Granice Europy na wschodzie - kwestia rosyjska Alain Besançon
Wiele wypowiedzi dotyczących przyszłości Europy pomija jeden istotny punkt, a mianowicie kwestię wschodnich granic przyszłej unii. Chciałbym obecnie wyjaśnić pewne aspekty tej spornej sprawy.
Zdaniem historyków, Europa posiadała pewne odrębne cechy na długo przed okresem wędrówki ludów. Cesarstwo rzymskie nie zdołało jej zjednoczyć. Ekspansja Rzymu skierowała się z jednej strony na Bliski Wschód, z drugiej zaś do Afryki, a podbój Europy nie został zakończony.
W średniowieczu Europę jednoczy w pewnym sensie rozpad cesarstwa rzymskiego (odłączenie się Bizancjum i przejście Afryki pod panowanie islamu) oraz chrześcijaństwo łacińskie, które skupia wokół siebie ludy germańskie i część - niewielką - ludów słowiańskich.
Pod koniec XVII wieku wschodnie granice Europy przedstawiają się następująco. Od północy wyznaczają je obszary znajdujące się pod panowaniem szwedzkim lub pruskim. Należy do nich Finlandia oraz, przejściowo, tereny położone w głębi Zatoki Fińskiej, jak również obszar przyszłej Estonii i Łotwy. Bardziej na południe rozciągają się tereny należące do unii polsko-litewskiej, których granice zmieniają się w wyniku kolejnych wojen i traktatów; należą tu Prusy Książęce, Inflanty wraz z Kurlandią oraz pozostałe ziemie schrystianizowane przez Krzyżaków, ponadto tereny położone w dorzeczu górnego Dniepru (Litwa, obszar dzisiejszej Białorusi), Ukraina, aż po krańce południowe, gdzie rozpoczyna się panowanie imperium osmańskiego i Tatarów krymskich. Wreszcie zmienną południowo-wschodnią granicę z imperium osmańskim stanowią tereny należące do dynastii Habsburgów, które stopniowo wchłonęły ziemie zamieszkałe przez nawróconych na katolicyzm Słowian (Słoweńców, Chorwatów, Czechów, Słowaków) oraz Węgry w ich najszerszym zasięgu.
Można by zatem uznać, że wschodnie granice Europy stanowią wspomniane trzy obszary: prusko-szwedzki, polsko-litewski i austro-węgierski. Rzecz jest jednak bardziej skomplikowana z uwagi na dwa zjawiska, z jednej strony - napór rosyjski, a z drugiej - odwrót państwa osmańskiego. Zajmę się tutaj jedynie pierwszym z nich. Zanim jednak do tego przystąpię, spróbuję określić przyczyny, dla których instynktownie nieomal zaliczamy wspomniane wyżej obszary do Europy.
Chodzi tu po prostu o podobieństwo lub analogię doświadczeń historycznych oraz brak zdecydowanych różnic, które mogłyby stanowić odstępstwo od wspólnej linii rozwojowej.
Wspominałem już o łacińskiej tradycji chrześcijańskiej. Należy również dodać ważne instytucje średniowiecza, takie jak feudalna formacja społeczna, prawa miejskie (miasta polskie organizowane były w oparciu o prawo magdeburskie), zakony benedyktynów, dominikanów, franciszkanów, uniwersytety, sztuka gotyku; następnie renesans, prawo rzymskie, humanizm, zakon jezuitów. Z punktu widzenia ciągłości rozwoju nawet reformacja nie stanowi odstępstwa, ponieważ realizuje pewne założenia zawarte w łacińskiej tradycji chrześcijaństwa, pozostaje natomiast - jako zjawisko typowe dla Zachodu - czymś obcym i niezrozumiałym dla prawosławia. Warunkiem niezbędnym tego, by szlachta i patrycjat miejski mogły przejąć dobra i władzę Kościoła, było istnienie ich, a także określonej prawnie własności oraz dogmatycznej teologii stricte augustyńskiej - a więc tego wszystkiego, co składa się na oryginalną osnowę europejskości.
Równie istotną sprawą jest wspólnota cywilizacyjna, jej ciągłość w czasie i przestrzeni. Przykładem mogą być osiągnięcia rolnictwa średniowiecznego, polegające na umiejętności wykorzystania do uprawy ciężkich i wilgotnych ziem Północy; umiejętność ta pojawia się na Zachodzie około roku tysięcznego. Do innych krajów dociera powoli - potrzeba było ośmiu stuleci, aby dotarła ona do Polski.
Podobnie można prześledzić rozprzestrzenianie się prawa, miast kupieckich, uniwersytetów, druku, feudalnego systemu władzy, itp. Postępując w ten sposób, dochodzimy do obszaru, gdzie wspomniane wpływy już nie docierają albo też docierają w postaci tak dalece zdeformowanej, że tracą swój pierwotny charakter - dochodzimy zatem do granic Europy.
Jadąc pociągiem z Paryża do Moskwy, odczuwamy wyraźnie, jak Europa kończy się, rozrzedza, stopniowo zanika. Wioski i miasta z wolna tracą swój wdzięk, aż wreszcie gdzieś w okolicach Smoleńska rozpościera się przed nami krajobraz o przejmującej urodzie, w pewien sposób piękniejszy niż ten, który pozostawiliśmy za sobą. Samotność i zagubienie wśród rozległych, pustych przestrzeni, ubóstwo i swoisty urok domostw i niskich opłotków - znak, że przybyliśmy właśnie do innego świata.
Tak więc granice Europy przebiegają przez Rosję. Ta zaś wielokrotnie deklarowała swą europejskość, od czasów Piotra, Katarzyny i Aleksandra aż po dzień dzisiejszy. Co prawda, nigdy jednogłośnie.
Jakie argumenty może przedstawić Rosja dla poparcia swej tezy?
1. Po pierwsze, argument zwycięzcy. Księstwo Moskiewskie znajdowało się z dala od centrum zainteresowania Europy i stanowiło obszar z pewnością mniej znany niż państwo osmańskie. Aż do XVII wieku Szwecja i Polska zdołały niewielkim wysiłkiem jeszcze bardziej izolować Rosję. Tymczasem pod koniec tego samego stulecia mur szwedzki został przerwany, a Polskę osłabiło odłączenie się połowy Ukrainy. Przewaga Rosji nad Szwecją była przede wszystkim liczebna, rzędu 15 do 1. Tak więc Szwecja, mimo świetnej organizacji (była wzorem dla Piotra Wielkiego), musiała się poddać.
W przypadku Polski przewaga rosyjska dotyczyła głównie polityki. W Polsce nie dokonało się przejście do formy rządów typu monarchii absolutnej, tak jak to miało miejsce w pozostałych krajach europejskich. W momencie, gdy przejście to stało się koniecznością w obliczu rosyjskiego zagrożenia, rosyjska dyplomacja była już zdolna temu zapobiec. Państwo rosyjskie, wówczas jeszcze różniące się znacznie od monarchii ancien regime'u, udowodniło, że potrafi działać o wiele skuteczniej niż Rzeczpospolita szlachecka. Monarchie pruska i austriacka pośpieszyły podzielić miedzy siebie to, co pozostało z Polski - tak, aby nie dostała się ona w całości pod panowanie rosyjskie. Od tej pory (rok 1795) Rosja graniczyła z Prusami i Austrią, ogłaszając swoją przynależność do Europy.
2. Rosjanie mają na ogół jasną skórę, proste włosy i europejski kształt oka. Jest to rezultat mieszanki etnicznej ludów przybyłych ze stepów Południa (Scytów? Słowian?), plemion fińskich z Północy, z niewielką domieszką krwi tatarskiej. Rosjanie należą więc do tego samego typu etnicznego (rasy, jak mówiono w XIX wieku) co inne ludy europejskie. Język rosyjski należy do grupy indoeuropejskiej, podobnie jak języki, którymi mówi się w sercu kontynentu. Rosyjski język literacki pozostawał pod koniec XVIII wieku (Fonwizin, Puszkin) pod tak silnym wpływem wzorów francuskich, że pod pewnymi względami bardziej przypomina nowożytne języki romańskie - przynajmniej pod względem składni i szyku zdania - niż polski czy niemiecki, nie mówiąc już o węgierskim czy fińskim.
3. Rosja jest krajem chrześcijańskim. Przyjęła chrzest w roku 988 poprzez chrzest osobisty panującego księcia; w podobny sposób, choć w różnym czasie, dokonała się chrystianizacja Norwegii, Węgier, Polski i Litwy. Chrześcijaństwo w Rosji przetrwało okres panowania nawróconych na islam Mongołów. Od katolicyzmu, który dociera do Rosji z Polski i Ukrainy, zapożycza swój pierwszy katechizm. Z Niemiec i Szwecji docierają wpływy protestanckie, które są wzorem organizacji dla kościoła rosyjskiego, zaś dla niektórych prądów mistycznych i sekt Rosja staje się terenem działalności misyjnej; angielskie misje biblijne rozpoczynają w XIX wieku tłumaczenie Pisma Świętego na rosyjski.
4. O zbliżeniu Rosji z Europą zadecydowała wola państwa, zmierzająca do przełamania izolacji i zerwania z tradycją stepowego imperium. Dążenie to pojawia się już w czasach Iwana III, uzyskuje coraz większe znaczenie w XVII wieku i zostaje zrealizowane w okresie panowania Piotra Wielkiego. Działalność carów petersburskich zmierza do utworzenia w Rosji monarchii ancien regime'u w oparciu o model francuski, ale w wersji zaadaptowanej przez Prusy i Szwecję do warunków Europy Wschodniej. Będąc monarchią wojskową i administracyjną, państwo rosyjskie stawia sobie za cel budowę porządku społecznego i stopniowo ten cel realizuje. Powoli udaje się wyłonić z masy poddanych warstwę szlachecką i zaszczepić jej europejską ogładę, maniery, poczucie własnej godności. Od czasów carycy Katarzyny szlachcic rosyjski nie może podlegać karze chłosty. Mikołaj I porządkuje system prawny i tworzy rzeczywiste prawo własności. Aleksander II znosi pańszczyznę. Aleksander III propaguje rewolucję przemysłową i masowe nauczanie. Można śmiało powiedzieć, że na początku XX wieku Rosja istotnie zaczyna pod wieloma względami przypominać wzory niemieckie lub austriackie, mimo zapóźnienia w niektórych dziedzinach - rzędu kilku stuleci (rolnictwo, stan prawny), ale czasem jedynie kilkudziesięciu lat (system edukacji, system przedstawicielski).
5. Najbardziej chlubnym argumentem za przynależnością do kręgu kultury europejskiej jest w oczach Rosjan, ale i reszty świata, dziewiętnastowieczna literatura rosyjska. Puszkin, podobnie jak Chaucer w piętnastowiecznej Anglii, wprowadza i odświeża poetyckie wzory francuskie. Od niego bierze początek wspaniała tradycja literacka, czerpiąca inspirację z Anglii, Francji i Niemiec, utrzymana z małymi wyjątkami w duchu laickim i liberalnym. Gdy na początku XX stulecia Japończycy zapragnęli zapoznać się z dziełami literatury europejskiej, sięgnęli w pierwszym rzędzie do literatury rosyjskiej, jako najbliższej, najłatwiej dostępnej.
Argumentów jest zatem sporo. Rosja może się na nie powoływać w dobrej wierze i tak też może je przyjąć Europa. Niemniej jednak, mimo szybkich postępów cywilizacji europejskiej na obszarze rosyjskiego imperium, tu i ówdzie zaczęły się podnosić sceptyczne głosy. Wśród wątpiących znaleźli się Rousseau, Custine, Michelet, Marks, Conrad. Powiada Michelet: "To crescendo kłamstw, fałszerstw, pozorów, iluzji... Powiadam, twierdzę i udowadniam, że Rosji nie ma". Marks: "Pomimo osiągnięć na skalę światową [imperium rosyjskie] nie przestaje istnieć mocą wiary raczej niż faktu".
Podobne stwierdzenia, rozpowszechniane około roku 1850, wydają się absurdalne w 1914. Tymczasem w dziesięć lat później z cywilizacji europejskiej w Rosji nie pozostało nic - lub prawie nic. Po upadku ancien regime'u i załamaniu się kościoła znika społeczeństwo obywatelskie, gospodarka rynkowa, prawo, własność, klasy społeczne; nawet język ulega zubożeniu. To, co jeszcze ocalało z religii i literatury, usiłuje przetrwać w podziemiu lub na emigracji. Europejska doktryna socjalistyczna dostała się w ręce fanatyków, którzy przeinaczyli ją stosownie do swoich potrzeb i doprowadzili do stanu zdziczenia; ci właśnie fanatycy opanowali Rosję. Zdobycze trzech wieków historii zostały w krótkim czasie unicestwione. Czy były one aż tak kruche, a europejskie korzenie tak płytko wrosły w rosyjską glebę?
Dlaczego tak się stało?
1. W okresie poprzedzającym przymusową (narzuconą z góry) europeizację zabrakło w Rosji wspomnianych powyżej doświadczeń historycznych wspólnych dla pozostałej części Europy. Nie było tu ani Kościoła rzymskiego, ani podległości typu feudalnego, miast w pojęciu zachodnim, renesansu, prawa własności, itp. Ponadto Rosja stanowiła obszar względnej próżni cywilizacyjnej nie tylko w porównaniu z Europą, lecz także w stosunku do sąsiadujących imperiów Turków osmańskich, Persów, Mongołów oraz Chin i Japonii. Rzemiosło prawie nie istniało. Rolnictwo, które na początku XIX wieku osiągało wydajność porównywalną z epoką Merowingów, a w początkach XX wieku - z Anglią z okresu Wojny Dwóch Róż. Aby Rosja mogła stać się europejska, wszystko musiałoby zostać stworzone przez państwo. Stąd wątpliwości wielu myślicieli europejskich: Rosja nowożytna była według nich konstrukcją sztuczną, naśladującą pewne formy będące efektem rozwoju cywilizacji europejskiej, odtwarzającą pewien etap tej cywilizacji, przy jednoczesnym braku solidnych podstaw. W tej sytuacji, jeśli zabraknie bodźców z zewnątrz, zewnętrznej siły, wszystko upada, ulega rozkładowi, powraca do stanu inercji i marazmu. Zdaniem rosyjskiego historyka Kluczewskiego, Piotr Wielki chciał, "aby niewolnik, pozostając niewolnikiem, działał swobodnie i zuchwale" - sprzeczność fatalna w skutkach.
Im bardziej Rosja przypomina Europę zewnętrznie, tym mniejsze jest jej podobieństwo wewnętrzne. Wielu odwiedzających ten kraj, zrazu pełnych sympatii, z czasem zaczyna wyczuwać i w końcu odkrywa mroczny i złowrogi dysonans. Ujawnia się on najczęściej tam, gdzie łączą się religia i państwo.
2. Państwo rosyjskie nie ma nic wspólnego z Rusią Kijowską. Ta ostatnia była państwem założonym przez Waregów (przybyłych ze Szwecji) na obszarze zamieszkałym przez Słowian, które zostało rozbite w wyniku najazdów obcych plemion, przeważnie tureckich. W wyniku pogromu część ludności wywędrowała na tereny późniejszej Galicji, by stać się w przyszłości zalążkiem narodu ukraińskiego. Pozostała część udaje się w kierunku zalesionych obszarów między Oką a Wołgą i w XIII wieku dostaje się pod panowanie tatarskie. Przez dwa stulecia ośrodkiem władzy dla Rosji są Chiny lub Saraj (nad dolną Wołgą). Wielki książę moskiewski był początkowo kimś w rodzaju wezyra na dworze chana tatarskiego. Rzecz warta odnotowania: wielki książę moskiewski, władca chrześcijański, Rosjanin, zajmuje pozycję najeźdźcy wobec własnego ludu. Pewien angielski podróżnik w XVI wieku spytał, jaki jest status prawny poddanych księcia, na co otrzymał odpowiedź: "sami niewolnicy" - z ust człowieka, który sam był do niedawna "tylko niewolnikiem".
Tak więc na obszarze Europy funkcjonują, ogólnie rzecz biorąc, dwa modele państwa. Pierwszy z nich, którego pierwowzorem jest księstwo normandzkie, dociera do Anglii, zaś na kontynencie staje się wzorem dla dynastii Kapetyngów, a następnie, w mniejszym lub większym stopniu, dla reszty Europy. Model ten działa w oparciu o uporządkowaną, wielostopniową hierarchię społeczną, na której szczycie stoi władca (suweren). Stanowi ona całość wzajemnie powiązaną, gdzie każda z warstw może czerpać wzory z warstw położonych wyżej. Drugi model, którego pierwowzór stanowi państwo mongolskie, przyjęły lub naśladowały Turcja, Iran i Chiny; działa on w oparciu o brak istotnego zróżnicowania hierarchii społecznej - poza osobą władcy mamy do czynienia ze swego rodzaju równością w poddaństwie. Tę cechę zachowało wywodzące się z ordy państwo rosyjskie. Teoretycznie było więc ono właścicielem wszystkich dóbr i dusz. Nawet w XIX wieku, kiedy to państwo rosyjskie w swym dążeniu do potęgi i rywalizacji z Europą stworzyło podstawy monarchii typu ancien regime'u, przyznało pewne przywileje szlachcie, uznało prawo własności, dla wielu Rosjan, piętno tatarskie było nadal wyraźne. Hercen nazywał Mikołaja I "Dżyngis-chanem z telegrafem", zaś Tkaczow, stwierdzając, że państwo w Rosji jest jak wojsko w podbitym kraju, wnioskował, że brak mu solidnych podstaw i łatwo może je zastąpić grupa zdeterminowanych rewolucjonistów. Tak też się stało.
Pomimo całej petersburskiej otoczki, państwo to pod wieloma względami uważało się za spadkobiercę ordy. Mianowicie czuło się powołane - podobnie jak dziś - do szczególnie bliskich, a w każdym razie uprzywilejowanych, związków z krajami takimi jak Chiny, Persja, imperium osmańskie; związków różniących się zasadniczo od tych, jakie mogłaby mieć w tym rejonie którakolwiek z potęg europejskich. Rosja czuła się uprawniona do zajęcia rozległych terenów w centrum kontynentu eurazjatyckiego, ograniczonych pasmem górskim Elbrusu, Hindukuszu, Tien-szanu i Wielkiego Chinganu. W XX wieku dążenia te stały się podstawą teoretyczną tzw. ruchu "eurazjatyckiego", o którego nawracającej jadowitości przypomniała ostatnio Françoise Thom. Dążenia te traktowane były jak rzecz najzupełniej oczywista i stanowiły do tego stopnia integralną część jej politycznej tożsamości, że Rosja nigdy nie wspominała nawet o swych imperialistycznych zapędach. Zagarniała po prostu jedne po drugich te obszary, których przeznaczeniem od niepamiętnych czasów było połączenie się z rosyjskim imperium. Zagarniając chanat kazański, a potem Ukrainę i Polskę, czyniła to z czystej miłości bliźniego, wychodząc naprzeciw najgłębszym pragnieniom zrodzonym z ducha historii poddanych jej odtąd ludów. Dążność do ekspansji przejął w spadku Związek Sowiecki. Według opinii obowiązującej w czasach Breżniewa, stosunek Rosji do Uzbekistanu, Bułgarii czy Kuby był jednym pasmem bezinteresownego poświęcenia.
Rzecz w tym, że państwo rosyjskie nie było państwem narodowym. Było ono od swego zarania tworem imperialnym, nie posiadającym ustalonych granic. Jak mówił de Witte: "Nie znam Rosji, znam tylko imperium rosyjskie".
3. Państwo moskiewskie potrzebowało usankcjonowania swej władzy. Przez długi czas powoływało się na spuściznę Dżyngis-chana, co stanowiło jeden z motywów pierwszego podboju (zagarnięcie Kazania), wkrótce jednak rolę tę przejął kościół prawosławny. Otóż w obrębie prawosławia istnieją dwa równoległe i zwalczające się nurty - jeden stanowi prawowitą wersję tradycji chrześcijańskiej, drugi natomiast opiera się głównie na antykatolicyzmie. Taką właśnie formułę prawosławia, antykatolicką i wzbogaconą następnie o antyluteranizm, wybrało państwo moskiewskie dla uprawomocnienia swej władzy i sakralizacji swych granic (na wzór mongolski). Religijna egzaltacja i ksenofobia przerodziły się niebawem w megalomanię - bo czy można nazwać inaczej fakt ogłoszenia się "Trzecim Rzymem" przez mało znaczące wówczas księstwo moskiewskie? W miarę jak kościół utożsamiał się z państwem, obok kultu prawdziwego Boga zaczyna się pojawiać bałwochwalcze samouwielbienie, kult rosyjskości. To, co było religią, stawało się państwowe, a to, co państwowe, stawało się religią.
Piotr Wielki ostatecznie podporządkowuje kościół państwu poprzez zniesienie patriarchatu i wprowadzenie organizacji kościelnej na wzór szwedzki. Spowoduje to zniknięcie religijnej megalomanii na okres całego stulecia. Odradza się ona w początkach XIX wieku, kiedy car Mikołaj ponownie zwraca się ku prawosławiu jako podstawie swej władzy i sprawuje rządy w oparciu o dewizę, która brzmi: "Autokracja, prawosławie, nacjonalizm". Jego przeciwnicy, słowianofile, poszukujący w Rosji wartości moralnej zdolnej przeciwstawić się reszcie Europy, sięgają również do prawosławia jako jedynej czystej wiary, wolnej od wypaczeń katolicyzmu i luteranizmu. Tak powstaje specyficzny twór ideowy, którego znaczenie, mimo wzlotów i upadków, stale rośnie. Łączy on w sobie pogardę dla Zachodu, wiarę w mesjanistyczne posłannictwo Rosji, swoistą mitologię ludu rosyjskiego, przekonanie o jego zasadniczej odmienności w porównaniu z innymi ludami. Można by to rozpatrywać jako rezultat przekształcenia idei romantyzmu niemieckiego, gdyby nie fakt, że w Rosji pogląd ten uzasadniała wiara i wyimaginowana, choć coraz bogatsza w szczegóły, majestatyczna genealogia rosyjskiego chrześcijaństwa.
Takie oto idee, przetworzone później pod wpływem Dostojewskiego, symbolizmu i filozofii z początku XX stulecia, dominowały w Rosji w przededniu rewolucji. I choć bolszewizm stanowił ich zaprzeczenie, zdaniem niektórych autorów, takich jak Bierdiajew, miał on przynajmniej tę zasługę, że uniemożliwił Rosji pójście tą samą drogą rozwoju co Europa Zachodnia. Obecnie można zaobserwować powrót dawnej ideologii.
Generał Lebiedź, uważający się za człowieka o wielkiej przyszłości, czyni z niej fundament Narodu i Państwa - trudno o lepszy substytut idei bolszewickich. W wojsku jest to doktryna obowiązująca - odpowiednio poinstruowani popi zastąpili w tej roli dawnych komisarzy politycznych. Bolszewizm doskonale zgadza się z mitologią prawosławia w jednej kwestii: oba stanowią doskonałe instrumenty do transmutacji rzeczywistości, to, co realne negując i zastępując urojeniem, którego istota sprowadza się do dyskwalifikacji Zachodu i odosobnienia Rosji. W tym jest źródło słynnej, niepoprawnej, niepokojącej i niezwykle skutecznej rosyjskiej mistyfikacji.
Tyle jeśli chodzi o rozważania historyczne. Jakie jest ich znaczenie dla aktualnej sytuacji?
Na okres siedemdziesięciu lat państwo i kościół w Rosji przestały istnieć pod rządami sterowanej ideologią dyktatury. Z kolei w Europie Zachodniej narodził się reżim hitlerowski, równy wschodniemu pod względem szaleństwa i zbrodni. Ale Niemcy zdołały zbudzić się z koszmarnego snu i odnalazły swoje miejsce w Europie. Dyktatura nie zdążyła zniszczyć fundamentów państwa. W roku 1945 dostatecznie dużo zachowało się w Niemczech w dziedzinie prawa, porządku społecznego i własności, aby można było zamknąć potworny nawias historii. Wkrótce powróciła tam demokracja.
Inaczej rzecz się miała w przypadku komunizmu. Upadek systemu nastąpił bez ogłoszenia damnatio memoriae. Żadnego z wyższych funkcjonariuszy partyjnych nie spotkała kara czy choćby potępienie, które ciąży nadal - po upływie pół wieku - nad najskromniejszym choćby uczestnikiem ruchu nazistowskiego.
Amnezja w odniesieniu do komunizmu, hipermnezja w zakresie faszyzmu niemieckiego, brak jednolitej oceny moralnej tych wszak bliźniaczo do siebie podobnych reżimów oznacza, że jesteśmy - i długo jeszcze pozostaniemy - świadkami poważnych zafałszowań historii. Ani obecne pokolenie, ani następne nie będzie znało historii prawdziwej, w sensie "tego, co się zdarzyło naprawdę" (Ranke).
Państwo bolszewickie było z gruntu odmienne od państwa petersburskiego, miało z nim jednak trzy wspólne cechy. A mianowicie, było ono również - a nawet w większym stopniu - "wojskiem w podbitym kraju", które nie musi odpowiadać przed swymi obywatelami. Było strukturą imperialistyczną, ukrywającą swój imperializm. Wykorzystywało do swoich celów nacjonalizm rosyjski. Jeżeli obecnie prawosławie zajmie miejsce doktryny bolszewickiej, zostanie zachowana logiczna ciągłość. Jest to możliwe tym bardziej, że urzędnicy państwowi przetrwali upadek ustroju w niezmienionym składzie. Poprzednie państwo działało w oparciu o wojsko, policję polityczną, dyplomację, służby wywiadowcze i kościół. Państwo postkomunistyczne korzysta z tych samych instytucji; nie potrzebuje nawet zmieniać ludzi.
Nacjonalizm stanowił niezbędny składnik komunizmu, wprowadzał pewien element rzeczywistości i spontanicznych ludzkich uczuć w nierealny i nieludzki świat utopii. Dziś uzyskuje znaczenie pierwszorzędne. Jeśli potrzeba będzie prawdy absolutnej i uniwersalnej, dostarczy jej raczej rosyjskie prawosławie niż naukowy komunizm.
Rosja domaga się przyjęcia do Europy. Jakie mogą być konsekwencje w przypadku zgody lub odmowy ze strony tej ostatniej?
Jeżeli Rosja wejdzie do Europy, Europa rozciągać się będzie aż po Władywostok. Tylko zdumiewająca ignorancja lub brak jasnego rozeznania możliwości mogły podyktować sformułowanie: "od Atlantyku aż po Ural". Choćby z tego powodu, że Ural nigdy nie stanowił jakiejkolwiek granicy, nawet w XVI wieku, a obszar po obu jego stronach to terytorium rosyjskie. Syberia od najdawniejszych czasów należała do Rosjan i mówi się tam po rosyjsku bez najmniejszej choćby zmiany akcentu.
Uważa się powszechnie, że potęga Rosji jest niewspółmierna w porównaniu z Europą. Nic w tym pewnego. Liczba ludności Rosji nie jest dokładnie znana. Prawdopodobnie jest ona niewiele wyższa od liczby ludności niemieckiej i ma równie niski przyrost naturalny. Zrujnowaną gospodarkę z pewnością uda się odbudować, ale nieprędko stanie się ona konkurencyjna dla Zachodu. Trudność polega raczej na braku dobrej woli ze strony państwa rosyjskiego. Podczas gdy powojenne Niemcy przez pięćdziesiąt lat zachowywały się z najwyższą ostrożnością, postkomunistyczna Rosja, przekonana o swej bezkarności, nie wahała się okazywać brutalnej arogancji.
Pierwszym oficjalnie ogłoszonym celem było utrzymanie pozycji "wielkiego mocarstwa" i to w chwili, gdy kraj znajdował się w wielkiej nędzy, niemal u progu anarchii. Zachód uznał te pretensje i w ten sposób Rosja została dopuszczona do wszystkich obrad, mogła zasiadać na wszystkich krzesłach przy każdym stole. Podobnego zrozumienia zabrakło w przypadku Brazylii, kraju o większej liczbie mieszkańców, bogatszego, bardziej demokratycznego.
"Wielkie mocarstwo" - w jakim celu?
Rosja pragnie zachować swoje "prawa" do zachodnich subwencji, które uzyskała jeszcze za czasów Breżniewa. Niewinna zabawa w "jastrzębie" i "gołębie", dzięki której do ZSRR napływały szeroką falą kredyty i towary, trwa nadal z tą różnicą, że obecnie gra się w "demokratów" i "nacjonalistów", zwolenników Jelcyna lub Żyrynowskiego, i wszystko wskazuje na to, że gra się z równym powodzeniem. Są jeszcze inne sposoby. Na przykład: aby rosyjscy badacze-atomiści nie zechcieli przypadkiem ofiarować swych usług krajom "trzeciego świata", rząd amerykański zdecydował się wypłacać im pensje. To pozwala uczonym pracować nad ulepszaniem atomowego arsenału Rosji, która dzięki tej pomocy ma pełną swobodę decyzji, czy sprzedawać technologię do Iranu, czy też odmawiać tego za cenę dalszych świadczeń finansowych ze strony Zachodu.
Określanie się mianem "wielkiego mocarstwa" oznacza, że Rosja pragnie zachować uprzywilejowaną pozycję w stosunku do krajów europejskich. Decyzja o przystąpieniu do NATO była w praktyce uzależniona od zgody Rosji. Polska żyje zatem nadal w cieniu Rosji, podobnie jak za czasów carycy Katarzyny, która uzurpowała sobie prawo do "ochrony" konstytucji ówczesnej Rzeczpospolitej. Tego rodzaju dążenia w stosunkach międzynarodowych świadczą o tym, że państwo rosyjskie ma zamiar nie tyle uczestniczyć w tworzeniu zjednoczonej Europy, ile - a to oznacza zupełnie coś innego - móc interweniować w jej sprawach. Pomocą służyć może tu działalność rosyjskiej dyplomacji. Dyplomacja rosyjska jest zresztą - i zawsze była - znakomita, zarówno w stosunku do pozostałej części administracji rosyjskiej, jak i w porównaniu z dyplomacją Zachodu.
Jest ona również zdumiewająco liczna. W Paryżu od upadku komunizmu nie opuściła ani jednego z zajmowanych przez siebie budynków, łącznie z rezydencjami krajów bałtyckich, które przejęła po wojnie. Dyplomaci rosyjscy, zjednoczeni wspólną ideą, są powołani do realizacji ponadczasowych celów - nie dziwi zatem, że na ulicy Grenelle i bulwarze Lannes nadal zdarza się zobaczyć te same twarze co za czasów Chruszczowa... Przyjęcie Rosji do Europy oznaczałoby nie tylko przesunięcie granic tej ostatniej, ale również niebezpieczeństwo uwikłania w rosyjskie spory graniczne. Rosja od samego początku istniała jako imperium i nie posiada granic narodowych. Strzeże ona obecnie granic byłego ZSRR. Ponadto, zgodnie z wielowiekową tradycją, sprawuje nadzór nad obszarem kaukaskim. Utrzymuje dobre stosunki ze sztucznie utworzonymi narodami Turkiestanu dla zabezpieczenia granic Turanu. Granica z Chinami jest prowizoryczna. Wprawdzie nie należy to ściśle do tematu, lecz nie ma powodu, dla którego Chiny, zdecydowanie potężniejsze dzisiaj od Rosji, nie miałyby pewnego dnia przypomnieć, że jej granice są wynikiem "niesprawiedliwych traktatów". Enklawy tatarskie, baszkirskie, itp. domagają się niepodległości. Nawet w Jakucji wybrano własnego "ministra spraw zagranicznych". Miliony Rosjan pozostających poza obszarem aktualnych granic kraju stanowią potencjalne źródło irredentyzmu na taką skalę, jaką trudno sobie wyobrazić na Zachodzie.
Rosyjskie oddziały prowadzą wojnę w Tadżykistanie, zaś w Czeczenii mamy do czynienia z regularną kampanią eksterminacyjną. Czy Europa powinna to tolerować?
Jak natomiast przedstawia się sprawa zachodnich granic Rosji?
Kraje bałtyckie zostały podbite na początku XVII wieku w wyniku wojen ze Szwecją i Polską. Przyłączenie odbyło się na sposób europejski, drogą traktatów, na mocy których najwyższą władzę sprawować miał car rosyjski, zaś nowym poddanym zagwarantowano pewną liczbę swobód. W krajach tych liczącą się warstwą ludności była szlachta pochodzenia niemieckiego, szwedzkiego, polsko-litewskiego oraz patrycjat miejski o podobnym rodowodzie. Dla państwa rosyjskiego stanowili oni zasoby oświeconych elit i lojalnych poddanych korony, dzięki którym Rosja mogła stać się państwem na wzór zachodni zgodnie z wolą cara Piotra i jego następców. Pierwszy upadek imperium rosyjskiego w 1917 roku spowodował znaczne osłabienie pozycji warstwy uprzywilejowanej na korzyść podległych jej dotąd ludów - Litwinów, Łotyszów i Estończyków. Te "przesunięcia narodowościowe" nie spowodowały jednak upadku kultury politycznej. Aż do 1939 roku żyło się w tych krajach dostatnio. Ponowny najazd bolszewicki był przerażający; Wymordowano lub deportowano blisko 10% ludności, głównie elit. W czasie wojny hitlerowcy praktycznie unicestwili ludność żydowską, która stanowiła tam liczącą się grupę. Ponowna czystka w 1945 roku ostatecznie złamała te trzy małe państwa, zaś wielkie mocarstwa bez protestów uznały ich aneksję. Następnie przez czterdzieści lat napływali z Rosji emigranci - w sposób zaplanowany przybywali tu wojskowi lub spontanicznie proletariusze, zachęceni ogólnym dość przyzwoitym poziomem życia. Pomimo wszystko kraje te zdołały obecnie odzyskać znaczny stopień niezależności. Nie uznaje jej cały odłam opinii rosyjskiej, której zdaniem to, co zostało zdobyte za czasów cara Piotra, stanowi pełnoprawną własność Rosji.
Jeszcze trudniej przychodzi jej się pogodzić z utratą Ukrainy i Białorusi.
Ukraina straciła swe elity, które zasymilowały się ze szlachtą polską. Powstanie kozackie w połowie XVII wieku zdołało wyeliminować tę warstwę, lecz nie udało się jej zastąpić. Przyjęcie protektoratu rosyjskiego skończyło się zagładą Kozaków, których miejsce zajęli panowie rosyjscy. Wiek XIX to okres intensywnej rusyfikacji. Kościół unicki został siłą włączony do rosyjskiego kościoła prawosławnego. Język ukraiński był zakazany. Jedyny naprawdę wybitny pisarz ukraiński, Gogol, pisał po rosyjsku. Proces uprzemysłowienia spowodował, że wschodnie pasmo od Charkowa aż po Krym zasiedlili w większości Rosjanie. Stalinowskie ludobójstwo w latach trzydziestych, klęska głodu i deportacje okresu powojennego zdziesiątkowały Ukrainę, nad którą, podobnie jak nad Irlandią, zawisła groźba utraty tożsamości narodowej. Pomimo to w 1991 roku Ukraina zdobyła niepodległość, którą udało jej się zachować do dziś mimo rozlicznych nacisków ze strony Moskwy. Jej siła wzrasta z każdym rokiem wolności. [...] Sprawa Krymu stanowi nadal potencjalne źródło zadrażnień.
Obszar Ukrainy częściowo rozdziela Mołdawia, będąca pod nadzorem Moskwy. Ponadto 4/5 wiernych kościoła prawosławnego podlega nadal jurysdykcji patriarchatu moskiewskiego. Gdy klasztorem Ławry Peczerskiej i soborem Sofijskim zarządzał będzie autokefaliczny patriarcha ukraiński, zostanie uczyniony ważny krok w kierunku uzyskania prawdziwej niepodległości. O tym, czy Ukraina należy do Europy oraz czy potrafi to udowodnić, zadecydować musi ona sama. W żadnym razie nie może tego za nią uczynić Rosja.
Sprawa przedstawia się podobnie w przypadku Białorusi. Kraj ten został jeszcze bardziej zniszczony przez masakry, dewastację i grabieże niż Ukraina. Jego obecne władze, wybrane w sposób budzący sporo wątpliwości, postępują tak, jakby chciały zaprzepaścić zdobytą w 1991 roku niepodległość. Tak więc Rosja może niebawem ponownie uzyskać wspólną granicę z Polską na obszarze położonym między krajami bałtyckimi a Ukrainą.
Tak więc zachodnie granice Rosji nie są bynajmniej ostateczne, a niektórym trudno jest zrozumieć, że mogą się one różnić od granic Rosji carskiej. Świadczą o tym prowokacyjne roszczenia Żyrynowskiego wobec Polski, jak również apele Sołżenicyna do Ukraińców i Białorusinów o przyłączenie się do rosyjskich braci, którzy wszak gotowi są przyjąć ich "z otwartymi ramionami"...
Przypuśćmy z kolei, że Rosja znajdzie się poza granicami zjednoczonej Europy. Ma to sens jedynie pod warunkiem utworzenia realnej unii politycznej. Należy jednak oczekiwać, że dyplomacja rosyjska zrobi wszystko, aby do tego nie dopuścić. Wystarczy przypomnieć sobie podobne działania Anglii, która jest wszak integralną częścią europejskiej przeszłości - czego nie można powiedzieć o Rosji. W przypadku Anglii chodzi o to, że oprócz przynależności do Europy posiada ona silne związki z resztą obszaru anglojęzycznego, co jest całkowicie zrozumiałe. Angielski nacjonalizm, antypapieskość religii państwowej są może bardziej "cywilizowane" niż w Rosji, ale nie mniej głęboko zakorzenione i choćby dla mniejszości nie mniej żywotne. Skoro więc Anglia, będąca przecież częścią Europy, potrafiła tak skutecznie przeciwstawiać się rozmaitym inicjatywom zjednoczeniowym - co może zrobić Rosja, przeciwna unii i obca? Anglia, mimo słusznych przewidywań de Gaulle'a, musiała zostać przyjęta ze względów historycznych, co w przypadku Rosji nie wchodzi w grę. Środki, jakich może użyć w celu wywierania nacisku, są inne niż te, które stosuje Anglia, lecz wystarczająco liczne i urozmaicone. I tak na przykład, instrumentem zastraszania może być jej arsenał atomowy, stale modernizowany mimo redukcji zbrojeń; niekorzystny rozwój sytuacji politycznej lub ekonomicznej w połączeniu z wiarą w skuteczność europejskiej pomocy; utrudnianie rozwiązywania konfliktów europejskich np. w Jugosławii i na Bliskim Wschodzie. Manipulowanie argumentami o wspólnocie kulturowej i religijnej, perspektywami, jakie stwarza "rynek" rosyjski, akcentowanie wpływów w krajach postkomunistycznych i na obszarze "łuku bizantyjskiego", który przebiega przez Moskwę, Bukareszt, Sofię, Ateny i Belgrad. Występowanie w roli potencjalnego sojusznika - przeciw Niemcom (we Francji i w Anglii chimeryczne pomysły tzw. "odwróconego przymierza") czy w obawie przed zagrożeniem ze strony islamu lub Chin. Próby sprzymierzania się przeciwko Europie ze Stanami Zjednoczonymi, z Niemcami przeciwko Polsce, Francji i Anglii - lista może się wydłużyć zależnie od okoliczności. Rosja zawsze będzie dążyła do tego, aby zasiadać przy europejskim stole, mieszać szyki i przeszkadzać w grze.
Przypuśćmy jednak, że uda się zrealizować unię polityczną w Europie. Jaka powinna być jej polityka wobec Rosji?
1. Utrzymanie pewnego dystansu wydaje się konieczne dla dobra wzajemnych stosunków. Europa chce zachować status niezaangażowanego obserwatora i prawo do bezstronnej oceny politycznej sytuacji w Rosji. Tylko pod tym warunkiem gotowa jest rozpatrywać kwestię jej ewentualnej przynależności do unii. Przedtem jednak państwo rosyjskie musi udowodnić, że spełnia określone kryteria politycznego dostosowania do pozostałej części Europy. W chwili obecnej kryteria te są następujące: porzucenie dążeń imperialistycznych, stopniowe wyeliminowanie doktryn opartych na nacjonalizmie i ksenofobii oraz stosowanie się do zasad demokracji.
Nie można ponadto przeceniać możliwości Europy w dziedzinie wpływu na wewnętrzne sprawy Rosji. Jest to złudzenie, którym chętnie posługuje się polityka rosyjska w celu wywierania wpływu - tym razem skutecznego - na politykę europejską wobec Rosji. To, czy w Rosji "demokraci" uzyskają przewagę nad "brunatno-czerwonymi", bynajmniej nie zależy od pobłażliwości Europy. Jeżeli rząd rosyjski stosuje metody postępowania "brunatno-czerwonych", deklarując jednocześnie swą przynależność do "demokratów", nie pomogą demokracji ustępstwa usprawiedliwione argumentem, że "mogło być gorzej". Z pewnością będzie i to jeszcze szybciej. Takie pokrętne rozumowanie było dopuszczalne w czasach komunizmu, kiedy brak jawności nie pozwalał na jednoznaczną ocenę sytuacji. Dziś ten argument nie wchodzi w grę. Zachód musi nauczyć się zamykać oczy i postępować wbrew oczywistości. To prawda, że zwraca się ostatnio uwagę na pewne oznaki powrotu do braku jawności. Jeżeli się potwierdzą, będzie to cenna wskazówka i zarazem sygnał alarmowy.
2. Ważnym sprawdzianem ewolucji politycznej Rosji jest poszanowanie przez nią suwerenności państw powstałych w wyniku rozpadu ZSRR. Dziś trudno mówić o poszanowaniu, występuje raczej prawo siły.
Słyszy się, że Europa nie może bronić Ukrainy, tym bardziej że ta ostatnia ma kłopoty z samookreśleniem. Czy w takim razie broniłaby krajów bałtyckich? Rumunii bądź Słowacji? Czy nawet Polski? Prawdę mówiąc, nie wiadomo. Chodzi o to, aby wiedzieć, do jakich granic można pozwolić Rosji stosować to prawo. Odpowiedź brzmi - nie dalej, niż określają to jej obecne granice. Tędy przebiega czerwona linia. Nie oznacza to, że w przypadku jej naruszenia Europa wypowie wojnę - przestanie jednak traktować Rosję jak partnera, a zacznie ją uważać za przeciwnika.
3. Partnerstwo europejskie jest sprawą korzystną dla Rosji. Korzystne jest stopniowe pozbycie się cech, które nie pozwalały jej dotąd w pełni uczestniczyć w cywilizacji europejskiej. Jeżeli potrafi udowodnić, że jest państwem pokojowo nastawionym, rządzonym w oparciu o uczciwe zasady, jej propozycja wejścia do Europy przestanie budzić nieufność. Partnerstwo oznacza rozszerzenie wymiany handlowej, "kulturalnej", technologicznej. Oznacza powrót do najlepszego okresu sprzed roku 1914, kiedy to Diagilew zadziwiał Paryż, a Crédit Lyonnais kierował oszczędności francuskie do Moskwy. O takiej Rosji marzyli caryca Katarzyna i Puszkin.
Partnerstwo może być owocne pod warunkiem, że jego tworzenie przebiegać będzie krok po kroku i w sposób pedagogiczny. Zbytni pośpiech i brak zastępczej strategii na wypadek niepowodzenia byłyby groźne w skutkach dla obu stron. Nie bardzo rozumiem nalegania panów Talbota, Sorosa czy Sachsa, zdaniem których Zachód powinien bezwarunkowo i entuzjastycznie wyjść Rosji naprzeciw. W tej rozgrywce decydujące zdanie ma ona sama. Tymczasem od roku 1991 wygląda na to, że gra ona nie całkiem uczciwie.
10