wozniak

WYWIAD IDI Diagnoza


Badanie: Bartoszyce

Data wywiadu:

Kategoria: bezrobotna



P.: Ja tak na początek chciałabym się zapytać Pani jak się Pani żyje w Bartoszycach? Czy dobrze czy źle i dlaczego?

O.: Raz dobrze raz źle.

P.: To różnie tak?

O.: Różnie tak.

P.: A jacy ludzie tu mieszkają tu w Bartoszycach tak z Pani obserwacji, jak Pani widzi?

O.: Jednym się powodzi drugim nie. Jak to widać, samochody mają, inni nie mają.

P.: A jakich ludzi jest więcej? Tych co sobie ...

O.: Więcej jest tych biednych bo wiecznie w tym MOPSie siedzą.

P.: A jakie są największe problemy ludzi mieszkających w Bartoszycach? Co im najwiecej sprawia ...

O.: Bezrobocie i brak pieniędzy.

P.: Wszystko co związane z bezrobociem

O.: No tak

P.: A jak Pani myśli dlaczego tak dużo osób nie ma tutaj pracy?

O.: Ja już odkąd tu jestem, od 2003

P.: tutaj w MOPSie tak?

O.: tak, i poprzednim razem, cały czas jestem zarejestrowana, bez jakiejkolwiek pracy.

P.: i nie ma żadnej szansy na pracę?

O.: nie ma szans.

P.: A jak Pani sądzi jakie rodziny w Bartoszycach mają poglądy do zadowolenia? Komu się tutaj dobrze żyje?

O.: niektórzy mają pracę.

P.: A ci, którzy mają pracę, gdzie najczęściej pracują? W prywatnych przedsiębiorstwach, mają ...

O.: Mają prywatne przedsiębiorstwa, albo jakieś takie co sam prowadzi jakąś firmę.

P.: Sami firmy mają, aha

O.: To wtedy tak, to jeszcze idzie.

P.: A jakie ma Pani powody do zadowolenia, z czego się Pani cieszy w swoim życiu? Jest coś takiego co jednak

O.: Cieszyłam się przez 3 lata, że miałam przyjaciela, ale od pół roku już go nie ma.

P.: Co się z nim stało, jeśli wolno zapytać?

O.: Umarł {cicho powiedziane}.

P.: To był Pani partner?

O.: No, nawzajem żeśmy sobie pomagali, tak można powiedzieć. On tutaj mieszkał poprzednio, miał ten zasiłek chorobowy

P.: Na co chorował?

O.: Miał padaczkę ... jak to się mówi alkoholową. Ja próbowała go z tego wyciągnąć ale tutaj nie idzie. Jak nie masz konkretnego postanowienia to nie idzie z tego wyciągnąć. Trzy lata mieszkaliśmy na stancji. Można tak powiedzieć że przez 3 lata przedłużyłam mu życie.

P.: Dała mu Pani 3 lata życia pomagając mu. To Pani się nim opiekowała, dbała o niego, tak?

O.: Słuchał się mnie, był o 11 lat młodszy. Przez 3 lata przetrzymał. [ns] kolegów, wszystko.

P.: Czyli się trochę zmienił.

O.: Zmienił się, przez pół roku przetrzymałam sama, też mnie wyrzucili ze stancji. Gospodarza nie wiem czy wzięli na odwykówki czy do szpitala,

P.: Gospodarza czyli właściciela tej stancji a przyszedł ktoś inny

O.: Nie rodzina zamknęła w ogóle

P.: Aha

O.: i musiałam z powrotem. Musiałam, no tak nie mam stałego miejsca, mam tutaj meldunek, musiała przyjść tutaj.

P.: A jak się tutaj Pani żyje?

O.: No. Na razie jest spokój. Kiedyś był lepszy spokój, no ale ... Teraz jest mniej pijaków.

P.: Tutaj w tym ośrodku? Co Państwo mają zapewnione w tym ośrodku? Jak to wygląda?

O.: Noclegi, obiady [ns] więcej nic.

P.: Nic?

O.: Jeszcze kierownik w piątek daje nam prowiant żebyśmy sobie ugotowali.

P.: Na sobotę niedzielę? Aha.

O.: Środki czystości nam dają. Co dwa tygodnie zmiana pościeli. No i z tym, że prowiant ze sklepu tu mamy umowę ze sklepem podpisaną z LIDLEM, że przynoszą żywność, taką pękniętą coś tam tego

P.: opakowanie jest uszkodzone

O.: to my mamy pierwszeństwo pójść i wziąć sobie a resztę dla ludności.

P.: Jakie są Pani największe problemy w codziennym życiu? Co Pani przysparza największych zmartwień?

O.: Zamieszkanie. Jak przyjechałam tutaj

P.: Źle się Pani tutaj żyje?

O.: Nie, znaczy źle się tutaj nie czuję, bo nas jest dwie tutaj w pokoju, jej więcej nie ma niż ona jest. Tyle, że do tej pory miałam taki zasiłek 167 złotych, a przychodząc tutaj nie mam nic.

P.: Zabrali to Pani? Nie ma Pani żadnych swoich pieniędzy?

O.: No pisałam teraz, byłam tydzień temu u lekarza dostałam antybiotyk i dwa takie środki wykrztuśne, bo miałam zadawnioną grypę.

P.: Aha i to poszło na oskrzela?

O.: Dostałam 20 złotych.

P.: Na co? Na leki?

O.: Na leki.

P.: A ile leki kosztowały?

O.: A leki 60 złotych.

P.: I nie mogła ich Pani kupić?

O.: A skąd! Poszłam do apteki. Antybiotyku bez tych dwóch lekarstw nie mogę wykupić. Poszłam do Joannitów. Bo jest tutaj taka niemiecka ...

P.: zakon

O.: ... niemiecka firma, która sprowadza leki, takich nie ma, zastępczych [ns] ale już teraz mi przechodzi.

P.: Ale to samo Pani przechodzi? Nieleczone?

O.: tak, ja przez dwa tygodnie u kierownika się leczyłam brałam takie leki, to na grypę to

P.: takie

O.: kaszel straszny, teraz powoli mi przechodzi. Ta pogoda się teraz zmieniła

P.: cieplej się zrobiło, aha. A jeśli chodzi o Pani rodzinę? Czy utrzymuje Pani jakieś kontakty?

O.: no tak, tutaj tato w Bartoszycach mieszka no ze swoją żoną. Jak mieszkałam na działkach przez te 3 lata to często z nim utrzymywałam a teraz to widzę się z nim tylko na cmentarzu.

P.: czyli Pani tato wziął drugi ślub? Bo mówi Pani „tato z żoną”?

O.: tak.

P.: Czy oni Panią odwiedzają? Pomagają w jakiś sposób?

O.: ee. Z nią to tak nie za bardzo, bo ona ma swoje dzieci, tak nie tego ale ojca jak spotkam to tam zawsze.

P.: A miała Pani rodzeństwo?

O.: Mam jeszcze czwórkę.

P.: I oni też tutaj mieszkają? Czy wyjechali?

O.: Siostra mieszka w Bezłedzie z najmłodszym bratem, jeden brat w Kętrzynie, jeden na Śląsku.

P.: To trochę się rozjechali, tzn. nie są tak bezpośrednio na miejscu.

O.: aha, ale nie utrzymuję z nimi kontaktu, bo kiedyś mieszkałam w Biskupcu przez 10 lat bo chorowałam na płuca, nie, na gruźlicę, to 8 lat temu wyjechałam stamtąd, tam było lepsze powietrze.

P.: aha w Biskupcu, a daleko to jest stąd?

O.: 50 kilometrów.

P.: Czy miała Pani kiedyś swoją rodzinę?

O.: miałam swoją rodzinę. Moja rodzina, mój syn mieszka aż w łomzyńskiem, zostawiłam jemu parę złotych.

P.: On został z ojcem?

O.: tak. A już ma dwoje dzieci. Dwa lata temu mnie odwiedził.

P.: czyli Pani babcią została?

O.: ou, już podwójną.

P.: to chłopiec, dziewczynka?

O.: pierwsza dziewczynka, drugi chłopiec

P.: widziała je Pani, spotykała się Pani z nimi, czy odwiedza ich Pani czasem?

O.: jak miała swój dochód tak jak w Biskupcu to oczywiście.

P.: A teraz jak Pani chciała pojechać to nie ma Pani za co?

O.: A za co? [ns] to mi na drogę nie dadzą. Ledwo mi dali na dowód i zdjęcie. Co do grosika mi wyliczyli. Iść na truskawki? Iść na truskawki ale nie w moim stanie. Ja mam teraz, w tamtym roku pani doktór powiedziała, że mam astmę oskrzelową. [ns] jeszcze dobrze że siedzę tam na dole to jeszcze jako tako.

P.: A tak na gorącu nie mogłaby Pani?

O.: a skąd. Ja chodziłam dzisiaj do Urzędu Miasta to ledwo przyszłam, przeciez ta pogoda nie dla mnie.

P.: A tu nie ma możliwości znalezienia jakieś pracy dorobienia czegoś? Nie wiem poprzez pomoc starszym osobom?

O.: to wszystko maja opiekunki. Iść do PCK to trzeba mieć dokładne zdrowie a jak się zdrowia nie ma to nawet na pckówki nie przyjmą.

P.: Jak Pani określa swoje warunki mieszkaniowe? To co tutaj, to co tutaj Państwu zapewniają? Jak Pani myśli czy mogliby coś lepiej jeśli chodzi o warunki mieszkaniowe czy jest coś czego Państwu tutaj brakuje?

O.: Tu jest wszystkiego pod dostatkiem. Tylko nie umieją tego szanować.

P.: Ludzie którzy tu mieszkają? Niszczą rzeczy?

O.: Tak

P.: Często się to zdarza?

O.: O Jezu. Z kierownikiem jak tu przyszłam to rozmawiałam [ns] przez te trzy lata jak mnie nie było, fakt że sami mężczyźni ale mężczyźni też niech się nauczą sprzątać.

P.: No tak.

O.: [ns] kiedyś były dyżury, każdy miał swój dyżur i musiał zrobić. Teraz z kierownikiem tym to trochę porobiłam, zaczęłam krwią pluć i musiałam pójść do lekarza. Dla mnie za silne te środki były.

P.: Chemiczne?

O.: tym bardziej po grypie. Zrobić zrobiłam ale musiałam pójść do lekarza.

P.: Czy Pani wcześniej tu mieszkała, tak?

O.: tak. Mieszkałam tutaj przez rok czasu. I też się wszystkim zajmowałam.

P.: Pani się rozwiodła z mężem. Prawda? I Pani syn został w województwie łomżyńskim starym, tak? A potem co się stało? Gdzie Pani mieszkała? Tutaj Pani przyjechała?

O.: Tak, tutaj miałam stały meldunek, tutaj jestem z Bartoszyc. I tutaj z powrotem zamieszkałam.

P.: Pracowała Pani gdzieś, szukała Pani pracy?

O.: Pracowałam i w MPGiKu, i tutaj jak to się mówi, parę miesięcy totak tego i prywatnie pracowałam, ale tak jak mówię to już nie te zdrowie po szpitalach zaczęłam łazić

P.: Bo Pani gruźlicę jeszcze jeszcze kiedyś miała od młodego? Jak to się stało że Pani zachorowała?

O.: Nie. Właśnie mieszkałam z takimi ludźmi w starym MOPSie co byli po gruźlicy.

P.: I zaraziła się Pani?

O.: Przebywając z takimi ludźmi [ns] i ja trafiłam do szpitala. Akurat to był początek i jako tako i teraz mam wszystko w porządku przecież chodzę co roku na prześwietlenia i wszystko jest ok. Ale z kolei ta astma mi wyskoczyła, ale pani doktor mi powiedziała, że za dużo z przyjacielem on nieraz jak dostał ataku to ja dniami i nocami nie spałam bo się bałam że sobie coś chłopak zrobi.

P.: Pani sama się nim opiekowała?

O.: tak [cicho]

P.: Znaczy jak to wyglądało? On miał atak to Pani sama była w stanie go utrzymać żeby on się nie porozbijał?

O.: Znaczy on nie miał takiego ataku, żeby nim rzucało.

P.: tylko jak? Dusił się?

O.: Nie. On normalnie go tam on czy go rzuciło, przeważnie leżał albo spał, nieraz we śnie. I po nim nie było widać. Po tym ataku miał takie omamy. Nie wiedział co robi ze sobą, jemu się przedstawiało że on gdzieś tam jest, z kimś jest, on wychodził i nie wiedział co się z nim dzieje. Przez trzy dni go tak trzymało. I trzeba było na każdym kroku pilnować.

P.: tak, a jak się Państwo poznaliście?

O.: tutaj właśnie.

P.: I później mieliście Państwo zamieszkać gdzieś na stancji razem? A skąd wzięliście Państwo pieniądze na to?

O.: On miał właśnie ten zasiłek socjalny

P.: A Pani coś miała?

O.: Od nich. Jak stąd odeszłam to mi się należało.

P.: Czyli miała Pani możliwość zamieszkania? Jak Pani stąd odchodzi to dostaje Pani pieniądze żeby ruszyć.

O.: Żeby można było miesiąc przeżyć.

P.: Czy może Pani powiedzieć ile Pani dostawała na miesiąc?

O.: 160 złotych.

P.: O nie wiem czy da się za to przeżyć.

O.: Jak ma się skądś pomoc jakąś

P.: Jakaś rodzina czy coś.

O.: jeżeli jest się z kimś tak jak ja byłam z Andrzejem, on miał ponad 400, no to niestety nic nie będzie.

P.: I jak ten Pani znajomy zmarł czy on miał jakąś rodzinę?

O.: Tak rodzina go pochowała. Siostra tutaj była.

P.: Ale nie opiekowali się jak chorował?

O.: Nie utrzymywali kontaktu,

P.: czyli oni mogli nie wiedzieć, że on był chory?

O.: niestety, zawiadomili oni nie wiedzieli, on się z siostrą spotykał ale mówił że na ten temat nie rozmawiał, jak zmarł podjęli się go pochować bo on rodziców nie miał i widocznie

P.: zmarli już jego rodzice?

O.: tak. Chyba chodziło tylko o pieniądze.

P.: O wzięcie tego pogrzebowego?

O.: chyba tak.

P.: bardzo często tak jest.

O.: bo więcej o nic.

P.: Porozmawiajmy o ludziach, którzy tu mieszkają. Jak wygląda życie ludzi, którzy mają pieniądze a tych ludzi, którzy nie mają pieniędzy. Tak ogólnie w Bartoszycach, nie mówię już o Pani. Czy mogłaby mi Pani opowiedzieć?

O.: Czy mają czy nie mają to tutaj w godzinach, jeżeli kierownik przywozi tutaj ten prowiant popołudniu to tutaj już o wpół do ósmej rano już stoją pod magazynem. Dzień w dnia ci sami czy biora stąd pieniądze czy nie biorą mają tak samo obiady.

P.: i co oni z tym robią? Z tymi pieniędzmi co je biorą?

O.: Biorą takie duże worki chleba. A po co oni biorą? Żeby sprzedać. I nawet sam kierownik wie, ale ...

P.: Nie może złapać ?

O.: Nie to, że złapać. On mówi że dla rodziny niesie. Bo często tutaj dają jakieś czy głowy ...

P.: Nie dać mu nie może.

O.: jakieś nogi z rzeźni przywożą to też biorą, ale po co biorą? Żeby było za co [ns]

P.: Tak ludzie marnują bardzo często pomoc.

O.: Przeważnie wszystko idzie na ...

P.: To jest przykre dla osób, które im zapewniają taką pomoc, delikatnie mowiąc przykre

O.: On mówi, że nie ma, mówi że bierze to dla rodziny, on bierze to sobie a wiadomo że to idzie na „przelew”. Są tacy co to sprzedają i są tacy co to kupują.

P.: Nie wiem jak to określić.

O.: To z Uni. My to wszystko załadowujemy i rozładowujemy, do tych MOPSów i ludzie też stąd biorą żywność: mleko, kaszę, makarony, niemakarony. I to wiadomo, że ta osoba, która to bierze są takie rodziny, że jej tego nie potrzeba bo ona idzie to i sprzedaje. A przychodzi tutaj do socjalnej i płacze, że jej potrzeba.

P.: A są takie osoby które to biorą i wykorzystują to naprawdę?

O.: Oczywiście. Ale część idzie po to by parę groszy mieć za to.

P.: A co oni robią z tymi pieniędzmi? Piją?

O.: Co robią? Piją. A u nas co się dzieje?

P.: Dużo osób ma, dużo osób bierze?

O.: no tutaj wszyscy mają socjalne, co przychodzą na obiady. Wszyscy przecież biorą.

P.: I wszyscy piją?

O.: [respondentka milczy]

P.: A jak tu jest z papierosami. Dowiedziałam się jeśli chodzi o alkohol, bo jeśli ludzie nie mają pieniędzy to czy dorabiają w jakiś sposób mniej legalny taki jak kłusownictwo czy przemyt?

O.: Z początku byli tacy u nas co jeździli.

P.: Mieszkając tutaj?

O.:

P.: A czy orientuje się Pani ile kosztuje butelka wódki tam a tutaj? Bo wiem, że czasami papierosy kosztują 30-50 groszy tam

O.: Tam na działkach był jeden taki co jeździł mieszkał razem w tym samym domu i mówił, że niecały dolar kosztuje wódka

P.: czyli 5-6 złotych

O.: Trzy a tu sprzedają po 10 złotych. To ile może zarobić?

P.: Trzy razy tyle.

O.: Trzy razy tyle. Tak samo i papierosy. Może za dolara kupić karton – 10 paczek. A tutaj sama paczka 3 złote kosztuje.

P.: yhm, to ładnie. Ładnie można. Dużo osób teraz jeździ? Nie orientuje się Pani?

O.: Cały bazar stoi. Na kogo nie spojrzysz to każdy jeździ.

P.: To jest „Kwadrat”, tak?

O.: yhm. I na „Kwadracie” i na bazarze to samo.

P.: A jeśli chodzi o wyżywienie lub ubranie tutaj? Czy macie Państwo dobre wyżywienie, czy złe czy średnie?

O.: Nie powiem Pani. Na kuchnia, mimo, że już tu drugi miesiąc jestem, to obiedzie tutaj nie byłam.

P.: To gdzie Pani je?

O.: Sama sobie szykuję.

P.: Sama?

O.: Mamy tego pod dostatkiem. Trzy lodówy mamy. Takie wielkie.

P.: I Pani sama sobie gotuje czyli tak można pójść i albo zjeśc gotowane aqlbo samemu sobie zrobić.

O.: Tak. A po drugie to przynoszą tak przed drugą zwroty z obiadów. Ja jak mówię jeszcze nie byłam. Ja chodzę o tak rano wypiję kawę to chodzę do godziny 12-tej przed chwilą zjadłam dopiero co dwie kanapki to czego ja tampójdę jak ja tylko dziubię. A i tak muszę pójść do lekarza, bo mi kazał jak już po tym wszystkim. Jutro jest środa, no to w czwartek muszę iść do niego wziąć zaświadczenie o obiady na wynos. Ja i tak tego bym nie zjadła bo dla mnie za dużo. A wylewać tego oni nie mają gdzie. Lepiej zostawić i później dadzą cały obiad na zwroty niż mają to świniom wylewać. Świń nie ma tutaj.

P.: A jeśli chodzi o ubrania to czy zapewniają Państwu jakieś ubranie?

O.: Tak. Są te takie budki, nie. To przecież ludzie przynoszą. Jest tu taki facet i można pójść raz w tygodniu czy raz w miesiącu i wybrać sobie. Tutaj do GOPS-u przyjeżdzają Niemcy przywożą ubrania też nas zawsze wołają żeby sobie coś wybrać.

P.: Wy macie pierwszeństwo?

O.: Tak. Po drugie tu jest taki sklepik, że jak kto ma parę groszy to nawet ostatnio kupiłam pięć par spodni po 50 groszy.

P.: To tanio.

O.: Można napisać do socjalnej. Wniosek składa i pani dyrektor wyraża zgodę. Można iśc do sklepu i też kupować. Takie nieuzywane, oni przywożą z hurtowni nowiutkie takie. Bo to pod Olsztyn podlega.

P.: Aha, tu jest taka hurtownia, skład?

O.: Tak

P.: A jeśli chodzi o Pani dzieci, Pani syna. Od jak dawna Pani z nim nie mieszka? Jak dawno Pani od niego odeszła?

O.: Z piętnaście lat jak tam nie mieszkam.

P.: Utrzymywała Pani z nim kontakt przez ten czas?

O.: Tak.

P.: A co się stało, że zdecydowała się Pani zostawić tam dziecko? Czy on po prostu cgciał mieszkać z ojcem?

O.: Chodziło o raz podział a po drugie, że on nie miał do tego prawa. Ja kupiłam dom, ja kupiłam siedlisko

P.: Pani była właścicielem?

O.: I za to zapłaciłam. Należało się dla mnie albo dla syna. I dlatego został.

P.: Zostawiła to Pani synowi?

O.: Tak. Ziemię jak on chciał mógł jemu dać albo nie. Ale to co mi zostawił ojciec pieniądze to było moje. Tak było umowie i tak jest wszędzie. Także on nie miał nic do tego. Syn go chciał wziąć do siebie to wziął.

P.: Aha, syn go przygarnął.

O.: tak

P.: A dlaczego Pani? Dlaczego nie Panią?

O.: Przecież ja mogłam tam mieszkać a co mieliśmy się nawzajem pozabijać? Przecież on dwadzieścia lat ode mnie starszy. Odeszłam bo mnie z siekierą ganiał. Wolałam ustąpić.

P.: To Pani mąż robił takie rzeczy?

O.: Toć to Kurp zabity [ns] tym bardziej, że ja stąd jestem

P.: Nie rozumiem on Panią prześladował dlatego, że Pani jest stąd?

O.: No, bo tak u nich wszystko. Niby wszystko było dobrze jakżeśmy się pobierali

P.: No tak

O.: A poźniej, no niestety ja jestem Prusaczka, a on jest kto inny. Mieliśmy niezgodność charakterów. No jeśli ja potrafiłam robić na gospodarce mając 18, 19 lat i potrafiłam wszystko zrobić a on zaczął pić

P.:

O.:

12




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
020806 WPK Wozniakid 3955
Pytania Ania Woźnialis i Wojtek Zduńczyk, gik, semestr 7, seminarium, Seminarium
i9g1s1 wozniak lab4 sd
woźniak, W6 - górnictwa
i9g1s1 wozniak lab3 sd
Tomek Wozniak
Zagadnienia egzaminacyjne, dr Cezary Woźniak
Sprawozdanie Xlinx Wozniak,Wijata gr?G2S1
i9g1s1 wozniak lab5 sd id 20877 Nieznany
020806 WPK Wozniak
1 2 ciaza ektopowa diagnostyka diagnostyka i leczenie dr h mitkowska wozniakid 8915 ppt
Wozniak-oprzyrzadowanie - ściąga, MiBM Politechnika Poznanska, VI semestr TPM, Miut, archiwa, MiUT I
sciaga wozniak1, MiBM Politechnika Poznanska, VI semestr TPM, Miut, archiwa, MiUT II
analiza marketingowa - pensjonat [gosia wozniak](1), Turystyka, technik hotelarstwa, hotelarstwo
makro eggz - autorskie wykłady Woźniaka, Towaroznawstwo, I rok, Makroekonomia
Woźniaczko Czeczott Joanna Macierzyństwo non‑fiction (2012)
Układ nerwowy wykłady prof Woźniaka