zatem „najszczerszym filmem na temat polityki, jaki kiedykolwiek nakręciła amerykańska wytwórnia". Crowtherowi odpowiadał filmowy obraz procesów moskiewskich, ukazujący zupełnie niewinnych oskarżonych jako podstępnych zdrajców; zauważył sarkastycznie, że „tak zwani trockis'ci" mogą mieć cos' przeciwko. Crowther wychwalał ten żenujący pean na cześć Stalina jako wywierający „wartościowy wpływ na dostatecznie bystrą i otwartą mysi", odznaczał się bowiem „śmiałością" w „zrozumieniu rosyjskiego punktu widzenia".
To jeszcze nie jest najgorsze. Song of Russia, opisana przez Bernarda F. Dicka jako „rusomania, (...) stalinowski traktat napisany przez komunistycznych scenarzystów, Paula Jarrico i Richarda Collinsa, w którym propaganda przeważa nawet nad niedolą zaatakowanego kraju", została tak oto zaprezentowana amerykańskiej widowni przez zachwyconego Crowthera: „Przygotujcie się na niespodziankę — ekscytującą niespodziankę". Był to „słodki (...) film pełen, co rzadkie, dobrego humoru, wital-ności i właściwego respektu dla walki Rosjan"20. Pewien rosyjski emigrant skomentował takie przedstawienie sowieckiego reżimu słowami: „Przyprawił mnie o mdłości".
Polityka znalazła się na pierwszym miejscu, gdy Crowther zajął się ohydnym The North Star ze scenariuszem Lilliau Hellman, zaczynającym się jak operetka, łącznie ze śpiewem szczęśliwych chłopów, by później przejść w patos, gdy żarliwi sowieccy patrioci pokonują wszelkie przeciwności, stawiając opór Niemcom. Crowther nie zauważa, że akcja filmu dzieje się na Ukrainie, gdzie władza sowiecka przyniosła straszliwa nędzę i niezliczone ofiary. Crowther beztrosko opisał ten strasznie zafałszowany obraz Rosji Sowieckiej jako „zupełnie pozbawiony wydźwięku politycznego".
211 Jako doradca techniczny pracował przy tyrn filmie także Jay Leyda znany z Mission to Moscow. Wył e r pomógł załatwić przeniesienie Leydy do jednostki lotniczej, w której mógł zajmować się kręceniem filmów.
350
Odnotował z satysfakcją, że premiera miała miejsce jednocześnie w dwóch kinach - „zaszczyt przyznany wcześniej ledwie kilku filmom" - ale tak po prostu wypadało, skoro był to hołd dla „stawiających opór faszystowskim hordom", a zatem „bohaterski film". Napisawszy tyle bzdur, Crowther podsumował, być może z lekkimi wyrzutami sumienia, „Tbe North Star jest filmem tak poruszającym i triumfalnym, że gdy odbiegał czasem od rzeczywistości, można to na ogół pominąć".
Odcinek Why We Fight Capry poświęcony Rosji, The Battle of Russia, Crowther wręcz opiewał; nie miało znaczenia, że jest on pełen kłamstw i manipulacji. Crowther chwalił filmy o Rosji za pozytywne przedstawianie Rosjan, nawet, jeżeli posuwały się przy tym do wypaczeń i fałszerstw. Filmy o Polsce natomiast w ogóle nie musiały w żaden sposób pokazywać Polaków, nawet wtedy, gdy opierali się oni „faszystowskim hordom". Wszelkie krzywdy, jakie Hollywood wyrządzało Polsce, Crowther pogłębiał swoimi zaangażowanymi przemyśleniami.
Opinie Crowthera szkodziły polskim interesom w Stanach Zjednoczonych przede wszystkim dlatego, że w najważniejszych gazetach nie było głosów z drugiej strony. Krytycy filmowi mieli generalnie niewiele do powiedzenia na temat polskich aspektów filmów, bo kwestia ta prawic nigdy się nie pojawiała. Jeśli chodzi o tych parę dzieł, które dotyczyły Polski, w przytłaczającej większości recenzji jej negatywny obraz uznano za zgodny z prawdą bądź nieistotny. Nie zdołałem znaleźć ani jednej obszerniejszej recenzji, która krytykowałaby jakiś hollywoodzki film z okresu wojny za niepochlebny wizerunek Polski czy Polaków.
Niezależnie od hollywoodzkiego prosowieckiego radykalizmu, któremu kibicowali ludzie pokroju Crowthera i uzupełniających go skłonności Waszyngtonu, w Hollywood nie było żadnej poważnej przeszkody dla negatywnego przedstawiania
351