Na czym polega fenomen MaxTV?
2013-06-13 18:33:07
Jego słynny zwrot „Boston, Massachusetts” znała cała Polska już wiele lat temu. Gdy wydawało się, że jego aktywność dziennikarska z punktu widzenia przeciętnego widza trochę zanikła, zaskoczył powrotem w sposób dość nietypowy.
fot. zrzut z ekrany YouTube/MaxTV
Mariusz Max Kolonko, czyli kto?
Przypomniał o sobie wszystkim, jako twarz amerykańskiej firmy ubezpieczeniowej Liberty Direct. Obecnie on i jego MaxTV biją rekordy popularności. Mariusz Max Kolonko, bo o nim mowa, jest niewątpliwie jednym z najbardziej doświadczonych polskich dziennikarzy. Solidne wykształcenie dziennikarskie i polityczne ma poparte - co jest szczególnie ważne - mało spotykaną w naszej rzeczywistości praktyką. Pracował - w różnych formach - prawie we wszystkim polskich mediach uważanych za czołowe, bądź mainstreamowe. Było zatem Polskie Radio, była TVP, TVN, TV4, obecnie Superstacja. Była prasa - Rzeczpospolita, Newsweek, Angora, Super Express. Były serwisy internetowe. Jego doświadczenie praktyczne jest o tyle szczególne, że współpraca z polskimi mediami odbywała się z „amerykańskiego punktu widzenia”. Mariusz Max Kolonko wyjechał do USA w 1988 roku, a więc w czasach, gdy dla każdego Polaka Ameryka jawiła się jako odległy raj, nie dla każdego dostępny. Czasy dla zdolnego młodego dziennikarza były idealne - w kraju „rodziła się” szeroko rozumiana wolność i dla współpracującego już z polskimi mediami (TVP) dziennikarza, uzasadnionym było założenie własnej firmy producenckiej Media 2000. Popyt na reportaże z „amerykańskiego raju”, w Polsce był duży i zrozumiały. Takie działanie świadczy o operatywności Maxa Kolonko i wykorzystanie koniunktury jest tu jego niewątpliwym plusem. W taki sposób rodziła się niezależność dziennikarza, co nawet w teoretycznie wolnej Polsce było ewenementem.
Recepta na sukces
Właśnie zbudowana przez lata niezależność procentuje obecnie. Mariusz Max Kolonko z racji długoletniego pobytu za oceanem i jego aktywnej działalności dziennikarskiej na tamtejszym rynku, jest postrzegany jako obiektywny, nieuzależniony od żadnego „garnuszka”, mówiący prawdę prosto z mostu dziennikarz. W czasach, gdy nawet media chwalące się niezależnością tkwią w polityczno-biznesowych układach, Kolonko jawi się dla coraz większej grupy domagających się obiektywnych informacji widzów, jako ostatni sprawiedliwy szeryf. Taki co to olewa układy, ma informacje z dobrych źródeł i nie boi się ich przekazać. Do tego w bardzo prosty i zrozumiały dla wielu sposób.
Jego recepta na sukces jest genialnie prosta - zebrać „amerykańskie informacje”, dodać własne wnioski, rzeczowe, przemyślane, bez tanich sensacji i dorabiania skandali, i opowiedzieć to do kamery polskim widzom. Jeśli trzeba, to przywalić jakiejś „dziennikarskiej gwieździe”, często słusznie, choć być może nie zawsze. Wydaje mi się, że właśnie to „dowalenie z grubej rury” jest głównym czynnikiem sukcesu jego komentarzy. Tak było w przypadku relacji po zamachu w bostońskim maratonie, kiedy to dostało się Monice Olejnik za „dwa wybuchy w Bostonie, nie w Smoleńsku”. Nie bronię absolutnie Olejnik, bo jej wypowiedź była co najmniej niefortunna, ale według mnie „zawierała drugie dno”. Inteligentny stary wyga - Mariusz Max Kolonko - w sposób perfekcyjny to wykorzystał i wystarczyło logiczne uzasadnienie swojej wypowiedzi, aby nienawidzący mainstreamowych mediów rodacy zawyli z zachwytu. To sztuka umieć wykorzystać nadarzające się okazje, ale na taki krok nie mógłby sobie pozwolić żaden dziennikarz będący na garnuszku jakichkolwiek krajowych mediów, bo wiadomo, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ.
Max Kolonko jak wino
Obecne komentarze z serii „Mówię jak jest”, emitowane poprzez MaxTV w internecie oraz w Superstacji, cieszą się rekordowym powodzeniem. Słusznie, gdyż mówiąc krótko Mariusz Max Kolonko „daje radę”. Trafił w niszę, lukę na polskim rynku medialnym, jest znany, popularny i pozytywnie kojarzony przez polskiego widza. Wykorzystuje to zatem doskonale. Trudno się temu dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest to od lat jeden z najpopularniejszych dziennikarzy w Polsce (badania OBOP z 2004 roku - w pierwszej czwórce) i pozycja jego jest ciągle bardzo mocna (ranking Forbes z 2008 roku - jako 9. najcenniejszy dla reklamodawców dziennikarz w Polsce). Wygląda na to, że lata lecą, a Kolonko jak wino.
Zastanawia mnie jednak jedna sprawa. W jakim celu niezależna, niekwestionowana gwiazda rodzimego dziennikarstwa, odnosząca sukcesy w USA, oraz ciesząca się autorytetem i szacunkiem użytkowników internetu, nawiązuje współpracę z pozoru niszową Superstacją, której udziały w rynku wynosiły w grudniu 2012 roku 0,18%, co dawało jej… 46 miejsce pod względem popularności wśród kanałów tematycznych w Polsce? Z pewnością nie dla kasy. Będę tu bardzo subiektywny, ale Superstacja kojarzy mi się niestety z tytułami typu Super Fakt czy Super Express, czyli źle. Samo słowo „super” jest w naszym kraju chyba najbardziej nadużywanym słowem w Polsce, a może i nie tylko w Polsce, bo podzielam pogląd mojego kumpla, który dawno temu powiedział, że u nas „super” w nazwie nie jest nadużyciem jedynie z stosunku do długopisów „Super-Gel”.
Po co romans z Superstacją?
Czy zatem romans z Superstacją nie jest swoistym testem Maxa na widzów telewizyjnych? Czy dziennikarski guru rozmieniałby się na drobne w małej stacyjce dla zdobycia dla niej kilka tysięcy widzów ot, tak sobie dla zabawy? W internecie wyszło bardzo dobrze, w telewizji - wygląda na to, że również. Widownia Superstacji rośnie podobno w tempie ok. 15% dotychczasowego stanu posiadania co miesiąc. Trudno się temu dziwić, że udzielanie się popularnego dziennikarza przyciąga widownię do telewizji, w której rozpoznawalnymi dla szerokiego widza do tej pory dziennikarzami byli jedynie Janina Paradowska i Piotr Gembarowski.
Warto w tym miejscu zauważyć, że kanał ten należy do spółki Ster, która od 2009 roku ma 100% udziałów Superstacji, a jej prezesem zarządu od czasu przejęcia jest Adam Stefanik, równocześnie dyrektor programowy telewizji TV4. Żeby była pełna jasność właścicielem spółki Ster jest Zygmunt Solorz-Żak. Tego nazwiska bliżej przedstawiać nikomu nie trzeba. Jeśli spojrzymy w CV Maxa Kolonko, to widać jak na dłoni, że telewizja Polsat jest jedynym dużym medium w Polsce, z którym dziennikarz jeszcze nie współpracował w żaden sposób. Obecnie poza internetem, testuje publikę pod czujnym okiem ludzi Solorza. Czy zatem nie szykuje nam się spektakularny dziennikarski transfer Mariusza Maxa Kolonko do Polsatu? Byłby to z pewnością spory cios dla Grupy TVN, z którą Polsat toczy walkę o medialną palmę pierwszeństwa w kraju. Jeśli tak by się stało, to być może znów szerokie grono odbiorców usłyszy legendarne: „Specjalnie dla Państwa, Mariusz Max Kolonko, Boston, Massachusetts”.