Spotkałam człowieka….. siedział w parku na ławce i grał na gitarze „czarnego bluesa o czwartej nad ranem”, usiadłam obok niego, a on się do mnie uśmiechną, był bardzo tajemniczy i maił coś w sobie magicznego. To taki prawdziwy włóczęga, taki spokojny duch…. Z nim można pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko, jaka epoka jaki wiek jaki rok jaki miesiąc jaki dzień i jaka godzina kończy się a jaka zaczyna... On podobnie myślał i podobnie wędrował tak jak ja.