"ABC" Elizy Orzeszkowej - Joanna Lipska , córka zmarłego nauczyciela. Bohaterka to skromna i uboga dziewczyna mieszkająca z bratem-urzędnikiem w starostwie , który za skromną pensję musi utrzymać rodzinę. Joanna nie chcąc być dla niego ciężarem , stara się znaleźć posadę by zasilić skromne fundusze . Niespodziewanie z pomocą zwraca się do niej pani Rożnowska , zamożna właścicielka miejscowego magla , proponując zajęcie się jej dwoma małymi wnuczkami i być może kilkoma dziećmi z okolicy , w charakterze domowej wychowawczyni. Joanna zgadza się chętnie gdyż pomoc na pewno im się przyda , a i tak lubi dzieci . W nauce dzieci "wkłada całą siebie" jednak układające się lepiej życie burzy jej ktoś donosząc do pobliskiego sądu prowadzenie przez nią nielegalnej szkoły . Zostaje skazana na spędzenie trzech miesięcy w więzieniu , lecz brat wstawia się za siostrą , pożycza pieniądze od lichtarza i ratuje ją tym samym od więzienia . Dzieci kochają swoją nauczycielkę i pragną by uczyła je bez względu na wszystko .
"Nasza szkapa" Maria Konopnicka - Wzruszająca nowela opisująca dzieje biednej rodziny dotkniętej prawdziwym dramatem. Bohaterami tej noweli są trzej bracia Felek, Wicek i Piotruś Mostowiakowie. Całą historię opowiada Wicek. Z dziecięcej, beztroskiej opowieści wyłania się prawdziwy dramat tej rodziny. Codzienne zmagania z ciężko chorą matką i brak pieniędzy powodują że z domu wyprzedawane są przedmioty codziennego użytku, takie jak: zegar, balia, żelazny garnek, łóżko, kołdra, poduszka. Podejście Wicka jest beztroskie do czasu gdy do sprzedaży idą rodzinne skarby: moździerz, rondel i żelazko. Chłopiec pamiętał słowa ojca że są rzeczy „ na całe życie” takie jak chrzest, bierzmowanie, niebieski płaszcz ojca, żelazko o które matka pokłóciła się ze stróżką. Po wyprzedawaniu wszystkiego po kolei dziecko stwierdza że już nic nie jest „na całe życie”. Dla chłopców nie jest jednak nieszczęściem choroba matki ani bieda, do których przecież przywykli, ale gdy ojciec zamierza sprzedać starą szkapę zaczyna się prawdziwa rozpacz. To ich przyjaciółka, powierniczka i mimo starego wieku, nieodłączna towarzyszka zabaw. Złe się jednak staje i szkapa zostaje sprzedana. Chłopcy przeboleli to ale od tego czasu zrobiło im się markotno. Było im źle i bardzo tęsknili za szkapą. W pewnym momencie umiera matka chłopców. Jest im ciężko, ale jak stwierdził Wicek, przywykli do tego że nie wstawała. Różnica była tylko taka że teraz świece się przy niej paliły, a ludzie litowali się nad nimi, chociaż wcześniej mówili o nich różnie. Dzieci nie specjalnie zwracają uwagę na to co się dzieje w domu, na matkę, bo nagle zjawia się ...szkapa. Ma zawieźć matkę na cmentarz, ale chłopcy uwieszeni szkapy, oglądają ją ze wszystkich stron i komentują różnice jakie w niej zaszły. Wiedziały że matka nie żyje, i zdarzało się że któryś z nich płakał, szczególnie Felek, ale cały świat i całą tragedię przesłaniała im ukochana szkapa. Nawet jak trumna z matką została postawiona na wozie do którego była zaprzężona szkapa, nie można było ich od niej odgonić. Przystroili ją mleczami i gałązkami, żeby nie osiadały jej muchy i szli obok niej do samego cmentarza. Widzieli jak ojciec przeżywał śmierć i pogrzeb matki, byli tego świadomi, ale całą tragedię ich życia przesłaniała szkapa, którą kochali nad życie.
"Z pamietnika poznanskiego nauczyciela" Henryk Sienkiewicz - Pan Wawrzynkiewicz, ubogi, chory na gruźlicę nauczyciel opowiada o swoim uczniu, Michasiu. Przez sześć lat był jego guwernerem w majątku rodziców, widział śmierć ojca chłopca oraz rozpacz jego matki, pani Marii. Kiedy Michaś rozpoczął naukę w gimnazjum, w pobliskim mieście, pan Wawrzynkiewicz towarzyszył mu jako korepetytor.
Michaś czuł się silnie związany emocjonalnie z matką. Wiedział, że pokłada w nim wielkie nadzieje i nie chciał jej zawieść. Chociaż nie dawał sobie rady w niemieckiej szkole, uparcie walczył o lepsze oceny. Uczył się codziennie z panem Wawrzynkiewiczem od godziny czwartej po południu do ósmej, potem od dziewiątej do dwunastej, a później jeszcze po cichutku wstawał w środku nocy, zapalał lampę i siadał nad książkami. Ciągle się bał, że nie zdołał dostatecznie opanować zadanego materiału. Podczas odpowiedzi w szkole paraliżował go strach, nie mógł się wówczas wysłowić i mimo że często wszystko umiał, dostawał złą ocenę. Michaś miał jeszcze jeden poważny problem -–nie władał biegle językiem niemieckim, ciągle nauczyciele krytykowali go za zły akcent. Nie potrafił się też pogodzić z krytyczną oceną historii Polski, jaką formułowano na lekcjach w szkole.
Wiele złego czyniły w duszy chłopca listy z domu. Ukochana matka głęboko wierzyła w jego zdolności i prawy charakter, ksiądz przypominał, że od chłopca, a zwłaszcza jego postępów w szkole zależy jej zdrowie. Dla Michasia był to emocjonalny szantaż. Kosztem własnego zdrowia chciał sprostać oczekiwaniom... i nie mógł. Pan Wawrzynkiewicz z wielkim niepokojem patrzył na jego ślęczenie po nocach, namawiał na spacery, ale nadaremnie – Michaś nie miał na nic czasu, bo ciągle nie dość dobrze znał zadany materiał. Wreszcie korepetytor uprzedził matkę, że chłopiec nie przywiezie chlubnej cenzury na Boże Narodzenie. Pani Maria, pogodzona już z tą informacją, napisała do Michasia, że nie ma żalu o słabe postępy w nauce, liczy tylko, iż nie przyniesie jej wstydu swoim zachowaniem. Ten list matki zbiegł się z usunięciem chłopca ze szkoły. Zarzucono mu zbytnie przywiązanie do polskości; skoro nie potrafi się zmienić, niech nie zabiera miejsca innemu uczniowi. To był ostateczny cios dla udręczonego, osłabionego dziecka. W noc poprzedzającą wyjazd do domu zachorował na zapalenie mózgu. Pan Wawrzynkiewicz zadepeszował po matkę.
Michasia nie udało się już uratować. Umarł w wigilijną noc. Pan Wawrzynkiewicz wraca wspomnieniami do tamtych wydarzeń po upływie blisko roku. Sam czuje się coraz bardziej niezdrów i spodziewa się rychłej śmierci.
"Szkice Weglem" Henryk Sienkiewicz - Akcja noweli rozgrywa się w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, we wsi Barania Głowa, znajdującej się na ziemiach zaboru rosyjskiego. Prym w gminie wiedzie pisarz gminny Zołzikiewicz. Na tle ciemnego chłopstwa zgrywa wykształconego w mieście pana (tak naprawdę ukończył zaledwie kilka klas). Brał udział w Powstaniu Styczniowym, jednak wyniósł stamtąd jedynie przekonanie o tym, że najlepszą obroną jest kombinowanie, oszustwa, używanie głowy do zabezpieczenia sobie spokojnego bytu. Doszedł już do dość wysokiego stanowiska, umiejąc wykorzystać informacje jakie zdobył w czasie powstania do pogrążania w oczach carskich władz ludzi, którzy stali na jego drodze. Pewny siebie wobec chłopów i ludzi niższych stanem, jest pełen służalczej pokory wobec posiadaczy ziemskich, bogatych mieszkańców Dworu w Baraniej Głowie. Zołzikiewicz darzy niespełnionym uczuciem córkę właścicieli dworu- Jadwidze Skorabiewskiej. Nie przeszkadza mu to jednak napastować co ładniejszych wiejskich dziewcząt. Z powodu pożądania, jakie Zołzikiewicz odczuwał wobec jednej z nich rozgrywa się cała tragedia. Dziewczyną jest młoda Rzepowa- żona Wawrzona Rzepy. Aby pozbyć się jej męża, Zołzikiewicz namawia wójta Buraka aby ten, za pomocą podstępu skłonił Wawrzona, aby ten poszedł do wojska zamiast wójtowego syna. Zołzikiewicz jest tym bardziej zawzięty, że niedawno pogryzł go pies Rzepów, gdy pisarz pod nieobecność męża Rzepowej napastował samotną i bezbronną kobietę u niej w domu. Rzepowa bojąc się o męża nie mówi mu nic o zalotach pisarza, mówi mu jednak, że ten, wściekły, groził, że pośle Wawrzona do wojska, "w sołdaty". Wawrzon, nie znając prawa stara się przebłagać pisarza aby ten załatwił mu zwolnienie z wojska. Wiadomo ogólnie, że pisarz Zołzikiewicz potrafi wiele załatwić i nie broni się przed przyjmowaniem pieniędzy. Wawrzon nie wie, że to Zołzikiewiczowi tak zależy na wysłaniu go z domu do wojska. Jakiś czas później Wawrzon pije w karczmie z wójtem i ławnikiem Gomułą. Nie zwraca uwagi, że tylko jemu dolewają, wkrótce jest kompletnie pijany. Biesiadnicy podsuwają niemal nieprzytomnemu Rzepie do podpisania papier, mówiąc mu, że jest to dokument na mocy którego otrzyma on od dworu część lasu i pieniądze na jego utrzymanie. Rano, po wytrzeźwieniu Wawrzon dowiaduje się, że podpisał zgodę na wstąpienie do wojska zamiast syna wójta. Przyjął też za to pieniądze, te, które, jak pamiętał wczoraj miał dostać na utrzymanie otrzymanego lasu. Zrozpaczeni Rzepowie postanawiają skarżyć oszustów do sądu. Wyroki w chłopskich sporach wydają ławnicy, jednak w imieniu dworu, który oficjalnie nie chce się mieszać w sprawy gminy wypowiada się Zołzikiewicz. On to właśnie tak przedstawia sprawę, że ławnicy odrzucają postulaty Rzepowej. Zołzikiewicz zastrasza ich mówiąc o karach, jakie wymierzy za mieszanie się do uczciwej umowy, którą Rzepa dobrowolnie przecież podpisał. Rzepa dodatkowo zostaje skazany na dwie doby aresztu, bo Rzepowa nieopatrznie zwierzyła się przed sądem, że zrozpaczony swoją sytuacją mąż ją bije. Żona Wawrzyna nie poprzestaje jednak na tym, stara się na wszelkie sposoby ocalić męża od wojska. Udaje się po pomoc do księdza, a nawet do dziedzica Skorabiewskiego. Jeden i drugi umywają ręce. Ksiądz zaleca modlitwę, dziedzic, który nie ma zamiaru mieszać się w sprawy chłopów- wyprawę do Osłowic, do naczelnika powiatu.
"Katarynka" Boleslaw Prus - Kompozycyjnie Katarynka podzielona jest na dwie części. Pierwsza jest silnie nasycona wątkami biograficznymi, druga która stanowi właściwą akcję noweli.
Pan Tomasz , główny bohater Katarynki, jest dobrze utrzymanym, dystyngowanym starszym panem. Szczegóły jego ubioru zdradzają niepośledni gust i wysoką pozycję społeczną. Bohater codziennie od 30 lat spacerowym krokiem przemierza odcinek łączący plac Krasińskich z ulicą Senatorską.
Po tym niedługim wprowadzeniu narrator opisuje czas młodości mecenasa, gdy ten był obrońcą i żywiołowe, towarzyskie usposobienie zjednywało mu ludzi, zaś ujmujący wobec kobiet sposób bycia przywabiał do niego płeć piękną. Swatany po wielekroć nigdy nie uległ ani presji swatek, ani najbliższego otoczenia. Słowem - wiódł życie młodzieńca, będącego pod urokiem coraz to nowej pani.
Na ten czas przypada pierwsza faza jego zainteresowania kulturą wysoką. Jako mecenas z pokaźnym majątkiem i opinią znawcy sztuk pięknych wciąż pozostawał samotny, ponieważ nie potrafił odpowiednio i na całe życie zainwestować swoich uczuć. Czas mijał i pan Tomasz z jednej strony opływał w dobra, wyposażał mieszkanie w coraz wymyślniejsze meble i drobiazgi, a drugiej postępująca utrata fizycznej atrakcyjności zmuszała go do tego, by z większą stanowczością szukać żony. Czynił to jednak bezskutecznie. Jawił się wszystkim jako miłośnik sztuki z chorobliwą niechęcią do kataryniarzy. Niechęć ta posunięta była do granic absurdu – pan Tomasz płacił kolejnym stróżom za niewpuszczanie znienawidzonych podróżnych grajków na teren podwórza.
Właściwa akcja zaczyna się w momencie, gdy narrator wprowadza drugą bohaterkę - niewidomą, ośmioletnią dziewczynkę. Mała mieszka w lokalu mieszczącym się na wprost okien pana Tomasza wraz z matką i jej koleżanką od niedawna, ale już zdążyła przykuć uwagę adwokata swoim nietypowym zachowaniem. Pan Tomasz na początku jest nieświadomy, że to nieruchawe i blade dziecko nie widzi. Orientuje się dopiero, gdy staje się mimowolnym świadkiem sceny, w której dziewczynka wystawiwszy się w swoim oknie na działanie ostrych promieni słonecznych, nie reaguje na jaskrawość światła. Myśl o nieszczęściu jego małoletniej sąsiadki poraża pana Tomasza.
Następnie narrator odsłania przed czytelnikiem historię życia dziecka od czasu zapadnięcia na tajemniczą chorobę, w wyniku której sześcioletnia wówczas dziewczynka traci wzrok, do czasu, w którym dzieje się akcja. Jest to przede wszystkim opis w miarę szczęśliwych chwil spędzonych w starym mieszkaniu jako przestrzennym miejscu, wypełnionym dźwiękami różnego autoramentu i smutku związanego z przeprowadzką do cichej kamienicy.
Pan Tomasz jako wybitny praktyk otrzymuje od przyjaciela papiery do przejrzenia przed czekającą go rozprawą sądową. Adwokat zapamiętuje się w prawniczych zawiłościach, zatapia w papierach do tego stopnia, że nie tylko ignoruje codzienne czynności, ale nawet zapomina pouczyć o zakazie wpuszczania kataryniarzy na podwórze nowo przyjętego stróża. Jakież jest jego zdziwienie, gdy niedługo potem pod jego oknem rozbrzmiewa dźwięk zdezelowanej katarynki. W pierwszym odruchu nieprzepartego wstrętu pan Tomasz doskakuje do okna, by zwymyślać kataryniarza, ale widząc w mieszkaniu naprzeciwko niczym nieskrępowaną wesołość niewidomej dziewczynki, pobudzonej rytmem wygrywanych przez muzykanta melodii, postanawia zaniechać ataku. Dozorcy przyprowadzonemu za frak przez nadgorliwego lokaja każe, ku zdziwieniu tego drugiego, za odpowiednią 10-złotową dopłatą do wynagrodzenia wpuszczać kataryniarzy codziennie. Sam w geście aprobaty nagradza muzykanta „dziesiątką”, po czym sięga po kalendarz, wyszukuje nazwiska okulistów, spisuje je sobie na kartce i mrucząc, wychodzi przy akompaniamencie katarynkowych fałszów.
"Antek" Boleslaw Prus - Bohaterem tej noweli jest biedny, wiejski chłopiec o imieniu Antek. Akcja dzieje się w zeszłym stuleciu na terenie zaboru rosyjskiego. Chłopiec już od piątego roku życia musiał pracować i pomagać matce, bo jego ojciec zginął, pracując przy wyrębie lasu. Pasał świnie, ale nie szło mu to dobrze, bo jego uwagę zaprzątał wiatrak po drugiej stronie Wisły. Próbował wystrugać model wiatraka z patyków. Często sam sobie robił zabawki z drewna, co bardzo się nie podobało jego matce. Przez ciemnotę i zacofanie ludzi zmarła jego chora siostra Rozalka. Wiejskie baby włożyły ją na trzy zdrowaśki do gorącego pieca, żeby wypędzić chorobę, i w piecu udusiła się w okropnych męczarniach. Antek trafił do szkoły, ale niestety niewiele mógł się tam nauczyć i ciągle brakowało pieniędzy na naukę. Został więc oddany na praktykę do kowala. Szybko poznał tajniki rzemiosła kowalskiego i już po niedługim czasie sam spróbował podkuć konia. Nie podobało się to majstrowi i chłopiec musiał odejćś. Antek szukał we wsi pracy, ale niczego nie mógł znaleźć. Zdecydował się pójśćw świat, by w świecie szukać chleba i nauki. Nowelka ,,Antek" mówił więc o tym, że dzieci chłopskie nawet bardzo zdolne i utalentowane nie miały szans rozwinąć swoich zdolności, bo na wsi panowała bieda i ciemnota, a dzieci wiejskie od najmłodszych lat musiały ciężko pracować na kawałek chleba, a rodziców ich nie stać było posłać je do szkoły.
"Silaczka" Stefan Zeromski - Akcja noweli Stefana Żeromskiego pt. "Siłaczka" rozgrywa się w ciągu kilkunastu godzin. Lekarz mieszkający na wsi - Paweł Obarecki po powrocie z imienin proboszcza nudzi się i popada w nastrój, jak sam go nazywa, metafizyczny. Nagle do Obrzydłówka, wsi, w której mieszka Obarecki, przybywa chłop z nieodleglej wioski i prosi, aby lekarz udał się wraz z nim do chorej nauczycielki. Mimo niesprzyjającej pogody, śnieczcy i zapadającej nocy, doktor Paweł zgadza się pomóc.
W chorej nauczcielce Obarecki poznaje swą dawną miłość - Stanisławę Bozowską, diagnozuje u niej tyfusa. Wysyła parobczaka do Obrzydłówka po pomoc. Sam zostaje czuwając przy chorej.
Za pomocą retrospekcji autor ukazuje losy głównego bohatera przed objęciem posady w Obrzydłówku. Jak studnet medycyny Obarecki wykazuje zainteresowanie ideami pracy organicznej i pracy u podstaw, postanawia oddać się pomocy biednym i cierpiącym. Po spotkaniu Stanisławy zakochuje się w niej i oświadcza się, jednak Bozowska odrzuca jeo oświadczyny. Ze wspomnień wybudza Obareckiego świt. Ponieważ posłaniec sie zjawił się, Paweł sam jedzie po leki. Niestety gdy wraca Bozowska już nie żyje.
Po śmierci nauczycielki Paweł Obarecki popada w krótkotrwałą rozpacz, później wraca do swych dawnych przywyczajeń i jaki pisze Żeromski: " Obecnie ma się znakomicie, utył, pieniędzy worek uczciwy nazbijał<...>. "
"Dobra Pani" Eliza Orzeszkowa - Ewelina Krzycka jest znana ze swej dobroczynności. Podczas wizyty na wsi zachwyca się małą dziewczynką, o której dowiaduje się, że jest sierotą, wychowywaną przez krewnych. Postanawia zabrać ją do siebie. Wkrótce dziewczynka zmienia wiejską chatę na salon. Pani Ewelina, wdowa, postanawia zająć się wychowaniem i edukacją Heli. Pomoc uzyskuje również od jej garderobianej – Czernickiej. Dziewczynka uczy się dobrych manier, muzyki, francuskiego. Krzycka obdarowuje ją kosztownymi zabawkami i ubraniami. Po trzech latach udaje się w podróż do Włoch ze swoją opiekunką. Po powrocie Krzycka myśli jedynie o włoski artyście, który ją zauroczył. Wyraźnie dziecko zaczyna ją nudzić, drażni ją fakt, że śliczne dziecko zamieniło się w niezgrabnego podlotka. Wkrótce Krzycką odwiedza ubóstwiony artysta. Hela, która przysłuchiwała się rozmowie jest ewidentnie zazdrosna. Rozgniewana Ewelina wyprasza ją z salonu odsyłając do garderoby. Tam znajduje się Czernicka, która opowiada dziecku okrutną historię, bajkę, z której dowiadujemy się o przejściach Czernickiej.
Niegdyś jako piętnastoletnia panienka została zabrana z rodzinnego domu przez panią Ewelinę, która obiecywała edukację, wspaniałe życie. Po dwóch latach okazało się, że była już znużona swoją podopieczną, nauczyła ją szyć, po czym dziewczyna została jej garderobianą. Obecnie Czernicka żyje w osamotnieniu, na usługach swej kapryśnej pani. Czernicka opowiadała również jak do garderoby trafiła ukochana papuga oraz piesek Elf i w końcu Hela. Gdy dziecko przestało już być śliczne i zabawne zostało brutalnie odepchnięte, jak poprzednie obiekty uwielbienia Eweliny Krzyckiej.
Wkrótce Krzycka udaje się w podróż za granicę. Ostatecznie Hela powraca do swych dawnych opiekunów – murarza Jana i jego żony. Dziesięcioletnia dziewczynka ma problemy z powrotnym przystosowaniem się do otoczenia wiejskiego. Nie chce zdjąć szarej, podartej już jedwabnej sukni. Czesze się grzebykiem, przeglądając się w lustrze, to jedyne pozostałości po przybytku. Hela tęskni za Krzycką, ma nadzieję, że pozwoli jej jeszcze wrócić do siebie. Pewnego wieczoru wymyka się z domu, z ogromnym żalem przygląda się wnętrzu willi, którą opuściła, bowiem przeżyła tam najlepsze chwile swojego krótkiego życia.
"Kamizelka" Boleslaw Prus - Stara kamienica w jednej z biedniejszych dzielnic Warszawy. Narrator informuje nas o tym, że kupił od handlarza starociami kamizelkę o ciekawej bardzo historii. Należała kiedyś do pewnego małżeństwa, które bardzo się kochało. Mężczyzna był urzędnikiem, a kobieta nauczycielką. Byli ze sobą bardzo szczęśliwi, mimo, że prowadzili ubogie życie. Jednak do czasu... Pewnego dnia bowiem okazało się, iż mąż nie domaga. Z początku nie wyglądało to groźnie, ale później choroba zaczęła gwałtownie atakować. Była to gruźlica. W tamtejszych czasach niestety nieulaeczalna.Mąż z dnia na dzień mizerniał, musiał zrezygnować z pracy. Żona także rezygnowała ze swych zawodowych obowiązków, aby i w dzień czuwać przy mężu. Wszystkie ubrania na nim wisiały jak na strachu na wróble. Mąż ubierając swą ulubioną kamizelką co dzień przesuwał jej pasek, by pokazać żonie, że wcale tak nie chudnie. Pewnego dnia nawet sam się zdziwił, gdy przesunąwszy pasek, okazało się, iż kamizelka jest na niego za ciasna. Pochwalił się tym przed żoną. Biedak, nie był świadom, że żona w swej niezmiernej miłości, by nie martwić męża jego stanem zdrowia, co wieczór ucinała troszeczkę ów pasek. W ten sposób obydwoje się oszukiwali. Ale oczustwo to płynęlo z dobroci serca, z miłości. Wkrótce jednak ów mąż zmarł. Zrozpaczona kobieta, zubożała do granic możliwości, ponieważ leczenie było dość kosztowne musiała sprzedać i tę kamizelkę po mężu. Kupił ją wędrowny handlarz, a później od niego odkupił ją narrator noweli, który był sąsiadem tegoż małżeństwa i cały czas obserwował zmagania się pary z okrutną chorobą i nie lepszym losem, zmagania, aby uratować łączącą ich miłość i nie dać się chorobie.
"Dym" Wislawa Szymborska -Bardzo poruszające ukazanie, ogromnej, matczynej miłości.Główną postacią owej noweli, jest matka.
Zapracowana kobieta, na której odbił się już znak czasu. Oczkiem w jej głowie był Marcyś. Jedyne dziecko kobiety, dla którego była w stanie zrobić wszystko.
Chłopak pracował w fabryce jako kotłowy, na przeciw domu, w którym mieszkał z matką. Toteż kobieta mogła codzień obserwować go z okna izdebki. Każdego dnia krzątając sie sie po pokoiku, podchodziła do okna, aby wpatrywać się w dym wylatujący z komina kotłowni: " Oho! - szeptała wtedy uśmiechając się - Marcyś "fasuje"". A w jej starym spojrzeniu widać było błogość, pieszczotę.
Coś, co dla przechodniów było niezauważalne, dla niej było znakiem, językiem między matką i synem.
Marcyś był nowicjuszem w pracy, bardzo pracowity chłopak, robił za dwóch. Młody kotłowy, też czasem spojrzał w kierunku facjatki, dostrzegał wtedy cieniutkie, szarawe pasemko dymu sponad dachu. Wyobrażał sobie wtedy matkę i uśmiechał się pod nosem, na sama myśl pyszności, które w tej chwili dla niego przyżądza.Tak też było, staruszka przygotowywała codzień obiad dla syna z utęsknieniem wyczekując na jego powrót z pracy. I tak naprzeciw siebie szły w niebo dwa oddechy: fabryki i facjatki.
W południe matka już oczekiwała chłopaka, ten jak huragan wpadał do izdebki i już z daleka krzyczał: Jeść!
Matka z uśmiechem na ustach nakrywała do stołu, a chłopak witał się ze swym kosem, pogwizdując.
Stół zawsze był wspaniale nakryty piękną żółtą serwetką w jelenie, a na niej stał barszcz, krupnik lub grochówka - ulubione potrawy chłopca. Młodzieniec w mig zjadał swoją porcję, a matka w tym czasie mieszała w swoim talerzu, zupy jednak nie ubywało. Pokazywała w ten sposób synowi, że jej nie smakuje (co prawdą nie było), a ten zjadał jej porcję. Matka zjadała resztki, gdy chłopak z powrotem wracał do pracy. Gdy posprzątała, siadała przy oknie i łatala odzież syna, raz co raz wpatrując się w komin fabryki.
Późnym wieczorem wracał zmęczony Marcyś do domu, jadł już z mniejszym zapałem kolacje i kładł się wykończony spać. Matka wstawała z samego ranka i budziła swoje ukochane dziecko, robiła to delikatnie - z matczyną troską.
I tak dokładnie było przez siedem dni w tygodniu, mijały miesiące.
Pewnej nocy chłopak obudził się z krzykiem, nim otworzył oczy, matka już przy nim siedziała, tuląc niczym małe dziecko. Syn opowiedział jej swój koszmarny sen, w którym piorun uderzył go prosto w pierś. Przerażona matka nie dała po sobie poznać strachu, wytłumaczyła wręcz synowi, iż nie jest to złe fatum, a oznacza zbliżające się wesele. Ukołysała swojego jedynaka, a ten zasnął niczym niemowle.
Następnego ranka wszystko było inne, weselsze. Dzień jednak jak każdy inny. Marcyś poszedł do pracy. Wdowa czuła jednak, że coś jest nie tak. Jej ogromna miłość do syna uaktywniła w niej jakiś "szósty zmysł". Nie trzeba było długo czekać. Nagle rozległ sie ogromny huk, wyleciała szyba z okna, wszędzie pełno dymu. Kobieta stała w szoku. Ludzie krzczęli: Kotłowy zabity!
Wdowa została sama, syn dla którego zrobiłaby wszystko, którego dażyła największa z możliwych miłości, zginął. Ogromnym cierpieniem dla niej były długie lata samotności bez ukochanego dziecka, dla którego przecież, była w stanie oddać życie...Największym nieszczęściem matki - przeżyć własne dziecko...
"Janko muzykant" Boleslaw Prus - Janko już od urodzenia był słabym i chorowitym dzieckiem. Nikt nie wierzył, że niemowlę przeżyje więcej niż kilka godzin. Jednak chłopiec przeżył i jakoś się chował. Powszechnie uważano, że jest niezbyt rozgarnięty. "Wątły i słaby", zawsze chudy i z wydętym brzuchem, różnił się od innych dzieci - od pierwszych swoich świadomych dni zachwycał się muzyką:
"Nie wiadomo, skąd się takie ulęgło, ale na jedną rzecz był tylko łapczywy, to jest na granie. Wszędzie też je słyszał, a jak tylko trochę podrósł, tak już o niczym innym nie myślał".
Muzykę słyszał wszędzie: w polu, w lesie, nad stawem czy na łące. Matka nie zabierała go do kościoła, gdyż słysząc dźwięk organów wpadał w taki zachwyt, że nie zwracał już na nic więcej uwagi.
Chłopiec uwielbiał późno wieczorem wymykać się z domu, zakradać się pod okno karczmy i podsłuchiwać, jak muzycy przygrywali ludziom do tańca. Szczególnie upodobał sobie skrzypce, których dźwięk zachwycał go, upajał. Mieć skrzypce, to było marzenie jego życia. Do tej pory robił sobie tylko fujarki, teraz jednak próbował samemu wykonać instrument z drewnianej deseczki i włosia końskiego. Owe skrzypce nie graty tak pięknie, jak skrzypce z karczmy, ale chłopca zadowalały, odtąd grał na tych swoich "skrzypkach" od rana do wieczora.
Kiedy miał dziesięć lat, zakradł się do pańskiego dworu, wiedział bowiem, że lokaj ma prawdziwe skrzypce, obiekt jego najgłębszych marzeń i najszczerszych tęsknot. Wisiały one na ścianie w jednym z pokoi. Janek często już wcześniej podkradał się pod okno owego pokoju i długo się im przypatrywał, marząc jednocześnie, aby choć raz móc na nich zagrać. Tej nocy w pokoju nie było nikogo, księżyc natomiast oświetlał skrzypce, co wywarło na Janku tak wielkie wrażenie, że postanowił wziąć je do ręki. Chłopiec chciał jedynie dotknąć upragnionych, prawdziwych skrzypiec. Zakradł się więc do wnętrza i już wyciągał rękę po instrument, gdy do pokoju wpadł lokaj i zaczął go bić. Na drugi dzień Janko stanął przed sądem gminnym gdzie został oskarżony o kradzież i skazany na karę chłosty. Wójt i ławnicy zdecydowali bowiem, że należy malcowi dać kilka rózg, aby więcej nie ważył się wyciągać ręki po cudze mienie. Stójkowy (strażnik, który z polecenia gminy pilnował porządku we wsi), człowiek niezbyt rozgarnięty, wziął Janka do stodoły i - nie bacząc na rozpaczliwe krzyki dziecka - zbił go brutalnie i bezwzględnie. Słabiutki organizm wynędzniałego chłopca nie zniósł okrutnej kary. Po trzech dniach Janko - marząc o tym, aby w niebie dostać skrzypce - umarł na rękach matki.
W zakończeniu nowelki pojawiają się cztery osoby: państwo z dworu wraz z córką i jej kawalerem, którzy wrócili właśnie z Włoch. Rozmawiają ze sobą po francusku o pięknie Italii, mnogości tamtejszych talentów oraz o szczęściu, jakie daje wyszukiwanie ich i rozwijanie - córka państwa mówi po francusku: "Szczęściem jest wyszukiwać tam talenty i popierać je".
Nie zdają sobie sprawy, że dokładnie dzień wcześniej, nie opodal ich dworu pochowano chłopca o ogromnym, nieprzeciętnym talencie. Talencie, którego nikomu nie chciało się odkryć i pielęgnować. Stąd ostatnie, niezwykle wymowne zdanie zamykające utwór: "Nad Jankiem szumiały brzozy...".
"Latarnik" Henryk Sienkiewicz - "Latarnik" jest to piękna nowela
odzwiedciedlająca patryiotyzm i potkreślajaca znaczenie literatury
polskiej dla nas jako narodu.
Głównym bochaterem jest Skawiński. Starszy człowiek,
który w życiu bardzo dużo przeszedł. Brał udział w wojnach, pracował w
wielu zawodach. Juz od 40 lat jest na emigracji i nie widział swojego
rodzinnego kraju. Teraz przyjeżdża do Panamy pracować jako latarnik. W
latarni pracował przez wiele dni. Do czasu, aż pewnego dnia nadeszła
przesyłka z książkami. Skawiński bardzo się wzrószył kiedy zobaczył
"Pana Tadeusz" A. Mickiewicza. Teraz dopiero zdał sobie sprawę jak
bardzo tęskni za krajem, za Polską. Usiadł na molo i rozmyślał oswojej
dawno niewidzianej ojczyżnie. Tak rozmyślając przesiedział całą noc.
Zapomniaj zapalić latarnię i przez to rozbiła się lódź. Skawiński
został zwolniony z pracy.
Nowela "Latarnik" jest historią polskiego emigranta,
który pod wpływem lektury "Pana Tadeusza"przeżywa powrót do ojczyzny,
Którą opuścił 40 lat temu.
"Doktor Piotr" Stefan Zeromski - Dominik Cedzyna zubożały obywatel ziemski podejmuje pracę u nuworysza Teodora Bijakowskiego, który wywodzi się nizin społecznych. Awans życiowy mężczyzna ten osiągnął dzięki starej ,bogatej damie która dostrzegła w małym ongiś chłopcu, synu szynkarza z ulicy Krochmalnej duży potencjał. Łożyła na jego wykształcenie i doprowadziła do ożenku z bogatą panną. Pan Teodor traktował szlachcica Cedzynę pogardliwie i wyniośle napawając się jego upadkiem.Dominik Cedzyna rozkochany w swoim synu i żyjący tylko dla niego czując w głębi duszy swoją wyższość puszcza mimo uszu wszystkie zniewagi i pokornie znosi swój przegrany los.Zdaje sobie bowiem sprawę iż jego byt i utrzymanie dziecka na studiach za granicą uzależnione są od tego człowieka a właściwie od jego pieniędzy. Syn Piotr, wielka duma ojca studiuje od paru lat na politechnice w Zurychu. Osiąga wspaniałe wyniki w nauce i w pracy naukowej. Dzięki temu chłopak dostaje propozycję objęcia kierowniczego stanowiska w prywatnym laboratorium w Hull. Jego profesor zdając sobie sprawę że student nie "śmierdzi groszem " proponuje mu pożyczkę, która pozwoliłaby mu objąć proponowaną posadę. Anglia jawi sie młodemu człowiekowi jako kraj o wspaniałych osiągnięciach i wielkich możliwościach. Nabycie doświadczenia zawodowego pod kierunkiem doświadczonego chemika i naukowca, wspaniale wyposażone laboratorium, wysokie zarobki są bardzo nęcące….Piotr Cedzyna szukał wcześniej pracy w kraju ojczystym ale nigdzie nie mógł jej znaleźć....(Skąd my to znamy???) Ojciec powiadomiony o tej propozycji bardzo się przejął. Zdawał sobie sprawę iż jego starość może być dzięki temu bardzo samotna. Pan Dominik nie widział swojego jedynego syna bardzo długo i straszliwie za nim tęsknił. Jego radość jest wielka kiedy ten przyjeżdża w odwiedziny. Zachłystuje się miłością na widok Piotra.Nie może się nacieszyć jego widokiem. Wzruszony syn zaczyna wątpić w słuszność decyzji o wyjeździe do Anglii.. Kiedy młody Cedzyna przegląda przypadkiem rachunki ojca dziwne cyfry przykuwają jego uwagę. Oskarża ojca o kradzież i oszustwa.pod płaszczykiem prawa i postanawia zwrócić pieniądze za studia… Jego wyjazd do Anglii jest więc nieunikniony .Rozstają się w gniewie, który nie pozwala na przeanalizowanie tej przykrej sprawy i nie pozwala im zrozumieć siebie…
"Sachem" Henryk Sienkiewicz - W mieście Antylopa trwają gorączkowe przygotowania do
wieczornego przedstawienia w cyrku. Ciekawość jest tym większa, „gwiazdą
wieczoru” ma być słynny gimnastyk Czerwony Sęp. Mieszkańcy Antylopy wiedzą, że
Czerwony Sęp jest ostatnim żyjącym plemienia Czarnych Wężów, zamieszkującego
ongiś te tereny.
Piętnaście lat wcześniej Niemcy zamieszkujący teraz Antylopę, żyli
w trzech innych wioskach: Berlin, Grundenau i Harmonia. Zaś w pobliżu
znajdowała się indiańska wioska Chiavatta, której tubylcy bronili przed intruzami.
Jednak pewnej nocy Niemcy z pomocą Meksykan z La Ora zaatakowali wioskę i
wymordowali mieszkańców. Wkrótce zasiedlili tereny byłej wioski i na jej
ruinach zbudowali miasto Antylopę. Odtąd miasto rozrastało się, a jej
mieszkańcom żyli coraz dostatniej.
Teraz mieszkańcy miasta zmierzają do cyrku na występ
ostatniego z Czarnych Wężów. Zgodnie z tym co powiedział kierownik trupy, Hon.
M. Deana, znalazł on dziesięcioletniego Indianina, który był synem sachema (tj.
wodza) Czarnych Wężów. Hon. M. Dean wychował chłopca, albo używając bardziej
dosadnych słów wytresował, ucząc go cyrkowych sztuczek.
Początek występu Czerwonego Sępa. Występuje w tradycyjnym stroju indiańskiego
wodza, uzbrojony, w płaszczu z białych gronostajów. Mimo iż jest piękny na zewnątrz
to jednak jego piękno fizyczne nie jest równoznaczne z „pięknem duchowym”.
Chłopiec na zgliszczach Chiavatty, odśpiewuje pieśń zemsty, aby paradoksalnie
zabawić morderców swych pobratymców. Jednak zamiast zabawiać widownię, ci coraz
bardziej zaczynają się go lękać, widzą, że jest uzbrojony. Dochodzi do punktu
kulminacyjnego. Wszyscy oczekują tylko jednego, że Czerwony Sęp za chwilę ich
wszystkich pozabija, lecz ten kończąc występ idzie na widownię z miską w ręku. Błaga
ich w języku niemieckim o datki dla potomka Czarnych Węży. A potomkowie
zabójców hojnie obdarowują go monetami.
"Rozdziobia nas kruki i wrony" Stefan Zeromski - Powstaniec Andrzej Borycki ukrywajacy sie pod pseudonimem Szymon Winrych deszczowa pora wybiera sie do Nsielska.Dostarcza on broń powsancom.Nagle zauwaza sylwetki ludzi,ucieka do lasu jednak doganiaja go i po sprawdzeniu co przewozi zabijaja.Cialo winrycha zauwazyl chlop z pobliskiej wioski zmowil krotka modlitwa i okradl zmarlego.Tematem tego opowiadania jest wątek powstania styczniowego - poprzez ukazanie śmierci powstańca. Żeromski demaskuje mit o powstaniu - wspólnej walki szlachty i chłopów, wskazuje klęskę powstania styczniowego - to był czyn, który był na nią skazany, bo nie jednoczył ludzi.
Winrych wybiega w przyszłość - dopiero po klęsce ludzie będą znajdowali elementy i podstawy swojej polityki - stańczyków, lojalistów - którzy chcieli ugody z zaborcą. Rozprawia się z gloryfikacją powstania, mówi, że twórcy będą fałszować historię. Rozprawia się ze sposobem pokazywania powstania przez pozytywistów. Winrych w swych myślach przedśmiertnych ma nadzieję na nieśmiertelność duszy oraz idei. Wierzy, że ktoś ją podejmie. Przedstawiona jest rzeczywistość powstania. Nowelka pozbawiona jest komentarza do czytelnika - mają przemawiać fakty. Chłop dziękuje Bogu za to, co udało mu się zabrać. Za postępek chłopa Żeromski wini społeczeństwo, które spowodowało jego zniszczenie. Oskarża szlachtę za ciemnotę, nędzę, niewolę i polityczną nieświadomość ludu.
"Tadeusz" Eliza Orzeszkowa - "Tadeusz" to tekst niezwykły. Z jednej strony pozwala się interpretować w kategoriach społecznych (jak to było modne w pozytywizmie), z drugiej dotyka najważniejszych problemów egzystencjalnych. Akcja utworu rozgrywa się we wsi, a bohaterowie to małżeństwo Klemens i Chwedora oraz ich trzyletni synek Tadeusz. Gdy Klemens wychodzi orać, Chwedora, musząc wykonywać prace w polu, zmuszona jest ze sobą zabrać małego Tadeuszka. Kiedy ta pracuje, dziecko jest pozostawione same sobie. Powolutku oddala się od matki. To słyszy śpiew ptaka, to zachwycają go kolory świata. Pełen ciekawości odchodzi coraz dalej, ufny w piękno i dobroć natury. Już wtedy czytelnik ma poczucie, że stanie się coś niedobrego. Chwila napięcia i podążający za ptaszkiem chłopczyk wpada do stawu. Nikt nie jest w stanie zapobiec tragedii, któreh świadkiem jest tylko przyroda.
Tekst zawiera w sobie wiele oskarżeń: wobec dworu, który wyzyskuje chłopstwo lekceważąc jego potrzeby, wobec instytucji, które winny dbać o los dzieci, także tych chłopskich, wreszcie wobec Boga (kapliczka), który pozostaje bierny wobec tragedii. Utwór ten to także opowieść o śmierci, która może dosięgnąć każdego, wobec której człowiek pozostaje sam. "Tadeusz" to jedno z szczytowych osiągnięć polskiej nowelistyki tamtego okresu, budową zbliżony do konstrukcji tragedii antycznej.
"Michalko" Boleslaw Prus - Robotnicy budowali w Warszawie nowy dom. Niespodziewanie rozsypały się ściany, runęły na ziemię. Większość pracujacych na budowie zdążyła uciec. Majster próbował doliczyć sie wszystkich pracowników. Wtedy okazało się, że brakuje Jędrzeja. Zrozpaczony majster pobiegł szukać pomocy.
Obie nogi Jędrzeja przygniotła i zdruzgotała belka. Leżał bezradny, w boleściach. Nad nim wisiał ogromny kawał muru, który w każdej chwili mógł się oberwać.Ranny wiedział o tym, patrzył tylko błagalnym wzrokiem, ale nie śmiał prosić o ratunek.
W tłumie ludzi przypatrujacych się wypadkowi był równiez Michałko. I on bał się podejsć, ale pokonał strach i wszedł w gruzy. Zdjął belkę z nóg robotnika. Posypały się cegły, odrył go czerwony pył. Nie zważając na nic, Michałko wyniósł rannego na ulicę. Tu zajęli się nim już robotnicy, zaczęli opatrywać kolegę.
Michałko odsunął sie na bok. Stał teraz w wielkiej grupie ciekawskich, którzy przepychali się, chcąc jak najlepiej widzieć całe zdarzenie. Jakiś człowiek odsunął Michałka, zagroził mu nawet wezwaniem policji. Przestraszony chłop, próbując uniknąć kłopotów, zniknął w tłumie.
Chwile później daremnie szukano tego, kto uratował nieszczęsnego robotnika. Michałko gdzieś przepadł. Nikt go nie znalazł.