Potworne, niewiarygodne zakłamanie...
Odnośnik do oryginalnej publikacji: http://prawica.net/node/13157
Nie ma głupich polityków, są tylko głupi wyborcy
Wstaw poniższy kod na swoją stronę, a odwiedzający będą mogli przeczytać ten artykuł bezpośrednio na niej.
W wielu krajach mamy do czynienia z medialnymi kłamstwami, manipulacjami, wręcz z medialnym terroryzmem. I nie sposób tego uniknąć, w zależności od takich czy innych, często przeciwstawnych interesów. Czasami jest tak - ale tylko czasami, że opinia publiczna nie do końca i nie zawsze daje się oszukać czy zmanipulować, najczęściej jednak połyka strumień kłamstw, biorąc fikcję czy marzenia za rzeczywistość.
Jest to bardzo smutna konkluzja ale tak właśnie jest. Nie ma ani prostych recept ani szybkich rozwiązań aby zmienić ten stan rzeczy. Prawdę powiedziawszy, to trudno nawet wyobrazić sobie taki utopijny scenariusz, aby nagle większość społeczeństwa zaczęła odbierać rzeczywistość, taką jaka ona jest. A mówiąc już tak trochę humorystycznie, to czy naprawę chcielibyśmy aby spełniły się nasze marzenia?
Porównując media w krajach Zachodu, można odnieść wrażenie, uczestnictwa w jakimś - raczej marnej jakości, fabularnym filmie, w roli statystów ogłupionego tłumu. Sztuka wytwarzania fikcyjnego świata osiągnęła wręcz niewyobrażalne rozmiary i co ciekawe ale zarazem tragiczne, szeroko rozumiany „tłum” wydaje się być z tego stanu rzeczy całkiem zadowolony. Techniki serwowania marzeń, zaspakajania instynktów i własne mniemania - „mniemanologia stosowana” - wydają się być zdecydowanie ważniejsze od faktów i argumentów. I dopóki manipulacje medialne są mało zauważalne a społeczeństwo nie rozumie ich funkcjonowania, dopóty będzie okłamywane i oszukiwane.
To co w tym wszystkim jest istotne to skala kłamstwa. Czy informacje zmanipulowane, a więc kłamstwa i tzw. półprawdy - czyli pełne kłamstwa - są dominujące czy stanowią margines przekazu? Dla ludzi urodzonych i wychowanych w systemie komunistycznym, nie jest to bynajmniej pytanie retoryczne. W tamtej rzeczywistości wszystko było pod totalną kontrolą, i mowy nie mogło być o wolnej, niezależnej myśli. Albo mówiąc inaczej, myśleć każdy sobie mógł co chciał, ale wypowiadać publicznie, tylko zgodnie z linią komunistycznej partii. Obecnie, komunistyczną partię zastąpiła tzw. poprawność polityczna i nie ma w tym cienia przesady.
Polska, mimo że ciągle jeszcze odbierana jest przez część zachodnich redaktorów, dziennikarzy, intelektualistów jako kraj Europy Wschodniej, generalnie mówiąc, kwalifikowana jest jako kraj Zachodu. Czy jednak aby na pewno słusznie? W Polsce jak chyba w żadnym innym kraju, skala zakłamania medialnego osiągnęła granice wydawałoby się nieprzekraczalne. Bardzo zasadnym jest ciągłe zadawanie pytań: czy w Polsce prawda ma jeszcze jakieś znaczenie? A „sędziami” przekazu medialnego jesteśmy my wszyscy, więc: gdzie podziała się nasza godność starej daty? Często lubimy ponarzekać na takiego czy innego polityka, lubimy traktować polityków jak głupców, ale jak ktoś kiedyś słusznie zauważył: „nie ma głupich polityków”, są tylko głupi wyborcy.
A z drugiej strony, na kogo mamy głosować i kogo wybierać, to podpowiadają nam „nasze” media. „Nasze” media zależne od „naszych” banków i „naszych” instytucji finansowych. Nigdy też nie wiadomo, czy „nasze” banki zależne są od „naszych” polityków, czy też odwrotnie? Tych „wzajemnie uzależnionych”, można by jeszcze wymieniać, tylko że to niczego nie zmienia i koło praktycznie się zamyka. Ważne jest to, że reprezentują „nasze” interesy, czy tego chcemy czy nie!
A jak my na tym faktycznie wychodzimy? To właśnie „malują” nam „nasze” media. Wręcz klasyczny przykład nowoczesności i postępu: żadnej przemocy, żadnego przymusu, żadnej wojny (keine Krieg). Ta sfera „naszości” przenosi się też na „naszych” dyplomatów i na różne umowy międzynarodowe, po to aby słabsi i głupsi je przestrzegali. Ba, tylko czy „nasze” media pozwolą nam zrozumieć, że tymi słabszymi i głupszymi, jesteśmy właśnie my sami? Nie ma wątpliwości, że i taka satysfakcja nas kiedyś dopadnie, szczególnie gdy nie będzie już konsekwencji i odwrotu od pewnych mechanizmów czy decyzji. My będziemy pluli sobie w brodę, a „nasze” media i ich „nasi” właściciele będą triumfować. Jedno w tym wszystkim, nie jest do końca jasne, czy to „my” to jeszcze ciągle będziemy my? Ale po co się na zapas martwić, kiedy mamy „nasze” media - one nam i to wyjaśnią...
Chyba w żadnym kraju cywilizowanym - do których przecież Polska też ma aspiracje należyć - nie ma takiego rozdźwięku pomiędzy pracownikami środków masowej informacji czy bardziej ściśle, sfery propagandy a ich własnym społeczeństwem. Media w Polsce, poza nielicznymi wyjątkami - są jak rakotwórczy, ropiejący „wrzód”. Jeszcze jest czas aby ten „wrzód” wyciąć, czyli przeprowadzić totalną lustrację środowiska dziennikarskiego, szczególnie tego najbardziej skomunizowanego, skupionego w TV, w radio i we wszystkim większych redakcjach oraz ograniczyć wpływy zagranicznych - szczególnie niemieckich „szczekaczek” na polskim, okupowanym przez nich rynku medialnym.
Przykładem totalnego skundlenia środowiska dziennikarskiego i ogromnego skandalu równocześnie, jest choćby stosunek mediów do komunistycznego agenta Lecha Wałęsy. Po opublikowaniu kompromitujących Wałęsę dokomentów o jego agenturalnej przeszłości - których tan jako były prezydent, wcześniej nie ukradł i nie zniszczył - zapadła jakaś dziwna, głucha cisza. Chodzi o książkę - notabene wydaną tylko w 4 tys. egzemplarzy - autorstwa doktorów Cenckiewicza i Gontarczyka pt. „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Chociaż nie tak całkiem, „najemnicy medialni” zaczęli atakować autorów książki (na długo zanim się ukazała) w sposób, który może mieć miejsce tylko w systemach totalitarnych albo może być inspirowany przez ich własną agenturalność. W polskojęzycznych mediach przelała się fala kłamliwej propagandy wybielającej Wałęse, i to chyba najlepiej pokazuje w którym miejscu jest tzw. „polska demokracja”
. Zresztą różnych „akcji” przedstawiających Wałęsę z jak najlepszej strony możemy spodziewać się w najbliższej przyszłości - trzeba przecież podbudować nadwątlony autorytet. Aby nie być gołosłownym - oto taki drobny przykład z licznych propagandowych zabiegów, nie tak dawno red. Hanna Lis w telewizyjnych „Wiadomościach” stwierdziła - zgodnie z wyznaczoną linią postkomunistycznych „szczekaczek” - że, Lech Wałęsa dalej cieszy się ogromnym poparciem, szacunkiem i zaufaniem Polaków. Razem ze swoim mężem Tomaszem Lisem, ci tzw. „redaktorzy” są żenującym przykładem uskuteczniania propagandy w stylu bolszewickim, pokazując jak bolszewizm może funkcjonować we współczesnych realiach.
Natomiast szef państwowej TV Andrzej Urbański, po raz kolejny udowadnia, że niewiele różni się od swoich poprzedników na tym stanowisku - prawie bez wyjątku, komunistycznych agentów - w tym szczególnie od rzecznika stanu wojennego Jerzego Urbana (nie tak dawno gościa w programie red. Tomasza Lisa).
Jeszcze gdy obowiązywały przynajmniej do pewnego stopnia jakieś zasady przyzwoitości i honoru a słowa na sztandarach znaczyły to co było tam napisane: „Bóg, Honor i Ojczyzna”, zdrajców takiego kalibru jak Wałąsa wieszało się na latarniach. Obecnie, w niewiarygodnie zakłamanych czasach, gdzie obłuda, fałsz i hipokryzja są dominującymi komponentami otaczającej rzeczywistości, robi się z komunistycznego szpicla, kłamcy i krętacza, niemal narodowego bohatera. Zresztą, we współczesnym panteonie polskich bohaterów nie tylko Lech Wałęsa „oświeca” swoją aureolą, ale jednym tchem należy wymienić: Gieremka, Mazowieckiego, Kuronia, Michnika (nie tego ze Szwecji ale naturalnie „naszego” Adasia), Kozłowskiego, Kwaśniewskiego, i wielu, wielu innych „ogrągłostołowców” o kręgosłupach z makaronu czterojajecznego, a może nawet samego Jaruzela ps. „Wolski” i jego ministra od propagandy Urbana - niestety, nie jest to żadna ironia.
To, że są to „ludzie honoru”, „prawi”, „uczciwi” jak „perły i skarby narodowe” to już wiemy od bardzo dawna z „naszych” mediów. Teraz tylko, do tej reszty „zakutych łbów” - jeśli takie się jeszcze gdzieś, nie daj Boże - może na prowincji - ostały, należy wbić raz na zawsze: to jest nasz nowy panteon bohaterów narodowych! A spis lektur dla młodzieży wg. niego ma być ustalany, koniec i kropka.
Chciałoby się powiedzieć, a raczej wykrzyczeć i to w pijackim uniesieniu - bo bez wódy do tych spraw nie podchodź - prawdę, prawdę racz nam zwrócić Panie! Dzisiaj, prawdy bardziej nam potrzeba niż chleba i powietrza. I nie wolno tracić nadziei, że tak się kiedyś stanie, bo na razie tylko nadzieja nam pozostała.
Krzysztof Wojciechowski Ottawa, Kanada inne teksty autora...
Gównojady, Wiktor Suworow, GRU. Radziecki wywiad wojskowy, Wydawnictwo AiB, Warszawa 1999, s. 156÷158 (fragment)
Aleksander Ścios, Bez dekretu. POLITYCZNA AGENTURA WPŁYWU, cogito62.salon24.pl, 2008-09-13, 20:09:49
|