11 lipca 1970 r.
Rozmówca: Zaleca się nam, abyśmy czcili rzeczywistość uosobioną w Bogu lub w doskonałym człowieku. Mówi się nam, że nie powinniśmy czcić absolutu, gdyż nasza mózgowa świadomość jest nazbyt ograniczona.
Maharaj: Prawda jest prosta i dostępna dla wszystkich. Po co ją komplikować? Prawda jest miłością i umiłowanym. Zawiera w sobie wszystko, przyjmuje wszystko i oczyszcza wszystko. Nieprawdą jest to co jest trudne i co przysparza kłopotów. To co zawsze pożąda, domaga się i oczekuje. Fałszywe jest zawsze próżne, zawsze szuka potwierdzenia i zabezpieczenia. Wszystkiego się boi i unika badawczego spojrzenia. Utożsamia się z każdą podporą, nawet z najbardziej słabą i chwilową. Cokolwiek otrzyma - roztrwoni i żąda jeszcze więcej. Nie można więc pokładać w nim wiary. Wszystko co pan dostrzega, odczuwa i myśli, jest właśnie takie. Nawet grzech i cnota, zasługa i przewina nie są tym, czym się być wydają. Dobro i zło są przeważnie kwestią obyczaju i konwencji; akceptuje się je lub odrzuca w zależności od używanych pojęć.
R: Czy wobec tego nie ma pragnień dobrych i złych, wzniosłych i niskich ?
M: Wszystkie pragnienia są złe, zaś niektóre bywają gorsze od innych. Kierowanie się pragnieniami zawsze prowadzi do zmartwień.
R: Czy także pragnienie wyzbycia się pragnień ?
M: Czy w ogóle potrzebne jest do tego pragnienie? Pożądanie wolności od pragnień nie uczyni pana wolnym.Nic nie jest w stanie uczynić pana wolnym, ponieważ jest pan wolny.Niech pan obserwuje siebie z bezpragnieniową uwagą- to wszystko.
R: Do poznania siebie potrzeba wiele czasu.
M: W czym może pomóc panu czas? Czas jest szeregiem następujących po sobie chwil. Każda chwila wyłania się z nicości, zanika w niej i nigdy nie powraca. Jak można budować na czymś tak nietrwałym?
R: A co jest trwałe?
M: Niech pan szuka trwałości w sobie. Proszę wniknąć w siebie głęboko i odkryć, co jest w panu rzeczywiste.
R: Jak tego dokonać?
M: Cokolwiek się zdarza, zdarza się to panu. Cokolwiek pan robi, sprawca istnieje w panu. Niech pan znajdzie podmiot wszystkiego, którym sam pan jest.
R: Czym jeszcze być mogę?
M: Niech pan to odkryje. Jeśli nawet powiem panu, że jest świadkiem, cichym obserwatorem, nie będzie to miało żadnego znaczenia, gdy sam pan nie znajdzie drogi do własnego bytu.
R: Oto moje pytanie: jak znaleźć drogę do własnego bytu?
M: Proszę zaniechać wszelkich pytań poza jednym: kim jestem? Jedyny pewny fakt, jakim pan dysponuje, zawiera się w stwierdzeniu jestem. Opinie jestem tym, jestem tamtym nie są prawdziwe. Niech pan odkryje, czym pan jest w rzeczywistości.
R: Nic innego nie czynię od sześćdziesięciu lat.
M: Starania nie są złe. Tylko dlaczego oczekuje pan rezultatów? Samo staranie się jest pańską prawdziwą naturą.
R: Staranie się jest bolesne.
M: Dlatego, że oczekuje pan skutków. Niech pan czyni starania niczego nie oczekując, niech pan walczy bez chęci zysku.
R: Dlaczego Bóg sprawił, że jestem taki a nie inny?
M: O jakim Bogu pan mówi? Czym jest Bóg? Czyż nie jest On samym światłem, dzięki któremu nawet zadaje pan pytanie?. Jestem to Bóg. Szukanie to Bóg. Szukając odkrywa pan, że nie jest ciałem ani umysłem, ale miłością płynącą z pańskiej jaźni ku jaźni we wszystkim. Obie są jednością. Pańska świadomość i moja, pozornie oddzielone, są w rzeczywistości jednością. Niech pan szuka jedności, która jest miłością.
R: Jak mam znaleźć tę miłość?
M: A co pan teraz kocha? Owo jestem. Niech pan mu odda swe serce i umysł, nie myśląc o niczym więcej. Gdy stan taki przychodzi bez wysiłku i naturalnie, jest to stan najwyższy. W nim miłość jest zarówno kochającym, jak i ukochanym.
R: Każdy chce żyć, istnieć. Czy nie jest to miłość własna?
M: Wszelkie pragnienia pochodzą z jaźni. Cała rzecz w tym, aby odróżnić to co dobre i słuszne od złego.
R: Złe i dobre rzeczy różnią się zależnie od nawyków i obyczajów. Różne społeczności mają różne normy.
M: Niech pan odrzuci wszystkie tradycyjne normy. Proszę je pozostawić hipokrytom. Tylko to jest dobre, co uwalnia pana od pragnień, obaw i fałszywych pojęć. Jak długo będzie się pan lękał o grzech i cnotę, nie osiągnie pan w ogóle spokoju.
R: Jestem przekonany, że grzechy i cnoty są normami społeczeństwa. Ale może być chyba jeszcze cnota duchowa lub grzech. Mam tu na myśli poziom absolutu. Czy istnieje coś takiego, jak absolutny grzech lub absolutna cnota?
M: Grzech i cnota dotyczą wyłącznie osoby. Czym byłyby cnota i grzech bez cnotliwej lub grzesznej osoby? Na poziomie absolutu nie istnieją osoby; ocean czystej świadomości nie jest ani cnotliwy, ani grzeszny. Grzech i cnota są zawsze relatywne.
R: Czy mogę się wyzbyć takich zbędnych pojęć?
M: Nie wcześniej, aż przestanie pan myśleć, że jest osobą.
R: Po czym poznam, że przekroczyłem cnotę i grzech?
M: Po tym, że będzie pan wolny od wszelkich pragnień i obaw, a także od samego wyobrażenia, że jest pan osobą. Żywić przekonanie, że się jest grzesznym lub nie, jest grzechem. Utożsamianie się z czymś poszczególnym i osobistym, to cały grzech człowieka. Tylko bezosobowe jest rzeczywiste, osobowe zaś pojawia się i zanika. Jestem to bezosobowy byt. Jestem tym to zawsze osoba. Czysty byt jest prawdziwą podstawą, natomiast osoba jest relatywna i uwarunkowana.
R: Czysty byt nie jest zapewne nieświadomy ani pozbawiony zdolności rozróżniania. Jakże więc może on się znajdować poza grzechem i cnotą? Proszę więc powiedzieć, czy posiada on inteligencję, czy nie?
M: Wszystkie pańskie pytania biorą się z przeświadczenia, że jest pan osobą. Niech pan przekroczy osobowość i odkryje, co jest poza nią.
R: Co pan właściwie ma na myśli, mówiąc bym przestał być osobą?
M: Nie żądam tego od pana. Proszę tylko, aby przestał pan sobie wyobrażać, że się pan urodził, że ma rodziców, że jest ciałem, które umrze itd. Niech pan na początek tylko o to się postara. Nie jest to takie trudne, jak pan myśli.
R: Myślenie o sobie w kategoriach osobowych jest więc grzechem bezosobowego.
M: Znowu osobowy punkt widzenia! Po co mówić o skażeniu bezosobowego pańskimi grzechami i cnotami? Bezosobowe nie może być opisane w terminach dobra i zła. Jest ono absolutnym Bytem- Mądrością- Miłością. Gdzie tu jest miejsce na grzech? A cnota, o której pan mówi, to tylko przeciwieństwo pańskiego pojęcia grzechu.
R: Mówiłem o boskiej cnocie.
M: Prawdziwa cnota jest boskiej natury - swarupa. Cnotą jest to, czym pan rzeczywiście jest. Ale przeciwieństwo grzechu, które pan nazywa cnotą, jest tylko zrodzoną z lęku uległością wobec obyczajów.
R: A więc po co starać się być dobrym?
M: Dzięki temu nie stoi pan w miejscu. Będzie pan dotąd błądził, aż znajdzie pan Boga. Wtedy Bóg weźmie pana w Siebie i uczyni go takim, jakim Sam jest.
R: To samo działanie uważa się za naturalne z jednego punktu widzenia, a za grzech z innego. Co czyni je grzesznym?
M: Grzechem jest to, co czyni pan wbrew swej prawdziwej wiedzy.
R: Wiedza zależy od pamięci.
M: Pamiętanie czym się jest naprawdę, to cnota, natomiast zapominanie o tym, to grzech. Wszystko sprowadza się do mentalnego lub psychologicznego połączenia ducha z materią. Możemy nazwać ten łącznik psychiką antahkarana. Jeśli psychika jest surowa, nierozwinięta i prymitywna, ulega wówczas wielkim złudzeniom. Gdy rozwija się i oczyszcza, staje się doskonałym łącznikiem pomiędzy czystą materią i czystym duchem. W ten sposób daje materii sens, zaś duchowi możliwość przejawiania się.
Istnieje świat materialny - madhakaś i duchowy paramakaś. Pomiędzy nimi znajduje się kosmiczny umysł - czidakaś, który jest także sercem ?premakaś. Tak oto miłość czyni z dwóch jedno.
R: Jedni ludzie są głupi, inni zaś rozumni. Różnica leży w ich psychice. Dojrzali posiadają oczywiście większe doświadczenie. Tak jak dziecko rozwija się dzięki jedzeniu, piciu, spaniu i zabawie, podobnie ludzką psychikę kształtuje wszystko, co człowiek myśli, odczuwa i czyni, aż wreszcie staje się ona odpowiednio doskonała, aby służyć za pomost między duchem i ciałem. Tak jak most umożliwia poruszanie się pomiędzy brzegami, podobnie psychika łączy źródło z wodami rzeki.
M: Można to nazwać miłością. Miłość jest tym mostem.
R: Ostatecznie wszystko jest doświadczeniem. Cokolwiek myślimy, odczuwamy i czynimy, jest to doświadczenie. Poza tym istnieje doświadczający. A więc wszystko składa się z tych dwóch elementów: doświadczającego i doświadczenia. Chociaż doświadczający uważa, że jest czymś odrębnym od doświadczenia, w rzeczywistości jednak stanowią jedność. W ten sam sposób duch i ciało są jednym, mimo że wydają się być dwiema różnymi rzeczami.
M: Dla Ducha nie istnieje nikt drugi.
R: Komu zatem jawi się ów drugi? Według mnie dwoistość jest złudzeniem wprowadzonym przez niedoskonałą psychikę. Gdy psychika jest doskonała, dwoistość już się nie pojawia.
M: Odpowiedział pan na swoje pytanie.
R: Chciałbym jednak jeszcze raz zapytać: kto dokonuje rozróżnienia pomiędzy grzechem i cnotą?
M: Ten, kto jest ciałem, grzeszy ciałem. Kto jest umysłem, grzeszy umysłem.
R: Na pewno samo posiadanie umysłu i ciała nie zmusza do grzechu. Przyczyną musi tu być jakiś trzeci czynnik. Ciągle wracam do problemu grzechu i cnoty, gdyż dzisiejsza młodzież uważa, że nie istnieje nic takiego jak grzech i że nie trzeba się wzbraniać przed zaspokajaniem chwilowych pragnień. Nie szanują ona tradycji ani autorytetu, można więc na nią wpływać tylko dzięki solidnej i uczciwej postawie.
O ile młodzi ludzie powstrzymują się od pewnych czynów, to raczej z obawy przed policją, a nie z własnego przekonania. Dostrzegają oni zapewne, że w zależności od czasu i miejsca nasze wartości ciągle się zmieniają. Na przykład, zabijanie ludzi na wojnie jest dzisiaj wielką cnotą, ale w następnym stuleciu może być uznane za straszliwą zbrodnię.
M: Człowiek, który porusza się wraz z Ziemią, będzie z konieczności doświadczał dni i nocy. Ten jednakże, kto stoi ze Słońcem, nie zazna ciemności. Mój świat nie jest pańskim. Jak widzę, znajduje się pan jeszcze na etapie dokonań. Pańska działalność nie liczy się z rzeczywistością. Pańskie problemy są tak nierealne!
R: Być może jesteśmy lunatykami żyjącymi w świecie sennych majaków.Czy nie poczuwa się pan do żadnego działania?
M: Ja działam. Wszedłem do waszego sennego świata, aby wam powiedzieć: przestańcie krzywdzić siebie i innych, przestańcie cierpieć, zbudźcie się!
R: Dlaczego więc się nie budzimy?
M: Zbudzicie się. Na pewno. Choć może to jeszcze potrwać jakiś czas. Gdy zwątpicie w wasz senny świat, gdy zaczniecie go kwestionować, przebudzenie będzie niedalekie.