62 63

w duchu i lądują w efekcie na prawdziwym „dnie". Jak Lisa, która zakosztowała piekła i beznadziei, zanim dopuściła myśl, że potrzebuje czyjejś pomocy.

Sytuację kobiet pokroju Lisy pogarsza w dodatku fakt, iż w naszej kulturze nałogową „miłość" otacza atmosfera wzniosłości. W popular­nych przebojach i w operach, w literaturze klasycznej i w romansach Harleąuina, w serialach i w filmach oraz sztukach chwalonych przez krytyków — wszędzie gloryfikuje się, upiększa i uświęca związki niedojrzałe, nie nagradzające. Modele kulturowe instruują nas, że głębię miłości mierzy się cierpieniem. Kiedy modna piosenkarka zawodzi, że nie może przestać kochać, choć to tak strasznie boli, mamy wrażenie, że tak właśnie być powinno, ponieważ wielokrotnie już przedstawiano nam ten pogląd bez najmniejszych zastrzeżeń. Akcep­tujemy cierpienie jako naturalny składnik miłości, zaś gotowość do ciągłych ofiar i męczeństwa w imię trwania związku uważamy za cechę chlubną, a nie negatywną.

Na dobrą sprawę, nie istnieją wzroce odnoszenia się do siebie w sposób koleżeński, zdrowy, uczciwy, wyzbyty elementów manipulo­wania i eksploatacji. Lecz przyznać trzeba, że rzeczywiście takie relacje międzyludzkie zdarzają się w realnym życiu dość rzadko. Po drugie, gra uczuć bywa w nich zazwyczaj dużo bardziej subtelna niż intrygi i powikłania w relacjach chorobliwych. Autorzy piosenek, sztuk i dzieł literakich nie doceniają dramatycznego potencjału normalności. Nic więc dziwnego, że tak często popadamy w patologiczne związki z bliźnimi. O innych bowiem mogliśmy w ogóle nie słyszeć.

Porażona owym brakiem dodatnich przykładów roję sobie nieraz, by napisać na jeden tylko dzień scenariusze do naszych najgłośniej­szych codziennych seriali. By stworzyć wreszcie odcinki, w których wszystkie postacie będą się komunikować „po ludzku", otwarcie i rzetelnie. Bez „podchodów" i taktyk obronnych, bez krętactw i uników, bez sekretów i manipulacji, bez wyznaczonych z góry ofiar i dzielnych pogromców. By choć przez jeden dzień pokazać bohaterów, którzy naprawdę się porozumiewają i po prostu wzajem szanują.

Oczywiście, odcinki takie nie pasowałyby zupełnie do zwykłych treści, jakimi raczą nas popularne programy. Ale za to mogłyby nam uprzytomnić na zasadzie kontrastu, jak dalece jesteśmy przesiąknięci obrazami wyzysku, przemocy, złośliwości, szukania odwetu, rozmyśl­nego szczucia, urażonych ambicji, kłamstwa, gróźb, przemocy i tym podobnych nastawień oraz zachowań, z których żadne nie sprzyja

zdrowym stosunkom. Myślisz, że tego rodzaju eksperyment miałby zbawienny wpływ na jakość naszych telewizyjnych sag? Pomyśl także o tym, jak analogiczna zmiana stylu wpłynęłaby na nasze życie.

Wszystko dzieje się w pewnym kontekście. Miłość nie stanowi wyjątku. Musimy być świadomi tego, że rozpowszechniona społecznie wizja miłości dokonuje apoteozy związków skazanych na mielizny, klęski i totalną przegraną. Musimy stawiać takiej wizji opór i rozwijać w sobie zdolność do kochania w sposób dorosły. A przynajmniej choć odrobinę rozważniejszy niż w modelach lansowanych przez środki masowego przekazu, gdzie notorycznie myli się głęboką miłosną zażyłość z zafrapowaniem, zamieszaniem i ekscytacją.

62


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
62 63 407 pol ed02 2005
abc 62 63 Satin
62 63
62, 63
ntw 07 2005 str 62 63
62 63 307 POL ED02 2001
62-63-64
62 63
62 63 (2)
62 63 64
62 63
61,62, 63,64doc II, 61
page 62 63
Anamnesis55 3k str 62 63
62 i 63, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
61,62,63,64
62 63
62 63 407 pol ed02 2005