Ojcowie Stasia i Nel - pan Tarkowski i Rawlison otrzymali zaproszenie z prowincji El-Fajum, by jako wysoko cenieni inżynierowie skontrolowali prowadzone tam prace nad siecią kanałów. Przyjaciele postanowili zabrać ze sobą Stasia i Nel. Według planu dzieci miały dołączyć do nich kilka dni później.
Staś i Nel pod opieką nowej niani wyruszyli z Port-Said koleją do Kairu. W pociągu dzieci zaznajomiły się z dwoma angielskimi oficerami: doktorem Clargem oraz pułkownikiem Glenem.
Dzieci dojechały do Medinet, otoczonego zewsząd piaszczystymi wzgórzami Pustyni Libijskiej. Tam ojcowie zatrudnili jako chłopca do posyłek
Gdy ojcowie robili przeglądy w okolicy, przy każdej nadarzającej się okazji przyjeżdżali do Medinet, lecz gdy jeździli do odleglejszych miast - nie mogli wracać do dzieci. Wówczas przysyłali Chamisa z listem polecającym. Odbierał on dzieci od opiekunów i dowoził do ojców.
Pewnego dnia Chamis przyszedł do Stasia i powiedział, że ojcowie kazali przyjechac do siebie koleją. Dzieci wyjechały. Na stacyjce czekał już na nich Idrys, Gebhr i dwóch Beduinów z wielbłądami. Wszyscy ruszyli w kierunku Pustyni Libijskiej.
Karawana najpierw jechał wolno, by potem zwiększyć tempo. Staś zrozumiał, że zostali porwani.
Staś od razu zaczął myśleć o ucieczce
S - Nel rzuć rękawiczki
N- Ale po co Stasiu
S- Nie pytaj tylko rzuć
Ślady pozostawione z nadziei, że odnajda ich ojcowie, zostały jednak odkryte.
I - Co to ma znaczyć?!!
(Nel podbiega po rękawiczki)
S - Zostaw ją
(I. uderza ja batem)
W dalsza drogę wyruszyli po dwóch dniach. Jada do Chartum , po drodze jednak napotykaja burzę piaskową.. Chronia sięw jaskini.
S- wszyscy śpią, więc znów mam szansę na próbę ucieszki. Zabiję kilka wielbłądów i uciekniemy. Tylko muszę mieć broń…
(Staś sięga po sztucer, oddaje dwa strzały i zabija dwa wielbłądy)
Saba jednak zdradza Stasia. Plan legnie w gruzach
Karawana dociera do Omdurman. Tu nastąpiło spotkanie dzieci z Mahdim
(Staś skłania głowę) Mahdi zapytał
M - Czy chcesz przejść na moja wiarę?
S - jestem chrześcijaninem. Nigdy nie przyjme twojej wiary
M - zostaniecie zatem odesłani do Smaina, do Faszody.
W mieście pozostali jeszcze przez tydzień. W tym czasie Staś zdobywał jedzenie dla Nel
S - proszę kromkę chleba, odrobinę wody, nie mamy co jesć
S - Masz Nel, najedz się, musisz mieć siły przed podróżą
N -Ale Stasiu, ty tez nic nie jadłeś
S - O mnie się nie martw. Dam sobie radę
Wreszcie nadszedł dzień wymarszu. Szóstego dnia podróży karawana dotarła do Faszody, lecz zastała jedynie zgliszcza miasta otoczonego przez szałasy armii Mahdiego. Tam Neldostała niewolnicę Meę. Po 3 dniach ruszyli dalej
Az wreszcie nadarzyła się okazja do ucieczki. Gdy pewnego dnia przechodzili przez wąwóz znaleźli się w pułapce bez odwrotu. Na ich drodze stanął lew.
Gebher - rzućmy dzieci i tych czarnych niewolników temu zwierzęciu, to zostawi nas w spokoju
Staś - daj mi sztucer, to go zabiję
G - Nie dam ci
S - daj, inaczej wszyscy zginiemy!!
(podaje broń i Stas zabija jednym strzałem lwa)
S- A teraz zabiję i ciebie! (Staś zabija Gebhera i Chamisa)
N - Stasiu cos ty zrobił?! Zabiłeś człowieka!
S - nie miałem wyjścia droga Nel
Tak rozpoczęła się wielka ucieczka dzieci wraz z Meą i Kalim.
N- Stasiu i co my teraz zrobimy?
S - Będziemy kierować się do Abisynii, Tam życją czarni i dzicy ludzie, ale za to chrześcijanie Mam nadzieję, że tam nikt nie będzie chciał nas zabić, a może nawet znajdzie się ktoś, kto nam pomoże..
Pewnego dnia, gdy Kali przepowiedział wielką ulewę, Staś nakazał rozbicie obozu pod wielkim drzewem. Zapadła noc i zaczął padać deszcz, a podróżników dobiegły ryki lwów.
Schronili się na drzewie. Rano okazało się że nie mają dwóch wierzchowców
Nazajutrz natknęli się na przeszkodę odłupany wielki kawał skały, który blokował kanion. Staś z Kalim wdrapali się na kamień, by się rozejrzeć. W dole zauważyli słonia leżącego na brzuchu. Zwierze było wygłodzone i wychudzone do tego stopnia, że nie miało siły wstać.
S - Musimy go zabić
Kali - Być dużo jedzenia
Nel - Stasiu, nie możemy tego zrobić!
S - Ale co z nim zrobimy?
N - Staś na pewno cos wymyśli a ja tymczasem wrzucę mu jedzenie
Kali - to my karmic słonia zamiast go jeść??
Ale Nel nie słuchała tylko zaczęła go karmić
Z polecenia Stasia Kali z Meą gromadzili pokarm dla słonia. Zwierze wciąż było głodne, Nel była nim zachwycona. Chłopiec dokładnie obejrzał oberwaną skałę, która uwięziła zwierzę w wąwozie.
Staś tymczasem przyglądał się wielkiemu baobabowi
S - urządzimy w nim „dom”. Będziemy w nim bezpieczni, uchroni nas przed wiatrem i deszczem, a poza tym zapewni schronienie przed drapieżnikami.
K- A co my jeść jak my karmić słonia?
S - Głód nie będzie nam groził, ponieważ niedaleko jest był wodopój, gdzie gromadzą się stada zwierząt.
N - To zostaniemy tutaj tak długo aż King wyzdrowieje?
S- jaki King?
N - No nasz słoń!
S - Tak Nel, zostaniemy w tym miejscu około miesiąca, gdyż tyle właśnie trwa w dżungli wiosenna pora dżdżysta.
N- Stasiu nazwijmy jakoś nasz dom
S -jesteśmy w Krakowie
N - Co ty mówisz Stasiu , Kraków jest przeciez daleko
S - Ale nazwijmy to drzewo Kraków, bo będzie mi przypominało Polskę
N - cudownie
Pewnego dnia Staś poszedł na polowanie, Kali łowił ryby nad rzeką, a Mea zajęła się gotowaniem obiadu. Murzynka nie zauważyła, jak Nel oddaliła się z obozu. Gdy Staś wrócił zobaczył Nel w wąwozie bawiąca się ze sloniem
Niestey Nel zaczęła skarżyć się na dziwne samopoczucie.
N- Stasiu, gorąco mi
A za chwilę
N - Stasiu zimno mi, przykryj mnie. Zabierz to ode mnie, Stasiu weź to (mała miała halucynacje)
K - Panie, tam w górach być dym. Tam być ludzie. Oni może mieć lakarstwo
S- Nel, jesteś chora na febrę. Musze wyjść i poszukac dla ciebie lekarstwa. Wrócę jak najszybciej. Kali opiekuj się Nel
K - Kali będzie patrzał jak własne oko na małą Nel.
Stas dotarł na Górę Lindego, gdzie spotkał nieznajomego. Staś przedstawił się nieznajomemu i opowiedział swą historię. Biały człowiek nazywał się Henryk Linde i był podróżnikiem.
Wiedział że umiera. Kazał zabrać Tarkowskiemu konia i zapasy żywności. Miał się także zaopiekować Namibu, małym murzyńskim chłopcem oraz pochować jego samego po chrześcijańsku. Dał mu również dwa słoiki proszków chininy. Szczęśliwy Staś natychmiast wyruszył w drogę powrotną do Krakowa.
Podaje leki Nel
- Nel pij, będziesz zdrowa
Nel wstaje
- Stasiu, już czuję się lepiej , dziękuję
Bohaterowie uwolnili Kinga i wyruszyli w dalszą podroż dotarli do wioski
K - To być wielki Pan, on strzelać do lwa piorunem i powalic go na ziemię. Wy czcic wielkiego pana. A to być mała Nel - Dobre Mzimu do Wielkiej Wody,. Idziemy do Jeziora Bassa-Narok, w którym zamieszkuje naród Kalego.
W wiosce urządzono zabawę na cześć dzieci, a Kali w zamian Stasia uczynił braterstwo z królem M'Rua, czyli zjadł z władcą wątrobą zabitego koźlęcia.
Karawana ruszyła dalej. Jadąc dalej, podróżnicy przeszli góry i wąwozy, aż w końcu weszli na podgórze, gdzie mieli groźne spotkanie z wobo - rodzajem kota, który chciał zabić Nel, a którego unieszkodliwił Staś.
K- Kali podziwiać Pana Nigdy żaden Murzyn nie zabić wobo. Wobo zabic wielu naszych
wobo przeskoczyć w biały dzień i zabić dużo Murzynów w środka wsi, a potem porwać jednego i zjeść. Od wobo włócznia nie obroni ani łuk, tylko czary, bo wobu zabić nie można.
Karawana szła dalej w kierunku jeziora. W końcu dojechali do wioski Kalego, pomogli narodowi Wa-hima w walce z Samburu.
Bohaterowie szykowali się do marszu w kierunku oceanu. Staś wiedział, że ta wyprawa będzie najtrudniejsza z dotychczasowych Królowie Faru i Kali powierzyli Stasiowi po stu swoich najlepszych wojowników.
K- co Pan robić?
S- Puszczam latawce Kali, z wiadomością gdzie można nas znaleźć.
N - Czeka nas trudna podróż
S- Tak Nel, ale dzięki tym wiadomościom, na pewno ktos nas odnajdzie. Zobaczysz
W końcu Staś w końcu dał sygnał do wymarszu. Karawana liczyła ponad dwieście osób. Po dziesięciu dniach od wymarszu weszła na równinę. Rozpoczęły się problemy z wodą. Murzyni wystraszyli się kurczącymi zapasami wody pitnej. Niektórzy z nich uciekali z karawany.
N - Stasiu chce mi się pić
S - Wiem Nel, ale mam ostatni łyk wody. Masz pij
Murzyni - Gdziebyc nasza woda?
S - przeciez wiecie że M'Kunja i M'Pua je ukradli. Nie mamy wody
Pewnej nocy do Stasia podbiegła Saba i zaczęła głośno szczekać i wyć. Pies chwycił Stasia za ubranie zaczął odciągać w przeciwną stronę od obozu. Nagle spostrzegł, że na niebie rozbłysnęła czerwona wstęga światła.
S - Ratunek! Wstawajcie, przyszła pomoc!
N - Co to Stasiu? Co się dzieje?
S - Przyszła pomoc! strzelajcie z karabinów w górę tak długo, na ile starczy im naboi!
Staś z Nel wsiedli na konia i popędzili przez równinę ku zbawczym odgłosom. Za nimi pędziły Saba i King. Dwa obozy dzieliła odległość zaledwie kilku kilometrów. Ratownicy i ratowani spotkali się w połowie drogi. Staś rozpoznał wśród zbawców kapitana Glena i doktora Clarge'a.
Dwaj oficerowie z dziećmi i karawaną w drodze wysłali depesze do pana Rawlisona i pana Tarkowskiego z informacją, że za miesiąc dotrą do Mombassy z ich dziećmi. Prosili, by odebrali tam swe pociechy.
Tak skończyła się niebezpieczna podróż Stasia i Nel przez Afrykę