Szlak bojowy I Dywizji Pancernej Generała Maczka
Tematem mojego referatu będą losy I Dywizji Pancernej Generała Maczka, która poprzez swoje dokonania i wspaniałą opinię jaką cieszyła się w Europie, stała się w czasie II Wojny Światowej jednym z najdoskonalszych ambasadorów sprawy polskiej na zachodzie. Zacznę od opisania, tego jak doszło do jej sformowania, przedstawienia jej rodowodu bojowego i korzeni oraz struktur organizacyjnych. Następnie przejdę do meritum, czyli opisu barwnego i bogatego szlaku bojowego I Dywizji. Rozpoczynającego się u wybrzeży Szkocji, a następnie wiodącego do ogarniętej walkami Normandii, północnej Francji, Belgii, Holandii, aż do niemieckiego Wilhelmshaven. Jednak by praca była kompletna, przed tym wszystkim, należy poświęcić słów kilka osobie, z którą I Dywizja Pancerna związana była nieodzownie i która decydowała o jej poczynaniach. Osobie Generała Maczka...
Stanisław Maczek urodził się w 1892 roku w Szczerzecu na Kresach. Na terenie stanowiącym wówczas część Imperium Austro-Węgierskiego. Ukończył Wydział Filozofii i Filologii Polskiej na Uniwersytecie Lwowskim. Nie trudno się więc zorietować, że nie wiązał swojej przyszłości z karierą wojskową. Wybuch I wojny światowej zweryfikował jego plany. Powołany do wojska, brał udział w wojnie bolszewickiej. Jego idea szybkiej wojny manewrowej przy wykorzystaniu piechoty wspartej artylerią i bronią maszynową okazała się przełomowa i przynosiła oczekiwane rezultaty. Skuteczność dowodzonego przez niego batalionu w wojnie polsko-bolszewickiej zwróciła uwagę przełożonych, którzy przekonali go by pozostał w wojsku jako oficer zawodowy. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Wojennej w stopniu podpułkownik dyplomowanego Maczek przez kilka lat był zastępcą dowódcy pułku piechoty we Lwowie. Talent Maczka dostrzegł sam, Józef Piłsudski, który awansował go na zastępcę dywizji. Kolejny awans - to objęcie dowództwa nad jednostką, z którą Maczek związał całe swoje życie - 10. Brygadą Kawalerii Motorowej. Brygada ta była pierwszą jednostką, tworzących się nowych sił pancernych Wojska Polskiego. Z tradycji była ona brygadą kawalerii, w rzeczywistości jednak - brygadą pancerno-motorową (600 maszyn). Jednostka ta pod dowództwem pułkownika Maczka szybko stała się chlubą armii polskiej, przodując w wyszkoleniu i szczycząc się wzorowymi żołnierskimi stosunkami. Po wybuchy II wojny światowej zadaniem 10. Brygady Kawalerii Motorowej było opóźnienie posuwania się w głąb południowej Polski niemieckiego XXII Korpusu Pancernego. Brygada dowodzona przez Maczka, wykonywała swoje zadania bez zarzutu, mimo dużych strat. Za najlepszą rekomendację jej zdolności bojowych, niech świadczy fakt, że podczas kampanii wreśniowej musiała ona stawić czoła, całemu XXIII Korpusowi Pancernemu nieprzyjaciela, nierzadko odnosząc sukcesy (proporcjonalne do możliwości i realiów tamtego okresu). Do najbardziej spektakularnych zwycięstw należało z pewnością odbicie z rąk niemieckiej 1. Dywizji Górskiej wsi Zboiska, oraz wzgórz jej otaczających 17 września. Po ataku sowietów na Polskę, Maczek przekroczył granicę węgierską, a następnie zameldował się w Paryżu, u generała Władysława Sikorskiego, Wodza naczelnego odtwarzanego we Francji Wojska Polskiego. Awansowany do stopnia generała, za zasługi w kampanii wrześniowej Maczek obejmuje kierownictwo ośrodka formowania w Coetquidan. Generał, choć dowodzi całością, wypatruje "swoich" i odtwarza 10. Brygadę. W 1940 roku dowodził 10. Brigade Motorisee Polonaise - polską jednostką pancerną broniąc Francji przed niemieckim najeźdźcą. Polacy mieli osłaniać odwrót jednostek francuskich w pobliżu Dijonu. Po wykonaniu, tego zadania i wycofaniu się w ślad za wojskami francuskimi, Brygada podjęła próbę przebicia się nad Loarę. Co prawda udało jej się zdobyć miasteczko Montbard, ale z powodu braku paliwa i amunicji nie zdołano tego sukcesu wykorzystać. 17 września, w obliczu kapitulacji Francji, generał Maczek podjął decyzję o rozformowaniu jednostki i podróży do wolnej Wielkiej Brytanii. Po dotarciu tam, przez Algierię, Maroko i Portugalię, niezwłocznie podjął wysiłki, by odbudować swą jednostkę, mającą stać się podstawą przyszłej dywizji pancernej. Na początku 1942 roku jego plany urzeczywistniły się - generał Sikorski mianował go dowódcą mającej powstać 1. Dywizji Pancernej.
Ostateczny rozkaz zorganizowania Pierwszej Polskiej Dywizji Pancernej generał Sikorski wydał Maczkowi 25 lutego 1942 roku. Proces formowania Dywizji trwał do jesieni 1943 roku. W międzyczasie żołnierzom polskim, z których właśnie formowano 1. Dywizję przydzielono do obrony odcinek wschodniego wybrzeża Szkocji od Montrose do Dundee. Mimo iż zajęcie nie należało do najciekawszych i było uważane przez Polaków za zbędne, generał Maczek nie zamierzał narzekać. Wykorzystał ten okres na intensywne szkolenie swoich ludzi. Jesienią 1943 roku dywizja osiągnęła pełną gotowość bojową. W jej skład weszły następujące jednostki@str.35@:
10.Brygada Kawalerii Pancernej, w składzie:
- 24. Pułk Ułanów
- 1. Pułk Pancerny
- 2. Pułk Pancerny
- 10. Pułk Dragonów
3 Brygada Strzelców, w składzie:
- Batalion Strzelców Podhalańskich
- 8. Batalion Strzelców Brabanckich
- 9. Batalion Strzelców Flandryjskich
- 1. Samodzielny Szwadron CKM
Jednostki dywizyjne:
- 10. Pułk Strzelców Konnych
- 1. Pułk Artylerii Motorowej
- 2. Pułk Artylerii Motorowej
- 1. Pułk Artylerii Przeciwlotniczej
- 2. Pułk Artylerii Przeciwlotniczej
- 1. Pułk Artylerii Przeciwpancernej
- 1. Batalion Saperów
- 1. Batalion Łączności
- Szwadron Żandarmerii
W skład Dywizji weszły również: Oddziały Zaopatrzeniowe, Oddziały Warsztatowe, Oddziały sanitarne, Służba materiałowa, Drużyna wywiadu obronnego, 8. Sąd Polowy, Pluton Opieki nad Żołnierzami, Kasa polowa, Poczta polowa, 1. Szwadron Czołgów Zapasowych oraz Obóz Uzupełnień 1 Dywizji Pancernej@1@.
Początkowo dywizja borykała się z poważnymi problemami wynikającymi z niedostatecznej liczby żołnierzy. Ewakuacja Armii Polskiej generała Władysława Andersa z ZSRS na Środkowy i Bliski Wschód umożliwiła stopniowe uzupełnienie szeregów. Mimo to, dywizja stale odczuwała braki kadrowe i do końca wojny nigdy nie dysponowała pełnymi stanami etatowymi. W maju 1944 r. 1 Dywizja Pancerna liczyła około 13000 żołnierzy (do stanu etatowego brakowało około 3000 żołnierzy), 381 czołgów (w brygadzie pancernej - pojazdy typu „Sherman", a w pułku rozpoznawczym typu „Cromwell") i 4431 innych pojazdów mechanicznych. 1 Dywizja Pancerna weszła w skład 21 Grupy Armii marszałka polnego Bernerda Montgomery'ego. W trakcie ponad półtorarocznych przygotowań do walki i licznych manewrów, dywizja została bardzo dobrze wyszkolona i była gotowa do boju...
Inwazja wojsk alianckich na Francję rozpoczęła się rankiem 6 czerwca 1944 roku. Pomimo sukcesu samego desantu do sierpnia 1944 roku Wojska Sojusznicze nie były w stanie wyrwać się ze zdobytego przyczółka. Co prawda Alianci zdołali zdobyć częściowo Caen, jednak ich dalszy marsz powstrzymała największa formacja niemiecka Panzergruppe West, składająca się z pięciu dywizji pancernych. W tej sytuacji zapadła decyzja wykonania uderzenia z dwóch stron, mającego na celu zamknięcie Niemców w kotle lub zmuszenie do odwrotu. Operacji nadano kryptonim "Totalize". I właśnie ona miała być chrztem bojowym I Dywizji Pancernej. Przed rozpoczęciem operacji Generał Maczek wydał do swoich żołnierzy rozkaz, mający podnieść ich ducha bojowego. Zakończył go słynnym cytatem: "Żołnierz polski bije się o wolność wielu narodów, ale umiera tylko dla Polski". Swoją drogą Polaków nie trzeba było specjalnie zagrzewać do boju. Czekali na ponowną walkę z Niemcami tak długo, że aż palili się do konfrontacji. Problemem był natomiast brak doświadczenia i jak się później okazało błędne planowanie akcji przez sprzymierzeńców. Otóż kontrowersje wśród Polaków wzbudzała taktyka której autorem był generał Montgomery. Montgomery uważał rejon Caen za dogodny do wyprowadzenia ataku na północny wschód, na flankę niemieckiej 7. Armii, który powinien doprowadzić do jej okrążenia po połączeniu się z siłami amerykańskimi. By to osiągnąć, dwie dywizje piechoty: kanadyjska 2. i szkocka 51., musiały przełamać przedni pas obrony niemieckiej, przygotowując drogę dla dwóch dywizji pancernych: kanadyjskiej 4. i polskiej 1. Te miały jak najszybciej (najlepiej pancerną szarżą) przełamać główną linię obrony blokującą szosę Cean-Falaise. Polacy mieli atakować po zewnętrznej z lewej, Kanadyjczycy po wewnętrznej z prawej wzdłuż tejże szosy. Pomysł mógł wydawać się niezły, jednak protesty Polaków wzbudziło kilka szczegółów. Według Maczka atak frontem tak wąskim, jak tysiącjardowy nie daje czołgom żadnej możliwości manewru, daje za to Niemcom skoncentrowane pole ostrzału artyleryjskiego. Poza tym Polacy mieli atakować frontalnie, z odsłoniętym lewym skrzydłem ! To był według Maczka iście samobójczy pomysł. Jak się później okazało jego obawy spełniły się w pełni...
Uderzenie
rozpoczął atak piechoty alianckiej w nocy z 7 na 8 sierpnia. Nie
napotkawszy większego opory, wsparta lotnictwem piechota zajęła
wyznaczone pozycje. Teraz przyszła kolej na broń pancerną. 1.
Dywizja Pancerna miała przejść przez pozycje szkockiej piechoty i
wraz z czołgami kanadyjskimi kontynuować natarcie w kierunku
Falaise. Dywizja posuwała się w dwóch grupach: prowadziła 10.
Brygada Kawalerii Pancernej wzmocniona 8. batalionem strzelców i
brytyjskim 22. Pułkiem Dragonów, wyposażonym w czołgi usuwające
miny, wsparta przez 1. Pułk Artylerii Motorowej. Grupę drugą
tworzyła 3. Brygada Strzelców wsparta 2. Pułkiem Artylerii
Motorowej i 10. Pułkiem Strzelców Konnych. Zadaniem grupy drugiej
było oczyszczenie terenu i konsolidacja w wybranych ważnych
punktach terenowych. 10. Pułk Strzelców Konnych jako jednostka
rozpoznawcza wyposażony był w czołgi szybkiego typu Cromwell, a
reszta pułków w wozy typu Sherman i VC poruszające się znacznie
wolniej, podobnie jak samobieżna działa typu Sexton. Dlatego pułk
miał ubezpieczyć odsłonięte skrzydło dywizji. 8 sierpnia o 8
rano, po zajęciu wcześniej wyznaczonych pozycji 10 PSK był gotów
do ataku. Ten, poprzedzić jednak miało bombardowanie pozycji
niemieckich przez lotnictwo amerykańskie. Jak się jednak okazało
zamiast pomóc, Amerykanie spowodowali spore straty. Zamiast pozycji
niemieckich Amerykanie za cel wybrali stanowiska alianckie i tyły
mających atakować jednostek. W efekcie tej pomyłki życie straciło
60 ludzi, a wiele sprzętu (również należącego do polskiej
dywizji) zostało zniszczone jeszcze przed konfrontacją z wrogiem.
Operacja zaczęła się fatalnie, a później było jeszcze gorzej.
10 Pułk Strzelców Konnych zajmował pozycję między 2. Pułkiem
Pancernym a 10. Brygadą kawalerii Pancernej. 2. Pułk, mając za
zadnie osłonę lewego skrzydła całej dywizji, już walczył. 10.
Brygada i 10. PSK zaatakowały między Soliers a Bourguebus, gdzie
przecinały się linie kolejowe, w nadziei, że atak 51. Dywizji
Piechoty spowodował lukę w niemieckiej obronie. Prawie natychmiast
okazało się, że była to złudna nadzieja. 10. Brygada Kawalerii
Pancernej dostała się pod gęsty i celny ogień niemieckich czołgów
i artylerii. 10 Pułk Strzelców Konnych osłaniający lewe skrzydło
starł się natomiast ze znacznie lepszymi czołgami niemieckimi i
poniósł dotkliwe straty, podobnie jak wszystkie szwadrony. Wzięto
jednak łącznie 30 jeńców. W obliczu silnego oporu nieprzyjaciela
natarcie zostalo powstrzymane, a 10. Brygada Kawalerii Pancernej
podobnie jak inne jednostki, nie zdołała osiągnąć wyznaczonego
celu. Oceniając całościowe natarcie 1 Dywizji Pancernej z tego
dnia, należy stwierdzić, że obawy generała Maczka potwierdziły
się pełni. 2 Pułk Pancerny w ciągu kilku minut stracił 26 z 36
atakujących maszyn od ognia dobrze ukrytych niemieckich czołgów i
dział. Polacy zaatakowali bez wsparcia ogniowego (dzięki
amerykańskim lotnikom) nienaruszone pozycje niemieckie, i to
posuwając się wąskim pasem, z odsłoniętym skrzydłem. Przed sobą
i z boku mieli niemieckie czołgi i najskuteczniejsze niemieckie
armaty przeciwpancerne kaliber 88 mm zajmujące starannie wybrane i
zamaskowane pozycje. Rezultat nie był więc trudny do przewidzenia.
Mimo tego między 11 a 14 sierpnia 10 Pułk Strzelców Konnych wraz z
resztą 1. Dywizji Pancernej kontunuował natarcie mające umożliwić
okrążenie Niemcow próbujących wycofać się nad Sekwanę. 1
szwadron 10 PSK otrzymał rozkaz natarcia wzdłuż drogi z St.
Sylvain do Rouvres. Nacierał przez obszar zalesiony dwoma plutonami
wysuniętymi około 300-400 metrów przed resztę formacji, a jego
dowódca wraz z zastepcą posuwali się wraz z plutonami drugiego
rzutu dającymi im oslonę ogniową. Natarcie szwadronu wspierały
dwie haubice strzelające z zamaskowanej pozycji. 2 szwadron atakował
kilometr z prawej, na pólnoc od Rouvres. W tym czasie 3 szwadron,
wysłany na rozpoznanie, nie nawiązał kontaktu z nieprzyjacielem i
nie poniósł strat. Pozostałe - 1 i 2 musiały natomiast stoczył
ciężki bój z silniejszą niż się spodziewano obroną. Silną na
tyle, że nie udało się przełamać jej lini i zdecydowano się
wstrzymać natarcie. 10. PSK został wycofany. Ocena poczynań 1.
Dywizji Pancernej, przez dowódcę II Korpusu (w skład którego
wchodziła) generała Simondsa była niezadowalająca. Dał wyraźny
wyraz swemu rozczarowaniu wyznaczając do wykonania następnej
operacji o kryptonimie "Tractable" inne Dywizje Pancerne,
Polaków pozostawiając w rezerwie. Nie na długo jednak...
13 sierpnia 10. Pułk Strzelcow Konnych biwakujący w rejonie
Renesil-Soignolles otrzymał rozkaz by wraz z 1. Pułkiem Artlerii
Przeciwpancernej i jednostkami 10. Brygady Kawalerii Pancernej
przejść w okolice Cintheaux, na południe od zajmowanych pozycji.
Wieczorem zajęto nowe pozycje w pobliżu drogi Cean-Falaise, na
polach pomiędzy stanowiskami artylerii. Zaplanowano atak przez
Bretteville-le-Rabet w kierunku na Sassy i dalej rzeką Dives. 10.
PSK miał atakować przez Rouvres i Sassy, by zdobyć przeprawę w
Jort, a w ślad za nim posuwać się miała reszta 10. Brygady
Kawalerii Powietrznej. Początek operacji wyznaczono na 16:00 14
sierpnia 1944 roku, po dwugodzinnym bombardowaniu przez Royal Air
Force. I Rzeczywiście ciężkie alianckie bombowce zjawiły się o
czasie, z tym że ich ofiarą ponownie stały się Wojska
Sprzymierzone. Sam 10. Pułk Strzelców Konnych stracił dwa czołgi,
8 zabitych i 8 rannych. W obliczu kolejnej fatalnej pomyłki
lotnictwa natarcie przełożono na dzień następny. 15 sierpnia
dowódca 10. Pułku Strzelców Konnych, major jan Maciejowski
przeprowadził rozpoznanie i zaplanował zdobycie wzgórza 74 i 76
leżącego na północny zachód od Jort, a następnie obsadzenie
torów kolejowych i przeprawę przez rzekę Dives. Na podstawy
wyjściowe do ataku pułk dotarł dwiema drogami. 1 i 2 szwadron
razem, a 3 osobno. Po dotarciu na miejsce szwadronu rozwinęły się.
2. dywizjon artylerii przeciwpancernej zajął stanowiska, a 1.
szwadron został podciągnięty bezpośrednio na grzbiet. Major
Maciejowski uznał że dotarcie do Jort prawym skrzydłem jest
niemozliwe, gdyż 1.szwadron natknął sie na dział przeciwpancerne
i czołgi, toteż zdecydował się uchwycić tor kolejowy, wiążąc
równocześnie walką niemieckie czołgi, i zlokalizować przeprawę.
Zadania wykonać miał 1. szwadron i wykonał je w całości -
zepchnął nieprzyjaciela z toru kolejowego i wkroczył na
przedmieścia Jort. W tym czasie 3. szwadron wysłany został przez
Maciejowskiego, by zaatakował miasto i zdobył mosty na Dives. W
walkach ulicznych Polakom udalo się do nich dotrzeć - okazało się,
że zostały zniszczone. Ponieważ walki w Jort przybrały na sile,
10. Pułk Strzelców Konnych został wsparty przez czołowe
pododziały 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Ponadto do boju
wkroczyła 10. Pułk Dragonów. Równolegle 1 szwadron szukał
dogodnego miejsca do przeprawienia się przez rzekę Dives. Udało mu
się to, nie bez kłopotów, tym samym mógł zająć pozycje na
wzgórzu, dogodne do prowadzenia ostrzału terenów prowadzonych
przez wroga. 2 szwadron cały czas osłaniał prawą flankę pułku
przed atakami niemieckiej broni pancernej, a 3. wraz z Dragonami
powoli zdobywał Jort. O zmroku do Jort dotarł 1. Pułk Pancerny,
którego pododdziały natychmiast sforsowały Dives i dołączyły do
1. szwadronu 10. PSK. Pozostałe szwadrony 10. PSK zostały zluzowane
przez pododdziały 1. Pułku Pancernego i wycofały się na nocny
odpoczynek. Następnego dnia rano w dowództwie 10. Pułku Strzelców
Konnych zjawił się generał Maczek, który powiedział:
"Rozegraliście wspaniałą bitwę. Nie zdajecie sobie sprawy,
coście zrobili." Rzeczywiście sforsowanie Dives otworzyło
całej dywizji drogę i było niezbędnym wstępem do zwycięstwa pod
Chambois. 16 sierpnia generał Maczek utworzył z myślą o dalszym
natarciu dwa zgrupowania. Pierwszy składał się z: 2. Pułku
Pancernego, 8. batalionu strzelców i dywizjonu artylerii
przeciwlotniczej. Miał nacierać wzdłuż osi Louvagny-Barou. Drugi,
w składzie: 24. Pułk Ułanów, 10. Pułk Dragonów oraz artyleria
przeciwpancerna, miał nacierać wzdłuż Dives po osi
Viquette-Vicques Couliboef.
Dowództwo korpusu i armii dopiero po pewnym czasie zdało sobie sprawę z wagi zdobycia Jort. Akcję tę Polacy przeprowadzili bez rozkazu, wykazując inicjatywę i dobrą znajomość taktyki. A szybkość z jaką opanowali miasto i przeprawili się przez rzekę, uniemożliwiła Niemcom podciągnięcie odwodów i utworzenie nowej, silnej linii obronnej. Dzięki temu udało się szybko połączyć z wojskiem amerykańskim w rejonie Chambois i tym samym zamknąć kocioł, w którym znalazła się niemiecka 7. Armia. Kolejnym zadaniem, wykonanym przez 1 Dywizję Pancerną, wiecej niz poprawnie było zajęcie wzgórz 159 i 259 na północny wschód od miejscowości Trun. Podczas operacji tej wzięto do niewoli wielu Niemców. Wieczorek 17 sierpnia w sztabie dywizji zjawił się dowódca II Korpusu, generał Simonds, z nowymi rozkazami. Przybył prosto z odprawy u generała Montgomerego. Wyraził także uznanie dla dotychczasowych osiągnięć dywizji - miał na myśli sforsowanie Dives i ataki w kierunku Trun. Przyznał, że jednostki 1 Dywizji mają prawo być zmęczone, ale stwierdził, że nadal muszą walczyć bez wzgledu na wyczerpanie@2@. Wyglądało na to że Simonds zaczął doceniać Polaków.
1.
Dywizja Pancerna kontynuowała swój marsz. Po kilku dniach bez
przerwy na froncie powierzono jej kolejne zadanie - uchwycić
skrzyżowanie z drogą prowadzącą do Chambois, nadal otwartą dla
niemieckiego ruchu, i połączyć się z wojskami amerykańskimi
zbliżającymi się od strony Argentan. Generał Maczek zdawał sobie
sprawę, że jeśli tego dokona, w kotle znajdzie się większość
Niemców stacjonujących w tamtych rejonach. Wykonanie tego zadania w
wyznaczonym czasie uniemozliwiła pewna pomyłka. Jak się później
okazało bardzo szczęśliwa pomyłka. Otóż francuski przewodnik
Polakow, uciekł ze strachu i nie znający terenu żołnierze
pomylili drogi. Zamiast do Chambois skierowali się ku Champeaux, na
wschód. Na skrzyżowaniu przed wjazdem do miasta przywitał ich
ogień artyleryjski, a z okolicznych domów zaczęli wybiegać
spanikowani Niemcy. Wielu z nich Polacy zabili, a część pojmali do
niewoli. Właśnie od jeńców dowiedzieli się że w wyniku pomyłki
trafili do Champeaux, w którym kwaterował się sztab 2. Dywizji
Pancernej Waffen SS. Dzięki temu poza zadaniem Niemcom dotkliwych
strat, zdobyto dokumenty precyzyjnie określające, jakie pozycje ma
zająć cały I Korpus Pancerny Waffen SS.
Po
walce w Champeux 2. Pułk Pancerny skierował się na południowy
wschód, ku Chambois oddalonemu o zaledwie osiem kilometrów. Z jego
prawej strony posuwał się 10. Pułk Strzelców Konnych, a 24. Pułk
Ułanów wyruszył doliną Dives, kierując się na Trun. Niemcy już
się wycofywali, a trasa odwrotu biegła ku Mount Ormel, oficjalnie
zwanemu wzgórzem 262, a przez Polaków ochczonemu mianem Maczugi,
gdyż jego wartwice na mapie do złudzenia przypominały jej kształt.
Na Maczudze, ustawiono 1 i 2 Pułk Pancerny wraz z 8 i 9 Batalionem
Strzelców a u jego podnóża 10 Pułk Strzelców Konnych. Rejonu
Coudehard bronili Strzelcy Podhalańscy, a węzła drogowego
Chambois 10 Pułk Dragonów i 24 Pułk Ułanów. Biorąc pod uwagę
swoje pozycję i położenie otoczonych wojsk niemieckich Polacy
spodziewali się ciężkich walk. I takowe rzeczywiście miały
miejsce. Natarcie niemieckie rozpoczęło się w nocy z 19 na 20
sierpnia kiedy to zaatakowano polskie jednostki z trzech stron: od
zachodu 7 Armia Niemiecka, a od wschodu i północy 2 Korpus Pancerny
SS. Kanadyjczycy nie dotarli na czas pozostawiając na polu walki
odosobnionych Polaków, bez możliwości dostaw, ewakuacji rannych i
jeńców, walczących z jednymi z najlepszych jednostek III Rzeszy.
Polacy poradzili sobie jednak wyśmienicie. Odpierali atak za
atakiem, niszcząc przy tym ogromne ilości ciężkiego sprzętu
niemieckiego i zabijając mnóstwo żołnierzy piechoty. Do
najcięższego natarcia doszło rankiem 20 sierpnia kiedy to pod
dowództwem generała Otto Elfeldta przypuściła szturm na wzgórze
grupa 19 czołgów oraz kilkanaście transporterów opancerzonych i
samochodów pancernych. Nie złamało ono jednak polskiej obrony i
generał Elfeldt wraz z setkami swoich żołnierzy musiał oddać się
do niewoli. Bilans strat niemieckich podczas 3-dniowych walk w
okolicach wzgórza 262 przedstawia się następująco: 5113 jeńców,
187 czołgów, 157 samochodów pancernych, 252 działa i ponad 2500
pojazdów mechanicznych. Straty dywizji wyniosły 325 zabitych (21
oficerów), 1002 rannych (35 oficerów) i 114 zaginionych. Stracono
140 czołgów, w tym 80 bezpowrotnie. @str.106@ Z rąk snajpera
śmierć poniósł major Maciejowski. Wśród potrzaskanych
niemieckich dywizji była 2. Panzer Division, z którą "maczkowcy"
bili się w 1939 pod Wysoką. Gdy po bitwie oceniano zniszczenia,
oglądajacy pobojowisko generał Guy Simonds powiedział, że nigdy
dotąd nie widział czegoś takiego. Ponadto kanadyjscy saperzy
ustawili na szczycie Maczugi drogowskaz z napisem "Polskie
Pobojowisko" jako wyraz szacunku oraz podkreślenia rozmiarów
zniszczenia jakie Polacy zadali wycofującym się wojskom niemieckim.
Po walkach w Normandii nie słychać już było słów krytyki pod adresem 1. Dywizji Pancernej, a generał maczek, choć niepokoiły go wysokie straty przekonał generała Sosnkowskiego by nie wycofywać jednostki z pierwszej lini. Wódz naczelny zgodził się. Nawet generał Guy Simonds nie miał już nic przeciwko posiadaniu pod rozkazami polskiej dywizji. Polacy w Normandii zapłacili daninę krwi i udowodnili, że są godnymi sojusznikami. Po obronie Chambois i Maczugi, co uniemożliwiło Niemcom ucieczkę z kotła Falaise, i po wszystkich problemach, z jakimi borykali się w latach 1939-1944, wreszcie poczuli, że są w drodze do domu i że przegonią Niemców z powrotem do Niemiec.
Ogromny sukces, który odniosła 1. Dywizja Pancerna pod Falaise, został okupiony wysokimi stratami i ogromnym przemęczeniem żołnierzy, toteż jednostka została skierowana na kilkudniowy wypoczynek. Już 29 sierpnia 1944 r., po częściowym uzupełnieniu strat oraz odnowieniu zapasów zaopatrzenia, dywizja została rzucona w pościg za rozbitą w Normandii niemiecką 7 Armią. Wraz z pozostałymi jednostkami brytyjskiej 21 Grupy Armii błyskawicznie posuwała się przez Francję w kierunku północnowschodnim i 6 września około godz. 13.40 (według innych źródeł miało to miejsce dzień wcześniej) czołowe elementy 1. Dywizji Pancernej przekroczyły granicę francusko-belgijskiej w rejonie Ypres. Wyzwalając Ypres i kolejne miasta, dywizja z powodzeniem stosowała typową taktykę związków pancernych paraliżującą obronę Niemców i minimalizującą straty zarówno wśród polskich żołnierzy jak i ludności cywilnej. Pułki pancerne oskrzydlały miejscowości i przecinały drogi prowadzące do nich, a między zabudowania wkraczała piechota. Zazwyczaj obrońcy kapitulowali po bardzo krótkiej walce, a dalszy marsz pancerniaków spowalniał nie tyle opór nieprzyjaciela, co tłumy wiwatujących Belgów. Między 7. a 9. września dywizja, zadając przeciwnikowi bardzo duże straty, kontynuowała pościg zajmując kolejno Roulers, Thielt i Ruysselede. W rejonie ostatniej z wymienionych miejscowości 2 pułk pancerny zaskoczył i zniszczył dużą kolumnę prawdopodobnie z niemieckiej 712. Dywizji Piechoty wycofującej się w kierunku Gandawy. W następnych dniach generał Maczek podjął działania, uniemożliwiające oddziałom przeciwnika wycofanie się za Skaldę. Poddziały dywizji miały zdobyć Gandawę, Lokeren i St. Nikolaas, a następnie połączyć się z brytyjską 11. Dywizją Pancerną w rejonie Antwerpii. Okazało się, że polski dowódca ośmielony wcześniejszymi sukcesami, przecenił swoje siły. W walkach o Gandawę 3 Brygada Strzelców (zwłaszcza 9 batalion strzelców) poniosła wysokie straty. Na wzmagający się opór nieprzyjaciela nałożyło się drastyczne zmniejszenie dostaw zaopatrzenia, które znacznie ograniczyło możliwości działania dywizji. Marsz utrudniały ponadto zniszczenia i pułapki minowe wykonywane przez cofających się Niemców oraz coraz trudniejszy dla czołgów teren. Mimo tych trudności polscy żołnierze podjęli akcje zaczepne w celu ostatecznego zamknięcia dróg odwrotu nieprzyjacielowi. W trakcie ciężkich walk z resztkami 59. i 712. Dywizji Piechoty pancerniacy 16 września przekraczyli granicę belgijsko-holenderską i kontynuują natarcie w kierunku Axel w Holandii.
W czasie 10-dniowego pościgu przez północną Francję i Belgię 1. Dywizja Pancerna pokonała odległość 470 km, zadając przeciwnikowi duże straty. Wzięła do niewoli 40 oficerów i 3447 szeregowych oraz zdobyła 47 dział, 2 czołgi, 3 samochody pancerne, 2 ciągniki, 8 moździerzy i 2 działka przeciwlotnicze. Sukcesy te opłaciła 57 zabitymi i 170 rannymi@str.@. Zarówno większość zdobyczy, jak i poniesionych strat wiązała się z walkami na ternie Belgii. Szczególnie w nich wyróżniła się 3 Brygada Strzelców a zwłaszcza 9. batalion strzelców, który 1 lipca 1945 r. otrzymał z rąk ks. Karola - regenta Belgii oficjalną nazwę 9. Pułk Strzelców Flandryjskich i prawo do noszenia sznura naramiennego Fourragère w kolorach belgijskiego Krzyża Wojennego. Teraz nadszedł czas na wyzwalanie Holandii...
Po wkroczeniu do niej żołnierze szybko przekonali się że mają do czynienia z niezwykle trudnym dla broni pancernej terenem. Teren był nie tylko płaski i równy, ale także usiany starymi fortami i redutami ziemnymi. W dodatku leżał poniżej poziomu morza, co umożliwiało zatopienie większości powierzchni. Lwią część mostów na rzekach i kanałach zniszczono. Poza nielicznymi utwardzonymi drogami i nie zalanymi obszarami czołgom groziło ugrzęźnięcie, co skutecznie spowalniało tempo natarcia i ułatwiało obronę. Zapowiadała się więc dla 1. Dywizji, ciężka kampania.
Port śródlądowy u ujścia rzek Mark i Aa do kanału Wilhelminy stał się w tamtym okresie silnie umocnionym punktem oporu i ciągnął się od Roosendaal-Hillandsch Diep poprzez Bredę do Tilburga. Na te umocnienia 22 października został przypuszczony generalny szturm: na południowy zachód kanadyjskiej 4. Dywizji Pancerna i 3. Dywizji Piechoty, brytyjskiej 49. Dywizji Piechoty i amerykańskiej 104. Dywizji Piechoty; od południa na Tilburg brytyjskiej 7. Samodzielnej Brygady Pancernej; oraz od wschodu 7. Dywizji Pancernej i 51. Szkockiej Dywizji Piechoty. Rolą 1. Dywizji Pancernej było scalanie natarcia i bronienie skrzydeł nacierających dywizji. 26 października gen. Maczek otrzymał rozkaz związania walką Niemców w kierunku na Oosterhout, które dzięki całkowitemu zaskoczeniu obrony niemieckiej stało się kluczowym natarciem mocno wyprzedzającym pochód aliancki od strony Roosendaal. Następnego dnia w południe 10. Pułk Strzelców Konnych zdobył miasteczko Gilze, a następnie przeciął szosę łączącą Bredę z Tilburgiem. Z racji postępów Polskiej Dywizji, marszałek Montgomery zmienił założenia planu i nakazał 1. Dywizji przeprowadzenie ataku na Bredę. Szybkimi manewrami, wykorzystując zaskoczenie Polacy stosunkowo szybko oczyścili sobie obszar Gilze-Haansberg-Rijen-Molenschot-Dorst-Bavel prowadzący do Bredy. Generalny szturm na Bredę rozpoczął się 29 października i po całodobowych, ciężkich walkach Niemcy zostali wyparci z miasta. Po wyzwoleniu miasta, Dywizja przeszła do oczyszczania terenu wokół (przy współudziale 2 Kanadyjskiej Brygady Pancernej), a kolejnego dnia do natarcia w kierunku na Moerdyk. Teren jednak wiodący do miasta był dobrze przygotowany do walki obronnej przez co natarcie polskiej dywizji i kanadyjskiej brygady co chwila utykał w obliczu zdeterminowanej defensywy Niemców. Osiągnięcie celu, czyli odrzucenie jednostek wroga za Hollandsch Diep nastąpiło dopiero 9 listopada, po uprzedniej, krwawej walce o przyczółek mostowy w Moerdyk.
Walki w Holandii, których kuminację stanowiło zdobycie Bredy, były równie trudne jak we Francji. Kolejne dni Kampanii Holenderskiej były podobne do siebie. Należało zdobyć most albo przyczółek, by zbudować most. Każde nadające się do przeprawy miejsce z zasady było bronione ogniem artylerii i moździerzy. W całej Kampanii 1. Dywizja Pancerna wzięła 2945 jeńców, w tym 53 oficerów. Liczby zabitych i rannych Niemców nie sposób określić Straty 1. Dywizji pancernej wyniosły 945 ludzi, w tym 69 oficerów. Poza tym podsumowując walki 1. Dywizji na terenach Holadii należy wrócić jeszcze do zdobycia Bredy. Faktem jest, że polskie natarcie na Bredę, uchroniło miasto od niebywałych zniszczeń, jakich dokonałoby w czasie szturmu lotnictwo i artyleria aliancka. Szczera wdzięczność za wyzwolenie i uchronienie miasta przed totalnym zniszczeniem nie była w przypadku Holendrów wdzięcznością niestałą, chwilową. Po dziś dzień pamięta się tam o bohaterstwie Polaków z 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka. Ostatnim, docelowym przystankiem 1. Dywizji były Niemcy...
8 kwietnia ruszyła ostatnia wielka ofensywa aliantów na Zachodzie. 1. Dywizja Pancerna przekroczyła granicę niemiecką pod Goch i uderzyła w kierunku kanału Kuersten. Nie udało się sforsować go z marszu i dopiero po silnym wsparciu lotniczym i artyleryjskim udało się przełamać obronę niemiecką. Następnym zadaniem Dywizji był atak na niemiecką bazę morską w Wilhelmshaven. Nim doszło do zdobycia miasta Wilhemshaven, jakby po drodze, Polska Dywizja oswobodziła z obozów w Oberlangen i Niederlangen 1700 polskich kobiet - uczestniczek Powstania Warszawskiego. Kierunek na Wilhelmshaven, usiany kanałami, szerokimi rozlewiskami i silnie broniony stał się ciężką przeprawą dla zaprawionej w bojach Polskiej Dywizji. 22 kwietnia 1945 r. Dywizja dociera do Kollinghorst w pobliży rzeki Ledy. Stąd zostało wyprowadzone natarcie już bezpośrednio na główny cel - Wilhemshaven. Miasta broniły niedobitki z różnych formacji, zmieszane oddziały Kriegsmarine, Waffen SS oraz Fallschirmjager (spadochroniarzy). Zażarte walki toczone w okolicy portu, a także miast Remels, Halsbek, Apen i innych trwały do 4 maja, kiedy to do sztabu dywizji dotarł meldunek nakazujący przerwanie działań z dniem 5 maja o godz. 8.00. Była to również informacja o tym, że III Rzesza skapitulowała. Znamienne jest to, że w czasie odczytywania Niemcom warunków kapitulacji poinformowano ich, iż teren obejmujący port Wilhelmshaven kontrolowany będzie przez 1 Polską Dywizję Pancerną - jedyną formację polską biorącą udział w okupacji Niemiec.
W Wilhelmshaven zakończył swój szlak bojowy jeden z najbardziej barwnych oddziałów Wojska Polskiego. Na całym szlaku bojowym 1. Dywizja Pancerna straciła prawie 5000 żołnierzy (połowę stanu osobowego). Liczba zabitych i wziętych do niewoli Niemców była czterokrotnie wyższa (ok. 20 000). Podobnie jak generałowi Andersowi, tak i generałowi Maczkowi zarzucano, że nie oszczędzał życia swoich żołnierzy. Straty w dywizji gen. Maczka były jednak nie większe niż w innych dywizjach alianckich. Generał Maczek dał jedną odpowiedź: "Nie wolno się cofać przed perspektywą strat, gdy nie tylko honor naszego narodu w grze, ale i sprawa Polski, którą tylko czyn żołnierski utrzymywał na powierzchni. A nie wypełnienie zadania aby strat nie ponieść byłoby zatraceniem tych ogromnych wartości, które wytworzyła Polska walcząca w Kraju i na obczyźnie".
E. McGilvray, Marsz Czarnych Diabłów. Odyseja Dywizji Pancernej Generała Maczka, Wydawnictwo Rebis, Poznań 2006, s. 35