Milton Friedman
Niniejsza praca jest próbą całościowej prezentacji i krytycznej analizy poglądów ekonomicznych i społecznych Miltona Friedmana - laureata Nagrody Nobla (1976), jednego z najbardziej znanych obecnie ekonomistów. Znajomość jego koncepcji jest dość fragmentaryczna, nazwisko zaś Friedmana kojarzy się, jak sądzę, przede wszystkim lub wyłącznie z tzw. Sprawą chilijską, to jest z jego domniemaną współpracą z reżimem gen. Pinocheta.
Milton Friedman urodził się w 1912 r. w Brooklynie (Nowy Jork) w rodzinie ubogich imigrantów żydowskich. Wychował się w miejscowości Rahway w stanie New Jersey, gdzie w wieku 16 lat ukończył szkołę średnią. Korzystając ze stypendium ufundowanego przez władze stanowe studiował matematykę i ekonomię w pobliskim Rutgers University, które ukończył w 1932 r. Pod namową swojego nauczyciela z Rutgers podjął studia ekonomiczne drugiego stopnia na Uniwersytecie w Chicago. Jednak przebywał tam tylko rok, w czasie którego ukończył jednak i obronił pracę magisterską. W 1933 r. musiał opuścić uniwersytet w Chicago, gdyż po prostu nie miał dość pieniędzy, a stypendium stanowiło raczej kwotę symboliczną. Kolejne dwa lata Friedman spędził w Nowym Jorku, gdzie jako stypendysta Uniwersytetu Columbia rozpoczął pracę nad dysertacją doktorską. Można powiedzieć, że właśnie okres nowojorski stanowił początek prawdziwej działalności naukowej młodego ekonomisty. W 1935 r. w czasopiśmie „Quarterly Journal of Economics” ukazuje się jego pierwszy artykuł. Trudna sytuacja gospodarcza spowodowała, że Friedman podejmuje w 1935 r. pracę w Komitecie Zasobów Narodowych - agencji rządowej zajmującej się problematyką planowania długookresowego, w której uczestniczy w badaniach nad wzorcami konsumpcyjnymi ludności. Z tego okresu pochodzi wiele publikacji Friedmana, w których zajmuje się przede wszystkim zagadnieniami doskonalenia metod statystycznych. W Waszyngtonie pozostaje dwa lata, po czym za radą Simona Kuznetsa podejmuje pracę w Narodowym Biurze Badań Ekonomicznych. Prowadzone wspólnioe z Kuznetsem studia nad struktura i dynamika dochodów ludności z tzw. Wolnych zawodów zostały przez Friedmana wykorzystane w jego pracy doktorskiej. Poza tym pozwoliły one na zebranie wielu informacji dotyczących charakteru i konsekwencji praktyk monopolistycznych uprawianych przez organizacje zawodowe w rodzaju Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego, które Friedman również później wykorzystał w swych pracach. Swą rozprawę doktorską ukończył w 1941 r., ale z różnych względów obronił ją dopiero w 1946 r. W 1938 r. Friedman ożenił się z Rose Director, która stała się inicjatorką wielu jego publikacji. W 1945 r. Friedman definitywnie kończy z pracą poza środowiskiem akademickim. Po krótkim pobycie w Uniwersytecie Minnesota w 1946 r. powraca do Chicago, które opuszcza na stało dopiero po 30 latach, kiedy jako emerytowany profesor przenosi się do Instytutu Hoovera w Palo Alto. W ciągu swej długoletniej pracy akademickiej Friedman rozwinął bogatą i wszechstronną działalność naukowo - badawczą. Najbardziej znane są jego koncepcje z zakresu teorii pieniądza i teorii polityki pieniężnej. Osobne miejsce natomiast zajmują jego publikacje o charakterze manifestów ideowych neoliberalizmu, zawierające bulwersujące propozycje rozwiązań pewnych problemów społecznych.
„Podejście Friedmana do ekonomii jest raczej typu marshallowskiego niż warlasowskiego. Postrzega on ekonomię jako narzędzie do analizy realnych problemów i jako coś, w stosunku do czego nie powinno się dopuścić, aby stało się abstrakcyjnym rozważaniem matematycznym, pozbawionym instytucjonalnego kontekstu i bezpośredniego stosunku do problemów świata. W swoich rozważaniach nad kwestiami polityki łączy on z sobą silną wiarę w prawa i wolność jednostki oraz efektywność rynku w obronie tych praw. Jego orientacja polityczna jest zasadniczo prorynkowa i antyrządowa. Friedman popierał wiele projektów politycznych, które najpierw uważano za radykalne, ale później stawały się łatwiejsze do przyjęcia jak: finansowanie oświaty za pomocą voucherów (kwitów kasowych), zniesienie licencjonowania w niektórych zawodach i legalizacja narkotyków.”
Milton Friedman zaczął głosić nową ilościową teorię pieniądza jeszcze w latach pięćdziesiątych i już wówczas rzucił wyzwanie systemowi Keynesa eksponując zmiany w podaży pieniądza (nie zaś poziom dochodów i wydatków) jako główny czynnik wyznaczający poziom cen. Poziom cen jako taki - tzn. ogólny poziom cen - to pułap określony ilością pieniądza w obiegu. Ceny poszczególnych dóbr (tj. ceny względne) mogą się wahać pod wpływem czynników naturalnych bądź zewnętrznych (np. wpływ porozumień kartelowych na ceny ropy). Dopóki jednak łączna podaż pieniądza pozostaje niezmieniona , nie może też wzrosnąć łączny poziom cen. Na przykład konieczność zwiększenia wydatków na benzynę zmusi konsumenta do zmniejszenia zakupów innych produktów, co pociągnie korekcyjne ruchy cen. Taki sposób rozumowania odnosił się tez do rynku pracy, co oznaczało, że związki zawodowe nie mogą być przyczyna sprawczą wzrostu ogólnego poziomu cen w warunkach stałej łącznej podaży pieniądza - tym samym Friedman odrzucał koncepcję „inflacji pod naciskiem płac”. Związki zawodowe mogą jego zdaniem kształtować jedynie płace względne, tzn. poziom płac w poszczególnych gałęziach; podobnie są w stanie zmieniać udziały zysków i płac w dochodzie narodowym, ale wszystkie te „relacje” nie oddziałują na ogólny poziom cen. Decyduje ilość pieniądza. W długim okresie rosnąca podaż pieniądza kształtuje tendencję cen, lecz nie ma znaczącego wpływu na dynamikę produkcji. Na krótką metę jednak zmiany ilości pieniądza wywierają silny wpływ nie tylko na ceny, ale i na realne wielkości, przy czym występuje ścisły związek między wahaniami koniunktury a cyklicznymi wahaniami ilości pieniądza (zbyt wiele pieniędzy w obiegu wywołuje inflację, zbyt mało - recesję).
W 1968 r. Friedman wzbogacił swoją teorię koncepcją naturalnej stopy bezrobocia (NRU), zdefiniowanej jako taki poziom dobrowolnego bezrobocia , który równoważy podaż i popyt na rynku pracy i z którego wobec tego wynika realna stopa płac, zgodna z równowagą wielorynkową. Przypuśćmy, że naturalna stopa bezrobocia w danej gospodarce wynosi 4%. Dla uproszczenia załóżmy, że stopa wzrostu wydajności równa się zeru, tak że ceny i płace zmieniają się w tym samym stosunku. Przy bezrobociu wynoszącym 4% ceny i płace pozostają bez zmiany i na podstawie przeszłych doświadczeń każdy oczekuje, że zachowają one stałość w przyszłości. Wykreślamy teraz nowy rodzaj krzywej Phillipsa przechodzącej przez NRU=U*; rysujemy ją przy założeniu, że każdy oczekuje stałości cen (pe=0, przy czym kropka nad zmienną ceny oczekiwanej oznacza proporcjonalność zmian cen na jednostkę czasu). Przypuśćmy teraz, ze rząd uważa stopę U*=4% za zbyt wysoką i inicjuje ekspansjonistyczną politykę pieniężną i fiskalną, aby obniżyć stopę bezrobocia. Ekspansja łącznego popytu podbija w górę zarówno ceny produktów jak i stawki płac, ale ceny reagują na wzrost popytu szybciej niż płace, wobec tego, że ceny rosną szybciej niż płace nominalne, płace realne spadają. Spadek płac realnych zachęca pracodawców do zwiększania zatrudnienia; jest to możliwe do zrealizowania, ponieważ robotnicy nadal przewidują stałość cen i wzrost płac nominalnych interpretują jako permanentną zwyżkę płac realnych; wynikająca stąd asymetria reakcji pracodawców i robotników stanowi istotny element opowiadanej przez Friedmana historii. Obecnie bezrobocie spadło do U1 - gospodarka przesunęła się z A do B - ale inflacja płac i cen rozwija się nadal przy stopie 3%, co przesuwa „wspartą oczekiwaniami” krzywą Phillipsa z pe=0 do pe=3. Innymi słowy, robotnicy przewiduja teraz trzyprocentową inflację płac i cen i uświadamiają sobie, ze myśląc, iż ich płace realne wzrosły, „dali się oszukać”. Wobec tego porzucają swoje miejsca pracy, a gospodarka przesuwa się z B do C i powraca znowu NRU=U*. Jeżeli pomimo tego rząd nadal stara się zmniejszyć bezrobocie poniżej stopu U* za pomocą ekspansjonistycznej polityki, poprzednia procedura „oszukiwania” robotników powtarza się przy jeszcze wyższym poziomie inflacji, a „wsparta oczekiwaniami” krzywa Phillipsa przesuwa się w górę do pe=6%, i tak dalej. Jest oczywiste, ze jedynym możliwym sposobem utrzymania stopy bezrobocia na poziomie niższym od NRU byłoby dopuszczenie do wzrostu cen w stale rosnącym tempie. Jest również oczywiste, że stopa naturalna NRU jest do pogodzenia z każdą dowolną stopą inflacji, byleby była to stała stopa inflacji. W długim okresie zatem istnieje możliwość substytucji między tempem zmiany inflacji a stopą bezrobocia, natomiast nie jest możliwa substytucja między poziomem inflacji p a bezrobociem; krótko mówiąc, długookresowa krzywa Phillipsa przebiega pionowo przy U*, oznaczającym jedyny poziom bezrobocia, przy którym oczekiwana stopa inflacji jest równa stopie faktycznej.
wykres
Wnioski, jakie płyną dla polityki z tej „wspartej oczekiwaniami” koncepcji inflacji, są zaskakujące. Rządy powinny powstrzymać się od Keynesowskiego manipulowania popytem w celu osiągnięcia zamierzonego poziomu bezrobocia, ocenianego jako „pełne zatrudnienie”, ponieważ to NRU stanowi najniższy możliwy poziom bezrobocia dający się utrzymać bez inflacji. Co więcej, wysokość owej stopy NRU można z grubsza określić przyjmując za lata odniesienia te okresy, w których faktyczny produkt narodowy brutto był równy szacowanemu potencjalnemu produktowi narodowemu brutto. Na przykład kiedy gospodarka amerykańska funkcjonowała na poziomie odpowiadającym maksymalnemu wykorzystaniu potencjału wytwórczego, jak to miało miejsce w latach 1964 i 1972, zaobserwowana wtedy w Stanach Zjednoczonych stopa bezrobocia wynosiła 5,2 - 5,6% ogółu siły roboczej. A zatem za daną empirycznie wartość Friedmanowskiej „naturalnej stopy bezrobocia” można przyjąć stopę wynoszącą około 5,5%; wysiłki zepchnięcia bezrobocia amerykańskiego poniżej 5,5% muszą wywołać wybuchową inflację. Drugi polityczny wniosek z tej nowej koncepcji brzmi, że nie dość na tym, iż politycy nie są zdolni do osiągnięcia niskiej stopy bezrobocia za cenę jakiejś stałej wysokiej stopy inflacji; żadna w ogóle stała stopa inflacji nie jest korzystna z punktu widzenia zatrudnienia, a wobec tego optymalnym celem polityki powinna być stopa zerowa. Po trzecie, aczkolwiek ścieżka przejścia wiodąca do realizacji inflacji zerowej jako celu polityki gospodarczej jest bardzo przykra, owe przykrości będą krótkotrwałe: potrzebna jest polityka deflacyjna, która będzie utrzymywać potencjał produkcyjny na poziomie niskim, bezrobocie zaś na wysokim przez tyle czasu, ile trzeba na to, aby skłonić ludzi do zrewidowania ich inflacyjnych oczekiwań, do obniżenia ich zgodnie z ustawicznie obniżającą się faktyczną stopą inflacji. Taki okres wysokiego bezrobocia - obiecuje nam Friedman - nie musi trwać bardzo długo. Przez cały ten czas zaś, i zapewne przez wiele lat potem, należy wszelkimi środkami polityki mikroekonomicznej dążyć do oczyszczania rynku pracy z jego „niedoskonałości”, tym samym obniżając stale „naturalną stopę bezrobocia” NRU.
„Do koncepcji pionowej długookresowej krzywej Phillipsa w latach późniejszych friedman dodał pewien nowy rys. W 1976 r. w wywiadzie wygłoszonym w związku z otrzymaniem nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii zauważył, że „stagflacja” - równoczesne występowanie bezrobocia i inflacji - w ostatnich latach ustępuje „slumpflacji”, równoczesnemu występowaniu rosnącego bezrobocia i rosnących stóp inflacji. Krótko mówiąc, pionowa krzywa Phillipsa staje się krzywą o nachyleniu dodatnim. Friedman wysunał hipotezę, że dzieje się tak dlatego, iż inflacja w gospodarkach rozwiniętych jest nie tylko rosnąca, ale również staje się coraz bardziej „lotna”. Sugerował on, że ostre fluktuacje stóp inflacji z roku na rok wprowadzają czynniki dodatkowej niepewności do każdej transakcji rynkowej, co obniża efektywność gospodarki i wobec tego przechyla krzywą Phillipsa na prawo. Niemniej jednak - mówił dalej - dodatnie nachylenie krzywej Phillipsa utrzyma się w ciągu okresu przejściowego - „mierzonego nie w latach, ale w pięćdziesięcioleciach lub dekadach” - który skończy się z chwilą, gdy zarówno oczekiwania jak i formy instytucjonalne znowu dostosują się w pełni do „lotności” inflacji, np. dzięki pełnemu indeksowaniu wszystkich płac i cen; gdy to się stanie, krzywa Phillipsa z powrotem stanie się pionowa.”
„Koncepcja naturalnej stopy bezrobocia, zbudowana na założeniu długookresowej neutralności pieniądza wobec rozmiarów zatrudnienia, świadczy, iż system gospodarczy jest dla Friedmana ostatecznie dychotomiczny. On sam, polemizując z Keynesem, ujmuje to następująco: „Wszystkie rodzaje frykcji usztywnień mogą zakłócać osiągnięcie hipotetycznego, długofalowego stanu równowagi przy pełnym zatrudnieniu. Dynamiczne zmiany technologii, zasobów oraz instytucji społecznych i ekonomicznych mogą w sposób ciągły zmieniać charakterystyki tego stanu równowagi, jednakże nie ma fundamentalnej skazy w systemie cen czyniącej bezrobocie naturalnym efektem w pełni działającego mechanizmu rynkowego”. Zgodnie z takim poglądem bezrobocie jest konsekwencją blokowania płac zarówno co do ich wysokości (na przykład bezrobocie wśród młodzieży, ustalanie minimalnego wynagrodzenia), jak i co do mechanizmów dostosowawczych płac ( na przykład zawieranie długookresowych porozumień płacowych, tzw. Lepkość płac). (…) Ekonomia Friedmana utrzymując założenie o generalnej stabilności systemu „urealnia” je twierdzeniem, iż gospodarka wolnorynkowa nie zakłócana przez polityków gospodarczych, dokładniej - polityków pieniężnych, dąży do równowagi na poziomie praktycznie pełnego wykorzystania czynników produkcji, a w szczególności gwarantuje społecznie akceptowany, naturalny właśnie poziom zatrudnienia. Ty samym prawo Say'a zostało zreanimowane (oczywiście nie w „prymitywnej” postaci) i powróciła teza, iż procesy przystosowawcze w gospodarce zaczynają się od strony zmian cen wszelakich dóbr (i siły roboczej), a nie od strony zmian wielkości realnych - jak dowiódł Keynes i jak przyjmuje ekonomia postkeynesowska. Trafna wydaje się opinia, iż ta polaryzacja (pełna jedynie w teorii) jest nie tyle wynikiem potrzeb metodologicznych, ile efektem przekonania o zdolności (lub jej braku) uzyskania równowagi na poziomie pełnego wykorzystania czynników wytwórczych. Konsekwencją są poglądy na temat interwencji państwa w gospodarkę. Monetarystyczna interpretacja zjawisk gospodarczych zaowocowała postulatem „państwa minimalnego” (przytoczę większy fragment głośnej wypowiedzi Friedmana na ten temat). (…) „Rząd wcale nie musi wtrącać się do wszystkiego, aby gospodarka znalazła się w niebezpieczeństwie. Kilka ingerencji w zupełności może wystarczyć. Na przykład posunięcia protekcjonistyczne (bądź udzielanie subwencji przedsiębiorstwom). Na dalszą metę maja one zawsze zgubne skutki (…). Prawdziwy problem nie polega na tym, czy należy pomagać biednym, bo to jest zrozumiałe samo przez się, lecz na tym, by na dobre uciąć łeb hydrze <<państwa opiekuńczego>>, służącego bogatym i klasom średnim. (…). Czas najwyższy, aby demokracje zachodnie przywróciły bodźce do wytwarzania, przedsiębiorczości, inwestowania.””
I tak na początku obecnej kadencji, Departament Handlu Stanów Zjednoczonych zarzucił 19 zagranicznym firmom uprawianie "dumpingu" stali na rynku amerykańskim, czyli jej domniemaną sprzedaż w Stanach Zjednoczonych po cenach niższych niż na rynku krajów pochodzenia towaru. Departament nałożył tymczasowe cło w wysokości do 109,22%. Wprowadzenie cła było w efekcie embargiem na zagraniczną stal wprowadzonym z dnia na dzień. Pogorszyło to także konkurencyjną pozycję sektorów gospodarki amerykańskiej korzystających ze stali, przedsiębiorstw takich jak producenci rur, samochodów oraz lodówek. Taki dwulicowy język sterowanego handlu oczywiście odpowiada Waszyngtonowi. Jest to próba zamglenia języka negocjacji w czymś, co ekonomista Milton Friedman nazywa waszyngtońskim "żelaznym trójkątem", w skład którego wchodzą ustawodawcy, urzędnicy i grupy reprezentujące określone interesy (w tym także wielki biznes). Friedman twierdzi, że w sytuacji, kiedy zagraniczny rząd subsydiuje swoje towary eksportowe, to mimowolnie dotuje on także konsumentów w krajach importujących te towary - jest to dar, którego nie wolno odmawiać. Konsumenci winni mieć "wolny wybór", to znaczy powinni decydować o tym co kupują, bez względu na źródło pochodzenia towaru.
Friedmanowska mikroekonomia, a zwłaszcza teoria popytu na pieniądz, teoria dochodu nominalnego oraz teoria inflacji stanowi podstawowy element monetaryzmu, nurtu niemarksistowskiej teorii ekonomii, który jest uważany za współczesne przedłużenie tradycji neoklasycznej. Friedman uchodzi powszechnie za jego twórcę i za jednego z jego najwybitniejszych przedstawicieli. Jest więc traktowany jako przywódca obozy antykeynesistowskiego. W rzeczywistości sprawa jest nieco bardziej złożona. Friedman jest przedstawicielem ekonomii postkeynesowskiej w tym sensie, że w szerokim zakresie korzysta z wypracowanego w ramach tego nurtu instrumentarium analitycznego. Należy zwrócić uwagę, że jego teoria pieniądza - jądro monetaryzmu - bywa nawet niekiedy interpretowana jako wariant keynesistowskiej preferencji płynności. Poza tym podejmuje on pewne wątki zasygnalizowane przez Keynesa, a zaniedbane przez jego interpretatorów i następców. W sumie monetaryzm Friedmana nie stanowi na pewno negacji teoretycznego dorobku keynesizmu, stara się natomiast ten dorobek wykorzystać do „odświeżenia” tez ekonomii neoklasycznej opierając się na założeniu, że współczesna gospodarka w znacznie większym stopniu, niż się to wydawało będącemu pod wrażeniem Wielkiego Kryzysu Keynesowi, odpowiada tradycyjnym postulatom prawa rynków Say'a.
Milton Friedman jest dzisiaj jednym z najbardziej znanych ekonomistów w świecie. Jest laureatem nagrody Nobla z 1976 r., ma kilkanaście doktoratów honoris causa, jest niekwestionowanym przywódcą konserwatywnej „szkoły chicagowskiej”, ma także duży wpływ na kształtowanie się opinii publicznej krajów Zachodu. Nieprzypadkowo w przeprowadzonej w Stanach Zjednoczonych w 1981 r. przez tygodnik „Newsweek” ankiecie Friedman znalazł się w pierwszej dziesiątce najbardziej wpływowych ludzi Ameryki, wyprzedzając wielu znanych polityków, przedstawicieli biznesu i massmediów. Można więc powiedzieć, że mamy do czynienia z człowiekiem sukcesu - zawodowego, społecznego i … materialnego. Obecną pozycję Friedman zawdzięcza nie tylko swoim talentom, pracowitości i szczęściu, ale także, a może przede wszystkim, fali konserwatywnych nastrojów i ogólnemu zwrotowi „na prawo” społeczeństw wysoko rozwiniętych krajów kapitalistycznych. Należy jednak dodać, że w rozbudzeniu tych nastrojów on sam miał znaczący udział.
Milton Friedman jest ekonomistą bardzo kontrowersyjnym; jego dorobek naukowy, szczególnie w zakresie teorii pieniądza i teorii inflacji, a więc w zagadnieniach kluczowych, spotyka się z wieloma poważnymi zarzutami, a jego koncepcja polityki gospodarczej, oparta na postulacie ograniczenia interwencjonizmu państwowego, przez jednych jest przyjmowana z entuzjazmem, przez innych zaś uważana za katastrofalną. Postać Friedmana przez cały czas wywołuje kontrowersje. Jakże odmienna jest jednak sytuacja laureata nagrody Nobla w latach siedemdziesiątych od sytuacji działającego, jeśli nie w „podziemiu teoretycznym”, to przynajmniej w zaścianki neoklasycznej teorii, niezbyt jeszcze znanego ekonomisty w latach panowania keynesizmu.
BIBLIOGRAFIA:
Landreth, H.; Colander, D.: Historia myśli ekonomicznej, PWN, Warszawa 1998
Domańska, E.:Wokół interwencji państwa w gospodarkę, PWN, Warszawa 1992
Belka, M.: Doktryna ekonomiczno - społeczna Miltona Friedmana, PWN, Warszawa 1986
Blaug, M.: Teoria Ekonomii, PWN, Warszawa 1994
http://www.nobel.se/economics/laureates/1976/friedman-autobio.html
http://www.datapolis.pl/grzes/wh.htm
http://www.geocities.com/WallStreet/3037/ekonomia.html
http://www.nobel.se/economics/laureates/1976/friedman-autobio.html (15.03.2003 r.)
Landreth, H.; Colander, D.: Historia myśli ekonomicznej, PWN, Warszawa 1998, s.626
Domańska, E.:Wokół interwencji państwa w gospodarkę, PWN, Warszawa 1992, s.162
http://www.geocities.com/WallStreet/3037/ekonomia.html
Blaug, M.: Teoria Ekonomii, PWN, Warszawa 1994, s.685
Domańska, E.:Wokół interwencji państwa w gospodarkę, PWN, Warszawa 1992, s.166-168
http://www.datapolis.pl/grzes/wh.htm (15.03.2003 r.)
Belka, M.: Doktryna ekonomiczno - społeczna Miltona Friedmana, PWN, Warszawa 1986, s.352