Składniki
1 kg mąki pszennej
10 dag drożdży świeżych
0,5 litra mleka
6 żółtek
1 jajko
0,5 szklanki cukru
1/3 szklanki oleju
2 łyżki cukru z wanilią
kieliszek spirytusu
sok i skórka z połowy cytryny
tłuszcz do smażenia
ulubiona konfitura
cukier puder do posypania ( lub lukier)
Jak zrobić?
Mleko lekko podgrzać. Zrobić rozczyn z drożdży roztartych z 2 łyżkami cukru z wanilią, ¾ szklanki mąki i połową szklanki ciepłego mleka, pozostawić do wyrośnięcia.
Utrzeć jajko i żółtka z cukrem, dodać wyrośnięty rozczyn, sok z cytryny, otartą skórkę, resztę mleka, mąkę i spirytus. Wyrabiać ciasto aż będzie odstawać od ręki a na powierzchni będzie widać pęcherzyki powietrza.
Dodać olej i jeszcze chwilę wyrabiać. Odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Kiedy ciasto podwoi swoją objętość należy je ponownie zagnieść i wtedy można już zabierać się za formowanie pączków.
Porcje ciasta formować jak małe krążki, nałożyć pół łyżeczki nadzienia, zlepić i odłożyć na ściereczkę zlepieniem do dołu. Uformowane pączki zostawiamy do napuszenia *.
Smażyć w głębokim tłuszczu po obu stronach na złoty kolor. Do gorącego tłuszczu razem z pączkami wrzucam kawałek surowego ziemniaka i jak wypłynie on na powierzchnię i jest mięciutki to znaczy że pączki są gotowe – jest to rewelacyjny patent mojej Teściowej :) (teraz już nie zdarza mi się, żeby wyszły przypalone…). Gotowe wyjmujemy , osączamy na bibule i jak lekko przestygną posypujemy cukrem pudrem (jeżeli ktoś lubi to może polać lukrem).
* Można również uformować pączki nie nadziewając ich – tak robiłam tym razem. Usmażone już pączki nadziewałam szprycą i problem z ewentualnym wyciekaniem konfitury miałam z głowy :)