Nadziei! Do matek, Rodzina katolicka


Rodzina Katolicka nr 26

Ks. Herve de la Tour FSSPX

Nadziei!

O potrzebie ufności w miłosierdzie Boże


Drogie Matki!

Wasza sytuacja jest dziś bez wątpienia trudna i potrzebujecie otuchy, by nie utracić nadziei. Niektóre z was popadły w rozpacz, ponieważ wysiłki mające na celu nawrócenie dzieci wydają się nie przynosić skutków. Ważne jest jednak, by zawsze a zwłaszcza w tych sprawach z ufnością poddawać się rozporządzeniom Bożej Opatrzności. Bóg wymaga od nas nie sukcesów w naszych przedsięwzięciach, ale wiernego wywiązywania się z naszych obowiązków. Tak więc musimy robić wszystko, co do nas należy, z wielką żarliwością, ale też ze spokojnym zdaniem się na wolę Boga.

Musicie kochać wasze dzieci tak, jak Bóg je kocha, poddając się rozporządzeniom Jego Opatrzności. Świadomie obdarzył On ludzkie dusze zdolnością wolnego wyboru, dlatego nierzadko spotykają nas rozczarowania. Jest to tajemnica Bożej łaski i ludzkiej z nią współpracy: jedne dzieci doceniają wasze wysiłki, inne odwracają się do was plecami. Nie popadajcie w rozpacz, kiedy wasze dzieci wzdragają się otworzyć przed Bogiem swe serca. Pamiętajcie, że kocha On te dusze nieskończenie bardziej, niż wy same je kochacie. Umarł za nie na krzyżu. Zaufajcie potędze Jego łaski. Trwajcie na modlitwie i składajcie ofiary. Ks. Lehodey pisze: "Choćby nasze niepowodzenia były dla nas gorzkie, musimy uznać w nich wolę Bożą, przyjąć ją z poddaniem i wykorzystać do naszego postępu duchowego. Jest to jedna z najlepszych okazji do utwierdzenia się w pokorze, nieufności we własne siły, do oderwania od ludzkich pociech i postanowienia poszukiwania w przyszłości jedynie samego Boga w pełnieniu naszych duchowych obowiązków. Powinniśmy błogosławić Opatrzność w upokorzeniu, które nas spotkało. Jednak zbyt często sukces zaślepia nas, nadyma i odurza. Sprawia, że zapominamy, iż nawrócenie pochodzi od Boga, i być może miało miejsce nie ze względu na nasze wysiłki, ale dzięki ukrytym modlitwom i ofiarom dusz, o których nic nie wiemy. Porażka otwiera nasze oczy na rzeczywistość. Przypomina nam, że jesteśmy jedynie co najwyżej nędznymi narzędziami. Powoduje, że kierujemy wzrok poza nas samych i jeśli potrzeba koryguje nasze niedociągnięcia, oczyszcza metody, ożywia żarliwość i sprawia, że modlimy się więcej. Jeśli to nasze zaniedbania i grzechy przyczyniły się do pragnienia sukcesu, musimy nie tylko pozbyć się tych wad, ale też naprawić ich skutki na tyle, na ile to możliwe, przez zdwojenie naszej żarliwości, naszych modlitw i ofiar.

Pokorne zdanie się na Boga nie powinno jednak spowodować oziębienia naszej gorliwości. Kiedy dusze nie odpowiadają na nasze wysiłki, płaczmy nad nimi pisze św. Franciszek Salezy wzdychajmy, módlmy się za nie, jak to czynił nasz słodki Jezus, który, po wylewaniu przez całe swe życie łez nad grzesznikami, umarł za nich w końcu z oczyma osłabłymi od łez i całym ciałem skąpanym we krwi.

Potępiony, zdradzony, opuszczony, mógłby zachować swe życie i pozostawić nas trwających w naszym uporze. Ale umiłował nas do końca ucząc nas, że prawdziwa miłość nigdy się nie zniechęca. Wie, że często na dłuższą metę odniesie tryumf nad najbardziej uporczywym oporem. Ma nadzieję we wszystkich rzeczach, ponieważ położyła swą nadzieję w Bogu, który może wszystko. Jeśli współczująca miłość poniosła porażkę w przypadku Judasza, to jednak uczyniła świętymi Marię Magdalenę, Piotra, Augustyna i wielu innych wielkich pokutników. Pokora, która ujawnia nam nasze własne nędze i wady, powoduje, że pojmujemy lepiej trudność cnoty, oraz pobudza nas do współczucia dla dusz, które wciąż pozostają słabe. "Skąd wiecie pytał łagodny biskup Genewy czy grzesznik nie będzie, być może, czynić pokuty i uratuje swoją duszę? Tak długo, jak jest miejsce na nadzieję, a nadzieja jest póki życie, nie wolno nam go opuszczać, musimy raczej modlić się za niego i pomagać mu na tyle, na ile jego zła wola nam pozwala"?.

Historia św. Andrzeja Corsiniego może przynieść pociechę tym matkom i ojcom, dla których nastoletnie dzieci są powodem cierpienia. Andrzej był synem szlacheckiej włoskiej rodziny. Jego rodzice długo byli bezdzietni i syn urodził im się w roku 1301, jako odpowiedź na ich gorące modlitwy. Obiecali ofiarować Bogu i Najświętszej Dziewicy swe pierwsze dziecko, jeśli ich modlitwy zostaną wysłuchane. Pierwsze lata życia chłopca nie wskazywały, że ma on zostać świętym. Był typowym dla tych czasów beztroskim szlachcicem i miał gwałtowny temperament. Interesował się głównie waśniami i wojnami, które szalały wówczas we Włoszech, a zwłaszcza we Florencji, w której mieszkał.

Co najgorsze, był nieposłuszny rodzicom i kpił z ich napomnień. Pewnego dnia, gdy był szczególnie nieznośny, jego matka zawołała: "Naprawdę, ty jesteś wilkiem z mojego snu!"?. Usłyszawszy to, Andrzej zatrzymał się i poprosił matkę, żeby mu opowiedziała ów sen. Opisała mu więc, co przyśniło jej się przed jego urodzeniem, o czym do tej pory nikomu nie mówiła.

W owym śnie urodziła wilka i widziała, jak wbiega on do kościoła, a po trzech dniach wychodzi z niego przemieniony w owcę. Powiedziała też synowi, że nie należy on do swoich rodziców, ale do Boga i Najświętszej Dziewicy, którym został ofiarowany przy urodzeniu. Piętnastolatek był bardzo poruszony. Ukląkł u stóp figury Matki Bożej i błagał Ją o pomoc. Następnego dnia podszedł do ołtarza Matki Bożej w kościele karmelitańskim i prosił Maryję, by zmieniła go w owcę. Potem zapukał do drzwi ojca prowincjała i bła
gał o habit karmelitański. Stał się w ten sposób bratem zakonnym, później wyświęcony został na kapłana i ostatecznie stał się wielkim świętym.

Niektóre matki żalą się, że ich dzieci umarły bez oznak skruchy, prowadząc przedtem złe życie. Zachęcam was do kontynuowania modlitw o ich zbawienie. Nie rozpaczajcie. Wiele razy w mym kapłańskim życiu spotykałem matki, których dzieci umierały bez oznak żalu. Niektóre z tych dzieci popełniły samobójstwo. Ale mówię tym matkom, że ważne jest, by nie traciły nadziei. Bóg żyje w wieczności ma przed swymi oczyma przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Macie obowiązek mieć nadzieję, że kiedy wasze dziecko schodziło z tego świata, Bóg dał mu łaskę żalu w przewidywaniu modlitw i ofiar, które teraz składacie za jego wieczne zbawienie.

Byłoby miło wiedzieć z pewnością, że wasze dziecko zostało uratowane, jednak nie taka jest Boża wola względem was. Chce On, byście cierpiały tę niepewność przez resztę waszego życia. Ten smutek, znoszony z poddaniem się woli Bożej, będzie ceną, jaką zapłacicie za zbawienie waszego dziecka albo dziecka innych rodziców. Bóg zna waszą hojność i uprzedza waszą ofiarę. Dopiero w niebie dowiecie się, że Bóg oszczędził wasze dziecko, tak jak oszczędził Izaaka, ponieważ przyjął wasze cierpienia zamiast was.

Poniższy przykład potwierdza wiarę Kościoła w tę tajemnicę. Pewien żarliwy kapłan umarł i w Rzymie rozpoczęło się postępowanie beatyfikacyjne. Nagle proces został przerwany. Dlaczego? Pewnego razu kapłan ten uczestniczył w egzekucji przestępcy. Pomimo jego wysiłków, by nakłonić go do żalu, skazaniec umarł nie okazując skruchy. Bluźnił nawet w ostatniej chwili, gdy gilotyna kładła kres jego ziemskiemu życiu. Kapłan wykrzyknął wówczas przez nadmiar gorliwości do tłumu: "Patrzcie, bracia, jak umiera potępieniec!"?. Kościół stwierdził, że słowa te wyrażały wątpliwość o możliwości dotknięcia skazańca przez Bożą łaskę i miłosierdzie w ostatniej chwili życia. Orzekł, że kapłan ów nie był dostatecznie roztropny, i osądził, że nie może być beatyfikowany.

Oczywiście święci zawsze głosili kazania o tym, że wielka liczba ludzi wpada do piekła przez prowadzenie złego życia i złą śmierć. Jednak, jeśli chodzi o wydawanie sądu o konkretnej duszy, nikt nie ma prawa twierdzić, że jest ona z pewnością potępiona, nawet pomimo pozornych znaków na to wskazujących. Macie obowiązek mieć nadzieję, że Bóg dał wam powołanie cierpienia za waszych ukochanych, by pewnego dnia mogli być razem z wami w niebie.

Każdy chyba zna historię o tym, jak św. Proboszcz z Ars wyjawił zrozpaczonej kobiecie, że jej mąż został zbawiony. Popełnił on samobójstwo topiąc się, jednak pomiędzy mostem, z którego skoczył, a wodą Bóg dał mu łaskę ostatecznej skruchy. Mniej znana jest historia matki o. Cohena, również bardzo pocieszająca i budząca nadzieję.

W XIX-wiecznej Francji żył słynny nawrócony żyd, o. Augustyn Maria od Najświętszego Sakramentu, który urodził się jako Hermann Cohen. Po konwersji został on zakonnikiem karmelitańskim i pracował wytrwale nad nawróceniem swojej rodziny. Dzięki łasce Bożej udało mu się nawrócić siostrę i jej syna, matka jednak pozostawała nieugięta. Modlił się, czynił ofiary, rozmawiał z nią bez skutku. Umarła nie okazując skruchy. O. Augustyn Maria był smutny, ale nigdy nie zwątpił w miłosierdzie Najświętszego Serca. Przez wiele lat Bóg poddawał go tej próbie; ale pewnego dnia spotkał św. Proboszcza z Ars, który powiedział mu: "Ufaj, ufaj, otrzymasz pewnego dnia w święto Niepokalanego Poczęcia list, który przyniesie ci wielkie pocieszenie"?. I tak się stało: w uroczystość Niepokalanego Poczęcia w 1861 r. otrzymał list od pewnej pobożnej duszy, Leonii Guillemant, która pisała:

"Jezus dał mi ("¦) promień swojego Boskiego Światła. ("¦) W chwili, kiedy matka o. Augustyna Marii wydawała ostatnie tchnienie, ujrzała podświadomie, już prawie bez życia, Maryję, naszą dobrą Matkę, stojącą przed swym Boskim Synem, upadającą przed Nim na kolana i mówiącą: Łaski, miłosierdzia, o mój Synu, dla tej ginącej duszy! Za kilka chwil będzie ona zgubiona na zawsze. Błagam Cię, uczyń dla matki mego sługi Hermanna to, co chciałbyś, aby on zrobił dla Twojej, gdybyś Ty był na jego miejscu, a Ja na jej. Dusza jego matki jest jego najdroższym dobrem, tysiące razy polecał mi ją. Powierzył ją czułości i trosce mojego Serca. Czy mogłabym znieść widok jej ginącej? Nie, nie, ta dusza jest moja, chcę jej, żądam jej jako mojego dziedzictwa, nabytego za cenę Twojej Krwi i moich boleści u stóp krzyża!"?.

Skoro tylko skończyła te błagania, silna i przemożna łaska wybiegła z Serca naszego Jezusa, źródła wszelkich łask, oświecając duszę umierającej żydówki i tryumfując momentalnie nad jej oporem. Dusza ta zwróciła się z miłością i ufnością ku Temu, którego miłosierdzie dosięgło ją nawet w ramionach śmierci i powiedziała w sercu: "O Jezu, Boże chrześcijan, Boże, którego czci mój syn, wierzę, mam nadzieję w Tobie, zmiłuj się nade mną!"?.

Osoba, która miała tę wizję, była o. Augustynowi Marii całkowicie obca. Fakt ten jest znany nie tylko z listu, który napisała do o. Augustyna Marii, ale też dzięki świadectwu jej bratanka, Emila Baumanna.

Mam nadzieję, że te słowa będą pociechą dla tych z was, które straciły dzieci, a te, których dzieci jeszcze żyją, nauczą pokładać zawsze nadzieję w nieskończonym miłosierdziu Bożym.


Za "The Angelus"?, luty 2000. Przełożył Tomasz Maszczyk.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O przygotowaniu się do stanu małżeńskiego, Rodzina katolicka
INSTRUKCJA OBSŁUGI HYDRAULICZNEJ NADZIEWARKI DO KIEŁBAS(1), GOTOWANIE I ŻYWIENIE, GASTRONOMIA
Rodzina państwa M, wprowadzenie do pracy z rodziną
PLAN WYNIKOWY DLA KLAS 1 wdr, Studia, Wychowanie do życia w rodzinie
Co to znaczy być dobrą koleżankąkolegą, Wychowanie do życia w rodzinie
Kapłani rosną u boku matki, Rodzina katolicka
Wprowadzeni do pracy w rodzinie skonczone, wprowadzenie do pracy z rodziną
Readaptacja młodzieży niedostosowanej społecznie do życia w rodzinie, prace magisterskie
LIST DO BISKUPÓW KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO O NIEKTÓRYCH ASPEKTACH MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJx
II.WYCHOWANIE DO ŻYCIE W RODZINIE, 14.Potrzeba przyjaźni, Marek Biesiada
Informatyka, tabela 15 ------18, Jak już wcześniej wspomniałam, na realizację zagadnień z wychowania
WSTĘP DO PSYCHOLOGII RODZINY
Nadzienie do kurczaka 3, przepisy
Modlitwa do Św. Rodziny, KATECHEZA W SZKOLE, Rok Liturgiczny
fras,systemy wbudowane L, Wstęp do mikrokontrolerów rodziny MCS 51
NPR zawsze OK, Rodzina katolicka
Dom moich marzeń, Wychowanie do życia w rodzinie
Wniosek o ustalenie uprawnień do zasiłku rodzinnego (ZUS Z -, Nazwa płtnika składek:

więcej podobnych podstron