1. Ci, kt贸rzy zadali sobie trud opracowania historii i starali si臋 od艣wie偶y膰 pami臋膰 o dawnych wydarzeniach zabiegaj膮c o nie艣mierteln膮 s艂aw臋 tw贸rcy (gdyby bowiem byli milczeli, pozostaliby w ukryciu zaliczeni do rzeszy posp贸lstwa), po najwi臋kszej cz臋艣ci niewiele dbali w swoich opowiadaniach o prawd臋, a za to tym wi臋cej stara艅 po艣wi臋cili sposobowi wyra偶enia i pi臋kno艣ci j臋zyka. Byli przy tym prze艣wiadczeni, 偶e cho膰by w opowiadaniu ich znalaz艂o si臋 co艣 zmy艣lonego, to jednak spotkaj膮 si臋 z uznaniem za powab opracowania, a wi臋ksza czy mniejsza 艣cis艂o艣膰 w uj臋ciu fakt贸w nie艂atwo da si臋 stwierdzi膰. Bywaj膮 jednak i tacy, kt贸rzy powoduj膮 si臋 nieprzyja藕ni膮 czy nienawi艣ci膮 do tyran贸w, albo inni jeszcze, kt贸rzy dla pochlebstwa lub z szacunku wobec kr贸l贸w, pa艅stwa i os贸b prywatnych nieznaczne i b艂ahe czyny przez wymowne ich przedstawienie rozs艂awili nadmiernie z uszczerbkiem dla prawdy. Ja natomiast podaj臋 histori臋 nie takich wydarze艅, kt贸re bym przej膮艂 od innych dlatego, 偶e by艂y mi mo偶e nie znane i nie zosta艂y przeze mnie samego stwierdzone, lecz takich, kt贸re s膮 w 艣wie偶ej jeszcze pami臋ci u tych, co natkn膮 si臋 na moje dzie艂o, i to uj臋tych z ca艂膮 mo偶liw膮 艣cis艂o艣ci膮. Tote偶 spodziewam si臋, 偶e poznanie tych wielkich i licznych wydarze艅, jakie si臋 w tak kr贸tkim czasie rozegra艂y, sprawi r贸wnie偶 potomnym prawdziw膮 przyjemno艣膰. Je艣li bowiem kto艣 przejdzie w my艣li ca艂y ten okres czasu od Augusta, za kt贸rego pa艅stwo rzymskie przekszta艂ci艂o si臋 w monarchi臋0, to na przestrzeni okr膮g艂o dwustu lat a偶 do czas贸w Marka0 nie znajdzie tyle przemian na tronie cesarskim, kt贸re jedna po drugiej nast臋powa艂y, ani tyle i tak zmiennych kolei wojen domowych oraz zewn臋trznych, ani takiego mn贸stwa powsta艅 ludowych i upadk贸w miast, tak w naszym kraju, jak i na obszarze wielu obcych lud贸w, ani te偶 tyle wstrz膮艣nie艅 ziemi i zaraz, ani tyle wreszcie osobliwych kolei 偶ycia tyran贸w i cesarzy, o jakich dawniej rzadko albo w og贸le si臋 nie s艂ysza艂o. Z tych ostatnich jedni d艂u偶szy czas dzier偶yli w艂adz臋, drudzy kr贸tko w艂adali, a byli i tacy, co doszli jedynie do tytu艂u i w艂adzy tylko dni par臋 trwaj膮cej, po czym natychmiast zostali obaleni. W tych 600 latach pa艅stwo znalaz艂o si臋 na czas d艂u偶szy czy kr贸tszy pod panowaniem wi臋kszej liczby w艂adc贸w, ani偶eli tego ten okres czasu wymaga艂, tote偶 prze偶y艂o wiele r贸偶nych podziwu godnych wydarze艅 Jedni bowiem w艂adcy, znajduj膮cy si臋 w starszym ju偶 wieku, posiadaj膮cy do艣wiadczenie w prowadzeniu spraw pa艅stwowych, rz膮dzili wykazuj膮c dba艂o艣膰 o sw膮 s艂aw臋 i dobro poddanych, inni zupe艂nie jeszcze m艂odzi prowadzili lekkomy艣lny tryb 偶ycia i wiele nowo艣ci wprowadzili. Przy takiej r贸偶nicy wieku i r贸偶nicy sposobu 偶ycia odmienne te偶 by艂y ich poczynania.
Jaki za艣 by艂 bieg tych wydarze艅, opowiem w porz膮dku chronologicznym wed艂ug nast臋pstwa w艂adc贸w.
2. Markowi0 w ci膮gu jego panowania urodzi艂o si臋 kilka c贸rek i dw贸ch syn贸w0. Jeden z tych syn贸w, kt贸ry nosi艂 imi臋 Verissimus0, zmar艂 w bardzo m艂odym wieku, tego za艣, kt贸ry pozosta艂 przy 偶yciu, a zwa艂 si臋 Kommodus0, wychowywa艂 ojciec z wielk膮 staranno艣ci膮; ze wszystkich stron, z rozmaitych kraj贸w 艣ci膮ga艂 najwybitniejszych uczonych na bardzo korzystnych warunkach, by mu wychowywali syna w nieustannym z nim obcowaniu. C贸rki za艣0, kiedy dosz艂y do odpowiedniego wieku, wydawa艂 za m膮偶 za najwybitniejszych cz艂onk贸w senatu, przy czym baczy艂 na to, by dobra膰 sobie zi臋ci贸w nie spo艣r贸d takich, kt贸rzy nale偶eli do najwy偶szej szlachty o d艂ugim szeregu przodk贸w lub te偶 do najbogatszych dzi臋ki swemu maj膮tkowi, lecz spomi臋dzy ludzi o prawym charakterze i wzorowym trybie 偶ycia. Cechy te bowiem uwa偶a艂 za dobra duchowe, jedynie warto艣ciowe i nieprzemijaj膮ce.
Znamionowa艂o go w og贸le d膮偶enie do cn贸t wszelkich i umi艂owanie dawnej literatury, tak 偶e w tym wzgl臋dzie nie ust臋powa艂 nikomu ani z Rzymian, ani z Grek贸w. Dowodem tego s膮 mowy jego i pisma, jakie do nas dosz艂y0. Dla poddanych okaza艂 si臋 dobrotliwym i umiarkowanym w艂adc膮; przybywaj膮cych do niego zawsze przyjmowa艂 i nie pozwala艂 swej stra偶y przybocznej odprawia膰 nikogo, kto chcia艂 si臋 dosta膰 do niego. Jedyny z cesarzy uprawia艂 filozofi臋 nie tylko w s艂owach i przez poznanie jej zasad, ale przez stosowanie dostojnych obyczaj贸w i skromny tryb 偶ycia. Tote偶 wiek jego wyda艂 wielk膮 liczb臋 m膮drych m臋偶贸w, bo poddani lubi膮 zawsze 偶y膰 na艣laduj膮c pogl膮dy swego w艂adcy.
O jego dzielnych i m膮drych czynach, w kt贸rych przejawia艂y si臋 jego wybitne zdolno艣ci wodza i m臋偶a stanu, zar贸wno w walkach z ludami barbarzy艅skimi zamieszkuj膮cymi p贸艂nocne strony 艣wiata, jak i z ludami 偶yj膮cymi na wschodzie, pisa艂o ju偶 wielu, i to m膮drych ludzi. Ja ze swej strony opisa艂em to wszystko, co po 艣mierci Marka widzia艂em czy s艂ysza艂em w toku ca艂ego mego 偶ycia, bior膮c cz臋艣ciowo osobi艣cie udzia艂 w wydarzeniach na us艂ugach cesarza lub pa艅stwa.
3. By艂 Marek ju偶 w s臋dziwym wieku0, kiedy przygniecionego nie tylko ci臋偶arem staro艣ci, ale i brzemieniem trosk oraz trud贸w zaskoczy艂a w czasie pobytu jego w Pannonii0 ci臋偶ka choroba. Przeczuwa艂 on, 偶e s艂aba jest nadzieja na wyzdrowienie, tote偶 patrz膮c na swego syna, kt贸ry sta艂 w艂a艣nie u progu m艂odocianego wieku0, przej臋ty by艂 obaw膮, by ten, gdy zostanie osierocony w rozkwicie m艂odo艣ci i dojdzie do nieograniczonej, niczym nie kr臋powanej swobody dzia艂ania, nie zapomnia艂 o dobrych naukach i zasadach, a nie odda艂 si臋 pija艅stwu i wybrykom. Bardzo bowiem 艂atwo dusze m艂odzie艅c贸w zbaczaj膮 z drogi dobrego wychowania, gdy dadz膮 si臋 ponie艣膰 偶膮dzy u偶ywania. Poniewa偶 by艂 bardzo uczony, dr臋czy艂a go w wysokim stopniu pami臋膰 o tych, kt贸rzy w m艂odym wieku obj臋li w艂adz臋, jak np. Dionizjusz0, tyran sycylijski, kt贸ry z nadmiernej 偶膮dzy u偶ywania polowa艂 na coraz to nowe rozkosze i bardzo wysokie nagrody wyznacza艂 za ich wynalezienie. My艣la艂 te偶 o nast臋pcach Aleksandra Wielkiego, ich bucie i gwa艂tach w stosunku do poddanych, kt贸re ha艅b膮 okry艂y ich rz膮dy; o Ptolemeuszu0, kt贸ry wbrew prawom macedo艅skim i greckim posun膮艂 si臋 do tego, 偶e si臋 w rodzonej siostrze zakocha艂, o Antigonosie0, kt贸ry pod ka偶dym wzgl臋dem na艣ladowa艂 Dionizosa, wk艂ada艂 na g艂ow臋 wieniec z bluszczu zamiast kapelusza i przepaski macedo艅skiej, a w r臋ce nosi艂 thyrsos0 zamiast ber艂a. A jeszcze wi臋cej niepokoi艂 si臋, kiedy sobie wspomnia艂 ju偶 nie o dawnych wydarzeniach, lecz o wypadkach z bliskich ca艂kiem czas贸w, a wi臋c o tym, co wyprawia艂 Neron0, kt贸ry posun膮艂 si臋 a偶 do zamordowania matki i robi艂 z siebie widowisko budz膮c 艣miech u lud贸w, lub o zuchwa艂ych poczynaniach Domicjana0, kt贸re si臋ga艂y szczyt贸w okrucie艅stwa. Maj膮c przed oczyma takie przyk艂ady tyranii chwia艂 si臋 mi臋dzy obaw膮 a nadziej膮. Niema艂o te偶 przejmowali go niepokojem s膮siedni Germanowie, kt贸rych jeszcze wszystkich nie podbi艂, lecz jednych sk艂oni艂 do przymierza namow膮, a drugich zm贸g艂 przy pomocy or臋偶a. Byli jednak i tacy, kt贸rzy uszli przed nim i na razie zachowywali si臋 spokojnie z obawy przed obecno艣ci膮 tak dzielnego cesarza. Liczy艂 si臋 zatem z mo偶liwo艣ci膮, 偶e sobie zlekcewa偶膮 nieletniego m艂odzie艅ca i uderz膮 na niego, zw艂aszcza, 偶e barbarzy艅cy s膮 bardzo sk艂onni do podj臋cia akcji bojowej przy pierwszej lepszej sposobno艣ci.
4. Poniewa偶 tedy dusz臋 jego tyle trosk nurtowa艂o0, zwo艂a艂 swoich przyjaci贸艂 oraz krewnych, kt贸rzy si臋 w jego otoczeniu znajdowali, a kiedy si臋 wszyscy zeszli, przyzwa艂 r贸wnie偶 syna i podni贸s艂szy si臋 z wysi艂kiem z 艂o偶a tak m贸wi膰 zacz膮艂:
鈥Nie dziwi mi臋 to wcale, 偶e jeste艣cie zmartwieni widz膮c mi臋 w takim stanie. Bo serce ludzkie z natury odczuwa lito艣膰 dla udr臋ki bli藕nich, a wsp贸艂czucie to pot臋guje si臋 jeszcze wi臋cej, gdy cierpienie ich staje przed naszymi oczyma. Je艣li za艣 chodzi o mnie, to s膮dz臋, 偶e sercem tym wi臋cej jeste艣cie ze mn膮, bo skoro sam jestem wam oddany, to s艂usznie chyba 偶ywi臋 t臋 nadziej臋, 偶e i wy odp艂acacie si臋 mi r贸wn膮 偶yczliwo艣ci膮. Nadesz艂a teraz odpowiednia chwila dla mnie, by si臋 przekona膰, 偶e nie na pr贸偶no przez tak d艂ugi czas darzy艂em was godno艣ciami i dobrodziejstwami, a dla was, by艣cie si臋 odwdzi臋czyli, wykazuj膮c, 偶e艣cie nie zapomnieli, co ode mnie otrzymali艣cie. Widzicie tu mojego syna, kt贸rego sami wychowali艣cie, kt贸ry wchodzi dopiero w wiek m艂odociany i potrzebuje sternik贸w jak okr臋t w czasie burzy i nawa艂nicy, by wobec braku dostatecznego do艣wiadczenia w rzeczach koniecznych nie rozbi艂 si臋 o ska艂y z艂ych rad. Zamiast mnie jednego b膮d藕cie wy dla niego wielu ojcami, czuwajcie nad nim, doradzajcie mu jak najlepiej. Bo jak 偶adne zasoby pieni臋偶ne nie starcz膮 przy braku umiarkowania w tyranii, tak i 偶adna stra偶 zbrojna nie zdo艂a os艂oni膰 w艂adcy, je艣li podstaw膮 jego panowania nie jest mi艂o艣膰 poddanych. Tacy przede wszystkim w艂adcy na d艂ugi czas utwierdzili bezpiecznie swoje panowanie, kt贸rzy wpoili w dusze swoich poddanych nie strach przed swoj膮 surowo艣ci膮, lecz prze艣wiadczenie o swej prawo艣ci. Bo nie ci, co s艂u偶膮 z konieczno艣ci, ale ci, kt贸rzy z przekonania s膮 pos艂uszni, dzia艂aj膮 i cierpi膮 trwale, nie budz膮c podejrzenia ani te偶 nie schlebiaj膮c ob艂udnie, i nigdy nie wy艂amuj膮 si臋 z karb贸w pos艂usze艅stwa, je艣li si臋 ich do tego nie doprowadzi przez gwa艂ty i but臋. Trudno jest jednak zachowa膰 miar臋 i na艂o偶y膰 szranki dla swych po偶膮da艅, je艣li si臋 posiada zupe艂n膮 swobod臋 post臋powania. Je艣li zatem b臋dziecie mu tak radzi膰 i przypomina膰 to, co i on sam na w艂asne uszy tu s艂yszy, to zrobicie z niego i dla siebie samych, i dla wszystkich najlepszego w艂adc臋, a pami臋ci mojej oddacie najwi臋ksz膮 przys艂ug臋, bo tylko w ten spos贸b b臋dziecie mogli zapewni膰 jej nie艣miertelno艣膰鈥.
Po tych s艂owach straci艂 Marek przytomno艣膰 i zamilk艂 z os艂abienia, osun膮wszy si臋 w ty艂 bez tchu. Wszystkich obecnych takie ogarn臋艂o wzruszenie, 偶e niekt贸rzy nie panuj膮c nad sob膮 wybuchn臋li g艂o艣nym p艂aczem. 呕y艂 jeszcze noc i dzie艅 jeden, po czym wyzion膮艂 ducha, pozostawiaj膮c u wsp贸艂czesnych t臋sknot臋 za sob膮, a wieczyst膮 pami臋膰 swej cnoty na ca艂膮 przysz艂o艣膰. Kiedy po 艣mierci jego wie艣膰 o tym si臋 rozesz艂a, ca艂e wojsko, jakie by艂o obecne, i rzesze ludu zar贸wno ogarn臋艂a 偶a艂oba i nie by艂o cz艂owieka na obszarze pa艅stwa rzymskiego, kt贸ry by bez 艂ez przyj膮艂 t臋 wiadomo艣膰. Wszyscy jakby jednog艂o艣nie mienili go to ojcem prawdziwym, to dobrotliwym kr贸lem, to dzielnym, wodzem, to m膮drym i rz膮dnym w艂adc膮 i nikt nie mija艂 si臋 z prawd膮.
5. Kiedy up艂yn臋艂o dni kilka, w czasie kt贸rych uwaga syna zaprz膮tni臋ta by艂a zadaniami zwi膮zanymi z pogrzebem ojca, uznali przyjaciele tego偶 za stosowne przedstawi膰 m艂odzie艅ca wojsku, aby przem贸wi艂 do 偶o艂nierzy i ofiarowa艂 im w darze pieni膮dze, jak to jest zwyczajem przy obj臋ciu w艂adzy, a przez wspania艂omy艣lny dodatek tym bardziej zjedna艂 sobie wojsko. Obwieszczono zatem wszystkim, aby si臋 zgromadzili na zwyk艂ym placu zebra艅 dla ich przyj臋cia. Wyst膮pi艂 nast臋pnie Kommodus i po z艂o偶eniu ofiar cesarskich wyszed艂 na m贸wnic臋 wzniesion膮 dla niego w 艣rodku wojska w otoczeniu przyjaci贸艂 ojcowskich (a by艂a z nim znaczna ich liczba, i to rozumnych ludzi), po czym wyg艂osi艂 nast臋puj膮ce przem贸wienie.
鈥呕e dzielicie ze mn膮 b贸l z powodu tego, co mi臋 spotka艂o, i nie mniej ode mnie odczuwacie w sercu 偶a艂ob臋, o tym jestem g艂臋boko przekonany. Uwa偶am bowiem, 偶e i za 偶ycia ojca na r贸wni z wami cieszy艂em si臋 jego wzgl臋dami, gdy偶 wszystkich nas otacza艂 swoj膮 mi艂o艣ci膮, jakby艣my jedno stanowili cia艂o. Wi臋cej go to przynajmniej cieszy艂o, gdy zwa艂 mi臋 towarzyszem broni, ani偶eli gdy mi m贸wi艂 鈥瀞ynu鈥. Bo to ostatnie miano wyra偶a艂o wsp贸lno艣膰 krwi, a pierwsze natomiast 艂膮czno艣膰 z nim w cnocie. Jak偶e偶 cz臋sto zabiera艂 mnie w pachol臋cym jeszcze wieku i poleca艂 waszym uczuciom wierno艣ci. Tote偶 偶ywi臋 nadziej臋, 偶e bez 偶adnych trudno艣ci spotkam si臋 u was z wszelk膮 偶yczliwo艣ci膮, bo starsi z was winni mi j膮 jako swemu wychowankowi, a tych, kt贸rzy s膮 mymi r贸wie艣nikami, mog臋 s艂usznie powita膰 jako towarzyszy w rzemio艣le wojennym. Wszystkich was bowiem ojciec mi艂owa艂 jakby jednego syna i do wszelkich cn贸t zaprawia艂. Po nim w mojej osobie da艂 wam los cesarza, i to nie adoptowanego, jak moi poprzednicy; oni mogli si臋 szczyci膰 w艂adz膮 w p贸藕niejszym wieku zdobyt膮, podczas gdy ja jedyny przyszed艂em na 艣wiat w pa艂acu cesarskim, tak 偶e nie zna艂em kolebki domu prywatnego, lecz z chwil膮 opuszczenia 艂ona matki przyj臋艂a mi臋 purpura cesarska i s艂o艅ce zobaczy艂o we mnie r贸wnocze艣nie nowego cz艂owieka i cesarza. Bior膮c to pod uwag臋, s艂usznie mo偶ecie mi臋 darzy膰 swoj膮 mi艂o艣ci膮, jako nie nadanego wam, ale urodzonego cesarza. Podczas gdy ojciec m贸j wzni贸s艂szy si臋 do nieba jest ju偶 towarzyszem i wsp贸艂mieszka艅cem bog贸w, mnie przypad艂o zadanie troszczenia si臋 o ludzi i zarz膮dzania sprawami ziemskimi. Ich uporz膮dkowanie i ustalenie jest waszym zadaniem, kt贸re spe艂nicie, je艣li zdusicie z ca艂膮 energi膮 resztki wojny i granice pa艅stwa rzymskiego przesuniecie a偶 do oceanu. Przyniesie wam to s艂aw臋, a zarazem w ten spos贸b godnie uczcicie pami臋膰 naszego wsp贸lnego ojca, kt贸ry, jak mniemacie, s艂yszy, co m贸wimy, i przypatruje si臋 naszym czynom. Szcz臋艣cie b臋dzie nam niew膮tpliwie towarzyszy膰, gdy pe艂ni膰 b臋dziemy obowi膮zki wobec takiego 艣wiadka. Wasze poprzednie dzi臋ki m臋stwu osi膮gni臋te sukcesy id膮 na rachunek jego m膮dro艣ci i sztuki dowodzenia, ale w nagrod臋 za czyny, jakich ochotnie dokonacie ze mn膮, m艂odym cesarzem, wy sami zbierzecie s艂aw臋 wiernego oddania i m臋stwa. Przez dzielno艣膰 wasz膮 w dzia艂aniu opromienicie moj膮 m艂odo艣膰 dostojno艣ci膮, a barbarzy艅cy, je艣li zaraz na pocz膮tku nowego panowania zostan膮 poskromieni, nie odwa偶膮 si臋 obecnie podnie艣膰 g艂owy lekcewa偶膮c sobie m贸j wiek m艂odociany, na przysz艂o艣膰 za艣 l臋k b臋dzie ich ogarnia膰 na wspomnienie porobionych do艣wiadcze艅鈥.
Tak m贸wi艂 Kommodus, po czym zjednawszy sobie wojsko przez wspania艂e dary pieni臋偶ne wr贸ci艂 do pa艂acu cesarskiego.
6. Przez jaki艣 czas tedy wszystko dzia艂o si臋 wed艂ug rady przyjaci贸艂 ojcowskich, kt贸rzy codziennie zbierali si臋 u niego, s艂u偶膮c mu najlepszymi radami, i tyle tylko zostawiali mu wolnego czasu, ile uwa偶ali za dostateczne do rozumnej troski o cia艂o. Wkr贸tce jednak zdobyli sobie jego zaufanie pewni ludzie ze s艂u偶by pa艂acowej, kt贸rzy usi艂owali znieprawi膰 charakter m艂odocianego cesarza, podobnie jak i pochlebcy przy stole, kt贸rzy oceniaj膮 szcz臋艣cie wed艂ug brzucha i najhaniebniejszej rozpusty. Przypominali mu oni o rozkoszach 偶ycia w Rzymie, rozwodzili si臋 nad przyjemno艣ciami, jakie ono daje dla oka i ucha, wyliczali obfito艣膰 uciech, a wyrzekali na ca艂y klimat nad brzegami Istru, nie pozwalaj膮cy na dobre zbiory jesienne, zimny i mglisty. 鈥濩zy nie przestaniesz, panie, m贸wili, pi膰 wody marzn膮cej i wykopywanej, podczas gdy inni u偶ywaj膮 sobie na ciep艂ych 藕r贸d艂ach i orze藕wiaj膮cych napojach, na balsamicznych zapachach i powietrzu, co wszystko jedynie Italia ma w obfito艣ci鈥. Roztaczaj膮c przed oczyma m艂odzie艅ca r贸偶ne pon臋ty, rozbudzali u niego po偶膮danie takich rozkoszy.
Tote偶 zwo艂awszy nagle swoich przyjaci贸艂 o艣wiadczy艂 im, 偶e t臋skni za ojczyzn膮. Poniewa偶 jednak wstydzi艂 si臋 przyzna膰 do przyczyny tej nag艂ej decyzji, udawa艂, 偶e 偶ywi obawy, by tam kto艣 z bogatych patrycjusz贸w nie uprzedzi艂 go w opanowaniu 艣wi臋tego ogniska w pa艂acu cesarskim i nast臋pnie jakby z zaniku silnego zdobywszy w艂adz臋 i uznanie nie ow艂adn膮艂 pa艅stwem, bo ludno艣膰 Rzymu jest dostatecznie liczna, by takiemu dostarczy膰 odpowiedni膮 liczb臋 doborowej m艂odzie偶y.
Kiedy si臋 m艂odzieniec takimi wzgl臋dami zas艂ania艂, wszyscy zebrani upadali na duchu i z pos臋pnym spojrzeniem pochylili g艂owy ku ziemi. Tylko Pompejanus0, kt贸ry by艂 z nich wszystkich najstarszy i by艂 powinowatym jego przez ma艂偶e艅stwo (najstarsza z si贸str Kommodusa by艂a bowiem jego 偶on膮), tak si臋 odezwa艂: 鈥濲est to rzecz zrozumia艂a, moje dziecko i panie m贸j, 偶e t臋sknisz za ojczyzn膮, bo i my sami ogarni臋ci jeste艣my podobnym pragnieniem zobaczenia swoich, pozosta艂ych w domu. Ale t臋sknot臋 nasz膮 hamuje wzgl膮d na wi臋ksz膮 wag臋 zada艅, jakie tu mamy przed sob膮, i wi臋ksz膮 ich pilno艣膰. Bo tamtych przyjemno艣ci b臋dziesz za偶ywa艂 i potem do najp贸藕niejszego wieku, a co si臋 Rzymu tyczy, to jest on tam, gdzie cesarz si臋 znajduje. Zostawi膰 za艣 wojn臋 nie doko艅czon膮 nie uchodzi, a przy tym jest to rzecz niebezpieczna. Rozbudzimy bowiem tylko zuchwalstwo u barbarzy艅c贸w, kt贸rzy w post膮pieniu naszym nie b臋d膮 widzieli t臋sknoty za powrotem, lecz ucieczk臋 i trwog臋. B臋dzie to przecie偶 zaszczytne dla ciebie podbi膰 ich wszystkich i oprze膰 granice pa艅stwa o Ocean P贸艂nocny, a nast臋pnie wr贸ci膰 do domu w triumfie, wiod膮c w kajdanach wzi臋tych do niewoli kr贸l贸w i satrap贸w barbarzy艅c贸w. Takimi bowiem czynami dawniejsi Rzymianie zdobywali sobie wielko艣膰 i s艂aw臋. O to za艣, 偶e tam kto艣 si臋ga po w艂adz臋, nie potrzebujesz si臋 obawia膰. Najwybitniejsi cz艂onkowie senatu s膮 bowiem tu z tob膮, ca艂a zgromadzona ko艂o ciebie si艂a zbrojna stanowi tarcz臋 os艂aniaj膮c膮 tw膮 w艂adz臋; tutaj s膮 wszystkie kasy z pieni臋dzmi cesarskimi, a pami臋膰 o twym ojcu zapewni艂a ci na zawsze wierno艣膰 i mi艂o艣膰 poddanych鈥.
Przem贸wieniem tym, obliczonym na zach臋t臋 i rozbudzenie zapa艂u do wielkich czyn贸w, odwi贸d艂 Pompejanus m艂odzie艅ca na kr贸tki czas od jego zamiar贸w. Bo Kommodus zawstydzony jego s艂owami nie zdo艂a艂 nic rozumnego odpowiedzie膰; odprawi艂 wi臋c swych przyjaci贸艂 o艣wiadczywszy, 偶e sam zastanowi si臋 jeszcze dok艂adniej, co czyni膰 nale偶y. Ale otaczaj膮ca go s艂u偶ba nastawa艂a na niego, wi臋c ju偶 nie porozumia艂 si臋 wcale z przyjaci贸艂mi, lecz rozes艂a艂 listy i porozdziela艂 wed艂ug swego uznania nadz贸r nad brzegami Istru r贸偶nym wodzom, kt贸rym poleci艂, by odpierali napady barbarzy艅c贸w, a nast臋pnie zapowiedzia艂 sw贸j wyjazd do Rzymu. Wodzowie spe艂niali wi臋c, co im zosta艂o zlecone, i w przeci膮gu nied艂ugiego czasu poskromili or臋偶em bardzo wielu barbarzy艅c贸w, innych wielkimi obietnicami sk艂onili z 艂atwo艣ci膮 do zawarcia uk艂adu przyja藕ni0. Bo barbarzy艅cy z natury s膮 chciwi pieni臋dzy i jak lekcewa偶膮c sobie niebezpiecze艅stwa przy pomocy napa艣ci i wypad贸w usi艂uj膮 zdoby膰 sobie rzeczy niezb臋dne do 偶ycia, tak i za wielkie pieni膮dze gotowi s膮 zachowa膰 pok贸j. Wiedzia艂 o tym Kommodus, a 偶e mia艂 pod dostatkiem pieni臋dzy, wi臋c okupywa艂 wolno艣膰 od trosk i dawa艂 wszystko, czego 偶膮dali.
7. Gdy obwieszczono wyjazd cesarza, w obozie powsta艂o ogromne poruszenie i wszyscy chcieli z nim wraca膰, by si臋 wyrwa膰 z kraju nieprzyjacielskiego, a zakosztowa膰 rozkoszy 偶ycia w Rzymie. Skoro za艣 wie艣膰 dalej si臋 rozesz艂a i do Rzymu przybyli pos艂a艅cy donosz膮cy o przybyciu cesarza, lud rzymski niezmiernie si臋 uradowa艂, wi膮偶膮c najlepsze nadzieje z obecno艣ci膮 cesarza, s膮dzili bowiem, 偶e m艂odzieniaszek p贸jdzie w 艣lady swego ojca.
Kommodus odby艂 drog臋 z m艂odzie艅czym po艣piechem, przeci膮ga艂 szybko przez miasta, kt贸re le偶a艂y po drodze, przyjmowany wsz臋dzie po cesarsku, a gdy si臋 zjawi艂 w艣r贸d 艣wi臋tuj膮cych t艂um贸w, 艣ci膮ga艂 na siebie pe艂ne oddania i t臋sknoty spojrzenia wszystkich. Kiedy si臋 zbli偶y艂 do Rzymu, ca艂y senat i wszyscy mieszka艅cy miasta t艂umnie wylegli naprzeciw, nie panuj膮c wprost nad sob膮, pragn膮c wyprzedzi膰 jeden drugiego, nios膮c ze sob膮 ga艂膮zki wawrzynu i wszelkie kwiaty, jakie w贸wczas kwit艂y, ile ich kto zdo艂a艂 zebra膰; tak ci膮gn臋li naprzeciw niego daleko od miasta, by zobaczy膰 m艂odego, dostojnego cesarza. T臋sknota ich p艂yn臋艂a ze szczerego serca, bo si臋 w艣r贸d nich urodzi艂 i wychowa艂, a nale偶a艂 do trzeciej z rz臋du generacji cesarskiej i pochodzi艂 z prastarej szlachty rzymskiej. Bo r贸d jego ojca nale偶a艂 do pierwszych rodzin senatorskich, a matka cesarza, Faustyna0, by艂a c贸rk膮 Antoninusa z przydomkiem Pius, przez matk臋 za艣 swoj膮 pochodzi艂a od Hadriana i nawi膮zywa艂a do Trajana, jako swego pradziadka.
Takie tedy by艂o pochodzenie Kommodusa. Przy rozkwicie wieku m艂odocianego powierzchowno艣膰 jego by艂a przyjemna dla oka ze wzgl臋du na harmonijn膮 budow臋 cia艂a i pi臋kno twarzy o m臋skim wyrazie. Spojrzenie jego oczu by艂o pogodne i ogniste, w艂osy z natury sfalowane i z艂ociste, tak 偶e kiedy szed艂 czasem w s艂o艅cu, tak dalece ja艣nia艂y ognistym blaskiem, i偶 jedni mniemali, 偶e wychodz膮c posypuje je z艂otym proszkiem, a drudzy podziwem zdj臋ci m贸wili, i偶 jaka艣 niebia艅ska aureola otacza od urodzenia jego g艂ow臋; na policzkach za艣 jego zaznacza艂 si臋 wschodz膮cy zarost. Kiedy wi臋c Rzymianie zobaczyli swego cesarza w takiej postaci, przyjmowali go z najrozmaitszymi okrzykami rado艣ci, obrzucali go kwiatami i wie艅cami. Skoro wszed艂 do Rzymu0, uda艂 si臋 do 艣wi膮tyni Jowisza i innych bog贸w, nast臋pnie przyzna艂 senatowi i 偶o艂nierzom pozosta艂ym w Rzymie nagrody dzi臋kczynne za to, i偶 mu dochowali wierno艣ci, po czym wycofa艂 si臋 do pa艂acu cesarskiego.
8. Przez jaki艣 czas w ci膮gu paru najbli偶szych lat okazywa艂 pe艂ny szacunek przyjacio艂om, kt贸rych mu ojciec zostawi艂, i we wszystkich poczynaniach post臋powa艂 za ich rad膮. Skoro jednak sam uj膮艂 w艂adz臋 w swe r臋ce, mianowa艂 naczelnikiem si艂 zbrojnych0 Perennisa0, cz艂owieka italskiego pochodzenia, uchodz膮cego za do艣wiadczonego wodza (dlatego w艂a艣nie powierzy艂 mu komend臋 wojskow膮). Ten wyzyskuj膮c jego wiek m艂odociany, pozwoli艂 mu oddawa膰 si臋 u偶ywaniu zmys艂owemu i pija艅stwu, a odsun膮艂 go od trosk i trud贸w zwi膮zanych z w艂adz膮 cesarsk膮 i sam przej膮艂 ca艂y zarz膮d pa艅stwa. Kierowa艂 si臋 przy tym niepohamowan膮 偶膮dz膮 bogactw, kt贸ra ka偶e zapomina膰 lekcewa偶膮co zawsze o tym, co zosta艂o zdobyte, a zabiega膰 nienasycenie o to, czego si臋 jeszcze nie posiada. Zacz膮艂 od tego, 偶e oczernia艂 przyjaci贸艂 ojca, i tych, co byli bogaci i znakomitego rodu podawa艂 podejrzenie u m艂odzieniaszka i straszy艂 go nimi, aby mu zostawi艂 swobod臋 ich zg艂adzenia i zagarni臋cia ich maj膮tku0.
Przez jaki艣 czas co prawda pow艣ci膮ga艂a m艂odzie艅ca pami臋膰 o ojcu i wstyd przed jego przyjaci贸艂mi. Jednakowo偶 jak gdyby jaki艣 z艂y i podst臋pny los zawzi膮艂 si臋 na to, by zniszczy膰, co by艂o u niego z umiarkowania i poczucia przyzwoito艣ci, zaszed艂 nast臋puj膮cy wypadek. Mia艂 Kommodus siostr臋, kt贸ra by艂a najstarsza z ca艂ego rodze艅stwa, imieniem Lucylla0. By艂a ona poprzednio 偶on膮 cesarza Lucjusza Werusa0, kt贸rego Marek zrobi艂 swym wsp贸艂rz膮dc膮 i wyda艂 za niego sw膮 c贸rk臋, robi膮c z tego ma艂偶e艅stwa najsilniejsz膮 wi臋藕 serdecznych z nim stosunk贸w. Kiedy jednak ze zrz膮dzenia losu Lucjusz umar艂, ojciec wyda艂 j膮 za Pompejanusa zostawiaj膮c jej nadal odznaki godno艣ci cesarzowej, kt贸re pozwoli艂 siostrze zatrzyma膰 r贸wnie偶 i Kommodus. A wi臋c w teatrze zasiada艂a na tronie cesarskim i noszono przed ni膮 ogie艅. Gdy jednak i Kommodus poj膮艂 偶on臋 imieniem Kryspina0, okaza艂a si臋 konieczno艣膰 oddania pierwsze艅stwa 偶onie rz膮dz膮cego cesarza, z czego Lucylla by艂a mocno niezadowolona, uwa偶aj膮c cze艣膰 okazywan膮 tamtej za uchybienie dla siebie. Poniewa偶 wiedzia艂a, 偶e m膮偶 jej, Pompejanus, serdecznie si臋 do Kommodusa odnosi, nic mu nie powiedzia艂a o planach zamachu na tron, ale usi艂owa艂a wybada膰 zapatrywania niejakiego Kwadratusa0, m艂odzie艅ca znakomitego rodu i bogatego, z kt贸rym, jak j膮 oczerniano, utrzymywa艂a nawet i stosunek mi艂osny. Skar偶y艂a si臋 przed nim nieustannie na odebranie jej prawa pierwsze艅stwa i sk艂oni艂a wkr贸tce m艂odzie艅ca, 偶e uknu艂 plan, kt贸ry mia艂 si臋 okaza膰 zgubny i dla niego, i dla ca艂ego senatu. Dobra艂 on bowiem do sprzysi臋偶enia pewnych ludzi spo艣r贸d najwybitniejszych senator贸w, mi臋dzy nimi pewnego m艂odzie艅ca nale偶膮cego r贸wnie偶 do senatu, imieniem Kwintianus0, cz艂owieka porywczego i zuchwa艂ego, kt贸rego nam贸wi艂, aby ukrywszy sztylet pod sukni膮 i wypatrzywszy czas i miejsce odpowiednie, napad艂 na Kommodusa i zabi艂 go, zapewniaj膮c, 偶e reszt臋 sam za艂atwi, jak nale偶y, przy pomocy rozdawnictwa pieni臋dzy. Jako偶 ten stan膮艂 u wej艣cia do amfiteatru (jest ono ciemne, tote偶 spodziewa艂 si臋, 偶e zostanie nie zauwa偶ony), doby艂 sztyletu i niespodziewanie podszed艂 ku Kommodusowi, wo艂aj膮c pot臋偶nym g艂osem: 鈥濻enat ci to posy艂a!鈥. Poniewa偶 nie zdo艂a艂 wpierw go ugodzi膰, lecz straci艂 czas na wzniesienie okrzyku i pokazanie sztyletu, uj臋ty zosta艂 przez stra偶 przyboczn膮 cesarza. Poni贸s艂 te偶 kar臋 za sw贸j nierozum, kt贸ry wykaza艂 zapowiadaj膮c raczej sw贸j zamach ani偶eli go wykonuj膮c, pozwalaj膮c si臋 wpierw pozna膰 i uj膮膰, a pozostawiaj膮c tamtemu czas, by spostrzec si臋 w por臋 i mie膰 na baczno艣ci.
By艂a to dla m艂odocianego cesarza pierwsza i najpowa偶niejsza przyczyna nienawi艣ci jego do senatu. Wypowiedziane w贸wczas s艂owa zrani艂y jego dusz臋 i wszystkich senator贸w zar贸wno uwa偶a艂 za swoich wrog贸w, pami臋taj膮c zawsze o tym okrzyku napastnika. Tak偶e Perennis mia艂 teraz dostateczny poz贸r i pow贸d do dzia艂ania, tote偶 radzi艂 mu nieustannie uprz膮ta膰 i usuwa膰 wszystkich co najwybitniejszych ludzi, kt贸rych maj膮tki zagarnia艂, tak 偶e z najwi臋ksz膮 艂atwo艣ci膮 sta艂 si臋 najbogatszym cz艂owiekiem swego czasu. W wyniku surowego 艣ledztwa, przeprowadzonego przez Perennisa, kaza艂 Kommodus bez lito艣ci straci膰 swoj膮 siostr臋0, jak i wszystkich czy to nale偶膮cych do sprzysi臋偶enia, czy te偶 obci膮偶onych jakimkolwiek podejrzeniem.
9. Kiedy Perennis uprz膮tn膮艂 wszystkich, dla kt贸rych Kommodus 偶ywi艂 szacunek i kt贸rzy mu okazywali 偶yczliwo艣膰 ze wzgl臋du na ojca oraz troskali si臋 o jego dobro, a przez to zapewni艂 sobie nieograniczony wp艂yw, uknu艂 plan przyw艂aszczenia sobie w艂adzy cesarskiej. W tym celu nak艂oni艂 Kommodusa, aby synom jego w m艂odocianym wieku odda艂 dow贸dztwo nad wojskami stoj膮cymi w Ilirii, a sam gromadzi艂 ogromne pieni膮dze, aby wspania艂ymi darami sk艂oni膰 wojsko do buntu. Jako偶 synowie jego potajemnie 艣ci膮gali si艂y zbrojne, aby zagarn膮膰 w艂adz臋 z chwil膮, kiedy Perennis sprz膮tnie Kommodusa.
Lecz planowany zamach zosta艂 wykryty w osobliwy spos贸b. Rzymianie 艣wi臋c膮 igrzyska ku czci Jowisza Kapitoli艅skiego, przy czym jak to w rezydencji cesarskiej bywa, urz膮dza si臋 wszelkiego rodzaju widowiska zar贸wno teatralne, jak i gimnastyczne0. Widzem i s臋dzi膮 jest przy tym cesarz wraz z innymi kap艂anami, na kt贸rych z biegiem czasu przychodzi kolej. Kiedy wi臋c Kommodus przyby艂, by przys艂ucha膰 si臋 s艂awnym zawodnikom, zasiad艂 w lo偶y cesarskiej w teatrze0 wype艂nionym z zachowaniem 艣cis艂ego porz膮dku (bo dostojnicy zasiedli na osobnych miejscach honorowych, jakie ka偶demu z nich by艂o wyznaczone). Zanim jeszcze zacz臋艂o si臋 jakie艣 przem贸wienie czy przedstawienie na scenie, wbieg艂 na scen臋 jaki艣 cz艂owiek w stroju filozofa, z lask膮 w r臋ku i torb膮 przewieszon膮 na ciele na p贸艂 nagim, i stan膮wszy na 艣rodku skinieniem r臋ki nakaza艂 ludowi milczenie, po czym w te ozwa艂 si臋 s艂owa: 鈥濶ie jest to odpowiednia pora dla ciebie, by 艣wi臋towa膰 teraz, bawi膰 si臋 widowiskami i ucztami, bo nad karkiem twoim wisi miecz Perennisa i je艣li nie b臋dziesz si臋 mia艂 na baczno艣ci przed niebezpiecze艅stwem, kt贸re ju偶 nie zbli偶a si臋, lecz stoi przed tob膮, to zginiesz, zanim si臋 spostrze偶esz. Perennis bowiem sam tu gromadzi przeciw tobie si艂y zbrojne i 艣rodki pieni臋偶ne, a synowie jego staraj膮 si臋 przeci膮gn膮膰 wojsko w Ilirii na jego stron臋. Je艣li go wi臋c nie wyprzedzisz, jeste艣 zgubiony鈥.
M贸wi艂 tak czy to, 偶e szed艂 za jakim艣 natchnieniem bo偶ym, czy te偶, 偶e si臋 powa偶y艂 na to, by zdoby膰 sobie s艂aw臋 - bo dot膮d by艂 nieznanym i nic nie znacz膮cym cz艂owiekiem - czy wreszcie w nadziei, 偶e w zamian za to otrzyma od cesarza wspania艂膮 nagrod臋. Kommodusa ogarn臋艂o takie przera偶enie, 偶e siedzia艂 bez s艂owa, a wszyscy obecni my艣leli sobie wprawdzie, 偶e s艂owa te maj膮 sw膮 podstaw臋, ale udawali, 偶e temu nie wierz膮. Perennis kaza艂 go natychmiast uwi臋zi膰 jako szale艅ca i k艂amc臋, a potem wyda膰 na spalenie. Tak膮 wi臋c kar臋 poni贸s艂 ten cz艂owiek za swoj膮 odwag臋 okazan膮 nie w por臋. Ale ludzie z otoczenia Kommodusa i wszyscy, kt贸rzy udawali 偶yczliwo艣膰 dla Perennisa, lecz dawno ju偶 byli nienawistnie do niego usposobieni, bo przez pych臋 swoj膮 i gwa艂ty niezno艣nie im ci膮偶y艂, skorzystali w贸wczas z dogodnej sposobno艣ci, by podj膮膰 pr贸b臋 podania go w podejrzenie. Jako偶 by艂o znaczone, 偶e Kommodus uniknie zamachu, a Perennis zginie marnie wraz z synami. Nied艂ugo potem przyby艂o bowiem kilku 偶o艂nierzy w tajemnicy przed synem Perennisa i przywie藕li monety, na kt贸rych by艂 jego wizerunek wybity. Uszli oni uwagi Perennisa, chocia偶 by艂 prefektem, i pokazali Kommodusowi owe monety, a zarazem przedstawili nie znane mu szczeg贸艂y uknutego zamachu, za co otrzymali wielkie nagrody pieni臋偶ne. Kommodus wys艂a艂 noc膮 swych ludzi do Perennisa, kt贸ry nic o tym nie wiedzia艂 i nic takiego nie przewidywa艂, i kaza艂 mu 艣ci膮膰 g艂ow臋0. Nast臋pnie, aby wyprzedzi膰 wie艣膰 o tym wydarzeniu, wyprawi艂 czym pr臋dzej swoich pos艂a艅c贸w, kt贸rzy mieli zlecenie pod膮偶a膰 z wi臋ksz膮 szybko艣ci膮 ani偶eli wie艣膰, tak by mogli przyby膰 do syna Perennisa, zanim si臋 dowie o tym, co zasz艂o w Rzymie, a w li艣cie uj臋tym w tonie przyjacielskim zrobi艂 mu nadziej臋 powo艂ania go na jeszcze wy偶sze stanowisko i kaza艂 mu przyby膰 do Rzymu. M艂odzieniec da艂 wiar臋 temu, bo nic nie wiedzia艂 o poczynionych przygotowaniach i zamierzeniach ani o losie swego ojca, zw艂aszcza 偶e pos艂a艅cy o艣wiadczyli mu, 偶e i ojciec da艂 mu takie zlecenie ustne, ale nie przys艂a艂 listu uwa偶aj膮c, 偶e pismo cesarskie jest wystarczaj膮ce. Wi臋c cho膰 si臋 z偶yma艂 i by艂 niezadowolony, 偶e pozostawia powzi臋te plany nie doko艅czone, to jednak ufaj膮c, 偶e przemo偶ne stanowisko ojca jeszcze jest niewzruszone, wybra艂 si臋 w drog臋. Kiedy jednak stan膮艂 na gruncie Italii, ludzie, kt贸rzy otrzymali takie zlecenie, zg艂adzili go. Taki tedy los spotka艂 ich obu0. Kommodus ustanowi艂 teraz dw贸ch prefekt贸w, uwa偶aj膮c za rzecz bezpieczniejsz膮 nie powierza膰 tak wielkiej w艂adzy jednemu cz艂owiekowi, poniewa偶 spodziewa艂 si臋, 偶e podzielona nie b臋dzie do艣膰 silna, by mog艂a budzi膰 po偶膮danie godno艣ci cesarskiej.
10. Po up艂ywie nied艂ugiego czasu znowu uknuto spisek na niego, a to w taki spos贸b. By艂 niejaki Maternus, kt贸ry by艂 dawniej 偶o艂nierzem i dopu艣ci艂 si臋 wielu wyst臋pk贸w, a偶 opu艣ci艂 szeregi i sk艂oniwszy tak偶e i innych do ucieczki ze s艂u偶by zebra艂 w kr贸tkim czasie wielk膮 band臋 z艂oczy艅c贸w. Napada艂 z nimi i 艂upi艂 najpierw wsi i osady wiejskie, a kiedy dosta艂 w swe r臋ce znaczne sumy pieni臋偶ne, zebra艂 jeszcze wi臋ksz膮 gromad臋 zbrodniarzy obiecuj膮c im wielkie dary i udzia艂 w 艂upach. Tote偶 robili wra偶enie ju偶 nie bandyt贸w, ale wojska nieprzyjacielskiego, napadali bowiem i na wielkie miasta, si艂膮 otwierali znajduj膮ce si臋 w nich wi臋zienia, wypuszczali na wolno艣膰 zamkni臋tych w nich za jakiekolwiek przewinienia wi臋藕ni贸w obiecuj膮c im bezpiecze艅stwo i przez tego rodzaju dobrodziejstwa sk艂aniali ich do wsp贸艂dzia艂ania. Grasowali w ten spos贸b po ca艂ym kraju Celt贸w i Iber贸w0, napadaj膮c nawet na najwi臋ksze miasta, kt贸re podpalali, a nast臋pnie grabili, po czym si臋 wycofywali. Kiedy o tym doniesiono Kommodusowi, z najwi臋kszym gniewem i gro藕bami rozes艂a艂 listy do namiestnik贸w prowincji zarzucaj膮c im gnu艣no艣膰 i rozkaza艂 gromadzi膰 wojsko przeciw bandytom0. Ci na wie艣膰 o tym, 偶e wojsko si臋 zbiera przeciw nim, opu艣cili te okolice, kt贸re dot膮d pustoszyli, i wycofali si臋 niepostrze偶enie szybkimi marszami przez niedost臋pne drogi drobnymi oddzia艂ami do Italii. Maternus my艣la艂 teraz ju偶 i o godno艣ci cesarskiej, i przedsi臋wzi臋ciach wi臋kszych rozmiar贸w. Wobec tego bowiem, 偶e poprzednie jego poczynania da艂y nad wszelkie spodziewanie bardzo pomy艣lne wyniki, nabra艂 przekonania, 偶e musi znale藕膰 powodzenie przy przeprowadzeniu jakiego艣 wielkiego zamys艂u, albo te偶 skoro ju偶 raz znalaz艂 si臋 w tak niebezpiecznym po艂o偶eniu, nie zginie bez 艣ladu i s艂awy. Poniewa偶 wiedzia艂, 偶e nie ma do rozporz膮dzenia takiej si艂y, by wyst膮pi膰 przeciw Kommodusowi w otwartej walce, twarz膮 w twarz, uwa偶a艂 bowiem, 偶e masy ludu rzymskiego jeszcze s膮 przywi膮zane do Kommodusa, a otaczaj膮ca go stra偶 przyboczna jest mu oddana, spodziewa艂 si臋 osi膮gn膮膰 swe zamierzenia podst臋pem i chytro艣ci膮. Tote偶 obmy艣li艂 sobie plan nast臋puj膮cy.
Corocznie z pocz膮tkiem wiosny w pewnym dniu0 oznaczonym urz膮dzaj膮 Rzymianie ku czci Matki Bog贸w uroczyst膮 procesj臋, w kt贸rej nios膮 przed bogini膮 wszelkie przedmioty b臋d膮ce znamieniem bogactwa, jakie kto posiada, tudzie偶 kosztowno艣ci cesarskie, budz膮ce podziw zar贸wno ze wzgl臋du na materia艂, jak i wykonanie. Wszystkim pozostawiona jest przy tym nieograniczona swoboda najrozmaitszych igraszek i ka偶dy przybiera mask臋, jak膮 zechce. Nie ma tak wielkiej lub dostojnej godno艣ci, kt贸rej by ka偶dy, je偶eli zechce, nie m贸g艂 odgrywa膰 w odpowiednim przebraniu i tak ukry膰 prawd臋, 偶e nie艂atwo jest odr贸偶ni膰 rzeczywist膮 osobisto艣膰 od na艣ladowanej. Tote偶 Maternus uwa偶a艂, 偶e b臋dzie to pora odpowiednia do przeprowadzenia niepostrze偶enie zamachu. Umy艣li艂 sobie mianowicie, 偶e sam przebierze si臋 w str贸j cz艂onka gwardii cesarskiej, uzbroi podobnie swych towarzyszy i wmiesza si臋 w gromad臋 gwardzist贸w, a 偶e nikt nie b臋dzie si臋 mia艂 przed nimi na baczno艣ci, z 艂atwo艣ci膮 uderz膮 na Kommodusa i ubij膮 go. Ale plan zosta艂 zdradzony. Kilku z jego towarzyszy przyby艂o bowiem wcze艣niej do miasta i donios艂o o przygotowywanym zamachu, a pobudzi艂a ich do tego zawi艣膰, 偶e mogliby w jego osobie mie膰 pana, cesarza, zamiast herszta bandy zb贸jeckiej. Tote偶 zanim nadesz艂a uroczysto艣膰, Maternus zosta艂 schwytany i 艣ci臋ty, a wsp贸lnicy spisku ponie艣li zas艂u偶on膮 kar臋. Kommodus za艣 z艂o偶y艂 bogini ofiar臋 i 艣lubowa艂 dary wotywne, po czym dope艂ni艂 uroczysto艣ci i w radosnym nastroju kierowa艂 procesj膮 ku czci bogini, a lud wraz z uroczysto艣ci膮 艣wi臋ci艂 ocalenie cesarza.
11. Czcz膮 za艣 Rzymianie t臋 bogini臋, jak si臋 z tradycji historycznej dowiadujemy, z nast臋puj膮cej przyczyny, kt贸r膮 tu wspomnie膰 uzna艂em za s艂uszne dlatego, 偶e nie jest ona znana u niekt贸rych Grek贸w. Powiadaj膮 mianowicie, 偶e pos膮g bogini spad艂 z nieba, ale nie wiedz膮, ani z jakiego jest on materia艂u, ani jaki artysta go zrobi艂, ani te偶 nie ma na nim 艣ladu dotkni臋cia r臋ki ludzkiej. Istnieje tylko podanie, 偶e spad艂 on niegdy艣 z nieba w pewnej miejscowo艣ci we Frygii, zwanej Pessinus. Nazw臋 t臋 mia艂a otrzyma膰 ta miejscowo艣膰 w艂a艣nie od tego pos膮gu, kt贸ry tam spad艂 z nieba0 i po raz pierwszy tam偶e zosta艂 zobaczony. Wed艂ug tego, co u innych znajdujemy, przysz艂o tam podobno do wojny mi臋dzy Ilusem z Frygii a Tantalem z Lidii, wed艂ug jednych o granice, wed艂ug innych o porwanie Ganimedesa0; w walce tej, kt贸ra d艂ugo toczy艂a si臋 z r贸wnym szcz臋艣ciem, po obu stronach pad艂a znaczna liczba ludzi i ta sm臋tna okoliczno艣膰 da艂a pow贸d do takiej nazwy tej miejscowo艣ci. Podanie m贸wi, 偶e tam Ganimedes porwany znikn膮艂 w chwili, kiedy go wydzierali sobie z jednej strony brat, a z drugiej kochanek, a 偶e cia艂o m艂odzie艅ca znikn臋艂o bez 艣ladu, wi臋c wypadek jego zmieniono w cud bo偶y i stworzono opowie艣膰 o porwaniu go przez Zeusa. We wspomnianym Pessinus 艣wi臋cili Frygowie z dawien dawna dzik膮 uroczysto艣膰 nad przep艂ywaj膮c膮 opodal rzek膮 Gallus0, od kt贸rej maj膮 nazw臋 kap艂ony rzezane ku czci bogini. Kiedy wzmog艂a si臋 pot臋ga Rzymian, otrzymali podobno wyroczni臋, 偶e pa艅stwo ich utrzyma si臋 i pot臋偶nie si臋 rozro艣nie, je艣li sprowadz膮 do siebie bogini臋 z Pessinus. Wys艂ali tedy pos艂贸w do Frygii i prosili o wydanie im wizerunku bogini0. Jako偶 z 艂atwo艣ci膮 uzyskali zgod臋, bo si臋 powo艂ywali na pokrewie艅stwo i zapewniali, 偶e pochodz膮 od Eneasza Frygijczyka. Pos膮g bogini przeniesiony zosta艂 na okr臋t, kiedy jednak przyby艂 do uj艣cia Tybru, bo Rzymianie pos艂ugiwali si臋 nim pod贸wczas jako portem, statek stan膮艂 moc膮 bo偶膮 zatrzymany. Rzymianie przez czas d艂u偶szy usi艂owali tedy ca艂ymi gromadami ruszy膰 okr臋t z miejsca, ale mu艂 stawia艂 op贸r i statek nie poci膮gn膮艂 dalej, a偶 sprowadzono na艅 kap艂ank臋 bogini Westy. Jako taka powinna by艂a zachowa膰 dziewictwo, obawiano si臋 jednak, 偶e da艂a si臋 uwie艣膰. Kiedy mia艂 si臋 odby膰 s膮d nad ni膮, uprosi艂a lud, aby rozstrzygni臋cie w tej sprawie zostawili bogini z Pessinus, po czym rozwi膮zawszy przepask臋 przyczepi艂a j膮 do przodu okr臋tu i zanios艂a pro艣b臋 do bogini, aby pozwoli艂a, by okr臋t ruszy艂 za ni膮, je艣li jest czyst膮 dziewic膮. Jako偶 z chwil膮, gdy przyczepi艂a do okr臋tu przepask臋, ten ruszy艂 za ni膮 bez trudno艣ci. Podziwiali wi臋c Rzymianie i oczywisty cud bogini, i dow贸d cnotliwo艣ci dziewicy.
Tyle zatem opowie艣ci o bogini z Pessinus, kt贸r膮 tu przytoczy艂em w ambitnym prze艣wiadczeniu, 偶e z wdzi臋czno艣ci膮 si臋 z ni膮 zapoznaj膮 ci, co nie znaj膮 dok艂adnie dziej贸w rzymskich.
Kommodus jednak, kiedy unikn膮艂 zamachu Maternusa, otoczy艂 si臋 liczniejsz膮 stra偶膮 przyboczn膮 i rzadko tylko wyst臋powa艂 publicznie, a bawi艂 po najwi臋kszej cz臋艣ci w posiad艂o艣ciach cesarskich na przedmie艣ciach i w dalszych stronach miasta, usuwaj膮c si臋 od wykonywania s膮downictwa i innych czynno艣ci ze stanowiskiem cesarza zwi膮zanych.
12. Zdarzy艂o si臋 oko艂o tego czasu0, 偶e Itali臋 nawiedzi艂a gro藕na zaraza, zw艂aszcza w mie艣cie Rzymie kl臋ska ta przybra艂a wielkie rozmiary, bo przy istniej膮cym tu z natury przeludnieniu, ze wszystkich stron 艣ci膮ga艂o tu mn贸stwo ludzi. Tote偶 艣mier膰 poch艂ania艂a wiele ofiar, i to zar贸wno w艣r贸d zwierz膮t domowych, jak i ludzi0. Za rad膮 pewnych lekarzy wyjecha艂 w贸wczas Kommodus do Laurentum, bo jest to miejscowo艣膰 o zdrowym powietrzu, po艂o偶ona w cieniu wielkich gaj贸w laurowych (st膮d jej nazwa). Tote偶 uchodzi艂a za bezpieczne schronienie; m贸wiono mianowicie, 偶e zabezpiecza ona przed zab贸jczym powietrzem ze wzgl臋du na mi艂膮 wo艅 i zapach wawrzynu, a zarazem rozkoszny cie艅 tych drzew. Nawet ci, co w mie艣cie zostali na polecenie lekarzy, zatykali sobie nos i uszy bardzo wonn膮 ma艣ci膮 i ustawicznie stosowali okadzanie pachn膮cymi zio艂ami, poniewa偶 zapewniano, 偶e takie zapachy wype艂niaj膮 otwory zmys艂贸w i skutkiem tego nie dopuszczaj膮 do wch艂aniania znajduj膮cych si臋 w powietrzu zarazk贸w, a je艣li nawet jaki艣 si臋 wci艣nie, to niszcz膮 go dzi臋ki swej wi臋kszej mocy. A jednak mimo to wszystko zaraza straszliwie szala艂a poch艂aniaj膮c mn贸stwo ludzi i wszelkich zwierz膮t domowych.
Do tego do艂膮czy艂 si臋 te偶 g艂贸d, kt贸ry zapanowa艂 w mie艣cie z nast臋puj膮cej przyczyny. By艂 niejaki Kleander, Frygijczyk z pochodzenia, jeden z takich, kt贸rych zwyk艂o si臋 z urz臋du publicznie sprzedawa膰. Dosta艂 si臋 on jako niewolnik do s艂u偶by cesarskiej i wzrasta艂 razem z Kommodusem, zosta艂 te偶 przez niego wyniesiony do takiej godno艣ci i w艂adzy, 偶e skupi艂 w swym r臋ku i dow贸dztwo stra偶y przybocznej i opiek臋 nad sypialni膮 cesarsk膮, i naczeln膮 komend臋 nad 偶o艂nierzami gwardii cesarskiej0. Bogactwo i zbytkowny tryb 偶ycia rozbudzi艂y u niego pragnienie godno艣ci cesarskiej. Pocz膮艂 wi臋c gromadzi膰 pieni膮dze, skupywa艂 i magazynowa艂 wielkie ilo艣ci zbo偶a, spodziewaj膮c si臋, 偶e b臋dzie mia艂 za sob膮 lud i wojsko, je艣li wywo艂awszy wpierw brak potrzebnych 艣rodk贸w 偶ywno艣ci, przez hojne rozdawnictwo zjedna sobie odczuwaj膮cych braki0. Ponadto wzni贸s艂 olbrzymi gmach na 膰wiczenia fizyczne, kt贸ry odda艂 im jako 艂a藕ni臋 publiczn膮. Takimi przyn臋tami zatem usi艂owa艂 sobie lud pozyska膰.
Rzymianie byli jednak wrogo do niego usposobieni, jego obwiniali za swoje cierpienia, nienawidzili jego nienasyconej 偶膮dzy bogactwa i najpierw w teatrach zrywali si臋 t艂umnie do wyst膮pie艅 i obelg przeciw niemu, w ko艅cu za艣 ruszyli gromadnie ku willi podmiejskiej0, gdzie w艂a艣nie bawi艂 Kommodus, i domagali si臋 z wrzaskiem 艣mierci Kleandra. Podczas gdy wok贸艂 willi Kommodusa t艂umy si臋 przewala艂y, a on sam w oddalonych jej cz臋艣ciach oddawa艂 si臋 swoim przyjemno艣ciom, nic nawet nie wiedz膮c o tej ha艂a艣liwej demonstracji, bo Kleander zabroni艂 donie艣膰 mu cokolwiek o tym, co si臋 dzieje; nagle, nieoczekiwanie dla ludu, zjawi艂a si臋 na rozkaz Kleandra ca艂a konnica cesarska w pe艂nym uzbrojeniu0, kt贸ra tratowa艂a i rani艂a wszystkich, co im w drodze stan臋li. Lud nie by艂 w stanie im si臋 przeciwstawi膰, bo byli bez broni wobec uzbrojonych, piesi wobec konnych, tote偶 rzucili si臋 do ucieczki w stron臋 miasta. Gin臋艂o przy tym wielu ludzi, nie tylko od pocisk贸w 偶o艂nierzy lub stratowania przez konie, ale skutkiem 艣cisku w t艂oku, kt贸ry du偶o poch艂on膮艂 ofiar, bo uchodz膮c przed ko艅mi jedni wpadali na drugich. A偶 do bram Rzymu zatem 艣cigali ich je藕d藕cy nie znajduj膮c 偶adnej przeszkody i bezlito艣nie wycinali wszystkich, kt贸rych dopadli. Kiedy jednak ci, co w mie艣cie zostali, zobaczyli nieszcz臋艣cie, jakie tamtych dotkn臋艂o, zamkn臋li wej艣cia do dom贸w i wyszed艂szy na dachy pocz臋li razi膰 je藕d藕c贸w kamieniami i ceg艂ami. Tych dotkn膮艂 teraz ten sam los, jaki poprzednio zgotowali tamtym, bo nikt nie wyst臋powa艂 do walki z nimi, a tylko t艂um godzi艂 w nich ju偶 z bezpiecznego miejsca, tak 偶e pokryci ranami nie wytrzymali i rzucili si臋 do ucieczki; wielu z nich nawet zgin臋艂o. Skutkiem nieustannego gradu miotanych kamieni, konie st膮paj膮c na tocz膮ce si臋 g艂azy potyka艂y si臋 i zrzuca艂y swych je藕d藕c贸w. Kiedy tak po obu stronach wielu zgin臋艂o, rzucili si臋 ludowi z pomoc膮 i piesi 偶o艂nierze w mie艣cie, 偶ywi膮cy nienawi艣膰 do je藕d藕c贸w0.
13. Mimo 偶e w ten spos贸b ju偶 wojna domowa wybuch艂a, nikt nie chcia艂 donie艣膰 Kommodusowi, co si臋 dzieje, bo wszyscy dr偶eli przed przemo偶n膮 w艂adz膮 Kleandra. W ko艅cu najstarsza ze si贸str Kommodusa, imieniem Fadilla0, wpad艂a do cesarza (艂atwy bowiem mia艂a dost臋p i nikt jej tego nie broni艂 jako siostrze) i rzuciwszy si臋 na ziemi臋 z rozpuszczonymi w艂osami, tak 偶e przedstawia艂a istny obraz smutku i bole艣ci, zawo艂a艂a: 鈥濻iedz膮c tu w spokoju, nie wiedz膮c, co si臋 dzieje, znalaz艂e艣 si臋, Cesarzu, w najwi臋kszym niebezpiecze艅stwie, a my, twoja rodzina, omal nie zgin臋li艣my. Odpad艂 od ciebie i lud rzymski, i przewa偶na cz臋艣膰 偶o艂nierzy. To, czego nie oczekiwali艣my od nikogo z barbarzy艅c贸w, wyrz膮dzaj膮 nam nasi ludzie i ci, kt贸rych obsypywa艂e艣 najwi臋kszymi dobrodziejstwami, s膮 teraz twoimi wrogami. Kleander uzbroi艂 przeciw tobie i lud, i wojsko. Por贸偶nieni i sk艂贸ceni stoj膮 pod broni膮, jedni, to jest lud, z nienawi艣ci, drudzy, a jest to ca艂a jazda, z mi艂o艣ci do niego, i mszcz膮c jedni drugich zbroczyli miasto krwi膮 w walce bratob贸jczej. W wir nienawi艣ci tak jednej, jak i drugiej strony i my zostali艣my wci膮gni臋ci, je艣li czym pr臋dzej nie wydasz na 艣mier膰 tego pod艂ego niewolnika, kt贸ry okaza艂 si臋 ju偶 dla nich przyczyn膮 tak wielkiego nieszcz臋艣cia, a wkr贸tce i na nas 艣ci膮gnie zgub臋鈥. Po tych s艂owach rozdar艂a szat臋, a i niekt贸rzy z obecnych nabrali odwagi s艂ysz膮c siostr臋 cesarza i nastraszyli Kommodusa. Ten przera偶ony, boj膮c si臋, 偶e gro偶膮ce mu niebezpiecze艅stwo nie nadchodzi, ale ju偶 wisi nad nim, ka偶e przyzwa膰 Kleandra, kt贸ry wprawdzie nic nie wiedzia艂 o tym, 偶e cesarzowi o wszystkim ju偶 doniesiono, ale si臋 tego domy艣la艂. Kiedy wi臋c przyby艂, kaza艂 go Kommodus uj膮膰 i odci膮膰 mu g艂ow臋, kt贸r膮 zatkni臋t膮 na d艂ug膮 w艂贸czni臋 wys艂a艂 jako radosne i upragnione widowisko dla ludu0. W ten spos贸b za偶egnano nieszcz臋艣cie i obie strony zaniecha艂y walki. 呕o艂nierze bowiem widz膮c, 偶e stracony zosta艂 ten, za kt贸rego walczyli, l臋kali si臋 gniewu cesarza, zrozumieli bowiem, 偶e dali si臋 uwie艣膰, i to, co zrobili, podj臋li wbrew jego woli; lud za艣 by艂 zadowolony, 偶e pomsta dotkn臋艂a tego, kt贸ry by艂 winien ich nieszcz臋艣cia. Stracono r贸wnie偶 i dzieci Kleandra (a mia艂 dw贸ch syn贸w) oraz wyci臋to tych wszystkich, kt贸rzy byli znani jako jego przyjaciele. Cia艂a ich wleczono po ulicach i l偶ono je na wszelki spos贸b, a wreszcie sponiewierane zabrali i wrzucili do kana艂贸w. Takiego ko艅ca doczekali si臋 Kleander i jego przyjaciele, i偶 m贸g艂by kto艣 powiedzie膰, 偶e natura d膮偶y艂a tylko do tego, aby na przyk艂adzie jednego cz艂owieka pokaza膰, jak to ma艂y i niespodziewany zwrot losu mo偶e go wznie艣膰 z dna n臋dzy na najwy偶sze szczyty i zn贸w str膮ci膰 go z wy偶yny w przepa艣膰.
Kommodus obawia艂 si臋 wprawdzie, 偶eby wzburzenie ludu nie zwr贸ci艂o si臋 przeciwko niemu, mimo to ulegaj膮c namowom swego otoczenia wr贸ci艂 do miasta przyj臋ty przez t艂umy ludu w艣r贸d radosnych okrzyk贸w i uda艂 si臋 do pa艂acu cesarskiego. Przeszed艂szy jednak takie niebezpiecze艅stwa odnosi艂 si臋 do wszystkich z wielk膮 nieufno艣ci膮, bez lito艣ci wydawa艂 wyroki 艣mierci i z 艂atwo艣ci膮 dawa艂 wiar臋 wszelkim oskar偶eniom, nikogo te偶 z powa偶nych ludzi nie cierpia艂 w swoim otoczeniu; przeciwnie, odwr贸ci艂 si臋 teraz od wszelkich powa偶nych zaj臋膰, a ca艂膮 dusz膮 odda艂 si臋 w niewol臋 wyuzdanego, zmys艂owego u偶ywania, kt贸remu ho艂dowa艂 nieprzerwanie czy dniem, czy noc膮. Przep臋dzeni zostali z jego dworu wszelcy ludzie rozumni i cho膰by tylko 艣rednio wykszta艂ceni jako podejrzani o knowania, a ow艂adn臋li nim weso艂kowie i kuglarze najpodlejszego rodzaju. Pocz膮艂 si臋 kszta艂ci膰 w prowadzeniu woz贸w wy艣cigowych oraz w walce z bliska z dzikimi zwierz臋tami i oddawa艂 si臋 tym sztukom bez jakiegokolwiek wyczucia przyzwoito艣ci, kt贸re przecie偶 winno rozumnego w艂adc臋 cechowa膰, a pochlebcy s艂awili te jego wyczyny jako tytu艂 do chwa艂y z powodu sprawno艣ci i m臋stwa.
14. Oko艂o tego czasu wyst膮pi艂y te偶 pewne znaki wr贸偶ebne. Raz po raz dawa艂y si臋 widzie膰 przy dniu gwiazdy na niebie, przy czym niekt贸re z nich by艂y wyci膮gni臋te na d艂ugo艣膰, tak 偶e wydawa艂y si臋, jakby zawis艂y w powietrzu. Cz臋sto przychodzi艂y na 艣wiat r贸偶nego rodzaju zwierz臋ta, odbiegaj膮ce od swej naturalnej postaci, o wygl膮dzie niezwyk艂ym, z cz艂onkami cia艂a do nich niedostosowanymi. Z kolei przysz艂o jednak najwi臋ksze nieszcz臋艣cie, kt贸re wszystkich w smutku pogr膮偶y艂o, a zarazem obudzi艂o og贸lny niepok贸j co do przysz艂o艣ci, bo widziano w nim niedobr膮 przepowiedni臋 i znak z艂owrogi. Cho膰 bowiem uprzednio 偶aden deszcz nie spad艂 ani nawet nie zebra艂y si臋 chmury, a tylko przejawi艂o si臋 nieznaczne trz臋sienie ziemi, czy to od pioruna, kt贸ry uderzy艂 w nocy, czy te偶 od ognia, kt贸ry skutkiem trz臋sienia wybuchn膮艂 sk膮d艣 z ziemi, ofiar膮 po偶aru pad艂a 艣wi膮tynia Pokoju0, najwi臋ksza i najpi臋kniejsza spo艣r贸d dzie艂 budownictwa w mie艣cie. A by艂a ona najbogatsza z wszystkich 艣wi膮ty艅 ze wzgl臋du na bezpiecze艅stwo, jakie zapewnia艂a, przyozdobiona w bogate dary wotywne ze z艂ota i srebra; ka偶dy te偶 przechowywa艂 tam kosztowno艣ci, jakie posiada艂. Tote偶 po偶ar, jaki wybuch艂 贸wczesnej nocy, wielu z bogaczy zrobi艂 biedakami. Dlatego zawodzili wszyscy, op艂akuj膮c zar贸wno kl臋sk臋 publiczn膮, jak i ka偶dy z osobna swoje w艂asne straty.
Ale ogie艅, kt贸ry strawi艂 艣wi膮tyni臋 i wszystko w jej s膮siedztwie, ogarn膮艂 z kolei przewa偶n膮 cz臋艣膰 miasta i najpi臋kniejsze budynki0. Sp艂on臋艂a te偶 艣wi膮tynia Westy, przy tej sposobno艣ci zobaczono ods艂oni臋ty przez po偶ar pos膮偶ek Pallady, kt贸ry wed艂ug podania przywieziony zosta艂 z Troi, a czczony i w ukryciu przechowywany jest przez Rzymian. W贸wczas jednak po raz pierwszy od czasu przybycia jego do Italii z Ilionu zobaczyli go na swe oczy nasi wsp贸艂cze艣ni, bo dziewice, kap艂anki Westy, porwa艂y pos膮偶ek i przenios艂y go 艣rodkiem Drogi 艢wi臋tej do pa艂acu cesarskiego0. Sp艂on臋艂o te偶 wiele dalszych dzielnic miasta, i to bardzo pi臋knych, bo po偶ar szerz膮cy si臋 kilka dni po偶era艂 wszystko i nie usta艂 pierwej, a偶 spad艂y ulewne deszcze, kt贸re zatrzyma艂y jego poch贸d. Dlatego w ca艂ym tym wydarzeniu upatrywano palec bo偶y i wszyscy 贸wcze艣ni ludzie wierzyli, 偶e z woli i mocy bog贸w, jak zacz膮艂 si臋 ten po偶ar, tak i usta艂. Niekt贸rzy wnosili te偶 z tego wydarzenia, 偶e zniszczenie 艣wi膮tyni bogini Pokoju jest zapowiedzi膮 wojny. Jako偶 bieg dalszych wydarze艅, jak to z kolei poka偶emy, przez swe zako艅czenie potwierdzi艂 to panuj膮ce ju偶 uprzednio mniemanie.
Pod wra偶eniem tak wielu ustawicznie spadaj膮cych na miasto kl臋sk lud rzymski nie patrzy艂 ju偶 偶yczliwie na Kommodusa, a przyczyn臋 raz po raz spadaj膮cych na nich nieszcz臋艣膰 pocz臋li sk艂ada膰 na jego mordy dokonywane bez s膮du i inne przewinienia, jakie przy swym sposobie 偶ycia pope艂nia艂. Bo post臋pki jego nie by艂y ju偶 dla nikogo tajemnic膮, zw艂aszcza 偶e nawet on sam nie chcia艂 kry膰 si臋 z nimi, i je艣li oskar偶ano go o czynienie czego艣 w ukryciu domowym, to on mia艂 czelno艣膰 pokazywa膰 to publicznie, (poszed艂 ju偶 do tego stopnia szale艅stwa i ob艂膮kania, 偶e zastrzeg艂 si臋 przeciw okre艣laniu go imieniem rodowym, i zamiast 鈥濳ommodus, syn Marka鈥 kaza艂 si臋 nazywa膰 鈥濰erkulesem, synem Jowisza鈥, 偶e z艂o偶y艂 str贸j rzymski i cesarski, a przybra艂 si臋 w sk贸r臋 lwa i w r臋ku nosi艂 maczug臋. Przybiera艂 si臋 te偶 w szaty purpurowe i z艂otem tkane, tak 偶e budzi艂 po艣miewisko 艂膮cz膮c jednocze艣nie w swym przybraniu i wystawno艣膰 stroju kobiecego, i si艂臋 heros贸w. W takim zatem stroju wyst臋powa艂 publicznie. A zmieni艂 te偶 nazwy miesi臋cy w roku i usun膮wszy dawne przezwa艂 je wszystkie od swoich przydomk贸w0, kt贸re po najwi臋kszej cz臋艣ci urobione by艂y od Herkulesa, jako najdzielniejszego bohatera. Po ca艂ym mie艣cie ustawia艂 swoje pos膮gi, przy czym pos膮g ustawiony naprzeciw gmachu zebra艅 senatu przedstawia艂 go w postawie naci膮gania 艂uku, chcia艂 bowiem, by nawet pos膮gi jego budzi艂y groz臋 przed nim.
15. Pos膮g ten po 艣mierci jego kaza艂 senat usun膮膰, a na jego miejsce ustawi艂 statu臋 bogini Wolno艣ci. Kommodus, kt贸ry wyzby艂 si臋 teraz wszelkich skrupu艂贸w, urz膮dza艂 publiczne widowiska, na kt贸rych nie uwa偶a艂 ni偶ej godno艣ci ubija膰 w艂asnor臋cznie wszelkiego rodzaju dzikie zwierz臋ta i stacza膰 w pojedynk臋 walki z najdzielniejszymi m艂odzie艅cami. Kiedy si臋 wie艣膰 o tym rozesz艂a, zbiegli si臋 ludzie z ca艂ej Italii i kraj贸w s膮siednich, aby zobaczy膰, czego nigdy przedtem ani nie widziano, ani nie s艂yszano. Wsz臋dzie bowiem o tym m贸wiono, jak niezawodna jest jego r臋ka, jak sadzi si臋 na to, by w rzucie pociskiem czy wystrzale z 艂uku nie chybi膰 celu. Zaprawiali go w tym bawi膮cy w jego otoczeniu znakomici 艂ucznicy partyjscy i maureta艅scy, mistrzowie w rzucie oszczepem, on jednak g贸rowa艂 nad nimi wszystkimi zr臋czno艣ci膮. Kiedy wi臋c nadesz艂y dni widowiska, amfiteatr0 by艂 przepe艂niony; dla Kommodusa urz膮dzono biegn膮c膮 wok贸艂 galeri臋, aby si臋 nie nara偶a艂 na niebezpiecze艅stwo walcz膮c z bliska ze zwierz臋tami, a rzuca艂 pociski z g贸ry, z bezpiecznego miejsca popisuj膮c si臋 raczej celno艣ci膮 ni偶 m臋stwem. Jelenie wszelakie i antylopy oraz inne zwierz臋ta rogate pr贸cz byk贸w0 dobija艂 p臋dz膮c za nimi w po艣cigu i wyprzedzaj膮c je w biegu, po czym powala艂 je dobrze wymierzonymi ciosami, lwy za艣, pantery i inne szlachetne zwierz臋ta k艂ad艂 pociskami miotanymi z g贸ry uganiaj膮c wok贸艂 areny. I nigdy si臋 nie zdarzy艂o, by potrzebowa艂 do tego drugiego oszczepu lub by cios, kt贸ry zadawa艂, nie by艂 艣miertelny. Bo p臋dz膮c naprz贸d zwierz臋tom wymierza艂 cios w czo艂o lub serce i nigdy pocisk jego nie wbija艂 si臋 w inn膮 cz臋艣膰 cia艂a, 偶eby ich nie rani艂 r贸wnocze艣nie i nie zabija艂. A 艣ci膮gano mu na ten cel zwierz臋ta ze wszystkich stron 艣wiata, tote偶 widzieli艣my w贸wczas takie, kt贸re dot膮d tylko na obrazach podziwiali艣my. Bo pokazywa艂 Rzymianom wszelkiego rodzaju zwierz臋ta, kt贸re ubija艂, i z Indii, i z Etiopii, zw艂aszcza nie znane u nas przedtem, tak z po艂udnia, jak i z dalekiej p贸艂nocy. Celno艣膰 jego r臋ki budzi艂a zdumienie u wszystkich. Raz np. u偶y艂 pocisk贸w, kt贸rych koniec mia艂 kszta艂t p贸艂ksi臋偶yca0, i miota艂 je na strusie maureta艅skie, kt贸re p臋dzi艂y z niezmiern膮 szybko艣ci膮 dzi臋ki sile swych n贸g i uderzeniom skrzyde艂 jak 偶agle rozpi臋tych, i ucina艂 im g艂owy u g贸ry szyi, tak 偶e maj膮c obci臋te g艂owy p臋dem pocisku mkn臋艂y jeszcze dalej, jak gdyby si臋 im nic nie sta艂o. Kiedy raz pantera w najwi臋kszym p臋dzie rzuci艂a si臋 na cz艂owieka, kt贸ry j膮 z klatki wypuszcza艂, uprzedzi艂 j膮, zanim go rozszarpa艂a, i zabi艂, a jemu uratowa艂 偶ycie, bo ostrze jego w艂贸czni pierwej j膮 ugodzi艂o, nim go jej z臋by dosi臋g艂y. Innym razem, z podziemi sto lw贸w naraz wypuszczono, r贸wn膮 ilo艣ci膮 oszczep贸w wszystkie pozabija艂, a 偶e zabite zwierz臋ta d艂u偶szy czas tam le偶a艂y, wi臋c ka偶dy m贸g艂 spokojnie je policzy膰 i stwierdzi膰, 偶e ani jeden pocisk nie chybi艂.
Dzi臋ki tym wyczynom cho膰 i nie godzi艂y si臋 one z godno艣ci膮 cesarsk膮, zdoby艂 sobie przecie偶 u swoich rodak贸w pewn膮 wzi臋to艣膰 jako cz艂owiek odwa偶ny i celny strzelec. Kiedy jednak wszed艂 na aren臋 amfiteatru nagi i uzbroiwszy si臋 podj膮艂 walk臋 jako gladiator, w贸wczas lud zobaczy艂 haniebne widowisko, jakie przedstawia艂 sam cesarz rzymski z dostojnego rodu, kt贸rego ojciec i przodkowie zdobyli tyle trofe贸w zwyci臋skich, podczas gdy on sam chwyci艂 za bro艅 偶o艂niersk膮 nie przeciw barbarzy艅com, jakby to odpowiada艂o powadze pa艅stwa rzymskiego, ale ha艅bi艂 swe dostojne stanowisko przez wyst膮pienie w niegodnej i pogard膮 okrytej roli gladiatora0. Przychodzi艂o mu to 艂atwo co prawda pokona膰 przeciwnik贸w, posuwa艂 si臋 nawet do tego, 偶e zadawa艂 im rany, poniewa偶 wszyscy mu ulegali widz膮c w nim cesarza, nie gladiatora. W szale艅stwie swoim poszed艂 tak daleko, 偶e nie chcia艂 nawet mieszka膰 w pa艂acu cesarskim, ale zamierza艂 przenie艣膰 si臋 do koszar gladiator贸w0. Poleci艂 te偶 nazywa膰 si臋 imieniem nie Herkulesa, ale pewnego s艂awnego, niedawno zmar艂ego gladiatora0. G艂ow臋 olbrzymiego pos膮gu, zw. kolosem, czczonego przez Rzymian jako wizerunek Heliosa, kaza艂 odpi艂owa膰, a na jej miejscu umie艣ci膰 swoj膮0, na podstawie za艣 po艂o偶y膰 napis podaj膮cy jak zwykle jego rodowe nazwisko oraz tytu艂y, tylko 偶e zamiast przydomka 鈥濭ermanikus鈥 [zwyci臋zca German贸w] by艂o zwyci臋zca tysi膮ca gladiator贸w0.
16. Wreszcie jednak musia艂 nadej艣膰 kres tego szale艅stwa i pa艅stwo rzymskie uwolni艂o si臋 od jego tyranii. Mia艂o si臋 to dokona膰 w dniu zaczynaj膮cym nowy rok (w dniu tym bowiem 艣wi臋c膮 Rzymianie uroczysto艣膰, kt贸r膮 wi膮偶膮 z najstarszym bogiem rodzimym Italii0). Powiadaj膮 bowiem, 偶e i Saturn, kt贸ry obalony zosta艂 przez Jowisza z tronu i zst膮pi艂 na ziemi臋, zosta艂 przez niego przyj臋ty w go艣cin臋 i 偶y艂 tu u niego w ukryciu w obawie przed tyrani膮 swego syna. St膮d w艂a艣nie ta kraina Italii otrzyma艂a swe imi臋 i nazwana zosta艂a Lacjum, wi臋c nazw臋 greck膮 przeniesiono do rodzimego s艂ownictwa0. Dlatego te偶 jeszcze i teraz Italowie ku czci tego boga, kt贸ry si臋 u nich ukrywa艂, 艣wi臋c膮 najpierw uroczysto艣膰 zw. Saturnalia0, a nast臋pnie z pocz膮tkiem nowego roku obchodz膮 艣wi臋to ku czci boga italskiego. Na pos膮gach przedstawiaj膮 go o dwu twarzach, poniewa偶 wyobra偶a i pocz膮tek, i koniec roku. Gdy nadchodzi to 艣wi臋to, Rzymianie 艣ciskaj膮 si臋 wzajemnie i sk艂adaj膮 sobie 偶yczenia, a zarazem jeden drugiemu robi przyjemno艣膰 przez wr臋czanie upomink贸w w pieni膮dzach czy te偶 wszelkiego rodzaju pi臋knych rzeczach, jakie ziemia i morze wydaje, w艂adze za艣, kt贸rych imieniem nast臋pnie rok si臋 oznacza0, w贸wczas po raz pierwszy przywdziewaj膮 doroczne szaty purpurowe. W dniu tym, tak uroczy艣cie przez wszystkich 艣wi臋conym, Kommodus powzi膮艂 zamiar wyst膮pi膰 publicznie wychodz膮c nie z pa艂acu cesarskiego, jak to jest zwyczajem, lecz z koszar gladiator贸w, i pokaza膰 si臋 Rzymianom nie w cesarskiej pi臋knie bramowanej purpurowej szacie, ale w uzbrojeniu gladiatora w orszaku innych gladiator贸w.
O tym swoim zamy艣le powiedzia艂 jednak Marcji, kt贸r膮 najwi臋cej ceni艂 po艣r贸d swych na艂o偶nic i kt贸ra te偶 w niczym prawie nie r贸偶ni艂a si臋 od 艣lubnej 偶ony, przys艂ugiwa艂y jej bowiem wszystkie honory cesarzowej pr贸cz ognia0. Marcja dowiedziawszy si臋 o tym tak niedorzecznym i nieprzyzwoitym jego zamiarze pocz臋艂a go pocz膮tkowo b艂aga膰 i upad艂szy do n贸g jego zaklina艂a go ze 艂zami, aby nie ha艅bi艂 godno艣ci w艂adcy rzymskiego i nie zadawa艂 si臋 z gladiatorami, lud藕mi nie maj膮cymi nic do stracenia, w艣r贸d kt贸rych grozi mu niebezpiecze艅stwo. Mimo usilnych pr贸艣b nic nie uzyska艂a jednak, tote偶 odesz艂a zalana 艂zami, a Kommodus wezwa艂 do siebie prefekta gwardii, Letusa0, i zarz膮dc臋 sypialni swojej, Eklektusa0, i kaza艂 im poczyni膰 wszelkie przygotowania, poniewa偶 zamierza艂 sp臋dzi膰 noc w koszarach gladiator贸w, sk膮d wyruszy艂 celem z艂o偶enia ofiar noworocznych, aby da膰 si臋 widzie膰 Rzymianom w pe艂nym uzbrojeniu. Ci r贸wnie偶 zwracali si臋 do niego z pro艣bami i usi艂owali go przekona膰, by nie robi艂 niczego, co si臋 nie godzi ze stanowiskiem cesarza.
17. Lecz Kommodus wpad艂 w gniew i odprawi艂 ich, po czym uda艂 si臋 do swej komnaty, aby si臋 po艂o偶y膰 do snu, jak to zwyk艂 by艂 czyni膰 ko艂o po艂udnia. Wzi膮wszy tabliczk臋 z rodzaju tych, kt贸re si臋 sporz膮dza z cienko zestruganych deseczek lipowych, sk艂adanych do 艣rodka, wypisuje nazwiska tych, kt贸rych nale偶y straci膰 w nocy. Pierwsza by艂a Marcja, po niej szli Letus i Eklektus, za nimi wielka liczba najpowa偶niejszych senator贸w. Starszych bowiem, pozosta艂ych jeszcze przyjaci贸艂 ojca pragn膮艂 wszystkich uprz膮tn膮膰, bo wstydzi艂 si臋 mie膰 w tych dostojnych m臋偶ach naocznych 艣wiadk贸w swych czyn贸w sromotnych. Maj膮tki bogaczy zamierza艂 rozdzieli膰 w darze mi臋dzy 偶o艂nierzy i gladiator贸w, aby pierwsi go strzegli, a drudzy bawili. Zapisawszy tabliczk臋 po艂o偶y艂 j膮 na 艂o偶u w przekonaniu, 偶e nikt tam nie wejdzie.
A mia艂 takiego ca艂kiem ma艂ego ch艂opczyka, jakich zazwyczaj bogaci Rzymianie ku swej przyjemno艣ci chowaj膮, przy czym ci ca艂kiem nie maj膮 odzienia, a tylko s膮 z艂otem i kosztownymi kamieniami przyozdobieni. Ot贸偶 Kommodus kocha艂 ponad wszystko to swoje pachol臋, tak 偶e cz臋sto nawet z nim sypia艂. Nazywa艂o si臋 ono Filokommodus, a wi臋c i w imieniu wyra偶a艂a si臋 mi艂o艣膰 cesarza ku ch艂opcu. Ch艂opczyk ten, kt贸ry bawi艂 si臋 gdzie艣 indziej, kiedy Kommodus wyszed艂 do zwyk艂ej k膮pieli i pijatyki, wpad艂 do komnaty, jak to by艂o jego zwyczajem, i by mie膰 co艣 do zabawy, zabra艂 tabliczk臋 le偶膮c膮 na 艂o偶u, po czym wyszed艂 z pokoju. Jakim艣 trafem osobliwym natkn臋艂a si臋 na niego Marcja, kt贸ra poniewa偶 r贸wnie偶 bardzo lubi艂a ch艂opczyka, u艣ciska艂a go i uca艂owa艂a, ale zabra艂a mu tabliczk臋 w obawie, by przez sw贸j nierozum nie zniszczy艂 nie艣wiadomie podczas zabawy czego艣 wa偶nego. Poznawszy r臋k臋 Kommodusa, tym wi臋cej si臋 spieszy艂a, by pismo przeczyta膰. Kiedy zobaczy艂a, 偶e jest to wyrok 艣mierci, 偶e w艂a艣nie ona ma umrze膰 przed wszystkimi, a za ni膮 p贸j艣膰 maj膮 Letus i Eklektus, 偶e wreszcie gotuje si臋 tak straszny mord i innych, zawo艂a艂a z p艂aczem sama do siebie: 鈥濸i臋knie, Kommodusie. Wi臋c to taka jest twoja wdzi臋czno艣膰 za oddanie i mi艂o艣膰, z jak膮 przez lat tyle znosi艂am brutalno艣膰 twoj膮 i pija艅stwo! Ale ty, pijaczyno, nie we藕miesz g贸ry nad trze藕w膮 kobiet膮!鈥 Po tych s艂owach wezwa艂a do siebie Eklektusa, bo jako str贸偶 sypialni cesarskiej i do niej zachodzi艂, oczerniano j膮 nawet, 偶e z nim utrzymuje bli偶sze stosunki. Poda艂a mu tabliczk臋 m贸wi膮c: 鈥瀂obacz, jak膮 to mamy 艣wi臋ci膰 nocn膮 uroczysto艣膰鈥. Eklektus przeczyta艂 i przerazi艂 si臋 (a by艂 Egipcjaninem z pochodzenia, z natury swojej cz艂owiekiem zuchwa艂ym, zarazem przedsi臋biorczym i daj膮cym si臋 powodowa膰 gniewem). Zapiecz臋towa艂 wi臋c tabliczk臋 i przez pewnego zaufanego pos艂a艂 j膮 Letusowi do przeczytania. Ten r贸wnie偶 przera偶ony przybywa do Marcji rzekomo, by si臋 naradzi膰 z nimi nad wydanymi przez cesarza rozkazami i jego przeniesieniem do koszar gladiator贸w. Udaj膮c zatem, 偶e si臋 zastanawiaj膮 nad jego sprawami, porozumieli si臋 co do tego, 偶eby podj膮膰 jak膮艣 akcj臋 i uprzedzi膰 go ani偶eli si臋 narazi膰 na zgub臋, stwierdzaj膮c r贸wnocze艣nie, 偶e nie ma czasu na oci膮ganie si臋 ni zw艂ok臋. Postanowili poda膰 Kommodusowi zab贸jcz膮 trucizn臋, przy czym Marcja o艣wiadczy艂a, 偶e zrobi to z wielk膮 艂atwo艣ci膮. Ona to bowiem zwyk艂a przyrz膮dza膰 i podawa膰 mu pierwszy nap贸j, by go wypija艂 z tym wi臋ksz膮 przyjemno艣ci膮 jako z r膮k kochanki. Kiedy wi臋c przyby艂 z k膮pieli, wrzuci艂a do pucharu trucizn臋, zmiesza艂a j膮 z wonnym winem i poda艂a do wypicia. Poniewa偶 cesarz po d艂ugiej k膮pieli i 膰wiczeniach fizycznych w walce z dzikimi zwierz臋tami odczu艂 silne pragnienie, wi臋c wypi艂 to jako sw贸j zwyk艂y ulubiony nap贸j, nic nie miarkuj膮c. Natychmiast jednak dosta艂 zawrotu g艂owy i ogarn臋艂a go senno艣膰, wi臋c s膮dz膮c, 偶e pochodzi to ze zm臋czenia, po艂o偶y艂 si臋 do snu, podczas gdy Eklektus i Marcja kazali wszystkim z jego otoczenia usun膮膰 si臋 i odej艣膰 do swego domu, by mu zapewni膰 spok贸j. I przy innych bowiem okazjach odczuwa艂 pospolicie Kommodus takie zjawiska w nast臋pstwie pija艅stwa. Poniewa偶 cz臋sto si臋 k膮pa艂 i cz臋sto jada艂, nie mia艂 偶adnej ustalonej pory do wypoczynku, lecz nieprzerwanie u偶ywa艂 r贸偶nych przyjemno艣ci, kt贸rym ho艂dowa艂 nawet i z niech臋ci膮 o ka偶dej porze, jaka go zaskoczy艂a. Nied艂ugi czas le偶a艂 zatem spokojnie, kiedy jednak trucizna dosta艂a si臋 do 偶o艂膮dka i jelit, ogarn臋艂o go zamroczenie i pocz臋艂y go szarpa膰 wymioty, czy to dlatego, 偶e spo偶yte poprzednio jedzenie wraz z wielk膮 ilo艣ci膮 p艂yn贸w wyrzuca艂o trucizn臋, czy te偶 z powodu uprzedniego za偶ycia 艣rodk贸w przeciwdzia艂aj膮cych zatruciu, kt贸re cesarze zwykli bra膰 za ka偶dym razem przed wszelkimi posi艂kami. Poniewa偶 wymioty by艂y bardzo gwa艂towne, przestraszyli si臋 zamachowcy, 偶e wyrzuci zupe艂nie trucizn臋 i wr贸ci do przytomno艣ci, a wtedy wszyscy zgin膮. Nam贸wili wi臋c pewnego t臋giego i silnego m艂odzie艅ca imieniem Narcyz, by uda艂 si臋 do Kommodusa i udusi艂 go, za co w nagrod臋 obiecali mu da膰 wielkie sumy. Jako偶 ten wpad艂 do komnaty cesarza i os艂abionego z powodu trucizny i upicia zabi艂 zaciskaj膮c mu gard艂o0.
Taki to by艂 koniec 偶ycia Kommodusa, kt贸ry panowa艂 trzyna艣cie lat od 艣mierci swego ojca. Urodzeniem g贸rowa艂 on nad wszystkimi poprzednimi cesarzami, pi臋kno艣ci膮 przewy偶sza艂 wszystkich wsp贸艂czesnych mu ludzi, przy niezwyk艂ej symetrii swej budowy fizycznej, a je艣li trzeba co艣 powiedzie膰 o jego dzielno艣ci, to nie ust臋powa艂 nikomu w celno艣ci i pewno艣ci r臋ki, tylko 偶e swe uzdolnienia - jak wy偶ej m贸wi艂em - nies艂aw膮 okrywa艂 przez niegodny tryb 偶ycia.
1. Po zg艂adzeniu Kommodusa, jak to opowiedziano w pierwszej ksi臋dze tej historii, spiskowcy pragn膮c ukry膰 to, co si臋 sta艂o, by zmyli膰 czujno艣膰 pretorian贸w stoj膮cych na stra偶y pa艂acu cesarskiego, zawin臋li cia艂o jego w jaki艣 lichy kobierzec, zwi膮zali je dobrze i w艂o偶ywszy na barki dw贸ch oddanych sobie niewolnik贸w, kazali je wynie艣膰 jako jaki艣 sprz臋t zb臋dny z komnaty cesarskiej. Nios膮cy wynie艣li je przez 艣rodek stra偶y, z kt贸rej jedni byli upici, drudzy wprawdzie czuwali, ale r贸wnie偶 byli ow艂adni臋ci senno艣ci膮 i odpoczywali wsparci na w艂贸czniach trzymanych w r臋kach, inni jeszcze nie troszczyli si臋 bynajmniej o to, co by to by膰 mog艂o, co wynoszono z pokoju, bo nic im na tym nie zale偶a艂o, aby to wiedzie膰. W ten spos贸b ukradkiem wyniesiono cia艂o cesarza przez bram臋 pa艂acu, w艂o偶ono noc膮 na w贸z i przewieziono na przedmie艣cie.
Letus i Eklektus naradzali si臋 tymczasem z Marcj膮, co by nale偶a艂o zrobi膰. Powzi臋li postanowienie rozpu艣ci膰 pog艂osk臋 o 艣mierci cesarza, 偶e umar艂 nagle na atak apoplektyczny, s膮dzili bowiem, 偶e pog艂oska taka z 艂atwo艣ci膮 znajdzie wiar臋, poniewa偶 jego nienasycone i nadmierne ob偶arstwo by艂o os艂awione. Nast臋pnie postanowili wybra膰 jakiego艣 starszego i rozumnego m臋偶a, kt贸ry by przej膮艂 w艂adz臋, by i sami mogli si臋 ratowa膰, i wszyscy mogli swobodnie odetchn膮膰 po okresie twardej i nieokie艂znanej tyranii. Zastanawiaj膮c si臋 nad tym mi臋dzy sob膮, nie znale藕li nikogo, kto by si臋 tak do tego nadawa艂, jak Pertinaks0. Ten Pertinaks by艂 rodem z Italii, okry艂 si臋 wielekro膰 s艂aw膮 jako wojownik i m膮偶 stanu, zebra艂 te偶 wiele trofe贸w zwyci臋skich w walkach z Germanami i barbarzy艅cami na Wschodzie, a osta艂 si臋 jedyny z dostojnych przyjaci贸艂 ojca Kommodusa. Jako艣 nie straci艂 go Kommodus, cho膰 by艂 najwi臋cej ceniony z przyjaci贸艂 i wodz贸w Marka, czy to dlatego, 偶e 偶ywi艂 szacunek dla jego dostojno艣ci, czy te偶 uwa偶a艂 go za ubogiego. Mia艂 bowiem Pertinaks i ten tytu艂 do s艂awy, 偶e cho膰 z wszystkich najwi臋cej mia艂 pieni臋dzy w r臋kach, to jednak mniej ni偶 wszyscy posiada艂 maj膮tku.
Ot贸偶 do tego Pertinaksa p贸藕n膮 noc膮, gdy wszyscy byli we 艣nie pogr膮偶eni, przybywaj膮 Letus i Eklektus w towarzystwie niewielkiej grupy wtajemniczonych. Poniewa偶 drzwi domu zastali zamkni臋te, obudzili od藕wiernego. Kiedy ten drzwi otworzy艂 i zobaczy艂 stoj膮cych przed nim 偶o艂nierzy tudzie偶 Letusa, kt贸rego zna艂 jako prefekta gwardii, przera偶ony i zmieszany doni贸s艂 o tym swemu panu. Ten jednak kaza艂 im przyj艣膰 do siebie, powiadaj膮c, 偶e zbli偶a si臋 chwila zgrozy, kt贸rej zawsze oczekiwa艂. Powiadaj膮, 偶e zachowa艂 taki spok贸j ducha, 偶e nawet nie wsta艂 z 艂o偶a, lecz pozosta艂 w pozycji le偶膮cej, a kiedy wszed艂 Letus z Eklektusem, cho膰 by艂 przekonany, 偶e przybywaj膮, by go zamordowa膰, pozdrowi艂 ich i ze spokojem, nawet z nie przybledni臋tym obliczem rzek艂: 鈥濷d dawna ju偶 ka偶dej nocy oczekiwa艂em takiego ko艅ca 偶ycia i ostawszy si臋 jedyny jeszcze z przyjaci贸艂 jego ojca dziwi艂em si臋, 偶e Kommodus ze mn膮 zwleka. Czemu偶 si臋 wi臋c wahacie? Zr贸bcie, co wam nakazano, a ja uwolni臋 si臋 od pr贸偶nej nadziei i nieustannego strachu鈥. Na to Letus odpar艂: 鈥濸rzesta艅偶e m贸wi膰 rzeczy niegodne ciebie i twego poprzedniego 偶ycia. Nie przybywamy tu do ciebie, by ci臋 straci膰, lecz by siebie samych i pa艅stwo rzymskie ratowa膰. Tyran zosta艂 bowiem powalony, poni贸s艂szy zas艂u偶on膮 kar臋. My艣my mu zgotowali los, jaki on nam zamy艣la艂 zgotowa膰. Przybywamy do ciebie, aby w twe r臋ce z艂o偶y膰 godno艣膰 cesarsk膮, bo wiemy, 偶e wyr贸偶niasz si臋 w senacie skromno艣ci膮 偶ycia, wielkim powa偶aniem i dostojno艣ci膮 wieku, a zarazem jeste艣 przedmiotem mi艂o艣ci i czci u ludu. Dlatego oczekujemy, 偶e to, co robimy, b臋dzie po ich my艣li, a dla nas oka偶e si臋 zbawienne鈥. Lecz Pertinaks tak na to powiedzia艂: 鈥濸rzesta艅cie szydzi膰 ze starca i przypisywa膰 mi takie tch贸rzostwo, usi艂uj膮c oszuka膰 mnie naprz贸d, by potem mnie zamordowa膰鈥. 鈥濧le偶 przeciwnie, zawo艂a艂 Eklektus, lecz skoro nie dajesz wiary naszym s艂owom, to we藕mij t臋 tabliczk臋 i przeczytaj! A znasz r臋k臋 Kommodusa, bo przecie偶 odczytujesz zazwyczaj jego or臋dzie. Zobaczysz w贸wczas, jakiego niebezpiecze艅stwa unikn臋li艣my, 偶e nie jest to u艂uda, lecz szczera prawda, co m贸wimy鈥. Przeczytawszy to pismo, da艂 si臋 Pertinaks przekona膰 przyby艂ym, kt贸rzy ju偶 dawniej byli jego przyjaci贸艂mi, i kiedy dowiedzia艂 si臋 o wszystkim, co si臋 sta艂o, wyrazi艂 swoj膮 zgod臋.
2. Postanowiono teraz uda膰 si臋 do obozu i wypr贸bowa膰 nastr贸j 偶o艂nierzy. Letus wzi膮艂 to na siebie, aby ich pozyska膰, poniewa偶 偶ywili przed nim jako swym dow贸dc膮 pewien respekt. Pozabierali wi臋c ze sob膮 i innych, kto tam by艂 obecny, i pospieszyli do obozu. Min臋艂a ju偶 tymczasem wi臋ksza cz臋艣膰 nocy, a 偶e nadchodzi艂a uroczysto艣膰0, przede dniem si臋 ko艂o wszystkiego krz膮tano. Wysy艂aj膮 tedy kilku pewnych ludzi, kt贸rzy mieli obwie艣ci膰, 偶e Kommodus umar艂, a Pertinaks jest w drodze do obozu, by si臋 cesarzem obwo艂a膰. Kiedy si臋 ta wie艣膰 rozesz艂a, lud ca艂y, jakby entuzjazmem ogarni臋ty, wpad艂 w szalon膮 rado艣膰, ka偶dy z uciech膮 donosi艂 o tym swym krewnym, zw艂aszcza powa偶nym i bogatym ludziom, wiedziano bowiem, 偶e na nich przede wszystkim dyba艂 Kommodus. Biegali r贸wnie偶 po 艣wi膮tyniach i przy o艂tarzach zanosili mod艂y dzi臋kczynne do bog贸w. Wznosili r贸偶ne okrzyki, jedni wo艂ali, 偶e run膮艂 tyran, inni, 偶e gladiator, a jeszcze inni miotali na niego jeszcze bardziej obel偶ywe wyrazy. Wszelkie odezwania, kt贸re strach poprzednio trzyma艂 na uwi臋zi, powtarzano teraz swobodnie, skoro nast膮pi艂o bezpiecze艅stwo i wolno艣膰. Najwi臋ksza cz臋艣膰 ludzi p臋dem bieg艂a w stron臋 obozu. A spieszyli tam przede wszystkim powodowani obaw膮, 偶e mo偶e 偶o艂nierze niezbyt ochotnie poddadz膮 si臋 pod w艂adz臋 Pertinaksa. Przewidywali bowiem, 偶e 偶o艂nierze przyzwyczajeni do 艣lepej uleg艂o艣ci i zaprawieni w grabie偶ach i gwa艂tach nie pogodz膮 si臋 艂atwo z rozumnymi rz膮dami. Dlatego w艂a艣nie t艂umnie si臋 zbiegli, aby ich zmusi膰 do uleg艂o艣ci.
Po przybyciu do obozu Letus i Eklektus weszli wiod膮c ze sob膮 Pertinaksa, po czym Letus zwo艂awszy 偶o艂nierzy przem贸wi艂 w te s艂owa:
鈥Cesarz nasz, Kommodus, umar艂 skutkiem ataku apoplektycznego, win臋 takiej 艣mierci nikt inny nie ponosi, jak on sam, bo cho膰 najlepiej zawsze mu radzili艣my dla jego dobra, nie chcia艂 nas s艂ucha膰, a wiem sam dobrze, jaki tryb 偶ycia prowadzi艂; tote偶 zgin膮艂 dostawszy ataku duszno艣ci skutkiem przejedzenia. Dosi臋gn膮艂 go wi臋c kres 偶ycia, jaki mia艂 przeznaczony. Nie jedna jest i nie ta sama u wszystkich ludzi przyczyna 艣mierci, przy wielkiej jednak swej rozmaito艣ci wszystkie prowadz膮 do jednego kresu 偶ycia. Wszelako w miejsce jego my i lud rzymski przyprowadzamy wam m臋偶a, kt贸rego wiek budzi szacunek, cz艂owieka znanego z nieskazitelnego 偶ycia, wypr贸bowanej w czynach dzielno艣ci. Wszak starsi z was mieli sposobno艣膰 osobi艣cie zapozna膰 si臋 z jego czynami wojennymi, a wszyscy inni w ci膮gu tylu lat zawsze czcili go i podziwiali jako prefekta miasta. Los daje wi臋c wam nie tylko cesarza, ale i ojca zacnego. Obj臋cie w艂adzy przez niego nape艂ni rado艣ci膮 nie tylko was, kt贸rzy tu pe艂nicie stra偶 przyboczn膮, ale i tych, kt贸rzy stoj膮 obozem nad brzegami rzek i na granicach pa艅stwa rzymskiego, a pami臋taj膮 o dokonanych pod jego wodz膮 czynach. Barbarzy艅c贸w za艣 ju偶 nie b臋dziemy 艂agodzi膰 przy pomocy pieni臋dzy, lecz podporz膮dkuj膮 si臋 nam pami臋taj膮c o tych bolesnych do艣wiadczeniach, jakie poczynili, kiedy on w wojnach z nimi dowodzi艂鈥.
Kiedy tak Letus m贸wi艂, lud nie wytrzyma艂 ju偶 d艂u偶ej i, podczas gdy 偶o艂nierze jeszcze zwlekali i oci膮gali si臋, obwo艂a艂 Pertinaksa Augustem, nazwa艂 go ojcem ojczyzny i s艂awi艂 go wznosz膮c wszelkiego rodzaju okrzyki rado艣ci. W贸wczas i 偶o艂nierze, co prawda nie z takim zapa艂em, ale pod naciskiem zebranych t艂um贸w (byli bowiem ze wszystkich stron otoczeni przez lud, a przy tym w niewielkiej liczbie i bez broni, jak to przy uroczysto艣ci noworocznej), r贸wnie偶 wznie艣li okrzyk i obwo艂ali Pertinaksa Augustem. Na imi臋 jego z艂o偶yli zwyk艂膮 przysi臋g臋 i ofiary i z wie艅cami wawrzynowymi na g艂owie lud ca艂y jak i wojsko, poniewa偶 艣wit ju偶 si臋 zbli偶a艂, odprowadzili Pertinaksa do pa艂acu cesarskiego.
3. Skoro ten znalaz艂 si臋 osadzony w mieszkaniu cesarskim, dok膮d go, jak wy偶ej powiedzia艂em, powiedli 偶o艂nierze i lud, pogr膮偶y艂 si臋 w pos臋pnych troskach. Bo cho膰 uchodzi艂 za cz艂owieka silnego ducha i wobec wszelkich trudno艣ci wykazywa艂 dot膮d dzielno艣膰, to jednak obecne po艂o偶enie przejmowa艂o go l臋kiem, nie tylko ze wzgl臋du na w艂asne bezpiecze艅stwo (bo nawet wi臋ksze niebezpiecze艅stwa cz臋sto dot膮d sobie lekcewa偶y艂), ile raczej skutkiem rozmy艣la艅 nad nag艂ym upadkiem tyranii oraz t膮 okoliczno艣ci膮, 偶e jest w senacie pewna grupa ludzi znakomitego pochodzenia, kt贸rzy, jak podejrzewa艂, nie znios膮 tego, by po cesarzu z naj艣wietniejszego rodu mia艂a w艂adza przej艣膰 na cz艂owieka, kt贸ry doszed艂 do niej, mimo 偶e ze skromnego i nieznanego rodu pochodzi艂. Cho膰 bowiem chwalono jego spos贸b 偶ycia z powodu prawo艣ci i zdoby艂 sobie s艂aw臋 czynami wojennymi, to jednak, o ile chodzi o szlachetno艣膰 rodu, pozostawa艂 w tyle daleko za patrycjuszami. Tote偶 gdy dzie艅 nasta艂, pod膮偶y艂 do miejsca zebra艅 senatu, ale nie pozwoli艂, by przed nim ogie艅 niesiono, czy te偶 wznoszono w g贸r臋 jakie艣 inne oznaki w艂adzy cesarskiej0, zanim nie upewni si臋 co do stanowiska senatu. Kiedy jednak w chwili jego pojawienia si臋 wszyscy jednog艂o艣nie przyj臋li go radosnymi okrzykami i powitali mianem Augusta i cesarza, pocz膮tkowo wzbrania艂 si臋 od przyj臋cia w艂adzy i prosi艂, by mu to wybaczono, wskazuj膮c na sw贸j wiek podesz艂y0 tudzie偶 na to, 偶e godno艣膰 ta budzi zawi艣膰, 鈥瀓est przecie偶 tylu znakomitych m臋偶贸w - m贸wi艂 - dla kt贸rych bardziej by艂aby odpowiednia w艂adza cesarska鈥. Uj膮wszy w ko艅cu za r臋k臋 Glabriona0 poci膮gn膮艂 go ku sobie i kaza艂 usi膮艣膰 na tronie cesarskim. A by艂 to najznakomitszy ze wszystkich patrycjusz贸w (przynajmniej wyprowadza艂 sw贸j r贸d od Eneasza, syna Afrodyty i Anchizesa) i niedawno po raz drugi piastowa艂 godno艣膰 konsula. Ten jednak zawo艂a艂: 鈥濪obrze, wi臋c ja w艂a艣nie, kt贸rego uwa偶asz za najgodniejszego ze wszystkich, odst臋puj臋 ci w艂adz臋, a wraz ze mn膮 i wszyscy inni przekazuj膮 ci z 偶yczeniami szcz臋艣cia wszelk膮 swobod臋 dzia艂ania鈥. Dopiero w贸wczas, gdy wszyscy na niego nastawali i pro艣bami go n臋kali, z wahaniem i niech臋ci膮 wyszed艂 na tron cesarski i tak przem贸wi艂:
鈥Ta wysoce zaszczytna dla mnie godno艣膰 i zapa艂 niezwyk艂y, z jakim dajecie mi pierwsze艅stwo przed tylu znakomitymi w艣r贸d was m臋偶ami, zapa艂 nie budz膮cy podejrzenia o pochlebstwo, lecz stanowi膮cy dow贸d i r臋kojmi臋 waszej 偶yczliwo艣ci, innemu doda艂by odwagi i otuchy do przyj臋cia ochotnie tego, co mi powierzyli艣cie, a zarazem wzbudzi艂by nadziej臋, 偶e zadanie b臋dzie u艂atwione, gdy偶 nietrudno przyjdzie sprawowa膰 rz膮dy, gdy si臋 ma do czynienia z 偶yczliwymi poddanymi. Ale mnie przera偶aj膮 te dowody wielkiego i wyj膮tkowego oddania, kt贸rego zaszczyt w pe艂ni odczuwam, i wprawiaj膮 mnie w niema艂e zak艂opotanie. Gdzie bowiem mamy do czynienia z wielkimi dobrodziejstwami, niemo偶liw膮 jest rzecz膮 w r贸wnej mierze si臋 odp艂aci膰, bo je艣li za ma艂膮 przys艂ug臋 odp艂aci si臋 kto艣 wi臋kszym 艣wiadczeniem, to ludzie nie my艣l膮 o tym, czy przysz艂o to 艂atwo, ile raczej uwa偶aj膮 to za wyraz wdzi臋czno艣ci; je艣li za艣 kto艣 pierwszy zrobi co艣 dobrego i przez to na艂o偶y na kogo艣 d艂ug wdzi臋czno艣ci nie do sp艂acenia, to o tym, kto si臋 nie odwdzi臋czy w odpowiednim stopniu, nie powiedz膮, 偶e nie by艂 w stanie tego uczyni膰, lecz nazw膮 go cz艂owiekiem bez serca i niewdzi臋cznikiem.
Tote偶 widz臋, 偶e spad艂o na mnie nadzwyczaj ci臋偶kie zadanie, je艣li mam w spos贸b nale偶yty okaza膰 si臋 godnym tak wielkiego zaszczytu, jakim mnie obdarzyli艣cie. Bo zasiadanie na pierwszym miejscu, je艣li nie ma mu si臋 ujmy przynosi膰, polega nie na jego zajmowaniu, ale na czynach. Im wi臋ksza jest nienawi艣膰 do tej n臋dznej przesz艂o艣ci, tym wi臋ksze nadzieje si臋 艂膮cz膮 z przysz艂o艣ci膮, w oczekiwaniu jej wspania艂o艣ci. Ci臋偶kie przej艣cia na zawsze te偶 zachowuje si臋 w pami臋ci, a powodzenie, w miar臋 jak si臋 z niego korzysta, zaciera si臋 we wspomnieniach, gdy偶 i wolno艣膰 nie przepe艂nia ludzi w tym stopniu rado艣ci膮, jak smuci ich niewola. Tak samo nikt, kto beztrosko swoich d贸br u偶ywa, nie poczuwa si臋 wobec nikogo do wdzi臋czno艣ci z tego powodu, uwa偶aj膮c, 偶e zbiera owoce tego, co jest jego w艂asno艣ci膮, ale gdy straci swe mienie, na zawsze pami臋ta o tym, co mu t臋 zgryzot臋 zgotowa艂. Podobnie i w 偶yciu pa艅stwowym, je艣li zajdzie jaka艣 korzystna zmiana, nikt nie uwa偶a, by osobi艣cie mia艂 z tego jak膮 szczeg贸lniejsz膮 korzy艣膰, bo o wsp贸lne dobro i interes spo艂eczny niewiele si臋 troszcz膮 ludzie, ka偶dy z osobna; je艣li za艣 jego w艂asne interesy nie rozwijaj膮 si臋 po jego my艣li, to ka偶dy jest zdania, 偶e nic osobliwego na zmianie nie zyska艂. Ci za艣, kt贸rzy si臋 przyzwyczaili do bujnego 偶ycia dzi臋ki nierozumnej i rozrzutnej szczodrobliwo艣ci tyrana, zmiany rz膮du na rozumniejszy, umiarkowany, licz膮cy si臋 z wyczerpaniem skarbu, nie nazywaj膮 rozumnym zaprowadzeniem oszcz臋dno艣ci i odpowiedniej, rozwa偶nej administracji, lecz wymy艣laj膮 na sk膮pstwo i n臋dzne 偶ycie, nie zastanawiaj膮c si臋 nad tym, 偶e hojne i bezmy艣lne rozdawanie pieni臋dzy nie by艂oby mo偶liwe bez stosowania grabie偶y i gwa艂tu, a zasada, by wszystkie 艂aski 艣wiadczy膰 rozumnie i wed艂ug zas艂ug ka偶dego bez stosowania jakiejkolwiek przemocy i bez zdobywania zasob贸w pieni臋偶nych w spos贸b nieprawy, nakazuje rozumn膮 oszcz臋dno艣膰 w szafowaniu zdobytymi prawnie 艣rodkami. Maj膮c to na uwadze powinni艣cie mnie popiera膰 w prze艣wiadczeniu, 偶e zarz膮d pa艅stwa jest wsp贸lnym naszym zadaniem, a wy jeste艣cie cz艂onkami rz膮du najlepszych, a nie poddanymi tyrana, winni艣cie wi臋c i sami 偶ywi膰 dobr膮 nadziej臋, i rozbudza膰 j膮 u wszystkich poddanych鈥.
Takimi s艂owy podni贸s艂 Pertinaks na duchu senat, tak 偶e wszyscy wznosili ku czci jego radosne okrzyki i sk艂adali mu w ho艂dzie zapewnienia szacunku, po czym odprowadzili go do 艣wi膮tyni Jowisza i innych 艣wi膮ty艅. Z艂o偶ywszy odpowiednie ofiary, jakie si臋 sk艂ada przy obj臋ciu rz膮d贸w, wr贸ci艂 do pa艂acu cesarskiego.
4. Kiedy si臋 rozesz艂a wie艣膰 o tym, co powiedzia艂 w senacie i napisa艂 w edyktach do ludu, zapanowa艂a og贸lna rado艣膰, bo spodziewali si臋 wszyscy, 偶e b臋d膮 w nim mieli nie cesarza, lecz czcigodnego oraz dobrotliwego w艂adc臋 i ojca. 呕o艂nierzom bowiem nakaza艂 wystrzega膰 si臋 wszelkich czyn贸w brutalnych w stosunku do obywateli, zabroni艂 im nosi膰 w r臋kach topory i bi膰 kogokolwiek z przechodni贸w, s艂owem wszelkimi sposobami usi艂owa艂 zaprowadzi膰 porz膮dek i karno艣膰; przy wyst臋pach publicznych oraz w s膮dach okazywa艂 艂agodno艣膰 i szlachetno艣膰. Przez swe d膮偶enie do tego, by wsp贸艂zawodniczy膰 z rz膮dami Marka i na艣ladowa膰 je, radowa艂 starszych, kt贸rzy sobie tamte czasy przypominali, a u wszystkich innych, kt贸rzy z surowej i brutalnej tyranii przeszli do rozumnego i beztroskiego trybu 偶ycia, z wielk膮 艂atwo艣ci膮 zdoby艂 sobie 偶yczliwo艣膰. Wie艣膰 o jego 艂agodnych rz膮dach obieg艂a wszystkie ludy poddane Rzymianom i z nimi zaprzyja藕nione, jako te偶 wszystkie obozy i wywo艂a艂a zachwyt dla jego panowania. Ale nawet i te ludy barbarzy艅skie, kt贸re poprzednio usi艂owa艂y zrzuci膰 jarzmo rzymskie i buntowa艂y si臋, ch臋tnie okazywa艂y wobec niego uleg艂o艣膰, powodowan膮 strachem na wspomnienie o jego m臋stwie wypr贸bowanym w poprzednich wyprawach wojennych, a zarazem w zaufaniu do jego charakteru, 偶e nikomu bez zaczepki krzywdy nie wyrz膮dzi, bo ka偶dego traktuje wed艂ug zas艂ugi, r贸wnie daleki od niew艂a艣ciwego okazywania 艂aski, jak i brutalnego gwa艂tu. Tote偶 ze wszystkich stron przybywa艂y poselstwa, znak, 偶e wszyscy si臋 ciesz膮, i偶 Pertinaks rz膮dzi pa艅stwem rzymskim.
Wszyscy ludzie tedy zar贸wno publicznie, jak i prywatnie radowali si臋 dobrze uporz膮dkowanymi i 艂agodnymi rz膮dami. Ale to, co wszystkich cieszy艂o, dra偶ni艂o tylko 偶o艂nierzy stoj膮cych w Rzymie, kt贸rzy zazwyczaj stanowi膮 gwardi臋 przyboczn膮 cesarzy. Znajduj膮c teraz przeszkod臋 w grabie偶y i gwa艂tach, przywo艂ani do porz膮dku i karno艣ci widzieli w 艂agodnych i 艂askawych rz膮dach ujm臋 i obraz臋 dla siebie oraz hamulec rozkie艂znanej samowoli; tote偶 nie chcieli znosi膰 rz膮du, kt贸ry zaprowadzi艂 nale偶yty porz膮dek. Zacz臋li wkr贸tce od tego, 偶e z niech臋ci膮 tylko spe艂niali rozkazy, albo te偶 i w og贸le spe艂nia膰 ich nie chcieli. Sko艅czy艂o si臋 za艣 na tym, 偶e nie min臋艂y nawet dwa ca艂e miesi膮ce jego panowania, a wi臋c czas nied艂ugi, w ci膮gu kt贸rego poczyni艂 jednak wiele rozumnych i doskona艂ych zarz膮dze艅 i rozbudzi艂 u swych poddanych najlepsze nadzieje na przysz艂o艣膰, gdy z艂y los z zawi艣ci wszystko zwali艂 i nie dopu艣ci艂 do przeprowadzenia podziwu godnych i po偶ytecznych zamys艂贸w.
Przede wszystkim bowiem wyda艂 zarz膮dzenie, 偶e wszelk膮 ziemi臋 w Italii i w prowincjach, kt贸ra nie jest uprawiana i zupe艂nie le偶y od艂ogiem, ka偶dy mo偶e zajmowa膰, ile tylko zechce, cho膰by by艂a i w艂asno艣ci膮 cesarza; kto tak膮 ziemi膮 si臋 zajmie i doprowadzi j膮 do stanu uprawnego, b臋dzie jej w艂a艣cicielem0. Uprawiaj膮cym przyzna艂 zwolnienie od wszelkich podatk贸w przez lat dziesi臋膰 i nienaruszalno艣膰 przez ca艂y czas posiadania. Domeny cesarskie zabroni艂 rejestrowa膰 na swoje nazwisko, o艣wiadczywszy, 偶e nie s膮 one prywatn膮 w艂asno艣ci膮 ka偶dorazowego cesarza, lecz publicznym maj膮tkiem pa艅stwa rzymskiego0. Wszystkie op艂aty, jakie poprzednio za tyranii Kommodusa wymy艣lono dla pomno偶enia dochod贸w pieni臋偶nych, pobierane nad brzegami rzek, w portach miast i przy podr贸偶owaniu drogami zni贸s艂, a przywr贸ci艂 dawny stan zwolnie艅 od nich0. Jak plany jego wskazywa艂y, zamierza艂 jeszcze dalsze dobrodziejstwa 艣wiadczy膰 swym poddanym, bo zacz膮艂 przep臋dza膰 z miasta sykofant贸w i kaza艂 ich wsz臋dzie kara膰, maj膮c to na oku, by nikt nie pada艂 ofiar膮 potwarzy i fa艂szywych oskar偶e艅. Tote偶 senat przede wszystkim i wszyscy inni oczekiwali, 偶e p臋dzi膰 b臋d膮 偶ycie bezpieczne i szcz臋艣liwe. Bo tak by艂 skromny i tak przestrzega艂 zasady r贸wno艣ci, 偶e syna swego, kt贸ry by艂 ju偶 dorastaj膮cym m艂odzie艅cem, nawet nie wprowadzi艂 do pa艂acu cesarskiego, ale zostawi艂 go w swoim domu rodzinnym i kaza艂 mu na r贸wni z innymi ucz臋szcza膰 do zwyk艂ych zak艂ad贸w nauczania i 膰wicze艅 fizycznych oraz spe艂nia膰 tam wszelkie zadania jak ka偶dy inny bez jakiegokolwiek udzia艂u w blaskach i ceremoniale cesarskim0.
5. Gdy tak szcz臋艣liwie i praworz膮dnie kszta艂towa艂o si臋 偶ycie, jedynie pretorianie nie byli zadowoleni z istniej膮cych stosunk贸w t臋skni膮c za grabie偶ami i gwa艂tami, jakie uprawiali za poprzednich rz膮d贸w despotycznych, za 偶yciem rozpustnym i pijackim; postanowili wi臋c usun膮膰 Pertinaksa, kt贸ry by艂 im niezno艣nym ci臋偶arem, a poszuka膰 sobie kogo innego, kto by im znowu zostawi艂 niczym nie kr臋powan膮, zupe艂nie bezkarn膮 swobod臋. Nagle zatem, kiedy nikt tego si臋 nie spodziewa艂, lecz wszyscy 偶yli w spokoju, wtargn臋li do pa艂acu cesarskiego z pochylonymi w艂贸czniami i dobytymi mieczami. S艂u偶ba w pa艂acu cesarskim zaskoczona tym zdumiewaj膮cym i nieoczekiwanym atakiem popad艂a w pop艂och i nie stawi艂a im oporu, zw艂aszcza 偶e by艂o jej niewiele w stosunku do gromady napastnik贸w, a przy tym by艂a nieuzbrojona wobec uzbrojonych. Jeden po drugim opuszcza艂 stanowiska, jakie mia艂 zlecone, czy to przy bramie dziedzi艅ca, czy przy innych wej艣ciach i rzuca艂 si臋 do ucieczki. Kilku z nich tylko oddanych Pertinaksowi donios艂o mu o wtargni臋ciu owych [偶o艂nierzy] i radzi艂o mu ucieka膰 i odda膰 si臋 pod ochron臋 ludu. Cho膰 rada ich w istniej膮cej sytuacji by艂a zbawienna, nie da艂 si臋 jednak przekona膰, uwa偶aj膮c to za niegodne i ma艂oduszne, niezgodne z jego dotychczasowym 偶yciem i dokonanymi czynami; nie chcia艂 ani ucieka膰, ani si臋 ukry膰. Przeciwnie, stawi艂 czo艂a niebezpiecze艅stwu i ruszy艂 do nich, aby z nimi pom贸wi膰, w nadziei, 偶e zdo艂a ich przekona膰 i odwiedzie ich od bezmy艣lnego zamiaru. Wyszed艂szy ze swej komnaty usi艂owa艂 dowiedzie膰 si臋 od napotkanych przyczyny tego zaj艣cia i stara艂 si臋 ich przekona膰, by nie pope艂niali szale艅stwa, zachowuj膮c i teraz jeszcze powa偶n膮 i dostojn膮 postaw臋, pilnuj膮c godno艣ci cesarza, nie okazuj膮c ani 艣ladu zastraszenia czy tch贸rzostwa, ani te偶 zni偶aj膮c si臋 do pr贸艣b.
鈥Dla mnie - m贸wi艂 - 艣mier膰 z waszych r膮k nie jest niczym wielkim ani ci臋偶kim, bo jestem ju偶 stary i do p贸藕nej staro艣ci wysoko cze艣膰 swoj膮 nosz臋. Ka偶de 偶ycie ludzkie z konieczno艣ci ma sw贸j kres wytkni臋ty. Je艣li jednak wy, kt贸rzy uchodzicie za gwardi臋 i stra偶 przyboczn膮 cesarza, wy, kt贸rzy macie go chroni膰 przed niebezpiecze艅stwami z zewn膮trz, sami chcecie by膰 jego mordercami i splami膰 swoje r臋ce ju偶 nie tylko krwi膮 wsp贸艂obywatela, ale nawet cesarza, to zastan贸wcie si臋 nad tym, by czyn ten ohydny w tej chwili nie okaza艂 si臋 dla was r贸wnie偶 niebezpieczny w przysz艂o艣ci. Nie poczuwam si臋 do tego, bym wam jak膮艣 przykro艣膰 wyrz膮dzi艂. Je艣li za艣 oburzacie si臋 na 艣mier膰 Kommodusa, to nie ma w tym nic osobliwego, 偶e go 艣mier膰 dosi臋g艂a, bo przecie偶 by艂 tylko cz艂owiekiem. A je艣li s膮dzicie, 偶e pad艂 ofiar膮 zamachu, nie moja w tym wina. Wiecie bowiem, 偶e jestem poza wszelkim podejrzeniem, 偶e o tym, co wtedy si臋 sta艂o, podobnie jak wy nic nie wiedzia艂em; tote偶 je艣li 偶ywicie jakie艣 podejrzenia, musicie gdzie indziej skierowa膰 swoje zarzuty. A chocia偶 on zgin膮艂, to przecie偶 na niczym wam zbywa膰 nie b臋dzie z tych rzeczy, kt贸re [mo偶na wam da膰] w spos贸b przyzwoity i wed艂ug zas艂ugi, bez stosowania wobec mnie gwa艂tu lub grabie偶y鈥.
Kiedy tak mniej wi臋cej pr贸bowa艂 do nich m贸wi膰, niewiele ju偶 brakowa艂o, by pewn膮 cz臋艣膰 ich przekona艂, bo istotnie wielu z nich zawr贸ci艂o i zacz臋艂o si臋 wycofywa膰 z szacunku dla s臋dziwego wieku dostojnego w艂adcy. Nie sko艅czy艂 jednak jeszcze m贸wi膰, gdy inni rzucili si臋 ku niemu i zamordowali go0. Po dokonaniu tak okrutnego czynu przestraszyli si臋 swego zuchwalstwa, wi臋c chc膮c wyprzedzi膰 atak ze strony ludu, bo wiedzieli, 偶e lud ze wzburzeniem przyjmie to, co si臋 sta艂o, biegiem wycofali si臋 do obozu, zatarasowali wszystkie bramy i wej艣cia i zamkn臋li si臋 wewn膮trz mur贸w ustawiwszy stra偶e na wie偶ach, aby si臋 broni膰, je艣liby lud przypu艣ci艂 szturm do mur贸w.
Taki koniec dosi臋gn膮艂 Pertinaksa0, o kt贸rego 偶yciu i zasadach powy偶ej by艂a mowa.
6. Kiedy wiadomo艣膰 o zamordowaniu cesarza rozesz艂a si臋 w艣r贸d ludu, wszystkich ogarn臋艂o wzburzenie i 偶al, biegali te偶 jakby sza艂em ogarni臋ci. Poruszenie, jakie obj臋艂o masy, by艂o jednak bezsilne, bo szukali sprawc贸w, a nie mogli ich ani znale藕膰, ani dosi臋gn膮膰. Z najwi臋kszym b贸lem przyj臋li jednak fakt dokonany, uwa偶aj膮c go za og贸lne nieszcz臋艣cie, cz艂onkowie senatu, kt贸rzy stracili w nim dobrotliwego ojca i zacnego przyw贸dc臋. Znowu stan臋艂o przed nimi gro藕ne widmo tyranii, bo jasn膮 by艂o dla nich rzecz膮, 偶e 偶o艂nierze znajduj膮 w niej upodobanie.
Kiedy min膮艂 tak gdzie艣 jeden i drugi dzie艅, ten i 贸w z ludu boj膮c si臋 o siebie pocz膮艂 si臋 wycofywa膰, a ludzie na powa偶nych stanowiskach uciekli do swych maj膮tk贸w najdalej od miasta po艂o偶onych, aby siedz膮c na miejscu nie ponie艣li szwanku ze strony nowego rz膮du. Natomiast 偶o艂nierze zobaczywszy, 偶e lud zachowuje spok贸j i nikt si臋 nie o艣miela wyst膮pi膰 przeciw nim z powodu przelanej krwi cesarza, wprawdzie nie wychodzili z obozu, w kt贸rym si臋 zamkn臋li, ale wyprowadzili na mury tych spo艣r贸d siebie, kt贸rzy mieli najsilniejszy g艂os, i og艂osili, 偶e godno艣膰 cesarska jest na sprzeda偶, obiecuj膮c, 偶e j膮 temu oddadz膮, kto da wi臋cej, i wprowadz膮 go bezpiecznie pod os艂on膮 broni do cesarskiego pa艂acu. Kiedy si臋 rozesz艂a wie艣膰 o tym og艂oszeniu, nikt z powa偶niejszych i stateczniejszych senator贸w, kt贸rzy mimo znakomitego pochodzenia lub bogactwa ocaleli jeszcze w nieznacznej liczbie w okresie tyranii Kommodusa, ani nie podszed艂 do mur贸w, ani nie okazywa艂 ochoty w tak niegodny i haniebny spos贸b za pieni膮dze kupowa膰 w艂adz臋 cesarsk膮. Znalaz艂 si臋 jednak niejaki Julian0, kt贸ry piastowa艂 ju偶 godno艣膰 konsula, uchodzi艂 za bardzo bogatego cz艂owieka. P贸藕nym wieczorem, kiedy siedzia艂 przy uczcie podpity ju偶 i rozochocony, doniesiono mu o og艂oszeniu 偶o艂nierzy; nale偶a艂 bowiem do grona tych, kt贸rzy os艂awieni byli z powodu niemoralnego, bujnego 偶ycia. Ot贸偶 偶ona jego i c贸rka0 tudzie偶 gromada jego towarzyszy sto艂u sk艂onili go, by zerwa艂 si臋 z 艂o偶a i pospieszy艂 do obozu w celu zasi臋gni臋cia wiadomo艣ci. Przez ca艂膮 drog臋 doradzali mu, by przyj膮艂 porzucon膮 godno艣膰 cesarsk膮 i maj膮c pod dostatkiem pieni臋dzy prze艣cign膮艂 wszystkich w wysoko艣ci ofiarowanej sumy, je艣liby si臋 nawet znale藕li jacy艣 wsp贸艂zawodnicy. Skoro wi臋c podszed艂 pod mury, pocz膮艂 wo艂a膰 obiecuj膮c da膰 wszystko, co zechc膮, zapewniaj膮c, 偶e posiada ogromne pieni膮dze oraz skarbce wype艂nione z艂otem i srebrem. W tym samym jednak czasie zjawi艂 si臋 te偶, by kupi膰 sobie w艂adz臋 cesarsk膮, r贸wnie偶 Sulpicjanus0, kt贸ry tak偶e by艂 poprzednio konsulem, a nawet prefektem miasta, ojciec 偶ony Pertinaksa. Ale jego nie dopu艣cili 偶o艂nierze, bo bali si臋 jego powinowactwa z Pertinaksem, a podejrzewali, czy nie kryje si臋 w tym jaki艣 podst臋p, maj膮cy na celu pomst臋 za 艣mier膰 tego偶. Natomiast spu艣ciwszy na d贸艂 drabin臋, wyci膮gn臋li na mur Juliana. Nie chcieli bowiem wcze艣niej bram otworzy膰, zanim si臋 nie upewni膮, ile pieni臋dzy dostan膮. Kiedy si臋 dosta艂 do nich, przyobieca艂 im, 偶e przywr贸ci do czci pami臋膰 o Kommodusie, ustawi z powrotem jego pos膮gi, kt贸re senat kaza艂 usun膮膰, zostawi im wszelkie swobody, jakie posiadali za jego rz膮d贸w, i ka偶demu 偶o艂nierzowi da tyle pieni臋dzy, ile nie o艣mieliliby si臋 偶膮da膰, ani nie spodziewaliby0 si臋 otrzyma膰; z wyp艂at膮 za艣 pieni臋dzy zwleka膰 nie b臋dzie, ale natychmiast po艣le po nie do domu.
Sk艂onieni tymi obietnicami 偶o艂nierze z takimi nadziejami rozbudzonymi obwo艂ali Juliana imperatorem i postanowili, 偶e do swego w艂asnego rodowego nazwiska dobierze sobie jeszcze imi臋 Kommodus. Nast臋pnie wznie艣li w g贸r臋 znaki bojowe, umie艣cili na nich z powrotem wizerunki tamtego i przygotowali si臋, by odprowadzi膰 wybra艅ca do pa艂acu cesarskiego. Julian z艂o偶y艂 w obozie zwyk艂e w takich razach ofiary jako cesarz i ruszy艂 na miasto otoczony orszakiem pretorian贸w liczniejszym, ni偶 to zazwyczaj bywa艂o. Poniewa偶 przy pomocy gwa艂tu i wbrew woli ludu w spos贸b haniebny i nieprzyzwoity kupi艂 sobie w艂adz臋, wi臋c s艂usznie si臋 obawia艂, 偶e lud stawi mu op贸r. 呕o艂nierze przywdziali wi臋c pe艂ne uzbrojenie i zwarli si臋 ciasno w lini臋 bojow膮, by w razie potrzeby podj膮膰 walk臋, a swojego cesarza wzi臋li do 艣rodka, wznosz膮c nad jego g艂ow膮 tarcze i w艂贸cznie, by w czasie pochodu nie spad艂 gdzie艣 jaki艣 kamie艅 rzucony, i powiedli go tak do pa艂acu cesarskiego. Nikt z ludu nie o艣mieli艂 si臋 na 偶aden sprzeciw, ale te偶 nie by艂o 偶adnych okrzyk贸w radosnych, jakimi zwykli wita膰 cesarzy przy ich wyst臋pach. Przeciwnie, wszyscy trzymali si臋 z daleka, miotali na niego przekle艅stwa i obelgi, 偶e za pieni膮dze kupi艂 sobie w艂adz臋.
Po raz pierwszy ujawni艂 si臋 w贸wczas rozk艂ad karno艣ci 偶o艂nierzy, kt贸rzy dali si臋 ogarn膮膰 nienasyconej i haniebnej 偶膮dzy pieni膮dza i nauczyli si臋 nie dba膰 o szacunek wobec swoich w艂adc贸w. Bo fakt, 偶e przeciwko ludziom, kt贸rzy o艣mielili si臋 na okrutny czyn zamordowania cesarza, nikt nie wyst膮pi艂 ani te偶 nikt si臋 nie sprzeciwi艂 tak haniebnemu wystawieniu na sprzeda偶 i sprzedaniu za pieni膮dze godno艣ci cesarskiej, by艂 pocz膮tkiem i przyczyn膮 ich nieprzyzwoitego i niezgodnego z zasad膮 karno艣ci zachowania tak偶e i w nast臋pnym czasie; ich 偶膮dza pieni臋dzy i lekcewa偶enie w艂adc贸w posuwaj膮ce si臋 a偶 do przelewu krwi tylko si臋 bowiem pot臋gowa艂y.
7. Kiedy wi臋c Julian doszed艂 do w艂adzy, zape艂nia艂 sw贸j czas hulankami i pijatykami, z w艂a艣ciw膮 sobie lekkomy艣lno艣ci膮 nie dba艂 o sprawy pa艅stwowe, a sam odda艂 si臋 bezwstydnemu u偶ywaniu zmys艂owemu. Okaza艂o si臋, 偶e i 偶o艂nierzy ok艂ama艂 i oszuka艂, bo nie zdo艂a艂 spe艂ni膰 danej im obietnicy. Nie posiada艂 bowiem tak wielkiego maj膮tku osobistego, jakim si臋 chwali艂, ani te偶 w skarbie pa艅stwowym nic si臋 nie znajdowa艂o0, gdy偶 wszystko by艂o wypr贸偶nione skutkiem rozpusty i rozrzutnych a bezmy艣lnych wydatk贸w Kommodusa. Wobec tej bezczelno艣ci i bezwstydu zawiedzeni w swych nadziejach 偶o艂nierze oburzali si臋, a lud widz膮c ich nastr贸j okazywa艂 mu wzgard臋, tak 偶e l偶y艂 go, gdy si臋 pokazywa艂 publicznie, i szydzi艂 z jego haniebnych, w膮tpliwej jako艣ci rozrywek. W cyrku, gdzie najwi臋cej lud si臋 zbiera i ujawnia swe nastroje, obrzucali go obelgami, a wywo艂ywali nazwisko Nigra0, nazywaj膮c tego偶 zbawc膮 pa艅stwa rzymskiego i godnym przedstawicielem w艂adzy cesarskiej, wyra偶aj膮c zarazem 偶yczenie, 偶eby im jak najpr臋dzej pospieszy艂 z pomoc膮, bo cierpi膮 pod uciskiem haniebnej tyranii.
脫w Niger by艂 przed wielu laty konsulem, a w tym czasie, kiedy si臋 w Rzymie rozgrywa艂y opowiedziane powy偶ej wydarzenia, by艂 zarz膮dc膮 ca艂ej Syrii. By艂 to w贸wczas ludny i bardzo wielki okr臋g administracyjny, bo i ca艂a Fenicja, i obszary si臋gaj膮ce a偶 do Eufratu podlega艂y w艂adzy Nigra0. Sam by艂 cz艂owiekiem do艣膰 posuni臋tym w latach, kt贸ry zdoby艂 sobie imi臋 wielu wybitnymi czynami. Kr膮偶y艂a o nim s艂awa, 偶e jest dzielny i zr臋czny, a w swym trybie 偶ycia na艣laduje Pertinaksa, co zjednywa艂o mu serce Rzymian. Tote偶 przy wszelkich t艂umnych zebraniach wywo艂ywali ustawicznie jego nazwisko i podczas gdy Juliana w jego obecno艣ci obrzucali obelgami, na cze艣膰 tamtego, mimo 偶e by艂 nieobecny, wznosili okrzyki, jakby by艂 cesarzem.
Kiedy do Nigra dosz艂a wie艣膰 o nastrojach ludu rzymskiego i nieustannych okrzykach na jego cze艣膰 przy sposobno艣ci wielkich zebra艅, zrobi艂o to na nim oczywi艣cie du偶e wra偶enie, tak 偶e da艂 si臋 ponie艣膰 nadziei na zdobycie godno艣ci cesarskiej. Oczekiwa艂 bowiem, 偶e przyjdzie mu to bardzo 艂atwo, raz ze wzgl臋du na to, 偶e o Juliana nie dbali otaczaj膮cy go 偶o艂nierze, poniewa偶 nie spe艂ni艂 obietnic wyp艂acenia im dar贸w pieni臋偶nych, a po wt贸re i dlatego, 偶e lud tamtym pogardza艂 jako niegodnym w艂adzy, kt贸r膮 sobie kupi艂. Pocz膮tkowo omawia艂 t臋 spraw臋 z niewielu legatami legion贸w, trybunami i wybitnymi 偶o艂nierzami, kt贸rych zaprasza艂 do domu i zjednywa艂 sobie, podaj膮c im dochodz膮ce z Rzymu doniesienia, bo si臋 wie艣膰 o tym rozesz艂a i dotar艂a do uszu i wiadomo艣ci zar贸wno 偶o艂nierzy, jak i innych ludzi na Wschodzie. Spodziewa艂 si臋 bowiem, 偶e w ten spos贸b naj艂atwiej wszyscy stan膮 po jego strome, je艣li si臋 dowiedz膮, 偶e nie sam podst臋pnie zabiega o w艂adz臋 cesarsk膮, ale idzie za wezwaniem i na pro艣by o pomoc ze strony Rzymian. Istotnie wszyscy si臋 poruszyli i bez wahania opowiedzieli si臋 przy nim, nalegaj膮c i ze swej strony na niego, by si臋gn膮艂 po w艂adz臋. Lud Syryjczyk贸w jest z natury swej 艂atwo pobudliwy i sk艂onny do wprowadzania zmian w istniej膮cych stosunkach. 呕ywili jednak i pewne przywi膮zanie do Nigra, kt贸ry dobrotliwie nimi rz膮dzi艂 i najcz臋艣ciej 艣wi臋ci艂 razem z nimi ich uroczysto艣ci. A Syryjczycy s膮 z usposobienia swego rozmi艂owani w ich urz膮dzaniu; zw艂aszcza mieszka艅cy Antiochii, bardzo du偶ego i bogatego miasta, niemal przez ca艂y rok 艣wi臋c膮 jakie艣 uroczysto艣ci, to w samym mie艣cie, to na jego przedmie艣ciach. 呕e za艣 Niger ustawicznie urz膮dza艂 im widowiska, kt贸re tak lubi膮, i zostawia艂 im swobod臋 w obchodzeniu swych 艣wi膮t i weseleniu si臋, wi臋c oczywi艣cie mia艂 u nich wzi臋cie, jako 偶e robi艂, co by艂o im mi艂e.
8. Zdaj膮c sobie z tego spraw臋 ze wszystkich stron 艣ci膮ga艂 swych 偶o艂nierzy na dzie艅 oznaczony i w obecno艣ci t艂um贸w miejscowej ludno艣ci wyszed艂 na przygotowan膮 trybun臋, z kt贸rej tak przem贸wi艂:
鈥Moje 艂agodne usposobienie i ostro偶no艣膰 w podejmowaniu zuchwa艂ych przedsi臋wzi臋膰 jest wam zapewne od dawna znana. I teraz nie by艂bym przed wami wyst膮pi艂 z t膮 mow膮, gdybym si臋 kierowa艂 w艂asnymi tylko zamys艂ami i nierozumn膮 nadziej膮 albo te偶 po偶膮daniem wi臋kszych widok贸w na przysz艂o艣膰. Ale mnie wzywaj膮 Rzymianie i nieustannie z krzykiem nastaj膮, 偶eby poda膰 im r臋k臋 na ratunek i nie dopuszcza膰 do tego, by ta s艂aw膮 okryta i wysoko przez przodk贸w ceniona w艂adza mia艂a zosta膰 tak haniebnie poni偶ona. Je艣li jednak kuszenie si臋 na tak wielkie przedsi臋wzi臋cie bez dostatecznego powodu jest lekkomy艣lno艣ci膮 i zuchwalstwem, to z drugiej strony na tego, co by si臋 oci膮ga艂 wobec wezwa艅 i pr贸艣b, spada zarzut zar贸wno tch贸rzostwa, jak i zdrady. Dlatego wyst膮pi艂em przed wami, aby si臋 dowiedzie膰, co o tym my艣licie, co zdaniem waszym nale偶a艂oby uczyni膰; w was pragn臋 mie膰 doradc贸w i wsp贸lnik贸w w przedsi臋wzi臋ciu, bo i wynik jego, je艣li to szcz臋艣liwie si臋 powiedzie, wsp贸ln膮 tak wam, jak i mnie przyniesie korzy艣膰. To nie marne i czcze nadzieje mi臋 poci膮gaj膮, lecz wzywa mnie lud rzymski, kt贸remu bogowie oddali panowanie nad ca艂ym 艣wiatem i w艂adz臋 cesarsk膮, wzywa mi臋 chwiej膮cy si臋 tron cesarski, kt贸rego 偶aden z ostatnich w艂adc贸w nie zdo艂a艂 jeszcze trwale podeprze膰. St膮d przedsi臋wzi臋cie nasze b臋dzie bezpieczne, bo mamy za sob膮 opini臋 tych, kt贸rzy nas wzywaj膮, a nie ma nikogo, kto by m贸g艂 si臋 nam przeciwstawi膰 i opiera膰. Wys艂ani stamt膮d pos艂a艅cy zapewniaj膮, 偶e nawet 偶o艂nierze, kt贸rzy za pieni膮dze sprzedali mu w艂adz臋, nie s膮 jego wiernymi str贸偶ami i s艂ugami, bo nie spe艂ni艂 obietnic, jakie poczyni艂. Powiedzcie zatem, jakie wasze zdanie!鈥
W ten spos贸b mniej wi臋cej przem贸wi艂, a ca艂e wojsko i zgromadzony t艂um ludzi natychmiast obwo艂ali go imperatorem i powitali mianem Augusta. Narzucili mu na ramiona purpur臋 cesarsk膮, zebrali i inne odznaki godno艣ci cesarskiej, o ile si臋 to da艂o zrobi膰 na poczekaniu, i nios膮c przed nim ogie艅 poprowadzili go do 艣wi膮ty艅 w Antiochii, a nast臋pnie do jego w艂asnego mieszkania, kt贸re uwa偶ali teraz ju偶 nie za dom prywatny, ale za pa艂ac cesarski, i stosownie do tego przybrali z zewn膮trz symbolami cesarskiej godno艣ci.
Niger mia艂 teraz dusz臋 przepe艂nion膮 wielk膮 rado艣ci膮, uwa偶a艂 bowiem, 偶e w艂adza jego jest mocno ugruntowana, skoro si臋 opiera na woli ludu rzymskiego i przywi膮zaniu otaczaj膮cych go ludzi: Bo gdy wie艣膰 o tym jakby na skrzyd艂ach rozesz艂a si臋 po wszystkich ludach, kt贸re mieszkaj膮 na l膮dzie po艂o偶onym naprzeciw Europy, nie by艂o nikogo, kto by nie pospieszy艂 ochotnie z wyra偶eniem mu ho艂du, i do Antiochii s艂ano pos艂贸w, jakby do uznanego og贸lnie cesarza. Nawet satrapowie i kr贸lowie z drugiej strony Tygrysu i Eufratu przysy艂ali zapewnienia rado艣ci i obiecywali pomoc w razie potrzeby. On ze swej strony odpowiada艂 im wspania艂ymi darami i dzi臋kuj膮c za gor膮ce uczucia oraz obietnice, zapewnia艂, 偶e nie potrzebuje sprzymierze艅c贸w; w艂adza jego jest bowiem utrwalona, tak 偶e panowa膰 b臋dzie bez rozlewu krwi.
Upojony takimi nadziejami, zaniedba艂 gnu艣nie troski o dalszy bieg sprawy i odda艂 si臋 rozkoszom 偶yciowym, zabawiaj膮c si臋 z Antioche艅czykami, wysiaduj膮c przy ucztach i widowiskach. Nie my艣la艂 za艣 o marszu na Rzym, dok膮d nale偶a艂o si臋 jak najbardziej spieszy膰. Mimo 偶e konieczno艣膰 nakazywa艂a czym pr臋dzej pod膮偶a膰 do wojsk stoj膮cych w Ilirii i zjedna膰 je dla siebie wpierw, ni偶 go kto inny wyprzedzi, on nawet nie doni贸s艂 im o tym, co si臋 sta艂o, spodziewaj膮c si臋, 偶e tamtejsi 偶o艂nierze, kiedy si臋 w ko艅cu o wszystkim dowiedz膮, przy艂膮cz膮 si臋 do 偶ycze艅 Rzymian i woli wojsk wschodnich.
9. Podczas gdy on tak sobie to wyobra偶a艂 i dawa艂 si臋 ponosi膰 czczym, i nieokre艣lonym nadziejom, wiadomo艣膰 o wydarzeniach, jaki艣 zasz艂y, dotar艂a do Pannonii i Ilirii oraz ca艂ego tamtejszego wojska, kt贸re stoi nad brzegami Istru i Renu na stra偶y pa艅stwa rzymskiego, trzymaj膮c na uwi臋zi barbarzy艅c贸w z drugiej strony. Dowodzi艂 za艣 wszystkimi wojskami panno艅skimi (podlega艂y bowiem jednej komendzie) Sewerus0 z pochodzenia Libijczyk, jako zarz膮dca cz艂owiek r贸wnie dzielny, jak energiczny, zaprawiony w twardym i surowym trybie 偶ycia, z niezwyk艂膮 艂atwo艣ci膮 umiej膮cy znosi膰 trudy, bystry w planowaniu i szybki w przeprowadzeniu obmy艣lanych zamierze艅. Kiedy wi臋c otrzyma艂 wiadomo艣膰, 偶e opr贸偶niony tron cesarski porwali [Julian i Niger], wzi膮wszy pod uwag臋 lekkomy艣lno艣膰 jednego a gnu艣no艣膰 drugiego, postanowi艂 si臋gn膮膰 po w艂adz臋 w pa艅stwie0. Sk艂oni艂y go do tego sny, kt贸re mu otwiera艂y takie widoki, oraz wypowiedzi wyroczni, czy te偶 jeszcze inne znaki, jakie si臋 ukazuj膮 pozwalaj膮c pozna膰 przysz艂o艣膰; wszystkie one w贸wczas znajduj膮 wiar臋 jako niezawodne i prawdziwe, kiedy szcz臋艣liwym trafem si臋 spe艂ni膮. Wiele z tych wr贸偶b sam przytoczy艂 w swojej autobiografii, a nawet kaza艂 wyry膰 na publicznych pomnikach. Ostatniego jednak, a zarazem najwa偶niejszego snu, kt贸ry ods艂oni艂 przed nim wszelkie widoki na przysz艂o艣膰, i ja nie powinienem pomin膮膰 milczeniem. Oko艂o tego czasu mianowicie, kiedy nadesz艂a wiadomo艣膰 o obj臋ciu w艂adzy przez Pertinaksa, Sewerus, z艂o偶ywszy ofiary na publicznym zebraniu i dope艂niwszy obowi膮zku z艂o偶enia przysi臋gi na imi臋 cesarza Pertinaksa, wr贸ci艂 do domu, a kiedy z nadej艣ciem wieczoru zapad艂 w g艂臋boki sen, mia艂 widzenie, 偶e wielki i szlachetny ko艅 przybrany w cesarsk膮 uprz膮偶, nios膮cy Pertinaksa p臋dzi przez Drog臋 艢wi臋t膮 w Rzymie. Kiedy dotar艂 do skraju forum, gdzie dawniej za rzeczypospolitej lud zwyk艂 odbywa膰 swe zgromadzenia, ko艅 strz膮sn膮艂 Pertinaksa i zrzuci艂 na ziemi臋, a posun膮艂 si臋 ku stoj膮cemu opodal Sewerusowi; kiedy jednak ten wsiad艂 na jego grzbiet, poni贸s艂 go spokojnie i zatrzyma艂 si臋 mocno na 艣rodku forum. Tu Sewerusa wzniesionego wysoko na jego grzbiecie wszyscy zobaczyli i cze艣膰 mu oddali jako cesarzowi. Do dzi艣 dnia te偶 na tym w艂a艣nie miejscu stoi olbrzymi wykonany ze spi偶u obraz przedstawiaj膮cy ten sen.
Ot贸偶 Sewerus z rozbudzonymi w ten spos贸b ambicjami, w przekonaniu, 偶e opatrzno艣膰 boska na tron go powo艂uje, usi艂owa艂 wybada膰 nastr贸j 偶o艂nierzy. Najpierw stara艂 si臋 zjedna膰 pojedynczych legat贸w i trybun贸w legionowych jako te偶 najwybitniejszych 偶o艂nierzy i omawia艂 z nimi po艂o偶enie pa艅stwa rzymskiego, podkre艣laj膮c, 偶e si臋 pogr膮偶a ono w zupe艂nym rozk艂adzie, a nie ma nikogo, kto by posiada艂 do艣膰 t臋偶yzny, aby godnie w nim rz膮dzi膰. Oskar偶a艂 stoj膮cych w Rzymie 偶o艂nierzy jako zdrajc贸w, kt贸rzy skalali swoj膮 przysi臋g臋 krwi膮 cesarza i wsp贸艂obywateli, wyra偶aj膮c zdanie, 偶e nale偶a艂oby poci膮gn膮膰 ich do odpowiedzialno艣ci i pom艣ci膰 mord dokonany na Pertinaksie. Wiedzia艂 za艣, 偶e wszyscy 偶o艂nierze w Ilirykum maj膮 w pami臋ci te czasy, kiedy Pertinaks by艂 ich wodzem0. Za panowania bowiem Marka mianowany wodzem i namiestnikiem w Ilirykum zdoby艂 na czele ich wiele trofe贸w w walkach z Germanami, wykazuj膮c osobi艣cie wybitne m臋stwo w starciach z nieprzyjaci贸艂mi, objawiaj膮c r贸wnocze艣nie 偶yczliwo艣膰 i dobro膰 w stosunku do podw艂adnych po艂膮czon膮 z roztropn膮 i umiarkowan膮 pob艂a偶liwo艣ci膮. Czcili wi臋c jego pami臋膰, a oburzali si臋 na tych, kt贸rzy w tak brutalny spos贸b o艣mielili si臋 podnie艣膰 r臋k臋 na niego. Nawi膮zuj膮c wi臋c do tego pozoru z 艂atwo艣ci膮 pozyska艂 ich Sewerus dla swoich zamierze艅, udaj膮c, 偶e nie tyle zabiega o tron i zdobycie w艂adzy dla siebie, ile pragnie pom艣ci膰 krew takiego cesarza.
Jak ludzie tamtejsi s膮 nadzwyczaj dzielni i silni fizycznie, odpowiedni, i pochopni do walki i rozlewu krwi, tak zn贸w s膮 oci臋偶ali pod wzgl臋dem umys艂owym i z trudno艣ci膮 tylko potrafi膮 si臋 spostrzec, je艣li si臋 co艣 w spos贸b ob艂udny lub podst臋pny m贸wi albo robi. Uwierzyli wi臋c Sewerusowi udaj膮cemu, 偶e jest pe艂en oburzenia i pragnie tylko pom艣ci膰 zamordowanie Pertinaksa, i poszli za nim, tak 偶e go obwo艂ali imperatorem i obdarzyli go w艂adz膮0. Kiedy wi臋c zapewni艂 sobie Pannon贸w, rozes艂a艂 swych ludzi do s膮siednich prowincji, jako te偶 do wszystkich w艂adc贸w poddanych Rzymowi lud贸w p贸艂nocnych i roztaczaj膮c przed nimi wielkie obietnice i nadzieje, z 艂atwo艣ci膮 wszystkich sobie pozyska艂. Umia艂 on jak nikt z ludzi maskowa膰 si臋 z niezwyk艂膮 zr臋czno艣ci膮 i zjednywa膰 sobie 偶yczliwo艣膰, nie szanowa艂 偶adnej przysi臋gi, je艣li trzeba by艂o j膮 z艂ama膰, potrafi艂 k艂ama膰, gdzie to by艂o korzystne, a j臋zyk jego g艂osi艂 to, czego wcale nie mia艂 na my艣li.
10. Urobiwszy wi臋c przez wys艂ane listy wszystkie wojska w Ilirykum0 tudzie偶 ich wodz贸w, przeci膮gn膮艂 ich na sw膮 stron臋, po czym 艣ci膮gn膮艂 razem 偶o艂nierzy z wszystkich oboz贸w i przybra艂 nazwisko Sewerus Pertinaks, spodziewaj膮c si臋, 偶e b臋dzie to mi艂e nie tylko dla wojsk iliryjskich, ale i dla ludu w Rzymie ze wzgl臋du na pami臋膰 o nim. Zwo艂awszy 偶o艂nierzy na r贸wnin臋, wst膮pi艂 na urz膮dzon膮 dla niego m贸wnic臋 i tak przem贸wi艂:
鈥Wierno艣膰 swoj膮 i cze艣膰 dla bog贸w, na kt贸rych przysi臋gacie, oraz szacunek, jaki dla cesarzy 偶ywicie, wykazali艣cie przez oburzenie si臋 na czyn, jakiego o艣mielili si臋 dopu艣ci膰 偶o艂nierze stoj膮cy w Rzymie, kt贸rych s艂u偶ba polega艂a raczej na uroczystych wyst臋pach ani偶eli na m臋偶nych czynach. Co do mnie, to wiecie przecie偶, 偶e by艂em zawsze pos艂uszny wobec poprzednich cesarzy, 偶e nigdy przedtem nie snu艂em takiego rodzaju nadziei, obecnie jednak jest moim pragnieniem rzecz doprowadzi膰 do ko艅ca i nie dopu艣ci膰 do upadku powagi naczelnej w艂adzy pa艅stwa rzymskiego, kt贸ra poprzednio a偶 do czas贸w Marka w r臋kach dostojnych ludzi budzi艂a g艂臋boki szacunek. Jeszcze i wtedy, gdy przesz艂a w r臋ce Kommodusa, opromieniona by艂a przez szlachetne jego pochodzenie i pami臋膰 o ojcu, chocia偶 skutkiem m艂odocianego wieku niejeden b艂膮d pope艂ni艂. Lecz przewinienia jego raczej wsp贸艂czucie u nas wzbudza艂y ani偶eli nienawi艣膰, poniewa偶 to, co si臋 dzia艂o, sk艂adali艣my po najwi臋kszej cz臋艣ci nie na niego, lecz na otaczaj膮cych go pochlebc贸w, kt贸rzy byli zarazem doradcami i pomocnikami w jego niegodnych czynach. Kiedy za艣 w艂adza przesz艂a na dostojnego starca, o kt贸rym pami臋膰 偶yje jeszcze w naszych sercach z powodu jego dzielno艣ci i prawo艣ci, to ci n臋dznicy nie chcieli go znosi膰, lecz przy pomocy mordu zg艂adzili tak wspania艂ego cz艂owieka. Ten cz艂owiek jednak, kt贸ry w haniebny spos贸b kupi艂 sobie tak wielk膮 w艂adz臋 nad l膮dem i morzem, jest, jak s艂yszycie, znienawidzony przez lud rzymski, nie budzi te偶 zaufania u tamtejszych 偶o艂nierzy, kt贸rych ok艂ama艂. Lecz cho膰by nawet zachowali do niego przywi膮zanie i chcieli stan膮膰 w jego obronie, to wy g贸rujecie nad nimi liczebnie, a nad ka偶dym z osobna m臋stwem, bo tocz膮c nieustanne walki z barbarzy艅cami przez ci膮g艂e 膰wiczenie wyrobili艣cie si臋 w sztuce wojowania i przyzwyczaili艣cie si臋 do znoszenia wszelkich trud贸w, lekcewa偶enia zimna czy upa艂贸w, do maszerowania przez zamarzni臋te rzeki i picia wody z wygrzebanych do艂k贸w, a nie czerpanej ze studni. Zaprawili艣cie si臋 te偶 do polowania na dzikie zwierz臋ta i w og贸le posiadacie wspania艂e warunki do tego, by swe m臋stwo okaza膰, tak 偶e nawet, gdyby kto艣 zdoby艂 si臋 na t臋 odwag臋, nie zdo艂a艂by si臋 wam przeciwstawi膰. T臋偶yzna 偶o艂nierza ujawnia si臋 w trudzie, a nie w rozpustnym 偶yciu, jakie tamci prowadz膮 zapijaj膮c si臋 i pusz膮c; tote偶 oni nie potrafiliby znie艣膰 nawet waszego okrzyku, a c贸偶 powiedzie膰 o walce. Je艣li za艣 niekt贸rzy wyra偶aj膮 obawy o to, co zasz艂o w Syrii, to o s艂abo艣ci i beznadziejno艣ci tego ruchu mo偶na st膮d wywnioskowa膰, 偶e ludzie ci nawet nie o艣mielili si臋 ruszy膰 ze swego kraju ani te偶 nie mieli odwagi pomy艣le膰 o marszu na Rzym), lecz gnu艣nie tam trwaj膮 na miejscu i uwa偶aj膮, 偶e wygodne 偶ycie z dnia na dzie艅 jest zyskiem dla nich przy nie utrwalonej jeszcze w艂adzy. Bo Syryjczycy s膮 zdolni do dowcipnych i zr臋cznych szyderstw, zw艂aszcza mieszka艅cy Antiochii, kt贸rzy podobno opowiedzieli si臋 po stronie Nigra, inne jednak ludy i inne miasta najwidoczniej udaj膮 tylko uleg艂o艣膰 dla niego, bo dot膮d nikt si臋 nie znalaz艂, kto by by艂 godny w艂adzy, brakuje im wi臋c kogo艣, kto m贸g艂by uj膮膰 w艂adz臋 i rz膮dzi膰 dzielnie i rozumnie. Je艣li si臋 jednak dowiedz膮, 偶e armia iliryjska zrobi艂a sw贸j wyb贸r, a zarazem pos艂ysz膮 moje nazwisko, dobrze im znane i dobrze u nich zapisane z czas贸w, kiedy tam jako dow贸dca wojskowy rz膮dzi艂em0, to b膮d藕cie pewni, 偶e mnie nie pos膮dz膮 o lekkomy艣lno艣膰 i nieudolno艣膰, ani te偶 nie zdob臋d膮 si臋 na to, by stawi膰 czo艂o waszemu m臋stwu i przygniataj膮cej sile uderzenia w walkach, bo i co do wzrostu, i co do wyrobienia w trudach, daleko pozostaj膮 za wami w walce wr臋cz. Wyprzedzimy ich zatem i wpierw zajmiemy Rzym, gdzie jest siedziba cesarza. Stamt膮d ruszaj膮c z 艂atwo艣ci膮 reszt臋 doprowadzimy do porz膮dku, opieraj膮c sw膮 ufno艣膰 na boskich przepowiedniach, waszym m臋stwie, przewadze fizycznej i broni鈥.
Tak m贸wi艂 Sewerus, a 偶o艂nierze wznosili radosne okrzyki, zowi膮c go Augustem i Pertinaksem, okazuj膮c gor膮c膮 ochot臋 i zapa艂.
11. Sewerus nie zwlekaj膮c ani chwili kaza艂 im przygotowa膰 si臋 do wymarszu z najl偶ejszym o ile mo偶no艣ci obci膮偶eniem i zapowiedzia艂 marsz na Rzym; rozdzieliwszy zapasy 偶ywno艣ci oraz pieni膮dze wybra艂 si臋 w drog臋0. Z napi臋ciem wszystkich si艂 i wielkie znosz膮c trudy przyspiesza艂 marsz, nie zatrzymuj膮c si臋 nigdzie, nie daj膮c 偶o艂nierzom czasu na wytchnienie, jak tylko tyle, by spocz膮wszy nieco zn贸w ruszyli naprz贸d. Sam dzieli艂 z nimi wszelkie znoje, sypia艂 w skromnym namiocie i kaza艂 sobie podawa膰 posi艂ki i napoje, kt贸re, jak wiedzia艂, otrzymywali wszyscy 偶o艂nierze; nigdzie za艣 nie okazywa艂 wystawno艣ci cesarskiej. Tote偶 zjedna艂 sobie tym wi臋ksze uznanie u 偶o艂nierzy, kt贸rzy patrz膮c z szacunkiem, 偶e nie tylko znosi na r贸wni z nimi wszelkie wysi艂ki, ale nawet przoduje w trudach, z wielk膮 gotowo艣ci膮 wszystko robili.
Kiedy tak przebiega艂 pospiesznie Pannoni臋, znalaz艂 si臋 u granic Italii i uprzedziwszy wie艣膰, pierwej stan膮艂 przed oczyma tamtejszych mieszka艅c贸w, zanim zas艂yszeli o jego zbli偶eniu, strach wielki ogarn膮艂 miasta italskie na wie艣膰 o nadej艣ciu tak wielkiej armii. Mieszka艅cy Italii od dawna bowiem odwykli od broni i wojen i 偶yj膮c w pokoju oddawali si臋 uprawie roli. Jak d艂ugo, co prawda, pa艅stwo rzymskie rz膮dzi艂o si臋 demokratycznie i senat wysy艂a艂 wodz贸w na wyprawy wojenne, wszyscy mieszka艅cy Italii stali pod broni膮 i zdobywali l膮dy i morza, staczaj膮c wojny z Hellenami i barbarzy艅cami; nie by艂o te偶 偶adnej cz臋艣ci ziemi ani skrawka nieba, gdzie by Rzymianie nie rozci膮gn臋li swego panowania. Odk膮d za艣 August zaprowadzi艂 rz膮dy monarchiczne, uwolni艂 Ital贸w od s艂u偶by wojskowej i pozbawi艂 broni0, a na granicach pa艅stwa rozmie艣ci艂 warownie oraz obozy wojskowe, osadzi艂 w nich 偶o艂nierzy naj臋tych za ustalonym wynagrodzeniem, stanowi膮cych niczym mur os艂on臋 rzymskiego imperium; wzmocni艂 ponadto jego bezpiecze艅stwo przez oparcie o pot臋偶ne rzeki i rowy albo g贸ry tudzie偶 ziemie pustynne i trudno dost臋pne.
Dlatego kiedy si臋 w贸wczas dowiedzieli, 偶e nadci膮ga Sewerus z tak wielkim wojskiem, popadli oczywi艣cie w pop艂och wobec tego niezwyk艂ego wydarzenia. Nie o艣mielili si臋 te偶 stawia膰 oporu lub czyni膰 jakie艣 przeszkody, przeciwnie, wychodzili na jego spotkanie z ga艂膮zkami wawrzynu i przyjmowali go z otwartymi bramami. Ale on zatrzymywa艂 si臋 tylko na chwil臋, by z艂o偶y膰 ofiary i przem贸wi膰 do ludu, po czym spieszy艂 dalej do Rzymu.
Kiedy doniesiono Julianowi o tym, popad艂 w zupe艂n膮 rozpacz, bo s艂ysza艂 o sile i liczebno艣ci wojska iliryjskiego, a nie m贸g艂 ani zaufa膰 ludowi, u kt贸rego by艂 znienawidzony, ani oprze膰 swej nadziei na 偶o艂nierzach, kt贸rych oszuka艂. Zacz膮艂 wi臋c gromadzi膰 wielkie pieni膮dze, tak w艂asne, jak i od przyjaci贸艂, zabiera艂 ze skarbu pa艅stwowego i 艣wi膮ty艅, co gdzie by艂o, i usi艂owa艂 rozdzieli膰 mi臋dzy 偶o艂nierzy, by sobie zjedna膰 ich 偶yczliwo艣膰. Ale ci, cho膰 wielkie sumy dostali, wcale nie byli mu wdzi臋czni, uwa偶ali bowiem, 偶e sp艂aca im tylko d艂ug, a nie przydziela dar贸w.
Przyjaciele radzili Julianowi, by wojsko wyprowadzi艂 w pole i obsadzi艂 prze艂臋cze Alp. S膮 to g贸ry ogromne, jakich nie ma drugich na naszej ziemi, a otaczaj膮 Itali臋 na kszta艂t wysuni臋tego muru; w ten spos贸b obok innych b艂ogos艂awie艅stw, jakie przyroda daje Italom, stanowi膮 one zapor臋 nie do przebycia, wysuni臋t膮 przed ich krajem ci膮gn膮c si臋 z p贸艂nocy na po艂udnie. Ale Julian nie o艣mieli艂 si臋 nawet wyj艣膰 z miasta, rozes艂a艂 tylko pro艣by do 偶o艂nierzy, aby si臋 zbroili i 膰wiczyli, a przed miastem wykopa艂 rowy. Co wi臋cej, zarz膮dzi艂 przygotowania, jakby zamierza艂 stoczy膰 bitw臋 w obr臋bie miasta; wszystkie s艂onie, kt贸rymi si臋 Rzymianie pos艂uguj膮 przy uroczystych pochodach, kaza艂 tresowa膰 w d藕wiganiu na grzbiecie wie偶 i ludzi, s膮dz膮c, 偶e w ten spos贸b rzuci postrach na Ilir贸w, a konie nieprzyjaci贸艂 sp艂osz膮 si臋 na widok olbrzymich, nigdy przedtem nie widzianych zwierz膮t. Ca艂e tedy miasto wyrabia艂o w贸wczas bro艅 i przygotowywa艂o si臋 do walki.
12. Podczas gdy 偶o艂nierze Juliana zbroili si臋 jeszcze, cho膰 z niech臋ci膮 do wojny, przychodzi wie艣膰, 偶e Sewerus ju偶 nadci膮ga. Ten rozdzieliwszy du偶膮 cz臋艣膰 swego wojska nakazuje im wcisn膮膰 si臋 do miasta. Jako偶 偶o艂nierze podzieliwszy si臋 na drobne grupy (cz臋艣ciowo w bia艂y dzie艅, a jeszcze wi臋cej noc膮) wszystkimi drogami weszli niepostrze偶enie do miasta ukrywaj膮c bro艅 w przebraniu cywilnym. Nieprzyjaciele byli wi臋c ju偶 wewn膮trz miasta, kiedy Julian jeszcze siedzia艂 bezczynnie nie wiedz膮c, co si臋 dzieje. Kiedy jednak wie艣膰 o tym rozesz艂a si臋 mi臋dzy ludem, wpadli wszyscy w wielkie przera偶enie i ze strachu przed si艂ami Sewerusa udawali, 偶e sprzyjaj膮 jego sprawie, wyrzekaj膮c r贸wnocze艣nie na tch贸rzostwo Juliana, jak i powolno艣膰, i gnu艣no艣膰 Nigra; s艂ysz膮c za艣, 偶e Sewerus ju偶 stoi pod miastem, byli podziwem dla niego przej臋ci. Julian, kt贸ry zupe艂nie straci艂 g艂ow臋, nie wiedz膮c, co pocz膮膰 w tej sytuacji, kaza艂 zwo艂a膰 senat na posiedzenie i przys艂a艂 mu pismo, w kt贸rym o艣wiadczy艂 gotowo艣膰 zawarcia uk艂adu z Sewerem, a r贸wnocze艣nie zamianowa艂 go imperatorem i swoim wsp贸艂rz膮dc膮. Senat uchwali艂 to, poniewa偶 jednak senatorowie widzieli, 偶e Julian ca艂kiem straci艂 ducha i jest pogr膮偶ony w rozpaczy, wszyscy ju偶 przechylili si臋 na stron臋 Sewerusa. Po up艂ywie gdzie艣 dwu albo trzech dni, kiedy pos艂yszeli, 偶e Sewerus gotuje si臋 ju偶 do ataku na samo miasto, przestali si臋 ogl膮da膰 na Juliana i zebrali si臋 na posiedzenie na wezwanie konsul贸w, kt贸rzy zazwyczaj ujmuj膮 ster rz膮d贸w w Rzymie, kiedy w艂adza cesarska ulegnie zawieszeniu. Na posiedzeniu tym naradzali si臋 tedy, co by nale偶a艂o uczyni膰, podczas gdy Julian siedzia艂 jeszcze w pa艂acu cesarskim, wyrzekaj膮c na sw贸j los obecny, b艂agaj膮c, by m贸g艂 z艂o偶y膰 w艂adz臋 i odda膰 w ca艂o艣ci panowanie Sewerusowi.
Kiedy si臋 jednak senat dowiedzia艂, 偶e tak upad艂 na duchu, a stra偶 pretorian贸w opu艣ci艂a go ze strachu przed Sewerusem, uchwali艂, aby go straci膰, a cesarzem zamianowa膰 jedynie Sewerusa. Zaraz te偶 wys艂ali poselstwo do niego z艂o偶one z czynnych w贸wczas urz臋dnik贸w i najwybitniejszych senator贸w, aby mu zanie艣li uznanie godno艣ci cesarskiej. Do Juliana za艣 wys艂ano jednego z trybun贸w legionowych, aby zabi艂 niem臋skiego i 偶a艂osnego starca, kt贸ry za swoje pieni膮dze kupi艂 sobie taki n臋dzny koniec. Znaleziono go zupe艂nie samotnego, opuszczonego przez wszystkich i haniebnie j臋cz膮cemu zadano cios 艣miertelny0.
13. Kiedy Sewerusowi doniesiono o uchwa艂ach senatu i zg艂adzeniu Juliana, wzmog艂y si臋 jego nadzieje wi臋kszych jeszcze sukces贸w i u偶y艂 podst臋pu, by uj膮膰 i dosta膰 w swoje r臋ce morderc贸w Pertinaksa. Wys艂a艂 wi臋c do trybun贸w i centurion贸w, do ka偶dego z osobna potajemnie pismo, w kt贸rym robi艂 im wielkie obietnice, je艣li sk艂oni膮 stoj膮cych w Rzymie 偶o艂nierzy, aby si臋 pos艂usznie poddali rozkazom Sewerusa. Zarazem pos艂a艂 jedno pismo do wszystkich pretorian贸w, nakazuj膮c im, aby zostawili wszelk膮 bro艅 w obozie, a sami wyszli w stroju pokojowym, w jakim zwykli towarzyszy膰 cesarzowi przy ofiarach i uroczystych wyst臋pach, by z艂o偶y膰 przysi臋g臋 na imi臋 Sewerusa; niech przyb臋d膮 z dobrymi nadziejami, poniewa偶 b臋d膮 s艂u偶y膰 w gwardii przybocznej cesarza. 呕o艂nierze zawierzyli temu pos艂aniu, zw艂aszcza 偶e i trybunowie sk艂onili ich do tego, zostawili wszystk膮 bro艅, a sami tylko w szatach od艣wi臋tnych z ga艂膮zkami wawrzynu w r臋ku pospiesznie si臋 wybrali. Kiedy si臋 zbli偶yli do obozu Sewerusa i doniesiono o ich przybyciu na r贸wnin臋, kaza艂 im Sewerus 艣cie艣ni膰 szeregi, poniewa偶 chce ich powita膰 i przem贸wi膰 do nich. Do wchodz膮cego na m贸wnic臋 podeszli wznosz膮c zgodne okrzyki radosne, gdy nagle na jeden znak wszyscy zostali uj臋ci. Wojska Sewerusa otrzyma艂y bowiem poprzednio zlecenie, aby stoj膮cych z oczyma zwr贸conymi na cesarza i z napi臋t膮 w jego stron臋 uwag膮 otoczy艂y wed艂ug zasad wojennych, nie rani膮c ani nie bij膮c nikogo, ale trzymaj膮c ich w karbach i pilnuj膮c z broni膮 w r臋ku, potrz膮saj膮c oszczepami i w艂贸czniami, by ze strachu przed zranieniem b臋d膮c nieuzbrojonymi wobec uzbrojonych i w niewielkiej liczbie wobec liczebnej przewagi nie pr贸bowali podj膮膰 walki. Skoro wi臋c niejako zagarn膮艂 ich do sieci i mia艂 ich w mocy jako je艅c贸w po艣r贸d swych wojsk uzbrojonych, pot臋偶nym g艂osem tchn膮cym oburzeniem tak do nich przem贸wi艂:
鈥呕e g贸rujemy nad wami i zr臋czno艣ci膮, i si艂膮 wojska, i wielk膮 ilo艣ci膮 sprzymierze艅c贸w, to widzicie z biegu wydarze艅; z 艂atwo艣ci膮 bowiem zostali艣cie uj臋ci i bez walki jeste艣cie je艅cami. Ode mnie teraz zale偶y, co zechc臋 zrobi膰 z wami, le偶ycie ju偶 u mych st贸p jako ofiary swojej samowoli. Je艣li wi臋c kto艣 szuka kary dla was, odpowiedniej do waszego zuchwalstwa, to niemo偶liw膮 jest rzecz膮 znale藕膰 tak膮 kar臋, kt贸r膮 by wam nale偶a艂o wymierzy膰 stosownie do pope艂nionych zbrodni. Zamordowali艣cie dostojnego starca i znakomitego cesarza, kt贸rego chroni膰 i strzec by艂o waszym obowi膮zkiem, rzymsk膮 w艂adz臋 cesarsk膮, kt贸ra zawsze chwa艂膮 by艂a okryta, kt贸r膮 poprzednicy zdobywali dzi臋ki wybitnemu m臋stwu lub te偶 dziedziczyli dzi臋ki szlachetnemu pochodzeniu, wy, w spos贸b haniebny i bezecny, jakby jaki sprz臋t pospolity sprzedali艣cie za pieni膮dze. Ale nawet tego cz艂owieka, kt贸rego w ten spos贸b wybrali艣cie na w艂adc臋, nie zdo艂ali艣cie ochroni膰 i utrzyma膰, ale go zdradzili艣cie ma艂odusznie. Za tak wielkie przewinienia i zuchwalstwo zas艂u偶yli艣cie tysi膮ckro膰 na 艣mier膰, je艣liby kto艣 zechcia艂 wymierzy膰 wam odpowiedni膮 kar臋. Jaki los powinien was spotka膰, dobrze widzicie, ale ja was oszcz臋dz臋 i nie ka偶臋 was straci膰, nie chc臋 na艣ladowa膰 waszych czyn贸w. Poniewa偶 jednak nie by艂oby to rzecz膮 s艂uszn膮 ani sprawiedliw膮, by艣cie s艂u偶yli w gwardii przybocznej cesarza, wy, kt贸rzy艣cie z艂amali przysi臋g臋, skalali r臋ce krwi膮 obywatela i cesarza, zdradzili po艂o偶one w was zaufanie i r臋kojmi臋, jak膮 stra偶 przyboczna dawa膰 powinna, wi臋c zachowacie 偶ycie, kt贸re wam wspania艂omy艣lnie daruj臋, ale otaczaj膮cym was 偶o艂nierzom nakazuj臋 odebra膰 wam pasy i zdj膮膰 wszystko, co tylko macie na sobie ze stroju 偶o艂nierskiego, i go艂ych was wypu艣ci膰. R贸wnocze艣nie rozkazuj臋 wam usun膮膰 si臋 jak najdalej od Rzymu i zapowiadam, a pod przysi臋g膮 powtarzam t臋 gro藕b臋, 偶e kara 艣mierci spotka tego z was, kto by si臋 o艣mieli艂 pojawi膰 w obr臋bie setnego kamienia milowego od Rzymu鈥.
Taki rozkaz pad艂 z jego strony, a 偶o艂nierze z Ilirykum pocz臋li zdziera膰 z nich kr贸tkie miecze, zdobione z艂otem i srebrem na uroczyste wyst臋py, pasy, szaty i wszystko, co stanowi艂o oznak臋 s艂u偶by wojskowej, po czym ograbionych doszcz臋tnie nago wyprawili. Zdradzeni i podst臋pem zaskoczeni, nie o艣mielili si臋 stawia膰 oporu, bo c贸偶 mogli zrobi膰 bezbronni wobec uzbrojonych, w niewielkiej przy tym liczbie wobec tak wielu? Oddalili si臋 wi臋c zawodz膮c, zadowoleni jednak, 偶e darowano im 偶ycie, a tylko z 偶alem w sercu, 偶e bez broni przybyli i dali si臋 tak sromotnie zaskoczy膰. Sewerus zastosowa艂 nadto jeszcze i inne przemy艣lne zarz膮dzenia; obawiaj膮c si臋 mianowicie, 偶eby po og艂oszeniu nie rzucili si臋 zrozpaczeni do swego obozu i nie chwycili za bro艅, wys艂a艂 naprz贸d innymi drogami i 艣cie偶kami wybrane oddzia艂y, kt贸re da艂y si臋 pozna膰 ze swego wybitnego m臋stwa, aby niepostrze偶enie wesz艂y do obozu opustosza艂ego z ludzi i zagarn臋li bro艅, a gdyby nadeszli pretorianie, zamkn臋li bramy przed nimi. Tak膮 tedy kar臋 ponie艣li mordercy Pertinaksa.
14. Sewerus z ca艂ym pozosta艂ym wojskiem w pe艂nym uzbrojeniu wkroczy艂 teraz do Rzymu0, budz膮c widokiem swoim przera偶enie i strach u Rzymian z powodu swych tak zuchwa艂ych i szcz臋艣liwie przeprowadzonych poczyna艅. Lud i senat z ga艂膮zkami wawrzynu w r臋kach witali go jako pierwszego cz艂owieka i cesarza, kt贸ry bez rozlewu krwi i bez walki osi膮gn膮艂 tak wielki sukces. Bo wszystko u niego podziwiano, zw艂aszcza za艣 bystro艣膰 umys艂u, jego dzielno艣膰 w znoszeniu trud贸w i jego ufno艣膰 przy wszystkich jego przedsi臋wzi臋ciach. Kiedy wi臋c lud przyj膮艂 go z okrzykami rado艣ci, a senat powita艂 go przem贸wieniem u wej艣cia do miasta, poci膮gn膮艂 do 艣wi膮tyni Jowisza, z艂o偶y艂 tam ofiar臋, dope艂ni艂 te偶 艣wi臋tych obrz臋d贸w prawem zastrze偶onych dla cesarza i w innych 艣wi膮tyniach, po czym uda艂 si臋 do pa艂acu cesarskiego.
Nast臋pnego dnia zjawi艂 si臋 w senacie i wyg艂osi艂 bardzo pi臋kne przem贸wienie do wszystkich, roztaczaj膮c wspania艂e widoki na przysz艂o艣膰, i pozdrowiwszy ich 艂膮cznie, jak i jednostkowo, o艣wiadczy艂, 偶e przyby艂 jako m艣ciciel mordu dokonanego na Pertinaksie, 偶e jego rz膮d da pocz膮tek panowaniu najlepszych, 偶e nikogo nie b臋dzie bez s膮du skazywa艂 na 艣mier膰 ani na konfiskat臋 maj膮tku, 偶e nie b臋dzie cierpia艂 donosicielstwa, przeciwnie, stara膰 si臋 b臋dzie, aby zapewni膰 poddanym jak najtrwalszy dobrobyt, i we wszystkim na艣ladowa膰 b臋dzie panowanie Marka, 偶e nie tylko imi臋 Pertinaksa przejmie, ale i jego spos贸b my艣lenia. Takimi mniej wi臋cej s艂owami pozyska艂 sobie sympati臋 ogromnej wi臋kszo艣ci i zaufanie do swoich obietnic. Byli jednak niekt贸rzy mi臋dzy starszymi, znaj膮cy jego charakter, kt贸rzy skrycie szeptali, 偶e jest to cz艂owiek odznaczaj膮cy si臋 wielkim kr臋tactwem, umiej膮cy chytrze zabiera膰 si臋 do rzeczy, kt贸ry 艣wietnie potrafi si臋 maskowa膰 i odgrywa膰 ka偶d膮 rol臋 i w ten spos贸b osi膮gn膮膰 wszystko, co mu jest potrzebne i po偶yteczne; wszystko to p贸藕niej zosta艂o faktycznie potwierdzone.
W Rzymie zabawi艂 Sewerus przez kr贸tki tylko czas; rozda艂 ludowi wspania艂e dary i urz膮dzi艂 r贸偶ne widowiska, 偶o艂nierzy hojnie obdarzy艂 i najt臋偶szych z nich dobra艂 do gwardii cesarskiej na miejsce rozwi膮zanej, po czym pod膮偶y艂 na Wsch贸d0. Poniewa偶 Niger jeszcze ci膮gle zwleka艂 i siedzia艂 bezczynnie w Antiochii, oddaj膮c si臋 uciechom, chcia艂 go napa艣膰 niespodziewanie, by nieprzygotowanego zaskoczy膰. Kaza艂 wi臋c 偶o艂nierzom swym gotowa膰 si臋 do wymarszu i ze wszystkich stron 艣ci膮ga艂 dalsze wojska, powo艂a艂 do broni i 膰wiczy艂 m艂odzie偶 z miast italskich, a resztkom wojsk, jakie jeszcze sta艂y w Ilirykum, rozkaza艂 ruszy膰 do Tracji i tam si臋 z nim po艂膮czy膰. Wystawi艂 te偶 flot臋 i obsadziwszy ci臋偶kozbrojnymi wszystkie okr臋ty, jakie by艂y w Italii, wys艂a艂 je na morze. W ten spos贸b z najwi臋kszym po艣piechem zgromadzi艂 pot臋偶ne si艂y zbrojne z艂o偶one z r贸偶nych rodzaj贸w broni, bo wiedzia艂, 偶e niema艂ych si艂 mu potrzeba do walki przeciw ca艂ej cz臋艣ci 艣wiata po艂o偶onej naprzeciw Europy, stoj膮cej po stronie Nigra.
15. Czyni艂 wi臋c energiczne przygotowania do wojny, a 偶e by艂 cz艂owiekiem przewiduj膮cym i trze藕wym, 偶ywi艂 obawy co do stanowiska wojsk stoj膮cych w Brytanii, licznych i wielk膮 si艂臋 przedstawiaj膮cych0, bo z bardzo walecznych ludzi z艂o偶onych. Dowodzi艂 za艣 nimi wszystkimi Albinus0, cz艂owiek pochodz膮cy ze starej szlachty senatorskiej, wychowany w domu rodzicielskim w bogactwach i wygodach. Ot贸偶 Sewerus postanowi艂 przemy艣lnie uj膮膰 i zjedna膰 go sobie, by ten maj膮c takie podniety do podj臋cia walki o godno艣膰 cesarsk膮, ufny w bogactwo swoje i r贸d, si艂臋 wojska i popularno艣膰 u Rzymian, nie si臋gn膮艂 po w艂adz臋, by nie opanowa艂 Rzymu niezbyt przecie偶 odleg艂ego, podczas gdy on sam b臋dzie zaj臋ty na Wschodzie. Ob艂udnym okazywaniem szacunku n臋ci艂 zatem tego cz艂owieka, kt贸ry w og贸le z charakteru swego by艂 pr贸偶ny i prostoduszny, a wtedy zupe艂nie zawierzy艂 Sewerusowi, kiedy ten w swych listach pod przysi臋g膮 czyni艂 mu wszelkie obietnice. Uprzedzaj膮c nawet jego nadzieje i pragnienie wsp贸艂udzia艂u w rz膮dach, mianowa艂 go Cezarem i s艂a艂 mu wysoce przyjacielskie listy, prosz膮c go usilnie, by podj膮艂 si臋 troski o rz膮dy, potrzebuje bowiem cz艂owieka takiego jak on, szlachetnego rodu i jeszcze w pe艂ni wieku, gdy偶 sam jest ju偶 stary i cierpi na go艣ciec, synowie za艣 jego s膮 jeszcze niemal dzie膰mi. Albinus d膮艂 temu wiar臋 i przyj膮艂 godno艣膰 z rado艣ci膮, zadowolony, 偶e bez walki i niebezpiecze艅stwa osi膮ga to, czego pragn膮艂0. Z tymi samymi wnioskami odni贸s艂 si臋 Sewerus i do senatu, by go tym wi臋cej utwierdzi膰 w zaufaniu, poleci艂 bi膰 monety z jego wizerunkiem i przez wznoszenie jego pos膮g贸w oraz przyznawanie mu jeszcze dalszych zaszczyt贸w umacnia艂 w nim wiar臋 w okazywan膮 mu 艂ask臋. Kiedy w ten spos贸b zabezpieczy艂 si臋 roztropnie przed Albinusem i ze strony Brytanii nie potrzebowa艂 si臋 niczego obawia膰, a wojska z Ilirii w ca艂o艣ci przy sobie zgromadzi艂, uwa偶aj膮c, 偶e poczyni艂 wszelkie zarz膮dzenia potrzebne do zabezpieczenia swej w艂adzy, ruszy艂 pospiesznie przeciw Nigrowi.
Miejsca jego postoju po drodze, przem贸wienia wyg艂oszone w ka偶dym mie艣cie, znaki, jakie podobno cz臋sto mu si臋 ukazywa艂y z woli opatrzno艣ci bo偶ej, miejscowo艣ci wszystkie, w kt贸rych stacza艂 bitwy, oraz liczby 偶o艂nierzy poleg艂ych w tych starciach po obu stronach zestawi艂o a偶 nazbyt szeroko wielu dziejopisarzy, nawet i poet贸w wierszem, kt贸rzy 偶ycie Sewerusa obrali sobie jako wy艂膮czny temat ca艂ego swego opracowania. Celem moim jest jednak zestawi膰 i opisa膰 dzieje wielu cesarzy na przestrzeni 70 lat0, kt贸re ja sam pozna艂em. Wi臋c tylko najwa偶niejsze czyny Sewerusa, daj膮ce rozstrzygaj膮ce wyniki, b臋d臋 z kolei opowiada艂, ani nie wys艂awiaj膮c niczego ponad miar臋 dla zjednania sobie 艂ask, jak to czynili ci, co za jego czas贸w pisali, ani nie pomniejszaj膮c niczego, co zas艂uguje na zapisanie i przekazanie pami臋ci.
1. W poprzedniej ksi臋dze przedstawi艂em tedy koniec Pertinaksa, upadek Juliana, przybycie do Rzymu Sewerusa i jego wymarsz przeciw Nigrowi.
Kiedy Nigrowi, kt贸ry nic takiego nie oczekiwa艂, doniesiono, 偶e Sewerus zaj膮艂 Rzym i przez senat zosta艂 uznany jako imperator, z kolei za艣 ci膮gnie przeciw niemu, wiod膮c z sob膮 wszystkie wojska piesze z Ilirykum i pr贸cz tego si艂y morskie, przera偶any straszliwie rozes艂a艂 pos艂a艅c贸w do namiestnik贸w prowincji z rozkazem, by strzegli wszystkich wej艣膰 do kraju i port贸w. Pos艂a艂 te偶 i do kr贸la Part贸w, Arme艅czyk贸w i Atren贸w0 z 偶膮daniem przys艂ania mu wojsk posi艂kowych. Na to Arme艅czyk odpowiedzia艂, 偶e nie sprzymierzy si臋 z 偶adn膮 stron膮, ale czujnie strzec b臋dzie swojej granicy, gdy Sewerus ju偶 b臋dzie nadchodzi艂, Part0 natomiast o艣wiadczy艂, 偶e wy艣le rozkaz do swoich satrap贸w, by gromadzili si艂y, tak bowiem zwykle czyni, ilekro膰 musi wojsko wystawi膰, poniewa偶 nie posiada najemnik贸w ani te偶 wojska stoj膮cego. Od Atren贸w za艣 przybyli z pomoc膮 艂ucznicy, wys艂ani przez Barsemiusza, kt贸ry nad tymi stronami panowa艂. Dalsze si艂y zbrojne 艣ci膮gn膮艂 Niger z tamtejszych oboz贸w0. W wielkiej liczbie stan臋艂a te偶 do s艂u偶by wojskowej ludno艣膰 Antiochii, zw艂aszcza m艂odzie偶 powodowana lekkomy艣lno艣ci膮, ale i przywi膮zaniem do Nigra, wykazuj膮c przy tym wi臋cej dobrej woli ani偶eli do艣wiadczenia wojennego. Nakaza艂 dalej zamkn膮膰 w膮skie skaliste przej艣cia przez g贸ry Taurus mocnymi murami i sza艅cami, poniewa偶 uwa偶a艂, 偶e bezdro偶ne g贸ry stanowi膰 b臋d膮 siln膮 zapor臋 dr贸g wiod膮cych na wsch贸d. Taurus bowiem, kt贸ry ci膮gnie si臋 mi臋dzy Kapadocj膮 a Cylicj膮, oddziela prowincje po艂o偶one na p贸艂nocy i wschodzie. Wys艂a艂 te偶 wojsko, kt贸re by zaj臋艂o zawczasu Bizancjum0, najwi臋ksze w贸wczas i kwitn膮ce miasto w Tracji, posiadaj膮ce wielk膮 liczb臋 mieszka艅c贸w i znaczne zasoby pieni臋偶ne; dzi臋ki bowiem swojemu po艂o偶eniu w najw臋偶szym miejscu cie艣niny wiod膮cej do Propontydy posiada艂o bardzo wielkie dochody z op艂at portowych i rybo艂贸wstwa, a 偶e mia艂o tak偶e wielki i urodzajny obszar na l膮dzie, wi臋c zar贸wno z morza, jak i z l膮du powa偶ne ci膮gn臋艂o zyski. W艂a艣nie dlatego chcia艂 Niger zaj膮膰 wcze艣niej to bardzo mo偶ne miasto, g艂贸wnie w nadziei, 偶e zdo艂a przeszkodzi膰 przeciwnikom w przej艣ciu z Europy do Azji przez cie艣nin臋. Miasto by艂o otoczone silnymi, bardzo wysokimi murami, zbudowanymi z kamieni, jakich si臋 do m艂yn贸w u偶ywa, obrobionych w kostk臋, a tak 艣ci艣le przylegaj膮cych do siebie i spojonych, 偶e nikt by nie przypu艣ci艂, 偶e by艂y one z艂膮czone, bo wszystko wygl膮da艂o, jakby z jednego g艂azu by艂o wykonane. Jeszcze obecnie, jak si臋 widzi jego ruiny i pozosta艂o艣ci, musi si臋 podziwia膰 sztuk臋 jego dawnych budowniczych i m臋stwo p贸藕niejszych jego niszczycieli. Tak zatem Niger robi艂 swoje przygotowania w spos贸b najbardziej, jak s膮dzi艂, przewiduj膮cy i zapewniaj膮cy bezpiecze艅stwo.
2. Sewerus ze swojej strony pod膮偶a艂 ze swym wojskiem, jak si臋 da艂o najspieszniej, nie zostawiaj膮c mu ani chwili wytchnienia. Kiedy si臋 dowiedzia艂, 偶e Bizancjum ju偶 zosta艂o zaj臋te, zdaj膮c sobie spraw臋 z tego, 偶e jest ono bardzo silnie obwarowane, rozkaza艂 wojskom przeprawi膰 si臋 pod Cyzykiem. Namiestnik Azji, Emilian0, kt贸remu Niger powierzy艂 tam naczeln膮 w艂adz臋 wraz z dow贸dztwem nad wojskiem, na wie艣膰, 偶e si艂y Sewerusa maszeruj膮 na Cyzyk, zwr贸ci艂 si臋 r贸wnie偶 w t臋 stron臋, wiod膮c ze sob膮 ca艂e wojsko, jakie sam zebra艂 i kt贸re mu Niger przys艂a艂. Przysz艂o do starcia mi臋dzy wojskami jednej i drugiej strony, wywi膮za艂y si臋 zaciek艂e walki w owych dolinach, w kt贸rych g贸r臋 wzi臋艂a armia Sewerusa0. 呕o艂nierze Nigra rzucili si臋 do ucieczki w艣r贸d wielkiego rozlewu krwi, tak 偶e nadzieje wojsk wschodnich zaraz z pocz膮tku si臋 za艂ama艂y, a wzmog艂a si臋 otucha wojsk iliryjskich.
Niekt贸rzy powiadaj膮, 偶e przy tej kl臋sce sprawy Nigra zaraz w pocz膮tkach odegra艂a rol臋 zdrada ze strony Emiliana0. Jako przyczyn臋 takiego post膮pienia Emiliana podaj膮 dwie wersje. Wed艂ug jednych zdradzi艂 on Nigra z zawi艣ci, niezadowolony, 偶e ten, kt贸ry by艂 jego nast臋pc膮 na stanowisku namiestnika Syrii, mia艂by zosta膰 jego zwierzchnikiem jako cesarz i pan jego; wed艂ug innych sk艂onili go do tego jego synowie, kt贸rzy przys艂ali listy do niego z pro艣b膮, aby ich ratowa艂. Sewerus bowiem znalaz艂szy ich w Rzymie kaza艂 ich uj膮膰 i trzyma艂 w wi臋zieniu. Zastosowa艂 mianowicie i w tym wypadku bardzo przemy艣lne poci膮gni臋cie. Podobnie jak Kommodus mia艂 zwyczaj zatrzymywa膰 dzieci namiestnik贸w, aby mie膰 zak艂adnik贸w ich przywi膮zania i wierno艣ci. Tote偶 i Sewerus, kt贸ry o tym wiedzia艂, kiedy zosta艂 obwo艂any cesarzem, zatroskany o los swych dzieci, jeszcze za 偶ycia Juliana wys艂a艂 potajemnie swych ludzi, kt贸rzy wykradli je z Rzymu, aby si臋 nie znajdowa艂y w obcych r臋kach. Sam za艣, jak tylko wszed艂 do Rzymu, kaza艂 uj膮膰 wszystkich, kt贸rzy byli spokrewnieni z wodzami oraz innymi lud藕mi jak膮kolwiek funkcj臋 pe艂ni膮cymi na Wschodzie oraz w ca艂ej Azji, i trzyma艂 ich przy sobie pod stra偶膮, aby wodzowie pragn膮c ratowa膰 swe dzieci zdradzili spraw臋 Nigra lub te偶 je艣liby wytrwali w swej wierno艣ci dla niego, przez 艣mier膰 dzieci wcze艣niej ci臋偶ko zostali dotkni臋ci, zanim nawet zdo艂aj膮 sami zrobi膰 mu co艣 z艂ego.
Po kl臋sce poniesionej pod Cyzykiem zwolennicy Nigra uciekli z po艣piechem, na jaki ka偶dy z nich potrafi艂 si臋 zdoby膰, jedni w g贸rskie okolice Armenii, inni do Galacji i do Azji, pragn膮c uj艣膰 za Taurus pierwej ni偶 zwyci臋zcy, aby si臋 znale藕膰 w obr臋bie obmurowa艅. Wojsko Sewerusa przesz艂o tymczasem przez obszar Cyzyku i wkroczy艂o pospiesznie do s膮siedniej Bitynii.
Skoro si臋 rozesz艂a wie艣膰 o zwyci臋stwie Sewerusa, natychmiast we wszystkich tamtejszych prowincjach przejawi艂o si臋 poruszenie i w r贸偶nych miastach powsta艂y zwady nie tyle na tle wrogiego lub 偶yczliwego ustosunkowania si臋 do wojuj膮cych cesarzy, ile w wyniku k艂贸tni wzajemnych, zawi艣ci i 偶膮dzy zniszczenia wsp贸艂plemie艅c贸w. Odwieczna to choroba Grek贸w, kt贸rzy zawsze burzyli si臋 jedni przeciw drugim, a pragn膮c zniszczy膰 tych, kt贸rzy zdawali si臋 nad nimi g贸rowa膰, do n臋dzy doprowadzili Grecj臋. Tote偶 gdy si艂y ich z biegiem czasu os艂ab艂y i wyniszczy艂y si臋 w walkach wewn臋trznych, stali si臋 艂atwym 艂upem Macedo艅czyk贸w i popadli w niewol臋 u Rzymian. Lecz ta choroba zazdro艣ci i nienawi艣ci przesz艂a r贸wnie偶 do miast, kt贸re za naszych czas贸w by艂y w rozkwicie.
I tak w Bitynii zaraz po bitwie pod Cyzykiem mieszka艅cy Nikomedii przeszli na stron臋 Sewerusa i wys艂ali pos艂贸w do niego, a zarazem wpu艣cili wojsko jego do miasta obiecuj膮c wszystkiego dostarczy膰; inaczej mieszka艅cy Nicei, z nienawi艣ci do Nikomedyjczyk贸w opowiedzieli si臋 po stronie przeciwnej, przyj臋li wojsko Nigra, tak tych, co uciekaj膮c u nich szukali schronienia, jak i oddzia艂y, kt贸re Niger wys艂a艂 dla obsadzenia Bitynii. Z miast tych jakby ze swego obozu jedna i druga strona ruszy艂y do walki i przysz艂o do starcia mi臋dzy nimi, ale w zaciek艂ej bitwie, jak膮 stoczyli, wojska Sewerusa odnios艂y 艣wietne zwyci臋stwo0. 呕o艂nierze Nigra, kt贸rzy ocaleli, uciekli st膮d daleko spiesz膮c si臋 do prze艂臋czy Tauru i zamkn膮wszy si臋 za sza艅cami stan臋li na ich stra偶y. Sam Niger zostawi艂 wystarczaj膮c膮, jak s膮dzi艂, za艂og臋 przy tych obwarowaniach i pod膮偶y艂 do Antiochii, gromadz膮c wojsko i pieni膮dze.
3. Tymczasem wojsko Sewerusa przesz艂o przez Bityni臋 oraz Galacj臋 i wkroczy艂o do Kapadocji, po czym stan膮wszy pod sza艅cami podj臋艂o ich obl臋偶enie. Przedstawia艂o to niema艂膮 trudno艣膰, bo droga wiod艂a przez ci臋偶ko dost臋pne i strome w膮wozy, a obro艅cy z g贸ry rzucali na atakuj膮cych kamienie, stoj膮cy za艣 za blankami mur贸w dzielnie stawiali op贸r. Tote偶 niewielka garstka mog艂a tu zatrzyma膰 przewa偶aj膮ce si艂y. Nad w膮sk膮 drog膮 bowiem wznosi si臋 z jednej strony bardzo wysoka g贸ra, z drugiej za艣 strony g艂臋boka przepa艣膰, kt贸r臋dy p艂yn膮 wody zlewaj膮ce si臋 z g贸r. Do tego wszystkiego ca艂a okolica zosta艂a przez Nigra zamkni臋ta sza艅cami, a偶eby w 偶adnym punkcie nie dopu艣ci膰 do przedarcia si臋 wojsk przeciwnika.
Takie tedy wypadki rozgrywa艂y si臋 w Kapadocji. W Syrii tymczasem na tle takiej samej rywalizacji i nienawi艣ci przysz艂o do star膰 mi臋dzy mieszka艅cami Laodicei i znienawidzonymi przez nich Antioche艅czykami, w Fenicji mi臋dzy Tyryjczykami i wrogami ich, mieszka艅cami Berytu. Zar贸wno w Laodicei, jak i w Tyrze na wie艣膰 o ucieczce Nigra usi艂owano obali膰 pos膮gi ustawione ku jego czci i wznoszono okrzyki na cze艣膰 Sewerusa. Kiedy si臋 Niger o tym dowiedzia艂 po przybyciu do Antiochii, mimo 偶e poprzednio okazywa艂 dobrotliwe usposobienie, s艂usznie wpad艂 w贸wczas w gniew z powodu ich odst臋pstwa i zuchwalstwa i wys艂a艂 do obu miast swoich oszczepnik贸w maureta艅skich oraz oddzia艂 艂ucznik贸w, kt贸rym wyda艂 rozkaz, by mordowali ka偶dego, kto stanie im w drodze, a miasta zrabowali i spalili. Istotnie Maurowie, ludzie wielce krwio偶erczy, a przez zupe艂n膮 pogard臋 艣mierci i niebezpiecze艅stw gotowi do wszelkich szale艅czych nawet czyn贸w, wpad艂szy niespodziewanie do Laodicei poczynili straszliwe spustoszenie w艣r贸d ludno艣ci i w mie艣cie, a stamt膮d pospieszyli do Tyru, ograbili go doszcz臋tnie, ludno艣膰 wymordowali, a miasto ca艂e spalili.
Podczas gdy w Syrii rozgrywa艂y si臋 te wydarzenia i Niger zaj臋ty by艂 gromadzeniem si艂 zbrojnych, wojsko Sewerusa roz艂o偶one by艂o przed osza艅cowaniami prze艂臋czy, kt贸r膮 oblega艂o. W艣r贸d 偶o艂nierzy panowa艂o wielkie zniech臋cenie i przygn臋bienie, bo by艂o to silne i trudne do zdobycia stanowisko, os艂oni臋te przez g贸r臋 i przepa艣膰. Ludzie Sewerusa stracili ju偶 wszelk膮 nadziej臋, a przeciwnicy ich nabrali przekonania, 偶e nie potrzebuj膮 偶ywi膰 obaw o utrzymanie obrony, kiedy nagle w nocy w艣r贸d straszliwej ulewy i wielkiej 艣nie偶ycy (ca艂a bowiem Kapadocja, zw艂aszcza za艣 Taurus, ma surowy klimat) run膮艂 z g贸ry wielki rw膮cy strumie艅, a napotkawszy przeszkod臋 w swoim zwyk艂ym biegu, poniewa偶 obwarowania zamyka艂y jego 艂o偶ysko, wzbiera艂 coraz wi臋cej i pot臋偶niej, a偶 przyroda przemog艂a sztuk臋 ludzk膮 i mur nie mog膮c wytrzyma膰 naporu wody z wolna zacz膮艂 si臋 rozst臋powa膰 w swoich spojeniach. Fundamenty jego, zbudowane w po艣piechu nie do艣膰 starannie, ust膮pi艂y pod naciskiem strumienia i wszystko run臋艂o, a pr膮d wody otworzy艂 sobie drog臋 przez prze艂臋cz. Na widok tego 偶o艂nierze pilnuj膮cy obwarowa艅 w obawie przed okr膮偶eniem, poniewa偶 nieprzyjaciele, nie znajduj膮c ju偶 przeszkody po sp艂yni臋ciu nawa艂nicy, mogli obej艣膰 ich stanowiska, opu艣cili je i uciekli. Wojska Sewerusa ucieszone tym, co si臋 sta艂o, podniesione na duchu my艣l膮, 偶e prowadzi ich boska opatrzno艣膰, zauwa偶ywszy, 偶e pilnuj膮cy przej艣cia 偶o艂nierze uciekli, z 艂atwo艣ci膮 i bez przeszkody przesz艂y przez Taurus i pod膮偶y艂y do Cylicji.
4. Kiedy si臋 Niger dowiedzia艂 o tym, co zasz艂o, z po艣piechem ruszy艂 w pole, zgromadziwszy armi臋 wielk膮 wprawdzie, ale z艂o偶on膮 z ludzi niewyrobionych w walce i znoszeniu trud贸w. Ogromna bowiem ilo艣膰 ludzi, w tym niemal ca艂a m艂odzie偶 Antiochii, dobrowolnie zg艂osi艂a si臋 do s艂u偶by wojskowej, by dzieli膰 z nim niebezpiecze艅stwo. Wojsko jego wykazywa艂o wi臋c zapa艂, ale w do艣wiadczeniu i dzielno艣ci pozostawa艂o daleko w tyle za Iliryjczykami. Oba wojska zmierzy艂y si臋 ze sob膮 na bardzo szerokiej i wyd艂u偶onej r贸wninie nad tzw. zatok膮 miasta Issos, nad kt贸r膮 wznosi si臋 p贸艂kolem, jakby teatr, wzg贸rze, podczas gdy ku morzu ci膮gnie si臋 rozleg艂e wybrze偶e, jak gdyby natura przygotowa艂a tu stadion do rozegrania bitwy. Podobno tam te偶 i Dariusz stoczy艂 z Aleksandrem ostatni膮 i najwi臋ksz膮 bitw臋, w kt贸rej poni贸s艂 kl臋sk臋 i dosta艂 si臋 do niewoli0; tak to i w贸wczas wojownicy z p贸艂nocy pokonali swych przeciwnik贸w ze Wschodu. Do dzi艣 dnia jeszcze istnieje tu niejako trofeum i pomnik owego zwyci臋stwa, miasto na wzg贸rzu zwane Aleksandri膮 i pos膮g spi偶owy tego, kt贸rego imi臋 nosi艂a miejscowo艣膰.
Tak si臋 z艂o偶y艂o, 偶e nie tylko spotka艂y si臋 w tym miejscu wojska Sewerusa i Nigra, ale i wynik bitwy by艂 podobny. Obie strony roz艂o偶y艂y si臋 obozem naprzeciw siebie wieczorem i ca艂膮 noc jedni i drudzy sp臋dzili bezsennie przej臋ci trosk膮 i obaw膮; ze wschodem s艂o艅ca zach臋ceni przez swoich wodz贸w ruszyli przeciwko sobie i z ca艂ym rozmachem rzucili si臋 do walki, jako ostatniej ju偶 i ko艅cowej, w kt贸rej los rozstrzygnie, kto b臋dzie cesarzem. Po d艂ugim zmaganiu rozgrywaj膮cym si臋 w艣r贸d wielkiego rozlewu krwi, tak 偶e strumienie rzek przep艂ywaj膮cych przez r贸wnin臋 sp艂ywa艂y do morza nios膮c wi臋cej krwi ni偶 wody, 偶o艂nierze ze Wschodu rzucili si臋 do ucieczki. Naciskaj膮cy na nich gwa艂townie Iliryjczycy zadaj膮c im rany spychali ich do bliskiego morza, a tych, co uciekali na wzg贸rza, 艣cigali i wycinali; ofiar膮 ich pad艂a przy tym r贸wnie偶 wielka liczba innych ludzi, kt贸rzy si臋 tam zebrali z pobliskich miast i wsi, by z bezpiecznego miejsca 艣ledzi膰 przebieg bitwy0.
Niger jad膮cy na doskona艂ym koniu uciek艂 z niewielu towarzyszami i przyby艂 do Antiochii. Zobaczywszy, 偶e ludno艣膰, o ile zosta艂a, rzuci艂a si臋 do ucieczki, s艂ysz膮c w mie艣cie j臋ki i zawodzenia tych, kt贸rzy op艂akiwali syn贸w swoich i braci, wpad艂 w rozpacz i sam te偶 uciek艂 z Antiochii. Ukry艂 si臋 w jakiej艣 willi podmiejskiej, ale znale藕li go 艣cigaj膮cy je藕d藕cy i uj膮wszy uci臋li mu g艂ow臋0.
Takiego to ko艅ca doczeka艂 si臋 Niger, ponosz膮c kar臋 za swe zwlekanie i powolno艣膰, cz艂owiek zreszt膮, jak powiadaj膮, niez艂y, tak jako w艂adca, jak i zwyczajny obywatel. Po uprz膮tni臋ciu Nigra ukara艂 Sewerus bez mi艂osierdzia jego przyjaci贸艂 i wszystkich, kt贸rzy po jego stronie stan臋li nie tylko z w艂asnej woli i ochoty, ale i pod przymusem konieczno艣ci. Dowiedziawszy si臋, 偶e 偶o艂nierze, kt贸rzy uciekli, przeprawiaj膮 si臋 przez rzek臋 Tygrys i ze strachu przed nim uchodz膮 do barbarzy艅c贸w, przyzna艂 im amnesti臋 i sk艂oni艂 do zawr贸cenia [nie wszystkich jednak]. Wielka bowiem ich liczba usz艂a za granic臋. To g艂贸wnie by艂o te偶 przyczyn膮, 偶e p贸藕niej wojska tamtejszych barbarzy艅c贸w w otwartej bitwie z Rzymianami wykazywa艂y wi臋cej waleczno艣ci. Przedtem bowiem umieli pos艂ugiwa膰 si臋 tylko 艂ukiem, siedz膮c na koniach, nie posiadaj膮c ani pe艂nego uzbrojenia ochronnego, ani te偶 nie maj膮c odwagi wda膰 si臋 w walk臋 przy pomocy w艂贸czni i mieczy, przybrani w lekkie powiewne szaty; najcz臋艣ciej wi臋c walczyli w ten spos贸b, 偶e uciekaj膮c wyrzucali za siebie strza艂y z 艂uk贸w. Jednak od 偶o艂nierzy rzymskich, kt贸rzy zbiegli do nich i trwale si臋 tam osiedlili, mi臋dzy kt贸rymi znalaz艂o si臋 wielu wytrawnych rzemie艣lnik贸w, nauczyli si臋 nie tylko pos艂ugiwa膰 broni膮 rzymsk膮, ale tak偶e j膮 wyrabia膰.
5. Kiedy Sewerus wyda艂 na Wschodzie najlepsze, jak s膮dzi艂, zarz膮dzenia i najkorzystniejsze dla niego0, mia艂 ochot臋 ruszy膰 bezpo艣rednio na kr贸la Atren贸w i wkroczy膰 z kolei do kraju Part贸w, bo jednemu i drugiemu mia艂 do zarzucenia przyja藕艅 z Nigrem. Od艂o偶y艂 to jednak na p贸藕niej, bo chcia艂 najpierw dosta膰 w swoj膮 moc i trwale zabezpieczy膰 dla siebie i syn贸w swoich ca艂e pa艅stwo rzymskie. Po zniszczeniu bowiem Nigra Albinus wydawa艂 mu si臋 zb臋dnym ci臋偶arem; poza tym s艂ysza艂, 偶e pyszni si臋 on nazbyt w艂adczo tytu艂em Cezara, a wielu, i to najwybitniejszych, cz艂onk贸w senatu na w艂asn膮 r臋k臋 potajemnie 艣le listy do niego nak艂aniaj膮c go, aby przyby艂 do Rzymu w czasie nieobecno艣ci Sewerusa zaj臋tego gdzie indziej. Bo ci panowie szlachetnego rodu woleli jego widzie膰 jako w艂adc臋, poniewa偶 z dziada pradziada nale偶a艂 do warstwy mo偶nych i uchodzi艂 za cz艂owieka prawych obyczaj贸w. Kiedy si臋 Sewerus o tym dowiedzia艂, mia艂 skrupu艂y, czy zaraz podj膮膰 otwarcie kroki nieprzyjacielskie przeciwko niemu i wszcz膮膰 wojn臋 z cz艂owiekiem, kt贸ry nie da艂 mu wyra藕nego powodu do tego; postanowi艂 natomiast spr贸bowa膰, czy by si臋 nie da艂o wywie艣膰 go w pole i niepostrze偶enie uprz膮tn膮膰. Wezwa艂 wi臋c do siebie najbardziej zaufanych pos艂a艅c贸w, kt贸rzy zazwyczaj przewo偶膮 listy cesarskie, i da艂 im tajne zlecenie, aby gdy si臋 dostan膮 do Albinusa, oddali mu listy publicznie, a potem poprosili go o poufne pos艂uchanie na osobno艣ci celem przekazania mu tajnych zlece艅; je艣liby us艂ucha艂 i oddali艂 od siebie stra偶 przyboczn膮, mieli nagle uderzy膰 na niego i zabi膰 go. Da艂 im nadto trucizn臋, aby sk艂onili, jak tylko zdo艂aj膮, kogo艣 czy to z kucharzy, czy z podczaszych do podania mu jej niepostrze偶enie w razie, gdyby otaczaj膮cy go przyjaciele, kieruj膮c si臋 jakim艣 podejrzeniem, radzili mu, by si臋 mia艂 na baczno艣ci przed Sewerusem, jako cz艂owiekiem oszuka艅czym, zdolnym do ka偶dego podst臋pu. Rzuci艂y bowiem cie艅 na jego charakter czyny, jakich si臋 dopu艣ci艂 w stosunku do wodz贸w Nigra; jak bowiem wy偶ej powiedzia艂em, przy pomocy dzieci-zak艂adnik贸w sk艂oni艂 ich do tego, aby zdradzili spraw臋 Nigra, a potem kiedy wyzyska艂 ich us艂ugi do swoich cel贸w i osi膮gn膮艂 wszystkie swoje zamierzenia, straci艂 tak ich samych, jak i ich dzieci. Przewrotny jego charakter ujawni艂 si臋 wi臋c wyrazi艣cie w jego czynach. Dlatego Albinus zastosowa艂 dla swego bezpiecze艅stwa dalsze 艣rodki ostro偶no艣ci; nikomu bowiem, kto od Sewerusa przybywa艂, nie by艂o wolno podej艣膰 do niego inaczej, jak tylko po uprzednim z艂o偶eniu miecza wojskowego, kt贸ry mia艂 przypasany, i po przeprowadzeniu rewizji, czy nie ma jakiej broni pod szat膮. Kiedy wi臋c przybyli pos艂a艅cy wioz膮cy wie艣ci od Sewerusa i po wr臋czeniu publicznie list贸w prosili, aby im udzieli艂 pos艂uchania na osobno艣ci dla wys艂uchania tajnych zlece艅, powzi膮艂 Albinus podejrzenie i kaza艂 ich uwi臋zi膰. Nast臋pnie ka偶dego z osobna podda艂 torturom i w ten spos贸b dowiedzia艂 si臋 wszystkiego o zamachu. Kaza艂 wi臋c straci膰 pos艂a艅c贸w, a sam podj膮艂 przygotowania do rozprawy z Sewerusem, jako ju偶 otwartym nieprzyjacielem.
6. Kiedy si臋 o tym dowiedzia艂 Sewerus, kt贸ry we wszystkim post臋powa艂 gwa艂townie i z natury pochopny by艂 do gniewu, nie ukrywa艂 ju偶 swej wrogo艣ci, lecz zwo艂awszy ca艂e wojsko tak do nich przem贸wi艂: 鈥濶iech mi nikt w zwi膮zku z ostatnimi wypadkami nie zarzuca lekkomy艣lno艣ci lub zmiany sposobu my艣lenia ani niech nie s膮dzi, 偶em si臋 okaza艂 wiaro艂omnym lub nierozwa偶nym wobec mniemanego przyjaciela. Bo ja ze swej strony przez przyznanie mu wsp贸艂udzia艂u w utrwalonych ju偶 rz膮dach zrobi艂em wielkie ust臋pstwo, jakiego nawet rodzonym braciom nie robi si臋 艂atwo. Ja za艣 w艂adz臋, kt贸r膮 wy mnie jednemu oddali艣cie, z nim podzieli艂em. Za te wielkie dobrodziejstwa, jakimi go obdarzy艂em, odp艂aca mi Albinus niewdzi臋czno艣ci膮. Przygotowuje or臋偶 i wojsko przeciwko nam, lekcewa偶y sobie wasze m臋stwo, nie troszczy si臋 o winn膮 mi wierno艣膰, pragn膮c w swej nienasyconej po偶膮dliwo艣ci zagarn膮膰 z niebezpiecze艅stwem dla siebie to, z czego cz臋艣膰 bez wojny i walki otrzyma艂, nie boj膮c si臋 ani bog贸w, na kt贸rych wielekro膰 przysi臋ga艂, ani nie dbaj膮c o trudy, jakie艣cie w naszej sprawie znosili z tak膮 chwa艂膮 i m臋stwem. Z owoc贸w waszych zwyci臋stw i on w pewnej cz臋艣ci korzysta艂 i gdyby dochowa艂 wierno艣ci, mia艂by jeszcze wi臋kszy udzia艂 w zaszczytach, jakie nam przypad艂y dzi臋ki waszym wysi艂kom. Tak jak niesprawiedliw膮 jest rzecz膮 podejmowa膰 czyny niegodziwe, tak zn贸w niem臋skie to post臋powanie nie broni膰 si臋, gdy si臋 wpierw krzywdy dozna艂o. Kiedy艣my z Nigrem wojowali, mieli艣my za sob膮 nie tyle s艂uszne, ile konieczno艣ci膮 narzucone powody do nieprzyja藕ni. Bo on nie 艣ci膮ga艂 na siebie nienawi艣ci z naszej strony dlatego, 偶e chcia艂 wydrze膰 nam w艂adz臋, kt贸ra ju偶 pierwej do nas nale偶a艂a, lecz powodowany tak膮 sam膮 jak i ja ambicj膮 usi艂owa艂 dla siebie zagarn膮膰 tron porzucony w po艣rodku, stanowi膮cy przedmiot zabieg贸w tak jego, jak i moich. Ale Albinus przeszed艂 ze wzgard膮 nad uk艂adami i przysi臋gami, i cho膰 otrzyma艂 ode mnie tyle, ile si臋 tylko synowi rodzonemu daje, wola艂 by膰 wrogiem ni偶 przyjacielem, nieprzyjacielem ani偶eli sprzymierze艅cem. Jak jednak przedtem 艣wiadczyli艣my mu dobrodziejstwa, otaczaj膮c go blaskiem czci i s艂awy, tak teraz or臋偶nie ukarzemy go za wiaro艂omne i niem臋skie post臋powanie. Wojsko jego niewielkie i z wyspiarzy z艂o偶one nie wytrzyma nacisku waszej pot臋gi. Bo wy, kt贸rzy艣cie zdani jedynie na siebie z takim zapa艂em i m臋stwem w tylu walkach zwyci臋偶yli i ca艂y Wsch贸d podbili, z pewno艣ci膮 i obecnie, kiedy przyby艂y wam tak wielkie si艂y sprzymierzone i niemal ca艂e wojsko rzymskie jest tu zgromadzone, z najwi臋ksz膮 艂atwo艣ci膮 we藕miecie g贸r臋 nad t膮 nieliczn膮 armi膮, nie maj膮c膮 przy tym dzielnego i trze藕wego wodza. Kt贸偶 bowiem nie zna jego rozwi膮z艂ego 偶ycia, kt贸re nadaje si臋 raczej do pl膮s贸w, ch贸r贸w ani偶eli do bojowej falangi? Ruszamy wi臋c dzielnie na niego ze zwyk艂ym u nas zapa艂em i m臋stwem, bo b臋d膮 nas wspiera膰 bogowie, kt贸rych przez swoje krzywoprzysi臋stwo zniewa偶y艂, a mamy za sob膮 trofea zwyci臋skie, kt贸re tak cz臋sto zdobywali艣my, a kt贸rymi on wzgardzi艂鈥.
Pod wra偶eniem tych s艂贸w Sewerusa ca艂e wojsko og艂osi艂o Albinusa wrogiem0, a wznosi艂o okrzyki na cze艣膰 Sewerusa, o艣wiadczaj膮c g艂o艣no pe艂n膮 gotowo艣膰, tak 偶e jeszcze wi臋cej go zagrzali i rozbudzili u niego najlepsze nadzieje. Rozdzieli艂 wi臋c mi臋dzy nich wspania艂omy艣lnie dalsze dary i podj膮艂 marsz przeciw Albinusowi. Wys艂a艂 te偶 oddzia艂 wojska celem obl臋偶enia Bizancjum0, kt贸re nadal pozostawa艂o zamkni臋te, poniewa偶 schronili si臋 tam wodzowie Nigra. Jako偶 miasto zosta艂o p贸藕niej wzi臋te g艂odem0 i w zupe艂no艣ci zniszczone, pozbawione teatr贸w, zak艂ad贸w k膮pielowych, wszelkich ozd贸b i wspania艂o艣ci. Bizancjum oddane zosta艂o w darze jako wie艣 Peryntyjczykom, podobnie jak Antiochia, kt贸ra zosta艂a oddana Laodyce艅czykom. Bardzo wielkie sumy pieni臋偶ne wys艂a艂 natychmiast na budow臋 tych miast, kt贸re zniszczy艂o wojsko Nigra. Sam za艣 ruszy艂 w drog臋0, nie daj膮c 偶o艂nierzom 偶adnej przerwy ni wypoczynku ani z powodu uroczysto艣ci, ani dla wytchnienia po trudach, nie bacz膮c zar贸wno na zimno, jak i gor膮co. Cz臋sto posuwaj膮c si臋 przez zimne i olbrzymie g贸ry w艣r贸d zadymki i 艣nie偶ycy, kroczy艂 z ods艂oni臋t膮 g艂ow膮, czynem daj膮c 偶o艂nierzom zach臋caj膮cy przyk艂ad zapa艂u i m臋stwa, tak 偶e znosili trudy powoduj膮c si臋 nie tylko strachem i poczuciem karno艣ci, ale i d膮偶no艣ci膮 do na艣ladowania cesarza i wsp贸艂zawodniczenia z nim. Wys艂a艂 te偶 jednego z wodz贸w0 z oddzia艂em wojska, by zaj膮艂 przesmyki alpejskie i pilnowa艂 przej艣膰 do Italii.
7. Kiedy doniesiono Albinusowi, 偶e Sewerus nie zwleka, ale ju偶 wkr贸tce si臋 zjawi, wywo艂a艂o to u tego gnu艣nego i wygodnego cz艂owieka wielkie zaniepokojenie. Przeprawi艂 si臋0 z Brytanii do po艂o偶onej naprzeciwko Galii i tam si臋 roz艂o偶y艂 obozem0. Z kolei rozes艂a艂 listy do wszystkich s膮siednich prowincji i poleci艂 ich namiestnikom, by mu przys艂ali pieni膮dze i 偶ywno艣膰 dla wojska. Jako偶 jedni pos艂uchali i wys艂ali, co 偶膮da艂, na w艂asn膮 zgub臋, bo p贸藕niej zostali za to ukarani, ci za艣, co si臋 do tego nie zastosowali, szcz臋艣liwym raczej trafem ani偶eli w wyniku trze藕wej rozwagi, uszli ca艂o. Bo dopiero wynik i szcz臋艣cie wojenne rozstrzygn臋艂o, kto z nich s艂uszn膮 obra艂 drog臋.
Po przybyciu armii Sewerusa do Galii0 dosz艂o do pewnych utarczek w r贸偶nych miejscowo艣ciach. Ostatnia jednak bitwa rozegra艂a si臋 ko艂o Lugdunum, wielkiego i bogatego miasta, w kt贸rym zamkn膮艂 si臋 i zatrzyma艂 Albinus, podczas gdy wojsko swe wys艂a艂 do walki0. W gwa艂townym starciu, jakie si臋 wywi膮za艂o0, szala zwyci臋stwa d艂ugo waha艂a si臋 niezdecydowanie to w t臋, to w tamt膮 stron臋. Brytyjczycy bowiem w m臋stwie i zaciek艂o艣ci bojowej bynajmniej nie ust臋powali Ilirom, tote偶 oba wojska dzielnie walczy艂y i nie艂atwo by艂o zmusi膰 jednych czy drugich do ucieczki. Jak powiadaj膮 niekt贸rzy ze wsp贸艂czesnych historyk贸w, co nie schlebiali, ale starali si臋 poda膰 prawd臋, w tej cz臋艣ci frontu, gdzie sam Sewerus dowodzi艂 swoim wojskiem, wzi臋艂a wyra藕nie g贸r臋 falanga wojsk Albinusa, tak 偶e sam Sewerus rzuci艂 si臋 do ucieczki, przy czym spad艂 z konia i zrzuci艂 nawet z siebie p艂aszcz cesarski, by nie by膰 poznanym0. Brytyjczycy podj臋li ju偶 po艣cig za nimi nuc膮c pie艣艅 triumfaln膮, jako zwyci臋zcy, kiedy na placu boju pojawi艂 si臋 w贸dz Sewerusa Letus0 z wojskiem, kt贸rym dowodzi艂, nie zm臋czonym, bo nie bra艂o dot膮d udzia艂u w walce. Pos膮dzaj膮 go, 偶e czeka艂 na wynik walki i rozmy艣lnie zwleka艂, by nie dopu艣ci膰 do znu偶enia podleg艂ego mu wojska, bo sam pragn膮艂 zdoby膰 w艂adz臋 cesarsk膮, i dopiero w贸wczas wkroczy艂, kiedy si臋 dowiedzia艂, 偶e Sewerus poleg艂. Potwierdza to oskar偶enie dalszy bieg wypadk贸w, bo Sewerus p贸藕niej, kiedy wszystko pomy艣lnie zako艅czy艂 i nie mia艂 偶adnych k艂opot贸w, nagrodzi艂 wspaniale wszystkich innych swoich wodz贸w, a tylko jedynego Letusa, kt贸remu nie bez racji pami臋ta艂 jego 贸wczesne zachowanie, kaza艂 straci膰0.
Ale to p贸藕niej si臋 sta艂o, w贸wczas za艣, jak wy偶ej powiedziano, gdy Letus si臋 zjawi艂 ze 艣wie偶ym wojskiem, ludzie Sewerusa nabrali ducha, pomogli mu dosi膮艣膰 konia i okryli go p艂aszczem. Ludzie Albinusa, kt贸rzy uwa偶ali si臋 ju偶 za zwyci臋zc贸w, zostali zaskoczeni nieco w nieporz膮dku. Kiedy nagle uderzy艂y na nich nowe, dziarskie si艂y, kt贸re dot膮d w walce nie bra艂y udzia艂u, po kr贸tkim oporze zachwia艂y si臋, po czym wszyscy rzucili si臋 do ucieczki 艣cigani przez wojska Sewerusa, szerz膮ce rze藕 w艣r贸d nich, dop贸ki nie wpadli do miasta. Liczb臋 poleg艂ych i wzi臋tych do niewoli po obu stronach r贸偶nie podawali 贸wcze艣ni historycy, dowolnie je oceniaj膮c. Ludzie Sewerusa zrabowali i spalili Lugdunum, uj臋li Albinusa, uci臋li mu g艂ow臋 i zanie艣li j膮 Sewerusowi. W ten spos贸b wznie艣li dwa pot臋偶ne pomniki zwyci臋stwa, jeden na Wschodzie, drugi na P贸艂nocy, tak 偶e nic nie daje si臋 por贸wna膰 z tymi walkami czy zwyci臋stwami Sewerusa, ani co do wielko艣ci si艂 bojowych, ani co do wstrz膮s贸w wywo艂anych na prowincji, ani co do liczby bitew, ani wreszcie co do d艂ugo艣ci i szybko艣ci marsz贸w.
Pot臋偶ne by艂y bowiem i walki Cezara z Pompejuszem, w kt贸rych po obu stronach sta艂y wojska rzymskie, podobnie zn贸w walki Augusta przeciwko Antoniuszowi lub synom Pompejusza, a poprzednio czyny Sulli czy Mariusza lub innych dokonane w walkach domowych mi臋dzy Rzymianami; nie艂atwo jednak znale藕膰 drugi taki przyk艂ad, 偶eby jeden cz艂owiek zm贸g艂 trzech cesarzy, kt贸rzy ju偶 byli w posiadaniu w艂adzy, 偶eby wzi膮艂 podst臋pem g贸r臋 nad wojskiem stoj膮cym w Rzymie i obali艂 w艂adc臋 siedz膮cego w pa艂acu cesarskim, jako te偶 drugiego panuj膮cego od dawna na Wschodzie i przez Rzymian upragnionego cesarza, 偶eby w ko艅cu dzi臋ki swemu m臋stwu pokona艂 i trzeciego, piastuj膮cego godno艣膰 i w艂adz臋 Cezara. W taki to spos贸b sko艅czy艂 Albinus; nied艂ugo si臋 cieszy艂 godno艣ci膮, kt贸ra go o zgub臋 przyprawi艂a.
8. Z zaciek艂o艣ci膮 i gniewem zwr贸ci艂 si臋 teraz Sewerus przeciwko przyjacio艂om jego w Rzymie. Pos艂a艂 tam g艂ow臋 Albinusa i kaza艂 j膮 na palu wystawi膰 na widok publiczny, a w pi艣mie skierowanym do ludu obwie艣ci艂 swoje zwyci臋stwo, dodaj膮c pod koniec uwag臋, 偶e pos艂a艂 jego g艂ow臋, aby zobaczyli, jak zem艣ci艂 si臋 na nim i jaki gniew dotknie jego zwolennik贸w0. Uporz膮dkowa艂 nast臋pnie stosunki w Brytanii i zarz膮d tej prowincji podzieli艂 mi臋dzy dw贸ch namiestnik贸w0, w Galii wyda艂 zarz膮dzenie, jakie uzna艂 za najlepsze, przy czym kaza艂 straci膰 wszystkich przyjaci贸艂 Albinusa, kt贸rych odszuka艂, bez wzgl臋du na to, czy poszli za nim z w艂asnej woli, czy pod przymusem, maj膮tki ich za艣 skonfiskowa艂. Z kolei pospieszy艂 do Rzymu, wiod膮c ze sob膮 ca艂e wojsko, aby si臋 wyda膰 tym gro藕niejszym. Odby艂 marsz z wielk膮 szybko艣ci膮, jak to by艂o jego zwyczajem, i pa艂aj膮c gniewem na przyjaci贸艂 Albinusa, kt贸rzy jeszcze ocaleli, wkroczy艂 do Rzymu0. Lud z ga艂膮zkami wawrzynu w r臋kach przyj膮艂 go z ca艂膮 czci膮 i radosnymi okrzykami, senat za艣 powita艂 go przem贸wieniem. Ale przewa偶na cz臋艣膰 jego otoczenia pogr膮偶ona by艂a w najwi臋kszym strachu na my艣l, 偶e ich nie oszcz臋dzi, bo by艂 z natury nies艂ychanie zaciek艂ym wrogiem i b艂ahy poz贸r mu wystarcza艂, by szerzy膰 zniszczenie, w贸wczas za艣 zdawa艂 si臋 mie膰 do tego uzasadnione powody. Sewerus uda艂 si臋 do 艣wi膮tyni Jowisza i dope艂niwszy r贸wnie偶 innych obrz臋d贸w religijnych skierowa艂 si臋 do cesarskiego pa艂acu, a na pami膮tk臋 swojego zwyci臋stwa rozdzieli艂 mi臋dzy lud wspania艂e dary. R贸wnie偶 偶o艂nierzom da艂 olbrzymie sumy pieni臋偶ne0 i przyzna艂 im wiele innych ust臋pstw, jakich dawniej nie posiadali. Pierwszy bowiem podwy偶szy艂 im dodatek 偶ywno艣ciowy, pozwoli艂 nosi膰 z艂ote pier艣cienie i mieszka膰 z 偶onami0, a to wszystko dot膮d uchodzi艂o za niezgodne z karno艣ci膮 wojskow膮, jak i gotowo艣ci膮 oraz sprawno艣ci膮 wojenn膮. Pierwszy te偶 podkopa艂 u nich krzepko艣膰 i surowy tryb 偶ycia, gotowo艣膰 do znoszenia trud贸w i pe艂ne szacunku pos艂usze艅stwo wobec prze艂o偶onych, a nauczy艂 ich chciwo艣ci pieni膮dza i zaprawi艂 do wygodnego 偶ycia.
Kiedy poczyni艂 takie zarz膮dzenia, najlepsze w jego mniemaniu, przyby艂 na posiedzenie senatu i wyszed艂szy na tron cesarski gorzko oskar偶a艂 przyjaci贸艂 Albinusa, przedstawiaj膮c tajne listy, kt贸re znalaz艂 mi臋dzy jego ukrytymi papierami, innym za艣 zarzucaj膮c, 偶e posy艂ali mu kosztowne dary. Przeciw innym wytacza艂 jeszcze inne oskar偶enia; a wi臋c ludziom ze Wschodu wyrzuca艂 przyja藕艅 z Nigrem, a ludziom z przeciwnej strony 艣wiata znajomo艣膰 ich z Albinusem. Wszystkich te偶 wybitniejszych w贸wczas cz艂onk贸w senatu, jak i wyr贸偶niaj膮cych si臋 bogactwem i szlachetnym pochodzeniem ludzi po prowincjach bezlito艣nie straci艂, rzekomo, jak m贸wi艂, z nienawi艣ci do nich jako swych nieprzyjaci贸艂, naprawd臋 jednak z chciwo艣ci, kt贸ra przechodzi艂a u niego wszelkie granice. Istotnie 偶aden cesarz nie by艂 w tym stopniu co on ow艂adni臋ty 偶膮dz膮 pieni臋dzy. Jak bowiem co do hartu ducha, zdolno艣ci do znoszenia trud贸w i umiej臋tno艣ci prowadzenia spraw wojskowych nie ust臋powa艂 nikomu z tych, co tymi cnotami s艂aw臋 sobie zdobyli, tak zn贸w przepe艂nia艂a go chciwo艣膰 bogactw, kt贸re zdobywa艂 dzi臋ki niesprawiedliwym wyrokom 艣mierci, wydawanym z byle jakiej przyczyny. Tote偶 opiera艂 swoje panowanie wi臋cej na strachu swoich poddanych ni偶 na ich 偶yczliwo艣ci. Ludowi co prawda stara艂 si臋 艣wiadczy膰, co temu偶 przyjemno艣膰 sprawia艂o, urz膮dza艂 bowiem raz po raz kosztowne i urozmaicone widowiska, w kt贸rych mi臋dzy innymi kaza艂 ubija膰 cz臋sto setki dzikich zwierz膮t, sprowadzanych z ca艂ego pa艅stwa naszego, jak i kraj贸w barbarzy艅skich, wspania艂omy艣lnie rozdawa艂 zbo偶e i pieni膮dze. Urz膮dzi艂 te偶 zawody o pierwsze艅stwo, na kt贸re ze wszystkich stron 艣wiata 艣ci膮gn膮艂 artyst贸w muzycznych i zapa艣nik贸w. Za czas贸w jego widzieli艣my tak偶e przedstawienia kilku r贸偶norodnych sztuk we wszystkich teatrach r贸wnocze艣nie oraz obrz臋dy religijne i nocne uroczysto艣ci urz膮dzane na wz贸r misteri贸w. Ludzie 贸wcze艣ni nazwali je igrzyskami na zako艅czenie wieku0, bo s艂yszeli, 偶e obchodzi si臋 je po przemini臋ciu trzech generacji0. W Rzymie i Italii kr膮偶yli heroldowie wzywaj膮cy wszystkich, aby przybyli ogl膮da膰 widowisko, jakiego nigdy nie widzieli i nigdy wi臋cej widzie膰 nie b臋d膮. Chciano w ten spos贸b powiedzie膰, 偶e czas mi臋dzy poprzedni膮 uroczysto艣ci膮 a nast臋pn膮 przekracza d艂ugo艣膰 偶ycia jakiegokolwiek cz艂owieka.
9. Sp臋dziwszy w Rzymie czas konieczny0, w ci膮gu kt贸rego syn贸w swych zamianowa艂 wsp贸艂rz膮dcami i imperatorami0, zapragn膮艂 okry膰 si臋 chwa艂膮 zwyci臋stw nie tylko w wojnie domowej, w walkach mi臋dzy rzymskimi wojskami, z powodu kt贸rych wstydzi艂 si臋 odbywa膰 triumf, ale zdoby膰 trofea zwyci臋skie w wojnie z barbarzy艅cami, przy czym za poz贸r pos艂u偶y艂a mu przyja藕艅 kr贸la Atren贸w Barsemiusza z Nigrem0. Wyprawi艂 si臋 zatem na Wsch贸d0. Kiedy si臋 tam znalaz艂, zamierza艂 uderzy膰 na Armeni臋, ale kr贸l arme艅ski0 uprzedzi艂 go, pos艂a艂 mu pieni膮dze, podarunki i zak艂adnik贸w, staraj膮c si臋 go przeb艂aga膰, o艣wiadczaj膮c gotowo艣膰 do zawarcia uk艂adu i uleg艂o艣膰. Wobec tego, 偶e sprawy Armenii po jego my艣li zosta艂y za艂atwione, skierowa艂 si臋 przeciw Atrenom. Po艂膮czy艂 si臋 z nim tak偶e kr贸l Osroeny, Abgarus0, kt贸ry dla por臋czenia swej wierno艣ci wyda艂 mu swoje dzieci jako zak艂adnik贸w i przyprowadzi艂 mu wielki oddzia艂 posi艂kowych 艂ucznik贸w.
Sewerus przeszed艂 kraj mi臋dzy obu rzekami0, nast臋pnie obszar Adiaben贸w i z kolei uderzy艂 na Arabi臋 zw. Szcz臋艣liw膮0. Kraj ten wydaje bowiem wonne zio艂a, kt贸rych u偶ywamy jako pachnide艂 i kadzid艂a. Po zniszczeniu wielu osad i miast oraz spustoszeniu otwartego kraju wkroczy艂 na obszar Atren贸w, gdzie si臋 roz艂o偶y艂 obozem, i zacz膮艂 obl臋偶enie Atry0. Miasto to po艂o偶one na szczycie bardzo wysokiej g贸ry otoczone by艂o nadto ogromnymi i silnymi murami, a broni艂a go wielka liczba 艂ucznik贸w. Roz艂o偶one pod nim wojsko Sewerusa prowadzi艂o obl臋偶enie z ca艂ym wysi艂kiem, pr贸buj膮c zdoby膰 miasto. Podsuwano pod mury machiny wszelkiego rodzaju i stosowano wszystkie 艣rodki obl臋偶nicze. Ale Atrenowie dzielnie si臋 bronili i miotaj膮c z g贸ry strza艂y tudzie偶 kamienie niema艂o szkody wyrz膮dzali wojsku Sewerusa. Nape艂niali te偶 gliniane naczynia skrzydlatymi, ma艂ymi, ale jadowitymi owadami i zrzucali je na nich. Spadaj膮ce owady rzuca艂y si臋 na twarze i inne ods艂oni臋te cz臋艣ci cia艂a, niepostrze偶enie wbija艂y si臋 w nie i zadawa艂y rany, tak 偶e by艂y utrapieniem oblegaj膮cych. Ci nie mogli te偶 znie艣膰 powietrza dusznego od nadmiernego 偶aru s艂o艅ca, wpadali w choroby i marli, tak 偶e najwi臋ksza cz臋艣膰 wojska gin臋艂a raczej z tej przyczyny ani偶eli z r膮k nieprzyjaci贸艂.
Poniewa偶 wojsko upada艂o na duchu z podanych powod贸w i obl臋偶enie nie robi艂o post臋p贸w, przeciwnie, Rzymianie raczej ponosili szkody, ani偶eli czynili je przeciwnikom, wi臋c Sewerus, by wojska zupe艂nie nie wytraci膰, wycofa艂 je nie osi膮gn膮wszy celu, cho膰 偶o艂nierze bardzo boleli, 偶e si臋 im obl臋偶enie nie powiod艂o, jak tego cesarz pragn膮艂. Przyzwyczajeni bowiem zwyci臋偶a膰 wsz臋dzie w bitwach, uwa偶ali za kl臋sk臋, 偶e nie mieli powodzenia. Nie wr贸ci艂 jednak Sewerus ca艂kiem bez rezultatu, przeciwnie, osi膮gn膮艂 sukces wi臋kszy nawet, ani偶eli si臋 spodziewa艂.
Wojsko mianowicie p艂yn膮ce w d贸艂 rzeki na wielu okr臋tach wyl膮dowa艂o nie tak, jak chcia艂o, na rzymskim brzegu, lecz poniewa偶 pr膮d zni贸s艂 ich bardzo daleko i zap臋dzi艂 na brzeg partyjski, znale藕li si臋 w odleg艂o艣ci niewielu dni marszu od Ktezyfontu, gdzie by艂a stolica kr贸la partyjskiego. Siedzia艂 on tam w zupe艂nym spokoju uwa偶aj膮c, 偶e walki Sewerusa przeciw Atrenom wcale go nie obchodz膮. Zachowywa艂 si臋 wi臋c ca艂kiem biernie nie przewiduj膮c nic gro藕nego. Ale wojsko Sewerusa, kt贸re wbrew swej woli zniesione zosta艂o pr膮dem na tamte brzegi, wyl膮dowa艂o i pocz臋艂o pustoszy膰 kraj uprowadzaj膮c byd艂o, jakie mu wpad艂o w r臋ce, celem zdobycia 艣rodk贸w 偶ywno艣ci, i pal膮c wsie, na kt贸re si臋 natkn臋li. Posuwaj膮c si臋 powoli stan臋li pod Ktezyfontem, gdzie si臋 znajdowa艂 鈥瀢ielki kr贸l鈥 Artabanos0. Rzymianie uderzyli na nieprzygotowanych barbarzy艅c贸w, mordowali wszystkich, co stan臋li im w drodze, ograbili miasta, a dzieci i kobiety wszystkie zabrali do niewoli. Poniewa偶 kr贸l uciek艂 z niewielu je藕d藕cami, opanowali te偶 jego skarbce pieni臋偶ne i zagarn膮wszy wszelkie kosztowno艣ci i klejnoty wycofali si臋.
W ten spos贸b Sewerus wi臋cej przez zrz膮dzenie losu ani偶eli rozmy艣lnie zdoby艂 sobie chwa艂臋 zwyci臋stwa nad Partami. Poniewa偶 powiod艂o mu si臋 to tak szcz臋艣liwie i ponad wszelkie oczekiwanie, wys艂a艂 list do senatu i ludu, w kt贸rym s艂awi艂 swoje czyny, a nadto walki swoje i zwyci臋stwa kaza艂 przedstawi膰 na obrazach wystawionych publicznie. Senat istotnie uchwali艂 mu wszelkie odznaczenia, mi臋dzy nimi przydomki urobione od nazw podbitych przeze艅 lud贸w0.
10. Po tych sukcesach na Wschodzie pospieszy艂 Sewerus do Rzymu0 wiod膮c ze sob膮 i syn贸w, kt贸rzy weszli ju偶 w wiek m艂odzie艅czy0. Po przebyciu drogi, w czasie kt贸rej porz膮dkowa艂 sprawy prowincji, jak tego potrzeby ka偶dej z nich wymaga艂y, i zwiedzi艂 obozy wojskowe w Mezji i Pannonii, jako zwyci臋zca powitany zosta艂 przez lud rzymski z wielk膮 rado艣ci膮 i szacunkiem. Urz膮dzi艂 dla ludu ofiary i uczty, widowiska i r贸偶ne uroczysto艣ci, przyzna艂 mu wspania艂e dary, a zako艅czy艂 igrzyskami z powodu odniesionego zwyci臋stwa. Szereg najbli偶szych lat sp臋dzi艂 w Rzymie0, zajmuj膮c si臋 gorliwie wymiarem sprawiedliwo艣ci, za艂atwianiem spraw pa艅stwowych, wychowaniem swych syn贸w i ich wyrobieniem moralnym.
Ci jednak (doro艣li ju偶 w贸wczas m艂odzie艅cy) pod wp艂ywem panuj膮cej w Rzymie rozwi膮z艂o艣ci, bujno艣ci 偶ycia, nadmiernego rozmi艂owania w widowiskach, wy艣cigach wo藕nic贸w i popisach tanecznych wcale si臋 nie odznaczali poprawno艣ci膮 obyczaj贸w. Obaj bowiem wadzili si臋 ci膮gle ze sob膮 i pocz膮tkowo wszczynali k艂贸tnie powodowane dziecinn膮 zazdro艣ci膮 o walki przepi贸rek lub starcia kogut贸w czy zapasy ch艂opc贸w. Ich gor膮ce zainteresowanie widowiskami i s艂uchowiskami za ka偶dym razem wywo艂ywa艂o mi臋dzy nimi niezgod臋 powodowan膮 przez zazdro艣膰; nigdy obaj jednocze艣nie nie znajdowali w niczym upodobania, przeciwnie, zawsze to, co jednemu by艂o mi艂e, budzi艂o niech臋膰 u drugiego, a przy tym pochlebcy i s艂u偶膮cy judzili jednego przeciw drugiemu, schlebiaj膮c im stosownie do ich upodoba艅 m艂odzie艅czych i wywo艂uj膮c roz艂am mi臋dzy nimi. Tote偶 Sewerus s艂ysz膮c o tym usi艂owa艂 ich pogodzi膰 i doprowadzi膰 do rozs膮dku.
Starszego z nich, kt贸ry pierwotnie mia艂 imi臋 Bassjanus, zanim znalaz艂 si臋 w pa艂acu cesarskim, nazwa艂 Sewerus, kiedy si臋 mu uda艂o zdoby膰 godno艣膰 cesarsk膮, Antoninem, bo pragn膮艂, aby nosi艂 nazwisko cesarza Marka0, da艂 mu te偶 i 偶on臋0, chc膮c przez ma艂偶e艅stwo nauczy膰 go rozs膮dku. By艂a to c贸rka prefekta gwardii, kt贸ry si臋 nazywa艂 Plaucjanus0. By艂 on pocz膮tkowo w wieku m艂odocianym skromnym cz艂owiekiem, niekt贸rzy m贸wili, 偶e uwik艂any w rozruchy i wiele przewinie艅 偶y艂 nawet na wygnaniu; poniewa偶 jednak by艂 wsp贸艂obywatelem Sewerusa (i on bowiem by艂 Libijczykiem), a przy tym, jak jedni twierdzili, by艂 z nim spokrewniony, albo te偶, jak inni oczerniali, w m艂odocianym wieku by艂 jego kochankiem, wi臋c Sewerus z ma艂ego i skromnego stanowiska podni贸s艂 go do wysokiej godno艣ci, obdarzy艂 wielkimi bogactwami przekazuj膮c mu maj膮tki straconych i w艂a艣ciwie dzieli艂 z nim w艂adz臋. Ale ten nadu偶ywa艂 jej do tego stopnia, 偶e w ca艂ym swoim post臋powaniu nie cofa艂 si臋 przed 偶adnym okrucie艅stwem ni gwa艂tem, budzi艂 wi臋c wi臋ksz膮 groz臋, ni偶 kiedykolwiek jaki艣 inny w艂adca. Ot贸偶 z jego c贸rk膮 o偶eni艂 Sewerus swego syna i z艂膮czy艂 w ten spos贸b oba domy.
Antoninus jednak wcale si臋 nie uradowa艂 tym ma艂偶e艅stwem, o偶eniony raczej pod przymusem ni偶 z w艂asnego wyboru, tote偶 odnosi艂 si臋 bardzo niech臋tnie do dziewczyny i jej ojca tak dalece, 偶e nie dzieli艂 z ni膮 ni 艂o偶a, ni sto艂u i dawa艂 jej sw贸j wstr臋t odczuwa膰, grozi艂 jej nawet raz po raz, 偶e i j膮, i ojca jej zabije, skoro tylko w艂adz臋 wy艂膮cznie w swe r臋ce dostanie. Oczywi艣cie c贸rka za ka偶dym razem donosi艂a o tym ojcu budz膮c gniew jego przez opowiadanie o nienawi艣ci, jak膮 jej m膮偶 okazywa艂.
11. Plaucjanus, kt贸ry widzia艂, 偶e Sewerus jest ju偶 stary0, a przy tym ustawicznie zapada na zdrowiu, Antoninus za艣 jest gwa艂townym i zuchwa艂ym m艂odzie艅cem, ba艂 si臋 tych gr贸藕b, tote偶 wola艂 raczej uprzedzi膰 go przez podj臋cie akcji ze swej strony ani偶eli bezczynnie oczekiwa膰 swego losu. By艂o nadto wiele innych czynnik贸w, kt贸re rozbudza艂y w nim 偶膮dz臋 godno艣ci cesarskiej: olbrzymi maj膮tek, jakiego 偶aden cz艂owiek prywatny nigdy przedtem nie posiada艂, uleg艂o艣膰 偶o艂nierzy wobec niego, objawy czci ze strony poddanych i str贸j, w jakim si臋 publicznie ukazywa艂; zaliczony do tych, co dwukrotnie konsulat piastowali, przybrany by艂 bowiem w tog臋 z szerokim szlakiem, nosi艂 te偶 miecz u boku, s艂owem, sam jeden posiada艂 odznaki wszelkich godno艣ci. Kiedy wyst臋powa艂 publicznie, budzi艂 strach tak dalece, 偶e nikt nie 艣mia艂 zbli偶y膰 si臋 do niego, nawet ci, co si臋 na niego natkn臋li, raczej zawracali, poprzedzaj膮cy go pacho艂kowie g艂o艣no zreszt膮 wo艂ali, by nikt si臋 do niego nie zbli偶a艂, ani nie podnosi艂 wzroku na niego, lecz odwraca艂 si臋 i oczy spuszcza艂 ku ziemi.
Nawet Sewerus, gdy mu o tym doniesiono, nie bardzo by艂 z tego zadowolony, przeciwnie, cz艂owiek ten nawet jemu sta艂 si臋 nienawistny i uci膮偶liwy, tak 偶e ograniczy艂 nieco jego w艂adz臋 i usi艂owa艂 przyt艂umi膰 jego nadmiern膮 pych臋. Ale tego nie m贸g艂 znie艣膰 Plaucjanus, o艣mieli艂 si臋 wi臋c urz膮dzi膰 zamach na tron, a zrobi艂 to w spos贸b nast臋puj膮cy:
S艂u偶y艂 pod nim jako jeden z trybun贸w niejaki Saturninus, kt贸ry odnosi艂 si臋 do Plaucjanusa z nadzwyczajnym s艂u偶alstwem, bo cho膰 wszyscy to czynili, to przecie偶 on przez jeszcze wi臋ksz膮 czo艂obitno艣膰 wkrada艂 si臋 w jego 艂aski. Tote偶 Plaucjanus, uwa偶aj膮c go za najwierniejszego, jedynie zdolnego do zachowania i spe艂nienia tajnych zlece艅 wezwa艂 go o zmierzchu do siebie, kiedy si臋 wszyscy ludzie z jego otoczenia oddalili, i tak do niego powiedzia艂: 鈥濲est teraz dla ciebie odpowiednia chwila m臋偶nym czynem zaznaczy膰 raz jeszcze 偶yczliwo艣膰 i us艂u偶no艣膰, jak膮 mi okazywa艂e艣, dla mnie za艣, by ci si臋 odwzajemni膰, jak nale偶y, i sp艂aci膰 winny d艂ug wdzi臋czno艣ci. Masz oto do wyboru, albo by膰 tym, czym ja jestem, jak widzisz, obecnie i obj膮膰 w艂adz臋 jako m贸j nast臋pca, albo zgin膮膰 natychmiast ponosz膮c kar臋 za niepos艂usze艅stwo. Niech ci臋 nie przera偶a ogrom czynu, ani nie trwo偶y miano cesarzy. Ty jeden mo偶esz wej艣膰 a偶 do tych cz臋艣ci pa艂acu, gdzie oni 艣pi膮, poniewa偶 przysz艂a na ciebie kolej nocnej stra偶y. Zamierzenie, jakie sobie wytkniesz, b臋dziesz m贸g艂 bez przeszkody przeprowadzi膰 niepostrze偶enie do ko艅ca, bo mo偶esz by膰 przekonany, 偶e inaczej ani ja nic takiego bym ci nie nakaza艂, ani ty nie zdo艂a艂by艣 tego spe艂ni膰. Udaj si臋 wi臋c do pa艂acu cesarskiego, wejd藕 do nich pod pozorem, 偶e przynosisz pewne pilne, a tajne zlecenia ode mnie i zabij ich. Oka偶 si臋 dzielnym m臋偶em i zg艂ad藕 tego starca i m艂odzieniaszka, co przyjdzie ci 艂atwo, a 偶e dzielisz do pewnego stopnia niebezpiecze艅stwo tego przedsi臋wzi臋cia, przypadn膮 ci w udziale najwy偶sze nagrody po pomy艣lnym jego przeprowadzeniu鈥.
Kiedy to trybun us艂ysza艂, przera偶enie go ogarn臋艂o do g艂臋bi duszy, nie straci艂 jednak przytomno艣ci umys艂u, ale jako cz艂owiek nie pozbawiony rozumu (by艂 bowiem Syryjczykiem z pochodzenia, a ci ludzie ze Wschodu s膮 niezwykle szczwani w swoim sposobie my艣lenia), widz膮c podniecenie rozkazodawcy i znaj膮c jego pot臋g臋, nie sprzeciwi艂 si臋, by w nast臋pstwie nie 艣ci膮gn膮膰 kary na siebie, lecz udawa艂, 偶e to, co s艂yszy, odpowiada jego 偶yczeniom i pragnieniom; upad艂szy tedy przed nim na twarz, jak gdyby ju偶 by艂 cesarzem, prosi艂 go o pismo zawieraj膮ce polecenie mordu. Jest bowiem zwyczajem w艂adc贸w absolutnych, 偶e je艣li kogo posy艂aj膮 dla wykonania wyroku 艣mierci bez s膮du, wydaj膮 odpowiednie zlecenie na pi艣mie, by wykonawca mia艂 si臋 czym wykaza膰. Plaucjanus za艣lepiony nami臋tno艣ci膮 daje mu to pismo i wyprawia go dla dokonania mordu, zleciwszy mu, aby po zg艂adzeniu ich obydw贸ch pos艂a艂 po niego, zanim si臋 rozg艂osi fakt, by go ludzie zobaczyli w pa艂acu cesarskim pierwej, ani偶eli pos艂ysz膮, 偶e obj膮艂 w艂adz臋 cesarsk膮.
12. Po u艂o偶eniu tej akcji uda艂 si臋 trybun do pa艂acu i przeszed艂 jak zwykle przez ca艂e mieszkanie cesarskie bez przeszkody. Zdaj膮c sobie spraw臋 z tego, 偶e niemo偶liw膮 jest rzecz膮 zg艂adzi膰 obu cesarzy, i to mieszkaj膮cych w r贸偶nych cz臋艣ciach pa艂acu, zatrzyma艂 si臋 przy pokojach Sewerusa i wezwawszy str贸偶贸w sypialni cesarskiej prosi艂, by go zaprowadzili do niego, bo chce mu zanie艣膰 pewne wie艣ci dotycz膮ce jego bezpiecze艅stwa. Ci powt贸rzyli to Sewerusowi i na rozkaz jego wprowadzili trybuna, kt贸ry wszed艂szy tak powiedzia艂: 鈥濸rzybywam do ciebie, panie, wed艂ug mniemania tego, kt贸ry mnie pos艂a艂, jako morderca i kat, ale wed艂ug mego 偶yczenia i ch臋ci jako zbawiciel tw贸j i dobroczy艅ca. Plaucjanus bowiem, kt贸ry d膮偶y do tronu, poleci艂 mi zamordowa膰 ciebie i syna, i to nie tylko ustnie, ale i pisemnie; dowodem to oto pismo. Ja wprawdzie mu to obieca艂em, aby w razie mojej odmowy komu innemu nie zleci艂 tego czynu, ale przybywam, aby ci o tym powiedzie膰, by si臋 wykry艂y jego zuchwa艂e zamiary鈥. Tak mniej wi臋cej m贸wi艂 zalewaj膮c si臋 艂zami, ale Sewerus nie zaraz mu uwierzy艂. Poniewa偶 mi艂o艣膰 do Plaucjanusa g艂臋boko tkwi艂a w jego sercu, podejrzewa艂, 偶e ca艂a ta sprawa to jaka艣 gra u艂o偶ona, niczym sztuka ze sceny, i s膮dzi艂, 偶e to syn jego z nienawi艣ci do Plaucjanusa i w niech臋ci do jego c贸rki wymy艣li艂 jaki艣 podst臋p i oszczerstwo gro偶膮ce 艣mierci膮.
Wezwa艂 wi臋c syna do siebie i obwinia艂 go, 偶e prowadzi tego rodzaju knowania przeciw oddanemu im cz艂owiekowi, ponadto i spokrewnionemu z nimi. Antoninus zaklina艂 si臋 najpierw zapewniaj膮c, 偶e nie wie nawet, o czym mowa. Poniewa偶 jednak trybun upiera艂 si臋 przy swoim i pokazywa艂 pismo, doda艂 mu ducha i wezwa艂 go, by przedstawi艂 dowody. Trybun, kt贸ry widzia艂, na jakie niebezpiecze艅stwo jest nara偶ony, obawiaj膮c si臋 przywi膮zania Sewerusa do Plaucjanusa, wiedz膮c zarazem, 偶e je艣li zamach nie zostanie w pe艂ni ods艂oni臋ty i udowodniony, to zawis艂a nad nim straszliwa 艣mier膰, powiedzia艂: 鈥濲akiego偶 silniejszego dowodu chcecie, panowie, lub jakiej wskaz贸wki jeszcze wyra藕niejszej? Pozw贸lcie mi wi臋c - m贸wi艂 - wyj艣膰 z pa艂acu i przes艂a膰 wiadomo艣膰 przez jednego z moich zaufanych ludzi, 偶e czyn zosta艂 dokonany. On uwierzy temu i przyb臋dzie w przekonaniu, 偶e zajmie opr贸偶niony pa艂ac cesarski. A wasz膮 ju偶 rzecz膮 b臋dzie wybada膰 prawd臋, kiedy tu nadejdzie. Naka偶cie jednak zachowa膰 g艂臋boki spok贸j w pa艂acu, by si臋 nie dowiedziano pierwej, co si臋 tu dzieje, i plany nasze nie zosta艂y udaremnione鈥.
Po tych s艂owach poleca jednemu z najwi臋cej zaufanych ludzi donie艣膰 Plaucjanusowi, by przybywa艂 jak najpr臋dzej, bo obaj cesarze nie 偶yj膮, trzeba wi臋c, aby ju偶 by艂 na miejscu, zanim lud o tym si臋 dowie, gdy偶 po zaj臋ciu pa艂acu i ugruntowaniu nast臋pstwa na tronie wszyscy, ch臋tnie czy niech臋tnie, b臋d膮 mu pos艂uszni jako cesarzowi, kt贸ry ju偶 jest, a nie kt贸ry dopiero b臋dzie. Plaucjanus da艂 temu wiar臋 i ponoszony nadziejami p贸藕nym ju偶 wieczorem wdzia艂 na siebie dla bezpiecze艅stwa pancerz, ukrywszy go jednak pod innymi szatami, wsiad艂 na w贸z i pospieszy艂 natychmiast do pa艂acu cesarskiego wraz z niewieloma lud藕mi, kt贸rzy mu towarzyszyli w mniemaniu, 偶e zosta艂 wezwany do cesarza0 w zwi膮zku z jakimi艣 wa偶nymi sprawami. Kiedy przyby艂 do cesarskiego pa艂acu, wszed艂 bez przeszk贸d, gdy偶 stra偶e nie wiedzia艂y nic, co si臋 dzieje. Trybun, kt贸ry ju偶 na niego czatowa艂, wyszed艂 naprzeciw niego i powita艂 go jako cesarza, po czym uj膮艂 go poufale za r臋k臋 i wprowadzi艂 do sypialni, gdzie jak m贸wi艂, le偶a艂y cia艂a cesarzy. Sewerus jednak przygotowa艂 ju偶 kilku m艂odych ludzi z otaczaj膮cej go stra偶y przybocznej, aby go uj臋li, gdy wejdzie. Plaucjanus, kt贸ry wszed艂 z zupe艂nie innymi nadziejami, zobaczy艂 nagle obu cesarzy stoj膮cych. W tej samej chwili uj臋to go i zatrzymano, podczas gdy przera偶ony tym obrotem sprawy pocz膮艂 prosi膰 i b艂aga膰. Broni艂 si臋 nawet twierdz膮c, 偶e to wszystko fa艂sz, pu艂apka urz膮dzona na niego i przygotowana komedia. Gdy Sewerus wyrzuca艂 mu liczne dobrodziejstwa i zaszczyty, jakimi go darzy艂, on pocz膮艂 mu przypomina膰 okazywan膮 zawsze dot膮d wierno艣膰 i oddanie, tak 偶e Sewerus jako艣 powoli zacz膮艂 si臋 sk艂ania膰 do tego, by da膰 wiar臋 temu, co Plaucjanus m贸wi艂, gdy nagle ukaza艂a si臋 cz臋艣膰 pancerza spod rozchylonej sukni. Na widok tego Antoninus, m艂odzieniec zuchwa艂y i zapalczywy, a przy tym 偶ywio艂owo nienawidz膮cy tego cz艂owieka, zawo艂a艂: 鈥濧le co mo偶esz odpowiedzie膰 na te dwa zapytania. Czemu偶 to przybywasz do cesarza p贸藕no wieczorem nie wezwany? A co znaczy u ciebie ten pancerz? Nikt przecie偶 nie przychodzi na uczt臋 czy zabaw臋 w zbroi!鈥 Po tych s艂owach kaza艂 trybunowi i obecnym 偶o艂nierzom doby膰 miecza i zabi膰 tego cz艂owieka jako oczywistego zdrajc臋. Wezwani pos艂uchali bez wahania rozkazu i zabili go, cia艂o za艣 wyrzucili na ulic臋, by wszyscy mogli go zobaczy膰, a nienawidz膮cy i zel偶y膰.
W ten spos贸b zatem zako艅czy艂 偶ycie Plaucjanus, kt贸ry zupe艂nie straci艂 rozum z nienasyconej chciwo艣ci wszelkich d贸br, a w ko艅cu pad艂 ofiar膮 niewierno艣ci swego s艂ugi0.
13. Sewerus ustanowi艂 odt膮d dw贸ch prefekt贸w kohort pretoria艅skich0, a sam sp臋dza艂 czas po najwi臋kszej cz臋艣ci w podmiejskich willach cesarskich i nadbrze偶nych miejscowo艣ciach Kampanii, zajmuj膮c si臋 wymiarem sprawiedliwo艣ci i sprawowaniem rz膮d贸w w pa艅stwie. Chcia艂 mianowicie odsun膮膰 syn贸w od trybu 偶ycia w Rzymie i przyzwyczai膰 ich do zdrowej atmosfery moralnej, widzia艂 bowiem, 偶e okazuj膮 zainteresowania dla widowisk w spos贸b zbyt niew艂a艣ciwy jak na cz艂onk贸w domu cesarskiego. Istotnie ich nami臋tne zainteresowanie widowiskami i zapasami, poniewa偶 bracia zawsze mieli odmienne i przeciwne pogl膮dy, rozstraja艂o ich dusze, dawa艂o podniet臋 do k艂贸tni i nieprzyja藕ni. Szczeg贸lnie niezno艣ny by艂 Antoninus, odk膮d usun膮艂 ze 艣wiata Plaucjanusa, 偶ywi艂 l臋k i obaw臋0 (...) c贸rce za艣 jego, a swojej 偶onie, usi艂owa艂 zgotowa膰 艣mier膰 na wszelki spos贸b. Ale Sewerus i j膮 sam膮, i brata jej0 wys艂a艂 na Sycyli臋0, przyznawszy im odpowiednie zaopatrzenie, by mogli 偶y膰 wygodnie; poszed艂 w tym wzgl臋dzie za przyk艂adem Augusta, kt贸ry w ten spos贸b post膮pi艂 z dzie膰mi Antoniusza, kiedy mi臋dzy nimi zapanowa艂a nieprzyja藕艅. Sam te偶 nieustannie robi艂 usi艂owania, by doprowadzi膰 do przyjaznych stosunk贸w mi臋dzy synami, zach臋ci膰 ich do zgody i porozumienia przywodz膮c im na pami臋膰 mity i dramaty, t艂umacz膮c, 偶e zawsze z k艂贸tni mi臋dzy bra膰mi panuj膮cymi wynika艂y dla nich nieszcz臋艣cia. Wskazywa艂 na skarbce i 艣wi膮tynie przepe艂nione wszystkie pieni臋dzmi, na bogactwo i si艂y [takie, 偶e nic nie zdo艂a] im z zewn膮trz zagrozi膰, podkre艣la艂, 偶e maj膮 u siebie tak wielkie zasoby, i偶 hojnie i obficie mog膮 swych 偶o艂nierzy nagradza膰, 偶e stoj膮ce w Rzymie wojska czterokrotnie zosta艂y pomno偶one0, a ob贸z ich pod miastem tak pot臋偶nie zosta艂 rozbudowany, i偶 nie ma 偶adnej si艂y z zewn膮trz, kt贸ra by zdo艂a艂a im sprosta膰 albo si臋 przeciwstawi膰, czy to co do ilo艣ci wojska, czy co do t臋偶yzny fizycznej 偶o艂nierzy, czy do zasob贸w pieni臋偶nych. Z tego wszystkiego - m贸wi艂 - nie b臋dzie jednak 偶adnego po偶ytku, je艣li b臋d膮 si臋 wadzi膰 ze sob膮, je艣li wojna wewn臋trzna wybuchnie. Tak mniej wi臋cej m贸wi艂 za ka偶dym razem, stosuj膮c raz pro艣by, drugi raz gro藕by, i stara艂 si臋 doprowadzi膰 ich do rozs膮dku, a zarazem pogodzi膰. Nie okazywali jednak bynajmniej pos艂usze艅stwa, przeciwnie, jeszcze wi臋cej si臋 rozpuszczali i byli coraz gorsi. A przy tym tych bujnych m艂odzie艅c贸w, folguj膮cych bez miary wszelkim 偶膮dzom w poczuciu swojej swobody jako synowie cesarscy, starali si臋 jedna膰 dla siebie ich pochlebcy nie tylko pomagaj膮c im w zaspokojeniu nami臋tno艣ci oraz najhaniebniejszych rozrywek, ale i wyszukuj膮c ci膮gle co艣 nowego, by zrobi膰 przez to przyjemno艣膰 temu, kt贸remu schlebiali, a przykro艣膰 jego bratu. Kilku nawet takich s艂u偶alc贸w przychwyci艂 ju偶 Sewerus na gor膮cym uczynku i ukara艂.
14. W艣r贸d tych zgryzot z powodu takiego sposobu 偶ycia syn贸w i ich niegodnego zami艂owania do wszelkich widowisk otrzyma艂 Sewerus list od namiestnika Brytanii z doniesieniem, 偶e tamtejsi barbarzy艅cy si臋 burz膮, napadaj膮 na kraj, uprowadzaj膮 zdobycz i szerz膮 wielkie spustoszenie; potrzebne s膮 wi臋c wi臋ksze si艂y albo i obecno艣膰 cesarza, by przyj艣膰 krajowi z pomoc膮. Sewerus przyj膮艂 t臋 wiadomo艣膰 z zadowoleniem, nie tylko dlatego, 偶e w og贸le z natury 偶膮dny by艂 s艂awy i po zwyci臋stwach na Wschodzie i P贸艂nocy oraz po zdobyciu tam przydomk贸w zwyci臋skich rad by艂 zdoby膰 dalsze trofea w walkach z Brytyjczykami, ale i dlatego, 偶e chcia艂 syn贸w zabra膰 z Rzymu, by otrze藕wieli w skromnym 偶yciu wojskowym, oderwani od zbytku i rozpustnego 偶ycia w Rzymie. Zapowiedzia艂 wi臋c wyjazd do Brytanii0, mimo 偶e ju偶 by艂 stary i chorowa艂 na go艣ciec; ale jego si艂y duchowe by艂y wi臋ksze ani偶eli jakiegokolwiek m艂odzie艅ca. Przewa偶n膮 cz臋艣膰 drogi odby艂 niesiony w lektyce i nigdzie si臋 d艂u偶ej nie zatrzymywa艂 dla odpoczynku. Razem z synami przeby艂 drog臋 pr臋dzej, ni偶by mo偶na my艣le膰 i oczekiwa膰, i przep艂yn膮wszy Ocean stan膮艂 w Brytanii, po czym 艣ci膮gn膮艂 ze wszystkich stron wojska i zabrawszy wielkie si艂y przygotowywa艂 si臋 do podj臋cia dzia艂a艅 wojennych.
Brytyjczycy przera偶eni nag艂ym przybyciem cesarza, s艂ysz膮c, 偶e zgromadzi艂 przeciw nim bardzo wielkie wojska, wys艂ali do niego pos艂贸w i podj臋li rozmowy w sprawie pokoju usi艂uj膮c usprawiedliwi膰 swoje przewiny. Ale Sewerus, kt贸remu zale偶a艂o na d艂u偶szym pobycie w tym kraju, by nie wraca膰 spiesznie z powrotem do Rzymu, chc膮c nadto odnie艣膰 zwyci臋stwo i nad Brytyjczykami, a z nim i przydomek, odprawi艂 z niczym ich pos艂贸w, a podj膮艂 przygotowania do walki. Przede wszystkim usi艂owa艂 zaj膮膰 bagniste okolice przy pomocy pomost贸w, by 偶o艂nierze maszeruj膮cy bezpieczn膮 drog膮 z 艂atwo艣ci膮 mogli si臋 naprz贸d posuwa膰 i toczy膰 walk臋 maj膮c silne oparcie pod nogami na trwa艂ym gruncie. Najwi臋ksza cz臋艣膰 Brytanii skutkiem ustawicznych wylew贸w Oceanu w czasie przyp艂ywu zmienia si臋 bowiem w moczary, kt贸re barbarzy艅cy zwykli przep艂ywa膰 wp艂aw albo brodz膮c w wodzie a偶 do pasa, gdy偶 maj膮c przewa偶n膮 cz臋艣膰 cia艂a nie okryt膮 nic sobie z bagna nie robi膮. W艂a艣ciwie nie u偶ywaj膮 nawet szat, a tylko stroj膮 biodra i szyj臋 偶elazem, kt贸re uwa偶aj膮 za ozdob臋 i znami臋 bogactwa, jak inni barbarzy艅cy z艂oto; cia艂o za艣 tatuuj膮 pstrymi rysunkami i obrazami r贸偶nych zwierz膮t. Dlatego w艂a艣nie nie odziewaj膮 si臋, by nie zas艂ania膰 rysunk贸w na ciele. Odznaczaj膮 si臋 oni wielk膮 waleczno艣ci膮 i krwio偶erczo艣ci膮, os艂aniaj膮 si臋 jedynie niewielk膮 tarcz膮 i nosz膮 poza tym w艂贸czni臋 oraz miecz przypasany do go艂ego cia艂a. Nie znaj膮 natomiast i nie u偶ywaj膮 pancerzy czy szyszaku, uwa偶aj膮c, 偶e by艂oby to przeszkod膮 przy przechodzeniu przez moczary, kt贸rych g臋ste wyziewy powoduj膮, 偶e powietrze w tym kraju stale jest mgliste. Dlatego w艂a艣nie Sewerus poczyni艂 swoje przygotowania, kt贸re mia艂y na celu s艂u偶y膰 wojsku rzymskiemu, a stwarza膰 utrudnienia barbarzy艅com i hamowa膰 ich rozmach.
Kiedy uzna艂, 偶e przygotowania do wojny zosta艂y dostatecznie przeprowadzone, zostawi艂 m艂odszego syna imieniem Geta0 w prowincji b臋d膮cej pod rzymskim panowaniem, aby si臋 zaj膮艂 wymiarem sprawiedliwo艣ci i porz膮dkowa艂 stosunki polityczne, maj膮c przydanych doradc贸w spo艣r贸d starszych przyjaci贸艂. Antonina za艣 zabra艂 ze sob膮 i ruszy艂 na nieprzyjaci贸艂0. Wojsko przekroczy艂o strumienie i groble wzniesione dla os艂ony rzymskich granic pa艅stwowych, po czym wywi膮za艂y si臋 liczne starcia i utarczki, w kt贸rych barbarzy艅cy zmuszeni zostali do ucieczki. Przy znajomo艣ci terenu przychodzi艂o im 艂atwo ucieka膰 i ukrywa膰 si臋 w lasach oraz moczarach, co wszystko dla Rzymian stanowi艂o przeszkod臋 i powodowa艂o przewlekanie si臋 wojny.
15. Do tego Sewerus, kt贸ry by艂 ju偶 stary, zapad艂 na przewlek艂膮 chorob臋, skutkiem czego sam by艂 zmuszony pozosta膰 w domu, usi艂owa艂 natomiast wys艂a膰 Antonina, by pokierowa艂 dzia艂aniami wojennymi0. Jednakowo偶 Antoninus niewiele troszczy艂 si臋 o barbarzy艅c贸w, a stara艂 zjedna膰 sobie 偶o艂nierzy oczerniaj膮c brata, i tak dzia艂a艂, by wszyscy tylko na niego patrzyli, zabiegaj膮c wszelkimi sposobami o jedynow艂adztwo. Ojciec, kt贸ry d艂ugo chorowa艂 i nie chcia艂 umiera膰, wyda艂 mu si臋 nienawistny i uci膮偶liwy. By pozby膰 si臋 go pr臋dzej, namawia艂 lekarzy i s艂u偶b臋, by jaki艣 b艂膮d pope艂nili w leczeniu starca. Wreszcie jednak Sewerus po ci臋偶kich cierpieniach, strawiony g艂贸wnie zgryzot膮, zako艅czy艂 swe 偶ycie0, okryte, gdy chodzi o czyny wojenne, najwi臋ksz膮 chwal膮, jakiej nie posiada艂 偶aden z dotychczasowych cesarzy. Bo nikt przed nim nie zgromadzi艂 tyle trofe贸w ani w wojnach domowych ze swymi przeciwnikami, ani w wojnach zewn臋trznych z barbarzy艅cami. Po艂o偶y艂 si臋 na spoczynek po 18 latach panowania zostawiaj膮c jako nast臋pc贸w swoich syn贸w, kt贸rym przekaza艂 po sobie zasoby pieni臋偶ne, jak nikt nigdy i si艂臋 zbrojn膮 nie do zwalczenia.
Obj膮wszy w艂adz臋 po 艣mierci ojca, zacz膮艂 Antoninus od tego, 偶e kaza艂 natychmiast wymordowa膰 wszystkich ludzi z najbli偶szego jego otoczenia. Straci艂 bowiem zar贸wno lekarzy, kt贸rzy nie pos艂uchali jego rozkazu i nie przyspieszyli 艣mierci starca przez b艂臋dne leczenie, jak i wychowawc贸w swoich oraz brata, poniewa偶 nastawali na niego z pro艣bami, by si臋 z bratem pojedna艂; w og贸le nie pozostawi艂 nikogo przy 偶yciu, kogo stary cesarz ceni艂 lub szanowa艂. R贸wnocze艣nie osobi艣cie stara艂 si臋 zjedna膰 darami i obietnicami dow贸dc贸w wojskowych, aby nam贸wili wojsko, by jego tylko obwo艂ali imperatorem, i na wszelki spos贸b intrygowa艂 przeciwko bratu. Nie zdo艂a艂 jednak przekona膰 偶o艂nierzy. Chowali bowiem w pami臋ci Sewerusa, wspominali, 偶e obaj bracia zar贸wno od dziecka w艣r贸d nich si臋 wychowywali, tote偶 obydwom jednakowo okazywali pos艂usze艅stwo i przywi膮zanie. Antoninus, kiedy mu si臋 nie powiod艂o z 偶o艂nierzami, wszed艂 w uk艂ady z barbarzy艅cami i zawar艂 z nimi pok贸j, po czym przyj膮wszy od nich zak艂adnik贸w jako r臋kojmi臋 wierno艣ci opu艣ci艂 kraj i pod膮偶y艂 ju偶 do brata i matki0. Gdy zeszli si臋 razem, usi艂owa艂a matka jako te偶 najpowa偶niejsi doradcy i przyjaciele ojca pojedna膰 obu braci. W贸wczas Antoninus widz膮c, 偶e wszyscy sprzeciwiaj膮 si臋 jego pragnieniom, z konieczno艣ci wi臋cej ani偶eli z przekonania da艂 si臋 sk艂oni膰 do zgody i przyjacielskiego zbli偶enia, co by艂o jednak raczej udane ani偶eli prawdziwe. W ten spos贸b zatem obaj na r贸wni sprawowali w艂adz臋 cesarsk膮. Zdecydowali si臋 teraz opu艣ci膰 Brytani臋 i pod膮偶yli do Rzymu wioz膮c ze sob膮 pozosta艂e szcz膮tki ojca. Cia艂o jego kazali bowiem spali膰, a popio艂y jego wraz z wonno艣ciami z艂o偶yli do alabastrowej urny i zabrali z sob膮 do Rzymu, by z艂o偶y膰 je w 艣wi臋tym grobowcu cesarzy0. 艢ci膮gn膮wszy wojsko, przeprawili si臋 przez Ocean i jako zwyci臋zcy Brytanii przybyli do po艂o偶onej po przeciwnej stronie Galii.
W ksi臋dze tej przedstawili艣my tedy, jak Sewerus zako艅czy艂 偶ycie i jak jego synowie przej臋li po nim w艂adz臋.
1. W poprzedniej ksi臋dze om贸wili艣my zatem czyny Sewerusa w okresie osiemnastu lat jego panowania. Synowie jego, ju偶 w m艂odzie艅czym wieku0, pospieszyli wi臋c wraz z matk膮 do Rzymu, ale od razu w drodze zaznaczy艂 si臋 roz艂am mi臋dzy nimi. Bo ani nie zatrzymywali si臋 w tych samych zajazdach, ani nie jedli razem posi艂k贸w, okazywali natomiast wielk膮 podejrzliwo艣膰 przy spo偶ywaniu wszystkich potraw i napoj贸w, by jeden nie uprzedzi艂 drugiego i albo sam, albo przez kogo艣 z pozyskanej s艂u偶by nie poda艂 bratu trucizny. Dlatego w艂a艣nie tym wi臋cej przyspieszali sw膮 podr贸偶 偶ywi膮c obaj nadziej臋, 偶e 偶ycie ich mniej b臋dzie nara偶one na niebezpiecze艅stwo, gdy znajd膮 si臋 w Rzymie i podzieliwszy si臋 pa艂acem cesarskim, ka偶dy z nich oddzielnie b臋dzie m贸g艂 si臋 urz膮dzi膰 wed艂ug swego upodobania w szerokim i rozleg艂ym pomieszczeniu, wi臋kszym ni偶 niejedno miasto.
Kiedy przybyli do Rzymu, lud przyj膮艂 ich z ga艂膮zkami wawrzynu w r臋kach, a senat uroczystymi przem贸wieniami. Sami szli na czele pochodu przybrani w purpur臋 cesarsk膮, za nimi pod膮偶ali 贸wcze艣ni konsulowie nios膮c urn臋, w kt贸rej znajdowa艂y si臋 popio艂y Sewerusa, a wszyscy, kt贸rzy witali m艂odych cesarzy, podchodzili i oddawali ho艂d urnie. Towarzyszyli jej nast臋pnie w uroczystym pochodzie i z艂o偶yli j膮 w 艣wi膮tyni, gdzie si臋 znajduj膮 艣wi臋te pomniki grobowe Marka i poprzednich cesarzy. Po dope艂nieniu zwyk艂ych obrz臋d贸w, jakie si臋 stosuje przy wej艣ciu cesarzy do miasta, udali si臋 do pa艂acu cesarskiego, kt贸ry podzielili w ten spos贸b, 偶e ka偶dy mieszka艂 oddzielnie, przy czym wszelkie tajne wej艣cia, jakie by艂y, zamkn臋li, a zostawili do swobodnego u偶ytku jedynie wej艣cie g艂贸wne i wiod膮ce przez dziedziniec. Ka偶dy na w艂asn膮 r臋k臋 ustawi艂 swoje stra偶e i nigdy si臋 nie stykali ze sob膮, chyba w bardzo rzadkich wypadkach. Przede wszystkim jednak urz膮dzili teraz uroczysto艣膰 ku czci ojca.
2. Jest mianowicie zwyczajem u Rzymian, 偶e si臋 podnosi do rz臋du bog贸w tych cesarzy, kt贸rzy zmarli pozostawiaj膮c syn贸w jako swoich nast臋pc贸w; ho艂d taki nazywaj膮 apoteoz膮. W ca艂ym mie艣cie obchodzi si臋 w贸wczas 偶a艂ob臋 po艂膮czon膮 z religijnymi obrz臋dami. Cia艂o zmar艂ego grzebi膮 z kosztown膮 wystawno艣ci膮 obyczajem innych ludzi; sporz膮dzaj膮 natomiast z wosku wizerunek jego najzupe艂niej podobny do zmar艂ego i uk艂adaj膮 go na bardzo wielkim 艂o偶u z ko艣ci s艂oniowej, wysoko umieszczonym u wej艣cia do pa艂acu cesarskiego, a na dole rozpo艣cieraj膮 z艂otem przetykane kobierce. Tak wizerunek ten odtwarzaj膮cy chorego z bladym obliczem le偶y wystawiony na widok publiczny. Po obu za艣 stronach 艂o偶a siedz膮 przez wi臋ksz膮 cz臋艣膰 dnia po lewej wszyscy senatorowie przybrani w czarne okrycia, po prawej wszystkie kobiety, kt贸re czy to ze wzgl臋du na m臋偶a, czy na ojca otoczone s膮 najwi臋kszym szacunkiem. U 偶adnej z nich nie wida膰 jednak ozd贸b ze z艂ota ani jakiegokolwiek naszyjnika, ale s膮 odziane w skromne bia艂e szaty, kt贸re im nadaj膮 偶a艂obny charakter. Trwa to przez siedem dni. Od czasu do czasu przychodz膮 lekarze, zbli偶aj膮 si臋 do 艂o偶a i nast臋pnie spojrzawszy na chorego obwieszczaj膮 za ka偶dym razem, 偶e stan jego si臋 pogarsza. Skoro za艣 orzekn膮, 偶e umar艂, podnosz膮 艂o偶e najznakomitsi m艂odzi ludzie ze stanu rycerskiego i wybrani m艂odzie艅cy ze stanu senatorskiego, nios膮 je przez 艢wi臋t膮 Drog臋 i sk艂adaj膮 na starym forum w miejscu, gdzie urz臋dnicy rzymscy ust臋puj膮c z godno艣ci sk艂adaj膮 przysi臋g臋. Po obu stronach ustawione jest rusztowanie wznosz膮ce si臋 stopniowo i z jednej strony stoi ch贸r ch艂opc贸w z najznakomitszych i najszlachetniejszych rodzin, z przeciwnej za艣 ch贸r dziewcz膮t z rodzin uchodz膮cych za najpowa偶niejsze; jedni i drudzy 艣piewaj膮 na cze艣膰 zmar艂ego hymny i peany o powa偶nej i 偶a艂obnej melodii. Nast臋pnie podnosz膮 艂o偶e i zanosz膮 je poza miasto na tzw. Pole Marsowe, gdzie w najszerszej cz臋艣ci r贸wniny ustawiona jest budowla o czterech r贸wnych bokach, wzniesiona na kszta艂t domu bez u偶ycia jakiegokolwiek innego materia艂u, pr贸cz tylko pot臋偶nych belek drewnianych, ze sob膮 spojonych. Ca艂a ta budowla jest wewn膮trz wype艂niona chrustem, z zewn膮trz za艣 przyozdobiona jest kobiercami z艂otem przetykanymi, pos膮gami z ko艣ci s艂oniowej i barwnymi malowid艂ami. Na niej stoi z kolei druga budowla kszta艂tem i ozdobami do niej zupe艂nie podobna, ale mniejsza, z otwartymi drzwiczkami i bramami. Na niej wznosi si臋 trzecia i czwarta, znowu mniejsza ni偶 poprzednie, a w ko艅cu zamyka ca艂o艣膰 najmniejsza ju偶 z nich. Z kszta艂tu mo偶na by por贸wna膰 t臋 wzniesion膮 w taki spos贸b budowl臋 do stra偶nic 艣wietlnych, kt贸re stoj膮 w portach u wej艣cia i przy pomocy ognia zapewniaj膮 okr臋tom bezpieczny wjazd w nocy; pospolicie nazywaj膮 je farusami0. Ot贸偶 w drugiej z kolei budowli z艂o偶ono wyniesione tam 艂o偶e oraz przyniesiono tam i ca艂ymi stosami zsypano wszelkie wonno艣ci i kadzid艂a, jakie tylko ziemia wydaje, owoce wszelkie, zio艂a, jako te偶 p艂yny zebrane dla mi艂ego zapachu. Bo nie ma prowincji ni miasta, nie ma cz艂owieka posiadaj膮cego jak膮艣 godno艣膰 i znaczenie, kt贸ry by nie poczuwa艂 si臋 do obowi膮zku przes艂ania ku czci cesarza takich, ostatnich dar贸w. Kiedy wi臋c wzniesie si臋 ta olbrzymia sterta wonno艣ci i ca艂a budowla nimi si臋 zape艂ni, odbywa si臋 wok贸艂 tak przygotowanego stosu objazd konnych i ca艂e rycerstwo kr膮偶y dooko艂a w pewnym porz膮dku, obje偶d偶aj膮c p臋dem budynek w rytmie tanecznym. W podobnym porz膮dku kr膮偶膮 r贸wnie偶 wozy, wioz膮ce stoj膮cych na nich wo藕nic贸w, przybranych w purpurowe szaty, nosz膮cych na twarzy maski odtwarzaj膮ce oblicze tych, kt贸rzy zdobyli sobie s艂aw臋 u Rzymian jako wodzowie albo cesarze. Po zako艅czeniu tego nast臋pca cesarza, kt贸ry po nim obj膮艂 w艂adz臋, uj膮wszy p艂on膮c膮 pochodni臋 przyk艂ada j膮 do budowli, a r贸wnocze艣nie i inni z wszystkich stron podk艂adaj膮 ogie艅, 偶e za艣 budowla wype艂niona jest chrustem i kadzid艂ami, wi臋c wszystko z wielk膮 艂atwo艣ci膮 i szybko艣ci膮 ogarniaj膮 p艂omienie. Z najwy偶szej i najmniejszej cz臋艣ci budynku jakby z jakiej艣 stra偶nicy wypuszczaj膮 or艂a, kt贸ry wznosi si臋 wraz z ogniem w powietrze, unosz膮c wed艂ug wierze艅 rzymskich z ziemi do nieba dusz臋 cesarza. Od tego czasu odbiera on cze艣膰 bosk膮 pomi臋dzy innymi bogami.
3. Po oddaniu tej czci ojcu udali si臋 synowie z powrotem do pa艂acu cesarskiego, ale od tej chwili [ju偶 otwarcie] wszcz臋li walk臋 mi臋dzy sob膮, zion臋li nienawi艣ci膮 jeden do drugiego i nastawali wzajemnie na swe 偶ycie. Ka偶dy z nich robi艂 wszelkie usi艂owania, by pozby膰 si臋 brata i w艂adz臋 zagarn膮膰 wy艂膮cznie dla siebie. Podzieli艂y si臋 te偶 zdania wszystkich, kt贸rzy w mie艣cie posiadali jakie艣 znaczenie i godno艣ci, bo ka偶dy z braci na w艂asn膮 r臋k臋 skrycie nawi膮zywa艂 z nimi 艂膮czno艣膰 i zjednywa艂 ich sobie, usi艂uj膮c przeci膮gn膮膰 ich na swoj膮 stron臋 przy pomocy wszelkich obietnic. Najwi臋ksza ich cz臋艣膰 sprzyja艂a jednak Gecie, stwarza艂 bowiem pewne pozory przyzwoitego post臋powania i okazywa艂 umiarkowanie oraz 艂agodno艣膰 w zetkni臋ciu z tymi, kt贸rzy si臋 do niego zbli偶ali. R贸wnie偶 zainteresowania jego by艂y powa偶niejsze, otacza艂 si臋 lud藕mi wykszta艂conymi, ciesz膮cymi si臋 dobr膮 s艂aw膮 i objawia艂 zami艂owanie do 膰wicze艅 zapa艣niczych i innych, godnych wolnego cz艂owieka. A 偶e dla tych, z kt贸rymi si臋 styka艂, dobrotliwy by艂 i przyjazny, zdobywa艂 sobie przez to rozg艂os i najlepsz膮 s艂aw臋, przychylno艣膰 i 偶yczliwo艣膰 przewa偶nej cz臋艣ci ludno艣ci. Antoninus przeciwnie, w ca艂ym swym post臋powaniu by艂 gwa艂towny i pop臋dliwy, trzyma艂 si臋 z dala od wspomnianych wy偶ej upodoba艅, a obnosi艂 si臋 jako nami臋tny zwolennik 偶ycia 偶o艂nierskiego i wojennego. Wszystko robi艂 w spos贸b nami臋tny gro偶膮c raczej ni偶 przekonywaj膮c, strachem te偶, a nie 偶yczliwo艣ci膮 jedna艂 sobie przyjaci贸艂.
Kiedy przeciwie艅stwo mi臋dzy bra膰mi pocz臋艂o si臋 przejawia膰 we wszystkim, co robili, nawet w najb艂ahszych rzeczach, matka podj臋艂a pr贸b臋, by doprowadzi膰 do zgody mi臋dzy nimi. Aby bawi膮c obaj w Rzymie nie knuli spisk贸w przeciwko sobie, wysun臋艂a w ko艅cu pomys艂, by pa艅stwo podzieli膰. Zebrali wi臋c w obecno艣ci matki dawnych przyjaci贸艂 ojca i za偶膮dali podzielenia cesarstwa w ten spos贸b, 偶e ca艂膮 Europ臋 mia艂by otrzyma膰 Antoninus, a przeciwleg艂y l膮d, tzw. Azja, mia艂aby w ca艂o艣ci przypa艣膰 Gecie. Tak bowiem - jak m贸wili - jakim艣 boskim zrz膮dzeniem oddzielone zosta艂y od siebie oba te l膮dy wodami Propontydy. Zgodzili si臋 na to, 偶e Antoninus roz艂o偶y sw贸j ob贸z pod Bizancjum, a Geta w Chalcedonie w Bitynii, aby wojska stoj膮ce naprzeciw siebie strzeg艂y obszaru pa艅stwowego ka偶dego z braci i przeszkadza艂y w pr贸bie jego przekroczenia. Postanowili r贸wnie偶, 偶e wszyscy cz艂onkowie senatu pochodz膮cy z Europy zostan膮 na miejscu, a pochodz膮cy z tamtej strony wyjad膮 razem z Get膮. Stolic膮 jego pa艅stwa wystarczaj膮c膮 b臋dzie - jak o艣wiadczy艂 Geta - Antiochia lub Aleksandria, nieznacznie tylko, jak s膮dzi艂, ust臋puj膮ca co do wielko艣ci Rzymowi. Z prowincji po艂udniowych Mauretania, Numidia i s膮siednie obszary Afryki mia艂y by膰 oddane Antoninusowi, dalsze za艣 a偶 do Wschodu mia艂y nale偶e膰 do Gety.
Gdy tak bracia ustalali te szczeg贸艂y, wszyscy obecni z pos臋pnym wyrazem twarzy patrzyli ku ziemi. Tylko Julia tak si臋 odezwa艂a: 鈥濿idz臋, moje dzieci, 偶e znale藕li艣cie spos贸b, jak ziemi臋 i morze podzieli膰, a l膮dy oba rozdziela ju偶, jak m贸wicie, pr膮d morski. Jak偶e偶 jednak my艣licie podzieli膰 si臋 matk膮, jak偶e偶 ja nieszcz臋sna mam by膰 mi臋dzy obu was podzielona czy rozci臋ta? Wi臋c najpierw mnie zabijcie i podzielcie, niech ka偶dy z was cz臋艣膰 swoj膮 u siebie pogrzebie. W ten spos贸b bowiem razem z ziemi膮 i morzem i ja zostan臋 mi臋dzy was rozdzielona鈥. M贸wi膮c to z p艂aczem i szlochaniem obj臋艂a ich obu r臋kami i prowadz膮c ich pod rami臋 usi艂owa艂a ich pogodzi膰. Wszyscy si臋 na ten widok rozrzewnili i posiedzenie zosta艂o rozwi膮zane bez zatwierdzenia projektu, po czym tak jeden, jak i drugi wycofa艂 si臋 do swojej cz臋艣ci pa艂acu cesarskiego0.
4. Ale nienawi艣膰 mi臋dzy nimi i walki tylko si臋 wzmog艂y. Bo gdy trzeba by艂o mianowa膰 wodz贸w lub urz臋dnik贸w, ka偶dy z nich chcia艂 przeprowadzi膰 swego zwolennika. Gdy s膮dy sprawowali, odmienne mieli zdanie nieraz ku utrapieniu s膮dzonych, bo wzajemna niech臋膰 bra艂a g贸r臋 nad poczuciem sprawiedliwo艣ci. Przy widowiskach opowiadali si臋 za przeciwnymi stronami. Knuli te偶 wszelkiego rodzaju zamachy na siebie, starali si臋 sk艂oni膰 podczaszych i kucharzy, by domieszali przeciwnikowi trucizny. 呕adnemu z nich nie przychodzi艂o to jednak 艂atwo, poniewa偶 przy piciu i jedzeniu stosowali wielk膮 ostro偶no艣膰 i czujno艣膰. Wreszcie Antoninus, nie mog膮c tego znie艣膰 d艂u偶ej, ponoszony 偶膮dz膮 jedynow艂adztwa postanowi艂 si臋gn膮膰 do miecza i mordu, by zada膰 tamtemu cios rozstrzygaj膮cy, cho膰by ma przysz艂o zgin膮膰 samemu. Poniewa偶 skryte zamachy nie prowadzi艂y do celu, uwa偶a艂, 偶e potrzebne jest niebezpieczne i rozpaczliwe [dzia艂anie]. Gdy wsp贸lnie pewnego razu odwiedzili matk臋, jeden z mi艂o艣ci do matki, drugi knuj膮c zamach, rzuci艂 si臋 Antoninus z mieczem na brata, kt贸ry szuka艂 u matki ratunku.
Geta ugodzony w serce, brocz膮c krwi膮, na piersi matki wyzion膮艂 ducha0. Antoninus za艣 po dokonaniu mordu wypad艂 biegiem z komnaty i p臋dz膮c przez ca艂y pa艂ac wo艂a艂, 偶e unikn膮艂 wielkiego niebezpiecze艅stwa i ledwo uszed艂 z 偶yciem. 呕o艂nierzom, kt贸rzy stoj膮 na stra偶y pa艂acu cesarskiego, kaza艂, by go unie艣li i zawiedli do obozu, by tam pod ich os艂on膮 zapewni膰 sobie bezpiecze艅stwo, je艣li bowiem zostanie w pa艂acu cesarskim - m贸wi艂 - b臋dzie zgubiony. 呕o艂nierze dali temu wiar臋, bo nie wiedzieli, co tam wewn膮trz zasz艂o, wi臋c wszyscy pop臋dzili za biegn膮cym na przodzie. Pop艂och ogarn膮艂 lud, gdy zobaczono o zmierzchu cesarza p臋dz膮cego biegiem przez 艣rodek miasta. Skoro wpad艂 do obozu i nast臋pnie do 艣wi膮tyni, gdzie czci si臋 znaki bojowe i b贸stwa opieku艅cze wojska, rzuci艂 si臋 na ziemi臋, 艣lubowa艂 dary dzi臋kczynne i z艂o偶y艂 ofiar臋 z powodu ocalenia. Kiedy wie艣膰 o tym roznios艂a si臋 w艣r贸d 偶o艂nierzy, z kt贸rych jedni znajdowali si臋 ju偶 w k膮pieli, inni u艂o偶yli si臋 do spoczynku, wszyscy zbiegli si臋 przera偶eni. Wyszed艂 w贸wczas do nich, nie przyzna艂 si臋 jednak zaraz, co zrobi艂, lecz wo艂a艂, 偶e unikn膮艂 niebezpiecze艅stwa i zamachu ze strony swego przeciwnika i wroga (tak m贸wi艂 o bracie), 偶e z trudem i po zawzi臋tej walce przem贸g艂 wrog贸w, 偶e obaj cesarze byli w niebezpiecze艅stwie, ale przynajmniej on, sam jeden, zosta艂 przez los zachowany. W taki jaki艣 dwuznaczny spos贸b rzecz przedstawi艂, bo wola艂, by si臋 raczej domy艣lano czego艣, ani偶eli by si臋 od niego o wszystkim dowiedziano. Obieca艂 nadto ka偶demu 偶o艂nierzowi z powodu swego ocalenia i skupienia w艂adzy wy艂膮cznie w swym r臋ku po 2500 drachm attyckich i podni贸s艂 im dotychczasowy 偶o艂d o po艂ow臋0. Wezwa艂 ich nawet by zaraz poszli podj膮膰 pieni膮dze ze 艣wi膮ty艅 i skarbc贸w, roztrwaniaj膮c w ten spos贸b bezmy艣lnie w ci膮gu jednego dnia wszystko, co Sewerus w ci膮gu osiemnastu lat nagromadzi艂 jako plon z obcych nieszcz臋艣膰 i zamkn膮艂 by艂 w kasach. 呕o艂nierze us艂yszawszy o tak wielkich sumach pieni臋偶nych, domy艣lili si臋 ju偶, co si臋 sta艂o, zw艂aszcza 偶e wie艣膰 o morderstwie roznie艣li ju偶 uciekaj膮cy z pa艂acu. Obwo艂ali go wi臋c wy艂膮cznie cesarzem, a Get臋 uznali za nieprzyjaciela.
5. Antoninus sp臋dzi艂 ow膮 noc w 艣wi膮tyni obozowej, a kiedy nabra艂 otuchy i darami dobrze dla siebie usposobi艂 偶o艂nierzy, uda艂 si臋 do senatu z ca艂ym wojskiem w pe艂niejszym uzbrojeniu, ni偶 to jest zwyczajem przy odprowadzaniu cesarza. Kiedy wszed艂 i z艂o偶y艂 ofiary, wst膮pi艂 na tron cesarski i tak przem贸wi艂:
鈥Wiem dobrze, 偶e ka偶dy mord dokonany na osobie krewnego, z chwil膮 gdy si臋 o nim pos艂yszy, budzi odraz臋 i sama ju偶 wie艣膰 o nim, gdy tylko dojdzie do uszu, wywo艂uje natychmiast ci臋偶kie oskar偶enie. Bo tym, kt贸rzy ulegli, towarzyszy wsp贸艂czucie, zwyci臋zcy natomiast 艣ci膮gaj膮 na siebie nienawi艣膰; strona pokonana uchodzi w takich, wypadkach za pokrzywdzon膮, strona zwyci臋ska za krzywdz膮c膮. Je艣li jednak kto艣 zbada wypadek z nale偶yt膮 rozwag膮, a nie ze wsp贸艂czuciem dla pokonanego, zastanowi si臋 nad jego przyczyn膮 i pod艂o偶em, uzna to za rzecz zar贸wno naturaln膮, jak konieczn膮, 偶e ten, kt贸remu cios grozi, raczej si臋 broni przed nim, ani偶eli go bezczynnie oczekuje. Bo taki ju偶 los pokonanego, 偶e spada jeszcze na niego zarzut tch贸rzostwa, podczas gdy zwyci臋zca nie do艣膰 偶e uszed艂 ca艂o, zdobywa sobie nadto chwa艂臋 m臋stwa. Wszystkie te wypadki zamach贸w, jakie na mnie urz膮dzi艂 przy pomocy trucizny i wszelkiego rodzaju podst臋p贸w, mo偶ecie stwierdzi膰 przy zastosowaniu i tortur, dlatego te偶 kaza艂em stawi膰 si臋 tutaj odpowiednim ludziom z jego s艂u偶by, aby艣cie mogli dowiedzie膰 si臋 prawdy. Niekt贸rzy z nich zostali nawet ju偶 przebadani i wyniki badania mo偶ecie pozna膰. O ile chodzi o to ostatnie wydarzenie, to napad艂 na mnie, kiedy by艂em u matki, z kilku lud藕mi w miecze uzbrojonymi, umy艣lnie sprowadzonymi w tym celu. Ale ja z wielk膮 przezorno艣ci膮 i czujno艣ci膮 spostrzeg艂em si臋 wcze艣nie i broni艂em si臋 przed nim jak nieprzyjacielem, bo przecie偶 ani w ca艂ym swoim sposobie post臋powania, ani w swych d膮偶no艣ciach nie zachowywa艂 si臋 jak brat. Broni膰 si臋 za艣 przed lud藕mi, kt贸rzy podst臋pnie na nas napadaj膮, nie tylko jest rzecz膮 prawnie dozwolon膮, ale i zwyczajn膮. Przecie偶 sam za艂o偶yciel tego miasta Romulus nie zni贸s艂 brata swego, kt贸ry tylko szydzi艂 z jego dzie艂a. Nie m贸wi臋 ju偶 o Germaniku, [synu Tyberiusza, i Brytaniku], bracie Nerona, czy o Tytusie, bracie Domicjana0. Nawet cesarz Marek, kt贸ry obnosi艂 si臋 z umi艂owaniem m膮dro艣ci i cnoty, nie zni贸s艂 buty Lucjusza, cho膰 by艂 nawet jego zi臋ciem, ale go podst臋pnie usun膮艂. Na mnie za艣 trucizn臋 przygotowywano i z mieczem dobytym si臋 rzucono, broni艂em si臋 wi臋c przed wrogiem, bo takie miano da艂y mu czyny jego wobec mnie.
Ale wy powinni艣cie przede wszystkim podzi臋kowa膰 bogom, 偶e chocia偶 jednego z cesarzy wam zachowali, bo jednak ustanie ju偶 roz艂am w duszach i sympatiach i 偶y膰 mo偶ecie bez troski, maj膮c swe oczy zwr贸cone na jednego cesarza. W艂adz臋 naczeln膮 daje Zeus jednemu tylko z ludzi, tak jak i on jeden posiada j膮 nad bogami鈥.
M贸wi艂 to pot臋偶nym g艂osem, przepe艂niony nami臋tnym uczuciem, a dzikimi oczyma spogl膮da艂 na przyjaci贸艂 brata; wreszcie opu艣ci艂 dr偶膮cych w przewa偶nej cz臋艣ci i poblad艂ych zebranych i wybieg艂 spiesznie do pa艂acu cesarskiego.
6. Natychmiast zostali teraz wymordowani wszyscy bliscy zmar艂ego, przyjaciele jego tudzie偶 ci nawet, kt贸rzy mieszkali w tej cz臋艣ci pa艂acu, gdzie i tamten mieszka艂. R贸wnie偶 wszyscy ludzie z jego s艂u偶by zostali straceni, nie oszcz臋dzono przy tym nikogo ze wzgl臋du na wiek, nawet ma艂ych dzieci. Cia艂a pomordowanych sponiewierano na wszelki spos贸b, wleczono po ziemi, wrzucono na wozy i wywieziono poza miasto, gdzie je stosami spalono albo byle jak porzucono. Nie ocala艂 ani jeden cz艂owiek z tych, kt贸ry cho膰by niezbyt blisko by艂 znany Gecie. Wymordowani zostali atleci i powo偶膮cy wozami, arty艣ci wszelkich rodzaj贸w muzyki i ta艅ca, s艂owem wszyscy, kt贸rych on ch臋tnie widzia艂 lub s艂ucha艂. Wszyscy cz艂onkowie senatu, kt贸rzy wyr贸偶niali si臋 dzi臋ki urodzeniu lub bogactwu, zostali z najb艂ahszych przyczyn straceni jako jego przyjaciele lub je艣li przyczyn nie by艂o, na skutek jakich艣 oszczerstw. Zabi艂 te偶 siostr臋 Kommodusa, staruszk臋 ju偶, kt贸ra przez wszystkich poprzednich cesarzy czci膮 by艂a otoczona, jako c贸rka Marka0, przy czym za przewinienie jej poczyta艂, 偶e u matki jego p艂aka艂a z powodu zamordowania jej syna. Tak samo kaza艂 straci膰 swoj膮 by艂膮 偶on臋, c贸rk臋 Plaucjanusa0, kt贸ra przebywa艂a na Sycylii, i swego kuzyna, kt贸ry nosi艂 imi臋 cesarza Sewerusa0, dalej syna Pertinaksa0 oraz syna siostry Kommodusa, Lucylli0; w og贸le wyt臋pi艂 wszystkich, kt贸rzy pochodzili z rodu cesarskiego albo te偶 byli potomkami mo偶nych rod贸w senatorskich. Pos艂a艂 te偶 ludzi swych do prowincji i wytraci艂 wszystkich wodz贸w oraz namiestnik贸w, kt贸rzy uchodzili za przyjaci贸艂 Gety. Ka偶da noc przynosi艂a mordy r贸偶norodnych ludzi. Kap艂anki Westy kaza艂 偶ywcem zakopa膰 pod zarzutem, 偶e nie dochowa艂y dziewictwa. W ko艅cu pozwoli艂 sobie na czyn, jaki si臋 nigdy dot膮d nie zdarzy艂. W czasie wy艣cig贸w zaprz臋g贸w konnych, kt贸rym si臋 przygl膮da艂, lud wyszydzi艂 wo藕nic臋, kt贸rego on by艂 gor膮cym zwolennikiem; uwa偶aj膮c to za obraz臋 dla siebie, kaza艂 wojsku uderzy膰 na t艂um, pochwyci膰 i zabi膰 tych, kt贸rzy zel偶yli wo藕nic臋. 呕o艂nierze skorzystali ze swobody dopuszczania si臋 gwa艂t贸w i grabie偶y, wi臋c badaj膮c, kt贸rzy to byli ci zuchwali krzykacze (bo przecie偶 niemo偶liw膮 by艂o rzecz膮 znale藕膰 ich w tak wielkim t艂umie, zw艂aszcza 偶e nikt si臋 do tego nie przyznawa艂), bez mi艂osierdzia porywali i mordowali tych, co wpadli im w r臋ce, albo te偶 zabrawszy im wszystko, co mieli przy sobie, jako okup, w ko艅cu darowali im 偶ycie.
7. W toku takiej dzia艂alno艣ci0 艣cigany 艣wiadomo艣ci膮 pope艂nianych zbrodni, poniewa偶 obmierz艂 mu pobyt w mie艣cie, zdecydowa艂 si臋 wyjecha膰 z Rzymu pod pozorem, 偶e pragnie uporz膮dkowa膰 stosunki w obozach i zwiedzi膰 prowincje. Ruszy艂 zatem z Italii0 i stan膮艂 nad brzegami Istru, gdzie porz膮dkowa艂 p贸艂nocne obszary pa艅stwa, a dla 膰wicze艅 fizycznych zajmowa艂 si臋 powo偶eniem i ubijaniem z bliska wszelkiego rodzaju dzikich zwierz膮t; wymiarem sprawiedliwo艣ci rzadko tylko si臋 interesowa艂, chocia偶 z natury by艂 obdarzony zdolno艣ciami do trafnego rozeznania spornej sprawy i umia艂 zr臋cznie odpowiada膰 na to, co mu powiedziano. Pozyska艂 te偶 sobie wszystkich tamtejszych German贸w i zawar艂 z nimi uk艂ady przyja藕ni, tak 偶e otrzyma艂 od nich nawet wojska posi艂kowe, z kt贸rych wybra艂 najdzielniejszych i najsilniejszych, i stworzy艂 z nich stra偶 przyboczn膮. Cz臋sto zrzuca艂 nawet p艂aszcz rzymski, a przebiera艂 si臋 w str贸j germa艅ski i wyst臋powa艂 publicznie w p艂aszczach, jakie zwykle nosz膮 Germanowie, przetykanych srebrem; na g艂ow臋 wk艂ada艂 nadto peruk臋 z jasnych w艂os贸w przyci臋tych na mod艂臋 German贸w. Tote偶 barbarzy艅cy wielce si臋 tym cieszyli i bardzo go kochali. Ale i 偶o艂nierze rzymscy znajdowali w nim upodobanie g艂贸wnie z powodu rozdawnictwa pieni臋dzy, kt贸re im rozrzutnie rozdziela艂, a tak偶e i dlatego, 偶e pe艂ni艂 wszelkie czynno艣ci prostego 偶o艂nierza i pierwszy by艂 przy kopaniu, czy to gdy trzeba by艂o wykopa膰 jaki艣 r贸w, czy to gdy sz艂o o budow臋 mostu nad jak膮艣 rzek膮 lub zasypanie jakiego艣 zag艂臋bienia; kr贸tko m贸wi膮c pierwszy stawa艂 do pracy, kt贸ra wymaga艂a r膮k lub wysi艂ku fizycznego. St贸艂 jego by艂 bardzo skromny, tak dalece, 偶e nieraz u偶ywa艂 drewnianych naczy艅 do jedzenia i picia. Chleb, kt贸ry jada艂, sam sobie na poczekaniu przyrz膮dza艂, w艂asnor臋cznie bowiem me艂艂 zbo偶e, ile mu go by艂o potrzeba, robi艂 ciasto, a wypiek艂szy je na w臋glach, spo偶ywa艂. Wstrzymywa艂 si臋 te偶 od noszenia wszelkich kosztowno艣ci, a nosi艂 tylko najta艅sze ozdoby, 艂atwo dost臋pne nawet dla najubo偶szych 偶o艂nierzy. Dawa艂 te偶 do poznania, 偶e sprawia mu to przyjemno艣膰, gdy go nazywaj膮 raczej towarzyszem broni ani偶eli cesarzem. Najcz臋艣ciej odbywa艂 drog臋 maszeruj膮c z nimi, rzadko tylko siadaj膮c na w贸z lub konia, a bro艅 sam sobie nosi艂. Zdarza艂o si臋 nawet, 偶e znaki bojowe legionu, kt贸re z powodu d艂ugo艣ci i wielu ozd贸b z艂otych z trudno艣ci膮 mogli ud藕wign膮膰 najt臋藕si 偶o艂nierze, bra艂 sam na rami臋 i nosi艂. Przy pomocy takich i tym podobnych 艣rodk贸w zdobywa艂 sobie mi艂o艣膰 偶o艂nierzy jako prawdziwy 偶o艂nierz i budzi艂 ich podziw dla swojej t臋偶yzny, bo istotnie by艂o to podziwu godne, 偶e w tak ma艂ym co do wzrostu ciele by艂o tyle sprawno艣ci do znoszenia ci臋偶kich trud贸w.
8. Kiedy zako艅czy艂 przegl膮d oboz贸w nad Istrem, uda艂 si臋 do Tracji0, kt贸ra s膮siaduje z Macedoni膮, i zacz膮艂 zaraz odgrywa膰 tu rol臋 Aleksandra, kt贸rego pami臋膰 w rozmaity spos贸b od艣wie偶y艂. We wszystkich miasteczkach kaza艂 ustawi膰 wizerunki jego i pos膮gi. Rzym te偶 przepe艂ni艂 jego obrazami i statuami, kt贸re poleci艂 umie艣ci膰 na Kapitolu i w innych 艣wi膮tyniach, przy czym 艂膮cznie z Aleksandrem i jego wizerunki by艂y pomieszczone. Bywa艂o, 偶e w niekt贸rych miejscach widzieli艣my nawet 艣mieszne obrazy, kt贸re przedstawia艂y na jednym ciele o jednej okr膮g艂ej g艂owie dwa oblicza w profilu: Aleksandra i Antonina. Sam wyst臋powa艂 w stroju macedo艅skim, w kapeluszu zw. kausia0 na g艂owie i w sanda艂ach na nogach. Z dobranej m艂odzie偶y stworzy艂 oddzia艂 wojskowy i nazwa艂 go falang膮 macedo艅sk膮0, kt贸rej dow贸dcy nosi膰 mieli nazwiska wodz贸w Aleksandra. Podobnie 艣ci膮gn膮艂 m艂odzie艅c贸w ze Sparty i z艂o偶y艂 z nich oddzia艂y zwane lochami lako艅skimi i pitanejskimi0.
Po przeprowadzeniu tych zarz膮dze艅 i uporz膮dkowaniu spraw miast tamtejszych, jak si臋 da艂o, pospieszy艂0 do Pergamonu w Azji, gdzie chcia艂 przeprowadzi膰 kuracj臋 w 艣wi膮tyni Asklepiosa. Przybywszy tam otrzyma艂 we 艣nie wskaz贸wki, jakich pragn膮艂, po czym uda艂 si臋 do Ilionu. Zwiedziwszy wszystkie ruiny miasta przyby艂 do grobu Achillesa, kt贸ry ozdobi艂 bogato wie艅cami i kwiatami, i dla odmiany zacz膮艂 na艣ladowa膰 Achillesa.
Pragn膮艂 mianowicie mie膰 jakiego艣 swego Patroklosa, tak wi臋c zrobi艂. Mia艂 wyzwole艅ca, kt贸rego szczeg贸lnie lubi艂, imieniem Festus, a kt贸ry sta艂 na czele archiwum cesarskiego. Ten umar艂 w czasie jego pobytu w Ilionie, jak niekt贸rzy m贸wili, otruty, aby go mo偶na by艂o pogrzeba膰 jak Patroklosa, wed艂ug innych naturaln膮 艣mierci膮 skutkiem choroby. Ot贸偶 cia艂o jego kaza艂 przenie艣膰, zbudowa艂 z drzewa wielki stos i z艂o偶ywszy zw艂oki na 艣rodku, zar偶n膮艂 r贸偶nego rodzaju zwierz臋ta w ofierze i podpali艂 to wszystko, a sam z czar膮 w r臋ce z艂o偶y艂 p艂ynn膮 ofiar臋 zanosz膮c mod艂y do boga wiatr贸w. Chocia偶 by艂 niemal zupe艂nie 艂ysy, stara艂 si臋 rzuci膰 na ogie艅 i lok sw贸j, co jednak 艣miech wywo艂a艂o; niemniej przecie偶 ostrzyg艂 sobie w艂osy, jakie posiada艂.
Spo艣r贸d wodz贸w najwi臋cej s艂awi艂 Rzymianina Sull臋 i Libijczyka Hannibala, kaza艂 te偶 ustawi膰 i ich obrazy oraz pos膮gi. Ruszy艂 nast臋pnie z Ilionu, przeszed艂 przez reszt臋 Azji, Bityni臋0 oraz dalsze prowincje, wydaj膮c i tam zarz膮dzenia, kt贸re nale偶a艂o przeprowadzi膰, a偶 w ko艅cu przyby艂 do Antiochii0. Przyj臋ty z wielk膮 wspania艂o艣ci膮, zabawi艂 tam czas jaki艣, po czym skierowa艂 si臋 do Aleksandrii, podaj膮c za pow贸d, 偶e t臋skni za miastem za艂o偶onym przez Aleksandra i pragnie zwr贸ci膰 si臋 z zapytaniem do wyroczni boga, kt贸rego tam nadzwyczajn膮 czci膮 otaczaj膮0. Udawa艂 bowiem, 偶e te dwie rzeczy szczeg贸lniej mu na sercu le偶膮: cze艣膰 dla tego boga i pami臋膰 o tym bohaterze. Kaza艂 wi臋c przygotowa膰 hekatomby i r贸偶nego rodzaju ofiary.
Kiedy o tym roznios艂a si臋 wie艣膰 w艣r贸d ludu Aleksandrii, kt贸ry z natury swojej jest wielce lekkomy艣lny i z najb艂ahszych powod贸w z wielk膮 艂atwo艣ci膮 daje si臋 poruszy膰, nies艂ychanie si臋 ludzie zachwycili, s艂ysz膮c o jego zainteresowaniach i 偶yczliwo艣ci. Przygotowano mu wi臋c przyj臋cie, jakiego podobno nigdy 偶adnemu cesarzowi nie urz膮dzili. Wszelkiego rodzaju grupy muzyk贸w i 艣piewak贸w w r贸偶nych punktach rozmieszczone popisywa艂y si臋 rozmaitymi 艣piewami, opary najr贸偶niejszych wonno艣ci i kadzid艂a wita艂y wkraczaj膮cych mi艂ym zapachem, a mieszka艅cy trzymali w r臋kach pochodnie i rzucaj膮c kwiaty oddawali cze艣膰 cesarzowi. Kiedy ten wszed艂 do miasta z ca艂ym, wojskiem, uda艂 si臋 najpierw do 艣wi膮tyni, z艂o偶y艂 wiele hekatomb w ofierze i o艂tarze obsypa艂 hojnie kadzid艂em. Stamt膮d pospieszy艂 do grobowca Aleksandra i zdj膮wszy p艂aszcz purpurowy, jaki nosi艂, pier艣cienie z drogimi kamieniami, pas i wszystko, co mia艂 na sobie kosztownego, z艂o偶y艂 to na trumnie Aleksandra.
9. Widz膮c to lud niezmiernie si臋 radowa艂, przez ca艂膮 noc wznoszono radosne okrzyki i ucztowano, bo nie wiedziano nic o skrytych zamys艂ach cesarza. Z jego strony bowiem wszystko to by艂o tylko igraszk膮, gdy偶 zamierza艂 zada膰 ludowi aleksandryjskiemu cios niszcz膮cy. Przyczyna tej skrytej nienawi艣ci by艂a nast臋puj膮ca. Jeszcze w czasie pobytu w Rzymie donoszono mu, i za 偶ycia brata, i po jego zamordowaniu, 偶e Aleksandryjczycy bardzo z niego szydz膮. Istotnie s膮 oni z natury niejako sk艂onni do szyderstwa, lubi膮 powtarza膰 b艂yskotliwe opowie艣ci i dowcipy, i w ten spos贸b obrzucaj膮 wybitne osobisto艣ci wielu z艂o艣liwo艣ciami, kt贸re im samym wydaj膮 si臋 zabawne, ale s膮 przykre dla tych, co s膮 przedmiotem oszczerstwa; bo z tego rodzaju powiedze艅 najwi臋cej dra偶ni膮ce s膮 te, kt贸re odnosz膮 si臋 do rzeczywi艣cie pope艂nionych przewinie艅. Du偶o wi臋c takich dowcip贸w kr膮偶y艂o mi臋dzy nimi, zw艂aszcza z powodu zabicia brata. Star膮 matk臋 jego nazywali Jokast膮0, a z niego kpili sobie, 偶e taki malec jak on na艣laduje Aleksandra i Achillesa, najsilniejszych i najpot臋偶niejszych heros贸w; tego rodzaju 偶arty by艂y w ich mniemaniu igraszk膮, ale dla Antonina, kt贸ry z usposobienia by艂 porywczy i krwio偶erczy, sta艂y si臋 bod藕cem do obmy艣lenia podst臋pnie ich zguby.
Po tych zabawach i ucztach, w kt贸rych osobi艣cie wzi膮艂 udzia艂, kiedy zobaczy艂, 偶e miasto jest przepe艂nione ogromnym t艂umem ludzi, kt贸rzy si臋 tam zbiegli z ca艂ej okolicy, wyda艂 pisemny rozkaz, by wszystka m艂odzie偶 zebra艂a si臋 na pewnej r贸wninie, a zarazem obwie艣ci艂, 偶e chce ku czci Aleksandra stworzy膰 falang臋, kt贸ra podobnie jak macedo艅ska i sparta艅ska nosi膰 b臋dzie nazw臋 tego bohatera. Kaza艂 nast臋pnie wszystkim m艂odzie艅com ustawi膰 si臋 w szeregi, aby m贸g艂 podej艣膰 do ka偶dego i zobaczy膰, w jakim jest wieku, czy posiada wzrost i budow臋 cia艂a odpowiednie do s艂u偶by wojskowej. Wszyscy wi臋c m艂odzi ludzie zawierzyli jego obietnicom i snuj膮c najlepsze nadzieje ze wzgl臋du na 艂aski, jakie dot膮d 艣wiadczy艂 miastu, zebrali si臋 wraz z rodzicami i bra膰mi, kt贸rzy dzielili ich rado艣膰, 偶e si臋 przed nimi otwieraj膮 takie pomy艣lne widoki. Antoninus podszed艂 do stoj膮cych w szeregach, zwraca艂 si臋 do ka偶dego, do jednego po drugim odzywa艂 si臋 z jak膮艣 uprzejmo艣ci膮 i tak chodzi艂 mi臋dzy nimi, a偶 nic nie widz膮cych, nic nie przeczuwaj膮cych ca艂e jego wojsko okr膮偶y艂o. Skoro stwierdzi艂, 偶e s膮 ju偶 otoczeni przez uzbrojonych i niejako w sie膰 zagarni臋ci, po zako艅czeniu przegl膮du sam wycofa艂 si臋 ze stra偶膮, jak膮 mia艂 przy sobie, a na jeden znak jego rozstawieni wok贸艂 偶o艂nierze rzucili si臋 na wszystk膮 m艂odzie偶 stoj膮c膮 w 艣rodku, jak i innych, kt贸rzy si臋 znajdowali opodal, i pocz臋li ich mordowa膰 we wszelki spos贸b, uzbrojeni bezbronnych, kt贸rych ze wszystkich stron otoczyli. Podczas gdy jedni 偶o艂nierze zaj臋ci byli mordowaniem, drudzy poza ich obr臋bem pocz臋li kopa膰 olbrzymie do艂y, po czym wlekli i wrzucali do nich padaj膮cych, wype艂niaj膮c je zw艂okami. Nast臋pnie przysypali je ziemi膮 i wznie艣li wkr贸tce olbrzymi膮 mogi艂臋. Wielu zawleczono tam jeszcze na p贸艂 偶ywych, inni zostali zepchni臋ci z trupami pospo艂u, bez 偶adnej nawet rany. Ale i wielu 偶o艂nierzy przy tym zgin臋艂o, bo ci, kt贸rych spychano do do艂u, mimo 偶e jeszcze dyszeli, maj膮c nieco si艂 czepiali si臋 swoich oprawc贸w i 艣ci膮gali ich w d贸艂 za sob膮. Rze藕 by艂a tak straszliwa, 偶e strumienie krwi p艂yn臋艂y przez r贸wnin臋, a uj艣cia Nilu, cho膰 s膮 wielkie, i wybrze偶e wok贸艂 miasta zupe艂nie krwi膮 zosta艂y zabarwione0. Po dokonaniu tego opu艣ci艂 Antoninus miasto i uda艂 si臋 do Antiochii0.
10. Nied艂ugo potem, poniewa偶 zapragn膮艂 zdoby膰 sobie przydomek 鈥瀦wyci臋zca Part贸w鈥 i donie艣膰 do Rzymu, 偶e poskromi艂 barbarzy艅c贸w na Wschodzie, mimo 偶e panowa艂 tam g艂臋boki spok贸j, wymy艣li艂 sobie taki spos贸b. Pisze do kr贸la Part贸w (nazywa艂 si臋 Artabanos) i posy艂a poselstwa z darami wszelkiego rodzaju bardzo kosztownymi i artystycznie wykonanymi. Pismo m贸wi艂o, 偶e pragnie wzi膮膰 sobie c贸rk臋 jego za 偶on臋, bo nie wypada mu, cesarzowi i synowi cesarza, by膰 zi臋ciem jakiego艣 pospolitego i niewiele znacz膮cego cz艂owieka, lecz chcia艂by po艣lubi膰 kr贸lewn臋, c贸rk臋 wielkiego kr贸la; a s膮 tylko te dwa wielkie pa艅stwa, rzymskie i partyjskie. Gdy z艂膮cz膮 si臋 one przez zwi膮zek ma艂偶e艅ski, ju偶 nie b臋dzie dzieli膰 ich rzeka, lecz powstanie jedno pa艅stwo, nie maj膮ce r贸wnego sobie przeciwnika. Pozosta艂e bowiem ludy barbarzy艅skie, jakie obecnie s膮siaduj膮 z ich kr贸lestwami, z 艂atwo艣ci膮 im ulegn膮, zw艂aszcza 偶e ludy te lub ich skupienia maj膮 oddzielnych w艂adc贸w. Rzymianie posiadaj膮 piesze wojsko, kt贸re w walce z bliska na w艂贸cznie jest niezwalczone, Partowie liczn膮 konnic臋 i do艣wiadczonych, celnych 艂ucznik贸w; gdy si艂y te si臋 po艂膮cz膮 i zespoli si臋 wszystko, co wojnie zapowiada powodzenie, to z 艂atwo艣ci膮 zapanuj膮 nad ca艂ym 艣wiatem, poddanym jednej w艂adzy. A w贸wczas i rosn膮cych u nich wonnych zi贸艂, i ich podziwu godnych tkanin, podobnie jak i wyrob贸w metalowych Rzymian tudzie偶 s艂awionych dzie艂 sztuki nie b臋dzie si臋 ju偶 sprowadza膰 z takimi trudno艣ciami, tak sk膮po i tak skrycie, za po艣rednictwem kupc贸w, lecz gdy jedno b臋dzie pa艅stwo i jeden w nim w艂adca, obie strony na r贸wni i bez przeszk贸d b臋d膮 z tych d贸br korzysta膰.
Kiedy Part taki list otrzyma艂, pocz膮tkowo odm贸wi艂, powiadaj膮c, 偶e ma艂偶e艅stwo z kobiet膮 obcego pochodzenia jest dla Rzymianina nieodpowiednie. Bo c贸偶 za porozumienie b臋dzie mi臋dzy nimi, kiedy ni on, ni ona nawet nie rozumiej膮 j臋zyka drugiej strony, a r贸偶ni膮 si臋 ze sob膮 i w sposobie 偶ycia, i w stroju. Jest przecie偶 w艣r贸d Rzymian wiele znakomitych rod贸w, z kt贸rych mo偶e sobie wybra膰 jak膮艣 c贸rk臋 na 偶on臋, podobnie jak to robi膮 u siebie Arsacydzi0; w 偶adnym wypadku zatem nie trzeba wprowadza膰 do rodziny krwi obcej.
11. Pocz膮tkowo wi臋c wymawia艂 si臋, powo艂uj膮c si臋 na takie mniej wi臋cej wzgl臋dy, poniewa偶 jednak Antoninus nastawa艂 i darami licznymi tudzie偶 przysi臋gami utwierdza艂 wiar臋 w sw贸j zapa艂 do tego ma艂偶e艅stwa i szczero艣膰 swych uczu膰, da艂 si臋 barbarzy艅ca przekona膰, obieca艂 da膰 mu c贸rk臋 i nazwa艂 go swym zi臋ciem. Kiedy si臋 wie艣膰 o tym rozesz艂a, barbarzy艅cy podj臋li wszelkie przygotowania do przyj臋cia cesarza rzymskiego i cieszyli si臋 nadziej膮 wiekuistego pokoju. Antoninus bez przeszk贸d przekroczy艂 rzeki i wszed艂 do pa艅stwa partyjskiego, jakby ju偶 do niego nale偶a艂o, witany wsz臋dzie ofiarami, jakie na jego cze艣膰 sk艂adano, o艂tarzami uwie艅czonymi, wonno艣ciami i kadzid艂ami rozmaitymi, co wszystko od barbarzy艅c贸w z udan膮 rado艣ci膮 przyjmowa艂. Kiedy posuwaj膮c si臋 tak naprz贸d przeby艂 ju偶 wi臋ksz膮 cz臋艣膰 drogi i zbli偶y艂 si臋 do rezydencji Artabanusa, ten nie czekaj膮c na niego wyszed艂 naprzeciw na r贸wnin臋 pod miastem i powita艂 go jako narzeczonego c贸rki i swego zi臋cia. Ca艂a rzesza barbarzy艅c贸w uwie艅czona miejscowymi kwiatami, przybrana w r贸偶ne barwne, z艂otem przetykane szaty 艣wi臋ci艂a dzie艅 ten uroczy艣cie przy wt贸rze flet贸w i piszcza艂ek, przy d藕wi臋kach b臋bn贸w ta艅cz膮c rytmicznym krokiem; lubi膮 oni bowiem porusza膰 si臋 w takim ta艅cu, gdy tylko wi臋cej wina wypij膮. Skoro ca艂y lud si臋 zebra艂, zsiedli z koni, od艂o偶yli na bok ko艂czany i 艂uki i przyst膮pili do sk艂adania ofiar p艂ynnych z kielich贸w. Zgromadzeni byli przy tym barbarzy艅cy w bardzo wielkiej liczbie, stali w t艂umie, jak si臋 zdarzy艂o, nie oczekuj膮c niczego z艂ego, a tylko ka偶dy stara艂 si臋 o to, by zobaczy膰 narzeczonego. Wtem na um贸wiony znak kaza艂 Antoninus wojsku swemu uderzy膰 na barbarzy艅c贸w i wycina膰 ich. Przera偶eni tym rzucili si臋 do ucieczki uchodz膮c przed ciosami i razami. Sam Artabanos porwawszy swoj膮 stra偶 przyboczn膮 dosiad艂 konia i z bied膮 uciek艂 z niewielkim orszakiem. Pozosta艂y t艂um barbarzy艅c贸w pad艂 pod ciosami, bo ani koni nie mieli, kt贸rymi si臋 najwi臋cej pos艂uguj膮 (zsiedli z nich bowiem i stali pozwalaj膮c im pa艣膰 si臋 opodal), ani p臋dem ucieka膰 nie mogli, bo przeszkadza艂a im p艂ataj膮ca si臋 ko艂o n贸g d艂uga szata. Nie mieli te偶 ko艂czan贸w ni 艂uk贸w; na c贸偶 bowiem by艂y im one potrzebne przy uroczysto艣ci weselnej? Antoninus sprawi艂 wi臋c wielk膮 rze藕 w艣r贸d barbarzy艅c贸w, po czym zagarn膮wszy ogromn膮 zdobycz oraz mn贸stwo je艅c贸w zawr贸ci艂 bez 偶adnej przeszkody0. Po drodze pali艂 wsie i miasta, zostawi艂 te偶 偶o艂nierzom zupe艂n膮 swobod臋, by ka偶dy grabi艂, co mo偶e i zechce sobie przyw艂aszczy膰.
Taki to ci臋偶ki los dotkn膮艂 barbarzy艅c贸w niespodziewanie. Antoninus szeroko i daleko spustoszy艂 kraj Part贸w, ale 偶e i 偶o艂nierze ju偶 byli zm臋czeni samym grabieniem i mordowaniem, wr贸ci艂 do Mezopotamii0. Kiedy za艣 tam si臋 znalaz艂, wys艂a艂 do senatu i ludu rzymskiego sprawozdanie, 偶e podbi艂 ca艂y Wsch贸d i wszystkie tamtejsze kr贸lestwa mu si臋 podda艂y. Senat wiedzia艂 dobrze, jak by艂o, bo ukry膰 czyny cesarza niemo偶liw膮 jest rzecz膮, jednak ze strachu i pochlebstwa uchwali艂 mu wszelkie zaszczyty z powodu zwyci臋stwa. Pozosta艂 te偶 dalej Antoninus w Mezopotamii0, zabawiaj膮c si臋 powo偶eniem i ubijaniem dzikich zwierz膮t r贸偶nego rodzaju.
12. A mia艂 dw贸ch prefekt贸w gwardii, z kt贸rych jeden bardzo ju偶 stary by艂 prostym cz艂owiekiem, bez do艣wiadczenia w sprawach politycznych, uchodzi艂 jednak za dobrego 偶o艂nierza, nazywa艂 si臋 on Adwentus0. Drugi, Makrynus0, posiada艂 wielk膮 znajomo艣膰 spraw publicznych, przede wszystkim jednak by艂 znawc膮 prawa. Ot贸偶 cesarz cz臋sto drwi艂 z niego publicznie, 偶e nie posiada ducha 偶o艂nierskiego ani m臋stwa, posuwaj膮c si臋 nieraz a偶 do niegodnych obelg. Poniewa偶 s艂ysza艂, 偶e lubi dostatni tryb 偶ycia, a z niech臋ci膮 patrzy na te liche i n臋dzne potrawy i napoje, w jakich znajdowa艂 upodobanie Antoninus jako prawdziwy 偶o艂nierz, a tak偶e wykazuje staranno艣膰 o swe ubranie, czy to by艂 p艂aszcz 偶o艂nierski, czy inna jaka艣 szata, robi艂 mu z tego zarzut gnu艣no艣ci i zniewie艣cia艂o艣ci, gro偶膮c raz po raz, 偶e go zabije. Nie m贸g艂 tego znie艣膰 Makrynus i bardzo go to bola艂o.
W ko艅cu zaszed艂 nast臋puj膮cy wypadek (wreszcie musia艂o si臋 sko艅czy膰 偶ycie Antonina). Poniewa偶 Antoninus by艂 niezmiernie ciekawy, chcia艂 pozna膰 nie tylko wszelkie sprawy ludzkie, ale zag艂臋bia艂 si臋 r贸wnie偶 w zagadnienia zwi膮zane ze 艣wiatem bog贸w i demon贸w. Ci膮gle podejrzewa艂 wszystkich, 偶e czyhaj膮 na jego 偶ycie, zwraca艂 si臋 z zapytaniami do wszystkich wyroczni i ze wszystkich stron 艣ci膮ga艂 do siebie astrolog贸w i wr贸偶膮cych z wn臋trzno艣ci bydl膮t ofiarnych; nie by艂o 偶adnego mi臋dzy tymi lud藕mi, 艂udz膮cymi go obietnicami ods艂oni臋cia mu swego kunsztu czarodziejskiego, kt贸rego by nie zna艂. Podejrzewaj膮c ich jednak, 偶e nie m贸wi膮 prawdy, ale wr贸偶膮 mu dla pochlebstwa, pos艂a艂 list do niejakiego Materniana, kt贸remu zleci艂 w贸wczas prowadzenie wszelkich spraw w Rzymie w swoim zast臋pstwie0, poniewa偶 uwa偶a艂 go za najwierniejszego z przyjaci贸艂 i jedynemu zwierzy艂 si臋 ze swoich tajemnic. Rozkaza艂 mu zatem, aby wyszuka艂 najlepszych mag贸w i przy zastosowaniu zakl臋cia zmar艂ych dowiedzia艂 si臋, jaki koniec 偶ycia go czeka, czy kto艣 mo偶e nie czyha na wydarcie mu w艂adzy. Maternianus zastosowa艂 si臋 bez wahania do rozkaz贸w cesarza i czy to, 偶e istotnie demony mu to przepowiedzia艂y, czy te偶, 偶e sam sobie to tak wymy艣li艂, napisa艂 do Antonina, i偶 Makrynus d膮偶y do w艂adzy, trzeba go wi臋c usun膮膰. Zapiecz臋towa艂 to pismo i razem z innymi listami jak zwykle odda艂 go pos艂a艅com, kt贸rzy nie wiedzieli, co nios膮. Pos艂a艅cy przebywszy drog臋 ze zwyk艂膮 szybko艣ci膮 stan臋li przed Antoninem w chwili, kiedy ju偶 przybrany w szaty wo藕nicy wsiada艂 na w贸z, i wr臋czyli mu ca艂膮 wi膮zank臋 list贸w, mi臋dzy kt贸rymi by艂o te偶 pismo m贸wi膮ce o Makrynusie. Antoninus, kt贸rego uwaga i my艣li by艂y ju偶 skupione na prowadzeniu wozu, kaza艂 Makrynusowi odej艣膰 i na osobno艣ci przejrze膰 pisma; je艣li znajdzie co艣 pilnego, mia艂 mu donie艣膰, je艣li nie, mia艂 sam jako prefekt wszystko jak zwykle za艂atwi膰. To samo zreszt膮 cz臋sto zwyk艂 by艂 czyni膰, wydawszy wi臋c to zlecenie wr贸ci艂 do zamierzonego zaj臋cia. Kiedy Makrynus znalaz艂 si臋 sam, otworzy艂 listy, a natkn膮wszy si臋 i na ten, kt贸ry mu 艣mier膰 przynosi艂, zobaczy艂, 偶e wisi nad nim oczywiste niebezpiecze艅stwo. Znaj膮c gwa艂towno艣膰 Antonina, musia艂 si臋 obawia膰 wyroku 艣mierci po otrzymaniu przeze艅 takiego listu, zw艂aszcza 偶e w tym wypadku by艂 do tego uzasadniony pow贸d. Wi臋c list ukry艂, a co do innych, doni贸s艂, 偶e nie ma w nich nic nadzwyczajnego.
13. Obawiaj膮c si臋 jednak, 偶e Maternianus mo偶e ponownie taki list przys艂a膰, postanowi艂 raczej sam dzia艂a膰 ani偶eli bezczynnie czeka膰 na sw膮 zgub臋. Odwa偶y艂 si臋 zatem na tak膮 akcj臋. By艂 w stra偶y przybocznej Antonina pewien setnik, imieniem Marcjalis0, kt贸ry nigdy nie odst臋powa艂 od cesarza. Brata jego kaza艂 Antoninus przed paru dniami straci膰 na podstawie oskar偶e艅 zupe艂nie nieuzasadnionych, samego za艣 Marcjalisa l偶y艂 cz臋sto, nazywaj膮c go tch贸rzem pod艂ym i przyjacielem Makryna. Makrynus wiedz膮c, 偶e boleje on bardzo nad 艣mierci膮 brata i nie mo偶e znie艣膰 rzucanych na艅 obelg, wezwa艂 go do siebie - a mia艂 do niego zaufanie, bo od dawna okazywa艂 mu przywi膮zanie i wiele dozna艂 od Makryna dobrodziejstw. Nam贸wi艂 go zatem, by wypatrzywszy odpowiedni膮 sposobno艣膰 urz膮dzi艂 zamach na Antonina. Setnik uleg艂 Makrynowi, zw艂aszcza 偶e niezale偶nie od tego nienawidzi艂 cesarza i chcia艂 pom艣ci膰 brata, obieca艂 zatem, 偶e zrobi wszystko ch臋tnie, gdy tylko znajdzie odpowiedni膮 chwil臋.
Zdarzy艂o si臋 nied艂ugo po tych naradach, 偶e Antoninus, kt贸ry bawi艂 w贸wczas w Karrae w Mezopotamii, zapragn膮艂 wyjecha膰 ze swego pa艂acu i zarobi膰 wycieczk臋 do 艣wi膮tyni bogini Ksi臋偶yca, kt贸r膮 tamtejsi mieszka艅cy otaczaj膮 szczeg贸lniejsz膮 czci膮. 艢wi膮tynia ta le偶y w znacznej odleg艂o艣ci od miasta, tak 偶e trzeba podj膮膰 do niej prawdziw膮 wypraw臋. Aby wi臋c ca艂ego wojska nie m臋czy膰, wybra艂 si臋 w drog臋 z kilkoma je藕d藕cami, jako 偶e mia艂 wr贸ci膰 zaraz po z艂o偶eniu ofiary. W po艂owie drogi odczu艂 rozstr贸j 偶o艂膮dka, wi臋c kaza艂 wszystkim zatrzyma膰 si臋, a sam odszed艂 na bok z jednym s艂u偶膮cym, by za艂atwi膰 spraw臋. Wszyscy wi臋c odwr贸cili si臋 i odeszli jak najdalej, jak tego wymaga艂a przyzwoito艣膰 i szacunek. W贸wczas Marcjalis, kt贸ry tylko czeka艂 na tak膮 sposobno艣膰, zobaczywszy, 偶e cesarz jest zupe艂nie odosobniony, pod pozorem, 偶e zosta艂 przez niego wezwany skinieniem, bo widocznie chce mu co艣 powiedzie膰, czy te偶 czego艣 si臋 dowiedzie膰, podbiega i stan膮wszy przy nim w chwili, gdy 艣ci膮ga艂 szaty z bioder, odwr贸conego przebija sztyletem, kt贸ry mia艂 w r臋kach ukryty. Cios by艂 艣miertelny, bo by艂 wymierzony w kark, tote偶 Antoninus zgin膮艂 od niego niespodziewanie, z dala od swej stra偶y0. Gdy zwali艂 si臋 na ziemi臋, Marcjalis dosiad艂 konia i usi艂owa艂 umkn膮膰. Ale je藕d藕cy germa艅scy, w kt贸rych Antoninus znajdowa艂 upodobanie, kt贸rych te偶 u偶ywa艂 jako swej stra偶y przybocznej, nie tak daleko stoj膮cy jak inni, pierwsi zauwa偶yli, co si臋 sta艂o, rzucili si臋 w po艣cig za Marcjalisem i ubili go oszczepami.
Gdy i reszta wojska dowiedzia艂a si臋 o tym, co zasz艂o, zbiegli si臋 wszyscy i Makrynus, kt贸ry pierwszy podbieg艂 do le偶膮cego, pocz膮艂 udawa膰 j臋ki i p艂acze. Ca艂e wojsko by艂o g艂臋boko zasmucone z powodu tego wypadku, bo mniemali, i偶 stracili w jego osobie towarzysza broni dziel膮cego z nimi 偶ycie, a nie w艂adz臋. Bynajmniej jednak nie podejrzewali o zamach Makryna w przekonaniu, 偶e Marcjalis m艣ci艂 si臋 powodowany osobist膮 nienawi艣ci膮. Wr贸cili zatem wszyscy do swych namiot贸w, Makrynus odda艂 cia艂o do spalenia, prochy jego zebra艂 do jakiej艣 urny i pos艂a艂 matce jego, kt贸ra bawi艂a w Antiochii, celem pogrzebania. Ta dotkni臋ta bole艣nie podobnym losem obu swoich syn贸w, 艣mierci膮 g艂odow膮 zako艅czy艂a 偶ycie, nie wiadomo, czy z w艂asnej woli, czy te偶 pod przymusem. Taki by艂 koniec Antonina i jego matki Julii, kt贸rych koleje 偶ycia przedstawi艂em powy偶ej. Ca艂y ten okres, w kt贸rym sam jeden panowa艂 bez ojca i brata, wynosi艂 sze艣膰 lat0.
14. Po 艣mierci Antonina wojsko popad艂o w odr臋twienie i nie wiedzia艂o, co ma robi膰. Dwa dni czekali bez cesarza i zastanawiali si臋 nad tym, kogo wybra膰 w艂adc膮. A dochodzi艂y wie艣ci, 偶e nadci膮ga Artabanos z wielkimi si艂ami, by za偶膮da膰 zado艣膰uczynienia i zem艣ci膰 si臋 za z艂amanie uk艂ad贸w i naruszenie pokoju. Wybrali wi臋c cesarzem najpierw Adwentusa, jako dzielnego 偶o艂nierza, kt贸ry okaza艂 si臋 r贸wnie偶 niez艂ym prefektem. Ale ten odm贸wi艂 zas艂aniaj膮c si臋 swoim wiekiem. Wi臋c wybrali z kolei Makryna ulegaj膮c namowie trybun贸w, kt贸rzy brali udzia艂 w sprzysi臋偶eniu przeciw Antoninowi i byli podejrzani o porozumienie z Makrynem. Przynajmniej p贸藕niej po 艣mierci jego zostali za to ukarani, jak z kolei opowiem. W ten spos贸b obj膮艂 zatem w艂adz臋 cesarsk膮 Makrynus0 nie tylko dlatego, 偶e cieszy艂 si臋 偶yczliwo艣ci膮 i zaufaniem 偶o艂nierzy, ale r贸wnie偶 z konieczno艣ci i potrzeby w istniej膮cej sytuacji.
W toku wydarze艅 nadci膮gn膮艂 Artabanos z ogromnymi si艂ami, prowadz膮c wielk膮 jazd臋 i znaczn膮 ilo艣膰 艂ucznik贸w tudzie偶 zbrojnych 偶o艂nierzy na wielb艂膮dach, walcz膮cych z g贸ry d艂ugimi w艂贸czniami. Na wie艣膰 o jego przybyciu Makrynus zwo艂a艂 wojsko i tak przem贸wi艂: 鈥濶ic dziwnego, 偶e wszyscy bolejecie nad strat膮 tamtego cesarza, albo raczej, by prawd臋 powiedzie膰, towarzysza broni, ale jest rzecz膮 ludzi rozumnie my艣l膮cych znosi膰 z umiarem nieszcz臋艣cia i ciosy losu, jakie si臋 przydarz膮. Bo pami臋膰 o nim zostanie w sercach waszych i b臋dzie przez was przekazana p贸藕niejszym, a z ni膮 nie艣miertelna s艂awa wielkich i dzielnych czyn贸w, jakich dokona艂, mi艂o艣ci i 偶yczliwo艣ci jego dla was, z kt贸rymi dzieli艂 swoje trudy. Ale teraz, kiedy艣cie uczcili nale偶ycie pami臋膰 zmar艂ego i uczynili艣cie zado艣膰 艣wi臋tym obowi膮zkom wobec niego, nadesz艂a chwila w艂a艣ciwa, by zaj膮膰 si臋 nagl膮cymi zadaniami. Widzicie, 偶e barbarzy艅ca stoi przed nami z wszystkimi wojskami Wschodu, a zdaje si臋 mie膰 s艂uszny pow贸d do wrogiego wyst膮pienia. Bo to my艣my go wyzwali przez z艂amanie uk艂ad贸w, my艣my wszcz臋li wojn臋 w czasie najg艂臋bszego pokoju. Ca艂e pa艅stwo rzymskie zale偶y teraz od waszego m臋stwa i wierno艣ci. Sp贸r z wielkim kr贸lem nie toczy si臋 bowiem o granice kraju ni strumienie rzek, ale o wszystko, bo on chce pom艣ci膰 dzieci swoje i krewnych uwa偶aj膮c, 偶e zostali wymordowani niesprawiedliwie, wbrew zaprzysi臋偶onym uk艂adom. Chwy膰my wi臋c za bro艅 i sta艅my do walki ze zwyk艂膮 u Rzymian sprawno艣ci膮. Bo w regularnych bitwach t艂umy barbarzy艅c贸w nie uszykowane i byle jak rozcz艂onkowane same sobie mo偶e stoj膮 na przeszkodzie, podczas gdy wasze dobrze ustawione i zwarte szeregi, do艣wiadczone w walce zapewni膮 nam ocalenie, a im zgotuj膮 zgub臋. Podejmijcie zatem walk臋 z dobrymi nadziejami, jak Rzymianom przystoi i jak to u nich zwyczajn膮 jest rzecz膮. W ten spos贸b bowiem odeprzecie barbarzy艅c贸w i okryjecie si臋 wielk膮 chwa艂膮 i s艂aw膮, r贸wnocze艣nie za艣 poka偶ecie Rzymianom i wszystkim ludziom, stwierdzaj膮c nadto prawdziwo艣膰 wie艣ci o poprzednim zwyci臋stwie, 偶e艣cie nie czynili krzywdy przy pomocy podst臋pu i oszustwa z艂amawszy zaprzysi臋偶one uk艂ady, ale wzi臋li艣cie g贸r臋 nad przeciwnikami odni贸s艂szy zwyci臋stwo z broni膮 w r臋ku鈥.
Po tym jego przem贸wieniu 偶o艂nierze widz膮c konieczno艣膰 walki ustawili si臋 w szeregi i stan臋li pod broni膮.
15. R贸wnocze艣nie ze wschodem s艂o艅ca zjawi艂 si臋 Artabanos z olbrzymi膮 mas膮 wojska. Barbarzy艅cy powitali s艂o艅ce, jak to jest ich zwyczajem, wzni贸s艂szy pot臋偶ny okrzyk, po czym uderzyli na Rzymian wyrzucaj膮c strza艂y z 艂uk贸w i podje偶d偶aj膮c konno. Rzymianie ustawili swoj膮 lini臋 bojow膮 w pi臋knym porz膮dku i zabezpieczaj膮c j膮 przez umieszczenie na obu skrzyd艂ach konnicy i maureta艅skich 艂ucznik贸w, wolne za艣 miejsca wype艂nili lekkozbrojnymi, kt贸rzy mogli z 艂atwo艣ci膮 wypada膰. Wytrzymali zatem nacisk nieprzyjaci贸艂 i podj臋li walk臋. Barbarzy艅cy co prawda zadawali im ci臋偶kie straty dzi臋ki wielkiej liczbie 艂ucznik贸w i je藕dzie pancernej, kt贸ra z koni i wielb艂膮d贸w rani艂a ich z g贸ry w艂贸czniami. W walce wr臋cz jednak Rzymianie z 艂atwo艣ci膮 brali g贸r臋, ale 偶e liczna konnica nieprzyjacielska i mn贸stwo wielb艂膮d贸w zbyt wielkie czyni艂y im szkody, udali, 偶e si臋 cofaj膮, i rzucali na pole tr贸jz臋by i inne jakie艣 wymy艣lne haki 偶elazne o bardzo ostrych kolcach. Poniewa偶 ukry艂y si臋 one w piasku i nie zosta艂y dostrze偶one przez je藕d藕c贸w na koniach czy wielb艂膮dach, okaza艂y si臋 dla nich zgubne; bo kiedy konie, zw艂aszcza wielb艂膮dy, kt贸re maj膮 mi臋kkie kopyta, st膮pi艂y na nie, przykl臋k艂y, poczyna艂y kule膰 i zrzuca艂y je藕d藕c贸w, kt贸rych d藕wiga艂y. Barbarzy艅cy tamtejsi, jak d艂ugo siedz膮 na koniach lub wielb艂膮dach, walcz膮 m臋偶nie, ale skoro z nich zsiada lub zostan膮 zrzuceni, z najwi臋ksz膮 艂atwo艣ci膮 wpadaj膮 w r臋ce nieprzyjaci贸艂, bo nie s膮 zdolni wytrzyma膰 walki wr臋cz. W ucieczce za艣 przy po艣cigu, je艣liby trzeba by艂o, przeszkadzaj膮 im szaty, kt贸re owijaj膮 si臋 w obwis艂ych fa艂dach doko艂a goleni.
Mimo to pierwszego i drugiego dnia walczyli od rana do wieczora, a gdy noc zapadaj膮ca przerwa艂a bitw臋, jedni i drudzy wycofali si臋 do swych oboz贸w uwa偶aj膮c si臋 za zwyci臋zc贸w. Trzeciego dnia ruszyli ponownie do walki na tej samej r贸wninie i barbarzy艅cy, poniewa偶 znacznie g贸rowali liczb膮, usi艂owali okr膮偶y膰 Rzymian i zamkn膮膰 ich w matni. Ale Rzymianie nie ustawili swoich szereg贸w w g艂膮b, lecz rozci膮gn臋li je wszerz i w ten spos贸b zupe艂nie nie dopuszczali do okr膮偶enia. Pad艂a przy tym tak wielka liczba ludzi i zwierz膮t, 偶e ca艂a r贸wnina nimi zosta艂a zas艂ana, a nawet spi臋trzy艂y si臋 wysoko ogromnie stosy zw艂ok, zw艂aszcza wielb艂膮d贸w, kt贸re pada艂y jedne na drugie. St膮d i walcz膮cy mieli przeszkody przy nacieraniu. Nawet ju偶 nie widzieli si臋 wzajemnie skutkiem tego, 偶e w 艣rodku wzni贸s艂 si臋 niejako wielki, trudno dost臋pny wa艂 ze spi臋trzonych cia艂, kt贸ry przeszkadza艂 im w atakowaniu. Tote偶 i jedni, i drudzy wycofali si臋 zn贸w do swoich oboz贸w0.
Makrynus domy艣la艂 si臋, 偶e Artabanos tylko dlatego z takim zapa艂em i uparcie walk臋 prowadzi, poniewa偶 s膮dzi, i偶 walczy z Antoninem. Barbarzy艅cy bowiem zazwyczaj bardzo 艂atwo ulegaj膮 znu偶eniu i zniech臋caj膮 si臋 do dalszej walki, je艣li nie maj膮 powodzenia w pierwszych starciach; w贸wczas za艣 trwali na miejscu gotowi do odnowienia walki po uprz膮tni臋ciu i spaleniu trup贸w, nie wiedz膮c o tym, 偶e ten, kt贸ry t臋 nieprzyja藕艅 zawini艂, umar艂. Wysy艂a wi臋c poselstwo z listem, w kt贸rym donosi kr贸lowi partyjskiemu, 偶e cesarz, kt贸ry naruszy艂 zaprzysi臋偶ony uk艂ad, nie 偶yje i poni贸s艂 zas艂u偶on膮 kar臋 za swe czyny, Rzymianie za艣, do kt贸rych to pa艅stwo nale偶y, jemu, Makrynusowi, przekazali w艂adz臋 cesarsk膮. Sam ze swej strony nie tylko pot臋pia to, co si臋 sta艂o, a nawet jest gotowy odda膰 je艅c贸w, kt贸rzy zostali przy 偶yciu, zwr贸ci膰 zagrabione mienie, ugruntowa膰 przyja藕艅 w miejsce nieprzyja藕ni i pok贸j umocni膰 przez zaprzysi臋偶ony uk艂ad. Kiedy to Artabanos przeczyta艂 i dowiedzia艂 si臋 od pos艂贸w o zamordowaniu Antonina, uzna艂, 偶e winny z艂amania uk艂adu poni贸s艂 dostateczn膮 kar臋, a poniewa偶 i jego wojsko ci臋偶ko ucierpia艂o, zadowoli艂 si臋 tym, 偶e bez dalszego rozlewu krwi dosta艂 je艅c贸w i zagrabione mienie; zawar艂 wi臋c pok贸j0 z Makrynusem i wr贸ci艂 do swego kraju. Makrynus za艣 zabra艂 wojsko stoj膮ce dot膮d w Mezopotamii i pod膮偶y艂 do Antiochii.
1. W poprzedniej ksi臋dze zosta艂o wi臋c przedstawione panowanie i 艣mier膰 Antonina, zamach na niego i zmiana na tronie.
Po przybyciu do Antiochii wys艂a艂 Makrynus list do senatu i ludu rzymskiego nast臋puj膮cej tre艣ci:
鈥Wobec tego, 偶e znacie zasady mego 偶ycia, jakimi si臋 od pocz膮tku kierowa艂em, moje umi艂owanie prawo艣ci i 艂agodno艣膰, jak膮 okazywa艂em przy pe艂nieniu poprzednich zaj臋膰, niewiele odbiegaj膮cych od wszechw艂adzy cesarskiej (bo przecie偶 i sam cesarz polega na wierno艣ci prefekt贸w swojej gwardii), uwa偶am, 偶e zb臋dn膮 jest rzecz膮 d艂ugo si臋 tu rozwodzi膰. Wiecie bowiem, 偶e bynajmniej nie pochwalam jego post臋powania i 偶e cz臋sto dla was nara偶a艂em si臋 na niebezpiecze艅stwo, kiedy bezwzgl臋dnie przeciw wam wyst臋powa艂, daj膮c pos艂uch jakimkolwiek oszczerstwom. Przecie偶 i mnie si臋 odgra偶a艂, kiedy cz臋sto publicznie zarzuca艂 mi umiarkowanie i ludzko艣膰 w stosunku do poddanych, szydzi艂 z tego jako z objawu gnu艣no艣ci i s艂abo艣ci charakteru. Znajdowa艂 natomiast upodobanie w pochlebstwach i tych, co go zach臋cali do okrucie艅stwa, dawali pobudk臋 do wybuch贸w gniewu i jeszcze je podsycali przez oszczerstwa, uwa偶a艂 za oddanych i wiernych przyjaci贸艂. Ja, przeciwnie, z natury mam sk艂onno艣膰 do 艂agodno艣ci i umiarkowania. Zako艅czyli艣my wojn臋 z Partami, kt贸ra by艂a bardzo ci臋偶ka i wstrz膮sn臋艂a ca艂ym pa艅stwem rzymskim, m臋偶nie starli艣my si臋 z nimi w otwartej bitwie i bynajmniej nie doznali艣my pora偶ki, lecz z wielkim kr贸lem, kt贸ry napad艂 na nas z pot臋偶nymi si艂ami, zawarli艣my uk艂ad i z wroga nie do zwalczenia zrobili艣my wiernego przyjaciela. Pod mymi rz膮dami wszyscy 偶y膰 b臋d膮 bez l臋ku i krwi rozlewu, b臋d膮 one uchodzi膰 raczej za panowanie najlepszych ni偶 w艂adanie cesarza. Niech to nikogo nie razi i niech nikt nie uwa偶a tego za przypadek losu, 偶e doszed艂em do tego stanowiska, mimo 偶e ze stanu rycerskiego pochodz臋. Bo c贸偶 za korzy艣膰 z rodu szlachetnego, je艣li si臋 z nim nie 艂膮czy zacno艣膰 i dobro膰 charakteru? Bo dary losu bywaj膮 udzia艂em tak偶e ludzi niegodnych, a zalety duszy ka偶demu s艂aw臋 przynosz膮, kt贸ra jest jego osobist膮 w艂asno艣ci膮. Szlachetne urodzenie, bogactwo i tym podobne s艂awi si臋 wprawdzie jako dary losu, ale si臋 ich nie chwali, bo s膮 to rzeczy dane od kogo艣 drugiego, natomiast dobro膰 serca i prawo艣膰 nie tylko budz膮 podziw, ale i pozwalaj膮 zdoby膰 pochwa艂y, jakie wywo艂uj膮, temu, kt贸ry je okazuje. Jaki偶 po偶ytek przynios艂o wam szlachetne pochodzenie Kommodusa lub nast臋pstwo Antonina po jego ojcu. Tacy w艂adcy uwa偶aj膮 sw膮 w艂adz臋 jako nale偶膮cy si臋 im spadek, tote偶 nadu偶ywaj膮 jej i zuchwale sobie poczynaj膮, jakby to by艂a ich osobista z g贸ry im przekazana w艂asno艣膰, podczas gdy ci, kt贸rzy j膮 od was otrzymali, s膮 na zawsze waszymi wdzi臋cznymi d艂u偶nikami i usi艂uj膮 si臋 odwdzi臋czy膰 tym, kt贸rzy uprzednio zas艂u偶yli sobie na to przez swe dobre uczynki. Szlachetne pochodzenie cesarzy z wysokiego rodu prowadzi do pychy przez okazywanie wzgardy poddanym jako o wiele ni偶ej stoj膮cym, natomiast ci, kt贸rzy ze 艣rednich warunk贸w doszli do tego stanowiska, ceni膮 je sobie jako z mozo艂em zdobyte, okazuj膮 cze艣膰 i szacunek, jak do tego przywykli, tym, kt贸rzy kiedy艣 stali nad nimi. Jest moim zamiarem nic nie czyni膰 bez zasi臋gni臋cia waszego zdania, mie膰 w was wsp贸艂towarzyszy i doradc贸w w prowadzeniu spraw pa艅stwowych; wy za艣 偶y膰 b臋dziecie w spokoju i wolno艣ci, kt贸r膮 wam odebrali cesarze z mo偶nych rod贸w, a kt贸r膮 usi艂owa艂 wam odda膰 poprzednio Marek [Aureliusz], a p贸藕niej Pertinaks, wychowani w domu zwyk艂ego obywatela. Bo je艣li kto艣 sam daje pocz膮tek znakomitemu rodowi, jest to i dla jego p贸藕niejszego pokolenia lepiej, ani偶eli gdy przej臋t膮 po przodkach chwa艂臋 ha艅bi si臋 przez niegodne 偶ycie鈥.
2. Po odczytaniu takiego listu senat wzni贸s艂 na cze艣膰 jego radosne okrzyki, uchwali艂 przekaza膰 mu wszelkie godno艣ci cesarskie. Co prawda nie tyle cieszy艂o wszystkich obj臋cie w艂adzy przez Makrynusa, ile to, 偶e si臋 pozbyli Antonina, z tego te偶 powodu radowali si臋 przede wszystkim i 艣wi臋towali powszechnie. Ka偶dy przecie偶, zw艂aszcza posiadaj膮cy jakie艣 znaczenie lub piastuj膮cy jakie艣 godno艣ci, uwa偶a艂, 偶e odsun膮艂 si臋 miecz nad karkiem jego wisz膮cy. Zawodowi oskar偶yciele i niewolnicy, kt贸rzy denuncjowali swoich pan贸w, zostali wbici na pal, a Rzym i ca艂y niemal 艣wiat Rzymianom podlegaj膮cy oczy艣ci艂 si臋 z przewrotnych ludzi, bo jedni zostali ukarani, drudzy wygnani, je艣li za艣 jacy艣 si臋 ukryli, to cicho siedzieli ze strachu. Tote偶 w pe艂nym spokoju, z pozorami wolno艣ci 偶yli ludzie przez ten rok jeden, kiedy Makrynus panowa艂. Zrobi艂 tylko ten jeden b艂膮d, 偶e nie rozpu艣ci艂 zaraz wojska i nie odes艂a艂 ich do miejsca pochodzenia, a sam nie pospieszy艂 do st臋sknionego za nim Rzymu, gdzie lud raz po raz si臋 go domaga艂 wznosz膮c g艂o艣ne okrzyki, lecz trawi艂 czas w Antiochii, piel臋gnuj膮c sw膮 brod臋, odbywaj膮c przechadzki wolniej ni偶by nale偶a艂o, zaledwie odpowiadaj膮c podchodz膮cym do艅 z wielk膮 powolno艣ci膮, tak 偶e cz臋sto nawet nie s艂yszeli jego zni偶onego g艂osu. Przyk艂ada艂 wag臋 do tego, by na艣ladowa膰 zachowanie Marka, nie na艣ladowa艂 jednak w czym innym jego trybu 偶ycia, lecz coraz to wi臋cej za偶ywa艂 przyjemno艣ci, bo sp臋dza艂 czas na widowiskach baletowych i popisach wszelkiego rodzaju artyst贸w muzycznych czy tanecznych, a nie dba艂 o sprawy urz臋dowe. Wyst臋powa艂 te偶 publicznie wystrojony w klamry i pas wysadzany bogato z艂otem i drogimi kamieniami, podczas gdy u wojska tego rodzaju wytworno艣膰 nie by艂a mile widziana i uchodzi艂a raczej za co艣 barbarzy艅skiego i kobiecego. Tote偶 偶o艂nierze widok ten z niech臋ci膮 znosili i w og贸le byli niezadowoleni z jego sposobu 偶ycia zbyt wygodnego ni偶 to 偶o艂nierzowi przysta艂o. Kiedy snuli por贸wnanie wspominaj膮c 偶ycie Antonina nacechowane prostot膮 偶o艂niersk膮, pot臋piali wystawno艣膰 Makryna. A r贸wnie偶 oburzali si臋, 偶e sami musz膮 偶y膰 pod namiotami w obcym kraju odczuwaj膮c nawet czasami brak koniecznych rzeczy i nie mog膮c wr贸ci膰 do swych stron rodzinnych, mimo 偶e niby jest pok贸j. Widz膮c tedy Makryna 偶yj膮cego w zbytku i wygodach, pocz臋li si臋 ju偶 wy艂amywa膰 z karno艣ci i l偶yli go mi臋dzy sob膮, a tylko rozgl膮dali si臋, czy nie znajd膮 jakiego艣 pozoru, by pozby膰 si臋 sprawcy swego po艂o偶enia.
3. Takie to by艂o widocznie przeznaczenie, 偶e Makrynus po rocznym tylko okresie rozkoszy panowania straci艂 r贸wnocze艣nie 偶ycie i w艂adz臋, gdy los nastr臋czy艂 偶o艂nierzom nieznaczn膮 i b艂ah膮 sposobno艣膰 do spe艂nienia ich pragnie艅.
呕y艂a pod贸wczas kobieta imieniem Meza0, Fenicjanka z rodu, z miasta fenickiego zwanego Emeza0. By艂a ona siostr膮 Julii, 偶ony Sewerusa, a matki Antonina. Jak d艂ugo siostra 偶y艂a, mieszka艂a w pa艂acu cesarskim przez d艂ugie lata, kiedy panowali Sewerus i Antoninus. Ot贸偶 tej Mezie kaza艂 Makrynus po 艣mierci siostry i zabiciu Antonina wr贸ci膰 do ojczyzny i 偶y膰 ze swoimi z zachowaniem ca艂ego swego maj膮tku. A posiada艂a ona bardzo wielkie skarby, gdy偶 przez d艂ugi czas korzysta艂a z mo偶liwo艣ci, jakie jej dawa艂a przynale偶no艣膰 do rodziny cesarskiej. Wr贸ci艂a wi臋c staruszka do domu i 偶y艂a tam w gronie rodziny. A mia艂a dwie c贸rki. Starsza nazywa艂a si臋 Soemias, druga Mamea. Starsza mia艂a syna imieniem Bassjanus, m艂odsza syna, kt贸ry si臋 zwa艂 Aleksjanus0. Chowali si臋 oni pod opiek膮 swych matek oraz babki i Bassjanus liczy艂 wtedy lat czterna艣cie, Aleksjanus za艣 mia艂 rok dziesi膮ty. Obaj byli wy艣wi臋ceni na kap艂an贸w boga S艂o艅ca, kt贸rego tamtejsi mieszka艅cy czcz膮 pod nazw膮 Elagabal0, pochodz膮c膮 z fenickiego j臋zyka. Wzniesiono mu tam ogromn膮 艣wi膮tyni臋 przyozdobion膮 mn贸stwem z艂ota i srebra tudzie偶 kosztownych kamieni. Czcz膮 go za艣 nie tylko tamtejsi mieszka艅cy, ale tak偶e wszyscy s膮siedni satrapowie i kr贸lowie barbarzy艅scy, kt贸rzy wspania艂omy艣lnie 艣l膮 bogu corocznie kosztowne dary w ofierze. Nie ma tam wcale pos膮gu, jak u Grek贸w i Rzymian, ani 偶adnego wizerunku boga, sporz膮dzonego r臋k膮 ludzk膮, a tylko kamie艅 jaki艣 bardzo wielki, od do艂u okr膮g艂y, ko艅cz膮cy si臋 ostro, czyli kszta艂tu ostros艂upa, czarnej barwy. Pobo偶na wie艣膰 g艂osi, 偶e spad艂 on z nieba, pokazuj膮 te偶 na nim ma艂e wynios艂o艣ci i zag艂臋bienia i nie chc膮c w nim widzie膰 dzie艂a r膮k ludzkich dopatruj膮 si臋 w nim wizerunku boga S艂o艅ca.
Ot贸偶 bogu temu by艂 po艣wi臋cony Bassjanus, jemu bowiem jako starszemu powierzono s艂u偶b臋 bo偶膮. Jako kap艂an wyst臋powa艂 publicznie w stroju barbarzy艅skim, przybrany w purpurow膮 z艂otem przetykan膮 szat臋 z r臋kawami do st贸p si臋gaj膮cymi, przy czym nogi jego od bioder a偶 do ko艅c贸w palc贸w okrywa艂o odzienie r贸wnie偶 z purpurowej, z艂otem przetykanej tkaniny; g艂ow臋 zdobi艂 wieniec ze sztucznych kwiat贸w wysadzanych drogimi kamieniami. W rozkwicie m艂odo艣ci by艂 z wygl膮du najpi臋kniejszy ze wszystkich 贸wczesnych m艂odzie艅c贸w. Poniewa偶 jednoczy艂 pi臋kno艣膰 cia艂a, wdzi臋k ch艂opi臋cy i powab swego stroju, mo偶na by艂o por贸wna膰 tego m艂odzie艅ca z Dionizosem przedstawianym na pi臋knych obrazach.
Kiedy wi臋c spe艂nia艂 swe czynno艣ci sakralne i obyczajem barbarzy艅c贸w ta艅czy艂 woko艂o o艂tarza przy d藕wi臋kach flet贸w, piszcza艂ek i innych instrument贸w, wszyscy ludzie patrzyli na niego z wielkim zainteresowaniem, zw艂aszcza za艣 偶o艂nierze, kt贸rzy wiedzieli, 偶e z rodu cesarskiego pochodzi, i to tym wi臋cej, 偶e i jego pi臋kno m艂odzie艅cze 艣ci膮ga艂o na niego oczy wszystkich. W s膮siedztwie tego miasta sta艂o w贸wczas bardzo du偶o wojska, kt贸re os艂ania艂o Fenicj臋, p贸藕niej jednak zosta艂o gdzie indziej przeniesione, jak to nast臋pnie opowiemy. 呕o艂nierze, kt贸rzy przybywali do miasta, za ka偶dym razem zachodzili do 艣wi膮tyni dla z艂o偶enia czci bogu, a przy tym z rado艣ci膮 patrzyli na m艂odzie艅ca. Byli mi臋dzy nimi tak偶e klienci i znajomi Mezy, do kt贸rych, gdy podziwiali ch艂opca, powiedzia艂a (czy zmy艣liwszy to sobie, czy te偶 zgodnie z prawd膮), 偶e z urodzenia jest on synem Antonina, cho膰 w opinii ludzi uchodzi za syna kogo innego. Antoninus zachodzi艂 bowiem do c贸rek jej, m艂odych w贸wczas i pi臋knych, w tym czasie, kiedy mieszka艂a u siostry w pa艂acu cesarskim. Kiedy to 偶o艂nierze pos艂yszeli, powiedzieli to zaraz swoim towarzyszom broni i tak t臋 wie艣膰 rozg艂osili, 偶e si臋 rozesz艂a po ca艂ym wojsku. Opowiadano te偶 przy tym o Mezie, 偶e ma stosy pieni臋dzy i ch臋tnie je rozda wszystkim 偶o艂nierzom, je艣li rodowi jej przywr贸c膮 w艂adz臋 cesarsk膮. U艂o偶yli si臋 wi臋c mi臋dzy sob膮, 偶e kiedy potajemnie pod os艂on膮 nocy przyjdzie wraz ze sw膮 rodzin膮, otworz膮 im bramy i wpuszcz膮 wszystkich do obozu, a [Bassjanusa] obwo艂aj膮 cesarzem jako syna Antonina. Staruszka zgodzi艂a si臋 na to, zdecydowana narazi膰 si臋 raczej na wszelkie niebezpiecze艅stwo, ani偶eli 偶y膰 jako osoba prywatna i uchodzi膰 za odsuni臋t膮 od tronu. Wi臋c wysz艂a noc膮 po kryjomu z miasta ze swymi c贸rkami i wnukami. Kiedy prowadzeni przez zaufanych 偶o艂nierzy stan臋li pod murami obozu, wpuszczono ich bez najmniejszych trudno艣ci, po czym natychmiast ca艂e wojsko powita艂o ch艂opca jako Antonina, narzucono mu na ramiona p艂aszcz purpurowy i zatrzymano w obozie0. Sprowadzili nast臋pnie wszystkie potrzebne rzeczy, 偶ony swoje i dzieci oraz co tam mieli po wsiach lub na pobliskiej polach, zamkn臋li bramy i przygotowywali si臋 do przetrzymania w razie potrzeby obl臋偶enia.
4. Doniesiono o tym Makrynowi, kt贸ry bawi艂 jeszcze w Antiochii, ale i inne obozy obieg艂a szybko wie艣膰, 偶e znaleziono syna Antonina i 偶e siostra Julii0 rozdaje pieni膮dze, wi臋c w艣r贸d 偶o艂nierzy, kt贸rzy wierzyli wszystkiemu, co m贸wiono, bez wzgl臋du na to, czy by艂o to tylko mo偶liwe, czy rzeczywi艣cie prawdziwe, zapanowa艂o wielkie poruszenie umys艂贸w. Pobudza艂a ich i sk艂ania艂a do przewrotu i nienawi艣膰 do Makryna, i bolesne wspomnienie o Antoninie, a przede wszystkim nadzieja otrzymania pieni臋dzy, tak 偶e wielu nawet zbieg艂o i uda艂o si臋 do nowego Antonina. Makrynus lekcewa偶膮c sobie to, co si臋 sta艂o, jako dziecinn膮 zabaw臋, ulegaj膮c zreszt膮 swej zwyk艂ej gnu艣no艣ci, pozosta艂 sam w domu, a tylko wys艂a艂 jednego ze swych dow贸dc贸w wojskowych, kt贸remu da艂 si艂y dostateczne, jak s膮dzi艂, do zniszczenia zbuntowanych bez 偶adnych trudno艣ci. Kiedy Julian0, bo tak si臋 ten w贸dz nazywa艂, przyby艂 na miejsce i podszed艂 pod mury, 偶o艂nierze znajduj膮cy si臋 wewn膮trz obozu wyszli na wie偶臋 i blanki, pokazali oblegaj膮cemu ich z zewn膮trz wojsku ch艂opca, na cze艣膰 kt贸rego jako syna Antonina g艂o艣ne wznosili okrzyki, tudzie偶 trzosy wype艂nione pieni臋dzmi jako przyn臋t臋 do zdrady. Ci uwierzyli, 偶e jest to dziecko Antonina, znale藕li te偶 w nim wielkie podobie艅stwo do niego (bo chcieli je w nim widzie膰), uci臋li wi臋c g艂ow臋 Julianowi i pos艂ali Makrynowi, po czym wszyscy przez otwarte dla nich bramy wpuszczeni zostali do obozu. Wzmo偶one dzi臋ki temu si艂y zbuntowanych nie tylko by艂y zdolne do odparcia obl臋偶enia, ale i do zmierzenia si臋 z przeciwnikiem w otwartej bitwie w polu;
(...)
niego, ale kiedy si臋 przeprawia艂 do Europy przez cie艣nin臋 Propontydy i ju偶 zbli偶a艂 si臋 do Bizancjum, natkn膮艂 si臋, jak m贸wi膮, na wiatr przeciwny, kt贸ry zgotowa艂 mu zgub臋. Tak blisko by艂 ju偶 Makrynus, by uj艣膰 po艣cigu, znalaz艂 jednak haniebny koniec, bo za p贸藕no chcia艂 wraca膰 do Rzymu, co winien by艂 zrobi膰 zaraz z pocz膮tku. Zgin膮艂 tak skutkiem swej nieopatrzno艣ci, jak i na skutek zrz膮dzenia losu.
Taki wi臋c by艂 koniec Makryna, a zgin膮艂 z nim razem i syn jego, kt贸rego zrobi艂 by艂 Cezarem nadaj膮c mu imi臋 Diadumenianus0.
5. Kiedy ca艂e wojsko przesz艂o na stron臋 Antonina i obwo艂a艂o go cesarzem, obj膮艂 rz膮dy, ale najpilniejsze sprawy na Wschodzie za艂atwia艂a babka i przyjaciele z jego otoczenia, bo sam by艂 jeszcze bardzo m艂ody, a przy tym nie posiada艂 偶adnego do艣wiadczenia ani znajomo艣ci rzeczy. Nied艂ugo jednak zabawi艂 na Wschodzie, ale rych艂o wybra艂 si臋 w drog臋, bo zw艂aszcza Meza spieszy艂a si臋 do cesarskiego pa艂acu, do kt贸rego by艂a przywyk艂a. Kiedy senatowi i ludowi rzymskiemu obwieszczono, co si臋 sta艂o, wszyscy z niech臋ci膮 przyj臋li t臋 wiadomo艣膰, ale ugi臋li si臋 przed konieczno艣ci膮, skoro wojsko tak postanowi艂o. Pot臋piano gnu艣no艣膰 Makryna i jego wygodny tryb 偶ycia, m贸wiono, 偶e nikt inny, lecz on sam by艂 winien, 偶e tak si臋 sta艂o.
Antoninus ruszy艂 tymczasem z Syrii i przybywszy do Nikomedii zatrzyma艂 si臋 tam na le偶e zimowe0, bo wymaga艂a tego pora roku. Ju偶 tutaj zacz膮艂 sw贸j orgiastyczny spos贸b 偶ycia, z nadmiernym zapa艂em odprawia艂 obrz臋dy kap艂a艅skie ku czci rodzimego boga, z kt贸rym z偶y艂 si臋 w dotychczasowym wychowaniu, przybiera艂 si臋 w ozdobne, najkosztowniejsze szaty z purpurowych, z艂otem przetykanych tkanin i stroi艂 si臋 w naszyjniki i naramienniki, na g艂ow臋 za艣 wk艂ada艂 wieniec na kszta艂t tiary ze z艂ota i r贸偶nych drogich kamieni. Str贸j jego by艂 po艣redni mi臋dzy sukni膮 kap艂ana fenickiego a powiewnym ubraniem medyjskim. Nie znosi艂 zupe艂nie szat rzymskich i helle艅skich, twierdz膮c, 偶e s膮 zrobione z we艂ny, pospolitego materia艂u, znajdowa艂 za艣 upodobanie jedynie w tkaninach chi艅skich. Wyst臋powa艂 publicznie przy d藕wi臋kach flet贸w i b臋bn贸w, jakby chcia艂 bogu uroczyste obrz臋dy odprawia膰.
Meza na widok tego bardzo si臋 zaniepokoi艂a i usi艂owa艂a gor膮cymi pro艣bami sk艂oni膰 go, by przywdzia艂 szaty rzymskie, skoro ma wej艣膰 do Rzymu i wyst膮pi膰 w senacie, by przez sw贸j obcy lub raczej najzupe艂niej barbarzy艅ski str贸j, w jakim go zobacz膮, nie razi艂 oczu patrz膮cych, kt贸rzy do tego nie nawykli, a uwa偶ali, 偶e tego rodzaju fata艂aszki s膮 odpowiednie dla kobiet, a nie dla m臋偶czyzn. Ale on lekcewa偶y艂 sobie s艂owa staruszki, ani te偶 nikomu innemu nie da艂 si臋 przekona膰, dopuszcza艂 bowiem do siebie jedynie ludzi podobnych obyczaj贸w i pochlebc贸w w jego wybrykach. Chc膮c za艣, by i senat, i lud rzymski przyzwyczaili si臋 do widoku jego stroju, a zarazem pragn膮c wypr贸bowa膰 w czasie swej nieobecno艣ci, jak si臋 odnosz膮 do jego zewn臋trznego wygl膮du, kaza艂 wymalowa膰 olbrzymi obraz przedstawiaj膮cy ca艂膮 jego posta膰 w stroju, w jakim wyst臋powa艂 publicznie i przy sk艂adaniu ofiar, a obok poleci艂 umie艣ci膰 tam wyobra偶enie rodzimego boga, kt贸remu na tym偶e malowidle sk艂ada艂 ofiary. Obraz ten pos艂a艂 do Rzymu i kaza艂 go umie艣ci膰 w 艣rodku sali posiedze艅 senatu bardzo wysoko ponad g艂ow膮 pos膮gu bogini Zwyci臋stwa, przed kt贸rym wszyscy przybywaj膮cy na posiedzenie senatorowie sk艂adali ofiar臋 z kadzid艂a i z wina. Zarz膮dzi艂 dalej, aby wszyscy urz臋dnicy, jak i wszyscy, kt贸rzy sk艂adaj膮 publiczne ofiary, wymieniali przed innymi bogami, do kt贸rych si臋 zwracaj膮 przy spe艂nianiu obrz臋du, nowego boga Elagabala. Tote偶 gdy przyby艂 do Rzymu0 w opisanym wy偶ej stroju, nie widzieli Rzymianie w tym nic osobliwego, bo ju偶 si臋 z tym oswoili dzi臋ki obrazowi. Ludowi przyzna艂 dary rozdzielane zazwyczaj przy obj臋ciu w艂adzy cesarskiej oraz urz膮dzi艂 igrzyska wszelkiego rodzaju z wielk膮 wspania艂o艣ci膮 i wystawno艣ci膮; swemu bogu wybudowa艂 ogromn膮 i bardzo pi臋kn膮 艣wi膮tyni臋0, a wok贸艂 niej wzni贸s艂 wielk膮 ilo艣膰 o艂tarzy. Przychodzi艂 tam codziennie rankiem, zarzyna艂 hekatomby byk贸w oraz wielk膮 ilo艣膰 owiec i sk艂ada艂 je na o艂tarzach, pi臋trz膮c zarazem najrozmaitsze kadzid艂a, wylewaj膮c przed o艂tarzami mn贸stwo amfor najstarszego i najlepszego wina zmieszanego z krwi膮. Nast臋pnie ta艅czy艂 wok贸艂 o艂tarzy przy d藕wi臋kach rozmaitych instrument贸w, a z nim pl膮sa艂y kobiety z jego stron ojczystych wij膮ce si臋 ko艂o o艂tarzy z cymba艂kami i b臋benkami w r臋kach, podczas gdy ca艂y senat i rycerstwo stali doko艂a jako widzowie. Wn臋trzno艣ci zwierz膮t ofiarnych i kadzid艂o w z艂otych naczyniach nie艣li na g艂owach nie s艂u偶膮cy ani te偶 ludzie po艣ledniejsi, lecz dow贸dcy wojsk i ludzie na najwy偶szych stanowiskach, przybrani na wz贸r fenicki w chitony do st贸p si臋gaj膮ce z r臋kawami z jednym szlakiem purpurowym w 艣rodku, na nogach mieli obuwie wykonane z p艂贸tna jak ci, kt贸rzy w tamtych stronach s膮 prorokami. A uchodzi艂o to za najwi臋kszy zaszczyt, gdy kto艣 dopuszczony zosta艂 do udzia艂u w tych obrz臋dach ofiarnych.
6. Poza tym, 偶e zdawa艂 si臋 by膰 ustawicznie zaj臋ty pl膮sami i sk艂adaniem ofiar, straci艂 bardzo wielu ludzi znakomitych i bogatych, kt贸rych oczerniano przed nim, jakoby nie pochwalali jego sposobu 偶ycia i szydzili z niego. Wzi膮艂 sobie za 偶on臋 Rzymiank臋 z najszlachetniejszego rodu0, kt贸rej nada艂 tytu艂 Augusty, ale nied艂ugo potem odprawi艂 j膮, odebra艂 jej zaszczyty cesarzowej i kaza艂 jej 偶y膰 w zaciszu prywatnym. Udawa艂 nast臋pnie, by si臋 pe艂nym m臋偶czyzn膮 okaza膰, 偶e zap艂on膮艂 mi艂o艣ci膮 do dziewicy, kt贸ra by艂a kap艂ank膮 rzymskiej Westy i wed艂ug praw sakralnych zobowi膮zana by艂a do przestrzegania nieposzlakowanych obyczaj贸w i zachowania dziewictwa do ko艅ca 偶ycia. Mimo to zabra艂 j膮 We艣cie i uprowadziwszy j膮 ze 艣wi臋tego domu dziewiczych kap艂anek zrobi艂 z niej swoj膮 ma艂偶onk臋0. W pi艣mie do senatu usprawiedliwia艂 ten czyn bezbo偶ny i tak potworne przewinienie, powiadaj膮c, 偶e nami臋tno艣膰, kt贸ra nim ow艂adn臋艂a, jest rzecz膮 ludzk膮, 偶e zakocha艂 si臋 w tej dziewczynie, a zreszt膮 ma艂偶e艅stwo kap艂ana z kap艂ank膮 jest odpowiednie i nie narusza praw bo偶ych. Ale i t臋 zn贸w po nied艂ugim czasie odprawi艂, a poj膮艂 now膮, trzeci膮 偶on臋, kt贸ra r贸d sw贸j wywodzi艂a od Kommodusa0.
Igraszki takie z ma艂偶e艅stwami urz膮dza艂 nie tylko sam jako cz艂owiek, ale i dla boga swego, kt贸remu s艂u偶y艂, szuka艂 偶ony. Wi臋c pos膮g Pallady, kt贸ry czcz膮 Rzymianie przechowuj膮c go w ukryciu, z dala od oczu ludzkich, kaza艂 przenie艣膰 do swej sypialni; w ten spos贸b pos膮g ten, nie ruszany z miejsca od czasu, kiedy przyby艂 z Ilionu, jak tylko w贸wczas, gdy 艣wi膮tynia sp艂on臋艂a od ognia, on zabra艂 i kaza艂 przenie艣膰 do cesarskiego pa艂acu celem za艣lubin z jego bogiem. O艣wiadczy艂 nast臋pnie, 偶e jego bogu si臋 nie podoba wojenna bogini zakuta ca艂a w zbroj臋, i sprowadzi艂 pos膮g Uranii, kt贸r膮 czcz膮 ze szczeg贸lniejszym nabo偶e艅stwem Kartagi艅czycy i inni mieszka艅cy Libii. Powiadaj膮, 偶e pos膮g ten ufundowa艂a Fenicjanka Dydona, kiedy za艂o偶y艂a dawne miasto Kartagin臋 wyznaczaj膮c jego obszar poci臋t膮 sk贸r膮 byka. Ot贸偶 Libiowie nazywaj膮 t臋 bogini臋 Urani膮, a Fenicjanie Astroarch膮, dopatruj膮 si臋 w niej Seleny0. Antoninus wi臋c zapewniaj膮c, 偶e zwi膮zek ma艂偶e艅ski mi臋dzy Heliosem a Selen膮0 jest odpowiedni, sprowadzi艂 stamt膮d jej pos膮g wraz z wszystkimi skarbami, a nadto kaza艂 da膰 bogini w posagu olbrzymie sumy pieni臋偶ne. Przeniesiony do Rzymu pos膮g umie艣ci艂 cesarz razem ze swoim bogiem i nakaza艂 wszystkim ludziom w Rzymie i Italii 艣wi臋ci膰 t臋 uroczysto艣膰 zar贸wno publicznie, jak prywatnie przez rozmaite radosne i hulaszcze obchody, bo przecie偶 to za艣lubiny bog贸w.
Na przedmie艣ciu0 wybudowa艂 ogromn膮 i wspania艂膮 艣wi膮tyni臋, do kt贸rej przenosi艂 corocznie swego boga w po艂owie lata. Przy tej sposobno艣ci urz膮dza艂 rozmaite uroczysto艣ci i pobudowa艂 w tym celu hipodromy oraz teatry w przekonaniu, 偶e przez wy艣cigi zaprz臋g贸w konnych tudzie偶 bardzo liczne wszelkiego rodzaju widowiska i s艂uchowiska rozwesela lud dniem i noc膮 zabawom tym si臋 oddaj膮cy. Boga samego umieszcza艂 na wozie ozdobionym z艂otem i najdro偶szymi kamieniami i tak go przewozi艂 z miasta na przedmie艣cie: w贸z ci膮gn膮艂 zaprz膮g z艂o偶ony z sze艣ciu ogromnych bia艂ych koni, nie wykazuj膮cych 偶adnej skazy, ozdobionych bogato z艂otem, w strojnej uprz臋偶y; lejcy nikt nie trzyma艂, ani te偶 nie by艂o 偶adnego cz艂owieka na wozie, lecz owini臋te by艂y wok贸艂 boga, jakby on sam powozi艂. Antoninus jednak bieg艂 przed wozem posuwaj膮c si臋 w ty艂 ze wzrokiem zwr贸conym ku bogu, trzymaj膮c konie za uzd臋; tak przeby艂 ca艂膮 drog臋 biegn膮c w ty艂, a patrz膮c przed siebie na boga. 呕eby za艣 si臋 nie potkn膮艂 lub nie po艣lizn膮艂 nie widz膮c, gdzie idzie, posypano ziemi臋 grubo z艂otym piaskiem, a z obu stron chronili go ludzie z podniesionymi tarczami w r臋ku, czuwaj膮cy nad bezpiecze艅stwem tego pochodu. Lud biegn膮cy po obu stronach towarzyszy艂 mu z r贸偶nymi pochodniami albo rzuca艂 wie艅ce i kwiaty. Na czele pochodu niesiono pos膮gi wszystkich bog贸w, wszelkie kosztowne lub cenne dary wotywne, odznaki w艂adzy cesarskiej i kosztowne klejnoty, dalej za艣 sz艂o rycerstwo i ca艂e wojsko. Kiedy w ten spos贸b przewi贸z艂 boga i umie艣ci艂 go w 艣wi膮tyni dope艂niwszy wspomnianych wy偶ej ofiar i obrz臋d贸w, wychodzi艂 na pot臋偶ne, wysokie wie偶e, kt贸re umy艣lnie w tym celu wznie艣膰 kaza艂, i rozrzuca艂 mi臋dzy t艂umy, kt贸re mia艂y polecenie chwyta膰, co rzuca艂, puchary z艂ote i srebrne, rozmaite szaty i tkaniny, tudzie偶 wszelkie zwierz臋ta oswojone0 pr贸cz wieprz贸w, bo tymi si臋 brzydzi艂 wed艂ug fenickiego prawa. Przy chwytaniu tych rzeczy wiele os贸b zgin臋艂o stratowanych przez drugich lub te偶 zepchni臋tych na w艂贸cznie 偶o艂nierzy, tak 偶e ta uroczysto艣膰 wielu ludziom przynios艂a zgub臋. Cz臋sto te偶 pokazywa艂 si臋 jako wo藕nica w wy艣cigach lub tancerz, bo nie chcia艂 ju偶 ukrywa膰 swoich szale艅stw. Wyst臋powa艂 publicznie z podmalowanymi oczami i czerwono zabarwionymi policzkami, szpec膮c swoj膮 twarz pi臋kn膮 z natury obrzydliwymi farbami.
7. Meza0, kt贸ra to wszystko widzia艂a, wyczuwaj膮c, 偶e u 偶o艂nierzy cesarz takim trybem 偶ycia wywo艂uje zgorszenie i boj膮c si臋, by zn贸w w razie jego obalenia nie musia艂a przej艣膰 do 偶ycia prywatnego, nam贸wi艂a tego lekkomy艣lnego i nierozumnego zreszt膮 m艂odzie艅ca, by przybra艂 za syna i mianowa艂 Cezarem swego brata ciotecznego, wnuka jej z drugiej c贸rki, Mamei0. Wmawia艂a mu, co ch臋tnie u niego znajdowa艂o pos艂uch, 偶e musi mie膰 czas wolny, by si臋 po艣wi臋ci膰 swym czynno艣ciom kap艂a艅skim i s艂u偶bie bo偶ej, by odbywa膰 obchody i uroczysto艣ci religijne, jako te偶 obrz臋dy ku czci bog贸w; potrzebny za艣 jest kto艣 drugi, kt贸ry by za艂atwia艂 ziemskie sprawy, tak 偶e sam zatrzyma艂by z w艂adzy cesarskiej to, co nie sprawia k艂opot贸w ani nie przysparza trosk. Nie trzeba oczywi艣cie wyszukiwa膰 do tego celu kogo艣 obcego spoza rodziny, ale powinien by przekaza膰 to swemu bratu ciotecznemu. Aleksjanus zmieni艂 swoje imi臋 i nazwa艂 si臋 Aleksandrem, w miejsce nazwiska dziadka0 nadano mu mianowicie nazwisko s艂awnego Macedo艅czyka, czczonego przez rzekomego ojca obu ch艂opc贸w. Bo stosunkiem mi艂osnym z Antoninem synem Sewera0 che艂pi艂y si臋 obie c贸rki Mezy, a nawet i sama staruszka, aby zyska膰 dla nich serca 偶o艂nierzy, gdy b臋d膮 u nich za syn贸w jego uchodzili.
Aleksander zosta艂 wi臋c mianowany Cezarem, a nast臋pnie konsulem wraz z samym Antoninem, po czym zwr贸cono si臋 do senatu o zatwierdzenie tego. By艂y to naj艣mieszniejsze z wszystkich uchwa艂, jakie senat powzi膮艂 na rozkaz, by szesnastoletni niespe艂na cesarz mia艂 uchodzi膰 za ojca, a Aleksander w dwunastym roku 偶ycia za jego syna. Po mianowaniu Aleksandra Cezarem domaga艂 si臋 Antoninus, by ten dzieli艂 z nim jego zaj臋cia, by ta艅czy艂 i pl膮sy prowadzi艂 oraz bra艂 udzia艂 w czynno艣ciach kap艂a艅skich w podobnym stroju i roli. Lecz matka jego, Mamea, odwodzi艂a go od takich niegodnych i nieodpowiednich dla cesarza zaj臋膰, a po kryjomu sprowadza艂a mu nauczycieli wszystkich dziedzin wykszta艂cenia, zaprawia艂a go w po偶ytecznych naukach, przyzwyczaja艂a do zmaga艅 w szkole zapa艣nik贸w i do m臋skich 膰wicze艅 gimnastycznych, a zarazem wpaja艂a mu znajomo艣膰 greckiej i rzymskiej kultury.
Antoninus by艂 bardzo z tego niezadowolony i 偶a艂owa艂, 偶e przybra艂 go za syna i wsp贸艂rz膮dc臋. Wyp臋dzi艂 wi臋c wszystkich jego nauczycieli z dworu cesarskiego, najs艂awniejszych z nich cz臋艣ci膮 kaza艂 straci膰, cz臋艣ci膮 za艣 skaza艂 na wygnanie, zarzucaj膮c im naj艣mieszniejsze przewinienia, jakoby psuli mu przybranego syna przez to, 偶e mu nie pozwalali ta艅czy膰 i bra膰 udzia艂u w uroczystych pochodach, a natomiast wpajali mu zasady skromno艣ci i wychowywali go na prawdziwego m臋偶a. Posun膮艂 si臋 do tego stopnia szale艅stwa, 偶e wszelkiego rodzaju ludzi ze sceny i publicznych teatr贸w wprowadzi艂 na najwy偶sze urz臋dy cesarskie; i tak prefektem gwardii mianowa艂 pewnego by艂ego tancerza, kt贸ry w m艂odym wieku ta艅czy艂 publicznie w rzymskim teatrze0. A zn贸w innego zabra艂 podobnie ze sceny i zleci艂 mu nadz贸r nad kszta艂ceniem i wychowaniem m艂odzie偶y oraz cenzur膮 tych, kt贸rzy mieli by膰 przyj臋ci do senatu i stanu rycerskiego. Wo藕nicom cyrkowym, komediantom i aktorom mimicznym powierzy艂 najwa偶niejsze godno艣ci b臋d膮ce wyrazem zaufania cesarskiego0, a niewolnikom swoim i wyzwole艅com wed艂ug tego, jak kt贸ry trafem zdoby艂 sobie uznanie jego przez jaki艣 czyn niegodny, oddawa艂 zastrze偶one dla by艂ych konsul贸w stanowiska namiestnik贸w w prowincjach.
8. Gdy tak wszystko, co z dawien dawna uchodzi艂o za szacowne, poniewierane by艂o w uniesieniu pychy i szale艅stwa, wszystkich ludzi, a zw艂aszcza 偶o艂nierzy, ogarn臋艂o niezadowolenie i oburzenie. Odczuwali oni obrzydzenie, gdy patrzyli na twarz jego upi臋kszon膮 z wi臋ksz膮 staranno艣ci膮, ani偶eli by to uchodzi艂o przyzwoitej kobiecie, na z艂ote naszyjniki i mi臋kkie szaty, w kt贸re si臋 tak nie po m臋sku stroi艂, na ta艅ce jego, kt贸re tak na oczach wszystkich uprawia艂. Tym gor臋cej zwraca艂y si臋 ich uczucia w stron臋 Aleksandra, w kt贸rym pok艂adali najlepsze nadzieje jako w m艂odzie艅cu skromnie i przyzwoicie wychowanym. Czuwali te偶 nad jego bezpiecze艅stwem na wszelki spos贸b, widz膮c, 偶e Antoninus czyha na jego 偶ycie. R贸wnie偶 matka jego Mamea nie pozwala艂a podawa膰 mu 偶adnego napoju ni potrawy, kt贸re tamten przysy艂a艂, i ch艂opiec nie korzysta艂 z us艂ug cesarskich kucharzy i podczaszych, jacy si臋 w艣r贸d wsp贸lnej s艂u偶by trafiali, lecz tylko takich, kt贸rych matka dobra艂a spo艣r贸d ludzi zdaniem jej najwierniejszych. Dawa艂a te偶 potajemnie pieni膮dze z poleceniem, aby je rozdzieli膰 skrycie pomi臋dzy 偶o艂nierzy, by sobie zjedna膰 ich 偶yczliwo艣膰 dla Aleksandra tak偶e i przy pomocy pieni臋dzy, bo na to najwi臋cej si臋 oni ogl膮daj膮.
Kiedy si臋 Antoninus o tym dowiedzia艂, wszelkimi sposobami zacz膮艂 nastawa膰 na 偶ycie Aleksandra i jego matki. Ale wszystkie zamachy odpiera艂a i udaremnia艂a wsp贸lna ich obu babka Meza, kobieta bardzo przebieg艂a, a obznajomiona w ci膮gu wielu lat z dworem cesarskim, gdy偶 za 偶ycia swej siostry Julii, 偶ony Sewerusa, przez ca艂y czas mieszka艂a w pa艂acu cesarskim. Tote偶 uwagi jej nie uchodzi艂 偶aden zamach Antonina, kt贸ry z natury swej by艂 pysza艂kiem i nie ogl膮daj膮c si臋 na 偶adne wzgl臋dy otwarcie m贸wi艂 o wszystkich swych zamierzeniach i przygotowaniach. Poniewa偶 zamachy si臋 nie udawa艂y, chcia艂 odebra膰 temu m艂odemu cz艂owiekowi godno艣膰 Cezara, tak 偶e zar贸wno w uroczystych odezwaniach, jak i przy publicznych wyst臋pach Aleksander by艂 ju偶 pomijany. 呕o艂nierze upominali si臋 o niego i oburzali si臋 na to, 偶e mu si臋 w艂adz臋 odbiera. W贸wczas Antoninus rozpu艣ci艂 pog艂osk臋, 偶e Aleksander jest bliski 艣mierci, pr贸buj膮c stwierdzi膰 w ten spos贸b, jak 偶o艂nierze przyjm膮 wiadomo艣膰 o jego 艣mierci. Ale ci nie widz膮c ju偶 ch艂opca odczuli t臋 wiadomo艣膰 jakby cios w serce, wi臋c wzburzeni nie pos艂ali Antoninowi zwyk艂ej stra偶y i zamkn膮wszy si臋 w obozie domagali si臋, by im pokazano w 艣wi膮tyni obozowej Aleksandra. Przera偶ony Antoninus przyzwa艂 do siebie Aleksandra, wsiad艂 razem z nim do lektyki cesarskiej, ozdobionej bogato z艂otem i drogimi kamieniami, i razem udali si臋 do obozu. 呕o艂nierze otwar艂szy bramy wpu艣cili ich do wn臋trza i poprowadzili do 艣wi膮tyni obozowej, przy czym Aleksandra witali ze szczeg贸lnie gor膮cymi okrzykami rado艣ci, a do Antonina odnosili si臋 raczej ozi臋ble. Ten ostatni bardzo si臋 na to oburzy艂, a po nocy sp臋dzonej w 艣wi膮tyni obozowej rozdra偶nienie jego jeszcze wi臋cej si臋 wzmog艂o i ujawni艂o si臋 wybuchem gniewu na 偶o艂nierzy; kaza艂 mianowicie uj膮膰 celem ukarania tych 偶o艂nierzy, kt贸rzy ostentacyjnie i przesadnie rado艣nie witali okrzykami Aleksandra, jako rzekomo winnych buntu i zaburze艅. Wzburzeni tym 偶o艂nierze, kt贸rzy w og贸le nienawidzili Antonina, chc膮c si臋 pozby膰 nieprzyzwoicie prowadz膮cego si臋 cesarza, a w贸wczas uwa偶aj膮c r贸wnie偶 za sw贸j obowi膮zek broni膰 uwi臋zionych uznali, 偶e nadesz艂a odpowiednia chwila i s艂uszny pow贸d do dzia艂ania. Zabili wi臋c i samego Antonina, i matk臋 jego Soemiad臋0, kt贸ra te偶 by艂a obecna jako cesarzowa-matka, oraz wszystkich ludzi z jego otoczenia, kt贸rych uj臋to w obozie, a kt贸rzy uchodzili za wykonawc贸w i towarzyszy jego zbrodni. Cia艂a Antonina i Soemiady pozwolili ka偶demu, kto zechcia艂, w艂贸czy膰 po ziemi i poniewiera膰; d艂ugo te偶 wleczono je po ca艂ym mie艣cie i zniewa偶ano, a w ko艅cu wrzucono je do kana艂u uchodz膮cego do rzeki Tybru.
W ten spos贸b tedy w sz贸stym roku swego panowania zgin膮艂 razem z matk膮 Antoninus, kt贸ry prowadzi艂 niegodny tryb 偶ycia, jak to powy偶ej przedstawiono. 呕o艂nierze za艣 obwo艂ali teraz Aleksandra imperatorem i powiedli go do pa艂acu cesarskiego, cho膰 bardzo jeszcze by艂 m艂ody0 i najzupe艂niej pozostawa艂 pod opiek膮 matki swojej i babki.
1. Jaki koniec dosi臋gn膮艂 m艂odego Antonina, podano wi臋c w poprzednim opowiadaniu. Aleksander, kt贸ry obj膮艂 teraz w艂adz臋0, mia艂 jednak tylko zewn臋trzne odznaki i tytu艂 cesarza, bo kierownictwo spraw pa艅stwowych i zarz膮d pa艅stwa spocz臋艂y w r臋kach kobiet, kt贸re usi艂owa艂y poprowadzi膰 wszystko w spos贸b rozumniejszy i dostojniejszy. Przede wszystkim wi臋c wybra艂y z senatu szesnastu m臋偶贸w, kt贸rzy uchodzili za najgodniejszych z wieku i najwi臋cej umiarkowanych w swym sposobie 偶ycia. Stanowili oni cia艂o doradcze cesarza, nie by艂o 偶adnej wypowiedzi ani 偶adnego zarz膮dzenia, kt贸rego by wpierw nie rozwa偶yli i zgodnie nie uchwalili0. Znalaz艂o to uznanie i u ludu, i u wojska, i w senacie, bo w ten spos贸b z nieokie艂zanej tyranii cesarstwo przekszta艂ci艂o si臋 w rodzaj arystokracji.
Wi臋c najpierw pos膮gi bog贸w, kt贸re tamten zabra艂 ze swego miejsca i przywi贸z艂 do Rzymu, odes艂ali do w艂a艣ciwych dawnych 艣wi膮ty艅 i pomieszcze艅. Tym, kt贸rym bezmy艣lnie lub dlatego, 偶e sobie u niego zdobyli uznanie przez swe czyny niepowa偶ne, nada艂 by艂 jakie艣 godno艣ci i stanowiska urz臋dowe, obecnie je odebrano i nakazano wr贸ci膰 do dawnego stanu. Wszelkie natomiast urz臋dy i stanowiska w zarz膮dzie pa艅stwa nadali, gdy chodzi艂o o administracj臋 i wymiar sprawiedliwo艣ci, ludziom najwi臋cej si臋 wyr贸偶niaj膮cym rozumem, i znajomo艣ci膮 praw0, a gdy sz艂o o wojsko, ludziom wypr贸bowanym i ws艂awionym przez czyny swoje w pomy艣lnie przeprowadzonych wojnach.
D艂u偶szy czas w ten spos贸b prowadzono rz膮dy, a偶 Meza, kt贸ra ju偶 by艂a staruszk膮, zako艅czy艂a 偶ycie0. Uczczono j膮 tak jak zwykle w takich razach czci si臋 cesarzy, zaliczono j膮 nawet, jak to jest zwyczajem u Rzymian, w poczet bog贸w. Mamea, kt贸ra teraz sama jedna zosta艂a u boku swego syna, stara艂a si臋 w ten sam spos贸b jak dot膮d utrzyma膰 go w zale偶no艣ci od siebie i wp艂yw na niego wywiera膰. Widz膮c, 偶e m艂odzieniec ju偶 dorasta, a obawiaj膮c si臋, 偶eby w swoim wieku m艂odocianym przy nieograniczonej swobodzie dzia艂ania nie popad艂 w jakie艣 rozpustne 偶ycie, otoczy艂a dw贸r stra偶膮 ze wszystkich stron i nie pozwala艂a nikomu z os贸b os艂awionych ze swego niemoralnego 偶ycia zbli偶a膰 si臋 do m艂odzie艅ca, by uchroni膰 jego charakter od gro偶膮cego zepsucia, gdyby pochlebcy jego budz膮ce si臋 po偶膮dania skierowali do brzydkich nami臋tno艣ci. Sk艂ania艂a go wi臋c do tego, by stale przez wi臋ksz膮 cz臋艣膰 dnia zasiada艂 w s膮dzie, by zaprz膮tni臋ty wa偶niejszymi sprawami, zwi膮zanymi 艣ci艣le z cesarskim stanowiskiem, nie mia艂 czasu my艣le膰 o jakich艣 wybrykach. Aleksander posiada艂 jednak ju偶 z natury 艂agodny i mi艂y charakter, sk艂aniaj膮cy si臋 wybitnie do post臋powania nacechowanego ludzko艣ci膮, co si臋 ujawnia艂o w p贸藕niejszym jego wieku. Istotnie przez czterna艣cie lat panowania rz膮dzi艂 bez rozlewu krwi, nikt te偶 nie mo偶e powiedzie膰, by straci艂 jednego cz艂owieka. Chocia偶 zasz艂y takie wypadki, 偶e pewni ludzie pope艂nili najci臋偶sze przewinienia, to przecie偶 oszcz臋dzi艂 ich i nie skaza艂 na 艣mier膰, czego nie robi艂 tak 艂atwo, ani te偶 nie przestrzega艂 偶aden cesarz za naszych czas贸w po okresie panowania Marka. Co do Aleksandra natomiast, nikt nie mo偶e wymieni膰 ni wskaza膰 jednego wypadku, by w toku tylu lat kto艣 bez s膮du zosta艂 stracony.
Bra艂 te偶 za z艂e matce i bardzo si臋 o to gniewa艂, gdy widzia艂, 偶e chciwa jest na pieni膮dze i w wysokim stopniu ho艂duje tej nami臋tno艣ci. Udawa艂a bowiem, 偶e gromadzi pieni膮dze, by Aleksander mia艂 ich pod dostatkiem dla 偶o艂nierzy celem jednania ich sobie bez trudno艣ci, a tymczasem na w艂asn膮 r臋k臋 sk艂ada艂a sobie skarby. Skutkiem tego 艣ci膮ga艂a nieraz z艂膮 s艂aw臋 na rz膮d, gdy bez jego wiedzy i ku jego oburzeniu przy pomocy nadu偶y膰 grabi艂a maj膮tki i spadki pewnych ludzi.
Postara艂a mu si臋 te偶 o 偶on臋, pochodz膮c膮 ze znakomitego rodu, ale potem, gdy z ni膮 zamieszka艂 i mi艂o艣膰 jej okazywa艂, wyp臋dzi艂a j膮 z pa艂acu cesarskiego. Pych膮 powodowana, sama jedynie chcia艂a by膰 cesarzow膮 i zazdro艣ci艂a jej tego tytu艂u, a w zuchwalstwie swoim tak daleko si臋 posun臋艂a, 偶e ojciec tej m艂odej kobiety, kt贸ry cieszy艂 si臋 wielkim szacunkiem u swego zi臋cia Aleksandra, nie mog膮c znie艣膰 zniewagi Mamei, jakie czyni艂a tak jemu, jak i jego c贸rce, uciek艂 do obozu gwardii, wyra偶aj膮c przy tym sw膮 wdzi臋czno艣膰 dla Aleksandra za okazywany mu szacunek, a r贸wnocze艣nie oskar偶aj膮c Mame臋 o wyrz膮dzone mu zniewagi. Wzburzona tym Mamea kaza艂a go straci膰, a c贸rk臋 jego wyp臋dzon膮 ju偶 z pa艂acu cesarskiego skaza艂a na wygnanie do Afryki0. Wszystko to dzia艂o si臋 wbrew woli Aleksandra, kt贸ry jednak ulega艂 jej naciskowi, rz膮dzi艂a nim bowiem wszechw艂adnie, tak 偶e robi艂 wszystko, co mu nakazywa艂a. I to by艂by jedyny zarzut, jaki mo偶na by mu zrobi膰, 偶e skutkiem swej nadmiernej 艂agodno艣ci i szacunku okazywanego matce w wy偶szym stopniu, ni偶by nale偶a艂o, by艂 jej uleg艂y nawet w tych wypadkach, gdzie sam odmiennego by艂 zdania. W ten spos贸b przez lat trzyna艣cie sprawowa艂 rz膮dy nienagannie, o ile to by艂o w jego mocy.
2. Ale w czternastym roku0 nadesz艂y nagle pisma od namiestnik贸w Syrii i Mezopotamii donosz膮ce, 偶e Artakserkses, kr贸l Pers贸w, rozgromi艂 Part贸w i po艂o偶y艂 kres ich panowaniu na Wschodzie0, zabi艂 Artabanusa, kt贸ry u偶ywa艂 poprzednio tytu艂u 鈥瀢ielkiego kr贸la鈥 i nosi艂 dwa diademy, 偶e podbi艂 wszystkie s膮siednie ludy barbarzy艅skie i zmusi艂 je do p艂acenia danin; nie spoczywa jednak i nie zatrzymuje si臋 na granicy rzeki Tygrysu, lecz przekracza jego brzegi i granice pa艅stwa rzymskiego, naje偶d偶a Mezopotami臋, zagra偶a Syrii i chce odzyska膰 dla pa艅stwa perskiego ca艂y l膮d po艂o偶ony naprzeciw Europy, oddzielony od niej Morzem Egejskim i cie艣nin膮 Propontydy, oraz wszystko, co si臋 obejmuje nazw膮 Azji, uwa偶aj膮c to za w艂asno艣膰 swoich przodk贸w. Utrzymuje mianowicie, 偶e od czas贸w Cyrusa, kt贸ry pierwszy przeni贸s艂 panowanie z Med贸w na Pers贸w, a偶 do Dariusza, ostatniego kr贸la perskiego0, kt贸rego pa艅stwo zdoby艂 Aleksander Macedo艅czyk, wszystkie te kraje 艂膮cznie z Joni膮 i Kari膮 pozostawa艂y pod zarz膮dem perskich satrap贸w; uwa偶a zatem za sw贸j obowi膮zek przywr贸ci膰 Persom w ca艂o艣ci panowanie nad tymi krajami, kt贸re poprzednio posiadali.
Kiedy wi臋c nadesz艂y te wiadomo艣ci i sprawozdania od namiestnik贸w prowincji na Wschodzie, Aleksander pod wra偶eniem tych nag艂ych i niespodziewanych wie艣ci bardzo si臋 strapi艂, zw艂aszcza 偶e od dziecka wzrasta艂 w艣r贸d pokoju i zawsze dot膮d 偶y艂 w wygodach stolicy. Pocz膮tkowo wi臋c po porozumieniu si臋 ze swymi przyjaci贸艂mi postanowi艂 wys艂a膰 poselstwo i listownie pow艣ci膮gn膮膰 p臋d i nadzieje barbarzy艅c贸w. Pismo to m贸wi艂o, 偶e kr贸l perski powinien si臋 trzyma膰 swoich granic, a nie wszczyna膰 niepokoj贸w, 偶e nie powinien poniesiony czczymi nadziejami roznieca膰 wielkiej wojny. Jedna i druga strona winna si臋 zadowoli膰 tym, co jest jej w艂asno艣ci膮, bo wojna z Rzymianami wcale nie b臋dzie podobna do tych, jakie toczy艂y si臋 dot膮d z s膮siednimi i pokrewnymi barbarzy艅cami. Przypomina艂o dalej to pismo zwyci臋stwa, jakie odnie艣li nad nimi i August0, i Trajan0, i Lucjusz0, i Sewerus0. Przez list tego rodzaju spodziewa艂 si臋 Aleksander przekona膰 barbarzy艅c臋 albo go nastraszy膰, aby pok贸j zachowa艂. Ale ten wcale si臋 nie ogl膮da艂 na pismo, przeciwnie, uwa偶a艂, 偶e sprawy tego rodzaju winno si臋 rozstrzygn膮膰 or臋偶em, a nie s艂owami, nieustannie te偶 uprowadza艂 i unosi艂 w艂asno艣膰 rzymsk膮, pieszo i konno naje偶d偶a艂 Mezopotami臋 i zabiera艂 z niej 艂upy, oblega艂 obozy za艂o偶one nad brzegami rzek dla obrony pa艅stwa rzymskiego. A 偶e by艂 z natury pysza艂kiem i wzbi艂 si臋 jeszcze wi臋cej w dum臋 wskutek swych niespodziewanych sukces贸w, oczekiwa艂, 偶e wszystko zajmie z 艂atwo艣ci膮. Lecz by艂y i wa偶kie powody, kt贸re rozbudza艂y u niego pragnienie rozszerzenia swego pa艅stwa. By艂 przecie偶 pierwszym z Pers贸w, kt贸ry si臋 odwa偶y艂 napa艣膰 na pa艅stwo partyjskie, a odnowi膰 kr贸lestwo perskie. Po Dariuszu bowiem, kt贸rego pozbawi艂 w艂adzy Aleksander Macedo艅ski, przez bardzo d艂ugie lata panowali nad ludami wschodnimi oraz ca艂膮 Azj膮 Macedo艅czycy i nast臋pcy Aleksandra, kt贸rzy si臋 podzielili tymi krajami. Kiedy ci si臋 mi臋dzy sob膮 por贸偶nili i pot臋ga macedo艅ska os艂ab艂a skutkiem nieustannych wojen, pierwszy podobno Arsakes, Part z pochodzenia, sk艂oni艂 tamtejszych barbarzy艅c贸w, by si臋 oderwali od Macedo艅czyk贸w, po czym przywdzia艂 diadem za zgod膮 Part贸w tudzie偶 s膮siednich barbarzy艅c贸w i sam obj膮艂 w艂adz臋 kr贸lewsk膮, kt贸ra d艂ugo pozosta艂a w r臋kach jego potomk贸w, a偶 do Artabanusa, za naszych ju偶 czas贸w 偶yj膮cego. Jego to zabi艂 Artakserkses i odzyska艂 dla Pers贸w panowanie, podbiwszy za艣 z 艂atwo艣ci膮 s膮siednie ludy barbarzy艅skie napiera艂 ju偶 i na pa艅stwo rzymskie.
3. Kiedy tedy Aleksandrowi bawi膮cemu w Rzymie doniesiono o zuchwa艂ych przedsi臋wzi臋ciach barbarzy艅c贸w na Wschodzie, uzna艂, 偶e s膮 to rzeczy nie do zniesienia, a poniewa偶 wzywali go r贸wnie偶 i tamtejsi namiestnicy, wi臋c z niech臋ci膮 wprawdzie i wbrew przekonaniu podj膮艂 przygotowania do wymarszu. Z Italii samej i wszystkich prowincji rzymskich zaci膮gni臋to do wojska doborowych ludzi, kt贸rzy ze wzgl臋du na si艂臋 fizyczn膮 i m艂odzie艅czy wiek wydawali si臋 odpowiedni do walki. Ogromne poruszenie zapanowa艂o w ca艂ym pa艅stwie rzymskim, bo gromadzono si艂y, kt贸re by sprosta艂y wielkiej, jak donoszono, liczbie barbarzy艅skich naje藕d藕c贸w. Aleksander zebrawszy 偶o艂nierzy stoj膮cych w Rzymie kaza艂 wszystkim ustawi膰 si臋 na tej co zwykle r贸wninie0 i wst膮piwszy na m贸wnic臋 tak przem贸wi艂:
鈥Chcia艂bym, towarzysze broni, wyg艂osi膰 do was tak膮 mow臋, jak zwykle, bo dzi臋ki nim zdobywa艂em sobie uznanie jako m贸wca i radowa艂em s艂uchaj膮cych. Poniewa偶 jednak zakosztowali艣cie rozkoszy d艂ugoletniego pokoju, to mo偶e, je艣li teraz pos艂yszycie o zmianach w naszym po艂o偶eniu, przestraszycie si臋 tym, co powiem wbrew waszemu oczekiwaniu. Jest jednak obowi膮zkiem dzielnych i rozwa偶nych ludzi 偶yczy膰 sobie najlepszego powodzenia, ale by膰 przygotowanym na to, co si臋 zdarzy. Bo jak s艂odk膮 jest rzecz膮 korzystanie z rozkosznego powodzenia, tak zn贸w m臋stwo w dokonywaniu koniecznych czyn贸w przynosi s艂aw臋. Wszczyna膰 niesprawiedliw膮 akcj臋 znaczy tyle, co rzuca膰 nierozumne wyzwanie, a odparcie za艣 napastnik贸w podnosi dobre samopoczucie i krzepi m臋stwo, a zarazem przez to, 偶e nie wyrz膮dza si臋 krzywdy, ale si臋 broni przed ni膮, wzmaga otuch臋. Artakserkses, Pers, zamordowa艂 swego w艂adc臋 Artabana i Persom odda艂 jego pa艅stwo, a teraz o艣miela si臋 przeciw nam podnosi膰 sw贸j or臋偶 i lekcewa偶膮c sobie rzymsk膮 s艂aw臋 wojenn膮 usi艂uje napada膰 i pustoszy膰 posiad艂o艣ci naszego pa艅stwa. Pocz膮tkowo w drodze listownej usi艂owa艂em go przekona膰 i odwie艣膰 od tej nienasyconej, szalonej 偶膮dzy obcego mienia; ale on ponoszony pych膮 barbarzy艅cy nie chce siedzie膰 spokojnie w domu, lecz wzywa nas do walki. Nie zwlekajmy wi臋c i nie oci膮gajmy si臋, lecz niech starsi z was przypomn膮 sobie zwyci臋stwa, kt贸re pod wodz膮 Sewerusa i mojego ojca Antonina0 odnie艣li艣cie wielokrotnie nad barbarzy艅cami, a wy, b臋d膮cy teraz w rozkwicie m艂odo艣ci, 偶膮dni s艂awy i chwa艂y, poka偶cie, 偶e umiecie w pokoju zachowywa膰 porz膮dek i karno艣膰, a gdy tego b臋dzie wymaga艂a konieczno艣膰, potraficie m臋偶nie i z powodzeniem wojowa膰. Bo ci barbarzy艅cy bywaj膮 zuchwali wobec tych, co im ust臋puj膮 i zwlekaj膮, ale gdy si臋 na nich uderzy, nie s膮 zdolni stawi膰 skutecznie oporu; bo nadziej臋 powodzenia pok艂adaj膮 nie w regularnej bitwie wr臋cz, lecz s膮dz臋, 偶e przez szybkie natarcie lub ucieczk臋 zyskaj膮 to, co przez grabie偶 zdobyli. My jednak pr贸cz karno艣ci posiadamy umiej臋tno艣膰 skutecznego prowadzenia walki i od dawna nauczyli艣my si臋 ich zwyci臋偶a膰鈥.
4. Po takim mniej wi臋cej przem贸wieniu Aleksandra wojsko wznios艂o radosny okrzyk i o艣wiadczy艂o pe艂n膮 gotowo艣膰 do wojny. On za艣 przyzna艂 im wspania艂omy艣lnie dary i kaza艂 przygotowa膰 wszystko do wymarszu. Nast臋pnie uda艂 si臋 do senatu i po przem贸wieniu podobnym do powy偶szego zapowiedzia艂 sw贸j wyjazd. Gdy nadszed艂 dzie艅 wyznaczony, z艂o偶y艂 ofiary obowi膮zuj膮ce przed wymarszem i ruszy艂 z Rzymu0, odprowadzany przez senat i lud ca艂y, raz po raz odwracaj膮c si臋 ze 艂zami [w oczach] ku miastu. Ale i w艣r贸d ludu nie by艂o nikogo, kto by bez 艂ez mu towarzyszy艂; wzbudzi艂 bowiem do siebie przywi膮zanie u ludu, w艣r贸d kt贸rego si臋 wychowa艂 i kt贸rym z umiarem przez tyle lat w艂ada艂.
Z wielkim po艣piechem odbywa艂 sw膮 drog臋, ci膮gn膮艂 przez prowincje iliryjskie i tamtejsze obozy, z kt贸rych zebra艂 bardzo du偶e si艂y, i przyby艂 w ko艅cu do Antiochii. Kiedy si臋 tam znalaz艂, podj膮艂 potrzebne przygotowania do wojny, 膰wicz膮c 偶o艂nierzy i zaprawiaj膮c ich do dzia艂a艅 wojennych.
Mimo to postanowi艂 ponownie wys艂a膰 do Persa poselstwo celem podj臋cia rozm贸w w sprawie pokoju i przyja藕ni. 呕ywi艂 bowiem nadziej臋, 偶e zdo艂a go sk艂oni膰 do tego albo go nastraszy przez to, 偶e si臋 tam osobi艣cie zjawi艂. Ale barbarzy艅ca odprawi艂 pos艂贸w rzymskich z niczym, a sam wybra艂 400 Pers贸w najwi臋kszego wzrostu, przystrojonych w kosztowne szaty i z艂ote ozdoby, siedz膮cych na koniach oraz uzbrojonych w 艂uki, i wys艂a艂 ich do Aleksandra w przekonaniu, 偶e Rzymianie przera偶膮 si臋 widokiem ich i postaw膮. Poselstwo to o艣wiadczy艂o: 鈥瀔r贸l wielki, Artakserkses, rozkazuje, 偶eby Rzymianie i w艂adca ich usun臋li si臋 z Syrii oraz ca艂ej Azji po艂o偶onej naprzeciw Europy i uznali panowanie Pers贸w a偶 do Jonii i Karii, jako te偶 nad wszystkimi ludami mi臋dzy Morzem Egejskim a Pontem, bo s膮 to posiad艂o艣ci Pers贸w nale偶膮ce do nich po przodkach鈥.
Kiedy 400 pos艂贸w z艂o偶y艂o takie o艣wiadczenie, kaza艂 Aleksander ich uwi臋zi膰, odebra膰 im ca艂e wyposa偶enie, jakie mieli, i wyprawi艂 ich do Frygii, gdzie wyznaczy艂 im wsi na zamieszkanie i ziemi臋 do uprawy.
W taki tylko spos贸b ich ukara艂, 偶e nie mogli wr贸ci膰 do domu, bo zabija膰 ich uwa偶a艂 za rzecz niedopuszczaln膮 i niegodn膮, skoro z nim nie walczyli, a tylko oznajmili to, co im pan nakaza艂.
W toku tych wydarze艅, gdy Aleksander przygotowywa艂 si臋 do przekroczenia rzek i wprowadzenia wojsk swych do kraju barbarzy艅c贸w, przejawi艂y si臋 pewne niepokoje w艣r贸d 偶o艂nierzy przyby艂ych z Egiptu, ale stoj膮cych w Syrii, kt贸rzy zamierzali przeprowadzi膰 zmian臋 na tronie cesarskim; winni zostali jednak niezw艂ocznie uj臋ci i straceni0. Ale i niekt贸re oddzia艂y wojskowe przeni贸s艂 Aleksander w inne strony, gdzie wydawa艂y si臋 odpowiedniejsze do odpierania najazd贸w barbarzy艅c贸w.
5. Po wydaniu tych zarz膮dze艅, kiedy wojska w pe艂ni zosta艂y zgromadzone, tak 偶e uwa偶ano, i偶 jego si艂y zbrojne najzupe艂niej dor贸wnuj膮 masom barbarzy艅c贸w, po naradzie ze swymi przyjaci贸艂mi podzieli艂 swe wojska na trzy cz臋艣ci. Jednej z nich kaza艂 skierowa膰 si臋 w stron臋 p贸艂nocn膮, przej艣膰 przez Armeni臋0, kt贸ra uchodzi艂a za zaprzyja藕nion膮 z Rzymianami, i wkroczy膰 do kraj贸w Med贸w. Drug膮 wys艂a艂 do wschodnich dzielnic kraju barbarzy艅c贸w, gdzie, jak powiadaj膮, zbiegaj膮cy si臋 razem Tygrys i Eufrat gubi膮 si臋 w wielkich moczarach, skutkiem czego oddzielne uj艣cia tych rzek nie s膮 widoczne. Nad trzeci膮, najsilniejsz膮 cz臋艣ci膮 wojska sam obj膮艂 dow贸dztwo i zamierza艂 j膮 poprowadzi膰 na barbarzy艅c贸w drog膮 艣rodkow膮 mi臋dzy tamtymi dwiema. S膮dzi艂 bowiem, 偶e posuwaj膮c si臋 r贸偶nymi drogami uderzy na nich niepostrze偶enie i niespodziewanie, a masy Pers贸w, zmuszone ci膮gle dzieli膰 si臋 dla stawienia czo艂a atakuj膮cym, b臋d膮 si臋 os艂abia膰 i walczy膰 bez nale偶ytego porz膮dku. Barbarzy艅cy bowiem nie maj膮 jak Rzymianie 偶o艂nierzy pozostaj膮cych na sta艂ym 偶o艂dzie, nie maj膮 wojsk stoj膮cych, zgromadzonych w obozach i wy膰wiczonych w sztuce wojowania, lecz u nich ca艂a masa ludno艣ci m臋skiej, a czasem i kobiet, gromadzi si臋 dora藕nie, je艣li kr贸l rozka偶e. Po sko艅czeniu za艣 wojny ka偶dy wraca do swego domu, a ca艂y zysk jego stanowi to, co mu z grabie偶y przypadnie. 艁ukami i ko艅mi pos艂uguj膮 si臋 nie tak jak Rzymianie jedynie w czasie wojny, lecz od dziecka maj膮 z nimi do czynienia i z偶ywaj膮 si臋 z nimi na polowaniach, bo ani nigdy nie odk艂adaj膮 ko艂czan贸w, ani nie zsiadaj膮 z koni, lecz stale je maj膮 w u偶yciu czy to przeciw nieprzyjacio艂om, czy przeciw dzikim zwierz臋tom. Aleksander wi臋c doskonale, jak s膮dzi艂, wszystko to sobie obmy艣li艂, los jednak udaremni艂 jego plany.
Wprawdzie wojsko wys艂ane przez Armeni臋 z trudem i wysi艂kiem przekroczy艂o g贸ry tego kraju bardzo strome i skaliste, przy czym letnia pora, jaka w贸wczas jeszcze by艂a, u艂atwia艂a drog臋, wpad艂o te偶 do kraju Med贸w i szerzy艂o tam spustoszenie, pal膮c mn贸stwo wsi i uprowadzaj膮c zdobycz. Pers na wie艣膰 o tym broni艂 si臋 wedle si艂, nie zdo艂a艂 jednak w zupe艂no艣ci Rzymian pow艣ci膮gn膮膰. Kraj bowiem jest g贸rzysty, tote偶 dla pieszych marsz by艂 艂atwy, a droga wygodna, ale jazda barbarzy艅c贸w w g贸rach spadzistych nie mog艂a si臋 szybko porusza膰, bo mia艂a trudno艣ci i przy zje藕dzie w d贸艂 i przy podchodzeniu w g贸r臋. Ponadto przysz艂y wie艣ci do kr贸la, 偶e inne wojsko rzymskie pojawi艂o si臋 we wschodnich0 dzielnicach kraju Part贸w i ci膮gnie przez r贸wnin臋. Tote偶 boj膮c si臋, 偶eby po spustoszeniu obszar贸w Part贸w nie wpadli do Persji, zostawi艂 pewne si艂y, kt贸re uwa偶a艂 za wystarczaj膮ce do os艂ony Medii, a sam z ca艂ym wojskiem pospieszy艂 do dzielnic wschodnich. Wojsko rzymskie posuwa艂o si臋 tutaj z wielk膮 beztrosk膮, poniewa偶 nieprzyjaciel si臋 nie pokazywa艂 ani te偶 nie stawia艂 oporu, spodziewa艂o si臋 zreszt膮, 偶e Aleksander z trzeci膮 cz臋艣ci膮 wojska, najlepsz膮 i najwi臋ksz膮, uderzy艂 ju偶 w 艣rodek linii obronnej barbarzy艅c贸w, 偶e zatem ci zaprz膮tni臋ci s膮 ustawicznie niebezpiecze艅stwem z tej strony; wobec tego s膮dzili, 偶e b臋d膮 mogli prowadzi膰 sw贸j atak z wielk膮 swobod膮 i zupe艂nym bezpiecze艅stwem. Wszystkie trzy grupy wojska otrzyma艂y bowiem z g贸ry zlecenie, aby szybko przej艣膰 przez kraj nieprzyjacielski i wyznaczone by艂o miejsce, w kt贸rym mia艂y si臋 zej艣膰 po przeprowadzeniu podboju wszystkiego, co stanie im w drodze. Ale plan ten udaremni艂 Aleksander, kt贸ry ani nie wyprowadzi艂 wojska w pole, ani nie wkroczy艂 do kraju nieprzyjacielskiego czy to ze strachu, aby osobi艣cie nie nara偶a膰 na niebezpiecze艅stwo swej duszy i cia艂a w obronie pa艅stwa rzymskiego, czy te偶 dlatego, 偶e go zatrzymywa艂a matka powodowana kobiecym tch贸rzostwem i przesadn膮 mi艂o艣ci膮 do syna. Hamowa艂a bowiem jego porywy m臋stwa t艂umacz膮c mu, 偶e to inni powinni si臋 nara偶a膰 na niebezpiecze艅stwo w jego obronie, a on sam nie potrzebuje stawa膰 do walki. Zgotowa艂o to zgub臋 wojsku rzymskiemu, kt贸re wkroczy艂o ju偶 do kraju nieprzyjacielskiego0. Pers bowiem z wszystkimi si艂ami uderzy艂 na nich nieoczekiwanie, okr膮偶y艂 ich i niejako w sid艂a ich uj膮艂, po czym strzelaj膮c ze wszystkich stron z 艂uk贸w zniszczy艂 armi臋 rzymsk膮, gdy偶 b臋d膮c s艂abi liczebnie nie zdo艂ali si臋 przeciwstawi膰 przewa偶aj膮cym si艂om, a tylko os艂aniali tarczami te strony odkryte, przeciw kt贸rym skierowane by艂y strza艂y z 艂uk贸w; pragnieniem ich bowiem by艂o chroni膰 swe cia艂a nie wdaj膮c si臋 w walk臋. St艂oczyli si臋 wreszcie w jedn膮 gromad臋 i wysun膮wszy przed siebie tarcze stworzyli sobie niejako mur, za kt贸rym usi艂owali si臋 broni膰 jakby obl臋偶eni; ze wszystkich stron ostrzeliwani i ranieni m臋偶nie stawiali op贸r, jak d艂ugo to by艂o mo偶liwe, w ko艅cu jednak wszyscy zgin臋li. W ten spos贸b spotka艂a Rzymian bardzo ci臋偶ka kl臋ska, kt贸r膮 nie艂atwo przychodzi wspomina膰, bo uleg艂a zniszczeniu bardzo wielka armia, kt贸ra co do odwagi i ducha bojowego, i si艂y nie ust臋powa艂a 偶adnemu wojsku dawnych czas贸w, podczas gdy Persa ten wspania艂y sukces wzbi艂 w dum臋 i rozbudzi艂 w nim nadzieje jeszcze wi臋kszego powodzenia.
6. Kiedy o tym doniesiono Aleksandrowi, kt贸ry si臋 powa偶nie rozchorowa艂 czy to z powodu upadku ducha, czy te偶 braku przyzwyczajenia do tamtejszego klimatu, odczu艂 to osobi艣cie, bardzo ci臋偶ko; ale i wojsko pozosta艂e by艂o z niego niezadowolone i oburza艂o si臋, 偶e przez jego niesumienno艣膰 i niewykonanie u艂o偶onego planu armia, kt贸ra wkroczy艂a do nieprzyjacielskiego kraju, zosta艂a zdradzona. Aleksander postanowi艂 jednak wr贸ci膰 do Antiochii, bo nie m贸g艂 ju偶 znie艣膰 choroby ani dusznego powietrza, a przy tym w ca艂ym jego wojsku panowa艂y choroby, zw艂aszcza w艣r贸d 偶o艂nierzy pochodz膮cych z Ilirykum, kt贸rzy przyzwyczajeni byli do wilgotnego i zimnego klimatu, a swoim zwyczajem nadmiernie si臋 od偶ywiali, skutkiem czego zapadali na ci臋偶kie choroby i marli. Tak偶e do wojska stoj膮cego w Medii pos艂a艂 rozkaz, aby si臋 wycofali. Wojsko to w drodze powrotnej po najwi臋kszej cz臋艣ci wygin臋艂o w g贸rach; wielu w mro藕nym kraju odmrozi艂o sobie r臋ce i nogi, tak 偶e z wielkiej liczby tylko bardzo niewielu wr贸ci艂o. Towarzysz膮ce mu si艂y zabra艂 Aleksander z powrotem do Antiochii, ale i z tej armii wielu zgin臋艂o, co u 偶o艂nierzy wzbudzi艂o wielkie zniech臋cenie, a na Aleksandra 艣ci膮gn臋艂o nies艂aw臋, 偶e, nie posiada ani talentu wodza, ani szcz臋艣cia. Z trzech grup, na kt贸re swe wojsko podzieli艂, straci艂 ogromn膮 cz臋艣膰 ludzi skutkiem trzech r贸偶nych przyczyn: chor贸b, miecza i mrozu0.
Kiedy Aleksander stan膮艂 w Antiochii, z 艂atwo艣ci膮 wr贸ci艂 sam do si艂 dzi臋ki surowemu powietrzu i dobrej wodzie tego miasta po bezwodnej suszy w Mezopotamii, a nawet zdoby艂 sobie zn贸w serca 偶o艂nierzy, kt贸rych po przebytych cierpieniach stara艂 si臋 podnie艣膰 na duchu przez wielkie dary pieni臋偶ne, uwa偶a艂 to bowiem za jedyny 艣rodek do odzyskania 偶yczliwo艣ci 偶o艂nierzy. Zacz膮艂 zn贸w gromadzi膰 si艂y i przygotowywa艂 si臋 do ponownego uderzenia na Pers贸w na wypadek, gdyby go zn贸w zaczepili i nie zachowywali si臋 spokojnie. Przysz艂y jednak wie艣ci, 偶e i Pers rozpu艣ci艂 swoje si艂y i odes艂a艂 wszystkich do swego miejsca pochodzenia. Bo chocia偶 wyda艂o si臋, 偶e barbarzy艅cy bezwzgl臋dnie wzi臋li g贸r臋, to jednak i oni ponie艣li ci臋偶kie straty w starciach, do kt贸rych cz臋sto przychodzi艂o w Medii, oraz w bitwie na terenie Partii, w kt贸rej wielu poleg艂o, a jeszcze wi臋cej odnios艂o rany. Rzymianie bowiem ponie艣li kl臋sk臋 nie z powodu braku m臋stwa, przeciwnie, sami te偶 zadawali ci臋偶kie straty nieprzyjacio艂om, a tylko dlatego ulegli, 偶e liczebnie byli oczywi艣cie s艂absi; poniewa偶 po obu stronach pad艂a r贸wna ilo艣膰 wojska, wi臋c zwyci臋偶y艂a, jak si臋 zdaje, ta pozosta艂a cz臋艣膰 barbarzy艅c贸w w艂a艣nie dzi臋ki swej wi臋kszej liczbie, a nie dzi臋ki t臋偶y藕nie bojowej. Uderzaj膮cym dowodem ci臋偶kich strat barbarzy艅co w jest i ta okoliczno艣膰, 偶e przez trzy lub cztery lata zachowywali si臋 spokojnie i nie stan臋li pod broni膮0. Tote偶 i Aleksander, kiedy si臋 o tym dowiedzia艂, zatrzyma艂 si臋 w Antiochii; podni贸s艂 si臋 na duchu i zby艂 si臋 obawy wobec tego, 偶e odpad艂a mu troska o sprawy wojenne, tym swobodniej odda艂 si臋 przyjemno艣ciom tego miasta.
7. By艂 teraz przekonany, 偶e od strony Persji, mimo 偶e pok贸j nie zosta艂 zawarty, b臋dzie mia艂 spok贸j, bo barbarzy艅ca potrzebuje wytchnienia i czasu na to, by ponownie wojsko w pole wyprowadzi膰; raz bowiem rozpuszczone nie艂atwo daje si臋 zn贸w zgromadzi膰, gdy偶 nie jest to zorganizowana, sta艂a si艂a zbrojna, ale raczej rzesza ludzi ni偶 wojsko gotowe. A przy tym maj膮 tylko tyle zapas贸w 偶ywno艣ci, ile ich ka偶dy z nich przybywaj膮c przywiezie na swoje potrzeby, z trudno艣ci膮 te偶 i z niech臋ci膮 opuszczaj膮 swoje 偶ony i dzieci oraz strony ojczyste.
Kiedy Aleksander snu艂 takie nadzieje, przybyli nagle pos艂a艅cy z listami, kt贸re go wysoce zaniepokoi艂y i jeszcze wi臋ksz膮 trosk膮 nape艂ni艂y; namiestnicy bowiem, kt贸rzy mieli powierzony zarz膮d Ilirii, donosili, 偶e Germanowie przekroczyli Ren i Dunaj, pustosz膮 rzymski obszar pa艅stwowy i z wielkimi si艂ami napadaj膮 po艂o偶one nad brzegami obozy warowne, miasta i wsie, zagra偶aj膮 te偶 powa偶nie ludom Ilirii granicz膮cym i s膮siaduj膮cym z Itali膮0; potrzebna jest wi臋c jego obecno艣膰 i ca艂ego wojska, jakim rozporz膮dza. Wiadomo艣ci te przerazi艂y Aleksandra, ale zasmuci艂y r贸wnie偶 偶o艂nierzy z Ilirykum, kt贸rzy czuli si臋 podw贸jnie dotkni臋ci nieszcz臋艣ciem, bo i tym, co wycierpieli w walkach z Persami, jak i wie艣ciami o 艣mierci swoich najbli偶szych z r膮k German贸w. Burzyli si臋 wi臋c i obwiniali Aleksandra, 偶e przez swoje niedbalstwo i tch贸rzostwo dopu艣ci艂 do kl臋ski na Wschodzie, a teraz oci膮ga si臋 i zwleka z wypraw膮 na p贸艂noc. Istotnie i sam Aleksander, i przyjaciele z jego otoczenia 偶ywili obawy ju偶 i o sam膮 Itali臋. Niebezpiecze艅stwo ze strony German贸w wydawa艂o si臋 im bowiem niepor贸wnanie wi臋ksze ani偶eli ze strony Pers贸w; gdy偶 ci mieszkaj膮 na wschodzie, wielkim l膮dem i szerokim morzem oddzieleni od kraju Ital贸w, tak 偶e ledwo znaj膮 go ze s艂yszenia, natomiast ludy iliryjskie s膮 zacie艣nione do w膮skiego pasa ziemi i zajmuj膮 nieznaczn膮 cz臋艣膰 obszaru rzymskiego, co sprawia, 偶e Germanowie s膮 niemal pogranicznymi s膮siadami Ital贸w.
Z niech臋ci膮 i wbrew swojej woli, ale pod naciskiem konieczno艣ci wyda艂 Aleksander rozkaz do wymarszu, zostawiwszy wojska, jakie uwa偶a艂 za wystarczaj膮ce do obrony rzymskich brzeg贸w rzecznych, starannie wzmocni艂 obwarowania stra偶nic i obsadzi艂 wszystkie okre艣lon膮 za艂og膮, a sam z pozosta艂ymi si艂ami pospieszy艂 przeciw Germanom. Przeby艂 drog臋 z wielkim po艣piechem i stan膮艂 nad brzegami Renu0, gdzie podj膮艂 przygotowania do wojny z Germanami. W poprzek rzeki ustawi艂 okr臋ty, kt贸re przywi膮zane jeden do drugiego stworzy艂y most umo偶liwiaj膮cy 偶o艂nierzom przej艣cie bez 偶adnych trudno艣ci. Z rzek p艂yn膮cych na p贸艂nocy te dwie, Ren i Dunaj, s膮 najwi臋ksze; pierwszy p艂ynie opodal kraju German贸w, drugi za艣 Pannon贸w. Latem skutkiem swej g艂臋boko艣ci i szeroko艣ci strumienie ich s膮 sp艂awne, ale w zimie, gdy mr贸z je zetnie, mo偶na po nich je藕dzi膰 ko艅mi jakby po r贸wninie. A tak wytrzyma艂y i twardy staje si臋 w贸wczas ten p艂ynny zreszt膮 偶ywio艂, 偶e nie za艂amuje si臋 nie tylko pod kopytami koni i nogami ludzi, ale nawet ci, co chc膮 wody zaczerpn膮膰, nie przynosz膮 w tym celu wiader czy jakichkolwiek naczy艅, lecz siekiery i motyki, by wyr膮ba膰 kawa艂ek, kt贸ry zupe艂nie bez naczynia zabieraj膮 i nios膮 wod臋 tak jakby kamie艅.
Takie to s膮 w艂asno艣ci tych rzek. Aleksander, kt贸ry przyprowadzi艂 ze sob膮 bardzo wielu Maur贸w i wielk膮 liczb臋 艂ucznik贸w ze Wschodu oraz z kraju Osroen贸w, tudzie偶 Part贸w, kt贸rzy poszli za nim jako zbiegowie lub zwabieni pieni臋dzmi, czyni艂 przygotowania, by si臋 przeciwstawi膰 Germanom. Ten bowiem rodzaj wojska jest dla nich najprzykrzejszy, gdy偶 Maurowie rzucaj膮 swe oszczepy z wielkiej odleg艂o艣ci i z wielk膮 lekko艣ci膮 przeprowadzaj膮 swe natarcia i odwroty, podczas gdy 艂ucznicy ods艂oni臋te ich g艂owy i d艂ugie cia艂a z wielk膮 艂atwo艣ci膮 z oddali bior膮 na cel swych 艂uk贸w... [Germanowie] stawali do regularnej bitwy wr臋cz i cz臋sto potrafili sprosta膰 Rzymianom.
Takie by艂o po艂o偶enie Aleksandra. Postanowi艂 jednak wys艂a膰 do nich poselstwo i podj膮膰 rokowania o pok贸j. Obiecywa艂 im zaspokoi膰 wszystkie ich 偶膮dania i nie szcz臋dzi膰 r贸wnie偶 pieni臋dzy. Te bowiem najwi臋cej przekonuj膮 German贸w, jako 偶e s膮 chciwi na nie i zawsze za z艂oto sprzedaj膮 Rzymianom pok贸j. St膮d i Aleksander usi艂owa艂 raczej kupi膰 od nich uk艂ad pokojowy, ani偶eli nara偶a膰 si臋 na niebezpiecze艅stwo wojny. 呕o艂nierze byli jednak z tego niezadowoleni, bo si臋 to przewleka艂o bez wyniku. Aleksander za艣 nie okazywa艂 ani 艣ladu m臋stwa, ni ochoty do wojny, a tylko zabawia艂 si臋 powo偶eniem ko艅mi i innymi rozrywkami, kiedy nale偶a艂o ruszy膰 w pole i ukara膰 German贸w za ich poprzednie zuchwalstwo.
8. A by艂 w贸wczas w wojsku niejaki Maksyminus, pochodz膮cy z g艂臋bokiej na p贸艂 barbarzy艅skiej Tracji, kt贸ry, jak m贸wiono, z jakiej艣 wsi, gdzie za lat ch艂opi臋cych pasa艂 byd艂o, doszed艂szy do wieku m艂odzie艅czego dzi臋ki swej wielko艣ci i sile cia艂a zaci膮gni臋ty zosta艂 do konnicy; poniewa偶 sprzyja艂o mu szcz臋艣cie, powoli przeszed艂 przez wszystkie stopnie wojskowe i namiestnictwa prowincji. Maksymina tego ze wzgl臋du na jego do艣wiadczenie wojskowe postawi艂 Aleksander na czele wojsk nowozaci臋偶nych, aby je 膰wiczy艂 w sztuce wojennej [wojskowej] i przygotowywa艂 do wojny. Spe艂nia艂 to zlecenie z wielk膮 staranno艣ci膮, ale r贸wnocze艣nie zdobywa艂 sobie u 偶o艂nierzy wielk膮 偶yczliwo艣膰, bo nie tylko uczy艂 ich, co czyni膰 nale偶y, ale i sam s艂u偶y艂 im we wszystkich pracach przyk艂adem, tak 偶e byli jego uczniami wsp贸艂zawodnikami oraz na艣ladowcami jego m臋stwa. Ponadto jedna艂 ich sobie darami i wszelkiego rodzaju odznaczeniami. St膮d m艂odzi ci ludzie, mi臋dzy kt贸rymi najwi臋ksza cz臋艣膰 pochodzi艂a z Pannonii, podziwiali m臋stwo Maksymina, a szydzili z Aleksandra, 偶e nad nim matka przewodzi, 偶e sprawami pa艅stwa kieruje samowola i kaprys kobiety, podczas gdy on w spos贸b gnu艣ny i niem臋ski prowadzi wojn臋. Przypominali te偶 sobie o kl臋skach na Wschodzie spowodowanych przez jego opiesza艂o艣膰, podnosili, 偶e nie da艂 偶adnego dowodu m臋stwa ni m艂odzie艅czej 艣mia艂o艣ci, kiedy przyby艂 na wojn臋 z Germanami. A 偶e w og贸le pochopni byli do przewrot贸w, 贸wczesny za艣 rz膮d wydawa艂 im si臋 uci膮偶liwy przez swe d艂ugie trwanie i nie rokowa艂 ju偶 korzy艣ci, bo hojno艣膰 jego wyczerpa艂a si臋 w minionym okresie, podczas gdy najbli偶sza zmiana na tronie, kt贸ra by nadesz艂a, dawa艂a nadziej臋 zysku i zapewnia艂a ze strony tego, kt贸ry by doszed艂 do w艂adzy, wdzi臋czne uznanie i zabiegi o wzgl臋dy, wi臋c postanowili usun膮膰 Aleksandra, obwo艂a膰 za艣 imperatorem i Augustem Maksymina, by艂 on bowiem ich towarzyszem broni i dzieli艂 z nimi namiot, a przez swe do艣wiadczenie i dzielno艣膰 wydawa艂 si臋 odpowiedni wobec tocz膮cej si臋 wojny. Zgromadzili si臋 wi臋c na r贸wninie uzbrojeni jak na zwyczajne 膰wiczenia, a kiedy Maksyminus wyszed艂 do nich i obj膮艂 dow贸dztwo (nie wiadomo, czy nie wiedzia艂 wcale, co si臋 przygotowuje, czy te偶 w tajemnicy przygotowa艂 to uprzednio), narzucili mu na ramiona purpurowy p艂aszcz cesarski i obwo艂ali imperatorem. Pocz膮tkowo wzbrania艂 si臋 i odrzuci艂 purpur臋, kiedy jednak zacz臋li nastawa膰 na niego z wyci膮gni臋tymi mieczami i grozili mu 艣mierci膮, przeni贸s艂 niebezpiecze艅stwo w przysz艂o艣ci nad bezpo艣rednio gro偶膮ce i przyj膮艂 godno艣膰, bo cz臋sto ju偶 poprzednio, jak powiedzia艂, wyrocznie i sny zapowiada艂y mu tak wielki los. W przem贸wieniu do 偶o艂nierzy o艣wiadczy艂, 偶e przyjmuje t臋 godno艣膰 niech臋tnie i wbrew swej woli, ale ust臋puje przed ich 偶膮daniem. Wezwa艂 ich zarazem, by swoj膮 wol臋 czynem stwierdzili i z broni膮 w r臋ku pospiesznie, uprzedzaj膮c wie艣膰, ruszyli na Aleksandra, kt贸ry nie wie jeszcze o niczym; w ten spos贸b bowiem zaskocz膮 otaczaj膮ce go wojsko oraz jego gwardi臋 przyboczn膮 i albo sk艂oni膮 ich do po艂膮czenia si臋 z nimi, albo z najwi臋ksz膮 艂atwo艣ci膮 z艂ami膮 nie przygotowanych na tak膮 niespodziank臋. Aby sobie zapewni膰 ich 偶yczliwo艣膰 i podnie艣膰 ich zapa艂, podwoi艂 im 偶o艂d, przyobieca艂 rozdzia艂 pieni臋dzy i wspania艂ych dar贸w, odpu艣ci艂 im wszelkie kary i przewinienia, po czym ruszy艂 w drog臋; miejsce za艣, gdzie sta艂 obozem Aleksander ze swoimi lud藕mi, by艂o niezbyt odleg艂e.
9. Kiedy doniesiono o tym Aleksandrowi, zaskoczony niespodziewan膮 wie艣ci膮 wpad艂 w najwi臋ksze przera偶enie, wybieg艂 z cesarskiego namiotu jakby szalony, trz臋s膮c si臋 i 艂zy wylewaj膮c, rzuca艂 na Maksymina oskar偶enia o niewierno艣膰 i niewdzi臋czno艣膰 rozwodz膮c si臋 nad wszystkimi wy艣wiadczonymi mu ze swej strony dobrodziejstwami, obwinia艂 nowozaci臋偶nych, 偶e tak lekkomy艣lnie 艂ami膮c sw膮 przysi臋g臋 powa偶yli si臋 na czyn taki, to zn贸w obiecywa艂 spe艂ni膰 wszystkie ich 偶膮dania i uwzgl臋dni膰 wszelkie ich skargi. 呕o艂nierze, kt贸rzy przy nim byli dnia tego, odprowadzili go do namiotu wznosz膮c okrzyki na jego cze艣膰, obiecuj膮c, 偶e go os艂ania膰 b臋d膮 ze wszystkich si艂. Gdy noc min臋艂a i doniesiono o 艣wicie, 偶e Maksyminus nadci膮ga i z dala ukazuje si臋 wzbijaj膮cy si臋 tuman py艂u oraz daj膮 si臋 s艂ysze膰 okrzyki ci膮gn膮cego t艂umu, Aleksander wyszed艂 znowu na r贸wnin臋, kaza艂 zwo艂a膰 偶o艂nierzy i prosi艂 ich, aby podj臋li walk臋 w jego obronie i uratowali go, bo przecie偶 wychowali go w swym gronie i pod panowaniem jego przez lat czterna艣cie 偶yli, nie znajduj膮c powodu do skargi; odwo艂ywa艂 si臋 do ich wsp贸艂czucia i lito艣ci i kaza艂 im w ko艅cu, by chwycili za bro艅 i w szyku bojowym ruszyli naprzeciw nieprzyjaciela. 呕o艂nierze pocz膮tkowo obiecywali, z wolna jednak pocz臋li si臋 wycofywa膰 i nie chcieli bra膰 si臋 do broni. Niekt贸rzy nawet domagali si臋 od Aleksandra, by wyda艂 na 艣mier膰 dow贸dc臋 wojska i swoich doradc贸w, pod pozorem, 偶e oni byli winni tego buntu. Inni wymy艣lali na matk臋 jego za jej chciwo艣膰, m贸wili, 偶e trzyma pieni膮dze pod kluczem, a przez swe sk膮pstwo i sprzeciwianie si臋 rozdawaniu ich 艣ci膮gn臋艂a nienawi艣膰 na Aleksandra. Przez d艂u偶szy czas r贸偶ne tego rodzaju okrzyki wznosili nie ruszaj膮c si臋 z miejsca. Skoro jednak wojsko Maksymina znalaz艂o si臋 ju偶 w zasi臋gu widoczno艣ci i m艂odzi 偶o艂nierze z okrzykiem pocz臋li nawo艂ywa膰 swych towarzysz贸w broni, by opu艣cili t臋 sk膮p膮 bab臋 i tch贸rzliwego m艂okosa, kt贸ry jest niewolnikiem matki, a przeszli na stron臋 dzielnego i rozumnego m臋偶a, swego towarzysza broni, kt贸ry sp臋dzi艂 swe 偶ycie w potrzebach wojennych, w贸wczas 偶o艂nierze Aleksandra dali si臋 przekona膰 i opu艣cili go, a przeszli na stron臋 Maksymina, kt贸ry przez wszystkich zosta艂 obwo艂any imperatorem. Aleksander dr偶膮cy i na p贸艂 偶ywy z bied膮 uciek艂 do swego namiotu i rzuciwszy si臋 w obj臋cia matki, j臋cz膮c, jak powiadaj膮, i skar偶膮c si臋, 偶e przez ni膮 taki los go spotyka, oczekiwa艂 swego zab贸jcy. Maksyminus obwo艂any Augustem przez ca艂e wojsko wysy艂a trybuna i kilku centurion贸w, aby zg艂adzili Aleksandra wraz z matk膮 oraz innymi lud藕mi z jego otoczenia, kt贸rzy by op贸r stawiali. Wys艂a艅cy przybywszy na miejsce weszli do namiotu i zabili tak jego, jak i jego matk臋0, tudzie偶 innych, kt贸rzy uchodzili za jego przyjaci贸艂 i zaufanych, z wyj膮tkiem tych, kt贸rzy zdo艂ali umkn膮膰 lub ukry膰 si臋 na czas kr贸tki, bo nied艂ugo potem uj膮艂 ich wszystkich Maksyminus i straci艂.
Taki to koniec dosi臋gn膮艂 Aleksandra i jego matk臋 po czternastu latach panowania0, kt贸re min臋艂y, o ile chodzi o poddanych, bez skarg i rozlewu krwi. Obce mu by艂y bowiem mordy, okrucie艅stwa i bezprawia, przeciwnie, wykazywa艂 sk艂onno艣膰 do ludzkiego i dobrotliwego post臋powania. Tote偶 panowanie Aleksandra zas艂ugiwa艂oby na pe艂ne uznanie, gdyby zachowanie matki wykazuj膮cej sk艂onno艣膰 do chciwo艣ci i sknerstwa i jemu nie przynosi艂o ujmy.
1. Jakie 偶ycie prowadzi艂 Aleksander i jaki koniec go spotka艂 po czternastu latach panowania, przedstawili艣my powy偶ej.
Maksyminus0 po obj臋ciu rz膮d贸w wprowadzi艂 wielkie zmiany, bo w艂adz臋 sw膮 sprawowa艂 w spos贸b bardzo surowy, szerz膮c wielki postrach. Po poprzednim 艂agodnym i nader sprawiedliwym panowaniu usi艂owa艂 we wszystkim zaznaczy膰 okrutn膮 tyrani臋, zdaj膮c sobie spraw臋 z og贸lnej niech臋ci do siebie, jako 偶e pierwszy z najg艂臋bszych nizin wspi膮艂 si臋 z woli losu na takie wy偶yny. Z natury swej by艂 barbarzy艅c膮 tak z charakteru, jak i z pochodzenia. Zami艂owanie do rozlewu krwi przyni贸s艂 ze sob膮 z kraju ojczystego, tote偶 pilnie baczy艂, aby swe rz膮dy utrwali膰 przy pomocy akt贸w okrucie艅stwa, obawia艂 si臋 bowiem, 偶e mo偶e si臋 wyda膰 godnym pogardy w opinii senator贸w i poddanych, bo ci nie patrz膮 na stanowisko, na jakie szcz臋艣liwy los go wyni贸s艂, ale na jego niskie pochodzenie. Powszechnie opowiadano sobie i szydzono, 偶e zanim zosta艂 przez los wyniesiony na tron cesarski, pasa艂 byd艂o w g贸rach trackich, a 偶e by艂 wysokiego wzrostu i wielkiej si艂y fizycznej, wi臋c da艂 si臋 zwerbowa膰 jako prosty 偶o艂nierz do s艂u偶by wojskowej w swym kraju rodzinnym.
Zaraz wi臋c usun膮艂 wszystkich przyjaci贸艂 Aleksandra, kt贸rzy z wyboru senatu stanowili jego rad臋0, i jednych odes艂a艂 do Rzymu, drugich za艣 pozby艂 si臋 pod pozorem pewnych czynno艣ci urz臋dowych; chcia艂 bowiem by膰 jedynym rozkazodawc膮 w wojsku i nie widzie膰 ko艂o siebie nikogo, kto by nad nim g贸rowa艂 w poczuciu swego szlachetnego urodzenia, by jakby z wynios艂ego grodu nie kr臋powany obecno艣ci膮 偶adnego cz艂owieka, kt贸rego by musia艂 szanowa膰, mia艂 swobod臋 dokonywania akt贸w tyranii. Nawet s艂u偶b臋 wszystk膮, kt贸ra otacza艂a Aleksandra przez tyle lat, odprawi艂 z dworu cesarskiego. Bardzo wielu z nich kaza艂 nawet straci膰, podejrzewaj膮c ich o knowania przeciw sobie skierowane, widzia艂 bowiem, 偶e boleli nad zamordowaniem swego pana.
Jeszcze wi臋cej pobudzi艂o go do okrucie艅stwa i rozpali艂o jego gniew na wszystkich odkrycie uknutego przeciwko niemu sprzysi臋偶enia, do kt贸rego nale偶a艂o wielu centurion贸w i prawie wszyscy cz艂onkowie senatu. By艂 mianowicie niejaki Magnus0, pochodz膮cy z rodu patrycjuszowskiego, by艂y konsul, kt贸rego oskar偶ono, 偶e na w艂asn膮 r臋k臋 gromadzi si艂y zbrojne i usi艂uje nak艂oni膰 pewnych 偶o艂nierzy, by na niego przenie艣li w艂adz臋. Plan dzia艂ania by艂 podobno nast臋puj膮cy. Maksyminus, przygotowawszy most na rzece, zamierza艂 przeprawi膰 si臋 przeciwko Germanom. Zaraz bowiem po obj臋ciu w艂adzy zacz膮艂 dzia艂ania wojenne, a poniewa偶 uwa偶ano, 偶e zosta艂 wybrany na cesarza ze wzgl臋du na sw贸j pot臋偶ny wzrost i si艂臋, tudzie偶 do艣wiadczenie wojenne, wi臋c stara艂 si臋 t臋 s艂aw臋 i to mniemanie 偶o艂nierzy czynem utwierdzi膰 i usi艂owa艂 wykaza膰, 偶e opiesza艂o艣膰 Aleksandra i tch贸rzostwo w przedsi臋wzi臋ciach wojennych s艂usznie spotka艂y si臋 z pot臋pieniem. Nie ustawa艂 wi臋c w 膰wiczeniu i wyrabianiu swoich 偶o艂nierzy, przy czym osobi艣cie zach臋ca艂 wojsko wyst臋puj膮c w pe艂nym uzbrojeniu. W贸wczas tedy uko艅czywszy most zamierza艂 wkroczy膰 do Germanii. Magnus za艣, jak m贸wiono, dobra艂 sobie niewielu, ale najwybitniejszych ludzi, tych zw艂aszcza, kt贸rzy mieli powierzon膮 sobie stra偶 i piecz臋 nad mostem, i sk艂oni艂 ich, aby zerwali most po przej艣ciu Maksymina i zostawili go na 艂up barbarzy艅com, gdy偶 nie b臋dzie mia艂 mo偶no艣ci powrotu. Ogromna rzeka ze wzgl臋du na sw膮 szeroko艣膰 i g艂臋boko艣膰, a zarazem i bystry pr膮d stawa艂a si臋 nie do przebycia z chwil膮 zerwania mostu, zw艂aszcza 偶e na brzegu nieprzyjacielskim nie by艂o wcale okr臋t贸w.
Tak sobie opowiadano o tym zamachu, nie wiadomo jednak, czy by艂a to prawda, czy tylko pog艂oska rozpuszczona przez Maksymina. Trudno tu co艣 pewnego powiedzie膰, poniewa偶 rzecz nie zosta艂a zbadana. Maksyminus bowiem ani nie przekaza艂 sprawy s膮dowi, ani nie pozwoli艂 na obron臋, lecz wszystkich, kt贸rych podejrzewa艂, porwa艂 nagle i zamordowa艂 bezlito艣nie.
Wybuch艂 te偶 bunt 艂ucznik贸w z Osroeny, kt贸rzy bardzo boleli nad 艣mierci膮 Aleksandra. Natkn臋li si臋 oni przypadkiem na jednego z przyjaci贸艂 Aleksandra, by艂ego konsula, kt贸ry si臋 zwa艂 Kwartinus, a zosta艂 zwolniony przez Maksymina z wojska; porwali go wbrew jego woli, bo o niczym wpierw nie wiedzia艂, zrobili go swoim wodzem, przybrali w purpur臋, ponie艣li przed nim ogie艅, jedno i drugie zgub膮 gro偶膮ce oznaki czci, i zmuszali go do obj臋cia w艂adzy, mimo 偶e nie mia艂 na to najmniejszej ochoty. W nocy jednak, kiedy spa艂 w namiocie, zosta艂 nagle w spos贸b podst臋pny zamordowany przez swego towarzysza i, jak si臋 zdawa艂o, przyjaciela, poprzedniego dow贸dc臋 Osroe艅czyk贸w, kt贸ry nazywa艂 si臋 Makedon, chocia偶 to on w艂a艣nie nam贸wi艂 Osroe艅czyk贸w do jego porwania i odpadni臋cia od Maksymina. Cz艂owiek ten, mimo 偶e nie mia艂 偶adnego powodu do nieprzyja藕ni lub nienawi艣ci, zabi艂 tego, kt贸rego porwa艂 i sk艂oni艂 do przyj臋cia godno艣ci cesarskiej, odci膮艂 mu nast臋pnie g艂ow臋 i zani贸s艂 j膮 Maksyminowi w przekonaniu, 偶e sobie zaskarbi wielk膮 wdzi臋czno艣膰 z jego strony. Ten ucieszy艂 si臋 z tego czynu, bo pozby艂 si臋 w ten spos贸b nieprzyjaciela, jak s膮dzi艂, ale morderc臋 jego, kt贸ry tak wielkie 偶ywi艂 nadzieje i oczekiwa艂, 偶e otrzyma jak膮艣 nadzwyczajn膮 nagrod臋, kaza艂 straci膰, poniewa偶 by艂 przyw贸dc膮 buntu i zabi艂 tego, kt贸rego sam wbrew jego woli sk艂oni艂 do odst臋pstwa, a tym samym okaza艂 si臋 wiaro艂omnym wobec przyjaciela.
Tego rodzaju przyczyny jeszcze wi臋cej rozj膮trzy艂y dusz臋 Maksymina, kt贸ry ju偶 poprzednio z natury swojej sk艂onny by艂 do surowo艣ci i okrucie艅stwa. A by艂 te偶 z wygl膮du niezmiernie gro藕ny i tak pot臋偶nego wzrostu, 偶e nie艂atwo m贸g艂 mu sprosta膰 kt贸ry艣 z si艂aczy greckich czy te偶 najwaleczniejszych barbarzy艅c贸w.
2. Za艂atwiwszy si臋 z tymi k艂opotami 艣ci膮gn膮艂 Maksyminus ca艂e wojsko i przekroczywszy 艣mia艂o most podj膮艂 walk臋 przeciw Germanom. Prowadzi艂 ze sob膮 wielkie masy wojska, niemal ca艂膮 si艂臋 zbrojn膮 rzymsk膮, mi臋dzy innymi bardzo wielk膮 liczb臋 maureta艅skich oszczepnik贸w oraz 艂ucznik贸w z Osroeny i Armenii, z kt贸rych jedni byli poddanymi, drudzy przyjaci贸艂mi i sprzymierze艅cami, dalej pewn膮 liczb臋 Part贸w, kt贸rzy zbiegli do Rzymu zwerbowani za pieni膮dze albo te偶 zostali wzi臋ci do niewoli i jako je艅cy s艂u偶yli Rzymianom0, Te masy wojska poprzednio jeszcze przez Aleksandra zosta艂y zgromadzone, ale Maksyminus powi臋kszy艂 je i wy膰wiczy艂 w sztuce wojennej. Szczeg贸lnie przydatni do walki z Germanami wydaj膮 si臋 oszczepnicy i 艂ucznicy, kt贸rzy z 艂atwo艣ci膮 uderzaj膮 na niczego si臋 nie spodziewaj膮cych i zr臋cznie si臋 wycofuj膮. Stan膮wszy w kraju nieprzyjacielskim przeszed艂 Maksyminus wielki obszar nie znajduj膮c 偶adnego przeciwnika, barbarzy艅cy bowiem si臋 wycofali. Pustoszy艂 zatem ich kraj daleko i szeroko, zw艂aszcza 偶e zasiewy bliskie ju偶 by艂y dojrzewania, a wsie podpala艂 i oddawa艂 偶o艂nierzom na ograbienie. Ogie艅 bowiem z wielk膮 艂atwo艣ci膮 ogarnia艂 miasta, jakie maj膮, i wszystkie domy mieszkalne, poniewa偶 ma艂o jest u nich kamieni i cegie艂 wypalanych, a za to wiele las贸w o pi臋knym drzewostanie, wi臋c maj膮 obfito艣膰 drzewa, kt贸re spajaj膮c i 艂膮cz膮c tworz膮 rodzaj namiot贸w.
Maksyminus posun膮艂 si臋 wi臋c daleko naprz贸d, post臋puj膮c tak, jak powiedzia艂em: uprowadzaj膮c zdobycz, zostawiaj膮c wojsku stada byd艂a, na kt贸re si臋 natkn臋li. Germanie wycofywali si臋 z r贸wnin i bezdrzewnych obszar贸w, kt贸re zajmowali, a ukrywali si臋 w lasach i trzymali si臋 moczar贸w, by tam podejmowa膰 walk臋 i urz膮dza膰 napady. G臋sto rosn膮ce drzewa dawa艂y bowiem os艂on臋 przed strza艂ami i oszczepami nieprzyjaci贸艂, a g艂臋bokie bagna by艂y niebezpieczne dla Rzymian nie obznajomionych z terenem, podczas gdy im samym przy ich znajomo艣ci kraju (poniewa偶 wiedzieli, kt贸re miejsca s膮 nie do przebycia, a w kt贸rych grunt wytrzymuje nacisk), 艂atwo by艂o przej艣膰, cho膰by i po kolana w wodzie brodzi膰 przysz艂o. Pr贸cz tego s膮 zaprawieni w p艂ywaniu, poniewa偶 jedynie w rzekach za偶ywaj膮 k膮pieli.
W takich wi臋c okolicach najcz臋艣ciej przychodzi艂o do star膰 i tam te偶 cesarz osobi艣cie z wielkim m臋stwem zacz膮艂 bitw臋. Kiedy raz przy pewnym bardzo wielkim bagnisku, do kt贸rego si臋 Germanie wycofali w ucieczce, Rzymianie zawahali si臋 wej艣膰 za nimi w po艣cigu, Maksyminus pierwszy rzuci艂 si臋 konno do bagna, chocia偶 ko艅 brn膮艂 w b艂ocie powy偶ej brzucha, i zabi艂 stawiaj膮cych mu czo艂o barbarzy艅c贸w, a偶 i reszta wojska, wstydz膮c si臋 opu艣ci膰 walcz膮cego za nich cesarza, odwa偶y艂a si臋 wkroczy膰 w moczary. Po obu stronach pad艂a bardzo wielka liczba ludzi. Po stronie Rzymian [zgin臋艂o...,] a po stronie barbarzy艅c贸w niemal wszystkie si艂y, jakimi w贸wczas rozporz膮dzali, przy czym cesarz szczeg贸lnie si臋 odznaczy艂. Bagnisko wype艂ni艂o si臋 cia艂ami, a woda zmieszana z krwi膮 nadawa艂a walcz膮cemu pieszo wojsku wygl膮d bitwy morskiej.
O bitwie tej i swoich czynach walecznych nie tylko doni贸s艂 listownie senatowi i ludowi, ale nawet kaza艂 zrobi膰 obraz jej z bardzo wielkimi postaciami i poleci艂 umie艣ci膰 go przed gmachem senatu, aby Rzymianie mogli nie tylko s艂ysze膰 o tych wydarzeniach, ale je i zobaczy膰. Obraz ten kaza艂 jednak senat p贸藕niej zniszczy膰 wraz z innymi pomnikami ku czci Maksymina wzniesionymi.
Przysz艂o te偶 i do dalszych star膰, w kt贸rych si臋 cesarz odznaczy艂 osobi艣cie, walcz膮c w艂asnor臋cznie, wsz臋dzie te偶 zdobywa艂 sobie chwa艂臋 m臋stwa. Z wielk膮 liczb膮 je艅c贸w, kt贸rych uj膮艂, i z wielk膮 zdobycz膮, jak膮 uprowadzi艂, poci膮gn膮艂, kiedy ju偶 zima0 zacz臋艂a nadchodzi膰, do Pannonii i zatrzyma艂 si臋 w Sirmium0, kt贸re uchodzi艂o za najwi臋ksze miasto w tamtych stronach; tutaj czyni艂 te偶 przygotowania do ponownej wyprawy w najbli偶sz膮 wiosn臋. Odgra偶a艂 si臋 bowiem (i istotnie zamierza艂 to zrobi膰), 偶e z艂amie i podporz膮dkuje sobie wszystkie barbarzy艅skie ludy germa艅skie a偶 do Oceanu0.
3. Takim zatem okaza艂 si臋 w przedsi臋wzi臋ciach wojennych0 i by艂by sobie zdoby艂 s艂aw臋 przez swoj膮 dzia艂alno艣膰, gdyby w stosunku do swego otoczenia i poddanych nie by艂 zanadto przykry i gro藕ny. C贸偶 za po偶ytek by艂 bowiem z tego, 偶e wytraci艂 barbarzy艅c贸w, kiedy jeszcze wi臋ksze mordy uprawia艂 tak w samym Rzymie, jak i w poddanych prowincjach? Albo c贸偶 z tego, 偶e zdobywa艂 艂upy na nieprzyjacio艂ach, kiedy 艂upi艂 i ograbia艂 z maj膮tku ludzi ze swego otoczenia? Bo donosiciele otrzymywali nie tylko zupe艂n膮 swobod臋, ale raczej i zach臋t臋 do uprawiania swego rzemios艂a oskar偶ycielskiego, do ponownego poruszania spraw przedawnionych, nawet je艣li si臋 tak zdarzy艂o, 偶e by艂y niemo偶liwe do stwierdzenia i zbadania. Wystarczy艂o tylko, 偶eby kto艣 zosta艂 pozwany do s膮du przez takiego donosiciela, a otrzymywa艂 wyrok skazuj膮cy i traci艂 ca艂e swoje mienie. Ka偶dego niemal dnia mo偶na by艂o widzie膰 ludzi, kt贸rzy wczoraj jeszcze byli bardzo bogaci, a dnia nast臋pnego 偶ebrali o ja艂mu偶n臋; tak wielka by艂a chciwo艣膰 tej tyranii uprawianej pod pozorem nieustannych wydatk贸w pieni臋偶nych na wojsko. Ale i uszy jego by艂y 艂atwo dost臋pne oszczerstwom, przy czym nie ogl膮da艂 si臋 wcale ani na wiek, ani na stanowisko oczernionych. Bardzo wielu dostojnych m臋偶贸w, kt贸rzy mieli powierzone prowincje i dow贸dztwa wojskowe, piastowali ju偶 godno艣膰 konsula i ws艂awili si臋 m臋stwem, na skutek b艂ahego i marnego obwinienia poleca艂 nagle uwi臋zi膰, bez s艂u偶by samotnie wsadzi膰 na w贸z i wie藕膰 dniem i noc膮 drog膮 ze wschodu czy zachodu, jak si臋 trafi艂o, albo i z po艂udnia do Pannonii, gdzie mia艂 sw膮 siedzib臋; tam ograbiwszy ich i zel偶ywszy kara艂 wygnaniem lub 艣mierci膮.
Jak d艂ugo godzi艂o to w jednostki i ciosy nieszcz臋sne ogranicza艂y si臋 do ludzi z dworu cesarskiego, nie wzrusza艂o to szczeg贸lniej og贸艂u ludno艣ci w miastach i prowincjach. Bo nieszcz臋艣cia tych, kt贸rzy uchodz膮 za mo偶nych lub bogatych, nie tylko nie budz膮 zainteresowania, ale nawet u pewnych ludzi pod艂ych i marnych wywo艂uj膮 czasem rado艣膰 skutkiem zawi艣ci do mo偶niejszych i zasobniejszych. Kiedy jednak Maksyminus najwi臋ksz膮 cz臋艣膰 znakomitych dom贸w wp臋dzi艂 w ub贸stwo, uzna艂 偶e zdobyte na nich sumy s膮 ma艂e i nieznaczne, tak 偶e nie starcz膮 na jego potrzeby, wobec czego dobra艂 si臋 do maj膮tku gmin. Je艣li by艂y jakie艣 pieni膮dze publiczne, z艂o偶one na zapomogi lub 偶ywienie ubogich obywateli, czy te偶 przeznaczone na widowiska teatralne lub uroczysto艣ci, zabiera艂 je dla siebie, podobnie jak i dary wotywne w 艣wi膮tyniach, pos膮gi bog贸w i statuy heros贸w, a je艣li by艂a jaka艣 ozdoba na budynkach publicznych lub co艣 pi臋knego w mie艣cie z materia艂u, kt贸ry m贸g艂 by膰 u偶yty do wybicia pieni臋dzy, wszystko to kaza艂 przetapia膰. Wywo艂ywa艂o to u ludno艣ci wielkie wzburzenie, a widok takiego spustoszenia bez wojny i walki or臋偶nej budzi艂 偶al powszechny, tak 偶e niekiedy lud ze wzniesionymi r臋kami stawa艂 do obrony swych 艣wi膮ty艅 i got贸w by艂 zgin膮膰 pierwej i pa艣膰 przed o艂tarzami ani偶eli patrze膰 na grabienie zabytk贸w ojczystych. St膮d g艂贸wnie serca szerokich mas ludno艣ci po miastach i prowincjach przepe艂nia艂o rozgoryczenie. Ale i 偶o艂nierze byli niezadowoleni z takich poczyna艅, bo ich krewni i ziomkowie l偶yli ich z oburzeniem, 偶e to przez nich robi to wszystko Maksyminus.
4. Przyczyny te zupe艂nie s艂usznie wywo艂ywa艂y w masach ludowych nienawi艣膰 i gotowo艣膰 do buntu. Ale cho膰 wszyscy takie 偶ywili pragnienia i pokrzywdzonych bog贸w przyzywali na pomoc, to jednak nikt si臋 nie o艣mieli艂 zacz膮膰, a偶 przy ko艅cu trzeciego roku jego panowania z b艂ahego i nieznacznego powodu (jak to zwykle bywa przy upadku tyranii) pierwsi chwycili za bro艅 i otwarcie si臋 zbuntowali mieszka艅cy Afryki, a to z nast臋puj膮cej przyczyny:
By艂 w kartagi艅skim okr臋gu pewien prokurator, kt贸ry w spos贸b niezmiernie twardy sprawowa艂 sw贸j urz膮d, z ca艂膮 surowo艣ci膮 wydawa艂 wyroki skazuj膮ce i zarz膮dza艂 konfiskaty maj膮tk贸w, chc膮c sobie zdoby膰 艂aski u Maksymina. Ten bowiem dobiera艂 sobie ludzi, o kt贸rych wiedzia艂, 偶e przystosuj膮 si臋 do jego 偶ycze艅. 脫wcze艣ni za艣 naczelnicy skarbu, je艣li nawet znalaz艂 si臋 czasem mi臋dzy nimi jaki艣 uczciwy, maj膮c przed oczyma wisz膮ce nad nimi niebezpiecze艅stwo i znaj膮c jego chciwo艣膰 pieni臋dzy, cho膰 niech臋tnie, szli jednak za przyk艂adem innych. Ot贸偶 贸w prokurator w Afryce, kt贸rego gwa艂ty dawa艂y si臋 powszechnie odczuwa膰, wyda艂 wyroki skazuj膮ce na kilku m艂odzie艅c贸w znakomitych i bogatych rodzin tamtejszych i usi艂owa艂 natychmiast 艣ci膮gn膮膰 na艂o偶one kary pieni臋偶ne, pozbawi膰 ich maj膮tk贸w odziedziczonych po ojcach i praojcach. Zgn臋bieni tym m艂odzie艅cy obiecali wyp艂aci膰 mu te pieni膮dze, prosili tylko o trzydniow膮 zw艂ok臋. Tymczasem uknuli spisek i nam贸wili do niego wszystkich tych, o kt贸rych wiedzieli, 偶e doznali podobnej krzywdy albo te偶 偶yli w obawie przed ni膮. S艂u偶膮cym swoim ze wsi0 kazali si臋 zebra膰 noc膮 i przynie艣膰 ze sob膮 pa艂ki i siekiery. Ci stosuj膮c si臋 do rozkazu swych pan贸w przybyli o 艣wicie do miasta ukrywaj膮c pod szatami bro艅, jak膮 przynie艣li ze sob膮 na t臋 wojn臋, tak bez przygotowania podj臋t膮. Zebra艂a si臋 jednak wielka gromada ludzi, bo Afryka, kt贸ra ju偶 z natury swej jest g臋sto zaludniona, mia艂a szczeg贸lnie liczn膮 ludno艣膰 rolnicz膮. Gdy tylko 艣wit nasta艂, zjawili si臋 i m艂odzie艅cy i kazali t艂umnie zebranej s艂u偶bie i艣膰 za nimi, jakby nale偶eli do zwyk艂ych przechodni贸w, a r贸wnocze艣nie polecili im, by w贸wczas dopiero wydobyli bro艅 ze sob膮 przyniesion膮 i m臋偶nie uderzyli, je艣li by si臋 na nich rzucili jacy艣 偶o艂nierze czy obywatele, chc膮cy pom艣ci膰 czyn, jaki planowali. Sami za艣 z sztyletami w zanadrzu udali si臋 do prokuratora, rzekomo aby pom贸wi膰 z nim o wyp艂aceniu pieni臋dzy, napadli go nagle i znienacka ciosami swymi zabili. Kiedy 偶o艂nierze z jego otoczenia obna偶yli miecze i chcieli pom艣ci膰 morderstwo, ludzie, kt贸rzy przybyli ze wsi, wydobyli pa艂ki i siekiery w obronie swoich pan贸w i z 艂atwo艣ci膮 zmusili przeciwnik贸w do ucieczki.
5. W ten spos贸b zatem zamach w pe艂ni si臋 uda艂. Ale m艂odzie艅cy, kt贸rzy si臋 raz zdobyli na taki czyn rozpaczy, rozumieli, 偶e jedynym ratunkiem b臋dzie dla nich, je艣li swemu zuchwa艂emu czynowi nadadz膮 wi臋ksze rozmiary i pozyskaj膮 do wsp贸艂udzia艂u w tym niebezpiecznym przedsi臋wzi臋ciu namiestnika prowincji oraz sk艂oni膮 do powstania ca艂膮 ludno艣膰, kt贸ra, jak wiedzieli, z nienawi艣ci do Maksymina od dawna tego pragn臋艂a, ale powstrzymywa艂a si臋 ze strachu. Z ca艂ym t艂umem udali si臋 tedy, a by艂o ju偶 oko艂o po艂udnia, do mieszkania prokonsula0. Nazywa艂 si臋 Gordianus0, stanowisko prokonsula Afryki otrzyma艂 losem, a by艂 ju偶 starcem dochodz膮cym do jakiego艣 osiemdziesi膮tego roku; poprzednio rz膮dzi艂 wielu prowincjami i da艂 pr贸by swojej dzielno艣ci w prowadzeniu bardzo wa偶nych zada艅. Dlatego te偶 s膮dzili, 偶e ch臋tnie przyjmie w艂adz臋 jako ukoronowanie swoich poprzednich godno艣ci, a senat i lud rzymski z rado艣ci膮 uzna cz艂owieka ze znakomitego rodu, kt贸ry w d艂ugim szeregu wysokich urz臋d贸w niejako stopniowo doszed艂 do tego stanowiska.
Tak si臋 zdarzy艂o, 偶e dnia owego, kiedy to wszystko si臋 dzia艂o, Gordian siedzia艂 spokojnie w domu, zrobiwszy sobie przerw臋 w zaj臋ciach dla wypoczynku po swych mozo艂ach. M艂odzie艅cy, kt贸rzy z mieczami w r臋ce ca艂膮 gromad膮 wpadli do niego usun膮wszy od藕wiernych, zastali go wypoczywaj膮cego na 艂o偶u, obst膮piwszy go narzucili mu p艂aszcz purpurowy na ramiona i oddali cze艣膰 jako cesarzowi. Ten przera偶ony tym niespodziewanym faktem, przypuszczaj膮c, 偶e jest to jaka艣 zasadzka i podst臋pne knowanie skierowane przeciwko niemu, rzuci艂 si臋 z 艂o偶a na ziemi臋 i b艂aga艂 ich, by oszcz臋dzili starca, kt贸ry im nic nie zawini艂, i pozwolili zachowa膰 wierno艣膰 oraz oddanie cesarzowi. Ale przybysze z mieczami w r臋ku napierali na niego. Poniewa偶 jednak starzec strachem ogarni臋ty nic zupe艂nie nie wiedz膮c, co zasz艂o, nie zna艂 oczywi艣cie przyczyny, dla kt贸rej go w tej chwili takie szcz臋艣cie spotyka, wi臋c jeden z m艂odzie艅c贸w, kt贸ry g贸rowa艂 nad innymi pochodzeniem i wymow膮, uciszywszy towarzyszy, kt贸rym poleci艂 zachowa膰 spok贸j, trzymaj膮c miecz w prawicy tak przem贸wi艂:
鈥Dwa niebezpiecze艅stwa ci zagra偶aj膮, jedno bezpo艣rednio, drugie w przysz艂o艣ci; pierwsze stoi tu偶 przed tob膮, drugie jest niepewne, bo zale偶y od zrz膮dzenia losu. Musisz dzi艣 wybra膰, czy chcesz si臋 razem z nami ratowa膰 i zawierzy膰 lepszej przysz艂o艣ci, w kt贸rej my wszyscy ufno艣膰 nasz膮 po艂o偶yli艣my, czy te偶 wolisz natychmiast z r膮k naszych zgin膮膰. Je艣li wybierzesz to pierwsze, to wiele istnieje powod贸w, kt贸re pozwalaj膮 偶ywi膰 dobr膮 nadziej臋, bo Maksyminus jest przez wszystkich znienawidzony i wszyscy t臋skni膮 za tym, aby si臋 od tej okrutnej tyranii oswobodzi膰, ty za艣 posiadasz pi臋kne imi臋 zdobyte w czasie poprzedniej swojej dzia艂alno艣ci, od dawna znany jeste艣 chlubnie i ceniony wysoko tak w senacie, jak i u ludu. Je艣li odm贸wisz i nie po艂膮czysz si臋 z nami, to dzi艣 jeszcze koniec ci臋 czeka; my zginiemy r贸wnie偶, je艣li tak by膰 musi, ale wpierw ciebie zabijemy. Porwali艣my si臋 bowiem na czyn, za kt贸rym musi p贸j艣膰 drugi, jeszcze bardziej rozpaczliwy. Oto le偶y s艂uga tyranii powalony naszymi r臋kami, zamordowany poni贸s艂 kar臋 za swoje okrucie艅stwo. W tym po艂o偶eniu, je艣li si臋 z nami po艂膮czysz i podzielisz z nami niebezpiecze艅stwo, otrzymasz w nagrod臋 godno艣膰 cesarsk膮, a czyn, jakiego艣my dokonali, zas艂u偶y sobie na uznanie, nie kar臋鈥.
Gdy tak przemawia艂 m艂odzieniec, nie wytrzyma艂 i dalej zgromadzony t艂um, bo kiedy si臋 wie艣膰 o tym wszystkim rozesz艂a, zbiegli si臋 ju偶 ludzie i obwo艂ali Gordiana cesarzem. Wzbrania艂 si臋 wprawdzie i zas艂ania艂 si臋 staro艣ci膮, ale 偶e by艂 w og贸le ambitnym cz艂owiekiem, wi臋c wreszcie ust膮pi艂 nie bez zadowolenia, wybieraj膮c raczej niebezpiecze艅stwo w przysz艂o艣ci ani偶eli dora藕ne, uwa偶aj膮c zreszt膮, 偶e u schy艂ku staro艣ci nie b臋dzie to nic strasznego nawet umrze膰, je艣liby tak trzeba by艂o, ale czci膮 jako cesarz otoczony.
Ca艂膮 prowincj臋 Afryk臋 ogarn膮艂 zaraz g艂臋boki wstrz膮s, obalano pos膮gi Maksymina, a miasta przyozdabiano w obrazy i pos膮gi Gordiana, do w艂a艣ciwego nazwiska jego dodano przydomek i nazwali go od kraju swego 鈥濧fryka艅ski鈥, bo tak si臋 nazywaj膮 w j臋zyku rzymskim ci Libiowie na po艂udniu.
6. Gordian zabawi艂 w Tysdrus0, gdzie si臋 to wszystko rozegra艂o, przez kilka dni, po czym ju偶 z tytu艂em i odznakami cesarza ruszy艂 z Tysdrus i pod膮偶y艂 do Kartaginy, znanej jako bardzo wielkie i ludne miasto, aby st膮d jakby z drugiego Rzymu wydawa膰 wszelkie zarz膮dzenia. Istotnie miasto to co do ogromu bogactwa, liczby ludno艣ci i wielko艣ci ust臋puje jedynie Rzymowi, a wsp贸艂zawodniczy o drugie miejsce z miastem Aleksandri膮 w Egipcie. Szed艂 za nim pe艂ny orszak cesarski, no i 偶o艂nierze, jacy tam byli, na czele kroczyli najwy偶si w mie艣cie m艂odzie艅cy w stroju i uzbrojeniu gwardii przybocznej w Rzymie, p臋ki r贸zg by艂y uwie艅czone wawrzynem, co stanowi odznak臋 pozwalaj膮c膮 odr贸偶ni膰 p臋ki r贸zg cesarza od r贸zg jego podw艂adnych urz臋dnik贸w, niesiono te偶 przed nim ogie艅, tak 偶e miasto Kartagina przez kr贸tki czas jakby w zwierciadle przedstawia艂o obraz Rzymu i gra艂o jego rol臋.
Gordian wys艂a艂 mn贸stwo list贸w do wszystkich, kt贸rzy w Rzymie uchodzili za wybitniejszych, zw艂aszcza za艣 do najznakomitszych senator贸w, mi臋dzy kt贸rymi posiada艂 bardzo wielu przyjaci贸艂 i krewnych. Wystosowa艂 te偶 urz臋dowe pismo do ludu rzymskiego i senatu, w kt贸rym donosi艂 o swoim wyborze przez Afrykan贸w, oskar偶a艂 Maksymina o okrucie艅stwo, wiedz膮c, jak bardzo jest znienawidzony, a sam obiecywa艂 najdalej posuni臋t膮 艂agodno艣膰; skaza艂 na wygnanie wszystkich donosicieli, niesprawiedliwie skazanym zapowiada艂 ponowne przeprowadzenie procesu, a wygna艅c贸w odwo艂a艂 do ojczyzny; 偶o艂nierzom obieca艂 dary pieni臋偶ne w wysoko艣ci takiej, jak nikt przedtem, ludowi zapowiedzia艂 rozdawnictwo zbo偶a. Pomy艣la艂 te偶 o tym, aby przede wszystkim usun膮膰 prefekta gwardii stoj膮cej w Rzymie, kt贸ry si臋 nazywa艂 Witalianus. Da艂 si臋 on pozna膰 ze swego niezmiernie twardego i okrutnego post臋powania, a by艂 przy tym bardzo wiernym i oddanym zwolennikiem Maksymina. Tote偶 Gordian przypuszczaj膮c, 偶e b臋dzie si臋 energicznie przeciwstawia艂 jego poczynaniom i nikt ze strachu przed nim nie o艣mieli si臋 przej艣膰 na jego stron臋, wys艂a艂 swego kwestora prowincjonalnego, m艂odzie艅ca z natury odwa偶nego, silnego fizycznie i w rozkwicie m艂odocianego wieku, gotowego narazi膰 si臋 na ka偶de niebezpiecze艅stwo, a kilku centurionom i 偶o艂nierzom, kt贸rych mu doda艂, wr臋czy艂 opiecz臋towane pismo na z艂o偶onych tabliczkach, na jakich posy艂a si臋 cesarzom tajne i skryte sprawozdania. Nakaza艂 im, aby po przybyciu do Rzymu udali si臋 o 艣wicie do Witalina, kt贸ry b臋dzie zaj臋ty jeszcze sprawami s膮dowymi wycofawszy si臋 do ustronnego pokoju w gmachu s膮dowym, gdzie sam jeden rozpatruje i bada naj艣ci艣lej tajne doniesienia, dotycz膮ce przypuszczalnie bezpiecze艅stwa cesarza. Mieli mu o艣wiadczy膰, 偶e przynosz膮 tak偶e zlecenie od Maksymina i dlatego zostali wys艂ani przez niego, poniewa偶 chodzi o bezpiecze艅stwo cesarza. R贸wnocze艣nie mieli uda膰, 偶e pragn膮 z nim na osobno艣ci pom贸wi膰 i przekaza膰 mu dalsze zlecenia. Kiedy za艣 b臋dzie zaj臋ty badaniem piecz臋ci, mieli uda膰, 偶e jeszcze maj膮 co艣 do powiedzenia, i zamordowa膰 go mieczami ukrytymi w zanadrzu.
Jako偶 tak posz艂o, jak Gordian rozkaza艂. By艂a noc jeszcze (bo Witalianus zwyk艂 by艂 przede dniem wychodzi膰 do pracy), kiedy wys艂a艅cy przybyli do pracuj膮cego samotnie; niewielu ludzi by艂o w pobli偶u, bo jedni si臋 jeszcze nie zjawili, inni, kt贸rzy odbyli wcze艣niej pos艂uchanie, o 艣wicie, ju偶 odeszli. By艂a wi臋c cisza i niewiele os贸b znajdowa艂o si臋 w przedpokoju, kiedy pod podanymi wy偶ej pozorami zg艂osili si臋 wys艂a艅cy Gordiana, z 艂atwo艣ci膮 te偶 zostali przyj臋ci. Wr臋czyli mu listy, a kiedy zwr贸ci艂 oczy na piecz臋cie, dobywszy mieczy uderzyli na niego i ubili go na miejscu. Z mieczami w r臋kach wypadli nast臋pnie z pokoju. Obecni tam cofn臋li si臋 przera偶eni w przekonaniu, 偶e sta艂o si臋 to na rozkaz Maksymina, bo ten cz臋sto w taki spos贸b post臋powa艂 nawet z tymi, kt贸rzy uchodzili za najbardziej oddanych jego przyjaci贸艂. Zeszli wi臋c w d贸艂 艣rodkiem Drogi 艢wi臋tej, obwie艣cili ludowi pismo Gordiana oraz oddali konsulom i innym senatorom przywiezione listy. R贸wnocze艣nie rozpu艣cili pog艂osk臋, 偶e Maksyminus zosta艂 zabity.
7. Kiedy si臋 to roznios艂o, lud ca艂y jakby sza艂em ogarni臋ty pocz膮艂 biega膰 po ca艂ym mie艣cie. Bo ka偶dy t艂um jest sk艂onny do przewrotu, lecz lud rzymski w ogromnej swej masie z艂o偶ony z najrozmaitszej zbieraniny ludzi szczeg贸lnie cz臋sto i 艂atwo daje si臋 ponie艣膰 zmianie nastroju. Zdarli wi臋c natychmiast jego obrazy, pos膮gi i wszelkie pami膮tki ku czci Maksymina, a ukrywana poprzednio ze strachu nienawi艣膰 bez przeszk贸d si臋 ujawni艂a, bo mo偶na j膮 by艂o ukazywa膰 swobodnie i bez l臋ku. Zebra艂 si臋 te偶 senat na posiedzenie i zanim si臋 dowiedziano czego艣 pewnego o Maksyminie, w zaufaniu, 偶e los przyniesie przysz艂o艣膰 r贸wnie szcz臋艣liw膮 jak chwila obecna, obwo艂ali Gordiana i jego syna0 cesarzami, na Maksymina za艣 wydali wyrok pot臋pienia. Donosiciele i r贸偶ni oskar偶yciele albo uciekli, albo te偶 zostali zabici przez pokrzywdzonych; urz臋dnik贸w skarbowych i s臋dzi贸w, kt贸rzy byli narz臋dziem surowo艣ci Maksymina, w艂贸czy艂 t艂um po ulicach i w ko艅cu wrzuci艂 do kana艂贸w. Zamordowano przy tym tak偶e niema艂o ludzi, kt贸rzy nic nie zawinili. Niespodziewanie napadano bowiem w mieszkaniach wierzycieli lub przeciwnik贸w w procesach s膮dowych, czy wreszcie jakichkolwiek ludzi, wobec kt贸rych kto艣 mia艂 cho膰by nieznaczny pow贸d do nienawi艣ci; zn臋cano si臋 nad nimi jako donosicielami, grabiono ich i mordowano. W ten spos贸b pod has艂em wolno艣ci i bezpiecze艅stwa pokojowego dopuszczano si臋 czyn贸w w wojnie domowej uprawianych, i tak nawet 贸wczesny prefekt miasta, imieniem Sabinus0, kt贸ry wielokrotnie piastowa艂 konsulat, w chwili kiedy usi艂owa艂 przeciwstawi膰 si臋 nadu偶yciom, zosta艂 uderzony kijem w czaszk臋 i zgin膮艂.
Tak zatem lud si臋 zachowywa艂. Senat za艣, skoro ju偶 raz narazi艂 si臋 na niebezpiecze艅stwo, ze strachu przed Maksyminem robi艂 wszystko, co m贸g艂, by prowincje oderwa膰 od niego. Wys艂ano wi臋c wsz臋dzie do wszystkich namiestnik贸w poselstwa, kt贸re dobrano z powa偶nych m臋偶贸w tak z senatu, jak i ze stanu rycerskiego, i skierowano do nich pisma wyja艣niaj膮ce stanowisko Rzymian i senatu, wzywaj膮ce namiestnik贸w, aby si臋 przy艂膮czyli do uchwa艂 swej ojczyzny i jej rady, oraz upomina艂 prowincje, aby zachowa艂y pos艂usze艅stwo ludowi rzymskiemu, kt贸ry od wiek贸w jest przedstawicielem w艂adzy suwerennej, kt贸remu te偶 od czasu swych przodk贸w okazywa艂y przyja藕艅 i uleg艂o艣膰.
Najwi臋ksza cz臋艣膰 ich ch臋tnie przyj臋艂a poselstwo; z 艂atwo艣ci膮 te偶 sk艂onili swe prowincje do odst臋pstwa od znienawidzonego tyrana, wi臋c zabiwszy miejscowych urz臋dnik贸w, je艣li si臋 opowiadali po stronie Maksymina, przeszli na stron臋 Rzymian. Tylko niekt贸rzy w niewielu wypadkach albo zamordowali przyby艂ych pos艂贸w, albo wys艂ali ich pod stra偶膮 do Maksymina, kt贸ry ich uwi臋zi艂 i okrutnie ukara艂.
8. Takie tedy by艂o po艂o偶enie w Rzymie i nastr贸j u ludu. Kiedy Maksyminowi doniesiono o tych wydarzeniach, spos臋pnia艂 i bardzo si臋 zatroska艂, udawa艂 jednak, 偶e wcale o to nie dba. Pierwszego i drugiego dnia spokojnie zosta艂 w pa艂acu zastanawiaj膮c si臋 z przyjaci贸艂mi, co by nale偶a艂o zrobi膰. Ca艂e wojsko jednak, jakie z nim by艂o, i wszyscy mieszka艅cy tamtejsi r贸wnie偶 zas艂yszeli o tej wiadomo艣ci, i wszyscy byli do g艂臋bi poruszeni wobec tak zuchwa艂ego przewrotu i na takie rozmiary; nikt jednak nie m贸wi艂 o tym do drugiego albo te偶 udawa艂, 偶e nic nie wie. Taki strach bowiem ogarn膮艂 Maksymina, 偶e nic nie uchodzi艂o jego uwagi i 艣ledzi艂 nie tylko wszystko, co wypowiadano ustnie s艂owami, ale nawet spojrzeniami. Trzeciego dnia jednak zwo艂awszy wojsko na r贸wnin臋 pod miastem, wyszed艂 z pa艂acu i wst膮piwszy na m贸wnic臋 z przygotowan膮 na pi艣mie mow膮, kt贸r膮 mu u艂o偶yli niekt贸rzy z jego przyjaci贸艂, odczyta艂 nast臋puj膮ce przem贸wienie:
鈥Zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e to, co wam powiem, wyda si臋 wam nie do uwierzenia i osobliwe, ale ja my艣l臋, 偶e rzeczy te zas艂uguj膮 nie na dziw, lecz na 艣miech i szyderstwo. Oto przeciw wam, ludziom o wypr贸bowanym m臋stwie, podnosz膮 bro艅 nie Germanie, kt贸rych wielokrotnie zwyci臋偶yli艣my, nie Sauromaci, kt贸rzy na ka偶dym kroku b艂agaj膮 o pok贸j, nie Persowie r贸wnie偶, kt贸rzy dawniej naje偶d偶ali Mezopotami臋, teraz jednak zachowuj膮 si臋 spokojnie, zadowoleni z tego, co maj膮, zw艂aszcza 偶e s艂awa waszego m臋stwa w boju i do艣wiadczenia, jakie poczynili w walkach ze mn膮, kiedy dowodzi艂em wojskami0 stoj膮cymi nad brzegami rzek tamtejszych, hamuj膮 ich zap臋dy. Nie! To nie oni, to Kartagi艅czycy - wprost 艣mieszn膮 rzecz膮 jest o tym m贸wi膰 - oszaleli i nieszcz臋snego starca, kt贸ry na swe stare lata zupe艂nie straci艂 rozum, sk艂onili czy te偶 gwa艂tem zmusili, aby zabawi艂 si臋 z nimi w cesarza jak dzieci przy pewnych uroczysto艣ciach. Na jakie偶 wojsko licz膮, kiedy liktorowie w s艂u偶bie namiestnika s膮 jedyn膮 si艂膮, jak膮 maj膮 do rozporz膮dzenia0. Z jak膮 broni膮 wyst膮pi膮, skoro nie posiadaj膮 nic pr贸cz w艂贸czni u偶ywanych jedynie do walki z dzikimi zwierz臋tami. Ich 膰wiczenia wojenne to ch贸ry, dowcipy i wiersze.鈥
鈥Niech te偶 nikt z was nie przera偶a si臋 wiadomo艣ciami z Rzymu. Wprawdzie Witalianus zaskoczony w spos贸b podst臋pny i skrytob贸jczy zosta艂 zamordowany, ale wy znacie dobrze lud rzymski, wiecie, jak lekkomy艣lny jest i zmienny, a zuchwa艂y w krzyku, je艣li jednak zobacz膮 dw贸ch albo trzech 偶o艂nierzy, wszyscy rzuc膮 si臋 do ucieczki, popychaj膮c si臋 i tratuj膮c wzajemnie, ka偶dy my艣li tylko o gro偶膮cym jemu niebezpiecze艅stwie, a nie dba o wsp贸ln膮 spraw臋.鈥
鈥Je艣li za艣 kto艣 przywi贸z艂 wam wiadomo艣ci o poczynaniach senatu, to si臋 nie dziwcie, je艣li to, co u was jest karno艣ci膮, im wydaje si臋 surowo艣ci膮, je艣li swawolne 偶ycie tamtego znajduje u nich szczeg贸lne uznanie, skoro jest w tym wzgl臋dzie do nich podobny, je艣li czyny m臋偶ne i powa偶ne nazywaj膮 strasznymi, a znajduj膮 upodobanie w 偶yciu rozwi膮z艂ym i wyuzdanym jako rzekomo szlachetnym. Dlatego w艂a艣nie niech臋tnie si臋 odnosz膮 do moich rz膮d贸w, utrzymuj膮cych karno艣膰 i porz膮dek, a ucieszyli si臋 cz艂owiekiem, nosz膮cym imi臋 Gordian, kt贸rego dobrze znacie z jego os艂awionego trybu 偶ycia. Z tymi i takimi lud藕mi mamy wi臋c wojn臋 prowadzi膰, je艣li kto艣 chce ju偶 to wojn膮 nazwa膰. Ja bowiem s膮dz臋, podobnie jak i najwi臋ksza cz臋艣膰 ludzi, by nie powiedzie膰 wszyscy, 偶e je艣li tylko wkroczymy do Italii, to jedni wyjd膮 naprzeciw nas z ga艂膮zkami pokoju i z dzie膰mi i 艣cieli膰 si臋 b臋d膮 do st贸p naszych, inni za艣 w tch贸rzostwie swoim i pod艂o艣ci rzuc膮 si臋 do ucieczki, tak 偶e b臋d臋 m贸g艂 odda膰 wam ca艂e ich mienie, a wy spokojnie b臋dziecie korzysta膰 z otrzymanego daru鈥.
Tak mniej wi臋cej m贸wi艂, a w toku przem贸wienia rzuca艂 wiele obelg na Rzymian i na senat, odgra偶a艂 si臋 r臋kami i dzikim wyrazem twarzy, jak gdyby gniew jego kierowa艂 si臋 przeciw obecnym, w ko艅cu obwie艣ci艂 wymarsz na Itali臋. Rozdzieliwszy mi臋dzy 偶o艂nierzy ogromne sumy pieni臋偶ne, zatrzyma艂 si臋 jeszcze jeden dzie艅, po czym ruszy艂 w drog臋 wiod膮c ze sob膮 wielkie masy wojska oraz posi艂ki lud贸w poddanych Rzymianom. Towarzyszy艂a mu te偶 poka藕na liczba German贸w, kt贸rych or臋偶em poskromi艂 albo w drodze rokowa艅 sk艂oni艂 do przymierza i przyja藕ni, dalej machiny i sprz臋t wojenny, w og贸le wszystko, co zabiera艂 zwykle id膮c na barbarzy艅c贸w. Droga odbywa艂a si臋 jednak do艣膰 powoli, bo wozy i inne rzeczy potrzebne nale偶a艂o dopiero 艣ci膮ga膰 ze wszystkich stron. Poniewa偶 marsz na Itali臋 wypad艂 niespodziewanie, wi臋c nie m贸g艂 rozwa偶nie, jak to zwyk艂, przygotowa膰 wszystkiego, lecz w po艣piechu, pod naciskiem konieczno艣ci gromadzi艂 rzeczy potrzebne dla wojska. Postanowi艂 zatem wys艂a膰 przodem oddzia艂y Pannon贸w, ufa艂 im bowiem najwi臋cej, gdy偶 pierwsi obwo艂ali go cesarzem, a teraz zapewniali, 偶e w obronie jego ch臋tnie stawi膮 czo艂o wszelkim niebezpiecze艅stwom. Kaza艂 im zatem wyprzedzi膰 reszt臋 wojska i obsadzi膰 wcze艣niej miejscowo艣ci Italii.
9. Podczas gdy Maksyminus ze swymi lud藕mi znajdowa艂 si臋 w drodze, wydarzenia w Kartaginie wzi臋艂y inny obr贸t, ani偶eli mo偶na si臋 by艂o spodziewa膰. By艂 mianowicie niejaki Kapellianus0 ze stanu senatorskiego, kt贸ry piastowa艂 godno艣膰 namiestnika Maur贸w poddanych Rzymianom, zwanych Numidami. Prowincja jego otoczona by艂a wie艅cem oboz贸w wojskowych0 ze wzgl臋du na otaczaj膮ce j膮 hordy Maur贸w barbarzy艅skich, aby mo偶na by艂o pow艣ci膮gn膮膰 ich rabunkowe wypady. Mia艂 wi臋c pod sob膮 ca艂kiem powa偶ne si艂y wojskowe. Ot贸偶 Gordian od dawna pozostawa艂 na stopie nieprzyjaznej z tym Kapellianem z powodu jakiego艣 procesu s膮dowego. Teraz wi臋c, kiedy nosi艂 tytu艂 cesarza, pos艂a艂 mu nast臋pc臋 i kaza艂 mu usun膮膰 si臋 z prowincji. Oburzony tym Kapellianus opowiedzia艂 si臋 po stronie Maksymina, kt贸ry przecie偶 powierzy艂 mu namiestnictwo, i zebrawszy ca艂e swe wojsko nam贸wi艂 偶o艂nierzy, by dochowali przysi臋gi wierno艣ci z艂o偶onej Maksyminowi, po czym pomaszerowa艂 na Kartagin臋 z bardzo wielkimi si艂ami, z艂o偶onymi z m艂odych i dzielnych ludzi r贸偶nych rodzaj贸w broni, posiadaj膮cych do艣wiadczenie wojenne, przyzwyczajonych do walk z barbarzy艅cami i dzi臋ki temu gotowych do rozprawy or臋偶nej.
Kiedy Gordianowi doniesiono, 偶e wojsko zbli偶a si臋 do miasta, wpad艂 w najwi臋ksze przera偶enie. R贸wnie偶 Kartagi艅czycy si臋 przestraszyli, ale s膮dz膮c, 偶e przewaga liczebna ludu daje lepsz膮 nadziej臋 zwyci臋stwa ani偶eli wyszkolone wojsko, ca艂ym t艂umem ruszyli wszyscy, by stawi膰 czo艂a Kapellianowi. Stary Gordian, jak m贸wi膮 niekt贸rzy, kiedy Kapellianus wszed艂 na obszar Kartaginy, wpad艂 w rozpacz, uprzytamniaj膮c sobie, jakie si艂y ma Maksyminus, i nie widz膮c w Afryce 偶adnych wojsk, kt贸re by nadawa艂y si臋 do zmierzenia z nim w walce, odebra艂 sobie 偶ycie wieszaj膮c si臋. 艢mier膰 jego jednak zatajono, a syna jego wybrano na dow贸dc臋 gromad ludowych. Kiedy przysz艂o do starcia, Kartagi艅czycy posiadali wprawdzie przewag臋 liczebn膮, ale byli nie uszykowani i niewyszkoleni w sztuce wojennej, bo 偶yli dot膮d w g艂臋bokim spokoju oddaj膮c si臋 stale uroczysto艣ciom i zabawom, nie posiadali te偶 nale偶ytego uzbrojenia i sprz臋tu wojennego. Ka偶dy zabiera艂 z domu albo miecz jaki艣, albo siekier臋 czy te偶 w艂贸czni臋 do polowania, a ze sk贸r przyci臋tych, jakie si臋 trafi艂y, oraz z desek przepi艂owanych jakiegokolwiek kszta艂tu porobili sobie, jak kto potrafi艂, os艂ony dla cia艂a. Numidowie natomiast s膮 celnymi oszczepnikami i znakomitymi je藕d藕cami, tak 偶e nawet bez lejc贸w pr臋tem jedynie potrafi膮 koniem kierowa膰. Tote偶 z najwi臋ksz膮 艂atwo艣ci膮 zmusili do ucieczki t艂um Kartagi艅czyk贸w, kt贸rzy nie wytrzymali ich natarcia, i porzuciwszy wszystko pocz臋li umyka膰. Napierali przy tym na siebie i tratowali jedni drugich, tak 偶e wi臋cej ich zgin臋艂o w t艂oku ani偶eli z r臋ki nieprzyjaci贸艂. Zgin膮艂 tam i syn Gordiana oraz wszyscy jego towarzysze, a liczba poleg艂ych by艂a tak wielka, 偶e nie zdo艂ano pozbiera膰 zw艂ok dla pogrzebania, ani te偶 odnale藕膰 cia艂a m艂odego Gordiana. Z wielkiej gromady ludzi niewielu tylko si臋 uratowa艂o, bo tylko ci, co uciekaj膮c wpadli do Kartaginy i zdo艂ali si臋 ukry膰, rozproszywszy si臋 po ca艂ym mie艣cie bardzo wielkim i bardzo ludnym; pozosta艂y t艂um st艂oczy艂 si臋 przy bramach, bo ka偶dy stara艂 si臋 wcisn膮膰, tote偶 gin臋li masowo od miotanych pocisk贸w oszczepnik贸w i ran zadawanych przez 偶o艂nierzy. W mie艣cie za艣 rozbrzmiewa艂y straszliwe j臋ki kobiet i dzieci, w oczach kt贸rych gin臋li ich najbli偶si.
Inni jednak opowiadaj膮, 偶e stary Gordian ze wzgl臋du na sw贸j wiek s臋dziwy pozosta艂 w domu, lecz kiedy mu doniesiono o wszystkim i us艂ysza艂, 偶e Kapellianus wkracza ju偶 do Kartaginy, upad艂 zupe艂nie na duchu; pod pozorem, 偶e chce si臋 po艂o偶y膰, uda艂 si臋 samotnie do swojej komnaty, na艂o偶y艂 na szyj臋 zwi膮zany w p臋tl臋 pas, kt贸ry nosi艂, i w ten spos贸b po艂o偶y艂 kres swemu 偶yciu.
Taki tedy by艂 koniec Gordiana, kt贸ry prze偶y艂 szcz臋艣liwie dawniejsze swe lata i znalaz艂 艣mier膰 uwiedziony z艂ud膮 godno艣ci cesarskiej0.
Kapellianus wkroczywszy do Kartaginy kaza艂 wymordowa膰 wszystkich przedniejszych obywateli, o ile si臋 jacy艣 uratowali z bitwy, nie cofn膮艂 si臋 te偶 przed 艂upieniem 艣wi膮ty艅 ani grabie偶膮 mienia prywatnego czy publicznego. Z kolei obchodzi艂 tak偶e inne miasta i, je艣li kt贸re obali艂o pos膮gi ku czci Maksymina, mordowa艂 wszystkich obywateli i wybitnych, i po艣ledniejszych, i p臋dzi艂 na wygnanie. Pola i wsie wyda艂 swym 偶o艂nierzom na rabunek i spalenie, rzekomo wymierzaj膮c mieszka艅com w ten spos贸b kar臋 za przewinienia wobec Maksymina, a w istocie rzeczy jednaj膮c sobie skrycie wzgl臋dy 偶o艂nierzy, aby w razie upadku sprawy Maksymina m贸g艂 sam wyst膮pi膰 jako wsp贸艂zawodnik do w艂adzy maj膮c oddane sobie wojsko.
10. Takie zatem by艂o po艂o偶enie w Afryce. Kiedy wie艣膰 o 艣mierci starca przysz艂a do Rzymu, zar贸wno lud, jak i senat wpadli w najwi臋ksze przera偶enie, wr臋cz os艂upieli s艂ysz膮c, 偶e umar艂 Gordian, w kt贸rym po艂o偶yli swoje nadzieje. Wiedzieli bowiem, 偶e Maksyminus nikogo nie b臋dzie oszcz臋dza艂. Bo je艣li poprzednio 偶ywio艂owo niech臋tnie i wrogo do nich si臋 odnosi艂, to teraz mia艂 zasadnicze powody do tego, by s艂usznie na nich si臋 gniewa膰 jako swych oczywistych wrog贸w. Postanowili zatem zebra膰 si臋 na narad臋, aby si臋 zastanowi膰 nad tym, co robi膰. Skoro jednak raz ju偶 pogr膮偶yli si臋 w niebezpiecze艅stwie, rozumowali, 偶e trzeba podj膮膰 wojn臋 i postawi膰 na czele pa艅stwa wybranych cesarzy, kt贸rzy wedle ich woli mieliby dzieli膰 rz膮dy, by w艂adza skupiona w r臋kach jednego nie wyrodzi艂a si臋 w tyrani臋. Zebrali si臋 zatem, ale nie w zwyk艂ym miejscu posiedze艅, lecz w 艣wi膮tyni Jowisza, kt贸rego Rzymianie czcz膮 na Wzg贸rzu Kapitoli艅skim. Zamkn臋li si臋 tam sami wewn膮trz 艣wi膮tyni i niejako w obecno艣ci Jowisza jako 艣wiadka i uczestnika obrad, przypatruj膮cego si臋 temu, co si臋 dzieje, wybrali spo艣r贸d przoduj膮cych wiekiem i powag膮 senator贸w dw贸ch cesarzy, kt贸rych w g艂osowaniu uznali za godnych, cho膰 i inni otrzymali pewn膮 ilo艣膰 g艂os贸w. Przy obliczania g艂os贸w okaza艂o si臋 jednak, 偶e znaczna wi臋kszo艣膰 opowiedzia艂a si臋 za Maksymusem i Balbinusem, ich te偶 zrobiono cesarzami0.
Jeden z nich, Maksymus0, wielokrotnie sprawowa艂 dow贸dztwa wojskowe, by艂 prefektem miasta Rzymu i z nieugi臋t膮 surowo艣ci膮 piastowa艂 te godno艣膰, tote偶 cieszy艂 si臋 u ludu s艂aw膮 cz艂owieka rozumnego, bystrego i nieposzlakowanych obyczaj贸w. Balbinus0 za艣 pochodzi艂 ze starej szlachty, dwukrotnie doszed艂 do godno艣ci konsula, w spos贸b nienaganny zarz膮dza艂 prowincjami i by艂 cz艂owiekiem wielkiej prostoty obyczaj贸w. Skoro wi臋c g艂osowanie wypad艂o na ich korzy艣膰, zostali obwo艂ani Augustami i senat uchwa艂膮 swoj膮 przyzna艂 im wszelkie uprawnienia zwi膮zane z godno艣ci膮 cesarsk膮.
Gdy si臋 to dzia艂o na Kapitolu, t艂umy ludu czy to na skutek poduszczenia ze strony pewnych przyjaci贸艂 i domownik贸w Gordiana, czy te偶 w nast臋pstwie pog艂oski, kt贸ra do nich dosz艂a, zebra艂y si臋 pod bramami, zatarasowa艂y zupe艂nie wej艣cie na Kapitol, uzbroi艂y si臋 w kamienie i kije, gotowe wyst膮pi膰 przeciwko uchwa艂om senatu, protestuj膮c zw艂aszcza przeciw Maksymusowi. Zbyt twardo bowiem rz膮dzi艂 miastem i bardzo surowo wyst臋powa艂 przeciwko z艂ym i lekkomy艣lnym elementom w艣r贸d ludu. Tote偶 bali si臋 go i niech臋膰 mu okazywali krzycz膮c i gro偶膮c nawet, 偶e zabij膮 wybranych cesarzy. Domagali si臋 bowiem, aby wybra膰 cesarza z rodu Gordiana, by z jego domem i nazwiskiem zwi膮zany zosta艂 tytu艂 godno艣ci cesarskiej. Balbinus i Maksymus otoczyli si臋 m艂odymi lud藕mi ze stanu rycerskiego oraz dawnymi 偶o艂nierzami, kt贸rzy bawili w Rzymie, uzbrojonymi w miecze, i usi艂owali przemoc膮 utorowa膰 sobie drog臋 z Kapitolu; ale t艂um przy pomocy kamieni i kij贸w nie dopu艣ci艂 do tego, a偶 wreszcie zdo艂ali lud uspokoi膰 przy pomocy poddanego im przez kogo艣 pomys艂u.
Bawi艂 w贸wczas w Rzymie pewien nieletni ch艂opiec, syn c贸rki Gordiana, nosz膮cy to samo nazwisko co dziadek0. Wys艂ali wi臋c kilku ludzi ze swego otoczenia i kazali tego ch艂opczyka przyprowadzi膰. Wys艂a艅cy znale藕li ch艂opca bawi膮cego si臋 swobodnie w domu, wzi臋li go na ramiona i ponie艣li na Kapitol 艣rodkiem t艂umu, pokazuj膮c go zgromadzonym, wo艂aj膮c, 偶e jest potomkiem Gordiana, nosz膮cym jego nazwisko; na to t艂um pocz膮艂 wznosi膰 radosne okrzyki i obrzuca膰 go kwiatami. Senat mianowa艂 go zaraz Cezarem, a poniewa偶 ze wzgl臋du na sw贸j wiek nie m贸g艂 stan膮膰 na czele rz膮du, wzburzenie ludu si臋 uspokoi艂o i pozwolili tamtym uda膰 si臋 do pa艂acu cesarskiego.
11. W tym samym czasie zdarzy艂 si臋 w mie艣cie smutny wypadek, kt贸ry mia艂 sw贸j pocz膮tek i pow贸d w zuchwa艂ej zapalczywo艣ci dw贸ch cz艂onk贸w senatu. Zebrali si臋 mianowicie wszyscy senatorowie w kurii, aby radzi膰 nad istniej膮cym po艂o偶eniem. 呕o艂nierze, kt贸rych Maksyminus zostawi艂 w obozie (mieli bowiem ju偶 by膰 zwolnieni ze s艂u偶by i ze wzgl臋du na wiek sw贸j pozostali na miejscu), dowiedziawszy si臋 o tym podeszli a偶 do samych drzwi senatu chc膮c si臋 przys艂ucha膰 obradom. Byli oni bez broni w zwyczajnych sukniach obywatelskich i wierzchnich okryciach i stali tam wraz z reszt膮 ludu. Podczas gdy tak wszyscy zatrzymali si臋 przed drzwiami, dw贸ch jakich艣 czy trzech 偶o艂nierzy pragn膮c lepiej s艂ysze膰, co si臋 tam m贸wi, wesz艂o do sali posiedze艅 i posun臋艂o si臋 a偶 poza stoj膮cy tam o艂tarz bogini Zwyci臋stwa. W贸wczas jeden z senator贸w, kt贸ry niedawno by艂 konsulem, imieniem Gallikanus, Kartagi艅czyk z pochodzenia, oraz drugi, by艂y pretor, nazwiskiem Mecenas, dobyli mieczy, kt贸re nosili w zanadrzu, i 偶o艂nierzom, kt贸rzy nic takiego nie oczekiwali i nawet r臋ce mieli ukryte pod wierzchnimi szatami, zadali ciosy w samo serce. Wszyscy bowiem w贸wczas ze wzgl臋du na istniej膮ce zaburzenia i niepokoje nosili przy sobie miecze, jedni otwarcie, drudzy skrycie, aby mie膰 bro艅 dla obrony przed nag艂ym napadem wrog贸w. 呕o艂nierze ci, kt贸rzy wtedy tak niespodziewanie zostali ugodzeni, 偶e nawet si臋 broni膰 nie mogli, zwalili si臋 wi臋c u podstawy o艂tarza. Na ten widok inni 偶o艂nierze przera偶eni losem towarzyszy, boj膮c si臋 nadto t艂um贸w ludno艣ci, bo byli bez broni, rzucili si臋 do ucieczki. Ale Gallikanus wypad艂 z senatu w 艣rodek ludu i pokazuj膮c miecz oraz r臋k臋 krwi膮 zbroczon膮, raz po raz wo艂a艂, by 艣ciga膰 i zabi膰 wrog贸w senatu i ludu rzymskiego, przyjaci贸艂 i sprzymierze艅c贸w Maksymina. Lud z wielk膮 艂atwo艣ci膮 da艂 si臋 porwa膰, wzni贸s艂 okrzyk na cze艣膰 Gallikana, 偶o艂nierzy za艣 艣cigali, jak mogli, rzucaj膮c za nimi kamienie. 呕o艂nierze jednak wyprzedzili ich, cho膰 niekt贸rzy z nich zostali ranieni, schronili si臋 do obozu, zamkn臋li jego bramy i chwyciwszy za bro艅 obsadzili mury. Gallikanus, kiedy si臋 ju偶 raz powa偶y艂 na czyn taki, wywo艂a艂 z kolei wojn臋 domow膮 i wielk膮 kl臋sk臋 艣ci膮gn膮艂 na miasto. Sk艂oni艂 bowiem t艂um do wy艂amania pa艅stwowych sk艂ad贸w broni, kt贸ra by艂a odpowiednia raczej do uroczystych pochod贸w ani偶eli do walki, i wezwa艂 ich do uzbrojenia si臋, jak kto zdo艂a艂. Otworzy艂 r贸wnie偶 koszary gladiator贸w i wyprowadzi艂 ich zaopatrzonych w bro艅, jaka kt贸remu by艂a w艂a艣ciwa. Kaza艂 r贸wnie偶 zagarn膮膰 wszelk膮 bro艅, jaka si臋 znalaz艂a w domach prywatnych i warsztatach: w艂贸cznie, miecze czy siekiery. Lud sza艂em uniesiony, robi艂 sobie bro艅 z wszelkich narz臋dzi, jakie wpad艂y mu w r臋ce, sporz膮dzonych z materia艂u nadaj膮cego si臋 do walki. Nast臋pnie skupiwszy si臋 podeszli pod ob贸z i uderzyli na bramy i mury, aby go wzi膮膰 szturmem. 呕o艂nierze jednak uzbrojeni z wielkim do艣wiadczeniem [...os艂oni臋ci] blankami i tarczami, pocz臋li ich razi膰 z 艂uk贸w i odpiera膰 d艂ugimi w艂贸czniami, tak 偶e ich odrzucili od mur贸w. Kiedy znu偶ony lud i gladiatorzy okryci ranami chcieli si臋 wycofa膰, bo ju偶 i wiecz贸r nadchodzi艂, 偶o艂nierze zauwa偶ywszy, 偶e przeciwnicy zawr贸cili i odci膮gaj膮c nierozwa偶nie plecy swe wystawili na pociski, w przekonaniu, 偶e 偶o艂nierze w niewielkiej b臋d膮c liczbie nie o艣miel膮 si臋 wypa艣膰 za tak wielkim t艂umem - otwarli nagle bramy i rzucili si臋 na lud; gladiator贸w wyci臋li, podczas gdy z ludu bardzo wielu zgin臋艂o w t艂oku. 呕o艂nierze 艣cigali ich tylko o tyle, by si臋 nie oddala膰 zbytnio od obozu, po czym zn贸w zawr贸cili i zamkn臋li si臋 za murami.
12. Oburzenie ludu i senatu jeszcze tylko si臋 wzmog艂o z tego powodu. Zaci膮gni臋to dow贸dc贸w i doborowych 偶o艂nierzy z ca艂ej Italii, zgromadzono ca艂膮 m艂odzie偶 i uzbrojono j膮 w bro艅 w po艣piechu zebran膮, jaka si臋 trafi艂a. Najwi臋ksz膮 cz臋艣膰 tych si艂 zabra艂 ze sob膮 Maksymus, aby podj膮膰 wojn臋 przeciw Maksyminowi, reszta zosta艂a, by pilnowa膰 i broni膰 miasta. Raz po raz przypuszczano te偶 szturmy do mur贸w obozu, ale bezskutecznie, bo 偶o艂nierze bronili si臋 z g贸ry, tak 偶e atakuj膮cy dotkliwie ra偶eni pociskami i ranami pokryci odst膮pili. Balbinus, kt贸ry zosta艂 w Rzymie, w wydanej odezwie prosi艂 lud, aby si臋 wdali w uk艂ady, a 偶o艂nierzom obiecywa艂 amnesti臋 oraz przebaczenie wszelkich przewinie艅. Ale ani jedna, ani druga strona nie pos艂ucha艂a, poniewa偶 nienawi艣膰 z ka偶dym dniem tylko si臋 pot臋gowa艂a; lud by艂 rozgoryczony, 偶e go ta garstka lekcewa偶y, a 偶o艂nierze oburzali si臋, 偶e Rzymianie tak si臋 do nich odnosz膮, jak barbarzy艅cy.
W ko艅cu, kiedy szturmy do mur贸w nie da艂y 偶adnego rezultatu, postanowili wodzowie odci膮膰 wodoci膮gi id膮ce do obozu, aby zmusi膰 ich do poddania skutkiem pragnienia i braku wody. Zabrano si臋 wi臋c do pracy i ca艂膮 wod臋 p艂yn膮c膮 do obozu skierowano do innych przewod贸w, a niszczono i zatykano rury wodoci膮gowe, prowadz膮ce do obozu. W贸wczas 偶o艂nierze widz膮c gro偶膮ce im niebezpiecze艅stwo zrozpaczeni otwarli bramy i urz膮dzili wypad. Wywi膮za艂a si臋 zaciek艂a walka, w wyniku kt贸rej 偶o艂nierze zmusili do ucieczki swych przeciwnik贸w z ludu i 艣cigaj膮c ich posun臋li si臋 daleko w g艂膮b miasta. Poniewa偶 t艂umy w otwartej walce ponosi艂y kl臋sk臋, wi臋c wyszli na dachy i pocz臋li gromi膰 偶o艂nierzy rzucaj膮c na nich dach贸wki, kamienie i wszelkiego rodzaju skorupy. 呕o艂nierze nie znaj膮c rozk艂adu domostw nie o艣mielali si臋 wyj艣膰 w g贸r臋 do nich, lecz u drzwi zamkni臋tych dom贸w i warsztat贸w oraz tam, gdzie si臋 znajdowa艂y drewniane przybud贸wki, a takich by艂o w mie艣cie wiele, podk艂adali ogie艅. Z powodu g臋sto艣ci zabudowa艅 i wielkiej ilo艣ci drewnianego materia艂u ogromn膮 cz臋艣膰 miasta z najwi臋ksz膮 艂atwo艣ci膮 ogarn臋艂y p艂omienie, skutkiem czego wielu bogatych ludzi zesz艂o na biedak贸w, straciwszy podziw budz膮ce, rozleg艂e posiad艂o艣ci, cenne przez wielkie dochody i kosztowne wyposa偶enie. Zgin臋艂o przy tym wielu ludzi, kt贸rzy nie zdo艂ali uciec, poniewa偶 wyj艣cia by艂y ogarni臋te p艂omieniem. R贸wnie偶 ca艂e mienie r贸偶nych bogatych ludzi uleg艂o rozgrabieniu, bo pomi臋dzy 偶o艂nierzy wmieszali si臋 celem rabunku r贸偶ni z艂oczy艅cy i bezwarto艣ciowe jednostki z t艂umu. Po偶ar strawi艂 tak du偶膮 cz臋艣膰 miasta, 偶e 偶adne z najwi臋kszych miast w ca艂o艣ci nie mog艂o si臋 r贸wna膰 z t膮 cz臋艣ci膮.
Podczas gdy w Rzymie takie sceny si臋 rozgrywa艂y, Maksyminus przeby艂 sw膮 drog臋 i stan膮艂 u granic Italii, z艂o偶ywszy ofiary na o艂tarzach granicznych przygotowywa艂 si臋 do wtargni臋cia do Italii, wyda艂 wi臋c rozkaz, by ca艂e wojsko stan臋艂o pod broni膮 i w 艣cis艂ym porz膮dku posuwa艂o si臋 naprz贸d.
Przedstawili艣my tedy powstanie w Afryce, wojn臋 domow膮 w Rzymie, tudzie偶 zarz膮dzenia poczynione przez Maksymina i przybycie jego do Italii; co potem nast膮pi艂o, opowiemy w ksi臋dze nast臋pnej.
1. W ksi臋dze poprzedniej opowiedzieli艣my tedy zarz膮dzenia poczynione przez Maksymina po 艣mierci Gordiana, przybycie jego do Italii, jako te偶 powstanie w Afryce i walki mi臋dzy 偶o艂nierzami a ludem w Rzymie.
Kiedy Maksyminus stan膮艂 u granicy, wys艂a艂 przodem wywiadowc贸w, aby zbadali, czy nie ma jakich zasadzek ukrytych w dolinach g贸rskich lub g膮szczach le艣nych. Sam 艣ci膮gn膮艂 wojsko na r贸wnin臋 i ustawi艂 legiony w czworoboki o wi臋kszej szeroko艣ci ni偶 g艂臋boko艣ci, aby obj臋艂y jak najwi臋ksz膮 cz臋艣膰 r贸wniny, wszystkie zwierz臋ta juczne i wozy umie艣ci艂 w 艣rodku, a sam z gwardi膮 przyboczn膮 szed艂 w tylnej stra偶y. Po obu za艣 stronach posuwa艂y si臋 oddzia艂y je藕d藕c贸w pancernych, oszczepnicy maureta艅scy i 艂ucznicy ze Wschodu. Prowadzi艂 te偶 ze sob膮 wielk膮 liczb臋 je藕d藕c贸w germa艅skich jako sprzymierze艅c贸w; tych wysuwa艂 g艂贸wnie naprz贸d, aby wytrzymywali pierwsze natarcie nieprzyjaci贸艂, bo s膮 pe艂ni zapa艂u i odwa偶ni na pocz膮tku bitwy, je艣li jednak niebezpiecze艅stwo oka偶e si臋 powa偶niejsze, niewiele s膮 warci, jak zwykle barbarzy艅cy.
Tak zatem ci膮gn臋艂o wojsko przez ca艂膮 r贸wnin臋 w pi臋knym porz膮dku i szyku, a偶 przyby艂o do pierwszego miasta Italii, kt贸re ludno艣膰 tamtejsza nazywa Emon膮0. Le偶y ono na ostatnim kra艅cu owej r贸wniny, zbudowane u podn贸偶a Alp. Tutaj zjawili si臋 u Maksymina id膮cy w przedniej stra偶y wywiadowcy i donie艣li mu, 偶e miasto jest opuszczone przez ludno艣膰, bo wszyscy mieszka艅cy uciekli podpaliwszy drzwi 艣wi膮ty艅 i dom贸w, zabrawszy lub spaliwszy wszystko, co si臋 znajdowa艂o w mie艣cie i na polach, tak 偶e nie zostawili 偶adnej 偶ywno艣ci ani dla zwierz膮t jucznych, ani dla ludzi.
Maksyminus ucieszy艂 si臋 z tej nag艂ej ucieczki Ital贸w spodziewaj膮c si臋, 偶e ca艂a ludno艣膰 b臋dzie tak robi膰, nie maj膮c odwagi stawi膰 czo艂a jego pochodowi; ale wojsko by艂o mocno niezadowolone, 偶e zaraz na pocz膮tku staje przed widmem g艂odu. Przenocowali wi臋c cz臋艣ci膮 w mie艣cie w domach bez drzwi i ogo艂oconych ze wszystkiego, cz臋艣ci膮 za艣 na otwartym polu, a ze wschodem s艂o艅ca ruszyli ku Alpom. Te niezwykle wysokie g贸ry umie艣ci艂a natura jakby mur ochronny Italii, bo si臋gaj膮 chmur swoimi szczytami, a ci膮gn膮 si臋 bardzo daleko wzd艂u偶, tak 偶e obejmuj膮 ca艂膮 Itali臋 si臋gaj膮c z prawej strony do Morza Tyrre艅skiego, a z lewej do Zatoki Jo艅skiej0. Pokryte s膮 g臋stymi, nieprzerwanymi lasami, a maj膮 w膮skie przej艣cia albo przez ogromnie g艂臋bokie, urwiste w膮wozy, albo przez strome ska艂y; istniej膮 bowiem 艣cie偶ki r臋k膮 ludzk膮 zrobione, kt贸re z wielkim trudem za艂o偶yli dawni mieszka艅cy Italii. Z ogromnym strachem wi臋c przechodzi艂o tamt臋dy wojsko oczekuj膮c, 偶e znajd膮 szczyty obsadzone, a przesmyki zatarasowane celem powstrzymania ich przemarszu. Oczekiwania te i obawy by艂y w pe艂ni uzasadnione, je艣li si臋 bierze w rachub臋 naturalne warunki tych okolic.
2. Kiedy jednak bez trudno艣ci przeszli g贸ry, bo nikt im po drodze nie przeszkadza艂, zeszli na r贸wnin臋, nabrali ducha i zanucili pie艣艅 radosn膮. Maksyminus 偶ywi艂 teraz nadziej臋, 偶e wszystko p贸jdzie mu z najwi臋ksz膮 艂atwo艣ci膮, skoro Italowie nie odwa偶yli si臋 wyzyska膰 trudno艣ci terenu, gdzie mogli albo ukry膰 si臋 i chroni膰, albo te偶 napa艣膰 na nich z zasadzki i walczy膰 z g贸ry, z po艂o偶onych wysoko wynios艂o艣ci.
Kiedy ju偶 stan臋li na r贸wninie, donie艣li wywiadowcy, 偶e bardzo wielkie miasto Italii, zwane Akwileja, zamkn臋艂o si臋; wys艂ane przodem oddzia艂y Pannon贸w0 uderzy艂y wprawdzie m臋偶nie na mury, ale odrzucone wielokrotnie nic nie zdzia艂a艂y, tak 偶e zrezygnowa艂y z dalszych wysi艂k贸w i wycofa艂y si臋 ra偶one gradem kamieni, w艂贸czni i strza艂. Maksyminus zgniewa艂 si臋 na dow贸dc贸w Pannon贸w, 偶e zbyt opieszale walczyli, i sam pospieszy艂 z wojskiem w nadziei, 偶e zajmie miasto z najwi臋ksz膮 艂atwo艣ci膮.
Akwileja posiada艂a od dawna jako bardzo du偶e miasto niezmiernie liczn膮 w艂asn膮 ludno艣膰. Dzi臋ki swemu po艂o偶eniu nad morzem stanowi艂a wa偶ny punkt handlowy, a 偶e r贸wnocze艣nie le偶a艂a na pograniczu wszystkich lud贸w iliryjskich, dawa艂a 偶eglarzom mo偶liwo艣膰 prowadzenia obrot贸w handlowych towarami dowo偶onymi z g艂臋bi kraju drog膮 l膮dow膮 lub rzekami oraz potrzebnymi mieszka艅com l膮du sta艂ego towarami zza morza, kt贸rych kraj ich z powodu surowego klimatu nie daje, a kt贸re st膮d wysy艂a si臋 w g艂膮b l膮du. Poniewa偶 uprawiali wiele winnej latoro艣li, do czego kraj ten bardzo si臋 nadaje, wi臋c nadmiar wina wysy艂ali w te strony, gdzie winnej latoro艣li nie uprawiano. Dlatego w艂a艣nie mieszka艂a tu wielka liczba nie tylko obywateli, ale tak偶e obcych i kupc贸w. Liczba ta w贸wczas jeszcze wi臋cej si臋 wzmog艂a skutkiem nap艂ywu ca艂ej ludno艣ci wiejskiej, kt贸ra opuszcza艂a miasteczka i wsi okoliczne, by szuka膰 schronienia w wielkim mie艣cie za otaczaj膮cymi je murami. Mury te by艂y w贸wczas bardzo stare0 i od d艂u偶szego ju偶 czasu le偶a艂y w wi臋kszej cz臋艣ci w gruzach, poniewa偶 po ustaleniu si臋 rzymskiego panowania w 艣wiecie miasta w Italii nie potrzebowa艂y ani mur贸w, ani broni, a zamiast wojen prze偶ywa艂y okres g艂臋bokiego pokoju posiadaj膮c na r贸wni z innymi prawo obywatelstwa rzymskiego. Wtedy jednak potrzeba zmusi艂a ich do odnowienia mur贸w, odbudowania cz臋艣ci zwalonych oraz naprawienia wie偶 i blank贸w. Zabezpieczyli wi臋c czym pr臋dzej miasto przy pomocy muru, zamkn臋li bramy i wszyscy dniem i noc膮 trzymali stra偶 na murach, odpieraj膮c ka偶dy atak. Dowodzili nimi i o wszystko si臋 troszczyli dwaj m臋偶owie, byli konsulowie, wybrani przez senat; jeden z nich nazywa艂 si臋 Kryspinus, drugi Menofilus0. Z wielk膮 przezorno艣ci膮 zaopatrzyli oni miasto w ogromne zapasy potrzebnych 艣rodk贸w 偶ywno艣ci, aby starczy艂y nawet, gdyby obl臋偶enie mia艂o si臋 przeci膮gn膮膰. By艂a te偶 du偶a obfito艣膰 wody studziennej, bo wykopano w mie艣cie wiele studni, a nadto tu偶 ko艂o mur贸w p艂ynie rzeka0, kt贸ra zapewnia r贸wnocze艣nie ochron臋 mur贸w i obfite zaopatrzenie w wod臋.
3. Takie przygotowania poczyniono zatem w mie艣cie. Kiedy Maksyminowi doniesiono, 偶e miasto jest czujnie strze偶one i zamkni臋te, postanowi艂 wys艂a膰 pod pozorem poselstwa ludzi, kt贸rzy mieli podj膮膰 rozmowy z obro艅cami na murach, czy by si臋 nie da艂o sk艂oni膰 ich do otwarcia bram. A by艂 w wojsku jego pewien trybun, kt贸rego ojczyzn膮 by艂a Akwileja, i dzieci, i 偶ona, i wszyscy krewni jego byli teraz zamkni臋ci wewn膮trz miasta. Jego wi臋c wys艂a艂 wraz z innymi centurionami w nadziei, 偶e z wielk膮 艂atwo艣ci膮 sk艂oni ich jako wsp贸艂obywatel. Pos艂owie przybywszy na miejsce powiedzieli, 偶e wsp贸lny wszystkim cesarz nakazuje im z艂o偶y膰 bro艅 pokojowo, przyj膮膰 go jak przyjaciela, a nie wroga, pomy艣le膰 raczej o uk艂adach i ofiarach ani偶eli o rozlewie krwi; nie powinni te偶 i tego spuszcza膰 z oczu, 偶e ich miasto ojczyste stoi przed niebezpiecze艅stwem doszcz臋tnego zniszczenia i zr贸wnania z ziemi膮, podczas gdy w ich r臋kach jest mo偶liwo艣膰 ratowa膰 siebie i miasto ojczyste, zw艂aszcza 偶e cesarz w 艂askawo艣ci swojej zapewnia im amnesti臋 i przebaczenie przewinie艅; nie oni bowiem tu zawinili, ale inni.
Tak wi臋c stoj膮c na dole pod murami wo艂ali g艂o艣no pos艂owie, aby ich s艂yszano. Lud, kt贸ry w wielkiej liczbie sta艂 na murach i wie偶ach, o ile nie strzeg艂 dalszych cz臋艣ci, spokojnie s艂ucha艂 tego, co m贸wili. Ale Kryspinus obawiaj膮c si臋, 偶eby t艂um, jak to bywa, nie da艂 si臋 uwie艣膰 obietnicom, nie przeni贸s艂 pokoju nad wojn臋 i nie otworzy艂 bram, biega艂 wok贸艂 po murze, prosi艂 i b艂aga艂, by trwali z ufno艣ci膮 i m臋偶nie stawiali op贸r, by nie pope艂niali wiaro艂omstwa wobec senatu i ludu rzymskiego, bo zapisz膮 si臋 w historii jako zbawcy i obro艅cy ca艂ej Italii; niech nie daj膮 wiary obietnicom tyrana, krzywoprzysi臋zcy i oszusta, niech nie pozwalaj膮 si臋 uwodzi膰 pi臋knym s艂owom i niech nie wydaj膮 si臋 na zgub臋 pewn膮, skoro mog膮 zaufa膰 szcz臋艣ciu wojennemu, kt贸re przecie偶 jest niepewne. Bywa艂o bowiem cz臋sto, 偶e mniejsze liczebnie si艂y odnios艂y zwyci臋stwo nad przewa偶aj膮cymi i ci, co uchodzili za s艂abszych, rozgromili tych, kt贸rzy uwa偶ali, 偶e g贸ruj膮 nad nimi m臋stwem. Niech偶e wi臋c nie przera偶aj膮 si臋 wielk膮 ilo艣ci膮 wojska. Bo ci, m贸wi艂, kt贸rzy walcz膮 za kogo艣 innego, kt贸ry b臋dzie mia艂 korzy艣膰 z odniesionego zwyci臋stwa, okazuj膮 umiarkowany zapa艂 do walki, zdaj膮c sobie spraw臋 z tego, 偶e sami nara偶aj膮 si臋 na niebezpiecze艅stwo, ale kto inny zbierze najwi臋ksze i g艂贸wne owoce zwyci臋stwa. Natomiast ci, kt贸rzy walcz膮 za ojczyzn臋, mog膮 by膰 tym wi臋cej pewni pomocy bog贸w, bo nie modl膮 si臋 o to, aby innym zabiera膰, lecz by swoje ocali膰. Ich zapa艂 do walki nie jest wynikiem obcego rozkazu, lecz w艂asnej potrzeby, bo i owoce zwyci臋stwa w ca艂o艣ci im przypadn膮.
Tak m贸wi艂 Kryspinus to do tego i owego z osobna, to zn贸w do wi臋kszej gromady, a 偶e z natury swojej pod ka偶dym wzgl臋dem budzi艂 szacunek i bardzo wymownie w艂ada艂 rzymskim j臋zykiem, a przy tym zdoby艂 sobie ich uznanie jako w贸dz, wi臋c sk艂oni艂 ich, by trwali w swym postanowieniu, i kaza艂 pos艂om odej艣膰 z niczym. Podobno dlatego upiera艂 si臋 przy dalszym prowadzeniu wojny, poniewa偶 wielu do艣wiadczonych wieszczk贸w wr贸偶膮cych z ofiar i w膮troby, kt贸rzy w贸wczas w mie艣cie bawili, o艣wiadczy艂o, 偶e znaki ofiar s膮 pomy艣lne; a takim wr贸偶bom najwi臋cej wierz膮 Italowie. Rozg艂aszano te偶 wypowiedzi wyroczni, 偶e ich b贸g miejscowy zapowiada zwyci臋stwo. Boga tego nazywaj膮 Belesem0 i nadzwyczajn膮 czci膮 go otaczaj膮, dopatruj膮c si臋 w nim Apollina. Niekt贸rzy z 偶o艂nierzy Maksymina opowiadali potem, 偶e wielokrotnie ukaza艂 im si臋 w powietrzu jego obraz, jak walczy艂 w obronie miasta. Czy rzeczywi艣cie co艣 takiego zobaczyli niekt贸rzy w swojej wyobra藕ni, czy te偶 tak tylko m贸wili (bo nie chcieli si臋 przyzna膰 do ha艅by, 偶e tak wielkie wojsko nic nie osi膮gn臋艂o w walce z t艂umem ludu znacznie s艂abszym liczebnie, i dlatego podawali, 偶e przez bog贸w, a nie przez ludzi zostali zwyci臋偶eni), tego nie umiem powiedzie膰, jednak nieoczekiwany wynik pozwala wszystkiemu da膰 wiar臋.
4. Jakkolwiek by艂o, do艣膰 偶e Maksyminus po powrocie pos艂贸w z niczym wpad艂 w jeszcze wi臋kszy gniew i w艣ciek艂o艣膰, z tym wi臋kszym te偶 po艣piechem ruszy艂 naprz贸d. Kiedy stan膮艂 nad jak膮艣 wielk膮 rzek膮 oddalon膮 od miasta o 16 mil0, zasta艂 wody jej wezbrane na ogromn膮 szeroko艣膰 i g艂臋boko艣膰. W letniej bowiem porze staja艂y 艣ci臋te przez ca艂膮 zim臋 艣niegi w g贸rach po艂o偶onych nad g贸rnym jej biegiem, co spowodowa艂o ogromne jej wezbranie. Wojsko znalaz艂o si臋 wi臋c w k艂opocie, jak si臋 przez ni膮 przeprawi膰. Most bowiem, pot臋偶ne i przepi臋kne dzie艂o dawniejszych cesarzy, zbudowany z czterostopowych kamieni, opieraj膮cy si臋 na filarach z lekka si臋 rozszerzaj膮cych, zniszczyli i zerwali Akwilejczycy. Nie maj膮c zatem ani mostu, ani okr臋t贸w wojsko stan臋艂o bezradnie. Niekt贸rzy Germanie, nie znaj膮cy bystrych i rw膮cych pr膮d贸w rzek italskich, my艣leli, 偶e p艂yn膮 one spokojnie przez r贸wnin臋, jak i u nich (dlatego te偶 rzeki zamarzaj膮 u nich 艂atwo, gdy偶 pr膮d nie p臋dzi tak bystro), rzucili si臋 do wody na koniach przyzwyczajonych do p艂ywania, ale zostali uniesieni przez pr膮d i zgin臋li.
Przez dwa lub trzy dni zatrzyma艂 si臋 zatem Maksyminus na swoim brzegu, rozbiwszy namioty i otoczywszy rowem wojsko dla ochrony przed napadem, aby si臋 zastanowi膰, jakby most przez wod臋 przerzuci膰. Poniewa偶 nie by艂o drzewa ni okr臋t贸w, kt贸re by mo偶na zwi膮za膰 i w ten spos贸b urz膮dzi膰 most na rzece, zwr贸cili niekt贸rzy z rzemie艣lnik贸w uwag臋 na to, 偶e w opuszczonych wsiach znajduje si臋 wiele pr贸偶nych kadzi na wino z drzewa obrobionego, jakich mieszka艅cy u偶ywali poprzednio na w艂asne potrzeby tudzie偶 aby przesy艂a膰 bezpiecznie wino swoim odbiorcom. Poniewa偶 by艂y wydr膮偶one jak okr臋ty, wi臋c powi膮zane ze sob膮 musia艂y si臋 unosi膰 na powierzchni wody, jak cz贸艂na, aby za艣 nie zosta艂y zniesione, nale偶a艂o je ze sob膮 po艂膮czy膰, a nast臋pnie narzuci膰 na nie ga艂臋zie i nasypa膰 niezbyt grub膮 warstw臋 ziemi, co przeprowadzono z wielkim nak艂adem pracy i po艣piechem.
Pod kierunkiem cesarza przesz艂o w ten spos贸b wojsko przez rzek臋 i poci膮gn臋艂o przeciwko miastu. Domy na przedmie艣ciach znale藕li opuszczone, wyci臋li jednak winn膮 latoro艣l i wszystkie drzewa, spalili wiele zabudowa艅, tak 偶e pi臋knej poprzednio okolicy odebrali ca艂膮 jej urod臋, bo kiedy na r贸wnych szeregach drzew zaczepione by艂y wsz臋dzie p臋dy winnej latoro艣li, powi膮zane ze sob膮 na kszta艂t girland przy uroczysto艣ciach, mo偶na by艂o powiedzie膰, 偶e kraj ca艂y jest wie艅cami przybrany. Wszystko to wykopali 偶o艂dacy razem z korzeniami, po czym skierowali si臋 ku morzu. Poniewa偶 jednak wojsko by艂o zm臋czone, wi臋c postanowiono nie przypuszcza膰 zaraz ataku, lecz zatrzyma膰 si臋 poza zasi臋giem strza艂u z 艂uku; rozdzielili si臋 na wi臋ksze i mniejsze oddzia艂y wok贸艂 ca艂ego muru wed艂ug tego, jaka cz臋艣膰 zosta艂a ka偶demu wyznaczona, i odpoczywali przez jeden dzie艅, po czym podj臋to obl臋偶enie.
Sprowadzili wi臋c rozmaite maszyny i walcz膮c pod murami z wszystkimi si艂ami stosowali wszelki kunszt obl臋偶niczy. Niemal codziennie przypuszczali szereg szturm贸w do mur贸w i ca艂e miasto zosta艂o przez wojsko jakby w sie膰 uj臋te. Ale Akwilejczycy stawiali op贸r walcz膮c z mur贸w z wielkim wysi艂kiem i zapa艂em; pozamykali 艣wi膮tynie i domy, a lud ca艂y z dzie膰mi i kobietami odpiera艂 nieprzyjaciela z wie偶 i blank贸w. Nikt w 偶adnym wieku nie by艂 nieu偶yteczny, 偶eby nie m贸g艂 wzi膮膰 udzia艂u w walce w obronie ojczyzny. Przedmie艣cia i w og贸le wszystko, co si臋 znajdowa艂o poza bramami, zosta艂o zburzone przez wojska Maksymina, bo drewniane cz臋艣ci dom贸w u偶yto na budow臋 machin. Z najwi臋kszym wysi艂kiem starali si臋 oblegaj膮cy obali膰 cho膰by cz臋艣膰 muru, by wojsko mog艂o si臋 wedrze膰, zrabowa膰 wszystko, zburzy膰 miasto i zostawi膰 za sob膮 pastwisko dla owiec i pustkowie. Inaczej bowiem - rozumowali - nie b臋d膮 mogli z honorem i chwa艂膮 podj膮膰 marszu na Rzym, je艣li nie zburz膮 pierwszego miasta Italii, kt贸re im op贸r stawi艂o. Wi臋c sam Maksyminus wraz z synem, kt贸rego zrobi艂 Cezarem0, obje偶d偶ali na koniach stanowiska 偶o艂nierzy, obietnicami dar贸w oraz pro艣bami starali si臋 nak艂oni膰 ich do wysi艂k贸w i wzbudzi膰 u nich zapa艂. Akwilejczycy ze swej strony miotali z g贸ry kamienie, sporz膮dzali mieszank臋 z siarki, asfaltu, smo艂y i oliwy, wk艂adali j膮 do wydr膮偶onych naczy艅, kt贸re osadzone by艂y na d艂ugich dr膮偶kach, zapalali i kiedy wojsko zbli偶y艂o si臋 do mur贸w, wszyscy naraz wylewali ten ukrop na szturmuj膮cych, zlewaj膮c ich jakby deszczem ognistym. Rozlewaj膮ca si臋 smo艂a wraz ze wspomnianymi dodatkami przenika艂a nie tylko do ods艂oni臋tych cz臋艣ci cia艂a, ale dostawa艂a si臋 wsz臋dzie, tak 偶e ugodzeni w ten spos贸b zdzierali z siebie p艂on膮ce pancerze i inn膮 bro艅, bo si臋 偶elazo rozgrzewa艂o, a wszystko, co by艂o ze sk贸ry i drzewa, zapala艂o si臋 i odpada艂o, Tote偶 mo偶na by艂o widzie膰 偶o艂nierzy, kt贸rzy zdj臋li ze siebie zbroj臋, tak 偶e porzucona bro艅 wygl膮da艂a jakby 艂upy, wydarte nie w walce dzi臋ki m臋stwu, ale przemy艣ln膮 sztuk膮. W ten spos贸b bardzo wielu 偶o艂nierzy straci艂o wzrok i dozna艂o poparze艅 na twarzy i innych cz臋艣ciach cia艂a, kt贸re by艂y obna偶one. Ale i na machiny przysuwane do mur贸w rzucali 偶agwie nasycone smo艂膮 i 偶ywic膮, kt贸re na ko艅cu pocisku, do kt贸rego by艂y przywi膮zane, mia艂y ostrza; pociski te wyrzucone z 偶agwi膮 przywi膮zan膮 wbija艂y si臋 do machin i utkwiwszy w nich z 艂atwo艣ci膮 je zapala艂y.
5. W pierwszych dniach zatem szcz臋艣cie wojenne nie przynios艂o rozstrzygni臋cia, lecz waha艂o si臋 zar贸wno na t臋, jak i na tamt膮 stron臋. Ale z biegiem czasu wojsko Maksymina zacz臋艂o si臋 zniech臋ca膰 i zawiedzione w swoich nadziejach upada艂o na duchu. Bo przeciwnicy, co do kt贸rych przypuszczali, 偶e nie wytrzymaj膮 ani jednego szturmu, nie tylko, jak stwierdzili, bronili si臋, ale i m臋偶nie si臋 przeciwstawiali. Przeciwnie, Akwilejczycy podnosili si臋 na duchu i nabierali w pe艂ni otuchy, a zdobywaj膮c do艣wiadczenie w nieustannych walkach krzepili swoj膮 odwag臋 i lekcewa偶yli sobie 偶o艂nierzy, tak 偶e nawet z nich szydzili; Maksymina za艣, gdy mury okr膮偶a艂, l偶yli i rzucali na niego, jak i na syna jego z艂o艣liwe i haniebne obelgi, kt贸rymi dotkni臋ty w tym wi臋kszy gniew wpada艂. A 偶e nie m贸g艂 go wywrze膰 na nieprzyjacio艂ach, kara艂 raz po raz dow贸dc贸w w艂asnych wojsk za to, 偶e szturmy na mury przeprowadzaj膮 s艂abo i bez m臋skiego rozmachu. Tote偶 w jego w艂asnym wojsku ros艂a nienawi艣膰 ku niemu i oburzenie, podczas gdy u przeciwnik贸w wzmaga艂o si臋 coraz wi臋cej lekcewa偶enie.
Do tego do艂膮czy艂a si臋 i ta okoliczno艣膰, 偶e Akwilejczycy mieli pe艂no wszystkiego i wielk膮 obfito艣膰 艣rodk贸w 偶ywno艣ci, bo z du偶膮 zapobiegliwo艣ci膮 nagromadzono w mie艣cie wszelkie artyku艂y, jakie s膮 ludziom i byd艂u potrzebne do jedzenia i picia. Wojsko natomiast odczuwa艂o brak wszystkiego, bo po艣cinali nawet drzewa owocowe i spalili pola uprawne. Mieszkaj膮c stale w namiotach obliczonych na kr贸tki pobyt, w wi臋kszej cz臋艣ci nawet pod go艂ym niebem, wystawieni byli na deszcz, to na upa艂 s艂oneczny, a nawet gin臋li z g艂odu, bo nie mieli zapewnionego dowozu 偶ywno艣ci ani dla siebie, ani dla zwierz膮t jucznych. Rzymianie bowiem zamkn臋li wszystkie drogi z Italii przy pomocy wzniesionych mur贸w i pilnowanych bram. R贸wnocze艣nie senat rozes艂a艂 by艂ych konsul贸w z doborowymi, w ca艂ej Italii zaci膮gni臋tymi lud藕mi, aby pilnowali wszystkich wybrze偶y i port贸w i nie pozwalali okr臋tom wyp艂ywa膰, tak 偶e Maksyminus pozosta艂 bez jakichkolwiek wie艣ci, co si臋 w Rzymie dzieje; wszystkie ucz臋szczane przez ludzi 艣cie偶ki by艂y strze偶one, tak 偶e nikt przej艣膰 nie zdo艂a艂. Tak si臋 zatem z艂o偶y艂o, 偶e wojsko, kt贸re zdawa艂o si臋 prowadzi膰 obl臋偶enie, samo zosta艂o obl臋偶one, skoro nie zdo艂a艂o zaj膮膰 Akwilei, a nie mog艂o te偶 od niej odst膮pi膰 i pomaszerowa膰 na Rzym z braku okr臋t贸w i woz贸w; wszystko bowiem zosta艂o pierwej zaj臋te i zamkni臋te. Do tego kr膮偶y艂y pog艂oski, kt贸re przy rozbudzonej podejrzliwo艣ci wyolbrzymia艂y jeszcze prawd臋: 偶e ca艂y lud rzymski jest pod broni膮, 偶e ca艂a Italia jest jednym duchem o偶ywiona, 偶e wszystkie ludy iliryjskie i barbarzy艅skie oraz prowincje na wschodzie i po艂udniu gromadz膮 wojska, a Maksyminus jednomy艣lnie i jednozgodnie wsz臋dzie zar贸wno jest znienawidzony. Tote偶 偶o艂nierze byli zrozpaczeni, zw艂aszcza 偶e wszystkiego im brakowa艂o, w艂a艣ciwie to nawet i wody. Jedyna bowiem woda, jaka im s艂u偶y艂a do picia, pochodzi艂a z p艂yn膮cej obok rzeki, a ta by艂a zanieczyszczona krwi膮 i trupami. Akwilejczycy bowiem nie maj膮c jak pochowa膰 zmar艂ych rzucali ich do wody; zar贸wno ci, co w wojsku gin臋li, jak i ci, co na choroby umierali, wrzucani byli do rzeki, poniewa偶 brakowa艂o rzeczy potrzebnych do pogrzebu.
Kiedy tak pot臋gowa艂y si臋 braki i upadek ducha ogarnia艂 wojsko, pewnego dnia, kiedy Maksyminus odpoczywa艂 w swoim namiocie i panowa艂a pewna przerwa w walkach, tak 偶e 偶o艂nierze udali si臋 po najwi臋kszej cz臋艣ci do swych namiot贸w lub te偶 na wyznaczone im do strze偶enia plac贸wki, postanowili 偶o艂nierze, kt贸rzy w pobli偶u Rzymu pod tak zwan膮 G贸r膮 Alba艅sk膮 mieli ob贸z0 i zostawili tam swe 偶ony i dzieci, zamordowa膰 Maksymina, aby zako艅czy膰 w ten spos贸b przewlekaj膮ce si臋 obl臋偶enie i nie niszczy膰 ju偶 dalej Italii dla pot臋pionego i znienawidzonego tyrana. Zdobyli si臋 wi臋c na odwag臋 i podeszli ko艂o po艂udnia do jego namiotu, gdzie po艂膮czyli si臋 z nimi stoj膮cy na stra偶y pretorianie, zdarli ze znak贸w bojowych jego wizerunki, a kiedy wyszed艂 z namiotu wraz z synem, aby do nich przem贸wi膰, zabili ich0 nie dopu艣ciwszy go do s艂owa. Zamordowali z kolei prefekta gwardii, jako te偶 wszystkich jego przyjaci贸艂 od serca, cia艂a ich porzucili, by ka偶dy, kto zechce, m贸g艂 je zniewa偶y膰 i depta膰, a potem zostawili je na pastw臋 psom i ptakom. G艂owy za艣 Maksymina i jego syna wys艂ali do Rzymu.
Tak zako艅czyli 偶ycie Maksyminus i jego syn, ponosz膮c kar臋 za swe okrutne rz膮dy.
6. Kiedy wojsko ca艂e dowiedzia艂o si臋 o tym, co si臋 sta艂o, zapanowa艂o og贸lne poruszenie, nie wszyscy jednak chwalili czyn dokonany, tak zw艂aszcza Pannonowie i inni barbarzy艅cy z Tracji, kt贸rzy go na tron cesarski wynie艣li. Skoro jednak tak raz ju偶 si臋 sta艂o, wi臋c niech臋tnie wprawdzie, ale si臋 z tym pogodzili, zmuszeni nawet byli udawa膰, 偶e ciesz膮 si臋 z tego na r贸wni z innymi. Z艂o偶ywszy bro艅 zbli偶yli si臋 w pokojowym pochodzie do mur贸w Akwilei, donosz膮c o zabiciu Maksymina i prosz膮c, by im bramy otwarli, a przyj臋li wczorajszych wrog贸w jako przyjaci贸艂. Dow贸dcy Akwilejczyk贸w nie pozwolili jednak bram otworzy膰, ale ozdobiwszy wie艅cami i wawrzynem wizerunki Maksymusa i Balbina tudzie偶 Cezara Gordiana, wznosili na cze艣膰 ich radosne okrzyki oraz wezwali 偶o艂nierzy, by wybranych przez lud i senat rzymski cesarzy r贸wnie偶 uznali i obwo艂ali radosnym okrzykiem. Tamci Gordianowie - m贸wili - odeszli do nieba do boga.
Nast臋pnie urz膮dzili na murach targ i wystawili na sprzeda偶 nadmiar wszelkich potrzebnych rzeczy, najrozmaitszego jad艂a i napoj贸w, odzie偶y i obuwia, wszystkiego w og贸le, czego mo偶e dostarczy膰 bogate i zasobne miasto do u偶ytku ludzi. Tote偶 jeszcze wi臋ksze zdumienie ogarn臋艂o 偶o艂nierzy, kiedy zobaczyli, 偶e ci mieli wszystkiego pod dostatkiem, gdyby nawet obl臋偶enie mia艂o trwa膰 jeszcze d艂u偶ej, podczas gdy oni w braku wszelkich niezb臋dnych rzeczy byliby pr臋dzej zgin臋li, ani偶eli by zdobyli miasto we wszystko zaopatrzone. Wojsko pozosta艂o jednak pod murami maj膮c do rozporz膮dzenia potrzebne rzeczy, bo ka偶dy dostawa艂 z mur贸w, co tylko zechcia艂. Nawi膮zywa艂y si臋 te偶 rozmowy i panowa艂 nastr贸j pokoju i przyja藕ni, cho膰 pozornie trwa艂 jeszcze stan obl臋偶enia, bo mury by艂y zamkni臋te, a wojsko wok贸艂 nich by艂o roz艂o偶one.
Takie wi臋c by艂o po艂o偶enie pod Akwilej膮. Je藕d藕cy, kt贸rzy wie藕li g艂ow臋 Maksymina, odbywali drog臋 z Akwilei z najwi臋kszym po艣piechem, wszystkie miasta, do kt贸rych przybywali, otwiera艂y im bramy i t艂umy wita艂y ich z ga艂膮zkami wawrzynu w r臋kach. Kiedy przeprawili si臋 przez jezioro i bagna0 mi臋dzy Altinum a Rawenn膮, natkn臋li si臋 na cesarza Maksymusa, kt贸ry bawi艂 w Rawennie i gromadzi艂 tam wojsko wybrane z Rzymu i zaci膮gni臋te w Italii. Przyby艂 te偶 tu do niego znaczny oddzia艂 sprzymierzonych German贸w, przys艂anych jako wyraz przywi膮zania, jakie z dawna 偶ywili do niego, kiedy to sumiennie sprawowa艂 u nich urz膮d namiestnika. Kiedy wi臋c przygotowywa艂 si艂y, kt贸re mia艂y ruszy膰 na wojn臋 z wojskiem Maksymina, nadjechali je藕d藕cy wioz膮cy g艂ow臋 tego偶 Maksymina i syna jego, zwiastuj膮cy zwyci臋stwo i pomy艣lne po艂o偶enie, a mianowicie, 偶e wojsko przy艂膮czy艂o si臋 do uchwa艂 Rzymu i sk艂ada ho艂d cesarzom, kt贸rych senat powo艂a艂. Wobec tych niespodziewanych wie艣ci natychmiast z艂o偶ono na o艂tarzach ofiary i wszyscy zanucili hymn zwyci臋stwa, kt贸re odnie艣li bez znoju. Maksymus stwierdziwszy pomy艣lne wr贸偶by przy ofiarach wys艂a艂 je藕d藕c贸w do Rzymu, aby donie艣li ludowi o tym, co si臋 sta艂o, i zawie藕li tam g艂ow臋. Kiedy ci przybyli na miejsce i wpad艂szy do miasta pokazali g艂ow臋 nieprzyjaciela zatkni臋t膮 na palu, aby by艂a dla wszystkich widoczna, nie da si臋 w s艂owach opisa膰 rado艣ci, jaka dnia tego zapanowa艂a. Nie by艂o cz艂owieka w jakimkolwiek wieku, kt贸ry by nie pospieszy艂 do o艂tarzy i 艣wi膮ty艅, nikt nie pozosta艂 w domu, lecz wypadali jakby sza艂em ogarni臋ci i weselili si臋 razem; zbiegli si臋 w ko艅cu do cyrku, jakby w tym miejscu mieli odby膰 zgromadzenie ludowe. Balbinus sam z艂o偶y艂 hekatomb臋 w ofierze, a wszyscy urz臋dnicy i senat, ka偶dy jakby si臋 pozby艂 topora zawieszonego nad swoim karkiem, oddawali si臋 niepohamowanej rado艣ci. Do prowincji wys艂ano uwie艅czonych wawrzynem zwiastun贸w i herold贸w.
7. Tak zatem radowano si臋 w Rzymie. Maksymus tymczasem ruszy艂 z Rawenny i przyby艂 do Akwilei przeszed艂szy moczary, kt贸re tworzy rzeka Eridanus0, s膮siednie trz臋sawiska uchodz膮ce siedmiu uj艣ciami do morza, st膮d tamtejsi mieszka艅cy wody te nazywaj膮 w swoim j臋zyku 鈥濻iedmiu morzami鈥. Akwilejczycy natychmiast otwarli bramy i wpu艣cili go do miasta, a wszystkie miasta Italii wys艂a艂y w poselstwie znacznych m臋偶贸w, kt贸rzy w bia艂ych szatach, z ga艂膮zkami wawrzynu w r臋kach przywozili mu pos膮gi swoich bog贸w rodzinnych, wie艅ce z艂ote, je艣li je w艣r贸d dar贸w wotywnych posiadali, wznosili radosne okrzyki i obrzucali kwiatami Maksymusa. Tak偶e wojsko, kt贸re oblega艂o Akwilej臋, nadci膮gn臋艂o w pokojowym pochodzie z ga艂膮zkami wawrzynu, ale nie ujawnia艂o wcale swoich prawdziwych nastroj贸w, bo udawali tylko oddanie i szacunek ze wzgl臋du na chwilow膮 konieczno艣膰, skoro los da艂 takiego cesarza. Po najwi臋kszej cz臋艣ci byli niezadowoleni i boleli w g艂臋bi duszy, 偶e wybrany przez nich cesarz zosta艂 zabity, a w艂adz臋 wzi臋li w r臋ce wybrani przez senat. Maksymus po przybyciu swoim do Akwilei sp臋dzi艂 pierwszy i drugi dzie艅 na sk艂adaniu ofiar, a trzeciego dnia zwo艂a艂 ca艂e wojsko na r贸wnin臋, gdzie przygotowano dla niego m贸wnic臋, i tak przem贸wi艂:
鈥Jak to dobrze dla was, 偶e艣cie zdanie zmienili stan膮wszy po stronie ludu rzymskiego, widzicie to z w艂asnego do艣wiadczenia, bo macie pok贸j zamiast wojny dzi臋ki bogom, na kt贸rych przysi臋gali艣cie, i mo偶ecie teraz przestrzega膰 przysi臋gi 偶o艂nierskiej, kt贸ra stanowi tajemnicz膮 艣wi臋to艣膰 pa艅stwa rzymskiego. Wszystkie te korzy艣ci powinni艣cie tak偶e na ca艂膮 dalsz膮 przysz艂o艣膰 zachowa膰, przestrzegaj膮c wierno艣ci dla ludu rzymskiego i senatu oraz dla cesarzy, kt贸rych wybra艂 lud i senat, wzi膮wszy pod uwag臋 znakomite nasze pochodzenie i liczne godno艣ci, w kt贸rych d艂ugim szeregu niejako stopie艅 po stopniu wznie艣li艣my si臋 na to stanowisko. Bo w艂adza nie jest w艂asno艣ci膮 jednego cz艂owieka, lecz wsp贸ln膮 w艂asno艣ci膮 ludu rzymskiego od najdawniejszych czas贸w, a w mie艣cie Rzymie zrz膮dzeniem losu jest sta艂a siedziba rz膮d贸w cesarskich. My otrzymali艣my zlecenie, by razem z wami prowadzi膰 i za艂atwia膰 sprawy pa艅stwowe. Je艣li wy ze swej strony czyni膰 to b臋dziecie z nale偶yt膮 karno艣ci膮 i porz膮dkiem, z szacunkiem i czci膮 dla w艂adc贸w, to zapewnicie sobie szcz臋艣liwe i wolne zupe艂nie od trosk 偶ycie, a wszystkim innym ludom w prowincjach i miastach pok贸j oraz uleg艂o艣膰 wobec w艂adz. W贸wczas 偶y膰 b臋dziecie wed艂ug swego upodobania w swoich stronach ojczystych, a nie b臋dziecie znosi膰 udr臋ki w obcych krajach. My za艣 troszczy膰 si臋 o to b臋dziemy, aby si臋 ludy barbarzy艅skie spokojnie zachowywa艂y. Bo skoro jest nas teraz dw贸ch cesarzy, to 艂atwiej b臋dzie z jednej strony za艂atwia膰 sprawy pa艅stwowe w Rzymie, z drugiej za艣 strony, je艣li co艣 nagl膮cego zdarzy si臋, gdzie indziej, to zawsze wedle potrzeby z 艂atwo艣ci膮 jeden z nas uda si臋, dok膮d go wezw膮. Niech nikt z was nie s膮dzi, 偶e ktokolwiek b臋dzie pami臋ta膰 o tym, co zasz艂o, bo ani my, spe艂niali艣cie przecie偶 tylko rozkazy, ani Rzymianie, ani prowincje, kt贸re z powodu krzywd zerwa艂y si臋 do powstania! Przeciwnie, niechaj b臋dzie wszystko zapomniane, niech zapanuje przymierze trwa艂ej przyja藕ni i zaufania na zawsze oparte na 偶yczliwo艣ci i karno艣ci鈥.
Tak wi臋c m贸wi艂 mniej wi臋cej Maksymus, po czym zapowiedzia艂 im przydzia艂 wspania艂ych dar贸w i zabawiwszy przez dni kilka w Akwilei, zarz膮dzi艂 marsz powrotny do Rzymu. Reszt臋 wojska odes艂a艂 do prowincji i oboz贸w, do kt贸rych nale偶a艂y, a sam pod膮偶y艂 do Rzymu z gwardi膮 przyboczn膮, kt贸ra stoi na stra偶y domu cesarskiego, oraz z oddzia艂ami, kt贸re pozostawa艂y pod dow贸dztwem Balbinusa. Poci膮gn臋艂y te偶 z nim oddzia艂y sprzymierzone, kt贸re przyby艂y z Germanii, mia艂 bowiem zaufanie do ich przywi膮zania z czas贸w, kiedy jeszcze nie by艂 cesarzem, a zarz膮dza艂 wzorowo t膮 prowincj膮. Kiedy wchodzi艂 do Rzymu, wyszed艂 na jego spotkanie Balbinus wiod膮c ze sob膮 Cezara Gordiana, a senat i lud witali go okrzykami rado艣ci, jakby triumf 艣wi臋ci艂.
8. Dalsze rz膮dy obu cesarzy w mie艣cie by艂y doskonale uporz膮dkowane i rozumne, tote偶 spotykali si臋 wsz臋dzie z uznaniem zar贸wno prywatnie, jak i publicznie; tak偶e lud cieszy艂 si臋 nimi, dumny z cesarzy wysokiego rodu, zas艂uguj膮cych na sw膮 godno艣膰. Tylko dusze 偶o艂nierzy przepe艂nione by艂y niech臋ci膮; nie podoba艂y si臋 im ho艂dy ludu, dra偶ni艂o ich nawet wysokie pochodzenie cesarzy, oburzali si臋 na to, 偶e maj膮 cesarzy z ramienia senatu. Rozgoryczenie wywo艂ywali u nich tak偶e Germanie, kt贸rzy przybyli r贸wnie偶 z Maksymusem i stali teraz w Rzymie, liczyli si臋 bowiem z tym, 偶e b臋d膮 z nich mie膰 przeciwnik贸w, je艣liby si臋 na co艣 odwa偶yli, i podejrzewali, 偶e tylko na nich czyhaj膮, by ich jakim艣 podst臋pem rozbroi膰, gdy偶 w takim jak obecnie mie艣cie z 艂atwo艣ci膮 mogli wej艣膰 na ich miejsce; przychodzi艂 im te偶 na my艣l przyk艂ad Sewerusa, kt贸ry rozbroi艂 morderc贸w Pertinaksa.
Kiedy 艣wi臋cono igrzyska kapitoli艅skie0 i wszyscy byli zaprz膮tni臋ci uroczysto艣ci膮 i zwi膮zanymi z ni膮 widowiskami, nagle ujawnili plany, jakie mieli, nie panuj膮c ju偶 nad swoimi uczuciami, lecz nierozumnym sza艂em uniesieni ruszyli jedn膮 my艣l膮 o偶ywieni do pa艂acu cesarskiego i napadli obu starych cesarzy. Na nieszcz臋艣cie oni te偶 nie bardzo byli zgodni ze sob膮, lecz jak to zwykle bywa, przy 偶膮dzy jedynow艂adztwa i niech臋ci do dzielenia si臋 w艂adz膮, ka偶dy dla siebie wy艂膮cznie chcia艂 j膮 zagarn膮膰. Balbinus, poniewa偶 uwa偶a艂, 偶e jemu si臋 nale偶y pierwsze艅stwo ze wzgl臋du na r贸d znakomity i dwukrotny konsulat, jaki poprzednio piastowa艂, Maksymus za艣 ze wzgl臋du na to, 偶e by艂 poprzednio prefektem miasta i m贸g艂 si臋 wykaza膰 do艣wiadczeniem w prowadzeniu spraw pa艅stwowych. Obaj byli znakomitego rodu i patrycjuszami, obaj mieli za sob膮 d艂ugi szereg przodk贸w, co wystarczy艂o, 偶e p艂on臋li 偶膮dz膮 jedynow艂adztwa, i to g艂贸wnie sta艂o si臋 przyczyn膮 ich zguby.
Kiedy si臋 bowiem Maksymus dowiedzia艂, 偶e nadci膮gaj膮 tzw. pretorianie nios膮c im zgub臋, chcia艂 sprowadzi膰 oddzia艂y posi艂kowe German贸w, kt贸re sta艂y w Rzymie, a by艂yby wystarczy艂y, by si臋 przeciwstawi膰 atakuj膮cym. Ale Balbinus w przekonaniu, 偶e to jest podst臋p przeciw niemu wymierzony i wykr臋t (wiedzia艂 bowiem, 偶e Germanie s膮 przywi膮zani do Maksymusa), sprzeciwi艂 si臋 temu m贸wi膮c, 偶e oni przyszliby nie w tym celu, by chroni膰 ich i broni膰 przed pretorianami, lecz aby Maksymusowi wywalczy膰 jedynow艂adztwo.
Podczas gdy si臋 tak ze sob膮 k艂贸cili, wtargn臋li 偶o艂nierze wszyscy jedn膮 my艣l膮 przej臋ci w bramy pa艂acu, gdzie cofn臋li si臋 przed nimi stra偶nicy; porwali obu starc贸w, zdarli z nich proste szaty, jakie mieli na sobie siedz膮c w domu, i nagich wywlekli z pa艂acu cesarskiego w艣r贸d wyzwisk haniebnych i zniewag. Bili ich i naigrawali si臋 z nich jako cesarzy z woli senatu, w szale艅stwie swoim wydzierali im w艂osy z brody i brwi oraz zadawali im wszelkie katusze fizyczne, po czym przez 艣rodek miasta uprowadzili ich do obozu. Nie chcieli bowiem zabija膰 ich w pa艂acu cesarskim, lecz si臋 zn臋cali nad 偶ywymi, aby d艂u偶ej musieli znosi膰 swe cierpienia. Kiedy si臋 o tym dowiedzieli Germanie, chwycili za bro艅 i rzucili si臋 im na pomoc, pretorianie jednak us艂yszawszy, 偶e nadci膮gaj膮, zamordowali cesarzy, na ca艂ym ciele nosz膮cych ju偶 艣lady przebytych katuszy0. Cia艂a ich zosta艂y porzucone na ulicy, pochwycili za艣 Gordiana, kt贸ry by艂 Cezarem, i obwo艂ali go imperatorem, poniewa偶 nie mieli pod r臋k膮 nikogo innego. Do ludu za艣 wo艂ali, 偶e zabili tych, kt贸rych lud pocz膮tkowo nie chcia艂 na cesarzy, wybrali natomiast cesarzem Gordiana, potomka tamtego, kt贸rego sami Rzymianie poprzednio chcieli zrobi膰 w艂adc膮. Zabrawszy go ze sob膮 pod膮偶yli nast臋pnie do obozu i zanikn膮wszy bramy, spokojnie czekali na dalszy bieg wypadk贸w. Kiedy jednak Germanowie dowiedzieli si臋, 偶e ci, na kt贸rych obron臋 spieszyli, zostali zamordowani i porzuceni na ulicy, woleli nie podejmowa膰 na pr贸偶no wojny w obronie nie偶yj膮cych i wycofali si臋 do swych koszar.
W taki to niegodny, a zarazem potworny spos贸b zgin臋li dostojni i godni szacunku starcy wysokiego rodu, kt贸rzy dzi臋ki swym zas艂ugom doszli do tronu, a Gordian, kt贸ry liczy艂 niespe艂na trzyna艣cie lat, obwo艂any zosta艂 imperatorem i przej膮艂 rz膮dy w pa艅stwie rzymskim0.
0 Po pokonaniu Marka Antoniusza w 31 r. pod Akcjum i 艣mierci tego偶 w 30 r.
0 Tak nazywa Herodian stale cesarza Marka Aureliusza.
0 Liczba 60 lat zosta艂a przez autora zaokr膮glona, bo faktycznie opracowany przeze艅 okres czasu si臋ga od 180 r. do 238 r., czyli dok艂adnie obejmuje 58 lat. W ksi臋dze II 15,7 m贸wi Herodian nawet o 70 latach, kt贸re zamierza艂 opisa膰, czyli dzie艂o mia艂oby si臋ga膰 do 250 r., tj. do ko艅ca panowania Filipa Araba (249 r.). Do wykonania tego planu jednak nie dosz艂o, najprawdopodobniej skutkiem wcze艣niejszej 艣mierci autora, kt贸ry musia艂 by膰 ju偶 w贸wczas w s臋dziwym wieku, skoro podkre艣la, 偶e sam prze偶y艂 70 lat.
0 Cesarz Marek Aureliusz Antoninus urodzi艂 si臋 26 kwietnia 121 r. jako Marek Anniusz Werus, w 138 r. adoptowany zosta艂 przez cesarza Antonina Piusa (138-161), po kt贸rym obj膮艂 rz膮dy (od 7 marca 161 do 17 marca 180). W 145 r. o偶eni艂 si臋 z c贸rk膮 Antonina Piusa, Faustyn膮 M艂odsz膮, kt贸ra zmar艂a w 176 r., i mia艂 z ni膮 dwana艣cioro dzieci.
0 M贸wi膮c o dw贸ch synach Herodian nie jest 艣cis艂y, bo syn贸w mia艂 Marek Aureliusz sze艣ciu, lecz czterech z nich zmar艂o wcze艣nie, przewa偶nie w niemowl臋cym wieku, jeden za艣 (Werus) do偶y艂 zaledwie si贸dmego roku.
0 Imi臋 Verissimus po艣wiadczone jest tylko u Herodiana, gdzie indziej wyst臋puje on jako Marek Anniusz Werus, czyli z nazwiskiem swego ojca przed adoptacj膮 przez Antonina Piusa. Urodzony w 163 r., w 166 r. wraz ze swym starszym bratem Kommodusem, obwo艂any zosta艂 Cezarem, lecz umar艂 w 169 r.; por. H. A., 呕ywot Marka Aur. 21,3-5.
0 Nast臋pca M. Aureliusza, Lucjusz Aureliusz Kommodus, urodzi艂 si臋 31 sierpnia 161 r., 12 pa藕dziernika 166 obwo艂any zosta艂 Cezarem, a 17 listopada 176 wsp贸艂rz膮dc膮 z tytu艂em Augustus.
0 C贸rek mia艂 Marek Aureliusz sze艣膰. Najstarsza by艂a Annia Galeria Aurelia Faustina ur. 146 r., ale zmar艂a ju偶 przed 182 r. Wcze艣nie zmar艂a r贸wnie偶 jedna z m艂odszych c贸rek, Domicja Faustina. Z pozosta艂ych czterech najstarsz膮 by艂a wed艂ug Herodiana I 8, 3 Annia Lucilla, ur. ok. 148 r., kt贸ra w 164 r. wysz艂a za Lucjusza Werusa, wsp贸艂rz膮dc臋 M. Aureliusza (por. ni偶ej I 8, 3), a po 艣mierci jego, w 169 r., za Tyberiusza Klaudiusza Pompejana (por. I 6, 4). Za udzia艂 w spisku na 偶ycie Kommodusa w 182 r. wygnana zosta艂a na wysp臋 Capri i wkr贸tce stracona (por. I 3, 4-8). M艂odsze od niej by艂y (nie licz膮c ju偶 Domicji Faustyny) Fadilla (por. I 13, 1) i Kornificja, ur. ok. 161 r., w s臋dziwym wieku za Karakalli zmuszona do samob贸jczej 艣mierci (por. IV 6, 3). Najm艂odsza by艂a Vibia Aurelia Sabina, kt贸ra wysz艂a za Lucjusza Antistiusza Burrusa, kons. w 181 r. Jako zi臋ciowie cesarza znani s膮 poza tym Gnejusz Klaudiusz Sewerus, kons. po raz drugi w 176 r., M. Peduceusz Plaucjusz Kwintillus, kons. 177 r., i M. Petroniusz Mamertinus, kons. 182 r., nie wiadomo jednak, kt贸ry z nich o偶eniony by艂 z Anni膮 Galeri膮 Faustin膮 lub Fadill膮 czy Kornificj膮.
0 Ze spu艣cizny literackiej Marka Aureliusza dochowa艂y si臋 cz臋艣ciowo jego listy w zbiorze korespondencji nauczyciela jego Korneliusza Frontona (Epistolarum ad M. Caesarem et invicem libri V; Epistolarum ad Antoninum imperatorem et invicem 1. V) oraz po grecku napisane Rozmy艣lania. Polski przek艂ad M. Reitera ze wst臋pem T. Sinki, Warszawa 1937, drugie wydanie z pos艂owiem i przypisami K. Le艣niaka, 1958.
0 Mia艂 w贸wczas lat 59.
0 W tek艣cie greckim jest 鈥瀠 Peon贸w鈥, co u Herodiana oznacza prowincj臋 Pannoni臋 po艂o偶on膮 nad 艣rodkowym biegiem Dunaju.
0 Jest w tym pewna przesada, bo Kommodus liczy艂 w贸wczas niespe艂na 19 lat, by艂 wsp贸艂rz膮dc膮 swego ojca z tytu艂em Augusta i by艂 ju偶 偶onaty.
0 Mowa tu o Dionizjuszu m艂odszym, kt贸ry w 367 r. obj膮艂 po ojcu Dionizjuszu I rz膮dy w Syrakuzach, ale ju偶 w 356 r. zosta艂 obalony przez Diona i musia艂 uchodzi膰 do Lokr贸w w p艂d. Italii, sk膮d wr贸ci艂 jeszcze do Syrakuz w 347 r., usuni臋ty ponownie przez Timoleonta w 344 r., uszed艂 do Koryntu, gdzie po d艂u偶szym czasie zmar艂.
0 Ptolemeusz II (ur. ok. 304 r.) obj膮艂 rz膮dy w Egipcie pocz膮tkowo (285 r.) razem z ojcem, a po 艣mierci jego w 283 r. jako jedyny w艂adca; by艂 zapobiegliwym i dba艂ym o dobro pa艅stwa w艂adc膮, tote偶 s膮d Herodiana o nim nie jest sprawiedliwy. Zastrze偶enia budzi艂o tylko jego ma艂偶e艅stwo z rodzon膮 siostr膮, Arsinoe II, z powodu kt贸rego otrzyma艂 przydomek Filadelfa (mi艂uj膮cego siostr臋).
0 O jakiego Antigonosa tu chodzi, trudno powiedzie膰, bo ani Antigonos I (Monoftalmos), ani Antigonos II (Gonatas) Dionizjusza nie na艣ladowali. Prawdopodobnie Herodian si臋 pomyli艂, a uwagi jego odnosz膮 si臋 do Demetriusza Poliorketesa (syna Antigonosa I, a ojca II), kt贸ry istotnie bujne prowadzi艂 偶ycie i pozwala艂 si臋 czci膰 jako b贸g Dionizos.
0 Thyrsos, laska z drzewa lub trzciny owini臋ta w g贸rnej cz臋艣ci bluszczem lub winna latoro艣l膮, atrybut boga Dionizosa, jego otoczenia i czcicieli.
0 Cesarz Neron (54-68) zamordowa艂 w 59 r. matk臋 Agrypin臋 i szuka艂 s艂awy jako artysta popisuj膮c si臋 wyst臋pami w teatrze i cyrku.
0 Cesarz Domicjan (81-96) w swej d膮偶no艣ci do absolutyzmu dopuszcza艂 si臋 wielu akt贸w samowoli i wietrzy艂 spiski przeciw sobie, ale ocena jego u Herodiana jest przejaskrawiona.
0 呕e ca艂a ta opowie艣膰 o troskach nurtuj膮cych dusz臋 umieraj膮cego cesarza jest wymys艂em Herodiana, kt贸ry przy tej sposobno艣ci pragn膮艂 si臋 popisa膰 znajomo艣ci膮 dziej贸w, to oczywiste. Tak samo retorycznym wypracowaniem jest zamieszczona tutaj mowa M. Aureliusza do otoczenia, przy czym jako wz贸r s艂u偶y艂a Herodianowi mowa Cyrusa na 艂o偶u 艣mierci, podana w dziele Ksenofonta Wychowanie Cyrusa, VIII 7, 6-28.
0 Tyberiusz Klaudiusz Pompejanus, o偶eniony w 169 r. z c贸rk膮 Marka Aureliusza, Lucyll膮, wdow膮 po Lucjuszu Werusie, pochodzi艂 ze stanu rycerskiego z Antiochii Syryjskiej, ale dzi臋ki osobistej dzielno艣ci doszed艂 do najwy偶szych godno艣ci w pa艅stwie. By艂 konsulem przed 167 r., potem namiestnikiem Pannonii, dalej konsulem po raz drugi w 173 r., dow贸dc膮 w wojnie z Markomanami. Po 艣mierci Kommodusa, kt贸rego prze偶y艂, dwukrotnie uchyli艂 si臋 od przyj臋cia ofiarowanej mu godno艣ci cesarskiej przez Pertinaksa (H. A., 呕yw. Pert. 4,10) i Didiusza Juliana (H. A., 呕yw. Did. Jul. 8,3).
0 Wed艂ug Kasjusza Diona LXXII l-3 Kommodus rezygnuj膮c z owoc贸w zwyci臋stwa swego ojca sam na 艂agodnych warunkach zawar艂 pok贸j z Markomanami, Kwadami i Burami, bo spieszy艂 si臋 do Rzymu.
0 Matka Kommodusa, Faustyna (m艂odsza), by艂a c贸rk膮 cesarza Antonina Piusa i Faustyny (starszej), c贸rki Marka Anniusza Werusa, konsula z 123 r., oraz Rupilii Faustyny. Przez ojca, kt贸ry by艂 adoptowany przez Hadriana (nie przez matk臋, jak b艂臋dnie twierdzi tu Herodian, kt贸ry widocznie uwa偶a艂 Faustyn臋 starsz膮 za c贸rk臋 Hadriana), spokrewniona by艂a z Hadrianem i Trajanem.
0 Dnia 21 pa藕dziernika 180 r. (H. A., 呕yw. Komm. 12, 7).
0 艢ci艣lej: naczelnikiem (prefektem) gwardii pretoria艅skiej.
0 Herodian i autorowie greccy nazywaj膮 go Perennios, ale u autor贸w 艂aci艅skich nazwisko jego brzmi Perennis, co po艣wiadczone jest i na napisach. Jego nazwisko rodowe by艂o prawdopodobnie Tigidiusz (H. A., 呕yw. Komm. 4, 7). Twierdzenie Herodiana, 偶e mianowany zosta艂 prefektem przez Kommodusa, nie jest 艣cis艂e, bo wed艂ug H. A., 呕yw. Komm. 14,8 by艂 prefektem ju偶 za Marka Aureliusza wraz z zas艂u偶onym w walkach z Germanami Tarruteniuszem Paternusem, kt贸rego jednak pozby艂 si臋 przez spowodowanie przeniesienia go do senatu, a wkr贸tce potem i jego 艣mierci (182 r.). O Tarruteniuszu nie ma jednak u Herodiana 偶adnej wzmianki, podobnie jak i o wszechw艂adnym w pierwszych latach panowania Kommodusa ulubie艅cu jego, Saeterusie, str贸偶u sypialni cesarskiej.
0 Wbrew temu, co tu Herodian m贸wi, nie podejrzany o stronniczo艣膰 Kasjusz Dion, wsp贸艂cze艣nie 偶yj膮cy i do senatu w贸wczas nale偶膮cy, stwierdza (LXXII 10,1), 偶e Perennis 鈥瀋a艂kiem bezinteresownie i bardzo rozumnie prowadzi艂 sprawy pa艅stwa, zapewniaj膮c i Kommodusowi, i ca艂emu pa艅stwu bezpiecze艅stwo鈥. Jedyny zarzut, jaki mu Dion robi, to stracenie Tarruteniusza Paternusa.
0 Por. wy偶ej I 2, 2 i uw.
0 Cesarz Lucjusz Werus, wsp贸艂rz膮dca Marka Aureliusza (161-169), by艂 synem Lucjusza Cejoniusza Kommodusa, kt贸ry by艂 adoptowany przez Hadriana, lecz wcze艣nie umar艂. Syn tego Cejoniusza adoptowany z kolei wraz z M. Aureliuszem przez cesarza Antonina Piusa nosi艂 nazwisko Lucjusz Aureliusz Kommodus, a po obj臋ciu rz膮d贸w Lucjusz Aureliusz Werus.
0 Bruttia Kryspina Augusta by艂a c贸rk膮 Gajusza Bruttiusza, konsula z 180 r., a po艣lubi艂a Kommodusa za 偶ycia ojca jeszcze przed wyjazdem tego偶 na wojn臋 z Markomanami w 178 r. Pos膮dzona o udzia艂 w spisku 182 r., skazana zosta艂a na wygnanie i wkr贸tce potem stracona.
0 By艂 to Marek Ummidiusz Kwadratus, brat cioteczny Lucylli, bo ojciec jego, Ummidiusz Kwadratus, konsul z 167 r., by艂 o偶eniony z m艂odsz膮 siostr膮 cesarza Marka Aureliusza, a wi臋c ciotk膮 Lucylli, Anni膮 Kornificj膮 Faustyn膮.
0 By艂 to Klaudiusz Pompejanus Kwintianus, syn m臋偶a Lucylli Pompejana z jego pierwszego ma艂偶e艅stwa, o偶eniony z jej c贸rk膮 z poprzedniego ma艂偶e艅stwa z Lucjuszem Werusem.
0 Herodian nie jest tu 艣cis艂y, bo wed艂ug H. A., 呕yw. Komm. 4,4; 5,7 Lucylla skazana zosta艂a na wygnanie na wysp臋 Capri i dopiero p贸藕niej stracona.
0 By艂y to tzw. 鈥瀦awody kapitoli艅skie鈥 (agon Capitolinus), zaprowadzone przez cesarza Domicjana w 86 r. (Censorinus 18,15), a 艣wi臋cone por膮 letni膮 co cztery lata, obejmuj膮ce zawody muzyk贸w, 艣piewak贸w, poet贸w, przedstawienia teatralne oraz popisy gimniczne. Tu mo偶e chodzi膰 tylko o zawody przypadaj膮ce na rok 182, bo nast臋pnych zawod贸w w 186 r. Perennis ju偶 nie do偶y艂.
0 By艂o to niew膮tpliwie odeum zbudowane przez Domicjana na produkcje muzyczne na Polu Marsowym.
0 W 185 r., a wi臋c dopiero w trzy lata po owej scenie w teatrze, z kt贸r膮 Herodian 艂膮czy艂 widocznie upadek Perennisa.
0 Inaczej przedstawia tragiczny koniec Perennisa Kasjusz Dion LXXII 9, 2-4. Wed艂ug niego oskar偶y艂a go grupa 1500 (oszczepnik贸w) przyby艂a z Brytanii ze skarg膮 na Perennisa, jakoby d膮偶y艂 do obalenia Kommodusa, a wprowadzenia na tron swego syna, po czym Kommodus pod wp艂ywem Kleandra, nienawidz膮cego Perennisa, wyda艂 wszechw艂adnego dot膮d ministra 偶o艂nierzom na stracenie; wraz z nim zgin臋艂a jego 偶ona i siostra tudzie偶 dwaj synowie. O rzekomych knowaniach syna, kt贸ry jakoby kaza艂 bi膰 monety ze swym wizerunkiem, nie ma u Diona ani s艂owa.
0 Tj. po Galii i Hiszpanii.
0 W贸wczas to (w 188 r.) celem poskromienia plagi dezerter贸w (ad comprehendendos desertores) wys艂any zosta艂 do Galii Gajusz Pescenniusz Niger, p贸藕niejszy wsp贸艂zawodnik Septymiusza Sewera w walce o godno艣膰 cesarsk膮; por. H. A., 呕yw. Pesc. 3, 4-5.
0 By艂o to w dniu 25 marca, 鈥瀌niu wesela鈥 (Hilaria), kiedy ku czci Wielkiej Matki Bog贸w (Kybeli) urz膮dzano r贸偶ne maskarady, po czym 27 marca niesiono w uroczystej procesji pos膮g Kybeli do potoku Almo, by go tam obmy膰. Do tego udaremnienia zamachu na cesarza odnosz膮 si臋 mo偶e monety z napisem: Laetitia lub Hilaritas (por. H. Mattingly, E. A. Sydenham, The Roman Imperial Coins, Londyn 1930, t. III, s. 382 i nn.), bite przez Kommodusa w 188 r. Ca艂a ta jednak opowie艣膰 o Maternusie si臋gaj膮cym rzekomo po godno艣膰 cesarsk膮 nigdzie indziej nie jest po艣wiadczona i jest wysoce nieprawdopodobna.
0 Doszukiwano si臋 mianowicie zwi膮zku nazwy Pessinus z pierwiastkiem 鈥瀙et鈥 wyst臋puj膮cym w s艂owie oznaczaj膮cym upadanie.
0 Ilus, syn Trosa, mityczny za艂o偶yciel Ilionu, czyli Troi, toczy艂 jakoby walk臋 z legendarnym Tantalem, kr贸lem miasta Sypilos, pod贸wczas stolicy Lid贸w. Ganimedes, syn Trosa, a wi臋c brat Ilusa, m艂odzieniec niezwyk艂ej urody, wed艂ug jednej wersji porwany zosta艂 przez Tantala, co sta艂o si臋 przyczyn膮 wojny mi臋dzy nim a Ilusem, wed艂ug innej przez Zeusa wyst臋puj膮cego w postaci or艂a.
0 Rzeka Gallus znana jest jako dop艂yw lewobrze偶ny rzeki Sangarios w dolnym jej biegu na terenie Bitynii. Ale t臋 sam膮 nazw臋 nosi艂a niewielka rzeczka, r贸wnie偶 lewobrze偶ny dop艂yw rzeki Sangarios w g贸rnym jej biegu, nad kt贸r膮 le偶a艂o miasto Pessinus. Woda z niej wprowadza艂a rzekomo pij膮cych j膮 w stan oszo艂omienia. Nazwa Gallus, kt贸r膮 okre艣lano r贸wnie偶 kap艂an贸w kastrat贸w w s艂u偶bie bogini Kybeli, zdaje si臋 by膰 ma艂oazjatyckiego pochodzenia, w ka偶dym razie nie mo偶e mie膰 nic wsp贸lnego z ludem Gal贸w, czyli Celt贸w (zw. w Ma艂ej Azji Galatami).
0 By艂o to w 205 r. p.n.e., bezpo艣rednio przed podj臋ciem rozstrzygaj膮cej walki z Kartagi艅czykami w Afryce.
0 W 187-188 r. (?).
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXII 14, 8) zaraza poch艂ania艂a dziennie cz臋sto i 2000 ofiar.
0 脫w Kleander, z pochodzenia niewolnik, wyzwolony prawdopodobnie przez Marka Aureliusza (st膮d pe艂ne nazwisko jego Marek Aureliusz Kleander), odgrywa艂 decyduj膮c膮 rol臋 na dworze Kommodusa ju偶 od 艣mierci Perennisa (185 r.), do kt贸rego obalenia w znacznej mierze si臋 przyczyni艂. Twierdzenie jednak Herodiana, 偶e d膮偶y艂 do godno艣ci cesarskiej, stanowi z pewno艣ci膮 retoryczn膮 przesad臋.
0 Wbrew temu dobrze z pewno艣ci膮 poinformowany Kasjusz Dion twierdzi (LXXII 13, 2), 偶e brak 偶ywno艣ci spowodowany zosta艂 przez 贸wczesnego naczelnika urz臋du 偶ywno艣ciowego (praefectus annonae), Papiriusza Dionizjusza, kt贸ry sk艂贸cony z Kleandrem chcia艂 przeciw niemu zwr贸ci膰 oburzenie ludno艣ci. Tak si臋 te偶 sta艂o.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXII 5, 3) by艂a to willa braci Kwintyllian贸w przy Drodze Appijskiej, kt贸r膮 Kommodus zagarn膮艂 po zamordowaniu w艂a艣cicieli.
0 Byli to niew膮tpliwie je藕d藕cy ze stra偶y przybocznej cesarza, tzw. equites singulares Augusti, rekrutowani z German贸w.
0 Byli to pretorianie, kt贸rzy po艂膮czyli si臋 z ludno艣ci膮 przeciw znienawidzonym barbarzy艅com germa艅skim.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXII 13, 5) by艂a to nie Fadilla, ale kochanka Kommodusa, Marcja; por. ni偶ej I 16, 4.
0 Z ko艅cem 189 r.
0 Templum Pacis zbudowana przez cesarza Wespazjana w 75 r. na wsch贸d od forum Augusti na obszernym placu tej samej nazwy. By艂y tam mi臋dzy innymi z艂o偶one kosztowno艣ci ze 艣wi膮tyni jerozolimskiej.
0 W 191 r.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXII 24, 2) r贸wnie偶 pa艂ac cesarski zosta艂 w贸wczas w znacznej cz臋艣ci zniszczony przez ogie艅. Ods艂oni臋cie pos膮偶ka Pallady po艣wiadczone jest jedynie u Herodiana (por. nadto V 6, 3), dlatego historyczno艣膰 tego faktu bywa podawana w w膮tpliwo艣膰, zw艂aszcza 偶e i wiadomo艣膰 o pochodzeniu z Troi jest historycznie bezwarto艣ciowa.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXII 15, 3), kt贸ry w pe艂ni po艣wiadcza wspomniane u Herodiana przemianowanie miesi臋cy, mia艂y si臋 one odt膮d nazywa膰: Amazonius, Invictus, Felix, Pius, Lucius, Aelius, Aurelius, Commodus, Augustus, Herculeus, Romanus, Exsuperantius; por. H. A., 呕yw. Komm. 11, 8.
0 Amfiteatr zbudowany przez Wespazjana (amphiteatrum Flavium), dzi艣 tzw. Koloseum.
0 Prawdopodobnie ze wzgl臋du na rol臋, jak膮 gra艂 byk w kulcie Mitry.
0 呕e takie pociski bywa艂y u偶ywane, wskazuje wsp贸艂czesna p艂askorze藕ba na sarkofagu znajduj膮cym si臋 obecnie w Muzeum Kapitoli艅skim, gdzie przedstawiony jest ch艂opiec wypuszczaj膮cy na strusie z 艂uku strza艂臋 o p贸艂ksi臋偶ycowym ko艅cu; por. E. Hohl, Kaiser Kommodus und Herodian, Sitzungsber. d. Ak. d. Wiss. zu Berlin, 1954, s. 26.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXII 19, 3) za wyst臋py te pobiera艂 ze skarbu wynagrodzenie w wysoko艣ci miliona sestercji (250 000 denar贸w).
0 Wiadomo艣膰 ba艂amutna, bo Kommodus nie 鈥瀦amierza艂 przenie艣膰 si臋 do koszar gladiator贸w鈥, lecz przeni贸s艂 si臋 do domu Wektyliusz贸w (aedes Vectilianae) na g贸rze Celius, utrzymuj膮c, 偶e na Palatynie nie mo偶e spa膰. Tam te偶 zosta艂 zabity; por. H. A., 呕yw. Komm. 16,5; 呕yw. Pert. 5,6; oraz VII 16,4.
0 Wiadomo艣膰 nie艣cis艂a, bo z imienia Herkulesa Kommodus nie zrezygnowa艂, a tylko przyj膮艂 tytu艂 zwolnionego g艂o艣nego gladiatora imieniem Scaevus: primus palus secutorum, pierwszy zapa艣nik mi臋dzy sekutorami, tj. gladiatorami, kt贸rzy walczyli uzbrojeni w he艂m z przy艂bic膮, tarcz臋 i miecz; por. H. A., 呕yw. Komm. 15,8; Kasjusz Dion LXXII 22,3.
0 Owa olbrzymia statua przedstawia艂a pierwotnie Nerona, na rozkaz kt贸rego zosta艂a zbudowana, potem Heliosa i wreszcie przetworzona zosta艂a na pos膮g Kommodusa przez wymian臋 g艂owy i dodanie atrybut贸w Herkulesa, tj. maczugi i le偶膮cego u st贸p lwa spi偶owego (Kasjusz Dion LXXII 22, 3).
0 Stwierdza to i Kasjusz Dion (LXXII 22, 3), cho膰 podaje inn膮 liczb臋 zwyci臋stw (1200).
0 Mowa o Janusie, kt贸ry w pradawnych czasach mia艂 by膰 kr贸lem na g贸rze Janikulus i przyj膮艂 u siebie uciekaj膮cego przed Jowiszem Saturna (w tek艣cie grecka nazwa Kronos).
0 Nazw臋 Latium wyprowadzano od 艂aci艅skiego s艂owa lateo wzgl臋dnie greckiego 鈥瀠krywa膰 si臋鈥.
0 Uroczysto艣膰 t臋, kt贸r膮 pierwotnie 艣wi臋cono 17 grudnia, przed艂u偶ono potem na szereg dni nast臋pnych, tak 偶e 艂膮czy艂a si臋 w艂a艣ciwie ze 艣wi臋tem Nowego Roku.
0 Tj. konsulowie.
0 Nie noszono przed ni膮 zapalonej pochodni, co od czas贸w Antonin贸w stanowi艂o przywilej cesarza i jego 偶ony, nie mia艂a te偶 tytu艂u Augusty i innych praw honorowych. Po 艣mierci Kommodusa wysz艂a za m膮偶 za Eklektusa i podobnie jak on na rozkaz Didiusza Juliana zosta艂a stracona.
0 Kwintus Emilianus Letus, prefekt pretorian贸w, znany jest tylko z roli, jak膮 odegra艂 przy zamordowaniu Kommodusa, wyniesieniu na tron Pertinaksa i jego obaleniu, stracony zosta艂 przez Didiusza Juliana.
0 Eklektus, z pochodzenia Egipcjanin, by艂 wyzwole艅cem cesarza Werusa (H. A., 呕yw. Wer. 9,5), a za Kommodusa zarz膮dc膮 jego sypialni.
0 Wsp贸艂cze艣nie 偶yj膮cy i z pewno艣ci膮 dobrze poinformowany Kasjusz Dion (LXXII 22, 4) inaczej jednak przedstawia ostatnie chwile Kommodusa. Nie m贸wi nic o znalezionej jakoby przez ch艂opca tabliczce z nazwiskami skazanych na 艣mier膰. Inicjatorami zamachu byli Eklektus i Letus, kt贸rzy nie chcieli dopu艣ci膰 do zamierzonego zamordowania obu konsul贸w desygnowanych na 193 r. (Kwintusa Sozjusza Falkona i Gajusza Juliusza Erucjusza Klarusa) oraz skandalu, jakim by艂oby wyst膮pienie cesarza przy obj臋ciu konsulatu w ich miejsce w stroju gladiatora.
0 Publiusz Helwiusz Pertinaks (ur. l VIII 126 r.), kr贸tkotrwa艂y nast臋pca Kommodusa (od l stycznia do 28 marca 193 r.), ze skromnych warunk贸w (ojciec jego by艂 wyzwole艅cem i drobnym kupcem) robi艂 pocz膮tkowo karier臋 w s艂u偶bie wojskowej, po czym w nagrod臋 za swe zas艂ugi, zw艂aszcza w wojnie z Germanami, wprowadzony zosta艂 przez Marka Aureliusza do senatu, otrzyma艂 komend臋 legionu, godno艣膰 konsula (suffectus) w 175 r., namiestnictwo w Mezji, Syrii i Dacji. Za Kommodusa usun膮艂 si臋 pocz膮tkowo do rodzinnej Ligurii, ale po 艣mierci Perennisa wr贸ci艂 do czynnego 偶ycia, by艂 namiestnikiem Afryki w 188 r., prefektem miasta Rzymu, a w 192 r. konsulem zwyczajnym wraz z Kommodusem.
0 Uroczysto艣膰 Nowego Roku; por. I 16, 1.
0 Mowa o p臋kach r贸zg z toporami (fasces).
0 Mia艂 w贸wczas niespe艂na 66 lat.
0 Maniusz Acyliusz Glabrion, syn konsula z 152 r., sam konsul dwukrotnie, po raz drugi z Kommodusem w 186 r.
0 Zarz膮dzenie takie wyda艂 ju偶 cesarz Hadrian (lex Hadriana de rudibus agris, CIL VIII 25, 416); prawo Pertinaksa przypomina艂o zapewne i okre艣la艂o bli偶ej jego postanowienia.
0 Wprowadzi艂 zatem rozr贸偶nienie mi臋dzy osobistym maj膮tkiem cesarza i jego rodziny (res privata) a dobrami koronnymi (tzw. patrimonium), zostaj膮cymi do rozporz膮dzenia ka偶dorazowego cesarza jako spadek po dawnych cesarzach.
0 Jak z tekstu wynika, nie chodzi艂o przy tym o zupe艂ne zniesienie op艂at od obrotu towarem, tzw. portorium, a tylko o przywr贸cenie stanu rzeczy istniej膮cego przed wprowadzeniem podwy偶ki za Kommodusa.
0 Odrzuci艂 r贸wnie偶 tytu艂 Augusty przyznany jego 偶onie (Flavia Titiana). Na prowincji niezupe艂nie si臋 jednak do tych zlece艅 stosowano, posiadamy bowiem napisy, a z Aleksandrii i monety, na kt贸rych widnieje i Titiana Augusta, i Cezar Pertinaks (por. H. Cohen, Medailles imperiales, Leipzig 1930, t. III, s. 397). Syn przetrwa艂 nast臋pne burzliwe czasy, osi膮gn膮艂 nawet godno艣膰 konsula i dopiero przez Karakall臋 zosta艂 stracony (por. IV 6, 3).
0 Wed艂ug 偶yciorysu jego (H. A., 呕yw. Pert. 11,9) pierwszy cios w艂贸czni膮 zada艂 mu 偶o艂nierz germa艅skiego pochodzenia (z plemienia Tungr贸w) imieniem Tausius.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXIII 11, 4) 28 marca 193 r.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXIII 11, 1), kt贸rego 艣wiadectwo jest tu bezwzgl臋dnie wiarogodne, opr贸偶niony przez zamordowanie Pertinaksa tron cesarski zosta艂 tego samego dnia obsadzony. Pierwszy zjawi艂 si臋 w obozie Sulpicjanus, wys艂any tam przez Pertinaksa dla uspokojenia buntuj膮cych si臋 偶o艂nierzy, a przyby艂y nieco p贸藕niej z zewn膮trz Didiusz Julianus z nim si臋 licytowa艂.
0 呕ona Manila Scantilla i c贸rka Didia Clara.
0 Tytus Flawiusz Sulpicjanus, te艣膰 Pertinaksa i jego nast臋pca na stanowisku prefekta miasta, stracony zosta艂 w 197 r. przez Septymiusza Sewera jako zwolennik Klodiusza Albina.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXIII 10, 4-5) licytuj膮cy si臋 z Sulpicjuszem Didiusz Julianus ofiarowa艂 po 25 000 sestercji (czyli 6250 denar贸w) na g艂ow臋, podczas gdy jego wsp贸艂zawodnik dawa艂 po 20 000 sestercji (czyli po 5000 denar贸w).
0 Wed艂ug 艣wiadectwa Kasjusza Diona (LXXIII 5, 4) po 艣mierci Kommodusa by艂o w skarbie 250 000 denar贸w, a wi臋c suma umo偶liwiaj膮ca Julianowi wynagrodzenie zaledwie 40 偶o艂nierzy.
0 Gajusz Pescenniusz Niger, jeden z zas艂u偶onych oficer贸w w s艂u偶bie Marka Aureliusza i Kommodusa, konsul (suffectus) ok. 189 r., namiestnik Syrii od 191 r., gdzie w kwietniu 193 r. obwo艂any zosta艂 cesarzem.
0 Za Septymiusza dotychczasowa prowincja Syria podzielona zosta艂a na dwie prowincje: Fenicj臋 ze stolic膮 w Tyrze i Syri臋 Coel臋 lub Celesyri臋 ze stolic膮 w Antiochii.
0 Lucjusz Septymiusz Sewerus, pochodz膮cy z punickiej rodziny z Leptis Magna w Trypolitanii, urodzi艂 si臋 w 146 r. W 178 r. by艂 pretorem, oko艂o 186 r. namiestnikiem Galii Lugdu艅skiej i w tym czasie o偶eni艂 si臋 po 艣mierci swojej pierwszej 偶ony z Syryjk膮, c贸rk膮 arcykap艂ana z Emezy, Juli膮 Domn膮, z kt贸r膮 pozna艂 si臋 w czasie s艂u偶by wojskowej w Syrii. W 189 r. by艂 konsulem jako jeden z 25, kt贸rzy w贸wczas t臋 godno艣膰 otrzymali dzi臋ki wszechw艂adnemu Kleandrowi, a w roku zapewne 192 otrzyma艂 stanowisko namiestnika prowincji Pannonii.
0 Twierdzenie Herodiana, 偶e Septymiusz obwo艂a艂 si臋 cesarzem na wie艣膰 o proklamowaniu w Antiochii Pescenniusza Nigra (por. r贸wnie偶 II 10, 6-8), jest z pewno艣ci膮 fa艂szywe, bo od 艣mierci Pertinaksa do proklamowania Pescenniusza musia艂o up艂yn膮膰 co najmniej dwa tygodnie, a zn贸w co najmniej tyle偶 czasu musia艂o up艂yn膮膰, zanim z Antiochii wiadomo艣膰 o wyst膮pieniu Pescenniusza nadesz艂a do Pannonii, gdzie ju偶 ko艂o po艂owy kwietnia obwo艂a艂 si臋 cesarzem Septymiusz. Obie proklamacje nast膮pi艂y oko艂o tego samego czasu niezale偶nie jedna od drugiej, i to proklamacja Septymiusza wcze艣niej ni偶 Pescenniusza.
0 Kiedy to Pertinaks jako dow贸dca legionu w walkach z Kwadami oczyszcza艂 Recj臋 i Norikum z naje藕d藕c贸w, a potem jako namiestnik Mezji i w ko艅cu Dacji os艂ania艂 naddunajskie prowincje.
0 Wed艂ug H. A., 呕yw. Sept. 5, l - by艂o to w Carnuntum nad Dunajem. Podana tam偶e wiadomo艣膰, 偶e proklamacja nast膮pi艂a 13 (Idy) sierpnia, jest oczywi艣cie fa艂szywa, ale niekt贸rzy dopatruj膮 si臋 omy艂ki w nazwie miesi膮ca, przypuszczaj膮c, 偶e chodzi o Idy kwietniowe, co istotnie bardzo jest prawdopodobne.
0 Mianem Ilirykum okre艣lano prowincje mi臋dzy 艣rodkowym Dunajem a Morzem Adriatyckim, a wi臋c Pannoni臋, Mezj臋 i Dalmacj臋. Do czas贸w Septymiusza sta艂y tam: dwa legiony w Dalmacji, trzy w Pannonii G贸rnej, jeden w Pannonii Dolnej i dwa w Mezji G贸rnej.
0 Septymiusz Sewerus by艂 w Syrii w 180 r. komendantem legionu IV Scythica, musia艂 tam jednak pe艂ni膰 pewne agendy natury administracyjnej; por. H. A., 呕yw. Sept. 9, 4.
0 Z ko艅cem kwietnia 193 r. Dwa tygodnie od proklamowania cesarzem wype艂nione by艂y dalszymi zabiegami o pozyskanie namiestnik贸w i wojsk s膮siednich prowincji, m. in. Klodiusza Albina, namiestnika Brytanii, kt贸ry m贸g艂 by膰 najgro藕niejszy, kt贸ry jednak da艂 si臋 zjedna膰 przez przyznanie mu charakteru wsp贸艂rz膮dcy z tytu艂em Cezara. Ostatecznie, s膮dz膮c z bitych w tym roku monet, opowiedzia艂o si臋 za nim 16 legion贸w, a to: trzy z Pannonii G贸rnej, dwa z Brigetio i Carnuntum posz艂y za nim, trzeci zosta艂 w Windubonie, jeden z Pannonii Dolnej, dwa z Mezji G贸rnej, dwa z Mezji Dolnej, dwa z Dacji, jeden z Norikum, jeden z Recji, dwa z Germanii G贸rnej i dwa z Germanii Dolnej.
0 Twierdzenie przesadzone, bo August przy zachowaniu zasady obowi膮zkowej s艂u偶by wojskowej w praktyce poprzestawa艂 na zaci膮ganiu ochotnik贸w.
0 Kasjusz Dion (LXXIII 17, 5) stwierdza, 偶e jego panowanie trwa艂o 66 dni, a wi臋c wliczaj膮c tu dzie艅 obj臋cia w艂adzy i dzie艅 艣mierci - od 28 marca do l czerwca 193.
0 Dnia 9 czerwca 193.
0 Dnia 9 lipca 193.
0 W Brytanii sta艂y w贸wczas cztery legiony.
0 Decymus Klodiusz Albinus, ur. ok. 150 r., pretor ok. 180 r. i konsul za Kommodusa, kt贸ry powierzy艂 mu z kolei namiestnictwo Brytanii. Wed艂ug 艣wiadectwa Kasjusza Diona (LXXIII 15, 1), kt贸ry jako wsp贸艂czesny 艣wiadek i cz艂onek senatu jest wi臋cej wiarogodny, mianowanie go Cezarem przypada na okres jeszcze przed podj臋ciem marszu Septymiusza na Rzym, podczas gdy Herodian przesuwa ten akt na czas po opanowaniu Rzymu i 艂膮czy go z p贸藕niejszym zatwierdzeniem przez senat i 艣ci艣lejszym okre艣leniem jego uprawnie艅.
0 Klodiusz Albinus przyj膮艂 odt膮d do swego nazwiska imi臋 Septymiusz (Decimus Clodius Septimus Albinus Caesar), ale z tego nie wynika jeszcze, 偶e zosta艂 w贸wczas r贸wnocze艣nie adoptowany, w ka偶dym razie 藕r贸d艂a nic nam o tym nie m贸wi膮.
0 Por. wy偶ej I 1,5.
0 Atrenowie lub Hatrenowie, mieszka艅cy miasta Hatra, po艂o偶onego w Mezopotamii niedaleko od Tygrysu, stanowi膮cego w贸wczas udzielne ksi臋stwo, cho膰 pod supremacj膮 partyjsk膮.
0 W kr贸lestwie partyjskim dokona艂a si臋 w艂a艣nie w贸wczas zmiana na tronie. W 193 r. umar艂 stary kr贸l Wologezus III, kt贸ry w ci膮gu d艂ugiego panowania (148-193) na pr贸偶no stara艂 si臋 zahamowa膰 proces upadku pa艅stwa rozdzieranego skutkiem d膮偶no艣ci od艣rodkowych wasali, os艂abionego ostatnio z powodu ci臋偶kiej wojny z Rzymem (161-166). Po 艣mierci jego obj膮艂 rz膮dy syn jego Wologezus IV (191-207/8), po nim syn tego偶 Wologezus V (207/8-222/3), przeciw kt贸remu ko艂o 213 r. wyst膮pi艂 jednak brat jego Ariabanus V (ok. 213-227) i ow艂adn膮艂 stolic膮 pa艅stwa, Ktezyfontem. Z nazwiskiem Artabanusa V zwi膮zana jest te偶 tragedia upadku monarchii Arsacyd贸w, walki z Karakall膮 w latach 215-217, potem walki z wst臋puj膮cym na widowni臋 dziejow膮 pa艅stwem perskich Sassanid贸w.
0 Po stronie Nigra stan臋艂y, jak si臋 daje ustali膰 z napis贸w i monet wsp贸艂czesnych, trzy legiony z Syrii, dwa z Kapadocji, dwa z Judei, jeden z Arabii i jeden z Egiptu, razem dziewi臋膰 legion贸w, podczas gdy jeden legion w Cyrenajce i jeden w Afryce opowiedzia艂y si臋 za Septymiuszem.
0 Sta艂o si臋 to jeszcze w maju 193 r., kiedy Septymiusz maszerowa艂 na Rzym. Przedstawione tu przygotowania Pescenniusza Nigra zadaj膮 k艂am twierdzeniu (II 8, 9-10), jakoby ten po swoim wyniesieniu wykazywa艂 zupe艂n膮 gnu艣no艣膰.
0 Asellius Emilianus by艂 mi臋dzy 176 a 180 r. namiestnikiem Tracji, konsulem przed 180 r., a nast臋pnie w r. 185/6 r. namiestnikiem Syrii, kt贸r膮 przej膮艂 od niego Pescenniusz Niger, podczas gdy sam Aselliusz mianowany zosta艂 prokonsulem prowincji Azji.
0 W listopadzie - grudniu 193 r.
0 艢mier膰 Emiliana, kt贸ry po kl臋sce pod Cyzykiem uj臋ty zosta艂 w ucieczce i stracony na rozkaz wodz贸w Septymiusza (por. H. A., 呕yw. Sew. 8,16), przemawia stanowczo przeciw temu oskar偶eniu.
0 W styczniu 194 r.
0 Omy艂ka Herodiana, bo bitwa Dariusza III z Aleksandrem Wielkim pod Issos (333 r.) nie by艂a ani najwi臋ksza, ani ostatnia, ani te偶 Dariusz nie dosta艂 si臋 tam do niewoli.
0 We wrze艣niu 194 r.
0 W pa藕dzierniku 194 r., wed艂ug Kasjusza Diona (LXXXV 8,3), zabity zosta艂 w czasie ucieczki ku Eufratowi. G艂ow臋 jego wys艂a艂 Sewerus pod obl臋偶one Bizancjum, spodziewaj膮c si臋, 偶e obro艅cy miasta na jej widok zaniechaj膮 dalszego oporu.
0 Tymi s艂owy za艂atwia autor dzia艂alno艣膰 cesarza na Wschodzie w ci膮gu ca艂ego 195 r.: wypraw臋 jego za Eufrat i walki w p贸艂nocnej Mezopotamii, w czasie kt贸rych opanowano Nisibis (?), oraz podzia艂 Syrii na dwie prowincje: Celesyri臋 i Fenicj臋.
0 W grudniu 195 r., kiedy Sewerus sta艂 jeszcze w Mezopotamii.
0 Bizancjum by艂o obl臋偶one przez wojska Septymiusza od pocz膮tku wojny z Nigrem, od lata 193 r.
0 Wiadomo艣膰 nie艣cis艂a, bo wed艂ug Kasjusza Diona (LXXIV 14,2) Septymiusz dowiedzia艂 si臋 o zdobyciu Bizancjum, kiedy by艂 jeszcze w Mezopotamii, a wi臋c w grudniu 195 r.
0 Zim膮 195/6 r. przez M. Azj臋 i Tracj臋, tak 偶e wczesn膮 wiosn膮 196 r. stan膮艂 w Wiminacjum nad Dunajem.
0 By艂 to Gajusz Juliusz Pakacjanus, prefekt legionu partyjskiego, stoj膮cy w Alpach Kottyjskich (GIL XII 1865).
0 Z pocz膮tkiem 196 r.
0 W stolicy Galii Lugdu艅skiej, Lugdunum, kt贸re si臋 z nim po艂膮czy艂o.
0 W drugiej po艂owie 196 r., bo znad Dunaju zboczy艂 jeszcze do Rzymu, podczas gdy wojska jego przez Norikum, Recj臋 i kraj Sekwan贸w pod膮偶y艂y do Galii. O pobycie Septymiusza w Rzymie Herodian nic nie m贸wi, ale stwierdzaj膮 go inne 艣wiadectwa (H. A., 呕yw. Sew. 10,1) i wsp贸艂czesne monety.
0 Mia艂 przy tym do rozporz膮dzenia trzy legiony z Brytanii, jeden z Hiszpanii, jedn膮 kohort臋 miejsk膮 stoj膮c膮 w Lugdunum i pospolite ruszenie galickie.
0 Dnia 19 lutego 197 r. (H. A., 呕yw. Sew. 11,7).
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXV 6, 6) Sewerus walczy艂 bohatersko i przyk艂adem swoim poci膮gn膮艂 do nowej walki uciekaj膮cych ju偶 偶o艂nierzy. Zdaje si臋 jednak, 偶e by艂a to oficjalna wersja, id膮ca za pami臋tnikami cesarza, a prawdziwy bieg bitwy jest odtworzony u Herodiana.
0 Bli偶ej nieznany, istnieje jednak przypuszczenie, 偶e dowodzi艂 legionami 艣ci膮gni臋tymi z Germanii.
0 W 198 r., w czasie pobytu na Wschodzie, po czym si臋 usprawiedliwia艂, 偶e sta艂o si臋 to wbrew jego woli (Kasjusz Dion LXXV 10, 2-3).
0 Tekst w tym miejscu zepsuty uzupe艂niono zgodnie z tokiem rozumowania autora.
0 Britania Superior z dwoma legionami na p贸艂nocy i Britania Inferior z jednym legionem na po艂udniu.
0 Prawdopodobnie z pocz膮tkiem czerwca 197 r.
0 Niezale偶nie od przyznawanych sporadycznie dar贸w pieni臋偶nych 偶o艂d legionist贸w, kt贸ry za Augusta wynosi艂 223 denary, czyli 900 sestercji, za Kommodusa 375 denar贸w, czyli 1500 sestercji, podni贸s艂 Septymiusz do wysoko艣ci 500 denar贸w, czyli 2000 sestercji.
0 To doniesienie Herodiana nie ujmuje 艣ci艣le istoty rzeczy, bo chodzi tu o pozwolenie 偶o艂nierzom na wst臋powanie w prawnie uznane zwi膮zki ma艂偶e艅skie, co dot膮d by艂o wzbronione, i 偶ycie w rodzinie w s膮siedztwie obozu.
0 By艂y to tzw. ludi saeculares, urz膮dzone w 204 r. za przyk艂adem igrzysk wznowionych przez Augusta w 17 r. p.n.e., powt贸rzonych przez Klaudiusza, kt贸ry dopatrzy艂 si臋 b艂臋du w obliczeniach Augusta, i zn贸w w nawi膮zaniu do igrzysk za Augusta 艣wi臋conych za Domicjana w 88 r.
0 Okres ten obliczano na 110 lat.
0 Czerwiec 197 r.
0 Wiadomo艣膰 nie艣cis艂a, bo starszy z jego syn贸w, Bassjanus (ur. w 188 r.), obwo艂any zosta艂 Cezarem w Wiminacjum ju偶 w kwietniu 196 r., a poprzednio w 195 r. w drodze fikcyjnej adoptacji w艂膮czony do rodu Marka Aureliusza jako wnuk tego偶; st膮d nazwisko jego Marek Aureliusz Antoninus Caesar, cho膰 pospolicie okre艣lany jest nazwiskiem Karakalla, urobionym od nazwy galickiego p艂aszcza z kapturem, kt贸ry z upodobaniem nosi艂. R贸wnocze艣nie sam Septymiusz zatrzymuj膮c swe nazwisko mieni艂 si臋 synem M. Aureliusza i bratem Kommodusa podniesionego do rz臋du bog贸w (divus). W czerwcu 197 uchwa艂膮 senatu dziesi臋cioletni Cezar zosta艂 predestynowany na imperatora (imperator destinatus). M艂odszego jego brata, Get臋 (ur. w 189 r.), uchwa艂y te nie dotyczy艂y, bo ten dopiero w 198 r. mianowany zosta艂 Cezarem, a w 209 r. Augustem.
0 Por. wy偶ej III 1,3.
0 W lipcu 197 r.
0 By艂 to kr贸l Walarszak (po grecku Walarsaces lub Wologezus) z rodziny partyjskich Arsacyd贸w, kt贸ra w艂ada艂a jednak w Armenii z ramienia cesarstwa rzymskiego, cho膰 zawsze sk艂ania艂a si臋 sympatiami w stron臋 Part贸w. Kapitulacj臋 Walarsacesa umieszcza Herodian jednak b艂臋dnie na pocz膮tku wyprawy Septymiusza, bo wed艂ug Kasjusza Diona (LXXV 9,4) dosz艂o do niej dopiero po zaj臋ciu przez Rzymian Ktezyfontu.
0 Tak podaj膮 jego nazwisko wsp贸艂czesne monety i napisy; u Grek贸w, tak偶e u Herodiana, nazywa si臋 on Augares.
0 Mi臋dzy Eufratem a Tygrysem, czyli Mezopotami臋.
0 Autor jest tu w b艂臋dzie, bo by艂a to Arabia Pustynna (Arabia Deserta lub Scenitis) po艂o偶ona w p贸艂nocnej Mezopotamii, podczas gdy Arabia Szcz臋艣liwa (Arabia Felix, po grecku Eudaimon) le偶a艂a dalej na po艂udnie i si臋ga艂a do Morza Czerwonego.
0 Dalsze opowiadanie Herodiana o walkach Septymiusza Sewera na Wschodzie w latach 197-199 r. jest nies艂ychanie ba艂amutne. Relacja Kasjusza Diona oraz 艣wiadectwa wsp贸艂czesnych napis贸w i monet pozwalaj膮 stwierdzi膰, 偶e Septymiusz zbudowawszy flot臋 na Eufracie si臋gn膮艂 p贸藕n膮 jesieni膮 197 r. do 鈥瀔ana艂u kr贸lewskiego鈥, do Babilonu i Seleucji opuszczonych przez Part贸w, opanowa艂 po kr贸tkim obl臋偶eniu i spl膮drowa艂 w ko艅cu 197 r. Ktezyfont, po czym poci膮gn膮艂 z wiosn膮 198 r. ku p贸艂nocy pod Atr臋. Ale ta stawi艂a twardy op贸r, tak 偶e cesarz rezygnuj膮c z dalszego obl臋偶enia uda艂 si臋 do Nisibis. Po przeprowadzeniu odpowiednich zbroje艅 w ci膮gu 198 r. uderzy艂 ponownie na Atr臋 z wiosn膮 199 r., ale i tym razem bezskutecznie. Wobec tego zawr贸ci艂 do Nisibis, gdzie zaj膮艂 si臋 organizacj膮 nowo stworzonej prowincji Mezopotamii.
0 Prawdopodobnie Herodian jest tu w b艂臋dzie, bo w Ktezyfoncie w艂ada艂 w贸wczas jeszcze Wologezus IV, nie Artabanos V, kt贸ry dopiero oko艂o 209 r. wydar艂 stolic臋 swemu bratu.
0 Adiabenicus, Arabicus, Parthicus Maximus.
0 Herodian pomija tu zupe艂nie wydarzenia z trzech lat (199-202) i dzia艂alno艣膰 Septymiusza w Syrii oraz w Egipcie; do Rzymu przyby艂 dopiero w kwietniu 202 r.
0 Starszy Bassjanus wzgl. Aureliusz Antoninus, czyli pospolicie Karakalla, mia艂 w贸wczas lat 14, m艂odszy lat 13.
0 Wiadomo艣膰 nie艣cis艂a, bo ju偶 w 203 r. sp臋dzi艂 cesarz par臋 miesi臋cy w Afryce, a w 204 r. w ojczystej Trypolitanii.
0 Por. wy偶ej III 9,1.
0 W 202 r. by艂a ni膮 Fulwia Plautilla.
0 Gajusz Fulwiusz Plaucjanus by艂 prefektem gwardii pretorian贸w od 197 r. Dzi臋ki 艂asce cesarskiej wprowadzony zosta艂 do senatu, wyr贸偶niony dwukrotnie konsulatem (raz w 203 r.), nawet podniesieniem do stanu patrycjuszowskiego.
0 Sewerus mia艂 w 202 r. lat 54.
0 Karakalla ju偶 w 198 r. otrzyma艂 tytu艂 鈥濧ugustus鈥.
0 Dnia 22 stycznia 205 r. Opowiadanie Herodiana o katastrofie Plaucjanusa odbiega od relacji, jak膮 podaje Kasjusz Dion (LXXVI 2-4). Wed艂ug niego katastrofa Plaucjanusa by艂a dzie艂em Karakalli, kt贸ry pozyska艂 sobie trzech trybun贸w gwardii, mi臋dzy nimi Saturnina, aby donie艣li cesarzowi, 偶e otrzymali od Plaucjanusa polecenie zamordowania go wraz z synem, przy czym sfa艂szowany pisemny rozkaz mia艂 s艂u偶y膰 jako dow贸d. Cesarz wezwa艂 prefekta i za偶膮da艂 艂agodnie wyja艣nie艅. Zdumiony i zastraszony Plaucjanus zaprzeczy艂, ale zanim zdo艂a艂 co艣 wi臋cej powiedzie膰, skoczy艂 ku niemu Karakalla, uderzy艂 go pi臋艣ci膮, po czym siepacze ubili go na miejscu i cia艂o wyrzucili na ulic臋. Relacja Herodiana jest prawdopodobnie podyktowana ch臋ci膮 oczyszczenia Karakalli od zarzutu, 偶e on by艂 winien 艣mierci swego te艣cia, a przerzucenia winy na samego Plaucjanusa.
0 Byli to: g艂o艣ny prawnik 贸wczesny Emiliusz Papinianus i niejaki Mecjusz Letus.
0 W tek艣cie luka, w kt贸rej domy艣lano si臋 s艂贸w: 鈥炁糴 ojciec zrobi co艣 nieszcz臋snego鈥 lub 鈥瀙rzed synem Plaucjanusa, cho膰 ten zachowywa艂 si臋 spokojnie鈥, jedno i drugie uzupe艂nienie ca艂kiem dowolne.
0 By艂 to Gajusz Fulwiusz Plautus Hortensjusz, m艂ody jeszcze cz艂owiek, bo 偶adnych dot膮d nie piastowa艂 godno艣ci. Po 艣mierci Sewerusa na rozkaz Karakalli zosta艂 stracony.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXVI 6,3) na wysp臋 Lipar臋.
0 Podana tu wiadomo艣膰 o czterokrotnym pomno偶eniu wojsk stoj膮cych w Rzymie jest z pewno艣ci膮 przesadzona, nawet gdyby si臋 wliczy艂o legion stoj膮cy na G贸rze Alba艅skiej pod Rzymem, po raz pierwszy w贸wczas stale osadzony na gruncie italskim, jeden z trzech nowo przez Septymiusza stworzonych.
0 Z wiosn膮 208 r.
0 M艂odszy syn jego Lucjusz Septymiusz Geta (ur. w 189 r.) by艂 ju偶 od 198 r. Cezarem, a w 209 r. zosta艂 wsp贸艂rz膮dc膮 ojca i brata z tytu艂em Augustus.
0 Z wiosn膮 209 r.
0 Co istotnie si臋 sta艂o i operacjami w 209 r. kierowa艂 Karakalla, podczas gdy Septymiusz zosta艂 w Eburacum.
0 Dnia 4 lutego 211 r.
0 By艂a to Julia Domna, c贸rka Juliusza Bassjanusa, arcykap艂ana boga Elagabala w Efezie, z kt贸r膮 pozna艂 si臋 Septymiusz w czasie s艂u偶by wojskowej w Syrii. Kiedy by艂 ju偶 namiestnikiem Galii Lugdu艅skiej, o偶eni艂 si臋 z ni膮, poniewa偶 mia艂a jakoby przepowiedziane, 偶e m膮偶 jej b臋dzie kr贸lem. Kobieta ta niepospolitych zdolno艣ci i wysoce ambitna wywiera艂a wielki wp艂yw na tok rz膮d贸w tak m臋偶a, jak potem i syna, a obca narodowym rzymskim tradycjom tym dobitniej akcentowa艂a na gruncie rzymskim niweluj膮ce wp艂ywy orientalne we wszystkich dziedzinach 贸wczesnego 偶ycia. Jej 艂aci艅skie nazwisko Domna by艂o t艂umaczeniem syryjskiego tytu艂u 鈥濵artha鈥, tj. 鈥濸ani鈥.
0 W mauzoleum Hadriana, w kt贸rym sk艂adano popio艂y p贸藕niejszych jego nast臋pc贸w z rodziny Antonin贸w.
0 Karakalla mia艂 w贸wczas 23, Geta 22 lata.
0 Od wyspy Faros po艂o偶onej u wjazdu do portu w Aleksandrii w Egipcie, gdzie ok. 280 r. p.n.e. taka wie偶a 艣wietlna wysoko艣ci ok. 100 m. zosta艂a wzniesiona.
0 W tek艣cie luka uzupe艂niona w przybli偶eniu wed艂ug wyci膮gu Joannesa z Antiochii (VII w.).
0 Dnia 26 lutego 212 r.
0 呕o艂d legionisty podni贸s艂 Karakalla do wysoko艣ci 750 denar贸w, czyli 3000 sestercji rocznie zamiast 500 denar贸w, wzgl臋dnie 2000 sestercji ustalonych przez Septymiusza Sewera (por. wy偶ej III 8, 4), 偶o艂d centuriona 12 000 denar贸w (50 000 sestercji) zamiast 6250 denar贸w (25 000 sestercji), 偶o艂d pretorianina 2500 denar贸w (10 000 sestercji). Drachmy attyckie, o kt贸rych m贸wi autor, to oczywi艣cie rzymskie denary.
0 Przytoczone tu przyk艂ady mord贸w w rodzinie niezbyt szcz臋艣liwie dobrane, bo wprawdzie Brytanik, syn cesarza Klaudiusza i Messaliny, zamordowany zosta艂 przez Nerona, ale niepodobna przypisa膰 Tyberiuszowi win臋 艣mierci Germanika albo Domicjana zrobi膰 odpowiedzialnym za rych艂膮 艣mier膰 Tytusa, podobnie M. Aureliusza za 艣mier膰 Lucjusza Werusa. Bezpodstawne te oskar偶enia, je艣li nie zosta艂y stworzone dla efektu retorycznego przez samego Herodiana, s膮 odg艂osem z艂o艣liwych insynuacji, kt贸re kierowano widocznie pod adresem tych os贸b.
0 By艂a to Kornificja, por. wy偶ej I 2,1 i przypis.
0 Fulwia Plautilla, por. wy偶ej III 10,5.
0 Bli偶ej nieznany, zapewne syn Publiusza Septymiusza Gety, brata cesarza Septymiusza Sewera, a wi臋c brat stryjeczny Karakalli.
0 Publiusz Helwiusz Pertinaks uszed艂 ca艂o po 艣mierci ojca, zosta艂 nawet przez Septymiusza dopuszczony do konsulatu. 艢mierci膮 zap艂aci艂 podobno za 偶art, kiedy przy wymienianiu tytu艂贸w zwyci臋skich Karakalli (Germanicus, Parthicus, Arabicus, Alamanicus) rzuci艂 s艂owa: 鈥瀌odaj jeszcze Geticus鈥; co mog艂oby si臋 odnosi膰 do Get贸w wzgl臋dnie Got贸w po raz pierwszy zjawiaj膮cych si臋 w贸wczas u granic cesarstwa, ale by艂o zarazem wyra藕n膮 aluzj膮 do zamordowania Gety: por. H. A., 呕yw. Kar. 10,6; 呕yw. Gety 6,6.
0 Klaudiusz Pompejanus, syn Lucylli z drugiego jej ma艂偶e艅stwa z Tyberiuszem Klaudiuszem Pompejanem (por. I 6,4), bli偶ej nieznany, mo偶e jednak identyczny z pretorem tego nazwiska z czas贸w Karakalli lub konsulem z 209 r.
0 Herodian, z tak膮 dok艂adno艣ci膮 notuj膮cy represyjne zarz膮dzenia Karakalli, nie wspomnia艂 o najwa偶niejszym bodaj zarz膮dzeniu cesarza przypadaj膮cym w艂a艣nie na rok 212, tj. edykcie jego, moc膮 kt贸rego wszystkim wolnym mieszka艅com pa艅stwa nadane zosta艂o prawo obywatelstwa rzymskiego (constitutio Antoniniana), urywki zachowane w Pap. Giessen 40, wyd. P. M. Meyer.
0 Z wiosn膮 213 r. nad g贸rny Dunaj, gdzie 艣ciera艂 si臋 z Alamanami, po raz pierwszy w贸wczas wyst臋puj膮cymi na widowni historycznej, i umacnia艂 fortyfikacje rzymskie mi臋dzy Dunajem a Renem. Z powodu odniesionych tu sukces贸w otrzyma艂 przydomek zwyci臋ski: Germanicus Maximus.
0 Z wiosn膮 214 r. w towarzystwie matki, Julii Domny, i prefekta gwardii pretoria艅skiej, Marka Opelliusza Makryna. Nad dolnym Dunajem zetkn膮艂 si臋 w贸wczas z Gotami, kt贸rzy znad dolnej Wis艂y niedawno przybyli w te strony.
0 Kausia zwa艂 si臋 szeroki kapelusz filcowy u偶ywany w Macedonii dla os艂ony przed s艂o艅cem.
0 Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXII 7,1) stworzona przez Karakall臋 formacja na spos贸b macedo艅ski uzbrojona w d艂ugie sze艣ciometrowe dzidy, zw. sarisy, liczy艂a 16000 ludzi.
0 Lochos zwa艂 si臋 w Sparcie oddzia艂 ci臋偶kozbrojnej piechoty licz膮cy nieco ponad 600 ludzi. Pitana stanowi艂a jedn膮 z dzielnic Sparty.
0 Jesieni膮 214 r.
0 W Bitynii w Nikomedii sp臋dzi艂 zim臋 214/5 r.
0 W kwietniu 215 r.
0 By艂 to Serapis, od czas贸w Ptolemeusza I otoczony wielk膮 czci膮 w Aleksandrii, a potem i w ca艂ym pa艅stwie rzymskim.
0 Jokasta w mitologii greckiej 偶ona Lajosa i matka Edypa, kt贸ry wyrzucony jako niemowl臋 dor贸s艂szy wr贸ci艂 nie艣wiadom swego pochodzenia do Teb, zabi艂 po drodze ojca i o偶eni艂 si臋 z matk膮. Kiedy si臋 prawda wykry艂a, Jokasta odebra艂a sobie 偶ycie, a Edyp si臋 o艣lepi艂. Wed艂ug wersji, kt贸r膮 rozwin臋艂a tragedia grecka, mia艂a Jokasta ze zwi膮zku z Edypem pr贸cz dw贸ch c贸rek - dw贸ch syn贸w, kt贸rzy obaj zgin臋li w bratob贸jczej walce.
0 Ta barwna, wr臋cz niewiarygodnie brzmi膮ca relacja Herodiana znajduje potwierdzenie u Kasjusza Diona (LXXVII 22-23), cho膰 w szczeg贸艂ach zachodz膮 mi臋dzy nimi r贸偶nice, zw艂aszcza w opisie sposobu przeprowadzenia egzekucji. Jeden i drugi autor przesadnie podkre艣la osobist膮 niech臋膰 cesarza do Aleksandryjczyk贸w, a pomija spo艂eczno-polityczne pod艂o偶e 贸wczesnych wypadk贸w (nap艂yw do Aleksandrii uciskanej ludno艣ci wiejskiej), bo w zachowanym do dzi艣 papirusie (Pap. Giessen 40 II 16 n.) w edykcie z tego w艂a艣nie roku pochodz膮cym zarz膮dza Karakalla wyrzucenie z miasta wszystkich przybysz贸w ze wsi.
0 Z ko艅cem 215 r.
0 Panuj膮ca w Partii dynastia wywodz膮ca si臋 od Arsacesa (ok. po艂owy III w.)
0 Ca艂a ta barwnie i 偶ywo uj臋ta relacja stanowi zmy艣lenie Herodiana czy jakiego艣 藕r贸d艂a, z kt贸rego on korzysta艂. Istotny bieg rzeczy przedstawia wsp贸艂czesny Kasjusz Dion (LXXVIII l,l-2) w kr贸tkich s艂owach: 鈥濶ast臋pnie wyprawi艂 si臋 przeciw Partom pod pretekstem, 偶e Artabanos nie chcia艂 mu da膰 swej c贸rki za 偶on臋 (wiedzia艂 bowiem dobrze, 偶e tylko pozornie pragnie j膮 po艣lubi膰, a w istocie rzeczy chcia艂by zagarn膮膰 kr贸lestwo partyjskie). Spustoszy艂 wielkie po艂aci kraju od strony Medii, poniewa偶 wpad艂 do niego niespodziewanie, zburzy艂 wiele miast, opanowa艂 Arbel臋, w艂ama艂 si臋 do grobowc贸w kr贸l贸w partyjskich i rozrzuci艂 ich ko艣ci. Partowie bowiem nawet nie stawili mu czo艂a w walce wr臋cz, lecz uciekli w g贸ry za Tygrysem... Ale Antoninus ukrywa艂 to, a chlubi艂 si臋, 偶e ich zupe艂nie rozgromi艂, cho膰 nawet ich na oczy nie widzia艂.
0 Jesieni膮 215 r.
0 Przez zim臋 216/7 r.
0 Oklatyniusz Adwentus ze stanu rycerskiego po przej艣ciu ni偶szych stopni kariery by艂 w 205-207 r. prokuratorem w Brytanii, za Karakalli osi膮gn膮艂 prefektur臋 gwardii. Po zabiciu Karakalli podniesiony zosta艂 przez Makryna do stanu senatorskiego i w 218 r. piastowa艂 razem z nim konsulat.
0 Marek Opelliusz Makrynus (ur. 164 r.) pochodzi艂 z Cezarei w Mauretanii, by艂 zarz膮dc膮 d贸br Plaucjanusa, za Karakalli czynny by艂 jako prokurator i w ko艅cu zosta艂 prefektem gwardii.
0 U Kasjusza Diona jest on nazwany dow贸dc膮 wojsk w mie艣cie, z czego mo偶na wnosi膰, 偶e by艂 mo偶e prefektem miasta; jego pe艂ne nazwisko: Flawiusz Maternianus.
0 Pe艂ne nazwisko Juliusz Martialis (u Herodiana Martialios).
0 Dnia 3 kwietnia 217 r.
0 Od 211 do 217 r. Rachunek u Herodiana niezupe艂nie 艣cis艂y, bo 6 lat up艂yn臋艂o od 艣mierci ojca, poprzednio za艣 panowa艂 razem z ojcem od 198 r., a z ojcem i bratem od 4 lutego 211 do 26 lutego 212.
0 Makrynus panowa艂 od 17 kwietnia 217 r. do 8 czerwca 218 r. By艂 to pierwszy cesarz, kt贸ry wprost ze stanu rycerskiego przeszed艂 na tron cesarski.
0 Dzia艂o si臋 to z ko艅cem 217 r. w okolicach Nisibis.
0 Pok贸j, kt贸ry doszed艂 do skutku z pocz膮tkiem 218 r., by艂 w艂a艣ciwie haniebny dla Rzymian, bo wed艂ug Kasjusza Diona (LXXVIII 37,1) okupiony zosta艂 kwot膮 50 milion贸w denar贸w; nie przeszkodzi艂o to Makrynusowi bi膰 monety z napisem: Victoria Parthica.
0 Siostra Julii Domny, druga c贸rka arcykap艂ana Emezy Juliusza Bassjanusa, Julia Meza by艂a 偶on膮 Juliusza Awitusa, kt贸ry za Septymiusza by艂 konsulem, a nast臋pnie prokonsulem Azji. Z ma艂偶e艅stwa tego urodzi艂y si臋 dwie c贸rki: starsza Julia Soemias (Soemiada), m艂odsza Julia Mamea. Soemias wysz艂a za Sekstusa Wariusza Marcellusa, Mamea za Gessjusza Marcjana. Obaj zi臋ciowie pochodzili z Syrii, nale偶eli do stanu rycerskiego i czynni byli w administracji finansowej cesarstwa; zmarli przed 218 r. Nie 偶y艂 te偶 ju偶 w贸wczas ojciec Mezy, stary Bassjanus.
0 Okre艣lenie Mezy jako 鈥濬enicjanka鈥 nie艣cis艂e, bo Emeza (dzi艣 Homs) le偶a艂a w Syrii, a nie na wybrze偶u fenickim, wi臋c raczej winno by膰: Syryjka, rodem z syryjskiego miasta.
0 Syn Soemiady (ur. 204 r.) zwa艂 si臋 po ojcu Wariusz Awitus Bassjanus, syn Mamei (ur. 208 r.?) Aleksjanus Bassjanus.
0 Semicka nazwa tego boga brzmia艂a Elah Gabal, tj. b贸g g贸ry, czyli czczony na g贸rach, z czego powsta艂a nazwa 艂aci艅ska Elagabalus (deus Sol Elagabalus) oraz grecka Heliogabalos przez zwi膮zanie go z greckim Heliosem.
0 Dnia 16 maja 218 r. Proklamowany w ten spos贸b cesarzem ch艂opiec przyj膮艂 nazwisko swego rzekomego ojca Marek Aureliusz Antoninus. Ze wzgl臋du na trudno艣ci, jakie nastr臋cza艂a identyczno艣膰 jego nazwiska z M. Aureliuszem i Karakall膮, okre艣lano go pospolicie mianem jego boga Elagabalus lub z grecka Heliogabalus.
0 鈥濻iostra Julii鈥, oczywi艣cie Domny, czyli Julia Meza.
0 Ulpiusz Julian by艂 za Makryna prefektem gwardii pretoria艅skiej wraz z Julianem Nestorem (Kasjusz Dion LXXVIII 15,1).
0 Marek Opelliusz Diadumenianus (ur. w 208 r.) obwo艂any Cezarem w kwietniu 218 r. Po zwyci臋stwie Elagabala ojciec wys艂a艂 go do kr贸la partyjskiego Artabanusa, lecz w drodze ch艂opiec zosta艂 schwytany i stracony.
0 W 218/9 r.
0 Dnia 29 wrze艣nia 219 r. (GIL VI 31, 152).
0 Na Palatynie obok pa艂acu cesarskiego, tzw. Elagabalium, w kt贸rym mia艂y by膰 skupione wszystkie symbole kultu religijnego Rzymian: ogie艅 Westy, Palladium, ancilia Marsa, nawet kamie艅 czarny Kybeli pochodz膮cy z Pessinus (H. A., 呕yw. Elag. 3, 4).
0 By艂a to Julia Kornelia Paula, zreszt膮 bli偶ej nie znana.
0 By艂a to Akwilia Sewera.
0 By艂a to Annia Faustyna, c贸rka Tyberiusza Klaudiusza Sewera, konsula z 200 r., prawnuczka siostry Marka Aureliusza, Annii Kornificji Faustyny, tak 偶e Kommodus by艂 bratem ciotecznym jej babki. Elagabal zamordowa艂 jej m臋偶a Pomponiusza Bassusa, a sam si臋 z ni膮 o偶eni艂. Wkr贸tce jednak j膮 zostawi艂, by wr贸ci膰 do porzuconej westalki.
0 Informacja b艂臋dna, bo u Kartagi艅czyk贸w bogini ta by艂a czczona pod nazw膮 Tanit, Rzymianie okre艣lali j膮 nazw膮 Niebia艅ska (dea Caelestis), co Grecy przet艂umaczyli na Urania.
0 Tj. mi臋dzy bogiem S艂o艅ca a bogini膮 Ksi臋偶yca.
0 Na wsch贸d od Wzg贸rza Eskwili艅skiego i tzw. mur贸w Serwiusza, w pobli偶u p贸藕niejszej Porta Praenestina.
0 By艂 to zwyczaj pospolicie praktykowany przy pewnych uroczysto艣ciach w r贸偶nych miastach cesarstwa. Zazwyczaj rozrzucano mi臋dzy t艂um owoce, pieczywo itp., ale bardzo cz臋sto r贸wnie偶 tzw. missilia, czyli tabliczki z wypisaniem przedmiotu, jaki za zwrotem pochwyconego losu otrzymywa艂 szcz臋艣liwy jego zdobywca.
0 Ona te偶 z tytu艂em Augusty oraz matki obozu i senatu (mater castrorum et senatus), pojawiaj膮cym si臋 na wsp贸艂czesnych napisach, trzyma艂a w swych r臋kach ster rz膮d贸w w pa艅stwie, oficjalnie bra艂a udzia艂 w posiedzeniach senatu, podczas gdy Soemiada poprzestawa艂a na zewn臋trznych oznakach czci, ale ambicji do odgrywania roli politycznej nie posiada艂a.
0 Imieniem Aleksjanus; por. wy偶ej V 3,3.
0 Bassjanus.
0 Chodzi tu prawdopodobnie o imi臋 Sewerus, kt贸re przybra艂 po proklamowaniu Augustem; po adoptacji przez Elagabala nazywa艂 si臋 Marek Aureliusz Aleksander Cezar.
0 Aluzja do Publiusza Waleriusza z przydomkiem Comazon Eutychianus, kt贸ry by艂 z pochodzenia wyzwole艅cem, za m艂odych lat wyst臋powa艂 w widowiskach pantomimicznych w teatrze (sk膮d zapewne przydomek Comazon) a potem zacz膮艂 karier臋 w s艂u偶bie wojskowej, w kt贸rej doszed艂 do stanowiska prefekta obozu. W tym w艂a艣nie charakterze stan膮艂 na czele ruchu 偶o艂nierskiego, kt贸ry po obaleniu Makryna wyni贸s艂 na tron Elagabala. W nagrod臋 mianowany zosta艂 prefektem gwardii pretoria艅skiej, piastowa艂 nawet konsulat wraz z cesarzem w 220 r. i trzykrotnie by艂 prefektem miasta, ostatni raz w 222 r., por. Kasjusz Dion LXXIX 4. On te偶 by艂 g艂贸wn膮 podpor膮 rz膮d贸w Julii Mezy.
0 Wed艂ug H. A., 呕yw. Elag. 12,1, wo藕nica jego Kordus mianowany zosta艂 prefektem stra偶y po偶arnej (praefectus vigilum), a golarz Klaudiusz prefektem urz臋du 偶ywno艣ciowego (praefectus annonae).
0 Dnia 11 marca 222 r.
0 Ur. w 208 r. mia艂 w贸wczas lat 14, podczas gdy Elagabal mia艂 przy 艣mierci lat 18.
0 Jako cesarz nosi艂 nazwisko: Marek Aureliusz Sewerus Aleksander (od 11 marca 222 do ok. po艂owy marca 235).
0 Obok tego cia艂a istnia艂a rada przyboczna cesarza (consilium principis) z艂o偶ona z 70 cz艂onk贸w (H. A., 呕yw. Sew. Al. 15,1) w tym 50 senator贸w powo艂anych przez cesarza i 20 do艣wiadczonych prawnik贸w (prefekt gwardii i naczelnicy biur, w kt贸rych centralizowa艂a si臋 administracja pa艅stwa). Ta rada w艂a艣nie decydowa艂a o wszelkich sprawach pa艅stwowych.
0 Jako taki, wybitn膮 rol臋 odegra艂 w pierwszych latach panowania Sewera Aleksandra znakomity prawnik 贸wczesny, ucze艅 Papiniana, Domicjusz Ulpianus, od 222 r. prefekt pretorian贸w, zamordowany przez nich w 228 r. Herodian, rzecz dziwna, wcale go nie wspomina.
0 Prawdopodobnie w 226 r.
0 Nazwiska tej 偶ony ani jej ojca Herodian nie podaje. Biograf (H. A., 呕yw. Sew. Al. 20, 3) powiada, 偶e by艂a to Memmia, c贸rka by艂ego konsula Sulpicjusza, w innym jednak miejscu (49, 3-4) powo艂uj膮c si臋 na Deksypposa (historyka z ko艅ca III w.) m贸wi, 偶e 偶ona Sewera Aleksandra, kt贸rej nazwiska tym razem nie podaje, by艂a c贸rk膮 niejakiego Makri[a]na, kt贸rego cesarz przybra艂 za wsp贸艂rz膮dc臋 z tytu艂em Cezara; poniewa偶 jednak uknu艂 spisek przeciw zi臋ciowi, zosta艂 po wykryciu planowanego zamachu stracony, a c贸rka porzucona. Na napisach i monetach z tego okresu 225-228 jako 偶ona Sewera Aleksandra wyst臋puje Gneja Seja Herennia Sallustia Barbia Orbiana. Poniewa偶 na napisie jednym (CIL VIII 1492) wyskrobane jest nazwisko jej ojca z pozostawieniem jednak tytu艂u Caesar, jest rzecz膮 bardzo prawdopodobn膮, 偶e owa Seja itp. to w艂a艣nie c贸rka tego Makri[a]na, kt贸ry by艂 Cezarem, do niego te偶 zdaje si臋 odnosi膰 wzmianka Herodiana. Pozostaje tylko w膮tpliwo艣膰, czy Memmia, c贸rka Sulpicjusza, by艂a z ni膮 identyczna, czy raczej by艂a drug膮 偶on膮, a mo偶e tylko sfingowana zosta艂a przez biografa.
0 Data b艂臋dna, podobnie jak 鈥13 lat鈥 w poprzednim zdaniu, bo czternasty rok Aleksandra to rok 235, a wydarzenia na Wschodzie rozegra艂y si臋 kilka lat wcze艣niej i ju偶 w 235 r. cesarz podj膮艂 wypraw臋 do Azji.
0 Za panowania Sewera Aleksandra dokona艂 si臋 wielki prze艂om na Wschodzie, kiedy os艂abione wewn臋trznymi przeciwie艅stwami, jak i wojnami z Rzymem w ostatnich dziesi膮tkach lat pa艅stwo partyjskie Arsacyd贸w, blisko 500 lat graj膮ce przewodni膮 rol臋 w艣r贸d lud贸w ira艅skich, run臋艂o, a spadek po nim obj臋li Persowie, kt贸rych kr贸l Ardeszir (u Grek贸w zwany Artakserkses), wnuk Sassana, za艂o偶yciel dynastii Sassanid贸w, w bitwie pod Ktezyfontem po kilkunastu latach walk pokona艂 i zabi艂 kr贸la partyjskiego Artabanusa V (227 r.).
0 A wi臋c w okresie panowania perskiej dynastii Achemenid贸w (550-330), kt贸rej tradycje Sassanidzi podj臋li.
0 August osi膮gn膮艂 sukcesy w zatargach z Partami nie w wojnie, lecz w drodze dyplomatycznej: w 20 r., kiedy to kr贸l partyjski Fraates IV odda艂 Rzymianom znaki bojowe i je艅c贸w wzi臋tych w wojnie z Krassusem, i w 9 r., kiedy kr贸l partyjski odda艂 w zak艂ad Rzymianom syn贸w swoich, z kt贸rych jeden, Wonones, narzucony zosta艂 przed 9 r. n.e. Partom na kr贸la.
0 W latach 114-117, kiedy Trajan wydar艂 Partom prowincj臋 Mezopotami臋, Asyri臋 i przej膮艂 w swe posiadanie Armeni臋.
0 Lucjusz Werus, wsp贸艂rz膮dca M. Aureliusza, kt贸ry w kampanii w latach 162-165 opanowa艂 ponownie Mezopotami臋 i zdoby艂 Seleucj臋 oraz Ktezyfont nad Tygrysem.
0 Por. wy偶ej ks. II. Pomini臋ta jednak jest w tym zestawieniu wzmianka o wojnie z Partami za Karakalli i Makryna.
0 Na Polu Marsowym.
0 Aleksander przyznaje si臋 tu do pochodzenia od Karakalli.
0 W 231 r.
0 Bli偶ej wydarzenia te nie s膮 znane; mo偶liwe jednak, 偶e pozostaj膮 one w zwi膮zku z zaburzeniami, jakie si臋 w贸wczas rozegra艂y w Mezji. Wed艂ug Kasjusza Diona (LXXX 4, l-2) wybuch艂y tam jakie艣 zaburzenia w艣r贸d 偶o艂nierzy, kt贸rzy zabili swego wodza Flawiusza Herakleona.
0 W Armenii po upadku pa艅stwa partyjskiego utrzyma艂a si臋 jeszcze do r. 428 obalona w Iranie przez Pers贸w dynastia Arsacyd贸w, kt贸ra te偶 tym skwapliwiej w istniej膮cej sytuacji szuka艂a oparcia u Rzymian.
0 Okre艣lenie 鈥瀢schodnich鈥, tutaj oczywi艣cie b艂臋dne, t艂umaczy si臋 tym, 偶e ta cz臋艣膰 linii bojowej nad dolnym biegiem Eufratu i Tygrysu le偶a艂a wysuni臋ta wi臋cej na po艂udniowy wsch贸d ni偶 cz臋艣膰 p贸艂nocna; by艂a to cz臋艣膰 po艂udniowa (ten sam b艂膮d w & 7, gdzie mowa o dzielnicach wschodnich zamiast po艂udniowych).
0 Z toku relacji wynika, 偶e chodzi tu o grup臋 po艂udniow膮, kt贸ra ods艂oni臋ta zosta艂a przez niewype艂nienie planu przez grup臋 艣rodkow膮 pod wodz膮 samego cesarza.
0 W 232 r.
0 Tote偶 w Rzymie rezultaty wyprawy by艂y s艂awione jako wielki sukces, Aleksandrowi Sewerowi przyznano triumf i tytu艂 honorowy 鈥濸arthicus鈥, tj. zwyci臋zca Part贸w, bo tak jeszcze wzorem dawniejszych czas贸w okre艣lano wschodnich s膮siad贸w.
0 W 233 r.
0 Jesieni膮 234 r. Autor pomija tu milczeniem pobyt cesarza w Rzymie, gdzie po przybyciu jesieni膮 233 r. 艣wi臋ci艂 triumf z powodu rzekomych sukces贸w na Wschodzie.
0 Co najmniej kilka dni przed 25 marca 235 r., kiedy, jak wynika z napisu w CIL VI 2001, Maksyminus uznany by艂 ju偶 w Rzymie cesarzem, bo zaliczony zosta艂 do kolegium sodales Antoniniani prawdopodobnie 18 marca 235 r.
0 Do lat panowania Sewera Aleksandra zaliczy艂 Herodian r贸wnie偶 221 rok, kiedy zosta艂 mianowany Cezarem.
0 Gajusz Juliusz Werus Maksyminus (ur. 172 r.) panowa艂 od marca 235 r. do po艂owy czerwca 238 r.
0 Por. wy偶ej VI l,2.
0 Magnus, bli偶ej nie znany, ale mo偶e identyczny z senatorem Petroniuszem Magnusem, patronem kolonii Kanuzjum w 223 r., kt贸rego imi臋 na napisie zosta艂o rozmy艣lnie wyskrobane.
0 Je艅cy osadzeni 贸wczesnym zwyczajem na gospodarstwach rolnych w domenach pa艅stwowych i latyfundiach wielkich w艂a艣cicieli ziemskich, zobowi膮zani do s艂u偶by wojskowej.
0 Zima 235/6 r.
0 Nad doln膮 Saw膮 (dzi艣 Mitrowica).
0 Do Oceanu oczywi艣cie P贸艂nocnego, a wi臋c do Morza P贸艂nocnego, a mo偶e i Ba艂tyku.
0 Po wyprawie przeciw Germanom w 235 r., kt贸ra przynios艂a Maksyminowi tytu艂 Germanicus Maximus, podj膮艂 cesarz w 236 r. wyprawy przeciw Sarmatom (mi臋dzy Dunajem a Cis膮) i Dakom na p贸艂noc od rzymskiej prowincji Dacji, bo jak wida膰 z jego monet, otrzyma艂 dalsze tytu艂y zwyci臋skie: Sarmaticus Maximus i Dacicus Maximus.
0 Byli to niew膮tpliwie zale偶ni od mo偶nych w艂a艣cicieli ziemskich, tzw. patron贸w, ch艂opi, pracuj膮cy jako drobni dzier偶awcy, czyli tzw. kolonowie, na wynaj臋tych dzia艂kach, zobowi膮zani do r贸偶nych 艣wiadcze艅 na rzecz swoich pan贸w.
0 By艂 to oficjalny tytu艂 namiestnika prowincji Afryki.
0 Pe艂ne nazwisko Marek Antoniusz Gordianus, po wyniesieniu na tron cesarski Marcus Antonius Gordianus Sempronianus Romanus Africanus (Gordian I), panowa艂 dni 20 lub 22 w marcu i kwietniu 238 r.
0 W po艂udniowej cz臋艣ci prowincji Afryki na p艂d-zach. od Tapsus.
0 Gordian II (pe艂ne nazwisko jak u ojca) urodzi艂 si臋 w 192 r., a wi臋c liczy艂 w贸wczas lat 46. Za Aleksandra piastowa艂 prefektur臋 i konsulat, potem by艂 legatem swego ojca w Afryce.
0 Sk膮din膮d bli偶ej nie znany.
0 Jako namiestnik prowincji Mezopotamii za Sewera Aleksandra.
0 Prowincja Afryka nie mia艂a 偶adnych si艂 zbrojnych, bezpiecze艅stwa jej strzeg艂 jeden legion wraz z pewn膮 ilo艣ci膮 kohort posi艂kowych, stoj膮cych w s膮siedniej prowincji Numidii.
0 Autor pomiesza艂 tu Maur贸w z Numidami; Kapellianus (sk膮din膮d nie znany) by艂 namiestnikiem Numidii.
0 Legion, kt贸rym dowodzi艂, mia艂 razem z kohortami posi艂kowymi oko艂o 10 000 ludzi.
0 W kwietniu 238 r.
0 Z pocz膮tkiem maja 238 r.
0 W 藕r贸d艂ach okre艣lany bywa zazwyczaj nazwiskiem Pupienus (pe艂ne nazwisko jego na monetach i napisach brzmi: Marcus Clodius Pupienus Maximus). Informacja jego biografa (H. A, 偶yw. Pup. 14,1; 16,2), jakoby pochodzi艂 z rzemie艣lniczej rodziny, jest bardzo podejrzana, bo w 贸wczesnych warunkach ma艂o prawdopodobna, a jest sprzeczna ze 艣wiadectwem Herodiana (VIII 8,1; 8,4). W momencie wyniesienia go na tron cesarski mia艂 lat 74 (Zonaras 12,17).
0 Pe艂ne nazwisko: Decimus Caelius Calvinus Balbinus. Pochodzi艂 z rodziny jeszcze bardziej arystokratycznej ni偶 Pupienus (por. ni偶ej VIII 8, 4), liczy艂 w贸wczas podobno (Zonaras 12,17) lat 60, prawdopodobnie jednak wi臋cej, bo ju偶 w 213 r. by艂 po raz drugi konsulem. Godno艣膰 cesarsk膮 piastowa艂 tak samo, jak i jego kolega od maja do lipca 238 r.
0 A wi臋c Marek Antoniusz Gordianus (III). Je艣li wierzy膰 mo偶na jego biografowi (H. A., 呕yw. Gord. 4,3), matka jego, c贸rka Gordiana I, zwa艂a si臋 Maecia Faustina, a by艂a 偶on膮 nie znanego zreszt膮 Juniusza Balbusa, kt贸ry nale偶a艂 widocznie do arystokracji senatorskiej, bo osi膮gn膮艂 godno艣膰 konsula. Syn jego zosta艂 widocznie adoptowany przez starego Gordiana, skoro nosi艂 jego nazwisko.
0 Emona, nad g贸rn膮 Saw膮, u podn贸偶a Alp Julijskich, dzi艣 Lubliana. By艂a to dawniej cz臋艣膰 Pannonii, ale za czas贸w Augusta okr臋g ten w艂膮czony zosta艂 do Italii.
0 Czyli do Morza Adriatyckiego.
0 Tj. legion贸w panno艅skich.
0 Si臋ga艂y zapewne jeszcze 181 r. p.n.e., kiedy Akwileja powsta艂a jako twierdza rzymska (kolonia laty艅ska), czuwaj膮ca nad uleg艂o艣ci膮 okolicznej ludno艣ci (Wenet贸w i iliryjskich Istr贸w).
0 Pierwszy - to znany z napisu Rutyliusz Pudens Kryspinus (ex senatus consulto bello Aquilesiensi), drugi, Tulliusz Menofilus, by艂 potem namiestnikiem Mezji Dolnej od 238 r. do 241 r.
0 Rzeka Natiso, kt贸ra przy uj艣ciu 艂膮czy si臋 w delt臋 z rzek膮 Sontius (dzi艣 Isonzo wzgl. Socza).
0 Belesu Herodiana (na napisach z okolic Akwilei - Belemus), by艂o to b贸stwo celtyckie otoczone wielk膮 czci膮 w Norikum i okolicy Akwilei.
0 By艂a to rzeka Sontius.
0 Gajusz Juliusz Werus Maksymus mianowany zosta艂 przez ojca Cezarem ju偶 w 236 r.
0 Byli to 偶o艂nierze z legionu drugiego, zw. partyjskim, stworzonego przez Septymiusza Sewera i osadzonego pod Rzymem na G贸rze Alba艅skiej.
0 Prawdopodobnie w maju 238 r.
0 U uj艣cia Adygi i Padu.
0 Grecka nazwa Padu.
0 W lecie 128 r., por. I 9,2 i uw.
0 Prawdopodobnie w lipcu 238 r.
0 Jako Marcus Antonius Gordianus (III, Augustus) 238-244.