"Przyjazd"
Kiedy tylko wszyscy dowiedzieli się, że Nahuel przyjeżdża w odwiedziny, w całym domu Cullenów dało sie wyczuć napiętą atmosferę. I to nie w złym sensie. Wszyscy wydawali się być podekscytowani tym faktem, a szczególnie Renesmee... Jakby tego mi brakowało! Ja jakoś nie podzielałem ich entuzjazmu. Stałem tylko oparty o ścianę z założonymi rękami, wpatrując się w sufit.
Nagle obok mnie dyskretnie pojawiła się Bella. Spojrzała na mnie znacząco. Zrozumiałem i wyszliśmy na dwór. Widocznie miałem bardzo naburmuszoną minę, bo Bella wstchnęła i położyła mi rękę na ramieniu.
- Jacob... Myślę, że powinieneś już niedługo powiedzieć o tym Renesmee... I to nie za kilka dni lecz kilkanaście godzin. Alice mówi, że Nahuel zostanie u nas około miesiąca, ale ma zamiar przeprowadzić się w te strony razem z Huilen- szepnęła, patrząc mi prosto w oczy.
Ująłem jej dłoń.
- Dobrze to wiem. Nahuel chyba chciał zmienić trochę w swoim życiu. Możesz mi coś wytłumaczyć? - syknąłem, puszczając jej dłoń i łapiąc się za głowę. Bella posłała mi zaskoczone spojrzenie i delikatnie dotknęła mojej skroni.
- Wytłumaczyć to, dlaczego Renesmee rośnie o wiele szybciej niż powinna? Dlaczego już raz na zawsze przestanie się starzeć? Pamiętasz słowa Nahuela - przestał rosnąć siedem lat po swoich narodzinach! - Z emocji mówiłem coraz głośniej, ale tak by usłyszała mnie tylko Bella.
- Och, Jake! - Bella nie wytrzymała i objęła mnie w pasie. Wiedziałem, że zawsze, gdy mam udręczony wyraz twarzy, Bella zawsze próbowała mnie pocieszyć. Tak było i tym razem. - Wiem, wiem, to za szybko. Przecież wiesz, ile Carlisle z Edwardem się nad tym zastanawiali. Jedyne logiczne wyjście, to może to, że Renesmee szybciej dojrzewa. Jest w końcu dziewczyną. Mimo to i tak MUSISZ jej to powiedzieć.
- Wiem - mruknąłem. - Kurczę, czy nie uważasz, że wszystko byłoby prostsze, gdybyśmy wszyscy byli normalni? Ja zwykłym chłopakiem, ty, Edward i reszta zwykłymi ludźmi, Renesmee normalną dziewczyną... - odsunąłem się od niej, chowając twarz w dłoniach. Bella dotknęła mojej skroni.
- Na pewno. Ale nie odrywajmy się od rzeczywistości. Nikt z nas nie jest normalnym człowiekiem, a na pewno już nie ja.
Uśmiechnąłem się blado i na dłuższą chwilę zapadła krępująca cisza. Pogrążyliśmy się w wirze naszych myśli. Bella być może myślała o swojej córce, Edwardzie, o mnie, o Cullenach, czy o Bóg wie czym. Ja natomiast kolejny raz myślałem, jak mam jej to powiedzieć? Postanowiłem rozmyślania zostawić na później.
- Wracamy? - spytała wreszcie Bella, wskazując dom.
- Wracamy - zgodziłem się, wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę drzwi.
***
Przez ten cały czas czekaliśmy i przygotowywaliśmy się, by wreszcie usłyszeć dźwięk dzwonka. Carlisle wraz Alice i Jasperem popędzili w stronę drzwi. Ja stałem w salonie z założonymi rękami. Zza drzwi dobiegły mnie odgłosy:
- Nahuel! Hulien! Witamy w naszym domu, w Forks - przywitała gości Alice.
- Witajcie - odezwał się kobiecy głos. Z pewnością była to Hulien. - Mam nadzieję, że ne sprawiamy wam kłopotu. Mamy zamiar przeprowadzić się nie daleko stąd lecz pozostało jeszcze trochę spraw do załatwienia. Zostaniemy tu gdzieś z miesiąc jeśli nie macie nic przeciwko.
- Oczywiście, że nie. Możecie tu zostać, ile wam się żywnie podoba.
Goście weszli do salonu. Jak się spodziewałem nic się nie zmienili od swego ostatniego pobytu. Renesmee stała obok Belli, a na jej twarzy zakwitł piękny uśmiech. Była bardzo podekscytowana.
- Witajcie na półwyspie Olympic - odezwała się Nessie. Nahuel zlstrował ją wzrokiem.
- Od ostatniego razu, gdy cię widziałem bardzo urosłaś - odparł Nahuel.
- Ty za to się nic nie zmieniłeś - zaśmiała się.
Od razu w domu zrobiła się miła atmosfera. Tak miła, że aż nie chciałem tam dłużej siedzieć. Edward posłał mi spojrzenie, które znaczyłoby, że nie ma nic przeciwko, bym poszedł. Byłem mu wdzięczny, gdyż każda minuta w tym domu dłużyła mi się w nieskończoność, dając swobodne pole moim niepoojącym myślom.