Osiem 7

Rozdział siódmy


Wybrał dla mnie ładne ubranie, a później śmigło nas coś, co nazwał aportacją. Dla mnie to było jakby ktoś nas wcisnął w żelka i zaraz potem wyciągnął. Pojawiliśmy się na ulicy tak głośnej, że uznałem, że musimy być w Londynie. Po krótkim spacerze weszliśmy do ciemnego, śmierdzącego pubu, w którym wszyscy nosili takie stroje, jak pan Snape u siebie w domu. Po raz pierwszy widziałem tylu dorosłych w jednym miejscu i wszyscy wyglądali na wielkich i strasznych. Brudny gbur przywitał zza baru mojego opiekuna:


- Powitać, profesorze Snape!


Profesor? Więc on pracuje na uniwersytecie?


- Co za stworzonko ma pan ze sobą? - mówił barman dalej.


Przyglądał mi się uważnie; próbowałem znaleźć jakąś kryjówkę. Czy nie mógłbym zniknąć jak ten Snape wcześniej?


- To, Tomie, jest Harry Potter.


Odskoczyłem do tyłu, kiedy mężczyzna upuścił dwa ogromne szklane kufle, które trzymał. Chyba widział, że mnie wystraszył.


- No proszę, co pan nie powie. Witam, panie Potter! Cieszę się, że zostaliśmy sobie przedstawieni.


Zachowywał się, jakby mnie znał. Zaraz potem zauważyłem, że wszyscy inni odwrócili się do nas i też się patrzą.


- Dziękuję panu. Miło pana poznać.


Wiedziałem, że lepiej, jak się będę zachowywał, choć nie miałem pojęcia, co się dzieje.


Ten Snape odwrócił się do gapiów.


- Co tak pożeracie wzrokiem? Chłopca nigdy w życiu nie widzieliście?


Kilka kobiet sapnęło, a mężczyźni spojrzeli na niego krzywo, ale nikt nie mógł się równać z panem profesorem Snape'em.


Usiedliśmy przy zakurzonym stole i od razu podszedł do nas ten człowiek, co miał na imię Tom.


- Co podać do picia?


Ten Snape spojrzał na mnie; nie wiedziałem, co powiedzieć. Poza mlekiem, które dostałem na Spinner's End, dostawałem tylko wodę. Lekko wzruszyłem ramionami i czekałem na burę. To nie mogło być grzeczne. Ale on zachował się naprawdę ekstra.


- Dla mnie mocną kawę, Tom, a dla chłopca może sok dyniowy.


Barman podał mi jadłospis. Obejrzałem go sobie i zobaczyłem, że jest pełno rzeczy do wyboru, a ten sok był drogi. Dlaczego wydawał na mnie jeszcze więcej pieniędzy? Prawie najadłem się chlebem godzinę temu - na co jeszcze mogłem mieć nadzieję?


Dostaliśmy nasze picie; moje miało dziwny pomarańczowy kolor i było gęste.


Pan Snape odłożył swój jadłospis i spojrzał na mnie.


- Wiesz już, co chcesz zjeść, Harry?


- Ja... eee... ja...


Nerwowo przeglądałem jadłospis, żeby znaleźć coś najtańszego. Ale nie byłem wystarczająco szybki.


Ten Snape pochylił się do mnie i szepnął:


- Umiesz czytać, prawda, dziecko?


Zaczerwieniłem się.


"Pewnie myśli, że jestem naprawdę głupi!"


- Tak, proszę pana, umiem.


Dalej niespokojnie szukałem w jadłospisie, aż wreszcie zobaczyłem część zatytułowaną "a la carte". Nie wiedziałem, co to znaczy, ale tam rzeczy były tańsze. Tost kosztował tylko sześć pensów.


Uśmiechnąłem się lekko, kiedy się zdecydowałem.


- Tosta poproszę, proszę pana.


- Tosta! Dziecko, od trzech dni jesz tylko chleb.


Znowu był przeze mnie niezadowolony. Rozejrzałem się po sali i zobaczyłem, że ludzie wciąż się patrzą. Machałem nogami, starając się pozbyć niepokoju, który mnie ogarnął. Wrócił barman i spojrzał na mnie z zastanowieniem. Dopiero chrząknięcie pana Snape'a kazało mu odwrócić wzrok.


- Przepraszam, profesorze. Co podać?


- Dla mnie babeczkę cynamonową, a młodemu panu Potterowi proszę przynieść jajka, kiełbasę oraz tosta z masłem i dżemem.


Łał! Śliniłem się od samych nazw rzeczy, które dla mnie zamówił! Czy ta kawa była irlandzka? Ciocia Petunia często kazała mi dodawać do porannej kawy wuja Vernona whiskey i śmietankę. Ale on teraz nie wyglądał na pijanego.


Rozglądnął się po sali i mruknął:


- Na cholernego Merlina!


Potem wyciągnął nitkę ze swojej peleryny i zmienił ją w wysoką, ciemnozieloną zasłonę, która otoczyła nas z każdej strony. Rzucił na mnie okiem i z drugiej nitki zrobił czarną pelerynę w moim rozmiarze; miała wyszyte srebrne H tam, gdzie powinna być kieszonka na piersi. Założył mi ją na ramiona, a potem zapiął klamerką w kształcie smoka. Była taka ciepła i wygodna jak koc, który dał mi wcześniej. Uśmiechnąłem się do niego. Czy to możliwe, że naprawdę mnie lubił?


Kiedy dostaliśmy jedzenie, nie mogłem uwierzyć, jak dużo rzeczy znalazło się przede mną. Nie miałem pojęcia, czy będę w stanie zjeść to wszystko, ale wiedziałem, że muszę. Nigdy nie byłem na tyle niegrzeczny, żeby nie zjeść wszystkiego, co miałem na talerzu; nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić, jakie miałbym przez to kłopoty. Pewnie żadnego jedzenia przez tydzień plus chłosta.


Po kilku kawałkach jajka i połowie kiełbasy poczułem się bardziej napchany niż kiedykolwiek. Jedzenie było takie tłuste i ciężkie, a mięso mocno przyprawione. Jadłem wcześniej jajka, ale tylko zimne resztki. Zmusiłem się do jedzenia dalej; on co chwila na mnie patrzył i tylko czekał, aż będę nieposłuszny.


Jak spałaszowałem kiełbasę do końca i jeszcze kawałek tosta, zrozumiałem, że zaraz się pochoruję. Próbowałem uciec do łazienki, ale nie wiedziałem, gdzie ona jest. Więc wszystko, co zjadłem, zwróciłem na podłogę koło baru. Teraz naprawdę, naprawdę musiałem oberwać! Wszyscy się na mnie gapili; ja zastanawiałem się, kto ukarze mnie pierwszy. Bo przecież wszystkim im zepsułem posiłek, a to byli sami dorośli.


Zobaczyłem szmatę na skraju stołu. Zacząłem nią sprzątać, powstrzymując następne wymioty tak długo, że w końcu poszły mi nosem. Narobiłem jeszcze więcej bałaganu! I teraz moje nowiuteńkie ubrania i peleryna były całe brudne! "Jestem takim niewdzięcznym, okropnym potworem!"


Ten Snape zbliżał się do mnie ze zdenerwowaną, wzburzoną miną. Chciałem mu czmychnąć z powrotem do mojego kąta, ale tylko bym bardziej nabałaganił. Zmusiłem się więc do nieruszania się i otrzymania tego, co mi się należało.


Wyciągnął różdżkę. Zamierzał mnie nią zbić? Nie widziałem w pobliżu niczego więcej, co mógłby użyć.


- Chłoszczyść.


Rzucił zaklęcie czyszczące i wszystko było jak nowe! Kompletnie o tym zapomniałem. Podniósł mnie jak worek ziemniaków i zaniósł do męskiej ubikacji. Przynajmniej zaoszczędził mi wstydu publicznego lania.


xXxXx


Dziecko trzęsło się w moich ramionach. Aż nazbyt dobrze pamiętałem, jak nieprzyjemnie było pochorować się, i pomyślałem, że to jeszcze nie wszystko. Zdążyliśmy do łazienki w samą porę, żeby mógł zwymiotować do sedesu. Czekałem przez moment, głaskając go po zmierzwionych włosach.


- To wszystko, Harry? Czy może musisz tu zostać chwilę dłużej?


Głos mu drżał.


- Chyba... chyba już skończyłem, proszę pana.


Spryskałem mu twarz zimną wodą i kazałem mu umyć ręce.


- Zapewne nie chcesz widzieć tego jedzenia na stole, kiedy wrócimy, co?


Zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę.


- Odczuwasz potrzebę skorzystania z toalety, chłopcze?


Czy nie był wystarczająco duży, aby po prostu tam pójść?


- Nie, proszę pana. Eee... zjem resztę. Będę bardzo się starał, żeby znowu nie zwymiotować. Przepraszam pana! - wyszlochał, przestraszony.


- Za co przepraszasz?


Sądził, że byłem na niego zły, ponieważ się pochorował? To normalne u dzieci; każdy przyzwoity czarodziej o tym wiedział! Do diabła, nawet u dorosłych to normalne, zwłaszcza gdy są zaprawieni, jak ja aż nazbyt niedawno.


- Ż-że się rozchorowałem i narobiłem takiego bałaganu.


- Harry, czy nie oczyściłeś mnie, kiedy pochorowałem się po piciu?


- Tak, proszę pana.


Nadal wyglądał na zmieszanego. Miałem nadzieję, że zrozumie sedno mojego pytania. Cóż, najwidoczniej nie zrozumiał.


- Oczyszczenie ciebie zaklęciem było znacznie łatwiejsze niż to, co ty musiałeś zrobić, prawda? Dlaczego miałbym być zły na ciebie, że się pochorowałeś, skoro ja zrobiłem to samo?


Bardzo mnie interesowało, co odpowie; podejrzewałem, że jego proces myślowy ujawni wiele z poczynionych szkód.


- B-bo ja jestem niedobry, proszę pana. Zasługuję na k-karę.


Biedaczysko! W pierwszej wolnej chwili będę musiał zastanowić się nad odpowiednią zemstą na tych nikczemnych mugolach!


- Mały, posłuchaj mnie. Nie jesteś niedobry. Nie zasługujesz na karę. Nie zamierzam cię ukarać. Czy to jasne?


Miałem nadzieję, że było jasne - naprawdę nie wiedziałem, jak prościej mógłbym wyjaśnić mu sytuację.


- Nie zamierza mnie pan zbić? - spytał z powątpiewaniem.


- Nie, Harry, nie zamierzam cię zbić. A teraz powiedz prawdę: nadal jesteś głodny?


- Nie, proszę pana - wyszeptał z zawstydzoną miną.


Chwyciłem jego brodę i uniosłem ją, aby wyplenić poczucie winy z jego postawy.


- Nie martw się, Harry. No, to teraz pójdziemy zapłacić, a potem cię zbadamy.


KONIEC

rozdziału siódmego


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Capek Karel Osiem twarzy mistrza Foltyna
Osiem największych błędów domowej pielęgnacji
ALBERT EINSTEIN urodził się w Ulm, ALBERT EINSTEIN urodził się w Ulm (Niemcy) 14 marca 1879 roku, os
Przez osiem lat nosiłam pierścień atlantów
Jeden Osiem L. - Jedno jest życie, Teksty piosenek, Polskie
Przez osiem lat nosiłam pierścień atlantów (świadectwo), ►CZYTELNIA
Osiem błogosławieństw konspekty
Kartel Rezerwy Federalnej (Fed) Osiem rodzin
Jeden Osiem L. - Powodzenia, Teksty piosenek, Polskie
Osiem stadiów rozwoju człowieka według Eriksona, Pedagogika, socjologia edukacji
Osiem 9
Osiem 
Niepewnosc w pracy Jak spokojnie przezyc osiem godzin 8godz
osiem symptomów grupowego myślenia
Abhibhayatana -Osiem Stopni Mistrzostwa, Kanon pali -TEKST (różne zbiory)
Osiem Wierszy Na Temat Ćwiczenia Umysłu
Osiem polskich plaż uhonorowanych, szkolenia, WOPR, ratownictwo wodne,
RÓŻNE RODZAJE ENERGII I OSIEM KLAS ISTOT
Osiem [NZ], różne