BUSZUJĄCY W ZBOŻU
- „Trzeba naprawdę wiary, by w jednym ziarnie, w nasieniu, ujrzeć całe pokolenia owoców” - powiedział ogrodnik. - „I nadziei, że ktoś dojrzewania ziaren nie zatrzyma na kwitnieniu.” - dopowiedziała kwiaciarka.
*
Przypowieść, to nie jest opowieść, baśń czy serial o kimś tam, gdzieś tam, czy kiedyś tam. Przypowieść, według powiedzenia „Nie pytaj komu bije dzwon, bo bije on tobie”, jest jakby WIEŚCIĄ (nowiną, wiedzą , mądrością) dla mnie, do mnie i o mnie - tu i teraz. I dlatego czasem bardziej dotyka, bo...dotyczy. W Piśmie świętym częstym obrazem przypowieściowym jest: ziarno - dojrzewanie - owocowanie. W przyrodzie jest to oczywiste i naturalne. Ale już mniej w odniesieniu do ludzi, zwłaszcza współczesnych, którzy ulegając kultowi młodości, woleliby samo kwitnienie bez owocowania, pożądając rozkoszy i piękna kwiatu, a odrzucając owoc, zwłaszcza owoc tzw. miłości. Stąd może coraz więcej pustych kołysek, półsierot i sierot - małych i dużych.
*
W powieści J.Salingera „Buszujący w zbożu”, Holden, dorastający chłopak, filut i szałaput, właśnie wyrzucony ze szkoły i chcący uciec gdzieś na koniec świata, rozmawia ze swoją dużo młodszą siostrą Phoebe. Ona uświadamia mu nagle, że on nikogo nie lubi i zadaje mu pytanie: „Czym byś lubił być w życiu?” Holeden nie chce zostać adwokatem jak ojciec, bo adwokaci przeważnie zbijają forsę, a jeśli kogoś bronią, to dla kariery. I nagle Holden pyta Phoebe: „Znasz piosenkę „Jeśli ktoś napotka kogoś, kto buszuje w zbożu”? I opisuje swoje marzenie: „Wyobraziłem sobie gromadę małych dzieci, ktore bawią się w jakąś grę na ogromnym polu żyta. Tysiące malców, a nie ma przy nich nikogo starszego...prócz mnie, oczywiście. A ja stoję na krawędzi jakiegoś strasznego urwiska. Mam swoje zadanie: muszę schwytać każdego, kto znajduje się w niebezpieczeństwie, tuż nad przpaścią. Bo dzieci się rozhasały, pędzą i nie patrzą, co jest przed nimi, więc ja muszę w porę doskoczyć i pochwycić każdego, kto mógłby spaść z urwiska. Cały dzień, od rana do wieczora, stoję tak na straży. Jestem właśnie strażnik w zbożu. Wiem, że to wariacki pomysł, ale tylko tym naprawdę chciałbym być.”
*
- Tak, to piękny, ale i wariacki pomysł, jak wiele innych w czas niedojrzałości, w której prym wiedzie często poryw, popis, pustosłowie, jak i pustogłowie, czy pustka serca. Bo gdyby odsunąć romantyczność z tego obrazu, to ktoś zapytałby: A czemu nie zrobić tam płotu nad przepaścią? A czemu te dzieci muszą hasać po zbożu? Dlaczego nie zaprosić więcej strażników? Bo ktoś dojrzały i mądry pomyślałby właśnie i o barierce, o nauczeniu dzieci szacunku do zboża i chleba, o stworzeniu dla nich i z nimi ogrodu, a także schronienia, jeśli jest ich tysiące, a przynajmniej zaproszenia tam wielu strażników. Bo tym cechom niedojrzałego strażnika w zbożu przeciwstawić trzeba cechy dojrzałości: prostotę, wierność, troskę, mądrość i cierpliwość służebności. Ale takich ludzi jest coraz mniej, bo tak wielu chce mieć życie dla siebie, by go użyć, a nie oddać, nie tracić urody, sił, zdrowia w codziennych, nieefektownych zabiegach i troskach.
*
I dlatego jest coraz więcej tych młodszych buszujących i spadających w przepaście. Ale i coraz więcej tych starszych znudzonych i smutnych, bo smutek jest kolorem niespełnienia, a ono jest odmową owocowania.