelno-państwowego. Wystąpiło to dobitnie już

w postawie wobec herezji judaizantów, która u schyłku XV w. nabrała

dużego znaczenia na Rusi Moskiewskiej. Józef wezwał wówczas wielkiego

księcia do jak najostrzejszego działania z karą śmierci włącznie, powo-

łując się na liczne przykłady starotestamentowe. Ze strony Nila repliko-

wano na taką argumentację: "Był czas, że Stary Testament stanowił


Chrystianizacja 179



normę każdego działania. My jednak żyjemy w epoce łaski, i Pan dał

nam nowe przymierze miłości. Nie wolno więc, by brat sądził brata:

powiedziano bowiem, że ci, którzy potępiają, sami zostaną potępieni i że

jedynie Bóg sam osądzać może grzechy ludzkie." Józef powoływał się

jednak na boskie pochodzenie władzy cara - jak konsekwentnie nazywał

wielkiego księcia moskiewskiego - nakładając na niego obowiązek auto-

rytatywnego działania także w sprawach religijnych. Później, gdy jeden

z uczniów Józefa został metropolitą moskiewskim, doprowadził do przy-

musowego zamknięcia Maksyma w klasztorze; mnich grecki został uwol-

niony dopiero na kilka lat przed śmiercią, jednak bez prawa powrotu na

Athos. W połowie XVI stulecia zniszczono siedziby zawołżańskich eremi-

tów kontynuujących tradycje Nila, zaś w 1551 r. ważny "sobór 100 roz-

działów" przez swe bardzo rozbudowane, szczegółowe przepisy zdawał się

przypieczętowywać triumf postawy zwolenników Józefa w skali całego

Kościoła moskiewskiego. Nila i jego dzieła przypomniano sobie jednak

bardzo żywo w ruchach odrodzeniowych w iKościele rosyjskim od schyłku

XVIII w., doprowadzając nawet do jego kanonizacji w 1903 r.

Monastery w swej rozbudowanej instytucjonalnej formie wvraz z do-

brami utrzymały się więc jeszcze przez stulecia na Rusi, jak i w pewnej

mierze, w ograniczonych ramach i dużo mniejszej po katastrofach pod-

boju liczbie, na obśzarach podporządkowanych Turcji. Tu wypadło im

zresztą odegrać w stuleciach niewoli niezwykle doniosłą rolę w podtrzy-

mywaniu religijno-narodowej kultury Bułgarów, Serbów czy Rumunów.

Warto jeszcze zwrócić uwagę, że przy charakterystyce monastycyzmu

kręgu słowiańsko-bizantyjskiego mówiliśmy wyłącznie o klasztorach mę-

skich. Cały czas istniały wprawdzie obok nich monastery żeńskie, liczbą

jednak, a przede wszystkim znaczeniem i pozycją społeczną nie dorów-

nywały męskiemu ruchowi zakonnemu. Na 678 mónasterów, jakie istniały

w 1764 r. w cesarstwie rosyjskim, 203, a więc mniej niż jedną trzecią;

stanowiły domy mniszek. .

Do znaczenia, jakie ruch monastycz.ny i kultura monastyczna odegrały

w całokształcie tworzenia się nowego typu kultury nawiązującej do bi-

zantyjskiego kręgu cywilizacyjnego, wypadnie nam jeszcze wielokrotnie

nawiązywać w następnych częściach pracy.




6. CHRYSTIANIZACJA



Przedstawialiśmy dotąd przede wszystkim potęgę instytucji kościelnych,

tak bardzo rozbudowywanych i obejmujących swymi ramami bez po-

równania lepiej od innych instytucji całość właściwie ówczesnych spo-

łeczności. Do ich funkcji i wielorakiego znaczenia odwołujemy się na




Kośćioly



wielu miejscach obecnej książki, w sposób szezególny dotkniemy też tych

spraww wv rozdziale następnym, poświęconym zjawisku europeizacji Euro-

py słowiańskiej. Właśnie Kościół, tak Zachodni, jak i Wschodni, był szeze-

gólnie ważnym czynnikiem okcydentalizacji czy bizantynizacji. Z kolei

wypadnie się też odwołać do Kościoła i tam, gdzie mowa będzie o kształ-

towaniu się kultur rodzimych, narodowych; wspólnie z monarchiarri,

w najbliższej z nimi łączności, będzie stanowił Kościół wręcz ideową pod-

Iporę narodowej świadomości i tożsamości.

Z tym wszystkim nie możemy tracić z oczu funkeji z punktu widzenia

Kościoła najważniejszej, to jest misii nauczania, chrystianizacji ogółu

ludności. Miał być przecież Kościół społecznością wiernych, obok du-

chownych i mnichów wchodzili w jego skład wszyscy ochrzezeni. Chry-

stianizacja była iednak wszędzie procesem bardzo długim, rozkładającym

się na długie setki lat. Chrześcijaństwo przenikało niewątpliwie coraz głę-

biej do elit społecznych i religijnych, do najszerszych mas ludności, łą-

czyło się przy tym z miejscowym światem kultury i folkloru w jakąś

swoistą całość, mniej czy bardziej zintegrowaną. Obserwacja tych długo-

trwałych procesów jest niezwykle trudna, a badania w zajmujących nas

krajach dopiero gdzieniegdzie, w Polsce zwłaszeza, zapoczątkowane, co

w sposób szezególny uniemożliwia nam uzyskanie obrazu lepiej uzasad-

nionego i pogłębionego.

Wstępna hipoteza generalna rysuje się rńimo to z niezwykłą wyrazisto-

ścią. Pierwszy etap wpajania ludności, również praktycznego, zasad re-

ligii chrześcijańskiej "ku końcowi wieku XII osiągnął decydujące efekty

we wszystkich niemal stronach Słowiańszezyzny i doprowadził do pełnej

w zasadzie chrystianizacji możnych, rycerstwa i grodzian, a zapewne

przeniknął głęboko również w szeregi ludności wieśniaczej". Do takiego

wniosku doszedł ostatnio żnakomity mediewista H. Łowmiański w stu-

dium poświęconym przejściu Słowian od religii pogańskiej do chrześci-

jańskiei. Otóż nie może ulegać żadnej wątpliwości, że w ciągu stuleci

XIII-XVV procesy chrystianizacyjne wszędzie uległy tak pogłębieniu,

jak i poszerzeniu w sensie dotarcia do najszerszych kół ludności wiejskiej.

Olbrzymi, coraz bardziej świadomy i lepiej zorganizowany wysiłek dusz-

pasterski - widoczny przede wszystkim zresztą w Kościele Zachodnim-

musiał przynieść wyniki. Chrystianizm przepoił niejako swą wiarą i prak-

tykami formujące się kultury stanowe - z miastami, gdzie sama obec-

ność instytucjonalna Kościoła tak wprost rzucała się w oczy, na czele.

Kultura szkolna czy artystyczna, którymi obszernie zajmiemy się w na-

stępnym rozdziale, mieściły się w bardzo dużej mierze w ramach kultury

religijnej, wpływały istotnie na jej pogłębienie, ale były jednocześnie

tego pogłębienia ważkim wyrazem.

Wszelkie ślady świętości, religijnego reformizmu, nowych aspiracji,


Chrystianizacja 181



także kontestacji czy wręcz herezji musimy traktować też jako przejawy

pogłębiania się religijnej świadomości. Nie brak ich zwłaszeza, jak jeszeze

zobaczymy, w środowiskach uniwersyteckich Pragi czy Krakowa, ale

ludzi, których otoczył ze względu na świątobliwość ieh życia kult reli-

gijny, spotykamy i na dworach (królowa Jadwiga na Wawelu), w klasz-

torach, a także wśród kobiet z pospólstwa; Dorota z Mątew, pruska mi-

styczka, symbolizować może rosnące aspiracje religijne kobiet. znajdu-

jące między innymi wyraz w tworzeniu religijnych, braterskich wspólnot

o luźnej regule, osiadających w miastach. W środowiskach elit religij-

nych, zwłaszeza na uniwersytecie i w niektórych klasztorach, spotykamy

już od XIV w. przejawy nowej postawy religijnej - devotio moderna;

w sensie szerszym (bo jest i węższy, ograniczony do jednej, niderlandzkiej

kongregacji kanonickiej z Gerardem Grootem jako twórcą u schyłku

XIV w. na czele) oznaczała ta postawa przede wszystkim nacisk na we-

wnętrzne, własne, bogate życie religijne jako rzecz ważniejszą od prak-

tyk zewnętrznych i różnych rytów, tak bardzo rozbudowanych czy ta

w liturgii, czy w życiu eodziennym ludzi przesiąkniętych powszechnie

i silnie tradycjonalizmem.

W tradycy,jnej, wolno powiedzieć, postawie religijnej weześniejszego

średniowiecza, znajdującej najpełniejszy wyraz przede wszystkim w klasz-

torach, udział we wspólnej liturgii stanowił niejako centralną sprawę

życia chrześcijanina; modelem był tu przede wszystkim modlący się

mnich, prawdziwy pośrednik między tym i tamtym światem, zdolny za-

razem - rzecz oczywista - do głębokiego przeżywania za pośrednictwem

liturgii treści religijnych i konsekwentnego stosowania ich w swoim

życiu. Uderzający u schyłku średniowiecza kryzys starych, opartych na

liturgii formacji zakonnych był w szezególności kryzysem religijności

liturgicznej, wspólnej, rozbijanej w jakiś sposób przez narastający w eli-

tach społecznych i religijnych indywidualizm. Ciekawie na tym tle wy-

glądają liczne, trudne do uchwycenia zresztą, próby życia pustelniczego,

eremickiego, a także rozwój tych zakonów, które, jak kartuzi czy paulini,

miały w swych założeniach szezególnie wiele elementów eremickich.

Nowa religijność, przyjmująca w praktyce bardzo różne kształty, pro-

wwadziła niekiedy w dalszych konsekwenejach do podważania w pewnym

sensie podstawowej funkeji kleru, stanowiącej wręcz jego rację bytu w

trójfunkcyjnym społeczeństwie globalnym, a mianowicie funkeji pośred-

ników między tym światem a Bogiem. Skoro najważniejszy jest bezpo-

średni związek człowieka z Bogiem, to po cóż - można było pytać --

monopol duchownych na stosunki z tamtym światem? Trzeba było szu-

kać poniekąd nowej formuły dla pośredniczącej funkeji kapłańskiej, ostro

podważanej w ruchach o najbardziej radykalnym charakterze.

Właśnie z tego punktu widzenia, to jest miejsca kapłana i rełigijności




182 Kościoły



wiernych, niesłychanie ciekawie przedstawiają się ściślej religijne aspi-

racje ruchu husyckiego, wyrosłego, nie zapominajmy, w największym

mieście Europy środkowej, jakim była wówczas Praga. Żądanie częstej

komunii pod dwiema postaciami, tak silnie podnoszone, że aż kielich stać

się. miał symbolem ruchu, wyrażało niewątpliwą chęć uczestniczenia w

kulcie o wiele intensywniejszego niż dotąd i na prawach dotąd rezerwo-

wanych dla kapłanów. Co więcej, podjął też husytyzm hasło, często wy-

suwane już wcześniej w ruchach uznanych za heretyckie, prawa, ba, obo-

wiązku każdego dobrego chrześcijanina nauczania innych, głoszenia ka-

zań. Stąd w momentach wielkiego wrzenia rewolucyjno-religijnego głosili

nauki wszyscy, także krawcy, szewcy, nawet kobiety. Później, gdy lKo-

ściół utrakwistów pod rozważnym i umiarkowanym kierownictwem Jana

Rokycany powrócił - wbrew protestom coraz mniejszych grup - do

starych, wypróbowanych form duszpasterstwa parafialnego i ostrożności

z udzielaniem głosu każdemu, zachował jednak istotną rzecz z własnej

tradycji religijnej, tak reprezentatywnej zresztą ćłla całej epoki: chodzi

o to - mówił Rokycana - "aby ludzie w dwu rzeczach schronienie

mieli i potrafili się nimi kierować; wpierw w Pżśmże Świętym i po wtóre

w uczynkach Chryśtusowych".

Przypominając tu krótko nowe tendencje i ruchy religijne w Kościele

Zachodnim, nie sposób nie żwrócić od razu uwagi na głębokie, mimo

istotnych różnic, analogie z ruchem mistycznym tzw. hesychastów, który

w XIV-XV w. nabrał wielkiego znaczenia w Kościele Wschodnim. Zna-

ny już nam Nil Sorski szczególnie dobrze reprezentuje aspiracje tego

ruchu, który bliżej przedstawimy w ustępie poświęconym cywilizacji

bizantyjsko-słowiańskiej.

U podstaw wszelkich przemian religijnych zachodzących w późnym

średniowieczu w chrześcijańśtwie zachodnim leży jednak skrystalizowany

wyraźnie już w XIII w. typ religijności i kultury, którego wyrazem stały

się przede wszystkim zakony żebrzące i który najgenialniej może uosobił

św. Franciszek z Asyżu. Z całą siłą powiedziana została rzecz niby oczy-

wista, że do życia chrześcijańskiego powołany jest każdy człowiek i że

należy mu w tym pomóc wszystkimi siłami. Każdy powołany jest do

pójścia za Chrystusem. Właśnie - Chrystusem. Bardzo mocne zaakcen-

towanie dogmatu wcielenia umieśzczało niejako w centrum chrześcijań-

stwa Boga-Człowieka, Boga będącego zarazem bratem każdego człowieka.

Z Chrystusem najściślej związana była jego Matka, której kult szerz5y

się też z olbrzymią siłą; rychło dojdą tu jeszcze związane z Boską Rodzi-

ną kulty św. Anny czy św. Józefa, ożywione do nie znanych wcżeśniej

rozmiarów u schyłku średniowiecza. Dwa zwłaszcza momenty w życiu

Chrystusa przykuwają uwagę: Boże Narodzenie i Pasja. Same święta

liożego Narodzenia i Wielkanocy od dawna stanowiły już trzon niejako


Chrystianizacja 183



rokLu liturgicznego, teraz jednak zaczynają gwałtownie obrastać mnó-

stwem nowych zwyczajów, praktyk, przedstawień teatralnych, pieśni.

Przedstawienia Chrystusa cierpiącego na krzyżu czy narodzonego w żłób-

ku docierają wszędzie, stają się - teraz dopiero ostatecznie - podsta-

wowymi symbolami chrześcijaństwa.

Naśladowanie Chrystusa może przybierać różne formy, jedną z naj-

prostszych i najdostępniejszych dla każdego staje się rozpowszechniona

od XIV w. droga krzyżowa. Idąc szlakiem wyznaczonym przez kolejn.e

epizody ewangelicznej narracji, przypomnianej przez serie figur czy obra-

zów. nmożna przeżyć raz jeszcze z Chrystusem to wszyśtko, co przeżywał

Bóg-Człowiek w szczytowych momentach swego ludzkiego życia. Jeszcze

bardziej intymny charakter ma różaniec, rozpamiętywanie na pacior-

kach życia Chrystusa i Matki Boskiej, eo można robić w najróżniejszych

sytuacjach życiowych; gwałtowne rozpowszechnienie się różańca w ciągu

XV w. już w obecnej, żywej do dziś formie stanowi nadzwyczaj ciekawy

ślad potrzeb rozbudzonych wyraźnie w bardzo szerokich kręgach społe-

czeństwa. Sceny ewangeliczne malowane są nieustannie na ścianach, na

osobnych obrazach, przedstawiane w ciągnących się przez godziny i dnie

całe spektaklach.

W sumie chrześcijaństwo o cechach, wolno powiedzieć, ludzkich, hu-

manistycznzych, chrześcijaństwo Boga-Człowieka-Brata, porusza niewąt-

pliwie głęboko całe życie, wyobrażenia, uczucia, myśli świata chrześci-

jańskiego w sposób bez porównania szerszy niż kiedykolwiek do tej pory.

Rzecz jasna., nie można tej sytuacji idealizować, bo twarda, codzienna

rzeczywvistość odbiegała nieraz bardzo nawet daleko od ideału postępo-

wania religijnego. Rosnący krytycyzm, np. wobec kleru, wynikał zresztą

często właśnie z lepszego dostrzeżenia różnic między ideałem a rzeczy-

wistością. W takim też świetle trzeba patrzeć chociażby na ruchy religij-

ne w Czechach, kraju penetrowanym przez chrystianizm głębiej niż inne

rejony Europy słowiańskiej, ale który też głębiej od innych, gwałtowniej

zareagowwał na to, czego w ziemskiej realizacji chrześcijaństwa nie uwa-

żał za słuszne.

I znów, mimo różnic, podnieść trzeba za mało na ogół zauważane po-

dobieństwo pewnych zasadniczych postaw, zwycięskich u schyłku śred-

niowiecza w chrześcijaństwie zachodnim i wschodnim. Chodzi o dogmat

wcielenia, który w tradycji prawosławnej ma znaczenie absolutnie za-

sadnicze. Zaakcentowano też go niejako na nowo w odrodzeńczych ru-

chach późnego średniowiecza. W cerkiewnych przedstawieniach malar-

skich, którymi później zajmiemy się nieco bliżej, życie Chrystusa i Matki

Boskiej zajmuje wszędzie zasadnicze miejsce, tak jak specjalne miejsce

wśród świętych obrazów, ikon, ma Matka Boska z Dzieciątkiem.

Jak juuż mówiliśmy, nie ma właściwie poważniejszych wątpliwości co




184 Kościoły



do daleko posuniętej chrystianizacji ludności miejskiej, i to tak na Za-

chodzie, jak i na W'Vschodzie. W Wielkim Nowogrodzie na przykład jed-

nym ze śladów tego procesu może być chociażby duża liczba małych ikon

domowych, dowodnie świadeząca, iż upowszeehnił się już tam dobrze

znany w późniejszych czasach prawosławny zwwyczaj posiadania świętej

i gorąco czezonej ikony w każdym domu. Pewne pytania i wątpliwości

eo do stopnia chrystianizacji powstają w odniesieniu do wwsi. Rozbudowa

parafii, wszędzie już docierających blisko do ludzi, częstość różnych akeji

duszpasterskich i misyjnych, wzmożony nacisk i kontrola kościelna

zakresie praktyk musiały, rzecz jasna, przynosić poważne wyniki; z dru-

giej strony nie brak wszędzie narzekań na ludowe zabobony - trwać

będą one zresztą jeszeze bardzo długo! - świadezących najlepiej o wiel-

kiej sile archaicznej, ludowej religii i magii kosmicznej, naturalnej. Zle-

wały się one z uproszezonym chrześcijaństwem w jakąś całość, mniej

czy bardziej zintegrowaną, przy czym nie mamy właściwie podstaw do

stwierdzenia, jak w ramach tej całości rozkładały się w świadomości

ludzi pośzezególne akcenty.

Dotychezasowe opinie wypowiadane na ten temat przez historyków

odnośnie do zajmujących nas krajów są siłą rzeczy bardzo ogólne i luźne;

nie oparte są przecież na badaniach, bardzo żmudnych i trudnych, nie-

wątpliwie jednak możliwych do przeprowadzenia. Tak np. D. S. Licha-

czow skłonny jest wyznawać pogląd raczej o dużych postępach chrystia-

nizacji także na wsi Rusi Moskiewskiej w XIV-XV w. Zanika wtedy

zupełnie, chociaż możemy tu tylko mówić o górnych warstwach społe-

czeństwa, tak charakterystyczna dla okresu weześniejszego dwuwiara.

Znamiennym zjawiskiem jest rozpowszechnienie się na wsi ruskiej na-

zwy chrześcijanin ("kriestjanin") dla określenia wieśniaka; dokonało się

to ostatecznie gdzieś u schyłku XV w. Na dalszych kresach, północnych

czy wschodnich, ludność ruska spotykała się i mieszała z miejscowymi

poganami, tam też podejmowano misje i prowadzono chrystianizację

bardzo jeszeze elementarną, podobną do litewskiej.

Na Bałkanach słowiańskich specjalnie daje się odezuć brak badań i źró-

deł. Wysuwane czasem twierdzenia o rozpowszechnieniu bogomiłów wśród

chło.pów od X już wieku, co pośrednio wskazywałoby na silną i weze-

śniejszą ich chrystianizację, nie znajdują poparcia w nowszych bada-

niach. Herezja związana była w.szędzie raczej z arystokracją, niechętną

władzy centralnej, jak w Bośni skierowana przeciwko Węgrom; gdzie

indziej, w Bułgarii czy Serbii, została też przez władze centralne wcale

dokładnie zlikwidowana. Zwraca uwagę jeszeze w XIV w. małe rozpo-

wszechnienie imion chrześcijańskich. W jednym z dokumentów z 1300 r.

na 39 występująeych tam osób tylko 3 noszą iminna chrześcijańskie.

W ciągu XIV-XV w. liczba imion chrześcijańskich w, elitach społecz-

Chrystianizacja 185



nych szybko wzrasta, nie widać natomiast tego wśród chłopów (T. Wa-

silewski). Utrzymuje się, jak prawie wszędzie, szereg dawnych zwycza-

jów, którym w kościołach próbuje się nadać nowe treści.

Możliwe, że w krajach chrześcijaństwa zachodniego, gdzie - og‚lnie

biorąc - chrystianizacja prowadzona jest od XIII zwłaszeza wie?ku ww

sposób systerratyczniejszy, wszechstronniejszy i intensywwniejszy, rezu.l-

taty. także i na wsi, były wyraźniejsze. Znów; trzeba się jednak liczyć

z wielkimi różnicami regionalnymi czy społecznymi ww obrebie poszeze-

gólnych krajów. Na wschodnich obszarach Polski, Węgier, także państwa

krzyżackiego sieć parafii czy klasztorów była o wiele rzadsza, wszelkie

mnisje o wiele mniej regularne, a sąsiedztwo pogan jeszeze w XIV w.

także nie bez zupełnego znaczenia. Przecież w Siedmiogrodzie dopiero

u schyłku XIII w. przystąpili Węgrzy na serio do chrztu Kumanów, silna

zaś Litwa jako państwo oficjalnie pogańskie trwała prawie aż do końca

XIV w.

Najważniejszym na daleką metę zjawiskiem był jednak sam niewą1pli=

wy, powszechny fakt autentycznego dotarcia chrześcijaństwa na wieś.

i penetracja przez nie całego świata tradycyjnej kultury wiejskiei, fol-

kloru. Zaczął się na dobre proces, który określamy dziś z jednej strony

jako chrystiani.zację folkloru, z drugiej zaś - folkloryzację chrześcijań-

stwa. Wszędzie bowiem, zadomawiając się niejako na stałe, chrystianizm

nabierał w wielkim stopniu cech rodzimych, rodzimego kolorytu; oswajał

ludzi i drogie im sprawy, ale i sam był jakoś przez ludzi oswajany. Obser-

wacja sztuki ludowej, w wielu krajach naszej części Europy jakże ży-

wotnej aż po wiek XX, przynieść tu może wszędzie - wolno oczeki-

wać - wręcz doniosłe wyniki.

W Polsce już wstępne badania pozwoliły na sformułowanie uzasadnio-

nej tezy wyprowadzającej rzeźbę ludową wprost z gotyku (K. Piwocki)..

Gotyk, najściślej - jak jeszeze zobaczymy - powiązany z wielkim wy-

siłkiem dydaktycznym chrześcijaństwa zachodniego od XIII już wieku,.

trafił po prostu tak głęboko we wrażliwość mas wieśniaczych, że zasad-

nicze obrazy wtedy utrwalone i - wolno rzec - dowartościowane na-

brały w kulturze ludowej treści sakralnych i przetrwały przez stulecia:

Takim obrazem. był przede wszystkim Chrystus ukrzyżowany. Krucyfiks

znalazł się wszędzie, w domach, w figurkach umieszezanych w ważniej-

szych miejscach, przy drogach. Osobnym niejako, bardzo polskim, bar-

dzo - chciałoby się wręcz powiedzieć - chłopskim tematem, stał się

Chrystus Frasobliwy; przedstawia - zgodnie z jakimś wątkiem apokry-

ficznym, jakich wiele znano i u nas, zwłaszeza u schyłku średniowie-

cza - Chrystusa zadumanego, odpoczywającego na chwilę w czasie drogi

krzyżowej czy też w oczekiwaniu na wkopanie krzyża. Obok Chrystusa..

często też w obrazach czy rzeźbach pojawia się Matka Boska. W ten




186 Kościoły


sposób w sztuce ludowej odnajdujemy utrwalone i zadomowione cen-

tralne postacie przekazu chrześcijańskiego z XIV-XV w. Weszły one

po prostu do pejżażu kulturalnego wsi polskiej jako jego składnik inte-

gralny. Scena na obrazie polskim z XVI w., jeszeze wcale gotyckim,

pokazująca chłopa zdejmującego czapkę przed krzyżem, unaocznia nam

to wyraziście.

Podobnych wyników należy oczekiwać i gdzie indziej. Tak np. na

Litwie odnajdujemy jeszeze w XX w. bardzo liczne figury przydrożne,

bliskie, rzecz jasna, polskim, chociaż bardziej na ogół bogate, rozbudo-

wane. Chronologia ich powstania np. na samej Żmudzi jest jtuż sprawą

w pewnym sensie wtórną w stosunku do typu i wartości, które repre-

zentują. Barok zresztą w katolickieh krajach Europy środkowo-wschod-

niej stanowił w sferze sztuki w sposób szezególny kontynuację gotyku.

tak samo jak w sferze kultury religijnej - kontynuację na wielką skalę

obydwu nas tu zajmujących procesów: folkloryzacji chrystianizmu i chry-

stianizacji folkloru. Rozróżnienie i uściślenie chronologiczne zjawisk jest

w tej dziedzinie niezmiernie trudne. W świecie chrześcijaństwa wschod-

niego szezególną uwagę należałoby zwrócić, obok krzyży i figurek, na

rozpowszechnienie się świętych obrazów, ikon, i przyjęcie się ich w do-

mach.

W ustępach książki pońwięconych sztuce dotkniemy jeszeze nieco ry-

sującego się tu zagadnienia. W żadnym wypadku nie można go zresztą

ograniczyć do sztuki, ale brak nam jeszeze rozbudowanej współpracy

nowocześnie pojętej etnografii, antropologii kulturalnej i historii-

współpracy, która właśnie dla tych zagadnień może przynieść szezególnie

wiele.

Zagadnienie rodzimości chrześcijaństwa, jego powiązań wielorako uwa-

runkowanych i głębokich ze społecznościami globalnymi małyćh i wiel-

kich obszarów stanowi problem kluczowy procesu, który możemy okre-

ślić najogólniej jako formowanie się podstaw kultury religijnej danej

społeczności. Chodzi więc o podstawowe, najgłębiej tkwiące w świado-

mości ludzkiej sprawy postaw, uwrażliwień, psychiki, podejścia do świa-

ta, ludzi, życia, pracy. Badania porównaweze w skali światowej ukazują

dowodnie, w przeszłości i obecnie, wagę przynależności ludzi do kręgów

cywilizacyjnych określanych przez wielkie religie nie tylko dla kultury

religijnej tych ludzi, ale dla ich szeroko pojętej kultury tout court. Je-

steśmy tu poza tym zawsze w świecie zjawisk bardzo długotrwałych,

w świecie powolnych zmian i uderzającej przez pckolenia i setki lat

ciągłości. Poważne zetknięcie się najszerszych rzesz ludności z chrześci-

jaństwem w zajmujących nas stuleciach, procesy akulturacji - przemian

podstaw kulturowych - dokonywające się w związku z tym wycisnęły

też z całą pewnością mocne. swoiste piętno do dziś widoczne w kultu-


Chrystianizacja 187



rach społeczeństw, również w kulturach określanych dziś przez nas jako

narodowe. W Polsce na przykład wiele mówiło się ostatnio o polonizacji

katolicyzmu w dobie baroku (J. Tazbir), ale podstaw tego procesu-

jestem o tym coraz bardziej przekonany - szukać trzeba jeszeze w śred-

niowieczu, właśnie w okresie bliżej nas tu interesującym.

Potrzebne są pilnie prace porównaweze w skali także naszej Europy

słowiańskiej, środkowo-wschodniej i wschodniej, i to prace uwzględnia-

jące z całą wnikliwością cały kontekst historyczny, globalny, swoisty

dla każdego rejonu i kraju. Odmienność, przykładowo biorąc, losów i hi-

storii religijnej w XV w. tak bliskich skądinąd krajów jak Czechy i Pol-

ska waży przez stulecia do dziś na ich obliczu. Weześniej, bo od XIII w.,

zarysowują się różnice między autorytatywnym chrześcijaństwem epoki

krucjat reprezentowanym przez zakon krzyżacki a bardziej mendykan-

ckim, więc i tym samym bardziej ewangelicznym chrześcijaństwem pol-

skim. Cała, jakże swoista od XIII-XIV w. sytuacja Rusi Moskiewskiej

musiała też mieć wielkie znaczenie dla religijno-kulturalnych postaw

mieszkańców kraju. Spróbujmy zająć się nieco bliżej formującą się w

wyniku chrystianizacji kulturą religijną właśnie Rusi Moskiewskiej

i zwłaszeza Polski, gdzie badania ostatnich lat zaczynają doprowadzać

do wyników o szerszym znaczeniu.

Można spojrzeć na Ruś Moskiewską jako na kraj pogranicza (jakby

amerykański a frontier people - "lud granicy", czym tak długo tłuma-

czono swoistość historii Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej), kraj

przedmurza, bez żapominania zresztą, że także wiele innych krajów na-

szej ezęści Europy pretendowało z różnych racji do podobnego określe-

nia. Polska czy Węgry często posługiwały się argumentem przedmurza

zwłaszeza w stosunku do ludzi Zachodu. Przedmurzem były w oczach

wszystkich chrześcijan Zachodu i Wschodu ludy prawosławne walezące

z Turkami, Albańezycy, Serbowie, Mołdawia Stefana Wielkiego. Pojęcie

wrogiej granicy tym się jednak różni na Rusi Moskiewskiej od innych

krajów, że w coraz większym stopniu odezuwano tam zagrożenie wszyst-

kich granic państwa przez wrogów wyznających inne religie: pogan, ma-

hometan, katolików. Sprzyjało to atmosferze stałego zagrożenia i goto-

wości do walki, do mobilizacji sił w każdym momencie. Religijność agrar-

no-żołnierska kładła też ogromny nacisk na stronę niejako praktyczną

religii, jak zapewnienie zwycięstwa w boju czy ochrona od plag; wy-

rażała się też raczej nie w słowach i teoretycznych sformułowaniach,

ale w pieśniach czy obrazach. Była to raczej religijność a-, jeśli nie

antvvintelektualna, co nowe prądy religijne nurtujące prawosławie od

XIV w. - przede wszystkim hesychazm - mogły tylko utwierdzać, nie-

zależnie od ich własnych programów intelektualnych. do których je>zeze

wvpadnife powrócić.




188 Kościoły



Najbardziej znamiennym wyrazem, symbolem tak pojętej religijności

ruskiej stała się ikona i ikonostas; właśnie w Moskwie, jak się zdaje,

znany już wcześniej w kręgu bizantyjskim ikonostas rozrósł się do roz-

miarów wielkiej ściany sięgającej aż do pułapu świątyni. Do roli obrazu

i wnętrza kościelnego z rzucającą się w oczy przegrodą, ikonostasem,

powrócimy jeszcze w rozdziale poświęconym cywilizacji bizantyjsko-sło-

wiańskiej, tu wypada jednak podkreślić pogląd przypisujący właśnie

Rusi Moskiewskiej własny wkład w humanizac.ję prawosławia przez roz-

budowę ikonostasu (I. H. Billington). Święty obraz, ikona, oznacza zej-

ście Boga i jego świętych do ludzi, obcowanie z nimi niejako na co dzień,

czy to w świątyni, czy przynajmniej w specjalnie na ten cel wydzielonej

części izby mieszkalnej. Ikonostas w serii obrazów przedstawia wielkie

etapy historii świata. W centrum znajduje się jednak zawsze Chrystus

i prowadząca ludzi do Chrystusa Matka Boża.

Sądzą niektórzy badacze, że kult Bogurodzicy, tak wważny dla całego

prawosławia, nabrał w społecznościach ruskich wręcz wyjątkowego zna-

czenia. Kojarzy się też on ze specjalną pozycją matki w staroruskiej tra-

dycji. W roli matki jest coś świętego, coś odpowiadającego roli męża

bożego, "starca" w społeczeństwie. Matka pielęgnuje cnoty domowe, jej

etos - to siła dobrowolnego cierpienia, nieopieranie się złu. Ikony wy-

soko wynosiły tę pozycję matki. Znamy około 400 typów wyobrażeń

Matki Bożej na ziemiach ruskich, od najbardziej czcigodnego obrazu

włodzimierskiego z XII w. poczynając. Ikony towarzyszyć też miały

wszystkim indywidualnym, rodzinnym, społecznym, państwowym czyn-

nościom i wydarzeniom, brano je ze sobą w podróż, na wojnę. Od XII w.

wyobrażenia Matki Boskiej w Bizancjum, ale i na Rusi, ulegają pewnym

przemianom: Matka zwraca się do Dzieciątka, dostrzega je, zaczyna oka-

zywać swą czułość. Taka jest ikona włodzimierska. Wyobrażenia Chry-

stusa stają się też na Rusi mniej surowe, jest często otoczony przez świę-

tych, staje się jakby bardziej rodzinny, familijny. Ale też rodzina, jak

i matka, stanowi wielką wartość staroruskiej kultury z jej dużym auto-

rytetem starych ludzi, ojca, z przyjmowaniem imienia ojca dodawanego

do własnego imienia chrzestnego; rodzina, ród, naród, jak i w innych

językach słowiańskich, łączą się blisko w całość pojęć szczególnie bliskich

i drogich.

Zdaje się, że w ten świat fundameńtalnych wartości rodzinno-religij-

nych wcześnie, gdzieś zapewne właśnie w stuleciach nas zajmujących.

wkroczyły wątki biblijno-literackie i hagiograficzne upowszchniane przez

duchownych czy też wędrujących śpiewaków zwanych kaliki. W najbar-

dziej rozpowszechnionych kultach świętych uderzała dobroć, współczucif

dla ludzkiego cierpienia, idea naśladowania Chrystusa poprzez cierpli-

wość, niestawianie oporu przemożnej sile fizycznej. Te same wvzorce ży-

Chrystianizacja Zgg



we są w bylinach i wielu starszych utworach literackich, Prawdziwy

chrześcijanin miłuje ubóstwo, umie pokornie poddawać się woli Boga

i świętych. współczuje cierpiącym, sam umie zachować godną ascezę

w życiu.

Wśród czynników tworzących podstawy ruskiej chrześcijańskiej kul-

tury religijnej wyjątkowa była, rzecz jasna, rola mnichów. Imponująca

od połowy XIV w. odnowa życia monastycznego w kręgu moskiewskim

idzie też w parze, wiele na to wskazuje, z rozpowszechnieniem ikon

i ikonostasu, zaczerpniętych z monasteru pojęć, praktyk, zwyczajów.

Miejsce monasterów w całokształcie życia kraju, od religii poczynając,

staje się stopniowo tak bardzo centralne, iż niektórzy badacze mówią

wręcz o próbie "monastycyzacji" społeczeństwa moskiewskiego, uwidocz-

nionej zwłaszcza w XVI w. Chodziło tu o linię postępowania, którą naj-

dobitniej wyraził znany.już nam dobrze Józef z Wołokołamska; po jego

,śmierci uczniowie podjęli wprost próbę realizacji tego programu na wiel-

ką skalę pod wspólną kontrolą kościelno-państwową. Kult boży, liturgia,

rzecz zasadnicza w życiu wspólnot monastycznych, objąć miała dosłow-

nie całe społeczeństwo, każdy dom ruski. Ojciec rodziny, niejako na miej-

scu opata, dbać miał o zachowania, gesty, wspólne modlitwy rodziny

wraz ze służbą w różnych okolicznościach. Każdy dom powinien mieć

kaplicę, a przynajmniej wydzielony dla kultu róg izby z własną ikoną.

Określano modlitwy i zachowania się ludzi w różnych sytuacjach, np.

przed i po posiłku, przed i za drzwiami, przy powitaniach itd. Podkreśla-

no wagę rytów, liturgii, w życiu domowym i publicznym. Ruś stać się

miała jakby wielkim klasztorem, "świętą Rusią". Przykazania kościelne,

wszelkiego typu obserwancje religijne miały być przestrzegane także pod

groźbą kar państwowych. Cudzoziemców przybywających do państwa mo-

skiewskiego w XVI w., w tym także prawosławnych Greków, uderzała

między innymi długość nabożeństwa czy surowość postów przestrzega-

nych przez ogół ludności, od cara do prostego chłopa.

Uroczysta koronacja Iwana Groźnego na cara w 1547 r. stanowiła nie-

jako ostateczne przypieczętowanie bliskiego sojuszu władców moskiew-

skich z potężnym monastycyzm.em i programem monastycznej kultury

religijnej, obowiązującej całe społeczeństwo. Sławny "sobór 100 rozdzia-

łów" ujął ten program w 1551 r. wręcz w ramy kodeksu prawnego. Pdiała

powstać w ten sposób potężna, monolityczna organizacja, )akby wielki

monaster moskiewski z chrześcijańskim carem-cesarzem na czele. Próbie

realizacji towarzyszył jednak cały czas przymus, tak dobitnie wyraża-

jący się w znanych już nam, długoletnich prześladowaniach wszystkich

przeciwników linii Józefa z Wołokołamska; właśnie w latach wydania

dekretów soboru 100 rozdziałów" niszczono ostatnie siedziby eremitów

"




190


Kościoły


wiernych ewangelicznym inspiracjom Nila Sorskiego. Starotestamentowa

wizja liturgicznej, monastycznej, monolitycznej kultury.moskiewskiej

groziła na dalszą metę zahamowaniem inicjatywy i dynamizmu życia re-

ligijnego, prowadziła do stagnacji; w oczach wielu badaczy rosyjskich

i innych zwycięstwo jej stanowi też prawdziwą katastrofę dla staroruskiej

kultuzy religijnej (N. Zernov, G. Florovsky). Za imponującą fasadą ze-

wnętrzną kryły się zresztą od razu ogromne sprzeczności, korupeja, okru-

cieństwa, ignoraneja duchownych. Jakże dobitnie wyraziło się to wszy-

stko już w drugiej połowie panowania pierwszego koronowanego cara,

Iwana Groźnego; to na carski rozkaz uduśzony został w 1570 r. metro-

polita moskiewski św. Filip za to, że ośmielił się protestować przeciw

carskim okrucieństwom. Mnisza wizja ludzi typu Józefa z Wołokołaznska

okazywała się namacalnie utopią, ale utopią, która miała bardzo mocno

zaważyć na dalszej historii Rusi, i to nie tylko historii religijno-kultural-

nej.

Odmienną drogą szła historia religijno-kulturalna społeczności polskiej.

Znany konflikt Polski z zakonem krzyżackim miał, wolno przyjąć, olbrzy-

mie znaczenie dla Polski nie tylko w oczywistej płaszezyźnie politycznej,

ale także wręcz w świadomości religijnej chrześcijan polskich. Krzyżacy

stanowili wszak zakon Kościoła katolickiego, popierany przez papieży

i otaczany długo w opinii nie tylko niemieckiej, ale w ogóle zachodniej

aureolą dzieła nie tylko doskonale zorganizowanego, ale wypełniającego

swą misję na rubieżach chrześcijańskiej rzeczypospolitej. Przeciwstawia-

nie się Krzyżakom, dobrze widoczne w Polsce i w Kośeiele polskim

zwłaszeza od początku XIV w., musiało prowadzić do pytań o samo chrze-

ścijaństwo typu reprezentowanego przez Zakon. Są podstawy do przy=

puszezenia, że inny typ chrześcijaństwa widziano przede wszystkim w

zakonach żebrzących, tak bardzo zadomowionych od XIII w. nie tylko

wśród społeczności katolickich Europy środkowo-wschodniej, ale umie-

jących zdobyć sporo zaufania także i żyjących tu jeszeze pogan oraz pra-

wosławnych. Rzecz znamienna, że pozycja mendykantów już od drugiej

połowy XIII w. była, jak wiele wskazuje, szezególnie trudna właśnie w

państwie krzyżackim w Prusaeh. Jakkolwiek było, możliwe, że stosunek

Polaków do pogan i w ogólności niekatolików wypływał również z do-

świadezeń szeregu pokoleń polskich chrześcijan, stykających się przecież

z tymi ludźmi nieraz na co dzień i w różnych sytuacjach.

W postępowaniu we własnym kraju i Kościele polskie elity kościelne

i zarazem państwowe wykazują, jak już mówiliśmy, duże zrozumienie

miejscowych sytuacji i zdolność do wynajdyw,ania rozwiązań kompromi-

sowych. Widać to dobrze w tak zasadniczej sprawie jak adaptacja do

warunków polskich norm prawa ogólnokościelnego. Uwzględniano w

praktyce i niechęć rycerstwa-szlachty do oddawania spraw ziemi w ręce


Chrystianizacja 191



sądów kościelnych, i np. postulaty władców polskich przeciwstawiają-

cych się pełnemu rozciągnięciu na Żydów przepisów prawa kanonicznego.

Broniono też w niemałym stopniu przed kanonami, nie formułowanymi

wszak z myślą o naszych stosunkach, ludności prawosławnej, tak w imię

poszanowania zagwarantowanych jej uprawnień, jak i podstawowych in-

teresów Królestwa Polskiego, później państwa polsko-litewskiego. Bardzo

znamiennym zjawiskiem było stosunkowo małe znaczenie inkwizycji pa-

pieskiej w Polsce, wprowadzonej tu wprawdzie oficjalnie z początkiem

XIV w., ale o której potem, nie przypadkiem, wcale dużo nie słyszymy.

Chrystianizm polski daleki był, podnosiliśmy już to, od teokracji czy

sakralizacji jakiejkolwiek władzy, królewskiej czy papieskiej. Mówić

jeszeze będziemy o polskim koncyliaryzmie, a za bardzo charakterystycz-

ny przykład niezależności myślenia uznać można wielkie dzieło histo-

ryczne Jana Długosza, w którym ten uczony kanonik, szlachcic, nie waha

się poddawać najostrzejszym nawet ocenom papieży, królów, biskupów,

w ogólności wielkich tego świata; nie oszezędza zresztą, gdy uważa to

za słuszne, także mniejszych i małych. Zawsze też prawo obywatelstwa

w Polsce, zwłaszeza wśród rycerstwa-szlachty, miał antyklerykalizm,

który nabierze też szezególnego znaczenia w ruchach reformatorskich

XVI w.

Z tym wszystkim nie można oczywiście uważać, by nie brakowało w

Kościele polskim elementów przymusu różnego rodzaju, od uciążliwego

obowiązku dziesięcin poczynając. Zdarzały się też ekskomuniki, zwłasz-

cza w sprawach materialnych. Ogólnie jednak biorąc, przymus ten był

mniejszy, a nawet dużo mniejszy niż gdzie indziej. Krzyżacy, władcy

z przybyłych z Zachodu dynastii Luksemburgów czy Andegawenów pró-

bowali w dużej mierze przez przymus olbrzymiego aparatu państwowo-

-kościelnego mobilizować swe państwa do różnych zadań, chociażby do.

monurrentalnego budownictwa tak dziś przez nas podziwianego, podezas

gdy rodzime dynastie, wywodzące się z naszej części Europy, w Polsee

Piastowie i Jagiellonowie, byli pod tym względem o wiele ostrożniejsi

i bardziej skłonni - raz jeszeze to podkreślamy z całym naciskiem-

do szukania rozwiązań kompromisow5,ch. Ta sama postawa, zobaczymy

to jeszeze, stanowić będzie szezególnie charakterystyczną cechę polskich

elit intelektualnych XV stulecia.

Wiele wskazuje też, że w propagandzie religijnej strach odgrywał sto-

sunkowo mniejszą rolę niż gdzie indziej. Nawet piekło czy diabeł nie

byli nadmiernie ani często eksponowani. Nie znajdujemy na ogół w Polsce

takich przedstawień i opisów, które do dziś zdolne są wzbudzić przera-

żenie. Brak przymusu i strachu, zawsze oczywiście w proporeji do ówezes-

nych warunków, miał z całą pewnością swój bardzo istotny wpływ na

kształtowanie się zajmującej nas tu swoistości polskiego chrześcijaństwa.




192 Kościoły



Wolno przypuszczać, że procesy chrystianizacyjne przebiegały w tych

warunkach wolniej, a zarazem spokojniej, bez wielkich wstrząsów, które

występowały np. w sąsiednich Czechach, o wiele bardziej pod tym wzglę-

dem w XIII-XIV w. zaawansowanych. Powoli, w ciągu XIV-XV w.,

upowszechnia się na wsi polskiej zwyczaj przyjmowania imion chrześci-

jańskich, wypierających używane tam jeszcze powszechnie w XIII w.

imiona słowiańskie. W.stołecznym Krakowie później niż gdzie indziej.

na dobre dopiero w XV w., rozwija się kilkanaście bractw przy tamtej-

szych kościołach parafialnych. Rozwija się też Kraków właśnie w XV w.

jako ośrodek pielgrzymkowy. Kilkanaście kościołów, głównie klasztor-

nych, skupia żywy ruch pątniczy z samego miasta i dość szeroko pojętej

okolicy. Na wieś bractwa czy masowy ruch pielgrzymkowy dotrą w całej

pełni dopiero w w. XVII; wtedy też, ja'k świeżo wykazano (L. Stomma),

następuje ostateczna chrystianizacja starego, rodzimego kalendarza agrar-

nego. Ale to, co rozwinęło się w XVII w., było już bardzo wyraźnie przy-

:gotowane wcześniej, w w. XIV-XV.

Religijność po1ska późnego średniowiecza jest oczywiście skoncentro-

-wana na Chrystusie-Człowieku i jego Matce (w Folsce nie Dziewica, jak

np. we Francji, ale zawsze Matka Boska, Bogurodzica), na Bożym Na-

rodzeniu jako głównym w odczuciu ludzi święcie całego roku, na Świętej

Rodzinie; w oczach chłopa polskiego nierzadko jeszcze w XIX czy nawet

w początkach XX w. Trójca Święta oznaczała Chrystusa, Matkę Boską

i św. Józefa, tak głęboko wrósł w świadomość ludową obraz stajenki

betlejemskiej szerzony na każdym kroku przez kolędę, obraz wiszący w

kościele, kazanie. Znamienne i nieprzypadkowe, że w Polsce właśnie

głównie z XV w. - w Czechach już z XIV - pochodzi wiele tekstów

kolęd, bez przerwy odtąd u nas śpiewanych. Najobszerni.ejsze z pojawia-

jących się od XV w. częściej tekstów polskich poświęcone są żyćiu

Chrystusa i jego Matki z bardzo rozbudowanymi, jak zwłaszcza w Roz-

myślanżu przemyskim, elementami apokryficznymi; Rozmyślanże domin.i-

kańskie z początków XVI w. skoncentrowane jest natomiast na Pasji,

przedstawiając ją w serii kilkudziesięciu obrazków wraz z towarzyszą-

cym tekstem. Między pierwszymi drukowanymi książkami polskimi zna-

lazł się również żywot Chrystusa pióra polskiego księdza, Baltazara Opeca.

Tekst wznawiany był potem kilkadziesiąt razy aż ww głąb XIX w.

Zapewne, nasze źródła i obserwacje dotyczą cały czas nie tyle rzeczy-

wistej, przeżywanej religijności, ile programu, wolno powiedzieć, ele-

mentarnej katechizacji społeczeństwa - ale progremu realizowanego

jednak długofalowo, z niemałą konsekwencją, także na szczeblu para-

fialnym, także w odległych parafiach wiejskich, i przez to w jakimś za-

.kresie z pewnością skutecznego. Rzecz jasna, że świadomość i praktyka

.chrześcijańska współistniały też bardzo szeroko w jakiejś symbiozie


Chrystianizacja 193



mniej czy bardziej antagonistycznej lub harmonijnej ż tradycyjnym

światem wierzeń i praktyk, chętnie określanych w oficjalnym języku

Kościoła jako "zabobony". Walka z "zabobonami", dobrze widoczna nie

tylko w polskim materiale pochodzenia kościelnego, np. w kazaniach

XV-wiecznych, jest jeszcze jednym dowodem zetknięcia się, tym razem

bardzo poważnie i głęboko, misji kościelnej z tradycyjnym światem lu-

dowym, z riajszerszymi kręgami społeczeństwa. Na Węgrzech, także w

S?owacji czy Chorwacji, zachodziły u schyłku średniowiecza podobne

zjawiska co i w Polsce, z tym, że trzeba się tu liczyć z większym zaawan-

sowaniem tych procesów już w XIV stuleciu, wcześniej niż w Polsce.

Całą chronologię w dzisiejszym stanie badań - podkreślmy to raz jesz-

cze - traktować trzeba zresztą z ogromną ostrożnością.

Powwolny, ale - można mniemać - głęboko sięgający proces przeni-

kania przez tego typu chrześcijaństwo kultur społecznych szlachty, miesz-

czaństwva czy chłopów obejmował z pewnością całe społeczeństwo. Roz-

różnienie elit i mas jest tu w praktyce niezwykle trudne, często wręcz

niemożliwe. Podział według jednego kryterium, np. stopnia wykształce-

nia - od umiejętności pisania i czytania poczynając - wcale nie był

równoznaczny z podziałem w praktykowaniu takich czy innych postaci

religijncści, czy też z podziałem w postawach i wierzeniach. Setki zapi-

sów "mirakulów" krakowskich z XV w. ukazują dowodnie uczestnictwo

ludzi wszelkich grup i stanów w formach religijności, którą chętnie

nazwalibyśmy ludową, podobne formy odnajdujemy też z łatwością

u uczonego kanonika Jana Długosza. Każe to zachowywać w każdym

razie bardzo dużą ostrożność we wszystkich ocenach postaw i zachowań.

Dopiero po dużo lepszym niż dotąd rozpoznaniu całej sytuacji religijnej

i kulturalnej XV w. uzyskamy, być może, podstawy do ostrożnych i zaw-

sze mniej czy bardziej hipotetycznych rozróżnień i kwalifikacji. Pełniej-

sza ocena wagi przemian XV-wiecznych w zakresie religijności, kultury

religijnej, domagać się będzie zresztą zawsze możliwie wszechstronnego

dostrzeżenia zarówno wcześniejszej ewolucji, wcześniejszego dorobku w

tym zakresie, jak i spojrzenia z perspektywy późniejszych stuleci. W tej

chwili wydaje się w każdym razie, że waga tego okresu - powiedzmy

umownie: szeroko pojmowanego XV stulecia - dla całej Europy środ-

kowo-wschodniej, i to nie tylko w aspekcie kultury religijnej, była bardzo,

może nawet wyjątkowo wielka.

Waga ta łączy się z faktem, iż chrześcijaństwo postawiło przed kulturą

polską Chrystusa, Matkę Boską, Świętą Rodzinę także jako postacie

ludzkie, jako wprawdzie niedościgłe, ale jednak wzory do naśladowania

dla wszystkich ludzi. W boskich postaciach, przedstawianych w sposób

zrozumiały, obrazowy, z gorącym uczuciem, zawarte były zarazem ele-

menty ludzkie, niezwykle ważne dla godności każdego człowieka, dla sto-



13 - Europa s?oww:aińska




ů

194 Kościoły



sunków międzyludzkich na różnych płaszezyznach. Kult najszerzej roz-

powszechniony przez słowa, obrazy, gesty, pieśni prowadził też w powol-

nych procesach do podniesienia znaczenia kobiety, matki, dziecka, rodzi-

ny, każdego człowieka, i to wszystkich stanów. We wspomnianych na-

szych tekstach można znaleźć wręcz szezegółowe wskazania eo do postę-

powania, zachowania, myśli, tak wobec siebie jak wobec innych, przy

czym przenika wszystko atmosfera wielkiej życzliwości, miłości, delikat-

ności. Rzecz jasna, tak wysoko postawiony ideał odbiegał daleko, często

bardzo daleko od twardej rzeczywistości codziennej. Rzeczą niezmiernie

ważną było jednak to, że zaczął on funkejonować wśro'd naczelnych war-

tości kultury polskiej, został w niej trwale niejako zakodowany. Huma-

nizm tak pojętej religijności ułatwiał też z kolei w elitach recepeję no-

wych prądów humanistycznych z Zachodu, w jego świetle można spojrzeć

chociażby na niezwykłą popularność w Polsce pierwszej połowy XVI w.

myśli erazmiańskiej.

Otwartym trzeba pozostawić ważkie pytanie, w jakim stopniu taka

właśnie religijność mogła się opierać na rodzimych tradycjach starej,

agrarnej kultury słowiańskiej - tak bardzo wyidealizowanej w dziełach

romantyzmu polskiego - niewątpliwie bardzo jeszeze żywej w psychice

i postępowaniu szerokich kręgów ludności XIV-XV stuleeia. Wspólne

podłoże słowiańsko-agrarne mogło też, rzecz jasna, ułatwić wzajemne

oddziaływania katolicko-prawosławne, być może - o ezym jesz‚ze bę-

dziemy mówić dalej - dużo silniejsze, niż się na ogół przyjmuje, choć

w gruncie rzeczy dotąd poważniej nie badane. Jakkolwiek było, świat

podstawowych wartości chrześcijańsko-ludzkich, humanistycznych, przy-

swojony głębiej i szerzej w zajmującym nas okresie, wszedł na długie

wieki do polskich kultur wszystkich stanów. Z łatwością można się do-

szukać właśnie w tym okresie bezpośrednich korzeni tradycyjnych kultur

polskich, uchwytnych jeszeze w XIX-XX w. Do dziś niemało z jakże

znamiennej dla kultury Polaków w ogólności atmosfery wigilii Bożona-

rodzeniowej stanowić może wciąż żywą ilustrację owego ideału, potrak-

towanego widać mimo wszystko bardzo poważnie przez kolejne pokolenia.

Jak to powiedział przed stu laty wielki historyk polski, Stanisław

Smolka, "żywotność narodu polega przede wszystkim na tym, ż.eby sobie

przyswoił na własność, żeby w krew i soki swoje wprowadził, żeby z oby-

czajem narodowym ściśle zasymilował zdobycze cywilizacyjne, na które

ludzkość zapracowała trudem dziejowym. A koroną wszystkich zdobyczy

cywilizacyjnych jest przecież uobyczajenie człowieka i tych związków,

w których się życie ludzkie obraca, zdrowie moralne rodziny i społe-

czeństwa." Smolka, jak i po nim inni, uważał, że proces ten dokonał się

w Polsce w XVII w.: "To, co zowiemy tradycją narodową, co weszło w

krew i soki naszego obyczaju, z czym zrośliśmy się i co nam jest tak


Chrystianizacja


19a



drogie, wszystko to przybrało zasadnicze kształty w wieku XVII. (...)

Główną dźwignią w tym dziele była głęboka, szezera, całą iśtotę Polaka

w XVII wieku przenikająca religijność..." (Wstępny wykład przy objęciza

katedry hżstorii polskiej na Uniwersytecie Jagżellońskżm, Kraków 1883).

Dziś, lepiej i głębiej poznając nasze średniowiecze, w nim właśnie,

zwłaszeza w szeroko rozumianym w. XV, jesteśmy coraz bardziej skłonni

wwidzieć ów decydujący, trudny do uchwycenia etap, o którym tak pięknie

mówił Smolka. Wieki następne, od XVI poczynając, nawiązywały też w

całej pełni do wielkiego dorobku naszego średniowiecza, które wprowa-

dziło nas do Europy i umiało zarazem zapewnić w tej Europie odrębne,

trwałe miejsce.



































































Okcydentalizacja i bizantynizacja 197













ROZDZIAŁ V



POGŁĘBIONA EUROPEIZACJA




1. OKCYDENTALIZACJA I BIZANTYNIZACJA



Proces umacniania związków krajów katolickich naszej części Europy

z Zachodem, proces włączania się ich do zachodnioeuropejskiego kręgu

cywilizacyjnego, czyli właśnie proces okcydentalizacji, jest - równo-

legle do proeesu bizantynizacji - jednym z centralnych tematów tej

książki; dotykamy też go na każdym kroku przy omawianiu wszvstkich

wwłaściwie zagadnień: państw, Kościołów, społeczeństw, praw itd.

Pojęcia Europa i europeizacja w kontekście procesów o?kcydentalizacji

czy też wytwarzania się cywilizacji bizantyjsko-słowiańskiej domagają

się krótkiego wyjaśnienia. Nie używam ich w tym miejscu w znaczeniu

geograficznym, w zasadzie ustalonym od starożytności, wynikającym

z podziału świata na trzy części: Europę, Azję i Afrykę; Europa zgodnie

z tym podziałem miała tylko przez długie stulecia bardzo niejasne granice

na północy i północo-wschodzie. Słowianie od czasu, gdy osiedli na swych

obszarach zajmowanych w średniowieczu, znajdowali się - rzecz jasna-

w tak rozumianej Europie. Ale można też pojmować Europę jako krąg

cywilizacyjny chrześcijański ugruntowany we wczesnym średniowieczu,

na Zachodzie ostatecznie w dobie karolińskiej, i poszerzony następnie w

wyniktu procesów chrystianizacji; w tym też sensie używam tu terminu

europeizacja, odnosząc go zresztą nie tylko do okcydentalizacji, ale i do

ńizantynizacji. Nie chcę tutaj wchodzić w dyskusję na temat: Zachód-

Bizancjum, na temat europejskości kręgu bizantyjskiego jako jednego

z dwóch wielkich kręgów chrześcijańskich. Mimo głębo?kich różnic obu

kręgów, mimo nabrzmiałych i trwałych napięć nie brakło też w różnych

okresach przejawóww ich solidarności, zwłaszcza w stosunku do innego

wvielkiego kręgu cywilizacyjnego, jaki stanowił Islam. Cała strefa bizan-

tyjsko-słowwiańska w sposób szczególny wyznaczać miała wschodnie ru-

bieże europejskiego chrześcijaństwa, Europy jako Christianitas, jako sze-

roko pojętego kręgu cywilizacji chrześcijańskiej.To samo uzasadnia już

mmmówienie o bizantynizacji w kategoriach procesów europeizacji.

Recepcja łpraw i chrystianizacja stanowią w szczególności fundamen-

talne wręcz procesy tak pojętej okcydentalizacji czy bizantynizacji, obej-

mującyeh, wiemy to dobrze, najszersze kręgi społeczeństwa. Chrystianizm

i prawa, przejmowane i utrwalane w długich, powolnych procesach, łą-

czyły się jednak ściśle z całym światem kultury zwycięskiej i skrystali-

zowanej w głównych krajach i ośrodkach zachodnioeuropejskiego kręgu

cywilizacyjnego przede wszystkim w XIII stuleciu. U samych jej podstaww

leżało przełamanie głęboko pesymistycznej, manichejskiej postawy w sto-

sunku do świata, postawy niewiary w możliwości człowieka, utożsamia-

nia całej materii i natury ze złem, z grzechem. Przy pesymistycznej in-

terpretacji chrześcijaństwa chętnie utożsamiano ten świat wyłącznie

z "padołem łez i bólu", przeciwstawiając mu wyidealizowany obraz utra-

conego bezpowrotnie złotego wieku w przeszłości; jedyną nadzieję mógł

stanowić tamten świat, raj niebieski - ze straszną alternatywą piekła

w= pełnej mocy szatana. Inaczej rozłożone zostały akcenty, jak pamię-

tamy, w naszym chrześcijaństwie zakonów żebrzących, chrześcijaństwie

wcielenia, ewangelicznego optymizmu, rozumienia wartości świata na-

tury i dnia dzisiejszego, a w niemałym stopniu i jutrzejszego. Z tym to

typem chrześcijaństwa ekspansywnego, niewątpliwie dobrze odpowiada-

jącego społecznościom europejskiego Zachodu w dynamicznym rozwoju,

wierzącego bardziej niż poprzednie pokolenia w rozunm, naturę i człowie-

ka, wiąże się najściślej i wyraża go w sposób szczególnie może reprezen-

tatywvny nowy typ kultury umysłowej i artystycznej.

Centralnym niejako zagadnieniem intelektualnym staje się szkoła, i to

w zasadzie szkoła publiczna, otwarta dla wszystkich, którzy chcą się w

niej znaleźć i mają ku temu odgowiednie przygotowanie; szkoła na róż-

nym poziomie, od szkółki elementarnej, niezbędnej każdemu dla zdobycia

chociażby samych podstaw umiejętności czytania i pisania - wielka to

jest jeszcze i rzadka śztuka w XIII w.! - aż po wielki i trwały wytwór

epoki, uniwersytet. Od szkoły - schola - wolno też nam nazwać ten hi-

storyczny typ intelektualnej kultury kulturą szkolną, scholastyczną: Nowe

chrześcijaństwo nastawione jest dydaktycznie, chce uczyć i musi mieć

w związku z tym ludzi do nauczania przygotowanych; stąd niezwykła

rola szkoły, którą muszą mieć za sobą w każdym razie nauczyciele, kazno-

dzieje, spowiednicy - w zasadzie wszyscy kapłani - a także w coraz

większej mierze te grupy społeczeństwa, które z racji swych prac i funk-

cji muszą mieć po prostu pewien stopień wykształcenia. Głębsze ambicje

szkoły idą jednak dalej. Jej podstawą jest lektura tekstów, od funda-

mentalnej dla Kościoła i całego kręgu cywilizacyjnego Biblii poczynając,

z uwzględnieniem jednak, i to w coraz większej mierze, możliwie całego,

dostępnego dorobku pisarskiego ludzkości; obok wielkiej tradycji pisar-

stwa chrześcijańskiego z Ojcami Kościoła na czele, obok obszernych zbio-

rów praw coraz większą rolę gra tu odkrywana w znacznym stopniu na




198 Pogłębiona europeizac ja



nowo równie wielka tradycja starożytna, w XIII w. przede wszystkim

Arystoteles. Logiczna interpretacja tekstów i konfrontacje myśli pogań-

skiej, arabskiej, chrześcijańskiej rozwijają niebywale samodzielność my-

ślenia, prowokują dyskusje, prowadzą nieuniknienie do nowych ujęć,

propozycji, rozwiązań.

Istnieje wprawdzie cały czas, palący chwilami, problem autorytetów

kościelnych i państwowych usiłujących kontrolować cały ten świat myśli,

w rzeczywistości jednak, zwłaszcza w środowisku uniwersyteckim, swo-

boda dyskusji i wypowiedzi w tym jakże przecież niebywale tradycyjnym

świecie - powszechna obawa przed każdą nowością jako rzeczą niebez-

pieczną! - była w interesującej nas epoce stosunkowo wcale niemała.

Nie można jej w każdym razie porównywać z późniejszą cenzurą doby

absolutyzmów wyznaniowo-państwowych XVI-XVII stulecia.

Kultura artystyczna, zwycięski w XIII w. gotyk przekształcający twór-

czo wielki dorobek romańszczyzny, wyraża inaczej nieco niż szkoła świat

pojęć i wartości tych samych ambitnych i twórczych pokoleń. W upo-

rządkowanym przez wizję religijną kosmosie gotyckim, podobnie jak

i scholastycznym, miejsce człowieka, jego działań i nadziei oraz otacza-

jącej go natury jest w każdym razie mocno zaakcentowane. Wśród nie-

ustannych, twórczych poszukiwań środków artystycznego wyrazu uderza

stałe wzbogacanie i, na ludzką miarę, urealnianie obrazu człowieka oraz

przedstawianych na ludzki sposób Boskich Postaci. Przypomnijmy cho-

ciażby niezwykłą drogę malarstwa i rzeźby gotyckiej aż po świat Van

Eycka czy Wita Stosza, drogę, bez której nieco później i Michał Anioł

byłby zupełnie niezrozumiały. Gotyk ma być śztuką służebną, ma uczyć

ludzi treści religijnych - docenia się w nim na nowy sposób rolę obrazu,

narracji, inscenizacji wręcz - ale obok tego w coraz wwiększej mierze

i inne wielkie autorytety tego świata, władcy, panowie, miasta, próbują

wykorzystać piękno i siłę wyrazu sztuki dla swego prestiżu i propagandy.

Pamiętać więc musimy nie tylko o kościele gotyckim i jego wnętrzu, ale

i o zamku gotyckim z jego dworem i życiem tego dworu, o mieście,

o domach, strojach, sprzętach, w końcu w jakiejś mierze o całości nazy-

wanej u nas często kulturą materialną - z warunkiem szerokiego rozu-

mienia tego terminu.

Odpowiednikiem okcydentalizacji są w krajach chrześcijaństwa wschod-

niego wzmożone w XIV-XV stuleciu procesy bizantynizacji. W osobnej

partii książki zajmiemy się swoistością zarówno samej kultury bizantyj-

skiej jak i jej ekspansji na ziemiach słowiańsko-rumuńskich. W centrum

uwagi znajdować się tu będzie problem tworzenia się kultury bizantyjsko-

-słowiańskiej. Można powiedzieć, że Zachód docierał do zajmujących nas

krajów różnymi drogami i z różnych centrów, tak z pobliskieh Niemiec

jak i z odległej Francji czy Włoch. Tymczasem w kręgu bizantyjskim


Nauczanie podstawowe: szkoły parafialne 199



wpływy kulturalne bizantyjskie mogły iść, rzecz jasna, tylko z samego

Bizancjum i stanowiących niejako trzon państwa i kultury jego ziem

greckich. Nie oznacza to oczywiście, by nie oddziaływały na kraje sło-

wiańsko-rumuńskie inne kręgi kulturalne; nie należy też umniejszać zna-

czenia własnych tradycji kulturalnych poszczególnych krajów. Zwłaszcza

na ziemiach ruskich, nigdy nie należących politycznie do Bizancjum,

trzeba się w sposób szczególny liczyć tak z własną tradycją słowiańską,

jak i wielostronnością silnych związków zewnętrznych, europejskich

i azjatyckich.

Można powiedzieć, że poza Bułgarią, najściślej z Bizancjum związaną

i długo stanowiącą po prostu bizantyjską prowincję (XI-XII w.), czyn-

nikiem najważniejszym, jeśli nie wprost jedynym bizantynizacji był

Kościół, a w nim - mnisi i kultura monastyczna. Nie przypadkiem Athos,

nie Konstantynopol, stał się duchową stolicą świata słowiańsko-bizantyj-

skiego. Nie umniejszając w niczym znaczenia Kościoła Zachodniego w

procesach okcydentalizacji, można powiedzieć, że był to może główny,

ale zawsze tylko jeden z czynników tego wielkiego procesu. Tymczasem

w Serbii, Rumunii czy zwłaszcza na Rusi, w dużo mniejszym stopniu w

Bułgarii, Kościół był w gruncie rzeczy jedynym, prawdziwie wielkim

i niezwykle konsekwentnym promotorem bizantynizacji.




2. NAUCZANIE PODSTAWOWE: SZKOŁY PARAFIALNE



Nauczanie na każdym szczeblu łączyło się w samym załoźeniu przede

wszystkim z instytucjami kościelnymi; nawet na dworach władców

funkcje nauczycieli spełniali głównie kapelani. Kościół zawsze musiał

dbać o wykształcenie swych kapłanów, elementarna umiejętność czytania

była przecież warunkiem sine qua non wypełniania podstawowych funk-

cji kapłańskich. Bardzo długo też duchowieństwo było jedynym stanem

społecznym, w którym właśnie wykształcenie, ogólna kultura oparta na

znajomości pisanej tradycji ludzkości, było tak istotnie ważnym i cenio-

nym czynnikiem kariery człowieka, w administracji kościelnej, kościelno-

-państwowej, w diecezjach i zakonach. Na wszystkich szczeblach społecz-

no-państwowych oczekiwano też od ludzi Kościoła pełnienia różnorod-

nych usług związanych z wykształceniem.

Rzecz zaczęła się zmieniać na większą skalę dopiero w ostatnich wie-

kach średniowiecza wraz z rosnącymi na wielu polach potrzebami róż-

nych kręgów społecznych w zakresie wykształcenia jako wręcz warunku

vwykonywania zawodu, pełnienia swych funkcji w komplikującym się

i różnicującym społeczeństwie. Był to jednak w całości proces powolny

i bardzo nierównomierny. Ogólnie biorąc, dotyczył przede wszystkim




200 Pogłębiona europeizacja



miast i bogatszego mieszczaństwa, gdzie chociażby umiejętność pisania

i rachowania stawała się absolutnie niezbędnym czynnikiem dobrego pro-

wadzenia interesów; dalej - dotyczył wielkich dworów z królewskim

na czele i rosnących liczebnie środowisk funkcjonariuszy, nazwijmy ich

tak, umysłowych w służbie różnych instytucji publicznych, od kancelarii

królewskiej czy miejskiej poczynając. Faktem niewątpliwym jest w każ-

dym razie ogromne rozpowszechnienie się pisma i wzrost wagi czynności

pisanych w całej Europie schyłku średniowiecza, czego najlepszym dotąd

świadectwem są zachowane w każdym kraju europejskim zasoby różno-

rodnych tekstów rękopiśmiennych i, od drugiej połowy XV wv., drukowa-

nych. Istnieje wprawdzie przepaść między np. dokumentacją pisaną dla

XV-wiecznej Wenecji i Polski, ale szczególnie ważne jest to, że i w Polsce

wolno mówić o takiej przepaści między dokumentacją dla w. XV i dla

stuleci poprzedzających.

Z tym wszystkim stopień rzeczywistej a1fabetyzacji danej społeczności

jest z reguły prawie że nie do uchwycenia. Próbowano ostatnio (P. Chau-

nu) mówić o progu lO%/o ludności umiejącej czytać i pisać - oczywiście

w masie swej byli to głównie mężczyźni, w bez porównania mniejszym

stopniu kobiety - przekroczonym w początkach XVI w. w najbardziej

zaawansowanych cywilizacyjnie krajach. Hipoteza ta, niezależnie od całej

jej dyskusyjności, unaocznia, że zasadniczą masę ludności europejskiej

stanowili jeszcze, i to w każdym beż wyjątku kraju, analfabeci; tak będzie

zresztą aż do przełomu do.konanego definitywnie w XV'lII, XIX, a nie-

kiedy dopiero XX stuleciu. Zarazem nie umniejsza to, raczej jeszcze wy-

raźniej podkreśla znaczenie rosnącej w XIV-XV stuleciu zrodzonej

z potrzeb tendencji do kształcenia. Stan taki zmuszał również w jeszcze

większym stopniu instytucje kościelne tak do dawania lepszego wy-

kształcenia klerowi, by mógł choć w części lepiej sprostać rosnącym

automatycznie zadaniom, jak i do rozwijania różnych form szkolnictwa

właśnie publi.cznego, otwartego. Nie mogło już być ono ograniczone tylko

do zaspokajania własnych, zrozumiałych zresztą potrzeb kościelnych w

zakresie przygotowywania niejako od dziecka przyszłych księży, ale w

coraz większej mierze musiało odpowiadać na rosnące potrzeby społeczne.

Najpowszechniejszą instytucją szkolną była szkoła parafialna, na którą

szczególny nacisk położono w Kościele zwłaszcza po soborze 1215 r.; nie

oznacza to zresztą, by nie istniały inne formy kształcenia elementarnego

z rozpowszechniającą się coraz bardziej nauką domową na czele. Pod

nazwą tej szkoły mogła się kryć rzeczywistość bardzo różna, stąd też

wielkie i powszechnie występujące trudności w ocenie roli, zasięgu dzia-

łalności, znaczenia tych szkółek. Czasem mógł to być pierwotny niejako

model w postaci księdza uczącego osobiście kilku chłopców, powiedzmy

dzisiejszym językiem: ministrantów; zawsze bowiem jednym z zadań


Nauczanie podstawowe: szkoły parafialne 201



mniejszej czy większej grupy takich chłopców było pomaganie księdzu

wv kościele i udział w chórze kościelnym. Ale w większych miastach

szkoła parafialna rozrastała się nieraz do rozmiarów sporej instytucji

z własnym gronem kilku nauczycieli i kilkudziesięcioma uczniami; tak

np. w krakowskim kościele Mariackim w XV w. na czele takiej szkoły

stał rektor mający do pomocy dwóch zastępców, kantora, jednego lub

dwóch nauczycieli kaligrafii oraz stylistyki.

Wszędzie, także i w naszej części Europy, szkoły parafialne rozwijały

się wcześniej i pełniej w miastach, ale stopniowo - u nas zwłaszcza w

XIV-XV stuleciu - zaczęły się też przyjmować w parafiach wiejskich.

Badania polskie ostatnich lat (E. Wiśniowski) przyniosły tu bardzo ważne

wyniki, wykazując w szczególności fakt istnienia szkoły w początkach

XVI w. w prawie każdej parafii, tak miejskiej jak i wiejskiej. Odnosi się

to nie tylko do dzielnic bardziej zaawansowanych w ogólnym rozwoju,

Małopolski i Wielkopolski, ale także do Mazowsza; w takim np. archidia-

konacie pułtuskim na północno-wschodnim Mazowszu spotykamy w

1530 r. szkółki w 114 na 117 istniejących parafii, co daje jakże imponu-

jący procent (97,5) parafii szkolnych. W prawie każdej szkółce znajdo-

wał się przy tym osobny nauczyciel nazywany rektorem szkoły. Trzeba

z całym naciskiem stwierdzić, że taki stan rzeczy budzi aż zdziwienie

ogromem osiągniętego sukcesu. Nawet w Czechach, w których mogli-

byśmy oczekiwać szczególnie dużego rozwoju szkółek parafialnych, ba-

dania dotychczasowe pozwalają stwierdzić z dużym stopniem prawdo-

podobieństwa istnienie już w okresie przedhusyckim poważnej sieci miej-

skiej tych szkół, brak natomiast - jak dotąd - potwierdzenia ich dużego

znaczenia i liczby na wsi. Nie można zresztą uznać dotychczasowych re-

zultatów badań czeskich za definitywne, podobnie jak wiele bardzo waż-

nych pytań czeka jeszcze na odpowiedź w Polsce, zanim zdolni będziemy

pełniej zrozumieć cały przebieg procesu tworzenia się pierwszej sieci

publicznych szkół podstawowych w naszym kraju i jego uwarunkowania.

Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że decydujące znaczenie dla tego

procesu miał ogólny rozwój kraju i wyjątkowy okres pokoju jagielloń-

skiego, co umożliwiało między innymi rozbudowę poważnych ośrodków

naukowych z uniwersytetem w Krakowie na czele. Badania nad rekrutacją

studentów tego uniwersytetu w XV w. wykazują z jednej strony syste-

matyczny wzrost ich liczby, z drugiej zaś bardzo duży, rosnący rozrzut

terytorialny. Na ogólną liczbę prawie dokładnie 18 tys. osób zapisanych

na studia w Krakowie w latach 1400-1500 dwie trzecie wypada na

ziemie państwa polskiego i Śląsk; w pierwszym ćwierćwieczu rocznie za-

pisywało się przeciętnie 118 studentów, w drugim - 143, w trzecim-

200 i wreszcie w ostatnim - już 255. Według wstępnych, dość jeszcze

prowizorycznych obliczeń mniej więcej połowa z 12 tys. studentów dziel-




202 Pogłębiona europeizacja



n>ic polskich łącznie ze Śląskiem pochodziła ze wsi, połowa z miast

i miasteczek. Wielkie miasta, Kraków przede wszystkim, także i Wrocław,

dały wprawdzie po kilkuset studentów w ciągu stulecia (Kraków ponad

750, Wrocław prawie 400), ale szczególne zainteresowanie musi budzić

hardzo duża liczba małych miejscowości, czasem trudnych wręcz do ziden-

tyfikowania, z których w tym czasie pojawiła się tylko jedna czy też

kilka osób.

Brak dotąd wystarczających badań nad rekrutacją studentów uniwer-

sytetów europejskich u schyłku średniowiecza; odmienność stosunków

polskich, a być może w pewnej przynajmniej mierze węgierskich czy

nawet czeskich, wyrażała się - wiele na to wskazuje - właśnie dużo

większym niż na Zachodzie udziałem ludzi pochodzących ze wsi. Na

uniwersytecie praskim badania nad absolwentami wydziału sztuk wyzwo-

lonych wykazały, że do połowy XV w. 25-30o/o spośród tych, którzy

uzyskali pierwszy stopień akademicki, pochodziło ze wsi; w drugiej po-

łowie XV stulecia, rzecz znamienna, procent ten maleje do 12, a w po-

czątkach XVI - nawet do 6. Można śmiało przyjąć (za F. Smahelem),

że proporcja zapisujących się na ten wśzędzie najliczniejszy wydział kan-

dydatów ze wsi była wyższa od ich proporcji wśród absolwentów. Byłaby

wtedy, przynajmniej dla pierwszej połowy XV w., niewiele - być

może - rrniejsza od tej, jaką przyjmujemy dla Krakowa dla całego

XV w. Dla porównania, w niektórych, lepiej zbadanyćh uniwersytetach

nadreńskich w tymże XV w. procent ludzi pochodzenia wiejskiego był

zdecydowanie niższy, bliski 2-3o/o.

Najprawdopodobniej istniał bliski związek między rozwojem i pozio-

mem szkół parafialnych a rekrutacją uniwersytecką, tak w sensie wstęp-

nego przygotowania kandydatów i w ogólności wskazania im możliwości

podróży np. do Krakowa, jak i być może - sprawa bowiem wymaga dal-

szych, drobiazgowych i trudnych badań - powrotów studentów krakow-

skich po krótszym czy dłuższym pobycie w Krakowie na prowincję.

Postawa profesorów uniwersytetu, o której jeszcze niżej będziemy mówili,

mrogła tu też mieć pewne znaczenie.

Bardzo trudno rozróżnić wśród ludzi pochodzących ze wsi szlachtę

i chłopów, żadnej jednak wątpliwości nie może ulegać prawdopodobnie

wcale liczna jeszcze w XV w. obecność tych ostatnich, i to także w gronie

profesorów,. Dane praskie zdają się nawet w sposób sżczególny wska-

zywać na chłopów, skoro rekrutacja wiejska upada tam - według na-

szych niezbyt pełnych danych - tak gwałtownie w drugiej połowie

XV w. wraz z wyraźnym pogarszaniem się sytuacji prawnej chłopów

i próbami ograniczania ich wychodzenia ze wsi. Można zrozumieć, że

dla zdolnych synów chłopskich, tak jak i mieszczańskich, perspektywa

studiów uniwersyteckich oznaczała promocję bez porównania większą

i


Szkoły kapitulne i zakonne 203



aniżeli dla synów szlacheckich, szlachty bogatszej i średniej w każdym

razie. W znanych nam już próbach zastrzeżenia przez szlachtę właśnie

w XV w. najlepszych stanowisk kościelnych z kapitułami katedralnymi

na czele dla synów szlacheckich widzieć trzeba próbę obrony przed rosną-

cym najwidoczniej naporem plebejskich synów także i na te stanowiska;

prawo przewidywało zresztą zawsże wyjątki dla plebejuszy w sutannach

posiadających tytuły uniwersyteckie. Ograniczeń stanowych nie stawiano

w zakonach, stąd też często plebejskie, zwłaszcza mieszczańskie pocho-

dzenie zakonników, dochodzących potem często nawet do najwyższych

godności w danym klasztorze czy prowincji zakonnej.




3. SZKOŁY KAPITULNE I ZAKONNE



Wyższy od parafialnego pozi.om i obszerniejszy program reprezento-

wały w zasadzie stare szkoły istniejące przy kapitułach katedralnych czy

kolegiackich; powśzechnie w składzie każdej kapituły znajdował się scho-

lastyk, odpowiedzialny za funkcjonowanie takiej szkoły. Jak i w innych

szkołach, i tu podstawą wykształcenia były dyscypliny tzw. trivium-

gramatyka, retaryka i dialektyka - czyli umiejętność czytania i pisanra,

w dalszym okresie nauki również obcowania na pewnym poziomie z wy-

branymi tekstami oraz sztuka wypowiadania się z elementami logiki.

U schyłku średniowiecza program często, zwłaszcza w ważniejszych i bar-

dziej ambitnych śradowiskach,ulega rozbudowie o elementy quadri-

vium - arytmetyka, geometria, muzyka i astronomia. W rzeczywistości

chodziło tu przede wszystkim o wcale skomplikowaną wiedzę związaną

z kalendarzem i muzyką kościelną, a także o pewien rodzaj wiadomości

encyklopedycznych niezbędnych zwłaszcza do zrozumienia Biblii. Szkoły

kolegiackie i katedralne dawały w sumie nieco bardziej pogłębioną wiedzę

o nastawieniu przede wszystkim praktycznym dla, wolno.tak powiedźieć,

elit duchowieństwa diecezjalnego; nie było mowy o kształceniu tam

ogółu kleru, nie można też porównywać tych instytucji do późniejszych

semninariów diecezjalnych, wprowadzonych po soborze trydenckim od

schyłku XVI w.

Powoli, zwłaszcza od XIV w., w większej mierze wprowadzono też

gdzieniegdzie wzorowany na uniwersyteckim wykład teologii czy prawa

kanonicznego, prowadzony przez ludzi mających za sobą zagraniczne lub

krajowe studia w tych dziedzinach. W archidiecezji gnieźnieńskiej pierw-

sza bodajże szltoła katedralna we Wrocławiu wprowadziła w połowie

XIV w. zajęcia teologiczne tego typu, prowadzone przez własnego pro-

fesora; później, w XV w., zrobiło to kilka następnych szkół, jak Gniezno,

Poznań czy Płock. Możliwe, że wcześniej podobne zajęcia w szkołach




204 Pogłębiona europeizacja



katedralnych prowadzili lektorzy klasztorów żebrzących. Odróżniać trzeba

taki wykład, raczej taką lekturę tekstów teologicznych na modłę uniwer-

sytecką najezęściej według klasycznego dzieła Senteneje Piotra Lombar-

da, od zetknięcia z tekstami biblijnymi. Tekstów tych używano wszak

powszechnie nawet przy elementarnej nauce czytania, tradycyjnie opartej

na Psałterzu. Spotykali się zresztą chłopcy każdej szkoły niejako na co

dzień z tekstami biblijnymi i liturgicznymi przez udział w nabożeństwach

liturgicznych i paraliturgicznych w kościele, pxzy którym znajdowała się

śzkoła. Cel praktyczny, myśl o przygotowaniu przyszłych księży, leżąca

wszak u podstaw średniowiecznego szkolnictwa elementarnego, mógł też

łatwo prowadzić do używania w szkolnej nauce tekstów użytecznych w

przyszłości, w tym także i tekstów prawnych. Zdaje się, że szczególnie

często korzystano z tych ostatnich przy nauce retoryki.

Przy nauczaniu w szkołach parafialnych, kolegiackich czy nawet ka-

tedralnych wysiłek dania podstaw tego, eo moglibyśmy nazwać kulturą

ogólną człowieka wykształconego tamtych czasów, to znaczy umiejącego

czytać i pisać i jako tako zorientowanego w podstawowych telkstach, był

tak wielki i trudny, że niewiele pozostawało czasu na uzupełnienia w za-

kresie wiedzy teologicznej. Na szezeblu parafialnym, zwłaszeza wviejskim,

niezwykle trudno było oprzeć bardziej rozbudowane i systematyczne

nauczanie na klerze parafialnym, stąd całkowicie elementarne w tym za-

kresie wymagania stawiane temu klerowi także i w obrębie zajmują-

cych nas krajów. Mieli więc uczyć księża tego, co później w formie

usystematyzowanej nazwano katechizmem, i dawać prosty komentarz do

podstawowych tekstów w rodzaju Ojeze nasz czy Wierzę w Boga. Ogólno-

kształcący, chciałoby się powiedzieć, charakter szkolnictwa kościelnego

bardzo zresztą odpowiadał potrzebom tam wszędzie, gdzie posyłano chłop-

ców do szkoły, wcale nie myśląc o kierowaniu ich tym samym do stanu

duchownego. Był to przede wszystkim problem mieszezaństwva, nie przy-

padkiem też rośnie zwłaszeza od XIV w. presja miast na szkółki w ich

parafiach w kierunku podporządkowania ich w większej mierze potrze-

bom swego stanu. Ogólny program szkolny dawał tu różne możliwości

elastycznych rozwiązań, doboru tekstów, rozłożenia akcentów między

różne dziedziny zgodnie z tak czy inaczej widzianymi potrzebami.

Przyszli księża, także w wyniku ciągłego obracania się przez lata w

kręgu kościoła i brania udziału w jego życiu, uzyskiwali prawdopodob-

nie w większości pewne przygotowanie do wykonywania podstawowych

czynności liturgicznych i pozaliturgicznych czy też sprawvowania sakra-

mentów. Tylko jednak nieliczni stykali się bliżej z nieco głębszą wiedzą

i refleksją teologiczną, tak intensywnie uprawianą na uniwersvtetach

z Paryżem na czele już od XII-XIII stulecia. Sytuacja zaczęła się nieco

zmieniać od XV w. w dużej mierze pod wpływem niesłychanie żywych,


Szkoły kapitulne i zakonne 205


jak zobaczymy, środowisk teologicznych uniwersytetu w,Pradze i Kra-

kowie, ale i wtedy najprawdopodobniej tylko stosunkowo wąskie kręgi

duchownych miały możność zdobycia rzeczywistej, nie tylko powierzchow-

nej, zewnętrznej kultury teologicznej. Cały czas trzeba też mieć w pa-

mięci, że elity kleru diecezjalnego, kanonicy, rzeczywiści czy potenejalni

prałaci i biskupi, kierowali się przede wszystkim ku prawu jako dzie-

dzinie dla nich najważniejszej przy kierowaniu sprawami kościelnymi, tak

często zazębiającymi się ze sprawami państwa.

Tymezasem w dwóch zwłaszeza dziedzinach, bardzo mocno akcento-

wanych szezególnie ad soboru 1215 r., przygotowanie śeiślej teologiczne

miało zasadnicze znaezenie, mianowicie w kazn.odziejstwie i przy spo-

wiedzi indywidualnej. Kazanie jako.forma dobrej, a zawsze tak trudnej

popularyzacji stanowiło w obrębie kultury scholastycznej jedną z pod-

stawowych czynności, do której zobowiązani byli i którą regularnie od-

' bywali najwybitniejsi nawet uczeni-profesorowie. Bardzo trudna była

też sprawa indywidualnej spowiedzi, którą wraz z zaakcentowaniem

osobistej odpowiedzialności człowieka za jego życie - ważny to moment

w historii człowieka w kulturze europejskiej! - zaczęto wprowadzać w

szerokiej skali społecznej. Nie wystarezało tu, jak dawniej w ciągu stuleci,

automatyczne stosowanie określonej pokuty za określony grzech, nie wy-

starezała praktyka zbiorowego odpuszezania grzechów. Nowa prdktyka po-

legała w zasadzie na wzbudzeniu w penitencie elementarnej chociażby

zdolności do samowiedzy, do krytycznego, refleksyjnego spojrzenia na

samego siebie, swoje myśli i czynności, od kapłana zaś wymagała umie-

jętności dostrzeżenia osobowości, duchowości innego człowieka - i to

wv kontekście jego środowiska, otoczenia - a dalej wyważonego osądu

: rady. Rzecz była w gruncie rzeczy bardzo trudna dla obu stron, można

ją było śmiało traktować -w 1215 r. jako niezwykle ambitny program na

stulecia. Zaczęły jednak powstawać specjalne traktaty uczonych oraz pod-

ręczniki, próbujące usystematyzować wiedzę na ten, tak w końcu deli-

katny, temat i dostarezyć zarazem praktycznych wskazań zainteresowa-

n:ym.

! Rosły więc wymagania pod adresem duchownych, i to tak ze strony

rozwijającego się, dojrzewającego społeczeństwa, którego potrzeby, także

i religijne, rosły szybko, jak i ze strony Kościoła. Czytając coraz liczniej-

sze w XIV-XV w. w całym naszym kręgu eywilizacyjnym narzekania na

księży, nie możemy zapominać, że wyrastają one nie tyle z rzeczywistego

pogarszania się sytuacji, ile właśnie ze zdecydowanie rosnących, lepiej

uświadamianych wymagań i oczekiwań.

Kler diecezjalny, ogólnie biorąc, był jednak gorzej przygotowany-

i to mimo niewvątpliwych postępów zwłaszeza w wykształceniu - do

odpowiedzenia na rosnące potrzeby religijnej natury. Nie było to tylko




Pogłębiona europeizacja



kwestią formacji ludzkiej, ale warunków i trybu życia duclzownych roz-

rzuconych po kraju, w masie swej siedzących po wiejskich parafiach,

które raczej wikłały swych proboszczów w miejscowe sytuacje i uwa-

runkowania, aniżeli sprzyjały rozwijaniu ich własnej osobowości i kul-

tury religijnej. Wiele wskazuje na to, że pozostawieni oni byli ze swymi

trudnościami w wielkiej mierze samym sobie, choć, rzecz jasna, nie

można też lekceważyć rosnącej kontroli zwierzchników i tych wszystkich

impulsów czy oczekiwań, które przychodziły do nich z różnych stron.

W każdym razie znacznie bardzicj uprzywilejowani byli zakonnicy w

swych kţasztorach, którzy na każdym kroku mogli korzystać z oczywi-

stych dodatnich stron życia we wspólnotach, w atmosferze ciągnących

się długo i znaczących swymi godzinami całą dobę nabożeństw liturgicz-

nych. Tradycja nakazywała szczególnie troskliwe i długie wychowvywa-

nie zakonnika do życia w klasztorze, wychowywanie religijne bardzo

osobiste, a całe życie wspólnoty było normowane przez potrzebę stałego

podtrzymywania tej kultury religijnej u każdego jej członka. Życie i kul-

tura religijna, zwłaszcza wielka kultura liturgiczna, domagały się też ko-

niecznie oparcia na kulturze ogólnej. W tym sensie wolno spojrzeć na

każdy klasztor naszej epoki jako na szkołę: w znaczeniu dosłownym

szkołę ogólną i religijno-teologiczną dla młodych adeptów myślących

o profesji zakonnej, nierzadko rozszerzaną i na większe grono młodych

chłopców czy, w domach żeńskich, dziewcząt (jedyne to były właściwie

szkoły dla dziewcząt!), ale w znaczeniu szerszym także szkołę,otwartą

dla jednostek przynajmniej spośród księży i ludzi świeckich, którzy przy

okazji dłuższych lub krótszych pobytów w klasztorze mogli na rozmaity

sposób uczyć się, uczestnicząc w jego życiu. Bardzo różnie wyglądały

z biegiem czasu te mało sformalizowane szkoły klasztorne, prawie że

nie dające się bliżej uchwycić w źródłach, niemniej ten rodzaj ważnej

funkcji każdego w zasadzie klasztoru trzeba tu z całym naciskiem przy-

pomnieć.

Zakony żebrzące zbudowały jednak ponadto nowy w życiu zakonnym

system szkolny, nastawiony na stałe kształcenie i dokształcanie swych

członków, zwłaszcza pod kątem ich przygotowania do zadań duszpaster-

skich. Można nawet bez wielkiej przesady powiedzieć, że każdy z tych

zakonów - przede wszystkim dominikanie, za którymi w wielkiej mierze

poszli inni - stanowił rodzaj wielkiej, międzynarodowej organizacji

szkolnej z całym systemem szkół różnego stopnia i zakresu działania

o jednolitym, ustalonym przez władze generalne programie. Studia te

w pełni włączone były w ramy każdej prowincji i podlegały na tym

szczeblu jej władzom. Podstawowe znaczenie miała działająca w zasadzie

w każdym klasztorze żebrzącym szkoła konwentualna. Prowadził ją lek-

tor, mający za sobą kilkuletnie studia teologiczne na wyższym, uniwer-

Szkoły kapitułne i zakonne 207



syteckim poziomie. Do szkoły mieli przez cały czas uczęszczać wszysey

zakonnicy. Był to więc rodzaj permanentnego dokształcania o praktycz-

nych zresztą celach.

Właśnie lektor miał udzielać pomocy kaznodziejom i spowiednikom;

co dawało doskonałą sposobność do wymiany doświadczeń. Są ślady, że

zajęcia lektora miały charakter szkoły otwartej dla księży w ogólności;

stwarzało to dla kleru danej miejscowości czy okręgu niezwykle cenną

możliwość bądź zdobycia systematyczniejszej wiedzy, bądź przynajmniej

uzyskania rady w konkretnym przypadku. Brak źródeł nie pozwala

stwierdzić, w jakim stopniu kler z niej korzystał. StosLmkowo gęsta, jak

wiemy, sieć szkółek teologicznych, w których obok lektora znajdował się

jeden czy kilku wyspecjalizowanych kaznodziejów i spovwiednikówww. mu-

siała jednak mieć niemałe znaczenie dla podnoszenia poziomu du,zszpa-

sterstwa. Bracia byli też przecież przy różnych okazjach zapraszani do

kościołów parafialnych dla głoszenia kazań i spowiadania, a wiele też

musiała znaczyć ostra niekiedy - poświadczana często już od drugiej

połowy XIII w. przede wszystkim dla Moraw, Czech, Śląska - konku

rencja duszpasterska parafii miejskich i kościołów mendykanckich. Bracia

byli w niej często górą, ale też plebani sporo mogli się od nich nauczyć:

Bardzo duży wysiłek trzeba było włożyć w każdej prowincji i w cał5ym

zakonie dla zapewnienia wykształcenia ogólnego i teologicznego braciom

kapłanom oraz dla wykształcenia dużej kadry uczonych teologów-lekto-

rów. Formowanie zakonnika-kapłana rozciągało się na szereg lat. Nale-

żało mu dać podstawy ogólne, wstępne, dalej musiał przejść kurs filo-

zofii, nawiązujący w każdym zakonie przede wszystkim do własnych

wielkich autorytetów szkolno-uniwersyteckich, jak św. Tomasz z Akwinu

u dominikanów czy św. Banawentura oraz Duns Szkot u franciszkanów;

wreszcie na koniec właściwa szkoła teologii obejmowała w zasadzie nau-

czanie lektury Biblii i Sentencji Piotra Lombarda. Do tego celu org.ani-

zowano osobne szkoły, a ściśle biorąc komplety kilku- czy najwyżej

kilkunastoosobowe dla każdego rodzaju zajęć, lokując je w różnych klasz-

torach i przenosząc nierzadko z miejsca na miejsce. W polskiej prowincji

dominikańskiej znajdujemy np. w 1378 r. dziesięć tego typu szkół-studiów,

a mianowicie trzy dla sztuk wyzwolonych, cztery dla filozofii i trzy dla

teologii. Grupa ośmiu niedużych konwentów pomorskich augustianów

eremitów rozwiązuje sobie w początkach XV w. sprawę studiów swych za-

konników w sposób następujący: szkoła do dyspozycji wszystkich domów

umieszczona będzie co roku w innym klasztorze i każdy dom ma prawo

wysłać do niej jednego studenta. Program szkoły jest szeroki, są w nim

elementy gramatyki i logiki, filozofii i teologii. Zajęcia trwać mają 9 mie-

sięcy, od końca września do końca czerwca. Trzeba było na koszt wspól-

noty zatrudnić kilku lektorów.




208 Pogłębiona europeizacja


Zasadnicze znaczenie miała organizacja ośrodków kształcenia lektorów,

której przyświecała dobrze widoczna od początku ambicja zapewnienia

im możliwie wysokiego poziomu. Studia generalne zakonów opierano też

świadomie, gdzie się tylko dało, na uniwersytetach i ich wydziałach

teologicznych. Stąd najważniejsze, największe centra tego typu istniały

w Paryżu czy Oxfordzie, także w Bolonii i innych miastach uniwersy-

teckich Włoch, w których zresztą nieraz długo w głąb XIV stulecia

studia mendykanckie pełniły zastępczo funkcję nie istniejących tam wy-

działów teologicznych. W miarę rozrastania się zakonów i wzrostu potrzeb

trzeba było mnożyć liczbę studiów generalnych, w samym założeniu-

wydziałów teologicznych. Już w pierwszych dziesiątkach XIV w. przyj-

muje się właściwie zasada że każda prowincja zakonna powinna mieć

wwwłasne studium generalne, bądź o pełnych prawach - to znaczy z możli-

wością przyjmowania kandydatów z całego zakonu - bądź ograniczone

w tych prawach do rekrutacji z własnej tylko prowincji. W drugiej po-

łowie XIV w. istniało już w Europie około 100 mendykanckich studiów

generalnych, z tym że skupiły się one - rzecz bardzo charakterystycz-

na - w krajach a centralnym położeniu i pierwszorzędnym znaczeniu dla

zachadnioeuropejskiego kręgu cywilizacyjnego, a zarazem o starej tra-

dycji uniwersyteckiej. Tak więc w przybliżeniu trzecia część ogólnej

liczby studiów przypada na Francję i trzecia na Włochy - przewaga obu

tych krajów jest też w sumie ogromna; szósta część mieściła się w Anglii,

reszta przypadała na kraje w rysującej się tu geografii kulturalnej pery-

feryjne, łącznie z Europą środkową.

Od samego początku największe studia generaIne przeznaczone były

do zaspokajania potrzeb wszystkich prowincji i nie ma powodu wątpić,

że i prowincje Europy środkowo-wschodniej korzystały mniej czy więcej

ze swego prawa. Trzeba było zresztą określać liczbę miejsc przyznawa-

nych każdej prowincji, co wskazuje, że chętnych było zawsze więcej

niż możliwości. Tak np. w 1337 r. pozwolono polskiej prowincji domini-

kańskiej wysłać 6 studentów do Paryża, Tuluzy, Montpellier, Bolonii

i Kolonii. Nieco pełniejsz.e, choć w dalszym ciągu bardzo fragmentarycz-

ne dane dla studiów zagranicznych dominikanów prowincji polskiej w

XV w. obejmują około 200 zakonników: 45o/o spośród nich studiowało

wve Włoszech, zwłaszcza w Bolonii, Padwie i Perugii, 38o/o w krajach

języka niemieckiego ze zdecydowaną przewaga najstarszego i największe-

go tam ośrodka studiów mendykanckich w Kolonii, l0o/o we Francji.

Wcześniej, w każdyrn razie przed schizmą 1378 r., procent studiów fran-

cuskich byt z pewnością dużo wyższy. Śmiało można przyjąć, że przynaj-

mniej w XV w. każdy z lektorów dominikańskich Polski i sąsiednich

prowincji miał szansę rocznego czy dłuższego nawet pobytu w studiach

zachodnich. W mniejszym zapewne stopniu odnosi się to do innych za-

Szkoły kapitulne i zakonne 209



konów żebrzących, ale dotkliwy brak danych i badań każe, tu zachować

ostrożność.

Bardzo ważną rzeczą dla naszych peryferyjnych w stosunku do centrów

zachodnich prowincji było organizowanie własnych studiów general-

nych. Pierwsze ślady tworzenia takich studiów pochodzą już z przełomu

XIII i XIV stulecia. Trzy kolejne kapituły generalne u dominikanów w

latach 1302-1304 doprowadziły do utworzenia, w każdym razie w świetle

prawa, takich studiów dla prawie wszystkich dotąd ich pozbawionych

prowincji, w tym dla Gzech, Węgier i Po1ski. Były to więc, trzeba to

mocno podkreślić, pierwsze, wyraźnie poświadczone wydziały teologii

faktycznie uniwersyteckie na tych obszarach. Utrzymanie ich na odpo-

wiednim poziomie nie było jednak rzeczą łatwą, i stąd już w 1305 r.

charakterystyczna restrykcja kapituły generalnej: na studia w prowin-

cjach Węgier, Polski i Czech nie będą posyłani studenci z innych pro-

wincji. Było to zaliczenie tych studiów do drugiej, wyraźnie gorszej ka-

tegorii. Co więcej, wyliczając w 1316 r. prowincje nie zobowiązane do

posiadania własnych studiów generalnych, kapituła wymienia Polskę,

Czechy i.Węgry, zresztą w towarzystwie Danii (chodzi tu o całą Skandy-

nawię), Grecji, Ziemi Świętej, a także - co musi budzić zdziwienie-

Hiszpanii. Najprawdopodobniej więc ambitnie zamyślane wydziały prze-

stały istnieć. eo nie oznacza zresztą braku poważnych nawet ośrodków

kształcenia przyszłych lektorów w Krakowie, Pradze, na Węgrzech za-

pewne w Budzie; na dość surowe wymagania zakonu było to jednak naj-

widoczniej za mało, by kwalifikować je jako generalne.

U franciszkanów silna prowincja saska miała swój poważny ośrodek

studiów w M'Iagdeburgu, dystansowany jednak coraz bardziej w ciągu

XIV w. przez Erfurt. W 1336 r. na liście studiów generalnych znajduje

się Praga dla prowincji czesko-polskiej oraz Waradyn (dziś Oradea) dla

węgierskiej. Znów trudno stwierdzić, czy chodziło tu o program, czy

o już istniejącą rzeczywistość. Augustianie eremici na Węgrzech już

u schyłku XIII w. mieli poważną, wydaje się, szkołę teologiczną w arcy-

biskupim Ostrzyhomiu, opartą na specjalnej dotacji królewskiej. Z tej

szkoły wyszli nawet dwaj wykładowcy w głównym studium general-

nym zakonu powiązanym z uniwersytetem paryskim. Około 1300 r. ge-

nerał zakonu wysyła do Paryża jako uczącego Aleksandra z Węgier, na-

tomiast Stefan z Wyspy jStephanus de Insula), student paryski około

1325 r., jest tamże lektorem Sentencji około 1343 r. W prowincji bawar-

skiej augustianów eremitów już w pierwszej połowie XIV w. studium

praskie i wiedeńskie ustabilizowały się jako placówki o ustalonej, wydaje

się, pozycji w zakonie.

Decydujące znaczenie dla utrwalenia instytucji studiów generalnych

rnendykantów w zajmujących nas krajach miało utworzenie uniwersy210 Pogłębiona europeizacja


tetu w Pradze w 1347/1348 r. z wyraźną, konsekwentnie przez Karola IV

realizowaną, próbą oparcia wydziału teologicznego na studiach general-

nych wszystkich czterech zakonów żebrzących. Na specjalną prośbę Ka-

rola kapituła generalna dominikanów ustanawia w 1347 r. studium ge-

neralne w klasztorze praskim, stawiając na jego czele mistrza teologii.

Obok dawniej istniejących studiów franciszkanów i augustianów uzyski-

wał więc Karol pomoc dominikanów, a myślał jeszcze i o karmelitach.

W tym celu sprowadził ich do Pragi około 1347 r. Studium generalne

udało się im jednak utworzyć dopiero w ponad trzydzieści lat później,

w 1379 r. Mimo starań i interwencji cesarza oraz papieża niełatwo było

zakonom utrzymać stale w Pradze personel profesorski w pełni na po-

ziomie uniwersyteckim. Być może, był to jeden z powodów powolnego

tracenia przez mendykantów ich pozycji, tak w początkach uprzywilejo-

wanej, na wydziale teologicznym; powstaje też pytanie, w jakim stopniu

powstające na tym tle antagonizmy odbiły się na znanym niechętnym

stosunku czeskiego ruchu reformatorskiego - z biegiem czasu szczegól-

nie mocnego właśnie na wydziale teologicznym - do mendykantów.

Studia generalne zakonów istniały jednak, z zachowaniem dużej auto-

nomii, w obrębie uniwersytetu aż do katastrofy czasów husyckich.

W Krakowie gdzieś na przełomie XIV i XV stulecia, znów niejako

razem z uniwersytetem, ustala się ostate.cznie własne studium generalne

prowincji dominikańskiej. W ciągu XV w. także i inne zakony zaczęły

tu tworzyć swe studia. Stabilizują się też one stopniowo i nie bez pewnych

trudności na Węgrzech, Praga traci natomiast w tej perspektywie swe

dawniejsze znaczenie. Wyraźnie słabym punktem mendykanckich studiów

generalnych była częsta zmiana personelu nauczającego i jego bezpo-

średnia zależność od władz zakonnych różnego szczebla. S.tudia, nasta-

wione bardzo silnie na użyteczność duszpasterską, stanowiły dla zakonni-

ka-profesora w dużym stopniu drogę do kariery wewnątrz zakonu, czasem

zaś, dużo rzadziej zresztą, i poza nim. Zostawali więc profesorowie prze-

łożonymi domów czy prowincji, uzyskiwali władzę, ale siłą rzeczy-

inaczej niż ich koledzy na fakultetach pełnych, autonomicznych uniwer-

sytetów - nie mieli możliwości twórczego kontynuowania pracy, nie

tworzyli środowiska żywej dyskusji, reagującej szybko na nowe potrzeby

i sytuacje. W dalszych konsekwencjach niebezpieczeństwo popadania w

rutynę rysowało się z całą ostrością. Tu też zapewne leżała jedna z głęb-

szych przyczyn jakby usunięcia mendykantów w cień przez niezwykle

dynamicznie i prężnie rozwijające się środowiska uniwersyteckie najpierw

Pragi, a potem Krakowa. Nie oznacza to zresztą wcale, poza Czechami,

zmniejszania się ich roli w szerokiej skali społecznej.


Uniwersytety i elity intelektualne 211



4. UNIWERSYTETY I ELITY INTELEKTUALNE



Uniwersytety jako niezależne, autonomiczne korporacje uczących

i uczących się formują się w powolnych procesach w XII-XIII w. w

Europie Zachodniej, uzyskując zarazem niebywale silny prestiż i pozycję

w społeczeństwie, w Kościele, w państwach. Najważniejśzym ośrodkiem

w skali całego chrześcijaństwa stał się Paryż, wielkie centrum formowa-

nia inteligencji średniowiecznej zgodnie z rozbudowanym programem

tak sztuk wyzwolonych, artium - wydziału dającego podstawy ogólnej

kultury człowieka wykształconego tamtych czasów - jak i medycyny,

prawa czy teologii. Tu przede wszystkim kształciły się w XIII-XIV stu-

leciu elity europejskiego duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego w

zakresie teologii, stawianej najwyżej w ówczesnej hierarchii nauk. Do

szczególnie ważnych, i to w szerszej skali, należały też dwa uniwerśy-

tety angielskie, Oxford i Cambridge. We Włoszech czołową pozycję zdo-

była przede wszystkim Bolonia, w jej ślady szła w coraz większym stopniu

Padwa; były to jednak uniwersytety skupiające się głównie na studium

prawa, a więc dziedziny niezwykle ważnej z punktu widzenia gwałtow-

nie rosnących potrzeb i Kościoła, i państw. Nie ma wątpliwości, że już od

XII w. pojawiają się na tych najważniejszych uniwersytetach, z Paryżem

i Bolonią na czele, w coraz większej liczbie studenci z naszej części kon-

tynentu, ze wschodnich peryferii świata zachodniego. Od dawna np. toczy

się wśród polskich historyków debata nad miejscem studiów pierwszego

polskiego intelektualisty wyraźnie uniwersyteckiego, Wincentego Kad-

łubka, bo w zachowanym jego dziele możemy doszukać się śladów tak

XII-wiecznej Bolonii, jak i Paryża.

Rosnące w całym kręgu zachodnioeuropejskim zapotrzebowanie na ludzi

wykształconych i na posiadanie w kraju własnego centrum uniwersy-

teckiego leży u podstaw znacznego wzrostu liczby uniwersytehów w

ciągu XIII, XIV i XV stulecia. Dzieje się z uniwersytetami to samo, co

obserwowaliśmy już ze studiami generalnymi mendykantów. Francja

i Włochy wiodą wyraźnae prym w tym procesie, tworząc dziesiątki no-

wych ośrodków. We Włoszech już w XIV w. następuje niejako nasycenie

terenu, w XV w. dochodzą tam tylko dwie nowe fundacje. We Francji

natomiast jeszcze w XV w. powstaje dziewięć nowych uniwersytetów, w

Hiszpanii i Portugalii - do siedmiu istniejących wcześniej dochodzi sześć.

Ruch uniwersy.tecki dociera wreszcie u schyłku XV w. na dalszą północ

naszego kręgu cywilizacyjnego: w 1477 r. powstaje uniwersytet w Szwecji

w Uppsali, w 1478 r. - w Danii w Kopenhadze.

W tym ogólnym obrazie mieści się również tak niezwykle ważne dla

naszego generalnego tematu rozwoju Europy słowiański.ej zjawisko two-

rzenia uniwersytetów w zajmujących nas krajach. Uderza tu od raztu




21 Z Pogłębiona europeizacja



równoległość podejmowania inicjatyw, wynikająca z podobieństwa sy-

tuacji i potrzeb, a dalej intensywna wymiana ludzi i doświadczeń, krą-

żenie książek-rękopisów, uczonych, studentów. W ciągu drugiej połowy

XIV w. każde z czterech państw będących w pełnym rozwoju: Czechy,

Węgry, Polska, państwo zakonu krzyżackiego, także i bliska im Austria,

podejmuje próbę stworzenia u siebie uniwersytetu. Wiele tu mówi już

samo zestawienie dat aktów fundacyjnych. 1347/1348 Praga, 1364 Kra-

ków, 1365 Wiedeń, 1367 Pecs, 1386 Chełmno, 1389 Obuda. Miarą trudno-

ści ww, realizacji programu fundacyjnego może być niepowodzenie niejed-

nej z tych inicjatyw. Kraków, jak dobrze wiadomo, zapewne przez kilka

lat ledwo wegetował, by faktycznie zacząć funkcjonować w pełni dopie-

r.o od r. 1400, Wiedeń zaś - od osiemdziesiątych lat XIV w. Uderzają

wręcz trudności w tak silnych państwach jak Węgry czy państwo zakon-

ne. Mimo erekcyjnego dokumentu papieskiego dla Chełmna z 1386 r.,

wystawionego najprawdopodobniej na wniosek Zakonu, nie ma śladów,

by uniwersytet zaczął tam działać; widocznie brak było wystarczającego

poparcia właśnie ze strony Krzyżaków. Miasto pamiętało jednak o tej

inicjatywie i jeszcze w 1434 r. próbowało ją odnowić, opierając się tym

razem na cesarzu, znów jednak bez żadnego skutku.

Zastanawiać musi szczególnie, dlaczego nie udało się stworzyć w śred-

niowieczu własnego uniwersytetu Węgrom, mimo ponawianych kilka-

krotnie prób i śladów dość długiego bodajże, chociaż ograniczonego w

rozmiarach, trudno uchwytnego działania poszczególnych ośrodków przez

kilkanaście nawet lat. W ważnym centrum kościelnym, jakim był Pecs,

ślady funkcjonowania uniwersytetu, ze szczególnie w nim ważną, jak

zdają się wskazywać pewne pośrednie raczej dane, rolą dominikanów,

mamy jeszcze z osiemdziesiątych lat XIV w. Obuda, wraz z Budą i Pesz-

tem stanowiąca jakby stołeczną aglomerację miejską Węgier, uzyskała

uniwersytet w 1389 r. z inicjatywy króla Zygmunta Luksemburskiego

i za zgodą papieża Bonifacego IX. Chodziło raczej o nową fundację, nie

można jednak wykluczyć możliwości kontynuacji na nowym miejscu po-

przedniej próby Pecsu. Jeszcze w 1410 r. istnieć miały wszystkie cztery

ifakultety, teologii, prawa, medycyny i artium, ale rychło wszelkie ślady

zanikają. Znów domyślają się historycy większego udziału dominikanów

w całym tym przedsięwzięciu. Być może, iż sławiona u schyłku XV w.

we Włoszech szkoła filozoficzno-teologiczna dominikanów w Budzie w

jakiejś mierze nawiązywała do wcześniejszej tradycji uniwersyteckiej.

Jeszcze jedna, poważna próba założenia uniwersytetu łączy się z królem

Maciejem Korwinem, który w 1467 r. doprowadził do jego powstania

w Preszburgu (Bratysława). Zdaje się, że była to szkoła wcale rozwinięta.

rychło jednak podzieliła los wcześniejszych inicjatyw węgierskich.

WW' końctu jedyną www pełni udaną i trwałą fundacją w zajmujących nas


Uniwersytety i elity intelektualne



krajach okazała się Praga, w ostatnich dziesiątkach lat XIV i pierwszych

latach XV w. stanowiąca poważny, bardzo dynamiczny, dojrzały ośrodek

myśli i studiów, liczący się w całej Europie. Dla Czech, Węgier i Polski

rola Pragi w tych dziesięcioleciach była niezwykle doniosła. Kończy się

ona zupełnie od czasów husyckich, wcześniej jednak właśnie polscy "pra-

żanie" doprowadzili do odnowienia uniwersytetu w Krakowie, który miał

niejako kontynuować w XV w. rolę Pragi. Węgrzy, dodajmy od razu,

silnie zaznaczyli swą obecność zarówno w Pradze jak i potem w Krako-

wie, w ogólności zaś dzięki studiom zagranicznym mieli swe własne elity

intelektualno-uniwersyteckie, nie ustępujące z pewnością sąsiadom.

Nie można też zapominać o wyjątkowo dużym znaczeniu Pragi dla

krajów języka niemieckiego. Za Karola IV stała się Praga stolicą Cesar-

stwa, była też na całym jego obszarze - poza Włochami oczywiście-

pierwszym uniwersytetem. Ludzie języka niemieckiego. z Czech i z in-

nych krajów, zajmą też w sumie dominującą na nim pożycję, na co

przyjdzie gwałtowna reakcja ze strony samych Czechów dopiero w po-

czątkach XV w. Międzynarodowy charakter uniwersytetu praskiego, sku-

pienie w nim w znacznym stopniu elit intelektualnych całej Europy

środkowej, tak środkowo-zachodniej jak środkowo-wschodniej, tłumaczy

niewątpliwie w znacznej mierze jego tak szybki stosunkowo sukces i zna-

czenie. Nie można też zapominać; że o międzynarodowości całej nauki

przesądzała w tamtych czasach przede wszystkim powszechnie używana

łacina.

Mistrzowie prascy grają poważną, czasem nawet zupełnie zasadniczą

rolę tak w Wiedniu, jak i w wielu nowych uniwersytetach niemieckich

powstających licznie od schyłku XIV stulecia. Z Pragi wyszedł zwłaszcza

Heidelberg (około 1386 r.), gdzie już w kilka lat po powstaniu rektorem

został jeden z najwybitniejszych profesorów praskich tego pokolenia,

Mateusz z Krakowa. Ale pierwszym rektorem uniwersytetu w Kolonii

(około 1388 r.) zostaje teź mistrz praski, dominikanin, a są "prażanie"

i w Erfurcie (1392). W 1409 r. Lipsk jest niejako filią Pragi, w 1419 r.

mamy dalszych "prażan" przy powstawaniu uniwersytetu w Rostocku.

Do wymienionych dotąd uniwersytetów w Cesarstwie dochodzi w ciągu

XV w. dziewięć dalszych, z Louvain w Brabancji, Fryburgiem Bryzgo-

wijskim, Bazyleą, Moguncją, Tybingą, by ograniczyć się do najważniej-

szych i do dziś jeszcze żywotnych ośrodków; bliżej Polski powstaje jesz-

cze mały stosunkowo uniwersytet w Gryfii (1456). Ten cały proces roz-

poczęty w Pradze musimy mieć stale w pamięci i przy Pradze, i później

przy XV-wiecznym Krakowie (jak i przy Wiedniu, by zamknąć w ten

sposób listę trzech bardzo poważnych ośrodków kultury scholastycznej

na wschodnich peryferiach chrześcijaństwa zachodniego i na jego po-

graniczu z chrześcijaństwem wschodnim).




214 Pogłębiona europeizacja



Są ślady, że już ostatni Przemyślidzi myśleli o stworzeniu uniwersy-

tetu w Pradze. Odległość od wielkich centrów uniwersyteckich, koszta

studiów i tytułów, a z drugiej strony potrzeba większej liczby ludzi na-

prawdę wykształeonych dyktowały tu z pewnością coraz bardziej wy-

raźną nieodzowność posiadania gdzieś blisko ośrodka prawnie uznanego

przez papiestwo - nawet dla cesarza była to w XIV w. jakby oczywista

konieczność - i zdolnego do przyznawania tytułów naukowych. Jak wiel-

kie były potrzeby, świadczą między innymi liczne wyjazdy z Czech,

Węgier, Polski na studia zagraniczne, skąd jednak nie wszyscy przywo-

zili ow.e tytuły, na które trzeba było dłużej popracować i spozn za nie

zapłacić. Ludwik Wielki narzekał w liście do papieża, że ma w swym

państwie zale.dwie jednego mistrza teologii. Realizację uniwersytetu w

Pradze po.djął z całym właściwym sobie rozmachem władca wyjątkowo

na owe czasy wykształcony, Karol IV, wraz z gronem swych współpra-

cowników z pierwszym arcybiskupem Pragi, Ernestem z Pardubic, na

czele. O całym tym środowisku mamy świadectwo Petrarki, w którym

wolno widzieć dużo więcej niż zgrabną pochwałę wielkiego poety-huma-

nisty: "Stwierdzam, że nigdzie nie znalazłem środowiska mniej barba-

rzyńskiego i bardziej przenikniętego humanizmem jak u cesarza i nie-

których znakomitych ludzi jego otoczenia; są to rzeczywiście ludzie

wspaniali i wykształceni, o obyczajach tak tiystyngowanych i przyjem-

nych, iż wydawać by się mogło, że urodzili się w Attyce."

Rzecz została najprawdopodobniej osobiście ustalona przez Karola

z papieżem w czasie pobytu w Awinionie w 1346 r., a już w początkach

1347 r. zaprzyjaźniony z Karolem Klemens VI zezwolił na utworzenie

w Pradze pełnego uniwrsytetu z czterema fakultetami: teologii, prawa,

medycyny i artium. Dokument Karola IV w 1348 r. stworzył właściwe

godstawy fundacji. Bardzo mało było jeszcze wówczas uniwersytetów

posiadających, jak Paryż, wszystkie fakultety łącznie z teologią; prze-

ważały zdecydowanie, zwłaszcza w rejonie śródziemnozrorskim, uniwer-

sytety prawa. Wyznacza to dodatkowo miarę trudności, które trzeba było

pokonać, zanim uniwersytet po dwudziestu, trzydziestu latach doszedł

w pełni do szczytu swych możliwości.

W ustroju uniwersytetu praskiego nawiązywano do Paryża, ale w

pewnym zakresie i do Bolonii. Duże znaczenie miał podział na cztery

nacje według stron świata: pol9ką (też ze Śląskiem i Łużycami), saską,

bawarską i czeską (tu m.in. też i Węgry). Rektora na rok wybierali elek-

torzy wysunięci przez poszczególne nacje. Mógł nim zostać, pod pewnymi

warunkami, także i student; uprawnienia studentów ulegały zresztą stop-

niowemu ograniczaniu na rzecz profesorów, taki też system raczej "pro-

fesorski" przeniesiony został pote-n z Pragi do Krakowa. Fakultety sta-

nowiły jak gdyby szkoły specjalne, ustalały plan studiów, egzaminy itd.


i


Uniwersytety i elity intelektualne



Profesorowie danego fakultetu wybiera1i spośród siebiee dziekana. Wy-

dział prawa, gdzie zapisywali się zwykle studenci starsi, już "na stano-

wiskach", bogatsi, źle się czuł z masą młodych, często biednych studen-

tów wydziału artium, wyodrębnił się też całkowicie w latach 1372-1419,

tworząc zupełnie niezależny uniwersytet prawa. Stworzenie kolegiów

z własnymi budynkami, uposażeniem, zarządem stanowiło ważny etap

w zapewnieniu egzystencji nie tylko studentom, ale także ich mistrzom.

Wzorem mogła być chociażby Sorbona w Paryżu, pierwotnie kolegium,

od którego poszła potem nazwa całego uniwersytetu. Zachował się dotąd

w Pradze duży budynek Kolegium Karola ze schyłku XIV w. z obszer-

nymi salami, biblioteką; tu miało m.in. rezydować dwunastu mistrzów.

Dokładną statystykę studentów mamy tylko dla uniwersytetu praw-

nego. Łącznie w latach 1372-1418 zapisały się tam 3563 osoby, czyli

przeciętna roczna wynosiła 77; wpisy do nacji saskiej - 1256 - są wy-

raźnie największe, potem idzie poIska z 923, czeska z 683 i bawarska 678.

W polskiej było oczywiście bardzo wielu Niemców. Liczby nie oddają

powolnego, ale stałego wzrostu procentu Czechów. Na uniwversytecie

trzech pozostałych wydziałów liczbę studentów u schyłku XIV w. ocenia

się na około 1000 osób jednocześnie studiujących przy około 50 mistrzach

wykładających. W każdym razie do 1409 r. zapisywało się na uniwersy-

tet w Pradze więcej kandydatów na studia niż na jaki.kolwiek imny z licz-

nie już powstałych uniwersytetów środkowoeuropejskich. Sytuację zmie-

nia radykalnie słynny dekret królewski wydany w 1409 r. w Kutnej

Horze i przyznający w zarządzie uniwersytetem nacji czeskiej 3 głosy-

trzem pozostałym 1. Co najmniej połowa studentów i mistrzów - usta-

lona dotąd lista obejmuje 513 osób - udała się wówczas za granicę,

przede wszystkim do Lipska, Erfurtu i Wiednia. Uniwersytet stał się od

razu dużo mniejszym, narodowym, czeskim ośrodkiem, z Janem Husem

jako rektorem na czele. Bardzo charakterystycznym wyrazem tego una-

rodowienia stało się wprowadzenie właśnie od 1409 r. przysięgi rektora

wobec króla i Królestwa. Ciekawe, że nie tylko cudzoziemcy przestają

przybywać do Pragi, ale zwiększa się też znacznie liczba Czechów uda-

jących się na zagrani.czne uniwersytety, głównie do Wiednia. Gdy w la-

tach 1399-1409 osób takich, pochodzących z Czech i Moraw, było-

według danych, jakie udało się ostatnio zestawić (F. Smahel) - 22, to

w latach 1409-1419 liczba ta rośnie do 140; ponad 100 zapisanych wy-

pada na Wiedeń, tylko 8 - na Kraków.

Początki uniwersytetu w K.rakowie łączą się wyraźnie z osobą Kazi-

rnierza Wielkiego. W 1363 r. poselstwo polskie zawiozło do papieskiego

Awinionu prośbę królewską o zgodę na założenie własnego "studium

generale", w którym nacisk położony byłby na prawo. Król Polski pod-

nosił oddalenie jego kraju o 40 dni niebezpiecznej drogi do innych uni-




216 Pogłębiona europeizacja



wersytetów, zapominając - nie wiadomo, czy świadomie, czy 'nie-

o pobliskiej Pradze; uniwersytet Karola IV nie miał zresztą jeszcze wów-

czas takiej pozycji jak kilkanaście lat później. Przychylne stanowisko

papieża umożliwiło Kazimierzowi wydanie w 1364 r. dokumentów fun-

dacyjnych. Powstać miał w Krakowie typowy, wolno powiedzieć, włoski

czy śródziemnomorski uniwersytet prawa z ośmioma katedrami praw-

nymi, w tym aż pięcioma poświęconymi prawu rzymskiemu. Nadto miał

istnieć wydział medycyny z dwiema katedrami i oczywiście wydział

artium, sztuk wyzwolonych, aparty prawdopodobnie na rozbudowanej

szkole parafialnej przy kościele Mariackim. Nie otrzymał Kraków, jak

i powstające zaraz po nim inne uniwersytety środkowoeuropejskie w

Austrii i na Węgrzech, prawa do wydziału teologicznego, na razie prz5y-

najmniej. Dopiero od osiemdziesiątych lat stulecia papieże rzymscy w

warunkach rozbicia Wielkiej Schizmy zaczęli o wiele łatwiej ulegać

prośbom władców i udzielać odpowiednich zezwoleń także na wydziały

teologiczne. Istotne na razie dla ambitnego projektu Kazimierza, zmie-

rzającegoůwyraźnie do wykształcenia dla potrzeb kraju tak bardzo mu

niezbędnej w różnych dziedzinach kadry własnych prawników, było to,

iż brak było sił, możliwości, zarazem i okoliczności sprzyjających jego

realizacji. Mamy też bardzo sporadyczne i nikłe ślady funkcjonowania

uuniwersytetu, i to tylko w pierwszych latach.

Istniał jednak akt prawny i myśl powołania uniwersytetu, do której

nawiązano znów w znacznie bardziej sprzyjających okolicznościach w

dziewięćdziesiątych latach XIV w. W ciągu trzydziestu lat od czasu

pierwśzej inicjatywy Kazi_ierzowej kilkuset ludzi z Polski, przede wszy-

stkim z Małopolski, udało się na studia do Pragi. Kilkudziesięciu uzy-

skało tam tytuły naukowe bakałarzy i mistrzów, wielu znalazło się w

gronie nauczających. Można śmiało przyjąć, że tak dla ludzi z Królestwa

Po1skiego, jak i dla Węgrów stała się Praga tych lat jakby własnym

uniwersytetem narodowym, z tą jeszcze olbrzymią korzyścią, iź jej wy-

bitnie międzynarodow.y charakter i. żywa konfrontacja różnych kierun-

ków nadawały uczelni europejski poziom. Dawała po prostu Praga zna-

komitą szkołę, której małe, pojedyncze, borykające się z trudnościami

uniwersytety w żaden sposób nie mogły zapewnić. Istniała więc wreszcie,

po raz pierwszy w naszej historii, dobra kadra naukowa, wystarczająca

do stworzenia uniwersytetu. Jasnym jest też, że "prażanie", tamtejsi

bakałarze i mistrzowie, tworzyli zasadniczy trzon pierwszego pokolenia

krakowskiej kadry nauczającej; było ich co najmniej czterdziestu w

pierwszych 15 latach istnienia odnowionego uniwersytetu. Znajdowali

się też wśród "prażan" doradcy świetnie znający się na rzeczy, jak

zwłaszcza jeden z czołowych uczonych nie tylko praskich, ale europej-

skich tego czasu, Mateusz z Krakowa. .


Uniwersytety i elity intelektualne 21 i


Krąg mecenasów znalazł się na ciekawym dworze Jagiełły i Jadwigi.

O zainteresowaniach uniwersyteckich mądrej i wykształconej królowej

Jadwigi świadczy dobitnie fakt ufundowania przez nią osobnego kole-

gium dla studentów z Litwy w Pradze, co z pewnością bliskie było szcze-

gólnie królowi. Niezmiernie ważna rola przypadła wykształconym bisku-

pom krakowskim, kanclerzom Królestwa i ludziom uniwersytetu. Zmarły

w 1392 r. biskup Jan Radlica miał za sobą bakalaureat artium w Paryżu

i tytuł mistrza medycyny zdobyty w Montpellier; został biskupem jako

nadworny lekarz króla Ludwika. Bezpośrednio przy tworzeniu uniwer-

sytetu czynny był przede wszystkim bakałarz praski i mistrz z Padwy,.

biskup Piotr Wysz, najbliższy doradca Jadwigi. Z biskupem krakowskim

złączono też na stałe godność kanclerza uniwersytetu.

Tak doszło do uzyskania w 1397 r. pozwolenia papieskiego na utwo-

rzenie wydziału teologicznego, a w r. 1400 - do aktu fundacyjnego

Władysława Jagiełły. Pełny, czterowydziałowy uniwersytet rządzony był

przez samorząd profesorów skupionych w wydziałach; nie przyjęto w

Krakowie systemu nacji, powodującego właśnie w całej prawie Europie

z Pragą włącznie poważne napięcia i zatargi. Wydział artium, jak wszę-

dzie mający w założeniu charakter studium wstępnego, grupował olbrzy-

mią większość studiujących, co samo już dawało mu ważne miejsce na

uniwersytecie. Szeroki, encyklopedyczny program dawał tu w szczegól-

ności możliwość rozwijania nowych przedmiotów i kierunków zaintere-

, sowań, nie mieszczących się w tradycyjnym profilu uniwersyteckim.

W stosunku do uniwersytetu Kazimierzowego podkreślona została na

odnowionej uczelni o wiele mocniej jej kościelność. Stąd zaakcentowa-

nie, tak samo zresztą jak w Pradze, specjalnej pozycji wydziału teolo-

gicznego i blisko z nim związanego wydziału prawa; zajmowano się na

nim w XV w. tylko prawem kanonicznym, nawet nie przewidując w pro-

gramach prawa rzymskiego. Wydział medycyny z jedną czy dwiema ka-

tedrami był kopciuszkiem w stosunku do potentatów, jakimi byli teolo-

gowie i kanoniści.

Uniwersytet okrzepł, ugruntował swoją pozycję w kraju stosunkowo

bardzo.szybko mimo śladów, w początkach zwłaszcza, niezrozumienia

czy też antagonizmów między nim a np. mendykantami, z dominikanami

na czele. Zachowana księga wpisów pozwala śledzić rosnącą systematycz-

nie liczbę zapisujących się na studia; jak wszędzie, tak i w Krakowie..

tylko część, może jakaś jedna czwarta zapisujących się, kończyła studia

z tytułem bakałarza. Licząc, w pewnyzn przybliżeniu, że około połowa

z 18 tys. zapisanych pochodziła z terenów Królestwa Polskiego, mqże-.

I

my - z wielką ostrożnością - mówić o 2-2,5 tys. bakałarzy, jakich

dał krajowi uniwersytet w ciągu kilku XV-wiecznych pokoleń. Wspo-

minaliśmy już poprzednio o zastanawiająco dużym rozrzucie geograficz--




218 Pogłębiona europeizacja



no-społecznym rekrutacji, najwyraźniej łączącym się blisko z intensyw-

nym rozwojem sieci szkół parafialnych w miasteczkach i wsiach. Jeżeli

chodzi o dzielnice, pewien wgląd w przemiany sytuacji daje następująca

tabelka, uwzględniająca jednak tylko miasta:


Rekrutacja miejska studentów uniwersytetu krakowskiego w XV wieku według

dzielnic

Pozostałe dziel-

Lata Małopolska Śląsk Wielkopolska nice (Morawy,

Prusy,Ruś,

Litwa)

1400-1424 345 224 314 108

1425-1449 415 178 308 185

1450-1474 519 491 291 288

1475-1499 682 649 370 504

Razem 1961 1540 1283 1085



Jak widać ż powyższego zestawienia, przewaga Małopolski utrzymuje

się przez cały czas przy wzrastającej równocześnie liczbie synów miesz-

czańskich idących na uniwersytet, podczas gdy miasta wielkopolskie-

jeszcze w pierwszej połowie XV w. stanowiące obok małopolskich główną

bazę rekrutacyjną - tracą wyraźnie swą pozycję w drugiej połowie

stulecia na rzecz przede wszystkim mieszczan śląskich, ale częściowo tak-

że i pochodzących z innych dzielnic. Po 1450 r. następuje ogromny wzrost

liczby studentów z miast śląskich, którzy w sumie zaczynają prawie do-

równywać liczebnie Małopolanom. Slązacy już wcześniej, u schyłku

XIV w., byli silnie reprezentowani na uniwersytecie w Pradze; być może,

to oni właśnie stanowili trzon tamtejszej nacji polskiej. Husytyzm za-

mknął gwałtownie ten kierunek i odtąd najłatwiej im było iść bądź do

Lipska, bądź do Krakowa. W Lipsku, wraz z ludźmi z Prus, stanowili

Ślązacy trzon nacji polskiej. W ostatnich dziesięcioleciach XV w. zwraca

uwagę gwałtowny wręcz wzrost liczby krakowskich studentów z miast

świeżo pozyskanych przez Polskę Prus, Mazowsza i Rusi Czerwonej;

w latach 1475-1499 zapisuje się w Krakowie z miast Prus Królewskich

.148 studentów, z mazowieckich 139, z Rusi 146. Mieszczanie pruscy

wcześniej już pojawiali się w Pradze czy poterr na uniwersytetach nie-

mieckich; w XV w. mamy 745 scholarów z Prus w Lipsku, 216 w Wied-

niu, 34 w Erfurcie. Natomiast dla elit intelektualnych mazowiecko-ru-

skich było to w gruncie rzeczy pierwsze poważniejsze liczebnie zetknięcie

się z uniwersytetem. Procentowo biorąc, na Mazowszu i na Rusi jest to

;też w stosunku do punktu wyjściowego - rekrutacji w początkach


Unziwersytety i elity intelektualne Z1D



XV w. - wzrost największy. W najmniejszym stopniu obejmuje on

słabo zurbanizowaną Litwę, skąd w ćwierćwieczu 1475-1499 przychodzi

zaledwie 36 studentów z miast.

Nie sądzę, by wzbogacenie naszych zestawień o rekrutację wiejską,

możliwe przynajmniej w jakiejś części w miarę postępu niezwykle żmud-

nych i trudnych badań nad geografią historyczną Polski XV-wiecznej,

zmieniło w sposób zasadniczy obraz ogólny uzyskany na podstawie miast.

Obraz rekrutacji krakowskiej wypada też rozszerzyć na studentów

zagranicznych, nie zapominając, że trzeba tam uwzględnić także i Ślą-

zaków. Dane, jakie zostały opracowane, odnoszą się do lat 1433-1510,

możemy je więc odnieść do przytoczonych już zestawień tylko z pewnym

przybliżeniem. Oto wykaz krajów, z których pochodzili studenci zagra-

niczni zapisani na uniwersytet krakowski w latach 1433-1510 (według

A. Karbowiaka) :




Kraj


Liczba

sttidentów


Węgry 2896

Sląsk 2487

Czechy i Morawy 792

Brandenburgia,Pomorze

i Meklemburgia 323

Italia 12

Belgia i Holandia 8

Anglia i Szkocja 2

Hiszpania 1


Z całą oczywistością rysuje się tu środkowoeuropejski charakter

XV-wiecznego uniwersytetu krakowskiego obejmującego swym oddzia-

ływaniem przede wszystkim trzy Królestwa: Polskie, Czeskie i Węgierskie.

Europa zachodnia czy też środkowo-zachodnia, np. nadreńska, praktycz-

nie wśród studentów w ogóle nie jest reprezentowana. Pod tym wzglę-

dem Praga XIV-wieczna była z całą pewnością uniwersytetem w o wiele

większej mierze międzynarodowym. Istnieje poważny problem, w jakim

stopniu duży rozmach uniwersytetu krakowskiego, coraz lepiej pozna-

wany i doceniany przede wszystkim dla pierwszej połowy XV w., stano-

wił kontynuację wcześniejszego rozmachu Pragi; są wyraźne ślady, że

ludzie myślący szerszymi kategoriami, jak Zbigniew Oleśnicki, zaniepo-

kojeni byli w połowie XV w. pewnym zamykaniem się Krakowa i za-

wężaniem perspektywy do spraw i zagadnień zbyt lokalnych, rrałych.

Sprawa ma oczywiście szerszy aspekt wiążący się z przejawami ogólnego

kryzysu świata uniwersyteckiego w XV w. i tworzeniem się mnóstwa

małych, narodowych czy regionalnych uczelni.




220 Pogłębiona europeizacja



Ogólną liczbą zapisów rocznych - około 250 studentów - Kraków

dopiero pod koniec XV w. 'doszedł do stanu, jaki miała Praga, a także

Wiedeń już na początku stulecia. Wiedeń musi nas tu nieco bliżej zain-

teresować, odgrywał bowiem już w XV w. istotną rolę w 'kształceniu

elit Europy środkowo-wschodniej, przede wszystkim węgierskich; uniwer-

sytet z ustaloną od schyłku XIV w. pozycją Ieżał tak blisko ziem węgier-

skich, chorwackich, słowackich, ,morawskich czy czeskich, iż ze szcze-

gólną łatwością przyciągał kandydatów z tych obszarów. Tworząc przy

reorganizacji uniwersytetu w 1384 r. nację węgierską, wyraźnie określo-

no, iż obejmować ma ona "wszystkich Węgrów, Czechów, Polaków, Mo-

rawian i Słowian ze wszystkimi [ludami) bliskimi im językiem" ("cum

omnibus sibi annexis in idiomatibus").

. W latach 1385-1519 wpisały się do tej nacji łącznie 8743 osnby, a więc;

warto pamiętać, prawie połowa ogólnej Ziczby 18 tys. osób zapisanych

w XV w. (1400-1499) w Krakowie. Już w drugim semestrze 1385 r.

zapisało się w nowej nacji 28 osób, w niektórych latach w goczątkach

XV w. liczba ta przekraczała 100 studentów rocznie. Przeciętna roczna

dla całego okresu wynosi aż 65 osób. Jednocześnie obejmowali Węgrzy

stanowiska nauczających na uniwersytecie: tylko do 1454 r. uczyło w

Wiedniu 80 profesorów węgierskich. Daje to dobre pojęcie o wwadze zja-

wiska. Gdyby zsumować ponad 300 studentów z Królestwa Węgierskiego

studiujących w Pradze, jakieś 3 tys. w Krakowie i co najmniej dwa razy

tyle w Wiedniu (nie wiemy, jaki procent członków nacji nie pochodził

z granic państwa węgierskiego), to uzyskamy w przybliżeniu około 10 tys.

ludzi, którzy przeszli do końca XV w. przez studia, wólno powiedzieć,

na miejscu, czyli w ramach Europy środkowo-wschodniej. Była to liczba

bardzo bliska polskiej, mimo iż Polska miała własny uniwersytet u siebie.

Taki stan rzeczy tłumaczy również nieco lepiej brak własnego uniwersy-

tetu: w pełni go zastąpił Wiedeń i w mniejszym stopniu Kraków, a czę=

ściowo także Praga.

Wiedeń był największym, jeżeli chodzi o liczbę studentów, uniwersy-

tetem niemieckim i środkowoeuropejskim w XV w. W latach 1385-1519

zapisało się tam łącznie 49 745 studentów. Najliczniejsza nacja reńska

doszła w tym czasie do ponad 22 tys. zapisów, austriacka miała ich pra-

wie 16,5 tys., znana nam już węgierska prawie 9 tys. i wreszcie saska

zaledwie 1405. Wyraźnie był więc Wiedeń głównie potężnym ośrodkiem

południowoniemieckim. Zwraca uwagę bardzo duża liczba zapisów z Nad-

renii, gdzie właśnie w XV w. powstało tyle nowych uniwersytetów.

Dla koniecznego uzupełnienia, chociażby liczebnie, obrazu elit uniwer-

syteckich zajmujących nas krajów trzeba uwzględnić wyjazdy na dalekie

studia, przede wszystkim francusko-włoskie, stanowiące od Xll-XIII w.

trwałą tradycję, w dalszym ciągu w pełni aktualną i w XIV-XV w.


Uniwersytety i elity intelektualne



Wcześniej, w XII-XIII stuleciu, istniała, być może, pewna równowaga

liczebna wśród studiujących w Paryżu i w Bolonii. Szacuje się, że około

100-200 Węgrów mogło się wtedy przewinąć przez uniwersytet paryski;

z Polski czy Czech mogło być mniej studentów, ale brak tu podstaw do

bardziej uzasadnionych szacunków. Z innych uniwersytetów francuskich

wchodzi w grę m.in. Montpellier ze swoją znaną szkołą lekarską. Już

jednak w XIII w. popularniejśze zapewne są studia włoskie z Bolonią

na czele, które też w XIV-XV w. będą zdecydowanie dominować wśród

zachodnioeuropejskich miejsc studiów ludzi z naszej części Europy.

Wzmianki, fragmentaryczne i przypadkowe, pozwalają mówić o dzie-

;iątkach Węgrów czy Polaków studiujących w Bolonii w drugiej połowie

XIII w. Daleka od kompletności imienna lista scholarów bolońskich

z Polski obejmuje np. 30 osób dla lat,1270-1300. Można powiedzieć, że

co najmniej od tego czasu obecność Polaków, Węgrów, także i Czechów

w Bolonii, a może nieco później i w Padwie, staje się regułą.

Ultramontanie, czyli studenci spoza gór, spoza Włoch, mieli prawo do

obierania sobie własnego rektora. Już w 1265 r. w Bolonii przy okazji

jakiegoś sporu o zasady tego wyboru Polacy i Węgrzy wymienieni są

razem jako zwolennicy jednej partii. Znamy 12 polskich rektorów ultra-

montańskich dla lat 1275-1500, a niejednokrotnie fu,nkcję tę sprawowali

również Węgrzy czy Czesi. Takich rektorów z interesujących nas krajów

możemy czasem spotkać i w innych miastach, jak np. w 1322 r. w Sieni.e,

gdzie występuje "Maynardus de Ungaria rector scolarium iuris canonici

et civilis universitatis Senensis", a więc r'ktor prawników. W XV w.

liczba studiów.włoskich, na których pojawiają się Polacy i Węgrzy, już

nie Czesi, zwiększa się wydatnie. Dochodzą do B4lonii i Padwy, czy spo-

r.adycznie odwiedzanej już wcześniej i Sieny, takie miasta jak Perugia,

1F,errara, Pawia, Florencja, od drugiej połowy stulecia w coraz większym

sstopniu także Rzym.

Kto wyjeżdżał na bardzo przecież kosztowne studia? Generalnie bio-

rąc, przede wszystkim duchowni mający już ustaloną pozycję materialną.

hądź to rodzinną, bądź z racji posiadanych beneficjów, i spełniający lub

też przygotowujący się do spełniania ważnych, kierowniczych funkcji

w Kościele czy państwie. Znajomość prawa była przy tym w coraz więk-

;zym stopniu wymagana czy też stawała się wręcz rzeczą konieczną, stąd

też kilkuletnie studia i tytuły naukowe zaczęły się stawać niejako regułą

przynajmniej u potencjalnych kandydatów do wyższych stanowisk.

Praktycznie biorąc, kanonikat w bogatej kapitule, zwłaszcza katedral-

nej, dzięki beneficjum dawał w szczególności możliwość spokojnego przez

długie lata prowadzenia studiów, pisania. Stąd też najczęściej wśród

już uposażonych kanoników szukał biskup współpracowników do zarządLu

diecezji, król sekretarzy do pracy w swej kancelarii. a uniwersytet-




222 Pogłębiona europeizacja



profesorów. W celu studiów zagranicznych kapituła mogła nawet na kilka

lat zwolnić swego członka od ciążących na nim obowiązków. Beneficjum

sta'wało się wtedy jakby rodzajem stypendium, niekiedy wcale atrak-

cyjnym. Nic też dziwnego, że polowano na nie niezwykle pilnie, że np.

szlachta uporczywie próbowała zarezerwować dla siebie właśnie co bo-

gatsze beneficja. Zrozumiała była także tendencja do kumulacji bene-

ficjów w jednym ręku, z którą na próżno walczyło prawo i same kapituły.

Zdarzało się łączenie w jednym ręku kilku nawet, i to szczególnie do-

chodowych uposażeń w różnych kapitułach. Praktycznie biorąc, wraz

z gwałtownie rosnącą zwłaszcza od XIV w. centralizacią papieską i za-

razem kontrolą królewską nad Kościołem, przyznawanie beneficjów sta-

wało się w coraz większej mierze sprawą dworu królewskiego czy pa-

pieśkiego lub też ich współdziałania. Pobyt na dworze czy w kurii pa-

pieskiej, w Awinionie, potem w Rzymie, i służba w kancelarii stwarzały

też szczególne możliwości zdobywania nowych beneficjów. 1\Tiektórzy du-

chowni z zajmujących nas krajów chętnie też udawali się nawet pod

pozorem studiów na lata całe do Awinionu czy w XV w. do Rzymu, by

szukać tam sprzyjającej okazji. Ilstalała się też zła sława zdobywanyc'h

wtedy czasem tytułów, są też ślady ustaw regulujących np. kontrolę nad

kanonikami próbującymi tego rodzaju dróg postępowania.

Jakkolwiek było, kanonicy wielkich kapituł - gdzieś po kilkaset "eta-

tów" w każdym z krajów naszego rejonu - stanowili jako całość zde-

cydowanie wyróżniającą się elitę intelektualną nie tylko kleru, ale całego

kraju. Obok nich trzeba też wymienić wielkie klasztory, kanoników re-

gularnych czy mendykantów, również - jak to już poprzednio podkre-

ślaliśmy - kładących w wielu wypadkach duży nacisk na kształcenie,

także za granicą, swych członków. Źródła polskie i węgierskie poświad-

czają zgodnie zwłaszcza regularne wyjazdy dominikanów obu krajów na

studia do Włoch.

Historykom węgierskim udało się zestawić kilkaset nazwisk przyby-

szów z państwa węgierskiego studiujących w Italii w XIII-XV w. Lista

jest z pewnością daleka, może nawet bardzo daleka od kompletności. Ze-

stawiając jednak na jej podstawie wykaz 12 miejscowości, z których

według zachowanych danych pochodziło najwięcej osób przebywających

na studiach we Włoszech - w sumie 274 - uzyskujemy wynik w pełni

potwierdzający dotychczasowe rozważania. Są to wszystko najważniejsze

ośrodki kościelne kraju, z reguły miasta biskupie z arcybiskupim Ostrzy-

homiem na czele. Rzecz jasna, kanonicy podawali we Włoszech nie swojt,

miejsce pochodzenia, ale miejscowości, w których piastowali kanonie; to

samo odnosi się do zakonników podających macierzyste klaszt.ory.


Uniwersytety i elity intelektualne 223



Wyjazdy na studia do Włoch w Królestwie Wę-

gierskim w XIII-XV wieku



Miejscowość Liczba studentów



Ostrzyhom 4.5

Egez 33

Zagrzeb 31

Pecs 30

Waradynz 24

Gyulafehervaz. 22

Buda 17

Szekesfehervaz. 16

Veszprem 16

Gyor 15

lioszyce 13

Kalocsa 12



Gdy powstał uniwersytet w Pradze, właśnie ci bogaci beneficjanci,

z reguły też starsi od ogółu studentów, stanowili podstawę wydziału pra-

wa, doprowadzając, jak pamiętamy, aż do jego wyodrębnienia się w

osobny uniwersytet. Kanonistyka też, jak i w Krakowie, stanowiła tam

trzon programu. W Krakowie nie wydzielili się prawnicy z całości, ale

nieliczni w stosunku do wydziału artium scholarzy studiujący prawo

i teologię byli czymś w rodzaju studenckiej arystokracji; profesura na

tych wydziałach, na teologii przede wszystkim, stanowiła też - jak i na

innych uniwersytetach - niejako szczyt profesorskiej kariery. Pragę

czy Kraków łączono też często w studiach prawnych z Włochami; pobyt

w Bolonii czy Padwie stawał się wtedy jakby uzupełnieniem frmacji

zdobytej na miejscu.

Rzecz jasna, stała obecność wcale niemałej grupy przedstawicieli elit

zajmujących nas krajów w Italii, kraju o tak imponującym w XIV-XV w.

rozwoju, zwłaszcza kulturalnym, miała doniosłe znaczenie dla wielu

zjawisk z zakresu ogólnej kultury tego rejonu Europy. W tym świetle

łatwiej zrozumieć sygnalizowane w wielu punktach obecnej pracy prze-

jawy związków czy wpływów włoskich. Recepcja włoskiego humanizmu,

tak zwanego tradycyjnie renesansu, na Węgrzech, w Czechach czy w

Polsce stanowiła jak gdyby naturalne przedłużenie tego zjawiska. Ale

też synowie np. szlachty polskiej, którzy masowo, setkami, udawali się

w XVI w. na studia do Padwy, szli tam drogą szeroką i od dawna utartą

przez ich krewnych - kanoników. Nie trzeba lekceważyć obecności

scholarów z naszej części kontynentu na innych, nie włoskich uniwersy-

tetach, była ona jednak w sumie dużo słabsza liczebnie i mniej znacząca.




'224 Pogłębiona europeizacja


Daleko nam jeszcze w nauce historycznej do rzeczywiście wszechstron-

nej, pogłębionej analizy tego tak bardzo ważnego i złożonego zarazem

zjawiska.

Poczynione wyżej uwagi o kapitułach i klasztorach dbających o studia

zagraniczne u.naoczniają równocześnie, gdzie przede wszystkim skupiali

śię już po studiach ludzie, którzy przeszli - dłużej czy krócej - przez

uniwersytet. Rzecz jasna, były to głównie, a początkowo nawet prawie

wyłącznie, środowiska kościelne, kapitulno=klasztorne. Sam uniwersytet

wszędzie zresztą był instytucją w wielkiej mierze kościelną. Studenci

stawali się klerykami, przyjmowali najniższe święcenia, co dawało im

od razu szereg przywilejów, nie zobowiązując zarazem do święceń wyż-

;zego stopnia. To samo odnosi się do profesorów. Do dziś w starych, czci-

godnych uniwersytetach, ja'k Cambridge czy Oxford, przestrzega się w

kolegiach wielu średniowiecznych tradycji wynikających ze wspólnego

życia ludzi ze święceniami - uczących i uczących się.

Bardzo ważnym środowiskiem, w którym na większą śkalę zaczęło do-

chodzić jakby do współistnienia elit intelektualnych duchownych i mniej

czy bardziej świeckich, były szeroko pojęte dwory, przede wszystkim

królewskie, z kaneelariami na czele. W rozbudowywanym stale personelu

kancelarii potrzebowano i zatrudniano coraz więcej nie tylko uczonych

kanoników, ale i ludzi świeckich. W miarę zresztą, jak zaczęły się poja-

wiać w danym kraju i rejonie już nie dziesiątki, ale setki czy tysiące

ludzi otartych o studia generalia - jak to się stało w naszej części Euro-

py od XV w. - zaczęli oni szukać miejsca dla siebie na różnych stano-

wiskach niższych, kościelnych, dworskich, miejskich, nie gardząc nawet

stojącym raczej nisko w ówczesnej hierarchii prestiżu uczeniem w miej-

skiej zwłaszcza szkole parafialnej.

Niezmiernie interesującym śladem dojrzałości kulturalnej i zaintere-

sowań intelektualnych poszczególnych środowisk pozostają biblioteki,

rozrastające się w XIV-XV w. w zajmujących nas krajach do rozmia-

rów niejednokrotnie wcale nie ustępujących bibliotekom zachodnim.

W grę wchodziły książki rękopiśmienne, bardzo drogie, nie tylko spro-

wadzane z zagranicy, ale w coraz większej mierze kopiowane, zwykle

z wielką starannością, w licznych skryptoriach krajowych. Przyjmuje

się np., że wielki popyt na księgi liturgiczne w XV-wiecznej Polsce za-

spokajany już był w zasadzie na miejscu. O rozwoju tych skryptoriów

i zapotrzebowania na książki świadczy fakt, że stosunkowo bardzo wcze-

śnie, już około 1490 r., zaczyna się rozwój własnych drlukarni, i to prawife

jednocześnie w Polsce, w Czechach i na Węgrzech.

Księgozbiory dworskie łączą się zwłaszcza z postaciami wybitnych,

wykształconych władców. Nie zachowały się niestety w- całości i z naj-

lwiększą trudnością przychodzi je niekiedy rekonstruować. Nie chodzi


Uniwersytety i elity intelektualne 225


przy tym tylko o władców pierwszorzędnego znaczenia politycznego, jak

bezwzględnie wyróżniający się osobistym wykształceniem i kulturą, i to

w skali całego średniowiecza europejskiego, cesarz Karol IV, sam czło-

wiek pióra, ale też o książąt lokalnych. Na Śląsku np. rozdaje książki

w swvym testamencie zmarły w 1398 r. książę Ludwik z Brzegu, Piast-

meeenas o niemałych zasługach kulturalnych. Dla współczesnej mu bło-

gosławionej Jadwigi, królowej Polski, tłumaczono szereg ksiąg na język

polski.

Imponujące rozmiary przybrał zwłaszcza księgozbiór zgromadzony przez

Macieja Korwina na zamku w Budzie. Ten ambitny władca i mecenas

humanizmu, nie odbiegający pod tym względem od książąt włoskiego

renesansu, skupiał na swym dworze dziesiątki włoskich humanistów,

ludzi pióra, sztuki czy polityki. Dwór Korwina stanowić może szczegól-

nie dobry przykład, pierwszy o takich rozmiarach w naszej części konty-

nentu, koegzystencji duchownych i świeckich. Sprawni w pisaniu i bar-

~ dziej zależni od władcy, humaniści ci umieli w razie potrzeby uprawiać

ů

o

w słowie czy piśmie skuteczną propagandę na rzecz swego pana, widzieć

np. w Korwinie drugiego Attylę, nowego założyciela państwa węgier-

skiego, takiej samej miary jak sławny wódz Hunów uznawany za jego

twórcę. Do mecenatu Korwina wypadnie nam jeszcze.powrócić, tu ogra-

niczymy się tylko do sprawy dla całego środowiska podstawowej - wła-

śnie biblioteki. Resztki jej rozproszone są dzisiaj w 44 bibliotekach

41 miast świata. Liczyła najprawdopodobniej 2-2,5 tys. tomów, do czego

można dodać znajdującą się na tym samym zamku bibliotekę "podręcz-

na żony Macieja, Beatrycza, z 50-100 woluminami, a dalej około

600-800 tomów związanych bezpośrednio z kaplicą i zespołem kapela-

nów królewskich. Razem można więc mówić o wyjątkowej wówczas

liczbie około 3 tys. woluminów. Niektóre z nich zawierały po dwa czy

więcej dzieł, tak że liczbę książek w znaczeniu poszczególnyeh tytułów

podnieść trzeba do około 4-5 tys. Zdaje się, że żadna biblioteka na pół-

noc od Alp nie mogła się w XV w. równać rozmiarami z budzińską.

Liczne biblioteki największych instytucji kościelnych, kapituł i klasz-

torów, dochodziły do kilkuset dzieł czy woluminów. Były to wszystko,

nie zapominajmy, biblioteki prawie wyłącznie łacińskie, co ułatwiało

i w-ręcz umożliwiało krążenie, odpisywanie książek w całym łacińskim

kręgu cywilizacyjnym. Najogólniej biorąc, poza podstawowymi, niejako

oczywistymi książkami szkolnymi i liturgicznymi księgozbiory miały

charakter prawno-teologiczny zgodnie z charakterem kultury wykształ-

conych środowisk kleru i zgodnie z ich bieżącymi potrzebami. Dużo miej-

sca zajmowały na ogół w XV w. kazania. Można oczekiwać (i wstępne

badania pogląd ten zdają się potwierdzać), iż środowiska kleru świeckie-

go, kapituły katedralne zwłaszcza, preferowały bardziej jurydyczny cha-



15 - Europa słowiańska




226 Pogłębiona europeizacja


rakter księgozbiorów, klasztorne zaś - teolflgiczny. Wynikało to z całego

kierunku studiów, zainteresowań, funkcji i stanowiło istotny, widoczny

przejaw dwóch niejako typów kultury, wręcz mentalności kleru, bardziej

jurydycznej i bardziej teologicznej. Brak nam jeszcze studiów nad tymi

zagadnieniami o wielkim znaczeniu. Biblioteki, rękopisy czy druki, roz-

rzucone na ogół, are wcale nie tak źle zachowane, stanowią tu - obok

twórczości własnej członków poszczególnych wspólnot - źródło podsta-

wowe.

Dobrego przykładu dostarczyć może świetnie funkcjonująca w XV w.

i niedawno wstępnie zanalizowana {A. Swierk) biblioteka klaszto.rna ka-

noników regularnych św. Augustyna w Żaganiu na Dolnym Sląśku. Była

to biblioteka według ówczesnych pojęć wielka, licząca w 1500 r. około

1000 rękopisów i pierwodruków; tylko kilka największych bibliotek na

Sląsku, jak dominikanów czy kanoników regularnych na Piasku we Wro-

cławiu, mogło z nią konkurować pod tym względem. Dla porównania

biblioteki macierzystych, wielkich opactw cysterskich we Francji liczyły

u schyłku XV w.: w Citeaux około 1200 kodeksów, Clairvaux - 1700.

Oczywiście, z samych liczb nie można wysnuwać dalej idących wniosków,

istotne jest raczej pawszchne pilnowanie zasady, iż "klasztor bez biblio-

teki jest jak forteca bez uzbrojenia" ("clausbrum sine armario quasi

castrum sine armamentario").

W Żaganiu - a niemało na to wskazuje, że i gdzie indziej - uzupeł-

niano księgozbiór w ciągu XV w. niejako na bieżąco, tak że obok "kla-

syków" chrześcijańskiej i średniowiecznej kultury znalazło się tam np.

50 traktahów głośnego w początkach XV w. uczonego, Jana Gersona

z Sorbony, czy też 20 traktatów cystersa i profesora krakowskiego, Ja-

kuba z Paradyża. Dział teologii i kaznodziejstwa jest w Żaganiu specjal-

nie rozbudowany. Obficie reprezentowana jest Biblża, komentarze biblij-

ne, różnego rodzaju pomocnicze słowniki i encyklapedie, dotyczące tekstu

fundamentalnego przecież dla całej cywilizacji. 14 rymowanych podręcz-

ników biblijnych po.kazuje, jak bardzo doceniano stosowanie metod mne-

motechnicznych dla zapamiętywania tekstów biblijnych. Ojców Kościoła

reprezentuje przede wszystkim św. Augustyn. Prawie 100 rękopisów

teologicznych pochodzenia uniwersyteckiego stanowi oddźwięk tego, co

działo się na uniwersytetach Pragi, Krakowa, Lipska, Wiednia, Heidel-

bergu. Teologia praktyczna zajmuje szczególnie wiele miejsca. Są to róż-

nego rodzaju podręczniki dla duszpasterzy, obejmujące zasady dobrej

spowiedzi, sprawowania sakramentów. Traktat Mikołaja z Błonia, o któ-

rym wspomnimy niżej, znajdował się w Żaganiu aż w 10 egzemplarzach.

Kazania zajmują mniej więcej czwartą część całego księgozbioru, przy

czym są to zarazem kazania bardzo proste dla ludu, jak i kazania uniwer-

syteckie; nie brak różnych kazań reformatorskich, tak Konrada Wald-


Uniwersytety i elity intelektualne 22?



hausera czy Jana Milića, jak i Jana Kapistrana. Kilkadziesiąt kodeksów

to własne kazania członków wspólnoty.

Dwa przytoczone przykłady, dwór w Budzie czy klasztor w prowincjo-

nalnym - wydawałoby się - Żaganiu, ilustrują zjawisko niezwykle do-

niosłe, a mianowicie formowanie się w zajmujących nas krajach w

XIV-XV w. wielu poważnych środowisk kultury intelektualnej aspiru-

jących skutecznie, by niejako na bieżąco mieć orientację w tym, co działo

się w ważnym dla nich zakresie - zakresie przede wszystkim uniwersy-

teckim - w ówczesnej Europie, przynajmniej zasś Europie środkowo-

-wschodniej. W Królestwie Polskim, Węgierskim czy Czeskim (bo Sląsk

i także Morawy husytyzm dotknął mało czy nawet wcale) możemy wska-

zać na dziesiątki takich właśnie, i to różnorodnych środowisk, które za-

liczyć możemy na pierwszym miejscu do autentycznej, żywej elity inte-

lektualnej. Na dalszym niejako zapleczu pojawiają się zaś setki czy

tysiące mniejszych środowisk, klasztornych, parafialnych, miejskich,

dworskich itd., które też zaczynają przynajmniej gromadzić skromne bi-

blioteki i zdolne są w jakiś sposób z nich korzystać. Zapewne, można po-

wiedzieć, że chodzi w tym wszystkim tylko o kontynuację procesu, który

zaczął się w gruncie rzeczy z przyjęciem chrześcijaństwa i tworzeniem

pierwszych kościołów. Ruch ten jednak w XIV-XV stuleciu nabiera,

generalnie biorąc, takiego rozmachu, tak się upowszechnia i zarazem

pogłębia w śtosunku do stuleci poprzednich, że daje to podstawę do

mówienia o zasadniczej zmianie sytuacji.

Tak zarysowany obraz zachodzących przemian określa zarazem bliżej

rolę środowisk uniwersyteckich. Widać wyraźnie, że nie wolno w żad-

nym wypadku nie doceniać pełnej mapy środowisk i kultury intelektual-

nej krajów i dzielnic, nie wolno patrzeć na tę mapę zbyt wyłącznie

z perspektywy uniwersyteckiej i uniwersyteckiego miasta, w Polsce-

Krakowa. W przyszłych badaniach historycy muszą z największą wnikli-

wością ukazywać całe zróżnicowanie i rozprzestrzenienie szeroko pojętej

kultury intelektualnej, nie zapominając też, rzecz jasna, o wszelkich prze-

jawach kontestacji. Zarazem dopiero taką drogą możemy lepiej dojść do

zrozumienia, że uniwersytety wyrosły u nas - w naszej części Euro-

py - z autentycznie rozbudowanych potrzeb i w dalszym ciągu na te

potrzeby odpowiadały, że powiązania z najszerzej rozumianym zapleczem

stanowiły wręcz o ich znaczeniu.

Nie chodzi przy tym tylko o oczywistą i, rzecz jasna, niezmiernie waż-

ną sprawę kształcenia na odpowiednim poziomie ludzi potrzebnych coraz

bardziej Kościołowi, państwu, miastom, społeczeństwu, nie chodzi o aspekt

niejako statystyczny, któremu tyle dotąd poświęcaliśmy uwagi. Przed

każdym dojrzałym gronem ludzi stanowiących w XIV-XV w. uniwer-

sytet stawały siłą rzeczy fundamentalne dla całego kręgu cywilizacyj-






228 Pogłębiona europeizacja



nego pytania i wątpliwości. Dotyczyły one zarówno spraw uniwersalnych

czy dotyczących całego kręgu, całego Kościoła, jak i własnych proble-

mów rejanu, kraju, na które trzeba było też dawać odpowiedź. Uniwer-

sytet średniowieczny nigdy nie był odizolowany od problemów swoich

czasów i swojej kultury, przeciwnie, od początku był w nie w sensie

głębokim zaangażowany i szukał na nie na swój sposób odpowiedzi.

VC Pradze, a potem w Krakowie elity czeskie i polskie - obok nie-

mieckich czy węgierskich - zostały po raz pierwszy w takiej skali włą-

czone w centralny nurt umysłowy kultury europejskiej i musiały w nim

znaleźć swą tożsamość, musiały same podjąć wysiłek szukania własnych

rozwiązań, własnego stanowiska, w jakimś sensie własnego miejsca. Nie

byłoby to możliwe bez całej sumy własnych, dotychczasowych doświad-

czeń tych krajów, także bez owego szerókiego zaplecza intelektualnego

i społeczno-kulturalnego, dostrzegalnego wyraziście w jakże gorących nie-

rzadko wystąpieniach przedstawicieli pierwszych pokoleń uniwersyteckich

Czechów czy Polaków. Bez tego typu powiązań trudno też zrozumieć

znaczenie, wagę społeczną odpowiedzi dawanych na najbardziej palące

pytania chwili dzisiejszej. Ruch husycki, w którym uniwersytecka inte-

ligencja czeska z rektorem Janem Husem odegrała rolę zasadniczą, spo-

wodował czy też ujawnił rozejście się dróg, tak początkowo sobie bliskich,

uniwersytetu czeskiego i polskiego. Miało to z kolei wyjątkowo daleko-

siężne skutki dla historii i kultury obu krajów.

Intensywne, świetnie prowadzone w ostatnich latach badania nad pol-

skim środowiskiem uniwersyteckim XV w., po którym pozostały w sa-

mym Krakowie bardzo bogate materiały, zaczynają powoli przynosić

rezultaty ogromnej wagi. Podejmuje się nawet uzasadnione próby uchwy-

cenia pewnych ogólnych cech dla tego środowiska charakterystycznych,

w jakimś sensie swoistych, chociaż dopiero równie szeroko jak w Polsce

zakrojone badania nad XV-wiecznym światem uniwersyteckim Europy

dadzą nam tutaj większą pewność. Generalnie biorąc, uderza doskonała

orientacja uczonych krakowskich zarówno w dotychczasowym dorobku

kultury scholastycznej, szkolnej, jak i w bieżących kontrowersjach nauko-

wych. Brak jednak w gruncie rzeczy ostrych sporów doktrynalnych, brak

konfrontacji i dyskusji wielkich szkół. Regułą jest raczej szukanie w

sprzecznościach tego, co wspólne, co najbardziej zasadnicze, co byłoby

dla wszystkich do przyjęcia. Mówi się nawet czasem o tendencji irenicz-

no-ekumenicznej dla określenia takiej postawy. Ważna jest wspólna dro-

ga, wspólna opinia (opinio communis, via communis, schola communis).

Nie jest to jednak tylko jakiś mechaniczny eklektyzm. Zasadnicze zna-

czenie ma to, iż przyjmuje się często prawdapodobieństwo głoszonych

tez, nie traktuje się ich jako pewników. Stąd wynika ciekawość innych


Uniwersytety i elity intelektualne 229



propozycji i poszanowanie dla cudzych poglądów, stąd takBe możliwość

koegzystencji różnych nurtów i tradycji.

W dawniejszych poglądach historyków przeciwstawiano nieraz ostro

średniowieczny scholastycyzm nowoczesnemu humanizmowi włoskiemu

i zwracano uwagę na konflikt obu stanowisk. Dziś podnosimy raczej

wcale zgodną i w sumie o wiele chyba rozleglejszą, niż to sobie dawniej

wyobrażano, koegzystencję obu tradyeji, co tak łatwo, niejako natural-

nie, doprowadziło w Polsce XVI-wiecznej do upowszechnienia jakże zna-

miennej postawy erazmiańskiej. Krakowska szkoła myślenia od początku

bliska była zarówno humanizmowi rodzącemu się we Włoszech, jak i hu-

manizmowi tkwiącemu silnie w tradycji chrześcijańskiej, w ewangelicz-

nej tradycji mendykantów i gotyku. Jakże silnie zaznaczy się tego typu

tradycja, ten sposób rozwiązywania problemów w podejściu Polaków w

XVI w. do palących problemów religijnych tej epoki.

Jeszcze z Pragi przejęto w Krakowie coraz powszechniejszą w myśli

europejskiej od XIV w. nieufnoIść do samej spekulacji filozoficznej, do

wielkich synteż chrześcijaństwa i arystotelizmu zrodzonych w poprzed-

nim stuleciu z niemałym trudem i racjanalnym optymizmem zarazem.

Arystoteles, wielki "Filozof", jest oczywiście zgodnie z ustaloną rutyną

uniwersytecką stale czytany i komentowany - w samej Bibliotece Ja-

giellońskiej zachowało się ze 300 kadeksów takich komenctarzy! - nie

oznacza to jednak wcale braku krytyki. Mocną straną uczonych krakow-

skich jest logika i refleksja wręcz teoriopoznawcza, szukanie kryteriów

prawdy. Powoli toruje sobie drogę myślenie indukcyjne, wprost ekspe-

ryment jako metoda, znajduje zrozumienie potrzeba weryfikacji empi-

rycznej, np. w astranomii. Dnniosłe znaczenie ma podkreślanie użytecz-

ności społecznej nauki, nastawienie - wolno powiedzieć - praktyczne,

zwrócone ku ludziom.

Podważenie spekulacyjnej metafizyki filozoficznej i atak na ścisły

związek tej metafizyki z teologią prowadzi do tym silniejszego pod-

kreślenia znaczenia Bżblżż i opartej na niej tenlogii. Za swymi mistrzami

XIV-wiecznymi, od słynnego Ockhama poczynając, Mateusz z Krakowa,

którego wpływu na pierwsze pokolenia mistrzów krakowskich nie można

przecenić, będzie z całym nacis,kiem podkreślał, iż teologia nie jest dy-

scypliną spekulatywną, lecz praktyczną; zajmować się ma życiem ehrze-

ścijańskim, kształtowaniem człowieka. Bliski był tu Mateusz ws,półcze-

snemu sobie Janowi Gersonowi z Paryża, bliski całemu kierunkowi nowej

religijności - devotio moderna. Dodać można, że z takiego stawiania

sprawy zrodzi się później, w XVI w., tzw. teologia pozytywna i nie przy-

padkiem zapewne pierwszym jej oficjalnym promotorem w Kościele sta-

nie się Polak, słynny kardynał Hozjusz. Raz jeszcze można też podnieść,

jak bliska była taka postawa poglądom, które na,przełomie XV i XVI w.




230 Pogłębiona europeizacja



prezentował wielki Erazm z Rotterdamu, tak niezwykle wówczas w Pol-

sce popularny.

Z teologią jako dyscypliną praktyczną łączyło się w Krakowie bardzo

blisko prawo; miało ono przeprowadzać prawną interpretację ksiąg świę-

tych i tradycji kościelnej. Pamiętamy, że zgodnie niejako z takim zało-

żeniem, jasno sformułowanym,już w 1400 r. w wykładzie inauguracyj-

nym pierwszego rektora, Stanisława ze Skarbimierza, rozwijano w Kra-

kowie w XV w. jedynie prawo kanoniczne. W filozofii podważanie meta-

fizyki prowadziło do podnoszenia znaczenia kierunków filozofii praktycz-

nej, takich jak etyka, polityka, ekonomia. Zdaniem niektórych etyka

była rzeczą w całej filozofii najważniejszą. W tradycji krakowskiej łą-

czyła się ona szczególnie z prawem. Refleksja nad "naukami społeczny-

mi", których.podstaw wolno nam szukać właśnie w filozofii praktycznej,

prowadziła prostą drogą do tak ważnych, tak bardzo "praktycznych" za-

gadnień jak np. prawa natury, narodów, państw, szeroko pojęte prawa

ludzkie w ogólności. Niżej zobaczymy, jakie miało to konsekwencje dla

stanowiska uniwersytetu wobec ważkich problemów polskich i europej-

skich pierwszej połowy XV stulecia. Tradycję myślenia mistrzów kra-

kowskich kontynuowano również w Polsce XVI-wiecznej, można się jej

doszukać m.in. w tak ważnej twórczo'ś'ci Andrzeja Frycza Modrzewskiego.

Innym skutkiem kryzysu metafizyki było ćharakterystyczne od XIV w.

zyskanie na znaczeniu przez samą fizykę, najogólniej pojęte przyrodo-

znawstwo. Jak wiadomo, dopiero w XVII w. miało się ono ostatecznie

wyodrębnić jako niezależny przedmiot badań, ale w tym powolnym i bar-

dzo trudnym procesie także i XV-wieczny Kraków odegrać miał wcale

niemałą rolę. Refleksja w tym kierunku skupiała się przede wszystkim

na wydziale sztuk wyzwolonych, którego znaczenie naukowe rosnąć miało

.powoli na uniwersytecie w ciągu XV w. Zdaje się, że gdy od połowy

XV w. przygasł blask międzynarodowy polskich teologów i prawników,

właśnie wydział artium zaczął stanowić główny tytuł do chwały Kra-

kowa. Bystry obserwator i humanista, Eneasz Sylwiusz Piccolomini-

rychło już papież Pius II - zanotował w każdym razie, iż "Kraków jest

głównym miastem Królestwa i kwitnie w nim szkoła sztuk wyzwolo-

nych".

Już w 1405 r. utworzona została w Krakowie jako pierwsza w ogóle

w Europie katedra matematyki i astronomii. Związanych z nią było póź-

niej szereg wybitnych postaci, jak zmarły około 1460 r. Marcin Król

z Żórawicy. Obok zagadnień ściśle teoretycznych, bardzo istotnych, w sze-

rokim zakresie uprawiano tam astrologię, traktowaną również jako waż-

na wiedza praktyczna. Stanowiła ona m.in. podstawę diagnostyki lekar-

skiej, stąd też szczególnie bliskie związki z astronomią krakowskich pro-

fesorów wydziału lekarskiego. W refleksjach nad kosmosem nawiązywano


Uniwersytety i elity intelektualne



w Krakowie zwłaszcza do głośnego uczonego paryskiego z XIV w., Bu-

ridana, który podważył arystotelesowski obraz świata. Sprawy ruchu

we wszechświecie leżały tu w centrum uwagi, stąd dyskusje, także w

Krakowie, nad ruchami Ziema czy też poglądem geocentrycznym. Z at-

mo.sferą tych prac i poszukiwań zetknąć się mógł łatwo młody Mikołaj

Kopernik w szkole katedralnej we Włocławku, później zaś - rzecz to

już oczywista - n.a swych studiach krakowskich. Opublikowana przed

połową XVI w. teoria kopernikańska, w pełni potwierdzona przez o wiele

już dokładniejsze obserwacje i obliczenia matematyczne w XVII w.,

wyrastała w ten sposób organicznie na podłożu między innymi wielkiego

dorobku szkoły krakowskiej.

Bardzo wiele - wspomnża,ne badania ukazują nam to coraz,pełniej-

z cech znamiennych dla krakowskiego uniwersytetu i jego pierwszych

pokoleń przeniesione zostało z Pragi. Już w Pradze jedną z najważniej-

szych cech różnych kręgów ludzi związanych z uniwersytetem był sze-

roko pojęty reformizm, wrażliwość i poszukiwania w dziedzinie reformy

Kościoła, której konieczność została tak jaskrawo unaoczniona z chwilą

rozbicia Kościoła od 1378 r. na dwie konkurujące ze sobą obediencje,

rzymską i awiniońską. Nastawienie reformatorskie przynosili już do

Pragi najwybitniejsi uczeni przybywający tu z Zachodu, jak Henryk

z Oyty, czołowy przedstawiciel nowych kierunków, a rozwijali dalej naj-

wybitniejsi profesorowie miejscowego,pochodzenia, z Europy środkowo-

-wschodni.ej, jak chociażby mistrz Maheusz z Krakowa. W dyskusjach

z wielką swobodą poruszano bardzo wiele problemów, tak ważnych jak

np. sprawa reformy kurii papieskiej czy kwestia częstej komunii dla

ludzi świeckich.

Na gruncie szerokich tendencji reformatorskich zaczął się u schyłku.

XIV w. krystalizować ruch bardziej radykalny, nawiązujący w szczegól-

ności do o'ksfordzkiego profesora i teologa Wiklefa i całego ruchu religij-

no-społecznego nazwanego od jego imienia. Ruch praski łączył się w

praktyce z a:spiracjami czeskizni, bardzo, jak to dziś dobrze widzimy,

poważnymi, mającymi rzeczywiste i głębokie oparcie w społeczeństwie.

Około 1400 r. można wymienić już całą grupę wybitnych teologów cze-

skich, wyraźnie dążących do opanowania w pierwszej kolejności wy-

działu teologicznego, a dalej - rzecz jasna - całego uniwersytetu. Re-

gularne, cieszące się wielką popularnością kazania profesorów w specjal-

nie do tego celu przeznaczonej kaplicy Betlejemskiej na Starym Mieście

stwarzały i rozbudowywały silną więź między czeskim uniwersytetem

i czeską ludnością miasta. Narastał zarazem wewnątrz uniwersytetu kon-

flikt grupy czeskiej z innymi, wielu profesorów już od schyłku XIV w.

zaczęło po prostu opuszczać Pragę. Pamiętamy, że rok 1409 przyniósł

Czechom pełny sukces. Rektorem został wysuwający się wyraźnie na




232 Pogłębiona europeizacja



czoło eałego ruchu, dynamiczny, gorący reformator, Jan Hus. Sobór w

Konstancji, na którym wbrew glejtowi cesarskiemu doszło w 1415 r. do

spalenia Husa na stosie, stanowił w pewnym sensie jakby epilog roz-

grywki toczonej wcześniej przez lata w Pradze. Ruch reformatorsko-so-

borowy, w którym profesorowie różnych -uniwersytetów europejskich

grali szczególnie ważną rolę, ostro przeciwstawił się programowi Jana

Husa i doprowadził do ukarania go jako heretyka. Nie złamało to wcale,

jak dobrze wiemy, ruchu, który właśnie od swego uczonego bohatera

i przywódcy określony został jako husycki.

Reformizm polski krakowskich profesorów nie nawiązywał do kie-

runku Jana Husa, ale do Mateusza z Krakowa i całego nurtu bardziej

umiarkowanego. Najbardziej chyba zasadnicza i ważna w dalszej per-

spektywie rola pierwszych pokoleń uniwersyteckieh Krakowa łączy się

z reformą wewnętrzną Kościoła p4lskiego, zwłaszcza z reformą kleru

diecezjalnego. Przeniesiono do Krakowa i w tej dziedzinie reformatorski

rozmach Pragi, choć uświadomienie so'bie przez elity intelektualne potrzeb

własnego Kościflła i społeczeństwa stanowiło przede wszystkim niezmier-

nie ważny etap i wynik datychczasowego rozwoju. W tym też sensie nie

można izolować samego środowiska umiwersyteckiego od całej ówczesnej

elity intelektualnej kraju, prawie wyłącznie jeszcze duchownej; są prze-

cież wyraźne ślady ożywienia i reform w środowiskach zakonnych czy

katedralnych w tym samym czasie. Olbrzymi wprost materiał ręko-

piśmienny, różnego typu, jaki zachował się do naszych czasów po tam-

tych generacjach, głównie oczywiście w Krakowie, materiał pod każdym

względem bez porównania bogatszy od wszystkiego, czym dysponujemy

dla czasów wcześniejszych, stanowi sam w sobie znakomvty śla.d aktyw-

ności i znaczenia tych ludzi. Znamy go zresztą dotąd o wiele za mało

i od dalszych badań można jeszcze oczekiwać bardzo ważkich wyników,

nie tylko zresztą dla Polski czy całego państwa polsko-litewskiego. Spro-

wadzono wówczas do Polski lub kopiowano na miejscu cały prawie do-

tychczasowy dorobek intelektualny znany w kręgu zachodnioeuropejskim,

łącznie z dziełami współczesnymi, co nadaje rangę szczególnie wysoką

zgromadzonym zbiorom.

Dominującym rysem zajmującej nas tu działalności intelektualnej jest

jej praktyczność. Żywa, aktualna problematyka bardzo różnego rodzaju

przenikała programy zajęć i twórczo.ść profesorów tak na wydziale artium,

jak i prawa czy teologii. Szeroko wkraczano też w zakres samej religij-

ności w duchu nowej pobożności - devotio moderna - bliskiej ten-

dencjom nurtującym wówczas bardzo wiele środowisk chrześcijańskich.

Wśród autorów wyróżnia się profesor krakowski z pierwszej połowy

XV w., cysters Jakub z Paradyża, autor niezwykle płodny; spod jego

pióra wyszło około 200 dzieł teologicznych, zwłaszcza z zakresu teologii


Uniwersytety i elity intelektualne 233



moralnej. Biblioteki europejskie przechowują około 2 t,ys. rękopisów

Jakuba, nie licząc wielu druków.

Ogromnym zainteresowaniem cieszyła się szeroko rozumiana proble-

matyka pastoralna, duszpasterśka. Obok mnóstwa prac autorów zagra-

nicznych, które odnajdujemy w bibliotekach profesorów, zaczyna się po

raz pierwszy w naszym kraju na większą skalę twórczość własna w tym

zakresie na różnych poziomach. Adresatem jest często kler parafialny,

tak bardzo tej pomocy potrzebujący. Wśród opracowanych wówczas pod-

ręcznikó.w szczególną sławę, i to w całej Europie, zdobyć miał traktat

bakałarza krakowskiego Mikołaja z Błonia (zm. po 1438 r.) o sakramen-

tach, napisany na zlecenie biskupa poznańskiego na użytek kleru tej

diecezji. Bardzo wiele miejsca w życiu i twórczości profesorów zajmują

kazania wygłaszane w różnych okolicznościach i dla różnych potrzeb.

Elity kleru świeckiego stają tu obok dawniej działających mendykantów,

wypierając ich nawet niejednokrotnie zwłaszcza z bardziej eksponowa-

nych stanowisk, np. kaznodziejów w katedrach czy na dworze królew-

skim. Powstają też specjalne zbiory kazań na użytek kleru parafialnego.

Ludzie, którzy przeszli przez uniwersytet i jego atmosferę, byli oczy-

wiście o wiele lepiej pzzygotowani do podejmowania następnie we wła-

snych środowiskach - szkołach wszelkiego typu od katedralnych poczy-

nając, kapitułach, parafiach - prac nauczycielskich czy kaznodziejskich.

Trzeba sobie zdawać sprawę, że istotny wzrost.w XV w. poziomu prac

i akcji edukacyjnych Kościoła po1skiego w dużej mierze nastąpił właśnie

dzięki uniwersytetowi jako podstawowemu wręcz narzędziu jego reformy.

W wielkich problemach chrześcijaństwa europejskiego uniwersytet

krakowski, podobnie jak i większość innych, zajął wyraźnie stanowisko

koncyliarystyczne, łącząc z soborem nadzieje na reforznę chrześcijań-

stwa. Także i biskupi polscy, blisko powiązani chociażby przez swą uni-

wersytecką edukację z mistrzami krakowskimi, stali w większości, czasem

nawet z wielką gorliwością i radykalizmem, na gruncie koncyliaryzmu.

Polska, jak i inne państwa Europy śrood'kowo-wschodniej, znalazła się

w dobie Wielkiej Schizmy od razu w obediencji rzymskiej, zachowując

z papieżami rzymśkimi na ogół jak najlepsze stosunki. Po soborze w Pizie

w 1409 r., na którym reprezentował Polskę znany już nam Piatr Wysz,

biskup krakowski i kanclerz uniwersytetu, uznano jednak po pewnych

wahaniach wybranego tam papieża, Aleksandra V. Bardzo liczna i repre-

zentatywna delegacja polska z arcybiskupem Mikołajem Trąbą brała

udział w soborze w Konstancji, obradując tam w ramach nacji germań-

skiej. Na soborze w Bazylei, zwołanym już w 1431 r., oficjalna delegacja

polska pojawiła się dopiero w 1434 r., ale też następnie Kościół polski,

a zwłaszcza uniwersytet, zaangażował się szczególnie silnie po jego stro-

nie, uznając też wybranego na tym soborze papieża Feliksa V. Jemu to




234 Pogłębiona europeizacja



składają m.in. obediencję w 1441-1442 r. arcybiskup gnieźnieński, arcy-

biskup lwowski i biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, kierujący w tych

latach, jak już wiemy, sprawami państwa. Ze strony uniwersytetu opra-

cowano na prośbę soboru killka traktatów w jego obronie, z których

wyróżniał się radykalizmem i głębią tekst Jakuba ż Paradyża (u schyłku

życia opuścił on uniwersytet i został kartuzem). Uniwersytet krakowski

jako ostatni w Europie i jako ostatnia instytucja w Polsce uznał 3 lipca

1449 r. papieża Mikołaja V, już po zrzeczeniu się tiary przez Feliksa V

i formalnym rozwiązaniu się bazylejskiego soboru.

Koncyliaryzm jako prąd reformy Kościoła, w różnych zresztą wersjach,

głęboko przeniknął całą twórczość uniwersytecką w Krakowie pierwszej

połowy stulecia, musiał też addziałać - nie ma powodu wątpić - na

Kościół i społeczność po1ską. U samych podstaw leżała tu koncepcja Ko-

ścioła pojętego jako Ciało Mistyczne, w którym, jak przyjmowali umiar-

kowani koncyliaryści, istnieją dwie władze, papież i sobór. Mistrz Bene-

dykt Hesse dawał np. takie określenie Kościoła: Corpus Christi, fide

Christi animatum ex multis membris fidelibus in una societate sacra-

mentorum Ecclesiae congregatum (Ciało Chrystusa, ożywione wiarą w

Chrystusa, składające się z wielu członków-wiernych, złączonych w jed-

nej sakramentalnej wspólnocie Kościoła). Była to koncepcja zasadniczo

inna od tej, która wid.ziała w Kościele rodzaj monarchii teokratycznej,

kierowanej przez papieża jako wikariusza Chrystusa. Dla szlachty pol-

skiej, która właśnie w tym czasie szukała jakichś form swego współ-

udziału w rządach, form przyszłej demokracji szlacheckiej, Kościół kon-

cyliarystyczny musiał być w każdym razie o wiele bliższy od monar-

chicznego. Tu tkwi zapewne jeden z powodów, dla których szlachta pol-

ska mimo całego swego antyklerykalizmu, zapewne wcale nie słabszego

niż w Czechach, nie poszła w końcu w XV w. drogą husycką, ale pozo-

stała w ramach Kościoła katolickiego.

Husytyzm, choć potępiany konsekwentnie na soborach również przez

polskich koncyliarystów i biskupów, przedstawiał jednak dla Polski po-

ważny problem. Politycznie Czechy husyckie stanowiły przecież natural-

nego sojusznika przeciw wciąż jeśzcze silnemu państwu Zakonu Nie-

mieckiego, sprzymierzonemu wyraźnie od 1420 r. z cesarzem Zygmuntem

Luksemburskim, zdetronizowanym przez husytów królem Czech. Stąd

też wyraźne wahania w polityce polskiej między włączeniem się pod

naciskiem papieża do antyhusyckiej krucjaty a połączeniem sił z Czecha-

mi, do czego do.szło chociażby w 1433 r., kiedy to skierowano najazd

husycki na ziemie krzyżackie w odwet za podobny napad Krzyżaków na

Polskę w 1431 r. Stałym elementem polskiego postępowania było w tej

sytuacji dążenie do pojednania i kompromisu, który zawarto rzeczywiście

przy współdziałaniu soboru bazylejskiego w 1435 r., bez udziału jednak


Uniwersytety i elity intelektualne 235



Polaków. W wewnętrznych stosunkach polskich husytyzm był przede

wszystkim atrakcyjny przez swe żądania Kości4ła ubogiego, i to atrak-

cyjny zwłaszcza dla szlachty; w Czechach szlachta właśnie stała się w

końcu wielkim zwycięzcą okresu wojen i rewolucji, przejmując po prostu

w swe ręce ogromne d4bra kościelne. Przeciwdziałanie Kościoła było w

Polsce ostre, kierował nim wspomniany już parokrotnie biskup Zbigniew

Oleśnicki, też jeden z biskupich filarów obozu koncyliarystów i jakże

wpływowy kanclerz uniwersytetu. Opozycja przeciwko Oleśnickiemu-

o charakterze politycznym, ale z domieszką pewnych przynajmniej ele-

mentów czy sympatii husyckich - rozbita została w starciu zbrojnym

w okolicach Krakowa w 1439 r. Husytyzm nie złączył się po prostu w

Polsce z silnym ruchem antyklerykalnym szlachty, co jedynie mogłoby

tu dawać mu szanse sukcesu.

Na międzynarodowym forum soborowym podjął także uniwersytet

krakowski dyskusję w jednej z najważniejszych dla państwa polsko-li-

tewskiego kwestii politycznych, w sprawie krzyżackiej. Zakon miał mocną

pozycję w zachodniej opinii, przedstawiając się umiejętnie jako bastion

chrześcijaństwa żachodniego w tej "barbarzyńskiej" części Europy. Kam-

pania propagandowa przeciwko Jagielle i państwu polsko-litewskiemu

wysuwała zarzuty łączenia się z poganami i schizmatykami przeciwko

Zakonowi i faktycznej pogańskości samej Litwy, rzekomo pozornie tylko

nawróconej. W kolportowanym z inspiracji krzyżackiej na soborze w

Konstancji traktacie mistrza dominikańskiego Jana Falkenberga, zaty-

tułowanym Satyra n,a herezje ż żnne nikczemnoścż Polaków oraz żch króla

Jagżełły, wzywano wręcz do potępienia Polaków i ich króla jako pogan,

heretyków i "bezwstydnych psów". Delegacja polska na sobór uzyskała

wprawdzie po długim procesie uwięzienie pamflecisty i wyrok na niego,

w gruncie rzeczy chodziło jednak o coś bez porównania ważniejszego, bo

nie tylko o sam antagonizm polsko-krzyżacki, ale o miejsce państwa pol-

sko-litewskiego w opinii ówczesnego chrześcijaństwa. Interes polityczny

mieszał się tu wyraźnie z uczuleniem wręcz elit polskich, świadomych

z jednej strony swej narodowej odrębności, a z drugiej przynależności

do kręgu kultury zachodniej, łacińskiej.

Sprawę krzyżacką przedstawił w Konstancji rektor uniwersyte,tu kra-

kowskiego, Paweł Władkowic, na bardzo szerokim tle stosunku do pogan

w ogólności. Opierając się pzzede wszystkim na argumentach swych mi-

strzów padewskich i włoskich współpracowników, żnawców prawa kano-

nicznego, a także na dawniejszej już tradycji polskiej pojmowania chrze-

ścijaństwa i stosunku do pogan czy schizmatyków, z którymi Polacy przez

wieki przecież się spotykali jako z najbliższymi sąsiadami, mistrz kra-

kowski podkreślał prawa naturalne pogan, głosił niemoralność wojen

prowadzonych celem zmuszenia ich do przyjęcia chrześcijaństwa, przy-




236 Pogłębiona europeizacja



znawał im prawa obywatelskie i polityczne. W polskich elitach religij-

nych podnoszono z dumą odmienność dobrowolnego nawrócenia się LitrNi-

nów w wyniku unii z Polską, króla Władysława porównywano wręcz

z apostołami. Na sobór w Konstancji dla unaocznienia zebranym zacho-

dzącego zjawiska wysłano grupę kilkudziesięciu świeżo nawróconych

ILitwinów ze Żmudzi jako świadków.

W stosunku do prawosławnych Rusinów czy małej grupki Ormian eiity

polskie nie zdobyły się - wszystko na to wsţkazuje - na postawę równie

konsekwentnie otwartą jak ta, którą prezentował w swych traktatach

Paweł Włodkowic. Probierzem rzeczywistego stosunku do prawosław-

nych było w szczególności uporczywe ze strony "łacinników", Polaków

czy Litwinów, żądanie ponownego chrztu przy przechodzeniu do Kościoła

katolickiego. Działało tu wiele czynników, tak politycznych - w grę

wchodził problem równouprawnienia Rusinów w państwie, które to

zresz.tą równouprawnienie, gdy chodzi o szlachtę, stawało się w ciągu

XV w. coraz bardziej faktem dokonanym - jak i ściślej religijnych, wy-

nikających z poczucia wyższości i niechęci do chrześcijan niekatolików.

Jakiekolwiek by były przyczyny - nie badane zresztą d.otąd w ramach

nowoczesnej historii mentalności społecznych - sprawa w dalekiej per-

spektywie samej egzystencji państwa katolicko-prawosławnego i zarazem

polsko-litewsko-ruskiego musiała mieć i miała w rzeczywistości funda-

mentalne wręcz znaczenie. Na razie, w zajmującym nas okresie, uderzać

muszą stosunkowo słabe i nietrwałe wyniki unii kościelnej katolików

i prawosławnych w państwie polsko-litewskim, mimo że w skali obu

Kościołów rzecz była niezmiernie aktualna i nawet w wielkiej mierze

doprowadzona do skutku we Florencji w 1439 r.

Co więcej, wolno przyjąć, że w żadnym ówczesnym państwie mającym

duży Kościół prawosławny nie is'tniały tak dobre warunki do unii jak

właśnie w państwie polsko-litewskim. Ze strony dynastii panującej zro-

zumienie dla sprawy unii było niewąbpliwie duże. Łączyła się ona z nie-

zmiernie ważnym, tak ze względów kościel.nych jak i politycznych, za-

gadnieniem przynależności biskupstw ruskich w państwie polsko-litew-

skim do starej metropolii ruskiej, kijowskiej, ale od XIV w. mającej

swój główny ośrodek w Moskwie. Ze strony polsko-litewskiej próbowano,

z różnym na razie skut'kiem, utworzyć odrębną metropolię dla własnego

państwa. Kiedy w 1415 r. takim właśnie odrębnym metropolitą został

obrany znany i ceniony w świecie prawosławny mnich bułgarski Grze-

gorz Camblak, udał się 4n w początkach 1418 r. na sobór w Konstancji

z propozycjami zwołania osobnego soboru właśnie w celach unijnych.

Unia florencka 1439 r. zawarta została bez udzialu Polaków i Rusinów,

gdyż Polska pozostawała w obozie soborowym przeciwnym papieżowi

Eugeniuszowi IV. Kiedy zaś mianowany zarazem przez patriarchę Kon-


W kręgu świata gotyckiego 237



sta:ntynopola i przez papieża metropolita całej Rusi i kardynał Izydor,

Grek z pochodzenia, przybył w 1440 r. na obszar państwa polsko-litew-

skiego, spotkał się tu z rezerwą, jeśli nie wrogością, przede wszystkim

mcże ze strony kół katolickich i katolickiej hierarchii. Widocznie oba-

wiały się polskie koła kościelne jakiegoś zatarcia różnic między wyzna-

nianzi, jakiegoś ich zrównania. Wyraźnie świadczy o tym chociażby ostry

i zdecydowany protest strony polskiej, reprezentowanej przez biskupa

Oleśnickiego, około 1440 r. przeciwko dyskutowanej wówczas na soborze

w Bazylei propozycji zezwolenia nie tylko w Czechach, ale i w Polsce

na komunię pod dwiema postaciami.

Rozmach uniwersyteckich elit polskich, tak dobrze widoczny w pierw-

szej połowie XV w., uległ następnie - poza wydziałem sz,tuk wyzwolo-

nych - pewnemu zahamowaniu. Trwal jednak w dalszym ciągu nie-

zwy-kle ważny proces rozpowszechniania się, uniezależniania niejako, pol-

skiej kultury uniwersyteckiej, którego wyniki uwidocznić miał w pełni

wiek XVI, złoty wiek kultury polskiej.

Porównanie stanu kultury śzkolnej na ziemiach polskich okolo 1300 r.

ze :tanem w r. 1500 oddaje olbrzymią różnicę i unaocznia dokonany po-

step. W procesach europeizacji był to z całą pewnością proces o funda-

mentalnym znaczeniu. To samo trzeba powiedzieć o ziemiach Królestwa

CzEskiego czy Węgierskiego. Przyszłe prace ukażą nam precyzyjniej zróż-

nicowania terytorialne czy środowiskowe tak w zakresie podstawowej

alfabetyzacji, jak i kultur środowisk elitarnych. Samo jednak, najbardziej

nas tu interesujące, zjawisko wielostronnego rozwoju, bardzo intensyw-

nego zwłaszcza w XIV-XV stuleciu, nie może już dziś ulegać najmniej-

sze j wątpliwości.




5. W KRęGU SWIATA GOTYCKIEGO



Dla Czech, Węgier, Polski, ziem pań:stwa krzyżackiego wieki XIV-XV

stanzowią okres wielkiego rozwoju i rozkwitu sztuki gotyckiej, która wy-

wiera na kulturę w tych krajach wpływ bardizo głęboki i wielostronny.

Wpływ ten trwał będzie szeroko.jeszcze i w w. XVI, mimo iż w niektó-

rych środowiskach, zwłaszcza elit społecznych, wypierany będzie przez

arty-styczne wpływy włoskiego renesansu. Można często mówić wprost

o przejściu gotyku w barok, o czymś w rodzaju "gotyckiego baroku"

czy-.,barokowego gotyku". Właśnie bowiem oba te wielkie prądy uro-

biły- w sposób decydujący tradycyjną kulturę spoleczną najszerszych

mas społeczeństwa na katolickich obszarach Eurapy środkowo-wschodniej.

Znaczenie szeroko pojętego gotyku tym bardziej zasługuje na uwagę, że

ostatecznie gdzieś przedschyłkiem XIII w. zanikają ostatnie ślady kultu-




238 Pogłębiona europeizacja



ry materialnej i artystycznej z epoki pogańskiej, tak w miastach, jak

i we wsiach; do takiego twierdzenia zdają się przynajmniej upowainiać

prace wykopaliskowe.prowadzone w Polsce - jak wiemy, opóźnionej

w dużym stopniu około 1300 r. w ogólnym rozwoju w stosunku do Czech,

a także i Węgier. Odtąd więc wpływy gotyckie, zawsze jakoś swoiście

aćlaptowane i dostosowywane do miejscowych potrzeb i tradycji, wy-

ciskać będą swe szczególne piętno :nie tylko na krajobrazie miast i wsi

zajmującej nas części europejskiego kontynentu - w sposób do dziś

jeszcze całkiem dobrze widoczny - ale także, przez cały świat związa-

nych z gotykiem przedmiotów, wyobrażeń, obrazów, odczuć i wartości,

formować mentalność ludzi, ich wrażliwość i kulturę. Wspominaliśmy

już wyżej chociażby o trwałości traciycji gfltyckiej w polśkiej rzeźbie

ludowej w przedstawianiu zwłaszcza Chrystusa Frasobliwego.

Wysiłek budowlany i w ogólności artystyczny owej epoki był jako

całość ogromny i wielostronny, z konieczności będziemy go też przedsta-

wiać w najogólniejszym zarysie. Gruntowna przebudowa czy też rozbu-

dowa już od drugiej połowy XIII w. objęła w wielu rejonach, zwłaszcza

np. w Czechach, miasta. Otaczano je stopniowo murami, wyposażano w

ratusze i liczne kościoły parafialne czy klasztorne, te ostatnie przede

wszystkim zakonów żebrzących. Wzrastała powoli liczba domów muro-

wanych. Rosła liczba zamków wła:dców, dostojników kościelnych, wiel-

kich panów. Służyły one zresztą w coraz większej mierze nie tylko jako

miejsca schronienia i obrony, ale także jako rezydencje, urządzane wy-

gadniej niż niegdyś, z uwzględnieniem nowych potrzeb. Przebudowywano,

nieraz wielokrotnie w ciągu kolejnych pokoleń XIV-XV stulecia, wiel-

kie rezydencje monarszo-.pańs'twowe - tak w miastach, jak i poza nimi.

Wawel, praskie Hradczany, Buda, Malbork mogą tu służyć jako ilustracje

szczególnej wagi dla tych zjawisk. Budowano i powiększano tysiące ko-

ściołów, setki klasztorów i wyposażano ich wnętrza wielkim częstokroć

nakładem finansowym i z niemałą artystyczną ambicją.

Rozpowszechnia się w XIV w. w całym naszym rejonie malarstwo

ścienne w miastach, a także - w bardzo, jak się wydaje, szerokim za-

kresie - i we wsiach, nawet najbardziej zapadłych. Towarzyszy mu

rzeźba i w coraz większej mierze malarstwo sztalugowe, tablicowe; ogrom-

ny rozwój ołtarzy szafiastych, nastaw, dochodzących czasem do kilku,

a nawet kilkunastu metrów wysokości, stwarza szczególne niekiedy moż-

liwości także w dziedzinie współpracy rzeźbiarza i malarza. W Polsce,

a chyba i w krajach sąsiednich, co najmniej od drugiej połowy XV w.

malarstwo sztalugowe i ołtarze szafiaste zdają się wysuwać wyraźnie na

plan pierwszy w stosunku do raczej dominującego dotąd malarstwa ścien-

nego. Nie można też zapominać, że do elementarnego wyposażenia każde-

go kościoła należy szereg ksiąg liturgicznych, zwykle szczególnie staran-

W kręgu świata gotyckiego 239



nie kaligrafowanych i pięknie przyo.zdabianych; i takie księgi stanowią

ważne, czasem bardzo ważne pomniki sztuki.

Tylko mała, bardzo mała część tych wszystkich budowli i ich wypo-

sażenia dotrwała do naszych czasów we względnie dobrym stanie, co,

rzecz jasna, niesłychanie utrudnia zorientowanie się w całości zjawiska

i jego wszechstronną analizę. Intensywne badania paru ostatnich dzie-

siątków lat doprowadziły już jednak i doprowadzają w dalszym ciągu

do tak ważnych, czasem wręcz - nie waham się użyć tego słowa - re-

welacyjnych ustaleń w stosunku do tego, eo wiedzieliśmy wcześniej, że

musi to napawać na dalszą metę optymizmem. Pamiętać trzeba przy

histori.i zajmujących nas zabytków nie tylko o ich świadomym usuwaniu,

zastępowaniu przez inne, zgodniejsze z aktualnym gustem, o częstych

przebudowach, pożarach, niszczącym czasie, ale także o prowadzonych

z premedytacją akcjach niszczenia. W Czechach obrazoburstwo husyckie

doprowadziło już w XV w. do tragicznych skutków - w kraju, który

dotąd niewątpliwie przodował w tej dziedzinie. Na Węgrzech okupacja

turecka i późniejsze zaniedbania doprowadziły w XVI-XVIII w. do ta-

kiego ogołocenia zasadniczego, macierzystego kraju, że dziś najważniej-

sze dzieła powstałe wówczas w Królestwie znajdują się w Słowacji czy

rumuńskim Siedmi4grodzie.

Sama ekspansja gotyku na ziemiach naszej części kontynentu, zaczęta

jeszcze gdzieś głęboko w XIII w., przebiegała - rzecz jasna - nierówno-

miernie, z różnym natężeniem i różnymi skutkami. Trzeba się liczyć

z dużymi różnicami czy kontrastami, ńawet w skali mniejszych dzielnic.

Niewątpliwie istotne żnacze.nie miały tu powiązania z ogólnym, całościo-

wym rozwojem kraju czy dzielnicy, uwarunkowania były jednak tak

wielokierunkowe, że wypada wystrzegać się zbyt prostych i łatwych wy-

jaśnień. Generalnie biorąc, długi okres po;koju w XIV w. symbolizowany

panowaniami Karola IV, Ludwika Wielkiego, Kazimierza Wielkiego

i Winricha von Kniprode, przynosi wszędzie intensywny rozmach w bu-

downictwie i sztuce. Mecenat Luksemburgów i Andegawenów, rozmach

i ambicje ich dworów mają tu wyjątkowo duże żnaczenie i przynoszą

osiągnięcia najwyższej niekiedy klasy eurapejskiej. Wielki gotyk zachod-

nioeuropejski, katedralny, i wielkie osiągnięcia czołowego wówczas w

Europie malarstwa włoskiego przenikają się wzajemnie zwłaszcza w Cze-

chach i na Węgrzech, cały czas w atmosferze konfrontacji, z miejscowy-

mi tradycjami i potrzebami; daje to w rezultacie nowe wzory, propozycje,

inspiracje, niesłychanej wagi dla sztuki całej Europy środkowo-wschod-

niej. W architekturze i rzeźbie nawiązuje się przede wszystkim do osiąg-

nięć zachodnich, francuskich czy niemieckich, w malarstwie natomiast-

głównie do włoskich.

Rzecz jasna, nie można jednak w żadnym wypadku sprowadzać rozwoju240 Pogłębiona europeizacja



sztuki środkowo-wschodniej Europy w XIV w. do wpływów czeskich czy

węgierskich. Osobne, własne związki międzynarodowe, tradycje, osiągnię-

cia mają i inne rejony. Ma je wyraźnie Śląsk, państwo krzyżackie,

a z ziem XIV-wiecznego państwa polskiego przede wszystkim przodująca

wyraźnie Małopolska. W XV stuleciu żaden z krajów interesującego nas

obszaru nie ma już wyraźnej pod tym względem przewagi. Czechy hu-

syckie zresztą na kilkadziesiąt lat niejako "wypadają z konkurencji".

Kończy się mecenat krzyżacki w wielkim stylu. Formuje się szereg szkół

raczej lokalnych, choć łatwo przekraczających ówczesne granice państwo-

we. Polska z Poznaniem i Śląskiem, Czechy, Węgry, ale także - jak

wiele na to wskazuje - Austria i niektóre kraje południowoniemieckie

zdają się stanowić jakby odrębną, wielką prowincję gotyku europejskie-

go. Wymiana w obrębie tej prowincji jest szczególnie intensywna, chociaż

zarazem jest to prowincja bardzo otwarta na różnorodne wpływy zachod-

nie łącznie z najbardziej nowatorskimi pro,pozycjami renesansu włoskiego.

Historycy sztuki, całe szkoły badawcze toczą nie kończące się dyskusje

nad proweniencją zabytków czy całych grup zabytków, nad ich przyna-

leżnością np. do takiej czy innej szkoły narodowej. Trzeba tu zawsze

pamiętać o skomplikowaniu spraw, o istnieniu różnych możliwości. Roz-

powszechnione w całej Euro,pie w XV w. drzeworyty czy różnego rodzaju

metaloryty udostępniały szerzej i łatwiej niż przedtem realizacje i wzory

graficzne bardzo nawet geograficznie odległe. Bardzo dużą rolę, dużo

większą, niż się często przyjmował.o dawniej, grały różnego rodzaju małe

formy artystyczne, miniatury, ozdoby w rękopisach; takie np. rękopisy

pięknie iluminowane ze sţkryptoriów praskich drugiej połowy XIV w.

potrafiły bardzo długo inspirować wiele dzieł w rozległej skali między-

narod.owej. Krążenie dostępnych wszędzie wzorów i wielka ruchliwość

samych mistrzów, rr.alarzy, rzeźbiarzy, budowniczych doprowadzały bez

trudności do prób realizacji i rozwiązań ins,pirowanych, w części czy w

całości, nawet z bardzo daleka. Trzeba też brać tu pod uwagę równole-

głość niezależnych od siebie poszukiwań i rozwiązań, własne, lokalne

potrzeby i tradycje, ogro,mną rolg mecenasów i zamawiających.

W tym olbrzymim postępie historyka tout court nie interesuje jednak

tylko strona artystyczna, stylistyczna, siłą rzeczy leżąca w centrum uwagi

historyka sztuki. Mamy na terenie zajmujących nas krajów niemałą

liczbę zabytków różnego rodzaju, którym historycy sztuki zgodnie nieraz

przypisują wysoką rangę europejską. Wiele z nich będzie wspomnianych

niżej w przeglądzie osiągnięć poszczególnych krajów. Z ptunktu widzenia

roli społecznej sztuki, jej oddziaływania, zasadnicze znaczenie ma także

strona ilościowa, masowość danego zjawiska. Na specjalne podkreślenie

zasługuje tu zwłaszcza rozpowszechnienie się pewnych form artystycz-

nych na usługach ortodoksji i dydaktyki chrześcijańskiej, jak owych ty-

W kręgu świata gotyckiego 241



sięcy rzeźb, malowideł, nastaw ołtarzowych. W samej Polsce dochowało

się około 500 obrazów z tamtej epoki spośród - nigdy nie zapominaj-

my - wielu tysięcy wtedy powstałych. Historyk stale pamięta też o za-

sadniczej funkcji każdego takiego obrazu: funkcji skutecznego i trwałego

urabiania podstawowych pojęć i prawd religijnych w mentalności szeregu

pokoleń; i to w najszerszej skali społecznej.

Narastające, ogromne zapotrzebowanie powodował.o powstawanie w

największych miastach specjalnych cechów, zajmujących się produkcją

masową, na handel, potrzebnych przedrniotów sztuki, np. obrazów; przy-

kładowo w Krakowie w drugiej połowie XV w. znamy 70 malarzy, w tym

50 pochodzących z samegfl miasta i okolicy. Poziom artystyczny tej pro-

dukcji mógł być niekiedy dosyć niski, chętnie kopiowano po prost,u

i upraszczano wzory. Ta świadoma czy nieświadoma prymitywizacja może

jednak stanowić szczególnie ciekawy ślad dostosowywania się do miej-

scowych gustów i.zapotrzebowań, jakąś próbę przybliżenia prawd ogól-

nych do mentalności ludzi mających przecież wrażliwość artystyczną czy

religijną często bardzo różną od mieszkańców - powiedzmy - ówcze-

snej Florencji czy Brugii. Współczesnego historyka polskiej sztuki

(M. Kutzner) uderza np. mało wysub1imowana ludowość obrazów pol-

skich u schyłku XV w., ich brutalna wręcz ekspresyjność w przedsta-

wianiu scen pasyjnych czy męczeństwa świętych, choć zarazem dochodzi

też w pełni do głosu w radosnych scenach Zwiastowania czy Bożego Na-

rodzenia liryka i sentymentalizm. .

Dla funkcji obrazu gotyckiego jako znaku zasadniczą sprawą była jego

zrozumiałość, dostępność, stworzenie możności osobistego zareagowania

czy nawet wręcz przeżycia, wciągnięcia się w akcję przedstawianą. Wiel-

kie znaczenie miała, coraz bardziej akcentowana w ciągu XIV w. także

i u nas, narracyjność przedstawień, układanie obrazów w cykl opowia-

dający chronologicznie, w ustalonym porządku, słowem "dzianie się",

historia konkretnych wydarzeń. Pamiętamy, jak wielkie i trwałe znacze-

nie dla polskiej zwłaszcza religijności miało przybliżenie w ten sposób

szerokiemu ogółowi ludzi życia Chrystusa i jego Matki. Współczesny

historyk sztuki (A. Karłow:ska-Kamzowa) zestawił dla obecnego teryto-

rium Polski 22 cykle opowiadające w malarstwie ściennym XIV-XV stu-

lecia; najwięcej, bo aż 28 scen, zawiera malowidło w Strzelcach pod So-

bótką. Uderza różnorodność przedstawień, dążenie do ilustrowania tak

podstawowych prawd chrześcijańskich, jak i konkretnych wskazań mo-

ralnych. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że oddziaływanie dydaktycz-

no-edukacyjne gotyku, wsparte lepszym niż dawniej kaznodziejstwem

i staranniejszą liturgią, przyniosło - generalnie biorąc - ogromny suk-

ces. Zdołało w sposób zasadniczy poszerzyć zasięg społecznego funkcjo-



16 -- Europa słowiańska




242 Pogłębiona europeizacja



nowania sztuki i sprawiło, że śztuka baroku stała się zrozu::miała dla każ-

dego, tak dla elit, jak i dla najszerszych mas.

Krótki przegląd wielkich osiągmięć interesujących nas krajów w dzie-

dzinie sztuki wypada zacząć od Czech, a właściwie od Lumiłowanej przez

cesarza Karola IV Pragi, tak bardzo przez niego rozbudowywanej nie

bez oczywistej chęci uczynienia z miasta jednego z głównych ośrodków

kultury europejskiej. Czeskie sukcesy artystyczne owej epoki były w każ-

dym razie tak wielkie, że współczesny nam francuski historyk śztuki

(J. Lassaigne) mógł z całym spokojem napisać, iż "sztuka czeska jest nie-

wątpliwie najbardziej żywotna i nowatorska w Europie połowy XIV w.'.

Najistotniejszym elementem tego sukcesu była dojrzała w naj2epszych

dziełach synteza bogatych tradycji rodzimych z wpływami franeuskimi,

niemieckimi i włoskimi. W malarstwie, gdzie w szczególności notujemy

niepospolite wręcz osiągnięcia, tajemnica ich tkwiła - poza indywidual-

nym geniuszem takiego np. Teodoryka czy anonimowego Mistrza Cyklu

Emauskiego - w oryginalnym połączeniu najlepszej tradycji malarstwa

gotyckiego z wielkimi osiągnięciami Włochów, stanowiącymi, jak dobrze

wiadomo, wielki przełom w malarstwie europejskim początków XIV stu-

lecia.

Ruch budowlany objął Czechy i Morawy bardzo szeroko, ale do naj-

ważniejszych przedsięwzięć należała katedra praska Sw. Wita i zamek

Karlśtejn w pobliżu Pragi, rezydencja Karola. Katedrę wvznosić zaezęto

od 1344 r. według wielkich wzorów francuskich pod kierownictwem

sprowadzonego stamtąd Macieja z Arras; po jego śmierci zastąpił go

przybyły w 1353 r. z Niemiec Piotr Parler, który rozwinął następnie w

Pradze bardzo żywą działalność w ciągu czterdziestu lat, tak w dziedzi-

nie architektury jak i rzeźby. Stworzył wielki warsztat, własną "strze-

chę", jak to po staropol,ku nazywano, która podejmowała się budowy

wielu kościołów. Katedra, zakrojona monumentalnie, nie została - jak

to nierzadko bywało - w pełni zrealizowana. Zamek Karlśtejn, również

według wzorów francuskich, był z grubsza ukończony już około 1365 r.,

łącznie ze swym największym skarbem, kaplicą cesarską Św. Krzyża,

gdzie cesarz niejako sam na sam z Bogiem modlić się miał i medytować.

To właśnie w tej małej kaplicy Teodoryk, o którym oprócz pozostawio-

nego dzieła nic prawie nie wiemy, wymalował całą galerię ponad stu

postaci apostołów, świadków Ukrzyżowania, świętych rycerzy, władców,

papieży, biskupów, dziewic. Kar4l, człowiek głębokiej religijności i kul-

tury, stał w swej kaplicy w obliczu historii całego chrześcijaństwa, całego

ludu bożego reprezentowanego przez swych największych w tej kon-

cepcji przedstawicieli, a więc tych, co do których zbawienia można było

mieć zupełną pewność. Geniusz Teodoryka zdaje się polegać na chęci

uchwycenia w obliczu i wyglądzie człowieka tego, co było w nim naj-

W kręgu świata gotyckiego 243



istotniejsze. Świadome ubóstwo tła tym silniej uwypuklało ten właśnie

efekt.

W Karlśtejnie pracował też malarz określany ostatnio jako Mistrz

Cyklu Emauskiego. W kaplicy Sw. Katarzyny namalował on np. siedmiu

świętych patronów Królestwa Czeskiego. Największym jego dziełem był

jednak cykl 85 obrazów przedstawiających paralelizm dziejów Starego

i Nowego Testamentu w klasztorze słowiańskieh benedyktynów "Na Slo-

vanech" w Pradze, osadzonych tam przez Karola IV (od XVII w. nazy-

wano też ten klasztor Emaus). lVamalowany około 1360 r. cykl odznacza

się wielką ekspresyjnością, umiejętnością kształtowania postaci, walorami

kolorystycznymi uwzględniającymi szczególnie dorobek włoski tych cza-

sów. W oryginalnej syntezie malarskiej Mistrza Cyklu Emauskiego do-

chodzi do głosu poza tradycją i doświadczeniami czeskimi, francuskimi

i włoskimi także tradycja bizantyjska, która dotarła tu głównie przez

Wenecję i ilustrowane rękopisy. Do największych dzieł silnie inspirowa-

nych przez Włochów należy też cykl na ołtarzu kościoła w Wyszobrodzie,

powstały około 1350 r., przedstawiający historię zbawienia od Zwiasto-

wania do Zesłania Ducha Świętego.

Nigdzie w Europie nie doszło w tych latach do tak autentycznej i twór-

czej zarazem konfrontacji włoskich osiągmięć i gotyku jak właśnie w

Czechach Karola IV. Powstające dzieła wyprzedzały nawet poniekąd

swoją epokę i nie przypadkiem wiele z nich traktowano w późniejszych

stuleciach jako zabytki powstałe dopiero w XVI w. Nie uświadamiano

sobie po prostu ogromnego ładunku humanizmu tkwiącego tak silnie w

wielkiej sztuce gotyckiej i coraz mocniej na różne s:posoby wydobywa-

nego. Ale właśnie nowatorstwo ograniczało niewątpliwie pełną i szerszą

recepcję nowych, realistycznych propozycji; stąd też bezpośredni wpływ

Teodoryka czy Mistrza Cyklu Emauskiego był niewielki. Wielką popu-

larn,ością u współczesnych cieszyć się miały natomiast rozwiązania nieco

bardziej kompromisowe i tradycyjne. Należał do nich w Czechach zwłasz-

cza słynny Mistrz Ołtarza Trzebońskiego, nawiązujący wyraźnie do zwy-

ciężającego u schyłku XIV w. po trochu wszędzie, także i w naszej Euro-

pie środkowo-wschodniej, nurtu gotyckiego zwanego "międzynarodowym

stylem miękkim". Ze stylem tym związane są też tak charakterystyczne

postacie Pięknych Madonn o dworskich, wyszukanych, eleganckich kształ-

tach, a zarazem dużym cieple religijno-rodzinnym. Wpływ czeskich osią-

gnięć związanych z tym właśnie stylem był w całej Europie środkowo-

-wschodniej wyjątkowo wielki. Rozmach artystyczny epoki Karola IV'

,

w spusób decydujący nadający Czechom i Morawom gotyckie oblicze,

zmalał zresztą wyraźnie pod kaniec XIV w.; husytyzm przyniósł zaś wv

tym zakresie katastrofę i załamanie.

U schyłku XV stuleeia raz jeszcze Praga i Czechy próbują sięgnąć






?44 Pogłębiona europeizacja


wręcz po prymat artystyczny w naszej części Europy. Patronuje temu

ruchowi z całą świadomością Władysław Jagiellończyk, pierwszy właści-

wie z Jagiellonów mecenas rzeczywiście w wielkim stylu. Nazywa się też

cały ten ruch epoką gotyku Władysławowskiego. U podstaw całego zja-

wiska leźała niewątpliwie dalekowzroczna myśl króla, by uspokoić wzbu-

rzońe od kilkudziesięciu lat Czechy przez sięgnięcie do wielkich tradycji

religijno-państwowych Królestwa. Ruch nie osiągnął znaczenia czy roz-

machu czasów Karola IV, objął jednak we wcale znacznym zakresie

Czechy i Morawy i oddziałał także na sąsiednie kraje. Z ramienia króla

akcjami budowlanymi kierował sprowadzony do Pragi z Niemiec około

r. 1487/1489 Benedykt Ried. Symbolicznego wręcz znaczenia nabierały

starania o przywrócenie świetności dawnej, zaniedbanej w międzyczasie

rezydencji królewskiej na praskich Hradczanach i położonej tuż obok

zamku katedry. Śladem restauracji, do dziś świetnie widocznym, jest

zwłaszcza wspaniała sala tronowa króla zwana Władysławowską, naj-

większa sala gotycka na północ od Alp. W katedrze, w kaplicy Św. Wacła-

wa, powstał natomiast piękny cykl malowideł poświęconych życiu tego

patrona Królestwa. Dzieło powstałe przed 1509 r. przypi:sujemy dziś

Mistrzowi z Litomierzyc, słusznie określanemu jako jeden z najwybit-

niejszych malarzy Europy środkowej tamtej epoki.

Węgry już za Arpadów miały poważne osiągnięcia artystyczne. Krzy-

żowały się tam w XII-XIII w. wpływy francuskie, niemieckie, lom-

bardzkie, także i bizantyjskie. Do najważniejszych dokonań rangi mię-

dzynarodowej zaliczyć można np. stosunkowo wczesne nagrobki królew-

skie dwóch kobiet: żony króla Andrzeja II, Gertrudy z Meranu, wykonany

około 1220 r. najprawdopodobniej.przez wiel'kiego architekta francuskie-

go Villarda de Honnecourt, a dalej ulubionej córki Beli IV, św. Małgorza-

ty, dzieło rzeźbiarzy lombardzkich Alberta i Piotra powstałe około 1271 r.

Wraz z Andegawenami w sposób zrozumiały umacniają się bardzo poważ-

nie wpływy włoskie, zawsze zresztą dzięki bezpflśredniemu sąsiedztwu

silniejsze na Węgrzech niż w jakimkolwiek innym kraju Europy środ-

kowo-wschodniej. Wielu Włochów przybywa na Węgry, Węgrzy zaś mają

niemalo okazji, i to różnych, by udawać się do Italii czy też zamawiać

tam dzieła. Główna i ulubiona rezydencja króla Karola Roberta, pięknie

położony na wyso:kim wzgórzu nad Dunajem i otoczony ogrodami zamek

w Wyszehradzie, zdaje się wręcz przypominać w swojej całości późniejsze

zresztą rozwiązania włoskie typu pałac-willa.

W architekturze, podobnie jak i w rzeźbie, tradycje gotyckie trzymają

się na Węgrzech długo i mocno, dominując zdecydowanie nad nowator-

skimi propozycjami idącymi z Włoch. Ujawniły to między innymi prace

archeologiczne nad XIV-wiecznym zamkiem królewskim w Budzie. Gotyk

wvęgierski, blisko wiążący się w różnych okresach z innymi krajami


W kręgu świata gotyckiego 245



Europy środkowo-wschodniej, Austrią, Czechami, później i Polską, znaj-

duje swój dziś jeszcze dobrze widoczny wyraz zwłaszcza w wielkich

kościołach miejskich zachowanych na obszarze Słowacji i Siedmiogrodu

i wznoszonych czy rozbudowywanych w długotrwałym wysiłku w ciągLu

XIV-XV stulecia. Przykładem może tu być największa dziś świątynia

gotycka Siedmiogrodu w mieście Sibin, która uzyskała swój zachowany

dotąd wygląd dopiero w 1520 r. Szczególne znaczenie ma kościół (dziś

katedra) Św. Elżbiety w Koszycach o dobrze czytelnych wpływach pra-

skiej "strzechy" Parlerowskiej. Tu między innymi powstał około 1480 r.

wspaniały pomnik rzeźby i malarstwa gotyckiego, ołtarz przedstawiając5

w 48 kwaterach-obrazach życie św. Elżbiety, Matki Boskiej i Chrystusa.

Osobny zespół stanowią kościoły w miastach spiskich. Taka np. Lewocza

z kościołem Św. Jakuba stanowi dotąd jakby żywy pomnik późnego śred-

niowiecza z zachowanym wnętrzem, ołtarzami późnogotyckimi, łącznie ze

świetnym dziełem Pawła z Lewoczy, wielkiego artysty tamtych czasów.

W malarstwie sztalugowym gotyckim sławą największego malarza wę-

gierskiego cieszy się anonimowy MS, działający na przełomie XV i XVI

stulecia i wyróżniający się między innymi wspaniałym kolorytem swoich

dzieł.

Architekturze towarzyszyła czynnie rzeźba, kammienna czy drewniana,

na ogół dość zgodna z całą ewolucją rzeźby gotyckiej w naszej części

Europy. Czymś wręcz na owe czasy wyjątkowym były posągi z brązu

przeznaczone do stania na wolnym powietrzu, dzieło braci Mareina i Je-

rzego z Kluż. W wielkim centrum kultu trzech świętych z dynastii Arpa-

dów, Stefana, Emeryka i Władysława w Waradynie w Siedmiogrodzie,

ustawili oni ich posągi naturalnej wielkości; później doszedł jeszcze konny

posąg św. Władysława. Dziś zachował się z dorobku braci tylko konny

posąg św. Jerzego stojący na Hradczanach w Pradze.

Charakterystyczną formą artystycznej działalności węgierskiej rozwi-

niętej od XIV w. były wyroby ze złota i srebra, różne małe formy, kie-

lichy, relikwiarze, ołtarze domowe itd. Ceniono je również poza granicami

Węgier. Wpływy włoskie i sami Włosi znaczyli w tym dziale sztuki więcej

niż w innych.

Szczególne jednak, jak się wydaje, żnaczenie, i to w szerszej skali

środkowo-wschodmiej Europy, zdają się mieć silne wpływy włoskie w

malarstwie na całym terenie historycznych królestw Węgier i Chorwacji

łącznie ze Słowacją i Siedmiogrodem. Łączyć je trzeba w XIV - jak

zresztą i w XV w. - przede wszystkim z dworem, chociaż zniszczenia

królewskich rezydiencji uniemożliwiają niestety ich ogląd, tak istotny

np. w wypadku mecenatu Karola IV. Na trzech dworach biskupów zwią-

zanych z Andegawenami, w arcybiskupim Ostrzyhomiu, w Zagrzebiu

i Waradynie, zachowały się z połowy XIV w. fragmenty mala rstwa ścien?4G Pogłębiona europeizacja



nego wielkiej wartości łączące się bezpośrednio z wieloma wybitnymi

centrami malarstwa włoskiego. W Ostrzyhomiu historycy sztuki szukają

au.tora w kręgu florencko-sieneńskim, wokół braci Lorenzetti, lub u flo-

renckiego malarza Mikołaja z Tomasso. W Waradynie myśli się również

o kręgu florenckim, w Zagrzebiu raczej o Romanii, może o freskach w

Riinini. W grę wchodzą dzieła odkryte niedawno, daleko jeszcze do ukoń-

ezenia badań i dyskusji, która w każdym razie, niezależnie od szczegóło-

wych ustaleń, ukazuje dowodnie istnienie bardzo bliskich związków ma-

larskich dworów węgierskich z głównymi centrami Włoch. Co więcej,

liczne odkrycia ostatnich lat ukazują wpływy trecenta włoskiego w wielu

kościołach, nawet wiejskich; można się tu wiele spodziewać zwłaszcza po

pracach na terenie Słowacji i Siedmiogrodu, gdzie, jak pamiętamy, za-

chowały się po prostu w większej liczbie murowane kościoły gotyckie.

Italianizm, który szedł wprost z Włoch, cały czas wchodzący w grę,

łączył się tu niekiedy z uformowanymi już w Czechach wpływami włosko-

-gotyckimi. Zdaje się, że tak samo jak w Czechach, w ciągu drugiej po-

łowy XIV w. wzory włoskie zaczęły na Węgrzech tracić swą pozycję

przede wszystkim na rzecz "międzynarodowego stylu miękkiego" o wy-

raźnie gotyckim charakterze.

Osobnym, wielkim zagadnieniem węgierskiej sztuki jest mecenat króla

Macieja IKorwina i recepcja przez jego dwór - pierwsza na taką skalę

na północ od Alp - sztuki rozwiniętego włoskiego renesansu. Rzecz

przygotowana była wyjątkowo bliskimi związkami artystycznymi włoslko-

-węgierskimi, chociaż nie trzeba zapominać o ograniczonym w końcu

charakterze całego zjawiska. Sam mecenat Nlacieja w wielkiej mierze

dotyczył przecież sztuki gotyckiej, wtedy - a i jeszcze w początkach

XVI w. - niezwykle w całym Królestwie żywotnej i, co więcej, mogącej

się poszczycić wieloma wręcz szczytowymi osiągnięciami. Pasją osobistą

Macieja, ożenionego z księżniczką włoską Beatryczą d'Este - to 'jakby

wvęgierska Bona Sforza! - byli jednak humaniści włoscy, do nich też

ndwvoływał się przy różnych okazjach, ściągał ich na Węgry, dawał różne

zlecenia. Umiał przy tym król sięgnąć do głównego w jego czasach ośrod-

ka włoskiego humnanizmu, do samej Florencji. Zamek w Budzie został

gruntownie przebudowany, uzyskał fasadę i wnętrze renesansowe; na-

stępca Macieja Władysław Jagiellończyk kontynuował zresztą systema-

tycznie te prace. W otoczeniu Macieja pojawia się też cała plejada zna-

nych Włochów, jak np. Menetto Ammanatini, przyjaciel Brunelleschiego.

Byli wśród nich architekci, jak Aristotele Fieravanti, który po pobycie

1467-1473 r. na Węgrzech udał się do Moskwy, by budować tam

Kreml, czy też Chimeti Camicia. Byli dalej rzeźbiarze, malarze, minia-

turzyści, złotnicy. Na zamówienie króla dzieła w brązie wykonywał m.in.

Andrea Verrocchio we Florencji.


W kręgu świata gotyckiego 247



Najwspanialszym dziś śladem całego tego ruchu jest mała kaplica w

najczystszym stylu toskańskim, dzieło Andrei Ferrucciego z Florencji

wykonane około 1519 r. na zlecenie arcybiskupa ostrzyhomskiego, Toma-

sza Bakocza; dziś znajduje się we wnętrzu nowożytnej wielkiej bazyliki

katedralnej. Dorobek artystyczny Włochów uległ w całości zniszczeniu

czy rozproszeniu, kaplica ostrzyhomska - tak cenna w tej sytuacji-

;tanowi zarazem jakby ostatni przebłysk humanistycznych aspiracji dwo-

ru węgierskiego w przeddzień jego katastrofy.

Na północ od Karpat i Sudetów rozróżnić musimy co najmniej trzy

ważne rejony sztuki gotyckiej, zarysowanej wyraźniej już w XIV w.:

będzie to Śląsk, ziemia nadbałtycka państwa krzyżackiego i wreszcie

odnowione Królestwo Polskie. Sląsk wszedł do Królestwa Czeskiego, ale

miał już za sobą poważną, własną tradycję artystyćzną i vw.łasne związki

międzynarodowe, zwłaszcza z różnymi krajami języka niemieckiego

i z Polską. Wiele wskazuje też na to, że w stopniu większym, niż można

by przypuszczać, zachował w ciągu XIV-XV stulecia pewne własne obli-

cze i umiejętność przekształcania zewnętrznych imptulsów według włas-

nych potrzeb. Wolno, być może, mówić (M. Kutzner) o swoistej, regional-

nej odmianie architektury śląskiej, wyraźniej uformowanej najpóźniej

około 1330 r. i trwającej co najmniej do około 1420 r. Z tym wszystkim

wzorce czeskie ciążą, rzecz jasna, szczególnie mocno nad całym, poważ-

nym rozwojem gotyku śląskiego. Najwcześniej, już około 1300 r., zazna-

cza się to w architekturze, w pół wieku później w malarstwie i wreszcie

dopiero około 1370 r. w rzeźbie kamiennej. Szczególnie ciekawie przed-

stawia się własna, ciągnąca się przez wiek XIII i XIV tradycja nagrob-

ków książąt śląskich oraz rzeźby drewnianej, odbiegająca czasem wcale

daleko od rozwiązań czeskich. Rozwiązania śląskie miały z kolei istotny

wpływ na to, co działo się w dziedzinie sztuki w Małopolsce, Wielkopolsce

czy na Pomorzu. Skomplikowana, ale bardzo ważna historia gotyku ślą-

skiego ciągle jeszcze czeka na niełatwą syntezę, w której wypadnie też

określić miejsce tej dzielnicy w całokształcie ewolucji artystyczno-kul-

turalnej Europy środkowo-wschodniej.

Ziemie nadbałtyckie należą do wielkiej strefy północnoeuropejskiej

sztuki hanzeatyckiej z jej charakterystyczną architekturą na bazie cegły,

różnej od kamienia używanego bardziej na południu, także z jej przedłu-

żeniami aż do tak ważnej u schyłku średniowiecza sztuki niderlandzlkiej.

Tędy też, od Bałtyku, przenikać będą w głąb kontynentu dzieła i wpływy

niderlandzkie, co przybierze wielkie rozmiary zwłaszcza od schyłku

XV w. Na razie jednak, zwłaszcza od połowy XIV w., zarysowuje się tu

szczególnie wyraźnie mecenat silnego państwa zakonnego Krzyżaków.

Szczególnie zaznaczył się imponujący wysiłek budowlany, do dzisiaj do-

brze widoczny w dawnych Prusach i na Warmii. W samych Prusach




248


Pogłębiona europeizacja



budują Krzyżacy około 120 zamków ceglanych stosunkowo dużych roz-

miarów, z Malborkiem, siedzibą wielkiego mistrza, na czele. Taka kon-

centracja zamków uwypukla oczywiście militarny charakter państwa,

nastawionego programowo na wojnę.

Długo traktowano dzieło krzyżackie jako rodzaj monolitu mało zróżni-

cowanego. Nowsze badania uwypuklają jednak coraz lepiej zarówno do-

konującą się ewolucję, jak i fakt istnienia wielu indywidualnych rozwią-

zań. Ewolucja idzie w kierunku nadawania zamkom choć w części cha-

rakteru dworów-rezydencji, co najwyraźniej wystąpiło w Malb.orku, ale

co zaczynają naśladować też w innych zamkach zwłaszcza wyisi dostoj-

nicy zakonni. Potrzeba takiej ewolucji wynikła tak z wewnętrznych prze-

mian w samych wspólnotach zakonnych, jak i z konieczności stałego

przyjmowania rycerzy z krajów zachodnich, w dużej liczbie przybywa-

jących tu w XIV w. Pałac wielkiego mistrza zbudowany w Malborku

u schyłku XIV w. z wyjątkowym wręcz w tamtej epoce wyczuciem prze-

strzeni i światła należy "niewątpliwie do najznakomitszych budowli

ówczesnej Europy" (J. Frycz), ciągle zresztą stanowiąc zarazem niemałą

zagadkę badawczą. W wielu budowlach, zwłaszcza od schyłku XIV w.,

zaznaczają się cechy indywidualne odbiegające od rozpowszechnionego

schematu zamku krzyżackiego.

Rozmach mecenatu krzyża.ckiego załamał się prawie zupełnie i trwale

około 1410 r., coraz wyraźniej natomiast w ciągu XV w. zaznaczała się

wielostrflnna działalność artystyczna w wielkich miastach z Gdańskiem

na czele. W malarstwie czy rzeźbie cechą znamienną było krzyżowanie

się wpływów idących z południa, z Czech przede wszystkim, przynajmniej

od oc tków XVI w., z wpływami i importami idącymi przez morze

z północy, głównie z Niderlandów, Burgundii, Nadrenii.

Dla uzyskania właściwego poglądu na sztukę gotycką w dzielnicacl

odnowionego w XIV w. Królestwa Polskiego w zajmującym nas tu szer-

szym kontekście Europy środkowo-wschodniej pamiętać trzeba o wyraź-

nym opóźnieniu kulturalno-cywilizacyjnym tych ziem już w samym

punkcie wyjścia, w początkach XIV stulecia. Dobrze to ilustruje dokonana

ostatnio próba zestawienia ogólnej liczby budynków murowanych róż-

nego typu istniejących w danym rejonie. Nie ulega wątpliwości, że

ekspansja gotyku o ambitniejszych i szerszych celach szła wszędzie w

parze z budownictwem murowanym, kamiennym czy ceglanym, czasem

mieszanym. Według szacunku M. Kutznera na Śląsku w 1300 r. istniało

około 250 świątyń murowanych, co było wynikiem przede wszystkim roz-

machu budowy XIII-wiecznej. Tymczasem w Małopolsce znajduje ich

autor tego szacunku tylko 11, a w Wielkopolsce - 17. Można się sprze-

czać co do dokładności tych cyfr, ale nie ulega wątpliwości, że oddają one

kontrast między Małopolską, Wielkopolską i tym bardziej Mazowszem


W kręgu świata gotyckiego 249


a Śląskiemn, Czechami czy Węgrami. W tym świetle spojrzeć też trzeba

na wielki wysiłek budowlany monarchii Kazimierza Wielkiego, upamięt-

niony nawet w jakże popularnym przysłowiu o królu, co zastał Polskę

drewnianą, a zostawił murowaną. Dziesiątki kościołów, zamków, miast

otoczonych murami łączą się bezpośrednio z mecenatem Kazimierza Wiel-

kiego i kręgu jego najbliższych współpracowników. Zarysowuje się wy-

raźnie regionalna, małopolska szkoła architektury gotyckiej, w której

góruje Kraków z szeregiem ważnych budowli. Ale sąsiedzi od północy,

zachodu i południa budują także bardzo intensywnie, tak że sytuacja

istniejąca w 1400 r. nie zmienia, jak się wydaje, zasadniczo dysproporcji

sprzed stulecia.

W wielkim przybliżeniu (A. Miłobędzki) mieliśmy na ziemiach polskich

Królestwa w 1400 r. około 700 budowli murowanych, co mogło stanowić

zaledwie 2,5'o/o ogólnej zabudowy kraju. Przeważała przy tym zdecydo-

wanie Małopolska. Na nizinie wielkopolsko-mazowieckiej A. Miłobędzki

dolicza się w 1400 r. tylko około 80 kościołów murowanych. Wśród nich

była m.in. wzorowana na katedrach francuskich katedra gnieźnieńska,

powstała pod patronatem najbliższego ws.półpracownika króla Kazimie-

rza, arcybiskupa Jarosława Bogorii ze Skotnik. Kościoły murowane tonęły

więc dosłownie w morzu drewnianych. W Wielkopolsce dopiero na prze-

łomie XV i w pierwszej połowie XVI w. zbudowano około 130 nowych

kościołów murowanych, dodając je do 38 powstałych w latach 1250-1450

(M. Kutzner). Bilans budowlany dla zajmujących nas tu bliżej dzielnic

na rok 1500 ocenia A. Miłobędzki na 1350 budowli murowanych; liczba

ich wzrosła według tego obliczenia o 650, uległa więc podwojeniu w sto-

sunku do stanu z 1400 r. Było w sumie około 680 kościołów murowanych

wvobec 2500 drewnianych, około 80 zamków królewskich i książęcych,

około 70 zamków kościelnych i prywatnych; na 550 miast tylko 52 obwa-

rowane były murem. Polska pozostała więc w pełni krajem o zdecydo-

wanej przewadze budownictwa drewnianego i stan ten trwać będzie i w

następnych stuleciach: w połowie XVIII w. mamy w Małopolsce 44o/o

kościołów murowanych, na Mazowszu Płockim 30%/a, a na Żmudzi-

tylko 21m/o.

Przyczyny takiego stanu rzeczy, lepiej uświadamianego sobie w pol-

skiej nauce historycznej dopiero w ostatnich latach, domagają się jeszcze

wielostronnych badań. Istotne znaczenie miał niewątpliwie brak w XIV-

XV stuleciu, poza epoką Kazimierza Wielkiego, mecenatu królewskiego

w stylu porównywalnym choć w części do tego, co działo się u sąsiadów.

Mecenat Jagiełły czy Kazimierza Jagiellończyka, dwóch władców, którzy

wypełnili swymi rządami właściwie całe stulecie, prawie nie wychodzi

poza kaplice; można go wręcz porównywać do mecenatu bogatych pa-

trycjuszy miejskich. Losy fundacji Brygidek jako klasztoru-wotum po




250


Pogłębiona europeizacja



Grunwaldzie, zlokalizowanego ostatecznie w Lublinie i ledwie wegetują-

cego w stosunku do początkowych założeń, dobrze ilustrują tę sprawę.

Ilopiero w trzecim chrześcijańskim pokoleniu dynastii dojdzie do rze-

czywistego mecenatu, godnego królów tamtych czasów, Władysława Ja-

giellończyka i jego brata Zygmunta Starego w Polsce.

Rolę mecenatu kościelnego w Polsce z góry ograniczały dużo mniejsze

niż np. w państwie krzyżackim czy w Czechach przedhusyckich dobra

kościelne. Stać było w gruncie rzeczy na taki mecenat tylko paru bisku-

pów. I rzeczywiście, w działalności budowlanej niektórych biskupów pol-

skich znalazło się miejsce nie tylko dla kościołów, ale także np. dla szcze-

gólnie oryginalnych, i to w szerszej skali, zamków-rezydencji, jak w Bo-

rysławicach czy Gosławicach; dodać można, że na 26 zamków niekrólew-

skich, wzniesionych czy przebudowanych w Polsce w XV w., aż 14 -

i to najlepszych - przypada na biskupów. Do tych wzorów nawiązywać

będą m.in. książęta mazowieccy, realizując je zresztą w zredukowanej

formie w drzewie, a w XVI w. już budowniczowie zamków w całej

Polsce. Znaczenie ma także mecenat możnowładczo-szlachecki, choć bar-

dzo wielkich panów poza ziemiami ruskimi wcale nie ma wielu w po-

równaniu z innymi krajami. Rolę fundatora podkreśla się tu w różny

sposób, między innymi w postaci charakterystycznych zwłaszcza dla Ma-

łopolski XV-wiecznej kamiennych tablic erekcyjnych kościołów, zawie-

rających - obok obszernego napisu - wyobrażenie ofiarodawcy składa-

jącego swą budowę na ręce jej świętych patronów.

Szczególną ambicją i horyzontami odznacza się w XV-wiecznej Polsce

mecenat wielkomiejski, wysuwający się nawet u schyłku stulecia wy-

raźnie na czoło. Przedmiotem szczególnej dumy i przywiązania staje się

dla wspólnoty miejskiej kościół parafialny, czyli fara, kościoły zakonów

żebrzących, ratusz, mury czy domy korporacji w rodzaju Dworów Artusa

w Gdańsku, Elblągu czy Toruniu. W największych miastach następuje

prawdziwa przebudowa urbanistyczna. Rozwijają się przedmieścia z całą

serią nowych kościołów, rozbudowuje się dawne budowle publicznego

użytku lub stawia nowe, przede wszystkim zaś hojnie wyposaża się

wnętrza w malowidła, obrazy, rzeźby, ołtarze itd. Kraków pozostaje bez-

cennym świadectwem tych działań, bardzo wiele wolno się też spodziewać

po mądrze, powoli przeprowadzanej restauracji i swxego rodzaju regoty-

zacji ich pomnika - Starego Miasta.

Ton nadają jednak w Polsce stosunkowo proste i niewielkie kościółki

drewniane i podobne do nich murowane. Zresztą, powiada nasz znako-

mity specjalista, "w Polsce w żadnym innym okresie architektura muro-

wana i drewniana nie były sobie tak bliskie pod względem zasad kształ-

towania wnętrz, brył i elewacji, jak właśnie w XV wieku" (A. Miło-

będzki). Był to gotyk bardzo uproszczony, a zarazem jakoś mocno zado-

W kręgu świata gotyckiego 251



mowiony, przyswojony, z pewnością w znacznej części dzięki tak zna-

czącemu związaniu go z prastarą tradycją obróbki drzewa. Do dziś za-

chowało się trochę kościołów drewnianych z tamtego czasu w Karpatach,

na Podhalu - jak np. w Dębnie; dziś też stanowią one, rzecz znamien-

na, jeden z najciekawszych i zdolnych najbardziej poruszyć obiektów

artystycznych w naszym kraju, nawet dla wytrawnych znawców sztuki

europejskiej.

Idąc torem niezwykle instruktywnych uwag A. Miłobędzkiego, pragnął-

bym jak najmocniej podkreślić, że nie można interesującej nas tu spra-

wy sprowadzić tylko do tak ważnych skądinąd kwestii jak możliwości

inwestycyjne czy skala i horyzonty mecenasów-fundatorów. W grę wcho-

dziło również jak najbardziej autentyczne zaspokajanie potrzeb najszer-

szych kręgów ludzi, dla których, jak dobrze pamiętamy, chrześcijaństwo

przestało już być u nas w XIV-XV w. czymś nie w pełni własnym.

Zawsze pamiętać trzeba, iż monumentalna architektura mnisza czy ka-

tedralna służyć miała w klasycznym średniowieczu przede wszystkim

bezpośredniej czci bożej przez rozbudowany splendor wspaniałej liturgii

mnichów czy kanoników. Cystersi, których rola w rozwoju architektury

na ziemiach polskich XII-XIII stulecia była tak istotna, nie dopuszczali

nawet ludzi do swych wspaniałych świątyń, budując dla nich, w razie

potrzeby, skromny kościółek u boku własnego kościoła. Radykalną zmianę,

przypomnijmy raz jeszcze, wprowadzają zakony żebrzące, które nasta-

wiają się na ludzi, na ich nauczanie i wychowanie, przy czym kościół ma

służyć przede wszystkim jako wygodna sala, w której można będzie

ludzi uczyć i zarazem przybliżać im Boga, Chrystusa i jego Matkę przede

wvszystkim, w sposób możliwie bezpośredni, wizualny, niemal dotykalny.

W'V miarę umacniania się w całym chrześcijaństwie kultury scholastycz-

nej, szkolnej, z jej dydaktyzmem, z jej nastawieniem, wolno powiedzieć,

duszpasterskim, często - jak w XV-wiecznym Krakowie - tak wyraź-

nie praktycznym, podobne tendencje musiały się powszechnie umacniać.

Na gruncie życia religijnego i architektury znajdują one w całym chrze-

ścijaństwie zachodnim swój wyraz między innymi w p.ostaci niebywa-

łego wręcz rozwoju bractw szukających dla siebie małych kaplic, gdzie w

intymnej atmosferze ludzie mogli spotykać się i wspólnie odbywać takie

czy inne praktyki religijne tuż przy własnym ołtarzu. Przy takiej, jaką

tu z lekka tylko przypomnieliśmy, ewolucji całego chrześcijaństwa za-

chodniego i przy krystalizowaniu się omówionych już poprzednio cech

polskiej religijności znaczenie kościoła jako budynku przede wszystkim

funkcjonalnego staje się o wiele bardziej zrozumiałe.

Trzeba by zbadać, w jakim stopniu zjawisko tak nas frapujące w

Polsce wystąpiło w szerszej skali naszej Europy środkowo-wschodniej,

w zasadzie nie mającej przecież ze sobą - wielokrotnie to już podnosi-




252 Pogłębiona europeizacja



liśmy - tak wielkiego bagażu kultury chrześcijańskiej jak kraje zachod-

nie. Mogło to ułatwiać wraz z sukcesem mendykantów i systematyczną

organizacją parafii realizację nowego typu chrześcijaństwa w stanie nie-

jako bardziej "czystym", z mniejszym obciążeniem żywą wciąż przeszło-

ścią. Stwierdzenie podobieństw i różnic byłoby tu niezwykle ważne. Nie

możemy np. wykluczyć możliwości, że w Czechach doby L,zksemburgów,

przy całej potędze i przewadze tak cesarstwa-królestwa jak i Kościoła,.

najściślej ze sobą splecionych, znaeznie silniej niż w Polsce nawiązywano

do dawnego typu chrześcijaństwa sprzed XIII w. Gdyby tak było, tłuma-

czyłoby to lepiej całą żarliwość i powszechność wystąpienia husyckiego,

akcentującego wszak sprawę ludzi, ludzkiej wspólnoty i przez częstą ko-

munię pod dwiema postaciami specjalne prawo każdego człowieka do

bezpośredniego obcowania z Bogiem. Zanik ostrego podziału między mo-

numentalną świątynią a codziennymi warunkami życia, w Polsce tak wi-.

doczny przez zbliżenie obu architektur, sakralnej i świeckiej, musiał się

w każdym razie blisko łączyć z istotnym przybliżeniem chrześcijanom

Osób Boskich stanowiących przedmiot ich wiary, z głęboką humanizacją

religijności dobrze już nam znaną z poprzednich rozdziałów.

Nieduże, nawet bardzo skromne wnętrze wymagało jednak tym bardziej

odpowiedniego wystroju, wyposażenia wewnętrznego, niezbędnego z jed-

nej strony dla wytworzenia atmosfery większej intymności, bliskości, ale

zarazem i dystansu, poszanowania. Wszystko wskazuje, że starania w

tym kierunku także i w Polsce w XIV, a przede wszystkim może XV w.

były rzeczywiście bardzo poważne. Trzeba jednak zobaczyć je w trochę

szerszych ramach historii rzeźby i malarstwa gotyckiego w Polsce tych

stuleci.

Bardziej masowo gotycki materiał malarski czy rzeźbiarski zachował

się w Polsce od ostatnich dziesięcioleci XIV w., łącząc się stylistycznie

zwłaszcza ze znanym już nam z:jawiskiem "międzynarodowego stylu

miękkiego", który rzeczywiście w tym czasie zatriumfował w całym

prawie kręgu chrześcijaństwa zachodniego, wykazując wszędzie zadzi-

wiające podobieństwo. Cechuje go przede wszystkim "dążność do pięknej

formy postaci ludzkiej, jej twarzy, do wytwornego gestu i pozy, prowa-

dzonych miękką, płynną, melodyjną linią fałdów draperii, rozwieszonych

jakby na stelażu ukrytego pod nimi ciała" (A. M. Olszewski). Duża liczba

zabytków, łącznie z niektórymi bardzo wysokiej klasy, świadczy naj-

lepiej, że niezależnie od ewentualnych importów zagranicznych zwy-

cięstwo stylu tak istotnie międzynarodowego było w Polsce dosyć dobrze

przygotowane przez dotychczasowy własny dorobek. Do najlepszych dzieł

należą zwłaszcza nagrobki Kazimierza Wielkiego i Władysława Jagiełły

w katedrze wawelskiej oraz słynna Madonna z Krużlowej, dzieło unikal-

ne nawet w rzędzie licznych tzw. Pięknych Madonn. Wszędzie w ma-

W kręgu świata gotyckiego 253



larstwie czy rzeźbie obok niewątpliwych, bliskich związków z Czechami

czy Węgrami uderza zarówno istnienie dalekich nieraz analogii jak i zdol-

ność przepracowywania na swój sposób różnych obcych impulsów przez

liczne warsztaty miejscowe. Osobnym, często poruszanym zagadnieniem

są niewątpliwe wvpływy italianizmu, bezpośrednio czy pośrednio dociera-

jącego do Polski; szczególnie wyraźnym przykładem są tu powstałe około

r. 1370 malowidła w kościele w Niepołomicach, fundacji królowej Elżbie-

ty, matki Ludwika Wielkiego. Bliskość ich z włoskimi dziełami w Ostrzy-

homiu każe nawet niektórym autorom mówić o jednym w obu przypad-

kach twórcy.

W stosunkowo bogatej twórczości zachowanej z XV w. szczególną

uwagę przyciąga jedyna wyraźniej zarysowana ro.dzima szkoła malarska

polska, określana przez badaczy jako sądecka, sądecko-krakowska czy

nawet krakowsko-sądecko-spiska. Nie przypadkiem właśnie na obszarze

Małopolski, gdzie już w XIV w. można wyodrębnić własną szkołę archi-

tektoniczną, musiało jak gdyby dojść do wykrystalizowania się pewnych

swoistych cech, występujących zwłaszcza w obrazach i ołtarzach zacho-

wanych na Sądecczyźnie czy na Podhalu. Chodzi o szkołę prowincjonalną,

ale przez to właśnie specjalnie dla nas ciekawą jako przykład tendencji

wyżej omówionych. Mniej, siłą rzeczy, uwidaczniały się one w "stylu

międzynarodowym", z genezy swej przede wszystkim wybitnie dworskim,

choć przeważająca część zachowanych w Polsce przedmiotów związanych

z tym stylem wcale w środowisku dworskim nie powstała. Nie wyklu-

czone, że w przypadku szkoły sądecko-krakowskiej, żywotnej głównie w

pierwszej połowie XV w., mamy do czynienia z ogólniejszą, znaną także

i gdzie indziej tendencją do upraszczania form i nadawania dziełom

specjalnej ekspresji z myślą przede wszystkim o rrasowym odbiorcy.

Próbowano nawet określić to zjawisko jako "sposób prosty", "stilus hu-

milis" (M. Otto-Michałowska).

Dzieła naszej szkoły powstały bądź w jednym, bądź w szeregu blisko

że sobą współpracujących warsztatów, może krakowskich. Tkwią ko-

rzeniami w malarstwie epoki "miękkiego stylu" i włoskiego trecenta,

uwypuklają jednak silniej pewną materialność postaci i przede wszystkim

ich gesty, posuwając się w tym aż do przesady; chodzi tu jednak o czy-

telność, o w pełni zrozumiałe, wprost namacalne pokazanie wykonywa-

nych czynności - umieszcza się zresztą w tym celu także napisy objaś-

niające. Dla M. Walickiego, który położył szczególne zasługi przy samym

określaniu szkoły sądeckiej, swoistość jej leżała między innymi w związ-

kach z ikonami bizantyjskimi, sąsiadującymi wszak już w XV w. w Kar-

patach bezpośrednio z Sądecczyzną w wyniku kolonizacji wołoskiej. Takie

współdziałanie malarstwa gotyckiego i bizantyjskiego miało dać wx re-

zultacie, powiada Walicki, "prowincjonalne, w pewnej mierze zbizanty-




254 Pogłębiona europeizacja



nizowane odbicie sztuki włoskiego trecenta". Dziś doszukujemy się cie-

kawych analogii do tendeneji "prostego sposobu" na całym obszarze

przede wszystkim gotyckiej Europy środkowo-wschodniej, co rokuje na-

dzieje na interesujące wyniki także w zajmującej nas tu specjalnie per-

spektywie komparatystycznej.

Od szkoły krakowsko-sądeckiej w dotąd omawianym znaczeniu odróż-

nić trzeba poważny, liczący się w skali całej naszej części kontynentu do-

robek środowiska krakowskiego w ostatnich dziesięcioleeiach XV i po-

czątkach XVI w. Właśnie wtedy dojrzała tradycja i nowe impulsy za-

graniczne, zwvłaszeza z Niemiec południowych (Norymberga) i Niderlan-

dów, przyniosły skrystalizowanie się tzw. stylu łamanego i nowego kie-

runku realistycznego. Kilka zwłaszeza ołtarzy szafiastyeh, imponujących

swymi rozmiarami, osiągnęło wysoką rangę artystyczną. Były to: Ołtarz

Dominikański, przedstawiający w 24 obrazach cykl maryjny oraz pa-

syjny, a dalej ołtarz Trójcy Swiętej w katedrze wawelskiej, poliptyk

u Augustianów i przede wszystkim Ołtarz Mariacki Wita Stosza. O tym

ostatnim znany historyK sztuki, Francuz P. Francastel, wvyraził się, iż

jest "najpiękniejszym dziełem rzeźbiarstwa w drzewie w średniowieczu

zachodnim". Są to dzieła najwybitniejśze, ale w całym kraju wzrasta

bardzo poważnie liczba warsztatów tworzących właśnie ołtarze szafiaste.

Wydaje się, że stały się one szezególnie ważnym elementem owej skrom-

nej ezęsto, ale swojskiej, domowej przestrzeni kościoła polskiego późnego

średniowiecza.



6. CYWILIZACJA BIZANTYJSKO-SŁOWIAŃSK A



Wypada zacząć nasze rozważania nad formującym się w średniowiecztu

światem kultury słowiańsko-bizantyjskiej od próby uchwycenia najbar-

dziej zasadniczych cech świata cywilizacji bizantyjskiej, do której tak

silnie i tak trwale nawiązać miało wiele ludów i państwv wschodnio-

europejskich. Zadanie nie jest wcale łatwe tak ze względu na rozmiary

i trudności w ogarnięciu interesującego nas zjawiska, jak i z powodu

mnóstwa nieporozumień i łatwych stereotypów, często do dziś powtarza-

nych. Ostatnie dziesiątki lat przyniosły wprawdzie w tej dziedzinie

ogromny wzrost badań i konkretnych wyników, otwarły jednak zara-

zem - jak to zwykle bywa w tego typu sytuacjach - nzowe perspekty-

wy i możliwości; daleko więc ciągle do jakiegoś żdolnego nas pełniej za-

dowolić stanu rzeczy, i to mimo wielu podejmowanych wv różnych kra-

jach wartościowych prób syntezy, obejmujących także bizantyjską kul-

turę.

Nie można w każdym razie mówić wyłącznie - jak to nierzadko czy-

niono dawvniej - o wyjątkowym bezruchu, stagnacji wv ciagu tysiąclet-


Cywilizacja bizantyjsko-słowiaiiska 255:



nich dziejów Cesarstwa. Uderza rzeczywiście w kulturze bizantyjskiej

trwałość, ale obok niej i zmienność, daleko idące przemiany, nieuniknione

w jakże burzliwych, przynoszących nieustannie trudne sytuacje czasach.

Szezególną zwłaszeza żywotność okazuje właśnie kultura bizantyjska, i to.

zarówno w okresie przezwyciężania niesłychanie ostrego i długotrwałego

kryzysu obrazoburezego VIII-IX stulecia, jak i w kolejnych fazach roz-

kładu państwa, który stał się dobrze widoczny weześnie, w każdym razie

już od X w, Nawet ostatniemu, tragicznemu etapowi egzysteneji Ce-

sarstwa, wiszącego na włosku w ciągu XIII-XV stulecia, aż do ostatecz-

nej katastrofy 1453 r. towarzyszyć będzie doniosłe ww dalekosiężnych.

skutkaeh odrodzenie kulturalne określane niekiedy - od panującej dy-

nastii - jako renesans Paleologów.

Nie rozwijała się kultura Bizanejum w izolacji, przeciwnie, iedną z jej

cech znamiennych są nieustanne konfrontacje, i to we wszystkich kierun-

kach. Cały Wschód śródziemnomorski w ramach Cesarstwa Rzymskiego

stanowił w pierwszych wiekach nowej ery obszar, na którym w bardzo

powolnych procesach z przekształcającej się starożytności hellenistyczno-

-rzymskiej wyrastało średniowieczne Bizanejum. Od VII w. wielopłasz-

czyznowa konfrontacja z islamem i jego cywilizacją, pretendującą rów=

nież do spadku po starożytności, stała się na wieki i na co dzień stałym

elementem życia tej strefy. Na Zachodzie pamiętać trzeba o wcale mocnej

pozycji Bizanejum we Włoszech, politycznej do XI w., kulturalnej-

dużo dłużej. Na południu Włoch była to po prostu dosłowna obecnośe

Bizantyjezyków, chociażby wielu setek klasztorów, zaś dalej na północ

istniały cały czas bardzo bliskie związki wielkich, morskich miast z Bi=

zanejum, które później, od XIII w., dopnowadziły aż do dominacji We-

necji czy Genui na znacznych obszaraeh świetnego dawniej Cesarstwa.

Ale też np. wenecka katedra Św. Marka pozostaje do dziś jednym z naj-

wspanialszych zabytków powstałych w zasięgu Bizanejum. Związki z Bi-

zanejum miały bardzo doniosłe znaczenie dla rozwoju zwłaszeza sztuki

włoskiej i szerzej zachodnioeuropejskiej w kolejnych epokaeh, do X1V-

XV w. włącznie; malarstwo włoskie wyrasta w tym czasie z podłoża bi-

zantyjskiego, wyzwala się niejako z jego więzów, zachowując zresztą-

chociażby np. we wspaniałej szkole sieneńskiej XIV w. - niemało śladówv

takiego pochodzenia. Najtrwalszym jednak i w końcu najpełniejszym

sukcesem zakońezyła się kulturalna ekspansja Bizanejum wśród Słowian.

Cywilizacja bizantyjska b5yła cywvilizacją europejską przez całe swe

przywiązanie do tradycji antycznej, poczucie kontynuacji Cesarstwa

Rzymskiego, język i kulturę hellexiską. Jak i Europa Zachodnia, choć bez

takich wstrząsów wezesnośredniowiecznych, stanowiła bezpośrednią kon-

tynuację cywilizacji rzymsko-chrześcijańskiej IV-V1 stulecia, wyrosłej

pod auspicjami chrześcijańskiego Cesarstwa. Mimo formalnego zerwania.




256 Pogłębiona europeizacja



dopiero zresztą w XI w., Kościoły Wschodni i Zachodni miały w pełni

poczucie wspólnego pochodzenia i wspólnej, bardzo długiej historii; nie-

ustannie powracano zresztą do sprawy unii i ponownego zjednoczenia.

Ruch m4nastyczny, który wycisnąć miał szczególnie silne piętno na bi-

zantyjskiej kulturze, wywodził się z tych samych źródeł, co i monasty-

cyzm zachodni, czcił w osobach pierwszych pustelników czy założycieli

zakonów tych samych bohaterów.

Ogólne wykształcenie Bizantyjczyków umiejących czytać i pisać za-

sadzało się na tym samym w zasadzie późnoantycznym modelu trivium

i quadrivium, jaki stanowił podstawę kultury ogólnej w kręgu zachod-

nim. Uczono się jednak tylko na tekstach greckich, nie łacińskich. Gra-

matyka, a więc czytanie, pisanie, gramatyka w naszym pojęciu czy

składnia, łączyła się z lekturą autorów klasycznych, przede wszystkim

Homera. Przy retoryce i dialektyce docierano m.in. do tekstów Demo-

stenesa, Tukidydesa, Arystotelesa. Później uczono arytmetyki, geometrii,

muzyki i astronomii. Całość, rozłożona na wiele lat, składała się na ogólne

wykształcenie podstawowe - "enkyklios paideia" - przez które przejść

powinien w zasadzie każdy wykształcony człowiek, niezależnie od później-

szych studiów bardziej specjalistycznych i drogi życiowej. W klasztorach

tylko uwzględniano zazwyczaj więcej tekstów biblijnych aniżeli u nauczy-

cieli świeckich, którzy w przeciwieństwie do Zachodu nigdy w Bizancjum

nie zaginęli.

Bizancjum miało ogromne znaczenie dla przechowania tradycji greckiej,

co na Zachodzie w pełni ocenił w XV w. renesans włoski w swym nowym

odkryciu starożytności. Ale Bizantyjczycy, utożsamiający swe państwo

z chrześcijaństwem, byli we własnym odczuciu kontynuatorami wcale

nie Hellenów, ale właśnie chrześcijańskiego Cesarstwa Rzymskiego. Wi-

dziano niebezpieczeństwa w pogańskiej tradycji greckiej i stale przed nią

ostrzegano, zwłaszcza ze strony środowisk mniszych, z którymi opinia

ogółu ludności liczyła się w sposób szczególny. Z rzadka, głównie zresztą

już u schyłku istnienia Cesarstwa, pojawiały się wykształcone jednostki

czy środowiska, które próbowały nawiązywać z całą świadomością do

tradycji helleńskich. Próby te natrafiały jednak na zdecydowane prze-

ciwdziałania i nie miały bezpośrednio dla samej kultury bizantyjskiej

zasadniczego znaczenia; nie znaczy to jednak, by nie dostrzegać powta-

rzających się cały czas nawrotów do żywej wszak starożytności, renesan-

sów, oscylujących niejako między starożytnością chrześcijańską o pierw-.

szorzędnym znaczeniu i starymi tradycjami helleńskimi.

W swym zasadniczym trzonie kultura bizantyjska była kulturą prze-

nikniętą głęboko wartościami religijnymi, chrześcijańskimi; nic też dziw-

nego, że mimo różnorodności wątków i bogactwa tradycji antycznych

wyrażali ją w pewnym sensie najpełniej właśnie mnisi. Na ziemiach


28. Mistrz Teodoryk: Św. Hieronim, obraz tablicowy z kaplicy Św. Krzyża na

zamku K,arlśtejn, ok. 1360-1365




Cywilizacja bizant5jsko-słoww-iańska 257





























































































































































































































































.




35. Malarz małopolski: Sceny z życia św. Bartłomieja ok. 1460


słowiańskich głównym, a często prawie że jedynym jej nosicielem był

w sposób szczególny Kościół, z monasterem jako głównym ośrodkiem.

Sposób rozumienia i przeżywania chrześcijaństwa miał też absolutnie

fundamentalne znaczenie zwłaszcza dla kultury bizantyjsko-słowiańskiej,

w której elementy świeckie dochodziły do głosu w dużo mniejszym stop-

niu aniżeli w samym Bizancjum.

Właśnie w toku szczególnie ostrych konfrontacji z odnawianą tradycją

helleńską i z myślą zachodnią w jej różnych odmianach - od tomizmu

poprzez nominalizm do humanizmu włoskiego - żaczęto bliżej precyzo-

wać w XIV-XV w. własną tradycję religijną Bizancjum. Taką właśnie

wymowę ma potężny mistyczno-teologiczny ruch odnowy określany jako

hesychazm, którego głównym teoretykiem stał się świątobliwy i uczony

mnich, potem arcybiskup Tesaloniki, Grzegorz Palamas (1296-1359), ka-

nonizowany w kilka lat po śmierci. Nazwa ruchu nawiązuje bezpośrednio

do tradycji pustelniczych, eremickich (gr. hesychia - spokój), cały czas

od starożytności bardzo żywych w monastycyzmie bizantyjskim. Na

gruncie pewnych wspólnych doświadczeń mistycznych sięgających za-

pewne jogi hinduskiej, a w każdym razie muzułmańskiej dhikr (należały

do niej między innymi praktyki derwiszów popadających w tańcu w

rodzaj ekstazy), także i mnisi chrześcijańscy zaczęli stosować pewne

ćwiczenia fizyczne ułatwiające im zjednoczenie z Bogiem. Rytmiczny

oddech i zatrzymanie wzroku na jednym punkcie, pozycja siedząca ż po-

chyleniem do przodu stanowić miały dla chrześcijan środek kontemplacji,

skupienia, modlitwy. Mnich Nicefor Hesychasta opracował nawet u schył-

ku XIII w. szczegółowe wskazówki postępowania. Praktyki hesychastów,

nieraz z pewnością sprymitywizowane, wywołały ataki, z których szcze-

gólną sławę uzyskały pisma filozofa Barlaama, wielkiego antagonisty

Grzegorza Palamasa. Zaczęto nawet ośmieszać praktyki mistyczne, na-

dając hesychastom nazwę "oglądających pępek" (omphaloskopoi), która

na długo przylgnąć miała do nich w niechętnej tradycji zachodniej.

W gruncie rzeczy tkwiła w praktykach hesychastów, szybko zdobywa-

jących popularność w środowiskach znniszych, zasadnicza tradycja reli-

gijna Bizancjum głosząca konieczność zaangażowania w modlitwę całego

człowieka, a nie tylko np. jego myśli. Ciało ludzkie nie jest samo w sobie

czymś złym, nie chodzi - jak chciałaby zawsze tradycja platońska-

o jakieś wyrwanie duszy z ziemskiej rzeczywistości, ale o rzeczywiste

zjednoczenie z Chrystusem całego ćzłowieka, z duszą i ciałem. Dogmat

Wcielenia, dogmat o Bogu, który stał się zarazem Człowiekiem - nie-

zwykle mocno podnoszony w religijnej tradycji bizantyjskiej - ma tu

zasadnicze znaczenie. Wcielenie zmieniło relacje między Bogiem a czło-

wiekiem, dało człowiekowi - poprzez wiarę i łaskę - możność daleko

idącego zjednoczenia z Bogiem, przeżycia wręcz w dużym stopniu już tu



li - Europa słowiańska




258 Pogłębiona europeizacja


na ziemi światłości bożej, światłości Trójcy Świętej - Trzech Osób

Boskich. Zgodnie z tradycją biblijną i patrystyczną podkreśla się tu bez-

pośredniość związku: Chrystus - człowiek, także w sensie przebóstwie-

nia człowieka, wejście Boga-Chrystusa w człowieka, w całego człowieka.

Rzecz przekracza możliwości ludzkiego rozumu, filozofii - Bizantyjezycy

z najwyższą nieufnością odnosili się też do podejmowanych na Zachodzie

prób racjonalnego wyjaśnienia chociaż w części oczywistej dla nich ta-

jemnicy - daje nam jednak pewvność bez porównania większą od tej,

jaką sami ludzie mogą zaproponować.

Warto dla zilustrowania i lepszego zrozumienia tych poglądów przy-

toczyć tu obszerniej (za S. Runeimanem, Wielkż Kośeżół w n.iewoli, War-

szawa 1973, s.165), słowa samego Grzegorza Palamasa: "Nie jest możliwe

zjednoczyć się z Bogiem, chyba że po oczyszezeniu się wyjdziemy z sie-

bie, a raczej wzniesiemy się ponad siebie i porzucimy wszystko, eo na-

leży do świata poznawalnego zmysłami, i wzniesiemy się ponad wszystkie

idee i rozumowania, a nawet ponad wśzelkie poznanie i samże rozum,

aż poddamy się w pełni temu, eo jest treścią intelektu, i osiągniemy tę

niewiedzę, która jest wyższa od wszelkiej wiedzy i wszelkiego rodzaju

filozofii (...) Ponieważ przemienzienie Pańskie na górze Tabor było zapo-

wiedzią widzialnego pojawienia się Boga w chwale, która dopiero przyj-

dzie, i ponieważ apostołów uznano za godnyeh oglądania Go oczyma ciała,

czemuż by ci, których serca doznały oczyszezenia, nie mieli być żdolni

do oglądania oczyma duszy zapowiedzi i rękojmi Jego pojawienia się w

duchu? Ale ponieważ Syn Boży ţ swej niezrównanej miłości ku czło-

wiekowi raczył zjednoczyć swą Boską hipostazę z naszą naturą, przyj-

mując ożywione ciało i duszę,yposażoną rozumem, gdyż chciał pojawić

się na ziemi i żyć pośród ludzi, a co więcej, ponieważ sam się jednoczy

z ludzkimi hipostazami, łącząc się z każdym wiernym przez udzielanie

mu swego świętego Ciała, i ponieważ przez to staje się dla nas jednym

ciałem z nami i przemienia nas wv świątynię doskonałego bóstwa, albo-

wiem mieści się w Nim eieleśnie pełność Bóstwa - czyż nie ogarnia On

światłością tych, co godnie uczestniczą w boskiej promienistości Jego

Ciała, które w nas sie mieści, czyż nie udziela światłości ich duszom, tak

jak jej udzielił ciałom swyeh uczniów na górze Tabor? W owym czasie

Ciało Jego, krynica światła i łaski, nie było jeszeze zjednoczone z na-

szymi ciałami. Oświecił z zewnatrz tych, którzy doń godnie przystali,

i zesłał światło ich duszom poprzez ich cielesne oczy. Teraz natomiast

połączył s,ię z nami i żyje w nas zgodnie z naturą, i oświeca nasze dusze

od naszego wnętrza."

Mamy tu do czynienia z dwiema jakby sprzecznymi tendenejami: ode-

rwania się od rzeczywistości przez katharsis, wewnętrzne oczyszezenie,

i to już tutaj, na ziemi, ale zarazem - i to nierozłącznie - dostrzeżenia


Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 259



wartości świata tej rzeezywistości ziemskiej, świata ludzi z krwi i kości,

świata materii. Jest to jakiś chrystocentryzm antropologiczny czy - ina-

czej - antropologia chrystocentryczna, z centralnym cały czas proble-

mem: Chrystus - człowiek. Zarazem bardzo mocno podnoszona jest rola

Kościoła jako podtrzymującego obecność Chrystusa przez sakramenty;

w przytoczonym tekście św. Grzegorza komunia udzielona przez Kościół

jest zasadniczym warunkiem przemiany człowieka "w świątynię dosko-

nałego bóstwa". Kościół więc - i to jedynie - dać nam może już tu na

ziemi jakby antycypację przyszłej doskonałośei; ponieważ zaś jesteśmy

ludźmi, musimy przeżywać ją rów~ież bardzo konkretnie, wszystkimi

naszymi władzami i zmysłami. Stąd wynika bardzo wielKa rola także

i gmachu kościoła, jego wyposażenia, waga liturgii; wszystko musi wy-

raźnie prowadzić ku tamtemu światu, musi tworzyć wyjątkową atmo-

śfe.rę, wręcz oprawę dla naszej obecności w kościele. Wszystko to ma

tak samo znaczenie wprawdzie pomocnicze, ale bardzo ważne, jak i ćwi-

czenia fizyczne przy modlitwie kontemplacyjnej.

Kościół, budynek kościelny ze swym wnętrzem, wprowadza nas najle-

piej, najpełniej w samo sedno bizantyjskiej kultury, wśzędzie też jego

charakterystyczna sylwetka i wystrój symbolizują i wwyznaczają w spo-

sób oczywisty zasięg bizantyjskiego kręgu cywilizaeyjnego.

Wszędzie jest to kościół mniejszy, często dużo mniejszy od tego, z ja-

kim zazwyczaj spotykamy się w kręgu zachodnim; według pojęć zachod-

nich mamy do czynienia raezej z kaplicami. Nawet katedry czy kościoły

mnisze są zdecydowanie mniejsze od swyeh żachodnich odpowiedników,

przy czym generalną tendeneją jest raezej stałe zmniejszanie wielkości

budowli. Mniejsze odpowiadały jednak lepiej wymogom akustyki i tak

ważnego nastroju kameralnego. Regułą staje się w Bizanejum budowla

kopułowa, symbolizująca od razu hierarchiczny, teocentryczny układ

kosmosu: od boskiego i astralnego nieba kopuły aż do świata ziemskiego,

materialnego, symbolizowanego przez nawę. Wnętrze kościoła jest ze

wspomnianych już względów sprawą najważniejszą; dbałość o wygląd

zewnętrzny wzrasta jednak wyraźnie u schyłku średniowieeza, co wy-

stąpi szezególnie wyraźnie w krajach słowiańskich. Całość ścian we-

wnętrznych obejmuje program malarski: weześniej są to mozaiki,

w XIV-XV w. już prawie wyłącznie freski. Malowidła zharmonizowane

były z architekturą i mówić miały językiem obrazów to samo, co odpo-

wiednie części budowli. Przypominały więc wszystkich mieszkańców

wszechświata stworzonego przez Boga, aniołów i świętych, historię zba-

wienia, dzieła Boga na rzecz ludzi, czy też mistykę zjednoczenia Boga

i człowieka w komunii.

Warto uświadomić sobie w tym miejscu niezwykle ważną rolę obrazu

jako znaku o wielkich wartościach sakralnych w religii i kulturze bizan-




260 Pogłębioxna europeizacja



tyjskiej. Kult obrazów narastał powoli od schyłku starożytności, głównie

bodajże w środowiskach monastycznych, w miarę uściślania podstawc-

wych dogmatów dotyczących bosko-ludzkiej natury Chrystusa i Matki

Bożej. Konsekwencją tego, iż Syn Boży stał się człowiekiem, może być-

uważano - przedstawianie jego i jego Matki jako ludzi, i to przeży-

wających po ludzku swoje radości i tragedie. Przyszła wprawdzie w

VIII-IX w. reakcja na to w postaci obrazoburstwa, popartego przez

cesarzy, ale kult obrazów miał już tak mocne oparcie w mnichach i w ma-

sach ludności, że po załamaniu się tendencji obrazoburczych zaznaczył

się tym mocniej i śmielej. Działalność artystyczna, zwłaszcza zaś malo-

wanie obrazów, nabrała w tych wa.runkach charakteru bardzo ważnej

misji religijnej, sakralnej. Otoczone gorącym kultem ikony, obrazy Chry-

stusa, Matki Boskiej, świętych, których pierwowzory, jak powszechnie

przyjmowano, powstały przy bezpośrednim współdziałaniu sił niebieskich,

stanowią przykład najdalej posuniętej sakralizacji sztuki, obrazu. Siłą

rzeczy muszą też one wykazywać dLżą wierność wobec swych pierwo-

wzorów i ulegają mniejszym zmianom niż malarstwo ścienne, chociaż

i to ostatnie ulega oczywiście w wielkim stopniu wpływom ujęć ikono-

wych.

Ilustrowanie Bżblii w rękopisach znane było od późnej starożytności,

potem doszedł też zwyczaj ilustrowania żywotów świętych. Obok minia-

tur w rękopisach Bizancjum wcześnie rozwinęło na wielką skalę małe

formy płaskorzeźby w kości słoniowej, przedstawiające realistycznie mię-

dzy innymi mnóstwo scen biblijnych. Pamiętać trzeba, że w tej też tra-

dycji zrodził się zwyczaj przedstawiania Chrystusa ukrzyżowanego jako

człowieka cierpiącego na krzyżu czy też Matki Boskiej z Dzieciątkiem

(Hodegeria), przejęty na Zachodzie z Bizancjum i rozwinięty potem w

rzeźbie pełnoplastycznej, bez porównania słabiej reprezentowanej w krę-

gu bizantyjskim. Bizancjum podtrzymywało i rozwijało tradycje malar-

skie. W sztuce epoki Paleologów w sposób szczególny zaznaczyła się ten-

dencja, z którą w tym samym czasie spotykamy się i na Zachodzie: chęć

opowiadania, np. długiej narracji ewangelicznej, ilustrowania na śeia-

nach i kartach rękopisów tekstów świętych, pieśni, w sposób możliwie

prosty i zarazem emocjonalny, pobudzający do wzruszeń. Fresk dawał

tu lepsze od mozaiki możliwości ekspresji kolorystycznej. Ze strony mni-

chów zaznaczyła się pewna reakcja na zbyt ziemskie, zbyt mało religijne

w swych głębszych tendencjach przedstawienia, ale nie zatrzymało to

zasadniczej ewolucji.

Z wnętrzem kościelnym łączyła sie rozbudowana liturgia, o którą wy-

padało dbać w sposób wyjątkowy. Jakimś zapewne śladem przejęcia się

przez Słowian liturgią bizantyjską może być bardzo znamienny fragment

Powieści minionych lat, opowiadającv, że to właśnie ze względu na li-


Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 261



turgię wybrał Włodzimiexz Wielki dla swego kraju ten właśnie Kościół.

Oto wśród sprawozdań wysłańców władcy na wszystkie strony świata

największe wrażenie zrobiło opowiadanie o Bizancjum: "I przyszliśmy

w Greki, i wiedli nas, gdzie służą Bogu swojemu, i nie wiedzieliśmy,

w niebiosach jesteśmy czy na ziemi. Nie masz bowiem na ziemi takiego

widowiska i takiej pięknoty, i nie jesteśmy w stanie wypowiedzieć tego,

tylko to wiemy, że tam jedynie Bóg między ludźmi przebywa, a śłużba

ich cudniejsza niż w innych krajach." (tłumaczenie w wydaniu A. Bie-

lowskiego, MPH I, Warszawa 1960, s. 653)

Wszędzie już w ostatnich wiekach średniowiecza wysoka przegroda,

ikonostas, oddzielała część kościoła dla kleru, sanktuarium, od nawy dla

wiernych, gdzie zawsze - tak samo zresztą jak i na Zachodzie - osobno

stać mieli mężczyźni, osobno kobiety. Trzy wejścia, główne cesarskie (na

Rusi wrota carskie) i boczne diakońskie, prowadziły przez ikonostas do

części kapłańskiej z jedynym w kościele ołtarzem. Zasadnicza część mszy

była niewidoczna dla wiernyeh. Poprzedzała ją jednak uroczysta proce-

sja, później zaś, po otwarciu wrót na Ojcze nasz, następowało błogosła=

wieństwo i komunia w postaci wina podawanego każdemu z komuniku-

jących na specjalnej łyżeczce. Cały czas śpiew towarzyszył obrzędowi,

nie używano żadnych instrumentów. Proste, przejmujące melodie hym-

nów i psalmów stanowić miały jakby pogłos pieśni anielskich i ich

boskiego piękna.

Chrystianizacja krajów słowiańskich i stworzenie w nich organizacji

kościelnej z liturgią w języku słowiańskim stały się punktem wyjścia

cywilizacji, którą najlepiej określić można jako słowiańsko-bizantyjską.

Wspólny język wyznaczał tu bliżej krąg krajów ściślej, rzecz jasna,

współdziałających, zdolnych do wymiany doświadczeń, ludzi, do szyb-

kiego przekazywania dorobku. Były to przede wszystkim Bułgaria, Ser-

bia, kraje rumuńskie i ruskie. Każdy z nich, niezależnie od związków

z innymi, miał swoje bliskie i ważne związki z samym Bizancjum, które

symbolizują najlepiej własne klasztory słowiańskie na "Swiętej Górze"

Athos, stale obsadzane przez przybywających tam na dłużśzy czy krótszy

pobyt mnichów z zajmujących nas krajów. Między tymi krajami istniały

jednak znaczne różnice tak co do zakresu penetracji bizantyjskiej, jak

i jej miejsca w całokształcie życia i kultury; ze spotkania chrześcijaństwa

bizantyjskiego i wszystkiego, co z nim szło, z całym podłożem miejsco-

wych tradycji i sytuacji, z całym układem międzynarodowych relacji

i zależności wyrastała jakaś swoista symbioza kulturalna, różniąca się

w większym czy mniejszym stopniu tak od właśeiwego Bizancjum, jak

i od innych krajów. Poza specyfiką terytorialną trzeba się tu także, rzecz

oczywista, poważnie liczyć ze zróżnicowaniem wynikającym z usytuowa-




262 Pogłębiona europeizacja


nia społecznego, z różnicami między miastem a wsią, między arystokra-

cją a masami ludności wiejskiej.

Ogólnie biorąc, na Bałka:nach, w krajach od wieków tradycyjnie blisko

związanych ze św,iatem śródziemnomorskim i pozostających przez stu-

lecia w większej czy mniejszej zależności od Konstantynopola, penetracja

bizantyjska musiała być siłą rzeczy głębsza i bardziej wszechstronna. Od-

nosi się to przede wsz.ys`kim do tak blisko Kanstantynopola leżącej Buł-

garii, nie tylko wcżeśniej od innych - już od drugiej połowy IX w.-

oficjalnie chrześcijańskiej, ale i włączonej wprost w XI-XII stuleciu

do Cesarstwa. Kraj stał sie wówczas właściwie bizantyjską prowincją

z zachowaniem jednak w wielkiej mierze języka słowiańskiego i poczu-

cia pewnej odrębności i własnej tradycji. Nigdy penetracja Bizancjum

nie była tak silna na bardziej adległych ziemiach serbskich, wyraźniej

zresztą zaznaczających swą odrębność na polu kościelno-kulturalnym

dopiero pod rządami własnej dynastii od schyłku XII w. Serbia jednak

otwarta była w stopniu o wiele większym niż Bułgaria na wpływy za-

chodnie i jeszcze w XIII w. nie można było mieć do końca pewności, czy

zwiąże się ostatecznie z Zacho.dem czy też ze Wschodem europejskim.

Bardzo istotnym czynnikiem ułatwiającym - rzecz to pozornie tylko

paradoksalna - procesy kulturalnej bizantynizacji stała się klęska pań-

stwowej potęgi Bizancjum, powalonej trwale już w początkach XIII w.

Bułgaria i Serbia wykorzystują :o dla umocnienia swej niezależności,

zarazem jednak tym.śmielej i z tym większą energią własnymi siłami

rozbudowują swe państwa i kultury, bezpośrednio nawiązując do wzo-

rów bizantyjskich. Wiek XIV przynosi dla obu krajów szczytowe w tym

zakresie sukcesy. Do ich wzorów nawiązały właśnie w XIV w. księstwa

rumuńskie, gdzie jednak do większych osiągnięć będzie mogło dojść do-

piero w stuleciach następnych, XV i XVI. W kulturze ludności wołosko-

-rumuńskiej konfrontacja z kręgiem zachodnim uwidoczni się, rzecz

jasna, w sposób szczególny wv należącym do Królestwa Węgierskiego

Siedmiogrodzie, ale w niemałym stopniu także w Mołdawii, a nawvet na

najbliższej Bałkanom W Vołoszczyźnie.

Olbrzymie obszary ruskie, gdzie nigdy nie wchodziło w grę polityczne

uzależnienie od Bizancjum, stanowią niewątpliwie także z punktu wi-

dzenia kultury problem niełatwy i od dawna budzący powvażne kontro-

wersje. Nie brakło tu wszak tak własnych tradycji, jak i związków z są-

siedninzi krajami i całymi kręgami kulturalnymi tak na Zachodzie, jak

i na Vl'schodzie. Wybitny radziecki historyk sztuki (N. Łazariew) przyj-

muje np., że wielka sztuka ruska X-XII w. była w pewnej mierze próbą

własnej syntezy sztuki bizantyjskiej i romańskiej. Później straszna ka-

tastrofa najazdów mongolskich, wvspieranych jeszcze od czasu do czasu

najazdami z zachodu, rozbudziła rosnącą niechęć do obcych, chęć za-

Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 263



mknięcia się 1w swych własnych ramach. Niektórzy uczeni skłonni są dla

stuleci XIII-XV uwypuklać znaczenie wpłvwów tatarskich czy raczej,

szerzej biorąc, azjatyckich, gdyż Złota Orda potrafiła wciągnąć w orbitę

swej ddobrze zorganizowanej państwowości dorobek wielu kultur o staro-

żytnych nieraz metrykach z szeroko pojętego basenu Morza Czarnego

czy Kaspijskiego.

Nie ulega jednak wątpliwości, że zasadniczym czynnikiem kultury

ruskiej pozosiał bardzo wzmocniony właśnie w XIII-XV w. Kościół,

najściślej cały czas związany z Bizancjum i z nurtem monastycznej, anty-

zachodniej kultury bizantyjskiej. Ruś północno-wschodnia, włączona

u schyłku XV w. do Rusi Moskiewskiej, odrzucała też ze szczególnym

zdecydowaniem wpływy idące z Zachodu, zamykając się tak na unię, jak

i na s.cholastykę, gotyk czy później renesans. Inaczej przedstawiały się

losy Rusi południowej i południowo-zachodniej, złączonej od XIV w.

z państwem po2sko-litewskim, gdzie codzienna niejako konfrontacja chrze-

ścijaństwa zachodniego i wschodniego musiała znaleźć swój wyraz także

i w kulturze. Tak więc mimo dużego poczucia jedności historycznej ziem

ruskich tworzą się w XIV-XV w. zasadnicze podstawy późniejszych

kultur rosyjskiej, ukraińskiej i białoruskiej, wyrosłych ze wspólnego pnia

kultury słowiańsko-bizantyjskiej, funkcjonującej jednak w bardzo od-

miennych okolicznościach.

Chrześcijaństwo wschodnie, jak i zachodnie, jako religia Księgi od

samego początku musiało bardzo dbać przynajmniej o to, by pewna licz-

ba ludzi - przede wśzystkim duchowni - nauczyła się czytać i umiała

korzystać z ksiąg niezbędnych w każdym kościele do sprawowania litur-

gii. O wadze sprawy już w momencie chrystianizacji świadczy najlepiej

znana, wiarygodna wiadomość o wykształceniu w Ochrydzie w ciągu

i lat u schyłku IX w. 3500 osób; elementarna nauka języka słowiańskie-

go, a o taki tu chodzi, trwać miała na takich "kursach" tylko 3 miesiące.

Ślady takich akcji alfabetyzacyjnych mamy i na Rusi w początkach chry-

stianizacji. Oto np. Jarosław Mądry skierować miał u Nowogrodzie

300 chłopców na naukę, tworząc dla nich osobną szkołę. Jest rzeczą jasną,

że elementarna nauka czytania czy pisania w języku słowiań,kim przy-

chodziła łatwiej niż nauka łaciny Słowianom w kręgu zachodnim. Łatwr

też, jak widać chociażby z przytoczonych danych, można nią było objąć

w razie potrzeby szersze kręgi ludzi. Ważnym bodźcem mógł być fak'

stosunkowo dużego rozpowszechnienia znajomości pisma w samym Bi

zancjum. Nigdy nie była ona tam ograniczona do kręgów czy spraw du

chownych, nie brakło - obok mnichów - nauczycieli świeckich, a przy

wielu zajęciach i karierach o charakterze świeckim trzeba było umieć

czytać i pisać. Również wśród Słowian stopień alfabetyzacji elementarnej

był, zdaniem wielu historyków, stosunkowo wysoki. Tak np. polski znaw-




264 Pogłębionza europeizacja



ca średniowiecznych Słowian bałkańskich, T. Wasilewski, sformułował

niedawno pogląd, iż "znajomość pisma była niemal powszechna wśród

klas posiadających i pospólstwa miejskiego już w w. XII-XIII..."

Także i dla Rusi Nowogrodzkiej czy Moskiewskiej u schyłku średnio-

wiecza wypowiada się podobnie optymistyczne poglądy. W Nowogrodzie

uderza wręcz powszechne używanie w codziennych sprawach pism spo-

rządzanych na korze brzozowej, poznanych w ostatnich dziesiątkach lat

dzięki pracom wykopaliskowym; odkryeie ma rzeczywiście rewelacyjne

znaczenie, tym bardziej że dowodnie dotyczy ludzi z wcale szerokich

kręgów społecznych, rzemieślników, drobnych kupców, bodajże nawet

i chłopów. Współczesny nam rosyjski historyk kultury (D. Lichaczow)

ocenia, iż spośród właścicieli ziemskich w początkaeh XVI w. umiało

czytać 80'o/o na ziemiach dawnego Nowogrodu i 65o/o w okolicach Moskwy.

Wśród kupców i rzemieślników moskiewskich procent ten, sądzi wybitny

specjalista, spada do 25-40. W żywotach świętych powstałych na Rusi

w XIV-XV w. wspomina się często lata szkolne. Zwykle zaczynano

naukę w siódmym roku życia od poznania liter alfabetu i elementów

pisania. Wykorzystywano psałterz, ten najbardziej podstawowy podręcz-

nik alfabetyzacji całej Europy, i Zachodniej, i bizantyjskiej. Właściwe

podręczniki, "azbukowniki", zawierały alfabet, modlitwy, objaśnienia

trudniejszych słów, kalendarz. elementy arytmetyki. Bardzo dużo trzeba

się było uczyć na pamięć. Cały czas wiele miejsca zajmowała też nauka

śpiewu i udział w chórze, przygotowywany - rzecz jasna - w szkole.

W dialektyce i retoryce wykorzystywano teksty św. Jana Damasceńskie-

go. Poza klasycznym, wolno powiedzieć, programem trivium wchodził

też w grę wyższy stopień nauczania w zakresie quadrivium: elementy

arytmetyki (rachunki, kalendarze), muzyki (ważnej przy kładzeniu na-

cisku na kulturę muzyczno-wokalną), geometrii i astronomii.

Różne wzmianki zdają się wskazywać na rozpowszechnienie szkół nie

tylko w miastach, ale nawet w odległych wsiach. Starą tradycję miały

na Rusi szkoły dworskie oraz szkoły p.rywatne, prowadżone przez mni-

chów czy diaków, bardzo licznych duchownych o niższych czy wyższych

święceniach, synów popów czekających na objęcie ustalonego stanowiska

w Kościele. Klasztory wszędzie stanowiły szczególnie ważne ośrodki szkol-

ne. O szkoły przy kościołach, parafiach dbać też miały gminy. Oto np.

tekst umowy między taką gminą a diakiem-diakonem, zobowiązanym do

kierowania śpiewem w kościele. Obowiązkiem jego jest dbanie o księgi.

Jeśli dzieci w pewnych dniach korzystać będą z ksiąg, należy czuwać

nad nimi i uczyć poszanowania dla ksiąg: nie mogą ich rozrywać, nie

mogą plamić kroplami wosku czy też brać do domu bez pozwolenia.

W dalszych, porównawczych badaniach należałoby dążyć do uściślenia,

czy rzeczywiście stan elemezitarnej alfabetyzacji w kręgu nie tylko sa-


Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 265



mego Bizancjum - co jest o wiele bardziej zrozumiałe - ale również

bizantyjsko-słowiańskim był lepszy, i to także w XIV-XV w., niż w krę-

gu zachodnim. Niezależnie od nasuwających się wniosków i względności

hipotez nie ulega wątpliwości, że w stosunku do Zachodu brakowało

w naszym kręgu słowiańsko-bizantyjśkim (w samym Bizancjum sytuacja

była nieco inna dzięki wyższym szkołom, akademiom świeckim i du-

chownym, w śtołecznym Konstantynopolu) struktur szkolnych wyższego

typu. W gruncie rzeczy nie wyszliśmy poza program nauczania znamien-

ny jeszcze dla chrześcijaństwa pierwszego tysiąclecia. Ominęła Wschód

słowiański cała rewolucja związana z uformowaniem się w XII-XIII w.

wielkiej, dynamicznej kultury szkolnej, scholastycznej, która tak istotnie

zaważyła na całym rozwoju kulturalnym kręgu zachodnioeuropejskiego,

z Czechami, Polską czy Węgrami włącznie. W kręgu bizantyjsko-słowiań-

skim odbiło się to w szczególności na bez porównania uboższej i bardziej

jednostronnej twórczości własnej w porównaniu tak z Zachodem, jak i-

na inny sposób - z samym Bizancjum. Teza ta odnosi się zwłaszcza do

Bałkanów słowiańskich, chociaż i na Rusi poza bogatą historiografią

i literaturą rodzimą - dalej zajmiemy się nimi szczegółowiej - nie wy-

stępują przejawy wielu różnyc'h dziedzin twórczości charakterystycznych

np. dla kultury scholastycznej.

Olbrzymi, bardzo ważny wysiłek intelektualny włożony został w śred-

niowieczu wschodniosłowiańskim w tłumaczenia, w przyswojenie języ-

kowi cerkiewno-słowiańskiemu tych wszystkich tekstów greckich, które

były konieczne tak dla normalnego funkcjonowania kościołów i klaszto-

rów, jak i w ogólności dla kultury, życia religijnego, i elit, i ogółu wier-

nych. Pierwszy raz na bardzo wielką skalę przystąpiono do takiej pracy

w Bułgarii od schyłku IX w., po przyjściu tu uczniów św. św. Metodego

i Cyryla wypędzonych z Moraw. W wielkich ośrodkach klasztornych,

w stołecznym Presławiu Wielkim i w Ochrydzie, zorganizowano całe

ekipy tłumaczy oraz skryptoria. kopiujące większą liczbę egzemplarzy

ksiąg. Wtedy to właśnie w Presławiu przekształcono pierwotną głagolicę

metodiańską w cyrylicę, pismo bardzo pokrewne uncjale bizantyjskiej,

co niezmiernie ułatwiło przyswajanie tekstów greckich i zadecydowało

o trwałym sukcesie cyrylicy.

O skali potrzeb krajów przyjmujących chrześcijań;two świadczy do-

brze próba obliczeń, dokonana ostatnio przez świetnego znawcę dziejów

kościelnych Rusi (A. Poppe). Ocenia on, że każdy kościół powinien po-

siadać co najmniej 8 ksiąg; pełny komplet potrzebny obejmuje właściwie

30 ksiąg. Przyjmując istnienie na ziemiach ruskich w 1200 r. około 7 tys.

świątyń, uzyskujemy astronomiczną wręcz na owe czasy liczbę co naj-

mniej 50 tys. ksiąg liturgicznych, niezbędnych do sprawowania podsta-

wowej funkcji kościołów. Ponieważ drewniane kościoły wraz z księgami




266


Pogłębiona europeizacja



paliły się często i przeciętny czas ich istnienia wynosił 20-30 lat, co

roku trzeba było produkować w sytuacji z 1200 r. około 5-10 tys. no-

wych egzemplarzy, tylko z myślą o utrzymaniu istniejącego stanu rze-

czy. Wszystko to zakładało konieczność tworzenia wielkich skryptoriów

i całych ekip skrybów, rubrykatorów, iluminatorów, introligatorów. Za-

trudniani w nich byli często ludzie świeecy, fachowi rzemieślnicy; tu też

oprócz szkół znajdowali pracę synowie popów i w ogólności kandydaci

do kapłaństwa. W klasztorach pracowali przede wszystkim mnisi. Ilościo-

wo biorąc, w produkcji skryptoriów przeważały, rzecz jasna, rękopisy

liturgiczne. Obliczono, że na około 1000 rękopi.sów ruskich, zachowanych

od X do pierwszej połowvy XIV w., ksżęgi liturgiczne stanowią 70o/a ca-

łości.

Potrzeby były tu ciągle wielkie. nic też dziwnego, że z chwilą poja-

wienia się druku zaczęto powoli myśleć o wykorzystaniu i tej metody dla

ich zaspokajania. Pierwsza w skali całego prawosławia inicjatywa w tym

kierunku podjęta została w Krakowie, gdzie w 1491 r. drukarz Fiol - za

którym stał wielki potentat finansowy Jan Turzo - wydał cały szereg

najpotrzebniejszych ksiąg liturgicznych. Oskarżony o herezję - druk

schizmatyckich ksiąg! - musiał Fiol zaprzestać pracy, ale znaczna licz-

ba egzemplarzy trafiła do rąk odbiorców.

Samymi tłumaczeniami zajmowali się przede wszystkim mnisi w mo-

nasterach, stanowiących bardziej rozwinięte i wyposażone zwykle w

lepsze biblioteki centra życia umysłowego. Ogromną rolę grały słowiań-

skie monastery na górze Athos, skąd rozchodziły się nowe teksty i nowe

prądy żyeia religijno-kulturalnego. Dorobek pierwszych szkół i pokoleń

bułgarskich stworzył w szcźególności gruntowne podstawy literatury

słowiańsko-bizantyjskiej w języku cerkiewnym, stającym się zarazem

słowiańskim językiem literackizn. Z tego dorobku skorzystała rychło Ruś

r zaczęła go nawet twórczo rozwijać. Miało to istotne znaczenie wobec

wchłonięcia Bułgarii przez Bizancjtum i wyraźnego przez to ograniczenia

aktywności Bułgarów. Odnowiona w XIII w. Bułgaria, jak i Serbia mogły

z kołei sięgnąć także do tłumaczeń i rękopisów ruskich. Ten sam język,

ten sam rodzaj pisma i identyczność zapotrzebowań ułatwiały tu cały

czas wymianę i stanowiły bardzo ważki czynnik pogłębiającego się po-

woli poczucia przynależności do jednej grupy religijno-kulturalnej.

W szczegółności w klasztorach bułgarskich drugiej połowy XIV w.

podjęto nowy, bardzo ważny wysiłek korekty dotychczasowych tłuma-

czeń i ich uzupełnienia. Łączył się on wyraźnie z odrodzeniem hesy-

chazmu, wcześnie przeszczepionym z Athosu do niedalekich monasterów

bułgarskich. W Bułgarii wvłaśnie spędzał ostatnie lata życia jeden z bar-

dziej skrajnych przedstawvicieli ruchu hesychastów, mnich-pustelnik Grze-

gorz z Synaju (1255-1346). Około 1330 r. założył on klasztor w Paroria,


Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska ZB7



w górach środkow.o-wschodniej Bułgarii. ?Vastępnym, bardzo ważnym

ośrodkiem hesychazmu stał się monaster Kilifarewvo koło stołecznego

Tyrnowa, założony około 1350 r. przez św. Teodozego z Tyrnowa. Teodo-

zy skupił w klasztorze nie tylko Bułgarów, ale także Serbów, Rumunów,

nawet ludzi z Węgier; utrzymywał bliskie stosunki zarówno z carem

bułgarskim Janem Aleksandrem jak i z patriarchą Konstantynopola. Wy-

raźnie zarysowała się w kręgu Teodozego międzynarodowa solidarność

mnichów-hesychastów, która będzie mieć tak poważne znaczenie kultu-

ralne w najbliższych dziesięcioleciach.

Pracę umysłową symbolizuje przede wsz5stkim imię mnicha EutS,-

miusza, głośnego pisarza-tłumacza i w łkońcu arcybiskupa Tyrnowa

:(1375-1393). Mówi się w związku z rolą Eutymiusza i stołecznego mia-

sta o szkole tyrnowskiej, ale trzeba też paznietać o wielu innych osobach

i monasterach biorących udział w pracy- translatorskiej. Uderza w niej

w ogólności niezwykle silny nacisk na dokładność tłumaczeń, przywią-

zywanie wielkiej wagi do każdego szczegółu, nawet najdrobniejszego,

łącznie z ortografią, stylem pisma itd. U podstaw takiego wręcz pedan-

tyzmu leżało przekonanie, iż właściwe nazwanie każdej rzeczy jest wa-

runkiem jej zrozumienia. Stąd szczególne poczucie wielkiej religijnej

odpowiedzialności, porównywalnej z odpowiedzialnością malarza ikony

za jej zgodność z boskim pierwowzorem. Dokładność pracy była tu wręcz

warunkiem czystości ortodoksji. Postulatem stawał się powrót do języka

z czasów Cyryla i Metodego, jego gramatyki, ortografii, interpunkcji.

W tej sytuacji konieczna była korekta wielu godstawowych tekstów, od

Biblii poczynając. Ale tłumaczono też dzieła autorów najnowszych,

zwłaśzcza hesychastów, z Grzegorzem Palamasem na czele.

Olbrzymie było znaczenie szkoły tyrnowskiej w procesie bogacenia

i kształtowania dojrzałych form języka cerkiewnego, języka literackiego

Słowian wschodnich, macierzy - jak pamiętamy - rozwiniętych potem

języków narodowych tej grupy. W'Vyniki były natychmiast wvykorzysty-

-wane w znanym już nam kręgu krajów z Mołdawią i Wołoszczyzną włącz-

nie, gdzie odnajdujemy w XV w. wiele tekstów szkoły bułgarskiej.

W klasztorach serbskich jednym z pierwszych mnichów szerzących nowy

kierunek był uczeń Teodozego, św. Romil czy Roman z Widynia (zm.

1375). W księstwach rumuńskich ważnymi ośrodkami stały się dwie nowe

lĆundacje: monaster Vodita, założony około 1374 r., oraz Tismana - około

1385 r. Nikodem z Tismany stanowić może dobry przykład mnicha-hesy-

chasty należącego do międzynarodowego grona nowej elity. Po katastro-

fie Bułgarii uczniowie Eutymiusza, jak Grzegorz Camblak, Konstantyn

Kostenecki czy Cyprian - by wymienić tylko najgłośniejszych - prze-

nieśli bezpośrednio tradycje religijno-kulturalne szkoły do bliskich im

krajów z Rusią włącznie. Monastery ruskie tym silniej reagowały na




268 Pogłębionza europeizacja



dorobek bułgarski, że wiele z nich - ze Św. Trójcą (Zagorsk) na czele-

ulegało silnym wpływom hesychazmu już wcześniej bezpośrednią drogą

z Athosu.

W tym samym kręgu bułgar;ko-serbsko-rumuńsko-ruskim rozwija się

także w XIV-XV stuleciu sztuka bizantyjsko-słowiańska na usługach

religijnej ortodoksji. Jej związki z Bizancjum są wszędzie żywe i bez-

pośrednie, znów chociażby przez Athos, chociaż istotne znaczenie ma też

wymiana doświadczeń między poszczególnymi krajami. W warunkach

tak bliskićh związków niezmiernie trudno określić bliżej oryginalność

danegfl dzieła czy rozwiązania. Czasem przyznaje się Słowianom np. spe-

cjalną predylekcję do bogatszej kolorystyki i większej ekspresyjności, do.

akcentowania barw, żywych ozdób, do malowania cerkwi na zewnątrź

nawet, jak w XVI-wiecznej Mołdawii; trudno jednak najczęściej stwier-

dzić do końca, w jakim stopniu takie tendencje tkwią już w greckich

źródłach renesansu Paleologów, w jakim zaś rzeczywiście są taką czy

inną innowacją miejscową. Zasadniczą trudność sprawia zniszczenie ca-

łego mnóstwa dzieł powstałych w XIV-XV w. czy wcześniej bądź w sa-

mym Bizancjum, bądź w krajach naszej grupy słowiańsko-bizantyjskiej.

Już pierwsze podboje tureckie przyniosły tu ogromne zniszczenia, prze-

de wszystkim w Bułgarii. Bardzo wiele małych, zwłaszcza drewnianych =

szczególnie licznych na ziemiach rumuńskich czy ruskich - obiektów

ulegało zresztą zniszczeniu skutkiem pożarów; pamiętamy pogląd, wy-

mieniający wręcz okres 20-30 lat jako przeciętny czas trwania takich

budów. Przy tym stan inwentaryzacji nawet tego, co zachowało się do

dzisiaj, jest bardzo daleki od doskonałości. Arcydzieła źaczęto zresztą

powszechniej doceniać i lepiej rozumieć dopiero w XX w.

Wśród dzieł artystycznych naszego kręgu wypada wyróżnić przede

wszystkim architekturę, malarstwo i miniatury zdobiące rękopisy. Sto-

sunkowo najlepiej zachowały się ze zrozumiałych względów dzieła ko-

ścielne, sakralne; dłużej były po prostu w użyciu, otoczone śzacunkiem

i opieką ludności. Ważnym jest dla nas i to, że zwłaszcza sztuka sakralna

miała charakter - generalnie biorąe - o wiele bardziej bizantyjski od

innych jej działów. Tu trzeba się było po prostu trzymać pewnych ka-

nonów i wzorów związanych chociażby z wymogami liturgii i całej edu-

kacji religijnej. Względy takie odpadały np. przy budownictwie obron-

nym, gdzie też w szerokim zakresie wykorzystywano w XIV-XV w.

duży pod tym względem dorobek zamku gotyckiego. Do takich koncepcji

gotyckich, czy szerzej: zachodnioeuropejskich, nawiązuje np. budowni-

ctwo obronne Wołoszczyzny czy Mołdawii w XV w.; przykładem może

być chociażby zachowany do dziś, wspaniały zamek w Chocimiu, nale-

żący niejako na równi do historii Polski i Mołdawii, a wz.niesiony w


Cywilizacja bizanztyjsko-słowiańska



znacznej mierze zapewne za czasów Stefana Wielkiego przez miejscowych

muratorów.

Ważnym dla nas jest oczywisty fakt. że sztuka sakralna była wszędzie

bardzo ważkim czynnikiem procesu bizantynizacji. Nie pytano się przy

tym o pochodzenie całości czy detalu. Do ludzi przemawiać miał symbol,

zrozumiały znak, i to też w oczach historyka kultury musi pozostać rze-

czą w końcu najistotniejszą.

Na Bałkanach słowiańskich spośród zachowanych do dziś zabytków

wyróżnia się zdecydowanie grupa monasterów-mauzoleów wznoszonych

w XIII-XV stuleciu przez władców serbskich. Każdy kolejny fundator

-dbał o odpowiednie wyposażenie całego kompleksu budynków kościel-

no-klasztornych. IHojna z reguły działalność władcy nie ograniczała się

zwykle do jednego monasteru, ale często prowadziła do powstania całego

ich szeregu. Spośród wielu XIII-wiecznych fundacji znakomity specjalista

naszych czasów A. Grabar szczególną rangę przypisuje monasterowi

Sopoćani; jego.bogaty wystrój wewnętrzny powstał gdzieś w latach

1263-1266. Zdaniem Grabara jest to wręcz najcenniejszy pod względem

artystycznym zabytek śztuki średniowiecznej Bałkanów.

W początkach XIV w. z mecenatem króla Milutina łączy się cała grupa

kościołów zakładanych na nowo zdobytych przez Serbię ziemiach na

południu kraju: biograf Milutina mówi o 9 monasterach fundowanych

na tych ziemiach, a nadto o 7 dalszych kościołach wybudowanych przez

króla w Grecji, Konstantynopolu, Jerozolimie i na Górze Synaj. Milutin

był pierwszym królem serbskim, który wyraźnie skierował politykę,

a także - wolno powiedźieć - kulturę serbską ku Bizancjum. Sam zasięg

jego pozaserbskich fundacji jakby wskazywał, że zaczyna wręcz wcho-

.dzić w rolę cesarza. Z monasterów serbskich Milutina zwraca uwagę

przede wszystkim Nagorićino z około 1318 r. oraz Graćanica, budowana

również około 1318/1321 r. W obu fundacjach uderza, w zestawieniu

z okresem wcześniejszym, ogramny- wvpłvw- najnowszych asiągnięć Bizan-

cjum Paleologów. Stamtąd też pochodziła prawdopodobnie ekipa wyko-

nawców obu dzieł. Program malarski został bardzo rozbudowany do roz-

miarów dotąd wprost niespotykanych wv malarstwie monumentalnym,

obejmuje m.in. szczegółowe przedstawvienie ż5cia Chrystusa, jego cudów

i Pasji. Znalazł się tam także kalendarz-menolog, przedstawiający świę-

tych na każdy dzień roku.

Ze Stefanem Deczańskim i częściowo jego synem Duszanem łączy się

największa z zachowanych budowli serbskiego średniowiecza - mona-

ster Dećani. Wielkość kościoła - 36,5 m długości i 29 m wysokości-

pokazuje zresztą, jak niewielkie to były budowle w porównaniu ze współ-

czesnymi katedrami gotyckimi na Zachodzie. W kościele znajdujemy

również najbardziej rozbudowany program malarski, prawdziwą ency-

269




270 Pogłębiona europeizacja


klopedię wiedzy religijnej, ujętą wv 22 długie cykle. Silniej niż za, Milu-

tina zaznaczają się wv arehitekturze i malarstwie Dećani wpływy zachod-

nie, zawsze w Serbii silnie reprezentowane. Jak przystało, car Stefan

Duszan musiał przyćmić swych poprzedników, wystawiając jeszeze więk-

szy - tym razem rzeczywiście największy - kompleks kościelno-klasz-

tórny w Prizrenie; niestety uległ on prawie kompletnemu zniszezeniu.

Natomiast w kościele monasteru Lesnowo zachował się ogromny portret

Duszana, równy wielkością przedstawieniu Chrystusa.

Ostatni, już XV-wieczny etap rozwoju średniowiecznej sztuki Serbii

miał miejsce bardziej na półnacy, w dolinie rzeki Morawy. Monastery,

jak Rawanica czy Manasija, są tu mniejsze niż poprzednie, uderza w nich

jednak duża troska o dekorację zewnętrzną: z kamienia i cegły tworzy

się rodzaj polichromii, przybierającej.:zasem kształty szerszej kom-

pozycji.

Serbia tworzyła w dużej mierze swą wielką sztukę w XIII w. od pod-

staw, weześniej nie miała jej za wiele na swych obszarach. Inna była

sytuacja Bułgarów, którzy za drugiego cesarstwa starali się nawiązywać

na każdym kroku do wcześniejszego, tak poważnego dorobku ich pierw-

szego cesarstwa. Niestety, tylko małe fragmenty, czasem wielkiej klasy,

ukazują nam sztukę bułgarską XIII-XIV stulecia, bardzo blisko zwią-

zaną z Bizanejum. JTeszeze z XIII w. pochodzi mała cerkiew z Bojany,

odkryta dopiero w 1919 r., ze znakomitymi portretami fundatorów. Praw-

dziwym areydziełem XIV-wiecznym w skali całego renesansu Paleologów

jest portret cara Iwvana Aleksandra (1331-1371), zachowany w grocie

koło Iwanowa; tamzz też znaleziono sceny z Pasji o dużej ekspresyjności

i dynamizmie. Główvny ośrodek sztuki, jak i zresztą działalności pisarskiej,

stanowiło stołeczne Tyrnowvo, po którym pozostały niestety tylko ruiny.

Zachowane miniatury rękopisów bałkańskich z XIV w. zdają się świad-

czyć, że w większym nawet niż wveześniej stopniu sięgano bezpośrednio

do wzorów bizantyjskieh.

Najstarsze odkopane ślady architektury cerkiewnej na obszarze Wo-

łoszezyzny sięgają XIII wv. Zwviązane są one blisko ze współezesną im

architekturą bułgarską. Później, już w księstwie odrębnym, dojdą do

głosu zwłaszeza wpływy serbskie. Jak i w Serbii, każdy hospodar, wo-

łnski czy mołdawski, dążył do posiadania własnego monasteru-grobowca.

Taki właśnie charakter ma też najw.iększa świątynia Wołoszczyzny, zbu-

dowana w Arges w początkach XVI w., o niezwyczajnym wyglądzie: sta-

nowiła jakby kompilację tradycji własnych z arabskimi, tureckimi, or-

miańskimi i gruzińskimi. Malowidła w tej cerkwi stanowvią też najoka-

zalsze z zachowanyeh dzieł; ich twórcą był malarz serbski, w jakimś

więc stopniu możemy tu mówić o kontynuacji weześniejszych, świetnych

tradycji serbskiego malarstwva.


Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 27I



W Mołdawii pierwsze ślady budowvli chrześcijańskieh pochodzą z dru-

giej połowy XIV w., ale szezególną uwagę przykuwa zakrojony na wielką

skalę mecenat Stefana Wielkiego (1457-1504). Obejmuje on budowę

zamków i kościołów-monasterów; do dziś zachował5 się 24 kościoły,

z których 20 fundował sam hospodar, 4 - jego najbliżsi współpracow-

nicy. W drewnianej dotąd prawie zupełnie Mołdawii dziesiątki murowa-

nych obiektów oznaczały wprowadzenie do krajobrazu nowego zupełnie

elementu. Znakomita organizaeja, którą już mieliśmy możność podziwiać

przy działaniach wojennych Stefana, dała się poznae i przy budowlach.

Tak np. dowiadujemy się, że między 22 czerwca a 1G lipca 1479 r. armia

800 murarzy i 17 pomocników wybudowała w Kilii jedną z potężniejszych

twierdz w systemie obronnym Mołdawii. Akeja musiała być oczywiście

weześniej przygotowana, imponuje jednak do dziś swym tempem i wła-

śnie organizacją. Kościół potrafiono zbudować w ciągu 4-5 miesięcy.

Za największe i najważniejsze, jeśli chodzi o zachowane kościoły, osiąg-

nięcie epoki Stefana uważa się cerkiewv monasteru w Neamt, zbudowaną

w 1497 r. W budownictwie i malarstwie mołdawskim występują z dużą

wyrazistością pewne cechy indywidualne, związane m.in. z szeroką gamą

oddziaływań zewnętrznych, także gotyckich. Bardzo wwysoką klasę osiąga

hafciarstwo, w którym własny dorobek Mołdawian występuje ze szeze-

gólną oczywistością. W początkach XVI w. pojawia się wspon,niany już,

niezwykle ciekawy zwyczaj dekorowania freskami także i zewvnętrznych

ścian świątyń.

Na ziemiach ruskich po wielkich osiągnięciaeh XI-XII stulecia przy-

szła głęboka katastrofa i kryzys XIII-wvieezny, trwvający jeszeze na wielu

obszarach i w w. XIV. Biorąc generalnie. dopiero od drugiej połowy

XIV stulecia zaczyna się wyraźne o::yw-ienie, które też przyniesie sporo

istotnych rezultatów w ciągu w. XV. Jak i wv Bułgarii, chęć nawiązania

do imponującego dorobku Rusi XI-XII w. stanowvi jedną z ważkich cech

tego odrodzenia.

Na ziemiach północnych ewolucja dwóch zwłaszeza ośrodków nabiera

w XIV-XV w. specjalnego znaczenia artystycznego: Nowogrodu wraz

z Pskowem oraz Moskwy. Nowogród nie uległ zniszezeniu, on też repre-

zentował w sposób szezególny ciągłość w stosunku do czasów weześniej-

szych, zachowując tak liczne rękopisy, jak i dzieła sztuki. Bardzo liezne

małe cerkwie kamienne i ceglane wyróżniały się w drewnianej zabudo-

wie miasta. Największą klasę, jak często w kręgu bizantyjskim, osiągają

dzieła malarskie, w tym niezwykle cenne cykle, zniszezone w latach

ostatniej wojny, poświęcone Pasji i ?Vlatce Boskiej. Wielką indywidual-

nością malarską związaną szezególnie blisko z Nowogrodem był Teofan

Grek, który ponoć w czasie trzydziestoletniego pobytu na Rusi namalo-

wać miał wnętrza 40 cerkwi. Trudno wvręcz znaleźć analogie dla stylu




272 Pogłębiona europeizacja



Greka w Bizancjum, tak bardzo jest on w ramach ogólnej konwencji

indywidualny i niepowtarzalny, i zarazem ciekawy w swym połączeniu

starej tradycji ruskiej z nowymi tendencjami epoki Paleologów.

Moskwa powoli wyrasta za Dymitra Dońskiego także jako nowe, ale

bardzo ważne centrum sztuki. Tutaj pojawia się też największy malarz

nie tylko starej Rusi, ale i całego kręgu bizantyjskiego epoki Paleologów,

Andrzej Rublow (ur. 1360/1371, zm. 1427I1430), mnich przejęty ideami

hesychazmu. W swym najsłynniejszym obrazie przedstawił on najwięk-

szy symbol chrześcijaństwa Trójcę Świętą pod postaciami trzech aniołów,

którzy odwiedzili Abrahama. Tajemnica geniuszu Rublowa leżała w po-

łączeniu bardzo żywej, także najnowszej tradycji bizantyjskiej z głęboką

tradycją rLuską. Jak to wyraził znakomity francuski znawca przedmiotu,

A. Grabar, Rublow przekształcił wzory bizantyjskie, "czyniąc je bardziej

kochanymi, słodkimi, plastycznymi, miłymi...", inaczej mówiąc, cieplej-

szymi. W tym też wyrażał się jego głęboki, autentycznie chrześcijański

huznanizm.

Mecenat książąt moskiewskich, rozbudowujących od drugiej połowy

XIV w. Kreml moskiewski jako murowaną twierdzę i rezydencję zara-

zem, znalazł u schyłku XV w. swój wyraz na miarę tak bardzo rozbu-

dzonych już wówczas ambicji władców. Przywoływani wybitni architekci

renesansowej Italii, jak przebywający w Moskwie od 1475 r. wspomnia-

ny już Aristotele Fieravanti, musieli jednak w swej twórczości nawiązy-

wać przede wszystkim do rodzimych, ruskich wzorów. Widać to dobrze

zwłaszcza na przykładzie katedry Uśpienia Matki Boskiej, zbudowanej

dla upamiętnienia zwycięstw nad Nowogrodem na wzór wspaniałej,

XII-wiecznej jeszcze cerkwi we Włodzimierzu nad Klaźmą, dawnej sto-

licy całego tego północno-wschodniego obszaru ziem ruskich. Nawiązy-

wanie do Włodzimierza było jedną z bardzo charakterystycznych cech

w architekturze i sztuce tych ziem już od schyłku XIV w., Kreml mo-

skiewski kontynuował więc w tym zakresie dobrze utrwaloną tradycję.

Cerkiew Archanioła w obrębie umocnień służyć miała za mauzoleum

.władców. Dziełem Włochów był też oryginalny Pałac Facjat i wreszcie

potężny system umocnień, murów i baszt, nadających od przełomu XV

i XVI w. jakże charakterystyczną sylwetkę temu ośrodkowi państwo-

wo-religijnemu Rusi Moskiewskiej.

W dotychczasowym przeglądzie najwybitniejszych dotąd zachowanych

zabytków wielkiej sztuki bizantyjskiej uderza decydująca rola mecenatu

władców, stojących za największymi, najambitniejszymi przedsięwzięcia-

mi, zwłaszcza w zakresie architektury. Monastery-mauzolea Serbii czy

księstw rumuńskich oraz Kreml stanowią tu przykłady szczególnie fra-

pujące. Takiego mecenatu nie miały, rzecz jasna, ziemie prawosławne

wchodzące w skład państw oficjalnie katolickich. Przede wszystkim wcho-

Cywilizacja bizantyjsko-słowiańska 273



dzą tu w grę obszary państwa polsko-litewskiego, a dalej prawosławna

wołoska ludność Siedmiogrodu. Najciekawiej przedstawia się jednak na

tych właśnie obszarach problematyka zetknięcia się dwóch kręgów, dwóch

stylów artystycznych, dotąd o wiele za mało jeszcze badana. Chodzi tu

w XIV-XV stuleciu o bardzo szeroki pas od Nowogrodu i Pskowa, otwar-

tych na idące od strony Bałtyku wpływv strefy hanzeatyckiej, poprzez

Ruś południowo-zachodnią, Polskę wvschodnią. Siedmiogród, Serbię, Dal-

mację, aż po Italię czy ziemie greckie, stanowiące od XII w. stały teren

intensywnej konfrontacji łacińsko-bizanty jskiej.

W Siedmiogrodzie późnośredniowiecznym silne wpływy zachodnie wy-

stępują tak w architekturze cerkiewţnej jak i, rzecz ciekaw.a, w malar-

stwie, zwykle bardziej trzymającym się ustalonych kanonów. Impulsy

zachodnie różnej proweniencji łączyły się tu z impulsami serbsko-wo-

łoskimi, nabierając zresztą szybko lokalnego kolorytu. Nie zachowały się

w Siedmiogrodzie drewniane kościoły- katolickie, natomiast cerkwie pra-

wosławne były tam od średniowiecza przede wszystkim budowane z drze-

wa przyjmując zresztą kształty bardzo bliskie świątyniom katolickim.

W zachowanych najstarszych zabytkach z XVI-XVII w. kształty goty-

ckie, z pewnością wcześniej utrwalone, rzucają się od razu w oczy.

Dla ziem polsko-litewsko-ruskich konfrontacja stanowi jeden z tak

podstawowych problemów, że aż uderza dysproporcja między wagą za-

gadnienia a stanem badań. Zmarły niedawno wybitny polski historyk

sztuki W. Mole tak ujmował zagadnienie:,,Długowiekowe współżycie na

terenie dawnej Polski sztuki zachodniej i rusko-bizantyńskiej, o którym

sświadczą choćby dzieje cechowego malarstwa lwowskiego, powodowało

oddziaływanie sztuki zachodniej na wschodnią, a także wschodniej na

zachodnią, i to nie tylko w zakresie ikonografii, lecz również stylu, co

zdaje się niekiedy potwierdzać polskie malarstwo cechowe, pod tym

względem słabo jednak zbadane..." (Hżstoria sztuki polskiej, t. I, Kraków

1962, s. 165).

Na ziemiach Rusi halicko-włodzimierskiej już w XII-XIII w. spotka-

nie tradycji i wzorów bizantyjskich oraz zachodnich było zjawiskiem

zaznaczającym się silniej niż gdzie indziej na Rusi. Później, od XV w.,

można też było do niego w pełni nawiązywać. W XV i w początkach

XVI w. dwie zwłaszcza budowle zwracają uwagę historyków sztuki jako

udany przejaw symbiozy szeroko potem naśladowanej. Około 1476 r.

powstała cerkiew w Sutkowicach na Wołyniu, a w latach 1503-1510

monaster w Supraślu na Podlasiu. Nie zachowały się w cerkwiach wy-

raźne szerzej zakrojone realizacje malarskie, ale dobrym świadectwem

istnienia rozwiniętej szkoły malarskiej, zorientowanej we wszystkim, co

działo się w kręgu słowiańsko-bizantyjskim, są malowidła zachowane,

rzecz paradoksalna, w polskich kościołach gotyckich. Powstały one z ini-



18 - Europa s3owviańska




274 Pogłębiona europeizacja



cjatywy Władysława Jagiełły i jego syna Kazimierza, wyraźnie przed-

kładających w swych gustach osobistych malarstwo wschodnie nad za-

chodnie.

Z dziewięciu znanych ze źródeł kościołów Jagiełły o takim wystroju

zachowały się dotąd trzy, z których kaplica Św. Trójcy na zamku lubel-

skim stanowi całość największą i najlepiej zachowaną; do dzieł Jagiełły

można dodać kaplicę Św. Krzyża w katedrze wawelskiej, malowaną z ini-

cjatywy Kazimierza. Kaplica lubelska przedstawia szczególnie interesu-

jący przykład dostosowania rozbudowanego programu narracyjnego bi-

zantyjskiego do wnętrza gotyckiego. W górnych partiach przedstawiona

jest więc Trójca Święta i Chrystus w chwale, otoczony aniołami, dalej

idą postacie starotestamentowe łączące Boga przedwiecznego z postacią

Chrystusa Wcielonego, bogaty cykl ewangeliczny, wątek hagiograficzny

i wreszcie - zgodnie z przyjętym już powszechnie zwyczajem - posta-

cie fundato.rów, wśród nich sam król Władysław, a także prawdopodobnie

(A. Różycka-Bryzek) bliski królowi kasztelan lubelski Piotr Kmita i na-

wet mistrz Andrzej, jeden z głównych malarzy i kierowników przed-

sięwzięcia.

Wbrew dawnym poglądom nie ma podstawy do mówienia o wykształ-

ceniu się osobnej, polskiej szkoły malarstwa bizantyjskiego. Zachowane

całości malarskie, z Lublinem na czele, ani nie wywarły większego wpły-

wu na malarstwo polskie, ani nie wykazują same poważniejszych wpły-

wów zachodnich (A. Różycka-Bryzek). Oba style, gotycki i wschodni,

w dużym stopniu współistniały obok siebie i ludzie ówcześni mieli świa-

domość ich odrębności. Rzecz dużo łatwiej mogła się zacierać niżej,

w sztuce stosowanej, niejako użytkowej, powstającej na potrzeby lokal-

nych parafii. Przypomnijmy, że dla niektórych badaczy polskieh jedynie

XV-wieczna polska szkoła malarska krakowsko-sądecka nosi na sobie

wyraźne piętno pogranicza gotycko-bizantyjskiego.

To pogranicze widać i gdzie indziej, chociażby np. w materiale ilustra-

cyjnym towarzyszącym słynnvm, wyżej już wspomnianym krakowskim

drukom Fiola z 1491 r. Niewykluczone jednak, że rzecz mogła sięgać

znacznie głębiej, jak może na to wskazywać cała problematyka związana

w Polsce z recepcją od schyłku XIV w. obrazów Matki Bożej z Dzieciąt-

kiem typu bizantyjskiej Hodegerii. Znalazło się ich w Polsce więcej niż

w innych krajach katolickich Europy środkowo-wschodniej, przy czym

część z nich - z obrazem jasnogórskim na czele - otoczył wkrótce kult

bardzo szybko się roz,powszechniający. Sprawa pochodzenia samego obra-

zu jasnogórskiego wywołała ostatnio żywą kontrowersję wśród uczonyeh,

część z nich przeciwstawia się tradycyjnej tezie o sprowadzeniu go

z Rusi i skłonna jest przyjąć raczej proweniencję węgiersko-włoską; sięga

się nawet do Neapolu czy do kręgu Simone Martiniego. Z punktu wi-


Cywilizacja bizantyjako-słowiańska 275



dzenia odbioru społecznego zasadnicze znaczenie musi mieć jednak dla

nas właśhie określony typ ikony. Żywy dotąd w polskim katolicyzmie lu-

dowym kult obrazów, datujący się od tamtych czasów, nasuwać też musi

pytanie o stopień analogii z miejscem ikon w chrześcijaństwie wschod-

nim. Można też w tym kontekście przypomnieć nasze wcześniejsze roz-

ważania nad wielkością i kształtem poIskich kościołów wiejskich, ude-

rzających - z zachodniego puhktu widzenia - swymi małymi rozmia-

rami, co też cały czas tak bardzo zwraca uwagę w kręgu słowiańsko-bi-

zantyjskim. Możliwe, że mamy tu do czynienia nie tyle z bezpośrednimi

wpływami, ile z jakimś wspólnym, prawie wcale dotąd nie zbadanym,

bardzo trudnym do uchwycenia rysem duchowej, psychiczn,ej tradycji

słowiańskiej, a także z pewnym podobieństwem sytuacji i warunków

ogólnych.

Uwagi ostatnie prowadzą nas do zagadnień w gruncie rzeczy najważ-

niejszych, których pełne naświetlenie musi jednak na razie pozostać tylko

w sferze postulatów. Przedstawiając szczytowe osiągnięcia artystyczne,

szliśmy tu po prostu tylko śladem dotyehćzasowych, ogólnie biorąc i tak

bardzo dziś żywych, badań historyków sztuki. Brak nam natomiast sze-

roko i wielostronnie prowadzonych studiów nad całością zachowanych

zabytków, nad ową masą tysięcy skromnych lkościółków drewnianych

czy, rzadziej, murowanych, stanowiących podstawowy składnik kraj-

obrazu kulturalnego danej okolicy i kraju. Przy wszystkich podobień-

stwach różnice musiały tu być też istotne. Tak np. tylko na obszarze

dzisiejszej Rumunii historyk szttuki wyróżnia cztery zasadnicze typy

kształtów drewnianych cerkwi, pokrywające się w zasadzie z podziałem

na historyczne księstwa i dzielnice, dziś złączone w jeden organizm pań-

stwowy. Najokazalej i najlepiej pod względem technicznym przedstawiają

się gotyckie cerkwie siedmiogrodzkie, w czym zasadńiczą rolę gra udział

w budowie wysoce wykwalifikowanych mistrzów z miejscowych miast.

Ale w pewnym sensie ciekawsze są niewielkie i bardzo zazwyczaj skrom-

ne cerkiewki na Wołoszczyźnie czy na terenach radzieckiej dziś Mołdawii

i Besarabii, wznoszone z reguły przez miejscowych wiejskich cieśli, tych

samych, którzy jednocześnie potrafili budować i ozdabiać domy swych

współmieszkańców.

Dotykamy tu bardzo podstawowego pytania o związek sztuki, a szerzej

biorąc, kultury bizantyjsko-słowiańskiej z folklorem, z kulturą mas lud-

ności. Płaszczyzn spotkania było wiele, w sposób zaś szczególny wszel-

kiego typu dekoracje, cała bardzo bogata dziedzina sztuki ludowej, jak

i muzyki, śpiewu, łączyły się bezpośrednio z liturgiczno-malarską stroną

prawosławia, tak mocno w nim akcentowaną. Z takiej symbiozy rodziły

się lokalne czy też nieco większe kompleksy zjawisk z zakresu sztuki,

a właściwie - szerzej biorąc - kultury społecznej, ludowej. W krajach




274 Pogłębiona europeizacja



cjatywy Władysława Jagiełły i jego syna Kazimierza, wyraźnie przed-

kładających w swych gustach osobistych malarstwo wschodnie nad za-

chodnie.

Z dziewięciu znanych ze źródeł kościołów Jagiełły o takim wystroju

zachowały się dotąd trzy, z których kaplica Św. Trójcy na zamku lubel-

skim stanowi całość największą i najlepiej zachowaną; do dzieł Jagiełły

można dodać kaplicę Św. Krzyża w katedrze wawelskiej, malowaną z ini-

cjatywy Kazimierza. Kaplica lubelska przedstawia szczególnie interesu-

jący przykład dostosowania rozbudowanego programu narracyjnego bi-

zantyjskiego do wnętrza gotyckiego. W górnych partiach przedstawiona

jest więc Trójca Święta i Chrystus w chwale, otoczony aniołami, dalej

idą postacie starotestamentowe łączące Boga przedwiecznego z postacią

Chrystusa Wcielonego, bogaty cykl ewangeliczny, wątek hagiograficzny

i wreszcie - zgodnie z przyjętym już powszechnie zwyczajem - posta-

cie fundatorów, wśród nich sam król Władysław, a także prawdopodobnie

(A. Różycka-Bryzek) bliski królowi kasztelan lubelski Piotr Kmita i na-

wet mistrz Andrzej, jeden z głównych malarzy i kierowników przed-

sięwzięcia.

Wbrew dawnym poglądom nie ma podstawy do mówienia o wykształ-

ceniu się osobnej, polskiej szkoły malarstwa bizantyjskiego. Zachowane

całości malarskie, z Lublinem na czele, ani nie wywarły większego wpły-

wu na malarstwo polskie, ani nie wykazują same poważniejszych wpły-

wów zachodnich (A. Różycka-Bryzek). Oba style, gotycki i wschodni,

w dużym stopniu współistniały obok siebie i ludzie ówcześni mieli świa-

domość ich odrębności. Rzecz dużo łatwiej mogła się zacierać niżej,

w sztuce stosowanej, niejako użytkowej, powstającej na potrzeby lokal-

nych parafii. Przypomnijmy, że dla niektórych badaczy polskich jedynie

XV-wieczna polska szkoła malarska krakowsko-sądecka nosi na sobie

wyraźne piętno pogranicza gotycko-bizantyjskiego.

To pogranicze widać i gdzie indziej, chociażby n.p. w materiale ilustra-

cyjnym towarzyszącym słynnvm, wyżej już wspomnianym krakowskim

drukom Fiola z, 1491 r. Niewykluczone jednak, że rzecz mogła sięgać

znacznie głębiej, jak może na to wskazywać cała problematyka związana

w Polsce z recepcją od schyłku XIV w. obrazów Matki Bożej z Dzieciąt-

kiem typu bizantyjskiej Hodegerii. Znalazło się ich w Polsce więcej niż

w innych krajaeh katolickich Europy środkowo-wschodniej, przy czym

część z nich - z obrazem jasnogórskim na czele - otoczył wkrótce kult

bardzo szybko się rozpowszechniający. Sprawa pochodzenia samego obra-

zu jasnogórskiego wywołała ostatnio żywą kontrowersję wśród uczonych,

część z nich przeciwstawia się tradycyjnej tezie o sprowadzeniu go

z Rusi i skłonna jest przyjąć raczej proweniencję węgiersko-włoską; sięga

się nawet do Neapolu czy do kręgu Simone Martiniego. Z punktu wi-


Cywilizacja bizantyjako-słowiańska 275



dzenia odbioru społecznego zasadnicze znaczenie musi mieć jednak dla

nas właśhie określony typ ikony. Żywy dotąd w polskim katolieyzmie lu-

dowym kult obrazów, datujący się od tamtych czasów, nasuwać też musi

pytanie o stapień analogii z miejscem ikon w chrześcijaństwie wschod-

nim. Można też w tym kontekście przypomnieć nasze wcześniejsze roe-

ważania nad wielkością i kształtem polskich kościołów wiejskich, ude-

rzających - z zachodniego puhktu widzenia - swymi małymi rozmia-

rami, co też cały czas tak bardzo zwraca uwagę w kręgu słowiańsko-bi-

zantyjskim. Możliwe, że mamy tu do czynienia nie tyle z bezpośrednimi

wpływami, ile z jakimś wspólnym, prawie wcale dotąd nie zbadanym,

bardzo trudnym do uchwycenia rysem duchowej, psychicznej tradycji

słowiańskiej, a także z pewnym podobieństwem sytuacji i warun.ków

ogólnych.

Uwagi ostatnie prowadzą nas do zagadnień w gruncie rzeczy najważ-

niejszych, których pełne naświetlenie musi jednak na razie pozostać tylko

w sferze postulatów. Przedstawiając szczytowe osiągnięcia artystyczne,

szliśmy tu po prostu tylko śladem dotyehczasowych, ogólnie biorąc i tak

bardzo dziś żywych, badań historyków sztuki. Brak nam natomiast sze-

roko i wielostronnie prowadzonych studiów nad całością zachowanych

zabytków, nad ową masą tysięcy skromnych lkościółków drewnianych

czy, rzadziej, murowanych, stanowiących podstawowy składnik kraj-

obrazu kulturalnego danej okolicy i kraju. Przy wszystkich podobień-

stwach różnice musiały tu być też istotne. Tak np. tylko na obszarze

dzisiejszej Rumunii historyk szttuki wyróżnia cztery zasadnicze typy

kształtów drewnianych c:erkwi, pokrywające się w zasadzie z podziałem

na historyczne księstwa i dzielnice, dziś złączone w jeden organizm pań-

stwowy. Najokazalej i najlepiej pod względem technicznym przedstawiają

się gotyckie cerkwie siedmiogrodzkie, w czym zasadniczą rolę gra udział

w budowie wysoce wykwalifikowanych mistrzów z miejscowych miast.

Ale w pewnym sensie ciekawsze są niewielkie i bardzo zazwyczaj skrom-

ne cerkiewki na Wołoszczyźnie czy na terenach radzieckiej dziś Mołdawii

i Besarabii, wznoszone z reguły przez miejscowych wiejskich cieśli, tych

samych, którzy jednocześnie potrafili budować i ozdabiać domy swych

współmieszkańców.

Dotykamy tu bardzo podstawowego pytania o związek sztuki, a szerzej

biorąc, kultury bizantyjsko-słowiańskiej z folklorem, z kulturą mas lud-

ności. Płaszczyzn spotkania było wiele, w sposób zaś szczególny wszel-

kiego typu dekoracje, cała bardzo bogata dziedzina sztuki ludowej, jak

i muzyki, śpiewu, łączyły się bezpośrednio z liturgiczno-malarską stroną

prawosławia, tak mocno w nim akcentowaną. Z takiej symbiozy rodziły

się lokalne czy też nieco większe kompleksy zjawisk z zakresu sztuki,

a właściwie - szerzej biorąc - kultury, społecznej, ludowej. W krajach




27g Pogłębiona europeizacja



prawosławnych Europy folklor był do niedawna, czasem jeszcze jest i do

dziś, bardzo mocno rozwinięty, kluczem zaś do jego historycznego uchwy-

cenia i zrozumienia w czasie historycznym muszą być przede wszystkim

badania w kierunku narzucającym się nam tu z całą siłą. Wszędzie przy

zachowaniu zasadńiczych ram liturgii i wierzeń istniały w kulturze i re-

ligii słowviańsko-bizantyjskiej wielkie możliwości różnych lokalnych sym-

bioz, wszędzie trzeba się też liczyć z siłą i adpornością kultur w ten

sposób powstałych. W takich dopiero kategoriach lepiej można zrozumieć

niezwykłą siłę uporu Słowian i chrześcijan bałkańskich w czasie setek

lat tureckiej niewoli. Na Rusi zaś pogłębić się musiały z biegiem czasu

różnice zwłaśzcza między Rosją a Ukrainą, gdzie nawet w tak świętym

i mniej wrażliwym na zmiany świecie ikon "powstał jakby osobny odłam

mieszarnej sztuki rusko-polskiej, schodzącej na płaszczyznę sztuki ludo-

wej" (W. Mole).

W sumie nie może więc ulegać wątpliwości, że bizantynizacja i kultura

bizantyjsko-słowiańska, dla której dojrzałego uformowania stulecia XIV-

XV miały bodajże decydujące znaczenie, była w dłuższej zwłaszcza per-

spektywie historycznej zjawiskiem o niebywałej doniosłości tak dla elit,

jak i dla najszerszych kręgów ludności.


ROZDZIAŁ VI



KULTURY RODZIME I NARODOWE




Podnosząc wagę procesów europeizaeji, włączania się Europy słowiań-

skiej wszystkimi możliwymi drogami wv obręb europejskiego kręgu cywi-

lizacyjnego, zwracaliśmy też uwagę na wytwarzanie się na nowym,

chrześcijańsko-europejskim podłożu kultur własnych, rodzimych, w jakiś

sposób przez ludność samą przyswajanych. W żadnym wypadku nie

można przecież sprowadzać, podkreślmy to jeszcze raz, dokonywającej

się przebudowy fundamentów kultury - akulturacji - do oddziaływań

zewnętrznych, zagranicznych, do biernej recepcji wzorów gdzie indziej

wypracowywanych i teraz odgórnie narzucanych. Nawet w wypadku

chrześcijaństwa, a więc systemu tak jasno określonego i skrystalizowa-

nego, możliwe było - widzieliśmy to ostatnio - nadawanie mu cech

jak najbardziej swoistych. Szczególnie ważny i niełatwy do analizy zespół

zagadnień łączy się wszędzie z ewoltucją potrzeb zajmujących nas spo-

łeczności, z konfrontacją nowych, proponowanych wzorów z dawvnymi,

żywymi w starych kulturach tych społeczności. Wpływy idące z zewnątrz

spotykały się przecież nie z próżnią, ale z różnymi warstwami kultury

Słowian czy też Węgrów, Litwinówv, Rumunów. Dziś, gdy lepiej zaczy-

namy rozumieć żnaczenie długiego trwania w historii, w kulturach tra-

dycyjnych wszelkiego typu, tym bardziej doceniamy ogr.omny bagaż kul-

turalny, z którym ludy nasze, obrazowo mówiąc, wchodziły do Europy.

Dopiero w atmosferze konfrontacji, spotkania, długiego obcowania ro-

dziły się nowe kultury, czy też - lepiej może - przekształcały się stare.

Obserwacja tych procesów, i dziś w gruncie rzeczy niełatwa, jest dla

interesujących nas czasów i obszarów zadaniem wyjątkowo trudnym.

Sama próba dostrzeżenia codziennei rzeczywistości ludzi tamtych czasów,

świata ich pojęć i reakcji, ich świadomości, ukrywających się za retoryką

źródeł łacińskich, greckich, cerkiewno-słowiańskich, jest prawie zawsze

przedsięwzięciem dyskusyjnvm, budzacym zrozumiałe kontrowersje. Nie

wiemy najczęściej, co dokładnie piszący rozumiał pod takim czy innym

słowem, jakie treści łączył pisarz czv artysta z poszczególnymi zdaniami




27g Kultury rodzime i narodowe



i całymi dziełami, w sumie z różnego rodzaju znakami wychodzącymi

spod jego ręki. Zapewne wielostronne studia nad światem kultur, w któ-

rych te dzieła, te znaki powstawały, prowadzą nas powoli do ich lepszego

odczytania. Ale nawet po odczytaniu pozostajemy w świecie ludzi two-

rzących, piszących, w świecie elit, bardzo nieraz wąskim w stosunku do

ogółu ludności. A jak te znaki odczytywane były i rozumiane właśnie

przez najszersze kręgi społeczne, które bezpośrednio nie pozostawiły po

sobie żadnych śladów? Historie kultur dotąd uprawiane w dużej części

dotyczyły dorobku kulturalnego elit i z takiej perspektywy patrzyły na

całość dziejów. Niektórzy uważają zresztą, że w końcu to jest sprawą

najważniejszą: interesować nas powinny w historii tylko rzeczy i osiąg-

nięcia wielkie, i to w zakresie kultury, dziś jeszcze zdolne nas naprawdę

zainteresować i poruszyć. Ale w historii globalnej, gdy interesują nas

bardziej dzieje ludzi i społeczności, a nie dzieł samych w sobie, oder-

wanych od twórców i odbiorców, nie wolno nam stawiać sprawy w ten

sposób. Trzeba jednak cały czas pamiętać o granicach naszych możli-

wości, zwłaszcza w warunkach dopiero co w gruncie rzeczy - gdzie-

niegdzie przynajmniej - rozpoczynających się poważnych badań nauko-

wych na większą skalę.

Zagadnienia świadomości ludzi łączyć musimy zawsze z problematyką

kultur społecznych, do których należeli. Ta zależność unaocznia nam od

razu niesłychaną złożoność obrazu społeczno-kulturalnego rysującego się

nam w Európie słowiańskiej XIV-XV w. Każdy człowiek należał wtedy

do szeregu wspólnot komunikatywnych (jak to określiła ostatnio M. Ko-

czerska), to znaczy odczuwających potrzebę porozumiewania się i reali-

zujących ją w sposób sobie właściwy. Były to tak bardzo ważne wspólnoty

małe, rodzinne, sąsiedzkie, zawodowe, parafialne, brackie, miejskie (miesz-

kańcy miast liczących nawet kilka tysięcy ludzi żnali się dobrze między

sobą), sejmikowe itd., a z drugiej strony wcale nie mniej ważne, na innej

tylko płaszczyźnie, wspólnoty wielkie: dzielnicowe, stanowe, państwowe,

narodowe, religijne. Język stanowił zawsze jeden z podstawowych, rzecz

jasna, środków komunikacji, język tak słów jak i 'symboli, znaków, i to

mogło łatwiej stwarzać więź między ludźmi mówiącymi jednym językiem,

czeskim, polskim, węgierskim, ale też łaciną, greką czy hebrajskim,

a dalej ludźmi rozumiejącymi i odczuwającymi podobnie symbole, znaki,

gesty. Europeizacja otwierała tu ogromne możliwości w skali całego kręgu

cywilizacyjnego nie tylko przed ludźmi elit: prosty pielgrzym z Polski

do Rzymu czy Compostelli pozostawał w drodze i u celu cały czas w

obrębie bliskiego mu świata ws,pólnych czy przynajmniej zrozumiałych

symboli, gestów, zwyczajów.

Największe miasta na całym obszarze Europy słowiańskiej tworzyły

w sposób szczególny prawie zawsze mozaikę różnych grup religijno-na-

Kultury rodzime i narodowe 279



rodowych, z których każda miała swe własne oblicze kulturalne. Poza

ludnością miejscową wszędzie prawie, i na zachodzie, i na wschodzie,

spotykamy Żydów, a także w coraz większej liczbie Włochów. Żydzi,

prześladowani w Europie Zachodniej, przesuwają się wyraźnie ku wscho-

dowi, gdzie zresztą w kręgu bizantyjskim od dawna już żyli ich współ-

wyznawcy. Na Węgry, do Czech czy Polski przychodzą przede wszystkim

Żydzi z Niemie.c, mówiący nawet językiem wywodzącym się wprost

z niemieckiego - jidysz. Praga zachowuje do dziś jedyne w swoim ro-

dzaju, wspaniałe pomniki pozostałe po średniowiecznej gminie żydow-

skiej na jej Starym Mieście. Ale i tu dosięgły Żydów u schyłku XIV w.

pierwsze pogromy, jak np. w 1389 r. Powoli więc i Żydzi czescy za-

czynają przesuwać się ku Polsce. W Królestwie Polskim mamy w XV w.

większe grupy Żydów, w sumie kilkanaście tysięcy, w około 60 miastach.

Są ślady niechę.ci do nich, a nawet zamieszek na tym tle, mało to jednak

znaczy w stosunku do prześladowań gdzie indziej. Powoli w ciągu XVI-

XVII w. żyjące w państwie polsko-litewskim wspólnoty staną się na

kilkaset lat głównym w Europie ośrodkiem Żydów.

W miastach wschodnich, zwłaszcza nad Morzem Czarnym, dużą rolę

gospodarczą grają Ormianie, wspólnota równie prężna i, można powie-

dzieć, zwarta w sk.ali międzynarodowej co i Żydzi. Lwów jest miastem,

w którym w sposób szczególny doehodzi już od XIV-XV w. do ostrych

konfrontacji między trzema tamtejszymi "nacjami", jak określano ludność

katolicką, ormiańską i ruską. Katolicy, Polacy i Niemcy, dominują w za-

rządzie miasta, spychając obie pozostałe grupy na ubocze, co wywołuje

stale kontrak.cję zwłaszcza ze strony ruskiej. Lepiej układają się, w każ-

dym razie już w XVI w., stosunki narodowościowo-religijne w Wilnie,

gdzie np. do cechów mogą należeć katolicy i prawosławni czterech na-

rodowości: litewskiej, polskiej, ruskiej i niemieckiej.

Na całym obszarze zachodnich państw słowiańskich, na Węgrzech

łącznie z Siedmiogrodem, także w Serbii, ogromne znaczenie ma obecność,

zwłaszcza w miastach, szczególnie większych, silnych grup niemieckich,

nierzadko grających też w nich rolę dominującą. Również Niemcy, nie

tylko Ormianie, Żydzi czy Rusini, skupiają się przy własnych kościołach

parafialnych. W Krakowie bardzo już osłabiona w początkach XVI w.

wspólnota niemiecka zgodziła się oddać Polakom kościół Mariacki dopiero

w wyniku silny.ch nacisków kościelno-państwowych.

Przykłady współistnienia w miastach czy całych rejonach można by,

rzecz jasna, mnożyć bez końca. Trzeba też pamiętać, iż takie współistnie-

nie w granicach miasta, a także większego czy mniejszego rejonu, pro-

wad.ziło nie tylko do nieuniknionych napięć krzyżujących się z napię-

,ciami na tle społeczno-gospodarczym, ale także do wykształcenia się so-

lidarności, objawiającej się w różnych istotnych okolicznościach. Rodziły




280 Kultury. rodzime i narodow,e



się w ten sposób patriotyzmy lokalne i regionalne, wspierane nierzadko

silną i pełną chwały w odezuciu obywateli przeszłością, jak w Nowo-

grodzie Wielkim na Rusi czy w Chorwacji włączonej w obręb Węgier.

Ale mogły one powstawae i bez takich tradycji, jak np. w Prusach krzy-

żackich, gdzie zadomowieni już mieszkańcy ;pochodzenia pruskiego, pol-

skiego czy niemieckiego tworzą w ciągu XV w. prawie że coś w rodzajLz

nowego narodu pruskiego, zwróconego przeciwko cudzoziemcom - Krzy-

żakom. W każdej z wielkich monarchii można z łatwością rozróźnić pro-

wineje mniej.ezy bardziej autonomiczne, o silnym poczuciu własnej od-

rębności i dużej solidarności w wystąpieniach przeciwko innym. Przykła-

dowo Królestwo Czeskie, z pewnego punktu widzenia - zwracaliśmy

już na to uwagę - bardziej od innych zwarte, w czasach chociażby Ka-

rola IV, składało się z Czech wvłaściwych, Moraw, zawsze nieco odręb-

nych, Śląska, podzielonego na długi szereg księstw o własnych tradycjach,

i wreszcie Brandenburgii, przyłączonej pod koniec rządów Karola, ale

mającej przecież za sobą długą tradycję samodzielnego państwowego

bytu. Głębokie różnice postaw i zachowań między tymi rejonami ujaw-

niły się z wielką siłą w dobie husyckiej.

W Polsce zjednoczonej w ciągu XIV w. długo utrzymały się napięcia

między Małopolanami a Wielkopolanami, Mazowsze zaś dążyło usilnie

do utrzymania swej odrębności. z własnymi książętami piastowskimi na

czele. Także i Ruś, włączona do Królestwa, szukała dla siebie własnego

miejsca. Od schyłktu XIV w. wzajemne stosunki Polski i Litwy staną sie

dla każdego z kolejnych pokoleń wezłowym problemem tak dla państw,

jak i dla społeczeństw; dopiero unia lubelska 1569 r. przyniesie stabili-

zację i trwałe rozwiązanie sprawvy. Na Więgrzech Chorwvacja z jej istotną

autonomią zachowa cały ezas duże poczueie swej odrębności, podobnie jak

Bośnia. Sw,oista sytuacja panowała w; Siedmiogrodzie z utrwaloną auto-

nomią i jakże silną świadomością, do dziś przetrwałą, wspólnot nie-

mieckich - saskich, jak je nazyw'ano - zintegrowanych zresztą w pełni

z krajem, a także z przemieszaną lucinością węgierską i rumuńską. Na

północy kraju nie można oczywiście zapominać o Słowakach, wyraźniej

niż przedtem zaznaczających swą obecność właśnie w XIV'-XV w. Na

ziemiach ruskich wszędzie trzeba sie liczyć z silnymi partykularyzmami,

odrębnymi tradycjami, własną ś-iadomością poszezególnych księstw,

przeciwvstawiających się np. ostro i zdecydowanie unifikacyjnej i centrali-

zacyjnej polityce Moskwy, a w XV w. także i Wilna. Na Bałkanach w

XIV w. pamiętamy wielką próbę Serbów przetworzenia ich państwa na-

rudowego na cesarstwo wielonarodowościowe, i też wielowvyznaniowe,

z udziałem ludności katolickiej od strony Adriatyku; py-tanie jednak,

czy silna świadomość regionalna nie była z kolei wvażkim czynnikiem

krótkotrwałości tej próby. Wielcy panowie, o których destruktywnej roli


Kultury rodzime i n:arodowe 281


wspominaliśmy, znajdowali prawdopodobnie bardzo skuteczną podstawę

dla swych akeji właśnie w lokalnych świadomościach, wykazujących

wszędzie, jak się zdaje, szezególną żywotność.

Człowiek uczestniczył więc we wspólnotach komunikatywnych, małych

i wielkich, tak przez.kulturę, do której należał, jak i przez swój rejon,

swoje miasto, okolicę, kraj, z którym w szezególny sposób był związany.

Dla określenia wysokiego stopnia związania ludzi z ich ojezystym kra-

jem wolno tu użyć terminu patriotyzm. Słowo patria, ojezyzna, już od

starożytności pełne ogromnego ładunku emocjonalnego, mogło w rze-

czywistości określać i długo określało rzeczy bardzo różne: miasto, bliższą

czy dalszą okolicę, księstwo, także i państwo, naród. Zawsze prowadzi

ono do domu rodzinnego, do dzieciństwa i młodości człowieka, czasu jego

wchodzenia do społeczeństwa i identyfikowvania się z innymi. Tu przede

wszystkim odnajdujemy to, co można określić jako kulturę rodzimą,

własną. Składało się na nią eałe mnóstwo ezynników, wymykających

się, jak zawsze w złożonych ludzkich sprawach, precyzyjnej definicji,

ale o których zawsze identyfikujący się z nimi człowiek mógł powie-

dzieć bez wahania: to moje, własne nie obce. Będzie to więc i klimat,

i krajobraz, naturalny lub stworzony przez człowieka, i sposób ubierania

się ludzi, jedzenia, zachowania się wv takich czy innych sytuacjach.

Częścią takiego obrazu "swojego" świata mogli też być ludzie innej re-

ligii czy innego języka, stanowiący jednak nieodłączny, stały składnik

indywidualnego, osobistego pejzażu kulturalnego człowieka.

Bez żadnych wątpliwości także i wv XIV-XV w. rudzoziemcy podró-

żujący po jakimś kraju wiedzieli, czy są u siebie, cz5 nie. Mamy też

nieprzeliczone mnóstwo ich relacji, zwykle uwvypuklających takie czy

inne cechy, które z punktu widzenia własnego kraju, własnej ojezyzny

obserwatora, uderzały go na obezyźnie. L Twvagę W'łochów np. zwracały

w XV-wiecznej Polsce m.in. lasy, drewniane domy, inny ceremoniał na

dwvorze królewskim, a może przede wwszystkim brak wina i zwyczaj

picia piwa (tu można zacytować piękny tekst jednego z nich, Marcantonia

Coccia Sabellica, o Polakach z 1498 r.: "naród to na ogół roztropny

i niezwykle uprzejmy wobec gości, ale pije ponad miarę jak cała północ,

i to rzadko wino"). Wielu przybywających z Zachodu uderzała pewna

wschodniość" polskiego obyczaju i ubioru, gdy - odwrotnie - przy-

bysze ze Wschodu dostrzegali raczej jego zachodniość. Tego rodzaju, im-

presje stanowią całkiem dobry dokument zjawisk, które rzeczywiście

zachodziły szezególnie od XV w.

Powiedziałbym chętnie, że jednym z zasadniczych sukcesów przemian

zachodzących w Europie słowiańskiej w dobie jej intensywnego rozwoju

było wytworzenie się w poszezególnych krajach kultur rodzimych, za-

razem własnych i europejskich, które jednocześnie stały się właśnie oj-




282 Kulturv rodzime i narodowe



czyznami dla ich mieszkańców. Były to ojczyzny różne, różnie przyj-

mowane i przeżywane. Ale istniały. i to było najważniejsze - wchła-

niając cały dorobek cywilizacyjny gospodarki, prawodawstwa, religii,

sztuki, szkoły itd. Są podstawy do przyjęcia, że w zasadzie cała społecz-

ność, wszystkie stany i wszyscy ludzie różnych języków, kultur i religii,

zńaleźli dla siebie miejsce w tak pojętym świecie ojczyzn. Nawet Żydzi,

wciąż wypędzani i w XV w. dosłownie porażeni rozbiciem ich najwięk-

szej w ostatnich wiekach wspólnoty hiszpańskiej, zaczynali gdzienieg-

dzie - zachowało się trochę ciepłych słów na ten temat pod adresem

Polski, zwłaszcza od końca XV w. - odnajdywać się jakby u siebie w

domu. Konfliktów i napięć nie brakło, jeszcze do nich wypadnie powrócić,

ale jak zawsze w historii trzeba widzieć i drugą stronę medalu.

Dopiero na takim tle ująć trzeba sprawę w szerszej i dłuższej perspek-

tywie najważniejszą, to znaczy ojczyzn jako kultur narodowych. Im też

poświęcimy uwagę w ostatnim rozdziale książki, przyglądając się ko-

lejno najważniejszym składnikom narodowego poczucia: pochodzeniu, hi-

storii i historykom, religii, językowi. Wypadnie też w końcu podjąć próbę

bardziej syntetycznego spojrzenia na sam proces formowania się świa-

domości narodowej, narodu jako ojczyzny.




1. MIT POCZĄTKU I SPRAWA WŁASNEGO MIEJSCA W HISTORII ŚWIATA



Wraz z ugruntow,ywaniem się poczucia przynależności do świata chrze-

ścijańskiego, zachodniego czy wschodniego, wraz z poszerzaniem i po-

głębianiem się związków łączących każdy z zajmujących nas bliżej kra-

jów z innymi i z całą Europą rosła jednocześnie i krzepła - w szerokim

odczuciu i własnym, i cudzoziemców - świadomość odrębności pocho-

dzenia i losów wielkiej wspólnoty ludów słowiańskich, a także i każdego

kraju z osobna. Uczonym ludziom średniowiecza, opisującym świat czy

Europę, zlokalizowanie Słowian w czasie i przestrzeni wcale nie przy-

chodziło łatwo. Zaważył na tym niebywale silny autorytet opisów geogra-

ficznych pochodzących ze starożytności czy samych początków średnio-

wiecza, w których nazwy Słowiańszczyzna nie znajdowali. Europa ciągnę-

ła się w tych opisach od rzeki Tanais, czyli Donu, na zachód, przy czym

pierwszą, wielką prowincją - licząc od wschodu - była w niej Scytia,

dalej zaś Germania. Tak np. dla uczonego kronikarza czeskiego z prze-

łomu XI i XII stulecia, kanonika Kosmasa z Pragi, Czechy leżą w Ger-

manii, choć świadom on jest w pełni ich słowiańskości. Powoli dopiero

piszący intelektualiści świata zachodniego zaczęli sobie lepiej uświada-

miać rozległość obszarów zajmowanych przez pokrewne sobie wzajemnie

ludy słowiańskie.


Mit początku i sprawa własnego miejsca w historii świata 283



Przełomowe bodajże znaczenie miał tu wiek XIII, kiedy to zajęcie

Konstantynopola przez krzyżowców czy groźba mongolska, silnie w po-

arzątkach odczuta nawet na dałekim zachodzie europejskim, przybliżyły

w pewien sposób Zachodowi, psychologicznie pzzynajmniej, peryferyjne

kraje środkowo-wschodniej Europy. W tym przybliżeniu szczególną rolę

wolno przypisać ruchliwym i piszącym braciom żebrzącym, którzy-

jak dobrze pamiętamy - zdobyli szybko znaczną pozycję na całym

obszarze między Bałtykiem a Adriatykiem, rozpoczynając stąd zarazem

szeroko pojętą akcję misyjną, która rychło zaprowadziła ich daleko w

głąb Azji. Nie przypadkiem w dziełach franciszkanów, jak Bartłomieja

Anglika, od około 1230 r. lektora w klasztorze w Nlagdeburgu, czy u zna-

nego filozofa Rogera Bacona w jego traktacie z lat sześćdziesiątych,znaj-

dujemy stosunkowo poprawny opis Słowiańszczyzny. Dla Bacona jest już

np. rzeczą jasną, że nazwa Scytia odnosi się do czasów starożytnych,

a nie do współczesności. W anonimowym opisie Europy wschodniej po-

wstałym około 1308 r. i napisanym naj.prawdopodobniej przez francuskie-

go dominikanina nie używa się już w ogóle nazwy Germania czy Scytia.

Autor wymienia wśród ludów mieszkających w tej części kontynentu

Rusinów, Bułgarów, Serbów, Słoweńców, Czechów czy Polaków, stwier-

dzając ze znamiennym naciskiem, iż wszyscy oni "mówią jednym i tym

samym językiem słowiańskim, dlatego też jest oczywiste, że język sło-

wiański jest największy i najbardziej rozprzestrzeniony ze wszystkich

języków świata". Ale oparte bardziej na obserwacji niż na dawnych

autorytetach opisy bynajmniej nie wyeliminowały tych autorytetów, tym

bardziej że stawały się one coraz bardziej nieodzowne przy próbach

konstruowania własnej historii zgodnie z rosnącymi wymogami racjonal-

nego m.yślenia, chrześcijańskiego poglądu na świat i narodowej świado-

mości.

Wśród samych Słowian poczucie wzajemnego pokrewieństwa i pocho-

dzenia od wspólnego przodka było silne, trwałe, niewątpliwie też bardzo

szeroko rozpowszechnione. Swiadczą o tym jLuż najstarsze kroniki naro-

dowe z XII w., jak znakomita Powieść minion.ych lat z Kijowa, przypisy-

wana dawniej mnichowi Nestorowi, dzieło Anonima zwanego Gallem w

Polsce, Kosmasa w Czechach czy też Popa z Dukli na Bałkanach. Powżeść

minżonych lat, zgodnie z utrwalonym już w starożytności poglądem, wy-

prowadza Słowian od Jafeta, jednego z trzech synów biblijnego Noego

i ojca wszystkich Europejczyków; z dwóch pozostałych braci potomstwo

Sema zaludniło Azję, Chama zaś - Afrykę. "Prasłowianie" Powieścż

mżnżon,yeh lat osiedli nad Dunajem, "gdzie dziś ziemia węgierska i buł-

,garska", skąd rozeszli się potem do swvch krajów. Tradycja o starożyt-

.nej Panonii, późniejszych Węgrzech, jako właściwej kolebce Słowian

utrzymywać się będzie bardzo długo m.in. i w- polskiej tradycji histo-




284 Kultury rodzime i narodowe



rycznej. Na Bałkanach, od piszącego około 1149 r. Popa z Dukli poczy-

nając, spotykamy szereg wypowiedzi o pochodzeniu Słowian z północy.

Gall i Kosmas nie zajmują się początkami Słowian. Gall świadom jest

jednak, iż "Polska jest częścią północną Słowiańszczyzny", daje też

krótki, ale bardzo charakterystyczny opis "kraju słowiańskiego" między

Bałtykiem a Adriatykiem. Kosmas tylko ubocznie dotyka sprawy Słowian,

ale można u :niego znaleźć takie chociażby, niemało mówiące zdanie w

związku z księciem Brzetysławem: "rozważył bowiem wrodzoną pychę

Niemców i że zawsze z nadętą pychą mają w pogardzie Słowian i ich

język".

W stuleciach następnych, z XIV-XV włącznie, można by mnożyć bez

końca świadectwa pewnej jedności Słowiańszczyzny, zwykle zresztą

uwypuklające na swój sposób specjalną w niej rolę takiego czy innego

kraju. Na gruncie polskim szczególnie znamienny pod tym względem

jest tekst dołączony, nie przypadkiem z,pewnością, w XIV w. do XIII-

-wiecznej w swym trzonie Kronikż wżelkopolskiej. Obok Polski, Czech

i Rusi Słowiańszczyzna obejmuje tam również Słowian połabskich, podbi-

tych, pamięta się to dobrze, przez Cesarstwo, a także królestwa Słowian

bałkańskich, jeszeze niepodległe (w sto lat później Długosz już tylko

wspominać będzie z żalem utratę tej niepodległości). Panonia "jest matką


ą y "

i kolebk wsz stkich nnarodówv słowiańskich, "Słowianie zaś - pisze nasz

XIV-wieczny kronikarz - mówią różnego rodzaju językami, które wza-

jemnie rozumieją, chociaż w niektórych wyrazach różnią się one nieco..."

Kronika, rzecz znamienna, zalicza do Słowian również Węgrów, co nie

było w średniowieczu wcale przypadkiem odosobnionym. Mniej ważna

jest tu dla nas argumentacja pisarza: jak to powszechnie wówczas czy-

niono przy okazji nazw, łączy on nazwę łacińską rzeki Wkry na Pomorzu

z Węgrami - Vcra i L Tngari - wvyprowadzając Madziarów znad Bałty-

ku. Istotną rzeczą jest raczej przejawiające się w takieh poglądach uzna-

nie Węgrów za swoich, za pobraty-mców, niejako znak dobrego zadomo-

wienia się ich w słowiańskiej Europie.

VVażnym postulatem badawczym byłoby systematyczne prześledzenie

zarówno opinii sąsiadówv na temat ludów słowiańskich, jak i własnych

opinii Słowian o sobie właśnie jako pewnego rodzaju wvielkiej wspólnocie.

W takich opiniach przejawiało sie bowiem poczucie pewnej odrębności

Europy słowiańskiej i jej:mieszkarńców, traktowanej też niekiedy jako

całość przez innych mieszkańców kontynentu. Zdaje się nie ulegać wątpli-

wości, że istotne znaczenie miało powszeehne już co najmniej u schyłku

pierwszego tysiąclecia naszej ery utożsamienie łacińskiego "Sclavus"-

Słowianin - z "servus" - niewolnik. Nieważne jest dla nas w tej chwili

pochodzenie tego zjawiska, ale raczej jego utrwalenie się w słownictwie

wielu narodów. Stąd pochodzi francuski "esclave, włoski "schiavo",


Mit początku i sprawa własnego miejsca wc historii świata 285



hiszpański "esclavo", portuga1ski "escravo" itd. Także w Niemczech naj-

później od XIII w. używano miejscowej nazwy słowiańskich Wendów

dla określenia najniższej kategorii ludności niewolnej (por. A. F. Grabski,

Polska w opiniach obcych X-XIII w., s. 146). Na pograniczu niemiecko-

-słowiańskim powstała też u schyłku XIII w. interesująca, choć odosob-

niona próba wyprowadzenia Słowian od biblijnego Chama. Był to

oczach ludzi tamtych czasów rodowód szczególnie zły, z plemienia Chama

wywodzili się m.in. niewolnicy i Murzyni. Autor kroniki wypowiada-

jący taki pogląd - sam z pochodzenia bodajże Słowianin - uważał, iż

Słowianie, potomkowie Chama, wyparli kiedyś daleko na zachód potom-

ków Jafeta, Germanów, zajmując ich ziemię. Ciekawe, że także Długosz

uznał za stosowne polemizować z teorią pochodzenia Słowian od Chama;

widać miała ona jeszcze znaczenie i w XV' w.

W takim kontekście łatwiej można pojąć przejawy dumy i wywyższa-

nia się Słowian, jak zawsze, najchętniej odwołujące się do odpowiedniej

etymologii, do znaczeń tkwiących w samej nazwie. Tak np. w znanym

już nam ustępie dodanym do Kronżki wżelkopolskiej w XIV w. znaj-

dujemy wyjaśnienie nazwy kolebki Słowian, Panonii, od imienia Pan;

pan zaś, rzecz jasna, to "ktoś posiadający wszystko", a więc dokładna

odwrotność niewolnika.

Ponad dwieście lat później powstała na gruncie doświadczeń Rzeczy-

pospolitej polsko-rusko-litewskiej niezw-ykle ciekawa z tego właśnie

punktu widzenia Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkżej Rusi

pióra polskiego szlachcica, Macieja Stryjkowskiego (wydana w Królewcu

w 1582 r.). Autor napisał książkę, w5znaje to sam, "dla miłości wszy-

stkiej Rzeczyp.ospolitej naszej, tak Koronnej, jako Wielkiego Księstwa

Litewskiego, Ruskiego, Żmudzkiego etc. za przejrzenim Boży'm i dziwv-

nym forytowanim Jego nierozerwanym zwiazkiem w jedno ciało złą-

czonej". Stryjkowski uwzględnia dokonującą się powvszechnie w Europie

już u schyłku średniowiecza zmianę znaczeń związanych z trzema sy-

nami Noego: mieli oni dać początek nie, jak wierzono dawniej, ludom

trzech kontynentów, ale trzem zasadniczym stanom. Z Jafetem, wielkim

praojcem Słowian, złączył Noe funkcje rządząco-rycerskie, stąd też-

jak mówi Stryjkowski - szczególne powołanie wszystkich Słowian. Sama

ich nazwa pochodzi od sławy wojennej albo od słowa: mają być bowiem


,

Słowianie "prawdziwi, pewni, stali, nieomylni w słowie. Nic też dziw-

nego, iż Słowianie ci,;pewnie nie lenistwem ani ospałą gnuśnością tak

wielkiego a szerokiego panowania dostali, od Morza Lodowatego daleko

za moskiewskimi krainami, i potym od Morza Baltickiego (...) aż do

Morza Adriatickiego, Weneckiego i aż do Helespontu i Pontum Euxinum,

w którym okręgu dziś wszędzie naród Sarmatski osady swoje ma..."286 Kultury rodzime i narodowe


Nawet Turcy sukcesy swoje zawdzięczają tylko Słowianom, z nich wszak

rekrutują się janczarzy i inne ich oddziały wojskowe.


Stryjkowski, wychowanek polskiego humanizmu XVI-wiecznego, dzieli


tu w jakimś stopniu żywe zainteresowania słowiańskie ówczesnych elit.

polsko-ruskich Rzeczypospolitej, dobrze widoczne chociażby w twórczości

tak wielkiego poety-Europejczyka jak Jan Kochanowski. Niezależnie od.

różnego rozłożenia akcentów, zwłaszcza silnej u wielu niechęci do Mo-

skwy czy prawosławia, bardzo stonowanych u Stryjkowskiego, można

doszukać się w słowiańskich postawvach elit polskich XVI w. wielu ele-

mentów trwałych, odziedziczonych po poprzednich stuleciach.


Zasadniczą sprawą dla wszystkich krajów, które znalazły się w obrębie.

chrześcijańskiego kręgu cywilizacyjnego, było znalezienie dla siebie

miejsca w wielkiej wizji historii powszechnej wyznaczonej przez perspek-

.

tywę biblijną chrześcijaństwa i zarazem perspektywę kolejnych, nastę-

pujących po sobie cesarstw. Kroniki świata, przejęte z późnej starożyt-

ności tak przez Bizancjum, jak i przez Zachód, stawały się tu nieodzow-

nym punktem wyjścia, zaś rosnące na Zachodzie zwłaszcza od XII stu=

lecia zainteresowanie starożytnością i coraz lepsze jej poznawanie do-

starczało bodźców do eoraz to nowych poszukiwań i przypuszczeń. Dla

każdego narodu i dla każdej grupy narodów, zgodnie z powszechnie przy-

jętym przekonaniem, trzeba było znaleźć właściwego przodka-praojca,.

a dalej znaleźć dla niego i jego następców miejsce w genealogii ludzkości.

To ostatnie było zadaniem niełatwym, z reguły też przystępowano do

niego,później, gdy wraz z intensywnym rozwojem intelektualnym i po-

szerzaniem perspektyw od XIII-XIV stulecia potrzeba, przynajmniej w-

kręgach intelektualistów, dworów czy elit władzy, stawała się paląca.

Należało znaleźć i pokazać swój rodowód, który rzutował w sposób wręcz.

fundamentalny na sposób widzenia każdego kraju, narodu, przez innych.

i przez siebie. Wiemy już, jak olbrzymie znaczenie miała sprawa pocho-

dzenia od Jafeta czy Sema. ale dalej chodziło też o konkretne ukazanie,

od kogo pochodzą wszyscy Słowianie i ich poszczególne monarchie.

Najstarsze mity, obrazy powstawania monarchii słowiańskich, zanoto--

wane w XII w. w pierwszych kronikach narodowych, niewiele się jeszcze

troszczyły o powiązania historii danego kraju z powszechną. Kosmas od.

potopu przechodzi z Czechem i jego towarzyszami wprost do ślicznej,

otoczonej górami krainy czeskiej, gdzie potem wokół Pragi narośnie

piękna historia, z której wyjdą ostatecznie Przemyślidzi jako właściwi,.

naturalni panowie kraju. Legenda polskiego Anonima łączy się z Gniez-

nem i z Piastem, którego bezpośrednia interwencja boża wprowadza na

tron. Bardziej skomplikowana i wielowątkowa jest historia kijowskiej

Powieścż m,inionych. lat, o szerszych perspektywach, godnych wielkiej

Rusi Kijowskiej i jej wyjątkowej pozycji na Wschodzie europejskim.


Mit początku i sprawa własnzego miejsca w historii świata 287



Znamy już rodowód Słowian w tej kronice. Ale i najstarsza historia sto-

łecznego Kijowa ma tu specjalną sankcję, tak kościelną, jak i cesarską.

Oto św. Andrzej Apostoł, brat św. Piotra i wielki patron Carogrodu-

-Konstantynopola, dopłynął kiedyś Dnieprem aż do wzgórz, na których

powstał później Kijów, błogosławiąc tu przyszłemu miastu. Sam zaś KiJ

z braćmi odwiedził cesarza (jak dodaje kronika: nie wiadomo którego)

i w drodze powrotnej założył miasto - Kijów.

Na gruncie po1skim, .prawdopodobnie gdzieś w połowie XIV w. (doda-

tek do Kroniki wżelkopolskżej), połączono trzy postacie praojców-eponi-

mów, Czecha, Lecha i Rusa. Byli oni braćmi, synami Pana (od którego,

jak już wiemy, pochodzi Panonia). Założyli trzy królestwa, z których

jednak - dodaje polski autor - największe było to, na którego czele

stał Lech. W drugiej połowie XV w. Jan Długosz przejmuje w pełni hi-

storię Lecha, Czecha i Rusa, ale jeszcze bardziej - stosownie do aktual-

nej pozycji Polski jagiellońskiej - uwypukla wyjątkowe stanowisko Le-

cha. Lech jest starszym bratem Czecha, zostawia mu też po drodze jego

kraj, a sam idzie dalej na północ, zajmując dla siebie kraj wyznaczony

przez siedem wielkich rzek: Odrę, Wartę, Wisłę, Bug, Niemen, Dniestr

i Dniepr. Rus Długoszowy jest jednym z potomków Lecha, Kijów zakłada

polski książę Kij, plemiona ruskie wywodzą się z polskich. Opis państwa

Lecha i jego potomków stanowi u Długosza jakby opis raju odgrodzo-

nego od świata, w którym ludzie żyli spokojnie, skromnie, nie używając

pieniędzy, "sukna, ni korzeni, ni wina, ni jakichkolwiek innych rozkoszy

rodu ludzkiego, [od których) surowy umysł rozluźnia się i niewieścieje".

Taki złoty wiek w odległej przeszłości wszędzie w zasadzie stanowił trwa-

ły składnik mitu początku, łącząc się zwłaszcza z opisem piękna kraju,

świeżo właśnie zajętego przez dany lud.

Legendy, mity, w prosty, obrazowy sposób ujmujące rodzenie się

ludów i krajów, miały, rzecz jasna, zasadnicze znaczenie dla ludzi iden-

tyfikujących się z dawnymi wspólnotami. Ale trzeba je było jeszcze sil-

niej zintegrować z całym poczuciem historycznym chrześcijańskim i kul-

turalnym kręgu, w którym się dana wspólnota z jej bagażem wyobrażeń

o własnej przeszłości znalazła. Taką ważną pracę podjął u schyłku XII w.

uczony Polak o europejskich horyzontach, mistrz Wincenty zwany Kad-

łubkiem. Kronika jego wzbogaciła polską legendę o bogaty cykl podań

krakowskich, przede wszystkim jednak wprowadziła do obrazu przeszłości

istnienie równoległego do starożytnych imperiów, silnego państwa polskie-

go, zdolnego do zbrojnego przeciwstawienia się największym nawet wład-

com, jak Aleksander Wielki czy Juliuśz Cezar. Polacy sami, bez niczyjej

pomocy, stworzyli państwo wcale nie gorsze od innych istniejących

wówczas państw. Takie podkreślanie zupełnej niezależności od traktowa-.

nego jak obcy twór Cesarstwa miało oczywiście swoje znaczenie w cza-




288 Kultury rodzime i narodowe


sach Kadłubka w związku z roszczeniami Cesarstwa wobec Polski, w

gruncie rzeczy jednak stanowiło niejako logiczną konsekwencję daleko

idącej niezależności świata mitów polskich i w dużej mierze słowiań-

skich od całej biblijno-cesarskiej tradycji śródziemnomorskiej. Rzecz

była jednak w wielkiej mierze nowa i odosobniona, zazwyczaj bowiem

kraje europejskie starały się na wszystkie sposoby znaleźć sobie i nie-

zwykle ceniły genealogię rzymską czy też, jak Francuzi, równie staro-

żytną i cenną trojańską. Nawet dynastie słowiańskie na Bałkanach, serb-

ska, bułgarska, próbowały nawiązywać do Augusta czy Konstantyna.

Wywodom o własnym pańistwie trzeba jeszcze było dadać chron.ologię

i pełną genealogię, od właściwego ojca ojczyzny poczynając. Takiej właś-

nie genealogii dorobili się Węgrzy, w- sposób szczególny, podobnie jak

Polacy, zai.nteres.owani podkreślaniem zarówno swej odrębności, jak

i starych związków - jakiegokolwiek rodzaju - z Europą i chrześci-

jaństwem. Utożsamienie się ż Hunami umożliwiało im w szczególności

przyjęcie za przodka wielkiego pogromcy świata zachodniego, Attyli, po-

staci niezwykle znanej w tradycji historycznej i literackiej średniowie-

cza. Zwykle przedstawiany był jako "bicz boży", wcielenie zła związa-

nego z okrutnym znajeźdzcą, ale tradycja germańska i oczywiście wę-

gierska widziała w nim także wzór dobrego, prawego rycerza.

Warto przytoczyć tu opowieść o Attyli, pierwszym królu węgierskim,

jaką daje XIII-wieczna zapewne Kronika węgiersko-polska, także ze

względu na znaną nam już tendencję przyswajania niejako Węgrów Sło-

wianom przez tradycję. Król Attyla, czyli - jak go nazywa kronikarz-

Aquila (łac. orzeł), gromił cały świat i wszędzie budził postrach. Był

m.in. sprawcą męczeństwa 11 tysięcy Dziewic ze św. Urszulą w Kolonii

(otoczonych w średniowieczu niezwykle żywym i powszechnym kultem).

Podbił Niemcy, Francję, Lombardię, Chorwację, Słowenię, po drodze za-

łożył miasto Akwileję. Chrystus sprowadził go w końcu nie do właściwej

ojczyzny na dalekim wschodzie, ale na przyszłą ziemię węgierską. Attyla,

zachwycony nią, postanowił po 25 latach trudów wojennych osiąść tu

na stałe: Węgry okazały się mu ziemią obiecaną tak samo, jak ongiś Izrael

Żydom. Ponieważ zaś była to ziemia słowiańska ("quae Sclavonia nomi-

natur"), więc wziął za żonę córkę króla słowiańskiego i wszystkim swym

wojownikom dał za żony Słowianki. W ten sposób Kronżka daje sankcję

wprost Chrystusową i prawną zarazem osiedleniu się Węgrów wśród

Słowian i nadto czyni ich potomstwo pół-Słowianami. Co więcej, dzięki

Słowianom doszli też wreszcie potomkowie Attyli do chrześcijaństwa.

Oto siostra księcia polskiego Mieszka I, Adelajda, wydana za mąż za

pogańskiego króla Węgier, tak długo pracowała nad jego nawróceniem,

aż wreszcie dopięła swego: potem porrógł jej w umacnianiu chrześcijań-

stwa św. Wojciech. Kiedy zaś miała urodzić dziecko, przyśnił się jej


Jlit początku i sprawa własnego miejsca w historii świata 289



św. Szczepan Męczennik i stąd nazwała nowo narodzonego wkrótce syna

Szczepanem - Stefanem. Był to żaś oczywiście sam św. Stefan, wielki

król Węgier.

Dla tak skonśtruowanej historii Węgier udało się też ustalić rzecz szcze-

gólnej wartości, a więe genealogię, u schyłku średniowiecza powszechnie

już przyjmowaną. Mieli więc Węgrzy pochodzić, jak i Słowianie, od Ja-

feta, bliżej zaś od jego syna Magoga. Pamiętał to dobrze jeszcze u schył-

ku XVI w. Maciej Stryjkowski, przypominając, że od Magoga idą Ta-

tarzy i Węgrzy. Attyla był potomkiem Magoga, wśród jego zaś potorn-

ków znajdtujemy Vgega, Almosa i wreszcie Arpada, protoplastę węgier-

skiej dynastii.

W Polsce pracowano od XIII w. nad tekstem Kadłubka, przy czym za

szczególnie udaną próbę stworzenia bardziej zwartej wewnętrznie, kon-

sekwentnej konstrukcji genealogicznej Polaków w ramach historii po-

wszechnej uznać trzeba tzw. Kron,ikę Dzżerzwy. Dzieło to, pióra prawdo-

podobnie franclszkanina krakowskiego, powstało w ostatnich latach pa-

nowania Władvsława Łokietka (zmarł w 1333 r.), przydzielając jak gdyby

nową legitymację historyczną odnowionemu Królestwu Polskiemu. Istot-

nym momentem dzieła było przyjęcie przez polskiego kronikarza roz-

powszechnionej w Europie od kilku stuleci teorii identyfikującej dawnych

Polaków z dobrze znanymi ze źródeł starożytnych Wandalami. We wspom-

nianym już opisie Europy wschodniej z początków XIV w. autor nie ma

wątpliwości, iż "dawniej Polska zwała się Wandalią od rzeki Wandalus",

przy czym - wyjaśnia dalej - chodzi o tych samych Wandalów, którzy

"zniszczywszy Italię i Afrykę w czasach błogosławionego Augustyna

spoczęli wv granicaeh Hiszpanii". Poszukiwanie przodków jakiegoś narodu

wśród ludów dawniejszych, dobrze znanych z tekstów pisanych, było

zrozumiałą regułą. Polaków próbowano łączyć m.in. z Gotami, Wizygo-

tami, Hunami. choć w końcu przeważyli Wandale, zanim nie zostali wy-

parci w ciągu XV-XVI stulecia przez Sarmatów.

Wandal tedy w konstrukcji Dzierzwy był wielkim praojcem wszystkich

Słowian, a wśród nich - i Polaków. Wywodził się ów praojciec, rzecz

jasna, od Jafeta. Obok przodków biblijnych miał też w swej genealogii

książąt trojańskich, potem E:,easza, z którym ród jego przenosi się do

Rzymu. Wandal z kolei obejmuje w posiadanie ziemie polskie, a potem

jego liczni potomkowie, 5łowianie, zajmują wielkie obszary stanowiące

czwartą część Europy. Opis krajów zajętych przez ród Wandala obejmuje

całą XIV-wieczną Słowiańszczyznę, z Węgrami włącznie - znów znaj-

dujemy świetny ślad "przejścia" Węgrów do słowiańskiej wspólnoty!-

przy czym szczególną pozycję zajmuje w tak pojętej Europie słowiań-

skiej Polska jako kraj najrozleglejszy i zarazem macierzysty dla wszyst-

kich pozostałych.



19 - Europa słowsiańska




290 Kultury rodzime i narodowe


W dalszej historii państwa polskiego szczególną rolę grają dobrze

znane od czasów Wincentego Kadłubka postacie władców-bohaterów:

Grakcha (późniejszego Kraka) czy kolejnych Lestków (których Długosz

wyprowadził od Lecha i nazwał Leszkami). Istotnie ważny był przy tym

paralelizm występowania tych wielkich postaci i innych, znanych z Biblii

i kronik historii świata. Sam Wandal żył współcześnie z Józefem. synem

starotestamentowego patriarchy Jakuba. Wspaniałe królestwo Grakcha,

pogromcy zwyciężających wszędzie Gallów, istnieje równolegle ze wspo-

mnianym w Biblii światowym imperium perskim Aswera; żoną Aswera

była Ester (Hester) z biblijnej Księgi Ester. Z Lestków Lestko I walczy

zwycięsko z Aleksandrem Wielkim, Lestko III zaś gromi Juliusza Cezara

i bierze jego siostrę Julię za żonę (od niej to wyprowadzano nazwy

Lublina, Lubusza czy Wolina). Wspaniałe imperium Lestka III przynosi

niezwykły pokój na całym obszarze, odpowiednik rzymskiego pokoju

Augusta; ale jest to też nadzwyczajny w historii moment przyjścia Chry-

stusa na świat. Burzy ten pokój Neron w Rzymie, zabójca świętych apo-

stołów Piotra i Pawła, w Polsce zaś okrutny Pompiliusz (Popiel), zjedzony

w końcu przez myszy. Ciągłość królestwa zapewniają jednak Piastowie,

rychło po katastrofie dochodzący do władzy.

Taka historia, jaką dał Dzierzwa, przynosiła Polakom czy w ogólności

Słowianom, należącym już w pełni w swym odczuciu do europejskiej,

chrześcijańskiej wspólnoty ludów, odpowiedź na nurtujące ich pytanie

o miejsce w tej wspólnocie. Cały wykład zawierał w sobie ogromny ła-

dunek dydaktyczny, był prosty, nieskomplikowany; taką właśnie historię

uprawiali mendykanci, uczuleni na potrzeby ludzi, co jeszcze bardziej

przemawia za przyjmowaną na ogół przez specjalistów hipotezą, iż autor

kroniki był franciszkaninem; pewne jest w każdym razie, że umiał wy-

korzystać duży dotychczasowy dorobek refleksji genealogiczno-historycz-

nej. Jego ujęcie miało z kolei poważny wpływ na refleksję tego typu

w stuleciach następnych, co nie oznacza zresztą, by jego wizja przeszło-

ści utrzymała się we wszystkim. Dla Długosza np. głównym protoplastą

Słowian pozostaje, jak pamiętamy, Lech, przy czym od Długosza także

zaczyna się na dobre zadomawiać u nas jedna ze średniowiecznych iden-

tyfikacji Słowian ze starożytnymi Sarmatami. Bałtyk jest np. u Długosza

Morzem Sarmackim, Karpaty - Górami Sarmackimi, zaś Polacy odno-

szący zwycięstwa nad Rzymianami - Sarmatami. Nie jest rzeczą zu-

pełnie jasną nie tylko u Długosza, ale i u wielu innych autorów następ-

nych pokoleń, w jakim stopniu nazwa Sarmaci odnosi się do samych

Polaków, w jakim zaś do ogółu Słowian; czasem mogła zresztą oznaczać

i mieszkańców państw jagiellońskich.

Przy wszystkich niejasnościach sama nazwa Sarmacji robi od drugiej

połowy XV w. ogromną karierę. Olbrzymie znaczenie miało tu przypo-


DZit początku i sprawa własnego miejsca w historii świata 291



mnienie starożytnej geografii Ptolemeusza, odróżniającego wyraźnie Sar-

mację europejską i azjatycką. Do Ptolemeuszowej nazwy nawiązali pol-

scy uczeni początków XVI w., przedstawiając zaciekawionej Europie

humanistycznej obecny stan Sarmacji. Rektor i lekarz krakowski, Maciej

z Miechowa, w Opisie dwóch Sarmucji ulokował Sarmację europejską,

wraz z Rusinami, Litwinami i Moskwą, między Wisłą a Donem; dalej,

aż do Morza Kaspijskiego ciągnęła się Sarmacja azjatycka Tatarów, którą

Miechowita utożsamiał ze starożytną Scytią. Chociaż w tak rozumianej

Sarmacji znalazło się całe państwo moskiewskie i prawie całe jagielloń-

skie, to nie bez pewnego zdziwienia odnajdujemy Polaków w Wandalii;

tak silna była widać w początkach XVI w. tradycja polsko-wandalska

i tak różne jeszcze rozumienie zasięgu Sarmacji. Traktat Miechowity do-

czekał się szeregu wydań i tłumaczeń, stanowiąc dla Zachodu w XVI w.

jedno z głównych źródeł informacji o Europie wschodniej. Podobne zna-

czenie miały opracowane w tym samym czasie dwie mapy Bernarda Wa-

powskiego, wprowadzające bardziej uściślony obraz naszej części kon-

tynentu do ówczesnych map i atlasów świata. Jedną poświęcił Wapowski

Polsce i Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, drugą - Sarmacji: Polsce,

Węgrom, Turcji, Moskwie, Litwie, Tatarom. Odnajdujemy na tej mapie

w przybliżeniu tę swoistą część Europy, przede wszystkim słowiańską,

która - jak widzieliśmy - tak uporczywie i wytrwale szukała swego

właściwego miejsca w kręgu cywilizacji chrześcijańsko-śródziemnomor-

skiej.

Niezależnie od konkretnych rozwiązań i toczącej się przez długie po-

kolenia dyskusji intelektualistów uderzać musi zdecydowane poczucie

pewnego rodzaju jedności grupy narodów słowiańskich, z zaadoptowany-

mi w pełni Węgrami włącznie, i ich odrębności od narodów śródziemno-

morskich, romańskich i germańskich. Z całą pewnością to poczucie nie

ograniczało się tylko do kręgów ludzi piszących czy też czytających.

U jego podstaw leżał łatwo wzajemnie zrozumiały, jak to stwierdziło

tyle świadectw własnych i obcych, język. I znów mogło się to odnosić

czasem nawet do Węgrów. Dobrze o tym świadczy chociażby anegdota

zapisana na dworze węgierskim Macieja Korwina przez humanistę wło-

skiego. Otóż pewnego razu posłowie polscy, chcąc przekazać Maciejowi

ważne informacje tak, by nie mogli zrozumieć ich inni uczestnicy audien-

cji, zaczęli przemawiać po... polsku. Albowiem, stwierdził Włoch, "sam

tylko król Maciej w tej wielkiej gromadzie ludzi znał język słowiański".

Jasne jest też, że pewne, jak to ostrożnie wypada zawsze formułować,

poczucie jedności nie wykluczało w obrębie tej grupy narodów chwilo-

wych czy długotrwałych antagonizmów. Na dalszą zwłaszcza metę za-

sadnicze znaczenie miała tu w szczególności rosnąca różnica religijno-kul-

turalna między prawosławnymi i katolikami, w jakimś tylko stopniu






2g2 Kultury rodzime i narodowwe



łagodzona - być może - przez przenikanie wzajemnych wpływów i co-

dzienńe współżycie w szerokim pasie granicznym między kręgiem za-

chodnim i wschodniochrześcijańskim. Poczucie wspólnoty, o którym tu

cały czas mówimy, prowadziło w każdym razie niewątpliwie do pewnego

łagodzenia wielkiego antagonizmu wschodnich i zachodnich ehrześcijan.

Dóświadczenia Rzeczypospolitej polsko-litewsko-ruskiej są z tego punktu

widzenia szczególnie interesujące i zasługują, obok -siedmiogrodzkich, na

specjalrle, pogłębione opracowanie.

Jak bardzo sprawa pochodzenia była ważna, jak wiele znaczyła w ży-

ciu narodu, świadczy w obrębie wspólnoty słowiańskiej przykład dwóch

ltudów niesłowiańskich, Litwinów i Rumunów, którzy później od innych,

ho na dobre dopiero w XIV-XV stuleciu, doszli - jak pamiętamy - do

stworzenia własnych organizmów państwowych, które umiały w tym

czasie dobrze wykazać swoją żywotność. Jak wcześniej Słowianie, tak

teraz Litwini i Rumuni dochodzili powoli do samookreślenia się w Euro-

pie. Wcześniej zanotowali swe przypuszczenia co do nich cudzoziemcy,

Ipóźniej; bo w gruncie rzeczy dopiero w XVI w., mamy wyraźne świa-

dectwa pochodzące z ich własnych krajów. W obu przypadkach, rzecz

znamienna, zwracał uwagę przede wszystkim nieśłowiański język, który

doprowadził w końcu do przyjęcia rzymskich początków obu ludów.

Na łacińskie, rzymskie pochodzenie języka Wołochów zwrócili uwagę

od początków XV w. humaniści włoscy, bliżej w tym czasie zaintereso-

wani całym pograniczem chrześcijańsko-tureckim. Zaczęto nawet łączyć

przetrwanie języka z podbojem Dacji przez Trajana, co i dziś skłonni

jesteśmy przyjmować. Humaniści włoscy na dworze węgierskim czy pol-

skim, jak Kallimach, chętnie podnosili tę łacińskość, rzymskość Woło-

chów. .Maciejowi Korwinowi, pochodzącemu z rodziny wcześniej woło-

skiej, wyprowadzono nawet genealogię od arystokracji rzymskiej. Nawet

wrogowie nie negowali rzymskiego pochodzenia Rumunów, chociaż były

Ipróby przedstawienia go w dosyć ujemnym świetle: tak np. w atmosfe-

zze napięć i walk polsko-mołdawskich w pierwszej połowie XVI w. nie-

którzy Polacy zaczęli pisać, iż Rumuni są potomkami rzymskich prze-

stępców skazanych na wygnanie na wybrzeżach Morza Czarnego. Jest

sprawą otwartą, od kiedy sami Wołosi-Rumuni zaczęli mieć świadomość

swej łacińskości, od kiedy taka ich genealogia zaczęła stawać się przed-

miotem dumy narodowej. Trudność mogła tu też przychodzić od strony

tradycji prawosławnej słowiańsko-greckiej, bardzo wśród Wołochów ży-

wvotnej, a tak przecież niechętnej Rzymowi. Odwrotnie, ze strony Rzymu

Ipapieskiego czy też Cesarstwa Zachodniego bardzo chętnie i nie bez poli-

tvcznych intencji podtrzymywano tezy o romańskości Wołochów.

Pierwszą wiadomość o rzymskim pochodzeniu Litwinów znajdujemy

u Jana Długosza. Uważał on język litewski za zepsutą łacinę, słowo


Historycy i świadomość historyczna 293



Lithuania skłonny był wręcz wyprowadzać z L'Italia. Zwracał też uwagę

na analogię pewnych zwyczajów religijnych, jak ogień w świątyni Per-

kuna w Wilnie i w świątyni Westy w Rzymie. Długosz znalazł także w

krzyżackiej kronice Piotra Dusburga z XIV w. zagadkową wiadomość

o dużym grodzie pruskim Romare, założonym przez Rzymian. Ważną

rzeczą jest jednak nie tyle źródło Długoszowej relacji, ile dobrze po-

świadczony na samej Litwie od początku XVI w. mit rzymskiego pocho-

dzenia kraju. Powstały około 1514 r. tekst określany jako Letopisiec

Wielikogo Kn,iazstwu Litowskogo i Żmoickogo podaje już dokładną wia-

domość, że Palemon, wódz rzymski, zmuszony do ucieczki przed Nero-

nem, wylądował w końcu w kraju zwanym Libonią, potem Liwonią.

Autor zna również całą genealogię prowadzącą bezpośrednio od Pale-

mona do Giedymina.

W najbardziej dojrzałej i rozwiniętej formie podaje tę najdawniejszą

historię Litwinów Maciej Stryjkowski we wspomnianym już dziele. Pra-

ojcem Litwinów, jak i Słowian, był Jafet, ale podczas gdy Słowianie wy-

wodzą się od Jafetowego syna, Mosocha {był to "ojciec i patriarcha wszy-

stkich-narodów moskiewskich, ruskich, polskich, wołyńskich, czeskich,

mazowieckich, bułgarskich, serbskich, karwackich i wszystkich ogółem,

ile ich jest, sławieńskiego języka z przyrodzenia używających naro-

dów..."), to Litwa, Żmudź i inni, między innymi - rzecz ciekawa - tak-

że i Niemcy, biorą początek od innego syna, Gomera. Stryjkowski opisuje

dokładnie perypetie Palemona, krewnego Nerona, przybywającego z pię-

ciuset ludźmi z czterech domów szlachty rzymskiej z żonami i dziećmi.

Stąd też, rzecz jasna, a nie od Polaków, powołujących się na przyjęcie

do herbów polskich w Horodle, wzięła się szlachta litewska. Rzymskie

pochodzenie okrywało szlachtę litewską szczególnym splendorem.i doda-

wało jej znaczenia zwłaszcza wobec dumnej i butnej szlachty. polskiej.

Przekonanie o takiej właśnie genezie Litwy zakorzeniło się też w kraju

bardzo głęboko, z trudem też przyszło je prostować rna dobre dopiero w

XIX stuleciu.





2. HISTORYCY I ŚWIADOMOŚC HISTORYCZNA



Nie bez pewnych racji jeden ze współczesnych historyków, B: Guenee,

napisał kiedyś, że to historycy stworzyli europejskie narody. Widać to

było wyraźnie już w dotychczasowych rozważaniach o tak zasadniczych

dla świadomości każdego narodu sprawach jak jego geneza, powstanie

i niejako ulokowanie w wielkim pochodzie ludzkości stanowiącym wła-

śnie historię. Ale do tych dawnych, niezmiernie ważnych dziejów do-

chodziły nowsze, dochodziła w krajach słowiańskich żywa tradycja




2g4 Kultury rodzime i narodowe


o wielkich osiągnięciach przodków w X, XI, XII stuleciu, o władcach

i świętych, o zwycięskich wojnach. Takie zwłaszcza kraje jak Bułgaria,

Węgry, Czechy, Polska, Ruś miały niemały zasób własnych tekstów pisa-

zzych odnoszących się do pierwszych wieków ich monarchii, miały bez-

cenne kroniki narodowo-dynastyczne jak, przypomnijmy raz jeszcze,

Powieść mincionych lat, dzieła Galla, Kosmasa i ich kontynuatorów. Czas

biegł jednak i wszędzie żywotne monarchie XIV i XV stulecia potrzebo-

wwały w każdym pokoleniu nowych historyków zdolnych do przedstawie-

zzia w sposób odpowiadający nowym potrzebom zarówno dziejów naj-

dawniejszych i dawnych, jak i najnowszych.

Uderza wręcz fakt, iż we wszystkich zajmujących nas państwach wła-

śnie historiografia stanowi jeden z najbardziej oryginalnych i zarazem

wvażnych działówv twórczości pisanej, literackiej. Jest to zawsze, rzecz

oczywista, historiografia zaangażowana, stronnicza, widząca i oceniająca

ludzi, grupy, całe narody z perspektywy swego własnego. Czasem umie

by-ć zresztą bardzo krytyczna także w stosunku do swoich. Obcych przed-

staww,ia z reguły w karykaturze, często zgodnie z ustalonymi i przejętymi

stereotypami. Właśnie jednak dzięki temu wszystkiemu dzieła historycz-

ne tamtej epoki, dobrze odczytane, stanowią dziś dla nas niezw5kłej

w-agi świadectwa kulturowe, świadectwa świadomości elit dzieła te two-

rzacych.

VGW krajach chrześcijaństwa wschodniego rola polityezna historii, kro-

nik historycznych, zaznaczała się prawdopodobnie jeszcze silniej niż w

tradycji chrześcijaństwa zachodniego. W szczególności Ruś miała bogatą

tradycję własnych kronik. Każde księstwo, każdy książę miał wv zasadzie

swvą własną kronikę i kronikarza zobowiązanego do przedstawiania rze-

czy zgodnie z punktem widzenia władcy. W ten sposób utrwalała się

tradycja. Teksty kopiowano bez końca, adaptując je zresztą stale do no-

1z-ych potrzeb propagandy. Tak pojęta kronika o wiele bardziej była więc

oficjalnym dziełem państwowym aniżeli wyrazem twórczośei takiego czy

irznego autora. Olbrzymi w sumie wysiłek historiograficzny kontynuowa-

zny był w XIV-XV stuleciu przede wszystkim w księstwach północno-

-wschodnich, w Nowogrodzie, Twerze, Riazaniu, Smoleńsku, Rostowie,

Mloskwie i innych. Na wspólną bazę dawnej tradycji Rusi Kijowskiej na-

hładało się wiele różnych lokalnych tradycji historycznych, czasem w,za-

jemnie sprzecznych, odzwierciedlających rywalizację władców i księstw.

W środowisku Moskwy kościelnej, która nigdy nie przestaje podkreślać

swvych praw metropolitarnych do wszystkich ziem języka ruskiego, po-

w-staje jednak w początkach XV w. kronika obejmująca całość ziem

ruskich, łącznie z należącymi aktualnie do Litwy. Uczony bułgarski, zna-

jż nam metropolita Cyprian, podjął się około 1409 r. zredagowania

-,.:eikiej kroniki opartej na różnych tradycjach lokalnych. Tendencja


Historycy i świadomość historyczna 295



generalizująca była naturalnie istotna dla metropolity będącego rzeczy=

wiście wv tym momencie zwierzchnikiem kościelnym całej Rusi, także

litewskiej. Akcent położony został zwłaszcza na wspólną walkę z Tata-

rami i w tej perspektywie podkreślono mocno także rolę i całą historię

Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ale w dziesięć lat później, za metro-

polity Focjusza, któremu nie podlegała już Litwa, przystąpiono do po-

prawiania wielkiej kroniki. W centrum dzieła znalazła się teraz jedno-

cząca rola stołecznej Moskwy, a proces scalania ziem ruskich wokół niej

uwypuzklano jako najważniejszy. Tak ujęta wielka kronika stała się

bazą oficjalnej historiografii książąt moskiewskich, powtarzano ją i roz-

budowywano w ciągu XV-XVI stulecia w niezliczonych edycjach.

W Serbii odnajdujemy jeszcze więcej tej symbiozy państwowo-kościel-

nej, tak znamiennej dla świata prawosławnego. Żywoty kró2ów i arcy-

biskupów serbskich, dzieło arcybiskupa Daniły zmarłego w 1337 r., są

czymś pośrednim między hagiografią a historiografią polityczną. Daniło

kontynuował tradycję serbską, przede wszystkim jednak był następnie

sam naśladowany przez dziesiątki historyków serbskich dworów królew-

skich czy książęcych w XIV-XV stuleciu. Była to zawsze historia na

usługach książąt. Dzieła najbardziej interesujące i zarazem najwarto-

ściowsze napisane zostały przez dwóch emigrantów bułgarskich związa-

nzych ze sławvną "szkołą literacką" ich macierzystego kraju: Grzegorz

Camblak zredagował około 1400 r. żywot Stefana Deczańskiego, zaś Kon-

stantyn Kostenecki zostawił po sobie żywot despoty Stefana Lazarewicia.

W krajach chrześcijaństwa łacińskiego historiografia zajmuje również

pozycję bardzo ważną, nigdzie jednak w XIV-XV stuleciu nie można

tu całkowicie utożsamiać tendencji historiografii z interesami rządzących

dynastii. Sytuacja była o wiele bardziej złożona chociażby przez współ-

istnienie obok siebie niezależnych i bynajmniej nie zawsze zgodnych

tradycji państwowych i kościelnych. Od X-VI stulecia odnajdujemy

jednak w Czechach, Polsce czy na Węgrzech wyraźne elementy narodo-

wvej świadomości jLuż w pierwszych rocznikach i żywotach świętych. Tra-

dycja historiograficzna jest więc już w XIII w. mocno ugruntowana.

Z tych krajów wychodzi też w drugiej połowie XIII w. jedno z najpo-

pularniejszych dzieł późnośredniowiecznej Europy, mianowicie Kron,ika

papieży i cesarzy pióra dominikanina z Pragi, Marcina zwanego Pola-

kiem. Dzieło powvstało zresztą w kręgu papieskiego dworu w duchu po-

lpularyzacji jakże charakterystycznej dla twórczości zakonów żebrzących.

Nie ma w nim akcentów narodowych, trzeba by jednak jeszcze przyj-

rzeć się bliżej, czy nie znajdziemy u Marcina wpływów czeskiej i polskiej

kultury histozrycznej i historiograficznej, a także kościelnej. W Polsce

ze współbratem zakonnym Marcina, Wincentym z Kielc, łączy się naj-

wvybitniejsza próba spojrzenia na całość dziejów umiłowanego przez auto-




296 Kultury rodzime i narodowe



ra kraju przez pryzmat świeżo kanonizowanego patrona i bohatera, św.

Stanisława. Wspomnienia z wielkiej, łegendarnej przeszłości, którą sym-

bolizuje zwłaszcza panowanie Bolesława Chrobrego, łączą się z gorącą

wiarą narodowo-religijną w rychłe odrodzenie kraju, jego zjednoczenie

i odzyskanie dawnej świetności.

W Czechach znajdujemy w początkach XIV w. dwa szczególnie intere-

sujące dzieła historiograficzne, o różnym charakterze i bardzo różnym

zaangażowaniu. Chodzi tu o anonimową rymowaną tzw. Kronżkę Dalż-

mila, stanowiącą zarazem pierwsze wielkie dzieło napisane w języku

czeskim, a dalej o kronikę Piotra z Źitavy, cystersa i opata w Zbraslaviu

od 1316 r. Kron,żka Dalimila jest historią Czech z punktu w-idzenia moż-

nych i szlachty: król rządzi w kraju tylko dzięki ich woli. Uczucia naro-

dowe i nienawiść do Niemców występują w tej kronice z siłą wręcz

wyjątkową: wszystko, co złe, pochodzi od nich. Husyci wv sto lat później

kopiowali tę kronikę, okazując jej szczególne zainteresowanie. Kz,onika

mnicha cysterskiego stanowi przeciwieństwo Kronikż Dulimilu: jest dzie-

łem o tendencji dynastycznej, choć nie wolnym od akcentów krytycz-

nych w latach 1317-1338 wobec Jana Luksemburskiego. Autor wyraźnie

ma powiązania z żoną Jana, Eliszką ze starej dynastii Przemyślidów,

którym tradycyjnie bliskie było królewskie opactwo zbrasławskie. Cy-

stersi związani byli bardzo blisko z dworem praskim, dużo zrobili zresztą

dla wyniesienia na tron dynastii luksemburskiej. Uwagi krytyczne Pio-

tra w stosunku do króla Jana zasługują w tej sytuacji na podkreślenie.

Piotr ze Zbraslavia był z pochodzenia Niemcem, związan5 jest jednak

bardzo mocno z Czechami, czasami sam siebie wprost nazywa Czechem;

Niemcy z głębi Cesarstwa są dla niego cudzoziemcami.

Dzięki mecenatowi i inicjatywom Karola IV, jednego z najbardziej

wykształconych władców europejskiego średniowiecza, dzieła historyczne

inspirowane bezpośrednio przez władcę stanowiły jeden z ważnych ele-

mentów jego polityki. Autobiografia Karola, doprowadzona aż do momentu

jego wyboru na króla rzymskiego w r. 1346, jest dziełem w owej epoce

wręcz niezwykłym i o ogromnej wartości. Idee historyczne i polityczne

Karola oddają w szczególności dwie wielkie kroniki: Prribik z Radenina,

zwany Pulkava, opisuje dzieje Czech do 1330 r., zaś Beneś Krabice z Weit-

mile przedstawia raczej historię współczesną od 1285 do 1374 r. Cesarz

marzył również o napisaniu historii Czech rzuconej na tło historii po-

wszechnej, kierowvał też swe zamówienia do czeskiego opata, Neplacha

z Opatovic, a także do włoskiego franciszkanina Giovanniego Marginoli

z Florencji - niestety bez wielkiego skutku. Sama inicjatywa tego ro-

dzaju ukazuje jednak niewątpliwie znaczenie Czech, wv tym momencie

jednego z wielkich ośrodków kultury europejskiej, a także anzbicje wład-

cy. W aspekcie zajmującej nas tu świadomości narodowej uderza w każ-


Hiatorycy i awiadomoSć historyczina 29i



dym razie w csobowości wielkiego Europejczyka, jakim był Karol IV',

przywiązanie do kraju, do jego tradycji i historii, do pochodzenia z dy-

nastii, która wydała św. Wacława, patrona kraju. Po Karolu Czesi długo

nie mogli się zdobyć na dzieło historyczne o formacie zbliżonym do tego.

co osiągnięto za czasów Karola; husytyzm np. wyraził się inaczej, nie ww

dziełach historycznych.

Węgry mają w średniowieczu bardzo bogatą i rozwiniętą tradycję hi-

storiograficzną. W drugiej połowie XIII w. krystalizuje się wyraźnie

podstawowy trzon narodowej, wolno powiedzieć, kroniki, do którego w

następnych pokolenziach będzie się stale nawiązywać i dzieło to konty-

nuować. Na dworze Andegawenów szczególną pozycję zajmują francisz-

kanie, od nich też wychodzi w tym czasie szereg prób takiej kontynuacji.

Tak więc franciszkanin, jak się ostatnio przyjmuje, jest autorem kroniki,

przedstawiającej dzieje Węgier w ważnych latach 1272-1330. Dzieło

pisane na dworze Karola Roberta zmierza do wykazania, że Andegawe-

nowie są rzeczywistymi dziedzicami Arpadów jako własna, narodowa dy-

nastia węgierska. Ta sama tendencja występuje też w niezwvyy-kle bujnej

twórczości historycznej czasów Ludwika Wielkiego. Z bardzo żywo,

wręcz pamiętnikarslko napisanej kroniki franciszkanina Jana Ketyi, ka-

pelana i spowiednika królewskiego, zachowała się tylko mała część tekstLu

dla lat 1345-1355. Inny charakter ma kronika Jana Kukullei, także ka-

pelana królevwskiego, opisującego świetność rządów Ludwika. Najwspa-

nialszym dziełem jest jednak powstała około 1351 r. Cronicu il1umżnutu,

wielka kompilacja obejmująca wszystkie stare kroniki węgierskie. Pięk-

nie ilustrowany egzemplazrz, arcydzieło malarstwa węgierskiego tej epoki.

przeznaczony był osobiście dla króla Ludwika. Ostatnie badania history-

ków węgierskich prowadzą do wniosku, że udział franciszkanów w po-

wstaniu tego wspaniałego zabytku był bardzo poważny: być może, że i to

dzieło wypadnie w końcu przypisać im.

Na podobny do Ludwikowego rozkwit historiografii węgierskiej trzeba

było czekać aż do czasów Macieja Korwina, chociaż oczywiście nie ma

mowy o jakimś przerwaniu ciągłości w pracach historyków. W'Vśród pierw--

szych druków węgierskich znalazła się opublikowana w 1473 r. kompi-

lacja oparta w zasadzie na dziełach jeszcze XIV-wieczny-ch; tylko sto-

sunkowo krótki dodatek dla czasów po Ludwiku Wielkim sięgnął aż do

Macieja Korwina ze specjalnym podkreśleniem jego roli. Pierwszą w-

gruncie rzeczy od XIV w. próbę bardziej samodzielnego spojrzenia dał

około 1488 r. Thuroczi w swej Kronice Węgżer: dla czasów do śmierci

Ludwika idzie, rzecz jasna, za dawnymi opracowanianzi, w myśl jednak

własnej koncepcji; dużo bardziej oryginalna jest natomiast cała część

druga Kronżki, która obejmowała okres od śmierci Ludwůika do czasów-

najnowszych, przedstawiająca te dzieje z punktu widzenia szlachty. Duże




2gg Kultury rodzime i narodowe



w-alory pisarskie zapewniły dziełu niemały sukces. Ale szczególnie repre-

zentatywnym dziełem powstałym w kręgu Korwina stała się wielka hi-

storia kraju Rerum Ungaricarum decades, opracowana przez włoskiego

humanistę Antonia Bonfini (1427-1503). Nie brak w niej akcentów

idealizujących przeszłość Węgier. W samym centrum tej przeszłości znaj-

duje się postać bohatera, Macieja Korwina; jemu poświęca autor aż 28

z 45 ksiąg swego wielkiego dzieła. Synteza Bonfiniego w5ywarła w na-

stępnych stuleciach olbrzymi wpływ na literaturę węgierską i sposób

patrzenia na własną historię przez kolejne pokolenia Węgrów. W tym

też leży jej wielkie znaczenie.

W Polsce wzmaga się w XIV w. zainteresowanie historią, rozwija się

też twórczość, czego wyrazem staje się zwłaszcza Kronika Dzżerzwy,

związana blisko z Krakowem - stolicą odnowionej monarchii Łokietko-

wvej. Podnosiliśmy już znaczenie tego dzieła. Uderza jednak, w zestawie-

niu zwłaszcza z Węgrami i Czechami, brak dzieła dużego formatu po-

święconego Kazimierzowi Wielkiemu. Prowadzono prawdopodobnie tylko

prace przygotowawcze, kompilacje, zapewne pod kierunkiem Janka

z Czarnkowa, podkanclerzego wielkiego króla. Po Janku został jednak

niestety tylko rodzaj bezcennej kroniki, jeśli nie wręcz relacji-pamiętni-

ka autora, skoncentrowanej na rządach w Polsce Ludwika Węgierskiego

(1370-1382). Obok mnóstwa niezmiernie ciekawych, realistycznych obser-

wacji i opisów oraz surowych osądów ludzi i spraw znajdujemy u Janka

zasadnicze elementy programu opozycji przeciwko rządom Ludwika jako

cudzoziemca, opozycji szczególnie silnej w Wielkopolsce. W tym samym

czasie na dworze książąt śląskich w Brzegu powstaje Kronika książąt

polskżch, szczególnie interesująca dla historii polskiej świadomości naro-

dowej. Autor, bardzo przywiązany do polskiej dynastii Piastów, nie może

odżałować, że Sląsk nie należy już do Polski. "Prawdopodobnie z powodu

grzechów - pisze - ziemia i księstwo wrocławskie przeszło od panów

naturalnych do obcych, i w ten sposób książęta polscy utracili swoje

w olności."

Najważniejsza jednak przed końcem XVIII w. historia Polski b5,ła

dziełem kanonika Jana Długosza z Krakowa, napisanym w latach 1455-

1480, opartym na całej dostępnej autorowi polskiej tradycji historiogra-

ficznej. Sama koneepcja napisania szeroko zakrojonego dzieła wyrosła

lprawdopodobnie jeszcze na dworze biskupa krakowvskiego Zbigniewa

Oleśnickiego, jednego z najwybitniejszych, choć do dziś kontrowersyj-

nych polityków polskich owych czasów, a zarazem człowieka o bardzo

szerokich horyzontach kulturalnych. Zmarły w 1455 r. Oleśnicki był

zresztą w trzydziestych i czterdziestych latach XV w. drugą po królu

osobą wv kraju, sprawował też długo rządy w królewskim inzieniu. Przej-

ście przez taką szkołę dawało Długoszowi znakomite przy-gotowvanie do


Historycy i świadomość historyczna 299



realizacji dzieła, wytyczając mu zarazem bliżej horyzonty i całą perspek-

tywę ujęcia. Dojrzały patriotyzm polski występuje na każdej stronie

Roczników czyli Kron.żk słuwnego Królestwa Polskżego, choć zarazem nie

jest to w żadnym wypadku historia dworska na użytek dynastii. Sądy

Długosza o Polakach, o władcach czy biskupach polskich, są czasem ude-

rzająco surowe. Generalnie Długosz jest przeciw Jagiellonom i niejedno-

krotnie stawia ostre zarzuty Kazimierzowi Jagiellończykowi i jego ojcu.

Żałuje, że Królestwo nie jest w ręku panów naturalnych, Piastów.

Długoszowe ujęcie historii Polski jest głęboko religijne w sensie bli-

skim nieraz t5ypowi chrześcijaństwa, kładącemu nacisk na Stary Testa-

ment. Królestwo i Kościół polski łączą mu się zresztą w nierozerwalną

całość, ich łączne dobro stanowi dla Długosza zasadnicze kryterium oceny

postępowania bohaterów jego dziejów. Katastrofy powodowane są ludz-

kimi grzechami, zwłaszcza grzechami królów i możnych; taką katastrofą

był rp. uupadek Bolesława Smiałego czy wygaśnięcie Piastów w 1370 r.

Modlitwy świętych, a zwłaszcza świętych patronów Polski, są z kolei w

oczach Długosza zasadniczym czynnikiem dalszej pomyślności Królestwa.

Długosz nie pisał swej historii, jak byśmy dziś powiedzieli, do druku.

Nawet gdy w przeszło sto lat po śmierci autora zamyślano wydać jego

dzieło, protesty wielu rodów przeciw jego opiniom o ich przodkach za-

decydowały o tym, że druk przerwano. Cała historiografia polska po

Długoszu korzyystała jednak pełnymi garściami z jego dorobku, dokonując

w nim wyborów. Przykład Długosza dobrze wskazuje, że w oddziały-

waniu społecznym, w kształtowaniu świadomości, pewnej kultury histo-

rycznej, zasadniczą rolę grali nie tyle sami twórcy dzieł historycznych,

mniej czy bardziej skrupulatni i niezależni kronikarze, ile wszelkiego

rodzaju popularyzatorzy, kaznodzieje, autorzy pieśni itd. Rzecz jasna,

wszelka propaganda nawiązywała do jakichś opinii ówczesnych uczonych

i musiała się na nich opierać, Iiczyła się jednak w o wiele większej mierze

z konkretnymi celami mocodawców i z potrzebami odbiorców. Dla umac-

niania świadomości narodowej podstawowe znaczenie miało przy tym

ukazywanie w,łasnej przeszłości w serii heroicznych, wyidealizowanych

obrazów i przykładów.

Dobrego przykładu potrzeby własnej historiografii, a zarazem trud-

ności z jej stworzeniem dostarcza Wielkie Księstwo Litewskie. Pierwsze,

skromne jeszcze opisy dziejów Litwy zaczynają powstawać za wielkiego

księcia Witolda wv języku ruskim; nawiązywano w nich, rzecz jasna, do

tradycji latopisów ruskich. Nie była ona zresztą zbyt silna na obszarach

Wielkiego Księstwva w XV w. Do najważniejszych dzieł należy zwód la-

topisów rusko-litewskich powstały w połowie stulecia w Smoleńsku.

Przedstawia on najpierw dzieje Rusi jako całości, potem zaś dzieje Litwy

i samego Smoleńska jako jej części. Dopiero od początkówv XVI w. ton




300 Kultury rodzime i narodowe



latopisów rusko-litewskich staje się powszechnie i autentycznie życzliwy

dla Wielkiego Księstwa, uznanego definitywnie za własne państwo. Doj-

rzałe, rozwinięte dzieło, podsumowujące dłuższe współżycie rusko-litew-

sko-polskie przyniosła jednak dopiero opublikowana w 15E2 r. kronika

Macieja Stryjkowskiego, powstała - zacytujmy to raz jeszcze - "dla

miłości wszystkiej Rzeczypospolitej naszej, tak Koronnej, jako Wielkiego

Księstwa Litewskiego, Ruskiego, Żmudzkiego etc. za przejrzenim Bożym

i dziwnym forytowanim Jego nierozerwanym związkiem w jedno ciało

złączonej". Pisana w duchu wielkiej życzliwości dla jagiellozńskiej wspól-

noty narodów kronika miała cieszyć się długo niemałą popularnością

i odegrać dużą rolę zwłaszcza na samej Litwie i na ruskiej L Ukrainie.




3. ELEMENTY RELIGIJNE W NARODOWEJ SWIADOMOŚCI. SWVIĘCI

PATRONOWIE



Czynniki religijne były równie, wolno powiedzieć, nieodzowne w każ=

dej dojrzałej świadomości narodowej, jak inne elementy, o których dotąd

mówiliśmy. Rzecz jasna, odnajdujemy tu tylekroć już podkreślane bardzo

bliskie związki wielkich państw-monarchii i "ich" Kościołów oraz rolę

elit kleru zakonnego czy diecezjalnego jako elit intelektualnych, inteli-

gencji każdego kraju. Dla mentalności tak górnych warstwv, jak i szero-

kich mas ludności, do których głębiej przeniknęło chz,ześcijaństwo, pod-

stawowe wręcz znaczenie miał mit własnych świętych, patronów kraju

i właściwych protektorów narodu. Często byli nimi w,łaśnie hrólowie.

Zdaje się, że w kręgu słowiańsko-bizantyjskim kult religijnv władców

nabrał większego znaczenia niż w samym Bizancjum. VC.Widać to dobrze

zwłaszcza w Serbii i na Rusi. W Serbii prawie że regułą była kanoni-

zacja władców z rodu Nemanjiciów, panującego tu niepodzielnie w XIII-

XIV w. aż do 1371 r. Św. Sawa (1175-1235) w biografii swego ojca.

wielkiego żupana Serbii Stefana Nemanji, kanonizowanego w 1209 r., dał

wzór króla - chrześcijanina dbałego o Kościół, walcząeego z wrogami

i zapewniającego pokój swojemu ludowi. Żywoty królów, obok najściślej

z nimi związanych arcybiskupów, miały też stanowić najbardziej chyba

oryginalny wkład Serbii średniowiecznej do literatury. Wzorem była tu

prawdopodobnie świecka biografia bizantyjska, która w wversji serbskich

autorów uległa jakby chrystianizacji, w służbie zresztą bardzo dla kró-

lestwa ważnej propagandy politycznej. Władcy serbscy, jait pamiętamy,

wznosili klasztory i byli następnie grzebani w swych ww-łasnych kościo-

łach klasztornych, stających się jakby ich mauzoleami. Portzet zmarłego

zajmował tam tyle miejsca, że w odczuciu wiernych pamiEęć o nim mie-

szała się z kultem wyraźnie religijnym. Ikonografia śwwiętvch królów.


Ele.:zm:entv religijne w narodowej świadomości. Święci patronowůie 301


odpowiadała dokładnie ich prezentacji w tekstach pisanych i głośno czy-

tanych na dworach. W Mołdawii grób hospodara Stefana Wielkiego w

klasztorze jego fundacji Putna stał się szybko, od początków XVI w.,

ważnym miejscem kultu i pielgrzymek.

Ciekawe, że dużo słabiej, jak się wydaje, zaznacza się rola kultu świę-

tych władcówv w najbardziej bizantyjskim kraju kręgu cyvilizacji bizan-

tvjsko-słowiańskiej, w Bułgarii. Charakterystyczne są np. postacie świę-

tych, których czci szcze,gólnie Kościół bułgarski w ostatnich latach nie-

podległego bytu kraju u schyłku XIV w.: jest tam św. Jan Rylski, mnich

z X w., założyciel jednego z najsławniejszych i do dziś istniejących

klasztorów, św. Filoteja, św. Petka Epirocka, także Cyryl i Metody.

Na Rusi wielkim świętym narodowym jest zwłaszcza Włodzimierz,

wvielki twórca chrześcijańskiego państwa kijowskiego zmarły w 1015 r.

Ale w XIII w. kanonizowano i babkę Włodzimierza, Olgę, która przyjęła

chrzest gdzieś w połowie X w., a jeszcze wcześniej, w XI w., dwóch Wło-

dzimierzowy,ch synów, Borysa i Gleba, do których zaraz powrócimy.

W następn5-ch stuleciach szczególny kult otoczył osobę księcia Ardrzeja

Bogolubskiego, zamordowanego w 1174 r., władcę kładącego podwaliny

pod przyszły rozwój Rusi Włodzimierskiej, północno-wschodniej, oraz

Aleksandra Newskiego, który przeszedł do legendy jako bohater naro-

dowy, pogromca Szwedów i Krzyżaków w połowie XIII w. Wśród świę-

tych ruskich pierwszych wieków zwraca uwagę stosunkowo duża liczba

książąt, którzy padli ofiarą morderstw. Borys i Gleb zostali zamordo-

wvani po śmierci ojca w 1015 r. z poduszczenia ich starszego brata Świę-

topełka, bojącego się o swą władzę w Kijowie; bracia uczestniczyli też w

norderstwie Andrzeja Bogolubskiego. W żywym kulcie otaczającym za-

mordowanych jako męczenników akcentowano ideę dobrowolnej ofiary

z życia, niestawiania oporu sile fizycznej w duchu naśladowania Chry-

stusa.


Kult taki mza zresztą swoje analogie i w innych krajach przyjmujących

chrześcijaństww,o w X-XI stuleciu. Pierwszym w kz.ajach słowiańskich

wvładcą męczennikiem stał się Wacław czeski, którego kult dotarł na Ruś,

podobnie jalk: kult Gleba i Borysa do Czech. W tradycji serbskiej, także

ludowej, pzzechowvała się pamięć księcia Dukli-Zety, Jana Włodzimierza,

zamordowanego około 1016 r. przez cara bułgarskiego. Wśród panujących

wvładców sezrbskich XIII-XIV w. sławę męczennika zyskał Stefan

Urosz III, zabity wv 1331 r. na polecenie syna, Stefana Duszana. Polska

miała też świętych patronów męczenników, jednak - rzecz w zajmu-

jącej nas tu grupie krajów raczej wyjątkowa - byli nimi nie władcy, ale

biskupi. Z krajów spoza kręgu słowiańskiego w Skandynawii aureola

męczeńska otoczyła króla norweskiego Olafa, przedstawianego często jako

ofiara własnych poddanych, zamordowanego około 1030 r.




302 Kultury rodzime i narodowe


Władcy zamordowani niewinnie - w Polsce obaj biskupi - stawali

się patronami swych królestw, cieszącymi się szczególną, jak się wydaje,

popularnością: ich wyobrażenia docierały najprawdopodobniej - wiele

na to wskazuje - do najszerszych kręgów społeczeństwva i frapowały

ludzi. Zarazem, rzecz jasna, kulty podnosiły prestiż władców, zwłaszcza

póchodzących z tych samych dynastii co i święci męczennicy. Miejsce,

jakie w Bizancjum zajmował w Kościele cesarz, przechodziło w pewnym

przynajmniej stopniu na władców z kręgu bizantyjsko-słowiańskiego,

przyczyniając się z pewnością bardzo poważnie do podnoszenia ich auto-

rytetu. Zapewne już od XII-XIII w. w kościołach ruskich wymieniano

własnych książąt w czasie nabożeństw wszędzie tam, gdzie było miejsce

dla imienia cesarza. W oczach wykształconych duchownych ruskich samo

słowo car, cesarz - nie używane, jak wiemy, przed końcem XV w.

przez ruskich książąt - kojarzyło się z treściami religijnymi, z rodza-

jem kultu, nie ograniczanego przecież bynajmniej do władców oficjalnie

kanonizowanych; tylko mała część tych kultów takie potwierdzenie koś-

cielne uzyskiwała. Zgodnie z polityczno-religijnymi poglądami prawosła-

wia i tradycji ludowej każdy władca niejako potencjalnie był otoczony

kultem.

O jak ważne także dla państwa sprawy chodziło, świadczy najlepiej

bardzo rozbudowany od schyłku XV w. program ikonograficzny wv kościo-

łach moskiewskiego Kremla z całą plejadą świętych-bohaterów, opieku-

jących się poniekąd specjalnie Moskwą i państwem moskiewskim. W jed-

nej z serii portretów w kościele Zwiastowania książęta moskiewscy od

Daniela (około 1283-1303) do Wasyla III (1505-1533) przedstawieni są

z aureolami, jak święci. Znalazło się zresztą na Kremlu miejsce dla świę-

tych różnych ziem ruskich, jak Michała z Tweru czy Wsiew,ołoda Pskow-

skiego, także dla takich, którzy ongiś za życia byli ostry-mi przeciwni-

kami Moskwy; teraz pamięć o nich i kult podtrzymywać miały ideę

jedności ziem ruskich pod przewodnictwem Moskwy. Ta sama idea na-

czelna przenika też wielkie, oficjalne dzieło Kościoła moskiewsko-ruskie-

go z połowy XVI w., a mianowicie zawarte w dwunastu ogromnych wo-

luminach żywoty świętych na każdy dzień roku, spisane dla potrzeb

kościołów i wiernych. Odnajdujemy tam bardzo charakterystyczną mie-

szaninę Biblii, lzagiografii i właśnie moskiewsko-ruskiego patriotyzmu,

jakże silnie zabarwionego w takim ujęciu właśnie religijnością. Tendencja

do przechwycenia jakby i obrócenia na swoją korzyść kultu największe-

go chyba świętego wczesnej Rusi Moskiewskiej, św. Sergiusza, eremity

i opata Świętej Trójcy (Zagorsk) z XIV w., stanowi tu szczególnie dobry

przykład ilustrujący generalne zjawisko. Za życia jego związki z metro-

politą rezydującym w Moskwie i książętami moskiewskimi niewątpliwie

były rzeczywiście bliskie, wraz jednak z rozrostem jego kultu w ciągu


Elementy religijne w narodowej świadomości. Swięci patronowie 303



XV w. przedstawia się go w kolejnych wersjach żywota w coraz więk-

szym stopniu jako wiernego sługę książąt.

Inaczej przedstawiała się sytuacja w chrześcijaństwie zachodnim, gdzie

po walkach Cesarstwa z papiestwem i władzy świeckiej z duchowną na

różnych szczeblach w dużo mniejszym stopniu sakralizowano władzę do-

czesną, a nadto, pomimo wszystkich powiązań, dostrzec można i w teorii,

i w praktyce życia wcale silne tendencje do rozdziału Kościoła i państwa.

Polska tradycja wydaje się z tego punktu widzenia bardzo znamienna

Nie ma śladów sakralizacji władzy w dziełach historycznych, może poza

Gallem, cudzoziemcem związanym jeszcze ze starą, cesarsko-karolińską

koncepcją władzy królewskiej. Już jednak u Wincentego Kadłubka

u schyłku XII w. i w całej późniejszej tradycji władza publiczna jest

przede wszystkim kwestią tak czy inaczej pojmowanych wyborów, praw,

wzajemnych uzależnień i obowiązków, a nie arbitralnych decyzji, nawet

podejmowanych w imię Boga.

Niezwykle charakterystyczny w takiej właśnie perspektywie jest wybór

dwóch głównych patronów Polski, ustalonych w tej roli na dobre już od

drugiej połowy XIII w. Nie zostali nimi, jak gdzie indziej, zasłużeni

władcy, ale dwaj biskupi - chciałoby się wręcz powiedzieć: kontesta-

torzy - a mianowicie św. Wojciech ze schyłku X w. i św. Stanisław,

biskup krakowski z drugiej połowy XI w. Wojciech nie mógł dla siebie

znaleźć miejsca w Pradze, Bolesław Chrobry udzielił mu też poparcia

w absolutnie pokojowej misji pruskiej, zakończonej szybką śmiercią w

997 r. Prestiż Wojciecha wśród elit ówczesnego świata chrześcijańskiego

był tak wielki, że w dwa lata potem został kanonizowany, Polska zaś

uzyskała własną metropolię kościelną, utwierdzającą zasadniczo jej pań-

stwowość i miejsce w Europie. Niespełna sto lat później biskup Stanisław

został zamordowany przez króla Bolesława Śmiałego w okolicznościach,

które zawsze chyba pozostaną dla nas w jakiś sposób dyskusyjne, trudne

do ustalenia. Kult biskupa zaczął się jednak rozwijać, konkurując po-

czątkowo z dobrą pamięcią o walecznym królu wypędzonym z kraju po

morderstwie, ale już w ciągu XIII w. zdecydowanie zwyciężył w tej spor-

nej początkowo sprawie i zarazem nabrał charakteru ogólnonarodowego.

Połączył się z nim gorący patriotyzm przynajmniej elit rozbitego w

XIII w. kraju, marzących o wskrzeszeniu dawnej świetności Królestwa.

Wierzono więc, że jak ciało Stanisława miało się cudownie zrosnąć po

posiekaniu przez Bolesława, tak i Polska zjednoczy się za jego sprawą.

Kult miał więc charakter bardzo narodowy i, chciałoby się nawet rzec,

państwowotwórczy, choć zakreślał zarazem bardzo wyraźnie granice pań-

stwowej władzy, był w swej wymowie jednoznacznie antytyrański.

W Czechach i na Węgrzech, inaczej niż w Polsce, patronat religijny'304 Kultury rodzime i narodowe


nad krajem objęli śwwięci władcy: w Czechach przede wszystkim Wacławv,

nza Węgrzech - Stefan i Włady sław.

Kult Wacławwa, zamordowanego w 929 czy 935 r. władcy Czech, i za-

razem jego babki Ludmiły, zamordowanej nieco wcześniej, ugruntował

się w Czechach już od X w., stając się później coraz mocniejszym skłaad-

nikiem czeskiej tożsamości. Kult Wacława, Przemyślidy, umacniał po-

zy-cję tej dynastii jako "naturalnych panów kraju". Później Luksembur-

goww-ie, Karol IV zwłaszcza, w sposób szczególny nawiązywali do Wacła-

wwa - takie imię otrzymał też najstarszy syn i następca króla-cesarza:

tn nawiązywanie ma swoją wymowę jako chęć dynastii weiścia wv czeską

)paaństwwowa i narodową tradycję. Husyty'zm mniej powoły,wał się na

czeskich patronów narodowych, chociaż znamy i takie wypadki np. w

gorących momentach przed bitwą. Dużą natomiast wagę, rzecz ciekawa,

przywiązywała do t5ych kultów - obok Wacława i Ludmiły także "pol-

slkiego" Wojciecha i mnicha czeskiego Prokopa, kanonizowanego w po-

czątkach XIII w. - czeska opozycja antyhusycka, silniejsza, niż się na

ogół pamięta. Są ślady, że Władysław Jagiellończyk próbował od schyłku

XV w. zaprowadzić spokój w Czechach i odnowić zrujnowaną państwo-

wvość w nawiązaniu - jak i wcześniej Karol IV - do kultu św. Wacława.

Ikonograficznym wyrazem tej chęci jest w szczególności znakomity wy-

strój malarski w kaplicy Sw. Wacława w katedrze praskiej, ukończony

nzajpóźniej w 1509 r.; wśród około trzydziestu scen ilustrujących życie

świętego znalazło się i symboliczne przedstawienie Władysława, w po-

staei podobnej tak do św. Wacława jak i do Chystusa. W innym miejscu,

przy grobie świętego, portret Władysława jako jakby nowego Wacława

i dziedzica całej przeszłości narodowej jednoczyć miał Czechówv, zmęczo-

nych już długotrwvałymi antagonizmami religijnymi, na bazie własnej, w

gruncie rzeczy przez nikogo nie kwestionowanej tradycji.

Największą liczbą świętych własnego rodu w interesującej nas grupie

państw chlubili się jednak Arpadzi. Byli to przede wszystkim sam wielki

Stefan I Święty, pierwszy król koronowany i organizator państwa

(zm. 1038), jego syn Emeryk (zm. 1031), dalej Władysław I Święty

(zm. 1095). W XIII w. doszła tu cała plejada księżniczek z domu Arpa-

dów na Węgrzech, w Polsce, w Czechach i w Niemczech, która dodała

dynastii nowej chwały. Andegaweni w XIV w. połączyli tradycję Arpa-

dówv z w,łasną, też bogatą przecież tradycją jednej z pierwszych wielkich

dynastii europejskich, z której wyszedł wielki król francuski Ludwik

Święty, zmarły w r. 1270, kanonizowany w 1297. Zresztą z Arpadówny

urodził się też należący już do ścisłej linii Andegawenów włoskich

św. Ludwik, zmarły w 1299 i kanonizowany w 1317 r. Warto przytoczyć

(wvedług A. Vauchez, z uzupełnieniami) skróconą genealogię Arpadów w


Elementy religijne w narodowej świadomości. Swięci patronowie 305



XIII i na początku XIV w. z wykazaniem osób otoczonych już współ-

cześnie kultem religijnym i na ogół prędzej czy- później kanonizowanych:



Bela III

(zm. 1196)


I

Andrzej II Konstancja

(zm.1235) (zm.1240),

żona Przemysła

Ottokara I,

króla Czech

I

I I I

Bela IV św.Elżbieta Stefanz Anzna bł.Agnieszka

(zm.1270) Turyńska Pogrobowwiec (zm.1265), (zm.1282),

(zm.1231), (zm.1271) żona Henryka klaryska

kanonziz.1235 Pobożnego,

kult w XIII w.,

nie kanoniz.

I

I 1 I

,

bł.Kinga Stefan V św.Małgorzata bł.Jolenta Andrzej III

(zm.1292), (zm.1272) (zm.1271), (zm.1298), (zm.1301)

źona Boiesława dominikanka, żona Bolesława

Wstydliwego kanloniz.1943 Pobożnego,

klaryska klaryska


1 I

Maria bł.Elżbieta bł.Ełżbieta

(zm.1323), (zm.ok.i320) z TBss

żona Karola II (zm.1338),

Andegaweń- dominikanka

skiego,króla

Neapolu

św.Ludwik

Andegaweński

(zm.1299),

kanoniz.1317



W sumie znajdujemy w ciągu stulecia wv czterech kolejnych pokole-

niach aż dziewięć osób związanych po mieczu czy po kądzieli z rodem

Arpadów, które otoczył żywy kult religijny. Nie chodziło tu o sakralność

władzy, o kult podobny do tego, z jakim spotykamy się np. w Serbii;

w każdym przypacdku, zgodnie z przekształcającym się pojęciem świę-



20 - Europa słowiańska




306 Kultury rodzime i narodowe



tości, decydujące dla powwstania i rozwoju kultu znaczenie miała świąto-

bliwość życia poszczególnych osób - poza Ludwikiem zresztą samych

kobiet. Ale dla dynastii jakże istotna była ta duża liczba kilkunastu-

licząc XI-wiecznych Arpadów -. osób uświetniających chwałę rodu,

świadczących dowodnie o jego wybranym charakterze. Kaznodzieja fran-

ciszkański podnoszący w 1317 r. cnoty św. Ludwika Andegaweńskiego

zaczyna od tego, że należy on do rodu świętych: był przecież - powiada

mówca - po mieczu wvnukiem św. Ludwika Króla, a ze strony matki

wywodził się od św. św. Stefana, Emeryka, Władysława i Elżbiety z Wę-

gier (Turyńskiej). Wymienieni są tu tylko święci oficjalnie kanonizowani;

łącznie z osobami świątobliwymi Andegaweni węgierscy, dziedzice dwóeh

wielkich tradycji, nie mie1i w Europie równej sobie dynastii. Umieli też

fakt te.n eksponować, jak widać chociażby z artystycznych programów

dzieł powstających w kręgu mecenatu Elżbiety Łokietkówny, energicznej

żany Karola Roberta i umiłowanej matki Ludwika Wielkiego. Paradoks

historii chciał, że jedyny święty król polski (który zresztą miał czekać

aż polskiego papieża, aby ten proklamował jego świętość), pochodził teź

z Andegawenów (z Piastów po babce): chodzi oczywiście o błogosławioną

Jadwigę, żonę Jagiełły.

W węgierskim kulcie państwowym szczególnego znaczenia nabiera od

XIV-XV w. Władysław I Święty, przedstawiany często, także w malo-

widłach kościelnych, jako wzór chrześcijańskiego rycerza. Na jego grobie

w Waradynie Ludwik Wielki składał ślub, że będzie się starał iść jego

śladami. Siedmiogród, stanowiący w ciągu XIV-XV w. wysunięty bastion

chrześcijaństwa, zmuszany do stałej walki z poganami czy Turkami, po-

trzebował szczególnie takiego właśnie patrona jak Władysław. O jego

roli świadczy piękna legenda odnosząca się do najazdu tatarskiego w

1345 r. Ciało Włady.sława znikło z grobu w czasie wielkiej bitwy. Zna-

leziono je tam później całe okryte potem. Jeden z jeńców tatarskich

zeznał, iż Władysław walczył po prostu w szeregach węgierskich i źe

jemu właśnie zawdzięczają Węgrzy swoje zwycięstwo.





4. JĘZYKI I LITERATURY NARODOWE



Centralnym, wręcz fundamentalnym elementem każdej wspólnoty

i świadomości narodowej był, rzecz oczywista, własny język; już w zaj-

mującej nas epoce podnosiło to wielu piszących, między innymi i autor

czeskiej Kroniki Dalimila. Wszędzie prawie stulecia XIV i XV stanowią

szczególnie ważny etap w rozwoju dojrzałych językówv narodowych w

naszej części kontynentu. Cała twórczość pisana, zwłaszcza zaś najszerzej


Języki i literatury narodowe 307



pojęta twórczość literacka stanowią tu znakomity wskaźnik tego procesu.

W grupie państw "zachodnich" języki narodowe rozwvijały się w naj-

bliższym związku z łaciną, językiem Kościoła, księży i zarazem elit inte-

lektualnych Europy Zachodniej. Najnowsze studia nad historią języka

węgierskiego doprowadziły do ujawnienia procesów w wielu istotnych

punktach z pewnością porównywalnych z tym, co działo się w krajach

"zlatynizowanych" Słowian. W ciągu jakichś trzystu, czterystu lat bez-

pośredniej konfrontacji starego języka węgierskiego z łaciną ten pierwszy

przeszedł przemiany strukturalne kapitalnego znaczenia. W początkach

było to prawdziwe zderzenie dwóch języków zupełnie różnych. Przed

łaciną kościelną postawił jednak Kościół wymaganie, by była językiem

ewangelizacji trwałej i bardzo szerokiej. Równocześnie w długotrwałym

wysiłku szeregu pokoleń elity węgierskie znające łacinę zmuszone były

w ramach prowadzonej przez siebie chrystianizacji do jej przetłumacze-

nia na język zrozumiały przez wszystkich. W tym samym jednak czasie

trzeba było przekształcić ten język ludu, aby był w stanie odpowiedzieć

na wymagania kościelnej łaciny, i to ze ścisłością i logiką zdolną aż za-

dziwić współczesnego językoznawcę (A. Sauvageot). Rzecz jasna, podobne

cele stawiał sobie Kościół łaciński i w krajach słowiańskich, zasadniczo

podobne też były w naszych krajach dzieje narodowych literatur: naj-

pierw były to teksty łacińskie i dopiero później, zwłaszcza od XIII-XIV

stulecia, tłumaczenia, a zarazem dzieła coraz bardziej oryginalne w ję-

zyku danego kraju.

Raz jeszcze ukazała się i na tym polu wyraźna wyższość Czechów.

Wiek XIV przynosi w Czechach prawdziwy rozkwit piśmiennictwa i twór-

czości literackiej, w którym uderza tak liczba, jak i jakość wielu utwo-

rów. Pisze się jeszcze dużo po łacinie: są to dzieła liturgiczne różnego

rodzaju, sekwencje, oficja w całości wraz z tekstami dotyczącymi świętyeh

czeskich, pieśni, modlitwy. Równocześnie jednak ogromnie wzrasta liczba

dzieł tłumaczonych i adaptowanych, czasem gruntownie przerabianych,

w języku czeskim. Są to znów liczne pieśni religijne, żywoty świętych-

w tym prawdziwe arcydzieło stanowi legenda o św. Katarzynie, a tłu-

maczy się także sławną Złotą legendę - dalej dramaty, poematy epickie

i dydaktyczne. Najlepszy poemat epicki czeski poświęcony Aleksandrowi

Wielkiemu - Alexandreis - stanowi adaptację dzieła Gautiera de Cha-

tillon. Tomasz Śtitny (1333-1401/9), szlachcic czeski związany z ruchem

reformatorskim, tłumaczy na czeski dzieła wielkich klasyków myśli chrze-

ścijańskiej, św. Augustyna, św. Bernarda, św. Bonawentury, św. Toma-

sza z Akwinu. W tym samych środowiskach pracowano również bardzo

wiele nad tłumaczeniami Biblii. Wśród utworów oryginalnych warto przy-

toczyć, tylko przykładowo oczywiście, Napomn,ienia ojca dla swego syţa,

zbiór przysłów czeskich, pieśni liryczne jak Pieśń Zawiszy.






308 Kultury rodzime i narodowe


Wkład Jana Husa i husytów w ogólności w rozwój języka narodowego

był ogromny, dał się zresztą wyraźnie odczuć również w Polsce i na

Węgrzech. Sam mistrz napisał łaciński traktat na temat ortografii czeskiej

oraz liczne inne dzieła, wśród nich hymny. Hyznny i w ogóle pieśni reli-

gijne, wrłączając w to pieśni wojenne w rodzaju Wy wszyscy, żołn,ierze

boży, były niezwykle popularne wśród husytów. Spośród największych

ludzi pióra tradycji husyckiej trzeba wymienić przynajmniej Jana Ro-

lkycanę, który dał nam w swoich dziełach obraz Kościoła utrakwistów,

na którego czele sam stał przez szereg lat, a dalej Piotra Chelćickiego,

zmarłego w 1460 r., właściwego twórcę nie tylko ruchu jednoty brackiej,

ale także ewangelicznej zasady non-violence. Myśliciel bardzo oryginalny,

dogłębnie znający Biblię, atakował w swych pismach wszystkie formy

gwałtu i ucisku, i to włącznie z gwałtami husyckimi.

U schyłku XV w. fala literatury humanistycznej typu włoskiego ogar-

nęła Czechy. Z najgłośniejszych autorów trzeba tu wymienić wielkiego

poetę łacińskiego Bogusława Hasiśtejna z Lobkovic, zmarłego w 1510 r.,

oraz sławnego jurystę Wiktoryna Kornela ze Vśehrd, zmarłego dziesięć

lat później. Była to już jednak na długi czas ostatnia wielka fala czeskiej

literatury, zamknęła też ona w Czechach klasyczne średniowiecze.

Polska była wyraźnie opóźniona w stosunku do Czech, rozwijała się

wolniej. Złotym wiekiem wielkiej polskiej literatury stanie się dopiero,

jak wiadomo, wiek XVI. Dziś wiemy jednak lepiej niż do niedawna, iż

rozkwit ten był bardzo dobrze przygotowany przez całą ewolucję XIV-

XV stulecia. W tym okresie względnie dobrze rozwijała się dosyć różno-

rodna twórczość w języku łacińskim, ze specjalnym, rzecz jasna, uprzy-

wilejowaniem dzieł religijnych. Postępowały również prace nad tłuma-

czeniem Bi.blii. Wzrasta Iiczba i jakość dzieł w języku polskim. Na specjal-

ną uw-agę zasługują dwa wielkie samymi rozmiarami - wspominane już

zresztą - dzieła: tzw. Rozmyślanie przemyskie z XV w. i Rozmrtyślanie

dommżkańskie napisane około 1520 r. Rozmyślanie przemyskie przedsta-

wia, opierając się na bogatej tradycji średniowiecznej i apokryfach, życie

Chr5-stusa i Matki Boskiej, dominikańskie zaś - bogato ilustrowaną

Pasjeę Chrystusa z naciskiem zresztą na współcierpienie Matki. Zacho-

wało się z XV w. około stu wierszy w języku polskim, głównie pieśni

religijny-ch, kolęd czy pieśni pasyjnych. Ale Bogurodzica powstała jeszcze

w XIII w., jeśli nie wcześniej, długo stanowiąc rodzaj hymnu narodo-

wego Polaków. W sumie jednak przed końcem XV w. liczba tekstów w

języku polskim jest stosunkowvo niewielka, chociaż reprezentowane jest

wśród nich dosyć dużo rodzajów literackich, zaś jakość samego języka

wydaje się współczesnemu specjaliście wręcz zdumiewająca. Zdaniem

tego specjalisty (J. Lewański) język polski rozwija się i wzbogaca bardzo

intensywvnie właśnie w ciągu XIV'-XV stulecia, tak że pod koniec tego


Języki i literatury narodowe 309



okresu można śmiało mówić o wykształceniu się języka literackiego Po-

laków.

Również na Węgrzech nie ma wielu zabytków językowych-sprzed

XV w. Ale już najstarszy zachowany tekst, napisany prawdopodobnie

około 1300 r. Lament Marii, uderza swym poetyckim językiem i dobrze

rozwiniętą wersyfikacją. Od XV w. liczba tłumaczeń i dzieł oryginal-

nych, zwłaszcza w dziedzinie literatury religijnej, poważnie wzrasta.

Próbuje się, rzecz oczywista, tłumaczeń Biblii, przy czym jedna z naj-

bardziej interesujących prób około 1430 r. łączy się z imionami dwóch

księży związanych z ruchem husyckim. Anonim, mnich z zakonu kartu-

zów, zgromadził w początkach XVI w. dużą liczbę żywotów, legend

i kazań węgierskich. Podobnie jak w Polsce, łacina długo jeszcze używa-

na będzie i na co dzień, i jako język literacki. Po łacinie też piszą dwaj

wybitni pisarze z otoczenia króla Macieja Korwina, humaniści typu

włoskiego, arcybiskup Janos Vitez i jego bratanek Janus Pannonius-

obaj skazani zresztą na śmierć przez króla w 1472 r. za udział w spisku.

Chorwaci przyjmują definitywnie alfabet łaciński w XIV w., już jed-

nak wcześniej dokonywano w ieh języku tłumaczeń z łaciny. U schyłku

XV w. powstaje wiele ważnych literackich dzieł chorwackich, jak zwłasz-

cza dramat na temat męczeństwa św. Małgorzaty czy też epopeja Judyta,

napisana przez pisarza znanego wówczas w Europie, Marka Marulicia ze

Splitu, zmarłego w 1524 r. Literatura' chorwacka rozkwitnie potem w

ciągu XVI i XVII w. na wybrzeżach Adriatyku, zwłaszcza w Dubrow-

niku.

W kręgu wpływów bizantyjskich u podstaw formujących się języków

literackich leży język staro-cerkiewno-słowiański. Od początku kształto-

wany on był przez grekę, w nim spisane są też podstawowe teksty sakral-

ne. U schyłku średniowiecza był to więc już wyraźnie język uczony,

liturgiczny, nieco podobnie jak łacina w kręgu zachodnim. Początki ję-

zyka kościelnego zwanego staro-cerkiewno-słowiańskim łączą się jeszcze

z wysiłkiem ewangelizacji ludów słowiańskich podjętym w IX-X stu-

leciu ze strony Bizancjum. Elity Kościoła greckiego - przywołajmy tu

wielkie imiona św. św. Cyryla i Metodego - przetłumaczyły wówczas na

język słowiański najważniejsze dla nauczania chrześcijaństwa teksty. Jak

już wspominaliśmy, w ciągu drugiej połowy XIV stulecia bułgarska

szkoła monastyczna podjęła ambitną próbę dostosowania starych tłuma-

czeń do nowych potrzeb językowych, a dalej dokonania też nowych tłu-

maczeń. Ta wielka praca była następnie kontynuowana w innych kra-

jach. Pod względem językowym chodziło, .przy znanej wadze, jaką hesy-

chazm przywiązywał do tekstu, o świadome oderwanie języka sakralne-

go, kościelnego, od języka mówionego. Było to więc założenie niejako

odwrotne do tego, jakie przyświecało Cyrylowi i Metodemu. Cała re-




310 Kultury rodzime i narodowe



forma zakończyła się w zasadzie sukcesem, uwnacniając poważnie oficjal-

ny język elit intelektualnych w kręgu bizatntyjsko-słowiańskim, język w

wielkim stopniu różniący się od języka mówionego. Albowiem już w

XIV w. była dobrze widoczna zaawansowana tendencja do rozwoju sa-

modzielnych, odrębnych języków słowiańskich, korzystających zresztą

wszędzie z wielkiego dorobku języka 1=.ościelnego.

Chronologia tych procesów nie ;est dotąd niestety poznana w sposób

w pełni zadowalający. Wcześniej i szybciej dokonują się one na Bałka-

nach, zwłaszcza w Bułgarii, gdzie właśnie w XIII-XIV stuleciu stwier-

dzić można radykalne zmiany w samej strukturze języka bułgarskiego.

Ulega on wówczas wpływom tak współczesnej greki jak i - rzecz cie=

kawa i ważna - języka rumuńskiego romańskiego pochodzenia. To

ostatnie zjawisko zwraca też uwagę dlatego, że w samej Mołdawii i na

Wołoszczyźnie język rumuński pojawi się w zachowanych tekstach do-

piero u schyłku XV w., wypierając zresztą odtąd używany do tego czasu

język cerkiewno-słowiański. Być może, iż w literackim języku rosyjskim

znajduje się najwięcej śladów języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, co

raz jeszcze wskazuje na jakże ścisłą symbiozę państwa i Kościoła w

starej Moskwie. Od XIV w., jeśli nawet nie wcześniej, śledzić możemy

odrębną ewolucję języka ukraińskiego (nazywanego też małoruskim)

oraz białoruskiego, który aż do XVI=XVII w. był oficjalnym językiem

Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Wielokrotnie już wspominaliśmy kulturotwórcze znaczenie literatury

bułgarskiej XIV w. z tak sławnymi autorami jak Eutymiusz, Grzegorz

Camblak, Konstantyn Kostenecki czy Cyprian, uczeń Eutymiusza i póź-

niejszy metropolita kijowski; pisarze ci osobiście bądź przez swe dzieła

oddziaływali silnie na inne kraje prawosławne, na literatury narodowe

w Serbii, na Wołoszczyźnie, w Mołdawii, w krajach ruskich. Ale poza

szczytowymi osiągnięciami trzeba mieć w pamięci cały żmudny dorobek

pisarski Bułgarii XIII-XIV stulecia, zwłaszcza wielką liczbę bułgarskich

tłumaczeń z greckiego. Dzisiaj nierzadko te bułgarskie teksty zastępują

nam zaginione w międzyczasie teksty greckie. Są to przede wszystkim

liczne antologie żywotów, legend, apokryfów, literatura religijna, w wiel-

kiej mierze monastyczna. Bułgaria wyprzedzała bogactwem swej tradycji

i dorobku literackiego sąsiednią Serbię i poważnie na nią wpływała.

Wpływy bułgarskie krz5,żowały się za to w Serbii z wpływami łaciński-

mi, między innymi z zachodnią epopeją ry,cerską. Obok historiografii,

stanowiącej rówvnież w Serbii najciekawsz5y typ twórczości pisarskiej,

wspomnieć trzeba dwa pomniki prawne szczególnego znaczenia: znany

już nam Kodeks (Zakon,ik) Stefana Duszana, znakomity ślad woli ujedno-

licenia prawa pisanego w tworzonym cesarstwie, oraz nomokanon cer-

kiewvno-słowiański (Krmćija knjżga) - będący- bazą pism kanonicznycchh


Języłsi i literatury narodowe 311


w słowiańskim świecie prawosławnym. Księstwa rumuńskie w XV w.

mają również swoje tłumaczenia, spisane w języku staro-cerkiewno-

-słowiańskim, bardzo bliskie literaturze bułgarskiej i serbskiej; twórczość

bardziej oryginalna, pierwsze kroniki czy teksty rumuńskie, zacznie się

tu pojawiać od końca XV w.

Na ziemiach ruskich, zwłaszcza w kręgu moskiewskim, widać od dru-

giej połowy XIV w. bardzo poważne ożywienie twórczości pisarskiej róż-

nego typu; w ciągu dwustu lat, gdzieś do połowy XVI w., powstanie też

szereg dzieł zapewniających temu okresowi pozycję szczególnej wagi w

całej historii literatury staroruskiej. Nawiązania do wcześniejszego okresu

kijowskiego są w tej literaturze, jak i w sztuce, dobrze widoczne; jest

zresztą do czego nawiązywać, by wspomnieć chociażby takie arcydzieło

literatury ruskiej i europejskiej jak Słowo o wyprawie Igora, powstałe

jeszcze w XII w. Bardzo istotne znaczenie mają także wpływy nowej,

bułgarskiej, bałkańskiej szkoły literackiej, przenikające wraz z całym

prądem religijnym hesychazmu świat elit monastycznych Rusi od drugiej

połowy XIV w. Grupa wybitnych przedstawicieli nowego prądu o mię-

dzynarodowych, szerokich horyzontach grecko-słowiańskich wykazuje

zresztą dużą ruchliwość, w pełni obejmującą także ziemie ruskie. Zasad-

niczą na tym terenie rolę odegrał Bułgar z pochodzenia, metropolita Ki-

jowa i później całej Rusi w latach 1389-1406, Cyprian, sam człowiek

pióra, umiejący zachować dobre stosunki zarówno z Jagiełłą i Witoldem,

jak i z Moskwą.

Nowa szkoła literacka z rozbudowaną, skomplikowaną, bardzo uczoną

retoryką długo nie cieszyła się w badaniach naukowych należytą oceną,

w pełni jej znaczenie wydobył dopiero w naszych czasach znakomity kie-

runek badawczy leningradzki D. Lichaczowa i jego uczniów. W stosunku

do bardziej monumentalnej - wolno powiedzieć - literatury okresu

kijowskiego, trzymającej się wzorów bizantyjskiclz, ten okres przynosi

dużo więcej elementów rodzimych, wręcz szeroko pojętych ludowych

ruskich, wyrażających się w swoistej ekspresy-jności, stylizacji, orygi-

nalnej kompozycji, charakterystycznej naiwności. Z wielką siłą dochodzi

do głosu ruska św,iadomość narodowa, przesycona bardzo mocno, rzecz

jasna, elementami religijno-kościelnymi.

Poza kontynuowanym kronikarstw-em ży-wwoty świętych ruskich oraz

dzieła poświecone wielkim wydarzeniom z dziejów Rusi, jak zwycięstwu

nad Tatarami na Kulikowyzn Polu w- 138f0 r., należą do najbardziej zna-

miennych i najwvybitniejszych osiągnięć ruskiej literatury narodowej in-

teresującego nas okresu. Na czoło wysuwają się żywoty dwóch wielkich

świętych ruskich XIV w., Sergiusza i Stefana Permskiego, napisane przez

wvyjątkowo utalentowanego literacko mnicha Epifaniusza "Przemądrego"

t"Premudryj"), zmarłego około 1420 r. Ży-wvot Stefana, napisany niedługo




312 Kultury rodzime i narodowe



po jego śmierci, zachował się niemal w całości. Jest dziełem długim-

około 100 stron standardowej edycji współczesnej - i trudnym przez

swój styl, nie rozumianym wręcz przez XIX-wieczną krytykę. Dziś na-

tomiast niektórzy badacze skłonni są widzieć w nim najwybitniejsze

dzieło ruskiej literatury między XII a XVII w., między Słowem o wy-

prawie Igora a autobiografią Awwakuma (m.in. R. R. Milner-Guffaud).

Niestety, żywot św. Sergiusza, postaci o zasadniczym znaczeniu dla całej

"odnowy" ruskomoskiewskiej, dochował się tylko w przeróbce dokona-

nej w XV w. przez Pachomiusza Serba, pisarza - można powiedzieć-

zawodowego; oryginał pióra Epifaniusza był po prostu za trudny i za

mało dostosowany do potrzeb ideologii moskiewskiej, w tym też kierunku

poszła przeróbka Pachomiusza. Upadek Konstantynopola w 1453 r.

znalazł w literaturze ruskiej osobne echo: opisany został w Opowieści

o zdobyciu Carogrodzc. Wędrówka za trzy morza jest interesującym opo-

wiadaniem o pobycie kupca twerskiego Nikitina w Persji i w Indiach.

Rosnąca rola klasztorów i mnichów w kulturze rosyjskiej stała się oc1

schyłku XV w. przedmiotem znanej nam polemiki o dużych, wolno po-

wiedzieć, wymiarach także i literackich. Józef Wołokołamski, zmarły w

1515 r., którego opinię o sakralnym charakterze władzy cesarskiej wyżej

przytaczaliśmy, był zdecydowanym przeciwnikiem heretyków i zarazem

obrońcą bogatych klasztorów w służbie Kościoła, społeczeństwa i pań-

stwa. Przeciwne stanowisko reprezentował inny wielki mnich, Nil Sorski,

zmarły w 1508 r., głęboki eremita-intelektualista, który kładł nacisk na

ubóstwo i używanie raczejśrodków łagodnych, a nie siły, nawet prze-

ciwko heretykom. Przy wydatnej pomocy Kościoła i państwa zwyciężyły

poglądy Józefa, ale tradycja opozycji religijnej i intelektualnej będzie się

też odtąd długo w kraju utrzymywvać.

We wszystkich krajach prawosławnych istnieje silna tradycja litera-

tury ustnej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie i często zapisanej

dopiero w stosunkowo niedawnych czasach. Cała ta tradycja o bardzo

dużej wartości od dawna jest przedmiotem nie kończących się dyskusji

specjalistów, na każdym kroku bowiem wyłaniają tu się pytania o rze-

czywisty czas powstania danego dzieła, jego przekształcenia itd. Gene-

ralnie biorąc, przyjmuje się, że początki tej ustnej literatury sięgają

jeszcze średniowiecza i że u podstaw bardzo czasem bajecznych opo-

wieści leżą jednak pewne fakty historyczne. Poezja ustna, ludowa sławi

bohaterów średniowiecznych i ich heroiczne czyny, skierowane przeciw

różnym formom opresji i agresji. Bohater poezji i folkloru serbskiego,

a nawet szerzej bałkańskiego, Marko, był w rzeczywistości wasalem tu-

reckim zmarłym w 1394 r., w poezji uosabia jednak czynny opór prze-

ciwko Turkom. Możliwe, że zasadnicze elementy epopei bałkańskiej do-

tyczące historycznego średniowiecza skrystalizowały się już w XV w., by


Swiadomość narodowa 313



przetrwać następnie przez stulecia. Przyjmuje się też, że w tymże stu-

leciu krystalizuje się również definitywnie ruska poezja epicka, tzw. by-

liny. Wyróżnia się w nich dwa odrębne cykle, kijowski i nowogrodzki.

Wielkim bohaterem cyklu kijowskiego jest książę Włodzimierz, stale

walczący z Tatarami; cała zresztą atmosfera poematów jest głęboko pa-

triotyczna. Byliny nowogrodzkie oddają raczej atmosferę wielkiego miasta,

ich bohaterem jest często bogaty kupiec Sadko.

Można śmiało przyjąć, że poezja ludowa, folklor, stanowi dla nas w

sumie jeszcze jedno świadectwo istnienia świadomości narodowej w pra-

wosławnej Europie słowiańskiej XV stulecia.




5. ŚWIADOMOŚC NARODOWA



Omawiane dotąd czynniki rodzimości własnej kultury - pochodzenie,

tradycja historyczna, religia, język - należą do najważniejszych elemen-

tów składających się na dojrzałą świadomość narodową, ugruntowującą

się wówczas, w ciągu XIV-XV w., w całej Europie. Spotkania z obcymi,

przede wszystkim zaś zagrożenia z ich strony stanowiły wszędzie, nie

tylko w Europie słowiańskiej, zasadniczy bodziec prowadzący do uświa-

domienia sobie własnej odrębności, a na dalszym, niejako dojrzalszym

etapie - przynależności do własnej, określonej wspólnoty narodowej.

W Czechach i w Polsce takie znaczenie od schyłku XIII w. miała świa-

domość zagrożenia niemieckiego, którą zrodziło dostrzeżenie niebezpie-

czeństw kryjących się za napływem Niemców i zajęciem przez nich szcze-

gólnie ważnych pozycji społeczno-ekonomicznych, a także obawy przed

ich najazdami z zewnątrz; w Polsce wyjątkową w tym zakresie rolę, jak

wszystko na to wskazuje, odegrał konflikt z zakonem krzyżackim, silnie

odczuwany przez szerokie kręgi ludności. Na Rusi zasadniczym czynni-

kiem była dominacja mongolska, poczucie zależności i krzywd aktual-

nych, które jakże łatwo ludzie znający trochę przeszłość przeciwstawiać

mogli wyidealizowanemu obrazowi dawnej świętej Rusi Kijowskiej ze

św. Włodzimierzem na czele. Dodatkowe znaczenie musiały też mieć po-

wtarzające się co pewien czas najazdy z zachodu, krzyżackie np.; na so-

lidarność chrześcijańską w walce z Tatarami mimo silnego początkowo

na Zachodzie poczucia zagrożenia nie można było liczyć, stąd też wzra-

stające - wielokrotnie już tu sygnalizowane - nastawienie Rusi do za-

mykania się w sobie z większym otwarciem jedynie na Kościół bizan-

tyjski. Na Bałkanach świadomość narodową Bułgarii czy Serbii umacniali

kolejno różni wrogowie zewnętrzni, w początkach Bizancjum, potem.

Węgry - zwłaszcza andegaweńskie w XIV w. z silną tendencją do eks-

pansji misyjno-politycznej - i wreszcie Turcy. W ostatnich latach przed




314 Kultury rodzime i narodowe



katastrofą dwór i Kościół bułgarski odwołują się do najświętszych war-

tości religijno-narodowych dla zmobilizowania oporu ludności.

Najwyraźnie;, z największym - rzec można - zaangażowaniem sze-

rokich mas, dała o sobie znać świadomość narodowa w Pradze i w ściśle

rozumianych Czechach (bez Moraw więc i oczywiście Śląska) w pierw-

szych dziesiątkach lat XV w., w ruchu poprzedzającym bezpośrednio

wojny husyckie i w samych wojnach, które rychło nabrały bardzo sil-

nego narodowego zabarwienia. Pamiętać trzeba, że aspekt narodowy sta-

nowił tylko jeden z komponentów ruchu husyckiego, z pewnością należał

jednak do najważniejszych. Nie można też traktować przejawów husyc-

kiej wrażliwości na spraw5y narodowe w oderwaniu od całości procesu,

występującego nie tylko w Czechach, ale i w innych krajach. Zbyt łatwo

sprowadzało się niekiedy pewne przejawy dążeń narodowych, np. w za-

kresie postulatów językowych w Polsce czy na Węgrzech XV w., do

wpływów husyckich, zapominając, że w grę wchodziły tu przede wszy-

stkim tendencje generalne w5ystępujące prawie wszędzie. W czeskim wy-

buchu widać je jednak w tak skoncentrowanej formie i w takich rozmia-

rach, że trudno znaleźć dla nich analogię w całej wręcz XV-wiecznej

Europie.

Jak pamiętamy, ruch czeski na uniwersytecie praskim zespoliłsię

ostatecznie przede wszystkim w- skrzldle, na którego czele stanął Jan

Hus, skrzydle husyckim, które ww 1409 r. doprowadziło też do opanowa-

nia uniwersytetu przez Czechów. Wcześniej już, np. w kaplicy Betlejem-

skiej, audytorium słuchające mistrzów praskich składało się też z Cze-

chów. W ten sposób narastające zewsząd silne od kilkudziesięciu lat aspi-

racje czeskie różnego rodzaju zaczęły coraz wyraźniej znajdować swych

rzeczników w grupie uniwersyteckich intelektualistów, zdolnych do ener-

gicznego, skutecznego działania, a zarazem do formułowania i uzgadnia-

nia roszczeń. Wszystko działo się, trzeba pamiętać, w atmosferze coraz

ostrzejszej konfrontacji w wielkim mieście faktycznie dwujęzycznym,

w którym Niemcy mieli wyraźną przewagę we władzach Starego Miasta

(gdzie też mieściło się główne kolegium uniwersyteckie i kaplica Betle-

jemska), Czesi zaś - Nowego, zbtudowane,go już z inspiracji Karola IV.

W publicznym wystąpieniu w- decydującym dla uniwersytetu r. 1409

mistrz Hieronim z Pragi sformułował podstawy wręcz narodowych re-

windykacji. Na naród składa się, jak powiedział, krew, język i wiara-

"sanguis, lingua, fides" - a więc. dodajmy od razu, te właśnie elementy,

którymi się tu wcześniej zajmowaliśmy. Już w przemówieniu Hieronima

pojawia się bardzo wvażny- ton narodowvego mesjanizmu, który później na-

biezze ogromnego znaczenia zwłaszcza w- toku walk. Odrzucając zarzut

podejrzenia Czechów o herezję - chodziło oczywiście o Wiklefa - okreś-

la on "przenajświętszą wspólnotę czeską" ("sacrosancta communitas Boe-

ŚwiadomośĆ narodowa 315



mica") jako wspólnotę wszystkich ludzi, od króla i arcybiskupa po

prostych mieszkańców miast i wsi, wolną od wszelkiej herezji. Niewy-

kluczone, że jakąś tam podstawę mesjanizm czeski mógł znajdować już

w ideologii Karola IV, zmierzającego do stworzenia wokół Pragi najbar-

dziej chrześcijańskiego kraju świata. Dojrzały mesjanizm husycki polegał

jednak na przekonaniu, że Bóg wybrał naród czeski i oznajmił mu wcześ-

niej od innych swą prawdę. Jak głosił mistrz Jakub ze Strribra: "milosrdny'

Pan nejprve v lidu tamto ćeskem pravdu oznamiti racil..."

Mesjanizm, mniej czy bardziej uświadamiany, był więc jeszcze jed-

nym czynnikiem łączącym religię i świadomość narodową, czynnikiem

szczególnie skutecznym dla sakralizacji wręcz jeśli nie samego narodu,

;to w każdyzn razie jego misji dziejowej. Jakże rozgrzewała taka właśnie

wiara "bożych bojowników", jak się określali husyci, w wielkich dniach

ich bojów w osamotnieniu przeciwko całemu światu. Napięcia tej skali nie

mogły zresztą trwać zbyt długo, pamiętamy też, że po kilkunastu latach

i niewątpliwym szoku wojny domowej społeczność czeska zaczęła wracać

w ustalone, tradycyjne ramy, zaś zapał wojenny przerodził się w dobrze

płatne rzemiosło wojenne.

Przekonanie o własnej, aktualnej misji narodowej było bardzo ważnym

elementem uzupełniającym niejako wszystko, co wydobywano z historii.

Misja taka podnosiła znaczenie wspólnoty w oczach własnych i w opinii

całego kręgu cywvilizacyjnego, czy też jego elit. W Polsce i na Węgrzech,

krajach pogranicza chrześcijaństwa zachodniego, misja ta tradycyjnie, od

pierwszych stuleci, utożsamiała się z "przedmurzem", z obroną przed

poganami i schizmatykami - jak to stale podkreślano zwłaszcza w sto-

sunkach z Zachodem - a także z zadaniem szerzenia katolicyzmu. Ze

szczególną umiejętnością i skutecznością tak właśnie umieli przedstawiać

opinii zachodniej swą rolę Krzyżacy, zarzucając nadto stale w XIV w.

Polsce sprzymierzanie się przeciw nim właśnie z poganami. Ze strony pol-

skiej w akcentowvaniu sprawy "przedmurza" niemało było elementów

polemiki, co z taką siłą wystąpiło przede wszystkim - jak pamiętamy-

na soborze wv Konstancji. W XV w. punkt ciężkości "przedmurza" prze-

suwa się bardzo wyraźnie ku Turcji. Europa Zachodnia odczuwa coraz

mocniej grożące jej z tej strony niebezpieczeństwo i stąd nadzieje, pa-

piestwa zwłaszcza, lokowane w Wegrzech i Polsce. Prawie że stereoty-

pem ze strony polskich intelektualistów XV-wiecznych, lepiej od poprzed-

ników zaprawionvch w "dialogu" ze swymi zachodnimi kolegami, staje

się podnoszenie, iż "król nasz jest murem ochronnym przeciwko szale-

jącej nawale pcgan", jak to stwierdził Tomasz Strzempiński w 1450 r.

Poczucie misji łączyło się zarazem bardzo silnie z poczuciem dumy na-

rodowej. Jak w soczewce odbijają się one wv przemówieniu, jakie wygło-

sił nadzwyczajny poseł króla polskiego w Rz5-mie wobec papieża Pawła II




316 Kultury rodzime i nzarodowe



w 1467 r. Była to wielka pochwała Polski złączonej z Litwą, tak pełna

przechwałek, że aż wywołała potem na piśmie złośliwą replikę włoską.

Nazwa Polski - głosi Jan Ostroróg (on to właśnie, znany później pisarz

i intelektualista, był tym posłem) - wywodzi się od pola, co anaczy, że

nigdy Polacy nie byli pokonani na polach bitew. Pokonali nawet trzy-

krotnie Juliusza Cezara - ww Rzymie humanistów musiało. to mieć.

swoją wymowę! - a kraj ich nigdy nie został zdobyty przez najeźdźców.

Stanowi to - ciągnie dalej nasz poseł - wyjątek w całej historii świata

(taka wyjątkowość była zawsze czymś niezwykle istotnym dla świado-

mości narodowej misji). Wielkie momenty występują też w najnowszej

historii kraju. Chodzi tu przede wszystkim o wierność Polski dda Stolicy

Apostolskiej mimo otoczenia kraju przez nieprzyjaciół papieża - widać

tu aluzję do prawosławnych i ówczesnej sytuacji Czech - oraz o nawró-

cenie Litwy. Króla Władysława Jagiełłę można w związku z tym porów-

nać do apostołów, a nawet - twierdzi z dumą mówca - wywyższyć go.

ponad wielu spośród nich.

Można by cytować długi szereg tekstów przepojonych podobnym po-

czuciem dumy i misji, odnoszących się do wielu krajów: Na Węgrzech:

szczególnie silnie misja szerzenia chrześcijaństwa podnoszona była za

dynastii andegaweńskiej, traktującej ją zresztą w praktyce - rnówiliśmy

już o tym - dużo mniej ostrożnie i bardziej bezwzględnie czy to od

węgierskich Arpadów, czy też annych dynastii rodzimych.

W kręgu słowiańsko-bizantyjskim przenikało do elit intelektualnych;

duchowych, zapewne w pewnym stopniu i dworów, pojęcie mesjanizmu

bardzo znamiennego dla Bizancjum: poczucie wyjątkowej misji jedynego

w świecie Cesarstwa powołanego do obrony i ochrony prawdziwej, nie=

heretyckiej wiary chrześcijańskiej. Naród chrześcijański skupiony przy

cesarzu jest narodem wybranym przez Boga i w rzeczywistości jedynym.

wiernym. Bułgarzy czy Serbowie, przejmując tytuł i aspiracje cesarskie,

także - na swoją miarę - próbowali rozbudować własny niejako rnesja=

nizm: istnieją np. teksty mówiące o stolicy Bułgarii jako o nowym

Rzymie.

Z Bizancjum i od państw słowiańskich na Bałkanach s.zły też poprzez

mnichów i duchownych wzorce i impulsy na Ruś, natrafiając tu na grunt

bardzo podatny. Miłość ojczyzny wyrażała się w literaturze staroruskieJ

już od czasów kijowskich w charakterystycznym dużym ładunku emocjo-

nalnym związanym z określeniem "ziemia ruska" - "russkaja ziemla".

W, Słowie o wyprawie Igora, wspomnianym już znakomitym utworze ze

schyłku XII w., wojsko walczy "za ziemlu russkoju". W innym utworze

ze schyłku XIII w. opłakuje się zniszczenia ru5kiej ziemi, gdzie indziej

opiewa się jej piękno. Od XIV ww. zakres geograficzny tego określenia

ogranicza się w dużym stopniu do ziemi suzdalskiej, Rusi północno=


Świadomość narodowa 31?


-wschodniej, z biegiem czasu - Moskiewskiej. Mamy do czynienia wręcz

ze świadomym wysiłkiem przechwycenia mitu ziemi ruskiej przez

Moskwę; związania go i utożsamienia z państwem moskiewskim. "Ziemia

ruska" jako ojczyzna nabiera prz5y tym stopniowo coraz bardziej znacze-

nia reli.gijnego, chrześcijańskiego. Zagrożenie pogańskie, zwłaszcza od

wschodu i południo-wschodu, od początku stanowiło stały czynnik dzie-

jów chrześcijańskiej Rusi, w tradycji kościelnej i u kościelnych pisarzy

aspekt religijny tych konfrontacji od początku był silnie podnoszony.

Pod jarzmem tatarskim rzecz nabrała szczególnego znaczenia, chociaż

tym silniej odczuto też w wielu kręgach zagrożenie ze strony chrześci-

jaństwa zachodniego, chociażby Krzyżaków czy Szwedów w XIII w.

W państwie Rusi Moskiewskiej poczucie zagrożenia i odrębności od

wszystkich nieruskich sąsiadów, pogan, mahometan, katolików, jest bardzo

silne; dają mu dobitny wyraz między innymi XV-wieczne utwory lite-

rackie. Śmierć za ziemię ojczystą staje się śmiercią za Boga czy Chrystu-

sa, jak w zachodnioeuropejskiej krucjacie, "ziemia ruska" staje się

Ziemią Swiętą. Próby unii Konstantynopola z Kościołem Zachodnim i je-

go klęski odbierane są z XV-wiecznej perspektywy moskiewskiej jako

zdrada i kara boża za zdradę. Tak w szczególności patrzono na unię flo-

rencką i w kilkanaście lat później na zajęcie Konstantynopola - mitycz-

nego Carogrodu - przez Turków. Tkwiło zarazem w świadomości elit

prawosławnych przekonanie, że Kościół nie może istnieć bez Cesarstwa,

że obie te instytucje stanowią nierozerwalną jedność. Na Rusi przypo-

minał to między innymi metropolita Cyprian na przełomie XIV i XV stu-

lecia. Gdy więc upadało wyraźnie Cesarstwo w Konstantynopolu, tym

bardziej zwracano uwagę na wielkich książąt Moskwy, w XV w. zdecy-

dowanie najpotężniejszych władców prawosławnych świata. W bardzo

ciekawej relacji duchownego towarzyszącego biskupowi Suzdalu na unij-

ny sobór do Florencji, Szymona Suzdalca, pomstowaniu na chciwość

i zdradę Greków towarzyszy wynoszenie na piedestał wielkiego księcia

Moskwy Wasyla II (1425-1462); autor widzi w nim jedynego obrońcę

prawdziwej wiary i porównuje wręcz z Konstantynem Wielkim i św. Wło-

dzimierzem.

W tej atmosferze dochodzi, jak pamiętamy, do uniezależnienia Kościo-

ła ruskiego od Konstantynopola i rosnącego utrwalenia poczucia misji

Moskwy - w oczach i pismach duchownych przede wszystkim - jako

obrońcy zarazem i chrześcijaństwa, i ruskiej ziemi. Po serii wielkich

sukcesów drugiej połowy XV w. przyjęcie tytułu cesarskiego, wprowa-

dzenie caratu, stało się niejako ukoronowaniem długotrwałych aspiracji

Kościoła i mesjanizmu prawosławno-ruskiego. Pojawiła się cała teologia

"trzeciego Rzymu" jako próba racjonalizacji tendencji głęboko zakor.ze-

nionych w rusko-prawosławnej przeszłości i jakże umiejętnie wykorzy-




318 Kultury rodzime i narodowe



stanych przede wszystkim przez Kościół moskiewski; państwo, wielcy

książęta, wykazywali tu zrazu wiele ostrożności i po prostu praktycznego

podejścia. Na dobre religijna, sakralna koncepcja cesarstwa moskiewskie-

go zwyciężyć miała w pełni dopiero w ciągu XVI stulecia.

Język, obok "krwi i wiary" inny składnik pojęcia narodu według de-

finicji mistrza Hieronima z Pragi, w sposób szczególny wyróżniał od

razu swoich od obcych. Jeśli naród, jak powszechnie przyjmowano, miał

pochodzić od jednego, wspólnego przodka, to potomstwo powinno być-

rozumowano słusznie - podobne do siebie wyglądem i obyczajami oraz,

rzecz jasna, językiem. Ponieważ zaś z innymi podobieństwami różnie

bywało, język pozostawał w praktyce - i na to się wszyscy w zasadzie

godzili - zasadniczym kryterium przynależności narodowej. Na tle różnic

językowych i niemożności słownego porozumienia się dochodziła też na-

tychmiast do głosu spontaniezna niechęć do obcych, do cudzoziemców.

Trzeba pamiętać, że regułą w całej Europie średniowiecznej było for-

mowanie się świadomości narodowej jako funkcji stosunku do innych

przez podkreślanie własnych praw i zalet a deprecjację cudzych. Wcześ-

nie jak na stosunki europejskie i z wyjątkową wręcz siłą pnjawi się taka

postawa w Polsce i w Czechach już od przełomu XIII i XIV stulecia.

W niektórych środowiskach można wtedy mówić o wybuchu niechęci,

nienawiści wręcz wobec Niemców. Stanowiło to reakcję na napływ lud-

ności niemieckiej i zdobytą przez nią pozycję, łatwo przez miejscowych

uznawaną za panoszenie się, a w pewnym stopniu, mniejszym raczej-

reakcję na zagrożenie zewnętrzne. Pisana po czesku Kronika Dalżmżla

oddaje szczególnie dobrze nastroje jakiejś części szlachty czeskiej, ma-

rzącej, według kronikarza, o wypędzeniu wszystkich Niemców z kraju,

i to z poobcinanymi nosami. W tekstach polskich nie brak również skarg

i ostrych sformułowań. Arcybiskup Jakub Świnka, skarżąc się w Rzymie

na franciszkanów przyłączających Śląsk do swej prowincji niemieckiej,

pisze np., iż ludność polska jest "uciskana, pogardzana, nękana wojnami,

pozbawiona chwalebnych praw i zwyczajów ojczystych, ograbiona wśród

nocnej ciszy z własnych dóbr". W samym Krakowie zaś ponoć rycerze

polscy - tak pisze rocznik polski - zabijać mieli po stłumieniu buntu

wójta Alberta w 1311 r. każdego, kto nie umiał poprawnie wypowiedzieć

czterech słów: soczewica, koło, miele, młyn. W XIV w. w niemałej mierze

te nastroje polskie zwróciły się przeciwko Krzyżakom, po zaborze Gdań-

ska i niszczących najazdach na ziemie polskie. Bardzo wymownym świa-

dectwem tych nastrojów są zachowane zeznania świadków na głośnych

procesach polsko-krzyżackich, które zdają się potwierdzać znaczne ich

rozpowszechnienie.

Chociaż zaś w późniejsz5ch latach niechęć do Niemców przygasła, to

w pewnych okolicznościach mogła bardzo łatwo znów ujawnić się lub


Świadomość narodowa 319

nawet, jak właśnie w Czechaeh w początkach XV w., wybuchnąć z nowa

siłą. Mistrz Jan z Jesenic sformułował lapidarnie tradycyjne już w Cze-

chach, podobnie jak i w Polsce, żądanie: "Naród czeski na ziemi czeskiej

stoi ponad innymi narodami, stanowi głowę, a nie ogon, i zawsze jest na

górze, a nigdy w dole." Całą serię takich postulatów domagających się

dawania pierwszeństwa Czechom i językowi czeskiemu przypomniał w

specjalnej uchwale sejm czeski w 1419 r. Rozpowszechnione powiedzenia

w rodzaju "Nemec cizozemec", "Źadneho Nemca", "Teutonicus naturalis

existit inimicus" ("Niemiec to wróg naturalny" - jakby odpowiednik

polskiego: "Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem")

szczególnie dobrze oddają istniejące nastroje. W programie reformator-

skim husytyzmu znalazły się też i, co więcej, zostały w wielkiej mierze

zrealizowane postulaty wprowadzenia wszędzie, także do kościołów, ję-

zyka czeskiego.

Nie można w żaden sposób sprowadzać husytyzmu do ruchu antynie-

mieckiego, ale konsekwencją aspiracji i propozycji reformatorskich mu-

siało niejako być uwzględnienie na wielu polach praw ludności czeskiej.

I na uniwersytecie, i w społeczeństwie czeskim zarysował się też wyraźny

podział: zwolennicy ruchu nazwanego później husytyzmem rekrutowali

się spośród Czechów, Niemcy zaś z reguły znaleźli się w szeregach jego

przeciwników. Oblicza się, że w 1421 r. na 99 badanych pod tym kątem

widzenia miast czeskich Niemcy mieli przewagę w 39; uderza, że mapa

zasięgu wewnętrznych wystąpień antyhusyckich czy też rejonów nie

dotkniętych przez husytyzm pokrywa się prawie dokładnie z mapą prze-

wagi wpływów niemieckich. W toku ostrych walk atmosfera antynie-

miecka musiała automatycznie wzrastać. Lansowanemu przez wrogów

stereotypowi Czech-heretyk, dalekiemu w rzeczywistości od prawdy, od-

powiadać zaczął inny stereotyp: Niemca jako wroga kielicha - symbolu

ruchu. Stąd przede wszystkim masowe konfiskaty własności niemieckiej,

w samej Pradze przede wszystkim. Jednym z ważkich rezultatów wojen

było umocnienie i rozszerzenie się czeskiego poczucia narodowego jako

czynnika łączącego różne odłamy husyckie mocno się nieraz różniące.

W PQlsce XV w. nie ma mowy o podobnym wybuchu uczuć antynie-

mieckich jak w husyckich Czechach, chociaż nie brak w ciągu całego

stulecia śladów antagonizmów. Wyraził je chociażby w drugiej połowie

wieku Jan Ostroróg w swym słynnym Memoriale, reprezentatywnym w

jakimś stopniu zwłaszcza dla średniej szlachty w pełnym rozwoju. Zda-

niem Ostroroga między Polakami a Niemcami panuje "wieczna niezgoda

i nienawiść", ilustruje on tę tezę głównie faktami lekceważenia przez

Niemców w Polsce - mnichów i księży - Polaków i ich języka. Tym-

czasem "niech się uczy polskiej mowy, kto chce w Polsce mieszkać". Nie-

chęć do Niemców zdaje się zresztą być u Ostroroga, oczywiście nie tylko




320 Kultury rodzime i narodowe



u niego, wyrazem niechęci do cudzoziemców w ogólności. Oburza się np.

na stosunki w Kościele polskim, gdzie,.chytrzy i podstępni Włosi przy-

właszczyli sobie (...) władzę, gdy my tymczasem poziewamy i zasypiamy".

Występuje też przeciwko wielkim miastom z ich międzynarodowym skła-

dem mieszkańców, gdzie rej wodzą widoczni na każdym kroku studenci

i zakonnicy często obcego pochodzenia. Zapewne ma Kraków na myśli,

gdy pisze: "Aby się nie mnożyła licz,ba nieużytecznych próżniaków, wy-

pada nie tworzyć po miastach takich gromad mniehów i żaków, cudzymi

dostatkami tuczących się."

Teksty Ostroroga przypominają nam, że nastroje niechęci i wrogości

z wielką łatwością rodziłv się nie tylko wobec Niemców, ale wszędzie

tam, gdzie dochodziło do napięć z "obcymi", z ludźmi innego języka

i obyczaju. We wszystkich krajach można znaleźć niezliczone świadectwa

takich nastawień, twvórczość historiograficzna w sposób szczególny stano-

wi wszędzie prawdziwą kopalnię wiadomości na ten temat. Mimo bliskich

związków polsko-węgierskich dochodzi w grudniu 1377 r. w Krakowie

do bójki i następnie prawdziwej rzezi, w której ginie ponad 160 dworzan

węgierskich; widać z tego, jak łatwo dawano upust niechęciom i jak dra-

styczne formy mogło to przybierać. Janko z Czarnkowa wyraża w kilku

miejscach swej kroniki głęboką nienawiść do Węgrów uczestniczących

w wojnie domowej toczącej się w Wielkopolsce w początkach lat osiem-

dziesiątych XIV wv. "Dzikie to plemię - pisze o żołnierzach węgier-

skich - nie wzdragało się znieważać wszystkich kościołów, do których

tylko mogło się dostać, nie oszczędzając bynajmniej sakramentów Ciała

Pańskiego ani relikwii świętych. Niech padnie na wieczne czasy świerzb

bydlęcy na tych, za których sprawą nieposkromione to plemię było we-

zwane na pomoc w celu rzekomej opieki, bo z pewnością więcej z zawiści

aniżeli gwoli pomocy było ono przywoływane."

Czasem zresztą właśnie "bliscy" z jakichś względów stawali się tak

"obcy", że ku nim kierowała się wręcz szczególna nienawiść: dotykamy

tu sprawy wyjątkowo czasem ostrych, jeśli nie krwawych zatargów i ca-

łych wojen domowych. Mądry skądinąd kanonik Jan Długosz może tu

być znakomitym świadkiem: Nawiązując do udziału najemników śląskich

w wojskach krzyżackich w czasie wojny trzynastoletniej - Ślązacy bo-

wiem i Czesi głównie pobili Polaków chociażby pod Chojnicami w

1454 r.! - powiada Długosz iż "żaden (...) naród nie jest tak nienawistny

Polakom jak Ślązacy, niechętnym patrzący okiem na ich powodzenie

i obyczajem odstępców własnemu rodowi bardziej zazdroszczący szczę-

ścia niż inni, obcy rodem i językiem". Jakże niechętny jest też Długosz

Litwinom, których uważa wręcz za "lud między wszystkimi na północy

najciemniejszy". Nie może wwprost wyjść z podziwu, w jaki sposób tak

mały i lichy lud mógł dokonać podboju Rusi. Przypisuje im postępowanie


Swiadomość narodouwa 321


zdradliwe i pełne podstępów. Ma w ogólności do Litwinów bardzo mało

zaufania i bez wahania przypisuje im np. spiskowanie z pogańskimi Ta-

tarami przeciwko Polakom. Rusinów, choć są schizmatykami, stawia dużo

wyżej od Litwinów - katolików.

Obok wrogości, niechęci do "obcych", przybierającej nawet niekiedy

formę otwartej walki, istniała w owych czasach i druga strona medalu,

o której - raz to jeszcze z całym naciskiem podkreślamy - nie można

zapominać. Był nią nie antagonizm, ale współdziałanie, długie nieraz ży-

cie i obcowanie ze sobą, prowadzące do pewnych form solidarności daleko

nawet posuniętej. Bez tego nie można bv np. zrozumieć powodów dobro-

wvolnego przyłączenia się Prus zwanych potem Królewskimi do Polski

i całej solidarności, właśnie polsko-niemieckiej, w walce z niemieckim

Zakonem. W tych samych tekstach historiograficznych, odsłaniających

nam tyle razy ksenofobię ich autorów, znajdujemy czasem sformułowa-

nia wręcz odwrotne. Tak np. w XIV w., tak obfitującym w konflikty na

pograniczu słowiańsko-niemieckim, we fragmencie dołączonym do Kro-

nikż wżelkopolskiej czytamy: "Tak i Niemcv, mając państwa sąsiadujące

ze Słowianami, często z nimi obcują i nie ma na świecie innych narodów

tak uprzejmych i przyjacielskich względem siebie jak Słowianie i Niem-

cy..,"

Także i Długosz, niewątpliwy patriota patrzący na wszystko przez pry-

zmat połączonych interesów Królestwa i Kościoła polskiego i tak chętnie

rozdzielający nagany czy pochwały między- obcy-ch i swoich, nie jest w

gruncie rzeczy niechętny cudzoziemcom jako takim. Potrafi np. wręcz

zarzucić Polakom, iż "przybyszów- obc5rch i cudzoziemców, chociażby

u nich widoczne były talent i oby-czajne ży-cie, rzadko dopuszczają na

kierownicze stanowiska do urzędów-". Uzupełniając tę charakterystykę

dwoma znamiennymi w jego oczach przykładami Hiszpanii i Czech,

twvierdzi, że Hiszpania wiele zyskuje, wysuwając na swe wysokie urzędy

i biskupstwa nawet neofitóww, dawnvch Żvdów- czv Saracenów, gdy Cze-

si - "we wszystkim innym przewidujący" - Luporczywie trzymają te

stanowiska w rekach własnych rodów, stale tych samych w dodatku.

W Polsce przy różnych okazjach podnosi Długosz pozytywną rolę cudzo-

ziemców. Charakteryzując np. świetność współczesnego mu Krakowa,

zdaje sobie sprawę, jak wiele znaczy- fakt, iż "niedaleko (...) są granice

wvielkich narodów, których wielu przedstawvicieli ściągnęły do tego miasta

przede wszystkim w-zajemne stosunki"; stosunki te oczywiście w pełni

lpochwala i aprobuje.

Tego typu postawy miały szczególne znaczenie dla monarchii wielo-

narodowych i wielojęzycznyeh, takich jak W'Vęgrv czy też Polska, zwłasz-

cza od połowy XlV w.; tym bardziej rzecz odnosi się do państwa pol-

sko-litewskiego połączonego pod berłem Jagiełły i jego potomków, pa-



21 - Europa słowiafiska




322 Kulturv rodzime i narodowe



nujących na zupełnie innej zasadzie w Polsce i w Wielkim Księstwie.

Podstawowy interes monarchii nakazywvał tu budowanie solidarności pań-

stwowej, poczucia wspólnoty interesów i lojalności wobec władzy, co

w dalszym stadium rozwojowym mogło nawet prowadzić d.o wspólnego

poczucia narodowego niezależnie od uży-wanego języka.

Dużym sukcesem państwa polskiego była od czasów Kaziznierza Wiel-

kiego rosnąca, można powiedzieć, lojalność mieszkańców pochodzenia

niemieckiego, dobrze widoczna np. ww, stołecznym Krakowie. Powolne

procesy polonizacyjne w sensie językowym doprowadziły tu niejako na-

turalnie w początkach XVI w. do oddania kościoła Mariaekiego d.la kazań

polskich, gdy w sąsiednim kościele Św,. Barbary, gdzie panował dotąd

ścisk na polskich nabożeństwach, ludzie języka niemieckiego mogli się

już wówczas swobodnie pomieścić. Niektóre rodziny patrycjuszowskie

wchodziły zresztą w związki rodzinne z polską arystokracją i w ten spo-

sób były szybko asymilowane przez stan szlachecki. Na Rusi Koronnej

zasadnicze znaczenie dla procesóww asymilacyjnych miało całkowite zrów-

nanie tamtejszego bojarstwa ruskiego wv 1434 r. w sensie prawnym ze

szlachtą polską. Szlachta ruska ramię w ramię z polską walczyła o dalsze

przywileje, zarazem zaś uległ przyśpieszeniu proces jej polonizacji; cza-

sem szedł on w parze z przechodzeniem na katolicyzm. Brak wśród

szlachty śladów antagonizmów narodowościowych - w przeciwieństwie

do mieszczaństwa; we Lwvowie zvłaszcza, jak pamiętamy, istniało stałe

napięcie w wyniku spychania rusko-prawosławnych mieszkańców na ubo-

cze przez rządzące grupy polsko-katolickie.

Wielkie Księstwo Litewskie stanowiło w XV w. mimo związków z Pol-

ską bardzo odrębny organizm państwowy, w którym jednym z zasadni-

czych problemów był stosunek możnych i bojarów litewskich do możnych

i bojarów ruskich. Zastrzeżenie władzy w Wilnie dla katolików służyć

miało umacnianiu pozycji Litwinów, wśród których umacnia się stop-

niowo - od góry poczynając - świadomość narodowa; siłą próbowano

zwalczać różne przejawy, słabnące zresztą, ruskich separatyzmów dziel-

nicowych. Powoli wśród bojarstwa rosło poczucie państwowej solidar-

ności i zgodności w reakcjach na zewvnętrzne zagrożenia, czy to np. w spo-

rach z Polską o Wołyń, czy też później wobec ekspansji moskiewskiej.

Wspólny język oficjalny, ruski, stanowvił niemałej wagi element łączący.

Malała też dyskryminacja prawna szlachty prawosławnej, zniesiona osta-

tecznie w połowie XVI w. Na początku XVI w. poczucie wspólnoty było

na tyle silne, że nie budziło np. zdziwienia sprawowanie naczelnego do-

wództwa nad połączonymi wojskami litewsko-polskimi w bitwie z Mo-

skwą pod Orszą w 1514 r. przez wielkiego pana ruskiego, prawosławnego,

Konstantego Ostrogskiego; jako w,otum świetnego zwycięstwa wtedy od-

niesionego budować tu będzie Ostrogski świątynie prawosławne.


Swiadomość narodowa 323


Jak dobrze wiadomo, pozycja wywalczona przez szlachtę polsko-ruską

w XV w. stanowiła dla bojarstwa litewsko-ruskiego Wielkiego Księstwa

wzór coraz bardziej atrakcyjny, co miało też tak wielkie znaczenie dla

ostatecznej unii polsko-litewskiej w Lublinie w 1569 r. Rosnąca świado-

mość państwowo-stanowa szlachty Rzeczypospolitej miała też z biegiem

czasu odegrać bardzo istotną rolę w procesach polonizacji, które objęły

praktycznie całą szlachtę na tym obszarze. Grunt dla takiej ewolucji

przygotowany już jednak został w XIV, zwłaszcza zaś - XV stuleciu.

Charakter wielonarodowościowej monarchii miały też, nie zapominaj-

my, od XIV w. Czechy wraz ze Śląskiem o ludności polsko-niemieckiej

i silnych tradycjach piastowsko-polskich oraz, rzecz jasna, Węgry. Stąd

też określenie naród węgierski - natio Hungarica - może być używane

w różnych znaczeniach. W XV w. mogła to więc być szlachta podległa

królowi węgierskiemu, coraz bardziej solidarna, jak i w Polsce, w swych

dążeniach i w swym poczuciu utożsamienia się z państwem, zarazem

jednak można było określać w ten sposób ogół ludności Węgier albo też,

w węższym, ściślej narodowym sensie, samych Madziarów - w odróż-

nieniu od Rumunów, Chorwatów, Słowaków, Serbów, Niemców itd. Rzecz

wymaga więc zawsze dużej ostrożności w interpretacji. Narodowość i ję-

zyk dominujące w państwie miały oczywiście wszędzie uprzywilejowaną

pozycję, na gruncie ogólnopaństwowej solidarności skupionej wokół mo-

narchy i instytucji centralnych mogło też łatwo dochodzić do wzrostu

wpływów i szerzenia się języka i wręcz świadomości dominującego na-

rodu. Przeciwwagę stanowiły zapewne przede wszystkim silne kultury

rodzime lokalne, tym bardziej, gdy miały oparcie we własnym odrębnym

języku, religii, kulturze, własnych prawach i instytucjach; wtedy lojal-

ność i poczucie wspólnoty państwowo-królewskiej mogło się dobrze łączyć

z własnym, silnym patriotyzmem regionalnym i grupowym.

Z tego punktu widzenia np. Chorwaci z własnym królestwem czy Sasi

siedmiogrodzcy oraz spiscy z daleko posuniętą autonomią stanowili w

obrębie szeroko rozumianych Węgier grupy uprzywilejowane. W Króle-

stwie Czeskim silne było poczucie odrębności zwłaszcza poszczególnych

dzielnic-księstw śląskich, nie było tu warunków do głębszej bohemizacji.

Ale w bogatej, złożonej panoramie stosunkówv wewnętrznych, tak trud-

nych do zgodnego z rzeczywistością uchwyeenia, trzeba też widzieć kul-

tury rodzime mniej uprzywilejowane, istniejące jednak i zaznaczające

swoją obecność. Tak np. na zdominowanych przez Węgry od XI w. obsza-

rach słowackich pojawia się w XV w. nazwa Słowak, Słowacy. Poza

językiem nie mieli w gruncie rzeczy Słowacy punktu oparcia dla własnej

tożsamości, uczestniczyli też w ogóln5ch procesach zachodzących na Wę-

grzech. Ich szlachta uległa, jak i na ogół gdzie indziej, madziaryzacji,

chociaż w ciągu XIV-XV w,. historycy słowaccy (P. Ratkoś) skłonni są




324 Kultury rodzime i narodow,e



dostrzegać pewne, przejściowe zresztą ślady jakby reslawizacji. Przede

wszystkim jednak język słowacki zaznacza silniej swą obecność w małych

miasteczkach w wyniku napływu do nich ludności miejscowej, chłop-

skiej, mówiącej po słowiańsku. W rozwoju ludowych dialektów sło-

wackich zaznacza się od XV w. wpływ najbardziej wówczas wyrobionego

w sensie literackim języka słowiańskiego, to jest, rzecz jasna, czeskiego.

Brak własnych elit społeczno-kulturalnych stanowił zasadniczy czyn-

nik utrudniający rozbudowę kultur rodzimvch do poziomu samodzielnych,

pełnych kultur narodowych. Historia porównawcza tych elit w obrębie

Europy słowiańskiej pozostaje wielkim tematem do podjęcia i opraco-

wania, z wykroczeniem zresztą poza średniowiecze. Dobrze wiadomo, że

dopiero w gruneie rzeczy w ciągu ostatniego stulecia nowe, młode elity

wielu rozbudzonych narodowo w naszej cześci kontynentu narodów do-

strzegły z całą ostrością zubożenie swojej historii skutkiem całkowitej

czy częściowej utraty własnych twórczych elit, tak społeczno-politycz-

nych jak i kulturalnych. Katastrofy dotykające owe elity stanowią jedną

ze znamiennych cech dziejów naszej części kontynentu, od katastrofy

elit ruskich w XIII i bułgarsko-serbskiclz u schyłku XIV w. poczynając.

Stulecia następne przyniosą tu dalszą cała ich serię, nie oszczędzając w

końcu żadnego narodu, chociaż mimo wwszystko Rosja i Polska zachowały

w dobie nowożytnej największą ciągłość w historii swych elit. Dla Ukraiń-

ców, Białorusinów czy Litwinów polonizacja, daleko posunięta, ich elit

odczytywana jest nierzadko w ich nowszej historiografii iako szczególna

strata, podobnie jak dla Słowaków jest nią wcześniejsza jeszcze madzia-

ryzacja.

Na uwagę, i to nie mniej szczególną, zasługuje także niezwykła ży-

zw otność rodzimych, ludowych kultur ty lu słowviańskich ludów i języków,

które przetrwały przez stulecia, umożliwiając w końcu także i odbudowę

czy też wytworzenie własnych, twórczyych elit. Wszechstronnego studium

domagają się też wvaru.nki, okoliczności tego przetrwania, połączonego

wszak - i trzeba to jak najmocniej podkreślić - z uczestniczeniem w

szerokim zakresie w procesach europeizacii z daleko posuniętą chrystia-

nizacją włącznie. Kultury rodzime, ludowe, włączone przede wszystkim

przez religię do wielkich kręgów europejskiej kultury i zarazem zacho-

wujące swój własny język, wykazałv w<- trwaniu ogromną, często wręcz

imponującą siłę.

Rozwijająca się na solidny-m gruncie kultury- zarazem narodowej i euro-

pejskiej świadomość narodowa miała wve wwszystkich państwach naszej

części kontynentu cechyy postawy rozw-inietej, w pełni według ówcze-

snych kryteriów dojrzałej, w niczym nie ustępuiąc analogicznemu zja-

wisku zachodzącemu w- wielu krajach zachodnich. Rzecz jasna jednak,

że nie wszyscy ludzie należący nwedług pewwnych krvteriów obiektywnych,


Świadomość narodowa 325



np. językowych, do określonych kultur rodzimych o narodowym charak-

terze, mieli w sobie zarazem silne poczucie narodowej świadomości. Za-

sięg społeczny tej świadomości stanowi zagadnienie trudne, w pełni w

dalszym ciągu,otwarte, domagające się dalszych, żmudnych badań także

w perspektywie porównawczej. Wypowiadane przez historyków opinie

o charakterze, nazwijmy to tak, pesymistycznym, skłonne są agraniczać

pełną świadomość narodową do stosunkowo wąskich kręgów władzy, do

elit dworskich i współrządzących, chociaż inni przeciwstawiają takiemu

widzeniu rzeczy pogląd "optymistyczny", widząc szerokie kręgi ludzi

wszystkich stanów wprost przeniknięte patriotyzmem.

Na każdym kroku rodzą się pytania o reprezentatywność, o znaczenie

postaw i poglądów niektórych ludzi tamtej epoki. Kto jeszcze np. mógł

/

myśleć i reagować podobnie jak kanonik i szlachcic Jan Długosz, jakże

autentycznie, żarliwie wręcz przywiązany do swej polskości i trochę przez

jej pryzmat patrzący na cały świat. A jak rozumieć dokładniej znamien-

ny pogląd o Polsce, jaki w 1490 r. wypowiedział wobec papieża nieźle

już znający nasz kraj włoski humanista, człowiek dużej inteligencji, Kalli-

mach? "Na tak ogromnym obszarze ziem jednakowy jest lud i naród

[<<gens et natio>>], nie różni się ani obyczajami, ani językiem, ani urzą-

dzeniami, zespolony zgodnością we wszystkich sprawach boskich i ludz-

kich, tudzież prawem; jeśli wziąć pod rozwagę jego zamiłowania, chęci,

wreszcie pewnego rodzaju jednomyślność we wszystkich poruszeniach,

rzekłbyś, że to raczej dom jeden i rodzina aniżeli naród." Uwzględniając

retoryczną przesadę wytrawnego literata-dyplomaty jak i fakt, że opinia

odnosiła się do Polaków, a nie do ogółu mieszkańców kraju żyjących pod

berłem Kazimierza Jagiellończyka, trzeba jednak wziąć pod uwagę cechę

tak mocno uderzającą przybysza z Włoch. Rozbite na silne, konkurujące

i stale walczące ze sobą państwa-miasta, nie miały widać Włochy XV wie-

ku tak jednolitej jak Polska kultury, różnica, wolno mniemać, rzucała

się na tyle w oczy Kallimachowi, że zaakcentował ją w sposób szczególny.

Ale do jakich grup społecznych, środowisk polskich da się odnieść owa

wychwalana przez Włocha jedność? I czy są podstawy do mówienia. w

związku z nią o powszechnej świadomości narodowej? Duża ostrożność

jest tu w sposób oczywisty konieczna.

Poszukiwania środowisk bardziej narodowo świadomych prowadzą w

kilku kierunkach. Oczywiście, kręgi związane z dworem, z władzami

centralnymi, kręgi ludzi zaangażowanych bezpośrednio w sprawy pań-

stwowe wchodzą tu w grę niejako w pierwszej kolejności, chociaż nigdy

nie można zapominać o specyfice federalnych organizmów, jakimi stały

się w XIV w. Czechy, Węgry czy wspólnota jagiellońska. Rycerstwo-

-szlachta już z racji swych obowiązków wojskowych, lepiej czy gorzej

wypełnianych, wiązało się jakoś bliżej i identyfikowało w pewien sposób




326 Kulturv rodzime i narodowe



z własnym państwem i monarchą, co nie wykluczało zresztą możliwości

służby, chociażby dla zarobku, także i pod innymi sztandarami. Rozwój

przedstawicielstwa stanu szlacheckiego, walka o przywileje, sejmiki i sej-

my w pełni funkcjonowania w XIV-XV w. - wszystko to stanowiło

bardzo ważki czynnik upolitycznienia szerszych kręgów ludzi i rozbu-

dzania w nich w pewien sposób poczucia większej odpowiedzialności za

organizm państwowy i narodową wspólnotę. Tworzył się tą drogą "naród

polityczny", co w nieco późniejszym okresie prowadziło nawet do utoż-

samienia w szlacheckiej świadomości narodu w ogóle z takim właśnie

"szlacheckim narodem politycznym".

Inna, bardziej złożona - generalnie biorąc - była sprawa narodowej

świadomości mieszczan. Stan ten, dobrze pamiętamy, w swych górnych,

najbogatszych warstwach był silnie etnicznie i religijnie zróżnicowany,

chociaż z drugiej strony mieszczanie mieli z reguły podstawowy interes

w popieraniu dużych i silnych organizmów państwowych, zdolnych do

zabezpieczenia spokoju w kraju, do opieki nad handlem czy rzemiosłem,

dbałości o drogi publiczne. Nie zawsze jednak monarchia liczyć mogła

rzeczywiście na pełne poparcie swych mieszczan. Doświadczył tego w

Polsce Władysław Łokietek, w bardzo trudnej sytuacji zmuszony do

walki z Krakowem wójta Alberta, skłonnym raczej do popierania roz-

wiązania czeskiego.

Bardzo silne antagonizmy wewnętrzne mogły i w wielkich miastach

prowadzić do umacniania narodowej świadomości. Jaskrawym, w swej

sile wvręcz wyjątkowym przypadkiem jest tu ruch husycki, w radykal-

nym nurcie opierający się do tego stopnia na czeskich mieszkańcach Pra-

gi, że niekiedy współcześni prawie że utożsamiali husytyzm z Pragą.

Duma z Pragi, "głowy Królestwa Czeskiego", stanowiła istotny czynnik

tej prasko-czeskiej świadomości. Istotnym, ważkim momentem był ple-

bejski, antymonarchiczny i w wielkim stopniu antyfeudalny charakter

praskiego patriotyzmu, "wyrosłego nie z królewskiego autorytetu i roz-

woju państwa, ale z reformy i rewolucji" (J. Macek). Możliwe też, jak

sądzi cytowany historyk czeski, że patriotyzm ten był "bardziej dyna-

micznyy i miał więcej spoistości wewnętrznej aniżeli wśród innych ludów

europejskich". Znajdował jednak przez szereg lat wspólną płaszczyznę

z patriotyzmem szlachty czeskiej, bardziej tradycyjnym. Wszędzie, także

i w Czechach, łiczyć się trzeba z przypływama i odpływami uczuć naro-

dowo-patriotycznych, zdolnych niekiedy - w wyjątkowych sytuacjach

walki i zagrożenia - zmobilizować wcale szerokie kręgi ludności, ale

łatwo potem słabnących. Z takim odpływem mamy też wyraźnie do czy-

nienia w Czechach po zmęczeniu tragicznymi doświadczeniami walk

bratobójczych w trzydziestych latach XV w.

Nra dalszą zwłaszcza metę doniosłe znaczenie miała świadomość naro-

Świadomość narodowa 327



dowa kleru. Wielokrotnie mówiliśmy już o zwviązkach kościelno-państwo-

wych, o roli religii w umacnianiu władzy monarszej czy też o znaczeniu

czynnika religijnego, chociażby kultu śwviętych narodowych, dla narodo-

wej świadomości. Kręgi elitarne kleru świeckiego czy zakonnego, blisko

na ogół powiązane z dworami, były głównymi nośnikami treści religij-

no-narodowych; ich prawie wvyłącznie dziełem była chociażby narodowa

historiografia w każdym z zajmując5ych nas krajów w XIII, XIV czy

XV stuleciu. W dziele upowwszechniania świadomości narodowej podsta-

wową rolę grały szerokie kręgi duchowieństwa parafialnego i klasztor-

nego, stykającego się niejako na co dzień z ogółem ludności, i to wszyst-

kich stanów. Za ich pośrednictwem treści narodowe czy państwowe,

monarchiczne, mogły rozprzestrzeniać się różnymi drogami wraz z upo-

wszechnianiem chrześcijaństwa, poprzez słowo, obraz, jakiś obrzęd litur-

giczny czy paraliturgiezny. Podtrzymywanie czci dla władców i stałej

o nich pamięci, żyjących czy zmarłych, stanowiło jedną z zasadniczych

form umacniania przez ducłzowieństwo autorytetu państwa, a zarazem-

świadomości narodowej. Z całą siłą występują te momenty w tradycji

chrześcijaństwa wschodniego, nie brak ich jednak i w kręgu zachodnim.

Brak monograficznych badań nad całym tym zagadnieniem daje się moc-

no odczuć. Jest ono zaś specjalnie ważne, poprzez kler i kościoły będzie-

my bowiem mogli w nieco lepszy, acz zawsze ograniczony sposób dotrzeć,

pośrednio przynajmniej, do najszerszych kręgów ludności, o których

świadomości tak niewiele wiemy bezpośrednio.




Uwagi końcowe 329













UWAGI KOŃCOWE




W kolejnych rozdziałach przedstawiałem różne aspekty wielkiego pro-

cesu rozwoju Europy słowiańskiej - Europy środkowo-wschodniej,

wschodniej, i południowo-wschodniej, bałkańskiej - w XIV-XV stu-

leciu. Rozwój ten przejawia się tak w przekształceniach organizmów

państwowych, umacnianiu struktur społecznych i państwowych, wzroście

gospodarczym i demograficznym, jak i w zakresie zjawisk społeczno-kul-

turalnych. Jednym z zasadniczych czynników procesów akulturacji, euro-

peizacji, tak w sensie okcydentalizaeji jak i bizantynizacji, były Kościoły

z coraz bardziej rozbudowanymi strukturami klasztornymi i parafialny-

mi, ogarniającymi ogół ludności, Kościoły głęboko z reguły solidarne

z państwami. W kręgu zachodnim pogłębionej chrystianizacji towarzy-

szyła recepcja charakterystycznej dla tego kręgu i najściślej z chrystia-

nizmem związanej kultury, szkolnej, scholastycznej, oraz kultury goty-

ckiej; w XV w. w kręgach elitarnych, przede wszystkim dworskich-

dwór węgierski Macieja Korwwina zdecydowanie się tu wybija - rysują

się mocniej wpływy włosko-humanistyczne, nierzadko całkiem dobrze

współżyjące ze światem gotycko-scholastycznym. Dla kręgu wschodniego

charakterystyczne jest zdecydowane umacnianie się podkreślającej swą

odrębność cywilizacji słowiańsko-bizantyjskiej. W parze z europeizacją

szło wytwarzanie się kultur rodzimych, wśród których szczególnego zna-

czenia nabierały kultury narodowe.

Przyznać trzeba, że w dotychczasowych badaniach i próbach ujęć syn-

tetycznych nie wydobywano i nie uwypuklano dostatecznie procesu wzro-

stu, który nastąpił w naszej części kontynentu w XIV-XV w. w całym

jego bogactwie i tak znamiennej wieloaspektowości. Oddziaływało tu

wiele czynników, których nie sposób w tym miejscu szerzej przedstawić.

Długo ciążył na świadomości historycznej sztuczny, jak to dziś rozumie-

my, podział dziejów postarożytnych na średniowiecze i dobę nowożytną

z jakże mocno akcentowaną cezurą około 1500 r., która miała stanowić

początek jakoby zupełnie nowej epoki. Ostre podkreślenie przedziałów


między tzw. średniowieczem i tzw. renesansem utrudniało, a czasem

wręcz uniemożliwiało dostrzeganie historycznej ciągłości procesów tak

silnie dziś akcentowanych.

W kręgu wschodnim długo nie doceniano dostatecznie dynamiki prze-

mian i żywotności kultury Bizancjum, a w sposób szczególny całej

swoistości kultury religijno-monastycznej, tak zasadniczo ważnej dla

całego tego kręgu cywilizacyjnego. Dobrze to widać na przykładzie bar-

dzo rozbudowanej w ciągu XIX i początków XX w. historiografii rosyj-

skiej, w której zdecydowanie przeważa ujemna ocena całej kultury ru-

sko-rosyjskiej przed Piotrem Wielkim. Tylko w historii politycznej Rosji

widziano ciągłość, w kulturze natomiast przed Piotrem i okresem Piotro-

wej "europeizacji" dostrzegano jako najbardziej podstawowe cechy pry-

mitywizm i stagnację. Na dobre dopiero w XX w. wielu uczonych i całe

szkoły badawcze podjęły gruntowną rewizję tak formułowanych poglą-

dów. Wśród pierwszych znaleźli się historycy sztuki, później także histo-

rycy literatury; brak dotąd rozbudowanych badań w zakresie nowocze-

snej historii społeczno-religijnej, co daje się szczególnie dotkliwie odczuć

także w syntezie.

Zmiana poglądów jest obecnie wszędzie, i w kręgu bizantyjsko-sło-

wiańskim, i łacińskim, dobrze widoczna. Umożliwiło to też obecną próbę

syntetycznego spojrzenia na całość problemów i uwypuklenie wagi zaj-

mującego nas okresu. Rozwój Europy słowiańskiej w XIV-XV w. wolno

nam w pewnym sensie porównać z wielkim procesem wzrostu Europy

Zachodniej w XI-XIII stuleciu, tak mocno podkreślanym we współ-

czesnej historiografii. Dzięki pogłębionej europeizacji krajów środkowo-

-wschodnich i wschodnich umacnia się, utrwala Europa po prostu już

w nowożytnym sensie europejskiego kontynentu. Europa chrześcijańska

nie ma jeszcze tylko ustalonych granic wschodnich, gdzie Moskwa wy-

zwalająca się od dominacji mongolskiej podejmuje zarazem swą ekspan-

sję wschodnią na tereny dotąd podporządkowane Mongołom. Wyzwoleniu

Europy wschodniej od jarzma tatarskiego towarzyszy od schyłku XIV w.

umacnianie się muzułmańskich Turków na Bałkanach. Kultury rodzime,

ludowe i narodowe, Bułgarów, Serbów czy Albańczyków okazują się

jednak na tyle już mocne, że masy ludności chrześcijańskiej, znajdujące

oparcie w swych kościółkach, przetrwać mają setki lat utraty niezależ-

ności i doczekać w XIX-XX w. niepodległości.

Podkreślając cechy wspólne procesów rozwojowych, na każdym kroku

trzeba jednak pamiętać - i często zwracaliśmy na to uwagę - o istot-

nych różnicach. Widoczne one były nie tylko w punkcie wyjścia, u schył-

ku XIII w., ale w pewnym zakresie mogły się później nawet pogłębiać.

Zwłaszcza okcydentalizacja i bizantynizacja musiały coraz bardziej od-

dzielać od siebie, mimo wszystkich więzów nadal istniejących, kraje kre-




330 Uw-agi końcow-e


gu słowiańsko-bizanty-jskiego od krajów słowiańsko-węgierskich chrze-

ścijaństwa zachodniego. Dojrzewanie świadomości narodowej i kultur

narodowych było dalszym, w-ażkim czvnnikiem różnicującym Europę sło-

wiańską. Geografia przemian i ich tempo były bardzo różne nawet w

obrębie jednego kraju. Z tymi wszystkimi różnicami zasadniczym, zde-

cydowanie dominującym nad całością procesów zjawiskiem był wzrost,

rozwój, niewątpliwa promocja utrwalająca miejsce Europy słowiańskiej

na kontynencie "w okresie, gdy cywilizacja europejska w sposób decy-

.dujący zdystansowała inne kręgi cywvilizacyjne" (J. Delumeau).

W dalszym jednak biegu dziejów, w przeciwieństwie do Zachodu, roz-

wój naszej części Europy został w dużej mierze co najmniej zatrzymany.

Nie stało się to wszędzie i nie w-e wszystkich dziedzinach, nadto nie v

tym samym czasie. Chronologia procesów stagnacji czy regresji pozostaje

bardzo dyskusyjna, tylko w jakimś bardzo generalnym sensie można

mówić o w. XVI. Nie możemy tu wchodzić w wielką debatę, jaką toczą

od lat historycy wokół przyczyn tych procesów, jak zawsze bardzo zło-

żonych, wielostronnych. Same ich przejawy, stagnacja ekonomiczna, upa-

.dek miast, rzemiosła, kopalnictw,a, poddaństwo ludności chłopskiej, kry-

zys uniwersytetów-, na długo cw każdym razie cechować miały sytuację

wielu krajów i rejonów w tej części kontynentu z wyjątkami zawsze

potwierdzającymi ogólny stan rzeczy.

Na polu kultury z większą niż w innych dziedzinach ostrożnością na-

leży mówić o przejawach upadku, zawsze precyzując, o co konkretnie

chodzi; dynamizm baroku Europy środkowo-wschodniej, wyrastającego

tu z pnia przede wszystkim gotyckiego, jest tylko jednym z przejawów

nowych, ważkich procesów wyraźnie rozwojowych, zachodzących jednak

w czasach ogólnego upadku. Katastrofa Węgier, sytuacja Cźech pod rzą-

.dami Habsburgów w XVI i zwłaszcza XVII w. nie sprzyjały w każdym

razie pełnemu rozwojowi kultur narodowych. Polska najdłużej z krajów

katolickich naszej części kontynentu ma warunki do wszechstrónnego

rozwoju, ale i tu seria klęsk od połowy XVII w. jakże zaciążyła nad ca-

łością przemian.

Dla kręgu bizantyjsko-słowiańsko-rumuńskiego przewaga i okupacja

turecka była już od schyłku XIV stulecia problemem zasadniczym, utrud-

niającym czy wręcz uniemożliwiającym normalny rozwój. Ziemie ruskie

znalazły się ostatecznie częściowo w ramach katolickiego państwa pol-

sko-litewskiego ze wszystkimi wynikającymi stąd ważkimi uwarunko-

waniami, które będą też powoli oddziaływać na wyodrębniające się

narody ruskie, ukraiński i białoruski. Inna część ziem ruskich wchodzi

w skład państwa moskiewskiego, od schyłku XV w. jedynego w Europie

państwa prawosławnego w pełni niezależnego. Na tych właśnie obszarach

rozwój kultury staroruskiej był na wielu polach szczególnie dynamiczny


Uwagi końcowe 331



w XIV-XV stuleciu, ale wiek XV'I - podkreślaliśmy to kilkakrotnie-

przynosi wyraźny i głęboki kryzy-s przy wielu pozorach zewnętrznego

zwycięstwa w realizacji religijno-monasty-cznej utopii. Charakter i rze-

czywiste rozmiary tego procesu to jedno z najbardziej kapitalnych za-

gadnień, dotąd w pełni otwartych i jakże w-ażnych dla całości dziejów

naszej części kontynentu.

W świetle regresji, katastrof nawet, tym lepiej można jednak zrozu-

mieć olbrzymie bez żadnej przesady znaczenie epoki XIV-XV stulecia

:dla wszystkich krajów naszej części Europy-. Rychło mitologia otaczać

zaczęła wydarzenia i osoby tej epoki, przygotowvując podwaliny ideowe

,późniejszych ruchów narodowego odrodzenia. Przede wszystkim jednak,

i wypada to powtórzyć raz jeszcze, w-ięzy kultury powszechnej ludów

okazały się tak silne i trwałe, że lud5- te były ww- stanie zachować przez

stulecia swe tradycyjne samoidentyfikacje pomimo różnego rodzaju nacisków i przymusów, ciągnących się przez pokolenia. Szukając dziś głębszych, żywotnych korzeni Europy słowiańskiej, musimy cofnąć się wszędzie do tzw. średniowiecza, zwłaszcza zaś - do wielkiej epoki wzrostu XIV-XV stulecia.BIBLIOGRAFIA PODSTAWOWA



W zestawieniu zamieszczonym poniżej ograniczono się do najbardziej podstawo-

wych, wprowadzających w zagadniezlie opracowań w językach obcych oraz do naj-

ważniejszych opracowań w języku polskim. Poprzez cytowane tutaj, z reguły now-

sze czy najnowsze, prace osoba zainteresowan.a będzie mogła trafić do prac bardziej

szczegółowych, niezbędnych dla pogłębienia znajomości jakiegokolwiek zagadnienia.

Praca wymieniona jest tylko raz, chociaż często odnosi się do różnych rozdziałów

książki. Kolejność cytowanych tytułów uzależniona jest od układu treści wewnątrz

rozdziału oraz - w pewnej znierze - od ich wagi dla danego tematu. Prace pol-

skie w zasadzie są wysuwane na początek.



WPROW:ADZENIE


Dla pierwszej oriezltacji w rozwvoju dawniejszych badań: J. Macurek, Dejepż-

sectvi evropskeho vjchodu, Praha 1946. Dla badań powojennych, m.in. roczniki

czasopism historycznych publikowanych w językach kongresowych w poszczegól-

nych krajach czy też księgi krajowwe ogłaszane z okazji międzynarodowych kon-

gresów historyków w Paryżu w 1950, w Rzymie w 1955, w Sztokholmie w 1960,

w Wiedniu w 1965, w Moskwie w 1970, w San Francisco w 1975 i w Bukareszcie

wv 1980 r. Por. m.in.: Historica. Praga, od 1959 r.; Studia Historica Slovaca, Braty-

sława, od 1963; Acta Historica Academiae Scientiarum Hungaricae, Budapeszt, od

1953; Acta Historiae Artium Academiae Scientiarum Hungaricae, Budapeszt, od

1954; Revue Roumaine d'Histoire, Bukareszt, od 1962; Revue Roumaine d'Histoire

de 1'Art, Bukareszt, od 1964; Revue des Etudes Sud-Est Europeennes, Bukareszt, od

1963; Bulgarian Historical Review - Revue Bulgare d'Histoire, Sofia, od 1973;

Etudes Balkaniques, Sofia, od 1964; Woprosy Istorii, Moskwa, od 1926; Sriednije

Wieka, Moskwa (t. 42 w 1978 r.). Spośród bardzo licznych czasopism polskich: Kwar-

talnik Historyczny, od 1887; Studia Źródłoznawcze, od 1957. Czasopisma wydawane

na Zachodzie: Revue des Etudes Slaves, Paryż, od 1921; Jahrbiicher fi.ir Geschichte

Osteuropas Neue Folge, Monachium, od 1953I4; The Slavonic and East European

Review, Londyn, od 1922.

Dyskusja nad pojęciem Europy i badaniami w perspektywie europejskiej: J. Kło-

czowski, O historię porównawczą społeczeństw europejskich. Struktury spoieczne,

polityczne i kultura1ne Europy XIl1 w., Przegląd Historyczny, 67, 1976, s. 527 i n.

(polski tekst referatu wygłoszonego w San Francisco w 1975 r.). Spośrbd prac, po-

święconych historii Słowian i Europy środkowo-wschodniej: O. Halecki, Border-

lands of Western Cżvilization. A History of East-Central Europe, New York 1952;

B. Portal, Les Slaves, Paris 1965; F. Dvornik, Les Slaves. Histoire et cżviiisatżon


Bibliografia podstaw'owa 333

:le 1'antiquite aux debuts de 1'epoque contemporaine. Paris 1970; F. Graus, K. Bosl,

F. Seibt, M. M. Postan, A. Gieysztor, Eastern and Western Europe in the Middle

Ages, London 1970; D. Obolensky, The Byzantine Commonwealth. Eastern Europe

500-1453, London 1971, The Byzantine Empire, t. I-II (The Cambrżdge Medżeval

History, t. IV), Cambridge 1966I7; K. Zernach. Osteuropa. Eine Einfiihrung in seine

Geschichte, Mi.inchen 1977.

Dla historii Bałkazzów ważne: Actes du Premier Congres International des Etu-

des Balkanżques et Sud-Est Europeennes, I-VII. Sofia 1967-71; J. Skowronek,

IVM. Tanty, T. Wasilewski, Historia Słowian południowych ż zachodnżch, Warszawa

1977.

Podstawowe zzzaczenie dla tematu ma także właśnie ukończony poznański Slow-

nik Starożytności SLowiań,skich, Wrocław 1961-82; w zasadzie obejmuje on mate-

riał do końca XII w., ale w wielu hasłach autorzy- wykraczają dość daleko poza tę

granicę.

Przygotowując obeczzą pracę, publikowałem: J. Kłoczowski. Rozwój środkowo-

wschodniej Europy w XIV wieku, W: Sztuka i ideologia XIV w., red. P. Skubi-

szewski, Wrocław I975. s. 13 i n.; tenże, Rozu;ój środkowowschodniej Europy w

XV wieku, w: Sztuka ż żdeologia XV w., red. P. Skubiszewski, Warszawa 1978,

s. 17 i n.; tenże, Le developpement de la cżviLisatżon en Europe Centrale et Orżen-

tale au XIVe et XVe sieeles, Quaestiones Medii Aevi, 1, Varsovie 1977, s. I11 i n.;

tenże, L'Essor de 1'Europe Centrale et Orientale aux XlVe et XVe siecles, Peuples

et Civilisations, Paria. PUF (w druku).




ROZDZIAŁ I. PANORAMA DZIEJbW POLITYCZNYCH


Ostatnie próby syntezy dla poszczegóinych krajów- zajmującego nas zrejonu w

XIV-XV w. :

Albania: K. Frasheri, Histoire d'Albanie, Tira::a I964; A. Gegaj, L'Albanie et

invasion Turque au XVe siecle, Louvain 1937.

Bułgaria: T. Wasilewski, Historia Buigariż, Wroclaw 1970; I. Dujcev, V. Velkov,

I. Mitev, L. Panay-otov, fHistoire de la Bulgarie des origines a nos jours, Roanne

I977.

Czechy: R. Heck, M. Orzechowski, Historia Czechosłowacji, Wrocław 1969; Hand-

buch der Geschżchte der Bohmżschen ILander, t. I. red. K. Bosl, Stuttgart 1967;

Z. Fiala, Predhusifsice Cechy 1310-1419, Prańa ?9G8

Litwa: J. Ochmański, Historża Lżtwy, Wrucław- ?967; H. Łowmiański, Uwagż w

sprawie podłoża społecznego i gospodarczego unzi: jagiellońskiej, Wilno 1934; Enci-

clopedża Lżtuanica, t. I i n., Boston-Massaehusetts I9i0 i n.


Polska: Dzieje Polski, red. J. Topolski. W'arszawwa 1978; J. Wyrozumski, Historia

Polski, Warszawa 1978; Zarys historii PoLski. red. J. Tazbiz., Warszawa 1979.


Rumunia: J. Demel, Historia Rumuniż, Wrocław- 19i0; M. Constantinescu, C. Daico-

viciu, St. Pascu. Histożre de la Roumanie des orżginzes a nos jours, Paris 1970.

Ruś: L. Bazylow, IHżstoria Rosjż, Wrocław, 19i5; J. Ochmański, Dzżeje Rosji do

r. 1861, Poznań 1974; F. Koneczny, Dzieje Rosji, t. I: Do roku 1449, Warszawa 1917,

t. II: l.itwa a Moskua w latach 1449--149?. W'ilzzo 1929; Hżstoria ZSRR, red.

B. D. Grekow i in., t. I, Warszawa I9ó4; L. W. Czerepin, Obrazowanie russkogo

centraLizowannogo gosudarstwa w XIV-XV u;., Moskwa 1960; Companżon to

Russian. Studies, t. I-III, red. R. Autyy, D. Obolensky. Cambridge 1976-80.

Serbia: Historżja naroda Jugoslavije, t. I, Zagreb 1953; K. Jirećek, Geschichte der




334 Bibliografia podstawowa



Serben, I-II, Gotha 1911-18; S. Stanoyevitch, Hżstoire de la Yougoslavże, Belgrade

1936; V. Dedijer i in., Hżstory of Yugoslavża, New York 1974.

Turcja: J. Reychman, Historia Turcji, Wrocław 1973.

Węgry: W. Felczak, Historia Węgier, Wrocław 1966; E. Lukinieh, Dzieje Węgier

w szkicach biografżcznych, Budapeszt 1938; E. Pamlenyi, Hżstoire de la Hongrźe

des origines d nos jours, Budapest 1974; B. Homan, Gli Angżoini di Napolż żn

Unbheria (1290-1403), Roma 1938.

Kraje związane z Węgrarni: S. Guldescu, History of Medżeval Croatiw, The Hague

1964; I. Omrćanin, Diplomatische und politische Geschichte Kroatiens, Neckar-

gemund 1968; L. Makkai, Histoire de la Transylvanże, Paris 1946; Breve hżstoire

de la Transylvanie, red. C. Daicoviciu, Bucarest 1965; Dejiny Slovenska, t. I, Bra-

tislava 1961.

Państwo zakonu krzyżackiego: K. Gbrski, Zakon Krzyżacki a powstanie państua

pruskiego, Wrocław 1977; Historia Pomorza, red. G. Labuda, t. I, cz. I-II, Poznań

1969.




ROZDZIAŁ II. SPOLECZEŃSTWA MIAST I WSI



Podstawowe znaczenie dla całego rozdziału ma praca M. Małowista, Wschóci

a Zachód Europy w XIII-XVI wieku. Konfrontacja struktur społeczno-gospodar-

czych, Warszawa 1973; Wersja francuska: Croissance et regressżon en Europe.

XIV-XVl1 siecles, Paris 19?2. Dużo danych gromadzą szerśze syntezy, jak Cam-

bridge Economic History oj Europe, t. I-III, Cambridge, 2 wyd., 1966; The Fontana

Economic flżstory of Europe, t. I, London 1969. Ważne są też syntezy historii gospo-

darczej czy historii kultury materialnej poszczególnych krajów, jak np. J. Rut=

kowski, Historża gospodarcza Polskż, t. I, Poznań 1947; Historia kultury material-

nej Polski w zarysie, t. II, red. A. Rutkowska-Płachcińska, Wrocław 1978; M: Mir-

ković, Ekonomska hżstorija Jugoslavżje, wyd. 3, Zagreb 1968. Dla długiej dyskusji

na temat roli kolonizacji niemieckiej ważne wypowiedzi w: Die deutsche Ost-

siedlung des Mittelalters als Problem der europaischen Geschichte, red. W: Schle-

singer, Sigmaringen 1975 (Vortrage und Forschungen hrsg. vom Konstanzer Arbeits-

kreis fur mittelalterliche Geschichte, t. 18).

W dziedzinie historii rolnictWa bardzo interesujące perspektywy i dla Polski

przynajmniej pierwsze wyniki przyrnosi praca: J. Topolski, Croissance economique

de 1a Pologne du Xe au XXe siecle, Studia Historiae Oeconomicae UAM, t. II,

1968, s. 3 i n.

Dla wzrostu demograficznego można wskazać rn.in.: B. Urlanis, Rost' nasielenija

w Jewropie, Moskwa 1941; J. C. Russel, Population int Europe 500-I500, w: The

Fontana Economic History of Europe, t. I, London 1969; E. Ft.igedi, Pour une ana-

lyse demographique de la Hongrie medżevale, Annales ESC, 24, Paris 1969, s. 1299

i n.; Demographie historżque de la Hongrże, red. J. Kovacsis, Budapest 1963;

H. Inalcik, L'empire ottoman, w: Actes du Premier Congres International des

Etudes Balkaniques et Sud-Est Europeennes, t. III, Sofia 1968, s. 85 i n.; T. Łado-

górski, Studia nad zaludnienżem Polski XIV wieku, Wrocław 1958; R. Mols, Intro-

duction a. la demographie historique des villes d'Europe du XIVe au XVllle siecle,

t. I-III, Louvain 1954l5; L. V. Langer, The Black Death in Russia: Its Effects

upon Urban Labor, w: Russżan History, t. II, 1, Pittsburgh 1975, s. 53 i n.

Spośrbd obfitej literatury dotyczącej miast, rozwoju handlu, górnictwa i prze-

mysłu wymienić można raczej przykładowo: H. Samsonowicz, Życie miasta śred-

niowiecznego, Warszawa 1970 (dobre uprowadzenie ogólne, ukazujące- złożoność


Bibliografia podstawowa 335ů



zjawiska); A. Jelicz, Zycie codzżenne w średniowieczrtym Krakowie (wżek X111-

XV), Warszawa 1966 (przykład większego organizmu miejskiego); H. Samsonowicz,

Późne średniowiecze mżast nadbaltyckich, Warszawa 1968; P. Dollinger, Dzieje

Hanzy (X11-XVl1 wiek), Gdańsk 1964; A. L. Choroszkiewiez. Torgowla Wielikogo

Nowgoroda s Pribałtikoj i Zapadnoj Jeuronoj w XIV-XV uiekach, Moskwa 1963;

A. M. Sacharow, Goroda sżewiero-wostocznoj Rusi XIV-XV wżekow, Moskwa 1959;

The City in Russian History, red. M. F. Hamm, Lexington 1976; Libertes urbaines

et rurales du XIe au XIVe siecles, Histoire, 19, Praga 1968; B. Krekic, Dubrovnik

(Raguse) et le Levant au Nloyen Age, Paris 1961; tenże, Dubrovnżk, Italy and

the Balkans in the Late Middle Ages, London 1980; J. Rapacka, Rzeczpospolita Du-

brownicka, Warszawa 1977; N. Todorov, Sur certażns aspects des villes balkanżques

au cours du XVe-XVle sierles, w: Actes dzc Xlle Congres International d'Etudes

Byzantines, t. II, Beograd 1964, s. 223 i n.; O. L. Barkan, Quelques observations

snr 1'organisation economique et socżale des villes ottomanes des XVle et XVlle

siecles, Recueils de la Societe Jean Bodin, VII, 1955, s. 289 i n.; G. I. Bratianu,

La Mer Noire des origine,s d la conquete ottomane, Monachii 1969; Der Aussenhan-

del Ostmitteleuropas 1450-1650, red. J. Bog, Kćiln-Wien 1971; J. Wyrozumski,

Państwowa gospodarka soln,a w Polsce do schylku XIV wżeku. Kraków 1968; D. Ko-

vaćević, Dans la Serbie et 1a Bosnie medżevales: les mines d'or et d'argent, Anna-

les ESC, 15, Paris 1960, s. 248 i n:; G. Probszt, Dśe nżederungarżschen Bergstadte,

Miżnchen 1966; J. Koran, Prchledne dejiny ćeskoslovenskeho hornictvi, t. I, Praha

1955.

W związku z zagadnieniem historii szlachty i jej stanowych uprawnień obok

literatury przytoczonej dla rozdziału następnego trzeba przede wszystkim wy-

mienić dwie wielkie, liczące dziś po kilkadziesiąt tomów serie międzynarodowe,

w których często publikowali historycy Europy środkowo-wschodniej, w tym polscy,

m.in. J. Bardach, K. Górski, S. Russocki : inni. Seria Anciens Pays et Assemblees

d'Etats zaczęta została w Louvain w 1950 r., zaś Etudes presentees a la Com-

mission Internationale pour 1'Histoire des Assemblees d'Etats, jeszcze w 1937 r.

Studia K. Górskiego, dotyczące przede wszystkim roli szlachty w ruchu przedsta-

wicielskim, z sejmem włącznie, zebrane zostały w tomie: Communitas, Princeps,

Corona Regni. Studia selecta, Warszawa 1976. Ważny jest również zbiór studiów:

Der moderne Parlamentarismus und seźne Grundlngen in der stalndischen Repra-

sentatżon, Berlin 197?. Bojarów litewskich dotyczy: O. P. Backus, Dże Rechtsstel-

lung der lżtauischen Bojaren 1387-1506, Jahrbiicher fiir Geschichte Osteuropas,

6, 1958, s. 1 i n.




ROZDZIAŁ III. PAŃSTWA I PRAWA



W ogólny kontekst europejski wprowadzają: B. Guenee, L Occżdent aux XIVe

et XVe siecles, Paris 1971; J. Baszkiewicz, Powszechna historia państwa i prawa;

t. I: Starożytność i wieki średnie, Katowice 1974.

Brak jest pogłębionych studiów porównawczych państw Europy słowiańskiej

zdolnych nas dziś w pełni zadoWolić. Próbę taką dał K. Kadlec, Introduction

a 1'etude comparative de 1'histoire du droit public des peuples slaves, Paris 1933.

Ważny zbibr studiów: Corona Regni, red. M. Hellman, W'Veimar 1961. Ostatnio:

S. Russocki, Structures politiques dans 1'Europe des Jagellons, Acta Poloniae Hi-

storica, 39, 1979, s. 101 i n. oraz tenże, Les assemblees prerepresentatives en Europe

Centrale. Preliminażre, d'une analyse comparative, Acta Poloniae Historica, 30,

1974, s. 31 i n. Ważne uwagi: J. Bardach, Historża praw stouiańskżch. Przedmiot




;36 Bibliografia podstawowa



ż metody badawcze, Kwartalnik Historyczny, 7d, 1963, s. 255 i n.; A. V. Solovjev,

Der Eżnfluss des byzantinżschen Rechts auf die Volker Osteuropas, Zeitschrift der

Savigny-Stiftung fur Rechtsgeschichte, Roman. Abteilung, 76, 1959, s. 432 i n.

Dla poszczególnych krajów: J. Bardach, B. Leśnodorski, M. Pietrzak, Historia

państwa i prawa polskżego, Warszawa 1976; I. Ihnatowicz, A. Mączak, B. Zien-

tara, Społeczeństwo polskże od X do XX wżeku, Warszawa 1979; J. M. Bak, Konig-

stum und Stańde in Ungarn żm 14.-16. Jahrhundert, Wiesbaden 1973; Ch. d'Eszla-

ry, Histoire des żnstitutżons publżques hongroises, t. I-III, Paris 1959-63 (i uwagi

krytyczne w Acta Historica, 13, Budapeszt 196i, s. 213 i n.); S. Russocki, Proto-

parlamentaryzm Czech do początku XV wżeku, Warszawa 1973; K. Bosl, Bohmen

als Paradefeld standischer Reprasentation vom 14. bżs zum 17. Jahrhundert, w:

Bohmen und seine Nachbarn, Munchen 1976; M. Mladenovitch, Le caractere de

1'Etat Serbe au Moyen Age, Paris 1930; T. Taranzowski, Hżstoria prawa rosyjskiego,

t. I, Lwów 1928; D. H. Kalser, The Growth of the Law in Medżeval Russia, Prin-

ceton 1980; A. Eck, Le Moyen Age Russe, Paris 1933 (reedycja Haga 1968); H. Ri.iss,

Adel und Adelsoppositionen im Moskauer Staat 14: 16. Jahrhundert, Wiesbaden

1975; M. Szeftel, Russiana Institutions and Culture up to Peter the Great, London

1975; V. Vodoff, Remarques sur la valeur du terme "Tsar" applique aux prżnces

russes avant le milżeuu du XV siecle, Oxford Slavonic Papers, XI, 1978, s. 1 i n.;

B. D. Grekow, Chłopi na Rusi od czasów najdawniejszych do XV wieku, Warszawa

1955; Agrarnaja istorija Siewiero-Zapada Rossżż, wtoraja polowina XV - naczało

XVI w., red. A. L. Szapiro, Leningrad 1971; B. D. Grekow, A. Jakubowskij, Zlota

Orda ż jej upadek, War.szawa 1953; H. Ahrw,eiler, L'ideologże politique du 1'empire

byzantin, Paris 1975; L. Brehier, Les żnstitutions de 1'empire byzantżn, Paris 1970;

A. Ducellier, Le dramae de Byzance. Ideal et echec d'une societe chretienne, Paris




ROZDZIAAŁ IV. KiOSCIOŁY


W historię chrześcijaństwa w XIV-XV ww. wprowadzają: F. Rapp, L'Eg1ise et 1a

v'że religieuse en Occident ń la fżn du Moyen Age, Paris 1971; Kryzys i reformy

w chrześcżjaństwie zachodnim XIV-XVI w., Znak, 205I6, Kraków 1971 (dyskusja

polskich historyków). Dla Europy slowiańskiej ważne prace: H. Lowmiański, Religia

Slowżan i jej upudek, Warszawa 1979; H. F. Schmid, Die rechtlżchen Grundlagen

der Pfarrorganisation auf westsluwischem Boden und żhre Entwicklung wahrend

dcs Mittelalters, Weimar 1928. Cenne materiały i informacje: La cartographźe

ct l'lzżstoire socio-relżcgieuse r;ee l,Eurolpe ;u,ua 1a fira du XVll' sżecle, w: DMżscellanea

Hlżsto7iae Ecclesiasticae, V, Louvaizn 1974 (akta kolokwium w Warszawie w 1971 r.).

Ważniejsze opracowania syntetycznze dla poszczególnych krajów kręgu zachod-

nniego: Kościół w Polsce, red. J. Kłoczowski. t. I, Kraków 1968; Chrześcijaństwo

iu Polsce. Zarys p'rzemian 966-1945, red. J. Kłoczowski, Lublin 1980; B. Kumor,

Z. Obertyński, Historia Kościola w Polsce, t. I, Poznań 1974; J. Dowiat, Historia

Kościola katolickiego w Polsce do połouy XV wieku, Warszawa 1968; W. Abraham,

Powstanże organżzacji Koścżoła lacińskiego na Rusż, t. I, Lwów 1904; K. Chodynicki,

Kościół prawoslawny a Rzeczpospolżta Polska, Warszawa 1934; Bohemia Sacra.

Das Christentum żn Bohmen 973-1973, red. F. Seibt, Dusseldorf 1974; V. Medek

Osudy Moravske Cżrk2e do konce l4. veku, Praha 1971; J. Macek, Jean Hus et 1es

traditions hussżtes (XVe-XIXe sieclesj, Paris 1973; H. Kaminsky, A History of the

Hussżte Revolution, Berkeley and Los Angeles 1967; E. Maleczyńska, Ruch hussycki

w Czechach ż w Polsce, Warszawa 1959; K. Draganović, Croazia Sacra, Roma 1943.

Dla życia zakonnego wvażne m.in.: J. Kłoczowski, Wspólnoty chrześcżjańskie,


Bibliografia podstawowa 337



Krakbw 1963; Studża nad hżstorżą dominikanów w Polsce 1222-1972, red. J. Kło-

czowski, t. I-II, Warszawa 1975; Studża n,ad hżstorżą fTancższkanów w Polsce, t. I,

red. J. Kłoczowski, w druku - nakładem 00. Franciszkanów - tom ważny dla

całej Europy środkowo-wschodniej (dr F. Hervay z Budapesztu, przygotowujący do

druku Monasticon węgierski, uprzejmie podał mi wyniki swych badań, umożli-

wiając próbę zestawienia fundacji klasztornych nie tylko Polski i Czech, ale

i Węgier). Monastycyzm wschodni: G. P. Fedotov, The Russian ReLżgious Mind,

t. I-II, Harvard 1966; M. J. Rouet de Joumel, Monachisme et monasteres russes,

Paris 1952; I. Smolitsch, Russżsches Monchtum. Entstehung, Entwicklung und Wesen

988-1917, Amsterdam 1978; A. G. Maloney, Russian Hesychasm, The Spirituality

of Nil Sorskij, The Hague-Paris 1973; J. V. Haney, From Italy to Muscovy: The Lż-

fe and Works of Mlaxim the Greek, Munchen 1973; N. W. Sinicyn, Maksżm Grżek

w Rossiż, Moskwa 1977.

Ważniejsze opracowania dotyczące Kościoła Wschodniego na Rusi: A. Amann,

Abriss der ostslawźschen Kirchengeschichte, Wien 1950; K. Onasch, Grundzuige der

Russischen Kżrchengeschichte, Gottingen 1967; K. Onasch, Grossnowgorod und das

Reich der heżligen Sophża. Kirchen- und Kulturgeschichte einer alten russischen

Stadt und żhres liinterlandes, Leipzig 1969; M. Klimenko, Ausbreitunp des Christen-

tums in Russland seit Vladimźr dem Heżligen bis zum 17. Jahrhundert, Berlin-

Hamburg 1969; N. Zernov, The Russian and their Church, London 1978; D. Obo-

lensky, Popular Rcligion in Medżeval Russża, w: The Relżgżous World of Russżan

Culture, red. A. Blane, t. II, Hague-Paris 1975, s. 43 i n.; J. S. Lourie, Idieologi-

czeskaja borba w russkoj publicistżkże konca XV - naczala XVI wieka, 1960;

C. J. Halperin, Judaizers and the Image of the Jew in Medieval Russia: a Polemic

Revisited and a Questżon Posed, Canadian-American Slavic Studies, IX, 1975,

,. 141 i n.

Ważniejsze opracowania dotyczące Kościoła Wschodniego w Bizancjum i na Bał-

kanach: H. G. Beck, Kirche und theologżsche Lżteratur im Byzantinżschen Reżch,

Mi.inchen 1959; M. Spinka, A History of Christianity żn the Balkans, Chicago 1933;

V. Pospischil, Das Patriarchat in der Serbisch-Orthodoxen Kżrche, Wien 1966;

R. Janin, Bulgarie, w: Dictżonnaire d'Histożre et de Geographże Ecclesiastique, X,

1938, s. 1120 i In.; S. Runciman, Wielki Koścżół w niewoli, Warszawa 1973; D. Obo-

lensky, The Bogomżls. A Study żn Balkan Neo-Manichaeżsm, Twickenham 1972;

J. V. A. Fine, The Bosnian Church and Its Place żn State and Socżety fTom the l3th

to the l5th Century, New York-London 1975; F. Sanjek, Les chretiens bosnżaques

et le mouvement cathare Xlle-XVe sżecles, Paris b. d. (ok. 1978); L. Hadrovics,

Le peuple serbe et son eglise sous 1a domninatżon turque, Paris 1947; S. Cirković,

Istorija srednjovekovne bosanske dTźave, Beograd 1964.



ROZDZIAŁ V. POGŁĘBIONA EUROPEIZACJA


W kulturę kręgu zachodniego wprowadzają ogólnie: L. Genicot, Powstaje nowy

świat. Studium o kulturze i cywilizacji weeków średnich, Warszawa 1964; J. Le Goff,

Kultura średnżowiecznej Europy, Warszawa 1970.

Spośród prac o szerszym znaczeniu, wprowadzających w kulturę poszczególnych

krrajów w XIV-XV w., wymienić można: A. Bruckner, Dzieje kultury polskżej,

t. I, Warszawa 1957; Polska dzielnicowa i zjednoczona, red. A. Gieysztor, Warszawa

1972; H. Samsonowicz, Złota jesień polskżego średnżowżecza, Warszawa 1971;

Il. S. Lichaczowů, Czełowiek w liteTatuTie drewniej Rusi, Moskwa-Leningrad 1958;

tenże, Kulturu russkogo naroda X-XVII w., Moskwa-Leningrad 1961; tenże,

Kultura Rusi wrżem,ienż Andrieja Rublowa i Epifanija Premudrogo, Moskwa-Le-

338 Bibliografia podstawowa



ningrad 1962 (tłumaczenie niemieckie: Die Kultur Ruaslands, Dresden f962); D. Obo-

lensky, Medieval Russżan Culture in the Writings of D. S. Likhachev, Oxford Sla=

vonic Papers. IX, 1976, s. 1 i n.; J. H. Billington, The Icon an,d the Axe. A Inter-

pretżv History of Russian Culture, London 1962; R, R. Milner-Gullanrl, Russża's

Lost Renażssance, w: The Old World: Discovery and Rebirth, Lżterature and Western

Civżlization, London 19?4; M. Tichomirow, Rosja średţżowieczna na szlakach mię-

dzţnarodowych w XIV i XV wieku, Warszawa 19?7; E. Winter, Fruhhumanżsmus.

Seżne En,twicklunp in. Bţhmen und deren europażsche Bedeutung fur dże Kirchen=

reformbestrebunpen im 14. Jahrhundert, Berlin 1964; P. P. Panaitescu, Einf2ihrung

in dże Geschichte der rumanischen KultuT, Bukarest I9?7; C. Jil.ećek, La cżvili=

sation serbe au Moţen Age, Paris 1920.

W zagadnienia szkbł, kultury scholastycznej i w ogbfności umysłowej kręgu za=

chodniego wprowadzają: Les un.iversżtes europeeţnes du XIVe au. XVllle siecle,

Geneve 1967 (głównie o uniwersytetach środkowoeuropej5kich); A. Vetulani, Po-

czątki n.ajstarszych wszechnic środkowoeuropejskżch, Wrocław 1970; V. Chaloupecky;

L'unżversitţ Charles a Prague. Sa jondation, son evolution et son caractere au

XIVe siecle, Prague 1948; Dzieje Uniwersytetu Jagielloń.skiego w latach 1364-1764,

red. K. Lepszy, t. I, Kraków 1964; G. Szţkely, Fakultat, Koltegium, Akademische

Natżon. - Zusammen,hange in der Geschichte der mitteleuropa,żschen Unżversitdten

des 14. uţd 15. Jahrhunderts, Annales Universitatis Scientiarum Budapestinelisis,

Sectio Historica, 13, 1972, s. 47 i n.; G. Asztrik, The Medtaeval UnźLersżties of Pecs

and Pozsony. Commemoration of the 500th and 600th Anniversary of theżr Foun-

datżon 1367-1467-1967, Frankfurt am Main 1969; Matricula et acta Hungarorum

żn universitatibus Italżae studentium 1221-1864, wyd. A. Veres, Budapestini 1941;

F. Valjavec, Geschichte der deutschen Kutturbeziehungen zu Si.i,dosteneuropa, t. I,

Munchen 19a3; J. Kłoczowski, Europa cen,tro-orżentale. Panorama ţeograjico, crono-

logico e statistico sulla distribuzżone depli Studża degli Ordini Mendican.tż, Atti

de1 XVII Convegn.o di Studż sul tema: Le Seuole degli Ordinż Meiadżcantż (secoli

X111-XIV), Todi 1978.

Zagadnienia szkolnictwa elementarnego: E. Wiśniowski, Sżeć szkót paraffalnych

w Wielkopolsce i w Malopolsce w poczq.tkach XVI w., Roczniki Humanistyczne,

15, 1967, nr 2, s. 85 i n.; F. Smahel, Piśmienność warstw ludowych w Czechach w

XIV i XV wieku, w: Kultura elitarna a kultura masowa w Polsce późneHo średnio-

wiecza, red. B. Geremek, Wrocław 19?8.

Dzieje myśli: S. Swieżawski, Dzieje filozofii europejskiej uţ XV wieku, t. I i n.r

Warszawa 1974 i n.; Dzieje fżlozofii średniowiecznej w Polsce, red. Z. Kuksewicz,

t. I i n., Warszawa 1975 i n. (całość zakrojona na 10 tombw); Dzieje teologii kato-

lickiej w Polsce, red. M. Rechowicz, t. I, LubIin 19?4; R. Manselli, Umanesimo

ungherese ed uman,esimo Europeo: prirrco tentatżvo d'un bilan.cio, w: Studia huma-

nżtatis II: Rapporti veneto-ungheresi a11' epoca del Rinascżmen,to, Budapest 1975,

s. 43 i n.

Duże postępy osiągnięto w ostatnich latach w zakresie badań sztuki XIV-XV wţ

na zajmujących nas obszarach, por. m.in.: A. Kempis, Les beaux arts en Houprże,

Budapest 1966; A. Kutal, L'art ţothżque de Bohem.e, Prague I971; Sztuka i ideo-

logia XIV wieku, red. P. Skubiszewski, Wrocław 1975; Sztuka i ideologia XV wie-

ku, red. P. Skubiszewski, Warszawa 1978; Gotyckie malarstwo ścżenne w Europie.

środkowo-wschodn,iej, red. A. Karłowska-Kamzowa, Poznań 1977; A. Karłowska-.

-Kamzowa, Malarstwo gotţckie Europy środkowo-uţschodnżej, Warszawa 1982; Za-

gadnżenie powiązań artystycznţch polskiej sztuki gotyckiej, materiały z konferencji;

naukowej pod red, tţ, liarłowskiej-fiamzowej, Sprawozdania PTPN, Wydzial Nauk


Bibliografia podstawowa 339



o Sztuce, nr 9a za 1977 r., Poznań 1978; J. Białostocki, The Art of the Renaissance

in Eastern Europe, Leiden 19?6.

W krąg cywilizacji bizantyjsko-5łowiańskiej wprowadzają m.in.: L. Brehier, La ci-

vilisation byzantine, Paris 1970; J. Meyendorff, Byzan,tin Hesychasm. Historżcal,

Theological and Socżal Problems, London 1974; J. Meyendorff, O wizantijskom

isichazmże i jego roli w kulturnom i istoriczeskom razwitiż Wostocznoj Jewropy

w XIV w., Trudy Otdieła Driewnierusskoj Litieratury, XXIX, 19?4, s. 291 i Ii.;

H. W. Haussig, Historża kultuTy bizantyńskiej, Warszawa 1969; Le Millen.aire du

Mont Athos (963-1963), t. I-II, Chevetogne 1963; I. Dujcev, Medioevo Bżzantino-

-Slavo, t. I-II, Roma 1965, 1971; A. Grabar, L'art du Moyert Age en. Europe Orien-

tale, Paris 1968; W. Molţ, Sztuka Słowian poludniowych; Wrocław 1962; S. Radojćić,

Geschichte der serbischen Kunst von den Anfa.ngen bis zum Ende des Mittelalter's,

Berlin 1969; B. Filov, Geschichte der altbulgarżschen Kunst bis zur Eroberun.g des

bulgarżschen Reiches durch die Tiirken, Berlin 1932; M. Bitchev, L'architecture

en Bulgarie, Sofia 1961; R. Brykowski, T. Chrzanowski, M. Kornecki, Sztuka Ru-

munii, Wrocław 1979; W. Mole, Sztuka rosyjska do roku 1914, Wrocław 1955;

Geschżchte der russżschen, Kunst, red. G. S. Maschhouzen, Dresden 1975; V. N. La-

zarev, L'art de 1a Russie medżevale et 1'Occident Xle-XVe siecles, Moscou 1970.



ROZDZIAŁ VI. KULTURY RODZIME I NARODOWE



Historia historiografii, kultury i świadomości historycznej cieszy się ostatnio

dużym zainteresowaniem zwłaszcza w Polsce. Można tu wymienić - znbţv tylko

tytułem wprowadzenia - prace: J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie,

Wrocław 1964; liczne prace B. Kurbisówny i jej podsumowanie: L'hżstoriographfe

mţdievale en Pologne, Acta Poloniae Historica, 6, 1962, s. 7 i n.; J. Banaszkiewicz,

Kron,ika Dzżerzwy - XIV-wieczne kompendium historiż ojczystej, Wrocław 19?9;

T. Ulewicz, Sarmacja. Studium z problematyki stowżańskżej XV ż XVI w., Kraków

1950; Dawna świadomość historyczna w Polsce, Czechach i Słowacji, red. R. Heck,

Wrocław 19?8; J. Bardach, Maciej Stryjkowski i jego twórczość w świetle najnow-

szych badań, w: Studia z ustToju i prawa Wielkiepo Księstwa Litewskżego XIV-

XVl1 w., Warszawa 1970, s. 68 i n.; F. Sielicki, Kroniki staroruskie w dawnej

Polsce, Slavia Orientalis, XIII, Warszawa 1964, s. 139 i n.

Dla innych krajbw: A. Poppe, Latopisarstwo staroruskie, w: Slownżk Starożyt-

noścż Slowiańskich, III, Wrocław 1967, s. 22 i n.; S. Hafner, Studien zur altser-

bischen dţnastischen Historiographie, Mi.inchen 1964; C. A. Macartney, The Medie-

va1 Hungarian Historżans. A Crżtical and Analytical Guide, Cambridge 1953; T. Kla-

niczay, Attivitd litterarża dei Francescani e Domenican.i nell'Ungherża An.gżoina,

w: Studia humanitatis II: Rapportż ven,eto-ungheţresi al1'epoca del Rinascżmento,

Budapest 1975. .

Braki w badaniu bardzo trudnego tematu świadomości społeczeństw, takźe

i świadomości narodowej, są istotne. Dla wprowadzenia w problematykę, obok

prac wyżej już wymienionych, można wskazać: Swojskość i cudzoziemszczyzna w

dziejach kuLtury polskiej, red. Z. Stefanowska, Warszawa 1973; A. F. Grabski,

Polska w opinżach obcţch X-X111 w., Warszawa 1964; tenże, Polska w opin.iach

Europy zachodniej XIV-XV w., Warszawa 1968; S. Kot, Swiadomość narodowa

w Polsce wżeku XV-XVI, Kwartalnik Historyczny, 52, 1938, s. 3 i n.; F. Graus,

Die Bildung eines Nationalbewusstseins im mittelalterlichen, Bţhmen. (die vorhus-

sitische Zeit), Historica, 1966, s. 5 i n.; F. Smahel, The Idea of the "Nation," in

Hussite Bohemia, Historica, 16, 1969, s. 143 i n.; P. Ratkoś, Otazky vyvoja slovens-



22'




:IţO Bibliografia podstawowa



::ej narodnostż do zaćiatku 17. str., Historickjů Casopis, XX, 1, 1972, s. 19 i n.;

1'f. Cherniavsky, Russia, w: National Conscżousness History and Political Culture

śůţ Early-Modern Europe, red. O. Ramem, Baltimore-London 1975, 118 i n.; K. Zach,

Orthodoxţ Kirćhe und rumunisches Volksbewusstsein żţwt 15. bis 18. Jahrhundert,

ţViesbaden 1977; A. Armbruster, Początki śwżadoţności narodowej Ruţnunów ż Sa-

;ţiw Transylwańskich w epoce Odrodzenża i huţrtanizţm.u, Kwartalnik Historycziiy,

8ţ. 1979,ţs. 123 i n.; tenże, La roţrcanite des Rouţn.ażns, Bucarest 1977; D. Angelov,

ţatriotisn2 in MedievaL BuLga'ria, Bulgarian Historical Review, IV, 2, 1976, s. 22 i n.;

. Jakubowski, Studża nad stosunkam.i narodowościowy7nż na Litwie przed Uni4

ţţţţbelskţ, Warszawa 1912; A. Vauchez, "Beata stirps": saintete et lignage en Occi-

:ţţrat aux Xllle et XIVe siecle, w: Famille et parente dans 1' Occident ţrcediţvale,

^ţII, de 1' Ecole Francaise de Rome, 30, Rome 1977, s. 397 i n.

Dla ukazania złożoności stosunków narodowościowych zwłaszcza w wielkich

r.:iastach można przykładowo wymienić: G. Szţkely, Towns and Languages żn

East-Central Europe, San Francisco 1975; B. Weinryb, The Jews of Poland. A Social

aů:d Econoţrcic History of the Jewish Comţm,unity in Poland froţwc I100 to 1800,

Philadelphia 1973; Hungarian Jevish Studies, red. R. L. Braham, t. I-II, New York

ţ956-1969; F. Grauss, Struktur und Geschichte. Drei Volksaujstdnde i%rc ţn.ittelalte-

-':chen Prag, Sigmaringen 1971.


Spośród licznych opracowań historii literatury i języków wymieńmy: Wielka

:ţiceratura Powszechna. Antologia, red. S. Lam, t. I-VI, Warszawa 1930-33,

Bruckner, T. Lehr-Spławiński, Zarţs dziejów literatur i 7ęzyków słowiaicskich,

Lţţţów 1929; Literatura rosyjska w zarysie, red. Z. Barański, A. Semczuk, Warsza-

ţ:ţa 1976; D. S. Lichatschev, Russżsche Literatur und europa.ische Kultur des 10:

: ;. Jahrhundert, Berlin 1977; J. Vilikovsky, PżseTn,nictvż ćeskţho stredoveku, Praha

ţ948; E. Turdeanu, La littţrature bulgare au XIVe siecle et sa diffusion dans les

;sţţys rouţrcains, Pal.is 1947; A. Barac, Literatura narodów Jugoslawiż, Wrocław 1969;

li. M. Kujew, Konstantyn. Kostenecki w literaturze butgarskżej ż serbskiej, Kraków

ţ9i0; R. Jakobson, Slavic Languages, New York 1955; F. Sławski, Bułgarski język

c jego narzecza, w: Słownik Starożytności Stowiańskich, I, Wrocław 1961, s. 199 i n.;

Z. Klemensiewicz, Hżstoria języka polskiego, 2 wyd., Warszawa 1974; O. Densuţianu,

Histoire de 1a langue ro7naine, t. I, Bucuresti 1961; A. Sauvageot, L'edżficatżon dc

1a langue hongroise, Paris 1971.


SŁOWNIK WAZNIEJSZYCH OSOB I MIEţJSCOWOŚCI



Słownik zawiera nieco informacji uzupełniających tekst właściwy nţ

temat ważniejszych osób i miejscowości, także kilku miejsc bitew o szcze-

gólnej wadze, często do dziś posiadających wartość wręcz symboliczna.

Nie należy traktować go jako jakiejś systematycznej całości, jest to pc

prostu mała, wstępna, bardzo różnorodnie w poszczególnych hasłach po-

traktowana próbka, będąca wyrazem potrzeby opracowania gruntownego.

kilkutomowego słownika historycznego Europy słowiańskiej XIII-XVI

stulecia, który w koncepcji stanowiłby odpowiednik poznańskiego Słou;-

nika Starożytności SłowiaiZ,skich. Niektóre hasła zilustrowane są frag-

mentami tekstów źródłowych, których przytoczenie będzie może stano-

wiło zachętę do dalszej własnej lektury. Przy każdym prawie haśle

podana jest elementarna informacja bibliograficzna ze szczególnyn:

uwzględnieniem publikacji polskich (jeśli mamy, rzecz jasna, dobre opra-

cowania). Nie są w zasadzie, poza wyjątkami, powtarzane pozycje umiesz-

czone w bibliografii podstawowej. Kolejność cytowanych tytułów usta-

lona jest według kryteriów przyjętych dla bibliografii podstawowej.



Belgrad, miasto na prawym brzegu Sawy u jej ujścia do Dunaju, od

najdawniejszych czasów ważna pozycja strateţiczna. W XIII-XV w. bv3

przedmiotem sporów i walk między Serbią,;a Węgrami, przeważnie zresz-

tą pozostawał w rękach węgierskich. W początkach XV w. stał się stolica

i ulubioną twierdzą-rezydencją despoty serbskiego Stefana Lazarewicia.

Od r. 1427 znalazł się znowu w posiadaniu Węgrów, stanowiąc do r. 1521

wysuniętą placówkę obronną przeciwko Turkom. Pod Belgradem boha-

terski wódz węgierski Jan Hunyadi (por: Hunyadi) odniósł w końcu lipcG

1456 r. wielkie zwycięstwo nad Turkami. Przyczynił się też do tego zw5'-

cięstwa płomienny kaznodzieja, legat papieski Jan Kapistran, dobrze

znany na Węgrzech, w Czechach i w Polsce ze swej misji w latach pięć-

dziesiątych XV w. Współczesny tyrn wydarzeniom Jan Długosz tak jţ




;342 Słownik ważniejszych osób i miejscowości


opisał cţ swych Rocznikach (wybórţi przekład za: Historia powszechna

XIV-XV w. Wybór tekstów, opr. M. Małowist przy udziale B. Geremka

i A. Wyrobisza, Warszawa 1954, s. 229):



Jakoż sułtan turecki, powziąwszy wiadomość od szpiegów i z pogłosek, że w kra-

jach chrześcijańskich przeciw niemu zbrojono wojsko i przygotowywano się do

ţi-ţijny, ţv zapale postanowił nie odpierać wroga, leez wszcząć wojizę (...) Zebrawszy

potęgę ze swoich posiadłości, obległ Belgrad, dawiiiej zwany Taurinum, położony

u ujścia Sawy do Dunaju, sądząc, że zdobywszy go, swobodnie będzie mógł plądro-

wać Węgry i osłabiać potęgę Węgrów. To nieszczęście dodane do poprzednich

klęsk, jakich chrześcijaństwo i królestwo Węgier doznało od Turków, przeraziło

krbla Węgier i wszystkich; [cóż by to było,] jeżeliby tak warowny i mocny zamek,

port i brama krblestwa, został wzięty? Sam król Węgier z powodu małoletności

nie mógł temu nieszczęściu zaradzić. Jednak legat apostolski kardynał Jan, i czci-

godny ojcieć Jan Kapistran (...) radami, prośbami i łzami nakłaniali radców kró-

lestwa Węgier, a zwłaszcza Jana Hunyadiego, rządcę tego królestwa do niesienia

pomocy oblężonym. Jan Hunyadi w tylu i takich niebezpieczeństwach, jakimi za-

grażała królestwu Węgier potęga Turkbw, oddany raczej lepszej myśli niż roz-

paczy, nieustraszenie podjął wyprawę przeciw Turkom. Ojca Jana Kapistrana wraz

z innymi krzyżowcami przybyłymi do Budy z Polski i Czech w celu niesienia

pomocy wiernym wsadził na okręty, poleciwszy, aby jak mogą najszybciej, dążyli

do Belgradu, aby dać pomoc oblężonym i umysły ratować od rozpaczy. Albowiem

po trzynastu tygodniach oblężenia przez Turkbw, po zburzeniu jedenastu wież

i całych murów przez nieustanne dzienne i nocne niszczenie setką dział ogromnej

wielkţţści, wzrosły wszystkie trudności i myślano albo o zagładzie przyszłej, albo

o poddaniu się. [Jan fiunyadi] zaś podążał drogą lądową wraz z wojskiem zebranym

spośród Węgrów i krzyżowców polskich, czeskich i niemieckich, mając nadzieję, że

z dawna obiecywana flota papieża i króla Aragonii będzie oblegać Konstantynopol,

a Turcy odstąpią od oblętenia Belgradu (...)

Turek zaś, dowiadując się, że wojsko chrześcijańskie i brat Jan Kapistran dostał

się do zamku, aby odpierać ich ataki - jak mówią - powiedział do swoich: "Jeżeli

w ciągu trzech dni nie nastąpi zdobycie [zamku), to nigdy nie będzie można [nim

zawładnąć)" (...) Trzeciego dnia szturmu, który wypadł w uroczystość św. Jakuba

apostoła, skoro Turcy zajęci byli szturmowaniem i skoro dwa dni i tyleż nocy

ţvalczyli oblegający z obleganymi wytrwale o zdobycie zamku, a Turcy na miejsce

znużonych żołnierzy stawiali nowych i wypoczętych, walczono [dalej). Ponieważ

oba wojska trwały w walce, w dniu św. Marii Magdaleny zwycięstwo [chwiało się]

na obie [strony]. Turcy przeważali liczebnie; wojsku katolickiemu dodawała ducha

konieczność i ostateczne niebezpieczeństwo, najskuteczniejsza ze wszystkich wy-

trwałość, a przede wszystkim zachęta do oporu przeciw Turkom ze strony Jana

Kapistrana i braci (...) Tymczasem nagle zginął - trafiony pociskiem - młodszy

wódz Turków, na ktbrym opierało się całe kierownictwo walki. Wskutek tego Turcy

doprowadzeni do rozpaczy, oddawszy zwycięstwo chrześcijanom, wraz z sułtanem

rzucili się.do ucieczki. Ow dumny sułtan turecki, uważany dotąd za niepokonanego

i zwany postrachem narodów, pokonany został w boju i uszedł z obozu. Gdy

uciekający pierzchali ze zwykłą zbiegom trwogą, wojsko chrześcijan ścigało ich.

24000 [ludzi) z wojska [Turkbw) zginęło w bitwie i w ucieczce. Sułtan turecki,

widząc, że uciekających nie może powstrzymać, sam oddany ucieczce, z wielkim

płaezem i jękiem, że tak wielką i niezwykłą klęskę zadano zwycięzcy wielu na-

Słownik ważniejszych osbb i miejscowości 343



rodbw, najpierţv [przybył] do miasta Sofii, gdzie znakomitych w swym wojsku

panów pościnał za to, że źle walczyli i ucieczką swą innych do ucieczki pociągnęli;

uchodząc stąd przybył do Konstantynopola. Wojsko katolickie, chwalebnie zdobyw-

szy obóz turecki i wszystkie łupy, które Turcy ze sobą wieźli, 100 znakomitych

dział, 64 statki, tłum jeńców, których strudzona ręka oszczędziła [w boju], skła-

dało dzięki Bogu, który małej liczbie dał zwycięstwo nad przepotężizym wrogiem,

sławiąc ojca Jana Kapistrana, że z łaski Najwyższego pokonał długo zwycięskich

Turków nie przy pomocy zastępów rycerzy, lecz pastuchów i wieślziaków. Po tym

zwyeięstwie wielkorządca Jan Hunyadi za radą ojca Jana Kapistraiza zaczął odna-

wiać zniszczone wieże i mury. Zwycięskie wojsko odprowadził do Budy, mając

zamiar [uzupełnić je] nowymi zaciągami, przewidując, że sułtan turecki dla po-

mszczenia klęski i doznanej hańby wkrbtce wyruszy z nowymi wojskami.




Buda-Peszt-Ołbuda (złączone w Budapeszt dopiero w 1872/3 r.), naj-

większa u schyłku średniowiecza aglomeracja miejska na Węgrzech

licząca kilkanaście tysięcy mieszkańców. W czasach rzymskich na obsza-

rach dzisiejszego Budapesztu stacjonowały legiony, później doszło do

utworzenia tam odrębnego municipium pod nazwą Aquincum. W źró-

.dłach XI-wiecznych znajdujemy pierwsze wzmianki o miejscowościach

Peszt i Buda (dzisiejsza Obuda). U schyłku XII w. Buda (Obuda) staje

się jedną z rezydencji królów węgierskich, tu np. w 1188 r. król Bela III

przyjmuje Fryderyka Barbarossę ciągnącego na wyprawę krzyżową. Zimą

1241/2 r. miasta zostają zniszczone przez Tatarów.

W ramach odbudowy kraju po najeździe tatarskim Bela IV tworzy

-definitywnie trzy miasta stanowiące podstawę późniejszego Budapesztu.

Mieszkańcy dotychczasowi zostali osiedleni na obecnym wzgórzu zamko-

wym na prawym brzegu Dunaju, tu powstaje palac króla; miasto, dla

którego utrwala się ostatecznie nazwa Buda, otoczone zostaje murami.

Natomiast stara Buda na północ od nowej, zasiedlona na nowo nazywała

ţsię odtąd Obuda ( = właśnie Stara Buda). Na lewym brzegu Dunaju od-

nowiono także miastţo I'eszt.oţdarzone w 1244 r. królewskim przywile-

jem. Po 1241 r. królowie węgierscy coraz,częściej rezydują w Budzie,

mieście stającym siţ faktyczną stolicą państwa z zamkiem-pałacem stale

rozbudowywanym i upiększanym. W szćzególności wspaniałe, na swoje

,czasy, w skali europejsţiej rţzydencje wznoszą dla swych bardzo roz-

budowanych dworów Ludwik Wielki, a później Maciej Korwin. Peszt

natomiast jest dużym miastem rzemieślniczo-handlowym, w nim koncen-

truje się intensywnţe żyeie gospodarcze. Miasto Obuda ofiarowuje Ludwik

Wielki w 1343 r. swej matce, Elżbiecie Łokietkównie, która wznosi tu

m.in. klasztor klarysek. Tu też w 1389 r. Zygmunt Luksemburski powo-

łuje do życia uniwersytet, który upadnie jednak po kilku dziesięciole-

ciach. W Budzie prawa ograniczonego, teologiczno-filozoficznego uniwer-

sytetu - sturlium genţerţlnegţo zakonu - uzyskują od 1475 r. dominika-




344 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



nie. W przeciwieństwie do Pragi czy Krakowa można mówić o stołeczności

Budy na Węgrzech, i to z niemałymi zastrzeżeniami, dopiero gdzieś od

XIV w. Wielką rolę w życiu dworu i królów węgierskich grały bowiem

również inne rezydencje, jak np. Wyszehrad nad Dunajem ze swym

wspaniałym pałacem o 350 pokojach wzniesionym przez króla Karola

Roberta.


Literatura: Hżstorische Euzyklopo,die von Budapest, Budapest 1974.



Camblak Grzegorz (ok. 1365-1419/20), pisarz bułgarski związany ze

szkołą tyrnowską, metropolita kijowski na Litwie od 1415 r. Ród Cam-

blaków należał do wybitniejszych rodów bałkańskich z odgałęzieniami

w Bułgarii i Bizancjum; przypuszczenie, że stryjem Grzegorza był zmarły

w 1406 r. jego poprzednik, metropolita Cyprian, co tłumaczyłoby lepiej

związki Grzegorza z Witoldem i Jagiełłą, jest sprawą dyskusyjną. W każ-

dym razie i Cyprian, i Grzegorz byli wybitnymi uczniami Eutymiusza

i przedstawicielami szkoły tyrnowskiej. Sam Grzegorz pochodził, być

może, z Tyrnowa, wiemy o jego pobytach na Athosie i w Konstantyno-

polu, przed 1369 r. przez kilka lat w Serbii, około 1400 r. w Mołdawii,

wreszcie od około 1409 r. na Rusi. Napisał między innymi, w czasie gdy

był przełożonym monasteru Deczańskiego, biografię króla serbskiego Ste-

fana Urosza II, w późniejszym okresie - panegiryk na cześć EutSţmiusza

i Cypriana, dwadzieścia cztery homilie. Jego wybór na metropolitę kijow-

skiego na synodzie biskupów prawosławnych Wielkiego Księstwa Litew-

skiego w Nowogródku w 1415 r. dokonany został wbrew aktualnemu

metropolicie rezydującemu w Moskwie, przede wszystkim zaś wbrew

woli patriarchy Konstantynopola, który rzucił nawet klątwę na Grzego-

rza. Fakt ten prawdopodobnie jeszcze mocniej związał nowego metropo-

litę z Witoldem i Jagiełłą.

Wyjazd i wystąpienie Grzegorza na soborze w Konstancji trzeba wi-

dzieć w szerszyeh ramach interesów polsko-litewskich na soborze, gdzie

trzeba było między innymi walczyć z zarzutami współdziałania ze schi-

zmatykami i poganami przeciw prawdziwym chrześcijanom - zakonowi

krzyżackiemu. Demonstracje w rodzaju wizyty świeżo ochrzczonych

Żmudzinów czy też barwnej, wielonarodowej grupy wyznawców Kościoła

Wschodniego z uczonym metropolitą na czele miały tu swoje znaczenie.

Inna rzecz, że wiele wskazuje na to, iż rzeczywiście sprawa unii kościel-

nej miała dla władców polsko-litewskich istotne znaczenie. Na wypo-

wiedź Grzegorza możemy też patrzeć jako na znamienne zajęcie otwar-

tego stanowiska przez człowieka wyraźnie należącego do szczytów inte-

lektualnej elity kręgu bizantyjsko-słowiańskiego w tamtym pokoleniu

w momencie, gdy sprawa unii także wobec wspólnego zagrożenia ture-

Słownik ważniejszych osób i miejscowości 345



ckiego (dla Bułgarów jakże bezpośrednio ciężkiego i groźnego) stawała

się niezmiernie aktualna. W Konstancji nie było już w 1418 r. warunków

do posunięcia sprawy naprzód, ale niezadługo dojdzie do unii we Flo-

rencji. Sam Camblak zmarł rychło po powrocie z soboru.

Uroczysty wjazd metropolity Grzegorza do Konstancji odbył się 19 lu-

tego 1418 r. W otoczeniu metropolity znajdowali się przedstawiciele

Wołochów, Mołdawian, Tatarów, Nowogrodu Wielkiego i, rzecz jasna,

przedstawiciele miast ruskich Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego

od Przemyśla, Łańcuta i Lwowa po Kijów, Wilno, Smoleńsk; razem

kilkaset osób w barwnych strojach. Sam cesarz Zygmunt Luksemburski

wyszedł na spotkanie tak wspaniale prezentującej się delegacji. 25 lutego

1418 r. odbyła się uroczysta audiencja u papieża Marcina V. Metropolitę

Grzegorza, przemawiającego w imieniu Rusinów i Wołochów, wprowadził

do sali metropolita gnieźnieński Mikołaj Trąba, po czym po uroczystym

przywitaniu mistrz Maurycy Rvaćka z Pragi, profesor teologii, odczytał

w łacińskim tłumaczeniu mowę Camblaka. Powoływał się w niej między

innymi na wolę cesarza i patriarchy Konstantynopola-Carogrodu dopro-

wadzenia do trwałej i sprawiedliwej unii, w imieniu zaś Jagiełły i Wi-

tolda przedstawił projekt zwołania soboru powszechnego, na którym

doprowadzono by do takiego rozwiązania.

Mówił m.in. metropolita Grzegorz (tekst za A. Prochaską, Kró1 Włady-

siaw Jagieţto, t. I, Kraków 1908, s. 397):



Od dawna pragnąc tej świętej unii, (...) udałem się do mego Pazza króla Polski

i do brata jego Witołda, najpobożniejszych Waszej Swiątobliwości synów, i długie

z nimi odbywałem narady. Oni to swą pobożnością i wielką wiarą wpłynęli na

mnie, że nie tylko sam zapłonąłem pożądaniem tej świętej jedności z Kościołem

rzymskim i tej świętej wiary, lecz także ze wszystkimi siłami, wszelką troską

i czuwaniem starałem się w owieczkach pieczy mej powierzonych wzbudzić taką

dążność kazaniem i upominaniem. A gdy wśród ruskich ludbw wiele dziś zwolezz-

ników unii napotkałem, udałem się do wspomnianych najjaśziiejszych książąt

z prośbą o pozwolenie udania się do stóp Waszej Świątobliwości, z tego głównie

powodu, abym pokrzepiwszy się wraz z innymi wiernymi tym świętym pokojem

Kościoła, usilne wniósł prośby do Świątobliwości Waszej, w osobie której za wolą

bożą, Kościół osiągnął zjednoczenie; racz, Świątobliwość Wasza, dołożyć troski i sta-

rania celem uskutecznienia jedności Cerkwi Wschodniej z Kościołem rzymskim.

Wszakże Swiątobliwość Wasza i przed wniesieniem mej błagalnej prośby wiele

trudów poświęcał celem nawrócenia tych stron wschodnich, aczkolwiek umysł

jego zajęty był rozmaitymi wielkiej wagi sprawami, dotyczącymi reformy Kościo-

ła. A jako Zbawiciel świata przez swą mękę najświętszą połączył i zjednoczył naj-

niższe z najwyższym, gdyż naturę ludzką i boską, tak samo racz uczynić, Naj-

świętszy Ojcze, łącząc naród nasz z świętym rzymskim Kościołem i niechaj już

powrócą te dwa sławne i wielkie ludy (mowa tu o Rusinach i Wołoszynach) do

pierwotzzej łaski i miłości, od której odpadły z powodu tak długoletniej schizmy(...)


Racz być, Ojcze Swięty, (...) naśladowcą namiestnika Chrystusowego, świętego

Piotra, na którego stolicy zasiadasz i Pawła świętego, najświętszego z rządców346 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



Kościoła i znanego pracownika na niwie nawracania ludów do wiary Chrystuso-

w,ej - racz nie zwlekać ze sprawą znamienitej wagi i bezzwłocznie wysłać w te

strony męţów, którzy by bogobojnym obejściem się z ludem ruskim i żywym

przykładem śţţiątobliwego życia przywiedli go do świętej jedności, a natenczas

Bóg pokoju i mi#ości dopomoże do dokonania dzieła.


-Literatura: Cam,biak Grigorije, w: Enciklopedija Jugoslavije, t. II, Zagreb 1956,

s. 319 i n.; E. Turdeanu, Gregożre Caţn,blak. Faux argu,%n,ents d'une biographie,

Revue des Etudes Slaves, 22, 1946, s. 46 i n.; Cambłak Grigorij, w: Encyklopedia

Katolżcka, t. II, Lublin 1976, kol. 1292.




ţChelćicky' Piotr (ok. 1390-1460), czeski myśliciel religijny, ojciec ru-

ţćhu "braci czeskich" czy "morawskich", stanowiącego w pewnym sensie

przedłużenie radykalne,go skrzydła husyckiego - taborytów. Szlachcic

:z południowych Czech, nie znający nawet dobrze łaciny, przemyślał sa-

-modzielnie i w sposób oryginalny cały dorobek czeskiej myśli reforma-

torskiej XIV-XV w., a także Piotra Waldo i Wiklefa. Napisał śzereg

traktatów i pism polemicznych, do najważniejszych należy Postylla oraz

Sit' Viry (Sieć wżary). Doszedł do przekonania, że jedynie pierwsi chrze-

ścijanie realizowali naprawdę wskazania ewangeliczne Chrystusa; dobry

.chrześcijanin musi więc odrzucić wszystko, co doszło później, i powrócić,

jak tylko może najlepiej, do życia pierwszych wspólnot chrześcijańskich.

,Co więcej, odrzucić trzeba nie tylko Kościół, ale całą organizację pań-

:stwową z jej prawami, przywilejami, sądami, wojnami itd. Podstawowe

.znaczenie ma zdecydowane odrzucenie użycia siły i jakiejkolwiek wojny;

tu myśliciel odchodzi od tradycji taboryckiej. Biblia, jak sądził, nie po-

zwala odpowiadać siłą nawet na zło. U schyłku życia Piotra zaczęły po-

wstawać pierwsze wspólnoty ludzi próbujących praktycznie realizować

ţw życiu jego wskazania; nie przychodziło to łatwo tak ze względu na

spory wewnętrzne, jak i wrogość otaczającego środowiska czy to utra-

kwistów, czy katolików. Ruch przetrwał jednak i miał w XVI w. odegrać

niemałą rolę w protestanckiej reformie, zwłaszcza w jej nurtach bardziej

radykalnych. Dołączony urywek tekstu pozţţala lepiej zorientować się

w sposobie myślenia Chelćickiego na przykładzie jego stosunku do miast

i mieszczaństwa.


Literatura: J. Th. Miiller, Geschżchte der bţţm.ischen Bri.i.der t. I-III, Herrenhut

1922-1931; R. Rićan, Jednota bratrska, Praha 1956.



PIOTR CHELCICKY : POSIEW PRAWEJ WIARY

Stan miejski swymi nieprawnościami rwie sieć wiary


Początek miast i powstanie grodbW pochodzi od Kaina, a to z powodu morder-

stwa, łupieży i gwałtu, gdyż Kain z nienawiści zabił brata swego Abla, stał się

zbiegiem i tułaczem na ziemi, bojąc się o życie. Dlatego zbudował pierwsze miasto,


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 347



a potem inne łupił i gwałt im czynił, tymi łupieżami się wzbogacił i złych ludzi

sobie dobrał, ażeby bronić się przed tymi, których złupił.

Dlatego morderstwo jego było powodem powstania miast, a miasta jego żyły

z bezprawnych rabunków, walcząc z tymi, którzy bronili swego dobra lub chcieli

je odebrać. A ponieważ miasta mają początek w Kainie, przeto są w nich mordercy

i rabusie, lichwiarze, kupcy, handlarze, szachraje, żyjący przeważnie z nieuczci-

wości i chciwości. Dlatego, zakładając miasta i grody oparte na krzywdzie i przy-

gotowane krzywdę czynić i od innych ją znosić, w każdej chwili gotowi są do

ziioszenia bezprawi i zdrady od innych i, odpłacając za to chętnie, przelewają

krew za krew i oddają krzywdę za krzywdę, aż dojdzie do tego, iż się tak za-

plączą, że tylko we krwi i łupiestwie żyją, przygotowując się do tego i obronę

przyprawiając. A jeieli nie mają dość siły i śmiałości, ażeby innych łupić i rabo-

wać, gotują się do obrony mienia swego przed innymi. Dla zachowania więc życia

i dostatków swego miasta przelewają krew i sami dają się zabijać. Mieszczanie

zatem i ludzie herbowi, zamieszkujący grody, twierdze i miasta, zawsze kąpią się

we krwi brata swego. Odzywa się ciągle natura Kaina, pierwszego mordercy;

dlatego żyją w miastach w wiecznym niepokoju, gdyż, założywszy je i obsadziwszy

mnóstwem ludu, drżą i czuwają w nocy i we dnie, ażeby ich nikt nie zabił i mienia

ich nie zrabował. I niech tylko zjawi się ktoś podejrzany, wnet uderzeniem w

dzwon zwołują wszystkich zamieszkujących miasto do walki. Jeżeli schwytają

złodzieja lub zdrajcę, nie darują mu ani nie uspokoją się, dokąd nie przeleją krwi

jego.

Ustawy miejskie, dążące do ochrony życia i mienia mieszkańców, postanowiły

karać śmiercią każdego, kto by na to godził, jakież więc może się tam ostać przy-

kazanie boże, nakazujące miłość bliźniego. A dla pokoju swojego i dostatku, który

chcą za murami w pewności zachować, nie wahają się niektbrzy gwa#t czynić

i łupić, inni potwarze rzucać i okłamywać, przeciwników swoich gnębiąc i na

gardła ich nastając. Dlatego więc, obwarowując się i okopując, aby nie cierpieli

bezprawia na życiu i statku, muszą zawsze złem za złe odpłaeać; przeto odrzucają

te wszystkie przykazania, które nakazują chrześcijanom cierpliwość i zakazują

pomsty: Nie brońcie się sami, najmilsi, gdyż mówi Pan Bóg: "Do mnie należy

pomsta i ja wam zapłacę. Jeżeli zatem jest spragniony nieprzyjaciel twbj, napój go,

a jeżeli jest głodny, nakarm go!" Lecz jakże mogą zachowywać te przykazania

ludzie, szukający za murami spoţoju W dostatku i w bezpieczeństwie życia.

A ileż pomiędzy nimi jest bezprawi. Swarzą się w sądach, z prawdy często

czyniąc nieprawdę, przestępują przykazanie Chrystusa, który chce przydać płaszcz

do sukni i zaniechać swarbw w sądach. Dlatego nie zachowują żadnego przyka-

zania, tyczącego się Boga i #udzi, chowając się za mury i żyjąc w oszustwie, nie

tak, jak rzekł ulubiony uczeń Jezusa: "Łaską bożą jest chodzić w przykazaniach

Jego." A nie można mieć łaski bożej, jeżeli się nie zachowuje przykazań Jego.

A jeżeli ani jednego przykazania nie zachowują w gromadzie miejskiej, nie mają

łaski bożej ani jej mieć nie mogą, żyjąc w wielu przestępkach i w takim zapląta-

niu, że z żadnej strony przykazanie boże nie ma do nich dostępu. Dlatego groźną

rzecz mówi o nich prorok: "Widziałem złość i rzeczy odrażające w mieście; we

dnie i w nocy w murach jego panuje złość, niesprawiedliwość i przemoc; z ulic

jego nie schodzi lichwa i kłamstwo." Dość twarde zadanie i niepiękna opinia dla

tych, którzy pragną wszystko robić uczciwie; niechże za to odpowiadają tuczni

i mądrzy radni miasta! Gdyby im kto równy posłał taki list do rady, dopieroż by

się nadęły te serca pychą przerosłe, rzekliby: Gani dobrych, gani panów z ratusza!

Przeto prawdę twierdzi to pismo, że dzieje się zło i rzeczy odrażające w mieście,




348 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



złość wszelkiego pokolenia, wstrętna Boţu, bo w takiej mnogości ludzi, spojonyeh

oszukańczo, nie ostaje się żadne przykazanie boże ani może się ostać w warun-

kach, na jakich spojona jest wielka ilość mieszkańców miasta: nie może w za-

mysłach ich pozostać ani jedno przykazanie boże. A ponieważ iţie zachowują w

mieście przykazań bożych, przeto przestępują wszystkie.



. (Przekład za: Wielka Literaturn Powszech,na. AntoloHia, red. S. Lam, t. VI, War-

szawa 1933, s. 750)




Cyprian (ok. 1330-1406), uczony mnich, metropolita kijowski w Wiel-

kim Księstwie Litewskim od 1375 r., całej Rusi ostatecznie od 1389 r.

Zdaniem świetnego znawcy przedmiotu D. Obolenskiego, jemu właśnie

przypada główna rola w procesie umacniania na ziemiach ruskich wpły-

wów kulturalno-religijnych Bizancjum, wyraźnie nasilających się w dru-

giej połowie XIV w. O pochodzeniu i drodze monastycznej Cypriana-

jest to jego imię zakonne - niewiele wiemy. Przypuszczenie, iż należał

do znanego rodu bułgarsko-bizantyjskiego Camblaków (metropolita Grze-

gorz Camblak miałby być jego bratankiem) zostało ostatnio mocno pod-

ważone; wszystko wskazuje jednak na to, że był Bułgarem związanym

ze szkołą tyrnowską i patriarchą Eutymiuszem, przebywał też jakiś czas

na Athosie. Na Ruś przybył zimą 1373/4 r. jako zaufany wysłannik pa-

triarchy Konstantynopola dla ułożenia stosunków między litewską a mo-

skiewską częścią jednej ciąţle - w oczach patriarchy w każdym razie-

metropolii ogólnoruskiej. Odtąd związał się już na stałe z ziemiami ru-

skimi, najpierw jako wyświęcony 2 grudnia 1375 r. w Konstantynopolu

w porozumieniu z Olgierdem metropolita kijowski dla Litwy. Patriarcha

obiecał mu objęcie po śmierci metropolity rezydującego w Moskwie,

Aleksego, zwierzchnictwa także nad kościelną Moskwą, ale na ostateczną

realizację tego musiał Gyprian czekać aż do 1389 r. Przebywając później

w Moskwie, zachowywał bliskie związki z Jagiełłą i Witoldem, przyjeż-

dżał na Litwę na dłuższy czas w latach 1396/7 i 1404, toczył rozmowy

z Jagiełłą - określanym jako przyjaciel - na temat ewentualnej unii

kościelnej i przedstawiał patriarsze, razem z królem polskim, konkretny

projekt realizacji takiej unii. Reprezentował konsekwentnie linię poko-

jowego współżycia państw na obszarze ruskiej metropolii z Moskwą

i Litwą na czele, znalazło to odbicie w inspirowanej przez niego kronice

dziejów ruskich.

Do końca życia pozostał przy tym Cyprian intelektualistą, człowiekiem

książki, także człowiekiem pióra, napisał np. ważny i ciekaţţy, z pewny-

mi elementami własnej biografii, żywot metropolity ruskiego Piotra

(1308-1326). Tłumaczył wiele z greckiego na język cerkiewno-słowiań-

ski, między innymi dla celów liturgicznych. Związany mocno, jak cała


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 349



szkoła tyrnowska, której był wybitnym przedstawicielem, z hesycha-

zmem, przyczynił się bardzo poważnie do umocnienia tego kierunku w

Kościele i społeczeństwie ruskim. U schyłku życia mieszkał najchętniej

na uboczu, w okolicach l Vloskwy, w ciszy i leśnym otoczeniu w towarzy-

stwie ksiąg; tam też zmarł 16 września 1406 r.


Literatura: K. Chodynicki, Kościół prawostawny n Rzeczpospolita Polska. Zarys

hżstoryczny 1370-163?, Warszawa 1934; D. S. Lichatschew, Die Kultur Russlands,

Dresden 196?; D. Obolensky, A phźloshoţwcaios an.thropos: ţm,etropolitan Cyprźan,

of Kiev aiad al1 Russia (1375-1406), Dumbarton Oaks Papers, 32, 1978, s. 79 i n.




Dubrownik (Raţuza), ważne miasto handlowe na wybrzeżu Adriatyku,

w ciągu długich stuleci koncentrujące w swych rękach w wielkiej mie-

rze handel bałkański z Zachodem. Osada występuje w źródłach po raz

pierwszy około 700 r., tradycja przypisuje jej założenie uchodźcom ze

starożytnego Epidaurus położonego w pobliżu. Rozwijające się stopniowo

w kręgu wpłyţţów Bizancjum, łacińskie jednak miasto przechodzi w

1205 r. pod zwierzchnictwo Wenecji, dążącej konsekwentnie do zamie-

nieńia Adriatyku w wewnętrzne morze weneckie. Nawet jednak pod

rządami weneckimi utrzymuje Dubrownik duży stopień autonomii. Zu-

pełną w praktyce niezależność przynosi miastu przejście pod zwierzchni-

ctwo Węgier wţ 1358 r. po zajęciu przez Ludwika Wielkiego całej Dal-

macji. W traktacie podpisanym w tym roku w Wyszehradzie między

królem węgierskim a Dubrownikiem miasto otrzymuje prawo wyboru

władz z rektorem, serbsko-chorwackim knezem - księciem - na czele

oraz prawo do niczym nie ograniczonej żeglugi i prowadzenia handlu

z Wenecją, Serbią i Bośnią, nawet gdyby Węgry znajdowały się w stanie

wojny z tymi państwami. Ustrój "Republiki Dubrownickiej", jak określa

się ją od XV w., ustalił się ostatecznie w XIV-XV w. jako rządy patry-

cjatu, kilkudziesięciu rodzin spisanych po raz pierwszy w 1332 r. na za-

sadzie, iż teraz i w przyszłości "godne są wejścia w skład Wielkiej Rady".

Podobieństwo z Wenecją jest tu uderzające.

Siłę gospodarczą Dubrownika stanowił przede wszystkim handel lądo-

wy z zapleczem bałkańskim, przede wszystkim z Serbią i Bośnią. Wene-

cja, ograniczając maksymalnie znaczenie Dubrownika na morzu, jego

flotę, w pełni popierała ten kierunek ekspansji, czerpiąc z niego pośred-

nio wielkie korzţţści. Władcy słowiańscy udzielali kupcom dubrownickim

poparcia i przţţwilejów, kolonie ich rozsiane są też we ţůszystkich waż-

niejszych ośrodkach Serbii czy Bośni. Z Bałkanów wy ţţ ozi się srebro,

ołów, inne metale, bydło, skórę, wosk, miód, niewolnikóţţ, wwożąc za to

sól, drogocenne tkaniny i przedmioty zbytku, wyroby metalowe. Mimo

zajęcia Balkanóţv przez Turcję Dubrownik w ţţielkiej mierze iţmiał




350 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



utrzymać swą dominującą na znacznych obszarach Bałkanów pozycję

ekonomiczną.

W 1409 r. Wenecja zajmuje całą Dalmację, dzieląc się z Turkami po-

brzeżem adriatyckim od strony Bałkanów, Dubrownik jednak uznaje ţţ

dalszym ciągu - aż do 1526 r. - zwierzchność Węgier, płacąc zarazem

ţoraz częściej, a regularnie od 1458 r., haracz Turcji. Patrycjat dubrow=

nicki umie prowadzić dalekowzroczną politykę neutralności jako z jednej

strony bardzo ceniony bastion katolicyzmu na Bałkanach, z drugiej zaś

ważny dla Turcji partner gospodarczy. Samo miasto w jakże trudnym

dla chrześcijan bałkańskich wieku XV rozbudowuje się i modernizuje,

w coraz większ5ţm stopniu zaczyna się stawać ośrodkiem kultury umy-

słowej z dobrze rozwiniętym szkolnictwem, z własnym środowiskiem

intelektualnym; wcześnie dociera tu humanizm z pobliskich Włoch. Roz-

szerza się terytorium "państwa", obejmując około 70 km adriatyckiego

wybrzeża. Samo miasto otaczają imponujące, grube i wysokie mury

(ponad 2p m wysokości i 6 m grubości od strony lądu), w rzeczywistości

nie ma ono jednak ani wojska, ani floty wojennej; Dubrownik utrzymuje

się nie przez swą siłę militarną, ale dzięki umiejętnie wykorzystywanej

sytuacji ogólnej. Dla narodów dzisiejszej Jugosławii jego przetrwanie

miało w dłuższej perspektywie niezwykle doniosłe znaczenie.


Literatura: J. Rapacka, Rzeczpospolita Dubrownżcka, Warszawa 1977; F. W. Cas-

ter, Dubrovnik (Ragusa) a Classic City-State, London 1972; B. Krekic, Dubrovnik,

Italy and the Balkans in the Late Middle Ages, London 1980.




Eutymiusz (ur. ok. 1327), ostatni patriarcha Tyrnowa (w latach 1376-

1393), uczony mnich, twórca tzw. szkoły tyrnowskiej, ważnej dla całego

kręgu cywilizacji bizantyjsko-słowiańskiej. Do r. 1365 żył jako mnich

w monasterze Kilifarewo koło Tyrnowa, później udał się do Konstanty-

nopola i na Athos. Około r. 1370 tworzy własny klasztor w okolicach

Tyrnowa. Stąd w 1376 r. powołano go na stanowisko patriarchy. Po

zniszczeniu Tyrnowa i likwidacji patriarchatu przez Turków żył jeszcze

i działał na uboczu do 1419(?) r. w kIasztorze Baczkowskim na południeţ

od Płowdiwu. Ważne miejsce w jego działalności zajmuje troska o po-

prawę ksiąg liturgicznych według wzoru katedry Św. Zofii w Konstanty-

nopolu, tłumaczył wieIe dzieł z greckiego na język cerkiewno-słowiańskir

pisał sam m.in. żywoty świętych (por. s. 267).


Literatura: K. M. Kujew, Konstantyn Kostenecki w literaturze bulgarskiej i serti-

skżej, Kraków 1950; E. Kałużniacki, Werke dFs Patriarchen von Bulgarien. Euthy-

mżus, Wien 1901.


Słownik ważniejszych osbb i miejscowości 351'-


Gdańsk, bardzo ważne miasto portowe, w stałym rozwoju ţv ciągu..

XIV-XV w., w latach 1308-1454 w rękach krzyżackich, potem pol-

skich. W 1343 r. miasto otrzymało ponownie przywilej lokacyjny i cheł-

mińskie prawo miejskie. Należąc od XIII w. do Hanzy, Gdańsk prowa-

dził w szerokim zakresie handel w strefie Bałtyku i Morza Północnego:

Sięgał m.in. do Flandrii (Brugia), Iţolandii, Anglii, krajów skandynaw-

skich; na Bałtyku głównym partnerem Gdańska była Lubeka, statki

z Lubeki w większej też liczbie niż inne wpływały do systematycznie

rozbudowyţţanego portu gdańskiego. Od XV w. szczególną rolę w handlLi.

gdańskim zaczęli odgrywać Holendrzy i ich statki. W handlu morskim,

który stał się głóůwnym fundamentem świetnţości miasta, Gdańsk w ciągu

XIV w. wyraźnie dystansuje prowadzący dotąd na tym polu Elbląg i uzy-

skuje prymat nie tylko w Prusach, ale najprawdopodobniej także w In-

flantach, a więc w całym państwie krzyżackim. Wywożono produkty

leśne (drewno, smoţa, popiół) i zboże; początkowţo bazą zaopatrzeniową

były ziemie pomorsko-pţrusţkie, ale od końca XIV w. w coraz większej

mierze szersze zaplecze polsko-litewsko-ruskie. Przywożono sukno, ryby,.

sól, wino, owoce południowe. Następuje intensywny rozwój rzemiosł róż-

nego rodzaju, zţviązany m.in. z budową okrętów i koniecznością zaopa-

tr5ţwania odpływających statków w piwo (browarnictwo na dużą skalę).

Wykaz, może niepełny, rzemieślników w samym tylko Głównym Mie-,

ście w 1416 r. obejmuje 1081 osób. O rozmiarach potrzeb świadczyć może

wielkość własnej floty gdańskiej, szacowanej w połowie XV w. na.

600 statków z 16 tys. członków załóg.

Zatargi z Krzyżakami i konkurencyjna działalność Zakonu stawały się

dla Gdańska coraz trudniejsze do znoszenia, tym bardziej że w życiu

gospodarczym miasta rosło zdecydowanie znaczenie całego zaplecza pol-

sko-litewskiego. Stąd też ogromna, w pewnym sensie może nawet decy-

dująca rola Gdaiźska w przygotowaniu powstania 1454 r. i w wojnie

trzynastoletniej. Piţzywileje jednak, jakie Gdańsk uzyskał w zamian za

to od króla polskiego, stworzyły mu wręcz wyjątkową pozycję w Polsce,

i to na kilkaset lat. Zlikwidowano rozbicie na kilka odrębnych miast (npţ

tzw. Nowe Miasto, założone jako konkurencyjne miasto krzyżackie), na-

dano miastu rozległe dobra ziemskie, rada miejska otrzymała szereg da-

leko idących uprawnień, łącznie np. z prawem bicia własnej monety,

zagwarantowano gdańszczanom prawo do swobodnego handlu na całym

terytorium państwa. W tej sytuacji nastąpił dalszy, bardzo intensywny

rozwój miasta, stającego się zdecydowanie największym ośrodkiem miej-

skim i gospodarczym Polski (ponad 40 tys. mieszkańców w drugiej po-

łowie XVI i ponad 70 w pierwszej połowie XVII w.).

Przez cały okres XIV-XV w. trwały intensywne prace budowlane.

Budynki publiczne, kościoły, obwarowania miejskie wznoszono z cegły




Słownik ważniejszych osbb i miejscowości 353



naţviazując przede wszystkim do żywych wzoróţv gotyku flamandzkiego.

\ajbardziej reprezentatywną do dziś budoţvlą Gdańska gotyckiego jest

zbudoţvany ţţ- XIV w. kościół parafialn5ţ Głównego Miasta pod wezţva-

niem NMP, jeden z największych i najznakomitszych kościołów całej

strefy bałtyckiej. W budownictwie domów mieszkalnych cegła zaczęła

lţoważniej wţ'pierać drzewo i glinę dopiero w ciągu XV w.; zaczęto wte-

dy ţvznosić w1-ższe, ceglane budynki, kryte dachówką. Kształtują się w

Gdańsku własne środowiska artystyczne i intelektualne, setki gdańszczan

studiuje na uniţversytetach (co najmniej 250 tylko w latach 1410-1454,

z czego w Lipsku 120, Wiedniu 42 i Krakowie 35; studia w Krakowie

staną się o ţviele częstsze w końcu XV w., tak że łącznie mamy tam w

XV w. 112 gdańszczan) zaczyna się własna twórczość m.in. na polu

historiografii.



Literatura: Historia Gdańska, red. E. Cieślak, t. I, Gdańsk 1978; M. Bogucka,

Gdańsk jako ośrodek produkcyjny w XIV-XVl1 w., Warszawa 1962.




Giedymin, wybitny władca Litwy (1316-1341), kładący podwaliny

ţvielkiego państwa litewskiego, obejmującego znaczne połacie ziem ru-

skich. Syn księcia Pukuwera, brat Witenesa, rządzącego Litwą w latach

1295-1315, urodził się prawdopodobnie najpóźniej w 1275 r., może wcze-

śniej (możliwa też data 1257). W każdym razie, przejmując zimą 1315 r.

ţvładzę na Litţţ-ie, był człowiekiem w pełni dojrzałym i obarczonym licz-

n5ţm potomstwem; około 1320 r. dochodzą do skutku aż cztery małżeń-

stwa jego dzieci, stanowiące ważkie elementy w polityce ojca. Giedymin

odziedziczył po poprzednikach dwa podstawowe problemy państwa litew-

skiego: zagrożenie krzyżackie, coraz gwałtowniejsze i bardziej bezwzględ-

ne ataki Zakonu, a z drugiej strony możliwości ekspansji na Rusi, po-

łączone z wyzwalaniem ziem ruskich spod zwierzchnictwa tatarskiego.

Działając w obu kierunkach, wykazał wielkie umiejętności i odniósł po-

ţvażne sukcesy. Przeciwko Krzyżakom popierał arcybiskupa ryskiego

i miasto Rygę, bardzo ostro zwalczających hegemonię Zakonu, szukał też

związków z królem polskim Władysławem Łokietkiem, również zagrożo-

nym poważnie przez Zakon. W 1325 r. wydał swą córkę Aldonę (przy

chrzcie otrzymała imię Anna) za syna Łokietka, Kazimierza; przywiodła

ona z sobą, jak dużo później opowiadano, tysiące jeńców polskich uwol-

nionych z niew-oli litewskiej. Odwoływał się do papieża, wzywał do swego

lcraju chrześcijan, przyjął dominikanów zainteresoţvanych od kilku po-

koleń misjami w tej części Europy. Mimo obietnic nie zdec5ţdował się

jednak na chrzest, gdy w 1324 r. przybyli w tym celu na Litwę legaci

papiescy; poţvody tej decyzji nie są w pełni wyświetlone.



?3 - Europa s3ow-ińaska




354 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



W drugiej połoţv ie swy ch rządów Giedymin koncentruje się zw.łaszeza

na spraţvach ruskich, rozszerzając ogromnie obszar sţţ,ego państţţa nie

tyle orężem, ile niezwykle umiejętnym wysiłkiem politycznym. Małżeń-

stwa jego licznych synóţv i córek (por. tablica genealogiczna) tej właśnie

polityce służyły. Wszedł m.in. w koligacje z Moskwą i Twerem, najsil-

niejszymi księstwami ruskimi. Kuzynów i synów osadzał w sprzyjają-

cych okolicznościach na księstwach ruskich, niektórzy z nich pz.zyjmo-

ţvali chrzest w Kościele prawosławnym, przystosowując się do nowego

środowiska i pod tym, jakże ważnym względem. Postţpowanie Giedy-

mina charakter5ţzowała zresztą daleko idąca toleraneja wobec chrześcijan,

tak w stosunku do katolików, jak i prawosławnych. W sferze jego wpły-

wów znalazł się Psków, Smoleńsk, znaczne obszary Biołorusi aż po Dzziepr

w jego środkowym biegu, Polesie, Podlasie. Nie na darmo nazywał siebie

Giedymin królem Litwinów i licznych Rusinów. Z ţ Towogrodem, zagro-

żonym ekspansją litewską, toczył wojnę, ale potem zawarł pokój.

W 1335 r. doszło do pierwszego starcia z Moskwą, ţo oznaczało początek

długiej rywalizacji o panowanie na ziemiach ruskich. Uderzając5ţm zja-

wiskiem był brak większych wojen między Litwą Giedymina a Tata-

rami, którzy z różnych powodów jakby nie reagowali na podważanie

bądź co bądź ich panowania na Rusi.


Literatura: H. Paszkiewicz, Jagiellonowie a Moskwa, t. I: Litwa a Mosku.,a w

X111 i XIV uţieku, Warszawa 1933.




Grunwald. Stoczona tu 15 lipca 1410 r. wielka bitwa armii krzyżackiej

i polsko-litewskiej ma nie tylko, jak i inne bitwy o szezególnej wadze

dla dziejóţv świata, bezpośrednie znaczenie wojskowe czy polityczne, po-

ciągnęła za sobą skutki nie tylko w tych dziedzinach. BSţła już o tych

sprawach mowa w tekście (por. s. 115), można by jeszeze przedstawić

dokładniej niektóre problemy, chociażby prezentując kontrowersje, jakie

budzi np. sprawa faktycznego naczelnego dowódcy, znaczenie tego czy

innego manewru, możliwości zdobycia Malborka itd. Grunwald miał

jednak również kolosalne znaczenie dla propagandy i opinii pubiicznej,

zwłaszeza krzyżackiej i polsko-litewskiej, stąd możemy mówić o czymś

ţv rodzaju drugiej bitwy grunwaldzkiej, toczonej długo jeszeze w XV w.

tym razem na jezyki i na pióra. Chodziło zwłaszeza o w,ysLznięty od razu

przez Krzyżaków zarzut współdziałania pogan i schizmatyków w znisz-

czeniu dobrego rycerstţ,a chrześcijańskiego, bardzo licznie, nie zapomi-

najmy, reprezentowanego na polu bitwy po stronie krz,y-żackiej. W listach

wysłanvch z Budy 20 sierpnia 1410 r. do całego chrześcijazźstwţa Zyg:nunt

Luksembuz-ski (ţv tymże roku obrany cesarzem) zajmoţvał ţvyraźnie takie


ţszycn



właśnie stanowisko, mówiąc o Litwinach, Żmudzinach, Rusinach, Tata-

rach i innych "wściekłych poganach',. Ze strony polskiej weześnie i z dużţţ

umiejętnością zaczęto przeciwdziałać takiemu staţvianiu sprawy, w tym

duchu np. już 29 lipca 1410 r. biskup poznański Andrzej Jastrzębiec pisal

do Polaków znajdujących się w kurii papieskiej przy papieżu Janie XXIII

(antypapież w oficjalnej tradycji papiestwa). W rozpoczętej ţv ten sposób

wojnie propagandowej postawy prokrzyżackie górowały w Niemezech

i we Franeji, może i w Skandynawii, brak ich natomiast prawie zupełnie

w Italii czy Anglii. W tym kontekście lepiej można zrozumieć, jak waż-

nyzn forum był także dla tych spraw sobór w Konstaneji; na ogół przy-

niósł on niemały sukces stronie polsko-litewskiej. Stopniowo zresztą ma-

lało zainteresowanie i sympatia zachodniej opinii dla Krzyżaków, rosła

zaś pozycja Polski czy np. Węgier, w związku zţvłaszeza z nowym dla

XV-wiecznej Europy i silnie na ogół odezuwanym zagrożeniem tureckim.


Literatura: S. M. Kuczyński, Wielka Wojna z Zakoneţn, Krzyżackiţn w latach

1409-1411, Warszawa 1960; teliże, Spór o Grunwald, Warszawa 1972; A. F. Grabski,

Polska w opiniach Europy zachodniej XIV-XV w., Warszawa 1968.



Habsburgowie, dynastia wywodząca się z Habsburga na obszarze dzi-

siejszej Szwajcarii, która w ciągu XIV i XV w., mając oparcie w dzie-

dzicznej Austrii, wyrosła do rangi wielkiej potęgi europejskiej. Od schył-

ku XIII w. stanowią bardzo ważny czynnik także w Europie środkowo-

-wschodniej, ţvchodzą tu często ţv związki rodzinne m.in. z Przemyśli-

dami, Piastami, Luksemburgami, Jagiellonami (por. tablica genealogicz-

na). Załączona tablica genealogiczna nie obejmuje oczywiście wszystkich

Habsburgóţv; rozţviniety ród szeregu wielodzietnych rodzin w każdym

pokoleniu miał szeroko rozwinięte koligacje także ţţ krajach niemieckich

i zachodnich.

Powiązania rodzinne stanowiły bardzo ważny czynnik polityki dynastii,

za każdym małżeństwem kryła się cała złożona sytuacja rachub czy

kompromisóţv. Bardzo ţvyraźnie wystąpił ten moment już zaraz po zwy-

cięstţvie Rudolfa I nad królem czeskim Przemysławem Ottokar2ţn pod

Suchymi Krutami ţv 1278 r., decydującym dla trwałego - aż do 1918 ro-

ku! - umocnienia siţ Habsburgów w Austrii na miejscu wypartych

Przemyślidów. Zw,ycięstţţo utrwalił Rudolf wydaniem swej córki za dzie-

dzica tronu czeskiego, synoţţi zaś dał za żonę córkę króla czeskiego.

O krok byli też Habsbuzţgoţvie od opanowania Czech po wygaśnięciLi

Przemyślidów ţţţ ?307 r., ubiegli ich jednak w końciţ Luksemburgowie.

W ciągu XIV i początków XV ţv. mamy kilka politycznie ţvażnych mał-

żeństw z Luksembiirgami, a także z Piastami śląskimi i mazowieckimi.

Wśród Piastóţvien w5-danych za Habsburgów wyróżnia się Cymbarka. Słownik ważniejszych osób i miejscowości



, ! :394--1429), od 1412 r. żona Ernesta I Żelaznego, matka dzieţţięciorga

ciţicci, ii ţvśicid żţich cesarza Fryderyka III. Córka księcia płockiego Sie-

ţ:ţ::ţţ..;ita IV i siostry Jagiełły, Aleksandry, odznaczała sie niezţvykłą

ţ;:ţţţdą i zarţZzem siłą fizyczną, ponoć umiała wbijać gwoździe rekami i ła-

mać podkowv. Brata swego, Aleksandra, wprowadziła na biskupstwo w

Trydencie. ţIałżeństwo Cymbarki było wyrazem zbliżenia Jagiełły

--ţ Tţabsburganii przeciţvko cesarzowi Zygmuntowi Luksemburskiemu.

ţţJie doszło do skutku, jak dobrze wiemy, małżeństwo córki Ludwika

ţţzzdegaţveńskiego, Jadwigi, ze starszym bratem Ernesta, Wilhelmem.

Z kolei jednak jedyna córka Zygmunta Luksemburskiego, Elżbieta (1409-

'442), wyszła za mąż za Habsburga, co dało Albrechtowi II i jego dzie-

ciom, synowi i córce, podstawy do objęcia tronu czeskiego i węgierskie-

gţţ. Ciekawe, że po nieudanych w końcu próbach umocnienia się Albrech-

tţ II i ţţ'ladysława Pogrobowca w Pradze i Budzie pretensje dynastyczne

do obu tronów przejął Kazimierz Jagiellońezyk po małżeństwie z córką

ţlbrechta, słaţvną "matką królów" Elżbietą (1436/7-1505), pierwszą

ţolską królową z domu Habsburgów. W Polsce przebywała bez przerwy,

bez żadnego wyjazdu za granicę od ślubu w lutym 1454 r. do śmierci.

,..Jedna z najevybitniejszych postaci kobiecych w naszych dziejach", jak

ją określił współezesny polski historyk (J. Garbacik), była osobą ţvy-

kształconą, o dużym talencie i rozumie politycznym; myślała przede wszy-

stkim o chţvale i polityce dynastycznej Jagiellonów, nie wykluczając

naţvet korony cesarskiej i samej Austrii dla swego syna. Męża niewątpli-

ţů:ie przewyższała wykształceniem i ogólną kulturą, wywierała też nań

Zţ'lţływ z biegiem lat coraz większy. Zachowała się tradycja szezególnie

clobrego pożycia małżonków: Kazimierz "Helżbietę, małżonkę swą, nad

obyczaj umiłował, a ona także jego" (Marcin Bielski).

Rywalizacja Habsburgóţţ i Jagiellonów, rozpoczęta tak spektakularnie

odmówieniem ręki Jadwigi Wilhelmowi skońezyła się w zasadzie ze

śmiercią Ludevika Jagiellońezyka pod Mohaczem w 1526 r. Postanowione

układem ţv W?ţdniu 1515 r. małżeństwa dzieei Filipa I Pięknego z dziećmi

ţţładysława Jagiellońezyka doprowadziły niespodziewanie szybko, szezęś-

liţvym dla Habsburgów zbiegiem okoliczności, do objęcia przez Ferdy-

nanda ţv 1527 r. tronu Czech i okrojonych Węgier.



Literatura: H. Wereszycki, Historia Austrii, Wrocław 1972; W. Czapliński, A. Ga-

los, W. Korta, Historia Nieţn,iec, Wrocław 1981.




Hunyadi Jan (ok. 1385-1456), regent Węgier, głośny wódz i bohater

ţvalk z Tureją. Pochodził z rodziny wołoskiej. Ojciec Jana, Vojk, wszedł

na dwór Zygmunta Luksemburskiego i uzyskał od niego w 1409 r. zamek


Słownik ważniejszych osób i miejscowości



Vajdahunyad wraz z przyległymi dobrami; od nazwy zamku zaczeto

użyţvać ţv rodzinie nazwiska Hunyadi. Jan bardzo weześnie podjął służbe:

na dworze Zygmunta, był też często przy królu-cesarzu tak na ţţęgrzec:z

jak i poza ich granicami. Początkiem wielkiej kariery ţvodza stała się

dla Iziego nominacja przez króla Albrechta w 1439 r. na baiia broniącego

południowych granic kraju; miał już wtedy Hunyadi za sobą szereg

wojen i sukcesów rycerskich. Po śmierci Albrechta w tymże rekti opo-

ţviedział się Jan za kandydaturą Władysława Ja,giellońezyka, w 1440 ţ-.

objął też z nominacji młodeţo króla ważne stanoţţisko ţţ-ojewody siedmio-

grodzkiego. Był zarazem jednym z najbogatszych panów, ţvegierskich, eţţ

ułatwiało mu zdobywanie środków na armię i prowadzenie wojnţ-.

W 1442 r. ţv silnym ataku wojsk tureckich na Siedmiogród poniósł

Hunyadi najpierţv klęskę pod Szentimre, ale później odniósł dwa wielkie

zwycięstwa, pod Nagyszeben i na przełęczy Żelaznej Bramy pod Karan-

sebes; rozsławiły one jego imię ţv chrześcijańskiej Europie. W lipcţţz

1443 r. w ojska węgierskie z królem na czele ruszyły w głąb Ba łkanóţţ.

dochodząc poza Sofię aż do łańcucha gór bałkańskich; była to tzw. długa

wyprawa, trwająca aż do lutego 1444 r. Przyniosła duży wzrost wiarv

Węgróvţ we własne możliwości. Mimo zawartego w lipcu 1444 r. pokoju

jesienią tegoż roku wyszła następna wypraţva, zakońezona jednak klęska

pod Warną. Hunyadi uchodzi z klęski z życiem i w 1446 r. zostaje obrany

regentezń królestwa. W jego rządach krajem wysuwa się na czoło spraţţa

wewnętrznego pokoju i stworzenia najemnej armii.

Obrona kraju pozostaje "resortem" Hunyadiego także i wówezas, gdţ

Władysław Pogroboţviec (syn Albrechta Habsburga) doszedł do pełno-

letności i objął rządy królewskie. Stała się ona problemem paląeym

zwłaszeza po upadku Konstantynopola w 1453 r. i wyraźnym nasileniu

się presji tureckiej ku północy, na Serbię i Węgry. Podstaţvowe znacze-

nie dla obrony Węgier miało utrzymanie silnie umocnionego Belgradi;.

stąd też waga zwycięstwa odniesionego przez wojska lţrzyżowe doţvc-

dzone przez Hunyadiego w lipcu 1456 r. W kilka dosłoţvnie dni po naj-

większej może zwycięskiej bitwie swego życia wielki, otoczony chwalą

wódz zmarł na zarazę (11 sierpnia 1456 r.). Przeciwna Hunyadiemţţ

i jego synom grupa magnacka doprowadziła w trakcie ţţalk o wpłyţvţ-

w rządzie do skazania pzţzez króla na śmierć obu jego synów; 16 marea

1457 r. wyrok wykonano na Władysławie, jego brat Maciej pozostał v;

więzieniu królewskim. Rzecz tak jednak wzburzyła ogół szlachecki, :ż

ţţ,ybuchło poţţţstanie, które zmusiło króla do ucieczki; 1'Vładysław

zmarł nagle ţţţ Pradze 13 listopada 1457 r., a 23 stycznia 1458 r. zglţo-

Inadzona w Peţzcie i Budzie szlachta zmusiła magnatów do ogłoszenia

królem Macieja. Zaţviadomiło go o tym wysłane z Pragi poselstţţo. Piet-

nastoletni Maciej, wypuszezony z więzienia, przybył tryumfalnie3.i8 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



Węgry i objął władzę. Był w tym wyraz uznania dla jego ojca, pośmiertne

zwycięstwo Jana Hunyadiego (por. Maciej Korwin).


Literatura: E. Lukinich, Dzieje Wggier w szkicach bżografżeznych. Budapeszt 1938.




Hus Jan (ok. 1369-1415), profesor uniwersytetu w Pradze, reforma-

tor, czeski bohater narodowy. Urodzony prawdopodobnie we wsi Husi-

zziec, w Czeehach południowo-zachodnich. Około 1386 r. zaczął stlţdia w

Pradze, ţv 1393 został bakałarzem artiiam, w 1.396 - mistrzem artium.

Wyświęcony na księdza w 1400 r., objął w 1402 r. kaplicę Betlejemską

na Starym 1\'lie;cie, utworzoną w 1391 r. dla kazań w jezyku czeskim.

Tam w ślad za reformatorami poprzedniej generacji podjął kazania o w5ţ-

mowie reformatorskiej, które szybko stały się niezmiernie popularne.

Jednocześnie wykładał na uniwersytecie, został bakałarzem (1404) i póź-

niej mistrzem teologii, a nawet rektorem. Jego osobisty udział w reformie

uniţversytetu praskiego w 1409 r. dającej zdecydowaną przewagę Cze-

chom jest, jak się zdaje, mocno wyolbrzymiony przez późniejszą leţendę.

Reformatorskie wystąpienia Husa doproţţadziły w kaźdym razie do eks-

komuniki w 1412 r. rzuconej na niego przez kardynała Piotra degli Ste-

phanesci z obedieneji Jana XXIII; Hus opuścił nawet Pragę u schyłku

tego roku z myślą o uniknięciu interdyktu dla miasta. Wezwany na sobór

ţ Konstaneji został tam skazany na śmierć za wyznawanie poglądów

heretyckich nawiązujących do angielskiego profesora Wiklefa (zm. 1384).

Spalono go na stosie 6 ţlipca 1415 r. Postać i śmierć Husa ţvstrząsnęła

dosłownie Czechami, zwłaszeza Pragą; stał się dla dużej liczby swych

rodaków bohaterem i patronem ruchu, od niego właśnie nazwanego hu-

syckim.

Można by nakreślić historię przedstawień Husa w kolejnych pokole-

niaeh od czasów mu współezesnych po dzień dzisiejszy, zawsze w kon-

tekście pragnień i nastawień ludzi bądź to nawiązujących do niego, bądź

nienawidzących go. Dla historii Czechów sprawa ma ţţrţcz podstawowe

znaczenie, jak to pokazał ostatnio chociażby J. Macek. Widziano w nim

heretyka, bohatera czeskiej walki o niezależność kraju, ofiarę spisków

niemieckich, rewolucjonistę wreszcie. Potrzeba ţţ gruncie rzeczy bardzo

spokojnego i szerokiego spojrzenia, by ująć bogatą, nieprzeciętną osobţ-

ţţůość praskiego mistrza we właściwym kontekście epoki i całej sytuacji.

Ogromne znaczenie ma tu zwłaszeza zachowţana obficie tţvórezość Husa

,

jego traktaty, kazania, polemiki, na które trzeba patrzeć wţ świetle ?a-

chowanych telcstów całego obozu reformatozţskiego ţv jego różnych skrzţ: d-

łach. tak bardzo nabierającego znaczenia vţ Pradze od schyłklţ XIV

Główţne zal-zutţ-, jakie ze stanowiska ortodoksvjnego staţţ-iano Husowi,


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 359



dotyczył5- jego entuzjazmu dla Wiklefa, od około 1400 r. coraz bardziej

popularnego w Pradze. Istotnie, Hus bardzo często przywołuje angiel-

skiego mistrza, cytuje go, broni na każdym kroku. Jednocześnie jednak

szezegółoţve badania przeprowadzone ostatnio przez historyka i teologa

katoliekiego P. de Vooghta wykazały przekonywająco, że Hus nadaje te-

zom Wiklefa tak ţvyraźn5ţ koloryt i interpretację katolicką, że nie da-

ţvało to doktrvnalnej podstawy, zdaniem tegoż historyka, do skazywania

go na śmierć przez ojcóţv soboru w Konstaneji. Zdaje się, żţ bardziej niż

sprawy doktry'ny poruszał jego oskarżycieli bezkompromisowy ton wy-

stąpień Husa, jego ostra - także imienna - krytyka nadużyć popełnia-

nych przez duchownych. Być może, był bardziej nawet ţţielkim agita-

torem, zdolnym do poruszenia swych słuchaczy, alziżeli w'łaściwym re-

formatorem, wskazującym zarazem konkretne środki naprawy. Reagował

natychmiast i gţvałtownie, ale był zarazem bardzo głęboko przywiązany

do Kościoła i jego autentycznej czystolţci. Umierał, darowůując winę swym

prześladoţţcom i odmawiając Wierzę w Boga. W samym dramacie, który

rozegrał się ţţ Konstaneji, bodajże główną rolę przypisać wypada nie-

nawidzącym go kolegom uniwersyteckim, z Czechami, rzecz jasna, włącz-

nie, jeśli nawet nie na czele. Odróżnienie obrazu-mitu i rzecz5ţwistości,

tak ważne, gdy chodzi o wszystkich wielkich bohaterów, rysuje się nam

dziś w wypadku Jana Husa coraz lepiej i pełniej.


Literatura: V. Novotny, V. Kybal, Jan Hus. Zivot a Ućenż, t. I-V, Praha 1919-

1931; J. Sedlak, Mistr Jan Hus, Praha 1915 (w tradycyjnym duchu katolickim);

P. de Vooght, L'heresie de Jean Huss, Louvain 1960; E. Maleczyńska, Ruch husycki

w Czechach ż w Polsce, Warszawa 1959.



JAN HUS: WYKŁAD DZIESIĘCIONGA BOZYCH PRZYKAZAlC7

O BAŁWOCHWA L STlkTE


Pielţwsze przykazaziie boże jest to: Nie będziesz miał bogów innych. Tym przy-

kazaxiiem zabrania PaIZ Bóg i zakazuje bałwochwalstwa; a żebyś zrozumiał właści-

wie, mówi Paiz Bóg: Nie będziesz miał bogów innych przede mną. Nie uczynisz

sobie obrazu ani tego. co jest na niebie na górze, ani co jest na ziemi w dole, ani

tych rzeczy, które są w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się przed zlimi modlił ani

kłaniał (...).

I zapewne, gdy sami spojrzymy w naszą duszę, spostrzeżemy praw,dę, że większa

część rţas, chrześcijazz, związana jest z bałwochwalstwem; bo patrzmy, czy ziie pilniej

kłazţizzmy się, modlizny i klękamy pzţzed bogaczazni tego świata niżli przed Panem

Bogie,:n, i to dla cielesziej, doczesnej, małej korzyści więcej niż dla ich szlachetziości

lub korzyści duchoţy,ej. Spójrzmy na księży, czy nie bardziej pilnie wykonywają

oz:i służbę wobec iziz;y,ch księży lub panów niż wobec Pazza Boga? Tak sţamo i świec-

cy. A zi:e tylko ci zach:>wują się jak bałwochwalcy. ale i tamci. którzy takie klęka-

zţie pzţzyjmują chciţeţie. zwłaszcza zaś duchowni. xiie pazniętając, że apostołowie i izini

śţvięci zabrazziali ţiz.zed sţţbą klękać. Także w bałţvochţ,alstţvie lubuje się wiele

kobiet" stz-ojącţţch ţię jak bogizzi Diazla, każących przed sobą klękać. żądających tego,

znaidując w tyzn dziw,:ze upodobanie.




360 Słcwnik ważiiiejszych osób i miejscowośţ:



Grzeszą także tym, że robią z siebie obrazy, jak ów, który dodaţţ-ţţł wełny do ka-

batu, aby się wydaC piersiastym, a więc mocnym i śmiałym. Też kobieta, malująca

się lub przystrajająca w cudze włosy, lub zbytnio o nie dbająca, chce się nimi ţvięcej

ludziom niż Bogu podobać. O takich święty Jan Złotousty mówţi, że czynią krzywdę

Swiętej Trójcy; że tak czyniąc, dodając lub ujmując coś swej postaci, w rzeczy-

wistości wskazują, że Bóg Ojciec nie mógł, Syn Boży nie umiał, a Duch Święty nie

cheiał dobrowolnie tego człowieka lepszym stworzyć. I choC nie mówią tego ustami,

okazują to czyiiami; że chcą lepszymi tworzycielami, nie móţţ,ię ţţţţţorzycielami, niż

Paii Bóg zostaC; może nawet niektórym przyjdzie na myśl, że o:,i by, gdyby miel:

mcżiiośC, lepiej stworzyli; i zapewne nigdy nie uświadomią sobie. że :iależałoby, tegc

błazeństwa pożałowaC i poczuC się jako bałwochwalcy winnymi w,obec Boga.



(Przekład za: Wielka Literatura Powszechna. Antologia, red. S. Lam, t. VI, War-

szawa 1933, s. 749).



Iwan I Daniłowicz zwany Kalita (1304-1340), od r. 1325 wielki książę

moskiewski, który swą polityką i energią położył podwa?in5ţ państwa mo-

skiewskiego. Młodość jego wypadła na czasy coraz szybciej postępującego

rozbicia dzielnicowego Rusi, stałych walk między ksiażetami, upadku

znaczenia ţvielkiego księcia związanego tradycyjnie od kilkLţ pokoleń

z Włodzimierzem; sytuację tę umiejętnie wykorzystyţvali Tatarzy, umae-

niając swe panowanie. W walce o tron wielkoksiążęcy w początkach

XIV w. zaczęła się wyraźnie wybijać działająca bardzo solidarnie grupa

synów księcia moskiewskiego Daniła (Daniela) Aleksandrowicza. Pa

ostrej, bardzo bezwzględnie prowadzonej walce Daniłoţviczom udało się

wydrzeć z rąk Tweru tytuł wielkoksiążęcy w 1318-1319 r.; w następ-

nych latach ţ.ţśród ustawicznych walk znalazł się on ţv rękach najmłod-

szego z Daniłowiczów, Iwana. Linia postępowania Iţţana realizoţvana

z żelazną konseliwencją, polegała na zwiększaniu obszaru ziemi podległej

wprost wielkiemu księciu - to miała być podstawa jego siły - oraz na

zwiększaniu zależności innych księstw ruskich od wielkiego księcia. Mał-

żeństwa dzieci czy kuzynów obok różnych form przymusu łącznie z groźbą

"tajemniczego" zabójstţva, czasem w źródłach wcale wyraźnie wspomi-

nanego, stanowiły ważny element sukcesu tej polityki. Zasadą była przy

tym zupełna podległość Tatarom i bezwzględne ściąganie od wszystkich

książąt należnych Ordzie danin: ta bezwzględność zjednała właśnie Ka-

licie jego przydomek ("Kaleta").


Litel-atura: J. L. I. Fenell, The Eţnergence of Moscow 130:-13ţ3, London IţJ6B;

F. Konecziiy, Dzieje Rosji, t. I: Do roku 1449, Warszawa I917 (dutąd iiajobsze:-ciiej

w języku polskim).


Iţţţan III Wielki (1440-1505), wielki książę moskiewski od 1462 r.

(w Polsce często nazyţţany przez liistoryków od schţ-łliu XIX w. Sro-

gim), jeden z najţvybitniejszych władcóţv ruskich i ros5-jskich wszţ-stkieh


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 361



czasów. Rządy jego stanowią przełomowy moment zwłaszcza w historii

państwa moskiewskiego. Polityka przyłączania do Moskwy różnych

księstw o dużym stopniu niezależności i budowy jednolitego organizmu

państwowego ostatecznie uwolnionego od zwierzchnictwa tatarskiego

przyniosła ogromne sukcesy (por. s. 46-48). Twer, Riazań czy Nowogród,

by wymienić tylko największe organizmy, szukały oparcia przeciwko

Moskwie u Tatarów czy Jagielłonów, polityka zagraniczna cz5ţ wewnętrz-

na Iwana łączyła się też i splatała, i to na szerokim forum, nie tylko.

z problemami Europy wschodniej, ale także Azji i Europy środkowej;

papiestwa i Turcji. Państwo moskiewskie stało się po prostu po raz pierw-

szy w takiej skali elementem polityki europejskiej, papiestwo np. będzie

próbowało wciągnąć je do krucjaty antytureckiej. W postępowaniu umiał

Iwan wykazywać cierpliwość, ostrożność, dalekowzroczność, a zarazem

bezwzględność i okrucieństwo z niczym się nie liczące. Był w tym rea-

listą, stawiającym sobie przede wszystkim konkretne cele, zgodne z linią

dotychczasowej tradycji moskieţvskiej; podpowiadana mu przez kościel-

nych intelektualistów idea Trzeciego Rzymu i sukcesji po Konstantyno-

polu nie wydaje się zajmować w jego umyśle wiele miejsca.

Ojciec Iwana, Wasyl II (1425-1462), syn córki wielkiego księcia Lit-

wy Witolda (Iwan III był więc w prostej linii prawnukiem Witolda),

został w trakcie ostrych walk wewnętrznych oślepiony w 1446 r. i o mało

nie utracił władzy w Moskwie; ciężkie doświadczenia i niebezpieczeństwa

wczesnej młodości z pewnością wpłynęły poważnie na Iwana, chociaż

właśnie jego czasy stanowić już miały zupełny kontrast z czasami jego

ojca. Wasyl wcześnie, ţv każdym razie od podpisania traktatu z Litwą

w ţ1449 r., wprowadzał syna do współrządów, tak że ten był do nich

dobrze przygotowany, gdy w wieku 22 lat obejmował władzę. Wenecja-

nin Ambrogio Contarini, który widział Iwana w Moskwie zimą 1476/7 r.,

opisuje go jako człowieka wysokiego, szczupłego, przystojnego. Cieszył

się dobrym zdrowiem, dużo podróżował po kraju. Nie ma za wiele pod-

staw do wnioskowania o jego osobowości i kulturze. Żonaty był dwa

razy. Pierwsza żona, księżniczka twerska, Maria, urodziła mu w 1456 r.

syna, Iwana Młodszego, którego około 1470 r. uczynił współrządcą kraju

z tytułem wielkiego księcia. Drugie małżeństwo, po śmierci Marii w

1467 r., zawarł Iwan III z poręki i propozycji papieskiej z księżniczką

bizantyjską Zoe (w Moskwie nazwaną Zofią); jej ojciec był bratem ostat-

niego Paleologa na tronie w Konstantynopolu. Sama Zoe wychowywała

się jako zwolenniczka unii z Rzymem we Włoszech pod pieczą papieską:

Z jej małżeństwem łączył Rzym nadzieje na rozszerzenie unii na Moskwę

oraz na udział Iwana w koalicji przeciwko Turkom. Do ślubu doszło ţv

Moskwie późną jesienią 1472 r., nadzieje Rzymu i działającej tu też We--

necji szybko się jednak rozwiały; Zofia sama wróciła do prawosławia-




362 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



a ostrożny Iwan daleki był od chęci angażowania się wţ tak niepewną

sprawę koalicji.

W historiografii, rosyjskiej czy zagranicznej, przypisyţvano nieraz Zofii

poważną rolę polityczną, łącząc z nią np. prawa Moskwy do tronu w

Bżzanejum, ideę Moskwy - Trzeciego Rzymu, wprowadzenie etykiety

bizantyjskiej na dworze moskiewskim, a nauţet ţţ jakiś sposób aneksję

Nowogrodu i ostateczne wyzwolenie się od ţţvierzchnictţva Tatarów.

Część historyków, chyba słusznie, odrzuca te hipotezy. Zofia z pewnością

dopomagała mężowi np. w dziele budowy Kremla z tak poważnym udzia-

łem artystów włoskich, później miała zaś szezególny udział w intry,gach

i walkach zmierzających do zapewnienia następstwa tronu jej synowi

Wasylowi, urodzonemu w 1479 r. Sprawa stała sie aktualna, gdy w

1490 r. zmarł Iwan Młodszy, zostaţţiając syna Dymitra mającego sześć

lat. Ostra walka dworska zakońezyła się dopiero w 1502 r. przyznaniem

Wasylowi tytułu wielkoksiążęcego. Weześniej, bo w 1498 r., doszło jed-

nak do koronacji Dymitra według rytu bizantyjskiego, co w sumie

wzmogło tylko zwycięskie w końcu naciski Wasylowego stronnictwa na

Iţvana, i to mimo ostrych represji i wyroków śmierci spadających na

nie. Iwan zmienił w końcu zdanie, motywuiąc to posłom Pskowa zna-

miennym powiedzeniem (cyt. za F. Konecznym): "Czy nie wolen jestem

jako wielki książę w swoich dzieciach i w swoim tronie książęcym? Komu

chcę, temu dam tron książęcy."

Wraz z umacnianiem się pozycji Wasyla rosła także presja na Iwana

ze strony stojących przy Wasylu kół kościelnych, m.in. Józefa z Woło-

kołamslca czy arcybiskupa Gennadiusza z Nowogrodu, by rozstrzygnąć

ţv duchu kościelnym nabrzmiałe.sprawy herezii jżţdaizantów, ,;żydow-

stwujuszezich", (por. ś. 138) i majątków klasztornych. Herezja, szerząca

się w Nowogrodzie od osiemdziesiątych lat XV w., sięgnęła jżţż Moskwy,

jej skrytym zwolennikiem miał być nawet jeden z metropolitów mo-

skieţvskich, a na dworze wielkoksiążęcym Helena Wołoszka, matka koro-

noţţanego w 1498 r. Dymitra. Iwan długo nie śpieszył się, mimo wezwań,

do karania zwolenników herezji, a także rozważał, czy według wzoru

ţvypróbowanego na ziemiach Nowogrodu nie rozdać ziemi klasztornej

szlachcie zţviązanej z tronem wielkoksiążęcym. W nowej sytuacji sobory

){ościelne w Moskwie w 1503 i 1504 r. ţ.decydowanie potępiły herezję

i przyjęły, wbreţţ opinii ţvypowiedzianej głośno przez Nila Sorskiego,

zasadę nienaruszalności dóbr kościelnych. W ramach prześladowań także

i Helena Wołoszka ţvraz z synem została osadzona ţv więzieniu i tam

zmarła. W 1503 r. zmarła także Zofia, a ţvţkrótce po niej ţţ 1505 r. i Iţvan.

Przełomowe czas5- Iţvana III i on sam ţvywołują od daţţţna rosnące,

niożna poţţiedzieć, do dziś zainteresowţanie badaczy, a także - rzecz

jasna - liczne kontrowersje. Przy wszvstkich sukcesach polityczno-pań-

Słownik ważniejszych osób i miejscowości 363



stwowych ogólnv. kierunek wyraźnego odsuwania się kulturalno-religij-

nego od świata cvwilizacji zachodniej, będącej w pełnym rozţţţoju, i nisz-

czenia przez Moskwę silnych dotąd i autonomicznych ośrodków życia

ruskiego z Nowogrodem na czele nie może nie wywoływać zastrzeżeń.

Współezesny historyk rosyjski J. Fenell, autor jednej z najlepszych mo-

nografii Iwana III, ujmuje to następująco: "... był to także okres żapadku

kultury i duchoţvego wyjałowienia. Nie było już wţolności na ziemi ro-

syjskiej. Przez swój zapalezywy antykatolicyzm Iwan spuścił kurtynţ

między Rosją i Zachodem. W celu powiększeniţ zdobyczy terytorialnyţch

pozbawił sţvój kraj zachodniej wiedzy i cywilizacji."


Literatura: J. L. I. Fellell, Ivan the Great of Nloscow, Loridţ!i-New Yoż-k 1961;

I. Grey, l2an 111 and the Unifżcatżon of Rnssia, London 1964; F. Kollecziiy-, DzżFje

Rosjż, t. II: Lżtu-n a Nloskwa w latach 1449-149?, Wilno 1929 (dotąd iiajobszerniej

w języku polskim, chociaż w wielu punktach dyskusyjnie); G. Giraudo, L'eta dż

ILan I11, Rivista Sto:ica Italiana, 84, 1972, s. 358 i n.



Jan-Luksemburski, ţlepy (1296-1346), król Czech od r. 1310, pierwszy

z przedstawţicie?i dvnastii Luksemburgów, która w ciągţţ XIV i pierw-

szych dziesięcioleci XV w. odegrała ważną rolę w historii Czech i całej

Europy środkoţvo-wschodniej (por. Karol IV i Zygmunt Luksemburski).

Księstwo Luksemburskie należało do Cesarstwa, jego pozycja wzrosła za

rządów księżny Ermesindy (1196-1247), która potrafiła dobrze wykorzy-

stać koncesje l.izyskane od cesarza Fryderyka II. Wybór księcia Luksem-

burga Henryka na cesarza w 1308 r. wyniósł bardzo wysoko ród o lokal-

nym dotąd znaczeniu. Gdy rządy Henryka Karynekiego, obranego królem

Czech w 1307 r. (po śmierci ostatniego z Przemyślidów, Wacława III,

zamordowanego ţv Ołomuńcu w 1306 r.), natrafiły na bardzo ostrą opo-

zycję wewnętrzną, Henryk VII Luksemburg jako zwierzchni pan nale-

żącego do Cesarstwa Królestwa Czeskiego oddał tron w Pradze swemu

młodocianemu ;vnowi, Janowi. Pośrednikami między stanami czeskimi

a cesarzem bvli ludzie z najbliższego otoczenia króla Wacława II Prze-

myślidy, opaci silnvch klasztorów cysterskich w Czechach oraz Henryk

z Aspelt, był5ţ kanelerz Wacława II, wyniesiony teraz na ważne stano-

wisko arcybiskupa Moguneji. Jan otrzymał lenno czeskie z rąk swego

ojca w Spirze 31 sierpnia 1310 r., nazajutrz zaś poślubil córkę Wacława II

Eliszkę (Elźbietţţ) (1292-1330) czynnie współdziałającţţ z panami czeskimi

ţv realizacji całego planu. W walce, którą wypadło jc:szeze stoczyć w

Czechach z Heilż-vkiem Karynekim, decydż.żjące znaczenie miało zajgcie

Pragi 9 grudlţia 1310 r.

W próbaeli ţţilzzocnienia sţvej władzy w Czechach Jan natrafił jednak

ria zdecţ'doţvacţţ- opór silnych panów i rycerstwa czeskiego, stojąc5ţch

tţvażţdo na gI-ţţncie ţvielkich przyţvilejóţţ udzielonţţclz im Iţrzez Jana




Słownik ważniejszych osób i miejscowośei 365


364 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



zaraz po ţvyborze. Kilkuletnia, ostra walka zakońezţ-ła się w gruncie

rzeczy zupełną kapitulacją króla, który układem zawartvm w Domaźli-

cach w 1318 r. oddał rządy wewnątrz kraju w ręce zţvvcieskich panów

z Henrykiem z Lipţ na czele. Odtąd zajmowała Jana Iţrzede wszystkim

polityka europejslsa i ulubione wyprawy rycerskie, z Czech próbował

zaś przede wszystkim wyciągać pieniądze na te kosztoţvne przedsięwzię-

cia. Częste i długie pobyty za granicą powodowały, że już za życia na-

zywano go królem cudzoziemcem - "kral cizinec". Jako jedyny syn

zachował Księstwo Luksemburskie. Osobiste związki i kultura łączyły go

przede wszystkim z Franeją i dworem paryskim. Tu był ţvychowywany,

tu siostra jego Maria wyszła za króla Karola IV Pięknţgo, córka zaś

Jutta (Bona) za Jana IţI Dobrego. Na dwór francuski posłał też Jan sţvego

syna Wacława, który przy bierzmowaniu przejął od Karola IV imię

królewskiego wuja. Po śmierci Eliszki w 1330 r. ożenił się Jan po raz

drugi w 1334 r. z księżniczką Beatryczą z Burbonów.

Interesy i wielka gra polityczna Jana wiązały się główi:ie, rzecz jasna,

z Cesarstwem. Sam po śmierci ojca w 1313 r. był poważnym kand5'da-

tem na cesarza, później rywalizacja z wielkimi rodami Habsburgóţv czy

Wittelsbachów na różnych obszarach i płaszezyznach stanowiła jeden

z zasadniczych motywów jego postępowania. Na kilka tygodni przed

śmiercią doczekał się w każdym razie wyboru syna, Karola, na cesarza-

dokonanego 11 czerwca 1346 r. przy wielkim poparciu zţţłaszeza Karo-

lowego nauczyciela, teraz papieża Klemensa VI (1342-1352).

Trwałe znaczenie dla Czech i całej Europy środkowo-ţţschodniej miał5r

nabytki terytorialne Jana. Po ostatnich Przemyślidach przejął tytuł króla

polskiego i pretensje do Polski, chociaż do ich poważnej realizacji mógł

przystąpić dopiero od 1327 r. w bliskim sojuszu przede wszystkim z Krzy-

żakami. Hołdy piastowskich książąt górnośląskich i Wrocłaţvia w 1327 r.

zadecydowały, jak się okazało, o włączeniu Sląska do Czech na kilka

stuleci. Twardego oporu Łokietka i jego syna Kazimierza nie można było

jednak złamać siłą, i stąd kompromis osiągnięty późną jesienią 1335 r.

na zjeździe ţv Wyszehradzie pod patronatem króla węgierskiego Karola

Roberta: Jan wyrzekł się w zamian za dużą sumę pieniędzy tytułu króla

Polski, Kazimierz zaś obiecywał rezygnację z roszezeń do księstw śląskich

i mazowieckich, które złożyły hołd Janowi. Wyrazem szezególnie przy-

jaznych stosunków króla czeskiego z Krzyżakami był między innymi aż

trzykrotny jego udział w zimowych wyprawach na Litwę, ţţ 1328/9,

1336I7 i 1344/5 r.; wyprawy te stawały się coraz bardziej modne wśród

zachodniego rycerstţva, z którego światem Jan czuł się specjalnie zwią-

zany. Przejmując5ţ dowód osobistej postawy zgodnej z óţvezesnym ka-

nonem rycerskim dał król czeski 26 sierpnia 1346 r. pod Crţcy na polu

bitwy między armią francuską i angielską. Już w 1337 r. utracił Jan


wzrok w jednym oku, od 1340 r. praktycznie nie widział, chociaż wyka-

z5ţwał mimo to ţvielką aktywność jako władca i wędrujący ţvódz-rycerz.

Wiećzorem owego 26 sierpnia w obliczu klęski rycerstwa francuskiego,

któremu przybył z pomocą, rzucił się z mieczem w ręku na zwycięskich

rycerzy angielskich. Jego koń związany był z końmi towarzyszących mu

z obu stron rycerzy, którzy w ten sposób mogli kierować koniem ślepe-

go króla i w jakiś sposób go osłaniać. Zginął w ten sposób w walce

śmiercią rycerza, uczezony nazajutrz najwyższymi honorami przez ry-

cerzy angielskich. Król angielski Edward III, gdy przyniesiono mu zwłoki

Jana, miał podobno powiedzieć: "Tutaj padł ten, któremu się należy ko-

rona całego rycerstwa; nigdy dotychezas żaden rycerz nie był podobny

temu czeskiemu królowi."


Literatura: Z, Fiala, Predhusi:ske Cechy 1310-1419, Praha 1978; F. Meltzer, Dże

Ostraumpolitik Kţnig Johanns von Bţhmen. Etţ Beżtrag zur Ostraumfrage im 14.

Jahrh,undert, Jena 1940; R. Cazelles, Jean 1'Aveugle, Paris 1947; C. Dumontel, L'im-

presa żtaliana dż Gżovannż dż Lussemburgo, re dż Boemża, Torino 1952; P. Górka,

Zgon Jana z Luxemburga, w: W majestacie śmisrcż, Warszawa, b.d.; B. Wlodarski,

Pierwsze trudności Luksemburgów w Czechach, Archiwum Towarzystwa Nauko-

wego we Lwowie. Wydz. Hist.-Filozof., XII, Lwów 1935, s. 471 i n.



Jerzy z Podiebradów (1420-1471), król Czech od r. 1458, w tradycji

czeskiej uznaţvany za jednego z najwybitniejszych władcóţţţ kraju. Po-

chodził z możnej rodziny szlacheckiej. Odwaga na polu bitwy i zarazem

zdolności dyplomatyczne wysunęły go w stosunkowo młodym ţvieku na

jednego z przţţţvódcóţţ utrakwistycznej szlachty czeskiej, szukającej drogą

trudnych kompromisów drogi do stabilizacji królestwa na zasadach usta-

lonych na soborze bazylejskim w 1435 r. (kompakty), odrzuconych jednak

lţrzez papiestwo. Zajęcie siłą, przez zaskoczenie, Pragi ţv 1448 r. otwiera

nowy okres walk husyckich, które z przerwami trţvać będą przez na-

stępne kilkadziesiąt lat. Jerzy zmusza zarówno resztki taborytów jak

i panów ' katolickich do uznania swego stanowiska regenta, objętego

zresztą w porozumieniu z cesarzem i Habsburgami pretendującymi do

tronu praskiego; funkeje te wypełnia również w czasie panowania w

Pradze młodocianego króla Władysława Pogrobowca od 1453 r. do nagłej

śmierci króla ţţţ 1457 r.

2 marca 1458 r. doszło do wyboru Jerzego na króla Czech. Udało mu

się pokonać silną opozycję Śląska z Wrocławiem na czele i odeprzeć pre-

tensje Habsburgóţţ do spadku po Władysławie, ale dobrze znający Czechy

z ţveześniejszych lat papież Pius II - Eneasz Syłwiusz Piccolomini-

odrzucił zdecvdoţiţanie ţţů 1462 r. umowę bazylejską iako podstaţţ,ę do

uregulowania spzţawy' czeskiej. Od 1465 r. buntowi możnţ-ch i przygoto-

wywanemu uderzeniu cesarza Fryderyka III Habsburga i króla Węgier




366 Słowliik ważniejszych osób i miejscowości



Macieja Korwina patronował niejako papież, którţţ ziţvolnił poddanych

Jerzego od złożonej mu przysięgi. Jerzy, dotąd wykazui:3cv maksymalne

umiarkowanie i cheć kompromisu, zdobył się od 1467 z-. na ogzţomną

energię ţv wojnie; umieli też Czesi zmobilizować do niej poţůażne siły

i odnieść szereg sukcesów. Sytuacja była jednak bardzo trudna i stąd

decyzja Jerzego zrezygnowania ze starań o koronę czeską dla własnych

synów. Jego kandydatem na następcę był Władysław Jagiellońezyk, syn

króla polskiego Kazimierza Jagiellońezyka, od początku ţvţraźnie stoją-

cego po stronie Jerzego (por. Władysław Jaţiellońezyk).

Bţ-ł Jerzy wybitnym wojownikiem i dyplomatą, nie znał łaciny, a tylko

słabo niemiecki. Sformułowany w latach 1462-1464 jego projekt kon-

federacji ţvładców chrześcijańskich dla zapewnienia pokoju i rzeczyţviste-

go zjednoczenia do walki z Turkami można uważać za coś ţv rodzaju pre-

kursorskiego zamysłu, który dopiero wiek XX zaczął ţv jakiś sposób

realizować. Zmarł dość niespodziewuţzie w sile wieku (21 marca 1471)

w momencie, gdy znajdujący się wówezas w trudnej sytuacji król wę-

gierski zdawał się skłaniać do ugody.


Literatura: R. Urbanek, Vek podebradsky, Praha 1962; O. Odłoźilik, The Hussite

King of Boh,eTn.ża żn European Affairs 1446-1471, New Brunswick 1965; B. Heck.

Czeskż plan zużązku wtadców europejskich z lat 146?-1464 a Polska, w: Studia

z dziejów polskich ż czechostozuackśch., t. I, red. E. i K. Maleczyńscy, Wrocław 1950.




Józef z Wołokołamska (ok. 1439/40-1515), mnich ruski, święty, pisarz.

Urodził się w okolicy Wołokołamska w rodzinie pochodzenia liteţvskiego,

co często podkreślano w jego biografiach. Nazywał sie Jan Sanin, imię

Józef bylo jego imieniem zakonnym. W wieku ośmiu lat zaczął naukę

w szkole klasztornej. ţdy miał dwadzieścia lat, sam zdeejţdował się na

drogę mniszą i udał się do monasteru Borowsk, gdzie przełożonyzn był

doświadezony i świątobliwy mnich Pafnuey. U jego bolcu Józef spędził

kilkanaście lat, uzyskując dobrą szkołę życia mniszego. W 1477 r., po

śmierci Pafnucego, mnisi obrali go przełożonym-igumezlem, co uzyskało

aprobatę ţvielkiego księcia moskiewskiego. Nie przyjął tej funkeji, na-

tomiast po odwiedzeniu wielkiej liczby monasterów sam zalożył z grupą

sţvych uczztióţv klasztor w rodzinnych stronach, wţ lesie koło VVołoko-

łamska. Rozrósł się on szybko i zyskał duży prestiż, znalazł się też pod

specjalną ţvielkoksiążęcą protekeją po śmierci Józefa.

Najlepszyzn śladem poglądów Józefa są zachowane pisma: trţktat

dogmatyczno-apologetyczny skierowany przeciwko herţzji judaizantów,

reguła monastyczna i 20 listóţv adresowanych do różnych osobistości.

Traktat, redagowany i popzţawiany do końca życia, dopiero na synodzie

1553 r. otrzymał tvtuł Proswaetitiel ("Oświecającyţţ), pod któr5ţm jest


Słownik ważliiejszych osób i miejscowości 367



odtąd znany. Składa się z 16 rozdziałów stanowiących łącznie rodzaj

summy doktrynalnej. Reguła monastyczna, spisana u schyłku ż5ţcia, ujmu-

je program ţţypraktykowany we własnym klasztorze. VViemy, jaką po-

zycję zajmował Józef publicznie w aktzţalnych spraţvach, np. herezji.

br i fundacji klasztorów czy zakresu władzy wielkiego księcia moskieţů-

skiego (por. s. 138, 178-179), i jakie to miało znaczenie w dalszej ewo-

lucji państwa i Kościoła moskiewskiego; w oczach wielu historykóţv

(chociaż niektórzy starają się bardziej cieniować tę apinię) wyrósł on

jakby na teoretyka carskiego absolutyzmu, stojącego na antypodach po-

stawy zajętej przez innego mnicha, Nila Sorskiego (por. Nil Sorski).

Ciekaţve, że u podstaw każdej z tych dwóch wybitnych osobowości

mamy ten sam w zasadzie typ kultury i formacji duchowei, głęboko

tradycyjnej, monastycznej. Sięga ona przede wszystkim do źródeł biblij-

nych interpretowanyeh w duchu Ojców Kościoła pierwszych wieków,

do tekstów klasycznych, w tego typu kulturze znanych zresztą głównie

z różnych wyciągów, swoistych encyklopedii kościelnych, weześnie tłu-

maczonych na języki słowiańskie. Szezególne znaczenie, także dla Józefa,

miało kompendium zwane Pandekta%r-t,i Nikona; mnich Nikon napisał je

w Syrii ţţ drugiej połowie XI w., najstarsze znane nam rękopisy sło-

wiańskie pochodzą ze schyłku XII w. Najezęściej cytowanymi przez Jó-

zefa Ojcami są, rzecz jasna, Bazyli, wielki mistrz mnichów wschodnich.

oraz Jan Chryzostom i Jan Klimak. Teksty naszego autora przeplatane

są często przykładami z historii Bizanejum, głównie zaś z żywotów świę-

tych, szezególnie starożytnych mnichów egipskich i staroruskich; tych

ostatnich zna ze sławnego Paterykonu pieczerskiego, zbioru opowiadań

z życia kijoţţskiego klasztoru, zredagowanego ostateczniţ w XIII w.

i niezmiernie popularnego - sądząc chociażby po liczbie zachowanych

rękopisów - w XV-XVII w.

Reguła monastyczna Józefa nawiązuje do Bazylego i studytów i pod-

nosi z największym naciskiem wagę życia wspólnego oparte5o na obser-

waneji, literalnym przestrzeganiu obowiązujących tekstów i nakazów prze-

łożonych. Posłuszeństwo przełożonemu, reprezentującemu przecież ţţprost

wolę bożą, stanowi najlepszą, najpewniejszą drogę życia dla każde5o

mnicha, a w sensie szerszym dla każdego chrześcijanina; mnich przecież

to także chrześcijanin, który tylko idzie drogą bardziei konsekwentną

od innych. Słoţţem, którego Józef chyba najezęściej używa w swej re-

gule i pismach, są przykazania ("zapowiedi"); chwali on jak najgorcźţej

tych ludzi, którzy ich przestrzegają. Dla mnichów reguła jest takim ţvłaś-

nie przykazaniem, końezy też jej tekst zdaniem: "Ci, którzy pójdą całko-

ţvicie za tymi regułami, będą mieli życie wieczne, ci zaś, którzy nie beda

ich zachowywać, będą potępieni.ţ' Józefa koncepeja wspólnoty mniszej-

zob. s. 177-178.




368 Słownik ważniejszych osbb i miejscowości



Literatura: T. Spidlik, Joseph de Volokolaţn,sk. Un chapitre de 1a spżritualite

Yţţ:se, Roma 1956; ţ1. Szeftel, Joseph Volotsky's Politżcal Ideas żn a New Historical

:'ţ,rspectiie, w-: Russiara litstżtutioiz and Culture up to Peter the Great, Loiidon

i;ţłi.5.




Kaffa i inne miasta-kolonie ţwłoskie nad Morzem Czarnym stanowiły

Zţ- XIV-XV w. ważny czynnik gospodarczy także dla Europy wschodniej

i środkowo-wschodniej. Ekspansja handlowa miast włoskich, Wenecji

i Genui przede wszystkim, rozwinęła się na Morzu Czarnym na wielką

skalę w XIII w. Po restauracji Cesarstwa Bizantyjskiego Paleologów w

1261 r. szczególne przywileje zdobyła dla siebie Genua, ona też stopnio-

wo wypierać będzie Wenecjan z Morza Czarnego. Do połowy XIV w.

miasta zdominowane przez Włochów stanowiły przede wszystkim punkty

etapowe w wielkim handlu azjatyckim, możliwym dzięki ułatwieniom

stworzonym przez imperium mongolskie. Po upadku tego handlu Wenecja

prawie że opuszcza Morze Czarne, dbając za to bardzo o swój handel

wschodni poprzez porty Egiptu i Syrii, Genua natomiast pozostaje na

Morzu Czarnym i tym silniej próbuje rozwijać handel, mając oparcie

ţv bezpośrednim zapleczu tatarsko-słowiańsko-rumuńskim czy też bał-

kańskim. Stosunki z Tatarami mimo okresowych walk układały się na

ogół dość dobrze, obie strony miały widoczny interes w ich utrzymywa-

niu. Miasta pośredniczyły w przekazywaniu w głąb lądu korzeni, jedwabiu

i w ogólności towarów orientalnych czy sukna włoskiego, skupywały zaś

zboże, ryby, futra, na wielką skalę także niewolników, bardzo poszuki-

ţvanych na rynkach śródziemnomorskich, i to nie tylko w krajach Isla-

mu, ale i we Włoszech czy w Hiszpanii.

Kaffa (grecka Theodosia, obecna Fieodosija) na wybrzeżu Krymu stała

siţ kolonią Genui u schyłku XIII w., już zaś od 1314 r. stanowiła głównţţ

ośrodek politţ-czny i gospodarczy posiadłości genueńsliich na Krymie.

Mimo wszystkich trudności i walk z konkurencyjną Wenecją czy Tata-

rami rozrastała sie pod osłoną potężnych umocnień i silnej floty do roz-

miarów bardzo dużego miasta. Według budzących niemałe wątpliwości,

zapewne przesadzonych danych tureckich z 1475 r. miało być wówczas

tvlko w obrębie murów 8 tys. budynków i aż 70-75 tys. mieszkańcńţv.

Samych Włochów było stosunkowo mało, kilka tysięcy. Najliczniejszą

grupę stanowili Ormianie, szacuje się ich na połowę ogółu mieszkańcóţv.

Liczne były też grupy Greków, Żydów, Karaimów, Tatarów.

Taka mozaika etniczna, językowa, religijna była bardzo charaktery-

ţtţ'czna także i dla innych kolonii włoskich nad Morzem Czarnym. Można

wśród nich ţţymienić duże miasto Białogród u ujścia Dniestru (staro-

ży-tne Tyras greckie, Alba lulia rzymskie, Leukopolis bizantyjskie, póź-

Słownik ważiiiejszych oţób i miejscowości 369



niej forteća turecka Akerman, rumuńskie Cetatea Alba), opanowane

przez Genueńczyków w XIV w., które szczególnie pośredniczyło w handlu

między Morzem Czarnym a Kamieńcem Podolskim i Lwowem; Biało-

gród uznawał w XV w. zwierzchność Mołdawii, traktowanej w Polsce

j:ako lenno, co oezywiście tylko ułatwiało związki handlowe. Cały czas

silne wpływy polit5ţczne miała w mieście sąśiadująca z nim bezpośrednio

od sześćdziesiątych lat XIV w. Litwa, posiadająca zresztą swój własny

mniejszy port Kaczubę (Odessa). Dla Węgier, ale także; rzecz jasna, dla

Mnłdawii i Wołoszczyzny, szczególne znaczenie miała Kilia nad północ-

nym ramieniem Dunaju uchodzącym do Morza Czarnego; była przede

ţszystkim twierdzą zamykającą żeglugę na Dunaju, ale zarazem wielkim

ośrodkiem gospodarczym. Przechodzi w XIV/XV w. dość często z rąk do

r.ąk.

Upadek Konstantynopola w 1453 r. stanowił katastrofę także dla do-

minacji Genui na Morzu Czarnym, które Turcy chcieli i rzeczywiście

w niedługim czasie uczynili swoim morzem wewnętrznym. Kaffa próbo-

wała szukać oparcia także i w Polsce, przyjmując w 1462 r. zwierzchni-

ctwo króla polskiego; próby skierowania handlu lądem przez Polskę na

dłuższą metę i w większej skali nie mogły oczywiście rokować dla Wło-

ehów większych nadziei. Polska zaabsorbowana była zresztą nad Bałty-

kiem i na konsekwentną politykę czarnomorską nie bardzo ją było po

prostu stać. Ostatecznie Kaffa kapitulowţała wobec armii tureckiej 6

czerwca 1475 r., pod naciskiem też własnych mieszkańców, zwłaszcza

ormiańskich i greckich, liczących nie bez racji na możliwość dalszego

prowadzenia handlu pod zwierzchnictwem tureckim. Latem 1484 r. Tur-

cy bez większych walk zajęli Kilię, określaną przez zwycięskiego sułta-

na jako "klucze i brama do Mołdawii, Węgier i krajów naddunajśkich"

oraz Białogród będący "kluczem do Polski, Wołoszczyzny, Tatarów i ca-

łego Morza Czarnego". Wraz z podporządkowaniem sobie Tatarów krym-

skich Turcja stawała się na trzy stulecia jedynym władcą Morza Czar-

nego. Po początkowym kryzysie handel zaczął. się znów powoli rozwijać;

z Polską np. ustabilizował slę około 1530 r. na dłuższy czas. Ormianie

i Żydzi, mieszkający w imperium tureckim, odgrywali w handlu tym

szczególną rolę. Próba odzyskania Biało,grodu przez Jana Olbrachta we

współdziałaniu, jak to początkoţvo planowano, z Aleksandrem litewskim

i Stefanem mołdawskim zamieniła się w toku niezwykle nieudolnej

kampanii 1497 r. (przy największej może w XV w. mobilizacji polskiej!)

w atak na stolicę Stefana, Suczawę, a ţv dalszych konsekwencjach przy-

niosła dużą klęskę wojsk polskich.


Literatura: M. Małowist. Kaffa - koLoiaia genueńskn na Kryţrtże ż problem

wschodni w latach 14ţ3-1475, Warszaţva 1947; O. Górka, Białogród i Kilża a wy-

prawa 1497 r., Sprawozdatiia z posiedzeń Towaţ.zyţstwa Naukowego ţ'Varszawskiego,



2d - Europa sfoů,ţ-ialiska




370 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



XXV, Wydz. II, Warszawa 1932, s. 1 i n.; G. I. Bratianu, La Mer Noire, Des origin.es

a la conquete ottomane, Monachii 1969.




Karol IV Luksemburski (1316-1378), król rzymski od 1346 i cesarz

od 1355 r., król czeski jako Karol I od 1346 r., jeden z najbardziej uczo-

nych władców średniowiecza, ţvielki mecenas sztuki i nauki, w Czechaeh

tradycyjnie niezwykleůceniony i nazywany "ojcem ojczyzny". Syn Jana

Luksemburskiego i Eliszki z Przemyślidów, urodzony w Pradze, cenił

swe słowiańskie przez matkę pochodzenie i szczycił się nim. Na chrzcie

otrzymał zresztą imię Wacław, które zmienił na Karola dopiero przy

bierzmowaniu we Francji. Dzieciństwo spędził w Czechach, ale iuż w

1323 r. wysłany został przez ojca na dwór królewski we Francji do ciotki

Marii, żony króla francuskiego Karola IV. Tu uzyskuje staranne wycho-

wanie i wykształcenie w kulturze francuskiej, żeni się też z Blanką,

córką Karola Walezjusza. Od 1331 r. ojciec zleca mu różne funkcje pań-

stwowe: jest między innymi margrabią Moraw i wprawia się w rządach

krajem w czasie długich nieobecności Jana Luksemburskiego. Po śmierci

Jana w bitwie pod Crţcy w 1346 r. obejmuje rządy Czech. Wybrany

w tymże roku na króla rzymskiego tylko z wielkim wysiłkiem utrzymuje

to stanowisko. W 1355 r. papież koronuje go w Rzymie na cesarza. W Zło-

tej Bulli wydanej w 1356 r. reguluje trwale, na czterysta lat, zasady

obioru cesarza przez elektorów; wśród świeckich elektorów król Czech

zajmuje w tej ustawie pierwsze miejsce.

Jako władca Karol skupia sie przede wszystkim na Czechach i umiło-

ţţanej Pradze, czyniąc z niej w niedługim czasie jeden z ważnych ośrod-

ków europejskiego życia kulturalnego. W tradycji niemieckiej czyniono

mu długo z tego powodu wyrzuty i często oceniano ujemnie. W rzeczy-

wistości umiejętnie, pokojowo, środkami przede wsz5ţstkim dyplomatycz-

nymi realizował Karol politvkę dynastyczną swego rodu, umacniając

i poważnie zarazem rozszerzając granice Czech jako rodowej posiadłości

Luksemburgów. Bliskie zwţiązki z Kościołem, tak z papieżami w Awi-

nionie jak i silną hierarchią czeską, stanowiły niejako kamień węgielny

postępowania Karola i jedno z podstawowych źródeł jego sukcesów w

Czechach.

Miał kolejno cztery żonţ-: po Blance (zm. 1348) Annę, córkę elektora

Palatynatu Reńskiego (zm. 1353), następnie Anne, córkę księcia świd-

nickiego z rodu Piastów (zm. 1362), i wreszcie Elżbietę, córkę księcia

pomorskiego Bogusława ţ' ţzm. 1393). Ślub tej ostatniej, wnuczki Ka-

zimierza Wielkiego (jej matką była Elżbieta, córka Kazimierza i Anny

Giedyminówny), odbył się niezwykle uroczyście w Krakowie 31 maja

1363 r. Elżbieta odznaczała sie niezwykłą siłą fizyczną, współczesny kro-

Słowni.k ważl:iejszych osób i miejscowości 371



nikarz zapisał, iż "najsilniejszy z mężów nie mógł się z nią mierzyć".

Urodziła Karolowi pięcioro dzieci, m.in. późniejszego eesarza Zygmunta.

Znał Karol kilka języków: czeski, francuski, niemiecki, włoski, ła-

ciński. Sam napisał autobiografię sięgającą po rok 1346, rok objęcia

władzy w Czechach, oraz żywot św. Wacława jako wyraz czci dla patro-

na swego i królestwa. Współczesna kronika florencka (Jan Villani

zm. 1348 i jego kontynuatorzy) daie taki, pełen anegdotycznych rysów

portret wielkiego władcy: "Był ţţzrostu średniego, niezbyt kształtny, bo

głowa i kark wychylały się bardzo do przodu. ţ Oblicze miał szerokie,

oczy wielkie, policzki wystające i grube, brodę i włosy czarne, czoło

łyse. Nosił strój z dobrego sukna, nieozdobny, ubiór spadał mu do kolan,

zawsze zapięty był na ostatni guzik. Był bardzo zdrowy, raz tylko do-

padła go choroba, gdy w pięćdziesiątym szóstym roku życia utracił pierw-

szy ząb, który zresztą zaraz odi.ósł. Gdy ktoś mówił do niego czy wy-

głaszał uroczyste przemówienie, miał zw,yczaj bawić się rękami i rzucać

wzrokiem kolejno na osoby uczestniczące w spotkaniu, nie patrząc na

samego mówcę; nie tracił przy tym ani słowa z tego, co słuchał."


Literatura: F, Seibt, Karl IV. Ein Kaiser in Europa 1346-1378, Mi.inchen 1978;

B. Frey, Pater Bohemiae - v'r.carius Imperii. Bóhţm,ens Vater-Siefvater des

Reich,s. Kaiser Kar1 IV in der Geschichtsschreżbuug, Bern 1978; Kaiser Karl IV.

Staatsrrcan und Mćźzeu, red. F. Seibt. Mi.inchen 1978; Spţvaćek J., Kar1 IV. Sein

Leben und seine staatsman.nżsche Leistun,g, Praha 1978; Karol IV, Vlastn.ź źivotopis,

wyd. B. Ryba i J. Kraśa, Praha 1978 (tekst łaciński i czeski); K. Pieradzka, Elżbie-

ta (zm. 1393), w: Polski Słowţnik Bżograjżczny, VI, Kraków 1948, s. 262 i n.; J. Sie-

radzki, Polska wieku XIV. Studium ţ czasóu Kazżţn,ierza Wielkżego, Warszawa 1959.




Karol R,obert (1288-ţ1342), od 1308 król Węgier, którego panowanie

dało początek dynastii Andegawenów w tym kraju. Nazwa dynastii, tak

ważnej dla historii Węgier i Polski w XIV w. (por. Ludwik Wielki), po-

chodzi od hrabstwa Anjou (Andegawenia) w dorzeczu dolnej Loary w

zachodniej Francji. Brat wielkiego króla francuskiego Ludwika Święte-

go (1226-1270), hrabia Andegawenii Karol I Andegaweński, otrzymał

jako lenno papieskie w 1263 r. Sycylię i Neapol. Jednym z zasadniczych

celów jego polityki, tradycyjnej zresztą dla Królestwa Neapolitańsko-

-Sycylijskiego, było przejęcie Cesarstwa Bizantyjskiego. Punkt wyjścia

tej polityki stanowił zapis ostatniego łacińskiego cesarza Bizancium (do

1261 r.), Baldwina II (zm. 1273). Karol doceniał znacz.enie Wę,gier dla

swej linii politycznej i stąd między innymi - gdy św. Małgorzata, córka

Beli IV (kanonizowana w 1943 r.), odmówiła mu swej ręki, przedkładając

nad to konwent dominikanek - podwójne małżeństwa jego dzieci: córkę

Izabelę wydał w 1270 r. za Władysława IV, króla ţ'Vegier (1272-1290),




24ţ




37ţ Słownik ważniejszych osób i miejscowości



podezas gdy siostra Władysława, Maria, wyszła w tymże roku za syna

i następcę Karola I, Karola II Andegaweńskiego zwanego Kulawym

(1248-1309, od 1285 r. król Sycylii). Małżeństwo Izabeli z półpogani-

nem, "Kumanem", jak nazywano Władysława IV, było bardzo nieszezęśli-

we, podezas gdy Maria doczekała się z Karolem II czternaściorga dzieci,

ţv tym dwóch przyszłych królów i jednego świętego, biskupa Tuluzy

Ludwika (zm. 1299, kanonizowany 1317). Ostatecznie też po wygaśnięciu

wraz ze śmiercią Andrzeja III w 1301 r. linii męskiej Arpadów i po

długich perypetiach i walkach kandydatów wywodzących się po kądzieli

od Arpadów, właśnie potomstwu Marii w osobie jej wnuka, Karola Ro-

berta (syna zmarłego w 1295 r. Karola Młota pretendującego do tronu

wę,gierskiego oraz Klemeneji, córki cesarza Rudolfa Habsburga), przy-

padła władza na Węgrzech.

Mimo decyzji sejmu budzińskiego od.dającego w 1308 r. władzę Karo-

lowi Robertowi król mógł ją w rzeczywistości objąć dopiero za cenę

długich, kilkunastoletnich krwawych wojen z wielkimi panami rządzą-

cymi niepodzielnie w swych okolicach. Wykazał w tym wiele hartu,

umiejętności, także i bezwzględności. Rozbicie w 1321 r. silnego "pań-

stwa" Mateusza Csaka z Trenezyna, pana północno-zachodnich Węgier

(Słowacji głównie), stanowiło szezególnie ważny etap długiego procesu

opanowywania kraju. Jeszeze u schyłku życia pozycja Karola była o wie-

le silniejsza w północnych częściach kraju, podezas gdy lokalne oligarchie

trzymaly się mocno w dzielnicach południoţvych, w Chorwacji, Dalmacji;

miasta dalmatyńskie podporządkowały się w wielkim stopniu Wenecji.

W organizacji państwa, skarbu, wojska, uczyniony został jednak ogromny

postęp, bez którego późniejsze sukcesy Ludwika Wielkiego byłyby nie-

zrozumiałe.

Utrzymanie się na Węgrzech w początkach zawdzięczał Karol Robert

w dużej żnierze papiestwu. Legat papieski kardynał Gentile przebywał

na Węgrzech w latach 1308-1311, a zachowana jego korespondeneja od-

daje rozmiary trudności, z jakimi spotykał się nowy władca. W polityce

zagranicznej szukał Karol wsparcia zrazu u spokrewnionych z nim przez

matkę Habsburgów, stopniowo jednak coraz bliższe, i jak się okazało,

bardzo trwałe związki zaczęły go łączyć z Polską Łokietka i jego syna

Kazimierza. Przypieezętowaniem tych związków była zawarcie w 1320 r.

małżeństwa z Elżbietą (1305-1380), córką Łokietka, która w ostatnich

latach życia męża i później za rządów syna swego Ludwika rozwinęła

szrroką działalność polityczną i kulturalną. Z mężem dzielila Elżbieta

mężnie jego losy, osobiście broniła go nawet w zamachu dokonanym w

1330 r. przez możnego pana Felicjana Zaha, tracąc pod ciosami miecza

cztery palce u prawej ręki. Biograf Elżbiety, historyk polski Jan Dąbroţ,-

ski, nie waha się nazwać jej wţręcz "jedną z najwybitniejszych postaci


Słowlzik ważiliejszych osób i miejscowości 373



w polityce europejskiej tej epoki, najznamienitszą z Piastówien, jeśli

idzie o rolę polityczną, a jedną z najwpływoţţszyeh na polu politycznym

polskich postaci kobiecych". Rola Elżbiety rosła zwłaszeza od czasu ofie-

jalnego przyjęcia na zjeździe ţţyszehradzkim w 1339 r. zasady dziedzi-

ezenia tronu polskiego przez Karola Roberta i jego synów w wypadku,

gdyby Kazimierz zmarł bez potomstţva męskiego. Rozbudowany dwór

Karola Roberta, jak i osobny - zgodnie z tradycją ţvęgierską - dwór

królewski Elżbiety mieścił się od 1322 r. w, Wyszehradzie, na północ od

Budy. Tu na wysokim wzgórzu nad Dunajem wzniesiony został pałac

o 350 izbach, tworzący wraz z leżącymi w sąsiedztwie siedzibami dostoj-

ników wspaniałą rezydeneję monarszą.



Literatuz-a: L. Solymosi, Karl I, ţv: Baographisches Lexżkon zur Geschichte Siid-

osteuropns, II, Mi.inchen 1976, s. 3i1 i n.; G. Asztrik, Les t-apports dynastiques

franco-hongrois au Moyen Age, Budapest 1944; B. Homan, G1i angioini dż Napoli

in Ungherża (1290-1403), Roma 1938; J. Dąbroţţski, Elżbieta Łokietkówna, w: Po1-

ski Slou;nik Biograficzny, VI, Kraków 1948, s. 242 i n.; tenże, El"bieta Łokietkóu;na,

Rozpr. Wydz. Hist.-Filozof. AU, LVII i osobiza odbitka, Kraków 1914.




Kazimierz Jagiellońezyk (142'T-1492), wielki książę litewski od 1440,

król Polski od 1447 r.; trzeci z kolei i najmłodszy syn Władysława Jagiełły

i jego czwartej żony Zofii Holszańskiej. W 1440 r. panowie litewscy, nie

oglądając się na Kraków, obrali Kazimierża wielkim księciem, zrywając

tym samym unię polsko-litewską. Przywrócił ją Kazimierz z chwilą obję-

cia po swym bracie, Władysławie Warneńezyku (poległym w 1444 'r.),

tronu polskiego w 1447 r. Z zawartego ţţ 1454 r. małżeństwa z Elżbietą

Habsburżanką, "matką królów", doczekał się sześciu synów i siedmiu

córek (por. tablica genealogiczna Jagiellonów); dzieci otrzymały staran-

ne wykształcenie na dworze. Czterech synów objęło potem trony, jeden

został prymasem, jeden - świętym (Kazimierz 1458-1484).

Konsekwentnie i z dużą umiejętnością prowadził Kazimierz politykę

unii dynastycznej Polski i Litwy z zaehowaniem odrębności obu państw;

naraził się z tego powodu wielokrotnie na krytykę Jana Długosza, mają-

cego w oczach stary program panów małopolskich, m.in. i biskupa Zbig-

niewa Oleśnickiego, podporządkowania Litwy Polsce. Trwałym sukcesem

Kazimierza w następstwie wojny trzynastoletniej z zakonem krzyżackim

było przyłączenie Gdańska, Pomurza Wschodniego i Warmii do Polski

traktatem w Toruniu z 1466 r.; znacznie gorzej wypaść musi bilans poli-

tyki zagranicznej króla na wschodzie i na południu. Właśnie za jego cza-

sów rozrasta się potęga Moskwy, zagrażającej bezpośrednio Wielkiemu

Księstwu Litewskiemu, pozycja zaś, jaką zdołał uzyskać syn Kazimierza,




374 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



Władysław, w Czechach i na Węgrzech, daleka była od pierwotnych pla-

nów króla polskiego. W Polsce kształtuje się za długich rządów Kazi-

mierza, szukającego wsparcia w szlachcie przeciw możnowładztwu, ustrój

polskiego parlamentaryzmu z izbą poselską i senatem. Pamiętający dobrze

czasy Kazimierza historyk Maciej z Miechowa (1457-1523) tak opisał

króla: "Był... postaci wyniosłej... od młodości aż do końca życia zawsze

myśliwy i łowca... zawsze trzeźwţ-, pił wodę... w biesiadach pobłażliwy

i wytrwały, na trudy, zimno, dym, wiatr, upał najcierpliwszy." Ocena

rządów Kazimierza już od czasów mu współczesnych stanowi przedmiot

kontrowersji, ostatnio wśród polskich historyków zdaje się przeważać

opinia raczej pozytywna.


Literatura: M. Bogucka, Kazimierz Jagiellończyk i jego czasy, Warszawa 1981.




Kazimierz Wielki (1310-1370), ostatni z rodu Piastów król Polski od

1333 r., syn Władysława Łokietka i Jadwigi, córki księcia kaliskiego Bo-

lesława Pobożnego, wnuczki króla ţyţęgierskiego Beli IV. Jeden z naj-

wybitniejszych władców Polski, jedynyţ, któremu nadano z czasem przy-

domek Wielki. Z jego rządami łączy się umocnienie odnowionego świeżo

Królestwa, wydatne rozszerzenie granic oraz gruntowna wewnętrzna od-

budowa i rozbudowa na wielu polach. Szereg zawartych układów poko-

jowych, kampanii ţţojennych, realistyczna i umiejętna polityka zagra-

niczna zapewniły słabej początkowo Polsce i jej królowi - przez wrogów

nazywanemu królem krakowskim - u.cale mocną pozycję w naszej

ezęści Europy.

Fatalnie i z biegiem lat coraz dotkliwiej ciążył nad Kazimierzem brak

potomstwa męskiego w kolejno zawieranych małżeństwach z Aldoną-

-Anną w 1325 r. (zm. 1339), córką Giedymina, następnie w 1341 r. z Ade-

lajdą, córką landgrafa Hesji. Adelajda została ostatecznie oddalona do

ojca w 1356 r., król zaś zawarł w 1365 r. nowe małżeństwo z Jadwigą,

córką jednego z najpotężniejszych ţsiążąt śląskich, Henryka głogowsko-

-żagańskiego. Do 1368 r. trwał jednak proces o ważność małżeństwa

z Adelajdą. W szerokiej pamięci trwa wiadomość, stanowiąca najpraw-

dopodobniej XV-wieczną legende zapisaną u Długosza, o kochance Ka-

zimierza, pięknej Żydówce Esterce, z którą łączono także znaną przychyl-

ność władcy dla Żydów (miała ona być następczynią Czeszki Rokiczany,

którą w Pradze Karol IV podrzucił niejako Kazimierzowi). Szczególnie

bliskie związki łączyły Kazimierza z dworem węgierskim, gdzie jego

siostra Elżbieta była żoną Karola Roberta, a później jako królowa-matka

cieszyła się szczególnym szacunkiem i miłościa syna, króla Ludwika Wiel-

kiego. Od 1339 r. istniał też układ przeţţidujący objęcie tronu przez Ka-


Słownik ważniejszych osób : miejscowości 375



rola Roberta czy jego synów na wypadek nieposiadania przez Kazimierza

potomka męskiego.

Długosz daje nam w swej kronice taka charakterystykę króla:



Był wysokiego wzrostu, otyły, poważnego lica, ţvłosów gęstych i kędzierzawych,

brody długiej; mówił głośno, acz nieco zająkliwie. Skłonnym był do biesiad, miło-

stek i innych rozkoszy; (...) ludziom wszelkiego stanu, płci i wieku łatwy do siebie

dawał przystęp (...) Przy miernej otyłości twarz miał pełną, lubił dobrą biesiadę (...)

Nie obojętnym mu było, co będzie jadł i pił; a trwało to przez całe życie, jak po-

świadczali ci, którzy go znali w wieku młodym i później w sędziwości. (Cyt. za

H. Paszkiewiczem. Dzżeje Polski, cz. I: Czasyţ pżastowskże, Biblioteka Polska, War-

szawa 1924, s. 298).



Nie doczekał się Kazimierz dzieła historycznego o sobie i swoim pa-

nowaniu na miarę jego wielkich osiągnięć. Współpracownik króla, pod-

kanclerzy Janko z Czarnkowa, chwycił wprawdzie za czasów Kazimie-

rzowego następcy Ludwika za pióro, ale w swym żywo, polemicznie na-

pisanym dziele skoncentrował się przede wszystkim na atakowaniu Lud-

wika. Kontrast między czasami Ludwika i Kazimierza był w każdym

razie w oczach Janka bardzo ostry. Tekst uważany tradycyjnie za wstęp

do dzieła Janka stanowi wielką pochwałę Kazimierza, wręcz panegiryk na

jego cześć (cyt. za H. Paszkiewiczem, tamże, s. 297):




Królewską uwieńczony koroną, rządził on powierzonym mu przez Boga państwem

i narodem dzielnie i z pożytkiem. Albowiem - ţxůedle proroka - miłował pokój,

prawdę i sprawiedliwość, był najżarliwszym opiekunem i obrońcą dobrych i spra-

ţţiedliwych, zaś najsroższym prześladow,cą złych, grabieżców, gwałtowników

i oszczerców. Kto tylko popełniał łotrostwa i kradzieże, chociażby to był rycerz,

tego kazał ścinać, topić i głodem morzyţć (...) Oszczerców zaś (...) kazał piętnować

na twarzy wypalonym żelazem. Za jego czasóţţ, żaden z potężnych panów lub ry-

cerstwa nie śmiał biednemu gwałtu czynić, wszystko się sądziło według sprawiedli-

wości.

Ponieważ (...) w Królestwie Polskim wů sądach prawa polskiego sądzono z daw-

ńych czasów podług pewnych zwyczajów, które się bardzo skaziły, a przez różne

osoby rozmaicie zmieniane, wprowadzały wieie podstępów i krzywd, przez to ten

król w żarliwej dbałości o sprawiedliu.-ość zwţołał prałatów, rycerstwo i panów

z całego Królestwa i, odrzuciwszy wszyţstkie zwţţ.czaje przeciwne prawu i rozumowi,

ustawy z prawem i rozumem zgodlze, według któl.ych sprawiedliwość mogłaby być

wszystkim jednakowo i równocześnie wymierzona. za zgodą ogblną prałatów i pa-

nów zawarł na piśmie dla zachowania po w,iecz::e czasy.

Zgodnie teź ze słow,ami psalmisty,.ukochał całą usillzością ozdobę przybytku

Pańskiego". Albowiem pokrył chór kościoła katedl-alnego krakowskiego ołowiem,

a sklepienie chóru złoconymi gwiazdami ozdobił. ţtţ tymże kościele kaplicę Wniebo-

wzięcia N.M.P. i drugą u braci zakonu dominikanówţ oraz wiele kościołbw, miano-

wţicie w Sandomierzu. w Wiślicy, Śu,. Michala i Su,. Jerzego na zamku krakowskim,

szpital między Krakowem a Kazimierzen: :;a Skałce. ţ, Niepołomicach, w Korczy-




376 Słownik ţ-aż:Ziejţzych oţób i miejscowości



nie, w Szydłowie, w Solcu, w Opocznie. w Piotrkowie, klasztor ţv Łţczycy - moc-

nymi murami, ozdobną rzeźbą, malow-idłami i podziwienia godtiymi dachami upięk-

szył i pokrył. Wiele z tyeh kościołóţv obdarzył drogocenllymi ortlatami, złotymi

kielichami i wielką ilością ksiąg.

(...) Tak tedy król ten ponad ţţ-ţzy-stkich monarchów polskich dzielnie państwem

rządził, albowiem - jak drugi Salomon - podniósł do wielkości dzieła swoje,

rnurował miasta, grody, domy. ţIaprzód ozdobił gród krakowski podziwienia god-

nymi domami, wieżami, rzeźbą, maloţvidłem, dachami wielkiej piękności. Naprze-

ciw zaś grodu krakowskiego, po drugiej stronie Wisły około kościoła, który się

nazywa Skałką, wymurował miasto. które od imienia swego tzazwał Kazimierzem,

jak również wiele innych miast, jak to Wieliczkę i Skawitię, Lanekoronę, gród

Olkusz, Będzin, Lelów, miasto i gród Czorsztytl, gród Niepołomice, gród Ojców (...),

gród w ziemi sandomierskiej i samo miţţto Satidomierz, ţţiślicę, Szydłów, Radom-

Opoczno, Wąwolnicę, miasto Lubli:i. miasZo i gród w Sieciechowie, w Solcu, w Za-

wichoście, gród w Nowym ţ7ieście, zţi-atiyţm Korezyn; w Wiţlkopolsce: Kalisz,

Pyzdry, Stawiszyn - miasta. Ko::it:. miasto i gród, grody w Nakle, w Wieluniu,

w Międzyrzeczu, (...) miasto ţţieluń; w ziemi kujawskiej Krus.zwicę, Złotoryję,

Przedzecz, Bydgoszez; w ziemi sieradzkiej obrontiy gród Piotrków, w ziemi łęczyckiej

samo miasto i gród (Łęczycę); (...) Iza ţlazowszu - miasto Płock, gród zaś, który

poprzednio jednym tylko był otoczony murem, drugim opasał; w ziemi ruskiej

miasto Lemburg, inaczej Lwţów, i dwa grody. gród Przemyśl, gród i miasto Sanok,

miasto Krosno, Lubaczów, Trębowlę, Halicz (...) grody. Wszystkie te miasta i grody

bardzo mocnymi murami, domami i ţvysokimi wieżami, nadzwyczaj ţłębokimi ro-

wami i innymi urządzeniami obrontiymi otoczył - na ozdobę narodowi, na schro-

nienie i opiekę Królestwa Polskiego. Za czasów tego króla w lasach, gajach i dą-

browach tyle założono vvsi i miast. :le bodaj nie powstało kiedy indziej w Króle-

stwie Polskim. ,



Literatura: K. Kaczmarezyk, llonarchża liazż%n,żerza Wżelkiego, t. I-II, Poznań

1939-1946.




Kniprode Winrich von, wielki mistrz krz5ţżacki (1351-1382), kierujący

Zakonem i państwem krzyżackim w okresie szezytowego jego rozwoju

na obszarze Prus. Jest rzeczą aż zastanawiającą, jak niewiele w gruncie

rzeczy wiemy o samej osobie ţţłade5ţ silnego przecież organizmu pań-

stwowego. Wtapia się on niejako ţţţ naszyeh oczach w instytucję, do któ-

rej należy i z którą się identţ-fikuje. Musimy go traktować w pewnym

sensie jako symbol, zawsze ţţţ najbliższym związku z setkami podobnyclz

mu rycerzy-zakonników stanowiącţţch grupę rządzącą w owym swoistym

dziele zakonno-państwoţţym realizowanţ-m na bałtyckim wybrzeżu. Po-

chodził z Nadrenii, z ubogiego rţcerstwa: Kniprode czy też Kniproth to

mała miejscowość na praţţym brzegu Renu w pobliżu Kolonii. Jest to

pochodzenie bardzo typowe dla Krzyżaków w Prusach, wyraźnie unika-

jących rekrutacji miejscowej, a szerzej biorąc, nieniemieckiej. Nie znamy

roku urodzenia czy daty ţţstąpienia Winricha do Zakonu; pierwszy raz


Słownik waż:ţiejszy-ch osóh : nţiejţcowości 377



w-ţ-stępuje w źródłach już jako jego ezłonek ţv 1334 r. Szybka kariera

ţv nastepnych latach stanoţ-i niewątpliwie dowód zdolności, widać do-

cenionych w Zakonie, gdzie właśnie nie przywileje urodzenia, ale osobiste

wartości miały szezególne znaezenie. ţ'V 1338 r. jest komturem ţv Gdań-

sku, w 1341 także komturem ţţ- Bałdze. W 1343 r. zostaje wielkim mar-

szałkiem Zakonu; rezyduje ţţ Króleţvcu i pod nieobecność wielkiego mi-

strza stoi na czele wojsk zakonnţ-ch. ţ'V 1346 r. jest już w Malborku jako

ţţ:ielki komtur, zastępca ţţielkiego mistrza kierując5ţ głównie sprawami

wewnętrznymi.

Wybrany 16 września 13ó1 r. na wielkiego mistrza Winrich ma więć

znakomite przygotowanie do pełnienia tej funkeji dzięki praktycznej

znajomości całego mechanizmu działania państţţţa. Jego wyjątkowo dłu,gie

jak na tego rodzaju stanoţţ%isko u Krzţżaków rządy cechuje z jednej

strony ogromny rozwój wewnętrzny Prus na wielu polach, dokonywa-

jący się w dużo bardziej, ogólnie biorąc, pokojowej atmosferze, z drugiej

zaś - wyraźne nasilenie się stałych najazdówţ na poţţţńskich sąsiadów,

Żmudź i Litwę. W ustroju państţţa zarysoţ.ţuje się wyraźna tendeneja

do coraz większej centralizacji, do wzrostu znaczenia centralnych urzę-

dów i stołecznego Malborka. ţVa dalszą mete ewolueja ta prowadzi do

tracenia wpływów przez kapitułę generalną Zakonu, ustawowo jego naj-

wyższą władzę, na rzecz rady najwyższl-ch dostojnikóţv skupionych przy

wielkim mistrzu. Sam Zakon ţţ pogoni za zyskiem pieniężnym zaczyna

rozwijać, i to na dużą skale, handel ţţłasny, wyraźnie konkurencyjny

w stosunku do również rozwijającego się poważnie handlu miejskiego:

Z imieniem Winricha łączy się zasadnicza reforma pieniężna, wprowa-

dzenie w państwie wartościowej monety, szeląga, o większej zawartości

srebra; jakby jej uzupełnieniem bvło ţţţybijanie od około 1394 r. własnej

monety złotej, dukata. Gospodarka pieniężna w pełnym rozwoju miała

też zţviązek ze sprawą w perspektyţţie ideologii zakonu rycerskiego za-

sadniczą, mianowicie wprowadzeniem wţojsk najemnych; za Winricha

właśnie ich znaczenie w całokształcie ţiţvsiłku zbrojnego Zakonu rośnie

zdecydowanie.

Rycerstwo, w dużej, coraz ţţ-iększej, jak sig wvdaie, liczbie napływa-

jące z 1\iemiec i Zachodu w XIţ w. do Prus pod atrakcyjnym hasłem

walki z poganami, było przy jmowane tu ţţy stawnie i atrakcyjnie, co mu-

siało też wiele kosztować. Jakimś echem ţvspaniałych uczt na zamku

malborskim jest zapewne ustep Opowieści kanterberyjskich Chaucera;

dzieło powstałe blisko ostatnich lat życia Vl'inricha zaţviera między inny-

mi znamienny fragment w charakterystţ-ee znakomitego rycerza, pierţv-

szego z długiej listy osób opoţţiadająeych:




z;8 Słownik ważlziejszych osób i miejscowości



Ful ofte tyme he hadde the feast begunne

Abowen alle the Knights that wţere in Pruce

In Lettowe had he ridden and in Ruce

No Cristen man so ofte of his degree


Często też zasiadał na ucztach

Wywyższony ponad iniiych rycerzy, którzy byli w Prusach.

Jeździł też do Łotwy i na Ruś.

Gdzie nieczęsto widuje się chrześcijanina tego co on stanu.


ţCharakterystyczne jest to połączenie Prus z ucztami, dające wyobraże-

nie o wystawnym życiu rycerskim na rozbudowanym, pojemnym i go-

.ścinnym zamku malborskim. Celem wyprawy do Prus mogło być także

pasowanie na rycerza w scenerii w owych czasach juź niezwyczajnej,

jak to widać chociażby w ekspedycji Albrechta III Habsburga w 1377 r.

Książę i.dzie do Prus w dwa tysiące ludzi, aby w' polu uzyskać z 74 toţva-

rzyszami rycerskie pasowanie.

Dużym, widoczn5ţm sukcesom państwa krzyżackiego za czasów Winri-

ţha towarzyszy więc, jak wszystko na to wskazuje, pogłębiający się, bar-

:dzo poważny kryzys podstaţvowych wartości leżących u ideowych pod-

.staw zakonu rycerskiego. Sukcesy te w gruncie rzeczy przygotowują też

wystąpienie XV-wiecznego, rozwiniętego społeczeństwa pruskiego prze-

:ciwko jego zakonnym panom.


Li:teratura: Allgemeine Deutsche Bżographźe, t. 16, Leipzig 1882, s. 295 i n.;

E. Maschke, Der deutsche Ordercstaat. Gestalten seiner grossen Meżster, Hamburg

1935; K. H. Lampe, Bibliographie des Deutschen Orden,s bis 1959, Bonn 1975;

M. Pollakówna, O nowe spojrzenie n.a dzieje Zakonu Nierţ2ieckiego. w: Wieki śred-

nźe. Pruce ojiurowane Tadeuszowi ţllan.teufflou;ź, Warszawa 1962, s. 159 i n.



Kţnstantyn Kostenecki (nazwisko dali mu później jego zwolennicy),

pisarz bułgarski zwiazany z tzw. szkołą tyrnowską, który przeniósł jej

osiągnięcia na grunt serbski. Wiemy, iż od około 1400ţ1402 do około

1409/1410 r. przebywał w monasterze Baczkowskim na południu Bułgarii,

w którym znalazł schronienie wygnanţ- z Tyrnowa patriarcha Eutymiusz.

Tu wychowywał się i kształcił ţ- duchu szkoły Eutymiusza pod bezpo-

średnim okiem Andronika Traka. Około 1410 r. ucieka do Serbii, która

pod rzą.dami mądrego i przebiegłego Stefana Lazarewicia (1389-1427)

zachowywała mimo tureckiego zwierzchnictwa znaczny stopień kultural-

nej autonomii. Tu napisał Konstantyn kilka dzieł ważnych nie tylko dla

literatury i kultury Słowian bałkańskich, ale i dla lepszego zrozumienia

programu "szkoły tyrnoţvskiej" i samego Eutymiusza. Traktat Skazan,ie

izjuwlenno o pżs7n,enech przedstawiał konieczność naprawy skażonej orto-

grafii serbskiej przez naţvrót do źródeł, do św. św. Cyryla i Metodego;

ţapraţva ta ma zarazem łączţ-ć się z reformą moralną duchocvieństţva


Słownik ważlziejszych osób i miejscowości 379



i społeczeństwa serbskiego. Żytuot Stefana Laţarewżcża, pisany już po

śmierci księcia, w 1431 r., stanowi wielka pochwałę mecenasa-bohatera

w zawiłym kontekście stosunków serbsko-tureckich. Podkreśla Konstan-

tyn tak umiejętność księcia stawiania na dobrą kartę wśród Turków, na

popieranie w ich walkach wewnętrznvch zawsze tej strony, która Serbii

ţwięcej obiecywała, jak i dbałość o rozwój wewnętrzny państwa. W Po-

dróży po Palestyrcże znalazła odbicie pielgl-zţmka, którą odbył Konstantyn

z myślą przede wszystkim o poznaniu tţ-ch miejscowości, które związane

są z życiem Chrystusa.


Literatura: K. M. Kujeţv, Konstantyn Koţtenecki u Iiteratiirze bułgarskiej i serb-

skiej, Kraków 1950.



Kopernik Mikołaj (1473-1543), kanonik warmiński i uczony astronom,

którego teoria stanowi punkt zwrotny w- poglądach na kulę ziemską

i cały system sioneczny. L'rodzony w Toruniu, był całe życie silnie zwią-

zany z bogatym i prężnym mieszezaństwem Prus Królewskich mających

w Polsce duży stopień autonomii. Studia w Krakow.ie w latach 1491-1495

odegrały, jak się wydaje, szczególna rolę ţv intelektualnym rozwoju mło-

dego Mikołaja. Tu zetknął się z mocno ugruntowaną i zarazem bardzo

jeszcze żywą szkołą matematyczno-astronomiczną. ţ'V latach 1495-1501

studiował w Bolonii prawo kanoniczne, interesując się zaţazem astrono-

mią, w latach 1501-1503 kontynuował studia w Padwie w zakresie me-

.dycyny. Wrócił potem do kraju, na Warmię, gdzie od 1497 r. objął kano-

nię w kapitule katedralnej we Fromborku. Osiadł ţzů Lidzbarku, a potem

.do końca życia mieszkał w samym Fromborku. Poza rozległą służbą pu-

bliczną, sprawowaną bardzo kompetentnie i odpowiedzialnie w różnych

.dziedzinach życia kościelno-państwowego, kontynuował wytrwale swe

prace astronomiczne. Z usposobienia raczej samotnik, skupiony cały czas

na swej zasadniczej tezie naukowej, podbudowywanej z różnych stron,

utrzymywał bliższe stosunki tylko z kilkoma przyjaciółmi na Warmii

-i w Polsce, bronił się też przed publikacją gotowych rękopisów, nie chcąc

narażać się na wzgardę, "na jaką by się wystawił z powodu noţvości i nie-

pojętości swych twierdzeń", jak to sam napisał. Dzieło życia, gotowe w

zasadzie około 1530 r., ukazało się drukiem w ţ Iorymberdze w 1543 r.,

.już po jego śmierci, pod tytułem De ret;olutionżbzcs orbiuTrc coelestiuţn

(O obrotach ciat nżebżeskich). Teoria heliocentryczna Kopernika wcale nie

.od razu, a dopiero w toku XVII-wiecznej rewolucji naukowej stała się

.centralnym zagadnieniem ówczesnej nauki o śţviecie i mogła znaleźć po-

twierdzenie w możliwych wtedy dopiero obserwacjach.


Literatura: J. Dobrzycki, L. Hajdukieţcicz. H:o,n?~nźk ţlikołaj, wţ: Polski Słownik

.Biograficznţ, XIV, Wrocław 1968/9, s. 3 i n.




380 Słoţvziik ţvaż:ziejţzych osób i miejscowości



Kosowe Pole, wielka, otoczona górami dolina w Serbii (obecnie w auto-

nomicznym okręgu Kosoţvo-?l'letochia w Jugosławii), przez którą prowa-

dzą ţvażne, także strategicznie, drogi z Serbii i Bośni na południe, do

Macedonii i Tracji. Tu -doszło la czerwca 1389 r. do bitwy o decydują-

cym, jak się okazało, znaczenitz dla umocnienia panowania tureckiego

na Bałkanach. Siłami tureckimi doţţţodził sułtan iVlurad (Amurat) przy

pomocy swego syna i następcl- tronu, Bajazyda. Po przeciwnej stronie

stał car serbski Lazar ţţspieranţ' przez siły bośniackie, a także Wołochów

i Węgrów. Lazar zniał przeţţagg lićzebną i pierwszy ruszył na cał5ţm

froncie do uderzenia. Jednak prawe skrzydło tureekie dowodzone przez

Bajazyda rozbiło atakujacvch Bośniaków. Mimo śmierci Murada, stojące-

go wraz z janczarami w ţcentrum, Bajazydowi, który objął po oicu do-

wództwo, udało sie siłami ţţţłasnei iazdy rozbić także drz.ţgie skrzydło

serbskie, a następnie ośaczţTć i zniszczyć dzielnie walczące centrum wojsk

serbskich. Lazar dostał się do nieţţroli i został ścięty. Zachowało się pismo

Bajazyda pţisane bezpośrednio po bitwie z relacją o śmierci jego ojca

(cyt. za: Historia powszechna ţIV-XV w. Wybór tekstów, opr. M. Ma-

łowist przy udziale B. Geremka i A. Wyrobisza, Warszawa 1954, s. 240):



Skoro dojdzie do w,as ten firman, niech będzie wiadomo, że po zwycięstwie od-

niesionym z wóli bożej zla Kosowym Polu ojciec mój, sułtan Amurat, którego życie

było szczęśliwe, a śmiez-ć męczeńska. zzie bacząc na to, iż po widzianym śnie modlił

się do Najwyższego o darowanie mu męczeńskiego końca, cały i zdrów wrócil

z pola bitwyţ do nanţiotu wznoszącego się wysoko ku ziiebu. W czasie, kiedy my

doznawaliśrny najw,iększej radości. patrząc. jak odrąbane głowy banów walały sig

pod końskimi kopytami, jak jeden stoi ze związanymi rękami, a inni z przybitymi

mięśniami - nagle zupełnie zziespodzianie ktoś imieniem Miłosz Kobylicz chytrze

i obłudnie powiedział, że przyjął islam, i prosił, by przyjąć go w szereg zwycięskie-

go wojska, Gdy dopuszczozZo go do ucałowania nogi najjaśzliejszego pana, zamiast

tego wbił on ţv sławzie ciało najjaśniejszego sułtana zatruty nóż, ukryty w ręka-

wie, i zadawszy mu ciężką ranę, napoił go męczeńskim sorbetem. Gdy wymieniony

Miłosz tego dokonał, uciekł między wojowzzików, którzy błyszczeli jak jasne gwiaz-

dy na niebie, ale wojownicy dogoziili go i porąbali na kawałki. Dowiedziawszy się

o tym, podążyłem do męczennika. ale zastałem go martwym; w tymże czasie zda-

rzyło się, iż brat mój Jakub-beg przezliósł się do wieczzzości. Nosze z ciałem mego

ojca wyprawiłem z zaufanymi ludźmi, by pogrzebać go w Brussie. Gdy przybędzie

ciało, sprawcie mu pogrzeb, nikomu nie mówiąc o wydarzeniu, a przeciwnie, po-

każcie oznaki zwycięstwa, aby ţvrogowie niczego nie mogli dostrzec.



W pamięci Serbów i innych ludów bałkańskich bitwa na Kosowym

Polu, zmieszana z innymi kleskami, wsławiona ubranymi w legendarne,

heroiczne cechy postaciami bohaterów, świętego cara Lazara-Łazarza

i dzielnego rycerza 'Vliłosza. zapisała sie trwale na d#ugie stulecia jako

najważniejsze wręcz wţ'darzenie średniowieczţ. Warto w tym miejscu

przytoczyć fragmenty dłuższego poematu ludowego zatytułowanego Ca'r


Słownik ważniejszych osób i miejţcoţvości

381



Łazarz czylż bój kosowski (w tłumaczeniu B. Zaleskiego, Pieśni gęślarskie

serbskie, Warszawa 1909).

Bitwa zaczyna sie ze strony serbskiej cd uroczy-stego nabożeństţva:







(...)

I wystawił cerkiew zla Kosowem.

Nie używał kamieni, marmurów,

Lecz namiotnych jedwabiów, szkaz-łatów.

Patriarchę serbskiego zawezwał

I dwunastu wielebnych władykóţvţ.

By tysiącom odpuszczali grzechy.

Po spowiedzi ustawił cal. wojsko,

Kiedy Turcy wpadli na Kosowo.

Wiedzie wojsko sędziwy Jug B :hdaz:

Wraz z dziewięciu swoimi syzzami,

Jak z dziewięciu siwymi sţkoły;

U każdego po dziewięć tysięcy,

A u Juga tysięcy dwanaście.

Wręcz się bili i siekli się z Turki.

Siedmiu baszów zbili i ubili,

Gdy ósmego poczęli już razić,

Ażci zginął sędziwy Jug Bohdan,

I zginęli bracia Jugowicze,

Jak dziewięciu najtęższych sokołów,-

I przy wodzach poległo ich wţojsko.

(...l

Wiedzie wojsko sam serbski car Łazarz,

Pz-zy Lazarzu lik straszzzy oręż2Zych:

Siedemdziesiąt i siedenZ tysięcy.

Wziet rozgonił Turków pod Kosowem,

Nie dał im się obejrzeć zzi razu;

Gdyby dłużej bój potrţvał godzinę,

Byłby Łazarz w pień Turków pogromił.

Zgładź, o Boże! Wuka Brankowicza,

Ozi to zdradził teścia zia Kosowenl;

Wtedy Turcy przemogli Łazaz-za.

I przesławny zzasz serbski car poległ-

I poległo przy nim całe wojsko:

Siedemdziesiąt i siedem tysięcy,

Całe wojsko dostojne i śţvięte,

I miłemu Bogu pożądazie.


Cesarzowa tymczasem czekała na w-ieści z placu boju, aż prz5-leciały

do niej dwa gaţvz.onţţ:



Przemówiły dwa wrozie gawrony,

Pokój tobie, carzyco Milico!

Od Kosowa lecimyţ poratikienz-

Widzieliśmy dwa wojńka potężne,




382


Słownik ţvażniejszych osób i miejscowości



Kiedy z sobą potkały się wściekle.

Już carowie z obu stron polegli.

Z Turków wprawdzie zostało niewielu,

Ale z Serbów. choE który i żywy-

Albo ranion. lub we krwi się broczy.

Gdy prawiły tak wrotze gawrony,

Aż się zjawił nadworny Milutyn;

Prawą rękę niósł w ręce swej lewej,

SiedemnaściekroE razy raniony,

Koń krţůią czarną opiekły calutki.

Zawołała ku niemu carzyca:

Co ci? Co ci? - o biedny mój sługo!

Ześ odstąpił tak cara samego?

Odpowiedział nadworny Milutyn:

Pani moja - zsiąśE pomóż mi z konia!

Daj mi zimnej tu wody na skronie,

Pokrop winem czerwonym na członki;

Dokuczliwe nad siłę me rany.

Dopomogła zsiąśE z konia carzyca,

Zimnej wody podała na skronie,

Winem członki obmyła zbolałe.

Kiedy nieco orzeźwiaE się począł,

Przemówiła powtórnie carzyca:

Cóż się stało tam w boju kosowskim?

Kędyż połegł przesławny car Łazarz?

Kędy poległ sędziwy Jug Bohdan?

Kędy legli bracia Jugowicze?

I zięE jeden, Miłosz wojewoda?

I zięć wtóry, sławny Wuk Brankowicz?

I kocha:iy banowicz Stroina?

Kędyż? Kędyż o, wszyscy polegli?

Wtedy zaczął swą powieśE Milutyn:

Wszyseyů, pani, o, wszyscy polegli.

Kędy poległ przesławny car Łazarz,

Połamanych tysiące tam włóczeń-

Włóczni serbskich i włóczni tureckich-

Jednak uůięcej serbskich niż tureckich,

Bo Serbowie ginęli przy panu-

Panu swoimţ - i twoim, o pani!

A Jug, ojciec twój, pani kochana-

Zginął niemal na pierwszym potkaniu;

Legło przyţ nim i ośmiu też synów,

Bo brat brata odstąpić nie chcieli,

Póki który mógł władać orężem...

Już był został sam Boszko Jugowicz,

Pod Kosowţą chorągwią wywijał

I uganiał za Turków chmarami-

Jako sokół za stadem gołębi...

Ale ugrzązł we krwi po kolana...

Obok poległ banowicz Stroina...


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 383.



Wielki Miłosz, o! palZi, zabity-

U Sitnicy - nad samą tuż wodą,

Kędy mnóstwo też legło i Turków-

Miłosz bowiem ściął eara Murata,

Zbił dwanaście tysięcy janczarów:

Niech Bbg niebo da jego rodzicom!

Wieczną chwałę zostawia on Serbom

I ży E będzie w pieśniach i powieściach,

Póki tylko ludzi i Kosowa!...



Kraków, stołeczne - tradyeyjnie - miasto odnowionej w XIV w:

monarchii polskiej, w XIV-XV w. rozwijające się intensywnie. W gmi-

nie, lokowanej w XIII w. - ostatecznie przez Bolesława Wstydliwegoţ

w 1257 r. - przewagę utrzymywał aż do końca średniowiecza patrycjat

niemiecki. Jego bunt wraz z biskupem krakowskim Muskatą w 1311 r.

sprawił niemało trudności Władysławowi Łokietkowi. Od czasów Kazi-

mierza Wielkiego, popierającego swe stołeczne miasto, stosunki z dworem.

układają się już dobrze, i to mimo królewskiej polityki tworzenia w są-

siedztwie konkurencyjnych organizmów miejskich. Kazimierz zakłada

w 1335 r. nową gminę miejską o nazwie Kazimierz oraz w 1366 r. po-

nownie, już definitywnie, lokuje na prawie magdeburskim miasto o ofi-

cjalnej nazwie Florencja - od znajdującego się tu kościoła Sw. Floriana

z relikwiami tego świętego, uroczyście sprowadzonymi jeszcze u schyłku

XII w. z Włoch. W ten sposób aglomeracja krakowska obejmowała trzy

równorzędne organizmy prawne, była ů,trójmiastem", nie licząc rozra-

stających się przedmieść i oczywiście królewsko-biskupiego Wawelu.

Miasto główne skupione wokół wielkiego rynku - kwadrat o wymiarachţ

około 200 X 200 m! - i kościoła parafialnego NMP zdołało jednak zdecy-

dowanie utrzymać i stapniowo wzmocnić swój prymat w stosunku do

pozostałych; bardzo słabo rozwinęła się zwłaszcza Florencja (Kleparz).

Istotnym elementem miasta stał się uniţversytet. Kazimierz próbował

go lokalizować na Kazimierzu, w końcu jednak umieszczono odnowioną

oficjalnie w 1400 r. Akademię w pobliżu kościoła Sw. 'Anny, w dzielnicy

żydowskiej {ulicę Żydowską zaczęto od schyłku XIV w. nazywać także

ulicą Sw. Anny). Żydzi stanowili ważna grupę mieszkańców miasta, około

1400 r. mieli w swej dzielnicy dwie synagogi, szpital, szkołę, łaźnię, cmen-

tarz; była to jednak dzielnica w większości drewniana, pozbawiona więk-

szych budowli murowanych. Stopniowo w ciagu XV w. na miejscu ży-

dowskiej części miasta rozbudowuje się dzielnica uniwersytecka, osta-

tecznie też w latach 1494-1495 Żydów przeniesiono na Kazimierz, tam

właśnie, gdzie ongiś król próbował wznosić pierwsze gmachy swego uni-

wersytetu. Swietnym pomnikiem nowego, XV-wiecznego "miasteczka

uniwersyteckiego" pozostaje Collegium Maius, zawierające w sobie resztki.




tej kamienicy, w której 26 lipca 1400 r. odbył się wykład Piotra Wysza

z Radolina, inaugurujący zajęcia na nowej wszechnicy.

W XIV w., gdy Kraków stał się stolicą odnowionego Królestwa, po-

wstało wiele budowli publicznych godnych charakteru miasta. Tradycyj-

nie łączy się je przede wszystkim, i słusznie, z czasami Kazimierza, ale

wiele z nich zaczęto budować ţvcześniej, a wykończono później, nawet

dużo później. Na Wawelu była to katedra gotycka, znacznie zresztą mniej-

sza od katedr zachodnich, zaczęta już za Łokietka, ale konsekrowana

uroczyście po zakończeniu budowy w 1364 r.; był to właściwie kościół

koronacyjny i grobowy królóţv polskich. Zbudował też Kazimierz piękny

zamek gotycki, obejmujący w kilku budowlach - jak to wówczas zwykle

bywało - mniej więcej taki obszar jak późniejszy zamek zygmuntowski,

dotąd istniejąey. Tu właśnie ţvspaniale przyjmowani byli obcy władcy

z cesarzem Karolem Iţ' na czele. Przebudowano lub wzniesiono na nowo

szereg wielkich budoţt,li kościelnych, iv.których nie brak znamion swoi-

Słownik ważniejszych osób i miejscowości 385


stego gotyku krakowskiego, jak farna świątynia Mariacka, kościół Bo-

żego Ciała, Św. Katarzyny, Dominikanów i Franciszkanów. Na rynku

stanąţ duży ratusz, z którego została dziś tylko wieża i hale targowe-

Sukiennice. MurSr miejskie, wielki wydatek, ale także obrona i duma

każdego miasta, zaczęto budować z kamienia i cegły - od wież poczy-

nając - od ostatniej ćwierci XIII w., ale w gruncie rzeczy ich przebu-

dowa i modernizacja była stałym problemem. Jednym ze śladów takiej

modernizacji już w połowie XV i XVI w. jest rzadki dziś bardzo w całej

Europie zabytek, Barbakan (taką też nazwę znajdujemy w źródłach kra-

kowskich dla określenia budowli tego rodzaju), utrudniający podejście do

bram i umożliwiający dokonywanie "wycieczek". W początkach XVI w.

pięknie ufortyfikowany Kraków miał 7 bram i 47 baszt.

Obok wielkich budowli od XIV w. wzrasta też liczba kamienic miesz-

czańskich na działkach, przyznanych rodzinom od czasów lokacji (wtedy

21 X 42 m, potem działki będą się ţmniejszać). Jak zawsze, taka prze-

budowa drewnianego miasta na murowane zaczynała się od rynku, gdzie

siedzieli najbogatsi kupcy (jak Wierzynek, co za Kazimierza królów mógł

przyjmować). Dbano o jednolitość wyglądu kamienic; większe dochodziły

do 2-3 kondygnacji przy szerokości frontu określonej w końcu w Kra-

kowie na około 10,5 m.

Podstawą gospodarczą wielkiego mieszczaństwa był przede wszystkim

handel międzynarodowy na szlakach Wschód-Zachód i Północ-Południe,

silnie też popierany i otaczany prawną protekcją przez królów polskich,

od Kazimierza Wielkiego poczynając. Oznaczał on między innymi napływ

kupców cudzoziemskich w XIV w., zwłaszcza Włochów - Genueńczyków,

zainteresowanych handlem ze swymi koloniami nad Morzem Czarnym.

Dobrze rozwinięte było też w Krakowie i w Kazimierzu rzemiosło; ilu-

stracje w pięknym Kodeksie Beheţrca z początku XVI w. ukazują nam

krakowskich rzemieślników w ich codzieţnnej pracy.

Dla Jana Długosza w jego geografii Królestwa Polskiego, stanowiącej

tak znakomity wstęp do wykładu historii Polski, "miasto Kraków, chociaż

odznacza się wieloma dagodnţościami, przecie tą jedną dogůadnością nader

słynie, że równomiernie odległe jest od wszystkich krain sąsiednich, mia-

nowicie: Węgier, Czech, Moraw, Rusi, Podola i Litwy, z których sprowa-

dza i przesyła dalej towary przeróżnych wyrobów, nadto słynie z uni-

wersytetu, koronacji, narodzin, chrzcin i pogrzebów królów, dalej z 4 ko-

ściołów kolegiackich; ma w pobliżu dostatek kamienia, drewna i wszel-

kiego innego materiału potrzebnego do wznoszenia murów i stawiania

niezbędnych do tego rusztowań. Ponadto w środku między murami mia-

sta Krakowa i Kazimierza płynie Wisła, żeglowna rzeka, nadająca się

do przewozu wszystkiego, czego potrzeba. Ponadto wreszcie niedaleko

też są granice wielkich narodów, których wielu przedstawicieli ściągnęłţ




386 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



do tego miasta przede wszystkim wzajemne stosunki." (Roczn,ikż czyli

Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. I, Warszawa 1962, s. 169)


Literatti--:3: A. Jelicz, Życie codzieune w średn,iowiecztty7rt Krakou:ţie (w. Xlll-XV),

Warszawa 1966; Kraków, jego dzieje ż sztuka, i.ed. J. Dąbrowski, Warszawa 1965;

M. Borowiejska-Birkenmajerowa, Kształt średniowżecznego Krakown, Kraków 1995.




Kulikowe Pole, równina przy ujściu rzeki Niepriadwy do Donu, około

100 km na południowy wschód od Moskwy, na której 8 września 1380 r.

stoczona została bitwa między wojskami ruskimi dowodzonymi przez

Dymitra, wielkiego księcia moskiewskiego, i wojskami tatarskimi chana

Mamaja. Mamaj ruszył na Moskwę w porozumieniu z Jagiełłą, wielkim

księciem litewskim. Dymitr, nie chcąc dopuścić do połączezzia się wojsk

przeciwników, wyruszył naprzeciw Tatarom; w nocy 7/8 ţţrześnia obo-

zował już o 8 km od obozu tatarskiego. Rano wojska ruskie, przede

wszystkim piechota, ustawiły się do walki w tradycyjnym szyku trzech

pułków ("Prawej" i "Lewej Ręki" oraz "Wielki" w środku) z odwodami.

Bitwa rozpoczęła się około południa uderzeniem jazdy tatarskiej na ca-

ł5=m froncie. Centrum ruskie zaczęło się chwiać, a pułk leţvej ręki cofać.

Mamaj wzmocnił wówczas natarcie na tym odcinku. Niesnodziewane dla

Tatarów uderzenie dobrze ukrytych sił odwodu ruskiego na flankę i tył5-

prawego skrzydła tatarskiego doprowadziło do jego rozbicia i stanowţiło

decydujący moment bitwy. Przeciwnatarcie ruskie rychło doprowadziło

do ucieczki Tatarów, którzy stratowali w niej najemną piechotę genueń-

ską pozostawioną w odwodzie. Jazda ruska ścigała ich przez kilkadziesiąt

kilometrów. Jagiełło, który znajdował się z wojskiem około 120 km na

zachód od Kulikowego Pola, wycofał się na wieść o klęsce. Bitwa stano-

wiła punkt zwrotny w wyzwalaniu ziem ruskich pod egidą Moskwy spod

zwierzchnictwa Tatarów, przeszła też - wraz ze swym bohaterem Dy-

mitrem noszącym od niej przydomek Dońskiego - do wielkiej tradţţcji

i literatury narodowej (m.in. Zadońszczyzna). Podawane liczby obu

wojsk - ponoć po 150 tys. z każdej strony - są dużo przesadzone, cho-

ciaż wskazują na bardzo duży stopień mobilizacji i militarnego zaaziga-

żowania.




Lannoy Gilbert de (ok. 1386-1462), rycerz flandryjski, który dał bar=

dzo interesujący, pierwsz5ţ dla tych terenów, opis swych podróży do

Europy środkowo-wschodniej, odbytych w latach 1413-1414 i 1421.

Tekst tego opisu, opublikowany w języku oryginału, po francusku, po

raz pierwszy w 1842 r., ţvydał wraz z polskim tłumaczeniem już w 1844 r.

J. Lelewel. Od tego czasu wielokrotnie wykorzystywany, zachoţvuje sţva


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 38;



ogromną wartość i ze względu na zawarte w nim informacje, i jako do-

kument wrażenia, jakie na zachodnim rycerzu wywarło zetknięcit.

z chrześcijańskim, ale dotąd odległym bardzo dla niego, innym światem.

Jego pierwsza wyprawa łączy się ţz wyjazdem do Prus w 1413 r. na

zaproszenie Krzyżaków wzywających rycerstwo zachodnioeuropejskie do

walki z "Saracenami"; dobry to ślad wielkiej skuteczności proţagandv

krzyżackiej, kontynuującej niezmiernie popularną wśród rycerstwa za-

chodniego akcję wypraw pruskich przy przedstawianiu cały czas Litwi-

nów i Polaków jako bądź to "Saracenów", bądź to przynajmniej ich su-

juszników. Młody rycerz miał jedz:ak, jak sam to wielokrotnie zaznacza.

wielką ciekawość świata, stąd zimą 1413/4 jego osobista, prywatna wy-

prawa najpierw na Ruś, a potem do ziem litewskich, polskich i czeskich.

Następnym rażem Gilbert przybył w te strony w 1421 r. w charakte-

rze specjalnego ambasadora Henryka V, króla Anglii i Francji, z myśla

o przygotoţţaniu krucjaty przeciwko Turkom. Poprzez państwo krzy-

żackie, Polskę i Litwę udał się do Mołdawii, Kaffy, Konstanty r opola,

a nawet dalej do Jerozolimy. Swój dłuższy pobyt w Ziemi Świętej, Syrii

i Egipcie opisał szczególnie dokładnie, nie bez myśli o zebraniu danych

przydatnych w przyszłej wyprawie krzyżowej. Wrócił do Londynu do-

piero w 1423 r. już po śmierci Henryka V (zm. 1422). W latach później-

szych posłował także na Węgry do Zygmunta Luksemburskiego w 1429 r.

(pozostał krótki opis tej misji i dwa memoriały dotyczące ţţalki Zygmun-

ta z husytami, co szczególnie zaprzątało uwagę posła). Z problemami

Europy środkowo-wschodniej spotykał się jeszcze Gilbert na soborze

w Bazylei, dokąd przybył w 1433 r. Brał też udział w ważnej konfe-

rencji pokojowej w Arras, mającej zakończyć stuletnią wojnę Francji

z Anglią (działał tam bardzo czynnie z ramienia soboru polski dyplomata

Mikołaj Lasocki).

Do opinii Gilberta, wykorzystywanych już w kilku miejscach obecnej

książki, warto jeszcze dorzucić nieco obserwacji naszego autora według

wspomnianego, bardzo już zresztą rzadkiego, tłumaczenia Lelewela. Bţ-

dzie to jakby wspólna z panem Gilbertem podróż po Europie międzţ

Bałtykiem a Morzem Czarnym, która może też dopomóc w uzmysłowie-

niu sobie całej różnorodności i swoistości panujących na tţ'ch obszarach

stosunków.

Wylądował po drodze morskiej po raz pierwszy w Gdańsku i iidał siţ

do Malborka, "co jest miasto i zamek mocny, w którym złożony skarb.

siła i całe schronienie wszystkich panóţv Prus. A jest rzeczuny zamek

zawsze opatrzony we wszelką żywność dla utrzymania tysiąca ludzi dzie-

sięć lat ciągle, czyli dla dziesięciu tysięcy jeden rok." Dopiezţo latem

1413 r. doszło do ţvyprawy "na króla polskiego i księcia pomorskiego.

którzy sprzyjali Saracenom". Ten krzyżacki punkt widzenia ţvielokrotnifţ



25'




:;gg Słownik ważniejszych osób i miejscowości



da jeszcze o sobie znać, np. gdy w kilka miesięcy później powie o Litwie:

,.A są ludzie rzeczonego królestwa chrześcijanie zrodzeni nowo przez

lţrzymus panów zakonu Prus i Inflant; i mają dobre miast kościoły za-

łożone, i także po wsiach fundują ode dnia do dnia."

Zimą myślał Gilbert o wyprawie z Inflant, gdy jednak do niej nie

dószło, wybrał się na sąsiednią Ruś (por. Nowogród Wielki). W samych

Inflantach obok interesujących go szczególnie, niejako zawodowo, zamków

zauważył także na wsiach "Semigalów, Kurów i Liwów, którzy mają,

każdy, język dla siebie (...) Mają rzeczeni Kuroni, choć jest, co są chrze-

ścijanie urodzeni przemocą, sektą, że po śmierci palą siebie zamiast po-

grzebu, odziani i ustrojeni każdy w swe najlepsze stroje, w pewnym ich

najbliższym borze czy lesie, jaki mają, w ogniu zrobionym z czystego

drzewa dębowego: a wierzą, jeśli dym idzie prosto w niebo, że dusza

jest zbawiona; ale jeśli teţn idzie dmąc w stronę, że dusza stracona." Cie-

kawy to ślad, a jest wiele podobnych, trwania wśród Bałtów w XV jesz-

cze wieku pewnego rodzaju dwuwiary, wyraźnie tu widocznej. Na Rusi

obok Noţvogrodu wrażenie zrobił na nim Psków, miasto "bardzo dobrze

otoczone wałem z kamienia i wieżami, i ma zamek bardzo wielki, gdzie

żaden szczery chrześcijanin nie może wchodzić, coby uniknął śmierci".

Dokuczyło mu bardzo zimno, a zgorszył w Nowogrodzie "targ, gdzie

przedają i kupują swe żony: oni ze swego prawa, lecz my szczerzy chrze-

ścijanie nie śmielibyśmy w życiu" (co do niewolnictwa por. klasyczną

pracę B. D. Grekowa, Chłopi na Rusi, Warszawa 1955). Dali mu też do-

stojnicy nowogrodzcy "obiad najosobliwszy i najdziwniejszy, jaki widzia-

łem kiedy", nie pisze jednak, na czym polegał.

Opuściwszy z powodu zimna Ruś, udał się przez Inflanty na Litwę,

gdzie obok Wilna (por. Wiłno) zapamiętał szczególnie Troki, duże miasto

z ludnością litewsko-niemiecko-.ţusko-żydowską, ze starym i nowym zam-

kiem: "a ten jest całkiem nowy, zrobiony z cegieł na sposób francuski"

,

co go widocznie zafrapowało. Znalazł też w Trokach ogrodzony zwierzy-

niec, w nim m.in. żubry. Pod koniec pierwszego pobytu na Litwie spotkał

księcia Witolda, który go hojnie obdarował. "A jest wspomniany Witowd

wielce potężny książę, iż podbił dwanaście lub trzynaście tak królestw

jak krajów orężem: a ma mówiąc wszystko: dziesięć tysięcy koni swego

siodła, należących do jego osoby."

Zimą, kiedy Gilbert zwiedzał Ruś i Litwę, "było w tej porze tak wiel-

kie zimno w krajach Rusi, Litwy i Inflant, że moc ludu pomarło i po-

marzło od zimna". Z nastaniem cieplejszej pory wybierał się do Polski,

nie bez obaw; przekroczył granicę dopiero po uzyskaniu od króla polskie-

go listu żelaznego ("...dlatego, że byłem z bronią (...) w wyprawie Prus

przeciw księciu pomorskiemu, któremu rzeczony król był pomagający")

Króla zastał w Kaliszu: "wyrządził mi (...) cześć i dobry traktament,


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 3gg



a wyprawił jednego dnia uroczystego wielce dziwny i piękny obiad i po-

sadził mnie u swego stołu." Dostał nasz rycerz jako prezent "czarę zło-

coną uherbowaną jego herbami", a także list do króla Francji z wyrzu-

tami Jagiełły, "że wszyscy królowie chrześcijańscy odwiedzali go przez

swe posły od czasu nowego jego wyniesienia, z powodu że stał się królem

chrześcijaninem, a rzeczony król Francji nie".

Z Kalisza Gilbert udał się do króla Czech przez Śląsk. "I przybyłem

do bardzo pięknego, bardżo bogatego i bardzo kupczącego miasta (...) Wro-

cławia." W Świdnicy pięknie przyjął go książę Ludwik brzeski, w Pra-

dze zastał króla i królową. Z wrażeń praskich zapamiętał Gilbert dwie

rzeczy. Na Nowym Mieście "jest duża wieża, na której widziałem, w to-

warzystwie i z królem, relikwie bardzo szanowne, które ukazują ludowi

raz w roku, takie jak żelazo włóczni i jeden z ćwieków Pana naszego,

i kilka głów z ciał świętych. A był w ów czas tak mnogi lud, kiedym je

widział, iż za świadectwem wielu kawalerów i giermków mogło bardzo

być czterdzieści tysięcy głów. Toż: było w ów czas całe królestwo z po-

wodu jednego człeka każącego zwanego Hus w rozerwaniu, jeden przeciw

drugiemu; i wyprawiali wojnę wielką, część szlachty przeciw królowi

i królowej. I wyjechałem do kraju, lecz opuściłem z wielkim narażeniem

się być zatratowanym." Dalej jechał do Austrii przez Kutną Horę, którą

nazywa Berg: "a tam są kapalnie, gdzie się dobywa srebro króla czeskie-

go".

Swą następną wyprawę w oficjalnym charakterze ambasadora króla

Francji i Anglii rozpoczął Gilbert 4 maja 1421 r. Drogą lądową przybył

do Gdańska, gdzie wielki mistrz "wyrządzał mi wielką cześć, dając mi

kilka obiadów, potym dał mi ogierzysko i kobyłę". Szczególnie dobrze

wspomina gościnność i szczodrobliwość Jagiełły, do którego dotarł w

lasach w okolicach Lwowa, gdzie. król akurat polował: "wyrządził mi

bardzo wielką cześć i wysłał naprzeciw mnie dobre trzydzieści mil, b5ţ

mnie sprowadzić swym wydatkiem, i kazał mi przyrządzić w rzeczonej

puszczy bardzo piękne pomieszkanie, całkiem z zielonych liści i gałązek,

dla mienia mego pobytu przy sobie; i wiódł mię na swe łowy dla chwy-

tania niedźwiedzi dzikich żywcem, i dał mi dwa bardzo hoże obiady,

jeden mianowicie, gdzie było więcej niż szeţćdziesiąt par potraw, i po-

sadził mię u swego stołu, i dosyłał mi zawsze żywności. I opatrzył mnie

listami, których żądałem od niego, polecając cesarzowi tureckiemu, z któ-

rym był szedł przeciw królovcţi Węgier." Ostatnie zdanie łączące Polskę

z Turcją przeciw cesarzowi i królowi Węgier, Zygmuntowi Luksembur-

skiemu, jest bardzo, jak się zdaje, charakterystyczne dla wyobrażeń pa-

nujących wśród zachodniego rycerstwa.

Jagiełło obdarował wspaniale cały orszak Gilberta - dary wymienia

szczegółowo - i wyprawił do Lwowa. Tam "dali mi panowie i mieszcza-




ţ90 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



;lie (...) bardzo wielki obiad i sztukę jedwabną; a Ormianie, którzy tam

byli, dali mi sztukę jedţvabną i wyprawili tańce i dobr5- traktament

, damami." Potem przez Bełz, gdzie bawiła akurat księżna Mazowsza

i siostzţa Jagiełły ("... uczyniła mi cześć i prz5rsłała do meţo hotelu kilka

zţodzajów żywności..."), udał się do Krzemieńca, gdzie zastał kniazia Wi-

tolda z wielkim dworem. "KtórSţ pan wyprawił mi także wielką cześć

i dobrţy traktament i dał mi po trzykroć obiad, posadził mnie u swego

stołu, gdzie siedzieli księżna jego żona i kniaź Saracenów Tatarów; przy

czym ţů.ţidziałem jedzono mięso i ryby u jego stołu w dzień piątkowy."

lnny obiad był dla dwóch poselstw, z Nowogrodu i Pskowa, "które przy-

hyły złoźvć mu wiele darów dziwnych, całując ziemię [czołem bijąc)

przed jego stołem" ("prawie sześedziesiąt rodzajów darów", jak wyliczył).

Witold "przyjął te z wielkiego Nowogrodu, ale te z Pskowa nie, wraz

odrzucił w ich obliczu przez niechęć". Znów ambasador obdarzony został

wspaniałymi darami, listami polecającymi i eskortą, składającą się

z dwóch Tatarów i szesnastu "tak Rusinów jak Wołochów".

Przez Lwów udał się dalej Gilbert do Kamieńca, "prześlicznie posa-

dzonego", stamtąd zaś "przez Wołochy małe, przez wielkie pustynie"

dotarł do evojewody Aleksanţra, "pana rzeczonych Wołoch i Mołdawii".

Od niego dowiedział się o niemożności przeprawy przez Dunaj, radzono

mu jeehać lądem do Kaffy. Aleksander dał mu "konia, tłumaczów i prze-

ţvodników", z którymi "przybyłem - pisze - do miasta zamkniętego

[czyli otoczonego murem] i portu na (...) Morzu Czarnym zwanego Mon-

kastre, czyli Białogród, gdzie mieszkają Genueni, Wołosi i Ormianie".

Tu opowiada Gilbert o wydarzeniu dowodzącym znaczenia Białogrodu

dla Litwy i zainteresowania nim. Poznany przez niego już w Kamieńcu

zţządca Podola z ramienia Witolda, Gedigold, "przybył w mej obecności

ţv owym czasie na jednym boku rzeki (...) wystawić i założyć przemocą

zamek cale nowy, który był zbudowany mniej jak w miesiąc przez rze-

czonego kniazia Witolda w pustym miejscu, gdzie nie ma ani drzewa, ani

hamieni. Ale rzeczony rządca przywiódł z sobą dwanaście tysięcy luda

i cztery tysiące powózków obładowanych kamieniami i drzewem."

W Białogrodzie napadli na ambasadora rabusie, ledwo zdołał się wyr-

ţvać z ich rąk. Wyprawił potem część ludzi, "sygnety i klejnoty" morzem

do Kaffy, sam zaś "przez wielką pustynię Tartarii" jechał tam przez

osiemnaście dni, korzystając wyraźnie z pozycji, jaką miał wśród Tata-

rów Witold. Spotkało go mimo to sporo przygód, nim przybył "do miasta

Kaffy, co jest portem morskim i miastem o trzech zamknięciach (...) na-

leżącym do Genuenów". "Którzy Genueni - pisze - wyrządzili mi

cześć i dobry traktament i przysłali mi w darze dwadzieścia i cztery

opletanki Iţonfitur, cztery pochodnie, sto świec woskowych, baryłkę mal-

wazji, i chleba, i przygotowali mi hotel umyślnie dla mnie w mieście."


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 391



Do Konstantz-nopola dostał się Gilbert szybko statkami weneckimi, tam

też został bardzo przyjaźnie przyjęty przez cesarza, z którym między

innymi móţţił - ţz-raz z posłem papieskim - o unii obu Kościołów.


Literatura: [J. Lelewel), Rozbiory dzieł, Poznań 1844; Ch. Potein, Oeuvres de

Cuillebert de Lannoy, Louvain 1878; O. Halecki, Gilbert de Lannoy and h,is Disco-

iţery of East-Central Europe. Bulletin of the Polish Institute of Arts and Sciences

ic: America, II, 1944, s. 314 i n.; A. F. Grabski, Polska tu opiniach Europy zachod-

ţciej XIV-?iL' ztţ., Warszawa 1968.




Ludwik Wielki (1326-1382), król W,ęgier od 1342 r, i Polski od 1370

(znany tu jako Ludwik VGTęgierski), syn Karola Roberta i Elżbiety, córki

Władysłaţţţa Łokietka. Jego rządy stanowią okres intensywnego roz-

Zvoju weţ-netz.znego Węgier. Umacnia władzę królewską, rozbudowuje

świetny dţţţór. otwarty na nowe impulsy kulturalne, z Włoch zwłaszeza.

Odnosi też szereg spektakularnych sukcesów w polityce zagranicznej, nie

zawsze zreszta trwałych. Bez większych skutków wyprawia się np. dwuţ

krotnie, zimą 1347I8 i w 1350 r., do Włoch, do Królestwa Neapolu, dla

pomszezenia tam śmierci swego brata Andrzeja; o zabójstwo to, dokonane

ţv 1345 r., oskarżał żonę Andrzeja, królową Joannę, której udało się

jednak uniknąć zemsty. W toku wielokrotnych wojen z potężną Wenecją

umacnia Ludţvik panowanie węgierskie w Dalmacji aż po Dubrownik

(1358). Próby rozszerzenia dominacji węgierskiej na Bałkanach i w księ-

stwach rumuńskich przyniosły sukcesy raczej efemeryczne w postaci

przede wszystkim hołdów tamtejszych książąt, traktowan5ţch jednak na

ogół dość formalnie. Bardzo bliskie cały czas związki z wujem, Kazimie-

rzem Wielkim, prowadziły Ludwika również do udziału w walkach

z Litwinami o umocnienie panowania Kazimierza na Rusi. W 1370 r.

obejmuje Ludţvik tron polski, praktyeznie jednak rządy krajem oddaje

ţv ręce swej matki, Elżbiety.

U schyłku życia ciężko chorego władcę znowu zajmuje sprawa defini-

tywnego pomszezenia brata w Neapolu, którą doprowadza wreszcie do

skutku, osadzając tam na tronie swego wyehowanka i kuzyna, księcia

Karola z Durazzo; druga ważna sprawa to szukanie odpowiednich mężów

dla córek, Marii i Jadwigi (trzecia, Katarzyna, zmarła w 1378 r.), któ-

rych małżeństwa, wobec braku synów, zadecydować miały o losach wiel-

hiego państwa. Żonaty był Ludwik dwukrotnie: z ţMałgorzatą, córką Ka-

zţola IV, zmarłą w 1349 r., i następnie w 1353 r. z Elżbietą, córką bana

Bośni, z którą miał cztery córki. Elżbieta zginęła tragicznie ţv 1387 r.

Wojny i zdobycze Ludwikowe bardzo umocniły nową arystokrację,

która zgrupoţvała się przy dworze i umiała z nich skorzystać. Walki

między wielkimi frakejami magnackimi zaczynają też bardzo wiele zna-




392 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



czyć w ostatnich latach Ludwika, wstrząsną też samymi podstawami kraju

za rządów jego następcy. Czasy Ludwika w wewnętrznych dziejach

Węgier oznaczają okres długiego pokoju domowego i rozwoju, np. roz-

budowy miast; na tym polu mecenat Ludwika przejawia się m.in. w roz-

budowie jego ulubionych siedzib, Budy, Wyszehradu, Diosgyţr, z jego

ośobą łączy się budowa wspaniałego kościoła (dziś katedry) Św. Elżbiety

w Koszycach. W sztuce węgierskiej zaznaczają się wówczas bardzo wy-

raźnie wpływy włoskie.

Był Ludwik dobrym wodzem i osobiście dzielnym rycerzem, zanoto-

wano przykład jego tro6ki o żołnierzy: sam wskoczył do wody dla ra-

towania topiącego się rycerza, wykonującego królewski rozkaz przepra-

wienia się przez rzekę. Darzył specjalną czcią swego poprzednika, króla

św. Władysława. Pielgrzymował do jego grobu w Waradynie zaraz po

koronacji, tam też złożono go po śmierci przy trumnie świętego.


Literatura: J. Dąbrowski, Ostatnie lata Ludwika Węgżerskiego, Kraków 1918;

E. Lukinich, Dzieje Węgier w szkicach biograjżcznych, Budapeszt 1938; B. Homan,

Gli Aţgżożnż di Napolż in Ungh.e'ria (1290-1403), Roma 1938.



Lwów, miasto założone przez księcia halicko-włodzimierskiego Daniela

i nazwane tak na cześć jego syna, Lwa (pierwsza wiadomość w źródłach

z 1256 r.), wyrosło bardţzo szybko do rangi pierwszego miasta tej części

ziem ruskich, dystansując dawne stolice, Halicz i Włodzimierz. W czter-

dziestych latach XIV w. przyłączone przez Kazimierza Wielkiego do

Polski, otrzymuje od niego w 1356 r. prawo magdeburskie. Na miejscu

dawnego grodu z czasów ruskich wzniósł Kazimierz murowany zamek

obronny (tzw. Wysoki Zamek), a miasto nowo lokowane otoczył obron-

nym murem. Lwów stał się podporą rządów polskich na Rusi, stolicą du-

żego województwa, od 1412 r. ostatecznie także siedzibą arcybiskupa ła-

cińskiego (biskupstwo prawosławne utworzono dopiero w 1539 r.!). Waż-

ne miejsce w samej sylwetce miasta zajmowały duże kościoły Domini-

kanów i Franciszkanów. Miasto, niejako na nowo zaplanowane, i jego

ludność, przede wszystkim polsko-niemiecka, zdobywa uprzywilejowaną

pozycję w stoţsunku do rodzimej ludności ruskiej, pozostawionej przy

swych tradycyjnych prawach. Od XV zwłaszcza wieku dochodzi na tym

tle do różnych konfliktów.

Wielki handel krajowy i międzynarodowy, przede wszystkim wschodni,

z kwitnącymi w XIV-XV w. miastami nad Morzem Czarnym, Kilią,

Białogrodem, Kaffą, był zasadniczym czynnikiem rozwoju gospodarcze-

go Lwowa. W międzynarodówym środowisku lwowskim poważną rolę

grali Ormianie i Żydzi. Ormianie od XII w. przenikali na ziemie ruskie,

od XIV w. Lwów właśnie stał się ich głównym ośrodkiem w państwie


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 393



polsko-litewskim. Mieli dobre kontakty handlowe przez swych pobra-

tymców w miastach czarnomorskich, a także w Turcji i Persji, co pozwo-

ţiło im utrzymać i nawet rozwinąć wymianę handlową nawet po zajęciu

miast czarnomorskich przez Turków u schyłku XV w. Od Kazimierza

Wielkiego otrzymali przywilej w pełni zatwierdzający ich samorząd

i religijną odrębność. Istniała też we Lwowie jedna z kilku najsilniej-

szych w Polsce u schyłku średniowiecza wspólnot żydowskich (a właści-

wie dwie, wewnątrz murów i poza nimi), o dużych kontaktach międzyna-

rodowych. Z tym wszystkim ludność Lwowa w XV w. nie przekraczała

8 tys. osób; u schyłku XVI w. doszło miasto do 12 tys. mieszkańców.



Literatura: Fr. Papee, Historia ţrciasta Luţowa, Lwów 19Z4.




Maciej Korwin (1443-1490), król Węgier od 1458 r., jeden z naj-

wybitniejszych władców tego kraju w średniowieczu i niewątpliwie jedna

z najciekawszych postaci w ówczesnej Europie. Był synem wielkiego

pana i legendarnego wodza, bohatera walk z Turkami, Jana Hunyadie-

go. Sława zmarłego świeżo ojca zadecydowała też o oddaniu w 1458 r.

tronu piętnastoletniemu wówczas Maciejowi, znajdującemu się akurat w

niewoli w Pradze u Jerzego z Podiebradów. Jerzy wypuścił Macieja

wraz z obietnicą, że ten weźmie za żonę jego córkę Katarzynę; zmarła

ona już w 1464 r. Długoletnia woina o Czechy (1468-1478) i kilkakrotne

ţvojny z cesarzem Fryderykiem III Habsburgiem zajmują szczególnie

wiele miejsca w dziejach rządów Macieja. Zajęcie Wiednia pó długim

oblężeniu w 1485 r. i uznanie przez stany austriackie stanowiło niejako

szczyt sukcesów króla mającego już w swych rękach obok Węgier Mo-

rawy oraz Śląsk - sukcesów jednak dość iluzorycznych, bo brakło mu

nawet legalnego potomka męskiego jako następcy; syna nie dała mu ani

pierwsza żona, ani druga, Włoszka Beatrycza, córka Ferdynanda, króla

Neapolu, poślubiona w 1477 r. Wszczął też starania o uznanie praw na-

turalnego syna, Jana Korwina, natrafiając jednak na ogromne opory

panów węgierskich.

Maciej był żołnierzem, organizatorem świetnego wojska i wodzem

zdolnym do dzielenia z podkomendnymi ich trudów, a zarazem mecena-

sem kultury, sztuki, literatury - na wielką skalę. Legat papieski Castelli

napisał, że dwór króla w Budzie nie ma sobie równych nawet w Italii.

Stworzył on tam wyjątkowo wielką bibliotekę i ściągnął wybitnych

ludzi pióra, uczonych, artystów z kraju i zagranicy, z Włoch przede

wszystkim (por. s. 225). Ulubioną jego lekturą miała być Biblia i łacińsc5r

pisarze klasyczni. Pracował niezmordowanie, doglądając osobiście wszy-

stkich spraw, którymi się zajmował.




ţ3.94 Słownik ważniejszych osób i miejscoţvości



Już współcześni; jalt bardzo nie lubiący Macieja historyk polski Jan

Długosz, staţţţiali mu zarzutl, że zamiast skoncentrować się na walce

. Turkami, jak piţzystało chociażby na syna Jana Hunyadiego, trwonił

ţţiły w ţţalce z państwami chrześcijańskimi. Obrońcy polityki Macieja

zcvracają jednak uwagę, że za warunek zţvycięstwa nad Turkami uważał

;ţn.konieczność zjednoczenia sił chrześcijańskich, i to pod zţţierzchni-

ctwem VCţęgier. Liczył w tym na pomoc papiestwa, tradycyjnie szczegól-

ţţie zainteresoţţanego w powodzeniu krucjaty. Poprzez zajęcie Czeclz

chciał, jako król czeski, stać się jednym z elektorów i wpływać na we-

ţz-nętrzną sytuację Cesarstwa, aby w końcu doprowadzić do wyboru siebie

ria cesarza. Nie udało mu się to, ale jednak u schyłku życia zajął Dolną

:ţustrię wraz z Wiedniem, co, jak sądził, torowało mu już bezpośrednio

drogę do tronu cesarskiego. Śmierć w wieku niespełna 50 lat pogrzebała

zţ-szystkie wielkie plany Macieja.

W tradycji ţvęgierskiej postać Macieja zapisała się bardzo trwale. Jak

to ujął znany historyk węgierski E. Lukinich, "od św. Władysława

i Ludwika VCţ'ielkiego nie miały Węgry króla, którego pamięć wryłabţT

się tak głęboko w duszę narodu węgierskie,ţo (...) W burzliwych wiekach

dziejów jego pelna chwały, bohaterska postać dawała ludowi temu siłę

ţvytrwania w przytłaczających go nieszczęściach i wiarę w lepszą przy-

szłość."


Literatura: E. Lukinich, Dzżeje Węgier w szkicach, biograficznych, Budapeszt

1938; K. Nehl-iiig, Matthias Corvinus, Kaiser Friedrich 111 und das Reich. Zu%n.

iaimgarźsch-habsburgischen Gegensatz żm Donaurauţt,, Munchen 1975; K. Baczkoţţţ-

ţki, Walka Jagiellonów z Macżeje%rc Korwineţm, o koronę czeską w latach 1471-1479,

tiI-aków 1980.




Maciej z Miechowa (ok. 1457-1523), profesor i rektor Akademii Kra-

ł.:owskiej, aů,ztor szeregu dzieł, z którvch szczególne znaczenie ma wyda-

ny w Krakoţţţie w 1517 r. traktat historyczno-geograficzmţ Opżs Saţmacji

aţjntyckiej ż euţopejskiej (Tractatus de duabus Sarţncţtiis). Jest to pierw'-

szy w literaturze europejskiej, oparty na obserwacji opis krajów połc-

żonych, z grubsza biorąc, między Wisłą a południkiem Morza Kaspij-

skiego. Miechowita obala mnóstwo legend krążących dotąd w Europie na

temat tych krajów, częściowo opartych na reminiscencjach z autoróţv

starożytnych. Dzieło wzbudziło ogromne zainteresowanie, w całej Euro-

pie drukowano je często od 1518 r. w całości po łacinie i ţţT tłumaczeniu

na różne języki, a także w różnych przeróbkach. Sam Mieclzowita tak

ujął wagę swych "odkryć": "Tak jak król portugalski ukazał południową

część świata aż do Indii i ziem zamieszkanych przez ludzi żyjących nad

ţceanem, tak też niech stanie otworem dla oczu wszystkich półnflcna


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 395



część śţţiata z ludźmi mieszkającymi nad Oceanem Północnym i dalej

na wschód, do której uczynił dostęp król polski swym orężem i wojnami."

Jak pisze Miechowita, "starożytni rozróżniali dwie Sarmacje, jednąţ

położoną w Europie, drugą w Azji, graniczące ze sobą i ze sobą połączone.

W skład Sarmacji europejskiej wchodzą terytoria zamieszkane przez Ru-

sinów, Litţţ-inów i Moskali oraz inne ludy sąsiadujące z nimi. Terytoria

te na zachodzie sięgają do rzeki Wisły, a na wschodzie kończą się na

rzece Don. Ludność zamieszkującą te obszary nazywano ongiś Gotami.

Sarmację Azjatycką zamieszkują obecnie liczne plemiona Tatarów, któ-

rych siedziby rozciągają się od Donu na zachodzie aż do Morza Kaspij-

skiego na ţvschodzie." Traktat zaczyna się od opisów krajów tatarskich

z mocn5ţm podkreśleniem, że Tatarzy znaleźli się tu dopiero od XIII w.;

zniszczenia Rusi, Polski i Węgier w tym czasie są obszernie przypomnia-

ne, np.: "W Kijowie było przeszło 300 wspaniałych świątyń, których

gruzy zarosłe krzewami i cierniem można oglądać dotąd." Podaje Mie-

chowita dużo szcze,ţółów o życiu Tatarów, ale sąd jego o nich jest jedno-

znaczny: "Tatarzy nie mogą żyć spokojnie i dlatego zawsze napadają

i atakują sąsiadów, biorą łupy w postaci ludzi i bydła. I to jest cecha

ţiţspólna wszţ-stkich ord tatarskich od ich przybycia aż do dnia dzisiej-

szego." Autoi. idzie dalej jeszcze i jakby w imieniu "Słoţţian, Rusinóţv

i Moskali", powiedzielibyśmy dziś: starych ludów rolniczych i osiadłych

na swych ziemiach, wypowiada sąd o ludach koczowniczych, najeżdża-

jących ich kolejn5ţmi falami ze Wschodu. "Panuje nad nimi Saturn ze

znakiem Wţodnika, który mieszkańców tego [kraju] czyni dzikimi i okrut-

nymi (...) Z tego to zakątka świata wyszły i do dzisiejszego dnia wy-

chodzą ludţ- dzikie i okrutne, niepokojące innych." I dalej opowiada

o tych ludach, kładąc niejako do jednego worka Gotów, Alanów, Wan-

dalów, Swewów, Jugrów (od nich pochodzą Węgrzy, którzy wyparli Sło-

wian z Panonii, "chociaż wszędzie na krańcach Panonii zamieszkują

jeszcze Słowianie"), a dalej Turków i Tatarów krymskich.

W Sarmacji europejskiej opisuje kolejno Miechowita Ruś, Litwę i Wiel-

kie Księstţţţo Litewskie oraz Wielkie Księstwo Moskieţţskie. Na Rusi

podnosi zwłaszcza urodzajność ziemi (na Podolu np. "ziemia prymityw-

nie uprawial:a i mało przeorana, po zasianiu ziarna przez naţstępne trzy

lata rodzi sama") i wielość wyznań mających własne śţviątynie ("religia

chrześcijańska podlegająca papieżowi", "wyznanie ruskie", Żydzi, Or-

mianie). W historii Litwy podkreśla Miechowita fakt chrystianizacji kraju

przez Polskę i rolę Władysława Jagiełły; w opisie Wielkiego Księstwa

mówi też o ludności ruskiej, a nawet o Nowogrodzie, który "... Iwan

(...) książę moskiewski (...) w roku 1479 wyrţvał (...) z rąk Kazimierza,

ţvielkiego księcia litewskiego". Podkreśla też siłę zamków w rejonie

Pskoţva, należąc5-ch wówczas do Moskwy. W Wielkim Księstwie Litew-




396 Słownik ważniejszych osbb i miejscowości



skim za to "leży wielkie miasto z zamkiem Połock (...) i miasto Smoleńsk

zbudowane z pni dębowych i bronione bardzo głębokimi fosami". Są w

Wielkim Księstwie "wielkie ostępy leśne, puszcze zupełnie nie zamiesz-

kane, ciągnące się na przestrzeni 10, a czasami 15 i 25 mil. Na skraju

lasów dopiero są wioski i ludzie." Jest też masa zwierząt i ptaków. Po-

dobnie w Wielkim Księstwie Moskiewskim, które "jest krainą bardzo

długą i bardzo szeroką (...) Na ziemi moskiewskiej wiele jest puszcz,

lasów, wód i rzek, ryb i zwierząt, tyle samo co na Litwie, tylko że ziemia

ta jest bardziej zimna i bardziej północna od Litwy (...) Plony rzadko tu

dojrzewają z powodu dużych i długotrwałych chłodów, dlatego ludzie

po zebraniu suszą plony w domach, pomagają dojrzeć i dopiero wtedy

je mielą (...) Ziemia moskiewska jest bogata w srebro i zewsząd zamknię-

ta strażami, aby nie tylko niewolnicy i jeńcy, ale nawet ludzie wolni

tamtejsi i przybysze nie mogli się wydostać z niej bez pisma księcia."ţ

Literatura: L. Hajdukiewicz, Macżej z Miechowa, w: Polskż Stownik Bżograficzny,

XIX, Wrocław 1974, s. 28 i n.; Maciej z Mżechowa 1457-1523. Historyk, geograf,

lekarz, organżzator rtauki, red. H. Barycz, Warszawa 1960; Maciej z Miechowa, Opżs

Sarmacjż azjatyckiej i europejskiej, Wrocław 1972.



Malbork (po niemiecku Marienburg - miasto Marii) ma swoje miejsce

w historii przede wszystkim jako stolica - od 1309 r. do wojny trzy-

nastoletniej 1454-1466 - państwa krzyżackiego w Prusach w okresie

jego największej świetności. Miasto powstało w XIII w., w 1276 r. wy-

posażono je w prawa miejskie na wzór Chełmna. Niezbyt wielki ośródek

nabrał znaczenia dopiero z chwilą ulokowania w nim w 1309 r. siedziby

wielkiego mistrza Zakonu; przeniesţiono ją tu z Wenecji. Zachowany

dotąd, mimo zniszczeń i poważnych przeróbek na przełomie XIX/XX w.,

zamek stanowi bardzo interesujący ślad potęgi państwa. W ciągu całego

XIV w. trwała rozbudowa zamku i dostosowywanie go do wzrastają-

cych potrzeb wielkiego dworu, w coraz większej mierze świeckiego, ry-

cerskiego; wyjazdy do Prus stały się wśród rycerstwa zachodnioeuropej-

skiego niezwykle modne w ciągu XIV w., dwór malborski z jego rycer-

skim trybem życia i atrakcjami był zaś punktem wyjściowym właściwej

wyprawy na pogan.

Już u schyţłku XIII w. wzniesiono zamek jako dwuczłonowy zespół

warowny, złożony z zamku właściwego (późniejszy Zamek Wysoki) i pod-

zamcza. Po 1309 r. rezydencję wielkiego mistrza umieszczono na tym

właśnie podzamczu (tzw. później Zamek Średni). Wśród wzniesionych tu

budynków wyróżnia się zbudowana u schyłku XIV w. wieża mieszkalna

o czterech kandygnacjach, spleciona z pałacem wielkiego mistrza i sta-

nowiąca od strony zachadniej zasadniczy element w bryle zamku. Tu na

najwyższych piętrach znajdują się dwie piękne, reprezentacyjne sałe.


Słownik ważniejszych osób i miejscowości

397



Refektarz Zimowy i pełen prześwitów Refektarz Letni. Na północ od

Zamku Średniego dobudowano nowe, umocnione podzamcza, stanowiące

tzw. Zamek Niski. Cały zespół trzech zamków łączył się z miastem, na

nowo ufortyfikowanym w drugiej połowie XIV w.; zamki zajmowały

zresztą większą przestrzeń niż same miasto. Malbork stanowił więc

u schyłku XIV w. rezydencję iście królewską w wielkim stylu europej-

skim, przy czym jakością i nieprzeciętnym pięknem wyróżniał się w nim

zwłaszcza pałac wielkiego mistrza i jego mieszkalna wieża.



Malbork w XVwieku




398 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



Zdobycie tak potężnej twierdzy było rzeczą nadzwyczaj trudną, nie

udało się też zdobyć jej wojskom polsko-litewskim, które po Grunwal-

dzie oblegały Malbork między 25 lipca a 18/19 września 1410 r. Podobnie

w czasie wojny trzynastoletniej sześciomiesięczne oblężenie w 1454 r.

nie dało wyniku, tak że dopiero po długich pertraktacjach ze stanowią-

cymi załogę Malborka wojskami zaciężnymi Czechóţv i ţ Tiemeów, nie

opłacanymi przez Krzyżaków, udało się w końcu w 1457 r. wykupić

zamek za ogromną sumę pieniędzy. 7 czerwca 1457 r. wjechał tu Ka-

zimierz Jagiellońezyk i zamieszkał w pałacu wielkiego mistrza. Już jed-

nak ţve wrześniu 1457 r. udało się wojskom krzyżackim odz5ţskać miasto

i rozpocząć trzyletnie oblężenie zamku, pełne dramat5ţczn5'ch epizodów.

Dopiero latem 1460 r. zmuszono oblegających do wycofania się. Malbork

pozostawał odtąd aż do 17 i 2 r. w rękach polskich.


Literatura: K. Górski, Dzieje Malborka, Gdańsk 1973; B. Guerquin, Zaţwi.ek uţ

blaLborku, Warszawa 1960.




Mateusz z Krakoţva (ok. 1345-1410), głośny filozof i teolog, długo-

letni profesor uniwersytetu w Pradze, rektor uniţversytetu vv Heidelber-

ţu i biskup wormacki. Był synem notariusza krakowskiego blisko spo-

kreţvnionego z rodzinami pierwśzyeh patrycjuszy miasta. Uczył się po-

czątkowo w Krakowie, a potem w Pradze, gdzie w 1365 r. uzyskał tytuł

bakałarza artium. Związał się na stałe z uniwersytetem, najpierw z wv-

działem filozoficznym, a potem teologicznym. W 1379 r. stał na czele de-

legacji, która udała się do Rzymu dla zapewnienia papieża Urbana VI

o wierności uniwersytetu praskiego w dobie rozpoczynającej się schiz-

my. Swietny kaznodzieja i mówca, głosţił od 1378 r. kazania dla elity in-

telektualnej Pragi ţv duchu tendeneji reformatorskich, nabierających wy-

raźnie znaczenia w ciekawym, żywym i okrzepłym już dobrze w Pradze

środowisku uniwersyteckim. Z tym kierunkiem łączą się też ważne lţrace

Mateusza, jak dialog o częstej komunii, przetłumaczony potem z łacin5-

na język czeski, niemiecki i francuski, czy też traktat o czystości sumie-

nia. Z rodzinnym Krakowem utrzymywał stałe związki, między innymi

z biskupem Piotrem Wyszem, bliskim królowej Jadwidze, i jego ciotecz-

nym bratem Andrzejem Łaskarzem, późniejszym biskupem. Odegrał też

poważną rolę jako doradca w odnowieniu uniwersytetu krakowskiego

u schyłku XIV w. Nie przybył w końcu sam do Krakoţva z nie ţţyjaśnio-

nych do końca powodów, ale w pierwszym pokoleniu tamtejszych profe-

sorów znalazła się cała grupa wybitnych osobowości uformowanych ţv

jego szkole i kręgu oddziaływania (m.in. Paweł Włodkoţ-ie, Stanisłaţv

ze Skarbimierza, Jan Isner). Nadali oni nowemu uniwersţ-tetowi kieru-

nek reformatorski i silnie praktycystyczny. Sam Mateusz został ţv 1395 r.


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 3gg



profesorem nowo powstałego uniwersytetu w Heidelbergu, w 1396 r.

jego rektorem, wreszcie w 1405 r. biskupem wormackim. Odgrywał prz5r

tym poważną rolę w skomplikowanych stosunkach między ówezesnym

papiestwem i Cesarstwem.



Literatura: W. Seńko, Mateusz z Krakowa, w: Polski Stownik Biograficzrcy, XX,

Wrocław 197a, s. 166 i n.



Mohacz, miasto na Węgrzech, na prawym brzegu Dunaju (180 km na

południe od Budapesztu), gdzie 29 sierpnia 1526 r. doszło do bitwy koń-

czącej panowanie Jagiellonów na Węgrzech i zarazem decydującej o roz-

biciu średniowiecznej monarchii węgieţrskiej, łącznie z włączeniem znacz-

nej jej części do Tureji. Mohacz był wynikiem bardzo głębokiego kry-

zysu państwa węgierskiego, uwidocznionego od schyłku XV ţv. za rządów

obu Jagiellonów, Władysława i jego syna LL;dwika. FaktS'cznie ţvładzę

w kraju przejęła arystokracja, a raczej zwalezające się jej frakeje. Obraz

Węgier przed 1526 r., jaki tradycyjnie maluje historiografia węgierska,

jest obrazem chaosu i daleko posuniętego rozkładu. Ludwik II, który

jako dziesięcioletni chłopiec objął władzę w 1516 r. - sprawowała ją

faktycznie do czasu jego pełnoletności stała rada - nie panował, a ponoć

ţnawet nie starał się panować nad sytuacją. Zabawy dworu, zwłaszeza

od czasów małżeństwa Ludwika w 1521 r. z Marią z Habsburgów, wnucz-

ką cesarza Maksymiliana, rzucały się w oczy i zostały w pamięci pokoleń.

Zrozpaczony poseł papieski donosił 18 stycznia 1526 r. (cyt. za E. Luki-

nichem): "Muszę wyznać, i niech Jego Swiątobliwość będzie przygoto-

wana na to, że kraj ten nie jest zdolny do obrony, ale zdany jest na

łaskę nieprzyjaciela, i z wojny wyjdzie tak, jak tego będzie chciał nie-

przyjaciel. Bo czyż można sobie wyobrazić, by Węgry prowadziły wojnę

przeciw całej potędze tureckiej, kiedy sam król węgierski i magnaci nie

pomy ślą nawet o ty m, by wojsko broniące kresów otrzymało swój żołd.

Król jest ţv tak ciężkim położeniu finansowym, że często nie może po-

kryć wydatków na kuchnię, panowie kłóeą się ze sobą, a szlachta roz-

padła się na liczne stronnictwa. Gdyby nawet zapanowała w kraju soli-

darność, jakżeż mogliby się oprzeć Turkom, gdy brak nawet najpotrzeb-

niejszego sprzętu wojennego. Mogą tylko raz stanąć do walki, ale wtedy

poniosą pewną klęskę."

Węgrzy z królem na czele obudzili się i zjednoczyli dopiero wóţvezas,

gdy osiemdziesięciotysięczna armia turecka ze 160-200 armatami (sta-

nowiąeymi wraz z piechotą jej mocną stronę) wezesnym latem 1526 r.

stanęła na granicy kraju. 20 lipca Ludwik ruszył z Budy na południe

z kilkoma tysiącami ludzi, do których dołączały się potem inne oddział5 :

w dniu bitwy armia jego liczyła około 28 tys. ludzi z 85 armatami. Brakło




400 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



jej dobrego dowództwa, którego mało doświadczony król sam nie mógł

sprawować. Czekali też Węgrzy na armię prowadzoną osobiście przez suł-

tana Solimana II Wspaniałego w miejscu bardzo dla siebie niedogodnym.

Turcy wysunęli na czoło jazdę, zasłaniając nią silne ugrupowania jan-

czarów i artylerii. Węgrzy rzucili do walki swą kawalerię. W toku walki

jazda turećka odskoczyła na boki, wystawiając przeciwnika na ogień

dział. Wywołał on wielkie zamieszanie, w trakcie którego Soliman prze-

szedł wszystkimi siłami do przeciwnatarcia i zadał Węgrom zupełną

klęsţkę. Zginął w ucieczce król Ludwik i z nim podobno aż 12 tys. jego

żołnierzy. Soliman bez przeszkód złupił Budę i przyłączył znaczną część

południowych Węgier do Turcji.



Literatura: E. Lukinich, Dzieje Węgżer w szkżcach. biograficznych, Budapeszt 1938.




Moskwa, stołeczne miasto Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, najściś-

lej z jego rozwojem związane, wyrosła w ciągu XV-XVI stulecia na

najludniejsze miasto zajmującej nas w tej pracy części kontynentu euro-

pejskiego. Doszła prawdopodobnie do ogrţmnej na tamte czasy liczby

około 100 tys. mieszkańców. Zalążkiem miasta nad rzeką tejże nazwy

stał się gród warowny, Kreml, wzniesiony w połowie XII stulecia. Jego

rola rosła stopniowo od czasu, gdy w ostatnich latach księcia Aleksandra

Newskiego, zmarłego w 1263 r., stał się stolicą oddzielnego księstwa. Za

czasów księcia Iwana Kality (1325-1340) ustala się pozycja Moskwy

jako siedziby wielkiego księcia i zarazem metropolii kościelnej dla ca-

łości ziem ruskich. W miejsce drewnianych zaczynają powstawać pierw-

sze świątynie murowane, sam Kreml ulega powiększeniu i przebudowie.

Kamienne umocnienia Kremla były jednak dopiero dziełem Dymitra Doń-

skiego (1359-1389); były one czymś tak wyjąókowym w kraju drewţna

i lasów, że poszła od nich nazwa "Moskwy białokamiennej". Najwspania-

lej jednak rozbudował cały Kreml i jego widoczne do dziś świątynie

Iwan III Wielki na przełomie XV i XVI w. Coraz ludniejsze miasto

było siedzibą kupców, rozwijających wielki handel, oraz rzemieślników,

wśród których szczególną sławę zdobyli wytwórcy przedmiotów z żelaza

i innych metali, między innymi broni, armat, dzwonów. We własnych

dworach osiadają bojarzy, coraz liczniej wchodzący w służbę wielkiego

księcia. Osady ludzkie skupiają się najczęściej przy drogach odchodzą-

cych we wszystkich kierunkach od Kremla. Są drewniane i zajmują

wielkie przestrzenie, łatwo i często padają też łupem pożarów. Drzewa

jednak nie brak i wprawni specjaliści szybko wznoszą w miejsce spa-

lonych nowe domy i całe osiedla. Wyróżniają się w tej szeroko rozrzu-

conej zabudowie sylwetki kamiennych świątyń i klasztorów (por. s. 56).


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 401



Maciej z Miechowa w ten sposób.przedstawiał Moskwę ówczesnej Euro-

pie w swym Opżsże Saţ7nucjż:


Glównym tniastem [Wielkiego Księstwa lVloskiewţskiego] jest Moskwa. Jest to

miasto dość duże, dwa razy większe niż Florel:cja w Toskanii czy miasto Praga

w Gzechach (...) Moskwa nie jest murowana. ale drewniana, ma bardzo wiele ulic

. ,

ale tam, gdzie kończy się jedna ulica, to nie zaczyna się zaraz druga, tylko roz-

dziela je pole. Często również domy oddzielają od siebie ogrodzenia i w ten sposób

domy do siebie nie dotykają. Domy szlachty są większe, plebejuszy ubogie. Przez

środek miasta i pod zamkiem płynie rzeka nazywająca się tak samo jak miasto,

Moskwa, i jest ona takiej wielkości jak Wełtawa w Pradze lub Arno we Florencji.

Zamek, który znajduje się na placu w środku miasta; jest dobrym murowanym

zamkiem takiej wielkości jak Buda na Węgrzech. Ma trzy bastiony i siedemnaście

wież wielkich łącznie z bastionami krytymi dachówką, ale tylko jeden mur. W tym

zamku jest szesnaście kościołów, z tego ti-zy murowatle - Św. Marii, Św. Michała

i Sw. Mikołaja, a pozostałe są drewniane. Znajdujący się w tym zamku pałac księcia

jest murowany, budowany na sposób włoski, nieobszerny i nie za duży. Trzy dwory

magnatów są murowane, inne domy są drewniane, wszystkie izby są ciasne. Inne

miasta moskiewskie są mniejsze i zamki też są mniejsze, wszystkie zbudowane

z drewna...


Literatura: M. Wilk, Moskwa poprzez wieki, Warszawa 1978; M. N. Tichomirow,

Sriedniewżekowaja ţIoskwa w XIV-XV u;., Moskwa 1957; W. Knackstedt, Moskau.

Studiert zur Geschichte eżner Mżttelalterlżch,en, Stadt, Wiesbaden 1975.



Nil Sorski (1433-1508), mnich ruski, eremita, święty, wielki przeciw-

nik współczesnego mu Józefa z Wołokołamska (por. Józef z Wołokołam-

ska); dodawane mu do imienia nazwisko Sorski pochodzi od rzeki Sora,

nad którą żył w swym leśnym eremie. Życiorys jego jest nam znany

bardzo słabo. Nazywał się Majkow, w ielu badaczy łączy też go ze znaną

rodziną bojarską o tym nazwisku; współczesny mu Andrzej Majkow,

czynny w moskiewskiej służbie dyplomatycznej, miałby być jego bra-

tem czy kuzynem. Jest to jednak tylko przypuszczenie. Droga mnisza

Nila zaczyna się od wstąpienia do monasteru Św. Cyryla w Biełoziersku,

gdzie mistrzem był mu m.in. "starzec" Paisij Jarosławow; korzystał też

zapewne z bogatej biblioteki klasztornej, a może i sam zaczął pracę ko-

piowania tekstów, tak w tym środowţisku cenioną. W czasie bliżej nie-

określonym udał się Nil, jak wielu mnichów ruskich XIV-XV w., do

Konstantynopola i przede wszystkim na Athos, gdzie wówczas w pełni

już zwyciężył prąd mistycznego hesychazmu. Po powrocie do kraju

opuścił swój klasztor gdzieś w latach 1473-1489 i osiadł w lesie w do-

rzeczu Górnej Wołgi nad rzeką Sorą. Dołączyli do niego inni, nieliczni

jednak; już po śmierci Nila, ţţţ 1515 r., w całym osiedlu znajdował się

jeden kapłan, jeden diakon i dwunastu "starców" - mnichów nie po-

siadających święceń kapłańskich. Każdy z żyţjąc5ţch w luźnej wspólnocie

mnichów utrzymywać się miał z wlasnej pracy, dla Nila bylo nią przede



?6 - Europa stowiańska




402 Słownik ważniejszyůch osób i miejscowości



wszystkim kopiowanie tekstóţţ. O ile wiadomo, dwa razy tylko opusz-

czał swą pustelnię, wyjeżdżając na sobór do Moskwy w 1490 i 1503 r.;

zajął tam stanowisko ţţ, bardzo aktualnych sprawach herezji i dóbr ko-

ścielnych (por. s. 1?8).

Zachowały się dwa większe utţiory Nila i szereg jego listów. Praedanije

jest dziełem pisanym, być może, jeszcze przed 1491 r. i zawiera konkret-

ne wskazówki dla osób żyjących w pustelni nad Sorą. lVri1 podnosi tu

ewangeliczność tradycji podtrzymywanei przez Ojców Kościoła, wage

ubóstwa zbiorowego i indywidualxţego, pewnego posłuszeństwa, pracy fi-

zycznej itd. Obszerny i później napisany Ustaw nie jest, wbrew nazwie,

jakąś regułą zakonną, ale trakt.atem ascetyczno-kontemplacyjnym, trak-

tatem o stałej, nieprzerţ,ţ%anej modlitwie, rodzajem ćwiczeń duchowych

(na Zachodzie niedługo później takie "ćwiczenia" miały wyjść spod pióra

Ignacego Loyoli). Na pierwszy rzut oka Ustaw stanowi jakby mozaikę

cytatów biblijno-patrystycznych, trzeba wielokrotnie powracać do nie-

łatwego tekstu, by w pełni uchwycić jasność i głębokość oryginalnego

ujęcia.

Szczegółowa analiza źródeł, z których korzystał Nil, ukazuje, jak bar-

dzo tkwił on w tradycji biblijno-patrystycznej ujętej zwłaszcza przez

pryzmat hesychazmu, z którym autor był tak mocno związany. Sprawa

własnej, indywidualnej drogi do Boga jest sprawą centralną. Ujmuje ją

Nil tradycyjnie jako walke wewnętrzną, walkę ze źródłami pokus,

z ośmioma grzechami głównymi (systematyzuje to jeszcze w IV w.

Ewagriusz, uczeń Bazylego i Grzegorza z Nazjanzu, nawiązując do Ory-

genesa), ale walkę prowadzoną rozumnie, bo przecież - jak sam napi-

sze - "bez inteligencji nawet dobro może się stać złem". Zwraca tu

szczególnie uwagę nacisk, jaki kładzie Nil na wagę dobrego tekstu.

W swej pracy kopisty spotykał się często z różnymi wersjami tego sa-

mego w zasadzie tekstu, był też w tej dziedzinie szczególnie wyczulony

na poprawność, zgodnie zresztą - jak pamiętamy (por. s. 26?) - z postu-

latami słowiańskiego hesychazmu i szkoły tyrnowskiej XIV w. Kryty-

cyzm Nila szedł zresztą dalej i kazał mu poddawać różnicującej ocenie

wartość i właściwe znaczenie każdego tekstu, uważał, że trzeba stwier-

dzić, czy rzeczywiście prowadzi on do prawdy: "Jest dużo pism, ale nie

wszystko, co jest napisane, jest boskie. Czytając więc, należy sprawdzać,

co się czyta, i iść za tym dopiero wówczas, gdy okaże się, że rzecz jest

prawdziwa." Występuje tu ogromna różnica między Józefem z Wołoko-

łamska, dla którego każde bodajże.pismo i tradycyjne przykazanie w

obrębie ortodoksji ma równe znaczenie, a Nilem - myślącym i roz-

różniającym na każdym kroku.

Przy całym swym poszanowaniu dla osobistej drogi człowieka, mnicha,

do Boga, przy wysunięciu praktyk indywidualnych przed zbiorowe Nil


Słownik ţvażniejszych osób i miejscowości 403



nakłada jednak na każdego decydującego się na drogę mniszą obowiązek

wybrania sobie własnego mistrza ("starca") i słuchania go wówczas we

wszystkim. Ważny jest tu jednak nie autorytet narzucony z zewnątrz,

ale przez siebie wybrany, niejako własny. Jak wszyscy wielcy mistrzo-

wie życia duchowego, aseetycznego, tak i Nil świetnie wie, że wyrzecze-

nie się własnej woli stanowi warunek weţţnętrznego postępu i rozwoju,

w końcu wyzwolenia człowieka. Ale jest nadzwyczaj ostrożny w inge-

rowaniu z zewnątrz w ten rozwój, tak bardzo w jego ujęciu "uwewnętrz-

niony", personalistyczny. Ma przy tym niezwyczajną wrażliwość w sto-

sunku do innych ludzi. Znajdujemy u niego charakterystyczne zdanie w

odpowiedzi na pytanie, dlaczego stan wzniosłej modlitwy nie może trwać

bez końca: "bo przecież musimy mieć czas, by pomyśleć o naszych przy-

jaciołach i nieść im słowa pomocy i wsparcia".


Literatura: A. Archangielskij, Ni1 Sorskij i Wassjan Pżetrikieţew, 2ch lżtżeratur-

nyje trudy i żdeż w drewnżej Rusi, St. Petersburg.1882; F. von Lilienfeld, Nż1 Sor-

skżj und seżne Schrżften - Die Krise der Tradżtion żn Russland Ivans IIl, Berlin

1963; G. A. Maloney, Russian Hesychasţm,. The Spiritualżty of Ni1 Sorskżj, The

Hague-Paris 1973; L. Bouyer, La spiritualżte orthodoxe et 1a spiritualite prote-

stante et anglicane (Hżstoire de 1a spirżtualżte chretżenrce, t. III), Paris 1965.



Nowogród Wielki, jedno z największych miast ruskiego średniowiecza

i niezwykle ważny od X w. ośrodek polityczny, gospodarczy i kultural-

ny położony nad rzeką Wołchow, 8 km od miejsca, w którym wypływa

ona z jeziora Ilmień. Rozmiary właściwego miasta o powierzchni około

400 ha wytyczają wały ziemne z XII w., wielokrotnie potem naprawiane

i modernizowane. Ośrodek miejski w ich obrębie składał się z tzw. Tor-

gowej Storony na wschodnim, prawym brzegu rzeki oraz tzw. Sofijskiej

na brzegu zaehodnim. Gród wewnętrzny, kreml, z dominującą nad

miastem sylwetką katedry Św. Zofii wzniesionej w XI w. leżał nad Woł-

chowem od strony zachodniej. Poza wałami znalazło się jeszcze szereg

osad i klasztorów otaczających wieńcem właściwe miasto. Badania ar-

cheologiczne, prowadzone szczególnie intensywnie po 1951 r., przynoszą

bardzo interesujące wyniki.

Po mieście średniowiecznym, które po zajęciu przez Moskwę u schyłku

XV w. (por. s. 4?) utraciło swe znaczenie, zachowała się gruba warstwa

kulturowa sięgająca 6-8 m, przesiąknięta wodą gruntową z domieszką

soli mineralnej, dobrze konserwującej substancje organiczne, jak drewno,

korę, skóry itd. Dzięki temu o wiele lepiej zaczyna się rysować konkretny

obraz miasta. Ulice, szerokie na 3,5-4,5 m, wykładano co dwadzieścia

lat układanymi na nowo bierwionami (na ulicy Wielikiej odkryto 28 ta-

kich nakładających się na siebie naw,ierzchni ułożonych między r. 953

a 1562). Na zbadanej działce o powierzchni 0,9 ha znaleziono ?5 drew-



2Bů




404 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



nianych budynków, w tym około 40 mieszkalnych; były to budowle

przeważnie piętrowe, zamieszkałe przez rzemieślników różnych specjal-

ności. Przy ostrożnym szacunku około 250 mieszkańców na hektar uzys-

kuje się już dla XII-XIII w. ogólną liczbę okołţo 50-70 t5ţs. ludzi t5ţlko

w obrębie wałów, nic przy tym nie wskazuje, by liczba ta miała być

niţsza w XIV-XV w. przed upadkiem niezależności. Bardzo liczne frag-

menty łodzi i statków świadczą o Iţodzaju komunikacji ţstosowanym przez

nzieszkańców; używano także sani, Iţównież latem w warunkach podmok-

łych gruntów tamtejszej okolicy.

Do największych rewelacji wykopalisk należy wydobycie setek (428

do 1964 r.!) zapisów na korze brzozowej, świadczących o stosunkowo sze-

rokim użyciu pisma nawet w codziennych st:osunkach między ludźmi

z różn5ţch warstw społecznych. Zachowane zapisy dotyczą przeważnie

spraw gospodarczych, handlu, podatków, sądów, ale jest wśród nich

np. i prośba o przysłanie dobrej książki do przeczytania. Z około 1300 r.

pochodzi rodzaj podręcznika abecadła na drzewie z 36 literami alfabetu

słowiańskiego. Są wyraźne ślady nauczania arytmetyki.

Formalnie Nowogród podlegał wielkim książętom ruskim, w rzeczy-

wistości prowadził samodzielną polity-kę, zwłaszcza od XIII w. Widać to


Słownik ważniejszych osOb i miejscowości 405



nawet w nowogrodzkich wykopaliskach, gdzie wśród zachowanych pie-

częci w XI-XII w. przeważają zdecydowanie pieczęcie książęce; w XIV-

XV w. brak ich, jest natomiast dużo pieczęci arcybiskupów, posadników

i innych najwyżsţzych urzędników republiki. Biskup Nowogrodu, postać

o pierwszorzędnym znaczeniu także politycznym, w mieście nosił tytuł

arcybiskupa, próby utworzenia osobnej metropolii niezależnej od Mo-

skwy nie dały jednak wyniku. Bardzo silne środowisko monastyczne No-

wogrodu - 24 monastery u schyłku XIV w. w najbliższej okolicy miasta,

w,odległości do 12 km od niego - promieniowało też na cały obszar

nowogrodzkiego państwa.

Położenie na węźle wodnym łączącym systemy rzeczne Dniepru i Woł-

gi z Bałtykiem było zasadniczym czynnikiem znaczenia Nowogrodu jako

pośrednika w wielkim handlu i komunikacji. Ekspansja Nowogrodu

wcześnie ogarnęła bliższe okolice miasta (brak w promieniu 200 km in-

nego ośrodka) i doprowadziła stopniowo do stworzenia dużego organizmu

państwa-miasta, dominującego nad całą północą późniejszej Rosji euro-

pejskiej. O państwie tym, jego ustroju i gospodarce, obszerniej mówimy

w tekście (por. s. 27, 64-65,122).

Gilbert de Lanůnoy zimą 1413/4 r. odwiedţził Nowogród i dobrţze go

sobie zapamiętał:



' Jest miasto wielkiego Nowogrodu, cudownie wielkie miasto, położone na pięk-

nej rbwninie, otoczone wielkimi lasarni, a jest w niskiej krainie, pociętej wodami

i miejscami bagnistymi, a przechodzi przez środek rzeczonego miasta bardzo duvţa

rzeka zwana Wołkow. Ale jest miasto obwiedzione lichym wałem, zrobionym z ple-

cionek i ziemi, kiedy wieże są z kamienia. A jest miasto swobodne i państwo gmin-

ne. Mają tam biskupa, ktbry jest ich panujący. A zachowują też wszyscy inni

Rusini z Rusi, która jest bardzo wielka, zakon chrześcijański i ich wierzenia jak

u Greków. A mają zamek położony nad wspomnianą rzeką, gdzie pyszny kościół

świętej Zofii, którą czczą, jest założony; i tam mieszka ich wspomniany biskup.

Toż: jest wewnątrz rzeczonego miasta mnogo wielkich panbw, ktbrych zowią bo-

jarami. A jest taki mieszczanin, co ma naprawdę ziemi dwieście mil wzdłuż; bo-

gaci i możni do podziwu. A nie mają Rusini wielkiej Rusi innych panów, jak tych

z kolei, tak jak gmina chce...



Literatura: Nowogród WieLki, w: Słownik Starożytności SLowiońskich, III, Wro-

cław 1967, s. 421 i n.; D. S. Lichaczow, Nowgorod WieLikżj - Oczerk istorii kuLtury

Nowgoroda XI-XVII w., Moskwa 1959; K. Onasch, Grosţnowgorod un.d das Reich

der hetligen Soph2a. Kirchen- und KuLturgeschichte eine- uLţon russżschen, Stadt

und ihres HinterLandes, Leipzig 1969.




Olgierd, wielki książę litewski (1345-1377), syn Gůeţymina i ojciec

Władysława Jagiełły, władca wybitny, który w sposób decydujący umoc-

nił panowanie Litwy na ziemiach ruskich. Źródła ruskie, nie zawsze przy-


Nowogród Wielki w XV wieku




406 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



chylne Litwinom, podnoszą zgodnie walory Olgierda jako człowieka mą-

drego, umiarkowanego, ostrożnego w działaniu, przebiegłego, wytrwałe-

go zarazem. Jak i ojciec, by ł raczej człowiekiem polityki niż wojny.

Mówił wieloma językami. Tolerancyjny w stosunku do chrześcijan, po-

został jednak do końca życia poganinem (chociaż niektórzy badacze wy-

powiadali pogląd, iż przyjął chrzest prawosławny). Miał kolejno dwie

żony, księżniczki ruskie: Maria, zaślubiona w 1318 r. (zm. 1346), miała

być córką ostatniego księcia Witebska, Julianna zaś, żona Olgierda od

ok. 1350, była córką księcia twerskiego Aleksandra Michałowicza. Na

dworze Olgierda panował język ruski, stale obecni tam byli kapłani pra-

wosłani w służbie wielkich księżnych. Z obu żon miał 9 córek i 12 synów

(por. tabliea genealogiczna). Córki wychodzące za mąż najczęściej za

książąt ruskich i synowie obejmujący księstwa ruskie przejmowali ruską

religię i obyczaje.

Rządy dzielił faktycznie Olgierd w lojalnej cały czas współpracy ze

swym bratem Kiejstutem. Obaj usunęli mało zdolnego Jewnuta (1341-

1345) ze stolca wielkoksiążęcego, umieszczając na nim Olgierda jako

zwierzchnika wszystkich licznych książąt, których dziedziny wchodziły

w skład Wielkiego Księstwa. Kiejstut wśród nich był jednak uprzywile-

jowany, on jeden otrzymał swą dzielnice w dziedziczne władanie. Za-

daniem Kiejstuta była walka z Krzyżakami, prowadził ją też cały czas

z wytrwałością i skutecznością, która przeszła do legendy. Umieli go

docenić i Krzyżac5=. Jedna z kronik krzyżackich tak go scharakteryzo-

wała: "Kiejstut był mężem ţůalecznym i prawdomównym. Kiedy zamie-

rzał napaść na Prusy, zawiadamiał o tym uprzednio marszałka [Zakonu)

i przybywał na pewno. Jeśli zawarł pokój z mistrzem, dotrzymywał go

święcie. Jeśli uznał którego z braci Zakonu za śmiałego i mężnego, tego

kochał i okazywał mu wiele poważania."

Olgierd tymczasem ugruntowywał i poszerzał. panowanie litewskie nad

ziemiami ruskimi. Ważnym momentem było tu zwycięstwo nad osłabio-

nymi Tatarami w 1362 r. nad Siną Wodą, blisko ujścia Dniepru i Bohu

do morza. Oddało ono praktycznie w ręce Litwy południowe ziemie

ruskie z Kijowem aż po bezludne obszar5- sięgające Morza Czarnego.

Kolejny brat Olgierda, Lubart, wspomagan5ţ w najtrudniejszych momen-

tach przez braei, toczył tylko cały czas z małymi przerwami zaciętą walkę

z Polakami i wspoţmagającymi ich Węgrami o księstwo włodzimiersko-

-halickie i Wołyń. Litwinom z trudem udało się w końcu utrzymać Wołyń,

trudno było, mimo niszczących Polskę najazdów, myśleć o wyrwaniu

Rusi Czerwonej z rąk polsko-węgierskich. Od północy i północo-wschodu

przeciwstawiła się programowi Olgierda, iż cała Ruś powinna należeć

do Litwinów, przede wszystkim Moskwa, formułująca właśnie podobny

program dla siebie; ale były tam też inne księstwa o dużym stopniu nie-


Słownik ważniejszych osób i nţiejscowości 40?



zależności, Nowogród Wielki, Psków, Twer, Smoleńsk. Nie udało się

utrzymać na stałe wpływów litewskich ţţ- Pskowie, wzmocnił za to po-

ważnie swą pozycję Olgierd w księstţţ,ie smoleńskim. Książęta twerscy

w walkach między sobą zwracali się o pomoc bądź do Moskwy, bądź do

Litwy, co dawało obu stronom okazje do interwencji. Trzykrotnie (1368,

1370, 1372) prowadził swe wojska Olgierd na Moskwę, nigdy jednak nie

doszło do rozstrzygającej bitwy. Sukcesy panowania Olgierda były w

sumie ogromne. Nic więc dziwnego, że jeden z ruskich kronikarzy uznał

go za władcę przewyższającego siłą i rozumem wszystkich dotychczaso-

wych władców Litwy. Ale gdy Olgierd umierał w 1377 r., sytuacja na

wielkich frontach jego panowania, krzyżackim, moskiewskim i polsko-

-węgierskim, wcale nie była dla Litwinów łatwa.


Literatura: H. Paszkiewicz, Jagiellonowże a ţţloskwa, t. I: Litwa a Moskwa ţcu

X111 i XIV wieku, Warszawa 1933.



Opcc Baltazar (przed 1485?-po la31?), syn piekarza krakowskiego, ba-

kałarz i w 1510 r. mistrz uniwersvtetu, krakowskiego, duchowny. Nic

prawie nie wiemy o jego życiu. ZnanSţ jest jako autor czy też tłumacz

dzieła Żywota Paţa Jezu Krysta, napisanego w latach 1510-1515 dla

królewny Elżbiet5ţ, siostry Zygmunta I. Wydane po raz pierwszy dru-

kiem w Krakowie ţţ 1522 r. doczekało się następnie w Polsce kilkudzie-

sięciu wydań, wznawiano je - najczęściej z podawaniem jako autora

św. Bonawentury - jeszcze w drugiej połowie XIX w. Jest to właści-

wie polska przeróbka niezwykle popularnych w całym chrześcijaństwie

od XIV w. medytacji fţranciszkańsţkich nad życiem Chrystusa napisa-

nyţch w Toskanii przez brata Jana de Caulibus, ale przeróbka daleko

idąca; autor dodaje czy odejmuje całe rozdziały, szeroko korzysta też ze

źródeł polskich, przede wszystkim z Rozm,yślania przeţrrt,yskiego - naj-

większego pomnika XV-wiecznej polszczyzn5ů. Podnosi się duże walory

polszczyzny Opeca, żywej, barwnej, bardzo już dojrzałej i wyrobionej.

Jest tu Opec po prostu dobrym przedstawicielem generacji ojców Miko-

łaja Reja, która zrobiła już znakomite postępy w tej dziedzinie. W płasz-

czyźnie historii religijno-społecznej czy szerzej społeczno-kulturalnej zna-

czenie Opeca zdaje się polegać na śwţietnvm ujęciu tego typu religijności

i wartości, wzorów z nią związanych, jaki nie tylko odniósł szczególny

sukces w Polsce XIV-XV w., ale miał się okazać niezmiernie trwałym

czynnikiem polskiej religijności i kultuţy w wiekach następnych. Krótki

fragment, ten sam z wydania z 1522 i 1860 r., ukaże - mimo mniej

istotnych różnic - zasadnicze podobieństwo ujęcia i bardzo ludzką,

życzliwą atmosfexę przenikającą cały utwór. Przypomina o.na atmosferę

kolęd znanych i ţ nas od tegoż ţV-XVI w.




408 Słownik ţţażniejszych osób i miejscowości



Panna Maryja była tam nie jako gościa, ale jako dostojniejsza a pierworodna

siostra. Też Maryja jimnieniem, manżolka Zebedeuszowa a matka świętego Jana,

chciała gody czynić synowi swemu Janowi: przyszła ku Pannie Maryi na poradze-

nie. Szła s nią Pa[n]na Łaskaţţ,a na a,spomożenie dzień albo dwa przedty[m). A tak

gdy proszono Jezusa i drugich ludzi, była tam (jako Ewanjelia powieda), a nie

siedziała miedzy wezwanymi, aIe służyła jako pokorna. Przeto wedle tego dowodu

rozmyslaj, jako Pan Jezus siedzi Iza niskiem miescu, nie miedzy czelnymi. Oglądaj

też, jako Pan[n)a Maryja i tam, i sam biegała, opatrzając, aby nie był niedostatek,

aIe aby wszytko było rządem swym, a rozkazuje służebnikom, jako sie mieć mają.

Ale gdy było blisko końca godowania, przystąpili słudzy k Jej Miłości, powiedając,

iże wina niedostaje. Pan[n)a miłościţţie odpowiedziała: Maluczko potrwajcie, opa-

trzęć ja to przez Synaczka mego; i przystąpiła k Niemu, rzekąc pokornie: Mój

miły Synu, wina niedostaje, a siostra moja uboga jest, zostanie w zasromaniu; nie

wiem, co uczynić... (wg wydania Hallera z 1522 r. za S. Vrtelem-Wierczyńskim

Wybór tekstów staropolskżch, Warszaa,a 197?, s. 237).


Przykładem funkcjonowania tekstu Opeca przez wieki może być ten

sam fragment z jednego z ostatnich wydań książki Żywot Pana ż Boga

naszego Jezusa Chrystu.sa, Częstochowa 1860 (w tej redakcji tekstu wy-

darzenie zostało odniesione do godóţv Szymona, syna Kleofasa, brata

św. Józefa):


Matka tedy tego Szymona a małżonka Kleofasowa, gdy miała gody czynić synowi

swojemu, tak sobie rozmyślaj, że przyszła do Panny Maryi na poradę jako do

stryjenki syna swego: i poszła z nią Panna Łaskawa do domu jej, dzień albo dwa

przed tym dla wczesnego przygotowania się na przyszłe gody; a gdy potym pro-

szono Pana Jezusa i innych ludzi, uważaj, że tam Najświętsza Panna nie siedziała

między wezwanymi, ale raczej uwijała się i służyła onym gościom, jako Panienka

pokorna; uważaj i to, że także sam najmilszy Pan Jezus siedział na niskim i po-

dłym miejscu, nie między celniejszymi; poglądaj przy tym, jako Panna Maryja

i tam, i sam krzątała się, upatrując, aby nie był niedostatek, ale abv wszystko

było porządkiem swoim, rozkazując służebnikom, jako się sprawować mieli. A gdy

było blisko końca onych godów, przystąpili słudzy ku Jej Miłości, opowiadając

jej, iż wina nie stało. Panna Miłościwa odpowiedziała: Maluczko potrwajcie, opa-

trzę ja to przez Synaczka mego; i przystąpiła ku niemu, mówiąc pokornie: Mbj

miły Synu, wina niedostaje, a ta pokrewna moja uboga jest, zostanie w konfuzji

i zawstydzeniu, nie wie, co ma czynić...


Literatura: T. Ulewicz, Opec, niewłaścżwie Opeć, Baltazar, w: Polski Słownik

Bioprafżczn.y, XXIV, Wrocław 1979, s. 11ţ i n.




Ostroróg Jan herbu Nałęcz (zm. 1501), stanowić może znakomity przy-

kład świeckiego szlachcica-intelektualisty, studenta kilku uniwersytetów

(od około 1450 r. w Wiedniu, Erfurcie i Bolonii, gdzie w 1459 r. otrzymał

doktorat obojga praw), który w swej publicznej działalności chwycił za

pióro, by podjąć na piśmie walkę o reformy, które uważał za słuszne.

Pochodził z możnej rodziny ţvielkopolskiej o pewnych, jak się przyj-

Słownik ważniejszych osób i miejscou,ości 409



muje, sympatiach prohusyckich. Związany był przede wszystkim z koła-

mi dworskimi Kazimierza Jagiellończyka, z ruchem "młodoszlacheckim"

występującym wraz z królem przeciwko dotychczasoţvej dominacji ary-

stokracji świeckiej i duchoţvnej. W zţţ,iązku z jednym z sejmów prawdo-

podobnie w drugiej połowie rządów Kazimierza napisał Ostroróg swój

sławny Meţn,oriaţ o n.aprawie Rzeczypospolitej, zawierający przede wszy-

stkim program wzmocnienia w Polsce ţvładzST królewskiej i podporząd-

kowania jej organizacji kościelnej. Chodziło mu między innymi o poważ-

ne ograniczenie wpływu papieża na stosunki polskie, w tym zupełne

uniezależnienie od Rzymu nominacji biskupich. Są też w Me7rcoriale silne

akcenty antyniemieckie, m.in. przeciwko kazaniom w języku niemieckim

głoszonym w Polsce.



Literatura: Ostroróg Jan, w: Polski Słouţnik BiograJżczny, XXIV, Wrocław 1979,

s. 502.




Parler Piotr (po czesku też Parle"r, Parla"r, ok. 1330-1399), czołowy

artysta, architekt, rzeźbiarz, działający w kręgu Karola IV w Czechach.

Pochodził z Nadrenii, urodził się najprawdopodobniej w Kolonii, gdzie

jego ojciec pracował przy budowie tamtejszej katedry. Rychło zresztą

rodzice przenieśli się do Gmund w Szwabii, a potem i do innych miast,

w których chłţopiec wchodzić zaczął powoli w rzemiosło swego ojca.

W 1356 r. Karol IV powołuje młodego jeszcze człowieka do Pragi, odda-

jąc mu, po Macieju z Arras, kierownictwo rozpoczętej z rozmachem no-

wej monumentalnej budowy, katedry praţskiej Śţv. Wita. Odtąd związał

się już na stałe z Pragą, uzyskał w-raz z domami i gruntami obywatel-

stwo gminy miejskiej na Hradţzanach, a pote7n takżţe Starego Miasta.

Katedra praska pozostanie do końca życia głównym terenem działalności

osobistej Piotra i jego zespołu, jego "strzechy", jak to w starej polszczyź-

nie określano. Podejmuje jednak i inne ambitne dzieła, jak - już w

1357 r. - budowę wielkiego mostu na Wełtawie między Małym a Starym

miastem. W początkach lat sześćdziesiątych przyţstępuje do wznoszenia

chóru kościoła Św. Bartłomieja w Kolinie, w dziesięć lat później - do

przebudowy kolegiaty Wszystkich ŚwiętSţch w sąsiedztwie zamku praskie-

go. U schyłku życia, po 1388 r., planuje, zapewne razem z synem Janem,

budowę wspaniałej świątyni got5-ekiej Śţţţ. Barbarv w Kutnej Horze.

Umiera 13 lipca 1399 r. i zostaje pochowany w katedrze Św. Wita przy

grobie swego poprzednika, Macieja z Arras. Jego synowie, Jan i Wacław,

prowadzili dalej przez kilka lat dzieło budowy katedry, dalekie przecież

od ukończenia. Dziełem Piotra w katedrze był chór, kaplica Św. Wacława

i bogate wyposażenie rzeźbiarskie. Dojrzała architektura i rzeźba Par-




4t0 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



lerów, o najwyższej klasie europejskiej, wywarła ogromny wpłyţv na

ewolucję sztuki got5ţckiej całej Europy środkowo-wschţodniej.


Literatura: V. S. Kotrba. Der Doţn zu St. Veit in Prag, w: Boheţm,ia Sacra, red.

F. Seibt, Diisseldorf 1974; Die Parler und der schţne Stżl 1350-1400. Europa.ische

Kunst u.n,ter der Luxemburgen, Handbuch zur Ausstellung des Schnutgen. Museums

in der Kunsthalle, Kţln 1978.



Paweł Włodkowic z Brudzenia (ok. 1370-po 1434), profesor i rektor

uniwersytetu krakowskiego, wybitny prawnik, jedna z najwybitniejszych

postaci w pierwszym pokoleniu mistrzów uniwersytetu krakowskiego.

Pochodził z rodziny szlacheckiej osiadłej w ziemi dobrzyńskiej. Uczył

się najpierw w Płocku, a od 1385 r. na uniwersytecie w Pradze, gdzie

przebywał łącznie kilkanaście lat, do 1397 r.; zdobył tam magisterium

sztuk wyzwolonych i stopień bakałarza dekretów, prowadził też sam

wykłady. Po powrocie do kraju objął szereg kanonikatów, co zapewniło

mu poważną, niezależną pozycję. W latach 1404-1408 studiuje prawo

w Padwie pod kierunkiem świetnego znawcy Franciszka Zabarelli i uzys-

kuje tam licencjat dekretów. Doktorat z tego zakresu uzyskuje już w

Krakowie w 1411/1412 r. Odtąd łączy zajęcia na wydziale prawa uni-

wersytetu i obowiązki jego rektora w 1414 i 1415 r. z intensywną służbą

publiczną na rzecz kraju. Zwalcza zwłaszcza słowem i piórem na szero-

kim forum międzynarodowym politykę i propagandę zakonu krzyżackie-

go, usiłującego mimo nawrócenia Litwy i klęski grunwaldzkiej podtrzy-

mać swą bardzo silną pozycję i popularność w opinii rycerstwa zachod-

nioeuropejskiego. Krzyżakom służyć miał mięţzy innymi kolportowany

na soborze w Konstancji (1414-1418) traktat mistrza dominikańskiego

prowincji polskiej Jana Falkenberga atakujący niezwykle gwałtownie

zwłaszcza Władysława Jagiełłę. Liczna i intelektualnie dobrze przygoto-

wana polska delegacja na sobór z arcybiskupem Mikołajem Trąbą na

czele umiała, ustami i piórem przede wszystkim właśnie Pawła Włodko-

wica, odpowiadać na zarzuty i nawet przenieść całą polemikę na szerokie

forum prawa międzynarodowego. Toczy się jeszcze dyskusja na temat

źródeł i rzeczywistej oryginalności myśli Włodkowica.


Literatura: L. Ehrlich, Paweł Włodkowic i Stanisiaw ze Skarbim,ierza, Warszawa

1954.




Piastowie, dynastia wywodząca się od legendarnego Piasta i najściślej

związana z powstaniem państwa polskiego oraz z pierwszym Królestwem

z XI w. tak niezmiernie ważnym w pamięci następnych stuleci. W XIII w.

mimo rozbicia na kilkadziesiąt księstw świadomość pewnej jedności rodu


Słownik ważniejszych osób i miejscow,ości 411



"przyrodzonych panów Polski" miała ogromne znaczenie. Co wybitniejsi

podejmowali zresztą próby - niezmiernie trudne - odbudowy jedności

Królestwa. Dokonał tego dzieła w końcu, i to mimo jakże licznych klęsk,

Władysław Łokietek (1260-1333), jak zgodnie na ogół mniemają histo-

rycy, słaby polityk i mąż stanu, za to człowiek nieprzeciętnej wytrwa-

łości, uporu, zdecydowania; przypieczętował je wybitny władca, syn Ło-

kietka i ostatni Piast na polskim tronie, Kazimierz, zmarły w 1370 r.

Rozrośnięty ród Piastów przetrwał jednak dużo dłużej, przede wszyst-

kim na $ląsku i na Mazowszu. Na ogół każdy z książąt usiłował jak naj-

dłużej zachować możliwie pełną samodzielność zgodnie z zasadą równości,

o której kronikarz Janko z Czarnkowa wypowiedział się kompetentnie

w drugiej połowie XIV w.: "Wszysc5ţ książęta polsc5- przywykli być sobie

równi i jeden od drugiego nie przyjmował jakiejkolwiek zależności, lecz

każdy zadowalał się swoim władztwem. A tak było dlatego, że pocho-

dzili z jednego rodu, toteź cieszyli się jednym i tym samym prawem lub

co najmniej chcieli się cieszyć." W miarę krzepnięcia w ciągu XIV w.

silnych i większyeh oţrganizmów państwowych taka polityka nie miała

widoków powodzenia. Jeszcze w pierwszej połowie XIV ţv. próbują ją

uprawiać niektórzy książęta, ale gdzieś w połowie tego waeku sytuacja

się stabilizuje: Sląsk wchodzi trwale w orbitę wpływów Królestwa Cze-

skiego, Mazowsze Polskiego. Książęta pamiętają o swym pochodzeniu

z królewskiego rodu, w rzeczywistości jednak zacz5-nają się powoli upo-

dabniać do innych wielkich panów, zarazem szukają oparcia na różnych,

nie zawsze własnych dworach królewskich, robiąc tam czasem niemałe

kariery. Podejmowane były wprawdzie nieraz w ciągu XIV-XV w.

próby wykorzystania tradycji utrzymujących się jeszcze elementów auto-

nomii, niezależności księstw, nawet dla zmiany ich przynależności pań-

stwowej (próby Krakowa w stosunku do księstw śląskich czy próby

książąt mazowieckich szukania pomocy u Krzyżaków czy Habsburgów

przeciw dominacji Krakowa), ale w sumie nie dało to większych wyni-

ków. Mazowsze po śmierci ostatnich Piastów zostało ostatecznie włączone,

inkorporowane, w 1526 r. do Korony Polskiej. Ostatni z książąt piastow-

skich, Jerzy Wilhelm, książę Legnicy, Brzegu i Wołowa zmarł 21 listo-

pada 1675 r. w Brzegu.


Literatura: Piastowie w dzżejach Polski, red. R. Heck, Wrocław 1975.



Praga, stolica Czech, w XIV w. przez szereg dziesięcioleci także Ce-

sarstwa, była w XIV-XV w. największym miastem gotyckiej, łacińskiej

Europy środkow-o-wschodniej. Jtiż w X w. było to miasto duże, o którym

kupiec arabski Ibrahim ibn Jakub pisał około 965 r.: "Miasto Praga

[jest] zbudowane z kamienia i wapna. [Jest] ono najzasobniejsze z krajów




412 Słownik ţiţażniejszych osób i miejscowości



w towary. Przybywają do niego z miasta Krakowa Rusoţţie i Słowianie

z towarami. I przychodzą do nich z krain Turków [ = Węgrów] muzułma-

nie, Żydzi i Turcy [Węgrzy) również z towarami i odważnikami handlo-

wymi, a wywożą od nich niewolników, cynę i [wszelkie] rodzaje futer."

Wokół grodów na Hradczanach i Wlţszehradzie rozwinęły się podgrodzia

naIeżące do władców, możnţţch panów oraz licznych instytucji kościel-

nych. Od 973 r. Praga jest siedzibą biskupstwa, od 1344 - arcybiskup-

stwa. Przed połową XIII w. leżąca na prawym brzegu Wełtawy osada,

potem zwana Starym Miastem, uzyskała autonomię i prawa miejskie;

ţv 1257 r. takie prawa uzyskuje na przeciwległym brzegu tzw. Małe Mia-

sto (Mala Strana), w początkach XIV w. miasto Hradczany u podnóża

wzgórza stanowiącego siedzibę władz państwowych i kościelnych, wresz-

cie w 1348 r. zakrojone na szeroką skalę przez Karola IV Nowe Miasto.

Stanowiła Praga u schyłku średniowiecza kompleks miejski złożony

z kilku miast z przedmieściami, w XIV w. liczący razem około 35, może

nawet 40 tys. mieszkańcóţţ. Cesarz Karol IV w sposób szczególny dbał

o rozwój miasta, widać to dotąd w rozmachu, z jakim planowano Noweţţ


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 413



Miasto czy też wiele budowli, z katedrą na Hradczanach na czele; z osobą

Karola łączy się m.in. istniejący dotąd most kamienny na Wełtawie, uni-

wersytet, zamek Karlśtejn w sąsiedztwie Pragi. Na Hradczanach obok

katedry wzniósł Karol dwupiętrowy zamek got5ţcki, przekształcając daw-

ną siedzibę romańską. Wśród miast u podnóża wzgórza zamkowego Stare

Miasto z własnym ratuszem, wzniesionyţm za Karola IV, stanowiło głów-

ne centrum polityczne mieszczaństwa; tu mieszkali bogatsi mieszczanie,

tu m.in. mieściło się miasto żydowskie, później nazwane Józefowem

z zachowanymi dotąd, dziś bezcennymi zabytkami, z gotycką synagogą

włącznie. Na Nowym Mieście grupowała się raczej uboższa ludność cze-

ska, która w okresie husyckim stanowiła poţdstawę ruchu radykalnego.

Praga z rozbudoţvanym uniwersytetem była od drugiej połowy XIV w.

ośrodkiem żywych ruchów intelektualnych, społecznych, reformatorskich;

tak będzie też szczególnie w całym okresie husyţckim, kiedy staromiejski

ratusz i sąsiedni kościół Matki Boskiej w Tynie staną się niejako symbo-

lami ruchu. Zniszczenie wówczas szeregu kościołów klasztornych i klasz-

torów bardzo zubożyło gotycką Pragę. Opuszczon5- zamek królewski od-

budował wspaniale dopiero Władysłaţv Jagiellończyk u samego schyłku

XV w. Liczba ludności w mieście spada w XV w. do około 25 tys. Na

początku XVI w. Praga staje na czele miast czeskich w ich walce ze

szlachtą o utrzymanie szerokiego zakresu praw miejskich.



Literatura: J. Janaćek, Dzieje Pragi, Warszawa 197i.




RubIow Andrzej (ok. 1360/1370-ok. 1430), mnich, ruski malarz, kano-

nizowany w Kościele prawosławnym, niewątpliwie jeden z najwybitniej-

szych malarzy całego kręgu bizantyjsko-słowiańskiego. Wiemy o nim

bardzo mało. Wymieniony jest wśród artystów wykonujących w 1405 r.

malowidła ścienne na Kremlu moslţieţvskim ţv cerkwi Zwiastowania,

a później przy realizacji wnętrza kościoła Śţv. Sergiusza w monasterze

Św. Trójcy (Zagorsk) w latach 1422-1427. Jego sława i wręcz kult

dobrze udokumentowane w tradycji Rusi Moskiewskiej od XVI w.

Niewątpliwym dziełem Rublowa, dotąd dobrze zachowanym, jest ikona,

wykonana dla ikonostasu w cerkwi Św. Sergiusza monasteru Troicko-

-Siergiejewskiego (dziś w Galerii Tretiakowskiej w Moskwie). Przedsta-

wia ona trzech aniołów, którzy objawili się Abrahamowi, symbolizują-

cych Trójcę Świętą. Trwa nie kończąca się dyskusja na temat wielu

innych dzieł przypisywanych malarzowi. Chodzi zţvłaszcza o obecność

Rublowa w ekipach wykonujących ikonostasy dla kościoła Zwiastowania

na Kremlu i kościoła Św. Sergiusza w Zagorsku - miejsca poświadczone

ogólnie w źródłach - a dalej o ikonę Trójcv Śţviętej w ikonostasie ko-


Praga w poczatkach XVwieku




414 Słownik ţţażniejszych osób i miejscowości



ścioła w Zwienigorodzie i o maloţţidła ścienne w katedrze Uśpienia NMP

we Włodzimierzu. Wiele wskazuje na to, że w tym ostatnim miejscu

pracował w 1408 r. Duże pokrewieństwo stylistyczne z jego malarstwem

odnajdują także badacze ţţ dekoraeji dwóch rękopisów moskiewskich

z początku XV w. zawierających tekst Ewangelii; niektórzy skłonni są

i.te dekoracje przypisać Rublowowi.

Otwţrta jest także sprawa powiązań artystycznych i ideowych wiel-

kiego mnicha-malarza, związanego - jak się dziś przyjmuje dość jedno-

myślnie - z hesychazmem. Artystycznie nawiązywał przede wszystkim

chyba do starszych, klasycznych wzorów bizantyjskich z XII w., inter-

pretując je jednak oryginalnie lza swój sposób, ożywiając, nadając dużo

więcej uţczucia i łagodnej elegancji. A. Grabar skłonny jest nawet wiązać

w pewien sposób Rublowa ze współczesnymi mu tendencjami między-

narodowego gotyku.


Literatura: R. M. :\Zainka, Andrej Rublew's Dreifaltigkeitsikone, Ettal 1964;

W. N. Łazariew, An,driej Rubćo:o i jego szkoła, Moskwa 1966.



R.urykowicze, ruska d5ţnastia panująca wywodząca się od legendarnego

Ruryka, który przybyć miał na Ruś ze Skandynawii. Śmiere Ruryka-

pradziada św. Włodzimierza - datuje się dziś na początek X w. (H. Łow-

miański). Bardzo rozwinięta od XI-XII w. dynastia uważała konsek-

wentnie całość ziem ruskich za swoją ojcowiznę; dopiero Litwini pod-

ważyli tę zasadę, chociaż i dla panujących litewskich tak ważne było

wchodzenie w związki krewniacze z "przyrodzonymi panami Rusi". W cią-

gu XIV-XV w. trwał powolny proces tracenia przez poszczególne, bar-

dzo czasem silne - w Twerze np. - linie Rurykowiczów ich posiadłości

na rzecz bądź to Moskwy, bądź Wilna, bądź także Krakowa. Kniaziowie

linii halicko-wołyńskiej już od XII w. łączyli się przez małżeństwa z ksią-

żętami zachodnimi, w szczególności z Piastami, w taki też sposób książę

mazowiecki Bolesław przejął po śmierci w 1323 r. ostatniego Rurykowi-

cza w Haliczu, Lwa II, prawa do księstwa za swą matką Marią, siostrą

Lwa. Na Rusi przyjął Bolesław imię swego dziada Jerzego, ojca Marii,

obrządek wschodni (jak to też czynili często kniaziowie litewscy) i przy

pomocy Polski i Węgier zdołał się utrzymać u władzy aż do chwili otru-

cia go przez miejscowych bojarów w 1340 r. Wtedy wkroczył inny Piast,

Kazimierz Wielki, podbijając tamtejszą Ruś; nie wykluczone, że Bolesław

Jerzy przekazał mu przed śmiercią księstwo. Najdłużej bo do samego

końca XVI w. - śmierć cara Fiodora w 1598 r. - utrzymała się u władzy

linia Rurykowiczów moskiewskich (por. tablica genealogiczna).


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 41ţ



Stefan Duszan (ok. 1308-1355), król Serbii od 1331 r., cesarz Serbów

i Greków od 1346 r., władca, za którego czasów dochodzi do szczytu ro-

snąca w ciągu XII-XIV w. potęga średnioţviecznego państwa serbskiego.

Syn Stefana Deczańskiego (1321-1331) już za życia ojca osiągnął wielki

sukces militarny, rozbijając w 1330 r. na czele zaciężnej jazdy zachodniej

wojska bułgarskie pod Welbużdem (Kiustendił). Bułgaria sprzymierzyła

się bowiem z Bizancjum dla położenia tamy coraz silniejszej ekspansji

serbskiej na południe, ale pod Welbużdem została z tej gry wyelimino-

wana i na dziesiątki lat w dużym stopniu podporządkowana Serbii. Możni

serbscy, prący ku południowi, podnieśli zaraz po bitwie pod Welbużdem

bunt przeciwko dotychczasowemu królowi, wysuwając na jego miejsce

syna, uznanego wyraźnie za lepiej nadającego się do realizowania ich ce-

lów. Stefan Deczański został uduszony w zamku Zweczan, koło Kosowej

Mitrowicy, przy czym najprawdopodobniej nie odbyło się to bez współ-

udziału syna. Trwałe porozumienie z nowym carem Bułgarii, Iwanem

Aleksandrem (1331-1371), stanowiło jeden z pierwszych kroków nowego

władcy Serbii; porozurnienie przypieczętowało jego małżeństwo z siostrą

Iwana, Heleną.

Ekspansji na południe ku osłabionemu i wewnętrznie rozbitemu Bi-

zancjum podporządkowała Serbia Stefana Duszana całą swą politykę.

Warunkiem powodzenia było utrzymanie pokoju na północy, stąd nacisk

na dobre stosunki z Wenecją szachującą Ludwika Węgierskiego i zarazem

odgrywającą ważną rolę w samym Konstantynopolu. Istotne znaczenie

miały też dobre stosunki z Dubrownikiem, niejako gţvarantujące wysokie

dochody państwa z górnictwa i handlu; dochody te umożliwiały między

innymi utrzymywanie armii zaciężnej. Największy problem na północy

stanowiły dla Duszana Węgry z Ludwikiem Węgierskim będące w pełnej

ekspansji na wszystkich granicach. Próby odzyskiwania wpływów w Bo-

śni po 1349 r. doprowadziły też w 1353 r. do walk z Ludwikiem, zwierz-

chnim panem Bośni, i do zajęcia przez Serbów Belgradu. Były to jednak

tylko epizody wobec systematycznego przejmowania obszarów bizantyj-

skich na południu. W ciągu kilkunastu lat bez wielkich bitew Duszan

zdołał zająć, miasto po mieście, mniej więcej połowę terytorium Bizan-

cjum: Albanię, Tesalię, prawie całą Macedonię; broniła się tylko Tesalo-

nika, ale w rękach władcy Serbów znalazł się np. półwysep Athos z tak

ważnym dla całego Kościoła Wschodniego ośrodkiem monastycznym. Ko-

ronacja na cara Serbów i Greków w 1346 r. miała już swe mocne pod-

stawy w państwie rzeczywiśeie serbsko-greckim. Sam Duszan sprawował

bezpośrednią władzę w jego greckiej części, zarząd serbskiej oddając w

ręce syna. Dwór, zarząd państwa, prawodawstwo wzorowano na Bizan-

ejum. W pełni zachowane były dotychczasowe zwyczaje i prawa greckie,

jedynie możni Serbowie obejmowali najwyższe stanowiska o greckich




416 Słoţvnik w-ażniejszych osób i miejscowości


nazwach i związane z nimi zvski. Do zajęcia Konstantynopola brakowało

Duszanowi przede wszystkim flot5r. Wenecja nie kwapiła się, rzecz jasna,

z udzielaniem mu pomocv, wolała słabą władzę w Konstantynopolu od

silnego cara serbskiego.

U samego schyłku życia stanął Duszan również wobec problemu tu-

reckiego i, być może, przeczuwał je,go znaczenie. Popierał jedną ze stron

walczących o tron ţţ KonstantZ-nopolu, Paleologów, gdy ich przeciwnik,

możny Jan Kantakuzen, poszukał w pewnym momencie pomocy Turkóţv

Osmańskich. Ci skwapliw'ie skorzystałi z okazji, pomocy udzielili, ale w

zamian zajęli ważne punkty strategiczne, jak np. półwysep Gallipoli

w 1354 r.; oznaczało to już bezpośrednie zagrożenie Konstantynopoła.

Stefan Duszan zwrócił się wócvczas do całego chrześcijaństwa z propo-

zycją stanięcia na jego czele w walce przeciw Turkom. Oficjalne posel-

stwo cara do papieża Innocentego Z'I w Awinionie obiecywało nawet

uznanie przez prawosłaţ'n5-ch stanowiska papieża. Legaci papiescy zo-

stałi wysłani do Serbii. iiagła śmierć, w sile wieku, 20 grudnia 1355 r.

uniemożliwiła ambitnemu władcy dalszą walkę o realizację tak, wyda-

wałoby się, bliskiego ceiu zajęcia Konstantţţnopola.


Literatura: G. Ostrogorski, Dzieje Bizancjum, Warszawa 1968; Duśan, w: Enciklo-

pedija Jugoslavije, t. III, Zagreb 1958. s. 181 i n.






STEFANA DUSZANA ZAKOţůlIK


Kodeks prawny Duszana ogłoszony w latach 1349 i 1354 (por. s. 81)

już w pierwszych swych paragrafach uwidocznia głębokie związki łączące

Serbię i cesarstwo Duszana z Kościołem ţ(wybór i przekład za: Historia

Powszechna XIV-XV w. Wybór tekstów, opr. M. Małowist przy udziale

B. Geremka i A. Wyrobisza,1'Varszawa 1954, s. 232):



Statut prawowiernego cara Stefana z diiia ?1 maja, w święto Wniebowstąpienia

Pańskiego, indykcji 2, roku 6857 [data roczna według ery bizantyjskiej "od początku

świata" oznacza rok 1349 now-ej ery).

Ten to statut ustaizawiamyţ iia prawosławtzym soborze naszym przy udziale naj-

świątobliwszego patriarchy- naszego kir-Joanika i wszystkich archijerejów, i kleru,

niższego i wyższego. i mnie, prawoţţiernego cara Stefana, i wszystkich własteli

[szlachty, wielkich feudałów] carstwa mojego, wyższych i niższych. Prawa te mają

być następujące:

6. A co się tyczy herezji łacińskiej, to ci chrześcijanie, co przystąpili do azymii

[przyjęcie komunii św. pod jedną postacią, stosowane w Kościele katolickim), nie-

chaj wrócą do chrześcijaństwa, a gdy kto nie usłucha i nie powróci do chrześci-

jaństwa, ten ma być karany według prawa ojców świętych.

8. A ksiądz łaciński, który by oblţócił chi-ześcijanina na wiarę łacińską, ma być

karany według prawa ojców świętych.


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 417



10. A heretyk, żyjący pośród chrześcijan, ma być piętnowany na twarzy i wy-

pędzony, a i ten ma być piętnowany, kto go ukrywa.

12. Osoby świeckie nie mają sądzić spraw duchownych, a kto by ze świeckich

sądził sprawy duchowne, ten zapłaei 300 perperów (złotych monet). Tylko Kościół

ma sądzić [sprawy duchowne].

13. I metropolici, i biskupi, i igumeni nie mają kupować sobie godności, a odtąd

ma być wyklęty i ten, kto za wynagrodzeniem ustanowi bądź metropolitę, bądź

biskupa, bądź igumena.

20. O heretykach palących ciała zmarłych. A [jeżeli) jacy ludzie dla czarodziej-

stwa wyjmują z grobów [ciała zmarłych) i palą je, [w takim razie] ma płacić

wrażdę [karę] sioło, które to uczyni. A jeżeli w tym weźmie udział pop, to ma być

mu odjęte popostwo.

21. A kto zaprzeda chrześcijanina w inną wiarę. niech mu się rękę odetnie i język

oderżnie.

22. Ludzie włastelscy, siedzący po kościeltzych siołach i katunach [wsiach pa-

sterskich], niech wrócą do swoich panów.

23. Na kośeiołach nie ma ciążyć ponos [obowiązek dostarczania koni i zwierząt

jucznych oraz przewozu rzeczy należących do pana], chyba gdy car gdziekolwiek

idzie, wbwczas mają go podejmować.

25. Nad kościołami ma mieć władzę tylko car pan i patriarcha, i logofet [kanclerz

dworu), a nikt inny.

26. Moja Carska Mość uwalnia wszystkie kościoły na ziemi carstwa mego od

wszelkich robocizn, małych i wielkich.

33. Ludzie kościelni mają się sądzić o wszelką prawdę przed swoimi metropoli-

tami i przed biskupami, i przed igumenami. Ludzie jednego kościoła mają się

sądzić przed swoim kościołem, a jeżeli ci dwaj wiodący spór ludzie będą z dwóch

kośeiołów, to mają ich sądzić oba kościoły.

34. A sioła kościelne i ludzie kościellii nie mają chodzić na meropszynę [świad-

czenia wynikające z użytkowania ziemi] carską, ani na sianokos, ani na orkę, ani

na winobranie, ani na żadną robotę, czy to wielką, czy też małą. Moja Carska

Mość uwalnia ich od wszelkich robót, niech tylko na rzecz kościoła pracują, a który

właściciel zapędzi metochię [mieszkańców ziemi należącej do kościoła] na merop-

szynę, nie usłuchawszy postanowienia carskiego, to i majątek jego ulegnie zburze-

niu, i [on sam] będzie ukarany.



Stefan Wielhi (1433-1504), hospodar Mołdawii od 1457 r., legendarny

bohater walk z Turcją, w tradycji rumuńskiej słusznie uważany za naj-

wybitniejszego władcę kraju w wiekach średnich. Ojciec Stefana, Bog-

dan II, został w 1451 r. zamordowany. Stefan mógł objąć tron dopiero

w 1457 r. po przepędzeniu Piotra III Arona, oskarżanego o zbytnie ule-

ganie zarazem i Polsce, i Turcji. Stefan uznał zresztą rychło lenne

zwierzchnictwo Polski, płacąc zarazem haracz Turcji. W niezwykle trud-

nej sytuacji kraju takie lawirowanie między Polską a Turcją wydawało

mu się konieczne. Największe niebezpieczeństwo dla Mołdawii stanowiła

narastająca ekspansja turecka. W latach siedemdziesiątych na próżno

Stefan apelował o pomoc do całego świata chrześcijańskiego; w decydu-

jącym momencie wspierał go tylko małţ-, kilkutysięczny oddział węgier-



2? - Europa słowiańska




418 Słownik ważniejszych osób i miejscowości


ski i polski. Wyczerpującą wojnę lat 1475-1487 otworzyło świetne zwy-

cięstwo wojsk Stefana nad Turkami odniesione 10 stycznia 1475 r. pod

Vaslui. Europa przysyłała mu wóţţczas gratulacje, Długosz zaś napisał

w swych dziejach Polski, iż Stefan to.,pierwszy książę, który w naszych

czasach odniósł tak świetne zwycięstwo nad Turkami". Decydująca na-

wała turecka ruńęła na Mołdawię w 1484 r. Padły między innymi porty

w Kilii i Białogrodzie. Stefan na próżno liczył na pomoc Polski i dopiero

w ostateczności, w sytuacji bez wyjścia, podpisał porozumienie z Turcją

jako lennik jednocześnie i Turcji, i Polski. W ostatnich latach szukał

zbliżenia z Węgrami i Rusią ţIoskieţţską, co bardzo pogorszyło jego sto-

sunki z Polską i doprowadziło do klęski wyprawy polskiej w 1497 r.,

zadanej żresztą, rzecz znamienna, nie tyle przez samego Stefana, ile

rękami oddziałów węgierskich i tureckich, umiejętnie wykorzystujących

bezwład wielkiej i nieporadnej armii polskiej.

Wyprawa 1497 r. unaoczniła genialną zasaclę polityki Stefana stoso-

waną przez 50 lat: obracać zaţvsze dwóch z trzech zagrażającyeh mu

sąsiadów - Turcji, Węgier i Polski - przeciwko trzeciemu. Tu między

innymi, obok świetnej organizacji ţvojska i zdolności strategiczno-tak-

tycznych, szukać trzeba źródeł jego sukcesów: miał ponoć stoczyć 36 bi-

tew, przegrywając tylko 2. Ogromny ţvysiłek, wzmożony jeszcze u schył-

ku życia, włożył w rozwój wewnętrzny Mołdawii na różnycţ polach.

Znakomitym pomnikiem tej działalności są zachowane do dziś 24 kościoły

wzniesione w ogromnej większości z bezpośredniej inicjatywy i pod pie-

czą wielkiego mecenasa, a jest to przecież zaledwie fragment tego, ca

zdziałał Stefan tylko na polu budowlanym. Monaster Putna położony

ponad 50 km na północo-zachód od Suţzawy, własna fundacja Stefana

z 1466 r., stał się mauzoleum zmarłego hospodara i jego rodziny, miej-

scem pielgrzymek i jednym z najbardziej czczonych saţlituariów moł-

dawskich.



Literatura: O. Gbrka, Krouika czasóu Stefana Wżetkiego Mołdawskiego (1457-

1499), Kraków 1931; tenże, Bżałogród i Kilia a wyprawa 1497 r., Sprawozdania

z posiedzeń Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, XXV, Wydz. II, Warszawa

1932, s. 1 i n.; B. Brykowski, T. Chrzanowski, M. Kornecki, Sztuka Ruţrtunii,

Wrocław 1979; B. T. Campina, Les żdees ţn.aitresses de la politique d'Etżenne Le

Grand, w: NouvelLes etudes d'hżstoire, Bucarest 1960, s. 167 i n.



Stosz,Wit (w Polsce tradycyjnie, ale dopiero od XIX w., nazywany

Stwoszem), wielki artysta europejski związany przez lata z Krakowem.

Urodził się w Szwabii, w małym miasteczku Horb nad Neckarem, praw-

dopodobnie w 1438 r. (niektórzy badacze skłonni są przesunąć tę niezbyt

pewną datę o około 10 lat ţv przód). W 1477 r. zrzeka się obywatelstwa


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 419



miasta Norymbergi, nie Gţiadomo kiedy uzyskanego, i udaje się do Kra-

kowa. Tu spędza 19 lat najbardziej twórczych w jego życiu; w 1496 r.

wraca do Norymbergi i zostaje z powrotem przyięty w poczet obywateli

miasta. W Norymberdze mieszka aż do śmierci w 1533 r., tworząc cały

czas, chociaż kolejne, bardzo poważne kłopoty życiowe, łącznie z groźbą

więzienia, towarzyszą mu prawie do ostatnich dni życia. Z małżeństwa

z Barbarą, najprawdopodobniej krakowianką, miał ośmioro dzieci, wszyst-

kie urodzone w Krakowie; po jej śmierci w 1496 r. w Norymberdze oże-

nił się w następnym roku z Krystyną Reindt, z którą miał pięcioro dzieci.

Z prac polskich Stosza trzeba wymienić główne dzieło życia, Ołtarz

Mariacki, tworzony w latach 1477-1489, a także nagrobki króla Kazi-

mierza Jagiellończyka i arcybiskupa Oleśnickiego. Wśród licznych prac

okresu norymberskiego jedną z ostatnich był szeroko zakrojony, nie do-

kończony niestety tzw. Ołtarz Bamberski (dziś w katedrze w Bambergu)

z lat 1520-1525, zaczęty na zamówienie syna artysty, Andrzeja, który

w 1520 r. został przeorem klasztoru karmelitów w Norymberdze. Usu-

nięcie karmelitów wraz ze zţvycięstwem luteranizmu w Norymberdze

uniemożliwiło wykończenie dzieła, zbliżonego w pewnym sensie do Ołta-

rza Mariackiego; do końca życia Stosz prowadził o nie różne procesy.

Był Stosz bardzo wybitną osobowością artystyczną swoich czasów,

rzeźbiarzem pracującym w drewnie i w kamieniu, także malarzem, ry-

sownikiem, grafikiem. Jak powiada zasłużony badacz polski twórczości

Stosza, Szczęsny Dettloff, jego "szeroka wszechstronność przejawia się

przede wszystkim w zanurzeniu się artysty w szczegóły życia i wnikaniu

w najróżnorodniejsze jego przejawy. Zwłaszcza zaś uniwersalizm ten do-

tyka najgłębiej obserwacji natury i człowieka. Interesuie, pasjonuje

Stosza i porywa zawśze struktura ciała ludzkiego mimo pţzostaţości daw-

nej sztuki, zasłaniającej je często rozwichrzonymi, ciężkimi fałdami ubio-

ru. Jednakże najwyraźniej zawsze przemawiają jego budowa, proporcje,

wyraz, dynamika, a to stanowczo w daleko większym stţopniu, aniżeli

dzieje się to w sztuce zagranicznej, szczególnie w dekadenckiej, bo zme-

chanizowanej już w tym czasie sztuce włoskiej."

Analiza dzieł Stosza prowadzi do porównywania jego osiągnięć z naj-

ambitniejszymi i najbardziej nowatorskimi osiągnięciami współczesnego

mu pokolenia artystów europejskich, ze sztuką niderlandzką czy włoską,

także kwitnącą wówczas południowoniemiecką.


Literatura: S. Dettloff, Wżt Stosz, t. I-II, Wrocław 1961.



Teodoryh, malarz czeski, działający na dworze cesarza Karola IV, zda-

niem wielu badaczy najwybitniejszy malarz czeskiego średniowiecza.

O jego pochodzeniu nic nie wiemy, zmarł przed 11 marca 1381 r., może



27'




420 Słownik ważniejszych osób i miejscowości




cesarza" ("maţerius imperatorisţţţ. ţego wieixim azieiem zycia ţesz oxoio

100 obrazów rozmieszczonych na ścianach kaplicy Św. Krzyża w ulubio-

nym zamku cesarza, w Karlśtejnie koło Pragi. Kaplica, przeznaczona na

przechowanie najcenniejszych z licznych relikwii, jakie Karol całe życie

gromadził, a mianowicie relikwii św. Krzyża, poświęcona została w 1387 r.

W dokumencie z 28 kwietnia 1387 r. Karol IV wychwala kaplicę i Teodo-

ryka, określonego jako "nasz malarz i przyjaciel" ("pictor noster et fami-

liaris"); uwalnia też posiadłość malarza od podatków. Kaplica przezna-

czona była dla cesarza jako rodzaj samotni, gdzie sam na sam z Bogiem

mógł myśleć, modlić się, podejmować decyzje. Prawzorem dla władców,

budujących w XIV w. tego typu kaplice, była Sainte Chapelle wzniesiona

w XIII w. w rezydencji paryskiej Ludţţika Świętego na cześć relikwii

korony cierniowej Chrystusa.

W Karlśtejnie samo dojście do kaplicy w wieży zamkowej wymagało

i wymaga przejścia przez cały labirynt kręconych schodków. Trudność

drogi wynagradza uderzająca piękność i przepych jaśnego wnętrza,

o ścianach wypełnionych złotem, drogocennymi kamieniami, kolorowymi

marmurami i galerią obrazów stanowiących dzieło Teodoryka i jego

współpracowników. Wokół obrazu Ukrzyżowania na ołtarzu, gdzie Chry-

stusowi towarzyszą postacie Matki Boskiej i św. Jana, przedstawieni zo-

stali na ścianach apostołowie i świadkowie ukrzyżowania, święci rycerze,

dziewice, biskupi, książęta; są także w tej bogatej i pełnej przemyślanej

symboliki kompozycji postacie aniołów, serafinów, Ojców Kościoła, a na

ścianie wejściowej pielgrzymi, papieże, władcy. Razem 133 wyobraże-

nia-portrety o tak zdumiewającej ekspresji i kolorycie, że wielu badaczy

z trudnością przyjmowało autentyczność i autorstwo XIV-wiecznego, nie-

znanego malarza. Cały wysiłek twórcy idzie w kierunku wydobycia cech

szczególnych, własnych każdej postaci, widocznych zwłaszcza w jej obli-

czu. W rezultacie uzyţskujemy przedstawienia symboliczne, ale zarazem

już w pełni portretowe. Teodoryk tkwi w najlelţszych rurtach między-

narodowego gotyku, zna dorc?;eţ- ţţ:sćrzówţ ţvłoski^h, riadaje jednak swym

dziełom cechy wybitnie osobiste.


Literatura: A. Friedl, Magżster Theoţorżcus, Praha 1956; V. Dvorakova i in.,

Gothżc ţn.ural Paintżng in Boheţm,ża and Morawia 1300-68, London 1964.



Tyrnowo, miasto stołeczne drugiego cesarstwa bułgarskiego zniszczone

prawie zupełnie po zajęciu przez Turków 17 lipca 1393 r. Teren zasiedlony

był już w czasach rzymţkich i bizantyjskich, od VIII w. pojawili się

Słowianie. Rolę ośrodka państţţa Tyrnowo zaczęło odgrywać od samego

początku drugiego cesarstwa: tu właśnie odbyła się między innymi w


Słownik ważniejszych osób i miejscowości






- ---- -.. ţţ.ţ5"ţţţ, " ţil vv. 1JLlllĆllU

już w Tyrnowie arcybiskupstwo, podniesione w 1235 rţ przez cesarza

i patriarchat w Nicei do rangi odrębnego patriarchatu. Badania archeolo-

giczne, rozpoczęte u schyłku XIX w. i kontynuowane szczególnie ener-

gicznie po 1944 r., ukazują coraz pełniej obraz dużego miasta, rozwija-

jącego się aż do tragicznej daty 1393. Dominowały w nim dwie twierdze

ulokowane na bliskich sobie wzgórzach, Trapezica i Carewec, kręta rzeka

Jantra przepływała między nimi, obejmując zarazem każde z trzech stron.

Na wzgórzu Carewec, będącym siedzibą władzy, znajdował się kompleks

pałacowy carów, sobór patriarchalny i rezydencja patriarchów, tu także

mieszkali bojarzy dworscy. Twierdza Trapezica służyła jako schronienie

dla ludności osad miejskich i podgrodzi. Miasto rzemieślnicze, zapewne

również otoczone murami, rozłożyło się między obu wzgórzami u ich

podnóży. Inne osiedla rozłożyły się szeroko na południe i wschód od obu

twierdz. Znalazło się wśród nich osobne osiedle klasztorne na tzw. Świę-

tej Górze i osobne osiedle żydowskie; wśród ludności obok Żydów, jak

i w innych większych miastach rejonu czarnomorskiego, licznie repre-

zentowani byli Ormianie oraz Grecy. Miało to, rzecz jasna, wielkie zna-

czenie dla udziału miasta w wielkim handlu tego rejonu.


Literatura: W. Swoboda, Tyrnowo, w: Słownżk Starożytności Słowżańskich, VI,

Wrocław 1977, s. 241 i n.; S. Nesev, Symposiuţn. Internatżonal "L'Ecole de Tarnovo

dans 1'art slavo-byzantżn au cours des Xllle-XVe sżecles", Veliko-Tnrnovo 1978

Revue Bulgare d'Histoire, VII, 1979, s. 131 i n.



Wilno, od XIV w. miasto stołeezne Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Legenda, którą przytacza Maciej Stryjkowski, opowiada o jego założeniu

przez Giedymina. Polując kiedyś w pięknej dolinie otoczonej wzgórzami,

w miejscu, gdzie rzeka Wilejka wpada do Wilii i gdzie zwyczajem po-

gańskim palono ciała zmarłych książąt i panów litewskich, Giedymin

ubił tura. W nocy śniło mu się, że na wzgórzu, na którym tego dokonał

(późniejsza Góra Zamkowa) siedzi wielki wilk pokryty blachą, "w tym

wilku zaś słyszał sto wilków ogromnie wyjących, których głos po wszyst-

kich stronach [się) roznosił." Wezwany nazajutrz arcykapłan Lizdejko

objaśnił księciu ów dziwny sen: "iż na tym miejscu (...) będzie zamek

mocny i miasto tego państwa główne, a sto wilków w tym wilku ogrom-

nie wyjących (...) znaczą, iż ten zamek i to miasto zacnością i dzielnością

obywatelów swoich, tudzież wielkimi sprawami potomków twoich (...)

rozgłosi się i rozszerzy z wielką sławą po wszystkich stronach świata

.

i cudzym narodom wrychle z tej stolicy z wielką sławą panować będą".

Wtedy to Giedymin miał zbudować gród na owej górze, w dolinie zaś

saţo miasto.




422 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



W rzeczywistości gród wileński sięga co najmniej XII w., chociaż Wil-

no stołecznym miastem LitwSţ staje się istotnie dopiero w czasach Gie-

dymina, od około 1320 r. W XIV wţ. wielokrotnie niszczyli je Krzyżacy.

W 1387 r. otrzymuje od Jagiełły prawo miejskie magdeburskie, staje się

zarazem siedzibą biskupa. Unia i zapewniony przez nią pokój sprzyja

szybkiemu rozwojowi miasta od schyłku XIV w. Napływa ludność polska

i niemiecka, chętnie widziana przez wielkich książąt, miasto pośredniczy

ţţ- wielkim handlu między obszarami wschodnimi a Polską (poprzez Grod-

no, Warszawę czy Lublin), a także Kłajpedą i Królewcem (przez Kowno).

Ustanowione zostają dwa dwutygodniowe jarmarki.

W wyglądzie swym miasto XV-wieczne przypominało jednak o wiele

bardziej drewniane miasta wschodnioeuropejskie o rozrzuconej zabudo-

wie niż miasta typu zachodniego. Uderzało to przybyłego w styczniu

1414 r. z Zachodu rycerza, Gilberta de Lannoy, który zostawił nam

pierwszy opis Wilna:


Potem pz.zybyłem do panującego miasta Litwy, zu.ţanego Wilno, w którym jest

zamek położony bardzo wysoko na piaszczystej górze, otoczony kamieniem, ziemią

i murern; wewnątrz jest całkiem zbudowany z drzewa. A zstępuje obręb rzeczo-

nego zamku z wysoka góry we dwa boki; zamknięty murem aż do dołu, w którym

obrębie są objęte wiele domów. A w rzeczonym zamku i obrębie przebywa zwykle

wspomniany kniaź Witowd, książę Litwy, i ma tam swój dwór i swe mieszkanie.

A bieży blisko rzeczonego zamku rzeka, która ciągnie i prowadzi swój bieg i swe

wody przez miasto na dole, która rzeka zowie się Wilia. A nie jest miasto zamknię-

te, ale jest długie i wąskie z góry na dół; bardzo źle zabudowane domami drew-

nianymi, a jest niektórych kościołów z cegieł. A nie jest rzeczony zamek na górze

zamknięty jak drzewem przez wał zrobionym zza sposób muru.


Prawdziwy mur otoczył miasto, i to nie do końca, dopiero w począt-

kach XVI w. w związku z obawą przed możliwymi napadami Tatarów.

Wzorzec gotyckiego miasta i sztuki docierał do Wilna powoli, zachowane

zab5ţki pochodzą dopiero z XVI w., nawet z jego drugiej połowy, ukazu-

jąc jednak pewną swoistość dużej klasy. Chodzi zwłaszcza o piękny, nie-

wielki kościół Św. Anny z jego rozbudowaną fasadą, wykorzystującą

33 rodzaje różnie formowanej cegły.


Literatura: M. Baliński, Hżstorża tniasta Wżlna, t. 1, Wilno 1836; J. Jurginis,

V. Merkys, A. Tautavićius, Vilnius. Miesto, istorija..., Vilnius 1968; J. Fijałek, Opżsy

Wilna aż do połowy wieku XVII, Ateneum Wileńskie, I-II, Wilno 1923l4.



Witold (ok. 1352-1430), imię chrzestne Aleksander, syn Kiejstuta

i Biruty (według legendy kapłanki porwanej przez Kiejstuta od ţvieczy-

stego ognia, którego miała pilnować), wielki książę litewski od 1401 r:,

niewątpliwie jeden z najznakomitszyţch władcóţv ţv historii Litwy. Mimo


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 423



początkowych sporów i walk ze sw5ţm bratem stryjecznym Jagiełłą do-

szedł z nim jednak do porozumienia i praktycznie od 1392 r., a więc pra-

wie przez czterdzieści lat, sprawował samodzielnie rządy na Litwie. Dba-

jąc o całnść interesów Wielkiego Księstţţa, stał zarazem na stanowisku,

że związek z Polską na warunkach daleko posuniętej niezależności Litwy

jest dla niego korzystny. Stąd nawet różnice zdań między obu państwami

nie doprowadziły nigdy do zerwania po 1392 r. bliskich związków, dla

których ciągle poszukiwano właściwych, nowlţch form prawnych. Mimo

klęski w wielkiej bitwie z Tatarami w 1399 r. nad rzeką Worsklą (lewy

dopływ Dniepru poniżej Kijowa) ţvpłyiv 1- Litw y na wschodzie zostały

przez Witolda umocnione jak nigdy przedtem ani potem. Z Moskwą za-

warto wieczysty pokój nad rzeką Ugrą ţv 1408 r., zabezpieczający, jak

się okazało, na pół wieku przewagę Litwy na ziemiach ruskich.

Dla ziem etnicznych Litwy zasadnicze znaczenie miało trwałe włącze-

nie Żmudzi do państwa po Grunwaldzie; chodziło nie tylko o zlikwido-

wanie niebezpieczeństwa krucjaty, ale o podporządkowanie władzy wiel-

koksiążęcej miejscowych możnych książąt, zachowujących dotąd, wśród

stałych i ostrych walk z Krzyżakami, dużą samodzielność. Chrystianizacja

Żmudzi i utworzenie dla niej odrębnego bisţkupstwa w 1417 r. stanowiła

ważny etap dokonywającej się integracji. Umacnianie władzy wielko-

książęcej kosztem niezwykle silnych pţzecież w Wielkim Księstwie par-

tykularyzmów księstw i dzielnic o starych tradycjach i odrębnych inte-

resach stanowiło stały program Witolda, realizowany z wielką wytrwa-

łością. Osiągnął też na tym polu bardzo poważne sukcesy, chociaż nie

udało się uwieńczyć ich koroną królewską. Proponował mu ją u schyłku

życia cesarz Zygmunt Luksemburski, zgadzał się Władysław Jagiełło,

opór Polaków z biskupem Zbigniewem Oleśnickim na czele udaremnił

jednak realizację tego zamiaru.

Pełne niechęci do Witolda zapisy krzyżackie leżą u podstaw wielu

ujemnych, długo powtarzanych opinii o nim; jest też sporo zrozumiałej

niechęci w latopisach moskiewskich czy nowogrodzkich. Ale już własne

źródła litewsko-ruskie chwalą go niezmiernie, jak i polski Długosz, tak

nie lubiący przecież na ogół Litwinów. Nowoczesne badania historyków

zgodnie podnoszą wagę panowania Witolda i jego osiągnięć dla Wielkiego

Księstwa. Władał wieloma językami, może nawet i tatarskim, był hojny

i gościnny, umiał działać szybko i stanowczo. Wojownik i polityk zara-

zem, potrafił - jak to zwłaszcza głosili Krzyżacy - znakomicie skrywać

swoje zamiary i prowadzić grę polityczną; bliski był w tym, jak się wy-

ţaje, Jagielle i chyba całemu środowisku książąt litewsko-ruskich, dzia-

łających od kilku pokoleń tak skuţtecznie w jakże trudnych warunkach.

Ale stąd brały się też oskarżenia o podstępność. Chrzczony był Witold

trzy razy, dwţa razy po katolicku, przez Krzyżakóţv i w Polsce w 1386 r.,




424 . Słownik ważniejszych osób i miejscowości



raz w Kościele prawosłaţvnym; ponoć jednak dopiero u schyłku życia

zrozumieć miał chrześcijański dogmat zmartwychwstania. Obie kolejne

żony, księżniczki ruskie Maria i Anna, musiałv także przez swe dwory

umacniać elementy kultury ruskiej, prawosławnej w środowisku otacza-

jącym Witolda. Może jeszcze bardziej niż u Jagiełły widać u Witolda

krzyżowanie się kultur i różnych oddziaływań. Tylko wybitna osobowość

mogła sprawić, że nie załamywało go to, ale jakby dopomagało w wy-

trwałej i mądrej działalności przez kilka dziesiątków lat.


Literatura: A. Prochaska, Dzieje Witolda ţu;. księcia Litwy, Wilno 1914; H. Łow-

miański, Witold, wżelki ksżąţę litewskż, Wilno 1930; M. Kosman, Wżelki ksżq.żę

Witold, Warszawa 1967.




Władysław Jagiellończyk (14ń6-1516), król Czech od 1471 r. i Węgier

od 1490 r., syn Kazimierza Jagiellończyka (por. Kazimierz Jagielloń-

czyk) i Elżbiety z Habsburgów (por. Iţabshurgowie).

ţ Tego długie panowanie w obu krajach, w bardzo trudnych, dodajmy

od razu, warunkach, łączy się z tyloma niepowodzeniami, iż tradycja jak

i historycy czescy czy węgierscy oeeniają je na ogół jednoznacznie ujem-

nie. Do wład.zy w obu krajach Władysława doszli wielcy panowie, którzy

mieli mu ponoć stale powtarzae: "Tyś nasz król, a my twoi panowie."

Na wszystkie sugestie z ich strony król się zgadzał, mówiąc: "dobrze",

stąd też nazywano go "królem dobrze". Ambasador Wenecji tak go

charakteryzował: "Władysław jest człowiekiem wysokiego wzrostu, po-

bożnym i religijnym, o czystych obyczajach. Nie złości się, nie wierzy

w zło, modli się dużo i słucha trzech mszy każdego dnia. Nikogo nie

skazał na śmierć, ale mało go słuchają. Mówi mało, można by powie-

dzieć, że jest jako posąg." Wykształcony władca o dużej kulturze ogólnej

byłby zapewne "doskonałym- właţdcą konstytucyjnym, kochającym i po-

pierającym sztukę, mało skłonnym do awanturniczych poczynań, nie

upartym i nie stronniczym" (wg opinii wybitnego francuskiego badacza

tych czasów, E. Denis, Georges de Podiebrad. Les Jagellons, Paris 1890,

s. 168).

Pierworodţny syn Kazimierza i Elżbiety od dzieciństwa przeznaczony

był przez ojca na tron czeski i węgierski z powołaniem się na prawa

jego matki, wnuczki Zygmunta Luksemburskiego. W rzeczywistości tylko

trudna sytuacja Czech za Jerzego z.podiebradów (por. Jerzy z Podie-

bradów) i szukanie oparcia w Polsce zmusiły Jerzego do uznania następ-

stwa po sobie Władysława na zjeździe w Głogowie w 1462 r. Stany

czeskie zebrane w Kutnej Horze po śmierci Jerzego (22 marca 1471 r.)

potwierdziły ten wybór, 19 sierpnia tegoż roku doszło do uroczystego

wjazdu nowego władcy do Pragi. Czechy były jednak wewnętrznie głę-


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 42ź



boko rozbite, duża część katolików obstawała za Maciejem Korwinem

(por. Maciej Korwin), wybranym przez nich już w 1469 r. na króla

Czech. Ostrą walkę Władysława i Macieja zakończył dopiero w 1478 r.

kompromisowy pokój w Ołomuńcu: Śląsk, Morawy, Łużyce zostały przy

Korwinie. Dla stabilizacji sytuacji w samych Czechach w następnych

latach zasadnicze znaczenie miała przyjęta w 1485 r. na sejmie w Kutnej

Horze umowa religijna zawieszająca na 32 lata walki katolików i utra-

kwistów w duchu daleko posuniętej tolerancji. Pozostaje zagadnieniem

otwartym, w jakiej mierze król i stojąea za nim tradyeja jagiellońskiej

tolerancji ułatwiali znalezienie i wprowadzenie w życie tego rodzaju roz-

wiązań o doniosłym dla kraju i trwałym znaczeniu; za mało dostrzegano

tę kwestię w tradycyjnej historiografii czeskiej.

Na Węgrzech zaraz po nagłej śmierci Korwina 6 kwietnia 1490 r. z nie-

zwykłą siłą wystąpiła reakcja możnych panów duchownych i świeckich

przeciwko silnej władzy królewskiej. Oni to zdecydowali o wyborze Wła-

dysława na króla węgierskiego, ograniczając go zarazem znacznie w jego

prerogatywach; król nie mógł podejmować w gruncie rzeczy żadnej po-

ważniejszej decyzji bez zgody rady królewskiej. "Czarna armia" Kor-

wina dopomogła w usunięciu innych pretendentów do tronu, m.in. Jana

Olbrachta, którego, a nie Władysława, chciał ostatecznie osadzić Kazi-

mierz Jagiellończyk na Węgrzech. Pierwszym krokiem możnych po usta-

leniu się pozycji nowego króla i unii personalnej węgiersko-czeskiej była

likwidacja tej armii jako ewentualnego narzędzia w ręku króla. Wysłano

ją przeciw Turkom bez żadnego zaplecza, a gdy zaczęły się przewidy-

wane rabunki ludności, połączone oddziały wojsk wielkich panów ude-

rzyły na nią i rozbiły ją. Później ustalono, że skarb królewski utrzymy-

wać ma owe prywatne oddziały. Dochody króla spadły gwałtownie nawet

poniżej poziomu sprzed Korwina. Wynosiły w końcu około 200 tys. flo-

renów rocznie (dla porównania - arcybiskup Ostrzyhomia miał wówczasţ

100 tys.!). Wpływy frakcji magnackiej rodu Zapolya, opierającej się na

masach szlacheckich, szły tak daleko, że w 1505 r. myślano nawet o usu-

nięciu króla i wybraniu na jego miejsce jednego z Zapolyów. Dwór

i jego stronnictwo szukało oparcia raczej u Habsburgów, co w dalszych

konsekwencjach doprowadziło do znanych układów wiedeńskich 1515 r.,

regulujących małżeństwa dzieci Władysława i sprawy sukcesji jagielloń-

sko-habsburskiej na Węgrzech i w Czechach.

Od chwili obioru na króla Węgier Władysław opuścił Pragę, poja-wiał

się tam pótem tylko trzykrotnie w ciągu swych rządów. Odbudowa re-

zydencji królewskiej w Pradze i związanej z nią katedry stanowić miała

jednak w programie króla śţviadome nawiązania do dynastii Luksem--

burgów, przede wszystkim do Karola Iţ', którego czuł się potomkiem.




ţ426 - Słowţnik ważniejszych osób i miejscowości



Literatura: J. Skoczek, 53'ychowan.ie Jagiellonów, Lwów 1932; Ottuv Słouiaik

Naućnţ, t. XXVI, Praha 190i, s, 798 i I:.; Geschichte der bBTn,ische Lander, red.

K. Bosl, t. II, 19i1; J. Vackoţ-a. Program monu7n,entalnego Trcalarstwa w stylu

dworskżţrc za panou;anża Władysłauţa Jagiellończyka, w: Sztuka i ideologia XV wie-

ku, red. P. Skubiszewski. Warszawa 1978, s. 427 i n.;ţ J. Horejśi, Podstawy ideowe

architektury dworskżej za panowanża 11%ładysława Jagiellończţka, tamże, s. 479 i n.;

G.. Fehr, Benedakt Ried. Ein deutscher Baumeister zwżschen Gotik und Renażssance

in Bţhţm,en, Munchelz 1961.




Władysłaţv Jagiełło (ok. 1351-1434), wielki książę litewski od 1377 r.,

król Polski od 1386 r., postać symbolizująca w oczach następnych po-

koleń wraz z małżonką Jadwigą wielkie dzieło unii polsko-litewskiej.

Był synem wielkiego ksiecia liteţţskiego Olgierda i Julianny, księżniczki

twerskiej. Wychowywał się w atmosferze kultury ruskiej, dzięki matce,

gorliwej chrześcijance, i jej także chrześcijańskiemu otoczeniu; niektó-

rzy badacze sądzą nawet, że przyjął (potajemnie?) chrzest prawosławny,

ale pogląd taki nie wydaje się zbyt prawdopodobny. W 1377 r. przej-

muje po ojcu władzę zwierzchnią na Litwie. Wśród wojen z Moskwą

i Krzyżakami dochodzi do zatargu ze współrządzącym Litwą od dawna

stryjem Władysława, Kiejstutem, który ginie w 1382 r. w tajemniczych

okolicznościach, niektórzy historycyţ nie wykluczają tu współdziałania

bratanka.

Wyjście z trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Litwa, dostrzegł Wła-

dysław w unii z Polską. 14 sierpnia 1385 r. w Krewie spisano z wysłań-

cami panów,polskich i królowej Jadwigi warunki, a zimą 1386 r. przybył

Jagiełło do Polski, do Krakowa. Tu 15 lutego 1386 r. przyjął chrzest

i imię Władysław, 18 poślubił Jadţvigg, 4.marca koronowany został na

-króla Polski. Rządy ţv Polsce spraw ow ał naţstępnie bardzo długo, prawie

pół wieku, łącząc swe imię z szeregiem wielkiej wagi wydarzeń i osiągnięć

państwa polskiego i litewskiego. Wbrew początkowym zamiarom, przy-

najmniej strony polskiej, Litwa nie została ostatecznie włączona do Pol-

ski, ale zachowała przez cały czas panowania Jagiełły, noszącego tytuł

najwyższego księcia Litwy, bliskie z nią związki na bardzo wielu polach.

Regulowały je kolejne układy i tzw. unie (m.in. 1401 wileńsko-radomska,

1413 horodelska), a może przede wszystkim bliska przez lata, mimo róż-

nego rodzaju rozbieżności, współpraca króla z bratem stryjecznym, sy-

nem Kiejstuta Witoldem, noszącym od 1401 r. tytuł wielkiego księcia

Litwy. Grunwald byłby bez tej współpracy nie do pomyślenia. Miał też

Jagiełło swój istotny udział w odnowieniu Akademii - uniwersytetu

krakowskiego.

Ocena Jagiełły, może lepiej: zrozumienie go jako człowieka i ţvładcy,

stanowi od daţvna pewien problem. Współczesne, bardzo Polsce nie-

Słownik ważniejszych osób i miejscowości 427



chętne opinie Krzyżaków i licznych ich przyjaciół w Europie malowały

Jagiełłę często jako skrytego poganina, naprowadzającego w dodatku-

myślano tu zwłaszcza o Grunwaldzie - pogan i schizmatyków na dobrych

rycerzy ćhrześcijańskich. Propaganda polska na odwrót podnosiła z dużą

umiejętnością wielkie zasługi Jagiełły jako apostoła pogańskiej Litwy,

człowieka pobożnego, wzdragającego się przed rozlewem krwi. Opinia

Jana Długosza stanowi jakieś echo tych sporów, oddaje jednak przede

wszystkim niechęć biskupa Zbiţgniewa Oleśnickiego i panów małopol-

skich do króla neofity, który między innymi nie zrealizował ich planu

zupełnego włączenia Litwy do Polski. Jagielle przeciwstawiał wyraźnie

Długosz Witolda, szacując go o wiele ţvyżej. Zdanie Długosza zaważyło

niewątpliwie poważnie na tradycji polskiej.

Gruntowne badania historyków rozpoczęte ţv XIX w. u.kazały lepiej

wielkość Jagiełły w wielu wymiarach. A. Lewicki pisał w 1892 r.:

;,Chcąc ocenić Jagiełłę, porzućmy Długosza. a rozpatrzmy się dobrze w

jego czynach (...) przedstawi się nam jako jeden z najświetniejszych,

najmędrszych i najenergiczniejszych." Zaś A. Prochaska w zakończeniu

swej biţografii króla tak go charakteryzoţvał: "Mąż o wielu przymiotach,

jak ujmującej serce dobroduszności, podbijającej ludzi hojności, budu-

jącej społeczeństwo całe wierze, o wielkiej rozţvadze, o przymiotach

prawdziwie monarszej powagi i umiejętności dobierania do boku naj-

zdolniejszych ludzi, miał Jagiełło równą praţvie liczbę wad, z której to

Ziczby pewna wschodnia ociężałość i gnuśność, łatţvowierność i lubovc.ţa-

nie się w podszeptach dworskich pochlebców, oddawanie się wreszcie

namiętnie rozrywkom łoţţów, bodaj czy nie najbardziej ciążyły na jego

charakterze. Przytem był to mąż średnich zdolności, nieświadomy sztuki

pisania, nieświadom języka niemieckiego ani łaciny, tak że przy konfe-

rencjach z książętami zawsze używał pomocy tłumacza, skromny w

ubiorze aż do przesady, niekiedy zabobonny, a nawet wierzący w astro-

logię. Mimo to wszystko, jemu b5=ło dane poţvołać do pracy cywiliza-

cyjnej drzemiące na wschodzie ludy i w życie wprowadzać największe

zadania cywilizacyjne, jakie w czasach jego w ogólności w Europie speł-

niono." W następnym pokoleniu historykóţţ szczególnie wysoko oceniał

Jagiełłę tak wybitny znaţţca Jagiellonóţv jak L. Kolankowski, w naszych

zaś czasach - S. M. Kuczyński, podnoszący w szczególności walory

króla jako stratega i naczelnego wodza m.in. pod Grunwaldem.

Trzeba będzie w przyszłych badaniach jeszcze wyraźniej niż dotąd

spojrzeć na Jagiełłę jako na człowieka trzech kultur: litewskiej, pogań-

skiej przecież jeszcze w wielkiej mierze (a swe prz5-wiązanie do Litţvy

ten Litwin na tronie polskim jakże mocno do końca życia okazywał!),

ruskiej prawosławnej, bardzo przez cały czas mu bliskiej, jak to widać

chociażby z malowideł w kaplicach królewskich z najlepiej zachowaną




428 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



lubelską na czele, i polskiej katolickiej, w którą tak wszedł przecież

przez prawie pełne pół wieku swego panowania w Polsce. O samym

człowieku, którego portret zachowuje znakomity jako dzieło sztuki naj-

wyższej klasy nagrobek ţv katedrze krakowskiej, można by dodać, że

do końca życia cieszył się niepożytym zdrowiem, co musiało ułatwiać

mu ţznoszenie wszelkich przeciţvności. Tych nie brakło mu również w

życiu rodzinnym. Przeżył dziesięciu swych braci i kilka sióstr; każdą

z czterech kolejnych żon - Jadwigę, Annę Cylejską, Elżbietę z Pileckich

Granowską i Zofię Holszańską - oskarżano i szkalowano w taki czy

inny sposób w kraju bądź za granicą (pretensje Habsburgów do Jadwigi

leżą zapewne, jak mniemają niektórzy historycy, u podstaw trudności,

z którymi spotykały się próby oficjalnego potwierdzenia kultu Jadwigi,

żywego, jak potwierdza m.in. Długosz, w społeczeństwie polskim; takiego

potwierdzenia miał w końcu dokonać osobiście dopiero Jan Paweł II w

Krakowie w 1979 r.). Utracił troje dzieci, Elżbietę-Bonifację zrodzoną

z Jadwigi, Jadwigę z Anny Cylejskiej i Kazimierza z Zofii Holszańskiej.

Narodzinom dwóch synów, Władysława (Warneńczyka) i Kazimierza

(Jagiellończyka), z tej ostatniej towarzyszyła atmosfera dworskich plo-

tek i podejrzeń.

Jan Długosz tak charakteryzuje Jagiełłę (cyt. za J. Dąbrowskim, Dzieje

Polski. Koron,a i Litwa, Teksty źródłowe..., z. 24, Lwów 1939, s. 4):



Wzrostu był miernego, twarzy ściągłej, chudej, u brody nieco zwężonej. Głowę,

nział małą, podłużną, prawie całkiem łysą, jak to widać na grobowcu marmuro-

wym, który popioły jego pokrywa. Oczy czarne i małe, niedostatecznego wejrzenia

i ciągle biegające. Uszy duże, głos gruby, mowę prędką, kibić kształtną, lecz szczup-

łą, szyję długą. Na trudy, zimna, upały, zawieje i kurzawy nad podziw był wy-

trzymały. W ubiorze i zewnętrznej postawie skromny; sypiać i wczasować się lubił

aż do południa, dlatego mszy św. rzadko o należnym czasie słuchiwał. W prowa-

dzeniu wojen niedbały i ciężki, wszystko staranie na wodzów i zastępców składał.

Łaźni zazwyczaj co tr2eci dzień, a niekiedy częściej używał. Do rozlewu krwi

ludzkiej był tak nieskory, że często większym nawet winowajcom karę odpuszczał.

Tylko tym, ktbrzy mu na łowach lub w innych rozrywkach zawinili, nigdy nie

mógł przebaczyć. W ludziach umiał dostrzegać cnoty i nie zawiścią, ale przychyl-

nością mierząc czyny i zasługi swego rycerstwa, każdą sprawę chwalebną, czy to-

w wojnie, czy w pokoju spełnioną, hojnie i wspaniale wynagradzał (...) W każdym

tygodniu piątek z wielką wstrzemięźliwością o chlebie i wodzie pościł. Zawsze.

trzeźwy, wina ani piwa nie pijał. Jabłek i ich zapachu nienawidził, dobre jednak:

i słodkie gruszki po kryjomu jadał (...)

Religii katolickiej pobożny i gorliwy wyznawca, dla ubogich, żebraków, wdóţv.

i wszelakiego rodzaju nieszczęśliwych szczodrym był i dobroczynnym. Posty, wigilie-

i inne nabożeństwa tak żarliwie wypełniał, że więcej zwycięstw modlitwami

swymi u Boga wyprosił, niźli orężem wywalczył. Szczery i prostoduszny, nie miałţ

w sobie żadnej obłudy. W rozdawaniu łask i danin mało oględny. W zabawach

myśliwskich nie umiał ani miary zachować, ani czasu oszczędzać (...) Ozdbb po=

wierzchownych i szat wytwornych nie lubił. Chodził zwykle w baranim kożuchu.


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 429



sukiiem pokrytym. Rzadko na siebie brał strbj wykwintniejszy, jak płaszcz z sza-

rego aksamitu, bez żadnych ozdób ani złotogłowu. i to tylko na większe uroczy-

stości. W inne dlzi nosił odzież prostą, żółtawej barwy. Nienawidził soboli, kun,

lisów i innych miękkich a kosztownych futer. Przez całe życie używał tylko zwy-

czajnych baranków, i to nawet w najostrzejszej porze zimowej (...) W biesiadach

nie tylko hojny, ale zbytkujący, tak iż w dni świąteczne i uroczyste, albo kiedy

znaczniejszych podejmował gości, po sto potraw na stole, zwyczajnie zaś trzy-

dzieści, czterdzieści i pięćdziesiąt zastawiał (...) Zazwyczaj dawał połowę tego, o co

go proszono. Za czym poszło, że proszący żądali zawsze dwa razy więcej, aby z tym

większą pewnością połowę uzyskać.

Miał niektbre zwyczaje zabobonne. Wyrywał włosy z brody i powplatawszy je

między palce, wodą ręce obmywał. Zawsze, nim z domu wyszedł, trzy razy obracał

się w koło i słomkę na trzy części złamaną rzucał na ziemię. Nauczyła go tego

matka greckiego wyznania. Ale dlaczego i w jakim celu to czynił, nikomu za

życia nie chciał powiedzieć, ani też łatwo to odgadnąć. Powiadają zaś, że miał w

przysłowiu to zdanie często powtarzane, że słówko z ust ptaszkiem wyleci, ale

jeśli było niedorzecznym, a chcesz je cofnąć, staje się wołem. Miał także zwyczaj

upominać żartem rycerzy, żeby w boju nie stawali nigdy na przodzie ani w ostat-

nim szeregu, a nie chowali się również i do środka (...) Do zabaw myśliwskich

skłonny z przyrodzenia (...) unikał tego starannie, aby mu kto spoczynku lub ło-

wów, którymi ustawicznie lubił się zabawiać, nie przerywał.


Literatura: A. Lewicki, Powstanie Swżdrygżełły, Krakówţl892; A. Prochaska,

Król Władysław JapżełŁo, t. I-II, Kraków 1908; L. Kolankowski, Polska Jagtello-

nów, Warszawa 1936; S. M. Kuczyński, Wielka wo7na z ZakoneTrc Krzyżackiţrc w la-

tach 1409-1411, Warszawa 1966; tenże, Wtadysław Jagiełto 1350-1434, Warszawa

1971; H. Panas, Prywatne życie Władysława Jagiełły, Olsztyn 1969.



Wrocłaţv, największe miasto Śląska, siedziba biskupstwa zależnego od

Gniezna, podpora rządów czeskich w tej dzielnicy w XIV w., w XV w.

zdobywające się często na własną, niezależną od Pragi politykę o waż-

nych sţutkach i znaczeniu. Rozbudowany ośrodek miejski w XI/XII w.,

uzyskał prawa magdeburskie w ciągu XIII w. Wtedy też dużą przewagę

w mieście zdobyrł bogaty patrycjat niemiecki, nastawiony na daleko-

siężny handel. Ten właśnie patrycjat popierał program zjednoczeniowy

Przemyślidów i później Luksemburgów, ostro występując przeciwko Wła-

dysławowi Łokietkowi. Po śmierci ostatniego księcia wrocławskiego Hen-

ryka VI w 133ń r. miasto przeszło też bezpośrednio pod władzę królów

czeskich. W ciągu XIV-XV w. następuje intensywny i wszechstronny

rozwój Wrocławia. Liczba silnych cechów rzemieślniczych wzrasta z dwu-

.dziestu cźterech ţv 1307 r. do czterdziestu w 1470; wykaz z 1403 r. obej-

muje imiennie 1197 rzemieślników w 91 specjalnościach. Wielki handel

międzynarodowy obejmuje miasta polskie, Pragę, Norymbergę, Magde-

.burg, Frankfurt nad Menem, Wenecję; zţviązki z Hanzą i czasowa przy-

należność do niej ułatwiały kontaktţ- ze strefą bałtycką i Morzem Pół-

nocnym. Bardzo silny ośrodek kościelny Wrocławria obejmuje u schyłku




428 Słownik ważniejszych osób i miejscowości



lubelską na czele, i polskiej katolickiej, w którą tak wszedł przecież

przez prawie pełne pół wieku swego panowania w Polsce. O samym

człowieku, którego portret zachowuje znakomity jako dzieło sztuki naj-

wyższej klasy nagrobek ţv katedrze krakowskiej, można by dodać, że

do końca życia cieszył się niepożytym zdrowiem, co musiało ułatwiać

mu ţznoszenie wszelkich przeciţvności. Tych nie brakło mu również w

życiu rodzinnym. Przeżył dziesięciu swych braci i kilka sióstr; każdą

z czterech kolejnych żon - Jadwigę, Annę Cylejską, Elżbietę z Pileckich

Granowską i Zofię Holszańską - oskarżano i szkalowano w taki czy

inny sposób w kraju bądź za granicą (pretensje Habsburgów do Jadwigi

leżą zapewne, jak mniemają niektórzy historycy, u podstaw trudności,

z którymi spotykały się próby oficjalnego potwierdzenia kultu Jadwigi,

żywego, jak potwierdza m.in. Długosz, w społeczeństwie polskim; takiego

potwierdzenia miał w końcu dokonać osobiście dopiero Jan Paweł II w

Krakowie w 1979 r.). Utracił troje dzieci, Elżbietę-Bonifację zrodzoną

z Jadwigi, Jadwigę z Anny Cylejskiej i Kazimierza z Zofii Holszańskiej.

Narodzinom dwóch synów, Władysława (Warneńczyka) i Kazimierza

(Jagiellończyka), z tej ostatniej towarzyszyła atmosfera dworskich plo-

tek i podejrzeń.

Jan Długosz tak charakteryzuje Jagiełłę (cyt. za J. Dąbrowskim, Dzieje

Polski. Koron,a i Litwa, Teksty źródłowe..., z. 24, Lwów 1939, s. 4):



Wzrostu był miernego, twarzy ściągłej, chudej, u brody nieco zwężonej. Głowę,

miał małą, podłużną, prawie całkiem łysą, jak to widać na grobowcu marmuro-

wym, który popioły jego pokrywa. Oczy czarne i małe, niedostatecznego wejrzenia

i ciągle biegające. Uszy duże, głos gruby, mowę prędką, kibić kształtną, lecz szczup-

łą, szyję długą. Na trudy, zimna, upały, zawieje i kurzawy nad podziw był wy-

trzymały. W ubiorze i zewnętrznej postawie skromny; sypiać i wczasować się lubił

aż do południa, dlatego mszy św. rzadko o należnym czasie słuchiwał. W prowa-

dzeniu wojen niedbały i ciężki, wszystko staranie na wodzów i zastępców składał.

Łaźni zazwyczaj co tr2eci dzień, a niekiedy częściej używał. Do rozlewu krwi

ludzkiej był tak nieskory, że często większym nawet winowajcom karę odpuszczał.

Tylko tym, którzy mu na łowach lub w innych rozrywkach zawinili, nigdy nie

mógł przebaczyć. W ludziach umiał dostrzegać cnoty i nie zawiścią, ale przychyl-

nością mierząc czyny i zasługi swego rycerstwa, każdą sprawę chwalebną, czy to-

w wojnie, czy w pokoju spełnioną, hojnie i wspaniale wynagradzał (...) W każdym

tygodniu piątek z wielką wstrzemięźliwością o chlebie i wodzie pościł. Zawsze

trzeźwy, wina ani piwa nie pijał. Jabłek i ich zapachu nienawidził, dobre jednak:

i słodkie gruszki po kryjomu jadał (...)

Religii katolickiej pobożny i gorliwy wyznawca, dla ubogich, żebraków, wdóţvţ

i wszelakiego rodzaju nieszczęśliwych szczodrym był i dobroczynnym. Posty, wigilie-

i inne nabożeństwa tak żarliwie wypełniał, że więcej zwycięstw modlitwami

swymi u Boga wyprosił, niźli orężem wywalczył. Szczery i prostoduszny, nie miałţ

w sobie żadnej obłudy. W rozdawaniu łask i danin mało oględny. W zabawach

myśliwskich nie umiał ani miary zachować, ani czasu oszczędzać (...) Ozdbb po=

wierzchownych i szat wytwornych nie lubił. Chodził zwykle w baranim kożuchu:


Słownik ważniejszych osób i miejscowości 429



sukilem pokrytym. Rzadko na siebie brał strój wykwintniejszy, jak płaszcz z sza-

rego aksamitu, bez żadnych ozdób ani złotogłowu. i to tylko na większe uroczy-

stości. W inne dlzi nosił odzież prostą, żółtawej barwy. Nienawidził soboli, kun,

lisów i innych miękkich a kosztownych futer. Przez całe życie używał tylko zwy-

czajnych baranków, i to nawet w najostrzejszej porze zimowej (...) W biesiadach

nie tylko hojny, ale zbytkujący, tak iż w dni świąteczne i uroczyste, albo kiedy

znaczniejszych podejmował gości, po sto potraw na stole, zwyczajnie zaś trzy-

dzieści, czterdzieści i pięćdziesiąt zastawiał (...) Zazwyczaj dawał połowę tego, o co

go proszono. Za czym poszło, że proszący żądali zawsze dwa razy więcej, aby z tym

większą pewnością połowę uzyskać.

Miał niektbre zwyczaje zabobonne. Wyrywał włosy z brody i powplatawszy je

między palce, wodą ręce obmywał. Zawsze, nim z domu wyszedł, trzy razy obracał

się w koło i słomkę na trzy części złamaną rzucał na ziemię. Nauczyła go tego

matka greckiego wyznania. Ale dlaczego i w jakim celu to czynił, nikomu za

życia nie chciał powiedzieć, ani też łatwo to odgadnąć. Powiadają zaś, że miał w

przysłowiu to zdanie często powtarzane, że słówko z ust ptaszkiem wyleci, ale

jeśli było niedorzecznym, a chcesz je cofnąć, staje sIę wołem. Miał także zwyczaj

upominać żartem rycerzy, żeby w boju nie stawali nigdy na przodzie ani w ostat-

nim szeregu, a nie chowali się również i do środka (...) Do zabaw myśliwskich

skłonny z przyrodzeizia (...) unikał tego starannie, aby mu kto spoczynku lub ło-

wów, którymi ustawicznie lubił się zabawiać, nie przerywał.


Literatura: A. Lewicki, Powstanie Swżdrygiełłţ, Krakówţ 1892; A. Prochaska,

Król Władysław Japżełto, t. I-II, Kraków 1908; L. Kolankowski, Polska Jagżello-

nów, Warszawa 1936; S. M. Kuczyński, Wżelka woi'na z Zakoneţrc Krzyżackżţrc w 1a-

tach 1409-1411, Warszawa 1966; tenże, Władysław Jagiełło 1350-1434, Warszawa

1971; H. Panas, Prywatn,e życże Władystawa Jagżełły, Olsztyn 1969.



Wrocłaţţ, największe miasto Śląska, siedziba biskupstwa zależnego od

Gniezna, podpora rządów czeskich w tej dzielnicy w XIV w., w XV w.

zdobywające się często na własną, niezależną od Pragi politykę o waż-

nych sţutkach i znaczeniu. Rozbudowany ośrodek miejski w XI/XII w.,

uzyskał prawa magdeburskie w cią,gu XIII w. Wtedy też dużą przewagę

w mieście zdobyţł bogaty patrycjat niemiecki, nastawiony na daleko-

siężny handel. Ten właśnie patrycjat popierał program zjednoczeniowy

Przemyślidów i później Luksemburgów, ostro występując przeciwko Wła-

dysławowi Łokietkowi. Po śmierci ostatniego księcia wrocławskiego Hen-

ryka VI w 133a r. miasto przeszło też bezpośrednio pod władzę królów

czeskich. W ciągu XIV-XV w. następuje intensywny i wszechstronny

rozwój Wrocławia. Liczba silnych cechów rzemieślniczych wzrasta z dwu-

.dziestu cźterech w 1307 r. do czterdziestu w 1470; wykaz z 1403 r. obej-

muje imiennie 1197 rzemieślników w 91 specjalnościach. Wielki handel

międzynarodowy obejmuje miasta polskie, Pragę, Norymbergę, Magde-

.burg, Frankfurt nad Menem, Wenecję; zţviązki z Hanzą i czasowa przy-

należność do niej ułatwiały kontaktţ- ze strefą bałtycką i Morzem Pół-

nocnym. Bardzo silny ośrodek kościelny Wrocław,ia obejmuje u schyłku




430 . Słow,nik ţvażniejszych osób i miejscowości


średniowiecza dziesiątki kościołóţ-, setki zakonników i setki duchownyeh

świeckich. Ludność miasta szacuje się na około 13-14 tys. w początkach

XIV w. i około 20 t5=s. ţr sto lat później.

Centrum Wrocławia stanowił duży rynek z pięknym ratuszem, w któ-

rym stały najpiękniejsze domţ-, "bardzo wysokie - jak powiada Bartło-

rriiej Stein w początkach XţI w-. - sięgające trzech, czterech; a nawet

pięciu pięter, mające liczne, aż do szczytu sięgajace, oszklone okna, na

dole zwykle okratoţţţane". Osobną dzielnicę o wyraźnie kościelnym cha-

rakterze stanowił Ostróţz Tumski ţvraz z pobliską Wyspą Piaskową; stało

tu kilka monumentalnych, pięknyeh kościołów, wznoszonych w ciągu

XIII-XIV w., jak katedra ?\MP na Piasku czy Św. Krzyża.

Wspomniany wyżej Stein zostawił cenny opis Śląska; rolę Wrocławia

w rozwoju dzielnicy uţvażał za zasadniczą. Wśród wyg.ód,. jakie mieli

wrocławianie, zwracaja uţvagę Steina wodociągi:


Uważam przeto za rzecz :-:ajpeţţniejszą, że cały ţląsk otrzymał bezsprzecznie

wszystkie obyczaje, cały dobrobyt i wreszcie całą kulturę Wrocławia, gdzie najpierw

zaczęły się odbywać największe jarmarki ze wszystkimi sąsiednimi narodami, i że

wszystkie inne miasta rozwinęły się dopiero później. (...) Do miasta zbiegają się

z najdalszej prawie północy jak i ze cţţschodu ludzie uprawiający handel: Tu przy-

wożono to, co cała Sarmacja produkowała najkosztowniejszego lub najpożyteczniej-

szego. Tu przywozili swoje towary Rusini, Wołosi, Litwini, Prusacy, Mazowszanie

oraz Polacy z Wielko- i Małopolski, ale tylko te, które im daje przyroda, a nie

przemysł. Tu także przywożono z całych Niemiec wyroby, przeznaczone zarbwno

do codziennego użytku jak i do sporządzania odzieży. Handel polegał. przeważnie

na wymianie, opartej na równym oszacowaiziu towarbw, ponieważ nie byłţo wspól-

nej monety. Wprawdzie i Kraków ţvtedy również rozwijał się, ale jego daleka

odległość od Niemiec odstraszała niemieckich kupców od udawania się tam. (...)

Wszystkie budynki, które tylko znajdują się wewnątrz miasta, zaopatruje w

wodę podziemny wodociąg, r:apełlziany przez olbrzymie koła wodne i rozprowa-

dzający wodę w drewnianych rurach r:a ţţszystkie ulice i place, (...) dó ponad 600

miejsc.


Literatura: Wrocław, jepo dzżeje i kultura, red. Z. Swiechowski, Warszawa 1978;

W. Długoborski, J. Gierowski, K. Maleczyński, Dzieje Wrocławia do roku I80?;

Warszawa 1958; J. Gilewska, 1ţ późnośredniowiecznyţrr. Wrocławżu, Wrocłţaw 1967.

Tekstţ źródłowe do historżi Wrocłauia, I: Do koţca XV111 w., zestawili K. Male-

czyński i J. Reiter, Wrocław 19 i 1 (tam m.żn. fragmenty ze Steina)ţ.



Zygmunt Luksemburski (1368-1437), król Węgier i ţzecţh, cesarz,

stanowi jedną z ważnych postaci w burzliwych dziejach Europy środ-

kowo-wschodniej tych czasów. Syn Karola IV i Elżbiety pomorskiej

(prawnuk więc między innymi i Kazimierza Wielkiego), zaręczony zostaţ

w 1372 r. z Marią, córką Ludwika, króla Węgier i Polski, z myślą o za-

jęciu w przyszłości tronu polskiego. Z tym planem związane było odda--

Słownik ważniejszţţch osób i miejscoţţ-ości 431


nie mu ţv 1378 r. Brandenburgii, ţvcześniej poddanej Karolowi IV, i ry-

sowała się tu perspektywa pod jego rządami unii polsko-brandenburskiej.

Polacy po śmierci Ludwika ţv 1382 r. odrzucili jednak kandydaturę

Marii, powołanej na tron węgierski, i nie dopuścili Zygmunta, mimo

ţysiłków z jego strony, do korony polskiej. Po małżeństwie z Marią

objął ţţ 1387 r. rządy na Węgrzech, nie bez trudności ze strony silnej

opozycji; tron węgierski utrzymał do końca, także po śmierci Marii, w

dużym stopniu za cenę daleko idących kompromisóţv z rosnącą w siłe

arystokracją. W 1410 r. obrany został królem rzymskim (koronacja na

cesarza dopiero w 1433 r.) i w tym charakterze odegrał niepoślednią rolę

ţţ zţţołaniu i przebiegu soboru ţv Konstancji w 1414-1418 r. Postawa

w stosunku do,Tana Husa i jego zwolennikóţv utrudniała mu jednak,

wobec zdecydowanej postawy husytów, przejęeie tronu w Pradze po

śmierci brata, Wacława, w 1419 r. Dopiero po ţvyczerpujących wojnach

i kompromisie zawartym na soborze ţţ Bazylei doszedł do porozumienia

z Czechami i koronował się w I436 r. na króla ţţ Pradze. Jedyna córka

Zygmunta, Elżbieta, wyszła za Alblţechta Habsburga, skąd zrodziły się

stałe odtąd pretensje Habsburgów do spadkti po Luksemburgach w Cze-

chach i na Węgrzech.

Był Zygmunt człowiekiem bardzo ţvykształconţ-m, o dużej inteligencji,

dowcipie, darze słowa, znać miał siedem języków. iVa dworze swym lubił

gromadzić wybitnych rycerzy z całego chrześcijaństwa; był wśród nich

i znakomity rycerz polski Zawisţa Czarny z Garbowa, który zreszta

poległ - zamordowany po dostaniu się do nieţvoli - w wyprawie prze-

ciwko Turkom, prowadzonej przez ZSţgmunta w 1428 r. Poniósł jednak

w życiu wiele klęsk wojennych (Nikopolis 1396, wojny husyckie), na

Węgrzech rządy nie przyniosły mu wielkich sukcesów, w Czechach bu-

dził przede wszystkim nienawiść, a przynajmniej niechęć. Popierał cały

czas lirzyżaków, ze strony polskiej i litewśkiej miano do niego wiele

pretensji za stronnicze rozjemstwo ţv zatargach z państwem zakonnym.


Literatura: J. Aschbach, Gesch,ich,te Każser Sigżs7rtund's, Hamburg, I-V, 1838-45

(przedruk 1964); Z. Nowak, Polityka północ'na Zygţn.unta LukseTrcburskżego do roku

1411, Toruń 1964.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wczesnośredniowieczny strój słowiański w X- XIII wieku, Dokumenty(1)
005 europa do xx wieku YAUUNWC5PSR6HE3QU3CK5TC2TVT5FAA66S5YZTQ
Sprawdzian AB kl IIC 2007, Sprawdzian A: Europa i Rzeczpospolita w XVII wieku
Wczesnośredniowieczny strój słowiański w X- XIII wieku, Dokumenty(1)
Wczesnośredniowieczny strój słowiański w X XIII wieku 2
15. Główne kierunki w sztuce ogrodowej XX wieku, Architektura krajobrazu Inż
15 A XIII 1 pol XIV wieku sztuka ro
15 Wojsko w XVIII wieku
Europa, 1zydzi, Ludność żydowska w krajach E uropy Środkowo-Wschodniej w XIX i XX wieku (do 1939),
Europa, 1lotwa, Kraje nadbałtyckie: Łotwa i Estonia w XIX i XX wieku do 1939 r
Europa Rzeczpospolita Wielu Narodow Kłoczowski (2012)
Zmiany w używaniu substancji psychoaktywnych przez młodzież w wieku 11 15 lat w Polsce w latach 2002
Rozdział 15 - Rozwój fizyczny i poznawczy w wieku średnim, Psychologia rozwojowa, Helen Bee
Rzeczpospolita i Europa w XVII wieku A, Testy, sprawdziany, konspekty z historii
II.CZŁOWIEK MIĘDZY WIARĄ A ROZUMEM.EUROPA W XVII STULECIU, 15.Powstanie Chmielnickiego, Marek Biesia
konspekty, rozne, Europa XIX wieku.
6 - Żywienie dzieci w wieku szkolnym 7 - 15 lat(1), Coś dla kobiet!
z ojcem Janem Andrzejem Kłoczowskim- o new age, Rozmowy na koniec wieku
15 Hiszpania XI XIII wieku