Historie o olbrzymach to nie bajki. Olbrzymy żyją wśród nas.
"Pojawiło się 36 mężczyzn i kilka kobiet o tak wysokim wzroście, że każde z nich, klęcząc, było wyższe ode mnie stojącego: mieli więc wysokość olbrzymów; każda z kobiet była podobna do Pentesilei, zaś mężczyźni do Anteusza, i gdy się pojawili, niektórzy z naszych ludzi tak się przestraszyli, że jeszcze do dziś nie odzyskali spokoju."
Taką relację odnajdujemy w dzienniku z drugiej podróży do Ameryki wielkiego żeglarza Amerigo Vespucciego, którego załoga natknęła się u wybrzeży Argentyny na grupę olbrzymów i, przerażona, umknęła przed nimi. Nic dziwnego, pamiętali zapewne, że libijski gigant Anteusz, syn Zeusa i Gai, takich jak oni podróżnych z zasady zabijał. Równie groźna była Pentesilea, córka Aresa, królowa Amazonek.
Dwadzieścia lat później, na południowym krańcu kontynentu, w Patagonii, doszło do kolejnego niezwykłego spotkania. Wyprawa Magellana, która jako pierwsza opłynęła Ziemię, powierzyła zadanie szczegółowego spisywania wydarzeń Antoniemu Pigafetcie i on to zapisał:
"Pewnego dnia zetknęliśmy się z człowiekiem o olbrzymiej posturze. Był tak wysoki, że nie sięgaliśmy mu do pasa. Zbliżyli się następni i poczęli tańczyć wskazując palcami niebo, ponieważ sądzili, że stamtąd przybywamy."
To błędne mniemanie olbrzymów, jak pisze dalej kronikarz, ułatwiło Magellanowi porwanie dwojga z nich na statek:
"Napełniliśmy im dłonie lusterkami, nożyczkami, nożami, dzwonkami (...) zarazem ofiarowaliśmy im kajdany, pokazując, że powinni je założyć na nogi (...) Pojąwszy oszustwo, krajowcy, związani jak woły, zeszli na statek. Po 38 dniach żeglugi przez południowe kanały pojawił się przestwór Pacyfiku, na którym spędziliśmy trzy miesiące, podczas których olbrzymy zmarły z powodu szkorbutu."
Niezwykli Patagończycy
Odkrycie Cieśniny Magellana, otwierającej drogę na Pacyfik, budziło najwyższe zainteresowanie ówczesnych potęg żeglugowych. Statki różnych krajów pruły jej wody w interesach swych królów. Zarazem przybywało zapisów o olbrzymich ludziach.
Admirał Sarmiento de Gamboa spotkał w Cieśninie Magellana ludzi przekraczających wzrostem 2,5 m. Holender Sebald de Weert w 1599 r. widział siedem łodzi pełnych olbrzymów o wzroście od 2,8 m do 3 m. Ponieważ strach ma wielkie oczy, liczby te powinniśmy zapewne zmniejszyć o współczynnik strachu. Bardziej wiarygodne jest świadectwo amerykańskiego lekarza Benjamina F. Bourke, który w 1849 r., pochwycony w Patagonii przez krajowców, żył z nimi kilka miesięcy i zostawił relację niezwykle rzeczową. Jedyną jednostką miary, jaką dysponował, był jego własny wzrost - 180 cm. Jak opisał, wszyscy Patagończycy przewyższali go co najmniej o głowę. Nie wykluczał, że są potomkami jakiejś wyższej rasy.
Do tych relacji dodać należy interesujące odkrycie pewnego szwedzkiego badacza, który w 1886 r. penetrował jaskinię Milodonte w Puerto Natales na południu Chile i odkrył w niej kości ludzkie sprzed 10 000 lat, o wielkich wymiarach. Miedzy innymi udową, o długości 85 cm. Człowiek, z którego uda pochodziła, musiał mieć około 250 cm wzrostu.
Najwyżsi ludzie Świata
|
W naszych czasach znane są pojedyncze przypadki gigantyzmu. I nie chodzi tu bynajmniej o koszykarzy mierzących często ponad 210 cm, bo cóż ich wzrost znaczy wobec wzrostu gwardzisty (270 cm), który służył Wilhelmowi Zdobywcy, albo nawet wobec wzrostu Chińczyka Changa Yu Singa mierzącego 244 cm. Podczas pobytu Changa w Londynie w 1865 r. o spotkanie z nim zabiegał sam książę Walii, a kiedy Jego Wysokość poprosił Chińczyka o napisanie swego imienia chińskimi ideogramami na murach pałacu Buckingham, z przyjemnością stwierdził, że inskrypcja umieszczona została ponad trzy i pół metra nad ziemią.
Jak do tej pory najwyższym człowiekiem na świecie był Fiodor Machnow o wzroście 275 cm, urodzony w Witebsku w 1881 r. Jego stopy miały 45 cm długości, dłonie - 35 cm. Człowiek ów każdego ranka przełykał 2 litry herbaty, 20 jaj i 8 bochenków chleba z masłem. Na obiad zjadał 2,5 kg mięsa, 1 kg ziemniaków i wypijał 3 l piwa. Na kolację pochłaniał wazę zupy, znowu 2,5 kg mięsa, 3 bochenki chleba i 2 l herbaty, a tuż przed snem - 15 jaj, bochenek chleba i popijał to litrem herbaty.
Najwyższym człowiekiem XX w. był urodzony w USA Robert Wadlow o wzroście 272 cm. W jego dłoniach największy długopis wyglądał jak wykałaczka. A kiedy w wieku 17 lat Wadlow podjął naukę na uniwersytecie, wszystko wydawało mu się tam zrobione dla krasnoludków. Do końca życia miał poczucie, że musi walczyć z rzeczywistością, nic przecież na tym świecie nie było na jego miarę.
Za najwyższą kobietę świata uważa się urodzoną w Missouri w 1872 r. Ellę Ewing, która miała 260 cm wzrostu. Kobieta ta zdobyła rozgłos nie tylko z powodu swojego nadzwyczajnego wzrostu. Jej sławę wzmocniła rekordowa ilość mężczyzn, jakich przyjęła w swym łożu o długości 3 m.
Potomkowie gigantów
Przyczyn ludzkiego gigantyzmu upatruje się zazwyczaj w zaburzeniu gospodarki hormonalnej w organizmie. Bywa bowiem, że odpowiedzialne za regulację wzrostu hormony są wydzielane w nadmiarze. Istnieje też inna, śmiała hipoteza, według której gigantyzm miałby być skutkiem uaktywnienia się genu odziedziczonego po przodkach wywodzących się z rasy, która już wyginęła. Chodzi ni mniej ni więcej tylko o rasę olbrzymów, gigantów czy tytanów, o których opowiadają mity ludów całego świata.
Przez długi czas myślano, że pożywką dla takich mitów czy legend były pojedyncze przypadki ludzkiego gigantyzmu. Zaprzeczają temu jednak odkrycia archeologiczne.
Niemiecki antropolog, Larson Koh Vel, natknął się w Afryce Środkowej na pochodzące sprzed 12 tys. lat szczątki kostne kilku osobników ponaddwuipółmetrowych. W Chenini w Tunezji wykopano szkielety o długości 280 cm. Podobne szczątki znajdowano na Półwyspie Iberyjskim, a także w Rosji, gdzie w grocie odkopano kości ludzkie sprzed 30 tys. lat należące do osobników dorastających 300 cm. Wszystkie wymienione pochówki były grupowe, co znaczy, że olbrzymy żyły w większych skupiskach, a to z kolei pozwala mówić o cechach rasowych, a nie o pojedynczych przypadkach patologicznego gigantyzmu, wywołanego działaniem hormonów.
Na słuszność tej tezy wskazywać też mógłby przykład dziecka zrodzonego ze związku Amerykanina kpt. Martina van Burena Batesa, ur. w 1845 r., który miał 230 cm wzrostu, i Anny Swan mierzącej 233 cm wzrostu. Dziecko to, niestety zmarłe przy porodzie, ważyło 12 kg i miało długość 85 cm. Mimo że nie przeżyło, jest dowodem, że olbrzymi rodzice mogą mieć gigantyczne dzieci, a więc czynniki genetyczne nie wykluczają istnienia rodów czy też całych plemion olbrzymów.
Jak się ludzkość degenerowała Niektórzy starożytni pisarze sądzili, że pierwotni ludzie byli olbrzymami, ale z biegiem czasu zaczęli się degenerować i maleć. Lukrecjusz, na przykład, sądził, że Ziemia jest wyjałowiona i może już rodzić tylko karły, fizyczne i umysłowe. Homer ubolewał nad współczesnymi, że ani ciałem ani duchem nie dorównują przodkom. Żydowscy rabini utrzymywali, że stworzony człowiek miał kilkadziesiąt metrów wzrostu. Ku tezie tej skłaniał się także francuski akademik Henrion, który w 1817 r. w wyniku skomplikowanych obliczeń ustalił, że Adam miał ponad 40 m, a Ewa "zaledwie" 38. Noe według niego był już zdegenerowany, gdyż dorósł jedynie 33,37 m, Abraham tylko 9 m, Mojżesz 4,22 m, a Herkules zaledwie 3 m. Według Henriona, proces kurczenia się ludzi miał się zatrzymać na Juliuszu Cezarze, z jego 162 cm wzrostu, i to tylko dzięki nadejściu Mesjasza, który ów proces powstrzymał.
Latający ludzie
Według jednej z hipotez, olbrzymy, które, jak głoszą mity, zamieszkiwały niegdyś Ziemię, przybyły na naszą planetę z kosmosu. Hipoteza ta została stworzona w związku z częstymi w ostatnich trzynastu latach doniesieniami o latających ludziach olbrzymiego wzrostu. |