hętny do nauki uczeń i zadowolony z pracy nauczyciel - czyż to nie wyśniony ideał wszystkich szkolnych programów nauczania i wychowania? Zdrowa atmosfera w szkole i w klasie sprawia, że dziecko jest chętne do współpracy i do nauki. Jednakże efekty nauczania mają bezpośredni związek z dyscypliną i ładem w klasie.
Aniela Bruzik
Mam problem z dyscypliną w klasie
Utrzymanie dyscypliny jest nieodzowne w nauczaniu bez względu na typ szkoły, wiek uczniów i rodzaj nauczanego przedmiotu. Jeżeli nauczyciel potrafi się przyznać do tego, że to nie uczniowie są winni bałaganu, ale on sam ma trudności z utrzymaniem dyscypliny w klasie, to jest to już krok do poprawy sytuacji. Najpierw musi odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego ma trudności, potem - szukać sposobów jak temu zaradzić?
Mało który nauczyciel zdaje sobie sprawę, że na zachowanie wychowanków ma ogromny wpływ jego własna postawa wobec klasy i sposób reagowania na zachowanie podopiecznych. Nie pamiętamy, że jedna ze starych zasad wychowania mówi: “Jakakolwiek reakcja jest lepsza od braku reakcji”. Jeżeli nauczyciel np. nie zwróci uwagi uczniowi z powodu jego samowolnej zmiany miejsca podczas lekcji, niech się nie dziwi, że zdarzy się to jeszcze nie raz, a może nawet więcej uczniów zechce zakosztować takiej swobody.
Najczęściej tłumaczymy się, że częste zwracanie uwagi zakłóca tok lekcji i dlatego wolimy nie dostrzegać niewłaściwego zachowania. Niestety przymykanie oka na niesubordynację jest może jakimś wyjściem w danej chwili, ale na dłuższą metę się mści: powoduje dezorientację innych co do przestrzegania zasad, bo przyzwolenie jednostce na niewłaściwe zachowanie stwarza sytuację, w której pozostali nie wiedzą, co wolno, a czego nie. Mówimy sobie: przecież on wie, że w czasie lekcji nie wolno chodzić po klasie; nie - on się przekonał, że jemu właśnie wolno.
Brak reakcji ze strony nauczyciela ma również niekorzystne konsekwencje w przypadku pozytywnych zachowań. Może wtedy dojść do tzw. wygaszania dobrych postaw, a nawet ich zaniku.
Podobnie nie popłaca brak konsekwencji. Gdy nauczyciel w zależności od nastroju raz reaguje na określone zachowania uczniów, a innym razem te same zachowania lekceważy, to raczej nie doczeka się trwałego posłuchu. Efekt ostateczny będzie podobny jak przy braku reakcji, ale dodatkowo wprowadzi jeszcze element niepewności, a nawet u części uczniów poczucie krzywdy, bo mają oni prawo myśleć: jeżeli wczoraj nie reagował, gdy ktoś nie notował, to dlaczego dziś wpisał mi za to samo uwagę do dzienniczka?
Prowodyr w klasie
Zdarza się, że w klasie znajdzie się prowodyr. Taki uczeń ma niespożytą energię, odzywa się głośno w najmniej odpowiednich momentach, organizuje dziwaczne zabawy i najwyraźniej cieszy się uznaniem klasy, wszak wokół niego zawsze coś się dzieje i można mieć na lekcji trochę rozrywki. Obecność prowodyra w zespole z pewnością utrudnia pracę nauczycielom, szczególnie jeżeli jego działalność rozrywkowa jest nastawiona “przeciw belfrom”. W żadnym wypadku nie wolno lekceważyć dowcipów prowodyra, udając, że nic się nie stało!
Prowodyra jest dość łatwo zlokalizować, trudniej sobie z nim poradzić. Celem nauczyciela nie powinno być zniszczenie prowodyra i jego ciągłe gnębienie. Nie chcemy przecież mieć wroga w klasie i to jeszcze cieszącego się poparciem kolegów. Dobrą metodą jest na początku lekkie utarcie mu nosa, np. przez sympatyczne ośmieszenie, ale też bardzo szybkie ukierunkowanie jego aktywności. Dajmy mu więc pole do popisu: niech pilnuje porządku w klasie, pomaga w montowaniu zestawów do ćwiczeń, niech się wypowie na jakiś temat itd.
Przyczyny zachowań prowodyra należy zbadać dogłębniej, zainteresować się jego sytuacją rodzinną. To w domu najczęściej tkwią powody tego, że dziecko jest niesubordynowane. Wiele może tu wyjaśnić rozmowa z jego rodzicami lub pedagogiem szkolnym. Często się zdarza, że w rozmowie w cztery oczy prowodyr nie jest już taki pewny siebie, bywa zakłopotany i niepewny, ujawniają się jego kompleksy. I nawet daje się polubić...
Nauczyciel-kolega
Niektórzy nauczyciele, szczególnie z młodszego pokolenia, nie uznają “pruskiego drylu”. Tacy na lekcjach są cały czas na luzie, uśmiechają się wkoło, pozwalają się zagadywać uczniom na dowolne tematy, sami też chętnie dzielą się anegdotami z życia swojej rodziny i znajomych. Wszystkich nieprzygotowanych do lekcji łatwo usprawiedliwiają i nie zwracają uwagi na drobne łamanie dyscypliny w klasie. Wkrótce sami wpadają we własne sidła. Mijają bowiem tygodnie i miesiące i nauczyciel-kolega też przecież musi zorganizować pracę w grupach, przeprowadzić sprawdzian, wystawić oceny. Pośpiesznie podejmuje stosowne działania i nagle napotyka... zdecydowany opór klasy. Oto najczęściej spotykany typ uwag ze strony uczniów: “O co mu chodzi, najpierw marnował czas na dyrdymały, a teraz się ciska”!
A oto inny przykład niekonsekwentnej postawy nauczyciela wobec uczniów, kiedy wielokrotnie w ciągu lekcji słyszą upomnienia w rodzaju: “Kowalski, zaraz dostaniesz uwagę!”, “Iksiński, chcesz pójść do dyrektora?”, “Spalska, zaraz wyrzucę cię z klasy!” - a w ślad za tym nie idą żadne działania. Takie nigdy niezrealizowane groźby spływają po uczniach jak woda po kaczce...
Wiadomo, że najgorsze zachowania przejawiają dzieci, kiedy się nudzą. Są to zazwyczaj uczniowie, którzy odstają w nauce od pozostałych, nie bardzo rozumieją, o co na lekcji chodzi, a wszelkie polecenia nauczyciela z miejsca odrzucają jako dla nich za trudne. W efekcie nauczyciel pracuje z częścią klasy, a reszta stanowi tylko tło, mniej lub bardziej zdyscyplinowane. Trzeba pamiętać, że uczniowie nudzą się też podczas długiego odpytywania kogoś przy tablicy, wykonywania jednostajnej czynności, kiedy nie interesuje ich temat lekcji, ale też kiedy zadania są dla nich za... łatwe. Łatwo wtedy o rozgardiasz, a wówczas różne występki uchodzą bezkarnie. Nawet na proste pytanie: “Kto rzucił papierem?” - nie można się doczekać odpowiedzi.
Dzieje się tak wtedy, gdy postawione przez nauczyciela zadania są zbyt ogólnikowe, a metody pracy niejasno określone. Oto przykład nauczycielskiego polecenia: “Podzielcie się na grupy”! (sami?, na jakie?) lub: “Napiszcie wszystko, co wiecie o grzybach”! (gdzie pisać?, o jakie grzyby chodzi?, czy można korzystać z pomocy?). Uczniowie nie wiedzą wtedy, co mają robić, lub nie wiedzą, jak się do tego zabrać; zamiast koncentracji nastaje chaos i wzajemne przeszkadzanie sobie.
Brak współpracy z rodzicami
Wychowanie dziecka to zadanie przede wszystkim rodziców. Ale dom bardzo chętnie ten trudny obowiązek spycha na barki nauczyciela. Dziecko dobrze ułożone i karne w domu prawdopodobnie będzie takie i w szkole. Z kolei dziecko, które rządzi rodzicami i dziadkami, będzie próbowało tego sposobu postępowania i z nauczycielami. Również nieprzyjazne nastawienie rodziców do szkoły będzie rzutowało na zachowanie się ucznia i jego postawę wobec nauczyciela. Nie można poznać ucznia w oderwaniu od jego sytuacji rodzinnej; tam najczęściej tkwią przyczyny jego postępowania wobec kolegów i nauczycieli.
I jeszcze jeden problem, którego - mówiąc o relacjach nauczyciel - uczeń - nie sposób pominąć: bywają nauczyciele, jak i uczniowie, lubiani i nielubiani. Wzajemne uprzedzenia i antypatie zawsze prowadzą do napięć. Nie ułatwiają też nawiązywania kontaktów, a już na pewno nie sprzyjają zdrowej atmosferze i dyscyplinie w klasie. To, za jakich nas uczniowie uważają, powinniśmy rozstrzygnąć sami przed sobą. Jeżeli już to zrobiliśmy, czeka nas następny krok, czyli odpowiedź na pytanie: jak postępować, aby w porę zaradzić utracie dyscypliny klasowej oraz zachować autorytet?
Metoda kija
Nauczyciel, mający problem z dyscypliną w klasie, musi przede wszystkim określić przyczyny powstania tych niepowodzeń. Od samego początku pracy z uczniami powinny być jasno określone reguły obowiązujące obie strony. Ustanowienie reguł ma charakter umowy społecznej zawieranej przez nauczyciela z uczniami. Powinno ich być kilka - od trzech do sześciu - i powinny być jasno sformułowane. Reguły należy ustalić na początku roku szkolnego i przysposabiać do nich wychowanków stopniowo. Muszą one odnosić się do konkretnych zachowań - tzn. uczeń musi wiedzieć, co wolno, a czego nie wolno w klasie, na korytarzu, na boisku.
Dzieci powinny też wiedzieć, jakie będą konsekwencje nieprzestrzegania reguł, tj. za co oberwać można karę, a co będzie stanowić o nagrodzie. Może być na przykład tak: “Nie wolno samowolnie ruszać odczynników chemicznych na stole demonstracyjnym. Uczeń, który zostanie na tym przyłapany, będzie przez miesiąc sam mył szkło laboratoryjne. Uczniowie, którzy będą najbardziej zdyscyplinowani podczas doświadczeń, będą w nagrodę mogli sami (pod nadzorem nauczyciela) prezentować w klasie doświadczenia”. Wyjaśnianiu i wpajaniu reguł należy poświęcać dużo czasu. Zapewniam, nie będzie to czas zmarnowany!
Zawarty kontrakt należy odpowiednio eksponować. Można go powiesić w widocznym miejscu i odwoływać się do niego przy każdej okazji. Zapisanych reguł postępowania należy ściśle przestrzegać, i dotyczy to obu stron: ucznia i nauczyciela. Z tym że reguły obowiązujące nauczyciela nigdy nie powinny go stawiać w pozycji kolegi ucznia. Nie będzie dobrych efektów ustanowienia kontraktu, jeśli początkowo nauczyciel pozwolił sobie na beztroski luz wobec uczniów.
Chcąc wywołać pożądane zachowania uczniów, a wygaszać niepożądane, nauczyciel musi przede wszystkim, jak powiedzieliśmy, reagować na ich zachowania. Godna polecenia do stosowania jest tutaj dowcipnie określona metoda kija i marchewki, czyli system kar i nagród, który nie da się niczym innym zastąpić. Rzecz tylko w jego umiarkowanym stosowaniu. Tymczasem nie tylko nauczyciele - rodzice również - częściej karzą, niż nagradzają, i częściej ganią, niż chwalą. Według dra Spocka “Sama kara nigdy nie zmieni złego charakteru w dobry, nie zapewni także dobrego zachowania nawet na krótką metę. Właściwa dyscyplina jest oparta na wzajemnej miłości i poszanowaniu. Trzeba ją wzmacniać u dzieci nauką, zdecydowaniem, przypominaniem. Kara jest tylko jedną z form przypominania, szczególnie gwałtowną i stosowaną w wyjątkowych okolicznościach.”
Można też zamiast kary stosować mniej drastyczne, a równie skuteczne sposoby wyrażania dezaprobaty. Do nich należy np. tzw. technika mimochodem. Polega ona na wczesnym wykryciu niewłaściwego zachowania ucznia i interweniowaniu bez ostentacji, które nie zakłóca toku lekcji. Na przykład podchodzi się, jakby mimochodem, do ucznia, kładzie mu się rękę na ramieniu, uporczywie wpatrując mu się w oczy.
Można też zastosować tzw. zachowania powstrzymujące. Dotyczy to sytuacji, kiedy zaistniały incydent wymaga już bezpośredniej interwencji, gdyż zachowanie ucznia zagraża ładowi w klasie. Zwykle kieruje się wtedy do ucznia komunikaty słowne. Ich repertuar jest dość bogaty: od dosadnego: “Nie jedz bułki na lekcji!” lub stanowczego: “Natychmiast przestań jeść!” czy typu konfrontacyjnego: “Jedzenie na lekcji przeszkadza wszystkim w twojej grupie, a mnie to denerwuje”! Godne zalecenia jest tu raczej zachowanie powstrzymujące, polegające na przypomnieniu odpowiedniej reguły z kontraktu, ewentualnie zażądaniu, by uczeń sam powiedział, na czym polega jego niewłaściwe zachowanie. Można oczywiście w tym przypadku zastosować karę przewidzianą w kontrakcie lub regulaminie szkoły, ale najbardziej stosowną mogłaby być tu tzw. kara naturalna, coś w rodzaju: “Nakruszyłeś, teraz posprzątasz całą klasę”!
Ważne jest, aby w procesie wymierzania kary uczeń rozumiał, że jest to reakcja nauczyciela na jego konkretny wybryk, a nie przeciwko jego osobie. Lepiej przecież zabrzmi “wyrok”, jeżeli nauczyciel powie: “Przyjdziesz jutro z rodzicami, bo uderzyłeś kolegę” niż: “Przyjdziesz jutro z rodzicami, bo jesteś chuligan”. Kara jest zawsze skuteczniejsza, gdy uczeń akceptuje i lubi osobę karzącą oraz gdy sam wcześniej zaakceptował reguły właściwego postępowania.
... i marchewki
Tyle o karach, ale nie należy zapominać o marchewce, czyli o nagrodach i pochwałach. Nauczyciele czasami uważają, że uczeń powinien się zachowywać dobrze bez pochwał, albo... zapominają o pochwaleniu dziecka. Tymczasem badania dowodzą, że w procesie wychowania nagrody są skuteczniejsze niż kary. Wszyscy wiemy, jak szczęśliwe są dzieci, gdy wykonują jasne polecenia nauczyciela, a potem słyszą od niego pochwały. Należy pamiętać, że nagradzanie i chwalenie to sposoby tzw. pozytywnego wzmocnienia prawidłowych zachowań uczniów.
To nieprawda, że wszystkie dzieci wiedzą, co znaczy zachowywać się dobrze i nie potrzebują pochwał. Rodziny różnią się między sobą, nie wszędzie to samo jest dozwolone i cenione. Niektórym nauczycielom jedynym godnym pochwały faktem wydaje się wiedza z nauczanego przedmiotu. A przecież można ucznia chwalić za wiele innych cech: za uprzejmość, dbałość o higienę i prezencję, sprawność fizyczną, pomoc słabszemu, zaradność i samodzielność, staranność itd.
I jeszcze jedno: jak rozmawiać z uczniami? Aby wykazać stanowczość, należy patrzeć na ucznia wprost, mówić wyraźnie i zdecydowanie i za każdym razem się upewniać, czy zrozumiał polecenie. Należy przewidzieć, co zrobimy, gdy nie zostanie ono wykonane. Zawsze zachować spokój. Nie znaczy to, że nauczyciel nie może podnieść głosu albo ujawnić swoich odczuć. Nie jest przecież automatem! Nigdy jednak nie powinien dać się wyprowadzić z równowagi. Wykrzykujący i niekontrolujący swego zachowania nauczyciel kompromituje się przed klasą. Najczęściej uczniowie mówią potem, że był on po prostu... śmieszny.
A jeśli nie jest śmieszny, to z całą pewnością może przejawiać poczucie humoru. To nieprawda, że nauczyciel, który osiągnął ład i porządek w klasie, musi być ostry, ponury i na dystans. Takiego wychowawcy może się uczniowie i boją, ale czy chętnie i z sercem spełniają jego polecenia? Poczucie humoru nauczyciela często pomaga rozładować napiętą sytuację, przywraca uczniom pogodę ducha, odpręża ich na chwilę, a w ostatecznym efekcie pomaga się skoncentrować na dalszej pracy. Śmiech klasy jest częstszym sojusznikiem nauczyciela w uciszeniu klasowego awanturnika niż groźba kary. Umiejętnym wykorzystaniem komicznych sytuacji nauczyciel też może dyscyplinować grupę.
Jeżeli, nauczycielu, masz problem z dyscypliną w klasie, musisz przede wszystkim uświadomić sobie, że rozwiązanie tego problemu zależy wyłącznie od ciebie. Zbadaj przyczyny swoich niepowodzeń i zaangażuj rozum i serce, jak im zaradzić.
Aniela Bruzik
UAM w Poznaniu