Dlaczego samolot rządowy z prezydentem nie spalił się w Smoleńsku?
Synteza, 8 marca, 2011 - 19:39
W przypadku tak poważnych katastrof paliwo lotnicze eksploduje i wypala wszystko w około. Tymczasem, jak podawano, wszystko na miejscu katastrofy było nasiąknięte paliwem łącznie z ubraniami ofiar, ale paliło się tylko kilka małych punktów, które szybo ugaszono - do żadnej wielkiej eksplozji nie doszło, nie było „wielkiej kuli ognia” zmiatającej wszystko z powierzchni ziemi!
Okazuje się, że Rosja jest największym dostawcą urządzeń do tworzenia sztucznej mgły dla celów gaszenia pożarów i zatrzymywania również chmur trujących oparów chemicznych.
http://wtemaciemaci.salon24.pl/285339,czy-mozna-...
Teraz przyjmijmy hipotezę badawczą, że w pobliżu miejsca „katastrofy” było już ustawionych od godzin rannych kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt (kwestia ustalenia wydajności takich generatorów) wozów strażackich tego typu, które gasiły „przypadkowo” zapaloną w lesie ściółkę lub łąki. Doprowadziło to do takiego zwilgotnienia powietrza, że żaden wybuch paliwa nie mógł mieć miejsca, a widoczność ograniczała się nie do kilkuset metrów, ale do kilkudziesięciu. „Pożary” leśne zostały ugaszone zaraz po „katastrofie” polskiego samolotu.
Jak wiemy z przebiegu mgły, nie była ona przewidywana, narastała szybko o dziwnej porze, trwała krótko i szybko „znikła”, co wskazuje na jej nienaturalny charakter. Krasnokutski mówi o „mgle jakoś tak falami”. I za chwilę: „Ну откуда туман в 10 часов, б**дь, это дурдом./No i skąd mgła o 10-tej, k..., to dom wariatów” (http://z1.przeklej.pl/prze2342/8007490d000ce50f4... ) i doda, że w prognozie nie było mgły. Wiemy, że mgłę Rosjanie tworzą dla celów przeciwpożarowych i obrony chemicznej, co stoi na przeszkodzie połączyć te fakty?
Należy przeprowadzić eksperyment weryfikujący naszą tezę badawczą:
1) Zakupić wóz strażacki od Rosjan generujący sztuczną mgłę.
2) Zamglić obszar niewielkiego lasu, do poziomu widoczności kilkudziesięciu metrów.
3) Rozpylić paliwo lotnicze w terenie leśnym na małej powierzchni wielkości polany (wystarczy tona).
4) Spróbować podpalić paliwo używając ładunku wybuchowego (o mocy głowicy rakiety przeciwlotniczej).
Myślę, że ten eksperyment przybliżył by nas do prawdy znacznie bardziej od eksperymentu komisji „Milera” związanej z Tupolewem, który „przeżył” remont w Rosji (ale nie całkiem, bo wyświetlacz nawalił). Prawdopodobnie ewentualni zamachowcy myśleli, że samolot cały spłonie, a ciał ludzi nie da się zidentyfikować, ale przedobrzyli generując mgłę, która zdusiła wszelkie „ogniska zapalne”, a to co się paliło mogło być już podpalone po „katastrofie”. Stąd też zaskoczenie terrorystów, gdy okazało się, że niektóre osoby żyją mimo odniesionych ran związanych z eksplozją, która miała wywołać pożar samolotu, a tylko go rozkawałkowała na wysokości 15 metrów nad ziemią (o tym świadczy moment zatrzymanie komputera pokładowego) - o ziemie uderzały tylko jego fragmenty i dlatego nie było żadnej bruzdy, ani wyrwy w ziemi w miejscu jego upadku, a paliwo się rozlało zamiast spłonąć, bo nie było dla niego tlenu w nasyconym do granic możliwości wilgocią powietrzu. Mafia w Rosji ma ścisłe powiązania z władzą i dlatego pewnie nie dostajemy szczątków maszyny, która miał ulec całkowitej destrukcji polegającej na stopieniu w ogniu wielu ton paliwa lotniczego.
Wszystko to jednak wymaga eksperymentu opisanego wcześniej, nie można też z góry zakładać, że terroryści to Rosjanie, bo ogranicza to możliwości badawcze, należy uznać, że zamachowcy są międzynarodowi, aby nie zostać oskarżonym o stronniczość do czasu zakończenia eksperymentu, bliskość Katynia nie może tu o niczym przesądzać, bo jak wiadomo Smoleńsk kiedyś należał do Polski, a Katyń był okupowany przez Niemców ;) - w końcówce pozwoliłem sobie na trochę ironii w tej tragicznej sytuacji i farsy polskiego śledztwa prowadzonego przez zwierzchnika BOR, który tą wizytę organizował i powinien współpracować z innymi służbami w celu maksymalnego zabezpieczenia lotniska i jego okolic.