Piratuj się kto może

Gdyby firma Microsoft, która jest monopolistą na światowym rynku oprogramowania komputerów, była monopolistą na rynku samochodów, to twój samochód ulegałby wypadkowi dwa razy dziennie bez żadnego powodu. Czasami zatrzymywałby się bez przyczyny. Należałoby to uznać za normalne, zapalić ponownie silnik i kontynuować jazdę. Czasami wykonywanie jakiegokolwiek manewru powodowałoby wyłączenie silnika, niemożność ponownego uruchomienia i w konsekwencji konieczność wymiany silnika. Każde malowanie pasów na jezdni mogłoby oznaczać konieczność kupienia nowego samochodu. Tylko jedna osoba mogłaby być uprawniona do korzystania z auta. Wskaźniki temperatury wody, ciśnienia oleju i lampka kontrolna alternatora zastąpione byłyby przez pojedynczą żarówkę ostrzegawczą "generalnie coś nawaliło". Przed zadziałaniem system poduszek powietrznych zapytałby: "Jesteś pewien?". Niekiedy samochód zamknąłby się i dałby się otworzyć tylko przez jednoczesne pociągnięcie za klamkę, przekręcenie kluczyka i przytrzymanie anteny. Regularnie kierowca powinien dokupować luksusowe mapy drogowe – nawet gdyby ich nie potrzebował. Rezygnacja z zakupu powodowałaby natychmiastowe zmniejszenie osiągów samochodu o 50 proc. Za każdym razem, gdy Microsoft zaprezentowałby nowy model pojazdu, kierowcy musieliby robić ponownie prawa jazdy, gdyż nic nie działałoby tak jak w starszych modelach samochodów. Aby zgasić silnik, należałoby nacisnąć przycisk "Start".


* * *


Bill Gates – mało kto poza Kwaśniewskim widział go na żywo – posiada mózg i do niego dodatki. Umysł, który obecnie eksploatuje, rozwinął się Billowi w macicy jego matki trochę przypadkowo, a trochę nie, w każdym razie nieodpłatnie. Ta darmocha uczyniła go najbogatszym człowiekiem w historii wszechświata. Mimo tych wybitności Gates reprezentuje najnormalniejszą hipokryzję twierdząc, że gdyby nikt mu niczego za robotę nie zapłacił, to robiłby to samo. Wyroby swoje ceni wysoko. Ale obiecuje, że jak będzie umierał, to ino milion ze swojego potężnego majątku zapisze córce, a resztę przeznaczy na charytatywność.


Może się zdarzyć, że człowiek pogryzie psa, a inny człowiek ukradnie rower z supermarketu wkładając go w pudełko po żelazku. O takich niezwykłościach trąbią dzienniki, choć w istocie nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że jakiś ułamek społeczności stanowią dewianci zdolni pożreć szklankę. Jednak jeśli okazałoby się, że 61 proc. ludności czynnej zawodowo nagle okrada supermarket lub gryzie psy, to stan taki byłby groźny, wymagałby badań, a może nawet wykreślenia przez parlament "okradania supermarketu" z listy przestępstw zapisanych w kodeksie karnym.


Bill Gates jest człowiekiem, którego okrada 61 proc. ludności nowoczesnego świata. Czy to Ameryka czy to Polska, Niemcy czy Francja – stopień okradania Gatesa waha się od 38 do 93 proc. (Wietnam), przy czym bardziej okradają go rodacy niż Polacy.


* * *


Jestem absolutnie pewien, że używanie pirackiego oprogramowania jest złodziejstwem. W przypadku komputerowego złodziejstwa winnych jest jednak zbyt dużo, aby nie szukać przyczyn gangreny po stronie dilerów. Świat bowiem uzależniony jest od komputerów, również tych 61 proc. legalnych urządzeń, ale ze złodziejskim oprogramowaniem. Gdyby piratów nie było, świat nie wyglądałby tak dobrze, jak mimo wszelkiego zła wygląda. Epidemię nieuczciwości zwykłych użytkowników komputerów powoduje trudna do uchwycenia nieuczciwość bogatych potentatów produkujących oprogramowanie. Bogaty ma tę przewagę, że jedno małe kłamstewko przynosi mu zwykle miliardowe zyski, a biednemu okropna zbrodnia – najwyżej wikt i opierunek na koszt społeczeństwa.


Po pierwsze, producenci kłamią tłumacząc pokrętnie i nieprawdziwie, że z powodu piractwa tracą rokrocznie około 17 mld dolarów na całym świecie i to od dziesięciu chyba lat – bo nie zarabiają tego, co mogliby zarobić, gdyby oprogramowanie sprzedali. Jest wszakże różnica między stracić a nie zarobić.


Kolejnym kłamstwem jest twierdzenie, że piractwo generuje bezrobocie – bo ludzie, którzy są niezatrudnieni, zatrudnienie by znaleźli sprzedając oprogramowanie legalne. To najprawdopodobniej ci sami ludzie, co mogliby pracować dla Microsoftu, pracują dla siebie w strefie pirackiej, a po drugie, gdyby przenieść ich do Microsoftu – czego ten rzekomo chce – to nie mieliby komu sprzedać tego, co Microsoft produkuje – chyba że też by kradli.


* * *


Zgadzam się, że jeżeli kogoś nie stać, to kupuje portki za 40 zł, a nie za 200. Z oprogramowaniem tak nie jest. Podstawowy pakiet oprogramowania kosztuje jakieś 1500 zł (około – bo Microsoft Polska spółka z o.o. to własność Microsoftu z Ameryki, który w 25 proc. należy do Billa Gatesa. Nigdzie ta firma nie podaje, ile kosztuje oprogramowanie, co oznacza, że nie prowadzi w Polsce działalności handlowej lub że prowadzi ją lekceważąc sobie nasze państwowe przepisy). Może taki pakiet kosztować na przykład 600 zł – kto to wie. Mnie się zdaje, że tak – bo programy o podobnym stopniu złożoności, na przykład gry komputerowe, sprzedawane w znacznie mniejszych nakładach, kosztują tyle lub mniej. Microsoft bezczelnie przyznaje, że jego produkty są drogie – czyli wycenione ponad ich rzeczywistą wartość, ze względu na piractwo. To kłamstwo. Przedsiębiorstwa informatyczne w tych trudnych czasach były do niedawna najrentowniejszymi inwestycjami na ziemi i gdyby piractwo nie istniało, to byłyby jeszcze bogatsze. Chore ceny oprogramowania powodowane są chciwością i świadomą polityką producentów.


Gdyby nie było piractwa – ile Microsoft musiałby wydać na reklamę, na którą obecnie nie wydaje niemal nic? Z jednej strony źli piraci: ogoleni, w skórach i dresach, pętani przez policję, a z drugiej – okradzeni inżynierowie w okularach krótkowidzów, bladzi i wyposażeni w skoliozę. Ileż takich artykułów już przeczytaliście! A ile trzeba byłoby wydać miliardów, aby uzyskać równie wzruszający rozgłos wykupując spoty w telewizji i opłacając strony papieru w renomowanych czasopismach?


* * *


Sianiem paranoi jest sprzedaż legalnych komputerów z legalnym oprogramowaniem tak zwanym OEM-owym. Komputer taki kosztuje dajmy na to 1960 zł. Oprogramowanie w nim zainstalowane mogę kupić legalnie bez komputera za 1600 zł. A części do komputera bez oprogramowania za 1550 zł. Człowiek, który myśli prostolinijnie, słusznie porachuje, że ktoś kogoś robi w rogi. Bo albo oprogramowanie warte jest w rzeczywistości 360 zł, albo wielkie sieci handlowe przemycają kradzione części do komputerów, albo Microsoft po prostu nie chce, aby zwykli ludzie, jak to się zwykle odbywa, kupowali to, co jest im potrzebne.


Wystarczy, że wejdziesz do jednego z autoryzowanych przez Billa Gatesa w Polsce sklepów, na przykład Computerplus z Krakowa. Tam się dowiesz, że podstawowy system operacyjny Windows Pro 2000 Polish CVUP AE, który absolutnie nie różni się niczym od systemu Windows Pro 2000 Polish PUP CD, który jest niczym innym niż system Windows Pro 2000 Polish VUP CD – jest dokładnie systemem Windows Pro 2000 Polish CD. Czujesz się jak idiota dowiadując się dalej, że ceny tych identycznych systemów są odpowiednio: 623, 1063, 722 i 1523 zł.

Albo piszący taką ofertę są durniami, albo wyzyskują cudzą niewiedzę w celu bezpodstawnego wzbogacenia się, co w Polsce nadal jest przestępstwem, albo – mówiąc po męsku – nie lećcie sobie panowie z nami w chuja!


Jeżeli dochodzi do bójki i dżentelmeni pomawiający się o wzajemne naruszenie nietykalności osobistej stają przed sądem – sąd w celu oceny stopnia zawinienia dochodzi, kto komu dał pierwszy w mordę. Jeżeli chodzi o konflikty między Microsoftem a resztą świata, to Bill Gates dawał w mordę pierwszy, i to wielokrotnie, i do dziś z tym nie zerwał. Wymyślając Windows niewątpliwie popchnął świat ku lepszemu, jednak pazernością spłodził piratów. Tak samo jak nie cierpię piractwa, równie szczerze powiedziałbym Billowi "spierdalaj", ale nie mogę pozostając uzależniony od jego programów. Mówię to jednak każdemu glinie z Gorzowa – który przyjdzie do domu szukać w złej sprawie.


Frapujące i zabawne jest, że ilekroć w tekście tym napisanym na programie legalnie kupionym od Billa Gatesa pojawiają się słowa "Bill Gates" lub "Microsoft", tylekroć program informuje, że nie ma takich w słowniku lub że brak jest propozycji poprawnej pisowni.


Autor : Robert Jaruga

www.nie.com.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
3x09 (46) Ratuj sie kto moze, Książka pisana przez Asię (14 lat)
Kirst Hans Hellmut Rok 1945 koniec 02 Ratuj się kto może
Kto może domagać się eksmisji lokatora
Kto może się
Kto może kontrolować przedsiębiorcę
ANTROPOLOGIA ks. prof PIECUCH, Człowiek, któremu się wydaje, że zrozumiał świat, ale nie zrozumiał s
Grunty i roboty ziemne - cz.1, Kto może wytyczyć budynek w terenie, Kto może wytyczyć budynek w tere
Grunty i roboty ziemne - cz.1, Kto może wytyczyć budynek w terenie, Kto może wytyczyć budynek w tere
Kto może założyć stowarzyszenie
41 KTO MOŻE EGZORCYZMOWAĆ
śmiejmy się kto wie.. - wypracowanie, szkoła - by me ; )
Ekonomia w pigułce dla studentów od I roku do III Wszystkim się to może przygać., studia, ekonomi
Czy Teoria Rozszerzającej się Ziemi może wyjaśnić zmiany na Ziemi, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt R
kto może oddać krew, krwiodawstwo
Modul 3 Terapia pedagogiczna kto moze ja prowadzic i dlaczego
3 2 Kto moze uzyskac unijna dotacje na wlasny biznes
Właściwie powodów do odmawiania innym swobody ubiegania się o szczęście może być nieograniczona licz
Kto może zostać krwiodawcą