Klonowanie to obecnie bardzo kontrowersyjny temat. Posiada bardzo wielu zwolenników i nie mniej przeciwników. Po tym jak w 1996 urodziła się owieczka Dolly - pierwszy ssak „stworzony” przez naukowców (zespól pod kierownictwem I. Wilmuta z Roslin Institute w Wielkiej Brytanii) na drodze klonowania - momentalnie pojawiło się pytanie czy realnym będzie sklonowanie człowieka. Budzi ono obawy a zarazem daje perspektywy na ogromne możliwości ratowania życia. Jednak czy ludzie na prawdę rozumieją, na czym polega klonowanie organizmów? Jakie korzyści i zagrożenia mogą z niego wypływać? Czy będzie to zgodne z etyką...
Klonowanie to stworzenie kopii organizmu po przez przeniesienie jądra komórki somatycznej (wszystkie kom. oprócz gamet) jednego osobnika do pozbawionej jądra komórki jajowej innego osobnika. Proces ten w przypadku Dolly składał się z siedmiu etapów. Najpierw pobrano komórki somatyczne od jednego osobnika i hodowano je in vitro (tak żeby pozostawały w spoczynku). Następnie, pobraną od innego osobnika komórkę jajową, pozbawiono jądra komórkowego. Obie komórki połączone zostały impulsem elektrycznym (elektrofuzja). Wtedy nowe jądro przejęło funkcje tego usuniętego wcześniej. Na skutek podziałów mitotycznych tej komórki, powstał zarodek, który potem został wprowadzony do macicy innej samicy. W rezultacie, powstała owca będąca kopia genetyczną osobnika, z którego pobrano komórkę somatyczną.
W kilka miesięcy po sklonowaniu owcy, naukowcom udało się również w podobny sposób „otrzymać” mysz. Jednak klonowanie nadal pozostaje zagadką biologiczną gdyż wiele organizmów wykazuje na nie oporność. Na przykład do dziś nikomu nikt nie sklonował szczura. Naukowcy jeszcze nie rozumieją wielu zjawisk i dlatego klonowanie zwierząt ciągle ma bardzo niewielką wydajność. Techniczne ulepszanie procesu odbywa się na „chybił trafił” i większość osiągnięć wynika ze szczęśliwych zbiegów okoliczności.
Niedawno udowodniono, że klonowanie jest najskuteczniejsze, jeśli klonowana komórka jest w tej samej fazie cyklu komórkowego, co komórka jajowa, do której wprowadza się materiał genetyczny. Owca Dolly powstała z komórki sztucznie wprowadzonej w tzw. fazę G0 cyklu życiowego - fazę uśpienia, w której komórka przestaje się dzielić. Wilmut wcale o tym nie myślał. Po prostu bezskutecznie próbował klonować różne komórki i w końcu wpadł na pomysł, żeby wykorzystać komórki hodowane w pożywce zawierającej mało czynników wzrostowych (takie komórki przestają się dzielić i wycofują się w fazę G0). Tak rozpoczęła się historia klonowania...
Poruszając temat klonowania nie można zapomnieć o wymienieniu korzyści, jakie płyną z tego nadzwyczajnego odkrycia. Do czego można je wykorzystać? Według Iana Wilmuta, naukowcy nie będą w ten sposób leczyć bezpłodności, ponieważ istnieją łatwiejsze sposoby szerzej dostępne i nastręczające mniej wątpliwości natury moralnej. Wbrew pozorom, nie będzie możliwe wrócenie życia osobie, która powiedzmy, że zginęła w wypadku, gdyż na przykład osobowość człowieka nie zależy od genów. Bardzo dobrym rozwiązaniem byłoby natomiast wykorzystanie klonowania do produkcji zastępczych narządów, które można było by wszczepiać pacjentom czekającym na dawcę. Narządy takie z pewnością nie byłyby odrzucane przez organizm, gdyż komórka otrzymana na drodze klonowania posiadałaby identyczne białka jak organizm, z którego została pobrana. Organy wytwarzano by w przeznaczonych do tego laboratoriach. Na przekór temu, co mogą twierdzić inni, nie byłoby mowy o „produkcji” płodów przeznaczonych tylko do pobierania tkanek. Przypominałoby to mniej więcej „farmę komórek”. Biotechnolodzy twierdzą też, iż klonowanie może być sposobem na zwiększenie populacji ginących gatunków zwierząt. Przeprowadzano już taki eksperyment z udziałem gaura (zagrożony gatunek wołu), który miał się urodzić z matki-krowy (z samicy nie jego gatunku). Sposób można by wypróbować też w przypadku misiów panda, koali czy kangurów. Recepta na klonowanie gatunków jest taka sama, jak odbyło się to z owieczką Dolly. Z pewnością klonowanie przynosiłoby zyski ekonomiczne. Może to stanowić pewne nie bezpieczeństwo ze względu na możliwość przerodzenia się sensu tegoż odkrycia w sposób na zarabianie pieniędzy przez ogromne korporacje.
Klonowanie z pewnością mogłoby uratować życie wielu, nieuleczalnie chorym. Jednak, gdy pojawia się problem klonowania ludzi, często słyszymy sprzeciwy. Chodzi głownie o moralny aspekt całej sprawy. Oponenci tej metody przeciwstawiają się jej, gdyż uważają, że jest to pogwałcenie praw człowieka. Odebranie mu racji do „naturalnego” rozmnażania się, postrzegają jako pozbawienie go godności. Jest to w pewnym sensie podważenie wiary w to, że to Bóg stworzył życie, bo jeśli człowiek też potrafi...Twierdzą, że nie udzie nie powinni się mieszać w to, co należy do Boga i natury.
Sklonowanie istoty ludzkiej, może mieć różne konsekwencje. Za najważniejsze z nich uważam biologiczne, psychologiczne i społeczne. Klonowanie ogranicza zmienność organizmów i zdolności przystosowawcze do środowiska zewnętrznego. Wykluczając wymianę informacji genetycznej, eliminuje prawdopodobieństwo wystąpienia mutacji. Klony żyją też o wiele krócej niż organizmy macierzyste. Z tytułu tego, że jedną z propozycji zastosowania klonowania u ludzi jest powielanie „wybitnych jednostek”, następstwem psychologicznym byłoby pozbawienie takiego klona poczucia własnej tożsamości. Stanowiłby on tylko kopię już istniejącego człowieka... Społecznym rezultatem klonowania może być wzrost roli prawa do ustalania na przykład stosunków rodzinnych. „Ponadto, jako instrument eugeniki, mogłoby zostać wykorzystane do stworzenia społeczeństwa składającego się z "planowanych ludzi". Zjawisko "klonizmu" i "klonowości" stałoby się nową formą ostracyzmu społecznego, lub mogłoby zostać wykorzystane do osiągnięcia elitaryzmu genetycznego, które decydowałoby o rolach i funkcjach społecznych.” Osobiście uważam, że jeśli skutki klonowania miałyby wyglądać tak jak w powieści (fantastycznej, co prawda) Michaela Smitha Marshala, „Zmieniaki”, powinno ono być zakazane. Jednak naukowcy, jak już wcześniej wspomniałam, wykluczają taką formę (pobieranie tkanek od przeznaczonych do tego płodów). Oczywiście biotechnolodzy nie mogą brać odpowiedzialności za, na przykład szaleńców, którzy zechcieliby wykorzystać to odkrycie do celów złych, gdyż „odegraliby wtedy rolę Nobla, który nie wiedział, że wynaleziony przez niego dynamit zostanie użyty w walce.
Klonowanie umożliwia „otrzymanie” kopii danego organizmu. Może to budzić obawę, gdyż świat nie chciałby chyba drugiego okrutnego Hitlera czy też bezwzględnego Stalina. Tutaj znowu pojawia się tkzw. strach przed nieznanym. Przecież osobowość człowieka to nie geny. Jest ona kształtowana przez szereg czynników zewnętrznych, zupełnie nie powiązanych z DNA. Naturalnie genetyka mówi nam o dziedziczeniu cech. Sądzę, że na przykład rodzina, otoczenie, środowisko rówieśników, w którym się dorasta, odgrywa istotną rolę. Jednak gdyby klonowanie ludzi został kiedyś zalegalizowane, wywołałoby to na pewno duży zamęt w społeczeństwie. Eliminuje ono rodzinę jako instytucje powołaną do przekazywania życia. Laboratorium zamiast rodziny... Można negować sens ludzkiej płciowości. Klonowanie mocno ingeruje w jedyność i niepowtarzalność osoby ludzkiej. W pewnym sensie odrzuca prawo o samostanowieniu.
Klonowanie to w naszych czasach źródło sporów, kontrowersyjny temat dla wielu grup społecznych. Jedni nakłaniają do zaakceptowania ich przekonań w imię nauki i ułatwienia ratowania życia ludzkiego, inni zaś bronią moralności. Moim zdaniem klonowanie jest dobrym odkryciem, ale pod warunkiem, że będzie ono stosowane z poszanowaniem praw człowieka. Tak jak w przypadku każdego „wynalazku” należy się liczyć z różnymi jego „skutkami ubocznymi”. Jednak uważam, że jeśli badania nad klonowaniem nie rzucałyby cienia na zasady etyki, powinny być przeprowadzane, gdyż w przyszłości ich rezultaty mogą pomóc wielu ludziom.