Ludzie, którzy wierzą, że homeopatia pomogła im lub ich dzieciom, nie są w stanie bez emocji rozmawiać na jej temat.
Jedno z najbardziej prestiżowych pism medycznych na świecie opublikowało niedawno wyniki zakrojonych na bardzo dużą skalę badań. Na wielkiej próbie pacjentów testowano skuteczność homeopatii. W wyniku tych badań „Lancet” z całą siłą stwierdził: specyfiki homeopatyczne są tak skuteczne, jak glukoza zawarta w ich kuleczkach. Homeopatia to placebo. By była skuteczna trzeba w nią wierzyć.
Większość polskich czasopism opiniotwórczych wiernie przekazała tę informację, opatrując ją mniej lub bardziej sensownymi komentarzami. Ton był z grubsza taki: z ulgą stwierdzamy, że naukowcy rozstrzygnęli kolejną kontrowersyjną kwestię. Medycyna niekonwencjonalna leczy tylko wtedy, gdy angażujemy w nią wiarę i emocje.
Na zdrowy rozum o homeopatii pisałem już jakiś czas temu. Nie będę więc zbyt wiele powtarzał: mamy w jej przypadku do czynienia ze szwindlem tysiąclecia. Sprzedaje się nic za wielkie pieniądze. Chcę dodać tylko dwa kamyczki do tego ogródka, by układana w nim homeopatyczna mandala była jak najbardziej transowa.
Kamyczek pierwszy: zabawna reakcja jednego z polskich tygodników. Autorka zamieszczonego w nim tekstu, na dwóch mocno w dodatku ilustrowanych stronach, podważyła niezwykle rzetelne badania profesora Mathiasa Eggera, których wyniki opublikowano w „Lancecie”. Pani Olga, przekazała ponadto w swym artykule przekonania pani Ewy, która prezesuje Polskiemu Towarzystwu Homeopatycznemu. Przekonania między innymi o tym, że „istota leku homeopatycznego leży w zmienionej strukturze wody poddanej działaniu jakiejś substancji”. Pani Olga używa też emocjonalnych sformułowań: „najostrzejszy atak” (chodzi o naukowy tekst w „Lancecie”), pisze, że naukowcy „nie dopatrzyli się” żadnego dowodu (choć oni po prostu przeanalizowali wyniki ponad setki badań), pisze też, że homeopatia swych przeciwników „wścieka”. Twierdzi ponadto, że istnieją „przypadki wyleczeń, w których homeopatia radzi sobie lepiej niż placebo”. Zapomina dodać jedynie, że są to badania prowadzone przez firmy homeopatyczne, bądź przez sponsorowanych przez nie naukowców.
Homeopaci przyznają dziś już sami, że nie mają dowodów naukowych na skuteczność homeopatii. Mówią, że kiedyś nauka dowiedzie słuszności ich twierdzeń. Być może, choć tak samo myśleli naukowcy, zwolennicy hipotezy, iż Ziemia jest płaska.
Osobiście nic mnie w homeopatii nie wścieka. Nie atakuję jej. Pytam. Jeśli jest dziedziną skuteczną, badania to wykażą. Jeśli nie, ludzie, którzy w nią „wierzą”, robią sobie krzywdę. W świecie zjawisk trzeba wiedzieć. Wiara odnosi się do sfery ducha.
A homeopaci oszukują. Dr Benveniste w czerwcu 1988 roku opublikował w prestiżowym czasopiśmie „Nature” artykuł dowodzący, że woda „pamięta” substancje, z którymi się styka (bazą eksperymentu było oddziaływanie wysoko rozcieńczonych immoglobulin kozy na bazofile ludzkie). A skoro tak, to homeopatia ma sposób wyjaśnienia skuteczności „leku”, którego nie ma, bo po setkach rozcieńczeń w fiolce pozostała tylko woda, którą homeopaci nazywają lekiem i nasączają nią glukozowe kuleczki, które można kupić w każdej polskiej aptece.
Już 28 lipca tego samego bodaj roku, zawstydzona redakcja „Nature” opublikowała raport z własnych badań sprawdzających (powtarzających) eksperyment Jacquesa Benveniste. Okazało się, że woda jednak „nie pamięta”. W kolejnych numerach tego prestiżowego pisma pojawiło się nawet oskarżenie, o to, że wyniki „badań” dr Benveniste były oparte na zwykłym oszustwie.
Ale nie tylko „Nature” miało taką zadziwiającą wpadkę na korzyść homeopatii. I to drugi kamyczek do naszej mandali. W 1994 roku „Lancet” opublikował artykuł doktora Davida Reilly udowadniający, że homeopatia działa, choć „w sposób jeszcze nie wyjaśniony”. Okazało się jednak, że statystyczna poprawa zdrowia, na której oparł on swą śmiałą tezę, opierała się na wynikach zaobserwowanych na… jednym pacjencie. A artykuł w „Lancecie” opublikowano bez zwyczajowego przedstawienia go komitetowi recenzentów.
Ogłoszonymi niedawno badaniami ostatecznie dyskredytującymi homeopatię „Lancet” rehabilituje się po tamtej stronniczej wpadce. Czy jednak można walczyć z wiarą i emocjami przy pomocy argumentów? W dodatku gdy złudzenia wszystkich „wyleczonych” osób podtrzymuje aparat propagandowy mający oparcie w niebagatelnej kwocie liczonej na całym świecie w miliardy dolarów? Zobaczymy.