BALLADA O POWITANIU ( Carmagnole 1'50 )
1974 r. muz. i sł. Jacek Kaczmarski
a. E. Dzień jasny, chociaż mroźny, słońce świeci z góry,
E. a. Niebo błękitne, żadnej nie ma na nim chmury.
a. E. Dumnie wisi nad portalem jakiejś bramy
E. a. Napis biało - czerwony : „Serdecznie witamy !”
C. G. Staliśmy rzędem równym wzdłuż głównej ulicy
G7. E7. a. E7. Uczniowie, matki, żony, ciecie, robotnicy,
a. E. Szpaler milicji sprawnie nas zorganizował,
E. a. By nie wystawała czyjaś ręka albo głowa.
a. E. Tam, gdzie ja stałem i machałem spontanicznie,
E. a. Stały dwa przedszkolaki wyglądając ślicznie,
a. E. One miały zrobić gościom „stop” nieprzewidziane,
E. a. Bo nieprzewidziane było też przygotowane !
C. G. Po trzech godzinach z dala usłyszałem wrzawę,
G7. E7. a. E7. Podniosłem chorągiewkę, zamachałem z wprawą !
a. E. Temperatura wzrosła, podniecenie także,
E. a. Każdy się pcha do przodu, palcem w oku babrze !
a. E. Lecz to dopiero pilot, pięciu milicjantów,
E. a. Dwudziestu tajnych panów ( ot - w razie awantur ),
a. E. Potem samochód jeden, drugi, potem trzeci,
E. a. Potem wojskowy gazik z prasą, radiem leci.
C. G. Lecą do góry czapki, to już nie przelewki,
G7. E7. a. E7. Witają gościa papierowe chorągiewki !
a. E. Dojrzałem kołnierz, ucho i brew kędzierzawą,
E. a. Błyszczący hełm, lecz to już chyba ktoś z obstawy.
a. E. Z dziećmi nic nie wyszło - jedno się speszyło,
E. a. Drugie swą kokardkę czerwoną zgubiło,
a. E. Więc, nim znaleziono coś zamiast kokardki,
E. a. Gościa porwał dalej prąd wydarzeń wartki.
C. G. Jednej minuty nawet wszystko to nie trwało,
G7. E7. a. E7. Co było - przeszło, znikło, z wiatrem uleciało,
a. E. Tłum się miesza, kręci, tłumem być przestaje,
E. a. Na opustoszałym placu milicjant zostaje.
a. E. Wieczór zapada szybko, koniec mojej śpiewki.
E. a. Walają się po ziemi papierowe chorągiewki.
a. E. Pół smętnie, a pół śmiesznie zwisa z jakiejś bramy
E. a. Napis biało - czerwony : „Serdecznie witamy !”