172


Tarnowskie Góry, 2009.04.19

Instytut Maszyn i Urządzeń

Energetycznych Politechniki

Śląskiej

ul. Konarskiego 22

44-100 Gliwice.

Opowieść o losie polskiej energetyki zgotowanym jej przez jednego agenta SB.

Część pięćdziesiąta druga

Powody pozostawienia polskich kotłów rusztowych w stanie zacofania technicznego

z okresu pierwszych lat istnienia Peerelu.

F. Wyjaśnienie powodów trwającej przez ostatnie 20 lat istnienia Peerelu zapaści jego przemysłu kotłowego w dostarczaniu krajowi dobrych konstrukcji kotłów rusztowych - niezależnie od nieopanowania przez ten przemysł produkcji samych palenisk narzutowych - z której ówczesne jego fabryki już później nie wyszły - część druga.

W związku z obecnością w Centralnym Biurze Konstrukcji Kotłów tylko jednego konstruktora kotłów, wyjątkowo humorystycznych akcentów nabiera stwierdzenie Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach w późniejszym piśmie z 27 stycznia 1975 r. do inż. J. Kopydłowskiego - kiedy już go tam nie było - oceniające go jak następuje: „W okresie ostatnich lat popadał on w długotrwałe konflikty z kierownictwem CBKK, członkami Egzekutywy POP, Radą Zakładową, kierownictwem oraz pracownikami poszczególnych specjalistycznych pracowni CBKK, które ciągnące się latami wyczerpywały ludzi nerwowo i angażowały ich energię i czas w spory, uniemożliwiające osiągnięcie dobrych wyników w projektowaniu i wytwarzaniu nowoczesnych przemysłowych kotłów wodnych i parowych na paliwa stałe” - patrz załącznik 1 do części 5. Trzeba było mieć przy tym wyjątkową fantazję, aby dodatkowo pisać o jego konfliktach z Egzekutywą POP i Radą Zakładową, wobec faktu że nigdy nie należał do PZPR, a na ten czas również od kilku lat nie należał już do związku zawodowego.

W piśmie tym znajduje się także ustalenie przez KW PZPR, że nie ma w chwili obecnej podstaw do rozpoczęcia seryjnej produkcji rusztowych kotłów przemysłowych parowych i wodnych z paleniskami narzutowymi. Tymczasem to właśnie w sprawie uruchomienia seryjnej produkcji kotłów typu OR16-102 w ilości zaplanowanej w 1973 r. na 25 sztuk inż. J. Kopydłowski zwrócił się tam pismem z 1 października 1974 r., niezależnie od prośby o spowodowanie kontynuowania przez CBKK prac nad samymi urządzeniami paleniska narzutowego, zgodnie z decyzjami jego rady technicznej (patrz załącznik 3 do części 5). W sprawie kotłów typu OR16-102 prosił o spowodowanie, aby nie produkowano ich ze stwierdzoną przez niego niezliczoną ilością złych rozwiązań konstrukcyjnych.

Jeśli chodzi o ową treść pisma, to wezwany do KW PZPR - w związku ze swoim pismem z 1 października 1974 r. z dostarczonym przy nim omalże segregatorze dokumentów - pierwsze co tam usłyszał, było: „Towarzyszu Kopydłowski, jeśli w tym co dostarczyliście jest tylko połowa prawdy, to wasz dyrektor leci.”

Po opracowaniu na koniec marca 1966 r. kotłów rusztowych z typoszeregu od 4 do 140 t/h pary, zostały wykonane dokumentacje konstrukcyjne (warsztatowe) na dwie całkowicie różne konstrukcje kotłów z dolnego i górnego jego zakresu. Dla dolnego był to kocioł typu OR6,5-030 (o roboczej nazwie DSR8, wynalazek CBKK nr 61238 ). Kocioł ten uruchomiony został już w 1969 r. w Stacji Prób i Badań Przemysłu Kotłowego przy kopalni Jowisz, oddanej całkowicie do dyspozycji CBKK, z nadzorowaniem jej działalności przez agenta SB, gdzie z samą konstrukcją kotła nie było żadnych problemów eksploatacyjnych. Konstrukcję tego kotła opracował bowiem w 1965 r. jako pierwszą, a mając wtedy odpowiednio dużo czasu doprowadził ją do etapu projektu technicznego. W owej Stacji Prób i Badań od 1969 r. przez następne cztery lata tracono natomiast całkowicie bezproduktywnie czas na badania w nim narzutników węgla z dozownikami bębnowymi, których następnie nigdy więcej nie zastosowano.

Natomiast również unikatową w skali światowej konstrukcję kotła z górnego zakresu wydajności, będącą późniejszym wynalazkiem CBKK nr 82638, z powodów przedstawionych w części pierwszej opowieści opracował tylko w postaci projektów koncepcyjnych. Opracowaniem projektu technicznego tego kotła kierował następnie inżynier po wydziale mechanicznym, a więc nie mający nawet żadnej teoretycznej wiedzy kotłowej, a dodatkowo żadnego doświadczenia konstrukcyjnego jako świeży pracownik CBKK. Sam agent SB, jako ówczesny przełożony inż. J. Kopydłowskiego, nie dopuścił go nawet do udziału w radzie technicznej oceniającej ten projekt techniczny kotła typu OR16-101. Dodatkowo dalszym wykonaniem dokumentacji konstrukcyjnej (warsztatowej) kotła kierował konstruktor po technikum, również bez żadnego doświadczenia w konstruowaniu wodnorurowych kotłów, a co dopiero mówić techniką wziętą przez inż. J. Kopydłowskiego z kotłów pyłowych amerykańskiego koncernu Babcock-Wilcox (patrz część 4).

Po zabronieniu mu, jako powołanemu w 1973 r. na stanowisko kierownika pracowni rusztowych, dokonywania jakichkolwiek poprawek w pochodzącej z 1972 r. wersji tego kotła typu OR16-102 (według której od 1974 r. miano wyprodukować 25 takich kotłów), wykonując następnie w 1974 r. własnoręcznie dokumentację konstrukcyjną kotła typu OR16-110, musiał być przecież dokładnie świadom co będzie z tymi kotłami OR16-102, również z wyprodukowanymi w 1971 r. i znajdującymi się w montażu dwoma kotłami typu OR16-101. Wszystko zaczęło się niestety w pełni potwierdzać już z początkiem 1975 r., kiedy przystępowano do kolejnych ich uruchomień - pierwszych jeszcze przed otrzymaniem owego pisma z KW PZPR (patrz część drugą opowieści).

Inż. J. Kopydłowski nic sobie oczywiście nie robił z pouczenia go tym pismem, że informowanie różnych instytucji o skutkach działalności agenta SB uważa się „za społecznie szkodliwe”. Co pisał, to można przeczytać, bo bardzo śmieszne :

(1985.02.28 - z pisma do MPChiL)

„W kilka miesięcy po zakończeniu badań kotła OR2,5-010, Antek (ówczesny dyrektor naczelny CBKK - inż. Antoni Banaś) powiedział mi, że widzi mnie na stanowisku dyrektora technicznego CBKK. Swoimi planami zmiany osobowej na tym stanowisku, zajmowanym aktualnie przez Jasia, wystawił mnie temu ostatniemu jak lisa sforze psów. Ów, jedynie w tej specjalności wybitnie wyspecjalizowany, postanowił załatwić mnie ostatecznie. Zaproponował mi zaraz przejście do jego pionu, do zakładu kotłów przemysłowych, mamiąc że będę mógł od tego momentu uczestniczyć w opracowywaniu dokumentacji warsztatowych wymyślonych przeze mnie wcześniej konstrukcji kotłów rusztowych parowych i wodnych. Pomyśleć, że obiecywał to ten sam osobnik, który uprzednio przez osiem lat uniemożliwiał mi nawet uczestniczenie w radach technicznych, na których omawiane były konstrukcje kotłów według mojego pomysłu, a uniemożliwianie przez niego realizacji konstrukcji kotłów wodnych według zgłoszonego przeze mnie projektu wynalazczego nr18/70 (wynalazek nr 77300) graniczyło z chorobliwym maniactwem.

Była to jednak od kilku lat pierwsza szansa „zwekslowania ze ślepego toru” na którym tkwiłem z inicjatywy Jasia od 1969 r., to jest od sprawy z kotłem dla bloku o mocy 500 MW elektrowni Kozienice. Dodatkowo zapewniał mnie, że nie będę już musiał siedzieć w ciemnym kącie za filarem i w jednym miejscu zostaną zestawione dotychczas rozrzucone po całym biurze moje biurko, szafa i deska kreślarska.

Jako jedno z pierwszych zadań w zakładzie kotłów przemysłowych polecił mi ocenę dokonań Kazika w konstruowaniu palenisk narzutowych w kierowanym przez niego zakładzie palenisk mechanicznych (ściśle: w zakładzie palenisk rusztowych i urządzeń mechanicznych). Był to przypadek bez precedensu, aby jedna pracownia biura oceniała wieloletnią działalność drugiej specjalistycznej pracowni. Ale Jasiu postanowił upiec przynajmniej trzy pieczenie naraz:

1. maksymalnie skłócić ze sobą kierowników dwóch podległych mu i muszących współpracować ze sobą pracowni,

2. zapewnić sobie pełne poparcie przewodniczącego rady zakładowej związków zawodowych przy zwalnianiu mnie z pracy (Kazik - inż. Kazimierz Pietrowski - był jednocześnie przewodniczącym tych związków),

3. mieć przygotowany materiał na przewodniczącego rady zakładowej związków zawodowych.

Opracowana przez głównego konstruktora d/s prognozowania zapotrzebowania na kotły (przestałem nim być w październiku 1973 r.) „Analiza opracowań dokumentacyjnych oraz badań palenisk narzutowych” nr arch. 8670, liczyła 140 stron plus rys. 0-1229625 i rys. 2-1229626. Można się z niej dowiedzieć między innymi, że:

- na dziesięć dokumentacji warsztatowych narzutników węgla (str. 11), z których sześć zostało wykonanych w metalu, żaden z nich nie został skonstruowany prawidłowo,

- w dwunastu analizowanych kotłach z paleniskiem narzutowym zastosowane były trzy typy dozowników węgla, w ten sposób że po przebadaniu wszystkich w Stacji Prób i Badań stworzonej w tym celu dla CBKK - kotły serii informacyjnej OR6,5-011 oraz kotły OR16-101 wyposażono w najgorszy typ dozownika, a mianowicie w dozownik wibracyjny.

Najbardziej zaskakujące były jednak polecenia do wykonania przez zakład kotłów przemysłowych (R12) zawarte w powstałym w kwietniu 1974 r. protokóle z trzydniowych posiedzeń rady technicznej CBKK w dniach 25,28 i 29 stycznia 1974 r. (stanowiącym załącznik 3 do części 5 ), a dotyczące działalności zakładu palenisk rusztowych i urządzeń mechanicznych (R22). Tymi poleceniami pracownia R12 zajmująca się konstruowaniem samego kotła, z wyłączeniem urządzeń jego paleniska, chociaż nie tylko, miała opracować ścisłe wytyczne co powinna zrobić pracownia R22 zajmująca się konstruowaniem urządzeń paleniska narzutowego, a ściśle jakie części tych urządzeń i w jaki sposób ma ona zmienić w bieżącej dokumentacji oraz dla kotłów już montowanych, wyprodukowanych i znajdujących się w produkcji. Inż. J. Kopydłowski to polecenie oczywiście zaraz wykonał, tylko że nic nie było realizowane dalej.

Logicznym rozumowaniem, chociaż wcale nie działaniem, jakiś inny specjalistyczny zakład CBKK powinien był dokonać podobnej oceny dokumentacji samych kotłów wykonanej w zakładzie kotłów przemysłowych (R12), w tym kotłów typu OR16-101 i OR16-102.

W realizacji możliwe byłoby to przeniesieniem tam inż. J. Kopydłowskiego, z wydaniem mu kolejnego polecenia, tylko dotyczącego odwrotnie działalności konstrukcyjnej zakładu R12. Ów jednak do takiej analizy rozwiązań konstrukcyjnych samego kotła typu OR16-102 podszedł w całkowicie odmienny sposób. Nie analizując nawet dokładnie poszczególnych jego rozwiązań, przypinając na posiadanej już wtedy własnej desce kreślarskiej kolejne kalki, przystąpił do wykonania całkowicie nowej jego dokumentacji według własnego „know how”, w czym jako konstruktor kotłów na wszystkie rodzaje paliw jako jedyny w tym biurze specjalizował się od końca 1956 r. Trzeba przy tym wiedzieć, że wszystkim wymienionym po przezwisku umiejętność wykonywania rysunków była całkowicie obca - to nie jest opowiadanie dowcipów.

Symbol kotła OR16-110, którego dotyczyła cała dokumentacja konstrukcyjna powstała praktycznie do końca 1974 r., został nadany przez Zakład Branżowego Ośrodka Normalizacji, dokąd w 1969 r. przeniesiono biurko inż. J. Kopydłowskiego, przy którym następnie przez prawie cztery lata w ogóle nie siedział, lecz w różnych miejscach biura, gdzie się dało - to nie jest opowiadanie dowcipów.

Odbitki z kalek w ołówku wykonywanych rysunków kolejnych zespołów kotła OR16-110 załączał następnie do zgłaszanych sukcesywnie projektów wynalazczych, a same kalki zabierał do domu. Od zgłoszonego w dniu 10 kwietnia 1974 r. pierwszego o nr 9/74, do czasu zwolnienia go z pracy zebrało się ich 29, jako dotyczących całego kotła, łącznie ze wszystkimi urządzeniami jego paleniska narzutowego.

Efekt opracowywania tej dokumentacji był jednak taki, że zmobilizował „Miętusa”, „Napoleona” i „Ministranta” do intensywnych działań pod spowodowanie zwolnienia inż. J. Kopydłowskiego z pracy. Szczególnie operatywny okazał się w tym działaniu ostatni, jako kierownik zakładu kotłów przemysłowych (R12).

Wcześniej oczywiście, bo już pod koniec 1973 r., cała trójka po kolei, tylko w odwrotnej niż napisanej kolejności, nie pozwoliła mu na wprowadzenie nawet najmniejszych zmian do dokumentacji kotłów typu OR16-102 przed jej dostarczeniem do FAKOP-Sosnowiec i to będącemu już wtedy oficjalnym kierownikiem pracowni kotłów rusztowych, przy pełnej świadomości agenta SB popełnienia w niej wielu błędów.

Innym efektem powstawania dokumentacji konstrukcyjnej (warsztatowej ) kotła OR16-110 było zrodzenie się w umyśle agenta SB pomysłu, aby wystąpić do ówczesnego zjednoczenia „Zemak” o wyrażenie zgody na całkowite przerwanie prac nad paleniskami narzutowymi, z uzasadnieniem że okazały się one nieprzydatne do spalania krajowego węgla do celów energetycznych. Za dowód tego miałyby następnie służyć wyniki eksploatacyjne kotłów OR16-102, wyprodukowanych ze skrajnie nieudolnymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi. Kto by tam później dochodził, że nie jest to wina samego zastosowanego w kotle paleniska narzutowego.

Już jednak po otrzymaniu przez inż. J. Kopydłowskiego wypowiedzenia umowy o pracę, na koniec 1974 r. przysłowiowy piorun trafił w sracz.

Było to kupienie w USA trzech kompletnych zakładów mięsnych z kotłowniami z kotłami z paleniskiem narzutowym, z okolicznościami, które spowodowały, że CBKK musiało powrócić do udawania że zajmuje się paleniskiem narzutowym. Od tego jednak czasu inż. J. Kopydłowski w swoim naiwnym, jak się okazało po latach, zamiarze unowocześnienia polskiej energetyki przemysłowej i ciepłownictwa miał o wiele większych i znacznie liczniejszych przeciwników, niż ową trójkę: „Miętusa”, „Napoleona” i „Ministranta”

Na skutki działalności agenta SB dotyczącej wyprodukowanych 14 kotłów typu OR16-102 nie trzeba było wcale czekać. Zaczęło się bowiem już z początkiem 1975 r., jeszcze przed owym listem KW PZPR w Katowicach.

A co się wtedy stało!?

Po zwolnieniu inż. J. Kopydłowskiego na koniec 1974 r., w zakładzie kotłów przemysłowych (R12) z inżynierów, poza kierownikiem o przezwisku „Ministrant”, tępym technicznie jak przysłowiowa noga stołowa, był inż. Józef Mrozek, który przeniósł się do tego zakładu kotłów przemysłowych z zakładu palenisk rusztowych i urządzeń mechanicznych (R22), mgr inż. Józef Wasylów, który przynajmniej wówczas predyspozycjami technicznymi dorównywał kierownikowi oraz mgr inż. Aniela Kopydłowska, jako późniejszy kierownik pracowni kotłów olejowych i gazowych.

Logicznie, skoro mgr inż. Józef Wasylów już w 1975 r. był rzekomym autorem projektu rusztowego kotła parowego typu ORp50 (Rys. 4, w części 1 opowieści), a następnie jako już kierownik pracowni kotłów rusztowych zajmował się wszystkimi konstruowanymi później w CBKK kotłami parowymi i wodnymi z paleniskiem narzutowym, to przecież on powinien zaraz od początku 1975 r. zajmować się usuwaniem przyczyn niezliczonych awarii uruchamianych kotłów typu OR16-101 i OR16-102. Ktoś w miarę technicznie rozgarnięty nie musiałby przy tym nawet wnikać w ich powody, lecz wystarczyłoby mu porównanie urządzenia lub części ulegającej awarii z jej prawidłowym rozwiązaniem w dokumentacji kotła typu OR16-110. Będący na jego miejscu, im większym byłby głupcem do uczenia największego mędrca, tym bardziej korzystałby przecież z rozwiązań inż. J. Kopydłowskiego zawartych w dokumentacji kotła typu OR16-110 i nie tylko.

Skąd jednak inż. J. Kopydłowski, nie będąc od początku 1975 r. pracownikiem CBKK, dysponuje pełnym segregatorem dokumentów dotyczących niezliczonych awarii kotłów typu OR16-101 i OR16-102 mających miejsce szczególnie w latach 1975÷1976?

Ano stąd, że zadanie ustalania przyczyn tych awarii oraz podawania środków zaradczych z polecenia agenta SB otrzymała zaraz mgr inż. Aniela Kopydłowska, jako późniejszy kierownik pracowni kotłów olejowych i gazowych, przynosząca tą dokumentację najpierw w oryginale do domu do skonsultowania z mężem, a następnie kopie w celach archiwalnych, aby po latach można było między innymi z czego napisać całą opowieść o marnym losie polskiej energetyki przemysłowej i ciepłownictwa, bo cóż więcej można zrobić w kraju, w którym posłuch mają jedynie techniczni szarlatani.

(-) Jerzy Kopydłowski

8. Ciepłownictwo Ogrzewnictwo Wentylacja

ul. Czackiego 3/5, 00-043 Warszawa

9. Energetyka, Redakcja

ul. Jordana 25; 40-952 Katowice

10. Polska Dziennik Zachodni,

Z-ca Redaktora Naczelnego Stanisław Bubin.

11. Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie

ul. Eligijna 59, 02-787 Warszawa

12. Biuro Techniki Kotłowej, mgr inż. Józef Wasylów,

mgr inż. Karol Machura,

ul Zagórska 83; 42-680 Tarnowskie Góry

Także kilkudziesięciu PT Użytkowników kotłów z

polskim lub krajowym paleniskiem narzutowym i

mających te kotły na stanie oraz coraz to więcej innych.

Do wiadomości:

1. Raciborska Fabryka Kotłów „RAFAKO”

ul. Łąkowa 31; 47-300 Racibórz

2. Sędziszowska Fabryka Kotłów „SEFAKO”

ul. Przemysłowa 9; 28-340 Sędziszów

3. Fabryka Palenisk Mechanicznych

ul. Towarowa 11; 43-190 Mikołów

4. Zakłady Urządzeń Kotłowych „Stąporków”

ul. Górnicza 3; 26-220 Stąporków

5. Krajowa Agencja Poszanowania Energii

ul. Mokotowska 35; 00-560 Warszawa

6. SFW ENERGIA, Członek Zarządu

mgr inż. Bernard Barteczko

ul. Bojkowska 37; 44-101 Gliwice

7. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska

ul. Powstańców 41 a; 40-024 Katowice

Przez co poza energetyką zawodową dysponuje ona kotłami o konstrukcjach pochodzących sprzed wojny i sięgających w zakresie kotłów o małych wydajnościach okresu wojen napoleońskich.

Jerzy Kopydłowski, Aniela Mitek: Nowe kotły rusztowe konstrukcji krajowej serii DSR, GPiE, nr 4/1968 r.

Aby nie nudziło, będą to oczywiście odpowiednio wybrane i zestawione fragmenty pism do prawie wszystkich Wielkich Peerelu oraz do zakładów doświadczających bezpośrednio skutków działalności owego agenta. Czytając o kotłach typu OR16-101 i OR16-102, trzeba wiedzieć, że w końcowym efekcie wszystkie 16 zostały wyprodukowane w oparciu o tak złą dokumentację że nic ich nie było w stanie uratować. Nawet późniejsze zmiany proponowane przez inż. J. Kopydłowskiego. W jaki sposób - to jest na końcu tej części opowieści. Natomiast wykonana w 1974 r. przez inż. J. Kopydłowskiego własnoręcznie i poza działalnością służbową dokumentacja kotła typu OR16-110 już w 1976 r. posłużyła, w większości przez jej przerysowanie, do wykonania w BP „PROERG” dokumentacji kotła typu OR40-010 obecnej kotłowni SFW ENERGIA. Jeśli następnie coś nie wyszło jak trzeba, to było to wyłącznie sprawą niezgodnego wykonania z dokumentacją lub niewłaściwego montażu (patrz części 48÷50 opowieści).

Inż. Antoni Banaś musiał się z nimi podzielić nie tylko z inż. J. Kopydłowskim, ponieważ później w rozmowie z „Napoleonem” usłyszał on od niego: „gdyby Pan został dyrektorem, to mnie pierwszego zwolniłby Pan z pracy.” „Napoleon” i „Ministrant” to były dwa „pieski” agenta SB.

W 1969 r. inż. J. Kopydłowski otrzymał zadanie kierowania opracowaniem na zlecenie RAFAKO-Racibórz założeń i projektu kotła największego dotychczas polskiego bloku energetycznego. Miał tego dokonać w pracowni B1 kierowanej ówcześnie przez agenta SB. Po jakimś czasie w sprawie tego kotła agent SB pojechał do Francji, tłumacząc że musiał jechać on, ponieważ sprawa wyjazdu wynikła pilnie, a tylko on miał rzekomo w Zjednoczeniu aktualny paszport. Po przyjeździe powiedział jednak, że sprawę kierowania tym opracowaniem widzi w ten sposób że on będzie całością administrował, a stronę techniczną pozostawi jemu. Odpowiedzią tego, było że on sekretarki nie potrzebuje i w związku z tym jeśli chce, to może mu tylko przekazać całość, pozostając do dyspozycji jako wykonawca, na równi z pozostałymi kilkoma inżynierami tej pracowni. Po kilku dniach w sprawie jakichś uzgodnień pojechał na jeden dzień do RAFAKO. Kiedy następnego dnia wszedł na salę konstrukcyjną zauważył, że nie ma jego szafy stojącej obok drzwi, a idąc dalej zobaczył, że jego deska kreślarska stoi, ale nie ma przed nią jego biurka.

Zaraz go jednak poinformowano, że jego miejsce jest obecnie w Zakładzie Branżowego Ośrodka Normalizacji, gdzie znajdzie swoje biurko, a idąc tam natrafił na stojącą na klatce schodowej swoją szafę - to nie jest opowiadanie dowcipów.

Do samej takiej oceny z różnych powodów - do wykazania jednak po kolei - nie dopuściliby „Miętus”, „Napoleon” i „Ministrant”. Żadne z tych ich biurowych przezwisk nie pochodzi oczywiście od inż. J. Kopydłowskiego.

W sprawie samej pracochłonności tej dokumentacji, to w nr 23 z 1977 r. Przeglądu Technicznego można było przeczytać, że: „Zaprojektowanie jednej konstrukcji (czytaj: kotła) wymaga dziesiątków tysięcy godzin pracy doświadczonych projektantów.” Autor tego artykułu Marek Rostocki z tymi dziesiątkami tysięcy godzin to oczywiście przesadził. W artykule była przy tym mowa o kotłach z paleniskiem narzutowym konstruowanych właśnie w CBKK.

Już przecież wtedy dr inż. Włodzimierz Turyk z Zakładu Badawczo Projektowego „ENERGOCHEM” rozpowszechniał teorię, że zastosowanie paleniska narzutowego grozi zniszczeniem kotła - to nie jest opowiadanie dowcipów, ale wszystko po kolei.

Inż. J. Kopydłowski poza pięcioma przezwiskami - agent SB nazywał jeszcze dyrektora naczelnego „Poetą”, a dodatkowo był „Kazio-Glizda”, jak mówiono o przewodniczącym rady zakładowej - nie wiedział o żadnym innym przezwisku w odniesieniu do załogi CBKK liczącej kilkaset osób.

Było jedno czym wyróżniał się od wszystkich z zakładu R12. Tylko on jeden należał tam do PZPR.

Patrz odpowiednią treść załącznika do części 51 opowieści.

Pierwsze części opowieści zostały dostarczone wcześniej.

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
145 172
172
7 172
172
2 (172)
KSH, ART 53 KSH, V CSK 172/08 - wyrok z dnia 23 października 2008 r
3 kobieta lat 18 172 59kg, Dietetyka, Żywienie człowieka
20030901204310id$172 Nieznany
172.Jakim typem powiesci jest Granica Zofii Nalkowskiej
M Jastrzębska Krótka char zjawiska nief struktur podkultury przestępczej s159 172
13 161 172 Investigation of Soldiering Reaction in Magnesium High Pressure Die Casting Dies
172
Chmaj, Żmigrodzki Wprowadzenie do teorii polityki str 111 133, 172 177(1)
172-173
169 172
17 KONSTRUKCJE ALUMINIOWEid 172 Nieznany
172
172
172. normowanie czasu wierc, Politechnika Lubelska, Studia, Studia, Sprawka 5 semestr, technologia m

więcej podobnych podstron