LATAJĄCE
TALERZE
WSTRZĄSAJĄCE
DOWODY
NA INWAZJĘ
Z
PRZESTRZENI KOSMICZNEJ
(Tytuł oryginalny: Wielka mistyfikacja latającego spodka)
Pewne naświetlenie
Otwartego tuszowania
Latających spodków
CORAL E.
LORENZEN
Współzałożycielka o światowej
Renomie Organizacji
Badań Zjawisk Powietrznych
A SIGNET BOOK
KOMPLETNE I PEŁNE
DUAS PONTES, BRAZYLIA, 1962.
Przed oczami trójki swoich synów rolnik zmierzał do przypominającego piłkę przedmiotu stacjonującego sześć stóp ponad ziemią. Jest on otoczony dymem; obiekt znika. Nigdy nie został znaleziony jakikolwiek ślad po tym człowieku.
FORT MYERS, FLORYDA, 1965.
Mężczyzna zaczął cierpieć na nie wytłumaczalne medycznie oparzenia, po tym gdy zbliżył się do okrągłego, świecącego przedmiotu unoszącego się nisko w powietrzu. Badania miejsca ujawniły doskonały okrąg przypalonych wierzchołków drzew.
CANBERRA, PORT LOTNICZY, AUSTRALIA, 1965.
Oficerowie ruchu lotniczego zauważyli jakiś Niezidentyfikowany Obiekt Latający krótko zanim pobliska stacja naziemna miała zaplanowany odbiór sygnałów żeglarskich. Obiekt uniósł się daleko po tym jak samolot Sił Powietrznych został wypuszczony na jego poszukiwania.
Pomimo oficjalnych prób, dążących do zdyskredytowania obserwacji spodków, UFO były obserwowane przez tysiące: łącznie z lotnikami, astronautami, policjantami, szanowanych fachowców z różnych dziedzin, oraz, pewnego razu, cały akademik studentów wyższej uczelni. W jednej z najważniejszych książek jakie kiedykolwiek napisano, światowy autorytet Coral Lorenzen ostrzega, że latające talerze przeprowadzają rozpoznanie ziemskich zasobów wodnych i obrony wojskowej, zbierają florę i faunę, oraz śledzą nasze kosmiczne rakiety.
Inne książki SIGNET oraz SIGNET SCIENCE
Musicie je przeczytać
Nie jesteśmy sami – autorstwa Waltera Sullivana
Książka ta jest zdobywcą nagrody dla najlepszej publikacji nie beletrystycznej za rok 1965, jest to wszechstronny opis poszukiwania inteligentnego życia na innych światach, autorstwa naukowego redaktora The New York Timesa.
Granice astronomii – autorstwa Freda Hoyla
Pewna ocena godnego uwago wzrostu naszej wiedzy o wszechświecie.
Eksploracja kosmosu – autorstwa H. C. Kinga
Opowieść o ludzkiej eksploracji kosmicznego wszechświata od starożytności do czasów współczesnych.
Zwięzłe przedstawienie najbardziej nowych współczesnych odkryć naukowych dotyczących wszechświata.
LATAJĄCE TALERZE
WSTRZĄSAJĄCE DOWODY NA
INWAZJĘ Z PRZESTRZENI
KOSMICZNEJ
Tytuł Oryginalny: Wielka Mistyfikacja Latających Spodków.
Fakty dotyczące UFO oraz ich interpretacja.
Opublikowane przez Nową Bibliotekę Amerykańską
Nowy Jork i Toronto
Nowa Ograniczona Biblioteka Angielska, Londyn
Prawa autorskie @ 1962, 1966 Coral E. Lorenzen
Pierwszy Wydruk, Październik 1966
SIGNET TRADEMARK REG. U.S. PAT. OFF. AND FOREIGN COUNTRIES
REGISTERED TRADEMARK – MARCA REGISTRADA
HECHO EN CHICAGO, U.S.A.
SIGNET BOOKS są publikowane w Stanach Zjednoczonych przez The New American Library, Inc.,
1301 Avenue of the Americas, Nowy Jork, Nowy Jork 10019,
w Kanadzie przez The New American Library of Canada Limited,
295 King Street East, Toronto 2, Ontario,
w Wielkiej Brytanii przez The New English Library Limited,
Barnard`s Inn, Holborn, London, E.C.1, England.
WYDRUKOWANO W STANACH ZJEDNOCZONYCH AMERYKI PÓŁNOCNEJ
KU PAMIĘCI
MOJEJ NIEŻYJĄCEJ UKOCHANEJ MAMY
GRACE WOOLRIDGE LIGHTNER
Słowo wstępne
Kiedy jakaś idea jest tak nie akceptowalna jak ta uosabiana przez prezentowanie się Niezidentyfikowanych Obiektów Latających (UFO), skłaniamy się do rozegrania partii iluzji w celu uniknięcia konieczności stawienia czoła czemuś będącemu na końcu naszego rozumowania – przynajmniej do czasu dostosowania się oraz powtórnego obniżenia naszego progu akceptacji. Udajemy się biegiem z apelacjami do Władz po odpowiedzi, ale z pewnością wybieramy te Władze których ręce zostały skrupulatnie związane przez konwencje i uprzedzenia – w ten sposób uzyskane odpowiedzi będą bezpieczne.
Uwaga narodowa która została ostatnio zwrócona na kilka przypadków, jakie miały miejsce w tym kraju sugeruje mi, że możemy się zmęczyć tą grą. Różne środki masowego przekazu wydają się budzić równocześnie do złowieszczego znaczenia tematu. W 1953 roku komisja naukowa zebrana przy Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych (USAF) wnioskowała oraz między innymi sprawami poleciła żeby UFO zostały publicznie zdemaskowane. Polityka informacyjna Sił Powietrznych szła po tych wytycznych przez trzynaście lat, ale ostatnio nie rozwiązywało to dobrze zadania; w tym roku powrócili oni do komisji.
Nie staję w tym samym szeregu z tymi, który za swoją główną pracę tworzą oczernianie programu USAF. Czuję, że te grupy zajmują się nieświadomie wymyślonym problemem zastępczym. Ich wysiłki skłaniają się do tego, by wywyższać w środkach masowego przekazu oświadczenia oznaczające, że badania prowadzone przez USAF są nie merytoryczne, a to wszystko przyczynia się niewiele albo wcale do postępu w ogólnej całości wiedzy o UFO.
Moje podstawowe założenie jest takie, że problem UFO jest w swojej skali planetarny – nie zna żadnych granic narodowych. Wydaje mi się, że dowody powinny pozwolić na dostarczenie odpowiedzi, dlatego prezentuję dowody z tak jak to możliwe niewielkim wstępnym osądem oraz wskazuje takie treści i cechy charakterystyczne które wydają się być przekonujące.
Mam nadzieję, że rezultat piętnastu lat pracy jest pomocny w wyjaśnianiu jakichkolwiek końcowych odpowiedzi – spodziewam się również że nie jest na nie zbyt późno.
Wstęp
Jest to niewątpliwa przyjemność pisanie wprowadzenia do tej książki – nie tylko z tego powodu że autorka jest szlachetną kobietą i interesującą osobą, ale ponieważ oferuje ona tutaj unikalny wkład w badania niezidentyfikowanych obiektów latających. W każdej dziedzinie badań, ostrożny badacz powinien rozważyć trzy czynniki: trafność jego danych; jego kompetencję w analizowaniu i interpretowaniu danych; oraz jego zalety czy powody do studiowania danych. Pani Coral Lorenzen niewątpliwie ma kwalifikacje we wszystkich trzech dziedzinach. Przeprowadziła ona wszechstronne badania sprawozdań o UFO oraz osób składających te raporty; dokładnie analizowała i interpretowała cechy charakterystyczne opowieści o UFO; oraz zagłębiła się mocno w swoje własne oceny dotyczące badanych raportów o UFO.
Zainteresowany czytelnik zapewne wie, że powiększa ilość osób i organizacji, które przyczyniają się do empirycznego badania zjawiska UFO. Ci z nas, którzy zobaczyli niezidentyfikowane obiekty latające są świadomi dramatycznej zmiany w orientacji i nastawieniu jakie taka obserwacja może dokonać – zarówno u tych
8
którzy uważają się za osoby z “otwartymi umysłami”, jak i u tych którzy nazywają się “sceptykami.” Ale po zwiększeniu się ilości obserwatorów, powinno być teraz mniej trudnym dla przeciętnej osoby, opisanie swojej obserwacji niezwykłych zjawisk powietrznych. Jednakże, kiedy Coral Lorenzen, zakładała przy niewątpliwej pomocy jej męża, Jima Lorenzena, organizację badań zjawisk powietrznych (APRO –Aerial Phenomena Research Organization), był to okres w którym intensywne zainteresowanie “latającymi talerzami” przynosiło ośmieszenie i pogardę. Rozpoczynając z ograniczonym budżetem i niewielkim personelem, APRO rozrastało się dopóki nie stało się ogólnoświatową organizacją zbierającą, analizującą i szerzącą informacje o UFO.
Latające Talerze oferują czytelnikowi rezultaty cierpliwych badań wielu obserwacji UFO; ale oferują również wstrząsający wniosek, oparty na ostrożnej interpretacji cech charakterystycznych obserwacji ufologicznych. Ta interpretacja doprowadziła do powstania testowalnych hipotez przyszłych obserwacji ufologicznych – dotyczy to nie tylko cyklicznych okresów sprawozdań, ale odnosi się także do oczekiwanych miejsc obserwacji.
Metodyczne opisy danych oraz dogłębne analizy ich cech charakterystycznych były typowe dla Pani i Pana Lorenzenów oraz ich kolegów. Jednakże, moim zdaniem, Pani Lorenzen poczyniła unikalny wkład w jej omawianiu jej osobistych powodów stanowiących przyczynę badań fenomenu UFO. Ostatnie trendy badawcze skłaniają się do zaciemniania, czy uwypuklania punktu widzenia że każdy badacz jest oszacowanym, uprzedzonym, pożądanym, pełniącym określony cel uczestnikiem. Wizerunek uspokojonego, obiektywnego, beznamiętnego obserwatora charakteryzuje badacza gdy podejmie decyzje o tym które dane, które metody analizujące te dane, oraz które kryteria do analizy tych danych powinien zaangażować. Ale wybór danych, metod oraz kryteriów stanowi osobiste oznaki badacza, jego osobiste spojrzenie na wszechświat.
Coral Lorenzen była skłonna do publicznego wyrażenia swoich ocen; do opisania jej obaw związanych z potencjalnymi niebezpieczeństwami związanymi ze zjawiskiem UFO; to ostrego zakwestionowania oświadczeń tych wojskowych i politycznych liderów, którzy twierdzą, że obywatele nie obserwują “latających talerzy”; oraz odważnie mieć odmienne zdanie którzy mają do tego podejście polegające na schowaniu “głowy w piasek.” Ponadto, zamiast zużywać energię na bezustanną bitwę z “establishmentem”, kontynuowała swoją własną pracę. Rozumie ona, że cenzura jest prawdopodobnie kontrolowana na najwyższych poziomach administracji rządowej. Wyciąga wniosek, że polityczni i wojskowi liderzy uważają, że maja oni poważne powody do utrzymywania programu cenzury, oraz że potrzebują oni ciągłych informacji dotyczących sprawozdań o UFO. W ten sposób wierzy ona, że każdy obywatel musi oczekiwać od swojego własnego sumienia na odpowiedzi na pytania takie jak te:
Czy obawiam się dowiedzieć cokolwiek związanego ze sprawozdaniami o UFO?
Czy powinienem winić “establishment” ( czy Rosjan albo Diabła) za te niepokojące sprawozdania?
Czy jestem przestraszony i rozgniewany ponieważ uważam, że informacje związane z UFO są wstrzymywane przede mną?
Jeżeli istnieje szczególny powód dla cenzury rządowej, czy powinienem usiłować zdemaskować ten powód, albo powinienem zostać tak dokładnie poinformowany jak jest to możliwe w ograniczeniach cenzury?
Czy powinienem pomagać uznanym organizacjom i agencjom, żeby uzyskać więcej informacji związanych z tajemnicą UFO?
Czy może być tak, że Ziemia jest obiektem oględzin dokonywanych przez statki kosmiczne których pasażerowie nie mają zamiarów wyrządzenia żadnej krzywdy Stanom Zjednoczonym. Jednakże, nie bacząc na zamiary pasażerów UFO, wypada nam dowiedzieć się tyle ile tylko można o ich osobach, mocy i celach. Pani Lorenzen rozumie, że jej obecne wnioski nie mogą zostać w całości zweryfikowane, ale jest również świadoma że może być za późno dla ludzkości żeby zareagować na potencjalną groźbę dla światowego bezpieczeństwa. Jest to jej zasługa, że z jednej strony uniknęła ona uczucia paniki oraz uczucia desperacji z drugiej. Zademonstrowała ona odważne podejście: kontynuowała proces zbierania, analizy i oceny informacji, jak również zachęciła innych żeby ich wysiłki skoncentrowały się na uchwyceniu emocjonalnych, politycznych, jak również technicznych i naukowych aspektów fenomenu UFO.
Nasze pokolenie może odkryć fizyczne, biologiczne, psychosocjologiczne i duchowe znaczenie obserwacji UFO. Wyłonienie się tej wiedzy – będącej pomocną lub bolesną dla naszego obecnego spojrzenia na samych siebie – będzie uzależnione w dużym stopniu od uporczywych i odważnych wysiłków nowego rodzaju pionierów ery kosmicznej. Pani Coral Lorenzen, oraz inni podobni do niej, są skłonni stawić czoła wobec wątpliwości i niepokojów obecnych u nich samych i innych, oraz odpowiednio uczestniczyć w odkryciu współczesnych odpowiedzi na starożytna tajemnicę: Niezidentyfikowanych Obiektów Latających.
Doktor R. Leo Sprinkle,
Konsultant i docent
Psychologii na Uniwersytecie
Stanu Wyoming
9
Słowo wstępne
Wstęp
Początek
Brak Innych Odpowiedzi
“Latający Talerz” z Zatoki Jesiotra
1952 – Pierwsze Lądowanie
1954 – Europa i Ameryka Południowa
Cienie Nieznanego
Latające Spodki i Cenzura
Badania czy Atak?
Dowody Fizyczne
Następstwa
Incydent na Trindade
Więcej Kluczy do Łamigłówki
Wzór i Jego Znaczenie
Dodatkowe Potwierdzenie
1965 – “Wielki Rok.”
Aktualne Trendy
10
1
Początek
“To było ciche kiedy się zbliżało, ale teraz w bliskim zasięgu dwaj wartownicy usłyszeli wyraźny brzęczący dźwięk pochodzący z dyskokształtnego intruza.Potem nadszedł koszmar. ...Wartownik doznał okropnego uczucia sprawiającego wrażenie że jego ubranie zajęły płomienie. Nagle ogarnęła go fala gorąca. Został wypełniony przerażeniem, zaczął przeraźliwie wrzeszczeć, płakał, potykał się i biegał z boku na bok, niczym złapane w pułapkę zwierzę....”
Strona z opowieści science-fiction? Nie. Cytat jest wzięty bezpośrednio z dokładnie udokumentowanego sprawozdania z ataku jakiegoś niekonwencjonalnego przedmiotu powietrznego na bazę wojskową w listopadzie 1957 roku. Reporter jest mającym dobrą opinię brazylijskim uczonym medycznym którego obiektywne i drobiazgowe badania raportów o UFO są nienaganne. Odłożyłam sprawozdanie, usiadłam wygodnie na moim fotelu i zaczęłam formułować list z gratulacjami i podziękowaniami do Dr. Olavo T. Fontesa brazylijskiego specjalnego przedstawiciela organizacji badającej fenomeny powietrzne (APRO). Jego trwające osiemnaście miesięcy poszukiwania faktów dotyczących wydarzenia w forcie Itapu opłaciły się, przez co kawałki liczącej dwanaście lat łamigłówki zaczęły opadać na swoje miejsce.
Początek tajemnicy UFO nastąpił, przynajmniej dla mnie, co najmniej w trakcie słonecznego letniego dnia w Barron, Wisconsin, w 1934 roku. Szczegóły tej obserwacji są nadal świeże w moim umyśle, chociaż miała wówczas tylko dziewięć lat, bardzo wywarło na mnie wrażenie to co widziałam. Barron było w 1934 roku małym miastem mającym około 1500 mieszkańców. Linie lotnicze były z rzadka jeżeli w ogóle widywane, bezpiecznie można również powiedzieć, że balony pogodowe nigdy nie były oglądane, i naprawdę, nawet niewielki jednopłatowiec był wydarzeniem w tym obszarze. “Rzecz” była na zachodzie – południowym zachodzie kiedy po raz pierwszy ją zauważyłam. Zwróciłam na to uwagę mojej dwójce towarzyszek zabaw, a jedna z nich powiedziała iż myśli, że jest to spadochron. Jego barwą była rozpromienioną bielą. Przedmiot był mniej więcej tak duży jak moneta dziesięciocentowa trzymana na długość wyciągniętej ręki, nie było żadnych sznurów ani lin opadających od niego – i dlatego to nie był żaden spadochroniarz. Najlepiej mogło by to zostać opisane jako będące podobnym do otwartego parasolu bez żeber czy ostróg. Nie wydawało żadnego dźwięku kiedy chwiało się w północno – zachodnim kierunku poprzez jasne, bezchmurne niebo. Nie poruszało się szybko – raczej, popychało się wzdłuż w spokojnym tempie szybkości oraz z raczej dziwnym ruchem, który był opisywany w ostatnich sprawozdaniach jako “falujący.”
Oglądaliśmy przedmiot przez być może dwadzieścia sekund. Potem wydawało się, że to znikło poza horyzontem, albo być może wylądowało na północ Barron w pobliżu zbiornika wodnego nazywanego lokalnie jako “Wyższa Tama (Upper Dam).” Poszłam do domu i opowiedziałam o tym mojemu ojcu, który zasięgnął informacji i sprawa została zamknięta. Nikt nie widział obiektu który obserwowała nasza trójka dzieci, nie było również żadnych informacji o lądowaniu spadochroniarza na północ tamy.
To był zwykły letni dzień w Douglas, Arizona 10 czerwca 1947 roku. Było bardzo gorąco. Po tym gdy ja oraz moja córka Lesli zjedliśmy obiad o siódmej, wykąpałyśmy się i położyłam ją spać. O dziewiątej byłam na swoim ulubionym miejscu na tylnej werandzie spoglądając na gwiazdy oraz wyczekiwałam meteorów. Około jedenastej moją uwagę zwróciło światło na południu, które zaczęło jarzyć się u stóp pasma wzgórz na południe od granicy Arizony i Meksyku w Meksyku. Najpierw to było po prostu światło, wkrótce przybrało kształt niewielkiej, ale wyraźnie zdefiniowanej kuli, po czym uniosło się bardzo szybko w powietrzu i znikło w zasięgu wzroku pomiędzy gwiazdami. Od czasu kiedy po raz pierwszy je zauważyłam, do chwili zniknięcia minął okres od czterech do sześciu sekund.
Siedziałam tam przez długi czas, zaintrygowana tym co zobaczyłam. “Widoczność” była tej nocy doskonała. Jeżeli to była jakaś inwersja, to nie było oczywiste. Gwiazdy i planety były małe i nie migotały, a atmosfera była bardzo ustabilizowana. To nie mogło być meteorem...meteory obniżają się, ale nie wznoszą. To nie był żaden samolot jakiegokolwiek rodzaju. Byłam obeznana z samolotami odrzutowymi, ponieważ zobaczyłam kilka w Love Field w Dallas, kiedy mój mąż stacjonował tam z Siłami Powietrznymi. Istnieje wiele innych faworyzowanych obecnie prawdopodobnych wyjaśnień, nie pasujących do obserwacji – nawet jeżeli zostałoby to zobaczone dzisiaj, w tym zdalnie kierowane pociski, nowoczesne samoloty oraz uderzająco wysokie balony badawcze, będące pospolitymi rzeczami na niebie. Jako cywilny pracownik Sił Powietrznych w Biurze Planowania Przestrzennego w bazie Sił Powietrznych Holloman w 1955 i 1956 roku, obserwowałam wiele wystrzelonych pocisków i balonów. Stanowczo zaprzeczam najdrobniejszemu prawdopodobieństwu, że
11
przedmiot który widziałam w 1947 roku nawet daleko był podobny do jakiegokolwiek z nich. To podróżowało zbyt szybko.
Następnego dnia napisałam do Pana Lorenzena, który był w Phoenix. Opisałam szczegółowo obserwację i powiedziałam że, tak fantastycznie jak to się mogło wydawać, istniało tylko jedno wytłumaczenie, dla rzeczy którą widziałam: mogło nim być inteligentne życie na innych światach, a ich statki były dziwnymi rzeczami które ludzie zgłaszali na niebie od czasu do czasu przez lata.
W ciągu przyszłych tygodni nieba wydawały się otworzyć i wydalić wszelkiego rodzaju dziwne rzeczy. 24 czerwca 1947 w pobliżu góry Rainier w stanie Waszyngton miała miejsce sławna obserwacja Kennetha Arnolda. Arnold, wykwalifikowany pilot prywatny, dobrowolnie uczestniczył w powietrznych poszukiwaniach zaginionego samolotu transportowego. Jego uwagę przyciągnął błysk poza końcem skrzydła po czym zauważył dziewięć dyskokształtnych obiektów lecących wzdłuż łańcucha górskiego po jego lewej stronie. Powiedział, że leciały one razem rzędem w pojedynczej formacji niczym “gęsi”, w i poza szczytami górskimi. Arnold usiłował obliczyć szybkość, używając różnych znaków granicznych jako punktów odniesienia i przedziały czasu które minęły podczas przemieszczenia się przedmiotów pomiędzy dwoma punktami; doszedł on do wniosku, że dyskokształtne przedmioty leciały z szybkością nie mniejszą aniżeli tysiąc dwieście mil na godzinę. Doniósł on o tym co zobaczył i po niewielu godzinach służby telegraficzne przeniosły historię o “latających obiektach” zauważonych przez Arnolda. Z powodu jego doświadczenia i dobrej reputacji uwierzono w historię Arnolda, i to jemu przyznano zasługę doprowadzenia do uwagi świata na tajemnice UFO.
Dokładnie trzy dni po obserwacji Arnolda oraz siedemnaście dni po mojej własnej obserwacji w Douglas, południowa Arizona zaczęła się mienić gospodarzem dla wielu tajemniczych obiektów latających, kilka z nich zostanie tutaj wymienionej. Może być warte do odnotowania, że w czasie tych wizytacji południowa Arizona nie miała żadnych znaczących instalacji wojskowych.
27 czerwca John A. Petsche, pewien elektryk pracujący w Denn Shaft w korporacji Phelps – Dodge prowadzącej kopalnię miedzi w pobliżu Bisbee, zauważył dyskokształtny, przypominający lustro obiekt który poruszał się “ niczym błysk światła.” Relacjonując później swoją obserwację, Petsche powiedział że przedmiot chwiał się kiedy się poruszał, ale nie wydawał żadnego dźwięku. Dwaj mężczyźni byli w odległości krzyku od Petsche, ale nie zawołał ich żeby zwrócić ich uwagę na ten przedmiot. Później w szatni dwaj inni mężczyźni powiedzieli że widzieli przedmiot, a wówczas Petsche ogłosił że on też go widział i był pewien że nie było to żadne odbicie czy iluzja, ale prawdziwy, masywny latający przedmiot. Trzej inni mężczyźni, John C. Rylance, pewien elektryk z Cole Shaft, I. W. Maxwell oraz Milton Luna znajdowali się w Cole Hill, półtorej mili od Petsche`go w czasie obserwacji. Spostrzegli przedmiot obniżający się z północnego zachodu pod kątem siedemdziesięciu pięciu stopni. Kiedy pojawił się w zasięgu wzroku kontury przedmiotu były wyraźnie zarysowane naprzeciw jednego ze wzgórz wznoszących się na terenie nazywanym “Tintown.” Rylance, Maxwełl i Luna powiedzieli, że oni również byli przeświadczeni że przedmiot był rzeczą materialną a nie odbiciem czy iluzją. Powiedzieli, że nie wyglądał on na bardzo duży, wydawał się być wydłużony z tyłu, albo bardziej jajowaty w kształcie aniżeli zaokrąglony. Wszyscy ci obserwatorzy byli przekonani że przedmiot wydawał się lądować w Tintown. Vernon C. McMinn szef brygady elektryków z korporacji Phelps – Dodge, w wywiadzie dla dziennikarzy powiedział, że kilkoro innych pracowników również widziało przedmiot a podane przez nich niezależne opisy były zgodne.
Tego samego dnia i przypuszczalnie o tej samej porze, o 10:30 rano emerytowany major armii amerykańskiej George B. Wilcox oglądał osiem czy dziewięć świecących kolorowo, dyskokształtnych przedmiotów lecących kursem z zachodu na wschód na wysokości około tysiąca stóp ponad górami w obszarze Lowell-Bisbee. Przedmioty były doskonale rozmieszczone w pojedynczej gęsiej formacji, podróżowały z dużą szybkością i pochylające się “kołyszącym ruchem” kiedy leciały.
Dosyć często obserwatorzy wahają się z relacjonowaniem swoich doświadczeń z UFO, dlatego obserwacja ogromnego obiektu na morzu w czerwcu 1947 roku, nie dotarła do naszych rąk dopóki Edgar Jarrold, pewien australijski badacz, nie przesłał nam listu od Pani A. M. King z Nairobi, Południowa Afryka, w 1954 roku. Dalsze relacje z lat późniejszych wskazują, że Pani King zaobserwowała jeden z ogromnych “matek” albo międzyplanetarnych statków, będących prawdopodobnie źródłem pochodzenia wielu mniejszych pojazdów atmosferycznych zaobserwowanych tego lata. Cytuję:
“Opuściłam Mombasę pod koniec czerwca 1947 roku na SS Llandovery Castle w drodze do Kapsztadu i, przechodząc przez cieśninę madagaskarską na początku lipca, byłam na pokładzie z innym pasażerem kobietą w przybliżeniu o 11 wieczorem kiedy zauważyliśmy szczególnie jasną gwiazdę. Poruszała się bardzo szybko i zbliżała do statku. Nagle pojawiło się światło reflektora, które przemknęło silną wiązką światła po wodzie w granicach pięćdziesięciu jardów od statku. Przedmiot opadał, jego wiązka skracała się i stawała się jaśniejszą kiedy zbliżał się do wody, przez następną chwile nie było w ogóle więcej światła, ale przedmiot wydawał się być, widocznie zrobionym ze stali oraz w kształcie cygara uciętego na tylnym końcu. Pozostawał w powietrzu
12
na wysokości około dwudziestu stóp ponad morzem, równolegle z Llandovery Castle i przemieszczał się w tym samym kierunku.
Przybierając nieznacznie na szybkości, po sekundzie albo dwóch cała konstrukcja znikła bezgłośnie, emitując z tyłu gwałtowne płomienie, które wychodziły na mniej więcej pół długości obiektu. Wydawało się, że musi być coś takiego jak ogromny piec wewnątrz tego, ale wciąż nie mogłyśmy usłyszeć żadnego odgłosu pochodzącego od płomieni. Nie mogły zostać dostrzeżone żadne okna, tylko metalowa taśma wokół tej całej rzeczy która, jeżeli tworzyła kompletny kształt cygara, była umieszczona centralnie.
Przedmiot był bardzo duży, miał mniej więcej cztery długości Llandovery Castle oraz w przybliżeniu cztery razy jego wysokość. Mieliśmy cudowny widok, ale to znikło w ciągu kilku sekund. Na przedzie nie było widziane żadne światło, kiedy to odchodziło; to po prostu znikło bezdźwięcznie w ciemności. Przez chwilę myślałyśmy, że tylko my jesteśmy na pokładzie o tak późnej godzinie, ale idąc ku dziobowi statku, zauważyliśmy tam jednego z oficerów z kilkoma pasażerami; cała grupa obserwowała tą samą rzecz. Czy lub nie zostało to odnotowane w dzienniku okrętowym statku, nie wiem.”
Jeżeli dokonana przez Panią King ocena wielkości przedmiotu w porównaniu do tej ze statku jest dość dokładna, musimy przyjąć że przedmiot miał przynajmniej tysiąc sześćset stóp długości a prawdopodobnie więcej ( pływające po oceanie okręty znacznie się różnią w swoich rozmiarach).
Powróćmy do Stanów Zjednoczonych, gdzie w innych częściach Arizony jak również w pozostałych zachodnich stanach, wówczas tak zwane “latające talerze” były donoszone bardzo często. Douglas leży dwadzieścia pięć mil na wschód przez południowy wschód od Bisbee i jest prawie całkowicie okrążone przez góry. Na początku lipca – 1947 – mieszkańcy Douglas zgłosili obecność niekonwencjonalnych obiektów powietrznych na niebie, z których wszystkie, łącznie z poprzednimi raportami, zostały odnotowane w wychodzącym w Bisbee Review oraz w Dispatch z Douglas. 8 lipca Pani Ray Wilder i Pani Earl Moore doniosły, że obserwowały dyskokształtny obiekt lecący po niebie z zachodu na wschód, zmieniający powoli kształt i iskrzący w słońcu. O 11:45 rano 10 lipca Pani L.B. Ogle doniosła o obserwacji małego, jasnego obiektu który “trzepotał” i wydawał się unosić w obszarze znajdującym się bezpośrednio na zewnątrz będącego piętro niżej okna. Pani Ogle powiedziała, że przedmiot wydawał się mieć około siedmiu cali średnicy. Okno było ulokowane około pięć stóp od ziemi. 11 lipca Pani W. P. Hopkins, również z Douglas, obserwowała przedmiot który wydawał się być dyskokształtny, od którego odbijały się światła oświetleniowe z Fifteenth Street Park. Kilka tygodni później, około dwudziestu pięciu mieszkańców Douglas, w tym B. L. Fields, obserwowała obiekt wydający się być grupą małych świateł, okrążył dziesięciokrotnie miasto z ogromną szybkością po czym, w końcu znikł po impulsie prędkości.
Gdzie indziej w Arizonie dyski przedstawiały się w swoich pojawieniach. W Yuma 9 lipca Henry Vardela z Biura Autostrad Stanowych zauważył dwa dyski lecące w pojedynczo uformowanym szeregu ponad górami. W Nogales, Guy Fuller kierownik biura Western Union, sierżant policji Pete Mincheff, Sam Marcus oraz Arthur Doane zaobserwowali tam obiekty do których odnosili się oni jako do “latających tortilli.” ( Tortilla to rodzaj meksykańskiego naleśnika, okrągłego i dosyć cienkiego.) 8 lipca William Holland, William Harman oraz Lewis Zesper, były pilot Sił Powietrznych spostrzegli owalny, metaliczny, szary obiekt znajdujący się szacunkowo na wysokości czterech tysięcy stóp ponad górami na wschód od Tucson. Przedmiot wydawał się mieć około dwudziestu pięciu metrów średnicy, i “chybotał się” kiedy przelatywał generalnie z północy w kierunku na południe.
Podczas tego okresu dyski były ulubionym tematem rozmów, zwłaszcza w tych obszarach, w których zostały one zaobserwowane, a wielu z tych którzy mieli okazję widzieć niekonwencjonalne obiekty latające w przeszłości posunęło się do opowiedzenia o szczegółach swoich obserwacji. Jednym z nich był Gene Holder odważny wartownik z obszaru Winslow-Tonto Rim w Arizonie. Opowiedział on ukazującemu się w Bisbee Review o obserwacji jasnego przedmiotu który wydawał się być “blaszanym srebrnym talerzem” wysoko na niebie. Przedmiot wydawał się być tylko kilkaset stóp ponad jego głową, a oglądanie go sprawiało ból jego oczom. Holder jechał konno w regionie Tonto Rim kiedy wydarzenie miało miejsce w 1913 czy 1914 roku.
Interesującą okolicznością w każdej z tych obserwacji jest, bardzo wyraziste nawet bez przedłużonego badania – że przedmioty znajdowały się w pobliżu, podróżując wzdłuż czy pomiędzy górami. Istnieją setki innych obserwacji potwierdzających to odkrycie, wiele z nich to upowszechnione “główne” obserwacje z 1947 roku. Zatrudniony przez rząd pracownik cywilny w bazie Sił Powietrznych Holloman w Nowym Meksyku zrelacjonował mi dwie różne incydenty z UFO zaobserwowane przez niego w 1947 roku. Pierwszy, dotyczący rozpromienionego, w kształcie globu obiektu, miał miejsce ponad górami San Andreas na zachód od Alamagordo i Holloman. Rzecz była podobna do “odbijanej dźwiękowej kuli” użytej w filmie “śpiewająca wspólnota.” Przedmiot przesuwał się po szczytach lecąc z dużą szybkością z północy na południe. Drugie wydarzenie miało miejsce w pobliżu gór Sacramento, na wschód od Alamagordo i Holloman. W tym przypadku przedmiot był czerwoną, jarzącym się obiektem w kształcie kuli, który leciał wzdłuż górskich szczytów z północy na południe. W wielu innych sprawozdaniach o latających talerzach z 1947 roku przedmioty miały
13
lecieć wzdłuż łańcuchów górskich. Yuma, Nogales, Bisbee, Douglas oraz Tucson znajdują się w obszarach górzystych. Obserwacja Arnolda miała miejsce w Górach Skalistych, a ostatnio wzmiankowane obserwacje miały miejsce ponad górami. Co oznacza ten związek? Moim zdaniem oznacza to tylko jedną rzecz: przedmioty starannie sporządzają mapy geograficznych cech kraju, podobnie robiły one w 1954 i 1955 roku w Ameryce Południowej kiedy sprawozdania o niekonwencjonalnych obiektach zajęły nagłówki tamtejszych gazet. Jeden z południowoamerykańskich obszarów otrzymał szczególnie dużo uwagi od syków – góry Avila zlokalizowane w pobliżu Caracas, wenezuelskiej stolicy.
Rozwinięta później struktura sugeruje, że UFO sporządziły mapę Stanów Zjednoczonych w tych wczesnych latach, postępując z łańcuchów górskich do rzek, linii brzegowych a w końcu jezior. W 1948 roku rozpoczęli swoje niepokojące wizyty w instalacjach wojskowych. Niewątpliwie, żadna główna baza wojskowa nie została przeoczona. Loty rozpoznawcze z lat 1948-50 zajmowały się w pierwszym rzędzie celami wojskowymi, łącznie z instalacjami wojskowymi. UFO w stosunkowo nieważnych obszarach, takich jak pola uprawne czy rejony leśne, były widocznie obserwowane gdy przelatywały obok. Te przedmioty zaobserwowane w pobliżu zarezerwowanych miejsc wojskowych unosiły się albo manewrowały, za to kiedy były widziane ponad rzadko zaludnionymi obszarami były zawsze w locie i sprawiały wrażenie że chcą się w pośpiechu gdzieś dostać.
Pewnego wieczoru latem 1947 roku Ronald Larsen student szkoły wyższej w Sturgeon Bay, Wisconsin, zaobserwował zielony, w kształcie łzy przedmiot, który wydawał się podążać wzdłuż linii brzegowej zatoki Sturgeon, oraz kanału łączącego zatokę oraz jezioro Michigan. Ten obiekt “wlókł za sobą” przedmiot, będący jego dokładną kopią we wielkości i kształcie, ale bardziej jasny w kolorze. Larsen, który był obeznany z konturami terenu w obszarze otaczającym zatokę Sturgeon, był pewien że przedmiot obserwował czy śledził linię brzegową. Zarówno pacyficzne jak i atlantyczne obszary wybrzeża były gospodarzami dla przedmiotów, które pokonywały zarówno trasy z północy na południe jak i z południa na północ, wydawały się przy tym podążać za liniami brzegowymi. Najbardziej współczesny przelot będący “przybrzeżnym rozpoznaniem” z naszych dokumentów miał miejsce w 1955 roku. Przedmiot był śledzony od Portland, Oregon, do Pasadeny, Kalifornia, przez sieć radarową cywilnej obrony przybrzeżnej. Pokonany przez niego całkowity dystans wynosił sześćset mil, a szybkość przedmiotu wynosiła tysiąc sześćset mil na godzinę. Obserwatorzy wzdłuż wybrzeża oraz radiolokatorzy na górze Tamalpais, ocenili jego wysokość na prawie sześćdziesiąt tysięcy stóp. Pracownicy centrum filtrującego w Oakland powiedzieli że wysłane “przechwytywacze” nie były w stanie przejąć przedmiotu.
Tysiąc sześćset mil na godzinę jest dużą szybkością nawet dzisiaj dla odrzutowców i zdalnie kierowanych pocisków. Jest nieprawdopodobne, że posiadające taką dużą szybkość przedmioty są samolotami doświadczalnymi używanymi przez lotnictwo do testowych przelotów ponad zaludnionymi obszarami, jest również wątpliwe żebyśmy posiadali w 1955 sprawne samoloty zdolne do uzyskania takiej szybkości.
W okresie 1947 – 1950 gazety na całym świecie utrwaliły wiele obserwacji niewyjaśnionych przedmiotów zrelacjonowanych przez astronomów, pilotów, oraz wykwalifikowanych obserwatorów pogodowych i lotniczych. Przypadek Mantella, obejmujący pilota Gwardii Narodowej kapitana Thomasa Mantella, miał miejsce 7 stycznia 1948 roku, kiedy Mantell oraz dwaj inni piloci usiłowali dogonić, “duży, jarzący się obiekt”, lecący na niebie w pobliżu bazy Sił Powietrznych, Godman, Kentucky. Lecieli oni w samolotach F-51 i nie byli zaopatrzeni w ilość tlenu wystarczającą do lotów na wysokości ponad piętnastu tysięcy stóp. Pomimo iż nie był w stanie dostać się blisko przedmiotu, Mantell opisał go jako ogromnych rozmiarów oraz widocznie metaliczny. Najpierw jako pierwszy zauważył obiekt pomocniczy operator wieży o 1:45 po południu, obiekt nie był widziany przez Mantella aż do około 2:45. Oderwał się on od ludzi ze swego dywizjonu, który widocznie nigdy nie widział UFO. Oznajmił personelowi z wieży, że udaje się na wysokość dwudziestu tysięcy stóp. O 3:50 wieża straciła z oczu przedmiot a chwilę później otrzymała wiadomość że samolot Mantella rozbił się a pilot nie żyje.
Biorąc pod uwagę wiele niejasnych aluzji odnoszących się do różnych aspektów wydarzenia, nie jest jasne co się dokładnie wydarzyło. Były rozległe przypuszczenia, że Mantell ścigał planetę Wenus, ale zwodniczość tej teorii była ewidentna – Wenus nie była w swej maksymalnej wielkości w tym określonym czasie, oraz, pomimo iż Wenus może być obserwowana w czasie jasnych dni w szczytowej jasności jeżeli wie się gdzie patrzeć, było niemożliwe żeby Mantell ścigał coś, co nie było widoczne w czasie tego częściowo zachmurzonego dnia. Kapitan Edward Ruppelt, ówczesny szef projektu badającego UFO w centrum rozwoju lotnictwa w Wright - Patterson, stwierdził w swojej książce, Raport w sprawie UFO, że doszedł on do wniosku iż przedmiot ścigany przez Mantella był w rzeczywistości dużym balonem skyhook. Nie jestem przygotowana do polemiki z tą teorią, za wyjątkiem stwierdzenia tego, że żaden lot balonu ponad tym szczególnym terenem nie został odkryty w archiwach wojskowych. Ruppelt również, wykonał swoje badania tego przypadku podczas jego kadencji jako szef projektu, kiedyś pomiędzy 1951 i 1953 rokiem – przynajmniej trzy lata po incydencie; kiedy trop stał się daleki. Jestem również w znacznej mierze zainteresowana tym, żeby przypadek Mantella został umieszczony w spisie jako “nieznany”, dopóki “przedmiot” nie zostanie zidentyfikowany pozytywnie.
14
To jest jeden z tych incydentów usilnie branych na siebie przez niektórych entuzjastów UFO, w celu podparcia ich teorii, że UFO są międzyplanetarnymi statkami kosmicznymi. Otacza go więcej pogłosek aniżeli jakąkolwiek inną obserwację w historii UFO. Ostatnia dotarła do mnie od kapitana rezerwy amerykańskich Sił Powietrznych, który twierdzi że wziął on udział w badaniu tego wydarzenia, obejmującym miejsce i inspekcję rozbitego F-51. Popiera on starą teorię, ze “statek kosmiczny” usunął Mantella z jego samolotu a potem pozwolił mu się rozbić. Kapitan powiedział, że ciało Mantella nigdy nie zostało odnalezione.
Kilka innych roszczeń jest równie interesujących. Pewna kobieta, która twierdzi że miała widzieć katastrofę powiedziała, że samolot obniżał się w buczącym locie nurkowym, ale podniósł przód ku górze tuż przed uderzeniem w ziemię. Samolot mógł napotkać silnie poruszającą się warstwę powietrza, która uniosła przód dokładnie przed wypadkiem, albo Mantell, który mógł doznać “utraty przytomności” z powodu niedotlenienia tkanek ( głodu tlenowego), mógł odzyskać świadomość tuż przed upadkiem i usiłował wydostać się z lotu nurkowego.
W wydaniu APRO Biuletynu z września 1956 roku, opublikowaliśmy list wysłany pierwotnie do Kena Purdy`ego, redaktora magazynu True, przez kapitana Williama B. Nasha, pilota linii lotniczych PANAM. Nakreślając incydent Mantella tak jak został on opisany przez Ruppelta w jego artykule w True zatytułowanym, “Co Nasze Siły Powietrzne Dowiedziały Się O Latających Talerzach”, list Nash`a nigdy nie został wydrukowany przez True:
“ Jako pilot on [ Ruppelt} musiał wiedzieć, że napisał on szczere oszustwo kiedy opowiadał o przypadku Mantella, “Moment obrotowy śmigła pociągnął samolot z powolnego zwrotu w lewo, do płytkiego nurkowania, a potem coraz bardziej stromego opadania pod wpływem siły. W pewnym momencie ryczącego nurkowania, samolot osiągnął przesadną szybkość i zaczął rozbijać się w powietrzu.” Any Dilbert wie, że jeżeli szybkość jakiegokolwiek samolotu zwiększa jego prędkość wznoszenia, oraz że wówczas czubek samolotu wznosi się dopóki szybkość nie obniży się ponownie, a w tym momencie czubek samolotu obniży się jeszcze raz, po czym ponownie samolot zwiększy szybkość i wzniesie się w górę – w ten sposób wytworzy się pewnego rodzaju oscylacja, sprowadzająca samolot na ziemię, a nie “ryczące nurkowanie.” Samolot mógłby wirować czy poruszać się spiralnie zamiast oscylować, ale wirowanie jest manewrem w wyniku którym tracona jest szybkość, przez co samoloty nie mogą rozpaść się na kawałki na przedzie. Taka oscylacja mogłaby się zdarzyć zwłaszcza wtedy gdyby samolot został przygotowany do wspinania się do góry, a na początku tego samego paragrafu zawierającego zacytowane powyżej pomyje, Ruppelt stwierdza, “Szczątki wykazały, że samolot był przygotowany, do wspinania się do góry.”
Kapitan Nash jest pilotem z drugiej wojny światowej, szanowanym, uzdolnionym pilotem a wiele wylatanych godzin daje mu dobrą reputację. Jego zainteresowanie UFO zostało rozbudzone w 1952 roku kiedy on i jego drugi pilot zobaczyli UFO w pobliżu wschodniego wybrzeża.
Następny “wielki” przypadek z 1948 roku miał miejsce 24 lipca w pobliżu Montgomery, Alabama, kiedy pewien DC-3 wschodnich linii lotniczych pilotowany przez Charlesa Chilesa i Johna Whitteda napotkał przedmiot ukształtowany niczym “kadłub samolotu B-29”, z “mętnym niebieskim rozpromienionym spodem”, oraz “dwa rzędy okien w których jarzyło się jasne światło”. Za przedmiotem paradował 50 stopowy pomarańczowo czerwony płomień. Była 2:45 po północy a nocne niebo było ciemne. Pewien inny człowiek który zaobserwował przedmiot powiedział; że widział on tylko niesamowitą smugę światła o wielkiej intensywności, to było wszystko co mógł on dostrzec ponieważ jego oczy nie przystosowały się do mroku. Mniej więcej w tym samym czasie szef personelu w bazie Sił Powietrznych Robbins w Macon, Georgia, relacjonował zaobserwowanie bardzo jasnego światła przemieszczającego się powyżej z dużą szybkością. Póxniej przyszło kolejne sprawozdanie, które pozornie potwierdzało obserwację zrobioną przez Chilesa i Whitteda. Lecąc w pobliżu linii rozgraniczającej stany Karolina Północna – Wirginia, pilot doniósł, że zaobserwował “bardzo jasną spadającą gwiazdę” z głównego kierunku z Montgomery.
Według Chilesa i Whitteda, kapitan Chiles jako pierwszy zobaczył przedmiot i zwrócił na niego uwagę Whitteda. Najpierw rzecz była tylko jasnym światłem, zatem oni pomyśleli, że to mógł być odrzutowiec ale kiedy zbliżył się do nich zrozumieli, że nawet odrzutowiec nie mógł tego zrobić tak szybko. Chiles odbił samolot w zwartym zakręcie w lewo, a przedmiot zabłysnął przez co wydawał się być czymś co według szacunku znajdowało się siedemset stóp po ich prawej stronie. Kiedy przelatywał DC-3 uderzyło ekstremalnie wzburzone powietrze, i, oglądając się za siebie, Whitted widział, jak przedmiot odbija ku stromej wspinaczce.
W swojej książce kapitan Ruppelt wspomina krótko o tym wydarzeniu, “ludzie w dowództwie powietrznego wywiadu technicznego” zadecydowali że kiedy przyjdzie czas zrobią “ocenę sytuacji.” Sytuacją było UFO oraz czy było one międzyplanetarne.
1 październik 1948 roku miało miejsce inne tajemnicze wydarzenie w Fargo, kiedy to pilot gwardii narodowej z Północnej Dakoty, dwudziestopięcioletni podporucznik George F. Gorman, ścigał małe światło przez jakieś dwadzieścia minut. Ta obserwacja została gruntownie przedyskutowana w innych książkach zajmujących się UFO. Według Gormana, światło mrugało ciągle z przerwami, dopóki przedmiot nie zwiększył szybkości, w
15
którym to czasie światło zwiększyło swoją intensywność i stało się stałe. Światło miało sześć do ośmiu cali średnicy, ostre kontury, oraz wykonywało ostre zwroty których Gorman nie mógł powielić przy pomocy swojego F-51. Dwukrotnie światło obrało kurs kolizyjny z samolotem Gormana, i dwukrotnie Gorman zanurkował żeby zapobiec wypadkowi. Nagle światło nabrało szybkości i znikło. Pomimo iż trzej inni ludzie ( pilot niewielkiego samolotu, pasażer niewielkiego samolotu i okulista) zaobserwowali światło, ale oni nie dostrzegli wszystkich manewrów.
Kapitan Ruppelt oraz personel dowództwa powietrznego wywiadu technicznego powiedzieli, że światło było balonem. Ale: (1) Ruppelt i ludzie z ATIC nie widzieli światła ani jego manewrów; Gorman to widział; (2) “balon” kręcił” się przy lotnisku, symulując manewry walki powietrznej przez dwadzieścia minut; po czym jakiś błądzący wiatr zaniósł go z dużą szybkością poza zasięg wzroku; (3) światło zostało wyraźnie zdefiniowane, mrugając z przerwami, za wyjątkiem chwili kiedy wydawało się że zwiększyło szybkość, w którym to czasie pozostało stałe. Balon?
Ruppelt umieszcza kolejno trzy inne przypadki “włóczących się nocnych świateł”, z których jedne zostały zobaczone pomiędzy obserwatorem a księżycem. W incydencie Gormana światło było jedyną zobaczoną rzeczą; nic nie jest wspominane o rozproszonym plastycznym korpusie balonu, który na pewno byłby widoczny.
W listopadzie 1947 roku, wyruszyliśmy do Pheonix a w 1949 roku wyprowadziliśmy się do Los Angeles. Obserwacje UFO nie otrzymywały takiego rozgłosu jaki miały przez poprzednie dwa lata, za wyjątkiem sporadycznych historii depeszowych, sprawy miały się dość spokojnie. W 1951 znajomy w Burbank, który również był bardzo zainteresowany UFO zasugerował żebym spróbowała zorganizować cywilną grupę badawczą. Rozważałam to kiedy wyruszaliśmy do zatoki Sturgeon, Wisconsin, w sierpniu 1951 roku. W styczniu 1952 roku, po skontaktowaniu się z innymi astronomami amatorami, którzy byli zainteresowani tematem UFO, powołana została do życia Organizacja Badająca Fenomeny Powietrzne – APRO. W lipcu 1952 roku nasz pierwszy powielany biuletyn został rozesłany pocztą do pięćdziesięciu dwóch członków. Jesienią 1952 roku rozpoczęłam pracę korespondenta dziennikarskiego i pisywałam artykuły do Green Bay Press – Gazette, w konsekwencji czego spotkałam wielu ludzi którzy byli wobec mnie bardzo pomocni w śledzeniu wczesnych, niepublikowanych obserwacji z Wisconsin.
Szczególnie interesująca obserwacja została zrelacjonowana mi przez duchownego, który latem 1910 obserwował bardzo dziwny widok. Z powodu niezwykłej natury obserwacji, zapamiętał on rok. Powrócił do domu ze spotkania kościelnego, poszedł na tylne podwórze i poszedł do stodoły żeby po raz ostatni sprawdzić zwierzęta przed udaniem się na spoczynek. Nagle podwórze zostało zalane światłem – białym niczym światło księżyca. Popatrzył on w górę i zauważył formację złożoną z pojedynczego szeregu okrągłych przedmiotów przechodzących przez niebo z zachodu na wschód. Powiedział, że nie był on w stanie ocenić jak wysoko znajdowały się przedmioty, ale każdy obiekt był biały, wyraźnie zarysowany i promieniujący w białym kolorze. Noc była bezchmurna i jasna, gwiazdy również były jasne, ale nie było księżyca. Jego pierwszym wrażeniem było, że obserwuje długi, smukły przedmiot, ponieważ jarzenie się pozostawało za całą długością formacji, chociaż nie było tak błyszczące jak sam przedmiot. Potem zrozumiał, że patrzy na pewną ilość przedmiotów lecących w pojedynczej liniowej formacji, każdy z nich przemieszczał się w świetle albo smudze kondensacyjnej obiektu znajdującego się przed nim. Jednakże, każdy przedmiot wydawał się być pojedynczym obiektem niezwiązanym z innymi z linii. Przedmioty przelatywały z dużą szybkością, a świadek nie będąc obeznany ze zjawiskami astronomicznymi, on automatycznie określił je jako meteory, dopóki nie dowiedział się o UFO trzydzieści lat później kiedy “latające talerze” pojawiły się w dziennikach.
W październiku 1951 roku kolejny mieszkaniec Wisconsin, John Schopf z Algomy, zaobserwował przedmiot w kształcie kuli ziemskiej około 8 po południu. Noc była ciemna a Pan Schopf, jadąc z Lincoln do Argomy, zjeżdżał w dół wzgórza górującego ponad jeziorem Michigan kiedy zauważył on przedmiot ponad maską samochodu ( przedmiot musiał być dość nisko ponad horyzontem żeby został dostrzeżony). Podążał na północny wschód bardzo powoli i przechylił się pod kątem 30 stopni. Kolor, powiedział Schopf, był aluminiowy, obiekt miał wygląd żarówki pomalowanej na srebrny kolor świecącej na wskroś. W końcu znikł w oddali ponad jeziorem Michigan.
2
Brak Innych Odpowiedzi
16
POMIMO wielu przeciwnych twierdzeń, wypływających od tchórzliwego i często anonimowego rzecznika Sił Powietrznych, było wiele sprawozdań o obserwacjach niekonwencjonalnych przedmiotów powietrznych przez wykwalifikowanych obserwatorów, które zdecydowanie sygnalizowały pozaziemską naturę przedmiotów. Pomimo iż APRO posiada w swoich aktach obserwacje dostarczające dostatecznego dowodu na poparcie międzyplanetarnej teorii jako wytłumaczenie UFO, dla zwięzłości wybrałam tylko dwa, żeby zilustrować ten punkt widzenia.
Nasza pierwsza relacja dotyczy typu UFO w kształcie cygara, jest znacząca ponieważ miała miejsce w bazie Sił Powietrznych Holloman, a UFO zostało sfotografowane. Holloman jest centrum badań i rozwoju Sił Powietrznych umieszczonym w dorzeczu Tularosa, dziewięć mil na zachód od Alamagordo, oraz w przybliżeniu trzydzieści mil na północ od poligonu testowego White Sands. Wojskowy i cywilny personel stacjonujący w bazie obserwował wiele dziwnych przedmiotów na niebie ponad Holloman w ciągu minionych dziewiętnastu lat. Obserwator, inżynier elektronik, który złożył sprawozdanie, miał wcześniej zaobserwować wysoko grupę lśniących obiektów oraz zaakceptować pomysł, że zaistniały jakiegoś rodzaju zjawiska, które nie zostały zidentyfikowane zarówno przez naukowców jak i przez techników. Gorącego letniego dnia w lipcu 1950 roku, jadł on drugie śniadanie w swoim biurze w budynku prywatnego kontrahenta w Holloman. Zadzwonił telefon terenowy i inżynier oraz pewien operator teodolitu Askania zostali poinformowani przez jedną ze stacji obszarowych, że został zaobserwowany jakiś niezidentyfikowany przedmiot powietrzny. Poproszono ich żeby udali się do innej stacji terenowej, która była zaopatrzona w ręcznie działający teodolit Askania i była zlokalizowana jakieś trzy mile na północ; w celu kontroli obszaru. Mężczyźni pognali do wyznaczonej stacji, i używając dostarczonych im azymutu oraz wysokości przedmiotu, skupili na tym teodolit i odnaleźli ich obiekt.
(Opisy manewrów przedmiotu obserwowanego przez dwójkę mężczyzn mogłyby być sensacyjne, a w czytaniu o wiele bardziej podniecające aniżeli tutaj opisane, ale podstawowe fakty są ważniejsze od wrażeń które one tworzą. Utrzymywałam takie nastawienie przez piętnaście lat redagowania APRO Biuletynu i nadal uważam, że jest to najlepszy sposób postępowania.)
Przez wizjery na teodolicie obiekt prezentował się bokiem wobec obserwatorów i wydawał się być cygarokształtnym i metalicznym w kolorze bladożółtym przechodzącym w jasność czy połysk. Stateczniki znajdujące się w odległości jednej trzeciej od tyłu do przodu kadłuba samolotu z rzędem przynajmniej trzech prostokątnych iluminatorów rozciągających się od stateczników do tyłu obiektu oraz ulokowanych ponad linią środkową kadłuba samolotu uzupełniają jego fizyczny opis. Iluminatory były ciemne, nieco szaro “dymiące” ale nie świeciły się. Przedmiot unosił się w pozycji niemal horyzontalnej, na wyniesieniu 20-25 stopni, z azymutem północno-wschodnim. Wkrótce po tym, jak mężczyźni skupili ich teodolit na przedmiocie, rozpoczął on manewry. Obracając się w kierunku kamery, przedmiot stał się okrągły, ze statecznikami rozciągniętymi na zewnątrz po obydwu stronach. Potem opadł nagle, jak gdyby zaczął spadać, ale wstrzymał obniżanie się. Ponownie, ruszył w kierunku kamery, będąc zwrócony bokiem, potem opadł jak przedtem, ale tym razem pokazał ponownie swój boczny wizerunek.
W tym momencie operator pozostawił układ sterowania azymutem, podszedł do terenowego telefonu i zadzwonił do stacji Quenn – 1, doniósł im o kontakcie z obiektem sugerując w ten sposób żeby inne stacyjne urządzenia mogłyby zostać pobudzone do działania. Ponieważ ręcznie działający teodolit Askania wymaga dwóch operatorów, jednego do azymutu i jednego do wysokości, zatem kiedy operator znajdował się przy telefonie, inżynier nie był w stanie kontynuować śledzenia przedmiotu. Kiedy operator powrócił do kontroli, mężczyźni nie byli w stanie zlokalizować ponownie przedmiotu – on odleciał.
Mężczyźni przekazali wywołany przez nich film do Wydziału Redukcji Danych dla eksploatacji i analiz. Nie słyszeli oni nic o tym przez siedem do dziesięciu dni; potem zostali wezwani tam i przesłuchani przez młodego pierwszego porucznika. Nie rozpoznali oni oficera, pomimo iż nosił on bazową odznakę identyfikacyjną. Byli nieustannie przepytywani, czy wykonali jakieś fotografie, oraz opisywali bez przerwy obiekt który zaobserwowali. Potem ci dwaj mężczyźni zostali zapytani, czy mogliby zidentyfikować film przedmiotu, który mieli sfotografować. Jeden z mężczyzn całkowicie się rozgniewał przesłuchaniem, mówiąc oficerowi że widział on to co doniósł, sfotografował przedmiot i był przekonany, że obiekt był jakiegoś rodzaju pojazdem z przestrzeni kosmicznej. Został mu pokazany czternastoklatkowy film na projektorze filmowym Recordak. Czarno – biała prezentacja pokazała zamazaną elipsoidę z ciemnym centrum, ale żadnych szczegółów. (Zaintrygowany filmem rozmawiał on później z kobietą analitykiem matematycznym zatrudnioną w przedsiębiorstwie Land – Air; przypuściła ona, że przedmiot oscylował w powietrzu, uniemożliwiając uzyskanie dobrego obrazu1.) Potem mężczyźni zostali poinformowani przez swoich zwierzchników, żeby zapomnieli o całym wydarzeniu.
17
Istnieje określona paralela pomiędzy tym przypadkiem i raportem o następnej obserwacji, mianowicie, po obserwacji miały miejsce przesłuchania dokonane przez urzędników, którzy otrzymali ważną informację pouczającą sprawców żeby “zapomnieli” o tym co się wydarzyło. Żadna osoba, która obserwowała przez jakiś czas niezidentyfikowany przedmiot latający, oraz odnotowała wszystkie niekonwencjonalne cechy, takie jak kolor, kształt i zwrotność jak również manewry, nie zapomina łatwo to co on czy ona zobaczyli. Oczywiście, tak wcześnie jak w latach pięćdziesiątych a prawdopodobnie również w 1948 roku, Siły Powietrzne były w pełni świadome zwiastunu licznych obserwacji i sprawozdań które oni otrzymywali w związku z czymś co określali oni jako “niezidentyfikowane obiekty latające.”
Tutaj jest w jaki sposób trafiłam na odkrycie związane z następną dziwaczną obserwacją. Pan Lorenzen i ja odbyliśmy w kwietniu 1956 roku podróż do Los Angeles, ażeby posłuchać koncertu wiolonczelowego danego przez Roberta Robertiego, mistrza w swojej dziedzinie oraz jednego z wielu przyjaciół którego odwiedziliśmy kiedy byliśmy w Mieście Aniołów. Kiedy pewnego popołudnia odwiedzaliśmy jednego z naszych starych przyjaciół, nasz gospodarz, który pozostanie anonimowy z oczywistych powodów, że jego przyjaciel był w mieście i wyraził zainteresowanie APRO oraz bardzo chciał nas spotkać. Jesteśmy zawsze zadowoleni spotykając kogoś zainteresowanego UFO, ponieważ nowe opinie i świeże pomysły są ważne w badaniach, powiedzieliśmy zatem że chcielibyśmy spotkać tego człowieka, a nasz gospodarz zaaranżował jego pobyt w domu następnego wieczoru. Nasz przyjaciel wspomniał, że ten człowiek służył jako lotnik marynarki wojennej w czasie wojny koreańskiej, oraz jako jeden z sześcioro miał sensacyjne doświadczenie z dwoma niekonwencjonalnymi przedmiotami latającymi. W drodze do naszych kwaterunków, Jim i Ja dyskutowaliśmy, czy to może być kolejna fałszywa zagrywka, drugorzędna obserwacja z nie wieloma, jeżeli w ogóle szczegółami, albo kolejne oświadczenie dziwaka.
Następnego wieczoru usłyszeliśmy poniższą historią:
“Bardzo wcześnie pewnego wrześniowego ranka 1950 roku, trzy myśliwce bombowe rozpoczęły lot z pokładu amerykańskiego lotniskowca, przepływającego przy wybrzeżu Korei. Słońce jeszcze nie wzeszło i było szczypiące powietrze. Dwaj ludzie – pilot i kanonier radarowy – zajmowali każdy z trzech samolotów wyznaczonych do rutynowej misji, bombardowania i ostrzeliwania konwoju ciężarówek, który jak oczekiwał tego wywiad przeciwnika miał wić się wzdłuż dna doliny około stu mil od rzeki Yalu. Start był rutynowy, tak jak lot do wyznaczonego obszaru. Około siódmej rano, dokładnie wtedy gdy słońce przebijało się ponad górami na wschodzie, samolot podążał na północ, dziesięć tysięcy stóp ponad dnem doliny. Operatorzy radarowi mieli swoje oczy obrane na cel. Cel nigdy nie został zobaczony, ale to co się pojawiło, spowodowało u tych sześciorgu lotników znaczne zakłopotanie. W ogóle nie jest trudne do zrozumienia ich zaskoczenia czy niepokoju, ponieważ dostrzegli oni prawdopodobnie największe niekonwencjonalne przedmioty powietrzne w bliskim zasięgu ( biorąc pod uwagę okoliczności, porę dnia i doskonałą widzialność) przez dłuższy czas aniżeli jacykolwiek inni ludzie w powietrzu do wtedy.
Pan Douglas ( jak go nazwiemy) siedział spokojnie kiedy opowiadał swoją historię, ale to było oczywiste, że kiedy mówił o swoim doświadczeniu, przeżywał ponownie każdą jego chwilę. “Patrzyłem na dół wypatrując konwoju”, rozpoczął, “ zaskoczyłem się zauważywszy dwa duże kuliste cienie przechodzące wzdłuż ziemi z północnego zachodu z dużym tempem szybkości. Lecieliśmy na północ ponad doliną, która była otoczona na wschodzie i zachodzie przez góry, z przesmykiem bezpośrednio przed nami podążającym na północ. Kiedy zauważyłem cienie, spojrzałem w górę i dostrzegłem przedmioty, które je powodowały. One były ogromne. Wiem, że niebawem popatrzyłem na ekran mojego radaru. One również poruszały się na nim z dużą prędkością – około 1000 albo 1200 mil na godzinę. Mój radarowy ekranopis wskazywał odległość półtorej mili pomiędzy przedmiotami i naszymi samolotami po czym nagle zaczęło się wydawać, że przedmioty zatrzymały się, cofnęły się i zaczęły `denerwować się` albo `migoczący ruch`. Moją pierwszą reakcją było, oczywiście, żeby w to strzelać. Przygotowałem moje działka, które automatycznie przygotowały fotokarabiny. Jednakże, kiedy przygotowałem działka, radar zwariował. Ekran `zakwitł` i stał się bardzo jasny. Spróbowałem zmniejszyć jasność poprzez zmniejszenie czułości, ale nie przyniosło to żądnego skutku. Zrozumiałem, że mój radar został zablokowany i stał się bezużyteczny. Wezwałem potem statek, używając nazwy kodowej. Powiedziałem nazwę kodową dwukrotnie, ale mój odbiornik był – zablokowany przez dziwny brzęczący hałas. Spróbowałem dwóch innych częstotliwości, ale nie mogłem się przedostać. Za każdym razem kiedy przełączałem częstotliwości, strefa była wyraźna przez chwilę, po której rozpoczynało się brzęczenie.
“Kiedy to miało miejsce przedmioty nadal `denerwowały się ` tam przed nami, utrzymując naszą szybkość. Mniej więcej w czasie kiedy zrezygnowałem z prób nawiązania radiowego kontaktu ze statkiem, przedmioty zaczęły manewrować wokół naszych samolotów, krążąc powyżej i poniżej. Mogłem przez to je dobrze obejrzeć. Nigdy wcześniej nie widziałem niczego podobnego do nich, dowiedziałem się również, kiedy dotarliśmy na nasz statek, że pozostali ludzie z innych lotów wyrazili taką sama opinię. One były ogromne – powiedziałem wcześniej. Zanim mój komplet radarowy został przedłożony komisji, użyłem wskazanego zasięgu plus punktów
18
odniesienia na pokrowcu, do określenia wielkości. Miały one przynajmniej 600 a prawdopodobnie 700 stóp średnicy.
“Przedmioty miały wygląd `posrebrzanego lustra`, z otaczającą ich czerwoną poświatą. Były one ukształtowane nieco niczym kapelusze kulis, z prostokątnymi iluminatorami emanowało światło w kolorze miedziano zielonym, które stopniowo przesuwało się do świateł o blado pastelowych kolorach i ponownie do miedziano zielonego koloru. Ponad iluminatorami był migotający czerwony pierścień, który otaczał szczytową część.
“Kiedy rzeczy manewrowały ponad nami, zauważyliśmy ich dna. Pośrodku spodu był kulisty obszar, mający barwę czerni węglowej i nie odbijał światła. To był po prostu czarny kolor atramentowy, jest również ważne do odnotowania, ze pomimo iż cały przedmiot `denerwował się` podczas manewrowania, czarna kołowa część na dnie była stała i nie wykazywała żadnej oznaki ruchu.”
Pan Douglas zakończył swoje opowiadanie a Jim i Ja rozpoczęliśmy wystrzeliwanie pytań. Pan Lorenzen miał wiele doświadczeń z radarem i radiem. Zapytał on czy Pan Douglas zanotował jakieś inne cechy. Douglas odpowiedział że on i wszyscy ludzie z tego lotu odnotowali uczucie ciepła w samolocie, jak również coś co on opisał jako wibracje o wielkiej częstotliwości.
Kiedy przedmioty widocznie zakończyły badanie samolotów marynarki wojennej, wystartowały one w tym samym kierunku z którego przybyły i znikły przy dużej szybkości. Trzy samoloty powróciły później z powrotem na statek, gdzie zostały zrobione raporty. Sześcioro ludzi zostało przepytanych indywidualnie a potem grupowo przez wywiad wojenny. Zostali gruntownie przetestowani na wypadek promieniowania, tak samo ich samoloty. Mężczyźni ci nigdy nie poznali wyników testów licznikiem Geigera, ale dowiedzieli się że tarcze przyrządów na ich samolotach stały się niezmiernie świecące oraz wszystkie błony filmowe w fotokarabinach zostały zamglone czy naświetlone, pomimo iż żadna załoga nie użyła ani zarówno działek jak i aparatów fotograficznych.
Zwykłe wytłumaczenia zaoferowane przez wielu “ekspertów” nie pasują do tego raportu. Meteory, balony, halucynacje, refleksy, rewolucyjnie nowy samolot – wszystkie są niewystarczające. Tak jak Pan Douglas powiedział, “Pani Lorenzen, te rzeczy były prawdziwymi – inteligentnie kontrolowanymi maszynami.” Zapytałam, “Jak Pan myśli, skąd one mogły przybyć?”
“Postąpiłbym arogancko, jeżeli miałbym spróbować zdecydowanie określić ich pochodzenie, ale wiem jedno – te rzeczy były produktem inteligencji o wiele bardziej przewyższającej naszą – wykorzystana w nich wiedza była o wiele wyższa niż nasza. One musiały być z przestrzeni kosmicznej. Nie ma żadnej innej odpowiedzi,” stwierdził.
3.
“Latający Talerz” z Zatoki Jesiotra
SKRĘCIŁAM na rogu Trzeciej i Michigan i poszłam w kierunku sklepu spożywczego. Nagle ktoś zawołał, “Tu jest kobieta od latających spodków – zapytajcie jej co to jest!” Trzecia Aleja, główna ulica w Sturgeon Bay, była dosłownie pełna ludzi patrzących w niebo w kierunku północno – wschodnim. Popatrzyłam w górę i zauważyłam to również – srebrny, elipsoidalny obiekt.
To wydarzenie miało miejsce o 7 po południu 21 maja 1952 roku. Mogłam zapisać cechy i wykonać pracę korespondenta informacyjnego, co czyniłam dla Green Bay Press – Gazette w latach 1951 i 1952, a tego szczególnego wieczoru szłam do centrum, żeby przeprowadzić wywiad z miejscową nauczycielką tańca. Spóźniała się ona na nasze spotkanie, zatem poszłam kilka budynków dalej do sklepu Kellnera na moją drugą poobiadową filiżankę kawy.
Jeden z dziennikarzy z Door County Advocate, znajdującej się obok sklepu na Trzeciej Alei, oraz syn redaktora znajdowali się wśród tłumu na ulicy. To dziennikarz był tym, który wskazał na moją obecność. “Co to jest?” – Czy to jest latający talerz?” tłum chciał wiedzieć. Odpowiedziałam im że nie wiem i natychmiast zastanowiłam się, czy będzie możliwe dotarcie do kogoś godnego zaufania w północnej części hrabstwa i pokusić się o triangulację. (Hrabstwo Door jest wyższą częścią “kciuka” który wystaje z jeziora Michigan.)
Weszłam do sklepu i zatelefonowałam do Jima Cordiera z komisariatu policji. Jim był operatorem radiowym dla lokalnej i powiatowej policji. Zapytałam go, czy jakiś radiowy samochód znajduje się “ w górze na północy”, a on odpowiedział że miejski policjant Harry Londo oraz powiatowy posterunkowy Daniel O`Herne znajdują się
19
w pobliżu Fish Creek (Rybiej Zatoki). Powiedziałam jemu co widzieliśmy na niebie i poprosiłam żeby skontaktował się z O`Herne`e i Londo i dowiedział się, czy przedmiot jest widoczny w miejscu w którym się znajdują. Odłożyłam słuchawkę, pobiegłam ponownie na ulicę i zapytałam się widzów, czy ktoś z nich posiada parę lornetek polowych. Pan Eames, właściciel Restauracji Eames znajdującej się po drugiej stronie ulicy, powiedział że posiada on lornetkę o słabej mocy w swoim apartamencie, po czym przebiegł przez ulicę żeby ją przynieść. Obejrzałam się ponownie na przedmiot dokładnie w tym momencie w którym mogłam zobaczyć jak jego dno zaczyna jarzyć się czerwonawym odcieniem.
Eames nie powrócił z polową lornetką, zatem powróciłam do sklepu i zatelefonowałam do domu. Mój mąż nigdy nie widział UFO, dlatego chciałam żeby zobaczył ten przedmiot. Nie było żadnej odpowiedzi. Kiedy poszłam do domu, wykonywał on jakąś pracę na podwórzu i później dowiedziałam się, że nie usłyszał on telefonu. Ponownie zatelefonowałam na komisariat policji do Jima Cordiera. Rozmawiał on przez radio z O`Herne i Londo i opisał on to co oni mieli zobaczyć. W Sturgeon Bay (Zatoce Jesiotra) przedmiot znajdował się na północnym wschodzie na wysokości pod kątem 45 stopni. W Fish Creek przedmiot wydawał się nie być elipsoidalnym ale prawie doskonale okrągłym, z błyszczącym okrągłym czerwonym światłem znajdującym się w jego centrum i mającym około jedną trzecią średnicy obiektu. Wysokość nad płaszczyzną w Fish Creek wynosiła 60 stopni. Wszystkie opisy, te z Fish Creek i Sturgeon Bay, są zgodne, że przedmiot poruszał się bardzo powoli w północno-zachodnim kierunku.
Powróciłam na zewnątrz. Lornetki polowe przybyły. Za pomocą niskiej mocy szkieł obejrzeliśmy tą rzecz jako wyraźnie zdefiniowany, widocznie metaliczny przedmiot. Przez lornetkę, poświata na dnie była głęboką czerwienią.
W celu triangulacji widzenia stanęłam naprzeciw budynku sklepowego i ustawiłam w szeregu przedmiot z masztem anteny telewizyjnej na budynku po drugiej stronie ulicy. Maszt nie zaćmiewał całkowicie przedmiotu. O 7:40 po południu przedmiot był już niewidoczny w Sturgeon Bay. Był widoczny w północnej części hrabstwa przez więcej niż kolejnych pięć minut, po czym znikł z zasięgu wzroku z powodu pobliskich drzew. W całości, obserwowałam przedmiot z przerwami przez około trzydzieści minut. Później dowiedziałam się, że przedmiot został zauważony o 6:50 po południu przez obserwatorów w północnej części hrabstwa, kiedy znajdował się prawie nad głową. Wszyscy ci z którymi rozmawiałam odnieśli wrażenie, że przedmiot podróżował zasadniczo w kierunku północno wschodnim, podążając za linią brzegową jeziora Michigan. Kiedy nie było nic więcej do oglądania, ludzie na ulicach podjęli na nowo swoje sprawy, a Ja poszłam do domu żeby podyskutować z Panem Lorenzenem o tym co zaobserwowałam. Nazajutrz, Jim poszedł dokładnie w to miejsce gdzie stałam, obliczył odległość pomiędzy moim punktem obserwacyjnym a masztem telewizyjnym, oraz pobrał rozmiar masztu. Prosta miara linii odległości pomiędzy Fish Creek i Sturgeon Bay dała nam osiemnaście mil. To dało nam podstawową linię trójkąta, w ten sposób byliśmy na naszej drodze do obliczenia przybliżonej odległości przedmiotu od ziemi oraz jego średnicy.
Spodek ze Sturgeon Bay miał około 780 stóp średnicy, podróżował powoli na przybliżonej wysokości czterdziestu mil. Publikując historię zrozumieliśmy, że ludzie nie będą wierzyć czy akceptować 780 stóp średnicy, zatem stwierdziliśmy że był on szeroki na przynajmniej 400 stóp. Dla nas samych odnalezione faktyczne rozmiary były trudne do uwierzenia, pomimo faktu, że dopasowywaliśmy wszystkie współdziałające liczby bardzo ostrożnie.
“Wytłumaczenia” które nadeszły w ciągu kilku następnych dni były interesujące. Siły Powietrzne nie zbadały tej obserwacji, która miała wszystkie znaki rozpoznawcze “poważnej” obserwacji, ale przedsiębiorstwo General Mills z Minneapolis zajmujące się wówczas produkcją i wypuszczaniem ogromnych “skyhook-ów” – rodzaju balonów używanych do badania wyższych warstw atmosfery, stwierdziło do prasy, że “prawdopodobnie” zobaczyliśmy jeden z ich balonów, który został wypuszczony tamtego poranka i “mógł” być ponad hrabstwem Door w czasie obserwacji. Nie zostało wyjaśnione jasne światło na dnie przedmiotu; nawet nie zostało ono wspomniane w oświadczeniu prasowym. Nie została również wspomniana rzetelność obserwatorów. Miałam wiele doświadczeń w ocenianiu stopni łuku na niebie, jak również policjanci którzy obserwowali obiekt w Fish Creek byli weteranami drugiej wojny światowej oraz zdolnymi obserwatorami. Stwierdzenie General Mills nie usiłowało zdyskredytować triangulacji Pana Lorenzena, nie nadmieniło również faktu, że duże balony były znacznie mniejsze aniżeli czterysta stóp średnicy oraz nie są wyposażone w ogromne stałe światła.
Od czasu tej obserwacji myślałam wiele o naturze tak ogromnego ( mającego około dwieście dziewięćdziesiąt stóp średnicy) czerwonego światła, które nagle pojawiło się na dnie przedmiotu. Był to prawdopodobnie jakiś typ specjalnego światła używanego w rozwiniętych wysokościowych technikach fotograficznych? Wówczas słońce jeszcze nie zaszło, dlatego nie było ono potrzebne do oświetlenia; w dodatku, światło które pochodziło z obiektu nie rozświetlało jakiegoś pokaźnego obszaru.
Dzień po obserwacji spodka ze Sturgeon Bay rozmawiałam z O`Herne i Londo. Oboje byli “spodkowymi sceptykami” przed zaobserwowaniem przedmiotu, do chwili kiedy oni mogli zobaczyć coś oraz to coś nie mogło zostać wyjaśnione. O`Herne powiedział, “Nie wiem czym była ta rzecz, ale mogę Pani powiedzieć, że to nie był
20
żaden balon ani refleks czy halucynacja, ani jakiekolwiek inne wytłumaczenie.” Taki sam pogląd reprezentowało jakieś dwadzieścia innych osób, z którymi rozmawiałam po wydarzeniu.
Rok później rozmawiałam o tajemnicy spodków ze sławnym astrofizykiem, Dr. J. Allenem Hynkiem. Podając jemu wszystkie szczegóły, łącznie z oszacowaną przez nas wielkością przedmiotu, zapytałam go czy uważa, że przedmiot mógłby być balonem, na co on odpowiedział, “Nie.” “Zatem, jak Pan myśli doktorze co to mogło być?” zapytałam. “Nie wiem”, odpowiedział.
Urzędnicy Sił Powietrznych mieli powiedzieć, że są “niewystarczające dane” żeby dostarczyć jakiegoś wytłumaczenia, było to efektem ich niezdolności do wyjaśnienia przedmiotu w sposób konwencjonalny. To było całkowicie fałszywe założenie. Mieliśmy wystarczającą ilość obserwatorów w pewnej ilości różnych miejsc, umożliwiło nam to otrzymanie dobrego opisu konfiguracji obiektu – był wyraźnie okrągły i płaski. Jeżeli nie byłoby tego ogromnego, błyszczącego światła na dnie przedmiotu można by nagiąć punkt widzenia i przyjąć, że przedmiot był lecącym na bardzo wysokim poziomie nadzwyczaj dużym balonem badawczym, który mógł “naleśnikować” pomiędzy dwiema warstwami gęstego powietrza na niezmiernie dużej wysokości. Ktoś mógłby usiłować wyjaśnienie światła jako odbicie słoneczne, etc. Jednakże to światło, nie może zostać wyjaśnione w ten sposób. Zostało ono obserwowane przez około stu ludzi, którzy opisali ja jako wspaniałą poświatę na dnie UFO. Obserwatorzy, znajdujący się w punkcie oddalonym o osiemnaście mil na północ opisali je jako doskonale symetryczne światło tak błyszczące, że nie można było go wygodnie obserwować przez lornetki, oraz że było umieszczone dokładnie w środku przedmiotu. Jeżeli to byłoby zwykłe odbicie, nawet od słońca, wówczas to wszystko nie mogłoby być prawdą. A więc musimy przekreślić tę możliwość; spodek ze Sturgeon Bay nie był żadnym balonem, a paradujące tam światło nie było żadnym refleksem.
4
1952 – Pierwsze Lądowanie
KIEDY początkowe zainteresowanie latającymi spodkami zostało pobudzone w latach 1947 – 1950, kilkoro interesujących się tym ludzi rozpoczęło udokumentowywanie dostępnych danych oraz rozmyślało o ewentualnym pochodzeniu i motywach dziwnych pojazdów. Wśród nich byli major Donald E. Keyhoe, emerytowany oficer piechoty morskiej który napisał The Flying Saucers Are Real (Latające Spodki Są Prawdziwe), oraz Frank Scully, zawodowy pisarz oraz autor Behind the Flying Saucers (Za Latającymi Spodkami). Obie książki miały dużą sprzedawalność i jeszcze bardziej powiększyły zainteresowanie UFO. Scully skoncentrował się na kilku historiach, zostały mu one przedstawione a dotyczyły rozbitych dysków oraz ich pasażerów na pustyni Nowego Meksyku na początku sagi UFO. Jednakże Keyhoe, zajął się relacjami z obserwacji zebranymi od pilotów oraz obserwatorów pogodowych, osobiście zbadał i udokumentował wiele z nich.
APRO zostało założone w 1952 roku, przy pomocy garstki członków. Do czasu “fali” ( slang Sił Powietrznych dla okresu, podczas którego zrobionych jest wiele sprawozdań o UFO) z tamtego roku która objawiła się na całym świecie zebraliśmy kilku członków więcej, ale mimo wszystko były niedobory personalne. Waszyngtońskie wydarzenie tak zwany “punkcik”, obejmujące odbicia radarowe oraz lokalizację niezidentyfikowanych obiektów latających ponad Kapitolem w ciągu kilku nocy, wydawało się być wzrostem dopływu tajemnicy latających pojazdów. Ze względu na ograniczoną ilość członków, nie byliśmy w stanie zebrać sprawozdań, które powinniśmy mieć dla właściwej oceny. Pomimo tego, zanim ów rok dobiegł końca zasadnicza analiza dotycząca dokumentów z 1952 roku wydała niezaprzeczalny, nie budzący zastrzeżeń dowód, że nieuchwytne obiekty na niebie odwiedzają całą Ziemię. Bardzo niepokojący był fakt, że maszyny te zostały zaobserwowane w większości wypadków ponad ważnymi fortyfikacjami obronnymi w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Ponieważ te wczesne lata zostały tak dobrze udokumentowane przez innych pisarzy, zatem ograniczę moje relacje do tych wydarzeń, które nie zostały w pełni omówione, oraz które, jak uważam, potrzebują dalszych wyjaśnień.
Na początku kwietnia – 1952 – obszar wokół Albuquerque, Nowy Meksyk, został odwiedzony przez naprawdę dziwnie wyglądający przedmiot – czarną owcę pomiędzy zwykłymi dyskami, “cygarami” i kulami. Przedmiot zaobserwowany przez Carla Hawka, przypominał długie prostokątne latające skrzydło z jasnym wzorem w kształcie litery v na nim. Przedmiot był czarny, ale v było jasno żółte. Nie wydawał żądnego dźwięku, kiedy
21
poruszał się błyskawicznie przez niebo. Hawk, inżynier korporacji Sandia, powiedział że on i jego przyjaciel Marvin Harvey znajdowali się w bazie i patrzyli w górę żeby popatrzeć na myśliwce odrzutowe idące szybko w górę przez niebo. Potem zauważyli oni przedmiot który przybył poruszając się błyskawicznie ponad obszarem kanionu Tijeras z trajektorią ze wschodu na zachód, znikając w chmurze wydawała się być w przybliżeniu ponad centrum Albuquerque. Okres obserwacji wynosił dziesięć sekund, tak został zmierzony przez Hawka. Pewien artysta amator, naszkicował natychmiast to co zobaczył i zanotował jego wrażenia dotyczące jego oceny odległości i szybkości. Pomimo iż przyznał on, że nie był w stanie zrobić żadnej godnej zaufania oceny wielkości przedmiotu czy jego szybkości, uważał on, że wysokość obiektu wynosiła około dwa tysiące stóp a jego szybkość pomiędzy 200 a 400 mil na godzinę. Później, po zrobieniu sprawozdania dla Sił Powietrznych, otrzymał on list o urzędników Sił Powietrznych chwalących go za obiektywny i bezstronny raport, w liście tym odnoszono się do niego jako do dobrze wykwalifikowanego obserwatora. W czasie osobistej rozmowy ze mną w 1958 roku powiedział, że o ile on wie, Siły Powietrzne nadal uważają jego obserwację jako niewyjaśnioną.
Sprawy były wyciszone podczas pierwszych miesięcy 1952 roku, ale letni sezon spodkowy został otwarty z hukiem kiedy piloci linii lotniczych Pan American William B. Nash oraz W. H. Fortenberry zobaczyli sześć jarzących się na czerwono dysków, kiedy przelatywali w pobliżu Newton News, Virginia, w nocy 14 lipca. Przedmioty, znajdujące się milę pod nimi, wydawały się mieć około stu stóp średnicy, leciały w formacji posuwającej się szczeblami w górę. Wykonały one zwrot o 150 stopni będąc poniżej i dokładnie z przodu samolotu pasażerskiego, podążyły w innym kierunku dołączając do dwóch następnych dysków, które nadeszły z tyłu i pod samolotu Pan – American. Kiedy przesuwały się one nocą, światła dysków mrugały, jedno do drugiego.
Piętnaście dni później, 29 lipca, sprzedawca dostarczający fotografie Sid Eubanks, z Wichita, Kansas, prawie został zmieciony poza autostradę federalną 81, pomiędzy Bison a Waukomis, Oklahoma, przez nisko lecącą żółto – zieloną potem żółto – brązową smugę światła, która przestraszonemu Eubanksowi wydawała się mieć około czterystu stóp długości. On nadal drżał ze strachu kiedy opowiadał swoją historię na policji w Enid. Nie był on w stanie dostarczyć żadnych dodatkowych szczegółów poza tym, że przedmiot był kulistego kształtu kiedy znajdował się ponad nim. Prasowe depesze doniosły podstawowe fakty.
Od tego momentu historie o wielkiej fali latających spodków z 1952 roku zostały dobrze opisane w książkach i periodykach wydawanych przez poświęcających się tajemnicy UFO wielbicieli. Każdy periodyk na świecie prowadził kronikę wydarzeń z lata 1952 roku. Z nagromadzonego stosu obserwacji wyszła nić szczegółowego scenariusza – powietrzne i ziemne fortyfikacje Stanów Zjednoczonych i Kanady zostały gruntownie rozpoznane przez niezidentyfikowane obiekty latające. W dodatku do masowych wizyt tych dwóch krajów dyski odwiedziły również resztę świata, ale w mniejszej skali. Niemowlęcy Izrael został pozdrowiony w sierpniu ponad Hajfą przez jasno zielony eliptyczny przedmiot z wyraźnym, szybko obracającym się pasem wokół jego środka. Owalny przedmiot o wielkiej jasności, emitujący ogon dymu i lecący z wielką szybkością, został zgłoszony ponad Bogotą, stolicą Kolumbii. Przedmiot zaiskrzył się ze stratosfery i zatrzymał się na około dwadzieścia sekund ponad Rzymem, zanim znikł. Jeden z najbardziej sensacyjnych raportów nadszedł ze Wschodnich Niemiec gdzie mężczyzna i jego córka twierdzili że zobaczyli latający dysk na ziemi oraz dwoje ludzi w srebrzystych ubraniach w jego pobliżu. Trzy wysoko lecące, szybkie spodkokształtne obiekty badały Madryt w nocy, pozostawiając smugi kondensacyjne. Na Morzu Bałtyckim załoga duńskiego niszczyciela, uczestniczącego w “Operacji Mainbrace”, zauważyła “latające ciało” podróżujące z dużą szybkością ponad południową krawędzią morza, pięćdziesiąt mil od rosyjskiej bazy wyposażonej w zdalnie kierowane pociski. Serwisy depeszowe odnotowały historie o latających spodkach ponad liniami bitewnymi w Korei jak również ponad Japonią. W niektórych obserwacjach japońskich obiekty były śledzone na radarze i ścigane przez odrzutowce.
29 marca 1952 roku, porucznik David C. Brigham leciał wspieranym kierowniczo samolotem rozpoznawczym na wysokości sześciu tysięcy stóp ponad północną Japonią. Pewien F-4 Thunderjet pędził obok i Brigham zobaczył bardzo jasny, dysko kształtny obiekt, mający około ośmiu cali średnicy, na prawo i dokładnie za odrzutowcem. Wyglądało, jakby poruszał się on 30 do 40 mil szybciej aniżeli odrzutowiec, i zbliżał się szybko do niego. Tuż przed tym zanim doleciał do jego kadłuba samolotu, przedmiot prawie momentalnie przyspieszył do szybkości odrzutowca w powietrzu, wywracając się na krawędź w przybliżeniu przechylił się pod kątem 90 stopni. Wydawał się trzepotać około dwudziestu stóp od kadłuba samolotu przez dwie czy trzy sekundy zanim oderwał się i pojawił w okolicy prawego skrzydła, gdzie wydawał się trzepnąć raz jakby uderzył go strumień powietrza za zbiornikiem paliwowym znajdującym się na szczycie skrzydła. Brigham powiedział, że potem okrążył on odrzutowiec, przeleciał na przód niego, po czym nagle znalazł się w górze, sprawiał wrażenie że przyspiesza i w końcu wystrzelił poza zasięg wzroku za pomocą czegoś co przypominało stromą, prawie pionową wspinaczkę. Brigham powiedział, że cechą charakterystyczną jego lotu był powolny, trzepoczący ruch, obiekt kołysał się tam i z powrotem robiąc przechyły wynoszące w przybliżeniu czterdzieści stopni, prawdopodobnie w odstępach jednosekundowych, oraz odlatywał w dal o wiele bardziej ostro aniżeli mógłby to zrobić samolot. Powiedział, że manewrowanie wydawało się celowe i dokładne. Brigham był w stanie dośc
22
dokładnie ocenić odległość – był około 30 do 50 stóp daleko. Chociaz obserwacja trwała tylko około dziesięciu sekund, Brigham mógł dobrze obejrzeć przedmiot, a na wywiadzie Sił Powietrznych sprawozdanie wywarło widocznie wystarczające wrażenie, żeby przeznaczyć je do serwisów depeszowych bez określonych uwag czy zaprzeczeń.
Przedmiot może być bardzo dobrze spowinowacony z, albo identyczny jak, małe, szpotawo kolorowe światła zdumiewająco manewrujące, które dość często obserwowane są nocą. Jednakże, wielkość nocnych świateł nie może być oceniona, ponieważ mogłyby one jedynie świecić na pojeździe większym aniżeli ich własna pozorna średnica.
Pewne doniesienie Associated Press z Seulu zanotowane 10 lipca dotyczyło obserwacji dwóch obiektów dokonanej przez kanadyjski niszczyciel, oraz potwierdzenie radarowe. Sprawozdanie marynarki wojennej lokalizowało przedmioty na wysokości dwóch mil oraz w odległości siedmiu mil. Drugi raport marynarki wojennej zbył obiekty jako Jowisz, co jeden z oficerów skomentował, że Jowisz nie przychodzi parami oraz że Jowisz znajdował się kilka milionów mil od zasięgu radaru będącego na statku.
Z wyjątkiem kanadyjskiej i bałtyckiej obserwacji, te w krajach innych aniżeli Stany Zjednoczone i Kanada zostały zrobione po 5 sierpnia. Kanadyjska i Amerykańska fala zakończyła się. Przypadkowo dostrzeżone obserwacje podczas sierpnia i września wydawały się być tylko refleksjami wobec głównego celu nawiedzeń, być może wstępnym rozpoznaniem innych obszarów. Obserwacje w Europie, Afryce i Ameryce Południowej po głównej fali z 1952 roku były widocznie zaledwie lotami obserwacyjnymi, ponieważ te obserwacje otrzymały znacznie większe zainteresowanie dwa lata później.
Punktem kulminacyjnym napływu spodków w 1952 roku była, oczywiście, wizytacja ponad Waszyngtonem, Dystrykt Kolumbia. Keyhoe, między innymi, doniósł że w czasie jednej z wizyt pewien obiekt był ponad Białym Domem a drugi ponad samym Kapitolem. Obszar Waszyngtonu jest otoczony przez lotnicze drogi powietrzne, oraz Fort Monmouth, będący wówczas miejscem tajnych laboratoriów wojskowych obronnych, znajdujący się w pobliskim New Jersey. Wydawało się, że Waszyngton, Dystrykt Kolumbia, sam w sobie nie był najważniejszym celem dla tych odbywanych o zmroku wizyt. Wobec tego, że wizyty zostały głownie ograniczone do instalacji wojskowych, istnieje wobec tego prawdopodobieństwo że pasażerowie mogli pomylić Kapitol i Biały Dom, jak również inne imponujące znaki graniczne, z obiektami wojskowymi. W 1957 roku Pan Lorenzen i Ja odwiedziliśmy przyjaciół w Nogales; Arizona; w terenie zatrzymaliśmy się w Fort Huachuca, który był nowym miejscem działalności Monmouth. Nie zostaliśmy zaskoczeni dowiadując się, że wkrótce po reaktywacji bazy miał miejsce zalew obserwacji UFO w rejonie fortu. Spodki utrzymywały należytą postawę ponad wszystkimi nowymi wytworami!
16 lipca 1952 roku o 9:35 rano, coś uwzględnianego przez badaczy jako “dobre” zdjęcie UFO, zostało pstryknięte przez brudne okno laboratorium fotograficznego stacji powietrznej straży przybrzeżnej w Salem, Massachussetts. Fotografia stworzyła historię i przemknęła dookoła świata w depeszach informacyjnych. Przedstawiała cztery jarzące się obiekty, które były podobne do dwóch misek na zupę ściśniętych razem. Fotograf, Shell Alpert, powiedział że obserwował je przez pięć czy sześć sekund zanim spróbował je sfotografować; do chwili kiedy nacisnął on migawkę, miały one znacznie osłabić swoje światło. Opinia straży przybrzeżnej była taka, że nie ma ona żadnego zdania co do co przyczyny albo źródła “obiektów”, i publikuje fotografię tylko z powodu rozpowszechnionego zainteresowania publicznego zjawiskami powietrznymi. Oczywiście później, było teoretyzowanie w oficjalnych komunikatach, że Alpert sfotografował jedynie światła odbite w znajdującym się naprzeciw oknie laboratorium. Nigdy nie dowiedziano się, czy byli inni świadkowie, ale podobne przedmioty były od tego momentu obserwowane i zostały sfotografowane, na przykład, nadzwyczajne “saturno – kształtne” fotografie UFO wykonane przez fotografa IGY – Międzynarodowy Rok Geofizyczny – w pobliżu wyspy Trindade w styczniu 1958 roku. (Patrz – Ryciny A-D).
W 1952 roku lądowanie tego rodzaju pojazdu miało miejsce w pobliżu West Palm Beach, Floryda. Ten przypadek miał zostać zdemaskowany, przekręcony, upiększony oraz zasadniczo pogmatwany. Po latach poszukiwań jest oczywiste że coś tam wylądowało, oraz że człowiek dostał się wystarczająco blisko żeby widzieć przedmiot.
19 sierpnia około 9 po południu druh D. S. “Sonny” Desvergers oraz trzech chłopców skautów z jego oddziału, jechali wzdłuż tropu wojskowego około pięć mil na zachód oraz dwanaście mil na południowy zachód od West Palm Beach. Nagle Desvergers zauważył coś co wydawało się być czymś palącym się kilkaset jardów od drogi. Nie było żadnych domów w okolicznym terenie zajętym przez zarośla małych palm. Desvergers, myśląc, że rozbił się samolot, zatrzymał samochód i wyprawił się dla lepszego widoku. Nakazał chłopcom pozostać w samochodzie, oraz jeżeli nie wróci po dziesięciu minutach powinni przyjść mu pomóc. Potem rozpoczął on potem swoją drogę do krawędzi zarośli i wystartował w kierunku światła ze swoją maczetą i latarką. Kiedy zbliżył się do rozświetlonego obszaru zrozumiał, że było coś nie tak; nie było żadnych krzyków o pomoc, żadnych dźwięków pożaru – tylko niesamowicie czerwona poświata. Wtedy popatrzył w górę – coś kulistego z fosforyzującą poświatą unosiło się dokładnie ponad jego głową. Instynktownie, uchylił się i cofnął, kierując
23
równocześnie maczetę na przedmiot. Od spodu przedmiotu rozkwitł zamglony okrągły płomień i popłynął prostu ku jego twarzy. Zarzucił rękę z przodu swojej twarzy i opadł na ziemię, prawie nieświadomy. Zapach rzeczy, która uderzyła go w twarz wpisał się do rejestru w jego umyśle. “Był to obrzydliwy, przyprawiający o mdłości smród – gorszy aniżeli zepsute jaja, bardziej przypominał palące się mięso”, powiedział później.
Trzej skauci w samochodzie na boku drogi zostali zaniepokojeni kiedy dziesięć minut minęło a potem przedłużyło się do dwudziestu. Zobaczyli, jak wybuchają dziwne płomienie, tam gdzie znikł ich druh. Chłopcy, David Rowan, Bobby Ruffing oraz Charles Stevens, wyszli z samochodu i pobiegli na północ po autostradzie, aż oni doszli do domu J. D. Bryntesona. Tam opowiedzieli swoją historię, ich strach był oczywisty dla Pana Bryntesona, który zatelefonował do zastępcy szeryfa Motta N. Partina w Boynton Beach, oddalonego o pięć czy sześć mil. Zastępca popędził na autostradę i odkrył samochód z ciągle świecącymi jego światłami. Usłyszał błądzące kroki w wypełnioną wodą rowie obok drogi. Skupił tam swoją latarkę i zauważył nadchodzącego Desvergersa. Przechylał się, jakby był nietrzeźwy, jego twarz była blada i według Partina, wyglądał jakby doznał szoku. Gwałtownie opowiedział swoje doświadczenie. Powiedział, że próbował krzyczeć i biec, ale nie mógł, jak również nie przypomina sobie w jaki sposób dostał się na krawędź drogi. Według obliczeń, Desvergers znikł na półtorej godziny. Włosy na jego przedramionach zostały spalone, mogło tak być przez to, że użył on swoich rąk do ochrony twarzy przed gorącem czy ogniem. Szeryf nie znalazł w zaroślach niczego, oprócz nasiąkniętej latarki Desvergersa na ziemi tylko że z odkrytym obiektywem. Powróciwszy do samochodu Partin zbadał beret Desvergersa i znalazł trzy małe dziury, które wydawały się być w nim wypalone.
To są jasne, nieodzowne rzeczy dla tej historii. Jednakże później, więcej faktów oraz prawie faktów ujrzało światło dzienne. W swojej książce Raport w sprawie Niezidentyfikowanych Obiektów Latających, Edward Ruppelt, ówczesny szef spodkowej grupy badawczej w centrum rozwoju powietrznego w Wright – Patterson, przyznaje się na 239 stronie, że oficerowie śledczy Sił Powietrznych próbowali udowodnić, że incydent Desvergersa był żartem. Opierając się na historii badań Desvergersa, zespół Sił Powietrznych postanowił trzymać się w pobliżu i sprawdzić dokładnie relację. Próbki trawy pobrane z miejsca wydarzeń zostały przetestowane. Pomimo iż trawa nie była dotknięta, korzenie zostały spalone. Z wyjątkiem ekstremalnie zwęglonych najdłuższych źdźbeł, trawa nie prezentowała niczego; sprawozdanie laboratoryjne doszło do wniosku, że te długie źdźbła zostały przechylone, dotknęły ziemi i przez to zostały zwęglone. Laboratorium powieliło zwęglenie poprzez umieszczenie kępy żyjącej trawy na patelni z ziemią i piaskiem po czym ogrzaniu jej palnikiem gazowym do około 300 stopni Fahrenheita. Ani Ruppelt ani laboratorium nie mieli jakiegokolwiek pomysłu jak to mogło być zrobione na zewnątrz laboratorium.
Ale były inne fakty, które interesowały mnie o wiele bardziej. W 1957 roku kapitan William B. Nash, członek APRO i jeden z głównych uczestników obserwacji Nash – Fortenberry w pobliżu Newport News w czerwcu 1952 roku, przysłał mi zdjęcie obszaru w którym miało miejsce wydarzenie. “Zarośla” były krzaczastymi palmami a obszar gdzie wykonane zostało zdjęcie był z łatwością widoczny z drogi. Jednakże, Ruppelt na 241 stronie stwierdza, że on i jego drużyna udali się na teren w nocy i, stosownie do w przybliżeniu takich samych warunków jakie istniały w czasie przygody Desvergersa, usiłowali powielić sytuację. Nawet stojąc na dachu ich samochodu, powiedział, nie byli w stanie dojrzeć miejsca, gdzie miał rzekomo upaść Desvergers. Chciałabym wiedzieć w jaki sposób wytworzyli oni takie same warunki oświetleniowe, w jaki sposób mogli oni określić jakie one były, w jaki sposób byli oni w stanie zbliżyć się do czegoś, czego Desvergers nie był w stanie właściwie opisać albo zrozumieć. Czy wiedział on na przykład z doświadczenia, jak wiele światła był w stanie wyprodukować pewien rodzaj UFO?
Opowieści chłopców nie zostały zdyskredytowane, a zwęglone korzenie wspierały historię Desvergersa. Jednakże Ruppelt stwierdził, że Siły Powietrzne spisały całą historię na straty jako żart. To przyznanie się, sugerowane przez wielu badaczy cywilnych, że Siły Powietrzne nie prowadzą naukowych badań nad UFO. Coś unosiło się ponad tą polaną, wypalone dziury w czapce Desvergersa, wystrzał kuli ognistej w powietrze oraz zwęglone korzenie trawy – to dowód istnienia samolotu tak stojącego powyżej naszych najlepszych tak niedostępnie, że nasze najlepszej jakości ziemskie wyglądają przy nim jak dziecięce wagoniki kolejowe w porównaniu.
Aktualna sztandarowa historia z wtorkowego z 29 lipca wydania wychodzącego w Milwaukee Sentinel, była dosyć reprezentatywną wiadomością przedstawianą przez całe Stany Zjednoczone. ODRZUTOWCE SĄ CZUJNE PRZEZ 24 GODZINY NA DOBĘ, ŻEBY ŚCIGAĆ SPODKI, czytamy, z podtytułem: DYSKI NAD DYSTRYKTEM KOLUMBIA, OSTATNIO TYSIĄC ‘OBSERWATORÓW’ W STANACH ZJEDNOCZONYCH A RAPORT SIŁ POWIETRZNYCH PRÓBUJE USPOKOIĆ SPOŁECZEŃSTWO.
Historia INS - partii rządzącej - rozpoczęła się przez stwierdzenie, w poniedziałek, poprzedniego dnia, że Siły Powietrzne wydały rozkaz dla swoich ”gorących” odrzutowców, żeby utrzymywały dwudziesto cztero godzinny alarm z powodu “latających spodków”. Wówczas opowieść zmniejszyła podekscytowanie przez stwierdzenie, że oficjalni mężowie stanu “ poszukują uspokojenia publicznego podekscytowania”, spowodowanego przez ostatni wysyp sprawozdań o spodkach. Trwający dzień i noc alarm został wydany przez pułkownika Jacka C. Westa,
24
dowódcę 142d szwadronu przechwytywaczy myśliwskich w New Castle, Delaware, w następnie mających miejsce w poprzedni weekend obserwacji spodków ponad regionem Waszyngtonu, Dystrykt Kolumbia. Artykuł mówił że te wstępne badania Sił Powietrznych, łącznie ze ściganiem obiektów, wskazały że “ostatnia” [ kursywa moja] flotylla spodków nie wytworzyła groźby dla Stanów Zjednoczonych. Poza tym obserwacje były wytworem zwykłych ptaków, “złą interpretacją przedmiotów konwencjonalnych”, łagodną histerią, zjawiskami meteorologicznymi albo nieprawdziwymi bujdami. Sprawozdanie Sił Powietrznych wskazywało również, że niewyjaśnione obserwacje wydawały się być dorywczą modą i nie wykazywały żadnych cech charakterystycznych które wskazywałyby, że przedmioty te były kontrolowane przez “ciała rozumne.”
Jest oczywiste, że ktoś trącił swój palec wcześnie w grze. Książka Ruppelta opowiada o grupie obserwacji na wschodnim wybrzeżu, które rozpoczęło się obserwacją w Bostonie a następną w Fort Monmouth. Stwierdza on że bez wprowadzania jakichkolwiek imaginacji czy dzikich założeń – UFO zostało spotkane w Bostonie, stamtąd poprzez Long Island, zatrzymało się przez jakiś czas przy wojskowych laboratorium Fort Monmouth, potem kontynuowało podróż na południowy zachód, podążając do Waszyngtonu, Dystrykt Kolumbia. Niezawodnie, raport nadszedł później: UFO zostało zauważone w Waszyngtonie, Dystrykt Kolumbia. I nawet później, po ukazaniu się książki Ruppelta, cywilni badacze UFO przypięli obserwacje do mapy, przyłożyli do nich nitkę czy linijkę i znaleźli prostoliniowy kurs. Faktycznie, UFO obniżyło się ponad Bostonem, zatrzymało w Fort Monmouth, a potem przemieściło na północny – północny zachód na Waszyngton, Dystrykt Kolumbia.
Ale pozwólmy sobie powrócić do oświadczenia z 19 lipca. Omawiając prawdopodobną groźbę dla Stanów Zjednoczonych, stwierdzenie Sił Powietrznych mówiło: “ostatnia flotylla spodków nie wytwarza `groźby` dla Stanów Zjednoczonych.” Dlaczego wyszczególniono ostatnią flotyllę spodków? Co z “flotyllami” które zostały zaobserwowane w przeszłości, oraz które mogą zostać dostrzeżone w przyszłości? Te najwcześniejsze obejmowały rozpoznanie naszych laboratoriów atomowych i władze wiedziały o tym. Po 29 lipca 1952 roku Siły Powietrzne oraz inne agencje rządowe były świadome tego, że spodki odwiedziły każdą główną instalację wojskową w Stanach Zjednoczonych. I, jeżeli Ruppelt odkrył prosty wzór linii obserwacji po pierwszym lipca, zapewne centrum badania UFO w WADC byłoby świadome tego faktu, a wówczas komunikat Sił Powietrznych który opublikowały 29 lipca byłby przykładem największej odwagi. A tak niemal wydaje się, że wydali oni to oświadczenie dla uspokojenia samych siebie.
5
1954 – Europa i Ameryka Południowa
CHOCIAŻ dostateczna ilość obserwacji została zrobiona gdzie indziej w świecie podczas opozycji Marsa w 1954 roku, w znacznej mierze najwięcej z nich było w Europie i Ameryce Południowej. Badacze nie znaleźli żadnego sensownego szablonu wśród setek obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających w czasie roku, chociaż było całkowicie oczywiste, że dyski koncentrowały się na dwóch zasadniczych obszarach. Wysiłki podejmowane przez APRO w celu odnalezienia linii ortotenicznych dla Ameryki Południowej podczas fali z 1954 roku, nie przyniosły niczego. Dopóki później wzory “prostej linii” nie zostały odkryte przez Aime Michela. Tak jak to wskazał zręcznie Michel, otrzymanie poprawnych danych jest konieczne do kontynuowania takiej analizy. Niestety, nawet po 1954 roku nie mieliśmy dostatecznego obszaru pokrycia czy wystarczająco zainteresowanych pracowników ażeby zebrać dane których potrzebowaliśmy. Ale zostało wyraźnie ustalone, że bliski przegląd krajów Ameryki Południowej oraz Europy ciągle posuwał się dalej.
To był również rok komitetu Marsa, po obejrzeniu setek stóp filmu wykonanego przez specjalną komisję w czasie opozycji Marsa, ogłoszono że jakiegoś rodzaju życie istnieje na tej planecie. Twierdzenie to było do czasu czystym przypuszczeniem. E. C. Slipher powrócił w październiku ze swojej wyznaczonej pracy jako obserwator Marsa z obserwatorium w Bloemfontein, Republika Południowej Afryki, i zaprezentował swój wstrząsający wniosek światu w oświadczeniu prasowym wydanym w Waszyngtonie, Dystrykt Kolumbia. Powiedział on że Mars musi być pełen życia, inaczej nic by tam nie rosło, zmieniając się zgodnie z porami roku, a kurz z jego czerwonych pustyń osiadłby dawno temu na jego całej tarczy, czyniąc całą planetę jednokolorową. To była dobra wiadomość dla wielu astronomów amatorów i badaczy UFO, zmęczonych śmiesznymi teoriami wyjaśniającymi liczne tajemnice dysku Marsa. (Jedna z nich, na przykład, rozważała zielone substancje na Marsie, jako będące tylko pyłem wulkanicznym, który sezonowo przedmuchiwany jest przez powierzchnię
25
planety. Jednakże, ta teoria nie wyjaśniała jakiego rodzaju wiatr mógł również sezonowo wdmuchiwać rzeczy z powrotem do dogodnie umieszczonych szczelin tak, że oprócz biegunów, podczas zimowego sezonu planeta znów wydawałaby się być przykrytą przez czerwoną pustynię.) Ta wiadomość była również ważna, ponieważ wydawało się oczywiste tak wcześnie jak w 1952 roku, że latające dyski mają jakieś związki z planetą Mars. Największa ilość obserwacji została zrobiona podczas zbliżenia tej planety i Ziemi. Przez lata popularne czasopisma i artykuły gazetowe wskazywały, że spodki były obserwowane zazwyczaj w czasie letnich miesięcy; ale były one odbiciami naziemnych świateł na warstwach inwersyjnych w wyższej atmosferze, co zdarzało się podczas gorącej pogody. Niektóre wypadki zaszły tak daleko, że sugerowano iż ci którzy zobaczyli UFO byli ofiarami gorąca. Ponieważ ci “eksperci” dążyli do wyjaśniania raczej z daleka problemu, aniżeli rozwiązywania tego zbiegu okoliczności pomiędzy wpływem spodków i bliskością Marsa w latach 1952 i 1954, jak również faktu, że żaden wysyp obserwacji nie został zarejestrowany w lecie 1953 roku, co zostało wygodnie przeoczone.
Opinia wśród badaczy dotycząca faktycznej relacji pomiędzy bliskością Marsa a “falami” UFO jest różna. Niektórzy twierdzą, że Mars nie może być ostoją inteligentnego życia, oraz że dyski, jeżeli naprawdę są one pozaziemskie, muszą przybywać z planety z innego systemu aniżeli należącego do tego słońca i jego rodziny dziewięciu planet. Inni, łącznie ze mną, czują, że nie wiemy wystarczająco wiele o Marsie, żeby zrobić uzasadnione stwierdzenie co do jego zdolności do podtrzymywania inteligentnego życia. Nie jest powszechnie zrozumiane, że wiele przyjętych “faktów” o naszych sąsiadach w przestrzeni nie jest w ogóle faktami, ale tylko że ani jeden nie poparł wystarczająco dobrze teorii w większości przypadków. Ostatnio astronomowie zwrócili uwagę na to że Jowisz, mógłby być raczej o wiele bardziej ciepłym niż zimnym światem, jak długo przypuszczano, że takim właśnie jest. Astronomia nie ma jeszcze rozwiązanych licznych tajemnic naszego własnego naturalnego satelity, księżyca, nie jest również pewne że o wiele więcej będziemy wiedzieli, kiedy wreszcie będziemy zdolni żeby na jego powierzchni wylądował załogowy statek kosmiczny.2
Po przeczytaniu książki Michela Latające Talerze Oraz Tajemnica Linii Prostej ( The Flying Saucers and the Straight-Line Mystery), zdecydowałam się o porównanie badań nakładając jego wykresy linii prostych na mapę zawierającą francuskie centra obrony; przyjmując, że on już przeprowadził takie badania. Później żałowałam tej decyzji, z powodu sugestii Dr. Fontesa że wzory linii prostej UFO zawierającej obserwacje i lądowania we Francji w 1954 roku, pokrywają się z francuskimi naziemnymi i powietrznymi instalacjami obronnymi. Prawdopodobnie M. Michel zdawał sobie z tego sprawę, ale nie uważał tego za wystarczający dowód na rozpoznanie wojskowe. Z drugiej strony mogło tak być, że Michel znał znaczenie tych korelacji ale zawahał się uczynić to publicznie. Biorąc pod uwagę drobiazgową metodę użytą przez siebie w jego badaniach, jak również jego ścisłe obstawanie przy faktach, moim zdaniem to drugie wytłumaczenie jest tym poprawnym.
Joseph Rolas i Horacio Gonzales byli dla APRO głównymi dostarczycielami informacji z fali 1954 roku w Ameryce Południowej, ale ponieważ z Wenezueli przysłali oni ogromną ilość wiadomości, centrala APRO zajęła się właśnie informacjami wenezuelskimi, przez co doniesienia z innych krajów południowoamerykańskich były fragmentaryczne. Jednakże, kiedy w latach 1956 i 1957 zaczęła się zwiększać ilość południowoamerykańskich członków APRO, po tym jak fala z 1954 roku spowodowała skupienie się na temacie, obserwacje poczynając od okresu 1954 roku, zostały zebrane i uratowane przez nowych członków oraz wysłane do nas. Całkowicie bliskie obserwacje w Ameryce Południowej, były zupełnie jasne w odkrywaniu innego rodzaju wzoru. Książka Michela zajmująca się szablonem prostej linii sygnalizowała rozpoczęcie zwiadu europejskiego przy pomocy wielu dokładnie udokumentowanych obserwacji. Porównując francuską “falę” do występu orkiestry, Michel rozpoczął jego dokumentację przy pomocy wydarzeń z końca sierpnia i wczesnego września 1954, (“orkiestra dostrajająca się”), przeszedł do w pełni rozwiniętej fali od 17 września do 30 września (“crescendo”), omówił od 1 października do 11 października ( “cała orkiestra”), oraz odnotował opadanie raportów po 12 października ( “diminuendo”). Nawet doraźne zbadanie posiadanych przez APRO wycinków z periodyków oraz raportów przypadków z tej fali wskazuje natychmiast, że inny wzór rozpoczął się gdzieś indziej po tym jak obserwacje zmniejszyły się ponad Europą. W czasie od 17 października do 1 listopada rozproszone sprawozdania nadeszły z Włoch, Hiszpanii i Portugalii. Niektóre mówiły o małych ludziach w jarzących się pojazdach, zatrzymujących się chwilowo tu i tam, po czym idących szybko w górę do nieba tak cicho i prędko, jak one przybyły. Ale nie było wiele takich obserwacji. Wydawało się, że większość obiektów które miały opaść na Europę a szczególnie Francję, podczas września i października miało usunąć się z czasem. To, moim zdaniem, prowadzi do prawdopodobieństwa satelit, na których mapy, raporty, próbki oraz inne odkrycia mogłyby zostać przebadane, zanim zostałby zaplanowany kolejny najazd. To na pewno wydaje się być wytłumaczeniem dla przerwy październikowej – obiekty, czy większość z nich, wykonały podróż powrotną na ich rodzinną planetę czy stałą bazę.
26
Ale to może przeczyć jawnemu respektowaniu przez nich czasu i dystansu, w przybywaniu w całości w odstępach dwuletnich, z tylko niewielką ilością pojazdów podczas upływających miesięcy, pozostawionych w celu upilnowania spraw.
Jeżeli użyjemy procedurę odwrotnej tożsamości w usiłowaniu zanalizowania działań dysków oraz ich pasażerów, uzyskujemy jasny pomysł całej operacji: jeżeli i kiedykolwiek mieszkańcy Ziemi udoskonalą podróże kosmiczne i zaczną badać kosmos, jego skutkiem będzie eksploracja – z powodu ludzkiego talentu do rozpowszechniania się wszędzie – a w końcu kolonizacja kosmiczna. Kiedy człowiek rozpocznie swoje badania planety, która jest zaludniona ale technicznie mniej rozwinięta od Ziemi, zrobi najpierw przegląd geograficzny a potem rozpoznanie wojskowe wysoko rozwiniętych i uprzemysłowionych obszarów – po tym jak wykorzysta jakiegoś dostępnego naturalnego satelitę oraz ustawi na orbicie jakiegoś sztucznego bliżej powierzchni planety. Będzie on poszukiwał odległego obszaru, na którym założy stałą bazę operacyjną. Dla kosmicznych podróżnych żadna masa w przestrzeni nie będzie niemieszkalna. Jeżeli będą oni mogli uczynić statek kosmiczny mieszkalnym przez długie okresy czasu, to nie będzie dla nich żadnego zadania nie do pokonania, w tym zamiany martwego ciała takiego jak księżyc na znośne lokum. Mieszkańcy tymczasowych baz będą zluzowywani z obowiązków przez świeże załogi z rodzinnej planety. Podczas odpraw nowych załóg, ludzie i pojazdy będą ważni dla obsługiwania tymczasowej bazy lub baz, jak również do gruntownych ekspertyz interesujących punktów na znajdującej się pod nadzorem planecie. Stałe miejsce obserwacyjne będzie utrzymywane przez mieszkańców sztucznego satelity, a jakiekolwiek nowe operacje obronne czy testy broni, które będą dostatecznej wielkości do tego żeby zostały dostrzeżone; zostaną zbadane. Operacje na dużą skalę będą miały miejsce w czasie wymiany załóg i statków kosmicznych, kiedy rodzinna planeta będzie się znajdowała w pozycji pozwalającej na “krótkie skoki.” Kiedy całkowite rozpoznanie określonych obszarów lądowych zostanie uzupełnione, będą rozkazane poszukiwania zadowalającej lokacji dla bazy na planecie. Najbardziej pożądanym miejscem będzie niezabudowany i tym samym nie zamieszkały region. Dostępność będzie miała małe znaczenie, jeżeli pojazd obserwacyjny będzie miał wystarczającą manewrowalność. Obszar górzysty będzie najbardziej prawdopodobnym wyborem.
Jeżeli zastosujemy te cechy do działalności dysków podczas ostatniej dekady to odkryjemy, że są one prawie identyczne. Jednakże ich przyszłe operacje są w jakiś sposób dla nas niepokojące.
W listopadzie 1954 roku, wenezuelskie raporty o UFO należące do Josepha Rolasa były wypukłe od wycinków i tłumaczeń. Niewiele wśród nich było takich, które mogłyby zostać usunięte jako oczywiste atmosferyczne czy astronomiczne zjawiska, większość z nich była bardzo wyraźnie obserwacjami niezwykłych pojazdów powietrznych. W 1954 roku Ameryka Południowa stała się świadomą tego, że Stany Zjednoczone nie mają żądnego monopolu na dziwne przedmioty na niebie, jak również pomysł, że mogły być one tajnymi broniami jankesów stawał się coraz bardziej śmieszny. APRO Biuletyn z listopada 1954 roku zanotował pierwszą “falę” w Ameryce Południowej z wczesnego listopada. “Fala” z 1954 roku w Ameryce Południowej dotyczyła głownie dwóch krajów, Brazylii i Wenezueli. Odkrycia Keyhoe, Michela`a i innych co do związku szybkości spodków do koloru i intensywności ich poświaty zostały potwierdzone przez wiele obserwacji. 23 października dyskokształtny obiekt został zaobserwowany przez pracowników i policjantów jak manewrował ponad Buenos Aires, Argentyna, wielokrotnie zatrzymując się i zmieniając kurs. Przedmiot wypuszczał lśniące promienie, które zmieniały kolejno kolory. 24 października personel bazy lotniczej w Porto Alegre, Brazylia, zaobserwował przedmioty których oni zdecydowanie nie mogli zidentyfikować jako zjawiska konwencjonalne – były one kuliste, srebrnego koloru oraz manewrowały z ogromną szybkością ze sporadycznymi gwałtownymi zmianami kursu. W Chicama Valley, Peru, inżynier zaobserwował 27 października błyszczący eliptyczny przedmiot. Pulsował z wielką szybkością wspaniałymi błyskami światła i w pewnej chwili opadał po przekątnej. Inżynier doniósł, że przedmiot unosił się na wysokości trzystu metrów oraz odzyskał swoją jaskrawość, która zbladła podczas przekątnego spadku. Orkiestra zaczęła się stroić.
A potem 10 listopada agronom z Porto Alegre jadąc poza miastem ze swoją rodziną, zauważył dysk z którego wynurzyło się dwóch na pozór normalnego kształtu mężczyzn z długimi włosami i ponadto całkowicie podobną odzieżą. Zbliżyli się oni do samochodu z rękoma ponad swoimi głowami, ale kierowca, popędzany przez swoją żonę i córkę, przyspieszył i pozostawił dziwnych ludzi. Automobiliści zauważyli, jak ludzie wchodzą do ich dyskokształtnego pojazdu i wspinają się w niebo z przyprawiającą o zawrót głowy szybkością. W Kurytybie, Brazylia, pracownik kolei powiedział władzom zwierzchnim, że o 3:30 w nocy 14 listopada, zobaczył trzy istoty w ciasno dopasowanych, świecących ubraniach, badające ziemię wokół torów kolejowych przy pomocy latarni. Kiedy dziwne stworzenia zauważyły mężczyznę, weszły one do jakiegoś owalno kształtnego pojazdu, który szybko się uniósł. Tego samego dnia, jasny owalny przedmiot wydzielający żółtawy blask był obserwowany przez wielu w Buenos Aires, kiedy przemierzał niebo. Również czternastego, trzystu członków oddziału przeciwlotniczego w Berna, Argentyna, oglądało srebrzysty, dyskokształtny przedmiot, wydzielający czerwonawą smugę. Obserwatorzy używający lornetek powiedzieli, że to kiedy zostało zobaczone po raz pierwszy wydawało się znajdować na wysokości dziewięciu tysięcy stóp; nagle obiekt zaczął z wielką
27
szybkością podążać na południe, znikając w chmurach. Sprawozdania z innych miejsc z tego czasu są rozproszone i jest ich niewiele. Zastój w środku października miał po sobie strumień obserwacji dokonanych w środkowej części listopada; potem nastąpiła cisza od 20 listopada do 1 grudnia, kiedy to “rozpętało się całkowite piekło.” “Mali ludzie” prezentowali swoje pojawienia się w różnych profilach. Cała orkiestra.
Niektóre szczegółowe oraz dobrze udowodnione opowieści o “małych ludziach” z Ameryki Południowej, zostaną przedstawione w kolejnym rozdziale, ale teraz będzie konieczne, wyjaśnienie zasięgu podróży oraz działań tych stworzeń podczas okresu krytycznego grudnia 1954 roku. We wczesnej części grudnia ( niestety nie ma dokładnej daty dla tego wydarzenia), szanowany i bardzo lubiany nauczyciel i dyrektor zakładu wychowawczego w Barquisimeto, Venezuela, opowiedział jak był ścigany przez jarzący się, dyskokształtny przedmiot kiedy jechał wzdłuż autostrady do Guanare. Przedmiot, zauważony po raz pierwszy był podobny do księżyca, a on dalej o nim nie myślał. Potem zauważył on, że przedmiot porusza się w jego kierunku i jest ogromnej wielkości. Ogarnięty paniką, profesor wystrzelił z małego rewolweru który przewoził w swoim samochodzie w uganiający się za nim obiekt, kiedy manewrował on ponad jego samochodem. Kule wydawały się nie niepokoić przedmiotu, i gruntownie przestraszony człowiek, nacisnął pedał gazu do dechy. Zdołał zatrzymać kolejny samochód zajmowany przez prawnika, szeryfa i policjanta, podążających w przeciwnym kierunku. Towarzyszyli oni profesorowi w drodze powrotnej tam, gdzie po raz ostatni zobaczył on obiekt, przybyli w sama porę, dostrzegli przedmiot podążający na południowym niebie pozostawiający za sobą niebieskawy ślad.
Wieczorem 10 grudnia dobrze znany lekarz z Caracas poświadczył dziwny widok kiedy jechał ze swoim ojcem w pobliżu Floresta. Później, prasa przeprowadziła z nim wywiad, pomimo iż jego tożsamość nie została ujawniona tak jak większości obserwatorów, ponieważ nie chciał on zostać ośmieszony przez to co zobaczył. O 6:30 po południu pomiędzy La Carlota Airdrome i Francisco de Miranda Avenue, jego ojciec nagle zwrócił uwagę. Lekarz zatrzymał samochód. Razem zauważyli oni dwóch małych ludzi wbiegających w zarośla. Wkrótce po tym, jak znikli oni w zaroślach, dyskokształtny przedmiot wynurzył się z zarośli i z ostrym, “skwierczącym” dźwiękiem popędził w dal ku niebu z wysokim tempem szybkości.
Tego samego dnia pewien amerykański inżynier zatrudniony przez przedsiębiorstwo naftowe w El Tigre zrobił zdjęcia migawkowe grupy pięciu spodków, kiedy leciały one w formacji z południa na północ. Przypominały “żółwie”, z promieniem światła na przedzie i kolejnym z tyłu formacji. Zdjęcia zostały pokazane policji i prasie oraz zostały przedyskutowane w różnych artykułach; chociaż nie zostały opublikowane. Opis tych przedmiotów jest zbieżny z przedmiotami sfotografowanymi w Salem, Massachusetts, przez członka straży przybrzeżnej, oraz sławnymi zdjęciami z Trindade ze stycznia 1958 roku.
Grupa wybitnych fachowców i uczonych ludzi w Wenezueli uświadomiła sobie teraz, że coś zdecydowanie było w ruchu i zabrali się oni za usiłowanie znalezienia odpowiedzi. Horacio Gonzales był jednym z nich. Kolejny, astronom Dr. Aniceto Lugo, który publicznie potwierdził jego zainteresowanie UFO, miał wobec niego bardziej aniżeli przelotne zainteresowanie, ponieważ we wrześniu, kiedy w Europie miała miejsce bliska analiza unoszących się dyskokształtnych obiektów oraz małych ludzi, on spostrzegł błyski światła wewnątrz krateru Keplera na księżycu. Podobna obserwacja niezidentyfikowanych lekkich błysków trwających jedna do dwóch minut w kraterze Kopernika, została zrobiona przez Pana Venegasa, sekretarza ministerstwa komunikacji.
Szczyt obserwacji, czy to pojazdów czy małych ludzi, został jak się wydaje osiągnięty w okresie 10 – 14 grudzień. Brazylia była również inicjatorem, brazylijskie Siły Powietrzne wydały publiczny apel o zjednoczenie wysiłków przez wszystkie rządy mający na celu rozwiązanie problemu UFO. Gazety w Caracas, Wenezuela, poświęciły całe strony instrukcjom wydanym dla urzędników brazylijskich Sił Powietrznych przez pułkownika Joao Adila Oliveiera który, nawiasem mówiąc, dał dobre relacje wobec wielu “klasyków” w historii UFO. Brazylijczycy mieli dobry powód do tego, by być podekscytowanymi.
4 listopada Jose Alves z Pontal łowił ryby w rzece Pardo w pobliżu Pontal. Obszar był bezludny, panował nocny spokój z jedynie drobnym wietrzykiem dmuchającym ze wschodu. Nagle Alves zauważył dziwny pojazd na niebie, widocznie podążający w jego kierunku. Patrzył, przykuty do miejsca, ponieważ zbliżał się on trzęsącym się ruchem i wylądował. Był on tak blisko, że mógł go dotkną, powiedział. Przedmiot wyglądał niczym dwie umywalki połączone razem, wydawał się mieć od dziesięciu do piętnastu stóp średnicy. Był zbyt przestraszony by uciec. Trzej mali ludzie, odziani w białą odzież z obcisłymi czapkami na czaszkach, wynurzyli się z przypominającego okno otworu z jednej strony małego pojazdu. Ich skóra wydawała się być dosyć ciemna. Aves pozostawał ogarnięty grozą, patrząc jak małe stworzenia zbierają próbki trawy, ziół i liście z drzew; jeden z nich napełnił lśniącą metalową rurkę wodą z rzeki. Potem, tak samo nagle jak przybyli, wskoczyli z powrotem do swojej maszyny, która wystartowała pionowo tak szybko i tak cicho jak nadeszła. Mieszkańcy Pontal, którzy wysłuchali opowiadanie Alvesa kiedy powrócił on do miasta, powiedzieli prasie, że był on spokojnym człowiekiem, który żył tylko dla swojej pracy i jego rodziny. On nigdy nie słyszał o latających talerzach, i był pewien, że mali ludzie byli jakiegoś rodzaju diabłami.
28
Baza Sił Powietrznych w Santa Maria, Rio Grande do Sul, był sceną dziwnego wydarzenia 22 listopada. O 9:45 po południu operator radiowy Arquidmedes Fernandez opuścił stację meteorologiczną i szedł do niewielkiego budynku odległego o sto stóp, który zbudował w celu gromadzenia w nim termometrów i innych instrumentów. Gromadząc odczyty do następnego biuletynu meteorologicznego, miał on zwyczaj spoglądania w niebo, tym razem zauważył cienką ciemną chmurę unoszącą się ponad małymi drzewami eukaliptusa za budynkiem. Zaobserwował ją bardzo dokładnie. To nie była chmura – to był czarny przedmiot, ogromnej wielkości, ukształtowany niczym wisząca do góry nogami umywalka, wydawał się mieć około 160 stóp długości, zawieszony dokładnie ponad drzewami. Nie unieruchomiony tak jak mogłaby się wydawać być chmura, robił on powolny, ruch wahadłowy. Fernandez stał się zatrwożony, pobiegł z powrotem do stacji, patrząc się ciągle na przedmiot. Powoli obniżał się ku drzewom, po czym zaczął się ponownie unosić, raczej szybko. Potem zauważył on niewielkie światło na jego szczycie. Zanurzył się ponownie pomiędzy drzewa, prawie do tego samego miejsca w którym Fernandez zobaczył go pierwotnie. Przedmiot poruszył się ponownie, świecąc teraz nieznacznie w ciemności. Fernandez skontaktował się drogą radiową z Porto Alegre, donosząc o tym co obserwuje; przedmiot znajdował się tam nadal. O 1:15 w nocy przyjechał jego zmiennik. Fernandez obserwował przedmiot przez prawie trzy i pół godziny. Zaskakujące sprawozdanie Fernandeza zostało potwierdzone przez zeznania innych, którzy również widzieli dziwny przedmiot. O północy kolejny radio operator, Ruben Machado, zobaczył to z okna jego pokoju w hotelu Canobi, w pewnej odległości od bazy. Dla niego wydawał się on unosić ponad bazą – świecący przedmiot, większy od księżyca w pełni. Zwrócił na niego uwagę innym, którzy obserwowali go wyraźnie, dopóki nie znikł na północy. Obserwacja została dalej potwierdzona, kiedy radio operator z Varig, Jurandir Ferreira doniósł, że zauważył UFO ponad bazą. Widział, jak zyskiwał on wysokość, a po kilku manewrach podążył na północ i znikł.
Wieczorem 9 grudnia rolnik, Olmiro da Costa e Rosa, kultywował swoją fasole francuską oraz pole kukurydzy w Linha Bela Vista, dwa i pół mili od Venancio Aires, Rio Grande do Sul, kiedy usłyszał coś podobnego do dźwięku maszyny do szycia. Zwierzęta na pastwisku obok pola rozproszyły się i biegały. Costa e Rosa popatrzył w górę i zobaczył dziwnie wyglądającego człowieka. Za nim był niezwykły przedmiot unoszący się dokładnie ponad ziemią. Miał on kształt kapelusza eksploratora, kremowy kolor oraz był otoczony przez dymiące opary. Byli tam dwaj inni ludzie, jeden w pojeździe, jego głowa i ramiona wystawały z niego, drugi badał kolczaste ogrodzenie. Costa e Rosa upuścił swoją motykę i obcy człowiek znajdujący się najbliżej niego wyciągnął swoją rękę, uśmiechnął się i podniósł motykę, którą oddał on jemu badając ją wcześniej dokładnie. Po tym jak człowiek ów umieścił motykę w rękach Costa e Rosa, pochylił się i wyrwał z korzeniami kilka roślin, po czym poszedł w kierunku pojazdu. Costa e Rosa stał niczym sparaliżowany. Potem, upewniwszy się, że nie mają oni zamiaru go skrzywdzić, pospieszył w kierunku pojazdu. Człowiek, który podniósł motykę oraz ten w pojeździe nie wykonali żadnego ruchu żeby go zatrzymać, ale ten przy ogrodzeniu zrobił gest który wydawał się oznaczać, że powinien się on zatrzymać. Costa e Rosa zatrzymał się. Kilka ze zwierząt farmera zbliżyło się, a obcy ludzie popatrzyli na nich z ogromnym zainteresowaniem. Przy pomocy słów i gestów rolnik spróbował im przekazać, że byłby szczęśliwy gdyby mógł zrobić im prezent z jednego ze zwierząt. Obcy ludzie nie wydawali się rozentuzjazmowani ofertą. Odejście obcych mężczyzn było tak samo niespodziewane jak ich pojawienie się. Nagle poszli gromadą do statku, który podniósł się na wysokość około trzydziestu stóp, nagle przyspieszył i popędził daleko ku zachodniemu niebu z dużą szybkością.
Podany przez Costa e Rosa opis mężczyzn był szczegółowy – miał on czas na obserwowanie ich w dość bliskim zasięgu. Wydawali się być średniego wzrostu, z szerokimi ramionami, długimi blond włosami, które przedmuchiwał wiatr. Z ich niezmiernie bladą skórą oraz ukośnymi oczyma nie byli oni wyglądającymi normalnie według ziemskich standardów. Ich odzież składała się z jasno brązowej przypominającej kombinezony odzieży, przymocowanej do ich butów. Potem Costa e Rosa powiedział, że buty wydawały się szczególnie dziwne, ponieważ nie miały one pięt. Kiedy mężczyźni odeszli przeszukał ziemię, ponad którą miał się unosić obiekt, ale nie znalazł niczego. Jednakże, odnotował on zapach palącego się węgla, który pozostawał w powietrzu przez pewien czas po odlocie pojazdu. Costa e Rosa był przepytywany przez kilka godzin przez władze z Porto Alegre. Zostało ustalone, że nie czytał on fantastyki naukowej; w rzeczywistości, czytał on z kłopotami i nigdy nie słyszał o “latających talerzach.” Wydawał się on wierzyć, że ci ludzie byli gośćmi z innego kraju. To wydarzenie zostało zrelacjonowane w magazynie O Cruzeiro przez jednego z wybitnych brazylijskich dziennikarzy i pisarzy Joao Martinsa, który jest również świetnym badaczem UFO.
Dwa dni później o 5 po południu Pedro Morais, który mieszkał mniej niż milę od domu Costa e Rosa, przygotowywał się do pójścia do magazynu po zapasy. Usłyszał on przerażające kwakanie kurczaka, zatem wyszedł, żeby to sprawdzić. Dzień był gorący, bez żadnego wiatru. Nadal słyszał kurczę, ale nie mógł go odnaleźć ( nigdy tego nie zrobił), a to co zobaczył unoszące się w powietrzu odwróciło jego umysł od kurczaka i jastrzębi, o których pomyślał że molestują przedstawiciela drobiu. Przedmiot wydawał dźwięk maszyny do szycia; wahał się gdy się unosił i wydawał się być na górnej stronie podobnym w kształcie do maski samochodu terenowego. Dno było podobne do ogromnego wypolerowanego czajnika z mosiądzu. Uwaga Moraisa została
29
zwrócona ku sąsiednim polom uprawnym, na którym zauważył on dwie ludzkich kształtów postacie. Oburzony przez to wkroczenie, wystartował w kierunku pojazdu. Jeden z mężczyzn zaczął biec w jego kierunku, podczas gdy inny uniósł rękę w geście który wydawał się być ostrzeżeniem, żeby nie podchodził ani trochę bliżej. Morais, nadal rozgniewany, nie był posłuszny, i kontynuował drogę w kierunku maszyny. Zauważył, że kiedy jeden biegł w jego kierunku, drugi klęczał i szybko wydobywał jedną z roślin tytoniu z ziemi. Potem weszli obaj do pojazdu, który znikł z pola widzenia na niebie w ciągu kilku sekund. Morais powiedział, że mali mężczyźni mieli ludzkie kształty, ale nie mieli jakichkolwiek oblicz. Odniósł on wrażenie, że byli oni owinięci w jakiegoś rodzaju żółtego koloru worki, od głowy do nosa. Po ich odejściu, poszukiwał odcisków stóp, ale nie znalazł niczego. Ale dziura, z której została wyrwana z korzeniami roślina znajdowała się tam nadal. Morais również, okazał się być raczej prostym, niewykształconym człowiekiem, nie znał nawet alfabetu. Ale, w przeciwieństwie do Costa e Rosa, myślał on, że ci mężczyźni byli duchami świętych. Kiedy został poinformowany, że rząd chciałby mieć jednego z tych “ludzi” żywego czy martwego, przyrzekł zastrzelić któregoś, jeżeli kiedykolwiek dostanie kolejną okazję na spotkanie z nimi.
A zatem wizerunek inwazji spodków na Amerykę Południową w 1954 roku jest jasny – najpierw; rozproszone obserwacje, potem lądowania, szablon jest bardzo podobny do tego z wizyt europejskich z września i października. Przedstawione tutaj wydarzenia są tylko próbką z setek które zwróciły uwagę publiczną dzięki prasie w Brazylii i Wenezueli jak również w innych krajach Ameryki Południowej. Pozorne zastoje mogą być spowodowane naszym nieodpowiednim pokryciem innych obszarów na kontynencie; jednakże, liczne sprawozdania które zwróciły naszą uwagę zdumiewały tym, że większość obserwacji miała miejsce w pobliżu instalacji obronnych. Prawdopodobieństwo, że te obiekty, które utrzymywały swój dystans w latach poprzednich, były po prostu amerykańskimi czy rosyjskimi tajnymi broniami zostało anulowane. Żadna rozsądna, inteligentna osoba rozporządzająca jakimikolwiek faktami, już dłużej nie uciekała się do tego.
Humberto Garcia Galindez z Wenezueli napisał list do Time`a dotyczący południowoamerykańskich wydarzeń, ale list nigdy nie został opublikowany. Wenezuelski przedstawiciel APRO, Horacio Gonzales, wysłał kopię tego listu do nas. Cytuję z niego:
“To była wielka ulga kiedy przeczytałam ( Time, 7 listopad 1955) że Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych miały wyjaśnić, w nie sensacyjnym trybie, prawie wszystkie “obserwacje spodków” do dzisiaj. Jeszcze bardziej zostałem uspokojony kiedy zacytował Pan Sekretarza Donalda A. Quarlesa jak mówił że Siły Powietrzne wyjaśnią spodkokształtne pojazdy “jeżeli obsługiwane będą przez normalnych ziemskich lotników.” Jeżeli, zatem, zdarzy się tutaj że zobaczymy ponownie jakichś małych, dziwnych, humanoidalnych, włochatych dwunogów wynurzających się z uziemionych spodków w celu przestraszenia obywatela, zbadania linii kolejowych, przeciągających otoczaki oraz brodzących poza autostradami i ładujących to na pokłady ich dziwnych pojazdów, będziemy wiedzieli że są oni tylko pilotami Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych przysłanymi przez Quarlesa tylko po to żeby zebrali próbki venezuelskiego brudu i skał, a ostatecznie w przypadku jakichkolwiek komplikacji będziemy wiedzieli gdzie skierować zażalenia.”
Co ci mali ludzie robili w Ameryce Południowej jest najbardziej interesujące. Pobierali oni próbki skał, ziemi i roślin. Nie wymaga to tego, by żywa wyobraźnia wyjaśniała ich działania. Próżna ciekawość? Ledwo! Dlaczego mieliby oni przemierzyć kosmos, spędzić lata na zwiadzie wojskowym, wyciągać otoczaki z ziemi, wyrywać z korzeniami rośliny oraz pobierać próbki ziemi? Wyobrażam sobie ogromne laboratorium gdzieś w kosmosie, w którym są prowadzone eksperymenty obejmujące zdolność adaptacyjną różnego rodzaju żywych roślin do ziemskiej gleby. Jakie są ich rośliny? Mogą oni mieć zamiar założyć bazę na ziemi, a jeżeli goście zamierzają sprowadzić swoje własne rolnictwo, to planują tu pozostać na dłuższą chwilę.
6
Cienie Nieznanego
16 GRUDNIA 1954 roku, prezydent Dwight Eisenhower, przedstawił na konferencji prasowej że w gruncie rzeczy latające talerze nie pochodzą z przestrzeni kosmicznej ale istnieją jedynie w wyobraźni widzów. Tej samej nocy młody człowiek, Jesus Paz, w San Carlos, Wenezuela, miał zostać zaatakowany przez małe owłosione przypominające człowieka stworzenia, oraz spędził resztę nocy w szpitalu lecząc swój szok. To co się
30
jemu stało nie było efektem wyobraźni; miał on znaki fizyczne, mogące to udowodnić i nie zapomniał on doświadczenia. Jego przypadek jest jednym z pierwszych wiarygodnych kontaktów z pasażerami UFO.
Paz i jego dwaj przyjaciele zjedli obiad w restauracji w San Carlos. W drodze do domu samochodem towarzystwo zbliżyło się do parku wystawowego ministerstwa rolnictwa gdzie Paz poprosił kierowcę zatrzymanie się, po czym poszedł on w krzaki za potrzebą. Nagle, jego przyjaciele w samochodzie usłyszeli przeszywający krzyk. Pognali oni tam, gdzie Paz wszedł w krzaki i spotkali ich przyjaciela leżącego nieprzytomnie na ziemi. W niewielkiej odległości pojawił się owłosiony, mały człowiek biegnący do płaskiego, lśniącego przedmiotu, który unosił się kilka stóp ponad ziemią. Jeden z mężczyzn, Luis Mejia, członek gwardii narodowej, sięgnął po swój pistolet, ale przypomniał sobie, że pozostawił go w koszarach. Podniósł on kamień i bezskutecznie rzucił nim w pojazd, który z przypominającym karła stworzeniem znajdującym się teraz wewnątrz, uniósł się w powietrze z ogłuszającym brzęczącym dźwiękiem. Paz został zawieziony do szpitala miejskiego. Władze, które przeprowadziły wywiady z mężczyznami powiedziały, że cała trójka była wyraźnie przestraszona a Paz znajdował się w stanie szoku. Paz miał kilka długich, głębokich zadrapań na jego prawym boku oraz wzdłuż kręgosłupa, jak gdyby został pochwycony pazurami przez dzikie zwierzę. Było oczywiste, że kiedy Paz wszedł w krzaki zaskoczył małego człowieka, który rzucił się na niego. Paz, który jedynie próbował odejść i nie usiłował walczyć, zemdlał ze strachu.
Mniej więcej w tym samym czasie kiedy miało miejsce spotkanie Paza ze skarlałym mężczyzną, nadeszło sprawozdanie od dwóch chłopców, którzy 10 grudnia polowali na króliki w pobliżu autostrady transandyjskiej pomiędzy Chico i Cerro de Las Tres Torres. Chłopcy, Lorenzo Flores i Jesus Gomez, zauważyli jasny przedmiot poza autostradą i pomyśleli, że jest to samochód. Zbliżywszy się do przedmiotu zauważyli coś, co wydawało się być dwiema ogromnymi umywalkami umieszczonymi jedna na szczycie drugiej, unoszącymi się dwa albo trzy stopy ponad ziemią. Oni ocenili jego wielkość na około dziewięć stóp średnicy, powiedzieli że z jego dna tryskał ogień.
“Potem zauważyliśmy czterech małych ludzi wychodzących z niego,” powiedział Lorenzo. “Mieli oni w przybliżeniu trzy stopy wzrostu. Kiedy uświadomili sobie że znajdujemy się tam, cała czwórka pochwyciła Jesusa i spróbowała wciągnąć go do tej rzeczy. Mogłem nie robić niczego, ale wziąłem moją dubeltówkę, która nie była naładowana i uderzyłem jednego z nich.” “Wydawało się że strzelba uderzyła w skałę albo w coś mocnego, ponieważ złamała się na dwa kawałki”, powiedział Flores. Reporterzy spytali chłopców, czy zauważyli oni cechy twarzy małych ludzi. Flores odpowiedział: “Nie, nie mogliśmy dostrzec żadnych szczegółów, ponieważ byli oni ciemni, ale tym co dostrzegliśmy były obfite włosy na ich ciałach oraz ich wielka siła.” Gomez był w stanie przypomnieć sobie niewiele z wydarzenia. Chłopcy powiedzieli, że nie dostrzegli jak przedmiot odlatuje, ponieważ kiedy Gomez odzyskał świadomość, pobiegli tak szybko jak tylko mogli w kierunku autostrady. Przedstawiając jako dowód zadrapania i stłuczenia, oraz ich rozerwane na strzępy koszulki, chłopcy pognali do najbliższego komisariatu policji.
Dokonane przez władze śledztwo ujawniło ślady walki, w miejscu, w którym jak mówili chłopcy miało miejsce to wydarzenie. Obaj byli intensywnie przepytywani przez policję i psychiatrów, odkryto, że są zdrowymi psychicznie, odpowiedzialnymi młodymi ludźmi. Jeden z lekarzy powiedział, że obaj chłopcy zostali bardzo przestraszeni przez coś niezwykłego, oraz że obaj byli prawie w histerii kiedy on rozmawiał z nimi. Horacio Gonzales, reprezentant APRO w Caracas, w liście napisanym wkrótce po wydarzeniu stwierdził że chłopcy oczywiście mówili prawdę, oraz że żaden młody człowiek z klasy robotniczej nie zniszczyłby umyślnie tak cennej posiadanej rzeczy jak droga strzelba tylko po to, żeby spłodzić żart.
Wczesnym rankiem trzy dni po tym jak Jesus Paz spotkał swojego małego człowieka, Jose Parra, osiemnastoletni dżokej z Valencii, spieszył się do biura Policji Państwowej. Był zdyszany, zarumieniony oraz wyraźnie bardzo przestraszony kiedy spróbował opowiedzieć swoje doświadczenie, które miało miejsce w pobliżu lokalnej fabryki cementu. Powiedział, że biegał on tej nocy po autostradzie, żeby zgubić trochę nadwagi. Jak mówił, robił swoje biegi nocą ponieważ było wtedy chłodniej a on sam mniej rzucał się w oczy. Zatrzymał się on w pobliżu fabryki kiedy zauważył sześciu małych ludzi wyciągających otoczaki z boku autostrady oraz ładujących je na pokład dyskokształtnego pojazdu który unosił się mniej aniżeli dziewięć stóp ponad ziemią. Parra zaczął uciekać, ale jedno z niewielkich stworzeń wskazało niewielkim urządzeniem na niego; wydzieliło ono światło fioletowego koloru, które powstrzymało Parrę przed poruszaniem się. Stał on tam bezradnie kiedy małe stworzenia wskoczyły na pokład ich statku znikając szybko w niebie. Dopiero potem Parra był w stanie się poruszać, pospieszył do biura Policji Państwowej żeby donieść o tym co zobaczył.
Godzinę później, jasno oświetlony, dyskokształtny przedmiot został zaobserwowany jak unosi się kilka stóp ponad ziemią w pobliżu sanatorium Barbula dla trędowatych w Valencii. Dwaj pracownicy szpitala zauważyli przedmiot o różnych porach, najpierw o północy a potem o 3:15 rano. Człowiek, który zaobserwował przedmiot o północy nie powiadomił nikogo z obawy o niepokojenie pacjentów. Ten, który widział przedmiot później, podszedł bliżej żeby mieć lepszy widok, ale przedmiot oddalił się po czym uniósł się i znikł z pola widzenia.
31
Kiedy Parra był przesłuchiwany, detektywi, którzy zostali wysłani w opisywany przez niego obszar, odnaleźli ślady których nie byli w stanie zidentyfikować jako należących do zarówno człowieka czy jakiegoś zwierzęcia.
Rankiem 28 listopada dwaj mężczyźni w Caracas również przeżyli doświadczenie z małymi, owłosionymi ludźmi – tym razem noszącymi przepaski na biodrach – oraz donieśli o wydarzeniu policji. Gustavo Gonzales oraz jego pomocnik Jose Ponce wyłożyli w wyłożonej płytami ciężarówce do Petare, dwadzieścia minut jazdy od Caracas, o 2 rano żeby nabyć artykuły żywnościowe. Dwa mężczyźni nie ujechali za daleko gdy zostali zaskoczeni przez świecącą kulę, mającą jakieś osiem do dziesięciu stóp średnicy, blokującą drogę. Wydawała się być zawieszona jakieś sześć stóp ponad ziemią. Gonzales i Ponce wyszli z ciężarówki żeby to sprawdzić, a w ich kierunku przyszedł wyglądający na skarlałego człowiek. Gonzales chwycił małego człowieka. (Gonzales powiedział później, że miał on zamiar zabrać małego człowieka na policję.) Natychmiast wywarła na nim wrażenie niewielka waga stworzenia, które, jak ocenił, ważyło około trzydziestu pięciu funtów. Mały człowiek, którego ciało wydawało się być bardzo twarde i pokryte sztywnymi, szczeciniastymi włosami, pchnął Gonzalesa używając do tego jednej ręki co spowodowało odrzucenie go – Gonzalesa - na około piętnaście stóp. Ponce przestraszył się oglądając bójkę i pobiegł do komisariatu policji odległego mniej więcej półtorej ulicy stamtąd, ale zanim to uczynił zauważył jak dwaj inni mali ludzie wynurzają się z krzaków z czymś co wyglądało jak kawałki ziemi czy skały w ich rękach. Z widocznym spokojem wskoczyli oni do kuli przez otwór w boku.
Tymczasem Goznales miał kłopoty. Małe stworzenie, które przewróciło go wydawało się podskoczyć w powietrze i zbliżyło się do niego z jarzącymi się oczyma. Przestraszony prawie poza swój rozum, Gonzales wyciągnął swój nóż, i kiedy stworzenie zbliżyło się do niego z rozciągniętymi pazurami, pchnął je nim w jego ramię. Ku jego zdumienia, nóż wyglądał jakby się odbił od niego, jakby uderzył w stal. Wtedy kolejny z owłosionych małych ludzi wynurzył się z kuli, trzymał niewielką rurkę, skierował światło na Gonzalesa i oślepił go chwilowo. Potem mali ludzie wspięli się do kuli, która wystartowała szybko i znikła z zasięgu wzroku w ciągu kilku sekund. Opanowany przez wyczerpanie i strach, Gonzales doczłapał się do komisariatu policji, przybywając tam wkrótce po Ponce. Ludzie zostali tam podejrzani o to, że są pijani, ale badania pokazały, że oni nie mieli w ogóle wypite. Obydwom podano środki uspokajające, a Gonzales został położony pod obserwację ze względu na długie, czerwone zadrapania na jego boku.
Kilka dni później jeden z lekarzy którzy badali Floresa i Gomeza po ich doświadczeniu przyznał się, że miał być świadkiem bijatyki w Petare. Był on na nocnym wezwaniu i wjechał na ulicę na której Gonzales i Ponce zatrzymali ich ciężarówkę. Pozostał tam wystarczająco długo żeby zobaczyć co się dzieje, potem odszedł, że mógłby zostać włączony w niepożądany rozgłos, jeżeli by tam pozostał. W swoim oświadczeniu dla władz zażądał, żeby jego nazwisko nie było związane z tym wydarzeniem. Przedstawiciel prasy z Caracas poinformował naszego tamtejszego reprezentanta że, podążając za jego oświadczeniem, doktor został zaproszony do Waszyngtonu, Dystrykt Kolumbia, na rozmowy z amerykańskimi władzami w sprawie incydentu z “małymi ludźmi.”
7 maja 1955 roku wychodzący w Caracas dziennik El Universal, przyniósł niesamowity ciąg dalszy do wydarzeń poprzedniej fali – spotkanie pewnego aeronautycznego inżyniera w 1950 roku ze spodkiem oraz jego martwymi pasażerami. (Inżynier, Dr. B., preferował najpierw pozostawanie anonimowym, pomimo iż od tego czasu został on zidentyfikowany. On nigdy nie usiłował wykorzystać wydarzenia, ale raczej robił wszystko, żeby dowiedzieć się więcej o dyskach oraz ich misji na ziemi.) Jechał wzdłuż autostrady w odizolowanym regionie Bahia Blanca w Argentynie, kiedy zauważył wyglądający na metaliczny, dyskokształtny obiekt spoczywający na ziemi dokładnie poza droga po jego lewej stronie. Zatrzymał samochód i oglądał przedmiot przez kilka chwil. Za wyjątkiem światła migającego na szczycie przedmiotu, nie działo się nic, zatem postanowił on zbliżyć się do niego. Był tam jakiś otwór czy drzwi na jednej ze stron, i zajrzał tam. Czerwone światło pulsowało w kopule w odstępach jednosekundowych, jednak pojazd wydawał się być pusty, a on wczołgał się przez niewielki otwór.
Wewnątrz, zaczął rozglądać się wokół i natychmiast dostrzegł, że obiekt nie był bezludny – trzej mali ludzie znajdowali się w okrągłej obudowie. Jeden siedział na czymś co wydawało się być krzesłem kierowniczym w centrum, a dwaj leżeli na sofach wzdłuż zakrzywionej części statku. Kolejna zakrzywiona leżanka była pusta. Cała trójka była ubrana w brązowe, ciasno dopasowane kombinezony, które odsłaniały tylko ręce i twarz, a ich stopy były ubrane w jakiegoś rodzaju buty. Dr. B. Ocenił, że mieli oni około czterech stóp wzrostu, ich skóra miała kolor brązowego tytoniu, a oczy jasną barwę. Nie mógł on zbyt dobrze rozróżniać kolorów, ponieważ światło nie było zbyt dobre. Z przodu niewielkiego człowieka patrząc centralnie od krzesła różnokolorowe promienie strzelały przez coś co przypominało ekran telewizyjny, na którego szczycie znajdowała się obracająca się kula szkła albo innego przezroczystego materiału.
Dr. B. Dotknął jedno ze stworzeń, wyczuł, że było sztywne. Właśnie wtedy, powiedział, doznał on uczucia, ze znajduje się w obecności jakiegoś rodzaju obcego życia; wybiegł z przedmiotu, dostał się do swego samochodu i popędził stamtąd. Nie zatrzymywał się, aż dotarł do swego hotelu, gdzie zrelacjonował incydent przyjaciołom. Postanowili oni sfotografować przedmiot, ale ponieważ zapadała noc poczekali do następnego ranka zanim wyruszyli. Mieli oni problemy ze znalezieniem miejsca, ponieważ dysk znikł. Jednakże, znaleźli oni stos szarych
32
popiołów, które były ciepłe w dotyku, oraz które powodowały że ich ręce stawały się zielone po dotknięciu. Mężczyźni odessali jakiś gaz ze swojego samochodu i zmyli tą substancję ze swoich rąk.
Szukając dodatkowych wskazówek, przeszukali oni niebo powyżej, i zauważyli cygarokształtny przedmiot z dwoma niewielkimi dyskokształtnymi pojazdami w jego pobliżu. Dr. B. Sfotografował jeden z bliższych dysków. Ogółem, wykonał on pięć fotografii, ale tylko dwa pokazywały przedmiot w jakimś przejrzystym stopniu. Kilka sekund później, dwa dyski zbliżyły się do większego przedmiotu i wydawało się, że zlały się z nim, natychmiast duży przedmiot zmienił swój kolor na krwisto – czerwony i uniósł się szybko w górę poza zasięg wzroku.
Horacio Gonzales nasz reprezentant w Caracas, przeprowadził wywiad Dr. B., powiedział, że pomimo iż spodek wyglądał na metalowy, miał dziwną elastyczność niczym guma oraz że w podłodze kabiny znajdowały się dziury albo otwory. Przez następne tygodnie, Dr. B. cierpiał na dziwne skórne rozdrażnienie, gorączkę i pęcherze. Nie mogły one zostać zdiagnozowane, chociaż zielonkawe miejsca widoczne najpierw na jego skórze zostały umyte przy użyciu środka antyseptycznego. Nosił on zabarwione na zielono okulary kiedy wchodził do spodka, obszar wokół jego oczu, oraz ten gdzie ubranie pokrywało jego ciało nie został uszkodzony. Dr. B. Stwierdził, że odnotował on dwa zapachy w spodku – ozonu i czosnku. W jego sprawozdaniu do APRO Gonzales zauważył, że Dr. B. Był szanowanym członkiem swojej profesji i społeczności, był byłym pilotem wojennym, miał około czterdziestu pięciu lat, włoskiego pochodzenia, oraz mówił po angielsku równie dobrze jak po hiszpańsku i włosku.
Więcej aniżeli cztery lata później, szwedzkie gazety, wychodzące w Halsingborgu Dagblad i Svenska Dagbladet, sztokholmskie Tidningen oraz Dagen Nyheters i magazyn Se zaprezentowali coś co według mojej wiedzy było pierwszym szwedzkim przypadkiem “kontaktu.” Przedstawiciel APRO w Szwecji K. Gosta Rehn, przesłał wycinki z gazet, tłumaczenia oraz kilka uzasadnionych interpretacji i opinii dotyczących wydarzenia, pierwszego, w którym analiza hipnotyczna została użyta do otrzymania faktów.
Dwudziestopięcioletni kierowca ciężarówki Hans Gustavsson, wsiadł w Halsingborgu ze swoim przyjacielem, Stigiem Rydbergiem, trzydziestoletnim studentem oraz matką Rydberga. Fotografie przedstawiają obu, jako wyraźnie młodych ludzi. Wracając do domu z potańcówki w Hoganas 20 grudnia 1958 roku o 2:55 rano, zbliżając się do Domsten, zobaczyli oni dziwne światło przechodzące na wskroś wolną przestrzeń pomiędzy drzewami sosnowymi. Ich ciekawość została pobudzona, opuścili samochód i poszli jakieś trzydzieści pięć stóp w kierunku światła. Jego źródłem był dyskokształtny przedmiot spoczywający na trzech nogach, jego średnica wynosiła około szesnaście stóp, a jego wysokość jakieś trzy stopy i trzy cale. Wydawał się on być oświetlony jednobarwnie, ale światło nie oślepiało ani nie było ciepłe. Doszli do wniosku, że w centrum światła mogą oni zauważyć ciemniejszy rdzeń.
“Nagle zostaliśmy zaatakowani przez cztery ołowiano – szare kreatury, mające około czterech stóp wzrostu i jakieś czternaście cali szerokości,” powiedział Rydberg. “Wydawali się oni posiadać kończyny, wyglądające jak jakiegoś rodzaju pieczywo czy kręgle, ale kiedy zaatakowali nas chwycili nas mocno i usiłowali zaciągnąć nas na statek. Było trudno się bronić, ponieważ nie mogliśmy wykonać jakiegokolwiek prawdziwego chwytu na przypominających galaretkę stworzeniach. Moja prawa ręka zagłębiła się po łokieć w jednym z nich, kiedy próbowałem oddzielić się od nich swobodnie. Pachnieli niczym nieświeże bagno.”
“W pewnej chwili wszyscy czterej znajdowali się na mnie,” powiedział Gustavsson. “Teraz jest to trudne do wyjaśnienia, ale odniosłem wrażenie, że te istoty mogły przeczytać moje myśli. Za drugim razem zanim dostałem czas żeby chwycić ich, odparli oni chwyt, który planowałem. Ich surowa siła nie była wielka, ale byli oni bardzo techniczni. Na szczęście w pobliżu miejsca gdzie stałem znajdował się znak kampingu, zatem ścisnąłem moje ręce o słupek. To był mój ratunek.”
Rydberg, rozpoczynając ponownie opowiadanie powiedział, “Według naszej oceny walka trwała pomiędzy czteroma a siedmioma minutami. Stworzenia skoncentrowały swoje wysiłki na Hansie, a ja nagle stwierdziłem, że jestem wolny. Oni po prostu zignorowali mnie. Skorzystałem ze sposobności, żeby pobiec do samochodu i zacząłem przygniatać klakson samochodowy. Patrzyłem przez przednią szybę i widziałem jak Hans chwyta słupek a stworzenia szarpią nim żeby go poluźnić. Trzymał on słupek, a oni rozciągali go poziomo od niego. Skoro tylko zabrzmiał sygnał samochodowy oni wypuścili go i opadł on uderzając głucho o ziemię. Pognałem w jego kierunku a spodek uniósł się w powietrze. Pochodzące od niego światło stało się intensywniejsze, a my staliśmy się świadomi zapachu który przypominał nam eter i przypalone kiełbaski. Ale najbardziej nadzwyczajnym ze wszystkiego był robiony przez przedmiot dźwięk – cienki, wysoki, intensywny dźwięk, który raczej się czuło aniżeli słyszało. Kiedy przedmiot odlatywał zostaliśmy wstrząśnięci, przez silnie, niezmiernie szybkie wibracje, które sparaliżowały nas.”
Gustavsson myślał, że pojazd utworzył łuk ponad pobliską wodą, ale Rydberg uważał, że uniósł on się prosto. Potem zataczając się oślepieni mężczyźni udali się z powrotem do ich samochodu. Przyznali później, że obaj byli bliscy histerii, łzy płynęły po ich twarzach ponieważ zrozumieli całkowity znak tego co im się przydarzyło. Po około piętnastu minutach spróbowali odzyskać spokój wjeżdżając do Halsingborga. Dopóki nie znaleźli się
33
wewnątrz miasta nie byli w stanie rozmawiać, przyrzekli, że nie powiedzą nikomu o swoim doświadczeniu, ponieważ wiedzieli że zostaną ośmieszeni. Ale z powodu ich nadwyrężonego sposoby bycia i wyglądu, ich przyjaciele wypytywali ich co było nie w porządku. To wtedy, zdecydowali się oni opowiedzieć swoją historię ministerstwu obrony i gazetom.
Słowo się rzekło. 8 stycznia 1959 roku obaj mężczyźni zostali przesłuchani przez Dr. Ingeborg Kjellin, która podpisała świadectwo zdrowia psychicznego dla nich. Podekscytowanie związane z wydarzeniem wzrastało, i 10 stycznia gazety doniosły o nowym badaniu mężczyzn dokonanym przez lekarzy Lary Erick Essena oraz Kilhelma Hellstena, obaj z Halsingborgu, którzy zastosowali technikę znaną jako analiza hipnotyczna. To jest, zasadniczo, to samo jak przesłuchiwanie osoby poddanej badaniom kiedy jest ona pod wpływem amytalu sodu czy pentotalu sodu, z tym wyjątkiem, że osoba jest umieszczona w stanie hipnozy. Według lekarzy pozwala to na krzyżowe przesłuchanie, które jest tak samo cięte jak te przeprowadzane przez wojsko czy policję. Dr. Essen zbadał ich szczegółowo na prawdopodobieństwo halucynacji, ale badanie ujawniło, że doświadczenie przyszło bezpośrednio z zewnątrz, oraz że mogli oni wyraźnie skoordynować doświadczenia inne niż w tej sprawie. Ich opis zdarzenia był poprawny; jedynym niewłaściwym wrażeniem które mogli oni mieć, dotyczyło kształtów “małych ludzi”, a to było zrozumiałe, powiedzieli lekarze. Chociaż analiza nie ujawniła żadnych wskazówek co do “kontaktu” ze stworzeniami, doktorzy uważali że Rydberg i Gustavsson mogli rzeczywiście spotkać się z polem siłowym o ogromnej mocy. Relacja z doświadczenia uzyskana na skutek analizy hipnotycznej była w znacznej mierze taka sama jak podane do publicznej wiadomości sprawozdanie, odstępując od niego tylko w kilku pomniejszych szczegółach. (Przedstawiciel APRO Rehn uważa, że ten fakt umacnia punkt widzenia, że przeżycia relacjonowane w trakcie testu były bardziej kompletne i wiarygodne.) Dr. Essen powiedział prasie: “Może to zostać dodane, że nastawienie mężczyzn było bardzo trzeźwego rodzaju. Chcą oni tylko zakomunikować o tym.” Powiedział również: “Byli oni bardzo podatni na tą formę badań, utrzymuję, licząc się z jej rezultatami, że było to jedno z najbardziej pomyślnych badań, jakie kiedykolwiek zrobiłem.”
W swoim komunikacie Pan Rehn napisał: “W tym czasie szwedzka struktura obronna zebrała się. Zaaranżowali oni policyjne i wojskowe badania młodych ludzi. 18 stycznia gazeta Svenska Dagbladet ujawniła, że psycholog wojskowy Dr. Michael Wachter, przeprowadził większość przesłuchań, które trwały dwanaście godzin.” Tutaj jest streszczenie wniosków zrelacjonowane w Svenska Dagbladet:
“Wyjawiły one na jaw, że Rydberg został zwolniony ze służby wojskowej w 1948 roku z powodu agorafobii ( chorobowy strach z przebywania w otwartej przestrzeni.) Obaj mężczyźnie nie mieli żadnego prawdziwego wyszkolenia w jakiejkolwiek profesji. Rydberg wydawał się być liderem. Jest on bardziej rozmowny niż Gustavsson. Rydberg sprawia wrażenie zaniepokojonego. Zmienia on swoje stanowisko żeby być w zgodzie z czymś co jak on sądzi bardziej sprzyja poparciu jego wiarygodności. Wydaje się nieco przestraszony i próbuje mieć się na baczności. Kiedy zostaje przyciśnięty jego stała ucieczka dotyczy jego doświadczenia i stwierdzenia że on nie może pomóc w udowodnieniu że doświadczył tego.
Ta bójka czy walka była trzymana w tajemnicy przez jakiś czas, zanim oficerowie znaleźli szczegóły. Jego stwierdzeniom brak ciągłości, niektóre są wprost bezsensowne, czy też niedokładnie udowodnione. Wykorzystuje on do pewnego stopnia swoją sytuację, oraz osobiście prosił o pozbycie się różnych egzaminatorów, ze względu na zainteresowanie prasy oraz innych kręgów tą sprawą.
Gustavsson nie jest tak rozmowny, powiedział Dr. Wachter. On często odpowiada jak gdyby paplał zadaną lekcję. Odnosi się on zawsze do tego co powiedział wcześniej, i nie zamierza mówić niczego więcej. Ktoś mógł nakazać Gustavssonowi, żeby trzymał się swojej historii i nie odchodził od niej ani na trochę. Gustavsson pasuje na ofiarę sugestywnego wpływu. Co do Rydberga, nie jest nierozsądnym utrzymywać, że spirytystyczne zainteresowania jego matki mogły dać mu znaczne impulsy co do jego światopoglądu.
Podsumowując: Wiarygodność obu mężczyzn powinna zostać silnie poddana w wątpliwość. Obu z nich należy uważać jako posiadających niewielką solidność. Obaj wydają się być przekonani do prawdziwości swoich przeżyć. Prawdopodobieństwo, że mamy tutaj do czynienia z wyreżyserowanym wymysłem, nie może zostać wykluczone. Najbardziej prawdopodobne jest w tym wszystkim że Rydberg padł ofiarą autosugestii a to z kolei wpłynęło na Gustavssona. Bez względu na ich subiektywne przekonania, obecne są solidne powody, żeby poważnie wątpić w solidność obu mężczyzn jako świadków w tej sprawie.”
Wobec negatywnego stanowiska i wniosków z przesłuchania wojskowych, jest tu konieczne wygłoszenie opinii Rydberga i Gustavssona. Będąc przepytywanymi później przez Pana Rehna stwierdzili że (1) przedstawiciele wojska byli bardzo sceptyczni i śledztwo zostało przeprowadzone w nudny, rutynowy i nonszalancki sposób; (2) psycholog był z rodzenia Niemcem i mogli oni tylko częściowo go zrozumieć; (3) żadne próbki ziemi nie zostały zabrane do badań, pomimo iż ludzie ze sztabu obrony udali się z taśmami mierniczymi w rejon zdarzenia i przebywali tam przez kilka godzin. Jedyny inny sprzętem, który badający ich mieli ze sobą był magnetofon, który był zepsuty.
W świetle stwierdzeń autorstwa Dr. Essena i Dr. Hellstena, opartych na ich badania hipnoanalitycznym ( pewna metoda dostarczania faktów bez konieczności uporządkowywania upiększonego świadomego umysłu),
34
można “rekapitulować” przesłuchania jako coś co wprowadza w błąd. Jest dobrze znanym faktem, że jakakolwiek badana osoba będąca pod wpływem krzyżowych pytań może być pod wpływem znużenia, nudy oraz ciągłego powtarzania tych samych kwestii. Jest również faktem, że jeżeli ktoś szuka wystarczająco głęboko, może znaleźć jakąś informację o danej osobie, którą inna osoba mogłaby zinterpretować jako dyskredytującą. Może się wydawać, że obaj doktorzy przy pierwszym egzaminie prowadzili bezosobowe, obiektywne śledztwo, podczas gdy zespół wojskowych był uprzedzony, źle – oceniający i postanowił zdyskredytować mężczyzn. Dlaczego? Z powodu wyraźnych prób podejmowanych w 1954 roku mającego na celu utrzymywanie materiału dowodowego z południowoamerykańskich “kontaktów” przed staniem się publiczną wiedzą na świecie, jestem również skłonna wierzyć, że schemat ośmieszania, jaki zamanifestowany został w wojskowym podsumowaniu przypadku Rydberga- Gustavssona, został obliczony na zdyskredytowanie osób poddanych badaniom w tym przypadku oraz dostarczał jeszcze jeden cel: zniechęcić inne przyszłe prawdopodobne ujawnienia przez ludzi, którzy mogliby mieć podobne doświadczenia. Ta metoda oczerniania jest prawdopodobnie tym co zniechęciło Rydberga i Gustavssona do wyjawienia ich doświadczenia na początku. Fakt, że wojskowi przywiązywali przerysowaną uwagę na lęk przestrzeni Rydberga, na brak wykształcenia obojga mężczyzn, na fakt, że jeden był rozmowniejszy od drugiego, etc., prowadzi do uwierzenia w to, że oni rozmyślnie używali jakiegoś rysu osobowości który mogli dostrzec, i który mógłby zostać zinterpretowany przez laika jako niepożądany a przez to obaj mogli być z góry zdyskredytowani. Rzeczywiście, stwierdzenie Rydberga, że on osobiście prosił o usunięcie egzaminatorów mogło być jego uczciwym wspomnieniem ich wzajemnych relacji kiedy to wypytywanie stało się zbyt powtarzające się i męczące, oraz kiedy oskarżenia badaczy i prawdopodobne próby by wywrzeć na nim żeby wyparł się swojej historii stały się nazbyt wyraźne.
Jedna z dwóch najbardziej fantastycznych opowieści o dziwnych pojazdach powietrznych oraz ich równie dziwnych załogach, które dotarły do moich rąk, miała swój początek w nocy 5 października 1957 roku. Uczestnik, Antonio Villas – Boas, dwudziestotrzyletni rolnik z zawodu mieszkał ze swymi rodzicami i rodziną w pobliżu miasta Francisco de Salles, stan Minas Gerais, Brazylia. We wspomnianej nocy uczestniczył on w przyjęciu w domu rodzinnym przez co rodzina poszła spać a 11 wieczorem, co było dla nich raczej późną porą. Z powodu gorąca, otworzył okno w sypialni, którą dzielił ze swoim bratem Joao a kiedy to uczynił, zauważył że obszar zagrody był oświetlony jak gdyby przez olbrzymi reflektor. Nie zauważył niczego na niebie, ale spróbował obudzić swego brata, żeby mógł on zobaczyć dziwny widok. Joao obudził się jedynie wystarczająco na tyle, żeby nakazać Antonio pójść do łóżka, zatem Antonio ponownie wstał i spojrzał na zewnątrz. Światło była tam wciąż. Zamykając żaluzje, obudził on brata który wstał i również zobaczył światło. W końcu ono znikło.
Drugi epizod miał miejsce w nocy 14 października pomiędzy 9:30 a 10:00 wieczorem kiedy Antonio orał swoim traktorem. Jego brat był z nim. Nagle zauważyli oni jasne czerwone światło, które uraziło ich oczy na północnym końcu pola. Miało ono wygląd gwiazdy i wydawało się znajdować około 400 stóp ponad ziemią. Antonio zasugerował swojemu bratu żeby zbliżyli się do światła i zobaczyli co to jest, ale jego brat odmówił zatem sam zaczął iść w jego kierunku. Kiedy to uczynił światło przesunęło się na południowy koniec pola, utrzymując cały czas swoją wysokość. Villas-Boas usiłował za nim podążyć, ale ono poruszało się szybko i ta kolejność wydarzeń została powtórzona przez jakieś dwadzieścia razy. Antonio stał się zmęczony pogonią, powrócił do swego brata i we dwójkę oglądali jak światło wystrzeliło promienie we wszystkich kierunkach po czym znikło, jak gdyby było to światło które po prostu zostało wyłączone.
Następnego ranka o 1 w nocy Antonio orał traktorem w tym samym miejscu. W tym regionie Brazylii prace polowe często są wykonywane w nocy, z powodu ekstremalnego dziennego gorąca, a ten wyjątkowy wieczór był jasny, chłodny i pokazywał wygwieżdżone niebo. Uwagę Antonia zwróciła niezwykle jasna gwiazda, która zaczęła zwiększać swoje rozmiary, jak gdyby się zbliżała. W ciągu kilku minut “gwiazda” ustąpiła pojawieniu się bardzo jasnemu jajo kształtnemu obiektowi zbliżającemu się z dużą prędkością. Jego ruch był tak szybki, że unosił się on w górze na wysokości około 175 stóp zanim świadek zrozumiał co się wydarzyło. Przedmiot unosił się, rozjaśniając ziemię tak samo jak światło dzienne, przy pomocy jasno czerwonego światła.
Spanikowany, Villas - Boas rozważał swoje szanse ucieczki, ale zrozumiał, że nie miałby na to szans piechotą nie miękkiej zaoranej ziemi, zatem głęboko osadził się na swoim siedzeniu w traktorze. Kiedy tam usiadł przedmiot poruszył się ponownie, i zatrzymał w odległości około dziesięciu do piętnastu jardów, powoli osiadając na ziemię. Mógł on dobrze go widzieć. Przedmiot wyglądał jak wydłużone jajko, z małymi purpurowymi światłami wokół niego. Na przednim końcu było ogromne, czerwone światło, było to widocznie to światło które rozjaśniło ziemię i uniemożliwiło mu dostrzeżenie jego kształtu i wielkości kiedy znajdował się w powietrzu. Trzy metalowe belki, ostro zakończone, wystawały z tylnego końca przedmiotu. Na szycie przedmiotu było “coś” co obracało się z dużą szybkością oraz wydzielało ostre fluorescencyjne czerwonawe światło, które zaczęło się zmieniać w zielone, kiedy przedmiot zwalniał przygotowując się do lądowania. Kiedy obiekt zwalniał, szczyt stawał się widoczny wydawał się być niczym okrągła płyta czy “zgnieciona kopuła.” Te szczegóły nie zostały wzięte ze świadomych spostrzeżeń wtedy z powodu jego ekstremalnego strachu, ale
35
zostały przypomniane później. Kiedy trzy metalowe nogi albo podpórki zaczęły wyłaniać się z korpusu rzeczy, Antonio stracił jakąkolwiek kontrolę która mu pozostawała i usiłował odjechać daleko traktorem. Ale w tej chwili jego silnik zgasł a światła przestały świecić. Próbował rozpaczliwie włączyć silnik, ale nie udało mu się to. Potem otworzył drzwi traktora, wyskoczył i zaczął biec.
Villas-Boas został złapany nagle przez coś co chwyciło jego rękę. Odwrócił się, żeby pozbyć się prześladowcy i stanął twarzą w twarz z małym “człowiekiem” noszącym dziwne ubranie, który sięgał jemu tylko do ramienia. Po tej chwili będąc w stanie paniki, popchnął on stworzenie co spowodowało że zatoczyło się ono po ziemi na odległość około ośmiu stóp, a on zaczął biec ponownie. W ciągu sekund został zaatakowany z boku i z tyłu przez trzech małych ludzi nieznacznie większego wzrostu od pierwszego. Unieśli go ponad ziemię i zaczęli wlec w kierunku statku. Domagał się pomocy, przeklinał swoich dręczycieli, żądał uwolnienia. Za każdym razem kiedy uciekał się on do wrzeszczenia i przeklinania, zatrzymywali się i oglądali go z ciekawością, lecz nie rozluźniali trzymania go. Kiedy w końcu dostali się do maszyny, drzwi były otwarte pośrodku przedmiotu a jakiegoś rodzaju trap rozciągał się w kierunku ziemi. Został uniesiony i popchnięty w górę po tym trapie, było to trudnym manewrem, ponieważ trap był elastyczny i nie był wystarczająco duży na to żeby utrzymać za jednym razem więcej aniżeli jedną osobę. Villas-Boas chwycił się za okrągłą poręcz wielkości kija do miotły, która rozciągała się w dół po obydwu stronach trapu, chciał w ten sposób powstrzymać się przed osobistym wciągnięciem do pojazdu.
Wnętrze statku zostało zrobione z jasnego metalu i było oświetlone przez światło przypominające fluorescencyjne, które pochodziło z niewielkich łączących sufit i ściany. Kiedy zostały zamknięte zewnętrzne drzwi nie mógł on zauważyć, gdzie one były za wyjątkiem lokalizacji trapu który został zrolowany do góry i przyłączony do statku. Obszar w którym znalazł się Antonio był mały. Kiedy jeden z “mężczyzn” przywołał go skinieniem w kierunku jednych z otwartych drzwi, zdecydował się on współpracować z nimi ponieważ zewnętrzne drzwi zostały zamknięte i nie miał on żądnej okazji do ucieczki. Poszedł on do wyznaczonego pokoju, który był owalnego kształtu z takim samym oświetleniem oraz srebrzyście wypolerowanymi metalicznymi ścianami jak pierwszy. Znajdował się tam metalowy słupek biegnący pośrodku niego od podłogi do sufitu, słupek był grubszy na końcach z wąską częścią pośrodku. Jedynym meblem był dziwnego kształtu stół, który stał po jednej stronie pokoju otoczony przez kilka obracających się pozbawionych oparć krzeseł, podobnych do stołków barowych. Były one z tego samego materiału co ściany, podłoga i sufit, z jedną “nogą”, która zwężała się w kierunku podłogi gdzie została dołączona do ruchomego pierścienia utrzymywanego mocno przez trzy zawiasy które wystawały z każdej ze stron i były zanitowane do podłogi.
Mężczyźni trzymali Volas-Boasa w swoich rękach przez pewien czas kiedy oglądali go i rozmawiali między sobą. “Rozmowa” przypominała Antonio hałas robiony przez psy, było to niczym wycie o zmiennej tonacji i intensywności. Czuł się, jakby przebywał pomiędzy zwierzętami i nie mógł imitować dźwięków które oni robili, powiedział później przepytującym go osobom. Po tej “rozmowie” pięciu obecnych ludzi podjęło widocznie decyzję i zaczęło przymusowo rozbierać swoją ofiarę. Antonio walczył, przeklinał i wrzeszczał na nich, ale oni kontynuowali swoje zadanie tylko okazjonalnie zatrzymując się, żeby spojrzeć na niego. Pomimo iż trwali oni w swojej pracy, w żadnym razie nie zranili oni w czasie pracy swojej osoby poddanej badaniom, a rozdarcie odkryte później na jego koszuli prawdopodobnie zostało spowodowane przez Antonia kiedyś przed jego przygodą. Nie był on tego pewien. Kiedy Antonio został rozebrany do naga, jeden z mężczyzn zbliżył się z mokrym przedmiotem przypominającym gąbkę, którym zaczął trzeć po jego całym ciele. Użyty płyn był bezbarwny, podobny do wody ale mętny. Kiedy został on całkowicie natarty przy pomocy płynu, jeden z mężczyzn, wyjąc i gestykulując w kierunku Antonia, zaprowadził go do drzwi znajdujących się w przeciwnym końcu pokoju z którego weszli, położył swoją rękę na środku nich, co spowodowało otwarcie się ich do kolejnego pokoju. Villas-Boas porównał te drzwi do “drzwi wahadłowych” w pokoju barowym. Drzwi, widocznie z tego samego metalu co reszta statku, miały na sobie inskrypcje z jasno czerwonych liter, które wydawały się wystawać około dwóch cali od powierzchni. Antonio powiedział, że on nigdy nie widział jakiegokolwiek pisma, które byłoby podobne do tych znaków. Później narysował je dla naszego zespołu badawczego ale przeprosił za to, że nie jest w stanie przypomnieć sobie ich dokładnej formy.
Pokój, w którym znalazł się teraz Villas-Boas był kwadratowy, mały i oświetlony podobnie jak inne. Drzwi się zamknęły i nie mógł on dostrzec gdzie się one były. Dwaj mężczyźni byli razem z nim. Chwilę lub dwie później ściana “otworzyła się” ponownie i dwaj mężczyźni weszli niosąc ze sobą dwa bardzo grube kauczukowe rurki w swoich rękach – każda z nich miała około czterdziestu cali długości. Jeden z końców jednej z rur prowadził do będącego w kształcie kielicha, widocznie szklanego pojemnika a drugi miał wylot jak “przystawiana bańka” który został przystawiony do skóry na jego podbródku i Villas-Boas obserwował jak trochę jego krwi wypełnia kielichokształtne szkło. Nie czuł on żadnego bólu czy kłucia kiedy to było robione, ale później miejsce w którym została przyłożona rurka zaczęła swędzić i parzyć. Później odkrył, że skóra w tym punkcie była odarta i skaleczona. Ta sama procedura została przeprowadzona z drugą rurką, która została przyłożona do drugiej części jego podbródka. Kiedy ta operacja została skończona, Villas-Boas został pozostawiony sam na jakiś czas, być
36
może na pół godziny. Czując znużenie, skorzystał on z przypominającego łóżko mebla, który co prawda przypominał łóżko ale nie miał żadnych nóg i był wygięty w łuk pośrodku. Był miękki niczym guma piankowa, i pokryty za pomocą jakiegoś rodzaju grubego szarego materiału. Kiedy usiadł na “łóżku” zaczął czuć się chory, oraz stał się świadomy dziwnego zapachu, przypominającego palenie się kolorowych tkanin. Położył się na łóżku, a było to wtedy gdy zauważył szereg małych metalowych rurek wystających ze ściany na wysokości jego głowy, które wlały szarą mętną dymiącą parę do pokoju. Jego nudności zwiększyły się, wkrótce pospieszył w kąt pokoju gdzie zwymiotował. Trudności, które miał on z oddychaniem ustały i poczuł się on lepiej.
Villas-Boas nie miał żadnego pojęcia o rysach twarzy “mężczyzn”, w tym momencie, ponieważ cała piątka z tych których on spotkał była ubrana w ciasno dopasowane ubrania zrobione z miękkiego, grubego, nierówno prążkowanego szarego materiału. Część odzieży sięgała aż do ich szyi, gdzie zostało dołączone do jakiegoś rodzaju hełmu z szarego materiału, który sprawiał wrażenie sztywniejszego od ubrania, oraz wydawał się być wzmocnionym, z przodu i z tyłu, przez cienkie metalowe płyty, z których jedna trójkątna, znajdowała się na poziomie nosa. Hełm skrywał wszystko oprócz ich oczu, które były chronione przez dwa okrągłe okulary. Przez nie mógł widzieć ich oczy, które wydawały mu się dosyć małe, chociaż Antonio przyznał, że mogło to być skutkiem wypaczenia przez soczewki. Ich oczy wydawały się być jasnoniebieskie, ale nie był tego pewien. “Czaszka” w rejonie hełmu była tak wysoka ponad oczami, że sprawiała wrażenie głowy o dwa razy większej od normalnej wielkości dorosłej ludzkiej głowy. Ze środka szczytu hełmu z tego miejsca wyrzynały się trzy srebrzyste zaokrąglone rurki, trochę mniejsze aniżeli pospolity wąż ogrodowy, gładkie oraz zagięte w tył i na dół w kierunku tyłów ubrań mężczyzn. Jedna z nich została przymocowana do ubrania mniej więcej w centrum pleców ( na poziomie łopatki), dwa pozostałe zostały przytwierdzone po bokach, pod ramionami, około czterech cali pod pasami. Rękawy tej garderoby były wąskie i ciasno dostosowane do przegubów i kończyły się na pięciopalczastych rękawiczkach, które wydawały się być wykonane z czegoś co przypominało gruby materiał. Villas – Boas wywnioskował, że odzież była mundurem z symbolem w centrum klatki piersiowej gdzie widział on czerwoną “odznakę” o wielkości plasterka ananasa, który odbijał światło. Od tej “odznaki” wychodził pas srebrnego materiału, który łączył się z obszernym, podzielonym na części obcisły pasem, którego koloru nie mógł on sobie przypomnieć. Nie widział on nigdzie żadnych kieszeni ani guzików, a spodnie były tak dopasowane do pośladków i ud, że nie było zmarszczek czy zgięć, które byłyby widoczne. Zasadniczy wygląd butów sprawiał wrażenie jakby były to buty tenisowe, chociaż nie było żadnych sznurowadeł czy sprzączek, a podeszwy wydawały się mieć od 2 do 3 cali grubości, a szpice zostały wykręcone niczym pantofle z “haremu.” Wszyscy oprócz jednego z mężczyzn wydawali się być tak wysokimi jak Villas – Boas, łącznie z wysokim hełmem i grubo podzelowanymi butami. Kiedy zdjęli by je, byliby znacznie mniejsi. Ostatni był wyraźnie mniejszy od innych – był to ten, który jako pierwszy chwycił Villas-Boasa na polu , sięgał on jedynie do jego podbródka – łącznie z hełmem, butami i wszystkim.
Po tym co wydawało się dla Villas-Boasa wiecznością, otworzyły się ponownie drzwi i weszła ale dobrze zbudowana i kompletnie naga kobieta. Szła powoli i wydawała się być zdumiona otwartymi ustami Villas-Boasa który w ten sposób zareagował na jej widok. Jej blond, prawie białe włosy, duże błękitne, pochylone oczy a nawet rysy twarzy przyczyniały się do jej niezwykłego piękna. Włosy były gładkie, nie za gęste, krótsze aniżeli długość ramienia i przedzielone w centrum, oraz nieznacznie uniesione w górę na końcach. Nie nosiła żadnego makijażu, jej nos był prosty i niewielki a twarz miała wystające była delikatnie koścista. Kontur jej twarzy, który prezentował bardzo wystające kości policzkowe i poważnie zaostrzony podbródek, jak również cienkie rozcięte wargi, były to tylko nadzwyczajnie niecodzienne cechy. Villas-Boas zauważył, że sterczące kości policzkowe nadawały jej twarzy wygląd bardzo szerokiej, szerszej nawet od tych występujących u autochtonicznych Indian (Brazylijskich). Ciało kobiety było dobrze zbudowane, z centralnie położonymi, rozdzielonymi piersiami, małą talią, płaskim brzuchem, dobrze rozwiniętymi biodrami oraz dużymi udami. Jej stopy były małe, a ręce długie i wąskie. Villas-Boas ocenił jej wzrost na około 4 stopy i 6 cali, on sam miał mniej więcej pięć stóp oraz pięć i pół cala. Później doszedł on do wniosku, że była ona prawdopodobnie mniejsza od najmniejszego z pięciu “mężczyzn” w ubraniach, który jako pierwszy chwycił go na polu.
Cel kobiety stał się natychmiast oczywisty. Zbliżyła się do Villas-Boasa, pocierając swoją głową o jego twarz. Ona nie usiłowała komunikować się z nim w jakikolwiek sposób poza sporadycznymi chrząknięciami oraz odgłosami wycia, takimi jak wyrażali “mężczyźni.” Potem miał miejsce całkowicie normalny akt seksualny, po dalszych pieszczotach ona odpowiadała również. Przez chwilę, po każdych pieszczotach oddychała ona z trudnością. Po drugim akcie, kobieta zaczęła płoszyć się z dala od mężczyzny, a on stał się tym trochę zirytowany. Wyjące dźwięki które robiła ona podczas stosunku seksualnego prawie popsuły cały akt, ponieważ przypominały mu odgłosy jakiegoś zwierzęcia. Nigdy nie pozwoliła żeby ją pocałował, a jego propozycje w tym względzie spotkały się z delikatnym ukąszeniem podbródka. Wśród kilku z fizycznych cech dostrzeżonych przez Villas-Boasa była bardzo jasna skóra kobiety, piegowate ręce oraz głęboko czerwone łonowe i pod ramienne włosy, które żywo kontrastowały z prawie białymi włosami na jej głowie.
37
Skoro tylko kobieta odepchnęła Antonio, otworzyły się drzwi, wszedł jeden z mężczyzn, zawołał na kobietę, odwróciła się ona do Villas-Boasa, pokazała na jej brzuch, uśmiechnęła nieznacznie, wskazała na coś co jak on myślał było południem i odeszła. Pomyślał, że oznaczało to, że ona powróci i zabierze go ze sobą i da mu więcej jedzenia z powodu dręczącego go przez pewien czas strachu.
Potem wszedł mężczyzna przynosząc odzież Villas-Boasa, wszystko było nietknięte za wyjątkiem jego zapalniczki, która jak myślał mogła zaginąć w czasie walki na polu. Został zabrany do pokoju w którym zlokalizowane były obrotowe krzesła a trzej członkowie załogi konwersowali w swój szczególny sposób. Człowiek, który zabrał go do tego pokoju dołączył do pozostałych i pozostawił Villas-Boasa w pobliżu stołu pośrodku pokoju. Próbując wykorzystać czas, Villas-Boas przywiązywał wagę do obserwowania wszystkiego co znajdowało się w zasięgu wzroku i w końcu przykuło jego uwagę kwadratowe pudełko ze szklanym wieczkiem, które miało znaki na 3, 6 i 9 godzinie zegarowej występujących na zwyczajnym zegarze. Jednakże, tam gdzie zazwyczaj znajduje się oznaczenie godziny 12 na zegarze, zanotował tylko cztery pionowe równoległe czarne znaki. Jeden z mężczyzn czasami patrzył na pudełko, ale “wskazówka” znajdująca się na “6” nie poruszyła się w ciągu szacunkowych 15 minut w których Villas-Boas oglądał to. Chcąc mieć coś co udowadniałoby jego doświadczenie, Antonio spróbował zabrać je ze sobą, ale zostało to natychmiast i ze złością zabrane jemu i położone z powrotem na stole. Potem stanął on naprzeciw ściany i trwał nieruchomo, próbując zdrapać metalową powierzchnię, żeby coś dostało się pod jego paznokcie ale koniuszki jego palców ślizgały się po niej jakby to było szkło. Czterej mężczyźni znajdowali się razem z nim w pokoju a Villas-Boas doszedł do wniosku, że piąty, czy kobieta, znajdował się w innym pokoju, który musiał mieć swoje drzwi częściowo otwarte i z którego czasami słyszał on różne hałasy jak gdyby ktoś się tam poruszał.
W końcu jeden z mężczyzn wstał, dał ręką znak Antonio i wyprowadził go głównymi drzwiami na wąską platformę, która w całości otaczała statek. Przeszli oni statek dookoła, powrócili do głównych drzwi a mężczyzna pokazał na trap wskazując że Villas-Boas powinien po nim zejść, co też zrobił. Człowiek pozostał u “progu” drzwi, wskazał na ziemię, potem na niebo, dał Antonio znak ręką żeby się cofnął, po czym wszedł wewnątrz i drzwi się zamknęły. Wtedy, spodkokształtna rzecz na szczycie zaczęła się obracać z dużą szybkością, światła stały się jaśniejsze a maszyna zaczęła podnosić się prosto. Nogi oraz trójnóg do którego były one przymocowane podniosły się w górę i do statku, a pojazd będąc w powietrzu nie miał żadnego widocznego znaku, że nogi albo trójnóg były tam kiedykolwiek. Uniósł się w górę, będąc około 100 stóp ponad ziemią zatrzymał się nieruchomo na kilka sekund, po czym stał się jaśniejszy. Dysk na szczycie kiedy się obracał wykonywał buczący hałas, poruszał się coraz szybciej, główne światło zmieniało kolor, w końcu zatrzymując się na jasnej czerwieni. Kiedy to się stało, maszyna zmieniła nagle kierunek przez szybki i niespodziewany obrót, wydała z siebie głośniejszy dźwięk, po czym statek popędził niczym kula w południowym kierunku. Poza zasięgiem wzroku znalazł się w ciągu kilku sekund.
Villas-Boas pobiegł z powrotem do swojego traktora. To była 5:30 rano, kiedy opuścił on statek, zatem w sumie, spędził on cztery godziny w pojeździe. Kiedy spróbował uruchomić swój traktor, ten nie zaczął pracować, zatem zbadał on silnik i odkrył, że druciane końce baterii zostały odkręcone i nie znajdowały się na swoim miejscu. Oczywiście, powiedział on później, że zostało to zrobione w czasie kiedy był uprowadzony, ponieważ wszystko było w porządku kiedy opuszczał on dom tej nocy.
To co powyżej stanowi streszczenie 23 stronicowego sprawozdania, które zostało przedstawione APRO przez Dr. Olavo Fontesa, profesora medycyny w brazylijskiej wyższej szkole medycznej. Zawiera ono dosłowne sprawozdanie przedstawione jemu przez Villas-Boasa, nagrane przez dziennikarza Joao Martinsa oraz przetłumaczone przez Panią Irene Granchi z katedry języków uniwersytetu brazylijskiego. Przedstawiłam ten przypadek szczegółowo z powodu jego kontrowersyjnej natury, oraz kilku komentarzy zrobionych co do spostrzeżeń Dr. Fontesa, wniosków i uwag dotyczących jego badania lekarskiego Villas-Boasa wykonanego 22 lutego 1958 roku, w prywatnym pokoju przyjęć Dr. Fontesa.
Stwierdzono, że Villas-Boas był bardzo zdrową fizycznie jednostką, stabilną psychologicznie. Jego historia choroby po wydarzeniu wskazywała, że cierpiał na jakiegoś rodzaju bezsenność, nerwowość, podrażnienie oczu z towarzyszącym mu łzawieniem oraz obfitość dziwnie wyglądających owrzodzeń, które wysypały się na jego ciele. Dwa znaki zrobione przez “rurki” na podbródku Villas-Boasa nadal były bardzo wyraźnie widoczne kiedy był on zbadany przez Fontesa. Pan Villas-Boas pierwotnie skontaktował się z Martinsem po przeczytaniu jednego z jego artykułów, w którym zrobił on apel do obywateli, żeby zgłaszali się informacjami dotyczącymi obserwacji UFO. Napisał on do Martinsa, po czym Martins skontaktował się z Fontesem, a obaj mężczyźni zaczęli czynić przygotowania do złożenia przez Villas-Boasa wizyty w Rio de Janeiro w celu wywiadu i badania lekarskiego.
W tym miejscu komentarze Dr. Fontesa są konkretne:
“Przez około cztery godziny wysłuchiwaliśmy jego historii oraz poddawaliśmy go dokładnym pytaniom, próbując wyjaśnić pewne szczegóły, próbując wywołać żeby zaprzeczał czemuś osobiście, zwrócić jego uwagę na pewne niewytłumaczalne fakty w jego zeznaniu, czy też zorientować się, czy staje się on zmieszany czy też
38
cofa się w swych urojeniach. Od samego początku było oczywiste, że nie jest on psychopatą. Był on zrównoważony, rozmawiał płynnie, nie ujawniał jakichkolwiek oznak emocjonalnej niestabilności, a jego wszystkie reakcje na zadane pytania były całkowicie normalne. Jego wątpliwości wydawały się być tymi naturalnymi dla osoby postawionej wobec dziwnej sytuacji, która nie oferowała żadnego naturalnego wytłumaczenia.
“Villas-Boas nie został skłoniony do opisania pewnych szczegółów odnoszących się do “kobiety” oraz “styczności seksualnej” – i to jest normalne. Te szczegóły nigdy nie zostały przedstawione spontanicznie, jak również nie było żadnego takiego opisu przedstawionego swobodnie. Podczas wypytywania o te szczegóły, Villas-Boas objawiał zakłopotanie i wstyd, i tylko po usilnym naleganiu, byliśmy w stanie otrzymać od niego szczegóły.” Koniec cudzysłowia.
Kiedy Dr. Fontes odwiedził Pana Lorenzena oraz mnie podczas jednej z jego podróży do Stanów Zjednoczonych, zapytałam jego bezpośrednio, “Czy wierzysz w historię Villas-Boasa, Olavo?” Jego odpowiedź: “To jest zbyt dziwaczne do uwierzenia.” To jest zwykła reakcja większości ludzi, kiedy po raz pierwszy są wystawiani na tak sensacyjne opowieści, a jednak Dr. Fontes badał sprawozdania o dziwnych pasażerach UFO przez lata. Moja własna pierwsza reakcja była prawie jednoznaczną drwiną, dopóki nie zaczęłam sumować kilku ważnych czynników:
Jeżeli obca rasa skłoni się do kontaktu oraz prawdopodobnej kolonizacji będzie przeprowadzone rozpoznanie tej planety, a jedno z jej pierwszych zadań będzie polegało na dowiedzeniu się czy dwie rasy mogłyby się ze sobą rozmnażać. Żeby to stwierdzić, oni potrzebowaliby osobnika ludzkiego. Obie płcie byłyby dobre, ale o wiele bardziej skuteczne byłoby wybranie w jakiś sposób samca. Jeżeli zostałby użyty ludzki osobnik żeński, możliwość nie poczęcia, albo poczęcia którego następstwem byłoby poronienie, byłyby wielkie z powodu znacznego napięcia nerwowego u tego żeńskiego osobnika spowodowanego usunięciem go ze znajomego jej otoczenia w zupełnie obce miejsce oraz w towarzystwo istot pozaziemskich, a potem dosłownie poddanie jej dokonanemu z przemocą gwałtowi. Powinno być dość dobrze wiadome, zwłaszcza dla zaawansowanej kultury, że struktura psychologiczna kobiety, zwłaszcza jeśli dotyczy to seksu, jest znacznie bardziej delikatna aniżeli u jej męskiego odpowiednika. Zatem idealną sytuacją dla eksperymentatorów byłoby wybranie ich własnego żeńskiego osobnika, którego okres owulacyjny byłby przedtem znany i podążać dalej tak jak dziwni pasażerowie UFO zrobili widocznie z Villas-Boasem.
Niestety, z powodu wielkiej odległości wymaganej przy transportowaniu Villas-Boasa, jak również przez zaabsorbowanie Villas-Boasa jego wcześniejszymi zajęciami, oraz przez własną codzienna pracę Dr. Fontesa i Pana Martinsa, nie było wykonalne w tamtym czasie, żeby Villas-Boas został zbadany przez psychiatrów. Od tego czasu, Villas-Boas wziął ślub i nie chciał rozwodzić się nad tym doświadczeniem z powodu odczuć jego żony w tej sprawie. Jednakże, wstępne badanie dokonane przez Dr. Fontesa, wydaje się upewniać nas, że Villas-Boas jest stanowczy, nie kłamie, i na pewno nie wie nic o pewnych informacjach, które musiałby posiadać, żeby skonstruować taką logiczną opowieść.
Villas-Boas postawił hipotezę, że płyn który został wtarty w jego ciało był jakiegoś rodzaju afrodyzjakiem, żeby pobudzić go seksualnie. Dr. Fontes uważał, że mógłby on spróbować usprawiedliwić jego zdolność do wystąpienia takiej reakcji seksualnej w takich warunkach, uważał również, że płyn był jakiegoś rodzaju środkiem antyseptycznym. Antonio myślał również, że dym który emanował z rozpylaczy w ścianach mógł być czymś co dostosowało atmosferę dla kobiety, jest to oczywiście całkiem prawdopodobne. Jednakże, biorąc pod uwagę okoliczności, jest również możliwe że “dym” był jakimś antyseptycznym odczynnikiem obmyślonym jako sposób na oczyszczenie systemu oddechowego Villas-Boasa z wszelkich aktywnych zarazków, które mogłyby zakazić żeńskiego osobnika, który znalazłby się oczywiście w bardzo bliskim kontakcie z nim.
Wytrąca mnie z równowagi to, że wraz z tysiącami obserwacji lecących, lądujących oraz posiadających pasażerów niekonwencjonalnych pojazdów powietrznych, mogło by mieć miejsce wydarzenie takie jak powyższe oraz nie zostać obiektywnie, naukowo i logicznie zbadane z powodu emocjonalnych predyspozycji! Nasz następny przypadek jest również niedopuszczalny dla wybrednych:
4 września 1963 roku, trzej mężczyźni z rejonu Sacramento w Kalifornii polowali łukami w górach w pobliżu Cisco Grow, niedaleko od Truckee. Mniej więcej o zmierzchu rozdzielili się i zaplanowali spotkanie w ich obozie u stóp grzbietu, który stanowił ich siedlisko. Dwaj udali się w górę po osobnych stronach, a trzeci mężczyzna, którego dotyczy ta narracja, poszedł wzdłuż grzbietu prosto przed siebie. Kiedy dotarł do krawędzi, odkrył pionowy uskok, przez co musiał odtworzyć sobie swoja drogę, w celu dotarcia do obozu. Do tego czasu stało się ciemno, i wkrótce zrozumiał, że zabłądził. W tym miejscu znajdował się on w kanionie, w którym była rzadka roślinność, kilka wysokich drzew i odsłonięty granit. Usłyszał on coś, co wydawało mu się być niedźwiedziem w zaroślach, i wszedł na 25 stopowe drzewo. Pozostając pełen obaw, zszedł z drzewa po tym jak upewnił się, że niedźwiedź odszedł i zbudował trzy małe race świetlne, spodziewając się przyciągnąć uwagę wędrowców. Nie był świadomy wówczas, że opuścili oni obszar.
39
Wkrótce po tym zauważył jasne światło przypominające meteor, prawie ślizgający się po swojej drodze, opadający w dół z nieba. Usadowiło się dokładnie ponad krawędzią kanionu; niedługo w tamtym miejscu usłyszał on poruszenie w tym obszarze i ponownie wszedł on do góry na drzewo. To co zdarzyło się później, na pewno usprawiedliwia jego działania. Dwaj “mężczyźni” w białych albo jasno szarych ubraniach, z głowami widocznie ukrytymi w jakiegoś rodzaju hełmach, które rozciągały się od ramienia do ramienia, pojawili się u podnóża drzewa. Wkrótce, dziwnie wyglądający “byt” przypominający Panu X ( prosił, żeby jego nazwisko nie zostało użyte) “robota”; zbliżył się ruchem ślizgowym będącym przeciwieństwem ruchu chodzenia i również stanął u podstawy drzewa. Od tego czasu przez noc, zostało powtórzonych kilka przykrych incydentów:
“Mężczyźni” usiłowali wejść na drzewo podwyższając samych siebie, ale wydawali się nie wiedzieć niczego o wspinaczce nadrzewnej. Usta “robota” ( jakiś otwór pojawiał się tam kiedy opadał “podbródek”) były otwarte, wychodził z nich kłąb dymu i wkrótce po tej chwili, Pan X tracił świadomość. Po każdym z tych drugich wydarzeń, X budził się z bardzo dużymi nudnościami i wymiotował i/oraz miał silne nudności.
Usiłując odpędzić swoich dręczycieli, X podpalił jego czapkę, miała ona na sobie pozostałości uczesanych włosów i zapłonęła jasno. Rzucił ją poniższemu zgromadzeniu co wywołało niewielki pożar trawy. Dwaj “mężczyźni” oddalili się i pozostali tam dopóki nie zgasł ogień, po czym powrócili. Jednakże ogień nie onieśmielił “robota.” W różnych chwilach podczas nocy X podpalał kawałki kurtki oraz jego kamuflującego ubrania ( przypominającego nieco strój osób walczących w dżungli) które podarł, jak również papierowe pieniądze oraz inne papiery z jego portfela, za wyjątkiem prawa jazdy. Zrzucał on te płonące rzeczy na ziemię. Za każdym razem “mężczyźni” odstępowali od swoich zamierzeń wejścia na drzewo i wycofywali się. “Roboty” były ciemnego koloru, a ponieważ to była noc a jedynym światłem było światło księżyca w pełni, X nie był w stanie zauważyć ich wszystkich w całości. Pewnego razu, kiedy niewielki pożar trawy płonął w wyniku jego działalności podpalacza, zauważył jak robot zbliżą się do ognia i dostrzegł jak muska ręką w żarze. X nie mógł rozróżnić czy lub nie były palce, a jeśli były to jak wiele. Szczegóły “twarzy” która była ciemna i kwadratowa, były widoczne jedynie z powodu światła z “oczu” które wydawała się być pomarańczowe oraz sprawiało wrażenie “migotającego.” Podczas toku nocy, X wystrzelił sumie trzy strzały w “robota”, dwie, które trafiły w niego, ale stracił on jedynie na chwilę równowagę. Zdołał on odzyskać później dwie z tych zakończonych stalowo strzał, miały one rowki podobne do tych zrobionych przez pilnik. Jedna wyraźnie wykazywała ślady metalu przylepione do niej. Kiedy strzały uderzały w robota, wywoływały one jasnoniebieskie iskry. Strzała, która miała przylepiony obcy materiał na sobie, została przekazana oficerowi Sił Powietrznych, który później przepytywał Pana X.
X powiedział, że wspiął się prawie na szczyt drzewa, po tym jak istoty przybyły na miejsce wydarzeń, siedział okrakiem na gałęzi oraz użył swojego pasa do przywiązania się do drzewa, którego pień miał jedynie około cztery cale średnicy na szczycie. Kiedy wspiął się na górę odrywał gałęzie i używał ich jako pochodni, rzucając je w jego przeciwników, czując, że mogłoby to powstrzymać ich wspinaczkowe starania, co też się stało.
Powiedział że czuł, że “roboty” były kierowane przez jakiegoś rodzaju inteligencję, która co jakiś czas powodowała “oddawanie wytchnienia” przez nie, miotały one dzięki temu ich wywołujący sen “dym”.
Końcowy akt tego niesamowitego widowiska został odegrany we wczesnych godzinach rannych, kiedy kolejny “robot” przypłynął w kierunku drzewa, stanął naprzeciw pierwszego a pomiędzy nimi dwoma pojawiła się seria błysków przypominająca błyski powstające podczas spawania łukowego; roboty stały oddalone od siebie zaledwie na odległość kilku cali. Po tym, ogromna chmura wspomnianej wcześniej mglistej substancji pojawiła się w ich zasadniczym sąsiedztwie. Sekundy później X stracił przytomność i przyszedł do siebie o świcie, chory, przeziębiony i przygnębiony na swojej niepewnej grzędzie. Przedmiot na krawędzi kanionu znikła, tak samo jak jego oblegający. Zaczekawszy jakiś czas, X zszedł i używając jako przewodnika miejsca gdzie słońce znajdowało się po raz ostatni, podążał do obozu. Temperatura w regionie dotarła minionej nocy do nieprzyjemnych 38 stopni (Fahrenheita), zatem oprócz tego że był chory i przestraszony był niemal zamarznięty. Dowlekł się do obozu, w końcu opadając na ziemi z wyczerpania. Wkrótce obudził się słysząc wołania i pogwizdywania, odpowiedział na wezwania, a jego przyjaciele odnaleźli go. Opowiedział im swoją historię, uwierzyli mu, ponieważ noc wcześniej widzieli opadanie dziwnie zwalniającego “meteoru.”
Ta historia mogłaby być o wiele bardziej interesująca i mrożąca kręgosłup, jeżeli każdy epizod związany z przygotowaniem ogniowym zostałby opisany szczegółowo tak jak się wydarzył, wraz ze słowami naszego uczestnika. Ale z braku miejsca, który stanowi problem przy próbie umieszczenia takiego bogactwa dowodowego na stronach pojedynczej książki, zawarliśmy tylko nagie szczegóły w celach powiązaniach ich ze sobą, oraz umieszczenia ich w zapisie.
X opowiadał niewiele o swoim doświadczeniu za wyjątkiem krewnego który był profesorem szkoły wyższej. I to właśnie z powodu jego poufności, dowiedzieliśmy się o tym epizodzie i rozpoczęliśmy nasze badania.
X doniósł również o wydarzeniu do Sił Powietrznych, a w swoim wywiadzie udzielonym badaczowi APRO Dr. James`owi Harderowi z uniwersytetu stanowego Kalifornii w Berkeley zwierzył się, że oficer śledczy Sił Powietrznych zasugerował, że kilku “nastolatków” zażartowało sobie z niego. Zbytecznym jest dodawać, że to
40
nie satysfakcjonowało X. Przygotowanie i inscenizacja takie żartu byłaby całkowicie poza możliwościami wyszkolonych realnych dzieci. Był też mały szczegół dotyczący tego w jaki sposób dzieci mogły wiedzieć, że mężczyzna znajdzie się w tym obszarze o tamtej porze. Poza tym, uderzenie strzały do celu tak bliskiego jakim widocznie był robot, nie spowodowało nawet najmniejszej szkody, a X doniósł, że “robot” był nieporuszony oprócz chwilowego stracenia równowagi.
Na tym opisie, ten szczególny przypadek nie jest zamknięty. Profesor Harder, po wstępnym nagranym wywiadzie, załatwił dla X przeprowadzenie z nim wywiadu przez wykwalifikowanego praktykującego psychiatrę i w tej książce można wspomnieć, że tylko wstępne wywiady przygotowujące i wprowadzające osobę poddaną badaniom do głębokiego transu hipnotycznego czy przesłuchania pod wpływem amytalu sodu, zostały przeprowadzone. X, w tamtym czasie, nie wykazywał jakiejkolwiek skłonności do halucynacji czy niezwykłych przesad. Kaseta z jego wywiadem przeprowadzonym przez Dr. Hardera wskazywała, że ten X nie mógł być pod jakimś wpływem żeby opowiedzieć rzeczy które nie byłyby, albo wymyślić nieistniejące dowody. Jego wahania się, wskazywały na usiłowanie raczej przypomnienia sobie czegoś aniżeli na wyolbrzymienie czy sfabrykowanie. Chętnie przyznawał się do niemożności opisania pewnych cech “bytów” z powodu ciemności.
Ubrania noszone przez “mężczyzn”, były trochę podobne do tych posiadanych przez “ludzi” ze sprawy Villas-Boasa, a “roboty” przypominały dziwnie wyglądające stworzenia zobaczone przez Panią Mary Starr z okna jej sypialni w Old Saybrook, Connecticut, pomiędzy 2 i 3 nad ranem 16 grudnia 1957 roku. Według jej relacji, została obudzona przez jasne światło na zewnątrz jej okna, kiedy wstała i wyjrzała za nie zauważyła spodko przedmiot unoszący się na zewnątrz. Przez oświetlone iluminatory, zauważyła wyższe części dwóch stworzeń z kwadratowymi czy prostokątnymi głowami czerwonawo pomarańczowego koloru z czymś co wydawało się być czerwoną żarówką umieszczoną w centrum głowy. Wydawali się być z profilu, chodzili tam i z powrotem z uniesioną jedną ręką, przypominali jej kelnerów trzymających tace. Kiedy trzeci “mężczyzna” pojawił się w zasięgu widzenia przez jeden z iluminatorów, Pani Starr pochyliła się do przodu, żeby mieć lepszy widok, na co iluminatory zbladły, cały kadłub zaczął się jarzyć i przedmiot wystartował.
Ubrania mężczyzn z relacji Villas-Boasa również przypominają zasadniczo te noszone przez “ludzi” w incydencie w Boinai, Nowa Gwinea, opisanym później w tej książce. Rozpromienione oczy “robota” przypominają nam również o dziwnym stworzeniu, jeżeli właśnie naprawdę takie było, zobaczonym przez Panią Kathleen Hill, Gene`a Lemona oraz kilkoro dzieci, które weszły na wzgórze w pobliżu Flatwoods, Wirginia Zachodnia, w nocy 12 września 1952 roku, żeby zbadać “meteor” który zobaczyli oni jak opadał w tej okolicy. Zauważyli oni czerwoną, jarzącą się półkulę po drugiej stronie wzgórza, po czym spotkali “monstrum” jak ono później zostało nazwane, które ukazało się najpierw tylko jako dwa jarzące się oczy na poziomie gałęzi drzew. To ruszyło w ich stronę i zanim oni odwrócili się i uciekli w przerażeniu wszyscy zauważyli jego “krwisto – czerwoną twarz” oraz zielonkawo – pomarańczowo jarzące się oczy.
Dolna część “rzeczy” znajdowała się w cieniu, ale Pani May uważała że widziała zagięcia odzieży. Mogły to być trzony pni drzew albo urojenia, ponieważ nikt inny nie odnotował kończyn. Ważną sprawą jest tutaj, że “kreatura” mogła być mniejsza i płynęła ponad ziemią na wyższej wysokości ( oni podążali pod górę), dlatego sprawiła wrażenie tak wielkiego wzrostu. Później, cała zgraja cierpiała na podrażnienie ich dróg oddechowych oraz narzekała na cierpki zapach, który oni zanotowali. Następnego dnia ten zapach nadal trwał w obszarze, na którym trawa została spłaszczona oraz gdzie na ziemi były wyraźnie widoczne ślady poślizgnięcia się.
Te specyficzne incydenty, są tylko kilkoma z wielu wydarzeń, które wskazują na obecność, przynajmniej od czasu do czasu, istot podobnych do ludzi, ale zdecydowanie odmiennych pod wieloma względami. Ale jest trudne, przekonać ortodoksyjną naukę że te wydarzenia wymagają wystawienia na badania naukowe; w ten sposób “amatorzy”, z pomocą kilku oddanych naukowców, stali się spadkobiercami tego niewdzięcznego zadania.
Biorąc je w całości, przypadki z “pasażerami” wydają się posiadać jakieś współzależności. Byłoby rzeczywiście niemożliwe dla każdego z tych obserwatorów, żeby opierał swoje twierdzenia na dawnych informacjach o pasażerach ponieważ przeważnie, większość przypadków nie została opublikowana i dlatego nie była dostępna dla społeczeństwa.
Przy rzadkich okazjach badałam sprawozdania o działalności UFO, która była niemal “zbyt dziwaczna” do uwierzenia, i oprócz przypadku Villas-Boasa oraz przypadku “Pana X, incydent Pani i Pana Barneya Hilla jest jednym z nich. Ale ponieważ żaden kamień nie powinien zostać nie przewrócony, muszę przedstawić tą informację również.
Według ich własnego zeznania, młoda para jechała do domu z wakacji w Kanadzie w nocy z 19 na 20 września 1961 roku, po drodze federalnej numer 3 w Górach Białych w New Hampshire, kiedy napotkali UFO. Najpierw tylko bardzo jasne światło mające rozmiar około trzy razy większy od pozornej wielkości Jowisza, powoli rozpoznawało ich samochód. Później zrozumieli oni, że było w kształcie dysku i ogromne. To co najpierw wydawało się być oświetloną strefą wokół jego obwodu okazało się być rzędem okien, przez który świeciło zimne niebieskie światło. Hill zatrzymał samochód, wyłączył przednie światła i bieg silnika, wyjął swoją
41
lornetkę i wyszedł na autostradę, żeby mieć lepszy widok na przedmiot. Zafascynowany, patrzył jak przedmiot powoli opada w jego kierunku. Przez lornetkę mógł on wyraźnie dostrzec od ośmiu do jedenastu sylwetek, które wydawały się z okien oglądać jego i jego żonę. Nagle wszystkie oprócz jednej z sylwetek odwrócili się swoimi plecami i zaczęli pracować w pośpiechu, na pozór szarpiąc dźwigarami w ścianie. Jedna z postaci pozostała w oknie patrząc w dół na nich, jak również dwa czerwone światła zaczęły się oddalać od przedmiotu. Hill zauważył, że światła znajdowały się na końcach dwóch przypominających stateczniki występkach, które wyślizgiwały się na zewnątrz po obu stronach przedmiotu. Pani Hill słyszała jak jej mąż powtarza bez przerwy, “Nie wierzę w to, nie wierzę w to.”
Hill powiedział, że istoty były ubrane w lśniące czarne uniformy i przypominały one jemu “ oziębłą precyzję oficerów niemieckich.” Uważał, że człowiek w oknie był liderem oraz że w swoim umyśle miał on jakiś plan wobec nich. W tym momencie, według oszacowania przedmiot był od pięćdziesięciu do osiemdziesięciu stóp wysoko oraz w odległości od pięćdziesięciu do stu stóp.
W tym momencie Hill wpadł w panikę, wskoczył do samochodu, powtarzając bez przerwy “ Oni będą nas chwytać.” Wystartował on w dół autostrady z dużą szybkością. Żadne z nich nie oglądało się a kiedy Pani Hill w końcu spojrzała za siebie nie zauważyła niczego. Przejechali oni tylko krótki dystans kiedy usłyszeli serię piszczących dźwięków, niczym kod, na kadłubie samochodu. Każdy dźwięk powodował wibrację samochodu. Dźwięki utrzymywały się przez w przybliżeniu trzydzieści pięć mil, aż oni dotarli do Ashland gdzie hałasy ustały tak nagle jak się pojawiły.
W liście do Pana C. W. Fitcha, który badał wydarzenie, Pani Hill skomentowała że “byliśmy całkowicie zdenerwowani naszym doświadczeniem. Wydaje mi się ono tak nieprawdopodobne, tak intrygujące, z tyloma pytaniami bez odpowiedzi. Dyskutowaliśmy o tej sytuacji z psychiatrą, który zapewnił nas, że jest niemożliwe, żeby dwoje ludzi miało taką sama halucynację równocześnie.” Może być interesujące odnotowanie tutaj, że Hillowie są dwójką wysoce szanowanych osób. Oboje pracowali społecznie, Pan Hill doznawał zainteresowania oraz otrzymał nagrodę za swoją pracę społeczną zarówno od gubernatora jak i Sargenta Shrivera3. Podczas wydarzeń w New Hampshire w 1965 roku, historia o ich spotkaniu z UFO stała się ogólnie dostępną, a wraz z nią dodatkowa informacja, że oboje doznali utraty pamięci trwającej dwie godziny w czasie tej doniosłej nocy. Zostali oni oddzielnie zbadani przez dobrze znanego neuropsychiatrę, a w czasie wizyt u niego szczegóły tych dwóch godzin zostały obnażone. Informacja o tych badaniach nie jest jeszcze powszechnie dostępna społeczeństwu, ale biorąc pod uwagę to co już jest wiadome w wyniku studiowania przypadków “porwania” ludzi, możemy zrobić wyszkolone przypuszczenie.
Przed zamknięciem tej dysertacji o “kontaktach” z pasażerami UFO, uważam że jest to tylko stosowne i prawdopodobnie bardzo blisko związane, przedstawić krótkie sprawozdanie przypadku znajdującego się ciągle pod badaniami. Obejmuje on mężczyznę z Brasilii, Brazylia, który twierdzi że został pojmany przez załogę dysku na początku 1965 roku, i zabrany z powierzchni Ziemi na inna planetę. Zostało ustalone, że mężczyzna z niewyjaśnionych powodów znikł ze swego domu i pracy na dwa tygodnie. Świadek powiedział, że kiedy był na tej planecie została na nim wykonana seria rygorystycznych fizycznych badań wytrzymałościowych. Powiedział że widział tysiące tego co nazywamy “UFO” o których jego porywacze powiedzieli mu że są przygotowywane do “pokojowego najazdu” na Ziemię w “przyszłym roku”, którym miał być 1966. Szokującą rzeczą w oświadczeniach tego mężczyzny jest to, że powiedział on, że pomimo iż nie wiedział on na której był planecie, wiedział on, że to nie był księżyc. Stacjonujący tam personel mieszkał w specjalnie przystosowanych dzielnicach, ponieważ powietrze było rozrzedzone i nie utrzymywało życia. Planeta, powiedział, była zimna, niezmiernie sucha, oraz posiadała kratery na swojej powierzchni.
Pod koniec 1965 roku, amerykańscy naukowcy ujawnili że aparaty fotograficzne Marinerów wykazały istnienie kraterów na powierzchni Marsa.
Założywszy raz autentyczność tych relacji, możemy poczynić inne spostrzeżenia. Zauważamy, że istnieją różnego rodzaju typy pasażerów opisanych w tym rozdziale. To pokazuje, że UFO posiadają szeroko różniące się rodzaje istot z załóg. Co to oznacza, tego my prawdopodobnie nie możemy w tej chwili wiedzieć, ale natychmiastowa spekulacja opierająca się na materiale dowodowym wydaje się wskazywać, że kilka ras jest zaangażowanych w obserwację życia na Ziemi. Nie wydaje się prawdopodobnym, żeby oni urodzili się na tej samej planecie, a to z kolei kieruje nas ku domysłowi, że istnieje jakiegoś rodzaju współpraca międzyplanetarna. Jeżeli okaże się, że jest to prawda, gatunek ludzki jest o wiele bardziej opóźniony w rozwoju aniżeli jesteśmy skłonni uważać, że tacy jesteśmy.
To jest kilka raportów z “kontaktów” z pasażerami dysków. Zostały one przyjęte jako autentyczne przez wielu ludzi którzy je badali, oraz przez wiele więcej którzy przeczytali i przestudiowali sprawozdania o przypadkach. Inne sprawozdania o podobnych wydarzeń, które miały miejsce w Europie jesienią 1954 roku zostały tak
42
gruntownie omówione przez Aime Michela w jego doskonałej książce Latające Talerze i Tajemnica Linii Prostej, że nie jest konieczne rozwijanie ich tutaj. Zostały one zbadane przez przedstawicieli prasy amerykańskiej w czasie kiedy zostały doniesione, ale z kilku powodów, ich raporty nigdy nie dotarły do amerykańskiej opinii publicznej. Można tylko snuć domysły, że ci którzy zostali uwikłani w te wydarzenia byli w całości sprawcami żartów, oraz że żadne z tych wydarzeń nie miało kiedykolwiek miejsca. Ale było oczywistym wtedy, tak jak jest i teraz, że dziwne stworzenia były na jakiegoś rodzaju misji w tym szczególnym obszarze, jak również były odstraszane przez ciągłe przeszkadzanie przez tych którzy spotkali się z nimi albo po prostu istoty zakończyły swoją działalność i po prostu nie powróciły. W przeciwnym razie, mogło być tam wiele więcej raportów “mistyfikacyjnych.”
Jest nęcące kiedy stawiamy czoło takim przypadkom, żeby je całkowicie zdyskontować. Ich dziwaczna natura obraża ludzki rozum. Ale ten kto odrzuca wszystkie dane ponieważ go denerwują, utrzymując tylko te które on uznaje, na pewno nie może powiedzieć, że przeprowadza bezstronne śledztwo. Po znacznej rozwadze, obejmującej ostrożną rewizję motywacji, doszłam do wniosku, że osoby zaangażowane w “kontakt” z istotami wyraźnie nie całkowicie ludzkimi mieli w rzeczywistości te niezwykłe doświadczenia, oraz że jakakolwiek uczciwa analiza ogólnej tajemnicy UFO powinna obejmować te wydarzenia.
7
Latające Spodki i Cenzura
KAŻDY zaznajomiony z tajemnicą UFO jest zaznajomiony z oskarżeniami, że różne agencje rządowe cenzurują obecnie informacje o latających talerzach i raporty. Jestem pewna, że ci którzy dokonują takich oskarżeń wierzą, że posiadają dostateczną podstawę do ich stanowiska. Za każdą cenę, Siły Powietrzne były głównym nikczemnikiem. Nie proponuję przekonywać kogokolwiek, że wojskowe agencje cenzurują bezpośrednio informacje o UFO, ale przedstawię tutaj dwa wydarzenia, mogące posiadać zarodek tej sytuacji.
W pierwszym wydarzeniu, Pani Dorothy Madle, dziennikarka pisząca dla wychodzącego w Milwaukee Sentinelu, napisała do mnie, ze chciała zrobić długometrażowy artykuł o mnie i APRO. Zaplanowałam pobyt w Milwaukee w weekend 12 czerwca 1953 roku dla fotografii i wywiadu, oraz napisałam do Edwarda Halbacha z Towarzystwa Astronomicznego w Milwaukee, oznajmiając że chciałabym rozmawiać z nim kiedy znajdę się w Milwaukee. Pan Halbach poinformował mnie, że astrofizyk z uniwersytetu stanu Ohio, J. Allen Hynek astronom – konsultant dla Sił Powietrznych w Dayton oraz przedstawiciel dowództwa technicznego wywiadu powietrznego, planował być w Milwaukee w poprzednią środę i chciałby rozmawiać ze mną. Odpowiedziałam, ze było by mi bardzo miło spotkać się z nimi, ale nie mogę wykonać podróży do Milawaukee ze Sturgeon Bay do piątku, jak zaplanowałam. Halbach zaaranżował, żeby ci dwaj mężczyźni znaleźli się w mieście w piątek, i tej nocy my wszyscy spotkaliśmy się w moim hotelu i zjedliśmy obiad. Rozmowa została ograniczona do UFO.
Przez wieczór stałam się w pełni świadoma, że astronom i reprezentant wywiadu porucznik Robert Olssen, byli zainteresowani w pierwszym rzędzie odkryciem w którym miejscu znajduje się moje stanowisko wobec UFO oraz jakie są moje opinie. Zostałam poproszona o niepodawanie nazwisk Hynka i Olssena do gazet następnego dnia. ( Zostałam nieco rozbawiona gdy następnego dnia wychodzący w Milwaukee Journal zadzwonił do mojego pokoju i poprosił o zdjęcie i wywiad. To było całkowicie oczywiste, że Journal wiedział o spotkaniu wcześniejszej nocy. Nie chcąc być nie pomocną, zgodziłam się). To było oczywiste od początku rozmowy z Hynkiem i Olssenem, że namawiają mnie do bardziej szerokich rozmów. Zachęcali mnie, żebym zakończyła rozpoczęta książkę, w której usiłowałam oddzielić rzeczywistość UFO od fikcji. Kiedy stawiałam Olssenowi pytania dotyczące kilku obserwacji, poczynił kilka uwag które dały wrażenie, że Siły Powietrzne nie uważają teorii międzyplanetarnej na dobrą odpowiedź na tajemnicę UFO. Olssen stwierdził również, że wywiad Sił Powietrznych sprzyja takim grupom jak APRO, które próbują dostać się do faktów. Wniósł on jako prawdopodobne psychologiczne konsekwencje włączone w fale obserwacji. Powiedział, że według opinii dowództwa technicznego wywiadu powietrznego, obserwacja w jednym miejscu powoduje reakcję łańcuchową, zwracając uwagę innych przez dalszy rozgłos; oraz że siła sugestii odgrywa tu ważną rolę.
Potem porucznik puścił sensację: “Będziemy próbowali utrzymywać takie raporty poza gazetami.” Zostałam oszołomiona. Jak taka rzecz mogła być dokonana w wolnym kraju i z wolną prasą? Musiałoby to obejmować współdziałające wysiłki depeszowych serwisów informacyjnych, i pomimo iż taka sytuacja zaistniała później,
43
jestem teraz świadoma, że to musiało zostać bardzo subtelnie dokonane. Podczas fal w okresie letnim w 1954 i 1956 roku, bardzo wiele obserwacji zostało zrobionych ponad Stanami Zjednoczonymi, ale serwisy informacyjne nie przekazywały sprawozdań. Na przykład człowiek który zaobserwował przedmiot w Teksasie, nie miał sposobu dowiedzieć się, że podobne obiekty były raportowane gdzieś indziej w kraju. Ogół społeczeństwa nie był świadomy tego, że fala ma miejsce.
Młody porucznik mógł bardzo łatwo wyrażać w słowach co zasadniczo powinno zostać zrobione ze sprawozdaniami o UFO, zamiast odnosić się do określonej polityki. Nie wiem, mogłam przyjąć na siebie zbyt wiele, jeżeli powiedziałam, że coś zrobiłam. Ale mam kilka pomysłów.
W swoim doświadczeniu zauważyłam, że kiedykolwiek działalność UFO uzyskuje uwagę prasy, tam następuje nieunikniony napływ emocji międzyludzkich, który kończy się znaczną ilością sprawozdań, jakie w rzeczywistości okazują się być błędnym zrozumieniem zjawisk naturalnych oraz zwykłych przedmiotów takich jak samoloty. Wynika z tego niezmiennie również kilka żartów. Może tak być z tego powodu że w 1953 roku naukowy panel doradczy napomknął sławne (albo niesławną, wybór należy do czytelnika) polecenie, mówiąc: “Usunąć aurę tajemnicy.”
We wczesnych dniach tajemnicy UFO, i do jakiegoś stopnia teraz, zawsze główna obserwacja zdobywała uwagę prasy, dotyczyło to jakiegoś pseudo religijnego lidera, który twierdził, że nawiązał braterskie relacje z różnymi astronautami z różnych miejsc, po czym pędził do biura najbliższej gazety i udzielał wywiadu. Nie mogę całkowicie wyjaśnić ochoty prasy do drukowania sensacyjnych twierdzeń tych marzycieli, ale zdaję sobie sprawę, że nadają się one do czytania z pełnym humorem i zwracają uwagę na ”pstrą” kopię. Mimo wszystko, dziennikarz informacyjny istnieje po to – żeby powiadamiać i rozbawiać jego czytelników. Jednakże, jest odkrywcze do zauważenia, że większość tak zwanych kontaktowców nazywało Wenus jako adres początkowy ich “kosmicznych braci.” Wenus jest synonimiczna z pięknem, miłością i pokojem. Jeżeli poważny badacz spróbował poinformować prasę o obiektywnej obserwacji albo opinii dotyczącej UFO, zazwyczaj otrzymywał on żartobliwe spojrzenie oraz szybką niezgodę. Ale, pomimo iż “kontaktowcy” jak są oni nazywani, ustanowili wprawiający w zakłopotanie czynnik na tyle poważny, że znaczące badania stały się zaniepokojone, wszelkie próby mające na celu zablokowanie ich wysiłków w celu zwrócenia na siebie uwagi stanowiłyby cenzurę – obojętnie, kto by to spowodował.
To był dziwny zbieg okoliczności że ci, którzy nie znosili bycia ośmieszanymi za ich wiarę, ze UFO sa prawdziwe i międzyplanetarne, nie mieli nic przeciwko gromadnemu wyśmiewaniu tych którzy stali na czele wizjonerów, kiedy tylko mieli okazję.
Wobec powyższego, zatem, nie jest nie możliwe, że kilku albo wielu oficjalnych badaczy zaczęło rzucać cyniczne oko na praktycznie wszystkie sprawozdania. Dwoje ludzi, którzy mieli prowadzić dalej w bazie Sił powietrznych Wright – Patterson projekt Błękitna Księga przez minione kilka lat nie jest, moim zdaniem, oddanych polityce tajemnicy czy cenzury. Wierzę, że ich nastawienie odzwierciedla ich osobiste przekonania raczej niż oficjalna politykę. Pan Lorenzen rozmawiał szczegółowo z majorem Quintanillą, a oboje spotkaliśmy się i rozmawialiśmy z sierżantem Moody`m. Żadne z nas nie odniosło wrażenia, że byli oni “powstrzymującymi”; zauważyliśmy raczej, że obaj utrzymują usilne przekonanie, że jeżeli mogło by zostać otrzymane więcej informacji dotyczących nawet najbardziej szczegółowego i autentycznego przypadku, to mógłby on zostać wyjaśniony terminami charakterystycznymi dla zjawisk naturalnych.
Wydaje mi się że największym problemem w badaniach UFO jest emocjonalizm zaangażowanych w niego ludzi. To co często było źle pojmowane, ponieważ cenzura nie była w taki sposób zdefiniowana, jeśli osoby wydające orzeczenia nie były usposobione czy przyzwyczajone przez innych do myślenia w terminach “cenzury.”
Kiedy temat UFO po raz pierwszy przyszedł do publicznej uwagi, zostało napisane i powiedziane o nim wiele. Zostało napisanych kilka popularnych książek, które natychmiast stały się bestselerami. Autorzy czuli, że wkrótce zostanie powiedziana “wielka prawda”, a kiedy to nie zdarzyło się w okresie który uważali oni za sensowną długość czasu, zostały poczynione oskarżenia o “cenzurę.” Te oskarżenia były żywione i utrwalane przez lata, często przy pomocy przekręcania faktów. Ale pozwólmy sobie popatrzeć na pozycje ludzi odpowiedzialnych za badania UFO oraz czynione przez nich oświadczenia dotyczące ich natury. Co, jeżeli te rzeczy odlecą i nie powrócą nigdy? Wówczas odpowiedzialna agencja byłaby pozostawioną z czerwonymi twarzami i żadnym dowodem na poparcie ich doniosłego oświadczenia o “międzyplanetarnych UFO.” Sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Jednakże, jeżeli byłyby dostępne wystarczające dane gwarantujące jakiś związek, byłoby naturalną sprawą dla zaangażowanych w to osób odłożenie opinii dopóki więcej informacji na których będą bazować ich stwierdzenia stanie się osiągalnymi. Mogłoby być wówczas rozsądne, zaprzeczyć istnieniu dowodu wskazującemu na obce statki kosmiczne i kontynuować zbieranie danych. To wydaje się być tym, co mogło by zostać zrobione.
44
Tym co często było źle pojmowane jako cenzura przez zapalonych fanów UFO zdarzało się naprawdę w
poniższy sposób. Od czasu do czasu jakiś do czasu jakis naukowiec poczynił wypowiedź która wydawała się być
stosunkowo “pro – UFO”, a wkrótce potem wydawał się z niej wycofywać, “cenzorczy” tłum mógł krzyczeć “spokojnie”. W rzeczywistości, w wielu sytuacjach, omawiana osoba stawała się świadomą otrzymanego rozgłosu, wynikającej z tego korespondencji, apeli od fanów UFO o poparcie ich zapatrywań, przez co taki człowiek ustanawiał swój własny rodzaj “cenzury” poprzez zmodyfikowanie swojego oryginalnego oświadczenia i od tego momentu trzymał swoje usta zamknięte na ten temat. Wiem o kilku przypadkach tego rodzaju, o których mogę mówić mniej więcej przez dzień.
Jeżeli obserwacje UFO są ograniczone do personelu wojskowego, to odpowiedzialni ludzie mają całkowite prawo, do ochrony tej informacji przed społeczeństwem. Ponadto zaangażowanie statystyk dotyczących tajnych pojazdów i instrumentów (naszych), nie byłoby dobrymi relacjami publicznymi dla jakiejkolwiek agencji wojskowej przyznanie się, że dziwne latające przedmioty mogą naruszać ich powietrzną ( i lądową) przestrzeń, i unikać za to kary.
Nie jest zazwyczaj wiadomym, że wewnątrz amerykańskiego (cywilnego) pola badania UFO, istnieje rodzaj cenzury. Została ustanowiona tak wcześnie jak w 1954 roku, kiedy relacje o “małych ludziach” i lądowaniach zaczęły przybywać z Francji i Ameryki Południowej. Pewne elementy w polu badań nie zostały przyjęte ponieważ pochodziły od “obcokrajowców”, albo ponieważ sprawozdania były zbyt dziwaczne do uwierzenia. Pomimo iż działali oni pod pozorem “obiektywności naukowej,” nie byli oni zdolni do tej samej obiektywności, tam gdzie dotyczyło to “niedopuszczalnych” sprawozdań. Widocznie oni przeoczali logiczne założenie, że inteligentnie kontrolowane statki pozaziemskie, które oni aprobowali, posiadaliby jakiegokolwiek rodzaju pasażerów, oraz że można by sądzić, że lądują oni od czasu do czasu. Te elementy cenzury osobistej stopniowo miały stopniowo odchodzić z ich ciasnych zapatrywań, ale nie stało się to dopóki raczej dobrze udokumentowane przypadki relacji z lądowań i “małych ludzi” miały miejsce w Stanach Zjednoczonych. Sprawa Zamory w Socorro Nowy Meksyk w 1964 roku była wydarzeniem, które spowodowało wielką zmianę w zamiarach co do “utrzymywania ich latającej” zgrai.
Cenzura stała się wstrętnym słowem w słowniku amerykańskim z kilku powodów, z których kilka jest natury politycznej. Żadna myśląca osoba nie może rozsądnie powiedzieć, że cenzura nigdy nie jest usprawiedliwiona, uważam, że jakaś cenzura może być usprawiedliwiona w stosunku do przedmiotu UFO.
Składnik “antycenzury” oznajmia nieustannie, że rząd nie ma żadnego prawa, żeby cenzurować informację o UFO, ponieważ “społeczeństwo może je otrzymać”, oraz że oni powinni powiedzieć prawdę, oraz inne podobne argumenty. Wydają się oni zapominać, przeważnie, ich własną emocjonalną niezdolność do zaakceptowania pewnych dowodów ufologicznych oraz faktu, że sami zostali zmuszeni do ujawnienia pewnych dowodów przez okres ośmiu lat zanim oni to nawet uwzględniliby. Ponieważ mają oni jakieś podejrzenia co do natury UFO, chcą żeby każdy wierzył w to co oni wierzą, oraz uznawał ich niczym jakichś schyłkowych proroków. Nie widzę żadnego wielkiego zainteresowania “społecznego” tym wszystkim. Zamiast tego, trąci to tylko kolejnym ruchem religijnym.
Prasa jest najdokładniejszym barometrem opinii i przekonań społeczeństwa. Od przypadku Zamory w 1964 roku prasa stała się niezwykle zainteresowana tymi ulotnymi przedmiotami niebiańskimi a działalność UFO otrzymywała coraz więcej miejsca w gazetach oraz nagłośnienia w radio i telewizji co wzrastało z czasem.
Ale całkowity obraz dotyczący dostępności informacji o UFO jest zaciemniony i pogmatwany. Ten szczególny aspekt tematu UFO krzyczał przez pewien czas o racjonalne wyjaśnienie. W i usiłowaniu wyjaśnienia stanowiska prasy, zaprzyjaźniony dziennikarz napisał do mnie na początku 1957 roku:
“To jest, jak zauważyłaś, zasadnicze nastawienie prasy. To jest całościowy punkt widzenia: jednakże, zasługuje na pogardę, każdy kto może uważać, że tak jest.
Jednakże potępianie tego, nie jest żadnym usprawiedliwieniem co odmawiania zrozumienia tego, jak to jest widoczne w nastawieniu prasy do niezidentyfikowanych zjawisk powietrznych jak usprawiedliwianie samego siebie. Wierzę, że nastawienie prasy może zostać zrozumiane, chociaż muszę przyznać, że nie przyłapałem jednego kolegi dziennikarza w trakcie analizowania, dlaczego coś co robimy, robimy w tym względzie. Nie szukam usprawiedliwienia dla siebie, ale poczyniłem jakieś przemyślenia w tej sprawie i mogę zaoferować odpowiedź która, jeśli zostanie nieco nadmiernie uproszczona, jest dla mnie sensownie zadowalającą.
Pierwsza moja propozycja jest taka, że nastawienie prasy wobec UFO nie może zostać ocenione z pominięciem kontekstu naszych czasów. Ponieważ plany tej dyskusji powinniśmy zacząć od obserwacji Arnolda w 1947 roku. Dopiero co walczyliśmy w naszej najbardziej oszałamiającej wojnie. Kiedy poszukiwaliśmy powrotu do normalności, podświadomie zaczęliśmy poszukiwać uniknięcia ciężaru przywództwa światowego i i odpowiedzialności, o czym jak wiedzieliśmy domagano się, żebyśmy wzięli na siebie.
Pewnego pojedynczego dnia w 1947 roku zostaliśmy postawieni przed informacjami, które wyraźnie nasunęły kilkoro z nas możliwe, jeżeli nie prawdopodobne istnienie inteligentnych istot poza naszą własną planetą, w pełni zdolnych do dostania się do nas oraz domyślnie przewyższających nas w rozwoju. Naturalnym
45
następstwem tego, jest podrzędna niższość naszego własnego stadium naukowo – technicznego. Czuję usilnie, że musiało to leżeć u podstaw niechęci większości naukowców, którzy rzekomo posiadają otwarte umysły, do przyznania się, że Arnold i jego następcy widzieli coś w rzeczywistości. To była również rzecz dana do zrozumienia, że wykonaliśmy pewną ilość brodzenia i plątania się w naszych laboratoriach.
Ale to był tylko początek. Ktoś podejrzewał że spodki oznaczały, dla tych dewotów którzy bardziej koncentrują się na ich instytucjach aniżeli na swojej wierze, możliwość całkowitej dezorganizacji ich całościowych systemów myślowych oraz nagłośnienie tych aspektów naszych praktyk religijnych, które prawdopodobnie mają bliżej do stania się zwyczajem plemiennym a nawet przesądem, aniżeli mają cokolwiek wspólnego z duchem człowieka.
I w rządzie – zwłaszcza wśród Sił Zbrojnych oraz w umysłach wszystkich odpowiedzialnych za obronę narodową – miano na myśli to: (a) długi krok w kierunku połączenia z rzeczywistością długiego – ukrytego koszmaru – że populacja świata mogłaby skłonić się do osłabionego znaczenia nacjonalizmu, oraz narodowych i rasowych podziałów; (b) oraz jednakowo możliwego uświadomienia sobie, że obrona świata mogłaby być daremna. Zatem, po co armie, marynarki wojenne, Siły Powietrzne, rządy narodowe, tak czy owak?
Wobec tych wszystkich spraw idących przypuszczalnie dalej w umysłach urzędników rządowych, duchownych i kaznodziei, nauczycieli i naukowców, raczej bezmyślny występ naszej prasy nie może wydawać się tak całkiem prostacki i głupi jak twierdzi to większość z nas. My dziennikarze jesteśmy dwóch rodzajów: reporterzy i wydawcy którzy uprawiają faktyczne pisarstwo, oraz wydawcy, którzy są, ogólnie mówiąc, odpowiedzialni, za parcia biznesowe, równie silne wobec dziennikarstwa. Wydawcy mają oczywiście ostatnie słowo, ponieważ oni są szefami. Oni płacą nasze pensje. Ich praca ma powodować sprzedawalność gazet – jako sprzedawalność mam na myśli nie tylko kolportaż, ale o wiele ważniejsze, miejsca na reklamodawców.
Kiedy uderzyły nas spodki, większość reporterów i wydawców uświadomiło sobie natychmiast, chociażby mgliście w wielu przypadkach, kilka implikacji obserwacji Arnolda oraz tego co nastąpiło później. Przypominasz sobie, niewiarygodną ilość miejsca poświęconą spodkom w ciągu tych kilku dni. Było tak ponieważ reporterzy i wydawcy zapisywali swoje nagłówki najgorętszym tematem dnia – oraz ponieważ nikt im nie nakazywał w tym spasować. Sprawy otrzymały dosyć dużo miejsca, zwłaszcza po tym jak żartobliwi chłopcy wprowadzili się tam ze swoimi zlutowanymi razem pojemnikami na śmieci, oraz po kilku przypadkach brzmiących niczym zbiorowa halucynacja obejmująca dużą przestrzeń.
Kiedy to się wydarzyło wydawcy – a dziennikarze również – zaczęli stawać się bardziej ostrożni, i to z ważnego powodu. Nie wzrośnie ci nakład oraz nie utrzymasz reklamodawców drukując nieodpowiedzialne pogłoski i szalone historyjki, a wiele ze spodkowych materiałów podchodziło pod te kategorie. Zatem pracownicy otrzymali informację, żeby nie przesadzać z materiałami o spodkach, zwłaszcza że naukowcy oraz ludzie z obrony położyli teraz na nich dosyć spory, solidny zasób kpin. Wieści te trafiły wszędzie poprzez agencje informacyjne, przez co materiały o spodkach trafiały coraz częściej do koszy na śmieci w gazetach w których pracowaliśmy; zatem my również zaczęliśmy je sobie darować. Nigdy nie było jakiegokolwiek stanowczego rozkazu, za wyjątkiem zaniepokojenia spowodowanego ostrożnością, ale stało się oczywistym, że aby historia o spodkach została wydrukowana musiała mieć bardzo solidne dowody i atrybuty. Później, stało się tak, że nawet w depeszy nie otrzymałabyś spodkowej historii.
Jednym z uzasadnień jest to, że reporterzy – obojga rodzajów – są jak wszyscy inni: człowiekiem. Nie lubią się znaleźć w sytuacji osoby rozpowszechniającej niesprawdzone sprawozdania, zwłaszcza, że jest ich konkretnym obowiązkiem rozpowszechnianie tylko takiego rodzaju sprawozdań, które mogą zostać udowodnione. A ponieważ każdy urzędnik rządowy i większość szanowanych w kraju naukowców albo zamyka się w sobie albo zaprzecza, że spodki istnieją, dziennikarz chętnie stawał się ofiarą impulsu, żeby zamknąć się także. Mogłabyś spisać swoją głowę na straty, ale wiesz, że to nie zostałoby opublikowane, oraz że mogłabyś zostać uznana za towarzyszkę łoża George`a Adamskiego.
W ten sposób dotarliśmy do naszego obecnego stadium: dziennikarz, nadal w pełni świadomy ogromnego ale w dużej mierze ignorowanego zainteresowania UFO, ucieka się do nieszczerego stylu albo całkowitego ośmieszania w celu dostarczenia czegokolwiek do druku. Nie uważam, żeby było to w najmniejszym stopniu zachwycające czy wspaniałe. Twierdzę, że to może być zrozumiane, a zostawszy zrozumiane, może wykazywać związek ze stanowiskiem z trzech innych zaangażowanych stanowisk. W tym świetle – przynajmniej dla mnie – czyny prasy wyglądają nie lepiej i nie gorzej aniżeli kogoś innego, kto odmawia stanięcia wobec prawdopodobieństw jeśli nie faktów. Dla dziennikarza, tak jak dla każdego, sprowadza się to do wyboru pomiędzy gromadzeniem wiarygodności co do nieznanego ( które mogłoby rozbić cały nasz układ spraw) a trzymaniem się tego co jest znane. Jeśli prasa poddała się strachowi przed nieznanym ( a uważam, że tak jest oraz że nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia z tego), można powiedzieć w jej obronie to, że nie jest w tym osamotniona.
Ludzie wydają się miłować strach, tak samo jak znudzona gospodyni domowa przyjmuje codzienny powrót do niedoli opery mydlanej. Podejrzewam, że sprawilibyśmy raczej, że balibyśmy się nieznanego, aniżeli
46
przekształcili to w znane. Tym czego możemy bać się o wiele bardziej aniżeli samo nieznane, jest perspektywa jego właściwego poznania.
Szczęśliwie dla nas wszystkich istnieją ludzie tacy jak my wszyscy, odrzucający związanie się z takim masowym odrzuceniem rzeczywistości, którzy nie obawiają się szukać i poznawać. Ale dla większości ludzi trwa obecnie era strachu, i to jest ich lęk w obawie, ich reakcja na to, ich miłowanie tego najbardziej brutalnego ze wszystkich narkotyków, zatem powinniśmy znaleźć klucz dla świata w którym żyjemy dzisiaj.”
Wielu z tych którzy gorliwie podążało za tajemnica UFO przez lata może potępiać mnie za moje nieco konserwatywne nastawienie do kwestii cenzury, ale uważam, że moje stanowisko jest usprawiedliwione. Zbyt wiele zostało powiedziane i powiedziane o cenzurze bez żadnych widocznych uprzednich badań. Wina powinna zostać położona na właściwym progu, zgadza się, ale nieodpowiedzialne oskarżenia które nie mają żadnych faktycznych podstaw mogą żywić odrazę i być pominięte.
Być może liczne nieporozumienia związane z UFO zostały zrodzone przez konspiracyjne nastawienie Sił Powietrznych. Niektórzy odnoszą wrażenie, że sensacyjne oraz szokujące wydarzenia i sprawozdania są tajone, ponieważ władze przeczuwają niebezpieczeństwo histerii, jeżeli zostałyby one ujawnione. To może albo nie może tak być. Istnieje, z pewnością, dostępny dostateczny dowód wskazujący, że niezidentyfikowane, niekonwencjonalne przedmioty powietrzne, wydające się być kontrolowane inteligentnie działają w atmosferze ziemskiej, dzień po dniu, tydzień po tygodniu oraz rok po roku. Ponieważ są one nieznane, powinny zostać zidentyfikowane. Logiczny wniosek co do ich tożsamości jest taki, że pochodzą one gdzieś z przestrzeni kosmicznej.
Poniższe wydarzenie, obejmujące zdradziecką “sugestywną” cenzurę, dotyczy listu napisanego przez senatora Richarda B. Russella, przewodniczącego senackiej komisji Sił Zbrojnych, w odpowiedzi na prośbę o informację o obserwacjach których senator był podobno świadkiem w Europie pod koniec 1955 roku. List, do Toma Towersa, został wydrukowany później w kolumnie “Aviation News” w wychodzącym w Los Angeles Examinerze 20 stycznia 1956 roku. Towers skontaktował się pierwotnie z biurem senatora Russella za pomocą listu zawierającego prośbę o danie mu pozwolenia na zniszczenie historii. Ten list nie doczekał się odpowiedzi. W liście senatora Russella oznaczonym datą 17 styczeń 1956 czytamy: “Proszę mi pozwolić wyrazić podziękowanie za pańskie listy odnoszące się do sprawozdań które trafiły do Pana a dotyczyły przedmiotów powietrznych zaobserwowanych w Europie w roku ubiegłym. Otrzymałem pański list ale przedyskutowałem tą sprawę z oddziałami agencji rządowych i są one zdania, że nie jest roztropne, upowszechnianie tej materii tym razem. Bardzo żałuję, że nie mogę Panu pomóc.”
Z listu senatora Russella zrozumiałam, że senator widział coś niezwykłego, jak również że “oddziały agencji rządowych” były do tego stopnia zaniepokojone, że wydarzenie pozostaje nie upowszechnione.
Wiosna 1966 roku przyniosła artykuły wstępne we wszystkich głównych gazetach w Stanach Zjednoczonych, jak również w bardzo małych periodykach, domagające się jakiegoś rodzaju rozpoznania tematu i wytłumaczenia zjawisk znanych jako UFO. Wydaje się, że publiczna indoktrynacja, która jest tak silnie potrzebna, jest na swojej drodze w żądaniach samego społeczeństwa.
Powinniśmy wydać jedno orzeczenie, jest nim to czy “cenzura” ma zostać usprawiedliwiona. Została ustanowiona przez rządy z powodu strachu przed paniką, albo przez ukrycie usiłowań mających na celu dowiedzenia się czegoś o tajemnicach napędu UFO? Czy też w dużej mierze została spowodowana przez nieświadome urodzenie jej i wykształcenie poza strachem?
8
Badania czy Atak?
PAN LORENZEN oraz ja właśnie kończyliśmy naszą po obiadową kawę, tego historycznego październikowego wieczoru w 1957 roku, kiedy Rosjanie wypuścili swojego pierwszego satelitę. Dzwonek u drzwi zadzwonił wielokrotnie z czymś co wydawało się być osobliwym pośpiechem.
Mężczyzna przy drzwiach był jednym ze współpracowników mojego męża; pchał się w podnieceniu w wejściu i wszedł do kuchni, gdzie Jim nalewał kolejna filiżankę kawy. “Przebierający bawełnę Rosjanie mieli wypuścić sztucznego satelitę,” powiedział. Jim prawie wypuścił swoją filiżankę. Powiedziałam, “Bujasz!”. Człowiek
47
odpowiedział, “Psiakrew, gdzie ja jestem – nie słuchasz radia? To jest we wszystkich stacjach oraz w telewizji. Mówię tobie, Rosjanie wypuścili swojego satelitę!”
Pomimo mojej własnej często wyrażanej opinii, że Stany Zjednoczone mogły być opóźnione w badaniach rakietowych, zostałam wstrząśnięta i rozczarowana. Nasz przyjaciel poszedł dalej podając nam szczegóły - maksymalne i minimalne wysokości, przybliżoną wagę, cel – wszystko, co usłyszał on w czasie transmisji. Coś mówiło mi, że był to nie tylko początek niezliczonych przesłuchań kongresowych, oskarżeń oraz walki wydanej przez wojskowe i cywilne komisje, ale również początek zwiększonej aktywności UFO. Poszłam natychmiast do swego biurka i zaczęłam rozjaśniać to z aktualnej pracy. Trzy dni później zaczęły nadchodzić sprawozdania.
W pierwszej części 1957 roku UFO pojawiało się w Oriencie, podobnie jak to miało miejsce w drugiej połowie 1956 roku. Złożone do akt sprawozdania wskazywały, że duża ilość opisanych na świecie obserwacji, zdarzyła się tam. Jednakże, początek kwietnia 1957 roku, zwłaszcza w Ameryce Południowej i Wenezueli, przyniósł określony wzrost obserwacji, a one trwały nadal przez październik gdzieś indziej, z tylko sporadyczną aktywnością Obserwacje które przybyły na moje biurko po wypuszczeniu pierwszego Sputnika, wykazywały nieznaczny wzrost w Stanach Zjednoczonych. W ciągu października, Brazylia dołączyła do Wenezueli jako współ gospodyni dysków. Korespondencja z r. Olavo Fontesem z Brazylii wskazywała, że wzrost obserwacji w Stanach Zjednoczonych nie oznaczał spadku obserwacji brazylijskich. Wydawało się, że zwiększenie obserwacji jest następstwem większej ilości obecnych UFO.
Przenoszący żywy ładunek, psa Łajkę, drugi Sputnik został wystrzelony 2 listopada za pomocą potężnych silników rakietowych zbudowanych przez Rosjan. Tej nocy małe miasto Levelland w Teksasie, zostało odwiedzone przez jajowaty rozpromieniony przedmiot, który przycupnął na drogach i gasił samochody oraz silniki samochodu ciężarowego. Przedmiot według obserwatorów przebywał w znacznej mierze w promieniu czterech mil, osoby które go widziały były między innymi komornikami sądowymi, kierowcami ciężarówek, oraz kierowcami odjeżdżającymi i zbliżającymi się do Levelland. W tym miejscu jest trudno dla inteligentnego Amerykanina czytać o tym, jeżeli nie pamięta on że w ciągu tego tworzącego historię tygodnia opowieści o latających talerzach były wiadomościami z nagłówków gazetowych, a historie stały się bardziej sensacyjne kiedy te dni minęły. Nawet posiadając wielu członków w Stanach Zjednoczonych, APRO nie otrzymało sprawozdań ze wszystkich obserwacji; niemniej jednak zasięg fali został zwiększony, moim zdaniem, przez ilość relacji prasowych, które one otrzymały. Faktyczna ilość obserwacji zgłoszonych przez służby prasowe niewielkie gazety miejskie nie była duża – to znak, że działało tylko kilka pojazdów. Według mojej wiedzy nie było tam żadnych przypadków dwóch obserwacji obejmujących odległości, które nie mogły by zostać osiągnięte przez jeden dość szybki przedmiot. Jednakże, rozmaite opisy wskazywały, że było kilka pojazdów. Opisy ulegały różnym zmianom, ale najpopularniejszy i często donoszony dotyczył pewnego rozpromienionego, pojazdu jajowatego rodzaju zobaczonego w różnych częściach Stanów Zjednoczonych. Obserwacja w Levelland była najbardziej interesująca z powodu ilości obserwujących. Wydaje się prawdopodobne, że tylko pojedynczy obiekt został zaobserwowany o różnych porach przez licznych świadków. Żadne dwie obserwacje nie zostały zrobione równocześnie.
Fala, po rozwinięciu się, jest o wiele ważniejsza aniżeli indywidualne obserwacje, ponieważ przedstawia ona dość jasny obraz: Po kilku dniach stosunkowej bezczynności UFO w skali światowej, został wypuszczony Sputnik II a spodek pojawił się w Levelland. Zostało ogólnie przyznane przez badaczy UFO, że obserwacja w Levelland jest przypadkiem w którym nie można zinterpretować istniejących faktów. Pogodowe wytłumaczenie tego zjawiska zaoferowane później przez Siły Powietrzne, zostało odrzucone jako absurdalne w obliczu spraw.
Około 3 nad ranem w niedzielę 3 listopada, dwóch żandarmów wojskowych kapral Glenn H. Toy i szeregowiec James Wilbanks, znajdowali się na rutynowym patrolu w północnej części poligonu rakietowego White Sands, kiedy zauważyli bardzo jasny przedmiot wysoko na niebie. Patrzyli, jak opada ono w dół, aż wydawało się, że jest około pięćdziesięciu jardów ponad bunkrami z bombami atomowymi, kiedy jego światło zgasło. Kilka minut później przedmiot zapłonął “jaśniej niż słońce”, opadł pod kątem na ziemię i ponownie stracił swoje oświetlenie. Mężczyźni opisali go później jako mający około siedemdziesiąt pięć do stu jardów średnicy i w kształcie przypominającym jajko. Jego miejsce lądowania wydawało się być około trzech mil od nich. Ich sprawozdanie do władz zostało już prawie zignorowane, dopóki inna podobna obserwacja nie została zrobiona siedemnaście godzin później w tym samym sąsiedztwie przez inny dwuosobowy patrol. Około 8 wieczorem dwaj specjaliści leśni R. Oakes i Barlow, jadąc zasadniczo w tym samym obszarze, zauważyli jasne światło, które wydawało się wisieć około pięćdziesięciu stóp ponad starym bunkrem z bronią atomową. Oakes powiedział, że światło wystartowało nagle pod kątem 45 stopni, uniosło się ku niebu, zaczęło migotać z przerwami po czym znikło.
Kilka kwestii dotyczących tych dwóch obserwacji jest otwartych: obserwacja zrobiona około 3 nad ranem miała miejsce zaledwie półtorej godziny po ostatnim zarejestrowanym incydencie w Levelland; opisy pochodzące od świadków z Levelland oraz pierwszego patrolu w White Sands były prawie identyczne; nie było żadnej szansy żeby patrol w łaziku wojskowym mógł wiedzieć o obserwacji w Levelland albo znać jej opis; oraz
48
i jest to sprawa urzędowo potwierdzona, że drugi patrol, który widział ten sam przedmiot siedemnaście godzin później po pierwszym patrolu, nie miał żadnej możliwości dowiedzieć się o wcześniejszej obserwacji.
Zasadniczo wydarzenie takie jak poniższe nie było by brane pod uwagę do włączenia tutaj, ponieważ nazwiska zaangażowanych w niego osób nie mogą zostać ujawnione. Jednakże, wobec opisu przedmiotu i danych oraz zaangażowanego w nie czasu, uważam, że należy przedstawić kolejność wydarzeń. Pilot testowy opuścił Big Spring w Teksasie o 1:56 w niedzielne popołudnie 3 listopada, w swojej drodze przez kraj do wybrzeża. Jego punktami kontrolnymi były Wichita Falls, miasto Oklahoma, Amarillo, Teksas, oraz Roswell, Nowy Meksyk. O 4:16 wylądował w bazie Sił Powietrznych Holloman, żeby odwiedzić starego przyjaciela z dni wojny koreańskiej, oraz majora Sił Powietrznych. Zatrzymując się w bazie operacyjnej, opowiedział on o swojej obserwacji niekonwencjonalnego przedmiotu powietrznego po drodze. Podróżując z szybkością pięćset mil na godzinę w kierunku ze wschodu na zachód, został zaskoczony widząc duży, prostokątny, rozpromieniony przedmiot mijający jego przedmiot. Nie wiedział, czy ślad który pozostawiał przedmiot był rzucany przez światło czy był w rzeczywistości smuga kondensacyjną, tak czy owak pozostawiał on ślad. W ciągu czterech godzin, żandarmeria wojskowa na poligonie wojskowym White Sands zrobiły drugą obserwację rozżarzonego przedmiotu ponad terenem.
Nie oczekiwałam, że fala którą przewidywałam będzie miała miejsce praktycznie na moim progu. Ale James Stokes zatelefonował poniedziałkowego wieczoru 4 listopada mówiąc mi, że jego samochód został zatrzymany przez przedmiot o ogromnych rozmiarach, który zrobił kilka przelotów przez drogę, po czym skierował się na południe na autostradę federalną 54 w pobliżu Orogrande, Nowy Meksyk. Stokes przyjechał później, całkowicie podekscytowany. Poprosiłam go, żeby usiadł i przedstawił Panu Lorenzenowi oraz mi fakty w porządku chronologicznym. Był w swojej podróży do El Paso, osiemdziesiąt trzy mile od Alamagordo. Autostrada do El Paso była stosunkowo wąską dwupasmową bitumiczną nawierzchnią, jego pustynną przestrzeń łagodziły tylko dwa małe miasta, Orogrande i Newman w Nowym Meksyku. O 1:10 po południu w przybliżeniu dziesięć mil na południe od Orogrande oraz dziewiętnaście mil na północny wschód od Newman, Stokes doświadczył problemów z samochodem – radio w jego starym modelu Mercury nagle zgasło, potem zaczął słabnąć jego silnik a w końcu zgasł całkowicie. W górze przed sobą zauważył kilka samochodów które zjechały z drogi, ich pasażerowie stali na autostradzie i wskazywali na góry Sacramento znajdujące się na północnym wschodzie. Stokes popatrzył w górę i zauważył przedmiot owalnego kształtu pędzący bardzo szybko w stronę autostrady i samochodów. Zakręcił i podążył na północny zachód po zaszumieniem ponad autostradą. Podróżując bardzo szybko, przedmiot wykonał kolejny przelot ponad samochodami po czym znikł na północnym zachodzie.
Stokes ocierał swoje nadgarstki, policzek i szyję, kiedy opowiadał on swoje doświadczenie. Zapytałam się go co było złe. Powiedział, że miał uczucie swędzenia w tych rejonach. Jego skóra była zauważalnie czerwonawa. Przez pół godziny, przepytałam dokładnie Stokesa w kilku kwestiach. Powiedział, że odczuwał gorąco kiedy przelatywał przedmiot. Nie miał on żadnych widocznych iluminatorów ani innych cech zewnętrznych. Zapytałam go o jego wysokość, ocenił że obiekt leciał od tysiąca pięciuset do trzech tysięcy stóp, ale nie miał on żadnych punktów odniesienia oprócz chmur. Padało tamtego ranka i rozproszone nisko zawieszone chmury ciągle wypełniały niebo. Powiedział że myślał, iż przedmiot przelatuje z szybkością przynajmniej jednego Macha.4 Przedstawił niewielki notatnik, otworzył odpowiednią stronę i wręczył mi go. Prawie się uśmiechnęłam – “notatki” które zrobił były nieczytelne; był on tak zajęty i podekscytowany oglądając przedmiot, że nie był w stanie zrobić czegoś więcej aniżeli gryzmołów.
Zapytałem się go czy zgodziłby się nagrać wywiad na taśmie dla stacji radiowej. Znałam dyrektora informacyjnego, który chciał otrzymać zapis wydarzenia. Stokes powiedział, że poinformował o tym swojego wojskowego zwierzchnika w bazie Sił Powietrznych Holloman ( Stokes był inżynierem elektronikiem w wysoko rozwiniętej branży badawczej) który powiedział jemu, że wszystko będzie w porządku, jeżeli opowie o tym. Podczas jazdy do stacji KALG dalsze pytania ujawniły coś najbardziej interesujące: przedmiot lecąc pomiędzy rozproszonymi niskopoziomowymi rozwiewał je po swojej drodze. Stokes posiadał nazwiska dwóch innych mężczyzn będących na miejscu wydarzeń, Pana Duncana z Las Cruces, który wykonał fotografie przy pomocy 35 milimetrowego aparatu fotograficznego, oraz Allana Bakera który powiedział że jest z poligonu testowego White Sands.
Nagranie zostało wykonane i Terry Clarke dyrektor informacyjny KALG przedstawił wydarzenie za pomocą depesz prasowych tej nocy. Zawołałam miejscowych członków APRO i zadecydowaliśmy, że następnego wieczoru powinniśmy odbyć dyskusję okrągło stołową. Wtorkowego ranka bazy Sił Powietrznych Holloman i Alamogordo były celami telefonicznymi, ponieważ każdy dziennikarz na świecie przekazywał informacje o “fali latających spodków.” Telefon Lorenzenów również był zajęty ponieważ próbowałam dotrzymać kroku
49
wydarzeniom dnia. Od reporterów z Alamogordo dowiedziałam się, o zamiejscowym zasięganiu informacji o obserwacjach Stokesa oraz prośbach o osobiste rozmowy ze Stokesem, które przychodziły do Holloman w takim tempie, że tablice rozdzielcze zostały dosłownie zalane. Stokes został zawołany z jego posterunku terenowego na konferencję prasową i jego fotografie z personelem wojskowym z Holloman zostały opublikowane w miejscowej gazecie. Został z nim przeprowadzony wywiad w towarzystwie przedstawicieli prasy oraz wojskowych, a potem był przez jakiś czas razem z osoba z Sił Powietrznych która zadawała mu pytania. Jeden z dziennikarzy gazetowych powiedział Stokesowi, że został wyraźnie poruszony kiedy wszedł on do innego pokoju razem z wojskowym który go przepytywał.
Wtorkowego wieczoru miejscowi doradcy techniczni APRO spotkali się w moim domu. Stokes był obecny. Zauważyłam, że jego “opalenizna” minęła. Stokes powiedział nam, że miał zaplanowane badania lekarskie w szpitalu w Holloman w środę rano – a potem zaczął ostrożnie rozwijać teorię o tym, że to coś co on zobaczył było właściwie “jakiegoś rodzaju zjawiskiem atmosferycznym.” Wszyscy wymieniliśmy spojrzenia, ale nie naciskaliśmy jego na to sedno sprawy. Generalnie zostało to zrozumiane później, że Stokes zmienił nieco swoją historię po wywiadzie z przedstawicielami władz wojskowych. Pomimo iż byliśmy tym bardzo zainteresowani, to jednak nie mogliśmy pójść dalej z badaniami: przypadek został zamknięty.
Pierwszą aluzją o łajdactwie była informacja opublikowana w Waszyngtonie 5 listopada, w której zostały zacytowane Siły Powietrzne jak mówią że obserwacja w Levelland oraz “nieco podobne raporty” z obszaru Alamogordo nie były niczym więcej aniżeli poza wyolbrzymieniami czy błędnie zrozumianymi zjawiskami naturalnymi. Jednakże to, był jedynie szmer tego co miało nadejść. Oficjalna publikacja, z biura serwisów informacyjnych, w centrum rozwoju pocisków Sił Powietrznych w Holloman, została oznaczona datą 5 listopada, dzień po obserwacji oraz wkrótce po tym jak ze Stokesem został przeprowadzony wywiad przez Siły Powietrzne w Holloman. Zawierała początkową informację o obserwacji, z kwalifikacjami stanowiska zajmowanego przez Stokesa w Holloman oraz odnotowywała fakt, że był on zatrudniony w AFMDC przez osiemnaście miesięcy oraz był emerytowanym weteranem marynarki wojennej (CPO) z dwudziestoma czteroma latami służby. Historia z nagłówka w wychodzącym w Alamogordo Daily News z 5 listopada obejmowała historię Stokes`a oraz cytowała rzecznika z Holloman w tym sensie, że jego przeszłość i doświadczenie czyniło go kompetentnym do zaobserwowania i zrelacjonowania obiektów dostrzeżonych na niebie. Gazeta stwierdzała również, ze Siły powietrzne przyjmowały opowieść Stokes`a jako bona fide.
6 listopada szablon zaczął być widoczny, wraz z waszyngtońską publikacją stwierdzającą, że z 5700 obserwacji spodków żadna nie została potwierdzona; że nie było żadnego fizycznego albo istotnego dowodu; brakowało nawet drobnego fragmentu; że tak zwany “latający talerz” kiedykolwiek został znaleziony; oraz że nie było żadnego dowodu że te nieznane przedmioty były międzyplanetarnymi pojazdami kosmicznymi. Ta notatka reklamowa została wydrukowana po czym przedrukowana przez niezliczone gazety na całym świecie – uspokajający syrop dla dotkniętych strachem. Relacja UPI z 7 listopada z Dayton, Ohio, stwierdzała, że żaden dowód fizyczny – żadne oznaki pojedynczego lądowania, czy odcisku stopy, albo “członka załogi” – nie zostały kiedykolwiek odnalezione przez Siły Powietrzne; rozwijało to również punkt widzenia, że pomimo iż trzy procent obserwacji które zebrały Siły powietrzne było nadal nieznanych; to zidentyfikowano by je także, jeżeli zdobyto by kompletne sprawozdania na ich temat, oraz że obserwacje przedmiotów dokonane w teksasie, Nowym Meksyku i gdzie indziej prawie na pewno dałyby się wyjaśnić. Antyspodkowi propagandyści z Sił Powietrznych działali na wysokim biegu, ale jakoś odnosili się do swoich danych różnorodnie – 15 listopada obserwacja Stokesa została włączona do grupy trzech obserwacji, które zostały zaetykietowane jako “ wyolbrzymione albo zła interpretacja zjawisk naturalnych”, 17 listopada inny serwis informacyjny zaprezentował obserwacje Stokesa jako żart, “przypuszczalnie zasugerowany przez sprawozdanie z Levelland.” Do 20 listopada zostało doniesionych kilka obserwacji – częściowo, jak podejrzewam, z powodu “błędnego zrozumienia” czy “żartu”, etykietki wiszącej na głównych obserwacjach w czasie poprzednich dziewiętnastu dni, a po części po prostu dlatego że obiekty nie robiły wielu dalszych pokazów.
Kilka spraw zrobionych podczas obserwacji Stokesa sprawiają, że “wnioski” biurokracji wydają się raczej podejrzane: (1) obszar Alamogordo w którym mieszkał Stokes miała swoje okresy niskich rozrzuconych chmur i częstego deszczu. Pomimo łagodnej pogody, nie było żadnej okazji do opalenizny. Ale opalenizna tam była – widziałam ją. Kiedy zauważyłam Stokesa dwadzieścia cztery godziny później, już jej nie było. (2) Miejsce obserwacji Stokesa jest ważne. Zdarzyła się bardzo blisko terenów należących do poligonu testowego White Sands na drodze dojazdowej do niego która łączy się z autostradą federalną 54. Autostrada 54 ma duży ruch pomiędzy Alamogordo i El Paso w weekendy, poczynając od piątkowej nocy a kończąc na niedzielnej, ale w czasie tygodnia ruch na niej składa się głównie z gospodyń domowych podróżujących na zakupy do El Paso, sprzedawców, kierowców ciężarówek i sporadycznych mężczyzn jadących w interesach. Jedyne miasta wpływające na ruch pomiędzy El Paso i Alamogordo są dwoma niewielkimi pustynnymi przystankami, Orogrande i Newman. Jednakże, tereny poligonu White Sands są domem dla tysięcy cywilnego i wojskowego personelu. Ta obserwacja zdarzyła się w poniedziałek. Wierzę, że potwierdzającym świadkom z którymi
50
rozmawiał Stokes ( przyznał się, że nie rozmawiał on ze wszystkimi ludźmi na boku autostrady) umyślnie nadał fikcyjne nazwiska, ponieważ nie chcieli oni zostać związani z wydarzeniem.
W wigilię nowego roku, prawie dwa miesiące po wydarzeniu, Pan Lorenzen i Ja zupełnie przypadkowo spotkaliśmy Pana Stokesa w miejscowym klubie wieczornym. Zaprosiliśmy go tam na obiad z nami i przedyskutowaliśmy ponownie obserwację. Był on całkowicie zdenerwowany przylepioną naklejką z “żartem” i powiedział, że jeżeli ponownie zobaczy coś niezwykłego, nie opowie o tym nigdy komukolwiek. Nie mogę powiedzieć, że winię go za to. Wkrótce po tym, powiedział jednemu z członków APRO który skontaktował się tam, że Siły Powietrzne miały odszukać świadka potwierdzającego obserwację Stokesa. Jednakże, my nigdy nie byliśmy w stanie tego sprawdzić.
Ale dziewięć miesięcy później otrzymałam swoje pierwsze solidne dowody dotyczące prawdziwego świadka potwierdzającego. Nasz syn miał nieszczęśliwy upadek i zabraliśmy go do miejscowego szpitala na ratownicze leczenie. Doktor zadecydował zatrzymać go na noc dla obserwacji, ponieważ wymagała tego główna rana, zatem zmienialiśmy się kolejno pozostając przy Larrym. Później wieczorem do pokoju weszła pielęgniarka i zauważając kopię Specjalnego Raportu Sił Powietrznych numer 14 który czytałam, zrobiła komentarz na temat latających spodków i zapytała się czy wierzę, że one istnieją. Odpowiedziałam, “Tak.” Potem pielęgniarkę wybuchła sensacją: “Znam parę, która była na autostradzie w pobliżu Orogrande, kiedy ten inżynier obserwował ten spodek w ostatnim listopadzie,” powiedziała. Natychmiast rozpoczęłam wypytywać ją o szczegóły. Powiedziała, że nie może mi podać ich nazwisk ponieważ nie chcą oni niekorzystnego rozgłosu i ośmieszenia, które mogłoby wyniknąć jeżeli potwierdziliby obserwację. Jej przyjaciele już prawie zrobiliby to dwa dni po wydarzeniu, ale powstrzymało ich przed tym oświadczenie prasowe etykietujące obserwację jako zjawisko naturalne. Zapytałam się pielęgniarki, czy myśleli oni że to było zjawisko naturalne, ale odpowiedziała że nie uczynili tak, ponieważ ta rzecz wydawała się być jakiegoś rodzaju maszyną, realnym latającym obiektem. Nie mogłam przekonać jej, żeby podała mi nazwiska, ale zebrałam dostateczne informacje by wydedukować kim byli ci ludzie – a potem zrozumiałam dlaczego oni nie mogli rozmawiać – mężczyzna był pracownikiem służby państwowej.
Przypadek Stokesa był nadal aktualną informacją we wtorek 5 listopada, kiedy Don Clarke, technik elektronik zatrudniony przez cywilnego kontrahenta w Holloman, zaobserwował pomarańczowo – czerwony przedmiot w kształcie cygara na wysokości około 15 stopni na zachodnim niebie o 4:24 nad ranem. Mając korzystną pozycję we wschodniej części Alamogordo, które spoczywa na zboczach pogórza gór Sacramento, Clarke miał dobry punkt obserwacyjny przedmiotu, który wydawał się znajdować w pobliżu w Holloman. Wpadł do domu, żeby zabrać swój aparat fotograficzny, ale kiedy powrócił przedmiot już odleciał. Pięć minut po obserwacji Clarke`a Lyman Brown Junior z Alamogordo zaobserwował niesamowite zjawisko na północ od Alamogordo. Było to żółtawo – pomarańczowe światło, które kiedy zauważył je po raz pierwszy znajdowało się pod kątem 45 stopni na północnym niebie. Przelatywało przez niebo, tworząc łuk w kierunku wschodnim, i “wyleciało” pod kątem wynoszącym około 15 czy 20 stopni na południowo – wschodnim niebie ponad Dog Canyon w górach Sacramento. Potem zaobserwował on inne zjawisko – coś przypominające snop światła reflektora zrobiło “zapętlenie” manewrując dokładnie powyżej miejsca gdzie znikło światło. Cały epizod trwał około siedmiu sekund. Późniejsza rozmowa z Brownem ujawniła, że był on obeznany ze zjawiskami astronomicznymi. Tego samego dnia, kierowca furgonetki towarowej Bekin, Delbert Boyd z Kellyville, Oklahoma, powiedział, że zobaczył tajemnicze światło około pięć mil na południowy zachód od Albuquerque o 7:45 po południu. Światło zmieniało się kolejno z jasnego ku przyciemnionemu i wydawało się wylądować na południowy zachód od miasta. Również tamtego dnia w Durango, Kolorado, srebrzysty przedmiot został zobaczony przez Richarda Schaeffera z rejonu parku Thompsona. Pan Harold Mccabe, który również widział ten obiekt, powiedział że wyglądał on niczym księżyc, poza tym że podróżował bardzo szybko.
Środa była spokojna w regionie Alamogordo, ale z innych regionów Nowego Meksyku obserwacje niezidentyfikowanych obiektów latających i sprawozdania kontynuowały napływ do centrali APRO. 4 listopada Pani Dale Van Fleet, gospodyni domowa z Albuquerque, zgłosiła że o 7 wieczorem zauważyła jak przedmiot unosi się przez pięć minut na wyniesieniu około 45 stopni na zachodzie. Wydawał się być większy od księżyca w pełni i był złotego koloru. Weszła do domu a kiedy wyszła chwile później, przedmiotu już nie było.
W czwartek niezidentyfikowany turysta poinformował policjanta Erwina de Oliviera w Tucumcari, Nowy Meksyk, że o 6:15 zobaczył on ogromny czerwony przedmiot dokładnie na zewnątrz od Vaughn na autostradzie federalnej numer 54. Vaughn jest małym miastem położonym na północny wschód od Carrizozo oraz około osiemdziesiąt mil na północny wschód od Alamogordo. Nie otrzymano dodatkowych szczegółów. Mieszkańcy Santa Fe Joe Martinez oraz Albert Gallegos, jechali do domu o 12:15 w nocy tamtego ranka, kiedy zauważyli przedmiot na niebie z “czerwonymi, zielonymi i żółtymi światłami” z którego wydobywała się “ wszędzie wielka czerwona poświata.” Nie podali oni jakichkolwiek szczegółów uzupełniających, ale ich przyjaciele powiedzieli prasie, że przedmiot obniżył się przynajmniej raz ponad ich samochodem. Gallegos i Martinez obaj przyznali publicznie, że nie mieli zamiaru mówić o tym ani trochę więcej, ponieważ nie chcieli zostać nazwani
51
“pomylonymi.” Dwaj inni mieszkańcy Santa Fe, jeden z nich nazywający się Frank Mares, powiedzieli policji że widzieli ogromną kulę ognia która wydawała się przelatywać na południowy wschód, kiedy przejeżdżali oni przez południowo – zachodnią część Santa Fe. Żaden dokładny czas nie został podany, ale prasa zacytowała szefa policji A. B. Martineza jak mówił, że wydarzenie miało miejsce “na początku dnia.”
Orogrande zarejestrowało kolejną obserwację niekonwencjonalnego przedmiotu latającego 7 listopada, potwierdzającą opis przedmiotu widzianego przez Stokesa. Około dwadzieścia mil od miejsca w którym ugrzązł samochód Stokes`a Pan i Pani Trent Lindsay oraz ich dwudziesto dwu letni syn Byron jechali na południe autostradą federalną numer 54 a o 9:20 rano Byron zauważył, że szybkościomierz na ich Mercury z 1954 roku tkał gwałtownie tam i z powrotem pomiędzy szybkością 60 mil na godzinę z którą oni podróżowali a oznaką 110. Cała trójka dyskutowała prawdopodobną przyczynę dla tego, a potem pominęli to, dopóki nie zauważyli dziwnego przedmiotu na niebie na południowym, południowym zachodzie. Byron, z którym przeprowadziłam wywiad powiedział, że przedmiot miał ostro zdefiniowane krawędzie, żadnej widocznej poświaty, żadnej smugi czy widocznego sposobu napędu i wydawał się posiadać wysoce wypolerowany metal. Wydawał się mieć tworzący łuk kurs na południowy zachód na dużej wysokości. Byron porównał jego pozorną długość do średnicy monety dziesięciocentowej trzymanej w wyciągniętej ręce, z grubością znacznie mniejszą od niej. Lindseyowie oglądali znajdujący się na dużej wysokości przedmiot przez około trzy minuty, po których znikł on ponad górami Organ. Kiedy popatrzyli oni ponownie na szybkościomierz działał doskonale, tak jak nigdy dotąd. Rozmawiałam z Trentem Lindseyem, szanowanym biznesmenem z Alamogordo dwa dni po ich obserwacji, skomentował, że nigdy wcześniej nie miał problemów ze swoim szybkościomierzem.
Obserwacja Lindsayów była drugą w ciągu czterech dni dokonaną w regionie poligonu testowego White Sands. Albuquerque, które jest w granicach mil od bazy Sił Powietrznych Kirkland oraz bazy Sandia, zostało odwiedzone co najmniej dwa razy przez UFO. Czerwony przedmiot w kształcie cygara został zobaczony w pobliżu Holloman. Sugeruje to charakter rozpoznawczy instalacji wojskowych. Ponad terenem White Sands – Holloman bazą Sił Powietrznych, pomiędzy 1:45 a 1:55 rano, niewiele ponad sześć godzin przed obserwacją Lindseyów, lotnicy Bradford Rickets, James Cole, Dennis Murphy, Wayne Hurlburt oraz Harry Uhlrich zaobserwowali pewien niezidentyfikowany przedmiot latający kiedy znajdowali się na służbie w pobliżu stacji ratunkowej na północnej stronie od bazy pomiędzy Alamogordo i Tularosa, dwanaście mil na północ przez północny wschód od Alamogordo. Powiedzieli, że przedmiot robił pogwizdujący hałas i zmieniał się z białego na pomarańczowy ku czerwonemu.
W następny wtorek w pewnym artykule w oficjalnym wydawnictwie AFMDC Holloman Daily Bulletin ( będącym obowiązkową lekturą dla bazowego personelu zarówno wojskowego jak i cywilnego) czytamy:
“Niezidentyfikowane Obiekty Latające: 7 listopada sześcioro lotników stwierdziło, że zobaczyli niezidentyfikowany przedmiot latający i nie zrobili raportu na ten temat dla władz bazy. Jednakże, przekazali oni informację o tym lokalnej prasie. Żądamy, żeby każdy członek wojskowego i cywilnego personelu, zatrudniony w tym centrum, powstrzymywał się od jakichkolwiek publicznych oświadczeń politycznych, dyplomatycznych, legislacyjnych albo naukowych sprawach, albo na tak kontrowersyjne tematy jak UFO, bez uprzedniego skontaktowania się z centralnym oficerem serwisów informacyjnych. To żądanie jest zgodne z rozkazem Sił Powietrznych numer 190-6. Postępowanie dyscyplinarne może zostać podjęte przeciwko winowajcy.”
Podpisano: Podpułkownik McCurdy, HDN
(Rozkaz Sił Powietrznych numer 190-6 został prawdopodobnie użyty do uciszenia Stokes`a).
Miejscowy członek APRO zatrudniony w Holloman zadzwonił do biura serwisów informacyjnych i zapytał znajdującego się tam porucznika Martina czy ten rozkaz dotyczy również personelu kontrahenta ( zatrudnionego przez kontrahentów w Holloman). Na pytanie nie udzielono wyraźnej odpowiedzi. Baza, powiedział, znajdowała się w trudnej sytuacji kiedy dziennikarze domagali się dodatkowych informacji, a biuro nie miało żadnych danych o wydarzeniu. Nie ma żadnej prawdziwej wątpliwości, ale pozostaje faktem, że istniejąca regulacja ogranicza osoby w instalacjach Sił Powietrznych w opowiadaniu szczegółów o obserwacjach UFO. Uważam również, że ta regulacja jest pogwałceniem konstytucyjnych praw cywilów i powinna zostać zakwestionowana.
Jest interesujące do odnotowania, że podczas gdy historia Stokesa została odnotowana jako żart, Levelland oraz wiele innych obserwacji zostało wyjaśnionych jako zjawiska atmosferyczne. Dokonana przez Dona Clarke`a obserwacja czerwonego “cygara” ponad Holloman oraz obserwacja srebrzystego przedmiotu w pobliżu Orogrande poczyniona przez Lindseya, nie zostały zawarte w demaskujących oświadczeniach prasowych. Jak uważam powodem do tego byli ci drudzy cywile, będący poza zasięgiem wojskowych przepisów ( również, żadna z tych obserwacji nie uzyskała rozpowszechnionej uwagi prasy i nie była rozważana w istotnym kontekście listopadowej fali).
Niezidentyfikowany przedmiot latający zaobserwowany przez załogę kutra straży przybrzeżnej Sebago dwieście mil na południe od delty Mississippi 5 listopada został zidentyfikowany jako Wenus a później jako połączenie dwóch typów samolotów – światło z silnika gazowego samolotu oraz odrzutowiec. To drugie
52
wytłumaczenie było konieczne do wyjaśnienia rozlegle zmieniającą się szybkość przedmiotu. Oficjalnie wytłumaczenie nie robiło jednakże wyjaśnienia okoliczności, że przedmiot wylatywał z przerwami poza ekran radarowy kilka razy w trakcie 27- minutowej obserwacji. Ta obserwacja dokonana przez personel wojskowy została zdemaskowana w tym samym oświadczeniu prasowym, które usiłowało zdyskredytować Stokesa i wyjaśnić z daleka obserwację w Levelland.
Ostatnia obserwacja z fali w rejonie Alamogordo miała miejsce 9 listopada o 7:20 wieczorem kiedy gospodyni domowa z Tularosa oraz kilkoro innych, łącznie z małoletnimi studentami koledżu, zaobserwowali duże, błyszczące, szybko poruszające się światło, które zbliżyło się do ich samochodu i widocznie spowodowało popsucie się układu oświetleniowego ich samochodu. Wydarzenie miało miejsce w pobliżu skrzyżowania White Oaks Road (Droga Białych Dębów) i autostrady federalnej numer 54, około siedemdziesięciu mił na północny – północny wschód od Alamogordo oraz około dwanaście mil na północny wschód od Carrizozo. Po raz pierwszy zauważony na południu, przedmiot podążył po południowo – północnej trajektorii, zbliżył się do samochodu, po czym zmienił kurs i w końcu znikł na południowym zachodzie z wysokim tempem szybkości kiedy pasażerowie wyszli z samochodu żeby mieć lepszy widok. Około 7:15 tego samego wieczoru, Pan Lorenzen i Ja przejeżdżaliśmy na wschód autostradą 380, około dziesięciu mil od Carrizozo, kiedy zauważyliśmy jasne światło prezentujące się w formie sylwetki naprzeciw górom na wschodzie, oraz które poruszało się dziwacznie dopóki nie okazało się, że poleciało na południe. Nie mogliśmy utrzymać wyraźnego, stałego spojrzenia na przedmiot z powodu częstych zanurzeń na drogach, ale wierzymy, ze mogliśmy obserwować ten sam przedmiot, który zobaczyła grupa na White Oaks.
Tajemnicze wydarzenia podczas listopada 1957 roku, mogły mieć jakiś związek z pojawieniem się UFO na całym świecie. 6 listopada, kiedy dziwne przedmioty grały w klasy na całym świecie, pewien dziwny sygnał radiowy wprawił w zamieszanie słuchaczy krótkofalowych oraz urzędników rządowych w Stanach Zjednoczonych. Publikacja Associated Press z Waszyngtonu stwierdzała, że sygnał był słyszalny “w pobliżu częstotliwości nowego rosyjskiego satelity”, ale był innego tonu. Federalna Komisja Komunikacji najpierw powiedziała, że informacja o sygnale została utajniona, ale rzecznik FCC powiedział później, że to nie zostało utajnione, ale po prostu że “nie wiemy co to było.” Sygnał, stwierdziła AP, był długim odgłosem niskiego tonu, następującym po sobie po kilku sekundach w dwóch krótkich rozgłosach. Znamiennym jest, że 29 stycznia 1959 roku, obserwacja rozpromienionego, jajowatego przedmiotu w pobliżu Hobbs, Nowy Meksyk, dokonana przez Jima Dobbsa juniora, zbiegła się z ingerencją w jego radiu samochodowym. Dobbs zrelacjonował władzom i prasie, że radiowa ingerencja składała się z mocno następujących po sobie dwóch sygnałów oraz przerwy kiedy przedmiot znajdował się w polu widzenia.
Pewien kolejny raport jest bardzo interesujący kiedy zostanie rozważony w kontekście ważnych wydarzeń z listopada 1957 roku. W Dante, Tennessee, dwunastoletni chłopiec, Everett Clarke, zaobserwował w terenie cygarokształtny przedmiot. Prasa odnotowała donosząc, że chłopiec był szczery i dostarczył bezpośrednie sprawozdanie o tym co zaobserwował. Everett stwierdził, że 6 listopada zaobserwował on jak “statek kosmiczny” ląduje na pastwisku o 6:30 rano. Jego rodzice byli w pracy w pobliskich fabrykach dziewiarskich, a kiedy on wstał, żeby wypuścić na dwór jego psa Frisky`ego, zauważył przedmiot ponad drogą w polu w odległości około stu jardów. Jego pierwsze wrażenie było takie, że śni i powrócił do domu. Dwadzieścia minut kiedy wyszedł żeby sprowadzić psa, przedmiot znajdował się tam nadal, a jego pies znajdował się wśród grupy wściekle szczekających psów na polu w pobliżu przedmiotu. Powiedział, że byli dwaj mężczyźni i dwie kobiety w pobliżu statku, a kiedy jeden z mężczyzn chwycił Frisky`ego, jego pies warknął i cofnął się. Dziwny człowiek chwycił potem kolejnego z psów; zwierzę kręciło się w jego uścisku i usiłowało go ugryźć na co mężczyzna pozwolił jemu odejść. Chłopiec powiedział, że poszedł w dół drogi, żeby lepiej widzieć, a jeden z mężczyzn dawał jemu znak ręką, ale Everett nie próbował zbliżyć się do statku czy do obcych ludzi. W końcu, cztery dziwne istoty weszły do statku, widocznie bez otwierania drzwi, jak gdyby “szli poprzez szkło” i statek wystartował.
Dziennikarz Carson Brewer z wychodzącego w Knoxville News – Sentinel śledził relację i odkrył słabe, cygaro-kształtne znamię w trawie, gdzie jak mówił Everett spoczywał obiekt. Everett widocznie nie wiedział, że znajdowało się tam odbicie, ale wskazał, że uważa że ci ludzie stali tam gdzie Brewer je odnalazł.
Te punkty są istotne: (1) 2 listopada Rosjanie wypuścili satelitę zawierającego żywe zwierzę, a cztery dni później chłopiec w Tennessee zauważył dziwny pojazd na polu i dziwnego człowieka próbującego podnieść psa. (2) Wydaje się oczywiste, że bazy wojskowe zostały odwiedzone podczas listopada 1957 roku, depcząc po piętach wystrzelonemu satelicie. Wydaje się również, że jakiegoś rodzaju bron czy urządzenie było testowane przez Stany Zjednoczone – urządzenie, które wstrzymywało funkcjonowanie napędzanych benzyna silników. (3) Niezidentyfikowany radiowy ton z przestrzeni wskazuje, że obcy przedmiot zdolny transmitować sygnały radiowe znajdował się w wyższych zakresach ziemskiej atmosfery; dwa miesiące później jasny ślad niezidentyfikowanego przedmiotu poruszający się równolegle do toru Sputnika II został sfotografowany w Wenezueli.
53
9
Dowody Fizyczne
Raport z badań próbek magnezu pochodzących z eksplozji UFO ponad morzem w brazylijskim
Regionie Ubatuba
Autorstwa Dr Olavo T. Fontesa
JEST powszechnie wiadomym, że od 1947 roku liczni ludzie w wielu miejscach donosili o “latających talerzach” i innych dziwnych przedmiotach na niebie. Ale nieobecność dowodu fizycznego – takiego jak rozbite “spodki” – została uznana za najlepszy argument przeciw istnieniu takich pojazdów. Faktycznie, jest trudne uznać możliwość że latająca maszyna może być do tego stopnia rozwinięta że posiada zredukowane prawie do zera prawdopodobieństwo defektu technicznego. Major Edward J. Ruppelt, z Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w jego doskonałej książce raport w sprawie niezidentyfikowanych obiektów latających
stwierdza, że amerykańskie Siły Powietrzne nigdy nie zebrały ani trochę “sprzętu” – całych “spodków”, kawałków czy części – które nie mogłyby zostać z łatwością zidentyfikowane jako coś bardzo ziemskiego.
Takie niespodziewane zdarzenie zostało doniesione w końcu, w pobliżu brazylijskiego wybrzeża. Jak to zostało określone, dyskokształtny przedmiot eksplodował blisko wybrzeża. Fragmenty odzyskane z eksplozji przypuszczalnie płonęły opadając do płytkich wód które, według świadków ugasiły ogień i pozwoliły na ich odzyskanie. Nie mogę ręczyć za historię, ale tylko za identyfikację odzyskanych próbek oraz szczegóły badań które nastąpiły później. Historia pochodzenia próbek będzie interesująca w związku z rezultatami analizy chemicznej która została wykonana.
14 września 1957 roku, Ibrahim Sued dobrze znany w Rio De Janeiro felietonista społeczny, zrelacjonował dziwną historię, która zaskoczyła czytelników jego kolumny w gazecie O Globo. Pod nagłówkiem, “Fragment z latającego dysku,” czytamy:
“Otrzymaliśmy list: Drogi panie Ibrahimie Sued. Jako wierny czytelnik Pańskiej kolumny oraz Pański wielbiciel, pragnę przekazać Panu coś co jest najbardziej interesujące dla dziennikarza informacyjnego, o latających dyskach. Jeżeli uważa Pan, że są one prawdziwe, oczywiście. Nie byłem zwolennikiem jakiegokolwiek mówienia czy publikowania na ich temat. Ale zaledwie kilka dni temu zostałem zmuszony do zmiany mojego punktu widzenia. Wędkowałem razem z kilkorgiem przyjaciół, w miejscu w pobliżu miasta Ubatuba, kiedy zobaczyłem latający dysk. Zbliżył się do plaży z nieprawdopodobną szybkością i uległ jakiejś awarii..., upadek do morza wydawał się być bliski. Jednakże w ostatniej chwili, kiedy już prawie uderzał w morze, zrobił ostry zwrot w górę i wspiął się szybko z fantastycznym impulsem. Podążaliśmy naszymi oczyma za tym spektaklem, zaskoczeni widząc jak dysk eksploduje w płomieniach. Rozpadł się na tysiące ognistych fragmentów, które opadając iskrzyły się wspaniałą jasnością. Wyglądały jak fajerwerki, pomimo pory wypadku, to znaczy w południe. Większość z tych fragmentów, prawie wszystkie, spadło do morza. Ale pewna ilość małych kawałków opadła na pobliską plażę, podnieśliśmy dużą ilość tego materiału – który był taki lekki jak papier. Załączam jego małą próbkę. Nie znam kogokolwiek, któremu można by zaufać na tyle, żebym przesłał mu ją do analizy. Nigdy nie czytałem o odnalezionym latającym dysku, albo o fragmentach czy częściach spodka które zostały zebrane. Chyba że, takie odkrycie zostało zrobione przez władze wojskowe i cała sprawa jest utrzymywana jako ściśle tajna. Jestem pewien że ta sprawa będzie bardzo interesująca dla tak wspaniałego felietonisty i wysyłam dwie kopie listu – do gazety i na Pański adres domowy.”
Od wielbiciela ( podpis był nieczytelny), razem z powyższym listem otrzymałem fragment dziwnego metalu...
Ta niezwykła historia poruszyła moją ciekawość. Ibrahim Sued nigdy przedtem nie napisał o UFO. Moja pierwsza myśl była taka, że cała sprawa mogła być żartem albo dobrze zaplanowaną mistyfikacją. Próbowałem przekonać samego siebie, że to było oczywistym wytłumaczeniem i odsunąć od siebie sprawę, ale czułem że coś powinno zostać zrobione by rozjaśnić wątpliwości stojące w moim umyśle. Musiałem skontaktować się z Panem Suedem żeby spojrzeć na “fragmenty” i odnaleźć odpowiedzi które szukałem. Zadzwoniłem do niego tego samego dnia, poprosiłem o spotkanie w celu przedyskutowania sprawy. Zgodził się. Przybyłem do jego apartamentu cztery godziny później. Tam na stole zauważyłem próbki przysłane przez niezidentyfikowanego korespondenta – trzy niewielkie kawałki apatycznie szarej solidnej substancji która wydawała się być jakiegoś
54
rodzaju metalem. Ich powierzchnie nie były gładkie i wypolerowane, ale całkowicie nieregularne i widocznie silnie utlenione. Ich wygląd sugerował, że mogłyby one być, jeśli naprawdę były metaliczne, kawałkami albo fragmentami odpadniętymi od większej masy metalicznej masy czy przedmiotu, w rzeczywistości, powierzchnia jednej z próbek była przestrzelona na wskroś z prawie mikroskopijnymi szczelinami, zawsze wzdłużnymi, a nawet było to widoczne na jednej rozległej wzdłużnej szczelinie biegnącej przez dwie trzecie jej długości, jak gdyby ten kawałek został uszkodzony pod wpływem jakiejś siły. Pozostałe nie pokazywały wielu rys czy szczelin, ale powierzchnie wszystkich próbek były pokryte w sporadycznych miejscach białawą substancją. Te białawe smugi startej na proch substancji przypominały cienką warstwę. Delikatny, suchy proszek był przylegający, ale mógł być łatwo przemieszczony pod paznokciem. Zapełniał on również szczeliny i pęknięcia na powierzchni pierwszej próbki. Proszek ten prezentował jakieś podobieństwo do białawych startych na proch popiołów na klocu spalonego węgla drzewnego – jak gdyby fragmenty zostały przypieczone przez jakiś pożar czy zostały uszkodzone przez zbyt duże gorąco. Dwie z tych próbek zostały później sfotografowane wciąż w ich oryginalnej formie.
Pan Sued powiedział że na pierwszy rzut oka materiał wydawał się być ołowiany – z powodu szarego koloru – ale mogłem zauważyć że to nie mógł być ołów, ciężki metal, gdy czułem wagę próbki w moich rękach. On miał rację. Materiał był lekki, zdecydowanie lżejszy od aluminium – prawie tak lekki jak papier. Zdumiony, powiedziałem Panu Suedowi, że mam kilku przyjaciół z podłożem naukowym, którzy mogliby zostać wezwani do zbadania próbki. Powiedział, że nie wie on nic o UFO i był nawet przekonany, że one nie istnieją. Nie był zaciekawiony próbkami i mogłem je zabrać. Oczywiście, chciałby on poznać rezultaty, jeżeli coś niezwykłego zostałoby znalezione w analizie. Podziękowałem mu za jego wspaniałomyślną postawę, obiecałem ciągle go informować i wziąłem ze sobą próbki.
Egzaminując dane doszedłem do wniosku, że zaoferowały one niewystarczająco rzetelną informację dla sprecyzowanego wniosku. Jednakże, kilka punktów przyciągnęło moje zainteresowanie:
Korespondent Pana Sueda wydawał się być pewien dokładności jego obserwacji. Zidentyfikował on obserwowany przedmiot jako “latający dysk.” Żadne dodatkowe szczegóły nie zostały podane. To był prawdziwy punkt widzenia z jego strony. W moim psychologicznym doświadczeniu badań obserwacji UFO, zdążyłem się dowiedzieć że solidność “spodkowych raportów” wydaje się zmieniać wraz ze szczegółami sprawozdania obserwatora. Żarty były prawie zawsze oznaczone przez dokładne, precyzyjny opisy szczegółów, że wyczuwaliśmy, że świadek wyraźnie rysował je w swojej wyobraźni. Jednakże, w tym wydarzeniu, obserwator nie przedstawił jasnych opisów “spodka” albo jego wypadku. Jego historia jest prosta, jasna i zwięzła, tak jak to powinno być w prawdziwym przypadku. Oprócz tego, w przypadku w którym jak można przypuszczać wszystko wydarzyło się w ciągu kilku sekund, jest oczywistym, że nie należy oczekiwać większej ilości szczegółów. Widocznie rzecz była zbyt szybka dla ludzkiego wzroku, żeby można się było skupić na jakimś szczególe przedmiotu, oprócz jego ogólnego kształtu i trajektorii.
Człowiek, który dostarczył próbki powiedział, że zjawisko zostało poświadczone również przez innych. To może dawać wiarę jego sprawozdaniu.
Widocznie nie był on jednym z tak zwanych “spodkokultystów.” Powiedział, że nigdy nie słyszał o fragmentach “spodka” czy jego częściach które zostały odnalezione albo o katastrofie “spodka.” Kultysta miałby odmienne nastawienie.
Mógłby on być oszustem, ale nędznym. Dobry oszust przedstawiłby jego przypadek na konferencji prasowej, zyskując dla siebie rozgłos. Nigdy nie rozpocząłby on od nieśmiałego listu do społecznego felietonisty, który rzekomo nie byłby zainteresowany sprawą. Większość z nich, nigdy nie wysłałaby “fragmentów dysku” w pierwszym liście, zanim nie poznaliby nastawienia Pana Sueda wobec UFO oraz jego prawdopodobnej reakcji na tą historię.
Obserwator zidentyfikował nieznany przedmiot jako “latający dysk.” Nie użył on popularnego określenia “latający spodek”, co wprowadzałoby w błąd, ponieważ jest ono zazwyczaj odnoszone do niekonwencjonalnych powietrznych przedmiotów każdego wyobrażalnego kształtu, do jakiejkolwiek rzeczy na niebie, która nie może zostać zidentyfikowana jako pospolity, codzienny przedmiot. W Brazylii termin “latający dysk” jest używany tylko w związku z dyskokształtnymi UFO – niekonwencjonalne przedmioty inne aniżeli dyski mają odmienne określenia takie jak “latające cygara” dla czegoś co ma kształt cylindra, “kule ogniste” dla lecących kul albo płonących kulistych przedmiotów, etc. Moglibyśmy być sensownie pewni, że świadek naprawdę zobaczył dyskokształtne UFO, jeżeli jego badania “fragmentów” mogłyby przedłożyć ważny powód popierający jego sprawozdanie. Tak czy owak, te rozważania co do kształtu przedmiotów są cechą która powinna zostać zaakcentowana, głównie dlatego że żadne szczegóły nie zostały doniesione na temat struktury przedmiotu.
Człowiek, który dostarczył próbki nie był widocznie świadomy, że jest pierwszym człowiekiem który zlokalizował na ziemi fizyczny dowód na międzyplanetarną hipotezą pochodzenia UFO, czy też na realność tego fenomenu, oraz że może przez to przejść do historii. Jeżeli byłoby inaczej, nie wydałby on
55
swoich próbek. Takie zachowanie mogłoby zostać zrozumiane tylko wtedy, jeżeli nadawca byłby psotnym oszustem, robiąc coś co zrobiłby on celowo, albo jeżeli byłby on naprawdę zaintrygowany i nie rozumiał prawdziwego znaczenia jego odkryć.
Te powody wyjaśniają moje zainteresowania związane z otrzymaniem próbek oraz wykonaniu naukowych badań materiału.
Dziwny wygląd metalicznych próbek ( jeżeli były one naprawdę metaliczne) wskazywał że mogły one być “fragmentami” powstałymi z eksplozji większej masy metalicznej czy przedmiotu, oraz że zostały one przypalone czy wyprażone przez jakiegoś rodzaju pożar czy gorąco. Zdecydowałem się uzyskać pomoc chemików o sporej renomie. Właściwości materiału, jak również jego oczywista słaba gęstość, tworzyły prawdziwą łamigłówkę, którą tylko badania naukowe mogłyby rozwiązać. Trzymałem próbki przez siedem dni przed podjęciem mojej decyzji, żeby wysłać materiał do wysoko wykwalifikowanego laboratorium jednemu z najlepszych w moim kraju.
Próbki ( fragmenty które jak twierdzono powstały w czasie “eksplozji” relacjonowanego UFO) zostały skierowane w całości do laboratorium produkcji mineralnej, wydziału państwowego instytutu produkcji mineralnej w brazylijskim ministerstwie rolnictwa. Laboratorium jest oficjalną instytucją brazylijską do badań i analiz substancji mineralnych, rud metali, metali i stopów. Próbki zostały tam zarejestrowane jako będące “nieznanego pochodzenia”, i zostały dostarczone osobiście Dr. Feiglowi głównemu chemikowi. Zostałem przedstawiony jemu przez przyjaciela, Dr. Julio de Moraisa. Żywiłem nadzieję, że ten sławny niemiecki chemik będzie prowadził badania. Jednakże, robił on doświadczenia badawcze w chemii organicznej oraz na tworzywach sztucznych w tamtym czasie, dlatego nie mógł wykonać badań osobiście. Wezwał jednego ze swoich asystentów, Dr. Davida Goldscheima, który wykonał pobieżny egzamin próbek i zasugerował, że ich wygląd fizyczny wskazuje, że mogły być one fragmentami pochodzenia meteorytowego. Ale Dr. Feigl odmówił przyjęcia takiej możliwości. “Są one zbyt lekkie żeby były fragmentami meteorytu,” powiedział. “One wydają się być metaliczne, wykonane z lekkiego metalu. Ale ten metal to nie aluminium. Będę robił analizę chemiczną...”
Niewielki odłamek materiału został umieszczony w probówce. Zostało dodanych kilka kropli kwasu lecytynowego, plus kilka kropli rozpuszczonego kwasu chlorowodorowego – jest to jakościowe badanie sprawdzające, identyfikujące metale. Jeżeli materiał byłby metaliczny, w probówce pojawiłby się niebieski kolor ( kwas lecytynowy jest łatwo redukowalny w obecności czynnika redukcyjnego, dzięki temu powstaje niebieskiego koloru mieszanina koloidalnych zredukowanych tlenków molibdenu). Najpierw nie została dostrzeżona żadna zmiana; ale kiedy probówka została nieznacznie ogrzana, na powierzchni materiału ukazały się bąble oraz został dostrzeżony niebieski kolor. W ten sposób materiał (albo jego część) okazał się naprawdę jakiegoś rodzaju metalem.
Zadecydowano, że analiza spektrograficzna powinna zostać zrobiona dla identyfikacji nieznanego metalu w próbce, oraz ustalić obecność innych możliwych elementów. Metoda spektrograficzna jest niezmiernie czuła, wykonując ją jest możliwe określenie składu chemicznego kawałka metalu nie większego niż główka szpilki. Drobne ślady składników mogą zostać dostrzeżone, chodzi tu o ślady o tak małej skali, że nie mogłyby one prawdopodobnie zostać dostrzeżone za pomocą jakiegokolwiek innego znanego sposobu. Każdy metal (jak również gazy i kilka niemetali) posiada spektrum, które jest unikalne dla niego samego, czy to składa się z dwóch linii (sód) albo tysięcy linii (żelazo) oraz czy element jest sam czy też w związku. Każdy element, kiedy zostanie pobudzony pod odpowiednimi warunkami, wydziela swoje spektrum a wszystkie związki chemiczne rozkładane są na swoje składniki.
Jeden z fragmentów “dysku” ( referujmy do niego jako do próbki numer 1) został wstępnie podzielony na kilka kawałków. Dwa z tych metalicznych kawałków ważące w przybliżeniu 0,6 grama każdy, zostały wysłane tego samego dnia sekcji spektrograficznej w laboratorium produkcji mineralnej. Pozostałe zostały mi zwrócone, żebym trzymał je do innych analiz, jeżeli będą konieczne. Pozostałe dwa “fragmenty dysku”, znajdujące się ciągle w moich rękach również zostały przygotowane dla jakiegoś przyszłego badania. Te zostały później sfotografowane. Niestety, nie została wykonana żadna fotografia próbki 1 w jej oryginalnej postaci; było to autentyczne przeoczenie.
Duża próbka (próbka 2) prezentowała wyraźnie wzdłużną szczelinę i niewielkie pęknięcie opisane poprzednio. Mniejsza ( próbka 3), która również prezentowała kilka małych szczelin miała specyficznie zakrzywiony przekrój poprzeczny. Ten niezwykły kształt mógłby sugerować pochodzenie z zakrzywionego kadłuba, sferoidalnego obiektu albo posiadającego kopułę urządzenia, ale wobec gorąca wymaganego do utlenienia to nie musi być ważne. Obie próbki prezentowały dosyć nieregularną i widocznie silnie utlenioną powierzchnię. Ich apatyczny szary kolor kontrastował z białawymi obszarami opisanym uprzednio startym na proch materiałem. Ten materiał jak przypuszczano był znajdującym się w próbkach tlenkiem metalu, powstałych prawdopodobnie kiedy próbki znajdowały się w temperaturze zapłonu i były wystawione na działanie powietrza.
56
Byłem ciekawy rezultatów analizy spektrograficznej. Wiedziałem, że obecność albo nieobecność w nieznanym materiale któregoś z siedemdziesięciu pierwiastków chemicznych zostanie ujawniona przy pomocy spektrografu, oraz że żaden pierwiastek nie może zostać opuszczonym, nawet jeżeli stanowi jedynie tylko jednomilionową część całości. Zostało również zaplanowane, że materiał jeżeli to będzie konieczne powinien zostać zbadany przez trzy inne metody; ( 1) standardową “pół – ilościową” analizę spektrograficzną; (2) analizę rozszczepiania promieni rentgenowskich; (3) specjalną analizę “spektrografii masowej”.
Analiza Spektrograficzna
Oficjalna analiza dwóch metalicznych kawałków pobranych z z próbki 1 została zrobiona 24 września 1957 roku, przez głównego chemika sekcji spektrograficznej laboratorium produkcji mineralnej, Dr. Luisę Marię A. Barbosę. Początkowo zostało wykonane rutynowe naświetlenie, w celu zidentyfikowania metalu w próbce. Jeden z kawałków metalicznych został przypalony w łuku pomiędzy standartowymi elektrodami w ekspozycji o stałym czasie trwania. Metal z próbówki został zidentyfikowany jako magnez. Potem nastąpiła druga ekspozycja, z użyciem innego metalicznego kawałka, zostało to zrobione żeby określić czystość metalu i wykryć inne prawdopodobne pierwiastki obecne w próbce. Ta ekspozycja została zrobiona za pomocą specjalnej metody zalecanej dla wysoko czułych analiz, używając dużego spektrografu Hilgera dla dokładniejszych i godnych zaufania rezultatów. Oficjalne sprawozdanie z tej analizy spektrograficznej, podpisane przez Dr. Barbosę, zostało otrzymane kilka dni później. (Ilustracja 1A; angielski przekład Ilustracja 1B.) Wniosek był taki, że magnez w próbce był niezwykłej czystości, z żadną wykrywalną zawartością innych pierwiastków. Ale ponieważ oczekiwałem bardziej szczegółowych opisów rezultatów analizy, udałem się do laboratorium 30 września 1957 roku, żeby spotkać się z Dr. Barbosa i poprosić ją o dodatkowe wyjaśnienia. Spróbowałem wytworzyć u niej konieczność, żeby podane szczegóły sprawozdania zawierały techniczne dane dotyczące linii spektralnych zarejestrowanych na płycie fotograficznej. Rozmawialiśmy przez prawie godzinę. Powiedziała, że nie mam żadnego upoważnienia do oceniania jej pracy, jeżeli byłbym chemikiem to powinienem być usatysfakcjonowany z jej sprawozdania, etc. Spróbowałem ją przekonać, ale ona odmówiła wzięcia pod uwagę mojej prośby o uzupełnienie sprawozdania. W końcu zadałem jej kilka pytań dotyczących interpretacji danych spektrograficznych. Tutaj jest streszczenie pytań i odpowiedzi:
Pytanie: Czy wykonana przez Panią analiza pokazała obecność magnezu o bardzo niezwykłej czystości oraz nieobecność jakiegokolwiek innego pierwiastka metalicznego?
Odpowiedź: Tak, zidentyfikowałam na błonie filmowej wszystkie powszechne oraz niezwykłe linie spektralne pierwiastka magnez. Nie było żadnych innych metalicznych pierwiastków w próbce, nawet tak zwanych “pierwiastków śladowych” zazwyczaj dostrzeganych w próbkach metalicznych.
Pytanie: Pani sprawozdanie sugeruje, że metal w próbkach był absolutnie czysty w sensie spektrograficznym, ze 100 procentami. Dlaczego nie wyraziła Pani tego bardzo interesującego wniosku?
Odpowiedź: Ponieważ czysty metal spektrograficznym sensie może nadal zawierać inne prawdopodobne elementy, które mogłyby być obecne z Pańskiej próbce i ciągle unikać wykrycia. Metoda ma swoje ograniczenia. Różne kombinacje albo określone związki tego samego pierwiastka, na przykład, są nie do odróżnienia przy pomocy analizy spektrograficznej. Większość pierwiastków niemetalicznych nie jest przy jej pomocy dostrzegana – wyjątki są bardzo nieliczne. W ten sposób w tym konkretnym przypadku, mogłaby to być domieszka pierwiastku znalezione wraz z jakimś jego związkiem chemicznym, albo związek chemiczny wywodzący się z któregoś z tych niemetalicznych pierwiastków – na przykład sól, pomimo iż wygląd próbki sugeruje pierwiastek będący w swojej formie metalicznej.
Pytanie: Czy może mi Pani podać szczegóły płyty spektrograficznej?
Odpowiedź: Oczywiście. Tutaj [ pokazuje mi film] może Pan zobaczyć pięć spektrów. Spektrum odpowiadające próbce analizowanej jako pierwsza znajduje się na szczycie filmu. Pokazuje pewną ilość linii spektralnych z różnym natężeniem, ale one wszystkie należą do tego samego pierwiastka – reprezentują one spektrum magnezu. Pozostałe cztery spektra zostały zrobione w celach porównawczych. Trzecie to również spektrum magnezu i odpowiada chemicznie czystej soli magnezu CO3Mg. Pozostałe spektra należą do żelaza, Fe, to spektra porównawcze.
Później, poproszono o fotokopię płyty spektrograficznej Barbosy, co zostało dostarczone.5
57
SPEKTROGRAFICZNA ANALIZA NIEZNANEGO METALICZNEGO MATERIAŁU
POCHODZENIE: Ubatuba, Sao Paulo
PRZESŁANY PRZEZ: Dr. Olavo Fontes
DATA: 24 październik 1957
Otrzymana próbka była niewielkim kawałkiem srebrzysto-białego metalu, nieznacznie utlenionego na swojej powierzchni, z bardzo niskim ciężarem właściwym. Pochodziła z tego samego fragmentu co próbka użyta w analizie raportowanej w biuletynie numer 15001, opublikowanym przez laboratorium produkcji mineralnej.
RAPORT ANALITYCZNY
Analiza spektrograficzna zidentyfikowała nieznany metal jako magnez (Mg), oraz wykazała że był on całkowicie czysty – na tyle na ile to może zostać wywnioskowane z badań płyty spektrograficznej pochodzącej ze spektrografu Hilgera. Żaden inny metal czy zanieczyszczenie nie został znaleziony w badanej próbce, nawet tak zwane “mikroelementy”, zwykle odnajdywane w jakimś metalu, nie były obecne.
Fotografia oryginalne spektrograficznej płyty jest pokazana na rysunku 2B. Na nim znajduje się pięć zarejestrowanych spektrów.
Każde z nich ma położenie, które jest oznaczone przez liczba już zarejestrowaną na filmie. Mogą one zostać zidentyfikowane, z góry na dół tak jak następuje:
26 żelazo; 28 magnez (sól); 30 nieznane; 32 żelazo; 34 - ; 36 żelazo.
Porównanie zostało dokonane pomiędzy spektrum nieznanego metalu, oraz tego z chemii soli magnezu. Było widoczne wyraźnie, że one były identyczne – w rzeczywistości, wszystkie ich linie spektralne korespondowały ze sobą. To zademonstrowało ekstremalną czystość metalu w próbce. Jak to jest pokazane na rysunku 2B, wszystkie linie spektralne w spektrum “NIEZNANE” należą do pierwiastku magnez. Nawet zanieczyszczenia, które mogłyby zaistnieć od węgla z lamp łukowych użytych jako elektrody ( np. śladów manganu, żelaza, krzemu i tytanu), czasami pojawiające się jako środki zanieczyszczające, nie zostały dostrzeżone w tym przypadku.
Grupa linii reprezentujących linie magnezu zostały oznaczone na płycie spektrograficznej. Tych osiem linii zostało wybrane na chybił trafił, jako przykłady. Linia 2852.2 ( intensywność: 500) jest najbardziej wrażliwa z grupy; pozostałe następują w kolejności, rozmieszczone na podstawie ich względnych intensywności.
(podpisano)
Elson Teixeira
CHEMIK
(Rysunek 2B przywoływany w tym sprawozdaniu, nie jest zreprodukowany w tej książce. Wydawca)
Rysunek 2. Raport z analizy spektrograficznej Teixeiro ( tłumaczenie).
Aby potwierdzić rezultaty pierwszych badań oraz otrzymać dokładniejszą ocenę odkryć, poprosiłem o drugą analizę spektrograficzną materiału. Została zrobiona 24 października 1957 roku. inny metaliczny odłamek z próbki numer 1 zostały położone pod spektrograf Hilgera przez Elsona Teixeirę, który przez piętnaście lat prowadził analizę spektrochemiczną w laboratorium produkcji mineralnej. Jego doświadczenie obejmuje więcej aniżeli pięćdziesiąt tysięcy rozstrzygnięć spektrografowych. Opuścił on laboratorium kilka lat wcześniej, przechodząc do biznesu, ale nadal miał pozwolenie na korzystanie z urządzeń laboratoryjnych. Zgodził się on zrobić drugi spektrogram próbek magnezu na miejsce wykonanego raportu analiz zrobionego przez Dr. Barbosę. Jego kwestią było określenie, czy lub nie magnez był absolutnej czystości w sensie spektrografowym. Użył on specjalnych procedur technicznych żeby kontrolować liczne zmienne, które mogłyby wpłynąć na rezultaty ( takie jak atmosferyczne środki zanieczyszczające, brudne elektrody, etc). Analiza Pana Teixeira została przetłumaczona dosłownie. Zaplanował również “półilościową” analizę spektrografową, w celu ustalenia jakichś możliwych zanieczyszczeń nie dostrzeżonych w poprzednim spektrogramie próbki magnezu. Ale ponieważ ta analiza potwierdziła nieobecność zanieczyszczeń jakiegokolwiek rodzaju, dlatego czuł on że próba ”półilościowa” była wyraźnie niepotrzebna.
58
Błona spektrografowa towarzysząca analizom Teixeiro została przysłana do mnie.
Nawiasem mówiąc, dwie analizy spektrograficzne włączone do tego sprawozdania nie były jedynymi dokonanymi na próbkach magnezu. Trzecie spektrograficzne badanie materiału zostało wykonane przez wojsko. Armia brazylijska została poinformowana o przypadku, skontaktowałem się z majorem Roberto Caminhą, który poprosił i otrzymał próbkę materiału 4 listopada 1957 roku. Analiza wojskowa została zrobiona w ITM ( wojskowy instytut technologiczny), ale nie zostałem poinformowany o odkryciach. To by dawało do zrozumienia, że całkowite śledztwo zostało nakazane przez armię brazylijską, ale nie byłem w stanie potwierdzić tej informacji.
Inny niewielki fragment ( ostatni kawałek próbki 1) został przekazany komandorowi J. G. Brandao z brazylijskiej marynarki wojennej, który skontaktował się ze mną kilka miesięcy później. Nie otrzymałem żadnych informacji co do użytych metod oraz rezultatów tych badań, ale są powody by przyjąć, że spektrografowa próba (czwarta) została wykonana w arsenale marynarki wojennej w Rio de Janeiro.
(B) Rentgenowska analiza dyfrakcyjna
PONIEWAŻ analizy spektrochemiczne dokonane przez Dr. Barbosę wskazywały, że metal w próbkach był czysty w sensie spektrografowym, konieczne stały się inne badania, w celu skorygowania ograniczeń metody spektrografowej i zbadania prawdopodobieństwa niemetalicznych zanieczyszczeń w materiale. Pozostałe fragmenty próbki 1 zostały wysłane do laboratorium krystalografii, geologii i mineralogii narodowego instytutu produkcji wewnętrznej – w celu badań dyfrakcji promieniami Rentgena. Dyrektor i główny chemik tej instytucji badawczej, Dr. Elysiario Tavora Filho, jest znany ze swoich pionierskich prac nad krystalografią rozpoczętych w 1949 roku oraz jest profesorem mineralogii w państwowej szkole chemicznej. Jest on odpowiedzialny za przedstawione poniżej badania. Moim zdaniem jego praca jest kompletna i bez zarzutu w każdym szczególe.
Rentgenowska metoda identyfikacji substancji chemicznych, została oczywiście zalecona dla uzupełnienia rezultatów otrzymanych dzięki analizie spektrograficznej próbek magnezu. Korzyści z tej procedury są takie, że tylko niewielkie ilości materiału wymagane są do badań (tylko kilka cząstek magnezu), oraz że różne związki chemiczne oraz określone związki tych samych elementów są odróżnialne od innych grup różnych struktur krystalicznych. Jest to szeroko używane do identyfikacji faz stopu. Jeżeli więcej aniżeli jedna odmiana kryształu jest obecna w którejkolwiek próbce, każda wyprodukuje swoje spektrum niezależnie ( to bardzo ważny fakt do zapamiętania) a wzór będzie zgadzał się z nałożonymi spektrami uzależnionymi od intensywności zależnych od względnej ilości faz. W ten sposób, budowa nieorganicznych i organicznych systemów, minerałów oraz układów stopu, może zostać określona z dokładnością dzięki krystalografii promieniami Rentgena. Poza tym, promienie Rentgena są również stosowane do analizy chemicznej poprzez użycie spektrometrycznych promieni rentgenowskich, które zapisują właściwości rentgenowskich linii emisyjnych, czy krawędzie absorpcji; próbki. Sprzyjające połączenia składników dopuszczają ekstremalną wrażliwość w wykrywaniu niewielkich procentów pierwiastka w substancji czy domieszce ( niezależnej od stanu chemicznego związku), jak również pozwalają na sporą precyzję w analizie ilościowej.6
Ponieważ precyzyjne rezultaty analizy dyfrakcyjnej promieniami Rentgena, razem z odnotowanymi powyżej korzyściami, tworzą czułą metodę do określenia składu oraz budowy metali, zadecydowano o użyciu tej procedury analitycznej w badaniach próbek magnezu. Wniosek, że metal był absolutnej czystości ( w spektrograficznym sensie), z żadnymi wykrywalnymi wtrąceniami innych pierwiastków, był tym jedynym, który wszyscy poprzedni badacze wahali się przyjąć bez potwierdzenia tego przez inną metodę.
Wstępna identyfikacja próbek dokonana za pomocą spektrometrii promieniami Rentgena potwierdziła poprzednie sprawozdanie. Metal był naprawdę magnezem – oraz wydawał się być niezwykłej czystości, z prawie 100 procentami. Zadziwiony tym naprawdę niewiarygodnym rezultatem, profesor Filho powtórzył badania spektrometryczne kilka razy – zawsze z tymi samymi wnioskami. Potem zdecydował się poprosić o ponowne dokładne zbadanie płyty spektrografowej, żeby ponownie sprawdzić relacjonowane efekty analizy spektrograficznej. Jeden z jego asystentów, Dr. Augusto Batista, został wysłany z tym zadaniem do mineralnego laboratorium produkcyjnego. Poinformowany o tych niespodziewanych wypadkach, stałem się zaintrygowany i nie zdołałem rozpoznać sensu metody profesora Filho. Przyswoił on sobie cechujące się rezerwą stanowisko co do motywacji dotyczących jego decyzji, nie byłem również w stanie otrzymać jakiejkolwiek wskazówki od Dr. Batisty. Jednakże, jak zostałem poinformowany później, profesor Filho miał rozumieć pełne znaczenie doniesionej nieobecności jakiegokolwiek zanieczyszczenia w próbkach. Rentgenowski wykres dyfrakcji dopasowano do standardowego wykresu wysokiej jakości, który był dostępny dla porównania, wydrukowanego
59
na karcie z aktualnego rentgenowskiego pliku danych startego na proch materiału ( oraz towarzyszącego jemu wskaźnikowi wielkości). Taki “standardowy” szablon dyfrakcyjny został wytworzony, jednakże, używając dostępnych standardów ASTM7 dla czystości magnezu ( ASTM 4-0770), którego spektrografowa analiza nadal pokazywała kilka zanieczyszczeń. Wniosek był taki, że magnez w próbkach będzie czystszy aniżeli “standard czystości” ASTM dla tego metalu. Byłoby to naprawdę nieprawdopodobne odkrycie, jednak nie mogłoby to zostać łatwo przyjęte. Dlatego została zamówiona weryfikacja analizy spektrografowej. Kiedy zauważył, że jej doniesione rezultaty potwierdziły to, profesor Filho prawdopodobnie był skłonny do odrzucenia tych całych spraw na pierwszy rzut oka. Ale nie miał on żadnego wyboru. Jako prawdziwy naukowiec, nie mógł odrzucić twardych zimnych faktów dowodowych otrzymanych w poprzedniej analizie. Zatem zdecydował się on użyć najwrażliwszej procedury dostępnej w jego laboratorium żeby ustalić wątpliwości, jeżeli to będzie możliwe. Zdecydował się wykonać dokładne i ostrożne badania struktury uginania proszku magnezu w próbkach, używając metody proszkowej.
Laboratorium krystalograficzne profesora Filho jest zaopatrzone w bardzo złożone i wrażliwe instrumenty do dyfraktometrii promieniami Rentgena oraz spektrometrii dostępnej wszędzie. Proszkowy aparat fotograficzny typu Debye – Sherrer – Hull został użyty. Drobnoziarnisty okaz polikrystalicznej próbki magnezu został przygotowany. Jego wzór dyfrakcyjny został zarejestrowany na specjalnym filmie fotograficznym ( typu walcowatego) i ten film był przedmiotem dokładnego badania. Z układu linii na filmie – tak zwanych “krążków Debye” – zostało określone rozmieszczenie d z odpowiadającymi mu poziomami atomowymi. Z rentgenogramu, uzupełnionego przez inne dane, Filho określił struktury przestrzenne, jego uprzednio wspomniane rozmieszczenie d (pomiędzy płaskimi interwałami) oraz wartości H ( kąty spajające). Względna intensywność każdej linii ( lub łuku) na filmie również została zmierzona. Uzyskany wzór dorównywał strukturze ze szablonu dyfrakcyjnego ASTM o standardzie czystości przedstawionym powyżej ( ASTM 4-0770). Wszystkie linie na filmie zostały obliczone za wyjątkiem sześciu bardzo słabych. Te nie odpowiadały metalowi. Wskazywały one, że próbka zawierała zawiesiny nieznanej substancji krystalicznej, która była obecna w bardzo małych ilościach.
Czy to było zanieczyszczenie z zanieczyszczeń które chemicy usiłowali dostrzec podczas pierwszego badania? Identyfikacja tego nieznanego materiału była z oczywistych powodów następnym krokiem. Ale ta praca będzie trudna do wykonania, ponieważ niezidentyfikowany komponent nie był obecny w dostatecznej ilości, żeby dać charakterystyczny wykres dyfrakcyjny. Faktycznie, sześć odbić na filmie, nie zostało obliczonych ponieważ były zbyt słabe żeby mogły zostać tak potraktowane. Dopuszczalna metoda, która miałaby rozwiązać ten problem polegałaby na wystawienie różnych filmów na różne długości czasu, umożliwiając w ten sposób pomiar silnych intensywności na jednym filmie i słabych intensywności na innym. Jednakże, Filho zdecydował się na inne podejście.
Wygląd “fragmentów” sugerował, że w jakimś czasie zostały one poddane gwałtownemu utlenianiu na ich wszystkich powierzchniach, które zostały przykryte startym na proch materiałem niemetalicznym będącym przypuszczalnie tlenkiem magnezu. Ten tlenek, według opinii Filho, mógł być prawdopodobnie obecnym w całości próbek – jako niezidentyfikowany element. To wiarygodna teoria i zgodna z twierdzeniami o pochodzeniu próbek. Tlenek uformował się na powierzchni płynnego magnezu wystawionego na działanie powietrza, przez co mógł być obecny w metalu jako rezultat rozprzestrzeniania się tlenu poprzez próbki w temperaturze zapłonu. Badania mikroskopowe dokonane przez Batistę, pokazały odkrycia które wydawały się popierać tą teorię. Rzeczywiście, kilka niewielkich skrawków magnezu ( pobranych z próbki 1) było pokrytych starta na proch substancją w miejscach, które odpowiadały powierzchni oryginalnych “fragmentów”, oraz wykazały kilka szczelin i niewielkie pęknięcia również napełnione tym samym materiałem. W tych obszarach krystaliczny metal został przestrzelony od początku do końca przy pomocy szczelin zawierających również ten materiał. Z drugiej strony, jest prawdą że takie obszary były rozproszone i małe – większość próbek wykazywała tylko krystaliczny szablon czystego metalu. Poza tym pod badaniem mikroskopijnym, starte na proch próbki wykazywały tylko pewien rodzaj kryształu. Nie prezentowały one jakiegokolwiek widocznego zawiesin niemetalicznych. Oczywiście, mieszanina nie była homogeniczna: komponent niemetaliczny był bardziej obfity w obszarach w pobliżu powierzchni oryginalnej próbki, domieszka mogła być obecna w masie metalicznej, ale w bardzo małych ilościach, jednak prawdopodobnie w dostatecznej ilości żeby wyjaśnić sześć niezidentyfikowanych linii na filmie. Co do struktury ziarnistej samego metalu, Batista był prawie pewien, że próbki były fragmentami odlewu magnezu. Niestety, ich wygląd sugerował, że nie pochodziły one z powierzchni oryginalnego odlewu, ale pojawiły się z wnętrza masy metalicznej zniszczonej w eksplozji, w rezultacie, żadna informacja nie mogła zostać otrzymana co do termicznej i mechanicznej obróbki zaangażowanej w produkcję odlewu. Potwierdził on również, że gorąco wywołane we fragmentach kiedy znajdowały się one w temperaturze zapłonu miało wpłynąć na fizyczne oraz chemiczne własności stopionego metalu, ale widocznie trwało ono zbyt
60
krótko, żeby spowodować całkowite roztopienie albo inne rozpoznawalne zmiany w strukturze ziarnistej. Dokładność tych obserwacji została widocznie potwierdzona przez wzór dyfrakcyjny dla magnezu w próbkach.
Te odkrycia wsparły hipotezę, że tlenek magnezu był nieznanym komponentem. Ponieważ struktury znanych materiałów mogą zostać użyte do zidentyfikowania kompozycji nieznanego elementu, linie dyfrakcyjne tlenku magnezu zostały przebadane. Stwierdzono, że niezidentyfikowane linie na filmie rentgenowskim nie należały do tej struktury. Dlatego skład osuszonego, białego proszku na powierzchni próbek powinien również zostać określony, wykonany został drugi szablon dyfrakcyjny z użyciem tego materiału. W rezultacie, niemetaliczny proszek został zidentyfikowany jako wodorotlenek magnezu Mg (OH)2, plus magnez w jego metalicznej formie. Wodorotlenek, był oczywiście dostrzeżonym uprzednio nieznanym komponentem, ponieważ niezidentyfikowane linie na pierwszym filmie, zgadzały się z wzorem rozszczepiania tej substancji .Nie znaleziono żadnego dowodu dotyczącego tlenku magnezu, który nie był obecny w najmniejszym stopniu w analizowanych próbkach ( z próbki 1). Jeżeli zewnętrzna otoczka tlenku została w końcu utworzona kiedy stopione fragmenty spadały przez powietrze, albo podczas początkowego stadium topnienia, to na pewno został usunięty kiedy podgrzany metal ochładzał się szybko w wodzie morskiej. Z drugiej strony jest oczywiste, że wodorotlenek w metalowych próbkach nie był jego oryginalnym elementem, wydawał się być skutkiem utlenienia po kontakcie z wodą ( po spadku do morza płonących fragmentów magnezu, jeżeli historia pochodzenia próbek jest prawdziwa).
Zarejestrowane wzory rozszczepiania dla magnezu i wodorotlenku magnezu zostały przedstawione obok siebie w fotokopiach oryginalnych filmów Filho, które zostały otrzymane.
Rentgenowskie diagramy dyfrakcyjne wyznaczone dla każdego materiału, w porównaniu ze standardowymi wykresami poszczególnych mierników czystości ASTM, jest zaprezentowana na Rycinie 3A, która jest fotokopią oryginalnego sprawozdania Filho dotyczącego rentgenowskiej analizy dyfrakcyjnej próbek magnezu. Dla tych, którzy posiadają techniczne przygotowanie, konieczna jest interpretacja danych technicznych przedstawiona na wykresach Filho, tłumaczenie jego sprawozdania jest zaprezentowane na Rycinie 3B.8
Magnez Wodorotlenek Magnezu
Standard Standard
Otrzymana Próbka ASTM 4-0770 Otrzymana próbka ASTM 1-1169
D A Intensywność hkil d A Intensywność d A Intensywność hkil d A Intensywność
4,79 *mtmtfc 4,79 mtmtfrt 0001 4,75 53
2,78 mtmtfrt 1010 2,780 35 2,78 ** mtmtfrc
2,71 mtmtfrc 1010
2,607 mtfrt 0002 2,606 41 2,61 **mtfrc
2,458 mtmtfrt 1011 2,453 100 2,46 **mtfrc
2,36 **mtmftrc 2,36 mtmtfrt 0002 2,35 100
1,900 frt 1012 1.901 20 1,90 **mtmtfrc
1,800 * mtmtfrc 1,798 md 1012 1,79 40
1,603 md 1120 1,605 18 1,60 ** mtmtfrc
1,57 * mtmtfrc 1,574 frt {1120
{0003 1,57 33
1,495 md { 1121 1,49 17
1,473 frt 1013 1,473 18
1,389 frc 2020 1,389 2
1,372 dif 2020 1,37 13
1,367 md 1122 1,366 16
1,342 md 2021 1,343 9
1,310 dif {1122 1,31 9
{ 2021
1,304 md 0004 1,303 2
1,225 frc 2022 1,227 2
1,184 dif 0004 1,18 7
1,179 frc { 1014 1,1795 2
{1123
61
1,085 md 2023 1,0851 2
1,050 mtfrc 2130 1,0506 1
1,0305 dif {2130 1,03 3
{2023
1,029 frc 2131 1,0296 7
1,011 frc 1124 1,0112 3
1,0074 dif 2131 1,01 4
0,9753 md 1015 0,9757 2
0,9473 dif 0005 0,95 4
0,9259 mtfrc 3030 0,9265 1
0,9091 dif 3030
0,8990 md 2133 0,89888 4
{1015
0,8933 dif {2124
{3031
0,8737 frc 3032 0,8729 2
0,8660 dif 2133 0,86 1
0,8341 mtfrc 2025 0,8337 2
0, 8280 dif 1016 0,8288 1
0,8180 dif 1125
0,8173 dif 2134 0,8177 1
0,8109 dif 3033
0,7860 dif {2241
{2134
{2025
Skróty i symbole:
* Refleksja spowodowana wobec wodorotlenku magnezu Mg (OH) 2
** Refleksja spowodowana wobec Magnezu
mtmtfrt – Bardzo bardzo silne odbicie
mtfrt – Bardzo silne odbicie
frt – Silne odbicie
md – Pośrednie odbicie
frc – Słabe odbicie
mtfrc – Bardzo słabe odbicie
mtmtfrc – Bardzo bardzo słabe odbicie
Rycina 3B: Tłumaczenie raportu z dyfrakcji promieniami Rentgena.
Obiecane przez profesora Filho pisemne oświadczenie dotyczące prawdopodobnego pochodzenia próbek magnezu, w świetle danych otrzymanych z analizy dyfrakcyjnej promieniami Rentgena, nie została otrzymana. Z powodu niespodziewanych rezultatów które odkrył, profesor Filho zdecydował, że tylko liczbowe dane powinny zostać opublikowane, pisemne deklaracje albo wnioski jakiegokolwiek rodzaju nie mogłyby zostać podane do publicznej wiadomości, ponieważ nie chciał on omawiać pewnych problemów związanych z pochodzeniem próbek.
Badania Radiacji
Względna gęstość próbek magnezu (wyrażona przy temperaturze wody 4 C) została zmierzona w laboratorium krystalograficznym przez Dr. Batistę. Użyta metoda stanowiła klasyczna procedurę obejmująca dwa ważenia, względna gęstość metalu została określona przez prostą formułę ( waga próbki w powietrzu podzielona przez stratę na wadze kiedy została zawieszona w wodzie). Został zastosowany zabawny bilans z rodzaju tych używanych przez mineralogów.
Poprzednie badania sugerowały, że duże kawałki metalu nie powinny zostać użyte. Ich powierzchnie zostały pokryte wodorotlenkiem magnezu, gęstym materiałem, obszary z krystalicznym metalem z zawiesinami tego materiału również zostały dostrzeżone. Jeden z dwóch pozostałych “fragmentów” (próbka 2), na przykład, najwidoczniej zawierała więcej zawiesin wodorotlenku aniżeli ten drugi ( próbka 3), ale wygląd obydwu próbek wskazywał, że ich względnie gęstości nie odpowiadają wartościom przewidzianym dla magnezu.
62
W rzeczywistości, reprezentowały one tylko przeciętne gęstości próbek zawierających niewielkie ilości gęstszego materiału. Żeby rozwiązać ten problem, Batista wybrał mały metaliczny skrawek z centrum podzielonego “fragmentu” ( próbka 1) i szlifował go, dopóki srebrzysto – biała powierzchnia czystego magnezu nie pokazała żadnego śladu wodorotlenku pod badaniem mikroskopowym. Taka próbka powinna mieć gęstość 1,741, ale została znaleziona wyraźnie większa gęstość – dokładnie zmierzona gęstość tej próbki magnezu miała 1,866. Procedura została powtórzona trzykrotnie przy pomocy mikrowagi – za każdym razem była odkrywana ta sama wartość.
Jak ta niezgodność mogłaby zostać wyjaśniona? Trzy prawdopodobieństwa musiały być rozważone: (1) do tej pory nieznana, mocno upakowana modyfikacja zwykłego magnezu ( to nie był przypadek, ponieważ dyfrakcja promieniami Rentgena zidentyfikowała zwykłą kryształową strukturę tego metalu ( blisko - spakowany sześciokątny) w próbce); (2) zawiesina gęstszego elementu w próbce; albo (3) niezwykły rozdział trzech nie radioaktywnych, naturalnych izotopów, które tworzą ziemski magnez, czy też, różna budowa izotopowa w próbkach magnezu.
Interpretacja dostępnych danych sugerowała, że druga możliwość była najbardziej wiarygodnym wytłumaczeniem. Było możliwe że niewielkie zawiesiny wodorotlenku były ciągle obecne w próbce ( co zostało wiarygodnie przedstawione przez rentgenowską analizę dyfrakcyjną). Pomiary gęstości nie dały żadnej podstawy co do wiary wobec jakiegoś niezwykłego wskaźnika izotopowego. Z drugiej strony, wzór rozszczepiania proszku wykazał, że wodorotlenek został zmieszany z czystym metalem w bardzo niewielkich ilościach – widocznie zbyt małych żeby wyjaśnić tak dużą znalezioną gęstość. Ta niezgodność może zostać wyjaśnione tylko przy pomocy dokładnych ustaleń, z użyciem kilku metalicznych skrawków pobranych z próbek. Jest oczywistym, że wodorotlenek nie może być równo rozprowadzony przez całą masę metaliczną, przez co badania z różnymi próbkami pokażą odmienne gęstości. Jeżeli jakaś z miar gęstości koresponduje z wartością oczekiwaną dla ziemskiego magnezu, problem jest rozwiązany. Ale jeżeli pozostaje jakaś sprzeczność – nawet jedna niewielka – wtedy konieczna jest analiza spektrograficzna masy żeby zbadać izotopową budowę próbek magnezu. Powody będą dyskutowane w innej części tego raportu.
Magnez analizowany w próbkach będący całkowicie czystym w spektrograficznym sensie, reprezentuje coś co jest poza zasięgiem na obecny dzień w rozwoju technologicznym ziemskiej nauki. Faktycznie, metal był tak fantastycznej czystości, że nawet symboliczne przedstawienie tego na papierze jest niemożliwe. Nawet znikome ilości “mikroelementów” zazwyczaj dostrzeganych przy analizie spektrograficznej – śladów tak małych że prawdopodobnie nie mogłyby one zostać dostrzeżone przez jakąkolwiek inną metodę analityczną – nie zostały znalezione. W ten sposób, magnez w próbkach był całkowicie czysty w sensie spektrograficznym – z procentem równym 100. Rentgenowska spektrometria oraz dyfraktometria promieniami Rentgena dokonana za pomocą metody proszkowej potwierdziły wyniki analizy spektrograficznej – metal był czystym magnezem. Ponownie, nie zostało dostrzeżone żadne zanieczyszczenie, mogące wprowadzić nieregularności w sieci krystalicznej. Nie stwierdzono również obecności jakichkolwiek zanieczyszczeń spowodowanych przez jakieś śródmiąższowe atomy zmieniające regularność sieci krystalicznej, które w ten sposób powodowałyby niedoskonałości kryształu co zostałoby ujawnione przy pomocy metody rentgenowskiej. Dlatego, na podstawie analizowanej substancji chemicznej wniosek był taki, że magnez w próbkach był absolutnej czystości, w tym sensie, że jakiekolwiek inne możliwe elementy mogły być obecne w tak niewielkiej ilości żeby były poza zasięgiem wykrycia za pomocą jakiejkolwiek znanej metody analizy substancji chemicznej.
Wiemy bardzo niewiele o metalach całkowicie uwolnionych od zanieczyszczeń i usterek, po prostu, ponieważ one nigdy nie są znajdywane w naturze, oraz w większości przypadków nie mogą być przygotowane w laboratorium. Nie jest zbyt trudne wyrafinowanie metalu do 99,99% czystości ( co oznacza, że jest coś innego oprócz metalu w 1 części na dziesięć tysięcy), ale przedarcie się przez ten punkt staje się ciężkie. Dla każdej dziewiątki, która nastąpi po każdym ułamku dziesiętnym wyrażonym przez pierwsze dwie dziewiątki, wzrastają wymagane koszty, wrażliwość i czas – zużycie ich potrzebne w operacjach krystalizujących jest wymagane w takich ilościach, że produkt końcowy staje się cenniejszy niż złoto.
W badaniach własności całkowicie czystych metali pierwszym problemem staje się ich zabezpieczenie. Właściwie, zadanie to wydawało się beznadziejne dla każdego metalu dopóki osiem lat temu amerykański metalurg Waltef Pfann wynalazł strefowy proces oczyszczania, który obiecuje być jednym z wybitnych postępów w historii metalurgii usiłującej wyprodukować “ekstra – czyste” metale. Przy pomocy tej metody jest możliwe wyprodukowanie germanu i molibdenu ( również żelaza i tytanu według niektórych źródeł informacji) prawie absolutnej czystości. Jednakże, nawet przy pomocy tego procesu, wszystko musi być wykonywane po kawałku: metalu nie mogą być oczyszczane ciągle. Ta jedna wielka wada uniemożliwiająca produkcję czystych metali w wielkiej skali wydaje się być teraz pokonana przez nowe odkrycie ogłoszone pięć lat temu przez Dr. Pfanna. Jego nowy wynalazek, oparty na metodzie oczyszczania strefowego oraz nazywający się “ nieprzerwana wieloetapowa strefa oczyszczana”, czyni możliwym utrzymywanie czystego metalu w ciągłym strumieniu.
63
Taka sytuacja dotyczy ostatniego rozwoju na polu “super czystych” metali. Niewiele już może zostać uszlachetnione żeby zbliżyć się do absolutnej czystości, ale problem nadal pozostaje nierozwiązany dla innych metali, z powodu jeszcze nie rozwiązanych problemów technicznych. Magnez jest zaliczany do tej drugiej grupy. Inaczej mówiąc, wyprodukowanie magnezu o absolutnej czystości jest ciągle niemożliwym zadaniem Pozbycie się ostatniej drobiny zanieczyszczenia jest niemożliwe, nawet w laboratorium. Jeżeli ten postulat jest poprawny to magnez w analizowanych próbkach nie mógł zostać wyprodukowany tutaj ani odzyskany z eksplozji wytworzonego przez człowieka pocisku czy pojazdu. W takim razie jest interesujące, żeby przedyskutować dalej tą sprawę dla bezpośredniego i pośredniego poparcia tego postulatu.
Magnez występuje obficie na ziemi, ale nigdy w czystym stanie – zawsze w związku. Meteoryty (prawie wyłącznie złożone ze zwykłych krzemianów i żelaza niklowego) docierające do ziemi mogą zawierać magnez, ale zawsze w związku ( tlenki magnezu, krzemiany, etc.,), nigdy w stanie czystym. Produkcja magnezu metalicznego wymaga specjalnego wydobycia oraz metod oczyszczających, najczęściej używany bywa proces elektrolitycznej redukcji chlorku magnezu pochodzącego z wody morskiej, naturalnych solanek, zużytych płynów technicznego węglanu potasowego, dolomitu i magnezytu. Dostępne są również cieplne procesy redukcyjne; są one dwóch rodzajów – pierwszy z użyciem węgla ( proces Hansgirga), drugi z użycie żelazokrzemu ( proces Pidgeona) - dla redukcji tlenku magnezu pochodzącego z z magnezytu, dolomitu albo wody morskiej.
Rafinowany magnez rynkowy o czystości 99,8% Mg ( czysty magnez, ASTM: B 92-45) może zostać wyprodukowany przez jakąkolwiek z tych metod w formie sztab, proszku, wstęgi, drutu i wytłoczonego metalu oraz zrolowanych pasów. Zanieczyszczenia takie jak żelazo, nikiel i miedź mają określone granice tolerancji, ponieważ ilość i stan tych zanieczyszczeń określają odporność metalu na korozję. Niektóre pierwiastki nie są szkodliwe w dużych ilościach, ale inne przynoszą szkodę nawet w minimalnej obecności. Wapń jest zazwyczaj obecny w bardzo małych ilościach, zwłaszcza w stałym roztworze, jeżeli występuje w większej ilości aniżeli w przybliżeniu 0,1%, wapń występuje jako Mg2Ca. To nie jest szkodliwe, i w niektórych stopach magnezu (M1 oraz AZ 31 X) jest dodawane ażeby ulepszyć takie cechy jak wielkość ziarna sztaby, cechy skręcające oraz ciągliwość. Jednakże nadmierne ilości, uważane są szkodliwe dla cech spawalniczych w niektórych stopach.
Wspólnie z aluminium i wieloma innymi metalami, magnez nie jest używany handlowo bez stopów. Mangan, cynk, cyrkon i aluminium są głównymi składnikami części składowych stopów magnezu. Stopy ceru magnezu oraz toru magnezu są ostatnimi wynalazkami.
Krzem jest zanieczyszczeniem zazwyczaj selekcjonowanym w zwykłych operacjach odlewniczych i występuje głównie jako Mg2Si. Jeżeli jest obecny w ilościach 0,5% albo większych, wówczas zmienia regularność w sieci krystalicznej powodując wady w kryształach magnezu.
Obecność nawet kilku setnych manganu znacznie zwiększa tolerancję dla żelaza ( która wynosi 0,017% dla czystego magnezu) jak również dla niklu.
Ograniczeniami składu dla handlowo czystego magnezu (ASTM B 92-45 dla sztaby i prętu) są: tafla czystego magnezu, wyciśnięty drut, taśma, oraz sztaba i pręt do przetopienia: 99,80% magnezu mininalnie,; zanieczyszczenia (maksymalne), 0,02% Miedź, 0,001% Nikiel, 0,20 % ogółem Aluminium, Miedź, Mangan, Żelazo, Nikiel i Krzem. Proszek, gatunek C: 96% minimum Magnezu,; zanieczyszczenia (maksymalne), metaliczne Żelazo 0,05%, nierozpuszczalna pozostałość 0,25%, Krzem 0,10 %, tłuszcz i oliwa 0,020%, zmieszane Żelazo i Aluminium jako tlenki 0,40%.9
Są to oczywiście ilości zanieczyszczeń znajdywane handlowo czystym magnezie zmienionym z godnie ze źródłami produkcji oraz użytymi metodami. Jednakże w każdym razie są one zawsze obecne nawet w składzie najczystszego z dostępnych handlowo typów magnezu. Można zatem dojść do wniosku, że nie istnieje żaden komercyjny czysty magnez w takim składzie jaki zaprezentowały badane próbki.
Żeby uzupełnić badania w tym ważnym punkcie, zdecydowałem się zbadać dokładność spektrografii w dostrzeganiu tych zanieczyszczeń w komercyjnie czystym magnezie. Ale typowe próbki tego metalu nie były dostępne, metal nie jest produkowany w Brazylii; oprócz proszkowej albo ziarnistej formy. Jako alternatywa, badania zostały zrobione z użyciem chemotropicznej soli magnezu oraz próbek komercyjnie czystej cyny i ołowiu. Wszystkie pierwiastki, których obecność została przewidziana w każdej próbce, nawet tak zwane “śladowe” pierwiastki, zostały dostrzeżone w spektrogramach zrobionych przy pomocy tego samego spektrogramu Hilgera użytego do próbek magnezu. Badania Teixeiry potwierdziły wysoką precyzję oraz dokładność aparatury. Eliminowało to również prawdopodobieństwo innych elementów, które mogłyby uniknąć wykrycia. Bazując na tych badaniach, jest oczywiste że osoba że osoba która dostarczyła próbki nie mogła otrzymać ich z jakiegokolwiek dostępnego źródła. Standard czystości dla magnezu (ASTM 4-0770) wykazał w
64
analizie spektrograficznej następujące zanieczyszczenia: Wapń 0,1%; oraz ślady Aluminium, Miedzi, Żelaza i Krzemu.10 To jest najczystszy magnez jaki może zostać wyprodukowany za pomocą dzisiejszych metod przetwórczych oraz wyrafinowanych technologii ziemskiej metalurgii. Wniosek jest taki, że magnez w analizowanych próbkach, który był całkowicie czysty w spektrograficznym sensie, był lepszej jakości aniżeli najczystszy magnez wyrafinowany na tej planecie i reprezentował coś wykraczające poza zasięg dzisiejszego rozwoju technologicznego w ziemskiej nauce.
Na podstawie tego dowodu, jest wysoce prawdopodobne że metaliczne kawałki zebrane na plaży w pobliżu Ubatuba, Sao Paulo, Brazylia, są kosmicznego pochodzenia. To jest naprawdę niezmiernie ważny i prawie niewiarygodny wniosek. Ale na podstawie badań tej analizy chemicznej, nie ma tu miejsca na żadną inną alternatywę. Tak samo jak to może pociągnąć za sobą oszałamiające znaczenie, wydaje się to być jedynym zadowalającym wytłumaczeniem. Dlatego, zanalizowane próbki magnezu muszą reprezentować “dowód fizyczny” rzeczywistości oraz pozaziemskiego pochodzenia UFO zniszczonego w eksplozji ponad regionem Ubatuba. Są one faktycznie, “fragmentami” jakiegoś pozaziemskiego pojazdu, którego spotkała katastrofa w ziemskiej atmosferze co zostało zgłoszone przez ludzi którzy byli świadkami katastrofy. Jednakże zachęcającym aspektem tego przypadku jest to, że nie musimy polegać na zeznaniach świadków żeby założyć rzeczywistość zdarzenia, ponieważ szerokie badania laboratoryjne wskazały, że odzyskane fragmenty nie mogły zostać wyprodukowane za pomocą zastosowania jakiejkolwiek ze znanych ziemskich technik.
Dalsze badanie wydarzeń będzie konieczne, oczywiście, po to tylko żeby uzupełnić już otrzymaną informację oraz jeżeli to będzie możliwe, otrzymać więcej próbek materiału dla dodatkowych egzaminów. Miałem w swoim posiadaniu trzy fragmenty “latającego dysku.” Próbka 1 została użyta do analizy chemicznej zrobionej w Brazylii. Próbka 2 została podzielona i duży kawałek, z grubsza prostopadłościan mający w przybliżeniu 1,2 X 0,7 X 0,7 centymetrów, został wysłany do Coral E. Lorenzen, dyrektor organizacji badań zjawisk powietrznych (APRO) w Alamogordo, Nowy Meksyk. Ta próbka może zostać użyta do dalszych analiz, jeśli to konieczne. Jednakże, jeżeli potrzebne są kolejne badania z powodu krytycznej oceny analiz brazylijskich, szczególne ostrożności muszą zostać powzięte z technicznego punktu widzenia. Powody są oczywiste. Jest o wiele bardziej trudne udowodnienie “absolutnej czystości” próbki metalicznej aniżeli wykazanie obecności “zanieczyszczenia.” W ten sposób, badania spektroskopowe nie mogą zostać zaakceptowane ponieważ opierają się one na wizualnym wrażeniu technika prowadzącego próbę – one nie mogą zostać sprawdzone ponownie przez innych obserwatorów. Badania spektrograficzne wykonane w standardowy sposób z użyciem zwykłych elektrod oraz z wystawieniem na próbek na stałą długość, również nie mogą zostać przyjęte. Widmo musi zostać odsunięte dalej od elektrod z uwagi na powiązanie, a prawdopodobne wtrącenia w węglowych prętach użytych jako elektrody ( takie jak ślady manganu, żelaza, krzemu oraz tytanu) czasami pojawiają się jako środki zanieczyszczające; nie mogą one zostać odjęte na podstawie standardowego założenia czystości, tzn. przyjmując że wszystkie elektrody mają tą samą zawartość zanieczyszczeń. Wiele zmiennych musi zostać skontrolowanych, takie jak atmosferyczne środki zanieczyszczające, brudne elektrody, użycie odmiennych elektrod, użycie różnych technik wzbudzania, etc. To jest kilka z korygujących miar które mogą zostać zrobione w celu uniknięcia pomyłek, zwłaszcza w tym przypadku, w którym twierdzenie o “absolutnej czystości” zostało ustanowione na podstawie badań substancji chemicznej. Potrzebujemy prawdziwych badań naukowych, a nie rutynowego badania próbek. Nawiasem mówiąc, próbka 2 nie była analizowana w Brazylii, ale nie ma żadnych logicznych powodów do podejrzenia że jest ona mniej czysta niż pozostałe – materiał jest podobny w wyglądzie i pochodzi z tego samego przedmiotu.
Pomiary gęstości skrawków magnezu z próbki 2 muszą zostać wykonane, w celu zanalizowania rozbieżności reprezentowanych przez dużą gęstość znalezioną w poprzednich badaniach. Jeżeli nadal pozostanie jakaś niezgodność, wskazana jest masowa analiza spektroskopowa, badająca izotopową budowę magnezu w próbkach.
Magnez ma pięć izotopów, ale tylko trzy są stałe, pozostałe dwa są niestałe, mają bardzo krótki okres półtrwania. Jest to zdumiewający fakt, ponieważ z niewielkimi wyjątkami, względna ilość izotopów dla każdego pierwiastka jest taka sama raz na zawsze. Wyjątkami są pierwiastki ołów, hel, węgiel, tlen, azot i siarka. Oprócz tych niewielu wyjątków, we wczesnym okresie geologicznym w którym zostały utworzone minerały pewien izotopowy skład wydawał się przeważać ponad materiałem obecnym teraz do naszych badań. ( Rycina 4 pokazuje izotopową zawartość ziemskiego magnezu)
Mg23 11,9 sekundy
65
Mg24 78,6 23.99189
Mg25 10,1 24.99277
Mg26 11,3 25.99062
Mg27 9,6 minut
Rycina 4
Wyższa gęstość mogłaby wskazywać zróżnicowaną budowę izotopową w próbkach magnezu, jeśli prawdopodobieństwo niewielkiej zawiesiny wodorotlenku jest wykluczona po dokładnej ocenie. Niezwykła dystrybucja izotopowa – prawdopodobnie przewaga ciężkich izotopów 25 i 26 – byłaby moim zdaniem niewątpliwie dowodem na pozaziemskie pochodzenie metalu.
Czy względne obfitości izotopów każdego pierwiastka są charakterystyczne tylko dla Ziemi? Nie wiemy. Niewielki materiał który posiadamy a pochodzi on z badania meteorytów ( które, przypuszczalnie, są członkami naszego układu słonecznego, także) pokazuje, że prezentują one tę samą względną ilość jak pierwiastki znane w laboratorium. Jeżeli mogłoby to zostać udowodnione dla wszystkich planet w naszym układzie słonecznym oraz dla planet w innych układach słonecznych, prawdopodobieństwo istnienia metali z niezwykłą budową izotopową nie mogłoby być dyskutowane. Jednakże, z naszą obecną wiedzą, musimy być przygotowani, żeby rozważyć to w tym przypadku jako co najmniej interesująca teoretyczną możliwość. Z technicznych powodów takie badania nie zostały zrobione w Brazylii. Spektrograficzna analiza masowa może rozwiązać problem. Albo, być może izotopy mogą zostać zidentyfikowane przez ich spektra mikrofalowe; w takim razie, spektrografia mikrofalowa mogłaby posłużyć jako szybki sposób odmierzenia jak wiele którego rodzaju izotopu jest obecne, a to wskaże przynajmniej czy magnez jest naturalny czy stanowi sztucznie zmieszaną próbkę.
Dostępny materiał dowodowy wydaje się wystarczający żeby założyć, że fragmenty magnezu zostały odzyskane z eksplozji przedmiotu sztucznego pochodzenia; oraz że ten dyskokształtny przedmiot nie był sztucznym pociskiem, sztucznym satelitą czy zdalnie kontrolowanym urządzeniem – lecz powietrzną maszyną pozaziemskiego pochodzenia. Pytanie dotyczące miejsca, środków i celu oryginalnej produkcji nie może znaleźć odpowiedzi mając pod ręką ten dowód. Można pokusić się o jeszcze kilka wniosków mających na celu wyjaśnienie tajemnice nagłej eksplozji UFO oraz kilku innych ważnych rezultatów wydarzenia w Ubatuba.
Brak fizycznego dowodu ( takiego jak rozbite UFO) został przyjęty jako najlepszy argument przeciwko rzeczywistości UFO. Faktycznie, jest trudne do przyjęcia istnienie pojazdu latającego rozwiniętego na tyle, że prawdopodobieństwo jego defektu mechanicznego jest bliskie zeru, jak również uwierzenie, że UFO wykorzystują zasady lotu nieznane dla nas. Wydarzenie w Ubatuba zakłada jednakże fakt, że obce pojazdy nie są wolne od czynnika awarii – mogą one zostać zniszczone przez niespodziewane niepowodzenie ich mechanizmu latającego, tak jak może to spotkać każdy zwykły samolot. W tym miejscu musi zostać podkreślone ważna rozbieżność – UFO nigdy nie ulegają wypadkom, tak jak to spotyka zwykłe samoloty, prawdopodobnie z powodu ich tworzywa oraz szczególnych cech wynikających z samego wypadku. Wydarzenie w Ubatuba sugeruje, że skutek awarii mechanicznej jest taki, że w ciągu ułamka sekundy UFO eksploduje z niezwykłą siłą kinetyczną; nastąpił jasny błysk którego następstwem była trwająca kilka sekund dezintegracja oraz termiczne ulotnienie się – przedmiot znikł w gradzie ognistych iskier. W rezultacie, żadne fragmenty albo części UFO nie są znajdowane w większości przypadków katastrof, zwłaszcza jeżeli eksplozja zdarza się wysoko na niebie, ponieważ UFO całkowicie spaliły by się na popiół na długo przed dotarciem do ziemi. W przypadku w Ubatuba były dwie szczęśliwe okoliczności, zmieniające zwykłą kolejność wydarzeń. Po pierwsze, dyskokształtne UFO było bardzo nisko na niebie w chwili wypadku. Po drugie, eksplozja miała miejsce ponad morzem, pomimo tego wystarczająco blisko brzegu, żeby umożliwić odzyskanie fragmentów opadłych w płytkie wody. Jeżeli płonące metaliczne szczątki dotarłyby do ziemi, to na pewno zostałyby w całości pochłonięte przez ogień. A tak zdarzyło się, że pożar magnezu został stłumiony, woda zgasiła pożar i pozwoliła na odzyskanie “dowodu fizycznego.”
Są tutaj, czy były, dwa dobrze znane zastosowania magnezu, które niestety dają niewłaściwe wrażenie co do jego palności. Z jednej strony magnez został poznany przez ogół społeczeństwa jako proszek czy taśma używana przez fotografów do wywołania wspaniałego błysku światła. Ostatnio bomba zapalająca z magnezu potwierdziła popularną ideę co do jego skrajnej palności. Zarówno taśma fotograficzna jak i bomba ognista są specyficznymi sytuacjami, jednakże, nie powinny być brane jako wskazujące właściwości które powinny być oczekiwane w inżynieryjnym użyciu magnezu. Sproszkowany magnez oraz taśma płoną łatwo, ponieważ w wolnej atmosferze temperatura szybko zostać podniesiona do temperatury znacznie wyższej znacznie wyższej od tej używanej normalnie w operacjach odlewniczych w hucie. Normalnie zapłon magnezu zależy od masy. Drobny proszek płonie z łatwością; komponenty z
66
normalnymi masami takimi jakie używane są w inżynierii, nie mogą zostać zapalone przy pomocy jakiejś przeciętnej ubocznej metody. Wniosek jest taki, że w wydarzeniu w Ubatuba mieliśmy do czynienia z eksplozją niszcząca pojemnik magnezu ( skorupę UFO), a potem rozpalone fragmenty przedmiotu uległy dezintegracji. Z drugiej strony, jest prawdą że woda jest zazwyczaj nieefektywna do ugaszenia pożaru magnezu. Stosując spalanie magnezu poza tlenem, oraz zazwyczaj w wysokiej temperaturze tej reakcji, będzie on również płonął w tlenie pochodzącym z wody, uwalniając wodór.
Jest jednakże, jeden wyjątek od tej ogólnej reguły wyjaśniający przypadek w Ubatuba. Jest możliwe, zatrzymanie reakcji przez nagłe dostarczenie wielkiej masy zimnej wody, w ten sposób zabierając gorąco szybciej niż jest ono produkowane. Kiedy to się zdarzy, możemy znaleźć pewną ilość wodorotlenku magnezu na powierzchni metalu ( zamiast tlenku), który działa ochronnie. Był wodorotlenek magnezu w próbkach z Ubatauba, nie został znaleziony żaden tlenek – to dowód, że metaliczne szczątki UFO były nadal w temperaturze palenia się, kiedy dotarły do morza.
Nie ma niczego teoretycznego czy wymyślonego w tym wszystkim. Wnioski są właściwe w samym dowodzie. Taki dowód daje nam jasny obraz tego co się wydarzy, kiedy w czasie lotu mechanizm UFO tego rodzaju jak ten obserwowany w Ubatuba, nagle zaprzestanie pracy w wyniku niespodziewanej awarii silnika. Sugeruje to wyjaśnienie braku “dowodu fizycznego” w podobnych zgłoszonych przypadkach oraz wyjaśnia dlaczego ten “dowód fizyczny” był obecny w przypadku z Ubatuba.
Magnez jest najlżejszym strukturalnym metalem. Jego ekstremalna lekkość i dobre mechaniczne własności wyjaśniają ciągle zwiększające się użycie stopów magnezu w przemyśle lotniczym ostatnim zastosowaniem jest użycie ich w produkcji sztucznego satelity. Sputnik I został wyprodukowany ze stopu magnezowo – aluminiowego. Kadłub Vanguarda jest z magnezu okrytego wewnątrz i na zewnątrz złotem ( grubym na .0005 cala), oraz pokrytym na zewnątrz warstwami chromu, tlenku krzemu, aluminium oraz tlenku krzemu ( całkowita grubość wielowarstwowej powłoki wynosi 1/33 cala). Warstwa złota oraz warstwy zewnętrzne zostały dodane ponieważ magnez nie może utrzymać temperatury potrzebnej dla właściwego działania instrumentów wewnątrz satelity. Jego wysokie cieplne przewodnictwo ulatnia szybko gorąco.
Z drugiej strony, czysty magnez ma niską wytrzymałość konstrukcyjną i nie jest używany w samolotach czy pociskach. Podobnie, nie mógłby on być główną częścią składową w międzyplanetarnym pojeździe innej kultury. Faktycznie, czysty magnez nie służy żadnym możliwym do wyobrażenia materiałom – przynajmniej na pozór. Pomimo tego, dowód dostępny z przypadku w Ubatuba jest taki że “latające dyski” ( przynajmniej tego typu co ten który uległ eksplozji) są zrobione z magnezu o bardzo niezwykłej czystości. Metale innego rodzaju istniały prawdopodobnie wewnątrz tego UFO, ale nie zostały znalezione. Małe kawałki magnezu zebrane blisko plaży pochodziły widocznie pochodziły z powłoki obiektu. Sugerują one, że powłoka została wykonana z magnezu o absolutnej czystości, tzn. z materiału o niskiej wytrzymałości konstrukcyjnej. Nie możemy wyjaśnić tego faktu do tej pory. Prawdziwe własności całkowicie czystych metali nie są znane. Coraz bardziej jest to rozumiane w chemii i metalurgii, że mikroelementy mają kolosalnie ogromne walory. Na przykład, naprawdę czyste żelazo ma siłę sto razy większą aniżeli handlowo czyste żelazo. Tytan, który jest prawie tak silny jak stal konstrukcyjna oraz tak lekki jak aluminium, zawodzi sromotnie jeżeli jest zanieczyszczony tak niewielką ilością jak 02% wodoru. Zgodnie z tym, całkowicie czysty magnez z być może nieprawdopodobnymi własnościami może być, być może, metalem przyszłości. Pewnego dnia kiedy będziemy uprzywilejowani, żeby zbadać jego własności będziemy wiedzieli, dlaczego jest używany w “latających dyskach.”
Inna możliwość – jeśli ekstremalna czystość metalu nie miała żadnego specjalnego celu ale tylko wyrażała wysoko rozwiniętą technologię jego produkcji - oznacza to, że UFO z Ubatuba nie było obsadzone załogą. Mogło być one małym, automatycznym, zdalnie kontrolowanym zaangażowanym przez statek kosmiczny znajdujący się w atmosferze ziemskiej w celu zebrania danych naukowych. Kilka z takich przedmiotów zawierających instrumenty skanujące mogłoby zostać wypuszczone z tego samego pojazdu oraz byłyby kontrolowane z oddali. W takim przypadku, ekstremalna lekkość byłaby o wiele więcej ważna aniżeli wytrzymałość konstrukcyjna. Nasze własne satelity wyraźnie pokazują takie prawdopodobieństwo.
Żeby zapalić magnez konieczne jest najpierw doprowadzenie metalu do punktu jego topnienia – 650 stopni Celsjusza (1202 stopni Fahrenheita). W wydarzeniu w Ubatuba ta wysoka temperatura została osiągnięta od razu w chwili eksplozji UFO. “Rozpadł się on na tysiące płonących fragmentów” raportował świadek, “które opadły iskrząc ze wspaniałą jasnością. One wyglądały jak fajerwerki pomimo pory wypadku, południa...” To jest doskonały opis pożaru magnezu, spalanie fragmentów magnezu z ich wspaniałym aktynicznym światłem. Taki opis oferuje wyraźny pogląd o ilości energii termicznej wyemitowanej w eksplozji. To na pewno nie była pospolita eksplozja.
Tajemnica tej nagłej eksplozji prawdopodobnie nigdy nie zostanie rozwiązana. Mogła zostać spowodowana przez wyzwolenie jakiegoś samo niszczącego mechanizmu, który miał zapobiec temu by maszyna trafiła do
naszych rąk a w ten sposób dać nam szansę na poznanie jej tajemnic. Jest również wyraźna możliwość eksplozji
67
atomowej. Mamy kilka dowodów, że UFO były potężnymi źródłami radioaktywnymi11 w pewnych przypadkach. Wydarzenie w Campinas wskazuje,12 że mogą one używać jakiegoś rodzaju silników atomowych, które mogłyby przypadkowo robić przedmuchy. Ale wówczas oczekiwalibyśmy, że szczątki będą skażone, wysoce radioaktywne. Jednakże, użycie licznika Geigera i przelicznika atomowego do określenia, czy fragmenty magnezu rejestrowały nadzwyczajną ilość promieniowania dały negatywne rezultaty. Istnieje trzecia prawdopodobna przyczyna katastrofy, to według mnie najbardziej interesująca możliwość – nagła awaria w mechanizmie latającym UFO. Wydarzenie w Ubatuba dotyczy ciała poruszającego się z dużą szybkością oraz widocznie mającego problemy, prawie ulegającego katastrofie w morzu, po czym wykonujące kontrolowany manewr unikając w ostatniej momencie wypadku, po czym przedmiot zrobił ostry zwrot w górę – a następnie eksplodował. Ta kolejność sugeruje, że szybki manewr był śmiertelny. System napędu UFO, już zbyt przeciążony, nie był w stanie stawić czoła olbrzymiemu napięciu tego nagłego zwrotu i oczywiście przestał działać.
Ostatnie dowody (dwa wydarzenia we Francji: w Vins – sur- Caramy z 14 kwietnia 1957 roku, oraz w Palalda, blisko Montlucon, dokładnie osiem dni później), zdecydowanie sugerują, że UFO są zdolne do tworzenie elektrycznego i magnetycznego pola o ekstremalnej intensywności, pola, tak potężnego, że żelazne przedmioty które znajdą się wewnątrz oddziaływania pola nabywają długotrwałych własności magnetycznych.13 Pola o takich rozmiarach najwyraźniej muszą być związane z mechanizmem latającym UFO, prawdopodobnie jako sposób napędu. Ale nie wiemy jak one są wykorzystywane. Wielu naukowców odrzuciło możliwość, że UFO mogłyby być statkami kosmicznymi na podstawie tego, że jakiekolwiek ciało stałe poruszające się atmosferę ziemską zgodnie z raportowanymi niezmiernie dużymi szybkościami; powinno się spalić. Jednakże, ostatnie eksperymenty wskazują, że ogrzane powietrze wokół maszyny powietrznej albo pocisku może zostać odchylone elektromagnetycznie. Mogłoby to wyjaśnić wspomniane powyżej pola elektromagnetyczne. Z drugiej strony, inni naukowcy kwestionowali tak zwane sposoby napędu oraz donoszone ostre zwroty zrobione przez UFO ( takie jak ten zgłoszony w przypadku z Ubatuba). Niektórzy naukowcy twierdzili, że takie ostre zwroty przekreślają możliwość, że UFO są pilotowanymi pojazdami, albo nawet powietrznymi maszynami jakiegokolwiek rodzaju.
Zasugerowano, że sztuczne pole grawitacyjne rozwiąże te problemy. Jest interesujące do odnotowania, że dwaj fizycy na ostatnim spotkaniu amerykańskiego towarzystwa fizycznego stwierdziło możliwość wyprodukowania mierzalnego pola grawitacyjnego przy pomocy urządzenia składającego się z elektromagnesów zamontowanych na wirującym dysku.14 Jeżeli takie eksperymenty będą potwierdzone, możemy się znaleźć na drodze do skopiowania osiągnięć UFO. W każdym bądź razie, bardzo silne pole elektromagnetyczne dostrzegane w związku z UFO wydaje się jakoś spokrewnione z jakiegoś rodzaju efektem sztucznej grawitacji. Niestety, nadal nie wiemy czym jest grawitacja, chociaż możemy opisać co ona robi. Silne współdziałania ( sił elektromagnetycznych oraz sił jądrowych) są na pewno fascynujące, ale to dotyczy względnie skrajnie słabych interakcji grawitacji i bezwładu utrzymujących nas przy ziemi. Nauka o grawitacji, elektrograwitacji i elektromagnetyzmie nadal podąża po omacku w ciemności; dopiero zaczynamy badać związane z tym złożone problemy. Jednakże, jeżeli “pola sił” mogą zostać użyte do zneutralizowania grawitacyjnego przyciągania ziemskiego oraz do napędzania pojazdu tak by dotarł do innych planet, wówczas takie pole mogłoby również działać niczym emitowane cząsteczki otaczające szybko poruszające się UFO w gęstszych niższych warstwach atmosfery, pociągając za sobą przylegające cząsteczki powietrza wraz z przedmiotem z szybkościami uzależnionymi od ich odległości do powierzchni przedmiotu. Taki efekt mógłby chronić UFO przed przegrzaniem, nawet przy ogromnych prędkościach. Faktycznie, gorąco produkowane przez tarcie, zamiast być skoncentrowanym na powierzchni UFO, byłoby by rozpędzane w tej grubej warstwie powietrza unoszonej wraz z nim. A więc, czy w tym przypadku zdarzyło się tak, że mechanizm tworzący “pole sił” zawiódł niespodziewanie? “Pole sił” najwyraźniej znikło natychmiast. Jeżeli szybkość jest bardzo wysoka tak jak w wydarzeniu w Ubatuba, te trzy etapy łączą się w nagłej i gwałtownej eksplozji: (a) “pole sił” rozpada się, otaczające powietrze przestaje być unoszone dalej, a gruba warstwa powietrza wokół UFO znika również; (b) poruszające się z szybkościami pomiędzy 4 a 8 Machów, UFO uderza o nieruchoma i elastyczną barierę
68
powietrza z olbrzymią siła kinetyczną, zwłaszcza jeśli jest to wtedy hipersoniczne, po czym zmiana jego równowagi temperatury następuje natychmiast z normalnej do białego gorąca; przez co termiczna dezintegracja jest kwestią sekund; (c) z jasnym błyskiem a czasami hałasem przypominającym grzmot, statek eksploduje w płomieniach albo rozpuszcza się w prysznicu iskier.
(5) Ta teoria, że UFO mogą kontrolować tak zwaną “warstwę graniczną”, czyniąc przez to bardzo grube i wzburzone sztuczne pole grawitacyjne, został zasugerowany przez porucznika Jeana Plantiera z francuskich Sił Powietrznych w jego ostatniej książce na temat systemów napędowych UFO.15 Teoria Plantiera wyjaśniałaby w jaki sposób UFO są chronione od przegrzania nawet przy ogromnych prędkościach. To również wyjaśniałoby mechanizm tej nagłej eksplozji niszczącej UFO z Ubatuba. Jednakże, żeby przyjąć jego hipotezę koniecznym jest udowodnienie za pośrednictwem eksperymentów, że obracające się pole elektromagnetyczne może wyprodukować mierzalny efekt grawitacyjny, albo że silne współdziałanie – w formie “pola sił” – może zostać jakoś wykorzystane do zneutralizowania przyciągania ziemskiego oraz wprawienia w ruch pojazdu ku planetom. Rozwój takiej teorii wymaga grupy danych jeszcze dla nas niedostępnych, możliwych do zdobycia jedynie przez długoterminowe badania. Jedyną sprawą o której wiemy obecnie jest ta, że UFO wydają się być zdolne do tworzenia wokół siebie wysokiej wielkości pola elektrycznego oraz magnetycznego.
Moim zdaniem, te pola elektromagnetyczne sugerują inne wytłumaczenie czyniące niepotrzebnym istnienie sztucznego pola grawitacyjnego wokół UFO. Ostatni postęp w dziedzinie hydromagnetyki wydaje się wskazywać, że efekt nagrzewania na powierzchni rakiety albo pocisku może zostać anulowany dzięki użyciu pola magnetycznego. Taka możliwość została omówiona przez Dr. W. F. Hiltona szefa aerodynamiki w przedsiębiorstwie lotniczym Armstrong – Withworth w Anglii.
“Z badań dotyczących energii termojądrowej co do “efektu sprężającego”, zdecydowaliśmy się spróbować poznać efekty pola magnetycznego na gorącym strumieniu pochodzącym z rurki szokowej wyprodukowanej w naszym przedsiębiorstwie. Podstawą tego współdziałania jest bardzo mocno ogrzane powietrze podążające za falą uderzeniową z przodu pojazdu. To ogrzewanie powoduje, że powietrze staje się częściowo zjonizowane z powodu elektrycznie naładowanych cząstek, a te cząstki dzięki szybkiemu ruchowi po pojeździe mają naturę prądu elektrycznego. Dlatego, są one podatne na odchylania za pomocą magnesu. Nasze dotychczasowe rezultaty są bardzo zachęcające, byliśmy w stanie określić dosyć dokładne odchylenia przy pomocy małego magnesu wspomaganego przez 12 woltowe baterie. Czy ten efekt doprowadzi do praktycznego współdziałania do ponownego wejścia, pozostaje do ustalenia.”16
W ostatnim sprawozdaniu dla amerykańskiego towarzystwa rakietowego, fizyk z uniwersytetu Princeton Dr. Russell M. Kulsrud stwierdził że to nowe pole “hydromagnetyki” ( dawniej nazywane hydromagnetyką) mogłoby pomóc rozwiązać problem ponownego wejścia pocisku.17 W urządzeniach, w których zachodzi fuzja jądrowa ( na przykład bombie wodorowej) pola magnetyczne są używane w celu utrzymania zelektryfikowanych gazów z dala od ścian pojemnika wystarczająco długo, po to by reakcja jądrowa miała miejsce. Ta sama zasada, powiedział, mogłaby zostać użyta, do odchylenia gorących gazów wygenerowanych przez urządzenie zanurzone w atmosferze. Dr. Kulsrud, który pracuje również nad realizowanym w Princeton projekcie Matterhorn związanym z fizyką plazmy, powiedział też że obecne w fantastyce naukowej pojęcie użycia niewidocznych “pól siłowych” do odtrącania przylatujących przedmiotów staje się rzeczywistością w hydromagnetyce.
Układy hydromagnetyczne wraz z kontrakcją “plazmy” kieruje się do wysokich pól magnetycznych – są wystarczająco silne do kontrolowania zawieszonych cząstek poruszających się w “plaźmie” – oraz mniejszych pól elektrycznych. W “efekcie sprężania”, strumień prądu elektrycznego przebiegający przez gaz generuje silne pole magnetyczne, które natychmiast obejmuje gaz i doprowadza do wysokiej temperatury za pomocą kompresji ( to jest, kurczenia) to. Moim zdaniem, jonizacja i magnetyzm łączą się, produkując efekt hydromagnetyczny w powietrzu, w szybkim ruchu wokół równie szybko poruszającego się UFO, tzn., pobudzone jony, atomy ( czy dodatnio naładowane jądra) i wolne elektrony są w powietrzu zawarte w polu magnetycznym. W ten sposób obecne w polu magnetycznym powietrze nie dotknie powierzchni przedmiotu. W szczególnym przypadku pole magnetyczne UFO było produkowane niezależnie od prądu elektrycznego, który był konieczny po to żeby ogrzać gaz w efekcie sprężania ( w efekcie sprężania prąd nie był potrzebny, ponieważ bardzo duże nagrzanie powietrza za falą uderzeniową już spowodowało częściową jonizację do elektrycznie naładowanych cząstek). Mogłoby to zostać otrzymane przez zewnętrzne zastosowanie szybko pulsującego pola magnetycznego. Naładowane cząstki poruszające się przez pole doświadczyłyby siły odchylającej i zaczęłyby zataczać okręgi po liniach siły magnetycznej. Prąd elektryczny płynąłby przez powietrze wzdłuż powierzchni magnetycznej. Moc rozpraszająca się przez opór gazu doprowadziłaby do jonizowania i nagrzania powietrza, jak również do
69
produkowania jakiegoś ultrafioletowego i widzialnego promieniowania. Można by to nazwać “ogrzewanie omowe.” (Chodzi o omowy opór gazu, który generuje gorąco po przejściu prądu.) W przeciwieństwie do efektu sprężania ten omowy prąd ogrzewczy nie wyprodukuje jakiegokolwiek skurczu czy kompresji ze zjonizowanego gazu. W rezultacie, silne pole magnetyczne wokół UFO utrzymywałoby gaz mocno na miejscu oraz prawie w stałej dużej ilości. Takie pole magnetyczne musi być “wolną siłą”, tzn., być zdolne do utrzymania swojej formy poprzez bilans wyłącznie sił magnetycznych. Jest już udowodnione, że będące wolną siła pole magnetyczne jest możliwe w kształcie toroidalnym.
Faktycznie, są pola magnetyczne (według niemieckich astrofizyków A. Schlutera i R. Lusta), w których istnieje prawdopodobieństwo pewnych pól konfiguracyjnych które są “wolną siłą” w tym sensie, że nie mają tendencji do rozrastania się czy zmieniania swoich kształtów. Jeżeli założymy, komplet drutów owinięty w metalicznym obiekcie w taki sposób że produkowałby trójwymiarowe pole magnetyczne, przedmiot miałby wzdłużne pole w zwoju ( wewnątrz jego ścian), poszukujące rozwinięcia oraz kołowe pole biegnące wokół niego, poszukujące skurczenia. Krótko mówiąc, pole to utrzymywałoby równowagę po to, żeby żadna zewnętrzna czy wewnętrzna siła nie zaistniała. Kłopot pojawiłby się na końcu systemu, ponieważ przełamałaby się tam równowaga i układ wolnej siły zostałby w konsekwencji naruszony.
Sugerowanym wyjściem jest torus czy pączek – system bez końca. Wydaje się oczywiste, że w dysku albo spodkokształtnym obiekcie “kłąb” wygina się w okrąg żeby uformować zamknięty ale niekończący się system. W rezultacie toroidalne czy pączkokształtne linie pola magnetycznego stają się okręgami a ścieżką każdej naładowanej cząstki jest helisa. Jednakże takie toroidalne pole nie jest wystarczająco stabilne, z powodu efektu dryfujących cząstek. Faktycznie, w wyniki krzywizny, siła pola magnetycznego jest większa w pobliżu wnętrza aniżeli przy stronie zewnętrznej. Ta nie homogeniczność pola zmienia spiralną ścieżkę naładowanych cząstek. Skutek jest taki, że naładowane cząstki dryfują przez pole, pozytywnie naładowane zbierają się na szczycie pola rurowego a elektrony na dnie. Ten dryft jest zły sam w sobie, ale jego pośredni efekt będzie katastrofalny. W rezultacie separacji ładunków elektrycznych powstaje silne pole elektryczne, które całkowicie niszczy drogi cząstek, rzucając cały gaz na powierzchnię UFO – ze względu na fakt, że mocne pole elektryczne narzucone przez pole magnetyczne nie wytwarza w ogóle żadnego prądu w całkowicie zjonizowanym gazie, ale kieruje cząstki gazu w kierunku prawego kąt ku zarówno elektrycznemu jak i magnetycznemu polu. UFO zostałoby zniszczone w toku tego procesu.
Jest proste rozwiązanie dla tego dryfu naładowanych cząstek poprzez toroidalne pole magnetyczne. Ktoś może myśleć, czy kolejne pole magnetyczne może zostać skręcone wokół jego kołowej osi, dając liniom siły spiralną formę niczym zwoje sznura. W takim poskręcanym polu toroidalnym efekt dryfujących cząstek jest o wiele mniejszy. Przeciwnie naładowane cząstki nadal będą wykazywały jakąś tendencję do dryfowania na bok, z towarzyszącym temu oddzielaniem ładunków, ale teraz ładunki mogą przeciekać z powrotem wzdłuż linii siłowych. Jakakolwiek różnica w ładunku elektrycznym wzdłuż linii sił zostanie w ten sposób wyeliminowana, a solidne zawężenie zjonizowanego powietrza stanie się teraz możliwe. Konieczny skręt w polu toroidalnym może teraz zostać narzucany na kilka sposobów. Nastąpi przejście prądu elektrycznego wzdłuż linii siły magnetycznej, ale taki prąd będzie wymagał pulsowania zawsze przez kilka sekund. Innym sposobem jest metoda w której pole toroidalne jest skręcone przy pomocy współdziałania z dodatkowym poprzecznym polem magnetycznym ( wygenerowanym przez zestaw spiralnych uzwojeń w których strumień prądu płynie w przeciwnych kierunkach w przyległych grupach drutów).
Według mojej opinii hydromagnetyka wyjaśniałaby wyraźną odporność UFO na tarcie powietrza oraz sugerowała prawdopodobne źródło zasilania. Postuluje to, że jonizacja i magnetyzm wytwarzają efekt hydromagnetyczny w powietrzu otaczającym poruszające się z dużą szybkością UFO, który anuluje jakikolwiek kontakt pomiędzy gazem a powierzchnią obiektu. W tym miejscu, po pierwsze, bardzo duże ogrzanie powietrza za falą uderzeniową z przodu pojazdu powoduje że, powietrze staje się częściowo zjonizowane w elektrycznie naładowanych cząsteczkach, a te cząstki poruszając się szybko po pojeździe mają naturę prądu elektrycznego. Współdziałanie niezależnie wyprodukowanego pola magnetycznego, prawdopodobnie wytworzonego przez nałożone zewnętrznie szybko pulsujące pole magnetyczne, utrzymuje zelektryfikowane cząstki na orbitach kolistych. To pole swobodnej siły jest prawdopodobnie poskręcanym toroidalnie polem magnetycznym ( albo specjalnie skonfigurowanym polem z podobnymi własnościami). Odchylone cząstki trzymają się daleko od powierzchni UFO, naładowane cząstki i atomy zderzają się tylko między sobą, a plazma staje się w pełni zjonizowana. Kuliste strumienie prądu tworzą w ten sposób plazmoid wokół przedmiotu w kształcie pączka. Te działania plazmoidu tworzą “poduszkę” wysokiego ciśnienia pola magnetycznego pomiędzy przedmiotem a otaczająca go atmosferą ( niczym niewidoczne “pole sił), ale nie dotykają powierzchni UFO – które porusza się przez to w jakiegoś rodzaju “aerodynamicznej próżni.” Silna wolna siła obraca polem magnetycznym utrzymując plazmoid na miejscu mocno i niezmiennie ( albo prawie tak) w dużej ilości wokół przedmiotu. Obecne ogrzewanie omowe ( w przeciwieństwie do efektu sprężania w eksperymentach termonuklearnych) nie
70
wywołuje żadnego sprężania czy kompresji zjonizowanego gazu zamkniętego w zewnętrznym zaaplikowanym polu magnetycznym dookoła UFO. Jednakże jest oczywiste, że powietrze nie pozostaje niezachwiane i bez ruchu podczas ogrzewania omowego; w rzeczywistości po zjonizowanym gazie należy oczekiwać rozwinięcia gwałtownej działalności podczas tego procesu. Ruch własny przedmiotu, plus efekty zaangażowanych w niego sił elektrycznych i magnetycznych, wprowadzają komplikacje, które czynią ruch całkiem odmiennym od zwykłej turbulencji. Promieniowanie ultrafioletowe i widoczne są na pewno produkowane jako efekt uboczny. W dodatku, “pomocna działalność” naładowanych cząstek w gorącym i zjonizowanym gazie może wyprodukować wiele innych efektów, niektóre z nich jeszcze nie zostały zrozumiane – takie jak produkcja radiofonicznych wybuchów podobnych do tych obserwowanych na słońcu. Zakłócenia typu hydromagnetycznego również mogą być oczekiwane, jak również pojawienie się “zbiegłych” elektronów, które już dłużej nie mogą pozostawać uwięzione oraz wyzwolenie w przedmiocie intensywnej produkcji promieni Rentgena ( ta tendencja jest prawdopodobnie zmniejszona w zwiniętym polu).
Wydaje się sensownym oczekiwać, że wysokie pole magnetyczne wystarczająco silne żeby uformować i utrzymać plazmoid wokół szybko poruszającego się UFO na skutek równowagi czysto magnetycznych działań, chroniłoby UFO przeciw tarciu w jakiejkolwiek szybkości, w ten sposób unikając również jakichkolwiek skutków ogrzania. Również, te efekty korespondują z wieloma doniesionymi niewyjaśnionymi zjawiskami związanymi z UFO. Ale pola magnetyczne są oczywiście niewidoczne, a linie sił są czysto wymyślonymi konstrukcjami. Jak możemy “zobaczyć” je na UFO? Sposób na to sugerowany jest przez efekt Zeemana, który na pewno zostałby dostrzeżony w w spektrum światła wyemitowanego przez UFO w nocy. Dostępne dowody empiryczne sugerują ostrożne zbadanie teorii. Pola tej wielkości, które omawiamy, są prawdopodobnie wystarczająco silne, żeby zdominowały ruch naładowanych cząstek w atomach, spowodowały skurczenie się niektórych kryształów, spowodowały przewodnictwo metalu niezmiernie opornego na prąd elektryczny albo mętnego na promieniowanie podczerwone oraz być może wyprodukowałyby również mierzalny efekt “pola grawitacyjnego.”
W przypadku UFO poruszającego się z wolną szybkością, czy zatrzymującego się w środku powietrza, ogrzane cząstki powietrza nie są prawdopodobnie wystarczające żeby wygenerować wokół niego plazmoid – zaistniałoby tylko pole magnetyczne. Jednakże, jeśli byłoby to konieczne, magnetycznie uwięziona plazma mogłaby zostać wygenerowana przez obracająca się część w przedmiocie ( na przykład przez wirujący krążek), wirując wokół osi samego przedmiotu, albo przy pomocy specjalnego “plazmotrysku” na przedmiocie, strzelającego pączkokształtnymi impulsami plazmy. W pobliskiej próżni na zewnątrz atmosfery te wytryski atmosfery mogłyby również działać jako prawdopodobne źródło napędu. Z drugiej strony wydaje się oczywiste, że jeżeli przedmiot porusza się z dużą szybkością w gęstszych niższych poziomach atmosfery, nagłe rozpadnięcie się pola wolnej siły spowoduje cieplną dezintegrację plazmoidu w ciągu kilku sekund. Mechanizm, podobny do dyskutowanego w związku z teorią Plantiera, mógłby na pewno wyjaśnić tajemnicę nagłej eksplozji która zniszczyła UFO w Ubatuba.
(6) Zaczynamy badać nową granicę tak zwanej “bariery cieplnej” ponieważ nasze samoloty zbliżają się do cieplnej (Mach 3 do Mach 4) oraz super cieplnej (Mach 4 do Mach 8) szybkości. Jest to również problem powtórnego wejścia pocisków i satelitów. W regionie cieplnym ( przy szybkościach od 1325 do 2650 mil na godzinę) temperatura stagnacji ( oryginalna temperatura powietrza plus ogrzewanie spowodowane przez tarcie z ruchomą powierzchnią samolotu) ma zasięg od 250 do 1500 stopni Fahrenheita, zmienia się ona na od 1200 do 6300 stopni Fahrenheita w regionie super cieplnym Jednakże, obraz jest mniej surowy w relacji do temperatur równowagi ( dotyczących metalu na powierzchni samolotu). Na przykład, w regionie cieplnym utrzymują się one na poziomie 900 stopni Fahrenheita, ale to jest nadal gorąco i poza tym za dużo tego. W szybkościach super cieplnych problem staje się o wiele bardziej skomplikowany. Przyszłościowy samolot może zapłonąć na czerwono i i wydzielić wystarczającą ilość gorąca mogącą ogrzać czterysta średnich rozmiarów domów kiedy osiągnie swoja równowagę temperaturową na 180 tysiącach stóp z prędkością 8 Macha. Żeby rozwiązać zawiłe problemy, które wydają się być nieskończone, musimy poszukiwać coraz lepszych materiałów opornych na gorąco oraz coraz lepszych układów chłodzenia.
Z drugiej strony, dostępny materiał dowodowy sugeruje, że problem “bariery cieplnej” został rozwiązany przez inteligencję kryjącą się za UFO. Te niekonwencjonalne przedmioty powietrzne mogą poruszać się przez ziemską atmosferę z prędkościami pomiędzy 4 a 8 Macha albo większymi, z oczywistą odpornością na tarcie wyprodukowane przez tarcie z cząsteczkami powietrza. Czy są one wykonane z lepszych materiałów chroniących przed gorącem aniżeli Pyroceran czy Inconel-x? Jest widocznie jasne wytłumaczenie pomimo faktu niezmiernie dużych szybkości zgłoszonych w pewnych przypadkach, która wystarczyłaby do spalenia nawet najbardziej odpornego materiału na gorąco we wszechświecie. Układy chłodzenia są bezużyteczne, jeśli szybkości są wystarczająco wysokie.
71
Materiał dowodowy z wydarzenia w Ubatuba dostarcza innej odpowiedzi na pytanie. Wskazuje wyraźnie, że materiały o wysokiej żaroodporności nie są kluczem do problemu “bariery cieplnej.” Jest oczywiste że przedmiot zrobiony z magnezu ( metalu o niskiej żaroodporności) mógłby nigdy nie stać się przegrzany kiedy leciał z nieprawdopodobną szybkością w chwili gdy po raz pierwszy został zaobserwowany ponad morzem. Powłoka z magnezu straciła by szybko swoją mechaniczną siłę i spłonęła w ciągu kilku sekund – nawet przy szybkościach o wiele większych od raportowanych. A jednak, “latający dysk” z Ubatuba nie okazał jakiegokolwiek znaku przegrzania kiedykolwiek przed eksplozją, pomimo jego ogromnej szybkości. To jest bardzo ważna kwestia. Ponieważ żaden ślad jakiejkolwiek powłoki ochronnej nie został dostrzeżony w odzyskanych fragmentach, to wydaje się oczywiste że wokół UFO istniało coś niewidocznego, co chroniło jego magnezową powłokę przed tarciem powietrza. Kiedy ta ochrona znikła, trwająca kilka sekund cieplna dezintegracja była widocznym rezultatem.
Czy lub nie to coś co ochraniało UFO przeciw przegrzaniu na dużych szybkościach było sztucznie zagęszczoną i kontrolowaną “warstwą graniczną” (teoria Plantiera) albo skutkiem efektu hydromagnetycznego który wyprodukował jakiegoś rodzaju “aerodynamiczną próżnię” ( moja hipoteza) pozostaje do ustalenia. W każdym bądź razie, wniosek jest taki, że nasze obecne podejście do problemu powinno zostać starannie przewartościowane. Nasze niekończące się poszukiwania coraz bardziej odpornych na gorąco materiałów oraz układów chłodzenia, mogą okazać swoją skuteczność jeszcze przez jakiś czas, ale nie wygrają dla nas tej nowej granicy. Powinny zostać wypróbowane różne podejścia, ponieważ wydaje się, że praktyczniejsze i skuteczniejsze rozwiązania mogą zostać znalezione. Według mojej opinii na podstawie dowodu dostępnego z wydarzenia w Ubatuba, klucz do rozwiązania problemu jest zawsze przed naszymi oczami – UFO obserwowane jest zawsze...”
W ten sposób kończy się sprawozdanie Dr. Fontesa. Wymaga ono tylko kilku dodatkowych faktów, żeby stało się aktualne.
Wkrótce po otrzymaniu próbki od Dr. Fontesa, APRO przedłożyło część próbki do analizy laboratorium spektrograficznemu Sił Powietrznych. Zażądana została “emisja spektrograficzna.” Następnego dnia operator spektrografu emisyjnego doniósł, że on przypadkowo spalił całą próbkę bez otrzymania naświetlonej kliszy. Poprosił o kolejna próbkę. APRO odmówiło.
Nasze kolejne przedsięwzięcie poradziło sobie niewiele lepiej. Kawałek próbki numer 2 został przesłany do pewnego laboratorium komisji energii atomowej. Wykonana została próba gęstości która obejmowała utworzenie roztworu w którym skrawki metalu nie topiłyby się ani nie zatonęłyby. Ten roztwór ( mieszanina bromo benzyny oraz bromoformu) stwierdziła, że skrawki miały gęstość 1,7513 grama na centymetr sześcienny, trochę wyższy ale bliski dla normalnego ziemskiego magnezu ( wynosi ona 1,74 grama na centymetr sześcienny). Eksperci doszli do wniosku, że te małe odchylenia były efektem niewielkich zawiesin tlenu w próbkach oraz stanowiły niewystarczające podstawy do przekonania o jakimś niezwykłym wskaźniku izotopowym, a zatem “ wrażliwość spektrografów masowych określiła, że czynienie badań takich jak te, jest całkowicie bezproduktywne.”
Technik (który poprosił żeby jego nazwisko zostało zatajone) przeprowadził próbę emisji spektrograficznej; która wykazała obecność kilku mikroelementów; tak jak następuje: żelazo – pomiędzy 0,1 a 1%; krzem - pomiędzy 0,1 a 1%; aluminium - pomiędzy 0,1 a 1%; wapń – pomiędzy 0,001 a 0,01%; miedź – pomiędzy 0,001 a 0,01%.
Użytym instrumentem był pewien stosowany w laboratoriach badawczych dwumetrowy okratowany spektrograf z rozszczepieniem pięciu angstremów na centymetr sześcienny. Użytą techniką była standardowa “pół ilościowa” metoda zalecona dla matrycy magnezu przez Harvey`a, z użyciem standardowych elektrod. Wynikający z niego film powrócił wraz ze sprawozdaniem pokazującym pięć nieistotnych spektrów, oraz dla porównania spektra magnezu i żelaza. Nie było żadnego oddzielnego spektrum elektrod zatem nie było możliwe określić, czy dostrzeżone zanieczyszczenia znajdowały się w elektrodach czy w próbce. Jednakże, zanieczyszczenia te są normalnie znajdywane w elektrodach węglowych. Całe badanie było według opinii Teixeiry “całkowicie bezwartościowe z naukowego punktu widzenia.” Metalograf, który zbadał pozostałą część próbki numer 2 doszedł do wniosku, że próbka była częścią odlewu, który nie został przeprowadzony mechanicznie ponieważ został pierwotnie “zamrożony” ze stopionego metalu: to doświadczenie przez które przeszedł, doprowadziło do zanotowanego utlenienia, które widocznie było zbyt krótkie żeby pozwolić na całkowite stopienie albo na inne rozpoznawalne zmiany w strukturze ziarna.
Jedna rzecz wydawała się jasna – nie mogliśmy otrzymać zadowalających rezultatów po prostu poprzez wysyłanie próbek i posiadanie zaufania wobec osób do których one dotarły; ponadto, nasz zapas metalu zmniejszał się alarmująco. Po długich naradach, personel zadecydował, że jakakolwiek próba powinna zostać wykonana przez wykwalifikowane laboratoria wraz z uczestnictwem doradców z APRO i amerykańskich Sił Powietrznych. Wydawało się to być najlepszym sposobem na to, żeby żaden ważny aspekt problemu nie został
72
przeoczony. Zatem, pismo zostało zaadresowane do ATIC, z kopią do prasy żeby zabezpieczyć szybką uwagę – ale bez pożytku. Otrzymaliśmy tylko rutynową prośbę o przesłanie wymienionego wcześniej materiału do ATIC z centrum rozwoju powietrznego w Wright-Patterson. Potem usiłowaliśmy nawiązać współpracę z ATIC, ale oni odmówili odpowiedzieć na nasz list. Mogliśmy tylko konkludować, że Siły Powietrzne nie były zainteresowane uzyskaniem jakichkolwiek prawdziwych odpowiedzi, albo już wcześniej otrzymały całkowite szczegóły ( oraz prawdopodobnie próbki metalu) przy pomocy tajnych kanałów. Nasza korespondencja z Siłami powietrznymi miała jednakże jeden satysfakcjonujący skutek. Przedstawienie historii przez UPI spowodowało zwrócenie na nią uwagi w Brazylii. W rezultacie, wszystkie aspekty raportu Dr. Fontesa zostały zweryfikowane w prasie i wywiadach telewizyjnych z uczestnikami.
Tożsamość świadków oryginalnego zdarzenia pozostaje nieznana. Próbując zlokalizować ich Dr. Fontes i Joao Martins zbadali obszar plaży w sąsiedztwie Ubatuba. W końcu zlokalizowali oni wędkarza który przypomniał sobie grupę wczasowiczów z miasta śródlądowego, którzy opowiadali o wydarzeniu i pokazali kawałki szarej substancji na poparcie swojej historii. Nie mógł on przypomnieć sobie nic innego co miałoby jakieś znaczenie, chyba tylko to, że byli oni podekscytowani i opowiadali niecierpliwie o swoim doświadczeniu. Ta informacja mogłaby posłużyć jedynie do pogłębiania tajemnicy, za wyjątkiem następującego faktu: podczas 1958 roku kiedy Dr. Fontes był w środku jego badań nad dziwnym metalem został odwiedziony przez dwóch członków brazylijskiej agencji wywiadowczej. Te dwie osoby poczyniły najpierw zawoalowane groźby co do tego co mogło by się jemu stać, jeżeli będzie on kontynuował badania spraw które “nie dotyczą jego.” Kiedy stało się oczywiste, że Fontes nie może zostać przymuszony do milczenia, przemówili oni do jego “zdrowego rozsądku”, żeby współpracował z nimi oraz przekazał im wszystkie swoje notatki i dziwny metal.
Według mojej opinii, oryginalni świadkowie mogli donieść o swoim doświadczeniu do jakiejś oficjalnej agencji, w ten sposób stracili swoje próbki metalu oraz zostali zachęceni do milczenia. Inny wniosek może być taki, że agencje rządowe dowiedziały się o wydarzeniu w ten sam sposób jak zrobił to Dr. Fontes i skontaktowały się ze świadkami przez Pana Sueda. Jeden z badaczy zakwestionował ważność przypadku na podstawie braku świadków, stwierdził również że brytyjczycy są w stanie wyprodukować czysty magnez. Ponieważ nazwiska naukowców oraz włączone w to laboratoria przypuszczalnie nie zostaną ujawnione, APRO czuje, że ciężar dowodowy jest wątpliwy oraz żeby udowodnić jego punkt widzenia musi on przedłożyć próbki w 100 procentach czystego magnezu wyprodukowanego przed wrześniem 1957 roku.
10
Następstwa
FAKTY zebrane z listopadowej fali wskazywały, że trzeci satelita został przetoczony na orbitę wokółziemską wkrótce potem gdy został wypuszczony Sputnik II i to właśnie ten albo bardzo podobny przedmiot został sfotografowany w Caracas, Wenezulea, przez Dr. Luisa E. Corralesa, pewnego inżyniera z tamtejszego ministerstwa komunikacji. O 6:10 wieczorem 18 grudnia 1957 roku, Corrales nastawił kliszę fotograficzną żeby utrwalić na filmie świecącą ścieżkę Sputnika II. W dodatku do ścieżki Sputnika II wywołana klisza pokazała inna świecącą smugę dokładnie równoległą do niej oraz mającą około jednej siódmej jej długości. Wywołany negatyw był szczegółowo badany przez Dr. Corralesa oraz innych wykwalifikowanych naukowców a poniższe oświadczenie zostało opublikowane w El Universal w wydaniu z 19 grudnia:
“To nie może być podwójne naświetlenie, ponieważ gwiazdy również mogą być rejestrowane jako podwójne obrazy na kliszy, ale tutaj one tego nie uczyniły. To nie może być wewnętrznym ( w aparacie fotograficznym) odbiciem, ponieważ ścieżka nie jest tej samej wielkości co ta pozostawiona przez sputnik. To nie jest rysa na kliszy, ponieważ badanie przez lupę ujawniło, ze jest to osad emulsji na materiale fotograficznym, dokonany przez samo światło. Aparat fotograficzny sfotografował coś czego nie możemy zidentyfikować...jeżeli świecący ślad biegnący równolegle do śladu satelity jest ścieżką wyprodukowana przez inne ciało, oraz było to ciało które stało się świecącym przez krótki okres czasu, możemy stworzyć hipotezę trudną do udowodnienia.”
Reakcja laików na taką fotografię jest taka, że przedmiot był meteorytem albo innym ciałem niebieskim. Ale na zdjęciu ścieżka przedmiotu zawiera nieznaczne potrącanie, wskazujące że były odchylenia toru lotu albo korekty w czasie kiedy przedmiot świecił. Nie byłoby możliwe dla meteorytu poruszanie się z tak równoległą
73
ścieżką wobec satelity a potem poprawianie trajektorii w ten sposób. Przedmiot sfotografowany przez Corralesa był inteligentnie kontrolowanym, zdolnym do zmiany kursu – i szedł w ślady satelity.
Z początkiem roku ( 1957) nadeszło kilka obserwacji przedmiotów w kształcie Saturna, które zaczęły nawiedzać Amerykę Południową. W południe 16 stycznia zostały wykonane fotografie przedmiotu, który był dokładnie podobny do opisów UFO w kształcie Saturna zobaczonego przy kilku okazjach w pobliżu instalacji marynarki wojennej na wyspie Trindade. (Patrz fotografie 5A-D). Brazylijski statek, Almirante Saldanha, płynął po wodach obok Trindade przygotowując się do uczestnictwa projektach Międzynarodowego Roku Geofizycznego. Almiro Barauna, oficjalny fotograf wyprawy, zauważył przedmiot i wykonał cztery zdjęcia zanim popędził on poza zasięg widzenia. Inni na statku również widzieli przedmiot a Barauna wywołał swój film natychmiast w ciemni statku w obecności innych. Wyświetlone odbitki pokazywały owalny przedmiot z pierścieniem podobnym do tego który posiada Saturn, przedstawiony w formie sylwetki na niebie ponad wyspą, zostały one opublikowane przez wychodzącą w Rio de Janeiro gazetę O Jornal, a później międzynarodowe serwisy informacyjne przekazały fotografie na cały świat.
Ale najlepsze miało jeszcze nadejść. W wyniku tego brazylijczycy zaczęli się zastanawiać dlaczego ich kraj został wybrany na tak szczególnie bliskie obserwacje. Chociaż wiele obserwacji zostało zrobionych od stycznia do marca, w grudniu szczególnie sensacyjne sprawozdanie nadeszło z małej wsi Ponta Poran, blisko granicy paragwajskiej. Wydanie APRO Biuletynu z marca 1959 zaprezentowało dokładnie udokumentowane relacje autorstwa Dr. Olavo Fontesa o serii wydarzeń zaistniałych w tym obszarze. Poprzedzająca sprawozdanie przedmowa stwierdza – “Ten ogromny płaskowyż, pokryty przez las, który dał swoją nazwę jednemu ze stanów – Mato Grosso – może być rejonem na którym pierwsza tajna baza UAO (Niekonwencjonalnych Przedmiotów Powietrznych) została zlokalizowana na tej planecie. Ponieważ było to miejsce wydarzeń najbardziej fantastycznego rozdziału w historii UAO który został dotychczas zapisany” – potem Fontes relacjonuje poniższe wydarzenia z nocy 21 grudnia 1957 roku.
Pani Ivonne Torres de Mendonca, jej trójka dzieci, jej służący, Pani Bruna, oraz jej młody kierowca, Marcio Goncalves, podróżowali w samochodzie terenowym z jej gospodarstwa rolnego do wsi Ponta Poran. W miejscu w którym droga biegła prawie równolegle do granicy z Paragwajem. Nisko zawieszone chmury pokrywały niebo a noc nadeszła szybko. Nagle o 6:30 wieczorem daleko na południe Pani Mendonca zauważyła dużą kulę światła wielkości księżyca w pełni. Wydawała się być blisko ziemi, ale ona wiedziała że nie mogła ona być innym samochodem ponieważ w tym obszarze nie było żadnych innych dróg. Niewielkie towarzystwo jechało dyskutując o prawdopodobnej identyfikacji przedmiotu. Potem światło zaczęło poruszać się szybko w ich kierunku i zrozumieli oni, że to nie był jeden ale dwa sferyczne obiekty lecące bokiem do siebie. Przedmioty zbliżyły się cicho do łazika, powiększając stopniowo odstęp pomiędzy sobą, także kiedy były blisko nich każdy przedmiot leciał po boku drogi. Podążały one poziomym kursem ale oscylowały z jednej strony na drugą przy pomocy dziwnego, chwiejnego ruchu, wydawało się również że obracały się na swoich własnych osiach. Wtedy jeden z nich zatrzymał się pośrodku w powietrzu, zanurkował w kierunku ziemi – zatrzymał się kilka stóp ponad nią oraz jakieś sześćdziesiąt stóp od samochodu terenowego. Drugi przedmiot kontynuował wykonywanie kulistych manewrów wokół samochodu terenowego, czasami zbliżając się niewygodnie blisko. Kontury obiektów nie mogły zostać dostrzeżone wyraźnie z powodu intensywnego światła, które było przez nie emitowane, chociaż było oczywiste, że pojazdy były w kształcie sferoidy otoczone przez pierścień na równiku – podobnie do planety Saturn. Obie były tej samej wielkości oraz w dwóch kolorach – wyższa półkula oraz pierścień były w ognistej czerwieni, niższa półkula była otoczona przez jasną srebrno białą poświatę. Przedmioty były niezmiernie jasne i z przerwami wysyłały błyszczące promienie światła do łazika.
Cała grupa została przestraszona; droga była opuszczona i nie wiedzieli co ich czeka później. Jedno dziecko, Fernando, zostało prawie sparaliżowane strachem; inni zaczęli płakać. Pani Mendonca poleciła Marcio żeby nie zatrzymywał samochodu, zaczął on jechać szybciej. Ale niesamowite przedmioty pozostawały z nimi, czasami bardzo blisko, czasami zwiększając swoja odległość od pojazdu. Niekiedy jeden z obiektów ustawiał się przed łazikiem i świecił jasnym światłem na jego pasażerów, podczas gdy drugi był wówczas z tyłu, widocznie ich obserwując. W innych momentach jeden przedmiot leciał ponad nimi i kierował na nich promienie światła, podczas gdy drugi nurkował w kierunku samochodu z dużą szybkością. Marcio miał trudności z kontrolowaniem pojazdu.
Ta dziwna pogoń trwała przez dwie godziny dopóki niewielkie towarzystwo nie dotarło do Ponta Poran. Tylko dwukrotnie podczas koszmarnego doświadczenia spowodowali zatrzymanie się łazika – raz żeby oszacować sytuację, po raz drugi by zobaczyć czy przedmioty będą zainteresowane nie poruszającym się pojazdem – były. Za każdym razem kiedy łazik odbijał na bok w celu zatrzymania się reakcja przedmiotów była natychmiastowa – obydwa nurkowały z dużą szybkością, jeden unosił się, rzucał promień światła na ziemię podczas gdy drugi zbliżał się do oświetlonego miejsca. Nie lądował – wydawał się unosić bez ruchu ponad ziemią a jego jasność zmniejszała się; wówczas po raz pierwszy pasażerowie łazika mogli naprawdę popatrzeć na przedmiot. Wydawał się być ogromną metaliczną kulą mającą około piętnaście stóp średnicy otoczoną w centrum przez
74
duży widocznie obracający się metaliczny pierścień. Obserwatorzy nie widzieli żadnych drzwi, okien czy iluminatorów, nie było żadnego dźwięku, żadnego ciepła, żadnego zapachu.
Kiedy łazik ruszał ponownie obiekty podążały za nim, a kiedy pojazd zbliżył się do miasta, przedmioty odleciały. Jednak gdy Marcio zatrzymał się, żeby napełnić na nowo zbiornik na gaz, niesamowite globy zrobiły kolejne pojawienie się, “wylądowały” ponownie, tym razem pozostając blisko ziemi przez około piętnastu minut, po czym wspięły się ku niebu i widocznie utrzymywały dozór nad łazikiem dopóki nie przybył on do Ponta Poran. Tam Pani Mendonca poszukiwała przedmiotów, ale one znikły. Później, ona oraz kilka osób z jej grupy powrócili na miejsce ostatniego lądowania i znaleźli jakieś dziwne zamglone opary unoszące się w powietrzu powyżej tam gdzie unosił się przedmiot. Obserwowali jak powoli rozpuszczają się one w słabym wietrze wiejącym z północy, zauważyli również jeden obiekt znikający na zachodzie, w stronę granicy.
Ale to nie było wszystko. 19 lutego 1958 roku Pani Mendonca, jej syn Fernando, jej nadzorca gospodarstwa rolnego, pracownik farmy oraz Goncalves mieli inne podobne doświadczenie ( przeprowadzone zostały z nimi bardzo długie wywiady a ich sprawozdania zgadzały się w każdym szczególe. Raport dotyczący sprawozdania został silnie wsparty przez drugą grupę obserwatorów obejmującą Athamarila Saldanhę, pilota cywilnego oraz szefa Institute Nacional de Mate w Ponta Poran [ w tekście książki jest nazwa Ponta Porna – przyjąłem że to po prostu literówka i chodzi o Ponta Poran – uwaga tłumacza], jego żona i dwaj synowie oraz Dr. i Pani Eraldo Saldanha.) Opuścili oni Ponta Poran o 4 nad ranem udając się do gospodarstwa rolnego Pani Mendonca. W Porteira Ortiz zauważyli czerwonawe światło na niebie. Bezwietrzna noc była ciemna, nie było księżyca, ale niebo było bezchmurne i pełne gwiazd. Goncalves był pierwszym, który zauważył niezidentyfikowany obiekt, zwrócił na niego uwagę nadzorcy gospodarstwa rolnego, który był niedowierzający co do ich pierwszego doświadczenia. Nadzorca po prostu zamarzł kiedy patrzył jak “planeta” zbliża się cicho ale szybko, a kiedy znalazła się wystarczająco blisko rozpoczęła swoje opadanie z boku na bok. Przedmiot unosił się dokładnie ponad drogą z przodu pojazdu, jego czerwone światła zostały zastąpione przez oślepiającą srebrzystą łunę. Pani Mendonca zauważyła, że był to dokładnie tego samego rodzaju jak te, które oglądała ona dwa miesiące wcześniej, ale tym razem był tylko jeden z nich. Nakazała kierowcy zawrócić samochód, i zaczęli podróżować z powrotem do miasta. Przedmiot nie wykonał żadnego interweniującego manewru, ale podążał za nimi przez pewien czas. Potem przeleciał po jednej ze stron łazika, i wspiął się nagle w górę tuż przedtem zanim przyjechali oni z powrotem do miasta. Kontynuował śledzenie łazika z dużej wysokości ponad miastem, w końcu zatrzymał się ponad sztabem armii brazylijskiej w Ponta Poran, gdzie pozostawał bez ruchu przez pół godziny.
W międzyczasie, Pani Mendonca biegała po cichych ulicach, pukała do drzwi i mały tłum zebrał się ulicy, byli w nim Dr. Athamaril Saldanha, Dr. Eraldo Saldanha oraz jego żona Ione oraz pani A. Saldanha oraz jej dwaj synowie którzy dołączyli do grupy kilka minut później. Oglądali przedmiot przez piętnaście minut, dopóki ktoś nie zasugerował żeby zrobili coś żeby przedmiot odkrył swoje karty. On widocznie tylko obserwował ludzi. Grupa Pani Mendoncy oraz towarzystwo Saldanha wsiadło do dwóch samochodów terenowych i podążyło na skraj miasta. Przedmiot wydawał się podążać za nimi. Oba pojazdy zatrzymały się w Porteiro Ortiz; przedmiot zatrzymał się również. Ale zamiast zbliżyć się, wraz z pierwszymi promieniami słońca wspiął się na jeszcze wyższą wysokość i zatrzymał się ponownie. Obserwowany przez lornetki, przedmiot był w świetle słonecznym podobny do aluminiowej piłki. O 6 rano przedmiot poruszył się nagle, wystrzelił w górę z ogromną prędkością i znikł.
Trzecie wydarzenie w sprawozdaniu Fontesa miało miejsce 19 lutego, czyli następnej nocy po drugim doświadczeniu Pani Mendoncy z rozpromienionymi kulami. Profesor Cicero Claudino da Silva, student prawa Mustafa Esgaib, Alegario Campos oraz Dr. Joao Manuel Vasquez zdecydowali się zbadać twierdzenia Mendonca, ponieważ całe miasto huczało o niesamowitym wydarzeniu z tamtego ranka. Opuścili Ponta Poran w samochodzie kombi, obrali tą samą drogę na której inne wydarzenia miały miejsce. O 10:30 przyjechali do Porteiro Ortiz i zatrzymali samochód, żeby przednie światła świeciły w stronę granicy. Nie musieli długo czekać. Czerwonawe światło pojawiło się na niebie na zachodzie i wystartowało w ich kierunku, powiększając swoją wielkość i jasność w czasie dziwacznego lotu, czynionego z boku na bok ruchem wahadłowym. Nadeszło tak blisko do samochodu, że ziemia wokół niego została wspaniale oświetlona na kilka sekund. Mężczyźni wpadli w panikę, ale pozostali na swoim miejscu. Wtedy uświadomili sobie, że miał miejsce tylny manewr – inny podobny przedmiot zbliżał się z drugiej strony samochodu. Wskoczyli do samochodu i pognali z powrotem do Ponta Poran. Przedmiot pozostał na swoim miejscu – kołysząc się delikatnie tam i z powrotem. Powróciwszy do miasta przestraszeni mężczyźni opowiedzieli o tym co zobaczyli, w związku z tym zadecydowano że karawana samochodów pojedzie natychmiast do Porteiro Ortiz i w pełni zbada przedmioty. Kilka samochodów wyruszyło w to miejsce; godzinami błyskali światłami przednimi oraz reflektorowymi, ale nic się nie wydarzyło. Następnej nocy pojechali ponownie w karawanie samochodów – ale z takimi samymi rezultatami.
Pewnej nocy mniej niż trzy tygodnie później, Marcio Goncalves, jego koleżanka, jego młodszy brat oraz inni przyjaciele wyjechali na drogę poza Ponta Poran. Pomiędzy dwoma niewielkimi lesistymi obszarami Goncalves zatrzymał samochód a chłopcy poszli poszukać “latającego spodka” przy pomocy swoich latarek. To było o
75
10:30 wieczorem kiedy Goncalves i jego koleżanka siedzący w samochodzie zauważyli nagle jasny przedmiot wiszący ponad zaroślami przed nimi. Chłopcy również zauważyli przedmiot i pobiegli do samochodu krzycząc “Spodek – Spodek!”. Z niespodziewaną nagłością obiekt strzelił prosto w kierunku biegnących chłopaków. Jednakże chłopcy pospieszyli się i dotarli do samochodu przed przedmiotem.
Wtedy wszystko stało się tak jasne jak w dzień. Ale światło było krwisto – czerwone. Goncalves powiedział, że jego włosy stanęły dębem z tyłu głowy. Znajdowali się oni bezpośrednio pod przedmiotem – był większy od ich samochodu i wydawał się być zrobiony z wypolerowanego metalu; sprawiał wrażenie że był tak blisko, że mogli go oni uderzyć przy pomocy krótkiego drąga. Goncalves, bojąc się, że obiekt mógłby obniżyć się na dach samochodu, wystartował łazika i podążył w kierunku miasta.
Ale UFO nie przestało swawolić. Podążało za nimi, lecąc dokładnie za samochodem, jakieś dziewięć stóp ponad ziemią. Łazik oraz otaczający go obszar drogi zostały oświetlone przez jasną poświatę wyemitowaną przez przedmiot. Żaden hałas ani ciepło nie dochodziło od niego. Goncalves jechał z karkołomna szybkością przez wąską, szorstką drogę. Pogoń trwała przez około piętnaście minut, dopóki łazik nie dotarł do kolejnych zarośli gdzie droga przebiegała przez las. Goncalves spodziewał się, że przedmiot nie będzie mógł lecieć pod małymi drzewami. Miał racje, zobaczyli jak obiekt udaje się za drzewa i znika. Myśląc, że przedmiot odleciał, odprężyli się. Ale kiedy opuścili oni ochronę lasu zauważyli go jak unosi się teraz ponad zaroślami, wysoko na niebie, jak gdyby obiekt oczekiwał na ich ponowne pojawienie się. Droga zakręcała w kierunku wzgórza w odległości kilkuset jardów. Przedmiot opadał z dużą szybkością, nie w kierunku łazika ale prostu ku szczytowi wzgórza, dokładnie przed pojazdem. Potem obniżył się ze wzgórza, zatrzymując się na ziemi pośrodku drogi. W ten sposób zablokował ich. Samochód zaczął podjeżdżać pod wzgórze. Goncalves wpadł w panikę. Przedmiot odciął mu drogę ucieczki do miasta, nie mógł on powrócić. Dokonał wyboru – zaczął jechać dalej. Łazik wzmógł swoją prędkość i młodzi ludzie byli przygotowani na nieunikniony wypadek.
Wtedy wydarzyła się dziwna rzecz. Kiedy samochód wjeżdżał na wzgórze jego przednie światła podnosiły się stopniowo, aż promienie światła uderzyły bezpośrednio w UFO. Ku zdumieniu każdego w łaziku przedmiot zaczął się gwałtownie trząść, potem wystrzelił w prosto w górę w powietrze tak jakby uciekał. Goncalves utrzymywał pedał gazu naciśnięty na dół. Osiągnęli oni punkt gdzie znajdowało się UFO i pojechali dalej. Oni przeszli dokładnie pod przedmiotem, ale to nie przeszkodziło im. Chwile później przedmiot zaczął podążać ponownie za łazikiem, ale w pewnej odległości. Po dziesięciu minutach od tego zmienił kurs i wspiął się pionowo. Jego światła zgasły na wysokości około trzystu stóp i on znikł w ciemności.
Piąte i końcowe sprawozdanie zawarte w raporcie Dr. Fontesa z lipca 1959 roku, Cień Nieznanego, dokumentuje incydenty z UFO ścigającymi samochody, mające miejsce 24 lutego 1958 roku około dwieście mil od Ponta Poran. (Dr. Fontes rozważał zbadanie jeszcze innego raportu z Ponta Poran, ale jego uczestnicy odmówili zgody na przeprowadzenie z nimi wywiadu.) Dr. Carlos Jose da Costa Pereira, prawnik z narodowego instytutu SENAI, Manoel Mendes oraz przyjaciel, Antonio de Araujo, jechali pomiędzy Nazare i Salvador w Bahia. Pomiędzy tymi dwoma miastami leżą dwie niewielkie wsie, Santo Antonio de Jesus i Conceicao Almeida. O 3:05 nad ranem, gdzieś pomiędzy tymi dwiema wioskami ich samochód zaczął nagle krztusić się i przerywać jazdę, a potem nagle jego silnik się zatrzymał. Mężczyźni usiłowali zlokalizować przyczynę, ale bez pożytku. Następne zamieszkane miejsce znajdowało się w jakiejś odległości stąd, zatem postanowili oni przespać się na krawędzi drogi i rankiem zrobić coś w sprawie samochodu.
To właśnie wtedy zauważyli oni ogromny świecący przedmiot unoszący się w górze. Według sprawozdania Dr. Pereiry, “ Jarzył się dziwnym światłem, które wydawało się być płynne, pomiędzy srebrnym i niebieskim. Najpierw to było tylko światło, ale kiedy zbliżyło się do nas byliśmy w stanie dostrzec coś co wydawało się być ciałem stałym za obiektem. Przedmiot wydawał się posiadać dwie półkule na szczycie z obu stron, pomiędzy nimi znajdował się świecący dysk czy pierścień wirujący z dużą szybkością; to było źródło wspaniałej poświaty otaczającej cały przedmiot.” Przedmiot zbliżył się cichutko do samochodu, aż znalazł się około dwustu czterdziestu stóp od obserwatorów oraz dziewięćdziesiąt stóp ponad ziemią. Potem zaczął opadać w ciekawy sposób, niczym spadający liść. To ustabilizowało się na około dziewięć czy dwanaście stóp ponad ziemią, przez co trzej mężczyźni byli w stanie obejrzeć bardzo wyraźnie jego kontury. Dno było mniejsze od szczytowej półkuli oraz nieznacznie spłaszczone pod spodem. Jasność jego świecenia w zasłonie światła zawierała się pomiędzy UFO i ziemią poniżej.
Przestraszony kierowca, Mendes, powrócił do samochodu. Jednakże dwaj inni, zdecydowali się to zbadać i poszli w kierunku dziwnego przedmiotu. Kiedy zbliżyli się do oświetlonego obszaru ( mającego około dwa razy takie rozmiary jak UFO, które wydawało się mieć 60 do 75 stóp średnicy), przedmiot nagle wystartował pionowo w górę. Zatrzymał się na wysokości około sześciuset stóp, zrobił zwarty obrót na niebie, obracając swoim świecącym skupieniem na ziemi dookoła. Potem UFO zatrzymało się ponownie i nachyliło pod kątem czterdziestu pięciu stopni. W tej pozycji obracający się pierścień mógł być łatwiej oglądany, przez co Dr. Pereira odniósł wrażenie że był on nacięty niczym koło zębate, którego wcięcia wydawały się być ukośne w stosunku do krawędzi pierścienia. Chwile później przedmiot zaczął poruszać się ponownie, wykonał serię manewrów po
76
niebie poruszając się z dużą szybkością, czasami lecąc pionowo, czasami w ostrych okręgach wokół samochodu a niekiedy po prostych liniach w różnych kierunkach. W prostolinijnych manewrach poruszał się “ szybciej niż błyskawica” stając się czasami w ułamku sekundy niewielką kroplą światła na niebie. Potem po raz drugi przedmiot wykonał opadanie “martwego liścia”, zatrzymując się około 9 do 12 stóp ponad ziemią. Kiedy obserwatorzy spróbowali zbliżyć się do niego, przedmiot wystartował pionowo z dużą szybkością i znikł. Tym razem była 4:35 rano.
O 6:30 rano przedmiot pojawił się po raz ostatni, na niskiej wysokości, srebrzysty w kolorze oraz bez żadnej poświaty. Pozostawał bez ruchu nachylony w jedną stronę, po czym wystrzelił nagle w górę z olbrzymią szybkością i znikł w ułamku sekundy. Mężczyźni usiłowali wystartować swój samochód. Ku ich zaskoczeniu silnik zadziałał gładko, bez dodatkowych zatrzymań, i samochód wykonał resztę podróży do Salvadoru bez problemu.
Kilka spraw związanych z tym incydentem oraz z tym z Ponta Poran zasługuje na bliższe zbadanie. Jest uderzające podobieństwo w opisach przedmiotów z tych wydarzeń oraz tego sfotografowanego w bazie morskiej wyspy Trindade. Pierwsze doświadczenie Pani Mendonca z przedmiotem w kształcie “Saturna” poprzedziło obserwację z Trindade o prawie miesiąc, zaprzeczając możliwości, że jej doświadczenie zostało zainspirowane przez późniejszą obserwację. Późniejsze obserwacje w Ponta Poran wzmacniają sprawozdanie Pani Mendonca z jej pierwszego doświadczenia. Jej nadzorca gospodarstwa rolnego był sceptykiem do drugiego doświadczenia – kiedy został w nie uwikłany. Relacja Goncalvesa została zweryfikowana przez jego towarzyszy. Przedmiot zobaczony przez Pereirę dorównuje opisowi tych zaobserwowanych w Ponta Poran, chociaż wydawał się on być znacznie większym.
Inną interesującą kwestią jest, że pomimo iż przedmioty na samotnej drodze w pobliżu Ponta Poran manewrował bardzo blisko samochodów, lecąc powyżej nich, obok i za nimi, nie było żadnego dowodu na zatrzymywanie samochodów przez obiekty. Jednakże w incydencie Pereiry najpierw został zatrzymany samochód a później zauważone UFO. Przypominając sobie incydent Stokes`a zauważamy, że samochody zostały zatrzymane, chociaż przedmiot znajdował się widocznie w znacznej odległości od nich. Większość badaczy listopadowej fali uważa, że zatrzymania samochodów zostały po prostu spowodowane przez rezultat napędu dziwnych powietrznych maszyn. Pan Lorenzen był pierwszym który zasugerował z całą powagą, że jeżeli uwzględnimy badania nad foo-fighterami i samolotami z drugiej części drugiej wojny światowej oraz późniejsze bliskie obserwacje przy samolotach a nawet bliskie obserwacje samochodów dokonywane przez UFO, to może się wydawać, że ta broń została wymyślona po to, żeby unieruchomić ich systemy napędowe oraz że broń ta był testowana na różnego rodzaju pojazdach pod różnymi warunkami, łącznie z pogodowymi.
Cień nieznanego Dr. Fontesa część II: “Przyjaciele z Wrogami”, zawiera tylko trzy wydarzenia, z których wszystkie wskazują na możliwość użycia co najmniej jednej a prawdopodobnie dwóch broni. Są one tutaj godne uwagi jako końcowe łącze w łańcuchu dowodowym wskazującym na wrogich gości z przestrzeni kosmicznej.
W nocy 14 sierpnia 1957 roku samolot towarowy Varig C-47 wystartował z portu lotniczego w Porto Alegre, w Rio Grande do Sul, Brazylia, w drogę do Rio de Janeiro. Przy układzie sterowania znajdował się zasłużony pilot komandor Jorge Campos Araujo; jego drugim pilotem był doświadczony Edgar Onofre Soares. O 8:55 po południu samolot znajdując się ponad stanem Santa Catarina minął pięć minut wcześniej Joinville. Na wysokości 6300 stóp Soares zauważył świecący przedmiot daleko na lewo od samolotu. Zadecydował, że nie był to inny samolot albo inne ciało astronomiczne. Lecieli oni na kursie 10 stopni, pomimo iż pod samolotem była gruba warstwa chmur na wysokości około 5700 metrów to niebo powyżej ich było całkowicie jasne, mieli oni widoczność na jakieś osiemdziesiąt mil. Nagle w szybkim manewrze przedmiot wyprzedził samolot, potem przeciął swój lot na prawą stronę, podążając po poziomej trajektorii. Zatrzymał się na chwilę, potem przeszedł nagle w lot nurkowy i znalazł się poza zasięgiem wzroku w poniższej ławicy chmur. Oprócz dowódcy i drugiego pilota, radiooperator Rubens A. Tortilho i stewardzi Jose D. S. Machado i Alfonso Schenini również obserwowali dziwny pojazd. Wszyscy powiedzieli, że przedmiot był w kształcie spodka, z kopułą czy sklepieniem na szczycie. Kopuła jarzyła się intensywnym zielonym światłem a spłaszczona podstawa mniej intensywną żółtawą jaskrawość. Chociaż nie mogli ocenić dokładnie jego szybkości, odległości albo wielkości, dowódca Araujo zaryzykował swoje przypuszczenie, że jego prędkość była przynajmniej ponaddźwiękowa, prawdopodobnie kilka razy większa od dźwięku.
Araujo nadał sprawozdanie radiowe do biura Varig w porcie lotniczym Congohas w Sao Paulo. Kilka dni później wieść wyszła na jaw i kiedy dziennikarz z Sao Paulo przeprowadził wywiad ze świadkami, ich przypadek stał się materiałem prezentowanym na nagłówkach w gazetach w całej Brazylii. Brazylijskie Siły Powietrzne nie przedstawiły komentarza, nie usiłowały nawet zdemaskować relacji.
Ale o wiele ważniejsza była końcowa część historii: całkowita relacja nie została ogłoszona. Po tym jak komandor Araujo wylądował w porcie lotniczym w Sao Paulo, przyjaciel ( były pilot, który był szefem ruchu lotniczego dla innej linii lotniczej w porcie lotniczym oraz również bliskim przyjacielem Dr. Fontesa), znalazł Araujo i jego załogę siedzących przy stole; coś wydawało się być niewłaściwe, ponieważ byli oni cisi i
77
zaabsorbowani. Kiedy zapytał ich na czym polega problem a Araujo opowiedział ich doświadczenie, on zlekceważył to mówiąc: “Mimo wszystko, to był tylko spodek a nie duch.” Araujo opowiedział jemu resztę historii: kiedy obiekt dotarł do prawej strony dużego samolotu, silniki samolotu zaczęły się psuć, krztusić się i przerywać a światła w kabinie osłabły i prawie zgasły – wydawało się że cały system elektryczny samolotu się załamie. Kilka sekund później UFO zanurkowało w chmury i wszystko stało się ponownie normalne. To był powód pełnego zadumy milczenia załogi. Ich samolot prezentował “łatwy łup” dla jakiegoś niezidentyfikowanego obiektu latającego.
Kolejny przypadek, który miał miejsce ponad Ararangua, w stanie Santa Catarina, na wysokości 7 tysięcy stóp rankiem 4 listopada 1957 roku, został przedstawiony przez komandora Auriphebo Simoesa, dobrze znanego brazylijskiego eksperta UFO, który przeprowadził wywiad z kapitanem Jeanem Vincentem de Beyssaciem, głównym świadkiem, oraz opublikował całkowity raport w styczniowo-lutowym z 1958 roku wydaniu The Flying Saucer, który on redaguje. Lot rozpoczął się jasnego i wygwieżdżonego wieczoru 3 listopada kiedy samolot towarowy Varig C-46 wystartował z portu lotniczego w Porto Alegre podążając do Sao Paulo. O 1:20 samolot leciał ponad chmurą warstwową. Nagle de Beyssac zauważył czerwone światło na lewo od jego samolotu. Patrzył z dużą ciekawością i zażartował do swego drugiego pilota, że w końcu oni zobaczą prawdziwy latający talerz. Kiedy przedmiot wydawał się stawać większy, de Beyssac zdecydował się to zbadać. Zaczął przechylać swój samolot na lewą stronę, ale tuż zanim nacisnął jego ster, przedmiot przeskoczył na horyzoncie o kąt 45 stopni i stał się większy. De Beyssac zaczął go ścigać i kiedy był w połowie drogi swego zwrotu wykonywanego pod kątem 80 stopni, przedmiot stał się jaśniejszy aniżeli kiedykolwiek i nagle poczuł on smród w środku jego samolotu – jego wszystkie ADF-y, prawy generator i nadajnik “zapłonęły”. “Rzecz” znikła prawie natychmiast, kiedy załoga poszukiwała ognia. De Beyssac wyciągnął swój zapasowy nadajnik i doniósł o wydarzeniu do stacji kontrolnej w Porto Alegre, po czym zawrócił on swój samolot i podążył do Porto Alegre, gdzie wylądował jakąś godzinę później. Po złożeniu pełnego pisemnego sprawozdania poszedł do domu i upił się. Tego samego dnia linie lotnicze Varig wydały rozkaz zabraniający pilotom opowiadania prasie o ich obserwacjach UFO.
Trzecie i ostatnie sprawozdanie było ściśle tajną obserwacją wojskową, która miała miejsce czterdzieści minut po incydencie de Beyssaca. W trakcie odsłaniania wydarzenia, po zbadaniu i zweryfikowaniu go, Dr. Fontes uważał, że jeśli ludzie znali dostatecznie faktyczny stan sytuacji związanej z UFO, zwłaszcza te wydarzenia wskazujące na wrogie nastawienie, to jednak może istnieć nadzieja na obronę. Mówiąc jego słowami: “Cywilni naukowcy oraz technicy pracujący w każdym kraju mogliby pomóc znaleźć nowe bronie oraz sposoby obronne zanim będzie za późno...”
To była spokojna bezksiężycowa tropikalna noc i garnizon wojska w Itaipu był pogrążony we śnie; dwa wartownicy na szczycie fortyfikacji zabierali się za rutynowe zadania w rozluźniony sposób. Nowa “gwiazda” nagle wybuchła wspaniałym życiem między innymi na bezchmurnym niebie ponad Atlantykiem. Wartownicy patrzyli z obojętnym zainteresowaniem, dopóki nie zrozumieli, że to nie była gwiazda ale świecący latający przedmiot przybywający prosto do fortu. Zrozumieli, że to nie może być samolot ponieważ jego szybkość była olbrzymia. W ciągu sekund UFO znalazło się ponad fortem; potem zatrzymało się nagle i dryfowało w dół, jego silna pomarańczowa poświata pochłonęła cienie każdego mężczyzny oświetlając ziemię pomiędzy wielkimi wieżyczkami armatnimi. Unosił się około 120 do 180 stóp ponad najwyższą wieżyczką i wtedy pozostawał bez ruchu. Wartownicy, z oczami otwartymi szeroko z zaskoczenia, sprawiali wrażenie przyklejonych do ziemi, ich pistolety Tommy zwisały bezwładnie na ramionach. Niesamowity przedmiot był duży, wielkości sporego Douglasa, ale zaokrąglony i w kształcie dysku oraz otoczony przez dziwną pomarańczową poświatę. Kiedy się zbliżał był cichy, ale teraz w bezpośrednim zasięgu obaj mężczyźni usłyszeli wyraźny brzęczący dźwięk przychodzący od niego. Niesamowity przedmiot unosił się na górze i nic nie wydarzyło się przez minutę.
Potem miał miejsce koszmar...Coś gorącego dotknęło ich twarzy. Jeden z nich powiedział później że sądził, że usłyszał wtedy słaby jęczący dźwięk. Potem nieznośna fala gorąca uderzyła w dwóch żołnierzy. Jeden z wartowników powiedział później, że to było niczym ogień płonący po jego całym ubraniu, powietrze wypełniło się brzęczącym dźwiękiem z UFO. Ogarnęła go ślepa panika; zatoczył się, jego jedynym świadomym celem była ucieczka od tego niewidocznego ognia, który wydawał się palić go żywcem. Złapał oddech i rozbijał powietrze przed sobą; potem stracił przytomność i runął na podłogę. Inny wartownik miał okropne uczucie, że jego ubranie znalazło się w płomieniach. Zaczął rozpaczliwie krzyczeć, jęcząc i płacząc niczym złapane w pułapkę zwierzę. Nie wiedział co robił, ale jakoś zdołał się schronić pod wielkimi armatami. Jego głośne krzyki zbudziły garnizon. Wewnątrz jednostki wszystko ogarnął chaos; żołnierze i oficerowie próbowali dotrzeć na ich stanowiska bojowe.
Nagle światła w całym forcie zgasły – system elektryczny, który poruszał wieże armatnie, armaty i wyciągi zawiódł; system komunikacyjny przestał działać. Ktoś włączył obwody awaryjne, ale nie zdołały one zadziałać. Potem zegarki elektryczne z ustawionym dzwonieniem na piątą rano, zaczęły to czynić o 2:03. Fort stał się
78
bezbronny. Chaos zamienił się w powszechną panikę; żołnierze i oficerowie biegali ślepo wzdłuż ciemnych korytarzy. Światła pojawiły się ponownie i każdy pobiegł żeby stawić czoło wrogowi atakującemu fort. Niewielu pojawiło się w samą porę by zobaczyć, że pomarańczowe światło wspięło się pionowo w górę ponad fortem po czym ruszyło przez niebo z dużą szybkością. Jeden z wartowników był nadal na ziemi, ciągle nieprzytomny. Inny ukrywał się ciemnym kącie, mamrocząc i płacząc.
Obaj wartownicy, dotkliwie spaleni, trafili pod opiekę medyczną. Jeden z nich był ciężkim przypadkiem omdlenia z gorąca; był on ciągle nieprzytomny oraz wykazywał wyraźne oznaki peryferyjnej niewydolności naczyniowej. Oboje mieli oparzenia zarówno pierwszego jak i drugiego stopnia, pokrywające więcej aniżeli dziesięć procent ciała – były to głownie obszary pokryte przez ubranie. Wartownik, który mógł później rozmawiać był w głębokim szoku nerwowym, musiało upłynąć wiele godzin zanim był on w stanie opowiedzieć swoją historię. Koszmar trwał przez trzy minuty.
Następnego dnia, 4 listopada, dowódca fortu, pewien pułkownik, wydał rozkazy zabraniające dyskusji o tym wydarzeniu, nawet z krewnymi. Przybyli oficerowie wywiadu obejmując nad wszystkim pieczę, pracując szalenie żeby uciszyć każdego. Fort został umieszczony pod prawo wojenne i ściśle tajne sprawozdanie zostało złożone do kwatery głównej. Kilka dni później, oficerowie z misji wojskowej armii Stanów Zjednoczonych przyjechali do fortu wraz z oficerami brazylijskich Sił Powietrznych żeby przepytać wartowników i innych świadków. Specjalny samolot Sił Powietrznych zabrał dwóch rannych wartowników do Rio de Janeiro, gdzie zostali oni całkowicie odizolowani za zwarta kurtyną bezpieczeństwa w centralnym szpitalu wojskowym.
Trzy tygodnie po incydencie Dr. Fontes skontaktował się z oficerem armii który był w forcie w nocy wydarzenia. Opowiedział historię zrelacjonowaną tutaj. Fontes nie był w stanie dostać się do żołnierzy znajdujących się w szpitalu centralnym. Dwa miesiące później wartownicy byli ciągle w szpitalu, ale nie jest wiadome gdzie znajdują się teraz. Fontes nie był usatysfakcjonowany sprawozdaniem, które otrzymał od oficera ( jego pierwszy raport przyszedł do mnie zaledwie trzy tygodnie po wydarzeniu). Przy pomocy swojej zwykłej drobiazgowej metody, sprawdził to. Po roku pracy nie był on w stanie potwierdzić wydarzenia, chyba żeby założyć że dwaj dotkliwie oparzeni żołnierze z Itaipu znajdowali się w centralnym szpitalu. W maju 1959 roku, całe dwadzieścia miesięcy po incydencie w Itaipu, Dr. Fontes w końcu zlokalizował i przeprowadził wywiady z trójką innych oficerów którzy byli tam obecni tej nocy. Ich historia była zbieżna z tym co powiedział jego pierwszy informator w każdym szczególe.
W krótkim referacie zatytułowanym Bronie UFO – komentarze na temat skomplikowanych aspektów technicznych, Dr. Fontes postanowił ustalić kilka faktów oraz ich prawdopodobne znaczenie. Ta dysertacja jest zacytowana tutaj w części:
“Znajdujący się pod ręką materiał dowodowy wskazuje, że UFO posiadają sposoby na tworzenie w wewnętrznych systemach zapłonowych samochodów i samolotów wtórnych prądów wystarczająco potężnych, żeby zniszczyć synchronizację iskry – działanie świecy, w ten sposób zawodzą silniki; mogą one również zakłócać dowolnie nadajnikami i odbiornikami radiowymi, elektrycznymi generatorami prądu, bateriami, łączami telefonicznymi oraz zasadniczo, wszystkimi obwodami prądu elektrycznego, oraz że te “efekty elektryczne” nie są jedynie efektami ubocznymi potężnego pola elektromagnetycznego, które istnieje wokół UFO, ale skutkiem celowej ingerencji broni użytej jako sposób obrony albo ataku.
Te efekty są niezależne od bliskości albo jakiegokolwiek ruchu UFO i czasami ( tak jak w wydarzeniu w Itaipu) wydają się one być sprowokowane całkowicie przez zachowanie świadków. Taka broń jest bardzo skuteczna, znacznie bardziej od przeważającej większości maszyn wytworzonych przez człowieka czy to elektrycznych czy to polegających na jakimś elektrycznym układzie zapłonowym. W incydentach w Arujo oraz de Beyssac zostało ono użyte przeciw samolotom, ale nie spowodowało żadnych biologicznych efektów na załogach. Jednakże w innych przypadkach – głownie we Francji18 - świadkowie donosili że zostali “zelektryfikowani” “sparaliżowani prądem elektrycznym” czy odczuwali “gorąco.” Ale takie gorąco nie było w każdym razie wystarczające, żeby wyprodukować efekty biologiczne opisane w wydarzeniu w Itaipu.
Istniejące dowody sugerują, że taka broń nie jest kolejno zmienianym polem magnetycznym, ale mającym wysoką częstotliwość, dalekiego zasięgu jakiegoś rodzaju wiązką elektromagnetyczną, np. radiowo-elektryczną falą skupioną w wąskim, silnym snopie. Po dokładnej analizie danych doszedłem do wniosku, że ta broń mogłaby być zjonizowanymi mikrofalami – z generatora dziwnej postaci mikrofal jonizujących powietrze w trakcie uderzenia. Powoduje to, że powietrze staje się wysoko opornym przewodnikiem, nic więcej niż to. I jeżeli jonizacja może spowodować że powietrze stanie się wysoko opornym przewodnikiem, wówczas wysoko zjonizowana wiązka wywoła nagle wysoki opór pomiędzy zakończeniami energetycznymi baterii. W ładunku elektrycznym przenoszonym przez baterię, w którym szybko wzrosło by gorąco, co spowodowało by że bateria, wystarczająco gorąca – mając wystarczający czas – zagotowała by znajdujący się w niej roztwór. Generator mikrofal przy pomocy wystarczającej energii mógłby spowodować zwarcie wszystkiego w swoim zasięgu –
79
aparatów elektrycznych ( tak jak w incydencie de Beyssaca); czy silników z systemami elektrycznymi ( jak w wydarzeniu w Araujo); jak również mógłby spowodować chwilowy paraliż całego wyposażenia elektrycznego w samolocie, statku, stojącym na ziemi pojeździe czy budynku ( jak w wydarzeniu w Iatipu). Takie urządzenie mikrofalowe mogłoby również zostać użyte jako skaner. W tym przypadku mogłoby to zostać wyjaśnione jako tak zwana “wiązka szpiega” wspominana czasami w związku z UFO. Wydaje się ona pojawiać blisko punktu skupiającego na radarze, fotografii, czy ludzkim oku. Strumienie czasami przelatują przez taki radar “cieni” , podczas gdy pojawiają się na filmach jako dyski, owale czy stożki.
“Fala gorąca” która spaliła dwóch wartowników w Itaipu reprezentuje inny problem. To nie był efekt uboczny broni produkującej “efekty elektryczne” – te nadeszły przynajmniej minutę później, kiedy na całej powierzchni alarm został spowodowany przez krzyki żołnierzy. Poza tym, gorąco wyprodukowane przez urządzenie elektryczne było rozproszone i mniej intensywne, podobnym do tego otrzymywanego przez diatermię, w przypadku której ofiara raportowała by o mrowieniu na skórze oraz stanięciu włosów. Jest jasne, że innego rodzaju broń została użyta przeciwko żołnierzom. Co to było?
Jest wiadome że wzrost temperatury jakiejkolwiek ilości części przedmiotu może zostać spowodowany przez dwa różne mechanizmy: (1) W którym łatwo dostępna powierzchnia utrzymywana jest w wyższej temperaturze w rezultacie czego przewodzenie ogrzewa głębsze części; (2) Gorąco może zostać rozwinięte w samej masie ( w naszym przypadku, w ludzkim ciele), przez energię fizyczną przechodząca przez nią i zamienioną w gorąco. To pierwsze może zostać zilustrowane poprzez zastosowanie lamp ogrzewających czy gorących baniek, to drugie przez diatermię. Ale nic z tego nie wyprodukowałoby “uczucia” palącego się ubrania, ani nie sprawiłoby dotkliwych oparzeń na obszarach skóry chronionych przez ubranie – jak u dwójki wartowników. Taki efekt jest unikalny i może zostać określony jako ogrzewanie “strukturalne”, wyprodukowane tylko przez ultradźwięki. Jest to spowodowane tym, że wzdłużne ultradźwiękowe oscylacje są przekształcane w fale poprzeczne ( fale ucięte) w interfejsach pomiędzy ośrodkami o różnej akustycznej oporności pozornej jak, na przykład, pomiędzy ubraniem i skórą. Te końcowe fale poprzeczne są o wiele szybciej wchłaniane aniżeli wzdłużne, z dalszym powiększaniem gorąca w obszarach złączeń.
Ta zdolność ultradźwięku do wyprodukowania wyjątkowego efektu cieplnego, nie zduplikowanego przez jakikolwiek inny dostępny sposób wykonania, poprzez zróżnicowane ogrzewanie w złączach pomiędzy różnymi substancjami oraz różnicami w zdolności absorpcyjnej została zademonstrowana i zaakceptowana. Tylko ultradźwiękowa wiązka mogła wyprodukować szczególne cechy “fali gorąca” która uderzyła wartowników w Itaipu. Nie ma żadnej alternatywy.
Obecność broni ultradźwiękowej może wyjaśniać nagłe “fale gorąca” spotykane przez pilotów goniących UFO. Na przykład, na początku 1954 pilot testowy z francuskiego przedsiębiorstwa lotniczego Fouge z Pau w departamencie Niższe Pireneje próbując zbliżyć się do UFO unoszącego się w pobliżu miasta został zmuszony zawrócić, z powodu intensywnego gorąca wzrastającego w jego kabinie pilota. Ta ultradźwiękowa broń wydaje się być jedynie być urządzeniem o krótkim zasięgu, używanym jedynie w bliskiej odległości. Mogłaby ona zniszczyć samolot jeżeli zostałby użyty program generujący ultradźwiękowy – przy pomocy zjawiska rezonansu. Jeżeli częstotliwość transmisyjna wiązki zbiega się z naturalnymi wibracjami masy ( na przykład z metaliczną strukturą samolotu), wówczas występuje maksymalny ruch albo wibracja.
Zostały zarejestrowane przypadki w których takie wibracji obrały takie proporcje, że doprowadziły do zniszczenia dużych struktur. W przypadku samolotu molekularna spójność jego metalicznej struktury zostałaby nagle rozerwana; natychmiast wszystkie metaliczne części samolotu rozpadłyby się na tysiące małych fragmentów. Samolot eksplodowałby, jak gdyby uderzył o jakąś niewidoczną wewnętrzną siłę – byłaby to eksplozja bez ognia. Obiekty, czy fragmenty niemetaliczne nie zostałyby dotknięte przez nagła dezintegrację. Pocięty na strzępki stan samolotu byłby główną wskazówką, że taka ultradźwiękowa broń została użyta. Potwierdzeniem tego dowodu byłyby ciała członków załogi zabitych w wypadku.
Ultradźwiękowy skaner, tzn., instrument mogący zmierzyć rodzaj terenu znajdującego się poniżej, może również zostać użyty przez UFO. Stały strumień odbić sygnałów ultradźwiękowych ( mikrofale czy krótkie fale mogą również zostać użyte) skanujący z wyposażeniem komputerowym w precyzyjnie określonym czasie, przy pomocy analizy porównawczej może dostarczyć dostatecznych danych, żeby otrzymać całkowity obraz zewnętrznej skorupy planety. Takie urządzenie mogłoby wyjaśnić dziwne zachowanie zwierząt i ptaków – głównie psów – kiedy UFO obserwowane jest w ich pobliżu. Ultradźwięki emitowane przez UFO, które omijają ucho bezpośrednio symuluje mózg, mogłoby zagrać na organizmie w taki sposób jak muzyk gra na swoich instrumentach - tworząc emocjonalne nastroje tak natarczywe jak również głębokie dla nie zaprawionego zwierzęcia, że nie może im się ono oprzeć. Psy są szczególnie wrażliwe.”
Pomimo iż Dr. Fontes zwrócił uwagę na więcej szczegółów, powyższe wyjątki dostarczyły APRO wskazówek do innych zagadek. Wydarzenie Desvergersa, na przykład, zawierało łamigłówkę, której nawet Siły Powietrzne nie były w stanie wyjaśnić. Jednakże, w kontekście teorii Fontesa o ultradźwiękowym urządzeniu, zwęglone cebulki traw już nie są takie zagadkowe.
80
Tajemnicza katastrofa z pewnym samolotem Sił Powietrznych w które zaangażowane było UFO była pierwszo stronicową historią z wydania APRO Biuletynu z maja 1959 roku. W środę 1 kwietnia o 6:29 po południu transportowiec C-118 wystartował do miejscowego lotu treningowego z bazy Sił Powietrznych McChord w Tacoma, Waszyngton. Jakieś godzinę i piętnaście minut później pilot nadał przez radio: ”Uderzyliśmy w coś, albo coś uderzyło w nas”; potem zawołał on “SOS”, międzynarodowy sygnał wołania o pomoc oraz doniósł, że powraca do bazy. Jakiś czas później nadeszła końcowa tajemnicza wiadomość: “To jest to.” C-118 rozbił się pięć mil na południowy wschód od Sumner, Waszyngton, pomiędzy Sumner i Orting, około 8:19 po południu, jakieś trzydzieści minut po “przesłaniu” informacji. Członkowie grupy badającej zjawiska powietrzne ze Seattle nie widzieli wraku, ale zawiadomili APRO, że ci którzy to zrobili komentowali że samolot był “prawie nie do wiary poszatkowany – roztrzaskany na kawałki.” Zostały znalezione trzy ciała – dwa prawie zagrzebane w ziemi.
Seria wydarzeń mająca miejsce najbliższym obszarze jest znacząca: ( 1) o 7 wieczorem cykl powietrznych eksplozji wstrząsnął północnym obszarem Seattle; (2) o 7:20 wieczorem cały region Seattle zatrząsł się od olbrzymiej eksplozji powietrznej, zostały również doniesione szkody; (3) o 7:45 wieczorem Sam Snyder z Graham, Waszyngton, blisko miejsca wypadku, powiedział swojej żonie i przyjacielowi że był świadkiem wspaniałej jasności za lasem poruszającej się w kierunku miejsca wypadku, po wygaśnięciu, obiekt pozostawał za sobą drugą poświatę, która wkrótce znikła ( ta poświata albo podobna do niej została zaobserwowana przez kontrolera wieży w międzynarodowym porcie lotniczym Seattle – Tacoma, tuż przed tym jak pilot doniósł ze jego samolot znajduje się w kłopotach.). Podczas wczesnych godzin wieczornych tajemnicze oświetlone obiekty zostały zaobserwowane na niebie od Kent ( około dwudziestu mil od miejsca katastrofy) do Carbonado, mniej więcej osiem mil na południowy wschód od miejsca katastrofy, jak również w regionie góry Rainier. Obserwacja tych tajemniczych obiektów w obszarze Orting została potwierdzona 2 kwietnia podczas rozmowy telefonicznej pomiędzy szefem policji z Orting i oficerem informacyjnym z bazy w McChord. Jednakże ten drugi powiedział, że obiekty były spuszczanymi na spadochronach flarami, elementem ćwiczeń odbywanych w Fort Lewis w pobliżu bazy lotniczej. Delwood, dyrektor informacyjny z Fort Lewis zaprzeczył, ze takie ćwiczenia miały miejsce w noc katastrofy. Świadkowie z obszaru Sumner nie stwierdzili pracy żadnego z jego czterech silników kiedy C-118 mijał ich region. Powiedzieli również, że dwa przypominające spadochrony oświetlone przedmioty podążały za transportowcem, część czyjegoś montowanego ogona zginęła ( duży fragment poziomego stabilizatora została później znaleziona na wzgórzu po północnej stronie Mount Rainier). Pan i Pani Bill Jones z Orting zgłosili że widzieli trzy albo cztery przypominające spadochron przedmioty w powietrzu, kiedy samolot przelatywał w pobliżu ich domu. Siły Powietrzne nie miały żadnego komentarza dotyczącego tych przedmiotów. Z jakiegoś nieznanego powodu samolot nie usiłował wylądować w McChord. Zamiast tego, zawrócił on z ponad bazy, leciał ciągle na bardzo niskiej wysokości, uderzył w las na wzgórzach Crocker, uszkadzając cztery silniki i rozdzierając zatankowane skrzydło, które zapaliło się i przekształciło samolot w latającą pochodnię.
O 10 wieczorem inna seria eksplozji wstrząsnęła obszarem Seattle. Około dziesiątej rano poranka który nastąpił po wypadku, członkowie APRO w Seattle otrzymali anonimowe rozmowy telefoniczne o treści: “radar w bazie Sił Powietrznych McChord wyselekcjonował UFO przed katastrofą.” Rzecznik prasowy oficer z McChord nie potwierdził ani nie zaprzeczył temu sprawozdaniu.
W sobotę 4 kwietnia grupa badaczy APRO udała się do regionu Orting-Sumner zbadać raporty o UFO zaobserwowanych przed wypadkiem. Fred Emard, szef policji z Orting, miał zawiadomić ich telefonicznie, że cieszy się że może im dostarczyć informację dotyczącą tajemniczych przedmiotów latających, ale chciałby on żeby przybyli oni do Orting gdzie mógłby on “ pokazać kogoś z kim rozmawiałem.” Po ich przybyciu odnaleźli go na konferencji z pułkownikiem Sił Powietrznych. Kiedy oni poczekali około piętnastu minut szef policji zauważył ich i oznajmił że nie ma on niczego do powiedzenia członkom grupy. Cały region katastrofy przedmiotu znajdował się pod pół prawem wojennym. Oddziały wojskowe wyruszyły z Fort Lewis do mieszkańców obszaru żeby przeprowadzić z nimi rozmowy i pouczyć ich żeby nie rozmawiali o wypadku. Według słów Roberta Gribble`a, “Obywatele Sumner-Orting są milczący przestraszeni. Oni wiedzą, że coś jest nie tak, ale oni nie mogą położyć na tym palca. Bezprawne zniesienie wolności słowa , które jeśli zdarzy się w takich przypadkach jak ten jest trudne do uwierzenia, przez co łatwe do odsunięcia od siebie jako przesada kiedy to przydarzy się komuś innemu. Podczas gdy w przeszłości wielu członków APRO było niechętnych do uwierzenia w takie historie, teraz doświadczyli oni takiej cenzury z pierwszej ręki. Wstrząs wynikający z uprzytomnienia sobie że takie rzeczy mogą się zdarzać i się wydarzają w tym naszym wolnym kraju, jest dalekie od przyjemnego.”
Słowa Gribble`a są odbiciem moich własnych kiedy całkowite uderzenie wydarzeń z listopada 1957 roku, w końcu trafiło we mnie – “pocięty na strzępy stan samolotów”, ultradźwięki. Dla badacza UFO przyzwyczajonego do pracy z datami, miejscami oraz specyficznymi podobieństwami w opisach trzech brazylijskich incydentów pasujących do szablonu aktywności rozpoczętej po wystrzeleniu sputnika. Przypadek
81
C-118 jest jednym z dodatkowych o którym się dowiedzieliśmy, ale jak wiele innych takich katastrof zostaje okrytych przez oficjalną cenzurę której nie znamy.
Aktywność przed wystrzeleniem pierwszego Sputnika skupiała się głównie na Ameryce Południowej. 2 listopada “jarzące się jaja” wylądowały na drogach w pobliżu Levelland w Teksasie, zatrzymując zbliżające się pojazdy. Zaledwie kilka godzin później zostało odwiedzone miejsce pierwszej eksplozji bomby atomowej. Siedemnaście godzin później zostało odwiedzone ponownie. Wcześnie następnego ranka samolot wykonujący rutynowy lot transportowy ponad Brazylią został zaatakowany przez dziwny dyskokształtny obiekt. Czterdzieści minut później fort Itaipu został unieruchomiony. Kiedy pierwszy raz czytałam relację o przypadku Itaipu, pojawiła się w moim umyśle informacja która otrzymałam rok wcześniej, ale której my nigdy nie byliśmy w stanie potwierdzić czy zdyskontować. Według mojego informatora, pewnej sobotniej nocy na początku listopada 1957 roku, obóz armii w Teksasie został odwiedzony przez jarzący się dyskokształtny przedmiot, który obniżył się i unosił ponad budynkami. Czołgi zostały wektorowane, wycelowując swoje uzbrojenie na obiekt. Nagle mężczyźni znajdujący się w czołgach zaczęli się szamotać – stało się w nich nieznośnie gorąco. Kiedy UFO tańczyło ponad pobliskim budynkiem, światła zgasły.
Wkrótce, po otrzymaniu ostatniego sprawozdania od Dr. Fontesa, nakreśliłam jego zawartość pewnemu członkowi APRO. Jego twarz rozjaśniła się i on zapytał, “Przypuszczasz, że to mogło być tym co zdarzyło się w bazie Sandia kilka late temu podczas tej spodkowej paniki?” Usłyszał on, przy co najmniej dwóch osobnych okazjach że energia w Sandia zawiodła bez żadnego rozsądnego powodu, chociaż za każdym razem puszczana była pogłoska, że w pobliżu znajdowało się UFO kiedy miała miejsce awaria zasilania. Opisana działalność dysku w Nowym Meksyku miała miejsce w pobliżu instalacji wojskowych. Czy taki sam szablon obowiązywał gdzieś indziej podczas listopada 1957 roku?
Nie można wątpić że urządzenie, które powoduje efekty opisane przez Dr. Fontesa jest wykorzystywane; opisane rezultaty na pewno nie są żadnym wypadkiem. Dziwne przedmioty badały instalacje wojskowe przy wielu innych okazjach, ale w ciągu 19 lat mojego aktywnego badania UFO, pierwszą szczegółową relację z takich wydarzeń, którą byłam w stanie wyszperać były sprawozdania z trzech incydentów które miały miejsce w listopadzie 1957 roku, w Brazylii.
11.
Incydent na Trindade
NA początku stycznia 1958 roku statek Almirante Saldanha z sekcji hydrografii i nawigacji brazylijskiej marynarki wojennej opuścił Rio de Janeiro podążając ku wyspie Trindade. Podróż była rutynowa i statek pozostawał zakotwiczony w wodach obok wyspy przez kilka dni.
O 12:15 po południu 16 stycznia, kiedy statek przygotowywał się do opuszczenia Trindade, ktoś na pokładzie krzyknął i wskazał na dziwny przedmiot na niebie. Latający przedmiot miał kształt spłaszczonej wersji planety Saturn. Mknął w kierunku wyspy, unosił się przez chwilę po czym odleciał w kierunku z którego przybył, przyspieszając na wschód.
Almiro Barauna, członek klubu Icarai zajmującego się podwodnymi polowaniami, został zaproszony na pokład Almirante Saldanha przez marynarkę wojenną, żeby wykonał fotografie podwodne. Kiedy przedmiot został zauważony, Barauna znajdował się na pokładzie z jego aparatem fotograficznym. Pomimo chaosu na pokładzie, Barauna był w stanie otrzymać cztery dobre ekspozycje przedmiotu. ( patrz ryciny 5A-D.) Później, wykonał on poniższe oświadczenie dla ukazującej się w Rio de Janeiro gazety Jornal do Brasil:
“Nagle Pan Amilar Vieira i kapitan Viegas zawołali mnie, wskazując pewne miejsce na niebie i krzycząc o jasnym przedmiocie zbliżającym się do wyspy. W tym samym momencie kiedy ciągle próbowałem dostrzec co to było, porucznik Homero, statkowy dentysta, zbliżał się z dziobu statku ku nam, biegnąc, pokazując na niebo i krzycząc o przedmiocie, który on obserwował. Potem, byłem w końcu w stanie zlokalizować obiekt, przez jaskrawość która emitował. Był już blisko wyspy. Lśnił czasami, być może odbijając światło słoneczne, być może zmieniając swoje własne światło – nie wiem. Przelatywał ponad morzem, przesuwając się w kierunku punktu nazywającego się “Grzebień Galo.” Straciłem około trzydziestu sekund na poszukiwania przedmiotu, ale aparat fotograficzny znajdował się już moich rękach, gotowy, kiedy zobaczyłem jego wyraźnie zarysowaną sylwetkę naprzeciw chmur. Wykonałem dwa zdjęcia zanim znikł za szczytem Desejado. Mój aparat
82
fotograficzny został ustawiony na szybkość .125 z aperturą f/8, to było przyczyną błędu prześwietlenia, który odkryłem później. Przedmiot pozostawał przez kilka sekund poza zasięgiem wzroku, za szczytem, pojawił się ponownie w większym rozmiarze i leciał w kierunku przeciwnym. Był niżej oraz bliżej aniżeli przedtem i poruszał się z większą szybkością. Wykonałem trzecie zdjęcie. Czwarte i piąte zdjęcia zostały utracone, częściowo z powodu szybkości z którą poruszał się przedmiot a częściowo ponieważ byłem popychany i szarpany ze wszystkich stron w podekscytowaniu. Poruszał się w kierunku z którego przybył, wydawało się, że zatrzymał się w powietrzu na krótki czas. W tym momencie wykonałem moją ostatnią fotografię, ostatnie na filmie. Po około dziesięciu sekundach przedmiot kontynuował powiększanie swojej odległości od statku, stopniowo zmniejszając swoją wielkość i w końcu znikając za horyzontem.”
W trakcie przepytywania Barauny dowiedziano się, że przedmiot nie czynił żadnego wykrywalnego dźwięku; był koloru ciemno szarego, wydawał się być otoczonym głównie w rejonie przed sobą przez jakiegoś rodzaju zieloną, fosforyzującą parę czy mgłę; zdecydowanie wydawał się być przedmiotem masywnym; jego ruch był falowym ruchem po niebie – “niczym lot nietoperza.” Po obserwacji Barauna powiedział, “dowódca statku oraz kilkoro oficerów chcieli zobaczyć co uwieczniłem na fotografiach. Ponieważ byłem również ciekawy, zdecydowałem się wywołać naświetlony film natychmiast, na pokładzie statku. Wywołanie zostało wykonane pod nadzorem kilku oficerów, łącznie z dowódcą Carlosem A. Bacellarem. Nie było w ogóle papieru fotograficznego na statku, zatem kiedy znajdowaliśmy się na nim zostały obejrzane jedynie negatywy. Jednakże, zostały one obejrzane i zbadane przez całą załogę.”
[ Na stronie 166 wydania kieszonkowego książki znajduje się szkic sytuacyjny obserwacji. Podpis pod nim brzmi]: Rysunek 5: Almiranto Saldanha był zakotwiczony w pobliżu szczytu Grzebienia Galo. Fotograf Barauna znajdował się na rufie statku. UFO zostało najpierw zobaczone ponad oceanem, jak zbliżało się do wyspy. Pierwsza fotografia została wykonana kiedy przedmiot znajdował się na pozycji 1, lecąc z powolną szybkością. Druga fotografia została zrobiona kiedy obiekt był poza szczytem Grzebienia Galo. Trzecie zdjęcie było zrobione kilka sekund po tym jak przedmiot zakręcił w pobliżu szczytu Desejado. Fotografie czwarta i piąta nie zdołały zarejestrować przedmiotu, który leciał teraz z dużą szybkością. Szósta fotografia została wykonana kiedy przedmiot się oddalał, blisko horyzontu, znikając kilka sekund później. (Patrz fotografie 5A-D).
[ Na stronie 167 znajduje się opis do wykonanych przez Baraunę zdjęć]
Cztery fotografie wykonane przez Almiro Baraunę 16 stycznia 1958 roku, są bez wątpienia najpiękniejszym uwiecznieniem UFO jakie trafiło do moich rąk. Chociaż nie może być żadnej wątpliwości co do ich autentyczności, z powodu okoliczności pod którymi zostały wykonane zrobiłem dokładne badania 8X10 powiększeń przysłanych do mnie. Jestem zadowolony że rozszerzenia oraz powiększenia ich które zrobiłem dla publikacji w Biuletynie APRO pokazują wszystkie czy prawie wszystkie szczegóły, które były widoczne w negatywach. ( APRO nie mogło otrzymać negatywów).
Dane, opublikowane poprzednio w Biuletynie: Aparat fotograficzny Rolleiflex Model E, ogniskowa soczewki f2.8. czas naświetlenia: f8, 1/125 sekundy. Typ filmu: nie stwierdzono. Pora dnia 12:20 po południu. Pogoda: Jasno, zachmurzenie.
Sześć fotografii zostało zrobionych w ciągu czternastu sekund, co rozstrzygnęły późniejsze testy z tym samym aparatem fotograficznym i fotografem. Dwie z nich ( ekspozycja czwarta i piąta) nie pokazywały przedmiotu, ponieważ fotograf stracił cel przez zamieszanie na pokładzie.
Mogłem dokładnie ocenić te dane wobec rzeczywistemu wyglądowi fotografii i doszedłem do następujących wniosków:
Ogólny wygląd nieba, wody, skały, szczegółów etc., wskazuje, że zostały one wykonane w czasie zachmurzonego dnia.
Zwartość i kontrast przedmiotu sugerują że mamy tu do czynienia z masywnym obiektem znajdującym się w znacznej odległości od aparatu fotograficznego pod takimi warunkami oświetlenia. Zostało to sprawdzone porównawczo z wieloma innymi podobnymi fotografiami odległego konwencjonalnego samolotu wykonanymi w warunkach zachmurzenia. To porównanie wskazuje również na prawdopodobna wielkość obiektu na 120 x 24 stopy jak to zostało wywnioskowane z badań i testów zrobionych przez rząd brazylijski.
Przedmiot nie jest ani przypominający chmurę jak w wielu innych fotografiach UFO.
Użyta prędkość przesłony 1/125 sekundy wystarczyłaby do “zatrzymania” przedmiotu poruszającego się z szybkością kilkuset mil na godzinę, jeżeli znajdowałby się on wystarczająco daleko od aparatu fotograficznego, tak jak to było. Jest interesujące do odnotowania, że zarys przedmiotu jest dosyć ostry na drugiej i trzeciej fotografii, kiedy przedmiot zwolnił, ale nieznacznie rozmazany na pierwszej i czwartej
83
fotografii, kiedy obiekt poruszał się z większą szybkością a ustawienie przesłony nie było wystarczająco wysokie, by zamrozić ruch. Większa odległość mogłaby również mieć swój udział w tym efekcie.
Nie widzę żadnego dowodu smugi kondensacyjnej czy świecącej aureoli które były zgłoszone przez wielu świadków. Mogły one nie zostać zarejestrowane, z powodu prześwietlenia przez znajdujące się na drugim planie niebo.
Mając migawkę ustawioną na 1/250 czy 1/500 sekundy, moglibyśmy otrzymać bardziej ostry zbiór fotografii, mimo to powinniśmy pogratulować Panu Barauna za jego czujność i opanowanie w otrzymaniu fotografii tak dobrych jak te, w takich trudnych warunkach. Gdyby ustawił na zero szybkość jego migawki, nie moglibyśmy mieć tak wartościowego materiału dowodowego.19
Dwa dni po powrocie statku do Rio de Janeiro, dowódca Bacellar pojawił się w domu Barauny i zapytał czy mógłby obejrzeć powiększenia zrobione z negatywów. Zabrał je do zwierzchników marynarki wojennej, zwrócił po dwóch dniach i pogratulowała Baraunie. Później Barauna został poproszony o pojawienie się w ministerstwie marynarki wojennej, gdzie został przepytany przez wysokich rangą oficerów sztabowych. Na pierwszym spotkaniu oficerowie pytali o negatywy. Zostały one wysłane do Cruzeiro do Sul i znajdującego się tam serwisu aerofotogrametrycznego w którym zostały zanalizowane, a Barauna został powiadomiony o możliwości triku fałszerskiego. W trakcie drugiej wizyty zostały wykonane testy – Barauna pracował z jego Rolleiflexem, wykonując zdjęcia w tych samych odstępach czasowych których użył on fotografując obiekt, w tym czasie trzej oficerowie ze stoperami rejestrowali interwały czasowe. Opierając się na mapach wyspy doszli oni do wniosku, że przedmiot leciał pomiędzy 900 a 1000 kilometrów na godzinę ( około 600-700 mil na godzinę) a jego wielkość została określona na około 120 stóp średnicy i około 24 stopy wysokości.
Zapytany o oficjalne sprawozdanie, Barauna powiedział, że widział grube akta, które oficerowie sprawdzali stale podczas jego przesłuchania. Został poinformowany, ze jego fotografie, zmieszane z innymi, zostały pokazane świadkom do identyfikacji. Jego zdjęcia zostały wybrane jako te, które wychwyciły przedmiot w Trindade.
Wychodząca w Rio de Janeiro gazeta Ultima Hora doniosła 21 lutego, że co najmniej sto osób poświadczyło obserwację przedmiotu, oraz że cztery zdjęcia Barauny zostały otrzymane w ciągu czterech sekund. Barauna został zacytowany w O Globo: “Na końcu spotkania, główny oficer wywiadu powiedział, że jest przekonany że moje zdjęcia były autentyczne. Pokazał mi inną fotografię, która została wykonana przez sierżanta telegrafistę z marynarki wojennej, również w Trindade. Został użyty skrzynkowy aparat fotograficzny. Zdjęcie pokazywało taki sam obiekt jaki był widoczny na moich fotografiach. Powiedzieli mi, ze zostało ono wykonane przed moim przybyciem na wyspę Trindade.”
Późniejsze historie dotyczące fotografii wykonanych w ramach Międzynarodowego Roku Geofizycznego – 1958 – (jak miały zostać nazwane zdjęcia Barauny) sygnalizowały że zainteresowanie brazylijskiej prasy było nimi wysokie. Emerytowany kapitan brazylijskich Sił Powietrznych J. T. Viegas, był pierwszym świadkiem potwierdzającym sprawozdanie Barauny, co uczynił w Diario Da Noite oraz O Jornal 22 lutego. Powiedział, że przedmiot wydawał się być niczym spłaszczona kula otoczona na równiku przez duży pierścień czy platformę. Stwierdził również, że fotografie zostały zabrane do kwatery głównej marynarki wojennej, gdzie razem ze zdjęciem latającego spodka przysłanym ze Stanów Zjednoczonych, zostały wyświetlone na ekranie. Amerykańska fotografia stanowiła część raportu dotyczącego obserwacji w Stanach Zjednoczonych. Również 22 lutego Diario Da Noite zrelacjonowało dowódcę Paulo Moreiro da Silvę z obsługi hydrograficznej i nawigacyjnej w poniższym rozważnym stwierdzeniu: “Przedmiot zaobserwowany na niebie w Trindade nie był balonem pogodowym, ani zdalnie kierowanym pociskiem amerykańskim. Nie mogę jeszcze przedstawić swoich wniosków, ponieważ dane są analizowane w tajnej ocenie w departamencie marynarki wojennej. Jednakże mogę powiedzieć, że obiekt nie był balonem meteorologicznym – jeden z posiadanych przez nas wypuściliśmy tamtego dnia o dziewiątej rano, dwie godziny przed pojawieniem się przedmiotu na niebie. Balon był śledzony dopóki nie pękł na odpowiedniej wysokości. Ponadto, podczas gdy nasz przedmiot został otoczony przez zielonkawą poświatę, nasz balon był czerwonego koloru.”
Prasa brazylijska zaprezentowała wywiady z wieloma świadkami obserwacji, zarówno wojskowymi jak i cywilami. Przypadek ze zdjęciami Międzynarodowego Roku Geofizycznego pozostawał na pierwszych stronach gazet w Rio de Janeiro przez całe siedem dni.
Dr. Fontes zaczął interesować się fotografiami MRG świadomy tego, że takie zdjęcia byłyby fotograficznym dowodem rzeczywistości tak zwanych “latających talerzy.” Zaczął zbierać systematycznie wywiady gazetowe oraz inne informacje, po tym jak został powiadomiony o fotografiach MRG 4 lutego przez przyjaciela z
84
marynarki wojennej który, dawniej sceptyczny wobec UFO, został do niego przekonany właśnie przez zdjęcia MRG. Wieczorem 14 lutego Dr. Fontes udał się departamentu marynarki wojennej żeby obejrzeć czwarte zdjęcie Barauny i piąte. Wtedy Fontes nie wiedział, że piąte zdjęcie zostało wykonane przez innego fotografa we wcześniejszej dacie aniżeli zbiór Barauny. Praktycznie wszystko, czego dowiedział się on na tej wizycie zostało później potwierdzone w prasie kiedy fotografie zostały opublikowane.
27 i 28 lutego zostało uruchomione śledztwo kongresu, mające na celu dojście do sedna sprawy, a tekst oficjalnych badań został opublikowany we wszystkich gazetach w Rio:
“Departament marynarki wojennej proszony jest o odpowiedź czy wyjaśnienie poniższych spraw z informacji zaprezentowanych przez posła Sergio Magalhaesa 27 lutego 1958 roku, oraz zaaprobowanych przez tą izbę: (1) Czy to jest prawdą, że załoga Almirante Saldanha doświadczyła obserwacji dziwnego przedmiotu ponad wyspą Trindade; (2) Zważywszy, że oficjalny komunikat opublikowany przez biuro departamentu marynarki wojennej przyznaje, że zdjęcia dziwnego przedmiotu zostały wykonane “ w obecności członków załogi Almirante Saldanha,” , powstaje pytanie, czy zostało zrobione śledztwo oraz czy zostały zarejestrowane sprawozdania od oficerów marynarki wojennej oraz marynarzy; (3) Biorąc pod uwagę że odpowiedź może być negatywna przedstawiciel marynarki wojennej jest proszony o wyjaśnienie powodów na których bazowała jego skłonność do nie przypisania żadnego znaczenia zdarzeniu; (4) Jeżeli jest to prawda, że zdjęcia zostały w obecności oficerów z Almirante Saldanha oraz że zdjęcia pokazywały obraz dziwnego przedmiotu od pierwszego wywołania oraz (5) Jeżeli negatywy zostały przedłożone do dokładnych badań, czy została dostrzeżona jakaś fotograficzna sztuczka wymyślona przed obserwacją; (6) Dlaczego informacje były utrzymywane w tajemnicy przez władze marynarki wojennej przez mniej więcej miesiąc; ( 7) czy to jest prawdą, że inne podobne zjawiska zostały zaobserwowane przez oficerów marynarki wojennej; (8) Czy to jest prawda, że dowódca holowniczego statku marynarki wojennej Tridente doświadczył obserwacji dziwnego przedmiotu nazywanego “latający talerz.”
Pojawienie się tych dziwnych przedmiotów powietrznych znanych jako “latające talerze” przyciągnęło zainteresowanie światowe i ciekawość przez więcej aniżeli dziesięć lat. Jednakże po raz pierwszy zjawisko zostało poświadczone przez bardzo wielu członków organizacji wojskowej a zdjęcia przedmiotu otrzymały oficjalny stempel urzędowy dzięki oświadczeniu wyemitowanemu dla prasy przez biuro przedstawiciela marynarki wojennej. Ponadto, ponieważ problem dotyka bezpieczeństwa narodowego, jest potrzebnych więcej informacji do wyjaśnienia faktów. W tym miejscu jest jakaś kontrowersja w informacji ujawnionej przez prasę, ale marynarka wojenna widocznie nie ma żadnego zamiaru opublikowania kompletnego sprawozdania żeby zablokować zakłopotanie oraz poinformować społeczeństwo. Ponadto, pomimo (oficjalnego) oświadczenia z biura przedstawiciela marynarki wojennej, że bardzo wielu ludzi z załogi Almirante Saldanha zobaczyło dziwny przedmiot sfotografowany ponad wyspą Trindade, nie było żadnych próśb o sprawdzenie świadków czy jakichkolwiek innych sposobów, do czego przyznał się szef wysokiego sztabu marynarki wojennej, w trakcie przeprowadzania z nim wywiadu przez prasę.”
Pobudzeni dziennikarze gazetowi współzawodniczący z oficerami wywiadu kiedy dochodziło do wydobywania faktów, zdołali oni doprowadzić do odgrzebania tajnej odpowiedzi marynarki wojennej dla Izby Reprezentantów która została opublikowana 17 kwietnia 1958 roku przez wychodzące w Rio de Janeiro Correio Da Manha, O Jornal oraz Jornal Do Brasil. Sprawozdanie wskazywało, że śledztwo nie rozpoczęło się z przypadkiem Barauny. Kilka innych obserwacji zostało poczynionych przez cywilów, marynarzy oraz policjantów przy różnych okazjach podczas grudnia 1957 roku oraz stycznia 1958 roku i te relacje stanowiły zapowiedź obecności dziwnego obiektu w atmosferze ponad wyspą Trindade. Marynarka wojenna po zanalizowaniu wydarzenia z udziałem Barauny oraz dokonaniu oceny zdjęć wykonanych przez niego doszła do wniosku: “Osobiste sprawozdania oraz materiał fotograficzny niezawodnej wartości wskazują na istnienie jakichś niezidentyfikowanych obiektów powietrznych.”
Nie zostało do tej pory określone, kto przekazał dziennikarzowi raport marynarki wojennej, ale jest sprawą potwierdzoną urzędowo, że prezydent Brazylii skierował fotografie do prasy. Jednakże APRO miało zweryfikować zawartość sprawozdania, ponieważ Dr. Fontes widział dokument w rękach przyjaciół w marynarce wojennej. W jego dokładnie udokumentowanym sprawozdaniu dla APRO zawarł on pierwszą obserwację w Trindade, która została zrobiona przed incydentem Barauny.
Trindade jest mała skalistą wyspą pośrodku południowego oceanu atlantyckiego pomiędzy wybrzeżem brazylijskim a kontynentem afrykańskim, więcej aniżeli sześćset mil od wybrzeża Bahia. Była używana jako brazylijska i amerykańska baza anty podwodna podczas drugiej wojny światowej. Opuszczona po wojnie, została ponownie zajęta w październiku 1957 roku, kiedy zespół roboczy brazylijskiej marynarki wojennej zbudował placówkę oceanograficzną oraz stację meteorologiczną dla badań Międzynarodowego Roku Geofizycznego (IGY – International Geophysical Year – IGY – 1958). We wczesnym listopadzie, balony przenoszące instrumenty meteorologiczne były tam wypuszczane codziennie i badały stan wysokiej atmosfery.
85
W ciągu jasnego słonecznego dnia w drugiej części listopada pierwsze UFO zostało zaobserwowane w Trindade. Balon został wypuszczony. Dowódca Bacellar znajdował się wewnątrz stacji radiowej i wszystko wydawało się normalne. Ale nagle sygnał częstotliwości zmienił się niespodziewanie. Dowódca Bacellar wysłał na zewnątrz człowieka żeby poinformował operatorów teodolitu, że balonowe instrumenty musiały zostać zrzucone przedwcześnie ze spadochronu. Technik powrócił sekundy później, bardzo podekscytowany, informując Bacellara, że instrumenty nie zostały jeszcze upuszczone. Ale Bacellar powiedział, “TO jest niemożliwe. Słucham nowego sygnału. Co porusza się tam ciągle?” Technik odpowiedział, “Nie wiem, proszę Pana, ale oni mówią, że jest inny przedmiot na niebie w pobliżu balonu....” Tam, wysoko ponad stacją, unosząc się w pobliżu balonu, znajdował się przedmiot w kształcie jaja, w kolorze srebrzysto – białym. Sugestie, że przedmiot mógł być planetą Wenus, zostały natychmiast porzucone – wyniesienie oraz azymut przedmiotu nie były zbieżne z tymi tej planety. Wybuch balonu nastąpił we właściwym czasie, a niekonwencjonalny przedmiot pozostawał w zasięgu wzroku przez trzy godziny, w końcu udał się w górę i znikł z zasięgu wzroku.
Druga obserwacja miała miejsce 25 grudnia, ale została uznana za nie mającą żadnej konsekwencji ponieważ świadek, robotnik, został uznany za niewykwalifikowanego obserwatora. Opisał on przedmiot jako srebrzystego koloru, okrągły, z kanciastą średnicą porównywalną do tej z pełni księżyca, obiekt leciał cichutko na dużej wysokości. 31 grudnia miała miejsce trzecia obserwacja. Ten sam albo podobny przedmiot przemknął ponad wyspą ponownie o 7;50 rano. Srebrzysty, kolisty przedmiot, z pozorną wielkością księżyca w pełni, skrzyżował cicho niebo na wysokości około sześciuset stóp. Tym razem zostało to doniesione przez pięciu robotników, marynarza, wyspowego lekarza oraz porucznika marynarki wojennej Inacio Carlosa Moreirę. Następnego dnia, 1 stycznia 1958 roku, o 7:50 rano, jasny punkt światła iskrzył się ponad morzem z dużą szybkością. Zakreślił dziewięćdziesięciostopniową trajektorię przed zniknięciem za horyzontem. Pośrodku tej trajektorii zapałał jasno na kilka sekund podobnie do lustra odbijającego światło słoneczne. Przedmiot był obserwowany przez cały garnizon, robotnicy oraz marynarze donieśli, że był to ten sam przedmiot, który zobaczyli oni przy poprzednich okazjach. 2 styczeń był datą piątej obserwacji, ale ta obserwacja trwała tylko kilka sekund. Jednakże tej samej nocy, Triunfo statek holowniczy marynarki wojennej, podróżując poza wybrzeżem Bahia czterysta mil od Trindade, był okrążany przez prawie dziesięć minut przez nieznany przedmiot powietrzny. Załoga poświadczyła okrągłego przedmiotu, który był otoczony przez niesamowitą pomarańczową poświatę oraz manewrował z dużą szybkością z nagłymi zmianami drogi oraz zwrotami pod ostrym kątem. Czasami krótko unosił się bez ruchu, czasami w pobliżu statku.
Potem 6 stycznia wypuszczony balon pogodowy był śledzony z ziemi. Niebo było niebieskie i jasne, bez żadnej mgły, była tylko samotna chmura cumulus prawie powyżej. Dowódca Bacellar znajdował się wewnątrz kabiny radiowej śledząc powolną wspinaczkę balonu przy pomocy sygnałów emitowanych przez jego radiosondę. Nagle sygnały zaczęły stopniowo zmniejszać swoją intensywność zanikając, jak gdyby nadajnik poruszał się poza zasięgiem anteny stacji radiowej. Nie było żadnej zmiany częstotliwości; w rzeczywistości, sygnały częstotliwości nie zmieniały się nawet kiedy instrumenty zostały przypuszczalnie automatycznie opuszczone na spadochronie – balonowy nadajnik zamilkł. Dowódca Bacellar wyszedł na zewnątrz żeby to zbadać. Wszystko wydawało się być normalne – balon był wysoko na niebie i nadal się wspinał, powoli zbliżał się do znajdującej się na wysokości czternastu tysięcy stóp chmury cumulus, na wspomnianej wysokości chmury instrumenty balonu miały zostać wyrzucone na zewnątrz.
Potem wydarzył się dziwna rzecz – wydawała się, że balon został nagle wessany w chmurę, wszedł w nią i znikł z zasięgu wzroku. Balon pojawił się na nowo dziesięć minut później i ponowił swoją wspinaczkę, teraz szybszą, ponieważ nie miał już instrumentów. Balon wszedł w chmurę z jego pełnym ładunkiem instrumentów i pojawił się ponownie bez niego. Instrumenty nigdy nie zostały znalezione; obserwatorzy nie widzieli żeby one opadały. Ale wkrótce po tym gdy pojawił się balon, inny przedmiot opuścił chmurę. Srebrzysty przedmiot, w kolorze wypolerowanego aluminium, przechodził powoli poza chmurą, poruszając się z południowego zachodu w kierunku wschodnim. Bacellar oglądał przedmiot przez teodolit; wydawał się mieć kształt połowy księżyca i ostatecznie zmienił kurs, ruszając ze wschodu na zachód.
Obserwacja została zrelacjonowana w gazetach w Rio de Janeiro 17 kwietnia, 1958 roku ( tytuły gazet Correio Da Manha, O Jornal oraz Jornal do Brasil), oraz 17 maja w magazynie O Cruzeiro. Wszystkie szczegóły zostały w nich zawarte oprócz faktów związanych z sygnałami z radiosondy i zagubionych instrumentach; to zostało po raz pierwszy ogłoszone przez Dr. Fontesa w APRO Biuletynie w styczniu 1960 roku.
Siódma obserwacja miała podobno miejsce tylko kilka dni przed przybyciem Almirante Saldanha. Przedmiot nadszedł bardzo nisko ponad wyspę, pomknął z dużą szybkością w kierunku stacji meteorologicznej, nagle zwolnił i uniósł się na krótki moment ponad szczyt Desejado, po czym zaczął się ruszać ponownie zygzakowatym kursem i znikł za horyzontem z ogromną szybkością. Przedmiot został opisany jako będący podobnym do wysoce wypolerowanej spłaszczonej sferoidy z dużym pierścieniem okrążającym jego środek.
86
Pierścień wydawał się obracać z dużą szybkością, a przedmiot nie przelatując nie wydawał żadnego dźwięku. Był otoczony przez niesamowitą zielonkawą poświatę, która prawie znikała kiedy przedmiot zawisał i stawała się jaśniejsza kiedy przedmiot się poruszał. Świadkowie opisali przedmiot jako dwu albo trzykrotnie większy od DC-3 i powiedzieli że wydawał się być inteligentnie kontrolowany. Śledztwo prowadzone przez Dr. Fontesa ujawniło, że obiekt został sfotografowany przez sierżanta marynarki wojennej ( Fontes wierzy, że jest to piąte zdjęcie które on oglądał podczas odwiedzin departamentu marynarki wojennej).
Te siedem obserwacji oraz incydent Barauny rozwija w kolejności ten interesujący szablon:
Była baza jest reaktywowana. Skoro tylko ludzie wyposażenie zostają tam umieszczeni, niekonwencjonalne przedmioty powietrzne przybywają na zwiady na ten teren;
Co najmniej jeden a prawdopodobnie dwa z tych przedmiotów są fotografowane;
Jest tutaj wskazówka, że jakiś niekonwencjonalny przedmiot zakłócił albo prawdopodobnie uciekł z wyposażeniem oprzyrządowania meteorologicznego z balonu wypuszczonego z bazy;
Brazylijska marynarka wojenna, podążając śladem wytyczonym przez władze wojskowe w innych krajach, usiłuje tłumić informacje dotyczące obserwacji;
Nacisk ze strony prasy oraz społeczeństwa spowodował opublikowanie fotografii oraz większość szczegółów z obserwacji.
Pomimo tego wszystkiego, tylko jedna fotografia oraz bardzo niewiele szczegółów koniecznych do uzupełnienia obrazu zostało dostarczonych za pomocą prasowych depesz informacyjnych do Stanów Zjednoczonych i gdzie indziej. Dlaczego?
12
Więcej Kluczy do Łamigłówki
RAPORT który przyszedł do centrali APRO w październiku 1959 roku, dotyczył jednej z najbardziej szczegółowych obserwacji niekonwencjonalnego obiektu powietrznego jaki mieliśmy do tej pory otrzymać. Nasza pierwsza wiedza o przypadku Gilla pochodziła z krótkiego artykułu Associated Press, opublikowanego głównie w gazetach z zachodniego i wschodniego wybrzeża. Wydarzenie miało miejsce w odosobnionym obszarze Nowej Gwinei, w Boaianai gdzie zlokalizowana jest misja kościoła anglikańskiego. Pełne sprawozdanie zostało nam przysłane przez naszego australijskiego reprezentanta, Petera R. Norrisa, wspaniałego młodego prawnika z Melbourne. Główna obserwacja została poprzedzona przez kilka innych. Zostało zarejestrowanych trzydziestu ośmiu świadków, dwudziestu siedmiu z nich podpisało swoje oświadczenia będąc przesłuchiwanymi przez Norrisa. On również przeprowadził wywiad z głównym obserwatorem w tym przypadku, trzydziestojednoletnim Wielebnym Ojcem W. B. Gillem z misji w Boianai.
Po obserwacjach dokonanych przez krajowców, personel medyczny oraz pomocników misji 21 czerwca, zainteresowanie UFO było w Boianai wysokie. W piątek, 26 czerwca o 6:45 po południu jasne białe światło nadeszło z północnego zachodu i o 6:50 ojciec Gill zawołał innych żeby zaobserwowali przedmiot który zbliżał się szybko; o 6:52 jak dokładnie zarejestrował to Gill, przedmiot znajdował się w przybliżeniu w odległości pięciuset stóp od obserwatorów. O 6:55 na szczycie dyskokształtnego pojazdu zaczął się ruch, a coś, co wydawało się być trzema jaskrawymi mężczyznami zaczęło poruszać się na szczycie obiektu; po czym znikli oni z zasięgu wzroku. O siódmej dwaj mężczyźni pojawili się ponownie, tylko że znikli o 7:04. Gill powiedział, że o 7:10 górna granica chmur pokrywała niebo na wysokości około dwóch tysięcy stóp. Czterej mężczyźni pojawili się na górze o 7:10, potem pojawiło się cienkie, niebieskie światło reflektorów i mężczyźni znikli ponownie. Dwie minuty później dwie przypominające ludzi stworzenia pojawiły się ponownie w niebieskim świetle. O 7:20 światło reflektorów oraz ludzie znikli ponownie a statek wszedł w chmurę. O 8:20 taki sam czy inny przedmiot pojawił się ponownie zawołał do innych, że przedmiot wydaje się zbliżać; nie był on tak duży jak pierwszy przedmiot, ale za to wydawał się znajdować bliżej. Podczas następnej półtorej godziny nie mniej niż cztery osobne przedmioty zostały zaobserwowane jak zbliżają się do misji, wychodząc z i poza chmur, wszystkie działały na pozór w uporządkowany sposób. Jeden był dużym, obsadzonym załoga statkiem z kunsztowną nadbudową, inne były mniejsze, dyskokształtne, bez żadnych widocznych wypukłości.
Poniższe szczegóły zostały zauważone ale nie zapisane w czasie obserwacji: Wysokość chmur została określona w relacji do najwyższego widocznego w otaczających misję górach. Ponieważ przedmioty znajdowały
87
się często pod chmurami a ich poświata wydzielała szeroką aureolę światła odbijającego się o chmury, zostało określone, że przedmioty opadły poniżej wysokości dwóch tysięcy stóp. Kolor przedmiotów był apatyczną żółcią albo jasną pomarańczą; w ruchu były one bardzo jasne. Kiedy w końcu pozostawiły one sąsiedztwo misji o 9:30, zmieniły barwę z bladej bieli na głęboką czerwień a potem na niebiesko – zieloną. Wstępny szkic przedmiotu obserwowanego pomiędzy 6:55 a 7:22 po południu przez trzydziestu ośmiu świadków, pokazuje przedmiot jako odwrócony spodek z “pokładem” wysuniętym poza zewnętrzną obręcz oraz czterema przypominającymi patyki nogami na dnie. “Ludzie” naszkicowani na pokładzie zostali ukazani od talii w górę a promienie niebieskiego światła były rzucany w górę przez rozrzucone równolegle instalacje.
Obserwacja z soboty 27 czerwca udowodniła, że była najważniejszą w obszarze Boianai. O 6 wieczorem duży przedmiot został zobaczony przez jednego z pracowników misji, widocznie w tym samym miejscu co przedmiot zaobserwowany wcześniejszego wieczoru. Zawołał on Ojca Gilla, który z kolei zawołał inny pozostający na zewnątrz personel żeby zaobserwował dziwny pojazd. Chociaż słońce zaszło, przez około piętnaście minut była wystarczająca ilość światła dla obserwujących, żeby zobaczyć wyraźnie czworo ludzi, którzy pojawili się wkrótce po tym jak przedmiot został zauważony po raz pierwszy. Dwa mniejsze przedmioty unosiły się w pobliżu – jeden ponad wzgórzami na zachodzie, inny bezpośrednio na górze. Na dużym pojeździe dwóch mężczyzn wydawało się być pochylonymi i podnosili swoje ręce jak gdyby regulowali czy ustawiali coś co nie było widoczne dla obserwatorów. Ojciec Gill impulsywnie podniósł swoją rękę i zafalował. Ku jemu zaskoczeniu, jedna z istot obecnych na dziwnym pojeździe odesłała jego pozdrowienia. Wtedy Ananias, jeden z pracowników misji, pofalował swymi obiema rękami wysoko ponad swoją głową a dwie inne istoty na szczycie pojazdu zrobiły podobnie. Zarówno Ojciec Gill jak i Ananias kontynuowali falowanie a wszyscy czterej obcy ludzie imitowali ich gesty.
Wszystko zaczęła ogarniać ciemność, dlatego Gill wysłał Erica Kodawarę po latarkę elektryczną; przy jej pomocy skierował on serię długich promieni do UFO; po minucie albo dwóch przedmiot wykonał kilka kołyszących ruchów tam i z powrotem. Ludzie na ziemi kontynuowali falowanie oraz błyskanie latarką elektryczną, tymczasem przedmiot wydawał się zwiększać, widocznie zbliżając się do nich. Po około trzydziestu sekundach przestał i nie przyszedł bliżej. Dwie albo trzy minuty później istoty straciły zainteresowanie towarzystwem na ziemi i powróciły do tego co robiły po czym znikły “pod pokładem.” O 6:25 pojawiły się dwie istoty żeby kontynuować to co robili oni wcześniej, a niebieskie światło reflektorów pojawiło się kolejno dwukrotnie na kilka sekund. W tym czasie dwa inne UFO pozostawały stacjonarne na dużej wysokości. O 6:30 Ojciec Gill poszedł na obiad. Kiedy powrócił o siódmej duży przedmiot był nadal widoczny ale wydawał się być dalej. Gill odszedł, żeby wziąć udział w posłudze kościelnej. O 7:45 kiedy wieczorne nabożeństwo zostało zakończone, niebo było pokryte chmurami a widoczność została ograniczona – UFO widocznie odleciały.
Za wyjątkiem drugorzędnych obserwacji podczas następnych miesięcy, żadne inne wydarzenie nie miało miejsca w Boianai. Ojciec Gill, który później udał się do Australii, został tam dokładnie przepytany przez Pana Norrisa. W naszej wymianie listów, które były następstwem jego sprawozdania Pan Norris podkreślał bardzo obiektywne relacjonowanie obserwacji przez wielebnego W. B. Gilla. W czasie, który spędził on na otrzymywaniu faktów o obserwacjach od Ojca Gilla, oraz wziął pod uwagę jego uczciwość i szczerość; zaczął uważać serię obserwacji Gilla, za będąca jedną z najważniejszych jakie kiedykolwiek zarejestrowano. Wszyscy, pięciu nauczycieli, dwóch asystentów medycznych oraz wielu krajowców, ponadto Ojciec Gill, doświadczyło głównej obserwacji. Nie może być żadną wątpliwością, że widzieli oni materialne obiekty, oraz że “ludzie” na obiektach byli prawdziwymi istotami jakiegoś rodzaju.
Pozostaje jedno pytanie: Co ten pojazdy oraz ich pasażerowie robili w Boianai? Odpowiedź wówczas nie była jasna, ale od tego czasu jakieś światło zostało rzucone na problem. Jest oczywiste, że pasażerowie dużego statku nie mieli żadnego zainteresowania ludźmi znajdującymi się na ziemi, zaledwie zaspokoili ich ciekawość kiedy oni zafalowali do nich, wkrótce oni stracili zainteresowanie nimi i zabrali się za swoje zajęcie, jakiekolwiek by ono nie było. Żadna próba prawdziwego kontaktu nie została poczyniona, oni nie powrócili. Jest możliwe do pomyślenia, że ich pojazd miał problemy i były wykonywane naprawy. Oczywiście, istnieje wiele możliwych odpowiedzi – wiele dróg przypuszczeń. Jednakże, najważniejszym aspektem tej serii obserwacji jest to, że niekonwencjonalne przedmioty powietrzne, oczywiście nie powstające na ziemi, zostały zobaczone równocześnie przez bardzo wielu godnych zaufania obserwatorów.
W tym czasie kraje południowoamerykańskie doświadczały różnego rodzaju fali. Bernardo Passion, nasz reprezentant w Argentynie przysłał kilka rutynowych raportów dotyczących typowych dysko – oraz cygaro kształtnych przedmiotów wykonujących niewiarygodne manewry z tak samo niewiarygodnymi szybkościami na niebie ponad Argentyną. Jednakże jedno wydarzenie było znaczące, ponieważ potwierdziło nasze przekonanie, że przedmioty te eksperymentują z urządzeniem, które wstrzymuje użycie aparatury elektrycznej. 22 czerwca, zaledwie cztery dni przed historią Ojca Gilla – została dokonana obserwacja świecącego sferycznego przedmiotu przemykającego szeroki fragment Salta w pobliżu wzgórz San Bernardo. O ósmej wieczorem naoczni
88
świadkowie zauważyli jak przedmiot przeleciał z północy na południe o wszystkie światła w mieście zgasły. Zaciemnienie trwało przez kilka minut, po których wszystko powróciło do normy.
Kiedy ta informacja, zrelacjonowana w wychodzącym w Salta El Tribuno dotarła do centrali APRO wywołała skojarzenia; to było bardzo podobne do czegoś co zbadaliśmy wcześniej. Przeszukałam segregatory wydanych Biuletynów APRO szukając podobnego wydarzenia. W wydaniu z września 1953 roku znalazłam to czego szukałam. Niesamowite błyski jasnego żółtego światła wzdłuż środkowych wideł rzeki Kaweah w pobliżu Moro Rock Kalifornia, zdumiały mieszkańców i urzędników parku narodowego Sequoia Kings. Dyrektor parku E. T. Scoyen oznajmił prasie, że zjawiska zdarzały się cztery noce pod rząd w ciągu tygodnia poprzedzającego 24 lipiec 1953 roku. W nocy 24 Scoyen osobiście zaobserwował dziwny widok. Siedząc na tarasie swojego domu w Ash Mountain, został zaskoczony przez smugę żółtego światła, które rozjaśniło kanion w pobliżu Moro Rock. Światło wydawało się przemieszczać z północy na południe z bardzo dużą szybkością. Około dziesięciu sekund później ogromna żółta kula, która wydawała się Scoyenowi mieć około tysiąca stóp średnicy, uniosła się z tego punktu. Inne osoby doniosły o obserwacjach podobnych błysków w poprzedzający ten dzień wtorkową, środową oraz czwartkową noc. Niektórzy ze świadków powiedzieli, że światła wydawały się mieć kule na przedniej części, wszyscy z nich byli zgodni co do ich żółtego koloru oraz kierunku podróży. Fern Gley, telefonistka z centrali w Ash Mountain, dodała informację że wszystkie przyciski na jej tablicy rozdzielczej zostały tajemniczy sposób uderzone podczas błysków w piątkową noc. Scoyen wykluczył eksplozje czy meteory z powodu regularności pojawiania się jak również przez okoliczność, że przedmioty wydawały się być nisko i nie wydawały żadnego dźwięku.
Trzeci incydent obejmujący widoczną ingerencję wyposażenia elektrycznego miał miejsce 17 sierpnia 1959 roku, kiedy pracownicy elektrowni w Uberlandii, Brazylia, doświadczyli nie dającej się wyjaśnić awarii zasilania. Sprawozdanie o tym prawdopodobnie nie zostałoby przedstawione APRO przez dosyć długi okres czasu, jeżeli teoria o wrogim nastawieniu UFO nie zostałaby poważnie rozważana. Po wydarzeniu w Itaipu, które również obejmowało awarię zasilania, Dr. Fontes oraz Ja zaczęliśmy rozważać możliwe przewidywania przyszłych działań dokonywanych przez pasażerów UFO. Tak jak nakreśliłam w poprzednim rozdziale, były oznaki, że zdolności naszych linii obronnych, broni i transportu, były dokładnie badane przez nieproszonych gości. Podążając za wydarzeniami w Stanach Zjednoczonych z fali z 1957 roku, jak również tych z Brazylii z wczesnych miesięcy 1958 roku, zaczęłam szukać obszarów w których wyraźne rozpoznanie wojskowe nie zostało skompletowane. Jest dobrze znanym faktem, że w dodatku do baz wojskowych agresor uwzględnia podstawowe potrzeby ofiary, takie jak źródła wody i energii elektrycznej. Przed latem 1959 roku dyski udanie zatrzymywały samochody, ciężarówki i samoloty. Jednakże, według naszej wiedzy, one nigdy nie spowodowały unieruchomienia silnika parowego czy dislowskiego. Zasugerowałam Dr. Fontesowi, że pociągi, tamy, śluzy i elektrownie prawdopodobnie byłyby celem dla przyszłych odwiedzin UFO – oraz że wojskowe i geograficzne rozpoznanie całej planety zostało przedsięwzięte, nie będzie one kompletne dopóki nasze zasoby wody i energii nie zostaną przedstawione na mapie.
W liście komentującym moje prognozy, Fontes stwierdził, że widocznie trafiłam w cel w moich przypuszczeniach – on właśnie otrzymał szczegóły doniesionego rozpoznania przez UFO elektrowni w Minais Gerais, Brazylia. W nocy 17 sierpnia 1959 roku, na stacji w Uberlandia wyłączyły się nagle cztery automatyczne zworniki, wyłączając równocześnie energię trafiająca do wszystkich magistrali. Zdumieni technicy na stacji pospiesznie sprawdzili swoje instrumenty ale odkryli, że nic nie jest niewłaściwe – problem musiał mieć miejsce w magistralach energetycznych albo w czterech podstacjach. Zanim główny inżynier mógł zadzwonić do podstacji za pomocą telefonu na baterie, jego telefon zaczął dzwonić. Dzwoniący z podstacji znajdującej się około czterdziestu pięciu mil od elektrowni doniósł, że wszystkie zworniki w jego stacji zostały rozłączone równocześnie. Doniósł on również, że “latający talerz” przeleciał na górze dokładnie wtedy gdy zworniki się wyłączyły. Po otrzymaniu ostrzeżenia dotyczącego picia w pracy, technik powiedział swojemu przełożonemu, że on dowie się o tym wkrótce osobiście, ponieważ przedmiot podążał zgodnie z międzymiastowym przewodem elektrycznym i zmierzał do głównej stacji.
Szef w głównej stacji elektrowni osobiście włączył automatyczne zworniki – przekręcił on dwa i nic się nie wydarzyło; przekręcił trzeci i wszystkie trzy wyłączyły się automatycznie ponownie. W tym momencie dało się słyszeć krzyki na zewnątrz budynku. Elektrownia znajdowała się na wzgórzu wznoszącym się ponad dolina Uberlandia. Cała dolina była oświetlona przez niesamowitą poświatę pochodzącą z bardzo jasnego przedmiotu znajdującego się na wysokim poziomie na niebie. Zbliżał się do głównej stacji z dużą szybkością, przedmiot podążał drogą wzdłuż linii międzymiastowej łączącej podstację, która właśnie raportowała o tym, ze stacją główną. UFO cicho przecięło niebo ponad stacją i znikło za horyzontem; od tego momentu zworniki włączyły się automatycznie i wszystko wróciło do normy. Czas pomiędzy dwiema obserwacjami wynosił dwie minuty, odległość pomiędzy dwoma miejscami w przybliżeniu czterdzieści pięć mil a szybkość obiektu około tysiąca pięciuset mil na godzinę. Analiza wydarzenia wskazywała, że przedmiot nie miał kształtu odrzutowca albo innego samolotu, oraz że jego prędkość była o wiele większa aniżeli ta odrzutowców bojowych w Brazylii.
89
Prawdopodobieństwo, że przedmiot mógł być meteorem musiało zostać odrzucone z powodu jego oczywistej szybkości i wielkości ( zbyt powolnej). Doszliśmy do wniosku, że przedmiot był faktycznie niekonwencjonalnym przedmiotem powietrznym pod inteligentną kontrolą.
Rok 1959 zakończył się z niewielką ilością wybitnych obserwacji. Jednakże, obserwacja Gilla nadal wywoływała wiele komentarzy pomiędzy badaczami UFO. W styczniu Pan Norris poinformował mnie, że oficjele z Sił Powietrznych (RAAF-u) powiedzieli Ojcu Gillowi, że zaobserwował on jedynie wyjątkowo jasne planety, ale przyznali się, że nie mogli wyjaśnić ogromnego statku który zaobserwował on w bliskim zasięgu. Oczekiwaliśmy jakiegoś rodzaju zaprzeczenia, a w przypadku duchownego byliśmy pewni że żadna poczyniona próba, nie rzuci odbicia na jego uczciwości. Dlatego to musiało być “błędne zrozumienie” konwencjonalnych przedmiotów – planet. Zaskakujące, ale całkowicie śmieszne.
O 10:05 wieczorem 13 sierpnia 1960 roku, Clarence Fry, zastępca szeryfa i strażnik w więzieniu w Red Bluff w Kalifornii, zaobserwował owalny, bladożółty rozpromieniony przedmiot, z iskrzącym na każdym końcu czerwonym światłem oraz kwadratowymi białymi światłami wzdłuż jednej ze stron, przesuwający się z zachodu na południowy zachód. Później, o 11:45 policjanci na patrolu na autostradzie Stanley Scott i Charles Carson, znajdując się w wozie patrolowym około osiemnaście mil od na północ od Red Bluff zauważyli podobny ( albo ten sam) przedmiot we wschodnim sektorze nieba. Przedmiot, który wydawał się unosić pomiędzy 200 a 1000 stóp ponad ziemią, czasami poruszał się do góry i na dół, obracając powoli rozległym czerwonym promieniem światła. Policjanci na patrolu uganiali się jeżdżąc w górę i w dół wiejskich dróg próbując dostać się bliżej niego. Oszacowali oni swoją bliskość wobec niego jako mniejszą aniżeli dwie mile kiedy po raz pierwszy zobaczyli przedmiot. Kilkoro innych, łącznie z Fry`em i niektórymi więźniami, z którymi maszerował on na przednich schodach więzienia, również zaobserwowali obiekt. O 1:45 nazajutrz wydawało się, że do przedmiotu zbliżą się od południa podobny obiekt, po czym obaj znikli na wschodnim horyzoncie.
Dane, które ujrzały światło później były następujące: Policjanci na patrolu doświadczyli nadmiernych zakłóceń radiowych podczas obserwacji. Scott w podpisanym oświadczeniu dla APRO zrelacjonował, że były całkowite zakłócenia radiowe na ich oraz innych częstotliwościach trwające jakieś czterdzieści pięć minut, około dwóch godzin przed zobaczeniem przez nich obiektu. Po obserwacji Scott i Carson wysłali alarm radiowy. Trzej zastępcy szeryfa którzy usłyszeli alarm zobaczyli przedmiot i rozpoczęli za nim pogoń, ale wkrótce zostali wyprzedzeni. Wychodzący w San Francisco Chronicle doniósł, że urzędnik Sił Powietrznych z którym skontaktowała się gazeta powiedział, że był przekonany, że coś zostało zaobserwowane, ale że to “wydawało dźwięki bardziej jak coś wyprodukowanego na Marsie aniżeli rządowy produkt.”
Scott, w rozmowie telefonicznej ze mną odbytej 19 sierpnia, że został poinformowany przez personel stacji radarowej w Red Bluff, że przedmiot został tam wyselekcjonowany na radarze, po tym jak wysłał on alarm radiowy. Kilka dni później major Malden, dowódca stacji w Red Bluff powiedział, że ich radar nie wykrył przedmiotu. Późniejsze oficjalne wytłumaczenie Sił Powietrznych było takie, że przedmiot zaobserwowany przez Scotta, Carsona i innych, który wydawał się być ogromny, promieniujący, z fragmentami przypominającymi zapalone iluminatory na jego stronie, oraz z przesuwającym się promieniem światła na jednym z końców, był zaledwie załamaniem światła gwiazdy Aldebran i/albo planetą Mars.
Jest ważne do zauważenia, że zarówno Mars jak i Aldebran nie wzeszły podczas dwóch godzin obserwacji, oraz że kiedy obiekt był w zasięgu wzroku wykonywał znaczne manewry oraz pokazywał się na dużej części wschodniego nieba. Szanowany astronom zauważył, że astronomiczne załamania nie są większe aniżeli rzedu pół stopnia, nawet na horyzoncie. Inny fakt: obserwatorzy donieśli, że noc była jasna z temperaturą około osiemdziesięciu stopni (Fahrenheita). Scott doniósł, że księżyc wznosił się ponad wschodnim horyzontem kiedy on i Carson oglądali przedmiot na wschodzie. Księżyc nie wykazywał żadnej anomalii, negując w ten sposób prawdopodobieństwo, że obiekt był zwykłym zniekształceniem światła od jakiegoś ciała astronomicznego. Wytłumaczenie Sił Powietrznych jest całkowicie bez fundamentów. To jest “wytłumaczenie” – nic więcej; to “wyjaśnia” – ale to nie identyfikuje.
Dwa dni przed tym wydarzeniem, pewne najbardziej sensacyjne miało miejsce w Boulder, Kalifornia. Naszą pierwszą informacja o nim był wycinek z gazety, przez co skierowaliśmy bardzo kompetentnego członka APRO w teren, żeby wykonała całkowite badanie. Brownlow V. Wilson pisywał do Biuletynu i Pan Lorenzen oraz Ja omawialiśmy z nim przy kilku okazjach aspekty sytuacji UFO. Jeżeli obserwacja miała miejsce, Wilson byłby pierwszym który zrobiłby jej rozstrzygnięcie. To są jego odkrycia:
Ray Hawks z Boulder pracował na traktorze w odosobnionym kanionie Left Hand, na zachód od Boulder. Usłyszawszy stłumioną eksplozję, która wydawała się pochodzić z powyżej, popatrzył w górę i wkrótce okrągły przedmiot opadł pionowo z chmury, zatrzymując się około 650 stóp daleko oraz jakieś 200 stóp ponad ziemią. Kiedy się zatrzymał przedmiot trząsł się niewiele, tak jak trzęsie się moneta kiedy jest rzucona na stole. Hawks zauważył, że przedmiot wyglądał niczym dwa wklęsłe dyski połączone razem, i był mniej więcej w jednej piątej tak głęboki jak jego średnica. Dysk nie był lśniący; miał raczej apatyczny szary kolor. Dookoła jego obwodu oraz wewnątrz niewielkiej krawędzi znajdowała się seria lśniących płyt metalowych z niewielka szparą
90
pomiędzy każdą z nich, która mogła być widziana na dolnej powierzchni kiedy przedmiot opadał, oraz na wyższej krawędzi kiedy zaczął spoczywać w powietrzu.
Hawks stał się świadomy przerywanego brzęczenia podobnego do silnika elektrycznego z fazą i przerwą, który wydawał się pochodzić z wnętrza dysku. Jedna z płyt sączyła “wspaniały niebieski” dym. Hawks ze zdumieniem obserwował, że płyta wydzielająca dym zaczęła cofać się do wnętrza przedmiotu, “dokładnie tak jakby mógł Pan przechylić przednią szybę samochodową przed zabraniem jej do wnętrza pojazdu”. Na miejscu płyty mogła zostać dostrzeżona wydłużona dziura. Następnie zauważył on coś co wydawało się być nową płytą, która została wprowadzona na miejsce od wewnątrz i wyraźnie usłyszał on trzask na końcu operacji. Przerywane brzęczenie zwiększyło swoją intensywność, dopóki nie “wzrosło o całą oktawę” i nie osiągnęło bardzo wysokiego tonu. W tym stadium dysk wydawał się być otoczony przez jakiegoś rodzaju migotające pole, które było podobne do fal cieplnych. Potem dysk nagle wystartował pionowo z bardzo dużą szybkością i znikł z pola widzenia.
Kiedy Hawks po raz pierwszy zobaczył UFO, pracował załadowując szuflą przyczepę na jego traktorze; kiedy dysk nadszedł bliżej, silnik zatrzymał się. Pomyślał, że będzie kontynuował operację ładowania, dopóki wszystko nie zostanie załadowane, po czym sprawdzi co spowodowało zatrzymanie silnika. Sięgnął na dół, żeby wystartować jego silnik, ale starter nie działał. Hawks powiedział, że nie był wystraszony oraz że dysk poświęcił tylko około piętnastu minut na cała operacje.
Później, kiedy Hawks powrócił w ten sam obszar ( po tym jak obserwacja została upowszechniona w miejscowych gazetach), został zaskoczony, odkrywając tam helikopter Sił Powietrznych. Pułkownik i major wyszli podczas gdy kapitan pozostał w helikopterze. Po krótkiej rozmowie pułkownik poprosił go żeby powiedział gazetom, że spodek powróci ponownie dwudziestego. Hawks odmówił, twierdząc że ludzie pomyśleliby że zwariował. Pułkownik powiedział, że taka wypowiedź pomoże zapobiec panice.( Taka sugestia mogłaby służyć określonemu celowi. W innych przypadkach, kiedy świadkowie mówili że oni oczekują na spodki mające przybyć w określonym terminie, ich oryginalne obserwacje zostały odrzucone jako prawdopodobne żarty kiedy spodki nie zdołały się pojawić. Czy albo nie te “przepowiednie” zostały zasugerowane przez personel Sił Powietrznych, tego nie wiemy, ale zeznanie Hawks`a wskazuje, że co najmniej raz ta metoda dyskredytowania obserwacji została użyta, a zatem mogła zostać użyta również wcześniej.)
Pomimo iż rok 1960 oraz 1961 nie dostarczyły wielu obserwacji UFO, miały miejsce niektóre interesujące wydarzenia skłaniające do zdyskredytowania oficjalnych komunikatów. Powtarzające się negowanie obserwacji przez “ odpowiedzialne osoby” ( takie jak astronomowie), jest starą podporą “wyjaśniaczy.” “Zaintrygowani eksperci” to pewien artykuł który ukazał się 30 maja 1961 roku w wychodzącym w Melbeurne Sun, opisujący fantastyczną obserwację na australijskim niebie dokonaną przez kompetentnych obserwatorów:
“Fotografia zaobserwowanego dziwnego jarzącego się niebieskim światłem przedmiotu na nocnym niebie w pobliżu Gundagai w tym tygodniu; jest łamigłówką dla astronomów. Fotograf był wśród pięcioosobowej grupy, która utrzymywała przedmiot w zasięgu wzroku przez więcej aniżeli dwie godziny. W pewnym stadium obiekt powoli zaćmił około czterech piątych tego obszaru, jak gdyby prosta czarna zasłona została przeciągnięta w poprzek.
Szeregowy marynarki wojennej, Stephen King, elektryk, wykonał cztery minutowe ekspozycje przy pomocy wysokiej jakości aparatu fotograficznego. “To było pięć razy jaśniejsze aniżeli jakakolwiek gwiazda”, powiedział później. Członkowie obserwującej grupy zgodzili się jednomyślnie, że to co oni widzieli nie było planetą, księżycem, balonem pogodowym albo “pomocowym” samolotem.
Astronomowie w obserwatorium na górze Stromlo nie byli w stanie rozwiązać tajemnicy. Dziwny przedmiot został zauważony 7 maja, kiedy King oraz pozostała czwórka wracała do HMAS Harman20 w pobliżu Canberry, z Melbourne. Wszyscy są zaliczani do stanu liczebnego marynarki wojennej; King powiedział, że po raz pierwszy zauważyli poświatę o 4:20 rano, kiedy znajdowali się około dziesięciu mil od Gundagai na Yass Road. Po raz ostatni widział on to o 6:25, zanim oni dotarli do Canberry. King powiedział, że nie doniósł że wykonał fotografie, ponieważ myślał, że nie zostanie to potraktowane poważnie.
Zabrał negatyw do profesjonalnego fotografa w Canberze, który wykonał odbitki. To co pokazywały fotografie wywołało zdumienie w kręgach naukowych. King oraz jego współ obserwatorzy byli zaskoczeni, że odbitki pokazywały trzy oddzielne rozpromienione obszary, dziwnego kształtu oraz nieregularnego, odmienny od tego którzy oni widzieli. Jednakże fotograf – dobrze znany w Canberze z komercyjnego punktu widzenia – zbadał negatywy pod potężnym mikroskopem. Kształt zgłoszony przez piątkę – zasadniczo okrągły z “nosem” powodującym wskazywanie ku ziemi – pojawił się wówczas.
“To nie jest żaden związany z tym błąd – to jest tam na filmie”, powiedział fotograf.
Współpracujący z rządem Nowej Południowej Walii astronom Pan Robertson powiedział, po zobaczeniu fotografii: “Nie wiem czym to mogło być. W ogóle nie mogę tego wyjaśnić.”
91
Oczywiście tutaj, astronom z inteligencją i pokora musiał przyznać, że nie wie on wszystkiego. Pokrzepiające.
To wydarzenie zostało w pełni opisane wraz z fotografią, w wydaniu z lipca 1961 roku Australian Flying Saucer Review, oficjalnym periodyku australijskiego biura latających spodków, mądrze redagowanym przez Petera E. Norrisa z Melbourne, Andrew Tomasa z Brighton-le Sands oraz Carla Lehmanna z Brisbane – wszyscy to kompetentni, wnikliwi ludzie, którzy zbadali i opublikowali kilka najlepszych dowodów na poparcie rzeczywistości UFO.
Kilka zaskakujących informacji zostało zawartych w regularnym sprawozdaniu pochodzącym od wenezuelskiego reprezentanta APRO Horacio Gonzalesa Ganteaume. We wrześniu 1961 ogromna “kula ognista” manewrowała ponad łodzią pięciu wędkarzy, w południowej części jeziora Maracaibo. Wędkarze, przestraszeni poza ich rozum, rzucili się wody i popłynęli do brzegu. Czworo z nich zdołało dotrzeć do brzegu, ale piąty się nie pojawił. Osoby te przysięgały że oni “nigdy nie widzieliśmy w naszym życiu czegoś takiego.”
O 10 rano w poniedziałek 22maja 1961 roku, jajowaty obiekt w kolorze aluminium leciał cicho ponad poskręcanymi wzgórzami Santa Teresa del Tuy, sześćdziesiąt kilometrów od Caracas i wylądował na wzgórzu w pobliżu obszaru robót ziemnych w obszarze Paraiso del Tuy. Przedmiot został zaobserwowany przez więcej aniżeli dwudziestu ludzi, między innymi inżynierów, topografów oraz oficera policji. Powiedzieli, że tkał on ścieżkę w i poza wzgórzami, unikając drzew i lecą z niewielką szybkością. Zatrzymał się w powietrzu ponad odcinkiem “ nieustraszonej” łąki. Jeden z obserwatorów, Dr. Rino del Negro, wskoczył do swojego łazika i podążył za droga przedmiotu, uchwycił w samą porę tylko taki widok jak uchylenie się obiektu za pagórkiem. Kiedy dotarł on do zakrętu na drodze, zauważył startujący przedmiot, który znikł ponownie za jakimiś wzgórzami w dalszej odległości. Kiedy dotarł w to miejsce później, został zaskoczony odkrywając, że wysoka “nieustraszona” trawa została spłaszczona ku ziemi w z grubsza biorąc okrągłym obszarze mającym około sześćdziesięciu stóp średnicy. Odpowiadając na pytania zadawane przez Ganteaume wskazał, że poprzedniego dnia zostały zobaczone trzy podobne przedmioty w trakcie przemierzania tej samej trasy. Vicario Dante, zakładowy topograf oraz były porucznik w korpusie przeciw samolotowym, też widział przedmiot. Powiedział on Ganteaume, że nie był to żaden samolot, helikopter, balon, ani inna znana maszyna latająca, oraz wydawał się poruszać w jakiegoś rodzaju białej chmurze z zamazanymi krawędziami.
Sa tutaj wszystkie bardzo interesujące szczegóły, ale wydarzenie to jest tylko jednym z setek podobnych przypadków znajdujących się w dokumentach APRO. Jednakże jeden szczegół sprawia, że wydarzenie to staje się wybitne. Ganteaume znalazł i zbadał spłaszczoną trawę; sfotografował obszar a dalsze badania wykazały że korzenie trawy wyglądały tak jakby zostały spalone. Proszę pozwolić przypomnieć sobie przypadek harcmistrza z West Palm Beach, w którym badania laboratoryjne wykazały że korzenie traw nad którymi miało unosić się UFO zostały spalone, podczas gdy źdźbła traw wydawały się być w normalnym stanie.
Specjalny raport od Ganteaume obejmuje przypadek Adolfo Paolino Pisaniego, rządowego topografa z Meridy, Wenezuela. W styczniu 1961 roku jadąc wzdłuż autostrady andyjskiej z La Victoria do El Vigia; mógł on widzieć rozciągającą się przed nim autostradę; niebo było jasne. Świadomy zbliżającej się z tyłu ciężarówki, skierował on swojego łazika z autostrady żeby pozwolić się jej wyprzedzić. Nagle błyszczący metaliczny dysk wyglądający na zrobiony z wypolerowanej niebieskiej stali opadł nagle z niewiarygodną szybkością i przeleciał niebezpiecznie blisko maski ciężarówki. Przedmiot uniósł się natychmiast ku niebu został stracony z zasięgu wzroku. To wstrząsnęło Pisanim, jednakże, kiedy dysk unosił się ponad ciężarówką pojazd również uniósł się o kilka stóp w powietrze i skierował się w kierunku przedmiotu. Na szczęście była tam piaszczysta ławica na którą przewróciła się ciężarówka przez co pojazd znalazł stosunkowo miękkie miejsce lądowania po tym jak się przekręcił a jego koła były w powietrzu. Kierowca był jedynym pasażerem i wydobył się z niej z nieznacznymi zadrapaniami oraz szokiem nerwowym. Oboje udali się żeby sprawić ponowne postawienie ciężarówki na kołach.
Szczegóły tego przypadku były utrzymywane w tajemnicy przez wenezuelską gwardię narodową i przez Pisaniego, który nie chciał jakiegokolwiek rozgłosu z powodu zwykłego strachu przed ośmieszeniem. Przekazał jego szczegóły swojemu kuzynowi Dr. C. E. Paolini Pisaniemu oraz Dr. Franco Puppo Leonowi, obaj byli prawnikami z Caracas. Ponieważ wywarł na nich wrażenie stan zdenerwowania Pisani`ego oraz potencjalnie niebezpieczne aspekty wydarzenia, oraz znając zainteresowania Ganteaume i działalność związaną ze zjawiskiem UFO, pozwolili oni Ganteaume, żeby zrobił raport przeznaczony do wiadomości publicznej.
Jednym z wydarzeń z 1961 roku, które zwróciło uwagę APRO oraz które później zostało zbadane dotyczyło obserwacji dużego, w kolorze szarym, dyskokształtnego przedmiotu, który unosił się na południe od centralnego portu lotniczego stanu Utah w pobliżu Salt Lake City 2 października. Coś co zaczynało się jako rutynowy start dla Waldo J. Harrisa, pilota z Salt Lake City, okazało się być jednym z najbardziej ekscytujących i najbardziej kłopotliwych wydarzeń w jego życiu. W południe Harris przygotowywał się do startu kiedy zobaczył obiekt na południu. Najpierw pomyślał on, że był to inny samolot i został zaskoczony, że przedmiot ciągle znajduje się na tej samej pozycji kiedy znalazł się on w powietrzu. Zaciekawiony, zmienił swój kurs i leciał w kierunku czegoś
92
co wydawało się być dużym dyskiem unoszącym się kołyszącym ruchem na wysokości pomiędzy 6500 a 7000 stóp. Harris nadał przez radio do portu lotniczego, że zobaczył on coś co jak myśli jest “latającym talerzem” i podąża ku niemu żeby mieć lepszy widok. Ocenił odległość pomiędzy sobą i obiektem na około pięć mil. Siedmioro innych osób na ziemi również widziało przedmiot. Jeden z nich, Virgil S. Redmond, właśnie wylądował swój samolot i doniósł, że przedmiot nie znajdował się tam kiedy podchodził on do swojego lądowania. Pozostała szóstkę obserwatorów tworzyli Pan i Pani Jay Galbraith, pracownicy obsługujący port lotniczy; Clyde Card oraz Duane Sinclair którzy przygotowywali się do swojego lotu; Robert Butler, pracownik Ute Aeromotive zlokalizowanego w bazie; oraz Russ Woods, pewien pracownik portu lotniczego.
Wszyscy używali lornetek i zgodzili się, że przedmiot unosił się ruchem wahadłowym i był podobny do sterowca do czasu; kiedy ruszył osiągając fantastyczną szybkość. Tymczasem Harris usiłował się zbliżyć. Kiedy on zbliżył się do niego zrozumiał, że źle osądził wysokość przedmiotu, ponieważ wynosiła ona na oko sześć tysięcy stóp. Podążał on w jego kierunku i otrzymał dobry widok górnej części obiektu, ponieważ przechylił się on ku niemu wyraźnie zarysowując swoją sylwetkę naprzeciw południowych gór.
Po otrzymaniu wstępnego sprawozdania, zadzwoniłam do Harrisa. Rozmowa była bardzo informacyjna; obejmowała szczegóły kilku faktów nie opublikowanych w gazetach, łącznie z tym że przedmiot wyglądał na “wysadzane piaskiem” aluminium. Nie było żadnych chmur ani naziemnych oparów, widoczność była doskonała. Sądząc na podstawie rzeczywistej odległości od wzgórz na południu, to przedmiot znajdował się jakieś pięć mil od miejsca w którym został pierwotnie zauważony, oraz że podążał on zanim w granicach trzech mil zanim obiekt się oddalił. Jego odlot był dziwny: rozpoczął pionową wspinaczkę po czym podążył na południe. Wydawał się mieć około pięćdziesięciu stóp średnicy i pięć do dziesięciu stóp grubości w centrum. Nie było żadnych wysunięć, iluminatorów, skrzydeł, etc., miał on wygląd przypominający dwa połączone razem obręczami półmiski. Harris podążał za spodkiem gdy tylko rozpoczął się jego lot i zaobserwował jak nagle zatrzymał się on i unosił się w miejscu prawie bezpośrednio w punkcie ponad jeziorem Omni; po czym ruszył prosto w górę i zaczął podążać na zachód z niezmiernie szybkim tempem prędkości i znikł w ciągu kilku sekund. Podczas pogoni Harris utrzymywał komunikację zarówno z centralnym portem lotniczym Utah jak i z portem lotniczym Provo. W dodatku, przekazywał on informację do wieży federalnego stowarzyszenia lotniczego znajdującej się w miejskim porcie lotniczym w Salt Lake City.
Kiedy rozmawiałam z Harrisem większość furii już była skończona, a wychodzący w Salt Lake City Deseret News and Telegram opublikował opinię Pentagonu na temat obserwacji. Jak zwykle, rzecznik kontyngentu Sił Powietrznych w Pentagonie nie został nazwany a wniosek był jednoznaczny i znajomy: Harris zobaczył albo balon badawczy albo planetę Wenus. W reakcji na to wytłumaczenie gazeta zacytowała oświadczenie Harrisa; były to słowa doświadczonego, kompetentnego pilota który zgłosił w dobrej wierze swoja obserwację niekonwencjonalnego przedmiotu latającego. Po wskazaniu, że przedmiot był szarym, dyskokształtnym, poruszającym się przeciw wiatrom obiektem, etc., Harris powiedział, “Mogę podobnie porozmawiać z tym rzecznikiem z Pentagonu.”
Dowód przeciwny dokonanemu przez Siły Powietrzne wytłumaczeniu obserwacji Harrisa nadszedł z samego biura meteorologicznego Stanów Zjednoczonych. W wydaniu z 3 października wychodzącej w Salt Lake City Tribune, opisując obserwację biuro meteorologiczne oznajmiło, że wiejące wiatry przemieściły na bok balon pogodowy o 10 rano ( dwie godziny przed obserwacją), kiedy został zmierzony czas robiły to z prędkością dwóch mil na godzinę, od południowego wschodu. Jeżeli przedmiot byłby balonem, to poruszałby się w kierunku portu lotniczego, a nie daleko na południe a potem na zachód. Opis fizycznej pozycji przedmiotu w stosunku do południowego horyzontu, dementuje wytłumaczenie Wenus.
Harris został w końcu przepytany nie tylko przez wywiad Sił Powietrznych, ale również przez dwóch komandorów marynarki wojennej oraz kilkoro pomniejszych oficerów z Dwunastego Oddziału Rejonu Wywiadu Marynarki Wojennej z San Francisco, którzy przylecieli do Salt Lake City żeby go przepytać. Nie było żadnego ośmieszania ani lekkomyślności; oni powiedzieli jemu że uważali, że przedmiot był prawdziwy. Dla mnie nie była to żadna informacja, ponieważ wiedziałam od w przybliżeniu czterech lat, że zarówno armia jak i marynarka wojenna kontynuują swoje własne badania UFO.
Dane zebrane w latach 1960 i 1961 poparły moje twierdzenie że ta ignorancja i strach odgrywają dużą część w tym oszustwie. Być może nie chcą “wyjść na zewnątrz na krawędzi” i poczynić określone oświadczenie o czymś tak fantastycznym jak UFO. Mogłoby zostać przyjęte jako sensowne nastawienie za wyjątkiem związanego z tym możliwego niebezpieczeństwa – nie tylko od dysków ale bardziej od filozofii strachu, który wygeneruje takie nastawienie.
Publikacje często robią błędy prosząc o odpowiedzi niewłaściwych ludzi. Dziwny przedmiot jest obserwowany na niebie. Kiedy myślimy o niebie, myślimy o astronomii i astronomach, więc pytamy astronoma. Ale jaki jest jego zakres odpowiedzialności? Jest on obeznany z niebem i ciałami niebieskimi takimi jak planety, meteory i gwiazdy. Ale czy ma on kwalifikacje, do identyfikowania niekonwencjonalnych przedmiotów powietrznych? Logiczną odpowiedzią, którą może on nam dać jest ta, czy lub nie przedmiot jest w swej naturze astronomiczny.
93
Jeżeli jest on uczciwy i posiada jakąś pokorę, to chętnie przyzna się, że nie jest w stanie zidentyfikować tego, albowiem jest to w zakresie jego wiedzy niemożliwe do zidentyfikowania. Jeżeli zapytamy przedstawiciele wojska to zinterpretuje on obserwację w zakresie jego własnej wiedzy o konwencjonalnych samolotach, a jeżeli przedmiot będzie szybko poruszającym się światłem czy “kulą ognia” będzie on myślał o przedmiotach astronomicznych i “wstępnie” zidentyfikuje przedmiot jako pochodzenia astronomicznego. Zatem powracamy do astronomii a tym samym ponownie do starego błędnego koła. Krążymy w kółko i w kółko –
Amerykańskie społeczeństwo zostało w rażący sposób wprowadzone w błąd, ponieważ nie zdołało otrzymać dostatecznych opinii dotyczących tajemnicy. Dlaczego przyzwoity obywatel jest publicznie piętnowany jako niekompetentny czy kłamca, ponieważ zobaczył on coś co jest rzeczą niezwykłą? I kto posiada kwalifikacje, żeby go tak oznaczyć? Nienazwany rzecznik w wojskowym uniformie? Tak wiele razy słyszałam jak sceptycy mówią, “On powinien wiedzieć – jest on w Siłach Powietrznych i on mówi że oni nie istnieją!” Ale, kim on jest? Za większością oficjalnych komunikatów dotyczących UFO nie podążają żadne nazwiska. Wojskowy “obserwator” poddany psychologicznemu “byciu niewierzącym” ponieważ nowy pomysł groziłby niewielkiemu bezpieczeństwu jego własnego najbliższego świata? Grając role zwierzchnika najświetniejszych i najszybszych na świecie samolotów, nie chce uwierzyć że są materialne maszyny na niebie nad nim, sprawiające że jego własne pojazdy wyglądają porównawczo przy nim niczym trycykle? Czy to jest człowiek w służbie wojskowej z konieczności odpornej na blokady emocjonalne, który powstrzymuje się od dawaniu wiary we właściwe obserwacje kolegów, którym powierza swoje własne życie?
Rozmawiała z wieloma pilotami Sił Powietrznych, którzy nie widzieli UFO i ośmieszali pomysł że one istnieją albo że mogą one być pochodzenia międzyplanetarnego, jeżeli istnieją. Rozmawiałam również z wieloma pilotami Sił Powietrznych oraz Marynarki Wojennej którzy zobaczyli UFO i zostali co do niego przekonani przez to co widzieli oni swoimi własnymi oczyma; nie wierzyli oni przed ich doświadczeniami, ale zostali do tego przekonani przez wagę dowodu który pojawił się przed ich własnymi oczyma. Obie grupy noszą mundury ich kraju i są najlepszymi na świecie – inteligentnymi, dobrze wyszkolonymi, obiektywnymi obserwatorami. Która grupa ma rację, a która jest w błędzie?
Wojskowy nie jest w stanie wykonać obiektywnej oceny UFO przez swoje własne przeznaczenie. Siły Powietrzne obciążone są obroną tego kraju przez atakiem z powietrza; obejmuje to nadzór nad produkcją ich samolotów oraz szkolenie kompetentnych pilotów którzy ich będą używać. Stanąwszy twarzą w twarz z pojazdem powietrznym, z którym prawdopodobnie nie będzie on mógł sobie poradzić, jest łatwiejszym dla człowieka z Sił Powietrznych żeby przyjąć, że było to tylko złudzenie albo zjawisko atmosferyczne – takie założenie pozwala przynajmniej na znalezienie sobie jakiegoś tymczasowego komfortu w “rozwiązaniu” pewnego nierozwiązywalnego problemu. Podobnie astronom, który zostanie postawiony wobec danych wskazujących, że inne inteligencje mogą przemierzać kosmos i wiedzieć dużo więcej wszechświecie aniżeli on, może stwierdzić, że jest stosownym ( chociaż intelektualnie nieuczciwym) odrzucić materiał dowodowy. To, jak sądzę, jest częścią tego co wydarzyło się w tajemnicy niezidentyfikowanych obiektów latających. Fakty zostały wyrzucone, zarówno przez wojsko jak i społeczeństwo, w przysłudze fałszywego bezpieczeństwa.
Ostatnio otrzymałam list od człowieka, od którego zostało przyjęte specjalistyczne zeznanie naocznego świadka dotyczące wypadku lotniczego. Zapytywał mnie dlaczego, w takim razie, jego zeznanie jako biegłego świadka nie zostało zaakceptowane kilka lat później w ocenie obserwacji UFO. Powiedział, że UFO było przez niego obserwowane przez kilka minut, zostało “zidentyfikowane” jako przedmiot konwencjonalny. Nie mogłam dać temu człowiekowi całej odpowiedzi; nie składa się ona jedynie ze słowa czy dwóch. To nie jest cenzura, to nie jest głupota, to nie jest ignorancja; to jest połączenie wielu elementów. Ale silnie wierzę, że problem UFO powinien zostać zabrany z rąk Sił Powietrznych i zostać przekazany grupie kompetentnych naukowców cywilnych którzy nie mają żadnego topora do naostrzenia oraz żadnych barier emocjonalnych wobec idei o wyżej rozwiniętych istotach i takich samych samolotach. A ta grupa powinna zawierać kompetentnych psychologów.
13
Wzór i Jego Znaczenie
94
W 1958 roku Dr. Olavo Fontes z Brazylii zaoferował teorię wzoru, który odkrył on w rozległym ale dokładnym przeglądzie obserwacji UFO przez okres jedenastu lat. Fontes powiedział że UFO są wrogie, oraz że trwające jedenaście lat odwiedziny opadają ku wzorowi sugerującemu rozpoznanie wojskowe. W pierwszej chwili byłam powątpiewająca, prawdopodobnie na skutek mojego naturalnego uprzedzenia przeciw takiemu wnioskowi. Ale rozpoczęłam poszukiwania w segregatorach akt, i podążając z powrotem przez sprawozdania, APRO Biuletyny jak również inne periodyki badające UFO, raz za razem stawałam wobec braku “wzoru”. Od 1947 do 1950 roku był wyraźny brak jakiejkolwiek standaryzacji w sprawozdaniach.
Ale Fontes miał na to odpowiedź. Według jego teorii spodki rozpoczęły ich rozpoznanie w 1947 roku po eksplozjach urządzeń jądrowych na ziemi. Jak powiedział, dostrzegalny w ich obserwacjach zamęt w pierwszych latach był spowodowany brakiem przygotowania. Wysłali oni to co mieli w sensie statków badawczych – dyski, duże i małe; statki w kształcie cygara, duże i małe; kule z i bez pierścieni; pierścienie; podwójne pierścienie; etc. To było to co intrygowało tak długo cywilnych badaczy; dlaczego jest tyle różnych rodzajów? Kolory przedmiotów zmieniały się również; niektórzy przypuszczali że rozmaitość kolorów mogła być sposobem identyfikacji dla pasażerów inni teoretyzowali, ze kolory były bezpośrednio zutylizowane z różnymi systemami napędu.
Ale to nie była odpowiedź na moje pytania; wytłumaczenie Fontesa dotyczące nieobecności w standaryzacji w raportach było wiarygodne, ale Ja chciałam więcej. Moje poszukiwania zostały wynagrodzone przez historię z Look z 1 lipca 1952 roku. Artykuł, “Polowanie na latający talerz”, był poprzedzony mapą pokazującą koncentrację sprawozdań o latających spodkach. Wielka ilość obserwacji została wykonana w pobliżu albo ponad ważnych instalacji obronnych, według mapy, która została oparta na obserwacjach zebranych przez Siły Powietrzne aż do wczesnego roku 1952; wyraźnie dyski zajęły się ogólnym rozpoznaniem wojskowym Stanów Zjednoczonych w latach 1948 i 1950. Masa wczesnych obserwacji z 1947 roku wskazuje na przegląd geograficzny. Wtedy, jak się wyraził Fontes “ W 1952 roku rozpoczęły się operacje nowego rodzaju. Bardzo szczegółowe i metodyczne rozpoznanie naszych powietrznych i ziemskich linii obronnych stanowiło najważniejszą część nowego przeglądu.” Najbardziej pamiętnymi były z nich oczywiście tajemnicze przedmioty, które zostały zarejestrowane na ekranach radarów w pobliżu Waszyngtonu, Dystrykt Kolumbia – “Waszyngtońskie punkciki.”
W nocy 20 lipca 1952 roku rada w Międzynarodowym Porcie Lotniczym w Waszyngtonie wskazał w pobliżu obecność niekonwencjonalnych przedmiotów ponad miastem. Ryzy kopii gazet zostały oddane na opisy przedmiotów oraz furii, którą spowodowały one w całym kraju. Wszechogarniający strach spowodowany był pewnością że Rosjanie śmiało testują tajną broń ponad naszą stolicą. Inni powiedzieli, raczej z nadzieją, że były one naszymi własnymi rewolucyjnymi samolotami; ich nadzieje zostały wkrótce obniżone kiedy zostało wskazane, że przestrzeń powietrzna ponad Kapitolem, ograniczona nawet dla samolotów pasażerskich, nie jest prawdopodobnie miejsce dla naszych pląsów testowych.
Podczas jednej z tych spodkowych “inwazji” został przywieziony do szpitala w Waszyngtonie, Dystrykt Kolumbia, cierpiąc na szok. Miał wektorowany swój odrzutowiec w kierunku UFO i został dotknięty paniką kiedy jego system łączności nagle przestał działać. Siły Powietrzne były w pełni świadome tego co może oznaczać bliski kontakt z UFO – posiadali relacje z trzech samolotów marynarki wojennej, które miały podobny kłopot dwa lata wcześniej ponad Koreą Północną. Prawdopodobnie to było przyczyną, że odrzutowce nie zdołały dotrzeć w sama porę do Waszyngtonu żeby przechwycić UFO – nie było żadnej potrzeby żeby pozwolić zbyt wielu pilotom dowiedzieć się o związanym z tym niebezpieczeństwie.
Każdy rozmawiał o spodkach a zdenerwowanie wzrastało. Gazety doniosły, że Siły Powietrzne miały zaalarmować odrzutowce myśliwskie żeby przechwyciły i zestrzeliły dyski, na co rzecznicy Sił powietrznych odpowiedzieli, że odrzutowce otrzymały rozkaz przechwycenia ale nie zestrzelenia. W trakcie szczytu fali waszyngtońskiej fali generał Samford zwołał konferencję prasową i insynuował, że spodki nie były niczym co stanowiło by powód do powszechnych zmartwień; ochrzcił je on odbiciami od naziemnych świateł od zimnego powietrza wciśniętego pomiędzy warstwy ciepłego powietrza w wysokiej atmosferze. Teoria Menzela – znana inaczej jako teoria gorącego powietrza – została wprowadzona. Społeczeństwo było już dobrze indoktrynowane, przez pewien artykuł zajmujący się przy pomocy wyjaśnienia Dr. Donalda Menzela wytłumaczeniem pochodzenia spodków, ukazał się on w czerwcowym numerze Look. Środek uspokajający został spreparowany ( przez przypadkowe zdarzenie?) przed czasem i został udzielony niczego nie podejrzewającemu społeczeństwu. Ludzie uwierzyli – niektórzy z nich. Coś czego nie oni nie wiedzieli to że inwersja dostateczna do wytworzenia mocnych obrazów na ekranach radarowych nie zaistniała jakiejkolwiek nocy w trakcie odwiedzin Waszyngtonu. Zostało to później potwierdzone przez eksperta meteorologicznego Sił Powietrznych.21
95
Rok 1952 miał zarejestrowane dwa wydarzenia które weszły do historii UFO – pierwszą autentyczną fotografię UFO oraz pierwsze lądowanie, albo prawie lądowanie, UFO. Fotografie autorstwa fotografa Eda Keffela były najpierw opublikowane w brazylijskim magazynie O Cruzeiro. Zostały one wykonane ze znacznej odległości ponad oceanem w pobliżu Rio de Janeiro i pokazywały dyskokształtny przedmiot z niewielką kopułą na szczycie. ( Patrz Ryciny 1A-E.) Prawie lądowanie miało miejsce w gąszczu palemki w pobliżu West Palm Beach, Floryda, i był obserwowany przez D. S. Desvergersa. Za wyjątkiem obserwacji ogromnego zielonego koloru “potwora” w Wirginii Zachodniej i kilku pomniejszych obserwacji, rok 1953 był spokojny. Ale rok 1954 przyniósł kolejne historię kiedy “mali ludzie” pojawili się po raz pierwszy w dużych ilościach. Obserwacje tych małych istot, przeważnie, zostały ograniczony do Europy i Ameryki Południowej. Osiągali oni wysokość od 3 do około 5 stóp, według świadków. Europejscy “mali ludzie” omawiani są w książce Michela Flying Saucvers and the Straight-Line Mystery ( Latające Spodki i tajemnica Linii Prostej), a Ja omówiłam reprezentatywną grupę z nich w “południowoamerykańskich rozmaitościach” w szóstym rozdziale tej książki.
Południowoamerykańscy “mali ludzie” podpadali pod trzy zasadnicze grupy wielkości: wysokie na trzy stopy owłosione karzełki, wysokie na cztery stopy stworzenia przypominające ludzi, oraz mające pięć lub więcej stóp wielkości przeciętnie wysocy ludzie z albo bez kombinezonów kosmicznych. Zgodnie z zeznaniami świadków karzełki zazwyczaj zbierały skały i ziemię, podczas gdy dwie pozostały grupy wielkościowe zajmowały się zbieraniem okazów botanicznych i geologicznych. Przypominające zwierzęta karzełki reagowały szybko i gwałtownie na ingerencje czy przerwy, ludzkie stworzenia unikały kontaktu, woląc raczej uciec niż być obserwowanym.
W dokumentach z 1952 roku znalazłam informację o puszczonej pogłosce na temat pary ziemskich satelitów. W latach późniejszych te satelity były tematem wielu przypuszczeń, zwłaszcza w książkach Donalda Keyhoe. Teraz, przekonałam się, że znajduję się na właściwym tropie. Satelity, o których pisze Dr. Fontes, mogłyby służyć jako ekologiczne i biologiczne laboratoria do filtrowania i badania informacji oraz okazów przychodzących z mniejszych statków działających w atmosferze ziemskiej. Rozpatrując to wraz zarejestrowanymi sprawozdaniami o “małych ludziach” zajmujących się zbieraniem flory i fauny, obraz staje się sensowny. To jest wcale nie bardziej logiczne, że stosunkowo niewielkie statki z wydarzeń z “małymi ludźmi” zawierają laboratoria, od tego że rozsądnym jest uważać że te pojazdy czynią podróże na ich rodzinną planetę znajdującą się gdzieś daleko w przestrzeni kosmicznej. Satelita staje się logicznym wytłumaczeniem.
W 1952 roku młody meteorolog powiedział mi, że w 1948 w centrum rozwoju powietrznego w Wright ( późniejszej bazie Sił Powietrznych Wright – Patterson – stan Ohio), kiedy zrobił sobie przerwę w czasie podróży do Kalifornii, kolega z drugiej wojny światowej pokazał jemu kombinezony kosmonautów mające od trzech do około pięciu stóp wzrostu, oraz schematy okrągłego pojazdu, który przedstawiał mocne podobieństwo do “latającego talerza”. Powiedział on że ludzie którzy śmieją się z latających, pewnego dnia otrzymają duży wstrząs – te ubrania zostały zdjęte z ciał ludzi, którzy widocznie zginęli w wypadkach ich pojazdów w kształcie spodków. Jeżeli jest to prawda to ta historia wskazuje że “mali ludzie” byli znani biurokracji od wczesnych dni.
Nieoczekiwana fala z 1957 roku trafiła w cywilnych badaczy całkowicie znienacka. Zgodnie z oszacowaniami dwóch lat fal, które zbiegły się z bliskimi opozycjami planety Mars, my nie zachowaliśmy się właściwie do kolejnego głównego przypływu aż do fali z 1958 roku. Ale zbieg okoliczności był oczywisty – listopad 1957, fala nastąpiła prawie natychmiast po wystrzeleniu pierwszego ziemskiego satelity. Kiedy drugi rosyjski sputnik wzleciał w listopadzie, znalazł się on na tylnym siedzeniu; to spodki nagle stały się pierwszoplanowym materiałem prasowym – po raz pierwszy od 1952 roku kiedy to po raz pierwszy opadła na dół wojskowa żelazna kurtyna tajemnicy dotycząca obserwacji UFO. Chociaż Stany Zjednoczone miały swój udział w sensacyjnych obserwacjach, a ludność była w pełni świadoma, że coś niezmiernie niezwykłego miało miejsce, oficjalne komunikaty ujarzmiały jakąkolwiek możliwość ogólnej wiary w rzeczywistość spodków. Nie minęło kilka miesięcy później, kiedy zostało zanalizowanych setki sprawozdań, że nawet badacze mieli pełny obraz tego co się wydarzyło.
Poprzez ogólnoświatowych członków APRO oraz kontakty dowiedzieliśmy się, że dyski zostały w widocznych miejscach zaobserwowane podczas fali w Oriencie jesienią 1956 roku, byliśmy również zajęci tym samym wiosną 1957 roku, przemieszczając się do Ameryki Południowej i Wenezueli zwłaszcza w kwietniu. Stany Zjednoczone, które miały stosunkowo niewiele obserwacji w 1957 roku, doświadczyły nagle wzrostu sprawozdań o UFO kiedy został wystrzelony pierwszy Sputnik. Pomimo iż ogólne społeczeństwo nie było tego świadome, z powodu obywającej się bez działań użytkownika polityki prasy, sprawozdania od członków które napływały do cywilnych organizacji wskazywały, że fala była w toku. Rutynowe, badania bliskiego zasięgu krajów południowoamerykańskich oraz dalekiego wschodu było celem roku dla pasażerów dysków, do chwili nieoczekiwanego wystrzelenia pierwszego satelity ziemskiego. Niewiele przykładów zatrzymanych samochodów zostało doniesionych przed 3 listopada, ale od tego momentu takie sprawozdania stały się codziennością, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych.
96
Należycie wyposażony satelita okrążający ziemie na wysokości kilkuset mil, mógłby łatwo dostrzec obecność innego satelity. Obecność UFO ponad Stanami Zjednoczonymi natychmiast po wypuszczeniu pierwszego Sputnika dawało do zrozumienia, że oni poszukiwali jego źródła – Stany Zjednoczone były jednym ze światowych mocarstw zdolnych do takiego bohaterskiego czynu. Ale dyski nie były za bardzo skwapliwe; mimo tego, że ziemia wypuściła swojego pierwszego satelitę, a to przecież nie było dla nich żadne wielkie osiągnięcie. Jednakże, Sputnik II wypuszczony zaledwie kilka dni później, z jego żywym ładunkiem, stanowił prawdopodobnie przyczynę podekscytowania wśród pasażerów dysków; to mogłoby oznaczać, że nie docenili naszego postępu w rakietach i badaniu przestrzeni. Nazajutrz rozpromieniony obiekt lądował kilka razy na drogach otaczających Levelland w Teksasie, w przybliżonym promieniu 4 mil od miasta. Godziny później we wczesnych godzinach rannych 3 listopada inny przedmiot, którego opis pasował do tego z intruza z Levelland, badał północny sektor poligonu testowego White Sands. O ósmej popołudniu następnego wieczoru inne sprawozdanie dotyczące rozpromienionego przedmiotu znajdującego się w tej samej okolicy zostało zrobione przez pełniącą dyżur straż wojskową. Każda z tych obserwacji obejmowała wojskowych znajdujących się w samochodach terenowych. Nie można się było dowiedzieć, czy zapłon albo układy oświetleniowe łazików zostały uszkodzone przez przedmiot, ale jeżeli obserwacje to można by dopasować do wzoru stworzonego przez inne to istnieje duża szansą, że coś takiego było.
Podczas kilku następnych dni inżynier elektronik z bazy Sił Powietrznych Holloman doniósł o awarii jego samochodu wśród innych po tym jak ogromny rozpromieniony przedmiot przemknął ponad autostradą w pobliżu Orogrande, Nowy Meksyk, auta zostały zatrzymane w różnych miejscach całego kraju – ciężarówka w Tennessee, samochód w pobliżu Modesto, Kalifornia, etc. Do 15 listopada jakiś anonimowy rzecznik Sił Powietrznych z Pentagonu stłumił “histerię”, nazywając wydarzenie z udziałem inżyniera żartem a przypływ obserwacji opadł. Ale nie tak samo w Ameryce Południowej. Wścibskie przedmioty kontynuowały zapychanie nieba ponad Brazylią i Wenezuelą. Przedmiot z Levelland z sobotniej nocy oraz niedzielnego poranka, przedmiot z White Sands z niedzieli rano i niedzielnej nocy, z Orogrande z z poniedziałkowego popołudnia, śledzący samolot pasażerski ponad Brazylią w poniedziałkową noc, atakujący wtorkowym rankiem fort – to prawdopodobnie ten sam obiekt we wszystkich przykładach.
Rankiem 4 listopada jarzący się pomarańczowy dyskokształtny przedmiot zaatakował instalacje wojskową w Brazylii, przypalając boleśnie dwóch żołnierzy. Trudno tu o halucynację – światła zgasły, energia zawiodła, oparzenia były prawdziwe, a zatem było ciemno. W Teksasie wydarzyła się ta sama rzecz – ale nikt nie został oparzony – stało się tylko trochę cieplej. Wydarzenie z fortu Itaipu zostało przytłumione zaklasyfikowane jako tajne, jest zatem możliwe, że inne wydarzenia miały miejsce w przybliżeniu w tym samym czasie a nie są znane badaczom cywilnym ponieważ za bardzo dotyczyły wojska i przez to zostały utajnione. Pozornie są to wszystko odizolowane przypadki, ale czy to odizolowanie było przypadkowe? Czy są cele i wzory, nawet w obserwacjach ze Stanów Zjednoczonych? Wierzę, że tak. Miasto amerykańskie o umiarkowanie średnim rozmiarze było “prześladowane” przez przedmiot, który zatrzymał ruch. Czy była to próba oszacowująca sposób na zatrzymanie paniki w czasie ucieczki krajowców kiedy nadejdzie dzień kontaktu?
Do 1 grudnia dyski opuściły Stany Zjednoczone; był to miesiąc dziwnie nie posiadający sprawozdań. Wszystkie dziwne przedmioty były całkowicie nieobecne przez około dwa tygodnie, chociaż kontynuowały swoja działalność w Ameryce Południowej. W styczniu słynnego Międzynarodowego Roku Geofizycznego, fotografie zostały wykonane w pobliżu wyspy Trindade. Przedmiot był obserwowany wielokrotnie zanim zaistniała fotografia. W grudniu rozpoczęły się zdarzenia wzdłuż granicy Brazylii i Pragwaju, była to widocznie jakaś próba odstraszenia widzów – dyski były czymś bardzo zajęte w tym obszarze.
Zatem, teoria Olavo Fontesa została udowodniona przy pomocy zasadniczej krzywej obserwacji powstałej w ciągu jedenastu lat. Najpierw, przegląd geograficzny, potem rozpoznanie wojskowe, później pobieranie z powierzchni próbek okazów botanicznych i geologicznych. “Zielony potwór” z Wirginii Zachodniej, długo uważany za mechanizm dzwonu nurkowego do badań, był prawdopodobnie jedną z pierwszych prób lądowań. Później, nasi goście zaryzykowali ukazywanie się najpierw w kombinezonach kosmonautów a w końcu bez sztucznej pomocy – mali ludzie z 1954 roku.
Badaczy poczynili wiele prób mających na celu interpretację fali z 1957 roku. Najprawdopodobniej logiczny i najbardziej realny wniosek jest taki, że goście, prawdopodobnie z jakiejś satelitarnej bazy znajdującej się poza ziemską atmosferą albo ulokowanej na księżycu, dostrzegli obecność pierwszego ziemskiego satelity ( prawdopodobnie system wykrywający został wynaleziony kiedy oni po raz pierwszy zaobserwowali nasze próby rakietowe od 1948 do 1950 roku.) To na pewno oczywiste, że spodki nieprzypadkowo zaniepokoiły się poligonem testowym na którym eksplodowała pierwsza bomba atomowa w 1945 roku – miało go one rewizytować nierzadko. Obecność żywej istoty w drugim wystrzelonym satelicie została prawie na pewno wykryta, zatem rozpoczęto poszukiwania mające na celu znalezienie pochodzenia satelity. Miejsce wyrzutni rakietowej na Florydzie jak również poligon rakietowy Sił Powietrznych Armii znajdujący się w zagłębieniu Tularosy, również zostały dokładnie zanalizowane. Po kilku dniach podekscytowania, podczas których zostało
97
odwiedzonych kilka głównych obszarów, zapanował spokój. Nie była obserwowana żadna wielka ilość statków, tak jak to miało miejsce w latach poprzednich oraz w czasie fali z 1956 roku, w czasie bliskiego zbliżenia się Marsa. Obserwacje wydawały się obejmować tylko niewielką armię ekspedycyjną, która była zajęta w Ameryce Południowej przed wystrzeleniem pierwszego satelity, albo kilka statków z ich głównej bazy, prawdopodobnie z księżyca.
Jednakże, podczas listopadowej fali, miały miejsce dwa określone wyczyny: (1) broń została przetestowana przeciwko samochodowi, wybitnej metodzie lokomocji powierzchniowej; (2) inna broń została przetestowana przeciwko dwóm wojskowym instalacjom. Opierając się na zeznaniach pilotów linii lotniczej którzy spotkali dyski ponad Brazylią we wczesnym listopadzie, może zostać dodana kolejna realizacja: testowanie urządzenia przeciw samolotowego.
Natychmiastowe wytłumaczenie, które może przyjść do głowy jest takie że napęd obiektów po prostu przeszkadza w układzie zapłonowym samochodów. Jednakże, późniejsze badania zatrzymań samochodów w Brazylii wskazywały, że te zatrzymania były umyślne. Pojazdy w trakcie wydarzeń w Ponta Poran leciały powyżej, z tyłu oraz obok samochodów bez wywoływania na nich żadnego widocznego efektu, tylko w jednym przypadku samochód został zatrzymany. Inną możliwością jest urządzenie “skanujące” wspomniane przez Fontesa – to urządzenie po prostu badałoby zatrzymane samochody, zatem czy zatrzymanie samochodów było tylko efektem ubocznym? W przypadku z Ponta Poran obiekty były tak blisko pojazdów jak znajdowały się one w przypadku Dr. Pereiry – dlaczego jedno auto zostało zeskanowane a nie inne?
Nie znając zamiarów wyżej rozwiniętych maszyn powietrznych oraz ich pasażerów, moje pierwsze wrażenie po poznaniu sprawozdania z Itaipu było takie, że przedmiotowi po prostu przytrafiło się zatrzymać w forcie a jego napęd miał zły wpływ na już przerażonych żołnierzy. Dalsze śledztwo i badanie udowodniło, że tak nie było. Przedmiot został po raz pierwszy zauważony kiedy wydawał się być pomarańczowego koloru gwiazdą na niebie. Nadchodził bezpośrednio w kierunku fortu, unosząc się jedynie w niewielkiej odległości od żołnierzy. W wydarzeniu obozu armii w Teksasie przedmiot również wydawał się być celowy w swoim locie. W którymkolwiek z przypadków, jeżeli załogi obiektów chciały tylko unosić się przez kilka minut, dlaczego wybierały jasno oświetlone instalacje wojskowe? To wydaje się oczywiste że pasażerowie dysków wiedzieli, że te miejsca były instalacjami wojskowymi; to jest zbyt przypadkowe, żeby dwie instalacje wojskowe zostały zaatakowane w ten sam sposób w tak krótkim okresie czasu. Również, nie mamy żadnego dowodu że miasta, centra handlowe, tereny więzienne, etc., były wizytowane podobnie, chociaż niektóre z nich noszą ogólne podobieństwo fizyczne do instalacji wojskowych w nocy z korzystnego punktu na niebie.
Przedmioty wiedziały gdzie się udają i co tam będą robiły. W wydarzeniu z kampusem w Teksasie przedmiot unosił się ponad koszarami, i chociaż ludzie patrzyli się na niego, nie wpłynął na nich w jakikolwiek sposób. Nie wydarzyło się nic sensacyjnego dopóki na miejscu wydarzeń nie pojawiły się czołgi – czołgi są bronią; a żołnierze z Itaipu nosili pistolety kiedy obserwowali oni dyski. Czołgi oraz żołnierze doświadczyły efektów urządzenia ultradźwiękowego; nikt inny. To że przedmiot z Itaipu przypadkowo przybył do fortu oraz że obniżył się w bezpośrednim sąsiedztwie strażników również całkiem przypadkiem, nie może zostać przyjęte. Unosił się przez wystarczająca ilość sekund zanim cieplne urządzenie zostało użyte – że żołnierze byli w stanie uzyskać dobry widok obiektu zanim gorąco zmusiło ich do ukrycia. Dokonawszy rozpędzenia żołnierzy, przedmiot mógł wystartować żeby zginąć na niebie. Nikt nie uwierzyłby słysząc taką historię od żołnierzy, oprócz bardzo niewielu którzy znali fakty. Ale bądź co bądź żeby pozostawić solidny dowód swojej wizyty, przedmiot użył jakiegoś urządzenia do zaciemnienia całej instalacji ( i powstrzymania jakiejkolwiek próby wzięcia odwetu). Ostrzeżenie? To jest łatwe do zracjonalizowania; racjonalizacja jest wspólnym tłem dla zdrowego rozsądku i logiki. Jednakże w tych przypadkach nie jest możliwe do zracjonalizowania że przedmioty nie miały złych zamiarów, chyba że ktoś wyrzuci fakty przez okno.
Mogłam dostrzec, po przeglądzie znanych faktów oraz sprawozdań od rozpoczęcia tajemnicy UFO, że przedmioty nie są tylko zjawiskami przypadkowymi – przynależą one do wzoru. Ich aktywność wskazuje, że ziemia była podmiotem geograficznego, ekologicznego i biologicznego przeglądu któremu towarzyszyło rozpoznanie wszystkich ziemskich linii obronnych z całego świata. Wykazałam, że są oni świadomi naszych prób podróży kosmicznych oraz wystrzeliwania sztucznych satelitów. Istnieje wiele dowodów ze testowali oni ich bronie przeciw naszym samochodom, samolotom oraz liniom obronnym. Teraz musi nastąpić interpretacja tych faktów. Przybyli oni w dużych ilościach w roku 1947 – dwa lata po eksplozjach trzech pierwszych bomb atomowych. Ich oględziny rozpoczęły się prawie natychmiast od tego czasu, i zostały wykonane jak gdyby plan został dokładnie zakończony. Główna działalność miała miejsce w drugiej połowie 1957 roku – wynikając natychmiast po wystrzeleniu pierwszych ziemskich satelitów. Wcześniej przed tym byli oni zajęci badaniami instalacji wojskowych w Ameryce Południowej; po oczywistym poszukiwaniu miejsc wyrzutni rakietowych satelitów w Stanach Zjednoczonych i Australii ( oraz prawdopodobnie Rosji) powrócili oni do obszaru zajmowanego przez nich przedtem – Ameryki Południowej. Robili oni coś w odległym obszarze Brazylii i nie
98
znosili żadnej ingerencji. Świadczą o tym chociażby wydarzenia w Ponta Poran. Bazy księżycowe, bazy satelitarne – bazy ziemskie?
Podsumowując wyraźny szablon działalności UFO objawiany przez dziewiętnaście lat jest oczywiste, że projekcja psychiczna nie może wyjaśnić wszystkiego. Projekcje psychiczne pochodzące ze strony setek tysięcy ludzi nie podpadałyby pod wzór który wskazywałby na rozpoznanie wojskowe, przegląd biologiczny i ekologiczny, a w końcu, wrogość. Nie projekcje psychiczne zaopatrzyłyby nas w dowody fotograficzne i fizyczne. I chociaż jest kuszące żeby przedyskutować potrzeby psychologiczne które byłyby spełnione przez akceptację czy odrzucenie tych teorii, to obejmowałyby one materiał wystarczający na kolejny duży tom.
Nie twierdzę i nie mogę twierdzić, że posiadam wszystkie fakty. Jednakże, przedstawiłam wystarczające fakty żeby wskazać wzór i poprzeć teorię, która aż do tej pory jest jedynym logicznym wytłumaczeniem faktów. Ostrzeżenie wydało sygnał. Teraz pozostawiam to ludziom tego świata, czy chcą, żeby tak ważne wydarzenia oraz ich konsekwencje pozostawały tajemnicą nielicznej elity, na której z konieczności spocznie wielkie rozstrzygnięcie. Musimy zapytać samych siebie – czy pozwolimy żeby niewielu podejmowało decyzje za miliardy? W jaki sposób możemy być pewni, że wiedzą oni wszystko co powinni w tym miejscu wiedzieć, albo że będą oni mieli w głębi serca spowodowanie najlepszych korzyści dla ludzkości?
Nadszedł czas żeby ludzie poznali całą prawdę, zatem mogliby oni uczestniczyć w tej decyzji. To nie jest sprawa “wielkiej trójki” z “wielkiego świata” przeciwko doczesnemu intruzowi. Jesteśmy skonfrontowani z gatunkiem, który jest wyraźnie wiele lat przed nami w rozwoju technologicznym; nasza następna wojna może nie być walką pomiędzy narodami; równie dobrze może to być walka wszystkich narodów walczących jak bracia przeciwko wspólnemu wrogowi z przestrzeni kosmicznej.
14
Dodatkowe Potwierdzenie
LIPCOWE, wrześniowe i listopadowe wydania APRO Biuletynu z 1960 roku, zaprezentowały opublikowany w odcinkach artykuł Dr. Fontesa dotyczący ortoteni. Podczas okresu dwóch godzin pomiędzy 6 a 8 wieczorem w nocy 13 maja 1960 roku mieszkańcy stanów Pernambuco, Paraiba, Bahia, Rio Grande do Norte, Ceara, Piaui oraz Maranhao obserwowali przelot nisko lecących dziwnych obiektów na niebie.
Stan Ceara doświadczył największej ilości wizyt, łącznie z przedmiotem który podążał za rolnikiem kierującym stado osłów do Paracuru. Został on opisany jako okrągły, bez żadnych występów oraz całkowicie cichy; szary w kolorze, paradował z jasno niebieską górną stroną oraz pozostawał czasami w powietrzu bez ruchu. Rolnik zaobserwował przedmiot o 6:30 wieczorem, kiedy niewielka łódź rybacka znajdująca się daleko od brzegu przyciągnęła uwagę ciemnego przedmiotu, który wydawał się opuszczać ku statkowi z nikąd. Nie czyniąc żadnego słyszalnego dźwięku, przedmiot kontynuował obniżanie się, aż znalazł się szacunkowo jakieś trzysta metrów ponad statkiem, po czym wyemitował silną niebieską poświatę, która oświetliła łódkę. Przedmiot unosił się przez jakieś trzy minuty, po czym oddalił się w stronę Paracuru.
O 7 wieczorem więcej aniżeli stu podekscytowanych mieszkańców Paracuru oglądało manewrujący przedmiot w kształcie dysku unoszący się czasami ponad centralną częścią miasta. Wydawał się być gładki, ciemnoszarego koloru z silnym niebieskim światłem na szczycie; jego średnica wynosiła około sześćdziesięciu stóp. O 4 nad ranem następnego dnia mali, wyglądający na słabych humanoidzi zostali zaobserwowani w pobliżu dwóch dyskokształtnych przedmiotów, które wylądowały na plaży w pobliżu Paracuru. Rolnik, Raimundo dos Santos, nadchodząc ze swojego gospodarstwa rolnego znajdującego się w odległości około ośmiu kilometrów zauważył pojazd i ludzi, którzy wyglądali jakby jeden mówił do drugiego. Zauważyli oni dos Santosa i przywołali go gestem, ale dos Santos odwrócił się i pobiegł po pomoc. Powrócił on z mężczyzną, ale odnaleźli oni jedynie ślady na piasku tam gdzie wylądowały dwa dyski.
Badacze tajemnicy UFO mają duże uznanie wobec wkładu Aime Michela w studia nad UFO. Jego książka Latające Talerze i Tajemnica Linii Prostej ( Flying Saucers and the Straight-Line Mystery) zawiera odkrycie szablonu odwiedzin, które mogłyby zostać użyte jako wytyczne przez innych badaczy. Niewiele przykładów ortoteni podczas różnych napływów UFO zostało znalezionych od opublikowania teorii Michela, ale żaden przykład nie ilustruje tak kompetentnie zjawiska ortoteni jak sprawozdanie Dr. Fontesa, złożone do nas w lipcu
99
1960 roku, które dokładnie szkicuje i wyjaśnia oznaki ortoteni. Określenie, autorstwa Michela oznacza “rozciągnięte w linii prostej.” Michel odkrył, że miejsca obserwacji UFO z danego dnia kiedy zostaną naniesione na mapę Francji wykazują określoną tendencję do podążania po liniach prostych. Kiedy obserwacje z danego dnia były niezwykle liczną siecią takie ustawienie w linii może zostać spostrzeżone. Michel dostrzegł również, że te ustawienia w linii skłaniały się do krzyżowania we wspólnych punktach przecięcia, które nazwał on “gwiazdami” (gdzie trzy czy więcej linii krzyżowało się nawzajem), oraz spotykały się i kończyły w ostatecznych punktach nazywanych “apeksami” ( w których dwie albo więcej linii spotkało się i skończyło). Każda sieć przez dany dzień miała główne węzły wskazujące, w których wiele linii się skrzyżowało, a zjawisko zgłoszone w tych punktach było jednolicie posępnym dużym latającym cygarem czy też UFO w kształcie cygara. W dodatku, gdziekolwiek duże cygaro zostało zobaczone jak stoi nieruchomo w pozycji pionowej, ten punkt niezmiennie udowadniał, że jest główną “gwiazdą” dziennej sieci. Najbardziej interesującym odkryciem Michela był fakt, że naniesiona na mapę linia prosta, niekoniecznie odpowiadała nieprzerwanej trajektorii pojedynczego przedmiotu: obserwacje wzdłuż linii nie były z reguły rozmieszczone w porządku chronologicznym ( tam gdzie one były, obejmujące je odległości były zazwyczaj krótkie). Również, doniesiony kierunek ruchu prawie zawsze korespondował z linią ortoteniczną przechodzącą przez ten punkt z którego została zaobserwowana trajektoria UFO. Jeżeli świadkowie na ziemi nie znajdowali się bezpośrednio na linii ortotenicznej, oni zawsze zlokalizowali zaobserwowany w powietrzu przedmiot w kierunku tej linii. Przedmioty na ziemi były najlepiej ustawionymi w linii obserwacjami. Według Michela, to zjawisko ustawienia w linii prostej jest efemeryczne, rzadko trwające więcej aniżeli dwadzieścia cztery godziny – “punkt zmiany” przychodzi widocznie w późniejszych godzinach nocnych.
Zgodnie z raportem Fontesa, sieć ustawień w linii w przypadku brazylijskim potwierdza bez wątpienia wzór odnaleziony w obserwacjach francuskich w 1954 roku. Sprawozdanie Fontesa zdobyło taką akceptację wśród badaczy UFO i naukowców w Brazylii, że wiodący magazyn O Cruzeiro w swoim wydaniu z 28 stycznia 1961 roku, opublikował jego odkrycia i wnioski, łącznie z mapą ilustrującą linie ortoteniczne dla wieczoru 13 maja, jak również jego ocenę ortotenii, zwłaszcza wzór ortoteni brazylijskiej.
Fontes dokładnie wskazuje główne cechy północno-wschodniej Brazylii, które musza zostać wzięte pod uwagę. Obszary te należą do najbardziej opóźnionych, nierozwiniętych części kraju – stanowiąc uderzający kontrast do wschodu, południowego wschodu i południa. Miejscowy przemysł jest rzadki, z powodu niewystarczających zapasów wody i energii elektrycznej; miejscowe drogi są, za wyjątkiem lokalnych autostrad, bardzo biedne; ludzie są niepiśmienni; w obszarze generalnie brakuje bogactw mineralnych oraz instalacji wojskowych. Pierwsze spojrzenie na taki region mogłoby sugerować, że niewiele posiada on żeby sprowokować siłę dokonującą inwazji, ale te cechy popierają odmienny widok: północno – wschodnia Brazylia jest istotna dla komunikacji powietrznej oraz nawigacji oceanicznej pomiędzy czterema kontynentami, jednak nie byłaby łatwa do obrony na wypadek jakiejś inwazji. Naziemna komunikacja z północą jest zablokowana przez gęsty tropikalny las w regionie Amazonki, kontakt z południem i południowym wschodem jest tylko poprzez kilka autostrad federalnych a południowy zachód osiągany jest tylko przez rzekę Sao Francisco. Również, wzdłuż wybrzeża jest niewiele skoncentrowanych silnie ufortyfikowanych instalacji, znajdują się wokół stolic stanów Fortaleza, Natal I Recife; wojskowe linie obronne we wnętrzu są sporadyczne i rozproszone, nie posiadają żadnej sieci radarowej czy baz rakietowych. Fontes odkrył, że jeden wspólny mianownik łączy wszystkie trzydzieści trzy punkty naniesione na mapie: oprócz tego że są one centrami populacyjnymi, wszystkie te miejsca są centrami komunikacyjnymi strategicznego znaczenia. W przypadku inwazji cała sieć komunikacyjna zostałaby całkowicie sparaliżowana zarówno na północnym wschodzie jak również z resztą kraju.
Osiem całkowicie odmiennych statków rozpoznawczych zostało dostrzeżonych równocześnie o 6 wieczorem 13 maja, chociaż dalsze badania sugerują, że były w to zaangażowane prawdopodobnie czterdzieści dwa pojazdy. Operacja była oczywiście rozpoznaniem na dużą skalę, dokładnie zaplanowaną i skoordynowaną, każdy pojazd był świadomy swojej części planu. “Jest interesujące do odnotowania” napisał Fontes, “że sieć ustawienia w linii obejmowała miejsca głównych autostrad, arterii kolejowych, tam i śluz, elektrowni oraz zbiorników wodnych w regionie, ale wykluczała trzy ważne wojskowe centra obszaru: Fortalezę, Nadal i Recife.” Jest ważne przypomnieć sobie, że te trzy instalacje wojskowe zostały odwiedzone pośród licznych baz w czasie obserwacji UFO w Brazylii.
To co poniżej jest najbardziej przerażającą częścią sprawozdania Fontesa dotyczącego brazylijskiej ortoteni:
“Kawałki łamigłówki wydają się podpadać do jednego bardzo jasnego wzoru. Zespół roboczy obcych statków kosmicznych ( UFO w kształcie cygara) obniżył się w nocy ponad północnym wschodem. Masowe lądowania prawdopodobnie zostały zrobione w stanie Ceara, wewnątrz trójkątnego obszaru ograniczonego przez Choro, Quixada, Cajazeiras, Campos Sales, Mombaca, oraz Quixeramobim – jak również prawdopodobnie wokół miasta Iguatu. Cygarokształtne UFO które unosiły się ponad tymi miejscami stanowiły centra dla pewnej ilości mniejszych maszyn, które rozpierzchły się w kierunku punktów o znaczeniu strategicznym na peryferiach sieci.
100
Ich patrolująca aktywność dała całkowitą ochronę powietrzną i blokowała komunikację ziemską z powierzchnią lądowania. UFO w kształcie cygara zlokalizowane ponad Redencao i Macaibas neutralizowało jakikolwiek atak z baz w Fortalezie i Natalu. UFO w Petrolina i Juazeiro przecinały rzekę Sao Francisco na dwa oraz blokowało autostradę federalną oraz arterię kolejową z Salvador: kolejna blokada arterii kolejowej byłaby założona w Bonfim. Kontrola powietrzna została podjęta i uzupełniona; ziemska komunikacja była całkowicie sparaliżowana w wielu punktach wewnątrz i na zewnątrz powierzchni lądowania. Statki z ładunkiem i “ludźmi” wylądowałyby w ciągu kilku godzin. Obrona zostanie zdezorganizowana, rozproszona i beznadziejna. Blokada komunikacyjna wytworzyłaby straszną sytuację. Upłynęłyby tygodnie zanim wojskowe wzmocnienia mogłyby przeniesione z innych regionów kraju. Ruch lotniczy zostanie oczywiście zamknięty w ciągu pierwszych godzin. Radiokomunikacja zostanie przerwana, elektrownie sparaliżowane, etc. Poza terenem lądowania nikt ie będzie podejrzewał co się tam wydarzyło, aż będzie za późno. Nie ma żadnej potrzeby żeby powiedzieć więcej. Czytelnik może wyobrazić sobie resztę sam.”
Naturalną reakcją na takie wnioski mogą być drwiny. Ale fakty mówią same za siebie – ustawienie w linii oraz geograficzne i przemysłowe fotografie nie są wynikiem myślenia życzeniowego albo irracjonalnego strachu. Biorąc razem pod uwagę sprawozdania o UFO ingerujących w samochody, instalacje energii elektrycznej i samoloty, ten wniosek jest całkowicie racjonalny, niewrażliwy i wierny.
Odnotowałam pewne podobieństwa pomiędzy geograficznymi i przemysłowymi cechami obszaru sześciu stanów brazylijskich oraz terenu w Stanach Zjednoczonych złożonego z zachodniego Teksasu, wschodniej i południowej Arizony, Kolorado, Wyoming, Utah i Montany. Większość regionu południowego posiada suchy, ciężki klimat nieodpowiedni dla rolnictwa i tylko w ostatnich dwudziestu latach jego przemysł rozwinął się do jakiegoś stopnia. Obszar ten jest wartościowy dla baz badawczych, jednakże komunikacje i naziemna sieć podróżna są rzadko rozsiane. Najbliższą bazą obronną dla zachodniego Nowego Meksyku jest Fort Bliss w El Paso, Teksas. Droga pomiędzy El Paso i Alamogordo (oraz bazą Sił Powietrznych Holloman) została zbadana przez jakiś rozpromieniony obiekt w kształcie jaja, który zatrzymał samochód w listopadzie, 1957 roku. Inne niezidentyfikowane przedmioty latające badały obszar pomiędzy El Paso i Santa Fe ( od Lubbock, Teksas, do wschodniej Arizony), poczyniły tam gruntowne przejście w ciągu tygodnia 2-9 listopad. Dodatkowe obserwacje głównie nisko lecących przedmiotów zostały zrobione w Wyoming, Kolorado, Arizonie i Montanie podczas napływu fali.
Mieszkając w Alamogordo kiedy lądowały niekonwencjonalne przedmioty oraz były obserwowane nisko latające pojazdy powietrzne godzina za godziną w tym okresie 1957 roku, byłam w stanie przyglądać się z pierwszej ręki tej sytuacji. Przeczuwałam wówczas, że dokonywanie rozpoznanie mogło dotyczyć wyszukania pochodzenia pierwszego i drugiego satelity ziemskiego. Od tego czasu obszar Nowego Meksyku, zachodniego Teksau, Kolorado, Wyoming, Montany, Utah i wschodniej Arizony uległ innemu obszernemu rozpoznaniu. Podczas nocnych godzin pomiędzy 28 a 29 września 1960 roku, niewiele ponad cztery miesiące po rozpoznaniu północno – wschodniej Brazylii, zostały zaobserwowane obiekty jak lądują i unoszą się w powietrzu. ( Z powodu wszechogarniającego strachu przed ośmieszeniem wielu obserwatorów, łącznie z personelem Sił Powietrznych, donosiło o obserwacjach bezpośrednio do APRO, unikając oficjalnych kanałów. Wiele dobrych obserwacji, które stanowiłyby bezcenna pomoc przy podjęciu decyzji, czy lub nie był obecny wzór ortoteni, nigdy nie zostało doniesionych. Stanowi to dużą przeszkodę dla cywilnych organizacji badawczych żeby stawić czoło problemowi poczynając od rozpoczęcia się tajemnicy w 1946 roku. Ale APRO nadal spodziewa się przyciągnąć uwagę oraz zdobyć zaufanie większej ilości obserwatorów i w ten sposób otrzymać szczegóły obserwacji z listopada 1957 oraz września 1960 roku zanim one na zawsze zostaną utracone dla rzeczowych badań przez zatarcie czasu.)
Podczas wieczoru 4 października 1960 roku zaobserwowano w Cressy, Launceton, Australia, duży przedmiot w kształcie cygara, któremu towarzyszyło przynajmniej pięć mniejszych dyskokształtnych przedmiotów, co otrzymało znaczną uwagę w gazetach australijskich. O 6:10 wieczorem chwile potem gdy mieszkańcy Cressy donieśli o tajemniczej eksplozji, duchowny oraz Pani Lionel Browning – pastor i jego żona – zauważyli szary, cygarokształtny przedmiot który obserwowali z okien plebani w kolorach tęczy na wschodzie. Pani Browning zauważyła przedmiot jako pierwsza i zwróciła na niego uwagę swojego męża. Były cztery pionowe strefy wzdłuż boku przedmiotu, a na wygiętym w łuk końcu pręt z czymś co wydawało się być małym śmigłem z wystającym na zewnątrz końcem. Wiatr był głośny i żaden dźwięk nie został usłyszany oprócz niego. Szybkość przedmiotu została oceniona przez wielebnego Browninga na około pięćset mil na godzinę, obiekt podróżował w linii prostej ku zachodniej stacji węzłowej. Po minucie stałego ruchu statek zatrzymał się w środku powietrza ponad posiadłością Panhangera, w odległości około trzech mil. Browningowie oglądali przedmiot przez jakieś kolejnych trzydzieści sekund po czym zostali zaskoczeni, widząc pięć albo sześć dyskokształtrnych, które pojawiły się ponad chmurami oraz za większym statkiem. Dyski podróżowały bardzo szybko a Browningowie porównali ich ruch do “rozpłaszczonych kamieni skaczących wzdłuż wody.” Małe obiekty były rozstawione
101
wzdłuż większego w promieniu pół mili. Pastor powiedział, że miały one około trzydziestu stóp średnicy, ale nie był on pewien swojej oceny. “Po kilku sekundach”, relacjonował wielebny Browning, “duży przedmiot w towarzystwie małych przedmiotów, wycofał się drogą z której oni przybyli.” Jak powiedział, duży statek nie manewrował żeby powrócić do chmury, koniec pręta był ostatnią częścią statku wchodzącą do deszczowej chmury. Przedmiot powrócił do chmury szybciej aniżeli się pojawił i znikł z zasięgu wzroku w ciągu trzydziestu sekund. Browning powiedział że uważa on że duży przedmiot udawał się w kierunku zachodniej stacji węzłowej pod osłoną ulewnego deszczu, “wyglądało to tak jakby statek żeglował przez kilka sekund nieświadomy tego, że mógł utracić swoją ochronę.”
Wielebny browning doniósł o wydarzeniu urzędnikom portu lotniczego w Launceton natychmiast po obserwacji, ale nie upublicznił on swojej obserwacji przez tydzień z powodu jego sensacyjnej natury. Australijski reprezentant APRO Peter Norris, przeprowadził śledztwo dla APRO i doszedł do wniosku: “ wielebny Browning jest najuprzejmiejszym i najmilszym Panem. Nie mam żadnych wątpliwości co do jego wiarygodności.” Browning zwierzył się Norrisowi, że jego obserwacja zrobiła na nim znaczne wrażenie; otworzyła cały nowy rozmiar spekulacji. Z Browningiem przeprowadzili również rozległy wywiad oficerowie wywiadu królewskich australijskich Sił Powietrznych, jego zeznania zostały zarejestrowane na taśmie, potem Pan Duthie, członek parlamentu oraz osobisty znajomy wielebnego Browninga, miał namawiać na spotkanie z nim australijskiego ministra do spraw lotnictwa Osborne`a. Do tej pory żadne wytłumaczenie dla przypadku Browninga nie nadeszło od australijskiej biurokracji.
Około trzech tygodni po szczegółowej obserwacji Browninga ( duchowny zaakcentował Norrisowi precyzję z jaką miało miejsce “samonaprowadzanie” małych obiektów ku “statkowi matce”) zatrzęsła się ziemia, ucho rozsadziła eksplozja mająca miejsce w regionie Cressy, o 10:30 po południu 29 października. J. Metcalfe, który oglądał wtedy telewizję, że odczuł on dziwne uczucie “braku powietrza” tuż przed eksplozją. Metcalfe wyszedł na zewnątrz, gdzie on oraz jego sąsiedzi Pan i Pani T. Saltmarsh zaobserwowali blaknącą czerwoną poświatę na północnym wschodzie. Pan i Pani K. G. Woodward widzieli kulę koloru pomarańczowego unosząca się ponad Western Tiers, niewiele na południe od Poatina, w czasie eksplozji. Pan Woodward powiedział, że kula wydawała się pozostawać na tej samej pozycji ale zwiększała i zmniejszała swoją wielkość. “Moja żona i Ja oglądaliśmy ją przez półtorej minuty albo niewiele dłużej. Wydawała się raczej gasnąć niż oddalać. Sugerowałbym, że była ona jakieś dwieście stóp ponad Tiers”, stwierdził Woodward. “Kiedy tylko ona znikła, oboje mieliśmy bardzo specyficzne odczucie, jakby było jakieś ciśnienie wokół nas.” Potem miała miejsce przerażająca eksplozja; pierwsza myśl Woodwarda była taka że jakiś powietrzny transportowiec mógł znajdować się w regionie, a pomarańczowa kula była jego spalinami, ale zatelefonował on do wydziału lotnictwa cywilnego w porcie lotniczym Launceton i otrzymał negatywną odpowiedź. J. D. Robson, który również doniósł że usłyszał i odczuł eksplozję, doświadczył 3 października podobnego zjawiska mniej więcej o tej samej porze co obserwacja Browninga.
Uwzględniając obserwację dokonaną w 1959 roku przez wielebnego Gilla oraz obserwację z 1960 roku autorstwa wielebnego Browninga, wniosek jest tego rodzaju, że działalność w regionie Nowej Gwinei, Australii i Nowej Zelandii była prawie tak samo intensywna jak ta w Ameryce Południowej. Wydaje się również, że po raz pierwszy od 1957 roku przedmioty ukazywały się na niższym poziomie oraz znacznie częściej.
Materiał dowodowy zaprezentowany w tej książce musi zostać oceniony a logiczna interpretacja wzięta na siebie zanim zaczniemy wyczuwać że coś zostało dokonane. Usiłowałam zinterpretować znaczenie trwającego dziewiętnaście lat rekonesansu Ziemi dokonywanego niekonwencjonalne samoloty, ale teraz jest konieczne badanie ludzkiego odbioru i motywacji.
Usłyszeliśmy różne argumenty przeciwne idei międzyplanetarnych czy międzygwiezdnych podróżnych odwiedzających naszą planetę. Naukowcy wskazują, że chociaż człowiek jest w stanie udać się na krawędzie kosmosu oraz “latające talerze” z przestrzeni kosmicznej mogą odwiedzić nas pewnego dnia, to niekoniecznie musi to oznaczać, że oni robią tak teraz. Ta logika wydaje się wskazywać, że chociaż przyjmujemy rzeczywistość obcych statków kosmicznych pewnego dnia, nie robimy tego dopóki człowiek osobiście nie podbije kosmosu. Jednakże, takie rozumowanie nie zmienia dziewiętnastoletniego dowodu.
W swojej książce, Latające Spodki i amerykańskie Siły Powietrzne, pułkownik Lawrence Tacker, cytuje różnych naukowców podpierając w ten sposób własne przekonanie, że UFO nie są niczym innym tylko żartami, błędnymi zrozumieniami konwencjonalnych przedmiotów, etc. Kładzie on nacisk na to, że żaden szanowany astronom nie zaobserwował jakiegoś niekonwencjonalnego przedmiotu powietrznego. To nie jest dokładnie tak. Wśród wielu znanych naukowców, którzy donieśli że zaobserwowali UFO są Dr. Clyde Tombaugh, odkrywca planety Pluton, Robert Johnson, szef planetarium Adlera w Chicago, jak również astronomowie z obserwatorium na Majorce przy wybrzeżu Hiszpanii, oraz w obserwatorium na górze Stromlo, w Australii, żeby wymienić kilkoro. Trik astronomów śpiewających chórem że astronomowie nigdy nie obserwują UFO (One nas nie lubią?” powiadają oni) jest ignorowaniem faktów. Ich obserwacje są głównie ograniczone do teleskopu, który pokrywa
102
bardzo niewielki obszar ( tylko kilka stopni) nieba; obserwator wykorzystujący gołe oko ma tą zaletę, że może pokryć większy procent całego nieba. Jeżeli astronom zaobserwuje odległą planetę, gwiazdę albo mgławicę i na ułamek sekundy doświadczy zapomnienia jego celu on prawdopodobnie w wyniku tego uzna że był to zapewne przelot ptaka, etc. Matematyczne szanse przeciwko UFO lecącemu pomiędzy teleskopem a jego punktem obserwacyjnym są ogromne. Ten argument nie jest ważny.
Pułkownik Tacker sugeruje dalej, że szperacze meteorów czy obserwatorzy w “największych” obserwatoriów nie donoszą o UFO i dlatego one nie istnieją. Zasugeruję, że wykwalifikowani astronomowie rzadko spędzają wiele czasu przy teleskopach a śledzenie meteorów jest pozostawiona astronomom amatorom oraz personelowi ochotniczemu, który niekoniecznie daje się zakwalifikować jako “wyszkoleni obserwatorzy” przy pomocy definicji Tackera. Musimy również rozważyć prawdopodobieństwo, że personel śledzący meteory nie doniósłby o obserwacji niekonwencjonalnych obiektów powietrznych swoim zwierzchnikom, którzy są zaprogramowani jako osoby nie wierzące w ich istnienie. Akta APRO zawierają co najmniej jedno wydarzenie obejmujące obserwację dziwnego przedmiotu przez załogę aparatu fotograficznego z pewnego obserwatorium. Nie została ona doniesiona ponieważ szef obserwatorium wyraził publicznie swoją niewiarę w istnienie UFO. “Nie możesz zwalczyć takich polityków”, powiedział pewien człowiek. Tylko jak długo ci politycy pozostaną bezpieczni od zapory prawdziwego dowodu?
Sprawa UFO wywołuje wiele opinii, teorii i założeń. Każdy kto zetknął się z nim, czy to w badaniach cywilnych czy w oficjalnym śledztwie albo będąc przeciętną osobą czytającą sporadycznie relacje o UFO, chętnie przyznaje się że jest to wysoce kontrowersyjny temat. Podczas większej części krótkiego okresu znanej części egzystencji człowieka, zostało zasadniczo przyjęte że stanowi on jedyny wykreowany inteligentny gatunek. Tylko podczas minionej dekady ten punkt widzenia był wystawiony na radykalną rewizję. Założenie, że człowiek jest unikalny, jest głównie efektem doktryny religijnej, która niekoniecznie jest potwierdzana przez Pismo Święte. Odkrycia w nauce dokonane począwszy od 1945 roku wskazują, że istnieją inne światy a matematyczna szansa sygnalizuje, że niektóre z tych światów mogą być zaludnione. Teoretyzując dalej, nie jest trudne do logicznego przyjęcia, że niektóre z tych populacji są inteligentne. Musimy w końcu dojść do pytania czy lub nie te hipotetyczne rasy inteligentne są humanoidalne albo czy są podobne do ludzi. Filozofowie i naukowcy wnioskują podobnie, że z powodu widocznego szablonu ciał niebieskich we wszechświecie prawdopodobnie istnieje ogólny wzór dotyczący roślin, zwierząt oraz inteligentnego życia. Pomimo iż są znaczne wątpliwości, że humanoidalne stworzenia istnieją na jakiejś planecie innej niż Ziemia w tym układzie słonecznym, to prawdopodobieństwo, że inteligentne życie w innych układach słonecznych podąży tym samy wzorem ewolucyjnym jak to dotyczące człowieka na Ziemi, oraz że istoty inteligentne będą podobne do człowieka; jest duże.
Profesor George Wald biolog z uniwersytetu Harvarda, powiedział w listopadzie 1960 roku na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficznego, że jeżeli gdziekolwiek we wszechświecie istnieje życie, to jest prawdopodobnie takie same jak życie na Ziemi. Z powodu pewnych własności węgla, tlenu, azotu i wodoru, powiedział, wydaje się prawdopodobne że wszędzie żywe organizmy muszą być w pierwszym rzędzie zbudowane z tych czterech elementów. Miesiąc później, wielebny L. C. McHugh, salezjanin, współwydawca katolickiego czasopisma America stwierdził w tym periodyku że wierzy, że życie inteligentne nie tylko istnieje poza Ziemią, ale jest dosyć “powszechnym” zjawiskiem w przestrzeni kosmicznej. Zgłębiając teologiczną stronę pytania powiedział, “Życie organiczne na Ziemi rozwinięte do wyspecjalizowanych form zwierzęcych, które w projekcie Boga były właściwym materiałem do wypełnienia go duchową duszą, podczas gdy równocześnie niższe formy zostały wyświęcone żeby służyć jako podłoże dla jego istnienia i realizowania racjonalnych potrzeb.” Czy lub nie zgodzimy się z teologią wielebnego McHugh`a, jego teoria dotycząca życia oraz jego manifestacji gdzieś indziej jest rozsądna.
Istnieje również pytanie, czy obserwacje przypominających ludzi stworzeń w pobliżu dysków tak wcześnie jak w 1954 roku, zostało podsunięte przez myślenie życzeniowe czy były one fizyczną rzeczywistością. Na pewno nie były one rezultatem jakiejkolwiek próby mającej na celu połączenie natury pasażerów z przyjętym faktem albo teorią, ponieważ idea hmanoidalnych mieszkańców w przestrzeni kosmicznej ogólnie nie była w tamtym czasie rozważana za możliwą do przyjęcia. Nie były te obserwacje również rezultatem podświadomej nadziei, ponieważ natura ludzka i tradycja generują tendencję do wiary w niepowtarzalność człowieka. Fakt, że tylu zwolenników fantastyki naukowej, artystów oraz pisarzy wyobraża sobie przedstawicieli innych światów jako okropnie wyglądające stworzenia z antenkami, wskazuje ich własne podświadome pragnienie do pozostania unikalnym. Ego nakazuje, że jeśli te stworzenia istnieją naprawdę i mogą przebywać kosmos ( co czyni ich przynajmniej technicznie wyższymi od człowieka) to oni po prostu nie mogą być do nas podobni fizycznie. Oni muszą być szpetni ( zgodnie z naszymi standardami) żeby “kompensować” ich wyższość w innym obszarze.
W tym miejscu powinniśmy oszacować, czy osoby raportujące o humanoidalnych pasażerach dysku obserwowali prawdziwe stworzenia. Jest znacząca różnica pomiędzy sprawozdaniami o pasażerach dysków dokonanych obserwatorów a sensacyjnymi twierdzeniami o “kontaktach” autorstwa pseudoreligijnych kultów
103
“spodkowych”.
Prawie wszyscy bez wyjątku z tej drugiej grupy twierdzili, że
zostali oni “wybrani” dla kontaktu z wyższymi obcymi istotami z
powodu jakiejś cechy charakterystycznej ich osobowości czy
filozofii. Wysocy, bardzo przystojni pasażerowie dysków, którzy
jak twierdzą ci którzy utrzymują z nimi kontakt mówią dobrze po
angielsku oraz przybywają pomóc nam w naszych problemach. Jest to
skłonność niektórych ludzi, do poszukiwania “zbawiciela” na
zewnątrz, który uśmierzyłby ich natarczywe obawy. Na świecie
nieustannie byli obecni nauczający “zbawiciele” oraz wzorce
osobowe oferujące człowiekowi szczęśliwsze życie – Budda,
Krishna, Konfucjusz, Jezus i ostatnio – Gandhi. Ale wierzący w
“starszych braci”, nie są jedynymi poszukującymi pomocy. W
swojej książce, Latające
Talerze – Nowoczesny Mit o Rzeczach Widywanych Na Niebie, Dr.
C. G. Jung wskazuje na gotową akceptację inteligentnych istot z
przestrzeni kosmicznej przez ogół społeczeństwa. Ta akceptacja
opiera się na nadziei na lepszy byt ponieważ ludziom wydaje się,
że zawiedli we własnych poszukiwaniach swojego pokoju i szczęścia.
Cywile jak
również odpowiednia część wojska w innych krajach są bardziej
skłonni aniżeli my do zanalizowania oraz przyjęcia logicznego
wniosku, że UFO są pojazdami międzyplanetarnymi. W 1954 roku
członek Królewskich Australijskich Sił Powietrznych – RAAF-
powiedział Daily
Telegraph, Ze RAAF
utrzymuje w tym temacie otwarty umysł w tym temacie, oraz że uważa
on na podstawie informacji które otrzymał RAAF – że przedmioty
te mogą mieć międzyplanetarne pochodzenie – “ludzie na ziemi
powinni być w stanie w ciągu najbliższych czterdziestu lat
polecieć w przestrzeń kosmiczną, zatem czy ktoś może twierdzić,
że ludzie z innych planet nie dotarli już do tego stadium?”
Zauważyłam określoną tendencję u naszych wojskowych do
odsuwania od siebie prawdopodobieństwa międzyplanetarnych gości.
Tego można oczekiwać od wojska wiodącego mocarstwa światowego.
Siły Powietrzne nie są szczególnie spragnione przyjęcia pomysłu
o wyższych istotach i maszynach powietrznych; uznanie tego
automatycznie umieściłoby ich na “drugim miejscu.”
Wśród tych którzy zanalizowali materiał dowodowy ( a jest go więcej niż się powszechnie przypuszcza) nastawienie jest takie, że przedmioty te są z przestrzeni kosmicznej oraz że udowadniający to dowód albo sama wiedza o tym, są utrzymywane w tajemnicy “z ważnego powodu.” Taka wiedza jak jest to sugerowane mogłaby spowodować panikę, a Siły Powietrzne albo rząd, albo oboje, trzymają sprawę w tajemnicy, odwodząc raporty które zweryfikowałyby to i zasadniczo ośmieszyły taki pomysł – czy też spowodowały rozwój zespołu wydarzeń które miałyby miejsce a wojsko i/albo rząd nie zdołałyby opanować sytuacji. Materiał dowodowy zawarty w tej książce sugeruje cenzurę, ale wiele przypadków mogło by być skutkiem braku koordynacji, niepowodzenia przy raportowaniu faktów ( ze strony oficerów śledczych) albo tendencji, żeby źle interpretować okoliczności z powodu podświadomej preferencji.
W styczniu 1953 roku została zwołana przez Siły powietrzne grupa naukowców w celu przejrzenia materiału dowodowego i poczynienia rekomendacji. Było to pięć miesięcy po tym jak niezidentyfikowane obiekty miały szumieć ponad obszarem wyłączonym od pojazdów powietrznych w regionie Waszyngtonu, Dystrykt Kolumbia. Według książki pułkownika Tackera zalecenia były takie: (1) powinny zostać podjęte natychmiastowe kroki żeby pozbawić zjawisko UFO aury tajemnicy, którą niestety ono nabyło; (2) społeczeństwo powinno zostać uspokojone o całkowitym braku dowodów nieprzyjaznej siły stojącej za fenomenem; oraz (3) personel dochodzeniowy Sił Powietrznych powinien być szkolony w celu rozpoznania i odrzucania fałszywych oznak szybko i skutecznie.22 Aby wprowadzić w życie te zalecenia został wyemitowany rozkaz Sił Powietrznych numer 200-2 i od tego czasu oświadczył kilku rewizji. W swojej obecnej formie stwierdza ( paragraf 3) że Siły Powietrzne mają na celu “ wyjaśnić albo zidentyfikować wszystkie obserwacje UFO”; filozofia, mająca być wskazówką dla personelu Sił Powietrznych raportującego o UFO jest taka (paragraf 3c), że wszystkie UFO mogą zostać wyjaśnione jako zjawiska konwencjonalne, jeżeli jest dostępna wystarczająca informacja. Znaczenie tego jest całkowicie jasne – jeżeli oficerowie śledczy Sił Powietrznych będą skrupulatnie podążać za regulacją to albo zostanie zebrany niewystarczający materiał dowodowy dla obserwacji czy incydentu albo zostanie on wyjaśniony.
W 1947 roku kiedy tajemnica UFO stała się po raz pierwszy kwestią zapisów publicznych, Siły Powietrzne było nową gałęzią wojska. Donoszone w tamtym czasie obserwacje dotyczyły przedmiotów zaobserwowanych na dużej wysokości, niewiele było dostarczonych szczegółów: wykonanym fotografiom brakowało detali. Chociaż był na nich wystarczający dowód że wydarzyło się coś niezwykłego i to było zaobserwowane, to w żaden sposób nie było to przekonujące. Kiedy szczegółowe obserwacje stały się powszechne ( przedmioty unoszące się, czyniące niewielką wysokość przelotów, etc.) zostały poczynione zalecenia panelu oraz regulacja dotycząca badań nad UFO – powstrzymywać dalsze zbieranie wartościowych danych.
Zarówno “wierzący” jak i “niewierzący” w UFO polegali na pracach Junga w celu poparcia swoich teorii. Zwolennicy cytują krótkie ustępy z jego książki dotyczącej latających talerzy sygnalizujące, że może być przypadek z materiałem, czy fizycznie prawdziwymi UFO. “Niewierzący” cytują pisma Junga dotyczące mitu
104
UFO oraz jego psychicznej rzeczywistości, w celu podpierania twierdzenia że UFO nie są niczym więcej aniżeli halucynacjami. Ani wierzący ani niewierzący nie poczynili jakiejkolwiek prawdziwej próby, żeby zrozumieć ogólne podejście Junga do psychologii. Jeżeli oni mogliby, to zajęli by się całym stanowiskiem tak jak zostało w tym temacie przedstawione przez Junga. Dokładne badanie jego książki pomogło mi bezgranicznie w tych rzadkich przypadkach kiedy natknęłam się na wydarzenie z UFO, które miało raczej wszystkie psychiczne znaki rozpoznawcze niż objawy doświadczenia fizycznego.
Mogłam patrzeć z rosnącym zainteresowaniem na próby człowieka by przy pomocy napędzanej rakiety przeniknąć kosmos. Z tym zainteresowaniem przyszła wzrastająca świadomość że moc rakiet, przynajmniej w ich obecnej formie, nie spełniają naszego problemu ucieczki i na pewno nie przedłużą lotu. W ciągu piętnastu lat badań sprawozdań o niekonwencjonalnych pojazdach powietrznych miałam przywilej przeczytania wielu książek o kosmosie i jego problemach. Jedną z bardziej interesujących książek która kiedykolwiek przeczytałam zajmującą się teoriami napędowymi są Nowe Zasady Mechaniki Kwantowej23 autorstwa Dr. Horace C. Dudley`a. Dudley narzeka na to, że bardziej niż chętnie cały naukowy świat akceptuje teorię Einsteina jako teorię, kończącą wszystkie teorie. Przytacza tendencję nauki do zapominania że teoria Einsteina jest tylko teorią – nie udowodnioną. Podobnie jak zrobili to Fontes, Rehn, Hritsco i inni, Dudley ośmiela się kwestionować dominujący pogląd. Zachęca on naukowców o świeżych umysłach, żeby zadawali pytania irytowałyby reprezentantów dominującego punktu widzenia – to jest droga do wiedzy i postępu. Jeżeli nie byłoby żadnych szczerych wątpliwości co do ortodoksyjnych teorii naukowych, meteory nadal byłyby tylko rezultatem wyobraźni, podobnie jak UFO które stały się sprawami którym się zaprzecza, ignoruje – robi wszystko oprócz badań.
Po rozpoczęciu się tajemnicy UFO jako faktu historycznego w 1947 roku, naukowcy zaznaczyli się takimi ich wyjaśnieniami jak balony, odbicia, plamki przed oczami, etc. Takie same dziecinne wytłumaczenia nadal są oferowane, ale w przeciwieństwie do roku 1947 rok 1966 oferuje każdej zainteresowanej osobie chmarę faktów, z których może wyciągnąć swoje własne wnioski. Dosyć dziwne, że osoby tak chętne do dyskontowania UFO jako czegoś co łatwo daje się wyjaśnić i jest powszechne, nie badały związanych z nim faktów. Nie można dostać jasnego obrazu problemu poprzez czytanie gazet. Ale przełamanie tradycji nie jest łatwe. Dudley stwierdza: “Mądry człowiek nieraz zaobserwował, że ludzie będą kochali ciebie jeżeli będziesz robił to co oni myślą, że oni myślą, ale znienawidzą ciebie jeżeli zrobisz to co oni myślą.” Omawiając swoją książkę powiada: “Ta pozycja, jeżeli zrealizuje swój zamiar, musi sprawić że pomyślisz. Musi sprawić, że będziesz miał wątpliwości. Jeżeli jesteś nieśmiały, albo dumny z zasięgu twojej wiedzy, ta książka może być dla ciebie nie do przyjęcia.” Oczywistym jest to, że Dudley jest naukowcem, ale jest tak samo oczywiste, że jest on również filozofem. Dudley jest zaniepokojony występującą wśród naukowców tendencją do odrzucania odkryć naukowych. Nowe pomysły oraz rozwinięte teorie mogą być dobrą odpowiedzią na system napędowy, który otworzyłby nam drzwi ku przestrzeni kosmicznej.
Dr. Dudley dołączy w szeregi członków APRO w 1958 roku. Jego opinie na temat UFO są racjonalne i zwięzłe: “ Zalecam, żebyśmy użyli trochę ciekawości naukowej żeby zobaczyć jaka w ogóle jest fizyka zjawisk, które tylu ludzi opisuje jako UFO. Przypisywanie, że zjawisko to istnieje z powodu odchyleń psychologicznych jest nonsensem. Istnieje seria zjawisk fizycznych potrzebujących wyjaśnienia; pozwólmy sobie zdobyć je z otwartym umysłem, w naukowo ukierunkowany sposób. Wtedy wynajdziemy dane dostarczające odpowiedzi.”
Od wystrzelenia pierwszego Sputnika w październiku 1957 roku, znacznie ożywiła się częstotliwość z jaką były obserwowane UFO. Chociaż możliwe jest otrzymanie migoczących trendów kiedy obserwacje są robione, gruntowne badania od czasu do czasu całej historii UFO jest najbardziej korzystne.
“Owłosiony mały człowiek” może być jakimś typem niższej formy życia tak jak nasze małpy człekokształtne, który jest przymuszany do świadczenia usług w celu zbierania różnych próbek flory i fauny oraz rutynowych prac takich jak zbieranie próbek mineralnych. Oni oczywiście nie reagują na obecność ludzi, tak jak to robią ich wyglądający bardziej ludzko odpowiedniki, “mali ludzie”. To nie jest całkowicie nierealna teoria – pierwsza próba człowieka polegająca na umieszczeniu żywej istoty na orbicie wokółziemskiej polegała na wykorzystaniu do tego celu psa, a później, szympansów. “Karły” mogą być nawet rekrutami z planety z naszego własnego systemu słonecznego.24
Lata poczynając od 1961 roku zawierają tylko nieregularne sprawozdania – znaczące, ale nie mogą zostać porównane z falami z lat 1952 i 1957. Pierwsza z głównych obserwacji obejmująca źródła wody oraz szczególne rezerwuary, została zarejestrowana w 1962 roku. Kompleks zbiorników w Sheffield, Anglia, został rozpoznany przez UFO 19 sierpnia.15 września tego samego roku zbiornik w Oradell, New Jersey, został odwiedzony o 7:15 wieczorem, a przedmiot został zaobserwowany jak wpada do niego. Rezerwuar w Horsetooth w pobliżu Masonville, Kolorado, był miejscem kolejnej wizyty UFO o 615 rano 26 października.
105
Inne wydarzenia ufologiczne, które wydawały się być zwiastunami późniejszego rekonesansu zaczęły się manifestować we wczesnych latach sześćdziesiątych. W czwartkową noc pod koniec grudnia dwudziestoletni Jerry Hislope z Kentland, Indiana, twierdził że został przyciśnięty przez dziwny przedmiot kiedy kierował swoim samochodem dwie mile od Lafayette. Wydarzenie, zrelacjonowane w wydaniu z 28 grudnia gazety Indiana Journal, dotyczyło małego ( mającego osiem stóp średnicy, trzy stopy grubości) jarzącego się białego obiektu, który nurkował w kierunku samochodu, schodząc niekiedy tak nisko jak dziesięć stóp wysokości. Potem odleciał ku niebu z dużą szybkością. Inne dokonane przez ludzi ewidentnie bliskie obserwacje nastąpiły w następnych latach, co będziemy mogli zobaczyć.
Jedno z najbardziej przerażających sprawozdań, które kiedykolwiek badałam zwróciło moją uwagę pod koniec 1962 roku. Jedynymi pozostałymi świadkami byli trzej mali chłopcy, Raimundo, dwunastolatek, Fatimo, sześciolatek, oraz Dirceu da Silva, dwulatek, których dom jest zlokalizowany w pobliżu Duas Pontes, powiat Diamantina, stan Minas Gerais, Brazylia.
Początkowy raport został zaprezentowany w Diario de Minas, (Belo Horizonte), a później został wydrukowany w Correio Da Manha (Rio de Janeiro). W nocy 20 sierpnia, trzej chłopcy oraz ich ojciec Rivalino Mafra da Silva poszli jak zwykle do łóżka. W środku nocy obudzili się i zostali do zimnego potu przestraszeni obecnością dziwnych hałasów przypominających głosy oraz cienistymi sylwetkami poruszającymi się wokół domu w “ślizgowy” sposób. Cała czwórka zaczęła się modlić i wkrótce sylwetki na pozór odeszły. Nikt nie zasnął i cała czwórka była ciągle mocno przestraszona kiedy nadszedł poranek. Raimundo wstał i udał się na pole żeby sprowadzić konia. Kiedy wyszedł na zewnątrz zauważył dwa duże przypominające piłki przedmioty płynące w powietrzu obok siebie, około sześciuset stóp ponad ziemią. Znajdowały się one tylko kilka stóp od drzwi i były rozdzielone od siebie na odległość około jarda. Jeden z przedmiotów był czarny z przypominającą antenę wypukłością i małym “ogonem”. Inny był czarno biały z tą samą konfiguracją. Oba przedmioty emitowały brzęczący dźwięk, oraz wydzielały poświatę z dna, która migotała jak światło świetlika. Raimundo zawołał swojego ojca, który wyszedł z domu. Pan da Silva wydawał się być zahipnotyzowany przez obiekty, nie był w stanie się odwrócić. Ostrzegł chłopców żeby trzymali się od nich z daleka, a sam zaczął podążać w kierunku globów. W pewnej odległości – około siedmiu stóp – od przedmiotów da Silva zatrzymał się, na dwie kule wydawały się połączyć ze sobą, unosząc kurz oraz wypuszczając żółty dym, który wkrótce ogarnął cały obszar. Robiąc dziwne hałasy, przedmiot zbliżył się do da Silvy. Trzej przerażeni chłopcy patrzyli jak ich ojciec został ogarnięty przez żółty dym. Raimundo pobiegł w kierunku ojca, w dym który miał cierpki zapach, ale nie znalazł niczego. Kiedy kurz i dym rozjaśniły się, globy oraz jego ojciec znikły.
Zostało przeprowadzone poważne śledztwo, o czym w swoim czasie zostało doniesione w gazetach. Wykonano wnikliwe i obszerne badania przeprowadzone w środowisku da Silvy, ale nie odkryto nic, co wskazywałoby na wrogów albo jakiś oczywisty motyw dla zniknięcia. Władze podejrzewały, że być może Raimundo mógł ukrywać coś bardziej doczesnego niż globy i wymyślił historię, żeby chronić siebie czy kogoś innego. Kiedy oficerowie śledczy z policji przeszukali obszar, również nie znaleźli niczego oprócz kilku kropli ludzkiej krwi około 200 stóp od domu. Obszar wokół domu był gładki, jakby wymieciony do czysta miotłą, nie było żadnych śladów oprócz tych pozostawionych przez chłopców. Zostało zrobione dokładne przeszukanie domu i terenu przy pomocy psów policyjnych, ale nic nie zostało znalezione. W jednej z ostatnich desperackich prób, żeby otrzymać od chłopca informację, policjanci zabrali go do pokoju w komendzie, w którym na stole leżało ciało przykryte prześcieradłem. Dr. Joao Antunes de Oliveira, który już wcześniej założył że ku jego własnej satysfakcji Raimundo jest zdrowy psychicznie, powiedział chłopcu, że ciało jego ojca zostało odnalezione, wskazując na ciało na stole, po czym oskarżył chłopca o mówienie kłamstw. Chłopiec da Silva zaczął płakać, ale trzymał się on swojej historii i powiedział, że być może globy mogły przynieść jego ojca z powrotem. Kiedy z Dr. Oliveirą został przeprowadzony wywiad przez prasę, powiedział on po prostu: “ Nie mam ochoty omawiać faktów z tego przypadku, znajdują się one poza moją kompetencją. Ale mogę powiedzieć Państwu, że chłopiec jest normalny oraz mówi to co uważa za prawdę.” Porucznik Lisboa, policjant odpowiedzialny za przypadek był jednakowo zaintrygowany i przypadek nigdy nie został rozwiązany poza faktem, że da Silva miał całkowicie i w niewytłumaczalny sposób zniknąć.
Kilka dodatkowych faktów zostało zebranych podczas śledztwa. Jose Avila Garcia, wikariusz w katedrze w Diamantina, skontaktował się z Lisboa informując go że jego przyjaciel Antonio Rocha łowił ryby w rzece Manso w pobliżu Duas Pontes o 4 po południu 19 sierpnia i miał zobaczyć dwa kulistego kształtu obiekty unoszące się ponad domem Rivalino. Rocha potwierdził swoją obserwację, i powiedział, że dwa globy leciały w kulistym wzorze nisko ponad domem da Silvy. Da Silva był poszukiwaczem diamentów. Dwaj inni minierzy w okolicy w której zostały przeprowadzone wywiady przez Lisboę powiedzieli, że Rivalino mówił im o jego spotkaniu z dwójką dziwnie wyglądających małych ludzi mających około trzech stóp wzrostu, którzy kopali w pobliżu jego domu. Kiedy zbliżył się do nich pobiegli w krzaki i wkrótce dziwny, czerwony, jarzący się przedmiot w kształcie kapelusza wystartował z krzaków z dużą szybkością. Miało to rzekomo mieć miejsce siedemnastego, trzy dni przed zniknięciem da Silvy.
106
Dokładnie rok i dzień po doświadczeniu da Silvy, reporterzy wstąpili do domu seniora Antonio de Moreno z Trancy, Argentyna, żeby przeprowadzić wywiad z tą rodziną dotyczący wydarzeń z poprzedniej nocy. Znaleźli oni bardzo przestraszonych ludzi. O 9:30 wieczorem 21 października 1963 roku, Pan Antonio de Moreno został obudzony na swoim ranczu w pobliżu Tranca przez piętnastoletniego pracownika, który powiedział jemu, że widocznie był jakiś wypadek na linii kolejowej w odległości pół mili, ponieważ jest tam wiele światła oraz przemieszczają się w tamtym miejscu ludzie. Moreno obudził swoją żonę i oboje popatrzyli przez okno. Ponad torami kolejowymi oraz zaledwie kilka stóp w powietrzu, unosił się przedmiot w kształcie owalu i rzucał światło na ziemię, gdzie “ludzie” chodzili gęsiego tam i z powrotem. Kiedy oglądali tą scenę Pani De Moreno zauważyła inny podobny przedmiot w pobliżu domu. Opisała go później jako dyskokształtną strukturę z kopułą, mającą około dwudziestu pięciu stóp średnicy, jak również okna czy jakiegoś rodzaju iluminatory, które były rozmieszczone wokół jego obwodu. Unosił się tylko kilka stóp ponad ziemią.
Seniora wzięła latarkę i zaświeciła nią w kierunku dysku, na co ten odpowiedział wystrzeliwując jasną, rurową białą belką światła w kierunku domu. Kiedy to się stało, seniora oraz jej siostra wzięli wszystkie znajdujące się na ranczu dzieci i schowali je. Potem wszyscy Morenowie zaczęli systematycznie kontrolować wszystkie okna i odkryli, że było pięć dysków wiszących w powietrzu wokół domu. Trzy pozostawały w odległości pomiędzy 210 a 225 stóp a pozostałe dwa, łącznie z najbliższym, którego zauważyła ona po raz pierwszy, pozostawały tylko w odległości kilku stóp. Jeden rzucał białe cylindryczne światło, drugi czerwonawo – fioletowe tego samego rodzaju. Te promienie nie rozszerzały się czy rozpraszały – było one tej samej wielkości, widocznie, zarówno w punkcie z którego wychodziły jak i w punkcie w którym padały one przed domem. Wkrótce po tym, kiedy światła uderzyły w dom, wewnątrz zaczęło się robić coraz cieplej aż stało się “jak w piekarniku” a w powietrzu zaczął się unosić silny zapach siarki. Chociaż gorąco stało się tak ekstremalne, że sprawiło iż rodzina nie mogła już tam pozostawać, bali się oni opuścić dom ponieważ dziwne maszyny znajdowały się na zewnątrz. Seniora de Moreno spędziła czas na uspokajaniu dzieci. Po w przybliżeniu czterdziestu minutach tej niewygody, świadkowie, obserwujący co się dzieje przez okna, zauważyli że przedmiot na torach kolejowych podnosi się i oddala mając za sobą dyski, które otaczały dom. Tuż przed zgaszeniem świateł na dwóch pobliskich dyskach podniosły się one i podążyły za innymi w stronę niektórych gospodarstw rolnych. Tam gdzie unosiły się dwa najbliższe dyski pozostał przez kilka minut jako depozyt zamglony dym.
Kilka godzin po incydencie dziennikarz z Clarim, gazety z Cordoby, przyjechał na miejsce wydarzeń. Doniósł on później że kiedy dostał się do domu de Moreno silny zapach siarki był nadal wyraźny, a zarówno wokół jak i wewnątrz domu było ciągle dusznie i gorąco. Potwierdzenie tego wydarzenia pochodziło od sąsiada, Francisco Tropuano, który zgłosił do Clarim, że zobaczył jak formacja czy szwadron jarzących się dyskokształtnych przedmiotów porusza się po niebie o 10:15 wieczorem, był to mniej więcej ten czas o którym de Moreno mówił, że dyski opuściły ich okolicę. Tropuano zrobił swoją relację zanim usłyszał on o wydarzeniu de Moreno.
Przypadki da Silvy i de Moreno naturalnie stawiają kilka pytań: Dlaczego oni zainteresowali się górnikiem i dlaczego zabili go? Dlaczego zainteresowały ich tory kolejowe? Dlaczego cała rodzina została zmuszona do utrzymywania się pod oblężeniem? W obydwu przypadkach uczestnicy widzieli coś, czego na pozór nie powinni zobaczyć. Wydarzenie de Moreno jest tylko jednym z wielu, w trakcie których pozornie były analizowane tory kolejowe. Dyski naciskały pociągi. One cisnęły również na samochody – i zatrzymywały je. Jednakże lokomotywa nie pracuje na tej samej zasadzie jak samochód i być może pasażerowie dysków usiłowali odnaleźć jakąś wskazówkę co bodźców dostarczających energię elektryczną na torach.
Od 1954 roku, kiedy UFO spędziło kilka miesięcy na nisko poziomowym badaniu Ameryki Południowej i Europy, stało się całkiem oczywiste, że nie bacząc jakie UFO są, stanowią zdecydowanie problem globalny. Jak będziemy to mogli zobaczyć niebawem, lądowania maja miejsce w ogólnoświatowej skali, ale nie jest im nadawany rozgłos. Biorąc pod uwagę całkowicie dziwaczną naturę niektórych sprawozdań, takich jak zademonstrowały to powyższe relacje, nie jest to zaskakujące. Badania tych sprawozdań, które pochodzą od ludzi, którzy nie mają żadnych motywacji do wymyślania takich jeżących włosy na głowie historii, wskazują skrajna potrzebę dla nawet jeszcze bardziej dokładnych badań aniżeli działający badacze UFO byli w stanie do tej pory je dokonać, pracując przy pomocy ograniczonego personelu i funduszy.
W opowieści de Moreno został opisany “promień” czy “broń” wywołująca gorąco. Jest ona ściśle współzależna z doświadczeniem żołnierzy z twierdzy Itaipu, Brazylia, w 1957 roku, który jest opisany w rozdziale 10, oraz który w czasie kiedy miało miejsce wydarzenie de Moreno nie był opublikowany.
Jedno z niewielu sprawozdań o dysku znajdującym się w kłopocie przybyło z Brazylii w październiku 1963 roku. 31 kilkoro wędkarzy oraz ośmioletnia dziewczynka obserwowali jak dysk o średnicy 25 stóp zatrząsł się ponad polanką, uderzył w szczyt palmy i wpadł widocznie bez kontroli do rzeki Peropava. Jeden z wędkarzy, Japończyk Tetsuo Ioshigawa, ocenił rozmiar dysku oraz jego wysokość kiedy uderzył on w drzewo, które miało około dwudziestu stóp. Wyglądał jak “umyta miednica”, powiedział on, i lśniło podobnie do wypolerowanego aluminium. Chociaż całkowita ilość obserwatorów była niewielka, ciocia i wujek dziewczynki, zaalarmowani
107
okrzykami Rute, przyjechali na miejsce wydarzeń w samą porę, by zobaczyć “gotujące” się błoto i wodę w górę rzeki od miejsca gdzie wpadł przedmiot.
Rzeka Peropava ma dwanaście stóp głębokości w miejscu w którym wpadł dysk, a mętne błoto skomponowane jest z około piętnastu stóp błota i gliny. Teoretyzowano wtedy, że jeżeli dysk wpadł do wody i obrócił się, w błocie – tak jak wydawało się wskazywać to gotowanie się wody i samo błoto – to mógł przejść przez łożysko do stałej skały pod spodem. W żadnym wypadku, wszelkie wysiłki dokonane przez inżynierów budownictwa, używających wykrywacza min w celu dotarcia do dysku, okazały się nieudane. Obserwacji zostało poświęcone wiele miejsca w prasie, a zwłaszcza będących jej wynikiem poszukiwaniom o których donoszono w różnych gazetach brazylijskich, łącznie z O Globo mającym największy dzienny nakład w Rio.
Kilka pierwszych miesięcy 1964 roku było spokojnych, na tyle daleko na ile może się to odnosić do sprawozdań o UFO. Podczas tego okresu miałam czas na studiowanie wydarzeń z pierwszych lat sześćdziesiątych i zauważyłam, że moje przepowiednie co do rozpoznania wody oraz energii elektrycznej było dokładne, jak również że kontynuowano zainteresowanie samochodami. Niskopoziomowe loty oraz manewry unoszenia się wydawały się stawać liczniejsze, ale pomimo takich oznak w żaden sposób nie zostałam przygotowana na zdarzenie z końca kwietnia.
24 kwietnia około 11:00 rano zadzwonił telefon i kiedy odpowiedziałam odkryłam, że była to rozmowa zamiejscowa z Panem Arlynnem Breuerem, redaktorem z Alamogordo Daily News. Poinformował mnie, że w pobliżu Socorro, Nowy Meksyk, wylądował obiekt, na krawędzi integralnego terenu baz Sił Powietrznych White Sands – Holloman. Zostali zaobserwowani dwaj mali ludzie, powiedział on, i zasugerował że Pan Lorenzen i Ja powinniśmy tam natychmiast pojechać, ponieważ wydarzenie liczyło tylko około osiemnastu godzin, zdarzyło się o 5:50 poprzedniego wieczoru. O 5 po południu podążaliśmy na wschód od Tucson i przyjechaliśmy do Socorro o 2 nad ranem 25 kwietnia.
Zanim opuściliśmy Tucson zadzwoniłam do Terry`ego Clarke`a z radia KALG w Alamogordo, tylko po to by sprawdzić, że jest on już świadom tej informacji i już przeprowadził wywiad z jednym z uczestników przypadku, sierżantem Chavezem, z policji stanowej Nowego Meksyku. Słowo rozeszło się wokół i depesze prasowe nadały historii niezwykle wybitną rolę.
O 9:00 w niedzielny poranek mój mąż i Ja wchodziliśmy do komisariatu w Socorro. Zaledwie pół godziny później podążaliśmy ku miejscu “lądowania”, które było niewielkie i znajdowało się pół mili od centrum Socorro, udaliśmy się tam samochodem szefa policji, w towarzystwie sierżanta Chaveza oraz samego komendanta Polo Pinedy. Ciekawscy obserwatorzy już przeszli po terenie, ale na szczęście znaki zrobione przez podwozie UFO nie zostały uszkodzone. Były one ciekawie rozmieszczone a ich położenie (czterech z nich) wskazywało na jednolity poziom układu. Miejscem lądowania była skalista sadzawka ( czy dno) między dwoma małymi płaskowzgórzami. Po obejrzeniu obszaru oraz zrobieniu notatek, podążyliśmy do komendy, gdzie przeprowadziliśmy wywiad z policjantem patrolującym Lonniem Zamorą. To jest jego relacja:
“24 kwietnia o 5:50 wieczorem znajdował się on w swoim pojeździe patrolowym, zdążał na południe Park Street, w ostrym pościgu za samochodem który przekroczył prędkość. Kiedy przejeżdżał on obok kościoła La Buena Pastor, jego uwaga została skierowana na głośny ryczący dźwięk, a kątem oka po prawej stronie ( na południowym zachodzie) zauważył niebieski płomień opadający na dół ku ziemi po czym znikający z zasięgu wzroku. Szybko myśląc, porzucił on pogoń za samochodem ( powiedział, że wiedział kto to był i mógł go dostać później), i podążył w obszar gdzie znikł przedmiot, który znajdował się blisko opuszczonej chałupy na dynamit. Był przestraszony tym, że jakieś wyrostki mogą “wałęsać się” przy chałupie. Kiedy opuścił Park Street podążył droga prowadzącą na małe skaliste wzgórze ( często nazywane “płaskowzgórzem” na południowym zachodzie). Ponieważ nie było tam żadnej prawdziwej drogi musiał on zmienić trzy biegi zanim jego samochód podjechał pod nachylenie, po czym przejechał on przez szczyt i zjechał na dół w inne miejsce. W tym miejscu, ale tylko przez kilka sekund, był widoczny kanał czy mielizna na południe od niego, zobaczył on przelotnie biały obiekt, który z odległości 450 stóp wydawał się być przewróconym samochodem stojącym pionowo z dwoma dziećmi albo niewielkimi dorosłymi stojącymi przy nim. Postacie były ubrane w białą odzież, którą jak on uważał przypominała uniformy mechaników. Jedna z postaci wydawała się odwrócić w jego kierunku i spojrzała w jego kierunku jak gdyby przestraszona.
Zamora wziął wtedy swój mikrofon z jego konsoli, zawołał Chaveza i poprosił o pomoc. Uważał, że było coś dziwnego w całej sytuacji i poprosił go żeby przybył tu osobiście. Zamora skierował potem swój samochód w górę, przez następne płaskowzgórze, gdzie się zatrzymał. Usłyszał dwa głośne metaliczne trzaskające dźwięki. Wyszedł z samochodu, ale czyniąc to, wypuścił swój mikrofon, który podniósł z powrotem i umieścił na jego miejscu. Robiąc trzy kroki w kierunku wąwozu, był on teraz w pozycji umożliwiającej mu obserwację przedmiotu w dół krótkiego zbocza i niedaleko od jego lewej strony. Nagle ogłuszający ryk wypełnił powietrze i przedmiot “zaczął wierzgać kurzem”. Całkowicie przestraszony, Zamora rzucił się na ziemię. Patrząc w górę zauważył, że przedmiot unosi się w pochylonej trajektorii w kierunku południowo zachodnim. Wstał, zaczął biec
108
i uderzył się o swój samochód, robiąc to upuścił swoje okulary, które opały na ziemię. Kiedy przedmiot się unosił, ukazał szczególnie wspaniały niebieski płomień ze środka jego spodu, który był trzy albo cztery razy długi jak był szeroki. Tak nagle jak się rozpoczął, ryk ustał, a Zamora zatrzymał się w swojej gwałtownej ucieczce i popatrzył wokoło. Przedmiot podążał na południowy zachód, wydając wysoki jęczący dźwięk. Wspinał się pod bardzo niewielkim kątem, w przybliżeniu dwadzieścia stóp ponad ziemią, kiedy odlatywał względem szopy na dynamit. Zamora pobiegł do swojego samochodu, zawołał komendę i poprosił znajdujących się tam ludzi żeby spojrzeli na południowy zachód i zobaczyli co oni mogą tam widzieć. Dokładnie trzy minuty później sierżant Chavez pociągnął swój wóz patrolowy do zatrzymania się na płaskowzgórzu i Zamora pospieszył ku niemu.
“Czy wyglądam dziwnie?” zapytał Zamora. Chavez odpowiedział, “Wyglądasz, jakbyś zobaczył diabła.”
“Cóż, może mogłem to zrobić”, odpowiedział Zamora i opowiedział swoje doświadczenie. Potem obaj mężczyźni poszli do wąwozu, żeby obejrzeć ziemię na której spoczywał obiekt. Miejsce to nadal dymiło: kilka kęp trawy w obszarze zostało spalonych, a krepy gąszcz krzewu Prosopis który się tam znajdował był prawie martwym wypalonym centrum miejsca lądowania. Były tam cztery mające 8 na 12 cali wgłębienia w kształcie klina, trzy do czterech cali głębokie, rozmieszczone w nieregularnym prostokącie. Były również cztery kuliste wgłębienia, mające około 4,5 cala średnicy oraz w przybliżeniu trzy cale głębokości, znajdowały się niedaleko od jednego z dużych wcięć.
Sierżant Chavez natychmiast nawiązał rozmowę z kapitanem Holderem ze stacji terenowej Stallion Site, który znajdował się w domu w Socorro, oraz z pewnym pracownikiem FBI znajdującym się wtedy w Socorro. Holder i człowiek z FBI przybyli na miejsce zdarzenia, a człowiek z FBI ułożył w stos skały znajdujące się wokół wcięć w celu zachowania ich. Potem Zamora i Chavez zostali intensywnie przepytani. Podczas tej działalności Chavez przeszukał samochód Zamory w celu znalezienia jakiegoś wyposażenia, które mogłoby spowodować pożar czy zrobić wcięcia. Nie znalazł niczego. Później zapytałam go o motyw dlaczego tak zrobił, odpowiedział że postępował zgodnie z ustaloną procedurą dla ustanowienia dowodu. On nigdy wcześniej nie miał żadnego doświadczenia z historiami dotyczącymi “latającego spodka.” Pan Lorenzen zapytał Chaveza o prośbę Zamory, żeby przybył on na miejsce zdarzenia sam. Chavez odpowiedział, że Zamora uważał, że obserwuje on coś niezwykłego i chciał żeby życzliwa i obiektywna osoba zweryfikowała obecność przedmiotu. Wszystkie pytania dotyczące uczciwości i prawości Zamory spotkały się z absolutnym poparciem Chaveza. Był on osobiście przekonany, że Zamora doświadczył osobiście tego o czym mówił. Taka sama opinia została wystawiona Zamorze przez kolegów oficerów i przyjaciół, łącznie z komendantem Pinedą. Zastępca szeryfa James Luckie również usłyszał telefon do Chaveza, wsiadł potem do swojego samochodu i pojechał na miejsce lądowania, przyjeżdżając wkrótce po Chavezie. Również doświadczył on stanu palącego się gruntu oraz wcięć.
Podczas naszego badania Zamora niewiele mówił o symbolach na obiekcie i powiedział, że kapitan Holder poinstruował go, żeby o nich nie mówił. Zaprzeczył również, że byli to jacyś “mali ludzie”, ale po przesłuchaniu przyznał, że mężczyzna z FBI zasugerował żeby nie mówił o nich zwłaszcza w swoim początkowym sprawozdaniu dla prasy. Zacytował agenta FBI jak mówił, że nikt nie uwierzyłby jemu tak czy owak. Jednakże, w obecności zastępcy Luckie`go, dziennikarza z miejscowej gazety El Defensor Chieftain, jak również Pana Lorenzena i mnie, opisał on małych ludzi i zauważył, że obszar był pokryty kurzem, widocznie od lądowania, także nie miał on na nich dobrego widoku.
Kiedy skończyliśmy przeprowadzać wywiad z Zamorą, Pan Lorenzen zadzwonił do kapitana Holdera i zostaliśmy zaproszeni do jego domu, gdzie omawialiśmy incydent przez około dwie godziny. Równocześnie zidentyfikowaliśmy się jako przedstawiciele APRO, a kapitan Holder przedłożył swoja wojskową kartę identyfikacyjną, która prezentowała go jako oficera w wywiadzie wojskowym. Potem pozwolił on popatrzeć mi na jego kompletne sprawozdanie, które wówczas nie było utajnione oraz które jak on twierdził zostanie wysłane do “Komisji UFO”. Założyłam, że zostanie to przesłane przez kanały wywiadu wojskowego. Było to po raz pierwszy, kiedy spotkaliśmy się z dowodem na bezpośrednie dochodzenie w sprawie UFO dokonywane przez inny organ wojskowy aniżeli prowadzony przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych projekt Błękitna Księga w bazie Sił powietrznych Wright – Patterson. To był interesujący kawałek informacji.
Myślę, że jest to istotne, że Holder reprezentował wywiad wojskowy oraz stacjonował w Stallion Site, ponieważ miejsca położone w jego sąsiedztwie zostały odwiedzone przez UFO przed lądowaniem w Socorro i miały być miejscami ich wizyt kilka miesięcy później.
Rezultatem wydarzenia w Socorro był znaczny międzynarodowy rozgłos oraz pierwsze w Stanach Zjednoczonych dogłębne odnotowanie w prasie wydarzenia z UFO obejmującego pasażerów. Najpierw dokładny opis znaków zobaczonych na przedmiocie został wstrzymany od prasy, natomiast Holder powiedział nam iż uważa, że w celu przyszłej identyfikacji przypadków innych obserwacji będzie istotne nie puszczać w obieg dokładnej konfiguracji znaków. Miał on dobry punkt widzenia. Oznakowania, które były reklamowane przez prasę były całkowicie niewłaściwe. Oznakowania były czerwone, składały się z pionowej kreski
109
wznoszącej się ponad dwiema pochylonymi liniami, które sprawiały wrażenie strzały. Było to otoczone przez poziomą linię na dole, pionową kreskę po każdej ze stron oraz półkole ponad szczytem strzały. Nadal nie jest jasne, czy ten znak wskazywał na dwuskrzydłowe drzwi w statku albo faktycznie oznakowanie jakiegoś rodzaju. Niewielkie kuliste znaki były prawdopodobnie śladami podnóża drabiny, ponieważ były one zbyt głębokie w skalistej ziemi, żeby mogły zostać zrobione przez ciężar osoby, i na pewno nie takiej wielkości jak to opisał Zamora.
Analiza całego wydarzenia pozostawia go nieco kłopotliwym. Ma to bowiem sugerować, że przedmiot był tajnym próbnym pojazdem wojskowym, oraz że wielkość “ludzi” została źle oceniona. Temu rozwiązaniu brakuje przekonania, ponieważ przedmiot znajdował się na krawędzi jednego z największych poligonów testowych, a jednak przylatywał z kierunku poligonu, wylądował poza jego zasięgiem, a kiedy z kolei odlatywał, na pozór bez problemu, podążał daleko od poligonu. Jeżeli byłby to próbny pojazd mający problemy techniczne, przynajmniej podążałby w kierunku poligonu po swoim przedwczesnym lądowaniu. Niestety, znaczny harmider w prasie został wygenerowany przez oświadczenie Dr. J. Allena Hynka, doradcy naukowego Sił Powietrznych w sprawie problemu UFO, w tym sensie, że zastanawiał się on dlaczego przedmiot z Socorro nie został wyśledzony na radarze. Rozwiązanie tej łamigłówki jest naprawdę bardzo proste. Misje wymagające radaru w bazach Holloman – White Sands zostały zakończone o siedemnastej. Radary nie były wówczas używane. Radary długiego zasięgu z najważniejszej bazy w Holloman albo w bazie Sił Powietrznych Kirtland w Albuquerque nie były w stanie, wykryć przedmiotu lecącego na tak niskiej wysokości w tym pagórkowatym obszarze.
Dokonane w ciągu kilku następnych tygodni obserwacje i lądowania na południowym zachodzie zmierzały do podparcia teorii, że przedmiot z Socorro był prawdziwym UFO. Niestety nie jest możliwe, udokumentowanie wszystkich obserwacji z tego okresu, a zatem zajmę się tylko tymi, które oferują najwięcej szczegółów i wskazują na obecność niewyjaśnionych przedmiotów.
O 1 nad ranem 26 kwietnia ( w niedzielę), zaledwie trzydzieści jeden godzin po obserwacji w Socorro, Orlando Gallegos z Espanola, Nowy Meksyk, który był w odwiedzinach u swojego ojca w La Madera, wyszedł na zewnątrz żeby wygonić kilka koni z podwórka. Jego uwaga została przykuta przez poświatę różowego koloru znajdującą się około dwustu stóp od domu. Poszedł w kierunku poświaty i został zaskoczony widząc rzecz w “kształcie zbiornika butanowego” która wydawała się być “tak długa jak słup telefoniczny” i widocznie spoczywała na ziemi pomiędzy parkingiem a terenem wysypiska śmieci oraz drogą gruntową prowadzącą z Petaca do La Madera. Gallegos poszedł do domu i opowiedział o tym swojej rodzinie, która roześmiała się z niego. Powrócił na zewnątrz żeby to sprawdzić, ale już tego nie było. Według jego oszacowań przedmiot miał około czternastu stóp średnicy; wystrzeliwał niebieskie płomienie z dziur na bokach wzdłuż dna oraz nie robił żądnego dźwięku. Nazajutrz Gallegos, podążając do domu, dowiedział się o wydarzeniu w Socorro i zatrzymał się w Espanola, żeby opowiedzieć oficerowi policji Nickowi Naranjo o tym co zobaczył. W końcu kilku policjantów zostało powiadomionych o wydarzeniu. Kapitan Vigil oraz policjanci Albert Vega i Kingsbury udali się potem do domu Gallegosa, gdzie odkryli że ziemia jest nadal dymiąca, dwadzieścia godzin po tym jak wydarzenie prawdopodobnie miało miejsce.
Kiedy przeprowadzałam telefoniczny wywiad z Vigilem, odniosłam wrażenie że wierzy on w historię Gallegos`a. W ten sposób opisał on miejsce lądowania: ziemia była gorąca i dymiąca; znajdowały się tam kawałki szkła które wyglądały jakby zostały roztopione oraz mające 8 na 12 cali wcięcia, które na dnie były w kształcie klina. Było co najmniej tuzin kolistych “śladów” mających około 3,5 – 4 cali średnicy. Obszar o średnicy 35-40 stóp został przypieczony. Przypieczony obszar, wcięcia w kształcie w klina, koliste ślady oraz ich rozmiary są współzależne na ogół z oznakowaniami ziemi w Socorro. Wymiary oznakowań z Socorro nie były dostępne do niedzieli, zatem wydaje się nieprawdopodobne, żeby Gallegos miał o tym informację w niedzielny poranek, po czym rozmieścił je on w taki sam sposób usiłując spowodować żart. Inne historie o przedmiotach podobnych w wyglądzie; które “pobrzękiwały” samochodami i domami w zasadniczym regionie od Las Cruces na północ od Albuquerque wzdłuż rzeki Rio Grande, wydają się popierać materiał dowodowy, że dziwne obiekty latały i lądowały tam. Innym ważnym aspektem jest to, że żaden ze znaków nie wydawał się być wykopany, a to wymagało, żeby znaczne obciążenie zrobiło takie głębokie wcięcia w twardej, skalistej ziemi.
Cztery dni później, 30 kwietnia, kilkoro dzieci mieszkających w pobliżu jeziora w kanionie Ferry w Montanie, stwierdziło że o 10:30 tej nocy zobaczyli oni oświetlony przedmiot który wylądował a potem wystartował z obszaru znajdującego się około 125 stóp z tyłu za domem Davisa. Świadkami byli jedenastoletnia Linda Davis, oraz dzieci z rodziny Harolda Rusta, które mieszkały w pobliżu. Śledztwo dokonane przez biuro szeryfa wykonane nazajutrz pokazało cztery liczące 8 na 10 cali prostokątne wcięcia mające około cztery do ośmiu cali głębokości ułożone w nieregularny prostokąt, z grubsza trzynaście stóp od siebie. Obszar wykazywał oznaki przypieczenia, a duży kaktus znajdujący się w pobliżu ustawienia dziur został przypieczony. Ziemia była nadal ciepła.
110
Odnotowałam znaczną małomówność o wydarzeniu ze strony szeryfa oraz badających je oficerów Sił Powietrznych. Odbyłam potem rozmowę telefoniczną z Panem i Panią Rustami i dowiedziałam się, że rodziny Davis i Rust zamieszkują w federalnym projekcie mieszkaniowym. Żadna rodzina nie usłyszała w radio czy w telewizji ani też nie przeczytała w gazetach o wymiarach oznakowań w Socorro. Pani Rust nie była chętna żeby powiedzieć więcej o wydarzeniu, z obawy przed narażeniem ich pozycji w projekcie mieszkaniowym. Obiecała ona napisać i poinformować APRO o stosownych szczegółach, jeżeli jej mąż uzna, że to wszystko będzie w porządku. Niczego więcej nie usłyszano od rodzin Davis i Rust. Wydawało się to być kolejnym przykładem, w którym uczestnicy przypadku UFO nie byli zdecydowani o mówieniu o swoich doświadczeniach z powodu wcześniejszego wystawienia na propagandę “cenzury.” Z Panią Rust skontaktowało się wielu zapalonych “badaczy” UFO którzy ostrzegli ją, że ona może nie być w stanie “rozmawiać”.
Socorro, La Madera oraz kanion Ferry były miejscowościami głównych obserwacji UFO wiosną 1964 roku, ale tego samego dnia kiedy doszło do lądowania w kanionie Ferry pewne interesujące i otrzeźwiające wydarzenie miało miejsce na północnym obszarze poligonu testowego Holloman – White Sands. W tym przypadku uważam że wojsko jest usprawiedliwione tym, że utrzymuje informację o tym w tajemnicy, przyznaję, że zgadzam się z tym.
Pilot pewnego bombowca RB – 57 wykonujący rutynową misję próbną w pobliżu Stallion Site, kilka mil na zachód od San Antonio, Nowy Meksyk, nawiązał kontakt z kontrolą misji za pomocą terenowej sieci radiowej i poinformował kontrolera: “Nie jestem sam tutaj na górze.” Kontroler odpowiedział: “Co to znaczy?”
“Mam UFO”, wyjaśnił pilot. Kiedy kontroler poprosił o opis pilot powiedział że obiekt jest w kształcie jaja i biały. Kolejne pytanie pochodziło z kierownictwa:
“Jakieś oznakowania?” Pilot odpowiedział, “Takie same jak te w Socorro. Będę robił kolejne minięcie.”
Chwilę później duży bombowiec zakończył swój zwrot i wszedł ponad obszar gdzie UFO zostało zobaczone po raz pierwszy. Pilot w podnieceniu doniósł: “To jest na ziemi.” W tym miejscu komunikacja ustała. Brygady fotograficzne zostały zaalarmowane i poproszone o zajęcie stanowisk.
Zasięg instrumentarium w Holloman – White Sands jest kontrolowany przez armię. Marynarka wojenna oraz Siły Powietrzne są ich urzędującymi sublokatorami z pewnymi projektami, które oni testują. To wydarzenie obejmujące RB-57 było pod kontrolą armii do końca, jakikolwiek on tam był. Jakiekolwiek pytania od personelu testowego Sił Powietrznych dotyczące rozmowy odbytej za pomocą terenowej sieci radiowej mogłyby zostać beztrosko wyjaśnione z daleka w jeden z wielu sposobów; a Siły Powietrzne czy personel marynarki wojennej nie byłby lepiej poinformowany.
Moja pierwsza informacja o tym wydarzeniu została mi udostępniona przez godne bardzo dużego zaufania źródło z White Sands. Zweryfikowałam ją dzięki Breuerowi z Alamogordo Daily News oraz Terry`emu Clarke`owi z KALG, obaj byli już świadomi zrelacjonowanego “lądowania” zanim Ja zostałam o tym poinformowana. Informacja Clarke`a pochodziła od jego przyjaciela radioamatora, który monitorował różne częstotliwości podczas sprawdzania części ze swojego wyposażenia, w czasie czego wyselekcjonował on częstotliwość której używały bombowiec oraz kontrola misji. Słuchał, zafascynowany, do chwili ustania komunikacji. Potem zgłosił się on do Clarke`a, o którym wiedział, że był zainteresowany tematem UFO.
Breuer dowiedział się o wydarzeniu za pomocą swoich własnych kontaktów informacyjnych, a kiedy spróbował on sprawdzić to w kanałach informacji publicznej w bazie Sił Powietrznych w Holloman, został poinformowany, ze żadna taka sprawa w ogóle się nie wydarzyła. Siły Powietrzne z Wright – Patterson nie wiedziały nic o wydarzeniu z tego prostego powodu, że sprzęt był obsługiwany przez armię (wojska lądowe). Jest to poparte przez następującą okoliczność; kilka miesięcy później człowiek identyfikujący się jako pracownik wydziału obcych technologii w Holloman skontaktował się ze mną przez przyjaciela w Tucson, a kiedy Pan Lorenzen i Ja spędziliśmy z nim wieczór próbował on wyciągnąć tożsamość naszego początkowego informatora. Zasygnalizował on, że Siły Powietrzne nie wiedziały niczego o wydarzeniu i mógł on mówić prawdę, ponieważ następne zapytania wskazywały że Wright – Patterson również nie były świadome tego incydentu.
W późniejszej wymianie korespondencji dotyczącej sprawy z majorem Quintanillą z Wright – Patterson, Pan Lorenzen zaoferował dostarczenie nazwiska naszego informatora pod warunkiem że Quintanilla mógłby zagwarantować uwolnienie od represji wobec tej osoby. Nie wspomniał on o tej naszej ofercie w dalszej korespondencji.
Dwa kolejne liczące się obserwacje UFO zostały zebrane w trakcie badań lądowań na północnym obszarze. 15 maja pomiędzy 11:30 a 12:15, radar kontrolny jak również radary FPS-16 w Stallion Site wyśledziły dwa przedmioty w pobliżu na północ od stacji. UFO wykonywały “ doskonały, precyzyjny lot manewrujący” obejmujący lot obok siebie, rozdzielanie się, po czym ponowne łączenie ze sobą w formacji oraz realizowały manewry polegające na “podskakiwaniu” do góry i na dół. Potwierdzenie wizualne zostało zrobione przez wykwalifikowanego operatora radarowego, który widział obydwa przedmioty oraz opisał je jako brązowe w kolorze oraz w kształcie piłki nożnej. Leciały na bardzo niskiej wysokości i znikły z zasięgu wzroku za budynkami przy miejscu z oprzyrządowaniem, przy którym operator radaru obserwował je.
111
Jest nieco niepokojącą okolicznością, że jeden czy oba przedmioty odpowiadały kolejno na standardowy sygnał rozpoznawczy Federalnej Agencji Lotnictwa, nazywany czasami IFF (wtedy i tylko wtedy gdy). Aby uniknąć konieczności wymagającej polegania całkowicie na radarowym “skórnym szlaku” ( np., odbiciu radarowej wiązki od powierzchni samolotu), jest w użyciu zwłaszcza w wojskowych ale również cywilnych samolotach system “przekaźnikowy.” Działa to ogólnie jak następuje: “Przesłuchiwany” sygnał jest transmitowany okresowo z naziemnej stacji śledzącej. Sygnał ten składa się z serii pulsów ułożonych w konkretnych sekwencjach czasowych albo “kodu.” Kiedy “przekaźnik” (połączenie odbiornika z nadajnikiem) otrzymuje poprawny kod, to odpowiada za pomocą przetransmitowania swojego własnego kodu, który jest ujawniany w stacji naziemnej. Nazywa się to “sygnał rozpoznawczy.” Te dwie częstotliwości są zazwyczaj używane, przy pomocy odmiennego kodu na każdej częstotliwości. Oba przedmioty w kształcie futbolowej piłki przesłały kolejno obydwa z tych kodów kiedy przelatywały ponad terenem na północ od Stallion Site.
Lato 1964 roku wydało kilka dobrych obserwacji, ale były one znacznie odmiennego rodzaju i zachowania od wydarzeń wiosennych. Jeden mrożący incydent z czerwca obejmował małego chłopca, Charlesa Davisa, z Hobbs, Nowy Meksyk. 2 czerwca Charles, ośmiolatek, stał na zewnątrz tylnych drzwi należącej do jego babci komercyjnej pralni samoobsługowej. Pani Frank Smith, babcia, była dokładnie wewnątrz parawanu drzwiowego, krojąc ciasto na drugie śniadanie. Nagle Pani Smith została przerażona, zauważając na pozór metaliczny przedmiot, rozlewający dym, opadający z nieba i opuszcza się dokładnie powyżej głowy Charlesa. Przedmiot pozostawał tylko przez kilka sekund, po czym ze “świszczącym” dźwiękiem uniósł się i znikł w górze na niebie. Pani Smith pobiegła potem do Charlesa i położyła swoje ręce wokół niego. Zaczął on puchnąć wokół twarzy i szyi. Na jego twarzy, szyi oraz koszulce znajdował się czarny osad. Przerażony chłopiec płakał, “Babcia będę umierał” – powtórzył to kilka razy. Pani Smith pospieszyła z nim do szpitala.
Według Pani Smith przedmiot wyglądał jak stożek i wydzielił czarną sadzę i ogień. Charles stał tam sparaliżowany, jego oczy były silnie zamknięte a włosy dosłownie stały pionowo, aż obiekt nie odleciał. Kiedy przeprowadzałam wywiad z Panią Smith poprawiła ona wcześniejsze sprawozdanie prasowe twierdzące że Charles został “opalony na łyso” – nie został. Jednakże, niebezpiecznie spuchł a jego włosy zostały osmalone. Jedno z jego uszu wyglądało jak “kawałek surowego mięsa”, powiedziała, jego nos był ledwo widoczny z powodu obrzęku a jego zamknięte oczy opuchnięte. Próbki skóry i włosów chłopca wraz z jego koszulka oraz fartuch Pani Smith, pod którym miała ona trzymać chłopca, zostały zabrane przez lokalne władze pożarnicze i przesłane do FBI. W najpóźniejszym sprawozdaniu, Pani Smith nie została poinformowana o jakiejkolwiek analizie czy wnioskach autorstwa FBI. Jednakże, skontaktowałam się z lekarzem który obsługiwał Charlesa w szpitalu. Nie troszczył się o to czy jego nazwisko zostanie użyte, ale przedstawił nam te raczej zagadkowe informacje:
Chłopiec przebywał w szpitalu hrabstwa Lee przez pięć dni. Oparzenia, które miał były drugiego stopnia z jakąś wbitą sadzą, znajdowały się na twarzy, uszach i szyi i według doktora nie były “niczym niezwykłym”, za wyjątkiem jednej rzeczy – Charles nie czuł żadnego bólu podczas swojego doświadczenia. Leczenie oparzeń składało się z zastosowania sulfatiazolu, którą to maść zastosowano bezpośrednio na dotknięte obszary. Kiedy Charles zaczął zdrowieć, stało się konieczne zastosowanie środka uspokajającego z powodu intensywnego swędzenia. Pomimo iż doktor był otwarty i chętnie odpowiadał na pytania, nie zaoferował on jakiejkolwiek opinii co do natury przedmiotu albo prawdopodobnej przyczyny oparzeń, ale wydawał się wierzyć w historię opowiedzianą przez Panią Smith i Charlesa. To wydarzenie wydaje się być jednym z tych w których UFO ma problem. Sadza i ogień nie są rejestrowane jako będące typowymi dla obiektów.
Pozostałe obserwacje z 1964 roku wydają się za wzorem przedmiotów obserwujących ludzi w bliskim zasięgu. Przykładem jest obserwacja obejmująca Pana i Panią Harry`ego Taylora, ich siedemnastoletnią córkę Lindę, oraz przyjaciela, dwudziestojednoletniego Eddie`go Pfunda, którzy byli “ścigani” na drodze numer 60 przez blisko 20 krętych mil na Florydzie w nocy 23 czerwca. Kiedy po raz pierwszy zostały zobaczone przedmioty, wyglądały niczym grono świateł w obrazie tylnego lustra. Kiedy zostały zaobserwowane dokładniej, wydawało się że znajduje się tam piętnaście do dwudziestu dyskokształtnych, bursztynowych przedmiotów. Sprawiały wrażenie poruszających się w powietrzu na wysokości około sześćdziesięciu do siedemdziesięciu stóp ponad ziemią, obracały się, także cała konfiguracja była swobodnie widoczna. Towarzystwo oceniło wielkość przedmiotów na około pięć stóp średnicy. Kiedy zatrzymali samochód i wyszli z niego, żeby mieć lepszy widok, obiekty zatrzymały się również. Kiedy patrzyli, poświata zmniejszyła się i prawie znikła. Skoro tylko zaczęli kontynuować podróż, przedmioty pojawiły się ponownie, utrzymując tempo za samochodem i wydając się znacznie jaśniejsze niż przedtem. Kiedy Taylorowie skręcili samochód i podążali w kierunku obiektów, znikły one ponownie. Próbując pozostawić je, Taylorowie rozpędzili samochód do 100 mil na godzinę. W końcu, mając nadzieję na zaalarmowanie mieszkańców pewnego domu, odbili samochód na drogę dojazdową. Wtedy przedmioty rozdzieliły swoją formację i przesunęły się na drugą stronę kępy pobliskich drzew i znikły ponownie. Kiedy Pan Taylor wspominał o incydencie kilka dni później w Vero Beach, odkrył że Pan Street oraz
112
jego syn, obaj z Keenansville, mieli widzieć te obiekty mniej więcej w tym samym czasie. Cała historia została zawarta w wychodzącej w Fort Pierce, Floryda, News Trbune w wydaniu z 24 czerwca.
Kiedy kończył się rok 1964, działalność wydawała się zmniejszać do zwykłej strużki sprawozdań. To było wówczas trochę szczęśliwe dla mnie ponieważ weszłam w posiadanie kopii oryginalnego portugalskiego tekstu, będącego kopią sprawozdania brazylijskiej marynarki wojennej dotyczącego wydarzenia w Trindade oraz zdjęć omawianych w rozdziale 11, i spędziłam kilka tygodni na tłumaczeniach. Łącznie z dokumentem, który został przysłany przez byłego oficera brazylijskiej marynarki wojennej, który wiedział o moim zainteresowaniu przypadkiem, były kopie poufnych litów pomiędzy brazylijskimi oficerami wojskowymi dotyczące obserwacji w Trindade. Jeden z nich, od szefa naczelnego dowództwa marynarki wojennej, admirała floty Antonio Marii de Carvalho, do głównego dyrektora hydrografii i nawigacji, stwierdza: “...istnienie osobistych sprawozdań i dowodu fotograficznego o bardzo dużej wartości dotyczącego wypadków pociąga za sobą pozwolenie na przyznanie, że istnieją oznaki wskazujące na istnienie niezidentyfikowanych przedmiotów powietrznych.” Po zrobieniu tej deklaracji, de Carvalho zasugerował, że oeanograficzny posterunek na wyspie Trindade powinien być utrzymywane w stanie alarmu a dalsze informacje powinny być relacjonowane do jego biura. Dokument zawierał również uprzejmy list od M. Sunderlanda, kapitana marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych oraz atasze marynarki wojennej USO w ambasadzie amerykańskiej w Rio de Janeiro, zawierający prośbę o kopię fotografii. Jest to dalsze potwierdzenie mojego wniosku, że projekt Sił Powietrznych Błękitna Księga był jedynie organem dla relacji publicznych, oraz że prawdziwe badania były robione gdzieś indziej. Sunderlandowi zostały ostatecznie wysłane kopie fotografii pod osłoną listu z 25 lutego 1958 roku, od Wice Admirała Luiza Felippe Pinto Da Luza z głównego dowództwa brazylijskiej marynarki wojennej. Po rozważeniu wszystkich informacji dokument konkludował, że przedmiot został zaobserwowany przez wielu świadków, został sfotografowany, oraz że nie było żadnego dowodu na związany z tym żart. To jest bardzo istotne wobec wniosku Dr. Donalda Menzela, zawartego w jego książce Świat Latających Spodków, że zdjęcia z Trindade były żartami. Menzel nie miał żadnego związku z oficjalnymi badaniami brazylijskimi, dlatego trudno określić w jaki sposób doszedł on do takiego wniosku.
15
1965 – “Wielki Rok”
NA POCZĄTKU 1965 roku było spokojnie, na tyle na ile może to dotyczyć aktywności UFO. Jednakże, “sezon”, jak prasa często nazywa wzburzoną działalność UFO, wydawał się rozpocząć kiedy sześćdziesięciopięcioletni John Reeves z Weeki-Wachi Springs na Florydzie, stwierdził że nie tylko widział UFO na ziemi, ale również pasażerów. Jego opis przedmiotu nie był porównywalny z zebranym materiałem dotyczącym tych obiektów zaobserwowanych w przeszłości, a pomimo iż “człowiek” którego on opisał “mały” – około pięciu stóp wysoki – a jego ubranie było zasadniczo podobne do tych zaobserwowanych w innych incydentach, to cały epizod cierpiał na braki i zazwyczaj był opisywany przez większość badaczy jako będący niemożliwym do przyjęcia. Jednakże dziewięć dni później, nadeszło dobrze udokumentowane sprawozdanie z Fort. Myers, Floryda, dotyczące człowieka który został zraniony przez UFO. Incydent Reeves`a otrzymał znaczny rozgłos na arenie międzynarodowej jak również w depeszach prasowych w Stanach Zjednoczonych. Wydarzenie, które teraz przeegzaminujemy otrzymało ograniczony rozgłos lokalny.
Pięćdziesięcioczteroletni James Flynn jest szanowanym mieszkańcem i ranczerem w Fort Myers, Floryda. W środę, 17 marca wszedł on do gabinetu okulisty Dr. Paula Browna i poprosił o zbadanie. Powrócił on właśnie z wyprawy na polowanie w Everglades, i miał objawy opuchlizny wokół oczu i był prawie ślepy. Brown zawołał żonę Flynna, przyszła i zabrała go do szpitala po tym jak opowiedział on co się wydarzyło.
W piątek 12 Flynn wziął swój pojazd terenowy, sprzęt kempingowy oraz cztery psy i wyruszył poza Everglades, około osiemnaście mil na wschód od rezerwatu Indian Big Cypress. W niedzielną noc trzy psy napadły na jelenia i pobiegły daleko. Flynn gwizdał i wołał za nimi do mniej więcej północy, po czym włączył wóz i podążył w kierunku miał on ich po raz ostatni zobaczyć. Godzinę później, o 1 nad ranem Flynn zauważył ogromne światło na niebie ponad drzewami w odległości jednej mili. Poruszał się ze wschodu na zachód oraz cofał na swoją oryginalna pozycję cztery razy. Potem opadł ponad ziemię i wydawał się unosić na wysokości
113
około czterech stóp. Flynn podjechał bliżej, wyłączył światła swojego pojazdu, po czym wyciągnął swoją lornetkę i przyglądał się tej rzeczy. Był to przedmiot w kształcie stożka mający około trzydziestu stóp wysokości oraz mniej więcej dwa razy tak szeroki jak wysoki. Osiem stóp od szczytu znajdował się rząd okien, pod którym znajdowały się trzy dalsze rzędy tej samej wielkości – liczące około dwóch stóp kwadraty. Wokół okien znajdował się czarny pas mający jakieś dwa cale szerokości. Ze spodu najniższego rzędu okien do dna statku odległość wynosiła około dwanaście stóp. Flynn ocenił wielkość oraz wymiary przez porównanie przedmiotu z okolicznymi drzewami cyprysowymi, które miały około dwudziestu pięciu stóp wysokości. Zamiast przejścia na szczycie jak normalny stożek, przedmiot był zaokrąglony na górze. Typowy “dysk”.
Cały obiekt wydawał się być metaliczny i składał się z kawałków materiału mających wymiary cztery na cztery stopy, które były razem mocno połączone za pomocą nitów. Okna wydzielały apatyczne żółte światło a obszar pod przedmiotem został oświetlony przez pomarańczowo – czerwoną poświatę. Flynn obserwował przedmiot przez trzydzieści do czterdziestu minut za pomocą swojej lornetki. Do tego momentu, Flynn znajdował się ćwierć mili od przedmiotu i zdecydował się zbadać go bliżej, zatem zakręcił korbą swojego powoziku i zbliżył się do niego. Dostał się na odległość kilku jardów na krawędź światła i zatrzymał się, wyłączając ponownie swoją lampę. Pies, którego miał on w wózku próbował wydostać się z klatki. Następne szczegóły popierają twierdzenia wielu, że UFO są w najlepszym przypadku obojętne wobec człowieka, a w najgorszym nieprzyjazne. Flynn podszedł do krawędzi oświetlonego obszaru, uniósł swoje ramiona i zafalował nimi. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, po odczekaniu mniej więcej pół minuty wszedł mniej więcej sześć stóp w oświetlony obszar i uniósł swoją rękę żeby pofalować nią znów. Krótki promień światła wybuchnął dokładnie spod dna najniższej warstwy okien i uderzył Flynna w czoło, niewiele na prawo od centrum, ponad jego prawą brwią. Stracił on przytomność. Kiedy Flynn się obudził nie miał żadnego pojęcia jak długo pozostawał nieświadomy. Leżał na ziemi za swoim wózkiem i psem który o mało nie rozdarł klatki. Zrozumiał, że jest prawie ślepy, ale zdołał popatrzeć wokół terenu. Odkrył doskonale symetryczny okrąg spalonego gruntu ponad którym unosił się przedmiot. Kilka z drzew cyprysowych znajdujących się na boku przeciwległym do okręgu zostało spalonych na szczytach. Znaki w sąsiedztwie jego wózka wskazywały, że pełzał dookoła podczas swojego okresu nieświadomości ale nie miał żadnych wspomnień, że tak robił. Flynn czuł się niezmiernie głodny i słaby, ale zdołał skierować swój wózek na swoje miejsce obozowe znajdujące się w odległości około dwóch mil, gdzie ugotował on bekon i jajka i zjadł to. Pojechał potem do domu swojego przyjaciela, Indianina z plemienia Seminolów Henry Billy`ego, który zaoferował powrócić razem z nim do Fort Myers. Flynn odmówił, czując że mógłby zrobić swoją własną drogę, i odszedł. Kiedy przyjechał do Fort Myers, poszukiwał pomocy medycznej od Browna i skończył w szpitalu, gdzie pozostał przez pięć dni.
Śledztwo wykazało przerażające informacje, Flynn był nieświadomy przez dwadzieścia cztery godziny, zanim przyjechał on do domu Henry`ego Billy wcześnie rano we wtorek. Przeprawa z rezerwatu do Fort Myers zajęła prawie dwadzieścia cztery godziny, ponieważ główna część podróży opóźniła się w trakcie przechodzenia przez bagnisty teren Everglade. Przy badaniu dokonywanym przez lekarzy, odkryte zostało że twarz Flynna jest czerwona i spuchnięta wokół oczu. Jego prawe oko wyglądało jak krwista kulka i było niewidome. Wzrok w lewym oku był bardzo rozmazany. Napisałam do osobistego lekarza Flynna i w odpowiedzi otrzymałam poniższy list:
“Znam Pana Flynna od dwudziestu pięciu lat i zawsze uważałem że jest on godną zaufania, stabilną emocjonalnie osobą. Towarzyszyłem również jemu na miejsce jego obserwacji latającego przedmiotu. Wykonałem kilka zdjęć spalonego obszaru, nie jest to oczywiście rzecz rozstrzygająca cokolwiek, ale świeżo przypalone i wypłowiałe wierzchołki drzew będące w doskonałym okręgu znajdują się blisko obszaru oznaczonego przez Pana Flynna jako miejsce unoszenia się przedmiotu. Były również świeże ślady wytarcia na dwóch drzewach znajdujące się dwanaście czy piętnaście na boku terenu pod okręgiem spalonych drzew. Znaki były takie, jakby ciężki przedmiot ślizgał się po drzewach na odcinku dwóch stóp i zatrzymał się tam. Nie było żadnego znaku jakiegokolwiek rodzaju na miękkim wysuszonym bagnie pod spodem. Nie było żadnych zwierzęcych, ludzkich czy lokomocyjnych śladów jakiegokolwiek rodzaju. Nie byłem w stanie wyjaśnić tych oznak wytarcia.” Koniec cytatu.
W raporcie medycznym Dr. Stipe`a czytamy co następuje:
“Poprosiłem o obserwację Pana Flynna przez około czterdzieści osiem godzin kiedy został on przyjęty do Lee Memorial Hospital przez okulistę, z powodu zranienia jego prawego oka. Stanem oka był krwotok do wewnętrznej komory oka, widocznie pourazowy.
“Pan Flynn przedstawił historię zostania uderzonym przez coś przypominającego błysk światła, kiedy zbliżał się do niezidentyfikowanego obiektu latającego unoszącego się dokładnie ponad ziemią.
“...Kiedy po raz pierwszy badałem Pana Flynna, miał on obydwa oczy pokryte bandażami, dlatego nie byłem w stanie zobaczyć jego oczu czy czoła. Był on żywotny i pomocny. Badania lekarskie pokazały dobrze umięśnionego, dobrze odżywionego mężczyznę. Serce i płuca były normalne. Brzuch był normalny. Jedyne
114
nienormalne odkrycie były neurologiczne. Żaden paraliż nie został odnotowany, natomiast nie były obecne głębokie odruchy ścięgien bicepsa, mięśnia trójgłowego, rzepek i achillesów. Płaskostopie i brzuch były nieobecne, za to występowało zatłuszczenie.
“Pan Flynn był dokładnie obserwowany przez kilka tygodni. Jego odruchy powracały stopniowo w okresie od pięciu dni do tygodnia, ale powracały nieregularnie. W końcu zostało zbadane czoło, przedstawiało pogrubiony obszar znajdujący się dokładnie powyżej i pośrodku prawego oka; w centrum tego obszaru znajdowało się zagłębione, nieznacznie otarte miejsce mające około jednego centymetra średnicy. Bardzo niewielkich rozmiarów krwiak został odnotowany wszerz górnej prawej powieki. Nie było żadnych problemów umysłowych albo dowodów na halucynację.
“Około czwartego dnia pobytu w szpitalu, Pan Flynn narzekał na obniżenie słuchu oraz odrętwienie w ramionach i rękach. Minęło to po upływie około dwudziestu czterech godzin.
“Gdy widzieliśmy się po raz ostatni mniej więcej 16 kwietnia 1965 roku, w przybliżeniu cztery tygodnie po zranieniu, Pan Flynn został ponownie zbadany. Brzuszne odruchy nie były obecne, ale wszystko inne było normalne. Obniżony obszar ponad prawym okiem był ciągle obecny i sterczący. Ciągle miał on zamglony wzrok w prawym oku. Żadne inne nienormalne fizyczne czy neurologiczne odkrycia nie zostały odnotowane.” Koniec cytatu.
W celu potwierdzenia powyższego poradziłam się mojego osobistego lekarza w Tucson co do interpretacji różnych terminów medycznych. Lekarz Pan Stipe powiedział mi w rozmowie telefonicznej, że brak tych odruchów wskazuje mu, że Flynn miał raczej prawdziwe aniżeli psychiczne doświadczenie. Mój doktor powiedział mi, że brak tych odruchów mógł zostać spowodowany szokiem emocjonalnym. Zranienia na twarzy Flynna oraz brak głębokich odruchów ścięgien nie może zostać wyjaśnione poprzez cytowanie zwykłych przypadków. Jego rany były dziwne i nie mogły być udawanymi. Nie były one jednoznacznie wskazującymi to skaleczeniami, albo też, nie można było przy nich tego osiągnąć.
Przypadek Flynna wydawał się być tym, który obudził u niektórych badaczy UFO prawdopodobieństwo wrogości ze strony pasażerów UFO, chociaż może to zostać zracjonalizowane na dowolną ilość sposobów. Jednakże, wydarzenia z lat 1965 i 1966 uczyniły niewykonalnym racjonalne wytłumaczenie o wielu więcej, dlatego ostrzeżenia które wyraziłam tak wcześnie bo w 1958 roku zaczęły robić jakieś wrażenie.
Dr. Fontes, który kontynuował dokładne monitorowanie informacji o UFO nie tylko w jego rodzinnej Brazylii, ale w całej Ameryce Południowej, pojawił się w telewizji w Rio de Janeiro w czerwcu 1965 roku i wyraził przepowiednię, że następna aktywność UFO rozpocznie się w lipcu tamtego roku. Wywnioskował on, że jeżeli UFO permanentnie bazują na Marsie, jak podejrzewaliśmy, przybycie Marinera z jego fotograficzną misją w pobliże Marsa, może przynieść koncentrację obserwacji UFO na Ziemi. Miał on rację. 15 lipca depesze prasowe doniosły szczegółowo o obserwacji tajemniczego jarzącego się obiektu, który unosił się w pobliżu portu lotniczego w Canberze w Australii, kiedy amerykańska sonda kosmiczna Mariner wykonywała zdjęcia Marsa. Sprawozdania w prasie mówiły, że oficjele w Canberze “byli zdumieni.” Przedmiot, zauważony przez oficerów kontroli ruchu powietrznego oraz specjalistycznych obserwatorów Sił Powietrznych o 10:50 wieczorem, wisiał zawieszony na wysokości około pięciu tysięcy stóp przez czterdzieści minut. Kiedy samolot Sił Powietrznych został wysłany żeby zidentyfikować to, uniósł się on poza zasięg wzroku. W pierwotnej relacji, serwisy depeszowe powiedziały, że eksperci zostali zacytowani jako “zastanawiający się czy to był zbieg okoliczności”, że przedmiot został zobaczony nagle przed pobliską stacją naziemną w Tidbinilla, wyznaczoną do odbierania sygnałów z Marinera. Stacja, mówiło sprawozdanie, miała w tym czasie “niezwykłe trudności”, blokujące Marinera.
Pierwsze sprawozdania stały się sensacjami prasowymi. Pierwszego lipca lipca lawendowy rolnik, czterdziestojednoletni Maurice masse, z Valensole, Francja, opowiedział przyjaciołom o spotkaniu z małymi “ludźmi” na jego polu lawendy w pobliżu miasta Valensole. Pomimo iż historia otrzymała znaczną przestrzeń w międzynarodowych relacjach prasowych, podanych zostało niewiele szczegółów, co zostało wykorzystane dla jej zalet rozrywkowych. Jednakże wyczerpujące śledztwo, wydało poniższe informacje:
O piątej tamtego poranka Masse jak zwykle udał się na swoje pole. Usłyszał dziwny hałas przypominający “pogwizdywanie” i po sprawdzeniu tego zauważył dziwny przedmiot na polu za terasą w odległości około 250 stóp. Przedmiot wyglądał jak duża piłka do rugby, był wielkości samochodu Dauphine i miał kopułę na szczycie. Stał na sześciu teleskopach czy nogach. Zastanawiając się, czy jest to jakiegoś nowego rodzaju samolot, Masse zbliżył się do przedmiotu, po czym zauważył on dwa małe istoty zasadniczo ludzkiego wyglądu, będące pochylone ponad roślinami lawendy. Mase zbliżył się do nich mając zamiar porozmawiać z nimi, ale kiedy znajdował się w odległości około piętnastu – dwudziestu stóp jedno ze stworzeń zauważyło go, wskazał na niego rurką jakiegoś rodzaju i Masse stał się sparaliżowanym. Masse stał bezradny, niezdolny do mówienia czy poruszania się. Dwie istoty rozmawiały ze sobą robiąc dziwne dźwięki, których nie mógł on rozpoznać jak zwyczajnej mowy oraz które wydawały się nie wydobywać z ich ust. Patrzyły one na Masse raczej w
115
pogardliwy sposób, ale nie zademonstrowały jakiejkolwiek wrogości jako takiej. Po kilku minutach dwójka weszła do statku przez rozsuwane drzwi i statek, emitując pogwizdujący dźwięk, wystartował na zachód z wielką szybkością.
Dokonany przez Masse opis “małych ludzi” jest nieco wytrącający z równowagi, pomimo iż nie został on wówczas przez nich przestraszony. Byli oni “mniej więcej wielkości ośmioletniego dziecka”, powiedział, mieli ogromne głowy, około trzy razy większe aniżeli normalne głowy dorosłych osób. Byli oni całkowicie łysi, nie mieli żadnych włosów na twarzy i mieli bardzo białą, gładką skórę. Były widoczne tylko ich głowy, reszta ich ciała była okryta przez przypominające kombinezon ubranie z zielonkawo – szarego materiału. Ich twarze wydawały się być normalne, za wyjątkiem ust które były pozbawioną warg dziurą. Doświadczenie Masse nie jest unikalne, kiedy rozważymy je w kontekście wszystkich raportów w których figurują miniaturowe dwunogi. Pomimo iż daje on określony opis cech twarzy, jego sprawozdanie podąża zasadniczo za innymi tak daleko na ile mali “ludzie” i ten typ pojazdu zostały opisane.
Następne wydarzenie które otrzymało szeroki rozgłos w prasie dotyczyło obserwacji dokonanej przez personel naukowy i wojskowy dotyczącej dziwnego obiektu manewrującego ponad bazami antarktycznymi. 2 i 3 lipca chilijskie, argentyńskie i angielskie bazy na wyspie Deception doniosły o obecności ponad terenem jakiegoś niekonwencjonalnego obiektu powietrznego. Po początkowych informacjach, że obserwacja miała miejsce, prasa zmusiła argentyńską marynarkę wojenną do przedstawienia większej ilości informacji i 6 lipca zostało wyemitowane oficjalne sprawozdanie przez sekretarza argentyńskiej marynarki wojennej. Podstawowe informacje były jak następuje:
“O 19:40 ( czasu lokalnego dla wyspy Deception), olbrzymi przedmiot w kształcie soczewki, masywny w wyglądzie, głównie czerwonego i zielonego koloru zamienianymi czasami na żółty, niebieski, biały i pomarańczowy, poruszał się w kierunku wschodnim po zygzakowatej trajektorii, zmieniając czasami kurs na zachodni i północny z różnymi prędkościami oraz bez żadnego dźwięku. Znikł poza horyzontem na wysokości 45 stopni, według szacunków znajdował się około dziesięć do piętnastu kilometrów od bazy. Podczas manewrów świadkowie odnotowali ogromną szybkość przedmiotu jak również fakt, że unosił się bez ruchu przez piętnaście minut na szacunkowej wysokości pięciu tysięcy metrów. Wśród świadków był meteorolog, trzej oficerowie chilijskiej łodzi podwodnej oraz trzynaście innych osób. Obserwacja trwała dwadzieścia minut, przez co zostały wykonane fotografie przedmiotu. Było jasne niebo, kilka chmur warstwowych - stratocumulusów – i doskonała widoczność. Sprawozdanie stwierdzało również, że po południu tego samego dnia ten sam albo podobny obiekt został zaobserwowany z argentyńskiej bazy znajdującej się na Orkadach Południowych, oddalał się w kierunku północno – zachodnim na wyniesieniu około 30 stopni ponad horyzontem oraz w odległości ocenionej na dziesięć do piętnastu kilometrów.”
Po uporczywych wysiłkach APRO było w stanie otrzymać kompletny tekst raportów, który dostaliśmy z bazy Pedro Aguirre Cerda ( chilijska) dotyczących obserwacji obiektu z 18 czerwca dokonanej o 4 po południu. Został zaobserwowany takiego samego rodzaju obiekt jak ten dostrzeżony przez personel angielski i argentyński, jego manewry były zasadniczo takie same – duża szybkość, szybkie zmiany kursu i unoszenie się. Jednakże ten obiekt znikł dzięki wznoszeniu się pionowo w górę z dużą szybkością.
Skoro tylko powyższa informacja została uczyniona dostępną, brazylijscy i chilijscy reporterzy poprosili i otrzymali bezpośredni wywiad przez radio z komandorem Mario Janh Barrerą, dowódca bazy Pedro Aguirre Cerda. Stwierdził on:
“Jest nonsensem mówić, że widzieliśmy “latający talerz” taki jak te z opowiadań fantastyki naukowej. To coś co zobaczyliśmy było prawdziwym, solidnym obiektem, który poruszał się z niewiarygodnymi szybkościami, wykonywał manewry, emitował zielonkawe światło oraz spowodował ingerencję w instrumentach elektromagnetycznych w bazie argentyńskiej zlokalizowanej niedaleko od naszej. Unosił się w powietrzu po wykonaniu jednego ze swoich manewrów, pozostawał w bezruchu przez około dwadzieścia minut po czym oddalił się z dużą prędkością. Obserwowaliśmy ten przedmiot przez silnie powiększające lornetki oraz teodolity.”
Reszta oświadczenia Barrery jest obrazowa i najbardziej interesująca: “Nie wierzę, że mógł to być statek powietrzny ziemskiej produkcji. Jako oficera chilijskich Sił Powietrznych, moja wiedza o maszynach wykonanych przez człowieka daje mi absolutne przekonanie, że nic podobnego nie istnieje na Ziemi w kształcie, szybkości i mobilności w przestrzeni. Wykonaliśmy dziesięć kolorowych fotografii, które zostaną wywołane w Santiago.
Jak tylko zobaczyliśmy przedmiot, spróbowaliśmy skontaktować się przez radio z bazami argentyńską i angielską. Ale taki kontakt był niemożliwy, ponieważ w radiu były bardzo silne zakłócenia – na wszystkich kanałach.” Koniec cytatu.
Zakłócenia w transmisji i odbiorze radiowym nie są nowym czynnikiem dotyczącym UFO – było to odnotowywane często przez lata. Godną uwagi sprawą związaną z obserwacjami antarktycznymi jest
116
okoliczność, że bardzo wiele wykwalifikowanego personelu naukowego obserwowało niekonwencjonalny przedmiot powietrzny, który zakłócał transmisję i odbiór radiowy, został zaobserwowany przy pomocy przyrządów optycznych, ingerował z instrumentami elektromagnetycznymi łącznie z wariometrami i magnetometrami oraz został sfotografowany. Jednakze, według mojej wiedzy fotografie mają jeszcze zostać przedstawione społeczeństwu.
Po serii obserwacji zagranicznych, niezidentyfikowane obiekty powietrzne zaczęły czynić swoje pojawianie się w Stanach Zjednoczonych, i jak zwykle, świadkowie obserwacji przed lipcowymi incydentami przybyli donosząc o swoich doświadczeniach. W Page, Arizona, 3 czerwca o 8:45 wieczorem, Edward Coyle, brygadzista w kopalni należącej w zachodnim przedsiębiorstwie górniczym Zontelli, zaobserwował pewien obiekt w kształcie jaja w pobliżu Coppermine, dwadzieścia mil na południe od Page. Zawiadomił Pata i June Pattersonów, właścicieli składu handlowego w Coppermine w rezerwacie Indian Navajo i całą trójką obserwowali obiekt przez piętnaście minut. Opisali go jako w kształcie jaja, z białym światłem na przednim skraju, oraz całkowicie otoczonym przez czerwonawą zamgloną poświatę.
Tej samej nocy o 10:00 wieczorem importer z Tucson ( który poprosił o anonimowość, bojąc się ośmieszenia), spostrzegł “obiekt w kształcie sterowca” unoszący się w kanionie dokładnie na bok od autostrady czarnego kanionu w pobliżu przejazdu Verde. Skapany w “zimnej niebieskiej poświacie” przedmiot wyraźnie rysował swoją sylwetkę naprzeciwko wzgórz. Pan X jechał na południe od Flagstaff, kiedy on wykonał zakręt jego przednie światła trafiły na przedmiot. Wtedy cofnął się on powoli pionowo w górę, podążył na południowy zachód i znikł w kierunku Buckeye. Cała obserwacja trwała około piętnastu minut. Obserwator powiedział, że miał on nigdy nie “wierzyć w te sprawy”, ale ze musiał się on poddać wobec dowodu który miał przed swoimi oczami.
Dość często jedno lub dwa dobre sprawozdania pobudzają zainteresowanie prasy i w rezultacie, późniejsze informacje o UFO otrzymują sporą uwagę. Wydaje się, że miało to miejsce latem 1965 roku, chociaż aktywność wokół stanów Oklahoma, Kansas i Teksas była wystarczająca, żeby wymagać uwagi.
Lewis Sikes oficer policji z Wynnewood, Oklahoma, był jednym z pierwszych raportujących o obserwacji UFO podczas “Zachodniej Fali.” O 1 nad ranem 31 lipca Sikes obserwował pewien obiekt który emitował czerwone, białe i niebieskie światła kiedy unosił się przez czterdzieści pięć minut na południowy wschód od Wynnewood na wysokości ośmiu tysięcy stóp. Sikes zrelacjonował patrolowi na autostradzie że przedmiot nie wydawał żadnego dźwięku oraz został wyselekcjonowany na monitorze radaru w bazie Sił Powietrznych Tinkler w pobliżu Oklahoma City oraz w bazie Sił Powietrznych Carswell w Teksasie. Przedmiot został wyśledzony kiedy pokonywał swoją drogę w kierunku Oklahoma City, a w granicach piętnastu mil od Tinkler znikł z zakresów monitorów ekranowych. Piętnaście minut po tym jak przedmiot opuścił ekran ten sam, czy podobny przedmiot, został wyselekcjonowany ponownie i był śledzony do punktu znajdującego się dwadzieścia dziewięć mil na południe od Tinker gdzie znikł i nie został wytropiony ponownie.
Nazajutrz, 1 sierpnia, przyniósł obserwacje z całego zachodu. Obserwacja Sikesa była pierwszą zrobioną przez policjanta i śledzoną równocześnie na radarze. W ciągu dwóch tygodni poprzedzających sprawozdanie Sikesa przedmioty były obserwowane tu i tam w całych Stanach Zjednoczonych, ale sprawozdania policyjne wydawały się zasługiwać na więcej uwagi. Jest trudne, oddać prawdziwy obraz wydarzeń z 1965 roku, bez opowiedzenia obserwacji po obserwacji, nie jest to również możliwe w ograniczonej przestrzeni w rozdziale czy dwóch, albo nawet, dla sprawy, w książce. Dlatego jest koniecznym do zaakcentowania, że to nastąpi jest tylko bardzo powierzchownym zaznajomieniem się z dużą ilością obserwacji zarejestrowanych w okresie sierpnia. Zostało poczynionych wiele obserwacji pojedynczych przedmiotów, ale ich formacje zostały zaobserwowane w niezwykłej obfitości. Mogliśmy tutaj zauważyć, że w niektórych przypadkach istnieje wątpliwość czy faktycznie została dostrzeżona formacja przedmiotów, czy też “formacja” była tak naprawdę jednym obiektem paradującym z więcej aniżeli jednym światłem.
1 sierpnia formacja w kształcie diamentu złożona z białych przedmiotów została zaobserwowana przez policjantów w Chickasha, Shawnee, Cushing i Chandler, Oklahoma. Pani Bill Tipton z Chandler stwierdziła, że widziała pojedynczy przedmiot, który był czerwony na dnie i biały na szczycie oraz który unosił się ponad miastem przez piętnaście minut zanim ruszył na zachód z dużą szybkością. Około 9 wieczorem policjanci w trzech różnych samochodach policyjnych w obszarze Shawnee, Oklahoma, obserwowali formację w kształcie diamentu przez około trzydzieści minut. Podczas swojego przelotu na północ, przedmioty wyglądające niczym błyszczące gwiazdy, zmieniały kolor z czerwonego na biały, potem niebiesko – zielony; czasami poruszały się zygzakiem albo z boku na bok. Ten sam typ formacji z tymi samymi kolorami został doniesiony przez policję w Cushing.
Policjanci w Hobbs, Nowy Meksy, w pobliżu granicy z Teksasem zaobserwowali okrągły biały przedmiot z pomarańczowym ogonem, który poruszał się na zachód. Niedługo później, dyspozytor policyjny w Carlsbad, sześćdziesiąt dziewięć mil na zachód od Hobbs, zgłosił obecność podobnego obiektu, a policjanci w Artesia,
117
trzydzieści sześć mil na północny zachód od Carlsbad, otrzymali cztery sprawozdania o jasnym białym sferycznym przedmiocie z czerwonym ogonem, który mknął ponad głową ponad północno wschodnią stroną miasta.
Jednakże najbardziej spektakularne wydarzenie tej nocy miało miejsce w Wichita, Kansas, kiedy to tamtejszy radar stacji meteorologicznej wyśledził kilka obiektów na wysokościach od sześciu do dziewięciu tysięcy stóp. Informacja o tym została przekazana prasie przez biuro szeryfa hrabstwa Sedgwick w Wichita. “czerwone przedmioty, które eksplodowały w prysznicu iskier”, oraz inne ” zatrzepotał niczym liście na wietrze”, było kilka takich opisów podanych przez mnóstwo obserwatorów, którzy z trudem mogli uwierzyć swoim oczom. Jednym z nich był policyjny dysponent w biurze szeryfa, który powiedział, “Byłem osoba niewierzącą – w takie rzeczy – ale ja widziałem coś tam na górze dzisiaj wieczorem, zatem zrobiłem to co inni obserwatorzy w stacji meteorologicznej oraz w bazie Sił Powietrznych McConnell. Personel McConnell był małomówny w sprawie obserwacji i obserwatorów, pomimo tego, i zwyczajowy “brak komentarza” poprzedził oficjalne odesłanie do kwatery głównej Sił Powietrznych w Waszyngtonie, Dystrykt Kolumbia.
W nocy 2 sierpnia, Ed O`Brien oficer prasowy w bazie Sił Powietrznych Tinker, pozwolił sobie na wypuszczenie słynnego “wyjaśnienia” że niektóre ze sprawozdań mogły dotyczyć przelotu lawiny meteorów delta, która zdarza się od 26 lipca do 6 sierpnia. Przyjął, że pomiędzy pięćdziesiąt a siedemdziesiąt rozmów telefonicznych przybyło podczas półtoragodzinnego okresu rozpoczynającego się od 8:15 wieczorem w poniedziałkową noc 2 sierpnia.
Wciąż w czasie pierwszego sierpnia pokoje prasowe brzęczały od melodii raportów o różnokolorowych obiektach z Broken Bow i Grand Island, Nebraski, Sioux City, Iowa, Medicine Lodge, Kansas, Mountain Home, Arkansas, oraz różnych punktów z Kolorado.
W więzieniu stanu Kolorado w Canon City, dwaj strażnicy na wieży zaobserwowali rozpromieniony biały przedmiot, który pozostawał stacjonarny przez około trzydzieści minut na północnym wschodzie. Jeden ze strażników, Don Stites, powiedział że przedmiot został po raz pierwszy zauważony o 2:15 nad ranem drugiego sierpnia i wydawał się znajdować w połowie drogi pomiędzy Colorado Springs i Pueblo. Podczas obserwacji wyglądał na zamglony, potem rozjaśniał się, a w końcu po prostu znikł.
Inna wczesnoporanna obserwacja z drugiego sierpnia dała większe przedstawienie aniżeli większość w relacjach prasowych, oraz, łącząc wydarzenia które wydarzyły się przez ten okres czasu, dostajemy trochę interesujących informacji. O 3:40 rano stacja meteorologiczna Wichita wyśledziła na swoim radarze nieznany przedmiot w punkcie na południe i na zachód od Wellington, Kansas. Po raz pierwszy pojawił się na południe od Wichita na wysokości 22 tysięcy stóp, potem stopniowo opadał do 4 tysięcy po czym znikł z ekranu. O 3:40 nad ranem policjanci Dave Lowe i Eddie Roberts patrolowali Caldwell, Kansas, kiedy usłyszeli policyjną relację radiową o dwóch obiektach poruszających się w kierunku południowym ku Wellington, South Haven i Caldwell. Obydwaj policjanci podążyli swoim samochodem policyjnym do portu lotniczego na wschodniej części miasta. Zauważyli dwa rozpromienione przedmioty, jednak nie na tyle wystarczająco wyraźnie żeby je zidentyfikować; zatem zaczęli pić kawę i rozmawiać o sytuacji. Wkrótce kolejne sprawozdanie radiowe poinformowało o UFO będącym wyśledzonym na północ od Caldwell, przez co para rozejrzała się wokół ale nie zauważyła niczego najpierw. Wtedy Lowe zauważył coś co jak on opisał wyglądało niczym “poświata jaką miasto posiada w nocy” za wyniosłością terenu na ziemi w odległości około pięćdziesięciu jardów. Lowe wskoczył na samochód, żeby mieć lepszy widok i zauważył obiekt – czerwony, biały, niebiesko – zielony pochylony przedmiot “ tak jasny jak sto reflektorów.” Powiedział, że nie był on w ogóle podobny do “latającego talerza”, lecz wyglądał bardziej jak mające 100 jardów długości jajko. Po odzyskaniu spokoju przez ich oboje, wsiedli do swego samochodu i popędzili za obiektem próbując dostać lepszy widok. Kiedy wjechali na autostradę federalną numer 81 i skierowali się na wschód, przedmiot zanurkował za żywopłot i oni stracili go z oczu. Snuli oni później domysły, że przedmiot mógł wyłączyć swoje światła, tym samym powstrzymując ich od zobaczenia go ponownie. Całkowity czas bliskiej obserwacji przedmiotu w Caldwell wynosił około trzech minut. Tymczasem, różnie opisywane obiekty były obserwowane w Wellington i South Haven. I tylko kilka godzin wcześniej, w północnym Teksasie, została zrobiona historia fotograficzna. Dokładnie po północy nad ranem drugiego sierpnia, Robert Campbell telewizyjny fotograf informacyjny leżał w swoim łóżku w domu obok Bells, Teksas, słuchając policyjnej audycji radiowej. Słuchał z wzrastającym zainteresowaniem ze względu na relację o przedmiocie wyśledzonym przez radar, widocznie w bazie Sił Powietrznych Tinker, który kierował się na południe. Koniec monitorowanej przez niego konwersacji nadszedł z policji stanu Teksas. Informacja, która ostatecznie skłoniła go do ruszenia się dotyczyła tego, że biało niebieskie światło znajduje się na południe od Durant. Chwycił on swój 4x5 Speed Graphic – aparat fotograficzny – i udał się do Bells, gdzie spotkał on szefa policji Pete`a McColluma. Oboje jeździli wokół, dopóki nie znaleźli się milę na wschód od Bells na autostradzie federalnej 82, gdzie zauważyli wiszący bez ruchu przedmiot pod kątem 45 stopni na północnym wschodzie. Campbell natychmiast ustawił swój statyw i wykonał cztery czasowe ekspozycje liczące po dwie minuty każda
118
w trzyminutowych odstępach. Fotografie, na czarno białym filmie pokazują zamglony, rozpromieniony przedmiot że śladami czegoś co wydawało się być parą na jego powierzchni. Po trwającej dwie i pół godziny obserwacji, obaj mężczyźni odjechali i powrócili do domu do łóżka. Nadzwyczajnym aspektem tego szczególnego incydentu jest to, że po zaalarmowaniu przez tą samą transmisję radiową, kilka innych osób zaobserwowało przedmiot. Campbell i McCollum znajdowali się milę na wschód od Bells, Oklahoma. Policjant patrolujący autostradę Bill Quires był obserwatorem z Durant, trzydzieści mil na północ od Bells, a Jim Faglia dysponent z wydziału bezpieczeństwa publicznego obserwował obiekt z punktu znajdującego się siedem mil na południe od Sherman, które z kolei jest dwanaście mil na zachód od Bells. Wszystkie opisy umieszczają obiekt pomiędzy miastami Bells, Durant i Sherman, wykluczając w ten sposób prawdopodobieństwo że obiekt mógł być planetą czy gwiazdą.
Po 2 sierpnia ilość obserwacji wydawała się gwałtownie opadać, zostało ogólnie przyjęte, że fala znajdowała się w swoich gwałtownych, umierających bólach. W okolicach połowy sierpnia, jednakże, APRO zaczęło otrzymywać pocztą lotniczą pakiety wycinków, tłumaczeń oraz osobiście zebranych raportów od swoich członków z Ameryki Południowej. UFO nie opuściły ziemskiego nieba – one po prostu ruszyły na południe.
Ten opis nie byłby kompletny bez historii której uczestnikiem był kierowca ciężarówki Don Tennopir z Beatrice, Kansas, który jechał 4 sierpnia na północ autostradą numer 15 około dwudziestu pięciu mil na południe od Abilene, Kansas, będąc w drodze do Lincoln, Nebraska. Nagle wszystkie światła w jego samochodzie zgasły. Mniej więcej w tym samym czasie dziwny obiekt zszedł na dół ponad jego ciężarówkę ze skwierczącym czy też przypominającym “przedmuch wiatru” dźwiękiem, powiedział Tennopir reporterom. Wydawał się prawie dotykać kabinę ciężarówki. Dziwna rzecz rzuciła się potem w dół drogi z przodu ciężarówki i unosiła się około 100 stóp z przodu zaskoczonego Tennopira. “Mówię Panu, stałem na tych hamulcach. Przedmiot wyglądał jakby miał spaść na sam środek drogi, ale nie zrobił tego. Stwierdziłem, że mój takielunek jest zaplombowany i w tym czasie ta rzecz uniosła się trochę w górę i powoli wystartowała na zachód po czym podążyła na południe.” Tennopir opisał obiekt jako okrągły, mający około czterdzieści do pięćdziesięciu stóp średnicy oraz “w rodzaju pomarańczowego koloru.” Wydawał się wystrzeliwać na zewnątrz czerwonawe promienie, powiedział, oraz wydawał się posiadać gruby na jakieś dwie stopy “garb” pośrodku, którego środek “wzbijał się w górę na mniej więcej cztery stopy.” Odnotował on również ciemną plamkę na “garbie.” Klasyczny dysk z kopułą.
Zaledwie państwo Stany Zjednoczone stały się nie odwiedzanymi przez dyski podczas tych gorączkowych dni wczesnego sierpnia, APRO zebrało sprawozdania z praktycznie każdego kraju ze świata nie komunistycznego. Niektóre z tych dokonanych w Ameryce Południowej były znakomite, ponieważ obejmowały one wydarzenia w których setki a czasami tysiące obserwatorów patrzyło jak przedmioty baraszkują po niebie przez minuty a niekiedy godziny. Duże miasta takie jak Buenos Aires, Argentyna, Caracas, Wenezuela, Lima, Peru, były potraktowane przez takie spektakle. Jedno z bardziej sensacyjnych obejmowało cygarokształtny czerwonawy przedmiot, unoszący się 17 lipca ponad Rio Plata, rzece szerokiej na 28 mil, rozdzielającej Argentynę i Urugwaj. Został zaobserwowany przez wielu ludzi. Obiekt w kształcie talerza wydzielający czerwone, żółte i zielone światła, unosił się 25 lipca ponad Diamante, Argentyna. 27 lipca setki osób w brazylijskich miastach Barroca, Calfate oraz Gameleira, obserwowało jarzący się przedmiot w kształcie talerza przeszywający niebo w stanie Belo Horizonte. Najpierw leciał powoli, potem szybko, zygzakowatym kursem, pozostawiając za sobą zółto-błękitny i pomarańczowy ślad.
Również 27 lipca, Prospero Alva, pracownik w przedsiębiorstwie elektrycznym Chosica w Limie, Peru, usłyszał dziwny hałas podobny do “brzęczenia pszczół”, wyjrzał na zewnątrz i zobaczył przedmiot mający dziesięć do piętnastu stóp średnicy, w kształcie spodka z “dziurami” przez które wydobywało się światło. Przedmiot miał “wieżyczkę” na szczycie, która stale się obracała, z której wysuwał się dalej pewien wydłużony przedmiot, który Alva zinterpretował jako jakiegoś rodzaju “urządzenie skanujące.” Przedmiot znajdował się przy albo blisko ziemi, w granicach czterdziestu stóp od zaskoczonego obserwatora. Wkrótce “przypominająca ramię” wypukłość wycofała się do wieżyczki, przedmiot zaczął poruszać się powoli z dala od ziemi, po czym znikł w niebie z dużą szybkością. Zbieżnie, cała Lima cierpiała 8 czerwca 1966 roku na niewyjaśniony przestój w dopływie energii elektrycznej, podczas którego dwa miliony ludzi pozostawało bez prądu od trzydziestu minut do trzech godzin. Jeśli o to chodzi to istnieje więcej takich “zbiegów okoliczności”; po nierównomiernych obserwacjach nisko lecących oraz unoszących się przedmiotów w Nebrasce, Kolorado i Wyoming, nierównomierne zaciemnienia dotknęły tych obszarów.
28 lipca 1965 roku grupa młodych adeptów operatorów radiowych oraz ich instruktorzy w porcie lotniczym Grano De Oro, w pobliżu Maracaibo, Wenezuela, Obserwowała wzrokowo oraz śledziła na radarze trzy błyszczące dyski o 7:30 rano. Przedmioty były obserwowane tylko przez dziesięć sekund na radarze, podczas gdy wizualnie wyglądały na wydłużone obiekty z “wybrzuszeniem” w centrum – dyski z kopułą.
To jest tylko kilka z wielu obserwacji w Ameryce Południowej. Pod koniec lipca aktywność UFO zmieniła kierunek na tylko kilka dni na Stany Zjednoczone, potem udała się ponownie na południe, gdzie zostały zarejestrowane lądowania oraz pojawienie się pasażerów.
119
Rozpromieniony przedmiot w kształcie owalu manewrował 17 sierpnia 1965 roku ponad zbiornikiem wodnym w pobliżu wzgórz Carrizol około dwudziestu mil od Caracas, Wenezuela. Zaobserwowany przez kilku pracowników znajdujących się w pobliskim domu, przedmiot unosił się chwilowo ponad wodą po niepewnym drganiu w powietrzu. Ludzie, którzy obserwowali go powiedzieli, że pozostawał w sąsiedztwie, poleciał w kierunku domu i wylądował na krótko na trawie. Ta aktywność została również dostrzeżona przez ludzi jadących wzdłuż pobliskiej autostrady. Jeden ze świadków powiedział, że jego silnik samochodowy nawalił, kiedy przedmiot znajdował się w zasięgu wzroku. Kiedy przedmiot zbliżył się do gruntu, rozciągnął kilka przypominających szczudła wypukłości. Pracownicy powiedzieli, że oczekiwali iż coś albo ktoś wyjdzie z tej rzeczy, ale “nogi” zostały ponownie wciągnięte do przedmiotu ponownie, zajarzył się on intensywnie i odleciał.
Euclides Bencomo, Jesus Zapata oraz Juan Ramos polowali 18 sierpnia w lasach Bum-Bum w Barinas, Wenezuela, kiedy to zauważyli dziwną poświatę za jakimiś krzakami. Kiedy zbliżyli się do jej źródła, zauważyli ogromny przedmiot w kształcie jaja unoszący się mniej więcej sześć stóp ponad ziemią. Wydzielał on wielobarwne światła, które emanowały z dużych okrągłych okien oraz robił pogwizdujący dźwięk. Cała trójka upuściła swoje strzelby i uciekła, powrócili potem z oddziałem policji. Strzelby znajdowały się tam nadal, ale nie został znaleziony żaden dowód na wcześniejszą obecność przedmiotu.
Dość spektakularne wydarzenie miało miejsce wkrótce po północy 15 września 1965 roku na autostradzie w pobliżu Pretorii, RPA. Dwaj policjanci, Koos de Klerk oraz Jochn Lockem, byli na rutynowej misji w domu na farmie, a w trakcie swej drogi powrotnej do komisariatu zauważyli coś co wydawało się być “morzem płomieni” na autostradzie przed sobą. Jakieś dziesięć sekund później zauważyli przedmiot w kształcie stożka który wspinał się z dużą szybkością w górę i poleciał kierunku północno – zachodnim. Nie usłyszano żadnego dźwięku, ale strumienie płomieni wystrzeliwały z dna przedmiotu przez dwa otwory. Na autostradzie został znaleziony okrągły obszar przypieczonego asfaltu, mający około sześciu stóp średnicy, trawa po obu stronach drogi również została spalona. Autostrada paliła się nadal w tym miejscu przez pewien czas po odlocie przedmiotu. Obydwaj policjanci powiedzieli ze oni mijali to miejsce nie wcześniej jak przed pięcioma minutami i wszystko było normalne.
Mniej więcej miesiąc przed wspomnianym powyżej wydarzeniem w Afryce, Dr. Silva Guillen zrelacjonował członkowi APRO Joe Rolasowi z Caracas, Wenezuela, że on oraz jego rodzina mieli zaobserwować dziwny dyskokształtny obiekt około 8 wieczorem w środku sierpnia kiedy jechał we wschodniej Wenezueli w sąsiedztwie Cumanacoa. Jego siostrzenica właśnie zwróciła uwagę na “płonący meteor” który minął samochód po jej stronie, a kiedy Guillen spojrzał, zauważył coś co wydawało się być “płonącym krzakiem.” Wtedy on zauważył, że płomienie w rzeczywistości od okrągłego metalicznego obiektu i opadały ku dołowi w kierunku ziemi. Przedmiot unosił się około dziesięć do dwudziestu ponad ziemią. Guillen zatrzymał samochód żeby popatrzeć na co przedmiot zaczął zbliżać się do niego. Popędzany przez swoją żonę i siostrzenicę powrócił do samochodu i zaczął na nowo jazdę. Dysk podążał za samochodem w bliskiej odległości, po czym przyspieszył poza zasięg wzroku. Dr. Guillen jest inżynierem i dyrektorem w spółce oczyszczającej cukier w Cumanacoa. Przedmiot zaangażowany w incydent Guillena wydaje się być podobnym przynajmniej w ogólnych zarysach do obiektu zaobserwowanego przez policjantów w Afryce, a padające na dół płomienie w obydwu przypadkach stanowią kolejną korelację. Obserwacja Guillena nie był publikowana dopóki nie została włączona do wydania APRO Biuletynu ze stycznia – lutego 1966 roku, zatem nie było żadnej szansy na współpracę pomiędzy policjantami w Afryce oraz Guillenem w Wenezueli.
Jeżeli, jak niektórzy wydają się myśleć, obserwacje UFO nie są niczym więcej aniżeli symptomem odchyleń psychologicznych, wtedy rodzaj ludzki został skażony przez wysoce zaraźliwy rodzaj postępującej do przodu choroby psychicznej.
Następna znacząca obserwacja w Ameryce Południowej miała miejsce 1 listopada ponad Huanaco, Peru, o 5 po południu. Otoczone pierścieniem UFO w kształcie globu, co czyniło obiekt podobnym do planety Saturn ( tak ja ten ze zdjęć Międzynarodowego Roku Geofizycznego – przy wyspie Trindade) przybył z południa; wydawał się obracać z dużą szybkością i unosił się w granicach 400 metrów od obserwatorów, wśród których był redaktor miejscowej gazety. Przedmiot wydzielał wielobarwne światła oraz wystawił antenę na szczycie, która obracała się ciągle. Kiedy obserwatorzy usiłowali zbliżyć się do obiektu światło stało się oślepiające, a UFO odleciało na północ poza zasięg wzroku.
Kilka incydentów zdarzyło się 26 października, które były sensacyjne z natury. Około 8:30 po południu Dr. Oswaldo Cardoso, znajdując się w taksówce w drodze do domu który miał odwiedzić w Mogi-Guacu, Brazylia, zaobserwował jasny okrągły przedmiot, który podążał za samochodem, doczepił się do niego, poczym zboczył w lewo i znikł z niewiarygodną szybkością. Innymi świadkami byli kierowca taksówki oraz jeszcze jeden pasażer. Zasadniczo w tym samym miejscu, we wczesnych godzinach 26 października, kobieta z gospodarstwa rolnego idąca wzdłuż drogi w pobliżu zakładów obróbki celulozy, widziała zielony, okrągły, świecący przedmiot, który wydawał lądować w pobliżu znajdującej się w sąsiedztwie rafinerii olejowej.
120
Mniej więcej w połowie listopada dziwny przedmiot wykazał znaczne zainteresowanie polem sąsiadującym z gospodarstwem rolnym Dario Anhaua Filho, właściciela ziemskiego i chemika, zamieszkałego w pobliżu Mog – Guacu, Brazylia. Zostało zrobionych kilka obserwacji lądowania czy prawie lądowania przedmiotu a potem 11 listopada, po tym jak Pan Filho udał się do miasta w celu załatwienia spraw z burmistrzem, Pani Filho zauważyła dziwne światło. Była dziewiąta wieczorem. Z powodu poprzednich obserwacji kobieta była przestraszona niemniej jednak, biorąc ze sobą wnuka, podeszła do bramy gospodarstwa rolnego skąd mogła obserwować obiekt spoczywający na ziemi na pobliskim polu. Dwie małe humanoidalne istoty stały obok niego. Jedna z nich zaczęła chodzić tam i z powrotem wzdłuż bruzd na polu, podnosząc gałązki, korzenie i liście, które przenosiła w swoich rękach. Inna istota stała przy ogrodzeniu i widocznie oglądała klacz będącą po drugiej stronie. W tym czasie, przejechał obok samochód załadowany krzyczącymi i śpiewającymi ludźmi, na co przedmiot się oddalił. Kiedy obiekt się poruszył jeden z “karłów” wszedł szybko do niego przez “rurę w kolorze zielonym”, która nagle pojawiła się na jednym z jego boków. Kiedy ciężarówka pojechała dalej, przedmiot powrócił i miała miejsce ponownie ta sama procedura podnoszenia roślin, etc. Przejeżdżał kolejny samochód – przedmiot wyłączył swoje światła i oddalił się. Podczas jego drugiego odlotu, Pani Filho zauważyła, że dwa podobne przedmioty unosiły się na niebie. Kiedy przedmiot pojawił się ponownie i znowu wylądował, jeden z karłów skierował się na zielone światło które wynikło z przedmiotu, miało rozmiar szklanki do picia, po czym została usłyszana eksplozja. Później obiekt i karły odleciały.
Trzecie zdarzenie z 13 listopada było najbardziej odkrywcze ze wszystkich, i dyrektor banku który został zaproszony do obserwowania niezwykłego zachowania, Filho, jego żona oraz wnuk – wszyscy zaobserwowali dziwne zjawisko. Przedmiot przybył po zmroku i wylądował około 400 stóp od obserwatorów oraz wysłał w górę skupioną wiązkę jasnego światła. Równocześnie, miejscowy szeryf oraz urzędnik policji, którzy podróżowali samochodem do Catagua, które jest gospodarstwem rolnym senatora Auro Moury Andrade`go, przyjechali w pobliże farmy, zatrzymali się i doświadczyli przedmiotu unoszącego się ponad gospodarstwem rolnym przed swoim lądowaniem. Widok ten tak bardzo podekscytował dyrektora banku, że upuścił on swój aparat fotograficzny, który przyniósł żeby wykonać fotografie, po czym nie mógł go znaleźć w ciemnościach.
Istoty które pojawiły się w tym wydarzeniu były małe, mniej więcej wielkości siedmioletniego dziecka obserwowanego z odległości 70 stóp. Jedno z nich nosiło kombinezon, kolejne spodnie w kolorze czekoladowym oraz pozbawioną kołnierza szarą koszulkę. Trzecia istota miała płaską łuskowatą głowę i nosiła coś co wydawało się być fartuchem chirurgicznym. Cała trójka, jak również pojazd którym oni przybyli jarzyła się jasno i była obserwowana przez ojca Longino Vartbindena, duchownego parafii z Mogi-Guacu, oraz zauważona przez policjanta z pobliskiego gospodarstwa rolnego. Drugi został wezwany skoro tylko obiekt się pojawił.
Tej samej nocy zasadniczo w tym samym obszarze, para jadąca ich Volswagenem z Mogi – Mirim do Nova Lousan, zobaczyła w środku nocy duże światło blokujące drogę; zatem oni zawrócili. Potem spostrzegli oni ciężarówkę i ostrzegli kierowcę. Kiedy rozmawiali z nim kolejny samochód przejechał przy nich w kierunku światła, ale wkrótce pędził z powrotem. Potem te trzy pojazdy zrobiły swój trakt jadąc wzdłuż autostrady w grupie, podążając powoli w kierunku źródła światła. Kiedy zbliżyli się, to uniosło się ponad zbliżającymi się samochodami i rozjaśniło cały obszar. Tuziny innych świadków widziało przedmiot kiedy trzy pojazdy przyjechały do stacji benzynowej i zaalarmowały znajdujących się tam ludzi.
Również w nocy 30 października nocny stróż pracujący przy fabryce ceramiki w Ipa zauważył światło na podwórzu, wyszedł żeby je zbadać i zobaczył ogromny świecący dysk przesuwający się powoli przy dużej wieży komina. Kiedy dotarł do drutów wysokiego napięcia, zawrócił i wydawał się podążać prosto na niego. Pobiegł on do fabryki i zamknął się w niej.
Powyższe przypadki były badane przez profesora Flavio Pereirę oraz lekarzy Leo Godi Otero oraz Renato Bacelara z Sao Paulo, Brazylia, po czym skierowano do reprezentanta APRO, Dr. Olavo T. Fontesa z Rio de Janeiro.
Jeden z najlepiej udokumentowanych incydentów podczas aktywności fali w Stanach Zjednoczonych miał miejsce w pobliżu Angleton, Teksas, o 11 wieczorem 3 września. Główny przedstawiciel B. E. McCoy oraz delegat szeryfa Bob Goode z Angleton, Teksas, na południe od Houston, patrolowali obszar West Columbia w hrabstwie Brazoria, na autostradzie pomiędzy West Columbia i Damon. McCoy zauważył wspaniałe purpurowe światło na poziomie horyzontu poza ogromnym pastwiskiem i nie był w stanie zidentyfikować jego źródła. Oficerowie skierowali się na południe, samochód prowadził Goode. McCoy znajdował się po prawej stronie kierowcy, przedmiot był na zachodzie. Następnie, McCoy odnotował nieco mniejsze, mniej silne niebieskie światło, które widocznie wynikło z purpurowego światła i przesunęło się na jakąś odległość w jego prawą stronę. Zrozumiał on później, że ten efekt był prawdopodobnie skutkiem wykonania przez przedmiot zakrętu o 90 stopni, żeby stać się “zwróconym twarzą” ku nim, a niebieskie światło, które było równolegle przy i za tym purpurowym, pojawiło się teraz. Do tego momentu, Goode utrzymywał że światła znajdowały się pewnym polu
121
naftowym, ale McCoy nie zgodził się z tym. Światła potem podniosły się nieznacznie ponad poziom horyzontu i Goode zawrócił samochód żeby uzyskać lepszy widok, ponieważ teraz znajdowali się oni bezpośrednio naprzeciwko ich. Opierając się na ich znajomości terenu, obaj mężczyźni ocenili że przedmiot znajdował się w odległości pięciu do siedmiu mil od nich. Nagle światło zbliżyło się do wozu policyjnego i w ciągu trzech do czterech sekund do czterech sekund było 150 stóp od autostrady na wysokości około 100 stóp oraz równolegle z samochodem. Mężczyźni oszacowali później, że przedmiot miał co najmniej 200 stóp długości oraz pomiędzy 40 i 50 stóp wysokości. Purpurowe światło wydawało się zwiększać swoją jasność kiedy poruszało się w kierunku miejsca zajmowanego przez mężczyzn. Okno Goode`a było otwarte a jego łokieć rozciągał się poza parapet, relacjonował on, że poczuł wyraźne ciepło kiedy przedmiot znajdował się w swoim najbliższym punkcie. Przestraszeni, mężczyźni pozostawili obszar tak szybko jak wóz patrolowy mógł to uczynić – 110 mil na godzinę. Kiedy odjechali, McCoy kontynuował obserwację przedmiotu i został zaskoczony, widząc jak on dosłownie “pstryknął z powrotem” na swoją oryginalną pozycję. Nagle wystrzelił prosto w górę w niebo, purpurowe światło stało się niesamowicie błyszczące i znikło całkowicie na zachodzie pod kątem około dwudziestu stopni. Pewną interesującą sprawą jest to, że purpurowe światło oświetliło sam przedmiot, pastwisko ponad którym się unosiło, autostradę oraz wnętrze i zewnętrze wozu patrolowego.
Tej samej nocy w której oficerowie Goode i McCoy uciekali od dziwnego obiektu w Teksasie, dziwne rzeczy wydarzyły się w odległości pół kontynentu w północno – wschodnich Stanach Zjednoczonych. Dosłownie setki ludzi zaobserwowało dziwny przedmiot w kształcie dysku paradujący z migoczącymi czerwonymi światłami w pobliżu Exeter, New Hampshire. Pan John Fuller z Saturday Review całkowicie opisał te wydarzenia w swojej książce Zdarzenie w Exeter, zatem tym razem zajmiemy się nimi tylko w skrócie, z powodu ich znaczenia dla naszej całościowej prezentacji.
Tej nocy około 2 nad ranem Eugene Bertrand oficer policji z Exeter, został zawołany na komisariat z powodu przebywającego tam osiemnastoletniego Normana Muscarellego, który doniósł o ogromnym, czerwonym mrugającym UFO na drodze 150 jakieś dwie mile od miasta. Bertrand podążył do komisariatu, gdzie usłyszał jak młody Muscarello ponownie opowiada swoją historię o tym jak podróżował autostopem do domu w Amesbury, Massachusetts, znajdował się od niego w odległości około dwunastu mil, szedł większość dystansu z powodu słabego ruchu. Widział jak UFO zbliżało się do gospodarstwa rolnego, oraz oglądał przedmiot jak poruszał się ponad domem Clyde`a Russella; wydawał się unosić tylko kilka stóp ponad dachem. Przedmiot był cichy, ocenił on że jego średnica wynosiła od osiemdziesięciu do dziewięćdziesięciu stóp. Chłopiec schronił się w rowie w pobliżu drogi, patrzył jak przedmiot znikł za jakimiś drzewami. Zasygnalizował on flagami podróż do Exeter, gdzie opowiedział swoją historię policji. Policjanci wykonali notatki dotyczące jego stanu wysokiego podniecenia oraz wyraźnego strachu oraz zawołali Bertranda.
Bertrand oraz chłopiec Muscarello powrócili na miejsce oryginalnej obserwacji, wyszli poza wóz policyjny i poszli na pole, gdzie Bertrand zaświecił swoja latarką wokoło, nie znajdując niczego. Potem konie w pobliskiej zagrodzie zaczęły wierzgać się i rżeć, a psy w sąsiedztwie rozpoczęły szczekać. Oboje stali niemal jak skamieniali kiedy “przedmiot” uniósł się zza jakichś drzew przy pomocy lawirującego ruchu podążył prosto na nich. W tym momencie zaczęli ukrywać się za pojazdem. Bertrand zaczął wyciągać swój pistolet, ale myślał o sprawie lepszej od tego. Inny policjant, który usłyszał późniejsze wołania Bertranda przez radio w sprawie obiektu, przyjechał w samą porę żeby zobaczyć, jak znika on z zasięgu wzroku. Dlatego, było w sumie troje świadków tej jednej obserwacji; wszyscy świadkowie byli uznawani za godnych zaufania, kompetentnych ludzi.
Jednakże najbardziej interesująca ze wschodnich obserwacji która ujrzała światło dzienne oraz która wydawała się urodzić przyszłe wydarzenia, miała miejsce 21 października kiedy to młody Joseph Jalbert z Exeter, zauważył czerwonawy przedmiot w kształcie cygara wysoko na niebie o zmierzchu. Kiedy zdumiony młody człowiek patrzył, mały, czerwonawo – pomarańczowy dysk odczepił się czy wynikł z większego przedmiotu i powoli opadł na ziemię. Wydawał się zbliżać coraz bliżej do miejsca w którym znajdował się chłopiec, potem ślizgał się wzdłuż linii energetycznych, które stoją przy drodze w pobliżu domu Jalberta. Najbardziej niezwykłym aspektem tego przypadku jest to co wydarzyło się później. Przedmiot zatrzymał się, w przybliżeniu 200 stóp od pozycji Jalberta i tylko kilka stóp od drutów. Wtedy, srebrzysty, przypominający rurę przedłużacz zniżył się z przedmiotu i wydawał się dotykać drutu przez kilka sekund, po czym cofnął się do dysku, następnie dysk powrócił do cygara, które natychmiast odleciało poza zasięg wzroku. Biorąc pod uwagę dużą ilość obserwacji przedmiotów dokonaną w regionie Exeter, które są starannie i dokładnie udokumentowane przez Pana Fullera, wydaje się prawdopodobne, że operacje takie jak to opisana powyżej, mogła mieć miejsce wiele razy. Większość obserwacji w obszarze New Hampshire, łącznie z unoszącymi się i lądującymi obiektami, prawie stale miała miejsce ponad liniami energetycznymi wysokiego napięcia w tym regionie!
Rozszerzając to przypuszczenie, możemy znaleźć wytłumaczenie dla fali z 1965 roku na zachodzie. Na wschodzie, który jest obficie zaludniony, oraz który jest również dosyć gęsty zalesiony ( przynajmniej w porównaniu do zachodu), trasy linii energetycznych są łatwo zauważalne – tną one pas przez krajobraz. Jednakże na zachodzie, takie manewry mogłyby zostać przeprowadzane zarówno za dnia jak i w nocy i z trudem byłyby
122
odnotowane z powodu ogromnych nie zaludnionych obszarów jak również pustyń i gór. Że tego samego rodzaju rozpoznanie linii elektrycznych transmitujących wysokie napięcie mogło zostać przeprowadzone podczas aktywności UFO na północnym zachodzie w 1965 roku, sugeruje obserwacja dwóch przedmiotów w kształcie dysku, które wisiały ponad liniami energetycznymi pomiędzy Renton i Kent, w stanie Waszyngton, 31 stycznia. William z Maple Valley relacjonował, że on i jego koledzy muzycy obserwowali to zjawisko o 6:15 tej nocy.
Wśród licznych obserwacji z drugiej połowy 1965 roku, od sierpnia przez grudzień do stycznia 1966 roku, zdarzyło się tam kilka incydentów obejmujących obszary przechowywania magazynów wody. Można przyjąć logicznie, że oprócz licznych wydarzeń, które zostały doniesione i zarejestrowane, porównywalna ilość nie została zrelacjonowana a jeszcze więcej przedmiotów nie zostało zaobserwowanych w tych obszarach z powodu godziny dnia, lokalizacji źródeł wodnych oraz innych okoliczności.
Pewien obiekt został zaobserwowany jak przechodził w granicach 100 stóp od zapory Lewisville, w Denton City, Teksas, w nocy 2 sierpnia, wielu mieszkańców telefonowało relacjonując, że przedmiot wydawał się lądować na jeziorze Eagle Mountain, znajdującym się w tym samym terenie. Zastępcy szeryfa w Johnson City i Coralville, Iowa, oraz policjanci w Iowa City, zaobserwowali błyszczący przedmiot lecący w kolistym wzorze ponad ogromnym zbiornikiem wodnym Coralville, na północ od Iowa City w nocy 4 sierpnia. Ostatni “wielki” przypadek z przedmiotami unoszącymi się ponad zbiornikami wodnymi w Stanach Zjednoczonych miał miejsce w nocy z 11 na 12 stycznia 1966 roku, w pobliżu Wanaque, New Jersey, Kiedy setki obywateli oraz miejscowi policjanci obserwowali przedmiot na przemian unoszący się manewrujący ponad zbiornikiem Wanaque. Ten konkretny zbiornik jest tylko jednym z wielu w tej części stanu.
Próbując dowiedzieć się czegoś więcej o koncentracji UFO w 1965 aniżeli samego faktu, że to była fala, członkowie APRO dokładnie zarejestrowali wszystkie zebrane informacje, po czym wyrzuciwszy “wiadukty” ( tzn. przeloty od horyzontu do horyzontu wysoko lecących przedmiotów), odkryli pewne ciekawe wzory:
Pozornie zamierzone pojawianie się dysków ponad zaludnionymi obszarami ( Buenos Aires, Lima miasto Meksyk, Oklahoma City, Dallas, etc.).
Zaabsorbowanie elektrowniami i liniami wysokiego napięcia.
Ewidentne zainteresowanie źródłami słodkowodnymi.
Zaabsorbowanie samochodami policyjnymi.
Kilku członków zasugerowało, że zainteresowanie wodą mogło być spowodowane potrzebą wodoru dla paliwa, jeżeli dyski wykorzystywały silniki jądrowe. Jednakże to nie wydaje się dobrym wytłumaczeniem, ponieważ istnieją duże zapasy wodne w jeziorach górskich, źródłach, oraz oczywiście w oceanach.
Istnieje znaczne poparcie dla teorii, że dyski wyzyskują moc elektryczną z linii energetycznych jak w przypadku Jalberta. To jednak również nie wytrzymuje krytyki ponieważ dyski latają w ziemskiej atmosferze od setek lat ( przed nastaniem elektryczności) a obecność UFO w pobliżu elektroenergetycznych linii przesyłowych wysokiego napięcia stała się widoczna tylko podczas dwóch lat poprzedzających fale z 1965 roku. Również, incydent Jalberta jest jednym jedynym w rejestrach ( do dzisiaj) które obejmuje dysk wyciągający urządzenie do sąsiednich linii energetycznych. To była wyraźnie pewna innowacja.
Skupienie się na samochodach policyjnych mogło zostać spowodowane nieumyślnie przez przypadkową pogoń Lonnie`go Zamory za UFO w 1964 roku. Dokładnie jeden rok po tym incydencie, kiedy przedmioty manewrowały ponad wioskami i miastami podczas aktywności w lipcu i sierpniu, 1965 roku, policjanci w samochodach policyjnych zaczęli mieć rozrywkę w urządzaniu pogoni za takimi rzeczami kiedy tylko mieli oni ku temu okazję. Jeżeli przedmiot zaangażowany w wydarzenie z 3 września 1965 roku w Angleton, w Teksasie, był kontrolowany inteligentnie, wówczas wydaje się być niewielką wątpliwością, że jego pasażerowie byli świadomi samochodu policyjnego.
Rankiem 17 kwietnia 1966 roku, setki mieszkańców żyjących w pobliżu Ravenny, Ohio, oraz innych miejscowości na wschód od Pittsburgha, Pennsylvania, łącznie z wieloma policjantami, doświadczyli przelotu dziwnego przedmiotu, który mknął we wschodnim kierunku podążając za głównymi autostradami. Z tyłu ( a czasami poniżej) tego, w ostrym pościgu, podążał wóz patrolowy hrabstwa prowadzony przez zastępcę szeryfa Dale`a Spaur`a. Trochę szczegółów z tej “pogoni” zostało doniesionych przez Association Press oraz depesze informacyjne UPI, oraz największych dziennikach amerykańskich, a prawnik Carl Funk z Zanesville, Ohio, został poproszony o zbadanie tego w imieniu APRO. Pokrótce, takie są jego odkrycia:
“Pierwsze raporty umieszczały przedmiot na wschód od Ravenny, podróżujący wzdłuż autostrady stanowej 224 na północ Canton. O 5 rano zastępca szeryfa Wayne Huston krążył wokół East Palestine, Ohio, kiedy usłyszał informację w swoim radiu samochodowym oznajmiającą, że jakaś kobieta znajdująca się na wschód od Akron relacjonowała, że zobaczyła jasne UFO, które widocznie kierowało się na wschód. Dale Spaur, zastępca szeryfa hrabstwa Portage otrzymał o tym informację i wraz z innym lokalnym radnym wystartował w poszukiwaniu przedmiotu i znalazł go “w pobliżu parku Brady`ego podążającego w kierunku Rochester” na drodze stanowej 224. Samochód podążał za UFO z prędkościami pomiędzy 80 a 100 mil na godzinę, później
123
zostawił drogę 224 i wjechał na drogę stanową numer 14 prowadzącą w kierunku Pittsburgha. W tym czasie obaj delegaci używali radia i mieli informacje z pierwszej ręki od oficera Hustona z lokalnej policji z East Palestine. Kiedy pogoń minęła East Palestine na trasie numer 14 około 5:35 rano, na skrzyżowaniu autostrady dokładnie na północ od miasta, Huston dołączył do pościgu i cała trójka, UFO, samochód z przedstawicielami hrabstwa Portage oraz wóz policyjny z East Palestine podążyli na wschód w kierunku Pittsburgha z szybkością 80-100 mil na godzinę. Zostały poczynione próby mające na celu zaalarmowanie policjantów z Pensylwanii, ale bez żadnego efektu z powodu różnych systemów radiowych i częstotliwości. Jednakże, po dotarciu do Conway, Pensylwania, został nawiązany kontakt z miejscowymi policjantami i sprawa została przekazana do nich.
Policjanci opisali przedmiot takimi frazami jak, ”tak jasny, że mogli oni jechać bez swoich świateł”; “nie było żadnych okien, żadnych nieregularnych cech zewnętrznych, żadnych spalin czy smug kondensacyjnych”, wyglądał niczym “stożek lodów, duży i w górze” etc. Nie było żadnego dźwięku usłyszanego przez któregokolwiek z policjantów, za wyjątkiem furkoczącego hałasu podobnego do tego robionego przez szybko obracający się motor. Przeciętna wysokość na której on leciał wynosiła około 800 stóp, ale raz czy dwa razy obniżył się do 200 stóp. Przedstawiciele powiedzieli, że nie było żadnych drgań czy nierównego lotu, a jedyna fluktuacja była kiedy przedmiot cofał się w górę, a kiedy to robił, czynił to szybko. Przyjęli oni, że był on inteligentnie kontrolowany i wydawał się być zdolny do dużo większej szybkości aniżeli 100 mil na godzinę, ale powstrzymywał się od jej przekroczenia. Wyczuwali, że ich radiokomunikacja była kontrolowana a ich zmiany w postępowaniu przewidziane. Gerald Buchert, szef policji w Mantua Village wykonał zdjęcie przedmiotu, ale była na nim widoczna tylko jako kropelka. Spaur powiedział, że wydawał się on mieć od trzydziestu pięciu do czterdziestu stóp średnicy. Przedstawiciel Robert Wilson powiedział, że jednego razu podczas pogoni usłyszał on jak Spaur mówi że z dna przedmiotu wystaje “coś podobnego do anteny”, kiedy unosił się on ponad wozem policyjnym, w którym jechali on oraz jego towarzysz. Buchert powiedział, że przedmiot wydawał się być okrągły, dopóki znajdował się w jakiejś sporej odległości, po czym wyglądał niczym dwa spodki, złączone krawędziami, górna część była jasna, dno było ciemne. W jednym punkcie, kiedy delegaci dotarli do mostu rozjazdowego autostrady, musieli zwolnić i wydawało się że przedmiot zwolnił i unosił się, czekając na nich. Kiedy policja z Ohio zaniechała swojej pogoni i przekazała ją władzom zwierzchnim Pensylwanii, informacje zmalały i nic więcej nie zostało powiedziane publicznie.
Jeżeli przedmiot ścigany przez Spaura i innych był kontrolowany inteligentnie, czego po prostu dowiedzieli się jego pasażerowie? Dowiedzieli się oni, że samochody z syrenami oraz czerwonymi światłami na szczycie to jakiegoś rodzaju oficjalne pojazdy, które zatrzymują wszystkie inne podobne lądowe pojazdy, albo przynajmniej, którym one się poddają. Dowiedzieli się, że maksymalna prędkość takich pojazdów wynosi około 100 mil na godzinę. Dowiedzieli się oni również, że nawet te oficjalne pojazdy są zwalniane przy skrzyżowaniach autostrad, zmianach ruchów, etc. Oraz, jeżeli są oni zdolni do monitorowania transmisji radiowych, jak Spaur wydawał się przypuszczać, że oni to wtedy robili, dowiedzieli by się wówczas że jeżeli tego typu komunikacja pomiędzy pewnymi obszarami jest z jakiegoś powodu ograniczona, wtedy następuje koniec wspólnego działania.
Stany Zjednoczone nie były jedynym obszarem, w którym dyski zainteresowały się samochodami policyjnymi. 6 czerwca 1966 roku, dwaj konstable ścigali przez dwie godziny jasny przedmiot, który manewrował na niskiej wysokości ponad Grafton, Australia. Setki lokalnych mieszkańców obserwowało jak przedmiot baraszkuje po niebie podczas “pogoni”. Wtedy to nie wydawało się nielogiczne, żeby spodziewać się podobnych incydentów w przyszłości. Wydarzenie w Grafton odegrało dużą rolę w gazetach australijskich, ponieważ aktywność UFO rozbudziła w tym kraju zainteresowanie publiczne. 2 kwietnia 1966 roku, dobrze znany biznesmen z Melbeurne ( który odmawia zostania zidentyfikowanym, ale jest znany tamtejszemu przedstawicielowi APRO, prawnikowi Peterowi Norrisowi), wykonał zdjęcie przedmiotu w kształcie dzwonu, który pozostawał zawieszony na krawędzi ponad Balwyn, przedmieściu Melbeurne. (Patrz Rycina 7.) Używając aparatu fotograficznego typu polaroid, wykonał wyraźną kolorową fotografię wypolerowanego metalicznego przedmiotu, który to przedmiot odbijał różowy dach budynku znajdującego się pod nim. Wszystkie gazety w Melbeurne przedstawiły ta historię z powodu kwalifikacji obserwatorów.
Po sensacyjnych obserwacjach w północno – wschodnich Stanach Zjednoczonych podczas fali w 1965 roku, a szczególnie obserwacjach w Exeter, przerwa w dostawie elektryczności z 9 listopada 1965 roku, nadeszła jako żadne zaskoczenie dla członków APRO, nasze główne biuro zostało o nim natychmiast poinformowane przez naszych przedstawicieli na Wschodzie. Jeden z naszych znajomych, dziennikarz obsługujący depesze, wysłał dosłownie setki tysięcy słów, które przeszły wszędzie po telegrafach, podczas wczesnych godzin zaciemnienia, był on również niezbędny w oszacowaniu całej sytuacji oraz w ocenie materiału dowodowego. Wycinki prasowe dokonane podczas późniejszych dni oraz informacje z pierwszej ręki uzyskane od obserwatorów dziwnych obiektów ponad miastem Nowy Jork, jak również gdzieś indziej na północnym wschodzie wskazywały, że UFO były na miejscu wydarzeń podczas tamtych godzin ciemności. Ale dlaczego? Niektórzy entuzjastyczni badacze intuicyjnie połączyli UFO z zaciemnieniem przyjmując, że znajdowały się one w różnych punktach oraz miały
124
jakiś bezpośredni związek z przerwą w dostawie energii elektrycznej w niektórych miejscach. Jednakże, wobec niedostatecznego istniejącego materiału dowodowego, który wskazywałby na “pogwałcenie przepisów“ tej nocy, osoby ze sztabu APRO teoretyzowali, że zaobserwowane i relacjonowane przedmioty jedynie obserwowały chaos i prawdopodobnie dowiedziały się wiele.
Panika w obszarze północno-wschodnim podczas zaciemnienia była niewielka albo nie było jej wcale, ponieważ stacje radiowe zostały prawie natychmiast przełączone na awaryjne zasilanie i wróciła transmisja radiowa, utrzymując obywateli przy informacjach jak daleki postęp został poczyniony żeby zakończyć przestój w dopływie prądu oraz pozostawiały ich wystawionych co do tego władze zwierzchnie mówiły i robiły w związku z zaistniałą sytuacją. W każdym razie nie było tak jak w Buenos Aires, Argentyna, 26 grudnia 1965 roku, kiedy to z braku zasilania rezerwowego wykorzystywanego w nagłych wypadkach, pół populacji była przetrzymywana w całkowitych ciemnościach przez siedem godzin. Panowała tam panika ponieważ nie było żadnego kontaktu pomiędzy ludźmi oraz wypowiedzi władz. W dodatku do niewygód zaciemnienia, po godzinie przestały działać elektrycznie napędzane pompy i w ogóle nie było wody.
Ale – powróćmy do Stanów i 9 listopada. Wkrótce po tym, jak dotarła o tym informacja do nas, zostaliśmy zaskoczeni telefonem od Richarda Gerdesa, inżyniera elektroniki oraz właściciela Zrzeszenia Elektroniki Optycznej ( Optical Electronics Incorporated). Powiedział że uważa, że zaciemnienie było tak obszerne, że coś musiało zostać radykalnie popsute. Wydaje się, że miał on rację. Podczas kilku pierwszych godzin, relacje prasowe nieustannie donosiły o “kłopotach na północy” oraz ”w pobliżu Clay.” Dwa dni później otrzymaliśmy wiadomość, że jakieś bardzo niezwykłe widoki zostały zaobserwowane przez ludzi na północ od Syracuse w czasie w którym rozpoczęło się zaciemnienie. To było to czego szukaliśmy. Chociaż później otrzymaliśmy relacje o dziwnych przedmiotach unoszących się ponad miastem Nowy Jork oraz innymi punktami, poszukiwaliśmy jakiegoś wydarzenia, które zbiegłoby się z rozpoczęciem przestoju w dopływie prądu.
W depeszach prasowych, zjawiska zaobserwowane przez Weldona Rossa i Roberta Walsha zostały opisany w taki sposób, że mogłyby zostać przyjęte przez kogoś jako UFO. Jednakże ich opisy wskazywały na coś innego aniżeli masywną, materialną maszynę.
Ross, jest w spółce samolotowej w Syracuse, nie pełnoetatowym pilotem – instruktorem, omawianego wieczoru był on w powietrzu z uczniem pilotażu, przygotowywał się do wylądowania na lotnisku w Hancock, kiedy zgasły światła. Znajdował się na północ od Syracuse, podążał na wschód kiedy zauważył “ogromną kule ognistą” w pobliżu nowojorskich linii energetycznych o mocy 345 tysięcy wolt, które biegną od wodospadów Niagara, do stacji energetycznej korporacji Mohawk w Clay. Godzina: 5:15. Światła zgasły w tym regionie o 5:15. W mieście Nowy Jork, o 5:15 natężenie prądu obniżyło się. Skonsolidowane urządzenia Edisona w Nowym Jorku, monitorowały w tym czasie strumień 300 tysięcy kilowatów pochodzący od leżących dalej na północ urządzeń. Sprawdzając swoje urządzenie, Edwin J.Nellis, odpowiedzialny za instalację, stwierdził, że wszystkie jego urządzenia działały normalnie, ale że instrumenty pokazywały ogromny strumień na północ. Potem Nellis otrzymał trzy telefony: z Flushing, hrabstw Orange i Rockland, zawiadamiające go o “kłopotach na północy.” Zaczął rozmawiać telefonicznie ze stacją sterującą w Syracuse. Zgłosili oni “problemy na północy.” Nowy Jork zgasł o 5:27.
Syracuse zostały zaciemnione kilka minut po tym gdy Robert Walsh, zastępca komisarza do spraw lotnictwa w Syracuse, będący na lotnisku w Hancock włączył światła awaryjne. Zauważył on kule ognia, która “powołała się do życia”, urosła do ogromnej wielkości, po czym skurczyła się do zera. Była ona podobna do ogromnej chmury palącego się gazu, powiedział. To był taki sam opis jak ten podany przez Weldona Rossa. Walsh ocenił, że obserwował to zjawisko o 5:25 albo coś koło tego. To wydawało się znajdować kilka mil na południe od lotniska w Hancock w sąsiedztwie linii energetycznych idących od wodospadów Niagara. Ta “kula ognista” w przybliżeniu zbiega się z przerwą w dostawie prądu w mieście Nowy Jork.
Trzecia z tych serii obserwacji miała miejsce jakieś dziesięć czy piętnaście minut po pierwszej obserwacji Walsha dotyczącej dziwnej, przypominającej parę chmury i została dokonana w nieznacznie odmiennym miejscu. Chociaż trzecia kula ognia nie zbiegła się dokładnie z konkretną utratą energii elektrycznej, to pierwsze dwa zdecydowanie tak zrobiły. Północ stanu Nowy Jork oraz Kanada utraciły swoją energię o 5:15 kiedy Ross obserwował pierwszą kulę światła, a miasta stanu Nowy Jork oraz punkty na wschodzie zostały zaciemnione około dziesięciu minut później.
Kiedy ta informacja dotarła do naszego biura, mój umysł przeskoczył z powrotem do incydentu Jalberta i wyciągnęłam opisujący go dokument. Miałam koncepcję co do tego jakie mogłyby być między nimi koneksje, ale zadzwoniłam do Pana Gerdesa żeby skoordynować to z nim. Zgodził się on ze mną – że zamiast “wyciągania prądu z linii”, jak niektórzy myśleli, czerwony dysk obserwowany przez Jalberta prawdopodobnie mierzył parametry tego odcinka północno-wchodniej sieci energetycznej. Dokładna ilość energii przetaczanej wzdłuż linii wysokiego napięcia o zmierzchu, kiedy został osiągnięty szczytowy strumień, byłaby niezbędną informacją, jeżeli rozpatrywane byłoby zaciemnienie.
125
Potem poprosiłam Gerdesa żeby dał mi krótki ale treściwy opis jego teorii jak taki przestój w dopływie energii elektrycznej mógł zostać spowodowany. Odpowiedział, że dwa albo więcej połączonych wiązek energii ( np. podczerwonej laserowej) mogłyby zostać skierowane do przecięcia sieci w jakimś punkcie wzdłuż grupy linii energetycznych wysokiego napięcia. Jeżeli krytyczny poziom energii zostałby przewyższony, zostałaby wyprodukowana masa plazmy, która owinęłaby się wokół grupy drutów i spowodowała zwarcie energii elektrycznej. Faktycznie, komuś monitorującemu obwód wydawałoby się to niczym masywne spięcie elektryczne, albo “strumień energii skierowany ku ziemi.” Teraz pozwólmy sobie spojrzeć na stwierdzenie autorstwa rzecznika Cona Eda dotyczące zaciemnienia, które zostało przez oba serwisy informacyjne - AP i UPI – 10 listopada: “Niczym ogromna przerwa w magistrali wodociągowej, łącza sieci energii elektrycznej zgubiły ogromne ilości prądu głownie do ziemi, powodując ubiegłej nocy ogromne północno – wschodnie zaciemnienie.” Chociaż federalne władze energetyczne w Stanach Zjednoczonych w końcu przyszpiliły winę za północno – wschodnie zaciemnienie na powszedni defekt – niewielkich rozmiarów poluzowanie w instalacji Sir Adam Beck w Queenston, Ontario, musieli oni przyznać, że nadal nie byli w stanie wyjaśnić początkowej przyczyny ogromnego zwarcie elektrycznego.
3 grudnia ponad milion ludzi poczynając od Juarez w Meksyku, do Socorro w Nowym Meksyku oraz w Alamogordo jak również w bazie Sił Powietrznych Holloman, poligonie testowym White Sands, bazach Sił Powietrznych Fort Bliss i Biggs ( te dwa ostatnie znajdują się w Teksasie), zostało pogrążonych w ciemnościach. Pierwszy raport stwierdzał, że przyczyną był defekt zaistniały na stacji gazowej w Juarez, ale później obwiniono za to mankament w dwóch częściach elektrowni w Newman, Nowy Meksyk. Kilka tygodni po południowo – zachodnim zaciemnieniu, Robert Achzehner, terenowy reprezentant firmy Motorola przebywał w El Paso i został poproszony o skomentowanie fali UFO z 1965 roku w programie radiowym. Po programie zadzwonił rozmówca, który nalegając żeby jego nazwisko nie zostało użyte powiedział, że znajdował się w swoim domu w północno-wschodnim El Paso i spoglądał w kierunku Newman kiedy rozpoczęło się zaciemnienie. Jego uwaga została zwrócona w tym kierunku z powodu obecności rozpromienionego przedmiotu ponad elektrownią. Czy lub nie miało to jakikolwiek związek z zaciemnieniem nie może być stwierdzone z absolutną pewnością, ale na pewno istnieje tu zbyt wiele zbiegów okoliczności, żeby niezwykłe przedmioty albo zjawiska były obecne podczas obydwu z tych zaciemnień. Obszar pokrywający się z przestojem w dopływie energii elektrycznej na południowym zachodzie 3 grudnia został odwiedzony przez UFO podczas fali latem 1964 roku. Obszar pokryty przez zaciemnienie z 9 listopada doświadczył odwiedzin UFO w 1964 i 1965 roku.
Przed zaciemnieniem na północnym wschodzie do którego doszło 9 listopada, wielu mieszkańców Syracuse donosiło o przedmiotach w tym konkretnym obszarze, co mogłoby wskazywać na przed zaciemieniowe rozpoznanie.
Wyglądało to prawie na sezon na zaciemnienia trwający podczas listopada i grudnia, ponieważ wschodnia część Holandii doświadczyła przerwy w dopływie prądu spowodowaną przez “wadę w elektrowni w Zwolle.” Jakieś niewyjaśnione zaciemnienie przytrafiło się 7 grudnia miastom Conroe i Johnson w Teksasie. To było trzecie duże zaciemnienie w Stanach Zjednoczonych w ciągu trzydziestu dni. Moc elektryczna opadła na pięć minut przed całkowitym zanikiem, które trwało przez trzydzieści minut.
8 stycznia 1966 roku zaciemnienie miało miejsce w Neapolu, Włochy, które zarazem oddziaływało na całe południowe Włochy, za wyjątkiem regionu Kalabrii na szpicu buta. Neapol był zaciemniony przez godzinę a pozostałe miasta tak długo jak dwie godziny. Urzędnicy z włoskiego Państwowego Zarządu Energii Elektrycznej przypisali zaciemnienie do “ pewnemu przeciążeniu czterech linii wysokiego napięcia dostarczających prąd na południe ze stanowisk wytwarzających go centralnych Włoszech.” Tego samego dnia, “kula ognia ukazała się na niebie i unosiła ponad Capri” przez kilka minut i znikła kiedy dwa odrzutowce NATO zbliżyły się do niej. Świadkowie, którzy widzieli obiekt stwierdzili, że zwierzęta z gospodarstw domowych wykazywały wielką nerwowość podczas obecności przedmiotu.
Nadejście zaciemnień, zwłaszcza tych w północno wschodnich oraz południowo zachodnich Stanach Zjednoczonych oraz w Buenos Aires, daje do zrozumienia że były przeprowadzane eksperymenty z naszą
zależnością od elektryczności. W artykule wstępnym wydaniu APRO Biuletynu Maja – czerwca 1966 roku, członkowie zostali poproszeni o dostarczanie informacji o UFO w związku z wodą, drutami transmitującymi energię elektryczną, nadajnikami radiowymi i telewizyjnymi, instalacjami telefonicznymi oraz wieżami przekaźnikowymi mikrofal, rezerwuarami wodnymi jak również zbiornikami wodnymi i stacjami pomp. Wkrótce potem, otrzymaliśmy pobieżne informacje o lądujących i unoszących się UFO w pobliżu głównych anten przodujących służb depeszowych, transoceanicznych przekaźników Bell Telephone oraz kilku parabolicznych transmiterów mikrofalowych na Long Island.
26 kwietnia części Kolorado, Wyoming, Nebraski i Utah doświadczyły niewyjaśnionego zaciemnienia, które rozpoczęło się o 3:46 po południu i trwało przez różne okresy czasu. Harry Caperton, kierownik do spraw energii w biurze zażaleń regionu numer 7 powiedział, że prąd zmienny w łączach transmisyjnych wszędzie na zachodzie i to tak daleko jak Arizona i Oregon, wykazywał gwałtowne wahania wkrótce przed przestojem w
126
dostawie prądu w regionie Gór Skalistych. Urzędnicy biura zażaleń w Loveland, Kolorado, powiedzieli że systemy energetyczne biegnące przez teren są połączone w taki sposób, że mogą upłynąć dni zanim urzędnicy będą w stanie określić co się wydarzyło.
Pewne wczesne zaciemnienie, w Laramie, Wyoming z 12 marca, również zawierało dokonaną przez wielu mieszkańców obserwację “wspaniałego niebieskiego wybuchu” na północy miasta, który został zaobserwowany w tym samym czasie kiedy zgasły światła 0 10:17 wieczorem. Podobne zjawisko zostało zaobserwowane o ósmej wieczorem w nocy 26 listopada 1965 roku, w East St. Paul, Minnesota, kiedy niezwykłe przedmioty powietrzne zostały zaobserwowane gdy miały miejsce chwilowe przerwy w dopływie energii elektrycznej. Kilkoro mieszkańców, w tym Nick De Vara oraz Mark Wilcox widziało światło, które było podobne do światła spawania kiedy przechodziło na górze. Kiedy to się stało, światła w pobliskiej stacji serwisowej zgasły, żeby ponownie zapłonąć kiedy obiekt odleciał. Zaledwie kilka części na północ od ulic Maryland i Supornick, gdzie De Vara i Wilcox widzieli niebieskie światło, dom Dona Rousha doświadczył przestoju w dopływie energii elektrycznej a wkrótce potem wszedł syn Rousha i powiedział, że zobaczył wspaniałe niebieskie światło na niebie równocześnie wtedy gdy zgasły światła. Kierowca jadący w tym terenie doniósł że obserwacja takiego samego rodzaju światła zbiegła się z defektem jego radia samochodowego i świateł. Dwaj kierowcy na ulicy Warnera, na południe od domu Rousha donieśli że o 9:00 wieczorem widzieli niebieskie światło, które wydawało się być na ziemi na południe od nich. Twierdzili oni, że światło pojawiało się i znikało trzy razy, najpierw było czerwone, potem prawie natychmiast zmieniło się na niebieskie. Później zauważyli oni, że energie wydawała się być w tym obszarze.
Policja oraz północnostanowe przedsiębiorstwo energetyczne otrzymały skargi od mieszkańców ogólnego obszaru Totem Town, wzdłuż autostrady 61, w tym sensie, że ich światła były zgaszone; niektórzy mieszkańcy donieśli również o obserwacji dziwnych pomarańczowych i niebieskich świateł na niebie. Przedsiębiorstwo nie było w stanie określić co spowodowało przerwę w dostawie prądu, a rzecznik stacji meteorologicznej przekreślił błyskawicę. Chociaż władze próbowały potem winić za przerwę w dostawie prądu zalegający linie śnieg który był smagany wiatrem, większość osób w obszarze nie mogła tego przyjąć jako wytłumaczenia, z powodu zaistniałych efektów w radiach i światłach samochodowych.
Cztery czynniki – woda, energia elektryczna i pojazdy policyjne, jak również urządzenia komunikacyjne – wskazują na coś więcej aniżeli szansę na koncentrację zjawisk “naturalnych”. Te cztery czynniki są bardzo dokładnie związane z życiem codziennym, oraz, naprawdę, do przeżycia na ziemi. W dodatku do nieodpowiedzialnych zadręczeń władz; niektórzy zwolennicy UFO wydawali się łączyć UFO z przestojami w dopływie prądu, jednakże, nie usiłowali oni połączyć za pomocą logicznie wykonalnych sposobów, że jeżeli istnieje takie twierdzenie, że UFO są naprawdę międzyplanetarnymi inteligentnie kontrolowanymi pojazdami, to byłby jakiś cel za tymi różnego rodzaju rozpoznaniami. Przez lata zaobserwowałam wzrost modelu zachowania ze strony UFO, co wprawia w zakłopotanie nawet najbardziej obiektywnych badaczy. Użyłam tego wzoru do sformułowania teorii, która została w całości zasugerowana przez ten wzór, oraz która obejmuje tylko najbardziej potwierdzone relacje.
W 1877 roku zostały odkryte dwa niezwykłe satelity okrążające Marsa. Kiedy ktoś bierze pod uwagę setki lat oczywistych odwiedzin Ziemi przez UFO, nie jest trudne do teoretyzowania, że te dziwne satelity mogły stanowić kulminację kilku wieków badań dokonywanych przez jakąś zaawansowana cywilizację.
Jakikolwiek pojazd międzygwiezdny, musiałby być z konieczności bardzo duży. Obecnie człowiek wypuszcza kolejno coraz większe i cięższe przedmioty w przestrzeń kosmiczną przy pomocy energii rakietowej. Możemy być prawie pewni, że cięższe i większe przedmioty będą wypuszczane z biegiem czasu. Jeżeli cywilizacja która jest rozwinięta powiedzmy pięćset lat albo więcej aniżeli nasze obecne zdolności technologiczne, miałaby badać kosmos i odkryć, że jakaś planeta zawiera podobne życie, jej przedstawiciele mogli by spróbować nawiązać kontakt. Ich pierwszym ruchem mogłoby być umieszczenie kolonii w wygodnej odległości podglądu teleskopowego oraz założenie kolonii. Jeżeli znajdująca się pod nadzorem miałaby swojego naturalnego satelitę, to byłby to kolejny idealny przystanek drogowy. Czasopisma astronomiczne oraz popularne niefachowe magazyny od czasu do czasu czyniłyby komentarze o dziwnych i niewyjaśnionych światłach oraz zjawiskach świetlnych na księżycu. Mamy teraz początek sensownej teorii.
Dwa ogromne statki międzygwiezdne mogły nadejść z zewnątrz układu słonecznego w 1877 roku, wyładować ludzi i materiały na powierzchni Marsa, po czym pozostawić puste powłoki statków na orbicie. To mogły być dwa “nowe”, dziwne, niewyjaśnione “księżyce” Marsa, Deimos i Fobos. Z korzystnym punktem co do Marsa, niewielka baza mogłaby zostać założona na ziemskim księżycu. Mogłoby to również wyjaśniać dziwne zjawiska świetlne obserwowane przez wiele lat na powierzchni księżyca. Przy pomocy tych założonych baz, nie byłoby żadnym problemem, zaobserwowanie narodzin ery atomowej kiedy w 1945 roku miały miejsce eksplozje bomb atomowych na pustyni w Nowym Meksyku, a potem to samo zdarzyło się dwukrotnie ponad Japonią. Wówczas Ziemia i Mars były w doskonałych relacjach jedno wobec drugiego dla prowadzenia doskonałych obserwacji teleskopowych. Flotylla statków rozpoznawczych mogłaby zostać wypuszczona, żeby ocenić sytuację. W ciągu
127
dwóch albo trzech, które nastąpiły później można by dojść do wniosku, że planeta która była “opóźnionym” lokum stało się bardzo uprzemysłowiona oraz miała miejsce ogromna wojna światowa. Broń jądrowa została użyta – nie raz lecz dwa razy – przez mieszkańców wobec członków ich własnej rasy.
Dokładnie tak jak ziemskie narody kontynuują swoje operacje szpiegowskie w krajach które uważają za bezpieczne, jak również w tych które uważają za niebezpieczne, intruzi z kosmosu mogliby uważać za wskazane, rozpoznanie ziemskich systemów obronnych. Z tego to powodu wyniknęła aktywność dysków. W 1950 roku obserwowali oni instalacje atomowe w Stanach Zjednoczonych; w 1952 roku odwiedzili instalacje obronne Stanów Zjednoczonych, wiedząc teraz, że są one najbogatszym i najpotężniejszym narodem na świecie, w 1954 roku rozpoznali oni Europę i Amerykę Południową – Amerykę Południową prawdopodobnie dlatego ponieważ wyczuwali, że był to następny kontynent jeśli chodzi o swój potencjał, a Europa następna jeśli chodzi o siłę. Kiedy nadszedł rok 1957 i został wypuszczony pierwszy ziemski satelita, goście mogli stać się prawdziwie zaniepokojeni. Dwa i dwa czynią cztery. Nuklearne rozszczepienie oraz satelity wynoszące do napędzanej jądrowo podróży kosmicznej, jak również podróże kosmiczne dokonywane przez wojujących śmiertelników, nie mogłyby być w szczególności pożądane.
W jakimkolwiek badaniu wojskowym, ogromne trudy są podejmowane żeby dowiedzieć się tak wiele jak to możliwe, o tym co jest poddawane badaniom. Pierwszorzędne znaczenie ma władza cywilna i jej zasięg, transport – czy to droga powietrzną, morską czy lądową – bogactwa naturalne, przemysłowe oraz zasoby energetyczne i komunikacja. Dotychczas, wiemy że sprawozdania o unoszących się i/albo manewrujących UFO koncentrowały się na instalacjach wojskowych, pojazdach naziemnych ( pociągach, samochodach, ciężarówkach), jak również samolotach i statkach. Świadczy to o zainteresowaniach pod kątem transportu. W obszarze transportu szczególne zainteresowanie zostało okazane samochodom policyjnym ( władzy państwowej). Światowa zdolność przemysłowa uzależniona od mocy elektrycznej nie istnieje bez energii i wody, a zostało udowodnione, że obydwa z tych zasobów stanowiły przedmiot zainteresowania UFO.
Niektórzy z moich kolegów kwestionowali tę teorię z powodu przewagi materiału dowodowego na zainteresowanie UFO w Ameryce Południowej. Wydaje mi się, że są tutaj ważne dwie okoliczności: obfitość minerałów – zwłaszcza Brazylia była miejscem setek dobrych obserwacji – oraz obfitość ziemi. Szczególnie w Brazylii obywatele mają tendencję do gromadzenia się razem w miastach, pozostawiając tym samym ogromne przestrzenie dziewiczego terenu praktycznie nietknięte i nieumyślnie dostarczając okazji do tego, żeby zaistniały niezauważenie bazy UFO. Dostępność ziemi, które nie jest dostępna dla zwykłego sposobu transportu, również nie powinna zostać przeoczona. Zwrotność i szybkość UFO uczyniłyby jakąkolwiek górską kryjówkę całkowicie dostępną.
Wobec progresującej natury rozpoznawczej UFO, jeżeli rzeczywiście tak było, moglibyśmy trzymać uważne oko na czymś co ma jakikolwiek nawet odległy związek z komunikacją. Nie uważam, żeby nasi goście podążali według planu, który mógłby zostać łatwo wykryty. Byłoby to lekkomyślne. Biorąc pod uwagę cechy charakterystyczne oraz uwikłany w nie materiał dowodowy, wydaje się, że podążają “oni” zgodnie z ogólnym planem ze sporadycznymi modyfikacjami, zawsze ostrożnymi nie “przebierającymi miary.” Na przykład, nadzór nad energią elektryczną w jednym obszarze, nie następował by natychmiast po zaciemnieniu.
Mogło być również tak, że odkryli “oni” że ich plan jest wadliwy kiedy, podczas północno – wschodniego zaciemnienia, prąd został przywrócony w bazach wojskowych w ciągu kilku minut, oraz pomimo wyłączenia urządzeń radiowych i telewizyjnych na wschodnim wybrzeżu, wiadomości wydawały się płynąć do wybrzeża zachodniego oraz innych punktów. Wiedząc o tym, przelatujące w pobliżu wysoko pojazdy mogłyby łatwo monitorować transmisje radiowe i telewizyjne w całych Stanach Zjednoczonych. Wtedy, byłoby naturalne dla nich wywnioskować, że jakiś innego rodzaju typ komunikacji był wykorzystywany. Być może “oni” wydedukowali tylko, że musimy trzymać lepsze tabulatory w naszych wzmacniających centralach telefonicznych, a konkretnie przekaźnikach mikrofalowych, które przenoszą większą cześć naszych długodystansowych rozmów telefonicznych.
Jestem głęboko zaniepokojona obecnymi zamianami podziemnych systemów współosiowego kabla telewizyjnego na ponad ziemne, łatwo dostępne mikrofalowe urządzenia przekaźnikowe. Jestem również głęboko zaniepokojona rosnącą “siatką” elektryczną w Stanach Zjednoczonych, dzięki której tyle przedsiębiorstw energetycznych oraz terenów jest wzajemnie od siebie zależnych, że nowa i egzotyczna broń mogłaby zaciemnić duże obszary w ciągu kilku sekund. W nagłym przypadku, Stany Zjednoczone byłyby całkowicie niezdolne do jakiegokolwiek rodzaju koordynacji – czy to dotyczących przemieszczeń wojskowych czy innych – pozostałyby bez telewizji, radia oraz długodystansowych telefonów. Jeśli ktoś może zobrazować taką sytuację, to może zrozumieć zaniepokojenie z będącego pod ręka problemu. My aktualnie jesteśmy stawiani wobec problemu który wydaje tylko “dowody poszlakowe” typu obserwacyjnego, oraz który nie przemawia do naukowca, który powinien go zaatakować. Z drugiej strony, mamy do czynienia z budzącymi emocję osobami, które stosują tylko bardzo podstawowe podejście ( mówię teraz o większości entuzjastów UFO) – obwiniają “władze” o oszukiwanie i całkowicie ignorują prawdziwy problem – UFO. Wydają się oni potrzebować jakiegoś
128
poparcia ich osobistych przekonań dotyczących międzyplanetarnej natury UFO. Jednakże, oczekują oni raczej kawałka, ponieważ jest niezbitym faktem, że są tylko fragmentaryczne dowody fizyczne, doniosłe ilości dowodów poszlakowych oraz żadnego niewątpliwego dowodu co do prawdziwej natury obiektów.
Oprócz chłodnego poparcia dumy oferowanej przez głównych naukowców, oraz powtarzających się emocjonalnych tyrad “wierzących”, my również stawiamy czoła nacjonalistycznej naturze istniejących cywilnych badań UFO. Przed 1960 rokiem większość amerykańskich badaczy UFO w dużej mierze ignorowała sprawozdania i badania “obcokrajowców” (– kosmitów). Nadal jest przyjęte przez niektórych, że przyznanie się albo uznanie dotyczące międzyplanetarnej natury UFO przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych, automatycznie wyprodukuje ich istnienie, oraz sprawi, że taka identyfikacja stanie się deklaracją dogmatu dla całego świata. Ktoś potrzebuje jednak tylko spojrzeć na sytuację prestiżu Ameryki na całym świecie żeby zrozumiał, że jakiekolwiek amerykańskie oświadczenie nie jest wszędzie “ostatnim słowem.” Nasi koledzy, przeciwnicy Sił Powietrznych, mogli bardzo łatwo przyczynić się do takiego stanu spraw w ostatnich siedemnastu osobliwych latach.
Pewnego rodzaju przemiany psychiczne, dotyczące akceptacji zjawisk uważanych poprzednio za zbyt dziwaczne do rozważania, są obecnie w toku. Nowe, krytyczne nastawienie prasy może być nawet częścią tego. Czasami, jest to godne ubolewania, ponieważ wydaje się, że teraz nadszedł czas do jakiegoś rodzaju współpracy pomiędzy społeczeństwem, badaczami, wojskiem i prasą. Jeżeli Siły Powietrzne, podobnie jak prasa, tylko odbijają popularny sentyment większości ludzi w stosunku do UFO, wtedy mogą być one nieświadome i kto może ich winić? Być może wstręt wywołany przez dziwaków i kawalarzy oraz ich stałych napastników, skłonił ich do przedstawiania w fałszywych barwach orzeczeń dotyczących przywołanego problemu UFO. Jak również być może nieodpowiedzialni autorzy, przekręcający oraz koloryzujący fakty, również przyczynili się do całkowitego chaosu. Nie wywodzi się to z faktu, że mogłam sama zobaczyć kilka nie dających się wyjaśnić przedmiotów powietrznych ( co naprawdę czyni mnie unikalną wśród badaczy), przez co mogłabym poważnie wątpić w prawdomówność i wiarygodność wszystkich znaczących świadków z powodu wielu przykładów, o którym wiem ze źródeł z pierwszej ręki, a które obejmują złą interpretację zwykłych przedmiotów.
Temat rozpoznawania wody może być tym intrygującym. Nie wydaje się to sensowne, żeby rasa obcych była tak bardzo zainteresowana urządzeniami magazynującymi wodę, jak ona to sygnalizuje. Zatem, co, oni zrobią potem? Jeżeli zaciemnienia weźmiemy pod uwagę razem z wodnym rozpoznaniem, to przychodzi wówczas na myśl bardzo otrzeźwiająca możliwość. Wystarczy powiedzieć, że jeśli jakaś siła najeżdżająca siła mogłaby zaciemnić strategiczne bazy wojskowe, centra komunikacyjne oraz tereny rządowa jak również zastosować jakiegoś rodzaju leki usypiające, a prawdopodobnie równocześnie opróżnić strategiczne rezerwuary i zbiorniki wodne, to rzuciłaby naród albo nawet cały świat na kolana w ciągu kilku godzin.
Ponieważ nie ma żadnego dowodu na międzyplanetarną naturę UFO, nie ma również żadnego dowodu, że ich pasażerowie są wrodzy. Ale z drugiej strony, bez względu na ich pochodzenie, dziwni pasażerowie dziwnych statków powietrznych nie zademonstrowali żadnego dowodu, że chcą ono nawiązać kontakt. W niektórych przypadkach, opisanych uprzednio, wykazywali oni raczej obojętne nastawienie do indywidualnego człowieka. Widocznie zaobserwowani do dzisiaj pasażerowie nie chcą niczego robić z człowiekiem i, będąc na wszelki sposób bardziej rozwiniętymi, zabierają się za swoje własne obowiązki – jakiekolwiek te ich obowiązki są.
A zatem czy my, jesteśmy po prostu przedmiotem badań Międzygwiezdnego Roku Geofizycznego?
Czy stanowimy groźbę dla innych ras na innych planetach i będziemy kontrolowani?
Prawdopodobieństwa są intrygujące, mówiąc co najmniej.
Ziemia jest widocznie obserwowana przez inteligentne istoty z przestrzeni kosmicznej, ale informacja docierająca do ogółu społeczeństwa promuje przeciwne wrażenie.
Bujda została spłodzona.
My, ludzie, jesteśmy ofiarami tego żartu.
I my, ludzie, w naszej gorliwości do czczenia ortodoksji oraz przyjmowania przeciętności, również przysłużyliśmy się do uwiecznienia tej mistyfikacji.
Nie byłoby możliwe, żeby w trakcie wieloletniego bliskiego obcowania z tematem UFO, nie wytworzyła jakiejś określonej swojej własnej opinii dotyczącej ich pochodzenia. Wiele zostało odnotowane i zapisane o ulotnych obiektach, a poczynając od monumentalnych prac nieżyjącego astronoma M.K. Jessupa, wielu badaczy uzyskało jaśniejszy obraz tego, czym może być prawdziwa odpowiedź. Jessup, nauczyciel astronomii i matematyki na uniwersytecie stanu Michigan oraz uniwersytecie Drake`a, skompilował imponującą ilość danych o UFO w swojej książce Sytuacja w UFO (The Case for the UFO) 25
W rozdziale “Niewiarygodna Dekada”, poświęconym okresowi 1877-87, Jessup dokonuje dokładnego przeglądu magazynów astronomicznych w poszukiwaniu znaczących danych. W dodatku do bardzo wielu komet z niezwykłymi cechami, zrelacjonowanych przez Jessupa, trzy wydarzenia astronomiczne którym towarzyszył
129
prawdziwy szkwał dziwnych przedmiotów powietrznych w ziemskiej atmosferze zasugerowały mi fantastyczną teorię. (1) Pierwszym wydarzeniem było nagle pojawienie się małego krateru towarzyszącemu kraterowi Hyginus na księżycu. Po nie małych nieporozumieniach wśród astronomów księżycowych, którzy nie wierzyli w zmiany na księżycu, temu małemu eratykowi zostało nadane miano Hyginus N. (2) W 1878 ogromne zamieszanie zostało odnotowane w atmosferze Jowisza, wielkiego brata planet z naszego układu słonecznego. Burza, znana później jako Wielka Czerwona Plama, była w kształcie orzecha, miała pomiędzy sześć do siedmiu tysięcy mil szerokości, trzydzieści tysięcy mil długości oraz pędziła wokół zewnętrznej atmosfery planety z prędkością wynoszącą w przybliżeniu dwieście mil na godzinę, odpychając na bok wszystkie pozostałe cechy powierzchni. (3) Najbardziej fascynującym z tych wydarzeń było nagle pojawienie się dwóch małych księżyców naszej bliźniaczej planety Mars w 1877 roku, które omówiłam poprzednio. Tutaj jest kilka ciekawych faktów dotyczących tych satelitów:
Wielcy astronomowie Hershel i Lasselle odkryli księżyce Urana przy pomocy swoich potężnych teleskopów, ale oni nigdy nie dostrzegli księżyców Marsa, które, korzystając z ich instrumentów powinny być mniej trudne do odnalezienia aniżeli satelity Urana. Zaszczyt za odkrycie Deimosa i Fobosa, podczas koniunkcji w 1877 roku, spada na Asapha Halla. Jego znalezisko zostało zweryfikowane przez astronomów na całym świecie, a potem były one pomyślnie obserwowane przez mniejsze teleskopy, które miały o wiele mniejszą moc aniżeli reflektory Herschela i Lasselle`a. Dlaczego? Być może ponieważ nie było ich tam przed 1877 rokiem! Jest to o wiele bardziej wiarygodne aniżeli założenie, że one w ogóle nie zostały odkryte przez teleskopy, które były używane przy poszukiwaniach marsjańskich księżyców we wcześniejszych koniunkcjach. Faktycznie, do 1862 roku było powszechnie przyjmowane przez świat astronomiczny, że Mars nie ma żadnych satelitów. Jestem zaskoczona, że astronomia nie rozbrzmiała przy pomocy słów “dziwne rzeczy się zdarzają” podczas tej niewiarygodnej dekady.
Bliskość Deimosa i Fobosa do powierzchni Marsa, ich małe rozmiary i duża szybkość, jak również wysoki stopień współczynnika odbicia, wskazują na dziwność, która sygnalizuje sztuczność. Jeżeli te małe księżyce mają ten sam współczynnik odbicia co ich macierzysta planeta, mają one kolejno prawdopodobnie około pięciu i dziesięciu mil średnicy. Jeśli one są metaliczne, mogłyby one być znacznie mniejsze, ale wysoce refleksyjne, co mogłoby sugerować ich większe rozmiary od tych, które oni naprawdę mają. Możemy z trudem zaprzeczać niezwykłej jasności tych małych ciał.
Rosyjski astronom I.S. Szkłowski wskazał, że Fobos wykazuje dziwne przyspieszenie podczas jego orbity wokół Marsa, które może zostać wyjaśnione tylko wtedy jeżeli satelita jest pustą sferą – co jest niemożliwe dla naturalnego ciała astronomicznego.
Teoria Szkłowskiego że Deimos i Fobos są sztucznymi satelitami została ogólnie wykpiona, tym niemniej pozostał jego jeden głos, stanowiący przykład w którym w którym uprzedzenie zastępowane jest przez rozum i logikę; nie możemy pozbyć się faktów.
Szkłowski oraz inni rosyjscy naukowcy spekulują dalej, że te sztuczne platformy kosmiczne są dowodem na poparcie na inteligentne życie na Marsie – że, w rzeczywistości, Mars stał się zdolnym do badania przestrzeni kosmicznej i takich podróży pod koniec ubiegłego stulecia. To na pewno wyjaśniałoby obserwacje pojazdów na ziemskim niebie podczas tej niewiarygodnej dekady. Jednakże, inne dane muszą zostać zaniechane w celu przyjęcia in toto teorii Szkłowskiego, że marsjańska technologia tylko o kilkaset lat wyprzedzała ziemską.
Teoria Szkłowskiego przemówiła również do uczonych przy pomocy uczuć wewnętrznych ( cechy charakterystycznej dla Rosjan) wobec faktów, takich jak tych dotyczących natury Deimosa i Fobosa. Kto może argumentować, że to nie jest bardziej akceptowalne, przyjęcie istnienia podróżników kosmicznych wyprzedzających ziemian w dorobku naukowym tylko o wiek, aniżeli gatunków o setki czy nawet tysiące lat bardziej rozwiniętych od nas?
Jeżeli rozważymy przebieg wydarzeń, przez które doszło do podróży kosmicznych wykonywanych przez człowieka, i porównamy to z dostępnymi faktami dotyczącymi UFO, musimy dojść do wniosków, że inteligencja zamieszkująca Marsa, w rzeczywistości, była zdolna do podróży kosmicznych w ciągu znacznego okresu czasu przed odkryciem marsjańskich satelitów. Ziemianie najpierw orbitowali niewielkie przedmioty, dopiero potem jak została rozwinięta ich technologia zostały wypuszczone większe. Ostatecznie, spodziewamy się zbudować trwałą stację kosmiczną w dogodnej odległości od Ziemi, która ułatwi zaopatrywanie w paliwo oraz wystrzeliwanie statków kosmicznych podążających do księżyca a potem na planety. Jednakże, jeżeli łatwo możemy wypuścić duże statki kosmiczne, takie jak te obserwowane przez lata przed zaistnieniem satelitów marsjańskich, dlaczego mamy budować małe stacje kosmiczne stosunkowo blisko naszej planety? Księżyce Marsa pojawiły się w 1877 roku, ale astronomiczne rejestry niezidentyfikowanych obiektów powietrznych antydatujące te satelity przez setki lat wskazują, że jakaś inteligencja była zdolna do lotów kosmicznych przez jakiś spory okres czasu. Czy te istoty zbudowały satelity ( istotnie, to gigantyczny czyn inżynieryjny) żeby ułatwić sobie podróże kosmiczne? Wątpliwe – wykazali oni wiele talentu w tym kierunku wcześniej. Coś było bardzo zajęte w układzie słonecznym w 1877 roku. Dokładna natura tych dziwnych wydarzeń nie jest precyzyjnie wyjaśniona.
130
Jednakże, jeżeli postulujemy, że kilka olbrzymich międzygwiezdnych statków kosmicznych przybyło do tego systemu w 1877 roku, doprowadzając do szczytu trwające kilkaset lat badania międzygwiezdne dokonywane przez zaawansowaną rasę, to mamy przynajmniej początki dającej się zrealizować teorii, która wyjaśnia w dużej części dziwne wydarzenia z 1877 roku. Dwa takie pojazdy mogłyby ustanowić napędzane orbity wokół planety, która została zbadana i wybrana do kolonizacji ( w tym przypadku, Mars) podczas poprzednich przeglądów. To również wyjaśniałoby obserwacje dysków oraz przedmiotów w kształcie cygar, datujące się na pięćset albo więcej lat przed 1877 rokiem. Gdy ludzie i materiały zostałyby rozładowane na powierzchni Marsa, muszle kosmicznych arek mogłyby zostać ustabilizowane i pozostawione, żeby orbitować jako pomniki tego gigantycznego bohaterskiego czynu. Potem, oczywiście, w zależności od potrzeb gości czy kolonistów, zabrali by się oni do dostosowywania się do otoczenia albo jego zmienianie, żeby dopasować je do ich potrzeb. Obejmowało by to również ostrożne badanie innych planet układu słonecznego, prawdopodobnie mając na oku pobór do wojska niższych inteligencji w celu pracy, etc.26 Bazy mogłyby zostać założone na księżycach różnych planet, żeby utrzymywać bliskie przyglądanie się mieszkańcom i rozwojowi na głównej planecie.
W tym stanie rzeczy musimy przypomnieć sobie niektóre dziwne nowe fakty dotyczące Marsa, które wyszły na jaw w naszym stuleciu. W 1952 roku Tsuneo Saheki, sławny astronom japoński oraz ekspert od Marsa, zaobserwował dziwną “eksplozję” na Marsie, składającą się ze wspaniałego błysku trwającego kilka minut oraz mającego za sobą świecącą chmurę. Saheki nie mógł zaoferować żadnego zadowalającego wytłumaczenia dla tego spektaklu. Oto sa te, które on zasugerował, ale są one nieodpowiednie biorąc pod uwagę cechy charakterystyczne zaobserwowanego zjawiska; według niego miały to być: odbicia od wody ( ale nie ma żadnej wody na Marsie); odbicia od pola lodowego ( ale lód nie uformuje się na równiku, gdzie została zaobserwowana eksplozja); uderzenie meteoru ( co trwałoby tylko chwilę); eksplozja atomowa ( ale mieszkańcy ziemi nie mają możliwości żeby posłać w górę rakietę z atomową głowicą bojową przez miliony mil kosmosu na Marsa). Pozostała jeszcze jedna możliwość – jądrowe urządzenie zostało zdetonowane przez mieszkańców Marsa. To, oczywiście, zostało odsunięte na bok, ponieważ nie przeczuwano wtedy, że Mars mógłby podtrzymać inteligentne życie.
Jednakże czasy się zmieniły. Zacytuję z Podręcznika Kosmicznego – Astronautyka i jej Zastosowanie – sprawozdanie sztabu wyselekcjonowanej komisji astronautyki i badaniu kosmosu przy osiemdziesiątym piątym Kongresie: “Chociaż życie ludzkie nie mogło by się utrzymać przy życiu ( na Marsie) bez obszernych miejscowych modyfikacji środowiskowych, prawdopodobieństwo jednolitej, podtrzymywanej kolonii, nie może zostać przekreślone.” Mogę przypomnieć sobie całkiem jaskrawo, kiedy to było herezją sugerowanie, że jakiegoś rodzaju życie mogło by zaistnieć na czerwonej planecie. Faktycznie, zostałam nazwana heretykiem, jak również radykałem.
W kwietniu 1954 roku Australian Post przedstawił pewien artykuł dotyczący podróży kosmicznych i zacytował sławnego Dr. Girarda de Vaucouleursa: “Nie możemy wątpić, że jest coś nadzwyczajnego na Marsie.” Naprawdę jest. Pozwólmy zbadać niektóre elementy tego:
Na Ziemi wiosna zaczyna się na równiku. Na Marsie zaczyna się na biegunach, podążając ku równikowi. Wiosną, te dziwne marsjańskie ukształtowania powierzchni, którym zostały nadane nazwy “kanałów”, to obszary które stają się zielone jako pierwsze. Mogłoby to wskazywać na obecność skomplikowanego systemu pompującego, który utylizuje polarną wilgoć. W 1952 roku pojawiła się nowa zielona plama wielkości Teksasu. Staje się ona ciemniejsza każdego roku. Wydaje się, że jakaś rasa z odwagą geniusza przedsięwzięła zdumiewający projekt technologiczny. Nasz obraz jest prawie kompletny.
Każda osoba wystarczająco ciekawa żeby przeczytać tą książkę, jest oczywiście zainteresowana zamiarami naszej hipotetycznej rasy pionierów międzygwiezdnych. Jeżeli czytelnik jest trochę przestraszony, to jest to po prostu normalne, ponieważ implikacje są dość jasne. Ale żeby ryzyko wydawało się niewielkie dla czytelnika, muszę zbadać prawdopodobieństwo, że badania i nadzór Ziemi są jedynie zapobiegawcze. Istnieje duża ilość materiału dowodowego, popierająca tą możliwość.
Ameryka, najbardziej rozwinięty naród na Ziemi, w czasie odkrycia Deimosa i Fobosa nie uruchomił jeszcze swojej rewolucji przemysłowej. Dla zaawansowanych podróżników kosmicznych wydalibyśmy się raczej prymitywni. Dlatego, tylko pobieżne badania były przeprowadzane okresowo, prawdopodobnie przez pewną liczbę statków stacjonujących na naszym księżycu – z placówek obserwacyjnych. Przy pomocy potężnych teleskopów byłoby dosyć łatwo, obserwować płonące miasta podczas drugiej wojny światowej, a w tym czasie informacje o tym holokauście byłyby relacjonowane do centrali na Marsie, przez co więcej uwagi zostałoby
131
skoncentrowane na trzeciej planecie. Przypuszczalnie nieszkodliwa rasa ziemska byłaby dokładnie badana, a dwa wybuchy atomowe z 1945 roku zostałyby łatwo dostrzeżone. Wiadomość o odkryciu rozszczepienia jądrowego przez mieszkańców Ziemi, stanowiłaby rosnące zaniepokojenie dla kolonistów Marsa. Stosunkowo w niewielkich ilościach, stają się oni zaabsorbowani naszym przyszłym rozwojem naukowym oraz potencjałem militarnym jak również jak również rozpoczynają systematyczne geograficzne odwzorowanie i rozpoznanie wojskowe, w celu określenia agresywnej i obronnej siły planety. Byliby oni niezmiernie zainteresowani rozwojem wskazującym na nasz postęp w podróżach kosmicznych, ponieważ mogłoby to zagrozić ich pozycji w układzie słonecznym. Program bliskiego rozpoznania zostałby ustanowiony, w ten sposób docieramy do szablonu wizyt, które stały się widoczne poczynając od 1947 roku.
Każda instalacja atomowa, baza wojskowa, oraz placówka wypuszczająca rakiety w zachodnim świecie została odwiedzona przez niekonwencjonalne przedmioty powietrzne podczas ostatnich dziewiętnastu lat. Informacje zza Żelaznej Kurtyny wskazują, że komunistyczne narody państw satelickich doświadczyły podobnych odwiedzin. Kiedykolwiek zakładana jest nowa baza albo jest reaktywowana staje się obiektem wizyt UFO. Tajemnicze, niezidentyfikowane satelity zostały zaobserwowane jak okrążają Ziemię. Zawsze kiedy następuje poważne wystrzelenie rakiety, UFO się tam znajduje. Zarówno kierowane podpórką jak i odrzutowe samoloty były ścigane przez UFO; niektóre z nich tajemniczo znikły albo rozbiły się – próbki? Samochody były ścigane a nawet zatrzymywane, za pomocą jakiejś tajemniczej metody. Ludzie byli dokładnie obserwowani, z bliska – jest również tysiące tajemniczych zniknięć osób każdego roku w samych Stanach Zjednoczonych - okazy?
16
Aktualne Trendy
Wiosna 1966 roku przyniosła setki szczegółowych obserwacji UFO, nie tylko w Stanach Zjednoczonych ale również zagranicą. Dwa z najlepszych wyniknęły w Australii, a jeden miał złowieszczy podtekst:
5 kwietnia R. Sullivan kontrahent stalowy z Maryborough, jechał do domu w Wycheproof, jechał do domu wzdłuż drogi obłożonej liniami drzew, kiedy przednie światła jego samochodu nagle “wygięły” się ostro w prawo. Oświetlały one ogrodzenie za drogą “jakby zostały przemieszczone przez olbrzymi magnes”, powiedział. Nacisnął na jego hamulce i zaledwie uniknął rozbicia się w rowie na boku rogi. Spojrzał wtedy na znajdujące się za ogrodzeniem pólko, w którego centrum zobaczył 25 stopową kolumnę światła, która była ukształtowana niczym stożek lodów. Wydawało się być jakieś trzy stopy szerokie na dnie, oraz dziesięć stóp szerokie na szczycie. Dno wydawało się spoczywać na dnie i było we wspaniałym białym kolorze, ale reszta wyglądała jak tęcza, pokazując spektrum wszystkich barw. Zanim Sullivan mógł się ruszyć, przedmiot podniósł się cicho z ziemi z olbrzymią szybkością i wzniósł się daleko bez dźwięku. Następnego dnia zbadał on swoje przednie światła i stwierdził że funkcjonują normalnie. Niewielka zakurzona depresja na zaoranym pólku została zbadana. “Spodkokształtne” zagłębienie miało około trzech stóp średnicy oraz od dwóch do pięciu cali głębokości, oraz znajdowało się jakieś pięćdziesiąt jardów od drogi, z której obserwował on upiorny przedmiot wcześniejszej nocy. Dwa dni po doświadczeniu Sullivana, Gary Taylor, dziewiętnastolatek, zginął kiedy jego samochód z niewyjaśnionych powodów opuścił drogę i rozbił się o drzewo jakieś dziesięć stóp poza autostradą – w tym samym miejscu z którego Sullivan zaobserwował przedmiot i doświadczył kłopotów z jego przednimi światłami.
Dziwne depresje trzcin bagiennych zostały odkryte w różnych częściach Australii w styczniu 1966 roku. 19 o 9:00 rano George Pedley, usłyszał syczący dźwięk i zaobserwował przypominający parę spodkokształtny obiekt, startujący z bagna znajdującego się w pobliżu jego gospodarstwa rolnego w Tully w północnym Queenslandzie. Po zbadaniu obszaru odkrył on kolisty obszar, w którym trzciny zostały położone w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Spłaszczone trzciny zostały wysuszone, podczas gdy otaczające je trzciny były zielone i zdrowe. Zaobserwowany przedmiot wydawał się być niebiesko – szary, miał około dwudziestu pięciu stóp w poprzek oraz około dziewięciu stóp grubości, wydawał się wirować z dużym tempem szybkości kiedy unosił się pionowo na wysokość około sześćdziesięciu stóp. Potem wykonał płytkie nurkowanie i wystartował w kierunku południowo zachodnim z dużą szybkością.
Następnego czwartku inne “zagniazdowniki”, jak je natychmiast nazwała prasa, zostały odnalezione zasadniczo w tym samym obszarze a później w bagnie w Sydney, w pobliżu portu lotniczego Bankstown. Późniejsza depresja miała dwadzieścia stóp średnicy i składała się z wysokich trzcin spłaszczonych do błota jak
132
gdyby przez jakąś olbrzymią siłę. Wszystko było doskonale zgodne z pozycją w kierunku ruchu wskazówek zegara oraz w powietrzu unosił się gryzący zapach.
Bagna były miejscem w którym bardzo często bywały dziwaczne znakomicie oświetlone przedmioty również w marcu, kiedy dwa dobrze znane przypadki zostały upowszechnione w Stanach Zjednoczonych. 20 marca o 7:30, Frank Mannor i jego syn Ronald, brodzili w bagnie w pobliżu ich domu na zewnątrz Dexter, Michigan, oglądając unoszący się tam przedmiot. Po raz pierwszy stali się oni jego świadomi kiedy “kula ognia” przybyła z zachodu, po czym obniżyła się poniżej kępy drzew o pół mili za ich domem. Para znajdowała się w granicach 500 jardów od obiektu, opisując go potem jako przedmiot w kształcie spodka z “niebieskim światłem z przodu i z tyłu, to drugie kontynuowało zmienianie swojej barwy z czerwonej na białą jak by się obracało.” Powiedzieli, że przedmiot był prawie płaski na dnie i w rodzaju “wysokiego i szpiczastego” na szczycie, oraz był owinięty światłem niczym aureola. Przedmiot pozostawał przez jakiś czas w terenie, albo wyłączał swoje światła żeby nie mógł być widziany, albo śmigał poza zasięg wzroku kiedy obserwatorzy, łącznie z policją, dostawali się zbyt blisko. Później wyobraźnia artystów nakreśliła szczegółowy opis obserwatorów, ściśle przypominała ona fotografię pewnego niezidentyfikowany obiektu wykonaną w 1957 roku. Ale obserwacja Mannorów była tylko prapremierą tego co miało nadejść.
W nocy 21 marca 87 osób – kobiet i mężczyzn -mieszkających w głównym akademiku oraz dyrektor obrony cywilnej hrabstwa Hillsdale, Michigan, obserwowało dziwny przedmiot z okien akademika, który manewrował i unosił się ponad ogrodem drzewnym szkoły wyższej w Hillsdale przez trzy godziny. Oświadczyli oni, że przedmiot miał zatapiać się na dół poza zasięg wzroku, kiedy radiolatarnia w pobliskim porcie lotniczym obracała się w jego kierunku. Zasadniczy opis przedmiotu jest podobny do tego przedstawionego przez rodzinę Mannorów, a Van Horn dyrektor obrony cywilnej powiedział, że światła na przedmiocie wydawały się być też przytwierdzone, oraz że część obracającego się obiektu albo światła obracały się wokół niego. Cały przedmiot był otoczony przez czerwoną poświatę.
Było o wiele więcej obserwacji w trakcie “fali w Michigan”, jak została ona nazwana, wraz z poprzedzającymi dwa wspomniane powyżej, ale nie zostały upowszechnione. Członkowie APRO w tym obszarze przysłali wiele relacji o tajemniczych światłach na niebie albo unoszących się w pobliżu, ale spośród wszystkich razem wziętych, obserwacje Mannorów wraz z towarzyszącymi obserwacjami oraz zeznania policjantów, którzy nadeszli na miejsce wydarzeń, były najbardziej wiarygodne i szczegółowe.
Wzrosły uczucia i nadzieje, przez co ludzie skierowali się na boczne drogi i generalnie trzymali swoje oczy na niebie, spodziewając się zauważenia ulotnych przedmiotów. Ta wysoce emocjonalna sytuacja mogła doprowadzić do “metanowego” wytłumaczenia, które niebawem wydobyło się z Wright-Patterson. Wyjaśnienie to nie pasuje do faktów, a dla każdego kto widział gaz bagienny, jak ja mogłam to uczynić, jest to całkowicie śmieszne.
Słyszałam również jak mówiono, że mokradła nie są prawdopodobnie miejscem, na którym międzyplanetarny gość wylądowałby swoim statkiem. Myślę, że powinniśmy wiedzieć więcej o tych międzyplanetarnych gościach, zanim zrobimy takie oświadczenie. Wiem, że bagno jest jednym z dobrych miejsc żeby się schronić, jeżeli posiada się statek zdolny do unoszenia się przez godziny i chce się uniknąć ciekawskich ludzi chodzących piechotą czy w samochodach.
Działalność nie została ograniczona do obszaru Michigan – Ohio, czy nawet środkowego zachodu, jak mogłyby to sugerować depesze prasowe. Tylko trzy dni po obserwacji Mannorów kilkoro ludzi łącznie z listonoszem Louisem Di Paolo oraz Panią Eulah Mae Hoch, zastępca redaktora naczelnego wychodzącego w Trinidad, Kolorado, Chronicle – News, obserwowało dwa dyskokształtne obiekty manewrujące w pobliżu Trinidad 23 marca. Była piąta po południu, i dyski, ze swoimi metalicznymi powierzchniami, płaskimi dnami oraz szczytami w kształcie kopuły, były wyraźnie widziane w biały dzień pomiędzy obserwatorami a znajdującymi się na południu górami. Przedmioty zostały ocenione jako znajdujące się w granicach pół mili od obserwatorów i były najprawdopodobniej ogromnych rozmiarów. Pani Hoch porównała ich pozorną wielkość do sześciocalowego obiektu trzymanego na długości wyciągniętej ręki. Żadne zewnętrzne szczegóły nie zostały dostrzeżone.
UFO pojawiało się w marcu w Ameryce Południowej, koncentrując się tym na Brazylii. Większość szpitala Lourenco Jorge w Barra da Tijuca obserwowała jasny jajowaty przedmiot, który manewrował w terenie od 2 aż do 4 rano 6 marca. Przedmiot kolejno unosił się, rzucał się, tracił wyrazistość, zwiększał swoja jasność i ogólnie okazywał wszystkie cechy UFO. Jest ważne do odnotowania, że zostały poczynione próby poinformowania Sił Powietrznych oraz Narodowego Obserwatorium, ale z jakiegoś nieznanego powodu telefony były popsute w regionie.
12 dziesięciu pracowników Państwowego Zakładu Samochodowego położonego na północ od Rio de Janeiro, zaobserwowało jasny przedmiot w kształcie jaja, który wisiał na niebie w pobliżu zakładu na oszacowanej wysokości 1500 – 1800 stóp. Jego pozorna wielkość przewyższała kilkukrotnie księżyc w pełni. Obserwatorzy
133
zawiadomili dyrektora zakładu, pułkownika armii Jorge Alberto Silveirę Martinsa, na którym to co on zaobserwował wywarło takie wrażenie i niepokój, że zawiadomił on armię w Rio, która wysłała oddział wojskowy do zakładu uzbrojony w działa przeciwlotnicze. Poinformowane zostały Siły Powietrzne a Martins otrzymał wiadomość, że nie było żadnego samolotu w obszarze. Trzydzieści minut po tym jak został zaobserwowany po raz pierwszy, obiekt obniżył swoją jasność i znikł w ciszy. Kilka chwil później pojawił się ponownie, pozornie w odległości około pół mili. Powtórzył czyn zanikania raz jeszcze, i znikł tuż przed przybyciem oddziału wojska. Jako środek zapobiegawczy, oddział wojska pozostał w zakładzie i kiedy następnej nocy przedmiot powrócił personel wojskowy zaobserwował go. Jeden żołnierz, w stanie bliskim histerii, próbował strzelać ze swojego pistoletu w przedmiot, musiał być fizycznie powstrzymywany – miał bowiem rozkaż taki, że może strzelać tylko wtedy gdy zostanie zaatakowany. Jasność przedmiotu była taka sama jaką była poprzedniej nocy, czasami wystrzeliwał na zewnątrz porcje światła, co czyniło obserwującym niewiarygodne przeżycie. W tym przypadku, prawie wszyscy obserwatorzy czuli, że obserwowali obcy przedmiot z przestrzeni kosmicznej. Oprócz faktu, że Państwowe Zakłady Samochodowe są ważnym kompleksem przemysłowym, idące stamtąd druty wysokiego napięcia dostarczają mocy elektrycznej do Rio de Janeiro , znajdującego się jakieś siedem mil na północ od niego.
Inne marcowe obserwacje były dokonane w podmiejskich obszarach wokół Rio w marcu, obejmowały również inny obiekt przy szpitalu Lourenco Jorge szesnastego, potem formację kolorowych przedmiotów w Cordovil, na północ od Rio, siedemnastego.
24 marca wkrótce po 2 rano, policjant Edwar Robson Brun zatrzymał mężczyznę, który biegł gwałtownie przez ulice Jacarepagua. Człowiek, biznesmen nazywający się Jonas Franco, był w zimnych potach. Jego oczy wystawały i nie mógł mówić. Po zabraniu go do szpitala Carlosa Chagasa oraz zaaplikowaniu mu tam jakiegoś zastrzyku, Franco zdołał napisać, że miał on zobaczyć błyszczący, metaliczny i bezdźwięczny przedmiot, który przestraszył go na poły poza jego rozum. Zgodnie z zebraną później całą historią, zostało ujawnione, że Franco usłyszał pukanie w jego drzwi a kiedy je otworzył, zobaczył przedmiot w kształcie dysku unoszący się piętnaście stóp od jego domu. Powiedział, że był on tak błyszczący, że z trudem mógł go widzieć i tak się przestraszył, że nie myślał o powrocie do dom, lecz zaczął swój dziki bieg przez ulice dopóki nie został aresztowany przez policjanta. Przyjaciele zapewniają, że Franco jest normalna osobą ( albo był), odpowiedzialną i nie skłonna do opowiadania bajeczek. Problemem teraz jest to, że nadal jest on niezdolny do rozmowy, a jego stan nerwowy pogarsza się każdego dnia.
Powiat Jacarepagua jest zlokalizowany na południe od Rio w pobliżu Barra de Tijuca, gdzie dysk został zaobserwowany przy kilku okazjach we wczesnej części marca.
Powracamy do Stanów – USA -, gdzie było kilka obserwacji, które nie otrzymały takich relacji w prasie jak to było dane przypadkom z Michigan, jednak tym niemniej zostały w całości ujawnione:
8 kwietnia dwóch dwunastoletnich chłopców szło do szkoły o 8:05 rano, kiedy zostali zatrzymani na prawie dwie godziny przez przedmiot, mający osiem stóp średnicy, który opadał ku nim i w końcu zmusił ich, do szukania schronienia pod oparciem mostu. Chłopcy, Mike Dorsey i Gary Hunt, szli wzdłuż Redcoat Road na skraju Norwalk, Connecticut, kiedy zauważyli przedmiot na niebie. Robił on dźwięk przypominający brzęczenie pszczół, był przytępionego metalicznego koloru, w kształcie spodka oraz posiadał antenę przewyższającą czerwone światło na jego wyższej powierzchni. Opowiadając potem swoją historię prasie i władzom szkoły powiedzieli, “Kiedy ukryliśmy się za drzewami, zaczął unosić się ponad nimi chcąc nas zlokalizować. Kiedy ukryliśmy się za skałami, to nadal lokalizowało nas.” Kiedy oni w końcu wczołgali się pod most, przedmiot obniżył się na szacunkową wysokość siedmiu stóp od ziemi, widocznie próbując ich zlokalizować. Pozostawał tam przez około pięć minut, po czym wystartował. Usłyszeli oni dźwięk przypominający plusk, kiedy odlatywał; powiedzieli chłopcy, i przyjęli że spadł do pobliskiego zbiornika wodnego albo niedalekiego jeziora. Z obojgu chłopcami został przeprowadzony wywiad w w biurze dyrektora szkoły przez człowieka, który powiedział że reprezentuje agencję rządową, ale powiedział że nie może on zidentyfikować swojej agencji ani też podać swojego nazwiska.
25 kwietnia pewien anonimowy ( na życzenie) policjant w Syracuse, stan Nowy Jork, zaobserwował okrągły przedmiot w kształcie samochodu, unoszący się w pobliżu wieży ciśnień w Thornden Park. Wcześniej zobaczył on inny przedmiot, który przybywał z południa. Ten pierwszy przedmiot wydawał wydarzenie z obiektem przypominającym chmurę ( zwróć uwagę na obiekt w następnym przypadku z Australii). Drugi również nadszedł z południa, opuszczał się pod kątem 45 stopni, był w kolorze niebieskawo – zielonym i wlókł za sobą białe iskry. Jego wielkość była porównywalna z wielkością auta, był kulistego kształtu i miał kopułę na szczycie, w której zostały zaobserwowane światła. Przedmiot zatrzymał się i unosił jakieś dziesięć sekund ponad droga prowadzącą do wieży ciśnień, po pięciu do dziesięciu sekundach podniósł się i znikł z powrotem na południe.
Okrągły, szary przedmiot z płaskim dnem i garbem na na szczycie został zaobserwowany przez nauczyciela akademickiego Andrew Greenwooda i studentów 6 kwietnia kiedy unosił się i manewrował w pobliżu szkoły
134
Westall w Clayton, Australia. Przedmiot został po raz pierwszy zauważony kiedy unosił się w powietrze zza drzew sosnowych w pobliżu szkoły. Greenwood oglądał to wraz z kilkoma studentami przez około dwadzieścia minut, odwrócił się na kilka sekund i kiedy spojrzał ponownie przedmiotu już nie było.
Jedna z najczęściej publikowanych obserwacji z wiosny 1966 roku, obejmuje obserwację “jasnego latającego przedmiotu”, dokonaną 26 kwietnia przez gubernatora Haydona Burnsa z Florydy. Czterej dziennikarze, gubernator, oraz siedem innych osób znajdowało się na pokładzie samolotu Burnsa, lecieli na południe od Ocala, Floryda, o 8:52 wieczorem, kiedy Burns zauważył przedmiot i rozkazał swojemu pilotowi przejęcie go po otrzymaniu aprobaty od wieży kontroli lotów w Miami. Wszyscy obserwatorzy powiedzieli, że przedmiot wyglądał jak dwa odwrócone spodki, krawędzią do krawędzi, z żółtawym światłem emanującym z obszaru, gdzie były one złączone. Kiedy samolot zaczął pogoń za przedmiotem, światła obiektu osłabły po czym zgasły całkowicie i pojazd znikł w nocy. Chociaż incydent Burnsa stanowił jakiś bodziec dla tematu UFO, jego jedyną widoczną cechą było to, że znacząca osobistość publiczna zaobserwowała jedną z tych iluzyjnych rzeczy.
Rok 1966 był, ogólnie mówiąc, tylko rozszerzeniem wydarzeń z 1965 roku. Przewidzieliśmy więcej zaciemnień – miały one miejsce, i mówiąc szczerze jestem bardziej aniżeli trochę zaniepokojona. Było zbyt wiele “zaciemnień” w obszarze Wyoming – Nebraska – Kolorado. Najpóźniejsza, z 20 lipca z Idaho Springs, nie jest zbyt daleko oddalona od ogromnej podziemnej kwatery głównej dowództwa północnoamerykańskiej obrony powietrznej. Być może nie jest przypadkowym fakt, że komunikacja telefoniczna również została przerwana.
Przewidzieliśmy więcej pościgów samochodów policyjnych i najbardziej świeża miała miejsce 24 czerwca, kiedy to policjant na patrolu William L. Stevens, Jr., ścigał “biały czy zanieczyszczony na szaro” obiekt w kształcie sterowca mający według szacunków 1001 – 1025 stóp długości, od stanowych terenów jarmarcznych w Richmond, Virginia, do hrabstwa Hanover. Przedmiot, powiedział Stevens, był otoczony pierścieniem przez zielone i żółte światła i białawe opary, które wydawały się pochodzić z niego, kiedy po raz pierwszy go zobaczył. Złożył on pisemne sprawozdanie w oddziale policji stwierdzające, że wydarzenie miało miejsce o 3:30 rano. Dosłowna część raportu jest bardzo odkrywcza: “Ani przez chwilę ten przedmiot nie wydawał żadnego dźwięku. Wydawał się cały czas ślizgać. Przedmiot wydawał się igrać łącząc się z moim policyjnym urządzeniem...”
Tej samej nocy setki mieszkańców Rochester, stan Nowy Jork, oglądało srebrny przedmiot w kształcie rury, który kręcił się poprzez niebo o 8:30 wieczorem. Zastępca szeryfa Joseph Bobortella powiedział, że obserwował on jak walec obraca się ponad stadionem imienia Świętego Tomasza z Akwinu, na bulwarze Mount Read oraz alei Ridgeway przez piętnaście minut. Policjant, Paul Sterling, oglądał go wcześniej przez silnie powiększające lornetki. Powiedział, że przedmiot wydawał się być tylko 150 stóp w powietrzu kiedy unosił się ponad pikietami unieruchomionego przez strajki zakładu przemysłowego E. I. DuPont de Nemours i spółka, na alei Driving Park. Wydawał się mieć piętnaście stóp długości i około dwóch stóp średnicy, powiedział on prasie. Pani Linda Gerks z Rochester powiedziała że ona i jej przyjaciele widzieli go ponad Taylor Instrument Corporation, na ulicy Amesa, oraz że wydawał się płonąc niebieskimi i białymi światłami oraz wyglądał jak dwa spodki przymocowane razem.
Dwa loty Gemini z wiosny 1966 roku doniosły o dziwnych przedmiotach w przestrzeni, które nigdy nie zostały satysfakcjonująco wyjaśnione, oraz które wydawały się być tylko pewnym przedłużeniem innych niezwykłych zjawisk mających miejsce podczas eksperymentów wykonywanych w przestrzeni kosmicznej. Niezidentyfikowane przedmioty towarzyszyły statkowi zadaniowemu Agena oraz jego zużytym rakietom Atlas podczas lotu Gemini 9. Zanim astronauci dotarli do tego obszaru, przedmioty znikły. Później, bliski przedmiot znajdował się około tysiąc mil od orbitującego Gemini.
Każdy śmiał się niemal nerwowo kiedy David Brinkley mówił roztropnie o “gazie bagiennym” po tym jak Collins i Young – członkowie załogi Gemini 10 – donieśli o niezidentyfikowanych obiektach w ich sąsiedztwie kiedy przelatywali ponad Hawajami.
10 maja w CBS została wyemitowana wielka spektakularna audycja o UFO na którą z niecierpliwością czekały miliony. Niektórzy ludzie dostali to co chcieli – otuchę. Inni dostali szału. Ja prawie dostałam histerii. Było to raczej głupie powtórzenie tego co było prowadzone przez lata. Dr. Donald Menzel, wielki zwolennik inwersji świetlnej i przeciwnik UFO poczynił swoje zwykłe stwierdzenie o “naturalnym fenomenie.” Keyhoe poczynił swoje typowe oświadczenie o “inteligentnych, wykształconych ludziach” dokonujących obserwacji, oraz o tym, że społeczeństwo jest gotowe naprawdę i musi poznać prawdziwy stan. Carl Sagan, znakomity astronom, pisujący czasami do popularnych czasopism co do jego teorii, że Ziemia została odwiedzona przez astronautów w przeszłości ( jego “dowodami” są głównie mity i legendy), powtórzył swoje przekonanie, ze nie ma obecnie żadnego dowodu, wskazującego na takie odwiedziny, ani nawet na istnienie UFO. Nie powiedział on czy lub nie zbadał on swój materiał dowodowy, wobec czego jest wątpliwe czy go w ogóle posiadał.
Joseph Nyman, członek APRO z Bostonu, Massachusetts, napisał do Dr. J. Allena Hynka z instytutu smithsoniańskiego oraz majora Quintanilli z projektu Błękitna Księga, pytając co oficjalnie oznacza dla
135
smithsonian oświadczenie ( wywiedzione na podstawie dysertacji o UFO w CBS), “że każdy cal nieba ponad Stanami Zjednoczonymi został pokryty przez kamery śledzące satelity, oraz że każdy przedmiot zarejestrowany na filmie przez te kamery był znany albo został wyjaśniony.” W programie, Nyman przypomniał sobie, że Siły Powietrzne przyznały się do więcej niż 600 nieznanych, z których przypuszczalnie jeden miał miejsce w nocy ( na przykład w Exeter, New Hampshire, 3 września 1965 roku). Odpowiedzi, kopie których przysłał on do mnie, były pouczające. W swoim liście wskazał on że, “ tym co wydaje się wyraźne w ich odpowiedziach to wyraźny brak komunikacji pomiędzy tymi trzema grupami, co może wskazywać na `zorganizowaną grupę ciszy` kontrolującą rozpowszechnianie `urzędowych` informacji o UFO.”
“Mogę tylko dojść do wniosku”, kontynuował Nyman, “że audycja i listy odzwierciedlają silne osobiste uprzedzenia samych ludzi, którzy nie są w stanie znaleźć się w sytuacji psychologicznej pozwalającej im na obiektywne zbadanie materiału dowodowego, ponieważ nie są oni w stanie stawić czoła ogromnemu znaczeniu prawdziwej sytuacji."
Zgadzam się. Teraz pozwólmy sobie popatrzeć na te odpowiedzi:
Od Dr. Hynka: “Całe niebo nie jest pokryte przez stacje śledzące satelity, poza tym działają one tylko wtedy gdy przechodzi satelita. Śledzące satelity kamery selekcjonują nieznane przedmioty, którymi jednakże są samoloty i balony pogodowe. Zdarzenie w pobliżu Exeter, zwłaszcza to w pobliżu ziemi, na pewno nie zostało wyselekcjonowane przez kamery śledzące satelity.” Koniec cytatu. Zgadzam się.
Fragment ze Smithsonian: “Niestety, to ukryte znaczenie było prawdopodobnie niezamierzone oraz skutkiem zapalonego redagowania przez telewizję.” Istnieje coś więcej aniżeli po prostu jedno zdanie, ale to jest wystarczające dla naszych zamiarów. Kozioł ofiarny został przedstawiony jako “telewizja.”
Od majora Quintanilli: “Pańskie oświadczenie jest prawdziwe, że ponad 600 nieznanych pozostaje w naszych dokumentach. Stwierdzenie dotyczące smithsoniańskich kamer śledzących satelity jest również prawdziwe.” Jest wiele, o wiele więcej w liście Quintanilli, ale nie ma tutaj wystarczającej przestrzeni do cytowania go w całości. Poparł on stwierdzenie, że kamery smithsoniańskie pokrywały “każdy cal kwadratowy nieba”, podczas gdy Hynek i Smithsonian zaprzeczali prawdziwości tego oświadczenia.
Ta seria listów ilustruje to co próbowałam przedstawić na zewnątrz, a mianowicie co do wieloletniego braku koordynacji pomiędzy oficjalnymi agencjami, łącznie z wojskiem, co wyklucza prawdopodobieństwo zorganizowanej cenzury. Istnieje znaczne uprzedzenie emocjonalne, dotyczące tematu UFO. Byłabym całkowicie nieuczciwa, jeżeli nie przyznałabym się, że mam z tym jakieś kłopoty. Chociaż na szczęście, moje uprzedzenia nie mogą według mojej wiedzy, powstrzymać mnie od ciągłego zbierania faktów na ten temat, chociaż fakty te są często dziwaczne i prawdopodobnie trochę przerażające. Nadchodzi czas na utworzenie międzynarodowej komisji, która zajmie się informacjami dotyczącymi UFO w skali globalnej. Wysoko na liście wykwalifikowanych naukowców powinni zostać zaszeregowani psycholodzy, ponieważ będą oni strasznie potrzebni.
APRO zebrało imponujący materiał dowodowy, że niektóre UFO oddziałują czasami na funkcjonowanie samochodów i samolotów; że niektóre UFO wydzielają substancję nazywaną “włosy anielskie” ( cienka, włóknista rzecz będąca podobną do sieci pajęczej), że ogromne kawały lodu spadające z nieba nie mogą zostać wyjaśnione w sposób konwencjonalny i wydają się zdarzać w czasie przypływu UFO; ze niekiedy zamieniony na szlakę, produkt uboczny produkcji metalu, spada z nieba; ze kobieta cierpiała na wyraźne efekty promieniowania, obejmujące przerwanie powierzchni naczyń krwionośnych, pobielenie i usuwanie łusek z jej normalnie oleistej skóry, zakłócenie jej zwykłego cyklu menstruacyjnego któremu towarzyszył surowy krwotok i ból – to wszystko stało się po obserwacji jarzącego się UFO w bliskim zasięgu przez dwadzieścia minut. W świetle powyższego nie możemy z sumieniem ignorować tajemnicy UFO.
Mogą istnieć niewielkie wątpliwości co do tego, że sposób traktowania tematu UFO w pierwszych latach potwierdzających jego istnienie, mógł zrodzić jego obecne podobne traktowanie przez władze i społeczeństwo. To jest tragiczne, ponieważ wystarczający materiał dowodowy jest podstawą do zasygnalizowania, że bardzo prawdziwe niekonwencjonalne statki powietrzne kierowane przez prawdziwe, inteligentne istoty działają w ziemskiej atmosferze, czasami lądują i niekiedy wykazują więcej niż przelotne zainteresowanie ludźmi i przedmiotami.
Tysiące zwolenników UFO napisało setki tysięcy listów do naszych ustawodawców domagając się udostępnienia faktów związanych z UFO. Ale być może nie mają żadnych faktów do udostępnienia - żadnych faktów co do których Głosy Władzy mogą się zgodzić, że one są.
Być może dla nas pomysł, że jesteśmy robieni na głupków jest bardziej pożądany od pomysłu, że nikt nie ma odpowiedzi. Być może nasze żądania są oparte na naiwnych założeniach. Żeby otrzymać właściwą odpowiedź, musimy postawić właściwe pytania.
W marcu 1961 roku APRO wysłało instrukcję przygotowaną przez mojego męża Leslie J. Lorenzena, do prezydenta Kennedy`ego i różnych członków Kongresu. Po przedstawieniu materiału dowodowego, który jak przeczuwaliśmy był ważny, wytyczne wnioskowały:
136
“Po pobieżnym rozważeniu mogłoby się wydawać, że problem UFO jest po prostu kolejnym dla wywiadu wojskowego – kolejnym który chętnie uległby “badaniu naukowemu.” Nie jest tak. Jest to (1) przede wszystkim gwałtowny problem emocjonalny; (2) gorący problem polityczny; oraz (3) i tylko drugorzędny problem naukowy.
Zasadniczo, problem naukowy jest najłatwiejszym z tych trzech. Nauka niezmiennie daje dokładną odpowiedź właściwie wyrażonemu pytaniu. Ale dwa pozostałe aspekty nie są scharakteryzowane przez taką samą wyraźną prostotę, a ponadto są wystarczająco potężne, żeby zachęcić świat naukowy do unikania problemu.
Gwałtownie emocjonalne odpowiedzi wyrastają z okoliczności, że pomysł pojazdów z innej planety czy systemu gwiezdnego, atakuje jeden z podstawowych dogmatów naszego obrazu świata. Nie jest to łatwe dla naukowca, uważającego szczerze, że jego życie jest całkowicie racjonalne, przyjąć czy uzmysłowić sobie, że jest on ludzki oraz że jego reakcje są emocjonalne.
Potrafi on przeoczyć bardzo podstawową zasadę – że dane obserwacyjne nigdy nie powinny zostać zdyskontowane na podstawie autorytetu i/albo teorii. W naszej obecnej strukturze ideologicznej naukowiec i militarysta są rzucani kolejno w “obraz – ojca” i role “ przenikliwego doradcy” oraz “wojownika – obrońcy”. Zatem oczekiwanie, żeby poparł on również fakt pozaziemskich odwiedzin jest w rezultacie oczekiwaniem, żeby zaatakował on swoją własną siłę, prestiż i bezpieczeństwo – rzeczy bardzo ważne dla jego własnego istnienia.
Jednakże laik interpretuje tą sprawę odmiennie. Stawiany jest on wobec faktu, że opinie urzędników często
zaprzeczają dostępnemu materiałowi dowodowemu. Dochodzi on do wniosku, że “istnieje konspiracja oficjalnej ciszy” co do “prawdziwych faktów.” “Ojcowskie kłamstwa” są bardziej pożądane aniżeli “ojciec po prostu nic nie wie.” Pociesza się on myślą że to wszystko jest “dla jego własnego dobra.”
Trwamy w pilnej potrzebie zdobywania i obiektywnej analizy podstawowych danych. Stany Zjednoczone umieszczają obecnie wszystkie jaja w jednym koszyku i w ten sposób dają się opadać jako ofiara programu, który nieumyślnie dusi ważną informację w jego źródle i gra strusia wobec potencjalnego niebezpieczeństwa.
Nie ma żadnych określonych oznak wrogości ze strony naszych gości; ale co jest jednakowo ważne nie ma również żadnych wyraźnych oznak życzliwości. Prawdopodobnie jesteśmy tylko przedmiotem rutynowego przeglądu – jakiegoś Międzygwiezdnego Roku Geofizycznego, że tak powiem. Nie zdołaliśmy wykształcić społeczeństwa co do faktów będących pod ręką, jednakże, jest to zwabienie niebezpieczeństwa szczególnie podstępnej natury. Istnienie gatunku wyższych istot we wszechświecie mogłoby doprowadzić do wywrócenia się cywilizacji ziemskiej. Nawet ziemskie społeczeństwo mogłoby się rozpaść, jeżeli stawiłoby czoła wyższej społeczności.
Problem UFO ucieleśnia pilną potrzebę, która przeciwstawia się ekspresji. Na pewno zwłoka nie jest żadnym rozwiązaniem. Pozostawiając te sprawy tak jak one są, wydaje się wskazywać, że jesteśmy nimi zaniepokojeni – uczą nas tego gorzkie lekcje historii: Billy Mitchell – Maginot – Pearl Harbor - i tak dalej.
CZWARTA STRONA OKŁADKI
Prawda a niezidentyfikowanych obiektach latających.
Tutaj znajdują się ostatnie poświadczone obserwacje spodków dokonane przez godnych zaufania naocznych świadków na całym świecie – materiał dowodowy nie budzący wątpliwości, że Ziemia jest systematycznie badana i eksplorowana przez istoty w obcych statkach kosmicznych.
FAKT:
UFO miało odwiedzić każdą główną instalacje wojskową w Stanach Zjednoczonych.
FAKT:
UFO śledziło loty Gemini oraz prowadziło równoległy kurs do Sputnika I.
FAKT:
Ogromna kula ognista o nieznanym pochodzeniu była obserwowana w sąsiedztwie linii energetycznych przy Wodospadach Niagara w chwili gdy zgasły światła w mieście Nowy Jork podczas wielkiego zaciemnienia w 1965 roku.
Ten raport o latających spodkach
Autorstwa współzałożycielki Organizacji Badań Fenomenów Powietrznych – Aerial Phenomena Research organization – międzynarodowej izby rozrachunkowej do badań raportów o obserwacjach spodków – jest rezultatem prowadzonych przez piętnaście lat ogólnoświatowych badań UFO. Autorka Coral Lorenzen przedstawia w pełni udokumentowane, długo tłumione fakty o latających talerzach...mówiąc, dlaczego rząd i wojsko utrzymują ciszę o INWAZJI Z PRZESTRZENI KOSMICZNEJ
Fotografie
Książka Coral Lorenzen zawiera również kilka fotografii. Podpisy pod nimi są następujące:
137
Tablica 1: Seria czterech fotografii pewnego obiektu wykonana przez Helio Aguiara, kreślarza, na autostradzie w pobliżu Itapoan, Brazylia, 24 kwietnia 1959 roku. W swojej analizie fotograficznej, John Hopf wskazuje, że wyraźny wzrost wielkości przedmiotu od obrazu numer 1 do obrazu numer 3 wskazuje, że przedmiot zbliżą się do aparatu fotograficznego. Na obrazach 1 i 2, kontynuuje on, wydajemy się spoglądać na dno dysku. Od obrazu 3 do obrazu 4 wysokość dysku się zwiększa, przez co woda nie jest już widoczna na ostatnim obrazie.
Tablice 2A – 2E: Fotografie “latającego dysku” wykonane przez fotografa Eda Keffela, który obserwowany był najpierw przez dziennikarza Joao Martinsa 7 maja 1952 roku, w sąsiedztwie Barra de Tijuca, Brazylia, o 4:30 wieczorem. (Patrz strona 192 – kieszonkowego wydania amerykańskiego). Poniższe nagłówki opisujące kolejność zdjęć są wzięte ze specjalnego raportu numer 1 APRO autorstwa Dr. Olavo T. Fontesa, M. D.
Tablica 2A: na pierwszej fotografii przedmiot wygląda jak jakiś samolot stojący naprzeciwko aparatu fotograficznego.
Tablica 2B: Druga fotografia pokazuje widok z boku dysku, który jest nieznacznie nachylony w górę, zwracając swoją niższą powierzchnię w kierunku aparatu fotograficznego.
Tablica 2C: Zdjęcie trzecie w kolejności prezentuje widok spodu dysku, który jest teraz bliżej aniżeli w poprzednich przypadkach, w konsekwencji jego wielkość jest większa.
Tablica 2D: To zdjęcie przedstawia widok z góry latającego dysku, co wskazuje, że przedmiot nagle odwrócił swoją pozycję w przestrzeni i teraz nagle był nachylony w dół, tak że tylko wyższa strona była widoczna dla obserwatorów.
Tablica 2E: Ostatnia fotografia z sekwencji Keffela pokazuje dysk w prawie pionowej pozycji. Znajduje się on o wiele dalej niż na obrazie numer 4; jest również bardzo nisko.
Tablice 3A – 3D: Fotografie pewnego obiektu ponad wyspą Trindade wykonane przez Almiro Baraunę 16 stycznia 1958 roku w południe. ( Patrz rozdział 11 jak również Rycinę numer 6 w tekście po więcej szczegółów).
Tablica 3A: Przedmiot jest obserwowany jak zbliża się do wyspy Trindade, która znajduje się z dala od wybrzeży Brazylii.
Tablica 3B: Przedmiot leci przez centrum wyspy, z tyłu szczytu Galo, z niewielką prędkością.
Tablica 3C: Po zniknięciu za wzgórze “Desejado”, obiekt powrócił bliżej niż przedtem.
Tablica 3D: Obiekt opuszcza obszar wyspy Trindade, znikając w dali ponad morzem.
Tablica 4: Fotografia pewnego obiektu wykonana przez urzędnika bankowego z Rio de Janeiro 9 grudnia 1954 roku, kiedy unosił się on ponad uzbrojoną instalacją wojskową o 11 wieczorem. Fotograf życzył sobie pozostać anonimowym, ale jest osobiście znany Dr. Olavo T. Fontesowi, brazylijskiemu reprezentantowi APRO.
Tablica 5: Fotografia pewnego obiektu wykonana przez Yukusę Matsumurę na zewnątrz swego domu w 1687 Hama, Isogo-ku, Jokohama, Japonia, o 10:47 rano, 17 stycznia 1957 roku.
Tablica 6: Pani Ella Fortune wykonała tą fotografię ogromnego obiektu kiedy unosił się ponad północnym terenem kompleksu testowego bazy Sił Powietrznych White Sands – Holloman o 1 po południu 16 października 1957 roku.
Tablica 7: Fotografia typowego niezidentyfikowanego obiektu latającego w kształcie dzwonu wykonana 2 kwietnia 1966 roku w Melbourne, Australia, przez pewnego australijskiego inżyniera, który prosił żeby jego nazwisko nie zostało użyte. Fotografia została przekazana Peterowi Norrisowi, prezydentowi organizacji badającej fenomeny powietrzne wspólnoty brytyjskiej. Przedmiot jest obserwowany jak unosi się ponad domem, od którego różowego dachu odbija się wyraźnie niższa krawędź obiektu. (Jest widziane bardziej wyraźnie w kolorowej wersji tej fotografii). Przedmiot jest widocznie zrobiony z wysoce wypolerowanego metalu i jest podobny (albo identyczny) do przedmiotów zobaczonych na całym świecie. (patrz strona 252.).
PRZETŁUMACZYŁ – ADAM CHRZANOWSKI
4 listopad 2007 – 18 luty 2008.
Na prawach rękopisu
On the laws of manuscript.
1 Doradcy APRO nie popierają tej opinii, uważają że bardziej prawdopodobne jest że aparat zarejestrował istnienie otaczającego pola – prawdopodobnie jonowego – nie widocznego dla nagiego oka.
2 Książka została wydana w 1966 roku – przypis tłumacza.
3 Polityk amerykański – przypis tłumacza.
4 W aerodynamice, ilość reprezentująca stosunek prędkości lotu danego obiektu do szybkości dźwięku rozchodzącego się w tym samym regionie atmosfery.
5 Strona 112 kieszonkowego amerykańskiego wydania książki zawiera napisany w języku portugalskim raport z analizy spektrograficznej dokonanej przez Barbosę. Obok na stronie 113 znajduje się tłumaczenie w języku angielskim. Jego treść jest następująca: [ bez zachowania kształtu raportu] Ministerstwo Rolnictwa, narodowy wydział produkcji mineralnej, laboratorium produkcji mineralnej. Biuletyn numer 15001. 24 wrzesień 1957. Spektrograficzna analiza nieznanego materiału. Protokół: 571/57. Pochodzenie: Ubatuba, Sao Paulo. Nadawca: Dr. Olavo Fontes. Otrzymana próbka zawierała dwa fragmenty wyglądające metalicznie, szarego koloru, niskiej gęstości, oraz ważące, każdy, około 0,6 grama. Raport z analizy jednego z fragmentów: Spektrograficzna analiza wykazała obecność magnezu (Mg) o wysokim stopniu czystości oraz nieobecności jakiegokolwiek innego pierwiastka metalicznego. (podpisano) Luisa maria A. Barbosa Chemik – technolog “N”. VM/ Zatwierdzone ( nazwisko jest nieczytelne) (podpisano) zastępca dyrektora. Biuletyn analizy – model DMA 1-412.
6 Von Hevesy, G.: Analiza substancji chemicznej za pomocą promieni rentgenowskich oraz jej zastosowanie (Chemical Analysis by X-Rays and Its Application.) McGraw – Hill, Nowy Jork, 1932.
7 ASTM – American Society for Testing and Materials – Amerykańskie Stowarzyszenia Badań i Materiałów – przypis tłumacza.
8 Strona 122 kieszonkowego wydania przedstawia wspomnianą powyżej interpretację w języku portugalskim. Obok znajduje się tłumaczenie w języku angielskim, które przedstawię w tym miejscu swojego tłumaczenia – przypis tłumacza.
9 Townsend, R. A.: Properties of Magnesium and Magnesium Alloys (Własności magnezu i stopów magnezu). ASTM Metals Handbook, Cleveland, 1954.
10 Swanson i Tatge: J. C. Fell Reports. NBS, 1951.
11 Ruppelt, Edward J. : A Report on Unidentified Flying Objects (Rozdział 15) (Raport w sprawie Niezidentyfikowanych Obiektów Latających). Doubleday, Nowy Jork, 1956.
12 Fontes, Olavo T.: “We Have Visitors From Outer Space,” (Mamy Gości z Przestrzeni Kosmicznej), APRO Biuletyn, Lipiec 1957.
13 Michel, Aime: Flying Saucers and the Straight-Line Mystery (Część 5). (Latające Spodki oraz Tajemnica Linii Prostej). Criterion Books, Nowy Jork, 1958.
14 “Science Suggests Answers to UFO Performances” (Nauka Sugeruje Odpowiedzi Na Osiągnięcia UFO), UFO Investigator, 1:8, Grudzień 1958.
15 La propulsion des soucoupes volantes par action direct sur l`atome. Mame Edition, Paryż, 1958.
16 UFO Investigator, 1:1, Sierpień – Wrzesień 1958.
17 UFI Investigator, 1:8, Grudzień 1958.
18 Patrz Latające Spodki i Tajemnica Prostej Linii autorstwa Aime Michela.
19 Rycina 6: Analiza fotografii z wyspy Trindade wykonana przez Johna T. Hopfa, fotografa komercyjnego i powietrznego oraz analityka fotograficznego APRO. Fotografie z Trindade są na kliszach 5A-D.
20 HMAS Harman to główna stacja łącznościowa australijskiej marynarki wojennej, zlokalizowana w okolicach Canberry. – przypis tłumacza.
21 Patrz Flying Saucers from Outer Space ( Latające Spodki z Przestrzeni Kosmicznej) autorstwa Donalda Keyhoe.
22 Czwarte zalecenie oznaczające, że UFO powinno być publicznie demaskowane przez Siły Powietrzne pozostawało utajnione do czerwca 1966 roku.
23 Exposition Press, Nowy Jork, 1959.
24 ?????!!!!! – przypis tłumacza.
25 Citadel Press, Nowy Jork, 1955.
26 Fantazja autorki oraz absolutna nieznajomość podstaw astronomii po prostu nie ma w tym miejscu książki swoich granic. Nie chcę tu szerzej komentować wszystkich wypisywanych przez nią w tym rozdziale bzdur, zwrócę tylko uwagę na to, że jeżeli taka książką trafiła do młodego niewykształconego czytelnika, to zrobiła mu niezły mętlik w głowie – przypis tłumacza.