VII Wykład
1. MIŁOŚC W ODNIESIENIU DO USTANOWIENIA WSPÓLNOTY MAŁŻENSKIEJ
Osobowa Miłość Trójjedynego Boga
Por. WOLSKI Krzysztof, ks., Nazaret - źródło świętości, Fundacja „Pomoc rodzinie”, Łomianki 2001.
W objawieniu miłości Boga do ludzkości punktem odniesienia jest sam osobowy Bóg1, który objawił się w Chrystusie: „Bóg, który pozwala się poznać ludziom przez Chrystusa, jest jednością Trójcy: jednością w komunii, [...] tej komunii miłości, jaka jest w Bogu, komunii poprzez którą trzy Osoby Boskie miłują się w wewnętrznej tajemnicy jednego życia Bożego.
1 Słowo «osoba» weszło do orzekania o człowieku i Bogu po sporach trynitarnych i chrystologicznych. U jego początków znajdują się dwa greckie terminy: hypostasis \ prosopon, przekładane na język łaciński przez substantia \ persona. Pierwotnie miały one znaczenie konkretne: hypostasis (substantia) - podstawa, baza, fundament; prosopon (persona) - maska wkładana na twarz przez aktora. Potem przybrały treść abstrakcyjną: hypostasis (substantia) - istnienie w sobie, podmiot; prosopon (persona) -skierowanie ku drugiemu podmiotowi.
Poprzez chrystologię «osoba» weszła do orzekania o człowieku. Jej definicję, która przetrwała wieki, sformułował Boecjusz. Osoba - to rationalis naturae individua substantia. Elementami osoby, według tego określenia, są: jednostkowość, samoistność, podmiotowość i rozumność. Definicja ta wyznaczyła na całe wieki drogi antropologii. Wydawała się ona wielu tak doskonała, że nikt nie śmiał jej odrzucić. I rzeczywiście Boecjuszowi udało się uchwycić coś istotnego w istnieniu ludzkim. Światło jednak, które rzucił na człowieka, posiada też swoje cienie. Przede wszystkim wyrwał on pojęcie osoby z gruntu teologicznego i zasadził je z powrotem w glebie filozoficznej. W następstwie tej operacji, Bóg przestał być potrzebny do rozumienia człowieka. Skoncentrował się następnie na treściach hypostasis (substantia) i przeniósł je jako zawartość do prosopon (persona). Skutkiem tego, pierwsze znaczeni e prosopon (persona), jako skierowanie ku drugiemu podmiotowi, przestało faktycznie istnieć. Wszyscy komentatorzy Boecjusza nie wychodzili poza nakreślony przez niego obręb osoby (por. bp E. Ozorowski, Bóg - życie, miłość, komunia, w: Wokół tajemnicy Trójcy Świętej, red. A. Czają, P. Jaskóła, Opole 2000, s. 7-16).
Ojciec, Syn i Duch Święty, jeden Bóg poprzez jedność Bóstwa, bytują jako Osoby w niezgłębionej Boskiej relacji. Tylko w ten sposób staje się zrozumiałą prawda, że Bóg sam w sobie jest miłością (por. l J 4,16)" (MuDi 7/2).
Ten osobowy Bóg jest komunią Osób, z których każda całkowicie oddaje się drugiej. Taka komunia miłości daje Trzem Osobom Boskim jedną naturę. „Porządek miłości należy do życia wewnętrznego Boga samego, do życia Trynitarnego. W wewnętrznym życiu Boga Duch Święty jest osobową hipostazą miłości. Przez Ducha, Dar niestworzony, miłość staje się darem dla osób stworzonych. Ta miłość, która jest z Boga, udziela się stworzeniom: «miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany» (Rz 5,5)" (MuDi 29/1).
Każda prawdziwa miłość jest odblaskiem tajemnicy Trójcy Świętej. W Bogu miłość realizuje się w swojej pełni. Boskie Osoby tak ściśle należą wzajemnie do siebie, że istnieją w jedynej Boskiej naturze. Podobnie osobowa tożsamość Ojca, Syna i Ducha Świętego jest nie tylko realna, lecz też znacznie głębsza od tożsamości i oryginalności kogokolwiek, jest tak doskonała, że ludzie nie są w stanie jej zrozumieć2.
2. Tak wyraźne wyodrębnienie Osób w misterium Trójcy Przenajświętszej pomaga np. w ustaleniu jednego z kryterium odróżnienia miłości prawdziwej od fałszywej: i tak w fałszywej miłości jedność osiąga się poprzez obustronne lub jednostronne «stopienie się» osób (tzw. fuzję), czyli poprzez utratę tożsamości osobowej przynajmniej jednego z małżonków; natomiast w miłości prawdziwej - im większa jest jedność osób, tym większa jest także tożsamość osobowa każdej z nich.
Uczestnictwo człowieka w miłości Bożej
Boży akt stwórczy, który zapoczątkował istnienie człowieka, jest aktem czystej bezinteresowności, czystej miłości: „Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo (por. Rdz l,26n.); powołując go do istnienia z miłości, powołał go jednocześnie do miłości. «Bóg jest miłością» (l J 4,8) i w samym sobie przeżywa tajemnicę osobowej komunii miłości. Stwarzając człowieka na swój obraz i nieustannie podtrzymując go w istnieniu, Bóg wpisuje w człowieczeństwo mężczyzny i kobiety powołanie, a więc zdolność i odpowiedzialność za miłość i wspólnotę (por. KDK 12). Miłość jest zatem podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej" (FC 11/1-2). Stwórcą jest Ten, który «powołuje do istnienia z niczego» i podtrzymuje w istnieniu świat, a w nim człowieka, dlatego że «jest miłością^ (l J 4,8). Z drugiej strony wiadomo, że tylko miłość daje początek dobru i dobrem się raduje (por. I Kor 13). Dlatego stworzenie jako działanie Boże oznacza nie tylko powołanie do istnienia z nicości i ustanowienie bytu świata i człowieka w świecie, ale oznacza także obdarowanie; obdarowanie podstawowe i «radykalne», czyli wychodzące właśnie od nicości.
Miłość małżeńska w wymiarze naturalnym
Bóg, który jest miłością, stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo104, czyli stworzył go jako osobę. Dlatego dał mu tę samą, chociaż w sensie analogicznym, zdolność miłowania. Z tego powodu człowiek jako osoba posiada wartość sam w sobie i nie może być przedmiotem manipulacji. Bycie osobą, oznacza także zmierzanie ku realizacji siebie poprzez miłość, w formie całkowitego daru z siebie.
„Tylko osoba może miłować i tylko osoba może być miłowana. Stwierdzenie to jest naprzód natury ontycznej, z kolei zaś wyłania się z niego stwierdzenie natury etycznej. Miłość jest powinnością ontyczną i etyczną osoby. Osoba powinna być miłowana, bowiem tylko miłość odpowiada temu, kim jest osoba" (MuDi 29/4).
Dlatego „stwierdzenie, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, znaczy zarazem, że człowiek jest wezwany do tego, aby bytować «dla» drugich, aby stawać się darem" (MuDi 7/7). Człowiek-osoba jest «stworzony dla», czyli istnieje jako dar, który daje siebie: „«Nie jest dobrze, żeby człowiek (mężczyzna) był sam» - mówi Jahwe Bóg - «uczynię mu [...] pomoc [...]» (Rdz 2,18). [...] Owe dwa wyrażenia: z jednej strony «sam»107, a z drugiej «pomoc» wydają się po prostu kluczowe dla zrozumienia samej istoty daru na poziomie człowieka jako treści egzystencjalnej, wpisanej w całą prawdę «obrazu Bożego». Dar bowiem ujawnia jakby szczególną prawidłowość bytowania osobowego - owszem, samego osobowego istnienia. [...] Człowiek spełnia tę prawidłowość bytując «z kimś» - i jeszcze głębiej, jeszcze gruntowniej: bytując «dla kogoś». [...] Słowa «sam» i «pomoc» [...] wskazują na to, jak podstawowa i konstytutywna dla osoby jest relacja i komunia osób. Komunia osób oznacza bytowanie we wzajemnym «dla», w relacji wzajemnego daru".
Dlatego mężczyzna i kobieta są wzajemnie dla siebie «darem», który Stwórca daje drugiemu, czyli są przedmiotem całkowicie samorealizującym się tylko wtedy, kiedy każde z nich istnieje «razem z kimś», i bardziej głęboko i całkowicie, jeśli istnieje «dla kogoś». Czyli „być osobą na obraz i podobieństwo Boga - oznacza także bytować w relacji, w odniesieniu do drugiego «ja»" (MuDi 7/1). W ten sposób Papież twierdzi, że «komunia osób» oznacza «istnienie we wzajemnym «dla», w relacji wzajemnego daru». Z tego powodu osoba jest «wezwana, aby żyć w» międzyosobowej relacji miłości, całkowitego oddania się.
Człowiek stworzony jako mężczyzna i kobieta jest obrazem Boga nie tylko przez to, iż każde z nich z osobna jest podobne do Boga, będąc istotą rozumną i wolną, ale również przez to, że „mężczyzna i kobieta stworzeni jako «jedność dwojga» we wspólnym człowieczeństwie, są wezwani do życia we wspólnocie miłości i do odzwierciedlania w ten sposób w świecie tej komunii miłości, jaka jest w Bogu" (MuDi 7/2). „Ta «jedność dwojga», będąca znakiem komunii interpersonalnej, wskazuje na to, że w stworzenie człowieka zostało wpisane również pewne podobieństwo do Boskiej komunii (communio). To podobieństwo zostało wpisane jako właściwość osobowego bytu obojga, mężczyzny i kobiety - równocześnie jako wezwanie i zadanie" (MuDi 7/3).
Ta komunia miłości i jedność dwojga nie może być rozumiana inaczej niż stworzenie pary małżeńskiej, czyli małżeństwa.
Komunia miłości w relacji do małżeństwa-instytucji
Bóg ustanowił małżeństwo tworząc nie tylko «jedność dwojga», ale i formalnie wyjaśniając swoją wolę szczególnym, pozytywnym przykazaniem: «mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem» (Rdz 2,24).
Instytucja małżeństwa „nie jest wynikiem jakiejś niesłusznej ingerencji społeczeństwa czy władzy, ani zewnętrznym narzuceniem jakiejś formy, ale stanowi wewnętrzny wymóg przymierza miłości małżeńskiej, które potwierdza się publicznie jako jedyne i wyłączne, dla dochowania w ten sposób pełnej wierności wobec zamysłu Boga Stwórcy. Wierność ta, daleka od krępowania wolności osoby, zabezpiecza ją od wszelkiego subiektywizmu i relatywizmu i daje jej uczestnictwo w stwórczej Mądrości" (FC H/6).
Biorąc pod uwagę stworzoną przez małżonków wspólnotę, należy odróżnić jej dwa wymiary: istoto wy i egzystencjalny. Pierwszy wymiar ma swoje korzenie w naturalnym uzupełnianiu się mężczyzny i kobiety, drugi dotyczy natury historycznej człowieka, w której wola małżonków musi sprawić, aby dzień po dniu dzielili się całym projektem życia (por. FC 19).
Utworzenie jedności małżeńskiej, w zasadniczym wymiarze, czyli na podstawie naturalnego uzupełniania się mężczyzny i kobiety, opiera się na wolnej decyzji dwojga, którzy pobierając się, zawierają przymierze.
Związek ten jest bardzo głęboki, ponieważ to, co jest małżeńskie w mężczyźnie i kobiecie, odnosi się do relacji komplementarności i jedności między płciami. Relacja ta nie jest wymysłem małżonków, ale pochodzi z natury ludzkiej i dlatego związek ustanowiony przez ich nieodwołalną osobistą zgodę113 czyni z nich «jedno ciało».
Jedność, do jakiej zostali stworzeni mężczyzna i niewiasta «od początku» posiada charakter zjednoczenia z wyboru. „O ile do ojca i matki przynależy człowiek «z natury)), na podstawie faktu zrodzenia, to natomiast z żoną (lub mężem) «łączy się)) z wyboru. [...] Ciało, które poprzez swą męskość i kobiecość od początku pomaga («pómoc jemu podobna» Rdz 2,20) obojgu odnaleźć się w owej komunijnej wspólnocie osób, stanowi w szczególnym znaczeniu konstytutywny moment ich jedności wówczas, gdy stają się mężem i żoną. Dokonuje się to jednakże przez wzajemny wybór. Wybór stanowi o małżeńskim przymierzu osób)), które dopiero w oparciu o ten wybór stają się «jednym ciałem))"114.
«Jedność dwojga)) pochodzi z wyboru, lecz ma swoje korzenie w naturalnym uzupełnianiu się mężczyzny i kobiety. Innymi słowy «jedność dwojga)) jako instytucja naturalna (institutum ordinatione divina firmum) jest stałością obopólnej zgody małżonków.
Słowa zgody bezpośrednio wskazują na wolę zawierających przymierze, decydującą dla utworzenia wspólnoty małżeńskiej, dlatego że wspólnota ta pochodzi nie z prostego faktu bycia razem, lecz ze wzajemnego obdarowania. Człowiek jest panem swoich czynów, dlatego że jest wolny. Stąd posiada zdolność do oddania się, w przeciwieństwie do zwierząt, które tej zdolności nie posiadają. Jednak człowiek nie jest absolutnym panem siebie samego i nie może dysponować tym oddaniem według swojego upodobania; musi ono odpowiadać strukturze jego natury. Musi odpowiadać temu, co Jan Paweł II nazywa «mową ciała».
2. MŁOŚĆ W ODNIESIENIU DO PRZEDMIOTU UMOWY MAŁŻEŃSKIEJ
Wymiar naturalny całkowitego oddania się małżonków
Miłość rozlana w sercu człowieka jest witalną zasadą, która nieustannie mobilizuje go, jako «wewnętrzny i nieprzerwany dynamizm»: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa" (RH 10).
Człowiek znajduje siebie, swoją pełnię, nie w sobie, lecz w relacji z innymi osobami. Miłość rozwija się jako przyjaźń poprzez etapy: sympatii i wzajemności. Przejście od «ja» do «my» jest dla miłości tak samo niezbędne, jak wyjście z własnego «ja». Ponieważ miłość między osobami jest nie tyle skłonnością, ile raczej spotkaniem, gdzie element indywidualny nie znika w elemencie międzyosobowym, ale wręcz przeciwnie, «my» jest uwarunkowane przez «ja». Wynika z tego, że miłość jest zawsze czymś w rodzaju międzyosobowej syntezy upodobań, pragnień i życzliwości.
Spośród wszystkich tych aspektów i form miłości należy wyróżnić miłość oblubieńczą. Jej istotę stanowi dar z samego siebie, z własnego «ja». «Oddać się» oznacza więcej niż «chcieć dobra», ponieważ prowadzi do wzajemnego daru osób.
W porządku natury nie można mówić o darze jednej osoby wobec drugiej, szczególnie w sensie materialnym tego słowa. To, co jest osobiste w człowieku, znajduje się ponad każdą formą daru, jakikolwiek by on nie był, i ponad wszelkim przywłaszczeniem w sensie fizycznym. Osoba nie może być, tak jak rzecz, własnością innych. W konsekwencji nie możne być traktowana jako przedmiot użycia.
To, co nie jest możliwe ani zgodne z regułą w porządku natury i w sensie fizycznym, może mieć miejsce w płaszczyźnie miłości i w sensie moralnym. Tu osoba może oddać się drugiej osobie, człowiekowi lub Bogu. Dzięki temu oddaniu powstaje szczególny rodzaj miłości, właśnie miłość oblubieńcza.
W ten sposób staje się bardziej zrozumiałe znane zdanie: «Człowiek nie może doświadczyć i spełnić miłości inaczej, jak tylko kochając do tego stopnia, że czyni siebie darem dla drugiego», gdyż „będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego" (KDK 24).
To oddanie się człowiek może realizować na dwa sposoby: w bezżeństwie125 lub w małżeństwie, czyli we wzajemnym oddaniu się osób ludzkich.
To wzajemne oddanie się charakteryzuje miłość małżeńską bardziej niż inne przejawy integralnego obdarowania się we wszystkich wymiarach duchowych i cielesnych. Miłość chrześcijańska uczy nas kochać wszystkich ludzi, także tych, którzy nie są gotowi czynić tego samego wobec nas; czego nie można powiedzieć o właściwie zrozumianej miłości małżeńskiej. Miłość ta nie polega tylko na woli oddania się całkowicie drugiemu, lecz na przekonaniu, że oddaniu siebie samego odpowiada oddanie drugiej osoby, oraz że ze spotkania tych dwóch darów rodzi się pełna realizacja pary małżeńskiej. „Oddanie się kobiety mężczyźnie w taki sposób, jak to zachodzi w małżeństwie, wyklucza - moralnie biorąc - równoczesne oddanie się jego lub jej innym osobom w taki sam sposób. Moment seksualny od- grywa w kształtowaniu się miłości oblubieńczej szczególną rolę" (K. Wojtyła. Miłość i odpowiedzialność).
Zdolność do przyjęcia drugiej osoby
Człowiek, mężczyzna i kobieta, został stworzony, by być darem, by obdarowywać sobą drugiego, by dawać siebie w miłości. Prawda ta, stwierdza Papież, wpisana jest w ludzkie ciało: „Ciało wyrażające kobiecość «dla» męskości i wzajemnie męskość «dla» kobiecości ujawnia wzajemność i komunię osób. Wyraża j ą poprzez dar jako podstawową prawidłowość osobowego bytowania. Jest to ciało świadczące o stworzeniu jako podstawowym obdarowaniu, świadczące więc o miłości jako źródle, z którego zrodziło się to obdarowanie i dar" (K. Wojtyła. Miłość i odpowiedzialność).
Ludzkie ciało od początku zawiera przymiot oblubieńczy, czyli: zdolność do wyrażania miłości. „Poczucie oblubieńczego sensu ciała związane z męskością/kobiecością człowieka [...] wskazuje na szczególną zdolność wyrażania tej miłości, w której człowiek staje się darem, [...] odpowiada mu zdolność i zarazem głęboka gotowość «afirmacji osoby», czyli dosłownie «przeżywania» tego, że drugi człowiek: kobieta dla mężczyzny, mężczyzna dla kobiety, jest także przez swoje ciało kimś chcianym przez Stwórcę «dla niego samego», w ten sposób kimś jedynym i niepowtarzalnym. Kimś wybranym w odwiecznej miłości. «Afirmacja osoby» to nic innego jak podjęcie daru, które poprzez wzajemność stwarza komunię osób"(Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą).
Zdolność ta, którą Bóg wpisuje w człowieczeństwo mężczyzny i kobiety, objawia się w ciele człowieka dzięki jego wymiarowi seksualnemu, który czyni z człowieka-mężczyzny i człowieka-kobiety, osoby stworzone jedna dla drugiej, posiadające taką możliwość oddania się i komunii miłości, która tworzy jedność dwojga.
Jedność dwojga - «komunia osób»
Wzajemne obdarowanie jest tym «zaczynem», który będzie kształtować komunię osób. W ten sposób małżeństwa prowadzone przez ten «zaczyn» staną się nie tylko sumą dwóch indywidualności, ale i «wspólnotą dwojga» w «komunii osób»(K. Wojtyła. Miłość i odpowiedzialność).
To właśnie «komunia osób» jest fundamentem, na którym małżonkowie rozpoznają się jako osoby zdolne do prowadzenia głębokiego życia wewnętrznego i do odpowiedzialnego działania. Wynika stąd, że małżonkowie nieustannie poszukując coraz pełniejszej jedności, jednocześnie muszą szanować inność osób męża i żony. Ten szacunek dla osoby małżonka nie może być rozumiany jedynie jako postawa należnej tolerancji, lecz jako coś istotnego, co prowadzi do uznania własnych wartości małżonka oraz do bycia świadomym jego praw, szczególnie tych pochodzących z jego natury.
Osoba, właśnie dlatego że jest osobą, może stać się darem dla innej osoby; może realnie podarować siebie i równocześnie zostać przyj etą przez drugiego jako niewypowiedziany dar. Miłość przeżyta w ten sposób staje się jednocześnie osobistym oddaniem się i przyjęciem daru innej osoby. Oznacza przyjmowanie, które równocześnie jest darem. Na tym fundamencie małżonkowie kształtują prawdziwą jedność.
To realizowanie jedności oparte jest na bardzo intymnych dobrach osoby, wśród których znajduje się między innymi płciowość. „Płciowość, poprzez którą mężczyzna i kobieta oddają się sobie wzajemnie we właściwych i wyłącznych aktach małżeńskich, nie jest bynajmniej zjawiskiem czysto biologicznym, lecz dotyczy samej wewnętrznej istoty osoby ludzkiej jako takiej. Urzeczywistnia się ona w sposób prawdziwie ludzki tylko wtedy, gdy stanowi integralną część miłości, którą mężczyzna i kobieta wiążą się z sobą aż do śmierci. Całkowity dar z ciała byłby zakłamaniem, jeśliby nie był znakiem i owocem pełnego oddania osobowego, w którym jest obecna cała osoba, również w swym wymiarze doczesnym. Jeżeli człowiek zastrzega coś dla siebie lub rezerwuje sobie możliwość zmiany decyzji w przyszłości, już przez to samo nie oddaje się całkowicie" (FC 11/5).
Ta całkowitość i nierozerwalność, jakiej wymaga miłość małżeńska, „odpowiada również wymogom odpowiedzialnego rodzicielstwa, które będąc w rzeczywistości nastawione na zrodzenie istoty ludzkiej, przewyższa swą naturą porządek czysto biologiczny i nabiera w całej pełni wartości osobowych, a dla jej harmonijnego wzrostu konieczny jest trwały i zgodny wkład obojga rodziców" (FC 11/6).
Wspólnota małżeńska zatem nie może wzrastać inaczej, jak tylko w poszanowaniu zamysłu Bożego, wpisanego w serce mężczyzny i kobiety przez Stworzyciela. A człowiek, wolny i odpowiedzialny za swój los, bez łaski nie jest w stanie postępować jak prawdziwy człowiek, przynajmniej w sposób stały.
Wolna miłość i odrzucenie małżeństwa nie są niczym innym jak degradacją prawdziwej miłości ludzkiej - negacją jej prawdy. Miłość małżeńska jest przede wszystkim autentyczną postawą etyczną, czyli cnotą. Określają ją następujące kryteria negatywne i pozytywne:
l) czym miłość małżeńska nie jest?: a) miłość małżeńska nie jest tym samym, co «czysto-erotyczna skłonność»; b) miłość małżeńska nie utożsamia się w ścisłym znaczeniu ze swoimi zewnętrznymi przejawami o charakterze płciowym i jest wolna od wewnętrznej determinacji polegającej na konieczności wyrażania się przez przejawy płciowe; c) miłość nie utożsamia się też z formą obyczaju kulturowego
2) czym jest prawdziwa miłość małżeńska?: a) jest to przede wszystkim miłość specyficznie ludzka i osobowa, a więc jest czymś zasadniczo więcej, niż miłością mężczyzny i kobiety; b) jest to także miłość integralnie ludzka ogarniająca całe człowieczeństwo w jego wszystkich relacjach strukturalnych; c) jest to miłość religijna, łącząca w sobie elementy Boskie i ludzkie, niekoniecznie dopiero w płaszczyźnie sakramentalnej (por. J. Bajda, Nauka Soboru Watykańskiego II, s. 26-32).
1