Rola i znaczenie uczuć w procesie rekolekcyjnym
Czym są uczucia?
Chciałbym rozpocząć od przypomnienia dwóch bardzo znanych prawd: każdy z nas jest jednością ducha i materii oraz serca i rozumu. Taki jest przynajmniej zamysł Boga. Po urodzeniu najważniejszą dla nas sprawą jest pragnienie zachowania życia oraz otrzymania miłości i bezpieczeństwa. Czym są w nas w tym kontekście emocje i uczucia? Wszystkie emocje są bodźcami organizmu skłaniającymi nas do działania. Ich celem jest zachowanie życia oraz otrzymanie miłości i bezpieczeństwa. Są to stymulatory naszego działania. Uczucia to pewien stan psychiczny, pewne nastawienie wewnętrzne, którego istotę stanowi nasze wewnętrzne ustosunkowanie się do aktualnie działających bodźców, przeszłych lub przyszłych zdarzeń i wszystkich elementów otaczającego świata oraz do własnego organizmu. Z pewnym uproszczeniem podzielić je możemy na dwie kategorie: "uczucia przyjemne" np. radość, zadowolenie, wewnętrzny pokój, bezpieczeństwo, przyjemność, sympatia, miłość, entuzjazm itd. oraz "uczucia nieprzyjemne" np. lęk, gniew, złość, zazdrość, wstręt, niechęć, odraza, niezadowolenie itd. Te pierwsze są odruchowo i chętnie przez nas akceptowane, przyjmowane i one decydują o naszym dobru i szczęściu, inaczej o naszym dobrym samo-poczuciu. Nieprzyjemne są natomiast przez nas odruchowo odrzucane, bo wprowadzają nas w złe samo-poczucie lub też sygnalizują coś niebezpiecznego albo niedobrego dla nas.
Zarówno uczucia przyjemne jak i nieprzyjemne są we mnie, ale ja sam nie jestem ani radością, ani pokojem tak samo też nie jestem ani lękiem, ani zazdrością. Ponadto są czymś we mnie naturalnym i w tym sensie nie podlegają wartościowaniu moralnemu. To rozróżnienie pozwala wykształcić w sobie dystans do wszystkiego, co się we mnie pojawia. Ja sam jestem znacznie większy i bogatszy niż moje aktualnie przeżywane uczucia.
Skąd się biorą nasze uczucia?
Jeśli uczucia są naszym wewnętrznym ustosunkowaniem się do aktualnie działających bodźców, przeszłych lub przyszłych zdarzeń i -wszystkich elementów otaczającego świata oraz do własnego organizmu to odpowiedź na postawione pytanie brzmi: z nas samych. Począwszy od naszego poczęcia docierają do nas bardzo różne bodźce, sygnały, informacje i my reagujemy na nie naszymi uczuciami. Największe znaczenie ma dla nas doświadczenie wyniesione ze środowiska rodzinnego. Następnie środowisko rówieśników, szkoły, spotkane osoby, przeżyte doświadczenia, dokonane wybory, popełnione błędy oraz grzechy itd. Wszystkie nasze reakcje emocjonalne na wymienione osoby i wydarzenia zapisują się w nas i tworzą tzw. "pamięć emocjonalną". Pamięć emocjonalna jest rodzajem zapisu naszych uczuć na konkretne wydarzenie. Kiedy wydarzenie teraźniejsze niesie w sobie jakieś podobieństwo z wydarzeniem z przeszłości, z którym związane było silne nieprzyjemne uczucie, to pamięć emocjonalna reaguje na to identycznie, jak gdyby działo się to w przeszłości. Będzie ona tak samo reagować dopóki to nieprzyjemne odczucie nie zostanie uleczone.
Czym są zranione i nieuporządkowane uczucia?
Trzy przykłady: jesteś w początkowych klasach szkoły podstawowej. Zostałeś wybrany do zagrania konkretnej roli w jakimś szkolnym przedstawieniu. Przygotowałaś/łeś się do niego tak jak najlepiej potrafiłaś/łeś. W trakcie grania lub po nim ktoś znaczący dla ciebie cię ośmieszył, powiedział, że grałaś/łeś beznadziejnie i żałuje, że dał ci taką rolę. Ty reagujesz na to płaczem, wstydem, czujesz potężny ból emocjonalny. Ten fakt może być nie tylko gwoździem do trumny twojej kariery aktorskiej ale kiedykolwiek będziesz musiał występować publicznie to będziesz się pocić, paraliżować cię będzie paniczny strach, będziesz dokładać wszelkich starań aby się zbłaźnić itd. Po wystąpieniu każde słowo nawet życzliwej pochwały lub krytyki będzie odbierane podejrzliwie lub bardzo boleśnie. Mimo, ze tamta scena wydarzyła się 20 lat temu ty nadal reagujesz swoimi emocjami podobnie. Tak reagują twoje zranione uczucia.
Drugi przykład: twoi bliscy nie okazywali sobie i tobie uczuć, gestów przyjaźni i miłości lub kiedy okazywałaś/łeś swoje uczucia np. płacząc byłaś/łeś za nie karany lub strofowany. Dziś może dziwisz się dlaczego okazywanie komuś swoich uczuć i przyjmowanie ich od innych przychodzi ci tak trudno, albo dlaczego na modlitwie przeżywasz Boga tylko swoją głową a uczucia prawie są nieobecne.
Inny przykład: rodzic mówi do ciebie, kiedy zadzwoni telefon to go odbierz i spytaj kto dzwoni. Jeśli powie nazywam się Kowalski to powiedź : taty nie ma w domu. Wiesz Kowalski, mój szef, to straszy gaduła. Jak się rozgada to nie można z nim skończyć rozmowy. Ta scena dała ci konkretną lekcję: jeśli jesteś w kłopocie to lepiej się uciec do kłamstwa. I teraz jesteś już człowiekiem dorosłym. Ilekroć jesteś w kłopocie to ratujesz się kłamstwem. Ono weszło ci w krew. Nie widzisz w tym nic strasznego lub niemoralnego.
Te i podobne utrwalone postawy wewnętrzne Ignacy nazywa "nieuporządkowanymi uczuciami", z których rodzą się nasze konkretne grzechy i zaniedbania. Proponowane przez niego Ćwiczenia są "sposobem przygotowania i usposobienia duszy do usunięcia wszystkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu - do szukania i znalezienia woli Bożej w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla (mojego i bliźnich) dobra i zbawienia (...)" (ĆD l).
Uczucia w Ćwiczeniach Duchownych
Począwszy od pierwszej informacji o ĆD i pierwszej myśli o uczestnictwie w nich, a następnie od pojawienia się na spotkaniach i rozpoczęcia przygotowań różne ujawniały się w nas uczucia. W jednych dominowały uczucia radości, zaciekawienia i nadziei; w drugich niepewności, wątpliwości a nawet lęku i wewnętrznej walki. To wszystko pokazuje pracę naszych uczuć. Pierwsze spotkanie przyniosło nam informację o sposobie modlitwy zwanej "rachunkiem sumienia". W jego punkcie trzecim mieliśmy przyglądać się wszystkim uczuciom, które nam towarzyszą w ciągu całego dnia. Chodziło o ich uświadamianie, a następnie nazywanie i rozróżnianie. Na drugim spotkaniu zostaliśmy podzieleni na grupy. W tym gronie "przypadkowych" osób mieliśmy po raz pierwszy dzielić się tym wszystkim, co dzieje się w nas w związku z ćwiczoną metodą modlitwy. Mówienie o sobie nie jest sprawa łatwą nawet w kontakcie z osobami bliskimi a cóż dopiero z tymi, których dopiero co poznaliśmy. Także tutaj mamy do czynienia z pracą, z reakcją naszych uczuć. Po tym spotkaniu zostaliśmy przydzieleni do konkretnych ojców, z którymi będziemy spotykać się przez okres kilka tygodni. Już przed spotkaniem i w czasie jego trwania pojawiają się w nas uczucia. Najpierw są to uczucia na konkretna osobę. Ta osoba budzi w nas odczucia; przyjemne lub nieprzyjemne, pełne nadziei lub też niepokoju. W czasie rozmów mówimy nie tylko o wydarzeniach, ujawniamy poza myślami także nasze odczucia. Szczególnie te, które nam towarzyszyły gdy coś nam nie wychodziło lub pojawiał się jakiś kryzys. Później obie formy medytacji zawierają w sobie punkty, które przygotowują nas na spotkanie z samym Bogiem lub które prowadzić mają do przyjacielskiego spotkania z Nim. W jednym i drugim przypadku te spotkania wywołują w was reakcje uczuciowe. Reagujecie na metodę medytacji, na samego Boga i Jego Słowo. W pierwszym tygodniu ĆD dostaliście już ściśle określone tematycznie teksty Bożego Słowa. W wielu z was one ujawniły już pierwsze zranienia i problemy. Także konfrontowany byliśmy z motywami swojego działania życiu, w tym także z motywami uczestnictwa w ĆD. To normalne, że towarzyszy im ból, wspomnienie nieprzyjemnych wydarzeń czy nawet opór by odkrywać lub wracać do trudnej prawdy o sobie. Musimy być świadomi, że Bóg w swym działaniu, także ojciec towarzyszący moim ćwiczeniom odsłaniają nie tylko bolesną prawdę o sobie, ale także liczne mechanizmy obronne, które wykształciliśmy w sobie, by żyć i przeżyć.
Rodzaje mechanizmów obronnych
brak akceptacji, pogarda i nienawiść dla siebie samego
cieczka w marzenia
niepewność, poczucie bezradności, brak inicjatywy
perfekcjonizm (odwrotna strona medalu niskiego poczucia własnej wartości)
choroby psycho - somatyczne
przechwałki, koloryzowanie siebie i swoich dokonań
nadmierny krytycyzm, krytykanctwo
racjonalizacja, usprawiedliwianie się
nieśmiałość
zaniżanie własnej wartość, robienie z siebie klowna, ofiary
gniew, agresja, napady złego humoru
posłuszeństwo jako źródło uznania
gromadzenie bogactwa, dążenie do władzy i znaczenia
naśladownictwo, utożsamianie się z innymi, kult silnych ludzi
przytakiwanie, zgadzanie się na wszystko
nałogi: alkohol, hazard, pracoholizm, seksoholizm itd.
Jak zostać uleczonym - podejście biblijne
stan twarzą w twarz ze swoim problemem. Skonfrontuj się sam z sobą z tym problemem, podziel się nim ze swoim przyjacielem lub twoim kierownikiem duchowym
zaakceptuj swoją odpowiedzialność w sprawie, która jest twoim problemem. To nie jest tylko problem ludzi, którzy cię skrzywdzili, nauczyli cię niedobrych wzorów, ale i także a może nade wszystko twojej osobistej odpowiedzialności.
zapytaj siebie czy chcesz być uzdrowionym i masz wiarę, że Bóg może cię uzdrowić (por. sytuację człowieka chorego od 38 lat i leżącego u stóp sadzawki Siole - J 5,6).
przebacz każdemu kto jest zaangażowany w twój problem
przebacz sobie samemu
proś Ducha Świętego o ducha głębokiej i cierpliwej modlitwy o dar twojego uzdrowienia
Jak zostać uleczonym - podejście psychologiczne
Próba zrozumienia siebie, na która składają się: poznanie i nazwanie sobie przeżywanego stanu. Poznanie i werbalizacja przeżywanego stanu oznacza odkrycie utrwalonych głęboko postaw wewnętrznych. Nie jest to sprawą łatwą samą w sobie. Ponadto w każdym z nas jest bardzo wiele nagromadzonych mechanizmów obronnych, życiowych strategii, które wypracowaliśmy sobie, aby przeżyć. Aby dotrzeć do ich przyczyny i mechanizmów aktualnie wpływających na nasze wybory i decyzje, potrzebujemy czasu i drugiej osoby. Czasem wystarczy tylko mądry kierownik duchowy obeznany z tego typu problemami. Innym razem potrzebny jest psycholog czy psychoterapeuta. Ja osobiście od lat praktykuję w kierownictwie duchowym współpracę ze znanym mi wierzącym psychologiem. Wtedy pewną część problemów trudniejszych rozwiązuje psycholog, drugą równolegle kierownik duchowy. Pewien znany duszpasterz amerykański przyznał, że bardzo wielu osobom nie pomagało nawrócenie, słuchanie Bożego Słowa, nawet modlitwa. Stare problemy po jakimś czasie pojawiały się ponownie i wtedy pogrążali się w coraz większą rozpacz i beznadzieję. Dlaczego? Te osoby nigdy nie weszły w pracę ze swoimi zranionymi uczuciami. Do takich samych wniosków doszedł na podstawie długoletnich badań o. Rulla, jezuita, profesor psychologii na Uniwersytecie Gregoriańskim W Rzymie.
Akceptacja. Zaakceptować nasz stan, problem znaczy przyjąć, że poznana i nazwana rzeczywistość jest we mnie, że mnie współkształtuje, że ma jakiś wpływ na moje życie. Naszymi uczuciami możemy kierować jedynie wówczas, kiedy uznamy je za swoje. Bardzo cenną uwagę pozostawił nam o. de Mello: "Jeżeli w świecie uczuć wyrzekasz się czegoś to zrastasz się z tym na zawsze. Kiedy coś zwalczasz, wiążesz się z tym na wieki. Tak długo, jak z tym walczysz, tak też długo dajesz temu moc. Dokładnie taka moc, którą wkładasz w tę walkę. Tak więc musisz przyjąć swoje uczuciowe demony, bo kiedy z nimi walczysz, dajesz im siłę". Dopiero kiedy uwalniam się od siebie, przestaję się na sobie koncentrować mogę skoncentrować się na Bogu i Jego słowu.
Integracja. Kiedy poznałem i zaakceptowałem swoje zranienia, wewnętrzny nieporządek mogę swój wzrok skierować na świat wartości i norm moralnych. Najpierw, dany problem, nieuporządkowane uczucie, nawet gdy mi nie odpowiada, gdy kłóci się z obiektywnym porządkiem wartości, nie umniejsza mojej wartości i godności w oczach Boga. Gdy to wiem mogę bez lęku i z nadzieją rozpocząć współpracę z Bogiem. Jest to powolny proces zmierzający do zintegrowania swojej poranionej osobowości z obiektywnym systemem wartości. Na tej drodze być może czekać mnie będzie jeszcze wiele potknięć a nawet upadków. Nie one są jednak istotne lecz nasza nadzieja, że Bóg, Który powołał mnie do bliskości z Sobą, może mnie z nich uleczyć
Przezywanie dojrzałe. Oznacza to świadomość z jednej strony własnych uczuć i potrzeb, a z drugiej istnienia wartości i norm, które rozumowo uznałem za dobre i które dla realizacji własnego i innych ludzi dobra chcę realizować. Jeśli to wiem to potrafię też dokonywać świadomie wyborów. Czasem może to oznaczać świadomą rezygnację z czegoś ze względu na określoną wartość lub normę, która stoi na straży konkretnego dobra. Czynie to nie dlatego, że ktoś ode mnie się tego domaga lub też nie ze względu na presję otoczenia, ale dla własnego dobra. Jest to powolny proces budowania dojrzałej osobowości.
1