GRANICE POLITYKI WEDŁUG MICHAELA OAKESHOTTA
Grzechem pierwszym jest, zdaniem M. Oakeshotta, grzech pychy, za którym idzie narcyzm, samouwielbienie, próżność, a przede wszystkim podeptanie ludzkiej wolności. Symbolem pychy jest wieża Babel. Jest też ona symbolem pomieszania języków. Pomieszanie języków polega nie tyle na tym, że milknie wspólny nam język, ile na tym, że tracimy zdolność odróżniania modalności naszych wypowiedzi. Wtedy nie słyszymy, co mówią inni i próbujemy ich oceniać wedle błędnych kryteriów. Karą, jaka na nas spada, jest chaos i niezrozumiała kakofonia dźwięków.
Oakeshott wyróżnia w kulturze europejskiej cztery modalności naszego doświadczenia, cztery formy wypowiedzi. Pierwsza ma charakter historyczny, druga — naukowy, trzecia — poetycki i — ostatnia — praktyczny. Dla historyka centralne znaczenie ma doświadczenie przeszłości. Przeszłość istnieje niejako dla niej samej poza naszymi pragnieniami. Historyk ma ją poznać niezależnie od swojego „teraz” Podstawowym elementem analizy jest niepowtarzalny fakt historyczny. Wyjaśnienie wydarzeń historycznych nie dokonuje się przez odwołanie do praw dziejowych (wówczas to, co indywidualne stawałoby się jedynie przypadkiem prawa ogólnego i tym samym traciło charakter indywidualności). Związek między wydarzeniami daje się opisać i wyjaśnić przez pełniejszy opis zmiany, a więc przez dotarcie do coraz bardziej szczegółowych i dokładnych danych, tak, iż żadna luka nie jest tolerowana. W doświadczeniu historycznym pour savoir les choses, il faut savoir le detail [żeby poznać rzeczy, trzeba poznać szczegół].
W naukowym przedstawieniu świata znaczące jest tylko doświadczenie w pełni komunikowalne. Wyklucza więc wszystko, co ezoteryczne, osobiste, wątpliwe, przypadkowe i posługuje się (albo stara się posługiwać) jedynie kwantytatywnymi pojęciami. Zdąża do stworzenia możliwie powszechnych uogólnień. Nauka konstruuje więc świat zjawisk powtarzalnych.
Doświadczenie poetyckie spełnia się w kontemplacji przedstawień, obrazów, wierszy, krajobrazów dla czystej przyjemności kontemplacji. Kontemplacja nie wywołuje i nie wzywa ani do moralnej aprobaty, ani do potępienia. Nie sposób stwierdzić, że rzeczywistość kontemplowana reprezentuje czy odnosi nas do jakiejś wyższej rzeczywistości. „ Słusznym będzie nazwanie jej aktywnością bezproduktywną, ponieważ jest swawolna, a nie interesowna, ponieważ jest wolna od trosk i wyzwolona zarówno od logicznej konieczności, jak i pragmatycznych wymogów i wydaje się, jakby przybierała postać bezruchu”.
Dla życia politycznego podstawowe znaczenie ma doświadczenie praktyczne. W praktycznym oglądzie rzeczy, zjawisk, ludzi, instytucji kluczową rolę odgrywa napięcie między „tym, co jest”, a „tym co być powinno”. W tego rodzaju aktywności zawsze odkrywamy napięcie, które motywuje nas do zmiany i wywołuje samą zmianę. Praktyka angażuje wolę i nią się posługuje. „Myśl praktyczna ma charakter wolicjonalny; doświadczenie praktyczne jest światem sub specie voluntatis [łac., z punktu widzenia woli ]”. Zmiana i niestabilność należy do istoty świata idei. Jest obszarem przeciwieństw, które mogą być równoważne lub sprzeczności, które powinny być skoordynowane. U podstaw działań leży sąd praktyczny, ocena i pragnienie, by to, co jest stało się tożsame z tym, co być powinno. Wszelako „jest” nigdy nie może stać się tożsame z „chcę”, „powinno”. W świecie praktyki nie ma miejsca na nieograniczony postęp lub ostateczne spełnienie naszych oczekiwań. Każda zmiana istniejącego stanu rzeczy wywołuje potrzebę kolejnych zmian. W tym sensie w świecie idei praktycznych nie sposób usunąć napięcia między „być” i „powinno być”. Nie sposób wyeliminować z życia wymiaru niepokoju, niespełnienia i niezadowolenia. Z samej natury rzeczy nie sposób zbudować doskonałych państw, idealnych rozwiązań.
Ludzkie działania odnoszą nas do jakiegoś rozumienia swojego otoczenia. Angażują idee, wiarę, oceny. Podstawą myślenia nie jest impuls biologiczny, ale wyuczone sposoby odczytywania rzeczywistości, rozumienia jej w języku postulatów, w terminach powinności. Wszelkie działanie jest „rodzajem targu z niedoskonale wyobrażalną przyszłością ”. Podmiot, działając lub mówiąc, odsłania to czym (kim) jest, swoje przekonania. Ujawnia swoją tożsamość, a tym samym swoją historię, swoją drogę dochodzenia do ocen i przekonań. W tym sensie nie sposób mówić o naturze człowieka, ale o szczególnej tożsamości każdego człowieka.
Każda z modalności w odmienny sposób nadaje doświadczeniu spójny charakter. Każda ma specyficzny język i organizujące ją kategorie interpretacyjne. Rzeczywistość dana w doświadczeniu nauki czy poezji jest jedną z możliwych abstrakcji całości ludzkiego doświadczenia. Poszczególne modalności tworzą światy od siebie niezależne i każda, na tyle na ile tworzy spójną całość, jest prawdziwa sama dla siebie. Innymi słowy wyników nauki nie można oceniać w świetle doświadczenia poetyckiego, a rzeczywistości praktycznej w języku nauki. Między poszczególnymi modalnościami istnieje zasadnicza przepaść. „Nie sposób wydawać ocen o jednym świecie idei na podstawie innego nie wikłając się w pomieszanie pojęć. [...] Skutkiem takich prób może być tylko błąd najsubtelniejszy, najbardziej przebiegły: nieistotność [...]. Prawda modalności doświadczenia jest zawsze relatywna, zależna od stopnia pełności przynależnej danemu światu idei”. Sens tego czym jest dany przedmiot czy fakt nie tkwi w nim samym, ale wyznacza go obszar doświadczenia, w jakim zostanie umieszczony, albo inaczej, system postulatów organizujących daną modalność. Nie sposób także rozstrzygnąć, która z modalności lepiej wyraża prawdę o świecie, ludzkim życiu. By wydać taki sąd musielibyśmy spojrzeć na rzeczywistość z jakiegoś nadludzkiego punktu widzenia. A to jest przecież niemożliwe. Jak nie sposób jest powiedzieć, która z wartości jest lepsza, bardziej odpowiada wymogom ludzkiej doskonałości.
Wiedza polityczna w odróżnieniu od wiedzy o polityce, czyli uniwersyteckiej politologii, jest wiedzą o sytuacji, która wymaga reakcji, w której są zaangażowane ludzkie wybory i działania. Wybór domaga się zastanowienia, w którym są brane pod uwagę i nasze siły, możliwe skutki działania, i racje, dla których coś wybieramy. Owe racje nie dają się uzasadnić w sposób bezapelacyjny. Nie sposób udowodnić dlaczego coś wybieramy. Do swoich racji możemy jedynie przekonywać. Przekonywać, czyli wchodzić w dialog, w dyskurs z innymi ludźmi. Żywiołem polityki jest mowa, a każda wspólnota polityczna jest, jak twierdził Arystoteles, wspólnotą komunikacyjną. Jej częściami składowymi są zarówno słowa, pojęcia, jak i ustalone rytuały, instytucje, odziedziczone sposoby zachowania. Przekaz ten nie jest ani spójny, ani zamknięty. Nie zawiera w sobie żadnej jednoznacznej wskazówki, co należy czynić. Wysyłane przez nią komunikaty mają postać napomknienia. Wspólnota ta nie obejmuje tylko nam współczesnych. Sięga w przeszłość i odnosi nas do przyszłości, do pokoleń, które po nas nadejdą. Trafna wypowiedź polityczna korzysta z szerokich zasobów języka, czasem ukrytych w przeszłości, niekiedy ukazuje nieznane i nieoczekiwane dotąd zestawienia idei.
Wiedza polityczna zakorzenia się, buduje, legitymizuje przez odniesienie do wspólnych zasobów tradycji. Tradycja zachowań czy wypowiedzi, choć jest krucha i wymyka się jednoznaczności określeń, ma swoją tożsamość. Sąd polityczny żyje przez odniesienie do tak pojętej tradycji, jest w jej obrębie i w obrębie toczącego się dyskursu weryfikowany, oceniany, temperowany. Osąd polityczny powstaje w toku rozmowy, przez współuczestnictwo w tym, co Oakeshott nazywa praktykami. Rozmowa nie ma swojego początku. Nie ma też swego kresu i w niczym, w żadnym rozstrzygnięciu nie znajduje ostatecznego spoczynku. Nie ma w niej przystani, do której można wpłynąć, by znaleźć ukojenie. W dyskursie publicznym towarzyszy nam stale niepewność i to powinno uczyć nas ostrożności, umiarkowania czy, jak powiada Oakeshott, zasadniczej dla polityki cnoty „zdyscyplinowanej wyobraźni ”.
Filozof brytyjski po wielekroć powtarza, że politykowi nie wolno przyjmować paternalistycznej postawy wobec swego społeczeństwa, innymi słowy, szukać poza obszarem rozmowy kryteriów dobrego rządu, celów politycznych. Polityka musi wpisywać się w zbiorowe poczucie taktu oraz w zbiorowe poczucie racjonalności i z nich wywodzić dwa zasadnicze pryncypia: tożsamości i zmiany. Polityka nie jest wyobrażaniem sobie nowego typu społeczeństwa lub przemianą istniejącego tak, by odpowiadało abstrakcyjnemu ideałowi. Jest, pisał Oakeshott, rozpoznawaniem jego potrzeb, napomknień.
Oakeshott jest teoretykiem nowożytnego państwa prawa i kultury indywidualistycznej. Wyznaczają one zasadnicze charakterystyki wspólnoty, z którą Oakeshott utożsamia się i której zachowanie uznaje za wartość podstawową. Nie oznacza to bynajmniej, iż ład ten w jego opinii zajmuje jakieś uprzywilejowane miejsce w dziejach ludzkości, a liberalny świat jest ładem najdoskonalszym czy wyrażającym powołanie człowieka lub ludzkości. Krąg europejskiej cywilizacji wart jest obrony dlatego, że jest nasz, że w nim urodziliśmy się, że według jego miary zostały skrojone nasze instytucje, nasze wyobrażenia o sobie, a przede wszystkim tożsamość państwa i jego obywateli.
Indywidualizm nowożytny zawiera w sobie jedno zasadnicze przesłanie. Każda jednostka uzyskuje prawo do kreowania samej sobie określając przy tym swoje obowiązki, zakres odpowiedzialności, wybierając właściwe sobie cele, zainteresowania, opinie, profesję, rolę społeczną. Człowiek stawał się zwierzchnikiem, „właścicielem” samego siebie, a wymagania sumienia nabrały znaczenia podstawowego.
Indywidualizm prowadzi do odmiennego, w stosunku do tradycyjnej moralności wspólnotowej, postrzegania społeczeństwa i zakresu obowiązków państwa. Rola władzy ogranicza się zasadniczo do administrowania zasadami gry. „Rządzenie polega na tym, by na skutek kolizji interesów naprawić lub wyrównać krzywdy tych, co cierpią w wyniku działań sprzecznych z ustalonymi zwyczajami, czasem na karaniu tych, którzy dążą do osiągnięcia swoich celów nie zważając na reguły gry i oczywiście na utrzymaniu wystarczającej siły i autorytetu arbitra oraz na ochronie asocjacji przed poniżeniem ze strony jej wrogów...”. Najprościej rzecz ujmując, rząd powinien zachować stabilną równowagę i stworzyć takie warunki, by każdy z podmiotów mógł realizować swoje cele. Warunkiem niezbędnym realizacji zasady indywidualizmu była i jest ochrona uprawnień wszystkich bez wyjątku ludzi przez ustanowienie rządów prawa. A te są, jak powiada Oakeshott, najbardziej ekonomiczną formą ograniczenia władzy i jej arbitralności „ nie naruszając zarazem wielkiego, twórczego falowania zdarzeń ”. Polityka w ujęciu Oakeshotta nie ma żadnych innych funkcji poza utrzymywaniem istniejącego ładu, zachowaniem uznanych reguł czy warunków wymiany. Polityka nie jest jednym ze sposobów realizacji natury ludzkiej. Nie jest jej zadaniem wychowanie ludzi, przysposobienie do życia w cnocie, czynienie ich lepszymi. Polityka jest ujmowana z punktu widzenia ładu prawnego. Jest formułowana w kategoriach ogólnych warunków i reguł działania oraz mówienia. Ów ład tworzy wspólną przestrzeń dla zachowań jednostek, gwarantującą niezbędne możliwości samoodkrywania i realizowania ich własnych celów.
Obecnie w opozycji do takiego sposobu myślenia i uprawiania polityki sytuuje się tradycja racjonalistyczna. Racjonaliści są przekonani, że dysponują narzędziami poznania bardziej obiektywnymi od tych, które są dostępne przeciętnym obywatelom. Wierzą, że dzięki temu są w stanie rozpoznać prawa ludzkiego postępowania, cele historycznego procesu i w sposób pewny rozstrzygnąć, jakim wymaganiom powinien sprostać ustrój państwa. Racjonaliści wierzą w postęp i w doskonalenie się człowieka. Dlatego na miejsce zdrowego rozsądku, ludzkich, najczęściej wątpliwych i słabych, mniemań o sobie samych, chcą wprowadzić coś zdecydowanie pewniejszego: naukę i jej kryteria brać pod uwagę przy ustalaniu zadań władzy. Racjonalizm i polityka wiary stapiają się w całość.
Polityka wiary opiera się na dwóch zasadniczych założeniach. Po pierwsze, musimy wiedzieć, jakimi drogami zmierzać ku doskonałości oraz winniśmy być przekonani, że zdołamy zgromadzić wystarczająco dużo sił, władzy, by podążać ku wytyczonemu celowi. Po drugie, status człowieka jest funkcją okoliczności, w jakich przyszło mu żyć. Nie ma niczego niezmiennego, trwałego w naturze albo kondycji człowieka. Nie ma takich cech lub właściwości, które nie są związane z historycznymi okolicznościami jego bytowania. Ale „okoliczności” nie są czymś danym. Podlegają w pełni zmianom i przekształceniom, a przede wszystkim naprawie. Dokonać się ona może przede wszystkim za pośrednictwem rządu. Rząd wyposażony w stosowne prerogatywy ma obowiązek „zbawienia” ludzkości, a sama formuła „zbawienia”, zależnie od sytuacji, ma inny kształt. Rząd jest omnikompetentny. W nikłym lub żadnym stopniu nie powinien być ograniczony formalnościami, jakimikolwiek regulacjami prawnymi, które jawią się jako niepotrzebne w rozwiązywaniu boskich niemal zadań.
Zwycięstwo racjonalistycznego czy naukowego idiomu jest możliwe tylko wtedy, gdy wszystkie inne modalności mówienia: poetycką, historyczną i praktyczną uznamy nie tylko za mniej ważne, drugorzędne, ale gdy przyjmiemy, że tylko te wypowiedzi poety lub historyka daje się zachować, które uda nam się przełożyć na język nauki. Skutek takiego zabiegu byłby oczywisty: świat uległby uniformizacji. Znikłyby wszystkie, poza naukową, modalności mówienia.
Teoria polityczna Oakeshotta jest pomyślana jako wysiłek zmierzający do pokazania, na czym polega praktyka społeczeństw zachodnich i w związku z tym, jakie instytucje, zachowania są do pogodzenia z ustalonymi już i odziedziczonymi zasadami współżycia zbiorowego. Oakeshott przyznaje praktykom pierwszeństwo i stale demaskuje złudzenie, że na przykład życie moralne i polityczne mogłoby zostać poddane autorytetowi jakiejkolwiek teorii czy zasady. Jest przekonany, że treść wszelkich takich zasad zwykle okazuje się podsumowaniem, syntezą, nieuchronnie zubażającą w procesie abstrakcji to, z czego wyrastają, praktycznego żywiołu. Punktem wyjścia jest tu refleksja nad instytucjami służącymi wolnościom i prawu, a nie ogólna refleksja nad definicją czy zasadami, jakie muszą być wprowadzone w ustroju liberalnym. Wolność nie jest abstrakcją, ale żywą zasadą. Kształt i sens zawdzięcza nie tyle wysiłkowi filozofa, ile ludzkim praktykom, które wolność wprowadziły w życie. Wolność zdarzyła się w kulturze nowożytnej i nie ma niczego i nikogo, kto by zagwarantował jej przetrwanie. Może ona przetrwać tylko wtedy, gdy będziemy o niej myśleć nie w sposób abstrakcyjny (jako postulat czystego rozumu czy nakaz sumienia), ale traktować jako historyczną, a więc żywą wartość znajdującą swoje spełnienie w organizacji życia zbiorowego. Dlatego nie sposób myśleć o wolności bez odniesienia do praktyk zbiorowych i bez uwzględnienia kontekstu, w jakim występuje.
M. Oakeshott Wieża Babel i inne esejeWarszawa 1999;
tegoż Experience and Its Modes, Cambridge 1963;
tegoż On Human Conduct, Oxford 1975;
tegoż The Politics of Faith and the Politics of Scepticism, New Haven-London 1996.
Paweł Śpiewak