Czy YMCA jest w porządku...?
Różne
akcje charytatywne są sprawą, nad którą warto się zastanowić
głębiej. Nie wystarczy tylko rzucić datek lub wspomóc, albo
odsądzić kogoś od czci. Szczere chęci i dobre serce uczestników,
nie zawsze muszą iść w parze z zamiarami organizatorów czy tych,
którzy mogą pod płaszczykiem różnych akcji - niby "przy
okazji" - promować, podsuwać różne idee i zbijać swoje
interesy. Nie zawsze, patrząc z pozycji uczestnika - łatwo to
rozeznać.
Przykładem
"niebezpiecznych" dla wiary w Jezusa organizacji może być,
działająca również w Polsce, Y.M.C.A. (Young Mens Christian
Association) - Związek Młodzieży Chrześcijańskiej. Bliźniaczą
organizacją do YMCA jest przeznaczona dla młodzieży żeńskiej,
YWCA. Łatwości przyciągania do organizacji może służyć sama
nazwa, wszak nosi miano "chrześcijańskiej". W witrynie
internetowej gdyńskiego oddziału YMCA możemy wyczytać, że "W
Europie natomiast działalność YMCA opiera się na wychowywaniu
młodych ludzi w oparciu o zasady etyki chrześcijańskiej".
Stwierdzenie to wydaje się jednak dziwnym, mającym może uśpić
czujność chrześcijańskich adeptów. Wszak np. nie kto inny, ale
sam dyrektor generalny związku, W. M. Leyk, zwrócił uwagę, że
"nawet największe uroczystości nie rozpoczynają się
modlitwą, nie mówiąc o tym, że wśród nas rzadziej przebywają
duchowni niż byli członkowie i aktywiści PZPR" (wypowiedź
cytujemy za: Ks. Bp Z. Pawłowicz, Kościół i sekty w Polsce).
Stolica Apostolska od dawna przestrzega katolików przed wstępowaniem
w szeregi YMCA. Jakimi przyczynami tłumaczy to ostrzeżenie? Otóż,
choć samo niesienie pomocy jest ideą jak najbardziej słuszną, to
niesie YMCA z sobą jakby "wirusa", którym jest religijny
indyferentyzm, pomieszanie idei religijnych. To jakby dyskretna
"niedźwiedzia przysługa" wyświadczana uczestnikom
organizowanych przez to stowarzyszenie zajęć. Dokument Stolicy
Apostolskiej mówi: "To bowiem stowarzyszenie [YMCA], nie mając
niejako niczego lepszego [do zaoferowania], proponuje młodzieży
szczerą miłość tylko ich ciału i sercu służyć po-mocą, a
jednocześnie podważa jej wiarę, skoro postanawia oczyścić ją z
wiary i przekazać lepszą znajomość prawdziwego życia "ponad
wszelkim Kościołem i oprócz jakiegokolwiek wyznania
religijnego."
Stolica
Apostolska zachęca "proboszczów i moderatorów młodzieży,
[...] aby odważnie [...] czuwali nad szerzeniem książek i pism
głoszących błędy; aby sztuczki i podstępy wrogów ujawniali; i
pilnie służyli szukającym prawdy." Dalej nakazuje [biskupom]
ordynariuszom: "Przeto waszym zadaniem będzie na zebraniach
episkopatu tę sprawę pilnie omówić, [...] działać i co
odpowiednie [...] postanowić. W tej sprawie św. Kongregacja we
wszystkich krajach [...] uznaje za stosowne publicznie wyjaśniać,
że czasopisma i inne pisma tych stowarzyszeń (YMCA) są bardzo
niebezpieczne, bo przyczyniają się w dużym stopniu do wprowadzania
błędów racjonalizmu i indyferentyzmu religijnego do dusz naszych
wyznawców..."
Warto
dodać, że większość organizatorów YMCA należy do masonerii.
Mówią o tym sami masoni, np. znany prominentny mason, Hipolit
Gliwic: "...YMCA nie jest równoznaczna z wolnomularstwem, ale
jest ona istotnie popierana, 65 proc. organizatorów YMCA należy do
Wolnego Mularstwa." (zob. w: "Wolnomularz Polski", nr
1, za: St. Krajski, Szkice o masonerii i pogaństwie, Warszawa 2000).
Przyznają też wolnomularze (np. znany mason Ludwik Hass), że YMCA
zaliczana jest do zrzeszeń masońskich (zob. "Argumenty"
nr 20 z 1979 r., za: Szkice o masonerii i pogaństwie. Tam znajdziemy
też ciekawe spostrzeżenie, że odnowiciele YMCA w Polsce po roku
1990, wy-wodzą się ze środowisk walczących z Kościołem
katolickim).
Gwoli
ciekawości, warto wspomnieć, że w jednym z oddziałów YMCA
wychowawcą był (1985 r.) samobójca z Nirvany, znany Kurt Cobain.
Do YMCA należał też, czynnie angażując się w jej działalność,
założyciel świadków Jehowy, Charles Taze Russell.
Jaki
wniosek możemy wyciągnąć z powyższych faktów i zaleceń Stolicy
Apostolskiej? Jak powinni zachować się katolicy, którzy już mają
coś wspólnego z YMCA?
Sami
pomyślcie - większość z organizatorów YMCA należy do masonerii.
A młodzież, również katolicka, której organizują czas i różne
zajęcia, nie ma ani o tym, ani o ich właściwych celach zbytniego
pojęcia. Stąd trudno jej sięgać głębiej niż wymagają tego
zasady uczestnictwa w zajęciach YMCA. Czy cała działalność nie
jest czasem tylko chwytliwym sposobem, aby zwodzić nieświadomych.
Przecież masoneria to pierwszorzędny kontestator Boga, wróg Jezusa
i Kościoła. Trudno podejrzewać masonerię, żeby popierała
cokolwiek, co nie odpowiadałoby jej celom. Choć głosi m.in.
dobroczynność, to daleko jej jednak do Jezusa i Jego nauki.