POGAŃSKIE WIERZENIA SŁOWIAN
Autor: Adrian Strzelczyk (bohemistyka)
Wstęp
Praca moja obejmuje bardzo szeroki zakres materiału badawczego. Do religii bowiem należą prawie wszystkie aspekty życia, a na pewno każdy z nich jest mniej lub bardziej jej podporządkowany. Będę używał tu niemal zamiennie terminów religia i mitologia, zdając sobie sprawę, że jest to duże uproszczenie, dołożę jednak starań, by nie doprowadziło ono do nieporozumień czy zakłamań. Terminu religia użyję raczej dla określenia obrzędów czy wierzeń, które z natury tej pracy przedstawię nie tak dokładnie, jak bym sobie życzył, słowo mitologia pozostawiając dla ogólnych praw i zasad rządzących w skomplikowanym świecie słowiańskich sił nadprzyrodzonych oraz dla wydarzeń, które w tym świecie się wydarzyły. Praca składa się z czterech części, przy czym ostatnia część - "Obrzędy pogańskie dawniej i dziś", wykraczająca poza okres pogański i sięgająca teraźniejszości, ma służyć zwróceniu uwagi na fakt, że religia słowiańska nie jest czymś, co minęło i o czym można zapomnieć. W pewnym sensie jest nadal czymś żywym, dziedzictwem, które wciąż pozostaje w naszej cywilizacji i o którym należy pamiętać, zwłaszcza dziś, w czasach globalizacji i w perspektywie wspólnej, zjednoczonej Europy.
Zarys historii i mitologii Słowian
Słowianie byli narodem niezwykle ekspansywnym. Praojczyzną Słowian były tereny dzisiejszej południowej Polski, ale Słowianie nie byli tam autochtonami. Przybyli z Azji wraz z Bałtami. Bałtowie ulegli wpływom Słowian lub zginęli w wyniku prowadzonych w średniowieczu akcji chrystianizacyjnych. Słowianie zaczęli emigrować z tej kolebki na wschód, zachód i południe. Nigdy nie przekroczyli Bałtyku, ale przebyli Odrę i dotarli do Renu. Znana bajka o Lechu, Czechu i Rusie jest symbolicznym, aczkolwiek nie do końca trafnym, opisem tego zjawiska. Słowianie na południu przeszli przez Bramę Morawską i Przełęcz Dukielską, dochodząc do Dunaju (limes - granica Rzymu). Ruszyli na Bałkany, część dotarła do Wenecji, pozostając w ciągłym konflikcie z Rzymianami. Jeśli chodzi o kwestie religijne pozwolę sobie podzielić Słowian na dwie grupy: o zachodnich, z kulturą opartą o kulturę rzymską, z wyznaniem rzymsko - katolickim lub protestanckim, używających pisma łacińskiego, o wschodnich z religią ortodoksyjną (prawosławie), z tradycjami zaczerpniętymi z kultury bizantyjskiej, w piśmie używających cyrylicy. Pewną przeszkodę w tym podziale stanowią Bośniacy (będący de facto trzema narodami), ze swoim pismem zarówno łacińskim, jak i cyrylicą oraz religią islamską. Ale ja traktuję ten podział jako pewne uproszczenie, mające tylko zobrazować obecny religijny podział Słowiańszczyzny.
Słowianie stworzyli dwie wielkie formacje państwowe: Państwo Samona i Państwo Wielkomorawskie. Chrystianizacja Słowian rozpoczęła się w I połowie IX w., kiedy to władca Wielkich Moraw przyjął z całym narodem chrześcijaństwo, a jego następca, Rościsław, aby zapobiec uzależnieniu państwa od Niemiec sprowadził do siebie jako nauczycieli Konstantego (Cyryla) i Metodego, którzy opracowali liturgię w języku słowiańskim (staro-cerkiewno-słowiańskim). Chrystianizacja przyczyniła się oczywiście do upadku religii pogańskiej, jednak nie był to upadek natychmiastowy, jeszcze długo ludność była wierna swoim dotychczasowym obrządkom i - jak zaryzykuję udowodnić w dalszej części pracy - w pewnym stopniu pozostaje do dziś. Religia Słowian należała do religii politeistycznych. Przejawiała strukturalne podobieństwa do religii innych ludów indoeuropejskich; w religiach tych badacze widzą świat bogów uporządkowany podobnie jak świat ludzi, według trzech funkcji społecznych: o władzy zwierzchniej w jej aspektach władczo-prawnych i magiczno-religijnych, o walki zbrojnej, o pomyślności gospodarczej, głównie zaopatrzenia wspólnoty w żywność.
Źródeł o religii Słowian jest niewiele; najstarsze z nich pochodzą z VI w. Wierzenia te są stosunkowo słabo udokumentowane w dokumentach pisanych, co jest wynikiem nawracania Słowian na chrześcijaństwo. Misjonarze, wspierani zbrojnie przez możnowładców zwalczali wcześniejszą religię, a ich zapiski stanowią większość znanych nam dziś źródeł wiedzy. Religia ta jest jedną z najmniej znanych religii (brak dokumentów z epoki przedchrześcijańskiej). Najstarszymi źródłami są: źródła ruskie dotyczące Słowian wschodnich (Słowo o wyprawie Igora z XII w.), Kronika biskupa Thietmara z Merseburga (ok. 1015), Kronika Helmolda (1167-1168), wzmianki Saxo Grammaticusa i Adama z Bremy.
Na początku XI w. w Polsce wybuchło powstanie ludowe przeciw władzy królewskiej i kościelnej. Ostatecznie powstanie stłumił, przy wsparciu cesarza niemieckiego Kazimierz Odnowiciel. Kościół dążył do unicestwienia pogańskich wierzeń, niszcząc miejsca kultu - święte gaje, posągi. "Czeski kronikarz Kosmas podaje, że w 1090 roku książę Brzetysław zniszczył wiele gajów pogańskich". Miejsca święte bywały dostosowywane do potrzeb nowej religii. "Tu, gdzie rodzima władza decydowała się na zmianę kultu, zwykle burzono je [sanktuaria słowiańskie - A.S.] w sposób umiarkowany, często lokując w tych miejscach nowe ośrodki kultu". "Cerkiew wschodnia bywała wyrozumialszą i wchodziła w kompromis z dawnym trybem, biorąc pod opiekę dawne obchody, narzucając im cechę chrześcijańską".
Ważnym elementem religii są obrzędy związane ze śmiercią i pochówkiem. Wierzono w istnienie świata pozagrobowego. Jednak "pierwotne wierzenia ludów przedpiśmiennych odbiegały całkowicie od chrześcijańskich wyobrażeń o życiu pozagrobowym. Wiara w nieśmiertelność duszy była obca tym ludom, przyznawały one natomiast jej trwanie po śmierci fizycznej, chociaż w ścisłej łączności z ciałem - w grobie. (...) Toteż i kult dusz odbywa się głównie przy grobach". Zwłoki zmarłych palono, a prochy grzebano w grobach ziemnych lub w kurhanach, często też umieszczano w popielnicy stawianej na kurhanie lub na słupie. U Słowian wschodnich rozwinął się zwyczaj budowania niewielkich domków nad miejscami pochówku. Często wraz ze zmarłym mężczyzną grzebano uśmiercaną po jego zgonie żonę lub zastępującą ją niewolnicę. Elementami ceremonii pogrzebowej były igrzyska na cześć zmarłego (tryzna) i stypa (strawa). Zmarłemu oddawano cześć również w rok po śmierci, gdy odbywano na kurhanie ucztę, która, zwłaszcza na Białorusi wiązała się z wywoływaniem duchów przodków. Echem i nawiązaniem do tych obrzędów są "Dziady" Adama Mickiewicza. Jeszcze przed przyjęciem chrztu, u schyłku okresu pogańskiego, u Słowian zaczął się przyjmować obrządek szkieletowy (chowanie zmarłych w ziemi). Cmentarzyska birytualne, gdzie spotykamy się także z pochówkami szkieletowymi były, jak się przypuszcza, wynikiem oddziaływania kultury awarskiej. W tego rodzaju pochówkach zauważono układanie zmarłych w pozycji mocno podkurczonej, a odkrycia w okolicach Biskupina dowodzą, że zmarłych podczas pochówku krępowano sznurem, co miało im zapewnić łatwiejsze odrodzenie się w przyszłości dzięki utrzymaniu pozycji embrionalnej. Kres religii Słowian następował u poszczególnych plemion po przyjęciu chrztu przez władców i skupione wokół nich elity, co oznaczało zniszczenie miejsc i form kultu. Ostatnim ośrodkiem pogaństwa Słowian była świątynia w Arkonie, zniszczona w roku 1168 przez Duńczyków. Thietmar z Mersenburga opisał około 1018 r. ją w sposób następujący: "Jest w kraju Rederów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz, który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nie tknięta i jak świętość czczona. Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora. W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń - jak można zauważyć, patrząc z bliska - w przedziwny rzeźbione sposób, wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką w straszliwych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem. Pierwszy spośród nich nazywa się Swarożyc i szczególnej doznaje czci u wszystkich pogan. Znajdują się tam również sztandary, których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną i wówczas niosą je piesi wojownicy. Do strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów". Chrystianizację ludu umożliwiło jednak dopiero zbudowanie sieci parafialnej; mimo to przeżytki pogaństwa istniały jeszcze u schyłku średniowiecza, a w formie silnie przekształconych reliktów trwały do czasu zaniku kultury chłopskiej w XIX-XX w.
W każdej mitologii spotykamy się z mitem początku - narodzin (powstania) świata. Również u Słowian znajdujemy taki mit. Istnieje w wielu wersjach, jednak niektóre elementy pozostają wspólne.
Na początku nic nie istniało poza Świętowidem, który pływał łodzią po całkowicie zalanej wodą ziemi. Kiedyś podzielił się na dwie części i dał początek dwóm bogom: Swarożycowi i Welesowi. Weles mieszkał w głębinach bezkresnego morza, zaś Swarożyc pływał łodzią po jego powierzchni. Obaj pragnęli samodzielnie stworzyć Ziemię, wiedzieli jednak, że jest to tylko wtedy możliwe, gdy będą ze sobą współpracować. Pewnego dnia Weles zanurzył się wydobywając na powierzchnię garstkę piasku, z której Swarożyc stworzył kolebkę Ziemi. "Była to mała wysepka, na której obaj ledwie się mieścili. Weles nie miał zamiaru się nią z nikim dzielić i postanowił zepchnąć Swarożyca do wody. Wtedy mógłby stać się samodzielnym władcą Ziemi. Jednak jego plan się nie powiódł. Gdy Perun spał, Weles chciał zepchnąć go do wody, ale w którą stronę go nie popchnął, ziemia rozrastała się, aż urosła do niewyobrażalnych rozmiarów". Doszło do walki między braćmi, w której zwyciężył Perun. Weles został zesłany do otchłani, która oddana została mu we władanie. Perun nie mógł go zniszczyć, wiedząc, że bez niego nie może nic stworzyć. Inna wersja mitu mówi o zemście Peruna i przykuciu Welesa do najgłębszych skał - odtąd huk wiatru ma oznaczać rozpaczliwe próby Welesa wyzwolenia się z okowów. Zrażony do ziemi Perun zamieszkał w niebiosach.
Nieco inną wersję tego mitu podaje Gieysztor. Za punkt wyjścia uznaje niebo i morze, Boga, który pływa łodzią i diabła, który wyłonił się z piany morskiej i przysiadł do Boga - nie pojawia się więc akt podziału jedynego boga na dwie części, które są uosobieniem jego dobrej i złej natury. Motyw stworzenia wysepki i próby stoczenia śpiącego Boga do wody jest bardzo podobny do przytoczonej wyżej wersji. Gieysztor także akcentuje istnienie innych wariantów tego mitu, m. in. wersję Cyganów siedmiogrodzkich, która rozszerza funkcję mitu o genezę powstania ludzi.
Panteon bogów słowiańskich
Istnienie panteonu słowiańskiego było niejednokrotnie podważane, część badaczy skłania się do teorii, że podstawą religii Słowian była demonologia - wiara w uosobione siły natury, a znani nam dziś bogowie słowiańscy to wytwór stosunkowo późny. Jednak A. Gieysztor uważa, że "istnienie - obok demonów - bóstw głównych i pomocniczych nie było Słowianom wczesnośredniowiecznym obce, jak na to wskazują świadectwa liczne i godne szczegółowego rozważenia. Rzecz w tym, jak głęboko sięgają one wstecz, do jakiego należą poziomu genetycznego kultury słowiańskiej i czy można odtworzyć za ich pomocą słowiański obraz rozczłonkowania i struktury świata". Panteonu tego nie można jednak porównywać ze znaną nam hierarchią bogów śródziemnomorskich. Do czasów Brücknera w ten właśnie sposób pojmowano świat słowiańskiej religii. Znane są nam przekazy Jana Długosza, który "zgodnie z panującym duchem średniowiecza, przyjął antyczny model hierarchii bóstw słowiańskich, podobny do tego, jaki istniał na grecko - rzymskim Olimpie. (...) Historyk królewski porównywał mityczne bóstwa słowiańskie do bogów starożytnego świata śródziemnomorskiego i tak: w postaci Dziedzili dopatrywał się podobieństwa do bogini Wenus, w Dziewannie odnajdywał Dianę, w Jeszy rozpoznawał Jowisza itp.". Na czele bóstw słowiańskich stał Perun, władca nieba i piorunów. Bóg ten był utożsamiany w różnych regionach ze Świętowidem, Rujewitem, Jarowitem, Jaryłłą. Za dom boży Peruna, jak wynika z opisów Hieronima z Pragi (XV w.) szerzącego chrześcijaństwo na Litwie, uważano najstarszy dąb w lesie. Bronią Peruna w tradycji bałtosłowiańskiej jest kamienny piorun, zwany strzałą bożą, piorunową strzałą lub piorunowymi prątkami. Był on utożsamiany z belemnitami (skamielinami mięczaków) bądź z fulgurytami (szkliwem kwarcowym wytopionym przez piorun). Między innymi na Mazurach odróżniano fulguryty od innych kamieni i nazywano je bożymi prątkami. Uważano je za dar losu. Wkładano do kolebki niemowlęcia, pocierano nimi wymiona krów, gdy traciły mleko. Wśród Słowian południowych umieszczano je pod dachem, by chroniły domostwo przed piorunami. Używano ich także w leczeniu chorób oczu, boleściach itp. Nie dla wszystkich jednak przewodnia rola Światowida w słowiańskim panteonie jest tak jednoznaczna. Brückner nie do końca zgadza się z taką prezentacją Peruna. Jego zdaniem tylko na wschodzie można znaleźć dokumenty potwierdzające kult tego boga, "nie ma więc u Słowian zachodnich, inaczej niż u wschodnich, wyraźnego śladu bóstwa Perunowego, bo jawnych fałszerstw (...) nikt już od dawna nie przytacza. Również i u południowych Słowian nie ma ani jednego wyraźnego świadectwa".
Najważniejszym miejscem kultu Świętowida była opisana wcześniej Arkona. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę, powtarzając za Gieysztorem, na imię Świętowid. Powstała i rozpowszechniona w XIX w. wersja imienia Światowid nie jest niestety poprawna, chociaż tak utrwalona w naszej świadomości, że nawet jedna z wykorzystanych przeze mnie w niniejszej pracy publikacji, poświęcona interesującej mnie problematyce ma tę właśnie wersję imienia w tytule. Mam tu na myśli zajmującą książkę J. Głosika "W kręgu Światowida". W rzeczywistości imię Świętowid składa się z dwóch elementów - pierwszy to *svęt-, który oznacza świętego, drugi, trudniejszy do jednoznacznego zidentyfikowania *ovit/evit znaczy prawdopodobnie pan lub wojownik. Przypuszczalnie więc imię to oznaczało rozporządzającego mocą nadprzyrodzoną.
Wiara w tego boga nie zaginęła, jak mogłoby się wydawać i współcześnie kult Peruna został w Polsce odnowiony przez Polski Kościół Słowiański z siedzibą w Ciechocinku oraz Rodzimy Kościół Polski z siedzibą w Warszawie. Podstawą doktrynalną obu Kościołów jest wiara w "istnienie jednego boga", sławionego pod różnymi imionami: Peruna, Swaroga, Swarożyca, Welesa, Rygiela i Świętowita. Drugim bóstwem, które muszę zaprezentować, był suwerenny bóg magii i zaświatów - Weles. Innymi imionami Welesa były Wołos, Wełes, a także późniejsze Trzygłów czy Trzygław. Jego córką miała być Marzanna, o której wspomnę jeszcze w rozdziale poświęconym obrzędom religijnym. W niektórych wersjach mitu, miał on swój udział w stworzeniu świata, on także miał być pomysłodawcą utworzenia suchego lądu.
Źródła pisane (Powieść doroczna) mówią, że podczas zawierania traktatów przysięgała na Welesa "cała Ruś" (oprócz wojowników, którzy w tym czasie klęli się na Peruna). Karą za niedotrzymanie przysięgi miała być skrofuloderma (gruźlica skóry). Łączenie Wołosa-Welesa z Bojanem (Słowo o pułku Igorowym) - postacią o cechach szamańskich - wskazuje na związek z magią i poezją (wieszczym szałem poetyckim). Często uznawany jest za boga odpowiedzialnego za bydło i takiej właśnie funkcji doszukują się badacze w imieniu tego boga. Teorię o takiej interpretacji imienia stanowczo odrzuca Brückner: "Wszystko to szczere rojenia. Weles-Wołos był bożkiem głównym (...); awansował na boga bydlęcego tylko dzięki trafowi, dzięki równobrzmiącej nazwie Własa, patrona bydlęcego (...). Więc fikcję o Welesie-Wołosie jako o bogu bydlęcym usuwam najzupełniej". Głos w sprawie funkcji Welesa zabiera także Łowmiański: "Liczni badacze, począwszy od Kaczenowskiego i Miklosicia, uznawali kult tego bożka za kalkę św. Błażeja z Kapadocji, który w roku 316 poniósł śmierć męczeńską i uchodził za patrona bydła, inni przeczyli temu". Nie podejmę się próby rozstrzygnięcia kwestii kompetencji Welesa, ograniczając się jedynie do przedstawienia różnych stanowisk i jeszcze raz akcentując nieliczne i niedokładne dokumenty podejmujące omawianą problematykę, która dla obecnych badaczy wciąż stanowi pole do interpretacji i sporów. Ostatnim bóstwem, jakie tu opiszę, będzie Swaróg, należący, wraz z dwoma poprzednimi do najbardziej suwerennych bogów w religii słowiańskiej. Miał on swoje miejsce w Arkonie, którego to opis przytoczyłem już wcześniej. Bóg ten znany jest także pod imionami Swarożyca (który jest także określany jako syn Swaroga), Radogosta (chociaż "zarówno Brückner, jak ostatnio Gerard Labuda (1979) nie wierzą w ogóle w Radogosta, sądząc, że Adam z Bremy przeniósł dowolnie nazwę grodu na Swaroga-Swarożyca" ), a także Dadźboga (imię to może się również odnosić do Swarożyca). Uważa się, że Swaróg należał do najstarszych bóstw, a jego powstanie tłumaczy się antropomorfizacją Słońca. Był on bowiem bóstwem Słońca, ognia i płodów rolnych. Znane są podania o nim jako boskim kowalu.
Uznając bóstwa Peruna, Welesa i Swaroga za najważniejsze u pogańskich Słowian muszę wspomnieć o istnieniu innych, mniej ważnych, jak chociażby Płanetnik, Mokosz czy Strzybóg, jednakże dokonanie ich dokładniejszego omówienia nie jest możliwe w ramach mojej pracy.
Kult duchów i demonów
Ważnym elementem religii słowiańskiej była demonologia, czyli ta część wierzeń, która dopuszcza istnienie istot pośrednich między bogami a ludźmi. Niektórzy badacze są zdania, że religia słowiańska wyłącznie poruszała się w sferze bóstw o charakterze demonicznym. Istnienie takiego stanowiska zaznaczyłem na początku poprzedniego rozdziału. Z konieczności zmuszony będę przedstawić tylko najbardziej istotne postacie demoniczne w mitologii słowiańskiej.
Do takich zaliczyłbym przede wszystkim dusze zmarłych, wśród nich zaś najbardziej interesujące jest zjawisko wampiryzmu. Słowiańskim odpowiednikiem międzynarodowego określenia "wampir" jest "strzyga". Wiara w strzygi trwała jeszcze bardzo długo, również (a może przede wszystkim) w okresie chrześcijańskim. Strzyga to człowiek mający dwie dusze. Poznać go można po tym, że rodzi się z zębami. Podczas chrztu ksiądz chrzci tylko jedną duszę, która po śmierci "ulata za planety", natomiast ta druga, niechrzczona, dusza wraz z ciałem wychodzi z grobu, aby pić krew z ludzi i zwierząt. Aby temu zapobiec, trzeba "go kołem osinowym do ziemi przybić i głowę uciąć". Archeolodzy badający cmentarzyska znajdują niekiedy zagadkowe groby. Niezwykłe pozy zmarłych, brak niektórych części ciała - np. głowy - czy przebicie klatki piersiowej ostrym przedmiotem są niemymi świadectwami praktyk mających ochronić ludzi przed "wampirami". Takie zabiegi stosowano jeszcze pół wieku temu. U Słowian wiara w wampiry sięga co najmniej IV wieku n.e., a więc czasów, gdy stanowili oni jeszcze wspólnotę językową i kulturową. Świadczą o tym podobne opowieści o wampirach i sposobach walki z nimi, znane zarówno u Słowian południowych (w Serbii, Chorwacji, Bułgarii), jak i zachodnich (w Polsce, Czechach, Słowacji). Tak więc wampir jako sprawca zła ma bardzo długą historię i jest zlepkiem wierzeń, przesądów ludowych oraz wydarzeń, częściowo autentycznych, mających wytłumaczenie w medycynie.
Duchy wodne to kolejna grupa demonów, mających wpływ na życie dawnych Słowian. "Są to istoty pełne złości, celują w chwytaniu i topieniu ludzi, wciągając ich w wiry wodne. Wylegują się na pobrzeżach wód, odmieniają swoją postać w zwierzęta i ryby". Do duchów wodnych należały złowrogie Rusałki, Topielice, Utopcy i Wodnicy. Byli to ludzie, którzy utonęli lub popełnili w ten sposób samobójstwo. Demony te często miały postać taką, jak w momencie śmierci, chociaż nieraz zdeformowaną. Dusze wisielców i straconych złoczyńców przybierały postać Latawców i Latawic, były złośliwe, ale nie tak groźne jak duchy wodne. Odpowiadały za niektóre zjawiska atmosferyczne i należały do tych demonów, które łatwo było przekupić, i wtedy działały na naszą korzyść.
Na szczęście istniały jeszcze duchy domowe, pożyteczne istoty pilnujące domu, zagrody i roli. Były to duchy rodzinne, odpowiadające poniekąd rzymskim larom i penatom. Duch taki, choć niewidzialny, traktowany był jak członek rodziny, dawano mu poczęstunki i nazywano pieszczotliwie sąsiadem, gospodarzem, dziadkiem i ojczulkiem. Jego kult wiązał się w niektórych regionach z kultem węża - zaskrońca na Białorusi i pewnych gatunków żmii w Serbii i Chorwacji. Ofiarą dla tych duszków miała być czarna kura (lub kogut).
Obrzędy pogańskie dawniej i dziś
Zdaję sobie sprawę, że poszukiwanie w dzisiejszych czasach pozostałości religii, która zanikła prawie tysiąc lat temu może wydawać się bezzasadne. Ale wydaje mi się, że pewne, jakkolwiek bardzo nieliczne i mocno przekształcone, elementy dawnych wierzeń można odnaleźć dziś - a na pewno w przeciągu ostatniego stulecia. Większość z nich związana jest z tematyką eschatologiczną, ale nie tylko. Popularnym i praktykowanym do dziś zwyczajem, mającym swe korzenie w religii słowiańskiej jest topienie Marzanny. Można spotkać się z interpretowaniem tego obrzędu jako upamiętnienia topienia dawnych bóstw pogańskich podczas chrystianizacji Słowian, a Kościół bez powodzenia próbował zaadoptować go do swoich potrzeb jako tzw. topienie Judasza (w Wielki Piątek). Wierzono, że istoty nadprzyrodzone, w pewnych zwyczajowo ustalonych okresach roku, działały ku naszemu pożytkowi. Zobowiązywano je do tego, składając w odpowiednim czasie właściwe ofiary. Kiedy skończył się czas "pożytecznego" pobytu tych istot na ziemi, wówczas należało je odesłać tam, skąd przyszły, aby nie zaczęły szkodzić. "Być może taka jest właśnie geneza niszczenia Marzanny, zwanej również Moreną, Marzaniokiem (na Śląsku), Śmiercichą, Śmiertką, Śmierteczką, Śmiercią (w Wielkopolsce i na Podhalu). Wszystkie nazwy, w mniej lub bardziej dosłowny sposób, odwoływały się do zmory, moru, śmierci, ponieważ Marzanna była uważana właśnie za uosobienie śmierci, zimy i chorób. Powszechne było przekonanie, że jej unicestwienie spowoduje szybkie nadejście wiosny".
Innym obyczajem, mającym pogańskie korzenie, były obrzędy związane z obchodami Sobótki - w noc letniego przesilenia (z 23 na 24 czerwca), zwanej też nocą kupalną. Początkowo zwyczaj ten polegał na rozpalaniu ognisk nad brzegiem wody. Ogień rozpalano w miejscach eksponowanych, miał moc oczyszczającą, łączył się z nim zwyczaj przeskakiwania. Możliwe, że wiązał się z krwawymi ofiarami i miał służyć swoistej neutralizacji skracającego się od tej pory dnia. W uroczystościach kupalnych dominowała młodzież i tej nocy panowała wyjątkowa swoboda seksualna. Dziewczęta wrzucały do wody magiczne kwiaty i zioła, mające zapewnić im odwzajemnienie uczuć, przez wodę przepędzano bydło, co miało je chronić przed chorobami. Z czasem z nocą przesilenia zaczęto wiązać legendę o kwiecie paproci oraz pojawił się zwyczaj puszczania wianków na wodę. Kościół zwalczał obchodzenie tego święta jako naruszającego normy moralne i połączył go z kultem św. Jana Chrzciciela, stąd pochodzi nazwa "noc świętojańska". Do XX wieku zachował się zwyczaj zabraniający wchodzenia do wody przed dniem św. Jana, gdyż woda wtedy jest "nieochrzczona". Jednak zdecydowanie, jak wspomniałem na początku rozdziału, najbardziej rozbudowane są tradycje i wierzenia związane ze śmiercią. Człowiek boi się śmierci, jest dla niego czymś nieokreślonym, nieznanym i przerażającym. W dzisiejszych czasach mamy zupełnie inne wyobrażenie śmierci niż ludzie parędziesiąt lat temu. Dzisiejszy "cywilizowany" człowiek postrzega śmierć jako coś, co go nie dotyczy, wygania ją z domu - do szpitala, domu opieki. Kiedyś śmierć była codziennością, przerażającą i niesamowitą, ale codziennością. Codziennością, którą można było przewidzieć dzięki wielu znakom. Głównie zwierzęta potrafiły spostrzec zbliżanie się śmierci - niespokojne zachowanie koni, zabłąkany czarny pies były niechybnymi zwiastunami śmierci. Za zwierzęta na stałe wpisane w sferę śmierci uznawano kruka, sowę, kreta.
W Polsce, podobnie jak w całej Europie, istniał kiedyś piękny zwyczaj powiadamiania bydła i pszczół o śmierci gospodarza. Na Mazowszu stukano w tym celu kijem w ule, u Kaszubów nimi poruszano. W Wielkopolsce oznajmiano o śmierci drzewom w sadzie. Na Śląsku, gdy kondukt żałobny ruszał w drogę do kościoła, któryś z krewnych zmarłego biegł do stajni i wołał do bydła: Gospodarz już odchodzi! Potem pukał w drzewa owocowe i ule, mówiąc: Wynoszą już pana. Do innych zwyczajów, pochodzących jeszcze z czasów pogańskich zaliczyłbym dożynki (świętowanie wokół ostatniego kłosa w polu), wróżby andrzejkowe, przebieranie się młodzieży za dzikie zwierzęta (np. tur - znany nam z tradycji kolędowania turoń) czy pozostawianie pustego talerza na stole wigilijnym (dla zmarłych przodków). Zwyczaje te świadczą o barwnej i rozbudowanej obrzędowości religii dawnych Słowian, pozwalając nam równocześnie dostrzec własną odrębność i bogactwo kulturowe.
Zakończenie
W niniejszej pracy chciałem przedstawić zarys mitologii, jaka rozwinęła się na obszarach słowiańskich i która, mimo swego bogactwa i rozbudowanej struktury, pozostaje praktycznie nieznana. Nie było moim celem przedstawienie wszystkich aspektów poruszanej problematyki, ani nawet zaprezentowanie pełnego obrazu poruszanych przeze mnie kwestii, gdyż, ze względu na szerokie pole oddziaływania wierzeń naszych przodków, znacznie przekraczałoby to założenia mojej pracy. Miałem raczej zamiar zasygnalizować niektóre problemy i stanowiska badaczy wobec wybranych zagadnień.
Wykorzystana literatura:
J. Głosik, W kręgu Światowida, Warszawa 1979, s. 35
B. Gierlach, Sanktuaria słowiańskie, Warszawa 1980, s. 90
A. Brückner, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985, s. 270
H. Łowmiański, Religia Słowian i jej upadek (w. VI - XII), Warszawa 1979, s. 139
A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Warszawa 1982, s. 216 - 220
J. Głosik, op. cit., s. 94
A. Gieysztor, op. cit., s. 216 - 220
Ibidem, s. 128
S. Janik, Szkic do mitologii słowiańskiej, Elbląg 2000, s. 30 - 31
A. Gieysztor, op. cit., s. 77 - 78
Ibidem, s. 12
J. Głosik, op. cit., s. 30
A. Brückner, op. cit., s. 101
A. Gieysztor, op. cit., s. 90 - 91
A. Gieysztor, op. cit., s. 113 - 114
A. Brückner, op. cit., s. 141
H. Łowmiański, op. cit., s. 106
A. Gieysztor, op. cit., s. 129
Z. Poniatowski, red., Mały słownik religioznawczy, Warszawa 1969, s. 420
A. Brückner, op. cit., s. 279
Ł. Stanaszek, Wampiry, w: "Wiedza i Życie", nr 1/2001
A. Gieysztor, op. cit., s. 225
Ibidem, s. 233 - 240
Z. Poniatowski, red., op. cit., s. 269
R. Hryń-Kuśmierek, Zwali tego bałwana Marzanna, w: "Wiedza i Życie", nr 3/2001
B. Gierlach, op. cit., s. 188 - 191
Z. Poniatowski, red., op. cit., s. 269
B. Żurawski, Gdy pies wyje i pohukuje sowa, w: "Wiedza i Życie", nr 11/1998