Monety łódzkiego getta
Pisałem kiedyś w tym miejscu o monetach czasu wojny. Wspomniałem wtedy oczywiście o monetach wybitych dla łódzkiego getta. Dziś nieco więcej szczegółów na ich temat.
Oficjalna data utworzenia getta w łódzkiej dzielnicy Bałuty to 8 lutego 1940 r. Przymusowe przesiedlanie ludności żydowskiej na wyznaczony teren ukończono bardzo szybko, bo przed końcem kwietnia, a 30 kwietnia zamknięto bramy getta - obszaru mierzącego około 4 km kwadratowych, ogrodzonego drutem kolczastym. Przebywało na nim około 160000 osób. Getto było nie tylko miejscem odosobnienia i eksterminacji - pełniło również rolę obozu pracy.
Niemieckie władze okupacyjne zainicjowały wprowadzenie na terenie getta specjalnego pieniądza, a właściwie jego namiastki. Żydom zabroniono posiadania pieniędzy. Aby ta reguła była przestrzegana, na wszystkich banknotach i monetach getta widnieje słowo "quittung" = pokwitowanie.
Najpierw pojawiły się banknoty. Wypuszczono nominały: 50 fenigów, 1, 2, 5, 10, 20 i 50 marek na łączną kwotę 7 348 000 (wg innych źródeł 8 206 000) marek. Niskich nominałów brakło niemal natychmiast. Być może to było przyczyną pojawienia się fałszywych 2-markówek. Ich autor podobno pomagał później Niemcom w fałszowaniu brytyjskich funtów.
Z pewnością brak niskich nominałów sprowokował pojawienie się monet. Pierwsze, o nominale 10 fenigów puszczono w obieg w czerwcu 1942 r. Bito je w mennicy getta wchodzącej w skład Metallabteilung I przy ul. Zgierskiej. Kiedy przełożony Starszeństwa Żydów w getcie łódzkim Chaim Mordechaj Rumkowski zwrócił się do zarządcy getta Hansa Biebowa o dopuszczenie ich do obiegu spotkał się z odmową - monety zbyt przypominały emisje niemieckie!. Zarządzono wycofanie ich z obiegu - są dziś niezwykle rzadkimi numizmatami. Na ich miejsce wprowadzono monety z datą 1942 na tle sześcioramiennej gwiazdy, bite ze stopu aluminiowo-magnezowego. Planowano emisję miliona egzemplarzy, wybito dziesięciokrotnie mniej. Monetki te ze względu na mały nominał bardzo szybko utraciły siłę nabywczą i zniknęły z obiegu. Podobno ze względu na łatwopalność stopu, z którego je wybito znaczna część nakładu została zużyta w charakterze rozpałki. Dziś oryginalne egzemplarze bardzo rzadko pojawiają się na rynku (w przeciwieństwie do fałszerstw) i zazwyczaj są w złym stanie. Mimo tego osiągają wysokie ceny - stan IV nawet do 500 zł, Stan II trzykrotnie więcej.
Następny w kolejności nominał monet getta to 5 marek. Kolejne, o tym samym rysunku, to 10 i 20 marek. Wszystkie wybito z datą 1943, dwa pierwsze w aluminium oraz aluminium z magnezem, 20-markówki tylko w aluminium. Zaprojektował je Pinkus Szwarc, a stemple do nich wykonał znany łódzki grawer Morduch Glezer. Bite były w oddziale Metallabteilung I na ulicy Łagiewnickiej. Surowiec na monety aluminiowe brano z odpadów, podobno również z wraków samolotów. Prymitywne z konieczności warunki produkcji monet i trudności z uzyskaniem materiału na nie spowodowały wiele niedoskonałości bicia. Znane są monety bite na krążkach różnej grubości. Różne też bywają głębokości stempli. Stemple ulegały szybkiemu zużyciu, niektóre monety noszą charakterystyczne ślady ich pęknięć. Monety bite ze stopu z zawartością magnezu łatwiej korodują i są zwykle gorzej zachowane. Ze względu na nietrwałość są one znacznie rzadsze.
Fałszywa 20-markówka łódzkiego getta
Proszę teraz odejść na chwilę od komputera, sięgnąć po popularny katalog monet polskich J. Parchimowicza i poszukać działu z monetami dla getta w Łodzi. W wydaniach z lat 2000, 2002 i 2003 pozycja nr 16 - 20 marek 1943 zilustrowana jest zdjęciem monety FAŁSZYWEJ!. Co ciekawe, wygrzebałem wydanie z roku 1994 i w nim na zdjęciu jest oryginał. Po co ta zmiana? Fakt, że monety na zdjęciach w wydaniu 1994 nie wyglądają najlepiej, ale to przecież w tym przypadku normalne. Getto w stanie I nie występuje. Nie potrafię ocenić ile osób zdecydowało się na wydanie niemałych przecież pieniędzy na fałszywą monetę opierając się na zgodności jej wyglądu z przedstawieniem w katalogu.
Podobno pojawiły się na rynku monety getta o nominale 50 marek - w aluminium i mosiądzu. Nie sądzę, że to oryginały. Liczne źródła historyczne, sprawozdania, pamiętniki nie wspominają o takich monetach. Zalecam dużą ostrożność w podejmowaniu decyzji o zakupie takich "nienotowanych" emisji.
Jerzy Chałupski